20 000 egz.
Nr 1, Wrzesień 2019 r.
Urzędnicy płacili
haracz za premie? CBA i prokuratura zbadają, czy w chorzowskim magistracie nie dochodziło do korupcji. Prawdopodobnie jeden z byłych albo obecnych pracowników urzędu zawiadomił służby, iż z każdej przyznanej premii musiał odpalać „dolę” prezydentowi. str.
5
D
ostajecie Państwo do ręki pierwszy numer gazety, która - mamy nadzieję - na stałe zagości na wydawniczym rynku Chorzowa. Znajomi, kiedy dowiedzieli się, że planujemy uruchomienie „chorzowskiego.pl” z powątpiewaniem kręcili głowami sugerując, że w tych czasach papieru już nikt nie bierze do ręki, bo wszyscy „siedzą” w Internecie. A poza tym w Chorzowie już są gazety. Z pierwszym argumentem całkowicie się nie zgadzamy, a drugi taktownie przemilczymy. Z powodu Internetu spada popularność płatnych tytułów, ale „darmówki” mają się całkiem nieźle, oczywiście pod warunkiem, że są ciekawe. Mamy skromne plany i ambicje. Chcemy jedynie zdominować rynek informacji i reklam w Chorzowie. Chcemy, abyście traktowali Państwo naszą gazetę, jako swój tytuł. Czekamy na wszelkie informacje, uwagi, skargi, sugestie, wnioski. Mamy nadzieję, że przy naszej pomocy łatwiej będzie Państwu monitorować pracę radnych, urzędników i parlamentarzystów. Liczymy na to, że popularne w całym świecie dziennikarstwo obywatelskie, za pośrednictwem „chorzowskiego.pl” poprawi jakość życia publicznego w naszym mieście. redakcja
2 Referendum wisi w powietrzu 3 Rozmowa z premierem Mateuszem Morawieckim 4 Czy nowy budynek OPS to bubel? 7 Gdzie dwóch się bije tam PiS korzysta 9 Wielkie bieganie w Chorzowie
Zatruty p on powieść kryminalna, której akcja dzieje się w Chorzowie
Coś Cię w Chorzowie cieszy, śmieszy, martwi, denerwuje? pisz: kontakt@chorzowski.pl | dzwoń: 501 140 485
REFERENDUM
wisi w powietrzu rządu Prawa i Sprawiedliwości. Prezydent Kotala jako argumentu użył także, że miasto finansuje inne inwestycje, które są ważne dla Chorzowa. Mowa była, m.in. o muzeum hutnictwa i tężni solankowej. Naprawdę to są priorytety, kiedy sztandarowa obietnica wyborcza od dziewięciu lat nie potrafi wyjść z szuflady?
Gdyby posłuchać mediów podporządkowanych administracyjnie albo komercyjnie prezydentowi Andrzejowi Kotali, można by odnieść wrażenie, że Chorzów płynie mlekiem i miodem. Rzeczywistość jest jednak inna. Podczas manifestacji 5 września, kibice Ruchu Chorzów rzucili hasło referendum odwoławczego dla Kotali. Pomysł trafił na podatny grunt, bo coraz więcej środowisk mówi, że Chorzów dojrzał do zmian.
K
Zareklamuj swój biznes
prasa
ibice zorganizowali manifestapękło, a na szczęście dla prezydenta stało Warto przy tym pamiętać, że najwiękcję, bo domagają się, aby presię to już po zwycięskich dla niego wysza wina za ten upadek nie leży po strozydent potraktował ich w końborach. Rozżaleni sąsieci nie tylko kibice, ale nanie piłkarzy czy szkoleniowców. Sport na w największej reklamowej Śląsku internet cu poważnie. Kiedy jest czas wyborów także chorzowianie, którzy nie interesują takim poziomie nie jest przedsięwzięciem Andrzej Kotala kreuje się na pierwszego się piłką. Widzą co się dzieje w innych, rekreacyjnym czy rozrywkowo - sentyfana Niebieskich, a charakterystyczną śląskich miastach. Dzięki wsparciu samentalnym lecz przede wszystkim bizGórypowstały nowoczesne i efek„erkę” zamieszcza nawet na swoich ma-Tarnowskie morządów nesowym. Roli głównego udziałowca, teriałach propagandowych. Po wyborach towne areny, m.in. w Tychach i Zabrzu. patrona i mecenasa podjęło się miasto, ale wszystko wraca do „normy”. Kotala zoTe obiekty służą nie tylko sportowi, ale niestety nie sprostało temu zadaniu. Klub staje na stołku, a Ruch popada w coraz wokół nich toczy się także życie kulturalzapewne nie istniałby w obecnym kształwiększe tarapaty. Ostatni protest na taką neBytom i towarzyskie. cie gdyby nie determinacja prywatnych Świętochłowice skalę odbył się w Chorzowie siedem lat Podczas manifestacji, na transparensponsorów. Niedawno, na łamach „Sportemu. Kibice mogą być cierpliwi, ale patach można było odczytać wiele haseł tu” ukazał się wyjątkowo interesujący wymięć mają dobrą. trafnie opisujących nastroje w mieście: wiad z jednym z akcjonariuszy Ruchu. Jest Mikołów Chorzów „Dotrzymaj słowa, stadion dla Chorzotam opisana żmudna droga wychodzenia Prezydent obiecywał wa”, „Kotala grabarz Ruchu”, „Kotala będą z 56 mln zł długu, aż do momentu kiedy budowę stadionu wybory”, „Chcemy stadionu”, „Buduj albo do zapłaty zostało „tylko” 16 mln zł bieżąw każdej, ze swoich spadaj”, „KO.tala Kłamca” czy też „NIEcych zobowiązań Mysłowice w stosunku do pracowkampanii prezydenckich. skuteczny prezydent” albo najbardziej doników, zawodników oraz tych wierzycieli, sadne „Kotala Raus”. którzy nie wyrazili zgody na postępowanie Katowice 2017 r. prezydent W 2010, 2014 i 2018 rok jednym układowe. W listopadzie z głównych haseł wyborczych Andrzeja To wielki wstyd, Kotala ogłosił, że jeżeli znajdą się prywatJastrzębie-Zdrój Kotali była budowa areny sportowej na aby Ruch Chorzów, ni inwestorzy, którzy dadzą 8 mln zł, to miarę miasta i klubu. To skutkowało, symbol i najbardziej miasto dorzuci tyle samo i w ten sposób ale ile można budować swoją wiarygodrozpoznawalna marka wyzerowane zostaną wymagalne długi. ność tylko na słowach, a nie na czynach? miasta, witał jubileusz Grupa przedsiębiorców wyłożyła wymaW mieszkańcach Chorzowa coś ostatnio 100-lecia w trzeciej lidze. ganą sumę. Niestety, ze strony miasta wpły-
tel. 698 915 039
nęło wówczas tylko 2 mln zł. Prezydent tłumaczył, że musi czekać na nowy budżet miasta. Kiedy został uchwalony, z puli na 2018 rok dopłacono zaledwie 3 mln zł.
Długów nie udało się wyzerować, a w dodatku urosły odsetki od brakujących milionów. Drugoligowy sezon klub rozpoczął bez pomocy miasta. Magistrat sypnął trochę grosza dopiero w lutym tego roku. Generalnie, działalność klubu opiera się na pieniądzach prywatnych inwestorów, choć układ był taki, że dokładają się wszyscy udziałowcy, w tym także miasto. Prezydent Kotala rozczarował nie tylko mieszkańców nie realizując obietnicy budowy stadionu, ale także prywatnych akcjonariuszy Ruchu obciążając ich wydatkami, których nie planowali. Podczas manifestacji, prezydent wyszedł do demonstrantów i próbował się tłumaczyć. Wypadło to kiepsko. Jak rasowy samorządowiec związany z Platformą Obywatelską zrzucił winę, m.in. na politykę finansową
Wydawca: Redaktor naczelny: Jerzy Filar Redaguje zespół. tel.: 501 140 485 e-mail: kontakt@chorzowski.pl
Przez dwie kadencje i początek trzeciej prezydent Chorzowa dosyć skutecznie porządkował sobie okoliczne media. Ten chór pochlebców podsumował manifestację w oczekiwanym przez magistrat stylu, że „kibole nie mogą rządzić miastem”. Trochę przeszarżowali w tej ocenie. Na manifestacji pojawiły się hasła dotyczące nie tylko budowy stadionu, ale także wycinki drzew w Parku Śląskim i zamkniętego oddziału onkologii dziecięcej w Chorzowie. Oznacza to, że miasto się budzi i zaczyna tworzyć zręby społeczeństwa obywatelskiego. Podczas manifestacji pojawił się także pomysł, aby zorganizować referendum w sprawie odwołania Andrzeja Kotali. Przed oddaniem gazety do druku zrobiliśmy krótki sondaż wśród chorzowian, czy ten pomysł się im podoba. Wielu kręciło głowami, ale sporo mówiło, że miasto dojrzało do takich zmian. Jerzy Filar
REKLAMA: tel. 698 915 039 Bytom, Rynek 12 Redakcja nie zwraca niezamówionych materiałów. Za treść ogłoszeń odpowiada reklamodawca. Druk: Seregni Printing Group Sosnowiec
www.chorzowski.pl
wrzesień 2019 r.
3
Nie będzie sukcesu Polski
BEZ SUKCESU ŚLĄSKA O problemach i szansach rozwojowych naszego regionu rozmawiamy z premierem MATEUSZEM MORAWIECKIM.
