GAZETA NIE TYLKO DLA TYCH KTÓRZY DEKLARUJĄ NARODOWOŚĆ ŚLĄSKĄ
CZASOPISMO GÓRNOŚLĄSKIE
NR 6/7 6 (75) 2018r. (42)lipiec CZERWIEC/LIPIEC 2015r. ISSN 2084-2384 NR INDEKSU 280305 CENA 3,00 ZŁ (8% VAT)
Muzyka obyczajów nie łagodzi!
S
poro w tym numerze muzyki! A raczej pieśni. Ale zamiast złagodzić obyczaje znerwowały nos, we re-
dakcje, a kupa inszych Ślůnzokůw tyż. Bo zaś ftoś sie biere za coś, czego niŷ poradzi. I zrychtowali po ślůnsku „Oda do Radości”, ȏgłosili, co majom tyż „Ślonski Hymn”. Ale zrobili to tak, co ino z tego ȏstuda. O tym na zajtach 3-5. Oprócz tego całe mnóstwo polityki, w zasadzie poświęcone im są strony 6-12. Ale cóż się dziwić, idą wybory samorządowe. A Ślůnzoki idom do nich mocno rozbite. Powadzili my sie jednako o pryncypia, ȏ ta cesta, kierom Ślůnzoki winny we polityce iś. We srogim interwiu ȏsprawio ȏ tym czamu se po-
Nieech żyyjje Jerzy, Wieeelki nasz wodz!
szeł ze partie ŚPR – ale niỳ ino ȏ tym. Na zajcie 10 wywiad, zỳ … mnom. Tyż ȏ tym, czamuch zdecydowoł, co i jo po ślůnskij zajcie ida do polityki. Na zajcie zaś 11 Piotr Spyra, kiery wdycki, kiej idom wybory, robi szwung wele „Polskigo Śląska”. Strony 8-9 sprawiają mi przykrość. Nie sądziłem, że ktoś z premedytacją, dla doraźnych politycznych celów, zniszczy to, co łączy nas od kilkunastu lat. Ale RAŚ to zrobił, i święto Ślązaków zmienił w partyjny wiec jednej partii. Jeśli do partii tej żywiłem jakieś cieplejsze uczucia, to tego dnia mi przeszły. A na stronie 12 jak obecne władze Rudy Śląskiej lekceważą najjaśniejszą kartę swojej historii. Strona 13 to odrobina historii, a strona 15 jak zawsze felietony. Zostaje jeszcze strona 2. Ale brak zgodności słów i czynów Henryka Mercika lepiej przeczytać w całości, niż jedno zdanie tutaj. I to tela. Ciekawej lektury! Niestety, ciekawej a nie miłej… Szef-redachtůr
O wygłupach z „hymnem Śląska” czytaj str 3.
2
lipiec 2018r.
Tak w ŚPR w praktyce wygląda „odłączanie ładowania Warszawy”
Cała kasa do stolicy! RAŚ z jednej strony krzyczy na Marszu Autonomii „Odłączamy ładowanie Warszawy” – z drugiej zaś zasila Warszawę, jak tylko może. Ledwie kilka dni przed Marszem dał tego popis Henryk Mercik, wiceszef RAŚ-u, wicemarszałek województwa śląskiego i jeden z liderów Śląskiej Partii Regionalnej.
P
odległa mu Instytucja Filmowa Silesia przyznała otóż granty Śląskiego Funduszu Filmowego. Mają one wspierać produkcje filmowe, związane z województwem śląskim przez miejsce realizacji lub temat. Do konkursu zgłosiło się wiele filmów. Na rok 2018 przyznano ogółem 650 tysięcy złotych dotacji. Rozdzielono je pomiędzy 6 filmów. Pięć z nich realizują podmioty z Warszawy! To ci dopiero Mercik ładowanie Warszawy odcina!
TEMAT O ZAMOŚCIU, PRODUCENT Z WARSZAWY No ale może filmy te wiążą się z naszym regionem poprzez temat? No to przyjrzyj-
my się. Najwięcej, ponad 220 000 przyznano filmowi Macieja Pieprzycy „Ikar. Historia Mietka Kosza”. Historia oparta jest o życiorys niewidomego pianisty jazzowego Mieczysława Kosza z … Zamojszczyzny. Jak widać związek z regionem dość odległy. Może chodzi o to, że sam reżyser wychował się na Śląsku (w Tychach) i tu też studiował (w Katowicach). Od lat mieszka jednak w Warszawie i filmów o śląskiej tematyce nie robi, ze Śląskiem kojarzony nie jest. 221 000 złotych wpłynie na konto producenta RE Studio, Warszawa ul. Belwederska 44b m. 30. Z adresu wynika, że owa wybitna firma filmowa mieści się w prywatnym mieszkaniu! Drugą najwyższą kwotę (190 000 zł) otrzyma film Agnieszki Holland pod tytułem „Gareth Jones”. Opowiada o przygodach walijskiego dziennikarza w ZSRR czasów Stalina, o tym jak tropi on prawdy o reżimie. Hol-
śląskiego budżetu otrzyma firma Film Produkcja, mieszcząca się w Warszawie przy ul. Czerniakowskiej.
FILM ŚLĄSKI – NA REZERWIE I tak pozycja po pozycji. Tematyka zgoła nie śląska, każda firma, która kasę dostanie jest z Warszawy. Pardon, każda poza jedną – bo 50 000 przypadnie też na film „The Curse/Klątwa” (reż. Piotr Kabat), którego producentem jest mieszcząca się na Górnym Śląsku (w Bielsku-Białej, ale śląskim Bielsku a nie małopolskiej Białej) Wytwórnia Filmów Rysunkowych. I to tyle. Film nie ma ze Śląskiem nic wspólnego, ale choć na Śląsku powstanie. Niemal całe pieniądze na wspierania śląskiej kinematografii popłyną do Warszawy,
Ja odłączyłem ładowanie Warszawy. Wcale jej nie ładuję, bo posyłam do niej forsę a nie prąd! łaby studiować. Film trochę fantasy, bo fedrują kobiety a o zacisze domowego ogniska dbają mężczyźni, ale to choć kopalniane fan-
Historia oparta jest o życiorys niewidomego pianisty jazzowego Mieczysława Kosza z … Zamojszczyzny. Jak widać związek z regionem dość odległy. Może chodzi o to, że sam reżyser wychował się na Śląsku (w Tychach) i tu też studiował (w Katowicach). Od lat mieszka jednak w Warszawie i filmów o śląskiej tematyce nie robi, ze Śląskiem kojarzony nie jest. 221 000 złotych wpłynie na konto producenta RE Studio, Warszawa ul. Belwederska 44b m. 30. land to świetny reżyser, film może będzie wyśmienity, ale co Walijczyk w ZSRR ma wspólnego ze Śląskiem? W ramach „odłączania ładowania Warszawy” pieniądze ze
na filmy nie mające ze Śląskiem nic wspólnego. Film choć trochę śląski, „Córy węgla” (reż. Aneta Nowicka) – opowiada o losach dziewczyny, która pracuje na kopalni a chcia-
tasy. No i ten film dofinansowania nie dostaje, znajduje się na liście rezerwowej. Henryk Mercik (wicemarszałek województwa, RAŚ, ŚPR),któremu podlega to
transferowanie pieniędzy do Warszawy, uważa, że wszystko jest w porządku, bo wyboru dokonali specjaliści a on się w merytoryczne wybory nie wtrąca. Czyli jak specjaliści stwierdzą, że chcą dać pieniądze Warszawie, to odłączanie Warszawy już dla Mercika jest nieważne? Zresztą Mercik na temat swojego nadzoru merytorycznego nad podległymi mu instytucjami zasadniczo ma takie „wygodne” zdanie. Gdy padły liczne zarzuty, że zespól „Śląsk” poza nazwą ze Śląskiem niewiele ma wspólnego, bo w repertuarze pełno kujawiaków i oberków a jakikolwiek folklor śląski trudno znaleźć – też odpowiedział, że się merytorycznie nie wtrąca. Daje kasę i tyle. Rodzi się w związku z tym tylko pytanie: to za co on sam kasę bierze? AM
Momy Wibledon! Tak myśleli Polacy Ni P momy we tym numerze szportu, Jednako chocia sam, na 2 zajcie spomnymy, co Ślůnzoczka latoś boła we finale Wimbledonu! Jeto Květa Peschke, zed Bilova (czesko tajla Wiỳrchnigo Ślůnska) kiero we parze ze Amerykonkom Nicole Melicher przegrała dziepiỳro finał. I to przegrała tyż ze reprezentantkami Republiki Cze-
Gazeta nie tylko dla osób deklarujących narodowość śląską ISSN 2084-2384 Gazeta prywatna, wydawca: Instytut Ślunskij Godki (MEGA PRESS II) Lędziny ul. Grunwaldzka 53; tel. 0501 411 994 e-mail: megapres@interia.pl Redaktor naczelny: Dariusz Dyrda Nie zamówionych materiałów
redakcja nie zwraca.
POLSKA PRESS Sp. z o.o.,
Oddział Poligrafia, Drukarnia Sosnowiec
skij (Barbora Krejčíková i Kateřina Siniaková ). To boł richtig finał republiki czeskij; Peschke je ze Ślůnska, Krejčíková ze Moraw, a Kateřina Siniaková genauze Czech. Květa Peschke to już drugo Ślůnzoczka ze Bilovca, kiero doszła do połufinału Wimbledona. Piỳrszo boła Petra Kvitová, kiero wygrało finał we 2011 a 2014roku.
Załóż też Klub!
J
uż w kilku miastach Górnego Śląska działają Kluby Ślůnskigo Cajtunga. Wdycki, kiej nos poproszą, przījyżdżomy pogodać o Ślůnsku. Wdycki je nasz szef-redachtůrDariusz Dyrda, czasym fto inszy ze zespołu, abo autory naszych ksiůnżek Marian Kulik abo Dariusz Jerczyński. Jeśli założycie Klub u siebie, zbierzecie grupkę miłośników naszego czasopisma, znajdziecie miejsce na spotkanie, przyjedziemy i do Was. Obiecujemy bardzo ciekawą rozmowę oraz promocyjne ceny naszych książek. Zgłaszać można się na e-maila megapres@interia. pl lub numer telefonu 501-411-994.
lakat opublikowany obok, to okładka książki Kazimierza Ligonia „Górny Śląsk z Polską”. Ponieważ 96 lat temu, w lipcu, podpisano Akt Objęcia Górnego Śląska przez Polskę – warto nad tym plakatem się zastanowić. I nad jego napisem. Dziś napis ten byłby dla „prawdziwych Polaków” nie do przyjęcia. On nie do przyjęcia byłby już pewnie dla wojewody Grażyńskiego. Bo otóż czytamy tam: Górny Śląsk z Polską. Nie „Górny Śląsk to część Polski” albo „Górny Śląsk jest polski”. Nie, czytamy „Górny Śląsk z Polską”. To nie wskazuje na przynależność, na podległość. To bardziej wskazuje na unię, jak Unia Polska-Litewska. Na połączenie się dwóch zupełnie różnych krain, a nie powrót prowincji w ramy odwiecznej ojczyzny. Między Górny Śląsk jest z Polską, a Górny Śląsk jest Polski – mamy taką samą różnicę, jak między Szkocja należy do Anglii, a Szkocja jest razem z Anglią. Skąd taka akurat okładka książki? Bo 96 lat temu wszyscy w Polsce zdawali sobie sprawę, że Śląsk Polską nie jest. Że owszem, Polsce udało się wywalczyć jego spory kawałek, ale to nie uczyniło jeszcze z niego Polski. Jest z Polską, ale nie jest Polską. Warto dziś Polakom to pokazywać. Żeby zrozumieli, że ich przodkowie myśleli o relacjach polsko-śląskich dokładnie tak, jak myślimy o nich dziś my, a nie tak, jak myślą oni. JN
3
lipiec 2018r.
Stykło im ino chwili, coby kicz stworzyli!
Chociaż Jerzy Gorzelik na konferencji prasowej zrugał Mariana Makulę za to, że nową piosenkę nazwał hymnem Śląskiej Partii Regionalnej – to jednak Makula niechcący powiedział prawdę. Pieśniczka jest nijaka, zupełnie jak ŚPR. Na hymn tej partii nadaje się więc świetnie. Na hymn Śląska, na jaką ŚPR próbuje ją wykreować, już nijak. Za serce nie chwyta, po śląsku nie jest, melodię ma smętną, a słowa o niczym.
Na
kilka dni przed Marszem Autonomii zapowiadano nam, że będziemy tam mieli do czynienia z prawykonaniem hymnu Śląska. Wielu uczestników oczekiwało go z prawdziwym napięciem. Gdy zaczęto śpiewać, napięcie zmieniło się w na pięcie. Kolejni słuchacze na pięcie obracali się, by pójść kupić sobie drugie piwo. Tego zawodzenia nie bardzo dało się słuchać. Być może błędem było, że owo prawykonanie zostało wykonane przez śpiewaczkę operową czy operetkową – i umówmy się, że Violetta Villas a tym bardziej Maria Callas to nie była. Drugi głos wcale nie był lepszy. Tak więc mieliśmy dużo ciągnięcia wysokich tonów, z których nawet trudno było wywnioskować, czy utwór ma jakąś melodię.
MELODIA – NIE NA HYMN Nie jestem koneserem muzyki, nie jestem wokalistą, nie będę więc walorów muzycznych oceniał, ale wiem, że – nawet jeśli przyfałszuję – melodię Mazurka Dąbrowskiego zanucić umiem, melodię niemieckiego hymnu „Das Lied der Deutschen” też. Podobnie jak melodię hymnu brytyjskiego („God Save the Queen”), rosyjskiego, hymnu USA, wspomnianej na sąsiednich stronach Ody do Radości i kilku innych. Tymczasem tu – nic! Przesłuchałem kilka razy i żadna linia melodyczna w ucho mi nie wpadła. Żadnego rytmu nie wyczułem. Jak w pieśniach średniowiecznych truwerów, gdzie niby instrument gdzieś tam w tle brzdząka, ale melodii doszukiwać się w tym próżno. Tutaj ani u śpiewaczki, ani u klawiszy też melodii nie słyszałem. Jakoś nie umiem sobie wyobrazić, by idący tłum to śpiewał. Jakoś nie umiem sobie wyobrazić, by śpiewał to tłum stojący na baczność. Jakoś po prostu w tym „hymnie” żadnego hymnu nie słyszę. Być może jest to bardzo dobra muzyka. Kompozytor Jacek Glenc, jej twórca, to artysta niebylejaki, profesor katowickiej Akademii Muzycznej. Tylko jemu jest bliski jazz, bliska muzyka kościelna i chyba Penderecki. I tam po trochu brzmi to wszystko. A kto wy-
Od takiego hymnu uchowaj nas Panie obraża sobie zaśpiewanie piosenki do melodii jazzowo-penderecko-kościelnej??? Muzyka „hymnowa” musi być zupełnie inna. Ma chwytać za serce i porywać, a ta nie robiła tego na pewno. Ma być prosta, łatwa do zapamiętania. I ma być „swoja”. Odnosząca się do własnych tradycji, do własnego folkloru. Tymczasem profeor Glenc skomponował utwór może i elegancki, ale nie hymnowy.
SŁOWA? GORSZE JAK ODY Śpiewacze zaś zawodzenie było tego rodzaju, by i słowa wychwycić było niełatwo. Po kilku jednak przesłuchaniach większość już rozumiałem, ponadto w internecie znalazłem „hymnu” tego słowa. Wersja śląska:
To przani Ślonskowi je w kożdym z nos. Z kożdej granicy stron kożdy je brat Na 14 słów aż trzy razy „kożdy”. W jedne linijce aż dwa razy. Taka poezja dyskwalifikuje 10-latka, gdy zaś próbuje się ją lansować, jako „Hymn Śląska” to jedynie daje się sygnał, że na prostackim Śląsku nikt choćby odrobinę wyrafinowanej poezji napisać nie potrafi.
TREŚĆ NIE LEPSZA OD FORMY No i wreszcie treść. O czym ta pieśniczka opowiada? O tym, że dzieliła nas trudna historia na naszej pięknej Ziemi, ale i tak Ziemi tej i sobie wzajemnie przajemy.
że przyszło nam żyć w tym samym geograficznym miejscu i tym samym czasie. Chyba, że Jerzy Gorzelik uważa, że wspólna kultura łączy go z posłem PiS-u z Jastrzębia Czesławem Sobierajskim czy posłem PiS-u z Opola Patrykiem Jakim. Ale ja jakoś nigdy nie słyszałem, by się do jakiejkolwiek wspólnoty z którymkolwiek z tych panów przyznawał, a od czasu do czasu się o nich wypowiada.
