GAZETA NIE TYLKO DLA TYCH KTÓRZY DEKLARUJĄ NARODOWOŚĆ ŚLĄSKĄ
CZASOPISMO GÓRNOŚLĄSKIE
Spóźnieni, ale…
T
en numer Cajtunga jest bardzo mało śląski. Ale całą drugą połowę lipca Polska była teatrem zmagań między demokracją a systemem autokratycznym. Bo państwo w którym prokurator (nawet jeśli generalny) decyduje, kto będzie sędzią, demokratycznym nie jest! Ponieważ zaś, czy nam się to podoba czy nie (mnie coraz mniej) Śląsk jest częścią Polski, to dla nas te wydarzenia są tak samo ważne, jak dla mieszkańca Krakowa czy Warszawy. Dlatego postawa Ślązaków, którzy mówią, że to nie nasza sprawa, jest dla mnie absurdalna. Owszem, naszą sprawą może nie być to, co Szyszko robi z Puszczą Białowieską. Ale ustawy o sądownictwie dotyczą tak samo sądów w Mikołowie, jak w Warszawie, w Opolu jak w Białymstoku. To jest nasza sprawa! A chociaż do wymiaru sprawiedliwości, jak i do służby zdrowia, mam sporo zastrzeżeń, to jednak między ich reformowaniem a rozwalaniem widzę różnicę. O tym wszystkim piszemy na stronach 4-9. Opisując z różnych stron, bo i zastanawiamy się, czy Polsce grozi wojna domowa, i opowiadamy o tym, że taką właśnie wojnę w latach 1919-21 my na Śląsku mieliśmy i przypominamy, jak bohater PiS-u (choć PO chyba też), Piłsudski Józef, obalił demokrację wprowadzając w jej miejsce system totalitarny, zaś opozycję – tak samo jak Hitler – pakując do obozu koncentracyjnego. W kampanii wyborczej obiecywali słuchać ludzi. A chociaż ludzie na Śląsku chcą mieć ulice, skwery, place Jerzego Ziętka, to obecna władza wie lepiej, i będzie Jorga przymusowo, nawet wbrew woli samorządów miast, usuwać. O tym piszemy na stronach 10-11. Na stronie 12 przypominamy trochę różne babskie Vivy i plotka.pl, a nie Ślnski Cajtung, ale nie do końca, bo ani nie obgadujemy kreacji pań, ani nie podniecamy się tym, co dawano do jedzenia. Po prostu nasza firma miała jubileusz. A na stronie 13 nasz nowy autor, Marcin Melon (tak, ten sam od powieści o Komisorzu Hanusiku) ze swoją gawędą, gdzie trochę historii a trochę rozważań o sprawach społecznych. I o dobrych manierach też.
NR 6/7 7 (64) 2017r. (42)lipiec CZERWIEC/LIPIEC 2015r. ISSN 2084-2384 NR INDEKSU 280305 CENA 3,00 ZŁ (8% VAT)
Śląskie organizacje pod żółtomodrymi fanami protestowały pod sądami przeciw zawłaszczeniu sądownictwa przez PiS. Mamy zakorzeniony szacunek do władzy, ale nauczyliśmy się bronić demokracji.
Szef-redachtůr PS. Ten numer jest kilka dni spóźniony. We wstępniaku nasz szef jednak zapomniał napisać, że w sobotę nie tylko był fest firmy, ale i on sam się żenił. A że i ślub i wesele były na jego ogrodzie, to nie miał głowy do gazety, bo Czytelnicy jakoś spóźnienie wydania wybaczą, a Karolina spóźnienia ślubu raczej by nie wybaczyła. Ale teraz będzie go krótko trzymać, więc gazeta będzie się ukazywać terminowo. Redakcja
czytaj str. 4-9
2
lipiec 2017r.
Dali 300 milionów, zabrali 3 miliardy. Ludzkie Pany
Wyrolowana metropolia W poprzednim numerze ( i kilku poprzednich) byliśmy krytyczni wobec idei utworzenia Metropolii Silesia. Uważaliśmy – i uważamy nadal – że tworzenie tego „supermiasta” to dalsze rozmywanie granic Górnego Śląska, bo przecież obok wielu miast śląskich będzie tam też należał niemal cały Altrajch. A ponadto, że z tej metropolii nie będzie żadnych korzyści.
J
ej zwolennicy, a wśród nich wielu prezydentów śląskich miast, twierdzili natomiast, że dzięki niej życie mieszkańców będzie łatwiejsze, przede wszystkim dlatego, że pozwoli ona usprawnić komunikację masową. O tej komunikacja w kontekście Metropolii mówili najczęściej. No więc właśnie okazuje się, że to bajki. Mniejsza już nawet z tym, że samorządy miast śląskich ugięły się przed szantażem Sosnowca, który w ostatniej chwili ogłosił, że do metropolii nie przystąpi, jeśli w jej nazwie nie będzie Zagłębia. No i nie mamy metropolii Silesia, tylko Śląsko-Zagłębiowską. Teraz okazuje się, że ta metropolia nie będzie miała tego, po co została powołana.
GELTU NA BABA NĪ MA Zwolennicy Metropolii cieszyli się, jak głupi do sera, że dzięki jej powołaniu region będzie otrzymywał z budżetu państwa rocznie dodatkowo około 300 milio-
Gazeta nie tylko dla osób deklarujących narodowość śląską ISSN 2084-2384 Gazeta prywatna, wydawca: Instytut Ślunskij Godki (MEGA PRESS II) Lędziny ul. Grunwaldzka 53; tel. 0501 411 994 e-mail: megapres@interia.pl Redaktor naczelny: Dariusz Dyrda Nie zamówionych materiałów
redakcja nie zwraca.
POLSKA PRESS Sp. z o.o.,
Oddział Poligrafia, Drukarnia Sosnowiec
Konduktor nasz łaskawy, tory wziął do Warszawy
Zwolennicy Metropolii cieszyli się, jak głupi do sera, że dzięki jej powołaniu region będzie otrzymywał z budżetu państwa rocznie dodatkowo około 300 milionów złotych. Ani przez chwilę nie przyszło im do głowy, że PiS wprawdzie jedną ręką im to 300 milionów dał, ale drugą ręką zabrał… 4 miliardy nów złotych. Bo w ustawie metropolitalnej jest zapis, że obszar taki dostaje 5% zebranego tu podatku PIT. A to z gmin zrzeszonych w Metropolii mniej więcej tyle. Zwolennicy Metropolii cieszyli się, że jeśli te pieniądze dołożą do organizacji komunikacji, to będzie ona funkcjonować rewelacyjnie. Ani przez chwilę nie przyszło im do głowy, że PiS wprawdzie jedną ręką im to 300 milionów dał, ale drugą ręką zabrał… 4 miliardy. Bowiem w aglomeracji katowickiej planowana była kolej aglomeracyjna, a projekt „Prace na linii kolejowej E 65 na odc. Będzin – Katowice – Tychy – Czechowice Dziedzice – Zebrzydowice” wyceniony był przez PKP Polskie Linie Kolejowe na 4,1 miliarda złotych, i zrealizowany miał być do końca 2023 roku. Bez tych nowych torów szybka kolej na terenie aglomeracji to czysta mrzonka. Tymczasem PKP niedawno ogłosiło, że te cztery miliardy przeznaczone zostaną na inne zadania, dla nas zostało kilkaset milionów, więc linia budowana nie będzie. Jeśli już to wielu etapach w terminie… do świętego Nigdy. Mniej więcej tak samo, jak państwo polskie od dobrych 10 lat buduje drogę ekspresową od Mysłowic na Słowację. „Jeśli wspólnie nie doprowadzimy do realizacji tego projektu, to będzie pierwsza porażka Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii. Deklarowana przez rząd kwota 280 mln zł na rozwój komunikacji, którą GZM ma otrzymać, jest tylko kroplą przy odebraniu 2 mld zł na budo-
wę kolei metropolitalnej. Nie pozwólmy, aby Metropolia już na starcie została z tyłu” – napisał natychmiast do premier Beaty Szydło prezydent Sosnowca. Bo i prawdą jest, że linia z Będzina do Ka-
towic bardziej potrzebna jest Sosnowcowi, niż nam.
BUDŻET MA SIĘ ŚWIETNIE, ALE … INWESTYCJE TNĄ
Prezydent Tychów Andrzej Dziuba zwraca uwagę, że to nie jedyna taka zagrywka PKP. – U naszej okolicy miano rewitalizować linię kolejową Orzesze-Tychy-Bieruń. Nagle dowiadujemy się, że i na to brakuje pieniędzy. Niezależnie, czy dziwaczna metropolia przetrwa, czy nie, dla komunikacji szynowej nie ma w dużych organizmach miejskich alternatywy. Na terenach pełnych szkód górniczych o budowie metra nie ma mowy, ale niemieckie czy paryska u-bany na części tras bywają metrem, na innej części koleją naziemną. Tę jednak trzeba wybudować, ona nie może jeździć po tych samych torach, co pociągi dalekobieżne. Warszawa w końcu metra się doczekała, nasza aglomeracja, wcale nie mniejsza, jakoś nie potrafi. I to dziwne, bo pani premier Beata Szydło i wicepremier Mateusz Morawiecki opowiadają, w jakiej to świetnej kondycji jest budżet państwa, a z drugiej strony wycinają z niego kolejne inwestycje. Po prawdzie inwestycje te mają być w ogromnym stopniu finansowane z pieniędzy unijnych, więc jeśli Unia Europejska zacznie stosować wobec Polski sankcje za łamanie prawa, to o wszelkich tego rodzaju inwestycjach możemy zapomnieć. I już niedługo Polska znów będzie wyglądać, jak za Gomułki. A Śląsk niestety będzie częścią tej przaśnej Polski. Już nawet nie nowocześniejszym, bo przez ostatnie 70 lat bezwzględnie go eksploatowała. Dariusz Dyrda
Marsz mniejszy, ale nie gorszy
Te
lata, gdy na Marszach Autonomii zbierało się nawet 5000 ludzi, pewnie już nie wrócą, a w każdym razie nieprędko. Jednym się znudziło, inni uznali, że autonomii się nie doczekają, to po co przychodzić, jeszcze innych przepłoszyła niepewna pogoda. Niemniej jednak 15 lipca zebrało się między 1500 a 2000 ludzi, by jak co roku wyruszyć z katowickiego Placu Wolności na Plac Sejmu Śląskiego. Był to już 11 Marsz. Na kilku pierwszych frekwencja nie przekraczała 1000 osób, w szczytowym momencie (lata 2013-14) osiągała 5000. Tym razem do Marszu miał dołączyć Związek Górnośląski, ale poza samym prezesem Grzegorzem Frankim, członków ZG było niewielu. Manifestacja, jak zawsze, przemaszerowała pod pomnik Korfante-
go, jak zawsze też pod koniec spotkała pikietę polskich nacjonalistów. Tym razem liczyła około 20 osób z hasłem „Polski Śląsk –dość separatyzmu”. - Wsłuchajcie się w nasz głos! Odłóżcie emocje i posłuchajcie tego, co my mówimy a nie co wam się wydaje. Na tym możemy zbudować dialog – zwrócił się do nich Jerzy Gorzelik. Mówił też, że dziś polska samorządność rozsypuje się jak domek z kart, bo władza centralna coraz bar-
dziej ingeruje w działanie samorządu. - Politycy PiS nie ukrywają, że w naszym regionie RAŚ jest dla nich wrogiem numer 1, a celem na najbliższy czas jest wyeliminowanie nas z Sejmiku Województwa Śląskiego. To jest moment, w którym musimy stanąć razem, śmiało i z podniesionym czołem. Mamy konkretny i sprawdzony pomysł na samorządność, tu na Górnym Śląsku i w całej Polsce. A ten po-
mysł to autonomia – przekonywał Gorzelik. Sam Marsz odbywa się zawsze w okolicach 15 lipca, bo właśnie tego dnia 1920 roku Sejm Rzeczypospolitej uchwalił Statut Organiczny czyli konstytucję autonomicznego Śląska. Uczynił to nawet szybciej, niż uchwalił konstytucję dla całej Polski. Gdy władzę w 1926 roku siłą przejęli piłsudczycy, zaczęło dochodzić do coraz częstszego pogwałcania autonomii, a ostatecznie zniósł ją bierutowski dekret z 6 marca 1945 roku. Wydano go zresztą również z naruszeniem konstytucji. Mimo to jest to jeden z nielicznych dekretów Krajowej Rady Narodowej, których do dziś nie unieważniono. Coroczny Marsz przypomina o tej autonomii i żąda jej przywrócenia. Magda Pilorz
3
lipiec 2017r.
Liderów miało być dwóch, ale tylko jeden sprawdza się w tej roli
Franki lepszy, Mercik nie
W poprzednim numerze pisaliśmy o powoływaniu partii regionalnej. Dawaliśmy jej szanse mizerne, a to za sprawą dwóch liderów, którzy ten zamiar ogłosili. Czyli prezesa Związku Górnośląskiego Grzegorza Frankiego i wiceszefa RAŚ (a zarazem wicemarszałka województwa śląskiego) Henryka Mercika. Żaden z tych panów nie ma bowiem w naszej ocenie ani charyzmy niezbędnej liderowi partii, ani nie jest płomiennym mówcą, zdolnym porwać tłumy.
A
co gorsza, są oni postaciami mało znanymi, każda zaś startująca partia jest warta tyle, ile warte są nazwiska ludzi, którzy ją zakładają. Partia ludzi anonimowych też jest anonimowa. Dlatego gdyby powstanie tej partii ogłosili Kazimierz Kutz, Jerzy Gorzelik i Marek Plura, jej szanse na zaistnienie byłyby nieporównywalnie
Franki jest bardzo aktywny, podczas gdy Mercika nie widać prawie wcale. Gdy w Katowicach protestowano pod sądami, Franki tam był, wraz z innymi wyrażać sprzeciw przeciw temu, by
n Grzegorz Franki w ostatnich dniach umiejętnie buduje swój image. Liczne w internecie zdjęcia w tym duchu ocieplają wizerunek każdego polityka. A tu jeszcze to jakże śląskie tło. wyborcze nie przemawia do nikogo. Skrytykowaliśmy więc i to. Wielu czytelników, działaczy RAŚ i ZG krytykowało dla odmiany nas, że zamiast poczekać na efekty zapowiedzi panów Frankiego i Mercika, już jesteśmy negatywnie nastawieni do tej, śląskiej przecież, inicjatywy. A my, w Cajtungu, nie jesteśmy nastawieni negatywnie, życzymy jak najlepiej, ale umysł podpowiada, że ta Śląska Partia Regionalna furory nie zrobi.
