Ślunski Cajtung 06/2013

Page 1

GaZEta NIE tYLKO dLa tYCh KtÓrZY dEKLarUJĄ NarOdOWOŚĆ ŚLĄSKĄ

CZaSOPISMO GÓrNOŚLĄSKIE

Kto stoi za prowokacją?

P

onad dwa lata temu liderzy RAŚ uznali, że czas na posiadanie własnej, sprzedawanej, rynkowej gazety. Nie, nie szło o Ślůnski Cajtung. My zdecydowaliśmy się na pójście tą drogą, gdy okazało się, jak tamto wydawnictwo jest beznadziejne, bezpłciowe, żałośnie polityczne poprawne. Ono było finansowane przez RAŚ, my wprawdzie podzielamy te ideały, ale jesteśmy finansowo niezależni, nas nikt nie wspiera. An RAŚ, ani jak chcą polakowcy – niemieckie ziomkowstwa. Ani nikt inny. Wracając jednak do tamtego przedsięwzięcia – które nazywa się Nowa Gazeta Śląska – wspólni znajomi naszej i ich redakcji donoszą nam, że tam myśli się o zamknięciu interesu. Nie wiemy, czy to prawda, ale wiemy, że właśnie ukazał się tam tekst, który w RAŚ wywołał wrzenie. Otóż NGŚ dążenie do zjednoczenia górnośląskich ziem określa mianem niebezpiecznego populizmu i przeciwstawia mu „racjonalne” współdziałanie Katowic z Krakowem. Sugerując, że to jest droga, którą w odróżnieniu od „niebezpiecznych populistów” kroczy RAŚ. Czytając to RAŚ-mani, łącznie z członkami zarządu, przecierają oczy ze zdumienia. I zastanawiają się, kto za tym stoi. Chociaż więc od półtora roku staliśmy na stanowisku, że nie recenzujemy tamtej gazety, tym razem „niebezpieczni populiści według NGŚ” są wiodącym tematem numeru. Poza tym piszemy, dlaczego według nas niezbędne jest górnośląskie lotnisko oraz piszemy o Lompie, który zmarł 150 lat temu. I o jego czasach, gdy na Śląsku rodziła się słowiańska świadomość narodowa. Nie zapominamy też o tym, że przedstawiciele narodowości śląskiej spotkali się z ekspertami Rady Europy, którzy przyjechali sprawdzić, na ile Polska respektuje prawa mniejszości narodowych i etnicznych. Nie trzeba chyba dodawać, że nasi przedstawiciele byli bardzo krytyczni. Czemu – czytaj na str. 2. Piszemy też – choć krótko – o nowym dyrektorze Muzeum Śląskiego i o tego muzeum perypetiach. Przede wszystkim jednak – na stronie 11 – piszemy o tym, że dwie partie, które na co dzień lekceważą Śląsk, postanowiły sobie akurat u nas zrobić swoje kongresy. Chyba wciąż wierzą, że dupowaty Ślązak da się oamić byle czym. A o tym, że Hanys został arcybiskupem we Wrocławiu – nie piszemy. Pamiętamy, jak cieszyliśmy się z arcybiskupa Wiktora Skworca. By rychło przekonać się, że to polonizator i wróg śląskości. Więc z wrocławskim purpuratem poczekamy, zobaczymy… SZEf-rEdaChtůr

Nr 6 (19) CZErWIEC 2013 ISSN 2084-2384 Nr INdEKSU 280305 CENa 1,50 ZŁ (8% Vat)

NIEBEZPIECZNI POPULIŚCI?

str. 6-7

13

lipca, we strzoda, bydzie juże VII Marsz Autonomie! Sztandarowo impreza RAŚ-a, kiero zawdy kole 15 lipca, ôde 2007 roka maszeruje sztrekami Katowic. Spominomy tak autonomio, kiero polski Sejm nadoł Wiěrchnimu Ślůnskowi we 1920 roku. Start – jak zawdy – genau we połednie, na katowickim Placu Wolności. Meta tyż jak zawdy, na placu kole Gmachu Sejmu Ślůnskigo, kaj terozki je wojewódzki amt.

Marsz bydzie jak zawdy, nale interesantne, jak wyńdzie „Dzień Górnośląski”, kiery ôd 2011 roku je razěm na Placu Sejmu Śląskiego, na mecie. Za dwa piěrsze roki RAŚ był we koalicje wojewůdzkij, tuż szło wspomagać ôrganizatorůw. Terozki – bez publicznego geltu – muszom pokozać, wiela rychtycznie som warci. Fajnie, kiejby latoś smogli zrychtować zocno impreza! Nale tak, abo inacěj, a na bank bydzie hań szło kupić roztomaite ślůnski ksionżki, gadżety, cajtůngi. Mocie

naszo ôbiecka, iże bydzie hań szło kupić lipcowy Cajtůng (stare numery tyż), „Historia Narodu Śląskiego”, „Rýchtig gryfno godka”, „Pniokowe Ósprowki” a tresiki „Niě nerwuj Hanysa” a „Gorol o’swojony” i inaksze. Nale niě inoś kupić – na sztandzie Instytuta Ślůnskij Godki bydzie szło tyż je wygrać, we naszym konkursie o Ślůnsku. Tuż dejcie pozůr widzěmy sie 13 lipca na Marszu Autonomie! Nie przepomnijcie - pokożcie, co wom niě je egal!


2

CZErWIEC 2013 r.

Polska durś udowo, iże nos ni ma! – padali nasi delegaty do przedstowicieli Europy

hanysy u rady Europy Przedstawiciele śląskich środowisk spotkali się 7 czerwca w Krakowie z Komitetem Doradczym Konwencji Ramowej Rady Europy o Ochronie Mniejszości Narodowych. Nazwa przydługa, ale to po prostu agenda Rady Europy monitorująca, jak kraje europejskie podchodzą do swoich mniejszości narodowych.

Tu

trzeba powiedzieć, że Rada Europy otrzymuje najpierw raport od każdego z europejskich państw. Także od Polski, przy czym o ile większość państw swoje raporty zdołała wysłać w ubiegłym roku, o tyle Polska dopiero w tym. Polski raport dla Rady Europy liczył 122 strony, ale opisując tam kondycję mniejszości narodowych i etnicznych, państwo polskie ani słowem nie zająknęło się o Ślązakach. Nie zauważyło, że w spisie powszechnym 2011 roku aż 850 000 ludzi zadeklarowało narodowość śląską a pół miliona także język śląski. Rzecz jest o tyle skandaliczna, że ten sam Komitet Doradczy już w 2009 roku domagał się od Polski odniesień do spisu powszechnego z 2002 roku i zalecał Polsce dialog z mniejszością śląską. W międzyczasie – w roku 2011 - odbył się drugi spis, gdzie narodowość śląską zadeklarowało pięć razy więcej ludzi niż w roku 2002. I co? I nic, w kolejnym swoim raporcie, tegorocznym, Polska znów ostentacyjnie lekceważy istnienie Ślązaków a nawet stara się ukryć nasze istnienie!

Szeroka śląska reprezentacja

Tak więc Polska zignorowała też uwagi Rady Europy – i stąd spotkanie śląskiej delegacji z przedstawicielami Komitetu Doradczego było takie ważne. Nas reprezentowali Piotr Długosz (członek zarządu Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej), Rafał Adamus (jako przedstawiciel śląskich organizacji językowych i przewodniczący Rady Górnośląskiej), poseł Marek Plura (jako parlamentarzysta zabiegający o zmiany w ustawie o mniejszościach etnicznych i języku regionalnym)

Arkadiusz Chęciński, nowy członek zarządu województwa (za Gorzelika), w Dzienniku Zachodnim:

Utożsamiam się z Zagłębiem, moim rodzinnym miastem Sosnowcem, ale dla mnie jako członka

Gazeta nie tylko dla osób deklarujących narodowość śląską ISSN 2084-2384 Gazeta prywatna, wydawca Instytut Ślunskij Godki (MEGA PRESS II) Lędziny ul. Grunwaldzka 53; tel. 0501 411 994 e-mail: poczta@naszogodka.pl Redaktor naczelny: Dariusz Dyrda Druk: Promedia, Opole Nie zamówionych materiałów redakcja nie zwraca.

oraz Grzegorz Kulik (twórca facebooka po śląsku i pierwszej śląskojęzycznej gry komputerowej). - Ze strony Komitetu Sterującego spotkali się z nami ludzie, którzy doskonale wiedzą, czym jest nie uznawanie mniejszości narodowych, bo ich ojczyzny płaciły za to, nawet w ostatnich latach, daninę krwi. Były to mianowicie Bułgarka, Macedonka i Albańczyk – mówi Piotr Długosz. W prawie godzinnym spotkaniu europejscy przedstawiciele z uwagą wsłuchiwali się w śląskie głosy, ponadto przyjęli też na piśmie nasze uwagi do polskiego raportu. Co symboliczne, nasi delegaci swoje uwagi przedstawili tylko w dwóch językach: po śląsku i po angielsku. Wersji polskiej tych uwag nie ma. - Państwo polskie nie odpowiada na nasze korespondencje, ostentacyjnie nas lekceważy, więc pewnie nie potrzebuje też naszych uwag. Może potraktuje je poważniej, jak trafią do polskiego ministerstwa z Rady

Europy, w języku angielskim. A może też spróbują to czytać po śląsku, wszak twierdzą, że to żaden język, tylko polska gwara – śmieje się, choć z gorzką nutą, Długosz.

Matactwa przy spisie, dialogu brak

Śląska delegacja poskarżyła się między innymi na matactwa GUS dotyczące spisu powszechnego. O to, że tak naprawdę do dziś nie mamy wyników, gdyż nie wiemy, ile osób deklarowało narodowość śląską w której gminie. Informacje takie dostały wszystkie uznane w Polsce mniejszości – a Ślązacy nie, mimo, że śląskich deklaracji było więcej, niż wszystkich tych uznanych mniejszości razem wziętych. W 2002 roku takie dane z rozbiciem na gminy były, po spisie w 2011 nie, co pokazuje, że im więcej osób deklaruje narodowość śląską, tym polskie agendy rządowe bardziej próbują zamieść to pod dywan.

Nasi delegaci skarżyli się też na brak odpowiedzi na śląskie pisma z ministerstw, po prostu na brak tego dialogu, który zalecała już w 2009 roku Rada Europy. No i na to, że rejestracja stowarzyszeń narodowości śląskiej wciąż jest bardzo trudna. Związkowi Ludności Narodowości Śląskiej wciąż odmawia się rejestracji, Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej niby zarejestrowane jest, ale prokuratura odwołała się do Sądu Najwyższego. – A prokurator w swoim uzasadnieniu podnosi brak zgody w polskim prawie zarejestrowanie choćby organizacji osób upośledzonych. Czyniąc tym przecież dość czytelną aluzję, że dla niego deklarowanie

Polski raport dla Rady Europy liczył 122 strony, ale opisując tam kondycję mniejszości narodowych i etnicznych, państwo polskie ani słowem nie zająknęło się o Ślązakach. Nie zauważyło, że w spisie powszechnym 2011 roku aż 850 000 ludzi zadeklarowało narodowość śląską. narodowości śląskiej jest formą upośledzenia. Niby nie wyraził tego wprost, ale każdy, kto czytał jego pismo procesowe, takie odnosi wrażenie – mówi Długosz.

O Cajtungu też mówili

Rafał Adamus przedstawił europejskim delegatom pokrótce stan starań o godkę,

Konski ze pisemnych uwag Ślůnskij Delegacje:

prawiěmy, co strona polskŏ durch niě ustoła pomijać nojsrogszyj narodowościowýj skupiny w Polsce, kerōm podle dwůch ôstatnichrachowań som Ślůnzoki. (…) Skuli tego przedstowiciele ślůnskich organizacyjůw wnoszom ô dopołniýniŷ raportu, kery tyko sie myńszości narodowych we Polsce tymi kwestyjami: 1. strona ślůnskŏ dowo kōntrã pōminiŷńciu tymatu narodowości a godki ślůnskij, krōm trwojōncyj cesty legislacyjněj, co tyko sie uzdanio ślůnskij godki za godka regionalno. 2. dopominomy sie dopołniŷniŏ raportu ô wyniki rachowanio z 2011, kere bydom pokozywać wszyjske deklaracyje narodowościowe, a niě īno myńszości wpisanych do ordůnku ze dnia 6 stycznia 2005 roku ô myńszościach narodowych i etnicznych, a tyż ô godce regionalnyj. 3. zgłoszomy niěrůwne traktowani myńszości wpisanych do ordůnku i nŏjwiěnkszyj skupiny narodowościowyj – Cěntralny Urzōnd Statystyczny ôpublikowoł ino przeziěrne daty ze rachowaniŏ we 2011 na poziōmie państwa do ludzi narodowości ślůnskij, chocia myńszości wpisane do ordonku z dnia 6 stycznia 2005 roku ô myńszościach narodowych i etnicznych, a tyż ô godce regionalnyj dostoły daty na poziomie gmin. Spominomy, co we 2002 roku CUS publikował daty na poziomie gmin do wszyjskich skupin narodowościowych, w tym do narodowości ślůnskij.

homo sapiens pedzioł tak

zarządu województwa liczy się cały region i współpraca ze wszystkimi, którzy chcą zmieniać województwo (…) Może powołamy spółkę, która będzie kierować pracami na stadionie (Śląskim – przyp. red.) . Osobiście chciałbym sformatować stadion jako Narodowy Stadion Lekkoatletyczny, choć oczywiście mecze piłki nożnej byłyby rozgrywane. Może na początek Zagłębie Sosnowiec kontra Ruch Chorzów? Czekają nas z pewnością rozmowy z ministerstwem sportu. Liczę na wsparcie naszych aspiracji i pomysłów. No to terozki momy zaś wice marszałka kiery zno jakiś „cołki” region śląsko-zagłębiowski. A we tym regionie na Stadionie Ślůnskim bydom zawody lekkoatletyczne. Panie Chęciński, na lekkoatletyka to ino olimpiada ściągnie 50 000 ludzi, golden liga niě do rady! No i těn szpil Zagłębie

Sosnowiec kontra Ruch Chorzów… Czy ôni w tym Sosnowcu niě wiedzom, że manszafty ze II ligi na takich wielgich ôbiektach nie grajom. Iże pierszego pisze sie gospodarza a dziepiěro razem gościa? Cheda, że kombinuje, zrychtoiwać tak, jak ze stadionem tego Zagłębia. Hań piěrwyj tyż był Ślůnsk, direk Szopienice, ale musieli my im plac „po przyjacielsku” dać w gěszynku. To możne tera chce w gěszýnku Stadion Śląski przykludzić do Czeladzi abo Sosnowca?