SAMOZWAŃCZY „DEKRETATOR” Mówią mi, że to Hymn Śląska. Mnie to bawi. Bo po pierwsze istnienie tego Hymnu „zadekretowała” organizacja, która nie ma żadnych uprawnień do wypowiadania się w
Zielono ziymia to je nasz skarb. Nad czornym złotym tu je nasz świat. Choć trudno historjo dzielyła nos, To przani Ślonskowi je w kożdym z nos. Z kożdej granicy stron kożdy je brat. Ślonsko kultura sztyjc łonczy nos. Takich Ślónzoków niech zno dziś świat. Trudno natychmiast nie przywołać tego samego zarzutu, który na sąsiednich stronach jest o Odzie do Radości. To nie jest po śląsku! Jeśli podkreślić tu słowa naprawdę po śląsku, a nie zapożyczone z polskiego, lub nie tożsame z polskim to znajdziemy: „przani” (inna sprawa, czy to poprawna śląska forma) i „sztyjc”. Za to słów których jeszcze 100 lat temu żaden w zasadzie Ślązak nie używał a może i nie rozumiał, o wiele więcej: „trudno”, „strona”, „łonczy”, „dziś”. Podobnie jak wymawianych po polsku („granica” zamiast „grenicy”). Wszystko to okraszone nielogiczną frazą językową „Z kożdej granicy stron”. Może autorowi tej frazy chodziło o to, że nieważne z której strony Śląska jesteśmy, z których jego granic – ale jeśli tak jest, to napisał to wielce pokrętnie. Cały tekst jest zaś… prostacki. To poezja na poziomie co najwyżej śpiewki kibolskiej, a i to takiej mniej lotnej. Bo szanujący się poeta nigdy nie zrymuje słowa „nos” ze słowem „nos”. Po prostu poezja finezji wymaga. U człowieka z nią obytego nawet wyświechtane rymowania w rodzaju „wiosna – radosna” wywołuje niesmak, ale rymowanie słowa tego samego z tym samym – może wywołać wyłącznie litość nad niezbornością autora tekstu. Na szczęście nie wiem, kto nim jest i nie chcę wiedzieć. Mam nadzieję, że nie Marian Makula, bo on jednak dawniej potrafił fajne frazy napisać. Pewien mój kolega, bogobojny artysta sceniczny, po wysłuchaniu tego utworu skwitował autorów słów krótko: „Zamówia Mszo w intencji Autorów - o rychłą zmianę zawodu”. Wskazał także na fragment:
n Śląski tłumacz i poeta Grzegorz Kulik napisał niegdyś wiersz „Hymn Narodu Ślůnskjygo”. Słowa znacznie lepsze! Nie o to chodzi, że słowa banalne, bo banalne są niemal wszystkie hymny. Chodzi o to, że po co pisać, iż dzieliła nas historia? Kto w hymnach pisze o tym, co nas dzieliło, a nie o tym, co nas łączy? Gdzie tu jest ten mit wspólnoty? Bo ona mi opowiada, co nas dzieli, ale co nas łączy. Przepraszam, mówi, że łączy nas wspólna kultura. Więc Jerzy Gorzelik chyba nie zapoznał się z tekstem, zanim zaczął o nim na konferencji prasowej opowiadać, że bogactwem Śląska jest jego różnorodność. No to się zdecyduje, bo jeśli bogactwem jest różnorodność, także kulturowa, to nie może być zarazem wspólnej kultury. Paradoksalnie, różne kultury na Śląsku nas przecież dzielą, nie łączą. Co więc nas, mieszkańców dzisiejszego Śląska łączy. Ja twierdzę, że nic. Poza tym,
imieniu Śląska. A Hymny dekretują zazwyczaj ci, którzy mają do tego prawo. W przypadku hymnu państwa o tym, jaki utwór nim zostanie, decyduje parlament, zazwyczaj wpisując go w konstytucję. W przypadku hymnu partii decyduje o tym partia. Na tej zasadzie partie komunistyczne choćby dekretowały, że ich hymnem jest „Międzynarodówka” a partia hitlerowska, że jej hymnem jest „Horst Wessel Lied”. I na tej zasadzie ŚPR może sobie dekretować hymn swojej
partii – ale nie hymn Śląska. Bo to taka sama bufonada, jak „zadekretowanie” przez grupkę wzajemnej adoracji „obowiązujące pisowni” języka śląskiego. Może i obowiązującej – ale tylko dla nich. Hymn Śląska – zadekretować mógłby tylko śląski sejm. Niechby – wspólną deklaracją – sejmiki województw śląskiego i opolskiego w Polsce i Moravskoslezskiego Kraju w Rebublice Czeskiej. Ale nie Gorzelik z Makulą. No bez jaj!
HYMN – MUSI BYĆ SERCU BLISKI Ja zresztą chyba nawet w taki hymn nie uwierzyłbym. Hymn jest częścią wspólnej, łączącej symboliki. Dziś dla mieszkańców Śląska żadnej wspólnej symboliki nie ma. Wielu z nich nie utożsamia się z flagą żółto-modrą, bo dla nich jedyną „ich” flagą jest biało-czerwona. Dlatego jedyny Hymn, w który ja byłbym gotów uwierzyć, to Hymn Ślůnzoków. Pieśń, która jednoczyłaby tych, dla których najważniejsze jest nasze ślůnski dziedzictwo. Którzy chcieliby ją śpiewać, przī piwie na festach i na rostomaitych marszach. Tak jak z „Mazurkiem Dąbrowskiego” – zanim w roku1927 został Hymnem Rzeczypospolitej, przez ponad sto lat śpiewali go polscy żołnierze na biwakach, śpiewały go polskie narodowe demonstracje. Jeśli powstanie pieśń, o łatwej, wpadającej w ucho muzyce i chwytających za serce słowach – wtedy może i kiedyś będzie z tego Hymn Ślůnzoków. Z czasem może i Hymn Ślůnska. Ale na chwilę obecną deklaracja Gorzelika, że to jest hymn Śląska jest dla mnie tak samo wiarygodna, jak inna jego deklaracja sprzed kilku lat – że w roku 2020 będziemy mieli śląską autonomię. Kilka lat temu na konferencji na temat tego, czy istnieje literatura po śląsku (dyskutantami byłem między innymi ja, wraz z m.in. Alojzym Lysko, Krzysztofem Karwatem, Zbigniewem Kadłubkiem) wstał nagle z widowni pan Bronisław Watroba z Rudy Śląskiej i poinformował, że literatury po śląsku tworzyć nie trzeba, bo on już całą napisał. Twórcy i kreatorzy tego „hymnu” jakoś mi pana Bronka przypominają. Dariusz Dyrda PS. Utwór istnieje w wersji śląskiej, polskiej, czeskiej i niemieckiej. Ale mnie tej jednej wystarczy aż nadto.
Z INTERNECU: Max Wiencek: Nie miałem świadomości, że będzie grany hymn po marszu, nic o tym pomyśle wcześniej nie słyszałem, że jest nowy pisany. Gdy to usłyszałem zapowiedziane przez MM, byłem wręcz pewien, że może to być tylko któryś z tradycyjnych... Niestety to, co usłyszałem, było rozpaczliwe, w połowie przestałem słuchać, bo nawet słów się nie dało za bardzo usłyszeć. Rozmawiałem z ludźmi na miejscu, na gorąco - nie usłyszałem ANI JEDNEJ pozytywnej opinii...
4
lipiec 2018r.
Oda do dziadostwa Momy ze ojroposłym Markiem Plurom we redakcje pierońsko utropa. Ze jednyj zajty niŷ poradzymy się nadziwać, wiela energie mo tŷn uwaliciorz na wôzyku, wiela rostomaitych akcji do ślůnskości rychtuje. Richtig Tytan! Ze wtůryj jednako zajty, jech realizacjo je tako, co miasto promocje, momy ino kupa gańby. Zaś sie to trefiło – ze Odom do Radości!
M
arek Plura podjął się przedsięwzięcia wspaniałego. Wraz z zespołem Oberschlesien postanowił nagrać Odę do Radości – hymn Unii Europejskiej, po śląsku. Tylko przyklasnąć! Ale wszystko, co zrobili potem, woła już o pomstę do nieba.
n Oberschlesien zagrało swoją Odę pierwszy raz w budynku Parlamentu Europejskiego, gdzie byli na zaproszenie Marka Plury.
TAK TO WIDZA: Marku, niŷ bow się tak! Jo wiym, co mosz starość ô naszo godka, ale czasym lepi niŷ zrobić nic, niźli zrobić bele jak. Wyście zrobili tak, co gorżyj niy idzie. Niŷ wziŷniście gydichty srogigo nimieckigo poety, Schillera, ino jego bele jaki polski przekłod, pomiynialiście we nim możne ze sztyry słóweczka i padocie co to ślůnsko wersjo Ody. Jo sia ni mom za poety, tym barżyj poety miary Schillera, ale sam mosz przekłod, kierych zrychtowoł we jedna szwierć. I som se dej ôdpowiedź na fraga, co je po ślůnsk? To, co jo napisoł, abo to, co ty firmujesz? Napisołech to tyż tak, coby na ta melodio szło zaśpiŷwać, ze zachowaniŷm metrum wiersza: Sam mosz przekłod: Radoś!, iskro gryfno Bogůw, cero ôde Elizjum Idymy ôżarci ôgniŷm, wroz ze twojom świŷntościom Twoje czary zaś nos łonczom, choć miecz mody dzielił nos I bydymy do sia bracia, zocne twe krzidła zrobiom to wroz Sam mosz (po polsku) lingwistyczny oryginał Schillera: Radości, piękna iskro bogów, Córko z Elizjum Wstępujemy ogniem upojeni, Rajscy w świętość twą Twoje czary wiążą znów, Co rozdzielił mody miecz Wszyscy ludzie zostaną braćmi, Gdzie spoczywa błogie skrzydło twe. A tukej niemiecki oryginał (do tych, co poradzom): Freude, schöner Götterfunken, Tochter aus Elisium, Wir betreten feuertrunken, Himmlische, dein Heiligthum. Deine Zauber binden wieder,was der Mode Schwerd getheilt; Bettler werden Fürstenbrüder, wo dein sanfter Flügel weilt. Po polsku (wersja „śląska” wg Marka Plury różni się tym, że zamiast zaćmi jest przyćmi i zamiast staje jest stowo)” O, radości, iskro bogów, kwiecie Elizejskich Pól, święta, na twym świętym progu staje nasz natchniony chór. Jasność twoja wszystko zaćmi, złączy, co rozdzielił los. Wszyscy ludzie będą braćmi tam, gdzie twój przemówi głos I co powiesz Marku? Bo nie wierzę, że nie widzisz różnicy! Wierzę, że naprawisz to, coś popsuł, i że nagracie to jeszcze raz, jak należy! Ja, jo wiym, co żeś rozdoł pora tauzynůw tego belejakigo erzacu. Ino wiysz, oba przeminymy. Mode my już niŷ som. I Ty richtig chcesz, coby cie spominali, jako chopa, kiery kompromitowoł naszo godka? Niŷ wierza! Zrychtujcie to jeszcze roz, choby ze tym samym Oberschelesien, abo zrychtuja to jo! Dariusz Dyrda
Odę do Radości (a w zasadzie utwór o nazwie: Do Radości, bo słowo oda nie pada, choć ten gatunek literacki odą jest oczywiście) napisał wybitny niemiecki poeta romantyzmu Friedrich Schiller. Potem nastąpiły w niej niewielkie zmiany. Muzykę do niej stworzył Ludvig van Beethoven. Trudno w Europie znaleźć lepszy duet! Bo choć Polakom wmawia się, że wielkimi poetami romantyzmu byli Mickiewicz i Słowacki, to nazwiska te w Europie znaczą bardzo niewiele. Wielkimi poetami romantyzmu są w świecie Anglik Byron oraz Niemcy Goethe i Schiller i trochę Rosjanin Puszkin. A spośród polskich poetów do XX wieku najbardziej znany jest w Europie o 150 lat wcześniejszy… Wacław Potocki, o którym w polskiej szkole są może dwa zdania wzmianki. Porównując więc Schillera z Mickiewiczem, warto Polakom powiedzieć, po polsku: „znaj proporcje, Mocium Panie!” Schiller napisał utwór prawdziwie osadzony w romantyzmie, odwołujący się mocno do starogreckiej mitologii. Przecież to stamtąd są Pola Elizejskie, a raczej Elizjum. Bo Pola Elizejskie (Champs Elysses) to już francuska licentia poetica, w innych wersjach językowych, poza polską nieznana. Dlatego Schiller pisał o Elisium, w wersji angielskiej Ody mamy też Elisium, w rosyjskiej Элизиум, czyli praktycznie to samo. I we wszystkich innych. Tylko w polskiej „Pola Elizejskie”. No i w „śląskim” tłumaczeniu plurowo-rockowym znów te Pola…
DALEKIE OD ORYGINAŁU Ale to nie koniec. Już w pierwszych słowach u Schillera Radość nie jest żadnym „kwieciem” Elizjum, tylko córką. „Tochter
aus Elisium” śpiewają Niemcy i Austriacy. Identycznie „Daughter from Elisium” śpiewają Anglicy a Дочь из Элизиума śpiewają Rosjanie. Wszyscy mają córkę, tylko Polacy nie wiadomo czemu, mają „kwiecie”. Jeśli ktoś zna grecką mitologię,
iligthum” co dosłownie brzmi po polsku „Wstępujemy ogniem upojeni, Rajscy w świętość twą”. O żadnym chórze jak widać, mowy nie ma. A co śpiewają Polacy? „Na twym świętym progu staje nasz natchniony chór”. No trudno, Polacy so-
Słyszymy tak: „Ło radości, iskro bogów, Kwiecie Elizejskich Pól”. Nie jest to żaden przekład utworu Schillera na ślůnsko godka, jest to li i jedynie polska wersja tego utworu ze śląską wymową to „córka Elisium” ma sens. Kwiotki Elizejskich Pól sensu nie mają żadnego! I cóż słyszymy w rzekomo śląskiej wersji tej Ody w wykonaniu Oberschlesien? Słyszymy tak: „Ło radości, iskro bogów, Kwiecie Elizejskich Pól”. Nie jest to żaden przekład utworu Schillera na ślůnsko godka, jest to li i jedynie polska wersja tego utworu ze śląską wymową. Dalej jest tak samo. Bo to wcale nie jest przekład na śląski! Przekładów bowiem – powie to wam każdy, kto tłumaczy obcą literaturę- dokonuje się z oryginałów, nie z przekładów. Bo po pierwsze, każdy przekład poezji trochę zmienia treść, więc, przy którymś tam przekładzie z przekładu, ta wersja ostateczna niewiele ma z oryginałem wspólnego. Jak w zabawie w głuchy telefon.
TO JEST PO POLSKU I tak mamy też tutaj. Wciąż trzymamy się pierwszej zwrotki, zaraz po tych polach elizejskich. Schiller napisał „Wir betreten feuertrunken, Himmlische, dein He-
bie przy treści pomajstrowali. No więc jak brzmi przekład plurowo-oberschlesienowy na śląski? Może ustrzegli się polskiego błędu? Otóż „Na twym świyntym progu stowo nosz natchniony chůr”. Okazuje się, że nie tylko nie przetłumaczono oryginały, ale po prostu powtórzono słowo w słowo kiepski przekład tekstu na polski! Zmieniając tylko „staje” na „stowo”.
CZASEM LEKKO ZMIENIONE SŁOWO Nie będziemy zanudzać czytelnika, więc ograniczymy się do pierwszej zwrotki. Ale ona się jeszcze nie skończyła. Schiller napisał: „Deine Zauber binden wieder, was der Mode Schwerd getheilt”. Tłumacząc bezpośrednio wychodzi: „Znów wiążą twoje czary, to co rozdzielił miecz mody”. Anglicy poradzili sobie bez problemu: Your spells bind again,what is the fashion of sword”. Mamy w zasadzie dokładnie to samo. Rosjanie poradzili sobie bez problemu: “Ваши заклинания снова связываются, какова мода Шверда. U jednych I drugich mamy
5
lipiec 2018r.
Dowom obiecka - bydzie genau po ślůnsku
W
długiej rozmowie telefonicznej wysłuchałem zarzutów Darka Dyrdy wobec zaśpiewanej przez Oberschlesien wersją Ody – i niestety, po przemyśleniu, muszę się z tymi zarzutami zgodzić. Mogę tylko dodać, że ja pomogłem zespołowi organizacyjnie, nie wtrącając się w aranżację utworu, zarówno tekstową, jak i muzyczną. Owszem, nie się to wykonanie podoba, ale owszem, przyznaję, że nie jest to naprawdę po śląsku. Tak, to lekko stylizowana na śląski polszczyzna. Moim jednak marzeniem było, by Hymn Unii nagrano w śląskich klimatach. I ten hymn już jest. Osobiście rozdaję płyty z nagraniem Oberschlesien.
