20 000 egzemplarzy
Znajdziesz nas na
www.naszagazeta.info Referendum: PREZYDENT I RADNI DOSTALI ŻÓŁTĄ KARTKĘ, ALE GRAJĄ DALEJ str. 3 Dziennikarski debiut: REPORTER „PRAWDY” PRZEPROWADZA WYWIADY Z KIMŚ TAKIM, JAK TY str. 5
o Rudzie Śląskiej Nr 5 (5)
G A Z E TA B E Z P Ł AT N A
lipiec 2012r.
Pasje: JANUSZ URBAŃSKI ZBUDOWAŁ Z ZAPAŁEK WIEŻĘ WYCIĄGOWĄ KOPALNI BIELSZOWICE str. 11
Kredytowi figuranci Natalia zażądała z banku zwrotu wszystkich dokumentów dotyczących „jej” kredytu. Przetarła oczy ze zdumienia. Na jednym z zaświadczeń widniało jej nazwisko, ale to nie był jej podpis. W Rudzie Śląskiej właścicielka jednej z firm zaciągała na swoich pracowników kredyty. W jej sieć prawdopodobnie wpadło kilkanaście osób. Nad sprawą pracuje rudzka policja i prokuratura. Na razie nie wiadomo, czy w kręgu zainteresowań śledczych znajdzie się bank, który udzielał kredytów. str. 8
Wirek obronił się przed krematorium,
czy Nowy Bytom
przegra?
Wrócił temat budowy kolejnej spalarni zwłok w Rudzie Śląskiej. Zresztą można się było tego spodziewać. Po nieudanej próbie zainstalowania krematorium w Wirku, prezydent Grażyna Dziedzic zapowiedziała, że zaproponuje inwestorowi inną, mniej kontrowersyjną lokalizację. I słowa dotrzymała. str.9
Aktualności 2
Chcesz podzielić się informacją dotyczącą Rudy Śląskiej?
pisz redakcja@naszagazeta.info dzwoń 509 797 881
lipiec 2012r.
filarem
W
drugim numerze „Prawdy” pisałem o niezrozumiałym strachu, jaki ogarnia poważnych – zdawałoby się – ludzi, kiedy mają zrobić coś, co mogłoby się nie spodobać władzom naszego miasta. Miałem nadzieję, że postawa lokalnego szefa dużej sieci spożywczej, który odmówił dystrybucji „Prawdy” w swoich placówkach była wydarzeniem kuriozalnym i incydentalnym. Niestety. To był jeden z wielu przypadków choroby, która toczy rudzkie życie publiczne. Objawy tej epidemii nasiliły się po referendum. Jeden z moich dziennikarzy namówił ostatnio do rozmowy ciekawego człowieka. Wywiad nie miał dotyczyć polityki, ale zagadnień etycznych związanych z szeroko pojętą medycyną. Kiedy człowiek ów dowiedział się, że rozmowa ma ukazać się w „Prawdzie”, nagle posmutniał. Pogratulował naszej gazecie sukcesu wydawniczego, ale odmówił wystąpienia w niej. Co najciekawsze, nasz niedoszły rozmówca zawodowo jest ulokowany w takich strukturach, że prezydent miasta, nawet gdyby chciała, nie może mu zrobić żadnej krzywdy. To nie jest normalna sytuacja. Pracowałem w wielu, lokalnych gazetach. W niektórych miastach napięcie polityczne w niczym nie ustępowało przedreferandalnej atmosferze w Rudzie Śląskiej, ale nikomu nie przychodziło do głowy, aby kogokolwiek się bać. Mało tego. Bywało i tak, że środowiska gospodarcze celowo reklamowały się w opozycyjnej gazecie, aby dać publiczny sygnał, że mają już dość prezydenta. Z nieznanych mi powodów, życie publiczne w Rudzie Śląskim zaczyna przypominać trochę PRL–owski skansen. Z tą różnicą, że w tamtych czasach naprawdę było się czego i kogo bać. Ale demony przeszłości przestały straszyć. Ci, którzy się boją teraz zasługują jedynie na litość, bo na zrozumienie nie mają co liczyć. filar
REKLAMA
Droga śmierci Pięcioro rudzkich maturzystów zginęło w wypadku samochodowym do jakiego doszło w Mikołowie, ósmego lipca, w niedzielny wczesny poranek.
Foto: Komenda Powiatowa Policji w Mikołowie
pod
PR AWDA O RUDZ I E ŚL ĄSKI E J
Z nieustalonych przyczyn volkswagen passat zjechał z drogi i uderzył w drzewo. Do wypadku doszło na ul. Korfantego (przy ul. Przelotowej). W samochodzie zginęły dwie dziewczyny i trzech chłop-
ców w wieku 19–20 lat. Wracali z pracy do domu po nocnej zmianie. Cała piątka dorabiała sobie podczas wakacji w dużym, mikołowskim przedsiębiorstwie spożywczym. Na miejscu wypadku błyskawicznie pojawiły się służby ratunkowe. Niestety, pomimo prób reanimacji, nikogo nie dało się ocalić. Ta droga cieszy się złą sławą. Już wcześniej dochodziło tutaj do stłuczek i kolizji. Oto jedna z wypowiedzi na forum internetowym: (..) Dwa lata temu sam na tej drodze przeżyłem chwile grozy. Wracałem rowerem z Orzesza, jechałem prawidłowo, praktycznie przy samym poboczu. Wyprzedzał mnie tir z naczepą. Na jednym ze skrętów zepchnął mnie końcówką naczepy do rowu. Wyleciałem jak z katapulty, na szczęście skończyło się tylko na rozkwaszonym nosie. Droga ta jest bardzo trudna i niebezpieczna, w połączeniu z kierowcą ze zmniejszonym refleksem, a tak zwykle jest, jak się jest po nocce. O wypadek wtedy nie trudno (…) 12 lipca w Rudzie Śląskiej obowiązywała żałoba. Flagi na budynkach urzędowych opuszczono do połowy masztu, odwołano wiele imprez rozrywkowych.
Autokary pod kontrolą Rozpoczęły się wakacje, a wraz z nimi wzmożone kontrole autokarów. Wszystko bowiem po to, aby dzieci i młodzież wyjeżdżająca na wakacyjne wojaże bezpiecznie z nich wróciła. - Od początku tego roku przeprowadziliśmy 72 kontrole autokarów. Najwięcej było ich w maju, kiedy to baczniej przyjrzeliśmy się 31 pojazdom, w czerwcu zgłoszono ich o połowę mniej. O wysokiej liczbie majowych kontroli zdecydowały zielone szkoły i wycieczki szkolne. Na lipiec mamy na razie zaplanowane 4 kontrole. Te statystyki nie
odbiegają od roku poprzedniego. Nie odnotowaliśmy też rażących uchybień, jeśli chodzi o sprawność techniczną pojazdów – mówi rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji
w Rudzie Śląskiej, nadkomisarz Krzysztof Piechaczek. Rodzice wysyłający swoją pociechę na wakacje lub organizatorzy wyjazdów mają prawo poprosić policję o skontrolowanie stanu technicznego pojazdu i trzeźwości kierowcy. Powinni zrobić to jednak z dwudniowym wyprzedzeniem. W razie wywołującej niepokój sytuacji, o kontrolę autobusu lub kierowcy można zwrócić się nawet wówczas, gdy ten jest już w trasie. Dla zgłaszających czynne są całodobowe numery: 32 244 92 55 lub 997 i 112. Zgłoszenia przyjmuje też Inspekcja Transportu Drogowego pod numerem: 32 428 81 53. (wt)
Tutaj m.in. znajdziesz „Prawdę”: Intermarche ul. Kłodnicka 56f Zakład Fryzjerski ul. Dąbrowskiego 27 Mr Hamburger Plaza II piętro Mr Hamburger ul. Niedurnego 38 Sklep Ogólnospożywczy Marktop ul. Siekiela 27a Fryzjer ul. Pośpiecha 2c Pub Książęcy ul. Gwarecka 28
Gazeta dlo nos i po naszymu! Kolejny numer już w kioskach.
3
Restauracja Radosz ul. Oświęcimska 4 Drewutnia ul. Teatralna 2 GAGALON ul. Oświęcimska 126 Salon PLAY w Empiku PLAZA ul. 1–go Maja 310 Bochen piekarnia–cukiernia ul. Wolności 114 Delikatesy spożywcze ul. Kombajnistów 4
Wydawca: F–press Beata Leśniewska 43–190 Mikołów, Rynek 7, II p. Gazeta wpisana do rejestru dzienników i czasopism pod nr: PR 3308
Delikatesy LUX ul. Niedurnego 40 Foto Jadzia Niedurnego 39 Restauracja „Kuźnia smaku” ul. Pawła Kubiny 32 Beautifulskin ul. 1–maja 289 Myjnia Auto–Relax ul. Stara 15 Sklep ogólnospożywczy Halemba Zamenhofa 4 Sklep ogólnospożywczy Wirek targowisko Kupiecka 2
Kontakt: Redakcja redakcja@naszagazeta.info, tel. 509–797–881 Dział reklamy reklama@naszagazeta.info, tel. 790–887–729
Redaktor naczelny: Jerzy Filar. Dział promocji i reklamy: Sebastian Sroślak. Foto: Maciej Geyer. Druk: Polskapresse, Sosnowiec, ul. Baczyńskiego 25. Redakcja nie zwraca niezamówionych materiałów. Za treść ogłoszeń odpowiada reklamodawca.
Próba odwołania władz miasta zakończyła się fiaskiem, choć trudno uznać wyniki referendum za klęskę. Prezydent Grażynie Dziedzic i radnym skórę uratowała bierna postawa PiS. Ale i tak ponad 16 tys. mieszkańców nie chce władz miasta w obecnym kształcie. Jest to potężny elektorat negatywny, który – odpowiednio zagospodarowany – może zrobić porządek na rudzkich „stołkach władzy”, podczas wyborów samorządowych w 2014 roku.
Prezydent i radni dostali żółtą kartkę, ale grają dalej T Oświadczenie grupy inicjatywnej referendum
Mamy za sobą cenne doświadczenie. Wiemy nieco więcej o mieszkańcach Rudy Śląskiej, o jej siłach politycznych i o jakości naszej władzy, ale również o naszych mocach i słabościach. Mimo, że grupa inicjatywna była autentyczną siłą społeczną (jej zdecydowaną większość stanowiły osoby niezwiązane z żadną opcją polityczną), dowiodła swojego potencjału i zdolności organizacyjnych. W niezwykle krótkim czasie zebrała podpisy na listach poparcia, potrafiła pozyskać fundusze na kampanię i zachęcać do działania kolejnych ochotników. Członkowie grupy włożyli w inicjatywę ogrom wysiłku, a zaangażowanie kilkunastu osób jest wręcz godne podziwu. Inicjatywa przyniosła mieszkańcom miasta szereg korzyści. Władze miasta poinformowały, że nie są już zmuszone do oszczędzania naszym kosztem. Że są środki na naprawę dróg i szereg innych inwestycji, a nawet znalazły się środki na festyny i inne imprezy. W urzędzie miasta i placówkach podległych miastu, zaczęto bardziej szanować pracowników. Doczekali się oni podwyżek i nagród. Nie mamy wątpliwości, że bez referendum czekalibyśmy na tego typu działania jeszcze co najmniej rok. Równocześnie te działania dowiodły, że wcześniejsze wypowiedzi prezydent miasta, dotyczące tragicznego zadłużenia nie były słuszne, skoro w półtora roku część należności została spłacona. Ponadto analiza wszystkich działań pani prezydent przekonuje nas, że prawdziwie gospodarskie podejście do zadań, skutkowałoby również spłatą dużej części pozostałego zadłużenia i że mamy prawo i obowiązek domagać się lepszego traktowania, jakim cieszą się mieszkańcy sąsiednich miast. Należy się nam pomoc w trosce o nasze środowisko, np. pomoc finansowa tym wszystkim, którzy inwestują w urządzenia ekologiczne, którzy przyłączają się do kanalizacji, należy się prawdziwa zbiórka selektywna, ponieważ gro naszych mieszkańców to osoby niezamożne, których nie stać na ponoszenie wszystkich obciążeń związanych z opłatami za wywóz odpadów. Tego typu ulgi przysługują mieszkańcom innych miast i niedopuszczalnym jest odmawianie tego mieszkańcom Rudy Śląskiej. Również należy się nam rzetelna informacja dotycząca zarządzania miastem, a nie propaganda sukcesu z jednoczesnym utajnianiem ważnych informacji. Nie wydaje się, by pani prezydent to już zrozumiała. Referendum obnażyło również inne słabości naszych władz. Ich postawę wobec referendum – konstytutywnej formy aktywności obywatelskiej – oceniamy jako postawę bez klasy. Co gorsza, zniechęca to jeszcze bardziej mieszkańców do zainteresowania polityką. W rezultacie, w kolejnych wyborach możemy spodziewać się jeszcze niższej frekwencji niż ostatnio. Sprzyja to interesom osób, które obecnie piastują funkcję radnych. Zgodnie z powyższym stwierdzamy, że problemem jest dalece posunięta niemoc sił politycznych w mieście. Dlatego, czujemy się zobowiązani lukę tę zapełnić. Pozwoli to nam wykorzystać ten wypracowany kapitał społeczny, odpowiednio ukierunkować uzdolnienia członków grupy, ale tylko taka decyzja pozwoli nam czuwać nad tymi wszystkimi sprawami, które podnosiliśmy w trakcie referendum, i które zapewne jeszcze wyjdą na jaw. Prawo musi zająć w mieście należyte mu miejsce, zarządzanie naszymi pieniędzmi ma odbywać się prawdziwie po gospodarsku, a ludzie mają być traktowani z należnym im szacunkiem. Będziemy przyglądać się, m.in. traktowaniu pracowników sfery budżetowej, by zapowiedzi odwetu za poparcie referendum nie zostały zrealizowane. Pozostają podziękowania. Przede wszystkim tym mieszkańcom, który poparli nasza inicjatywę poprzez złożenie podpisu na listach poparcia, potem przez oddanie głosu, ale szczególnie należy zwrócić się do wszystkich wolontariuszy i sponsorów. Dali, co mogli, a nawet czasem więcej… Dziękujemy też panu Pawłowi Kłysowi, który rzucił wezwanie do akcji. Jesteśmy pewni, że w sumie pożytki z niej przewyższą zdecydowanie wszystkie koszty.
