Ślunski Cajtung 10/2016

Page 1

GAZETA NIE TYLKO DLA TYCH KTÓRZY DEKLARUJĄ NARODOWOŚĆ ŚLĄSKĄ

CZASOPISMO GÓRNOŚLĄSKIE

Tela się dzieje…

A

ni nie wiadomo, od czego zacząć. W dzisiejszej Polsce tyle się w sprawach narodowościowych dzieje. Niestety, nic na dobre! Polacy zawsze gnębili swoje mniejszości narodowe. Nie byli w tym zresztą odosobnieni, w epoce kolonializmu to była norma. Ale inne narody kolonialne zrozumiały swój błąd – a Polacy za rzeź wołyńską obwiniają tylko Ukraińców. „Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę” – mówi polskie przysłowie i to właśnie ono powinno być mottem do filmu Wołyń. Dla nas to ważne, bo przez ostatnie 100 lat traktuje Polska nas tak, jak traktowała wcześniej Ukraińców. Modlę się, żeby nigdy nie skończyło się to tak, jak na Wołyniu. Ludobójstwem, nieważne w którą stronę. W filmie „Wołyń” piszemy na stronie 14. Wcześniej, na rozkładówce, piszemy o arcyciekawej dyskusji na portalu silesion. pl. Może i ten silesion to nic wielkiego – choć Kamil Durczok go robi – ale dla nas jest ważny. Bo śląski. Jeszcze wcześniej, na stronach 3-4, jak polski sejm wyrolował nasze aspiracje. I jak Kukiz nas popiera, ale zwalcza. Na stronie 5 nasza – niestety – prognoza. Że z Unią Europejską przyjdzie się pożegnać, bo oni tam, na Zachodzie, inteligentnych inaczej mają pod dostatkiem własnych. Ci nowi władcy Polski obiecują też budowę czegoś, o czym my, w redakcji, marzymy. Kanału Śląskiego - nowej drogi rzecznej przez kontynent. Ale obietnice mgliste, za to absurd realny. O tym na stronach 12-13. Felietony oczywiście na okrasę. I – gdyby Cajtung przestał się ukazywać, będzie to znaczyć że nasza redakcja zawarli. Eli niŷ, widzimy się za sztyry tydnie. Szef-redachtůr

NR 6/7 10 (42) (55)CZERWIEC/LIPIEC październik 2016r.2015r. ISSN 2084-2384 NR INDEKSU 280305 CENA 2,00 ZŁ (8% VAT)

1 listopada – to pamięć o bliskich. Ale i pamięć o Śląsku, którego już nie ma.

Kyrczka nad hajmatŷm Bytom to dziś miasto w ruinie. Ale nic nie pokazuje chyba lepiej, czym był kiedyś, niż bytomski cmentarz Mater Dolorosa. Przy nim i te Powązki wyglądają jak ubogi krewny, i wileński na Rossie, i lwowski Łyczakowski i krakowski Rakowiecki. Po nagrobkach widać, jak zamożni byli niegdyś bytomianie, a wszak miasto to nigdy nie było stolicą niczego znaczącego. Był tylko ważnym miastem Górnego Śląska.

Na

Mater Dolorosie nie kwestują wielcy aktorzy, nie trąbi się o ratowaniu go w mediach – bo też mało kto w Polsce słyszał o wspaniałych ludziach, którzy tu spoczywają. O tych, którzy nie biegali z karabinami po lasach, ale budowali swoje majątki, zarazem hojnie dzieląc się z ubogimi, budując przytułki, szpitale. O tych, którzy rozwijali przemysł, dzięki któremu powojenna Polska zdołała się potem odbudować. Ich rodziny najczęściej wypędzono a samo miasto jest dziś cieniem dawnej świetności. Jak i cały Śląsk. Region, o którym Polska w 1918 roku marzyła, bo tylko on mógł ją ciągnąć w górę – a którym dziś pogardza. Zaś jego mieszkańcom odmawia prawa do samookreślenia. Kiej půdymy 1 listopada na smŷntorz spomnymy nie ino o naszŷj familie, niŷ

inoś ŏ opach, omach, ujkach, ale tŷż ŏ tym świecie, kiery boł nasz, a kierego

nom wziŷni. A zaś tŷn koncek, kiery jeszcze ŏstoł, Poltonie chcom nom zebrać,

Niemy protest się udał

skirz tego, co ŏn „nie buduje wspólnej tożsamości z przybyszami”. Może na cmentarzu, gdzie 1 listopada się wybierzemy, każdy spoczywający tam ma taką samą wspólną tożsamość. Może im już wszystko jedno. Ale za życia jednak różnimy się. Choćby tym, że jeden zapali znicz wujence, a inny kyrczka swojij tanty. Jeden dzisiusiowi a wtóry – bajtlowi. Pamiętajmy o tym 1 listopada. I pamiętajmy też o grobach tych wszystkich Ślązaków, którzy zginęli w wojnach domowych, nie ważne po której stronie, polskiej czy niemieckiej. Którzy podczas II wojny bili się za sprawę niemiecką, polską – tylko nie swoją. O naszych hajerach, kierzy oddawali życie na grubach, za jedno, czy były to gruby polski abo nimiecki. Zapolmy kyrczka Ślůnskowi. Tŷmu, kierego już ni ma. Redakcja

Sejmie: mówimy NIE

C

zwartek, godzina 12.00 to nie jest dobry moment na społeczny protest. Ludzie są w pracy, w szkole, dziećmi się zajmują. Kiedy więc RAŚ wymyślił, że tego dnia będzie Niemy Protest, wobec decyzji sejmu (czytaj na naszej rozkładówce, strony 7-10), baliśmy się, że wyjdzie klapa. Ze przyjdzie może dziesięciu ludzi. A jednak nie! A jednak na Niemym Proteście zjawiło się kilkaset osób. Niemym, bo nikt tam do niczego nie nawoływał, nie agitował. Po prostu pokazywaliśmy, że my tu jesteśmy, nasza narodowość z naszym językiem. I niezależnie od posłów z PiS-u i Kukiz’15, my tu będziemy. Podobnie jak przez ostatnie setki lat. Czechizowani, germanizowani, polonizowani – wciąż trwamy. Różnimy się od „polskich patriotów” w kominiarkach. Nikogo nie napadamy, nikogo nie obrażamy, nie uważamy się za lepszych od innych. Po prostu my to my.


2

październik 2016r.

Jakby nam w pysk dali

Grażyński już wisi

Całkiem niedawno Jerzy Gorzelik nazwał obecnego wojewodę śląskiego, Jarosława Wieczorka „Kieszonkowym Grażyńskim”. Bo, przy wszystkich swoich wadach, a może z ich powodu, wpisał się Grażyński na dziesiątki lat w pamięć Ślązaków. Wieczorkowi to na razie nie grozi. Ale swoim nowym pomysłem dał Ślązakom w pysk nie gorzej niż Grażyński – bo w urzędzie wojewódzkim postanowił powiesić tablicę tego swojego poprzednika. Już wisi, w grudniu odsłonięcie.

G

rażyński to postać w pamięci Ślązaków paskudna. Urodził się w Gdowie (między Bochnią a Wieliczką) pod nazwiskiem Kurzydło, ale niebawem został Grażyńskim. Głupim chłopcem nie był, w wieku lat 23 został doktorem prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Kariery jednak mu nie wróżono, bo zaraz potem podjął pracę jako nauczyciel na kresach wschodnich. Gdy wybuchła wojna, 25-letni Michał Grażyński trafił do armii austro-węgierskiej, gdzie – ciężko ranny – dochrapał się stopnia kapitana.

ZIELONY LUDZIK I ZAMORDYSTA I ta oficerska droga utorowała mu drogę do władzy. W 1918 wstąpił do wojska polskiego, od razu do Sztabu Generalnego. I tam od razu skierowano go do akcji dywersyjnej na Górnym Śląsku. Był jednym z „zielonych ludzików”, przerzuconych przez Polskę na Śląsk do udziału w tzw. II i III Powstaniu Śląskim. Już wtedy kwestionował przywództwo Wojciecha Korfantego i dążył do obalenia go. Najprawdopodobniej to on ponosi winę za zamordowanie Teofila Kupki. Po przyłączeniu kawałka Śląska do Polski nie miał tu jednak czego szukać, bo u władzy byli ludzie bliscy. Opuścił Śląsk. Jednak gdy piłsudczycy w 1926 roku dokonali zamachu stanu i obalili legalny rząd – nowym wojewodą śląskim mianowali właśnie Grażyńskiego. Bo miał wziąć Śląsk za mordę! I uczynił to skutecznie. Zaczął z urzędów rugować Ślązaków, zastępując ich przybyszami z rdzennej Polski, zastępował na wyso-

kich urzędach rdzennych Ślązaków – komisarycznymi przybyszami, a nawet – gdy mniejszość niemiecka uzyskiwała 40% w wyborach do Sejmu Śląskiego – unieważniał te wybory. Walcząc z organizacjami niemieckimi i śląskimi wielokrotnie łamał prawo. Zwalczał szkolnictwo mniejszościowe i naciskał – bezskutecznie – na biskupa Adamskiego, by ograniczać nabożeństwa w języku niemieckim. Nękał do samego 1939 roku Korfantego, a także tych wszystkich powstańców śląskich, którzy stali po jego stronie. Doprowadził do rozbicia tego środowiska. Grażyński przez 13 lat swoich rządów był bardziej gorliwy w polonizowaniu regionu, niż nawet obecny PiS. Tragikomiczny jest fakt, że przy tym wszystkim nazywał się… synem ziemi śląskiej bo „wspólnie przelana tu krew jest ważniejsza niż

Polski. Przy okazji osobiście ubliżając ludziom, którzy deklarowali tam narodowość śląską. Nazwał ich typami pośrednimi, którymi gardzi. Michał Grażyński to największy chyba anty-Ślązak w historii. Przy czym umiał świetnie korzystać z autonomii śląskiej. Dzięki niej miał możliwości, finansowe i administracyjne, o jakich inni sanacyjni wojewodowie mogli tylko pomarzyć. Dążył do powołania uczelni technicznej, a pierwszym krokiem było powołanie Śląskich Technicznych Zakładów Naukowych (ponad średniej szkoły technicznej), udało mu się też założyć w Katowicach Instytut Pedagogiczny, zalążek Uniwersytetu. To z jego inspiracji zaczęła się rozwijać katowicka dzielnica Ligota, powstał najnowocześniejszy w Europie gmach muzeum (rozebrany przez Niemców) i wiele innych

n Czym się wsławił? Tępił śląskość. Teraz mamy go honorować. Zginął w 1965 roku, w Anglii, w wypadku samochodowym, w wieku 75 lat.

WIECZOREK – TEŻ NIE DLA ŚLĄZAKÓW Ślązacy nie doczekał się u nas takiej legendy, jak Korfanty czy Ziętek. Grażyńskiemu Ślązacy pamiętają przede wszystkim traktowanie ich jak ludu podbitego. Dlatego tablica upa-

Miał wziąć Śląsk za mordę! I uczynił to skutecznie. Zaczął z urzędów rugować Ślązaków, zastępując ich przybyszami z rdzennej Polski, zastępował na wysokich urzędach rdzennych Ślązaków – komisarycznymi przybyszami, a nawet – gdy mniejszość niemiecka uzyskiwała 40% w wyborach do Sejmu Śląskiego – unieważniał te wybory urodzenie”. Choć tych, z którymi krew przelewał, gnębił niemal na równi z tymi, przeciw którym walczył.

OBRAŻAŁ ŚLĄZAKÓW A w 1938 roku, gdy Polska wraz z III Rzeszą napadła Czechosłowację i odebrała jej południową część – to właśnie Grażyński przejmował ten teren w imieniu

budynków w stolicy województwa. Szczególnie dbał o południe województwa, należące przed I wojną światową, jak jego rodzinny Gdów, do Austro-Węgier. Gdy tylko wybuchła wojna, natychmiast z Katowic uciekł – wywożąc przy okazji zawartość skarbca śląskiego. W emigracyjnych polskich rządach pełnił funkcje ministerialne, chociaż był też w areszcie domowym (na „Wyspie Węży”), gdzie generał Sikorski osadził sanacyjne kadry.

miętniająca go w Urzędzie Wojewódzkim, to dla nas jak uderzenie w pysk. Do tej pory byli tam upamiętnieni tylko ci, którzy starali się pracować dla Śląska, ale i wiernie służyć śląskiemu lu-

dowi. Jak pierwszy wojewoda Józef Rymer, marszałek Sejmu Śląskiego Konstanty Wolny czy wojewoda Jerzy Ziętek. Teraz dołącza do nich wróg śląskości. To chyba nie przypadek – to chyba dowód, że ”kieszonkowy Grażyński”, Wieczorek zamierza iść w ślady swojego poprzednika. Ciekawe jednak, czy pozostawi po sobie – tak jak Grażyński – poza antyśląskością, także coś wartościowego, Na razie się na to nie zanosi. Jedyne, co po wojewodzie Jarosławie Wieczorku zostanie, to chyba próba rozbudzenia kultu Grażyńskiego i braci Kaczyńskich. Ślązacy tego jednak nie kupią. Ale on też chyba nie na Ślązaków liczy, lecz na liczne grono imigrantów, którzy od 1945 roku na Śląsk zjechali. Zresztą wrogość wobec śląskości okazuje Wieczorek na każdym kroku. Gdy ministerialna delegacja odwiedziła Katowice, kazał z gmachu Urzędu Wojewódzkiego usunąć oficjalny herb województwa i oficjalne flagi województwa. Bo żółto-modra symbolika mogłaby zdenerwować mocodawców z Warszawy. Adam Moćko

Z INTERNECU: lenny (gość) 20.10.16, 07:55:54: Slązakom trzeba postawic 3 tablice ! Wojewoda Grazynski, gaulaiter Bracht i sekretarz PZPR Zawadzki ! Oni chcieli wyplenic sląskosc na rzecz swoich narodowosci ! Trzeba upamietnic wszystkich którzy zwalczali sląskosc!

Ulica Kaczyńskich w Katowicach, Niemców nie we Wrocławiu Gazeta nie tylko dla osób deklarujących narodowość śląską ISSN 2084-2384 Gazeta prywatna, wydawca: Instytut Ślunskij Godki (MEGA PRESS II) Lędziny ul. Grunwaldzka 53; tel. 0501 411 994 e-mail: megapres@interia.pl Redaktor naczelny: Dariusz Dyrda Nie zamówionych materiałów

redakcja nie zwraca.

POLSKA PRESS Sp. z o.o.,

Oddział Poligrafia, Drukarnia Sosnowiec

Dejcie nam pokůj! K atowiccy radni PiS-u przypuścili szturm. Chcą w Katowicach ulicy Marii i Lecha Kaczyńskich. Bele kaj, im za jedno, bele plac był zocny. A my sie pytomy, co a kiej Lech a Maryjo zrobili do naszego hajmatu? Co zrobili do grub, do ślůnskij godki, do naszŷj kultury? Bo nom za jedno, abo to Lech winiĕn, iże ŏni hań we samolocie, pomarli, abo jejch zabili – co to modo Katowic? Ze wtůryj zajty – we Wrocławiu radne PiS nīŷ chcom ulic szanobliwych Ślůnzokůw. Architekůw, kiere zrychtowały to miasto. Tym ,

którzy stworzyli nowoczesny Wrocław, odmawiają nadania im ulic – bo to regermanizacja Wrocławia. Tak więc według nich wart ulicy w śląskim mieście jest ten, kto dla Śląska nie zrobił nic, ale na ulicę nie zasługuje człowiek, który Śląskowi poświęcił życie. Panowie rani – a może zapytajcie mieszkańców? Może odpuśćcie sobie wasze polityczne fobie, a zapytajcie ludzi. Kto jest dla nich ważny? Ten, dzięki któremu mają w mieszkaniu toalety z XIX wieku, czy ten, który dla Śląska nie zrobił nic, ale wylądował na brzozie?

n Tomasz Małek, radny PiS z Wrocławia. Podobno artysta, choć trudno się dowiedzieć, jaką dziedzinę sztuki uprawia. „Artyście” nie podobają się niemieccy architekci. Pyta, kiedy na ratuszu miejskim zawiśnie biało-czerwona? Panu radnemu chyba nie powiedzieli, że ustawa reguluje, kiedy miasto ma ją wieszać. I na pewno nie codziennie… (foto: Gazeta wyborcza. Wrocław)


3

październik 2016r.

Chwilowy koniec starań o uznanie nas za mniejszość

Załatwieni przez Kukiza Nie stało się niby nic, czego nie należało się spodziewać. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ostatecznie odrzucił obywatelski projekt o dopisaniu do mniejszości etnicznych w Polsce Ślązaków, a naszego języka do języków regionalnych. Tym sposobem inicjatywa, pod którą w 2014 roku zebraliśmy 140 000 podpisów trafiła na śmietnik.

