numer 03, wiosna 2012 cena 14,90 zł (w tym 5% vat) ISSN 2083-912X, iNDEKS 281034
Siedlce i Mielnik
TURYSTYKA/ Weekend w sercu Doliny Bugu
pieprz czy wanilia?
,,Zawsze chcieliśmy pokazywać świat, który wówczas był zamknięty” wywiad/ Elżbieta Dzikowska
nadbużańska włóczęga REPORTAŻ/ Marek Waśkiel
Muzykanci
i kapele ludowe Kiedyś bez nich nie było ani wesela, ani potańcówki. Potem zniknęli na dwie dekady. Dziś znów grają „na dzień dobry”
DNI KONIA ARABSKIEGO POLSKA
Wiosna – cieplejszy wieje wiatr
W
2012 FOT. STUART VESTY
JANÓW PODLASKI 10-14 sierpnia 2012
XXXIV NARODOWY POKAZ KONI ARABSKICH Janów Podlaski, 10-12 sierpnia 2012
XLIII AUKCJA PRIDE OF POLAND Janów Podlaski, 12 sierpnia 2012
DNI OTWARTE W STADNINACH KONI: JANÓW PODLASKI, BIAŁKA, MICHAŁÓW 13-14 sierpnia 2012
Informacje: POLTURF Al. Wyścigowa 4-B/84 02-681 Warszawa tel. (22) 857 76 44 biuro@polturf.pl
www.prideofpoland.pl
powietrzu od dawna unosi się już zapach długo oczekiwanej wiosny. Nad Bugiem jest on wyjątkowy, ponieważ stanowi specyficzną mieszankę, w której przenikają się zapachy lasu i kwitnącej trawy. Leniwe słońce, nieśmiało wyglądając zza chmury, strzela ciepłymi promieniami. Łąki jeszcze niedawno pokryte płaszczem śniegu, zaczynają być soczyście zielone. Wiosna nadeszła w pełnej krasie. Razem z nią energia i zapał do nowych podróży, spotkań i odkrywania nieznanego świata. Wiosenny numer rozpoczynamy spotkaniem z kapelami ludowymi. Przez wiele lat zapomniane, grające od czasu do czasu dla nielicznych, dziś przeżywają swoiste odrodzenie. Tak jak niegdyś nie odbyła się bez nich żadna zabawa czy wesele, tak dzisiaj niemal każdej imprezie towarzyszy ludowa melodia, dobywająca się z akordeonu, skrzypiec czy bębna. Spotkanie z nimi jest jak podróż w czasie, którą odbywamy w teraźniejszości. W daleką podróż – poniekąd w czasie – zabrała nas Elżbieta Dzikowska, słynna podróżniczka, która ze swoim mężem Tonym Halikiem przez lata opowiadała rodakom zamkniętym za żelazną kurtyną o dalekim świecie. O swojej
pierwszej podróży z Międzyrzeca Podlaskiego do Warszawy, a następnie we wszystkie zakątki świata, a także o kulisach życia na walizkach, opowiedziała nam w swoim warszawskim domu. W domu, w którym przez lata powstawały odcinki kultowego ,,Pieprzu i wanilii”. Wiosna to także doskonały czas na wędrówki i odkrywanie miejsc nieznanych. Naszą pierwszą wiosenną wędrówkę rozpoczynamy w Siedlcach – mieście, które jest bramą Doliny Bugu. Następnie udamy się do Mielnika – malowniczego nadbużańskiego miasteczka położonego przy białoruskiej granicy. Stamtąd zaś wyruszymy nadbużańskimi traktami na rowerową wyprawę po Podlasiu Marka Waśkiela. Nowa pora roku zawitała także do kuchni. Wiosenne propozycje zachwycają zarówno smakiem, jak i żywą kolorystyką. Nasz kucharz przygotował kulinarne przysmaki na podstawie tradycyjnych przepisów. Czy będą państwu smakować? Jestem o tym przekonana. Podobnie jak nowa pora roku przynosi inspirację i energię do działania, tak – mam nadzieję – lektura wiosennego numeru będzie inspiracją choćby do krótkiej wyprawy nad Bug. Czego państwu i sobie życzę. Do zobaczenia zatem nad Bugiem.
Katarzyna Karczewska Redaktor naczelna
3
Spis treści
28
34
42
54
66
88
14 Oblicza Bugu
ludzie z klimatem 12 Tomasz Rolko. Poeta z Włodawy sprzeciwia się komercjalizacji m.in. za pomocą portalu Axis Art Project.
nie święci garnki lepią 82 Ewa Mitowska. Wielkość w prostocie.
oblicza rzeki 14 Kiedyś nie odbyło się bez nich wesele ani potańcówka. Potem zastąpiły ich keyboardy i muzyka z laptopów. Dziś nadbużańskie kapele ludowe znów grają na „dzień dobry” ku uciesze miejscowych i ich wielkomiejskich gości.
obrzędy przeszłości 86 Busłowe łapy. Wypieczone z ciasta bocianie łapy jako symbol szczęścia oraz zabezpieczenie przed pożarami, chorobami i powodziami.
czas na weekend z przygodą 28 Propozycje na weekend: Stare Załucze – Hola; Konstantynów – Terespol; Wyszków – Barcice. Moje przestrzenie 34 Wywiad. Kiedy opuściła rodzinny Międzyrzec Podlaski, miała zaledwie 16 lat. Najpierw podbiła stolicę, potem cały świat. Z Elżbietą Dzikowską rozmawiamy o najlepszej szkole życia, jaką – jej zdaniem – są podróże. punkt docelowy 42 Siedlce. Przedsmak wschodniej różnorodności, brama Krainy Bugu.
4
znikający świat 88 Tkactwo. Praca w matematycznym rytmie. birdwatching 92 Andrzej G. Kruszewicz. Skowronek – zwiastun wiosny. przestrzeń natury 94 Natura. Ścieżka przyrodnicza Korczew - Mogielnica.
brzegiem rzeki 54 Reportaż. „Nadbużańska włóczęga” podróżnika Marka Waśkiela i jego syna Piotra to kilkudniowa wyprawa od Siemiatycz do Chełma, pełna przygód oraz odkrywania podlaskiej mozaiki etnicznej i kulturowej.
obiektyw tabora 96 Wydra i zimorodek.
miejsce na weekend 66 Mielnik. Sielanka z historią w tle.
w krainie smaku 98 Maciej Wawryniuk. Nowalijki – kulinarny początek wiosny.
kulturalny kwartał 76 Warsztaty: Szkoła tradycyjnego śpiewu; Album: „Polska Wschodnia”; Wywiad: Konrad T. Lewandowski.
felietony 110 Leszek Stafiej: Kiedy zejdą śniegi i znikną zajęcze tropy. Paul Lasinski: Naturalne centrum Euro 2012.
zainspirowani 78 Anna Dębska. Jej wykuty w brązie zwierzyniec zachwyca naturalnością, ożywa wraz z ludzkim spojrzeniem.
kraina bugu · wiosna 2012
Po latach posuchy kapele ludowe przeżywają renesans. Dziś każda młoda para marzy, by na jej ślubie byli grajkowie z trzyrzędówkami, saksofonem i harmonią.
NUMER 03, WIOSNA 2012 CENA 14,90 ZŁ (W TYM 5% VAT) ISSN 2083-912X, INDEKS 281034
Siedlce i Mielnik
TURYSTYKA/ WEEKEND W SERCU DOLINY BUGU
pieprz czy wanilia?
,,Zawsze chcieliśmy pokazywać świat, który wówczas był zamknięty” WYWIAD/ ELŻBIETA DZIKOWSKA
nadbużańska włóczęga REPORTAŻ/ MAREK WAŚKIEL
Muzykanci
i kapele ludowe KIEDYŚ BEZ NICH NIE BYŁO ANI WESELA, ANI POTAŃCÓWKI. POTEM ZNIKNĘLI NA DWIE DEKADY. DZIŚ ZNÓW GRAJĄ „NA DZIEŃ DOBRY”
Fotografia Na okładce: Łąki pod Mielnikiem autor: Mieczysław Wieliczko
5
kolekcja krainy bugu
Po wiosennej burzy Autor: Piotr Cieśla
6
kraina bugu · wiosna 2012
7
zdjęcie czytelnika
Poranek nad Liwcem
Masz ciekawe zdjęcie związane z regionem Krainy Bugu? Chcesz, abyśmy je opublikowali? Prześlij zdjęcie w formie cyfrowej na adres e-mail: magazyn@krainabugu.pl wraz z dopiskiem w tytule ZDJĘCIE CZYTELNIKA. Szczegółowe informacje znajdziesz na: www.krainabugu.pl/zdjecieczytelnika.
8
Autor: Bartosz Kaliszuk kraina bugu · wiosna 2012
9
Nawigator
4-6 maja
30-1 MajA/czerwca
Festiwal Korowaja Mielnickiego Mielnik
12
Przegląd kapel i śpiewaków ludowych
maja
Włodawa
Terespol
Coroczna impreza gromadząca najlepsze zespoły ludowe oraz najlepszych solistów i instrumentalistów z terenu włodawskiego, którzy ubiegają się o nominacje do przeglądów wojewódzkich. Jej zwycięzcy biorą udział w Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym.
Niewątpliwa gratka dla miłośników kina niezależnego, w którym twórcy z północno-wschodniej Polski przekraczają normy i burzą schematy. Oprócz oglądania filmów można uczestniczyć w warsztatach filmowych i hiphopowych oraz posłuchać doskonałej muzyki, a wszystko to w miejscu, w którym łączą się kultury.
www.goksir.mielnik.com.pl
www.wdk.wlodawa.pl
www.mokterespol.com
Festyn archeologiczny na zamku w liwie ,,powrót do źródeł”
8
Zlot wojowników słowian, wikingów i baŁtów
czerwca
To okazja do przeniesienia się w czasy imperium starożytnego Rzymu i poznania go dzięki połączeniu edukacji z zabawą. W programie m.in.: pokazy walk gladiatorów i oddziałów rzymskich legionistów oraz warsztaty garncarskie – a to tylko niektóre atrakcje. www.liw-zamek.pl
czerwca
III Nadbużańskie ziołowe spotkania
23 czerwca
Siedlce, Muzeum Regionalne Niecodzienna sesja naukowa przeznaczona dla miłośników starych murowanych budowli, w których rządzi genius loci. Pierwszego dnia zostaną wygłoszone referaty, a drugiego uczestnicy sesji udadzą się na wycieczkę do okolicznych dworów i pałaców.
www.drohiczyn.pl
www.muzeumsiedlce.art.pl
Nie ma drugiej takiej nocy jak sobótka. To właśnie w wigilię św. Jana ma miejsce noc przepełniona magią. Podczas obchodów tej bialskopodlaskiej można uczestniczyć w typowych dla Podlasia obrzędach i zwyczajach nocy świętojańskiej.
www.tygieldolinybugu.pl
www.bckbialapodlaska.pl
kraina bugu · wiosna 2012
czerwca
Dwór podlaski – tradycja, tożsamość, przyszłość
Impreza historyczna datowana na IX–XI w., nawiązująca do tradycji ludów zamieszkujących Dolinę Bugu, ukazująca życie codzienne dawnych mieszkańców, inscenizację bitew i dawnych rzemiosł.
Biała Podlaska, tereny nad rzeką Krzną
To już trzecia edycja imprezy cieszącej się dużą popularnością nie tylko wśród lokalnych mieszkańców. W programie wiele ciekawych atrakcji, m.in.: rozstrzygnięcie konkursów, otwarcie Centrum Edukacji Przyrodniczej oraz Izby Tradycji Zielarskiej, a także liczne występy i pokazy artystyczne oraz prezentacje lokalnych producentów i twórców.
15-16
Drohiczyn
Sobótki Noc pełna czarów i dziwów
Koryciny, Ziołowy Zakątek
10
maja
FILMOWE PODLASIE ATAKUJE
Impreza przybliża tradycje kulinarne regionu, a jej punktem kulminacyjnym jest konkurs wypieku korowaja. Dla uczestników imprezy przygotowano moc atrakcji: warsztaty pieczenia korowaja czy występy zespołów śpiewaczo-obrzędowych. Motyw przewodni tegorocznej edycji to korowaj weselny.
Liw, Muzeum Zamek-Zbrojownia
17
26-27
29-30 czerwca
festiwal tradycji i folkloru Węgrów Jak wiadomo Podlasie folklorem stoi, stąd wiele imprez go upowszechniających. Jedną z nich jest węgrowski Festiwal Tradycji i Folkloru – okazja do kultywowania obyczajowości i zwyczajów poszczególnych regionów Polski. W ostatni weekend czerwca nie zabraknie więc mocnych wrażeń spod znaku folk.
www.wegrow-wok.pl
11
ludzie z klimatem
Włodawskie rozważania poetyckie
fot. S. Garucka (1)
C
12
kraina bugu · wiosna 2012
iągle błądzę, ciągle mało wiem, lecz lubię i piszę, lubię i fotografuję – tak o swojej pasji i swoim codziennym zajęciu Tomasz Rolko, pseudonim Vetis, pisze na stronie Axis Art Project. Ten niezwykły człowiek dwoi się i troi, aby zaszczepić w ludziach kulturalnego bakcyla, przekonać ich o nieprawdopodobnej sile poezji i sztuki. Działa według prostego przekazu: „Przyjaźń, rozwój, poezja”. Axis Art Project – w tym momencie główna droga, którą podąża włodawski poeta – skupia fotografów, grafików komputerowych, poetów i malarzy z całego kraju. Ludzi często anonimowych, nierozerwalnie jednak ze sobą związanych dzięki wspólnej pasji. Istotą projektu jest łączenie słowa pisanego ze sztukami wizualnymi, sprzeciw wobec komercjalizacji i uśpienie tęsknoty za pięknem. Ich cel to comiesięczne wydawanie tzw. e-Arta – pliku jpg, będącego połączeniem słowa i obrazu, dostępnego bezpłatnie dla każdego. W głowie Vetisa rodzą się ciągle nowe pomysły na funkcjonowanie projektu – najnowszy z nich to wydanie tomiku e-booka (fotografie połączone z poezją). Początkiem pasji młodego poety był impuls. – Wziąłem kartkę papieru i napisałem wiersz. Nigdzie go nie publikowałem. A może to wszystko stało się pod wpływem działalności punkowej? Tomasz Rolko od lat publikuje w punkowym piśmie Tomasz Rolko, włodawianin, rocznik 1983. Z zamiłowania poeta alternatywnym „Ściana Wschodnia” i fotograf. Podczas studiów licencjackich współtworzył magazyn i – jak sam mówi – w jakimś stopniu studencki „Kalejdoskop”. Współpracował z wydawanym w Radzyniu to go ukierunkowało. – Przy pierwszym Podlaskim kwartalnikiem kulturalnym „Kozirynek”, który uhonorował wierszu poszedłem za ciosem i jestem go wyróżnieniem w konkursie literackim. W latach 2005–2009 prowadził z tego bardzo zadowolony. Odwróciło włodawską grupę poetycką Black Angel, której był pomysłodawcą i twórcą. się moje myślenie o świecie, o ludziach. Z przyjaciółmi w jej ramach organizował m.in. wieczorki poetyckie. Rok Bardzo dobrze mi to zrobiło. Jestem 2005 to wstąpienie do Stowarzyszenia Twórców Kultury Nadbużańskiej. zadowolony, że tworzę, i myślę, że będę Od 2008 roku związany z grupą poetycką Skafander z Białej Podlaskiej, to robił dalej, mimo wszystko. Jakbym z którą w tym samym roku wydał „Antologię Wschodnich Grup Poetyckich”. miał teraz wybrać, dalej poszedłbym Od kilku lat pisze do alternatywnego magazynu punkowego „Ściana tą drogą. Kroczy nią konsekwentnie Wschodnia”. W 2006 roku stworzył internetowy projekt „Oś sztuki”, od 8 lat. Niestraszne mu małomiadwanaście miesięcy później przekształcony w działający do dziś Axis Art steczkowe myślenie, że sztuka Project. Poeta ma na swoim koncie liczne wydawnictwa, m.in. autorskie i poezja to obciach, że 30 lat w metryce tomiki drukowane: „Iskra kłamstw, iskra prawd” (2006), „Zjednoczone lekcje zobowiązuje do dorosłego życia, pracy życia” (2007) i „Pisemna spowiedź” (2008). Wydał także wiele e-booków od 8 do 16. On się nie zraża, robi swoje – sześć autorskich oraz dwa stworzone dla Wydawnictwa Goneta. Więcej i idzie do przodu. informacji: www.axisartproject.blogspot.com.
13
Dokument / OBLICZA RZEKI
Znów
grają
na dzień dobry tekst: Karolina Kowalska
zdjęcia: Bartek Kosiński
Kiedyś bez nich nie było ani wesela, ani potańcówki. Potem na dwie dekady przyćmiły ich keyboardy i muzyka z laptopów. Dzisiaj kapele ludowe znad Buga znów mają zapełnione kalendarze, a młodzi chcą, by pod melodię marsza przeprowadzić ich z domu do kościoła.
14
kraina bugu · wiosna 2012
OBLICZA RZEKI
W
maju Szwagrów usłyszą całe Siemiatycze. Kolejni młodzi zażyczyli sobie wesela z prawdziwego zdarzenia, z marszem w drodze z domu do kościoła. Andrzej Kłopotowski, jego szwagier Jacek Lipiński – obaj na trzyrzędówkach, saksofonista Janek Pytel i córki Kłopotowskich z tamburynami poprowadzą kondukt weselny aż do kościoła, a całe osiedle stanie w oknach, podrygując do muzyki. Starsi przypomną sobie czasy sprzed laptopów i syntezatorów, kiedy żaden ślub nie mógł odbyć się bez kapeli. A młodsi zaczną wypytywać o kontakt do Szwagrów, żeby i im zagrali na weselu, osiemnastce, chrzcinach dziecka czy komunii. Zespół nigdy nie musiał ogłaszać się w gazetach ani w internecie. A teraz, kiedy po epokach keyboardów i laptopów znowu wraca się do tradycji, kalendarz ma zapełniony na kilka miesięcy w przód.
Marsz wraca do łask
Kapela Szwagry to doskonały przykład tego, że coraz cześciej młodsze pokolenie interesuje się muzyką ludową.
16
I grają, choć to ciężka praca, szczególnie jak po całym tygodniu w zakładzie wulkanizacyjnym, warsztacie czy w gospodarstwie trzeba grać całą sobotnią noc, a potem jeszcze wrócić następnego dnia na poprawiny. Śpi się wtedy po cztery, maksymalnie pięć godzin. Od 5 do 10 – 11. Potem trzeba zapakować sprzęt i wracać na poprawiny, bo młodzi coraz częściej nie tylko przedłużają występ na weselu, dyskretnie wsuwając Szwagrom pieniądze za kolejne godziny grania, ale życzą ich sobie na następny dzień. Kapela przygrywa coraz częściej i nierzadko coraz dłużej. Tylko patrzeć, kiedy do łask wróci tak popularne dawniej w tych stronach „dzień dobry” – witanie przez kapelę gości, zjeżdżających na wesele. Kiedyś marsz akompaniował powitaniu kolejnych wozów konnych z odstrojonymi gośćmi, odprowadzając ich do domu młodej lub młodego. Tak zaanonsowani sowicie nagradzali muzyków, wciskając do kieszeni zwinięte
17
OBLICZA RZEKI
Kapela Wuja Krzycha podczas próby generalnej.
banknoty. Kapele na „dzień dobry” zarabiały więcej niż na całej imprezie, a ile było przy tym radości. Dziś nikt nie przygrywa zajeżdżającym przed dom samochodom, choć coraz częściej orkiestra idzie z młodymi do kościoła, prowadząc ich przez środek wsi. W prywatnym archiwum Andrzej Kłopotowski gromadzi coraz więcej filmów z takich przemarszów. W centrum onieśmielona młoda i przejęty młody. Za nimi wystrojona rodzina i zaproszeni goście, w błyszczących sukniach i popielatych garniturach, a wokół oni – czterej muzycy w jednakowych, eleganckich strojach, z czapkami i instrumentami w rękach. Z pobliskich okien wyglądają sąsiedzi. Żona muzyka, zatrudniona w roli kamerzysty, rejestruje wzruszenie na twarzach rodziców, podrygiwanie najstarszych, oklaski najmłodszych, mijane drewniane chatki i przydrożne kapliczki. Najpiękniej jest latem, kiedy biały strój młodej kontrastuje z zielenią i fuksjowymi floksami, ozdabiającymi płoty. Coraz częściej pary proszą Kłopotowskich o przegranie filmu z przemarszem, który zwykle umyka uwadze zamówionego kamerzysty, a potem okazuje się najbardziej cennym wspomnieniem. Kłopotowscy śmieją się, że mogliby stworzyć własne Wedding TV, kanał z filmami z prawdziwych wesel, które cała Polska
18
przesyła do redakcji, żeby potem móc zobaczyć się na małym ekranie.
Podlasie umie tańczyć Orkiestra odpoczywa podczas mszy. Potem gra do życzeń i prowadzi korowód do sali weselnej. Tam, po pierwszym daniu zaczyna się praca. Na Podlasiu nigdy nie gra się do pustej sali, bo tu wszyscy umieją tańczyć – do polek, Czerwonych Gitar, zespołu Boys i wszystkiego, co robi furorę w telewizji czy radiu. Na trzyrzędówce świetnie wychodzi i „Macarena”, i „Anna Maria”. Nie mówiąc już o obowiązkowym punkcie każdego wesela – „Jesteś szalona”. Po komputerowym szale ubiegłej dekady, wesel z laptopa i DJ-ach wciskających enter w komputerze, wraca moda na prawdziwą orkiestrę, która zagra i rocka, i walca, i disco polo, a jak trzeba, przypomni najstarszym polki i oberki. – Ludzie zorientowali się, że komputer nie odprowadzi ich do kościoła, nie wyjdzie przed dom, nie zagra na życzenie – śmieje się Andrzej Kłopotowski. Sam nigdy nie miał problemów z zamówieniami. Szwagry i Respekt – zespół, który współtworzą dwie najbardziej umuzykalnione z jego czterech córek – nie miały problemów ze zleceniami ani w syntetyzatorowych latach 90., ani w skomputeryzowanej pierwszej deka-
Feliks Zaremba pamięta czasy, kiedy harmoniście za grę płacono ziemniakami i chlebem.
dzie XXI w. Ale wie, że w wielu kapelach instrumenty przez jakiś czas wisiały na kołku. – Nie u tych najlepszych – zaznacza od razu. – Jak ktoś jest dobry, zawsze ma wzięcie. Sam ze Szwagrami grywa w domu kultury na wieczorkach dla seniorów, a na wesela i osiemnastki coraz częściej zabiera dziewczyny, coby młodzi mogli się bawić przy jak najbardziej współczesnym repertuarze. Piętnastoletnia Mariola, na co dzień uczennica klasy skrzypiec, i osiemnastolatka Monika, z dyplomem szkoły muzycznej w klasie akordeonu, coraz bardziej rwą się do mikrofonu. I to one śpiewają pierwszy taniec. Młodzi wolą ulubioną piosenkę usłyszeć na żywo. Mama Kłopotowska niejednego pana młodego złapała na łzach, kiedy jej córki wyśpiewywały „Wielką miłość” czy potem, przed oczepinami „Cudownych rodziców mam”. – Zespoły zagrają i walczyka, i disco polo, zaśpiewają głosem męskim, i żeńskim. Przypomną szlagier z młodości babci i najnowszy przebój współczesny. A to ważne, bo na weselach gra się dla
kraina bugu · wiosna 2012
Zdzisław Marczuk. Multiinstrumentalista, pasjonat i nauczyciel muzyki ludowej.
publiczności od 10 do 100 lat. Zespoły syntetyzatorów nie poprowadzą młodego na kawalerskie – zwyczaj, kiedy młody w drodze po młodą podchodzi z flaszeczką do sąsiadów i częstuje. Trzeba wtedy wiedzieć, co zagrać – tłumaczy Andrzej Kłopotowski.
Po naukę nad Bug Muzycy w drugim pokoleniu, którzy, jak Andrzej Kłopotowski, przejęli fach i talent po rodzicach, melodie sprzed lat przywołują raz-dwa, z pamięci. Wystarczy pierwszy akord. Początkujący, którzy dzieciństwo spędzili z dala od sal weselnych i nie podkradali się za perkusję, żeby postukać do rytmu, po nuty i wzorce jeżdżą do lokalnych sław – specjalistów od trzyrzędówki znanych na cały powiat, a nawet województwo, takich jak Feliks Zaremba ze wsi Zaremby. 91-letni Feliks Zaremba zna tysiące melodii, nie wszystkie naraz mieszczą mu się w głowie. Czasem jakąś zapamiętają palce – akordy same układają się w dźwięk, zasłyszany jeszcze przed
Po komputerowym szale ubiegłej dekady, wesel z laptopa i DJ-ach wciskających enter w komputerze wraca moda na prawdziwą orkiestrę, która zagra i rocka, i walca, i disco polo, a jak trzeba, przypomni najstarszym polki i oberki
wojną albo tuż po niej, kiedy wesela urządzano w stodołach, a harmoniście płacono ziemniakami i chlebem. Prawdziwe pieniądze na graniu zaczął zarabiać dopiero po latach. Na początku zapłatą była satysfakcja, ale za to jaka! I pomyśleć, że mało brakowało, a muzykiem by nie został. Ojciec potrzebował w gospodarstwie dodatkowych rąk do pracy. Co z tego, że Felek już jako pięcioletni bąbel przygrywał na harmonii jak stary, aż ludzie się zbiegali. Do końca szkoły korzystał z każdej okazji, żeby odwiedzić w Wygonowie wujka, który jako jeden z nielicznych w okolicy miał harmonię, tzw. półtonówkę. Jak był w dobrym humorze, uczył Felka grać. Zaremba wiedział, że muzyka to jego przyszłość. Kiedy po piątej klasie skończył edukację, poprosił ojca o harmonię – instrument na wagę złota, a ściślej – dwóch krów. Zaremba senior tylko popukał się w czoło. Zmiękł, kiedy Felek przygotował tobołek z chlebem i słoniną i wyruszył do obcych na służbę. Następnego wieczora ojciec przyniósł
19
Podlaska Kapela Ludowa Andrzeja Stępki powstała ćwierć wieku temu. Pełny skład liczy ponad dwadzieścia osób.
OBLICZA RZEKI do domu harmonię, a junior w kilka dni nauczył się sztuczek, które innym zajmowały po kilka lat. Dziś 91-letni muzyk już nie gra – dwa lata temu, po uroczystościach z okazji 70-lecia kariery muzycznej, rozwiązał Kapelę Feliksa Zaremby i przestał występować. Zdrowie już nie to, a żona chciałaby doczekać z ukochanym półwiecza ślubu. Ale jak dać mu trzyrzędówkę, nie odpuści. Nam grał przez pół godziny. Wyszliśmy w środku melodii, bo Feliks nie mógł się oderwać od instrumentu. Żona, córka i wnuczki miały wesołą sobotę. Kiedy gra, jest najszczęśliwszy. Najlepiej komuś, kto zna się na muzyce i potrafi docenić kunszt, z jakim doświadczone ręce przebiegają po akordach, wychwycić niuanse, niesłyszalne dla ucha przeciętnego zjadacza chleba. Jak Szwagry, które zagrały mu z okazji jubileuszu, czy Antoni Pykała, entuzjasta muzyki regionu, kolekcjoner instrumentów i historii muzyki znad Buga. Zaremba lubi go uczyć, bo wie, jak się czuje ktoś, komu odmawiają dostępu do instrumentu.
„Niedźwiedź” bez autografu Na zapleczu swojego zakładu ślusarskiego ma mundur ORMO z czasów stanu wojennego, pierwsze odbiorniki telewizyjne z lat 60. I dziesięć bezcennych dziś trzyrzędówek. Wysadzane macicą perłową, inkrustowane drogimi kamieniami. Błyszczący siedlecki „Niedźwiedź” przegląda się w błyszczących ekranach telewizorów grundig. Antoni Pykała z czułością zakłada trzyrzędówkę na ramiona, poprawiając pas, który pierwotnie przytrzymywał przedwojennego kałasznikowa. – Grawerka, ręczna robota, nawet galeryjka piłowana ręcznie – zachwyca się Pykała. Największym skarbem kolekcji jest jednak stuletni bębenek, który dostał od zmarłego przed dwoma laty grajka Ryszczka z Siemiatycz. Zrobiony z rzeszota i obciągnięty skórą z suki, podobno najlepszą na bębenki, do dziś wystukuje rytm polek, oberków i marszów.
