LB:LB
2008-11-05
12:06
Strona 1
Nr 2 (2) Listopad 2008
ISSN 1899-7198
Podatki
Błędne decyzje lubelskiego Ratusza Inwestycja przyszłości
Pieniądze, które przywiewa wiatr Rynek przewozów
Pieniądze i polityka
Park Naukowo Technologiczny – dla kogo, po co i za ile?
LB:LB
2008-11-05
12:06
Strona 2
Wasza gazeta – „Lubelski Biznes”
W numerze W SKRÓCIE Nowy właściciel Felicity Zainteresowani Łożyskami Wyższe podatki Makro dla firm Akcje w dół Kurier sprzedany Konflikt w Perle 825 tys. dla Lubelszczyzny
3 3 3 3 3 3 4 4
RYNEK Busy, przepisy i polityka
5
LB I LEWIATAN Kosztowny błąd
6-7
INWESTYCJE/REGION Elektrownia wiatrowa
8-9
NOWE TECHNOLOGIE Park naukowo-technologiczny
10-11
PRAWO Ku lepszemu?
12
FIRMA Jak wybrać najlepszego pracownika
13
INWESTYCJE/ZAGRANICA Pierwszy bierze wszystko
14
w kontaktach z urzędami i instytucjami państwa. Liczymy więc, że zechcecie za naszym pośrednictwem podzielić się tą wiedzą z innymi przedsiębiorcami z naszego regionu. Poza Wami nasza gazeta dociera także do szystko się zmienia. Zmienia się sywiększych samorządów Lubelszczyzny i urzętuacja w ogólnoświatowej i eurodów państwowych. Za pośrednictwem napejskiej gospodarce, zmienia się szych łam możecie więc wskazać tzw. podejście rządów do kryzysu finansowego, „decydentom” wszelkie niedociągnięcia, luki zmienia się też „Lubelski Biznes”. W związku w prawie, nierealne przepisy, czy wreszcie niez nowymi obowiązkami, z gazetą pożegnał kompetencję urzędniczą. Państwo płacicie się Tomasz Furtak, w zamian to mi przypadł podatki, ale często to nam dziennikarzom zaszczyt zostać naczelnym redaktorem „Lułatwiej skontaktować się z prezydentem, stabelskiego Biznesu” i co miesiąc „odwiedzać” rostą, czy marszałkiem. Często też to nam Państwa w biurach. Tu od razu wyjaśnię, że łatwiej jest wymóc zmianę przepisów, czy opóźnienie z wydaniem drugiego numeru wpłynąć na zmianę w podejściu urzędników „Lubelskiego Biznesu” wywołane było – jak do konkretnej sprawy. Wielokrotnie również przyjęli mówić w swym żargonie urzędnicy dopiero za pośrednictwem mediów władze – obiektywnymi trudnościami, czyli przeprosamorządowe dowiadują się o problemach wadzką i zmianami w redakcji. Sytuacja ta w kontaktach przedsiębiorców z podległym była jednak jedynie incydentem. Kolejne nuim urzędem. Przykładem dobrej współpracy mery „LB” będziecie Państwo otrzymywać w tej materii jest tekst z obecnego numeru w pierwszym tygodniu każdego miesiąca. „Lubelskiego Biznesu” pt. „Kosztowne deLiczę przy tym, że skierowana do Państwa gacyzje”, w którym wspólnie z Konfederacją zeta będzie powstawała także przy Państwa Pracodawców Prywatnych Lewiatan prezenwsparciu. Jak zwykło się mawiać „nic o nas tujemy przykład urzędniczego błędu, który bez nas”. „Lubelski Biznes” tworzymy dla Was, może być dla miasta kosztowny w swoich ale chcemy też tworzyć go z Wami. To Pańskutkach. Zapraszam więc do kontaktu z restwo – właściciele, prezesi, menedżerowie dakcją i życzę miłej lektury. – dokładnie wiecie co się dzieje na rynku, w waszej branży, w relacjach z kontrahentami, Wojciech Andrusiewicz Redaktor Naczelny czy klientami. To wy napotykacie trudności
W
AKCJE/KAMPANIE Wypromujmy przedsiębiorczość
15 Magazyn Przedsiębiorców Lubelszczyzny redakcja@lubelskibiznes.com, www.lubelskibiznes.com; ul. Legionów 61, 21-100 Lubartów
HISTORIA O manufakturach i gorzelniach słów parę 16
KULTURA Kosztowna promocja? Globus pełen Verdiego
17 18
SPORT Squash – kondycja na zimę
19
Wydawca Wydawnictwo „Wspólnota” Mateusz Orzechowski tel. 604 877 093 wydawca@lubelskibiznes.com Redaktor Naczelny Wojciech Andrusiewicz tel. 512 368 994 naczelny@lubelskibiznes.com Z-ca redaktora naczelnego, skład, DTP Krystian Paździor tel. 603985356 krystianpazdzior@lubelskibiznes.com Dział Reklamy Anna Kołodyńska
Specjalista ds. reklamy tel. 502 610 083 annakolodynska@lubelskibiznes.com Agnieszka Dubiel tel. 516 126 278 agnieszkadubiel@lubelskibiznes.com reklama@lubelskibiznes.com Druk Zakład Poligraficzny „AWA-DRUK” Ul. Dąbrowskiego 4a 21-300 Radzyń Podlaski tel. /fax (083) 352-25-91 Fot. Krystian Paździor
LB:LB
2008-11-05
12:06
Strona 3
W SKRÓCIE
Makro dla firm
Nowy właściciel Felicity iędzynarodowy fundusz nieruchomości Meinl European Land (właściciel 16 obiektów handlowych Polsce, m.in. centrum Reduta i Targówek w Warszawie) nie jest już inwestorem na budowie największej galerii handlowej we wschodniej Polsce – galerii Felicity na lubelskim Felinie. W wyniku przejęcia przez CPI/Gazit Holdings firma zmieniła nazwę na Atrium European Real Estate. Nowy inwestor to spółka joint venture CPI Austria Holdings Limited – przedsiębiorstwa zależnego od Capital Partners Europe LP, funduszu nieruchomości będącego częścią Citibank International, oraz Gazit-Globe, międzynarodowej firmy inwestycyjnej na rynku nieruchomości, notowanej na giełdzie w Tel Awiwie. W wyniku przejęcia Atrium zostało dekapitalizowane kwotą 800 mln euro, dodatkowo zmienił się zarząd firmy. Na jego czele stanął Chaim
M
Katzman. Zmiana właścicielska inwestora lubelskiej galerii Felicity zbiegła się w czasie z przestojem na budowie. Przedstawiciele inwestora tłumaczą się koniecznością przeanalizowania i oceny wszystkich realizowanych dotychczas przez Meinl inwestycji. Jednocześnie zapewniają, że prace nie zostały przerwane. Trwa budowa marketów Real i Leroy Merlin, a także rozpoczęto procedury przetargowe w celu wyłonienia wykonawców pozostałych obiektów. Jednak jak się dowiedział „Lubelski Biznes” z kontynuacją budowy nie będzie tak łatwo. Większość firm budowlanych nie jest zainteresowana inwestycją z takim rozmachem i tak krótkimi terminami realizacji. Do wejścia na plac budowy nie są ich w stanie skłonić nawet dodatkowe miliony złotych. WA
Zainteresowani Łożyskami wie firmy złożyły oferty kupna Fabryki Łożysk Tocznych w Kraśniku. Termin składania ofert upłynął 17 października. Zainteresowanymi nabyciem kraśnickiej fabryki są Impexmetal S.A. z Warszawy i Complex S.A. z Łodzi. Obie związane są z branżą, w której obraca
D
się FŁT. Pierwsza ze spółek zajmuje się handlem metalami nieżelaznymi, ich półfabrykatami oraz łożyskami, druga – produkuje i dystrybuuje łożyska oraz części do maszyn.
Wyższe podatki 4,2 proc., czyli o wskaźnik inflacji podskoczą w przyszłym roku podatki od nieruchomości w Lublinie. Tak, na wniosek prezydenta miasta, na sesji 16 października zdecydowali radni. Danina publiczna za budynki przeznaczone pod działalność gospodarczą wzrośnie z 17,50 do 18,25 zł. Taką samą kwotę zapłacą właściciele hipermarketów. Podatek od budynków mieszkalnych po dwugroszowej podwyżce wyniesie 58 gr. Zwolnieni z podatku od nieruchomości będą przedsiębiorcy tworzący nowe miejsca pracy oraz ci, którzy zdecydują się wybudować wielopoziomowy garaż lub parking. Ulga nie obejmuje firm prowadzących działalność handlową na powierzchni powyżej 1800 mkw. czyli hiper- i supermarketów.
Październik to miesiąc, w którym lider w branży handlu hurtowego –Makro Cash & Cary notuje podwójne otwarcie. Z początkiem miesiąca w Warszawie ruszyło pierwsze w Polsce Makro Centrum Rozwoju Firm, które oferuje doradztwo dla firm z branży handlu detalicznego i usług gastronomiczno-hotelarskich. Centrum pełni funkcje zarówno szkoleniowe, jak i wystawiennicze. Dodatkowo stanowi swego rodzaju platformę wymiany informacji gospodarczych. Odbywać się w nim będą biznesowe konferencje, panele dyskusyjne oraz wszelkiego rodzaju inicjatywy branżowe. Oferta Centrum skierowana jest do przedsiębiorców z całego kraju. Drugie otwarcie jest już stricte związane z Lublinem. 28 października na nowo rusza lubelska hala Makro – choć na czas odbywającego się w ostatnich miesiącach remontu zamknięta wcale nie była. Po 12 latach funkcjonowania zyskała nową aranżację i wzbogaciła dostępny asortyment. W związku z reotwarciem hali, Makro Cash & Cary organizuje konkurs dla przedsiębiorców z regionu. W zamian za sporządzenie nowatorskiego biznesplanu 10 firm otrzyma do podziału 100 tys. zł.