N

ie stało się nic takiego, bo przecież wiadomo było, że tak będzie. Przynajmniej od czasu, gdy wybory parlamentarne w ubiegłym roku wygrało Prawo i Sprawiedliwość. Ta partia nie kryła nigdy, że w jej przekonaniu uznanie Ślązaków za narodowość godzi w polską rację stanu, a mowę śląską uważa za polską gwarę. Jak nas ostatnio objaśnił doradca prezyden-

że lepszy otwarty wróg od fałszywego przyjaciela.

PO NAS ZWODZIŁO Przypomnijmy bowiem, że wielu posłów poprzednio rządzącej Platformy Obywatelskiej deklarowało poparcie dla naszej inicjatywy. Ba, to właśnie europoseł PO, Marek Plura był inicjatorem zbiera-

Zapamiętaliśmy Komorowskiego jako antyśląskiego a nie prośląskiego. A całą grę PO wobec języka śląskiego i narodowości śląskiej jako po prostu perfidną zabawę, by nic nam nie dać, ale też nas do siebie nie zrazić ta RP, Aleksander Nalaskowski, nawet „robotniczą gwarę”. Tak więc decyzja PiS-u dziwić nie może. Pisaliśmy zresztą zaraz po tym, gdy PiS wybory wygrał, że tak będzie i

nia tych podpisów, obywatelskiego (a nie poselskiego) projektu ustawy. Projekt złożyliśmy w lipcu 2014 roku, a PO rządząc jeszcze prawie półtora roku, nie zdążyła – bez wąt-

n W 2014 roku liczna śląska delegacja zawiozła do Sejmu 140 000 podpisów pod projektem ustawy. Obywatelski – podpisało się pod nim 140 tysięcy osób - projekt nowelizacji ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych trafił do Sejmu w lipcu 2014 r. Pierwsze czytanie odby-

ło się w październiku 2014 r., a sprawę w imieniu wnioskodawców referował profesor Zbigniew Kadłubek. Platforma Obywatelska sprawę rozegrała jednak tak, by chociaż niby popierać,

n Barbara Dziuk (posłanka PiS z Górnego Śląska) – nazywa nas przyszywanymi Ślązakami!

n Anna Sierakowska, Kukiz’15, związana z Ruchem Narodowym, uznała, że o nas nawet gadać nie warto.

n Monika Rosa z Nowoczesnej – jedna z nielicznych osób w obecnym sejmie, która twardo staje po stronie Ślązaków.

pienia celowo – go rozpatrzyć. Łudziła nas nadziejami, ale nic dla nas nie zrobiła. Zresztą związany z PO poprzedni prezydent, Bronisław Komorowski, wypowiadał się o tej inicjatywie krytycznie. Dopiero gdy po pierwszej turze wyborów pojawiło się przed nim widmo przegranej, nagle złożył nam pewne obietnice. To już jednak nie wystarczyło, by Ślązacy na niego zagłosowali. Zapamiętaliśmy Komorowskiego jako antyśląskiego a nie prośląskiego. A całą grę PO wobec języka śląskiego i narodowości śląskiej jako po prostu perfidną zabawę, by nic nam nie dać, ale też nas do siebie nie zrazić. Następca Komorowskiego, Andrzej Duda, obiecywał dialog ze wszystkimi grupami w Polsce. My się jakoś tego dialogu nie doczeka-

liśmy. Widać niemal 900 tysięcy ludzi, którzy zadeklarowali narodowość śląską to za mało, by prezydent odczuwał potrzebę rozmawiania z nimi. Chociaż jest nas prawie dwa razy więcej, niż obywateli państwa Luksemburg.

spraw wewnętrznych proponował powołanie podkomisji, która rzetelnie temat zbada. „Aby przynajmniej wsłuchać się w postulaty, o które ci ludzie walczą przez lata” wyjaśniał. Poparła go posłanka Monika Rosa z Nowoczesnej, twierdząc, że podkomisja będzie miała okazję „ przybliżyć posłom śląskość i potrzebę rozmowy o śląskości”. Z drugiej strony pojawił się nagle głos posłanki Anny Sierakowskiej (Kukiz’15, wybrana do Sejmu w Polsce północno-wschodniej), żeby

nie wyczerpać procedury do końca kadencji 2011-15, i nie głosować projektu. W związku z tym obecna kadencja sejmu zaczęła pracę nad nim od nowa. Tym razem referował ją Jerzy Gorzelik, który od posłów dowiedział się między innymi, że „Korfanty do takich jak wy kazałby strzelać”. 30 stycznia 2016 roku posłowie głosowali nad projektem ustawy. PSL oraz Kukiz’15 już wtedy wnioskowały za odrzuceniem go „od ręki”. Pozostałe partie były... za skierowaniem go do dalszych prac w komisjach, choć PiS zarazem nie krył, że jest przeciw projektowi. Ostatecznie projekt trafił na posiedzenie sejmowych komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych oraz Mniejszości Narodowych i Etnicznych, na którym zdecydowano o odrzuceniu go bez dalszych prac nad nim. Wniosek taki złożyła Anna Sierakowska z Kukiz’15. Za odrzuceniem zagłosowali posłowie PiS i Kukiz’15 mający w komisji zdecydowaną większość. Głosowanie to tak naprawdę kończy sprawę projektu.

PIS MUSIAŁO ROZPOCZĄĆ PROCEDURĘ OD NOWA Obywatelski projekt ustawy, inaczej niż poselski, nie kończy swojego żywota wraz z kadencją sej-

Wielkopolanie czy Mazowszanie takich wniosków nie składają, gdyż mniejszością etniczną się nie czują. Ślązacy składają, bo się czują. Tak po prostu. Dali temu aż nadto dobitnie wyraz w spisie powszechnym, gdzie 860 tysięcy ludzi zadeklarowało narodowość śląską. Czy to też wszystko – według posłanki Dziuk - „przyszyci Ślązacy”? mu. Automatycznie przechodzi na następną i było oczywiste, że PiS prędzej czy później będzie musiał się nim zająć. Zrobił to w styczniu 2016, gdy doszło do czytanie w sejmie, a teraz w trzecim tygodniu października 2016 roku, gdy trafił pod obrady sejmowych komisji Na wspólnym posiedzeniu sejmowych komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych oraz Mniejszości Narodowych i Etnicznych posłowie mieli zdecydować, jaki będzie dalszy los projektu. Stanowisko wnioskodawców przedstawiał prof. Zbigniew Kadłubek, który także w 2015 roku robił to przed sejmem. Tym razem mówił: „„Te usiłowania mają charakter kulturowy, związany z ochroną kultury - tak, jak się to dzieje w całej Europie, a nie mają właściwie podtekstu politycznego”. Marek Wójcik (PO) – wiceprzewodniczący komisji administracji i

projekt odrzucić już w pierwszym czytaniu.

DZIUK WIE LEPIEJ OD NAS, KIM JESTEŚMY Wsparła ją posłanka PiS – tym razem jak najbardziej z Górnego Śląska – Barbara Dziuk, która chociaż nie należy do obradujących komisji, miała na posiedzeniu szczególnie dużo do powiedzenia. Odwołała się do swojej śląskości, podkreśliła że „poradzi godać”, po czym wylała na Ślązaków kubeł pomyj. Stwierdziła, że „„Ślązacy, ci prawdziwi, nie przyszyci, to społeczność pracowita i nie strzępiąca języka na próżno. Ludzie szanują pracę, a polityczne awantury w tych kwestiach, są nam obce” – sugerując wprost, że te 140 000 podpisów złożyli „Ślązacy przyszyci”. Generalnie odmawiając nam prawa do odrębności, gdyż: ” Ślązacy są jed-


4 ną z grup etnograficznych narodu polskiego. Folklor mieszkańców Śląska stanowi nieodłaczną część folkloru narodu polskiego. Również historia i tradycja Śląska są nieodłaczną częścią historycznego dziedzictwa narodu polskiego i ma różne odcienie. Podobnie w przypadku odrębności językowej. Ludność zamieszkująca obszar Śląska po-

październik 2016r.

sługuje się dialektem; jednym z czterech - obok małopolskiego, wielkopolskiego i mazowieckiego - głównych dialektów języka polskiego. Uznanie istnienia kolejnych mniejszości etnicznych np. śląskiej, wielkopolskiej, mazowieckiej, doprowadziłoby do paradoksalnej sytuacji, w której społeczeństwo Rzeczypospolitej Polskiej skła-

dałoby się wyłącznie z mniejszości etnicznych”. Posłanka Dziuk jakby nie zauważyła, że Wielkopolanie czy Mazowszanie takich wniosków nie składają, gdyż mniejszością etniczną się nie czują. Ślązacy składają, bo się czują. Tak po prostu. Dali temu aż nadto dobitnie wyraz w spisie powszechnym, gdzie 860 tysięcy ludzi zadeklarowało narodowość ślą-

ską. Czy to też wszystko „przyszyci Ślązacy”? W głosowaniu nad wnioskiem poseł Sierakowskiej (o odrzuceniu projektu bez dalszych prac nad nim) udział wzięło 38 posłów. Trójka wstrzymała się od głosu, 13 było przeciw. Posłowie PiS-u i Kukiz’15, także ci ze Śląska poparli wniosek poseł Sierakowskiej. Automatycznie kończąc

sprawę śląskiego obywatelskiego projektu ustawy. Postawa PiS-u nie dziwi. Natomiast Kukiz’15 stanowi pewne zaskoczenie, gdyż na listach tej formacji do sejmu znajdowali się zadeklarowani Ślązacy, a sam Paweł Kukiz dawno temu deklarował narodowość śląską. Tymczasem to jego partia zadała śląskim aspiracjom decydujący głos. Magda Pilorz

Kukiz plecie trzy po trzy!

n Paweł Kukiz nie popiera Kukiz’15, czy jak?

O

zaskakującym (z pozoru) zachowaniu klubu Kukiz’15 „Dziennik Zachodni” zapytał samego Pawła Kukiza, który posłem został wybrany przecież na Górnym Śląsku. Oto co miał do powiedzenia Kukiz: „ Jestem ostatnią osobą, która nie poparłaby wniosku o uznanie Ślązaków za mniejszość etniczną. Przecież mieszkam na Śląsku i na co dzień widzę, że to naturalny, oczywisty fakt. Niestety nie mogę panować nad wszystkim, a poza tym w naszym klubie panuje pluralizm, panuje wolność słowa, wypowiedzi, poglądów. Sądzę, że posłanka Siarkowska, z którą nie miałem jeszcze okazji rozmawiać, może nie odróżniać grupy etnicznej od narodowości. Ślązacy są z pewnością grupą etniczną, ale nie są narodem, narodowością. Liczę, że to jedyny powód jej wystąpienia. Może mieć też alergię na Ruch Autonomii Śląska, który stał za ustawą. Jeśli projekt obywatelski zostanie przez sejm odrzucony to obiecuję, że wróci na salę sejmową jako projekt poselski. Nawet nie jednego ugrupowania, ale ponadpartyjny, czyli parlamentarzystów z różnych ugrupowań, którzy sprzyjają temu rozwiązaniu zgłoszonemu przez ponad 140 tys. obywateli, pod którym i ja się podpisuję. Proszę absolutnie nie pisać, że Kukiz15 odrzucił projekt. To były pojedyncze głosy. Zresztą i tak w komisjach nie mamy większości.” Wypowiedzią tą Kukiz dobitnie pokazał, że kompletnie nie wie, o czym mówi. Przede wszystkim posłanka Sierakowska nie może odróżniać grupy etnicznej od narodowości, bo takie rozróżnienie nie istnieje. „Grupa etniczna” i „narodowość” są praktycznie – panie pośle Kukiz - tym samym, jedynie słowo „naród” oznacza coś nieco innego. Najprościej rzecz ujmując, grupa etniczna

(narodowość) w sprzyjających okolicznościach może przekształcić się w naród. Kiedy więc Kukiz mówi, że „Ślązacy są z pewnością grupą etniczną, ale nie są narodem, narodowością” to po prostu plecie, z naukowego punktu widzenia, kompletne bzdury. Zdumiewa też, że jeszcze nie miał okazji porozmawiać o sprawie z posłanką Sierakowską i innymi parlamentarzystami Kukiz’15, którzy odrzucili projekt. Bo przecież jego klub już w styczniu głosował w sejmie za odrzuceniem tego projektu już w pierwszym czytaniu. Lider klubu, Paweł Kukiz to przeoczył, że jeszcze nie

miał okazji ze swoimi kolegami o tym porozmawiać? I absurdalna jest prośba „Proszę absolutnie nie pisać, że Kukiz15 odrzucił

ponosi odpowiedzialność za jego działania. A o pojedynczych głosach można by mówić, gdyby jedni posłowie klubu byli za, a inni przeciw. Tutaj jakoś

„Grupa etniczna” i „narodowość” są praktycznie – panie pośle Kukiz - tym samym, jedynie słowo „naród” oznacza coś nieco innego projekt. To były pojedyncze głosy” – bo to nie tylko Kukiz’15 odrzucił, ale odrzucono wręcz na wniosek klubu Kukiz’15. Klub ten ma w nazwie nazwisko Kukiza, więc z automatu Paweł Kukiz

o tych „przeciw” wnioskowi Sierakowskiej nie słychać. Ciekawi jesteśmy tego wniosku poselskiego, którego zapowiadanie zgłosi Kukiz. Czy jego polscy narodowcy tym

Grupa etniczna a narodowość. Mniejszość etniczna a mniejszość narodowa

n Tysiące Ślązaków demonstrują swoje poczucie odrębności. Mamy odmienną od Polski kuchnię, odmienny folklor, odmienną historię, a naszej mowy Polacy nie rozumieją. Mimo tego wmawia nam się, że jesteśmy Polakami, nasza kultura jest częścią kultury polskiej a nasz język polską gwarą – więc nie jesteśmy grupą etniczną.

W

projekcie ustawy była propozycja, by Ślązaków dopisać do mniejszości etnicznych. Najwyraźniej jednak większość ludzi, także posłów nie rozumie, co się kryje pod pojęciami mniejszość narodowa, mniejszość etniczna, grupa etniczna, narodowość. Warto więc pokrótce to wyjaśnić.

Grupa etniczna to wspólnota ludzi, identyfikujących się ze sobą w oparciu o wspólną historię, kulturę, język, terytorium, czasem religię. Wspólną tożsamość po prostu. Największa z nich (chińska Han) liczy kilkaset milionów ludzi, najmniejsze po kilkadziesiąt osób. Od narodu różni się zasadniczo

tym, że posiada mniej bogaty w szczegóły wizerunek samej siebie. Ma mniej wspólnych „mitów”, mniej literatury… Dlatego grupa etniczna bywa – w odróżnieniu od narodu – nazywana narodowością. W sprzyjających okolicznościach może jednak przekształcić się w naród.

razem go poprą? A może po prostu Kukiz mydli oczy licząc, że sprawa przyschnie, ludzie o niej zapomną. Bo jego akurat wybrano posłem na Górnym Śląsku, także dlatego, że kiedyś dawno temu, sam zadeklarował narodowość śląską. Może zwyczajnie się boi, że po takich działaniach jego klubu na ponowną reelekcję na Śląsku nie ma co liczyć. I za wszelką cenę próbuje zatrzeć złe wrażenie? Według nas właśnie takie motywy stoją za wypowiedzią Kukiza. Bo nie chcemy podzielać opinii licznych internautów, że Kukiz z zasady plecie to, co mu akurat ślina na język przyniosła. MP Teoretycy podkreślają, że „Rzeczą, która wyodrębnia grupę etniczną nie jest często zbiór jej własnych cech, lecz wspólny dla jej członków wizerunek grupy obcej, to co odróżnia „innych” od „nas””. Najczęściej pojawia się więc w kontaktach z inną grupą, narodem, wobec którego odczuwamy odrębność. Trudno znaleźć lepszy przykład tej sytuacji, niż Ślązacy. Czymś zupełnie innym są pojęcia mniejszości etnicznej i narodowej, bo nie dotyczą sfery nauki, lecz prawa. Dokładnie prawa polskiego i międzynarodowego. Mniejszość narodowa – w myśl prawa - to grupa, która poza terenem, gdzie stanowi mniejszość, posiada też własne państwo narodowe. Dlatego w Polsce mniejszościami narodowymi są Niemcy, Litwini, Białorusini – bo poza Polską mają własne narodowe państwa: niemieckie, litewskie, białoruskie. Ci, którzy żyją w Polsce jako narodowości, lecz własnego państwa nie mają, otrzymują status mniejszości etnicznej. Dlatego mniejszościami takimi są u nas Tatarzy, Łemkowie, Cyganie, Karaimowie. Bo nigdzie nie istnieje państwo tatarskie, łemkowskie, romskie czy karaimskie. I o taki też status zabiegali Ślązacy. Nie są natomiast mniejszością etniczną w Polsce Wietnamczycy, czy w Niemczech Turcy albo Polacy. Aby otrzymać statut mniejszości, trzeba bowiem być ludnością autochtoniczną, zamieszkiwać dane terytorium od kilkuset lat. Ani Wietnamczycy nie zamieszkują w Polsce od stuleci, ani Polacy na terytorium współczesnych Niemiec – więc statut mniejszości im nie przysługuje. AM


5

październik 2016r.