ydzień przed rudzkim referendum w podobnych okolicznościach odwołano władze Bytomia. Dlaczego tam się udało, a u nas nie? Powody są co najmniej dwa. Po pierwsze, sporo mieszkańców nie miało nawet pojęcia o tym,
obwieszczeń na ten temat. Oczywiście, w interesie prezydent Dziedzic i radnych nie leżało reklamowanie referendum. Problem jednak w tym, że władze nie robią tutaj nikomu łaski. Pytanie, czy urząd miasta wywiązał się z obowiązku, zostawiamy do Państwa oceny. Drugim czynnikiem, który zadecydował o fiasku rudzkiego referendum był
brak zdecydowanego poparcia politycznego dla tej akcji. W Bytomiu, linia podziału na przeciwników i zwolenników prezydenta biegła wzdłuż granicy porządkującej polską scenę polityczną, zdominowaną przez Platformę Obywatelską oraz Prawo i Sprawiedliwość. W kampanii antyprezydenckiej PiS–owi pomogły związki zawodowe i wpływowe środowisko kibiców Polonii. W Rudzie Śląskiej, siłę referendum stanowiło pospolite ruszenie obywateli. To była siła, ale i największa słabość. Jedynie PO nawoływało do udziału w referendum, ale nie był to głos na tyle mocny i zdecydowany, aby poruszyć miasto. Z kolei PiS na temat referendum nie mówił nic. A w takiej sytuacji
milczenie na pewno nie mogło zostało odczytane, jako sygnał poparcia.
co dzieje się w mieście 24 czerwca. W Bytomiu tamtejszy prezydent strzelił sobie samobójczego gola nawołując wyborców, aby nie poszli do urn. Wiadomo, że taki apel mógł jedynie nakręcić frekwencję.
W Rudzie Śląskiej władze siedziały cicho, wręcz za cicho. Podobnie jak podczas wyborów, obowiązek poinformowania mieszkańców o referendum leży po stronie urzędu miasta. Jak to wyglądało w praktyce? Jeszcze na dzień przed referendum dzwonili do redakcji „Prawdy” rudzianie z pytaniem, gdzie mają głosować, ponieważ na ich klatkach schodowych nie ma żadnych
W przedreferendalnym numerze „Prawdy” chcieliśmy przeprowadzić symulację sytuacji politycznej w Rudzie Śląskiej, gdyby referendum doszło do skutku. Zabawę popsuł nam PiS, ponieważ rudzki poseł tej partii Grzegorz Tobiszowski nie chciał ujawnić swoich kandydatów na prezydenta i radnych w ewentualnych, wcześniejszych wyborach. Aby referendum było ważne do urn powinno pójść ponad 17 proc. wyborców. Do sukcesu frekwencyjnego zabrakło półtora punktu procentowego. Jeżeli, gdzieś można szukać tych brakujących głosów, to właśnie wśród zwolenników PiS, którzy nie dostali od swoich liderów sygnału, że warto iść do urn. Takich przysług nikt nie wyświadcza za darmo. Ciekawe, jaką polityczną cenę będzie musiała zapłacić Grażyna Dziedzic PiS–owi za pomoc w uratowaniu „stołka”? Pierwsza połowa kadencji zakończyła się pokazaniem żółtej kartki władzom miasta. Przed nami druga połowa, a na trybunach siedzi ponad 16 tys. kibiców, którzy raczej nie mają zamiaru śpiewać „nic się nie stało”. Jerzy Filar
4
Prosto z miasta
Uwaga! Dziennikarski debiut.
PR AWDA O RUDZ I E ŚL ĄSKI E J
Zaniedbany „orlik”
lipiec 2012r.
Graffiti zdobi wirecką kamienicę Przez cztery dni na ścianie jednej z wireckich kamienic przy ul. 1 Maja 343 powstawało ogromne graffiti. Młodzi rudzianie z grupy NIETAK wykonywali kilkunastometrowy wizerunek wiewiórki, będącej maskotką Rudy Śląskiej, w otoczeniu charakterystycznych dla miasta budynków. W tle widać zarys dworca w Chebziu i kościoła pw. św. Pawła w Nowym Bytomiu.
K
Mieszkańców Bykowiny cieszy niewątpliwie fakt, że w ich dzielnicy znajduje się jeden z dwóch kompleksów sportowych „Orlik” i chętnie z niego korzystają. Boiska rzeczywiście budzą radość, ale ich najbliższe otoczenie już niekoniecznie. – Mieszkańcy przede wszystkim wskazują na ogrodzenie wokół kompleksu. Jest zdewastowane. Powyrywane dziury w płocie robią fatalne wrażenie, a osobom, które próbują tamtędy przedostać się na kompleks grożą nawet niebezpieczeństwem. Wokół jest pełno chaszczy, a o koszeniu trawy miasto dawno zapomniało – mówią mieszkańcy.
Jak udało nam się ustalić, to nie jedyny mankament reprezentacyjnego obiektu. Do remontu nadaje się też zaplecze kompleksu, z zapadającą się podłogą, popękanymi ścianami i grzybem w sanitariatach. Osoby odwiedzające Orlika, zwłaszcza ci z sąsiednich dzielnic, narzekają natomiast na brak parkingów. W czasie, gdy rozgrywane są mecze, przyjeżdża bardzo dużo samochodów, których nie ma gdzie postawić. Blokują więc pobliski parking osiedlowy lub najczęściej stoją na zieleńcach. Aby „Orlik” mógł w pełni spełniać swoją rekreacyjno – sportową rolę, wykonanie parkingu powinno być priorytetem władz miasta. Tekst i foto. (rk)
Chodniki nie do chodzenia ul. Młodego Górnika Czytelnicy „Prawdy” zasypują nas wręcz informacjami o zniszczonych chodnikach. Potwierdzają też, że systematycznie zgłaszają swoje potrzeby do rudzkiego Urzędu Miasta, ale nie otrzymują nawet odpowiedzi, nie mówiąc już o naprawie.
Na
zniszczony chodnik narzekają mieszkańcy dzielnicy Ruda. Chodnik prowadzi do przychodni przy ulicy Wawelskiej, więc tym bardziej jego naprawa jest konieczna. – Do przychodni chodzi wiele starszych osób i to one mają najwięcej problemów z bez-
ul. Wawelska piecznym przejściem – mówi mieszkaniec ulicy Wawelskiej. Na naprawę czeka też chodnik przy ulicy Młodego Górnika w Orzegowie. W tym rejonie, jak mówią mieszkańcy, też mieszka sporo starszych osób. Asfalt, którym pokryty jest chodnik znajduje się w fatalnym stanie. Wybrzuszenia, spowodowane w dużej mierze przez korzenie drzew są zmorą przechodniów. Mieszkańcy nie ukrywają, że wciąż liczą na szybką interwencję urzędników. (mr)
5
amienicę na to nietypowe dzieło artystyczne udostępniła MGSM Perspektywa. Rusztowanie oraz niezbędne materiały malarskie zapewniła natomiast firma budowlana „Hebda”. Artystyczne graffiti bez przeszkód będą mogli podziwiać mieszkańcy Rudy Śląskiej. Znajduje się ono przy głównej arterii komunikacyjnej miasta. To nie pierwszy tak duży projekt młodych artystów z grupy NIETAK. Na swoim koncie mają już kilka realizacji w innych śląskich miastach. Do tej pory jedyny ślad ich artystycznej pracy w rodzinnym mieście można było podziwiać w Bykowinie. Kilka lat temu wykonali 300 metrowe artystyczne graffiti na garażach znajdujących się w tej dzielnicy. (wt) Foto. Maciej Geyer
Wbrew opinii „Prawda” nie jest gazetą zainteresowaną jedynie krytyką. Jeżeli dzieje się coś dobrego, ważnego i pożytecznego też potrafimy o tym napisać. Rudzkie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji znalazło sposób na złodziei, notorycznie kradnących metalowe części infrastruktury wodno–kanalizacyjnej.
Kradniesz – wpadniesz Przedsiębiorstwo wprowadza nowoczesny system zabezpieczeń DNA Program, polegający na nadaniu niepowtarzalnego „kodu” przy pomocy mikrocząsteczek niewidocznych dla ludzkiego oka. Oznakowane w ten sposób zostaną wszystkie wartościowe przedmioty należące do PWiK, a które mogą paść ofiarą złodziei. Zabezpieczenie metodą DNA jest na tyle trwałe, iż nie da się go usunąć ani podrobić. Kod zaaplikowany na wszystkich przedmiotach jest odporny na korozję, działanie olejów, soli, kwasów, benzyny itp. W Rudzie Śląskiej nieustannie znikają hydranty, skrzynki zasuwowe, a najczęściej pokrywy żeliwne zabezpieczające studzienki kanalizacyjne. Od początku tego roku skradziono już 61 takich pokryw. Walka z tym procederem ma nie tylko ograniczyć koszty, ale przede wszystkim chronić mieszkańców miasta. Koszty jakie Spółka ponosi w związku z ciągłymi kradzieżami są ogromne (to kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie). Jednak, co najważniejsze, mieszkańcy naszego miasta są narażeni na niebezpieczeństwo. – Otwarta studzienka kanalizacyjna może doprowadzić do nieszczęśliwego wypadku,
w wyniku którego osoby trzecie mogą doznać ciężkich obrażeń ciała, a nawet stracić życie. Brak włazów w drodze może skutkować również uszkodzeniem samochodu – mówi Zbigniew Domżalski, Prezes PWiK. – Komenda Miejska Policji w Rudzie Śląskiej i wszystkie pięć komisariatów otrzymały odpowiednie urządzenia: ultrafioletowe latarki oraz przenośne mikroskopy, dzięki którym identyfikacja mienia będzie ułatwiona. W momencie ujawnienia przedmiotu pochodzącego z przestępstwa, w bardzo krótkim czasie wróci on do prawowitego właściciela – dodaje nadkomisarz Krzysztof Piechaczek, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji. Od tej pory każdy właz czy hydrant będzie posiadał cha-
rakterystyczne cechy do łatwego zidentyfikowania właściciela w przypadku kontroli punktów skupu złomu przeprowadzanych przez policję czy straż miejską. Wystarczy jedna taka mikroczą-
steczka, aby można było przy pomocy latarki UV zidentyfikować mienie i jednoznacznie stwierdzić, czy pochodzi ono z kradzieży. Obrót przedmiotami zabezpieczonymi metodą DNA jest więc niemożliwy ze względu na zbyt wysokie ryzyko zarówno dla złodzieja, jak i pasera. (las)
Redakcja „Prawdy o Rudzie Śląskiej” nie boi się nowych wyzwań, a do takich niewątpliwie należy wpuszczenie na łamy autorów o minimalnym doświadczeniu zawodowym, ale za to pełnych zapału do pracy. Michał Ciastoń jest tegorocznym maturzystą, a swoje zawodowe i życiowe plany wiąże z dziennikarstwem. Młody rudzianin zgłosił się do nas z propozycją współpracy. Uznaliśmy, że jego pomysł jest ciekawy i wart łamów „Prawdy”. Jerzy Filar
O co mi MoniKa HarriSon chodzi? Pełnokrwista rudzianka
J
ako początkujący dziennikarz, pogrążony na razie w amatorskich próbach pisarskich, wpadłem na – moim zdaniem – całkiem nowatorski pomysł. Wywiady z fachowcami, intelektualistami, celebrytami bywają ciekawe. Jednakże dziennikarstwo, w przypadku takich rozmów, zbyt często staje się utartym schematem z niekończącą się liczbą powtórzeń tych samych pytań. Dlatego uważamy, podświadomie i świadomie, że stereotypowy Kowalski jest mniej interesujący niż osoba znana? Bo jego historia to nie jest amerykański sen? Czy może dlatego, że nie jest źródłem skandali towarzyskich? Postanowiłem utworzyć nową rubrykę, w której będę przeprowadzać wywiady z ludźmi takimi jak Ty – mieszkańcami Rudy Śląskiej. Zajrzymy razem w każdy zakamarek naszego miasta. Rozmowa ze szkolną pielęgniarką? Całkiem możliwe. Ze śmieciarzem? Nie widzę problemu! Nie będę w moich wywiadach traktował nikogo stereotypowo i zakładał, że urzędnik jest nudny, a kominiarz musi przynosić szczęście. Tutaj rozmawiamy z konkretnymi ludźmi, a każdy z nich jest inny i na swój sposób wyjątkowy. Pomyślicie, że idę na łatwiznę, bo nie chce mi się szukać ludzi medialnych? Pod tym względem macie rację. Jednak w wywiadach z osobami występującymi w popkulturze, sama sława udzielającego wywiadu świadczy o atrakcyjności napisanego tekstu. Tutaj liczy się treść i to, co dana osoba ma do powiedzenia. Poprzeczka jest wysoko postawiona, aczkolwiek jestem przekonany, że dam radę. Nie ma kiepskich historii. Są tylko te kiepsko opowiedziane. Michał Ciastoń
o mało śląskim nazwisku
– Jest Pani kierownikiem Osiedlowego Domu Kultury „Meteor” Rudzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej oraz instruktorem zajęć rekreacyjno–ruchowych. Co spowodowało, że podjęła pani taką pracę? – Od zawsze pracowałam z dziećmi – w domach dziecka, świetlicach socjoterapeutycznych, z trudną młodzieżą oraz jako wolontariuszka w Hospicjum Cordis (hospicjum dla dzieci). Było to wynikiem pewnego rodzaju powołania. „Nawracanie” dzieci jest dla mnie czymś ważnym. A gimnastyka? Aerobik? Jest to po prostu hobby, które realizuję. – Wydawać by się mogło, że praca, jaką Pani wcześniej wykonywała – z trudną młodzieżą – to skuteczniejszy sposób na „nawracanie” innych. W takim razie, dlaczego przeniosła się Pani do Osiedlowego Domu Kultury? – Tamta praca była zdecydowanie trudniejsza. Jestem jednak zadowolona, bo trochę tego świata zdążyłam naprawić. Po prostu przytłaczał mnie nieustanny płacz i krzyk – na przykład w domu dziecka. Nieustannie słyszałam: „Ja chcę do domu. Zabierz mnie”. Po prostu nie wyrabiałam mentalnie. – Prowadzi Pani zajęcia aerobiku. Czy dbanie o kondycję fizyczną i zdrowie, jest dla Pani priorytetem życiowym? – Oczywiście. Byłam Mistrzynią Polski w Gimnastyce Sportowej – miałam wtedy 12 lat. Zostałam „wyłowiona” podczas sportowych zajęć i okazało się, że mam predyspozycje. No i wygrałam. Od tego momentu sport jest cały czas obecny w moim życiu – biegam w maratonach, jeżdżę na rowerze, prowadzę zajęcia aerobik. Wszystko to mimo moich sędziwych lat! (śmiech) – Jak funkcjonuje „Meteor”? – Żadnych dramatów. Nasze dzieci wygrywają wiele konkursów.
