GAZETA NIE TYLKO DLA TYCH KTÓRZY DEKLARUJĄ NARODOWOŚĆ ŚLĄSKĄ
CZASOPISMO GÓRNOŚLĄSKIE
Zburzyli oni, odbudować kazali nam Żyjemy w ciekawych czasach i ciekawym kraju! Jeszcze pięć lat temu żaden satyryk by nie wymyślił, żeby na apelu poległych powstania warszawskiego czytać nazwisko kogoś, kto urodził się po 1944 roku, a zginął tysiąc kilometrów od Warszawy w 2010. Zginął, nie poległ, po polec to można z bronią w ręku. Dziś władza nam wmawia, że to nazwisko w apelu jest oczywiste i normalne. A 1 sierpnia o 17.00 na całym Śląsku wyć będą syreny. W hołdzie temu powstaniu, które nas Ślązaków ani ziębi, ani grzeje. Ale które dla naszego hajmatu miało ogromne konsekwencje – bo warszawiacy sami bezmyślnym zrywem swoje miasto doprowadzili do ruiny, a nam kazali je odbudować! Mnie te syreny przypominają właśnie o tym. O cegłach kradzionych ze śląskich zabytków, żeby odbudować warszawską starówkę, o robotnikach przymusowych, którzy harowali w niewolniczych warunkach, bo „cały naród odbudowuje swoją stolicę”. Jeśli mam kogoś za bohaterów, to tych, którzy leżącą w gruzach Warszawę odbudowali, a nie tych, którzy ją zburzyli, wywołując skazane na klęskę powstanie w mieście. Na tej zasadzie Lech Kaczyński pasuje mi do powstańców, bo też zginął bez sensu. Z sensem za to upominamy się o śląską autonomię. Polska nam ją dała (choć nie miała do tego prawa) i nigdy żadnym ważnym aktem prawnym nie odebrała. No, chyba, że Dobra Zmiana za ważny akt prawny uznaje dekret Krajowej Rady Narodowej. Której to KRN nie uznaje jednak za legalną polską władzę! Niestety, upominanie się o autonomię traci na sile. Na Marszu było dwa, a może i trzy razy mniej ludzi niż w ubiegłym roku. A może to tylko RAŚ traci impet? O tym piszemy na stronach 7-9. A barżyj s przodku, na zajtach 4-6 wizja rozlatywanio sie Ojropy. I co ŏna mogę znaczyć do ślůnskigo hajmatu. Chocia wizja, jak to ś nimi bywo, pewno sie niŷ sprawdzi. Na stronach zaś 10-11 pokazujemy wspaniałego Ślązaka, o którego pewnie polscy nacjonaliści sprowadzą burzę nad Cajtung. Bo to generał Wehrmachtu. Ale pokazujemy go także dlatego, by pokazać, że Rosjanie umieją przeprosić za swoje zbrodnie – tylko nie życzą sobie, by po chamsku tego od nich żądać. Ruscy zresztą zyskują, bo dziś chyba tylko oni mają pomysł, jak załatwić sprawę z islamistami. Może i wojna w Czeczenii była tylko prewencyjną, przeciwko rodzącemu się islamskiemu fanatyzmowi? Oberwało się nam za poprzedni numer, gdzie Tomasz Kamuszella zachwalał sprowadzanie uchodźców do Europy (choć zaznaczaliśmy, że są to poglądy autora, a nie redakcji). Więc tym razem prof. Kamuselli nie ma, a za miesiąc wraca z tekstem, za jaki kochają go nasi czytelnicy. Pisze o tym, jak Polacy w XX wieku traktowali Śląsk. No i nie może na naszych łamach zabraknąć sukcesu śląskiego facebooka. Piszemy nieco o kulisach jego powstania. Zapraszamy do lektury. Szef-redachtůr Dariusz Dyrda
NR 6/7 6 (52) 2016r. (42)lipiec CZERWIEC/LIPIEC 2015r. ISSN 2084-2384 NR INDEKSU 280305 CENA 2,00 ZŁ (8% VAT)
Świętujemy 15 lipca, bo tego dnia Polska nadała nam autonomię – ale trzeba pamiętać, że był to skandaliczny akt prawny
Rządzili nie swoim 16 lipca przez Katowice przemaszerował dziesiąty już Marsz Autonomii. Dopominamy się nim o nadaną Śląskowi przez Polskę autonomię. Nadaną, a potem z pogwałceniem prawa odebraną. Z pogwałceniem prawa, bo w Statucie Organicznym widnieją wyraźne zapisy, iż żadnych zmian w śląskiej autonomii nie można dokonać bez zgody Sejmu Śląskiego. Tymczasem gdy 5 maja 1945 roku autonomię likwidowano, to nikt naszego Sejmu nie pytał o zdanie. Choćby dlatego, że komunistyczna Polska nie zamierzała go zwołać.
A
le pamiętać trzeba, że ów Statut Organiczny też był poważnym naruszeniem norm demokratycznych, pokojowego współistnienia. Otóż 15 lipca 1920 roku polski Sejm nadał specjalne przywileje regionowi, które
prawo dla ziem należących do sąsiedniego państwa. Ziem, które – co okazało się niebawem – polscy żołnierze (nawet jeśli w cywilnych ubraniach) zamierzali napaść zbrojnie. A ów Statut miał przygotować nastroje pod tę agresję.
Statut Organiczny był poważnym naruszeniem prawa. Przede wszystkim międzynarodowego. Otóż 15 lipca 1920 roku polski Sejm nadał specjalne przywileje regionowi, które nie leżały na terenie państwa polskiego. Polska stanowiła prawo dla ziem należących do sąsiedniego państwa! Ziem, które – co okazało się niebawem – polscy żołnierze zamierzali napaść zbrojnie. nie leżał na terenie państwa polskiego. Wprawdzie Ustawa Konstytucyjna (tak nazwę nosił statut) podkreślała, że będzie prawem na terenach, które Polska dopiero pozyska, nie zmienia to jednak faktu, że Polska stanowiła
Statut Organiczny nadano z przyczyn propagandowych. Prawnie nie miał w 1920 roku żadnego znaczenia – no bo Polska nie miała ani skrawka Śląska (chyba, że za Śląsk uznać Ziemię Oświęcimską i Zatorską, które do
USTAWA KONSTYTUCYJNA Z 15 LIPCA 1920 R. zawierająca statut organiczny Województwa Śląskiego (Dz.U.R.P. nr 73, poz. 494) (…) Art. 44. Ustawa, zmieniająca niniejszą ustawę konstytucyjną, a ograniczająca prawa ustawodawstwa lub samorządu śląskiego (artykuły l, 4 do 12, 13 do 33, 36 do 42 i 44), wymagać będzie zgody Sejmu Śląskiego. XIX wieku były postrzegane jako śląskie). Ale chciała jak najwięcej Śląska odebrać Niemcom i ten akt prawny miał skusić Ślązaków do głosowania za Polską. Tak, jak 500+ miało zachęcić do głosowania na „Dobrą Zmianę”. Statut był obietnicą polską złożoną Ślązakom. Jak na razie PiS wywiązuje się z 500+. Ciekawe, czy będzie się wywiązywał dłużej, niż przedwojenna Polska dotrzymywała zapisów Statutu Organicznego. Bo majstrować zaczęła przy
nim już w 1923 roku, a potem stale go pogwałcała. Przed wybuchem II wojny światowej było to już tylko martwe prawo. To potwierdzałoby tezę, że Polacy w 1920 roku traktowali statut wyłącznie jako polityczną obiecankę bez pokrycia. Ale z obietnic należy się wywiązywać, dlatego my, Ślązacy, nie przestaniemy żądać dotrzymania tej obietnicy. I od obecnej władzy, i od następnej. I od każdej kolejnej też – do skutku. Redakcja
2
lipiec 2016r.
R
E
K
L
A
M
A
Fany, nasze fany spominajom, kaj my som!
Sensowny Dzień Flagi
Na zajtach 7-9, na kierych piszŷmy o Marszu Autonomii, je pora gorzkich słów o RAŚ-u. Piszŷmy hań, co inaksi (DURŚ) majom tera godnij sukcesůw. Ale o srogim sukcesie RAŚ spominomy sam. To jejch inicjatywa, iże skuli 15 lipca we poru ślůnskich miastach wisiały ślůnski, żółto-modre, fany.
wickiemu radnemu RAŚ Markowi Nowarze w tym roku żółto-modrymi udekorowane z okazji 15 lipca zostały główne ulice (głównie 3 Maja) stolicy województwa. Fany te, wiszące od 14 do 18 lipca, towarzyszyły Marszowi Autonomii. W imprezę więc niejako włączyło się też miasto. 15 lipca 2016 roku ślůnski fany zawisły też w Siemianowicach, Pszczynie i niewielkim Kobiórze. Miejmy jednak nadzieję, ze to dopiero początek. Bo oficjalną prośbę o włączenie się w akcję do prezydenta Mysłowic złożyli działacze Ślonskij Ferajny, do prezydenta Rybnika aktywiści DURŚ. Także na przykład prezydent Tychów nie wyklucza włączenia się w akcję. Podobnie jak władze Tarnowskich Gór. Oczywiście niezależnie od samorządów, flagę tę koło 15 lipca wiesza wielu Ślązaków. A w Marszu Autonomii (sobota koło 15 lipca) powiewają ich tysiące. Oprócz tego Marek Plura wraz ze Ślůnskom Ferajnom uczcił Dzień Flagi Śląskiej, rozdając około południa chorągiewki w tych barwach na katowickim Rynku, w okolicach Zenita i Skarbka. M P
B
ez pora lot skwolano 2 maja, jako Dzień Śląskiej Flagi. My, we Cajtůngu, wdycki mieli ta idĕja za blank gupio! Spytacie, dlaczego? Ano dlatego, że 2 maja sejm RP uchwalił jako Święto Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Tej biało-czerwonej. Oczywiste było, że uchwalono go tylko po to, aby 1 i 3 maja połączyć też jakimś dniem świątecznym. Niech będzie i flaga.
Gazeta nie tylko dla osób deklarujących narodowość śląską ISSN 2084-2384 Gazeta prywatna, wydawca: Instytut Ślunskij Godki (MEGA PRESS II) Lędziny ul. Grunwaldzka 53; tel. 0501 411 994 e-mail: megapres@interia.pl Redaktor naczelny: Dariusz Dyrda Nie zamówionych materiałów
redakcja nie zwraca.
POLSKA PRESS Sp. z o.o.,
Oddział Poligrafia, Drukarnia Sosnowiec
Jednak niektóre śląskie środowiska upierały się, aby ten Dziŷń Fany był też 2 maja. Po co? Chyba tylko dla konfrontacji, kto wywiesi polską, a kto śląską? Bo żadnego innego uzasadnienia dla 2 maja jako dnia flagi śląskiej nie ma. Na szczęście środowiska te dość szybko doszły do wniosku, że dla śląskiej flagi idealnym będzie dzień, gdy odzyskała ona rzeczywiście po latach swój blask. Najlepiej dzień związany zarazem ze Śląskiem w Polsce. A od tego już narzucała się w sposób oczywisty jedna data: 15 lipca. Ku uczczeniu wielkiej mądrości polskiego sejmu z 1920 roku. Wtedy sejm ten nadał województwu śląskiemu autonomię. Skądinąd smutne, że kolejne polskie sejmy przez prawie sto lat nie umieją dorównać tamtemu. Złośliwie można by stwierdzić, że tamci posłowie byli wykształceni w szkołach Austrii, Rosji i Prus, a przez to myśleli bardziej logicznie, niż ci po polskim systemie edukacji.
Wracając jednak, od dwóch lat coraz głośniej lansuje się 15 lipca jako Dziŷń Fany. Początkowo robił to głównie eurodeputowany Marek Plura a RAŚ obstawał przy 2 maja. Ale gdy Ruch Autonomii Śląska przekonał się do 15 lipca, natychmiast dało się to zauważyć na śląskich ulicach. Poprzednio z okazji Dnia Fany pojedyncze pojawiały się tylko u osób fizycznych, prywatnych. Jednak poczynając od ubiegłego roku działacze i radni RAŚ zaczęli przekonywać samorządy kolejnych miast, by tego dnia na słupach łopotały właśnie te żółto-modre. Zaczęło się od Chorzowa. To zasługa chorzowskiego radnego RAŚ, Krzysztofa Szulca. To dzięki niemu 50 fan w ubiegłym roku zawisło na reprezentacyjnej ulicy Chorzowa, czyli ul. Wolności. 15 lipca dodatkowo także na miejskim Ratuszu i Szybie Prezydent. Za Szulcem poszli inni. Dzięki kato-
Ruch Chorzów inauguracyjny dzień rozgrywek ekstraklasy, przypadający właśnie na Dzień Fany, zagrał w specjalnych tresikach, z żółtym orłŷm na modrym wapŷnie. Po szspilu tresiki trefiły na licytacjo, a gelt poszeł na hilfa do małŷj, niŷmocnyj Nadie. Teorie na temat śląskiej kolorystyki są różne. Najbardziej prawdopodobna jest jednak ta, że po rozdziale Śląska na Dolny i Górny (1202 rok) ten pierwszy pozostał przy czarnym orle ze srebrną przepaską, a księstwo raciborsko-opolskie (czyli Górny Śląsk) przyjęło herb nawiązujący do francuskich i włoskich, ze złotym orłem na niebieskim polu. Symbolika te rozpowszechniła się za czasów księcia Władysława Opolczyka, który będąc wielkorządcą Rusi zaniósł ją też do Lwowa, dając w ten sposób zaczątek ukraińskim barwom narodowym (Rusini odwrócili jednak kolejność kolorów).
3
lipiec 2016r.
Ślůnsko Godka oficjalnym językiem największego portalu świata
Sztartnijcie Przodnio Zajta!