Polska robi wszystko, by być osamotnioną, jak w 1939 roku

Powoli pokazują nam drzwi Trzy numery temu w tekście „Ślexit? Fto wiŷ. Polexmit? Chneda pewny” przewidywaliśmy, że Polska raczej opuści Unię Europejską. Albo zostanie z niej usunięta. Pisaliśmy „Hań, we Niŷmcach, Francyje, Belgie a inakszych zachodnich państwach wiedzom, co kiej naprzījmowili do Ojropy nowych członkůw, ůwdy sie witli. Ôni juże pomiarkowali, iże Poloki, Madziary, poniekiere bałkański nacyje, ni majom ojropejskij tożsamości, majom blank inszo kultura. Ańfachowo pedzieć – som inaksi tak samo, jak Ślůnzoki ŏd Goroli. Niby ŏblykajom sie tak samo, kiej blikniesz, som takie same; na ulicy niŷ pomiarkujesz fto je fto. Ale kiej ino naczniesz godać, zaro wiysz, je to kultura twoja, abo ŏto inakszo.

A

ŏni hań już widzom, co kultura polsko je inakszo, barżyj podano na rusko, jak na ojropejsko. Ôni hań widzom, co Polska je do nich sto lot nazod, kiej mieli srogi nacjonalistyczny druk, kiej demokracja niŷ była wartościom”. Pisaliśmy, że Europa pójdzie w kierunku jednego superpaństwa, „Stanów Zjednoczonych Europy” i PiS-owska wizja osłabiania struktur Unii jako federacji państw narodowych raczej nie zyska tam akceptacji.

FRANCUSKI POLITYK: POPEŁNILIŚMY BŁĄD! Wielu rzekomych ekspertów twierdziło wówczas, że piszemy bzdury, że pozycja Polski w Europie jest niezagrożona. Tymczasem dziś to samo co my mówi najpoważniejszy kandydat na prezydenta Francji w nadchodzących wyborach. Alain Juppe we francuskiej telewizji pytany o Polskę i Węgry mówi: „Prawdopodobnie poszerzenie Unii było nieprzemyślane. Ale czy mogliśmy tego uniknąć? Bardzo łatwo jest po 20 latach mówić, że trzeba było zrobić to czy tamto. Ale po upadku muru berlińskiego obiecaliśmy tym krajom, że je przyjmiemy. Dlatego to zrobiliśmy. Dziś widzimy jednak, że to stwarza problemy. Europa ma sens tylko, jeśli jest Europą polityczną.

skie społeczeństwo”. Chodzi o ocenę działań PiS-u wobec Trybunału Konstytucyjnego. Komisja Wenecka niezmiennie ocenia je bardzo krytycznie. Jednakże Komisja ta jest zarazem organem Unii Europejskiej, której Polska jest członkiem. Nie może więc tak po prostu przestać z Komisją „współpracować”. Bo wnioski Komisji trafią pod obrady Parlamentu Europejskiego. A tam PiS sojuszników ma niewielu. Z każdym dniem mniej. A sprawy takie, jak zerwanie umów na francuski śmigłowiec na pewno tych sojuszników nie przysparza. Powiedzenie przez polskiego wiceministra obrony, że to my uczyliśmy Francuzów jeść widelcem – też nie. Obecne polskie rządy robią wszystko, bo zrazić do siebie dwóch głównych rozgrywających Unii czyli Francję i Niemcy. Te dwa kraje, dzięki którym Polska została do Unii przyjęta.

SKŁÓCAJĄ SIĘ ZE WSZYSTKIMI Wątpliwy sojusz polityczny z Węgrami utraty ich poparcia Polsce nie zastąpi. Wąt-

Zerwanie umów na francuski śmigłowiec na pewno tych sojuszników nie przysparza. Powiedzenie przez polskiego wiceministra obrony, że to my uczyliśmy Francuzów jeść widelcem – też nie. Obecne polskie rządy robią wszystko, bo zrazić do siebie dwóch głównych rozgrywających Unii czyli Francję i Niemcy. Pytany o to, czy chce wyrzucić Polskę i Węgry z Unii odpowiada: – Nie, one same zdecydują, czy przyłączają się do nas, czy nie. My musimy ustalić nasze warunki. I ci, którzy chcą, pójdą z nami, a ci, którzy nie chcą, będzie czekał inny los. Zobaczymy zresztą, co się wówczas stanie.

ZBIERAMY SIĘ DO WYJŚCIA Można chyba śmiało powiedzieć, że obecne władze polskie już tego wyboru dokonują. Trudno bowiem inaczej ocenić deklarację polskiego rządu, że „kończy współpracę z Komisją Wenecką” bo ta – jak wyjaśnia minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski – „Obraża polski rząd i pol-

pliwy, gdyż Węgry też odwracając się plecami do Unii budują jednak bardzo dobre relacje z Rosją. Tam szukają alternatywnego partnerstwa. Polska wobec Rosji przyjęła chyba najbardziej wrogą postawę spośród wszystkich europejskich krajów. Na szczycie ONZ prezydent Polski Andrzej Duda, jako jedyny, swoje przemówienie poświęcił krytyce Rosji. Ukraina – w obronie której występował - jednak nie jest państwem, które potrafi stać się dla Polski partnerem zastępczym dla tych potęg. Na poparcie Czech i Słowacji, w ramach Grupy Wyszehradzkiej nie ma raczej Polska co liczyć – przywódcy tych pragmatycznych narodów zapowiadają wyraźnie, że zaakceptują takie zmiany w Unii Europejskiej, jakie zaproponuje większość. A karty rozdaje jed-

nak twardy trzon Unii, przede wszystkim Francja i Niemcy. Polska pod rządami PiS-u w Europie się alienuje. Przestaje być liczącym się partnerem, a staje się wstydliwą przystawką. Wprawdzie polski rząd

Polska jednak – dumna i arogancka – odrzucała umizgi obu stron. Takie zachowanie polskiej dyplomacji zaowocowało zbliżeniem niemiecko-sowieckim oraz, w konsekwencji, antypolskim paktem Ribbentrop-Mołotow. Wiosną 1939 roku Polacy mogli w sojuszu z Niemcami uderzyć na Rosję, albo w sojuszu z Rosją na Niemc y . Roze-

n Polska idąc na noże z europejskimi potęgami, sama sobie – ręką wiceministra MON Bartosza Kownackiego - wbiła widelec w plecy! mówi, że Polska właśnie wstaje z kolan, ale robi przy tym taki harmider, że nikt z nią ani na klęcząco, ani na stojąco nie chce powoli rozmawiać. Będzie sobie stała dumnie mając wokół pustkę. Co w obecnej sytuacji geopolitycznej jest niebezpieczne. Sytuacja w Europie się zaognia, i chociaż wieszczeń o nowej wojnie światowej nikt poważny nie traktuje serio – to jednak ryzyko lokalnych wojenek na styku Unii z Rosją rośnie. A na tym styku leży właśnie Polska.

DOKŁADNIE JAK W 1939 Która nie wyciągnęła żadnych wniosków z roku 1939. Wówczas zachowywała się tak samo butnie, tak samo „wstawała z kolan”. Wbrew prośbom i żądaniom swoich zachodnich aliantów, Anglii i Francji, wraz z III Rzeszą dokonała rozbioru Czechosłowacji. Państwa, które z Francją i Anglią także miało dobre stosunki. Oba te kraje uznały wówczas Polskę za europejskiego awanturnika, na równi z III Rzeszą. To wtedy ich społeczeństwa straciły serce dla Polski, co rok później zaowocowało postawą, że nie będą ginęły za Gdańsk. W 1939 roku stosunki Rosji i Niemiec, dwóch potężnych sąsiadów Polski, były wrogie. Oba szukały sojuszników. Rosja chciała z Polską zawrzeć sojusz antyniemiecki. Niemcy chciały z Polską zawrzeć sojusz antybolszewicki.

grali to tak, że pół roku później Rosja i Niemcy dokonały kolejnego rozbioru Polski. Po tych doświadczeniach wydawać by się mogło, że Polska już nigdy nie popeł-

wierząc w parasol ochronny USA. Co jest o tyle ryzykowne, że mocny kandydat na prezydenta tego supermocarstwa, Donald Trump zapowiada, iż nie zamierza dalej dopłacać do bezpieczeństwa dla europejskich partnerów w NATO. Polska spycha się więc, przy odrobinie niefarta (w razie wygrania Trumpa), na międzynarodową izolację. A ponieważ jednoznacznie zaczepia Rosję, mieszkanie w tym państwie staje się niebezpieczne. Trzy lata temu działacze Związku Ludności Narodowości Śląskiej Andrzej Roczniok i Rudolf Kołodziejczyk napisali list otwarty do ambasadora Rosji w Polsce. Zaczynał się słowami: „W związku z informacjami prasowymi, o umieszczeniu przez wojska rosyjskie w Obwodzie Kaliningradzkim rakiet Iskander-M, przystosowanych do przenoszenia głowic nuklearnych, w imieniu Związku Ludności Narodowości Śląskiej zwracamy się do Waszej Ekscelencji o przekazanie władzom Federacji Rosyjskiej naszej prośby o rozważenie możliwości niekierowania tych rakiet w kierunku Śląska”. Wtedy, gdy pozycja Polski w Unii Europejskiej i NATO była silna, list ten wydawał się dziwaczny, idiotyczny, i niepotrzebnie podgrzewający w Polsce atmosferę wokół śląskości. „Czy ich losy Warszawy i Krakowa nie obchodzą” – pytali polscy publicyści. Dziś ten list już taki idiotyczny nie jest.

Polska nie wyciągnęła żadnych wniosków z roku 1939. Wówczas zachowywała się tak samo butnie, tak samo „wstawała z kolan”. Wbrew prośbom i żądaniom swoich zachodnich aliantów, Anglii i Francji, wraz z III Rzeszą dokonała rozbioru Czechosłowacji. Oba te kraje uznały wówczas Polskę za europejskiego awanturnika, na równi z III Rzeszą. W 1939 roku stosunki Rosji i Niemiec, dwóch potężnych sąsiadów Polski, były wrogie. Oba szukały sojuszników. Rosja chciała z Polską zawrzeć sojusz antyniemiecki. Niemcy chciały z Polską zawrzeć sojusz antybolszewicki. Polska odrzucała umizgi obu stron. Takie zachowanie polskiej dyplomacji zaowocowało antypolskim paktem Ribbentrop-Mołotow. ni tego błędu. Że już nigdy nie będzie sobie psuła stosunków jednocześnie i ze swoim wschodnim i ze swoim zachodnim sąsiadem. Ale właśnie to czyni – zarazem

Bo tak zwyczajnie, jeśli Warszawa chce być w Europie osamotniona, czy my musimy dzielić jej los? Adam Moćko


6

październik 2016r.

Nojlepsze gŷszynki! Do cołkij familie i kamratów

35zł

30zł

We Niŷmcach tyż werci sie demonstrować ślůnskość!

45zł

35zł

35zł

A może wybieresz se inkszy tres, abo inszy gadżet?

35zł

35zł

35zł

35zł

5zł

30zł

30zł

5zł

Instytut Ślůnskij Godki, 43-143 Lędziny ul. Grunwaldzka 53.* adres e-mail: megapres@interia.pl, tel. 535 998 252, konto bankowe 96 1020 2528 0000 0302 0133 9209 Eli kupisz za 100 zł abo lepij (do kupy ze ksionżkami ze ôstatnij strony) – dostawa gratis. Na terenie aglomeracji katowickiej możliwe dostarczenie kurierem i zapłata przy odbiorze.

* Powyższy adres jest jedynie adresem korespondencyjnym. Nie ma tam sklepu!


7

październik 2016r.

Silesion.pl czyli Semka i inne warszawskie „ekszperty”

Polskie bicie po pysku jest lepsze od niemieckiego? Nie zamierzam obrażać się na Kamila Durczoka i jego portal silesion. pl. Nie zamierzam, choć miałbym prawo. Toczy się tam bowiem dyskusja o śląskości. Niemal każdy dyskutant odwołuje się do „Cajtunga” i Dariusza Dyrdy. Rzetelność dziennikarska – z której Kamil słynie – powinna więc nakazać mu zwrócić się o wypowiedź i do mnie. Nie zrobił tego, ale nie zamierzam się obrażać, gdyż dyskusja jest ciekawa i bardzo wartościowa. DARIUSZ DYRDA

A

sam Durczok oraz Waldemar Szymczyk (były, wieloletni szef katowickiej Gazety Wyborczej) w wywiadzie z Piotrem Semką perfekcyjnie obnażyli wszystkie absurdalne fobie Polaków związane ze śląskością. Oraz żenujący brak wiedzy u tego dyżurnego, warszawskiego eksperta od Śląska. I kompletne niezrozumienie naszego regionu.

Śląsku w latach 1922-39, czy, moim zdaniem niesprawiedliwe, że w okresie po 1945 roku starano się odślązaczyć Ślązaków, to poza takim sporem będą Powstania Śląskie. Tymczasem sytuacja, w której doszło do deklaracji, że owszem wspominamy Wojciecha Korfantego, ale wszystkie strony miały swoje racje, moim zdaniem nie buduje mitu łączącego mieszkańców województwa śląskiego. Dlatego, że nie żyjecie sami w tym województwie, macie obok siebie ludzi, którzy

Semka: „Nie porównywałbym lania po pysku niemieckiego z polskim, mimo wszystko”. Semka mówi o przejawach śląskiego separatyzmu. Za jeden z nich uważa… naklejkę SI na samochodzie! Ale to drobiazg. Bo przede wszystkim pan Semka broni nam mieć własną historię naszej ojczyzny. Każe nam bezrefleksyjnie zaakceptować jego wizję. Mówi: „każda wspólnota, także mieszkańcy województwa śląskiego, muszą mieć parę mitów, które łączą a nie są przedmiotem ciągłej dyskusji. Bardzo długo naiwnie mi się wydawało, że jeśli będą dyskusje na temat jakości rządów polskich na

uważają się za stuprocentowych Ślązaków, ale także „płomiennych” Polaków.” Dowiadujemy się otóż, że nieważna historyczna prawda o wojnie domowej, podsycanej z jednej i drugiej strony przez „zielonych ludzików”, nieważna pamięć naszego ludu – powstania śląskie mają być naszym wspólnym polskim mitem. Nawet tych, których dziadowie walczyli po drugiej, stronie, we freikorpsach. Mit, według pana Semki, ma łączyć „mieszkańców województwa śląskiego”.

A niby dlaczego ma łączyć mieszkańca Częstochowy z mieszkańcem Rybnika. Albo nawet Rybniczanina z dziada pradziada z rybniczaninem w pierwszym pokoleniu. Co się stanie złego, jeśli powiedzą sobie: „ja jestem Ślązak, ty jesteś Polak, ale pracujemy razem i żyjemy w zgodzie”? Czy dlatego, żeby panu Semce i „płomiennym” Polakom było miło, my mamy wyrzec się naszej historii, naszej tożsamości?

PRAWDZIWA HISTORIA JEST NIBY „WYMYŚLONA” Chciałby tego. Przekonuje Semka: „Nikt w Polsce nie uważa Białorusinów i Ukraińców za część narodu Polskiego. Tymczasem RAŚ postawił pytanie, czy Ślązacy są Polakami czy nie? Wydawało się, że w tej kwestii przez ponad 80 lat od przyłączenia części Górnego Śląska a po 1945 roku jego całości do Polski doszło do consensusu: Ślązacy są częścią narodu polskiego, która wróciła po 600. latach nieobecności do Polski. A teraz ktoś zrastanie się Śląska z Polską chce zakłócić. Nagle wymyślono nową historię, że Śląsk to jest wspólnota różnych tradycji etnicznych: czeskiej, niemieckiej, polskiej, żydowskiej, która była osobną przez te wszystkie

n Naklejka SI, według niego symbol semaratyzmu! lata, kiedy Śląsk nie był częścią Polski. Stary pogląd ogłasza się za nienaukowy. Dlatego bardzo emocjonalnie reaguje się w Polsce na stwierdzenie „my jesteśmy osobnym narodem”.

ny naród to kwestia o pierwszorzędnej wadze w każdym państwie. Jeśli w Bawarii ktoś powiedziałby, że Bawarczycy są osobnym narodem, to wywołałoby to ostrą dyskusję, Dlatego powiedze-

Pan Semka chciałby, żebyśmy się tego wyparli. A w imię czego? Bo to nie buduje polskiej wspólnoty? Kiedy ja chcę budować śląską w demokratycznej Polsce, a nie polską! Chcę budować taką wspólnotę jak Fryzowie (czy owi Łużyczanie) w Niemczech, od których nikt nie wymaga wyparcia się własnej odrębności i własnej historii. Kamil Durczok: Mam prawo określać się kim jestem. – Nie, bo kwestia uznania jakiejś części wspólnoty narodowej za osob-

nie, że uważam się za przedstawiciela narodowości śląskiej, nawet jako lojalny obywatel Polski, będzie budzić emocje. W województwie śląskim żyje 4,5


8

październik 2016r.