Uzyskały wyróżnienia oraz miejsca na podium, na przykład podczas 21. Festiwalu Młodzieży Szkolnej lub turnieju piłki nożnej Dzikie Drużyny. Jeśli chodzi o frekwencję, przewija się tutaj około 40 dzieci. – To niewiele, patrząc na to, że „Meteor” obejmuje swoim zasięgiem Nowy Bytom – centrum naszego miasta.
– Problemem jest tutaj umiejscowienie „Meteora”. Dojazd wymaga czasu, którego nie mają często ani dzieci, ani ich rodzice. Sam „Meteor” wydaje się jakby „schowany”. To znaczący czynnik, który wpływa na niższą, niż mogłaby być, frekwencję w „Meteorze”. – Na czym polega akcja LATO organizowana w Osiedlowych Domach Kultury? – Akcja LATO jest imprezą cykliczną, odbywającą się każdego roku, organizowaną w ODK „Meteor”. W tym roku organizowane są wycieczki do Zoo, basen, kino, warsztaty taneczne oraz zabawy w plenerze. Wszystko to za cenę symbolicznych
ROZ z kim MOWA ś tak im J
AK T
Y
15 złotych. Akcję finansuje Rudzka Spółdzielnia Mieszkaniowa. To naprawdę sporo atrakcji jak za taką kwotę. Tegoroczna akcja LATO odbywać się będzie od 30 lipca do 10 sierpnia. – Jak ocenia Pani działanie Rudzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej? – Jak najbardziej pozytywnie. Rudzka Spółdzielnia Mieszkaniowa prowadzi od kilkudziesięciu lat działalność społeczno–kulturalną. Placówki RSM stanowią 2/3 wszystkich placówek kulturalnych w Rudzie Śląskiej. W ten sposób zapełniamy sporą lukę kulturalną. Uczestnicząc w zajęciach, dzieci mogą nie tylko rozwijać swoje zainteresowania, pasje i talenty, ale również uzyskują pomoc w nauce, a co najważniejsze, są w ten sposób wolne od wpływów patologicznych środowisk: agresji, aktów wandalizmu i wszelkiego rodzaju uzależnień. Z tego rodzaju działalności korzyść mają nie tylko uczestnicy zajęć, ale i wszyscy mieszkańcy osiedli. Dzięki temu dzieci i młodzież pozostają pod opieką wykwalifikowanej kadry, wyładowując swą energię na zajęciach, zamiast nudzić się i niejednokrotnie dewastować klatki schodowe, zieleńce itd. – Czy jest Pani zadowolona ze swojej pracy? – Oczywiście! Nie mam zamiaru zmieniać miejsca pracy. To całkiem fajne zajęcie. Staram się wychować dzieci jakby były moje. Oprócz wykonywanych przeze mnie obowiązków, staram się również cały czas rozwijać. Ukończyłam ostatnio zaocznie public relations. Dzięki temu nabyłam sporo nowych umiejętności, które przydatne są w pracy jaką wykonuję. To pożyteczna wiedza związana z pozyskiwaniem nowych sponsorów i reklamą. – Ci, którzy Panią znają, wiedzą, że jest Pani niezwykle żywiołowa, energiczna i przebojowa. Podoba się Pani taki właśnie wizerunek? – Chodzi o to, że wszędzie mnie pełno? (śmiech) Taka po prostu jestem. Michał Ciastoń
Jeśli chcesz zostać bohaterem „Wywiadu z kimś takim jak Ty” pisz na: rekojrsl@interia.pl
6
7
Po drodze
PR AWDA O RUDZ I E ŚL ĄSKI E J
Rządy Grażyny Dziedzic upływają pod hasłami zaciskania pasa i maksymalnych oszczędności. Rudzki magistrat – jak przekonuje Pani prezydent – uważnie przygląda się każdej wydanej złotówce. Czy tak jest faktycznie? Część rudzkich przedsiębiorców ma w tej sprawie wątpliwości i zastanawia się, czy miejskie przetargi można zorganizować taniej, nie tracąc nic na jakości robót?
lipiec 2012r.
Przetargi.
Można taniej? Właściciel jednej z rudzkich firm budowlanych zainteresował nas tematem remontu nawierzchni drogi w pobliżu restauracji „Wiśniowy Sad”. Okoliczni mieszkańcy i właściciele lokalu cieszą się, że wymieniono uszkodzony fragment asfaltu, ale budowlańcy zastanawiają się nad prawidłowością procedury przetargowej, przyjętej przez magistrat.
O
co chodzi? Dla firm budowlanych, współpracujących z urzędami miast, najbardziej intratnymi zleceniami są tak zwane remonty bieżące. Skala tych robót jest niewielka. Zazwyczaj chodzi o awaryjne naprawy nawierzchni, nie przekraczające kilku metrów kwadratowych. Pracy przy tym nie ma wiele, ale stawki za tego typu zlecenia są godne uwagi. Remonty bieżące nie mogą być tanie, ponieważ nawet do skrawka uszkodzonego asfaltu trzeba dowieźć robotników, dostarczyć materiał i specjalistyczny sprzęt (np. frezarki do asfaltu). Nie ma w tym nic dziwnego, że firmy biją się o wygranie
przetargu na wykonywanie remontów bieżących. Trzeba jednak pamiętać, że miasto poszłoby z torbami, gdyby wszystkie naprawy dróg realizowano w ramach tej procedury.
ruszona została nawierzchnia drogi. Przed jej odtworzeniem, korzystając ze zmiany organizacji ruchu, podjęto decyzję o remoncie nawierzchni, która była w złym stanie technicznym, na
Szacunkowy, prawdopodobny koszt remontu drogi przed „Wiśniowym sadem”: wycena według odrębnej procedury przetargowej –
91 tys. zł
wycena według pozycji z remontów bieżących –
251 tys. zł – Remonty bieżące są o wiele droższe, niż koszt robót, zleconych według standardowej procedury przetargowej – mówi właściciel rudzkiej firmy budowlanej.
A jak było z popsutą drogą przy „Wiśniowym Sadzie”? – W związku z koniecznością wykonania natychmiastowego remontu kanalizacji deszczowej na ul. 1. Maja, przy restauracji „Wiśniowy Sad” na-
całej szerokości jezdni, a nie tylko na powierzchni wykopu. Remont przed „Wiśniowym Sadem” został wykonany z remontów bieżących – mówi Adam Nowak, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Ruda Śląska.
Nie zgadzają się z tym budowlańcy. – Moim zdaniem rzecznik się myli mówiąc o „konieczności wykonania
Brakuje zatoki autobusowej Mieszkańcy Orzegowa, zwłaszcza ci korzystający z przystanku przy ul. Orzegowskiej, chcieliby, aby w tym miejscu powstała zatoka autobusowa.
W
tej chwili jej brak stanowi dużą uciążliwość zarówno dla oczekujących na autobus, jak i dla kierowców przejeżdżających tą ulicą. Autobusy zatrzymujące się na przystanku blokują przejazd pozostałym sa-
mochodom. Zatoka w znacznym stopniu poprawiłaby przejazd aut i drożność Orzegowskiej. – Przebudowa przystanku poprawiłaby też komfort oczekiwania na autobus nam pasażerom i umożliwiła swobodniejsze przejście przechodniom – mówi mieszkaniec Orzegowa, często korzystający ze wspomnianego przystanku. O problemie został poinformowany rudzki magistrat. Mieszkańcy Orzegowskiej liczą na to, że doczekają się zatoki autobusowej. (dl)
natychmiastowego remontu kanalizacji deszczowej na ul. 1. Maja przy restauracji „Wiśniowy Sad”. Zalewiska (nawet przy niewielkich opadach deszczu lub pozimowych roztopach) występują w tym miejscu od wielu lat, bo od czasu zbudowania dwujezdniowego odcinka ul. 1. Maja w tym rejonie, co nastąpiło jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku – przekonuje właściciel firmy budowlanej. Kto ma rację? Nie jesteśmy budowlańcami, aby rozstrzygnąć ten spór, ale nie trzeba być fachowcem, aby ocenić, że w okolicy „Wiśniowego Sadu” wymieniono około 1800 metrów kwadratowych powierzchni. Jak na remont bieżący jest to bardzo duża skala robót. Nasz rozmówca ocenia, że gdyby te prace zostały zaplanowane i wykonane w ramach standardowego przetargu, miasto zapłaciłoby znacznie mniej. Poprosiliśmy naszego informatora o ujawnienie się, aby uniknąć zarzutu, że zmuszamy Urząd Miasta do polemiki z anonimami. Niestety, nie otrzymaliśmy takiej zgody. (fil)
Powoli dobiega końca pierwszy etap najbardziej oczekiwanej inwestycji drogowej w Rudzie Śląskiej. W sierpniu zostanie oddany do użytku fragment drogi N–S łączący zjazd z Drogowej Trasy Średnicowej w dzielnicy Ruda z ulicą 1. Maja. To znacznie ułatwi życie kierowcom, również tym zjeżdżającym z DTŚ, którzy będą mogli wjechać na ul. 1. Maja bez konieczności pokonywania skrzyżowania na tak zwanym „Karmańskim”. Docelowo trasa N-S ma połączyć „Średnicówkę” z autostradą A4.
P
ierwszy odcinek został wykonany zgodnie z planem, co – biorąc pod uwagę polskie realia – należy uznać to za duży sukces. Kiedy w sierpniu 2010 roku miasto przystępowało do tej inwestycji, wykonawcy
Zmieścili się w terminie dostali na realizację 24 miesiące. Koszt pierwszego etapu N-S wyniósł ponad 43 mln zł. Inwestycja aż w 85 procentach została sfinansowana ze środków unijnych pochodzących z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego.
Otwarcie odcinka drogi N-S umożliwi przebudowę ulicy 1. Maja. Od 3 lipca na wysokości ulic Klary i Szyb Walenty rozpoczęły się prace związane z budową dwóch rond turbinowych, czyli takich, na których pas zewnętrzny i wewnętrzny nie przecinają się. To
znacznie zmniejsza ryzyko kolizji, za to od kierowców wymaga precyzyjnego wjazdu na właściwy pas, bowiem na rondzie nie mogą go zmienić. Koszt tej inwestycji to 5 mln zł, a jej zakończenie planowane jest na czerwiec przyszłego roku.