Ale dowom obiecka, co zanim ta kadencja europarlamentu się skończy, ślůnski muzykanty pojadom do Bruksele jeszcze roz, tym razym ze Odom richtig po ślůnsku. Nie wiym, możne bydzie to kiery ślůnski chór, możne bydzie to przekłod Darka Dyrdy – bo mi sie ta piyrszo zwrotka podobo. Ale ja, to trza zrobić! Trza to nagrać tak, coby za szterdziści lot ftoś, fto chce posłuchać naszyj godki, puścił se ta Oda. Dla tych, którzy lubią polszczyznę stylizowaną na godkę będzie ta wersja Oberschlesien, dla drugich, którzy kochają godkę prawdziwą, będzie ta wersja, która dopiero powstanie. Jo byda suchoł obydwu. Marek Plura
sprawie ogromnie, bo nikt, kto usłyszy ten utwór i dowie się, że to po śląsku, nigdy nie zgodzi się, że śląski jest odrębnym językiem, a nie polską gwarą. My, gdybyśmy sobie zdanie o godce wyrabiali na podstawie takich piosenek, też byśmy nie uwierzyli. A tak to tylko wstyd! Gdzie jak gdzie, ale na Śląsku, regionie przez setki lat leżącym w kręgu kultury niemieckiej, eurodeputowany nie miałby chyba problemu ze znalezieniem kogoś, kto mu wiersz Schillera przełoży na język śląski, a niechby i polski. Ale przełoży dokładnie, nawet lingwistycznie a nie poetycko. Czyli zachowując dokładną treść. Potem tekściarz
komponujący utwór mógłby napisać to porządnie po śląsku. I po pierwsze byłoby to w rzeczywistej mowie Ślązaków, po drugie każdy usłyszałby, że to nie jest ta sama treść, co po polsku, po trzecie – my w odróżnieniu od Polaków wiedzielibyśmy o czym naprawdę mówi Oda do Młodości. Marek Plura ma możliwości, by zrobić to wszystko. Zamiast tego dał nam erzatz, obrzydliwy erzatz, tandetną namiastkę. Który Polacy skrzętnie wykorzystają, by udowadniać, że godka nie jest żadnym językiem regionalnym, tylko niechlujną polszczyzną. Dumny Pan jest z siebie, Panie Pośle? Adam Moćko
n A drugi raz zagrali utwór na Marszu Autonomii, gdzie Plura rozdawał chętnym singla z tym teledyskiem. czar Radości, u jednych i drugich mamy miecz mody. Tymczasem polska Radość nie ma czaru, lecz ma jasność. Nie ma też dzie-
lił los”. To przecież zupełnie inna treść. Europoseł Plura chwali się, że z jego inspiracji przetłumaczono Odę na śląski. No więc
Gdzie jak gdzie, ale na Śląsku, regionie przez setki lat leżącym w kręgu kultury niemieckiej, eurodeputowany nie miałby chyba problemu ze znalezieniem kogoś, kto mu wiersz Schillera przełoży na język śląski, a niechby i polski. Ale przełoży dokładnie, nawet lingwistycznie a nie poetycko. Czyli zachowując dokładną treść. Potem tekściarz komponujący utwór mógłby napisać to porządnie po śląsku lącego miecza mody, u Polaków nie on dzieli, lecz Los. I polska wersja brzmi “Jasność twoja wszystko zaćmi, złączy, co rozdzie-
co śpiewają wykonawcy, grupa Oberschlesien? Śpiewają tak: „jasność twoja wszysko przyćmi, złączy co rozdzielił los”. No rich-
tig – to ci przekłod Schillera na ślůnski! Ód przekłodu na polski różni się tym, że tam gdzie po polsku jest „zaćmi” to po śląsku jest „przyćmi”. H, ho, Polak kiedy to usłyszy, to zaraz się zgodzi, że godka wcale nie jest polską gwarą, tylko osobnym językiem. Bo tam, gdzie po polsku jest zaćmi, to po śląsku jest przyćmi. Koniec różnic!
ŚLĄSKI DLA WARSZAWIAKA Dalej nie jest lepiej. Marek Plura albo kłamie, albo nie wie co mówi, gdy propaguję tę wersję jako „po śląsku”. To jest Oda do Radości po polsku, leciuteńko stylizowana na ślůnsko godka. W to, że utwór jest po śląsku uwierzy może mieszkaniec Warszawy albo Lublina, ale nigdy nie Ślązak. Marek Plura, wielki orędownik uznania godki za język regionalny, zaszkodził właśnie tej
Po II wojnie światowej, gdy powstało RFN, początkowo grano Odę do Radości jako hymn tego państwa, jednak w 1952 roku zdecydowano, że nadal będzie to Das Lied der Deutschen, tyle że jedynie trzecia zwrotka. Później przez kilka lat utwór był hymnem państwowym Rodezji do upadku tego państwa w roku 1980. Oda jest też oficjalnym motywem muzycznym Copa Libertadores – rozgrywek piłkarskich najlepszych klubów Ameryki Południowej i Środkowej.
Z INTERNECU: Od redakcji. Zazwyczaj w rubryce tej podajemy wpisy przypadkowych internautów. Ale tym razem nie są przypadkowi. Wszystkie trzy poniższe nazwiska są świetnie znane każdemu, kto interesuje się skodyfikowaniem śląskiej godki. Bartłomiej Wanot: Dyć to je po polsku.(…) Mje mjerźi to, że to ńyma ślůnski przekłod uoryginału, ino polski przekłod, w kerym půmjyńali sztyry słowa i ze trzi razy wraźyli «o» mjast «a». Rafał Rzepka: Echh...czamu ślonskie wersyje muszom być kropka we kropke choby polskie? Naprowdy niy mocie hań u Wos profesjonalisty od ślonskiygo kery by Wom to poprzekłodoł blank po ślonsku ze pełnym zachowaniym znaczenio tyj pieśni? Stanisław Neblik: Puściōł żech se tyż na chwila ta „Oda”, ale do kōńca żech niy doczkoł. Jo tyż roz za czas co przetłōmacza na ślōnski, ale myśla, że sōm teksty, kere trza tłōmaczyć dobrze, abo wcale...
6
lipiec 2018r.
Szukam tego, co Z GRZEGORZEM
- Panie przewodniczący, przez kilka miesięcy zdawało się, że będzie pan podczas nadchodzących wyborów głównym rozgrywającym w środowisku śląskich regionalistów. Najpierw zapowiadano samodzielny start Związku Górnośląskiego w wyborach, potem powstawała Śląska Partia Regionalna a Pan był kreowany na jej lidera, a potem nagle
FRANKIM, prezesem Związku Górnośląskiego i wiceszefem PO w
- Ale potem ta idea upadła. Dlaczego? - Spotkaliśmy się, już nie pamiętam gdzie i przy jakiej okazji, z Henrykiem Mercikiem, wiceszefem RAŚ a zarazem wicemarszałkiem województwa, i jakoś tak od słowa do słowa, zaczęliśmy rozmawiać o idei partii regionalnej na Śląsku, o której mówi się przecież od lat. Rozmowa była ciekawa, więc niebawem do niej
niał, choćby to, że ŚPR będzie dążyła do autonomii. Ja się na nic takiego z Mercikiem nie umawiałem! I nawet nie chodzi o to, czy jestem zwolennikiem autonomii czy nie, bo jak wspomniałem, jestem „korfanciokiem” a mój polityczny idol, Wojciech Korfanty, był jednym z twórców autonomicznego województwa śląskiego w II RP, ale ja po prostu jestem za dużym chłopcem, by się ze
Tacyty, sztandarowa nagroda RAŚ-u? Wszyscy przedstawiali Katowice Gdy zastanawiałem się nad decyzją, myślałem także o tym, że celem ŚPR było poszerzenie śląskiej reprezentacji, więc i śląskiego elektoratu. Ale nie udało się nam przyciągnąć żadnej znanej śląskiej twarzy. Tak więc uznałem, że projekt ŚPR po prostu nie wypalił i wycofałem się z niego. Życzę mu wciąż dobrze, ale dobrze mu nie wróżę. okazało się, że jest pan działaczem Platformy Obywatelskiej. Pana partnerzy z ŚPR twierdzili, że ich pan oszukał i ciągle – tworząc tę partię – był członkiem tej partii. Trudno się w tym połapać… - Dla mnie to wszystko jest zupełnie logiczne. Zacznę od samodzielnego startu w wyborach ZG. Nasza organizacja, istniejąca od niemal 30 lat zawsze hołdowała zasadzie, że startujemy w wyborach z różnych list. Przecież nawet teraz w Związku Górnośląskim są członkowie PO i PiS, więc o jakimś wspólnym froncie trudno byłoby mówić. Startowaliśmy więc z różnych list, ogólnopolskich i lokalnych, i była to taktyka skuteczna, zważywszy że nasi członkowie zostawali wojewodami, prezydentami miast, wiceprezydentami, posłami, senatorami… Ale Związek gdzieś tam słabł, bo nasz rywal, RAŚ, startując w wyborach samodzielnie, budował mocny szyld, a nasz był mniej widoczny. Pojawił się więc pomysł udziału w wyborach na zasadach podobnych jak RAŚ. Wiemy, że znaleźlibyśmy elektorat, bo nie każdy Ślązak marzy o uznaniu narodowości śląskiej i autonomii. Zresztą Związek Górnośląski nigdy się przeciw autonomii nie opowiadał, a pomysł obywatelskiego projektu ustawy o śląskim języku regionalnym (pod którym podpisało się 140 000 ludzi) rzucił przecież nasz członek, eurodeputowany Marek Plura. My, w ZG, jesteśmy jednak „korfancioki”, dla nas to Korfanty był największym przywódcą Ślązaków, naszym patronem ideowym i wzorcem. I dla nas zasadniczo nie ma sprzeczności między czuciem się jednocześnie Ślązakiem i Polakiem. Spis powszechny, na który chętnie powoływał się RAŚ, pokazał, że jednak taka postawa jak nasza, jest wśród Ślązaków najczęstsza. Więc na pewno w wyborach, do sejmiku na przykład, nie bylibyśmy bez szans.
wróciliśmy i postanowiliśmy, ze spróbujemy we dwóch partię taką zorganizować, powołać, zarejestrować. Uważałem wtedy, że to świetny pomysł, bo generalnie jestem zwolennikiem partii regionalnych, zwolennikiem regionów, zwolennikiem Europy Stu Flag. No i zaangażowałem się w tworzenie ŚPR. Na całego, chociaż koncepcja ta nie każdemu się w Związku Górnośląskim podobała. Nasze relacje z RAŚ-em bywały bardzo złe. Dlatego umówiliśmy się z Mercikiem wyraźnie, że partii nie tworzy ZG i RAŚ, tylko Grzegorz Franki i Henryk Mercik. A przynajmniej ja sądziłem, że się tak umówiliśmy! - To znaczy? - To znaczy, że mój partner okazał się… no muszę chyba powiedzieć, figurantem. Każde ustalenie musiał konsultować z Jerzym Gorzelikiem. Z drugiej strony niespecjalnie angażował się w organizowanie tej nowej partii. A kiedy jeszcze wpadła mi w ręce gazeta, w której Gorzelik udziela wywiadu w imieniu Śląskiej Partii Regionalnej, to mi się ciśnienie podniosło. No bo jak to, z jednej strony się od tej inicjatywy dystansu-
mną bawić w ciuciubabkę. Jednocześnie moi partnerzy z RAŚ-u niespecjalnie angażowali się w tworzenie partii. Chciałem z Mercikiem odbyć poważną, męską rozmowę… - … ale nagle okazało się, że zamiast tego jest pan wiceszefem PO w Katowicach!
wiedziony ciekawością, bo przecież wszyscy tam wiedzieli, że zakładam ŚPR. Na miejscu okazało się, że nawet nie wiadomo, kto jest członkiem PO, bo w tym rozgardiaszu poginęły deklaracje członkowskie. Więc zaczęto je wypisywać od nowa i ktoś zapytał: Grzegorz, a ty? I to był impuls chwili, pomyślałem, że mam powyżej uszu użerania się z pasywnym Mercikiem, niezdolnym do podjęcia żadnej decyzji bez konsultacji z Jerzym Gorzelikiem, mam dość działaczy RAŚ-u, którzy w tworzenie partii się nie angażują, ale nie kryją, że kiedy powstanie, chcą nią rządzić – i wypisałem tę deklarację członkowską PO. Dwie godziny później wybrano mnie wiceszefem PO w Katowicach. Zaraz za mną z ŚPR odeszło kilku założycieli z ZG, ale to nie było pod żadnym moim naciskiem, dwóch przecież w ŚPR zostało. Gdy zastanawiałem się nad decyzją, myślałem także o tym, że celem ŚPR było poszerzenie śląskiej reprezentacji, więc i śląskiego elektoratu. Ale nie udało się nam przyciągnąć żadnej znanej śląskiej twarzy. A PO jednak to potrafi, na początku lipca start z jej list do sejmiku ogłosił profesor Tadeusz Sławek, jeden z największych śląskich autorytetów. Tak więc uznałem, że projekt ŚPR po prostu nie
- Ale pana dawni koledzy z ŚPR zarzucają panu zdradę i dodają z przekąsem, że porzucił pan śląski interes na rzecz służenia warszawskim partiom! - Przede wszystkim ci ludzie byli jednak znacznie dłużej pana kolegami, niż moimi. Ale to nieistotne. Ważniejsze jest to, że przez ich słowa przebija jakaś schizofrenia. Z jednej strony ciągle powtarzają, że najważniejszych spraw dla Śląska, jak wcześniej ta autonomia, a obecnie poszerzenie samorządność, jak uznanie języka regionalnego, jak sprawiedliwszy sposób dzielenia budżetu państwa – to sprawy poza zasięgiem sejmiku i zmian tych dokonać tylko polski Sejm, z drugiej obrażają się, gdy ktoś angażuje się w działalność partii, mającej w tym Sejmie swoją reprezentację. Przecież, nie oszukujmy się, nawet sprawa tego języka regionalnego, nigdy by pod obrady Sejmu nie trafiła, gdyby nie posłowie Ślązacy w ogólnopolskich partiach. Jak śp. wicemarszałek senatu Krystyna Bochenek
Górny Śląsk jest częścią państwa polskiego i wiele naszych problemów jest identycznych, jak w reszcie tego państwa. Ja, owszem, chcę by w sejmiku była mocna reprezentacja Ślązaków, dlatego życzę jak najlepiej i Partii Ślonzoki Razem i Śląskiej Partii Regionalnej, ale jeszcze bardziej chcę, by śląski głos był wyraźnie słyszalny z mównicy sejmowej w Warszawie - Tak wyszło, ale nie było tu z mojej strony żadnego oszustwa. Gdy zaczynaliśmy zakładać ŚPR nie byłem, niezależnie od tego, co mówił o tym RAŚ, członkiem PO. Z prostej przyczyny, kiedy katowicki lider PO, senator Leszek Piechota, coraz bardziej oddalał się od tej partii, a coraz bardziej zbliżał do PiS-u, struktury Platformy w Katowicach zupełnie zamarły. Z pię-
wypalił i wycofałem się z niego. Życzę mu wciąż dobrze, ale dobrze mu nie wróżę. - Czyli Związek Górnośląski wraca do swojej starej strategii, startowania w wyborach z różnych list? - Myśmy od tej strategii nigdy nie odeszli. Gdybym ja pozostał w ŚPR i z jej list kandydował do sejmiku albo rady mia-
Polacy co roku obchodzą hucznie rocznicę Konstytucji 3 Maja – a czy ktoś głosi postulat je przywrócenia? Nie, bo każda epoka ma swoje rozwiązania ustrojowe, a my jesteśmy daleko od epoki Konstytucji 3 Maja. I niemal tak samo daleko od epoki dawnej autonomii. Dziś nie ma podstaw, by ją Śląskowi nadawać. To, że nie ma ich dziś nie oznacza, że nie było ich wcześniej, albo że nie będzie ich kiedyś w przyszłości. Dziś jednak to utopia. I odnoszę wrażenie, że także dlatego RAŚ próbuje przemalować szyld je, wskazując, że to Mercik, z drugiej – nie mając żadnego upoważnienia – wypowiada się w imieniu partii, więc także moim. I mówi rzeczy, których nikt ze mną nie uzgad-
nie bronilibyśmy naszym członkom startować z innych. Związek Górnośląski jest organizacją kulturotwórczą, a nie polityczną, więc nie wtrącamy się w polityczne wybory swoich członków.
ciu aktywnych wcześniej w mieście kół, nie działało teraz ani jedno. Nagle dostałem zaproszenie na zebranie reaktywowanej PO w Katowicach. Poszedłem bardziej
sta Katowice, wcale nie oznaczałoby to, że inni członkowie ZG nie mogą kandydować z PO, PiS-u czy dowolnej innej listy. Ba, nawet gdyby ZG stworzył własne listy, też
z PO, która 10 lat temu w Sali Sejmu Śląskiego zorganizowała konferencję „Godka – jeszcze gwara czy już język”. Jak pamiętam, my obaj na tej konferencji byliśmy. Jak nawet posłanka Maria Nowak z PiS-u, która poparła pierwszy projekt uznania godki za język, jak poseł (obecnie europoseł) PO Marek Plura, który aktywnie lobbował za każdym z tych projektów, jak posłanka PO Danuta Pietraszewska, jak poseł Ruchu Palikota Piotr Chmielowski, który przekonał do tej inicjatywy cały swój klub poselski, a obecnie także posłanka Nowoczesnej Monika Rosa. Każda z tych osób przekonywała innych posłów do śląskich postulatów, to oni wnosili projekty ustaw. Tak więc obrażanie się na partie ogólnopolskie to jakaś schizofrenia kogoś, komu tylko te partie mogą w Warszawie cokolwiek załatwić. Poza tym, czy się to panu Gorzelikowi podoba, czy nie, Górny Śląsk jest częścią państwa polskiego i wiele naszych problemów jest identycznych, jak w reszcie tego państwa. Ja, owszem, chcę by w sejmiku była mocna reprezentacja Ślązaków, dlatego życzę jak najlepiej i Partii Ślonzoki Razem i Śląskiej Partii Regio-
lipiec 2018r.