– na krótko – został nawet zarejestrowany. Gorzelik wtedy jeszcze „nie występował w czapce niemieckiego żołnierza”.

MOREL, MOŻE BYŁ ŚLĄZAKIEM…

n Semka ma nam do powiedzenia. Jesteście Polakami, na nic innego nie ma mojej zgody mln ludzi. Wśród nich są zwolennicy regionalizmu, nie boję się użyć nawet określenia ślązakowcy, są ludzie, którzy nie uznają Ślązaków za osobny naród i uważają się za Polaków, są wreszcie dzieci czy wnukowie przybyszów z Kresów czy innych regionów Polski. Jaki ma być model tożsamości, który połączy tych wszystkich ludzi? – Sprawa narodowości litewskiej, ukraińskiej, czy białoruskiej nie wywołuje w Polsce kontrowersji, ale sprawa narodowości śląskiej wywołuje. Bo są tacy ludzie jak ja, którzy chcieliby, żeby Ślązacy uważali się za część narodu polskiego.” „Wymyślono nową historię, że Śląsk to jest wspólnota różnych tradycji etnicznych” – mówi Semka. I przecież to całe szczęście dla Polski, że tę historię zaczęto propagować. Bo jest w niej miejsce i na polskość. Podczas gdy przez 600 lat tej polskości u nas nie było. Polska leżała za granicą i było to państwo, które Ślązakom raczej źle się kojarzyło. Panu Semce, jak przyznaje się ”wydawało się” że jest consensus, iż Ślązacy są częścią narodu polskiego. Bo… on by chciał żeby byli! Tylko może ważniejsze od tego, co w kwestii Ślązaków chciałby pan Semka – jest to, co chcieliby sami Ślązacy? My Polakom nie mówili, kim chcielibyśmy, by byli. Więc dlaczego oni narzucają to nam?

ŁUŻYCZANIE. A GDZIE ONI W POLSCE? Co więcej, mówi nam też, że powinniśmy się cieszyć, kiedy Polacy „biją nas po pysku”! Na słowa Dur-

czoka „ludzie, którzy przesz setki lat dostawali po pysku od innych, mogą mieć poczucie odrębności. Mogą powiedzieć: Jo jest Ślonzok ludzie, którzy przesz setki lat dostawali po pysku od innych, mogą mieć poczucie odrębności. Mogą powiedzieć: Jo jest Ślonzok”, Semka odpowiada: „Nie porównywałbym lania po pysku niemieckiego z polskim, mimo wszystko. Z prostego powodu, ponieważ gdyby Śląsk nie został częściowo włączony do Polski w 1922 roku, a potem całkowicie po drugiej wojnie, to myślę, ze raczej godka śląska wyginęłaby na takim poziomie, jak język łużycki w Niemczech”. Szkoda, że przy okazji nie wspomniał o kondycji języka łużyckiego w Polsce. Bo przecież i w tym kraju, po II wojnie światowej, w okolicach Bogatyni i Zgorzelca żyli Łużyczanie, mówili swoim językiem. Gdzie oni dziś są? Bo po niemieckiej stronie granicy kultura łużycka i język łużycki cieszą się opieką państwa. Semka na argument, że śląskość eksplodowała po 1989 roku, bo w demokracji ludzie nareszcie poczuli się u siebie, odpowiada, że wtedy nie wywoływało to emocji, gdyż nie było narracji, że Ślązacy są odrębnym narodem, a „Jerzy Gorzelik nie występował w czapce niemieckiego żołnierza”. Widać nie wie, że narracja, iż jesteśmy odrębnym narodem istniała przez cały XX wiek, tylko w PRL-u nikt nie odważał się tego mówić głośno. A po zmianie ustroju potrzebne było kilka lat, aby zorganizować się, stworzyć struktury narodowości śląskiej. Ale już w 1995 roku pojawił się pomysł rejestracji Związku Ludności Narodowości Śląskiej. Rok później

Z INTERNECU: TOM HEI: „Nie porównywałbym lania po pysku niemieckiego z polskim, mimo wszystko.” (…) Podejrzewam że z punktu widzenia bitego różnica nie istnieje. „Gdyby nie powstanie i epizod II RP – śląskość dziś byłaby odmianą niemieckości taką samą jak tożsamość saksońska czy bawarska”. No właśnie, śląskość jako odmiana polskości taka sama jak tożsamość podlaska czy małopolska ok. W drugą stronę fe. A tożsamość Śląska bez dodatkowego Wielkiego Brata, no to już w ogóle niemożliwe...Najczęściej powtarzane przez p. Semkę słowa: „nie zgadzam się”...i już. Żeby nie powiedzieć i ch...j!

Jeszcze ciekawiej mówi Semka o polskich obozach koncentracyjnych dla Ślązaków. „Dużą część ludzi boli np. używanie sformułowania „polskie obozy koncentracyjne” w odniesieniu do tego, co funkcjonowało po 1945 roku. (…) A skąd założenie, że wartownikami nie byli też Ślązacy? Przypominam pracę prof. Zygmunta Woźniczki, że bardzo dużo obywateli polskich, którzy mieszkali na terenie województwa śląskiego do 1939 roku a w czasie wojny współpracowali z gestapo, po wojnie przechodzili jako jedni z pierwszych do aparatu przemocy, żeby ratować się przed odpowiedzialnością (…) I tu dochodzimy do kolejnego „bolącego zęba”, czyli twierdzenia, że obozy po wojnie były elementem polskich czy-

„Chodzi o to, że jak usiłuje się przedstawić habsburską a potem pruską historię Śląska do 1919 roku jak wspaniałą Arkadię, jak sympozjon, na którym spotykają się różne narody, to ja powiadam nie. Była postępująca germanizacja Śląska (a nie np. bohemizacja, mimo wejścia do mowy śląskiej pewnej ilości słów czeskich) i cofanie się słowiańskiej tożsamości Śląska. Gdyby nie powstanie i epizod II RP – śląskość dziś byłaby odmianą niemieckości taką samą jak tożsamość saksońska czy bawarska”.

POLONIZOWANIE LEPSZE OD GERMANIZOWANIA Wypada zapytać: no i co z tego? Według jego filozofii Kalego, jeśli Ślązaków się polonizuje, to jest wszystko w porządku, ale gdyby ich zgermanizowano, to by było nie w porządku. A może pozwoliłby nam zdecydować za siebie? Zwłaszcza, że jeśli przez 600 lat w państwie niemieckim zachowaliśmy język słowiański, to pewnie nie tak łatwo

tem może ze trzech nauczycieli umiało dobrze po polsku. Reszta, w tym moja wychowawczyni Regina Giel z sąsiednich Cielmic, na przerwach także między sobą godali. Faktycznie mój śląski tępiono trochę w liceum. Jednak już na studiach – w czasach stanu wojennego - w Katowicach z dwoma moimi najbiższymi koleżankami Kariną Tarara i Basią Wystyrk rozmawiałem po śląsku a przyjaciela, Witka Pustułkę z Sosnowca, często pytaliśmy żartobliwie „Witek, jak ci się studiuje na Śląsku”. Również ze sporą częścią kadry nauczycieli akademickich mogliśmy rozmawiać po śląsku. Tak więc z 17 lat edukacji zaledwie cztery licealne lata to było tępienie mowy śląskiej. O co nie mam zresztą żalu, bo właśnie wtedy nauczyłem się sprawnie posługiwać polskim. Gdy do ogólniaka szedłem, bywało z tym różnie. Moje wypracowania z polskiego stale były pokreślone za niepoprawną składnię. Dopiero po latach zrozumiałem, że stosowałem po prostu składnię języka śląskiego, a nie polskiego.

n W Niemczech, gdzie podobno łużycki język wyginął, są takie tablice. A gdzie, panie Semka, podobne po śląsku u nas? stek etnicznych na Ślązakach. Na to zgody nie ma”’ Ostatnie zdanie jest kluczowe. „Na to zgody nie ma”. Pan Semka nie zgadza się, żeby mówić, że były czystki etniczne wobec Ślązaków. Chociaż jakoś nie chce wyjaśnić, co według niego działo się wówczas na Zgodzie, w Łambinowicach. Owszem, zgadza się, że polski stosunek do śląskości wynika z lęków, ale nie zgadza się z tezą Szymczyka, że wynikają one z braku wiedzy o Śląsku. Mówi Semka:

ROBERT PRZELIORZ: No ale to jest człowiek, który nie liczy się z uczuciami ludzi, których nie uznaje. Tu mają być Polacy koniec kropka - to jest jego retoryka. Jego g... obchodzi, że człowiek, który się tutaj urodził dostał w twarz. Gościu ma podejście do człowieka przez pryzmat narodowości i można to porównać do zachowania kibola, który nie uznaje kibiców przeciwnej drużyny z tego samego miasta. Ma wiedzę, ale co mu z tej wiedzy skoro jest tak nienawistnie nastawiony. PAWEL NIEWIADOMSKI: Semka nie zaskakuje i jest sobą, dyletantem i warszawskim arogantem. Pokazuje, że kompletnie nie rozumie górnośląskiej duszy, tożsamości. Powtarza tylko wdrukowane w głowę komunistyczne teksty. On nawet nie rozumie tych Ślązaków, co w czasie plebiscytu byli propolscy.

nas wynarodowić. Ani zgermanizować, ani spolonizować. Tylko z tymi „czechizmami” znów się nie zna, bo one nigdy do mowy śląskiej nie wchodziły, od zawsze stanowią wspólny trzon języka śląskiego i czeskiego. Nie przypadkiem wielu czeskich językoznawców uznaje naszą godkę za dialekt języka czeskiego, nie polskiego. Jest niby i o mnie (bo chyba o mnie): „Jeśli ktoś mówi teraz: za to, że przez 20 lat pouczano mnie w szkole, że nie mam mówić po śląsku, za to, że jakiś kolega zobaczył wujka w mundurze Wehrmachtu i spytał, czy ty jesteś folksdojczem, to się zemszczę i będę opowiadał, jak witaliśmy Wehrmacht w 1939 roku kwiatami, to jest to niepotrzebna ostentacja”.

NIKT SIĘ NIE MŚCI, PANIE SEMKA Może pan Semka chodził 20 lat do szkoły, ale ja – Dariusz Dyrda – jednak znacznie krócej. Do podstawówki lat osiem i tam mnie raczej nikt za śląski nie karał. Pewnie dlatego, że w szkole na śląskiej wsi (Paprocany) rap-

Również zdjęcia ojca (i wujków) w mundurze Wehrmachtu nie stanowiły dla mnie nigdy problemu. Może w miastach było inaczej, ale ja, w podtyskich Paprocanach, od dziecka wiedziałem, który sąsiad służył w Wehrmachcie, który w Luftwaffe, który w Kriegsmarine, który był w Afrikakorps, a który na Ostfroncie. Mężczyźni na piwie stale wspominali przecież swoje wojenne losy. Ba, wiedziałem nawet, który rolnik był podczas wojny członkiem NSDAP w Paprocanach, a kto służył w SS. I nie opowiadam o tym dziś ostentacyjnie, tylko opowiadam po prostu, bo to część historii mojego narodu. Tak samo, jak witanie w 1939 roku kwiatami Niemców. Tak samo jak to, że dziś ogromna część moich kolegów z podstawówki mieszka w Niemczech, dokąd przed laty wyjechali na „niemieckie pochodzenie”. Pan Semka chciałby, żebyśmy się tego wyparli. A w imię czego? Bo to nie buduje polskiej wspólnoty? Kiedy ja chcę budować śląską w demokratycznej Polsce, a nie polską! Chcę budować taką wspólnotę jak Fryzowie (czy owi Łużyczanie) w Niemczech, od których nikt nie wy-


9

październik 2016r.

maga wyparcia się własnej odrębności i własnej historii.

Z KIM ROZMAWIAŁ TOLKIEN? Semka broni również mitu wieży spadochronowej, i to wbrew ustaleniom IPN-u. „Uważam, że opracowanie Grzegorza Bębnika i publikacje Bartosza Wielińskiego w Gazecie Wyborczej, nie rozstrzygają kwestii obrony Wieży Spadochronowej. Po pierwsze Kazimierz Gołba zmarł w 1952 roku i nie wiemy, z jakimi świadkami rozmawiał”. No i mamy wyjaśnienie! „Po pierwsze Kazimierz Gołba zmarł w 1952 roku i nie wiemy, z jakimi świadkami rozmawiał” – mówi Semka. To proponuję posunąć się dalej. Historycy dobrze wiedzą, że opisana przez Sienkie-

wicza obrona Częstochowy to bajka, nie mająca wiele wspólnego z realiami. No ale przecież można powiedzieć, że Sienkiewicz zmarł w roku 1916 i nie wiemy z jakimi świadkami wydarzeń z

my, z jakimi świadkami walk czarodziejów i potworów o Śródziemie rozmawiał… Na tej zasadzie można uwiarygodnić każdą bajkę, i Królewnę Śnieżkę, i

niku, bo tam też jest legenda o jakimś smoku w jeziorze”. Otóż panie Semka, nie smok a utopek! Oczywiście o utopkach pojęcia pan nie ma, bo to śląska a nie polska mitologia. Pan zna polskie

Po pierwsze Kazimierz Gołba zmarł w 1952 roku i nie wiemy, z jakimi świadkami rozmawiał” – mówi Semka. To proponuję posunąć się dalej. Historycy dobrze wiedzą, że opisana przez Sienkiewicza obrona Częstochowy to bajka, nie mająca wiele wspólnego z realiami. No ale przecież można powiedzieć, że Sienkiewicz zmarł w roku 1916 i nie wiemy z jakimi świadkami wydarzeń z XVII wieku rozmawiał! XVII wieku rozmawiał! Ale można iść dalej. Niby wszyscy wiemy, że sławne w całym świecie „Władca Pierścieni” i „Hobbit” to bajki – ale ich twórca, Tolkien, zmarł w 1973 roku i też nie wie-

Wandę, co nie chciała Niemca i smoka wawelskiego. Zresztą a propos smoka popisuje się Semka swoją wiedzą mówiąc w tym samym wywiadzie „równie dobrze może składać kwiaty w Ryb-

złote kaczki, smoki wawelskie i wieże spadochronowe, a my utopki, połednice, fojermonów i skarbnika. Semka uważa, że cała sprawa „narodowości śląskiej” to wymysł RAŚ.

Na słowa Durczoka, że „RAŚ ma kilka tysięcy członków, a narodowość śląską jako jedyną zadeklarowało 376 tys. Nie widzisz tej dysproporcji, po co ciągle przywołujesz ten RAŚ?” dowiadujemy się, że „w myśleniu RAŚ jest wiele elementów zbieżnych z niemiecką tradycją, np. teza, że rok 1922 był podziałem Śląska a nie połączeniem z Polską” a RAŚ jest wprawdzie nieliczny, ale ma wielu wpływowych na Śląsku przyjaciół. I jakoś nie przychodzi mu do głowy, że ma ich właśnie dlatego, że Ślązacy podzielają ten pogląd, iż rok 1922 był podziałem Śląska a nie połączeniem go z Polską, Zresztą zapomina, że w 1922 tylko niewielki kawałek Śląska trafił do Polski. Niemal cały Śląsk podarował Polsce dopiero Józef Stalin, w 1945 roku. O dziwo, mimo tego, jakoś do Stalina pan Semka miłością nie pała.

Ziemkiewicz przy sznapsie wykrył niemiecki spisek

Luksemburskie gadanie kał największy pono pisarz z Luksemburga – niestety, na śmierć zapomniałem jego nazwiska. Pisał, co prawda, po francusku, ale był tutejszy, dlatego jest dziś patronem wspomnianego centrum. Aha, w podziemiach jego willi zbudowano bibliotekę, gdzie będzie gro-

szego imidżu. I dlatego, tak przynajmniej twierdził mój rozmówca, wymyślili ten cholerny „język luksemburski” i zadysponowali unijne miliony na sponsorowanie luksemburskiej odmienności. Ale jak są pieniądze, gadaliśmy przy kolejnym winku, a może już

Tylko więc dwóch gości przepijających wino koniakiem mogło wpaść na pomysł, że za tym językiem luksemburskim stoją Niemcy. Na trzeźwo takiej bzdury nikt nie wymyśli. n Rafał Ziemkiewicz. Czego to człowiek nie wymyśli mieszając wino z koniaczkiem.