PRZEJMUJE SZTANDAR AUTONOMII Chociaż… być może zmienimy zdanie, gdyż Grzegorz Franki w nowej roli sprawia bardzo dobre wrażenie. Staje się prawdziwym politykiem, a nie bezbarwnym dyrektorem biura Plury i szefem ZG,
Franki przypomniał sobie, że … już w 1992 roku Związek Górnośląski w swoich dokumentach programowych napisał: „Za najlepszą formę docelowej struktury państwowej uważamy koncepcję regionów autonomicznych. Związek Górnośląski zdecydowanie opowiada się za taką koncepcją” większe. Ale ogłosił, kto ogłosił. Kolejną kwestią był program, a raczej jego brak. Panowie zdradzili raptem tyle, że nie będą mówić o autonomii lecz samorządności. A samorządność jako hasło
jak dotychczas. O ile Mercika nie widać nigdzie, o tyle Frankiego pełno w wywiadach prasowych i radiowych, w internecie, na imprezach i eventach. I najwyraźniej przemyślał kilka spraw.
KIEPSKIE LOGO Śląska Partai Regionalna jeszcze nie ogłosiła programu, ale zaprezentowała już swoje logo. Jak sam zauważył jeden z jej twórców, grafik gdy je projektował, to płakał. Jerzy Gorzelik skwitował krótko „Nie przejdzie” a działacz RAŚ i specjalista od marketingu AdamLehnort skwitował: „Logo to strzał w 10! Wyśmienita koncepcja. Jest tak żałosne, że partia będzie zdobywać elektorat na litości”. Logo jednak podoba się Grzegorzowi Frankiemu i Hnerykowi Mercikowi, chociaż pod wpływem fali krytyki nie wykluczają zmian loga, lub nawet rozpisania konkursu na nie. Marketingowo fatalnym działaniem jest poinformowanie o stronie internetowej www.slaskaregionalna.pl/ ponieważ jak na razie poza tym logiem nic na niej nie ma.
Bo otóż gdy wiceprzewodniczący organizacji autonomistów, Henryk Mercik, odcina się od słowa autonomia, o tyle Franki zorientował się, że właśnie to słowo jest motorem napędowym śląskich działań, że to ono dawało RAŚ-owi w wyborach dwucyfrowy wynik, pozwalający zdobywać mandaty w sejmiku wojewódzkim, radach wielu miast, powiatów, gmin. I nagle Franki przypomniał sobie, że … już w 1992 roku Związek Górnośląski w swoich dokumentach programowych napisał: „Za najlepszą formę docelowej struktury państwowej uważamy koncepcję regionów autonomicznych. Związek Górnośląski zdecydowanie opowiada się za taką koncepcją”. ZG przez ćwierć wieku najwyraźniej o tej uchwale nie pamiętał, bo przecież w przeciwnym razie uczestniczyłby chociażby w Marszach Autonomii, a różnicy z RAŚ-em by praktycznie nie było. Tymczasem to właśnie działacze ZG - senator Maria Pańczyk, prof. Franciszek Marek, poseł Jan Rzymełka i inni – byli najbardziej zagorzałymi wrogami autonomii, a RAŚ uważali za organizację dla Śląska szkodliwą, lub wręcz… przestępczą (prof. Marek ogłosił, że państwo powinno z RAŚ-em rozmawiać jedynie za pośrednictwem prokuratora). I nagle obecny prezes ZG a zarazem lider partii regionalnej sięga – ku zdumieniu wielu aktywistów ZG - po te stare dokumenty programowe, pojawia się na Marszu Autonomii.
SZUKA ELEKTORATU TAM, GDZIE ON JEST Franki po prostu – inaczej niż Mercik – postanowił zwrócić się do zwolenników autonomii, bo wie, że innego elektoratu nie znajdzie. Szkoda tylko, że na tym Marszu Autonomii 2017 poza nim było bardzo niewielu członków Związku Górnośląskiego. I chyba nie tak znów wielu zwolenników nowej partii, skoro ludzi było tam pomiędzy 1500 a 2000, a nie udało się wśród nich zebrać tysiąca podpisów, niezbędnych do zarejestrowania partii. Choć o ile nam wiadomo, w ostatnich dniach lipca ten tysiąc już był.
Więc chociaż po czerwcowym Cajtungu obrażony Franki zablokował w swoim telefonie możliwość połączenia z naszych redakcyjnych numerów, to i tak Grzesiu przyglądając się twojej aktywności w dru-
Gdy w Katowicach protestowano pod sądami, Franki tam był, wraz z innymi wyrażać sprzeciw przeciw temu, by sędziów wyznaczał… prokurator. Z wpiętymi w klapę marynarki dwoma szlajfkami, żółto-modrą i biało-czerwoną, protestując jako obywatel Polski i jako Ślązak. I rzeczywiście wyglądał jak lider sędziów wyznaczał… prokurator. Stał pomiędzy żółto-niebieskimi sztandarami, z wpiętymi w klapę marynarki dwoma szlajfkami, żółto-modrą i biało-czerwoną, protestując jako obywatel Polski i jako Ślązak. I rzeczywiście wyglądał jak lider.
giej połowie lipca, nabieramy nieco lepszych nadziei związanych ze Śląską Partią Regionalną. Dariusz Dyrda
TAK RODZI SIĘ LIDER Gdy mówi, że Marsz Autonomii powinien być polskim świętem, bo to przecież państwo polskie nadało Śląskowi tę autonomię, o którą my się dziś dopominamy, to mówi jak lider. A gdy dodaje, że reforma samorządowa w Polsce po zmianie ustroju zrobiła kilka kroków do przodu, po czym się zatrzymała – to mówi już jak polityk, który ma program i potrafi o nim w prostych słowach opowiedzieć. Nie dorównuje w tym wprawdzie Gorzelikowi, ale też z każdym dniem staje się coraz lepszy.
n Protest pod sądem w Katowicach. Franki wie, że jeśli jakaś partia chce samorządności i demokracji, to lidera tej partii nie może na takich protestach zabraknąć.
DEMOKRATYCZNA UNIA REGIONALISTÓW ŚLĄSKICH (DURŚ) OPUBLIKOWAŁA SWÓJ LIST OTWARTY NA TEMAT NOWEJ PARTII. CZYTAMY W NIM M.IN: W tych trudnych czasach dla mniejszości narodowych i etnicznych oraz dla całej idei samorządności przyjęliśmy z zadowoleniem i zainteresowaniem informację o rozpoczęciu działań w celu powołania Śląskiej Partii Regionalnej. Dzisiaj władza centralna jest zjednoczona i coraz częściej decyduje o rzeczach dla nas ważnych, odbierając nam resztki samorządności, które wywalczyliśmy w czasach transformacji. Marzymy, aby ŚPR była partią wielu nurtów, wielu liderów, zrzeszającą wiele punktów widzenia, bogatą w swojej różnorodności, ale zjednoczoną w obronie naszych śląskich wartości i stojącą murem za naszą wspólną wizją pogłębionej samorządności i decentralizacji Państwa Polskiego. Mimo, że wciąż mało wiadomo o programie nowej partii, jesteśmy gotowi wnieść nasz punkt widzenia, również związany z rozwojem kapitału społecznego na Górnym Śląsku, bo tak jak wielu Ślązaków chcielibyśmy, aby była partią reprezentującą wszystkie śląskie nurty, zrzeszającą wiele punktów widzenia, wspólnie reprezentującą wszystkich Ślązaków. Partią, która będzie łączyć dobro wspólne jakim jest Śląsk i śląska kultura. (…) Z naszej strony jesteśmy gotowi do pracy, aby osiągnąć powyższe cele, bo mimo wielu różnic w patrzeniu na sprawy śląskie łączy nas szczera chęć rozwoju Górnego Śląska i śląskości. To właśnie dzięki naszej pracy osiągnęliśmy wiele sukcesów, między innymi na polu edukacji regionalnej w Rybniku, Świerklanach, Mysłowicach, powstała pierwsza śląska platforma edukacyjna, kwartalnik „Rechtōr”. (…) Zdajemy sobie sprawę, że dzisiaj Ślązacy i mieszkańcy Górnego Śląska oczekują od nas jedności w obronie naszych śląskich wartości, dlatego jesteśmy gotowi stanąć do tego zadania i zakomunikować, że jako Demokratyczna Unia Regionalistów Śląskich jesteśmy otwarci na uczestnictwo w tym projekcie, tym samym proponujemy „zakopać” wszelkie nieporozumienia zaistniałe w przeszłości i wspólnie przeobrażać Górny Śląsk w miejsce nowoczesne, samorządne w zdecentralizowanym państwie, prężnie rozwijające się, dające szansę na rozwój swoim mieszkańcom oraz silnie oparte na rozwoju śląskiej tożsamości, kultury, edukacji i języka.
4
lipiec 2017r.
Nadchodzi wo Wojna domowa w Polsce wisi na włosku. I chociaż na samą myśl o niej włosy aż cierpną na głowie, to będzie chyba… najlepszym rozwiązaniem. Bo w jednym państwie nie mogą żyć w nieskończoność dwa nienawidzące się plemiona. Żeby w jednym państwie; ale w jednym mieście, na jednej ulicy, w jednym domu. Czasem w jednym mieszkaniu. Społeczeństwo polskie jest dziś tak podzielone, jak chyba nigdy w swojej historii. Udało się tego PiS-owi dokonać po półtora roku rządów. Aż strach pomyśleć, co będzie, jeśli porządzą jeszcze kilka lat.
P
lemię PiS-owskie z dnia na dzień rośnie w siłę. Podporządkuje sobie wszystkie instytucje państwa. Tworzy własne Wojska Obrony Terytorialnej, z wojska usuwa oficerów należących do drugiego plemienia, niebawem jego przedstawicieli usunie ich też z sądów, potem pewnie z prokuratur, policji, szkół. A kiedy już to wszystko będą mieć pod pełną kontrolą, wówczas zaczną represjonować wszystkich z drugiego plemienia. Protesty, które koło 20 lipca były w każdym mieście to chyba ostatni sygnał, że drugie plemię nie pozwoli się tak łatwo zniewolić. Że jeśli trzeba, będzie walczyć. Póki jeszcze na walkę ma szansę.
waniu się, jest przyczyny czysto etnicznej. Często słychać, że niech się Polacy nawet pozatłukują, to nie nasza sprawa, to nie śląska wojna, tylko polska. Lider Ślonskiej Ferajny, Pyjter Langer pytał na facebooku, czy Ślązacy powinni iść pod sąd protestować, czy też nie wtrącać się w wojnę polsko-polską. Ostatecznie jednak pod sąd poszedł – bo zrozumiał, że żyjemy w państwie polskim, więc polskie sprawy dotyczą nas w takim samym stopniu niż każdego innego polskiego obywatela. A nawet w znacznie większym, bo plemię PiS-owskie jest nacjonalistyczne i każdy, kto deklaruje narodowość śląską jest dla niego zakamuflowaną opcją niemiecką, folksdojczem, zdrajcą Ojczyzny i ma wypieprzać do Niemiec. Kiedy już Polska „Prawdziwych Polaków” okrzepnie, to my będziemy w czołówce prześladowanych. W związku z tym ci, którzy tego nie rozumieją, mówią że Polska tak czy inaczej nas nie uznaje, więc co za różnica i należy się nie wtrącać – są zwyczajnie głupi. Bo jednak czym innym jest być nieuznawanym, a czym innym prześladowanym.
Tyś je mój kuzyn, wypij piwo, dopiero potem cie zabija
BRONIMY TYCH, KTÓRZY NAS ZDELEGALIZOWALI. ABSURD?
RÓŻNE PLEMIONA – WSPÓLNY LĘK Choć w zasadzie trudno mówić o drugim plemieniu. Plemion, które dojrzewają do wojny z PiS-owskim jest wiele. Wszystkie łączy lęk przez państwem totalitarnym. W tym także licznych Ślązaków, choć nam myśl o wojnie domowej przychodzi jeszcze trudniej, niż wszystkim innym przeciwnikom państwa totalitarnego. I to z wielu przyczyn, spośród których ta, iż mamy przez stulecia wpojony szacunek do władzy – jest chyba dziś już najmniej istotna. My jednak, w odróżnieniu od Polaków, całkiem niedawno, nawet nie sto
JERZY GORZELIK na facebooku: „Dobra zmiana”, która każe nam wątpić w uczciwość i rzetelność jednego czy drugiego sędziego, chce, żebyśmy uwierzyli w dobrą wolę i czyste intencje Zbigniewa Ziobry. Nie mam powodów, by ufać sędziom Sądu Najwyższego, których decyzja w sprawie Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej (a zwłaszcza jej uzasadnienie) obrażała ludzką inteligencję. Jednak nie mam również powodów, by szansę na naprawę polskiego sądownictwa upatrywać w podporządkowaniu go rządowi. Z rządami w RP doświadczenia są jeszcze gorsze niż z sądami. Może ktoś ze znajomych popierających PiS wyjaśni mi, skąd czerpie wiarę w samoograniczanie się władzy wykonawczej, która otrzymuje instrument kontroli nad sądami?
lat temu, mieliśmy u siebie wojnę domową. Brat strzelał do brata, krewni i sąsiedzi stawali po przeciwnych stronach barykady. Rodziny z tymi zaszłościami bory-
francuskie, włoskie i brytyjskie i było wiadomo, że jedna decyzja tych państw potrafi w każdym momencie wojnę domową zatrzymać. Zrobili to, ale my mamy
Owszem, protestowanie ze śląskimi fanami w obronie Sądu Najwyższego, tego samego sądu, który cztery lata temu, w grudniu 2013 roku nakazał likwidację Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej – wydaje się bez sensu. Tym orzeczeniem, a tym bardziej absurdalnym jego uzasadnieniem (gdzie przeczytać można nawet, że narodowość śląska nie istnieje, bo piszą tak internauci), uzasadnieniem, które można streścić, że naro-
My, w odróżnieniu od Polaków, całkiem niedawno, nawet nie sto lat temu, mieliśmy u siebie wojnę domową. Brat strzelał do brata, krewni i sąsiedzi stawali po przeciwnych stronach barykady. Rodziny z tymi zaszłościami borykały się potem przez dobre pół wieku albo i dłużej. W zasadzie linie tych podziałów z lat 1919-21 bez trudu u Ślązaków można znaleźć i dziś. kały się potem przez dobre pół wieku albo i dłużej. W zasadzie linie tych podziałów z lat 1919-21 bez trudu u Ślązaków można znaleźć i dziś. Chociaż tamta wojna domowa była inna, bo opcja większości najbliższa, niepodległy Śląsk, okazał się nierealną mrzonką – więc Ślązacy musieli się wypowiedzieć za Polską lub Niemcami. Polska działalność spowodowała, że nie tylko przy urnie wyborczej ale i w okopach, z karabinem w ręku. I Polacy i Niemcy przerzucali na tereny wojny domowej liczne oddziały i ochotników w całego kraju, przez co śląska wojna domowa była jeszcze bardziej krwawa. Z drugiej jednak strony stacjonowały u nas liczne wojska
wciąż w pamięci tamtą wojnę i jej skutki, więc trudniej niż innych do walki nas poderwać. W dzisiejszej Polsce nie będzie zewnętrznej interwencji, nie będzie „zielonych ludzików” przerzucanych przez granicę – ale też żadne zewnętrzne państwa nie będą w stanie powstrzymać walk, jeśli one już wybuchną. A stałe protesty w licznych miastach niemal zawsze przeradzały się w rewolucję, więc jest jej Polska blisko.