o łączy
7
w Katowicach, rozmawia Dariusz Dyrda nalnej, ale jeszcze bardziej chcę, by śląski głos był wyraźnie słyszalny z mównicy sejmowej w Warszawie. - Wspomniał pan partię Ślonzoki Razem. Gdy ogłosiła, że się zarejestrowała, złożył pan jej serdeczne życzenia a także napisał, że są to ludzie ideowi w odróżnieniu od ŚPR, bo tam żadnej idei nie ma. Podtrzymuje pan te słowa? - Ideowości Wam, bo przecież i pan jest wśród założycieli Ślonzoków Razem, odmówić nie można. Wielu z waszych założycieli znam od lat i zawsze angażowaliście się w każdą inicjatywę mającą na celu uznanie języka śląskiego czy narodowości
- Więc jak pan ocenia wyborczą rywalizację ŚPR i Ślonzoków Razem? - Zasadniczo nie zajmuję się wróżeniem z fusów… - Nalegałbym! - Więc spróbuję. Jak wspomniałem, Ślonzoki Razem są ideowi. Ostatnio słyszę dla odmiany, że idee ŚPR to samorządność, innowacyjność, tożsamość. Slogany, za którymi nie kryje się nic, które można ubrać w dowolną treść. Natomiast tam jest kilka znanych nazwisk, jak chociażby Gorzelik i Mercik, bo jeden był, a drugi jest wicemarszałkiem województwa śląskiego. U was tak znanych postaci życia publicz-
Ślonzoki Razem są ideowi. Ostatnio słyszę dla odmiany, że idee ŚPR to samorządność, innowacyjność, tożsamość. Slogany, za którymi nie kryje się nic, które można ubrać w dowolną treść. śląskiej. To przecież wasi założyciele tworzyli też Związek Osób Narodowości Śląskiej czy Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej. Ale wy wciąż te idee podnosicie – podczas gdy w słowniku ŚPR ich nie ma. A zna pan tam jakieś idee? - A kiedy pan zakładał ŚPR, jakie miały być jej ideały, cele? - Zasadniczo dwa. Jeden to rzeczywiście pragmatyczny, wprowadzenie śląskich regionalistów w jak największej liczbie do sejmiku. Drugi długofalowy – zmiana prawa samorządowego, istotne poszerzenie samorządności. - Autonomia nie? - Wie pan, ta autonomia to taki piękny mit powszechnego dobrobytu. Mit bliski także mnie, ale autonomię postrzegam też jako symbol jedności Śląska z Polską, bo przecież to Polska nadała Śląskowi autonomię. Ale Polacy co roku obchodzą hucznie rocznicę Konstytucji 3 Maja – a czy ktoś głosi postulat je przywrócenia? Nie, bo każda epoka ma swoje rozwiązania ustrojowe, a my jesteśmy daleko od epoki Konstytucji 3 Maja. I niemal tak samo daleko od epoki dawnej autonomii. Dziś nie ma podstaw, by ją Śląskowi nadawać. To, że nie ma ich dziś nie oznacza, że nie było ich wcześniej, albo że nie będzie ich kiedyś w przyszłości. Dziś jednak to utopia. I odnoszę wrażenie, że także dlatego RAŚ próbuje przemalować szyld. Bo jeśli tego nie zrobi, to już niedługo zwolennicy zapytają Jerzego Gorzelika: panie Jerzy, co z pana hasłem Autonomia 2020? Coś pan zrobił, żeby je zrealizować? I okaże się, że król jest nagi. Więc wygodniej uciec pod inny szyld, z hasłem tym nie kojarzony.
nego nie ma, choć oczywiście, że tysiące czytelników Cajtunga bardziej utożsamiają się z Dyrdą, niż Gorzelikiem czy Mercikiem. Oni mają mocne struktury, oparte o RAŚ, bo dziś ŚPR tak naprawdę jest przez RAŚ opanowana zupełnie, Wy musicie struktury dopiero tworzyć. Ale uważam, że rywalizacja tych dwóch partii wyjdzie Śląskowi tylko na dobre. Bo jeśli rzeczywiście w sejmiku ma być mocny głos śląskich regionalistów, to nie może być to głos tylko RAŚ-u. - Ale nam, Ślonzokom Razem, zarzuca się, że rozbijamy śląski elektorat. Zresztą Grzegorz Franki po odejściu z ŚPR też go na tej zasadzie rozbija. - No właśnie, to kolejne dziwactwo. Na tej zasadzie w Polsce powinna być tylko jedna polska partia, bo inaczej zamiast wszyscy działać razem, to zaczynamy się spierać. Ale to dobrze, bo tylko podczas takich sporów można ustalić, co jest interesem Śląska, co jest interesem Polski. Problem zaczyna się dopiero wtedy, gdy zamiast sporów mamy awantury, kłótnie, wyzwiska i łamanie prawa przez mocniejszych. Dopóki toczymy spory na argumenty, to jest szansa, że znajdziemy to co nas łączy a nie to, co dzieli. Bo wie pan, ja w każdej dziedzinie życia, w polityce też, najbardziej lubię szukać tego, co łączy. I tu znowu wrócę do mojego odejścia z ŚPR. Jaki sens miało szukanie tego, co łączy z Mercikiem, jeśli potem okazywało się, że to, co znaleźliśmy wspólne, nagle wspólnym być przestało, bo się nie podobało Jerzemu Gorzelikowi? Ale ŚPR atakując Frankiego, że teraz jest w PO, jednocześnie niemal wzorcowo z PO w sejmiku współpracuje. Więc może niech się zdecydują, czy PO jest dobra, czy zła.
GRZEGORZ FRANKI (48 lat) – od 2015 roku prezes (wcześniej wiceprezes) Związku Górnośląskiego. Jest także dyrektorem biura eurodeputowanego PO Marka Plury i angażuje się w wiele przedsięwzięć na rzecz osób niepełnosprawnych. Od lat jest organizatorem ogólnopolskiego konkursy Lady D. promującego kobiety, które mimo niepełnosprawności są aktywne w różnych dziedzinach życia społecznego. Rok temu zaangażowany w tworzenie Śląskiej Partii Regionalnej, której miał być liderem. Ostatecznie jednak wrócił do swojej dawnej partii – Platformy Obywatelskiej – i obecnie jest jej wiceszefem w Katowicach.
8
lipiec 2018r.
Wydawało się, że to ostatnie rzecz, która łączy
Nie uszanowali
Marsz Autonomii – do kilkunastu lat święto tych wszystkich, którzy z rozrzewnieniem wspominają górnośląską międzywojenną autonomię. I marzą o jej powrocie. Manifestują, że pragną nazad mieć autonomię. Od kilkunastu lat kulminacyjnym punktem tego manifestowania jest właśnie Marsz. Największa impreza, jaką udało się wykreować Ruchowi Autonomii Śląska. Niestety, tegoroczny pozostawił poza radością także sporo niesmaku. Także za sprawą RAŚ-u.
zawsze gdzieś na uboczu głównej tematyki Marszu. Tym razem agitacja polityczna jednej partii zdominowała całą imprezę. Organizatorzy sami zapomnieli, że tego dnia reprezentują jednak RAŚ a nie ŚPR.
MARSZ NIE AUTONOMII LECZ ŚPR-U
14
lipca 2018 roku Marsz przechodził ulicami Katowic już po raz dwunasty. Trasą nieco krótszą, niż zazwyczaj, ale to techniczny szczegół. Szczegółem nie technicznym wydawała się przez chwilę sytuacja, ze zakończy
TVP dała popis propagandy w iście gebbelsowskim stylu. Filmik o Marszu Autonomii opatrzono w”wiadomości.tvp.pl następującym komentarzem: „Antypaństwowa demonstracja na ulicach Katowic. „Marsz autonomii”, jak co roku zorganizował Ruch Autonomii Śląska. Organizacja, blisko współpracująca między innymi z Platformą Obywatelską, od lat domaga się niezależności regionu”. Sam niespełna trzyminutowy filmik jest niezwykły. Kilkanaście sekund samego Marszu, kilkanaście sekund wypowiedzi Gorzelika, zresztą z różnego okresu, znacznie więcej wypowiedzi dyżurnych antyślązaków (Piotr Semka, Piotr Spyra, historyk z Lublina, Michał Karnowski). No i zupełnie niezrozumiałe przebitki, na przykład Angeli Merkel z Donaldem Tuskiem czy Grzegorza Schetyny. Oraz coś tam, że 25 lat temu Niemcy finansowali poprzedniczkę PO czyli Kongres Liberalno-Demokratyczny. O tym, na cześć jakiego wydarzenia jest ten Marsz, sekund raptem kilka. O tym, czym jest autonomia regionu – ani słowa. Bo wszystko razem ma dać widzowi TVP taki przekaz: śląscy autonomiści to tak naprawdę groźni separatyści, kumplują się z PO i pewnie jak poprzedniczka PO biorą forsę od Angeli, więc „prawdziwy Polak” nie głosuje ani na nich, ani na PO. Na temat materiału TVP wypowiedziała się dr hab. Ewa Michna z Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego: „Cóż za propagandowy knot. Dalej nie wiem na czym polega śląski separatyzm. Cytaty z Jerzego Gorzelika nie pasują do stawianych tez, no i połowa nie na temat. RAŚ to też wina Tuska”. O ileż uczciwiej ten sam temat pokazała Superstacja TV. W jej komunikacie czytamy: „Odłączamy ładowanie Warszawie!” - to jedno z głównych haseł, które wybrzmiało na ulicach Katowic. Przez stolicę metropolii przeszły tysiące zwolenników Autonomii Śląska. Marsz jak co roku przebiegał w rodzinnej atmosferze, coraz bardziej wyczuwalne są jednak nastroje niezadowolenia z ignorowania przez rząd śląskich postulatów”. Podobnie Polsat news: Odżegnują się od separatyzmu. Organizatorzy marszu wyjaśniają, że służy on m.in. zamanifestowaniu przywiązania do górnośląskiej tożsamości oraz zwróceniu uwagi na potrzebę wzmocnienia samorządności i dialogu w sprawie aspiracji mieszkańców polskich regionów. Można wiec powiedzieć w telewizji ogólnopolskiej, o co chodzi Ślązakom. Ale telewizji rządzonej przez PiS chodzi nie o to, tylko o stałe szczucie przeciw nam.
się totalną klapą. Jeszcze bowiem na kwadrans przed południem na Placu Wolności były bowiem pojedyncze, niewielkie grupki osób. Kilka lat temu o tej porze uczestnicy się na Placu już ledwo mieścili. No ale kilka lat temu, w szczytowym okresie, w Marszu szło ponad 5000 ludzi. Potem powoli ich ubywało, w zeszłym roku było ledwo około tysiąca. W tym roku była obawa, że będzie jeszcze znacznie mniej, ostatecznie jednak liczba uczestników była podobna, jak rok temu. Na ko-
li. Ci, którzy na skutek tej niezgodności w poglądach z RAŚ-u wystąpili. Jak choćby Dariusz Jerczyński, autor Historii Narodu Śląskiego; jak wielu działaczy Związku Górnośląskiego, dla których mimo różnic programowych między ZG a RAŚ-em, idea autonomii też jest droga. Jak europoseł PO Marek Plura, który czasem z Ruchem Autonomii Śląska współpracuje, ale pozostaje lojalnym członkiem swojej partii. Jak wielu innych. Bo tutaj nie było politycznej agitacji za jedną ze stron, tu było
Na finiszu Marszu było jeszcze gorzej. Na scenie baner RAŚ-u był lekko schowany, natomiast nad sceną wisiał ogromy Śląska Partia Regionalna. A kolejni mówcy odmieniali jej nazwę przez wszystkie możliwe przypadki. Do znudzenia. Nawet Marian Makula robiący na scenie za konferansjera, bardziej zajmował się agitacją na rzecz ŚPR, niż artystyczną stroną popołudnia. niec imprezy jednak wielu z nich twierdziło, że zjawili się tu ostatni raz. Chyba, że RAŚ powróci do pierwotnej formuły.
DAWNIEJ MARSZ NAS ŁĄCZYŁ O co chodzi? Zasadniczo o to, że z imprezy, która zawsze Ślonzoków, a nawet szerzej, zwolenników autonomii łączyła – tym razem zrobiono taką, która dzieli. Na Marsz przychodzili także ci, którzy w wielu sprawach się z RAŚ-em nie zgadza-
wspólne święto wszystkich, którzy ciepło myśleli o śląskiej autonomii, którzy ciepło myślą szerzej, o państwie federacyjnym, gdzie wiele regionów ma autonomię. To było święto Ślązaków, ale i każdego, dla którego polski model państwa rządzonego centralnie – jest modelem złym. Tak było zawsze, przez jedenaście kolejnych Marszów, od 2007 roku. Zdarzały się na nim wprawdzie akcje polityczne, jak choćby w ubiegłym roku zbieranie podpisów pod projektem zarejestrowania Śląskiej Partii Regionalnej – ale one były
Jeszcze nim Marsz wyruszył, przynajmniej kilkanaście razy z megafonów usłyszeliśmy o Śląskiej Partii Regionalnej. Jakoś organizatorzy nie zauważyli, że coraz więcej osób ustawia się wokół baneru partii Ślonzoki Razem. Jakoś nie chcieli zauważyć, że wielu zebranych podczas wyborów samorządowych nie zagłosuje na żadną ŚPR, tylko na najbliższą im światopoglądową partię ogólnopolską. Oni przyszli na Marsz Autonomii, a nie na spęd wyborczy ŚPR. Na finiszu Marszu było jeszcze gorzej. Na scenie baner RAŚ-u był lekko schowany, natomiast nad sceną wisiał ogromy Śląska Partia Regionalna. A kolejni mówcy odmieniali jej nazwę przez wszystkie możliwe przypadki. Do znudzenia. Nawet Marian Makula robiący na scenie za konferansjera, bardziej zajmował się agitacją na rzecz ŚPR, niż artystyczną stroną popołudnia. Dobrze choć, że muzycy Oberschlesien nie zagrali w organizacyjnych t-shirtach Śląskiej Partii Regionalnej. Jerzy Gorzelik na swoim profilu fb napisał: „Lokalny działacz drugiego szeregu jednej z warszawskich partii cichaczem złożył kwiaty pod pomnikiem Korfantego tuż przed Marszem Autonomii. Stwierdził, że „zaraz przyjdą ci, którzy nie pamiętają o Korfantym”, po czym czmychnął, by nie musieć spojrzeć w oczy tym, z którymi rok wcześniej maszerował”. Chodziło o Grzegorza Franki. Gorzelik jakoś nie wpadł na to, że może Franki wcale nie czmychnął, tylko jako aktywnemu członkowi PO nie wypadało brać udziału w imprezie ŚPR. Co innego w imprezie stowarzyszenia Ruch Autonomii Śląska.
SPORO ZDEGUSTOWANYCH Dariusz Jerczyński nie „czmychnął”, ale wyglądał na zdegustowanego, i kogo się dało, przekonywał, że ŚPR prowadzi do rozmycia ślůnskij tożsamości, a nie do jej wzmocnienia. Podobnie lider Ślonzoków Razem, Lyjo Swaczyna, który wyraźnie podkreślał, że był organizatorem kilku pierwszych marszów i na każdy kolejny też przyjdzie, ale on jest na Marszu Autonomii, a nie na konkurencyjnej imprezie partyjnej. Podobnie Stanisław Rduch, który na własny koszt ponad 20 lat temu ufundował sztandar RAŚ, a dziś z ŚPR też nie chce mieć nic wspólnego.
9
lipiec 2018r.
Wielu innych uczestników podzielało te wątpliwości. Choć oczywiście równie liczny byli zwolennicy i członkowie ŚPR. To w końcu była ich impreza. Tylko oni – być może – wiedzieli, że przychodzą właśnie na festyn tej partii. Ale jakże wielu przyszło po prostu na Marsz Autonomii. Efekt? Po raz pierwszy w ciągu 12 lat zauważyłem wyraźny podział na „stronnictwa”. Dawniej wszyscy byli tu zbratani, wokół wspólnej idei. Teraz owszem, kiwano sobie głowami, bo trudno nie kiwnąć komuś, kogo zna się od lat, ale nie podchodzono już się przywitać, zamienić choćby kilka zdań. Byliśmy nie razem, ale obok siebie. - W półformalny sposób obiecaliśmy, że na Marszu nie będziemy prowadzili agitacji, przyjmowali deklaracji członkowskich i tak dalej. Było to dla nas oczywiste, bo dzieli nas już tak wiele, ze choć ten Marsz powinien wciąż łączyć, ta idea bliskiej nam autonomii. Uważam, że to po prostu sprawa kultury, by na takiej imprezie nie
n Symbol Ruchu Autonomii Śląska był w tle. Okazało się, że zamiast na Marsz Autonomii trafiliśmy na polityczny spęd ŚPR. u siebie – ale to przecież każdy, kto chodzi na Marsze wie, choć może nie każdy, jak Gorzelik, potrafi właśnie tymi przykładami operować. Tylko jakoś żadnego planu na to „odłączenie” Warszawy nie wska-
Po raz pierwszy w ciągu 12 lat zauważyłem wyraźny podział na „stronnictwa”. Dawniej wszyscy byli tu zbratani, wokół wspólnej idei. Teraz owszem, kiwano sobie głowami, bo trudno nie kiwnąć komuś, kogo zna się od lat, ale nie podchodzono już się przywitać, zamienić choćby kilka zdań. Byliśmy nie razem, ale obok siebie. wyciągać tego, co nas dzieli – mówi Lyjo Swaczyna, lider Ślonzoków Razem – Ale sądziłem, że i druga strona to uszanuje. Myliłem się, jak zresztą wiele razy w życiu wobec tych ludzi.