Na

Silesionie o Śląsku wypowiada się też kolejny „warszawski ekspert” – Rafał Ziemkiewicz. Zaczyna od słów: „Taki sam ze mnie Ślązak, jak z waszego Gorzelika, jedyna różnica, że on z kieleckiego, a ja z Mazowsza” czym od razu dowodzi, że

w tę ziemię, i został Ślązakiem, a Paweł Kukiz – antyślązakiem. Ale to tyle dygresji, wróćmy do Ziemkiewicza. Oto jego opowieść: „Mogłem zostać Luksemburczykiem, naprawdę. I to nie byle pierwszym z brzegu – wieszczem luksemburgizmu. Naprawdę. Opowiem. Z różnych przyczyn wy-

Ziemkiewicz woli informacje o Luksemburgu czerpać podczas popijawy od jakiegoś tajemniczego polityka, który do Luksemburga ma taki stosunek, jak Ziemkiewicz do Śląska. I obaj rozgryźli, że nie chodzi o nic innego, tylko o niemiecki spisek! nie wie o czym mówi, po familia Gorzelika od strony matki pochodzi z pogranicza polsko-ukraińskiego a nie kielecczyzny. Podobnie zresztą jak familia Pawła Kukiza. Obaj dziadkowie – Zdzisław Hierowski (dziadek Gorzelika) i Kukiz – byli polonizatorami Śląska. Jorg jednak, inaczej niż dziadek, wrósł

lądowałem w tym pięknym księstwie jako gość tamtejszego odpowiednika naszego Stowarzyszenia Pisarzy. Pokazano mi piękny Dom Literatury Luksemburskiej, centrum, jak mi powiedziano, luksemburskiej tożsamości, mieszczący się w pięknie odrestaurowanej willi, gdzie w wieku XIX miesz-

madzony piśmienniczy dorobek Luksemburga. Jest tam parędziesiąt książek po francusku, paręnaście po niemiecku, ale oczywiście najważniejszy będzie dział książek napisanych po luksembursku. Na razie, kiedy zwiedzałem bibliotekę, było ich tam dokładnie trzy. (…) Wiedzieliście, że taki język istnieje? I słusznie, bo tak naprawdę, to go wcale nie ma. To tylko lokalna gwara niemieckiego, dialekt używany przez miejscowych rolników, zastygły w postaci sprzed mniej więcej trzystu lat. Ki diabeł? Pewien polityk – francuskojęzyczny – wyjaśnił mi przy winie, o co chodzi, oczywiście wprzódy upewniwszy się, że nikt nas nie słyszy i rozłączywszy baterię w komórce. Niemcy, Rafel! Niemcom stoi kością w gardle to, że w Luksemburgu od zawsze dominującą kulturą (a tym samym i językiem) była mieszczańska kultura francuska, podczas gdy niemieckojęzyczni siedzieli po wsiach. Bardzo chcą poprawić pozycje niemczyzny, ale nie bardzo wypada im to robić otwarcie – no bo, wiadomo, niemiecki szowinizm po ostatniej wojnie wciąż nie ma najlep-

przy koniaczku, to czemu by nie brać? Gdybyś się, Rafel, nauczył tego głupiego luksemburskiego i zechciał pisać w nim cokolwiek – cokolwiek, choćby kompletną grafomanię, ale najlepiej żeby tam było o Europie, to-

życie związek między uluksemburgowianiem Luksemburga i uślązakowianiem Śląska. Ja widzę. Kwestia perspektywy. Pisarz polityczny, od ćwierć wieku zajmujący się obserwowaniem krzątaniny nie tylko w naszym polskim grajdołku, ale i u bezpośrednich sąsiadów, i na forum unijnym, widzi te sprawy inaczej, niż prozaik, który otwarcie deklaruje, że nie wie, nie zajmuje się, nie interesuje go to, ale się wypowie, bo go „wkurwia” i jako tutejszy czuje się uprawniony. (…) Z perspektywy Warszawy – my tu patrzymy w różne dane statystyczne, wyniki wyborów etc. – próba wskrzeszenia kożdoniowego „ślązakostwa” (nie wiem, czy Ślązacy pamiętają, jak fetowali tego sławnego autonomistę kraisleiter Pannenborg i sam Adolf Hitler; my pamiętamy) na razie wielkich efektów nie przynosi, mimo in-

Ziemkiewicz: „ślunskich cajtungów”, opowiadających jakim to szczęściem był dla Śląska powrót do macierzy”. Nie przypominamy sobie, byśmy pisali o powrocie Śląska do macierzy w 1939 roku. Bo my wiemy, że Niemcy to dla Śląska taka sama macierz, jak i Polska. Pisaliśmy, że Ślązacy, oszukani przez Polskę w latach 1922-39, woleli już państwo niemieckie. lerancji i tak dalej, to Centrum już ma nazorgowaną kasę na wylansowanie luksemburskiego wieszcza. Będą i wydania, i przekłady, i nagrody literackie niemieckich miast, i fajne wyjazdy… O chlebie z euromasełkiem nie wspominając. (…) Dlaczego ja tu Państwu opowiadam o tym Luksemburgu? Bo może zauwa-

stytucjonalnego dowartościowywania jego spadkobierców przez szczęśliwie odsuniętą już od władzy PO. Śląsk jest ciągle Śląskiem Korfantego, a nie freikorpsów. I osobiście nie wątpię, że takim zostanie. (…) Tak jak Szczepan Twardoch z czujnością ważki dostrzec potrafi, kto jego i innych Ślązaków gdzie obraził – ale „ślunskich cajtungów”, opowiada-


10 jących jakim to szczęściem był dla Śląska powrót do macierzy we wrześniu 1939 i snujących narrację o Łambinowicach jako „polskim obozie dla Ślązaków” albo o „polskiej zbrodni na górnikach z kopalni Wujek” – to już nie zauważa, choć one właśnie tworzą dla tych obraz kontekst”. Tyle Ziemkiewicz. No i w sumie tylko pośmiać się można. Po luksembursku obraduje parlament tego państwa, nadają stacje telewizyjne (np. RTL Télé Lëtzebuerg i Den 2. RTL), drukują się gazety a ponad 2/3 mieszkańców Luksemburga deklaruje, że to ich język domowy. Pewnie by pan Ziemkiewicz to wiedział, gdyby zasięgnął wiedzy choćby w luksemburskim urzędzie statystycznym. Ale po co, on woli informacje o Luksemburgu czerpać pod-

październik 2016r.

czas popijawy od jakiegoś tajemniczego polityka, który do Luksemburga ma taki stosunek, jak Ziemkiewicz do Śląska. I obaj rozgryźli, że nie chodzi o nic innego, tylko o niemiecki spisek! Co jest o tyle zabawne, że język luksemburski uważany był za niemiecki dialekt. W ramach „niemieckiego spisku” uzyskał jednak status odrębnego języka, chociaż niemiecki nadal pozostaje urzędowym w Luksemburgu. Tylko więc dwóch gości przepijających wino koniakiem mogło wpaść na pomysł, że za tym językiem luksemburskim stoją Niemcy. Na trzeźwo takiej bzdury nikt nie wymyśli. Zgodnie z tą logiką, to Polacy powinni być zwolennikami języka śląskiego, jako na pewno słowiańskiego, a więc anty-germańskiego. Ale jak wi-

dać u pana Ziemkiewicza z logiką nie najlepiej. Może mniej wina i koniaczku? Gdy już koniaczek mu się skończy, może zrozumie, że niemal każdy język był kiedyś (dialektem) jakiejś większej językowej grupy, ale z czasem stał się na tyle inny, że zasługuje na miano odrębnego języka. Tak postępują narody cywilizowane i dlatego nikt nie darł szat, że nagle jeden z niemieckich dialektów uzyskał status języka – używanego nie tylko w Luksemburgu ale też w niemieckim landzie Nadrenia-Palatynat, w Belgii, a nawet we Francji. Tego już popijający anonimowy polityk jakoś Ziemkiewiczowi nie powiedział. Polityk zresztą musiał mieć o Ziemkiewiczu jak najgorsze zdanie, jeśli przed rozmową z nim uważa za konieczne wyłączenie komórki.

No i jeszcze to o „Cajtungu”… Przypomnijmy słowa tego pana od koniaczka: „„ślunskich cajtungów”, opowiadających jakim to szczęściem był dla Śląska powrót do macierzy we wrześniu 1939 i snujących narrację o Łambinowicach jako „polskim obozie dla Ślązaków” albo o „polskiej zbrodni na górnikach z kopalni Wujek”. Nie przypominamy sobie, byśmy pisali o powrocie Śląska do macierzy w 1939 roku. Bo my wiemy, że Niemcy to dla Śląska taka sama macierz, jak i Polska. Pisaliśmy, że Ślązacy, oszukani przez Polskę w latach 1922-39, woleli już państwo niemieckie. Nie pisaliśmy też nigdy o polskie zbrodni na kopalni Wujek. Wprost przeciwnie, pisaliśmy, że wśród zabitych na Wujku górników trudno zna-

leźć Ślązaka – więc akurat nie podoba nam się robienie z tej tragedii martyrologii Ślązaków. To była zupełnie polska sprawa, bez śląskiego kontekstu, choć rozgrała się na Śląsku. Natomiast obóz koncentracyjny w Łambinowicach powołało państwo polskie, jego wartownicy nosili na czapkach polskie orzełki – więc nie był żadnym innym, niż polskim. Jeśli pan Ziemkiewicz tamtego państwa polskiego nie uznaje, to powinien domagać się unieważnienia wszystkich jego dekretów. Także tego o likwidacji autonomii śląskiej. Bo zlikwidowali ją dokładnie ci sami ludzie, którzy stworzyli Łambinowice. Najwyraźniej jednak likwidując autonomię byli Polakami, a tworząc obozy dla Ślązaków nie byli Polakami. Dobrze mówię, panie Ziemkiewicz?

Głos Twardocha - w punkt! wiła się na Śląsku ponownie dopiero w drugiej połowie XIX wieku wraz z wielkopolskimi działaczami i była to obec-

nawet najmocniej zaciśnięte powieki nie sprawiają, że świat z jego złożonością znika, to po prostu wy, ze strachu

Ślązacy istnieją jako osobna od Polaków i Niemców grupa etniczna. To fakt. Skąd wiadomo? Otóż, z waszych spisów powszechnych. Sami to zbadaliście, mądrale. Wasi rachmistrze nas policzyli. Osiemset tysięcy ludzi zadeklarowało narodowość śląską, w tym trzysta tysięcy zadeklarowało ją jako jedyną. To są twarde fakty

n Szczepan Twardoch, Ślązak, jeden z najwybitniejszych obecnie pisarzy tworzących po polsku.

I

żeby nie było, że Durczok swój portal tylko rostomaitym Semkom i Ziemkiewiczom udostępnia. Mamy tam także świetny tekst Szczepana Twardocha „Czasem coś mnie wkurwi”. Oto jego fragmenty:

niczących z Królestwem Polskim nie ma narodu bardziej zawistnego i wrogiego Polakom niż Ślązacy. Zdaje się więc, że nie uważał mieszkańców Śląska za Polaków, co? Językiem urzędowym w wielu śląskich miastach był wtedy czeski, którego wpływy na język śląski do dziś są bardzo widoczne. W ciągu

Nie, nie ma czegoś takiego jak odwieczna polskość Śląska. Nie, sensem historii Śląska nie był „powrót do macierzy”. Historia Śląska ostatecznie oddzieliła się od polskiej w XIV wieku. Jan Długosz pisał, że z narodów graniczących z Królestwem Polskim nie ma narodu bardziej zawistnego i wrogiego Polakom niż Ślązacy 1. Nie, nie ma czegoś takiego jak odwieczna polskość Śląska. Nie, sensem historii Śląska nie był „powrót do macierzy”. Historia Śląska ostatecznie oddzieliła się od polskiej w XIV wieku, kiedy praw do Śląska zrzekł się Kazimierz Wielki, który zbudował również na polsko-śląskiej granicy łańcuch zamków, do obrony przed Ślązakami. W XV wieku Jan Długosz pisał, że z narodów gra-

następnych czterystu lat w historii Śląska największe znaczenie miały wydarzenia, które dla zwróconej na wschód Polski nie miały znaczenia: wojny husyckie, wojna trzydziestoletnia, wojny śląskie oraz gwałtowna industrializacja. Ślązacy nie wzięli udziału w narodotwórczym procesie, w efekcie którego powstali Polacy w sensie nowożytnym. Polska tożsamość etniczna poja-

ność ledwie zauważalna, nieporównywalna do ważności liczącej sobie wtedy z górą sto lat obecności pruskiej i wcześniejszego dziedzictwa czesko-habsburskiego. Sami „budziciele” polskości, a w rzeczywistości jej akwizytorzy, bo nie da się budzić czegoś, czego nigdy nie było, przyznawali, że znakomita większość Ślązaków pozostaje indyferentna narodowo. Większe zainteresowanie polskością na Śląsku pojawiło się dopiero na przełomie XIX i XX wieku, a więc całkiem niedawno i zdaje się być sprzężone z kwestią klasową, której nie byli w stanie zagospodarować słabi na Śląsku komuniści. 2. Ślązacy istnieją jako osobna od Polaków i Niemców grupa etniczna. To fakt. Skąd wiadomo? Otóż, z waszych spisów powszechnych. Sami to zbadaliście, mądrale. Wasi rachmistrze nas policzyli. Osiemset tysięcy ludzi zadeklarowało narodowość śląską, w tym trzysta tysięcy zadeklarowało ją jako jedyną. To są twarde fakty. Nie zrobiliśmy tego wam na złość, zrobiliśmy to, bo jesteśmy Ślązakami. Tak jak wy jesteście Polakami, w swej polskości będąc oczywiście najdoskonalszą formą rodzaju ludzkiego. My tych wyżyn człowieczeństwa nie osiągamy, jesteśmy skromni, malutcy, dupowaci oczywiście, ale jesteśmy. Możecie nas nie uznawać w waszych sądach, możecie wypierać istnienie naszej tożsamości ze wszystkich sił, ale my od tego nie znikniemy. Nie wiem, czy już się połapaliście, ale

przed tą złożonością, stajecie się ślepi. Ale wasza ślepota nie zmienia naszego, przepraszam za wyrażenie, ontologicznego statusu. My tukej sōm. A Polŏki mogōm nŏs w rzić pocałować. 3. Mimo bezspornego, bo empirycznie potwierdzalnego istnienia Ślązaków, na Śląsku nie ma separatystów. Nie ma też żadnych możliwości oddzielenia Śląska od Polski i nikt nie

próbowali. Bismarckowi się nie udało, a ma się udać Wieczorkowi? Moglibyście zamiast tego spróbować uznać naszą tożsamość za wartość, wartość nie tylko dla nas, ale także dla Polski. Rzeczpospolita mogłaby stać się opiekunką śląskości i na przykład wydać część tych pieniędzy na nauczanie w szkołach naszego języka. Europejczycy już jakieś pięćdziesiąt czy czterdzieści lat temu połapali się, że małe języki są wartością, nie zaś zagrożeniem i warto o nie dbać, bo bez tej dbałości zginą, zubażając korpus naszej cywilizacji tak, jak biosferę zubażają ginące gatunki zwierząt. Zamiast tego jednak, łebscy doradcy prezydenta mówią o naszym języku „robotnicza gwara”, używając mniej więcej tej samej pogardy, z jaką do naszej tożsamości i języka odnosili się niemieccy nacjonaliści. Z tą różnicą, że nawet niemieccy nacjonaliści nie traktowali Górnego Śląska jak kolonii. Polacy zaś owszem, dlatego piękne miasto Bytom wygląda dziś jak wygląda. Ale to już innym razem.

Na Śląsku nie ma separatystów. Nie ma też żadnych możliwości oddzielenia Śląska od Polski i nikt nie ma powodów, by o to zabiegać, nie ma też w Europie krajów, które byłyby Śląskiem zainteresowane ma powodów, by o to zabiegać, nie ma też w Europie krajów, które byłyby Śląskiem zainteresowane. Piszę to z fizyczną przykrością, bo to jest tak oczywiste jak to, że wspominani już Szwedzi raczej nie knują planów ponownej inwazji na Polskę i raczej nie zobaczymy już szwedzkich żołdaków oblegających Jasną Górę. Mimo to piszę, gdyż czuję, że jednak paru gamoniom trzeba to tłuc do łbów dużymi literami w prostych zdaniach, bo dekodowanie sarkazmu mogłoby im przegrzać obwody. 55. Możecie wydawać dużo pieniędzy na zwalczanie naszej tożsamości, luz, nie uda wam się. Lepsi od was

Podsumowując, przypomniało mi się z tego wkurwienia, że filolog Jan Niecisław Baudouin de Courtenay napisał kiedyś coś takiego: „Żaden warszawski polityk, który chciałby zmienić Kaszubów, Ślązaków czy Białorusinów w Polaków, nie miał prawa czuć się dotknięty tym, że carska administracja próbuje zmienić Polaków w Rosjan.” Niestety, wątpię, żeby do patriotycznych łebków to dotarło. Bo czy to jest polskie nazwisko, „Baudouin de Courtenay”?

