zieMia pszczYńska, zieMia rYbnicka
Gazeta Śląskich reGionalistóW
nuMer 2
septýMber 2009
Już czwarty, największy W
„Potrafimy, potrafimy”, albo „damy radę, damy radę”. Zadanie zaś jest ambitne, bo wytyczono sobie cel dojścia do autonomii w roku 2020. - Idea dojrzała już na tyle, że trzeba wyznaczać jakieś cezury czasowe. Ciągle nas pytają, czy ta autonomia kiedykolwiek się ziści. Więc to jest nasza odpowiedź, mamy plan aby wprowadzić ją do 2020 roku! – mówi Piotr Długosz, wiceprzewodniczący RAŚ.
yruszono jak zawsze w samo południe. Znacznie ponad tysiąc ludzi, generalnie w żółto-niebieskich kolorach, z flagami, transparentami, banerami. Takiej demonstracji w Katowicach nie potrafi zabrać w dniu wolnym od pracy nikt inny – nie płacąc uczestnikom. I chociaż media ogólnopolskie bardziej zwracały uwagę na odbywającą się jednocześnie w Warszawie „Paradę Równości” – to tutaj, na Śląsku, bez wątpienia wzrok bardziej przyciągał właśnie Marsz Autonomii. Odbył się on 17 lipca w Katowicach – i był to Marsz już czwarty. Jakże inny od tego pierwszego, z 2007 roku, gdy pod hasłami odzyskania autonomii szła garstka ludzi. Obchodzono tak rocznicę nadania Śląskowi autonomii przez Sejm RP – a miało to miejsce 15 lipca 1920 roku.
Wytyczony jasny cel
Poradzymy, poradzymy
Pochód przemierzył tradycyjną już trasę. wyruszył w południe z katowickiego placu Wolności oraz okrzyków “Autonomia, autonomia”, “Górny Śląsk, Górny Śląsk” i „Poradzymy, poradzy-
my”. To drugie jest nowym hasłem, pojawiło się w tym roku i najprawdopodobniej właśnie pod nim RAŚ pójdzie
tomaszowi Mieszczokowi, prezesowi stowarzyszenia Czyste Lędziny głębokie kondolencje z powodu śmierci
oJca
składa zespół redakcyjny
Członkowie Ruchu Autonomii Śląska Składają najszczersze wyrazy współczucia p. tomaszowi Mieszczokowi z powodu śmierci
oJca
do wyborów. Widać było, że u niektórych przechodniów wywoływało konsternację, nie rozumieli, na co poradzić
R
chce RAŚ. Ale hasło było zarazem ukłonem w stronę śląskiej mowy, i w przekładzie na polski znaczy tyle, co
Demonstracja, też już tradycyjnie, udała się pod urząd wojewódzki, gdzie miała miejsce część oficjalna. Miejsce to nie jest przypadkowe, wszak gmach ten wybudowano jako siedzibę władz autonomicznego Śląska, Sejmu Śląskiego. Stanowił on zarazem dowód potęgi tej autonomii, bo był w II RP najpotężniejszym budynkiem użyteczności publicznej. A podczas przemówienia na Placu Jerzy Gorzelik – przewodniczący RAŚ – mówił o strategii dochodzenia do autonomii w 2020 roku. Dokończenie na str. 3
idziemy do powiatowych wyborów
uch Autonomii Śląska podjął decyzję o udziale w jesiennych wyborach samorządowych nie tylko na szczeblu wojewódzkim, ale także w niektórych powiatach. Wśród nich jest powiat bieruńsko-lędziński, gdyż należy do tych, gdzie wartości śląskie są do dziś najbardziej kultywowane. Oraz – co równie ważne – w poprzednich wyborach do sejmiku RAŚ miał tutaj bardzo dobry wynik. A wreszcie w powiecie tym struktura Ruchu acz nieliczna jest bardzo aktywna. - Dlatego postanowiliśmy wystawić listy do powiatu. W Lędzinach w zasadzie szkielet listy jest gotowy, w pozostałych dwóch okręgach szukamy jeszcze kandydatów – mówi członek zarządu głównego Ruchu, Leon Swaczyna. W powiecie są bowiem trzy okręgi wyborcze. Bieruński, lędziński i bojszowsko-chełmsko-imieliński. Lędziński ma pięć mandatów, więc może w nim startować na liście do 10 osób, pozostałe mają po sześć mandatów, więc
mogą mieć po 12 kandydatów. – W Lędzinach mamy obsadzonych siedem miejsc, w Bieruniu cztery, okręgu bojszowsko-imielińsko-chełmskim pięć. Mamy więc jeszcze wolne miejsca, ale to wcale nie oznacza, że szukamy kogokolwiek, byle tylko je zapełnić. Z drugiej strony jeśli zgłosi się do nas wartościowy kandydat, któremu śląskie idee są bliskie, na pewno nie odrzucimy go pochopnie – mówi Dariusz Dyrda, szef powiatowego koła RAŚ. Zapowiada on też, że celem Ruchu jest wywalczenie w radzie powiatu co najmniej trzech mandatów, chociaż tak naprawdę liczy na pięć, może sześć. Wówczas Ruch Autonomii Śląska będzie zabiegał o swojego wicestarostę. - RAŚ ma wicestarostę chociażby w powiecie rybnickim. Nie uważam, żeby bieruńsko lędziński był mniej śląski od rybnickiego – przekonuje lider RAŚ w powiecie i zarazem nasz redaktor naczelny. O tym jednak, na ile śląska organizacja będzie miała wpływ na powiat, zdecydują wyborcy, najprawdopodobniej 21 listopada.