TO SAMO, W KOŁO MACIEJU Artystyczne popołudnie na scenie miało oczywiście nie tylko polityczne aspekty. Marsz odbywał się tym razem pod hasłem „Odłączamy ładowanie Warszawy” – w sposób oczywisty nawiązujący do głównej idei autonomii, czyli tego, ze podatki zostają w regionie,gdzie je wypracowano. Ani jednak słuchając głównego – jak tradycyjnie na każdym Marszu – mówcy, czyli Jerzego Gorzelika, ani innych, nie można się było dowiedzieć, czy jest jakiś realny pomysł na odłączenie tego ładowania. Owszem, Gorzelik znów jak zawsze, celnie wskazywał na przykładach na złe skutki centralnego zarządzania; na to, że decyzje rządzącej partii wskazują ciągle, że jesteśmy traktowani jak kraj skolonizowany i podbity a nie samodzielny podmiot
zał. Mówił o konieczności poszerzania samorządności, tylko jakby znów zapominając, że będziemy mieli jej dokładnie tyle, ile zechce jej dać Warszawa. Metod nacisku na Warszawę nie wskazał. Bo jakoś trudno uwierzyć, by tą metodą były mandaty do Sejmiku zdobyte przez
marsze były najliczniejsze), gdy niemal milion osób zadeklarowało narodowość śląską. Bo z milionem wyborców, obywateli, liczyć się już trzeba. Ale kiedy zamiast występować ostro w ich imieniu, RAŚ – a teraz ŚPR - zaczął mówić o wspólnym województwie śląskim a nie Śląsku, o samorządności a nie upodmiotowieniu narodu śląskiego, to warszawscy politycy znów machnęli ręką, że z tej strony nic im nie grozi. Bo władza – każda władza - boi się wkurzonej ulicy, a nie konferencyjek intelektualistów. ŚPR to właśnie tacy intelektualiści.
OGNIA W TYM NIE MA Historia zna wiele ruchów narodowych, etnicznych, które doprowadziły do autonomii bądź nawet powstania własnego państwa. Ale na czele żadnego z nich nie stali naukowcy, a jeśli nawet tam bywali, to nie stanowili większości. Dzisiejsza ŚPR, jej liderzy, to niemal sami ludzie z tytułami naukowymi, doktora czy doktora habi-
że trzeba odebrać jak najwięcej władzy nad regionem partiom centralnym, ale pokazują, że niczym się od tych partii nie różnią. Są po prostu ich katowicką odmianą. Dlatego w sejmiku tak dobrze się z PO dogadują. Bo tak naprawdę – nic ich nie dzieli.
I CO DALEJ? Marsz Autonomii 2018 już za nami. O następnym, za rok, myślimy z lękiem. Bo RAŚ właśnie zniszczył to, co w nim było najpiękniejsze, co przyświecało mu każdego roku, a co wyrażaliśmy skandując do przyglądających się nam „Pódźcie z nami! pódźcie z nami!”, „Chodźcie z nami! chodźcie z nami!”. Bo „Autonomia to normalność!”. Tym razem te okrzy-
ki też były, ale gdy się ktoś wsłuchał w całość, to okazywało się, że są one tylko kamuflażem, a rzeczywisty przekaz imprezy brzmiał „Głosuj na ŚPR!”. O następnym Marszu myślę z lękiem. Bo może się okazać, że ci, którzy są zwolennikami autonomii, ale nie ŚPR, już się na nim nie zjawią. I zamiast pięciu tysięcy ludzi, jak pięć lat temu, zamiast tysiąca, jak w tym roku, będzie w nim uczestniczyć ludzi 300 albo 400. A nacjonalistyczne polskie media pokażą z radością, że autonomiczny ruch na Śląsku był tylko chwilową modą, która już przemija. I niemal nikt się nie zastanowi, że autonomistów wcale nie ubyło, tylko niewielu z nich chce uczestniczyć w masówce Śląskiej Partii Regionalnej. Dariusz Dyrda
Gdy ŚPR zaczęła mówić o wspólnym województwie śląskim a nie Śląsku, o samorządności a nie upodmiotowieniu narodu śląskiego, to warszawscy politycy znów machnęli ręką, że z tej strony nic im nie grozi. Bo władza – każda władza - boi się wkurzonej ulicy, a nie konferencyjek intelektualistów. ŚPR to właśnie tacy intelektualiści ŚPR. Nawet gdyby zamiast obecnych czterech radnych wojewódzkich, partia ta miałaby ich, szacując bardzo życzliwie, po najbliższych wyborach, sześć – to i tak forma nacisku jest żadna. RAŚ wywoływał w Warszawie pewien lęk sześć lat temu (wtedy też
litowanego. Dobrzy właśnie do konferencji, dyskusyjek, pogadanek, ale nie do poprowadzenia wkurzonego ludu. To nie przypadkiem na czele Solidarności stali Wałęsa, Frasyniuk, Bujak, a nie profesorowie Geremek, Bugaj, intelektualiści Kuroń czy Michnik. Bo lud umie porwać tylko ten, kto sam jest z ludu, kto lud ten czuje. Intelektualna ględźba tego nie zastąpi. Dawniej, kilka lat temu, gdy Gorzelik przemawiał na Marszu, był w nim ten żar. Teraz już zgasł, już go nie słychać, a inni mówcy rozpalali zebranych w takim samym stopniu, jak osiemdziesięcioletnia staruszka rozpala wyobraźnię grupy nastoletnich chłopców. I dlatego nie pomogą żadne spędy, dlatego nie pomogą przemowy, bo niemal każdy kto słuchał mówców, panów Gorzelika i Mercika, zauważał, że tak naprawdę niczym się już nie różnią od takich samych mówców z Platformy Obywatelskiej czy z Nowoczesnej. Owszem, mówią,
Dokładnie w tym samym momencie, gdy z Placu Wolności ruszał Marsz, na miejscu docelowym, Placu Sejmu Śląskiego, europoseł Marek Plura, szef Związku Górnośląskiego i kilka innych osób, składali kwiaty pod pomnikiem Wojciecha Korfantego. Człowieka, o którym mówią, że dał Polsce Śląsk a Śląskowi autonomię. W ślůnskich środowiskach postać Korfantego postrzegana jest dziś zupełnie inaczej, jako polskiego agitatora, który doprowadził do krwawej wojny domowej i sztucznego podziału regionu między dwa państwa. Element związany z Korfantym pojawił się też na samym Marszu. Była nim „Krowa Korfantego” – symbol obietnic, które Korfanty Ślązakom w imieniu Polski składał, a których nigdy nie dotrzymano. Jak właśnie krowę dla każdej biednej, wiejskiej, śląskiej rodziny.
10
lipiec 2018r.
Nasz redaktor naczelny w ciągu ponad siedmiu lat wydawania Cajtunga, dał się nam dwa razy namówić na wywiad. Tym razem niemal go zmusiłyśmy. Ale też sytuacja jest zupełnie nowa, bo zazwyczaj stroniący od partii politycznych – tym razem nie tylko jest partii współzałożycielem, ale nawet napisał jej manifest programowy
Rozbudzić ślůnsko narodowość! Rozmowa z DARIUSZEM - Na program partii to nie wystarcza! - A czy ja powiedziałem, że to program partii? Odpowiedziałem na wasze pytanie, kto może być jej członkiem. Ale program, owszem, z tego wynika. Bo my nie chcemy wtrącać się jako partia śląska w to, co stanowi wyłączne uprawnienie sejmu w Warszawie. Nie chcemy snuć wizji, jak zmieniać choćby Katowice, czy budować szerokie drogi, czy wąskie ścieżki rowerowe. W tych sprawach i między sobą jesteśmy podzieleni. Łączy nas i to jest fundamentem partii, wzmacnianie tej śląskiej tożsamości u tych, którzy ją mają – i rozbudzanie u tych, którzy jej nie mają. A że tożsamość mocno osadza się w języku – więc będziemy walczyć o to, by godka przetwała, by się odradzała. Bo chociaż osób i organizacji deklarujących jej pielęgnację jest mnóstwo, to ona jednak obumiera. To znaczy, że te organizacje idą złą drogą.
- Bydymy godać po ślůnsku, abo po polsku? - Zależy ȏ czym. Eli o Ślonzokach Razem, ůwdy po ślůnsku, bo przījỳni my, co partia Ślonzokůw musi przeca godać godkom swojom a niỳ cudzom. Sztyjc nerwowało mie to we RAŚ-u, co byli my taki epne Ślůnzoki, ale na wszyjskich trefach, kongresach, naradach godomy po polsku. Prowda, co ani ni może być inaczỳj, eli lider po ślůnsku niỳ poradzi… My we forsztandzie Ślonzokůw Razem wszyjscy po ślůnsku godomy,tuż urodzomy a rajcujỳmy we naszỳj godce, we nij tyż rychtujŷmy nasze dokumenty. Program tyż. - Tuż jak tỳn program pokożecie polskim redachtorom? Przeca małowiela wymiarkujom! - Recht. Bestuż nasz Manifest Programowy je przełożony na trzī godki nacyj, kiere Ślůnskiỳm regierowały, abo terozki regierujom: nimiecko, czesko a polsko. Kożdy redachtůr weźnie sie tako wersjo, jako chce. Ale wiỳm, co poniỳkierzy ś nich bydom mieli radzi ślůnski oryginał. I wierza, co Slůnzoki bydom radzi, co wreście je partio, kiero godo do nich we jejch godce. Tym som my inaksi baji ȏde Śląskiej Partii Regionalnej, co ȏni som polsko partiom na Ślůnsku a my som partia Ślůnzokůw. - Teraz aż się prosi zapytać jednak po polsku, żeby i Polak zrozumiał. To ktoś, kto nie ma śląskich korzeni, nie może zostać członkiem waszej partii? - Co to znaczy śląskie korzenie? Ja sam badałem kiedyś genealogię mojej rodziny ze strony ojca, i doszedłem, na podstawie ksiąg
parafialnych, do moich przodków żyjących na Ziemi Pszczyńskiej i w dzisiejszej Rudzie Śląskiej już w I połowie XVIII wieku, gdy cały Śląsk był austriacki. Ponieważ mój pradziadek, urodzony koło roku 1870, zmarł mając lat niemal sto, z przekazów rodzinnych znam jeszcze opowieści o jego ojcu, służącym w mundurze pruskim w wojnie 1870/71. Ale czy z tego powodu jestem bardziej śląski, niż ktoś, czyich przodków zwabił tu błyskawicznie rozwijający się śląski przemysł XIX wieku? Nie! A nawet od kogoś, kto przyjechał tu sam, jako dziecko, i pokochał śląską kulturę, śląski język, poczuł w sobie śląską tożsamość? Też nie! Żeby zostać członkiem naszej partii, trzeba zadać sobie najpierw samemu pytanie, czy je żech Ślůnzok? Nie czy jestem Ślązakiem,
- A jaka jest dobra? - Tu nie ma prostej odpowiedzi. Osobiście skłaniam się do teorii Darka Jerczyńskiego, że godka przetrwa tylko wówczas, gdy uda nam się rozbudzić u ludzi świadome poczucie narodowości śląskiej, odrębnej od Polaków. Godka stanie się tej odrębności symbolem, więc każdy deklarujący narodowość, będzie to demonstrował swojom godkom. I to, że godo po ślůnsku a nie mówi po polsku będzie dla niego powodem do dumy. O właśnie, wróćmy do godki, bo jo tyż tak demonstrują, żech je Ślůnzok! - Dobre. Znomy cie dziesiỳnć rokůw i nikej żeś niỳ chcioł mieć ze partiami nic spůlnego. To ȏ czym godosz idzie realizować bez partie. Tuż czamuś je we Ślonzokach Razem? - Padocie, że się do? Dziesiynć rokůw działołech we RAŚ-u. Dzisio widza, co to boło zmarnowane 10 lot! RAŚ bez te roki, bez 8 lot we sejmiku niỳ zrealizowoł żodnych ze swojich postulatůw. Ba, ȏn je ȏd nich co-
DYRDĄ
co idzie! Co edukacjo regionalno wkludziły do programu szkoły samorządy miejski Rybnika, Mysłowic a inaksze. RAŚ pokozoł, co je niỳskuteczny!~ - Ale to, że RAŚ jest nieskuteczny, nieudolny, nie oznacza, że trzeba zakładać partię a nie inne stowarzyszenie. - To prawda, jednak gdy liderzy RAŚ ogłosili, że tworzą Śląską Partię Regionalną, przemalowują szyld i tyle – zdecydowałem, że muszę się zaangażować w partię Ślonzoki Razem. Dla przeciwwagi. Aby ci, dla któ-
Autonomia jest dawana po to, i tylko po to, by narody te nie zaczęły się domagać własnego państwa. Gdy potem się im autonomię odbiera, zaczynają tego państwa chcieć, co właśnie widzimy w Katalonii. Gdy autonomię państwo poszerzy, tendencje separatystyczne opadają, co właśnie widzimy w Szkocji. Ale oni mają autonomię dlatego, że żaden Szkot nie powie, że jest najpierw Anglikiem a dopiero potem Szkotem. Żaden Katalończyk nie powie, że jest i Katalończykiem i Hiszpanem. Wracamy więc do punktu wyjścia: o autonomii będziemy mogli rozmawiać, gdy milion
O autonomii będziemy mogli rozmawiać, gdy milion mieszkańców naszego regionu będzie głośno mówił: My som Ślonzoki niỳ Poloki! Wtedy Polska nam autonomię da, w przeciwnym razie nie dostaniemy jej nigdy. rych Ślonskoś (nie śląskość) jest wartością autentyczną a nie fasadową, też mieli swoją polityczną reprezentację. Jak napisał Grzegorz Franki, lider Związku Górnośląskiego, wcale ze Ślonzokami Razem nie sympatyzujący, my w odróżnieniu od ŚPR jesteśmy naprawdę ideowi, u nich żadnych idei nie ma. Cieszę się, że nie muszę tego o moich dawnych kolegach mówić sam, że mogę zacytować Frankiego. - Wróćmy do programu Ślonzoków Razem? Jest w nim autonomia, sztandarowy ideał ślonskich regionalistów od kilkudziesięciu lat? - I tak, i nie! - To znaczy? - Na chwilę obecną autonomia to mrzonka. Rząd w Warszawie, który by ją nam przywrócił, byłby głupi! Bo dziś nie ma żadnego powodu, by Warszawa dała Śląskowi autono-
mieszkańców naszego regionu będzie głośno mówił: My som Ślonzoki niỳ Poloki! Wtedy Polska nam autonomię da, w przeciwnym razie nie dostaniemy jej nigdy. - Przecieź dziś Ślůnzoki we Ślůnsku to myńszość! - Jak Katalończycy w Katalonii 50 lat temu. Ale im udało się rozbudzić katalońską świadomość wśród przybyszy z całej Hiszpanii. To ci przybysze, ich dzieci, zaczęli w pewnym momencie mówić: Jesteśmy Katalończykami nie Hiszpanami. Naszym językiem jest kataloński. Jeśli uda nam się pokazać, że Ślonskość jest atrakcyjna, to ten sam proces zajdzie u nas. Jeśli nam się nie uda – jesteśmy ostatnim pokoleniem Ślůnzokůw, potem będą tu już tylko Polacy.
Żeby zostać członkiem naszej partii, trzeba zadać sobie najpierw samemu pytanie, czy je żech Ślůnzok? Nie czy jestem Ślązakiem, tylko czy jo je Ślůnzok! Bo ja się zgadzam, że powiedzieć o sobie Ślązak może każdy, kto zamieszkuje Śląsk. Nawet przybysz z Polski, bajdurzący o odwiecznej polskości i powrocie do macierzy. To jest Ślązak. A Ślonzok, Ślůnzok to ktoś, kto w sercu nosi śląską tożsamość
- Wierzysz, że się uda? - Czasem jestem tego niemal pewien, czasem mam chwile zwątpienia. Ale jedno wiem na pewno. Jeśli nie podejmiemy tego wysiłku, nie uda się na pewno! Ślonzoki Razem chcą spróbować. I tym się różnimy od wszystkich innych partii i organizacji, także tych, które mienią się śląskimi. My som Ślonzoki, chcymy być Śonzoki i chcymy, żeby kożdy, fto się sam skludzi wiedzioł, co przījechoł do ȏjczyzny Ślonzokůw!
tylko czy jo je Ślůnzok! Bo ja się zgadzam, że powiedzieć o sobie Ślązak może każdy, kto zamieszkuje Śląsk. Nawet przybysz z Polski, bajdurzący o odwiecznej polskości i powrocie do macierzy. To jest Ślązak. A Ślonzok, Ślůnzok to ktoś, kto w sercu nosi śląską tożsamość. Nawet jeśli obok tej śląskiej ma też w sercu miejsce na tożsamość inną, polską, niemiecką czy czeską. I nie ma znaczenia, od ilu pokoleń jest tym Ślonzokiŷm.