Władze polskie oraz ich językowi doradcy – stają się coraz bardziej śmieszni. Uporczywie trwają przy tym, że żaden język śląski nie istnieje. Że to tylko gwara (dialekt) języka polskiego. Więc wydarzenie z 21 lipca 2016 roku musi być dla nich sporym ciosem. Tego bowiem dnia najpotężniejszy portal internetowy świata – facebook – uruchomił swoją wersję w języku śląskim. – Fb krótko funkcjonował tylko w wersji angielskiej, potem stworzyliśmy specjalną aplikację pozwalającą tłumaczyć go na inne języki. To umożliwia korzystanie z Facebooka jak największej ilości ludzi na całym świecie. Oficjalnie istnieje sto kilkadziesiąt wersji językowych fb, a my cieszymy się, że dołączył do nich śląski, którym posługuje się pomiędzy pół milionem a milionem ludzi - dowiadujemy się w biurze prasowym Facebooka.
tŷn dziyń, kiej w kożdyj księgarni na Ślůnsku bydzie szło kupić sto buchůw w naszyj godce, we konsomach a inszych sklepach towary bydom zamianowane po naszŷmu, a te warszawski paciuloki bydom durś fanzolić, co niŷ momy włosnyj godki, ino gwara polskij – dodaje. Bo to nie jest tak, że po prostu kilku Ślązaków wymyśliło sobie własną wersję fb, i taka wersja powstała. Aby uzyskać zgodę Marka Zucker-
Czakom na tŷn dziyń, kiej w kożdyj księgarni na Ślůnsku bydzie szło kupić sto buchůw w naszyj godce, we konsomach a inszych sklepach towary bydom zamianowane po naszŷmu, a te warszawski paciuloki bydom durś fanzolić, co niŷ momy włosnyj godki, ino gwara polskij - To ogromny krok w propagowaniu i ratowaniu ślůnskij godki – cieszy się Pyjter Langer, lider Ślonskij Ferajny. I od razu dodaje, że on sam chętniej czyta w internecie, niż papier. Z fb korzysta często: - Bez tuż ech je fest rod, iże mogą klikać „pszaja tymu”, a niŷ „lubię to”. Czakom na
berga (twórca, dyrektor i właściciel fb) oraz jego współpracowników, trzeba było przejść długą i żmudną procedurę. Prawie dwa lata temu rozpoczął ją Martin Grabowski, Ślązak wówczas studiujący a obecnie piszący doktorat w Hiszpanii. – Przyglądałem się fb po katalońsku i zastanawiałem się, cze-
mu nie po śląsku? Zwróciłem się z pytaniem, jakie kryteria trzeba spełnić, aby powstała nasza zajta. Otrzymałem bardzo precyzyjną instrukcję i przystąpiliśmy do pracy. Szefostwa fb nie interesowała opinia władz polskich, czy istnieje taki język. Sami postanowili się o tym przekonać, kiedy dostaną od nas zasób słownictwa, formy gramatyczne. Oraz, co równie ważne, przekonają się, że istnieje naprawdę duża grupa odbiorców, która chce fb po śląsku. Nasza odpowiedź ich przekonała, i wtedy dostałem sztywny harmonogram prac tłumaczenia fb, które musimy wykonać – opowiada Grabowski. Mówi „my”, bo chociaż inicjatorem akcji był on sam, to rychło włączyli się do akcji inni miłośnicy mowy śląskiej. Na fb powstała specjalna (zamknięta) grupa konsultacyjna, w której zastanawiano się nad najlepszymi odpowiednikami fb-kowych terminów. Starano się raczej tworzyć śląskie odpowiedniki dla anglielskich oryginałów, bo polskie tłumaczenia są często niezbyt fortunne. Dyskusje na ten temat toczyły się też na licznych forach poświęconych mowie śląskiej. - Wielu nas zaangażowało się w to przedsięwzięcie. Może było nas
Jak uruchomić ślůnskigo facebooka? Czynność jest więcej, niż prosta. Wystarczy w górnym prawym rogu wejść w ustawienia (nasztalowania), wybrać język (godka), a kiedy pojawi się alfabetyczna lista prawie 170 języków, wybrać „ślůnsko godka”. I zatwierdzić. Tym, którzy gorzej władają angielskim doradzamy też zmianę „drugiego” języka na polski, bo fb automatycznie wybiera jako drugi – angielski. Chwilę później menu pojawi się w sporej części po śląsku. W sporej części, gdyż nadal dużo na tej platformie polszczyzny. Czytamy na przykład na śląskiej wersji „pięciu innych użytkowników lubi udostępnione przez ciebie zdjęcie”. Albo „Mają dzisiaj urodziny”, choć przecież po śląsku byłoby „dzisio majom geburstag”. To jednak problemy techniczne, które jak zapewnia Martin Grabowski, z czasem będą usuwane. - Pamiętajmy, że zespół kodyfikujący mowę śląską, pod kierownictwem dr. Artura Czesaka, stale pracuje, i pracował będzie jeszcze długo. Jeśli nie ma obowiązującej kodyfikacji, to musieliśmy tworzyć tego śląskiego facebooka trochę arbitralnie, trochę na wyczucie. Sam mam przekonanie, że jeśli miałaby się po-
zresztą zbyt wielu, a niefortunne okazało się chyba demokratyczne głosowanie, która forma językowa będzie najlepsza. Część uczestników traktowało to jak zabawę, i głosowali na formy, które wydały im się najśmieszniejsze. W efekcie uru-
Podobnie jak było ze smartfonami po śląsku, które dwa lata temu wypuścił samsung. Miały podbić śląski rynek, a trudno spotkać kogokolwiek, kto ich używa. Bo zaproponowana tam wersja śląszczyzny była dość dziwaczna a jej zapis zupełnie nie intuicyjny. Miej-
Nie jest tak, że po prostu kilku Ślązaków wymyśliło sobie własną wersję fb, i taka wersja powstała. Aby uzyskać zgodę Marka Zuckerberga (twórca, dyrektor i właściciel fb) oraz jego współpracowników, trzeba było przejść długą i żmudną procedurę. Prawie dwa lata temu rozpoczął ją Martin Grabowski, Ślązak wówczas studiujący a obecnie piszący doktorat w Hiszpanii chomiony 21 lipca fb ma sporo form dziwnych, błędnych. Ale to bez znaczenia, bo śląską wersję fb można stale udoskonalać, a ważne, że mamy coś na początek – mówi nasz redaktor naczelny, Dariusz Dyrda. Nasz naczelny należy do entuzjastów nowego fb. – Przełączyłem się na niego natychmiast – mówi. Trzeba jednak przyznać, że spora jest również grupa krytyków, kierzy tymu niŷ pszajom, kierych tŷn ślůnski fb szteruje. Uważają, że taka niedopracowana wersja może wielu zniechęcić i zrobić więcej złego niż dobrego.
my nadzieję, że fb ustrzegł się tych błędów i wersja śląska będzie się rozwijać. Nieoficjalnie dowiadujemy się, że facebooka we własnej wersji językowej pozazdrościli nam już Kaszubi i także oni zamierzają zabrać się do prac nad swoją. Nie mają jej jeszcze, chociaż język kaszubski, w odróżnieniu od śląskiego uznawany jest przez państwo polskie. A ci sami językoznawcy (na przykład prof. Jan Miodek), którzy dziś twierdzą, że śląski jest polską gwarą, jeszcze kilkanaście lat temu mówili to o kaszubskim. Magda Pilorz
Albin nie doczytał
jawić jakaś dziwaczna forma, w stosunku do której ogromna rzesza Ślązaków zapyta „a co to za pieroństwo, fto tak godo?” – to lepiej na razie zostawić tam formę polską i czekać na efekty prac komisji kodyfikacyjnej – wyjaśnia Martin Grabowski.
Komiczne jest, gdy Polakowi wydaje się, że śląski jest polskim. I próbuje komentować po swojemu. Przykładem tego dziennikarz portalu natemat.pl., Mateusz Albin którego portal rekomenduje, że to internetowy „pogromca mitów, który bez litości rozprawia się z zalewającymi internet przekłamaniami”. Bo ten „pogromca przekłamań” nie umie przepisać bez błędu jednego słowa. Otóż pisząc o uruchomieniu śląskiego fb napisał on: „Przajta tymu” - to określenie może niedługo wyprzeć angielskiego „lajka”. Dlaczego? Facebook dostępny jest już także po śląsku. (http://natemat.pl/185821,znudzil-ci-sie-facebook-po-polsku-i-angielsku-terazmozesz-uzywac-go-po-slasku) Pszajta! Pszajta to może mówi się na jakiejś ziemi kieleckiej albo olsztyńskiej, z której pan Mateusz pochodzi. Jest to jednak tryb rozkazujący i liczba mnoga, a nie odpowiednik polskiego „kocham to”, „lubię to”. Może gdyby pan Mateusz Albin uwierzył, że to żadna polska gwara, tylko odrębny język, którego nie zna, kopiowałby jego słowa z większą starannością?
4
lipiec 2016r.
Ślexit? Fto wiŷ. Polex
Takij dynamiki na mapie Ojropy niŷ było sto lot. Ôstatni roz baji kole 1914 roku, przed I weltwojnom. Ůwdy wrało we Rusyje, we Austrie, we Niŷmcach, na Bałkanach a Turcje. Kiej szpryngło, Ojropa bez pora lot miała srogo wojna – a kiej z wojnom boł fertig, ŏroz na mapie Ojropy boły państwa, ŏ kierych jeszcze pora lot nazod żodŷn by ani niŷ pomyśloł: Polska, Litwa, Estonia, Czechosłowacja, Jugosławia a inaksze. Rozleciały sie za to dwa imperia: austromadziarski a ruski.
T
erozki zaś wre. We cołkij Ojropie – skuli islamistów. We Wielgij Brytanie – skuli Brexitu, za kierym idom jeszcze srogsze, jak przudzij, aspiracje Szkotůw do secesje. We Hiszpanie – skirz takich samych aspiracyj Katalończykůw (a niŷ ino jejch). We Rusyje a jij okolicach – skuli mocarstwowych aspiracyj. We Turcje –skuli antydemokratycznyj cesty prezydenta Erdogana. No a we Polsce, skirz „Dobrŷj Zmiany”, kiero tyż idzie se forsztelować, jako cesta ku dyktaturze. Kiej jeszcze we Ameryce wygro Donald Trump i przītnie gelt na NATO – ůwdy Ojropa znondzie do sia ino jedna sztreka – Zjednoczone Stany Ojropy. Niŷ federacjo państw, jak tera Unia Ojropejsko, inoś jedno superpaństwo. „Staro Unia” już ŏ tym ŏsprawio.
KAPLI SIE, IŻE JE NOS ZA TELA Hań, we Niŷmcach, Francyje, Belgie a inakszych zachodnich państwach wiedzom, co kiej naprzījmowili do Ojropy nowych członkůw, ůwdy sie
n Te dwie mapy różni raptem 9 lat. Pierwsza pokazuje Europę w roku 1914, druga w 1923. W miejsce trzech państw w środku Europy mamy ich nagle dziesięć! A przecież jeszcze wiosną witli. Ôni juże pomiarkowali, iże Poloki, Madziary, poniekiere bałkański nacyje, ni majom ojropejskij tożsamości, majom blank inszo kultura. Ańfachowo pedzieć – som inaksi tak samo, jak Ślůnzoki ŏd Goroli. Niby ŏblykajom
dzie a przocielstwie, niŷ wadzom sie o geszichta, niŷ wadzom sie ŏ to, fto pŷrwyj komu wiŷncyj nawyrzondzoł. Som Duńczykami, Niŷmcami, Belgami, Francuzami, Austriokami – ale we jednŷj ojropejskij familie.
Ŏni hań, we „Starŷj Ojropie”. już widzom, co awanturniczo Polska, kiero latoś wartko ŏdchodzi ŏd demokracje, to ino kula u jejch nogi. Kula, kiero kupa kosztuje, a zaś niŷ chce uznować zachodnich standardůw. Radzi by jom (ale niŷ inoś Polska) ze Unie wyciś. Ino niŷ wiedzom ŏto jak. sie tak samo, kiej blikniesz, som takie same; na ulicy niŷ pomiarkujesz fto je fto. Ale kiej ino naczniesz godać, zaro wiysz, je to kultura twoja, abo ŏto inakszo. A ŏni hań już widzom, co kultura polsko je inakszo, barżyj podano na rusko, jak na ojropejsko. Ôni hań widzom, co Polska je do nich sto lot nazod, kiej mieli srogi nacjonalistyczny druk, kiej demokracja niŷ była wartościom. Ojropie, tŷj rychtycznyj, pomiŷniało sie to po II weltwojnie. Somsiedni nacyje żyjom we zgo-
I widzom, co awanturniczo Polska, kiero latoś wartko ŏdchodzi ŏd demokracje, to ino kula u jejch nogi. Kula, kiero kupa kosztuje, a zaś niŷ chce uznować zachodnich standardůw. Radzi by jom (ale niŷ inoś Polska) ze Unie wyciś. Ino niŷ wiedzom ŏto jak.
ZJEDNOCZONE STANY EUROPY BEZ POLSKI Abo i wiedzom! Polski rzond pado, iże chce reformować Unia, rozlajerować jom, coby to boła ino federa-
cjo gospodarczo ojropejskich państw nacyjnych. Ôni hań padajom inaczŷj – ŏsmůlmy te nacyjne państwa, zrychtujmy jedno, srogi, ze jednym rzondŷm. Choby USA. A niŷ tak, jak terozki, co kożdo zmiana, kożdo ważniejszo decyzjo, potrzebuje, coby trefiło sie 28 premierůw, a kożdy (!) zmianie przīchwolił. I ŏni hań wiedzom, co teroźny polski rzond nikej takij zmiany niŷ uzno. Co ůwdy som půdzie ze Unie raus. Polexmit (wykludzŷnie Polski ze Unie) bydzie fertig. I zdo mi sie, co żodyn hań za nami buczoł niy bydzie. Majom s Polskom ino ŏstuda. A co bydzie u nos? Żodŷn niŷ wiŷ. Jedni padajom, co dyktatura. Inaksi - co wojna domowo. Jeszcze drudzy – iże Polska może sie rozlecieć; na tajla zachodnio, ojropejsko (Ślůnsk Wiŷrchni a Dolny, Wielgopolsko, Pomorze) a na tajla „dobrozmianowo” (to co przůdzij boło kongresůwkom a Galicjom).