TO JEST NASZA SPRAWA! Kolejna przyczyna, dla której wielu Ślązaków niechętnie myśli o zaangażo-
dowości śląskiej nie ma, bo się panom i paniom sędziom w głowach nie mieści, żeby była. Można by zadać pytanie, po co bronić Sądu Najwyższego, który wydaje tak bezsensowne i tak krzywdzące setki tysięcy ludzi orzeczenia. Jednak nawet najgłupszy, ale niezawisły sąd jest lepszy, niż równie głupi, ale sterowany przez polityków. Z innymi sądami jest podobnie, i polski wymiar sądownictwa jest powszechnie krytykowany, choć sądownictwo powinno działać tak, by zasługiwać na szacunek. Nie ma go jednak specjalnie za co szanować, to prawda. Polskie sądownictwo wymaga gruntownej reformy a sędziowie nie powinni być świętymi krowami, które nie
5
lipiec 2017r.
ojna domowa? ponoszą odpowiedzialności za najbardziej nawet absurdalne wyroki. Tak, sądy zreformować trzeba – ale nie w kierunku uzależnienia ich od polityków znów tylko jednej partii. Bo to reforma sądownictwa w kierunku sądów sowieckich czy hitlerowskich.
ODCHODZIMY OD EUROPY Zresztą nie o same przecież sądy chodzi, lecz o kierunek zmian, w którym Polskę, więc także Śląsk, prowadzą obecnie rządzący. Gdy ubezwłasnowolnili Trybunał Konstytucyjny, nie ma już kto orzekać, czy działają zgodnie z konstytucją.
A podążamy w kierunku państwa bardzo do PRL-u podobnego, tyle że teraz nie z czerwonym sztandarem, lecz czarną sutanną. Chociaż przykłady z historii uczą, że kiedy już PiS podporządkuje sobie w państwie wszystko, to z Kościołem też przestanie się liczyć. Bo jeśli nie zdołają go obalić zwolennicy demokracji, to Kościół, nawet lekceważony, też nie poderwie ludzi do walki. Coraz więcej biskupów na szczęście zdaje sobie sprawę, że ich pozycja w państwie totalitarnym będzie znacznie słabsza, niż w demokratycznej Polsce. Dobrze, że w ich gronie są też biskupi z Górnego Śląska.
Żyjemy w państwie polskim, więc polskie sprawy dotyczą nas w takim samym stopniu niż każdego innego polskiego obywatela. A nawet w znacznie większym, bo plemię PiS-owskie jest nacjonalistyczne i każdy, kto deklaruje narodowość śląską jest dla niego zakamuflowaną opcją niemiecką, folksdojczem, zdrajcą Ojczyzny i ma wypieprzać do Niemiec. Kiedy już Polska „Prawdziwych Polaków” okrzepnie, to my będziemy w czołówce prześladowanych. Teraz te sądy, coraz gorsze relacje z Unią Europejską, a więc i ryzyko, że tę Unię przyjdzie nam opuścić (nieważne, czy wyjdziemy sami, czy też zostaniemy wyciepani). Polakom z kongresówki to zrobi różnicę niewielką, tyle, że pieniądze z Unii przestaną płynąć. Oni nigdy w życiu Europy nie uczestniczyli, nigdy, przynajmniej od końca średniowiecza, nie byli jej częścią, więc do niczego im Europa niepotrzebna. Przynajmniej tak może im się wydawać. W Europie też bardzo wielu ludzi, uważa, że Polska do niej nie pasuje. Teraz błyskawicznie Polacy dostarczają im mnóstwa dowodów. Co innego Ślązacy. My przez całą naszą historię, do 1945 roku, uczestniczyliśmy we wszystkich ważnych procesach europejskich. W reformacji, wojnach religijnych, wszystkich w zasadzie ważnych europejskich wojnach, w rewolucji naukowej i rewolucji przemysłowej XIX i XX wieku. Czasami stawaliśmy się tej Europy nawet punktem centralnym – i nas z Europą łączy prawie wszystko, a z mieszkańcami kongresówki prawie nic. My jeździmy do Europy nie tylko na pielgrzymki do Lourdes i Fatimy, my tam mamy od dziesięcioleci krewnych. Jeśli Polska Unię Europejską opuści, to znów żeby odwiedzić ujka w Rajchu potrzebne będzie zaproszenie i wiza – o ile funkcjonariusz państwa zechce nam wydać paszport. Każdy, kto ma więcej lat jak 45, pamięta doskonale te procedury z PRL-u.
POD SĄDAMI STANĄŁ SUWEREN Oczywiście do wojny może nie dojść. Ale jeśli ma nie dojść do wojny, a zarazem Polska ma nie stawać się państwem totalitarnym – to potężne protesty są niezbędne. Bo PiS stale podkreśla, że sprawuje władzę z woli suwerena i robi to, czego chce suweren. Czyli naród. Wydaje się, że PiS boi się też tylko suwerena. Pokazał to Marsz Czarnych Parasolek, gdy widząc skalę protestu wycofał się chyłkiem z zaostrzania ustawy aborcyjnej. Podobno ostatnio, już widząc protesty, wycofał się z ustawy paliwowej. I wycofa się z każdej innej ustawy zawłaszczającej państwo tylko ze strachu przed suwerenem. Bo przecież te setki tysięcy ludzi uczestniczące w protestach to właśnie suweren. Oczywiście te tysiące uczestniczące w miesięcznicach smoleńskich to też suweren, ale gołym okiem widać, że suweren miesięcznicowy jest mniej liczny, niż suweren demokratyczny. Tylko masowe protesty mogą zatrzymać proces ku Polsce totalitarnej, wychodzenie z Unii Europejskiej a być może też wojnę domową. Dlatego dobrze, że na katowickich protestach licznie powiewa żółto-niebieska fana.
PROTESTY POD ŚLĄSKĄ FANĄ Bo dla nas, dla Ślązaków, te protesty są ważniejsze nawet niż dla Polaków. Trud-
no poważnie traktować argumenty, że te wszystkie partie, które dziś są w opozycji, też nam nic nie dały; ani nie uznały godki za język regionalny, ani narodowości śląskiej, o autonomii nawet nie wspominając . Owszem, nie dały. Owszem, w każdej polskiej partii są polscy nacjonaliści, którzy nawet słyszeć nie chcą o języku śląskim czy narodowości. Ale w każdej znaczącej polskiej partii - poza PiS są też liczni politycy, którzy naszej sprawie sprzyjają. Gdy zbieraliśmy podpisy pod obywatelskim projektem ustawy o godce i narodowości, bardzo aktywnie w akcję tę zaangażowało się dwóch posłów. Piotr Chmielowski z SLD i Marek Plura z PO. W sejmie obecnej kadencji głos w naszej sprawie zabierały posłanki Monika Rosa z Nowoczesnej i Danuta Pietraszewska z PO. Inni politycy widząc na protestach żółto-niebieskie fany też się przekonają, że my, Ślązacy, nie jesteśmy w Polsce elementem destrukcyjnym, lecz konstruktywnym, że my chcemy być w Polsce, ale Polsce nowoczesnej, zdecentralizowanej, która nie zabrania nam być tym, kim się czujemy.
PIS PROGRAMOWO ANTYŚLĄSKI Tymczasem w PiS-ie przeciwnikami śląskich postulatów są wszyscy! Tam polski religijny nacjonalizm jest programowy, stanowi spoiwo tej formacji. PiS może autonomistów wsadzać do więzień (podczas kampanii parlamentarnej zapowiadał to w Tychach jeden z działaczy PiS-u), ale na pewno z nami nie rozmawiać. Zresztą politycy PiS-u udział RAŚ-u w koalicji rządzącej województwem śląskim też uważają za zdradę. Owszem, prezydent Bronisław Komorowski (związany z PO) też miał podobne poglądy, owszem, polityk SLD Marek Balt też
kilka lat temu podobne głosił – ale tam była to tylko jedna z opcji patrzenia na śląskość. W PiS-ie jest to opcja jedyna. PiS zresztą przyznaje, że jest ideowym spadkobiercą sanacji, piłsudczyków, którzy mniejszości narodowe w Polsce gnębili, a autonomię Śląska zniszczyli. Zaś
ślisz, że Jarosław Kaczyński albo Zbigniew Ziobro o ostatnich ustawach dotyczących sądownictwa. Tymczasem nie, to doktor Joseph Goebbels. Bo hitlerowcy wiedzieli, że zanim krwawo rozprawią się z opozycją, muszą najpierw zawładnąć sądami.
Można by zadać pytanie, po co bronić Sądu Najwyższego, który wydaje tak bezsensowne i tak krzywdzące setki tysięcy ludzi orzeczenia. Jednak nawet najgłupszy, ale niezawisły sąd jest lepszy, niż równie głupi, ale sterowany przez polityków. jej współtwórcę, Korfantego, wsadzili do więzienia, w którym go najprawdopodobniej otruli. PiS jest antyśląski i tyle. PiS jest nawet… antykatolicki, bo chrześcijaństwo jest religią miłości, a sposób zwracania się polityków PiS do opozycji z miłością bliźniego nie ma nic wspólnego. Zaś język PiS-u… „Silne państwo musi mieć możliwość usuwania ze stanowisk nie nadających się urzędników. Dotyczy to także sędziów. Koncepcja nieusuwalności sędziów zrodziła się w obcym narodowi świecie intelektualistów” - zgadnij Czytelniku, z kogo to cytat. Pewnie my-
Śląskie organizacje bronią więc sądów. Słusznie chyba kalkulując, że kiedy rządy PiS-u się skończą, kiedy społeczeństwo zobaczy, jak straszne efekty daje próba centralistycznego rządzenia wszystkim, jak straszne efekty daje „wychowanie patriotyczne” – to wówczas politycy partii demokratycznych docenią walory autonomii regionalnej i prawo obywateli do samookreślania swojej narodowości. Po prostu z większym szacunkiem odniosą się do wszystkich mniejszości. Zrobią to, bo widzą, że obecnie rządzący idą dokładnie w odwrotnym kierunku. Dariusz Dyrda
Biskup TADEUSZ PIERONEK, jeden z najmądrzejszych polskich purpuratów, wypowiedział się w Gazecie Wyborczej o tym, co dzieje się z sądownictwem: „To operacja na żywym organizmie społecznym, dokonana przez felczerów i to za pomocą siekiery (…) rewolucji w sądownictwie fachowcy nie przeprowadzają. Metody, jakich użyli, są zbójeckie”. Biskup ocenił także wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, o „mordach zdradzieckich”. - Te słowa są tak obrzydliwe, że każdy człowiek, który ma jakiekolwiek rozeznanie moralne i estetyczne, wie, co o tym myśleć. A jeżeli ktoś zarzuca zbrodnię całej formacji politycznej nie mając na to dowodów, to jest to już sprawa karna - stwierdził biskup.
6
lipiec 2017r.
Znów, jak sto lat temu Niespełna sto lat temu Ślązacy byli podzieleni, jak chyba nigdy wcześniej i później w ciągu ostatnich 400 lat. Bo wcześniej , owszem, byliśmy podzieleni podczas wojen husyckich w XV wieku, i podczas wojny 30-letniej w XVII wieku. Wtedy na skutek różnic religijnych dochodziło na Śląsku do nienawiści między krewnymi, przyjaciółmi, sąsiadami. Poza tym jednak polityka czy religia ludzi nie dzieliła.
T
eraz dzieli. Ślązaków, podobnie jak wszystkich innych obywateli państwa polskiego. Tym, co teraz w Polsce się dzieje, człowiek choćby średnio rozgarnięty, musi się interesować. Nie tylko interesować,
Pomiędzy broniącymi tych zasad a tymi, którzy wierzą, że chodzi o reorganizację sądownictwa spór jest bardzo gorący. Jeszcze gorętszy między broniącymi demokracji a zwolennikami „rządów silnej ręki”. Spór jest tak gorący, że powoli
nes, teraz powoli stają się normą. Pokłóceni krewni wstają od stołu i odchodzą w dwie różne strony. Wyzywają się od debili (chociaż jeszcze nie kanalii). Ten podział na zwolenników i przeciwników Dobrej Zmiany widać od dawna, ale te-
Tym, co teraz w Polsce się dzieje, człowiek choćby średnio rozgarnięty, musi się interesować. Nie tylko interesować, ale opowiedzieć po jednej ze stron. A to już nie jest spór o taki czy inny podatek, taką czy inną reorganizację państwa. To już spór o to, czy będziemy państwem demokratycznym – a fundamentem demokracji jest trójpodział władzy, z niezależnymi od siebie władzami ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą – czy też ruszymy szybko w stronę państwa totalitarnego ale opowiedzieć po jednej ze stron. A to już nie jest spór o taki czy inny podatek, taką czy inną reorganizację państwa. To już spór o to, czy będziemy państwem demokratycznym – a fundamentem demokracji jest trójpodział władzy, z niezależnymi od siebie władzami ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą – czy też ruszymy szybko w stronę państwa totalitarnego. Z demokracji krocząc w tę stronę rządzący musi zacząć od podporządkowania sobie sądów. Z Trybunałem Konstytucyjnym zrobił to już dawno, teraz sięga po Sąd Najwyższy i wszystkie inne sądy. I paradoksalnie, Ślązacy w koszulkach krytykujących orzeczenie Sądu Najwyższego z 5 grudnia 2013 roku (o likwidacji Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej) dziś stają w obronie… Sądu Najwyższego. Nie bronią tych konkretnych sędziów – bronią zasady, fundamentu demokracji.