- Z racji stanowiska jest Pan najlepiej poinformowanym człowiekiem na temat tego, co dzieje się w Polsce. Jak z perspektywy Premiera wygląda Górny Śląsk? - Śląsk jest kluczowym elementem naszej, białoczerwonej układanki. Postrzegamy Śląsk nie tylko w prostych kategoriach zysków i strat, jak to czynili nasi poprzednicy. Rząd Prawa i Sprawiedliwości myśli o przyszłości regionu, bo Śląsk jest bardzo ważny w strategicznym planie dla całej Polski. Polska musi być dobrze funkcjonującym organizmem, w którym współgrają wszystkie elementy nowoczesnego państwa - od infrastruktury, przez sektor przemysłowy, na promocji kultury skończywszy. - Chyba nie wszystko współgrało, skoro dwa lata temu w ramach „Planu Morawieckiego” przygotował Pan koło ratunkowe dla naszego regionu, czyli wart 50 mld zł Program dla Śląska. - Nie postrzegam Programu dla Śląska w kategoriach koła ratunkowego. Jeśli już to koła zamachowego. Śląsk ma ogromny, ludzki i inwestycyjny potencjał, ale także całą masę rozwojowych zagrożeń. Zadaniem rządu jest usuwanie przeszkód. W Programie dla Śląska wzmacniamy to, co jest dla regionu dobre i naprawiamy to, co wymaga naprawy. Inwestujemy w region, który ma świetne perspektywy rozwojowe. Śląsk ma stać się kołem zamachowym polskiej gospodarki. Oczywiście, trzeba być świadomym wyzwań, jakie stoją przed regionem. Zadaniem odpowiedzialnego rządu jest więc nie tylko wspieranie inwestycji, ale usuwanie pojawiających się przeszkód. Na tym właśnie polega nasz Program dla Śląska. - W niektórych częściach Śląska naprawiać trzeba niewiele, ale w innych całkiem sporo. Zna Pan ostatnie rankingi zamożności samorządów, przygotowane przez miesięcznik „Wspólnota”? - Rzeczywistość jest bardziej złożona, trudno ją oddać nawet w dobrym rankingu. Na przykład samorządy województwa śląskiego i opolskiego mają najmniejszy dług w relacji do dochodów, znacznie poniżej średniej ogólnopolskiej. O tym w rankingu nie przeczytamy. Nie oznacza to, że odrzucam sens tego typu rankingów. Problem kontrastów pomiędzy miastami bogatszymi i biedniejszymi jest realny. I tu kluczową rolę ma do odegrania państwo. Program dla Śląska daje rozwojowe szanse także dla tych miast regionu, które radzą sobie trochę gorzej. - Kto jest odpowiedzialny za kontrast między bogatszymi a biedniejszymi? - Trzeba sobie jasno powiedzieć, że Górny Śląsk stał się jedną z największych ofiar transformacji ustrojowej lat 90. Oczywiście takich poszkodowanych jest więcej - nasze zagłębia włókiennicze, kopalnie wałbrzyskie, średnie miasta w których zamykano największe zakłady pracy czy PGR-owskie wsie. Ale to na Śląsku lekką ręką likwidowano za bezcen kopalnie i zakłady przemysłowe. A później nie zrobiono prawie nic, aby naprawić popełnione błędy, w zamian nie dawano niemal nic. Samorządy zostały same z bagażem społecznych i gospodarczych problemów, jakie zafundowało im państwo. Mogę Czytelników zapewnić i uspokoić, że póki rządzi moje środowisko polityczne, nie dojdzie do powtórnej degradacji Śląska. Region wychodzi na pro-
stą, ale proszę pamiętać, że w cztery lata nie da się naprawić całych dekad zaniedbań. - Nie obawia się Pan, że kolejne kłopoty może ściągnąć na Śląsk polityka klimatyczna Unii Europejskiej? - Z inicjatywy Polski, podczas ubiegłorocznego szczytu klimatycznego w Katowicach przyjęto deklarację o solidarnej i sprawiedliwej transformacji. Oznacza ona konieczność dostosowania polityki klimatycznej do poziomu rozwoju gospodarczego i możliwości finansowych poszczególnych krajów. Państwa człon-
stopniu właśnie Śląsk. Przypomnę tylko, że do końca dekady ponad trzy miliony gospodarstw, dzięki wsparciu państwa będzie mogło wymienić tradycyjne piece na nowoczesne i ekologiczne źródła ciepła. Przeznaczamy na ten cel ponad 100 mld zł. Podobnych przedsięwzięć, także zaplanowanych w ramach Programu dla Śląska, można wymienić bardzo wiele. - W kampanii wyborczej jednej ze śląskich kandydatek do Parlamentu Europejskiego pojawiło się hasło, że Śląsk liczy na pieniądze z Unii Europejskiej, ale w zamian może dać coś cenniejszego,
Śląsk ma ogromny, ludzki i inwestycyjny potencjał, ale także całą masę rozwojowych zagrożeń. Zadaniem rządu jest usuwanie przeszkód. W Programie dla Śląska wzmacniamy to, co jest dla regionu dobre i naprawiamy to, co wymaga naprawy. Inwestujemy w region, który ma świetne perspektywy rozwojowe. Śląsk ma stać się kołem zamachowym polskiej gospodarki. kowskie Unii Europejskiej mają różne punkty wyjścia na drodze do transformacji energetycznej. Polska jest w znacznym stopniu zależna od węgla, dlatego walczymy o odpowiednie środki na transformację i modernizację sektora energetycznego. Takim sukcesem, wspierającym solidarną transformację jest choćby Platforma Wsparcia Regionów Górniczych, na którą udało się wywalczyć ponad 4 mld euro. Pilotażowym regionem tego projektu został Górny Śląsk. Ze środków krajowych został uruchomiony przez nasz rząd program „Czyste powietrze”, który wspomoże w ogromnym
a mianowicie szacunek do tradycyjnych wartości, od których ucieka współczesna Unia. Zgadza się Pan z taką tezą? - Jak najbardziej. Wspólnotę można budować tylko na fundamencie wartości. Dziś Europa stoi na rozdrożu: albo pójdziemy dalej sprawdzoną drogą, którą zmierzamy od ponad dwóch tysięcy lat albo zejdziemy na manowce i błądząc na ślepo, będziemy próbowali zorganizować społeczeństwo według nowych zasad. Warto sprecyzować, o jakie wartości chodzi. Unia Europejska została zbudowana na ideowej „piątce” Ro-
berta Schumana, jednego z „ojców założycieli” wspólnoty. Te wartości to: chrześcijaństwo, wolność, solidarność, różnorodność, patriotyzm. Ślązacy mają je wpisane w swój kod genetyczny i ich przywiązanie do tradycyjnych wartości, etosu pracy, może być wzorcem dla całej Europy. To prawda, że w Unii Europejskiej jest teraz silna tendencja, aby deprecjonować rodzinę i naród, choć są to wspólnoty na których została zbudowana nasza cywilizacja. Jestem jednak przekonany, że będziemy budować silną Europę silnych narodów i Europejczycy wrócą do swoich ideowych i moralnych fundamentów. - Dla premiera każdy okręg w Polsce byłby dobrym miejscem do startu w wyborach. Pan zdecydował się na Górny Śląsk. Dlaczego? - Uważam, że Śląsk jest niezwykle istotny dla przyszłości całej Polski. Żyjemy dzisiaj w czasach przełomu, gospodarczego i technologicznego. To jak uda nam się transformacja na Śląsku, czy uda nam się rozwinąć najnowocześniejszy przemysł, zadbać o zdrowe środowisko naturalne, a jednocześnie nie rezygnować z naszych przewag przemysłowych i energetycznych, to kluczowa sprawa. Czy uda nam się to wszystko z zachowaniem pełnej solidarności i odpowiedzialności społecznej. To są pytania o model rozwoju Śląska i Polski, bo Śląsk jako rozwinięty gospodarczo region wytycza trendy dla wielu innych regionów. Po prostu nie będzie sukcesu Polski bez sukcesu Śląska. Poza tym, Ślązacy są ludźmi konkretnymi, cenią bardziej działanie, niż gładkie słowa. Praktyczne rozwiązania bardziej niż puste teoretyzowanie... Jak coś powiedzą, tak zrobią. To wartości, które są mi bliskie i wiem też, że mogę się ich od Ślązaków uczyć. - Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Jerzy Filar
4
www.chorzowski.pl
wrzesień 2019 r.
W ramach Fundusz Dróg Samorządowych śląskie miasta otrzymały od rządu prawie 300 mln zł.
Chorzów, obok Świętochłowic, Siemianowic Śląskich, Rudy Śląskiej, Piekar Śląskich i Mysłowic, otrzymał finansowe wsparcie na remont miejskiej infrastruktury. Uroczyste wręczenie symbolicznych czeków odbyło się w siemianowickim Urzędzie Miejskim
Kasa na chorzowskie drogi
14 mln zł na przebudowę ul. 3 Maja
Na
początku mają premier Mateusz Morawiecki przekazał wojewodzie Jarosławowi Wieczorkowi symboliczny czek na realizację FDS w województwie śląskim. Łączna kwota do rozdysponowania wynosi
292,1 mln zł. Na liście podstawowej do dofinansowania znajduje się 46 inwestycji powiatowych i 98 gminnych. Na liście największych beneficjentów jest Chorzów. Środki Funduszu mają wesprzeć przygotowywaną od kilku lat przez samorząd i spółkę Tramwaje Śląskie kompleksową przebudowę przelotowej ul. 3 Maja - od centrum miasta do granicy ze Świętochłowicami.