Mariusz Urbanke, dziennikarz Dziennika Zachodniego, w swojej gazecie 31 maja: Powie ktoś - a gdzież

oraz upominania się przed polskimi organami o poszanowanie Ślązaków, choćby kontakty z rzecznikiem praw obywatelskich. Przedstawiciele Komitetu Doradczego pytali o to, na ile godka jest żywa, czy są po śląsku gazety, czasopisma, na ile godka funkcjonuje w Internecie. Z zainteresowaniem przyjęli informacje posła Marka Plury o istnieniu Ślůnskigo Cajtunga, a Grzegorza Kulika o śląskiej wersji facebooka, o komputerowej grze po śląsku. Najtrudniejsze zadanie przypadło jednak Markowi Plurze, który przedstawił, jak polskie władze odnoszą się do prób zmian w prawie, do języka śląskiego i Ślązaków jako

mieli się kształcić Ślązacy, skoro dopiero Michał Grażyński, długoletni wojewoda śląski, zaczął starać się o utworzenie wyższej uczelni technicznej w Katowicach - niestety, bez powodzenia, bo brakowało kadry (no i gdzie ci śląscy uczeni - można zapytać). Gdyby dziś spytać przeciętnego Kowalskiego, kto najbardziej rozsławił Śląsk, to odpowiedziałby, że słoiki - jak w Warszawie mówi się o ludziach przyjezdnych. Wojciech Kilar, znany kompozytor muzyki poważnej i filmowej, urodził się we Lwowie. Twórca śląskiej kardiochirurgii, Zbigniew Religa, urodził się też z dala od Śląska, w Miedniewicach. Redachtůrze, wy możne niě wiěcie, ale pora wiekůw nazod we cołkij Europie znali hasło Lux ex Silesia. Baji taki Witelo, jeden z piěrszych uczonych strzedniowieczo, kiery eksperymen-

grupy etnicznej. Musiał bowiem krytykować rządy PO, czyli partii, której jest posłem. - Niestety, ze wstydem, drugi już raz w ciągu kilku lat, musiałem powiedzieć ekspertom Rady Europy, że polskie władze centralne pozostają głuche na apele obywateli polskich o śląskiej tożsamości. A przecież nam chodzi tylko o elementarne prawa każdego człowieka. O poszanowanie naszej tożsamość w oparciu o literę prawa. Polskie władze dokonują różnych uników, byle tylko kwestii śląskiej narodowości i języka nie poruszać. Wobec takich postaw nam Ślązakom trudno mówić o Polsce: moja ojczyzna. Ojczyzną nas Ślązaków staje się Europa, bo tu nas rozumieją „mimo”, iż godomy po ślůnsku. Przykro mi było krytykować władze wywodzące się z partii, do której sam należę, ale najpierw byłem Ślązakiem, a dopiero potem członkiem PO – mówi Plura. Eksperci Rady Europy pochylą się nad uwagami, które usłyszeli, nad tym, co dostali na piśmie. Ale już po wstępnej analizie stwierdzili, że ponownie wezwą w nim polskie władze do dialogu z obywatelami o śląskiej tożsamości etnicznej. Raport Rady Europy gotowy będzie w listopadzie. towoł, twórca piěrszego porencznika optyka, kamrat Bacona. Abo wielgi poeta europejski Angelus Silesius. A zaś w XX wieku noblisty: fuzyk Otto Stern, kamrat Eisteina, Maria Göppert-Mayer - noblistka z Katowic, chemikorze Kurt Adler a Konrad Bloch– tyż noblisty. Abo –kiej o artystach godomy – chorzowski kompozytor Franz Waxman, kiery nafasowoł dwa Oscary za fimowo muzyka. Wyboczom panie Urbanke, ale Kilar a Religa przý nich, to jak … Urbanke przý Hemingwayu. Ale sami musicie posznupać, czamu ze polskim Ślůnskiěm ôni niě chcieli mieć wiela spůlnego. No a możne tyż wom fto powiě, że Polska miała wielgi starani, coby Hanysy nie studiowały, ino szły do łopaty. Ja, ja, panie Urbanke, sto lot nazod, kiej większość Polokůw była niepiśmienno, na Ślůnsku chneda kożdy czytoł we dwóch godkach. To, że terozki je inaczěj, to już zasługa takich jak wy a Grażyński.


3

CZErWIEC 2013 r.

to wcale nie mrzonka, górnośląskie lotnisko zaistnieje zapewne szybciej niż górnośląska autonomia

ŚLĄSK POtrZEBUJE LOtNISKa – niech żyje airport Gliwice

Górnośląskie lotnisko to na razie marzenia. Ale nie wykluczone, że już za kilka lat będziemy latać z lotniska na Śląsku a nie w Altrajchu.

Pyrzowice są pupilkiem województwa śląskiego. Sejmik o nie dba, organizuje na lotnisko częste połączenia autobusowe, szykuje do nich połączenie kolejowe oraz już niemal podciągnął drogę szybkiego ruchu. Airport Katowice w Pyrzowicach ma realne szanse stać się drugim po Okęciu polskim lotniskiem, bo znajduje się obok największej polskiej metropolii – aglomeracji katowickiej. Wprawdzie Krakusy twierdzą, że w ramach „Strategii dla Polski Południowej” Pyrzowice mają być niejako zapasowym lotniskiem dla krakowskich Balic, ale mniejsza z tym. Przyjmijmy nawet, że Pyrzowice wygrają rywalizację z Balicami. Tylko co to znaczy dla nas? Otóż nic!

Z

akładając, że Górny Śląsk jako region już nigdy istniał nie będzie – to owszem, te Pyrzowice załatwiają nasze potrzeby. Mamy tuż obok Górnego Śląska spore lotnisko – choć mieszkańcom Rybnika, Raciborza, Wodzisławia, Nysy bliżej wciąż do Ostrawy, niż do Pyrzowic. Ale jeśli jednak kiedyś – w co my wierzymy - powstanie

województwo górnośląskie, do tego autonomiczne, to może się okazać, że Górny Śląsk lotniska nie ma!

altrajchu nie przyłączymy na siłę

Zwolennicy przyłączenia do górnośląskiej autonomii także Altrajchu odpowiedzą, że przecież Pyrzowice

w naszym województwie będą – ale skąd ta pewność? Skąd przekonanie, że oni, w tych Pyrzowicach, zechcą do naszego śląskiego województwa należeć? Co, jeśli większość mieszkańców Śląska powie : „Nie chcemy autonomii z Zagłębiem, chcemy granicy województw na Przemszy i Brynicy!” I ta granica powstanie. Wtedy będziemy

bez lotniska. Jerzy Gorzelik, lider RAŚ mówi, że jeśli Zagłębie będzie chciało być w Górnośląskiej Autonomii, to nikt go wyrzucał nie będzie. Co więcej, będzie miało zagwarantowaną własną autonomię wewnątrz tej autonomii, i nikt nie będzie mieszkańców Będzina uczył na siłę śląskiej godki, śląskiej historii czy kultury. Bardzo to piękne, ale opiera się jednak

na założeniu, że oni zechcą, na tym „jeśli”. A jeśli nie zechcą? Nie jest wcale powiedziane, że muszą zechcieć. Na świecie jest sporo metropolii gospodarczych, które jednak administracyjnie należą do dwóch różnych krain, landów. Niemieckie Mannheim (w landzie Badenia-Wirtembergia) i Ludwigshafen (w landzie Nadrenia) leżą po dwóch stronach


4

CZErWIEC 2013 r. spojrzeć na mapę regionu, to nietrudno dostrzec, że idealne miejsce dla górnośląskiego lotniska jest gdzieś między Gliwicami, Rybnikiem, Kędzierzynem-Koźlem, a Strzelcami Opolskimi. Nie tylko dlatego, że to środek Górnego Śląska. Przede wszystkim dlatego, że byłoby to tuż obok skrzyżowania istniejących już obu górnośląskich autostrad! Co to oznacza? Ano to, że praktycznie każdy mieszkaniec Górnego Śląska byłby tu w stanie dotrzeć samochodem w czasie poniżej godziny. Tymczasem do Pyrzowic z Cieszyna, Wodzisławia, Raciborza, Opola czy Koźla jest naprawdę bardzo daleko. Bliżej mieliby też mieszkańcy niemal wszystkich śląskich miast aglomeracji katowickiej. Jedynie z Bytomia, Piekar i Tarnowskich Gór jest bliżej do Pyrzowic.

Ile kosztuje lotnisko, doskonale wiadomo. Przecież właśnie trwa budowa lotniska w Modlinie, na co budżet wykłada około 350 milionów. Budowa lotniska regionalnego dla województwa warmińskomazurskiego, w Szymanach, ma kosztować około 200 milionów. To już niemal dokładnie tyle samo, ile Gliwice wydają na widowiskowo-sportową halę Podium. Więc jeśli Gliwice stać na takie inwestycje, to czemu miałyby nie porwać się na lotnisko? Renu naprzeciw siebie, połączone kilkoma mostami i stanowią jeden organizm gospodarczy, ale dwa administracyjne i kulturowe. Dokładnie tak samo mogą obok siebie – a nie razem – istnieć i współpracować aglomeracja katowicka i aglomeracja sosnowiecka. Ta druga wówczas z własnym lotniskiem – Pyrzowice, ta pierwsza bez lotniska. Gorzelik zakłada, że mieszkańcy Zagłębia będą chcieli wspólnego regionu z nami. Ale być tak nie musi – oni mogą wybrać wspólny region z Częstochową, z Krakowem, ba, z Kielcami nawet, jak przed wojną. Tam też rodzi się odrębna zagłębiowska świadomość – i przecież nie możemy siłą narzucać im naszej śląskości. Oni już dziś protestują przeciw żółto-modrym barwom województwa, twierdząc, że to nie ich. I oczywiście mają rację, ale my w górnośląskiej autonomii innych sobie nie wyobra-

żamy. Więc może powiedzą nam: rozstajemy się. A może my im powiemy…

Najpierw są wizje, potem działania. Nie na odwrót

Tak czy inaczej, może okazać się nagle, że ta wytęskniona autonomia nie ma jednego z wyznaczników rangi nowoczesnego regonu: lotniska! Bo ono będzie kilka kilometrów za granicą. Powie ktoś, że nawet jeśli Sosnowiec nie będzie w naszym województwie, to Pyrzowice tak. Bo już dziś leżą w powiecie tarnogórskim (a nie będzińskim czy siewierskim) – i ich mieszkańcy w referendum wybiorą Śląsk, bo w województwie śląskim Pyrzowice będą lotniskiem jedynym, a w małopolskim rezerwowym przy Balicach. No tak, tylko że mieszkańcy tych Pyrzowic wiedzą też, że nawet jeśli oderwą się od Śląska, to my i

tak do nich przyjedziemy na samolot. No bo gdzie? Dlatego trzeba pilnie myśleć nad nowym lotniskiem. Przeciwnicy tego pomysłu nazywają go nierealnym, gdyż lotnisko może zbudować tylko samorząd, wojewódzki chociażby, a

Najlepiej skomunikowane miejsce w Polsce

Podobnie jest z połączeniami kolejowymi. Miejsce to znajduje się w pobliżu Śląskiem magistrali kolejowej (tzn. kolei dwutorowej) łączącej od stu lat Bytom z Wrocławiem i dalej Berlinem. Zresztą w pobliżu znajduje się też kilka innych linii kolejowych. Wreszcie – w środowiskach śląskich coraz głośniej mówi się o potrzebie przywrócenia na Śląsku wodnej komunikacji śródlądowej, która w całej Europie odgrywa znaczącą rolę, a

Może okazać się nagle, że ta wytęskniona autonomia nie ma jednego z wyznaczników rangi nowoczesnego regonu: lotniska! Bo ono będzie kilka kilometrów za granicą. Dlatego trzeba pilnie myśleć nad nowym lotniskiem. ten jest zadowolony z Pyrzowic. Jednak na tej zasadzie to i autonomia jest nierealna, bo dzisiejszy samorząd wojewódzki ani słyszeć o niej nie chce. Ale wizja lotniska, podobnie jak wizja autonomii, może czekać i dojrzewać. Bo plany i działania biorą się z wizji, a nie na odwrót. A może też do tego lotniska jest bliżej, niż do autonomii. Jeśli bowiem

tylko w Polsce została zaniedbana. Dość powiedzieć, że niemiecka Odra była rzeką niemal w całości – od Opawy - żeglowną, połączoną z górnośląskim zagłębiem węglowym kanałem gliwickim. Dziś kanał i port w Gliwicach to tylko mało znacząca ciekawostka turystyczna, a żeglowność Odry skróciła się o 120 kilometrów. Jest jednak i tak znacznie le-

tłumy były na Industriadzie Industriada, czyli Święto Szlaków Zabytków Techniki odbyła się po raz czwarty. Z roku na rok liczba chętnych rosła ,tegoroczna to aż 75 000 uczestników i 24 miejscowości, a raczej obiekty, które aktywnie uczestniczyły w imprezie. Śląska Industriada udowodnia, iż zabytki techniki są równie interesujące i poszerzające horyzonty, co zabytki architektoniczne, kościoły, katedry, starówki i inne. Udowadnia, że stare fabryki mogą być równie ciekawe.

Co

na pewno można powiedzieć o Industriadzie? Odbyła się ona z wielką pompą. Oprócz tego, do dyspozycji zwiedzających były bezpłatne autokary krążące po określonych trasach. Nie może dziwić, że bilety do gruby Guido i Elektrociepłowni Szombierski rozeszły się niczym świeże bułeczki. Warto zapamiętać, że aby aktywnie uczestniczyć w kolejnej Industriadzie, należy wykupić bilet najlepiej z dwutygodniowym wyprzedzeniem. Na Nikiszu, poza spektaklem „Fajrant” odbyło się gigantyczne pranie w z mnóstwem gigantycznych baniek mydlanych, przy

Tak właśnie wyglądają lalki DUNDU, które w Guido zrobiły furorę akompaniamencie orkiestry grającej na… waszbretach, to jest baliach i tarkach. Pod szybem „Prezydent” w Chorzowie z wielkim rozmachem zrealizowano spektakl „Szychta”, który ciekawie zapoznał nas z historią śląskiego przemysłu. W Guido tańcowały (z pomocą niemieckich aktorów) pięciometrowe świetliste, lalki DUNDU. Przemierzając na swoich gigantycznych nogach tereny kopalni, zachwyciły nie tylko najmłodszych, oniemiałych z zachwytu uczestników widowiska.

Niesamowitych wrażeń dostarczyła również instalacja H20, która właśnie 8 czerwca miała swoją premierę w Stacji Wodociągowej Zawada w Karchowicach, koło Tarnowskich Gór. Można było m.in. wejść do kostki lodu. Praca poświęcona była stanom skupienia wody i na dobre zagościła w Karchowicach. Najwięcej odwiedzających było jednak w Parku Tradycji w Siemianowicach Śląskich, gdzie m.in. realizowana projekt Portret Ślązaka, wernisaż wystawy Marka Stańczyka pt. ‘Duchy Przemysłu”. To w Siemianowicach zagrał, dobrze znany z telewizyjnego show, a także, metalowych, śląskich piosenek zespół Oberschlesien. Przez cały dzień dbano o naszych milusińskich, a to za pomocą bajek poświęconych technice i energii, a to za pomocą energetycznego placu zabaw. Zjawiska Industriady nie sposób opisać słowami, nie tylko ze względu na przemysłowo-techniczny charakter przedsięwzięcia, który nijak ma się do dziennikarskiego żargonu, ale i również ze względu na rozpiętość tego wydarzenia. Przecież Industriada, to nie tylko nasz Śląsk, z dziesiątkami zabytków, ale również Częstochowa, Zawiercie czy Czeladź., dlatego najlepiej przyjść i zobaczyć. Miejmy nadzieję, że już za rok.

piej, niż w przypadku Wisły, a komunikację rzeczną na całej Odrze i wokół niej można przywrócić. Jej elementem byłoby bez wątpienia wybudowanie kanału Wisła-Odra, prowadzącego mniej więcej w tych okolicach. Zaprojektowany jest od dobrych lat 60 minionego stulecia; przymierzała się do budowy go ekipa Gierka. Pisaliśmy o tym obszernie w numerze marcowym z 2012 roku. Plany tego kanału wiodą tuż obok Gliwic i Koźla, zaś w okolicach Koźla ma on połączyć się z innym planowanym kanałem: OdraDunaj. I także dlatego w pobliżu jest idealne miejsce dla lotniska. Bo każde regionalne lotnisko żyje bardziej z ruchu towarowego, niż pasażerskiego. Także Pyrzowice znacznie więcej obsługują lotów cargo, niż tych z pasażerami na pokładzie. Ale te towary trzeba jakoś tu dowieźć. Tymczasem miejsce między Katowicami, Koźlem, Strzelcami za 15-20 lat ma szansę być najlepiej skomunikowanym w Europie Środkowej. Taka lokalizacja dla lotniska jest wprost wymarzona.