- Dla nas wybory powiatowe mają duże znaczenie. Ale najważniejsze są jednak wybory do sejmiku wojewódzkiego, bo to stamtąd będziemy dopominać się o śląską autonomię, o śląski język, o śląską kulturę. I zapewniam, że na liście RAŚ do sejmiku nie zabraknie przedstawicieli powiatu bieruńsko-lędzińskiego – mówi lider Ruchu, Jerzy Gorzelik. Początkowo wydawało się, że tym kandydatem może zostać Alojzy Lysko. Jednak jego choroba pokrzyżowała te plany. A może nie tylko choroba… - Prawdę powiedziawszy, zraziłem się do czynnego udziału w polityce i raczej nigdy nie wystartuję już w żadnych wyborach. Jednak z całego serca wspieram RAŚ i namawiam, żeby oddawać na nich głos. Winniśmy to jesteśmy naszym śląskim przodkom, naszej śląskiej ziemi i naszym śląskim dzieciom, wnukom. Bo jeśli Śląsk będzie miał autonomię to będzie też krajem mlekiem i miodem płynącym – namawia do głosowania za Ruchem Alojzy Lysko.
ruchu autonomii Śląska zaprasza W czwartek, 8 września o 18.00 w restauracji Kamea w Lędzinach odbędzie się spotkanie powiatowego koła Ruchu Autonomii Śląska. Spotkanie ma charakter otwarty, wszyscy zainteresowani mile widziani.
2
septýMber 2010
Dla czytelnika Ślůnskigo Cajtunga jest jedna podwójna wejściówka
W
Wesoła Wdówka w fusbalowym świecie esoła Wdówka to być może najdowcipniejsza ze wszystkich sławnych światowych operetek. I chyba to zdecydowało, że Marian Makula sięgnął akurat po ten utwór. I osadził go w … śląskich realiach XXI wieku. - Trudno jednak powiedzieć, ze jest to adaptacja po śląsku. Owszem dokonuję jej po to, aby nasza mowa zaistniała w repertuarze światowej klasyki. Jeśli jednak usytuowałem ją na dzisiejszym Śląsku, to z naturalnymi konsekwencjami. Takimi, ze jeden mówi po śląsku, drugi po polsku, jeszcze trzeci trochę tak, trochę tak – wyjaśnia Marian, który jest autorem tego uwspółcześnionego libretta. Tym razem nie ma oczywiście autora muzyki – bo jego słowa podłożono pod oryginalną, Franza Lehara, z 1905 roku. No i w operetce nie ma już miejsca na żadnych amatorów w zespole, tak jak się to działo chociażby w Pomście. Tutaj cała ekipa to zawodowi pieśniarze operowi i operetkowi. Przede wszystkim z Gliwickiego Teatru Muzycznego, ale nie tylko. Z tego jednak teatru wywodzi się też reżyser przedstawienia, Tomasz Białek. - Prawdę powiedziawszy to właśnie on namówił mnie na takie śląskie uwspółcześnienie akurat operetki – mówi Makula, a Białek dodaje: - Takie przejście z klasycznym repertuarem w bliższe odbiorcy środowisko potrafi przynieść świetne efekty, zarówno artystyczne jak i w popularności. Marian dokonał tego swoją „Pomstą” będącą śląską wersją „Zemsty”, więc potrafi takie rzeczy robić. Bardzo się cieszę, że podjął się także tej pró-
Bytomiu prapremiera tego niezwykłego przedstawienia. Dlatego każdą rolę ćwiczą przynajmniej dwie osoby. Śpiewacy dobrzy bądź… bardzo dobrzy. Chociażby sama tytułowa Wesoła Wdówka. Grają ją Naira Ayvazyan i Jolanta Kremer, obie świetnie znane na polskiej scenie operetkowowej i operowej. Obie nieco po trzydziestce, więc świetnie pasujące do tej roli, obie ograne na scenach a jednak uznające to przestawienie za wyjątkowe wyzwanie. Dlaczego? - Istnieje pewna bariera językowa – wyjaśnia Jola i dodaje, ze chociaż sama mieszka w Gliwicach, to jednak nie włada