Strony 7-10 opracował Dariusz Dyrda


11

październik 2016r.

FIKSUM DYRDUM

„Niemy protest” trocha boł do mie dziwny. Cóż to za afera, iże PiS-owski sejm niŷ chce uznać Ślůnzokůw. Domie nołby szpas, kiej by ŏrozPiS pedzioł: „ja, wyście som genau inakszo nacyjo, tuż uznomy wos za myńszość etniczno. Znejcie pański gest Polskęzbawa Jarosława.” Ale to, iże niŷ uznają, boło klar. Niŷ poradza sie za to nadziwać, iże polityki PO – taki Marek Plura, abo Danuta Pietraszewsko – jadom skirz tego po PiS-ie, choby Real Madryt po Legii Warszawa. Fto, jak fto, ale Platforma Obywatelsko winna trzīmać pysk. Bez ŏziŷm rokůw kolŷndowali my do nich, nosili Tuskowi petycje skłodali projekty ustaw we sejmie, a zawdy odpowiadała nom senator PO, Maria Pańczyk-Pozdziej, co Ślůnzoki som Polokoma, a naszo godka to prądowno polski język Kochanowskigo. Kiej PO miała polski forsztand, to genau ůwdy Sąd Najwyższy zakozoł istniŷnio Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej. Bo żodnych Ślůnzokůw ni ma, som inoś Poloki. Tak nom padała Platforma Obywatelsko, jij wojewoda Łukaszczyk, wicewojewoda Piotr Spyra, marszałek wo-

Kabociorze jewództwa Mirosław Sekuła a inaksze. Oroz, kiej PO je we ŏpozycji, se o Ślůnzokach spomnieli.

Ino… Fto pedzioł, co nom trzeja mieć uznani państwa? Polacy niewiele rzeczy umieją robić porządnie,

ści należy chronić? Nie miało - ale Polacy mieli wolę przetrwania i rozwijania swojej kultury, swojej tożsamości.

. Znam z pięciuset ludzi, którzy gardłują za ochroną języka śląskiego – ale góra może z dziesięciu, którzy umieją dwa zdania do kupy po śląsku powiedzieć, żeby nie zrobić w nich dwóch felerów. I nieprawdą jest, że godki nie da się nauczyć, bo nie ma jej w szkołach. Mamy mnóstwo nowych i starych książek po śląsku, mamy słowniki, żyjom jeszcze omy, kiere powiedzom nom, co je po naszŷmu a co polonizmem.. Trzeba tylko chcieć. U nos wdycki na takich padali: kabociorz. Jo niŷrod mom PiS, ale niŷ dom se nudli wiŷszać, iże PO to boł nasz sojusznik! Tak samo mieli nos w rzīci, jako teroźni. Do nos Polska wdycki – ŏd 1922 roku – je ino macochom. Matki my w nij niŷ znodli i już, wierza, niŷ znońdymy.

ale akurat to oni pokazali, jak rozwijać swoją kulturę pod cudzą władzą, bez żadnej opieki państwa. Sienkiewicz, Prus, Reymont, Moniuszko, Paderewski – ci na wskroś polscy artyści – czy oni mieli jakieś dotacje z kasy państw zaborczych? Czy ich państwo wspierało, czy miało ustawy, że mniejszo-

Tego, i chyba tylko tego, można się od Polaków uczyć! Na razie jednak nauka idzie nam kiepsko. Znam z pięciuset ludzi, którzy gardłują za ochroną języka śląskiego – ale góra może z dziesięciu, którzy umieją dwa zdania do kupy po śląsku powiedzieć, żeby nie zrobić w nich

dwóch felerów. I nieprawdą jest, że godki nie da się nauczyć, bo nie ma jej w szkołach. Mamy mnóstwo nowych i starych książek po śląsku, mamy słowniki, żyjom jeszcze omy, kiere powiedzom nom, co je po naszŷmu a co polonizmem.. Trzeba tylko chcieć. Przez lata słyszałem, że godka jest zachwaszczona germanizmami. I owszem, jest ich sporo. Może czasem za dużo. Jednak dziś grozi nam zachwaszczanie jej polonizmami. Ostatnio u jednego z bojowników o godkę usłyszałem, że „mom taki wyobrażyni” zamiast „forszteluja se” i „kochom jeść” zamiast „rod jŷm”. Jeśli cała nasza mowa ma polegać na wymawianiu po śląsku polskich słów – to ja dziękuję, tako godka robi ze mie polskigo soronia, a niŷ Ślůnzoka. Weźcie się ogarnijcie! Kto wam uwierzy, że chodzi wam o zachowanie godki, a nie dorwanie się do kasy na „mniejszość etniczną” – jeśli wam samym nie chce się przypomnieć mowy ojców swoich. Kto uwierzy, że jesteście bardziej śląscy, niż PO, jeśli tak samo jak oni, będziecie wyłącznie koniunkturalnie, o godce godać? Dariusz Dyrda\

PISZE CÓRKA NACZELNEGO

TAKO PADO LYJO

America, America! S

K

iedy opowiadam, a przynajmniej próbuję, w Nowym Jorku, opowiadać o problemach mojego ojca, patrzą na mnie jak na wariatkę! Oni owszem, rozumieją, że gdzieś tam, w Polsce (Europa to czy Azja?) jest jakaś grupa, która Polakami się

Jakby Sjuksom zabronić jednoczenia się pod sjuksowskim sztandarem? I oni tam twierdzą, że to jest demokracja? Z amerykańskiej perspektywy sprawy śląskie wyglądają zupełnie inaczej. Tutaj nikt nie wpadłby na pomysł, żeby wspierać każdą mniejszość na-

Z amerykańskiej perspektywy sprawy śląskie wyglądają zupełnie inaczej. Tutaj nikt nie wpadłby na pomysł, żeby wspierać każdą mniejszość narodową, etniczną – bo za każdym winklem są przynajmniej cztery. Ale też nikt nie wpadłby na pomysł, żeby zabraniać jednoczenia się narodowości: alaskańskiej, florydzkiej, niagarskiej, albo normalnie, sjuskowskiej, delawarskiej, apaczowskiej. nie czuje. Ale czego ta grupa chce, żeby ich państwo wspierało? A w imię czego? Trochę otwierają dopiero oczy ze zdumienia, gdy słyszą, że grupa ta nie może się zrzeszać. Wokół własnego Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej. Jak to, pytają? To tak, jakby Apaczom zabronić założyć stowarzyszenia Apaczów?

rodową, etniczną – bo za każdym winklem są przynajmniej cztery. Ale też nikt nie wpadłby na pomysł, żeby zabraniać jednoczenia się narodowości: alaskańskiej, florydzkiej, niagarskiej, albo normalnie, sjuskowskiej, delawarskiej, apaczowskiej. – Wyrządziliśmy im dość krzywd, nie wyrządźmy ani jednej więcej – starają

się mówić Amerykanie. I tak też żyją. Dlatego problemy Dyrdy są dla nich jak problemy Marsjan. Jak to „nie wolno być Ślązakowi Ślązakiem, bo takiego narodu nie ma. Zośka, przecież jeśli twój ojciec i przynajmniej ze 100 ludzi twierdzi, że jest, to jest. A jeśli jest to pół miliona a nie stu ludzi, to każdy polityk będzie im kadził. I Trump, i Clintonowa”. I tłumacz teraz takiemu Amerykanu, że u nas jest Kukiz i Kaczyński a nie Trump i Hillary Clinton. Ehhhh. Ale pokochałam Amerykę. Tu nikt mnie nie pyta, czy jestem Polką, albo kim. Pytają „where are you from?” czyli skąd jesteś, a nie kim jesteś. I to wystarcza, bądź sobie kim chcesz, bo to twoja sprawa, twoja mowa, nieważne czy mówi nią miliard ludzi, czy tysiąc, jest warta dla mnie tyle samo. Ważne, jak się ze mną w tej nowej linqua franca, czyli po angloamerykańsku umiesz dogadać. Dla eksperymentu pytana kim jestem odpowiadam „Silesian”. I nikt, nikt naprawdę, nie zapytał mnie, gdzie to i co to. Odpowiadali: OK! Czy to nie cudowne? Zosia Dyrda

tare Chińskie przysłowie godo: „Jak chcesz schować liść to zanieś go do lasu, a jak nie ma w pobliżu lasu to go zasądź.” Mom już kupa lot a ŏd zawdy miŷszkom na tŷj tajli Ślonska, kiero je pod władzom Polokow i wiŷm, co eli ino chcom ŏni zrobić jakiś dil, na kery niŷ ino Ślonzoki, ale wiynkszość obywateli niŷ dało by zwolu, to robiom to, co już Tatary zrobiŷli pod Legnicom – puszczajom srogo zasłona dymno. Za Gomułki takom ściymom boło hasło „Syjoniści do Syjonu”, za Gerka to nawet wybudowano „Zamek Królewski”( jedyna tego typu budowla wbloku państw socjalistycznych) a przy myńszych przewałach sprawdzała się wielokrotnie wykorzystywana zasłona zwano „aupom Maryny” abo „aborcyjo na życzenie”.Tuż zawdy, kiej robi się larmo wele aborcyje, jo wiŷm, iże bydom nom po cichu chcieli wciś jakiś pieroństwo. Ciekawe co nom szykujom obecnie „panujący”, bo takich zadym jak som robione teraski to jeszcze niŷ boło. Możno idzie niy ino ŏ podwyżka podatkůw, czy wkludzŷni zamordyzmu do myńszości politycznŷj czy etnicznŷj (ślonskej). Niŷkerzy padajom co idzie ŏ żywność modyfikowano genetycznie (GMO), kero mo do nos trefić z Kanady. Jo niŷ wierza co jedzynie niŷ modyfikowane je lĕkym na nasze boloki. Kejsik sły-

Dymno zasłona szołech tako przīpowieść: „ Jedyn facet godo do wtůrego pacz, jymy ino to co po,lesie loto a nom sie udo to upolować. Do przyrzondzenia tego co chycymy używomy

ale zaśmałe gyszefty, a nojbarżyj handlowe, ŏstały spacyfikowane ulgoma podatkowymi dlo srogich sieci handlowych. Tuż niŷ wiym, je ta kanadyjsko CEFTA jakom

Ciekawe co nom szykujom obecnie „panujący”, bo takich zadym jak som robione teraski to jeszcze niŷ boło. Możno idzie niy ino ŏ podwyżka podatkůw, czy wkludzŷni zamordyzmu do myńszości politycznŷj czy etnicznŷj (ślonskej). Niŷkerzy padajom co idzie ŏ żywność modyfikowano genetycznie (GMO), kero mo do nos trefić z Kanady ino tych flancow, kere same rosnom na łonkach, a do teko pijymy ino źrůdlano woda. Miyszkomy w zgodzie z naturom w jaskiniach. To pojakymu żyjymy średnio ino trzydzisci lot?” Niy moga tak do końca spokopić co je lous, ale myśla, co idzie ŏ umowa Kanady z UE, to je to co chcom skryć rzondzoncy. I niŷ idzie ŏ jodło a o możliwość nierůwności we handlu miŷndzy strzednimi i małymi gyszeftami a srogimi korporacjami za oceanu i Odry. Dyć genau tak boło przudzij, zanim Polska wlazła do UE i tak trocha trwo do dzisioj. Wtedy wszyscy stowali w obronie rolników, kerym krzywda sie niy stoła,

groźbom, kiero chcieli schować za aborcjom? Abo tŷż je ino zasłonom, za kierom chcom skryć jakiś wiŷnkszy pieroństwo? Abo te helikoptery, abo szify mistrale, abo wszyjsko inaksze, czym nos warszawsko władza każdego dnia zaciepuje. Kaj je tŷn dil, kierzy chcom przed nami skryć? Eli ta CEFTA, to jo sie niŷ boja. Niĕ wiym, je ŏna szkodliwo do Polska, abo dobro. Ale wiŷm, im barży Polska bydzie powionzano umowami i prawym miendzynarodowym, tym barży do nos, Ślonzokow bydzie myni ŏszkliwo a niŷbezpieczno. Lyjo Swaczy


12

październik 2016r.

Żeglowna Odra, czyli góra urodziła mysz

Komiczne plany rządu

Podczas Kongresu Samorządowego, odbywającego się w połowie października w Opolu minister Marek Grobarczyk poinformował, ze w planach rządu jest dostarczanie węgla do elektrowni Opole drogą wodną. Ma się to stać już w roku 2020. Według Grobarczyka to pierwszy krok do przywrócenia żeglugi na Górnej Odrze. A według nas to kpina jakaś!

n Port w Koźlu, stan obecny „Odrzańska Droga Wodna” to nowy pomysł obecnych władz. Ma być – według Grobarczyka – przedsięwzięciem biznesowym, a list intencyjny już podpisano, pomiędzy ministerstwami, a Polską Grupą Energetyczną czyli właścicielem elektrowni Opole. List intencyjny – podpisany 17 października - dotyczy „stworzenia warunków racjonalnego i efektywnego wykorzystania możliwości że-

glugowych Odrzańską Drogą Wodną do transportu węgla z kopalń śląskich do PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna oddział Elektrownia Opole”. Minister Grobarczyk pytany o kolejne etapy działań w tej sprawie wyjaśnia, że „wszystko będzie zależało od masy ładunkowej i zapotrzebowania PGE na ten transport”. Inwestycja ma kosztować niecałe 3 miliardy.

KOPALŃ NIE MA, ELEKTROWNIA BLISKO I dlatego piszemy o tej inwestycji jako o kpinie. Dlaczego? To proste. Może pan minister nie zauważył, ale w okolicach portu w Gliwicach nie ma żadnej kopalni, Więc i tak trzeba będzie przywieźć do niego węgiel pociągiem. Następnie przeładować na barki, i rzeką zawieźć do Opola. Dodajmy

KANAŁ ŚLĄSK NA PLANACH Tak miał wyglądać Kanał Śląski, zatwierdzony do realizacji w 1973 roku: Odcinek zachodni przebiegać miał od miasta Żory, na północ od miasta Rybnik, doliną rzeki Rudy i dalej przez Kuźnię Raciborską do portu w Koźlu nad Odrą. Ogólna długość Kanału Śląskiego wynosić miała ok. 95 km w tym prawie 15 km przebiegać miała rzeką Odrą. Kanał miał mieć 10 śluz o spadzie maksymalnym16 m. Kanał miał odpowiadać parametrom klasy IV drogi wodnej. Śluzy o wymiarach 190x12x4 m pozwalałyby na żeglugę zestawami pchanymi o ładowności 3500 ton przy zanurzeniu 2,4 m. Planowano budowę pięciu portów, w tym trzy węglowe w rejonie Tychów, Rybnika i Żor oraz dwa ogólnohandlowe w rejonie Tychów i Rybnika.

jeszcze, że urządzenia do załadunku są w gliwickim porcie w stanie katastrofalnym i de facto trzeba je wszystkie wybudować od nowa. Miałoby to sens, gdyby chodziło o transportowanie węgla setki kilometrów. Do portów na Bałtyku, do Szczecina. Ale do Opola, odległego od Gliwic raptem o 80 kilometrów? Sam przeła-

planach było użeglowienie Odry i Wisły oraz połączenie ich Kanałem Śląskim, zaczynającym się w Bieruniu (miał tu powstać największy port rzeczny w Europie Środkowej), a kończącym w Kędzierzynie-Koźlu. Z Bierunia miał być transportowany węgiel. Co w tym przypadku miało olbrzymi sens, bo tuż obok Wisły leży

Miałoby to sens, gdyby chodziło o transportowanie węgla setki kilometrów. Do portów na Bałtyku, do Szczecina. Ale do Opola, odległego od Gliwic raptem o 80 kilometrów? Sam przeładunek w Gliwicach będzie kosztowniejszy, niż przejechanie tych kilkudziesięciu kilometrów koleją. Dochodzi do tego oczywiście także konieczność budowania portu rozładunkowego obok elektrowni Opole. Ekonomiczny i logistyczny absurd! dunek w Gliwicach będzie kosztowniejszy, niż przejechanie tych kilkudziesięciu kilometrów koleją. Dochodzi do tego oczywiście także konieczność budowania portu rozładunkowego obok elektrowni Opole. Ekonomiczny i logistyczny absurd!