WROGIŶM POLSKI JE ŎNA SAMA Dzisio sie zdowo, że taki wariant je unmyjglich. Niby jak? Dyć nic Polsce niy zagrażo, tuż czamu miałaby sie rozlecieć? Rusyjo napadnie i weź-
nie se wschodnio tajla, po Wisła? To ino szpas, Rusyjo niy zagrażo Polsce, u nos prawicowe polityki niom straszom, skirz tego, co zawdy Rusůw niŷ cierpieli. Zdo sie, iże dzisio Polska tak rīchtig mo ino jednego wroga. Sama siebie. Tuż możne rozleci sie skirz tyj wojny domowyj? Tego pedzieć niy idzie, to by rychtig boło wrůżenie ze tyjowych farfocli. Ale genau tak samo, storocze nazod, we 1912 abo 1913 roku żodŷn, ale żodŷn w Ojropie niŷ forsztelowoł se, co za pora lot bydzie tela nowych państw. Eli by fto ůwdy pedzioł, co za pora lot bydzie państwo polski – to by wszyjscy myśleli, iże mo ipi. Abo jako Litwa, Estonia… Carsko Rusyjo a imperium austriacki boły ůwdy u szczytu mocy, zdowoło sie, co bydom trwać setki lot. A ŏroz na jejch gruzach rostomaite nacje erbły swoi państwa. Powiŷ ftoś, co to je blank inszo inszość, skirz tego, co przeca boły nacyje polsko, czesko, litewsko, estońsko – a czakały ŏne swojij szansy. I bydzie mioł recht. Czakały, ale niŷ wierzīły. Poloki dali se już pokůj ze powstaniami, ŏstatni mieli we 1864 roku, tuź fufcich lot przůdzij. Nawet Poloki ĕntlich sie pokapowali, co jejch powstania boły balakwastrom i co trzeja czakać ŏkazje.
5
lipiec 2016r.
exmit? Chneda pewny cze, bez renesans – my wszyjscy niĕ wojowali, jak Poloki, ze Rusami, Tatarami, Turkami, niŷ szukali (jak Poloki) „włosnŷj” cesty cywilizacyjnŷj, inoś funkcjonowali we kulturze nimieckij. Bez tuż dzisio Czechy, Łotwa, Estonia do Ojropy pasujom. Ślůnsk mo – trzeja to pedzieć – spůlno historio ze Niŷmcami, Czechami, nawet ze Estoniom a Łotwom, a niŷ ze Polskom. Ślůnsk tyż bez 700 lot boł tajlom tŷj ojropejskij familie. Familie, do kieryj ci, kierzy dziś regierujom Polskom, przīnoleżeć niŷ chcom. Abo niŷ poradzom – skirz tego, co ta familio mo inszo kultura niż Poloki.
MOŻNE TO JE TŶN MOMENT?
1914 roku wydawało się, że te trzy mocarstwa są trwałe jak skała. Mapy te warto pokazywać tym wszystkim, którzy myślą, że dzisiejsze granice są stałe i niezmienne na zawsze.
Niŷ przīpadkiĕm ze wszyjskich państw „Nowŷj Unie” nojbarżyj do ojropejskich standardůw poradzom sie dopasować Czechy, Estonio a Łotwa. Jejch we Unie majom radzi. A czamu? A skirz tego, co jejch historio je podano na ślůnsko. Wszyjscy ŏni bez chneda cołko swoja geszichta byli –jak my – tajlom zachodnij Ojropy. Historia Czech, Łotwy, Estonie – to je historio Niŷmiec! Bez cołki strzedniowiecze, bez renesans – my wszyjscy niĕ wojowali, jak Poloki, ze Rusami, Tatarami, Turkami, niŷ szukali (jak Poloki) „włosnŷj” cesty cywilizacyjnŷj, inoś funkcjonowali we kulturze nimieckij Czechy ( a Ślůnzoki ś nimi) ŏstatni antycesarski powstani miały trzī wieku przůdzij – we rokach 1618-1625. Litwini, Łotysze, Estończyli ni mieli nikej. Żodŷn hań ani niŷ myśloł, co je szansa na swoji państwo. I ŏroz je mieli…
AUSTRIOKI TYŻ PRZŮDZIJ BYLI NIŶMCAMI Powiŷ ftoś, iże na Ślůnsku ani ni ma ŏ czym godać, skirz tego terozki god-
nij sam goroli, jak Ślůnzokůw. Inoś to je genau interesanty przīkłod Lotwy a Estonie. W kożdyj ś nich myńszość rusko to chnet 30% ludziůw. A we plebiscycie niepodległościowym przeciw secesji ze ZSRR welowało mŷnij jak 25% ludziůw. Tuż widno, co i Rusy welowały za tym, iżby Estonia a Łotwa stały się włosnymi państwami, a niŷ tajlom Rusyje. Abo taki Austrioki! Przeca bez 400 lot Wiedĕń boł stolicom Niŷmiec,
sam miŷszkoł nimiecki cysorz. A wiedeńczyki to boły nojczystsze Niŷmce. Ôroz, we XIX storoczu stolicom Niŷmiec ŏstoł Berlin, a zaś we XX storoczu Wiedeńczyli ŏto ustali być Niŷmcami, a stali sie Austriokami. Tuż fto pedzioł, co kożdy, fto sie Polokiŷm rodził, musi nim już zowdy być. I chcieć coby jego hajmat boł we Polsce? Teorio, co Polska idzie ku wojnie domowŷj, idzie usłyszeć coroz czŷnścij. Eli tak rŷchtig bydzie (a lepi niŷ, my Ślůnzoki wiŷmy po rokach 1919-21 jakim niŷszczŷnściym je wojna domowo!) – tuż może pokozać sie, co Polska sie potajluje. Co zachodnio tajla niŷ bydzie już chciała być we państwie warszawskim, kiere nos cycko, choby my byli jejch koloniom.
MY WDYCKI BYLI OJROPOM A kiejby ta zachodnio tajla stoła sie włosnym państwŷm, tuż na zicher bydzie to państwo federacyjne, kiere bydzie musiało uznać ślůnsko nacyjo. Abo sie bydzie dali tajlować, jak Jugosławio, kiero rozleciała sie na baji 10 państw. Ůwdy genau może się trefić tyż państwo ślůnski.
Ůwdy może sie pokozać, co wszyjskie te Poloki, kiere sie sam zjechały, wolom miŷszkać w państwie rychtig ojropejskim. Ślůnsk by takim boł! Niŷ przīpadkiĕm ze wszyjskich państw „Nowŷj Unie” nojbarżyj do ojropejskich standardůw poradzom sie dopa-
To som ino taki fizymanty… Moge być tako, moge tyż blank inacyj. Ale zawdy, kiej we Ojropie wrało, miŷniały sie grenice, jedne państwa sie traciły, drugi powstowały. Ślůnsk ŏd XVIII storocza ni mioł ze tym szczynścio. Niŷ scolił sie po wojnie 30-letnij (XVII storocze), ani po wojnach napoleońskich. Nojbliżyj boło po I wojnie światowyj, nale tyż psinco ze tego wyszło. Ôroz Wiŷrchni Ślůnsk ŏstoł potajlowany miŷndzy Niŷmcy, Polska a Czechosłowacjo. Po II weltwojnie możne by sie udało – kiej by Ślůnzkoki poradziły dońść do Stalina, skirz tego, co to ŏn karty tauszowoł. Tera zaś we Ojropie wre. A chnet cołki Ślůnsk je we jednym państwie. Taki war to wdycki szansa. Na autonomio, a możne i włosne państwo. Ślůnzoki już pora takich szans we włosnŷj geszichcie przeputali. Możne trzeja się rychtować, coby niŷ przeputać zaś? I niŷ idzie sam ŏ to, coby ŏdrywać Ślůnsk ŏde Polski! Eli Polska bydzie mocno a stabilno, to bydymy w nij. Ale
Storocze nazod, we 1912 abo 1913 roku żodŷn, ale żodŷn w Ojropie niŷ forsztelowoł se, co za pora lot bydzie tela nowych państw. Eli by fto ůwdy pedzioł, co za pora lot bydzie państwo polski – to by wszyjscy myśleli, iże mo ipi. Abo jako Litwa, Estonia… Carsko Rusyjo a imperium austriacki boły ůwdy u szczytu mocy, zdowoło sie, co bydom trwać setki lot. A ŏroz na jejch gruzach rostomaite nacje erbły swoi państwa. sować Czechy, Estonio a Łotwa. Jejch we Unie majom radzi. A czamu? A skirz tego, co jejch historio je podano na ślůnsko. Wszyjscy ŏni bez chneda cołko swoja geszichta byli –jak my – tajlom zachodnij Ojropy. Historia Czech, Łotwy, Estonie – to je historio Niŷmiec! Bez cołki strzedniowie-
eli bydzie sie baji rozlatować, to przeca lepij być u sia, niż w jakisikiej republice krakowicko-sosnowiecko-częstochowskij… Dzisio o żodnym Ślexicie ani godać niŷ idzie. Ale przy tŷj dynamice zmian fto wiŷ, co bydzie za pora lot. Dariusz Dyrda
6
lipiec 2016r.
Fukuyama się mylił szej kolejności Europy, dawniej będącej wielokrotnie teatrem działań wojennych, a obecnie demokratycznej. Wiele osób – w tym także z administracji prezydenta USA – uznawało Fukuyamę niemal za proroka a jego wizję
W
1989 roku amerykański intelektualista japońskiego pochodzenia Francis Fukuyama opublikował słynny esej „Koniec Historii” (polskie tłumaczenie 1991). Postawił w nim tezę, że społeczeństwo - wraz z upadkiem komunizmu i rozprzestrzenianiem demokracji – osiągnęło ostateczne stadium rozwoju i nie grożą mu już żadne wojny, wstrząsy. Dotyczyć to miało oczywiście w pierw-
Już w 1993 roku Samuel Huntington w polemicznym eseju zauważył, że poglądy Fukuyamy to marzenia, a konflikty przeniosą się na inne płaszczyzny. Twierdził, że będzie nimi „zderzenie cywilizacji” (zresztą taki
wet nie umiemy zdefiniować, które starcia są najważniejsze. Jedni uważają, że obroną przed islamem może być tylko powrót do chrześcijaństwa. Inni jednak zauważają, że wspólną ideą obecnej Europy jest nie chrze-
Patrząc na Europę 2016 roku trzeba uznać, że mamy do czynienia ze zderzaniem wielu kultur i nawet nie umiemy zdefiniować, które starcia są najważniejsze. Jedni uważają, że obroną przed islamem może być tylko powrót do chrześcijaństwa. Inni jednak zauważają, że wspólną ideą obecnej Europy jest nie chrześcijaństwo lecz demokracja. I że to wokół tej idei Europa musi się jednoczyć. uznali za oficjalną doktrynę i w związku z tym postanawiało nieść w świat demokrację – podobnie jak kilkaset lat wcześniej ich przodkowie mieczem nieśli w świat religię chrześcijańską. Szybko jednak pojawili się też krytyce Fukuyamy.
tytuł nosił jego esej), wynikające z różnic kulturowych, przede wszystkim religijnych. Patrząc na Europę 2016 roku trzeba uznać, że rację miał Huntington a nie Fukuyama. Że mamy do czynienia ze zderzaniem wielu kultur i na-
ścijaństwo lecz demokracja. I że to wokół tej idei Europa musi się jednoczyć. Co nie zmienia faktu, że mamy do czynienia ze zderzaniem wielu kultur. Nie tylko europejskiej z islamską. W Polsce mamy do czynienia ze zde-
rzeniem „Polski europejskiej”, czyli tej, która należała do europejskiej cywilizacji przez stulecia (w ramach państwa czeskiego, cesarstwa niemieckiego, Prus) z „Polską rosyjską”, która we wspólnym życiu Europy praktycznie od XVII wieku nigdy nie uczestniczyła, bo najpierw była to szlachecka Rzeczypospolita, ukierunkowana na wschód, a później, przez ponad sto lat, carat rosyjski, „Kongresówka”. To właśnie to zderzenie kultur „europejskiej” z „kongresówkową” tak zgrzyta na linii Katowice-Sosnowiec. Bo właśnie Przemsza i Brynica przez stulecia były ich granicą. Rzecz charakterystyczna, że obserwując polskich polityków z dużym prawdopodobieństwem można określić, z której Polski pochodzą (niezależnie od tego, z jakiego okręgu oni sami zostali wybrani). Zderzenie cywilizacji doprowadza na naszym kontynencie do coraz większych konfliktów. W ramach całej Europy, ale też poszczególnych jej państw, w tym także Polski. I to ono może od nowa ukształtować nowe granice wewnątrz Europy. DD
Pasażer na gapę wysiada?
D
la przyszłości naszego kontynentu – w tym i Polski – kluczowe znaczenie może mieć, kto wygra wybory prezydenckie w USA. Donald Trump nie kryje, że nie zamierza dalej za pieniądze amerykańskich podatników rozciągać parasola obronnego nad naszym kontynentem. Stwierdził wręcz, że Europa jest w NATO „pasażerem na gapę”. Jeśli więc wygra te wybory, Europa będzie musiała sama zająć się własną obronnością. Oznacza to nie tylko zwiększenie nakładów na wojsko. Oznacza to przede wszystkim prowadzenie wspólnej polityki zagranicznej oraz posiadanie wspólnego ośrodka decyzyjnego. Obecna Unia Europejska kompletnie się w tej roli nie sprawdza, bo każda decyzja wymaga akceptacji każdego z 28 rządów. W taki sposób nie da się żadnych decyzji szybko i skutecznie podejmować. W praktyce oznacza to, że ci, którzy będą chcieli do takiej Europy należeć, muszą całą politykę obronną i zagraniczną przekazać do wspólnego europejskiego rządu. W praktyce zapewne także znacznie więcej uprawnień, między innymi wszystkie kwestie, którymi dziś zajmują się ministerstwa spraw wewnętrznych.