Z utrudnieniami związanymi ze zmianą organizacji ruchu muszą liczyć się kierowcy. Ulica 1 Maja przejezdna będzie tylko dla transportu zbiorowego. Pozostałe samochody będą musiały korzystać z objazdu poprowadzonego przez nowy odcinek drogi N-S. (wt)
Na ulicy Brzechwy nie ma bajki
I jak tu jechać? Dwa znaki, jeden nakazujący jazdę z jego prawej strony, a drugi z lewej, stojące na wyrysowanych na jezdni wysepkach pojawiły się niedawno na ulicy Objazdowej w Nowym Bytomiu.
K
ierowcy, którzy zainteresowali tym drogowym dziwolągiem naszą redakcję, zastanawiają się czemu on ma służyć? Prawdopodobnie chodzi o ograniczenie prędkości, na tej wąskiej i krótkiej drodze, oddzielającej osiedle od ogródków działkowych. – Rzeczywiście samochody jeździły tędy czasem zbyt szybko, ale wystarczyło zbudować próg zwalniający i na tak krótkim odcinku drogi, ruch na pewno stałby się wolniejszy
– mówi mieszkaniec Nowego Bytomia. Slalom ułożony ze znaków, w dodatku na odcinku około 20 metrów, zwęża w dość dziwny sposób drogę do jednego pasa. Właściwie nie wiadomo do końca, kto tu ma pierwszeństwo, na domiar złego, tuż przed lub za znakami, znajduje się wjazd na ulicę Markową. Znaki z całą pewnością nie ułatwiają, lecz komplikują poruszanie się ulicą Objazdową. Nie sposób sobie wyobrazić jak ów dziwaczny slalom pokona samochód o większych gabarytach. Jedno jest pewne, w tym miejscu nastąpiło znaczne ograniczenie prędkości. Można było jednak zrobić to w sposób prostszy i bezpieczniejszy dla kierowców. Tekst i foto. (mr)
ul. Kokotek
Cierpliwość mieszkańców i kierowców przejeżdżających ulicą Brzechwy w Halembie od długiego czasu wystawiona jest na próbę. Mieszkańcy narzekają na brak parkingów i pozostawiają swoje pojazdy wzdłuż drogi, wąskiej uliczki osiedlowej.
S
tojące samochody uniemożliwiają wyminięcie się dwóch aut jadących z naprzeciwka.
Jednemu z kierowców nie pozostaje nic innego, jak wjechać na chodnik. Taki stan rzeczy utrzymuje się na krótkim fragmencie drogi od ulicy Brodzińskiego do ulicy Parandowskiego, ale jest bardzo uciążliwy. Mieszkańcy liczą na to, że wreszcie Urząd Miasta dogada się z Górniczą Spółdzielnią Mieszkaniową „Nasz Dom” i w okolicy ulicy Brzechwy powstaną nowe miejsca parkingowe. W tym miejscu są naprawdę niezbędne. (wt)
Na początku lipca rozpoczęła się rozbiórka wiaduktu w pobliżu Urzędu Skarbowego przy ul. Kokotek. Inwestycja kosztować będzie ponad 2 mln złotych, a jej zakończenie planowane jest na grudzień tego roku. Wiadukt został wybudowany w latach 70–tych ubiegłego wieku. W ciągu 40 lat jego stan techniczny pogorszył się na tyle, że zaszła konieczność ograniczenia nośności. Koszt remontu przewyższyłby koszt rozbiórki. – Zadanie obejmuje: rozbiórkę wiaduktu drogowego, likwidację nasypów w jego rejonie, budowę przepustów, przebudowę drogi na długości 389 m wraz z infrastrukturą techniczną. Likwidacja wiaduktu i wzmocnienie konstrukcji przebudowywanego odcinka ulicy pozwoli na dojazd do terenów przemysłowych wszelkim pojazdom nawet o obciążeniach 115 kiloniutonów na pojedynczą oś – mówi Adam Nowak, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Rudzie Śląskiej. Dzięki obniżeniu tego odcinka o 3,5 m poprawi się widoczność, a przejazd będzie łagodniejszy.
ul. Chorzowska
Znikną wiadukty Przebudowa obejmie również wykonanie chodnika oraz ścieżki rowerowej. Realizacja robót wymaga całkowitego zamknięcia dla ruchu samochodowego odcinka ulicy Kokotek (ok. 400 m) w rejonie Urzędu Skarbowego. Objazd dla pojazdów dojeżdżających od strony ulicy Zabrzańskiej do zakładów usytuowanych przy ulicach Kokotek i Magazynowej zostanie wyznaczony ulicami: Zabrzańską, Wolności i Magazynową. Wykonawcą robót jest katowickie Przedsiębiorstwo Budowy Dróg „Drogopol – ZW” sp. z o.o. – 3 lipca 2012r. nastąpiło też przekazanie terenu budowy dla zadania „Przebudowa ul. 1–go Maja w Rudzie Śląskiej, na odcinku od ul. Klary do ul. Szyb Walenty”. W jego ramach zlikwidowany zostanie stary wiadukt nad byłą linią kolejową i rzeką Czarniawką. W miejscu
wiaduktu wybudowany zostanie przepust. Zakończenie zadania planowane jest na czerwiec 2013r. Realizacja tej inwestycji wymagać będzie zamknięcia dla ruchu samochodowego, oprócz komunikacji zbiorowej, przebudowywanego odcinka ulicy 1. Maja. Objazd poprowadzony zostanie nowym odcinkiem trasy N–S. Termin zamknięcia ulicy zostanie określony w sierpniu 2012r. – dodaje Adam Nowak. 9 lipca nastąpiło przekazanie terenu budowy Zakładowi Wielobranżowemu Antoniego Pisuli, który zajmie się likwidacją wiaduktu na ulicy Chorzowskiej w rejonie ulicy Ratowników. – Ta likwidacja będzie polegała na podsadzeniu istniejącej konstrukcji wiaduktu. W ramach
zadania wykonany zostanie przepust w miejscu rowów odwadniających zlikwidowanego torowiska kolejowego – tłumaczy Adam Nowak. Zakończenie tego inwestycyjnego zadania planowane jest na październik tego roku, a jego koszt wyniesie 642 tysiące zł. W trakcie prac rozbiórkowo – budowlanych nie wystąpią ograniczenia w ruchu drogowym w tym rejonie. To już druga, trwająca aktualnie w mieście rozbiórka wiaduktu. Prace rozpoczęły się już na ulicy Kokotek obok Urzędu Skarbowego. Natomiast w sierpniu w rejonie ulicy 1. Maja zlikwidowany zostanie stary wiadukt nad byłą linią kolejową i rzeką Czarniawką. Z kolei wiadukt na ulicy Katowickiej w rejonie ul. Siekiela rozbierze KWK „Halemba–Wirek”. W tegorocznym budżecie miasta zabezpieczono też środki na dokumentację rozbiórek kolejnych obiektów, które zaplanowano na 2013 rok. Chodzi o wiadukt na ulicy Tunkla w rejonie ulicy Pordzika oraz most na ul. Tunkla w rejonie ulicy Przemysłowej. (wt)
Reportaż 8
www.naszagazeta.info
Czy mieszkańcy Nowego Bytomia powinni zaprotestować przeciwko krematorium?
Sonda na:
PR AWDA O RUDZ I E ŚL ĄSKI E J
lipiec 2012r.
Wrócił temat budowy kolejnej spalarni zwłok w Rudzie Śląskiej. Zresztą można się było tego spodziewać. Po nieudanej próbie zainstalowania krematorium w Wirku, prezydent Grażyna Dziedzic zapowiedziała, że zaproponuje inwestorowi inną, mniej kontrowersyjną lokalizację. I słowa dotrzymała.
Natalia zażądała z banku zwrotu wszystkich dokumentów dotyczących „jej” kredytu. Przetarła oczy ze zdumienia. Na jednym z zaświadczeń widniało jej nazwisko, ale to nie był jej podpis. W Rudzie Śląskiej właścicielka jednej z firm zaciągała na swoich pracowników kredyty. W jej sieć prawdopodobnie wpadło kilkanaście osób. Nad sprawą pracuje rudzka policja i prokuratura. Na razie nie wiadomo, czy w kręgu zainteresowań śledczych znajdzie się bank, który udzielał kredytów.
Kredytowi figuranci N
atalia oglądała kiedyś w telewizji reportaż o kredytowych naciągaczach. Szef firmy prośbami i groźbami zmuszał pracowników do zaciągnięcia kredytu. Później zabierał im te pieniądze deklarując, że spłaci odsetki, a wkrótce ureguluje całość zobowiązania. Tak się nie działo. Podstawionych kredytobiorców zaczął ścigać komornik. Kilku z nich usiłowało popełnić samobójstwo albo trafiło do szpitala psychiatrycznego.
OGLĄDAJĄC TEN PROGRAM NATALIA NIE PRZYPUSZCZAŁA, ŻE ZA KILKA MIESIĘCY PRZYDARZY JEJ SIĘ COŚ PODOBNEGO. I TO W DODATKU W RODZINNEJ RUDZIE ŚLĄSKIEJ. Fragment zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa złożonego przez Natalię: (…) Jestem zatrudniona w firmie… na podstawie umowy o pracę na okres próbny z wynagrodzeniem zasadniczym w wysokości 2,2 tys. zł brutto. Dnia 23 kwietnia 2012r. zostałam zmuszona przez Panią prezes… pod groźbą zwolnienia z pracy do podpisania wniosku o umowę pożyczki w wysokości 50 tys. zł. Zostałam podwieziona pod bank… Podczas spotkania z przedstawicielami banku nie odezwałam się słowem, byłam przekonana, że nie mam zdolności kredytowej, ponieważ w pierwszym kwartale roku nie byłam nigdzie zatrudniona na zasadach umowy o pracę. Podpisałam wniosek kredytowy, bojąc się utraty pracy, wiedząc, że wniosek nie jest dokumentem umożliwiającym dokonanie przelewu wyżej wymienionej kwoty. Zdziwił mnie fakt, że po podpisaniu dokumentu otrzymałam telefon z banku… w celu potwierdzenia złożenia wniosku. Odmówiłam rozmowy telefonicznej z przedstawicielką banku, ponieważ byłam w towarzystwie Pani prezes… Poprosiłam o telefon w późniejszym terminie, licząc na
to, że będę sama i będę mogła oficjalnie powiedzieć, że kredyt, o którym mowa w ogóle mnie nie interesuje. Pani prezes chciała mnie nakłonić do oddania jej wszystkich dokumentów, które podpisałam w banku. Nie wyraziłam na to zgody. Po powrocie do siedziby firmy przejrzałam na spokojnie dokumenty i okazało się, że poza wnioskiem o kredyt, regulaminem kredytu, harmonogramem spłaty znajduje się umowa przedwstępna do zawarcia umowy kredytowej. Natychmiast wyszłam z pracy i udałam się, tym razem już sama, do siedziby banku… Poprosiłam przedstawiciela banku o anulowanie dokumentów kredytowych i o zwrot wszystkich dokumentów, które dotyczą mojej osoby. Okazało się, że przez Panią prezes były przygotowane wszystkie dokumenty już w tygodniu poprzedzającym wyżej opisane zdarzenie. Pracownik banku wręczył mi oryginał zaświadczenia o zarobkach i zatrudnieniu. Okazało się, że Pani prezes poświadczyła nieprawdę i sfałszowała mój podpis na dokumencie z 16 kwietnia 2012r. (…) Firma „M” działa w bardzo szeroko pojętej branży meblarskiej. Jak relacjonują osoby uwikłane w kredytową sieć, zastanawiający był tam brak fachowców. W firmie pracowało wiele osób młodych, najczęściej z ogólnym przygotowaniem do pracy biurowej. Wkrótce okazało się, że pracowników łączy nie tylko wiek i kwalifikacje. Fragment zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa złożonego przez Annę: (…) Dnia 20 kwietnia zostałam zmuszona przez Panią prezes… pod groźbą zwolnienia z pracy do podpisania wniosku o umowę pożyczki w wysokości 40 tys. zł. Udałam się do siedziby banku w Rudzie Śląskiej w celu podpisania umowy o kredyt gotówkowy. Podczas spotkania z przedstawicielami banku podpisałam wszystkie dokumenty wiedząc, że
9
nie posiadam zdolności kredytowej (…) Dnia 23 kwietnia 2012r. na moje konto bankowe wpłynęło 40 tys. zł. Kwotę tę przelałam na konto Pani prezes… Wieczorem tego samego dnia dowiedziałam się, że koleżanka z pracy znalazła się w bardzo podobnej sytuacji. Postanowiłam jeszcze w godzinach wieczornych skontaktować się z przedstawicielem mojego banku i anulować przelew w wysokości 40 tys. zł na konto Pani prezes. 24 kwietnia udałam się do banku i złożyłam rezygnację z kredytu. Umowę kredytową udało się anulować. Uzyskałam informację, że w danych kontaktowych na wniosku był numer telefonu komórkowego, z którego korzysta Pani prezes.(…)
WSZYSCY PODSTAWIENI KREDYTOBIORCY PODPISYWALI Z SZEFOWĄ „CICHE” UMOWY. Wynikało z nich, że prezeska bierze na siebie uregulowanie wszystkich zobowiązań finansowych. Dla banku taki dokument jest tylko świstkiem papieru. Przecież komornik ściąga pieniądze od osoby, której podpis widnieje na umowie kredytowej. Dlaczego młodzi i wykształceni ludzie dali się wpuścić w taki finansowy kanał? – Pani prezes bardzo sugestywnie potrafiła przedstawić swoją sytuację życiową i materialną. Opowiadała, że nie będzie miała żadnych problemów ze spłatą kredytu, natomiast może mieć formalny kłopot z jego zaciągnięciem – opowiada Natalia. – Byłam w takiej sytuacji życiowej, że bardzo potrzebowałam pracy. Zgodziłam się na kredyt, bo taka była cena utrzymania etatu. Poza tym ona bardzo sugestywnie potrafiła opowiadać o swojej ciężkiej sytuacji rodzinnej. Czasami było mi jej nawet żal – dodaje Anna. Ciekawa w tej sprawie jest także rola kredytodawcy.