by. A sam wybór utworu jest dość naturalny, bo Wesoła Wdówka to jedna z trzech-czterech najbardziej znanych operetek a do tego wesoła, pasująca do śląskiej mentalności. Oczywiście gdy Makula wziął utwór na swój warsztat, zmieniło się wiele. Z arystokratycznych salonów sztuka przeniosła się w środowisko śląskiego fusbala. Otóż główna bohaterka, owdowiała w Niemczech, a mąż pozostawił jej spory spadek. Ona jest jak najbardziej Ślązaczką, za to zgodnie z testamentem męża ma przekazać spore kwoty na klub sportowy. Tyle, że tym klubem jest… Zagłębie Sosnowiec. Tymczasem ojciec wdowy jest działaczem w śląskim klubie, który do tego obchodzi okrągły jubileusz. Zaczyna się więc gra o to czy spadek zostanie w Zagłębiu Sosnowiec czy też trafi na Śląsk.
Kupon konkursowy
Wymień przynajmniej dwa musicale czy widowiska, których autorem jest Marian Makula: ………...................................................................................................................................……. Kto jest szefem Ruchu Autonomii Śląska w powiecie bieruńsko-lędzińskim: …………........................................................................................................................…………. Imię i nazwisko ………...........................................................................................................……. Adres i telefon ….................................................................................................................……… Prawidłowe odpowiedzi należy rozesłać na adres redakcji z dopiskiem „Cajtůng-konkurs”. Nazwisko zwycięzcy podamy we wrześniowym numerze, ponadto poinformujemy zwycięzcę też telefonicznie.
- Tak więc zmieniło się miejsce akcji, ale intrygi pozostały podobne i nadal jest to „Wesoła Wdówka”. Nie musiałem też sam budować dowcipnej atmosfery, bo to także w oryginale zaprawdę wesołe dzieło – mówi Makula, pochylając się nad tekstem, który poprawia w trakcie prób. Bo nie wszystko dobrze się śpiewa tak, jak zostało napisane, niektóre fragmenty trzeba przerobić. Mają jeszcze sześć tygodni czasu, bo 9 października na scenie Opery Śląskiej w
swobodnie śląską mową i nie wszystkie słowa rozumie. Co jednak ważniejsze: Śpiew lubi czyste, jasne samogłoski. „E”, „A” i tym podobne. Dlatego tak świetnie śpiewa się po włosku. Śląska mowa ma wiele samogłosek ciemnych, pośrednich między nimi. To utrudnia śpiewania, trzeba dłużej ćwiczyć. No i samo ich wymawianie też wymaga ćwiczenia, bo przecież na co dzień nie używamy ich, ani ja ani Naira. Naira jest wprawdzie Ormianką, ale tak naprawdę włada lepiej polskim niż or-
Jej dłonie przyniosły mi zdrowie
miańskim, z Armenii wyemigrowała przed wielu laty. Jednak to pochodzenie pozwala jej się świetnie wczuć w śląską duszę, bo przecież Armenia to też pogranicze kilku różnych światów, pogranicze Azji i Europy, pogranicze islamu i chrześcijaństwa, region gdzie zgodnie (a czasem niezbyt zgodnie) żyją od stuleci Ormianie, Rosjanie, Turcy i inne narody. Tak więc Naira świetnie czuje co znaczy tak różnorodny krąg kulturowy jak nasz. - Dlatego śpiewając trzeba się wczuć nie tylko w słowa i gramatykę języka, ale też w jego mentalność. Każdy język ma własnego ducha, odpowiadającego duchowi narodu, który się nim posługuje. Myślę, że udaje mi się wczuć w tego śląskiego ducha – mówi. A która z nich śpiewać będzie „tą pierwszą”? - Zazwyczaj jest tak, że gwiazda ma na wszelki wypadek dublerkę, lub śpiewaczki bezpośrednio przed premierą dowiadują się, która wystąpi. Tutaj jest inaczej, dawno już postanowiłyśmy razem z Marianem i Tomkiem, że zarówno 9 jak i 10 października zaśpiewamy raz ja i raz Naira – mówi Jola. Bo w te dwa dni operetka zostanie wystawiona dwa razy. Obie śpiewaczki podkreślają, że przeniesienie Wesołej Wdówki w nowe realia to także wyzwanie aktorskie: - Nasza postać tradycyjnie obraca się na salonach, w krynolinach flirtuje z mężczyznami we frakach. Ta Wdówka Mariana Makuli natomiast kręci się