22
Gry na trzyrzędówkach Antoni Pykała dopiero się uczy. Nie śmiałby na nich grać, a co dopiero stroić. W wolnych chwilach jeździ do mistrzów, przygląda się, jak rozciągają harmonię, które wybierają akordy, spisuje historie i zapomniane ludowe melodie. O graniu myślał od zawsze, ale jakoś było mu nie po drodze. Jako dziecko z Bużysk nad Bugiem o harmonii mógł tylko pomarzyć. Sąsiad, żeby kupić synowi, musiał sprzedać trzy krowy. Jego rodziców na takie luksusy nie było stać. Pierwszy akordeon kupił, już kiedy się ożenił – używany Weistmeister z ZSSR. Ale trudno mu było zabrać się do gry. Najpierw w Warszawie, w technikum przy Kasprzaka, nie było czasu na doszkalanie się w muzyce. Do szkoły muzycznej zapisał się jako 23-latek, ale kiedy po pół roku na świat przyszła córka, trzeba było przede wszystkim utrzymać rodzinę. Przez pięć lat pracował jako technik najpierw w Ministerstwie
Być może młodsi zasilą za parę lat kapele ludowe, które ktoś pewnie wskrzesi. Już dziś młodzi z okolic zamawiają prawdziwych muzyków do Lublina, Siedlec czy Warszawy. Po modzie na wodzirejów przyjdzie pewnie czas powrotu kapel
Zdrowia, a potem w słynnym gmachu Telewizji Polskiej przy Woronicza. Kiedy wreszcie dostał przydział na barak w Siemiatyczach, a żona, warszawianka, zgodziła się przenieść w jego rodzinne strony, od rana do nocy pracował w zakładzie. Do Szkoły Muzyki Ludowej poszedł pięć lat temu, kiedy córka po studiach dziennikarskich zaczęła pracę w „Gościu Niedzielnym”. Przez pół roku jeździł do stolicy na Elektoralną. Podobno rokował. Ale i tym razem rzeczywistość przycisnęła go do ziemi – zmarła mu mama i musiał przerwać naukę. Kontynuuje więc bez podręczników i partytur. – Zawsze byłem tam, gdzie grają. Przyglądałem się ruchom smyczka i pociągnięciom harmonii, stukałem do taktu. Najpierw butem, potem na bębenku – opowiada. Kiedy grajek Ryszczek podarował mu bębenek, jego stukanie wreszcie dało się słyszeć. Ktoś zaproponował, by przygrywał na bębenku. Ktoś inny zaprosił go do zespołu, potem następnego. Teraz gra w Zabuzakach, broń Boże nie w „Zabużakach”, bo tak to się mówi w Warszawie. Przez ostatnie kilka lat zagrał na kilkudziesięciu zabawach, przeglądach i uroczystościach. Z najważniejszych wrócił z autografami. W Toruniu na suczej skórze podpisał się Ojciec Tadeusz Rydzyk. Kilka lat temu podczas dożynek w Drohiczynie ozdobił ją autograf prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Są też podpisy Gabriela Janowskiego, Golec uOrkiestry i Piotra Szczepanika.
„Służyła Kasia w Lublinie” Czasem z bębenkiem Antoni Pykała wyrusza aż do Zakalinek pod Konstantynowem, już za Bugiem, w województwie lubelskim. Żeby uczyć się gry od Zdzisława Marczuka, wszechstronnego ludowego muzyka i nauczyciela słynnego na całą Polskę. Godzina z Marczukiem to jak semestr zajęć w Szkole Muzyki Ludowej, której nauczyciele często korzystają z jego zapisków, partytur, ale przede wszystkim z pamięci, która
kraina bugu · wiosna 2012
Członkostwo w kapeli ludowej nie ogranicza się tylko do prób i występów. To także pewien styl życia.
z niezwykłą precyzją notowała pieśni umilające przed laty kobietom pracę przy żniwach, wykopkach czy dojeniu krów. Kiedy podczas Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Lublinie zaśpiewał zapamiętane z dzieciństwa „Służyła Kasia w Lublinie, a młody Jasio we młynie”, to aż Teresa Łozińska z Radia Lublin przyjeżdżała go nagrywać. I potem się posypało – ściągali z całego kraju pisać prace magisterskie i doktorskie, kompilować śpiewniki i zbierać historie. Zdzisław Marczuk przyjmuje ich, jeśli ma czas – nie uczy akurat w Gminnym Ośrodku Kultury w Leśnej Podlaskiej, gdzie ludowej gry na harmonii uczy się kilkoro dzieci. Albo nie prowadzi zespołu starszych śpiewaków Pogodna Jesień w Konstantynowie i Leśnianek, złożonych z maluchów.
Klarnecista Kapeli Ludowej „Podlasiacy” podczas próby.
W międzyczasie gra na zabawach a niekiedy przyjmuje uczniów w domu. Do Zakalinek mają często szmat drogi, ale wielu nadal się opłaca wypatrywać kursującego z rzadka autobusu albo pomykać na rowerze, pod warunkiem że bez trzyrzędówki, która przecież może się zamoczyć. Trudno dziś uczyć się muzyki ludowej. Bo niby jak? Z książek nie, bo takich jest niewiele. Można tylko ze słuchu, od dziadków i babć przyśpiewujących kurom zasłyszane melodie. Albo od grajków na miarę Marczuka, ale i ich jest coraz mniej. Nie każdy też potrafi uczyć. A Marczuk chwali się uczennicami, które wyprawił na akademię muzyczną. Pokazuje ich dyplomy i zdjęcia z festiwalu w Kazimierzu. Z tymi maluchami pokonywał grające
od dziesięcioleci kapele dorosłych. Takie były dobre i tak szybko podchwytywały trudną przecież melodię marszów, polek i najstarszych szlagierów podlaskich. Jeśli zamknąć oczy, można się było poczuć jak po wojnie, na zabawie w stodole, kiedy rytm wystukiwały stopy tańczących. Być może ci młodzi zasilą za parę lat kapele ludowe, które ktoś pewnie wskrzesi. Już dziś młodzi z okolic zamawiają prawdziwych muzyków do Lublina, Siedlec czy Warszawy. Po modzie na wodzirejów przyjdzie pewnie czas powrotu kapel. Folk jest modny. Dlatego Zdzisław Marczuk coraz częściej myśli o uporządkowaniu archiwum, przepisaniu pieśni z pożółkłego, kilkudziesięcioletniego zeszytu do komputera, nagraniu melodii, jakie czasem jego
23
OBLICZA RZEKI
Ludzie ich uwielbiają, bo zagrają i tango, i bolero, a saksofon, dwie trzyrzędówki i potężny bęben słychać na drugim końcu wsi i nie potrzeba trzeszczącego nagłośnienia
pamięć odkopuje z najwcześniejszych wspomnień.
Na zadymę tylko ucieczka Adam Dymiańczuk z kapeli U Krzycha coraz częściej zamiast jechać na Wschód, czeka na kolegów w podwarszawskim Halinowie. W okolicę ściąga coraz więcej rodowitych siedlczan, siemiatyczan, ludzi znad Buga. Nawet jeśli wesele wyprawiają w Warszawie, tradycje chcą zachować. W salach wzdłuż asfaltowej wylotówki na Lublin coraz częściej gra się więc mazurki i oberki, a obok vanów gości parkuje przyczepka kapeli – z bębnem, saksofonem i trzyrzędówkami. Krzychu, jak wszyscy nazywają szefa kapeli Krystyna Tomczuka, skrzykuje Jana Gawryluka, który dojeżdża z poddrohiczyńskiego Minczewa, i Józefa Milika z Gródka nad Bugiem i wyruszają w drogę. Częściej jednak to Dymiańczuk jeździ do Skrzeszewa, gdzie w budynku Ochotniczej Straży
24
Stanisław Wróblewski. Kierownik Zespołu Wiśniewiacy w Wiśniewie.
Pożarnej odbywają próby albo po prostu muzycy spotykają się, żeby pograć. Bo po 30 latach nadal to lubią. – Myśleliśmy nawet, żeby zawiesić karierę, ale ludzie uprosili, żeby zostać – śmieje się Krzychu. A Adam Dymiańczuk dodaje, że od tego czasu wprowadzili do repertuaru kilka nowych melodii, w tym śląskie, a ostatnio przypomnieli sobie utwór
sprzed dziesięcioleci. Tak po prostu, sam się zagrał. Ludzie ich uwielbiają, bo zagrają i tango, i bolero, a saksofon, dwie trzyrzędówki i potężny bęben słychać na drugim końcu wsi i nie potrzeba trzeszczącego nagłośnienia. Zdarza im się, że z wieczorka dla seniorów zapraszają ich na osiemnastkę, a po weselu zgłaszają się na prymicje czy chrzciny.
kraina bugu · wiosna 2012
Na dożynki, festyny czy dni gminy zapraszają ich same samorządy. Bo w tych stronach ludzie wciąż chcą i lubią tańczyć, a zamiast przed telewizorem czas wolą spędzać na potańcówkach. Dziś już spokojniejszych niż dawniej, kiedy impreza w stodole dawała okazję do bitki. Wystarczyło, że ktoś krzywo spojrzał, żeby pląsy i amory trafiały w odstawkę,
a zwinni tancerze zamieniali się w zwykłych bojówkarzy, nieszczędzących ciosów ani butelką, ani sztachetą. Muzycy od Krzycha pamiętają, jak trzeba było osłaniać instrumenty, pilnując, żeby nóż nie przejechał po harmonii. Bywało, że atakowali nawet orkiestrę, napierając na scenę, z której uciekało się do samochodu, by ruszyć na pełnym
gazie, nawet się nie oglądając. Dymiańczuk, emerytowany aspirant sztabowy z komisariatu kolejowego na Dworcu Centralnym, nigdy nie wykorzystywał odznaki ani służbowych umiejętności. Na zabawach był muzykiem, chronił się więc jak inni. Może tylko sprawniej zarządzał ucieczką. Takich zadymiarzy jak pod Siemiatyczami w swojej karierze
25
OBLICZA RZEKI
Antoni Pykała ze swoim najcenniejszym instrumentem – stuletnim bębenkiem z rzeszota obciągniętego skórą.
nie spotkał. Może dlatego, że w sekcji poszukiwawczej rzadko ma się do czynienia z całymi bandami rozochoconych młodziaków.
„Taniec z gwiazdami” promuje folklor Dzisiaj na weselach rzadko sięgają po sztachety. Zabawa jest spokojniejsza, młodzi dłużej siedzą przy stołach. Nie grywa się kontra – tańca wymagającego znajomości układów, tańczonego w parach, trwającego nawet do godziny. Ale obok biegłych w oberkach, mazurkach i polkach 70-latków coraz częściej na parkiecie pojawia się pokolenie „Tańca z gwiazdami” i entuzjaści, ubierający stroje ludowe albo przynajmniej wdziewający lokalne chusty czy korale. Estetyka folkowa wypiera tę disco polo, obowiązującą od lat 80., kiedy Podlasie masowo wyjeżdżało do Chicago i Nowego Jorku, wracając z pierwszym sprzętem nagłaśniającym, a potem keyboardami i syntetyzatorami. Kiedy Bayer Full odbiorców swej
26
Obok biegłych w oberkach, mazurkach i polkach 70-latków coraz częściej na parkiecie pojawia się pokolenie „Tańca z gwiazdami” i entuzjaści, ubierający stroje ludowe albo przynajmniej wdziewający lokalne chusty czy korale
muzyki szuka w Chinach, na wesela Ściany Wschodniej wracają muzycy z krwi i kości, z trzyrzędówką, bębnem, trąbką i saksofonem, czasem tamburynem, skrzypcami, rzadziej z gitarą. Potomkowie pierwszych wiejskich muzyków, którzy na Podlasie przeszczepili w latach 30. tradycję austriacką, przygrywając na skrzypcach, baselcie, jak wówczas nazywano wiolonczelę, oraz bębenkach. Wystarczyło dodać harmonie, by wytworzyć tradycję podlaską. A potem zawód grajka, który po wojnie chodził od wsi do wsi, przygrywając za nocleg, trochę strawy, ubranie czy kawałek skóry. A że na Podlasiu ludzie zawsze byli muzykalni, łatwo znajdowali następców, którzy harmonię kupowali za dorodną krowę, szkapę, a w bonusie trochę żyta. I zapewniali sobie los inny niż ich rodziców, całe życie pochylonych do ziemi, przygniecionych obowiązkami i biedą. Choć gra w kapeli nigdy nie zapewniała bogactwa, gwarantowała ciekawe życie i lokalną sławę. A życie z muzyką nie mogło nudzić.
kraina bugu · wiosna 2012
czas na weekend z przygodą
Wśród jezior i łąk
Lubień Olchówka Turno
Hola
Jez. Hetman Sosnowica Pasieka
Lipówka
Zamołdycze
Marianka
Kamień
Pieszczowola Wołoskowola
Zbójno
Nowy Brus
Stary Brus
Górny Bug ◻ STARE ZAŁUCZE » URSZULIN » WYTYCZNO » STARY BRUS » LUBIEŃ » HOLA ◼
28
Kołacze Jamniki
Dalej szlak wycieczki prowadzi mnie do Urszulina. Tu, w sercu Poleskiego Parku Narodowego, oddycha się jakoś inaczej. Ruszam przez łąkę w stronę gęstego lasu. Spacer po tym urokliwym miejscu to ciężkie godziny dla ludzi nietolerujących owadów, ale z drugiej strony to raj dla entomologów. Ciepłe i wilgotne powietrze sprawia, że wokół głowy bzyczy co tylko może. Przepiękna dzicz. W parku prawie nie ma ścieżek rowerowych, ale i tak na drogach częściej spotyka się kierowcę dwu- niż czterośladu. Zatem w drogę. Z Urszulina do Wytyczna. Malutka wieś położona jest przy drodze Cyców – Włodawa. Na uwagę zasługuje tu kościół św. Andrzeja Boboli z początku XX w. Święty odwiedził go tuż przed swoją męczeńską śmiercią. We wnętrzu wzrok przykuwa barokowy, XVIII-wieczny ołtarz z Dolnego Śląska. Kościół zbudowano na miejscu XVI-wiecznej świątyni unickiej. Miejscowość jest jednak bardziej znana ze stoczonej tu bitwy, największej w rejonie, trwającej od 30 września do 1 października 1939 r. Oddziały Korpusu Ochrony Pogranicza Wilhelma Orlik-Rückemanna walczyły z jednostkami Armii Czerwonej. Wydarzenie to upamiętnia pomnik na przeszło dwumetrowym kopcu. Na nim usytuowano metalowy krzyż z orłem w koronie, maszt flagowy oraz
Łomnica
Dominiczyn Wólka Wytycka
Babsk Zawadówka
Załucze
Grabniak
1 2
3
4
Wytyczno
Jez. Wytyckie
Nowe Załucze Michałów Wiązowiec
fot.: Stowarzyszenie Poleska Dolina Bugu (2), Urząd Gminy Urszulin (2)
W
ycieczkę po Górnym Bugu zaczynam od m iejscowości Stare Załucze. Nazwa wsi wiąże się z jej położeniem w okolicach Jeziora Łukie. Ta cudowna okolica, przyległe lasy i jeziora, a także zabudowa poleska tworzą wyjątkowy klimat wsi. Ponad pół wieku temu można tu było zobaczyć zabytkową chatę rodziny Kowalskich. Do niedawna we wsi stały też dwa młyny koźlaki, zbudowane w XIX w. – jeden został rozebrany, a drugi spłonął. W Starym Załuczu przez wiele lat mieszkała mniejszość niemiecka. Jedyne ślady, które po niej zostały, to zarośnięte krzyże na cmentarzu i uszkodzony nagrobek Johana Roha, pochowanego w 1934 r. Wieś była także świadkiem tragicznych wydarzeń. Kiedy przez miejscowość przeszło powstanie, na 400-letnim dębie wieszano powstańców i unitów, którzy nie chcieli zmienić wyznania na prawosławie. Od tamtej pory dąb nazywany jest „Wieszatiel”. Na rozstaju dróg wyjazdowych ze Starego Załucza znajdziemy stojącą od 107 lat kapliczkę, którą postawili katolicy na znak radości, jaka zapanowała wśród nich po wydania ukazu tolerancyjnego, wprowadzającego w Polsce swobodę wyznania.
Skorodnica
Lubowierz
Wincencin
Urszulin
Kozubata
Zastawie
Kulczyn
1. Drewniana chałupa z końca XIX w. Skansen w Holi. 2. Jezioro Rotcze w gminie Urszulin. 3. Wiatrak koźlak. Skansen w Holi. 4. Drewniany kościół pw. św. Andrzeja Boboli w Wytycznie.
tablicę z napisem: „Wytyczno, Kozielsk, Starobielsk, Ostaszków, Katyń”. W Wytycznie znajduje się też dwór, wyremontowany w 1920 r., który bardzo często zmieniał swoich właścicieli. Teraz znajduje się w rękach prywatnych i popada w ruinę. Oprócz dworu warto zobaczyć stare chałupy poleskie w Wólce Wytyckiej. Ciekawym miejscem na trasie wyprawy jest także Krowie Bagno, gdzie przed II wojną światową odkryto bogate złoża węgla kamiennego i miedzi. Wybuch wojny przerwał jednak wydobycie surowców. Po jej zakończeniu torfowisko
kraina bugu · wiosna 2012
postanowiono osuszyć. Do ciężkich robót byli zmuszani więźniowie policzni i Cyganie z więzienia w Krychowie koło Hańska. Wykopany kanał nazwano po latach „Rowem więziennym”. Z Wytyczna jedziemy do miejscowości Stary Brus. We wsi zachowało się drewniane budownictwo ludowe. Znajdziemy też kilka drewnianych domów z międzywojnia oraz budynki w stylistyce tradycyjnej, ale wzniesione dopiero po 1945 r. Wyjeżdżając ze Starego Brusa, należy zwrócić uwagę na liczne drewniane krzyże i kapliczki przydrożne. Warto się zatrzymać
i przyjrzeć tym dziełom sztuki. Po wschodniej stronie drogi do Zamołodycz znajdziemy interesujący cmentarz starowierców, stanowiących odłam prawosławia, powstały w 1895 r. Z Zamołodycz jadę do Lubienia, żeby zobaczyć kolejny cmentarz prawosławny. Stąd blisko też do miejscowości Hola – polecam obejrzenie wybudowanej tu w 1588 r. cerkwi. Hola była siedzibą parafii prawosławnej, która po unii brzeskiej została przekształcona na unicką. Na początku XIX w. cerkiew przebudowano i wyremontowano. W 1875 r. przemianowano ją
na prawosławną. W okresie II wojny światowej dach świątyni strawił pożar. Drewniana cerkiew, na planie prostokąta, ma stalowe wnętrze i ikonostas z drugiej połowy XIX w. Przy cerkwi stoi drewniana dzwonnica z XVIII w. Za cerkwią położony jest prawosławny cmentarz, który założono jako unicki na przełomie XVIII i XIX w. Zachowało się na nim wiele nagrobków z XIX i początku XX w. oraz kilka drewnianych krzyży. W starszej, południowej części cmentarza znajduje się drewniana kaplica cmentarna z 1846 r. ◼
29
czas na weekend z przygodą 1.Stajnia Zegarowa z 1848 r. w stadninie koni w Janowie Podlaskim. 2. Kamienna baba w Neplach. 3. Pałac w stylu baroku saskiego w Konstantynowie. 4. Dawna cerkiew unicka z 1811 r. Obecnie kaplica parafialna w Krzyczewie.
W krainie konia
Mielnik Sutno
arabskiego
Borsuki
30
Krynki
Bug
Komarno
1 2
3
Mrozowicze Nowe BIAŁORUŚ Łyszczyce
Ogrodniki Błonie Cieleśnica
Niechołsty
Pratulin Krzyczew Neple
Michałki Kaliłów
Biała Podlaska Czosnówka Wólka Plebańska Dubów
Planta
Wołczyn
Rokitno Hrud Roskosz
Ratajczyce Kustycze
Kijowiec
Brześć Litewski
Łobaczew Duży Terespol
Zalesie Lebiedziew Chotyłów Dobrynka
Kościeniewicze
Kopytów Połoski
Kodeń
4
fot.: Michał Rząca (4)
P
tylko gruzy, a siedziba biskupów nadawała się do rozbiórki. Dopiero w latach 1770–1780 z inicjatywy biskupa Pawła Turskiego w miejscu byłej rezydencji wybudowano późnobarokowy pałac z dwoma pawilonami przy dziedzińcu i otoczono go parkiem w stylu angielskim. Odwiedzając Janów, warto wybrać się do słynnej na całym świecie stadniny koni arabskich. Zespół jej klasycystycznych stajni od 1817 r. mieści się w pobliskiej Wygodzie. Historia stadniny sięga wojen napoleońskich, w wyniku których liczba koni na ziemiach polskich gwałtownie spadła. Na początku XX wieku Janów dochował się charakterystycznego konia janowskiego. Cały ten dorobek zaprzepaściła pierwsza wojna światowa. Z zachowanych budowli Janowa należy zobaczyć barokowy budynek kościoła pod wezwaniem św. Trójcy, wzniesiony w latach 1714–1735. W bogatym wystroju wnętrza uwagę zwraca dwanaście ośmiobocznych płócien ze szkoły Franciszka Smuglewicza. Z Janowem związana jest też postać biskupa Adama Naruszewicza, który spędził tu ostatnie lata życia. Ten wybitny poeta i dziejopisarz mieszkał w pałacu biskupim, został zaś pochowany w krypcie kolegiaty św. Trójcy. Zwiedzając w weekend Dolinę Środkowego Bugu, warto wybrać się też do
Wlk. Komorniki
Konstantynów Janów Podlaski
Środkowy Bug ◻ KONSTANTYNÓW » JANÓW PODLASKI » PRATULIN » KRZYCZEW » NEPLE » ŁOBACZEW DUŻY » TERESPOL ◼
rzez 530 m mogę praktycznie jechać wzdłuż granicy. Na takiej długości Konstantynów sąsiaduje z Białorusią. Znajduje się tu pałac w stylu baroku saskiego, który wybudował Karol Józef Odrowąż Siedlnicki w 1744 r. Budowla została zniszczona i w 1870 r. odbudowana, a ówczesny właściciel nadał jej neoklasycystyczny styl, obniżając korpus główny i w osi budując ośmiokolumnowy portyk joński, przed którym warują dwa lwy. W Konstantynowie jest też cmentarz żydowski, na którym jednak nie zachował się ani jeden nagrobek, mimo że przed wojną mieszkało tu 783 Żydów. O istnieniu nekropolii przypomina tylko niewielka tablica. Stąd jadę do Janowa Podlaskiego. Osada zasiedlona była już pod koniec paleolitu – starszej epoki kamienia. Najwcześniejsze historyczne wzmianki o Janowie Podlaskim pochodzą z 1423 r.; wtedy to łucki kościół katedralny otrzymał wieś Porchów od litewskiego księcia Witolda. W 1465 r. wśi nadano prawa miejskie chełmińskie i od imienia ówczesnego biskupa Jana Łosowicza przyjęła nazwę Janów Biskupi. Biskupi łuccy byli posiadaczami znacznych dóbr na ziemi janowskiej: dwóch kościołów, potężnego zamku obronnego i wielu okolicznych gruntów. Tragiczny był dla nich rok 1656, kiedy po najeździe szwedzkim z warownej rezydencji i świątyń zostały
Wysokie Litewskie
Tokary
Pratulina, którego początki przypadają na XV w. Do unickiego sanktuarium pielgrzymki ciągną z daleka nie tylko po to, by zobaczyć tę perełkę architektury, jaką jest sanktuarium, i w całości wykonaną z drewna drogę krzyżowa, lecz także po to, żeby doznać cudu. W drodze do Terespola warto zatrzymać się w Krzyczewie. We wsi znajdują się: XVII-wieczny drewniany kościół (pierwotnie cerkiew), XIX-wieczny dwór, cmentarz unicki (cmentarz rzymskokatolicki, założony w połowie XIX w. jako unicki) i zrujnowany wiatrak. Pomiędzy Krzyczewem a Neplami znajduje się lufa czołgu T-34 w formie pomnika.
kraina bugu · wiosna 2012
Postawiono go w miejscu, w którym Armia Czerwona forsowała Bug w czasie II wojny światowej. Stąd ruszam do Nepli. Choć śladów po czasach dawnej świetności pozostało dziś niewiele, należy pamiętać, że niegdyś Neple gościły szereg znakomitych postaci. Poeta i historyk Julian Ursyn Niemcewicz pobyt w Neplach opisał w „Pamiętnikach historycznych”. Obecnie najbardziej widoczną pozostałością dawnego zespołu dworskiego jest dobrze zachowany park krajobrazowy. Dziś okrojony i zdewastowany, choć pozostał czytelny plan z wyodrębnionymi poszczególnymi częściami funkcjonalnymi i częściowo zachowany układ
kompozycyjny właściwego parku wzdłuż skarpy Krzny, z okazami starodrzewu i śladami malowniczych kanałów i wysp u jej podnóża. Na skraju wsi znajdziemy otoczony starymi lipami barokowy, murowany kościół parafialny pw. Podwyższenia Krzyża Świętego z 1769 r., pierwotnie cerkiew unicka. Za kilkadziesiąt minut dojadę do Terespola. Mało kto wie, że miasteczko znane było w całej Europie z produkcji doskonałych w smaku ogórków kwaszonych, a po wojnie z ogórków konserwowych. Dzisiaj rozgłos miastu nadaje MULKS Terespol ze swoją pierwszoligową drużyną sztangistów. Ale Terespol to także zabytki.
W miasteczku znajdują się: kościół rzymskokatolicki pw. Trójcy Świętej, prawosławna cerkiew parafialna pw. św. Apostoła Jana Teologa, prawosławna kaplica cmentarna pw. Zmartwychwstania Pańskiego oraz kościół zielonoświątkowy Źródło Życia. Działają również wspólnoty religijne baptystów i zbór świadków Jehowy. Ważnymi zabytkami, świadczącymi o miejskiej historii, są pomniki: Niepodległości i Pamięci Żołnierzy Armii Czerwonej. Największe jednak wrażenie robi ten ustawiony na uboczu, przy torach, upamiętniający ofiary transportów kolejowych do obozów zagłady w czasie II wojny światowej. ◼
31
polecamy
Czas na weekend z przygodą
Gospodarstwo Agroturystyczne Dom pod wierzbami Jackowo Dolne 11 07-203 Somianka tel.: (29) 596 02 81, 607 633 380 info: 13 miejsc noclegowych
Prawym
Specjalistyczne Gospodarstwo Rolne Beaty i Rafała Gajewskich Popowo Parcele 5 07-203 Somianka tel.: 693 715 839 info: hodowla koni i nauka jazdy konnej
brzegiem Bugu
1. Klasycystyczny kościół pw. św. Idziego w Wyszkowie.
Dolny Bug ◻ WYSZKÓW » RYBIENKO NOWE » KRĘGI NOWE » SOMIANKA » BARCICE ◼
32
– pomnikami przyrody o wymiarach 300 cm w pierśnicy. Najprawdopodobniej stał tu dwór biskupów płockich. Warto też zobaczyć murowany browar Kazimierza Szymońskiego (pierwszego burmistrza Wyszkowa po odzyskaniu niepodległości) z XIX w., zamknięty w 2001 r. W 1909 r. produkowano w nim 80 tys. wiader piwa, z czego 1/8 eksportowano do Rosji. W miejscu dawnego cmentarza żydowskiego wzniesiono pomnik Pamięci Żydów Wyszkowa, zbudowany z macew. Nieco dalej, na wschód od kirkutu i kościoła, na osiedlu Zakręzie sąsiadującym z wioską Turzyn, na krawędzi skarpy znajduje się wspaniały punkt widokowy na Wyszków i Dolinę Bugu. Przy rondzie im. ks. Wiktora Mieczkowskiego, przed mostem, jest pomnik upamiętniający Mordechaja Anielewicza urodzonego w Wyszkowie jednego z przywódców powstania w getcie warszawskim. Na skrzyżowaniu ulic Zakolejowej i Pułtuskiej znajdziemy willę z połowy lat 20. XX w., która podczas II wojny światowej służyła jako posterunek – katownia hitlerowskiej żandarmerii. Z Wyszkowem od południowego zachodu (ul. 3 Maja) łączy się wieś Rybienko Nowe. Na skarpie nadbużańskiej stoi zespół pałacowy, zbudowany w 1780 r. dla biskupa inflanckiego Stefana Giedroycia według projektu Szymona Bogumiła Zuga. Pałac jest murowany,
3. Wnętrze kościoła w Somiance. 4. Drewniana dzwonnica kościelna w Barcicach.
Lutobrok
Ochudno Nowe Wielątki
LeszczydółNowiny
Wielątki Łosinno
Stare Wypychy
1
Skorki
2
3
4
Stare Płudy Michalin Somianka
kraina bugu · wiosna 2012
Zaledwie 6 km na zachód od Wyszkowa, przy szosie do Serocka leżą Kręgi z pałacem z 1830 r. oraz oryginalnym pomnikiem-śmigłem, poświęconym porucznikowi Brygady Pościgowej Stefanowi Okrzei, bratankowi słynnego rewolucjonisty. Stąd wyruszam do Somianki, żeby zobaczyć piękną willę z XIX w. W 1997 r. budynek trafił w ręce prywatne. Zniszczony dwór został odkupiony od przedwojennych właścicieli. W sąsiedztwie pałacu możemy podziwiać dom w stylu dworkowym, który wybudowano dla
Franciszka Wróbla, zarządcy posiadłości, pracującego u ówczesnego właściciela majątku Somianka Władysława Mullera. Cała zabudowa to przykład typowej, dobrze zachowanej oficyny dworskiej. Ostatnim punktem wycieczki są Barcice. We wsi znajduje się drewniany kościół parafialny – zabytek klasy zerowej, perła wśród budowli sprzed wieków. Wybudowano go w 1758 r., czego dowodem jest m.in. inskrypcja na belce tęczowej. Jest tu też zabytkowa dzwonnica. W roku 1882 miała ona dwa dzwony,
Rybienko Kręgi Nowe Nowe Rybno Tulewo Drogoszewo Gulczewo Bug
Osiny
Dręszew Marianów
klasycystyczny, z ryzalitami od frontu. Czterokolumnowy portyk zdobi fronton. Pałac od 1830 r. stanowił własność posła Augusta Morzkowskiego. Po powstaniu listopadowym u Michała – jego najstarszego syna – gościł salon literacki patriotyczno-demokratycznej młodzieży (Norwid, Lenartowicz, Wolski, Dembowski, Brzozowski, Zmorski, Kolberg), zakonspirowanej w Związku Narodu Polskiego, tzw. Cyganerii Warszawskiej. Po 1920 r. miejsce stało się modnym pensjonatem. Kręcono tu przedwojennego „Janko Muzykanta”.