JAROSŁAW WIECZOREK, wojewoda śląski
To jest naprawdę duża pomoc i duży wkład, ale Fundusz Dróg Samorządowych był właśnie w tym celu tworzony. To są historyczne środki w perspektywie całego kraju, ale również w perspektywie naszego województwa. W roku 2015 mieliśmy 69 mln zł, teraz dysponujemy kwotą 300 mln zł. To jest duży skok, który ma przede wszystkim spowodować poprawę bezpieczeństwa i jakości poruszania się po drogach lokalnych.
Czy nowy budynek OPS to bubel? u Miało być pięknie, a przynajmniej normalnie. Po długim oczekiwaniu w tym roku przeniesiono siedzibę Ośrodka Pomocy Społecznej do nowo wyremontowanego budynku. Ten jednak pełen jest poważnych niedoróbek, które przeszkadzają w normalnym funkcjonowaniu ośrodka.
Do
starego budynku na Kruszcowej ostatnimi laty ciężko było się dostać. Bynajmniej nie z powodu złego skomunikowania, tuż obok przebiegały przecież linie tramwajowe i autobusowe. Przez długi czas petenci wchodzili do OPS… podjazdem dla wózków. Nie naprawiano zniszczonych schodów, ponieważ czekano na remont nowego obiektu, który przeciągał się w czasie.
Klientów i pracowników ośrodka dotykały również inne niedogodności, przy czym brudne i brzydkie ściany były najmniejszymi z możliwych. Małe i ciasne pomieszczenia. W zimie zimno, w lecie skwar. Dochodziło do takich sytuacji, kiedy w cieplejszych dniach wakacji, na przepełnionych korytarzach mdleli ludzie. Wzmożone opady deszczu skutkowały regularnymi podtopieniami piwnic. W końcu, w tym roku przed wakacjami przeniesiono OPS na ul. Racławicką. Na czas przeprowadzki był nieczynny przez dwa tygodnie. Nowy budynek z zewnątrz prezentuje się dość dobrze. Poprzedni obiekt był w sumie barakiem
obitym blachą falistą. Problemy z nowym lokum zaczynają się już na schodach. Jako ułatwienie dla matek z dziećmi oraz dla niepełnosprawnych, wybudowano windę, jednak w okresie niespełna pół roku funkcjonowania, zepsuła się kilkakrotnie. W takich przypadkach nie można było wtoczyć wózka na parter. Zabrakło zwykłych prowadnic na koła, a to tylko namiastka poważniejszych problemów.
Piekło i praca na zmiany Najbardziej daje się we znaki brak klimatyzacji. Zamiast niej zamontowano system cyrkulacji powietrza, który nie działa jak należy. Owszem, na korytarzach było chłodniej (i o wiele przestronniej) niż na Kruszcowej, gorzej sprawa przedstawiała się w pomieszczeniach pracowniczych na pierwszym i drugim piętrze. Pracownicy nie wytrzymywali upałów. Gdy temperatura na zewnątrz przekraczała 30 stopni, praca odbywała się w systemie zmianowym. Na tle tych niedoróbek lekko na wyrost brzmią słowa Bożeny Antończyk, dyrektorki Ośrodka Pomocy Społecznej w Chorzowie. - Nowa siedziba OPS jest o wiele większa, niż ta przy ul. Kruszcowej. Będziemy mieć lepsze warunki pracy. Polepszy się też
komfort mieszkańców, którzy do nas przychodzą - powiedziała na łamach Dziennika Zachodniego.
Było ciasno i jest ciasno Jednym z największych mankamentów poprzedniej siedziby był brak miejsca. Władze miasta miały sporo czasu na przeanalizowanie potrzeb klientów oraz pracowników i wybranie odpowiedniego budynku. Nieoficjalnie o planowanej zmianie lokalizacji mówiło się już w 2016 roku. Na Racławickiej pracownicy socjalni przyjmują klientów siedząc ze sobą biurko w biurko. Nie zapewnia to koniecznej intymności rozmowy oraz ochrony danych osobowych. Szczególnie jest to ważne dla klientów, ponieważ poruszane sprawy mogą być dla nich wstydliwe. Także inne zespoły mają problemy. Brakuje tak prozaicznych udogodnień jak pomieszczenie socjalne, gdzie mogliby na spokojnie spożyć posiłek. Niedostosowane do potrzeb osób na wózkach są pomieszczenia Powiatowego Zespołu do Spraw Orzekania o Stopniu Niepełnosprawności. Niepełnosprawni mają problem się w nich poruszać np. samodzielnie wyjechać z powodu ciasnoty i wystających elementów. Doskwie-
rający brak przestrzeni można dostrzec także w innych pomieszczeniach.
Echo i pokój matki z dzieckiem W niektórych pokojach panuje nieprzyjemny pogłos. Rozmowa klientów z pracownikami jest wyraźnie utrudniona, gdy w danym pomieszczeniu znajduje się ich kilkoro. Przestronny jak na potrzeby
jest za to pokój dla matki z dzieckiem. To, że takie pomieszczenie powstało jest niewątpliwie plusem. Szkoda tylko, że znajduje się na końcu korytarza ostatniego piętra. W nowoczesnym projektowaniu, najpierw wysłuchuje się potrzeb i uwag pracowników oraz klientów. Tego widocznie zabrakło przy urządzaniu nowego lokum OPS. Za całość inwestycji miasto zapłaciło około 12 milionów złotych. Mateusz Czajka
www.chorzowski.pl
wrzesień 2019 r.
Temat ej z s w r e i p z strony
5
CBA i prokuratura zbadają, czy w chorzowskim magistracie nie dochodziło do korupcji. Prawdopodobnie jeden z byłych albo obecnych pracowników urzędu zawiadomił służby, iż z każdej przyznanej premii musiał odpalać „dolę” prezydentowi.
CBA na tropie afery W MAGISTRACIE? O
sprawie dowiedzieliśmy się dosłownie przed zamknięciem tego numeru gazety. Będziemy drążyć temat i zdobędziemy dla Czytelników więcej informacji, ale na gorąco dzielimy się tym, co już ustaliśmy. Nieoficjalnie wiemy, że zajmuje się tym Centralne Biuro Antykorupcyjne i prokuratura. Chodzi o rzekomy proceder dzielenia się z prezydentem Andrzejem Kotalą pieniędzmi z przyznawanych przez niego premii.
Oczywiście, nie ma śladów takich transakcji, bo - o ile do nich dochodziło - pieniądze szły z ręki do ręki. Procesowo takie sprawy są trudne do udowodnienia, ponieważ słowo przeciwko słowu to za mało, aby przekonać sąd. Sytuacja mogłaby się zmienić, gdyby do udziału w tym procederze przyznało się więcej osób.
Według naszego informatora miało to wyglądać tak, że z każdej kwoty jakiś procent trafiał do kieszeni prezydenta.
Najgłośniejsza była sprawa sprzed dziesięciu lat. Prezydent Zduńskiej Woli handlował posadami w urzędzie i spółkach miejskich . Prokuratura postawiła mu 22 zarzuty, m.in. korupcji, płatnej pro-
W Polsce zdarzały się już takie historie.
tekcji, przekroczenia uprawnień i naruszenia przepisów ordynacji wyborczej. Przyjął od pracowników około 200 tys. zł. Jedni płacili kilkaset złotych, inni kilka tysięcy. Po długim procesie prezydent został skazany na dwa lata w zawieszeniu, ale wcześniej mieszkańcy odwołali go w referendum.
Prowadzimy w tej sprawie dziennikarskie śledztwo. Apelujemy do pracowników miejskich instytucji, aby pomogli nam zweryfikować te informacje. Gwarantujemy anonimowość.
Kto doprowadził zabytek do ruiny?
u Budynek byłej chorzowskiej rzeźni gra gruzowisko w filmie wojennym. Tak na Śląsku traktuje się architektoniczne perły epoki przemysłowej.
G
asnące piękno chorzowskiej rzeźni wykorzystała ekipa Telewizji Polskiej. Gmach zagra w filmie warszawskie budynki podczas powstania w 1944 roku. Filmowcy kręcili się po ruinach na własne ryzyko, bo przebywanie w pobliżu byłej rzeźni jest niebezpieczne. W tamtym roku na jej terenie doszło do katastrofy budowlanej. - W trakcie kręcenia serialu zagrożone było zdrowie i życie ekipy filmowej. Ponadto, rzeźnia to jest jeden z pomnikowych przykładów na to, jak można bezkarnie niszczyć zabytki w naszym kraju. Właściciel terenu otrzymał pieniądze od publicznej telewizji za nakręcenie tu kilku scen. Paradoksem jest to, że krajowe przedsiębiorstwo z misją publiczną płaci komuś, kto pozwala na niszczenie dziedzictwa narodowego - uważa Henryk Mercik, miejski konserwator zabytków.