NIENAWIŚĆ NARASTA
przeradza się w nienawiść. Bo trudno inaczej niż nienawistnymi określić choćby słowa prezesa PiS-u do posłów opozycji: „Wiem, że boicie się prawdy, ale nie wycierajcie swoich mord zdradzieckich nazwiskiem mojego śp. brata, niszczyliście go, zamordowaliście go, jesteście kanaliami”. A że nienawiść rodzi nienawiść, to w Polsce powoli nawet na spór miejsca nie ma. Jesteś nasz albo jesteś wróg. I basta. Nienawiść tę najlepiej widać na facebooku, najpopularniejszym portalu społecznościowym. Już dawno temu pojawił się apel „Usuń PiS-owca ze znajomych” – wtedy w zasadzie zignorowany. Ale teraz już ignorowany nie jest. Ludzie masowo usuwają ze znajomych wrogów, nawet jeśli z tymi wrogami siedzieli w jednej szkolnej ławce, wspólnie chodzili żeglować, na skata albo na piwo. Teraz obrzucają się inwektywami i w internecie, i w życiu publicznym. Ale to samo widać w firmach, w rodzinach. Dawniej awantury polityczne na imprezach rodzinnych to był margi-
raz nie jest to już zwykły podział, to zapiekłość równie wielka, jak podczas wojen religijnych.
MY TO ZNAMY, Z LAT 1919-22 U nas taka była w 1921 roku, gdy trzeba było wybierać między Polską a Niemcami. Nienawiść, która dzieliła rodziny. Jej echa można odnaleźć w powieści „Hany-
na się, że jeden brat dziadka szedł do Freikorpsu, aby Śląsk utrzymać przy ojczyźnie, drugo szedł do Korfantego, by Śląsk połączyć z ojczyzną, a tylko matka i siostra płakała, gdy bracia strzelali do siebie. Nawet po kilkunastu latach bracia nie chcieli się znać, już nigdy nie zamienili słowa. Teraz taka nienawiść jest znów. Marek Nowak, działacz RAŚ a zarazem syn wielokadencyjnej posłanki PiS Marii Nowak i brat PiS-owskiego przewodniczącego chorzowskiej Rady Miasta Jacka Nowaka mówi, że jego rodziny polityka nie skłóci, ale też przyznaje, że w rodzinnych rozmowach tematów politycznych unikają jak ognia. Trzeba jednak zarazem dodać, że pani Maria i pan Jacek na facebooku posługują się językiem zgoła innym od większości zwolenników Dobrej Zmiany, dyskutując, ale bez inwektyw. Więc widać, ze można, ale też widać, że to rzadkość. Jesteśmy skłóceni. I Ślązacy i Polacy. Skłóceni jak nigdy. Poziom agresji jest tak ogromny, że każdego dnia człowiek boi się włączyć telewizor, czy to już nie nastał ten dzień, kiedy polała się krew. Kiedy znów brat zacznie strzelać do brata. W imię miłości ojczyzny. W przypadku Polaków będzie to tym dziwniejsze, że będą
dzy przychodzą na nie z biało-czerwonymi flagami. Spór, choć bez tak ostrych inwektyw, widać też po śląskiej stronie. Jedni Ślązacy (znacznie liczniejsi) manifestują broniąc mechanizmów państwa przed zawłaszczeniem ich przez jedną partię – inni pukają się w czoło, że jak Ślązak może bronić Sądu Najwyższego, tego samego, który wydał skandaliczną decyzję w sprawie Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej. Paweł Polok (kandydat RAŚ na senatora w okręgu rybnicko-mikołowskim w 2011 i 2013 roku) wtedy, 5 grudnia 2013 roku, dowiedziawszy sio o orzeczeniu SN nazwał Polskę bękartem wersalskim. Dziś (22 czerwca) widząc liczne śląskie flagi pod katowickim sądem napisał: „Działacze śląscy broniący Sądu Najwyższego, który ich w sposób popisowy upieprzył. Tego by się nawet Bareja nie wstydził”. Więc Polok za błędy konkretnych kilku sędziów jest gotów poświęcić niezwisłe sądownictwo. Jerzy Gorzelik odpowiada mu: „Od inteligentnego człowieka można by oczekiwać umiejętności rozróżnienia między obroną instytucji a obroną zasady.” To jeszcze nie obraza, ale już delikatne zakwestionowanie inteligencji. Tak nakręca się ta spi-
Pokłóceni krewni wstają od stołu i odchodzą w dwie różne strony. Wyzywają się od debili (chociaż jeszcze nie kanalii). Ten podział na zwolenników i przeciwników Dobrej Zmiany widać od dawna, ale teraz nie jest to już zwykły podział, to zapiekłość równie wielka, jak podczas wojen religijnych ska” Heleny Buchner, albo w osadzonej w Katowicach opowieści „Asty Kasztana” Gintera Pierończyka. Ale też w wielu rodzinnych opowieściach. Gdzie wspomi-
do siebie strzelać w imię miłości do tej samej ojczyzny. Jedni i drudzy na swoich manifestacjach śpiewają ten sam hymn „Jeszcze Polska nie zginęła”, jedni i dru-
rala i na śląskim podwórku. Chociaż śladowo, bo śląskie organizacje jednak masowo opowiadają się za demokracją. Adam Moćko
Protesty pod ślůnskimi fanami
W
poniŷkierych ślůnskich miastach na protestach pod gerichtami boło godnij ślůnskich fan, jak polskich. Tak boło genau pod Sądem Okręgowym we Katowicach, kaj protestować przīszli aktywisty Ruchu Autonomii Śląska, Ślōnskij Ferajny, DURŚ, Młodych Górnoślązaków, Związku Górnośląskiego a tyż Ślůnzoki bez ŏrganizacyjnyj przinależytości, kierzy jednako niŷ som za totalitaryzmŷm. Boło jejch mocka, ze ślůnskimi fanami, tuż plac boł barżyj żółto-modry jak bioło-szerwony. Przůdzij, baji na demonstracjach KOD-u, na rynku we Katowicach, ŏrganizatory bowały niŷrade ślůnskim fanom i coś tam fanzolili, co ŏni niŷ majom nic spůlnego ze …. Separatystami. Latoś boło już inaczŷj, wszyjscy radowali się, co Ślůnzoki tyż padajom „NIE”. Chneda wszyjscy,. Bo jedŷn chop wajoł, co ludzie ci przīszli pod partyjnym szatandarŷm. Niŷ szło mu wytuplikować, co ta żółto-modro ze adlerŷm niŷ je żodnym
sztandarŷm RAŚ-a (na sztandarze RAŚ-a je świŷnto Jadwiga) ino ŏbycznom fanom Wiŷrchnigo Ślůnska. Mianować ta fana sztandarŷm RAŚ-a, to tak, choby bioło-szerwono mianować sztandarŷm … PiS-u. Ale to za jedno. Pokozali my, co jako Ślůnzoki niŷradzi momy to co wynokwie PiS. I momy to tyż niŷradzi, jako polscy obywatele. Ino Jorg Gorzelik sie dziwoł, co „uczestnicy śpiewają Mazurka Dąbrowskiego. Warto przy tej okazji zapytać: czy w tekście państwowego hymnu znajdują się jakiekolwiek odwołania do uniwersalnych wartości, jak choćby praworządność? Czy są tam słowa, z którymi mógłby się identyfikować obywatel RP, który nie jest Polakiem? A może jest to egzaltowana opowieść o przemocy i śmierci, a nie o pokoju i godnym życiu?”. I po prowdzie mo recht. Tela, co Poloki niŷ majom śpiŷwek ŏ uniwersalnych wartościach. A śpiŷwanie do kupy ludzi jednoczy, czujom sie mocniejsi. AM
7
lipiec 2017r.
Kroczą drogą, z której wszyscy Polacy są dumni
Tradycja dyktatury
Za to, co dziś dzieje się w Polsce, winę ponoszą ci politycy, którzy obecnie protestują pod sądami, pod sejmem, krzyczą, że PiS likwiduje demokrację. Politycy SLD i politycy Unii Wolności, Platformy Obywatelskiej i wielu innych. To oni przez ponad dwadzieścia lat budowali kult dyktatora, który zafundował Polsce obóz koncentracyjny. Kiedy ten kult zbudowali – cóż dziwnego, że ktoś postanowił pójść jego drogą. Drogą polityka, który nie cofał się przed naruszeniem nietykalności cielesnej posłów, mówiąc „Konstytucja mówi tylko o nietykalności sądowej; wszystko inne, panie pośle, jest tykalne!”. Drogą polityka, który stworzył obóz koncentracyjny, w którym osadzano przeciwników politycznych bez wyroku sądu, na mocy decyzji administracyjnej. Można tak było uwięzić wszystkich „burzycieli porządku publicznego i bezpieczeństwa”.
W
łaśnie taki ustrój zafundował Polsce marszałek Józef Piłsudski. Przez większość czasu zresztą nie pełniąc oficjalnie żadnych urzędów, nawet szeregowym posłem nie był. Był za to dyktatorem, podobnie jak Hi-
powstawały obozy koncentracyjne a III Rzesza napadła we wrześniu 1939 roku państwo ustrojowe bardzo podobne. Zamiast tego bajdurzyli o ucisku klasowym II RP i wrednym kapitalizmie. Nie wychodziło mu to jednak zupełnie, mit marszałka rósł. A w roku
Bo kim Piłsudski był w rzeczywistości? W 1926 roku zbrojnym zamachem obalił legalną władzę. Podczas zamachu majowego zginęło około 170 żołnierzy i 215 cywilów. To znacznie większe liczby, niż przy wprowadzeniu stanu wojennego, ale Jaruzelskiego uważa się za zbrodniarza a Piłsudskiego za bohatera. W tym samym roku znowelizował konstytucję, dając prezydentowi (nie był nim Piłsudski, sytuacja też była podobna jak obecnie) prawo rozwiązywania parlamentu oraz prawo wydawania rozporządzeń z mocą sejmowej ustawy tler, Mussolini, Stalin. Tamtych wszystkich historia potępiła, Piłsudski po 1989 roku jest w Polsce wynoszony na sztandary, stawia mu się pomnikiem, jego imię noszą główne ulice w miastach a w szkołach uczy się, że był wybitnym mężem stanu. Tak wybitnym, że gdy Niemcy wkroczyli do Polski w 1939 roku, Adolf Hitler kazał przy jego grobie postawić wartę honorową. Bo cenił wysoko tę pokrewną duszę.
1989 eksplodował z całą mocą. Gdy ministrem obrony narodowej zostawał polityk Unii Wolności Janusz Onyszkiewicz, media z dumą podkreślały, że jest on żonaty z wnuczką Piłsudskiego. Tak, jakby to samo było wystarczającą rekomendacją do odpowiedzialności za obronność Polski. Tak, jakby dyktatora w rodzinie nie należało się po prostu wstydzić. Wyobrażacie sobie hiszpańskiego polityka, który z dumą prawi, że
Kolejni politycy trafiali bez procesu – do Berezy Kartuskiej. Wzorowana była ona na hitlerowskim obozie Dachau i powstała ledwie rok później. Więźniowie – nierzadko znaczące postaci polskiego życia politycznego i społecznego – byli tam katowani, a śmiertelność bardzo wysoka EKSPLOZJA PIŁSUDCZYKÓW n W Katowicach stoi pomnik krwawego dyktatora – Józefa Piłsudskiego. Piłsudczycy zamówili go jeszcze przed wojną, ale PRL go nie chciał, więc trafił tu w 1990 roku, gdy demokratyczne państwo polskie, zamiast go potępiać, zaczęło hołubić. Tworząc tym podwaliny pod kolejną dyktaturę. Dowodem zupełnej pogardy dla Ślązaków miało być otoczenie tego konnego marszałka. Wokół niego stać mieli powstańcy śląscy – czyli ci, których sanacja po 1926 roku represjonowała. Ale pasowało to do wizji Piłsudskiego i Grażyńskiego.
PRL próbował, choć nieśmiało, rozprawić się z legendą Piłsudskiego. Nawet oni nie chcieli się jednak przyznać, że nie tylko w Niemczech, w Polsce też
jego żona jest spokrewniona z generalissimusem Franco? Bo kim Piłsudski był w rzeczywistości? W 1926 roku zbrojnym zamachem obalił legalną władzę. Podczas zamachu majowego zginęło około 170 żołnierzy i 215 cywilów. To znacznie większe liczby, niż
8
lipiec 2017r.
n Bereza Kartuska – polskie Dachau, obóz koncentracyjny stworzony z woli Piłsudskiego dla wrogów politycznych. Osadzano ich tam bez wyroków sądowych. przy wprowadzeniu stanu wojennego, ale Jaruzelskiego uważa się za zbrodniarza a Piłsudskiego za bohatera. W tym samym roku znowelizował konstytucję, dając prezydentowi (nie był nim Piłsudski, sy-
Ten totalitarny system przetrwał do września 1939 roku, ale na emigracji wybierano także po wojnie prezydentów zgodnie z Konstytucją Kwietniową. I od takiego, totalitarnego prezydenta
Ten totalitarny system przetrwał do września 1939 roku, ale na emigracji wybierano także po wojnie prezydentów zgodnie z Konstytucją Kwietniową. I od takiego, totalitarnego prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego pierwszy demokratyczny prezydent, Lech Wałęsa, przyjął insygnia prezydenckie. Dziś Wałęsa protestuje przeciwko likwidowaniu demokracji, ale sam uhonorował człowieka, który był spadkobiercą tamtej totalitarnej władzy tuacja też była podobna jak obecnie) prawo rozwiązywania parlamentu oraz prawo wydawania rozporządzeń z mocą sejmowej ustawy. A ostatnim państwowym dokumentem, który podpisał Piłsudski, była Konstytucja Kwietniowa z 1935 roku, która wprowadziła już typowy system autorytarny, a prezydent odpowiada tylko za swoje decyzje „przed Bogiem i historią”. Nie ponosił odpowiedzialności za swoje dekrety! Prezydent mógł w każdej chwili rozwiązać sejm i senat, mianował 1/3 senatorów. A wybory do sejmu nie były proporcjonalne. To znaczy, że tam, gdzie partia Piłsudskiego miała mocne poparcie można było wybierać dużo posłów, a tam, gdzie miała niskie, niewielu. Aha, Piłsudski ograniczył także znacznie niezawisłość sądów.