Wyszków
Sitno
Zdziebórz
Barcice
Leszczydół Str.
Kozłowo
Ulasek
fot.: Michał Rząca (4)
W
ycieczkę po krainie Dolnego Bugu zaczynam tym razem od Wyszkowa. Tutaj znajduje się klasycystyczny kościół pw. św. Idziego Opata, wzniesiony w 1793 r., a spalony po niemieckim bombardowaniu w 1939 r. Jego trójnawowe wnętrze rozdzielone jest rzędem kolumn jońskich i przykryte sklepieniem kolebkowym. Zabytkowe wyposażenie tworzą: granitowa kropielnica, gotycka statua Idziego oraz XVII-wieczny obraz w kaplicy południowej. Obok kościoła znajdują się: murowana grota Matki Bożej oraz plebania, w której w 1920 r. na zajęcie stolicy oczekiwali Marchlewski, Dzierżyński i Kohn, gościli tu także korespondent wojenny Stefan Żeromski i gen. Haller. Z terenu świątyni rozciąga się niesamowita panorama na przepływającą tuż obok rzekę Bug. Kolejnym punktem wartym odwiedzenia jest marmurowy Obelisk Wazów z herbem w postaci snopu zboża na cokole, wzniesiony po 1655 r. najprawdopodobniej przez Jana Kazimierza dla uczczenia zmarłego brata przyrodniego Karola Ferdynanda Wazy lub jako pamiątka zarazy. Obeliskowi towarzyszy krzyż przeciwmorowy zwany karawaką. Stąd łatwo trafić do XIX-wiecznego parku (obecnie im. Karola Ferdynanda Wazy) z neogotycką kordegardą, pomnikiem Norwida oraz lipowo-akacjowymi alejami i dwoma dębami szypułkowymi
2. Zabytkowy pałac w Kręgach.
Lucynów Ślubów
Młynarze Gaj Mostówka
Słopsk Niegów
Zabrodzie
w 1898 r. było ich już trzy. Pierwszy, pw. Niepokalanej Marii Panny, pochodzi z 1656 r., został odlany w Gdańsku przez Wainholdta. Drugi pw. św. Stanisława zakupiono w 1898 r., odlał go w Węgrowie Władkowski. Trzeci dzwon pw. św. Anny również pochodzi z Węgrowa. W Barcicach znajduje się też zabytkowy cmentarz parafialny, z nagrobkiem Wiktora Deplewskiego z 1910 r. Jest też wspólna mogiła rozstrzelanych przez hitlerowców we wrześniu 1944 r. mieszkańców Barcic, którzy polegli za pomoc udzieloną partyzantom. ◼
33
moje przestrzenie
Z uśmiechem przez świat i Polskę rozmawiali: Karolina Kowalska i Daniel Parol
O pasji podróżowania i pisania oraz pokazywaniu rodakom świata i Polski opowiada podróżniczka Elżbieta Dzikowska.
Fot. Bartek Kosiński
››Urodziła się Pani w Między- po co babcia chowa kozę, a to wła- świata, dzieła Leonarda da Vinci, rzecu Podlaskim, tam spędziła śnie ta koza dawała mleko ukrytym Rafaela, Rubensa, Tycjana, El Greca, dzieciństwo i wczesną młodość. w piwnicy Żydom. ale gdzie one przepadły, tego niesteO międzyrzeckim okresie Pani żyty nikt nie wie. Dziś pozostały tylcia tak naprawdę wiadomo jednak ››Międzyrzec Podlaski był niegdyś ko opowieści o nich, a to naprawdę niewiele. miastem wielu wyznań... wielka szkoda. ››Elżbieta Dzikowska: Po ukończe- ››Tak, przed wojną zamieszkiwali niu liceum, kiedy miałam 16 lat, w nim wyznawcy wielu religii: ka- ››Czy fakt, że dorastała Pani wśród opuściłam rodzinne strony i wy- tolicy, prawosławni, może jeszcze różnych kultur, zdecydował o zajechałam na studia do Warszawy. unici. Nawet właściciel Międzyrze- interesowaniu światem? Moja rodzina wywodzi się z Pod- ca książę Stefan Zbaraski urodził ››Nie, bo jak się urodziłam, to nie było lasia. Ojciec był nauczycielem, zo- się jako prawosławny, potem zmie- już ani Żydów, ani prawosławia. Postał aresztowany przez Niemców nił wyznanie i przeszedł na kalwi- wojenny świat stał się jednorodny, w Międzyrzecu Podlaskim i roz- nizm, a umarł jako katolik. Ciekawe, wieloetniczność pozostała jedynie strzelany na Zamku Lubelskim. że tych władców Międzyrzeca było we wspomnieniach, dla mnie główMiasto było w połowie żydowskie, wielu, dodatkowo pochodzili oni nie w opowieściach babci, także o czym wiem już tylko z lektur z bardzo możnych, światłych, ary- nieco w architekturze, albowiem i opowiadań babci, która ukrywa- stokratycznych rodzin, a w mieście wokół rynku zachowały się kamieła dwóch Żydów. Jeden z nich był nie pozostało po nich nic wielkie- niczki żydowskie, które połączone zamożnym fabrykantem, drugi, go. W Białej Podlaskiej wybudowali są takimi samymi, bardzo rzadkimi, Josek, biedakiem, tak wielkim, że imponujący pałac, piękny kościół, łukami jak te jerozolimskie. Przew jego domu zapałkę się dzieliło w Radzyniu przecudowny pałac trwał jeszcze kirkut, teraz nieco odna czworo, a w czasie szabasu dla rokokowy, a w Międzyrzecu też pa- nowiony. Macewy zostały oczyszcałej rodziny musiał wystarczyć je- łac, ale nadzwyczaj skromny. Kie- czone, częściowo wprowadzone den śledź, nim musieli się wszyscy dyś podobno były w nim kolekcje w mur cmentarza. Ale kościoły są najeść. Zawsze zastanawiałam się, sztuki najprzedniejszych artystów już wyłącznie katolickie.
kraina bugu · wiosna 2012
35
moje przestrzenie
››Nie miała Pani kontaktu z prawdziwym Podlasiem, z ludźmi znad Bugu? ›Ależ › oczywiście, że miałam. Wyjeżdżałam na wakacje do cioci, do wsi Żerocin, gdzie współżyłam z naturą. Dla zabawy wiązałam snopki lnu, wspinałam się na brzozy i się z nimi kołysałam, chowałam się w łubinie, wtedy moja ciocia bardzo się denerwowała, bo łubin podobno usypia. Uwielbiałam wiśnie, którymi obrośnięta była zagroda, chodziłam na grzyby i na wyprawy do lasu. Być może wtedy zaczęły się moje wędrówki. ››Studia sinologiczne, które do dziś uznawane są za egzotyczne, były początkiem tej wędrówki? ››Zawsze ciągnęło mnie do poznawania nowych kultur i nauki. Po sinologii skończyłam historię sztuki. Zresztą do dzisiaj się uczę, bo jak się człowiek nie dokształca, nie rozwija, to nawet nie stoi w miejscu, ale się cofa. Każda podróż niezwykle mnie wzbogaca i sądzę, że w podróżach skończyłam kilka fakultetów: geografię, religioznawstwo, etnografię, archeologię, nawet trochę ekonomii i filozofii. Neruda napisał taki piękny wiersz: „Umiera powoli,
36
›› Przedtem jednak imała się Pani różnych prac, kompletnie niezwiązanych z językiem chińskim. ›› Odkurzałam książki w bibliotece UW, wypożyczałam je w Parku Kultury, pracowałam trochę w Ciechu, w klubie PAX-owskim Maraton, ale potrzebny mi był prawdziwy zawód. Zawsze interesowała mnie historia sztuki, więc nawet wtedy, kiedy dostałam propozycję pracy w miesięczniku „Chiny”, powiedziałam: dobrze, pod warunkiem że będę mogła studiować. Oni się na to zgodzili. Pracowałam przy Senatorskiej, niedaleko uniwersytetu. Poszłam na drugi rok, uzupełniłam materiał i zwieńczyłam studia połączeniem historii sztuki kto nie podróżuje, nie czyta książek, i sinologii, bo tematem kolejnej pracy nie słucha muzyki, kto nie obser- magisterskiej była „Moda na chińszwuje, kto nie rozmawia z nieznajo- czyznę w Polsce XVIII w.”. mymi”. Z całego serca staram się żyć ››Dziewczyna z Podlasia przeniosła według jego wskazówek. się również do Chin, innej kultury. ››W szkole udało się Pani przesko- ››Z każdym miesiącem i rokiem zainczyć dwie klasy. Zdając na studia, teresowanie nie tylko Chinami, lecz miała Pani 16 lat – to naprawdę także Azją się pogłębiało. Na stuniewiele. Jaka Elżbieta przyje- diach dowiedziałam się, że istnieje chała do Warszawy? taki kraj jak Kambodża, a w nim takie ››Dziewczyna z Podlasia, biedna, wspaniałe zabytki, jak Angkor Wat. zakompleksiona, w jednym płasz- Kiedy zobaczyłam go na zdjęciach, czyku, w jednej spódniczce i blu- zamarzyłam, że kiedyś tam pojadę. zeczce. Na szczęście dostała akade- Ale wtedy nawet marzyć nie było po mik. Miała 275 zł stypendium. To co. Po 30 latach dotarłam jednak do nie były duże pieniądze. Dopiero Angkor Wat i zrealizowałam marzena czwartym roku wyjechałam na nia, których zalążek sięgał sinologii. sześć tygodni do Chin. Tam, nie- Jednak Elżbieta z Podlasia przeniosła stety, umarł mój promotor, profesor się przede wszystkim do Warszawy, literaturoznawca. Po powrocie mu- do innego świata. PRL nie był tylko siałam kończyć pracę pod kierun- smutny i przaśny. Jako studenci miekiem językoznawcy klasycznego, liśmy różnorodne zainteresowania, który nie znał języka chińskiego. Pi- pasje i mogliśmy je realizować. Śpiesałam pracę pod tytułem „Elemen- wałam w chórze uniwersyteckim, ty biograficzne w twórczości Ju Ta chodziłam do klubów filmowych, Fu”. Musiałam przeczytać całą jego na konfrontacje teatralne. Były STS, twórczość, wszystkie dzienniki, filharmonia, arsenał, inne wystawy. a potem przetłumaczyć to na polski. Malarstwo i rzeźba stały wtedy na Po sinologii nie mogłam jednak do- wysokim poziomie. Z Międzyrzeca, stać pracy, więc zdecydowałam się z tego Podlasia, gdzie nic się nie dziastudiować historię sztuki. ło, tylko nauka i wyprawy na wieś,
kraina bugu · wiosna 2012
Fot. Bartek Kosiński
››Jak zatem wyglądało dorastanie w jednorodnym już Międzyrzecu? ››Niestety moje dzieciństwo było bardzo trudne, nie mogę go zaliczyć do najlepszego okresu mojego życia. Nie miałam praktycznie domowego wychowania, ponieważ mój ojciec wcześnie zginął, a matka musiała pracować, żeby utrzymać rodzinę. Zajmowała się prowadzeniem herbaciarni z nielegalnym wyszynkiem i praktycznie cały czas była zajęta. Mną w tej sytuacji opiekowała się babcia, ale tak naprawdę wychowywałam się sama, w szkole, przez lektury.
Zawsze ciągnęło mnie do nauki. Po sinologii skończyłam historię sztuki. Każda podróż niesamowicie mnie wzbogaca i sądzę, że w podróżach skończyłam kilka fakultetów: geografię, religioznawstwo, etnografię
moje przestrzenie
››Wracała Pani w rodzinne strony? ›Wracałam, › dopóki miałam tam rodzinę. Potem mama umarła, babcia przeniosła się do córki w Grudziądzu. Międzyrzec jawił mi się wówczas jako inny, ciepły, swojski, ale już nie mój. Nawet znajomości z dzieciństwa nie przetrwały. Ponieważ zajęłam się sztuką, przyjaciół mam głównie wśród artystów, krytyków sztuki, podróżników.
››Dziś jest Pani częstszym gościem w Międzyrzecu niż za czasów studenckich? ››Do Międzyrzeca wracam. Mam tam przyjaciół, także honorowe obywatelstwo miasta, które mnie zobowiązuje. I wystawy w miejscowej Galerii ES. cierpiałam na chorobę morską. Na szczęście na duchu podtrzymywały Zatrzymuję się zwykle w Tęczowym Folwarku w Krzymoszycach, u moje- mnie przyjazne dusze: swoim śpiewem go przyjaciela Leszka Sokołowskiego. baryton z Odessy i spirytystka, z którą Czasami zdarzają się jakieś spotkania, wywoływałyśmy łaskawe duchy. Przez opowiadam o świecie. Mój przykład wiele lat jeździłam sama i dawałam sopokazuje, że można stąd pójść w świat. bie radę z bardzo małą, jak się to dzisiaj Z małego prowincjonalnego miasta. mówi, kasą. Zwiedziłam przecież prawie całą kulę ziemską. ››Przez siedemnaście lat była Pani żoną dziennikarza Andrzeja Dzikowskie››Inspiruje Pani młodych międzyrze- go. Rozstali się Państwo jednak i spotkała Pani Tony’ego Halika. czan do podróży? ››Podróżowanie jest teraz znacznie ła- ››Obydwu moich mężów wspominam twiejsze dla młodych ludzi, świat jest ciepło. Byli dobrymi mężami. Z Tonym otwarty, nie ma problemu z paszpor- połączyła mnie wspólna pasja. Andrzej tem, pieniądze można zarobić. Najważniejsze to chcieć i być konsekwentnym. 2 Nie zrezygnować po drodze. Kiedy po raz pierwszy jako dziennikarz jechałam do Meksyku, płynęłam trzy tygodnie statkiem handlowym. Na trzy miesiące miałam ledwie 180 dolarów, za które zwiedziłam wszystko, o czym marzyłam. Oszczędzałam nawet na wodzie, spałam w klitkach po dolarze za dobę. Ale byłam szczęśliwa, czułam się wyróżniona. ››Opowieści o Pani podróżach dla wielu osób brzmią jak z kosmosu. ›› Możliwe. To były czasy ciężkie, ale też piękne. W drodze do Meksyku
38
››Czy ma Pani poczucie, że już poznała cały świat? ››Skądże! Ciągle podróżuję. W zeszłym roku byłam na południu Chin, na północnym wschodzie Indii. Teraz interesują mnie głównie plemiona, czyli świat, który odchodzi. Globalizacja dociera wszędzie. Nasze wzory są powielane na krańcach globu i nic w tym dziwnego, bo każdy chce mieć lepiej. Szkoda jednak, że zanika tożsamość. Jeżdżę po odległych krainach, w których ona jeszcze nie do końca zaginęła, ale jest zagrożona, chcę ją udokumentować. Tę różnorodność i w pewnych elementach zbieżność kultur starałam się pokazać w albumie „Uśmiech świata”, w planie mam „Drzwi i okna świata”, „Fryzury i nakrycia głowy” oraz „Świat, który odchodzi”. Obecnie pracuję nad „Biżuterią świata”.
też podróżował, był korespondentem w Moskwie, ale ja nie miałabym co tam robić. Tony’ego ciągnęło dalej, w świat. Razem mogliśmy spełniać swoje marzenia. ›› A przy okazji pokazywać Polakom świat. Jak wpadli Państwo na pomysł „Pieprzu i wanilii”? ›› Chcieliśmy pokazywać świat, który był wówczas zamknięty. Tony był korespondentem amerykańskiej sieci NBC, ja też dostałam paszport. Mogliśmy jeździć i otwierać okno na ten daleki świat. To było nasze posłanie. Jeździliśmy za własne pieniądze, pokazywaliśmy nie tylko te zabytki, lecz także życie na co dzień. Powstało około trzystu filmów. ››Skąd się wzięła nazwa programu? ››Nazwy się zmieniały. Najpierw było: „Tam, gdzie pieprz rośnie”, potem „Tam, gdzie rośnie wanilia”, „Tam, gdzie pachnie eukaliptus”, „Tam, gdzie kwitną migdały”, w końcu zabrakło nam koncepcji i zostało „Pieprz i wanilia”. ››Niektórzy mówili, że Tony to pieprz, a Pani wanilia. ››Nie lubię wanilii. Wolę imbir, pieprz, czosnek, w ogóle nie lubię słodyczy. Tony widział w Stanach programy prowadzone przez małżeństwo podróżników. Wiedział, że chcę robić filmy, był świetnym operatorem. Ja wymyślałam tematy, a on je realizował.
1 3
1. Rodzice na ulicy w Międzyrzecu. 2. Elżbieta Dzikowska z rodzicami. 3. Chiny, lata 50.
Fot. archiwum prywatne
wkroczyłam nagle do wielkiego świata kultury.
Po raz pierwszy płynęłam do Meksyku trzy tygodnie statkiem handlowym. Na trzy miesiące miałam 180 dolarów. Oszczędzałam na wodzie, spałam w klitkach po dolarze, ale byłam szczęśliwa
››Czy ta globalizacja nie jest etapem ewolucji, której świat podlega od zarania dziejów? ››Rzymianie i Grecy też rozprzestrzeniali swoją kulturę, ale teraz dzięki mediom ten proces postępuje znacznie szybciej i ma większy zasięg. Trzeba mieć naprawdę dobrą politykę kulturalną, żeby zachować tożsamość w tym zglobalizowanym, nowoczesnym i zamożnym świecie. Udaje się to Norwegii. Do końca życia nie zapomnę inauguracji opery w Oslo, której architektura jest inspirowana lodowcem. Zdumiało mnie, że ponad połowa gości, a wśród nich ministrowie, artyści i ludzie szeroko pojętej kultury, przyszła w strojach regionalnych. Minister rybołówstwa z mężem, Lapończycy, czy jak oni wolą Samowie, przyszli także w tradycyjnych ubiorach. To było wzruszające. Aż 90 proc. kobiet norweskich ma w swoich szafach stroje regionalne i wkłada je na wesela, do opery, na przyjęcia. Uważam, że kultywowanie tradycji to najważniejsza sprawa. Bo to ona właśnie pozwala nam zachować naszą tożsamość.
39
moje przestrzenie
G o s p o d a 1
2
K w i a t y
P o l s k i e
1. Na Machu Picchu.
Fot. archiwum prywatne
2. Z Tonym Halikiem w Pekinie w strojach cesarskich.
››Czy Norwegia, Szwecja, kraje skandynawskie nie są taką Krainą Bugu Północy? ››Kraina Bugu może być taka, jeśli się o to postaracie, zachęcicie do tego, żeby kultywować tradycję. ››Polacy zdają się to coraz lepiej rozumieć. Kiedy wszyscy niemal z obowiązku jeżdżą do Egiptu, elita zwraca się ku Polsce. ››Ci, których na to stać, nasycili się Egiptem, Marokiem i jeszcze odleglejszymi krainami. Dobrze jest poznawać własny kraj. Właśnie to było moim celem, kiedy zaczęłam pisać cykl przewodników po Polsce zatytułowanych „Groch i kapusta”. Miałam nadzieję, że skoro Polacy mieli do mnie zaufanie z powodu programu „Pieprz i wanilia”, który gromadził przed telewizorami w porywach 18 mln widzów, uwierzą mi, że Polska też jest ciekawa i warto ją zwiedzać. Kiedy jeżdżę na spotkania lub wyprawy po Polsce, miło mi spotykać rodaków z moimi subiektywnymi przewodnikami. Zawsze pytają, kiedy wyjdzie następny.
40
››No właśnie, kiedy? ››To nie taka prosta sprawa. Do wszystkich miejsc, o których piszę, dotarłam osobiście, wszystkie zdjęcia zrobiłam sama, sama też rozmawiałam ze wszystkimi bohaterami kolejnych rozdziałów. To robota duża, ale pożyteczna. Nie tylko praca, ale pasja, a nawet posłanie. ››Nie miała Pani nigdy ochoty zająć się Bugiem i rodzinnymi stronami? ››Ochotę mam, tylko czas jeszcze na to nie przyszedł. Do tej pory interesowały mnie regiony mniej mi znane i bardziej związane z moją profesją historyka sztuki. Częściowo jednak spenetrowałam już dorzecze Bugu. Byłam i w Wyszkowie, i w Kodniu, i w niedalekiej Grabarce. Do Bugu wpływa też rzeka, nad którą się urodziłam, Krzna. Stanowiła niegdyś granicę pomiędzy Koroną a Wielkim Księstwem Litewskim. Ja się urodziłam po stronie Litwy. ››Kiedyś jako pierwsza pokazywała Pani Polakom wielki świat. Czy
teraz, kiedy w „Grochu i kapuście” pokazuje Polskę, też czuje się Pani pionierką? ››Tak naprawdę wyszło sporo przewodników po Polsce, ale wiele z nich jest czysto informacyjnych, bez osobistej refleksji, bez przeżycia. Doszłam do wniosku, że trzeba zrobić coś innego, żeby były to też książki do czytania. Miło mi, że jak jestem zapraszana na spotkania do bibliotek, okazuje się, że do tych książek ustawiają się kolejki. Ludzie wypożyczają je nie po to, by od razu jeździć po kraju, ale po to, by je po prostu czytać, bo znają te okolice i chcą uzupełnić wiadomości, albo najzwyczajniej w świecie chcą poznać inne regiony Polski. Bardzo cieszy mnie fakt, że moje książki mają być nagrane, będą audiobookami, to na pewno przyda się w podróży wielu osobom, można ich będzie słuchać, np. podczas jazdy samochodem do opisywanego przeze mnie celu. Cały czas myślę o wydaniu jeszcze jednej książki o Polsce, mogę zapewnić, że na pewno znajdzie się w niej rozdział o niepowtarzalnej Krainie Bugu.
kraina bugu · wiosna 2012
u l . W ą s k i D u n a j 4 / 6 / 8 | S t a r e M i a s t o , Wa r s z a w a | t e l . 2 2 8 8 7 6 5 2 0 gospodakwiatypolskie@o2.pl | www.gospodakwiatypolskie.pl
Turystyka / punkt docelowy
Siedlce
Przedsmak wschodniej różnorodności
Fot. Agnieszka Król
tekst: Małgorzata Szerfer
42
Ze względu na swą lokalizację i historię Siedlce są jednym z ważniejszych ośrodków Polski Wschodniej, a zarazem bramą do pełnej cudów natury i niezwykłych dziejowych pamiątek Krainy Bugu. Tylko od nas zależy, jak szeroko ją otworzymy i na ile zechcemy poznać nadbużańskie bogactwo. 43
1
Zdjęcie na stronie tytułowej: Pałac Ogińskich. 1. Dni Siedlec przed ratuszem zwanym Jackiem. 2. Gmach biblioteki miejskiej.
L
eżące na wschodnim Mazowszu Siedlce szczycą się 465-letnią historią oraz położeniem na tradycyjnym, międzynarodowym szlaku przez Europę. O ile biegnąca przez miasto linia kolejowa łączy wschód i zachód Starego Kontynentu, o tyle Siedlce stanowią swego rodzaju bramę, przez którą przekraczamy granicę wielokulturowej Krainy Bugu, czasem dzikiej niczym meandry, starorzecza i porastające region lasy, innym razem budzącej respekt i podziw okazałością zabytków i majestatem świątyń oraz miejsc pamięci.
Śladami fundatorki Siedlce to doskonała baza wypadowa do zgłębiania kulturowego dziedzictwa nadbużańskich ziem, ciągnących się po wschodnią granicę kraju, oraz ich przyrodniczego bogactwa. Zanim jednak udamy się na pełen wrażeń weekend, a najlepiej dłuższy pobyt na Podlasiu, pozwólmy sobie na przystanek w Siedlcach. Czasy
44
Fot. Dariusz Dybczak (2)
punkt docelowy
świetności miasta to XVIII w., kiedy to księżna Aleksandra Ogińska, żona Michała Sapiehy, a następnie hetmana wielkiego litewskiego Michała Ogińskiego, w 1775 r. po śmierci ojca Fryderyka Michała Czartoryskiego odziedziczyła Siedlce, znacząco przyczyniając się do ich rozkwitu ekonomicznego i kulturowego. Dziś Siedlce przeżywają ponowny renesans, przywołując na myśl czasy księżnej Ogińskiej, kiedy chlubą Siedlec był – zupełnie jak dziś – teatr. O tamtym okresie, któremu miasto tyle zawdzięcza, przypominają obiekty podziwiane przy okazji spacerów. Najstarszym murowanym zabytkiem architektury sakralnej, licznie reprezentowanej przez kościoły katolickie, protestanckie i cerkiew, jest tu barokowo-klasycystyczny kościół pw. św. Stanisława, który z inicjatywy księżnej Ogińskiej zyskał nowe oblicze i bogatsze wnętrze. Nieopodal znajdziemy boczne skrzydła dawnej bramy-dzwonnicy, która przed wojną miała kształt łuku triumfalnego o trzech arkadach.
kraina bugu · wiosna 2012
2
Arkadyjska sielanka W niedalekim sąsiedztwie usytuowany jest pałac Ogińskich z pięknym parkiem, sprzyjającym chwilom wytchnienia. Okazała, klasycystyczna rezydencja magnacka, wzniesiona w miejscu drewnianego dworu przez księcia Kazimierza Czartoryskiego przed 1730 r., a gruntownie przebudowana przez jego wnuczkę Aleksandrę Ogińską, gościła w swych progach przedstawicieli rodów Branickich, Potockich, twórców życia kulturalnego, bohaterów narodowych. Przy okazji wizyty króla Stanisława Augusta Poniatowskiego wzniesiono na jego cześć kolumnę toskańską, która do dziś kieruje na pałacowy dziedziniec. Od czasów księżnej biel pałacu kontrastuje z roślinnością parku urządzonego w stylu sentymentalnym, niegdyś pełnego klombów, krętych ścieżek, zagajników, sadzawek i kanałków z wyspami oraz licznych budowli. W 2001 r. Akademia Podlaska przejęła
O ile biegnąca przez miasto linia kolejowa łączy wschód i zachód Starego Kontynentu, o tyle Siedlce stanowią swego rodzaju bramę, przez którą przekraczamy granicę wielokulturowej Krainy Bugu, czasem dzikiej niczym meandry, starorzecza i porastające region lasy, innym razem budzącej respekt i podziw okazałością zabytków
45
2. Chór miasta Siedlce. 3. Siedlecka katedra pw. Niepokalanego Poczęcia NMP.
Siedlce na co dzień i od święta W Siedlcach nie ujdzie uwadze również usytuowany na centralnym placu XVIII-wieczny ratusz, zwany Jackiem, którego wieżę wieńczy figura Atlasa Jacka dźwigającego kulę ziemską, zgodnie
1
z legendą wzorowana na postaci lokaja, którego księżna Ogińska darzyła szczególną sympatią. Dziś po mieście rozbrzmiewa polonez Kleofasa Ogińskiego „Pożegnanie ojczyzny”, wygrywany przez kuranty ratusza, a budowla jest siedzibą Muzeum Regionalnego, udostępniającego 3
Fot. Michał Rząca (1)
1. Obraz El Greca ,,Ekstaza św. Franciszka” znajdujący się w Muzeum Diecezjalnym.
na własność pałac, przywracając mu dawny blask i przystosowując do potrzeb uczelni, dzięki czemu pałac Ogińskich z otaczającym parkiem miejskim Arkadia jest dziś wizytówką miasta, regionu i Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach. W zespole pałacowo-parkowym zachowała się wybudowana z woli Ogińskiej ośmioboczna kaplica św. Krzyża, zwieńczona kopułą z ażurową latarnią, dla której pierwowzorem była kaplica Zygmuntowska na Wawelu. Po śmierci księżnej kaplica stała się miejscem jej spoczynku. Odrestaurowaną kryptę grobową otaczają z trzech stron portyki z kolumnami toskańskimi, zaś od wschodu portyk ze złamaną kolumną i monogramem księżnej. Na drzwiach umieszczone są kołatki w kształcie lwich głów, a wewnątrz znajduje się obraz „Zdjęcie z krzyża”.