Akcje w dół Tak jak światowa bessa nie ominęła Polski, tak i spadki na naszej giełdzie nie ominęły spółek z Lubelszczyzny. W ostatnim czasie w dół pikowały akcje wszystkich regionalnych liderów rynku. Akcje puławskich Azotów spadły w tzw. „Czarny piątek” poniżej 60 zł, gdy jeszcze w pierwszym półroczu można je było nabyć za 150 zł. Walory giganta w branży spożywczej – Emperii osiągnęły wyjątkowo niski poziom – 53,50 zł, gdy jeszcze na przełomie roku ich cena wahała się w okolicy 180 zł. Poniżej 3 zł, w porównaniu z 12,07 na koniec ubiegłego roku spadły akcje Lubelskich Zakładów Przemysłu Skórzanego „Protektor”. Jednak w największym dołku znalazły się walory spółki „Permedia” produkująca odczynniki chemiczne. W porównaniu z ubiegłym rokiem straciły na wartości blisko 100 zł. „Czarny piątek” zamknęły ceną 9,40 zł za walor. WA
WA
Kurier sprzedany
O
WA
Należąca do Zbigniewa Jakubasa spółka Multico nie jest już właścicielem ukazującego się od 1957 r. „Kuriera Lubelskiego. Tytuł został sprzedany, współpracującemu z gazetą już od dłuższego czasu wydawcy Polskapresse, który jest właścicielem prasowych tytułów „Polska”. Jakubas realizuje w ten sposób zapowiedzi o sprzedaży wszystkich swoich aktywów medialnych – wraz z najbardziej rozpoznawalnym na rynku miesięcznikiem „Sukces”. Polskapresse będzie rywalizowała na lubelskim rynku prasowym z europejskim gigantem wydawniczym koncernem Mecom – właścicielem „Dziennika Wschodniego”. WA LISTOPAD
3
2008-11-05
12:06
Strona 4
W SKRÓCIE
Konflikt w Perle Prof. Zbigniew Zaleski Poseł do Parlamentu Europejskiego
Klaster – czyli współpraca na rzecz wspólnego rozwoju Ostatnie doświadczenia, związane z wykonywaniem przeze mnie mandatu posła do Parlamentu Europejskiego (możliwość przyjrzenia się zachodnim praktykom w zakresie rozwoju sektora przedsiębiorczości), uświadomiły mi, że to współpraca różnych środowisk lokalnych i regionalnych warunkuje rozwój regionu, a w szerszej perspektywie całego kraju. edną z coraz popularniejszych form współpracy jest klaster. Forma klastra zakłada, że zazwyczaj konkurujące ze sobą środowiska zaczynają współpracować w wybranych obszarach swojej działalności. Obszary klastrowych inicjatyw są różne: analizy rynkowe, rozwój wspólnej infrastruktury i technologii, obserwatoria technologiczne, działania na rzecz przyciągnięcia inwestorów do danego regionu, a współpracę nawiązują między innymi małe i średnie przedsiębiorstwa, ośrodki naukowo-badawcze, uniwersytety, władze samorządowe. Szeroko rozumiana kooperacja umożliwia szybszy transfer wiedzy, tworzenie innowacji, obniżenie kosztów większych przedsięwzięć. Wydaje się również, że klaster jest odpowiedzią na istniejący w globalnej gospodarce wymóg ciągłej innowacyjności i ciągłego transferu wiedzy z różnych dziedzin. Zachodnie przykłady klastrów, jak szwedzkie Telecom City (międzynarodowy klaster telekomunikacyjny) dowodzą, że klaster przynosi wymierne korzyści wszystkim współpracującym podmiotom. W Polsce inicjatywy klastrowe stają się coraz bardziej powszechne (np. klaster łódzki – sieć współpracy w zakresie innowacji w regionie). Jeszcze za wcześnie na określenie w jakim stopniu inicjatywy klastrowe w naszym kraju umożliwiły rozwój współpracujących ze sobą podmiotów. Pewne jest jednak to, że ta forma współpracy jest godna polecenia lubelskim przedsiębiorcom. I warto współpracować na rzecz wspólnego rozwoju. Tym bardziej, że Unia Europejska wspiera, również finansowo, rozwój inicjatyw klastrowych (beneficjentem funduszy unijnych mogą być też klastry – Poddziałanie 2.3b w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Lubelskiego 2007-2013). Zainteresowanych tematyką klastrów odsyłam do następujących stron internetowych: www.klastry.pl www.rpo.lubelskie.pl Ze swojej strony życzę Państwu miłej lektury drugiego wydania „Lubelskiego Biznesu”. Więcej na www.zbigniewzaleski.pl
J
4
LISTOPAD
Fot. Krystian Paździor
LB:LB
Lubelski Sąd Okręgowy będzie musiał rozstrzygnąć spór, jaki rozgorzał pomiędzy akcjonariuszami „Perły” Browarów Lubelskich S.A. Temida zajmie się zarobkami kadry zarządzającej spółki. osiadająca 48 proc. udziałów duńska firma Royal Unibrew jest zbulwersowana płacami szefów i członków Rady Nadzorczej „Perły”. O ich wywindowanie oskarża nowego większościowego udziałowca Browarów Lubelskich – kanadyjsko-amerykańskie konsorcjum Southbeach Developments Ltd. I tak przewodniczący RN Jeffrey Butcher (przedstawiciel SD Ltd.) co miesiąc pobiera 25 tys. złotych. Wiceprzewodniczący Rady i jej sekretarz otrzymują gaże w wysokości odpowiednio 15 i 10 tys. złotych. Ponadto w Radzie zasiada kilkadziesiąt jeszcze innych osób, których miesięczna pensja to 3 tys. złotych. „Perła” Browary Lubelskie S.A. wydają rocznie na funkcjonowanie całej Rady Nadzorczej niemal 1,7 mln złotych. Jako że jednak pozycja firmy
P
825 tys. dla Lubelszczyzny o wysokość dotacji Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach projektu „Lubelski Obszar Metropolitalny – Przyjazny Inwestorom”. Całkowity jego koszt wyniesie 1,1 mln zł. Partnerami projektu są Miasto Lublin oraz powiaty: lubelski, lubartowski, łęczyński oraz świdnicki. Celem wspólnego działania jest zachęcenie kapitału
T
w ostatnim czasie osłabła Duńczycy domagają się obniżenia uposażeń dla członków RN. Stąd też sądowy pozew. Jednym z argumentów, jakimi powodowie się posłużyli, jest fakt, iż w polskich spółkach publicznych wynagrodzenie dla członków rad jest ponad sześciokrotnie mniejsze, niż ma to miejsce w „Perle”. Przedstawiciele Browarów Lubelskich powództwa nie uznają. Twierdzą, iż nie należy porównywać wyników finansowych przedsiębiorstwa i jego udziału w rynku do wynagrodzenia dla członków Rady Nadzorczej. Sądowa sprawa akcjonariuszy „Perły” rozpoczyna się niedługo po tym jak stery rządów w spółce przejął nieznany na światowych rynkach założony przez cztery rodziny z USA i Kanady koncern – Southbeach Developments Ltd. Konsorcjum ma plany zbudowania na bazie Browarów Lubelskich wielkiego europejskiego holdingu. Jak pisaliśmy w poprzednim numerze „Lubelskiego Biznesu” są to plany dosyć wątpliwe. Za takim stwierdzeniem poza faktem tajemniczości koncernu, przemawia to, iż zakup „Perły” to pierwsza poważna inwestycja SD. Nikt też bez większego doświadczenia nie zbudował dotychczas wielkiego holdingu na bazie regionalnego browaru. T. I.
krajowego i zagranicznego do inwestowania na Lubelszczyźnie. Sposobem na to ma być udział lubelskich samorządów w konferencjach i targach oraz dystrybucja ofert dla inwestorów. W ramach promocji Lubelszczyzny powstanie specjalny film reklamowy. Umowę o współpracy samorządy podpisały 21 października. Planowany termin realizacji projektu to październik 2008-listopad 2010. KP
2008-11-05
12:06
Strona 5
RYNEK
Lubelszczyzna – największym rynkiem przewozowym w kraju
Busy, przepisy i polityka Wojciech Andrusiewicz
Kilkaset milionów złotych jest wart rynek przewozów pasażerskich na Lubelszczyźnie. Z usług prywatnych przewoźników korzysta kilkadziesiąt milionów osób rocznie. Busy to jeden z bardziej dochodowych segmentów naszej regionalnej gospodarki. Jednak dobry biznes łatwo może tu przekreślić polityka.
Niełatwo zostać przewoźnikiem Żeby busy naszej firmy mogły wyruszyć w trasę trzeba najpierw spełnić morze biurokratycznych formalności. Zaczynamy od uzyskania certyfikatu zawodowego. Bez niego nie mamy nawet, co marzyć o przewozie osób. Certyfikat można uzyskać po ukończeniu specjalistycznego kursu i zdaniu egzaminu w Instytucie Transportu Samochodowego. Kolejny wymóg, który musimy spełnić, żeby zarabiać na przewozie osób to wymóg dobrej reputacji. Musimy więc wybrać się do sądu i uzyskać zaświadczenie o niekaralności. Z tymi dokumentami i wpisem do ewidencji działalności gospodarczej bądź zaświadczeniem o rejestracji firmy w sądzie udajemy się do starosty lub prezydenta miasta, który uprawniony jest do wydania licencji na przewóz osób. Jednak, żeby ją uzyskać urząd bada kondycję finansową naszej firmy, która zależy od liczby posiadanych pojazdów. Za pierwszy urzędnicy liczą 9 tys. euro, każdy następny jest już wart 4 tys. euro mniej. Po spełnieniu wszystkich wymogów uzyskujemy w końcu licencję. Teraz możemy zacząć projektować rozkład jazdy na wybranej przez nas trasie. Musimy przy tym uzgodnić możliwość korzystania z przystanków (dworców) z ich właścicielami, co jak pokazuje praktyka często bywa karkołomnym i czasochłonnym zajęciem. Jeżeli mamy już rozkład i zgodę na korzystanie z przystanków możemy udać się po zezwolenie. W przypadku gdy nasza trasa przebiega tylko przez jeden powiat zezwolenie wyda nam starosta, jeżeli linia biegnie przez kilka powiatów odpowiedzialny za wydanie dokumentu jest marszałek województwa. Nieprecyzyjne przepisy w tej materii powodują często, że wydanie zezwolenia zależy od dobrej woli urzędnika. Cóż bowiem znaczy ustawowe określenie, że zaprojektowana przez nas linia nie może stanowić zagrożenia dla innych linii, w tym dla PKP. Mało precyzyjny ustawodawca dał potężny oręż w ręce laików, którymi często bywają urzędnicy. W ich interpretacji zagrożenie raz miewa formę zagrożenia ekonomicznego, innym razem zagrożenia w ruchu drogowym. Każde z tych zagrożeń w interpretacji różnych urzędów znaczy co innego. Jeden starosta bądź marszałek uzna, że nowa linia
Fot. Krystian Paździor
LB:LB
zagraża już istniejącym, inny na podstawie tego samego przepisu stwierdzi, że takie zagrożenie nie występuje. Jeżeli mamy szczęście zezwolenie jest nasze. I tak po dwóch latach od rozpoczęcia batalii o możliwość przewozu osób wyjeżdżamy na trasę. To nie jest żart. Dopełnienie wszystkich formalności ustawowych i tych stawianych przez urzędową biurokrację może zająć kilka lat.
Duża inwestycja – duży zysk Oczywiście można zdecydować się na zakup starego taboru. Jednak przy dzisiejszym dużym rynku i rosnących wymaganiach klientów jest to strzał oddany w swoją stopę. Przy rozkładach jazdy ułożonych co kilka, kilkanaście lub góra 30 minut pasażerowie wybiorą naszą konkurencję. Komfort jazdy przywiązuje klienta do firmy. Najbardziej popularne na rynku i jedne z najwygodniejszych są dziś busy niemieckiego potentata – Mercedesy Sprintery. Jego najnowsza wersja „518” to koszt od 160 do ok. 210 tys. zł. Każde dodatkowe 10 tys. ponad minimum oznacza wzrost komfortu podróżowania. Tylko między standardowymi, a atestowanymi fotelami różnica w cenie wynosi 20 tys. zł. Nie szczędząc więc kosztów mamy do dyspozycji dwuwarstwowe przyciemniane termoizolowane szyby, niezależne od silnika ogrzewanie, dwustrefową klimatyzację, atestowane fotele z trzypunktowymi pasami (obecnie dozwolone są dwupunktowe). Jeżeli nastawiamy się na duży zysk nie możemy też oszczędzać na wielkości taboru. Jedne z większych na lubelskim rynku firmy jak Contbus czy BigBus (formalnie Nekopol) dysponują flotyllą 20-30 busów. Jak oceniają specjaliści z branży zyski przewoźników wahają się między kilkudziesięcioma (małe firmy), a kilkusetty-
siącami złotych rocznie, zaś w najlepszym okresie sięgały nawet miliona złotych. Sami przewoźnicy, choć zyskom nie zaprzeczają twierdzą, że aż tak różowo nie jest. Jednak mimo blisko dwukrotnego wzrostu cen benzyny i kosztów zatrudnienia ceny biletów na trasie Lublin – Warszawa nie zmieniły się od 2001 r. i wynoszą odpowiednio 20 zł za bilet ulgowy i 25 zł za normalny. A rocznie z usług prywatnych przewoźników na tej trasie korzysta ok. 500 tys. osób, co daje łączny przychód w granicach 12 mln zł.
Przepisy i polityka W branży przewozowej często duży zysk jest tak samo blisko, jak i upadłość. Prawie 500 przewoźników na ok. 600 liniach często nie jest pewnych swojej przyszłości. Tak jak nie ma precyzyjnych przepisów wydawania zezwoleń, tak i ich odbieranie nie jest w pełni uregulowane. O kondycji finansowej i losach firm z tej branży często decyduje polityka. Każdy w dzisiejszym świecie ma swoje sympatie polityczne, mają je też przewoźnicy i wspierają bliskie im partie. Postawieni w tej sytuacji politycy, kierujący jednocześnie urzędami nie wyrzekną się swoich sympatyków i donatorów. Powiązania polityczne i brak ścisłych uregulowań prawnych to mieszanka, która dezorganizuje rynek i niszczy zdrową konkurencję. Kontrole, mandaty, wnioski o przyznanie nowych kursów jednej firmie i cofnięcie zezwolenia innej powinny być efektem dbałości urzędników o dobro społeczne. Czy są? Sami przewoźnicy mają na ten temat jedną odpowiedź i chcą zmian. Dlatego wszyscy z niecierpliwością czekają na wielokrotnie już zapowiadaną nowelizację Ustawy o transporcie drogowym, która zezwolenia zastąpi przetargami na konkretne linie. LISTOPAD
5
LB:LB
2008-11-05
12:06
Strona 6
LB I LEWIATAN UJAWNIAJĄ
Wpadka podatkowa miasta
Kosztowny błąd Wojciech Andrusiewicz
Przedsiębiorcy zamierzają wystąpić do prezydenta Lublina o zwrot wpłaconych na konto miasta podatków. Żądają przy tym wyciągnięcia konsekwencji od urzędników. Miasto przeprasza. A wszystko rozbija się o błędne decyzje Ratusza – Tracę zaufanie do urzędu, który popełnia tak kardynalne błędy. Tu chodzi przecież o pieniądze. Wskazana jest, więc jak największa ostrożność i staranność. Tymczasem pracownicy prezydenta nie oglądając się na przepisy prawa, lekką ręką wydają dokumenty, które naruszają obowiązujący porządek prawny – oburza się Henryk Palak, wiceprzewodniczący Związku Prywatnych Pracodawców Lubelszczyzny LEWIATAN.