po piłkarskiej szatni. Trudno pogodzić wiedeński salon z rzeczywistością piłkarskiego klubu. A zarazem na samym początku, żeby poczuć świat prawdziwej operetki a nie musicalu, śpiewamy też w tych krynolinach. Roboty jest więc sporo, ale obiecujemy, że 9 października będzie świetnie! My też obiecujemy, a do tego mamy dla czytelników niespodziankę. Wśród tych, którzy prawidłowo odpowiedzą na poniższe pytanie konkursowe, rozlosujemy podwójne zaproszenie do bytomskiej opery, na prapremierę tej operetki. Dariusz DYrDa Zdjęcia z prób za zgodą Agencji Artystycznej Makula, foto Agnieszka Widera (DZ) promocja
Fenomen tyskiej uzdrowicielki O
przyjmującej w Tychach Paulinie Zawadzkiej jest w okolicy coraz głośniej. Gdyż ta młoda uzdrowicielka okazuje się rzeczywiście bardzo skuteczna. Wielu ludzi przyznaje, że pod jej dotykiem choroba się cofnęła. - Nigdy nie wierzyłam w uzdrowicieli i prawdę powiedziawszy miałam ich trochę za naciągaczy. Jednak sąsiadka tak gorąco zachwalała mi panią Paulinę, że w końcu z Adriankiem się do niej wybraliśmy. Mój syn ma ostrą alergię na sierść zwierząt i pyłki oraz chroniczny kaszel i katar. A raczej miał, bo po dwóch wizytach u pani Pauliny katar i kaszel przeszły. A po kolejnych dwóch zdecydowaliśmy
się iść do znajomych mających psa. I nic, Adrian nie zaczął się dusić, nie dostał wysypki. Od trzech tygodni ma własnego kotka i jest taki szczęśliwi. A my chodzimy do pani Pauli raz na dwa miesiące, żeby choroba broń boże nie wróciła – opowiada pani Dominika Kocot z mysłowickiej Wesołej. A pan Robert Pisiak z Tychów przyszedł tu ze skokami ciśnienia i zawrotami głowy, z bólem serca. Mówi krótko: - Modlę się za panią Paulinę. Jej dłonie przyniosły mi zdrowie. Ciśnienie mam teraz jak dwudziestolatek i zupełnie nic mi nie dolega. Wyniki badań też potwierdzają poprawę. A i ja przestawałem
już wierzyć w uzdrowicieli, bo byłem u kilku, bardziej i mniej znanych. I nie potrafili mi pomóc. A tu proszę! O fenomenie mówi też pani Danuta Spandel. Miała na jajnikach guzki. Po trzech wizytach wyraźnie się zmniejszyły. Po trzech kolejnych – znikły. Dokładnie taką samą przypadłość miała pani Patrycja Kulisz z Mysłowic. Jej guz był większy, bo wielkości sliwki, ale też zanim znikły odwiedziła gabinet pani Pauliny aż jedenaście razy. - Ale już po piątej wizycie, gdy zrobiłam sobie USG i okazały się, że guz jest o połowę mniejszy, wiedziałam, że pani Paulina mnie uzdrowi. Więc
przyprowadziłam tutaj mamę. Miała bardzo powiększoną tarczycę. I w tym przypadku USG nawet nie było potrzebne, bo gołym okiem było widać, jak w ciągu tygodnia zniknęło wole a pojawiła się zgrabna szyja. Lekarz nie potrafił się nadziwić, bo kilka tygodni wcześniej sugerował, że operacja będzie niezbędna. Paulina Zawadzka słucha takich pochwał nieco zawstydzona, bo jak przyznaje, posiadanie tego niezwykłego daru wcale nie jest jej zasługą. Mówi tylko, że niestety wśród uzdrowicieli naprawdę jest sporo oszustów. Generalnie warto ufać tym, którzy doradzają także wizyty u lekarza. A co do większej niż u innych uzdrowicieli
skuteczności, uśmiecha się i mówi: - Ja ten talent odziedziczyłam, w mojej rodzinie ze strony dziadka, która przybyła z Indii, zawsze byli uzdrowiciele. Ale to chyba też kwestia wieku. Człowiek największy rozkwit sił witalnych ma pomiędzy 20 a 30 rokiem życia. Potem on spada i spadają też możliwości. Być może dlatego jestem skuteczniejsza niż uzdrowiciele starsi ode mnie o 30 albo i 40 lat! (eGo) Paulina Zawadzka przyjmuje w Gabinecie Naturoterapii w Tychach, przy ul. Brzozowej 20. Rejestracja tylko telefoniczna, nr tel. 0-506-795-564.