Fot. Dariusz Dybczak (2)
punkt docelowy
2
bogate zbiory malarstwa i grafiki XIX i XX w., kolekcje historyczne związane z przeszłością Siedlec i regionu oraz eksponaty z dziedziny etnografii i archeologii. Amatorzy tej formy poznawania historii powinni odwiedzić Muzeum Diecezjalne w Siedlcach, którego szczególnie cennym nabytkiem jest dzieło El Greca „Ekstaza św. Franciszka”. To jedyny obraz hiszpańskiego artysty, który można na stałe oglądać w Polsce, co wzmacnia rangę placówki i przyciąga do niej turystów oraz koneserów sztuki z kraju i zagranicy. Unikatem są także jedyne zachowane organy Wagnera, odkryte dziesięć lat temu. Pamiątki związane z Janem Pawłem II gromadzi z kolei ekspozycja Muzeum Jana Pawła II. Ze sztuką przez duże „S” możemy obcować dzięki Scenie Teatralnej Miasta Siedlce, zaliczanej do najnowocześniejszych na Mazowszu, której znakiem rozpoznawczym i wizytówką, wzbudzającą zazdrość nawet uznanych teatrów warszawskich, jest profesjonalny komin sceniczny. Atrakcyjność oferty dopełnia wystawiany repertuar z ostatnim przebojem – baletem „Dziadek do orzechów” w wykonaniu obsypanego nagrodami i szczycącego się tytułem mistrza świata zespołu tanecznego Caro Dance, będącego podobnie jak zespół Luz wzorem doskonałości w tańcu nowoczesnym i dumą Siedlec. W miejskiej przestrzeni uwagę zwracają zabytkowe budynki, reprezentujące różne style, jak choćby gmach teatru wybudowanego w latach 40. XIX w., a dziś będącego siedzibą
W Muzeum Diecezjalnym znajduje się dzieło El Greca „Ekstaza św. Franciszka”. To jedyny obraz hiszpańskiego artysty, który można na stałe oglądać w Polsce. Wzmacnia to rangę placówki i przyciąga do niej turystów oraz koneserów sztuki z kraju i zagranicy. Unikatem są także jedyne zachowane organy Wagnera, odkryte dziesięć lat temu
Urzędu Stanu Cywilnego; reprezentacyjny, klasycystyczny budynek poczty projektu Corazziego; monumentalna, trójnawowa katedra w stylu neogotyckim z widocznymi z daleka wieżami. Krążąc ulicami miasta, natrafimy na pomniki: Jana Pawła II, wzniesiony na pamiątkę wizyty papieża w Siedlcach w 1999 r., pamięci Żydów pomordowanych w czasie II wojny światowej, obelisk z popiersiem Kościuszki. Możemy też przysiąść się do Stefana
47
punkt docelowy
Niewątpliwie Siedlce dają przedsmak tego, co nas czeka podczas dalszej wyprawy na wschód, i zachęcają, by zatrzymując się w mieście, zwiedzić bliższe i dalsze okolice. Będąc jedną nogą na Mazowszu, drugą możemy stawiać na dowolnie wybranych punktach mapy Podlasia
2. Rozgrywki sportowe na stadionie miejskim.
Żeromskiego na poświęconej mu ławeczce i zapozować do zdjęcia z literatem. Warto zawędrować na ul. Asza i Esperanto z rzędami parterowych kamieniczek z przełomu XVIII i XIX w. – dawnych domów zajezdnych z wąskimi bramami, prowadzącymi na charakterystyczne dziedzińce. Ciekawym zakątkiem jest też Lapidarium – eklektyczna kaplica w obrębie dawnego cmentarza z XVIII w., otoczona nadgryzionymi zębem czasu nagrobkami. 1
W sierpniu warto się udać do odległego o 66 km od Siedlec Janowa Podlaskiego, by na własnej skórze poczuć atmosferę światowych aukcji w słynnej stadninie koni arabskich. Przez cały rok przebywających w Siedlcach zapraszają okoliczne miejscowości, obrazujące unikalność i różnorodność multietnicznej Krainy Bugu. W Nowej Suchej, położonej zaledwie 27 km od Siedlec, znajduje się skansen zabytkowego budownictwa drewnianego tutejszego regionu, utrwalony w filmach i serialach. Siedlecka brama wiedzie też do pobliskich Chlewisk z XIX-wiecznym dworem, przebudowanym w latach 20. XX w. przez wdowę po Władysławie Reymoncie, Aurelię, w którym obecnie działają: Dom Pracy Twórczej „Reymontówka”, hotel i centrum konferencyjne, a także do położonego w podobnej odległości Krzeska z jedną z najstarszych polskich gorzelni, usytuowaną w pięknym otoczeniu stawów, ogrodów i wiejskiej rezydencji z 1766 r. Około godziny zajmie dojazd do Muzeum Walki i Męczeństwa na terenie obozu zagłady w Treblince, Woli Okrzejskiej, będącej miejscem narodzin Henryka Sienkiewicza i siedzibą muzeum poświęconego nobliście, uwiecznionego w literaturze Drohiczyna czy Grabarki – świętej góry prawosławia, będącej miejscem kultu i dorocznych pielgrzymek do trzech klasztornych cerkwi. Możliwości jest wiele, a wybór niełatwy. Niewątpliwie Siedlce dają przedsmak tego, co nas czeka podczas dalszej wyprawy na wschód, i zachęcają, by zatrzymując się w mieście, zwiedzić bliższe i dalsze okolice. Będąc jedną nogą na Mazowszu, drugą możemy stawiać na dowolnie wybranych punktach mapy Podlasia. A gdziekolwiek się zatrzymamy, nie będziemy żałować, bo Kraina Bugu to prawdziwa skarbnica turystycznych pokus. Pora otworzyć bramę Siedlec.
kraina bugu · wiosna 2012
Fot. Dariusz Dybczak
Moc atrakcji o krok
Fot. materiały prasowe
1. Atrakcje turystyczne Doliny Bugu.
Zupełnie innym rytmem niż na co dzień miasto żyje przy okazji cyklicznych imprez: Dni Siedlec i Jarmarku św. Stanisława BM, patrona miasta, kiedy to mieszkańcy i goście tłumnie gromadzą się na ulicach, by do woli przebierać w atrakcjach i poznawać tradycyjne smaki regionu oraz lokalną sztukę. W innych terminach mamy szansę trafić na wybory Miss Ziemi Siedleckiej, Festiwal Malwy, Międzynarodowy Festiwal Pieśni, Tańca i Folkloru, Festiwal Inicjatyw Kulturalnych Summertime czy Rock Open Air Festival.
2
Kalendarium imprez Kusaki. Prezentacje Ludowych Zwyczajów Zapustnych i Potraw Ostatkowych termin: marzec To odbywjąca się w marcu impreza, która jest okazją do prezentacji ludowych zwyczajów, wierzeń i potraw ostatkowych, występujących na terenie wschodniego Mazowsza i południowego Podlasia. więcej informacji: www.ckis.siedlce.pl Festiwal Standardów Jazzowych termin: kwiecień Odbywające się w kwietniu koncerty są doskonałą okazją do zapoznania się z aktualnymi standardami jazzowymi – zarówno krajowymi jak i zagranicznymi. więcej informacji: www.ckis.siedlce.pl Jarmark św. Stanisława termin: maj Impreza o charakterze targowo-wystawienniczym. Wydarzenie to nawiązuje swoim charakterem do średniowiecznych jarmarków kupieckich organizowanych w miastach, najczęściej z okazji większych świąt kościelnych. więcej informacji: www.mok.siedlce.pl Rock Open Air Festival termin: czerwiec Impreza o charakterze konkursowym. Podczas każdej edycji w mieście goszczą wybitni przedstawiciele muzyki rockowej. więcej informacji: www.ckis.siedlce.pl ,,Folk Show” Międzynarodowy Festiwal Pieśni, Tańca i Folkloru termin: sierpień Coroczna impreza organizowana w sierpniu, mająca na celu podtrzymywanie tradycji poprzez regionalą muzykę i taniec. więcej informacji: www.ckis.siedlce.pl Zaduszki Jazzowe termin: listopad Jedna z najstarszych i najważniejszych imprez jazzowych w kraju, promująca i propagująca muzykę jazzową. Co roku na scenie pojawiają się znakomici artyści z kraju i zagranicy. więcej informacji: www.mok.siedlce.pl
49
kieg o Wis znie ws
Wis znie ws
Eug eniu sza
Eug eniu sza
o Wys
zyńs
kieg
o kieg
Stef ana asa
asa
Prym
Stef ana
Wys
zyńs
Młynarska
Młynarska
o nneg
nego
egie
ra Dob
ra
Dob
Ks. P
. Ści
Ks. P
. Ści
a
egien
a
eczn
eczn
Słon
ka
3. Ratusz Jacek. Siedlecki ratusz z 1766 r. to mieszanka stylów: późnobarokowego, rokoko i klasycystycznego. Wyróżnikiem budowli jest znajdująca się na wieży figura Atlasa Jacka dźwigającego kulę ziemską.
ze s
2. Katedra pw. Niepokalanego Poczęcia NMP. Murowany, trójnawowy kościół w stylu neogotyckim, wzniesiony w latach 1905–1912 na planie krzyża łacińskiego. Dziś jego wieże już z daleka witają przybywających do Siedlec gości.
Br
1. Muzeum Diecezjalne. Powstało w 1918 r. jako Muzeum Diecezji Podlaskiej w Janowie Podlaskim. W 1922 r. zostaje przeniesione do Siedlec. Najcenniejszym eksponatem muzeum jest ,,Ekstaza św. Franciszka” pędzla El Greca.
ka
Najważniejsze Atrakcje
ze s
ks. I ks. I . Sko . Sko rupk rupk i i
Br
Jana Ki a K lińs iliń kieg ski o ego
ka
ka
Jan
kieg o
iego
Stanis ła
wa K onars k
Stanis ła
Młynarsk Małynarska
JackJaaW czoesrozwczicezroa wicza ckoaszW
Prym
epury
epury
wa K onars kiego
go Krzyż a
go Krzyż a
Czerwon e
Czerwon e
Joselewicza
Niecała
Jana Kilińskiego skiego
Joselewicza
kiewicza Sienkiew Sienicza
3 Ma3jaMaja
TT.. CCz zaaccki kieego go
Starow Starow iejska iejska
WiatracznWaiatraczn a
zes Br
mapa: R. Piwowar
4
Ki Ki
Pałac Ogińskich z I poł. XVIII w. Kościół katedralny pw. Niepokalanego Poczęcia NMP Kościół garnizonowy pw. Serca Jezusowego, wzniesiony w latach 1868–1869 Kaplica Ogińskich pw. św. Stanisława biskupa męczennika Kaplica pw. św. Krzyża z II poł. XVIII w. Późnobarkowy ratusz Jacek i Odwach – obecnie budynek biblioteki miejskiej Muzeum Diecezjalne; ekspozycja obrazu El Greca „Ekstaza św. Franciszka” Klasycystyczny budynek Poczty Polskiej Klasycystyczny gmach Urzędu Stanu Cywilnego – dawniej filia dworskiego teatru hetmana Ogińskiego
50
4
gokiego kiełas PuzałasPu zaier zim Kazim Kaier
Plac Plac 1000-lecia 1000-lecia
Legenda
1
5 5 e i j w skro s 8StarowiSejta ka a
8
6
1
zes Br
Dworzec Dworzec PKP PKP
6
33
icza kiewicza Sien Sienkiew
33 M Maja
Łu Łu ka ka sińsiń sksk eigeig oo
ego skiego sud Piłski J. PiłJ.sud
Słon
Świę tojań
Hen Henryka
Krajowejj Armii Krajowe
o iego lskieg
o k a P ls jsk Po Wojska Wo
GGłułucc hhaa
ska
Wa W ło
ałowa wa
gogo kiekie łasłas ierzazaPuPu zimier Ka Kazim
Jana Kiliń
Wojskowa
gogo kiekie dsds łsu Jó JózezefafaPiPiłsu
Sądowa
Sportowa Spo rtowa
aa inin opop ChCh
KrótkaKrótka BiskBupisakI.upa I. ŚwirsŚkw ieirgoskiego 9 9 MałaMała Mylna Mylna
Sądowa
Bohaterów Getta
22
Pusta
nancaecgeogoŚwŚw kuppaaIgIg BBisisku irsirkie skgieo go
KKatedralna atedralna
MiecMiec zysłazysła wa Aswa As łanowłanow icza icza
Pusta
77
Niecała
BroBwroawa rnarna
Bohaterów Getta
11 L 1 is
SIEDLCE SIEDLCE
1 Listopad topada a
Cm eennttaa rrnnaa
Informacje 1. Lokalizacja: województwo mazowieckie, powiat siedlecki. 2. Odległości: Białystok (160 km, 2 godz. 36 min) Lublin (125 km, 1 godz. 59 min) Warszawa (90,5 km, 1 godz. 35 min) 3. Przewodnicy turystyczni: Oddział PPTK „Podlasie” ul. Bp. Świrskiego 35, tel. (25) 632 77 77 4. Punkt informacji turystycznej: Informacja Turystyczna ul. Kazimierza Pułaskiego 7, tel. (25) 632 43 53, czynne pon.-pt. 8-16; Odział PPTK „Podlasie” ul.Bp. Świrskiego 35, tel. (25) 632 43 53 5. Linki: www.siedlce.pl, www.pttksiedlce.pl
kraina bugu · wiosna 2012
materiał promocyjny
Drukarnia • Producent Reklam • Upominki Reklamowe Serwisy WWW • Reklama na Telebimach 08-102 Siedlce • ul. Starzyńskiego 5 tel.: 25 644 18 00; 25 632 27 72 • biuro@foldruk.media.pl
www.foldruk.media.pl
ReportaŻ / brzegiem rzeki
W kilku miejscach szosa niemal dotyka brzegu rzeki. Wtedy najpierw widać żółte tablice z napisem „Granica Państwa. Przekraczanie zabronione”, a chwilę potem biało-czerwone słupy z tabliczkami „Polska” i wreszcie sam Bug. Podróżowaliśmy wzdłuż tej granicznej rzeki od Siemiatycz do Chełma. Ta część Polski żyje w innym, wolniejszym tempie, więc i my zwolniliśmy, aby ją dokładnie poznać.
Nadbużańska włóczęga tekst i zdjęcia: Marek Waśkiel
brzegiem rzeki
W
yprawa była wynikiem impulsu i narodziła się w mojej głowie niemal instynktownie. Pomyślałem, że czas się ruszyć z domu! Bez skrupulatnego planowania, analiz czy rozważania wariantów. Pogoda na długi weekend zapowiadała się naprawdę wspaniale. Luz w pracy, więc mogłem się wyrwać na kilka dni. Dokąd i jak? Szybki wybór padł na rowery i tzw. ścianę wschodnią, od Siemiatycz do… dokąd się uda. Już miałem jechać sam, ale nieomal w ostatniej chwili mój syn Piotr podjął decyzję: „Jadę z tobą”. Pośpieszne, nieco chaotyczne wieczorne pakowanie. Rano upchnęliśmy się wraz z bagażami i rowerami do renówki naszego przyjaciela, który zawiózł nas do Siemiatycz. Tak nagle, bez zbędnego zastanawiania się, planowania, obozów kondycyjnych, ba, nawet bez gruntownych przeglądów rowerów rozpoczęła się wspaniała przygoda na dwóch kółkach.
Brukselskie euro Siemiatycze to niewielkie miasteczko na Podlasiu. Do Bugu, wzdłuż którego zamierzaliśmy jechać, pozostało nam jeszcze kilkanaście kilometrów, ale najpierw czekała nas krótka wycieczka po mieście i uzupełnienie prowiantu. Jeszcze raz przypomniałem sobie i synowi podstawowe zasady poruszania się rowerami po ulicach, akcentując, że realnie rowerzysta ma znacznie mniej praw niż samochód. Potem i tak pojechaliśmy chodnikami. Nikomu nie przeszkadzaliśmy, a do kościoła, cerkwi i zabytkowego cmentarza mieliśmy bardzo blisko. Ruszyliśmy z rynku. Nagle okazało się, że w jednym z rowerów warto wycentrować koło. Podręczny warsztat rozłożyliśmy przy ławce w cieniu wielkiego drzewa. Wokół nas przystanęło kilka zaciekawionych osób. Już po paru minutach dowiedzieliśmy się, że każdy z tutejszych mieszkańców ma kogoś
z rodziny pracującego w Belgii, sam tam pracował lub zamierza wyjechać. Zamożność miasteczka opiera się na pieniądzach płynących z Brukseli. Nie są to jednak unijne dotacje, tylko euro ciężko zarobione przez zaradnych siemiatyczan.
Lingwistyka stosowana Wkrótce podróżowaliśmy dalej, wybierając do jazdy boczne asfaltowe drogi. Nie ma na nich prawie żadnego ruchu, jest więc bezpiecznie i wygodnie. Szybko dojechaliśmy do Grabarki. Wspięliśmy się na pagórek do cerkwi i rosnącego wokół wielkiego lasu krzyży. Słynne miejsce pielgrzymkowe prawosławia zawsze ujmuje mnie swoim mistycyzmem. Siłę tego miejsca najlepiej czuje się, odwiedzając je w samotności lub bardzo małej grupie. Piotr próbował odczytywać napisy na krzyżach i tabliczkach, ale nie zna
cyrylicy, więc co chwila pytał mnie, co tu jest napisane. Odczytywałem i wyjaśniałem. Nawet nie zauważyłem, jak szybko w młodym pokoleniu zaniknęła znajomość języka rosyjskiego. Piotr znakomicie posługuje się angielskim, ale rosyjski jest dla niego językiem zdecydowanie obcym. Przed odjazdem z Grabarki napełniłem nasze bidony wodą z cudownego źródła. Podobno dodaje zdrowia, urody i wzmacnia siły. My tych sił potrzebowaliśmy całkiem sporo, uroda też jest rzeczą ważną, namawiałem więc Piotra do dużych łyków i sam ze smakiem wypiłem kubeczek chłodnej, krystalicznie czystej wody.
Niezupełnie błękitna wstęga Zmierzaliśmy w kierunku Bugu. Po raz pierwszy widzieliśmy go w miejscowości Maćkowicze, tuż za stosunkowo niedawno wzniesioną drewnianą cerkwią. Jest tu szeroki i wartki. Tylko
56
kraina bugu · wiosna 2012
Przed odjazdem z Grabarki napełniłem nasze bidony wodą z cudownego źródła. Podobno dodaje zdrowia, urody i wzmacnia siły. My tych sił potrzebowaliśmy całkiem sporo, uroda też jest ważna, namawiałem więc Piotra do dużych łyków, co też sam ze smakiem czyniłem
kolor... Spodziewałem się niebieskiej wstęgi, a on jest jakiś brązowawy. Być może to za sprawą deszczy padających w jego górnym biegu, a może Brześcia, którego ścieki ponoć bezpośrednio spływają do Bugu. Nie wykąpaliśmy się w nim w czasie całej naszej wycieczki. Do kąpieli wybieraliśmy mniejsze rzeczki i jeziorka. Wjechaliśmy do Mielnika. Jest to ładna wieś położona na kilku pagórkach. Zatrzymaliśmy się przy prawosławnym cmentarzu, skąd wdrapaliśmy się na Górę Zamkową. Pozostały tu ceglane ruiny średniowiecznego kościoła zamkowego. Ze szczytu góry widać zakola Bugu i wznoszące się po jego obu stronach strome pagórki. Za Mielnikiem Bug na długo zniknął z naszych oczu. Widzieliśmy tylko szeroką dolinę i czuliśmy, że jest gdzieś obok. Niewielu turystów dociera w ten niezwykle urokliwy zakątek Podlasia. Wśród niewysokich pagórków, tuż przy granicy z Białorusią położonych jest kilka niewielkich wiosek.
57
brzegiem rzeki
Każdemu, kto dociera do Niemirowa od strony Mielnika, rzuca się w oczy strażnicza wieża, skąd bystre oczy białoruskich pograniczników pilnują dostępu do „krainy wiecznej szczęśliwości”. Jeszcze do niedawna do wsi prowadziła stara carska brukówka
Flisackie tradycje Najdalej ku wschodowi położony jest Niemirów. Każdemu, kto dociera do wsi od strony Mielnika, rzuca się w oczy strażnicza wieża, skąd bystre oczy białoruskich pograniczników pilnują dostępu do „krainy wiecznej szczęśliwości”. Jeszcze do niedawna do wsi prowadziła stara carska brukówka. Teraz jest lekko ukryta pod nierównym asfaltem. Takie brukówki, zwane tutaj kocimi łbami, budowano intensywnie w końcu XIX i początkach XX w. Powstawały z nakazu cara, który w ten sposób wpływał na podnoszenie poziomu cywilizacyjnego carskich wsi. Te już w wielu wypadkach ponad 100-letnie trakty nadal przebiegają przez Podlasie. Musiała być to solidna robota, jeżeli dopiero współczesne ciężkie maszyny rolnicze mogły je zniszczyć i zamienić w plątaninę dziur i luźnych kamieni. W centrum wsi stoi biały klasycystyczny kościół. Pięknie wygląda jego jasna fasada
58
wśród intensywnie kontrastującej zieleni otaczających go wiekowych drzew. Przez stulecia mieszkańcy Niemirowa trudnili się rolnictwem, flisactwem i handlem. Bug był jedną z głównych arterii komunikacyjnych i transportowych dawnej Rzeczypospolitej. Pływały po nim barki z różnymi towarami (głównie ze zbożem), spławiano drewno, transportowano sól. Wkrótce przekonaliśmy się, że tradycje flisackie we wsi nadal są podtrzymywane. Dotarliśmy do przeprawy promowej. Najszybciej na drugi brzeg Bugu do Gnojna, a potem dalej do Janowa Podlaskiego można się dostać promem. Czasy się jednak zmieniają. Prom jest obsługiwany przez flisaczkę, która dziarsko przewozi ludzi i ich dobytek, opowiadając o zdarzeniach związanych z przeprawą. Z tamtej strony przewiozła kilku rowerzystów. Z uśmiechem zamieniliśmy się miejscami. Oni pojechali do Augustowa na południe, my mieliśmy zamiar jechać co najmniej do Chełma na północ. Z pokładu promu obserwowaliśmy niewielki statek – podobno dopływają tu z Serpelic. Pojawiły się pierwsze objawy zmęczenia, zatem czas na coś słodkiego. Czekolada prawie natychmiast poprawia nastroje. Wylądowaliśmy na drugim brzegu. Najpierw łąkami, a potem szosą zmierzaliśmy do Janowa Podlaskiego. Z każdym kilometrem jechało się nam coraz lepiej. Gawędząc o tym i owym, podróżowaliśmy wzdłuż Parku Krajobrazowego „Podlaski Przełom Bugu”. Ten bardzo malowniczy odcinek trasy składał się z kolejnych niewielkich podjazdów i zjazdów. Po południu przystanęliśmy na rynku w Janowie. Czas na relaks. Niewielki sklep był na szczęście blisko. Dobrze wiem, że batoniki, owoce i dobra woda potrafią w czasie każdej wycieczki sprawić cuda, wtedy wprawdzie nie potrzebowaliśmy cudów, ale nastroje wyraźnie się poprawiły, kiedy wróciłem z ulubionymi łakociami. Janów Podlaski ze słynną na całym świecie stadninę koni arabskich znaliśmy z poprzednich wypadów, zatem tym razem po krótkim odpoczynku skierowaliśmy się do Pratulina. Przed wyjazdem kraina bugu · wiosna 2012
brzegiem rzeki
spostrzegłem tablicę informacyjną Nadbużańskiego Szlaku Rowerowego. Jest on oznakowany kolorem czerwonym. Obejrzałem szkic szlaku i porównałem z mapą – szlak biegnie polnymi drogami i nadbużańskimi łąkami. Nie zaryzykowałem wjazdu, postanowiłem, że będziemy się trzymać asfaltu.
Spełnione marzenia rowerzystów Tuż za Janowem przekonałem się, że marzenia rowerowych turystów czasami się spełniają: na szosie 698 asfalt jest równiutki jak stół i nie ma na niej prawie żadnego ruchu. To była bardzo przyjemna jazda. W Pratulinie znajduje się sanktuarium poświęcone męczennikom podlaskim – 13 unitom, którzy 24 stycznia 1874 r. zginęli z rąk żołnierzy carskich w obronie swoich
60
przekonań. Niedaleko sanktuarium, mieszczącego się w białym klasycystycznym kościółku, stoi przeniesiony z Siedlec ołtarz, przy którym w roku 1999 papież Jan Paweł II odprawił mszę. Nastało późne popołudnie, zrobiło się nieco chłodniej i niemal natychmiast pojawiły się komary. Pryskamy się czy pryskamy? – padło pytanie. Postanowiliśmy, że jedziemy dalej. Wkrótce zapadający zmierzch i zmęczenie zmusiło nas do zatrzymania się na nocleg w dość przypadkowym miejscu. Namiot rozstawiliśmy w leśnym zagajniku nad niewielką rzeką. Ciepłą kolację przyrządziliśmy na lekko dławiącym się benzynowym kocherze. Mieliśmy ze sobą butlę gazową, ale – niestety – zapomniałem o jej napełnieniu. Wkrótce ktoś nadszedł. Myśliwy zwabiony światłem ogniska z zainteresowaniem oglądał
nasz biwak, po krótkiej z nim rozmowie mogliśmy wreszcie odpocząć.
Nepelska baba Kolejny dzień zaczęliśmy od obfitego śniadania i przystanku w okolicach wsi Neple. Jednym z ciekawszych i bardzo tajemniczych miejsc województwa lubelskiego jest tutejszy kamienny krzyż. Można go łatwo przeoczyć, ale swoistym kierunkowskazem może być umiejscowiony po lewej stronie szosy czołg, będący „pomnikiem ku czci”. Naprzeciwko czołgu ku zachodowi wiedzie droga. Krzyż stoi w odległości ok. 500 m na niewielkim wzgórzu przy piaskowym wyrobisku. Nie ma jednoznacznego wyjaśnienia jego pochodzenia i przeznaczenia, ale wielce prawdopodobne, że jest to tzw. krzyż pokutny, zbliżony przeznaczeniem do
kraina bugu · wiosna 2012
Braki kondycyjne objawiły się już następnego dnia. Jechaliśmy bardzo wolno. Na tyle wolno, że przegoniła nas jakaś babcia jadąca stareńką ukrainą. To nas zmobilizowało, czas wziąć się do roboty
tych, jakie można spotkać na Śląsku. Nieopodal krzyża znajduje się wieża widokowa, z której można dostrzec bloki i kominy leżącego na Białorusi Brześcia. Do II wojny światowej jego mieszkańcy przyjeżdżali do Nepli, które były letniskiem.
Tatarzy i unici Braki kondycyjne objawiły się już drugiego dnia. Jechaliśmy bardzo wolno. Na tyle wolno, że przegoniła nas jakaś babcia jadąca stareńką ukrainą. To nas
zmobilizowało, czas się wziąć do roboty. Dotarliśmy do Terespola. Tuż przed nim minęliśmy pozostałości fortów twierdzy brzeskiej, a już w samym mieście zatrzymaliśmy się przy obelisku upamiętniającym budowę traktu Brześć – Warszawa. Tym razem nie zapomnieliśmy o napełnieniu gazem naszej butli. Zatrzymaliśmy się na chwilę przy cerkwi z XVIII w. i kościele parafialnym, a potem pojechaliśmy do Lebiedziewa. Trochę czasu zajęło mi odnalezienie mizaru – muzułmańskiego cmentarza, jedynego śladu po licznej
61
brzegiem rzeki
społeczności tatarskiej mieszkającej niegdyś w tej okolicy. Cmentarz znajduje się na niewielkim pagórku tuż obok szosy, a mimo to minęliśmy go obojętnie. Dopiero po chwili zauważyliśmy kilka kamiennych stel. Chodziliśmy między kamieniami, a potem ruszyliśmy dalej do wsi Kostomłoty. Znajduje się tam jedyna w Polsce cerkiew parafii neounickiej. Około 300 unitów wyznaje obrządek bizantyjsko-słowiański, a ich zwierzchnikiem jest delegat Stolicy Apostolskiej, ordynariusz siedlecki bp Zbigniew Kiernikowski. Drewniana cerkiewka, pochodząca z XVII w., jest starannie odrestaurowana wraz z ikonostasem i kolorową polichromią zdobiącą jej wnętrze. Malutka świątynia zrobiła na nas wielkie wrażenie.
62
brzegiem rzeki
Ponoć w Okunince widziano krokodyla. Wielodniowe poszukiwania nie dały jednak rezultatu, a potwora medialnie uśmiercono, aby nie wzbudzać paniki
Parafie neounickie zaczęły powstawać w Polsce po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. Wówczas postanowiono odnowić zwierzchność nad parafiami unickimi, które siłą zostały włączone do cerkwi prawosławnej w czasach rządów carskich. Wkrótce dotarliśmy do Kodnia. W samym centrum tej miejscowości stoi piękny barakowy kościół pw. św. Anny z cudownym obrazem Matki Bożej Gregoriańskiej, dzisiaj noszący nazwę Cudownego Wizerunku Matki Boskiej Kodeńskiej. Obraz został wykradziony z Rzymu przez właściciela tutejszych dóbr, Mikołaja Sapiehę, w 1631 r. i umieszczony w kodeńskim kościele. Obejrzeliśmy jeszcze późnogotycki kościół pw. św. Ducha.
kraina bugu · wiosna 2012
Z nieba lał się coraz większy żar. Napełniliśmy nasze butle wodą, kupiliśmy trochę owoców i coś na obiad, i ruszyliśmy dalej. Kilka kilometrów za Kodniem zatrzymaliśmy się nad rzeczką. Był to czas na dłuższy odpoczynek i przyrządzenie tzw. przegryzki, czyli kilku pożywnych kanapek i ciepłej herbaty. Dopiero wieczorny posiłek stał się obiadokolacją. Staraliśmy się przyrządzać go samodzielnie, gotując na butli lub ognisku. Smakował wyśmienicie.
poruszaliśmy się szybko. Kolejnym przystankiem na naszym szlaku stał się prawosławny monaster w Jabłecznej. Jego złocąca się kopuła ładnie wyglądała na tle wszechobecnej zieleni Doliny Bugu. Męski klasztor prawosławny istniał w tym miejscu najprawdopodobniej już w XV w. Senna okolica ożywa w dniach 24 i 25 czerwca, gdy odbywają się odpustowe uroczystości św. Onufrego. Jednak w dniu naszej wizyty było jak zwykle, czyli sennie. Gorące południe i tylko my na rozżarzonym parkingu. Potem pojawiło się jeszcze kilka osób, z którymi oglądamy Wokół nas było płasko. Brzozowe za- monaster. gajniki i drzewa rosnące przy drodze Letni dzień był długi, a nasze siły dały nam zbawczy cień. Wiatr był tak- jeszcze spore, zatem ruszyliśmy dalej. że naszym sprzymierzeńcem, więc Przez Sławatycze przejechaliśmy dość
Cisza wokół monasteru
żwawym tempem, zatrzymując się jedynie przy cerkwi z przełomu XIX i XX w. oraz ciekawych drewnianych chałupach, stojących szczytami wzdłuż ulicy. Minęliśmy kolejną dużą wieś na naszej trasie – Hannę, z drewnianym kościołkiem, dawniej cerkwią grekokatolicką z XVIII w. – i dotarliśmy do Włodawy. Zmęczenie dawało się nam już we znaki. Zwiedzanie miasteczka zostawiliśmy sobie na następny dzień, a na nocleg dotarliśmy do ośrodka w Okunince nad Jeziorem Białym. Wynajęliśmy domek – ośrodek był pusty i nic w tym dziwnego, przecież było jeszcze przed wakacyjnym sezonem. Dobrze zrobiła nam kąpiel w ciepłym jeziorze z pięknym piaszczystym dnem i solidna obiadokolacja, przygotowana na ganku
63
brzegiem rzeki
z pięknym widokiem na słońce zachodzące nad jeziorem. Nie opowiedziałem Piotrowi straszliwej historii, która poruszyła kilka lat temu całą okolicę. Ponoć widziano tutaj krokodyla. Wielodniowe poszukiwania nie dały rezultatu, a potwora medialnie uśmiercono, aby nie wzbudzać paniki.