Historia pewnego błędu Sprawa zaczęła się w czerwcu ubiegłego roku, kiedy Henrykowi Palakowi doręczono decyzję nakładającą poda-
tek za 2006 r. na posiadane przez niego nieruchomości. – Jeżeli otrzymuję informację o nałożeniu, idącej w dziesiątki tysięcy złotych daniny na rzecz samorządu to sprawdzam, czy nie popełniono żadnych błędów, wszak tu nie chodzi o dwa czy trzy złote – mówi Henryk Palak. Po sprawdzeniu okazało się, że decyzja uchybia obowiązującemu prawu. Nie wyczerpuje bowiem wymogów stawianych przez Ordynację podatkową, która wyraźnie precyzuje elementy składowe decyzji podatkowej. W art. 210 § 1 Ordynacja obliguje aby sygnowany przez urząd dokument zawierał wyraźne oznaczenie organu administracji podatkowej, który wydał decyzję, oraz oznaczenie strony decyzji. Jednoznaczne oznaczenie organu podatkowego łącznie ze wskazaniem adresu, jest niezbędne dla dokonania jego weryfikacji pod względem właściwości i umożliwia skuteczne odwołanie się od jego postanowień podatkowych. W tym celu decyzja powinna zawierać pełną nazwę organu podatkowego wraz z jego adresem. Tymczasem otrzymany przez Henryka Palaka dokument zawierał jedynie lakoniczny wpis „Prezydent Miasta Lublin”. Zmuszał więc do domniemywania, gdzie urzęduje prezydent. A o domniemaniu w przypadku tak ważnych rozstrzygnięć, jak decyzje podatkowe mowy być nie może. Niewskazanie dokładnego adresu organu podatkowego, czyli Prezydenta Miasta Lublin to jednak nie jedyne uchybienie popełnione przez urzędników. W decyzji brak jest określenia jej strony, tj. podmiotu obłożonego podatkiem. Wskazane jest tylko, kto otrzymuje decyzję, co w tym wypadku nie jest
równoznaczne z byciem stroną. Dokument mogą bowiem otrzymywać – w postaci informacji – inne organy, czy instytucje niebędące stroną w postępowaniu podatkowym. Ponadto nawet gdyby oznaczenie „otrzymującego” (jak to określili urzędnicy w decyzji podatkowej) miało być dokonane prawidłowo, to nie może występować pod pieczątką i podpisem osoby upoważnionej do wystawienia decyzji. W takim przypadku znajduje się bowiem poza jurysdykcją postanowienia zawartego w decyzji. A w decyzji „Prezydenta Miasta Lublin” taki błąd właśnie się pojawiła.
Pierwsza i druga instancja były w błędzie Wszystkie zaistniałe błędy Henryk Palak wskazał w odwołaniu do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, gdzie domagał się uchylenia i przekazania do ponownego rozpoznania nałożonej na niego decyzji podatkowej. Oczywiście podatek w wymaganym terminie został uiszczony. W październiku – ku zaskoczeniu przedsiębiorcy – trzyosobowy skład Kolegium orzekł, iż wystawiona przez miasto decyzja nie uchybiła obowiązującemu prawu i utrzymał ją w mocy. Jak stwierdzono ORDYNACJA PODATKOWA Art. 210. § 1. Decyzja zawiera: 1) oznaczenie organu podatkowego; 2) datę jej wydania; 3) oznaczenie strony; 4) powołanie podstawy prawnej; 5) rozstrzygnięcie; 6) uzasadnienie faktyczne i prawne; 7) pouczenie o trybie odwoławczym – jeżeli od decyzji służy odwołanie; 8) podpis osoby upoważnionej, z podaniem imienia i nazwiska oraz stanowiska służbowego. § 2. Decyzja, w stosunku do której może zostać wniesione powództwo do sądu powszechnego lub skarga do sądu administracyjnego, zawiera ponadto pouczenie o możliwości wniesienia powództwa lub skargi. § 3. Przepisy prawa podatkowego mogą określać także inne składniki, które powinna zawierać decyzja. § 4. Uzasadnienie faktyczne decyzji zawiera w szczególności wskazanie faktów, które organ uznał za udowodnione, dowodów, którym dał wiarę, oraz przyczyn, dla których innym dowodom odmówił wiarygodności, uzasadnienie prawne zaś zawiera wyjaśnienie podstawy prawnej decyzji z przytoczeniem przepisów prawa. § 5. Można odstąpić od uzasadnienia decyzji, gdy uwzględnia ona w całości żądanie strony. Nie dotyczy to decyzji wydanej na skutek odwołania bądź na podstawie której przyznano ulgę w zapłacie podatku.
BŁĘDNA DECYZJA WYDANA PRZEZ PREZYDENTA MIASTA LUBLIN. 6 LISTOPAD
LB:LB
2008-11-05
12:06
Strona 7
LB I LEWIATAN UJAWNIAJĄ
WZORCOWA DECYZJA WYDANA PRZEZ WÓJTA GMINY JASTKÓW. w orzeczeniu oznaczenie „Prezydent Miasta Lublin” jest prawidłowe, a dodatkowo „decyzję podpisała osoba wskazana z imienia i nazwiska oraz stanowiska służbowego, działająca z upoważnienia Prezydenta Miasta Lublin, na co wskazuje pieczątka, którą opatrzono podpis.” W odpowiedzi na zarzut o niewskazaniu strony decyzji SKO stwierdziło: „W przedmiotowej sprawie stan faktyczny nie budzi wątpliwości co do tego, że podatnikami ustalonego podatku na 2006 r. (…) są H. i Z. Palak, którym organ pierwszej instancji decyzję doręczył, wprowadzając ją do obrotu prawnego.” Henryk Palak nie zgodził się z orzeczeniem SKO i zaskarżył decyzję do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. W uzasadnieniu skargi podniósł instrumentalne traktowanie podatnika przez Prezydenta Miasta Lublin, czego wyrazem jest ignorowanie przepisów Ordynacji podatkowej. Dołączył przy tym jako przykład wzorcową w tej materii decyzję podatkową wydaną przez wójta leżącej pod Lublinem gminy Jastków, gdzie dopełnione zostały wszelkie wymogi prawa. – W lubelskim Ratuszu pracuje kilkunastu prawników. Nie ma tu więc nawet porównania z małą gminą. Tymczasem to ta mała gmina wydaje decyzje ze wszech miar zgodne z obowiązującym prawem – tłumaczy Henryk Palak. Skarga przyniosła skutek. Sąd stanął po stronie przedsiębiorcy i wyrokiem z dnia 6 lutego bieżącego roku uchylił zarówno orzeczenie SKO, jak i decyzję Prezydenta Miasta Lublin. W uzasadnieniu skład orzekający nie pozostawił wątpliwości, co do błędów popełnionych w decyzji podatkowej: „Wnioski jakie płyną z analizy zaskarżonej decyzji pozwalają na stwierdzenie, że nie spełnia ona wszystkich warunków (…)”.
W stosunku do nieoznaczenia adresata decyzji sąd wskazał: „Trafnie zauważa się, że rozstrzygnięcie decyzji (jej osnowę) należy tak formułować, aby wyraźnie z niej wynikało, komu i jakie uprawnienia zostały przyznane lub jakie obowiązki na stronę w decyzji nałożono. Podzielić należy zatem zapatrywanie, że oznaczenia adresata decyzji nie można w żaden sposób domniemywać, nie może on też zostać określony w sposób dorozumiany (…) Warunku tego nie spełnia przeniesienie oznaczenia adresata decyzji do wykazu osób, którym decyzję należy doręczyć”. Za niezgodne z prawem sąd uznał również niedookreślenie Prezydenta Miasta Lublin poprzez niewskazanie jego adresu: „Słusznie skarga podkreśla (…) niepełne oznaczenie organu wydającego decyzję. Z treści decyzji wynika, że organy nie mają wątpliwości, iż oznaczenie strony o jakim stanowi art. 210 § 1 pkt.3 Ordynacji podatkowej oznacza wskazanie jej imienia, nazwiska i adresu. Z niezrozumiałego zatem względu odmawia się oznaczenia organu ze wskazaniem także jego adresu (…) Dokładne oznaczenie organu pozwala bowiem na ustalenie, czy decyzję wydał organ właściwy, czyli że zostały zachowane reguły dotyczące właściwości rzeczowej, miejscowej i instancyjnej (…)”. Po tym wyroku do błędu przyznał się sam Ratusz. – To była jednostkowa sytuacja, która więcej się nie powtórzy. Pozostaje nam za nią przeprosić – stwierdza Iwona Blajerska, rzecznik Prezydenta Lublina. Z tłumaczeniem magistratu nie zgadza się jednak Henryk Palak. – Sprawa nie jest i nie była jednostkowa. Z mojej wiedzy wynika, że takie decyzje wystawiane były zarówno w 2007, jak i 2008 roku. Otrzymały je setki, jeżeli nie ty-
Zapraszamy serdecznie do udziału w pierwszej edycji Lubelskich Targów Energetycznych ENERGETICS 2008, które odbędą się w dniach 13-15 listopada 2008 na terenie Centrum Targowo-Wystawienniczego Międzynarodowych Targów Lubelskich SA. Jest to impreza premierowa, jedyna po wschodniej stronie Wisły, skierowana do wystawców i klientów z branży elektroenergetycznej, elektrotechnicznej, elektronicznej oraz zajmujących się tematyką energii odnawialnej, której celem jest zapoznanie wszystkich zainteresowanych z tego regionu kraju z najnowszymi produktami i technologiami oferowanymi na rynku. To doskonała okazja do spotkań biznesowych z klientami krajowymi i zagranicznymi (w szczególności zza wschodniej granicy Polski), do poznania propozycji firm konkurencyjnych i opinii o swojej ofercie produkcyjno – usługowej. Warto również wspomnieć, że w ramach Narodowej Strategii Spójności na lata 2007-2013, na inwestycje realizowane w województwie lubelskim przeznaczono 2099,73 mln euro funduszy unijnych. Fakt ten przyczyni się na pewno do dynamicznego rozwoju całego regionu oraz stworzenia doskonałego terenu inwestycyjnego dla przedsiębiorstw z kraju i z zagranicy. Prosimy o odwiedzenie naszej strony internetowej www.targi.lublin.pl gdzie będą się pojawiać bieżące informacje na temat naszej imprezy. W razie jakichkolwiek pytań i sugestii chętnie służymy pomocą tel.: 081 532 36 90, e-mail: a.blazejewska@targi.lublin.pl.
siące osób. Liczę więc, że prezydent wyciągnie konsekwencje w stosunku do niekompetentnych urzędników.
Finansowa pointa Henryk Palak z wyrokiem w ręku będzie ubiegał się o wypłatę odsetek od przelanych – na podstawie niezgodnej z prawem decyzji – na konto miasta pieniędzy. – Ktoś musi zapłacić za tą nonszalancję. Sprawami finansowymi w mieście powinni się zajmować ludzie rzetelni i znający się na rzeczy – podsumowuje przedsiębiorca. Pozostali biznesmeni, którzy dysponują błędnymi decyzjami doręczonymi przez miasto mogą domagać się teraz zwrotu wpłaconych podatków. Jeżeli to zrobią miejska kasa może znacznie ucierpieć. Pozytywną stroną stoczonej przez wiceprzewodniczącego lubelskiego LEWIATANA batalii, jest zaprzestanie wydawania błędnych decyzji przez lubelskich urzędników. LISTOPAD
7
LB:LB
2008-11-05
12:06
Strona 8
INWESTYCJE / REGION
Czy na Lubelszczyźnie warto zakładać farmy wiatraków?
Elektrownia wiatrowa – inwestycja dla wytrwałych Jan Srebrny
Do 2020 r. 15 proc. energii wytwarzanej w Polsce powinno pochodzić ze źródeł odnawialnych. Oznacza to konieczność zainwestowania w tego typu energię blisko 18 mld euro, z czego połowę pochłoną farmy wiatrowe. Czy dla przedsiębiorców z Lubelszczyzny może być to opłacalny biznes?
obszar o największych zasobach energetycznych wiatru
8
LISTOPAD
dpowiedź na to pytanie wcale nie jest prosta. Przytoczyć można wiele argumentów zarówno za, jak i przeciw. Niewątpliwie Polska, a w szczególności Lubelszczyzna nie jest drugą Danią, gdzie średnioroczna siła wiatru jest kilkakrotnie wyższa. Nie oznacza to jednak, że tego typu działalność nie może być opłacalna. W zakresie wietrzności nasz kraj porównywany jest z Niemcami, gdzie produkcja energii z wiatru jest zdecydowanie większa. Dla Lubelszczyzny za fundusze Urzędu Marszałkowskiego opracowana została mapa wietrzności, która wykazała, że region może być dla takich inwestycji atrakcyjny. Na terenie województwa lubelskiego istnieje
O
obecnie kilka elektrowni wiatrowych w postaci niewielkich, pojedynczych wiatraków, m.in. w Okunince, Prawiednikach, Kocku, Krynicach, Rokitnie, Czesławicach i Niwie Babickiej (charakterystyczny wiatrak widziany z trasy Lublin-Warszawa). Wniosek z tego, że w naszym województwie pozyskiwanie energii z wiatru może przynosić zyski.