Ryszarda Kaczorowskiego pierwszy demokratyczny prezydent, Lech Wałęsa, przyjął insygnia prezydenckie. Dziś Wałęsa protestuje przeciwko likwidowaniu demokracji, ale sam uhonorował człowieka, który był spadkobiercą tamtej totalitarnej władzy.
POLSKIE DACHAU Po zamachu majowym Piłsudskiego opozycja protestowała jeszcze mocniej, niż obecnie. Początkowo nie wywoływało to represji, ale już po niedługim czasie kolejni politycy trafiali po procesach sądowych do Brześcia, albo bez procesu – do Berezy Kartuskiej. Wzorowana była ona na hitlerowskim obo-
zie Dachau i powstała ledwie rok później. Więźniowie – nierzadko znaczące postaci polskiego życia politycznego i społecznego – byli tam katowani, a śmiertelność bardzo wysoka. Oprócz tego „piłsudczycy”, zwłaszcza oficerowie wiernych mu wojsk, „dyscyplinowali” krytycznych dziennikarzy i polityków, poprzez dotkliwe pobicia, których sprawców nigdy nie wykrywano. Taka była sanacyjna Polska. I taką sanacyjną Polskę wychwala się u nas nieprzerwanie od 1989 roku. Jeśli niemal wszystkie partie zgodnie gloryfikują zbrodniczy system – to cóż się dziwić, że system ten się odradza. Tak, panowie Schetyna, Frasyniuk, Wałęsa i wielu, wielu innych. To wy hodowaliście przez lata warunki do odrodzenia się totalitaryzmu. Tak na marginesie, Piłsudskiemu ością w gardle stała też śląska autonomia. Nie po to akcją zbrojną udającą spontaniczny zryw Ślązaków, przyłączył ten region do swojego państwa, by teraz mieć tam jakieś ograniczenia. Dlatego zaraz po przewrocie majowym w 1926 przysłał na Śląsk jako wojewodę Michała Grażyńskiego, który coraz bardziej przekształcał autonomię w jej fasadę, i nie ukrywał dążeń do jej likwidacji. Skłócony z Korfantym już z okresu wojny domowej (Grażyński nie chciał respektować zawieszeń broni) doprowadził do uwięzienia tego ostatniego oraz jego tajemniczej śmierci. Dziś także ten polityk jest u nas honorowany. A przecież był przedstawicielem reżimu wcale nie lepszego, niż komunistyczny w latach 1945-89.
Obecny wojewoda, Jarosław Wieczorek, ceni Grażyńskiego. Co jest logiczne, jeśli Jarosław Kaczyński stroi się w szaty Piłsudskiego.
GROŹNIEJSZY SOJUSZNIK Piłsudski był jednak nieufny wobec narodowców. Ale gdy go zabrakło, jego otoczenie zaczęło się zbliżać z Ruchem Narodowo-Radykalnym (częściej zwanym ONR „Falanga”). ONR działa w Polsce znowu, ma swoich posłów w sejmie (w klubie Kukiz’15), i są oni nieformalnymi sojusznikami PiS-u. Ale co więcej, pozwala się im propagować
Polskiego. Idea ta przypadłaby do gustu niejednemu politykowi PiS-u. I przewidywała stworzenie totalitaryzmu znacznie groźniejszy od piłsudczykowskiego. Zarazem opierając go na … religii katolickiej. Piłsudski był antyklerykalny i z Kościołem raczej wojował, więc klerykalny i autorytarny PiS, czy prezydent Andrzej Duda bliżsi są jednak ideowo Falandze niż sanacji. Doktryna Falangi zakładała, że za zbawienie katolika odpowiada państwo. Państwo tak zorganizuje mu życie, by nie miał okazji grzeszyć. Żadnych swobód obywatelskich wizja Katolickiego Państwa Narodu Polskiego nie przewidywała. Ale były, owszem, prawa oby-
Ten totalitarny system przetrwał do września 1939 roku, ale na emigracji wybierano także po wojnie prezydentów zgodnie z Konstytucją Kwietniową. I od takiego, totalitarnego prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego pierwszy demokratyczny prezydent, Lech Wałęsa, przyjął insygnia prezydenckie. Dziś Wałęsa protestuje przeciwko likwidowaniu demokracji, ale sam uhonorował człowieka, który był spadkobiercą tamtej totalitarnej władzy swoje idee. Przyjrzyjmy się więc ideom ONR-u. Znamy je dobrze, bo ogłosili je w 1936 roku, na Jasnej Górze. Polscy narodowcy lubią tam organizować swoje polityczne wiece. Program ogłoszony w roku 1936 nosił nazwę Katolickiego Państwa Narodu
watelskie. Mianowicie prawo do odbycia służby wojskowej, prawo do prowadzenia działalności gospodarczej oraz prawo do wstąpienia do Organizacji Politycznej Narodu, jedynej legalnej partii. Jej członkowie mieli prawo działać w samorządzie.
9
lipiec 2017r.
Nie było też mowy o równości jednostek wobec prawa. Jednostki wybitne (partia określała, kto jest wybitny!) miały większe prawa, bo i większą odpowiedzialność. Przy czym wszelkie prawa musiały być zgodne z katolickim sumieniem. Oczywiście co jest z nim zgodne, mieli ustalać członkowie partii. Tak więc prawem stałaby się klauzula sumienia.
ZLIKWIDOWAĆ SĄDY Falangiści byli absolutnymi wrogami monteskiuszowskiego trójpodziału władzy. Głosili, że sądownictwo należy podporządkować rządowi. Czyli głosili dokładnie to, co teraz się dzieje. Przy czym jakiekolwiek prawa przysługiwać miały tylko członkom narodu polskiego. Narodu rozumianego, jako „osoba moralna”, duchowy katolicki,
n Dziś Falanga się odradza. Przy aprobacie władz. szy, narodowość nie była kwestią dziedziczną. Członkiem narodu polskiego mógł zostać Ukrainiec, Rosjanin, Ślązak,Litwin, Czech, Niemiec – jeśli tyl-
wartości nie podziela, staje się własnością państwa. Jednak jednej narodowości to nie dotyczyło. Żydów, bo jak głosili ONR-owcy,
Dzisiejszy ONR uważający się za ich kontynuację, twierdzą, że komuna była dyktaturą. Ale przy ich koncepcjach komuna to szczyt demokracji, z ich wizją porównywać można chyba tylko totalitaryzm z powieści Orwella. biało-czerwony byt. Naród jako wspólnota wartości, z wartością naczelną – zbawieniem. Ale, inaczej niż w III Rze-
ko uznał za swoje wartości głoszone w deklaracji Katolickiego Państwa Narodu Polskiego. Kto żyje w Polsce, ale tych
ich „zdegenerowanych dusz nic nie jest w stanie zmieni”. Falanga uznała, że Żydzi niezdolni są do asymilacji, i – wcze-
śniej niż Hitler – toczyli na łamach swojej prasy dyskusje, jak najlepiej ostatecznie rozwiązać kwestię żydowską. W tygodniku „Prosto z Mostu” już w 1936 roku zastanawiali się, czy lepiej ich wytłuc siekierami i pałkami, czy zagłodzić, czy zniszczyć ekonomicznie. Taką to wizję państwa miał ONR Falanga. Dzisiejszy ONR uważający się za ich kontynuację, twierdzą, że komuna była dyktaturą. Ale przy ich koncepcjach komuna to szczyt demokracji, z ich wizją porównywać można chyba tylko totalitaryzm z powieści Orwella.
no koncepcję tę znają co mądrzejsi politycy PiS-u, partii, która pozwala Falanndze nie tylko działać, ale nawet chwali ją za patriotyzm. Piłsudski sam budując państwo totalitarne, wprowadził jednak, inaczej niż Hitler czy Stalin, a podobnie jak Mussolini, totalitaryzm „miękki”. I uważał Falangę za groźną dla państwa, zdelegalizował ją. Odrodziła się dopiero po jego śmierci i coraz bliżej współpracowała z piłsudczykami. Dzisiejsza Falanga stoi murem choćby za likwidacją sądów. Choćby to wystarczy, by każdy normal-
Doktryna Falangi zakładała, że za zbawienie katolika odpowiada państwo. Państwo tak zorganizuje mu życie, by nie miał okazji grzeszyć. Żadnych swobód obywatelskich wizja Katolickiego Państwa Narodu Polskiego nie przewidywała. Ale były, owszem, prawa obywatelskie. Mianowicie prawo do odbycia służby wojskowej, prawo do prowadzenia działalności gospodarczej oraz prawo do wstąpienia do Organizacji Politycznej Narodu, jedynej legalnej partii Dzisiejszy Ruch Narodowy, aktywny w Kukiz’15, uznający Falangę za swój symbol, przyznaje się do tego dziedzictwa (choć nie każdy młodzian biegający z Falangą na opasce wie, jak ma wyglądać jego wymarzone państwo). Na pew-
nie myślący Europejczyk, sądów bronił. A każda osoba narodowości śląskiej tym bardziej – bo w doktrynie Falangi jeśli nie zadeklarujemy polskości, to staniemy się… własnością państwa. Dariusz Dyrda
FRAGMENT DEKLARACJI NARODOWEJ ONR:
n Podczas Zamachu Majowego, zorganizowanego przez Piłsudskiego, zginęło kilkaset osób (znacznie więcej, niż podczas Stanu Wojennego), doszło do regularnych walk. Tylko państwa o zapędach totalitarnych mogą czcić człowieka, który siłą obalił legalną władzę.
„W Państwie Polskim prawa publiczne posiadać mogą tylko ci, którzy są dziedzicami cywilizacji polskiej, lub godni są stać się jej współtwórcami. Ludność ruska i białoruska winna posiadać pełne prawa obywatelskie. Żyd nie może być obywatelem Państwa Polskiego i – póki jeszcze ziemie polskie zamieszkuje – powinien być traktowany jedynie jako przynależny do państwa”.
10
lipiec 2017r.
Brawo Krupa, brawo Dziuba!
Nie przyłożymy ręki do usuwania Jorga
Ustawa dekomunizacyjna nakazuje samorządom do 2 września zmienić nazwy wszystkich placów, ulic, budynków, których patronami są „komuniści”. Jeśli tego nie zrobią, decyzje podejmie za nich wojewoda, w porozumieniu z IPN-em. Bo to IPN decyduje, kto jest godny mieć swoją ulicę, a kto podpada pod ustawę. Sęk w tym, że według IPN-u podpada pod nią Jerzy Ziętek. Ale prezydenci Tychów czy Katowic zapowiadają, że ustawy nie wykonają, Ziętka nie usuną. W TYCHACH ZA ZIĘTKIEM
Na przykład w Tychach, na osiedlu „Z” jest plac Ziętka (wszystkie place i ulice mają na tym osiedlu nazwę zaczynającą się na Z). Ziętek jest też patronem podstawówki na osiedlu. Rada Miasta Tychy ma podejmować na sierpniowej sesji decyzję w sprawie zmiany patrona. Ale większość radnych nie ukrywa, że nie zamierzają takiej decyzji podjąć. – Zdaję sobie sprawę, że Ziętek jest postacią kontrowersyjną, o ile jednak wiem,
ry i Wypoczynku, osiedla Tysiąclecia. Więc dziś rondo przy Spodku jest rondem Ziętka a Park też nosi jego imię. W maju pytaliśmy IPN o kilku patronów, wobec których mieliśmy wątpliwości. Ale wśród nich nie było Ziętka, bo do głowy nikomu nie przyszło, że ktoś może zechcieć zdekomunizować wojewodę, który dla mieszkańców regionu jest symbolem gospodarności a jednocześnie takiej autentycznej bliskości wojewody z mieszkańcami” – wyjaśnia prezydent Krupa.
jewództwa. Odpowiedzialny był między innymi za wysiedlenie biskupów katowickich. W latach 1950-1964 pełnił funkcję zastępcy przewodniczącego, w latach 1964-1973 przewodniczącego Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Katowicach, a w latach 1973-1975 wojewody katowickiego. Jego kariera polityczna w powojennej Polsce była ściśle sprzężona z przynależnością partyjną. Od 1945 r. był członkiem komunistycznej PPR, a od 1948 r. PZPR, z przerwą w latach 1949-1953. Od czerwca 1964
My – w Cajtungu - mamy dla samorządów dobry pomysł. Niech zmienią nazwy Jerzego Ziętka na Jerzego Ziętka. A w uzasadnieniu napiszą, że patronem jest teraz wnuk Jorga, poseł na sejm VI i VII kadencji. A ludzie i tak będą wiedzieć o jakiego Jerzego Ziętka chodzi. I po kłopocie
n Od niemal 30 lat popiersie Ziętka stoi w Urzędzie Wojewódzkim. Przeszkadzać może tylko nawiedzonym. sam w żadnych komunistycznych zbrodniach nie uczestniczył, a jego zasługi dla regionu są ogromne. Tychy z małego miasteczka przeobraziły się duże, nowoczesne miasto właśnie za jego czasów. Więc jestem przeciw tej zmianie. Podobnie zresztą, jak ze zmianą patrona liceum, do którego chodziłem, Leonem Kruczkowskim. Przecież patronem nie jest za to, że był komunistą, tylko ponieważ był świetnym pisarzem, a jego dramat „Niemcy” na zawsze wszedł do kanonu polskiej literatury – mówi Maciej Gramatyka, przewodniczący rady miasta. Prezydent Ty-
Z INTERNECU: witastwosza Jeżeli Pan prezydent Krupa chce reprezentować mieszkańców naszego miasta, musi twardo obstawać w obronie pamięci tego wielkiego Ślązaka, który zawsze w Katowicach będzie szanowany. Krystyna Pszoniak Jerzy Ziętek zrobił więcej dobrego dla Śląska niż obecni razem wzięci. Był to znakomitym gospodarzem. A były to bardzo trudne czasy obecnie panujący wszechwładnie PIS - nie poradziłby sobie. Po prostu łatwiej jest im niszczyć to co w owych czasach zbudowano. nsky Warto powiedziec oprocz zaslug Zietka, tez jego ogromny wklad w zniszczenie slaskich dobr kultury, a dokladnie dziedzictwa wielce za-
chów, Andrzej Dziuba też zapowiada, że nie przyłoży ręki do usunięcia Ziętka. „Chociaż to nie ja, a radni podejmą decyzję w tej sprawie” – dodaje.