CHODZI O RUDZKI ODDZIAŁ DUŻEGO, ZNANEGO I REKLAMOWANEGO BANKU. Zastanawiające jest, że osoby z bardzo kiepską zdolnością kredytową, praktycznie od ręki dostawały kilkadziesiąt tysięcy złotych pożyczki. Celowo nie ujawniamy na razie o jaką placówkę chodzi, aby nie psuć wizerunku tej marce. Na razie sprawę wyjaśnia policja i prokuratura. – Wyjaśniamy, czy pracownik banku pomagał w dokonania przestępstwa. Dla potrzeb tego śledztwa zostaną także wykonane ekspertyzy grafologiczne – mówi nadkomisarz Krzysztof Piechaczek, rzecznik rudzkiej policji. Śledztwo zatacza coraz szersze kręgi. Zdaniem naszych rozmówczyń, podstawionych kredytobiorców może być co najmniej 13. Więcej szczegółów ujawnimy w następnych wydaniach „Prawdy” i na stronie internetowej: www.naszagazeta.info. Jerzy Filar Zmieniliśmy imiona naszych rozmówczyń .
P
wirek obronił się przed krematorium, kontrowersyjną. Budowa krematorium na cmentarzu przy ul. Chorzowskiej zabierze sporo miejsca przeznaczonego pod tradycyjny pochówek. Wobec braku nowych kwater, rodziny zmarłych zostaną zmuszone do kremowania bliskich. Dlaczego władze miasta, niczym Benedykt XVI (ale z odwrotną intencją), usiłują wpływać na decyzje pochówkowe mieszkańców? Ale to nie wszystko. Pomysł z krematorium w Wirku upadł, ponieważ wojewoda śląski unieważnił decyzję prezydent Rudy Śląskiej. Prawnicy Urzędu Wojewódzkiego wykazali, że zgoda na tę inwestycję została wydana z rażącym naruszeniem prawa. Ale zanim zapadły administracyjne decyzje w tej sprawie, ostro zaprotestowali mieszkańcy Wirku. Pod listem z żądaniem wstrzymania budowy krematorium, podpisało się ponad 300 osób. Czy podobna akcja zostanie przeprowadzona w Nowym Bytomiu? Jest to możliwe, a nawet bardzo prawdopodobne.
odczas ostatniej sesji Rady Miasta przegłosowana została uchwała w sprawie zmiany planu zagospodarowania przestrzennego terenów w Nowym Bytomiu. Konkretnie chodzi o działkę o powierzchni 6,5 tys. metrów, znajdującą się w obrębie cmentarza komunalnego przy ul. Chorzowskiej. Jak czytamy w uzasadnieniu uchwały, zmiana planu ma polegać na „…wyznaczeniu obszaru przeznaczonego pod zabudowę dla prowadzenia usług pogrzebowych, w tym na montaż instalacji do spopielania zwłok…”. Po co Rudzie Śląskiej kolejne krematorium? W uzasadnieniu czytamy, że wynika to „..ze zwiększającego się zapotrzebowania na taki rodzaj przeprowadzania ceremonii pogrzebowej i pochówku…”. Dokument Rady Miasta powołuje się na analizy, które rzekomo mają potwierdzać rosnący popyt na usługi kremacyjne.
SZKODA, ŻE RADNI NIE BYLI UPRZEJMI PODAĆ WIĘCEJ KONKRETÓW.
czy Nowy Bytom przegra?
Nie wiemy, o jakie analizy chodzi, ale nie trzeba być ekspertem od spraw funeralnych, aby uznać za mocno naciąganą tezę o wychodzeniu Rudy Śląskiej naprzeciw rynkowym trendom. Zgodnie z danymi Głównego Urzędu Statystycznego, rocznie umiera w Polsce jeden procent mieszkańców. Przy 38 milionowym kraju daje to liczbę 380 tys. zmarłych. Na Śląsku mieszka mniej więcej 10 proc. polskiej populacji. Statystycznie rzecz ujmując, w naszym regionie umiera rocznie 38 tys. ludzi, czyli 104 dziennie. W aglomeracji śląskiej, jak na razie, funkcjonują trzy spalarnie. Instalacje w Bytomiu, Rudzie Śląskiej i Dąbrowie Górniczej, dysponują w sumie dziesięcioma piecami kremacyjnymi, przygotowanymi na spalenie stu ciał dziennie. Nie wolno przy tym zapominać, że od listopada ubiegłego roku obowiązuje dekret papieża Benedykta XVI, porządkujący zasady obowiązu-
jące przy pochówku zmarłych. Zgodnie z katolicką doktryną, ceremonia pogrzebowa w kościele odbywa się nad ciałem, a nie prochami zmarłego. Jest to wyraźny sygnał, że kościół zaleca tradycyjną formę pochówku.
TRUDNO W TAKIEJ SYTUACJI MÓWIĆ, ŻE KREMATORIUM W RUDZIE ŚLĄSKIEJ WYCHODZI NAPRZECIW ROSNĄCYM POTRZEBOM RYNKU. Ale to nie jest jedyny powód, dla którego inicjatywę prezydent Dziedzic i części radnych należy uznać za – delikatnie mówiąc – dosyć
W POBLIŻU PLANOWANEGO KREMATORIUM, A DOKŁADNIE PRZY ULICY LISIEJ, MA POWSTAĆ OSIEDLE MIESZKANIOWE. Jest to inwestycja pilotowana przez Urząd Miasta. Część lokali będzie miała status mieszkań komunalnych. Szkoda, że magistrat promując tę inwestycję nie uprzedza przyszłych lokatorów o interesującym sąsiedztwie. Krematorium w Wirku skończyło się także wizerunkową porażką dla władz miasta, ponieważ tak kontrowersyjną inwestycję usiłowano przeforsować bez konsultacji społecznych. Tłumaczenie Grażyny Dziedzic, podczas sesji Rady Miasta, że nie musiała zasięgać w tej sprawie opinii mieszkańców, raczej nie wzmocniło autorytetu Pani prezydent. W Nowym Bytomiu sprawa ma wyglądać inaczej. Radni podjęli na razie uchwałę intencyjną o zamiarze wprowadzenia usług kremacyjnych do planu zagospodarowania terenu cmentarza przy ul. Chorzowskiej. Z dyskusji podczas sesji Rady Miasta wynika, że zanim zapadnie wiążąca decyzja, zostaną przeprowadzone konsultacje społeczne. Jeżeli mieszkańcy Nowego Bytomia powiedzą „nie”, krematorium w ich dzielnicy nie będzie. Jerzy Filar
10
11
Pasje
PR AWDA O RUDZ I E ŚL ĄSKI E J
Rudzki Klub Grotołazów „Nocek” to jeden z około 20 klubów speleologicznych w Polsce. Istnieje już ponad 30 lat, a swoje miejsce znalazł w samym centrum Rudy Śląskiej. Kilka lat temu skorzystał z gościnności dyrekcji Gimnazjum nr 7 przy ul. Obrońców Westerplatte. Wówczas dużym nakładem własnej pracy wyremontował pomieszczenie na strychu szkoły. To właśnie tam, raz w tygodniu, w każdą środę, o godz.19.00 spotykają się członkowie klubu. NAJPIERW BYŁA GRUPA PASJONATÓW
Mówiąc o początkach „Nocka” trzeba sięgnąć do roku 1976, a właściwie 1969, kiedy to zebrała się grupa pasjonatów speleologii, uczniów II LO im. Gustawa Morcinka. Jej członkowie uprawiali wspinaczkę i chodzili po jaskiniach. Rok 1976 to natomiast oficjalny początek klubu „Nocek”. Bronisław i Renata Szmatloch, Jerzy Nowok, Marek Topol, Bernard Pala, Eugenia Bauszek – to tylko niektóre nazwiska, które wpisały się w historię klubu i stworzyły go od podstaw. Bronisław Szmatloch, jako pierwszy wpisał się na listę klubowych prezesów. Od 2011 roku funkcję tę pełni natomiast Karol Jagoda. Szeregi członków klubu zasilała młodzież szkół średnich i zawodowych, która poznawała podstawowe techniki wspinaczkowe i jaskiniowe. W tamtych czasach „Nocek” nastawiony był na zdoby-
lipiec 2012r.
Jaskinie piszą
nieprzewidywalne scenariusze wanie jaskiń jurajskich i górską turystykę kwalifikowaną. Na początku lat 80. część klubowiczów, chcących zdobyć niezbędne wówczas stopnie alpinistyczne, odeszła do Speleoklubu PTTK Gliwice. Nadal jednak zachowała członkostwo w rudzkim klubie. Od 2002 r członkowie klubu mogli korzystać z dwóch ścian wspinaczkowych, jednej 9-metrowej, przy Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji, gdzie mieściła się ówczesna siedziba klubu i drugiej w Gimnazjum nr 7. Obydwie do dziś służą klubowiczom do zajęć szkoleniowych. W 2002 r rudzki klub stał się członkiem Polskiego Związku Alpinizmu, a dwa lata później zmienił swoją siedzibę, przenosząc się do wspomnianego wireckiego gimnazjum.
ODKRYWCY XXI WIEKU
Dziś „Nocek” skupia około 40 członków i rzec można, łączy pokolenia.
Damian Szołtysik z klubem związany jest od lat, dla młodszych kolegów jest skarbnicą wiedzy i doświadczenia, zarówno jeżeli chodzi o wspinaczkę wysokogórską jak i odkrywanie jaskiń. Uczestniczy w wyprawach nie tylko do jaskiń tatrzańskich, ale wraz z kolegami z innych kluchów w Polsce dotarł do Meksyku, w góry Kaukaz, Atlas i oczywiście w Alpy. – Eksploracja, czyli odkrywanie jaskiń to fascynująca przygoda. Najpierw trzeba jaskinię zlokalizować, korzystamy w tym przypadku z naszej wiedzy, często pytamy też pasterzy, których spotykamy w górach. Potem następuje część logistyczna, czyli olbrzymi zakres pracy związany z przygotowaniem do takiej wyprawy. Trzeba wszystko przewidzieć i zabrać sprzęt na każdą okoliczność. Chociaż na miejscu i tak czekają nas niespodzianki – mówi Damian Szołtysik.
Eksploracja trwa latami. Grotołazi napotykają na wiele przeszkód, na ich drodze w głąb jaskini stają bryły lodu, kamienie, błotnista maź. Walka z nieokiełznaną przyrodą rodzi niebezpieczeństwa na każdym kroku, wymaga siły i oczywiście środków finansowych. – Po odkryciu jaskini tworzona jest jej dokumentacja. Nie ukrywam, że eksploracja daje nam ogromną satysfakcję. Po prostu odkrywamy kolejne białe plamy na geograficznej mapie świata – dodaje Damian Szołtysik. – Czujemy się jak Marco Polo XXI wieku – dopowiada jego młodszy kolega Michał Wyciślik. Michał znalazł się w grupie polskich grotołazów, którzy odkryli jaskinię o głębokości 1296 m w jednym z alpejskich masywów.
CHOĆ W GRUPIE, SĄ ZDANI NA SIEBIE
– Czyhające na grotołazów w każdym momencie niebezpieczeństwo powoduje, że każda wyprawa musi być wyprawą zespołową. W pojedynkę właściwie nie powinno wchodzić się do jaskini. Zawsze też trzeba powiadomić bliskich o miejscu zejścia i czasie wyjścia. Gdyby czas się przedłużał, rodzina może zawiadomić ekipy ratunkowe. Do tej pory nie było takich dramatycznych momentów, choć raz od pozostania w jaskini uratowała nas zwisająca stara lina, pozostawiona przez innych grotołazów – dopowiada Łukasz Pawlas, jeden z najmłodszych członków „Nocka”.