Kolejna szansa przed Gliwicami Wyzwanie wybudowania go mogą podjąć Gliwice! Prezydent Zygmunt Frankiewicz nie ukrywa, że zamierza Katowicom odebrać palmę najważniejszego spośród miast aglomeracji. Jednym z symboli tych mocarstwowych planów jest budowana hala sportowa Podium na kilkanaście tysięcy widzów. Jeszcze wyraźniejszym znakiem gliwickich dążeń byłby Airport Gliwice. Frankiewicz dowiódł, że potrafi wokół jakiejś sprawy zjednoczyć okolicznych samorządowców, więc kto wie, czy na lotnisko nie namówi też włodarzy Kędzierzyna-Koźla, Zabrza, Strzelc Opolskich i kilku mniejszych miast, jak Knurów. Wówczas wybudowanie międzygminnego lotniska byłoby w ich zasięgu finansowym. Wbrew pozorom na początek wcale nie musi kosztować specjalnie więcej niż „wypasiona” hala sportowa. Na takim mniejszym może od razu dramlinery lądować nie będą, ale w ciągu kilkunastu lat takie lotnisko byłoby w stanie rywalizować i z Pyrzowcami i z Ostrawą. Część ruchu przejęłoby może także od Wrocławia. Górnośląskie lotnisko nie jest mrzonką. Jest niezbędne autonomicznemu regionowi. Gliwice budując go będą coraz bardziej pretendowały do roli nowej stolicy tego regionu. Wprawdzie Zygmunt Frankiewicz do zwolenników autonomii się nie zalicza, ale te ambicje zgłasza. I podobno też zaczyna już rozmawiać o gliwickim lotnisku. Jeśli naprawdę tak jest, to z całego serca życzymy sukcesu. Bo Airport Gliwice będzie naprawdę lotniskiem górnośląskim, podczas gdy Airport Katowice jest tak samo „katowicki” jak Huta Katowice. Nazwano je tak po to, aby udawać, że Altrajch i Śląsk to jeden region. Ale ile by jeszcze miejsc w Altrajchu nie nazwać po śląsku, pozostanie on Zagłębiem, a lotnisko w Pyrzowcach będzie poza Śląskiem. Dlatego niech żyje Airport Gliwice. darIUSZ dYrda


5

CZErWIEC 2013 r.

Jak

polskość rzekomo rozbudzał

W

Dariusz Jerczyński

marcu minęła 150 rocznica śmierci Józefa Lompy, w czerwcu mamy rocznicę jego urodzin. To dość niezwykła postać – bo w pierwszej połowie XIX wieku człowiek ten zaczął znienacka mówić Ślązakom, że są Polakami. Początkowo wywoływało to u nich jedynie zdumienie, ale jak dziś widać, aktywność Lompy i jego następców przyniosła ogromne efekty. Dlatego przy okazji 150 rocznicy śmierci przypominamy w jakich czasach i jak Lompa działał. Żeby zrozumieć, dlaczego tak wielu Hanysów uważa się za Polaków. Tak więc przenieśmy się w rok 1848, gdy wybuchła ogólnoeuropejska rewolucja zwana Wiosną

Załóżmy Ligę Szląską, na wzór polskiej, z tym zamiarem, że się o rzeczy czysto szląskie starać i narodowość szląską popierać będziemy. […] Gdyby po innych gminach okolicy także kluby się tworzyły, moglibyśmy na jeden głos Ligę Szląską utworzyć i lud pospolity miałby przynależytość poznać ojczystą. Ludów. Na jej fali rodziły się w Europie współczesne ruchy narodowe. Na Śląsku od 16 marca we zaczęły powstawać barykady, wystąpili zbrojnie chłopi, żądając likwidacji pańszczyzny. Wkrótce władze otrząsnęły się z szoku i wysłały wojsko przeciwko zbuntowanej ludności, rozpoczęło aresztowania. Po tych wydarzeniach król pruski ogłosił wybory powszechne do Zgromadzenia Narodowego, co ostudziło zapędy rewolucyjne ludności jego państwa. Mieszkańcy Prus, w tym także Prowincji Śląskiej (Provinz Schlesien), uznali bowiem iż swe cele mogą osiągnąć w demokratyczny sposób. 22 maja 1848 roku na forum berlińskiego Zgromadznia Narodowego bytomski poseł – ks. proboszcz Józef Szafranek (Joseph Schaffraneck) złożył petycję w imieniu mieszkańców Bytomia (Beuthen O.S.), Tarnowskich Gór (Tarnowitz), Mysłowic (Myslowitz) czyli wiodących wówczas u nas miast przemysłowych - oraz okolicznych wsi i osiedli górniczych. Przedstawił w niej długą listę postulatów społecznych, obejmującą również żądania dopuszczenia do obrad parlamentarnych języka polskiego, znajomości języka polskiego od sędziów, urzędników i nauczycieli oraz bliżej nieokreślonego ogłoszenia niepodległości żywiołu słowiańskiego wobec niemożności pogodzenia go z niemczyzną.

Po polsku, ale narodowość śląska

Dla poparcia swego memoriału przedłożył parlamentarzystom „12 egzemplarzy petycji podpisanych przez przewodniczących przeszło dwustu gmin reprezentujących pięćset tysięcy po polsku mówiących Ślązaków”. W polskiej historiografii ks. proboszcz Józef Szafranek zaliczany jest w poczet polskich działaczy narodowych na Górnym Śląsku. Tymczasem po przemówieniach ks. Szafranka do tłumów, uczestnicy najczęściej wznosili okrzyk: „Niech żyje narodowość śląska”. Brak jakichkolwiek wzmianek, by górnośląski poseł dystansował się od tego hasła i próbował je

zaprezentowano koncepcję polityczną Jana Gajdy (Johanna Gaidy) – Ligi Śląskiej, która poprze „narodowość śląską”. Jakby tego było mało, w jednym z tekstów sama redakcja i Polski Klub Narodowy (w tekście usunięto przymiotnik „polski”) objawiały się jako zwolennicy narodowości śląskiej oraz jedności i przyjaźni ze śląskimi Niemcami. Oto jego fragmenty: Teraz przekonać się mogą ci co wyrzekali na klub narodowy, na Dziennik, za to że dążą do wspierania narodowości Szląskiej, że chcemy tylko dobra ludu […] że choć pragniemy aby w szkole, rządzie i sądzie miano wzgląd na język polski, przecież mimo to chcemy w zgodzie, jedności i przyjaźni żyć z sąsiadami naszymi Niemcami i z nimi się łączymy.

zmienić, więc można przyjąć, że również się z nim identyfikował, zwłaszcza, że sam wyraźnie podkreślał swą śląskość i dystansował się od dążeń poznańskich Polaków. W lipcu 1848 roku powstał w Bytomiu polskojęzyczny „ „Dziennik Górno-ślązki”, (a od 4 listopada „Dziennik Górno-szląski”). Jego redaktorami byli Józef (Joseph) Lompa spod Lublińca, Emanuel Smółka (Emmanuel Smolka) z Bytomia, Józef Łepkowski z Krakowa i Aleksander Mierowski z Mysłowic, zaś redakcja mieściła się na plebani ks. Szafranka. Na jego łamach początkowo nie głoszono jednak ideologii narodowo-polskiej, która nie znalazłaby zrozumienia wśród Górnoślązaków, więc szerzono panslawizm pisząc: Do braci Ślązaków! Należycie do wielkiego plemienia Sławian […] Jako gałąź wielkiego drzewa razem

z braćmi Sławianami postępować winniście […] Chwila wyzwolenia jest bliska, olbrzymia rodzina Sławian będzie wolną i braterską. Natomiast w innym tekście na łamach tej gazety konfrontowano z niemczyzną – język polski i chłopskie pochodzenie, a przede wszystkim bycie rdzennym Ślązakiem (a nie Polakiem): Nas tu chłopów sto razy więcej, jak Niemców, a dlaczego nie możemy mieć polskiej nauki w szkołach? A potem, czemu nie mogą być w urzędach Szlązacy, kiedy oni do tego większe mają prawo, bo się na tej ziemi rodzili, a znikąd tu nie przywędrowali. Na łamach gazety nie zwracano się więc do Polaków z Górnego Śląska, lecz do „rodaków śląskich po polsku mówiących”.

Język polski-niepolski

Teza o polskojęzyczności Ślązaków też była zresztą naciągana, skoro np. wydany w 1821 polskojęzyczny podręcznik położniczy dla niewiast musiał zostać zaopatrzony przez wydawcę w słownik najważniejszych terminów przetłumaczonych na „górnośląski ięzyk”. Jeszcze w roku 1827 „Schlesische Provinzial-Blätter” pisał o potocznym, słowiańskim języku śląskim: Jaka mieszanina czeskiego, morawskiego i łużyckiego. W Krakowie nikt nie zrozumie z tego ani słowa. No i wracamy do Lompy. Gdyż kilku przedstawicieli górnośląskiej inteligencji z Josephem (Józefem) Lompą na czele, zamiast kontynuować pracę w kierunku standaryzacji języka śląskiego, poszła na łatwiznę i uznała mowę śląską za narzecze języka polskiego, a polską spuściznę kulturową za własną. W ten właśnie sposób odreagowali oni swój kompleks niższości wobec Niemców, mogąc przeciwstawić, dominującej na Górnym Śląsku kulturze niemieckiej, cały dorobek kultury polskiej, nie przejmując się tym, że kultura polska ze względu na różnice w mentalności i doświadczeniach historycznych, była dla Ślązaków zupełnie obca, dziwaczna i niezrozumiała. Rozpoczęto drukowanie wydawnictw w języku polskim. Duży nakład miały m.in. książeczki

Polskość się długo przyjąć nie chciała modlitewne polsku – 3-4 tys. egzemplarzy oraz wydane przez ks. Alojzego Ficka (Aloisa Fietzka) – „Żywoty Świętych” Piotra Skargi – 5 tys. egzemplarzy. Jednak już propagandowy podręcznik historii Śląska autorstwa Lompy wyszedł w zaledwie 300 egzemplarzach.

Górnośląscy Słowianie – i tyle

W październiku 1848 roku powstały w Bytomiu Niemiecki Klub Demokratyczny i Polski Klub Narodowy. Przewodniczącym tego ostatniego został Karol Kosicki (Karl Kositzky) z Wilkowic koło Tarnowskich Gór, zastępcą i sekretarzem przybysze z Krakowa. Natomiast ks. proboszcz Szafranek wprawdzie z Polakami współpracował, ale działał nadal w Niemieckim Klubie Demokratycznym! 12 listopada 1848 roku powstało Towarzystwo Pracujących dla Oświaty Ludu Górnośląskiego, którego cel to „żądanie uprawnienia narodowości słowiańskich z niemiecką w rządzie, sądzie i szkole”. Ponadto jego twórcy zamierzali „wszelkimi środkami sprawy ludu górnośląskiego popierać”. Znów mamy więc w hasłach Lud Górnośląski, narodowość słowiańską – a o Polakach ani słowa. Jednak jego współtwórcy, dwaj Ślązacy – Józef (Joseph) Lompa i Emanuel Smółka (Emmanuel Smolka), pozostający pod silnym wpływem Polaków z Galicji m.in. Józefa Łepkowskiego, zdecydowali się na utworzenie na bazie tego Towarzystwa, śląskiego oddziału organizacji politycznej – Ligi Polskiej, mającej za zadanie dbać o interesy ludności narodowości polskiej na Górnym Śląsku. Jednak słowiańscy Górnoślązacy w ogóle do takiej narodowości się nie poczuwali, dlatego obaj panowie na razie ukrywali swoje rzeczywiste zamiary. Tak więc dążenia Lompy i Smółki do stworzenia organizacji dbającej o interesy nie istniejącej na Górnym Śląsku narodowości polskiej i nie znalazły poparcia ludności o czym dobitnie świadczy zdanie: „Ze wstydem trzeba przyznać, że tylko my Szlązacy tak mało dbamy aby się liga polska, w którem z miast naszych zawiązać mogła lub aby się które ze stowarzyszeń naszych z Ligą połączyło”.

Gajda i narodowość śląska

Konkurencyjną propozycję wysunął wówczas malarz i poeta Jan Gajda spod Lublińca. 7 kwietnia 1849 roku na łamach polskojęzecznego „Dziennika Górnoszląskiego”, drukowanego w Bytomiu wydał on „Odezwę do ludu górno-szląskiego”: […] dla nas zbliżają się inne czasy, gdzie to i my do narodów oświeconych, liczyć się będziemy mogli. […] Uczy nas historia Angielczyków, Francuzów i Niemców, że gdy lud się pobrata, połączy w

Lompa do końca życia propagował polskość, ale czynił to dyskretnie, pisząc raczej o ludzie słowiańskim mówiącym językiem polskim, propagując rzekomą wspólną historię Ślązaków z Polakami, jednak wiedział, że próba powiedzenia Ślązakom wprost, że są Polakami, kończy się klęską. Jednak kolejne dziesięciolecia braku własnego śląskiego języka, własnej inteligencji, powoli pchały sporą część Ślązaków w polskie ramiona. Przy czym pamiętać należy, że jeszcze w 1921 roku, gdyby dano nam szansę wybierać w plebiscycie pomiędzy Polską, Niemcami a niepodległym

Przybysze z Wielkopolski stworzyli w 1881 w Bytomiu Polsko-Katolickie Towarzystwo Wyborcze Towarzystwo to wskutek zupełnego braku poparcia ludności górnośląskiej uległo samoistnemu rozwiązaniu. W żadnym z okręgów wyborczych nie udało się wystawić polskich kandydatów! I to dowodzi, na ile w XIX wieku nasi przodkowie czuli się Polakami. jedną całość, to go największy wróg nie pokona. I my to możemy uczynić oparci na wolnościach konstytucyjnych. Załóżmy Ligę Szląską, na wzór polskiej, z tym zamiarem, że się o rzeczy czysto szląskie starać i narodowość szląską popierać będziemy. […] Gdyby po innych gminach okolicy także kluby się tworzyły, moglibyśmy na jeden głos Ligę Szląską utworzyć i lud pospolity miałby przynależytość poznać ojczystą. Redakcja - współtworzona przez Polaka z Krakowa Józefa Łepkowskiego - oczywiście pod tekstem zamieściła własny komentarz tego apelu: Z uciechą zamieszczany odezwę pana Gajdy do ludu górno-szląskiego, cel jej jest bowiem szczery i dobry. Atoli przeczyć musimy zdaniu pana Gajdy, żeby u nas zawiązywać Ligę Szląską. Dekretem z 23 lutego 1849 roku Łepkowski, jako „uciążliwy cudzoziemiec” został przez Prusaków deportowany z Górnego Śląska. Wprawdzie na łamach „Dziennika Górnośląskiego” lansowano ideologię narodowo-polską oraz mitologizowano historię Polski i polską historię Śląska, jednak w innych tekstach „polskojęzycznych” Ślązaków zaliczano w poczet narodów słowiańskich, a nawet

Śląskiem, na pewno wygrałaby ta ostatnia opcja. Trudno powiedzieć, jak potoczyłaby się historia regionu, gdyby Lompa był ambitniejszy i podjął próbę kodyfikacji języka śląskiego. Kilkanaście lat po jego śmierci przychylny klimat dla tego typu przedsięwzięć minął. Niemcy, zrezygnowawszy z Kulturkampfu, sami zaczęli głosić tezę, że mowa śląska jest polskim narzeczem. A z kolei przybyli na bogaty Górny Śląsk polscy zarobkowi imigranci, próbowali to zdyskontować, twierdząc, że jeśli Ślązacy mówią po polsku, to są Polakami. Ci imigranci to oczywiście nie robotnicy, lecz polskie mieszczaństwo czyli kupcy, adwokaci, lekarze i rzemieślnicy, przybyli głównie z Wielkopolski. Stworzyli oni w 1881 w Bytomiu Polsko-Katolickie Towarzystwo Wyborcze pod wodzą Stanisława Przyniczyńskiego, do którego zwerbowali garstkę Ślązaków m.in. Ligonia. Towarzystwo to wskutek zupełnego braku poparcia ludności górnośląskiej uległo samoistnemu rozwiązaniu. W żadnym z okręgów wyborczych nie udało się wystawić polskich kandydatów! I to dowodzi, na ile w XIX wieku nasi przodkowie czuli się Polakami.