Na Bugu we Włodawie Trzeciego dnia rano jeszcze bez bagaży, które zostały w ośrodku, pojechaliśmy do Włodawy. Miasteczko jest pięknie położone na wysokim brzegu Bugu. Centrum zajmuje czworoboczny rynek. Tu zjedliśmy nasze śniadanie – świeże bułeczki z jogurtem i sokiem. W pobliżu rynku znajdują się najcenniejsze zabytki miasta. Objechaliśmy dookoła zespół poklasztorny paulinów z kościołem pw. św. Ludwika. Zakon św. Pawła Pierwszego Pustelnika, zwany paulinami, przybył z Jasnej Góry do Włodawy w roku 1698 dzięki fundacji Ludwika Konstantego
64
Pocieja. Kompleks budynków konwentu paulinów we Włodawie powstał w okresie kilkudziesięciu lat, jednak sam klasztor – bardzo obszerny – postawiono w latach 1707–1718. Budulcem był zniszczony w 1570 r. zamek książąt Sanguszków. Niedaleko na skarpie stoi cerkiew prawosławna pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny, wzniesiono ją w połowie XIX w. Była nieco uszkodzona w czasie I i II wojny światowej. Jest to budowla murowana, wzniesiona na planie krzyża greckiego. Potem pojechaliśmy do późnobarokowej synagogi. Pierwotna drewniana synagoga powstała w 1684 r. w centrum dzielnicy żydowskiej. Obecna została zbudowana zapewne na tym samym miejscu w roku 1764. Przebudowano ją w drugiej połowie XIX w., dodając drugą kondygnację przedsionka. Wnętrze zniszczone przez pożar w czasie I wojny światowej gruntownie odrestaurowano po 1920 r. Podczas niemieckiej okupacji w latach 1939–1944 użytkowana jako
magazyn, obecnie w jej wnętrzach znajduje się Muzeum Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego. Można w nim oglądać wystawy stałe, w tym momencie: „Judaika”, „Chłopskie pielgrzymowanie”, „W pokoju Mełameda”, „Z historii Żydów włodawskich”, „Babiniec”, „Rzeźby Jana Pawłowskiego”, „Włodawa w fotoplastykonie”, oraz wystawy czasowe. Po tej wycieczce Włodawa przestała się nam kojarzyć wyłącznie z radiowymi komunikatami o stanie wód na Bugu.
Wojenne opowieści Wróciliśmy do Okuninki i po załadowaniu bagaży wyruszyliśmy do Sobiboru. Szosa wiodła lasami Sobiborskiego Parku Krajobrazowego. Dojechaliśmy do małego budynku przy stacji Sobibór, w którym mieści się Muzeum Byłego Hitlerowskiego Obozu Zagłady. Dzieje obozu zagłady w Sobiborze ukazują metody, jakimi faszyści zamierzali rozwiązać tzw. problem 11 mln europejskich
kraina bugu · wiosna 2012
Żydów. Z sobiborskiej kaźni ocalało kilkadziesiąt osób. Pamiątkowe tablice, umieszczone przed wejściem na teren byłego obozu, zawierają tekst przetłumaczony na cztery języki: angielski, hebrajski, jidisz i holenderski, a brzmi on następująco: „W tym miejscu w latach 1942–1943 istniał hitlerowski obóz zagłady, w którym zamordowano ponad 250 000 Żydów i około 1000 Polaków. Dnia 14 października 1943 roku wybuchło tu zbrojne powstanie kilkuset więźniów żydowskich, którzy po walce z hitlerowską załogą wydostali się na wolność. W rezultacie powstania obóz został zlikwidowany”. Tekst zakończony jest cytatem z Księgi Hioba: „Ziemio nie zakrywaj krwi mojej”. Niewielka w sumie wystawa zrobiła na nas olbrzymie wrażenie. Przez kilka kilometrów jechaliśmy w milczeniu. Wkrótce nadarzyła się kolejna okazja do tego, aby opowiedzieć o złożonych losach Polaków po wojnie. Przystanek we wsi Zbereże, gdzie obok siebie stoją dwa pomniki różnie interpretujące powojenną historię Polski. W tej wsi w 1951 r. zginął Edward Taraszkiewicz „Żelazny” – jeden z najbardziej nieugiętych przeciwników władzy ludowej we wschodniej Polsce. Pomnik powstały w 1974 r. upamiętnia śmierć żołnierzy KBW poległych w walce z „bandą Żelaznego”, a kapliczka postawiona w 1991 r. poświęcona jest pamięci bohaterskiego Edwarda Taraszkiewicza. Po tej dużej dawce zwiedzania czuliśmy dużą radość z jazdy. Nie zatrzymaliśmy się w Woli Uhruskiej, lecz jechaliśmy dalej do Dorohuska i Dubienki. Po drodze mijaliśmy malownicze wsie z drewnianymi chałupami. Na chwilę dotarliśmy do Bugu, który we wsi Świerże nieomal ociera się o szosę. Późnym popołudniem i wieczorem istotnym elementem przydrożnego krajobrazu stawały się postacie zalegające przystanki i rowy. To konsumenci taniego wina i piwa odpoczywali znużeni po wielu godzinach dyskusji i wnikliwej obserwacji sytuacji na szosach. Jak to mówi mądry naród: „Tanie wino
jest dobre, bo jest dobre i tanie”, i – jak widzieliśmy – działa niezwykle kojąco. Przystanęliśmy przy wielkim dębie w Hniszowie. „Bolko” to najstarszy dąb na Lubelszczyźnie. Przyjemnie jest wylegiwać się w cieniu jego rozłożystych konarów. Nawet przez chwilę zastanawialiśmy się, czy nie zostać tutaj na noc, ale dnia było jeszcze tak wiele. Dowiedzieliśmy się też, że ok. 20 km dalej, tuż za Dubienką, jest ładne pole biwakowe nad czystą rzeką.
Poszukiwacze skarbów Dubienka to miejsce bitwy z 1792 r. Obrońcami dowodził Tadeusz Kościuszko. Jego dobre przygotowanie terenu do obronnej bitwy i wykazane przez wojsko polskie męstwo zatrzymały Rosjan w pochodzie na Warszawę. Poległych w bitwie żołnierzy obu stron pochowano we wspólnej mogile w formie kurhanu. Mogiłę zniszczono w czasach PRL-u, robiąc w jej miejscu zlewisko gnojowicy z pobliskiego PGR-u. Do dzisiaj jednak szuka się skarbu
Bez wątpienia największą atrakcją spaceru ponad kilometrową trasą podziemnej kopalni kredy w Chełmie było spotkanie z duchem Bieluchem. Nagle zgasło światło i... ale nie będę opowiadał, trzeba to zobaczyć samemu. Zabawne i ciekawe
w postaci kilkudziesięciu kilogramów złotych monet, czyli dywizyjnego skarbca, który został zakopany przez żołnierzy Kościuszki, kiedy bitwa trwała i wydawało się, że może zostać przegrana. Na ulicach Dubienki kilku młodych ludzi w swych stuningowanych samochodach minęło nas niebezpiecznie blisko – taki, widać, jest tu rodzaj sportu, a życie w Dubience wydaje się być dosyć nudne. Nocleg znaleźliśmy na polu namiotowym parę kilometrów za wsią. Źle wybrałem to miejsce. Mnóstwo komarów, prawie całonocna dyskoteka i auta wjeżdżające i wyjeżdżające na pole spowodowały, że prawie nie zmrużyliśmy oka. Może trzeba było ten czas spożytkować na poszukiwanie skarbu?
U ducha Bielucha Rano pobudka. Piękna pogoda. Przygotowałem śniadanie. To już ostatni dzień naszej wycieczki. Nie mieliśmy ochoty na powrót, ale przed nami była jeszcze jazda do Chełma. W planie mieliśmy wycieczkę po chełmskich podziemiach kredowych. Zwiedziliśmy wszelkie podziemne trasy turystyczne w Polsce, więc nie mogliśmy opuścić tak wspaniałej okazji. Do miasta dojechaliśmy przed południem, jednak bilety wstępu kupiliśmy dopiero na 13. Całe szczęście, że powrotny pociąg wyrusza nieco później. Włóczyliśmy się trochę po mieście. Rynek, katedra, cerkiew, a potem zeszliśmy wraz z grupą do podziemnej kopalni kredy. Bez wątpienia największą atrakcją spaceru ponad kilometrową trasą było spotkanie z duchem Bieluchem. Nagle zgasło światło i... ale nie będę opowiadał, trzeba to zobaczyć samemu. Zabawne i ciekawe. Wróciliśmy koleją. Powrotna podróż była długa i nudna: najpierw do Lublina, potem Warszawy i dalej do Białegostoku. No cóż, powrót do rzeczywistości po kilku dniach odpoczynku i luzu bywa z reguły męczący i bolesny. ◼
65
Turystyka / Miejsce na weekend
Mielnik
Sielanka z historią w tle tekst: Małgorzata Szerfer
zdjęcia: Piotr Cieśla
Na prawym brzegu Bugu góruje dawny gród o bogatej historii, będący dziś siedzibą gminy Mielnik, której tereny zapraszają na grzyby, ryby i niezapomniane wędrówki. Okoliczne miejscowości kuszą upragnioną ciszą i doskonałymi warunkami do wypoczynku, rozległe lasy zachęcają do pieszych wycieczek, a lokalne zabytki do spotkań z przeszłością.
Miejsce na weekend
polecamy
Pensjonat panorama ul. Brzeska 67, Mielnik tel.: (85) 657 72 76 W obiekcie znajduje się regionalna restauracja GOSPODARSTWO AGROTURYSTYCZNE JANINA I JAN DMITRUK ul. Biała 8, Mielnik tel.: (85) 655 63 48, 661 784 522
Spokój, czyste powietrze, wszechobecna zieleń oraz atrakcje Bugu w połączeniu z licznymi miejscami obrazującymi kolejne etapy dziejów stanowią doskonałą próbkę bogactwa wrażeń, jakie oferuje wyprawa w głąb krainy zwanej Nadbużańskim Podlasiem
GOSPODARSTWO AGROTURYSTYCZNE IRENA WYSOCKA ul. Brzeska 220, Mielnik tel.: (85) 657 71 25, 696 650 015 GOSPODARSTWO AGROTURYSTYCZNE LEOKADIA DACEWICZ ul. Duboisa 14, Mielnik tel.: (85) 657 71 10 GOSPODARSTWO AGROTURYSTYCZNE JERZY KIERKOWICZ ul. Brzeska 232, Mielnik tel.: (85) 657 71 56 GOSPODARSTWO AGROTURYSTYCZNE ,,ŁUCJA” ul. Brzeska 139, Mielnik tel.: (85) 657 71 66 GOSPODARSTWO AGROTURYSTYCZNE KRYSTYNA ZWIERZYŃSKA ul. Biała 10 b, Mielnik tel.: (85) 657 71 03, 606 928 108 PENSJONAT ,,U FLORIANA” ul. Bugowa 18, Mielnik tel.: (85) 657 71 67 OŚRODEK WYPOCZYNKOWY Z DOMKAMI CAMPINGOWYMI ul. Brzeska, Mielnik tel.: (85) 657 72 27
68
1
M
iejscowości gminy Mielnik rozsiane są wzdłuż Bugu, wyznaczającego jej granicę od południa. Od wschodu teren gminy sąsiaduje z Białorusią. Taka lokalizacja potęguje atrakcyjność miejscowych wiosek, w których nie brakuje wschodnich wpływów widocznych w kulturze i architekturze, głównie sakralnej, o czym najdobitniej przypominają piękne cerkwie. Zabudowania otoczone są dominującymi w tutejszym krajobrazie lasami i polami, tworząc wymarzony pejzaż dla tych, którzy pragną oderwać się od miejskiego gwaru, betonowych ścian i spalin. Tu odnajdą wytchnienie w pełnym tego słowa znaczeniu. Spokój, czyste powietrze, wszechobecna zieleń oraz atrakcje Bugu w połączeniu z licznymi miejscami obrazującymi kolejne etapy dziejów stanowią doskonałą próbkę bogactwa wrażeń, jakie oferuje wyprawa w głąb krainy zwanej Nadbużańskim Podlasiem.
Aktywności na łonie natury Nieważne, czy przemawiają do nas leniwe biwaki na łonie natury i równie nieśpieszne włóczęgi, czy wolimy wypełnić pobyt po brzegi, aby jak
2
najwięcej zobaczyć, wybór gminy Mielnik na cel podróży nie będzie chybiony. Dla spragnionych kontaktu z przyrodą i rekreacji w plenerze idealne są falisto-pagórkowate tereny Wysoczyzny Drohiczyńskiej i kręte meandry Doliny Bugu, tworzącej Podlaski Przełom Bugu, o urozmaiconej rzeźbie. Alternatywą dla otoczonego stromiznami Bugu są jego niewielkie dopływy: Mętna i Moszczona, oraz niewielkie jeziorka i malownicze oczka wodne rozsiane wzdłuż rzeki. Aż trudno oprzeć się pokusie długich spacerów w poszukiwaniu akwenów, najlepiej z koszem na znalezione po drodze grzyby i wędką. Po takiej sjeście można dalej oddawać się wodnym rozrywkom. Na chętnych czekają kajaki, statki wycieczkowe, tratwy. Słowem, co kto lubi. Spacerowicze powinni udać się w kierunku dwóch wzgórz: Dużego i Małego Usześcia, mierzących 204 i 174 m n.p.m., a leżących na północy Mielnika, w obrębie rezerwatu florystycznego Góra Uszeście, który obfituje w rzadkie gatunki roślin chronionych. Z kolei za Radziwiłłówką, w kierunku Nurca-Stacji usytuowany jest rezerwat leśny Grąd Radziwiłłowski. Został utworzony dla zachowania cennego fragmentu grądu, reprezentującego
kraina bugu · wiosna 2012
Zdjęcie na stronie tytułowej: widok z Góry Zamkowej. Widoczna cerkiew cmentarna Pokrowy Matki Bożej (1776 r.) 1. Cerkiew w Koterce/ Tokarach pw. św. Barbary. 2. Kopalnia kredy w Mielniku. 3. Mielnik od strony Bugu.
3
starodrzewia dawnej Puszczy Mielnickiej, z dominującym dębem szypułkowym, którego imponujące okazy liczą nawet 150–180 lat. Wprawieni w bojach piechurzy i zmotoryzowani turyści również nie będą narzekać. Na nich czekają trasy tematyczne o wyższym stopniu trudności, w tym szlaki bunkrów, wyznaczone na różnych odcinkach linii Mołotowa, szlak kupiecki, wiodący przez Siemiatycze, Grabarkę, Mielnik, Olendry, Nurzec, i wreszcie czerwony szlak Mielnicki Przełom Bugu. Gmina Mielnik to także wdzięczny teren dla wszystkich miłośników dwóch
kółek. Na terenie gminy znajdują się zarówno wytyczone szlaki rowerowe wzdłuż rzeki Bug, jak i gęsta sieć malowniczych dróg: utwardzonych, asfaltowych czy traktów leśnych, które dają możliwość aktywnego i zróźnicowanego wypoczynku amatorom i profesjonalistom. Godną polecenia jest trasa z Siemiatycz do Czeremchy wiodąca przez północną część gminy. Z pewnością najlepszym okresem na rowerowe eskapady nad Bugiem jest wiosna i lato, kiedy to do większości obiektów i atrakcji możemy dotrzeć na naszym jednośladzie.
69
Miejsce na weekend
W samym Mielniku – dawnym grodzie, strzegącym przeprawy przez rzekę na szlaku nadbużańskim, założonym przypuszczalnie w połowie XI w. przez księcia kijowskiego Jarosława Mądrego – nie brakuje miejsc przypominających o bogatej historii tego terenu
1
Mielnik niejedno ma oblicze 1. Konie w Bugu. Wajków. 2. Sosna przy drodze Mielnik – Osłowo. Symbol Mielnika. 3. Kościół pw. Przemienienia Pańskiego.
Ciekawostką na terenie gminy jest odkrywkowa kopalnia kredy w Mielniku – jedyna tego typu czynna kopalnia w Polsce, historycznie związana z występującymi w tej części Podlasia skałami górnokredowymi. Początki eksploatacji kredy w Mielniku sięgają XVI w. i choć na przestrzeni stuleci zmieniały się metody i skala wydobycia, do dziś zakład funkcjonuje z powodzeniem, a tereny odkrywkowe można zwiedzać z przewodnikiem po wcześniejszym ustaleniu terminu. Jeśli nie uda się zorganizować takiej wizyty, teren kopalni można podziwiać z tarasu widokowego. Oprócz kopalni 2
źródłem cennych zasobów naturalnych są też mielnickie złoża wód leczniczych. W samym Mielniku – dawnym grodzie, strzegącym przeprawy przez rzekę na szlaku nadbużańskim, założonym przypuszczalnie w połowie XI w. przez księcia kijowskiego Jarosława Mądrego – nie brakuje miejsc przypominających o bogatej historii tego terenu. Namiastką wczesnośredniowiecznego grodziska jest dziś Góra Zamkowa z pozostałościami grodziska, z resztkami wałów, fosą i widokiem na malownicze meandry Bugu. Wzgórze pełni przede wszystkim funkcję punktu widokowego, ponieważ z zamku mielnickiego – w którym doszło do słynnego zjazdu polskich i litewskich dostojników, zapisanego na kartach historii jako unia mielnicka z 1501 r. – niewiele 3
pozostało. U podnóża grodziska, o którym świadczą jedynie fragmenty kamiennych murów na stokach, znajdował się niegdyś kościół. Przypominają o nim ruiny będące łakomym kąskiem dla tropicieli śladów sprzed wieków, gdyż mimo wielokrotnych zniszczeń nadal można doszukać się wśród nich wskazówek co do stylu i układu świątyni. Na ulicach Mielnika znajdziemy też odrestaurowaną synagogę z I połowy XIX w., obecnie mieści się w niej Galeria VAVA, nie tylko gromadząca prace artystów, lecz także pełniąca funkcję ośrodka kulturalnego, w którym można trafić na ciekawe odczyty i spotkania autorskie, wieczorki poetyckie oraz Nadbużańskie Plenery Malarskie i wystawy poplenerowe. Różne oblicza gminy prezentuje nowo otwarty Ośrodek Dziejów Ziemi Mielnickiej w Mielniku, stworzony w stylowo przebudowanym budynku, w którym niegdyś miało siedzibę kino Górnik, od lat nieczynne. Dziś w nowoczesnym obiekcie perełką jest ekspozycja Henryka Musiałowicza, malarza i rzeźbiarza, a zarazem honorowego obywatela miasta, który w podzięce za inspirację z mielnickich przestrzeni i w dowód uznania dla swych związków z gminą przekazał na cele muzealne część swoich prac, wystawianych i podziwianych dotąd w różnych stronach świata. Jako jeden z nielicznych, dobrze zachowanych po II wojnie światowej, zabytków przetrwał mielnicki
neobarokowy kościół pw. Przemienienia Pańskiego, zbudowany w 1913 r., dawniej będący celem pielgrzymek, a dziś przede wszystkim przedmiotem kultu lokalnego. Centralnym punktem świątyni jest obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus w głównym ołtarzu, zaś nielicznymi przedmiotami kultu, jakie pozostały po grabieżach, są: krucyfiks barokowy z końca XVII w., monstrancja datowana na lata 1720–1730 i kielich z I połowy XVIII w., obok których uwagę zwracają stacje drogi krzyżowej. Wzrok przyciąga również ulokowana na wzniesieniu w centrum Mielnika murowana cerkiew prawosławna z 1823 r. pw. Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy. Szczególnie warto zobaczyć wnętrza świątyni, których pięknie zdobione ściany pokryte freskami wypełniają liczne ikony, oprawione w rokokowe, złocone ramy. W niedalekiej przyszłości Mielnik zyska kolejną bardzo ciekawą atrakcję. Będzie to Park Historyczny ,,Trylogia”, do którego rekwizyty z realizacji filmowych dzieł Henryka Sienkiewicza przekazało w tym roku Studio Filmowe Zodiak Jerzego Hoffmana.
Duch miejsca wiecznie żywy Zupełnie inny charakter ma drewniana cerkiew Matki Boskiej Pocieszycielki Strapionych
polecamy
GOSPODARSTWO AGROTURYSTYCZNE NADZIEJA NIKITOROWICZ ul. Brzeska 48, Mielnik tel.: (85) 657 70 84 GOSPODARSTWO AGROTURYSTYCZNE MIROSŁAW JUZEFOWICZ ul. Brzeska 35, Mielnik tel.: (85) 657 70 70 GOSPODARSTWO AGROTURYSTYCZNE KATARZYNA BIEDRZYCKA ul. Brzeska 136, Mielnik tel.: (85) 657 70 57 GOSPODARSTWO AGROTURYSTYCZNE MARIA CHARKIEWICZ ul. Królewska 7, Mielnik tel.: (85) 657 71 15 GOSPODARSTWO AGROTURYSTYCZNE MARIA IWANOWSKA ul. Sadowa 13, Mielnik tel.: (85) 657 71 37
71
Miejsce na weekend w latach 1934–1935, nawiązujący stylem do drewnianych kościółków spotykanych na Podkarpaciu. Świątynia ze spadzistym dachem, zbudowana na planie krzyża, przypomina bowiem góralską chatę. Wycieczka w poszukiwaniu cerkwi zaprowadzi nas też do miejscowości Maćkowicze. Znajduje się tam nieduża drewniana cerkiew Świętych Cyryla i Metodego, która ujmuje swoją prostotą. Zaś w Siematyczach zobaczymy okazałą świątynię, górującą nad otoczeniem bryłą z sześcioma kopułami. Warto wybrać się do Niemirowa, który po wojnie przeistoczył się z tętniącego życiem miasta w sielską przystań dla spragnionych wytchnienia. Wzrok przykuwają tu: ufundowany przez Czartoryskich barokowo-klasycystyczny kościół pw. Świętego Stanisława Biskupa i Męczennika, brama z dzwonnicą z 1823 r. i dominująca nad rzeką Góra Zamkowa ze śladami średniowiecznego grodziska. W lesie zachowały się pozostałości cmentarza żydowskiego, z którego większość nagrobków żołnierze radzieccy wykorzystali do budowy schronów na linii Mołotowa. I wreszcie granica, którą sygnalizują druty kolczaste i biało-czerwone oraz czerwono-zielone słupki. Parę kroków dzieli nas od Białorusi. Ale to już wyprawa na inną okazję. Teraz jeszcze zostańmy u siebie, ciesząc się gościną mieszkańców gminy Mielnik, jej sielankową atmosferą i pełnymi uroku miejscami, które często położone są na uboczu, nieodnotowane w przewodnikach i folderach, jak kurhany w okolicy Niemirowa, Maćkowicz czy
1. Mielnik. Pola przy ulicy Białej. 2. Drewniany płot w miejscowości Osłowo. 3. Ruiny gotyckiego kościoła Trójcy Świętej w Mielniku na wzgórzu zamkowym. 4. Cerkiew pw. Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy w Mielniku.
1 2
3
Ciesząc się gościną mieszkańców gminy Mielnik, jej sielankową atmosferą i pełnymi uroku miejscami, które często położone są na uboczu, nieodnotowane w przewodnikach i folderach, jak kurhany w okolicy Niemirowa
Osłowa, przydrożne krzyże, schrony, wyrastające z pól i zboczy okolicznych wzgórz, stylowe drewniane zabudowania, np. chata w Mętnej z połowy XIX w., albo majestatyczne okazy drzew, które stulecie dawno mają za sobą. Dla takich kadrów warto dać się poprowadzić tylko intuicji, aby odkryć Mielnik, jakiego nie poznał nikt inny.
polecamy
GOSPODARSTWO AGROTURYSTYCZNE ,,FLISAK” ul. Brzeska 53, Mielnik tel.: 601 916 125 GOSPODARSTWO AGROTURYSTYCZNE KLAUDIA KĘDZIORA ul. Brzeska 85, Mielnik tel.: (85) 657 70 56, 796 178 355 GOSPODARSTWO AGROTURYSTYCZNE ,,NA GÓRNEJ” ul. Górna, Mielnik tel.: (85) 657 71 56, 660 982 726 GOSPODARSTWO AGROTURYSTYCZNE ZOFIA I ZBIGNIEW MORMOL ul. Brzeska 163, Mielnik tel.: (85) 657 72 35 GOSPODARSTWO AGROTURYSTYCZNE MARIA URBAŃSKA ul. Brzeska 139, Mielnik tel.: (85) 657 71 41
4
w Koterce, przenosząca w świat jak z bajki, nie tylko za sprawą błękitnej barwy, lecz także niezwykłego otoczenia. Świątynia – wzniesiona w 1912 r. w miejscu, gdzie 60 lat wcześniej Matka Boża objawiła się mieszkance pobliskich Tokar – usytuowana jest tuż przy granicy z Białorusią, na uroczysku w leśnej głuszy, przy źródełku, w którego uzdrawiającą moc wierzą pielgrzymi licznie gromadzący się w cerkwi przy okazji ważnych świąt, zwłaszcza
72
podczas nabożeństw w trzecim dniu św. Trójcy i w czasie święta Ikony Matki Bożej Radość Wszystkich Strapionych. Na co dzień ten odludny, a przy tym niezwykle urokliwy zakątek sprzyja wyciszeniu i kontemplacji oraz pozwala zapomnieć o wszystkim, co zburzyłoby sielankową atmosferę tego tajemniczego miejsca. W Tokarach uwagę przyjezdnych przykuwa zabytkowy drewniany kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego, wzniesiony
kraina bugu · wiosna 2012
73
GMINA MIELNIK
Pawłowicze
Klukowicze
Werpol
Homoty Końskie Góry
Kudelicze
Wilanowo
Żołędne Maćkowicze
Moszczona Królewska
8
P u s z c z a
Radziwiłłówka
Dębniak
M ę t na
Mierzwice Osłowo
7 Tokary Adamowo Zastawa
Mętna
Grabowiec
M
10
i e
Koterka
l n
ic
6 Wólka
k
a
Mielnik 1 2 3 4 5
Zalesie
Wajków
Sutno
BIAŁORUŚ
B
mapa: R. Piwowar
Stare Hołowczyce
ug
Wajków Nowe Hołowczyce
Legenda/atrakcje Kościół pw. Przemienienia Pańskiego w Mielniku Cerkiew pw. Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy w Mielniku Dawny budynek synagogi – obecnie galeria VAVA Góra Zamkowa z pozostałościami grodziska w Mielniku. Odkrywkowa kopalnia kredy w Mielniku Cerkiew Matki Boskiej Pocieszycielki Strapionych w Koterce Kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Tokarach Cerkiew św. Cyryla i Metodego w Maćkowiczach Kościół św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Niemirowie. Stare drewniane chaty wiejskie w Mętnej
74
najważniejsze WydaRZenia 1. Dni Gminy Mielnik – coroczna impreza integracyjna dla mieszkańców gminy i okolic, odbywająca się w lipcu. Moc atrakcji kulturalnych i sportowych dla każdego. 2. Muzyczne Dialogi nad Bugiem. Sierpniowe międzynarodowe spotkania mające na celu kultywowanie tradycji mniejszości narodowych. W tym roku odbędzie się już 22. edycja tej imprezy. Można tu spotkać m.in. mniejszości: białoruską, ukraińską i grecką, a nawet celtycką. 3. Festiwal Korowaja Mielnickiego. Wydarzenie odbywające się w maju, mające na celu podtrzymanie tradycji związanych z wypiekiem obrzędowego ciasta regionalnego oraz innych tradycji lokalnych.