Pod patronatem „Prawdy o Rudzie Śląskiej”
Zapałczany dar 58–letni Janusz Urbański należy do pozytywnie „zakręconych” ludzi, jakich w kraju, a może i na świecie jest niewielu. Jego pasją są budowle, w których jedynym surowcem są zapałki i klej. Jego konstrukcje są wiernymi replikami znanych, światowych budowli. Sławę przyniosła mu zbudowana w ubiegłym roku z 70 tysięcy zapałek stajenka bożonarodzeniowa, która znalazła swoje miejsce kościele pw. Świętego Ducha w Rudzie Śląskiej. Najprawdopodobniej jest to jedyna taka stajenka na świecie.
dla górników
pałka stawała się materiałem konstrukcyjnym. Powstałe dzieła rozdawał jako prezenty, choć szyb kopalni Bielszowice do Muzeum Miejskiego kupił Maksymilian Chrobok. Tak naprawdę o pasji Janusza Urbańskiego świat dowiedział się w ubiegłym roku, kiedy to w prasie ukazał się artykuł o jego hobby i budowa-
J
anusz Urbański po przyjeździe na Śląsk, mieszkał w hotelu robotniczym i starał się zagospodarować wolny czas. Wcześniej, jako młody chłopak, pasjonował się modelarstwem i konstruktorskiego „bakcyla” miał we krwi. Zaczął więc budować różnego rodzaju obiekty z zapałek. Najpierw były to wiatraki, potem okręty, potem mosty i wieże górnicze. Na budowę tych specyficznych konstrukcji zużywał setki tysięcy zapałek, które najpierw trzeba było zapalić, potem zdmuchnąć płomień i dopiero wtedy za-
nej replice mostu Golden Gate. Po skończeniu tego dzieła, Janusz Urbański zrealizował pomysł rzucony przez dziennikarzy, by na święta Bożego Narodzenia zbudować stajenkę z zapałek. Czasu było niewiele, ale konstruktor podjął wyzwanie. Miejsce dla tego dzieła znalazł proboszcz parafii Świętego Ducha, Jan Kral, ożywienia szopki podjęły się dzieci z rudzkiej SP nr 4 oraz uczestnicy warsztatów terapii zajęciowej Ośrodka Najświętsze Serce Jezusa w Halembie i przed świętami Bożego Narodze-
Do budowy wieży wyciągowej kopalni Bielszowice Janusz Urbański zużył 30 tysięcy zapałek
nia w kościele w Czarnym Lesie stanęła unikatowa stajenka, przy ogromnym za-
interesowaniu mediów, które przyniosły rudzkiemu pasjonatowi rozgłos. Po zbudowaniu stajenki Janusz Urbański nabrał „wiatru w żagle” i w krótkim czasie zbudował trzy mosty: „Grunwaldzki” z Wrocławia i znany z wielu filmów wojennych – „jugosłowiański” oraz most kolejowy własnego
pomysłu. Oprócz tego powstały dwa małe szyby, rampy portowe i zegary. Pod patronatem „Prawdy o Rudzie Śląskiej” wybudował też wieżę wyciągową kopalni Bielszowice, która jest jego darem dla braci górniczej i przed tegorocznym Dniem Górnika stanie w tym samym kościele, co bożonarodzeniowa stajenka. Wcześniej
wieżę będzie można zobaczyć na specjalnej wystawie. Do budowy tej konstrukcji o wysokości 134 centymetrów, trzeba było zużyć około 30 tysięcy zapałek. Pozostały po zapałkach „budulec”, czyli pudełka zagospodarowują dzieci z bielszowickich przedszkoli nr 18 i 30. Janusz Urbański nie spoczywa na laurach. Szuka nowych, coraz trudniejszych wyzwań, a o jego kolejnych budowlach będziemy naszych Czytelników informować. Tadeusz Piątkowski, foto: Maciej Geyer
Jedyne takie miejsce na Śląsku!
Właśnie sprzęt w tym sporcie jest bardzo ważny i kosztowny, bo potrzeba go bardzo dużo. Grotołazi z „Nocka” kupują go ze swoich niewielkich składek, bo od dwóch lat nie otrzymują żadnego wsparcia finansowego z miasta, choć o nie zabiegali. Organizują wprawdzie roczne kursy, kończące się wydaniem karty taternika jaskiniowego, ale nie mają one charakteru komercyjnego. Młodym ludziom, bo tacy najczęściej biorą w nich udział, przekazują swoją pasję i uczą jak bezpiecznie ją realizować. – Co jest najpiękniejsze w tej naszej pasji? Chyba to, że chociaż jest to sport zespołowy, to i tak jestem zdany na siebie. Tak naprawdę nikt za mnie nie dojdzie do celu i nie wyjdzie na powierzchnię. Fascynujące jest też to, że całą wyprawę w najdrobniejszych szczegółach trzeba zaplanować samemu od A do Z. To daje ogromną satysfakcję. Wszystko należy przewidzieć, choć tak naprawdę góry i jaskinie piszą nieprzewidywalne scenariusze – podsumowuje Damian Szołtysik. Wioletta Tkocz
ZA S PLAC ZABAW MINI ZOO A N ETA SMAŻALNIA WĘDZARNIA ŁOWISKO na pożyczyć u gospodarzy między stolikami i chętnie systematycznie zarybiane. Na GAZLECA Jak na ryby to tylko do sięprzyjmują obiektu. Dzięki temu, przyszli smakołyki serwospecjalnie przygotowanych stawędkarze, zanim kupią sprzęt, wane przez odwiedzających. nowiskach można oprawić PO mogą sprawdzić czy mają wyOczywiście, najwięcej frajdy i przyrządzić na grillu samo-
„Rybołówki”! W
Rybołówka to miejsce niezwykłe. Ukryte przed gwarem wielkiego miasta, choć usytuowa-
ne zaledwie kilka kilometrów od Katowic, Rudy Śląskiej czy centrum Mikołowa.
okół rozciągają się pola, łąki i stawy rybne dające ochłodę w upalne dni. To raj dla spragnionych kontaktu z naturą „mieszczuchów” i wymarzone miejsce na rodzinny piknik czy grillowanie. Przygotowano tutaj również szereg atrakcji dla dzieci, m.in. plac zabaw oraz mini Zoo, w którym można zobaczyć kozy, osła, lamę, a nawet świnkę. Warto podkreślić, że niektóre zwierzaki swobodnie przechadzają
sprawia to najmłodszym klientom tego niezwykłego ośrodka rekreacyjnego. W Rybołówce można posmakować lub kupić na wynos wędzone na miejscu ryby słodkowodne i morskie. Ale
Każdego dnia ryby prosto z wędzaka! największą kulinarną atrakcją są rybne specjały miejscowej restauracji, m.in. pstrąg i sandacz na maśle lub z grilla. Rybołówka to także wymarzone łowisko dla wędkarzy. To z myślą o nich stawy są
dzielnie złowione okazy. A można tu złapać nie tylko karpia i pstrąga, ale nawet sandacza, lina czy szczupaka. Warto podkreślić, że do Rybołówki nie trzeba przyjeżdżać ze swoim sprzętem. Wędkę moż–
starczająco dużo cierpliwości, by uprawiać to hobby. Zapraszamy do tego czarownego miejsca, gdzie można rodzinnie, atrakcyjnie i apetycznie spędzić czas!
Fisch Park „RYBOŁÓWKA” Smażalnia, restauracja, sprzedaż ryb, wędzarnia, łowisko specjalne. Kąty 13, Mikołów +48 882 57 57 57 www. rybolowka.pl info@rybolowka.pl Czynne 7 dni w tygodniu od 7.00 do 20.00.
12
Rozmaitości 13
Rozmaitości
PR AWDA O RUDZ I E ŚL ĄSKI E J
REKLAMA
Salon kosmetyczny
USŁUGI: LASEROWE USUWANIE OWŁOSIENIA FOTOODMŁADZANIE THERMA LIFTING SKÓRY THERMA LIPOLIZA CIAŁA MEZOTERAPIA BEZIGŁOWA MIKRODERMABRAZJA DIAMENTOWA PEELING KAWITACYJNY PRZEDŁUŻANIE RZĘS OCZYSZCZANIE TWARZY MAKIJAŻE MANICURE PEDICURE HENNA
lipiec 2012r.
Witamy w Rudzie Śląskiej 1. Kacper Gawroński, ur. 03.07, 4000g, 58cm rodzice: Marlena i Damian
2. Piotr Kędzierski, ur. 06.07, 3000g, 53cm rodzice Natalia i Michał
3. Hania Kokot, ur. 05.07, 4000g, 57cm rodzice Agnieszka i Krzysztof
4. Franciszek Musioł, ur. 05.07, 3500g, 67cm rodzice Antonina i Roman
5. Paulina Symko, ur. 06.07, 4300g, 55cm rodzice Wioletta i Gregorz
6. Grzegorz Kurka, ur. 06.07, 2750g, 53cm rodzice Barbara i Tomasz
ZAPRASZAMY
Powołaj się na reklamę w „Prawdzie o Rudzie Śląskiej” a otrzymasz bezpłatną konsultację!!!
7. Sandra waliczek, 05.07, 2500g, 50cm rodzice Katarzyna i Marek
GABINET KOSMETYCZNY BEAUTIFULSKIN
Największy wybór ofert last minute!
WSZYSTKIE WYLOTY Z KATOWIC: BUŁGARIA SŁONECZNY BRZEG HOTEL KIROV – 27.08.2012 – 03.09.2012 – BEZ WYŻYWIENIA 1049 PLN/OSOBA EGIPT MARSA ALAM PENSEE AZUR RESORT 4* 31.08 – 07.09 – ALL INCLUSIVE – 1499 PLN/OSOBA GRECJA KRETA HOTEL GOLDEN SUN – ALL INLCUISVE – 11.08 – 18.08.2012 – 1799 PLN/OSOBA TENERYFA LAGOS DE CESAR ALL INCLUSIVE – 09.08.2012 – 17.08.2012 – 2499 PLN/OSOBA PORTUGALIA HOTEL CASABLANCA INN ŚNIADANIA I OBIADOKOLACJE – 2199 PLN TURCJA BODRUM HOTEL BLUE BODRUM BEACH – ALL INCLUSIVE – 14 DNI OD 04.08.2012–18.08.2012 – 2249 PLN GRECJA KRETA HOTEL FOUNDOULIS ŚNIADANIA I OBIADOKOLACJE – 14 DNI – 22.07.2012 – 05.08.2012 – 2090 PLN HISZPANIA COSTA BRAVA – HOTEL PLANAMAR ŚNIADANIA I OBIADOKOALCJE – 04.08.2012 – 11.08.2012 – 2159 PLN
Tylko u nas:
u m o d z t r o p s n Bezpłatny tra powrotem! z i o k s i n t o l a n
z hasłem
KRZYŻÓWKA
REKLAMA
Foto: Maciej Geyer
P
Nowa szkoła w odnowionych wnętrzach
OD CZERWCA OTWORZYLIŚMY DRUGI POZIOM NASZEGO SALONU!
Ruda Śląska Wirek, ul. 1–maja 289; tel. 500–567–474 www.rudaslaska.beautifulskin.info.pl (wejście przez studio fryzjerskie Damian Duda)
Grzmi i będzie grzmiało
rzez ostatnie kilka tygodni obserwowaliśmy niezwykłe zjawiska pogodowe. Nad Rudą Śląską i całym Śląskiem przetaczały się burze, wiatry i gradobicia. Szybko nadciągające ciężkie, czarne chmury budziły grozę i przynosiły silne opady deszczu i gradu. Fruwały porywane z podwórek i balkonów przedmiotu – szalały wręcz tropikalne żywioły. Jednakże trudno nie oddać uznania naturze za festiwale błyskawic, które rozświetlały niebo – były naprawdę imponujące i piękne, jak fajerwerki na Nowy Rok. Gorzej już z silnymi wiatrami przechodzącymi w trąby powietrzne, ale jak twierdzą służby meteo, to jeszcze nie koniec atrakcji tego lata… Natura wciąż ma dużo do powiedzenia.
Poziomo: A6 – Gwara więzienna, B1 – Baranek na niebie, B11 – Mieszkaniec północno–wschodniej części Polski, C6 – Półmetal dawniej stosowany jako półprzewodnik do produkcji prostowników prądu elektr., D1 – W łonie matki, D9 – Ta, co podrzuca jajka innym ptakom, F1 – O trzecich zmianach w pracy, F11 – Zaciąg do wojska, H2 – Kolor w kartach, H11 – Gatunek węgierskiego, białego wina likierowego, J1 – Kręci głową, J11 – „Mówiący” piosenkarz polski – „Kobiety są gorące”, L1 – Salon króla, L9 – Straganiarz, Ł6 – Ostry pazur sokoła, M1 – Ciernie, M11 – Prowizo-
ryczny drewniany budynek, N6 – Pierwszy kręg szyjny ssaków. Pionowo: 1 D – Teleturniejowy kot, 1I – Kręgowiec karmiony mlekiem matki, 2A – Szwedzki zespół muzyczny – laureat konkursu Eurowizji, 2L – Chwast rybny obok jazgarza i kiełbia, 3D – Dawniej krzywica, 4A – Podołek, 4L – Na szpulce lub w kłębku, 5D – Wynajem, 7A – Porcja bzdur lub porcja mięsa, 7L – Najwięcej go w powietrzu, 9A – X, złoty albo XXte stulecie, 9L – W przysłowiu przyszła do woza, 11D – Dział drukarni, 12A – Stolica Azerbejdżanu, 12L – Pasterka albo roraty, 13D – Szumowiny, dranie, 14A – Samodzielna jednostka wojskowa,
14L – Tkanina o wypukłych, podłużnych lub poprzecznych, drobnych prążkach, 15D – Pogoda, 15I – Warowny obóz kozacki. Nagrodę za poprawne rozwiązanie krzyżówki z czerwcowego wydania naszej gazety wylosowali Krzysztof Sikora z Halemby, Anna Serafin z Czarnego Lasu i Rafał Kulig z Kochłowic. Nagrodę, książki Bronisława Wątroby „Ślōnzok fikcjōm” wyślemy pocztą. Wśród Czytelników, którzy do 31 lipca na adres wydawcy lub drogą mailową nadeślą prawidłowe rozwiązanie krzyżówki, rozlosujemy komplet szklanek firmowych Carlsberg Euro 2012.