BYŁY AMBITNE PLANY Komuniści – za Gierka – zabierali się do sprawy znacznie sensowniej. W ich

tu kopalnia Piast, największa w Polsce. Kolejna, Ziemowit, tylko nieco dalej. Na tyle blisko, że węgiel z niej do portu miał być przesyłany taśmociągiem, a nie wożony koleją. Dlatego też elektrociepłownię Siekierki, w Warszawie, zbudowano nad samym brzegiem Wisły. Aby i tam rozładowany węgiel trafiał prosto na taśmę. Podobnie elektrownie w Kozienicach, Puławach, krakowska Hutą Sędzimira (dawniej Nowa Huta). Zaplanowano (a niektóre wybudowano)


13

październik 2016r.

je wraz z portami rzecznymi do odbioru węgla. Akurat w kwestii Elektrowni Opole sytuacja jest podobna. Jej odległość od Odry w miejscowości Dobrzeń Wielki, to raptem kilometr. Tylko z drugiej strony od kopalń do portu w Gliwicach daleko. Za to z Gliwic do Opola blisko. Poza transportem węgla po żeglownej Wiśle, miał być też transport po Odrze. Ale właśnie z wykorzystaniem Kanału Śląskiego, zaczynającego się w Bieruniu, obok kopalń Piast, Ziemowit, Czeczott, a dalej idący w pobliżu kopalń rybnickich. To stąd miano zabierać na barki węgiel i transportować Odrą na północ. Generalnie nad Bałtyk, bo przecież nie do Opola!

PO GIERKU - NIC Plany Gierka skończyły się wraz z końcem jego ekipy, ale tamto było spójną koncepcją, a nie użeglowieniem Odry, aby węgiel z Gliwic do Opola nią wozić. To kpienie z ekonomii, bo wszędzie w Europie wiadomo, że transport rzeczny jest nieopłacalny, jeśli nie odbywa się na dalekich trasach. Dlatego sens mają tylko te przedsięwzięcia, które łączą wielkie trakty wodne, gdzie barką transportuje się towary na odległość setek, a najlepiej tysięcy kilometrów. Wizja polskie żeglugi śródlądowej opiera się właśnie na wizji Kanału Śląskiego i Kanału Odra-Dunaj. W Europie kanałów są setki, kolejne są budowane. Od roku 1992, gdy ukończono kanał Ren-Men-Dunaj, można przepłynąć Europę od Holandii po Morze Czarne. Do sieci tej włączają się kolejne państwa i kolejne rzeki. Czesi mają w planach kanały Odra-Dunaj oraz Odra-Łaba. Bo w całej Europie – i

Odrze. Zresztą stale pogłębiana Odra była także mniej groźna w czasie powodzi. Masowa żegluga rzeczna była znana przed laty także w Opolu, we Wrocławiu, bo niemiecka Odra była rzeką żeglowną na niemal całej długości. W Polsce jej żeglowność zmniejszyła się o 115 km. I straciła na znaczeniu. Chociaż po niemieckiej stronie połączona jest z innymi rzekami trzema kanałami. Po polskiej jednym, poprzez Noteć, kanałem bydgoskim. Też zresztą wybudowanym w XVIII wieku przez Prusy. III Rzesza spróbowała Odrą transportować na północ śląski węgiel, stąd błyskawiczna budowa, w latach 13940, praktycznie bezużytecznego dziś Kanału Gliwickiego.

KANAŁ ŚLĄSKI NIE ZAPOMNIANY W 1945 roku i śląskie górnictwo i ten kanał i spławną Odrę odziedziczyła Polska. I znów trzeba przyznać, że PRL cały czas miał na uwadze Kanał Śląski. Zaczęto go projektować w latach 50. XX wieku, w Biurze Projektów Budownictwa Morskiego Oddział Wrocław. Powstały dwa warianty kanału. Północny, wykorzystujący Kanał Gliwicki. Dalej miał prowadzić przez miasta GOP do sosnowieckiego Modrzejowa nad Przemszę, w pobliżu jej ujścia do Wisły. Jednak poprowadzenie kanału przez zurbanizowane, posiekane kopalniami i hutami Zabrze, Bytom, Chorzów, Katowice – to inwestycja bardzo kosztowna i szybko ją zarzucono. Pozostał wariant południowy, będący zresztą zarazem na pewnym odcinku – w zachodniej swej części – kanałem Odra-Dunaj. Bo ten kanał można poprowadzić jedynie przez Bramę Morawską, a więc koło Raciborze, Rybnika, Wodzisławia. Tak więc w pierw-

n W takim stanie są urządzenia przeładunkowe na żeglownej przed laty Odrze. tyckich portów i dalej w świat. Bo jednocześnie zaplanowano i użeglowienie Wisły i wybudowanie właśnie Kanału Śląskiego. Wisła miała dostarczać węgiel do Polski wschodniej, Kanał i Odra na do zachodniej i portu w Szczecinie. Tamtędy transportować można też węgiel nie tylko z Piasta, Ziemowita, Czeczotta, ale też z kopalń rybnickich, jastrzębskich.

UPADEK IDEI Ale następcy Gierka o transporcie wodnym zapomnieli. Kanały, dynamicznie rozwijające się w Europie, w

Rekord głupoty pobiła bodaj wicepremier PO Elżbieta Bieńkowska (obecnie unijny komisarz) twierdząc, że projekt ten nie został uwzględniony w Koncepcji Przestrzennego Zagospodarowania Kraju 2030, „z braku przesłanek ekonomicznych i środowiskowych”. Zakrawa to na kiepski żart zważywszy, że transport wodny trzykrotnie tańszy niż drogowy, zużywa się też trzykrotnie mniej paliwa, trzykrotnie mniej zanieczyszcza środowisko samymi spalinami. Rosji nawet – widać po większych rzekach pływające barki, którymi przewożone są miliony ton towarów. Taki widok znany jest każdemu, kto stał kiedykolwiek chociażby na moście w Wiedniu, Budapeszcie, Mannheimie.

ZANIEDBANA ODRA Natomiast trwające od 90 lat polskie rządy na Śląsku widać w każdej dziedzinie. W tej też. Polska po wojnie nie wybudowała żadnego znaczącego kanału. Bo trudno za taki uznać choćby kanał Wieprz-Krzna. Dla odmiany Odra, żeglowna niedawno jeszcze w Kędzierzynie, teraz jest taka dopiero od Opola na północ. Wisły nie uregulowano nigdy. Jeszcze 70 lat temu powszechnym widokiem były też barki i pogłębiarki na

szym odcinku, od Kędzierzyna w stronę Rybnika, kanał Odry z Dunajem i z Wisłą może być wspólny. Dalej Kanał Śląski zaplanowano korytem Gostynki, przez Wyry, Kobiór do Bierunia. Taki projekt zaaprobował w 1973 roku minister żeglugi. Bo właśnie mieliśmy epokę Gierka! To wtedy w ówczesnej tyskiej dzielnicy Bieruń-Bijasowice leżącej nad Wisłą zaplanowano budowę Centralnego Portu Węglowego. Tam, gdzie Gostynka wpada do Wisły, na 86 hektarach, w pobliżu dwóch najpotężniejszych polskich kopalń Piast i Ziemowit zaplanowano największy europejski port śródlądowy. Rozpoczęto już nawet pierwsze prace, wysiedlono kilka domów, znajdujących się na tym terenie. W 1975 roku wydawało się, że już niedługo to stąd w najtańszy sposób śląski węgiel będzie transportowany do całe Polski, do bał-

Polsce Jaruzelskiego były równie nieznane jak serek philadelphia i piwo tuborg. A i w III RP kwestia ta przez państwo jest nadal pomijana. A nawet starały się go chyba nawet pomijać. Rekord głupoty pobiła bodaj wicepremier PO Elżbieta Bieńkowska (obecnie unijny komisarz) twierdząc, że projekt ten nie został uwzględniony w Koncepcji Przestrzennego Zagospodarowania Kraju 2030, „z braku przesłanek ekonomicznych i środowiskowych”. Zakrawa to na kiepski żart zważywszy, że transport wodny jest trzykrotnie tańszy niż drogowy, zużywa się też trzykrotnie mniej paliwa, trzykrotnie mniej zanieczyszcza środowisko samymi spalinami. A i transport wodny nie jest dla środowiska uciążliwy. Eksperci już dawno oceniali, że przy wykorzystaniu Kanału Śląskiego transportowano by około 20 milionów ton rocznie. Oszczędności na

kosztach transportu wynosiłyby rocznie około 700 milionów złotych. O zyskach ekologicznych już nie wspominając. Trzeba przyznać, że obecny rząd – inaczej niż Bieńkowska - przynajmniej częściowo wraca do tych planów. Zapowiada użeglowienie Odry, Kanał Śląski i Kanał Odra-Dunaj. Inwestycje mają kosztować 30 miliardów i trwać do 2030 roku. Można by tylko przyklasnąć, gdyby nie ten początek, czyli węgiel wożony barkami z Gliwic do Opola.

Przypomnijmy jeszcze raz, minister Grobarczyk, pytany o dalsze etapy inwestycji, powiedział w Opolu: „wszystko będzie zależało od masy ładunkowej i zapotrzebowania PGE na ten transport”. Ponieważ jest oczywiste, że cena węgla transportowanego wodą na tak krótkim odcinku, będzie wyższa niż wożona koleją, to zawsze można się z planów wycofać, twierdząc, że okazały się bezzasadne. Dariusz Dyrda

CESARSKIE PLANY ODRA-WISŁA W 1880 roku powstał pierwszy projekt kanału tzw. „Kanał Galicyjski”, który na terenie Galicji miał przebiegać od strony Bohumina nad Odrą przez Zebrzydowice, Oświęcim, Skawinę, Kraków i dalej na wschód. Według projektu, kanał pozwalałby na poruszanie się barek o ładowności 600 ton i zanurzeniu 1,80 m. W dniu 11 czerwca 1901 roku parlament Austro-Węgier uchwalił ustawę o budowie dróg wodnych i regulacji rzek w latach 1904-1924. Realizacja tego olbrzymiego i śmiałego planu budowy kanałów łączących Dunaj, Wełtawę, Odrę, Wisłę i Dniestr pozwoliłaby na połączenie środka kontynentu z Morzem Północnym, Bałtyckim i Czarnym. W Krakowie powstałby ważny subkontynentalny port rzeczny. Inwestycję wstrzymała I wojna światowa i rozpad Austro-Węgier.

GLIWICKI I INNE W grudniu 1939 oddano do użytku kanał, który wybudowano właśnie dla potrzeb śląskiego przemysłu. Kanał Gliwicki, bo o nim mowa, ma długość 40,6 km i głębokość 3,5m a różnica poziomów wody wynosi 43,6 m. Pokonuje się ją za pomocą 6 śluz. Szerokość kanału to średnio 40. Dziś wykorzystywany jest w niewielkim stopniu. Pociągniecie go dalej na wschód, przez centra śląskich miast (Bytom, Chorzów, Katowice) jest praktycznie niemożliwe. Dlatego celem połączenia Odry z Wisłą trzeba zbudować zupełnie nowy kanał.P ort Gliwice ze stacją kolejową, terminalem celnym, wolnym obszarem celnym, bazą magazynową, parkingami i biurami jest jednym z elementów Śląskiego Centrum Logistyki. Port w Gliwicach to nadal najnowocześniejszy i najbardziej uniwersalny port śródlądowy w Polsce, choć wiele urządzeń uległo dewastacji . Kanał ten, podobnie jak niemal wszystkie inne czynne dziś w Polsce kanały, Polska odziedziczyła po państwach niemieckich. Dotyczy to na przykład Kanału Elbląskiego, który w 2007 roku, w plebiscycie „Rzeczypospolitej „ został uznany za jeden siedmiu cudów Polski.

Nowe Prawo wodne ma być też istotne dla przygotowywanego przez resort gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej programu inwestycyjnego. Opierają się one m.in. o przyjęte przez rząd w czerwcu br. założenia do planów rozwoju śródlądowych dróg wodnych w Polsce na lata 2016-2020, z perspektywą do 2030 r. Zgodnie z tym dokumentem do 2030 r. Odra na całej swojej długości i Wisła (ale tylko od Warszawy do Gdańska) mają stać się międzynarodowymi szlakami żeglugowymi. Według planów ministerstwa Górna Odra zostanie dostosowana do parametrów czwartej klasy żeglowności już w 2020 r.


14

październik 2016r.

Ślůnzoki poradzom Ukraińcůw zrozumieć – chocia nom Poloki aż tela niŷ nawyrzondzały

Wołyń – film nienawistny Poloki sie zeszterowały! Tuż jak to – padajom - zrychtowali my taki gryfny film ŏ Wołyniu, a te Ukraińce niŷ chcom ani poblikać, jako to nom lagramŷncko rzeź znokwiły? A ukraiński reskierůng pedzioł, iże ni ma zgody, coby tŷn film puszczać w jejch państwie. Pojakimu? – pytają Poloki i niŷ poradzom sie nadziwać Ukraińcom.

P

olokom się zdo, iże Ukraińce niŷ chcom znać prawdziwŷj geszichty. Że niŷ chcom przīkwolić prowdzie, iże we rokach 194344 byli do Polokůw na Wołyniu srogimi mordyrzami. A przeca to niŷ tak! Przeca Ukraińce niŷ chcom tego filmu skirz tego, co ŏn niŷ pokazuje historycznŷj prowdy. Ino je do ukraińskiej nacyje ŏszkliwy a ŏszydny!

ZDARZENIE WYRWANE Z KONTEKSTU – TO HISTORIA FAŁSZYWA! Widzieliście baji stary film „Życzenie Śmierci” ze Charlesŷm Bronsonŷm? Boło tego aże sztyry tajle, a je to klasy-

ka kina. Zaczyno sie tak, że Paul Kersey (Bronson) żyje se spokojnie, ale ŏroz bandyty gwołcom mu a zabijajom baba, krzīwdzom cera. Policja niŷ poradzi jejch znonś, tuż Kersey biere pistoula i som zaczyno zabijać we mieście każdego bandyty, kierego trefi na sztrece. Ludzie som tŷmu radzi, bo naroz zaczynajom sie boć bandyty, a niŷ ŏni. Radzi majom „Mściciela”. A tera forsztelujcie se, co film zacznie sie bez tego poczontku. Bĕz gwołtu na babie a zabiciu jij. Ino nogle po mieście loto chop ze pistoulom, kiery niŷ wiada czamu zabijo modych synkůw, tela co trocha chacharůw. Dyć niŷ bydzie to żodŷn Mściciel, ino ańfachowy psychopata, pra? I taki tyż film o Wołyniu zrychtowoł reżyser Wojciech Smarzowski. Momo lu-

dobójstwo Ukraińcůw na Polokach, fest okrutne, ino za pierona niŷ idzie wymiarkować, co jejch tak znerwowało. Psychopaty abo urodzone mordyrze to muszą być! Je hań – prowda pedzieć – scena, kaj jedŷn ukraiński chop ŏsprawio, jak jejch

skie gizdy, gorsze jak gestapo, gorsze nawet jak polski kapitan Morel, kiery był komeŷndantŷm ŏbozu do Ślůnzokůw na Zgodzie! Jo, kiej bych boł we ukraińskim forsztandzie, tyż bych niŷ doł zwoli, coby na

szawska” momy gryfnie pokazany ukraiński oddział, kiery do kupy ze Polokoma broni Warszawy. I jak Poloki im odpłacili? Poloki, kierzy tak lubiom ŏsprawiać, co we 1939 a 1945 roku zachód jejch zdradził. No tuż

kiej bych boł we ukraińskim forsztandzie, tyż bych niŷ doł zwoli, coby na Ukrainie taki film puszczać! Bo rzeź ukraińsko je prowdom – ni ma sie ani co wadzić. Ale historyczno prowda byłaby ůwdy, kiej by pokozać, czamu Ukraińce tak niŷnawidzili Polokůw Poloki krzīwdziły, ale trwo to inoś chwila, a zaś scen ukraińskiego okrucieństwa je fest mocka. Kiej wyłazisz ze kina, to se ino miarkujesz: pierońskie ukraiń-

Ukrainie taki film puszczać! Bo rzeź ukraińsko je prowdom – ni ma sie ani co wadzić. Ale historyczno prowda byłaby ůwdy, kiej by pokozać, czamu Ukraińce tak niŷnawidzili Polokůw. A mieli powodůw za tela. Bez 400 rokůw byli u polskich panůw za rabůw, niewolnikůw. Jeszcze za starŷj Polski, kiej jechoł polski pan, to Ukrainiec musioł wartko sdjonć mycka. Eli niy seblyk, broł bez pysk. Polski wojsko we 1938 roku buliło im cerkwie i kozało miŷniać wiara na katolicko. Mieli za sanacje jak my – Ukrainiec chneda niŷ mioł szans na robota we amcie, a wszyjskim im Polska godała, co żodnŷj ukraińskiej nacyje ni ma, co im sie inoś zdowo, a tak rīchtig, to som ŏbycznymi Polokoma. Ja, Polska Ukraińcom nawyrzondzała gorżyj, jak Ślůnzokom. Beztuż jo poradzą wymiarkować, co ŏni do Polski czuli.