- Sam piszesz Ślůnzok, w nazwie partii jest Ślonzok. Nie przeszkadza ci to? - Nie ma żadnej oficjalnej śląskiej pisowni, więc każdy wybiera tę, która odpowiada mu najbardziej. Ale gdy się ma wspólny ważny cel, to trudno sie wadzić o literki! Jeronie, zaś godomy po polsku! Widzicie, jak fest nos już spolonizowali, automatycznie przechodzỳmy na jejch godka. I tỳn proces tyż trza sztopnonć! Rozmawiały: Joanna Noras, Magda Pilorz
roz to dali! Kiej żech przīszeł, boli za autonomiom Ślůnska, tera już godajom niỳ ȏ autonomie ino samorządności, i niŷ Ślůnska, ino bele czego. Dzisio ȏni chcom być do kupy ze Częstochowom, ze Sosnowcỳm. Jorg Gorzelik bez pora lot durś godoł, co edukacje regionalnyj wprowadzić sie do szkůł niy do, bo może zrychtować ino Warszawa; samorząd ni mo takich uprawniyń. I ȏroz powstała ȏrganizajca DURŚ – kiero jo tyż zakłodoł – i pokozało,
mię. O autonomię nie można jęczeć, trzeba się jej stanowczo domagać. W całej Europie autonomię rządy dawały regionom tylko wówczas, gdy bały się, że nie danie jej może wywołać bardzo groźne skutki. Ale aby te skutki zaistniały, na terenie który chce autonomii musi istnieć silna narodowość inna, od głównej w państwie. Jak Katalończycy i Baskowie w Hiszpanii, jak Szkoci w Wielkiej Brytanii, jak Fryzowie w Niemczech, Holandii, Danii.
11
lipiec 2018r.
Koalicja Polski Śląsk ma zawracać kijem Odrę
Rozpaczliwe ruchy Spyry
Całą sprawę doskonale, choć być może nieświadomie, zatytułował portal onet.pl, pisząc, że Piotr Spyra tworzy „Polski Śląsk”. Bo Spyra rzeczywiście „od zawsze” próbuje zaczarować rzeczywistość, stworzyć fikcję, wmówić nam, że Śląsk był zawsze polski a Ślązacy byli zawsze Polakami. Takiej prawdy nie ma, on ją tworzy. Czyli rzeczywiście tworzy „Polski Śląsk”. Fikcję.
K
oalicja Polski Śląsk to kolejny pomysł byłego wicewojewody i byłego wicemarszałka województwa śląskiego. Choć trzeba przyznać, że do samej nazwy Polski Śląsk jest bardzo przywiązany. W 1997 roku zakładał Ruch Obywatelski Polski Śląsk; kilkanaście lat później w Tychach stworzył koło Platformy Obywatelskiej o nazwie – a jakże – Polski Śląsk. Złośliwi twierdzą, że był to początek upadku tyskiej PO.
POLITYCZNY KAMELEON Partie Spyra zmienia jak rękawiczki (należał już do Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, otwierał listę PiS-u do sejmiku,
się wybory, nazwę tę odświeża i przypomina. Nie inaczej jest i tym razem.
WYKLUCZANY PRZEZ… WYKLUCZONYCH Oczywiście Koalicja ”Polski Śląsk” w żadnych wyborach samodzielnie nie wystartuje – bo przegrałaby je z kretesem. Jednak szermując tym hasłem stara się Piotr Spyra (który sam zapewne do sejmiku kandydować będzie z listy PiS-u) zabiegać o głosy tych wszystkich, którzy owładnięci są jakąś obłąkańczą wizją, że coś zagraża zachodnim granicom Polski, że Ślązacy może zechcą się do Niemiec przyłączyć. Chociaż Górny Śląsk nawet wspólnej granicy z Niemcami nie ma; w linii prostej dzieli nas od Niemiec jakieś 150 kilometrów. Piotr Spyra z upodobaniem powtarza, że nie zgadza się, aby środowiska, jak sam mówi „ślązakowskie” a według nas po prostu ślůnskie – zawłaszczały sobie prawo do reprezentowania wszystkich Ślązaków czy historię Śląska, wykluczając inne poglądy. Rzecz jest absurdalna, bo jak na razie to w przestrzeni tej wszechobecnie rządzi polskość. To śląskość jest z niej wykluczana. To w Warszawie zatwierdzane są podręczniki do historii, gdzie historię Śląska się przemilcza lub wręcz fałszuje. Potem z podręczników tych uczy się w śląskich szkołach. To nauczeni na tych podręcznikach polscy dziennikarze powtarzają potem te bajki – jak choćby obrona Wieży Spadochronowej. To ogólnopolskie partie rządzą województwem i wieloma ze śląskich miast. Gdy powstawało Muzeum Śląskie i wierzyliśmy, że wreszcie pokaże prawdziwą historię naszego regionu – znów o jego kształcie zadecydowali reprezentanci Warszawy. Więc gdzie i jak my zawłaszczamy naszą historię? Gdzie i jak my zawłaszczamy prawo do wypowiadania się w imieniu wszystkich Ślązaków, mieszkańców Śląska?
Piotr Spyra z upodobaniem powtarza, że nie zgadza się, aby środowiska, jak sam mówi „ślązakowskie” a według nas po prostu ślůnskie – zawłaszczały sobie prawo do reprezentowania wszystkich Ślązaków czy historię Śląska, wykluczając inne poglądy. Rzecz jest absurdalna, bo jak na razie to w przestrzeni tej wszechobecnie rządzi polskość. To śląskość jest z niej wykluczana potem odszedł wraz z frakcją Artura Zawiszy i Marka Jurka, zakładających Porozumienie Prawicy, potem kandydował do Sejmu z listy Rodzin Polskich, następnie – dość dziwnie, należał do PO, obecnie należy do partii Gowina Polska Razem) – i trzeba przyznać, że każda z tych formacji poza PO, to ortodoksyjna, nacjonalistyczno-dewocyjna prawica. Ale w odróżnieniu od partii, Polski Śląsk to coś, czemu jest wierny i zawsze, gdy zbliżają
GŁOS PRAWDZIWIE WYKLUCZONYCH Owszem, czujemy się upoważnieni do wypowiadania się w imieniu tych kilkuset tysięcy, które w spisie powszechnym zadeklarowały narodowość śląską – a jeszcze bardziej w imieniu tych, którzy jednoznacznie deklarują, że są Ślązakami, nie Polakami i że ich ojczyzną jest Śląsk. Podobnie, jak nie odma-
wiamy Piotrowi Spyrze - co by nie powiedzieć, śląskiemu autochtonowi - występowania w imieniu tych Ślązaków, którzy czują się Polakami, i którzy, jak Spyra, twierdzą, że być Ślązakiem to przede wszystkim być Polakiem. Tacy też są – i to im sprzyja cały pol-
SPYRĘ WYKLUCZA… DEMOKRACJA Ale my wiemy gdzie ta nacjonalistyczna polska propaganda na temat Śląska jest wykluczona a przynajmniej ośmieszana rzeczo-
Twierdzi, że dziesięć stowarzyszeń i środowisk z woj. śląskiego i opolskiego rozpoczęło tworzenie Koalicji Polski Śląsk – to gdy spojrzeć na te stowarzyszenia, okazuje się coś zupełnie innego. Wśród tych dziesięciu „śląskich” stowarzyszeń znajdujemy na przykład warszawską Fundację Służba Parlamentowi Ojczyźnie Narodowi. Oj, rozrasta nam się nasz Wiỳrchni Ślůnsk, jeśli już nawet Warszawę zagarnął. ski system edukacji, polski system prawny i polityczny, zdecydowana większość mediów. Więc kto tu zawłaszcza? Ale Piotr Spyra czuje się w swoich poglądach zagrożony. Bo mimo tego ogromnego aparatu polonizacji Ślůnzokůw, mimo uporczywego wmawiania nam, że przez stulecia tęskniliśmy za polską macierzą i zrywem powstań śląskich, by się z nią połączyć – my swoje wiemy. Coraz więcej Ślůnzoków jest świadomych swojej historii i swojej tożsamości. I tego się chyba Spyra boi – że pewnego dnia tacy jak on zostaną na Śląsku powszechnie uznani za zdrajców ślůnskij sprawy. Dlatego znów rusza z akcją Polski Śląsk. Widać jednak, że mu coraz ciężej. Przedtem ruch ten budował tylko w oparciu o ludzi żyjących na Śląsku, choć Ślůnzoków między nimi było mało. Teraz już chyba nawet tego zrobić nie potrafi. Bo choć twierdzi, że dziesięć stowarzyszeń i środowisk z woj. śląskiego i opolskiego rozpoczęło tworzenie Koalicji Polski Śląsk – to gdy spojrzeć na te stowarzyszenia, okazuje się coś zupełnie innego. Wśród tych dziesięciu „śląskich” stowarzyszeń znajdujemy na przykład warszawską Fundację Służba Parlamentowi Ojczyźnie Narodowi. Oj, rozrasta nam się nasz Wiỳrchni Ślůnsk, jeśli już nawet Warszawę zagarnął. Nic dziwnego, że ci warszawiacy potrafią podpisać deklarację „Jesteśmy Ślązakami, jesteśmy Polakami” – chociaż z czego im wynika, że są Ślązakami, to już diabli wiedzą. – Oficjalnie rozpoczynamy organizację koalicji „Polski Śląsk”. To nie będzie nowy podmiot prawny. Będzie nas wiązała wierność zasadom deklaracji programowej. Idea, która nam przyświeca, jest taka, że głos „śląski-polski” w debacie publicznej naszym zdaniem jest wykluczony przez ostatnie lata. Dominują narracje o Śląsku, które przeciwstawiają Śląsk Polsce. My się na takie spojrzenie nie zgadzamy – wyjaśniał dziennikarzom Spyra. Wciąż nie mówiąc jednak, gdzie ta polska narracja jest wykluczona. Bo przecież państwo lansuje właśnie ją, za pomocą IPN-u, mediów, programów nauczania.
wymi argumentami. Tym miejscem jest najpopularniejszy na świecie portal społecznościowy facebook. Regularnie zagląda na niego 90% ludzi pomiędzy 20 a 40 rokiem życia. Starszych niewiele mniej. Tam – niestety dla Spyry – wszelkie dyskusje na śląskie tematy przegrywa z kretesem. Gdy próbuje opowiadać o odwiecznej
ra go zaledwie kilku, niemal zawsze tych samych dyskutantów. Podobnie jak on nie mających żadnych argumentów, poza tym, że jest tak, jak oni mówią, bo tak jest i już. Zdecydowana większość dyskutantów stoi po stronie prawdy, a nie propagandy a la Piotr Spyra. Bo na fb panuje demokracja. To nie studio TVP, gdzie na dyskusję o Śląsku zaprasza się Piotra Spyrę głoszącego odwieczną polskość śląska a dyskutuje on z red. Piotrem Semką, który dla odmiany uważa, że Śląsk to odwieczna polska macierz. I tak sobie dyskutują. Do dyskusji na fb może jednak dołączyć każdy! Nie tylko ci zaproszeni z ideologicznego klucza. Tylko jak Piotr Spyra chce w niezależnym internecie zablokować to wykluczenie treści, które wypisuje? Jak chce na facebooku zabronić pisać tym, którzy znają prawdziwą historię Śląska? Tych rzeczywiście wykluczonych z oficjalnej debaty o Śląsku, bo ich prawdziwa prawda jest takim jak Spyra niewygodna? Czy coś zmieni, że nagle „odwieczną polskość Śląska” zacznie w tym internecie popierać jakieś stowarzyszenie z Warszawy? Nie mają o historii Śląska najmniejszego pojęcia, o rzeczywistych nastrojach Ślůnzoków też, więc będą się w internecie ośmieszać jeszcze bardziej.
Na fb panuje demokracja. To nie studio TVP, gdzie na dyskusję o Śląsku zaprasza się Piotra Spyrę głoszącego odwieczną polskość śląska a dyskutuje on z red. Piotrem Semką, który dla odmiany uważa, że Śląsk to odwieczna polska macierz. I tak sobie dyskutują. Do dyskusji na fb może jednak dołączyć każdy! macierzy i tęsknocie Polaków za nią, zaraz pojawiają się Jan Lubos, Dariusz Jerczyński, Jerzy Ciurlok i wielu innych, świetnie znających historię Śląska i powołując się na dawne dokumenty i liczby udowadniają, że to co robi Spyra jest jedynie propagandą, niewiele mającą z faktami wspólnego. Przegrywa te dyskusje z kretesem. Popie-
Piotr Spyra naprawdę wierzy, że oni mu pomogą zatrzymać zachodzące u nas procesy? Nie, panie Piotrze, prawda o Śląsku jest coraz głośniejsza. I ona się obroni, niezależnie od tego, ile stowarzyszeń z Warszawy, Kielc i Białegostoku będzie krzyczało o odwiecznej polskości Śląska. Dariusz Dyrda
TAK TO WIDZĘ: Przynależność Śląska do Polski nie jest dziś zagrożona. A jednak Piotr Spyra drze szaty jak Rejtan, krzyczy, że polskość jest na Śląsku wykluczana. Robi tak, bo głupi nie jest. On jest śląski autochton, on widzi procesy, które u nas zachodzą. On wie, że „zakamuflowana opcja niemiecka” nawet jeśli istnieje – jest marginesem. Ale on też wie, że naród śląski się kształtuje, coraz bardziej świadom swoje tożsamości. On się nie boi, że Śląsk przestanie być częścią Polski. On się boi, że niedługo może rzeczywiście nie znajdzie autentycznych Ślązaków, których będzie mógł reprezentować. A wtedy w prawicowych polskich partiach przestaną się z nim liczyć, stanie się bezużyteczny. To dlatego wykonuje rozpaczliwe ruchy, by zachodzące na Śląsku procesy zahamować. Odwrócić. Nie zdając sobie zarazem sprawy, że wprost przeciwnie, że on procesy te wzmacnia. Bo ludzie, którym ”próbuje wciskać się kit” raczej utwierdzają się w swoich poglądach, niż je dla tego kitu porzucą. Piotr Spyra działa trochę jak generał Jaruzelski, który zapewniał z emfazą, że socjalizmu będziemy bronić jak niepodległości. A 90% słuchających tego myślało: ”O, takiego!” Adam Moćko
12
lipiec 2018r.
Godulla? To jakiś chopek, za kierego msza trzeja ôdprawić…
Gorolsko msza gańby! ZA GODULLĘ BEZ GODULLI
n Poprzedni prezydent Rudy Śląskiej,Andrzej Stania, z okazji rocznic Godulli potrafił wydać gazetę!
K
arl Godulla (mianowany bez Polokůw Karol Godula) pomer 6 lipca. A grafini Joanna von Schaffogotsch nakozała, coby do końca świata we nojbliższo niedziela po rocznicy jego śmierci, we kościele na Godule, ȏdprowiano msza za Godulle, jom, a jij chopa, grafa Hansa von Schaffgostscha.
Joanna von Schaffgotsch miała prawie, coby se tego winszować! Kościół a fara we Gudule ufundowała ȏna, tak samo jak hańkejszo szula, lazaret a hneda wszyjsko. To boła jij fudacjo! Ale kiej doła tỳn kościół, tuż miała ino jedyn warůnek: wdycki, we niedziela po 6 lipca, bydzie za nos msza. I wdycki je, to prowda. Idzie jednako o poszanowani!
Nawet za komuny, gdy mszę tę odprawiano, mówiono kim był ten Godulla, któremu msza jest poświęcona. Mówiono, że to wielki dobrodziej miasta i Śląska, przemysłowiec z ludu śląskiego się wywodzący, który zbudował wielkie na skalę Europy imperium gospodarcze. Mówiono, że choć miał siostrzeńców, niemal cały majątek przekazał córce swojej gosposi, Joannie Gryzik, a ta plebejska dziewczyna zostawszy spadkobierczynią jego fortuny poślubiła wprawdzie niemieckiego arystokratę z rodu von Schaffgotsch, ale nigdy nie pozwalała mu zarządzać swoim majątkiem. Sam prowadziła firmę, dbając o pracowników i mieszkańców. Dość powiedzieć, że jako właścicielka elektrociepłowni Szombierki dostarczała za darmo prąd wszystkim mieszkańcom Bytomia. Że budowała szkoły, szpitale… Joanna Gryzik to śląski Kopciuszek. Godulla to śląskie uosobienia amerykańskiego mitu od pucybuta do milionera. Oboje są wielkimi śląskimi legendami. Nic więc dziwnego, że ich legenda rośnie od stulecia, a dzielnica Rudy Śląskiej, Godula, jest tej legendy centrum. Jest albo była. Bo w tym roku, okrągłej rocznicy śmierci Godulli msza też się odbyła. Ale farorz miał do powiedzenia dokładnie tyle, że msza jest za Karola Godulę i rodzinę von Schaffogtsch. Więcej nic. Poprzedni farorz, ks. Jan Małysek zawsze na kazaniu mówił o tej rodzinie. Podkreślał, że parafia świątynie zawdzięcza im. Podkreślał, ile robili dla okolicy. Obecny farorz – w stulecie urodzin Godulli – ograniczył się do odczytania intencji.