Zainteresowanie rośnie Zainteresowanie tą tematyką jest coraz większe. Wzorem Podkarpacia samorządy kilkunastu gmin położonych na Roztoczu utworzą wspólnie pierwszą na Lubelszczyźnie Agencję Energetyczną, wspierającą m.in. właściciele gospodarstw, którzy na swojej posesji mają zamiar wybudować elektrownię wiatrową, a także lokalnych przedsiębiorców i samorządy. Eksperci Agencji pomogą w przygotowaniu projektu elektrowni wiatrowej oraz staraniach o unijne fundusze. Ponadto AE podejmie działania edukacyjne i promocyjne z zakresu partnerstwa publiczno-prywatnego. Jej siedzibą będzie Tomaszów Lubelski. Kolejną inicjatywą z zakresu energetyki wiatrowej jest podpisany 30 maja tego roku list intencyjny tworzący inicjatywę klastrową „Lubelski Klaster Ekoenergetyczny”. Jego liderem jest Fundacja Rozwoju Lubelszczyzny. Współpraca w ramach klastra ma ułatwić przyciągnięcie do regionu nowoczesnych technologii produkcji energii, budowy systemu dostaw i dystrybucji, a także prowadzenia badań naukowych i wdrażania nowych rozwiązań technologicznych w zakresie wytwarzania energii ze źródeł odnawialnych. – Naszym zadaniem jest opracowywanie projektów umożliwiających pozyskiwanie środków na współ-pracę podmiotów w ramach inicjatywy, organizowanie spotkań z przedstawicielami samorządów, instytucjami naukowymi i badawczymi, a także instytucjami biznesowymi i finansowymi z kraju i z zagranicy. Celem spotkań jest wymiana poglądów, doświadczeń i wiedzy, a także lobbying na rzecz rozwoju i promocja m.in. energetyki wiatrowej – mówi Małgorzata Gałczyńska – kierownik Biura Rozwoju Lokalnego i Aktywizacji Obszarów Wiejskich z Fundacji Rozwoju Lubelszczyzny i dodaje – Mimo, iż współpraca w ramach inicjatywy jest prowadzona stosunkowo krótko, mamy już pierwsze sukcesy m.in. przyznanie dotacji na projekt „Lubelskie liderem ekoenergii – budowanie przewagi konkurencyjnej regionu w oparciu o rozwój Lubelskiego Klastra Ekoenergetycznego”, w ramach którego zostanie opracowana strategia rozwoju klastra. Lubelski Klaster Ekoenergetyczny objął honorowym patronatem pierwsze w historii Lubelskie Targi Energetyczne „Energetics 2008”, które odbędą się w dniach 13-15 listopada tego roku w Centrum Targowym w Lublinie. Inicjatywa klastrowa jest otwarta na wszystkich, którzy chcą czynnie brać udział w rozwoju energetyki ze źródeł odnawialnych. Obecnie zrzesza już 26 podmiotów w tym przedsiębiorstwa, samorządy, uczelnie i stowarzyszenia. Szersze informacje, a także dane kontaktowe znajdują się na stronie www.fundacja.lublin.pl.
LB:LB
2008-11-05
12:07
Strona 9
INWESTYCJE / REGION
Czy to się opłaca? Planując inwestycję w elektrownię wiatrową trzeba brać pod uwagę trzy podstawowe czynniki. Przede wszystkim ważna jest lokalizacja. Na terenie województwa lubelskiego istnieje około 50 obszarów o powierzchni kilkunastu kilometrów kwadratowych, gdzie warunki wietrzne są wyjątkowo korzystne. Kluczowa jest także kwestia kosztów. Zakup dużego, nowego wiatraka o wysokości 75 metrów, generującego 750 kW to wydatek przekraczający 3 mln. złotych. Oczywiście można zakupić wiatraki używane i tym samym dużo tańsze, ale ze względu na bardzo wysokie koszty napraw i konsekwencje związane z przestojami w dostarczaniu prądu, może być to zupełnie nieopłacalne. Trzeci czynnik, który trzeba brać pod uwagę planując tego typu inwestycję to podpisana na dogodnych warunkach umowa z elektrownią. Elektrownia jako główny odbiorca prądu jest zobowiązana kupić prąd pochodzący z farmy wiatraków. Niestety, polskie przepisy nie regulują w sposób dostateczny kwestii ceny. W Rozporządzeniu Ministra Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej z 30 maja 2003 r. mowa jest jedynie o „cenie uzasadnionej”. Sformułowanie to stwarza wiele możliwości interpretacyjnych, zwykle niekorzystnych dla właściciela farmy. Tymczasem koszt wyprodukowania 1MW energii przez elektrownię wiatrową wynosi dziś 238 zł i jest dwukrotnie wyższy niż w przypadku elektrowni tradycyjnej – 118zł/1MW. Wynegocjowanie korzystnej umowy jest więc już dużym osiągnięciem. Oczywiście inwestor może liczyć na finansowe wsparcie zarówno ze strony Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko, jak i programów regionalnych. W przypadku RPO minimalna wartość projektu musi wynosić minimum 20 mln zł. W zależności od
projektu dotacje sięgają kilkudziesięciu procent. Wsparcie jest również możliwe w ramach pomocy państwowej, w postaci m.in. pożyczki preferencyjnej, która pokrywa do 80 proc. przedsięwzięcia. Jednocześnie nie może być ona niższa niż 2 mln zł. Konieczne jest jednak w tym przypadku spełnienie wielu, bardzo wymagających kryteriów formalnych. Przede wszystkim nie można zawierać żadnych umów na dostawy ani roboty budowlane związane z realizacją projektu przed złożeniem wniosku o dofinansowanie. Dlatego
wszelkie działania powinny ograniczać się do przygotowania inwestycji do realizacji od strony prawnej. Opłacalność tego typu inwestycji jest więc zależna od wielu elementów. Generalnie jednak przy dobrze przemyślanych inwestycjach rzędu 15 mln. zł koszty mogą zwrócić się już po 8-10 latach. Niestety, aby tak się stało, oprócz działań, na które wpływ ma bezpośrednio inwestor, potrzeba także dużo szczęścia, przede wszystkim korzystnej aury pogodowej i niskiej awaryjności wiatraków.
REKLAMA
LISTOPAD
9
LB:LB
2008-11-05
12:07
Strona 10
NOWE TECHNOLOGIE
Będzie przełom?
Park Naukowo-Technologiczny Krzysztof Zawadzki
Parki naukowo-technologiczne na całym świecie zapewniają rozwój i innowacyjność gospodarki. Nasz lubelski jak dotychczas jest tylko finansowym problemem. Czy uda nam się zrealizować piękne założenia? rzełamanie magicznego kręgu niemożności już od pięciu lat otaczającego Lubelski Park NaukowoTechnologiczny zapowiedziały właśnie kolejne władze województwa. Twierdzą, że w styczniu przyszłego roku uda im się uruchomić przynajmniej pierwszy z pięciu segmentów inwestycji. Daleko nam jednak do zakończenia całości. Być może uda się to osiągnąć dopiero ok. roku 2012. Dotychczas na inwestycję wydano już ponad 20 mln zł, nie licząc przy tym kosztów działania spółek samorządowych powołanych do prowadzenia Parku (Lubelski Park Naukowo-Technologiczny sp. z o.o. i Park Naukowo-Technologiczny Województwa Lubelskiego S.A). W sumie budowa ma pochłonąć jeszcze ponad 5,6 mln euro, z czego 4,8 mln ma pochodzić z unijnego Programu Operacyjnego Rozwój Polski
Fot. Krystian Paździor
P
SEGMENT PARKU, KTÓREMU NAJBLIŻEJ DO OTWARCIA. 10 LISTOPAD
– utopia czy przyszłość? Wschodniej. Odpowiedzialny za inwestycje wicemarszałek Jacek Sobczak (PO) podkreśla, że dokończenie przedsięwzięcia pozostaje jednym z priorytetów obecnej koalicji PO-PSL. Jednak oddanie do użytku pierwszej części inwestycji nie oznacza jeszcze uruchomienia stricte Parku, tj. połączenia klasterów badawczych uczelni wyższych z firmami, które od razu wdrażałaby wypracowywane wynalazki. Gmach na Felinie stanie się póki co siedzibą dwóch spółek samorządowych oraz planowanego Centralnego Laboratorium Aparaturowego Uniwersytetu Przyrodniczego i niedookreślonych jeszcze komórek Politechniki Lubelskiej. Na razie współpracą nie wydają się być zainteresowane inne wyższe uczelnie, dotychczas nie zgłosili się też przedstawiciele biznesu. Jednak władze spółki PNTWL twierdzą, że prowadzą zaawansowane rozmowy. Miejmy nadzieję, że nie są to obietnice jak sprzed lat.
Nie taka prosta historia Koncepcja Parku powstała pod koniec pierwszej kadencji samorządu województwa. Jednak w 2002 r. zarząd województwa zlecił jedynie przeprowadzenie wstępnych analiz i konsultacji oraz wskazał jako teren realizacji inwestycji nieuzbrojone pole na lubelskim Fe-
linie. Odrzucono przy tym koncepcję aktywizacji gospodarczej niszczejących powoli terenów Odlewni Żeliwa. W planach łączna wartość budowy Parku miała się zamknąć kwotą ok. 45 mln zł. Przeprowadzone później analizy udowodniły, że kwota ta wystarczy ledwie na realizację pierwszego etapu, w tym wzniesienie dwóch budynków – jednego w stanie surowym drugiego w zerowym. W budżecie na 2003 r. na inwestycję zapisano kwotę 6 milionów złotych z emisji obligacji oraz 6,5 miliona pozyskanych funduszy z budżetu państwa. Niezbędnym warunkiem rozpoczęcia prac było porozumienie między województwem a Akademią Rolniczą, będącą wieczystym użytkownikiem gruntu na Felinie. Dokument podpisano w czerwcu 2003 r. niedługo później rozpoczęto procedury przetargowe. Jednak nieporozumienie ze środowiskiem architektów i niefrasobliwość urzędników marszałka doprowadziły do fiaska przy realizacji harmonogramu finansowego robót. Z zaplanowanych 12,5 mln zł wydatkowano jedynie niecały milion. Pod koniec 2003 r. Lubelska Fundacja Rozwoju, FS HOLDING, miasto Lublin oraz wyższe uczelnie i placówki naukowe z terenu województwa powołały do życia Lubelski Park Naukowo-Technologiczny sp. z o.o. – podmiot, którego zadaniem miało być zarządzanie Parkiem. Do spółki przystąpił również
2008-11-05
12:07
Strona 11
Fot. Krystian Paździor
NOWE TECHNOLOGIE
NIEDOKOŃCZONY SEGMENT WYMAGA JESZCZE WIELU PRAC.
samorząd województwa. Nie trzeba było jednak długo czekać by okazało się, że LPNT jest niewydolne finansowo. Spółka mająca w założeniu integrować innowacyjne działania wyższych uczelni nie spełniała swych zadań. Zawinić miał spadek zainteresowania inicjatywą ze strony szkół wyższych. Ten jednak podyktowany był niefrasobliwością i opóźnieniami w realizacji inwestycji przez samorząd. Uczelnie niechętnie też patrzyły na sugerowaną im partycypację w kosztach utrzymania obiektów. W tej sytuacji kierownictwo w spółce objęli urzędnicy marszałka i skupili się na realizacji projektów unijnych. Choć firma odzyskała z czasem płynność finansową to z samą ideą Parku ma coraz mniej wspólnego. Zadanie realizacji inwestycji przejął kolejny podmiot – Park Naukowo-Technologiczny Województwa Lubelskiego S.A. utworzony przez samorząd regionu oraz Akademię Rolniczą. Spółka wespół z Lubelską Wojewódzką Dyrekcją Inwestycji zajmuje się dopięciem projektu.