Dariusz Jerczyński jest autorem kultowej „Historii Narodu Śląskiego”. Wszystkie cytaty zamieszczone w tekście znajdują się też w III, rozszerzonym wydaniu HISTORII NARODU ŚLĄSKIEGO, (wydawca: Instytut Ślůnskij Godki, Lędziny 2013).


6

CZErWIEC 2013 r.

to je jakoś poltońsko prowokacjo Godka ze Leonem Swaczynom, ze zarządu RAŚ

- W Nowej Gazecie Śląskiej zytaliście tekst o „populistach” we ślůnskich środowiskach? - No toć.

- He He He, to je robienie błozna… To chyba jaki Tajny RAŚ. Bo jo je członkiem zarządu RAŚ kupa lot, znom nasze dokumenty programowe, i moga sie ze kożdym wetnonć, iże hań takich balakwastrůw, jak przypisuje nom těn M. – ni ma! Bez tuż padom,że těn, fto napisoł tekst "Niebezpieczny śląski populizm" w "Nowej Gazecie Śląskiej" niě rozumi, ô co idzie we autonomii Wiěrchnigo Ślůnska.

- I co? - I terozki wiěm, że ta gazeta możne je i nowo, ale na pewno niě „ślůnsko”! Niě wiěm, czy Georg M. to je rychtig miano, abo ino pseudonim. Ale wele mie, to wyglondo chneda na jakigo Tajnego Wspołpracownika poltoniůw we RAŚ abo kole RAŚ.

- Czemu zaro TW? - Skirz tego, co cygani, jakie cele mo RAŚ! Pado, że „RAŚ proponuje niezależność kulturową Zagłębia w ramach wspólnego województwa”. I ja, to je prowda, eli bydom chcieli we ślůnskij autonomie być, to jejch niě bydymy wyciepować. Inoś to mo być po piěrsze autonomiczne województwo ze wszyjskimi wiěrchnioślůnskimi ziěmiami, ze Ŏpolěm, Strzelcami, Koźlěm. Tuż kiej fto pisze, że tom bliżej do Krakowa, jak do Ŏpolo, cygani na starcie. Sosnowiec we autonomicznym wojewódz-

- Ponoś, ale dowodów ni ma. Ale to by nawet pasowało, Grażyński to był przeca podkrakowski chop, tuż by wierza „Krakowice” mioł ale rod!Grażyński, kiery niszczył ślůnsko autonomio możne i chcioł województwa ślůnsko-zagłębiowskiego. Ale do mie, kiery we RAŚ-u je poranoście lot, Grażyński to je chachor, a niě bohater!

Kiej fto pisze, że tom bliżej do Krakowa, jak do Ŏpolo, cygani na starcie. Sosnowiec we autonomicznym województwie ôstatecznie może być, choć jo těmu niěrod. Ale Sosnowiec może, a Ŏpole musi. No i to je genau cygaństwo Nowej Gazety Śląskiej, skrz tego, co we dokumentach RAŚ je ô Ŏpolu, a zaś o Sosnowcu nic ni ma. twie ôstatecznie może być, choć jo těmu niěrod. Ale Sosnowiec może, a Ŏpole musi. No i to je genau cygaństwo pana M. i cołkij Nowej Gazety Śląskiej, skrz tego, co we dokumentach RAŚ je ô Ŏpolu, a zaś o Sosnowcu nic ni ma. Powiem tak: tako godka, jak pana M., mo zohydzić RAŚ w ôczach Ślůnzokůw. Ino ftoś, fto nos niě cierpi, może pedzieć, iże my chcemy we autonomie Sosnowca, a Ŏpole je do nos niěważne!

- No ale mo trocha recht, iże to wonio nacjonalizmem. Iże, to taki trocha „gorole raus”. - A kaj! Juże poranoście lot godom, co autonomio je do ślůnskigo terytorium a niě do Ślůnzokůw. Bydzie dobro do każdego, fto sam miěszko, ale sam, na Wiěrchnim Ślůnsku, a niě we Altrajchu, we Częstochowie a możne i we Krakowie. Idyja, iże bydymy do kupy ze Sosnowcěm je przeca hitlerowsko!

- Co? - Hitlerowsko! Przeca to kamerad Adolf Hitler we czterdziestych rokach łońskigo wieka przýsztrykowoł do Ślůnska těn Altrajch. Za Starěj Polski Katowice to było województwo ślůnski a Altrajch był we województwie kieleckim. Hitler skleił to do kupy. A zaś po wojnie wtůry kamerad, po polsku towarzysz Bolesław Bierut, ôstawił chneda w cołkności hitlerowsko iděja. Wierza sikrz tego, coby nos ten Altrajch pacyfikowoł. - Ponoś Sosnowiec z Katowicami chcioł już we jednym województwie wojewoda Grażyński.

- Ale możne to ino wasza opinia, a RAŚ miarkuje inaczěj? Bo prowda, co ze Krakowem geszeft je lepszy, jak z Ŏpolěm. - Jo niě uznowom zasady, że gyszef je geszeft, i że i jak sie werci, to trza robić. Czasěm ważny je geszeft na długo wela, po polsku długofalowy. Przeca my chcymy autonomii skirz gyzecůw we wīrszafcie ślůnskim, a niě z Altrajchem abo Krakowem. Jak bydymy mieli ślůnski skarb, autonomiczny gelt, ô kerym my bydymy rezkīrować, to můj synek niě bydzie

- A możne jednak ta iděja sie mienio? Możne terozki RAŚ chce budować mocny region Polska Południowa a rezygnuje ze Ŏpola… - Niě dom sie podpuścić. No ale zawdy pan M. ze redachtorěm NGŚ mogom sprůbować zwołać kongres programowy RAŚ i przekonać mie, a inszych „populistůw”, do Rzeczypospolitej Śląsko-Krakowskiej. Nale na dziś, eli trzýmać sie tego, co je mitem założycielskim RAŚ, to je Statutu Organicznego ze 1920 roku, to ôn przewidywoł autonomio do wszyjstkich Ziem Ślůnskich w grenicach Rzeczypospolitěj. Tuż trza pedzieć, co mogemy we autonomicznym województwie mieć niě inoś Katowice i Ŏpole, ale tyż Wrocław. Bo to przeca tyż Ślůnsk. Wrocław ja, ale Kraków niě!

Eli fto chce we ideologii RAŚ pomiěniać Ŏpole na Kraków, to jo na tym kongresie programowym byda rod sie pośmioć, kiej delegaty go wygwizdajom!

- Pedzieliście „jo i inaksze populisty”. Czamu?

Idyja, iże bydymy do kupy ze Sosnowcěm je przeca hitlerowsko! Przeca to kamerad Adolf Hitler we czterdziestych rokach łońskigo wieka przýsztrykowoł do Ślůnska těn Altrajch. Za Starěj Polski Katowice to było województwo ślůnski a Altrajch był we województwie kieleckim. Hitler skleił to do kupy. A zaś po wojnie wtůry kamerad, po polsku towarzysz Bolesław Bierut, ôstawił chneda w cołkności hitlerowsko iděja. musioł studiěrować na Uniwersytecie Warszawskim i robić w Polskij Akademie Nauk, ale na zocnym, widzanym we Środkowej Europie Uniwersytecie Ślůnskim i robić we Ślůnskij Akademii Naukowej i sławić cołki panteon naszych noblistůw. Nom trza budować silno pozycjo Ślůnska, ślůnskij nauki, ślůnskij gospodarki. Ślůnskij, to je katowickij, rybnickij, ôpolskij, a choby i wrocławskij. Ale niě krakowskij. Bez tuż nom zawdy barżyj po drodze bydzie ze Ŏpolěm!

- Ale RAŚ to niě ino Swaczyna. Może je też inakszo tajla RAŚ, kiero je za byciem do kupy ze Krakowěm, niě Ŏpolěm.

- Do szpasu. No ale eli fto pado, ze wspólny hajmat ze Ŏpolem to je populizm, a ze Krakowem to je naszo przyszłość, to jo je populista. Bo jo chca z Ŏpolěm, niě z Krakowěm. Eli fto pado, co populiście chcom lotniska na Ślůnsku, a niě we Altrajchu, we Pyrzowicach, kaj je wymyśloł kamerad Hitler – to jo je populista, bo jo chca flugplacu, hań kaj to się nom werci abo jak godajom modziki kali, u nos. Ino eli fto chce, coby takich jak jo populistůw we RAŚ-u nie było, to těn ftoś chce, coby RAŚ się rozlecioł. Bez tuż padom, iże těn tekst to je prowokacyjo zrychtowano przeciw RAŚ! I przeciw cołkij ślůnskości. GOdOŁ adaM MOĆKO

„Ostatnio na celowniku rodzimych populistów znalazła się strategia współpracy między województwami śląskim i małopolskim. Górnośląskie media okrzyknęły ten projekt mianem „Krakowic”, co nadmiernie pobudziło wyobraźnię niektórych śląskich aktywistów. Twierdzili on, że to kolejna próba rozmycia śląskiej tożsamości, że to krok szkodliwy. Sugerowali rozpoczęcie projektów mających za zadanie zacieśnienie więzów między woj. śląskim a opolskim. Nie dostrzegają oni jednak, że pól do współpracy z Krakowem jest więcej, niż z Opolem.” Tyle cytatu z tekstu, autorstwa niejaki ego Grzegorza Mańki. który pochodzi z czerwcowego numeru miesięcznika o nazwie Nowa Gazeta Śląska.

A

kuszerem tego miesięcznika ponad dwa lata temu, wiosną 2011 roku był Ruch Autonomii Śląska. Tytuł należał do RAŚ, organizacja mocno wspierała go finansowo, nic więc dziwnego, że powszechnie uważany był za organ RAŚ. Niedawno organizacja wycofała się z wspierania NGŚ, głównie chyba z powodu marginalnej roli miesięcznika. Tytuł odsprzedała prywatnemu wydawcy, przestała angażować się finansowo.

Kupowałem z litości, bo nasza!

Pępowiny jednak chyba nie zerwała, zważywszy chyba, ze stałymi felietonistami są nadal Jerzy Gorzelik (lider RAŚ), Rafał

Adamus (skarbnik RAŚ, członek zarządu tej organizacji), Dawid Biały – działacz RAŚ z Rudy Śląskiej, a wśród stałych autorów znajdujemy chociażby Aleksandra Uszoka, członka rady naczelnej RAŚ, Michała Kiesia – szefa RAŚ w Katowicach i kilku innych członków stowarzyszenia. Jakby tego było mało, na ostatniej stronie „Jaskółki Śląskiej” – bezpłatnego biuletynu RAŚ, znajduje się stała reklama NGŚ. Trzeba więc powiedzieć, że NGŚ nadal jest z RAŚ związana. A przynajmniej była do czerwcowego numeru. W nim bowiem ukazał się właśnie tekst „Niebezpieczny śląski populizm”, który w wielu aktywistach RAŚ wywołał oburzenie. Jak mówi Roman Bojno, przewodniczący RAŚ w Tarnowskich Górach: „Kupowałem NGŚ z litości, bo to nasza gazeta, a mało kto ją kupował. Ale teraz koniec, nie będę wspierał czegoś, co nazywa mnie niebezpiecznym populistą!”. Tekst działacze różnych śląskich organizacji wysyłali sobie na maila, czytali fragmenty przez telefon. Często padała opinia, że to prowokacja wobec ich organizacji. Że nieoficjalny do niedawna organ prasowy RAŚ podjął próbę skompromitowania RAŚ w oczach swoich czytelników.

to Bieńkowska! to Kutz!

Pomysł strategii rozwoju makroregionów, wedle idiotycznych podziałów (południowy, wschodni, zachodni) wymyślono w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego, kierowanego przez Elżbietę Bieńkowską. Pomysł ten wymusza niejako tworzenie tych makroregionów, bo ministerstwo promuje takie rozwiązania podczas dzielenia funduszy unijnych. Tak więc za „Krakowice” bezpośrednią odpowiedzialność ponosi Elżbieta Bieńkowska, wybrana senatorem jak najbardziej na Górnym Śląsku, w Mysłowicach, Tychach i powiecie bieruńsko-lędzińskim. Nasz redaktor naczelny Dariusz Dyrda już w trakcie wyborów przestrzegał, że Bieńkowska może jest i dobrym ministrem, ale będzie złym senatorem, bo zupełnie nie będzie dbała o interes Górnego Śląska. No i potwierdza się! Pani minister podczas konferencji o strategii Polska Południowa powiedziała na przykład: „Jednym z przejawów tego procesu jest wyjście poza granice własnego województwa i dostrzeganie szans we współpracy z sąsiadującymi regionami.”. To zdanie i wiele innych dowodzi, że dla niej województwo i region to jedno i to samo. A dla nas nie! Za „Krakowice”, za rozmywanie śląskości odpowiedzialność ponosi zaś pośrednio także… Kazimierz Kutz. Bo to on na bilboardach namawiał do głosowania na Bieńkowską. A być może, gdyby senatorem nie została, Donald Tusk nie powierzyłby jej po raz kolejny kierowania resortem rozwoju regionalnego. Może dostałby go ktoś, kto wie, że w Polsce regiony to Śląsk, Małopolska, Kujawy, Mazowsze, Wielkopolska, Polesie, a nie Polska Zachodnia, Polska Wschodnia, Polska Południowa. Dziś każdy Hanys, który zagłosował na Bieńkowsą może sobie pogratulować, że głosował za Polską Południową a przeciw Górnemu Śląskowi.