Niemirów
Krynki
9
Ponikwy
Informacje 1. Lokalizacja: województwo podlaskie, powiat siemiatycki 2. Odległości: Białystok (117 km, 1 godz. 56 min) Lublin (169 km, 2 godz. 42 min) Warszawa (158 km, 2 godz. 50 min) 3. Wypożyczalnia sprzętu wodnego: FHU Asola ul. Brzeska 51, tel. (85) 657 76 56; GOKSiR ul. Zaszkolna 1, tel. (85) 657 71 67; FHU Active Adventure ul. Duboisa tel. (85) 657 70 67 4. Informacja turystyczna: ul. Piaskowa 38, tel. (85) 656 58 61, 657 70 03 5. Linki: www.mielnik.com.pl, www.mielnik.eu www.goksir.mielnik.com.pl
kraina bugu · wiosna 2012
Kultura i Sztuka / Kulturalny kwartał album
Polska Wschodnia w obiektywie
Ci z Państwa, którzy chcą wybrać się w fascynującą i pełną wrażeń podróż po wschodnim pograniczu naszego kraju, powinni sięgnąć po album „Polska Wschodnia”. Na osiemdziesięciu stronach znajdują się zdjęcia autorstwa Marka Strzałkowskiego, w klimat których przenosi eseistyczny wstęp Olgierda Budrewicza. Album to niezwykła wędrówka od Suwałk po Bieszczady, podczas której znajdą się Państwo w krainie mozaiki kulturalno-religijnej, cieszących oko zabytków, zapomnianych wiosek i dzikiej przyrody. Marek Strzałkowski dociera do miejsc często już zapomnianych, łapiąc jednym kliknięciem aparatu ich magię. Pokazuje chociażby
p ły ta malownicze Czarną Hańczę, Białowieżę, Zamość, obchody święta Chrztu Pańskiego w Drohiczynie czy zmęczonego pielgrzyma w Grabarce. Wydawnictwo BOSZ, wydano w 2005 roku
fot. Materiały prasowe (4), archiwum K. T. Lewandowskiego (1)
Niezwykłym albumem muzycznym „Śpiewy Polesia”, dołączonym do wydawnictwa książkowego, Andrzej Bieńkowki zafundował słuchaczom prawie godzinną podróż po Ukrainie w rytmach pieśni ludowych, wykonywanych głosami o tak potężnej sile, że ciarki przechodzą po całym ciele. Autor, urzeczony głosem Danii Czekun, jednej z najznakomitszych ukraińskich śpiewaczek, przez wiele lat jeździł po Ukrainie, spotykał się z grupami śpiewaczymi, nagrywał je. Na płycie znalazły się utwory z archiwum Muzyki Odnalezionej z lat 2003–2007. Śpiewaczki występowały w swoich domach, muzyka jest więc przesiąknięta
Szkoła śpiewu tradycyjnego
Z historią pod rękę
76
Śpiewy Polesia Ukraina
naturalnością i specyficznym klimatem. Większość utworów to sam śpiew wykonywany na wiele głosów, bez akompaniamentu, w tle słychać jedynie stukot stóp. Całość tworzy repertuar weselny i obrzędowy z obszaru od granicy z Polską do Czarnobyla. Wydawca: Muzyka Odnaleziona, Warszawa 2008
KONCERT
W ys tawa
14 stycznia Chełm obchodził 620-lecie nadania mu przywileju lokacyjnego na prawie magdeburskim. Z tej okazji w Muzeum Ziemi Chełmskiej im. Wiktora Ambroziewicza otwarto wystawę „Z historią pod rękę ul. Lubelską w Chełmie”, czynną do 31 maja. Na przykładzie tej ulicy, jednej z najstarszych w mieście, muzeum pokazuje, jakim zmianom na przestrzeni lat ulegało miasto. Specyficzny klimat dawnych czasów w sposób kompletny oddają przedwojenne czarno-białe fotografie. Można na nich podziwiać m.in. targ, chłopów prezentujących swoje towary czy dorożkarzy w specyficznych uniformach. Aby zwrócić uwagę na szczegóły, fragmenty niektórych
KSIĄŻKA
fotografii zostały powiększone. Na wystawę udało się pozyskać zdjęcia z prywatnych archiwów fotografów, którzy kiedyś mieli swoje zakłady przy ulicy Lubelskiej i często robili ludziom zdjęcia właśnie na jej tle. Muzeum Ziemi Chełmskiej www.muzeum.chelm.pl
Już w lipcu rusza XV Międzynarodowa Letnia Szkoła Muzyki Tradycyjnej. Fundacja „Muzyka Kresów” zaprasza do udziału w niej miłośników tradycyjnego śpiewu, którzy podczas specjalnie przygotowanych zajęć wzbogacą swoją wiedzę oraz swoje umiejętności z zakresu emisji głosu, opanowania technik śpiewu, stylów i manier wykonawczych oraz samego śpiewu. Tegoroczni uczestnicy szkoły będą podzieleni na grupy, z których każda zajmie się śpiewem innego kraju: Polski, Ukrainy, Rosji, Serbii, Bułgarii i Białorusi. Odskocznią od zajęć praktycznych będą projekcje filmowe i wykłady wielu znakomitych gości,
kraina bugu · wiosna 2012
odbywające się pod hasłem „Pieśni pracy”. Uczestnicy warsztatów będą także mogli poszerzyć horyzonty w aspekcie tradycyjnej muzyki instrumentalnej oraz uczestniczyć w warsztatach tanecznych. Łukowiska k. Janowa Podlaskiego, 8–22 lipca 2012
Przodkowie twórczym impulsem ››Akcja „Diabłu ogarek” toczy się w XVII wieku za panowania Władysława IV Wazy. Czy trudno było tak odzwierciedlić ten czas, aby zachować jego realia historyczne? ››Konrad T. Lewandowski: Zawsze interesowałem się wszystkim, czytałem książki, oglądałem filmy, programy historyczne i tak niepostrzeżenie nasiąkłem większością informacji potrzebnych mi do pisania. Ich uzupełnienie było już czystą przyjemnością, związaną z wycieczkami w teren i rozmowami z miejscowymi ludźmi przy piwie, i wypytywaniem ich o lokalne legendy oraz zwyczaje i tradycje. Aczkolwiek przygotowania te trwały okrągły rok. Najbardziej zależało mi, aby wpisać fabułę w prawdziwą topografię, wynajdując jej fascynujące układy, jak choćby rozstaje wód i otaczający je autentyczny system pagórków, opisane w finale „Diabłu ogarek”.
››Skąd pomysł na postać Stanisława Jakuba Lawendowskiego? ››Impulsem do stworzenia tej postaci była zbliżająca się śmierć mojego ojca. Potrzebowałem skomunikować się i spotkać z moimi przodkami – drobną mazowiecką szlachtą, wywodzącą się spod Gostynina. ››Dlaczego na usytuowanie akcji powieści wybrał Pan właśnie Mazowsze? ››Urzekła mnie dolina Liwca. Im więcej się o niej dowiadywałem, tym bardziej byłem zauroczony jej historią i krajobrazami. Skutkiem tej fascynacji przeniosłem tam rodowy zaścianek Korzeń. Tytułowa czarna wierzba natomiast faktycznie rośnie nad Bugiem, koło miejscowości Łęg Nurski. Jest tam cały wierzbowy las, w którym wielokrotnie spacerowałem. Jeżeli diabły mieszkają na wierzbach, to właśnie na takich! ›› „Diabłu ogarek. Czarna wierzba” Konrad T. Lewandowski Wydawnictwo RM
77
Kultura i Sztuka / Zainspirowani
R
zeźby Anny Dębskiej to doskonały przykład symbiozy człowieka z naturą, niestety zatracanej dziś przez ludzi, którzy bez reszty pochłonięci są wynalazkami współczesności. Rzeźbiarka całe serce oddała zwierzętom, w szczególności koniom. To one towarzyszą jej przez całe życie, są początkiem i końcem wszystkiego. – Kontakt z przyrodą, ze zwierzętami, z końmi miałam od dziecka, ciągnęło mnie do nich jak magnes. Według mnie tylko przyroda może człowieka regenerować – mówi artystka. Jej niezwykłą wrażliwość na czworonożnych braci
żubry, dziki, jelenie, orły, lisy czy ryby, zdobią parki, skwery i place w wielu miastach Polski i świata. Jej dzieła były pokazywane na całym globie, wiele z nich znajduje się w polskich muzeach, m.in. w Warszawie, Krakowie, Częstochowie, a także w Niemczech. Liczne prace artystki, która od 1979 r. przez 16 lat przebywała w USA, znajdują się w prywatnych kolekcjach. Dziś rzeźbiarka tworzy zaszyta w lesie pod Łochowem, gdzie ma dom, który jest jej oazą spokoju, bo duże miasta są – jej zdaniem – nie do życia. Anna Dębska nie boi się odpowiadać tym, którzy klasyfikują ją jedynie
zwierząt jest tak różnorodna, tak nieprawdopodobnie bogata, a wiele z nich w ogóle nigdy nie było rzeźbionych albo było bardzo mało i bardzo marnie, to jest dużo większe pole do popisu. Te słowa mówią w zasadzie wszystko o zwierzyńcu Anny Dębskiej. Twórczyni pokazuje świat zwierząt, tak jak go czuje, bardzo emocjonalnie, uważa bowiem, że artysta musi mieć swobodę tworzenia i wyrażać to, co widzi, a nie to, co mu ktoś narzuca. Ona korzysta z tej swobody maksymalnie. Anna Dębska to artystka niepokorna. Zawsze uważała, że trzeba dążyć do tego, aby robić w życiu to, co
Anna Dębska z przyjemnością rzeźbi zwierzęta, a nie ludzi, bo ci – jak się na nich patrzy i chce się ich rzeźbić – robią się natychmiast nienaturalni. zauważył wykładowca z warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, który zachęcił ją do rzeźby animalistycznej. Niezwykłe prace artystki powstają głównie z brązu, choć nie stroni też od tworzenia w innych materiałach – sztucznych kamieniach, glinie, gipsie, żelbetonie i cemencie. Wyczarowane przez nią zwierzęta, m.in. konie, wilki,
Zwierzyniec
jako rzeźbiarkę zwierząt: – Moi konkurenci, zazdrośni koledzy, uważali, że ja tylko zwierzątka robię. Ale ja robiłam też i ludzi, oczywiście z mniejszą przyjemnością, bo ludzie są już strasznie obrzeźbieni i właściwie nic nowego się nie wymyśli. Ludzie, jak się na nich patrzy, chce się ich rzeźbić, robią się natychmiast nienaturalni. Forma
1
się lubi, chociaż trochę, nawet jeśli będzie to przynosiło mniej pieniędzy albo będzie trudniejsze. Ona sama na przekór wszystkim i wszystkiemu postawiła na sztukę. Mimo słów matki, że artysta wiecznie głoduje, a na splendory może ewentualnie liczyć po śmierci, dowiodła, że jest inaczej. Zdobyła uznanie za życia.
1. „Arabskie piękności”, rzeźba z 1990 roku. 2. Rzeźby Anny Dębskiej zachwycają naturalnością. 2
w brązie wykuty tekst: Justyna Franczuk
zdjęcia: Bartek Kosiński
79
Zainspirowani Anna Dębska /rocznik 1929/ /absolwentka warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych/ /rzeźbiarka animalistyczna/ /mieszka pod Wyszkowem/ /prowadzi galerię rzeźb plenerowych/ Wystawy w Polsce: 1961 – Warszawa, Wystawa rzeźby w XV-lecie PRL 1963 – Warszawa, Rzeźba w przyrodzie 1974 – Bydgoszcz i Warszawa, Wystawa rzeźby Anny Dębskiej 1976 – Łódź, Anna Dębska. Rzeźby z lat 1959–1975 2004 – Warszawa, Anna Dębska. Rzeźba Wystawy zagraniczne: 1960 – USA, Cincinnati, Highland Gallery 1960 – Włochy, La Spezia, Galeria Adel 1965 – Waszyngton, X Międzynarodowa Wystawa Ceramiki 1967 – Ateny, XIV Międzynarodowa Wystawa Sztuki Kobiet 1971 – Budapeszt, Światowa wystawa sztuki o tematyce łowieckiej
1 3
4
2 5
1. Rzeźbiarka w swoim domu pod Łochowem. 2. „Wierzgający źrebiec”. 3. „Jelenie”. 4. „Żurawie”. 5. „Rozbrykane źrebaki”.
80
kraina bugu · wiosna 2012
Kultura i Sztuka / Nie święci garnki lepią
WIELKOŚĆ D
w prostocie
fot. M. Rząca (5), B.Kosiński (2)
la mnie to sposób na życie, spełnienie się, to moja pasja. Już w drugi dzień Bożego Narodzenia, kiedy wszystko jest posprzątane i nie mogę nic robić, nosi mnie – tak o swoim artystycznym nałogu opowiada Ewa Mitowska. Wszystko zaczęło się od haftu krzyżykowego, który najzwyczajniej w świecie pozwalał zająć ręce. Z biegiem czasu okazało się, że ten prozaiczny powód był zaczą-tkiem szerokiej gamy rzeczy, które artystka wyczarowuje swoimi rękoma. A trzeba przyznać, że asortyment jej wyrobów jest imponujący. Początkowe sukcesy obrazków z haftu krzyżykowego oraz pisanek oklejanych sitowiem i włóczką pozwoliły Ewie Mitowskiej rozwinąć skrzydła. Dziś jest jedną z nielicznych osób w Polsce, które wykonują obrazki z opłatka. Równie przyciągające oko są kwiaty z bibuły, używane chociażby do stroików świątecznych czy palm wielkanocnych. Ewa Mitowska potrafi robić tak wiele rzeczy, że brak jej czasu na kompleksową realizację swoich pasji. – W tej chwili wracam do haftu. Nie mam czasu robić wszystkiego naraz, co kilka lat wracam więc do czegoś. Asortyment się jednak powiększa – kwituje artystka. Niezależnie od pory roku zawsze jest coś, przy czym akurat trzeba podłubać. – Kończy się Boże Narodzenie, jest Wielkanoc. Potem robi się kwiaty z bibuły na kiermasze, przede wszystkim na Święto Chleba w Ciechanowcu. Później są wieńce dożynkowe – opowiada jednym tchem twórczyni ludowa. Składniki do tego wszystkiego zbiera się często wiele miesięcy wcześniej, jak chociażby zboże do wieńców czy trzcinę do palm wielkanocnych. Swoją pasję Ewa Mitowska stara się zaszczepić w innych podczas specjalnych warsztatów, organizowanych w przedszkolach, szkołach, ośrodkach kultury, na uniwersytetach trzeciego wieku. Artystka ma doskonały kontakt z ludźmi, Wystawy w Polsce: kochają ją dzieci, które w czasie zajęć raczy opowiastkami 2003 – Węgrów, Korczew, o danych wyrobach i ich symbolice. Nawet zbuntowana młoSokołów Podlaski, Siedlce, Siemiatycze, dzież gimnazjalna ze świetlicy socjoterapeutycznej bez słowa Kosów Lacki – wystawy wycinanek z opłatka sprzeciwu oddaje się twórczym zajęciom. 2005 – Warszawa, prezentacja rękodzieła Na tym nie koniec. Ewa Mitowska od lat prowadzi gospopodczas Międzynarodowych Targów darstwo turystyczne w Seroczynie. Już niebawem będzie Turystyki i Wypoczynku – Lato 2005 można udać się tam z jednodniową wizytą przepełnioną 2006 – Uniwersytet Kardynała Stefana atrakcjami: warsztatami rękodzielniczymi, pieczeniem sęWyszyńskiego, wycinanki z opłatka, kacza, robieniem sera czy dojeniem kozy. Będzie to niezapokwiaty z bibuły mniana przygoda nie tylko dla mieszczuchów.
82
kraina bugu · wiosna 2012
83
Nie święci garnki lepią
Ewa Mitowska
Ewa Mitowska to artystka nietuzinkowa. Wyczarowywane przez nią cudeńka zachwycają prostotą, w której kryje się ich wielkość. Twórczyni ludowa ze Sterdyni z rękodziełem obcowała od dziecka. To właśnie w rodzinnym domu obserwowała haftujące i robiące na drutach mamę i babcię; tę ostatnią także, kiedy na Wszystkich Świętych przygotowywała kwiaty z bibuły czy serwetek. Wachlarz możliwości artystki nie ogranicza się jednak tylko do czynności widzianych oczyma małej dziewczynki. Ewa Mitowska z mistrzowską precyzją robi także serwetki z opłatka i papieru, tradycyjne palmy podlaskie, pisanki wyklejane włóczką i sitowiem czy zdobione woskiem, wieńce dożynkowe.
84
fot. B. Kosiński (2), M.Rząca (2)
/zajmuje się rękodziełem, plastyką obrzędową i zdobniczą/ /prowadzi warsztaty i kursy kulinarne/
kraina bugu – wiosna 2012
etnografia /ginące obrzędy
Busłowe łapy
bułki na powitanie wiosny tekst: Justyna Franczuk
fot. Artur Gaweł (3), Shutterstock (1)
P
1
2
olska obrzędowość ludowa od zawsze toczyła się wokół dwóch kalendarzy: agrarnego i liturgicznego. Rok obrzędowy składał się z momentów przejścia między śmiercią a odrodzeniem, między końcem jednego a początkiem drugiego, i tym swoim charakterem w znaczący sposób wpływał na tradycje chrześcijańskie. Wszystkie obrzędy kultywowane po Bożym Narodzeniu miały na celu zapewnienie obfitości, zdrowia i dobrobytu na cały rok. Wiosenny moment odrodzenia na Podlasiu i Kurpiach przypadał na 25 marca, czyli święto Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny (zwane inaczej Matki Boskiej Roztwornej), uznawane za najważniejszy dzień kultu maryjnego w roku. Święto to symbolizowało nadejście wiosny i było ważniejsze niż przypadające na 21 marca astronomiczne rozpoczęcie nowej pory roku. Dodatkowo było też początkiem okresu wegetacji roślin, a w pewien sposób również prac polowych, mówiono, że od tego momentu ziemia gotowa jest na przyjęcie ziarna. Symbolika Zwiastowania przenikała się w wierzeniach ludowych z innymi wyznacznikami wiosny – bocianami. Zgodnie ze starym porzekadłem te klekoczące ptaki powinny wrócić po zimie najpóźniej w dniu Zwiastowania. W tym czasie następowało swego rodzaju natężenie symboliczne. Współistniały bowiem znaki i wierzenia chrześcijańskie związane z postacią Matki Boskiej, którą
3
Przykłady pieczywa obrzędowego: 1. Sierp i kosa z ciasta.
postrzegano jako twórczynię nowego życia, jak i z bocianem, którego symbolika nie ma chrześcijańskiego rodowodu, ale w tradycji ludowej również był zwiastunem nowego życia. Bocian w wierzeniach ludowych był nie tylko tym, który zapowiada wiosnę. Utożsamiono go z początkiem nowego cyklu wegetacyjnego, przypisywano mu pewien udział w rewitalizacji przyrody i pobudzeniu jej sił żywotnych oraz pozbywaniu się nieczystości, jakie pozostały po zimowej fazie śmierci. Bocian jako ptak był istotą mediacyjną, pośredniczył między różnymi sferami wszechświata, dzięki czemu mógł przynosić informacje na temat przyszłości. Wierzono, że wszystko, co łączyło się z bocianem, miało w sobie istotne dla życia człowieka elementy. Potwierdzeniem ścisłego związku między Zwiastowaniem a ptakami był kultywowany do końca XIX wieku na Podlasiu i Kurpiach obrzęd wypiekania busłowych łap, który przypadał właśnie na dzień Matki Boskiej Roztwornej. Te bułki w kształcie bocianich łap z rozstawionymi pazurami wypiekano z razowej bądź pytlowej mąki żytniej, jedynie co zamożniejsi gospodarze używali czasem pytlowej mąki pszennej z dodatkiem żytniej. Dodawano do niej wody, niekiedy także soli i niewielkiej ilości drożdży. Stroniono od innych przypraw, bowiem mogły one zniekształcić uformowaną łapę. Starannie wyrzeźbione bułki pieczono w piecu chlebowym lub na blasze kuchennej; ich lepienie i pieczenie było domeną kobiet.
Sam obrzęd busłowych łap nie należał do zawiłych. Kiedy 25 marca nad danym gospodarstwem kołował bocian, domownicy wybiegali z domu i unosząc wysoko busłowe łapy, krzyczeli: „Busoł, busoł”, co po białorusku oznacza „bocian”. W ten sposób zapraszali ptaka, aby został i założył gniazdo właśnie w ich obejściu. Następnie buły wkładano do gniazda, bo wierzono, że to szczęście, które przyniósł bocian, pozostanie z nimi. Twierdzono, że stopnieją śniegi i nastanie wiosna. Umieszczenie busłowych łap w bocianim gnieździe wedle tradycji było też rodzajem zabezpieczenia przed wszystkim, co może spotkać ludzi: pożarami, powodziami, chorobami itp. Prawdopodobnie data obrzędu busłowych łap nieprzypadkowo przypadała właśnie na Zwiastowanie, zaraz po pierwszym dniu kalendarzowej wiosny, czyli po równonocy – momencie, kiedy dzień zaczyna przeważać nad nocą i wszystko się odradza. Przenikały się tu dwa zwiastowania: kościelne zejście anioła do Maryi i ogłoszenie jej dobrej nowiny ze zwiastowaniem wiosny symbolizowanym przez bociana. Materiał powstał na podstawie artykułu Jacka Olędzkiego „Doroczne pieczywo obrzędowe północnowschodniej Polski”, książek: „Zwyczaje, obrzędy i wierzenia agrarne na Białostocczyźnie od połowy XIX do początku XXI wieku” Artura Gawła, „Zwyczaje, obrzędy i tradycje w Polsce” Barbary Ogrodowskiej. ■
2. Busłowa łapa. 3. Socha z ciasta.
86
kraina bugu · wiosna 2012
87
Etnografia / ZNIKAJĄCY ŚWIAT
Barbara Litwiniuk jako mała dziewczynka obserwowała mamę, która – mimo ośmiorga dzieci – potrafiła znaleźć czas na tkactwo i inne robótki. Dziś sama tka, haftuje i szydełkuje, prowadzi zespół śpiewaczy. Jest wiceprezesem Stowarzyszenia Twórców Kultury Nadbużańskiej im. Janusza Kalinowskiego we Włodawie.
Obraz dzieciństwa, utrwalony w pamięci Stanisławy Kowalewskiej, to babcia, mama i ciocia tkające prześcieradła, worki i chodniki. W 1964 r. także ona dołączyła do tego grona, a dziś jest jedną z najbardziej znanych tkaczek w Polsce, docenianą i nagradzaną, między innymi przez ministra kultury.
Matematyczny rytm tkania
tekst: Justyna Franczuk
zdjęcia: Sylwia Garucka
O
bie panie są przedstawicielkami ginącej tkackiej rodziny. W okolicach Włodawy jest jeszcze młoda dziewczyna, która pobierała nauki u pani Stanisławy, ale dla niej tkanie nie jest już sposobem na życie. W dawnych czasach warsztaty tkackie były nieodzownym elementem wyposażenia prawie każdego domu, a sam proces tkania niemalże rytuałem. – Kiedyś nie było telewizorów, jedno do drugiego chodziło. Przecie u mnie w domu to stał taki szeroki warsztat i narzuty żeśmy robili, to na około tam sie ze dwanaście osób przysnuwało, bo to takie snowadło jest, i każdy swój dywan robił, swojo narzute. No a teraz narzuty leżo nieużywane, bo młodzi nie używajo tego – mówi Stanisława Kowalewska, tworząc na naszych oczach proste i piękne wzory haftu pereborowego.
88
kraina bugu · wiosna 2012
89
ZAWÓD tkaczka
S
wój warsztat tkacki Barbara Litwiniuk dostała od koleżanki, bo z tego, który był w jej rodzinnym domu, zostały tylko poprzeczne elementy. Dziś jest na wyposażeniu włodawskiego Stowarzyszenia Twórców Kultury Nadbużańskiej. Według tkaczki jest już bardzo stary i prymitywny. Drugą maszynę ma w domu. Stanisława Kowalewska ma trzy warsztaty, jak się więc któryś zepsuje, w co sama wątpi, to zawsze jest inny w zanadrzu, a i ten zepsuty zięć potrafi naprawić. Nie wszystkie warsztaty są jednakowe: – Kiedyś byłyśmy z panią Kowalewską pod Szczecinem. Uczyłyśmy składać zakład panią, która go sobie kupiła, ale najpierw pojechałyśmy do tej pani, co jej ten warsztat sprzedała, żeby go zobaczyć, bo te np. pod Hrubieszowem mają inną konstrukcję – mówi Barbara Litwiniuk. Jest przekonana, że dużo takich warsztatów można znaleźć w wiejskich stodołach. Coraz częściej są one oczyszczane z kurzu, koła gospodyń wiejskich robią izby pamięci, które wspiera funduszami Unia Europejska, chcąc w ten sposób ocalić je od zapomnienia. Obecnie Stanisława Kowalewska tka tylko na zamówienie. Jej stroje noszą śpiewacy ludowi z Warszawy, Sokołowa Podlaskiego, Włodawy, są także eksponowane w muzeach. Tka głównie stroje włodawskie i podlaskie. Najbardziej nietypowe zamówienie przyszło z Muzeum Etnograficznego w Warszawie, dotyczyło koszuli sprzed 130 lat. Potem jak w głuchym telefonie wiadomość o niezwykłym wyrobie dotarła do Torunia i Kcyni. Czwarty wyrób, który pani Stanisława zrobiła na własny użytek, ostatecznie trafił do Hruda. – Jak so zamówienia, to spokojnie da sie z tego wyżyć. Robota dobra, bo to sie w cieple robi, ale czasami to jak w dzień potkam, to wieczorem jestem wykończona – mówi tkaczka. Tkanie to dla niej głównie zamiłowanie, choć ze śmiechem przyznaje, że to również niezłe ćwiczenia i rehabilitacja. ■
90
kraina bugu · wiosna 2012
ZNIKAJĄCY ŚWIAT
Tkactwo to jedno z najstarszych rzemiosł na świecie. Rozpowszechnione zwłaszcza wśród Słowian nadbużańskich i nadwiślańskich. Dawniej na wsiach było zajęciem powszechnym, wykonywanym głównie przez kobiety, przekazywanym z pokolenia na pokolenie. Tkactwo polega na ręcznym bądź mechanicznym wyrobie tkanin z przędzy pochodzenia roślinnego (len i konopie) lub zwierzęcego (owcza wełna). Podstawowym narzędziem pracy tkaczy jest warsztat tkacki, zwany też krosnem, rozkładany zazwyczaj w czasie zimy. Pojawił się on w Polsce w XII w. Tkaniny wytwarzano na nim przez wielokrotne przeplatanie nitek zwanych wątkiem nad i pod nitkami osnowy. W ten sposób wyrabiano płótna cienkie (bielizna, obrusy, serwety) i grube (sienniki, worki, drelichy). Rzemiosło zaczęło zanikać po II wojnie światowej. Dziś jest ono jeszcze uprawiane w niektórych regionach Polski, lecz z powodu braku młodych ludzi, którzy chcieliby opanować tę sztukę wyrobu tkanin, jest na wymarciu. ■
Natura / Birdwatching
Skowronek
– zwiastun wiosny
Dziś tylko ptaki w sposób nieograniczony korzystają z dużych rzek. Ba, wydaje się, że robią to coraz intensywniej, także zimą. Dlatego warto w słoneczny mroźny dzień wybrać się nad Bug z lornetką.
92
kraina bugu · wiosna 2012
dokonał energetycznej analizy śpiewających samców skowronka i wykazał, że... nie jest to możliwe. A przecież się dzieje, na przekór naukowym teoriom. Samica, urzeczona śpiewem najbardziej wytrwałego samca, osiedla się w jego rewirze. Sama buduje doskonale ukryte gniazdko i składa w nim od 4 do 5 jaj. Wysiaduje je przez 11–13 dni. Robi przerwy tylko dla zaspokojenia potrzeb fizjologicznych i pochwycenia jakiegoś smakowitego owada. Pisklęta opuszczają gniazdo, gdy mają 8–10 dni, ale lotność uzyskują dopiero po upływie 3 tygodni od wyklucia. Do tego czasu ukrywają się wśród niskich roślin i cichym piskiem odpowiadają na głos rodzica zbliżającego się z pokarmem. Wiele z nich ginie w pierwszych dniach życia, jeżeli wiosna okaże się słotna i zimna, ale te, które przetrwają, mogą żyć nawet kilkanaście lat, a jeżeli będą samcami, to prześpiewają wiele miesięcy, zawieszone pomiędzy niebem a ziemią. Mamy jeszcze wiele miejsc, gdzie do woli można słuchać tego niepowtarzalnego śpiewu skowronków. Tam, gdzie pola są niewielkie i podzielone miedzami, poprzeplatane łąkami i pastwiskami, skowronki mają się najlepiej. Słuchajmy ich koncertów, póki jeszcze możemy usłyszeć kilku samców jednocześnie, bo na zachodzie Europy takie koncerty to rzadkość.
andrzej g. kruszewicz Wybitny polski ornitolog, doktor nauk weterynaryjnych. Od 2009 r. dyrektor zoo w Warszawie. Twórca tamtejszego Ptasiego Azylu, w którym od 13 lat leczone są ranne dzikie ptaki. Autor blisko 20 książek.