Technopark Gliwice Park Naukowo-Technologiczny „Technopark” Gliwice – jako spółkę z o.o. – powołano w 2004 r. Inicjatorem powołania Parku był samorząd Gliwic. Projekt współfinansowany jest z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. Do zadań „Technoparku” należy: tworzenie nowych, innowacyjnych firm technologicznych; transfer technologii do MŚP (małych i średnich przedsiębiorstw); pozyskiwanie środków z Unii Europejskiej; realizacja prac badawczych; usługi pomiarowo kontrolne; promocja MŚP.W pierwszej połowie tego roku do użytku oddano nowoczesny budynek, który po-
Skąd kłopoty? Grzech pierworodny Parku polega na jego sztuczności. Istniejące w Unii Europejskiej parki to efekt boomu technologicznego sprzed ćwierć wieku. Ich powstanie związane było tak z potrzebami przemysłu, jak i z gotowością ośrodków naukowych do działań innowacyjnych. W efekcie powstały ośrodki przenikające się w nierozerwalny sposób z całymi miastami, w których są zlokalizowane. Niemożnością jest dziś ich rozdzielenie i wskazanie gdzie kończy się „zabudowa cywilna”, a gdzie zaczynają centra futurystyczne i naukowe. Idea lubelskiego Parku wzięła się z obserwacji takich właśnie fascynujących obiektów we Francji czy w Szwecji. Kłopot w tym, że zapóźniona cywilizacyjnie Lubelszczyzna przegapiła swój moment w przeszłości. Pierwszy w Polsce park powstał przed 13 laty w Poznaniu i do dziś spełnia swoją rolę. Otwierane w kolejnych latach tego typu instytucje albo już funkcjonują (jak w Gdyni), albo szykują się do działalności (jak w Rzeszowie, czy Legnicy), albo są w stadium przygotowań (jak
we Wrocławiu czy Brzegu Dolnym). Ponieważ jednym z priorytetów programów unijnych jest innowacyjność i transfer technologii wszystkie te instytucje i regiony mają nadzieję na skorzystanie z tej szansy. Naszą słabością pozostaje po pierwsze zmarnowanie kilku lat i znaczne marnotrawstwo środków. Przede wszystkim jednak problemem jest słabość lokalnego biznesu nastawionego na wytwórczość, a więc takiego, który jest naturalnym partnerem centrów naukowych szykujących nowe technologie. Na razie więc gmach Parku pozostaje pamiątką po pięknym marzeniu. Czy obecnym władzom uda się to marzenie urzeczywistnić?
dzielony jest na części biurową i warsztatową (obie do wynajęcia). Technopark ściśle współpracuje z ponad 20 podmiotami, w tym m.in. z instytutami i katedrami Politechniki Śląskiej, Głównym Instytutem Górnictwa, Instytutem Inżynierii Chemicznej PAN oraz Branżowym Ośrodkiem Badawczo-Rozwojowym Maszyn Elektrycznych „KOMEL”. Park dysponuje maszyną do szybkiego prototypowania „Rapid Prototyping”, maszyną do cięcia wyskociśnieniową strugą wodną „WaterJet”, nowoczesną techniką pomiarowo współrzędnościową oraz zawansowaną metodą kształtowania z zastosowaniem pięcioosiowych centrów obróbkowych. W „Technoparku” swoje siedziby mają już firmy high-tech.
Fot. Krystian Paździor
LB:LB
PROWIZORKA ZAMIAST NOWYCH TECHNOLOGII. LISTOPAD 11
LB:LB
2008-11-05
12:07
Strona 12
PRAWO
Budownictwo czeka na zmianę prawa
Ku lepszemu? Krzysztof Zawadzki
Jesienna „ofensywa ustawowa” koalicji PO-PSL rozbudza szereg oczekiwań w wielu sektorach naszej gospodarki. Także w budownictwie, które czeka na naprawę przepisów. Czy sektorowi pomoże rząd, parlament, czy też Komisja Europejska?
Plany planów
Fot. Krystian Paździor
Prace rządu, a także sejmowej komisji Przyjazne Państwo skupiły się na kilku kwestiach. Pierwszą bez wątpienia jest planistyka. Asumptem są wybuchające raz po raz w kraju afery z manipulowaniem planami zagospodarowania przestrzennego. Nieprawidłowości w tej materii uwidoczniły się także w Lublinie, gdzie przez kilka lat zezwolenia budowlane dla osiedla Rudnik wydawano na podstawie „niewłaściwego” planu. Najprostszym wyjściem z tej sytuacji byłby obowiązek publikowania w wojewódzkich dziennikach urzędowych nie tylko samych treści uchwał dotyczących uchwalania i zmian planów, ale całych map. Bardziej szczegółowe i ambitne propozycje dotyczą samej procedury wydawania decyzji, zwłaszcza WZiZT (warunki zabudowy i zagospodarowania terenu) oraz pozwoleń budowlanych. Zdaniem ekspertów są one zbędnym utrudnieniem i jako takie
12 LISTOPAD
winny zostać zintegrowane. Reagując na głosy dochodzące z branży komisja Przyjazne Państwo przygotowała i skierowała pod obrady Sejmu projekt ustawy likwidujący pozwolenie na budową. W jego miejsce ma powstać instytucja rejestracji inwestycji u starosty. Niezbędne do tego celu będzie przedłożenie projektu budowlanego i dokumentacji poświadczającej jego zgodność z przepisami, oświadczenia projektanta, oświadczenie o prawie do dysponowania gruntami oraz zgodę urbanistyczną. Wszystkie formalności mają zająć 30, a nie jak dotychczas ponad 60 dni. Opory w łonie Rady Ministrów budzi kwestia ustawowego odrolnienia gruntów rolnych położonych w granicach miast. Być może uproszczeniu ulegną za to przepisy dotyczące konieczności uzyskiwania kolejnych pozwoleń w zakresie prac remontowo-modernizacyjnych i przebudów istniejących obiektów, a w każdym razie rozszerzony zostanie zakres prac nie wymagających kolejnych decyzji administracyjnych. Chodzi m.in. o ustawę o wspieraniu remontów i termomodernizacji, a także o ostateczne załatwienie problemu tzw. starych kredytów mieszkaniowych. Podobnie ograniczeniu, a przynajmniej doprecyzowaniu mogą ulec zapisy odnośnie dobrego sąsiedztwa. Obecnie dają one możliwość pewnych spekulacyjnych nadużyć, a z drugiej nazbyt często prowadzą do lokalnych waśni.
Fachowców zostawić
Po licznych zapowiedziach rząd wycofuje się z propozycji antykorporacyjnych, wymierzonych m.in. w wewnętrzne przepisy Izby Architektów. Nie zgodzi się na postulowane „pełne otwarcie dostępu do zawodu”. Argumentacja branży jest tu dość oczywista – o ile jeszcze można by obronić pogląd, że do reprezentacji w sądzie mogę wybrać osobę bez znajomości prawa, która co najwyżej może doprowadzić do przegranej w procesie, to już most zbudowany przez niedokształconego architekta stanowi zagrożenie bezpieczeństwa publicznego. Tradycyjnie najwięcej niechęci – a więc i postulatów zmian budzą kwestie nadzoru i kontroli, jak choćby słynna nowelizacja ustawy z 10 maja 2007 r. o zmianie ustawy – Prawo budowlane oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. nr 99, poz. 665), która wprowadziła obowiązek wykonywania co najmniej dwa razy w roku okresowej kontroli stanu technicznego budynków o powierzchni zabudowy przekraczającej 2000 mkw. (bez względu na powierzchnię dachu). W założeniu miała zapewnić bezpieczeństwo klientom hal targowych i hipermarketów, tymczasem nałożyła dodatkowe kosztowne obciążenia także choćby na właścicieli domów mieszkalnych. Jak zwracają uwagę przedstawiciele branży tak to po raz kolejny dobre intencje legislatorów przegrały w konfrontacji z kwestią samego precyzyjnego ich zapisu. Dalej – tak jak poprzednia kadencja upływała pod hasłem kolejnych ataków na samo istnienie ruchu działkowców, tak w obecnej środowisko to samo zadaje pytanie o przyczyny zróżnicowania statusu prawno-budowlanego działek miejskich i pozamiejskich? Trudności związane są też
z bieżącym utrzymaniem obiektów, mają je np. samoistni posiadacze nieruchomości. Za absurd prawny uznawane są m.in.: obowiązek zgłaszania wymiany nawet pojedynczego okna przez zarządcę nieruchomości, brak uregulowania prawnego statusu balkonów, czy naliczanie przez wójtów opłat planistycznych nie tylko w przypadkach zbycia, ale także spadkobrania danej nieruchomości.
Unia też upraszcza
Tendencję do upraszczania przepisów przejawia także Komisja Europejska. Jeszcze w maju br. przedstawiła wniosek o zastąpienie dyrektywy o wyrobach budowlanych (89/106/EWG) nowym rozporządzeniem znoszącym wszelkie bariery prawne i techniczne, jakie wciąż jeszcze utrudniają swobodny przepływ wyrobów budowlanych w obrębie Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Sektor budowlany tworzy 15 proc. wartości dodanej wytwarzanej przez europejski przemysł, ale jednocześnie stanowi jedynie 5 proc. handlu wewnątrzwspólnotowego, co zdaniem Komisji świadczy, że jest mniej otwarty niż inne sektory produkcji. „Wyroby budowlane” w rozumieniu unijnym to w sumie ponad 40 rodzajów produktów, takich jak drzwi, materiały termoizolacyjne, cement, pokrycia dachowe czy cegły. Wniosek Komisji dotyczy wprowadzenia „wspólnego języka technicznego” opisującego właściwości użytkowe takich produktów, co uprościłoby stosowane obecnie procedury i wprowadziło do nich więcej przejrzystości. Celem wniosku jest również doprecyzowanie zasad stosowania oznakowania CE. Spowodowałoby to ograniczenie kosztów ponoszonych przez producentów, gwarantując jednocześnie dokładność i wiarygodność informacji zawartych w deklaracjach właściwości użytkowych. Wśród propozycji znajdują się również specjalne środki ułatwiające funkcjonowanie mikroprzedsiębiorstw.
Wspólny język
Doprecyzowane zostaną również zastosowanie i szczegółowe znaczenie oznakowania CE w odniesieniu do wyrobów budowlanych. Oznakowanie to poświadcza, że informacje towarzyszące danemu wyrobowi zostały uzyskane zgodnie z proponowanym rozporządzeniem i powinny być tym samym uznawane za dokładne i wiarygodne. W niektórych szczególnych sytuacjach procedury związane ze stosowaniem oznakowania CE zostaną uproszczone, aby znacząco obniżyć koszty ponoszone przez producentów. Będzie to miało zastosowanie w szczególności do mikroprzedsiębiorstw (poniżej 10 pracowników) oraz do pojedynczych produktów, w przypadku których nie występują szczególne względy bezpieczeństwa. Z tych samych powodów zamiast wielokrotnie przeprowadzanych badań dozwolone będzie stosowanie stałych wyników wcześniejszych badań lub innych dostępnych danych na temat danego produktu. Wniosek dotyczył również uproszczenia i usprawnienia procedur dla produktów innowacyjnych. Warto nadmienić, że cały sektor budowlany reprezentuje ponad 10 proc. PKB osiąganego w UE. Daje pracę ponad 15 mln osób w 2,7 mln przedsiębiorstw, co czyni ten sektor największym pracodawcą europejskiego przemysłu. Stanowiący jeden z elementów składowych budownictwa sektor wyrobów budowlanych zatrudnia ponad 5 mln osób i wytwarza ponad 3 proc. unijnego PKB.
Niemy sabotaż?
Potrzeby zmian w sytuacji prawnej branży budowlanej są duże i powszechnie deklarowane – tak przez samych zainteresowanych z branży, ekspertów prawno-ekonomicznych, rząd i Komisję Europejską. Skoro więc wszyscy chcą zmian – skąd jeszcze rozwój utrudnia tyle barier i absurdów? Bardzo wiele już projektów reform rozbijało się o urzędniczy mur biurokracji. Boom budowlany właśnie odchodzi do lamusa, dlatego konieczność zmian staje się coraz bardziej paląca.
2008-11-05
12:07
Strona 13
FIRMA
Fot. Krystian Paździor
LB:LB
Rozmowa kwalifikacyjna jako narzędzie doboru pracowników
Jak wybrać najlepszego pracownika? Agnieszka Wojciechowska-Szczepaniak
Jedną z najczęściej stosowanych metod selekcji personelu jest rozmowa kwalifikacyjna. Dobrze przygotowana może być metodą najbardziej efektywną, pozwalającą na poznanie atutów kandydatów, a sposób jej przeprowadzenia będzie wizytówką pracodawcy i jego firmy oraz więcej osób poszukujących pracy przygotowuje się do rozmów z pracodawcą poprzez uczestniczenie w warsztatach prowadzonych przez Urzędy Pracy, wyższe uczelnie czy firmy doradztwa zawodowego. Wśród kandydatów do pracy wzrasta świadomość posiadanych praw i obowiązków, a co za tym idzie oczekiwania wobec standardów postępowania rekrutacyjnego. Jak więc powinna wyglądać rozmowa kwalifikacyjna? O co pracodawca może pytać kandydata, a jakie pytania są niewłaściwe ze względu na normy społeczne lub prawne?
C
Określamy kompetencje kandydata Przygotowując się do rozmowy powinniśmy nakreślić obraz naszego przyszłego pracownika. Zaczynamy od kompetencji idealnego kandydata. Na początek wyznaczamy kompetencje „twarde”, tj. te, które można udokumentować: wykształcenie, doświadczenie zawodowe, prawo jazdy, znajomość języka obcego. Następnie określamy kompetencje „miękkie”, np. odporność na stres, zdolności przywódcze, komunikatywność, umiejętność współpracy z innymi. Sprawdzamy w ten sposób na ile kandydat spełnia nasze wymagania, czy pasuje do zespołu, czy chcemy z nim pracować oraz co bardzo istotne czy rokuje na dłuższą współpracę. Zdarza się, że kandydat o wybitnych kwalifikacjach i imponującej wiedzy jest po prostu niesympatyczny i nie chcemy mieć go w swoim zespole.