KRUPA: NIE ZGADZAM SIĘ! Podobnie prezydent Katowic, Marcin Krupa. „Nie zgadzam się na dekomunizację Ziętka. Na palcach jednej ręki można policzyć osoby tak zasłużone dla Katowic i regionu. Przecież to on był inicjatorem budowy Spodka, Wojewódzkiego Parku Kultu-
sluzonej dla regionu rodziny von Donnersmarck, gdzie smucace do dzis oczy puste pole po wspanialym palacu w Swierklancu, zarosnieta zielenia kupa ruin po starym zamku tamze, czy zrownanie palacu w Reptach, tez Kozlowej Gorze, to swiadectwa zgola innego oblicza tego czlowieka, ktory osobisty konflikt z czasow gdy byl sanacyjnym burmistrzem nalezacego do Donnersmarckow Radzionkowa potrafil zamienic w ogromne dzielo zniszczenia. Dobrze, gdyby pojawilo sie rzeczowe opracowanie na ten temat, na ile Zietek odpowiada za ta ogromna dewastacje osobiscie, bo to iz o tym wiedzial raczej nie ulega watpliwosci. Wtedy mozna zestawic to z zaslugami i ocenic nalezycie, ale ocena juz nie bedzie taka kolorowa, bo co to za zasluzony tworca parku, jesli jednoczasnie inny , swierklaniecki, pozwolil zaprzepascic?
A jednak dla Instytutu Pamięci Narodowej Jerzy Ziętek jest postacią ewidentnie pod ustawę podpadającą, chociaż jeszcze wiosną nie byli tego tacy pewni. Mówili, że jest to kontrowersyjna, zarazem ważna postać w aparacie politycznym PRL-u, ale też zasłużona na wielu płaszczyznach. Potem jednak w piśmie, które katowicki IPN wysłał do prezydenta Tychów, nie miał już tych wątpliwości, pisząc:
ZIĘTEK WEDŁUG IPN „W latach 1945-1950 Jerzy Ziętek pełnił funkcję wicewojewody śląskiego. To ten okres należy uznać za najbardziej obciążający w jego politycznej karierze. Jako przedstawiciel najwyższych władz w regionie, był odpowiedzialny za proces formowania się i tzw. „utrwalania władzy ludowej” na obszarze Górnego Śląska. Nie ulega wątpliwości, że miał świadomość działalności Urzędu Bezpieczeństwa oraz funkcjonowania stalinowskiej machiny skierowanej przeciwko realnym lub domniemanym wrogom nowego ustroju. W czasach stalinowskich jako zwierzchnik Wydziału ds. Wyzwań w Katowicach w znaczący sposób odpowiadał także za realizację polityki wyznaniowej państwa na terenie wo-
r. do lipca 1981 r. był członkiem Komitetu Centralnego PZPR. Po wojnie wielokrotnie był posłem na sejm. Od 1963 r. zasiadał w Radzie Państwa PRL, a w latach 19801985 był zastępcą przewodniczącego tego gremium. Od 1949 r. do końca życia pełnił także funkcję wiceprezesa Rady Naczelnej ZBoWiD-u.” Dlatego w naszej opinii Jerzy Ziętek wypełnia normy art. 1. ustawy o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej (DZ.U. RP z 2016 r. poz. 744) - wyjaśnia Tomasz Gonet z katowickiego IPN-u. A szef katowickiego oddziału IPN, Andrzej Sznajder dodaje, że generał Jerzy Ziętek był symbolem ustroju autorytarnego więc spełnia warunki tzw. ustawy dekomunizacyjnej.
LUDZIE PAMIĘTAJĄ GO INACZEJ Sęk w tym, że dla większości mieszkańców nie wypełnia. Mają go w pamięci nie jako symbol ustroju autorytarnego (za takiego można uważać Zdzisława Grudnia, I sekretarza PZPR w woj. Katowickim, który zresztą Ziętka nie cierpiał) lecz jako dobrego gospodarza, życzliwego człowieka, a dla Ślązaków nie bez znaczenia jest i to, że Zię-
Anonimowy wpis w internecie, który chyba idealnie Ziętka opisuje: Szkoda, że nie zauważa się takiej subtelności, jak kompromis i dopasowanie się do ówczesnego ustroju po to, by służyć ludziom i regionowi (w takim stopniu, w jakim to aktualnie możliwe). Bohaterstwo to chyba nie tylko bieganie z bagnetem po lesie i męczeńska śmierć.
11
lipiec 2017r.
n Jerzy Ziętek wymyślił osiedle Tysiąclecia tak, by z jednej strony miało park, z drugiej staw. Dlatego, jak na blokowisko, jest to miejsce, w którym dobrze się żyje. tek rod godoł, a po polsku to mówił, kiej jechoł do Warszawy. Na facebookowym profilu „Tyszanie i Tychy” czytamy na przykład “Ślązacy nie lubią głupoty, marnotrawstwa i wojen domowych wiec jak juz Zìętek jest wpisany w różne miasta pod postacią skwerów, rond, pomników itp. Niech zostanie, nie to jest priorytetem obecnych czasów”. Prezydenci Tychów i Katowic (Andrzej Dziuba i Marcin Krupa) uważają najwyraźniej podobnie jak większość mieszkańców ich miast i najwyraźniej nie zamierzają Ziętka usuwać. – Ustawa mówi, że jeśli nie zrobi tego samorząd, to zmiany dokona w porozumieniu z IPN-em wojewoda Jarosław Wieczorek. Proszę bardzo, niech pan wojewoda podejmie taką decyzję – mówi z ironicznym uśmiechem prezydent Dziuba.
OBIECYWALI SŁUCHAĆ LUDZI Z ironicznym, bo przecież PiS zapewniał, że będzie słuchał ludzi. Teraz okazuje się, że opinie mieszkańców są nieważne, opinie radnych i prezydentów miast są nieważne, o tym, przy jakiej ulicy będziemy mieszkać, decydować będą pracownicy Instytutu Pamięci Narodowej. A pan wojewoda na przykład zdecyduje, że wszystko, co nosiło imię Ziętka ma teraz nazywać się
imieniem Lecha i Marii Kaczyńskich. My marzymy o autonomii, tymczasem przyszło nam żyć w państwie, w którym samorząd nawet o nazwach własnych ulic i szkół nie może decydować. A przecież Ziętek jest patronem nie tylko placu i szkoły w Katowicach, parku wojewódzkiego na granicy Katowic, Siemianowic i Chorzowa, pomnika w Katowicach, placu i szkoły w Tychach. ulic w Rudzie Śląskiej i Zabrzu, Orzeszu i Piekarach oraz wielu innych miastach. A jego popiersie stoi
na półpiętrze głównych schodów Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego, co zresztą już od dawna irytuje licznych polityków PiS-u.
TROPICIEL „GERMAŃSKICH ŚLADÓW” Jeśli już coś Ślązacy wypominają Ziętkowi to jego uporczywe usuwanie „germańskich śladów” ze śląskiej ziemi. Przypisuje mu się na przykład wysadzenie pałacu Donnersmarcków w Świerklańców, choć to
nie do końca prawda, bo to raczej okoliczni mieszkańcy po wycofaniu się Niemców a przed wkroczeniem Rosjan w 1945 roku pałac rozszabrowali i podpalili, było nawet słychać wybuchy. To, co kazał wysadzić i rozebrać Ziętek było już raczej ruinami pałacu, niż pałacem. Ale rzeczywiście, niemal obsesyjnie tępił wszystko, co przypominało, iż przez niemal 700 lat tereny te leżały w państwach niemieckich. To jednak z punktu widzenia „prawdziwych Polaków” powinna być jego zasługa a nie wina.
Ale my – w Cajtungu - mamy dla samorządów dobry pomysł. Niech zmienią nazwy Jerzego Ziętka na Jerzego Ziętka. A w uzasadnieniu napiszą, że patronem jest teraz wnuk Jorga, Jerzy Ziętek, ginekolog, doktor nauk medycznych, poseł na sejm VI i VII kadencji. A ludzie i tak będą wiedzieć o jakiego Jerzego Ziętka chodzi. I po kłopocie. Tylko z pomnikiem i popiersiem będzie trudniej. Adam Moćko (współpraca DD)
JERZY „JORG” ZIĘTEK urodził się w roku 1901 a zmarł 1985. Jako młody mężczyzna brał udział w śląskiej wojnie domowej po polskiej stronie. W 1929 roku przez wojewodę Grażyńskiego mianowany na naczelnika Radzionkowa. Ponownie wybrano go na ten urząd w roku 1931. W 1939 roku uciekł przed Niemcami na wschód, gdzie trafił do obozu pracy, ale gdy formowano LWP zgłosił się do niego, otrzymał stopień oficerski. W 1945 roku przybył na Śląsk jako podpułkownik i wstąpił do PPR (później PZPR). Ponieważ Polacy a tym bardziej polscy komuniści słabo rozumieli Śląsk, chcieli mieć we władzach wojewódzkich kogoś, kto Śląsk „czuje”, dlatego wojewoda Aleksander Zawadzki upatrzył sobie na swojego pierwszego zastępcę właśnie Ziętka. O zbrodniach na Ślązakach (Tragedia Górnośląska) Ziętek wiedział na pewno, ale też trzeba dodać, że gdy jego pozycja się umocniła, podejmował wiele wysiłków by sprowadzić do hajmatu wywiezionych w latach 1945-48 do ZSRR. I wielu dzięki niemu wróciło. Od 1954 do 1975 roku, przez ponad dwadzieścia lat pełnił funkcję przewodniczącego wojewódzkiej rady narodowej (ówczesny odpowiednik wojewody) a później był wojewodą. W tym czasie wielokrotnie ścierał się z aparatczykami PZPR (zwłaszcza Zdzisławem Grudniem) w interesie regionu. Na przykład bardzo aktywnie zaangażował się w ratowanie Giszowca, gdzie na miejsce starego osiedla Grudzień chciał wybudować blokowisko. Z inicjatywy Ziętka powstało wiele sanatoriów i uzdrowisk (tarnogórskie Repty, Ustroń, ale i … Rabka), osiedli, kultowych obiektów w rodzaju Stadionu Śląskiego czy Spodka. Starał się chronić śląską kulturę, chociaż nie cierpiał jej niemieckich elementów. Gdy zmarł na miejsce ostatecznego spoczynku odprowadziły go tłumy.
12 W lipcu tego roku nasze wydawnictwo obchodzi 20-lecie swojego istnienia. Początkowo specjalizowaliśmy się w realizacji gazet miejskich dla samorządów na Śląsku (m.in. w Tarnowskich Górach, Lędzinach i Mysłowicach) oraz gazet miejskich i powiatowych (w Tychach, Katowicach, Mysłowicach, powiecie bieruńsko-lędzińskim), zawsze jednak poświęcając w nich dużo miejsca śląskiej tematyce. W naszej firmie powstało też kilka książek o historii sportu w śląskich miejscowościach (Tychach, Lędzinach, Mysłowicach i małych Wyrach, które własnymi wychowankami grywały w ekstraklasie polskiego hokeja, a 10 wyrskich wychowanków występowało w reprezentacji Polski!)
lipiec 2017r.
20 lat - Festyn Instytutu Ślůnskij Godki
W
2008 roku wydaliśmy pierwszą śląską książkę (Rŷchtig Gryfno Godka), w roku 2010 i 2011 nasza firma realizowała też dla RAŚ-u jego organ wyborczy „Jaskółkę Śląską”. Wtedy też do nazwy Mega Press II dołożyliśmy drugi człon nazwy: Instytut Ślůnskij Godki. Od 2010 roku wydajemy też w miarę regularnie książki o Śląsku i po śląsku, a od roku 2011 „Ślůnski Cajtung”.