Na oświatowej mapie miasta we wrześniu pojawi się nowa szkoła. W skład Zespołu Szkół nr 5 wejdzie Gimnazjum nr 13, gdzie znajdzie się siedziba placówki, a także technikum ze zlikwidowanego Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 3 w Halembie oraz nowo tworzone klasy Zasadniczej Szkoły Zawodowej górniczej.
S
zkoła nie może narzekać na brak zainteresowania klasami górniczymi. Czwartego lipca, gdy oficjalnie zakończył się nabór elektroniczny okazało się, że dwie klasy zasadniczej szkoły zawodowej są już skompletowane. O takiej liczbie chętnych zdecydował zapewne fakt, że patronat na górniczymi klasami objęła Kompania Węglowa S.A., gwarantując tym samym absolwentom pracę pod ziemią. Budynek szkoły przy ul. Jankowskiego w czasie wakacji zostanie przystosowany do przyjęcia nowych uczniów. W związku z tym będą w nim trwały prace remontowe. Pod koniec czerwca rudzki magistrat ogłosił przetarg na roboty budowlane, mające na celu dostosowanie
OGŁOSZENIA DROBNE TURYSTYKA Bułgaria Exotica 3* 03.08.2012 – 10.08.2012 – śniadania i obiadokolacje cena 1499 PLN tel. 32 243 30 40 Tunezja Cleopatre 3* 14.08.2012 – 21.08.2012 – śniadania i obiadokolacje cena 1517 PLN tel. 32 243 30 40 Turcja Bantur Naz 02.08.2012 – 10.08.2012 all inclusive cena 1747 PLN tel. 32 243 30 40 Kreta Foundoulis 29.07.2012 – 05.08.2012 śniadania i obiadokolacje cena 1690 PLN tel. 32 243 30 40 EGIPT HARMONY MAKADI BAY 27.07.2012– 04.08.2012 ALL INCLUSIVE CENA 2095 tel. 32 243 30 40
budynku do nowych funkcji dydaktycznych. Remont rozpocznie się zaraz po wyłonieniu wykonawcy w drodze przetargu nieograniczonego. Utworzenie oddziałów kształcących w zawodach górniczych nie wymaga szczególnej adaptacji budynku. Zajęcia praktycznej nauki zawodu odbywać się będą w zakładach Kompanii Węglowej. – Adaptacja Gimnazjum nr 13 na potrzeby szkoły górniczej będzie miała głównie charakter organizacyjny. W ramach robót budowlanych przewidziano przede wszystkim wydzielenie z kory-
tarzy na dwóch kondygnacjach pomieszczeń biblioteki i pracowni komputerowej. Niemniej budynek szkolny wymaga gruntownego remontu w zakresie istniejących zużytych instalacji sanitarnych, co pociąga za sobą konieczność przebudowy pomieszczeń sanitariatów; instalacji elektrycznej oraz centralnego ogrzewania z kotłownią. Biorąc pod uwagę wymagane nakłady oraz możliwości finansowe, w tym roku przewidzieliśmy do realizacji przebudowę instalacji elektrycznej wraz z budową sieci komputerowej oraz remont pomieszczeń
sanitarnych. W tym etapie wykonamy również wszystkie roboty budowlane związane z przystosowaniem szkoły do nowych funkcji – mówi Adam Nowak, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Rudzie Śląskiej. Przewiduje on, że do pierwszego dzwonka uda się wykonać wszystkie prace budowlane niezbędne do funkcjonowania szkoły. Niestety, z uwagi na stosunkowo duży zakres remontu, część robót może jednak przeciągnąć się na początek roku szkolnego. (wt) Foto. Aleksandra Tkocz
Piąty odcinek powieści kryminalnej, której cała akcja dzieje się w Rudzie Śląskiej. Poprzednie odcinki znajdziesz na stronie: www.naszagazeta.info
SekReT HalINY W ciemnym, dusznym pokoju siedziało sześciu mężczyzn. Powietrze nabrało granatowego odcienia od papierosowego dymu. Krótko ostrzyżony, krępy blondyn rozlał do sześciu szklanek butelkę wódki. – Czy coś wiemy o tym gliniarzu, który prowadzi śledztwo? – zapytał blondyn i wzniósł szklankę, dając pozostałym sygnał, że mogą się napić. – Nazywa się Wagner. Kiedyś służył w jednostce antyterrorystycznej, ale dostał kulką pod żebro i przenieśli go do kryminalnych. Ma na koncie kilka nagan, w tym jedną za pobicie przełożonego… – O co poszło? – Szef dostawiał się do jego dziewczyny na imprezie integracyjnej. Wagner złamał mu rękę i za krawat przywiązał do kaloryfera. To twardziel i gbur, ale piekielnie skuteczny. Gdyby nie trudny charakter już dawno byłby naczelnikiem w komendzie wojewódzkiej albo nawet w centralnej psiarni w Warszawie. – Mamy jakieś przełożenie na niego? – Niestety, w Rudzie Śląskiej nie mamy nikogo. Wagnera nie da się też niczym szantażować. Nie chodzi na panienki, nie ćpa, pije tyle, ile inni gliniarze… Blondyn rozciągnął się w głębokim fotelu aż zatrzeszczały mu kości. Przepracował w policji 15 lat i doskonale wiedział, że są gliniarze, których nie można przestraszyć ani kupić. Niektórych można tylko zabić… – Jemu na razie damy spokój. Skupmy się na świadkach. Kto pracuje nad górnikiem? – Blondyn otworzył laptopa i zawiesił palce nad klawiaturą. – Mamy dwóch ludzi w Rudzie Śląskiej, którzy się z nim zaprzyjaźniają. To nie jest trudne. Facet łatwo ulega wpływom i lubi wypić. Marko zatrudnił się nawet w tej samej kopalni… Mężczyźni zatrzęśli się od śmiechu, aż wódka polała się po brudnej wykładzinie. – Marko?! Przecież jemu było ciasno na pustyni w Dżibutti, a teraz pracuje w kopalni? –
kościsty, łysawy mężczyzna z malowniczą szramą, biegnącą od podbródka aż do krtani nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Razem z Markiem służyli w Legii Cudzoziemskiej i zaliczyli karną kompanię w Dżibutti. – Przynajmniej łatwiej znosi upały. Podobno na dole kopalni jest ciepło. Ok. Górnika mamy pod kontrolą. Kto się zajmuje Haliną, jego panienką? – Blondyn pytająco uniósł krzaczaste brwi. W pokoju zapadło nerwowe milczenie. *** Wagner jeszcze raz przejrzał wyniki, które z samego rana nadeszły z laboratorium kryminalistycznego. Martwa kobieta znaleziona w mieszkaniu Biernackich nie zginęła od ciosu nożem. W jej organizmie wykryto kwas pruski, który występuje między innymi w gorzkich migdałach i nasionach moreli. Substancji tej nie było dużo w ciele denatki. Patolog wskazał jednak na wystąpienie ostrej, śmiertelnej reakcji alergicznej. Zabójca musiał wiedzieć, że kobieta jest uczulona na gorzkie migdały i pestki niektórych owoców. – Ale po co ten cyrk z nożem wbitym w samo serce? – zastanawiał się na głos Wagner. Punktualnie o godzinie dziewiątej do pokoju inspektora weszła młoda, ładna kobieta i nieco spłoszonym wyrazie twarzy. – Pani Biernacka? – Wagner odezwał się pierwszy. – Dzień dobry. Tak, to ja. Miałam stawić się na godzinę dziewiątą. – Proszę usiąść. Pozwoli Pani, że od razu przejdziemy do rzeczy. Czy zna Pani tę kobietę – Wagner podsunął Halinie zdjęcie zamordowanej kobiety. Zerknęła okiem. Jej twarz nie wyrażała zdziwienia. Wagner odniósł wrażenie, że Biernacka spodziewała się tego pytania. – Oczywiście, że znam – odparła Halina. cdn Max Starski
REKLAMA
SPRZEDAM DZIAŁKĘ BUDOWLANĄ, 7000M2, szer. 50m, dł. 140m w całości lub pojedynczo po 1000m2. Jest gotowy podział geodezyjny. Działka jest położona w Łaziskach Dolnych – w spokojnej, willowej dzielnicy Łazisk Górnych, na granicy z Mikołowem, przy ul. Mikołowskiej, 100m od ulicy głównej, droga dojazdowa, media w drodze dojazdowej. Działka bardzo dobrze skomunikowana, do centrum Mikołowa 5 min., do drogi Katowice – Wisła (E 75) 2 min, do centrum Katowic 20 min. W odległości 300m za działką znajduje się urokliwy obszar zieleni znany pod nazwą Wierzysko – ścieżki przyrodnicze, spacerowe i rowerowe. Po drugiej stronie ulicy Mikołowskiej znajduje się Kościół i za nim szkoła. Do przystanku autobusowego ok. 200m. W pobliżu znajdują się gospodarstwa rolne oferujące świeże mleko, sery, masło, a także firmowe sklepy mięsno – wędliniarskie ze zdrowymi, naturalnymi wyrobami. Telefon do kontaktu: 605 448 068
14
PR AWDA O RUDZ I E ŚL ĄSKI E J
Rekordowy czerwiec Angeliki
Angelika Stępień staje się lekkoatletycznym wizerunkiem Rudy Śląskiej, udanie zastępując dotychczasową sztandarową postać, Zuzannę Radecką. Potwierdzeniem tego były czerwcowe występy na krajowych bieżniach tej młodej rudzianki.
W
rozegranych w Biels– ku–Białej Mistrzostwach Polski seniorów, będąca jeszcze juniorką Angelika wywalczyła dwa finały w sprintach: na 100 i 200 metrów. W biegu na 100 metrów była szósta, a na 200 – piąta. W biegu eliminacyjnym na sto metrów Angelika uzyskała czas
www.naszagazeta.info 15
Sport
11,64 sek., co jest jej rekordem życiowym. Był to szósty rezultat eliminacji, dający awans do finału. Wynik ten był również minimum kwalifikacyjnym do MŚ juniorów. W finale „Andzia” pobiegła o 0.04 sek. wolniej (11,68), co dało jej szóste miejsce w kraju w gronie seniorek. Jeszcze lepiej było w biegu na 200 metrów. W eliminacjach rezultat 23,73, czyli czwarty wynik, kolejny rekord życiowy i również minimum na MŚ juniorów. W finale Angelika była piąta z jeszcze lepszym rezultatem (23,57 sek.), ale uzyskanym z wiatrem +3,1 m/sek., nie mógł on więc być zaliczony jako rekord życiowy. Angelika odniosła sukces również na Mistrzostwach Polski juniorów w Białymstoku. Stała się gwiazdą w pierwszym dniu mistrzostw. Reprezentantka rudzkiej Pogoni, w pięknym stylu wywalczyła tytuł mistrzowski w biegu na 100 metrów z czasem 11,73 sekundy. To nie było wszystko, gdyż na zakończenie mistrzostw, w finale biegu na 200 metrów rudzianka zajęła drugie miejsce z doskonałym wynikiem 23,78 sek. Czerwcowe wyniki uzyskane przez Angelikę dały jej prawo startu w Mistrzostwach Świata juniorów, które od 10 lipca odbywają się w Barcelonie. Angelika startuje tam w biegach na 100 i 200 metrów oraz w sztafecie 4x100 metrów. O jej występach na MŚ na bieżąco będziemy pisać na naszym portalu: www.naszagazeta.info oraz w następnym wydaniu „Prawdy o Rudzie Śląskiej”. Tadeusz Piątkowski
Więcej zdjęć sędziowskiej pary znajdziesz na naszej stronie internetowej:
dekada na parkiecie Wspólnie w roli „rozjemczyń” na boiskach piłki ręcznej występują ponad dziesięć lat. W tym czasie sędziowały setki spotkań na różnych szczeblach: od meczów najmłodszych, do międzynarodowych o dużą stawkę. Z Ligą Mistrzów, finałem Pucharu Zdobywców Pucharów oraz spotkaniami ME i MŚ w piłce plażowej. Ta para czołowych polskich arbitrów szczypiorniaka, to mikołowsko–rudzki duet pań: Joanna Brehmer i Agnieszka Skowronek. „Prawda”: Pierwszy kontakt z piłką ręczną? Joanna Brehmer: W III klasie szkoły podstawowej był nabór do klasy sportowej. Mój brat grał w koszykówkę i ja chciałam robić to samo. Ale szukali chętnych do piłki ręcznej. Nie było koszykówki, więc zostałam piłkarką ręczną. Agnieszka Skowronek: Jako uczennica SP nr 2 w Rudzie Śląskiej oglądałam treningi starszych koleżanek z klasy sportowej. Bardzo chciałam ćwiczyć tak jak one i dopięłam swego. Też „wylądowałam” w klasie sportowej. „P”: Sportowe kariery? JB: Grałam w „Maluchu” Tychy, „Fasamie” Tychy, chorzowskich klubach „Azoty” i „AKS” i AZS–ie Katowice AS: Za młodu w Zgodzie Ruda Śląska, potem poszłam na studia AWF w Katowicach i nie miałam wyboru – grałam w AZS Katowice „P”: Jak trafiłyście do grona „sprawiedliwych” na parkiecie? JB: To był bodajże rok 1997. Grałam w AKS–ie, gdzie trener Janusz Szymczyk podpowiedział mi, że jest kurs sędziowski i mogę spróbować zostać arbitrem. W tym samym czasie „złapałam” kontuzję ścięgna Achillesa i to pomogło mi podjąć decyzję. AS: Grałam i dojrzewałam jako zawodniczka, ale ciągnęło mnie również do sędziowania. Poszłam na kurs sędziowski i potem łączyłam jedno z drugim występując na parkiecie w dwóch rolach. Oczywiście w różnych meczach. „P”: Jak to się stało, że zostałyście „parą”?