Od czego zacząć, na co zwrócić uwagę Korzystnie jest rozpocząć spotkanie od neutralnego tematu. Możemy więc skomentować ostatnie wydarzenia, nawiązać do pogody, zapytać o to, czy kandydat nie miał problemów z dojazdem. Są to proste zabiegi, które pozwalają stworzyć miłą atmosferę i rozładować napięcie, a także ocenić, jak kandydat nawiązuje kontakt z nową osobą, jak się przedstawia, czy opanowuje stres. Przechodząc do meritum rozmowy powinniśmy zacząć od zbadania poziomu motywacji do pracy w firmie. Pomocne będą pytania o powód zainteresowania ofertą, chęć zmiany dotychczasowej pracy, a także o wiedzę kandydata na temat naszej firmy. Osoba, której zależy na pracy u nas z pewnością zaangażuje się w wyszukanie informacji. Kolejnym etapem rozmowy jest prześledzenie doświadczenia zawodowego kandydata. Pytamy, na jakich stanowiskach pracował, co należało do jego zadań, co sprawiało mu największą trudność. Można poprosić by kandydat opisał typowy dla siebie dzień w pracy. Warto zwrócić uwagę, czy jego ścieżka kariery była dotychczas spójna, związana z jedną dziedziną, czy też chwytał się różnych zajęć, próbował swoich sił w różnych zawodach. Osoba, która często zmieniała miejsce pracy, i u nas może długo nie zagrzać miejsca. Jednak może się też okazać osobą elastyczną i niebojącą się nowych wyzwań. Przy pytaniach o wykształcenie, możemy zapytać, o zainteresowania w trakcie studiów, przedmioty które sprawiały kandydatowi przyjemność i te, których nie lubił. Uzyskamy w ten sposób obraz szczególnych predyspozycji i zdolności osoby, z którą rozmawiamy. W trakcie wywiadu badamy również umiejętność radzenia sobie ze stresem, umiejętność pracy w grupie, umiejętność organizacji pracy i posiadanie dodatkowych kwalifikacji potrzebnych do pracy na danym stanowisku. Jednak pytania wprost o cechy osobowości, czy umiejętności, których nie da się udokumentować bywają mało użyteczne. Kandydaci, chcąc przedstawić się w jak najlepszym świetle, często odpowiadają standardowo, nie wnosząc nowych informacji do obrazu swojej osoby. W odpowiedzi na często zadawane przez pracodawców pytanie o wady i zalety, najczęściej słyszymy że: „moją największą wadą jest to, ze jestem zbyt dokładny i pracowity”,
natomiast na pytanie o styl pracy: „lubię pracę zarówno samodzielną jak i w zespole”. Pytając o odporność na stres możemy usłyszeć, że kandydat jest bardzo spokojnym człowiekiem i właściwie w ogóle się nie stresuje. Dlatego lepiej postawić kandydatowi zadanie do rozwiązania, zadać pytanie, w którym będzie musiał znaleźć wyjście z sytuacji trudnej, typu: „Co byś zrobił, gdyby w zespole pojawił się konflikt?”, „Jak odmówiłbyś przełożonemu przyjęcia dodatkowego zadania?”, czy też „Jak zachowałbyś się, gdybyś musiał rozmawiać z niezadowolonym klientem?”. Metodą, którą warto wykorzystać w trakcie doboru są testy wiedzy i umiejętności. Możemy więc poprosić kandydata o napisanie pisma na zadany temat lub stworzenie na komputerze krótkiej prezentacji. W ten sposób sprawdzimy umiejętność komunikowania się w piśmie lub umiejętność posługiwania się komputerem.
O to pytać nie powinieneś Kodeks pracy zawiera zamknięty katalog danych osobowych, o które można zapytać osobę ubiegającą się o zatrudnienie. Są to: imię i nazwisko, imiona rodziców, data urodzenia, miejsce zamieszkania, wykształcenie i przebieg dotychczasowego zatrudnienia. Pytania o stan rodzinny, wyznanie, orientację seksualną, przekonanie polityczne, przynależność związkową, status materialny, przebyte choroby, zarobki w poprzednim miejscu pracy są niedopuszczalne i łamią prawo. Częste niegdyś pytanie o plany rodzinne stawiane młodym kobietom nie powinno pojawić się dziś w profesjonalnie prowadzonej rozmowie.
Zadbaj o wizerunek firmy Rozmowa kwalifikacyjna ma służyć temu, by zebrać jak najwięcej interesujących nas informacji. Dlatego powinna być żywa i płynna, a osoba prowadząca nabór elastyczna, by wykorzystać pojawiające się w trakcie spotkania nieoczekiwane sytuacje i docierające do nas bodźce. Pamiętajmy również, że kandydaci do pracy porozumiewają się między sobą, a dobrze przeprowadzona rekrutacja jest okazją, by stworzyć pozytywny wizerunek pracodawcy na rynku. Wybieramy jednego kandydata, natomiast pozostali powinni wyjść ze spotkania z dobrą opinią o firmie.
LISTOPAD 13
2008-11-05
12:07
Strona 14
INWESTYCJE / ZAGRANICA
Czy warto inwestować w Kosowie?
Pierwszy bierze wszystko Wojciech Andrusiewicz
Koszty pracy w Polsce rosną. Wielu przedsiębiorców, także z Lubelszczyzny szuka miejsc do inwestycji za granicą. Niektórzy zaczęli spoglądać w kierunku nowego europejskiego państwa – Kosowa. Czy warto ulokować tam pieniądze? o pytanie zadają sobie również firmy z naszego regionu. Jedni, co oczywiste spoglądają w stronę rynków wschodnich – szczególnie w stronę Ukrainy, inni myślą o niezdobytych i perspektywicznych rynkach. Kosowo jest właśnie takim rynkiem – jest państwem, które należy zbudować od nowa. Sami Kosowarzy budują swój system polityczny, ale sami nie dadzą rady zbudować u siebie gospodarki. USA poza demokracją do budowy czegokolwiek innego w chwili obecnej się nie kwapią.
T
Tu na razie jest klepisko… Tak można dziś określić stan gospodarki w Kosowie. Przemysł – poza nielicznymi wyjątkami – nie istnieje. Zatrudnienie można znaleźć praktycznie tylko w handlu (nie licząc wszechobecnych budek i bazarów) i sektorze restauracyjno-kawiarnianym. Bezrobocie sięga ok. 60 procent. Płace w szkolnictwie i służbie zdrowia (jeżeli w ogóle pasuje tu nazwa służba zdrowia) są tak niskie, że nauczyciele i lekarze jeżeli nie wyjeżdżają za granicę to pracują we wszechobecnych w Kosowie pubach. Jedynymi inwestorami w tej byłej serbskiej republice są dziś Niemcy i to oni mają szansę zdobyć najcenniejsze kąski kosowskiego rynku. Nasi sąsiedzi zza Odry rozwijają na razie sektor bankowy. Do Kosowa weszły dwa giganty niemieckiej bankowości – Raif-
feisen Bank i Procredit Bank. W ten sposób Niemcy zapewniają sobie kredytowanie ich przyszłych inwestycji. Na razie jednak pozostałe firmy wyczekują na ustabilizowanie się sytuacji w tym nowym europejskim kraju.
Inwestycje warte przemyślenia O inwestowaniu w Kosowie mogą zapomnieć przede wszystkim firmy z branży elektronicznej. Cała obecna w tym bałkańskim kraju elektronika pochodzi z przemytu. Szans rozwoju nie ma też branża budowlana. Drogi rzeczywiście są w fatalnym stanie, ale PROCREDIT – JEDEN Z DWÓCH NAJWIĘKSZYCH INWESTORÓW W KOSOWIE. nikogo nie stać na sfinansowanie ich remontu. Budownictwo mieszkaniowe z uwagi na dość starych volkswagenów nie ma też sensu czynić przymiarek inoryginalne i nieprzystające do naszych realiów gusta Koso- westycyjnych w branży motoryzacyjnej. Duże możliwości rozwoju drzemią natomiast w sektorze energetycznym i ten rynek przedsiębiorcy z Lubelszczyzny powinni bacznie obserwować. Obecnie kosowska energetyka opiera się głównie na dostawach prądu z Serbii i Macedonii. Nienasycenie tamtejszych W porównaniu do krajów ościennych podatki w Kosowie są rynków powoduje częste cięcia w dostawach prądu do Koniskie a system podatkowy bardzo prosty. sowa. Odbudowy i unowocześnienia wymaga jedyna istniejąca VAT – 15 %; zwolnione z podatku są produkty rolne; w kraju elektrownia. Podobnie jest w przypadku kopalń. Spore eksporterzy mogą liczyć na zwrot podatku złoża węgla i względnie tania siła robocza stanowią sporą za Stawka celna wynosi 10 proc.; cło nie obowiązuje dla tochętę. Z uwagi na doskonałą wietrzność wartą rozważenia jest warów pierwszej potrzeby; przewidziane są ułatwienia celne inwestycja w elektrownie wiatrowe. Kraj nieskalany prze W podatku dochodowym od osób fizycznych obowiązują mysłem i duża ilość terenów zielonych perspektywicznym czyni progi od 0 do 20 %. rynek przetwórczy. Obowiązującą walutą jest Euro.
Podatki w Kosowie
warów także nie ma realnych możliwości by zaistnieć. Z uwagi na uwielbienie mieszkańców dawnej serbskiej prowincji do
W KOSOWSKIEJ PRISZTINIE POWSTAŁY JUŻ PIERWSZE BIUROWCE. ICH WŁAŚCICIELAMI SĄ NIEMIECKIE BANKI. 14 LISTOPAD
Najpierw dobrze przemyśl Kosowo to z pewnością przyszłościowy rynek. Jednak inwestycje tam obarczone są jeszcze dużym ryzykiem. Lokując tam swój kapitał musimy się liczyć z kontaktem z mafią. Choć na ulicach jest bezpiecznie i o porachunkach gangsterskich też nie słychać to znane już od dawna na Bałkanach klany rodzinno-mafijne oplatają cały kraj. Na zmianę czekają przepisy prawa w materii działalności gospodarczej, które obecnie są bardzo niejasne i różnorodnie interpretowane. Szwankuje egzekucja prawa. Podobnie jak w Rosji czy na Ukrainie musimy się nastawić na tzw. „wziatki”, gdyż z korupcją na razie nikt nie walczy. Dużym problemem jest słaba infrastruktura, a dodatkowo brak otoczenia transportowego. Kolej w tym kraju praktycznie nie istnieje i nie lepiej jest z firmami spedycyjnymi. Poza tym inwestując w przemysł w Kosowie należy też ponieść dodatkowy koszt i zainwestować w edukację pracowników. Ci, poza nielicznymi wyjątkami są nieprzygotowani do merytorycznej pracy. Biorąc pod uwagę wszystkie te aspekty, zanim zainwestujemy w Kosowie musimy się poważnie zastanowić, czy stać nas na poniesienie ryzyka. Jednak musimy się też liczyć z tym, że firmy niemieckie przejmą cały tamtejszy rynek.