septýMber 2010
Marszałek z ukradzioną RAŚ-owi buławą
Finał na Śląskim K
ażdy czytelnik Cajtunga doskonale wie, że od jakiegoś czasu promujemy konsekwentnie ideę finału europejskiego pucharu na Stadionie Śląskim. A już od czasu gdy na skutek nieudolności (czy tchórzostwa?) śląskich elit obiekt ten wyleciał z listy stadionów Euro 2012, zrobiliśmy z tego jedno z naszych, RAŚ-owskich haseł. Pisały o tym śląskie media, mówiły śląskie radia. O pomyśle tym pisała cztery lata temu chociażby katowicka “Gazeta Wyborcza”. Widocznie jednak pan marszałek województwa Śmigielski Bogusław czyta tylko prasę warszawską i słucha radia warszawskiego, jeśli o tym nie wie. Tylko oznacza to chyba także, że nie czyta… dokumentów adresowanych bezpośrednio do niego. Bo na początku października 2006 roku Ruch Autonomii Śląska zaproponował nie komu innemu, tylko zarządowi województwa śląskiego rozpoczęcie starań o organizację na chorzowskim Stadionie Śląskim finału piłkarskiej Ligi Europejskiej (wówczas był to jeszcze Puchar UEFA). Nasza inicjatywa nie wzbudziła jednak wówczas entuzjazmu ówczesnych
władz, ani też tych wybranych miesiąc później, na kolejne cztery lata. Dopiero gdy te cztery lata dobiegają końca pan marszałek Śmigielski obwieszcza światu, a już na pewno swojemu województwu, że wymyślił! No i co On wymyślił? Otóż dokładnie to, co proponowaliśmy marszałkowi cztery lata wcześniej! Europejski Finał na Śląskim. Tymczasem marszałek przedstawił pomysł jako własny. - Nie jesteśmy małostkowi, ważne jest, żeby osiągnąć zamierzony efekt, a nie to że jesteśmy autorami pomysłu. Jeśli pan marszałek zrobi coś sensownego w tym kierunku, będziemy go wspierać. I to nawet bez udawania, że ten pomysł jest jego – mówi Jerzy Gorzelik, lider RAŚ. A trzeba przyznać, że pan marszałek robi, bo przesłał pomysł do PZPN, a ten poparł kandydaturę Śląskiego, zgłoszoną przez zarząd województwa. Teraz tylko czekać jak Antoni Piechniczek (podobnie jak marszałek reprezentujący PO) obwieści, że tak naprawdę to jest jego pomysł. Ale i jemu pogratulujemy, podobnie jak gratulujemy marszałkowi. Bo nie ważne kto wymyślił, ważne żeby udało się zrealizować.