BEZPIECZNA TEŻ NIE JEST Trudno uwierzyć, by polski parlament zdominowany przez PiS zaakceptował taką nową wizję Unii Europejskiej. Dlatego zapewne Polska niebawem znajdzie się poza UE. I wbrew opiniom polskiego ministra Antoniego Macierewicza i pani premier, nie
n Manewry Anakonda udowodniły, że Polska bezpieczna nie jest. Bo zanim siły NATO się zbiorą, to Rosjanie zdołaliby zająć Warszawę. jest też wcale w ramach NATO bezpieczna. Tego bezpieczeństwa miały dowodzić warszawski szczyt NATO i ma-
wojsk w ramach Europy przez NATO jest na tyle wolne, że w razie wojny Rosja zdołałaby zająć sporą część terytorium sąsiadów. „Anakonda” je-
Polski premier i minister obrony także w 1939 roku zapewniali, że kraj dzięki swoim sojuszom jest bezpieczny, że „nie oddamy nawet guzika”. Okazało
Jeśli Donald Trump wygra te wybory, Europa będzie musiała sama zająć się własną obronnością. Oznacza to przede wszystkim prowadzenie wspólnej polityki zagranicznej oraz posiadanie wspólnego ośrodka decyzyjnego. Obecna Unia Europejska kompletnie się w tej roli nie sprawdza, bo każda decyzja wymaga akceptacji każdego z 28 rządów. W praktyce oznacza to, że ci, którzy będą chcieli do takiej Europy należeć, muszą całą politykę obronną i zagraniczną przekazać do wspólnego europejskiego rządu . Trudno uwierzyć, by polski parlament zdominowany przez PiS zaakceptował taką nową wizję Unii Europejskiej. Dlatego zapewne Polska niebawem znajdzie się poza UE newry Anakonda. Jednak głównodowodzący sił zbrojnych USA w Europie gen. Ben Hodges w wywiadzie dla niemieckiego Bilda rozwiał tę wiarę. Mówi wyraźnie, że przerzucanie
dynie potwierdziła, że takie przerzucanie trwa długo. Tak więc realnie NATO jest w stanie bronić przed Rosją może linii Wisły, a może dopiero linii Odry.
się, że wystarczył miesiąc, by cały kraj podzieliło między sobą dwóch sąsiadów.
BYĆ W POLSCE? TAK, ALE W DEMOKRATYCZNEJ
Obecna Rosja nie wysuwa wobec Polski żadnych roszczeń terytorialnych i tak naprawdę Polska nie jest przez nią zagrożona. Jednakże pod jednym warunkiem – takim mianowicie, że polscy politycy nie będą stale Rosji obrażać i zaczepiać. Jak robią to dziś. Dwadzieścia lat temu wszyscy rozsądni ludzie w Polsce wiedzieli, że droga Polski do Unii Europejskiej wiedzie przez Berlin. Że tylko świetne kontakty z zachodnim sąsiadem mogą przynieść członkostwo w UE. Dziś także niemieckiego sąsiada polscy politycy zaczepiają. A czy się to PiS-owi podoba, czy nie – Polska, podobnie jak przez ostatni 1000 lat, leży między Niemcami a Rosją. I tylko bardzo poprawne kontakty z tymi obydwoma potężnymi sąsiadami mogą Polsce zapewnić bezpieczeństwo zewnętrzne. My, Ślązacy, rozumiemy to najlepiej, może dlatego, że nigdy Niemców nie postrzegaliśmy za wrogów. Rosjanie nas wprawdzie w 1945 roku represjonowali, ale robili to przy współudziale państwa polskiego. Jeśli Donald Trump zostanie prezydentem USA, Polska stanie przed koniecznością kompletnego przedefiniowania swojej polityki zagranicznej. Czy jest do tego zdolna? Jeśli nie, to destabilizacja w kraju będzie następować. A destabilizacja Polski na pewno będzie owocować narastaniem na Śląsku tendencji separatystycznych. Jak kiedyś powiedział Jerzy Gorzelik, oskarżany o separatyzm: „wolimy być częścią dużego, liczącego się państwa, niż stworzyć jakieś własne, niewiele znaczące państewko”. I miał rację. Ale jeśli to państwo nie będzie ani duże, ani liczące się, ani bezpieczne ani demokratyczne? Adam Moćko
7
lipiec 2016r.
X Marsz – po raz pierwszy mniej ludzi
Zgubiona marszruta
n DURŚ – organizacja z największymi ostatnio sukcesami. Z przodu jej lider, Józef Porwoł.
Poczynając od pierwszego, aż po dziewiąty, RAŚ miał rokrocznie ambicje bicia rekordu frekwencji na Marszu Autonomii. Długo się to udawało. Na pierwszym Marszu było ze 200 osób, na drugim z 500. Czwarty przekroczył chyba 1000, szósty 2000. Na ósmym maszerowało prawie 5000 ludzi. Na dziewiątym rekordu już nie było, ale spadek wobec ósmego nawet jeśli był, to minimalny. Jednak w porównaniu z poprzednimi Marsz dziesiąty, jubileuszowy, wyglądał mizernie. Może 2000 ludzi, ale raczej 1500. Czy to oznacza spadek popularności idei autonomii, czy tylko spadek poparcia dla RAŚ. A może po prostu znudzenie monotonnością tej imprezy?
K
iedy Marsz – pomysł Jerzego Gorzelika – ruszył pierwszy raz, był czymś nowym. Oto po latach działania na peryferiach polityki, RAŚ poczuł się na tyle silny, by zorganizować manifestację w
samym centrum Katowic. Manifestację przypominającą, że 15 lipca 1920 roku Polska nadała Śląskowi autonomię. Zobowiązała się dobrowolnie, że nigdy bez zgody Sejmu Śląskiego jej nie odbierze. Po czym odebrała. Marsz Autonomii or-
ganizowany zawsze koło 15 lipca miał przypominać i gest mądrego polskiego Sejmu 1920 roku. I wiarołomstwo wszystkich jego następców. I pomysł chwycił. Rokrocznie liczba ludzi, którzy przychodzili na Marsz Au-
8
lipiec 2016r.
Centralną postacią X Marszu Autonomii był Wojciech Korfanty. Na platformie wieziono jego postument z podpisem „Ofiara Dobrej Zmiany 1926”. W sposób oczywisty zamach majowy, który w 1926 roku zakończył w Polsce demokrację, porównano z postępowaniem rządów PiS. W sposób oczywisty przypomniano również, że człowiek, który przed laty dał Polsce Śląsk, został przez tamtą „dobrą zmianę” zaszczuty, uwięziony a na koniec zapewne otruty. tonomii rosła. Wydawało się, że to tylko kwestia czasu, kiedy na katowickie ulice w sobotę koło 15 lipca wylegnie 50 a może i 100 tysięcy ludzi z żółto-modrymi fanami. Tak, ja na manifestacjach katalońskich. Ale nagle nastąpiło załamanie tego trendu. Nagle ludzi zaczęło ubywać, nie przybywać.
WYKIWANI POLITYCZNIE Owszem, sytuacja RAŚ jest nie do pozazdroszczenia. Ostatnia kadencja sejmowa pokazała, że Ślązacy na nic poza pustymi gestami nie mogą liczyć. Plat-
nie państwa polskiego, na brak decentralizacji państwa w wykonaniu wszystkich polskich partii, które kiedykolwiek państwem rządziły. Pokazywanie, że
stał się nie tyle organizacją Górnego Śląska, co organizacją Województwa Śląskiego. Nagle RAŚ podpisuje się pod rezolucją sejmiku o integralności tegoż
Szefostwo Ruchu Autonomii Śląska dało się koalicjantom zbałamucić, przekabacić. Nagle RAŚ stał się nie tyle organizacją Górnego Śląska, co organizacją Województwa Śląskiego. Nagle RAŚ podpisuje się pod rezolucją sejmiku o integralności tegoż województwa (w zamyśle nie odrywania się Częstochowy) – choć przynajmniej 90% zwolenników RAŚ, a pewnie z 50% członków też, cieszyłoby się zapewne, gdyby województwo śląskie było naprawdę śląskie, bez Częstochowy czy Sosnowca wszystkie one są po równo antyśląskie i antydemokratyczne. Wtedy, być może, tłumy na Marszu nadal z roku na rok by rosły. Ale dzisiejszy RAŚ robić tego nie może. Bo sam, chociaż formalnie stowarzyszenie a nie partia – jest po tro-
województwa (w zamyśle nie odrywania się Częstochowy) – choć przynajmniej 90% zwolenników RAŚ, a pewnie z 50% członków też, cieszyłoby się zapewne, gdyby województwo śląskie było naprawdę śląskie, bez Częstochowy czy Sosnowca.
sze partią władzy. Ma wicemarszałka województwa, dyrektorów i prezesów w spółkach i instytucjach samorządowych. Musi więc grać w zgodzie ze swoimi koalicjantami. Trzy z tych partii, które wcześniej Polską rządziły i nic nie zrobiły dla decentralizacji (PO, PSL i SLD) są z RAŚ-em w koalicji rządzącej województwem śląskim. Frontalny atak na polskie elity polityczne, niezależnie od ich zabarwienia byłby więc atakiem na własnych koalicjantów. Tego RAŚ pod groźbą wyjścia z koalicji zrobić nie może. Ale co więcej, szefostwo Ruchu Autonomii Śląska dało się koalicjantom zbałamucić, przekabacić. Nagle RAŚ
Wcześniej RAŚ w tymże samym sejmiku popiera pomysł Krakowic, czyli bliskiej współpracy z Krakowem (w ramach tzw. Polski Południowej), a nie z górnośląskim przecież Opolem (to według tych samych dokumentów ma być w innym makroregionie „Polsce Zachodniej”). Tego typu działania są dla Górnoślązaków niezrozumiale. A na jakieś szersze poparcie poza rdzennymi Ślązakami RAŚ nie ma co liczyć. Może oczywiście głosić, że nie jest organizacją etniczną, że autonomia jest dobra dla każdego, dla Hanysa i dla Gorola – ale prawda jest taka, że znów przynajmniej 90% uczestników Mar-
forma Obywatelska owszem, puszczała do autonomistów oczko, ale tylko poprzez lokalnych polityków. Ci centralni, na czele z prezydentem Bronisławem Komorowskim pokazywali niezmiennie środkowy palec wszelkim śląskim postulatom, w rodzaju języka regionalnego, śląskiej mniejszości etnicznej, o autono-
Jednak w porównaniu z poprzednimi Marsz dziesiąty, jubileuszowy, wyglądał mizernie. Może 2000 ludzi, ale raczej 1500. Czy to oznacza spadek popularności idei autonomii, czy tylko spadek poparcia dla RAŚ. A może po prostu znudzenie monotonnością tej imprezy? Czy to oznacza, że Ślązacy zobojętnieli? A może, że – jak chce Kutz – są dupowaci? A może ani jedno, ani drugie? Może po prostu uznali, że ten, który prowadzi, pogubił drogę? I chce prowadzić, ale nie wie ani jak, ani dokąd…
A nowy parlament nawet nie pozostawia złudzeń. Ma śląskim aspiracjom do powiedzenia tyle, że dawni polscy politycy „do takich jak wy kazaliby strzelać”. Pod rządami PiS-u, dryfującego w kierunku nacjonalizmu, polskiego nacjonalizmu, każda wzmianka o autonomii, traktowana jest jako zdrada Polski, jako zamiar oderwania Śląska od Rzeczypospolitej. Logiczny i oczywisty argument, że przecież to polski sejm nadał kiedyś regionowi autonomię; że tylko dzięki temu gestowi ówczesna Polska kawałek Śląska otrzymała – i że dziś Ślązacy upominają się tylko o to, co im Polska z własnej woli dała, ten argument po prostu do „prawdziwych Polaków” nie dociera. Z jednej strony twierdzą oni, że żadnej narodowości śląskiej nie ma, że wszyscy jesteśmy Polakami – ale z drugiej strony głoszą, że gdyby dać nam autonomię, to zechcemy Śląsk od Polski oderwać. To, że obie te tezy są ze sobą sprzeczne, „prawdziwym Polakom” nie przeszkadza. Wszyscy znają jednak sobie sprawę, że w takiej atmosferze o autonomii w najbliższym czasie nawet nie ma co marzyć. Bo także przeciwnicy „Dobrej Zmiany”, w rodzaju Komitetu
mii nie wspominając. Prezydent Komorowski ze swoim „nadwornym ekspertem” senator Marią Pańczyk-Pozdziej jasno dawali do zrozumienia, że śląskość jak najbardziej, popierają, ale w cepeliadowej, krupniokowo-prostackiej wersji. Z daleka od aspiracji politycznych. Próba wprowadzenia własnych posłów do sejmu, pod płaszczykiem mniejszości niemieckiej, też przyniosła klęskę. Komitet „Zjednoczeni dla Śląska”, w który RAŚ zaangażował wszystkie swoje siły, zaliczył kompromitację wyborczą.