Czasy świetności, czasy upadku Rzeźnia powstała w 1901 roku. Do dziś rozmach projektantów budzi podziw. Aby przyspieszyć dystrybucję mięsa, dobudowano do niej odnogę linii kolejowej. W okresie międzywojennym właścicielem przedsiębiorstwa był Chorzów, stąd nazwa używana do dziś - rzeźnia miejska. Po drugiej Wojnie Światowej właścicielem obiektu zostało państwo. W wy-
W 2012 roku „Dziennikowi Zachodniemu” Radosław M. jako jeden z inwestorów powiedział: Właściciele rzeźni (…) podkreślają, że samorządowcy żaden sposób nie chcą z nimi współpracować. Tłumaczą, że nie uzyskali zgody, ani na zmianę planu zagospodarowania przestrzennego, ani na wykreślenie dwóch obiektów z rejestru zabytków w celu wyburzenia. Bez tego nie możemy rozpocząć inwestycji.
Czy można wywłaszczyć?
niku reformy ustrojowej początku lat 90. rzeźnia trafiła w prywatne ręce, lecz niestety szybko splajtowała, jak wiele przedsiębiorstw tego okresu. Od tego momentu budynki przechodzą w kolejne ręce i niszczeją. Trudno ustalić, do kogo konkretnie należy teraz była rzeźnia.
Status quo Wyburzyć czy chociaż częściowo pozostawić stare budynki? Rewitali-
zacja byłaby bardzo kosztowna, jednakże jak pokazuje np. sukces łódzkiej „Manufaktury” - możliwa. W centrum kraju wykorzystano klimatyczne budynki byłej fabryki Izraela Poznańskiego z XIX wieku. Teraz „Manufaktura” jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych i popularnych miejsc w Łodzi. Najgorsze, co może być dla rzeźni to obecne status quo. Zabytek niszczeje, a atrakcyjny teren, na którym się
znajduje jest niewykorzystany zarówno przez miasto jak i inwestora. Ten drugi nie może samowolnie wyburzyć obiektu, choć część budynków została już wykreślona z rejestru zabytków. Miejski konserwator zabytków tłumaczy się ze swojej bezsilności. - Myśmy wykorzystali cały arsenał naszych możliwości. One kończą się na powiadamianiu organów, które powinny dochodzić do tego, dlaczego to zostało zniszczone - deklaruje Henryk Mercik.
Skontaktowaliśmy się także z rzecznikiem prasowym Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Dowiedzieliśmy się, że istnieje prawna możliwość wywłaszczenia posiadacza rzeźni, jednak według prawa należy to uczynić za odszkodowaniem. Dlaczego prezydent miasta z niej nie skorzystał? Chodzi zapewne o pieniądze. Gdyby zaproponowana kwota okazała się za niska właściciel mógłby odwoływać się do sądów oraz kwestionować zasadność wywłaszczenia lub wysokości odszkodowania. To by oczywiście mnożyło kolejne koszty oraz przeciągało odbiór rzeźni o kolejne miesiące lub lata, a paradoksalnie z każdym walącym się budynkiem wartość terenu wzrasta. Im dłużej się czeka, tym gorzej zarówno dla zabytku, jak i dla miasta. Mateusz Czajka
6
www.chorzowski.pl
wrzesień 2019 r.
Spadochroniarze wagi ciężkiej W katowickim okręgu wyborczym, obejmującym także Chorzów stoczy się jeden z najciekawszych wyborczych pojedynków w Polsce. Premier Mateusz Morawiecki, który po prezesie Jarosławie Kaczyńskim jest drugą osobą w Prawie i Sprawiedliwości zmierzy się z Borysem Budką, wiceszefem Platformy Obywatelskiej.
O
kręg katowicki to kluczowy, polityczny front. Po ostatnich, udanych dla Prawa i Sprawiedliwości wyborach do Parlamentu Europejskiego, prezes Jarosław
go z Gliwicami Borysa Budkę, zastępcę przewodniczącego partii. Jeden z portali nazwał jego rywalizację z Morawieckim starciem gigantów. To mocno przesadzona ocena. Budka na pewno nie jest
Barw PiS będzie bronił u nas Mateusz Morawiecki, najważniejszy po prezesie człowiek w partii.
Czy Borys Budka sprawdzi się w roli wunderwaffe na katowickiej liście PO. Kaczyński założył, że Śląsk stanie się miejscem najbardziej spektakularnego i prestiżowego zwycięstwa PiS. Po „przeprowadzce” do Brukseli Grzegorza Tobiszowskiego, partia mogła bezboleśnie i bez wewnętrznych animozji wyznaczyć nowego lidera katowickiej listy.
Sięgnięto po kandydata z najwyższej półki. W okręgu katowicko-chorzowskim o głosy dla PiS powalczy premier Mateusz Morawiecki. Krytycy zarzucają, iż
nie ma on nic wspólnego z naszym regionem. Jest to dosyć naiwny argument, bo w wyborach chodzi tylko i wyłącznie o głosy. Hasła o małych ojczyznach i pracy na rzecz regionu są propagandową papką dla mniej zorientowanych wyborców. Każdej partii zależy na wyniku. Jest więcej niż pewne, że rozpoznawalny i cieszący się społecznym zaufaniem premier Morawiecki, dosko-
nale sprawdzi się w roli śląskiej lokomotywy wyborczej.
Platforma Obywatelska jest w trudniejszej sytuacji. Partia Grzegorza Schetyny nie ma zawodnika, który mógłby nawiązać równorzędną walkę z Morawieckim.
Czasy świetności katowickiej listy PO skończyły się z ostatnimi wyborami. Nie wystartuje prof. Marian Zembala, znany, ceniony i szanowany kardiochirurg. Na listach nie pojawi się także lubiana Danuta Pietraszewska. Młodsi posłowie Wojciech Król i Ewa Kołodziej, rwą się do walki, ale pewnego poziomu nie przeskoczą nigdy. W tej sytuacji PO rzuciło na katowicki front kojarzone-
gigantem, a jego specyficzny sposób werbalnej komunikacji nie przysparza mu sympatyków nawet w łonie partiimatki. Jedynym plusem dla PO jest odrzucenie pomysłu startu w koalicji z ludowcami i komunistami. Kandydaci nie muszą dzielić się miejscami na liście, a wyborcy nie będą mieli moralnego dylematu głosowania na kolegów Leszka Millera i miłośników Wojciecha Jaruzelskiego. Reszta się nie liczy. Do wyborów pozostały trzytygodnie. Sporo się jeszcze może zdarzyć, a „chorzowski.pl” nie zdejmują ręki z politycznego pulsu.
Unijny budżet musi być W Parlamencie Europejskim musimy walczyć o każde euro, które może złagodzić skutki transformacji energetycznej. Złożyłam poprawkę do stanowiska Parlamentu Europejskiego wobec unijnego budżetu na 2020 rok wzywającą do przyznania dodatkowych funduszy dla regionów węglowych, które ponoszą główny ciężar europejskiej transformacji energetycznej - pisze IZABELA KLOC, poseł do Parlamentu Europejskiego, członek Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE).
U
nia Europejska ma ambicje ekspresowego przestawienia gospodarki na zielone tory. Jednakże te szczytne cele mają być realizowane nie patrząc na społeczne koszty niektórych państw członkowskich. Naszym obowiązkiem jest upominanie się o sprawiedliwą transformację uwzględniającą różne punkty startowe państw, ich uwarunkowania społeczne, gospodarcze i geopolityczne. Uczyniliśmy to w zeszłym roku, kiedy podczas światowego szczytu klimatycznego w Katowicach. Z inicjatywy Polski kilkadziesiąt państw podpisało śląską deklarację o solidarnej i sprawiedliwej transformacji, w której stwierdzono, m.in. że klimat na-
leży chronić przy jednoczesnym dbaniu o rozwój gospodarczy i miejsca pracy. Taką drogą musimy iść też w Brukseli. Fundusz przejściowy dla regionów węglowych powinien powstać choćby z tego powodu, że wyjątkowo skromnie wygląda zaproponowany budżet na politykę spójności, która dotychczas zapewniała finansowanie projektów, m.in. związanych z transformacją energetyczną.
W tej sytuacji regiony mające problemy z realizacją zobowiązań w ramach unijnej polityki klimatycznej nie mogą zostać same.
My w Polsce wiemy, że ochrona środowiska i klimatu nie może skutkować natychmiastową eliminacją węgla. Transformacja energetyczna to proces, którego nie da się zrealizować w 5 czy 10 lat. Mówimy raczej o perspektywie 30 albo 40 lat. Pośpiech, bez skutecznego planu amortyzacyjnego, oznaczałby społeczny i gospodarczy upadek nie tylko Śląska, ale także wielu regionów, m.in. na Węgrzech i w Rumunii. Jednocześnie dobrze zaplanowana, skoordynowana i wsparta przez Brukselę transformacja energetyczna byłaby doskonałą szansą na wzrost gospodarczy, inwestycje, innowacje i nowe miejsca pracy w skali całej wspólnoty. Niestety, te
argumenty wciąż nie trafiają do sporej części unijnych elit. Nowa przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula van der Layen złożyła obietnicę przedstawienia w ciągu 100 dni tzw. Zielonego Ładu Europejskiego. Nie znamy jeszcze jego konkretów - tekst jest dość ogólny i oferuje wiele interpretacji. Ale nastroje w Brukseli i artykułowane żądania, które dało się słyszeć od reprezentantów innych państw, chociażby podczas wymiany zdań w trakcie posiedzenia Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE) z Dittą Juul-Jørgensen, nową dyrektor generalną ds. Energii w Komisji Europejskiej, są pod wieloma względami dla nas niepokojące.