ZAPOMNIANY I PRZEZ PANIĄ PREZYDENT Ale to nie wszystko. Poprzedni prezydent miasta Andrzej Stania, jaki był, taki był, ale na tych mszach się zjawiał. Ba, na tę okoliczność potrafił wybijać okolicznościowe monety. Obecna prezydent, Grażyna Dziedzic, traktuje śląskie dziedzictwo równie pogardliwie jak nowy farorz, Jarosław Międzybrodzki, na mszach się nie zjawia, o Godulli nie pamięta. Prezydent miasta Andrzej Stania, był przez nas krytykowany, że jest mało śląski. Że ten działacz (przez pewien czas szef!) Związku Górnośląskiego promuje tylko polsko polską historię naszego hajmatu. I to prawda była. Tylko za niego przyszła nowa prezydent, która żadnej historii tej Ziemi nie szanuje. Ona nawet Godulli nie zna, zna Kaczyńskich. Stania to nie była postać z naszej bajki – ale przychodzi tęsknić za Stanią…
ZAPOMNIAŁ RAŚ, ZAPOMNIAŁ ZWIĄZEK GÓRNOŚLĄSKI n Kościół w Rudzie Śląskiej-Goduli ufundowany przez Joannę von Schaffgotsch, do którego sprowadziła z Wrocławia prochy Karla Godulii. Obecny farorz fundatorkę ma najwyraźniej w pogardzie.
Wracając do mszy i rocznicy śmierci Godulli. Boł hań Lyjo Swaczyna, kiery - jedyn, jedyny – poszoł we kościele na ofiara za Go-
dulle a Schaffgotschůw. Ale kaj boła reszta? Kaj boł Związek Górnoślaski, kiery mo pora sztandarów? Kaj boł sztandar RAŚ-a? Wszyjscy naszo geszichta mocie w rzīci? I wy, kierzy w rzīci mocie Godulli, śmiycie fanzolić o naszym dziedzictwie??? Wyboczcie Wy, ze Ślonskij Ferajny! Ino Wy, krom Swaczyny, ȏddaliście Godulle zoca! Ino wyście przījechali zapolić mu kyrczka. Ino wyście na Waszyj zajcie napisali „We piōntek bōła 170 rocznica śmierci Ślōnskiego przemysłowca Karla Godulli. Beztōż wczoraj złożyli my blumy a porzykali my we kirche we Bytuniu-Szombierkach, kaj je pochowany we krypcie. Karl Godulla mioł: 19 grubōw galmanu, 40 -wōngla, 3 huty cynku a dobra ziymskie-Orzegōw, Szombierki, Bobrek a Bujakōw. Karl Godulla umar 06 lipca 1848 roka we Breslau. Johanna von Schaffgotsch, kero erbła po niym cołki majontek, sprowadzila jego prochy do Bytunia.”. Za to wom zoca! Jak pado wasz lider, Pyjter Langer: Hut ab! Czopki z głów! Joanna Noras
Carolus Godulla (według Polaków Karol Godula) żył w latach 1781-1848. Choć nie odebrał poważnego wykształcenia, a za to został podobno w nagonce myśliwskiej postrzelony „tam, gdzie nie trzeba”, szybko awansował w hierarchii administracji hrabiego von Ballestrema, już w wieku lat 20 uzyskując godność zarządcy jego majątków. Od roku 1815 (miał 26 lat) zaczął od pracodawcy dostawać udziały w firmach, a wieku 42 lat wybudował swoją pierwszą własną kopalnię. Gdy umierał 24 lata później, należał do najbogatszych przemysłowców Europy i świata. Słynął ze swoich dziwactw i skąpstwa. Wśród dziwactw było wymieniane choćby to, że dając służbie zakaz grzebania w swoich papierach, potrafił się na wiele godzin schować do szafy. Gdy służący zajrzał w papiery, wyskakiwał z szafy i ruch szły różnie pejcze, bicze… Nie kochał chyba nikogo, poza maleńką Joasią, której zapisał swój majątek.
n Ślonsko Ferajna przy grobie Godulli. Joanna Gryzik (1842-1910), hrabina von Schaffogotsch bywa nazywana śląskim Kopciuszkiem. Jako maleńka dziewczynka, córka służącej, ujęła podobno serce starego dziwaka Godulli. Teoria, że była po prostu jego córką jest mało prawdopodobna, bo na skutek postrzału w młodości „poniżej brzucha” niezdolny był podobno do posiadania potomstwa. Gdy umierając zapisał Joasi swój majątek, miała 6 lat. Ponieważ siostrzeńcom zapisał niewiele, dążyli do obalenia majątku, a w związku z faktem, że w razie śmierci dziewczynki dziedziczyliby całość, opiekunowie wozili ją po całym Śląn Księżna i książę von Schaffgotsch (1908 r.) sku, dbając, by nic jej się „przypadkiem” nie stało. W tym okresie, jako jednak z najbogatszych panien w Prusach, otrzymała mając lat 16 szlachecki herb od pruskiego króla. W herbie tym są błękit i złoto, barwy Górnego Śląska. Jako 16-latka została żoną hrabiego von Schaffgotsch. On był z najwyższej niemieckiej arystokracji, ale zubożały, ona z ludu, ale bajońsko bogata. Mimo to byli parą szczęśliwą. Mieli cudny pałac w Kopicach. Tam zmarła, a gdy sowieci Kopice „wyzwolili”, tańczyli po pijanemu z wydobytymi z grobowca jej zwłokami. Zanim zmarła, była dobroczyńcą tej części Śląska, nad którą sprawowała realną władzę. Nawet socjaliści tę arystokratkę kochali. Zmarła kilka lat przed I wojną światową i nie dożyła czasów, gdy jej imperium podzielono między dwa państwa.
13
lipiec 2018r.
Ślązacy pod Grunwaldem
I rzekł do nich: „Czy brak wam było czego, kiedy was posyłałem bez trzosa, bez torby i bez sandałów?” Oni odpowiedzieli: „Niczego”. „Lecz teraz – mówił dalej – kto ma trzos, niech go weźmie; tak samo torbę; a kto nie ma, niech sprzeda swój płaszcz i kupi miecz! Albowiem powiadam wam: to, co jest napisane, musi się spełnić na Mnie: Zaliczony został do złoczyńców. To bowiem, co się do Mnie odnosi, dochodzi kresu”. Oni rzekli: „Panie, tu są dwa miecze”. Odpowiedział im: „Wystarczy” (Łk 22, 35-38).
K
rzyżacy byli zakonnikami. Mało wiemy o ich życiu duchowym, w Polsce przedstawia się ich jako bestie, ale to bajki. Na pewno medytowali nad biblią, a nad jedynymi fragmentami Nowego Testamentu, które odnosiły się do broni, to już na pewno. Cytat ten znali. I postanowili użyć go – na wpół humorystycznie, na wpół prowokacyjnie, pod Grunwaldem. To dlatego posłali Jagielle „dwa nagie miecze”. Biblijne dwa miecze. Jako wezwanie, by wyrzec się doczesności i pójść za Chrystusem.
NIE ZROZUMIELI ŻARTU Krzyżacy byli chrześcijanami z krwi i kości. Polski król, Jagiełło, był neofitą, więc chrześcijaninem lekko podejrzanym. A na pewno nie dorównującym krzyżakom w teologii. Wezwanie przeciw chrześcijanom na pomoc pogańskich Tatarów, musiało oburzać Europę. Dlatego rankiem 15 lipca 1410 roku posłali Jagielle dwa miecze. Dla nich odniesienie do ewangelii było oczywiste. Oni, gestem tym, pokazali się jako pokorni słudzy Chrystusa, ofiarujący dwa miecze. Zakpili, bo przecież Jagiełło nie był Chrystusem, tylko wodzem pogańskich, tatarskich, wojsk, które dopiero co mordowali chrześcijańską ludność. Krzyżacy myśleli, że stawiają przed Jagiełłą kwadraturę koła. Jeśli miecze przyjmie, zrówna się ze zbawicielem. Jeśli nie przyjmie, wyjdzie na tchórze. Krzyżacy nie przewidzieli jedynie, że w Polsce biblii nikt prawie nie zna (podobnie jak dziś), więc finezyjnego żartu nikt nie zrozumie. A tak się stało. W Polsce do dziś ich gest funkcjonuje, jako objaw pychy.
n Bitwa pod Grunwaldem Jana Matejki. Obalony rycerz z koniem, to książę Konrad, pan na Oleśnicy, ale też sporej części Górnego Śląska. Wyraźnie widać śląski herb na jego zbroi.
BITWA INNA, NIŻ U SIENKIEWICZA Po co ten wstęp? Ano po to, by pokazać, że od 600 lat ta bitwa, Grunwald, której właśnie mieliśmy rocznicę, przedstawiana jest w fałszywym świetle. Ta cała wojna przedstawiana jest w fałszywym świetle. Nawet strony te wojny przedstawiane są w fałszywym świetle. Więc i udział Ślązaków w niej też jest przedstawiany w fałszywym świetle! Zacznijmy od początku. Gdy pokazać wykształconemu Anglikowi czy Francuzowi
cji i cnót rycerskich. W kulturze Zachodu inaczej niż w polskiej – taki przetrwał stereotyp Krzyżaka. Polski, wysoce krzywdzący, stworzył im w XV wieku Jan Długosz a utrwalił Henryk Sienkiewicz. Zachodni jest prawdziwszy. I nam, Ślązakom, bliższy, bo także nasze rycerstwo, nasi książęta, masowo ciągnęli na dwór w Malborku, podobnie jak cała Europa. Z drugiej strony była Polska, która niby do Europy należała, ale właśnie się spiknęła z tym dzikim wschodem, poprzez oddanie królewskiego tronu wschodniemu dzikusowi.
Piastów. Bo od dobrych kilkudziesięciu lat relacje między Polską a Śląską były gorzej niż złe. Ale też łatwo pojąć, że Piastom śląskim decyzja polskich możnowładców była nie w smak. I w tej sytuacji dochodzi do wojny polsko-krzyżackiej. Śląscy Piastowie od dawna nie są już panami niepodległych państw, ich księstwa są częścią cesarstwa i korony czeskiej. Ale to nie znaczy, że są poddanymi cesarza i czeskiego króla. Średniowieczne zależności lenne są o wiele bardziej skomplikowane. Wasal jest winien swojemu suzere-
Krzyżacy w średniowiecznej Europie byli uosobieniem wszystkiego, co najlepsze. Najwyższy poziom nauki i techniki, najwyższa cywilizacja, najwyższa organizacja a przy tym wielkie cnoty chrześcijańskie. Bogaty rycerz francuski, włoski, angielski, nim odziedziczył zamek swego ojca, wybierał się do Krzyżaków po nauki. Sztuki gospodarowania, sztuki budowlanej, sztuki wojennej, dyplomacji i cnót rycerskich. W kulturze Zachodu - inaczej niż w polskiej – taki przetrwał stereotyp Krzyżaka krakowski pomnik grunwaldzki i wyjaśnić, jakiego wydarzenia dotyczy, zrobi wielkie oczy: „- To jak to, w Polsce się czci tę bitwę, w której kwiat zachodniego rycerstwa został rozbity przez dzikie hordy ze wschodu?”. To tak, jakby u nas czcić zwycięstwa Mongołów Dżingis-Chana. Bo dla nich między hordami Dżingis-Chana, a hordami Jagiełły niewielka jest różnica.
KRZYŻACY – EUROPEJSKA DUMA Za to Krzyżacy… Krzyżacy w średniowiecznej Europie byli uosobieniem wszystkiego, co najlepsze. Najwyższy poziom nauki i techniki, najwyższa cywilizacja, najwyższa organizacja a przy tym wielkie cnoty chrześcijańskie. Bogaty rycerz francuski, włoski, angielski, nim odziedziczył zamek swego ojca, wybierał się do Krzyżaków po nauki. Sztuki gospodarowania, sztuki budowlanej, sztuki wojennej, dyploma-
Człowiekowi, który nie pochodził z żadnego wielkiego europejskiego rodu, a do tego jeszcze niedawno był poganinem.
OBRAŻENI PIASTOWIE Śląscy książęta jeszcze bardziej byli wściekli. Byli wszak Piastami, z tego samego rodu, z którego wywodziła się wymarła właśnie kujawska linia, z Władysławem Łokietkiem i Kazimierzem Wielkim. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by piastowski tron przypadł komuś innemu, niż Piast. Więc dla nich oczywiste było, że na krakowski tron jakiś Piast zostanie zaproszony. Swoich aspiracji nie krył książę Władysław Opolski, i pewnie nawet węgierski król wolałby wydać córkę Jadwigę za tego swojego najbliższego współpracownika, ale szlachta polska się sprzeciwiła i wybrała Jagiełłę. Ich rachuby, sojusz z Litwą, można zrozumieć, ale oprócz tego była ich niechęć do śląskich
nowi pomoc wojskową i nie szkodzenie mu, ale nie oznacza to jeszcze, że jest mu winien posłuszeństwo. A jeśli suzeren się w wojnę między sąsiadami nie wtrąca, to jego wasale mogą w tej sprawie postępować wedle swojej woli. Czeski król w wojnie polsko-krzyżackiej nie opowiedział się po żadnej ze stron. Śląscy wasale mogli więc prowadzić własną politykę zagraniczną.
KALKULACJE PIASTÓW Kierowali się przy tym własnymi interesami, własnym rozeznaniem sytuacji. Z jednej strony mieli ten zadawniony żal, że na krakowskim tronie zasiada ten „dzikus” a nie któryś z nich. Z drugiej strony rosnąca potęga ich niepokoiła, wszak mimo przysięgi, jaką złożył Kazimierz Wielki, że Polska już nigdy nie będzie sobie roiła pretensji do Śląska, Jagiełło mógł zechcieć sięgnąć po piastowskie dziedzictwo. Z
trzeciej strony – czuli się częścią cywilizacji Zachodu, podobnie jak Zakon. W Malborku bywali częstymi gośćmi. Wszystko przemawiało za tym, by poprzeć Krzyżaków. Wszystko, poza jednym – jeśli Jagiełło wygra, to ich położenie, maleńkich rozdrobnionych sąsiadów potężnego królestwa będzie bardzo trudne. Ostatecznie większość książąt zachowała się podobnie jak król czeski – niby pozwolili swojemu rycerstwu na wojnę wyruszyć, po tej czy tamtej stronie, ale żaden z kilkunastu książąt śląskich nie wyruszył sam. Woleli zostać i czekać.
HONOROWY KONRAD Poza Konradem Oleśnickim. On został trochę postawiony pod ścianą, bo gdy wybuchła wojna, był akurat w Malborku, jako gość Zakonu. W tej sytuacji uznał, za jedyne zachowanie zgodne z rycerskim honorem, to opowiedzenie się po krzyżackiej stronie. Jego chorągiew była czwartą najpotężniejszą w krzyżackiej armii. Choć sam nie był jakimś wrogiem Jagiełły, wszak niewiele wcześniej przez pewien czas był w Krakowie paziem jego żony. Konrad trafił pod Grunwaldem do krzyżackiej niewoli, co zresztą Matejko uwiecznił w „Bitwie pod Grunwaldem”. Inna sprawa, że książę ubrany jest tam zgoła nie bitewnie, a w ręku dzierży… berło rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego. Alegorie Matejki zazwyczaj miały głęboki sens, ale o co chodziło w tej, nikt nie zdołał rozszyfrować. Konrad się z niewoli wykupił, potem nawet walczył z Krzyżakami po stronie Jagiełły. Ale obawy książąt śląskich okazały się poniekąd słuszne. 30 lat po Grunwaldzie syn Jagiełły spróbował zająć śląskie księstwa i włączyć je do swojego państwa. Śląscy Piastowie, mimo że rządzący rozdrobnionymi księstewkami, zdołali atak odeprzeć. Zaś niechęć między Polską a Śląskiem rosła i w zasadzie rosnąć miała aż do XIX wieku. Ale to już zupełnie inna historia. Robert Grychtolik
14
lipiec 2018r.
Nojlepszy gĕszynk 35zł
30zł
We Niŷmcach tyż werci sie demonstrować ślůnskość!
45zł
35zł
35zł
A może wybieresz se inkszy tres, abo inszy gadżet?
35zł
35zł
35zł
35zł
5zł
30zł
30zł
5zł
Instytut Ślůnskij Godki, 43-143 Lędziny ul. Grunwaldzka 53.* adres e-mail: megapres@interia.pl, tel. 535 998 252, konto bankowe 96 1020 2528 0000 0302 0133 9209 Eli kupisz za 100 zł abo lepij (do kupy ze ksionżkami ze ôstatnij strony) – dostawa gratis. Na terenie aglomeracji katowickiej możliwe dostarczenie kurierem i zapłata przy odbiorze.
* Powyższy adres jest jedynie adresem korespondencyjnym. Nie ma tam sklepu!
15
lipiec 2018r.
Z
apisano na niej najważniejsze dla Polaków wartości: Niepodległość, wolność, męstwo, solidarność, waleczność. To wielkie i ważne słowa, które tworzą naszą historię – reklamy tej, finansowanej przez państwowy koncern Lotos, słuchał przez kilka miesięcy, do obrzydzenia, każdy, kto ma nastawione Polskie Radio. W TVP podobnie. Sprawa dotyczy szanowania polskiej biało-czerwonej flagi. Niby wszystko OK - sym-
I wszystko jasne! dla katolika – modlitwa. W efekcie narody katolickie stworzyły zupełnie inny system „najważniejszych wartości” niż ewangelickie. Gdyby zapytać przedstawicieli narodów najzamożniejszych (Amerykanów, Niemców, Anglików, Szwajcarów, Szwedów, Holen-
momencie łatwiej zrozumieć, dlaczego polskie koncerny państwowe mają wyniki finansowe nienajlepsze. Na ich wartościach to można wywołać powstanie, biegać z gywerą po lasach – ale nie gospodarkę budować!