7

CZErWIEC 2013 r.

Zwykła głupota czy też antyśląska prowokacja?

Nowa i Śląska

ale przeciw Ślązakom raŚ jest śląski a nie wojewódzki

Dlaczego? To proste – Ruch Autonomii Śląska od początku swojego istnienia podkreśla, że jest organizacją całego Górnego Śląska. Nie tylko tej części, która w okresie międzywojennym leżała w Polsce, tworząc malutkie – ale najbogatsze – autonomiczne województwo śląskie, ale także tej znacznie większej, która do 1945 roku pozostała w Niemczech, a której stolicą zawsze było Opole. RAŚ nigdy nie przejmował się obecnymi granicami województw, uznając je za chwilowe, a docelowo dążąc do województwa górnośląskiego, skupiającego ogół śląskich ziem. Tak więc działał do 1998 roku na terenie aż czterech województwa (Katowickiego, Opolskiego, Bielsko-bialskiego i częstochowskiego), bo w każdym z nich było sporo górnośląskich ziem – a w roku 1997 poparł pomysł 12 województw, żywiąc przekonanie, że nareszcie, pierwszy raz w Polsce, cały Górny Śląsk znajdzie się w jednym organizmie państwowym. - Cieszyliśmy się, że będziemy w jednym województwie, Katowice, Opole, Rybnik, Bytom, Cieszyn, Kędzierzyn-Koźle, Kluczbork, że znów będziemy stanowić jeden nie tylko historyczny, ale i administracyjny region. I po raz kolejny państwo polskie z nas zakpiło – mówił ówczesny przewodniczący RAŚ, Rudolf Kołodziej-

jego celem jest autonomia zjednoczonych ziem górnośląskich. Tenże Rafał Adamus, członek zarządu RAŚ, przewodniczący Rady Górnośląskiej - ale zarazem i felietonista NGŚ – proponuje, by pogodzić aspiracje obu miast i na przykład siedzibę wojewody ulokować w Opolu a sejmu śląskiego w Katowicach. Jak więc widać, dla RAŚ-u sprawa jedności katowickiej i opolskiej części Górnego Śląska jest oczywista. Tymczasem NGŚ naraz pisze, że niebezpieczni śląscy populiści „nie dostrzegają, że pól do współpracy z Krakowem jest więcej, niż z Opolem”. Gazeta nie wie, lub udaje że nie wie, iż w przypadku Opola Ślązakom z Katowic, Mysłowic, Żor, Pszczyny nie chodzi o żadną współpracę, tylko po prostu o jedność. Jak sformułował to Roman Bojno: - Nie ma znaczenia, czy z Krakowem da się robić więcej interesów, czy nie. Opole to nasi górnośląscy bracia, to nasz górnośląski hajmat! A Kraków to Małopolska. Kraina sąsiednia, ale nie nasza. Trudno jednak uwierzyć, aby gazeta mająca za felietonistów Gorzelika i Adamusa nie wiedziała, co jest celem śląskich organizacji. Że połączenie ziem katowickich i opolskich to oczywisty fundament działań RAŚ. Tymczasem potępianych „populistów” przeciwstawia NGŚ właśnie Ruchowi Autonomii Śląska, o którym pisze: „RAŚ proponuje niezależność kulturową Zagłębia w ramach wspólnego wo-

RAŚ nigdy nie przejmował się obecnymi granicami województw, uznając je za chwilowe, a docelowo dążąc do województwa górnośląskiego, skupiającego ogół śląskich ziem. czyk, gdy nagle pojawiło się województwo opolskie. Jego twórcy zlekceważyli dążenia tysięcy mieszkańców niemal wszystkich miejscowości Opolszczyzny, opierając się na oczekiwaniach elit jednego tylko miasta – Opola – będącego górnośląską stolicą bez Górnoślązaków, z samymi mieszkańcami napływowymi. Ale takie jest Opole, a nie wsie i miasteczka wokół Opola, One pozostały górnośląskie, czego dowodzi choćby ostatni narodowy spis powszechny.

Opole to nasi górnośląscy bracia Od 1998 RAŚ aktywnie działa na terenie dwóch województw, wciąż podnosząc, że

jewództwa”. Chociaż dla RAŚ-u bycie razem z Opolem jest fundamentalne, a z Zagłębiem do przyjęcia.

Co mo Opole do goroli raus!???

Autor tekstu – Grzegorz Mańka – pisząc o śląskich populistach stwierdza też, że używają najgorsze wzorce polskiej polityki „polskie hasła ksenofobiczne (Polska dla Polaków), zastępując śląskim etnocentryzmem (gorole raus)”. – To zdanie obraża mnie i większość moich znajomych! – mówi stanowczo Roman Bojno i wyjaśnia: - Dla każdego z nas jest oczywiste, że Opole jest dla nas czymś znacznie ważniejszym, niż Kra-

ków. Ale żaden z nas nie wznosi haseł „gorole raus”, traktujemy Ślązaków i przybyszy jako ludzi mających takie samo prawo żyć na naszej ziemi. Tym zdaniem gazeta zrównała mnie z oszołomami, którzy takie bzdury jak „gorole raus” wypisują w Internecie. Swego czasu pojawiło się gdzieś w sieci zdanie „niech poleje się śląska krew”, które w

prawicowych mediach przypisano „działaczom RAŚ”, a więc pośrednio i mnie. Teraz przypisuje mi się „gorole raus”. Ale tamto napisały gazety wobec RAŚ nienawistne, a to rzekomo niemal organ prasowy! Grzegorz Mańka zaczął swój tekst słowami „Prośląskie środowiska polityczne mają wiele odcieni. Zauważalny

jest także ten populistyczny, którego działania przywodzą na myśl Samoobronę”. To zdanie jest prawdziwe – takie środowiska są. Przez pewien czas istniał przecież legalnie nawet Śląski Ruch Separatystyczny, ale upadł z braku jakiejkolwiek aktywności. Istnieją grupki gło-

Dokończenie na str. 8


8 Dokończenie ze str. 7 szące potrzebę powołania państwa śląskiego, istnieją grupki głoszące hasło Śląska dla Ślązaków. Najczęściej zresztą są to grupki nieformalne, przejawiające aktywność jedynie w Internecie. I świadome zrównanie ich z czołowymi działaczami śląskich organizacji sprawia wrażenie – jak sformułował to obok w wywiadzie Leon Swaczyna – prowokacji wymierzonej w RAŚ. Tylko kto i po co dopuścił się tej prowokacji? Kto i po co internetowych fanatyków zrównuje z licznymi śląskimi działaczami, którym bliżej do Opola niż Krakowa? Po co fanatyków od „gorole raus” zrównywać z tymi, którzy uważają, że przyszłe autonomiczne województwo śląskie powinno już dziś dbać o swoją infrastrukturę, a więc szukać też terenów pod górnośląskie lotnisko pasażerskie. Bo Pyrzowice, leżące poza Śląskiem, w autonomicznym województwie się znajdą lub nie, trafiając na przykład do woje-

CZErWIEC 2013 r.

Trudno uwierzyć, aby gazeta mająca za felietonistów Gorzelika i Adamusa nie wiedziała, co jest celem śląskich organizacji. Że połączenie ziem katowickich i opolskich to oczywisty fundament działań RAŚ. Tymczasem potępianych „populistów” przeciwstawia NGŚ właśnie Ruchowi Autonomii Śląska wództwa małopolskiego albo wręcz sosnowiecko-częstochowsko-kieleckiego. Kulturowo i mentalnościowo przecież im do siebie bliżej, wszyscy są dawną kongresówką, zaborem rosyjskim, a wystarczy spojrzeć choćby na architekturę, by dostrzec, że wsi zagłębiowskiej czy częstochowskiej jest bliżej do kieleckiej, niż rybnickiej, pszczyńskiej.

Śląskość populizmem nie jest

Tak więc co to za populizm, myśleć o zabezpieczeniu się przed odpadnięciem Pyrzowic i promowaniu idei nowego lotniska dla naszego regionu? Tymczasem pan Mańka w NGŚ pisze: „Solą w oku

śląskich populistów jest też port lotniczy w Pyrzowicach, który leży na historycznych ziemiach małopolskich, kilka kilometrów od granicy z Górnym Śląskiem. Zamiast tego woleliby widzieć jakieś „echt ślonskie” lotnisko gdzieś w okolicy Strzelec Opolskich.” I dalej: „Od lat spory toczą się o kształt Metropolii Silesia…”. I Mamy poplątanie z pomieszaniem. Bo pan Mańka, rzekomo chwaląc RAŚ zapomina, że działacze Ruchu Autonomii Śląska wielokrotnie wyrażali sprzeciw wobec idei Metropolii Śląskiej, jako dalszej próbie zamazywania regionu. Zapomina też, że cała filozofia RAŚ oparta jest o historyczne, kulturowe, etniczne regiony, jak Śląsk (Górny), Małopolska, Wielkopolska, Mazowsze – a nie o regiony

wymyślone w ministerstwie rozwoju regionalnego a nazywające się: Region Południowy, Polska Zachodnia, Polska Wschodnia itd. Otóż czy się to panu Mańce i Nowej Gazecie Śląskiej podoba czy nie, nasz region nazywa się Górny Śląsk i jest częścią Śląska. A nie Region Polska Południowa. Może więc NGŚ lepiej zastanowi się nad zmianą nazwy na „Nowa Gazeta Polski Południowej” niż naturalne dążenia Ślązaków nazywa „populizmem”. Chociaż chyba już nie zdąży, bowiem ze źródeł zbliżonych do redakcji dowiadujemy się, że miesięcznik w najbliższym

czasie ma zniknąć. Czyżby więc prowokacja wobec śląskich środowisk była po prostu ofertą dla polskich środowisk ksenofobicznych, specjalistów od „Polski dla Polaków”? Może nowych mocodawców szukają wśród promotorów Metropolii Silesia albo w Zagłębiu? Ofertą mówiącą: Patrzcie, jak my umiemy napieprzać w Hanysów! Tego nie wiemy, ale z ciekawością będziemy przyglądać się dalszym dziennikarskim losom pana Grzegorza Mańki i jego redakcyjnych kolegów. MaGda PILOrZ (WSPÓŁPraCa dd, aM)

Wstyd powiedzieć, ale podczas głosowania za wspólną strategią Polska Południowa, dla województw małopolskiego i śląskiego, ręce „za” podnieśli także obecni na sali wojewódzcy radni RAŚ. Tłumaczyli, podobnie jak NGŚ, że z Krakowem mamy więcej interesów, niż z Opolem. Tłumaczyli też, że w sejmiku opolskim nie ma woli współpracy z województwem śląskim, tyko dolnośląskim. Tylko co to za argument? Przecież to RAŚ jest za połączeniem obu województw, a nie PO, SLD, mniejszość niemiecka i PiS, z których składa się opolski sejmik.

Są pewne pryncypia Rozmowa z Piotrem Długoszem, członkiem zarządu RAŚ mieszkającym w podopolskim Kotórzu Małym

- Mieszkasz koło Opola, od wielu lat należysz do ścisłego szefostwa RAŚ. I jak się czujesz, gdy czytasz, że według RAŚ-u współpraca Katowic z Krakowem jest bardziej uzasadniona, niż z Opolem? - Przede wszystkim muszę powiedzieć, że jestem mieszkańcem województwa opolskiego,

słyszałem. Sądzę więc, że to pseudonim. A jeśli to pseudonim kogoś z naszej organizacji, to mamy bardzo poważny problem. RAŚ zawsze zwalczał patrzenie na Górny Śląsk jako na dwie odrębne krainy. Tę bogatszą, przemysłową, katowicką i tę biedniejszą – opolską. Dla nas zawsze Górny Śląsk był jeden. A tu naraz czytam pana Mańkę, który pisze, że dla Katowic – cytuję – „Opole ( i szerzej, całe woj. opolskie) jawi się przy Krakowie jak ubogi kuzyn”. I dalej „populiści nie potrafią jednak przyjąć tych argumentów, popartych łatwymi w interpretacji danymi”. Autor przeciwstawia tych „populistów” wyraźnie RAŚ-owi. I to mnie zdumiewa, bo jak na razie RAŚ nie zmienił swoich pryncypiów i wciąż uznaje za fundament scalenie Katowic z

Dowiaduję się, że jedność mojej opolskiej części Górnego Śląska i części katowickiej – jest nie po myśli RAŚ. Zatkało mnie, bo jak wspomniałeś, od lat należę do RAS, od wielu lat jestem w zarządzie. I taką rzecz słyszę po raz pierwszy. Dlatego bardzo chciałbym się dowiedzieć, kim jest Grzegorz Mańka. Czy to prawdziwe nazwisko, czy też pseudonim. więc chociaż żywo interesują się życiem publicznym, to nie znam wspólnej strategii województw małopolskiego i śląskiego. Bo to nie mój teren. Nie znam jej, niemniej jestem jak najbardziej za współpracą międzyregionalną. Za współpracą pomiędzy Górnym Śląskiem a Małopolską oczywiście też. Za współpracą uczelni katowickich i gliwickich z krakowskimi. Oczywiście. Niemniej to, co przeczytałem w NGŚ mnie, jako Ślązaka z Opolszczyzny przeraziło. Bo dowiaduję się, że jedność mojej opolskiej części Górnego Śląska i części katowickiej – jest nie po myśli RAŚ. Zatkało mnie, bo jak wspomniałeś, od lat należę do RAS, od wielu lat jestem w zarządzie. I taką rzecz słyszę po raz pierwszy. Dlatego bardzo chciałbym się dowiedzieć, kim jest Grzegorz Mańka. Czy to prawdziwe nazwisko, czy też pseudonim. Jeśli tak, to czyj. Czy to ktoś z RAŚ a tym bardziej z kierownictwa, czy też spoza RAŚ.

- Takie to dla ciebie ważne? - Oczywiście. Ja w RAŚ znam setki członków i sympatyków, a o żadnym Mańce nigdy nie

Opolem, a nie z Krakowem.

- Ów Mańka, nieważne czy to nazwisko, czy pseudonim, podnosi, że na wielu polach współpraca Katowic z Krakowem jest korzystniejsza, niż z Opolem. Na polu naukowym, biznesowym, kulturalnym itd… - A nawet jeśli to prawda, to co? Krótkowzroczne patrzenie. Gdyby tak patrzyli Niemcy, Francuzi, Holendrzy, to nigdy by nas nie przyjęli do Unii Europejskiej, bo jesteśmy tylko ubogimi kuzynami, do których trzeba dopłacać. Ale oni dostrzegli, że może i ubogimi, ale jednak kuzynami. I uznali, że lepszy ubogi, ale swój, niż bogaty, a obcy. Tak samo na Śląsk spoglądał zawsze RAŚ. I naraz widzę, że jednak coś pęka, że dla części RAŚ-u bliższy staje się Kraków niż Opole. Myślę, że ta dyskusja wróci na kongresie RAŚ, gdzie chyba musimy porozmawiać o naszych programowych pryncypiach.