Proponowane nowe cele klimatyczne są bardziej wyśrubowane niż porozumienie paryskie, które duża część ekspertów i tak uważa za nierealne do zrealizowania. Jest jednak światełko w tym tunelu, ponieważ Ursula van der Layen, a także nowa dyrektor generalna mówiły nie tylko o ambitnych planach klimatycznych, ale też o mającym im towarzyszyć funduszu przejściowym. Podkreśliły, że regiony górnictwa węglowego muszą mieć taką samą możli-
www.chorzowski.pl
wrzesień 2019 r.
7
Dosyć nieoczekiwanie największych emocji w naszym okręgu wyborczym może dostarczyć nie bitwa o Sejm, lecz o Senat. Barw Prawa i Sprawiedliwości broni Dorota Tobiszowska, która zmierzy się z… dwoma Koalicjami Obywatelskimi.
Gdzie dwóch się bije tam PiS korzysta Do
izby wyższej parlamentu obowiązuje inny system wyborczy, niż do Sejmu. Okręgi są jednomandatowe. Kto zdobędzie najwięcej głosów ten wygra. Sporą niespodzianką jest wystawienie przez Prawo i Sprawiedliwość Doroty Tobiszowskiej, rudzkiej radnej i żony europosła o tym samym nazwisku. Sprawa jest ciekawa ze względu na kontekst obyczajowy. Na początku roku media obiegły informacje o problemach w rodzinie Tobiszowskich. Trudno ocenić, czy ta sytuacja wzmocni bądź osłabi kandydatkę PiS. W barwach Koalicji Obywatelskiej wystąpi chorzowianin Henryk Mercik, jeden z liderów Partii Regionalnej. Wszystko wskazywało na to, że walka o Senat rozstrzygnie się między nimi, ale w wyborczej stawce zameldował się były prezydent Święto-
chłowic Dawid Kostempski, który pod swoim nazwiskiem zarejestrował… Koalicję Obywatelską. W „prawdziwej” KO zawrzało. Borys Budka wyrzuci Kostempskiego z PO. Były prezydent zapewnia w mediach, że kandyduje, bo chce walczyć z PiS. Czyżby? Elektorat partii Jarosława Kaczyńskiego słynie z wyjątkowej dyscypliny. Nie zmieni preferencji bez względu na to, kto startuje po drugiej stronie. Kostempski, jeśli komuś odbierze głosy to jedynie Mercikowi, a to wzmocni szansę na sukces Tobiszowskiej.
Nie można wykluczyć, że w tej sytuacji jest też drugie dno. Były prezydent Świętochłowic tkwi w cichym, niezażegnanym konflikcie
z Wojciechem Saługą, regionalnym szefem PO. Obaj panowie walczyli kiedyś o partyjne przywództwo w województwie śląskim. Kostempski wprawdzie przegrał, ale Saługa jest pamiętliwy i na wszelki wypadek postanowił przyblokować karierę dawnego rywala nie wystawiając go na liście do Sejmu. Był to taktyczny błąd. Kostempski, nawet
gdyby nie zdobył mandatu, zapewne ściągnąłby na listę KO sporo głosów ze Świętochłowic. Kiedy został jednak pozbawiony tej możliwości postanowił wykorzystać swoją rozpoznawalność i zrobił jedyne, co mu pozostało, czyli start pod własnym(?) szyldem do Senatu. Trudno z góry skazywać ten projekt na porażkę, ale bratobójcza
walka z Mercikiem może spowodować, że obaj znajdą się za burtą. Kto by się spodziewał, że tajną bronią Jarosława Kaczyńskiego na Śląsku będzie Dawid Kostempski, który jeszcze w ubiegłym roku był obok prezydenta Chorzowa, samorządową twarzą Platformy Obywatelskiej. Jerzy Filar
solidarny ze Śląskiem nych, na przykład w regionach przemysłowych, węglowych i energochłonnych przechodzących znaczące przemiany lokalne napisała Ursula Von der Leyen.
wość płynnego przejścia od paliw kopalnych, jak rozwinięte kraje Europy Zachodniej. Dobre sygnały płyną także z samego szczytu Komisji Europejskiej. Przewodnicząca Ursula Von der Leyen skierowała listy do nowo mianowanych komisarzy.
To optymistyczne sygnały, co nie znaczy, że polscy europosłowie powinni stracić czujność.
Kilka z nich bezpośrednio dotyczy transformacji energetycznej. - Powinni Państwo przyczynić się do opracowania i wdrożenia nowego, sprawiedliwego funduszu przejściowego, zwłaszcza poprzez zapewnienie ukierunkowanego wsparcia dla regionów przemysłowych, węglowych i energochłonnych, a także wysp energetycznych. Ponad 50 milionów europejskich gospodarstw domowych nie może sobie pozwolić na odpowiednie ogrzewanie swoich domów. Powinni Państwo wykorzystać Obserwatorium Ubóstwa Energetycznego, aby pomóc państwom
członkowskim w określeniu obszarów wymagających największego wsparcia - napisała przewodnicząca Komisji Europejskiej do Kadri Simson, estońskiej kandydatki na komisarza do spraw Energii.
W podobnym duchu jest utrzymany list do Elisy Ferreira, pochodzącej z Portugalii kandydatki na komisarza do spraw Spójności i Reform. - Chcę, aby zaprojektowała Pani i zaproponowała nowy, sprawiedliwy fun-
dusz przejściowy, ściśle współpracując z wiceprzewodniczącym wykonawczym ds. Europejskiego Zielonego Ładu oraz komisarzem ds. Budżetu i Administracji. Powinien on oferować wsparcie dostosowane do potrzeb najbardziej poszkodowa-
Tylko stałe i konsekwentne naciski, aby do unijnego budżetu wpisać fundusz przejściowy pozwolą mieć pewność, że regiony górnicze nie stracą na zielonej rewolucji, jaką przygotowuje dla europejczyków Bruksela. Zresztą chyba nawet najbardziej zaciekli przeciwnicy węgla zdają sobie sprawę, że ewentualne problemy Śląska mogą zachwiać rozwojowymi fundamentami Polski, a na tym nie powinno zależeć nikomu, ponieważ nasz kraj ze względu na tempo rozwoju i potencjał staje się coraz ważniejszym ogniwem unijnej gospodarki. Izabela Kloc
8
www.chorzowski.pl
Listy do redakcji
Festiwal dobry, ale do poprawki
23
-25 sierpnia odbył się w Parku Śląskim pierwszy Fest Festiwal. Bawiło się na nim ponad 20 tysięcy ludzi. Organizatorzy ogłosili sukces, choć impreza wzbudziła kontrowersje. Zabawa w trakcie festiwalu trwała do białego rana. Do białego rana nie spali też mieszkańcy okolicznych domów. Na Osiedlu Tysiąclecia ludzie mierzyli głośność dźwięku. Niektórzy z nich odczytali 75 decybeli, podczas gdy nocą norma wynosi maksymalnie 45! Dźwięki płynące z Parku Śląskiego przeszkadzały w spaniu nawet mieszkańcom Chorzowa Batorego. Takiego poziomu hałasu, do tak późnej pory jeszcze w naszym mieście nie było. Wielu spacerowiczom i rowerzystom przeszkadzała również blokada najważniejszych arterii komunikacyjnych w Parku Śląskim. Jeśli organizatorzy chcą pozyskać przychylność mieszkańców i sprawić, aby festiwal miał dobrą opinię, będą musieli w przyszłym roku rozwiązać te problemy. Z pewnością warto, ponieważ Fest Festiwal ma szanse zapisać się trwale na muzycznej mapie Polski. Mieszkaniec os. 1000-lecia
wrzesień 2019 r.
Letnie kino, festiwal rockowy, a może mura
Co wybiorą Chorzo
do budżetu obywatel z Ty zdecydujes na co pójdzie
3,5 mln zł
Czy to ma sens? Skrzyżowanie, potem rondo, a teraz znów skrzyżowanie.
N
iedaleko Szkoły Podstawowej nr 29 w miejsce ronda na ul. Kościuszko powstało skrzyżowanie. Jeśli zobaczymy zdjęcia Google sprzed kilku lat doświadczymy deja vu. Skrzyżowanie już tu kiedyś było. W jego okolicy zawsze robiły się korki. Aby temu zaradzić wybudowano rondo. Korki owszem się skróciły…, ale wróciły z innej strony. Rondo nie jest rozwiązaniem na wszystkie drogowe problemy. Zbyt małe, przy dużym natężeniu ruchu powodują zatory. Tak było w tym przypadku. Wiele samochodów jadących od strony Lidla skręcało od razu w pierwszy zjazd. Powodowało to, że kierowcy stojący w korku od strony rynku nie mieli czasu, aby zorientować się o zamiarach innych użytkowników drogi. Jednym słowem wjazd na rondo nie był bezpieczny. Teraz miasto odtworzyło skrzyżowanie, jakie było parę lat temu. Różnica jest taka, że dodano sygnalizację świetlną. Pozwoli to uniknąć tworzenia się długich korków ze strony drogi podporządkowanej. Nie chcę o niczym wyrokować, ale montaż świateł grozi wydłużeniem przejazdu przez skrzyżowanie, a w konsekwencji paraliżem tej części miasta. Z zalet, warto powiedzieć o jednej, której być może doświadczymy jedynie okresowo. W przypadku blokady parkowej, na czas największych imprez na Stadionie Śląskim, będzie istniała łatwa możliwość wstrzymania ruchu - wystarczy włączyć czerwone światło. W ten sposób blokuje się przejazd np. w katowickim tunelu. Nie wiem, czy taka opcja zostanie wykorzystana w Chorzowie, ponieważ zablokowałaby ona dojazd kilku mieszkańcom parkowej. Nie wiem też, jak będzie wyglądała sprawa przejść dla pieszych w tamtej okolicy. Czy te przy skrzyżowaniu zostaną usunięte i przechodnie nie będą mogli przejść na druga stronę. Czy tez pozostaną, wydłużając i tak długi czas przejazdu samochodów? Pozostaje również pytanie, co zrobi miasto, jeśli nasze czarne wizje się sprawdzą. Być może za kilka lat czeka nas kolejna zmiana. Nazwisko do wiadomości redakcji
W
naszym mieście podział budżetowych kategorii jest dość specyficzny. Aby zapewnić równowagę i podobne szanse dla wniosków społecznych i inwestycyjnych utworzono trzy typy projektów, na które możemy oddać głos: - społeczne małe, - społeczne duże, - projekty inwestycyjne. W tym roku złożono ich odpowiednio 30, 24
oraz 82. Dwóm wnioskom społecznym zmieniono kategorię i przeniesiono je do puli inwestycyjnej. Wiele z pomysłów zostało odrzuconych we wstępnej weryfikacji. Zdecydowały o tym, m.in. plany zagospodarowania terenu, przeznaczenie konkretnych działek, sprawy własnościowe czy też względy bezpieczeństwa. Niektóre propozycje dotyczące infrastruktury na chorzowskim rynku i tak nie zostałyby zrealizowane z powodu obowiązywania gwarancji wykonawcy na zbudowany obiekt.