Skowronki polne zasiedlają umiarkowaną strefę Eurazji, od Wysp Brytyjskich po Sachalin. W Europie są pospolitymi, ale nie licznymi mieszkańcami otwartych terenów rolniczych. Zasiedlają prawie całą Europę poza Islandią. Unikają wysokich gór. Zimują kilkaset kilometrów na południe i zachód od swych lęgowisk, ale te znad Bugu muszą lecieć ponad tysiąc kilometrów, gdyż zimują w zachodnich landach niemieckich. W Polsce skowronki pojawiają się w rewirach lęgowych już w lutym lub marcu, chociaż dotyczy to tylko województw zachodnich. Na wschodzie pojawiają się wraz z nastaniem wiosny. Wędrują za dnia, ledwo je widać, ale można usłyszeć, gdyż w locie ćwiczą swe trele. Wiosennym rankiem wśród pól można spotkać żerujące stada skowronków. Nie są to jednak skowronki miejscowe, ale strudzeni wędrowcy, podążający na wschód. Tutejszy skowronek od razu zajmuje terytorium, najchętniej już znane, ubiegłoroczne, i zaczyna śpiewać. Będzie tak śpiewał do lata. Samce rzadko śpiewają na ziemi. Z reguły wznoszą się na wysokość ponad 100 metrów i intensywnie, niemal bez ustanku śpiewają. Trele trwają po kilka, czasem kilkanaście minut, ale zdarzają się i takie samce, które śpiewają bez przerwy ponad godzinę. Na wdechu i na wydechu, na dodatek dynamicznie pracując przy tym skrzydłami, wykonują od 10 do 12 uderzeń na sekundę. Potem, nadal śpiewając, samiec szeroko rozpościera skrzydła i ogon, i jak na spadochronie opada ku ziemi. Ktoś kiedyś
fot. Grzegorz Leśniewski (2)
C
zasem mnie ludzie pytają, po czym poznać, że zbliża się wiosna. A ja nie wiem, co odpowiedzieć! Kwiatki na leszczynach mogą być już w lutym. Bazie pojawiają się na wierzbach na początku marca, a kwiatki podbiałów – pod koniec marca lub w kwietniu. Rośliny jednak niewiele ryzykują, wystarczy im kilka ciepłych dni, by ruszyły w nich soki, a jak wróci zima, to ją przeczekają. Co najwyżej stracą trochę kwiatków. Nie są zatem wiarygodnym przejawem wiosny. Najbardziej ryzykują ptaki, ale duże gatunki, jak gęsi i żurawie, potrafią przeczekać nawrót zimy, stojąc na śniegu, a w razie potrzeby mogą nawet zawrócić i polecieć kilkaset kilometrów na zachód. Oczywiście tabuny gęsi i klucze żurawi są niezwykle urokliwymi sygnałami nadchodzących zmian, ale mały ptak, który zdecyduje się na powrót i się pomyli, zwyczajnie przypłaci to życiem. Dlatego to on, ryzykując najwięcej, pojawi się tylko wtedy, gdy naprawdę już za chwilę będzie wiosna. Pierwszym takim ptakiem, jedynym prawdziwym zwiastunem wiosny, jest skowronek, zwany także skowronkiem polnym. Naukowa nazwa naszego skowronka polnego (Alauda arvensis) nie uległa zmianie od czasu, gdy gatunek ten opisał Karol Linneusz w 1758 r. Słowo „lauda” jest łacińskim określeniem skowronka, znanym jeszcze z czasów starorzymskich; „arvensis” pochodzi także z łaciny, od słowa „arvum” – pole uprawne. Brytyjczycy nazywają go skylark, Niemcy feldlerche, Francuzi alouette des champs, a Rosjanie polewoj żaworonok. Jak widać, w wielu europejskich językach skowronek jest polny, ale tylko nazwa angielska nawiązuje do nieba. Długość ciała skowronka to zaledwie 17–19 cm od czubka dzioba do końca ogona. Samce są trochę większe i cięższe od samic. Jesienią mogą ważyć nawet 45 gramów, ale wiosną zaledwie 30, czyli tyle, ile tłusty wróbel.
93
Natura / przestrzeń natury
Przyrodnicza pętla
Ś
cieżkę przyrodniczą Korczew – Mogielnica stworzyła w 2004 r. dyrekcja Nadbużańskiego Parku Krajobrazowego. Jej początek znajduje się przy remizie OSP w Korczewie. Trasa liczy 14 kilometrów, można więc przebyć ją pieszo bądź na rowerze. Tym bardziej że biegnie wzdłuż licznych stawów hodowlanych, nadbużańskich łąk, a także rezerwatów przyrody obfitujących w niespotykane gdzie indziej gatunki fauny i flory. Informują o tym rozmieszczone na trasie tablice dydaktyczne (jest ich dziesięć). Wybierając się w drogę, warto wziąć ze sobą lornetkę czy inny sprzęt obserwacyjny, który ułatwi podpatrywanie natury w jej nieskażonym i dziewiczym środowisku. Pierwsza atrakcja czeka na nas już w Korczewie – to neoklasycystyczny pałac nazywany w przeszłości siedleckim Wilanowem, rodowa posiadłość
94
hrabiów Kuczyńskich i Ostrowskich, zrujnowana po wojnie i odebrana prawowitym właścicielom. Tu jak w soczewce skupia się tragiczna historia polskiej arystokracji, wypędzonej przez władzę ludową i skazanej na emigrację. Dopiero w latach 90. XX w. córkom ostatniego właściciela – hrabiego Krystyna Ostrowskiego – udało się odzyskać majątek. Dla jego ratowania hrabiny Renata i Beata porzuciły światowy Londyn, by osiąść na stałe w nadbużańskiej wiosce, która w ich dzieciństwie była uosobieniem arkadii. Kiedy po ponad 40-letniej rozłące z Podlasiem przyjechały pod swój dom, zamiast okazałego pałacu zobaczyły oszpecone kikuty ścian, wyłupione okna, przeżarte sztucznymi nawozami podłogi, walące się sufity, wszędobylski grzyb i zgniliznę. Co wtedy czuły? – Wyłam jak zwierzę, kiedy zobaczyłam mój dom – wspo-
minała pierwszą powojenną wizytę w Korczewie zmarła w 2000 r. hr. Renata. Dziś już nie usłyszymy echa tej rozpaczy. Od przeszło dwudziestu lat pałac odzyskuje dawną świetność i na nowo staje się wizytówką regionu. Jego właścicielka – Beata Ostrowska-Harris – nie szczędzi wysiłków, by odrestaurować rodzinną posiadłość zgodnie z jej pierwotnym przeznaczeniem. Tu biło serce Polski i Podlasia. I nadal bije – ze zdwojoną siłą. Gospodyni podejmuje liczne przedsięwzięcia biznesowe i kulturalne, żeby ściągnąć do Korczewa jak najwięcej turystów i by miejsce tętniło życiem jak dawniej. Dużo by można mówić i pisać o tajemnicach pałacu, jego dawnych domownikach, o panujących tu obyczajach czy odwiedzających posiadłość gościach. O Norwidzie, który w Korczewie nigdy nie był, ale pisał tak, jakby dobrze go znał. O wielbłądzie w przypałacowym
kraina bugu · wiosna 2012
1. Rozlewiska Bugu w okolicach Mogielnicy.
dębami zaś możemy obserwować mozaikę osobowości. Występują tu m.in.: dziki bez koralowy, porzeczka alpejska, wawrzynek wilczełyko, lilia złotogłów, pierwiosnek wyniosły oraz – rzadziej – naparstnica zwyczajna, orlik pospolity, kruszczyk szerokolistny i podkolan biały. Od marca do maja ściółka Dębniaka zamienia się w fioletowy dywan, a to za sprawą przylaszczki pospolitej, będącej pod ochroną wyjątkowo urokliwej rośliny, która w Korczewie zwiastuje wiosnę. Z Dębniaka udajemy się do rezerwatu Przekop. Tu mamy możliwość obserwowania naturalnych fragmentów wilgotnych i żyznych lasów liściastych, charakterystycznych dla terenów nadbużańskich. Ochronie podlegają naturalne płaty łęgów wiązowo-jesionowych i olszowo-jesionowych z dębem, klonem, wiązem, jesionem, lipą, topolą i olszą. Nie brakuje tu także ciekawych krzewów, takich jak: czeremchy, porzeczki czerwonej, leszczyny i derenia. Dla Przekopu najciekawszą porą roku jest jesień, kiedy „płoną” dęby. To niezwykle malownicze i dynamiczne zjawisko. Ale także wiosna nie szczędzi nam wrażeń. Zakwitające biało-żółto-niebieskie runo to prawdziwy raj dla zmysłów. By oderwać oczy od migotliwego leśnego runa, warto na chwilę zboczyć ze ścieżki i spojrzeć w dal – na skarpie za Mogielnicą rozciąga się widok na rzekę Bug. To serce Podlasia. Tajemnica, którą każdy z nas musi odkryć sam. Ostatnim etapem naszej wędrówki jest rezerwat przyrody Kaliniak
– największy z dotychczas opisanych, bo liczący 54,41 ha. Powstał z myślą o ochronie naturalnego fragmentu lasów liściastych z bogatym w rzadkie gatunku runem leśnym. Zobaczymy tu okazałe dęby, lipy, jesiony, klony oraz wiązy pospolite i szypułkowe. W runie spotkamy kokorycz pustą i pełną, bniec czerwony, wiechlinę odległokłosą, miodunkę ćmę i jaskier kosmaty. Tu mała dygresja – zwróćmy uwagę na przepiękne nazwy roślin. Po powrocie z wycieczki warto poszukać w fachowych publikacjach ich etymologii. Trasa opisanej ścieżki edukacyjno-przyrodniczej tworzy pętlę, przebiegając przez drogi gminne i szutrowe – coraz częściej, niestety, asfaltowe. Traci na tym sielski krajobraz nadbużański. Postarajmy się jednak docenić to co jest, co udaje się ocalić od zapomnienia oraz ludzkiej głupoty. Przebycie ścieżki Korczew – Mogielnica może zająć kila godzin, ale może też trwać aż do nocy. Widoki, zapachy i dźwięki, spotkani ludzie – wszystko, czego doświadczymy podczas tej wędrówki, na pewno do nas powróci. Na długo zatrzymamy pod powiekami piękny obraz dzikiej natury z rzeką w tle.
www.mazovia.pl
2
2. Bocian czarny.
fot. M. Omelaniuk (1), G. Leśniewski (1)
1
ogrodzie. O magicznym kamieniu, który wysłuchuje zakochanych. O gruszkach na wierzbie… Wychodzimy z pałacu oszołomieni jego niezwykłą historią. Odwiedzając go wiosną, koniecznie poszukajmy bocianów przy pałacowym modrzewiu, które za każdym razem pojawiały się w tym samym gnieździe. Hrabina Renata Ostrowska co roku czekała na nie z niecierpliwością. – Wróżyły szczęście i dobry rok – zapewniała. Opuszczając pałac, kierujemy się oznakowaniem zielonego szlaku. Warto zatrzymać się na chwilę przy tablicy nr 2. Opowiada ona o osobliwościach stawów oraz opisuje gatunki ptaków wodnych, które tu licznie gniazdują. Na pewno i my spotkamy czaplę, posłuchamy perkozów czy piskliwego nawoływania rybitwy. Na stawach gniazduje też kilka par rzadkiego błotniaka stawowego oraz bąka. Może uda się nam uchwycić ich gody w obiektywie albo – co ciekawsze – utrwalić ich miłosne wyznania na taśmie. Wędrując wzdłuż ścieżki, mamy też wyjątkową możliwość poznania trzech rezerwatów przyrody. Pierwszy z nich to Dębniak – leśny rezerwat przyrody, położony w bezpośrednim sąsiedztwie pałacu. Ma powierzchnię 20,84 ha i utworzony został 34 lata temu w celu ochrony naturalnego fragmentu starodrzewu dębowo-lipowego. Najstarsze drzewa liczą w Dębniaku ponad 200 lat. To monumentalne dęby i lipy, które robią niesamowite wrażenie. Dla turysty to prawdziwa gratka fotograficzna, dla artysty – arcydzieło sztuki. Pod
95
Natura / Obiektyw Tabora
Zimorodek
Artur Tabor (1968–2010)
(Alcedinidae)
Jeden z najwybitniejszych polskich fotografików przyrody. Specjalizował się w zdjęciach ptaków i zwierząt w ich naturalnym środowisku.
To ptak z rzędu kraskowatych. W Polsce występuje jeden z jego 90 gatunków – zimorodek zwyczajny (Alcedo atthis), ale nie jest on zbyt liczny. To ptaki niezwykle kolorowe, długość ich ciała waha się w granicach 16–18 cm, żywią się rybami i kijankami. Zamieszkują nadwodne zarośla i lasy, gnieżdżą się w pobliżu strumieni, rzek i jezior, zimą także na urwiskach morskich. Zimorodki zasiedlają Europę, południową i wschodnią Azję oraz północną Afrykę.
www.arturtabor.pl
Wydra (Lutra lutra) Ten drapieżny ssak, którego długość ciała waha się od 70 do 90 cm, długość ogona od 35 do 60 cm, a masa ciała wynosi ok. 10 kg, należy do rodziny łasicowatych. Jego cechy charakterystyczne to lekko spłaszczone tułowie, szeroka spłaszczona głowa, krótki pysk oraz gęsta sierść, która spełnia rolę termoizolacyjną. Głównym pożywieniem wydr są ryby, na które żerują nocą, a w poszukiwaniu pokarmu są w stanie przebyć duże odległości. Wydra prowadzi naziemno-wodny tryb życia, jest doskonałym pływakiem. Można ją spotkać w słodkich wodach Europy, Azji i Afryki Południowej. Obecnie jest gatunkiem zagrożonym, w Polsce podlega całorocznej ochronie. Żyje ok. 15 lat.
96
kraina bugu · wiosna 2012
97
W krainie smaku
Maciej Wawryniuk Przygodę z gastronomią rozpoczął już w dzieciństwie – jego mama była szefem kuchni w jednej ze znanych restauracji na Podlasiu. W 1995 r., po skończeniu Technikum Gastronomicznego w Siedlcach, przeszedł wszystkie szczeble kariery w warszawskich restauracjach. Obecnie pracuje w firmie KAMIS, gdzie prowadzi szkolenia, warsztaty i pokazy kulinarne dla kucharzy i szefów kuchni.
www.kamis.pl
Nowalijki
kulinarny początek wiosny zdjęcia: Tomasz Kordek stylizacja: Weronika Kobylińska
P
oczątek wiosny to zazwyczaj ostatnie dni lub tygodnie Wielkiego Postu, ściśle przestrzeganego na nadbużańskich terenach. Tradycja w tej okolicy jest ponad wszystko, a tym samym okoliczne menu jest skromniejsze niż w innych porach roku. Okres ten to również czas, w którym trudniej o różnorodność produktów, co powinno w dużym stopniu ograniczyć kulinarne inwencje gospodyń. Nic bardziej mylnego. Dobrze przechowane warzywa, kiszona kapusta i ogórki, przetwory, kasze czy ryby, których Bug jest pełen, dają w kuchni nieograniczone możliwości. Pierwszymi nowalijkami, które trafiają na stół i „ożywiają” lokalne przysmaki, są szczypior i rzeżucha, rosnące na większości kuchennych parapetów. Nie tylko są zdrowe i wspaniale podkreślają smak kanapek, sałatek czy twarogów, wyrabianych tutaj tradycyjną metodą, lecz także zwiastują, że Wielkanoc zbliża się wielkimi krokami, a ta potrafi być nad Bugiem smakowita. Poprzedza ją zapach świeżonki, będącej przysmakiem towarzyszącym ubojom,
które mają miejsce w większości domostw. Topiony w domu smalec w połączeniu z razowym chlebem, obficie obsypany szczypiorem, zadowoli najbardziej wymagające podniebienia. Po długim poście na stół trafiają kiełbasy, szynki, pasztet z królika czy biały barszcz z podrobami, który zastępuje tutaj tradycyjny żurek. Wszystko oczywiście obficie doprawione samodzielnie wykopanym, świeżo startym chrzanem, na który natknąć się można na każdym kroku. Od tej chwili w większości nadbużańskich potraw można poczuć zdecydowany smak wiosny. Rosnący na łąkach czy miedzach szczaw jest podstawowym składnikiem ulubionej o tej porze roku zupy. Niezwykle pachnącej, orzeźwiającej zabielonej gęstą śmietaną, podanej z jajkiem. Już tylko patrzeć, jak w przydomowych ogrodach się zazieleni, a rosnące na grządkach warzywa staną się dopełnieniem większości potraw w krainie smaku, znajdującej się na nadbużańskiej ziemi.
Biały barszcz z podrobami Składniki: ▶▶500 g wołowiny z kością ▶▶500 g wieprzowych płucek ▶▶250 g żołądków drobiowych ▶▶1 pęczek włoszczyzny ▶▶5 dużych ziemniaków ▶▶2–3 małe cebule ▶▶3–4 ząbki czosnku ▶▶250 ml śmietany 18-proc. ▶▶2–3 łyżki świeżo startego chrzanu ▶▶ sok z kiszonej kapusty ▶▶3–5 liści laurowych ▶▶5 szt. ziela angielskiego ▶▶ majeranek
Przygotowanie: Podroby oczyścić, obgotować w wodzie, odcedzić. Zalać czystą wodą, dodać włoszczyznę, wołowinę, cebulę, czosnek oraz przyprawy, gotować na małym ogniu ok. 2 godz. Wszystko wyjąć z wywaru, do którego należy dodać pokrojone w kostkę ziemniaki. Gotować kilkanaście minut, następnie dodać pokrojone w kostkę podroby, wlać do smaku sok z kiszonej kapusty, ponownie zagotować, dodać śmietanę, chrzan, doprawić. Można podawać z cząstkami jaja na twardo.
99
W krainie smaku
Lin w sosie szczawiowym Składniki: ▶▶ 600 g filetów z lina ▶▶1 mała cebula ▶▶100 g świeżych liści szczawiu ▶▶200 ml słodkiej śmietany 30-proc. ▶▶2 jaja ugotowane na twardo ▶▶1 łyżka masła ▶▶ mąka
100
▶▶1 łyżeczka majeranku ▶▶ pieprz biały ▶▶ sól Przygotowanie: Rybę oprószyć majerankiem, pieprzem, solą oraz delikatnie mąką, obsmażyć na patelni, wstawić na
mniej więcej 12 min do piekarnika, temp. 140 st. C. Cebulę podsmażyć na maśle, dodać posiekane liście szczawiu, podsmażyć, wlać śmietanę, gotować kilka minut, doprawić do smaku. Lina podawać z sosem oraz wiórkami z ugotowanych na twardo jaj.
kraina bugu · wiosna 2012
Domowa szynka nadziewana chrzanem z jajkiem i szczypiorkiem Składniki: ▶▶ 800 g domowej wędzonej szynki ▶▶10 jaj ▶▶10 łyżek startego chrzanu ▶▶1 pęczek szczypiorku ▶▶ pieprz czarny mielony, sól
Przygotowanie: Ugotować na twardo jaja, obrać je i zmiksować razem z chrzanem. Następnie dodać szczypiorek oraz doprawić solą i pieprzem do smaku. Szynkę pokroić
w cienkie plastry, każdy z nich zwinąć w rożek i napełnić masą z chrzanu. Całość można podawać z bazylią i pomidorami po uprzednim polaniu galaretą.
101
W krainie smaku
Królik z rozmarynem w białym winie Składniki: ▶▶ 4 udka z królika ▶▶ ½ pęczka włoszczyzny ▶▶2 cebule ▶▶1 fenkuł ▶▶5 ząbków czosnku ▶▶200 ml białego wytrawnego wina ▶▶250 ml słodkiej śmietany ▶▶1 łyżeczka rozmarynu
102
▶▶5 szt. liści laurowych ▶▶ kilka szt. ziela angielskiego ▶▶ pieprz czarny ▶▶ sól Przygotowanie: Włoszczyznę pokroić w paski, cebulę i fenkuł w piórka, dodać białe wino i przyprawy, dokładnie wymieszać.
Tak przygotowaną marynatą obłożyć udka królika i odstawić w chłodne miejsce na 36 godz. Królika wyjąć, obsmażyć na patelni, przełożyć do rondla, dodać warzywa z marynaty, podlać wodą i dusić ok. 1 godz. Wywar z warzywami zmiksować, dodać śmietanę, doprawić do smaku.
kraina bugu · wiosna 2012
Kisiel z soku z żurawiny polany słodką śmietaną i karmelem Składniki: ▶▶ 600 ml soku z żurawiny ▶▶ 40 g skrobi ziemniaczanej ▶▶ 400 ml słodkiej śmietany ▶▶ 80 g cukru
Przygotowanie: Sok z żurawiny doprowadzić do wrzenia, następnie dodać do niego rozrobioną w 100 ml zimnej wody skrobię, wszystko gotować na wolnym ogniu do momentu, aż uzyskamy gęstą konsystencję.
Kisiel rozlać do zimnych salaterek lub pucharków. Cukier roztopić na patelni i podgrzewać, aż uzyska złoty kolor, wlać połowę śmietanki i podgrzewać, aż powstanie gęsty sos. Kisiel podawać polany słodką śmietaną i sosem karmelowym.
103
kuchnia nadbużańska
kuchnia nadbużańska /wiosną/
C
Botwinka
zas na wiosenne przebudzenie. Nic tak nie dodaje ikry, jak dobre jadło. A tego nad Bugiem dostatek. Dzień rozpoczęty kanapkami z rzeżuchą, przepleciony obiadem z botwinką, zakończony zaś ciepłymi drożdżówkami prosto z pieca na pewno nie będzie dniem straconym. A jeśli w międzyczasie uraczymy się małym płynnym co nieco, to wejdziemy w wiosnę pełną parą.
Burak ma wiele zalet. Jest niskokaloryczny, co zapewne ucieszy będących na diecie, jego liście są kopalnią witaminy C i prowitaminy A. To właśnie buraki są bazą dla zupy zwanej botwinką, którą gotuje się wiosną, kiedy przerzedza się wschodzące warzywo. Botwinka ma wysoką zasadowość, zawiera mnóstwo potasu i żelaza, zalecana jest w celu utrzymania równowagi kwasowo-zasadowej w organizmie.
Nektar miętowy
Nalewka z piołunu
Rzeżucha
Nektar to w mitologii greckiej napój bogów. Mięta leczy, zdobi, nadaje aromatyczny smak i zapach. Kiedy jej zapach czuć wokół, to znak, że lato już puka do drzwi. Wystarczy zaparzyć miętę w litrze wody i ostudzić, dodać miodu i soku z cytryny, schłodzić, a potem już tylko delektować się smakiem, siedząc na tarasie i podziwiając nadbużańskie krajobrazy.
Piołun w poezji jest symbolem goryczy i smutku, choć przeczy temu XIX-wieczna fascynacja francuskiej cyganerii absyntem, czyli właśnie piołunówką. W średniowieczu rośliny tej używano do aromatyzowania piwa i miodu pitnego. Spożywana w nadmiarze miała działanie psychodeliczne. Nalewka z piołunu, zrobiona na bazie spirytusu, ma właściwości odkażające i zwiększa apetyt.
W medycynie ludowej zwana „zdrowiem ciała” dzięki bogactwu witamin i minerałów, które zawiera. Doskonale nadaje się do wiosennej regeneracji po zimowej warzywno-witaminowej posusze. Przeznaczona jest zarówno dla nas, jak i dla naszych czworonożnych braci. Jest krewną kapusty, ma oryginalny smak i zapach. Zwyczajowo wysiewana jest na Wielkanoc.
Dla kogo z nas nie są one jednym ze smaków dzieciństwa? Pieczone najczęściej przez babcię, która odganiała nas, kiedy ukradkiem je podkradaliśmy, choć były jeszcze gorące, bo oczekiwanie na ich wystygnięcie trwało zazwyczaj zbyt długo. Ochoczo spożywane z gorącym kakao lub mlekiem przez małych i dużych. W ich wnętrzu kryła się kolorowa owocowa niespodzianka.
104
kraina bugu · wiosna 2012
fot. Tomek Kordek, Shutterstock (2)
Bułeczki z konfiturami
NA NADBUŻAŃSKIM STOLE
materiał promocyjny
sport i aktywność
Przygoda na dwóch
kółkach
Sezon na jednoślady rozpoczyna się zwykle w kwietniu. Z wielką pompą podczas uroczystego zlotu inaugurują go motocykliści. Mniej oficjalnie, za to na pewno z nie mniejszą satysfakcją, na pokonywanie bezdroży wyruszają cykliści. Bo jeśli ktoś naprawdę chce poczuć wiatr we włosach, nie pozostaje mu nic innego, jak tylko wsiąść na rower i zapomnieć o całym świecie.
K
tórą drogę wybrać, w którym kierunku się udać, aby wyruszyć po przygody z plecakiem pełnym prowiantu i uśmiechem na twarzy? Strony świata są cztery. Można przejechać wzdłuż Bałtyku lub mazurskich jezior, można posiłować się z górami, można też obrać kierunek na wschód, a wraz z nim Krainę Bugu – jedyną, niepowtarzalną, dziką przyrodniczo, pełną ciekawych miejsc, unikalnych zabytków i fascynujących ludzi. Tereny leżące wzdłuż Doliny Bugu to idealne miejsce do wypoczynku na świeżym powietrzu, i każdej
106
formy rekreacji. Jednak tylko rower daje niepowtarzalne chwile obcowania z przyrodą – tą nieskażoną, której darmo szukać w wielkomiejskich parkach. Kraina Bugu to kilka małych krain, z których każda jest inna, a przez to wyjątkowa. Nieważne, z którego jej zakątka wyruszymy, bo każdy z nich dostarczy niesamowitych wrażeń, w każdym zobaczymy coś, co na długo zapadnie nam w pamięci. Nie ma znaczenia, czy pokonamy wołomiński „Turystyczny szlak bitew warszawskich”, czy pokusimy się o rajd wokół Zielonki, czy przez siedlecką „Dolinę Muchawki”,
czy ruszymy „Szlakiem dawnych miast Białej Podlaskiej”, bo i tak każdy przejechany kilometr wyzwoli w nas uczucie szczęścia i totalnej wolności, uczucie, które trudno ubrać w słowa. Na szczególną uwagę w całej gamie propozycji, jakie Podlasie oferuje rowerzystom, zasługuje Nadbużański Szlak Rowerowy. To właśnie od niego warto zacząć nadbużańską przygodę na dwóch kółkach. Oznakowana na niebiesko trasa prowadzi od Wyszkowa do Hrubieszowa, jest jednak zaplanowana w taki sposób, aby w każdej chwili można było ją zakończyć. Przejechanie całości, czyli 420,8 km, może zająć kilka dni, przy planowaniu warto jednak zarezerwować dodatkowy czas na zwiedzanie zabytków, które czekają na ciekawych turystów. Podczas wyprawy
kraina bugu · wiosna 2012
odwiedzimy czterdzieści siedem miejscowości: Wyszków, Kamieńczyk, Szumin, Brzózę, Szynkarzyznę, Sadowne, Prostyń, Treblinkę, Wólkę Okrąglik, Kosów Lacki, Sterdyń, Kurowice, Jabłonnę Średnią, Gródek, Wirów, Chrołowice, Wólkę Zamkową, Drohiczyn, Krupice, Siemiatycze, Kózki, Nowe Mierzwice, Klepaczew, Serpelice, Gnojno, Janów Podlaski, Pratulin, Neple, Terespol, Lebiedziew, Kodeń, Jabłeczną, Sławatycze, Hannę, Różankę, Włodawę, Okuninkę, Sobibór, Wolę Uhruską, Rudkę, Dorohusk, Dubienkę, Matcze, Horodło, Zosin, Strzyżów i Hrubieszów. Do przebycia Nadbużańskiego Szlaku Rowerowego nie trzeba być wybitnym cyklistą. Droga przebiega bezproblemowo, między innymi dzięki asfaltowi, który jest położony na całej jej długości, do tego trasa biegnie drogami o niewielkim ruchu, poza kilkoma wyjątkami, których trudno uniknąć, kiedy ma się do pokonania prawie pół tysiąca kilometrów. Jest ona do tego niezwykle urokliwa, jeśli wziąć pod uwagę walory turystyczno-krajobrazowe. Podczas tych kilku dni spędzonych w Dolinie Bugu nacieszymy oko bogactwem roślinnym i zwierzęcym, które występuje w parkach krajobrazowych, rezerwatach przyrody i na obszarach chronionego krajobrazu, przez które przebiega opisywana trasa. Bo trzeba pamiętać, że będzie to okazja do
Do przebycia Nadbużańskiego Szlaku Rowerowego nie trzeba być wybitnym cyklistą. Droga przebiega bezproblemowo, między innymi dzięki asfaltowi, który jest położony na całej jej długości wizyty w pięciu parkach krajobrazowych: Podlaski Przełom Bugu, Nadbużański, Sobiborski, Chełmski i Strzelecki. Po drodze mijać zaś będziemy niezliczone ilości zabytków świeckich i sakralnych, które są odzwierciedleniem tej wielokulturowej mozaiki,
jaką tworzy podlaska ludność. Zapewniam, że nie zabraknie też czasu na kulinarną przygodę, podczas której nacieszymy podniebienie specjałami regionalnej kuchni. Nic tylko wsiadać na rower, jechać i zasmakować przygody spod znaku Kraina Bugu.
107
kraina bugu · wiosna 2012
materiały promocyjne
Felieton
Zejdą Z
a oknem odwilż: pryzmy brudnego śniegu, kałuże i psie kupy. Jak to w mieście. Nagle zadzwonił Bartek, że u sąsiada nad Bugiem świniobicie i czy wezmę z nim swojskich wyrobów na spółkę, jak się umawialiśmy jesienią. Pewnie, że wezmę. To muszę zaraz przyjechać. Półtusza już wypatroszona, ale rzeźnik, Białorusin, od trzech dni na nasz rachunek pije, bo bez właścicieli dzielił nie będzie. Miałem pilną robotę w mieście, z terminem przed Wielkanocą. Na świąteczny stół też jednak coś muszę mieć. Trzeba jechać. Obrócę w jeden dzień, tam i z powrotem.