- No ale może pan Mańka jest spoza RAŚ. - Oby! Ale nawet jeśli tak jest, to nie zmienia faktu, że wojewódzcy radni RAŚ, na czele z

Jurkiem Gorzelikiem, podnieśli ręce za tą wspólną z Krakowem strategią. Ja rozumiem, że czterech radnych RAŚ nie zdoła powstrzymać pozostałych 44, jeśli oni taki dokument zachcą uchwalić. Ja rozumiem, że polityka to sztuka kompromisu, więc czasem trzeba ustąpić ze swojego stanowiska, żeby się dogadać, choćby z koalicyjnym partnerem. Ale każda organizacja ma sprawy dla siebie pryncypialne, fundamentalne, kiedy na kompromis iść nie może. W moim przekonaniu do takich spraw należy właśnie to, że nie ma dwóch Górnych Śląsków, katowickiego i opolskiego, tylko jeden, nasz wspólny i RAŚ dąży do jego zjednoczenia i uzyskania dla niego autonomii. Pan Mańka pisze, że według populistów ta strategia to próba rozmycia śląskiej tożsamości. Nie wiem, czy taki jest cel tej „krakowickiej” strategii, ale owszem, też uważam, że tej naszej wspólnej tożsamości ona zagraża.

- Ale pan Mańka wyraźnie podkreśla też, że sejmik opolski nie wyraża żadnej chęci budowania wspólnego regionu z Katowicami. Argumenty te podnosił też bodaj Jerzy Gorzelik. - Sejmik Opolski rzeczywiście tak się zachowuje – i ja nad tym szczerze ubolewam. Tylko w opolskim sejmiku nie ma jeszcze przedstawicieli RAŚ, więc na nas to odium nie spada. Z drugiej strony trochę rozumiem obrażonych opolskich radnych, którzy się już dość nasłuchali

jewództwie Górny Śląsk a dopiero potem decydować dokąd pójść. Ale już razem. Chociaż nawet wówczas według mnie bliżej nam do Wrocławia niż Krakowa. Miasto tej samej rangi, a do tego stolica Śląska, więc także nasza.

- Odnoszę wrażenie, że we Wrocławiu bardziej dbają o swoje historyczne ziemie, należące dziś do województwa opolskiego, niż w Katowicach. Że Wrocław zamierza odzyskać do województwa dolnośląskiego Brzeg, Namysłów. Ot, ten Brzeg leżący w województwie opolskim przystępuje do gmin metropolii wrocławskiej. - Odmienne nastawienie widać choćby po działalności samorządowych kolei. Koleje Śląskie niedawno zlikwidowały mające ponad sto lat połączenie z Opola do Tarnowskich Gór. Zerwały kolejową łączność dwóch starych górnośląskich miast. A co w tym czasie robią Koleje Dolnośląskie? Otóż uruchamiają nowe połączenia, z tym Brzegiem, z tym Namysłowem. A nawet z Nysą, chociaż ta od zawsze jest sporna pomiędzy Górnym a Dolnym Śląskiem. Oni na kolejne sposoby wiążą te miasta z Dolnym Śląskiem, natomiast władz wojewódzkie w Katowicach robią co mogą, aby więzi pomiędzy Górnym Śląskiem osłabić. A RAŚ w sejmiku województwa śląskiego ani słowem nie zaprotestował! To boli. W kwestii zaś Brzegu w metropolii wroc-

Naraz widzę, że jednak coś pęka, że dla części RAŚ-u bliższy staje się Kraków niż Opole. Myślę, że ta dyskusja wróci na kongresie RAŚ, gdzie chyba musimy porozmawiać o naszych programowych pryncypiach. o tym, że są ubogim krewnym Katowic. Ale powtarzam, RAŚ opolski nie ma z tymi decyzjami sejmiku nic wspólnego, RAŚ katowicki ma, bo wojewódzcy radni katowiccy podnieśli ręce za „Krakowicami”. Myślę, że moi koledzy (bo to są akurat moi koledzy) nie do końca przemyśleli długofalowe znaczenie swojej decyzji. Owszem, fajnie być w jednej paczce z Krakowem, bo to miasto rozpoznawalne w Europie, miasto królewskie, i ja rozumiem te prokrakowskie ciągotki. Może to nawet ma sens, ale przy założeniu, że my musimy najpierw zjednoczyć w jednym wo-

ławskiej; Ja bym świetnie rozumiał, gdyby Jaworzno zechciało nagle przystąpić do metropolii krakowskiej. Bo to przecież Małopolska, choć w województwie śląskim. Ten sam region,. Dlatego nie umiem zrozumieć, gdy gazeta powołana za pieniądze RAŚ, mówię o NGŚ, tak łatwo rezygnuje z walki o scalenie Śląska, nazywając to wręcz populizmem! I cieszę się, że w województwie opolskim NGŚ nie ma. Bo ten tekst byłby sporym ciosem w działalność RAŚ na naszym terenie. rOZMaWIaŁ darIUSZ dYrda


9

CZErWIEC 2013 r.

Ż

eby śląscy radni wybrani przez Ślůnzoków dla Ślůnzoków głosowali wbrew zdrowemu rozsądkowi ,ba ! Wbrew historii narodu śląskiego - tego jeszcze w lokalnej polityce nie grali. Żebym to ja, czeladzka gorolica musiała bronić śląskiej racji stanu!!! O co idzie? Minister rozwoju regionalnego, Elżbieta Bieńkowska lansuje strategię regionów. Wygląda na to, że pani minister zna tylko takie regiony jak północ, południe, zachód, wschód, Polska centralna. Niestety, nie pamięta lub nie wie, że są takie regiony jak Śląsk (Górny i Dolny), Małopolska, Mazowsze, Pomorze, Kujawy, itd. I, że nie można, planując rozwój regionalny łączyć tego byle jak. Region to region, i sens ma strategia na przykład dla Śląska, ale nie dla regionu południowo-zachodniego. Tymczasem według pani minister istnieje Region zachodni, do którego należą Opole i Szczecin oraz Region Południowy, do którego należą Katowice i Kraków. Moja Czeladź oczywiście też! Projekt, który chyba powstał tak jak plan metra w Moskwie (ponoć Stalin postawił filiżankę na mapie, zrobił się ślad i wspólnie uznano, że to genialny sposób, aby metro jeździło „w kółko”) zaaprobowali niektórzy śląscy radni i ochoczo zagłosowali „za”. Ja rozumiem radnych z PO, z PiS, z SLD i z PSL, bo co im za różnica, jak i tak wszyscy marzą tylko o sejmowym warszawskim stołku. Ale radni RAŚ? Przecież śląscy autonomiści od lat uważają, że najlepiej województwo

PISaNE Za BrYNICĄ

Nie przenoście nam Opola do Krakowa M

śląskie rozwijałoby się wspólnie z województwem opolskim. To kawał wspólnej śląskiej historii, Opole do XX w. było stolicą Górnego Śląska! A co mamy wspólnego z Krakusami? Poza historycznymi epizodami , kiedy to zdarzało się, że w XII, XIII w. książęta małopolscy na chwilę podbijali Śląsk (i odwrotnie), no to nic więcej. Już prędzej więcej wspólnego Śląsk ma z Oświęcimiem, ale nie w tym rzecz. Nie wiem na co „polecieli” radni i wszyscy zwolennicy tego bezsensownego projektu nazywanego „Krakowice”. Na smoka wawelskiego? Na sukiennice? Na te wszystkie wsie dołączone do Krakowa? No co jest takiego w tym Krakowie, że jest lepsze od Opola? Kto wpadł na pomysł, żeby odwrócić się dupą od pięknej stolicy Górnego Śląska, od opolskiej piosenki, Piastów Opolskich? Ponoć Uniwersytet Jagielloński jest lepszy od Opolskiego. Może i w rankingach jest lepszy, ale wiecie czemu młodzież chce studiować w Krakowie? Bo tam są najlepsze imprezy. To nie chodzi o UJ , ale o swobodę. Dlatego też „dobrą sławą” jeśli idzie o studenckie chlanie i ćpanie cieszy się Uniwersytet Wrocławski i Warszawski. A tak naprawdę jak ktoś chce studiować, ale w prawdziwym tego słowa znaczeniu, to mu obojętne, Kraków, Opole czy Katowice. W Krakowie nieco lepsza kadra naukowa, za

to w Opolu taniej, więc można więcej podręczników po prostu kupić. . No a jak student przypadkiem ma auto – to w Opolu jest gdzie zaparkować. Pomysł „Krakowice” jest tak durny, że zasługuje na upamiętnienie w pseudo literackiej formie. Zauważyłam, że dziś piosenki pisać może każdy. A jak każdy to ja też. Więc:

Nie przenoście nam Opola do Krakowa, Wszak Galicja się przy Śląsku chowa Sukiennice i muzea, Ten krakowski świat powiewa, Pamiątkami i kebabem, Boże chroń! Nie przenoście nam Opola do Krakowa, Niech Krakusy pozostaną tam gdzie są ! A my tutaj, i po śląsku , Po opolsku i po polsku, Spróbujemy wybudować śląski dom! Nie przenoście nam Opola do Krakowa, Nawet smoka już od tego boli głowa, Najgoręcej o to prosi, Dobrze ważąc własne słowa GOrOLICa ZE SOSNOWCa, PaULa ZaWadZKa P.S. Powyższy utwór jest trawestacją piosenki „Nie przenoście nam stolicy do Krakowa”, zespołu Pod Budą. Jeśli jest ktoś chętny do śpiewania proszę o kontakt. Udostępnię całość piosenki

fIKSUM dYrdUM

Państwo polskie ma problemy z uczeniem się na błędach. Nie tylko cudzych własnych też! Bo kilka dni temu, gdy delegacja Ślůnzokůw spotkała się z ekspertami Rady Europy, mi przypomniał się 1938 rok, gdy Polska jesienią połaszczyła się na czeski Konsek Górnego Śląska, zwany po polsku Zaolziem. Korzystając z faktu, że Niemcy właśnie dokonywały rozbioru Czechosłowacji, Polska przyłączyła się, urywając dla siebie kawałek. Gdy niespełna rok później Hitler napadł na Polskę, w Europie jej mało kto żałował. No bo to tylko wojna między dwoma europejskimi awanturnikami, zaborcami Czechosłowacji. Tak to Polska z powodu zajęcia dwóch powiatów zszargała sobie międzynarodową opinię. Teraz robi to samo – i o dziwo znów na Górnym Śląsku. Wytrącając sobie z ręki propagandowy oręż w sporach z Białorusią, Litwą, Ukrainą. Polska ma bowiem – i słusznie – wobec tych państw wiele zastrzeżeń w kwestii traktowania tam mniejszości polskiej. Owszem, na Białorusi, an Litwie nie respektuje się praw tej mniejszości. Tylko kiedy Polska próbuje przenieść temat na poziom międzynarodowy, każdy tylko wzrusza ramionami. Bo po prostu trafił swój na swego. Białoruś nie uznaje praw mniejszości polskiej, ale dla odmiany Polska nie uznaje istnienia największej mniejszości na swoim terytorium. Więc na niczyje wsparcie liczyć nie może. A już najmniej na wsparcie Rady Europy, która wobec traktowania przez Polskę Ślązaków ma wiele zastrzeżeń. Więc mało się będzie rozczulać, gdy polskie mniej-

Jak Kuba Bogu, tak Łukaszenka Polsce

szości będą się skarżyć na inne państwa. Dziwnie nie rozumie tego choćby prezydent RP, Bronisław Komorowski, który śląskiej odmienności nie chce uznać, bo to zapewne jest niezgodne z tym, jak on postrzega polską rację stanu. Tylko na tej samej zasadzie Łuka-

tylko spolonizowani Litwini. I tak, stosując identyczne metody jak państwo polskie wobec Ślązaków – nasi wschodni sąsiedzi mogą polskiej mniejszości robić „pod górkę”. A na zarzuty, że Polacy są tam represjonowani, zawsze mogą odpowiedzieć: To jeszcze nic, popatrzcie

Na Białorusi, an Litwie nie respektuje się praw polskiej mniejszości. Tylko kiedy Polska próbuje przenieść temat na poziom międzynarodowy, każdy tylko wzrusza ramionami. Bo po prostu trafił swój na swego. Białoruś nie uznaje praw mniejszości polskiej, ale dla odmiany Polska nie uznaje istnienia największej mniejszości na swoim terytorium. Więc na niczyje wsparcie liczyć nie może. A już najmniej na wsparcie Rady Europy, która wobec traktowania przez Polskę Ślązaków ma wiele zastrzeżeń.

szenka nie chce na Białorusi żadnych Polaków, bo to niezgodne z białoruską racją stanu. A poza tym przecież zawsze można powiedzieć, że żadni Polacy nie istnieją, że to tylko Rosjanie mówiący nieco odmiennym dialektem języka rosyjskiego, prawda? Na Litwie teorii, że język polski jest dialektem litewskim obronić się nie da, ale za to bez problemu można twierdzić, że na Litwie żadnych Polaków nie ma, są

tylko, jak Polska traktuje naród śląski. Nawet nie chce uznać jego istnienia! Mnie przypomina się to za każdym razem, gdy czytam, jak to na wschodzie prześladowana jest mniejszość polska. I zastanawiam się, czy ta mniejszość wie, jak Rzeczypospolita traktuje kilkaset tysięcy ludzi, którzy deklarują, że nie są Polakami! darIUSZ dYrda

PrOZa MaKULE

Niy domy godki, skond nasz rôd!

iołech to pedzieć we Mysłowicach, na III Marszu Identyfikacje. Miołech – ale ni móg żech hań być, bez tuż rod żech, że moga to wom napisać w Cajtungu: Roztomili! Rodziyłech sie chneda 62 roki tymu nazod na rdzynnym koncku Wierchniego Ślonska, a powicie przyjmowała flegera we starym czynszowym familoku. Rodziyłech sie w blank ślonski familije, kaj doma godało i myślało sie po ślonsku, czasym szwargotało po niemiecku, a w amcie psuło sie ślonsko godka polskim urzyndniczym bełkotym. Matka byli freblankom, bez toż jako wychowawczyni przedszkola musieli sie biegle posługiwać polszczyznom. Mama i polske szkoły do uniwersytetu włoncznie nauczyły mie mówić, starzyki godać i ciut szwargotać a gorole przeklinać. Jako że moje zainteresowania w wieku dojrzałym oscylowały w kierunku poezyji, zaczonech szkryflać polskim jynzykym po ślonsku, co z braku ostateczny kodyfikacji czynia do dzisioj. Niy wdowom sie w dyskusje czy umlałfy zapisywać kipnione czy z kropkom abo dwiema na wierchu, ale za pomocom polskich liter starom sie stosować tzw zapis fonetyczny. Nikere ślonske wyrazy pochodzynia niemieckigo zapamiyntane z dzieciństwa były mi wypominane, że som nom obce jako germanizmy. Dlo mie łone niy były i niy som obce, bo to była i bydzie godka

bezskutecznie. Polsko zaściankowość, sarmatyzm i mesjanizm daleki som od dymokracji. Poczucie swoji racji jest w zaślepionych polskich patriotach tak mocne, że chcieli by wszystko spolszczyć wele swojich reguł, przyzwyczajyń i przekonań. Ślonzokom odmawio sie elementarnych praw przysługujoncych narodom czy grupom etnicznym. Jynzyk to niy ino godka - ale to myntalność, to cało gama cech, kerymi sie kierujymy w życiu. Pozytywne ślonske cechy jak pragmatyzm, pracowitość , dyscyplina, uczciwość, prostolinijność a otwartość zwano bez K. Kutza dupowatościom, okazuje sie w dzisiejszy Polsce frajerstwym. Patrzonc z perspektywy historii i „stolycy” faktycznie wychodzymy na frajerow. Po 60 latach moji ślonskopolskij egzystyncji moga pedzieć, że na frajerow wyszli nasze starzyki, kere chcieli do Polski. Połaszczyli sie na przysłowiowo krowa Korfantego, mimo tego iż Piłsudski pedzioł że „Śląsk to stara pruska dzielnica i mam go w dupie”. I dzisioj my tyż wychodzymy na frajerow skoro niy dość stanowczo nalegomy na przywrócynie nom bezprawnie odebranyj autonomii. Odmawio nom sie uznanio ślonskij godki jynzykiem regionalnym. Smiyszne kontrargumynty i małotskowość wiynkszości parlamyntarzystow jest porażajonco i woło ło pomsta do