JB; AS: Pierwsza sędziowała Asia i miała już partnerkę. Aga rozpoczęła trochę później. Trudno powiedzieć, dlaczego Komisja Sędziowska Śląskiego Związku Piłki Ręcznej wymyśliła sobie, że powinnyśmy „gwizdać” razem. Aga dostała ultimatum”: albo zawodniczka, albo arbiter (oczywiście w przypadku chęci sędziowania) i postanowiono nas NA połączyć. Aga OAN pracuje wr tu J jako młodsza MER ku Spo a musiała eksBREHim Ośrod ikołowie, jest k K ternistycznie Miejsreacji w MWRONE nr 6 i zdać doi Rek ZKA SKOimnazjum Rudzie datkowy w G IES egzamin, AGN zycielką w owej nr 2przeżyciu w w czerwcu nauc e Podsta spólnym llowych l 2001 roku Szko skiej. Po wa handba zygodzie ą sędziowal Ś ekady n o ich pr or tu d łyśmy finały tach, cypliną spda”. e i k r a Mistrzostw p ys aw z tą d awia „Pr Polski młodzim roz ków. Ta próba wypadła pozytywnie i jesienią już sędziowałyśmy mecze II ligi. „P”: Dalsze awanse? JB; AS: Szło szybko. Po roku II ligi awansowałyśmy do pierwszej, po następnym – do ekstraklasy. Co ciekawe, w I i II lidze częściej trafiałyśmy do meczów panów niż pań. W pierwszym sezonie uzyskania prawa do rozstrzygania w meczach ekstraklasy, „gwizdałyśmy” tylko w czterech spotkaniach i to same mecze kobiet. Potem było ich coraz więcej, łącznie ze spotkaniami mężczyzn. „P”: Sędziowanie, to w zdecydowanej większości domena mężczyzn. Jak przyjęto ekipę „bab”? JB; AS: Nie byłyśmy pierwsze. Niemniej jednak trzeba było budować tzw. „społeczną ak-
ceptację”, która w sumie trwała jakieś pięć, sześć lat. Trzeba było udowodnić, że wiemy „czym się to je”, że jesteśmy sprawiedliwe. Wtedy wydawało się nam, że jesteśmy najlepsze. Dziś twierdzimy, że musimy się jeszcze dużo uczyć. Tak jest chyba we wszystkich dziedzinach życia. Młodzieży zawsze się wydaje, że „zjadła wszystkie rozumy”. „P”: Reakcja kibiców na sędziowską parę pań? JB; AS: Usłyszałyśmy to i owo, ale bez wulgaryzmów, choć i te się trafiały. Niektórzy szukali określeń, ale generalnie nie są zbyt kreatywni. „P”: Pierwszy trudny mecz? JB: Nie ma łatwych meczów. W pierwszej fazie, każde spotkanie, to budowa boiskowej osobowości. Później było łatwiej, ale nie aż tak. Najtrudniejsze? Derby Zgoda – Ruch i niedawny finał PZP. AS: Każdy mecz był trudny. Trzeba się było do niego przygotować. Fizycznie i psychicznie. Zawsze chciałyśmy pokazać, że szanujemy zawodników, trenerów i kibiców. Najtrudniejszy mecz? Derby Zgoda – Ruch. „P”: W piłce nożnej sędziowanie dużej części kibiców kojarzy się z Prokuraturą we Wrocławiu. Czy były jakieś podchody w waszym kierunku? JB: Nigdy. AS: Nigdy. „P” Kariera międzynarodowa? JB; AS: Zaczęła się od piłki ręcznej plażowej. Obie byłyśmy zafascynowane tą odmianą handballu, organizowałyśmy turnieje i sędziowałyśmy. Ani obejrzałyśmy się, jak stałyśmy się specjalistkami. W roku 2005 zdałyśmy egzamin międzynarodowy „plażówki”, zbierałyśmy dobre oceny, trzy razy sędziowałyśmy Mistrzostwa Europy plus zawody światowe. Prawdziwa piłka ręczna jest jednak w hali i chciałyśmy sędziować zawody najwyższej rangi właśnie tam. W czerwcu 2009 roku przeszłyśmy pozytywnie przez egzaminy na arbitrów międzynarodowych, we wrześniu sędziowałyśmy w Macedonii Turniej Kwalifikacyjny PZP. W pierwszym roku dostawałyśmy tzw. „mecze bezpieczne”, potem była głęboka
woda. Z Ligą Mistrzów (tylko dwie żeńskie pary, w tym my, rozstrzygają w rozgrywkach męskich), finałem Młodzieżowych ME w Holandii i finałem PZP. „P”: Co przed wami? JB; AS: W lipcu MŚ w piłce plażowej, a potem? Ten rok dla nas, to być albo nie być. W grudniu są Mistrzostwa Europy kobiet i jeśli tam będziemy sędziować, to potem pozostaną Igrzyska Olimpijskie. Nie to nie brak skromności, to nasze największe wyzwanie – IO w Brazylii. „P”: Sędziowskie autorytety? JB; AS: Pierluigi Collina jako sędziowska osobowość oraz para Mirosław Baum – Marek Góralczyk, jako sędziowie piłki ręcznej. „P”: Hobby poza piłką ręczną? JB; Książka, coaching sportowy i podróże. AS: Curling, kino, teatr i siatkówka. W szkole prowadzę klasy sportowe siatkówki. No i podróże. „P”: Waszym wspólnym hobby są podróże. Możecie je realizować, jeżdżąc na mecze. JB: Często bywa tak, że na lotnisku odbiera nas umyślny, odwozi do hotelu, tam kolacja i sen. Na drugi dzień jazda na halę sportową, sędziowanie i szybka jazda na lotnisko. AS: Bywa i lepiej. Przy korzystnym układzie lotów, mamy czas wyjść na spacer, zobaczyć coś ciekawego lub osobliwego dla miejsca, w którym jesteśmy. Niektórzy organizatorzy meczów starają się nam wypełnić czas takim zwiedzaniem i prawie zawsze są to organizatorzy imprez w krajach słowiańskich. JB: Objechałyśmy „kawał świata”, a najatrakcyjniejszym wyjazdem jak dotąd była dla nas Tajlandia. „P”: Czego życzyć przed kolejnym sezonem, a raczej w następnej dekadzie? JB; AS: Nie będziemy oryginalne: braku fałszywych gwizdków. „P”: I tego życzymy Z Joanną Brehmer i Agnieszką Skowronek rozmawiał: Tadeusz Piątkowski, Foto: Tapi
lipiec 2012r.
Czas na olimpijskie emocje Tegoroczne lato dla kibiców sportowych nie jest łatwe. Jeszcze nie ochłonęli po Euro 2012, a już muszą się sposobić do spędzania kolejnych godzin przed ekranami telewizorów, by emocjonować się Igrzyskami Olimpijskimi w Londynie, który będzie gospodarzem tej imprezy po raz trzeci.
Do
Anglii zjadą herosi sportowych aren, by walczyć o medale i sławę, a kibice często będą przeżywać ich występy, jakby sami uczestniczyli w tych największych zawodach sportowych. Największych, gdyż w jednym czasie i w jedno miejsce tylu zawodników zjeżdża tylko na Igrzyska Olimpijskie. Dlatego też kto żyw i czy się sportem interesuje, czy też nie, sposobi się do śledzenia relacji z olim-
pijskich aren. A oglądać będzie co, gdyż telewizje prześcigają się w pokazywaniu wszystkiego, co się na londyńskich arenach będzie działo. Jedni pokażą to lepiej, inni gorzej, ale zawsze będzie co wybrać. Szczególnie, jeśli ma się do dyspozycji kilka stacji telewizyjnych. Wtedy nie będziemy skazani na przykład tylko na żeglarstwo, czy pływanie, ale będziemy mogli wybierać to, co nas najbardziej interesuje. Dzięki technice będziemy mogli uczestniczyć niemalże bezpośrednio w sportowej walce. Oczywiście w sposób przyjemniejszy, bo bez zmęczenia. Wszędobylskie kamery dojrzą wszystko, co może mieć wpływ na wynik czy zwycięstwo. Zapewne znów zobaczymy pływaków na wodzie i pod wodą, skoczków do wody w locie podczas wykonywania najtrudniejszych elementów,
zobaczymy z bliska, w które miejsce tarczy wbija się strzała wystrzelona z łuku, lub o ile centymetrów po przepłynięciu dwóch kilometrów na torze, jedna łódź wyprzedziła drugą. Zobaczymy to szybciej od rywalizujących zawodników. Technika sprawiła, że oglądanie sportowej walki pomoże nam też dostrzec jej piękno. Z bliska, na zwolnionych obrotach i w powtórzonej akcji. Czasami aż do znudzenia. Ale mimo wszystko i tak chciałoby się to wszystko oglądać na żywo. Nawet jeśli tego się tak dokładnie nie widzi. Bo liczy się atmosfera, a ta tak naprawdę, jest tylko na polu walki. Niestety, tę przyjemność będą mieli tylko nieliczni z nas, a nam pozostanie telewizja. I emocje olimpijskie również, nawet jeśli w tych Igrzyskach rudzkiego olimpijczyka nie zobaczymy. Tadeusz Piątkowski
Piłkarze rozpoczęli
ładowanie akumulatorów Po niespełna miesięcznych wakacjach, krótkie, aczkolwiek intensywne letnie „ładowanie akumulatorów” rozpoczęli piłkarze. Do kolejnego sezonu ligowego, jako pierwsi rozpoczęli przygotowania futboliści Grunwaldu i Uranii.
C
zwartego lipca przygotowania do sezonu rozpoczęli piłkarze Uranii. Na pierwszych zajęciach stawiło się 25 zawodników. W tej grupie były też „nowe twarze”, ale o transferach trudno dziś mówić, gdyż trenerzy Stanisław Mikusz i Marek Czerwonka muszą sprawdzić ich przydatność, a potem ewentualnie mówić o ich pozyskaniu. W okresie przygotowawczym Urania rozegra osiem gier kontrolnych w terminach: 14.07. Urania – Slavia Ruda Śląska 18.07. Urania – Drzewiarz Jasienica 21.07. Urania – Concordia Knurów 25.07. Urania – Sokół Orzesze 28.07. Urania – Jedność Jejkowice 01.08. Urania – Wilki Wilcza 04.08. Urania – Unia Kalety Na pierwszy trening Grunwaldu, prowadzony przez Teodora Wawocznego i Stanisława Cygana stawiło się 14 zawodników. Pozostali kończyli urlopy i pełny skład
zameldował się na kolejnych zajęciach. Treningi uzupełnione zostaną sparingami w terminach: 14 lipca. Grunwald – Unia Bieruń Stary 21 lipca. Grunwald – LKS Czaniec 25 lipca. Grunwald – Czarni Piasek 28 lipca. Grunwald – Sokół Orzesze 4 sierpnia. Grunwald – LZS Leśnica
16
Reklama
PR AWDA O RUDZ I E ŚL ĄSKI E J
lipiec 2012r.
Rewolucja
na rudzkim rynku medialnym
Reklama i promocja
Od września „Prawda o Rudzie Śląskiej” wchodzi do kiosków i punktów dystrybucji prasy – aktualne informacje – tematy, których boją się podjąć inne media – publicystyka – reportaże – sprawy, obok których nie przejdziesz obojętnie
Jeżeli się boisz, nie reklamuj się u nas. Jeżeli chcesz trafić do masowego klienta, skorzystaj z możliwości, jakie daje „Prawda” i portal internetowy www.naszagazeta.info
Dział reklamy: reklama@naszagazeta.info, tel. 790-887-729 REKLAMA