Od kilku lat po Marszu na Placu Sejmu Śląskiego odbywa się Dzień Górnośląski. Festyn ze śląskimi artystami, piwem, straganami itd. Jak to festyn. Impreza ta miała wzbogacić Marsz. Pomysł nie jest jednak chyba najlepszy. Kto we wczesne sobotnie popołudnie, w lipcu, chce siedzieć na betonowym placu bez jednego drzewa? Idea tego festynu jest fajna, ale i wczesnopopołudniowe godziny i miejsce – chybione. Może gdyby przenieść go na Muchowiec albo choć Sztauwajery (Trzy Stawy) i na godziny wczesno wieczorne stałby się atrakcyjny dla wielu Ślązaków. W swojej obecnej formie około godziny 16.00 (trzy godziny po marszu) gromadzi nie więcej niż 50 uczestników.
n Koszulki „Nie nerwuj Hanysa” produkowane przez nasze wydawnictwo była niewątpliwie najpopularniejszymi t-shirtami na Marszu. Obrony Demokracji nie chcą na swoich demonstracjach widzieć śląskich flag. Wyjaśniając czasem, że są sprawy ważne i ważniejsze. Pewnie i tak, tylko dla RAŚ-u ważniejsza jest autonomia. Głównie dlatego, że wszystkie polskie rządy od czasu powstania RAŚ-u (ponad 25 lat temu) nie chcą o realizacji tego postulatu słyszeć. A dla Ruchu Autonomii Śląska kraj, który odmawia Śląskowi autonomii – po prostu nie jest demokratyczny. Nieważne, czy rządzi PiS, czy PO, czy Nowoczesna, czy AWS czy ktokolwiek inny. Nie widzi więc sensu bronienia „demokracji” a’la PO przeciw „demokracji” a’la PiS.
ZAMIAST ŚLASKOŚCI RÓŻNE KRAKOWICE Tak naprawdę jedyną szansą dla Ruchu Autonomii Śląska byłoby dziś, jak przed kilkunastu laty, zradykalizowanie postawy, ostry atak na funkcjonowa-
9
lipiec 2016r.
łach kilku śląskich miast. A włodarze innych zastanawiają się, czy by nie iść za tym przykładem. W ostatniej dekadzie lipca media obiegła wiadomość, że facebook ma już wersję śląską. Ten najpotężniejszy globalny portal społecznościowy dołączył język śląski do stu kilkudziesięciu innych, mających swoje wersje fb. Za sukcesem tym stoi też nie RAŚ, ale
szów Autonomii i wyborców RAŚ, to rdzenne, autochtoniczne Hanysy. Które wiedzą, kaj je Ślůnsk, i wiedzą, że ani Częstochowa, ani Kraków, ani Sosnowiec tym Śląskiem nie są. RAŚ, jeśli chce współrządzić województwem, nie ma więc za bardzo pola manewru. Co więcej, szefostwo RAŚ sprawia wrażenie, jakby obecną linię uważało za prawidłową i jedynie słuszną. W obecnym szefostwie RAŚ nie ma „jastrzębi”, są zgodne gołąbki. Ale gołąbki tłumów za sobą nie pociągną. Można się zastanowić, czy przy obecnej linii i obecnym szefostwie ilość uczestników Marszu nie będzie malała z roku na rok.
A INNI MAJĄ SUKCESY Chyba, że śląski ruch skupi się pod innymi sztandarami. Na ubiegłorocznym Marszu grupka Demokratycznej
Unii Regionalistów Śląskich (DURŚ) była już widoczna. Na tegorocznym była to już nie grupka, lecz grupa, któ-
edukacji regionalnej. Ubolewał, ale jednocześnie głosił, że wprowadzenie jej wymaga zmian na szczeblu mini-
RAŚ od wielu lat ubolewał na przykład, że w śląskich szkołach nie ma edukacji regionalnej. Ubolewał, ale jednocześnie głosił, że wprowadzenie jej wymaga zmian na szczeblu ministerialnym, systemowym. Tymczasem DURŚ zaczął od dołu, od rozmów z prezydentami miast – i nagle okazuje się, że w roku szkolnym 2016/2017 edukacja regionalna będzie w szkołach kilku śląskich miast ra bardzo wyraźnie rzucała się w oczy. A DURŚ w odróżnieniu od RAŚ-u idzie ostatnio od sukcesu do sukcesu. RAŚ od wielu lat ubolewał na przykład, że w śląskich szkołach nie ma
sterialnym, systemowym. Tymczasem DURŚ zaczął od dołu, od rozmów z prezydentami miast – i nagle okazuje się, że w roku szkolnym 2016/2017 edukacja regionalna będzie w szko-
współzałożyciel DURS (i twórca tej nazwy) – Martin Grabowski. A DURŚ to tylko jedna z wielu śląskich organizacji, wokół których skupia się sporo ludzi zniechęconych do Ruchu Autonomii Śląska. Na razie godzą się one na przywództwo RAŚ-u na Marszu Autonomii. Ale jak jeszcze długo będą się godzić? Adam Moćko
Już tradycyjnie środowiska „prawdziwych Polaków” próbowały podczas Marszu urządzić kontrmanifestację. W szczytowym okresie (3-4 lata temu) liczyły one nawet po 50 osób. W tym roku było ich (chyba związanych z Gazetą Polską) nie. więcej niż dziesięciu. Kontrimprezę próbowano zrobić na Placu Grunwaldzkim. Tam jednak również było najwyżej 15 osób. „Autonomia to nie skrajność, autonomia to normalność” – było głównym hasłem tegorocznego Marszu. Oprócz tego skandowano jak zwykle: „Autonomia rzecz wspaniała, Śląsk syty i Polska cała” i inne hasła. Podczas Dnia Górnośląskiemu lider RAŚ Jerzy Gorzelik symbolicznie przekazał (oczywiście nieobecnemu) wojewodzie śląskiemu z PiS odpustowy pistolet i wojskową czapkę. - Żeby mógł lepiej bronić tej polskiej racji stanu przed zakamuflowaną opcją niemiecką – wyjaśniał z uśmiechem przywódca RAŚ. Z INTERNECU: angelus-silesius: Jak policzyli policjanci Ślązaków i sympatyków autonomii było jednak około 1,5 tys. Na milion podających narodowość śląską. Szkoda zdrowia, Ślązacy byli, są i pozostaną dupowaci, jak to trafnie sformułował Kazimierz Kutz konus33: 1.5 tyś volksdojczów próbuje w regionie gdzie jest 99 % polskich mieszkańców oderwać region od Polski machając niemieckimi flagami. CZy kaczyński to wojownik czy dup... że na to pozwala, bo ja sam wezmę się za tego Gorzałka.
10
lipiec 2016r.
Polscy lubią opowiadać, że chcą poprawnych stosunków z Rosją, ale Rosja nie chce się przyznać do swoich zbrodni na Polakach. A może Rosja chce, tylko Polska chciałaby, by wschodni sąsiad się nie przyznał, ani nawet nie przeprosił. Może oczekują, by się upokorzył? Bo my pokażemy przypadek Ślązaka, którego ZSRR bezpodstawnie skazał na śmierć za zbrodnie ludobójstwa. Obecna Rosja nie tylko go zrehabilitowała, ale nawet w jednym z bardziej prestiżowych miejsc Moskwy powieszono tablicę ku jego czci.
Śląski ataman z oficerskim honorem
DARIUSZ DYRDA
Był Ślązakiem z krwi i kości. Urodził się i dzieciństwo spędził w Bodzanowicach, górnośląskiej wsi pod Olesnem. Była to wieś graniczna, z Rosją. Mały Helmut od dzieciństwa oglądał więc Kozaków. I od dzieciństwa był nimi zafascynowany. Ani mu pewnie wtedy nie przyszło do głowy, że kiedyś otrzyma godność Najwyższego Atamana Wszystkich Kozaków. I że za Kozaków odda życie.
V
on Pannwitz to prastara śląska szlachta. Z pochodzenia serbołużycka, ale już XIV wieku osiadła na Śląsku. Rychło też zaczęli tu odgrywać znaczącą rolę. Przez niemal ćwierć tysiąclecia (1341-1588) pełnili funkcję starostów kłodzkich. Gdy Śląsk trafił w XVIII wieku do Prus, von Pannwitze wiernie służyli Hohenzollernom (najczęściej w armii), choć znaczenie ich rodu w pruskich czasach podupadło. Wśród przodków Helmuta był wprawdzie jeden sławny wojownik, z tym że … polski. Bernard von Prit-
twitz (po polsku Bernard Pretwicz) był w XVI wieku już za życia osławiony jako polski bohater narodowy. Nazywano go Pogromcą Tatarów oraz Terror Tartarorum. Dowodził, podobnie jak jego praprapraprawnuk Helmut –Kozakami. Bernard von Prittwitz, śląski szlachcic, próbował jako wysłannik polskiej królowej Bony w 1526 roku namówić Stany Ślaskie, by przyłączyły nasz kraj do Polski. Jednak ówczesny śląski sejm odrzucił taki pomysł. Śląsk był częścią korony czeskiej i chciał nią pozostać.
OD DZIECIŃSTWA W PRUSKIEJ ARMII Ale zostawmy już przodka i wróćmy do dalekiego potomka. W Polsce i Rosji zarzucano mu, że był generałem SS, a jego oddziały dopusz-
Von Pannwitz trafił na front I wojny światowej jako 16-letni podporucznik. Wojnę zakończył w stopniu rotmistrza kawalerii, z krzyżem żelaznym I i II klasy. Zaraz po wojnie trafił do Freikorpsu, walczyć o swój Śląsk.
WE FREIKORPSIE I NA SŁUŻBIE RADZIWIŁŁOM Tu dygresja: polscy historycy twierdzą, że Freikorpsy, które w latach 1919-21 walczyły z tzw. powstańcami śląskimi, to ochotnicy z głębi Niemiec. Tezie tej jako żywo przeczy choćby on, z górnośląskiej wsi pod Olesnem, oficer ochotniczej obrony Śląska przed Polakami. Odznaczony za te walki Orderem Orła Śląskiego I Klasy (Schlesischer Adlerorden). Ilu „polskich” oficerów w powstaniach było rzeczywiście ze Śląska? W fre-
dowywać armię, wrócił do Niemiec i do Wehrmachtu. Karierę oficerską podjął w takim samym stopniu w jakim ją opuścił w 1918 roku, czyli rotmistrza. Kapitan koło czterdziestki to nie wróży generalskich szlifów. A jednak… Być może w karierze pomogło mu to, że (co zarzucają mu często krytycy tej postaci) wstąpił też do NSDAP i SA. Ilużto jednak porządnych Niemców wstąpiło do tej partii… Kto mógł przewidzieć, do jakich szaleństw poprowadzi naród! W 1939 roku major Pannwitz brał udział w inwazji na Polskę, jako podpułkownik w 1941 miał uczestniczyć w kampanii przeciw sowietom – ale się rozchorował. Prawdziwą karierę rozpoczął, gdy po pierwszych dużych klęskach Niemiec na ostfroncie, uzyskał od nowo mianowanego szefa sztabu generalnego, gen. Kurta Zeislera zgodę na sformowanie z wzię-
We wspomnieniach towarzyszy broni jawi się jako hitlerowski generał, który nigdy nie podnosił ręki w hitlerowskim pozdrowieniu „Heil”, tylko salutował po wojskowemu. Co jeszcze ciekawsze, w obecności samego Adolfa Hitlera krytykował politykę rasową III Rzeszy. Dowodził oddziałami słowiańskimi, sam miał w sobie krew słowiańską, więc nie godził się z rolą podludzi dla Słowian czały się licznych zbrodni, także podczas powstania warszawskiego. Jedno i drugie jest nieprawdą – Helmuth von Pannwitz ani munduru SS nigdy nie przywdział, ani żadnymi akcjami zbrodniczymi się nie splamił. Natomiast jak mało który żołnierz II wojny światowej pokazał, czym jest honor oficera. Karierę oficerską zaplanowano mu już w dzieciństwie.W wieku lat 12 wstąpił do sławnej szkoły kadetów w Wahlstatt (ob. Legnickie Pole). Ukończyli ją między innymi marszałek von Hindenburg i sławny śląski żołnierz I wojny światowej, jej największy as lotniczy, „Czerwony baron” Manfred von Richthofen. Sześć lat od Helmutha starszy, więc ze szkoły się raczej nie znali.
ikorpsach chyba jednak większość… Choć na pewno nie żywił młody Helmuth wrogości wobec Polaków. Bronił tylko swojego hajmatu, chciał żeby pozostał w Niemczech. Jednak po 1921 roku, gdy w zredukowanej niemieckiej armii zajęcia dla niego nie było, przeniósł się właśnie do Polski. Pracował jako rządca majątków książąt Radziwiłłów, na Wołyniu i pod Warszawą. Bo od dzieciństwa w Bodzanowicach władał językiem polskim równie swobodnie, jak niemieckim i śląskim.
NAZAD W MUNDURZE Gdy po zwycięstwie wyborczym Adolfa Hitlera Niemcy zaczęły odbu-
tych do niewoli Kozaków – formacji kawaleryjskiej stojącej po stronie III Rzeszy. Jednak nie były to jedyne oddziały kozackie po niemieckiej stronie – innymi dowodził ataman Piotr Krasnow, jeszcze inni służyli wprost w strukturach SS. 1 Kozacka Dywizja Kawalerii liczyła w chwili sformowania 13 000 Kozaków i 4500 Niemców. Oficerami byli przeważnie Niemcy, zazwyczaj tak jak sam Pannwitz, oficerowie kawalerii z I wojny światowej. Szlak bojowy dywizji wiódł przez Stalingrad, Krym, po Jugosławię. Wysłanie jej tam było jednak błędem, bo prawosławni Kozacy nie chcieli walczyć przeciw braciom w wierze – Serbom. Byli jednak skuteczni w walkach przeciw Bośniakom i Słoweńcom.
n Bernard Pretwicz – daleki przodek atamana z Bodzanowic
KRYTYKOWAŁ HITLEROWSKIE TEORIE, NIE „HAJLOWAŁ” W 1944 roku jego dywizję przekształcono w korpus a on sam awansował na generała-lejtnanta i krzyż rycerski (pod koniec roku także z liśćmi dębu). Jednakże nie obywało się bez awantur, bo Pannwitz nie zgadzał się na włączenie tej jednostki w struktury SS. Batalię tę przegrał, ale choć formalnie został generałem SS, nigdy nie przywdział munduru tej formacji, pozostając przy generalskich pagonach Wehrmachtu. Co jeszcze ciekawsze, we wspomnieniach towarzyszy broni jawi się jako hitlerowski generał, który nigdy nie podnosił ręki w hitlerowskim pozdrowieniu „Heil”, tylko salutował po wojskowemu. Ba, on w obecności samego Adolfa Hitlera krytykował politykę rasową III Rzeszy. Dowodził oddziałami słowiańskimi, sam miał w sobie krew słowiańską, więc nie godził się z rolą podludzi dla Słowian. I nie bał się mówić o tym samemu Führerowi. Być może także za to Kozacy kochają swojego generała, którego nazywają „wielikij pan”. A może za słowiański wygląd? W każdym razie w lutym 1945 roku Kozacy rozproszeni po różnych jednostkach III Rzeszy obwołują go „atamanem polnym
11
lipiec 2016r.
n Żołnierze XV Korpusu przed morderczym przebijaniem się do Austrii wszystkich wojsk kozackich”. Dotychczas godnością tą Kozacy obdarzali tylko… rosyjskich carów! Von Pannwitz był bez wątpienia jedynym w historii atamanem kozackim, który nie umiał ani po rosyjsku, ani po ukraińsku. Do Kozaków mówił po polsku.