Zapaliłem sobie – bo wtedy jeszcze paliłem, a papierosy nosiłem w srebrnej papierośnicy po dziadku, z inicjałem „S” na wierzchu, a wewnątrz z grawerunkiem „Najdroższemu Staszkowi – Zofia” i datą z samego początku ubiegłego wieku – po czym jak stałem, tak ruszyłem w drogę. Za miastem zima jeszcze trzymała. Wprawdzie doliną przeciągały raz po raz cieplejsze podmuchy wiatru i słońce coraz częściej przedzierało się przez chmury, a wtedy Bug z sinego robił się srebrzysty jak węgorz; spod śniegu wyłaniały się smugi gołej, brunatnej ziemi, na których
110
śniegi
przysiadały gawrony, ale im bardziej na wschód, tym dalej było do wiosny. Zajechałem pod wieczór, w niecałe dwie godziny. Od Drohiczyna padał śnieg, potem chwycił lekki mróz, trzeba było zwolnić. Bartek przestępował z nogi na nogę na podwórzu. Nie chciał zapalić, tylko od razu poszliśmy do sąsiada. Już od drogi było widać, że coś się tam dzieje, bo we wszystkich oknach paliło się światło. Wewnątrz duszno, nadymione, śmiechy, krzyki, pełno ludzi – stoją albo siedzą wokół stołu i pod oknami, gdzieś między nimi gospodarze. Wszystkim się już nieźle ze łbów kurzy. Rządzi rzeźnik, mistrz ceremonii – krępy, w białym podkoszulku, cały porośnięty gęstym czarnym włosem. W każdej ręce trzyma długi nóż i raz po raz pociera jednym o drugi. Na stole podroby: pęta kiełbasy białej, świeżonka. Wśród nich kilka butelek miejscowego samogonu. Powitano nas hałaśliwie, nalano, podstawiono parującą świeżonkę. Rzeźnik krzyknął: – Wypili, zakąsili, zapalili! – i wszyscy sięgnęli po swoje porcje. Ja częstowałem ze srebrnej papierośnicy. Rzeźnik zaprowadził mnie i Bartka do sąsiedniej izby, gdzie na stole leżała nasza wypatroszona świnia.
Leszek Stafiej
Paul Lasinski
Dziennikarz, wydawca, niezależny doradca medialny, tłumacz i krytyk literacki. Znawca mediów i kultury. Wykładowca uniwersytecki, twórca i scenarzysta programów radiowych i telewizyjnych.
Urodzony w Warszawie. Przez 25 lat mieszkał w Paryżu, gdzie był finansistą w międzynarodowych korporacjach. Dziennikarz, fotoreporter, scenarzysta, pisarz, autor francuskiego przewodnika po Polsce.
Naturalne
centrum Euro 2012
– Ładna sztuka – pochwalił. – No to jak dzielić? Wzdłuż czy wszerz? – zapytał. – Popatrzyliśmy na siebie z Bartkiem i odpowiedzieliśmy jednocześnie. Ja: – Wzdłuż. Bartek: – Wszerz. A rzeźnik na to: – Podzielimy sprawiedliwie. Jednym płynnym ruchem ostrego noża rozpłatał świnię na pół. – No to wypili, zakąsili, zapalili! Pamiętam jeszcze, jak wyliczał: głowa z ryjem, podgardle, słonina, karkówka, mostek, schab, biodrówka, polędwiczka, żeberka, boczek, łopatka, szynka, golonka, noga i ogon – zgodnie z rysunkiem zatytułowanym podział mięsa wieprzowego, który w dzieciństwie bardzo pobudzał moją wyobraźnię. Dalej panował tylko rytm na trzy: wypili, zakąsili, zapalili. Tańczyliśmy też chyba w ogrodzie, bo miałem wrażenie, że tam właśnie zgubiłem papierośnicę. – Zejdą śniegi, to się znajdzie – pocieszał mnie nazajutrz gospodarz. – W tamtym roku zginął nam w zimie listonosz. Wiosną, jak zeszły śniegi, odnalazł się w rowie. Święta pamiętam jak nigdy. Stół uginał się od swojskich wędlin. W Wielki Czwartek, dzień pojednania z grzesznikami, zadzwonił Bartek, że papierośnica odnalazła się w ogrodzie. Były w niej jeszcze dwa papierosy. Ale ja już rzuciłem palenie. ■ kraina bugu · wiosna 2012
W
krótce prawie cała Polska będzie drżała rytmem hucznego wydarzenia, które od miesięcy mobilizuje polityków, ministerstwa, samorządy, firmy i – może w mniejszym stopniu – społeczeństwo. Projekty się kumulują, decyzje zapadają, stres rośnie, infrastruktura również, no… może w mniejszym stopniu. W tym samym czasie w Krainie Bugu natura czeka tylko na jedno: na wiosnę. Na tę magiczną porę roku, podczas której każda dolina, każda łąka czy każda wieś nabierają malowniczych kontrastów. Tych, które zachwycają miłośników wyjątkowych krajobrazów i spokojnych klimatów.
drogę do niespodziewanej zmiany obyczajów. Cóż… pomarzyć można, ale czy wykorzystanie tego wydarzenia na wypromowanie regionu jest aż tak nierealnym pomysłem? Szansa na tak wysoką frekwencję zagranicznych gości nie powtórzy się szybko, dlatego – jeśli skorzystają oni z oferty podczas pobytu z okazji mistrzostw – zapoznanie ich z Krainą Bugu może stanowić interesującą inwestycję na przyszłość. Ponadto okolice Bugu są idealnym miejscem docelowym na krótkie pobyty. Właśnie te, które mogą być interesującym rozwiązaniem dla tych, którzy dysponują wolnym czasem, np. pomiędzy dwoma meczami.
Nie wszyscy gustują w piłce nożnej i w szumie imprez towarzyszących, dlatego zbliża się idealny okres na tzw. kontrofertę, zachęcającą do ucieczki od tłumu i odwiedzenia Krainy Bugu. Co więcej, patrząc na mapę, jest ona położona idealnie, na granicy obu krajów organizatorów. Kraina Bugu – naturalne centrum Euro 2012. Prawdziwe hasło marketingowo-promocyjne. Nie każdy region Polski może się cieszyć tak istotnym i oryginalnym atutem. Pogląd może anegdotyczny i zaskakujący, ale czasami takie właśnie szczegóły robią różnicę i otwierają
Jak kibice postanowili poruszać się po Polsce lub pomiędzy Polską a Ukrainą podczas Euro? Nikt nie wie. Dlaczego zatem nie zachęcić ich do wybrania tras przebiegających przez regiony wschodnie i skorzystania z noclegu w jednej z kwater, np. w okolicy Chełma? Kibice Euro nie są kibolami, których interesuje tylko mecz i wygodne miejsce z tanim piwem. Kibice Euro często podróżują z rodziną i przyjaciółmi. Idealna publiczność, której część wykorzystuje pobyt w danym kraju na jego zwiedzenie. I właśnie tego typu grupy są znakomitymi odbiorcami tzw. kontroferty,
która zamiast koncertów i stref kibiców sugerowałaby mniej aktywny wypoczynek na łonie natury i korzystanie z gościnności mieszkańców regionu. Aby to zrealizować, nie są wcale potrzebne olbrzymie budżety. Wystarczy zmobilizować kreaty wność, ambicję i w yobraźnię mieszkańców, miłośników i samorządów regionów oraz gmin. Wiadomo, zasięg takiej minikampanii szeptanej będzie z pewnością ograniczony, ale warto spróbować. Aby coś się wydarzyło, trzeba najpierw zadziałać. Kilka ładnych zdjęć, mapka przedstawiająca położenie Krainy Bugu na granicy Polski i Ukrainy, intrygujące hasło, nawiązujące do wydarzenia sportowego, i rozpowszechnienie pakietu w serwisach społecznościowych – oto pierwsze kroki do osiągnięcia sukcesu. Liczne są przykłady skromniejszych miejsc, którym udało się wzbudzić zainteresowanie dzięki sieci i odrobinie wyobraźni. Zachęcam zatem wszystkich do wykorzystania wolnych chwil na stworzenie i rozpowszechnienie własnych kreacji, które nie zostawią Krainy Bugu w cieniu wypełnionych stadionów. Pamiętajmy, aby coś się wydarzyło, trzeba najpierw zadziałać. Nawet skromnie. ■
111
WYPOCZNIJ NA WSI
„Niezapominajka” Gospodarstwo Agroturystyczne Anna i Kazimierz Wojtkowscy
Niezapomniany
wypoczynek
pod Ciechanowcem T
rudno wybrać idealną propozycję spośród dziesiątków gospodarstw agroturystycznych na Podlasiu, we wszystkich bowiem ich właściciele dołożyli wszelkich starań, aby sprostać oczekiwaniom przyjezdnych. I nie chodzi tutaj tylko o komfortowe wnętrza, ale przede wszystkim o specyficzną atmosferę, dzięki której nie będą oni chcieli wracać do wielkomiejskiej dżungli. Takie charakterystyczne i zapadające na długo w pamięć klimaty czekają na gości Gospodarstwa Agroturystycznego „Niezapominajka”, należącego do Anny i Kazimierza Wojtkowskich. Znajduje się ono we wsi Kozarze, w południowo-zachodniej części województwa podlaskiego, w pobliżu Ciechanowca.
Jego bogate sąsiedztwo stanowią rzeka Nurzec oraz Park Krajobrazowy „Podlaski Przełom Bugu”, które dają szeroki wachlarz możliwości spędzania czasu na łonie natury, wśród nadbużańskiej przyrody. Tu można wypocząć od wszechobecnego zgiełku, zapomnieć o problemach zaprzątających na co dzień głowę, odetchnąć pełną piersią, poczuć specyficzną atmosferę podlaskiej wsi, smacznie i zdrowo zjeść, słowem – znaleźć się w krainie spokoju. Dla niezapominajkowych gości państwo Wojtkowscy przygotowali przytulne pokoje w wolno stojącym domu. Niezależnie jednak od tego, czy zdecydują się oni na jeden z trzech pokoi dwuosobowych, czy jeden z dwóch trzyosobowych, zawsze
będą mieli dostęp do własnej łazienki. W domu znajduje się także w pełni wyposażony aneks kuchenny, gotowy na kulinarne rewolucje. Wczasowicze po biesiadzie mogą odpocząć w salonie, zrelaksować się przed telewizorem lub przy blasku ognia, tlącym się nieśmiało w kominku. Przyjemna dla oka okolica wsi Kozarze, malownicze krajobrazy i czyste powietrze są doskonałą okazją do wypraw rowerowych. O sprzęt do pokonywania nadbużańskich bezdroży martwić się nie trzeba, bowiem gospodarze umożliwiają wypożyczenie rowerów. Ci zaś, którzy zdecydują się na piesze wędrówki, mogą zabrać na nie swoich czworonożnych przyjaciół, bowiem ośrodek jest otwarty na przyjazd kotów, psów
Kozarze 3A, 18-230 Ciechanowiec tel.: (86) 277 18 32, 508 817 951
udane połowy. Pocieszeni będą rówwww.niezapominajka-kozarze.com nież amatorzy zbierania grzybów i malin, którymi natura obficie obdarowała pobliskie lasy. Letnie wieczory umilą zaś ogniska, dzięki którym można powrócić do młodzieńczych lat, z pieczeniem kiełbasy i ziemniaków oraz śpiewami przy gitarowych brzmieniach i innych niewielkich stworzeń. Zadowo- w tle. leni z pobytu pod Ciechanowcem będą W okolicy Kozarzy znajdują się też miłośnicy spływów kajakowych atrakcje architektoniczne godne zoi wędkowania. To właśnie na nich cze- baczenia. Od Ciechanowca oddalone kają wody Nurca i Bugu – jedynej nie- zaledwie 1 km, który śmiało można uregulowanej rzeki w Polsce, która na przebyć na dwóch kółkach, a potem pewno podniesie kajakarzom poziom oddać się zwiedzaniu pozostałości adrenaliny, wędkarzom zaś zapewni zamku obronnego, kościoła pw. Trójcy e-mail: niezapominajka.kozarze@wp.pl
Przenajświętszej, zespołu klasztorno-szpitalnego, zespołu pałacowo-parkowego, w którym mieści się Muzeum Rolnictwa, Skansenu Mazowiecko-Podlaskiego czy cerkwi prawosławnej pw. Wniebowstąpienia Pańskiego. Warto przystanąć także przy pomniku księdza Krzysztofa Kluka i wypić małą czarną na ciechanowieckim rynku. Kolejnym przystankiem w wędrówce po okolicy może być Sokołów Podlaski (odległy o 50 km) z drewnianym kościołem św. Rocha i Ostrów Mazowiecka, do której jest 52 km, a w niej – poza obejrzeniem pomników i kościołów – można po prostu przysiąść na trawce w miejskim parku. Zadowolenie z tak spędzonego weekendu czy urlopu gwarantowane.
W OKOLICY
1 km
50
Sokołów Podlaski – miasto o bogatej historii narodowowyzwoleńczej. Jednym z wielu atutów turystycznych Sokołowa jest bogata oferta kulturalna.
52
Ostrów Mazowiecka – dawny gród księżnej Anny Mazowieckiej. Obecnie znajduje się tutaj rekonstrukcja Grodu Książąt Mazowieckich.
km
km
materiał promocyjny
kraina bugu · wiosna 2012
Ciechanowiec – miasto na terenie którego znajduje się znane w całym kraju Muzeum Rolnictwa im. ks. Krzysztofa Kluka.
WYPOCZNIJ NA WSI
Błoga cisza
W OKOLICY
nad Bugiem
N
iecodzienną propozycję Mało chwytliwe hasło reklamowe? kierują do turystów wła- Nie sądzę. Właściciele postawili sobie ściciele Domów Waka- za cel stworzenie oazy ciszy i spokocyjnych „Nadbużańska ju, niezakłóconej ani przez radio, ani Cisza”, mieszczących się w Matczu, przez telewizory (stąd ich brak w pow gminie Horodło, w powiecie hrubie- kojach gościnnych), ani nawet… płacz szowskim. Usytuowane są na skraju i śmiech dzieci czy też hałaśliwych wsi, w sąsiedztwie Bugu, od którego go- nastolatków. Dlatego właśnie oferta spodarstwo dzieli zaledwie 50 metrów. „Nadbużańskiej Ciszy” skierowana jest Dlaczego niecodzienną propozycję? Za- do osób dorosłych, które wkraczają do praszają bowiem do siebie „bardzo do- Krainy Bugu bez swych pociech. To rosłych, zmęczonych właśnie na nich czekają dwa wolno stohałasem ludzi”. jące domy. Pierwszy z nich – „Leonka”
20 km
– to wiekowa drewniana chata wiejska, w pełni odrestaurowana i kompleksowo wyposażona, gotowa na przyjmowanie gości przez cały rok. Znajdują się w niej dwie izby, w których jednocześnie mogą mieszkać cztery osoby, oraz łazienka. Druga – „Sagadynka” – to również drewniany dom, tyle że wybudowany od podstaw. Składają się na niego: pokój dzienny z aneksem kuchennym, dwie sypialnie i łazienka. „Sagadynka” może każdorazowo pomieścić nawet sześć osób, które mogą korzystać z jej
„Nadbużańska Cisza” Domy Wakacyjne Matcze 52, 22-523 Horodło tel.: 505-150-269 info@nadbużańska-cisza.pl
114
kraina bugu · wiosna 2012
75 km
50 km
pełnego wyposażenia. Oba budynki mają zadaszony taras oraz piece, szczególnie przydatne w chłodniejsze dni. Wczasowicze mogą przebywać także w chacie biesiadnej, w której znajduje się murowany grill, gotowy na kulinarne szaleństwo biesiadników. Jeśli jednak goście będą woleli zdać się na kucharski talent gospodarzy, z pewnością ucieszą swoje podniebienia serwowanymi w menu specjałami: karkówką na słodko, sałatkami wieśniackimi, fasolą po matczańsku czy kociołkiem nadbużańskim. Do tego można dodać świeże warzywa i jaja oraz domowe wypieki i wyroby masarskie, które będą ukoronowaniem kulinarnej uczty. W ramach relaksu goście „Nadbużańskiej Ciszy” mogą pławić się w basenie o wymiarach 8,7 x 3,2 m i głębokości 1,5 m oraz zażywać kąpieli
słonecznych na otaczającej go trawiastej plaży, odgrodzonej, co zapewnia komfort i intymność. Ci, którzy poza błogim lenistwem cenią sobie niewielki wysiłek fizyczny, również nie będą zawiedzeni. Miłośnicy dwóch kółek będą mieli okazję pojeździć licznymi trasami, które wiodą wśród nadbużańskich łąk i lasów. Amatorzy wędkowania będą mogli udać się nad pobliski Bug i złowić małe co nieco, z którego potem własnoręcznie przyrządzą grillowaną kolację. Na pasjonatów mocniejszych wrażeń czekają natomiast spływy kajakowe, podczas których poznają siłę nieuregulowanego Bugu. Poza tym rozległy teren, na którym znajduje się „Nadbużańska Cisza”, pozwala na grę w badmintona, bule i darta (udostępnienie sprzętu w cenie noclegu).
Hrubieszów – miasto wielokulturowe i wielonarodowościowe, jedyne w Europie, w którym zachowały się oryginalne kramy –sutki, jedna z atrakcji turystycznych miasta. Zamość – obiekty Starego Miasta nazwanego Perłą renesansu, zostały w 1992 roku wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Chełm – miasto o bogatej historii i kulturze. Słynące z podziemi kredowych i ducha Bielucha.
Będąc w Matczu, można wpaść do pobliskiego Hrubieszowa, oddalonego zaledwie o 20 km. W mieście jest wiele miejsc wartych zobaczenia m.in.: kościołów, cmentarzy żydowskich, cerkwi. Szczególnie warto zwiedzić tę pw. Zaśnięcia NMP – jedyną w Polsce i jedną z dwóch w Europie świątyń z trzynastoma kopułami. W odległości 50 km znajduje się Chełm z Górą Chełmską stanowiącą centralny punkt miasta, a w oddalonym o 75 km Zamościu – zwiedzimy liczne muzea i ciekawe architektonicznie kamienice. Dla tych, którzy zechcą odwiedzić naszych ukraińskich sąsiadów, właściciele „Nadbużańskiej Ciszy” oferują pomoc w organizacji wycieczki do oddalonego o 150 km Lwowa lub do Włodzimierza Wołyńskiego, od którego siedlisko dzieli zaledwie 40 km.
materiał promocyjny
W OKOLICY
WYPOCZNIJ NA WSI
28 km
Relaks wśród
zapachu ziół
29 km
54 km
Z
iołowy Zakątek” położony jest w Korycinach, w gminie Grodzisk, niedaleko Siemiatycz, w sercu Podlasia, zaliczanym do najczystszych miejsc w kraju. Otacza go las, który tworzy swoisty mikroklimat. Lejtmotywem działalności tego gospodarstwa jest zielarstwo, rozwinięte w Podlaskim Ogrodzie Ziołowym. Na jego 15-hektarowym obszarze uprawiane są rośliny lecznicze stosowane przed laty w gospodarstwach domowych i występujące w nich współcześnie. Łącznie plantacja liczy ponad
Siemiatycze – niegdyś miasto wielu narodów. Znajdujący się nieopodal miasta most na rzece Bug jest symboliczną granicą między katolicyzmem i prawosławiem. Siemiatycze natomiast stanowią ośrodek scalający obie religie, miejsce w którym się przenikają, tworząc jednocześnie bogatą historię miasta. Drohiczyn – dawny gród , po którym dzisiaj pozostała jedynie góra widokowa, z której rozciąga się piękny widok na nadbużańską przyrodę i okoliczne tereny. Miejscowość – siedziba seminarium duchownego oraz kurii biskupiej – zachwyca przepychem architektury sakralnej. Serpelice – typowa nadbużańska miejscowość wypoczynkowa. Kusi turystów niespotykanym klimatem oraz widokami. Cisza i spokój gwarantują wypoczynek. Główną atrakcją dla zwiedzających jest usytuowana na terenie lasu droga krzyżowa nazwana Kalwarią Podlaską.
o zajęcia praktyczne, dając przyjezdnym możliwość własnoręcznego zbierania ziół, jagód i grzybów, a następnie ich suszenia i przetwarzania. Ciekawi nowych wrażeń mogą poza tym samodzielnie skomponować przeróżne mieszanki – lecznicze, przyprawowe, kosmetyczne – oraz herbaty ziołowe i owocowe, a także nalewki z dostępnych na miejscu prawie 150 gatunków suszonych roślin zielarskich. Tak zdobyte doświadczenia na pewno przydadzą się po powrocie do domu i będą wykorzystywane nie tylko w celach kuracyjnych. Funkcjonowanie korycińskiego gospodarstwa dopełnia działająca na jego terenie bliźniacza firma Dary Natury, znana i ceniona, nie tylko na rodzimym rynku, dzięki szerokiej gamie swoich wyrobów: mieszanek i herbat, kaw, przypraw, zaprawek do nalewek, ziół do kąpieli, surowców zielarskich, suszonych owoców, ekologicznych nasion na kiełki, olejów tłoczonych na zimno. Wszystkie te produkty, a także pełny asortyment ziół suszonych oraz ich sadzonek, można kupić na miejscu, omijając tym samym wędrówki po sklepach. Każdy dzień pobytu w „Ziołowym Zakątku” daje niespotykaną nigdzie indziej szansę na poszerzenie zielarskich horyzontów. Aby jednak nie skupiać się jedynie na aktywności, właściciele gospodarstwa przygotowali dla swoich gości możliwość
wypoczynku w tradycyjnych chatach z bali. W niewielkiej cenie można wynająć pokój dwuosobowy z łazienką, pokój dwu- lub trzyosobowy z łazienką na korytarzu lub pokój wieloosobowy. Przy każdej opcji zakwaterowania istnieje możliwość dodatkowo płatnej dostawki. Goście mogą zatrzymać się także w Centrum Edukacji Przyrodniczej, które w całości zostało oddane do użytku 1 maja br. Do ich dyspozycji są pokoje noclegowe z łazienkami, telewizorem i stałym łączem internetowym. Co jeszcze sprawi, że pobyt w „Ziołowym Zakątku” na pewno będzie udany? Możliwość skorzystania z sauny opalanej drewnem, spania na ekologicznym sianie lub na platformie zawieszonej na koronie drzewa, przejażdżki furmanką po leśnych drogach, jazda konna i rowerowa. Kuligi i ogniska czy wycieczki po lesie w towarzystwie przewodnika, w zależności od pory roku, są dodatkowym bodźcem do przyjazdu do Korycin. Przebywając w Korycinach, warto odwiedzić pobliskie okolice. W odległych o zaledwie 28 km Siemiatyczach można zwiedzić katolickie, ewangelickie i prawosławne budowle sakralne, po przebyciu 29 km można dotrzeć do Drohiczyna, aby podziwiać widok na Dolinę Bugu z Góry Zamkowej. Można też udać się do pobliskiego Mielnika, wyjątkowego pod względem zabytków i atmosfery.
700 gatunków, co stanowi największą w ich naturalnym środowisku, lektuw kraju kolekcję roślin leczniczych i rze specjalistycznych pozycji z bogaaromatycznych. Miłośnicy zielarstwa tego księgozbioru lub dzięki specjalnej mogą pogłębić swoją wiedzę dzięki ofercie edukacyjnej, skierowanej do specjalnym warsztatom z zakresu wy- nich w ramach działającego w ośrodkorzystania roślin i runa leśnego, ofe- ku Centrum Edukacji Przyrodniczej. rowanym od 1 maja zajęciom To właśnie tu wyedukują się w zaedukacyjnym związanym kresie środowiska, ekologii, z ekologią, przyrodą anatomii i fizjologii roślin, i zielarstwem, przeekologii stawu i lasu, roZiołowy Zakątek byciu ścieżki eduślin użytkowych. Koryciny 73 B, 17-315 Grodzisk kacyjnej, podczas Właściciele ziołowoj. podlaskie której będą obwej podlaskiej entel. 85 65 68 668 serwować rośliny klawy zadbali także 85 65 68 662, 512 127 069 e-mail: biuro@ziolowyzakatek.pl www.ziolowyzakatek.pl
116
materiał promocyjny
Nasze rekomendacje
Nasze rekomendacje BANIA - AGROTURYSTKA NA MAZOWSZU BARBARA KULIGOWSKA - ROMAN
ZAJAZD NABU¯AÑSKIE SMAKI ILONA GOLEC
BrzeŸnik 2a, 07-111 Wierzbno www.bania.mazowsze.pl nocleg: 40 - 50 z³ za dobê, wy¿ywienie 30 - 56 z³ od osoby Godzinê drogi na wschód od Warszawy zaczyna siê Kraina Mistrza Twardowskiego. U nas rozwija swoj¹ dzia³alnoœæ Akademia Umiejêtnoœci u Pani Twardowskiej. Zapraszamy rodziny z dzieæmi i grupy znajomych na wypoczynek i zabawê z rêkodzie³em artystycznym. Poznaj smak regionalnych dañ kuchni z pogranicza Mazowsza i Podlasia i daj siê oczarowaæ!
FHU ASOLA SŁAWOMIR KASPERUK
TAWERNA „PRZYS TAŃ”
ul. Brzeska 51, 17-307 Mielnik tel.: 608 478 023 www.kajaki-mielnik.pl, e-mail: kontakt@kajaki-mielnik.pl ceny kajaków: 30 zł/doba, dowóz kajaków 1,20 zł/km, rowery 25 zł/doba
REA s.c. Sławomir Kasperuk, Piotr Kasperuk ul. Brzeska 51a, 17-307 Mielnik tel.: 608 478 023 Zapraszamy strudzonych wiosłowaniem kajakarzy na odpoczynek, posiłek i ugaszenie pragnienia w Tawernie „Przystań”, położonej w bezpośrednim sąsiedztwie rzeki, w urokliwym zakątku Mielnika – Topolinie.
Zajmujemy się wypożyczaniem kajaków na spływy po rzece Bug na odcinku od Terespola do Serocka. W ofercie posiadamy również rowery górskie.
ROWERY KAJAKI £ODZIE PAINTBALL AGROTURYSTYKA
118
Materiał Promocyjny
119
w następnym numerze
Mimo 82 lat zaraża energią i optymizmem. Benedyktyn, któremu wolno nie lubić gotowanej marchewki, nawet u papieża.
fot. archiwum prywatne
Połączył ich Bug
Redaktor naczelna: Katarzyna Karczewska Sekretarz redakcji: Justyna Franczuk Zastępca sekretarza redakcji: Sylwia Dziuban Dyrektor artystyczny: Michał Trusz Grafik: Daniel Gąsiorek, Beata Podwojska Fotografie: Bartek Kosiński, Sylwia Garucka, Michał Rząca, Artur Tabor, Tomasz Kordek Foodstyling: Weronika Kobylińska Mapy: Ryszard Piwowar Felietoniści: Andrzej G. Kruszewicz, Paul Lasinski, Leszek Stafiej, Maciej Wawryniuk
Bug – dla nas rzeka, jakich wiele, dla Białorusinów rzeka marzenie. Urzeczywistniła je Irina Szepilewicz, która wraz z grupą rodaków oraz przyjaciół z Polski i Ukrainy przepłynęła cały Bug kajakiem. Przygoda jej życia trwała czterdzieści dni. Doświadczenia wioślarskie ekipy, zdobyte na spokojnych wodach, nie do końca sprawdziły się w zderzeniu z nieokiełznanym sercem Podlasia.
fot. UGiM Drohiczyn
fot. B. Kosiński
Ojciec Leon Knabit po pięćdziesięciu latach pracy z ludźmi nadal uważa, że kontakty z nimi są radością. I nieważne czy obcuje z przedszkolakami, z którymi turla się po podłodze czy profesorami na uczelni. Obce jest mu wypalenie zawodowe, wciąż jeździ po Polsce i świecie, a w TV Religia porusza trudne tematy w programie ,,Ojciec Leon Zawodowiec”. Jego aktywność internetową nagrodzono w plebiscycie Blog Roku 2012. Zapraszamy na spotkanie z mnichem, który miewa pokusy, ale walka z nimi jest dla niego szczęściem.
On-line: Cezary Rudaś Współpraca: Grzegorz Miecznikowski, Maciej Omelaniuk, Małgorzata Szerfer, Tomasz Wawryniuk Korekta: Agata Rękawek Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam oraz materiałów promocyjnych. Przedruk tylko za zgodą redakcji. Zabroniona jest sprzedaż numerów bieżących i archiwalnych „Krainy Bugu” po cenie niższej od ceny detalicznej ustalonej przez wydawcę.
Wczoraj święto ognia i wody, dziś puszczanie wianków. Czy to jeszcze magia?
Wydawnictwo: Dyrektor Wydawniczy: Daniel Parol Agencja Reklamowo-Wydawnicza Kraina Bugu Adres redakcji: ul. Rynek 12, o8-2oo Łosice e-mail: redakcja@krainabugu.pl Reklama: Edyta Gregorczuk, Krzysztof Sobota, Anna Kozłowska e-mail: reklama@krainabugu.pl Nakład: 10 000 egz. Druk: TEAM – Serwis Poligraficzny