Kuchnia błotna i barierki przy Katowickiej Niektóre z propozycji brzmią intrygująco. Wśród projektów jest, m.in.: kuchnia błotna, malujemy murale i kończymy żale, czy trzeci Festiwal Ludzi Szczęśliwych. Znajdziemy tu także Sęk, czyli chorzowski plac do łonaczenia w drewnie. Obok projektów ekstrawaganckich znajdziemy też bardziej prozaiczne, jak zainstalowanie barierek
Szrotówek w nata u Coś złego dzieje się z chorzowskimi kasztanowcami. Czerwone lub żółte, jesienne liście możemy obejrzeć już tylko w podręcznikach. Od wielu lat drzewa w naszym mieście niszczy groźny szkodnik.
Z
amiast pięknymi liśćmi, jesień wita nas brązowymi strąkami na drzewach. Z roku na rok jest coraz gorzej. Za stan miejskich roślin odpowiada szrotówek kasztanowcowiaczek. Ten mały motyl należy do gatunków inwazyjnych. Oznacza to, że został tu przeniesiony, lub sam przywędrował z innego terenu. Obecność owada nie jest jedynie niedogodnością w Polsce, ponieważ szrotówek rozprzestrzenił się po całej Europie. Żerowanie larw w liściach kasztanowców powoduje ich niszczenie oraz problemy z odżywianiem się drzew, co skutkuje osłabieniem rośliny. Mimo tego, że niektóre zwierzęta odżywiają się szrotówkami (np. sikorki, świerszcze),
ich skuteczność w tępieniu szkodnika jest niska. Motylom brakuje wroga, który specjalizowałby się w ich zjadaniu.
Spalić Jakie więc działania powinno podjąć już dawno miasto? Na pewno muszą być konsekwentne i zakrojone na szeroką skalę. Pojawiały się już akcje leczenia kasztanowców, ale były one nieskuteczne. Zabrakło przemyślanej strategii łączącej na dużym obszarze kilka metod radzenia sobie ze szrotówkiem. Tego typu akcje powinny być również ponawiane co roku. Najważniejszą rzeczą, której powinniśmy wymagać co roku od miasta jest palenie liści na jesień. W nich zimuje
wiele larw odpornych na niskie temperatury. Przez ostatnie lata było to zaniedbywane, a bez tego nie wygramy ze szkodnikiem. Oczywiście możemy wybrać także inną metodę utylizacji.
Lep na muchy A dokładnie rzecz biorąc: lep na kasztanowiaczki. Kiedy pierwsze owady (te co przeżyły po akcji palenia liści) przebudzą się pod koniec marca, powinny przykleić się do specjalnej folii owiniętej wokół pni. Jest to kolejny krok do zmniejszenia populacji szrotówka. Po kwietniu powinniśmy ściągnąć lepy, gdyż w późniejszych miesiącach ta metoda już nie jest skuteczna.
Uzupełnieniem arsenału środków są pułapki feromonowe. Wabią one przez okres swojego działania samców motyla, tak jak to czynią samice. Owad wchodzi do takiej pułapki, by już z niej nigdy nie odlecieć. Z powodów mniejszej liczby samców, populacja motyli będzie miała utrudnione rozmnażanie się. W ciągu roku żyją trzy pokolenia szrotówka.
Broń chemiczna lub snajper Kolejną metodą zwalczania szkodnika są opryski, bądź iniekcje specjalnej substancji do gleby. Są one bardzo skuteczne i nie szkodzą człowiekowi. Mają
www.chorzowski.pl
wrzesień 2019 r.
al lub parking? Pod patronatem Ministra Sportu i Turystyki
Wielkie bieganie wianie w Chorzowie skiego?
wzdłuż ulicy Katowickiej, budowę ścieżek rowerowych, parkingów lub boiska na Starym Osiedlu w Chorzowie Batorym. Kibiców Ruchu na pewno ucieszyłoby pozytywne rozpatrzenie projektu obchodów 100-lecia klubu. Listę wszystkich wniosków znajdziemy pod linkiem (https://bo.chorzow.eu/opinie-do-wnioskow-ustalone-wtoku-prac-komisji-ds-weryfikacji.html).
Głosowanie zakończy się 6 października. Po tym czasie miasto planuje ogłosić wyniki.
(czaj)
6 października Chorzów weźmie udział w biegu Silesia Marathon. To największa impreza biegowa na Śląsku i jednocześnie jeden z największych maratonów w Polsce.
S
ilesia Marathon to jedyny w Polsce i Europie bieg maratoński prowadzony ulicami czterech miast: Katowic, Mysłowic, Siemianowic Śląskich i Chorzowa. Rozpoczęcie biegu przewidziane jest na godzinę 9:00, zawodnicy wyruszą z Katowic i metę przekroczą w Chorzowie na Stadionie Śląskim. Silesia Marathon to nie tylko bieg główny na dystansie 42 km i 195 metrów, ale i liczne
rciu jednakże tę wadę, iż przy okazji giną również inne owady. Naukowcy wymyślili sposób jak tego uniknąć. Do pni stosuje się iniekcje potocznie zwaną szczepieniami. Do tkanki drzewa wprowadza się substancje, które roślina transportuje do liści. Te stają się niejadalne dla danego szkodnika. Są niczym snajper, który walczy tylko z jasno określonym wrogiem. Jeśli larwa skosztuje miąższu liścia, zaprzestanie żerowania i zginie z głodu. Metody walki z szkodnikiem są znane, choć część z nich jest z pewnością kosztowna. Czy w Chorzowie doczekamy się przemyślanej strategii ratunku drzew? To głównie zależy od władz miasta. (czaj)
biegi towarzyszące. Od 2009 roku w ramach zawodów organizowany jest półmaraton, zawody dla dzieci i młodzieży. Trasa Silesia Marathon posiada międzynarodowy atest. Bieg należy do największego stowarzyszenia AIMS (Międzynarodowe Stowarzyszenie Maratonów i Biegów Ulicznych). Więcej informacji o biegu i zasadach uczestnictwa na stronie: www.silesiamarathon.pl.
9
Trochę kultury
„Zakonnica w przebraniu” i muzyka filmowa w Sylwestra. Co czeka nas w nadchodzącym sezonie w Teatrze Rozrywki?
C
horzowski teatr swoje plany na nadchodzący sezon przedstawił wraz z Operą Śląską w Bytomiu oraz Teatrem Śląskim w Katowicach. Wspólna konferencja odbyła się w Parku Śląskim. We wrześniu w „Rozrywce” mogliśmy zobaczyć już „Hotel Westminster”, a niebawem czeka nas opowiadający o rzeczywistości międzywojennego Berlina „Cabaret”. Na stronie Teatru możemy wyczytać, że spektakl opisuje zderzenie żywiołowości (a nawet rozwiązłości) nocnego życia w niemieckich klubach lat 20. i 30. z narastającą grozą nazizmu. W tym samym miesiącu dowiemy się także „Jak odnieść sukces w biznesie, zanadto się nie wysilając.” Przewodnikiem będzie młody mężczyzna Finch, któremu wpadł w ręce nietypowy poradnik. Zostać milionerem pomoże mu spryt, brak skrupułów i znajomość specyficznych zasad rządzących korporacyjnym światkiem.