Fot. Grzegorz Andrusiewicz
LB:LB
LB:LB
2008-11-05
12:08
Strona 15
AKCJE / KAMPANIE
Wypromujmy przedsiębiorczość Kamila Kruk
W listopadzie po raz pierwszy w Polsce zostanie przeprowadzona kampania społeczna: Światowy Tydzień Przedsiębiorczości. Jest to akcja, którą najprościej określić: przedsiębiorcy – młodym. dea Światowego Tygodnia Przedsiębiorczości powstała w Wielkiej Brytanii z inicjatywy premiera Gordona Browna, prezesa Fundacji Kauffmana – Carla Schramma i organizacji Make Your Mark. W ubiegłym roku odniosła ogromny sukces na Wyspach Brytyjskich i USA. W tym roku w inicjatywę włączyło się 75 państw, w tym Polska. W realizację Światowego Tygodnia Przedsiębiorczości w Polsce, w dniach 17-23 listopada, zaangażowanych jest
I
wiele instytucji publicznych, biznesowych i okołobiznesowych. W skład Komitetu Honorowego Światowego Tygodnia Przedsiębiorczości w Polsce weszli: minister gospodarki Waldemar Pawlak – jako przewodniczący Komitetu, doradca premiera Michał Boni, minister skarbu Aleksander Grad, prezydent Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych LEWIATAN Henryka Bochniarz, były premier, a obecnie eurodeputowany Jerzy Buzek, Leszek Balcerowicz, oraz Jerzy Hausner. Patronat nad przedsięwzięciem objęły ogólnopolskie stacje telewizyjne: TVN, Polsat, TVP Info. Celem kampanii jest zachęcenie młodzieży do aktywności, stawiania sobie ambitnych celów i podejmowania własnej działalności gospodarczej. W jej ramach przedsiębiorcy umożliwiają przyszłym „biznesmenom” zapoznanie się z różnymi sektorami i aspektami rynku. Oprócz promowania idei przedsiębiorczości, kampania jest też znakomitą okazją do poprawy wizerunku przedsiębiorców w społeczeństwie, gdyż w Polsce niestety nadal często pokutuje idea „kapitalizmu bez kapitalistów”. Tymczasem badania wykazują, że im bliższy kontakt z przedsiębiorcami, tym lepsza na ich temat opinia. W ramach Światowego Tygodnia Przedsiębiorczości rea-
lizowane są liczne projekty ogólnopolskie i regionalne. Jednym z większych projektów w ramach Światowego Tygodnia Przedsiębiorczości w Polsce jest akcja Otwarta Firma. W jej ramach organizowane są spotkania-prezentacje w różnych firmach. Do uczestnictwa w nich przedsiębiorcy zapraszają uczniów lub studentów z uczelni w najbliższej okolicy. Pomocna przy tym jest internetowa strona www.otwarta-firma.junior.org.pl/pl, za pośrednictwem której można nawiązać kontakt z zainteresowanymi placówkami oświatowymi. W Lublinie planowane projekty to m.in.: „Bądź własnym księgowym”, „Akademia e-marketingu”, „Speednetworking”, „Marsz przedsiębiorczych” oraz „Kultura dzielenia się wiedzą”. Więcej informacji o wszystkich przedsięwzięciach prowadzonych w ramach Kampanii można znaleźć na stronie internetowej www.tydzienprzedsiebiorczosci.pl. Każdego dnia dołączane są kolejne projekty. Kampania jest akcją otwartą dlatego też każdy przedsiębiorca ma możliwość aktywnego w niej uczestnictwa – do czego zresztą zachęcamy. Chętni mogą wesprzeć jeden z zaplanowanych projektów i współuczestniczyć w nim lub pomyśleć nad własnym eventem. Zapraszamy!
REKLAMA
LISTOPAD 15
LB:LB
2008-11-05
12:08
Strona 16
HISTORIA
Przemysł Lubelszczyzny w latach 1815 - 1830.
O manufakturach i gorzelniach słów kilka Karol Dąbrowski
Ziemianin biznesmenem? Wielu uważało to zestawienie za sprzeczność. Biznes był niegodnym zajęciem dla szlachcica. Mimo to, w pierwszej połowie XIX w. na Lubelszczyźnie powstawało wiele drobnych manufaktur i małych fabryk. Tworzyli je na terenie swoich majątków wielcy włodarze ziemscy.
Zero kosztów bezgotówkowych
Fot. Krystian Paździor
Manufaktury właścicieli ziemskich, zmagających się z kryzysem jaki nastąpił po wojnach napoleońskich, korzystały z lokalnych surowców oraz taniej wiejskiej siły roboczej, nierzadko wyzyskiwanej. Niektóre zaspokajały potrzeby ogromnych majątków, liczących np. po kilka miast, kilkanaście miasteczek i kilkaset wsi. Dostarczały też feudałom dodatkowych dochodów. Inne fabryczki wytwarzały jedynie gorzałkę na potrzeby jednego folwarku i kilku okolicznych wsi. Magnaci zakładając wytwórnie nie brali pod uwagę – ponieważ nie musieli – ponoszonych przy produkcji kosztów nakładów bezgotówkowych: drewna z własnych lasów, węgla drzewnego, gliny, torfu i pracy chłopów, zapewniających także dowóz surowca. Im bardziej mikrowytwórnia opierała się na miejscowych surowcach, tym lepsza była po-
DAWNA FARBIARNIA ŁABĘCKIEGO NA UL. FARBIARSKIEJ. 16 LISTOPAD
zycja właściciela, który notorycznie cierpiał na brak gotówki a drzewa, wody i chłopów posiadał w nadmiarze. Fachowców rekrutowano głównie spośród Czechów i Niemców. Maszyny sprowadzano lub wręcz przemycano z Anglii.
Korupcja i spekulacja na porządku dziennym Władze Królestwa wspierały obcy kapitał i chroniły przemysł wysokimi cłami. Zniosły przymus cechowy, wprowadziły swobodę zakładania i prowadzenia działalności gospodarczej oraz wolność sprzedaży wyrobów przemysłowych. Właściciele manufaktur czerpali wysokie zyski z dostaw dla rządu i wojska, sięgające nawet 40 – 50 proc. poniesionych kosztów. Nagminne były przekupstwa, spekulacje, nadużycia i fałszerstwa dokumentów, ale i nagłe bankructwa spowodowane nieudolnością, niewiedzą, błędnymi posunięciami ekonomicznymi, brakiem znajomości rynku, drogim kredytem, wysokimi kosztami lub niskim popytem. Działo się tak, ponieważ wieś (największy potencjalny konsument produkcji przemysłowej) pozostawała w ramach niemalże gospodarki naturalnej.
Propinacja, czyli monopol na produkcję i sprzedaż alkoholu Gorzelnictwo prosperowało dzięki temu, iż ziemianie posiadali prawo propinacji, czyli wyłączność na produkcję i sprzedaż napojów alkoholowych na obszarze swoich włości.
Jeśli zaś arystokrata był właścicielem miasta propinacji musieli podporządkować się także mieszczanie. Czasem prawo to było oddawane w dzierżawę, np. przedsiębiorcom żydowskim. Dzięki temu właściciel miasta nie musiał martwić się prowadzeniem przedsiębiorstwa, czerpał dochód z czynszu dzierżawnego lub wprost miał zapewniony udział w zyskach. Produkcja wódki była dla ziemian jednym z głównych źródeł majątku i podnosiła zyski z mało wydajnej pańszczyźnianej pracy chłopów.
Małe browary – marne piwo W Lublinie w tym czasie rozpoczęły działalność duże browary K. Gorlitza, F. Kerna i J. Simona. Natomiast browar zwierzyniecki, założony w 1806 r., dwadzieścia lat później produkował znaczne ilości piwa angielskiego. Pamiętajmy jednak, iż ówczesne browary były prostymi mikro-zakładami. Dlatego też niemalże w każdej większej miejscowości wyrabiano miejscowe piwo, nierzadko marnej jakości.
Piwo warzono nawet w małych miasteczkach. W malutkiej żydowskiej Izbicy, liczącej nie więcej jak 50 domów, funkcjonowały trzy browary, zaś w Dubience nad Bugiem... 32 wytwórnie piwa i wódki.
2008-11-05
12:08
Strona 17
KULTURA
Fot. Robert Rossa
LB:LB
Cena „darmowego”s koncertu dla klientów
Kosztowna promocja? Krystian Paździor
Dobry koncert często szybciej dotrze do klienta niż Twój produkt. Ludzi interesuje rozrywka. A skojarzenie dobrej rozrywki z Twoją firmą ułatwia zdobycie rynku. Ile kosztuje taka strategia zdobywania klienta na Lubelszczyźnie? ie trzeba być doświadczonym animatorem kultury, by móc zaprosić jedną ze znanych gwiazd, by zagrała na imprezie pod patronatem naszej firmy. Koszty takiego przedsięwzięcia idą w dziesiątki tysięcy, ale dobry wizerunek i marka są bezcenne.
N
Zalety „darmowego” koncertu Koncert to świetna strategia promocyjna. Wystarczy znane nazwisko lub zespół i setki ludzi wiedzą o naszej firmowej rocznicy, wprowadzeniu nowego produktu, czy innym istotnym dla naszego biznesu wydarzeniu. Ludzie może nie zwracają często uwagi na genezę imprezy, ale mimo to zawsze świadomie lub nie – zapada im w pamięć. Organizując darmowy (oczywiście darmowy dla ludzi, a nie dla nas) koncert nawet najbardziej przebrzmiałej gwiazdy (choć nie polecamy), mamy gwarancję dobrej frekwencji. Powód? Nasze społeczeństwo lubi rozrywkę i lubi ją w darmowej wersji.
Cennik gwiazd Lubelszczyzny: Ania Dąbrowska: ok. 25-26 tys. zł. Bajm: ok. 50 tys. zł. Bracia: ok. 15 tys. zł. Budka Suflera – ok. 70-80 tys. zł. Urszula: ok. 30 tys. zł.
O promocje naszej firmy przy okazji organizacji koncertu nie trudno. Billboardy, plakaty, spoty radiowe i telewizyjne, reklamy oraz informacje prasowe. Wszędzie tam przy okazji promocji koncertu pojawi się nazwa naszej firmy. Szczególnie na Lubelszczyźnie koncert jest o dobrym zabiegiem marketingowym. Z uwagi na dość rzadkie wizyty gwiazd małego i dużego formatu, tak zwykli ludzie, jak i prasa są zainteresowani każdym nowym wydarzeniem muzycznym. Stąd często bez wydawania na reklamę możemy liczyć na zapowiedzi na łamach prasy.
Jak to zrobić? Na początku musimy sobie zadać pytanie, na co konkretnie i komu chcemy zwrócić uwagę. Nie będziemy przecież zapraszać Violetty Villas na imprezę z okazji wypuszczenia na rynek napoju dla młodzieży. Mija się to z celem a i efekt może być odwrotny. Określamy więc swój target i szukamy artysty, który swoją muzykę kieruje właśnie do określonej przez nas grupy społecznej. Pamiętajmy, ze dobrego koncertu nie organizuje się ad hoc. Wynajęcie zespołu, sali, lub placu, nagłośnienia, czy oświetlenia zajmuje sporo czasu. Dobrze, jeżeli przeznaczymy na ten cel dwa – trzy miesiące. Zanim zabierzemy się za organizację koncertu zapoznajmy się z przepisami obowiązującymi w tej materii, zarówno ogólnokrajowymi, jak i lokalnymi. Zwróćmy szczególną uwagę na Ustawę o bezpieczeństwie imprez masowych. Zadbajmy o wszelkiego rodzaju zgody począwszy od urzędu gminy czy miasta, na terenie którego organizujemy koncert, a skończywszy na policji.