3 Jako bydzie ze autobanom? P
rowda wom pedzieć, znerwowali mie farońsko. Tom autobanom. A znerwowou mie polski rzond kiery chce, coby my u nas, na Ślonsku puacili na autobanie myto. Skirz tego, co jako padajom, zakon godo iże „autostrady są w Polsce płatne”. Inoś o’ni zdo mi sia przypomnieli, iże sam u nos autobana ja tejlom systýmy komunikacje naszych miast. Autobana je tajlom komunikacje Katowic, w wto chce jechać ze katowickigo zidlůngu Paderwskigo, na katowicki zidlůng Załynże, tyn jedzie bez autobana! Bez autobana ode Lędzin a ode Imielina (Chełma), Nowego Bierunia jedzie sia do Katowic, do Glajwic. O’ni hań, we Warszawie przypomnieli, co autobana może być puatno, ale eli kole nij som inaksze dobre sztreki. Jako we Italie, we Francyje. A u nos? Dyć chneda trzijiści lot, jak sam niý rychto-
wali żodnyj nowyj cesty, skirz tego co padali: „mocie przeca autobana!”. A o’roz pokazuje sia, co toć, autobana momy, inoś bydzie za nia myto. Prowda wom pedzieć, důugo ech niý wiedziou, na co o’ni na tych autobanach, we Katowicach a Glajwicach rychtujom taki srogi krojcůngi, kaj chneda dwa kilometry jedzie sia z jednýj drogi na wtoro. Nale terozki już ech wymiarkowou – dyć potrzebują ale placu, coby te sztandy myta kasik postawić! Jo wiým, Iże ślůnski burgemajstry robiom wielgi larmo i wierza, co tego myta terozki niý bydzie. Inoś rod bych bou, kiej by o’ mycie na naszyj katowickij autobanie decydowali u nos, a niý we Warszawie. Inoś zdo mi sia, co eli niy bydzie ślůnskij autonomie, to zawdy decydować bydom warszawski býamtry. Dariusz DYrDa
Tego gorol niý wyrozumi: Autobana – autostrada Myto – cło, opłata drogowa Skirz tego –dlatego że Przypomnieć – zapomnieć Tajla – część Zydlung – osiedle Bez – przez Eli – jeśli Kole – obok Sztreka, cesta – droga Chneda – niemal Rychtować – szykować, przygotowywać srogi – duży Krojcůng – skrzyżowanie Wtoro – druga Wymiarkować – zrozumieć Sztand – stoisko Burger majster – prezydent miasta, burmistrz Zawdy - zawsze
Już czwarty, największy koty Dokończenie ze str. 1 Pierwszy krok uczyniono trzy dni przed marszem, podczas konferencji prasowej prezentując współczesną wersję Statutu Organicznego, czyli konstytucji autonomicznego województwa. Drugim krokiem będą wybory samorządowe, w których RAŚ zamierza nareszcie zaistnieć we władzach wojewódzkich. Aby z mównicy sejmiku upominać się o tę autonomię. Autonomię, czyli prawdziwą, szeroką samorządność. Autonomia jest bowiem samorządnością a nie niepodległością, czym straszą jej przeciwnicy.
po marszu na placu
Po marszu uwagę zebranych skupili w części śląscy wykonawcy - na cze-
le z Marianem Makulą - a po części liczne stoiska promujące śląskie gadżety. Stoiska na których można było nabyć śląskie flagi, koszulki, naklejki na auta i książki. Nie zabrakło oczywiście także stoiska jeszcze świeżego „Ślabikorza”, i porozmawiać z jego współautorami, obecnymi na stoisku. Obok przynajmniej takim samym zainteresowaniem cieszył się jedyny podręcznik mowy śląskiej „Rychtig gryfno godka” – opublikowany w zeszłym roku i rekomendowany przez RAŚ. Także tutaj na miejscu był autor Dariusz Dyrda. Zresztą na placu byli wszyscy, którzy zaangażowani są w promowanie języka śląskiego i śląskiej autonomii. (MP)
w dobre ręce
Oddam koty w dobre ręce, rasy Śląski Dachowy. Rodzice: ojciec Hołdunowski Górniczy, matka Znajda z Altrajchu, Kotki urodziły się pod koniec lipca, są pod opieką weterynarza. Tel. 0-508-590-435.
Rýchtig ślůnski treski Oryginalne koszulki z górnośląską symboliką. Poważne i dowcipne. Bawełna wysokiej klasy. Rozmiary od S do XXL.
Cena 35 złotych za sztukę (przy zakupie 4 – piąta gratis). Kupując taką koszulkę wspierasz Ruch Autonomii Śląska.
Koszulki można kupić na parterze basenu w Lędzinach lub zamówić pod nr telefonu 0-501-411-994.
4
septýMber 2010
Ślabikorz i powódź Rozmowa z Dariuszem Dyrdą, liderem Ruchu Autonomii Śląska w Tychach i powiecie bieruńsko-lędzińskim.
- Ostatnio głośno o „śląskim ślabikorzu”, podręczniku śląskiego dla szkół. Trochę mnie to zdumiewa, że nie jesteś jego współautorem! Bo przecież twój podręcznik Rychtig gryfno godka” był hitem w zeszłym roku. - Miałem taką możliwość, ale dla mnie ten ślabikorz jest trochę pomyłką. Nie da się z niego uczyć śląskiego, a jedynie po śląsku czytać i pisać. Taki jest zamysł zespołu autorów. Tylko ja uważam, że na Śląsku niemal nie ma dzieci umiejących mówić po śląsku. Po drugie cena tej książki d la osób prywatnych to około 40 złotych. Za drogo na podręcznik przedmiotu nieobowiązkowego. Dlatego rozważamy z Alojzem Lysko wydanie skromniejszego ale tańszego podręcznika. Po prawdzie mamy go niemal napisany. Myślę, że na tegoroczne Dzieciątko czyli pod choinkę będzie go można dzieciom już kupić. I że będzie kosztował nie 40 a około 15 złotych.