ZOSTANĘ Z MOIMI PODWŁADNYMI Ataman Polny Wszystkich Wojsk Kozackich Helmuth von Pannwitz wiedział, jaki los spotka jego Ko-
Ani on, ani jego podwładni nie mieli pojęcia, że na mocy alianckich porozumień, wszystkich obywateli ZSRR Amerykanie i Brytyjczycy zobowiązali się przekazać Rosjanom. Niemieckiego generała ze Śląska oczywiście to nie dotyczyło, ale gdy von Pannwitz dowiedział się, że jego wojsko przekazanie zostanie Rosjanom, a najlepsze, co ich tam może spotkać to obozy pracy i łagry – ataman stwierdził, że „byłem z moim wojskiem gdy działo się nam dobrze, zostanę z nim, gdy będzie działo się źle”.
Z ROSJANAMI DA SIĘ DOGADAĆ. TYLKO TRZEBA UMIEĆ W lutym 1996 rodzina Pannwitza jego wnuczka Vanessa hr. von Bassewitz grzecznym pismem zwróciła się do Generalnej Prokuratury Federacji Rosyjskiej o rehabilitację dziadka. Wskazywała, że na jego zbrodnie nie było żadnych dowodów, żadnych naocznych świadków, żadnych podpisanych rozkazów. Rosyjska prokuratura sprawę zbadała i 23 kwietnia 1996 wydała
skwie. Postawiono ją tu z inicjatywy weteranów XV Korpusu Kawalerii Kozackiej. Rosyjscy weterani II wojny światowej, którzy walczyli po stronie III Rzeszy, mogli postawić swojemu wodzowi obelisk w Moskwie! Stolicy kraju, który od hitleryzmu najbardziej ucierpiał, kraju, który hitleryzm pokonał i kraju, który to zwycięstwo czci z ogromnym pietyzmem. A mimo tego kraj ten potrafił zdobyć się na przyznanie, że hitlerowskiego generała osądził niesłusznie – oraz oddać mu hołd. Jeśli Polacy nie umieją załatwić z Rosjanami załatwić spraw zwią-
Nazwisko kozackiego atamana z Bodzanowic trafiło na kolumnę obok Cerkwi Wszystkich Świętych w Moskwie. Postawiono ją tu z inicjatywy weteranów XV Korpusu Kawalerii Kozackiej. Rosyjscy weterani II wojny światowej, którzy walczyli po stronie III Rzeszy, mogli postawić swojemu wodzowi obelisk w Moskwie. zaków, jeśli dostaną się w ręce Armii Czerwonej. Podjął więc decyzję, aby ze swoim korpusem przebić się z Bałkanów do Austrii i tam poddać Brytyjczykom. I udało mu się – formalnie już po skończeniu wojny, bo 12 maja 1945 roku, jego oddziały w okolicach Klagenfurtu, u podnóża Alp, poddały się 11 Brytyjskiej Dywizji Pancernej.
Działo się bardzo źle. Nie wiadomo, jak ginęły tysiące podległych mu Kozaków, jednak on sam wraz z innymi kozackimi generałami został przewieziony do Moskwy, oskarżony o okrucieństwa wobec ludności rosyjskiej (między innymi rozstrzeliwanie partyzantów). W styczniu 1947 roku został skazany i niemal natychmiast powieszony..
orzeczenie: nie ma żadnych dowodów na to, że Pannwitz czy jego jednostki popełniały okrucieństwa wobec ludności cywilnej i pojmanych w niewolę żołnierzy Armii Czerwonej. W związku z powyższym należy go zrehabilitować”. Nazwisko kozackiego atamana z Bodzanowic trafiło na kolumnę obok Cerkwi Wszystkich Świętych w Mo-
n Generał-ataman ze swoimi Kozakami
zanych z Katyniem, z zamordowanymi po wojnie generałami AK, to może nie dlatego, że Rosjanie nie chcą? Może dlatego, że Polacy butnie żądają tam, gdzie należy grzecznie poprosić i zwrócić się o pojednanie? Córka śląskiego generała załatwiła sprawę grzecznie. I załatwiła do końca. Ciekawe, czy potrafi tak i Polska? I czy potrafi na przykład w Oleśnie postawić tablicę poświęconą tutejszemu Ślązakowi, który jako jedyny nie-Rosjanin w historii najnowszej nosił tytuł Atamana Wszystkich Kozaków?
12
lipiec 2016r.
Mniejszość niemiecka - nie czyń drugiemu, co Tobie niemiłe!
Zabór opolski Województwo opolskie powstałe w 1998 roku, to twór od początku kaleki, zlepiony po trosze z ziem górnośląskich i po trosze z dolnośląskich. Powstało między innymi na skutek lobbingu mniejszości niemieckiej, która bała się, że w dużym województwie górnośląskim będzie znaczyła mniej, niż w małym opolskim. Ale właśnie rząd PiS pokazał, że ta mniejszość nic nie znaczy. I że nawet za pomocą zmian granic gmin będzie minimalizował znaczenie „opolskich” Niemców.
P
rawicowi politycy, także ci z okolic Opola nigdy nie kryli, że prawa mniejszości niemieckiej leżą im na wątrobie. Chętnie polikwidowaliby dwujęzyczne nazwy przy wjeździe do miejscowości
czy dwujęzyczność w urzędach. Niestety, nie jest im łatwo tak postąpić, bo praw śląskich Niemców broni i ustawa o mniejszościach narodowych i ustawodawstwo unijne. Ale przepisy te mówią, że aby mniejszość miała takie prawa, musi na terenie gminy zamieszkiwać przynajmniej 10% jej przedstawicieli (w przypadku języka urzędowego – 20%). Jeśli jednak małą, rdzennie śląską gminę przyłączy się do dużego, mocno „zgorolizowanego” miasta – to problem zniknie. Bo w tym mieście mieszkańcy wsi będą stanowili znikomy procent mieszkańców.
OSŁABIAJĄC GÓRNOŚLĄSKOŚĆ, OSŁABIALI SIEBIE W naszym redakcyjnym przekonaniu to właśnie danie prztyczka w nos niemieckiej mniejszości stało za powiększeniem granic miasta Opola. Oczywiście, kwestie finansowe też – bo teraz podatki z wielu firm (przede wszystkim elektrowni Opole) wpłyną nie do tych małych gmin, lecz do wojewódzkiego miasta. Ale kluczowe było chyba pokazanie opolskim Niemcom, kto tu rządzi. Inna sprawa, że im się należało. Przez ostatnie dwadzieścia lat myśleli tylko o interesie swoim, a nie całego regionu. Sami doskonale wiedząc, że cała Ziemia Opolska leży na Górnym Śląsku, lansowali razem z hadziajami wizję jakiejś „Opolszczyzny” stanowiącej odrębny region. Czynili tak wiedząc, że w dużym województwie górnośląskim będą Niemcy odgrywać znacznie mniejszą rolę niż w kadłubowym, opolskim. Bo na wschodniej części Górnego Śląska po 1945 roku pozostało Niemców znacznie mniej. Bo na wschodniej części Górnego Śląska autochtoni znacznie częściej sami siebie postrzegają jako Ślązaków, a nie Niemców.
Tereny przyłączane do Opola w żadnym stopniu nie są częścią miasta. Wystarczy się tam przejechać, żeby zobaczyć, że chodzi o wsie, oddalone od miasta kilkoma kilometrami pól, łąk, lasów. Zresztą jeśli na ponad 5000 przyłączanych hektarów mieszka zaledwie 10 000 ludzi, to mamy do czynienia z gęstością zaludnienia typową dla wsi, a nie dla miast NIE NIEMIEC, NIE POLAK. ŚLĄZAK! Proces ten stawał się z czasem także coraz wyraźniej widoczny na opolskiej części Górnego Śląska. Przecież sam Piotr Długosz, prezes Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej, wcześniej należał do Towarzystwa Społeczno-Kulturalne Niemców na Śląsku Opolskim. I nagle to on, jako bodaj pierwszy, zaczął nosić koszulkę: „Nie Niemiec, nie Polak. Ślązak!”. Podobnie jak dziesiątki tysięcy innych osób z czasem zrozumiał, że owszem, niemiecki kod kulturowy jest w nas, Ślązakach, bardzo silny, jednak stanowimy grupę odrębną nie tylko od Polaków, ale i od Niemców. Kolejne deklaracje spisów powszechnych (2002 i 2011), że w województwie opolskim lawinowo ubywa ludzi deklarujących narodowość niemiecką, a lawinowo przybywa deklarujących śląską. Zjawisko to działacze mniejszości niemieckiej traktowali jako zagrożenie i starali mu się przeciwdziałać wszelkimi możliwymi sposobami. Także wykorzystując swoją pozycję w polskim prawie. Przykładem takiej postawy jest Rafał Bartek, wiceprzewodniczący Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości (narodowych – przyp. red), a zarazem lider mniejszości niemieckiej na opolskiej
części Górnego Śląska. Kiedy komisja ta opiniowała projekt uznania Ślązaków za mniejszość etniczną – herr Bartek zagłosował przeciw. Sam ceniąc swoje prawa mniejszości, nie chciał nadać ich sąsiadom, zamieszkującym ten sam teren. Obawiał się zapewne – zresz-
tą słusznie – ze jeśli mniejszość śląska zostanie uznana, to jego organizacja straci wielu członków, którzy przejdą do mniejszości śląskiej. Żeby jednak być uczciwym, trzeba wspomnieć, że inna postawa też występuje. Dieter Przewdzing, zamordowany burmistrz Zdzieszowic, też działacz mniejszości niemieckiej, był wielkim orędownikiem uznania mniejszości śląskiej. Niemniej jednak opolscy Niemcy chcieli być u siebie jedyną mniejszością. Bo dzięki temu mogli rządzić lub współrządzić gminami, współrządzić województwem. Ale rząd PiS powiedział temu „dość”. Tak bowiem trzeba postrzegać decyzję rządu z 19 lipca o powiększeniu Opola, włączając w jego granice kilka podopolskich wsi, zamieszkanych w dużej mierze przez Niemców właśnie.
n Opole – terytorialnie się rozrośnie, ale na pewno miasto nie będzie od tego większe. Bo przyłącza tereny typowo wiejskie.
13
lipiec 2016r.
UDAWANIE, ŻE WSI SĄ MIASTEM Owszem, proces rozrastania się miast nie jest niczym niezwykłym. Tereny podmiejskie włączyły przecież Warszawa, Kraków, Łódź, Katowice i inne. Jest jednak spora różnica. Tam rozrastały się po prostu miasta, a osiedla mieszkaniowe (w tym także bloki), fabryki, powstawały na wsiach i osadach podmiejskich. W sposób oczywisty zrastały się one ze swoją metropolią. I fakt leżenia poza nią był dla tych dzielnic niewygodny. Tak przecież częściami Katowic stawały się Murcki, a wcześniej Bogucice, Szopienice. Tymczasem tereny przyłączane do Opola w żadnym stopniu nie są częścią miasta. Wystarczy się tam przejechać, żeby zobaczyć, że chodzi o wsie, oddalone od miasta kilkoma kilometrami pól, łąk, lasów. Zresztą jeśli na ponad 5000 przyłączanych hektarów mieszka zaledwie 10 000 ludzi, to mamy do czynienia z gęstością zaludnienia typową dla wsi, a nie dla miast. Jedna osoba na 5000 metrów kwadratowych! W blokowisku na takim obszarze mieszka 100 osób, w dzielnicach willowych – 20. Tu jedna! Opole nie przyłącza więc miejskich dzielnic, które powstały wokół niego, lecz podopolskie wsie. Przyłącza zadając gwałt ich mieszkańcom, bo zależnie od wsi, pomiędzy 94 a 99% z nich opowiedziało się przeciw przyłączeniu do Opola. Wcale nie chcą być częścią tego miasta.
niu Opola. Postępując wyraźnie wbrew woli samych mieszkańców – więc działanie to można chyba spokojnie nazwać zaborem. Prawdą jest, że konsultacje przeprowadzano też wśród samych Opolan. Wśród nich 58% opowiedziało się za powiększeniem miasta. Tylko oni decydowali nie o swojej ziemi, a o zie-
dotychczasowym powiecie opolskim mniejszość niemiecka korzysta z takich praw jak dwujęzyczne tablice z nazwami miejscowości, oraz język niemiecki jako język pomocniczy w urzędach. W Opolu będzie ona stanowić śladowy procent ludności, więc te prawa zostaną jej odebrane. Oczywiście przedstawiciele mniejszości będą mieli znacz-
Czy komukolwiek potrzebne jest województwo, którego stolica tylko takimi sztuczkami potrafi zwiększyć liczbę swoich mieszkańców, podnieść (w sposób wątpliwy) swój prestiż. Czy jednak nie należałoby tego co górnośląskie przyłączyć do województwa śląskiego, a tego co dolnośląskie – do dolnośląskiego? mi sąsiadów. Czy oni w ogóle powinni – z moralnego punktu widzenia –brać udział w tych konsultacjach?