Koszty rosną Koszty koncertu możemy podzielić na honorarium zespołu oraz tzw. logistykę. Ceny dyktowane przez lubelskich artystów są porównywalne mieszczą się w średniej krajowej, to jest w okolicach 25 tys. zł. Ci najbardziej znani, jak Budka Suflera, czy Bajm to już wyższa półka cenowa, dlatego też rzadko grywają w naszym regionie. Do samej gaży zespołu często należy doliczyć również wynajem hotelu. Np. Bajm, mimo że jest grupą lubelską przy okazji każdego koncertu w Lublinie potrzebuje kilku miejsc hotelowych dla tej części ekipy, która dojeżdża. Koszty logistyki zależą od miejsca, w którym planujemy kon-
cert. Mniejsze są w przystosowanych do tego celu salach lub centrach kongresowych, większe pieniądze pochłaniają imprezy plenerowe. Przyjmując, że zamierzamy zorganizować koncert na Placu Zamkowym musimy zarezerwować w naszym budżecie ok. 15 tys. zł (nie wliczając wynajmu placu). Pokryje to koszty postawienie dużej sceny i założenie podstawowego oświetlenia. Nagłośnienie koncertu to kolejne 10 tys. zł. Oczywiście cena jest tu zależna od wymagań narzuconych przez zespół. W celu nagłośnienia i oświetlenia imprezy musimy zadbać o prąd. Możemy wynająć agregat lub podpiąć się do sieci. W obu wypadkach jest to koszt 7-8 tys. zł. Kolejnym punktem w naszym kosztorysie jest bezpieczeństwo. Na każde 200 osób widowni musimy zapewnić jednego pracownika ochrony. Godzina jego pracy to w Lublinie koszt w okolicach 20 zł. Jeżeli organizujemy imprezę na kilka tysięcy osób za ochronę zapłacimy ok. 10 tys. zł., wliczając zapas godzinowy przed i po koncercie. Jeżeli zdecydujemy się na imprezę na świeżym powietrzu należy zadbać dodatkowo o specjalne płotki zabezpieczające, za które zapłacimy 5-6 tys. zł. Organizując koncert musimy pamiętać o zagwarantowaniu jego uczestnikom odpowiednich warunków sanitarnych. Dziesięć kabin typu toi-toi na 5-10 tys. osób to koszt rzędu 1,5 tys. zł. Sprzątanie i wywóz śmieci to kolejne 2-3 tys. zł. Do wszystkich tych wydatków wliczyć musimy jeszcze pozwolenia i opłaty skarbowy – ok. 1 tys. zł. A jeżeli organizujemy koncert w miejscu dopuszczonym do ruchu samochodowego to odpowiednio wczesne jego wyłączenie i ustawienie znaków wyniesie nas 2 tys. zł. Na koszty wynajęcia billboardów, wykupienia reklam – jeżeli takowe zamierzamy wypuścić (o czym wspominaliśmy wcześniej) – powinniśmy zarezerwować 1/3 budżetu przeznaczonego na koncert. Oczywiście organizując koncert możemy poczynić oszczędności. Najprostszym sposobem jest pozyskanie do współpracy lokalnego samorządu. Poza pozbyciem się kosztów wynajmu miejsca na imprezę – jeżeli nie organizujemy jej na terenie własnej firmy – niwelujemy też część kosztów logistyki. Dodatkowym atutem dokooptowania samorządu jest jego autorytet. Prezydent, czy burmistrz to dla wielu osób gwaranci solidności i renomy naszej firmy. Koszt wynajęcia Placu Zamkowego: 1 zł na dzień za m2. Plac Zamkowy to 4250 m2 powierzchni Koszt wynajęcia Centrum Kongresowego UP ok. 500 zł/h. LISTOPAD 17
LB:LB
2008-11-05
12:08
Strona 18
KULTURA
Lubelski Biznes zaprasza na premierę
Globus pełen Verdiego
Niewiele ponad miesiąc dzieli nas od najnowszej premiery w lubelskim Teatrze Muzycznym. Tym razem będzie to „La Traviata” Giuseppe Verdiego – kolejna już po „Carmen”, „Strasznym dworze” i „Cyruliku sewilskim” opera realizowana w grodzie nad Bystrzycą. Premiera spektaklu zaplanowana jest jednak nie na scenicznych deskach. remierowe spektakle tej pierwszej lubelskiej superprodukcji teatralnej, które odbędą się 29 oraz 30 listopada tego roku, zaprezentowane zostaną w hali widowiskowej Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji „Globus” na lubelskim LSM-ie. Na każde z przedstawień może przyjść ok. czterech tysiące osób. Bilety, które już są do nabycia, jak zapewnia dyrektor Teatru Muzycznego Krzysztof Kutarski, rozchodzą się w mgnieniu oka. Ich cena waha się od 110 zł za pierwsze miejsca do 33,50 zł za te położone nieco dalej. Jak jednak obiecują twórcy przedstawienia, widzialność i słyszalność nawet w odległych częściach hali ma być równie dobrej jakości, jak w rzędach przednich. Bilety, poza kasami teatru, są do kupienia również za pośrednic-
P
18 LISTOPAD
twem internetowej witryny www.ticketonline.pl. – Sięgnęliśmy po najnowocześniejsze rozwiązania techniczne, jakie obecnie stosuje się przy produkcji tego typu widowisk. Jestem przekonany, że każdy widz wyjdzie z naszego przedstawienia zadowolony – zachęca do przyjścia na spektakl pełnomocnik teatru ds. artystycznych Tomasz Janczak, którego w „Traviacie” będzie można podziwiać w jednej z głównych ról. Poza nim – na specjalnie wznoszonej na „Globusie” scenie stanie szereg innych gwiazd polskiej opery. Wszystko – by ukazać historię nieszczęśliwie kończącego się romansu Violetty Valery i Alfreda Germonta. Kierownictwo muzyczne nad przedstawieniem objął Jacek Boniecki – muzyczny szef teatru. Reżyser to znany w całym kraju Waldemar Zawodziński. Realizatorski duet obu artystów jest już lubelskim teatromanom i melomanom dobrze znany z „Carmen” Bizeta, od premiery której – w co trudno uwierzyć – mija właśnie aż pięć lat! – W operach Verdiego muzyka jest najważniejsza – uważa Boniecki. – To ona wszystko akcentuje, uwypukla, ale też powoduje, że wszystko staje się subtelne oraz otacza ciepłą barwą toczącą się akcję. Podkreśla jej dramatyzm i wzrusza. Jest też wyzwaniem dla dyrygenta i orkiestry, bo w „Traviacie” liczy się każdy dźwięk, każdy niuans. Zaprojektowania kostiumów podjęła się Izabela Stronias, zaś choreografii – Janina Niesobska. Chór przygotuje jego kierownik Zofia Bernatowicz, która już niejednokrotnie
udowodniła, iż jej współpracownicy, jak i ona sama, nawet przy realizacji oper zdają egzamin na „celujący”. Wystawienie „Traviaty” przy takim rozmachu artystycznym jest dosyć kosztowne – o czym notabene pisaliśmy w poprzednim numerze „Lubelskiego Biznesu”. Teatr nie ukrywa, że wszystko nie byłoby możliwe bez wydatnej pomocy sponsorów. Platynowy tytuł mecenasa przypadł Lubelskiemu Węglowi „Bogdanka” SA, zaś złotym sponsorem zostały Zakłady Azotowe „Puławy”. Ponadto sztukę wsparły inne regionalne firmy, m.in.: Zomar, Hotel Europa, Agram, Ekoklinkier, Eksam i Uniqua. Patronat honorowy nad wydarzeniem objęła Pierwsza Dama RP Maria Kaczyńska, ambasador Włoch Anna Blefari Melazzi (obie zapowiedziały swoje przybycie na premierę) oraz marszałek województwa lubelskiego Krzysztof Grabczuk. Najprawdopodobniej już w styczniu „Traviatę” będzie można podziwiać w gmachu Teatru Muzycznego. W oczekiwaniu na premierę opery Giuseppe Verdiego zapraszamy Państwa na wznowienie operetki innego wielkiego twórcy – Johana Straussa. Najbliższe spektakle „Zemsty Nietoperza” – bo o niej mowa – zaplanowane są na 7, 8 i 9 listopada. Co warte podkreślenia przy okazji tej sztuki – współczesne tłumaczenie „Zemsty Nietoperza” na język polski zawdzięczamy poecie Julianowi Tuwimowi. Dzięki temu operetkowe gagi z czasów fin de siècle śmieszą nas i dziś. T. I.
2008-11-05
12:08
Strona 19
SPORT
Fot. Jan Srebrny
LB:LB
Gra skazana na sukces…
Squash – kondycja na zimę, zyski przez cały rok Jan Srebrny
Nieuchronnie zbliża się zima. Warto pomyśleć o aktywnym sposobie spędzania wolnego czasu. Squash może być świetnym zimowym zastępcą tenisa ziemnego, czy jazdy na rowerze. Może też być źródłem zysków, gdyż rynek ten wciąż znajduje się w fazie intensywnego rozwoju. quash to jeszcze stosunkowo mało popularny w Polsce sport. Wywodzi się z Anglii, a jego historia sięga połowy XIX wieku. Sama rozgrywka przypomina nieco tenisa ziemnego, z tą różnicą, że zamiast przebijać piłkę przez siatkę zawodnicy odbijają ją od ściany. Po każdym uderzeniu piłka powinna się od niej odbić – bezpośrednio lub po rykoszecie od bocznej lub tylnej ściany. Wszystko rozgrywa się oczywiście w hali, co sprawia, że gra jest całoroczna. Mimo, iż sport ten wyglądać może niepozornie, gra w squash’a wymaga bardzo dużej sprawności fizycznej i jest znakomitym sposobem na utrzymanie dobrej kondycji. Ilość kortów na świecie szacuje się aktualnie na około 50 tys., a ilość graczy na 16 milionów. Fenomen squash’a polega na tym, że jest to sport przypominający tenis, a jednocześnie dużo od niego łatwiejszy. Każdy kto umie grać chociażby w badmintona, poradzi sobie także w squashu. Jest to sport bardzo intensywny, świetny na wyładowanie stresów po ciężkiej pracy. W krótkim czasie osiągamy ten sam efekt co w innych sportach po 2-3 razy dłuższym czasie. Do gry w squash’a niezbędna jest rakieta i piłka. Dla lepszego komfortu warto też zadbać o odpowiednio dobrane obuwie, najlepiej z kauczukową podeszwą. Ceny rakiet wahają się od niecałych 100 do 500 zł, zaś piłek od 10 do 20zł. Należy jednak ostrzec – squash jest poniekąd sportem dla odważnych. Ze względu na niesamowitą dynamikę gry na poważne urazy narażamy nasze stawy. Nie-
S
przyjemnie może skończyć się spotkanie z piłką, której prędkość często przekracza 200 km/h. Ze względu na niezwykle wyczerpującą rozgrywkę, gra nie jest wskazana dla osób z problemami wydolnościowymi.
Tylko dwa kluby w województwie…
nieje zaledwie 60 klubów, z czego 1/3 w Warszawie. Dla porównania w dużo mniejszych Czechach jest ich 10 razy więcej, a w Niemczech już 100 razy. Potencjał rozwoju jest więc ogromny. Główną barierą jest jednak wciąż niewielka promocja gry i Lublin nie jest tu wyjątkiem. Stąd chcąc zainwestować w ten biznes należy ponieść spore nakłady na reklamę. Jednak co warte podkreślenia rentowność squash-owego biznesu jest dużo większa niż tenisa. Przede wszystkim squash wymaga mniejszych powierzchni. Spadają nam więc opłaty dzierżawne, koszty prądu i ogrzewania. Stworzenie samego kortu to już jednak spory wydatek, rzędu 35-100 tys. zł. W Polsce istnieje kilka firm zajmujących się budową tego typu obiektów. Niestety, żadna z nich nie ma swojej siedziby w województwie lubelskim. Ze względu na wymagania potencjalnych klientów, na tego typu inwestycji nie opłaca się oszczędzać. Warto zainwestować w wypożyczalnie z dobrej klasy sprzętem, nie wspominając o szatni z prysznicami, czy chociażby lekcjach z instruktorem. W wielu przypadkach korty do squash’a znajdują się w ramach klubu fitness, ale nie jest to regułą. Zwiększa to jednak atrakcyjność takiego miejsca i przyciąga większą rzeszę zwolenników aktywnego wypoczynku.
Niestety w naszym regionie istnieją jedynie dwa kluby, w których można zagrać w squash’a. Oba znajdują się w Lublinie – są to „Fit Klub” przy ul. Wojciechowskiej 7B oraz „Strefa Fitness & Wellness” w Centrum Handlowym E. Leclerc przy ul. Zana 19. Godzina wynajęcia kortu kosztuje od 25 do 40zł (cena uzależniona jest od pory dnia). Dodatkowo w każdym z klubów możliwe jest wykupienie karnetów. Jak twierdzi Andrzej Kokoryka, współwłaściciel Fit Klubu przy ul. Wojciechowskiej, w Lublinie squash jest wciąż mało popularny. - Pełne obłożenie kortów mamy tylko popołudniami w dni powszednie, natomiast w godzinach przedpołudniowych oraz w weekendy o graczy nie jest łatwo. Zdaniem Kokoryka squash to sport dla osób, którzy przede wszystkim cenią swój czas. – Aby gra sprawiała przyjemność wystarczy 30 min. treningu, a nie jak w przypadku tenisa kilku godzin. Na uwagę zasługuje także fakt, iż podczas godziny gry Blacha – część kortu na wysokości 48 cm od podłogi na ścianie spala się tyle kalorii co podczas trzech godzin aerobiku frontowej. Piłka uderzająca w blachę jest piłką autową Boust – defensywne uderzenie pod kątem o ściany boczne lub – dodaje.
Krótki słownik gracza
Niewykorzystany potencjał Squash może być nie tylko znakomitym sposobem na utrzymanie dobrej kondycji. Na rynku usług w Polsce to wciąż nisza rynkowa. Obecnie w całym kraju ist-
wykonane od ściany tylnej Float – wysokie zagranie w tył kortu ze średnią siłą Let – powtórzenie wymiany piłek w wyniku zaistniałego niefortunnego zderzenia na korcie Lob – delikatne zagranie piłki ponad głową przeciwnika w tył kortu Slajs – rotacja nadawana piłce przez podcięcie otwartą główką rakiety Stroke – punkt dla zawodnika, który nie miał dostępu do piłki, ale był gotowy do uderzenia LISTOPAD 19
LB:LB
2008-11-05
12:08
Strona 20
Dlaczego reklama w Lubelskim Biznesie ma wysoką skuteczność? Docieramy do wyselekcjonowanej i zbadanej grupy odbiorców. Informację o Twoim produkcie otrzyma ponad 3200 osób zarządzających największymi firmami Lubelszczyzny. Pomyśl, co możesz zaoferować tak licznej grupie klientów z potężnym kapitałem finansowym. Pismo jest bezpłatne, to gwarantuje Ci, że większa grupa osób zobaczy Twoją ofertę, a co za tym idzie, masz gwarancję wysokiego zwrotu inwestycji poniesionej na reklamę. Zadbaliśmy także o Twój wizerunek. Reklama zamieszczona w Lubelskim Biznesie nie tylko zostanie wydrukowana na wysokiej jakości papierze, ale także dotrze do odbiorcy, za pośrednictwem poczty, bezpośrednio do rąk zarządzających największymi firmami Lubelszczyzny. Ceny reklamy u nas są porównywalne z regionalnymi dziennikami i tygodnikami. Jednak w przypadku Lubelskiego Biznesu docierasz do grupy konkretnych odbiorców, którzy wydadzą więcej na Twój produkt lub usługę.
Lubelski Biznes
Dział Reklamy tel. 502 610 083 e-mail: reklama@lubelskibiznes.com www.lubelskibiznes.com