Po 60 latach moji ślonsko-polskij egzystyncji moga pedzieć, że na frajerow wyszli nasze starzyki, kere chcieli do Polski. Połaszczyli sie na przysłowiowo krowa Korfantego, mimo tego iż Piłsudski pedzioł że „Śląsk to stara pruska dzielnica i mam go w dupie”. mojich starzyków. Germanizmy i downij i dzisioj, ze wzglyndu na wypaczono polsko interpretacja historii Ślonska, som niemile widziane w sferach łobracajoncych sie przy korycie. I dziwuje mie to, że żodyn z nich niy widzi, że polonizacjo naszy godki doprowadziyła do utraty istotnych różnic jynzykowych. A może właśnie ło to chodzi, skoro szermuje sie argumyntami, że ślonsko godka to ino gwara a polski dialekt. Może dzisioj jeszcze niy jest do końca ino polskom gwarom, ale za dwa pokolynia to już na pewno, jak tego nie zmiyniymy. Godka kery mie uczyli starzyki, została tera wyzbyto swoji melodyje do tego stopnia, że dzisiejsze produkcje, majonce czelność zwać sie ślonskimi, majom sie do ty godki jak knobloszka do frank futerka, abo polsko kaszanka do naszego krupnioka. To co niy udało sie Czechom, Austriokom, Niemcom, a poltońskim rechtorom bez kiloset lot rzondzynio tym konckiem Europy, to bez ledwo dwaiścia poru lot zalatwiyła nom demokracja w polskim wydaniu tzw. transformacji. Ślonski poseł Marek Plura klupie juz drugo kadyncjo w syjmie, za uznaniym naszy godki jynzykiem regionalnym, niystety

nieba. Ślonscy parlamyntarzyści mało dbajom ło hajmat bo som na pasku bogoojczyźnianych partyjnych fiurerow, kerzy dzielom beneficjami i działajom w myśl hasła jeden naród, jedno państwo, jeden wódz. I choć w Polsce uznaje sie kilkanaście mniejszości narodowych, to najliczniejsza grupa obligatoryjnie wbrew swojim przekonaniom została zawłaszczona czy też dooktopowana bez polskich nacjonalistów, co przypomino anszlus Austrii do Niemiec w 1938 r. W dzisiejszych czasach elemyntym warunkujoncym społeczyństwa jest ich zasobność i dobrobyt. Kożdy liczy wiela mo i choć u nos durś rośnie PKB, to skirz tego ludziom wiela sie niy poprawio. I niych sie tam we Warszawie niy dziwiom, że ślonzoki ciongnom do Niemiec, bo tam choć kryzys, i PKB lichsze, to ludzie żyjom dostatni i godni niż tu obywatele wolny Rzeczypospolity, kero nom zafundowali postsolidarnościowe popaprańce. Toż pyrsk i do zaś. MarIaN MaKULa Od redakcji: W tekście Mariana Makuli zachowano oryginalną pisownię fonetyczną. Zdecydowaliśmy tak ze względu na treść felietonu.


10

CZErWIEC 2013 r.

Budowa za setki milionów, nie uruchomią bo brakuje na przeprowadzkę

tak rządzą muzeum bez Gorzelika i Jodlińskiego

Marszałek województwa Mirosław Sekuła niedawno odwołał dyrektora Muzeum Śląskiego Leszka Jodlińskiego. To znaczy Jodlińskiemu umowa wygasła, ale mógł spokojnie pełnić obowiązki do konkursu. Wicemarszałek Jerzy Gorzelik, między innemu w obronie Jodlińskiego odszedł z koalicji. Nie tylko dlatego, że Jodliński zapewniał historyczną rzetelność, ale także dlatego, że wybudował muzeum o 50 milionów taniej, niż zakładano. Widać jednak u Sekuły t się nie liczyło, bo Jodliński mimo to był zły. A może po prostu „sekułaryzacja” województwa polega na tym, by – jak Grażyński – wszystko na siłę polonizować: ludzi, historię, język. Tak jednak czy inaczej, sytuacja jest absurdalna, bo budynek jest w stanie surowym gotowy i jeszcze w tym roku mogłaby być tam stała ekspozycja. Nie będzie jednak – bo muzeum na ten rok dostało tylko 2,6 miliona. Te – poza płacami - ledwie wystarczy na kilka eksponatów albo na nowoczesny system sprzedaży biletów. Na przewiezienie eksponatów ze starej siedziby do nowej już braknie – no bo tych eksponatów jest ponad 100 tysięcy, a niektóre są naprawdę sporych gabary-

tów, jak szafa albo i większe. Dlatego muzealnicy, rozgoryczeni śmieszną kwotą jaką w tym roku dostali, postarają się zrobić sami, samochodem należącym do muzeum. Chcą w ten sposób zaoszczędzić. Tyle, że taka przeprowadzka potrwa kilka miesięcy. Taka to dziwna szporobliwość Sekuły. Inwestycja za 300 milionów stoi, bo brakuje kilkudziesięciu tysięcy na przeprowadzkę, inwentaryzację. No i potem na działanie. Funkcjonowanie ogromnego, nowoczesnego muzeum kosztuje, ale jak się powiedziało A (wybudowało), to trzeba też powiedzieć B. Tymczasem Muzeum stoi, komisja konkursowa wybrała też nowego dyrektora. W konkursie startował Jodliński, startował nie do końca legalny pełnomocnik marszałka ds. muzeum Andrzej Krzystyniak, startował dr hab. Zygmunt Woźniczka. Dwaj ostatni to czołowi udowadniacze odwiecznej polskości Śląska. Wygrał jednak nikomu nie znany Lesław Nowara, dyrektor drukarni cyfrowej w Gliwicach. Wcześniej był dyrektorem hurtowni fryzjerskiej. Jest też poetą, ale raczej nie miary Szymborskiej ani Miłosza. Z muzeami miał dotychczas tyle wspólnego, że czasem do jakiegoś poszedł pozwiedzać.

Piszom do nas brify

Od polityki nie uciekniecie

Szanowni Państwo, pan Adam Moćko w ostatnim numerze pisze, że od czerwca będzie mniej polityki. Otóż myślę, że za bardzo nie da się od niej uciec, bo szkoda byłoby nie zauważyć „radosnej” konferencji, która odbyła się 17.05.br., dotyczącej porozumienia katowicko-krakowskiego na temat wspólnych inwestycji w Oświęcimiu. Widziałam to tylko w TV Silesia, Telewizja Katowice tego nie pokazała.

trochę tych świętych i księży „skasowano”. Właściwie to do pisania skłoniła mnie następująca sprawa…. Otóż wiele już lat temu byłam w pewnym archiwum, gdzie przypadkiem natknęłam się na gazetę, w której przeczytałam krótką notkę : „przypomina się paniom lekkich obyczajów o obowiązku przedłużenia książeczek zdrowia” – zapewne chodziło o aktualizację okresowych książeczek. Niestety nie pamiętam tytułu tej gazety ani w którym roku została wydana, bo byłam tam

Przeczytałam krótką notkę: „przypomina się paniom lekkich obyczajów o obowiązku przedłużenia książeczek zdrowia”.

Szczególnie było szkoda nie zobaczyć tych obopólnych uśmiechów, a był tam również prezydent Komorowski. Z tych krótkich, telewizyjnych migawek wynikało, że wszyscy są zadowoleni, przynajmniej w gestach. Zgadzam się z panem Marcinem Kopoczem, który zauważa, ze klerykalizm kandydata (do senatu w rybnickich majowych uzupełniających wyborach – przyp. red) pana Pawła Poloka wielu może odstręczać. Otóż, na samym początku, kiedy powstawał Związek Górnośląski, zapisałam się do niego, ale comiesięczne zebranie zaczynało się modlitwą i po ok. roku zupełnie przestałam tam uczęszczać. Poza powyższymi, tematy jakimi się zajmowano, były pozbawione głębszych treści. Z tego, co utkwiło mi w pamięci, to cała energia była wtedy kierowana, na wymyślanie nowych nazw ulic, szczególnie na świętych i księży. Propozycje przesyłano do Urzędu Miasta w Katowicach i pewnie tam

w zupełnie innej sprawie i nie przykładałam wtedy do tej gazety wielkiej wagi. A szkoda, ponieważ niedawno mi się to przypomniało i mnie to wciąż nurtuje. A mianowicie, czy przed wojną prostytucja, może tylko w jakimś okresie czasu na Śląsku była w jakiś sposób kontrolowana „z urzędu”? A może zalegalizowana, skoro pilnowano książeczek zdrowia? Gdyby więc Pani lub Pan historyk piszący na ostatniej stronie gazety (nie ma nazwiska), posiadał wiedzę na ten temat, to zdecydowałby się o tym napisać. Pozdrawiam serdecznie, BarBara rOBCZYK, KatOWICE. Od redakcji: temat wydaje nam się ciekawy. Postaramy się sprawdzić, czy między Autonomią Śląską a resztą Polski były różnice prawne, chociaż rzeczywiście, w II Rzeczpospolitej prostytutki, miały obowiązek posiadania książeczek zdrowia. Liczne nawiązania do tego znajdujemy w lite-

raturze, choćby w „Karierze Nikodema Dyzmy” T. Dołęgi – Mostowicza.

Dziękuję za książkę Historia Narodu Śląskiego.

Podziwiam autora za odwagę, że nie bał się pisać prawdy. Czytam tą książkę i płaczę, wracam do dzieciństwa. Widzę moich rodziców i rodzeństwo, prześladowanych, wywlekanych nocą. Mój ojciec został uwięziony w jednym z tych obozów pracy. Widzę siebie, kiedy wyrzuca mnie ze szkoły kierowniczka, traktując jako hitlerowską sierotę, która ośmieliła się przyjść do polskiej szkoły. Widzę, jak mój brat opuszcza swój kochany Śląsk na zawsze, bosy i głodny. Jak wywłaszczają nas z naszego domu „hadziaje” i później już jak zostałam przyjęta do polskiej szkoły, za to, że napisałam w zeszycie „kaj” – zamiast „gdzie”. Jak kierowniczka szkoły uderza mnie w twarz… Znałam tylko mowę śląska, polskiej się uczyłam. Wszystko jest prawdą, co napisano w tej książce. O górnikach wywiezionych do Rosji przymusowo, stamtąd nie wrócił mój teść. Jestem naocznym świadkiem, mam 80 lat. Dziękuję za „Ślůnski Cajtung”. Życzę sukcesu, łączę pozdrowienia LIdIa KOrEK, żOrY. Od redakcji: dziękujemy za słowa sympatii i wzruszający list, który publikujemy. Dziękujemy również Panu Ewaldowi Stefanowi Pollokowi za przysłanie swoich książek poświęconych historii Górnego Śląska. Zapewniamy Pana Ewalda i wszystkich innych czytelników, że będą nam one przydatne podczas pisania tekstów historycznych.

Chcesz lepij godać JUż W SPrZEdażY!!! po ślůnsku? Wznowienie kultowej książki!

U nas promocyjna cena!

Historia Narodu Śląskiego (autor Dariusz Jerczyński) , wydanie III, poszerzone, 476 stron formatu A-4 – już w sprzedaży od 1 lutego. Cena 60 złotych. Historia Narodu Śląskiego – to jedyna książka, która prezentuje dzieje naszego hajmatu ze śląskiego (a nie polskiego, niemieckiego, czeskiego czy jeszcze innego) punktu widzenia. Trzecie wydanie w porównaniu z poprzednimi zostało bardzo poszerzone, mniej więcej o połowę. Jesteś Ślůnzokiem? Ta ksiůnżka musisz mieć! Historię Narodu Śląskiego można kupić, wpłacając 60 złotych (+ 8 zł koszty przesyłki) na konto: 96 1020 2528 0000 0302 0133 9209 (Instytut Godki Ślunskij Dariusz Dyrda). W przypadku zamówienia 2 i więcej egzemplarzy – przesyłka gratis. Czas realizacji zamówienia do 14 dni. Książkę można zamówić telefonicznie, pod numerem 0-501-411-994 lub na przez pocztę internetową poczta@naszogodka.pl.

„Rýchtig Gryfno Godka” – jedyny podręcznik mowy śląskiej w promocyjnej cenie. „Rýchtig Gryfno Godka” to 15 czytanek po śląsku i polsku, a po każdej czytance omówione różnice pomiędzy gramatyką śląską a polską. Zaś czytanki opowiadają to, co Ślązak o swojej ojczyźnie wiedzieć powinien: o naszej historii, o granicach Górnego Śląska, o śląskich noblistach, o śląskich zwyczajach. Książka zaopatrzona jest również w bogaty słownik polsko-śląski i śląsko-polski. „Rýchtig Gryfno Godka” ” promuje prostą i intuicyjną śląską pisownię opartą o 90-letnią tradycję! „Rýchtig Gryfno Godka”! można kupić, wpłacając 25 złotych (+ 8 zł koszty przesyłki) na konto: 96 1020 2528 0000 0302 0133 9209 (Instytut Godki Ślunskij Dariusz Dyrda). W przypadku zamówienia 2 i więcej egzemplarzy – przesyłka gratis. Czas realizacji zamówienia do 14 dni. Książkę można zamówić telefonicznie, pod numerem 0-501411-994 lub na przez pocztę internetową poczta@naszogodka.pl


11

CZErWIEC 2013 r.

tacyt do gdowy

J

uż 7 roz RAŚ przīznał swoje premie Wiěrchnioślůnskigo Tacyta, kiero zaczyni dować we 2007 roku. Kożdego roku dowo dwie statuetki – jedna do badacza historie Ślůnska a zaś wtůro do popularyzatora naszŷj geszichty. „Górnośląski Tacyt” spomino ks. Augustina Weltzla, kiery żył we XIX storoczu, a był baji nojlepszym badaczěm historii Ślůnska. Pisoł ta historio bez żodněj propagandy, bez skwolanio, bez miarkowanio, komu a na co zdo sie „polityka historyczna”. Weltzel pisoł tako, jak było, a niě tako, jak by chcioł coby było. Beztuż juża za życia zamianowali go Wiěrchnioślůnskim Tacytěm. RAŚ we 2007 roku spomnioł Weltzla, zocny artysta bildhauer wyrychtował ônego statuetka i zaczyni je dować. Ŏd samego poczontku godnij sie pisało ô popularyzatorach, jak ô badaczach. No ale baji dwa lata nazod prěmio popularyzatora nafasowoł Kazimierz Kutz (za roman „Piąta strona świata), a zaś badacza prof. Aleksander Nawarecki, ô kierym mało fto słyszoł. Przůdzij prěmie popularyzatora fasowali Jan Lewandowski za gryfno biografia Korfantego, pisorz Henryk Waniek, redachtůr Krzysztof Karwat,

prof. Joanna Rostropowicz – i to som miana, kiere kupa ludziůw na Ślůnsku zno. A zaś badacza dostowali ludzie,

o kierych mało fto słyszoł: za 2006 prof. Ewa Chojecka, za 2007 dr Jerzy Polak, za 2008 prof. Wojciech Kunicki,

za 2009 dr Beata Giblak. Inoś za 2011 nafasowoł to prof. Alfred Sulik, kiery je festelnie widzany we Mysłowicach,

no a Tacyta dostoł tyż za swoja Historio Mysłowic. Niě inaczěj było też latoś, 6 czěrwnia, kiej na Nikiszu, we szybie Wilson, dowali Tacyty za 2012 rok. Popularyzatora nafasowoł, tela co pośmiertnie, zocny redachtůr Michał Smolorz, srogi bojownik ô ślůnski sprawy. To zawdy ôn prowadził rajcowani ze laureatami po Tacytach. Terozki go ni ma, nale fajnie, co chocia Smolorza niě przepomnieli – i statuetka do Michała dali gdowie. Formalnie dostoł go za swoja ksiůnżka „Śląsk wymyślony” kaj pisoł wiela je prawdy we ślůnskich mitach, baji o naszym ordnůngu, religijności. A zaś „badacza” nafasowała dr hab. Irma Kozina, kiero możne i je wielgo uczono, ale nom sie zdo, co ta nagroda wcale niě nafasowała za swoja ksiůnżka „Ikony dizajnu w województwie śląskim” – inoś za to, jak bez cołki czas broniła Muzeum Śląskiego przed polonizacjom. Nale prowda trza pedzieć, co broni ôna roztomaite ślůnskie zabytki przed zbulěniěm. To, jak fest brakuje Smolorza było widać, kiej doszło do dyskusje. Rajcowaniě, kierěmu reskierowoł redachtůr Jarosław Gibas było takij zorty, iże chneda tela samo ludzīůw godało na placu, przěd dźwěrzami, co siedziało we zalu.