- Zdumiewa też, że współautorem tego ślabikorza nie jest też właśnie
Alojzy Lysko. Przecież ten Bojszowiok jest jednym z najbardziej znanych ludzi piszących po śląsku. No i kto czytuje o sprawach języka śląskiego ten wie, że jednym z najaktywniejszych członków śląskiej delegacji, którzy jeździli spotykać się z sejmową komisją był właśnie pan Alojz. - Bez wątpienia, Alojz wielokrotnie skutecznie przemawiał do posłów przekonując, że śląski zasługuje na miano osobnego języka. Dlaczego więc nie jest współautorem Ślabikorza Górnośląskiego? Zapytajcie jego samego, bo ja… wiem ale nie powiem. Mogę dodać jedynie tyle, że obaj z Alojzem mamy nieco inną wizję, jak taki ślabikorz powinien wyglądać. A czytelnicy ocenią sami. Dodam tylko, że nasz ilustrował będzie też mieszkaniec powiatu bieruńsko-lędzińskiego, bieruński malarz Roman Nyga.
- Czy twoja działalność w Ruchu Autonomii Śląska ogranicza się do promowania śląskiej mowy? - Ależ skąd. Przede wszystkim promuję autonomię. Przy czym autonomii
nie można mylić z suwerennością, autonomiczny region pozostanie częścią państwa polskiego. Tyle, że sam będzie zarządzał większością swoich spraw, centrali zostawiając kwestie obronności, polityki zagranicznej, przestępczości zorganizowanej. W tym roku nawiedziła nas wielka powódź i choćby ona dowodzi, jak bardzo potrzebna jest ta autonomia. Bo w okresie międzywojennym autonomiczne województwo śląskie przeznaczało na zabezpieczenia antypowodziowe więcej pieniędzy, niż cała reszta państwa polskiego!
- Przeznaczałeś po kilkaset złotych na powodzian podczas festynów w Bijasowicach, w Lędzinach. Z własnych pieniędzy czy RAŚ-u? - Pieniądze te pochodziły z aukcji mojej książki Rychtig Gryfno Godka czy śląskich gadżetów. Ich właścicielem byłem ja, ale zapraszano mnie na te imprezy jako szefa RAŚ, więc przyjmijmy, że jest to darowizna wspólna. No i może wiceburmistrza Bierunia, Podkościelnego, bo on li-
cytował te gadżety dla powodzian najwyżej. Na razie nie jestem w stanie zrobić nic więcej dla powodzian. I dla powiatu.
- Co znaczy na razie? - Jesienią mamy wybory samorządowe. Mam w samorządzie spore doświadczenie, Od piętnastu lat współpracuję blisko z różnymi włodarzami miast, nie tylko Tychów, ale też Katowic, Tarnowskich Gór, Mysłowic. Szczególnie wiele nauczyłem się choćby od prezydenta Tychów Andrzeja Dziuby z którym blisko jako tyski radny i dziennikarz miejskiej gazety współpracowałem. Uczestniczyłem w pracach nad miejską kanalizacją.. Teraz mam dom w Lędzinach, gdzie też powstaje taka kanalizacja. Ale porównując jak zabierano się za to w Tychach i w Lędzinach, jestem pełen najgorszych obaw o lędzińską inwestycję. Zresztą ze smutkiem patrzę, jak to miasto pogrąża się w marazmie, jak uciekają mu cywilizacyjnie sąsiedzi, Bieruń, Imielin. Wiem, jak można ten proces od-
wrócić, dlatego postanowiłem spróbować swoich sił w wyborach. A poza tym zamierzam też w samorządzie promować idee RAŚ. Bo jak jeszcze długo pozwolimy, żeby Warszawa pomiatała Śląskiem? Żeby nam, regionowi wciąż utrzymującemu w dużym stopniu kraj, wmawiano, że to my jesteśmy kulą u nogi? rozMaWiała Jolanta MaronDel PS. Osoby zainteresowane RAŚ mogą kontaktować się z D. Dyrdą pon numerem Tel. 0-501-411-994 lub email: poczta@naszogodka.pl
Gazeta śląskich regionalistów Wydawca: MEGA PRESS II Lędziny ul. Grunwaldzka 53; Redaguje zespół: Redaktor naczelny: Dariusz Dyrda (tel. 0501 411 994); Reklama: tel. 0501 411 994 e-mail: poczta@naszogodka.pl; Nie zamówionych materiałów redakcja nie zwraca. Za treść reklam i ogłoszeń redakcja nie odpowiada. Druk: Promedia, Opole
swojsko, nie hrabiowsko Rozmowa z Bernadetą Cichocką, nową szefową restauracji Kamea w Lędzinach
- Nie lada zadanie przed Panią. Bodaj siedem lat temu Kamea w rankingu Playboya znalazła się w gronie dziesięciu najlepszych polskich restauracji. Obok słynnych lokali równie słynnej Magdy Gesler. Potem jednak pustoszała i w ostatnim czasie była tylko domem przyjęć okolicznościowych. Od sierpnia rządzi zaś nią Pani i jak mniemam zechce przywrócić ten nie tak dawny blask? - Z Magdą Gesler póki co konkurować nie zamierzam, choćby dlatego, że ona ma swoje lokale w Warszawie, w Poznaniu, a Kamea jest jednak w Lędzinach. Co nie zmienia faktu, że zamierzam prowadzić tutaj restaurację przez naprawdę duże R, ma to być lokal z klasą ale dostępny dla szerszego grona osób niż dotychczas.