W 1920 ROKU POLACY ZDRADZILI UKRAINCÓW

n Sasza Domagarow w „1920. Bitwa Warszawska” jako kozacki ataman. Niedługo Polacy go zdradzą.

A jeszcze przůdzij, we 1920 roku, we wojnie ze bolszewikami, Ukraińce byli sojusznikami Polski. To jejch wojoki ŏbronili Zamość, kiej przīszła hań sowiecko armijo. We filmie Hoffmana „1920 Bitwa War-

we 1920 genau tak samo zdradzili Ukraińcůw. Kiej wygrali Bitwa Warszawsko, mogli ruszyć na Ukraina, wyzwalać sojusznika. Ale niŷ – podpisali z sowietami traktat pokojowy, a Ukraińcůw ŏsmolili. Zdradzili jejch. Wiedzioł to Piłsudski, kiery, kiej się żegnali (Ukraińcy szli na rzeź, pod giwery armii szerwonŷj) prosił jejch ŏ wyboczĕni. Ale za jedno – zdradził! Ukraińce pamiŷntali Polokom to wszyjsko. Krzīwdy, krzīwdy, krzīwdy. I ŏroz, we 1943 roku, piŷrszy roz za 400 lot to jejch je na wiŷrchu! UPA na Wołyniu je silniejsze jak AK (bo Ukraińcůw miŷszkało tam pora razy wiŷncŷj jak Polokůw). I mogom Polokom pokozać, co ŏ nich myśleli bez te wszyjskie roki, kiej byli pod polskim szczewikiŷm, kiej jejch Polska napasztowała.

NIENAWIŚĆ, ALE I POLITYKA Coby ĕntlich wymiarkować, ŏ co szło we Rzezi Wołyńskij trzeja wiedzieć, iże Ukraińce we 1943 roku mieli wiara, co kiej Niŷmce wojna przegrajom, tuż alianty bydom snowa szykować grenice. Polsce zaś ŏddadzom Wołyń, chyba że ůwdy hań już żodnego Poloka niŷ bydzie. Eli


15

październik 2016r.

tak, Wołyń a Podole trefiom do republiki Ukrainy. Tuż eli mo Poloůw sam niŷ być, trzeja jejch wygnać abo… Niŷ wiedzieli, boroki, co po wojnie niŷ bydom hań do godanio mieli ani ŏni, ani Poloki, ani alianty - inoś towariszcz Stalin. Nale jedno trzeja im przīchwolić: po Rzezi Wołyńskiej już nikej, żonŷn polski nacjonalista niŷ pedzioł, co Ukraińce som Polokoma. My, Ślůnzoki, nikej takij gĕszichty ze Polokami niŷ mieli, bestuż nom durś godajom, co Ślůnzok to Polok.

POJEDNANIE PRZEZ UBLIŻANIE? Reżīser Smarzowski padoł, co ŏ chcioł… zrychtować film ku pojednaniu Polokůw a Ukraińcůw. Tuź ci film o pojednaniu, kiej jedni som pokazani jako okrutne mordyrze a wtůrzy jako jejch ofiary… Niŷ wiŷm wom pedzieć: niŷ stykło Smarzowskimu talŷntu, niŷ pojon czamu przīszło ku tŷj Rzezi, abo chcioł zrychtować rīchtig antyukraiński film. Ale za jedno, genau taki mu wyszeł. Kiej żech na tŷn film blikoł, spomniołech se nimiecki, hitlerowski film ze 1940 roku, Jud Süß ( Żyd Süss). To gĕszichta

Jak Poloki im odpłacili? Poloki, kierzy tak lubiom ŏsprawiać, co we 1939 a 1945 roku zachód jejch zdradził. No tuż we 1920 genau tak samo zdradzili Ukraińcůw. Kiej wygrali Bitwa Warszawsko, mogli ruszyć na Ukraina, wyzwalać sojusznika. Ale niŷ – podpisali z sowietami traktat pokojowy, a Ukraińcůw ŏsmolili. Zdradzili jejch loki wyrządzali Ukraińcom, a razŷm, jak ludobójczo Ukraińce za to ŏdpedzieli Polokom. Ale sam momy ino jedŷn nacjonalizm i ino jednych zbrodniorzy. Kaj sam uniwersalizm?

UKRAINO MO INO UPA I tak blank na koniec. We rzezi wołyńskij Ukraińsko Partyzancko Armijo boła formacjom genau ludobójczom. To je recht. Ale fto chce tŷn film pokozać na Ukrainie, musi wiedzieć, czym do jejch państwa je UPA.

Jakla w nowym dizajnie

do XVII storoczo mieli włosno autonomia we koronie czeskij a za Starŷj Polski – autonomiczne województwo ślůnski. Ukraińcy nic. Inoś ta jedna, jedyno UPA. I dzisio, kiej Ukraina mo wojna na wschodzie Poloki padajom im: jedyne bohatery, kierych mieliście we historie, to były ańfachowe mordyrze a ludobůjce. Fto se na to pozwoli? Poloki, wierza, przepomnieli, że Ukraina juże niŷ je jejch. Już ni mogom, jak Ślůnzokom, nakozać swojij narracje. Ukraina je suwerennym państwŷm i może se swojich bohaterów mieć w zocy, wiela chce.

A

n „Żyd Süss” – hitlerowski film nienawiści. Przypomniał mi się, gdy oglądałem „Wołyń”. ze XVIII storocza, jak żydowski bankier przīwiůd do bankructwa princa Wirtembergie, zdeprawowoł go, przejon cołko gospodarka landu, gwołcił nimiecki dziołszki i poleku cołko władza w landze ŏddowoł inakszym Żydom. Boł pragliwy, zdradliwy, szpetny. Fto ŏboczył tŷn film, Żydůw niŷnawidził. Kiej puścili go we Marsylie, we nocy Francuzy zaczyny pogrom Żydůw. Za II wojny światowŷj zakozali film puszczać we Szwecje, a nawet we Bułgarie, chocia ŏna kamraciła ze III Rzeszom. A Rusy we 1955 roku przedały jego wersjo Arabom, kierzy wojowali ze Izraelŷm. Puszczani tego filmu je do dziś zakozane we cołkim cywilizowanym świecie. „Żyd Süss” boł genau filmŷm niŷnawiści. Wele mie trocha podanym na to je „Wołyń”. Poniŷkierzy padajom (Smarzowski tyż), co to je uniwersalny film ŏ tym, ku czŷmu kludzi nacjonalizm. Jo by przīchwolił, kiej by – wele polskigo przīsłowio „Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę” – pokozać jak Po-

Kożdo nacyjo – Ukraińcy tyż – musi mieć swoje legendy, swoji „mity założcielski”. A jaki ŏni mogom mieć swoji historyczne mity, kiej wschodnio Ukra-

I takim jejch bohaterem je Stepan Bandera. Kiery ze Rzeziom Wołyńskom ni mo nic spůlego, choćby skirz tego, że we 1943 a 1944 roku siedzioł we koncentracionlagrze w

Poniŷkierzy padajom (Smarzowski tyż), co to je uniwersalny film ŏ tym, ku czŷmu kludzi nacjonalizm. Jo by przīchwolił, kiej by – wele polskigo przīsłowio „Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę” – pokozać jak Poloki wyrządzali Ukraińcom, a razŷm, jak ludobójczo Ukraińce za to ŏdpedzieli Polokom. Ale sam momy ino jedŷn nacjonalizm i ino jednych zbrodniorzy. Kaj sam uniwersalizm? ina (ze Kijowŷm) juże we XIV storoczu trefiła do Litwy, a zaś Zachodnio (ze Lwowŷm) do Polski. I do 1990 roku żodnŷj Ukrainy niŷ boło. Mieli we historie gorżyj jak my, Ślůnzoki, bo my chocia

Sachsenhausen. Siedzieli hań we pawilonie szpecjalnym, do kupy ś nim polski generał Grot-Rowiecki, kanclerz Austrii Kurt Schuschnigg a premier Francji Édouard Daladier Dariusz Dyrda

leksandra Malczyk, dyrektor Centrum Promocji i Kultury w Ornontowicach, dała się ostatnio poznać nie tylko jako świetny animator kultury, ale też zdolna projektantka mody. Stworzyła otóż nowe, dizajnerskie kobiece wdzianka, inspirowane starą śląską jaklą. - Ponieważ od dziecka moją pasją jest szycie, w kolejnych zdjęciach dawnych jakli zauważałam inne szczegóły krawieckie, które zaczęły burzyć zakorzeniony w mojej świadomości stereotyp, że jakla to taki prosty strój kobiet, które ubierały się po chłopsku. Kolejne detale, krawieckie i elementy zdobień świadczyły o dużym kunszcie wykonania, ale również o wysokiej jakości materiałów, z których były wykonane. Wtedy po raz pierwszy pojawiły się pytania, jak uszyć współczesne jakle, aby w nich modnie wyglądać? Jak wpisać dawne dziedzictwo we współczesny dizajn? Bo to właśnie dizajn oparty na dawnych motywach daje szanse powrotu dawnych jakli do współczesnej przestrzeni publicznej – wyjaśnia motywy, dla których stworzyła przedsięwzięcie Silesia Folk Design. I zaczęła projektować nowoczesne jakle, inspirowane śląską tradycją. Bo i rzeczywiście, oprócz tych codziennych zopasek, były też odświętne, z jedwabiu, adamaszku, atłasu, kunsztownie malowane i haftowane. Były to stroje eleganckie, wręcz wytworne. Warto też pamiętać, że odświętny śląski kobiecy strój, to też był ancug! Niemniej pani Ola nie projektuje całych kobiecych ancugów, a jedynie jakle. Które z upodobaniem dopasowuje na przykład do spodni. I trzeba przyznać, że te jej nowatorskie jakle są naprawdę eleganckie, modne. Niestety, są też drogie. Taki komplet kosztuje około 300 złotych. – Trzeba pamiętać, że to nie seryjna produkcja, tylko pojedyncze, unikatowe egzemplarze. Dla kobiety to przecież ważne, że nie spotka

w teatrze trzech innych pań ubranych tak samo – mówi projektantka. Elementem promowania tych dizajnerskich jakli jest katalog Silesia Folk Design wydany przez Arterię – Centrum Kultury i Promocji w Ornontowicach. Opisuje on pięknie historię jakli, prezentuje te ich współczesne wersje (z katalogu pochodzą nasze zdjęcia). I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie jeden zgrzyt. Otóż tekst do tego katalogi napisała też Anna Grabińska-Szczęśniak, kierownik działu etnografii Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu. A w nim zaś ta nachalna poltońska propaganda: „Przywiązanie ludności do stroju śląskiego było na tyle silne, że mimo zakazów i represji ze strony zaborców, strój wraz z polskimi nazwami przetrwał jeszcze długie lata po II wojnie światowej. Strój polski, obok gwary, był manifestacją polskości”. No jo wos prosza! Fto, kaj a kiedy zakazowoł Ślůnzokom ŏblykać sie po ślůnsku? I czamu to jakoś za Niŷmca te kiecki, zopaski a szaty baby nosiły, a we Polsce sie potraciły? Tak samo, jak i godka, kiero coroz rzadzij idzie słyszeć.. I wreszcie ci „zaborcy”. Kto jak kto, ale kierownik działu w Muzeum Górnośląskim powinien wiedzieć, że Śląsk nigdy pod żadnymi zaborami nie był. Że zabory to efekt rozbiorów Polski, a Śląsk przestał być częścią Polski dobre 600 lat przed tymi rozbiorami. Sam, z własnej woli, wybrał przynależność do Czech. Zresztą wystarczy porównać strój śląski z czeskim, a tym bardziej morawskim a potem z polskim – i samemu przekonać się do jakiego mu bliżej. Do wielkopolskiego albo małopolskiego, czy może jednak do morawskiego! Tuż my bydymy radzi, eli frele zacznom nosić te jakle Aleksandry Malczyk. Ino jo wos prosza, paniczko Grabińska-Szczęśniak, niy piszcie ůwdy, iże to je demonstracjo polskości. Bydom tak dobrzy, ja? Joanna Noras


16 Znaleźliśmy na fb. Nie wiemy, kto jest autorem, ale mimo to publikujemy. Bo cudowne!

październik 2016r.

Nowości wydawnicze

W ofercie mamy trzy nowe świetne książki:

Takim właśnie przykładem jest książka „Dante i inksi” Mirosława Syniawy, będąca antologią wielkich dzieł światowej poezji na język śląski. Tytuł pochodzi od „Boskiej Komedii” Dantego, której fragmenty znajdziemy tam właśnie w godce. Poza tym są jednak wiersze czołowych poetów niemieckich, rosyjskich, francuskich, angielskojęzycznych, a także azjatyckich. Okazuje się, ze w godce brzmi to świetnie! - cena 23 złote

Ślůnskie ksiůnżki w hurcie tanij! Mosz już „Historia Narodu Śląskiego”? „Rychtig Gryfno Godka”? „Pniokowe łôsprowki”? „Asty kasztana ”? Eli ni mosz, terozki festelno szansa kupić je blank tanio. W księgarniach komplet tych książek kosztuje średnio około 135 złotych. U nas razem z kosztami przesyłki wydasz na nie jedynie: !!! 110 złotych !!! Ale możesz je oczywiście kupić także osobno. Koszt przesyłki – 9 złotych. W przypadku zamówienia powyżej 100 złotych – przesyłka gratis. lub telefonicznie 535 998 252. Można też zamówić wpłacając na konto 96 1020 2528 0000 0302 0133 9209 - ale prosimy przy zamówieniu podawać numer telefonu kontaktowego.

Instytut Ślůnskij Godki. 43-143 Lędziny ul. Grunwaldzka 53

Asty Kasztana, Ginter Pierończyk - „Opowieści o Śląsku niewymyślonym” to autentyczna saga rodziny z Załęża. Jak się żyło w Katowicach śląskim pokoleniom? Historia przeplatana nie tylko zabawnymi anegdotkami,ale też tragicznymi wspomnieniami i pięknymi zdjęciami z prywatnych zbiorów. 92 stron formatu A-5. Cena: 15 złotych.

„Rychtig Gryfno Godka” Dariusza Dyrdy – to jedyny podręcznik języka śląskiego. W 15 czytankach znajdujemy kompendium wiedzy o Górnym Śląsku, a pod każdą czytanką wyjaśnia najważniejsze różnice między językiem śląskim a polskim. Wszystko to uzupełnione świetnym słownikiem śląsko-polskim i polsko-śląskim. 236 stron formatu A-5. Cena 28 złotych.

„Pniokowe Łosprowki” Eugeniusza Kosmały (Ojgena z Pnioków – popularnego felietonisty Radia Piekary) to kilkadziesiąt dowcipnych gawęd w takiej śląskiej godce, kierom dzisio nie godo już żoděn, krom samego Ojgena! 210 stron formatu A-5. Cena 20 złotych.

„Historia Narodu Śląskiego” Dariusza Jerczyńskiego – to jedyna książka opowiadająca o historii Ślązaków z naszego własnego punktu widzenia, a nie polskiego, czeskiego czy niemieckiego. 480 stron formatu A-4. Cena 60 złotych.

„Komisorz Hanusik” autorstwa Marcina Melona laureata II miejsca na śląską jednoaktówkę z 2013 roku. to pierwsza komedia kryminalna w ślunskiej godce. „Chytrzyjszy jak Sherlock Holmes, bardzij wyzgerny jak James Bond! A wypić poradzi choćby lompy na placu” – taki jest Achim Hanusik, bohater książki. Cena: 28 złotych.

„Komisorz Hanusik we tajnyj służbie ślonskij nacyje” to druga część skrzącego się humorem kryminału z elementami fantasy, rozgrywający się na dzisiejszym Śląsku. Jest już w sprzedaży. Autor, Marcin Melon, jest nauczycielem w jednej z tyskich szkół, więc jest to dokładnie ten śląski dialekt, którego używa się na naszym terenie - cena 28 złotych

Farbą drukarską pachną jeszcze „Ich książęce wysokości”. To dzieje władców Górnego Śląska - a książka wyszła spod pióra Jerzego Ciurloka, znanego bardziej jako wicman Ecik z Masztalskich, ale będącego też wybitnym znawcą kultury i historii regionu - cena 30 zł


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.