NARUSZENIE PRAWA? A KTO TO ZBADA… Oczywiście dostało się automatycznie Niemcom z przyłączanych sołectw. Przed ich wsiami znikną nazwy w języku niemieckim, działalność mniejszości, która stanie się w ramach całego Opola, znikoma, przestanie być dotowana. Niemcy poczuli się oszukani, a wspomniany Rafał Bartek twierdzi też, że nastąpiło złamanie prawa.
nie mniejsze szanse zasiadać w radzie miasta Opola, niż w radzie powiatu czy radach dotychczasowych gmin. W nich niemieckość deklarowało nawet 30 procent ludzi. W Opolu, którego ludność na skutek wzrośnie ze 118 do 128 tysięcy, te kilka tysięcy Niemców z podopolskich wsi zniknie w morzu imigrantów z całej Polski. Gdyby państwo funkcjonowało normalnie, mniejszość to rozporządzenia Rady Ministrów zapewne zaskarżyłaby do Trybunału Konstytucyjnego. Tyle, że przestaje on być organem de facto niezależnym a jego orzeczenia nie są publikowane… To świetny przykład wyjaśniający, do czego potrzebny jest niezależny TK.
n Rafał Bartek – przeciwstawiał się uznania Ślązaków za mniejszość. Teraz na własnej skórze przekonuje się, co czuje osoba, której tożsamość inni lekceważą. liby może siłą mniej liczącą się w sejmiku, ale spotykaliby się z większą życzliwością innych sił. Bo Ślązacy generalnie – inaczej niż liczni emigranci – traktują śląskich Niemców bardzo życzliwie, jako braci z którymi zawsze na Śląsku mieszkali. To nie przypadek przecież, że właśnie RAŚ i inne śląskie organizacje stale przypominają, o upamiętnianiu niemieckiego dziedzictwa na Śląsku. Opolscy Niemcy zamiast współpracować ze Ślązakami, woleli współdziałać przeciw narodowości śląskiej z polskimi nacjonalistami. No i właśnie poczuli, że nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe.
CZAS NA ROZBIÓR TEGO WOJEWÓDZTWA Opole szczyci się, że po tym zaborze przestanie być najmniejszym miastem wojewódzkim. Może to i jakaś pociecha, ale nawet przyłączając siłą 10 000
n W efekcie zmian znikną niektóre dwujęzyczne nazwy. Choć akurat Anabergu, tej świętej miejscowości Górnego Śląska, na razie szczęśliwie zmiana ta nie dotyczy. 20 lipca w ministerstwie miała się odbyć kolejna tura negocjacji w tej sprawie. Ale nie odbyła się, bo dzień wcześniej, 19 lipca, rząd RP na swoim posiedzeniu podjął decyzję o poszerze-
- Została naruszona ustawa o mniejszościach a konkretnie artykuł 5 mówiący o zmianach terytorialnych w kontekście proporcji narodowościowych – mówi Bartek.I wyjaśnia, że w
Polscy zwolennicy odbierania praw mniejszości niemieckiej w Polsce, ciągle podnoszą, że państwo niemieckie nie chce uznać mniejszości polskiej u siebie. Dają temu wyraz, że nie rozumieją, czym w myśl prawa międzynarodowego i polskiego jest mniejszość narodowa. Żeby ją uznać, ta odmienna grupa etniczna musi posiadać własne państwo oraz – co bardzo ważne – zamieszkiwać na tych terenach od przynajmniej stu lat. Imigrantom nie przysługuje prawo do uznania ich za mniejszość narodową. Dlatego Niemcy nie uznają za nią u siebie Polaków – bo to imigranci lub
Niemcom opolskim należy oczywiście współczuć, że zostali potraktowani w taki sposób. Z drugiej jednak strony sami od dawna kręcili na siebie ten bat. W województwie górnośląskim by-
potomkowie imigrantów, w drugim, trzecim pokoleniu. A czasami ludzie, którzy wyjeżdżali do Niemiec, powołując się na niemieckie (!) pochodzenie. Z tych samych przyczyn Polska nie uznaje u siebie mniejszości narodowej wietnamskiej na przykład. Bo Wietnamczycy też nie są u nas autochtonami. I z tej samej przyczyny przedwojenne Niemcy uznawały u siebie mniejszość polską – bo ludzie, którzy na Górnym Śląsku (czy po części w Prusach, obecne Mazury) deklarowali narodowość polską, byli autochtonami, zamieszkiwali te tereny „od zawsze|”. Proste? Proste. Tylko trzeba chcieć zrozumieć.
ludzi, nadal będzie miastem wielkości Tychów, Rybnika czy Rudy Śląskiej, mniejszym od Gliwic, Zabrza, Bytomia. Województwo opolskie nadal pozostanie słabe i niewydolne. I znów trzeba sobie zadać pytanie, czy komukolwiek potrzebne jest województwo, którego stolica tylko takimi sztuczkami potrafi zwiększyć liczbę swoich mieszkańców, podnieść (w sposób wątpliwy) swój prestiż. Czy jednak nie należałoby tego co górnośląskie przyłączyć do województwa śląskiego, a tego co dolnośląskie – do dolnośląskiego? Już kilka lat temu w paru powiatach województwa opolskiego planowano referenda w tej sprawie. Wówczas główną siłą, która je torpedowała, była mniejszość niemiecka. Ciekawe, czy po zaborze opolskim pozostanie ona takim orędownikiem podziału Górnego Śląska na dwa województwa? Dariusz Dyrda
Z INTERNECU: ~Zbigniew: Precedens ruszył - teraz będzie można zlikwidować województwo opolskie. Skoro lekceważy się głosy ludzi, skoro nikt nikogo nie pyta o zdanie - to też nikt nie będzie pytał czy likwidować województwo. Gdy ta decyzja powstanie (a w to nie wątpię) pies z kulawą noga nie wesprze mieszkańców Opola. Mam nadziej że tak niedługo się stanie. Miasto, które w zbójecki sposób traktuje słabszych - zasługuje by silniejsi potraktowali go w ten sam spsob ~z K-Koźla do ~Zbigniew: Popieram!!! Województwo opolskie istnieje tylko dlatego aby kila tysięcy nierobów w Opolu miało dobre posadki i mogło okradać resztę społeczeństwa. Po co utrzymywać rozbudowaną biurokrację dla niecałego miliona osób, które obecnie mieszkają w tym województwie? Urzędnicy w Opolu zamiast łączyć wywołują tylko nieustanne spory i wojenki podjazdowe z całą resztą mieszkańców. ~elkka: Przecież chodzi o pieniądze - do budżetu miasta wpłyną podatki (…) Opola to atrakcyjne tereny... bo samorządy tych okolic są bardzo gospodarne, a w Opolu - całkiem odwrotnie. Jeśli dobrze pamiętam, to koło Opola (na przejętych terenach) są jakieś firmy bardzo dobrze prosperujące. Po prostu łakomy kąsek (…). Podatki wpłyną do Opola. A ludzie się nie liczą, nie wiedzieliście o tym? Przed wyborami można wszystko obiecać, na przyszłość patrzcie, co każda partia zrobiła i wyciągajcie wnioski a nie wierzcie w obietnice.
14
lipiec 2016r.
Nojlepsze gŷszynki! Do cołkij familie i kamratów
35zł
30zł
We Niŷmcach tyż werci sie demonstrować ślůnskość!
45zł
35zł
35zł
A może wybieresz se inkszy tres, abo inszy gadżet?
35zł
35zł
35zł
35zł
5zł
30zł
30zł
5zł
Instytut Ślůnskij Godki, 43-143 Lędziny ul. Grunwaldzka 53.* adres e-mail: megapres@interia.pl, tel. 535 998 252, konto bankowe 96 1020 2528 0000 0302 0133 9209 Eli kupisz za 100 zł abo lepij (do kupy ze ksionżkami ze ôstatnij strony) – dostawa gratis. Na terenie aglomeracji katowickiej możliwe dostarczenie kurierem i zapłata przy odbiorze.
* Powyższy adres jest jedynie adresem korespondencyjnym. Nie ma tam sklepu!
15
lipiec 2016r.
FIKSUM DYRDUM
Ô
d 21 lipca durś do mie ginglajom na mobilniok i padajom: „Dobry dziŷń, panie redachtorze. Widzieliście ślůnski fejsbuk?”. - Toć, coch widzioł! - Fest zdziwoczony, pra? - Pra. Ino wiŷcie, lepszy taki, jak żodŷn – padom.Prowda wom pedzieć, ni mom rod ludziůw, kierzy sami nic niŷ zrychtujom, ale każdo robota inakszych chcom ŏszydzić. A śląski facebook jest wielką sprawą. Wymaga jeszcze wiele roboty, ale pokazuje, że naszo godka żyje, niŷ je ino, jak chcom Pańczyczka a Miodek, skansenĕm. Zawsze twierdziłem, że zbyt wczesne uznanie godki za język, może jej bardziej zaszkodzić, niż pomóc. Bo ludzie są przekorni. Jeśli nam nie wolno w przestrzeni oficjalnej, państwowej, to będziemy wpychać się z naszym językiem wszędzie tam, gdzie państwo nie ma nic do gadania. Widać to na przykładzie nie tylko facebooka. Weźmy Kaszubów. Od 11 lat ich język ma status regionalnego, chroni go polska ustawa. I co? I facebooka po kaszubsku nie ma. Nawet pomarzyć nie mogą, aby w swojej mowie wydawać tyle książek, ile ukazuje się w naszej. Chociaż ich są dotowane, a każda książka po śląsku musi sama na siebie zarobić. Prawdę powiedziawszy, nie lubię dotowania kultury, mediów, gazet. Uważam, że te naprawdę dobre same obronią się na rynku. Jeśli nie potrafią się obronić –znaczy nikomu są niepotrzebne. Weźmy miesięcznik „Śląsk”. Ostatnio wicemarszałek województwa śląskiego, Henryk Mercik z RAŚ ogłosił, że tak zasłużonemu tytułowi nie pozwoli upaść.
Od fejsbuka po syreny I nasze województwo będzie pompować w niego pieniądze. A ja się pytam, ilu z was w ciągu ostatnich 5 lat kupiło ten „Śląsk”? Co tam można wartościowego przeczytać? Miesięcznik i tak jest na potęgę dotowany z pieniędzy podatników, bo nikt, lub prawie nikt, go prywatnie nie kupuje. Kupują biblioteki, urzędy, instytucje kultury – czyli ci, którzy wydają nasze podatki. Już
Mniejsza już z tym, że wicemarszałek Mercik z RAŚ zapowiada walkę o utrzymanie miesięcznika, który ideowo jest RAŚ-owi zupełnie obcy. „Śląsk” od zawsze promuje wizję „odwiecznie polskiego Sląska”, który „powrócił do macierzy”. Ale niechby – domagamy się poszanowania dla naszej wizji Śląska, więc sami też powinniśmy szanować tę inną. Tylko czy musimy ją wspierać, jeśli nie zależy na tym zwo-
Miesięcznik „Śląsk”. Ostatnio wicemarszałek województwa śląskiego, Henryk Mercik z RAŚ ogłosił, że tak zasłużonemu tytułowi nie pozwoli upaść. I nasze województwo będzie pompować w niego pieniądze. A ja się pytam, ilu z was w ciągu ostatnich 5 lat kupiło ten „Śląsk”? Co tam można wartościowego przeczytać? ich kupowanie jest dotowaniem tego miesięcznika. Ale tym, którzy go redagują, to za mało. Chcą co miesiąc dość wysokiej dotacji od województwa. Nic bym jeszcze nie powiedział, gdyby ta dotacja wynosiła, powiedzmy 20 (albo 30) procent tego, co miesięcznik uzyskuje ze sprzedaży. Ale płacić określoną kwotę niezależnie od jakości wykonanej pracy? To po prostu demoralizujące i demobilizujące. Redakcja, która nie ma nad sobą czytelniczego bata, która nie musi utrafiać w gusta czytelnicze, drukuje coraz więcej andronów, które nikogo poza ich autorami nie interesują. Co po miesięczniku „Śląsk” świetnie właśnie widać.