Gdyby zapytać przedstawicieli narodów najzamożniejszych (Amerykanów, Niemców, Anglików, Szwajcarów, Szwedów, Holendrów itd.) o najważniejsze dla nich wartości na pewno nie padnie męstwo, waleczność. Padnie za to pracowitość, rzetelność, uczciwość, może lojalność. Podobnie jak u nas, Ślązaków. Dlatego to w Holandii, Szwajcarii, Anglii i na Śląsku wyrósł potężny nowoczesny przemysł, dlatego byliśmy fabrykami świata, a Polska była biednymi świata peryferiami bole narodowe, państwowe trzeba i powinno się szanować. Sęk jednak w tych wartościach, najważniejszych dla Polaków. Trudno nie odnieść wrażenia, że niemal wszystkie w warunkach trwającego od dziesięcioleci w Europie pokoju – są kompletnie… bezwartościowe. A dla Ślązaka są zupełnie bezwartościowe. Bo nas w innych wartościach wychowano. Ta reklama znów uzmysłowiła mi, jak dalece Polakiem nie jestem. Wielki filozof, socjolog, ekonomista i prawnik Max Weber, zwany często „Marksem burżuazji” twierdził na przełomie XIX i XX wieku, że różnica w zamożności państw protestanckich i katolickich wynika z samej istoty tych chrześcijańskich wyznań. Dla protestanta najwyższą formą służenia bogu jest praca,
drów itd.) o najważniejsze dla nich wartości na pewno nie padnie męstwo, waleczność. Padnie za to pracowitość, rzetelność, uczciwość, może lojalność. Podobnie jak u nas, Ślązaków. Dlatego to w Holandii, Szwajcarii, Anglii i na Śląsku wyrósł potężny nowoczesny przemysł, dlatego byliśmy fabrykami świata, a Polska była biednymi świata peryferiami. Na tych „najważniejszych wartościach” z reklamy nic zbudować się nie da. Można co najwyżej stale wstawać z kolan – ale tylko po to, by przywalić czołem o słomianą strzechę kurnej chaty. Promowana w publicznych mediach a opłacana przez państwowy koncern reklama takich ważnych wartości nie dostrzega. Co tam pracowitość, co tam uczciwość – liczy się męstwo i waleczność. W tym
Niepodległość, wolność, męstwo, solidarność, waleczność – na takich wartościach, zgodnie z Weberem, nowoczesnego i zamożnego społeczeństwa zbudować się nie da.
państwowej – a też nie propagująca pracowitości czy uczciwości. Przynajmniej w polskim, radiomaryjnym wydaniu. My, Ślązacy, nigdy nie umieliśmy zrozumieć, jak można kwitnący region, który Polska przypadkiem dostała, w krótkim czasie doprowadzić do ruiny. Ta reklama daje odpowiedź – kopalnia nie jest waleczna, huta nie jest mężna, nowoczesna fabryka nie jest niepodległa, więc niewiele pewnie dla Polaka są warte. Niewiele jest wart człowiek, który chce ciężko pracować – jeśli zarazem nie wyraża gotowości porzucenia pracy i pobiegnięcia z kosą na sztorc przeciw komukolwiek. Krzycząc przy tym „Niepodległość!”. A już kompletnym absurdem jest promowanie tych wartości za pieniądze grupy kapitałowej Lotos. Pracowitość może nie być wartością dla narodowca, uczciwość może nie być wartością dla polityka, rzetelność może nie być wartością dla fanatyka – ale co to za firma, która zamiast takich, kluczowych w biznesie wartości, propaguje waleczność i męstwo?
FIKSUM DYRDUM ne systemy totalitarne. Faszystowskie Włochy, nazistowskie Niemcy i inne. Niby groźne nie są, ale jeśli jakiś naród próbuje opisać nimi całą swoją historię, to już się groźne stają. Jako narzędzie budowania właśnie nacjonalizmu i szowinizmu. I jak przy wielu innych okazjach, rodzi się pytanie, czy to przypadek, czy część długofalowej spójnej polityki zbudowania takich nastrojów w polskim społeczeństwie. To jednak dla nas jasna wskazówka, że lepiej w Polsce nie będzie. Zawsze twierdziłem, że Polska nie pasuje do współczesnej Europy. Że bliższa jest mentalnie Rosji. Bo Rosja też woli swoją walecznością zabrać pracowitym to, co wypracowali – niż na dobrobyt tyrać sama. Przewaga Rosji polega na tym, ze jest potężna i pewnie jeszcze niejednemu zabrać zdoła. Polska na taki przypadek liczyć nie może, więc musi zabierać tym swoim obywatelom, którym się jeszcze trochę pracować chce. Zachodnia Polska – w swoich obecnych granicach – nauczyła się pracować od Prusaków, Niemców. To my, Ślązacy, to Wielkopolska. U nas pracowitość, uczciwość, rzetelność wciąż wartościami są. Ale co będzie, gdy P(iS)olacy wychowają nasze dzieci na swoje podobieństwo? I nauczą ich, że wielkie wartości to męstwo i waleczność? W pewnym momencie jedyne, co im zosta-
„Niepodległość, wolność, męstwo, solidarność, waleczność” – wartości te wynosiły na swoje sztandary wszystkie nacjonalistyczne systemy totalitarne. Faszystowskie Włochy, nazistowskie Niemcy i inne. Niby groźne nie są, ale jeśli jakiś naród próbuje opisać nimi całą swoją historię, to już się groźne stają. Jako narzędzie budowania właśnie nacjonalizmu i szowinizmu. Tym bardziej, dalej zgodnie z Weberem, jeśli na brak tych wartości narodowych nakłada się religia, mająca w Polsce status niemal
„Niepodległość, wolność, męstwo, solidarność, waleczność” – wartości te wynosiły na swoje sztandary wszystkie nacjonalistycz-
nie, to walczyć między sobą o ostatni bochenek chleba. Dariusz Dyrda
PISZE CÓRKA NACZELNEGO
M
ało interesuję się globalną polityką. Tak jak niemal całe moje pokolenie. Nie można jednak było wyrosnąć obok Augusta i Dariusza Dyrdów, wcale się nią nie interesując. Nie można przejść obok niej obojętnie gdy wszystkie poważne gazety w angielskim kiosku krzyczą na mnie tytułami, że Donald Trump podczas spotkania z Władymirem Putinem w Helsinkach zachowywał się nie jak prezydent USA tylko, bo ja wiem (mocna w geografii nie jestem), Uzbekistanu? Nie jak głowa światowego supermocarstwa, tylko główka państewka zupełnie od Rosji zależnego. Media światowe – w sensie brytyjskie - pytają, co takiego na Trumpa ma Putin, że trzyma go na krótkiej smyczy. U Anglików to pytanie zadawane jest tylko z … ciekawości. Ich w sumie niewiele to obchodzi, Rosja daleko, USA też, jakoś wizja zagrożenia dla Wielkiej Brytanii ze strony rosyjskiego niedźwiedzia nie jest tu brana pod uwagę. Bo Anglicy, owszem, na rosyjskiej ziemi już walczyli, ale Rojanom na brytyjskiej się nie zdarzyło – i pewnie nieprędko się zdarzy.
Trump, aportuj! Z niepokojem myślę jednak o Polsce, o Śląsku. Nie bałabym się ani trochę, gdyby nasze relacje z Brukselą były tak dobre, jak kilka lat temu. Solidarna, coraz bardziej zespo-
nie. Nie bałabym się wcale, gdyby Polska trafiła do „twardego jądra” Unii, bo przecież Oni tworzą je właśnie po to, by razem przeciwstawiać się każdemu zagrożeniu. Oni wiedzą, że
się wstać z kolan, można się paskudnie na niej poślizgnąć – i wyrżnąć tak, że ło Jezus! Z niepokojem myślę, co się stanie, gdy Polska Pana Prezesa na całego pożre się z
Z niepokojem myślę jednak o Polsce, o Śląsku. Nie bałabym się ani trochę, gdyby nasze relacje z Brukselą były tak dobre, jak kilka lat temu. Solidarna, coraz bardziej zespojona Unia Europejska nie jest czymś, co rosyjski niedźwiedź mógłby chcieć zaatakować. Nieważne, czy militarnie, czy tylko politycznie. Nie bałabym się wcale, gdyby Polska trafiła do „twardego jądra” Unii, bo przecież Oni tworzą je właśnie po to, by razem przeciwstawiać się każdemu zagrożeniu. Oni wiedzą, że w kupie siła. Sęk w tym, że Polska jest tylko … w kupie. Wdepnęliśmy w nią na całego jona Unia Europejska nie jest czymś, co rosyjski niedźwiedź mógłby chcieć zaatakować. Nieważne, czy militarnie, czy tylko politycz-
w kupie siła. Sęk w tym, że Polska jest tylko … w kupie. Wdepnęliśmy w nią na całego. Kiedy mając nogę w takiej kupie próbuję
Unią, a rosyjski niedźwiedź zwróci na nią swe oczy. Nie sądzę, by najechały nas rosyjskie wojska, ale form nacisku może być wie-
le. Niedawno ogłoszono, że Polska jest teraz energetycznie bezpieczna, bo rosyjski gaz zostanie zastąpiony gazem amerykańskim. Ale po szczycie w Helsinkach potrafię sobie wyobrazić sytuację, gdy Putin dzwoni do Trumpa i mówi: - Ty, Donek, przykręć no Polaczkom kurek z gazem, bo mi podskakują. Zrób to już jutro. I wycofaj z Polski swoje wojska, dopiero będzie ubaw, jak będą w pory walić ze strachu! Będą krzyczeć, że ich zdradziłeś, ale się nie przejmuj, oni zawsze krzyczą, że ich ktoś zdradził. Donek, to nie była prośba, to było polecenie! Dziwna sprawa, ale odnoszę wrażenie, że Putin tylko Angelę Merkel traktuje jak osobę równą sobie. I znów rozumiem germanofilię dziadka, germanofilię ojca. Oni wiedzą, że Niemcy nie pozwalają sobą pomiatać i dlatego chcieliby, by Śląsk był w niemieckiej strefie wpływów. Niechby nawet trafił do nie z całą Polską. Ale Polacy w historii nieraz pokazali, że nie chcą być w żadnej strefie wpływów. Wolą tak długo podskakiwać wszystkim, aż znudzeni sąsiedzi dokonają rozbiorów ich państwa. Bo wtedy mogą walczyć z zaborcami, okupantami, najeźdźcami. Co chyba lubią najbardziej. Zofia Dyrda
16
lipiec 2018r.
Książka, na którą wielu z naszych Czytelników długo czekało – już jest. Już ją wysyłamy, rozwozimy po Śląsku. Jeśli zgłosicie się do nas, chętnie zorganizujemy u Was wieczór autorski, NA KTÓRYM Gott mit Uns będzie po promocyjnych cenach.
To sie werci poczytać:
„Dante i inksi” Mirosława Syniawy, to antologia wielkich dzieł światowej poezji na język śląski. Tytuł pochodzi od „Boskiej Komedii” Dantego, której fragmenty znajdziemy tam właśnie w godce. Poza tym są jednak wiersze czołowych poetów niemieckich, rosyjskich, francuskich, angielskojęzycznych, a także azjatyckich. Okazuje się, ze w godce brzmi to świetnie! - cena
Ksiůżka ślůnsko – nojlepszy Ksiůżka ślůnsko – nojlepszy gĕszynk podgĕszynk krisbaum! pod krisbaum 23 złote
Mosz już „Historia Narodu Śląskiego”? Mosz już „Historia Narodu Śląskiego”? „Rychtig Gryfno Godka”? łôsprowki”? „Rychtig Gryfno Godka”? „Pniokowe „Pniokowe łôsprowki”? ”? Eli ni mosz, terozki ”? Eli ni mosz, terozki „Asty kasztana „Asty kasztana festelno kupić je blank tanio. festelno szansa szansa kupić je blank tanio. księgarniach tych książek kosztuje WW księgarniach kompletkomplet tych książek kosztuje średnio około 135 złotych. Uz nas razem z kosztami średnio około 135 złotych. U nas razem kosztami przesyłki wydasz na nie!!!jedynie: !!! przesyłki wydasz na nie jedynie: 110 złotych !!!110 złotych !!! Ale możesz je oczywiście Ale możesz je oczywiście kupić także kupić osobno. także osobno. Koszt –przesyłki – 9 złotych. Koszt przesyłki 9 złotych. Wprzypadku przypadku zamówienia powyżej złotych W zamówienia powyżej 100 złotych – 100 przesyłka gratis. – przesyłka gratis. zamówienie e-mailem (megapres@interia.pl) lub telefonicznie 535 998 252. lubMożna telefonicznie: 998 252. też 535 zamówić wpłacając na konto Można też zamówić wpłacając na konto 96 1020 2528 0000 0302 0133 9209 96 1020 2528 0000 0302 0133 9209 - ale prosimy przy zamówieniu podawać - ale prosimy przy zamówieniu podawać numer telefonu kontaktowego. numer telefonu kontaktowego.
„Historia Narodu Śląskiego” Dariusza Jerczyńskiego
– to jedyna książka opowiadająca o historii Ślązaków z Instytut Godki. Instytut ŚlůnskijŚlůnskij Godki. naszego własnego punktu widzenia, a nie polskiego, czeskiego czy niemieckiego. 480 stron formatu A-4. 43-143 Lędziny ul. Grunwaldzka 53 43-143 Lędziny ul. Grunwaldzka 53 Cena 60 złotych.
„Komisorz Hanusik we tajnyj służbie ślonskij nacyje” to druga część skrzącego się humorem kryminału z elementami fantasy, rozgrywający się na dzisiejszym Śląsku. Autor, Marcin Melon, jest anglistą, co w
książce widać szkółŚląskiego” - cena 28 zło-Dariusza Jerc „Historia Narodu – to jedyna książka opowiadająca o historii Ś tych naszego własnego punktu widzenia, a nie czeskiego czy niemieckiego. 480 stron forma Cena 60
„Ich książęce wysokości” - to dzieje „Pniokowe Łosprowki” „Rychtig Dariusza Dyr- Eugeniusza „Rychtig Gryfno Godka” Dariusza Dyr-Gryfno Godka” Kasztana, Ginter- „OpoPierończyk - „OpoAstyAsty Kasztana, Ginter Pierończyk Kosmały (Ojgena dy języka – to śląjedyny podręcznik językaz Pnioków ślą- – popular– to jedyny podręcznik wieści o Śląsku niewymyślonym” todyauwieści o Śląsku niewymyślonym” to aunego felietonisty Radia Piekary) to kilskiego. W 15 czytankach znajdujemy znajdujemy tentyczna sagaz Załęża. rodziny się W 15 czytankach tentyczna saga rodziny Jak zsięZałęża. Jakskiego. dowcipnych gawęd w takiej kompendium wiedzy kadziesiąt o Górnym Śląsku, kompendium wiedzy o Górnym Śląsku, w Katowicach śląskim pokoleniom? żyłożyło w Katowicach śląskim pokoleniom? a podnajważkażdą czytankąśląskiej wyjaśnia a pod każdą czytanką wyjaśnia godce,najważkierom dzisio nie godo Historia przeplatana nie tylko zabawnymi Historia przeplatana nie tylko zabawnymi niejsze różnice między śląskim niejsze różnice między językiem śląskim jużjęzykiem żoděn, krom samego Ojgena! 210 anegdotkami,ale też wspomtragicznymi wspomanegdotkami,ale też tragicznymi polskim. Wszystko toformatu uzupełnione a polskim. Wszystko toa uzupełnione stron A-5. nieniami i pięknymi zdjęciami z prywatnych nieniami i pięknymi zdjęciami z prywatnych świetnym isłownikiem śląsko-polskim i 20 złotych. świetnym słownikiem śląsko-polskim Cena zbiorów. stron formatu A-5. zbiorów. 92 stron92 formatu A-5. polsko-śląskim. 236 stron formatu A-5. polsko-śląskim. 236 stron formatu A-5. Cena: 15 złotych. Cena: 15 złotych. Cena 28 złotych. Cena 28 złotych.
Uns” – ostatni Eugeniusza żołnierze „Gott mitŁosprowki” „Pniokowe Mariana Kulika, to wspomnienia Kosmały (Ojgena z Pnioków – popularostatnich Ślązaków, służących w armii IIIto kilnego felietonisty Radia Piekary) Rzeszy. Stare opy spominajom przedwokadziesiąt dowcipnych gawęd w takiej jenno Polska, służba przī dzisio wojsku i to, co godo śląskiej godce, kierom nie się samkrom dzioło, samego kiej przīszłyOjgena! Poloki a 210 już żoděn, Rusy. Fascynująca stron formatu A-5. lektura. Cena: 2920 złotych. Cena złotych.
władców Górnego Śląska - a książ-
„Komisorz Hanusik” autorstwa Marc
Melona laureata miejsca na ślą ka wyszła spod pióra JerzegoII Ciur-
jednoaktówkę z 2013 roku. to pierw
loka, znanego bardziej jako wickomedia kryminalna w ślunskiej god
„Chytrzyjszy jak Sherlock Holmes, bar man Ecik z Masztalskich, ale będąwyzgerny jak James Bond! A wypić por
lompy na placu” cego teżchoćby wybitnym znawcą kultury– taki jest Ac
Hanusik, bohater książki. Cena: 28 złoty
i historii regionu - cena 30 zł