20 rocznica to świetna okazja, by zaprosić do wspólnej zabawy tych, którzy w różny sposób współpracowali z naszym wydawnictwem: jako dziennikarze, autorzy książek, graficy komputerowi, ale też samorządowcy, którzy są życzliwi propagowanym przez nas ideom. Bawiliśmy się na ogrodzie budynku, w którym mieści się wydawnictwo. Dla niektórych przybyłych największym zaskoczeniem było, iż impreza ma jeszcze jeden aspekt. Mianowicie w
n Małgorzata Jędrzejczyk współpracuje z nami „od zawsze”. Była redaktorem naczelnym dwóch wydawanych przez nas czasopism. Ci, którzy mają wydane przez nas książki, znajdą jej nazwisko zaraz na początku, gdzie widnieje informacja: Redakcja i korekta – Małgorzata Jędrzejczyk. Dariusz Cychol (z-ca red. nacz. „Faktów i Mitów” to jeden z najlepszych reporterów i redagujących w Polsce. Oboje są uważnymi recenzentami Cajtunga, i jeśli nasza gazeta staje się coraz lepsza, to w dużej mierze dzięki nim.
jej trakcie urzędnsiczka stanu cywilnego udzieliła ślubu naszemu redaktorowi naczelnemu Dariuszowi Dyrdzie i naszej rysowniczce Karolinie Gąsior. Zawarcie małżeństwa miało miejsce także na ogrodzie. - To niesamowite uczucie, iść na jubileusz firmy, a na miejscu dowiedzieć się, iż człowiek jest na weselu – śmiała się nasza redakcyjna koleżanka, Joanna Noras. Adam Moćko
n Na pierwszym planie Dariusz Jerczyński, autor Historii Narodu Śląskiego i Ania Turek, modelka, której zdjęcie ozdabia tylną okładkę „Rŷchtig Gryfnej Godki”.
n Przed niektórymi ukrywaliśmy do końca, że trafią nie tylko na jubileusz firmy, ale też ślub i wesele. n Nasz muzykant i szołmen Michał Błachut to żywy symbol śląskiej wielokulturowości. Z równą swobodą śpiewa, konferansjeruje i ŏsprawio wice po śląsku, czesku, niemiecku i polsku. Często podpowiada nam też tematy do gazety.
n Nasz księgowy dokumentuje. I dobrze, bo gdyby on nie dbał o dokumenty to przy bałaganiarstwie Dyrdy firma mogłaby źle skończyć.
n Obok Małgorzaty Jędrzejczyk córki naszego naczelnego. Z prawej Zosia, stała felietonistka Cajtunga, w środku Ewa, z wykształcenia skrzypaczka, ale pracująca jako dziennikarka w jednej z rozgłośni radiowych. Jak to mawiają, gena nie wydłubiesz.
13
lipiec 2017r.
Wdycki nos samostond wyciepowali. Ale możne ŏn boł piŷrszy…
Na zicher Wos kejś skondś wyciepli, pra? Możno ze szynku skuli larma, kereście robili po czwortym piwie? Niŷ? A możno za bajtla Wos rechtorka wyciepła z klasy za godani po ślůnsku? Tyż niŷ? Padocie, coście som za mode? A możno ôńskigo roku we wilijo baba Wos z chaupy wyciepła? „Ciś mi raus”, pedziała, „bo musza schroniać, a ty mi ino zawodzosz!” Styknie, co ftoś wos roz wyciepoł, abo chcioł wyciepać, to bydziecie wiedzieć ô co mi sie rozchodzi.
Gańba je wyciepować a niŷ być wyciepniŷntym
n Ślązacy wypędzani prawie 800 lat później, w 1945 roku. (foto bundesarchiv) dy z Wos poradzi sie spomnieć jak Wom w szkole godali, co tyn Bolesław wzion a potajlowoł cołko Polska miŷndzy swojich synkōw, pra? Władysław, kery boł nojstarszy, erbnoł ůwdy Ślůnsk, Małopolska i po koncku Wielkopolski i Kujawōw. Mioł być nojważniejszy, ino że przīszło ku chaje ze modszymi bracikami, kere wziyni i wyciepali boroka ze Ślůnska. No ja, som Władysław trocha tyż sam napochoł, bo epne pony znerwowały sie na niego, kej chycił swojigo palatyna Pyjtra Włostowica a wyżgoł mu ôczy. Ja, ja, piŷrwyj ludzie poradzili być richtiś nogłe!
n Władysław Wyciepniŷnty, możne piŷrszy ślůnski princ, kierego samstond wyciepli Poloki.
WYCIEPOWALI I 900 LON NAZOD Musza Wom pedzieć, co tyn ôszkliwy zwyk wyciepowanio je sam u nos na Ślōnsku ôd downa. Eli ftoś by pedzioł, co piŷrszych Ślůnzokōw wyciepali samstōnd dziepiŷro Poloki po wojnie, to by sie richtiś chachnoł. Żodyn niŷ poradzi ani pedzieć, jak sie mianowoł tŷn piyrszy, kerego wyciepli ôd nos, nale możno to boł tyn chop, kerymu było Władysław. We ślůnskij gyszichcie znomy go jako piŷrszego Piasta na naszym tronie. Poloki mianujōm go „Władysław Wygnaniec”, po naszymu mianowołby sie „Władysław I Wyciepniŷnty”. Fater ôd Władysława to bōł epny polski princ Bolesław, ô kerym godali, co mo krzīwo gymba. (Jak tak kukom na zdjyncia moje i mojich starzīkōw a afy, kere na nich szczylomy, to sie myśla, eli moja familjo niŷ ma jakoś skuplowano z tōm astōm piastowskōm, kero wziynła sie ôd Bolesława ze krzīwōm gymbōm.) Koż-
KAJ PITAĆ? DYĆ DO NIŶMIEC! Kaj miōł pitać ślůnski princ? Nojprzōd do Pragi, a niŷskorzyj hań, kaj razŷm Ślůnzoki jeszcze kupa razy przed Polokami uciŷkali - do Niŷmiec! Coby betlować
Tela, że ani Konrad, ani Fryderyk, kery przīszoł za niego, a na kerego godali Barbarossa, skuli ryszawyj brody, niŷ poradzili tego szafnonć. Dziepiŷro, kej Władysław już boł downo umrzīk, jego synki przīszli dran nazod na Ślůnsk. A co było niŷskorzyj? Wiŷncyj wyciepowanio. Bez cōłkie tysiōnc lot. Jednych wyciepowali samstond Niymce, inkszych Poloki, roztomajcie. Niŷkere durś som rade wyciepowaniu. Jak ino napiszecie w necu, coście som norodowości ślůnskij, to – dejcie sie pedzieć – ani sie niŷ pokapujecie, jak zaroz przīfurgo ku Wom cōłko banda „richtiśpolskich-patryjotōw”, kere zacznōm Wos napasztować i Wom nazdować. „Jak ci się nie podoba w Polsce, to won do Niemiec!”, „Nie potrzebujemy takich jak Ty w naszej jednolitej Polsce narodowej!” (Jo na skwol pisza po polsku, tak jak ône musieliby to pedzieć/napisać, eli richtiś mieliby w zocy polsko godka, ino kożdy z Wos wiy, co moc-
Bez cōłkie tysiōnc lot. Jednych wyciepowali samstond Niymce, inkszych Poloki, roztomajcie. Niŷkere durś som rade wyciepowaniu. Jak ino napiszecie w necu, coście som norodowości ślůnskij, to – dejcie sie pedzieć – ani sie niŷ pokapujecie, jak zaroz przīfurgo ku Wom cōłko banda „richtiś-polskichpatryjotōw”, kere zacznōm Wos napasztować i Wom nazdować u krůla Konrada Trzecigo Hohenstaufa. Konrad doł mu azyl i „mały” gŷszynk (zomek Altenburg, kaj miyszkoł terozki Władysław, jego baba i bajtle), ôbiecoł tyż, co pomoże mu prziś nazod do władzy.
ka polskich „patryjotōw” po polsku pisać bez felerůw niŷ poradzi.) Mie już z mojigo Ślōnska wyciepowali tela razy, co porachować tego niŷ poradza. Nazdowali mi na ta przīleżitość
ôd „folksdojczůw”, „agyntůw”, a roz, to żech nawet sie dowiedzioł, żech je „hakatystowski profesor”. Richtiś! Suchołżech tyż ôd bajtla ôsprawianio mojich starzikůw ô ludziach, kere musieli samstond pitać ôd nos skuli tego, co komuś niŷ pasowali. Tak po prowdzie, to za bajtla, jak żech myśloł ô tych wyciepanych, to niy było mi ich tak richtiś żol. Wiedziołech, co majōm hań fajne szokolady i miśki Haribo, a jak my dostali ôd nich paket, abo jak sam tukej zjechali na świŷnta, to niy roz dostali my ôd nich ze sto marek. Dziepiyro niyskorzyj, kej żech poradził wiŷncyj spokopić, przīszołech ku tymu,
Won do Niemiec, jak wam się Polska nie podoba
jako to richtiś je tragedio, kej ftoś inkszy koże Ci iś weg z Twojigo Hajmatu… Nale terozki już wiŷcie: jak baba Wos z doma wyciepnie, bo jij zawodzocie przi schronianiu, to niŷ ma co Wom być gańba. Gańba je wyciepować inkszych. Beztōż mocie iś do szynku ze dźwigniyntom gowom, bo terozki mogecie stanonć w jednŷj raje z piŷrszym ślůnskim princŷm Władysławem Wyciepniŷntym i tymi wszyskimi Ślůnzokami, kerych ftoś skonś wyciepoł. Dejcie sie pedzieć, to niŷ ma nojgorszo raja, w keryj mogło Wom prziś stoć. Marcin Melon
14
lipiec 2017r.
Nojlepszy gĕszynk 35zł
30zł
We Niŷmcach tyż werci sie demonstrować ślůnskość!
45zł
35zł
35zł
A może wybieresz se inkszy tres, abo inszy gadżet?
35zł
35zł
35zł
35zł
5zł
30zł
30zł
5zł
Instytut Ślůnskij Godki, 43-143 Lędziny ul. Grunwaldzka 53.* adres e-mail: megapres@interia.pl, tel. 535 998 252, konto bankowe 96 1020 2528 0000 0302 0133 9209 Eli kupisz za 100 zł abo lepij (do kupy ze ksionżkami ze ôstatnij strony) – dostawa gratis. Na terenie aglomeracji katowickiej możliwe dostarczenie kurierem i zapłata przy odbiorze.
* Powyższy adres jest jedynie adresem korespondencyjnym. Nie ma tam sklepu!
15
lipiec 2017r.
FIKSUM DYRDUM
KADŁUBEK GOŚCINNY
Nie potrafię uciec od Duce
Różnica między żoną a małżonką J Z
powodu nawału innych zajęć siadłem do napisania tego felietonu dopiero 1 sierpnia. W tle grał telewizor i słuchając go dochodziłem do wniosku, że Polacy to powstanie w Warszawie chyba wygrali, czy cuś. No bo jeśli nie, to czym się tak nadymać? Ale w tej TV jeszcze bardziej zdumiała mnie inna rzecz. Donald Tusk jest złym unijnym urzędnikiem, i niemal zdrajcą, bo nie działa w tej Unii na rzecz Polski. Tako rzecze TVP. Byłbym w stanie nawet zrozumieć, ale nagle to samo TVP gada
no czytał, bo to bardzo oczytany facet. Jak już jestem przy dniach ostatnich, to składam gorące podziękowania księdzu arcybiskupowi Wiktorowi Skworcowi. To z jego aktywności dowiedziałem się, że w chorzowskim teatrze grają osławioną Klątwę. Dzięki znajomościom udało mi się zdobyć bilet – choć już dawno wyprzedane – i będę sobie sam mógł wyrobić opinię o tej sztuce. Nie mam nadzieję spotkać tam księdza arcybiskupa, bo on już jej recenzję napisał, chociaż nie widział. No ale błogosławieni, którzy nie widzieli…
Składam gorące podziękowania księdzu arcybiskupowi Wiktorowi Skworcowi. To z jego aktywności dowiedziałem się, że w chorzowskim teatrze grają osławioną Klątwę. Dzięki znajomościom udało mi się zdobyć bilet – choć już dawno wyprzedane – i będę sobie sam mógł wyrobić opinię o tej sztuce. Nie mam nadzieję spotkać tam księdza arcybiskupa, bo on już jej recenzję napisał, chociaż nie widział do mnie, że Frans Timmermans, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej jest złym unijnym urzędnikiem, bo… działa w interesie swojego kraju, a nie całej Unii. To już nie wiem, drogi mi PiS-e i jeszcze droższa TVP, czy unijny urzędnik-polityk ma działać w sprawie swojego kraju? Albo może polski ma działać, ale żaden inny nie? Taki polski pisarz, Sienkiewicz mu było, pisał coś kiedyś o murzynie imieniem Kali i krowie. Pani premier i pan Kurski może i nie, ale prezes na pew-
W sobotę miałem na ogrodzie sporą imprezę, około 70 gości. W tym także bardzo zacne redachtory z Warszawy, z małżonkami (czemu normalny człowiek jest z żoną a VIP z małżonką???). Nagle zepsuł się ekspres do kawy. Żona mojego przyjaciela poderwała się, wsiadła do auta i za 5 minut przywiozła swój, do końca imprezy robiąc już wszystkim zebranym latte machiato, cappuccino i co tam kto chciał. Żona (małżonka?) warszawskiego redachtora nie umiała wyjść ze zdumie-
nia: „Wy, Ślązacy, jesteście jednak niesamowici. U nas każdy by zrzędził, że teraz nie ma dobrej kawy, a ta będąc gościem imprezy poleciała po swój ekspres i do końca robiła za barmankę. Coś fantastycznego, w Warszawie nie do pomyślenia. I pomyśleć, że to o was można usłyszeć opinię, że jesteście nieuprzejmi…”. To teraz ja dla odmiany jestem w szoku, że zwykłą życzliwość i uczynność można uważać za coś niesamowitego i fantastycznego. Dziwna rzecz, że kiedy z Warszawy przyjeżdżają ludzie o poglądach innych, niż prawicowe, to potrafią przyjąć do wiadomości, że godka jest językiem a nie gwarą; ciekawić się o co chodzi z autonomią a nie kląć, że chcemy Śląsk od Polski oderwać i kiwać ze zrozumieniem głową, że przecież Śląsk nigdy nie był pod żadnymi zaborami. Ci, którzy czytają Gazetę Polską alby słuchają Radia Maryja tego nie potrafią. Dla nich jesteśmy zdrajcy i folksdojcze. Dlatego ja Ślązaka, który na nich głosuję mam za masochistę. Inna sprawa, że jak patrzę na liderów opozycji, to głosowanie na nich też jest masochizmem. I jeśli nic się nie zmieni, to – pierwszy raz w życiu - na najbliższe wybory pewnie nie pójdę. O ile oczywiście będą jeszcze jakieś wybory. Bo kto powiedział, że muszą być? Na przykład w 1933 roku wybory odbyły się w Gliwicach, Opolu, Wrocławiu, Szczecinie. Wygrała je NSDAP. A potem już przez 13 lat, aż III Rzesza została zdobyta, żadnych wyborów w Niemczech nie było. Co najwyżej gefreiter mógł sobie wybrać kandydatkę na żonę a gruppenfuehrer SS na małżonkę. Dariusz Dyrda