Kongresy PiS i PO na Śląsku. Przepowiadamy, co powiedzą Ślązakom Kaczyński i tusk

L

Z WIEJSKIEJ Na ŚLĄSK CZYLI JaK ZNErWOWaĆ haNYSÓW

atoś czakajom na nos finały konkursu „Top model”. Na śląskim wybiegu zaprezentują się czołowe polskie partie. Konkurencja, w której się zmierzą, nazywa się „modelowe lekceważenie Ślązaków”. Dwie największe szarpnęły się na zorganizowanie u nas swoich kongresów. Będzie się czym frustrować, to na pewno! Nieoczekiwanie sondaże pokazują, że najpotężniejszą obecnie polską partią jest skrajnie prawicowe i narodowe PiS. Jego siła wynika także z tego, że na Śląsku na PiS zagłosują: a) polscy nacjonaliści, b) ci śląscy katolicy, którzy bezkrytycznie przyjmują słowa duchownych „polskiego kościoła narodowego”, c) pośrednio – ci wszyscy, którzy zbojkotują wybory, gdyż niska frekwencja zawsze premiuje PiS, posiadający najbardziej zdyscyplinowany „radiomaryjny” elektorat. Po wygranych wyborach uzupełniających w Rybniku pewność siebie śląskich PiS-owców wzrosła tak bardzo, że w ich głowach zagościł pomysł zorganizowania swojego kongresu w gmachu Sejmu Śląskiego. Przedstawiciele partii programowo zwalczającej naszą regionalną odrębność mieli zatem zasiąść w budynku, będącym

symbolem śląskiej autonomii… Osobom spoza Śląska może być trudno zrozumieć ogrom perfidii, służymy zatem analogią: to tak, jakby antyklerykałowie z Ruchu Palikota zrobili swój kongres na Jasnej Górze, a gwoździem programu była prelekcja Katarzyny W. na temat perspektyw polskiej rodziny katolickiej. Ostatecznie PiS Sali Sejmu Śląskiego nie skala swoją obecnością, w innym miejscu jednak usłyszymy te same slogany: że prawdziwy Ślązak musi być lojal-

na Śląsku obradować będzie Platforma Obywatelska. Kojarzycie taką partię? Pewnie spytacie: czy to jest partia Marka Plury, konsekwentnie walczącego o śląski język regionalny i narodowość śląską? A może to partia znanego Ślązakożercy Piotra Spyry, założyciela tak zwanego Ruchu Obywatelskiego „Polski Śląsk”? Odpowiedź brzmi oczywiście: to partia obu tych panów, podobnie jak wielu lewicowców, prawicowców, klerykałów, antyklerykałów, liberałów i konser-

która udaje polską lewicę. Lewica, przypomnijmy, ma programowy, światopoglądowy obowiązek wspierać mniejszości, także etniczne. Polska lewica SLD-owska to ta partia, która ustami swojego ex-szefa Napieralskiego oznajmiła światu, że staranie o autonomię regionu to „próba oderwania kawałka Polski”. Obecny szef polskich narodowców pseudolewicowych, Leszek Miller zaś może wyszedłby na mównicę w towarzystwie suflera i oświadczył

Kongres PiS w Sali Sejmu Śląskiego? To tak, jakby antyklerykałowie z Ruchu Palikota zrobili swój kongres na Jasnej Górze, a gwoździem programu była prelekcja Katarzyny W. na temat perspektyw polskiej rodziny katolickiej. nym Polakiem, że śląskość to ukryta opcja niemiecka, że jedyny problem Ślązaków to „zamach smoleński”, na koniec biskup Skworc pobłogosławi, a Kaczyński w otoczeniu swoich ochroniarzy (sponsorowanych między innymi przez śląskich podatników) wróci usatysfakcjonowany do Warszawy. Ale satysfakcja prezesa PiS nie będzie pełna, bo w tym samym czasie

watystów. Podczas zjazdu „Platformersów” znów zatem usłyszymy, że Tusk jest za decentralizacją, ale nie do końca, że nie jest przeciwny uznaniu śląskiego za język regionalny, ale to i tak niemożliwe, że edukacja regionalna to ciekawy pomysł, ale raczej nierealny. Jedno, czego nie usłyszymy, to konkrety. Na szczęście na Śląsku nie zobaczymy kongresu SLD, czyli partii,

przez pomyłkę z szyderczym uśmiechem: „Głosujcie na nas, nic wam nie damy, ale jak zagłosujecie, to będziemy mówić jacy z was pracowici robole, górnicy i hutnicy, będzie wam miło przynajmniej. Przecież niczego więcej wam nie potrzeba!” Oświadczyłby, ale nie oświadczy, bo SLD już się chyba pogodziło, że u nas nie zrobi wyniku większego niż kilka procent.

Jest także nowa lewica czyli Europa Plus firmowana na szczeblu ogólnopolskim przez Kwaśniewskiego, Kalisza, Palikota i Siwca, w naszym regionie na razie mozolnie tworzona od podstaw przez kardiologa Andrzeja Lekstona. „Europejczycy” na razie wypowiadają się na śląskie tematy nieśmiało, ale ich wystąpienia można uznać za obiecujące. Lekston (oraz katowicki poseł Andrzej Rozenek) zapowiadają zerwanie z polskim nacjonalizmem, promocję śląskiej wielokulturowości i życzliwość wobec decentralizacji. Zapowiada się interesująco, ale pamiętajmy, że początkowo obietnice Platformy też tak brzmiały. Różnica jest taka, że w szeregach Europy Plus nie widać póki co Ślązakożerców pokroju Piotra Spyry, może zatem doczekamy się pierwszej polskiej partii, która uzna, że opłaca się nas nie lekceważyć? Tylko tę partię dla odmiany ma się powszechnie za politycznych świrów. Podsumowując: nie będzie ciekawie. Nie doczekamy się raczej żadnych konkretów, znów pozostanie nam „popieronić” sobie przed telewizorem. Chyba, że zmienimy coś podczas następnych wyborów. MaCIEJ KaBaCZEK


12

Cajtung do bajtli

CZErWIEC 2013 r.

historia Śląska,

W pierwszych dziesięciu odcinkach naszego cyklu opowiedzieliśmy dawne czasy, gdy Śląsk stanowił jedność cywilizacyjną, gdy myślano o nim jako o jedności, nawet gdy był rozbity na wiele drobnych księstewek. Jednak władcy tych księstewek też odczuwali górnośląską jedność, zaś region miał swojego starostę generalnego. Wojny Śląskie – o których pisaliśmy w X tajli – doprowadziły do rozerwania tych więzów. Wprawdzie większość Śląska przypadła Prusom, ale niewielka część Śląska Górnego pozostała przy Austrii. Od tego czasu Śląsk jest zawsze rozdarty przynajmniej przez dwa państwa, a ten południowy kawałek Śląska jest obecnie w Czechach. Od XII wieku, gdy wybił się na niepodległość i miał ją przez mniej więcej 100 lat – aż do Wojny Trzydziestoletniej Śląsk posiadał jeśli nie własną

państwowość, to przynajmniej szeroką autonomię. Korona czeska do której należał była bowiem czymś na kształt federacji. Dopiero „Pierwsze Powstanie Śląskie” czyli wspólny powstańczy zryw Czechów, Morawian, Łużyczan i Ślązaków właśnie przeciw Austrii – oraz następująca po nim wojna XXX-letnia – odebrała nam tę wspólną czeską federacyjną koronę. Ale zwycięski cesarz nie odebrał Śląskowi statusu „Kraju Koronnego”, a więc takiego, jaki miała Austria, Czechy, Węgry. Niemiecki cesarz postanowił przywrócił na Śląsku katolicyzm. Chociaż w sądownictwie aż do końca XVIII wieku obowiązywał na Śląsku język czeski, to cesarz, aby wyrwać „protestancką czeską zarazę”. zaczął rugować z urzędów język czeski, zastępując go polskim, katolickim. W efekcie czego śląszczyzna, wcześniej bardziej podobna

Wełnowiec w XIX wieku – dzięki Rubergowi tak zaczął wyglądać Śląsk

tajla XI

do jezyka czeskiego, zaczęła się nieco upodabniać do polszczyzny. Natomiast sama Polska była zagranicznym krajem, z którym Ślązaków łączyły przede wszystkim wspomnienia brutalnych najazdów. Powoli natomiast poszerzał się rozdźwięk pomiędzy Górnym a Dolnym Śląskiem. Przez poprzednich kilkaset lat zamieszkiwał je jeden lud, wspólną miały kulturę, wspólną religię. W XVI wieku niemal sto procent mieszkańców regionu przeszło na protestantyzm, przodkowie nas wszystkich byli luteranami. Jednak gdy Ślązacy (z Czechami, Łużyczanami i Morawianami do spółki) przegrali swoje powstanie, to doszło do szybkich zmian w wyznaniu. Austriacy rozpoczęli szybką i brutalną rekatolizację. Opolską i bytomską część Górnego Śląska udało im się przywrócić na katolicyzm. Części Cieszyńskiej oraz Dolnego Śląska nie, ponieważ Szwedzi, którzy włączyli się do wojny, wywalczyli dla nich wolność religijną. Od tego momentu zaczął rosnąć mur różnic religijnych między Ślązakami z Opola, Bytomia i okolic (czyli Górnoślązakami), którzy przeszli na katolicyzm, a Ślązakami z Wrocławia, Legnicy, Brzegu (czyli Dolnoślązakami), którzy pozostali przy protestantyzmie. Mieszkańcy Ziemi Cieszyńskiej będąc protestanckimi Górnoślązakami, czują się od tego czasu nieco odrębną, trzecią grupą. W połowie XVIII wieku Śląsk, po takich zmianach społecznych, trafia do korony pruskiej. Jest wtedy krainą dość biedną – a dotyczy to zwłaszcza Śląska Górnego. Jednak nie minie nawet 50 lat, a rozpocznie się tutaj dynamicznie rozwijać przemysł, który w XIX wieku zmieni te krainę, jak bodaj żadną w Europie. Z biednej, zaniedbanej, wystrzeli nagle na jedną z najbogatszych, najnowocześniejszych. Jednak w XVIII wieku nic na to specjalnie nie wskazywało. Na przełomie XVIII i XIX wieku Jan Christian Ruberg dopiero dokonał swojego epoko-

Ruberga pochowano w bezimiennym grobie, na cmentarzu w lędzińskim Hołdunowie, odległym o 300 metrów od naszej redakcji wego wynalazku, który dał podwaliny potężnego wzrostu Śląskiego przemysłu. A w zasadzie dwóch wynalazków, głównego i pomocniczego. Ten pierwszy, to wynalezienie przemysłowej metody wytapiania cynku. Metal ten zyskiwał coraz bardziej na znaczeniu, a wytamiać go umiano tyko rzemieślniczo, na małą skalę. Ruberg, na terenie dzisiejszych Tychów, Katowic, Mysłowic opracował rewolucyjną metodę, dzięki której na przestrzeni kilkunastu lat wyrosły setki hut cynku, a na Górnym Śląsku wytapiano ponad 90% światowej produkcji. Śląsk stał się regionem hutniczym. Huty opalano wówczas drewnem. Jednak Ruberg – zapewne na terenie Murcek, obecnie dzielnicy Katowic – dokonał drugiego odkrycia. Takiego otóż, że piec hutniczy można opalać tymi czarnymi kamieniami, których w swoich piecach używają biedacy. I tak węgiel kamienny trafił do hut – co spowodowało, ze obok nich zaczęły równie masowo wyrastać kopalnie węgla kamiennego. Te dwa wynalazki niemal zapomnianego człowieka spowodowały, że Śląsk zaczął zyskiwać wizerunek, z którym kojarzy się do dziś. Regionu kopalń i dymiących hut. A dawna perła korony czeskiej nagle stała się cenną perłą korony pruskiej. Z czasem nazwana została też perłą w koronie polskiej. Ale to już w czasach, gdy Polska nie miała monarchy, a więc i korony. Poczynając od następnego odcinka, skupimy się bardziej na pruskiej części Górnego Śląska, chociaż ani od austriackiej jego części, ani o Śląsku Dolnym, tak całkiem nie zapomnimy.

13 lipca je we Katowicach Marsz autonomie. Trompyjta Szlagcojg

Trombon Fana Cajtung

Adler (abo oreł) Rys. Patrycja i Kasia Kotlarz

13 lipca je we Katowicach Marsz Autonomie. Kożdy, fto pszaje Ślůnskowi, půdzie we marszu, dopominać sie, coby Polska ôddała nom to, co nom przyobiecała. Możne wy tyż, ze tatinkiěm, mamulkom půdziecie s nami? Tuż dejcie pozůr. We takim marszu fajnie je mieć tresik we ślůnskich farbach modrěj a żůłtěj. Poniěkierzy niesom fany, inaksi zaś roztomaite wapěny ze ślůnskimi adlerami. We marszu idom tyż muzykanty, kiere grajom na trompyjtach, trombonach, szlagcojgu a inakszych instrumenWapěn tach. Kiej przýdom na plac, pod celtami idzie kupić rozmaite ślůnskie cajtungi, ksiůnżki abo gadżety a graczki. A posłuchać ślůnskich wic- Tresik manůw a muzykantůw. Tuż zapytejcie mamulki a tatulka, możne tyż opy, omy, czy by fto z wami na Marsz niě poszeł.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.