Whoppi Goldberg w Rozrywce Kto nie pamięta Whoppi Goldberg w roli sympatycznej śpiewaczki Deloris van Cartier, która schroniła się w zakonie i rozsławiła chór sióstr zakonnych? W kwietniu przyszłego w teatrze czeka nas po raz pierwszy musical „Zakonnica w przebraniu”. Jego reżyserii podjął się Michał Znaniecki. Jak wiemy, Teatr Rozrywki, to nie tylko same sztuki sceniczne. Gdy spytaliśmy Joannę Król - kierownika literackiego, o najważniejsze planowane wydarzenia wspomniała, m.in. o listopadowym koncercie zaduszkowym „Czas nas uczy pogody” oraz sylwestrowym „Rozrywka kocha kino”. Na chorzowskiej scenie usłyszymy wtedy 45 piosenek filmowych lub motywów zarówno z polskich, jak i zagranicznych dzieł. Zgodnie z tradycją, koncert w skróconej wersji, będzie grany przez cały karnawał. Za reżyserię są odpowiedzialni Anna Ratajczyk oraz Łukasz Skrzypecki. Polecany przez kierownika jest również spektakl Freda Apke „Kura na plecach” w reżyserii Zbigniewa Stryja. Ta zwariowana sztuka będzie grana po raz pierwszy na scenie teatru w listopadzie. Kto ma urojenia, kto komu jest bliski i dlaczego sąsiad chce zabić sąsiada? O tym, jak potężna jest moc wyobraźni i czarnego humoru widzowie dowiedzą się już niebawem. Przedstawienie odbędzie się na małej scenie.
Zniżki z Dopełniaczem
Szkodnik, który ma na sumieniu chorzowskie kasztanowce.
Od 17 września rusza także akcja, w ramach której można uzyskać zniżki do teatru. Warunkiem jest dokonanie zakupów w chorzowskim „Dopełniaczu”. Jest to księgarnia powiązana z wydawnictwem Sonia Draga, którą niedawno otwarto na rynku. By otrzymać bilet nawet 20 zł taniej, trzeba okazać w „Rozrywce” specjalny kupon rabatowy w formie zakładki do książek. (czaj)
10
www.chorzowski.pl
wrzesień 2019 r.
Dycha Ściebiorowskiego Rozmawiamy z radnym ŁUKASZEM ŚCIEBIOROWSKIM, kandydatem na posła z okręgu katowickiego.
- Jest Pan radnym trzech kadencji, więc samorządowcem z krwi i kości. Po co Panu mandat poselski? - Znam problemy samorządu, codzienne sprawy, z którymi borykają się prezydenci miast i przede wszystkim oczekiwania mieszkańców. Mam wrażenie, że w Warszawie nie mają tej perspektywy i dlatego zaangażowanie się bezpartyjnych samorządowców w wybory to dobry pomysł. Naszego głosu w Parlamencie po prostu brakuje. - Wspiera Pana profesor Jerzy Buzek. Czym Pan zasłużył na to poparcie? - Jestem społecznikiem, organizuję wiele różnych akcji - np. „Wywieś flagę w oknie”, „Gimnazjalista Omnibus”, „Sufler rock festiwal”, „Wielobój sprawnościowy”, „Zbieranie jajek wielkanocnych”, czy „Noc spadających gwiazd”. Miałem przyjemność współpracować z premierem Buzkiem, tak więc poznał mnie jako społecznika, radnego i dobrego organizatora. Może więc z przekonaniem udzielić mi poparcia. - A czytał Pana program wyborczy? Była piątka Kaczyńskiego, szóstka Schetyny, Pan poszedł krok dalej i zaprezentował całą dychę. Widać przywiązanie do samorządu, ale czy nie jest to jednak program zbyt lokalny? - Nie wydaje mi się. Poruszam problemy, z którymi boryka się nasze miasto, ale także inne samorządy, bo to kwestie, które tak naprawdę rozstrzygane są na szczeblu ogólnokrajowym. I jeśli ktoś może coś zmienić, to właśnie posłowie. - Przyjrzyjmy się więc temu nieco bliżej. Punkt pierwszy: „Poseł, z którym masz kontakt”. To ważne? - W dzisiejszych czasach poseł nie może być zamknięty w swoim gabinecie lub siedzieć tylko w Warszawie. Dzisiaj dobra komunikacja to podstawa każdego działania publicznego. Mój numer telefonu jest publicznie dostępny i to się nie zmieni. Wprowadziliśmy takie zasady w samorządzie, sprawdziły się doskonale, jestem przekonany, że tak samo będzie na wyższym szczeblu. - „Współpraca z władzami dla rozwoju naszego miasta”. A nie regionu? - Motorem rozwoju regionu jest rozwój poszczególnych miast - w tym Chorzowa. Dzięki współpracy na linii poseł - prezydent można skuteczniej zabiegać o odpowiednie środki zewnętrzne i na poziomie miasta zrealizować więcej projektów. Wiele problemów miasta wymaga rozwiązań na szczeblu ogólnokrajowym. Myślę, że prezydent Andrzej Kotala byłby zadowolony z takiej współpracy.
- „Poprawa sytuacji w służbie zdrowia”. Służba zdrowia to faktycznie temat ogólnopolski, ale Pan znacząco go zawęża. - Proszę zobaczyć co się dzieje - zamykane są kolejne oddziały, także w Chorzowie. Zamknięcie oddziału onkologii i hematologii dzieci to wyraźny sygnał, że dzieje się bardzo źle. Jeśli nie zaczniemy głośno upominać się o zdecydowane działania, za chwilę może okazać się, że nie mamy gdzie leczyć naszych dzieci, czy naszych rodziców. O sobie zwykle nie myślimy w ogóle.
- „Czyste powietrze - skuteczna walka z niską emisją”. To już bezspornie temat wykraczający poza kompetencje poselskie. - Żeby walka na szczeblu lokalnym przynosiła realne efekty muszą być środki zewnętrzne. Rządowy program „Czyste powietrze” został zahamowany, pieniądze z Wojewódzkich Funduszy Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej są dość dyskusyjne i w praktyce na Śląsku nie realizujemy dużych projektów lub jeśli nawet takie są to robią je samorządy. Największy projekt w kraju realizowany jest w Piekarach Śląskich, ale miasto wycofało się ze współpracy i termomodernizację oraz podłączenie do centralnego ogrzewania 80 budynków prowadzi samo. Nie wszystkich na to stać. Bez wsparcia zewnętrznego będą to pojedyncze działania, a nie planowana i konsekwentna likwidacja niskiej emisji. - Kolejne ustawy i zmiany prawa nie przyniosły rozwiązania, jak Pan chce zrealizować ten punkt programu
wyborczego: „Ustawa śmieciowa i niższe ceny za odbiór śmieci”. - Ustawę przyjął Sejm, ale realizacja w praktyce spadła na samorządy. I to właśnie my, samorządowcy wiemy jakie przyniosła dobre, a jakie złe skutki. I zdajemy sobie sprawę, które zapisy trzeba poprawić, żeby system zaczął funkcjonować normalnie. Ceny za odbiór odpadów idą ostro w górę i nic tego nie zahamuje, jeśli nie zmienimy prawa. Mieszkańcy naszych miast nie wytrzymają kolejnych podwyżek. Konieczne jest przełamanie monopolu RIPOK-ów, który został stworzony i rozbicie zmowy cenowej, jaka moim zdaniem panuje na rynku. Na ceny ma wpływ także szereg innych decyzji zapadających w Warszawie, więc jeśli czeka nas podwyżka cen prądu, zapłacimy drożej także za wywóz śmieci. Musimy reagować teraz, a nie kiedy będzie już za późno. - „Bezwzględna walka z nielegalnymi odpadami” - dziś mamy problem? - Mało kto zdaje sobie sprawę ze skali procederu za wyjątkiem mieszkańców, którzy sąsiadują z takimi terenami, gdzie odpady komunalne, czy poprze-
mysłowe zakopywane są w ziemi. Na Śląsk trafiają z całego kraju. Nie ma nad tym żadnej kontroli, nie ma skutecznych metod walki. Trzeba to zmienić, zanim dojdzie do katastrofy. - O edukacji zawsze się dużo, mówi, obiecuje, ale jest jak jest. Po staremu. Pan mówi „Przyjazna szkoła remonty i mniej liczne klasy”. - Subwencja oświatowa to temat najważniejszy, bo coraz większe pieniądze inwestują samorządy, a efekty są niewystarczające. Jeśli chcemy zagwarantować naszym dzieciom warunki nauki na miarę XXI wieku, a także miejsca w żłobku i przedszkolu - czas, aby poważnie przyjrzeć się wysokości subwencji. Podobnie jak w przypadku służby zdrowia, jest ona poważnie niedoszacowana i mówiąc wprost: nie wystarcza na nic. To miasta ratują sytuację przeznaczając ze swojego budżetu dzie-
siątki milionów na ten cel, ale to nie może trwać wiecznie. - „Pieniądze na nowe żłobki szansą dla pracujących”. - Kolejny temat przerzucony na samorządy. Utrzymanie tych placówek nie jest obowiązkowe i to problem włodarzy miast. Miejsc oczywiście brakuje i stanowi to poważny problem, zwłaszcza dla matek, które po urodzeniu dziecka chcą wrócić do pracy. Jak mają to zrobić, kiedy nie ma z kim zostawić pociechy? Tyle się mówi o polityce prorodzinnej trzeba zacząć od zapewnienia dobrych warunków dla rodzin. - Nie zapędza się Pan w swoim programie? „Rozwój miasta - zwiększenie środków z budżetu państwa” - to dość nierealne zobowiązanie.
- Brakuje w Sejmie samorządowców i dlatego tak się dzieje. Coraz więcej zadań, coraz więcej potrzeb, a środków brakuje. Z perspektywy Warszawy może nie widać potrzeb Chorzowa i dlatego musi być ktoś, kto o tych potrzebach przypomni. - Na przykład o inwestycjach. Stąd jak rozumiem ostatni punkt programu „Wsparcie najbardziej oczekiwanych miejskich inwestycji”? - Nawet najlepszy projekt i wniosek o dofinansowanie nie zawsze przebije się przez biurokrację, jeśli ktoś za nim „nie chodzi”. Moją rolą jest te kluczowe projekty wspierać, lobbować za nimi i dbać o to, żeby ktoś inny nie miał „większej siły przebicia”. Możecie Państwo na mnie liczyć.
www.chorzowski.pl
wrzesień 2019 r.