edzą po holendersku oliwki i śmieją się po holendersku. I rozmawiają beztroskim holenderskim – a obok jedzą Włosi papryczki nadziewane rybą i mówią radośnie coś włoskim z jakiegoś regionu, bo akcent jest wyraźny. Śmieją się głośno tym północnowłoskim i piją wino, i machają rękami. I wszyscy dookoła pogodnie jedzą i śmieją się nawet wtedy, gdy się nie śmieją. I w świetle się śmieją, bo w Cefalù ani nie brakuje słońca, ani błękitu, ani śmiechu. A w samym środku Cefalù, sycylijskiego miasteczka, stoi La Rocca, wielka łysa góro-skała trzystumetrowa, która jest sercem tego miasteczka i głową. I przeszkodą, bo gdziekolwiek chce się dotrzeć i dojechać – trzeba objechać lub obejść La Rocca. Patrzę sobie właśnie na La Rocca – nie śmieję się, oliwki mi nie smakują, a wino gorzknieje w ustach. Bo myślę sobie, że dobrze jest tutaj być, ale nie będę tu wiecznie. I wrócę tam, gdzie na mównicy pieni się żoliborski Duce. Ile wyda ustaw i pouczeń ten Duce? Jak bardzo się zemści na lasach, sędziach, uniwersytetach, mediach, zwierzętach, szkołach, obywatelkach i obywatelach? I myślę dalej, a La Rocca robi się złocistą kopułą: Kiedy przyjdzie po drzewach, szkołach i sędziach kolej na Górnoślązaków? Kiedy zacznie się wycinka górnośląskości z powodu ukrytego pod skórą Górnoślązaków germańskiego kornika czy też kornika czeskiego? Albo kiedy po prostu bez powodu zacznie się likwidacja śląskości nocą uchwalona, wakacyjnie zatwierdzona przez Sejm, a przez arcybiskupów i biskupów pochwalona oraz dużymi kropidłami biało-czerwonymi pokropiona? Kiedy Duce wśród swych smutliwych uciech oskarży pierwszego z nas? Nie dlatego to myślę, że się boję, bo widzę przed sobą złocistości promien-
Dumni z ojców - Polacy od kilkudziesięciu lat wmawiają nam, że powinniśmy się wstydzić naszych ojców, którzy służyli w armii III Rzeszy. Ale my się nie wstydzimy, bo nie ma wstydu w tym, że ojciec był dzielnym i koleżeńskim żołnierzem, nawet jeśli państwo, którego mundur nosił, było zbrodnicze – mówił na spotkaniu autorskim w Tarnowskich Górach Marian Kulik, autor książki „Gott mit Uns” prezentującej wspomnienia 21 staruszków, byłych żołnierzy Wehrmachtu, Kriegsmarine i Waffen SS. Wszyscy oni u schyłku życia zdążyli opowiedzieć swoje wspomnienia oraz przemyślenia na temat wojny, III Rzeszy, oraz przedwojen-
nej Polski, bo większość z nich pochodzi z przedwojennej polskiej części Śląska. W spotkaniu oprócz Kulika uczestniczył też Dariusz Dyrda (czytelnikom Cajtunga przedstawiać go nie trzeba). W książce znajdują się także wspomnienia jego ojca, znanego polskiego rzeźbiarza, a w młodości artylerzysty 237 dywizji Wehrmachtu. Dyrda doskonale budował nastrój spotkania, czasem niemal wyciskając łzy, a na zmianę sypiąc jak z rękawa wojennymi i powojennymi anegdotami z życia żołnierzy Wehrmachtu, jego ojca, wujków, sąsiadów. Opowiadał, jak różnie, czasem zabawnie toczyły się ich losy w Pol-
Marian Kulik i Dariusz Dyrda zapewniają, że na podobne spotkania chętnie przyjmą zaproszenia od kół Związku Górnośląskiego, RAŚ. Ślonskiej Ferajny, Mniejszości Niemieckiej, Kół Seniora i wszystkich innych organizacji. Na spotkaniach można w promocyj-
ne twardej grani La Rocca, a skały się nie boją, ale dlatego, że chciałbym nas uratować przed obłędem Duce. Może wyswobodzi nas Regionalna Partia Śląska? Tak się rozmarzam... Ale nie, ale nie... Żółty nasz śląski orzeł miał dwa skrzydła: RAŚ i Związek Górnośląski. A teraz, teraz został mu tylko dziób. Dziobem się wiele nie wydziobie – najpierw trzeba poszybować i trochę potrzepotać skrzydłami. To co? Wszyscy mielibyśmy dokądś uciec, gdzie na pewno nie przemówi Duce. Nie oglądalibyśmy kraju rządzonego wrzaskiem Duce, tej fermy przemysłowej hodowli nacjonalizmu nadwiślańskiego. Ale już zostałem naznaczony, już mam piętno Duce. Gdziekolwiek pojadę. Gdziekolwiek się wzdłuż sycylijskiego brzegu włóczę, łazi za mną Duce. Ja, bydlątko z masowej hodowli narodowej zagródki Duce. Spiaggia! Plaża! Woda granatowa i lazurowa, czasem całkiem przezroczysta – a ja z tymi obywatelskimi i śląskimi mdłościami. No może musiałbym jak Roger II, normandzki król Sycylii, wziąć do ręki miecz? Wtedy przestałoby mnie mdlić pod tym seledynowym sycylijskim niebem. Nekropolityczny Duce z popłakującym Kościołem odpuściliby trochę – i miesięcznicowe bicie po głowach krzyżami i podduszanie różańcami zelżałoby trochę? Ale niekoniecznie. Ponieważ „idą za tym człowiekiem, bo on daje im to, czego potrzebują. Spełnia ich pragnienia, zdejmuje z nich ciężar wolnej woli i niezależnej myśli”, jak pisze Don DeLillo w książce pt. „Mao II”. Jaki obszar zawłaszczy jeszcze Duce? Ilu Ślązaków po cichu bije mu brawo, gdy prawi comiesięcznie? Czy moja i Twoja śląskość, miły Czytelniku, może być motorem zmian społecznych. Nie, nie odpowiadaj w tej chwili. Zbigniew Kadłubek
sce. Mówił na przykład o swoim sąsiedzie, żołnierzu SS, którego w latach 70.namawiano do wstąpienia do PZPR. „Opowiadał mi: kiej żech sie zgodził, to kozali napisać życiorys. Jak żech napisoł o tym SS, to mi dali pokój. I całe szczęście, bo tak bych się na stare lata dowiedzioł, żech należoł do dwóch zbrodnicznych organizacji…” – snuł swoją gawędę. Obaj panowie wyjaśniali jednak także, w sposób poważny, wiele zawiłości związanych z wojennymi i powojennymi losami żołnierzy armii III Rzeszy, którzy po 1945 roku pozostali w Polsce. I równie uważnie wsłuchiwali się w rodzinne opowieści kilkudziesięciu zebranych uczestników spotkania. – Każde takie wspomnienia to skarb, bo historia narodu, historia regionu, składająca się z losów pojedynczych ludzi go zamieszkujących – mówił Kulik. Roman Bojno
nej cenie kupić wszystkie książki wydawnictwa Instytut Ślůnskij Godki. Na tej samej zasadzie możliwe są spotkania z Dariuszem Jerczyńskim, autorem Historii Narodu Śląskiego. Spotkania można umawiać pod tel. 501-411-994.
16
lipiec 2017r.
Książka, na którą wielu z naszych Czytelników długo czekało – już jest. Już ją wysyłamy, rozwozimy po Śląsku. Jeśli zgłosicie się do nas, chętnie zorganizujemy u Was wieczór autorski, NA KTÓRYM Gott mit Uns będzie po promocyjnych cenach.
To sie werci poczytać:
„Dante i inksi” Mirosława Syniawy, to antologia wielkich dzieł światowej poezji na język śląski. Tytuł pochodzi od „Boskiej Komedii” Dantego, której fragmenty znajdziemy tam właśnie w godce. Poza tym są jednak wiersze czołowych poetów niemieckich, rosyjskich, francuskich, angielskojęzycznych, a także azjatyckich. Okazuje się, ze w godce brzmi to świetnie! - cena
Ksiůżka ślůnsko – nojlepszy Ksiůżka ślůnsko – nojlepszy gĕszynk podgĕszynk krisbaum! pod krisbaum 23 złote
Mosz już „Historia Narodu Śląskiego”? Mosz już „Historia Narodu Śląskiego”? „Rychtig Gryfno Godka”? łôsprowki”? „Rychtig Gryfno Godka”? „Pniokowe „Pniokowe łôsprowki”? ”? Eli ni mosz, terozki ”? Eli ni mosz, terozki „Asty kasztana „Asty kasztana festelno kupić je blank tanio. festelno szansa szansa kupić je blank tanio. księgarniach tych książek kosztuje WW księgarniach kompletkomplet tych książek kosztuje średnio około 135 złotych. Uz nas razem z kosztami średnio około 135 złotych. U nas razem kosztami przesyłki wydasz na nie!!!jedynie: !!! przesyłki wydasz na nie jedynie: 110 złotych !!!110 złotych !!! Ale możesz je oczywiście Ale możesz je oczywiście kupić także kupić osobno. także osobno. Koszt –przesyłki – 9 złotych. Koszt przesyłki 9 złotych. Wprzypadku przypadku zamówienia powyżej złotych W zamówienia powyżej 100 złotych – 100 przesyłka gratis. – przesyłka gratis. lub telefonicznie 535 998 252. lub telefonicznie 535 998 252. Można teżwpłacając zamówić wpłacając na konto Można też zamówić na konto 96 2528 1020 2528 0302 0133 9209 96 1020 0000 03020000 0133 9209 - ale prosimy przy podawać zamówieniu podawać - ale prosimy przy zamówieniu numerkontaktowego. telefonu kontaktowego. numer telefonu „Historia Narodu Śląskiego” Dariusza Jerczyńskiego
– to jedyna książka opowiadająca o historii Ślązaków z Instytut Godki. Instytut ŚlůnskijŚlůnskij Godki. naszego własnego punktu widzenia, a nie polskiego, czeskiego czy niemieckiego. 480 stron formatu A-4. 43-143 Lędziny ul. Grunwaldzka 53 43-143 Lędziny ul. Grunwaldzka 53 Cena 60 złotych.
„Komisorz Hanusik we tajnyj służbie ślonskij nacyje” to druga część skrzącego się humorem kryminału z elementami fantasy, rozgrywający się na dzisiejszym Śląsku. Autor, Marcin Melon, jest anglistą, co w
książce widać szkółŚląskiego” - cena 28 zło-Dariusza Jerc „Historia Narodu – to jedyna książka opowiadająca o historii Ś tych naszego własnego punktu widzenia, a nie czeskiego czy niemieckiego. 480 stron forma Cena 60
„Ich książęce wysokości” - to dzieje „Pniokowe Łosprowki” „Rychtig Dariusza Dyr- Eugeniusza „Rychtig Gryfno Godka” Dariusza Dyr-Gryfno Godka” Kasztana, Ginter- „OpoPierończyk - „OpoAstyAsty Kasztana, Ginter Pierończyk Kosmały (Ojgena dy języka – to śląjedyny podręcznik językaz Pnioków ślą- – popular– to jedyny podręcznik wieści o Śląsku niewymyślonym” todyauwieści o Śląsku niewymyślonym” to aunego felietonisty Radia Piekary) to kilskiego. W 15 czytankach znajdujemy znajdujemy tentyczna sagaz Załęża. rodziny się W 15 czytankach tentyczna saga rodziny Jak zsięZałęża. Jakskiego. dowcipnych gawęd w takiej kompendium wiedzy kadziesiąt o Górnym Śląsku, kompendium wiedzy o Górnym Śląsku, w Katowicach śląskim pokoleniom? żyłożyło w Katowicach śląskim pokoleniom? a podnajważkażdą czytankąśląskiej wyjaśnia a pod każdą czytanką wyjaśnia godce,najważkierom dzisio nie godo Historia przeplatana nie tylko zabawnymi Historia przeplatana nie tylko zabawnymi niejsze różnice między śląskim niejsze różnice między językiem śląskim jużjęzykiem żoděn, krom samego Ojgena! 210 anegdotkami,ale też wspomtragicznymi wspomanegdotkami,ale też tragicznymi polskim. Wszystko toformatu uzupełnione a polskim. Wszystko toa uzupełnione stron A-5. nieniami i pięknymi zdjęciami z prywatnych nieniami i pięknymi zdjęciami z prywatnych świetnym isłownikiem śląsko-polskim i 20 złotych. świetnym słownikiem śląsko-polskim Cena zbiorów. stron formatu A-5. zbiorów. 92 stron92 formatu A-5. polsko-śląskim. 236 stron formatu A-5. polsko-śląskim. 236 stron formatu A-5. Cena: 15 złotych. Cena: 15 złotych. Cena 28 złotych. Cena 28 złotych.
Uns” – ostatni Eugeniusza żołnierze „Gott mitŁosprowki” „Pniokowe Mariana Kulika, to wspomnienia Kosmały (Ojgena z Pnioków – popularostatnich Ślązaków, służących w armii IIIto kilnego felietonisty Radia Piekary) Rzeszy. Stare opy spominajom przedwokadziesiąt dowcipnych gawęd w takiej jenno Polska, służba przī dzisio wojsku i to, co godo śląskiej godce, kierom nie się samkrom dzioło, samego kiej przīszłyOjgena! Poloki a 210 już żoděn, Rusy. Fascynująca stron formatu A-5. lektura. Cena: 2920 złotych. Cena złotych.
władców Górnego Śląska - a książ-
„Komisorz Hanusik” autorstwa Marc
Melona laureata miejsca na ślą ka wyszła spod pióra JerzegoII Ciur-
jednoaktówkę z 2013 roku. to pierw
loka, znanego bardziej jako wickomedia kryminalna w ślunskiej god
„Chytrzyjszy jak Sherlock Holmes, bar man Ecik z Masztalskich, ale będąwyzgerny jak James Bond! A wypić por
lompy na placu” cego teżchoćby wybitnym znawcą kultury– taki jest Ac
Hanusik, bohater książki. Cena: 28 złoty
i historii regionu - cena 30 zł