- A co według Pani oznacza lokal z klasą? Bo kilka lat temu w Kamei już w drzwiach witał nas odźwierny… - Nie przesadzajmy, to nie królewski dwór. Lokal z klasą to taki, w którym pysznemu jedzeniu towarzyszy świetna obsługa i gustownie wyglądające wnętrze. Dla mnie świetna obsługa to taka, która jest prawie niewidoczna, ale zjawia się natychmiast gdy jest potrzebna. Wnętrze… zapraszam do Kamei, każdy będzie się mógł przekonać, co ja przez to rozumiem. A jeśli chodzi o jedzenie – można oczywiście wymyślać comber sar-
wyszukane danie jest, ale zasadniczo stawiamy na to, co ludzie lubią. Od wielu lat prowadzę restauracje, więc znam mniej więcej oczekiwania klientów.
Świetna obsługa to taka, która jest prawie niewidoczna, ale zjawia się natychmiast gdy jest potrzebna. Wnętrze… zapraszam do Kamei, każdy się będzie mógł przekonać, co ja przez to rozumiem. A jeśli chodzi o jedzenie – można oczywiście wymyślać różne wykwintne dania, ale nie oszukujmy się, prawie każdy z nas od takich wyszukanych dań woli prawdziwą śląską roladę z modrą kapustą i kluskami. ni zasmażany w sosie borowikowoszampanowym, ale nie oszukujmy się, prawie każdy z nas od takich wyszuka-
nych dań woli „prawdziwą śląską roladę z modrą kapustą i kluskami” lub smażone rybki. W karcie jedno czy drugie
- No właśnie, Kamea nie jest jedynym Pani lokalem. - Tak, spółka Hostel-Erg Sp. z o.o. której szefuję prowadzi kilka lokali gastronomicznych oraz obiekty noclegowe. Cateringowo obsługujemy w okolicy powiatu bieruńsko-lędzińskiego kilkaset osób, prowadzimy stołówki. Firma działa od 11 lat, obsługujemy imprezy plenerowe, nawet na 1000 osób, wesela, bankiety. W naszej ofercie brakowało jednak lokalu z górnej półki. Tak więc zdecydowałam się na poprowadzenie restauracji Kamea. - Kamea ma opinię restauracji drogiej, jakby zbyt ekskluzywnej na Lędziny. Nie przeszkadza to pani? - Wystarczy zajrzeć do lokalu i do kar-
ty, aby się przekonać, że eleganckie nie musi znaczyć drogie. Wprowadzamy w Kamei trochę więcej otwartości, będzie mniej po hrabiowsku a bardziej swojsko. Restauracja nie może kojarzyć się z muzeum, ale z ekskluzywnym wnętrzem i wyśmienitą kuchnią.
- Kamea to także pub. - Który rusza nieco później niż cała reszta, bo od września. Wierzę, że ten pub szybko stanie się ulubionym miejscem lędzinian i nie tylko. A jak zamierzamy tego dokonać, to już tajemnica firmy. Jestem przekonana, że już niebawem nie tylko w piątkowy wieczór, lecz także w powszechny dzień będzie tutaj słychać gwar klientów. - Dziękuję Pani za rozmowę. - Ja również dziękuję i jednocześnie zapraszam Wszystkich do Kamei, Pana również, Panie Redaktorze.