lennikom „Śląska zawsze polskiego”? Czy nie mógłby go dotować pan wojewoda, który chce walczyć z widmem separatyzmu? I jego mocodawcy w Warszawie? A nasze władze samorządowe mogłyby się skupić na promowaniu śląskości, na przypominaniu, że tu jest kraina mająca odmienną historię, zaś jej autochtoniczny lud ma swoją godkę i swoją, inną, kulturę. Jakże mi było żal, gdy w Pszczynie, koło 15 lipca, wisiały wszędzie zółto-modre flagi, a w moich Lędzinach pani burmistrz w tym samym czasie na każdej latarni powiesiła… biało-czerwone. Próbowałem sobie przypomnieć, jakie to święto państwowe mamy w drugiej połowie lipca, ale jedy-
ne, jakie przychodziło mi do głowy, to 22 lipca, manifest komunistycznej PKWN. Święto PRL-u. Czyżby Krysia Wróbel postanowiła reaktywować to święto? Oczywiście nie. Udekorowała tak swoje miasto na krakowskie Światowe Dni Młodzieży. Co bzdurą jest kompletną, bo jak każdy cieszę się z wizyty Franciszka (fantastyczny gość!), jak każdy cieszę się, że do naszego kraju przybyły tysiące turystów (pardon, pielgrzymów) z całego świata – ale flagi państwowe wiesza się, droga pani burmistrz, z okazji świąt państwowych. A o ile mi wiadomo, Światowe Dni Młodzieży takiej rangi nie mają. Są imprezą religijną, nie państwową, a samorząd powinien rozdziału państwa i kościoła przestrzegać. Niechby zresztą sobie nawet te polskie fany wisiały, ale czy nie mogłyby na zmianę wisieć też śląskie. Żeby ten pielgrzym, skądkolwiek nie przybył, dowiedział się przy okazji, że tu jest region, który swoją historią i kulturą się szczyci, a nie jakieś zadupie Krakowa. Przykre tym bardziej, że pani burmistrz Lędzin jest jak najbardziej Ślązaczką, a wśród radnych jej komitetu są członkowie RAŚ-u. Ale przykłady Katowic, Chorzowa, Pszczyny pokazują, że my, Ślązacy jesteśmy nie tylko na fb, nie tylko w „drugim obiegu”. Że coraz więcej włodarzy śląskich miast utożsamia się ze śląskością. I tego nam „dobra zmiana” nie zdoła odebrać, nawet jeśli 1 sierpnia znów na całym Śląsku zawyją syreny, aby oddać hołd powstańcom warszawskim. Powstańcom, którzy nas, Ślązaków, ani ziębią, ani grzeją. Nawet jeśli w tym roku do poległych w tym powstaniu dołączył, decyzją ministra Macierewicza, śp. Lech Kaczyński. Pośmiertny honorowy powstaniec warszawski. Dariusz Dyrda
TAKO PADO LYJO
X
marsz Autonomii je forbaj. Dziesieŷnć lot nazod Zarzond RAŚ ciepnoł inszym organizacjom hasło: działomy oddzielnie - maszĕrujymy do kupy. Co z tego ŏstało, niŷ mie pokazywać, bo styknie wejrzeć i myśleć. Kiej jeszcze bołech skarbnikŷm RAŚ, powstoł pomysł coby, skuli roztomajtych wyborow politycznych, zbajstlować Ślonsko Partia Regionalistow. Coby zaś, działali my oddzielnie, ale do wyborůw maszerowali społŷm. Nale to już kupa lot, ŏ partii wdycki sie godało, Jorg Gorzelik nawet zapowiadoł jom na ostatnim (pozim 2015 roku) kongresie RAŚ – a partii jak niŷ boło, to i ni ma dali. Pdajom, co czowiek uczy się na felerach. A przeca ŏni ani na swoji klŷnsce, komitetu „Zjednoczeni dla Śląska”, kiery sztartnoł do sejmu – niczego sie niŷ nauczyli. Ku tymu – jaki to „Zjednoczeni”, eli kandydaci do senatu musieli sztartować ze inakszyj listy, kieryj RAŚ a „Zjednoczeni” niŷ wspiŷrali. I te senackie kandydaty, niy-zjednoczone, ze komitetu „Ślonzoki razem” dostały fest lepszy wynik, niźli „Zjednoczeni”. Ale ani ůwdy niŷ zaczło sie dzioć nic przy bajstlowaniu partie. Niŷ je żech jeszcze taki stary, a we ślůnskich organizacjach działom godnij, jak 20 lot. Besto tyż niŷ mom zamia-
Zakłodomy partia ru do penzyje czakać, coby wziŷni się do roboty. I zaczonech ta ślůnsko partia regionalno rychtować. Toć, niŷ som, momy ku tŷmu poru kamratów. Ale robota je srogo, a widza, co ci, na kierych my liczyli, jij niŷ wykonają. Tuż Kamratko/ Kamrcie (wierza, iż tako mogą Cie chyba mia-
„Ślonzoki Razem”ai bydzie robić wszystko coby Autonomio Ślonska ŏstała przīwrůcono w oparciu o „Statut Organiczny” ze 1920 roku, kiery nadowoł jom Ziemiom Ślůnskim, a niŷ zaś Sosnowcowi a Częstochowie. Wtoś zaro powie, ,że przeca to robi RAŚ. Inoś tukej się witnie, bo ŏd poru lot (wiŷm
Niŷ je żech jeszcze taki stary, a we ślůnskich organizacjach działom godnij, jak 20 lot. Besto tyż niŷ mom zamiaru do penzyje czakać, coby wziŷni się do roboty. I zaczonech ślůnsko partia regionalno rychtować. Ta partyjo bydzie się mianowała „Ślonzoki Razem”ai bydzie robić wszystko coby Autonomio Ślonska ŏstała przīwrůcono w oparciu o „Statut Organiczny” ze 1920 roku, kiery nadowoł jom Ziemiom Ślůnskim, a niŷ zaś Sosnowcowi a Częstochowie. RAŚ tego niŷ robi. nować, skuli tego, że to czytosz) retnij ze nami idea partie do wszystkich, kerzy mieszkajom na Ślonsku. Ta partyjo bydzie się mianowała
co godom, do 2015 roku bołech członkiŷm tego forsztandu, ale tego juże strzīmać niŷ szło!) Zarząd dzisiejszy jawnie jest za nada-
niem autonomii województwu śląskiemu w obecnych granicach administracyjnych (słynna uchwała sejmiku śląskiego o integralności województwa) oraz za tworzeniem „Regionu Południe” z Krakowem (głosowanie na połączonej sesji sejmiku małopolskiego i śląskiego. RAŚ był „za”). Do bajstlowania Partii zaproszom wszystkich, kerzy widzom sĕns w autonomii gospodarczej w granicach historycznych Ślonska. Pamiŷntejcie, co do partii mogom wlyź tyż ci, kerzy som we TSKN, RAŚ, ZG abo inszych ferajnach, kere niĕ som partiami politycznymi, jak i ci, kerzy jeszcze nikaj niŷ przīnoleżom. Fto chce mieć coś do pedzynio na zeflugu zatwierdzajoncym statut, niĕch pozbiyro przīnojmniej 5 untersziftow poparcio za założyniŷm partia a pośle na mój adres (L. Swaczyna ul. Latki 6c/15 41-712 Ruda Ślaska). I niŷch dołonczy swůj brif intencyjny wstompiynio do „Ślonzokow Razem” Lyjo Swaczyna (rzymski katolik) PS. Wdycki swoji felietony podpisują „rzymski katolik” i rod w nich pokazuja, na wiela polski katolicyzm z tym rzymskim je inakszy. Tera jednako pisza ŏ czym innym. No bo przeca kiej to pisza je u nos rzymski katolik nomer 1, som papież Franc. Tuż co jo, ańfachowy parafianin ze Rudy, byda im tuplikowoł, iże katolicyzm to je religio pwszechno, a niŷ narodowo.
Briftygier przīsmyczył
Kamusella abo Islamusella?
S
zanobliwo redakcjo! Rod czytom wasz Cajtung, a zawdy rod żech tyż czytoł, to, co pisze profesor Kamusella. Som żech je z Koźlo i żech sie asił, iże nasz chop robi kariera naukowo furt, we Szkocji. Ale kiej żech przeczytoł to, co napisoł we czerwcowym Cajtungu, toch się fest znerwowoł. Czy tyn chop ogup??? Proponuje on, coby sam do nos, do Kedzierzyna-Koźlo sprowadzić uchodźców z Bliskigo Wschodu. Pado, iże miasto sie wyludnio, i taki nowi mieszkańcy byliby do miasta retunkiŷm. Piszecie mi panie profesorze, co eli jejch sam niŷ chcą, to jo je ksenofob. Ubliżocie mi – bo co to za ksenofobia, niŷ chcieć, coby jaki Arab zgwołcił moja cera. Co to za ksenofobia niŷ chcieć, aby inszy „uchodźca” urżnoł gowa naszŷmu farorzowi? Panie profesorze, my już sam, na Ślůnsku imigrantůw rostomaitŷj zorty momy za tela. Prījechali ino poraset kilometrów ze wschodu, 70 lot nazod, ze tŷj samŷh niby chrześcijańskij kultury, a i tak durś zgrzīto, bo kultura hadziajůw a naszo wcale niŷ je jednako. Minŷło 70 lot, a nos durś kupa dzieli. I wy nom dziś proponujecie, coby sprowadzić nowo, dziko horda??? Tuż jo wom powiŷm – żyjecie ze we tŷj Szkocje, we St. Andrew, tuż eli chcecie, skludzejcie se Arabůw hań, ale niŷ do nos. My jejch sam niŷ chcŷmy. I piŷrszy roz som my rychtig pogodzone ze Hadziajami – bo niŷ chcymy Arabůw ani my, ani Hadziaje! Padocie, co ŏni zbogacom naszo kultura, co Ślůnsk boł wdycki wielokulturowy, co u nos multi-kulti to tradycjo. Mocie recht. Ino naszo tradycjo multi-kulti, to poszanowani jedni drugich, Ślůnzoki Niĕmcůw, Niĕmce Czechůw szanowali, wszyscy Żydŏw, a i ze Polokoma poleku szło sie dogodać, chocia u nich z tym szanowanim rostomaicie bywało. A jaki je szacunek Arabŏw do inszych kultur? Styknie na chwila poblikać we telewizor, coby sie dowiedzieć. Czowiek budzi sie rano i kiej telewizor włonczo, to se myśli, kaj zaś we Europie Araby kogo zabiły. Panie profesorze Kamusella! Piszecie we Cajtungu piŷkne teksty o ślůnskij godce, o ślůnskij tożsamości, ŏ naszym prawie do bycio włosnym narodŷm. Prosza wos – taki piszcie dali a ustońcie z namawianiŷm nos, coby my sami na swoja gowa skludzili arabsko puszka Pandory! Panie profesorze, wyście som Kamusella, a niŷ Islamusella. Joachim (imię i nazwisko do wiadomości redakcji. Tytuł pochodzi od redakcji)
16
slonskisuchar.pl
lipiec 2016r.
Nowości wydawnicze
W ofercie mamy trzy nowe świetne książki:
Super promocjo do każdego, fto chce wydrukować banery abo plandeki po ślůnsku. - Normalno cena m2 - 17 zł + 23 % VAT (brutto 20,91 zł - i tak jedna z nojniższych cen w regionie) - Cena do wydrukůw po ślůnsku za m2 - 13 zł + VAT (brutto 15,69 zł) Drukujŷmy do szerokości 160 cm (długość wiela trzeba) na nojwyższyj zorty maszynie Roland. Zamůwiŷnie idzie skłodać do redakcji Ślůnskigo Cajtunga - Tel. 0-501-411-994, e-mail: megapres@interia.pl
Takim właśnie przykładem jest książka „Dante i inksi” Mirosława Syniawy, będąca antologią wielkich dzieł światowej poezji na język śląski. Tytuł pochodzi od „Boskiej Komedii” Dantego, której fragmenty znajdziemy tam właśnie w godce. Poza tym są jednak wiersze czołowych poetów niemieckich, rosyjskich, francuskich, angielskojęzycznych, a także azjatyckich. Okazuje się, ze w godce brzmi to świetnie! - cena 23 złote
Ślůnskie ksiůnżki w hurcie tanij! Mosz już „Historia Narodu Śląskiego”? „Rychtig Gryfno Godka”? „Pniokowe łôsprowki”? „Asty kasztana ”? Eli ni mosz, terozki festelno szansa kupić je blank tanio. W księgarniach komplet tych książek kosztuje średnio około 135 złotych. U nas razem z kosztami przesyłki wydasz na nie jedynie: !!! 110 złotych !!! Ale możesz je oczywiście kupić także osobno.
„Komisorz Hanusik we tajnyj służbie ślonskij nacyje” to druga część skrzącego się humorem kryminału z elementami fantasy, rozgrywający się na dzisiejszym Śląsku. Jest już w sprzedaży. Autor, Marcin Melon, jest nauczycielem w jednej z tyskich szkół, więc jest to dokładnie ten śląski dialekt, którego używa się na naszym terenie - cena 28 złotych
Koszt przesyłki – 9 złotych. W przypadku zamówienia powyżej 100 złotych – przesyłka gratis. lub telefonicznie 535 998 252. Można też zamówić wpłacając na konto 96 1020 2528 0000 0302 0133 9209 - ale prosimy przy zamówieniu podawać numer telefonu kontaktowego.
Instytut Ślůnskij Godki. 43-143 Lędziny ul. Grunwaldzka 53
Asty Kasztana, Ginter Pierończyk - „Opowieści o Śląsku niewymyślonym” to autentyczna saga rodziny z Załęża. Jak się żyło w Katowicach śląskim pokoleniom? Historia przeplatana nie tylko zabawnymi anegdotkami,ale też tragicznymi wspomnieniami i pięknymi zdjęciami z prywatnych zbiorów. 92 stron formatu A-5. Cena: 15 złotych.
„Rychtig Gryfno Godka” Dariusza Dyrdy – to jedyny podręcznik języka śląskiego. W 15 czytankach znajdujemy kompendium wiedzy o Górnym Śląsku, a pod każdą czytanką wyjaśnia najważniejsze różnice między językiem śląskim a polskim. Wszystko to uzupełnione świetnym słownikiem śląsko-polskim i polsko-śląskim. 236 stron formatu A-5. Cena 28 złotych.
„Pniokowe Łosprowki” Eugeniusza Kosmały (Ojgena z Pnioków – popularnego felietonisty Radia Piekary) to kilkadziesiąt dowcipnych gawęd w takiej śląskiej godce, kierom dzisio nie godo już żoděn, krom samego Ojgena! 210 stron formatu A-5. Cena 20 złotych.
„Historia Narodu Śląskiego” Dariusza Jerczyńskiego – to jedyna książka opowiadająca o historii Ślązaków z naszego własnego punktu widzenia, a nie polskiego, czeskiego czy niemieckiego. 480 stron formatu A-4. Cena 60 złotych.
„Komisorz Hanusik” autorstwa Marcina Melona laureata II miejsca na śląską jednoaktówkę z 2013 roku. to pierwsza komedia kryminalna w ślunskiej godce. „Chytrzyjszy jak Sherlock Holmes, bardzij wyzgerny jak James Bond! A wypić poradzi choćby lompy na placu” – taki jest Achim Hanusik, bohater książki. Cena: 28 złotych.
Farbą drukarską pachną jeszcze „Ich książęce wysokości”. To dzieje władców Górnego Śląska - a książka wyszła spod pióra Jerzego Ciurloka, znanego bardziej jako wicman Ecik z Masztalskich, ale będącego też wybitnym znawcą kultury i historii regionu - cena 30 zł