11
Zatruty p on Pierwszy odcinek powieści kryminalnej, której akcja rozgrywa się w Chorzowie
P
rzewracając się na drugi bok Grażyna odruchowo chciała objąć Grześka. Ale dłoń pogładziła tylko poduszkę. Przetarła oczy i przeciągnęła się. - Chce mi się kawy, a operator ekspresu zrobił sobie wolne - mruknęła do siebie i poczłapała do kuchni. Od roku byli małżeństwem, ale temperatura ich uczuć nie spadła nawet o stopień. Wciąż trwał ich miesiąc miodowy. Nawet w towarzystwie wykorzystywali każdy moment, aby ukradkiem złapać partnera za rękę albo musnąć go ustami w policzek. Znajomi zaczęli delikatnie kpić na ich temat. Nastawiła ekspres do kawy. Przez kuchenne okno wpuściła do mieszkania świeże, wiosenne powietrze. Nad Chorzowem unosiła się lekka, poranna mgiełka. Ostro gwizdnął telefon. - Chyba zmienię sygnał sms - nie przyzwyczajona do samotności Grażyna nawet nie spostrzegła, że mówi na głos. Głośno przeczytała także treść wiadomości: - Jestem już w pociągu. Przedział pusty. Nie zapomnij zadzwonić do Bartka w sprawie samochodu. Kocham. Grześ. Spojrzała na zegarek. Dochodziła godz. 7. Do Bartka, najlepszego kumpla Grześka, nie ma sensu dzwonić o tej porze. Odpowiedziała na sms: - Bartek o tej porze nie funkcjonuje. Zadzwonię do niego o 10. Zadzwoń jak dojedziesz do Warszawy. Kocham. Graga. Nie była zadowolona z jego wyjazdu. Ufała mu, ale przeczuwała, że tak będzie już zawsze. Wyjazdy, konferencje, klienci, negocjacje. Grzegorz chciał być najlepszym na Śląsku prawnikiem z zakresu fuzji spółek giełdowych i konsekwentnie realizował ten plan. Napuściła wody do wanny. Włączyła radio prawie na cały regulator. Chciała słyszeć w łazience ludzkie głosy. Nie lubiła ciszy i samotności. Zaplanowała sobie dzień. Najpierw pojedzie do Silesii Center. Od tygodnia zwlekała z decyzją kupna lamp, ale kiedyś trzeba to zrobić. Później zadzwoni do Bartka, a może nawet pojedzie do jego autokomisu. Obiad zje z mamą. A wieczorem? Wygięła usta w podkowę na myśl o pierwszym od roku samotnym wieczorze. O godzinie jedenastej telefon gwizdnął ponownie. Grażyna akurat wychodziła z marketu. Odczytała wiadomość: - Jestem w Wa-wie. Słoneczko świeci. Ugotuję się w tym garniturze. Kocham. Grześ. Postanowiła zadzwonić. Męczyło ją stukanie po klawiaturze, a poza tym chciała usłyszeć jego głos. Po siedmiu długich sygnałach włączyła się poczta
głosowa. Odczekała minutę i chciała znów zadzwonić, ale telefon gwizdnął pierwszy. Znów sms. - Jestem w taksówce. Nie chcę gadać przy kierowcy, że cię kocham. Grześ. Odpisała: - Ok. zadzwoń jak będziesz mógł. O trzynastej Grzegorz napisał, że jest w trakcie ważnego spotkania. Grażyna siedziała z mamą w ogrodzie. Kobiety piły kawę i plotkowały o swoich mężach. Kiedy Grażyna wróciła do domu, było już po piętnastej. Denerwowały ją te sms-y. Chciała pogadać z nim, a nie z klawiaturą telefonu. Wzięła szybki prysznic. O siedemnastej włączyła telewizor, aby obejrzeć „teleexpress”, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. - Kogo niesie? - zdziwiła się Grażyna i narzuciła na siebie bluzę z dresu. W drzwiach stał policjant. Grażyna od razu przypomniała sobie o incydencie z ostatniej soboty. Jechali do Katowic. Przed zjazdem do tunelu koło Spodka zatrzymał ich patrol drogówki. Grzegorz upierał się, że jechał z przepisową prędkością. Policjant wskazał na wynik radaru i wypisał mandat. Grzegorz odgrażał się, że ma znajomych w komendzie wojewódzkiej. - Po co on to powiedział, skoro nie mamy żadnych znajomych w policji - Grażyna intensywnie myślała, jak wybronić męża. - Pani Grażyna Krasowska, żona Grzegorza Krasowskiego - zapytał policjant zdejmując z głowy czapkę. - Tak. O co chodzi? - Grażyna wyczuła, że wcale nie chodzi o sobotni mandat. - Mam dla pani bardzo złą informację. Dziś rano niedaleko wejścia do Wesołego Miasteczka, znaleziono zwłoki pani męża. Obrażenia wskazują na udział osób trzecich w jego śmierci - policjant gwałtownie przełknął ślinę wypowiadając ostatnie zdanie. Grażyna zemdlała. Uratował ją refleks policjanta. Widząc, że kobieta traci przytomność i osuwa się na podłogę, młody oficer złapał ją wpół i zaniósł na tapczan. Ze stojącej na stoliku szklanki nalał na dłoń trochę wody i zrosił czoło dziewczyny. Delikatnie klepnął ją w policzek. Grażyna otworzyła oczy. W jej oczach nie było już przerażenia, ale wściekłość. - Jak Pan ma na imię, Panie oficerze? - Jerzy. Inspektor Jerzy Werner. - A więc Panie inspektorze Werner, jak Pan mógł mi coś takiego zrobić?! Mój mąż jest w Warszawie, co godzinę wysyła mi sms-y, że wszystko u niego jest w porządku. A Pan mi wmawia, ze jego trupa znaleźliście w Parku Śląskim… - Czy to jest telefon Pani męża? - oficer przerwał jej wpół słowa i pokazał
foliowy woreczek, a w nim najnowszy model Samsunga. Spojrzała na górną krawędź wyświetlacza. Mała, czerwona, foliowa piramida odcinała się od stalowo-szarej obudowy. Taki sam emblemat był na telefonie Grażyny. Ich znajomość, a później gwałtowna miłość, zaczęła się dwa lata temu w Egipcie, od pomyłkowego telefonu. Grzegorz co kilka miesięcy zmieniał model telefonu, ale zawsze pracowicie przeklejał czerwony znaczek. - To jest jego telefon - tym razem głos Grażyny był pełen strachu i niepewności. - Przy zwłokach znaleźliśmy także dokumenty. Nie ma wątpliwości, że to jest pani mąż. Czy ma pani kogoś bliskiego, kto mógłby teraz przyjechać? - policjant starał się, aby jego głos brzmiał współczująco. Grażyna drżącymi rękami sięgnęła po telefon.
- Mamo przyjedź! Grześka zamordowali. Jest u mnie policjant - wykrzyczała przez łzy i przerwała połączenie. Zapanowało milczenie. Policjant miał wiele pytań, ale zadawanie ich teraz byłoby nietaktem. - Jak zginął? - wyszeptała w końcu Grażyna. Werner chrząknął i poprawił kołnierz. - Dokładne przyczyny ustali sekcja zaczął niepewnie. - Do jasnej cholery! Niech mi pan powie, jak i dlaczego zginął mój mąż. Chyba tyle może pan zrobić dla wdowy!!! - Grażynie znów zaczęły się trząść ręce. - Jego zwłoki wisiały na drzewie, ale to nie było samobójstwo. Zanim zginął, walczył o życie. Znaleźliśmy przy nim laptopa, portfel z kartami kredytowymi, dwa tysiące złotych w gotówce. Ten, kto go zabił, nie zrobił tego dla pieniędzy…
W drzwiach pojawiła się matka Grażyny. Bez słowa podbiegła do córki i mocno przytuliła ją do siebie. Kobiety zaczęły szlochać. Werner wstał. - Proszę jeszcze raz przyjąć wyrazy współczucia. Chciałbym … - Niech Pan już idzie i przyjdzie jutro z samego rana - poprosiła cicho matka Grażyny. Inspektor zawahał się przez moment. - Dobrze. W taki razie do jutra - Werner zamknął za sobą drzwi. Przed domem stał jego samochód. Usiadł za kierownicą, ale nie zapalił silnika. Z teczki wyjął kolejny foliowy woreczek. Tkwiła w nim odręcznie zapisana kartka papieru w kratkę. List pożegnalny Grzegorza Krasowskiego. Inspektor Werner spojrzał w okno domu. Matka wciąż przytulała do siebie Grażynę. - Jutro czeka cię jeszcze jeden szok mruknął pod nosem. Policjant spojrzał na zawartość foliowego woreczka i zaczął czytać… Cdn. Max Star
Krzyżówka
12
www.chorzowski.pl
wrzesień 2019 r.
Zareklamuj swój biznes
prasa
w największej sieci reklamowej na Śląsku
internet
Powiat Tarnogórski
Bytom Świętochłowice
Powiat Mikołowski
Chorzów
Mysłowice
Katowice Jastrzębie-Zdrój
tel. 698 915 039