Biuletyn "Inicjatywa Pracownicza" #41

Page 1

BIULETYN ZWIĄZKOWY / WWW.OZZIP.PL ISSN: 2353-4974

INICJATYWA PRACOWNICZA NR 41 / VIII 2014

Walka o godność i prawa związkowe 15 maja 2014 r. powstała nowa komisja zakładowa w sklepach Aelia Polska. W niecały miesiąc po zawiadomieniu dyrekcji o jej powstaniu, przewodnicząca komisji - Anna Kucharzyk, została zwolniona w trybie dyscyplinarnym. W odpowiedzi na tę próbę zastraszenia, OZZ Iinicjatywa Pracownicza rozpoczął międzynarodową kampanię solidarności. s.3

Ponadto w numerze m.in.: Zmiana prezesa HCP Inicjatywa w Auchan Konferencja Programowa Ochrona reprezentantów/ek związkowych – poradnik Spóźnione wypłaty

Sprzątnąć wyzysk - sprzątaczki w sądzie

Mieszkania socjalne w Poznaniu - badania

Do Inicjatywy Pracowniczej zwróciły się w lipcu kolejne sprzątaczki z Poznania, które nie dostały wynagrodzenia za swoją pracę dla firmy FMD Marcin Działowski. 28 lipca sprzątaczki wykonujące usługi dla podwykonawcy Sądu Okręgowego zawiadomiły prokuraturę o popełnieniu przez niego przestępstwa. s. 10

Niedobór mieszkań socjalnych oraz ich często niski standard stanowią poważny problem społeczny, który nie jest przedmiotem debaty publicznej. Generalnie przyjmuje się, że mieszkania socjalne muszą mieć substandardowy charakter, być gorsze od mieszkań „normalnych”. Stanowią swego rodzaju karę za ubóstwo. s. 13

s.5 s.6 s.7 s.14 s.17


2

BIULETYN ZWIĄZKOWY INICJATYWA PRACOWNICZA • NR 41 / SIERPIEŃ 2014

www.facebook.com/InicjatywaPracownicza

Z ŻYCIA ZWIĄZKU / ZAPOWIEDZI

SZKOLENIA „ABC DZIAŁALNOŚCI ZWIĄZKOWEJ” W toku naszej działalności związkowej nieustannie pojawiają się nowe pytania – Jak skutecznie działać? Co możemy „ugrać” drogą prawną, a w jakich sytuacjach możemy zastosować inne metody walki? Jak rozmawiać z niezrzeszonymi pracownikami? Pytań jest wiele, a na co dzień niewiele okazji do spotkania się, wymiany doświadczeń i wspólnego poszukiwania praktycznych rozwiązań. Dlatego zapraszamy Cię na szkolenie z podstaw działalności związkowej dla członków i członkiń Inicjatywy Pracowniczej. Szkolenie zostało opracowane przede wszystkim z myślą o nowych osobach, które dopiero niedawno dołączyły do OZZ IP i nie miały wcześniej doświadczenia w działalności związkowej. Nie oznacza to jednak, że osoby z „dłuższym stażem” w naszym związku nie mogą wziąć w nim udziału.

Zakres tematyczny szkolenia:

• jakie są cele i formy działania związków zawodowych? - historia i współczesne formy działania ruchu związkowego; • kim jesteśmy w globalnym świecie pracy? - stosunki pracy w zglobalizowanej gospodarce kapitalistycznej w XXI wieku; • co może, a czego nie związek zawodowy w Twoim miejscu pracy? - podstawowe prawne aspekty działania związku w zakładzie pracy (uprawnienia, kompetencje, możliwości, obowiązki); • jak sprawnie działać? - wyzwania komunikacji i współpracy wewnątrz komisji; • jak walczyć o swoje prawa pracownicze? - analiza miejsca pracy oraz budowanie strategii działania związku zawodowego; • czym Inicjatywa Pracownicza wyróżnia się na tle innych związków zawodowych? - specyfika naszej organizacji, sposoby działania, zasady i wartości OZZ Inicjatywa Pracownicza.

Informacje praktyczne:

Szkolenie składa się z 4 bloków tematycznych – każdy trwa od 30 do 120 minut. W zakres szkolenia wchodzą zarówno wykłady, jak i ćwiczenia praktyczne. Osoby uczestniczące otrzymują komplet drukowanych materiałów szkoleniowych. Łącznie szkolenie trwa dwa dni (8 + 5 godzin – w tym każdorazowo 2 przerwy kawowe i przerwa obiadowa) Udział w szkoleniu jest bezpłatny – koszty są pokrywane w części z budżetu krajowego związku, a w części ze środków komisji biorących udział w szkoleniu.

Kto może uczestniczyć w szkoleniu:

16 czerwca w Poznaniu odbyła się pikieta na poznańskim lotnisku, w geście solidarności ze zwolnioną przez Aelia Polska Anną – pracownicą sklepu bezcłowego na lotnisku w Warszawie. Pasażerów informowano o łamaniu prawa przez firmę a pracownicom Aelii przekazano komplet materiałów o problemach, z jakimi zmagają się ich koleżanki z Warszawy.

W szkoleniu może uczestniczyć każdy członek i członkini IP – niezależnie od tego, do jakiej komisji należy (zakładowej, międzyzakładowej, środowiskowej). Na szkolenie zapraszamy nie tylko osoby wybrane do prezydiów, ale także niefunkcyjnych działaczy i działaczki. Szkolenia organizowane są regionalnie (wspólnie dla kilku komisji z danego miasta lub województwa) przez grupę roboczą OZZ IP ds. szkoleń przy współpracy z prezydiami komisji zakładowych, międzyzakładowych i środowiskowych.

Miejsca i terminy najbliższych szkoleń: • Stargard Szczeciński (woj. zachodniopomorskie) w terminie 20/21 września 2014 r. • Golub-Dobrzyń (woj. kujawsko-pomorskie) w terminie 27/28 września 2014 r.

Ze względów organizacyjnych (posiłki, noclegi, itp.) zgłoszenia na powyższe szkolenia przyjmujemy do 8 września 2014 r. Ilość miejsc ograniczona. Jeśli chcesz aby takie szkolenie odbyło się w Twoim mieście, pisz na: szkolenia@ozzip.pl

Fot.Dawid Krawczyk

Także w porcie lotniczym im. M. Kopernika we Wrocławiu miała miejsce pikieta solidarnościowa z pracownicami sklepów Aelia Polska. Pikieta odbyła się w holu głównym lotniska. Uczestnicy informowali podróżujących o represjach, jakie według nich - stosuje zarząd Aelii wobec nowo utworzonej komisji zakładowej. Na sam koniec przemaszerowano przez cały terminal skandując w języku angielskim „Union busting is digusting” („zwalczanie związków jest obrzydliwe”).

Zbiórka publiczna OZZ IP O prawo do strajku! O wolność działalności związkowej! Prawo do strajku i prawo prowadzenia działalności związkowej pozostają w Polsce często prawami jedynie „na papierze”. Ograniczają je zarówno restrykcyjne ustawy, jak i przemoc ze strony pracodawców, wspierana przez bierność sądów.

Musimy działać!

Przykłady? W 2008 r. Marcel Szary z poznańskich zakładów Hipolita Cegielskiego został skazany na 3 tys. zł grzywny za organizację „nielegalnego strajku”. Kilka lat wcześniej, policja wszczęła śledztwo wobec działaczy IP w szpitalu psychiatrycznym w Bielsku-Białej w związku z rzekomym naruszeniem przepisów Ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. W ubiegłym roku, władze Poznania uznały, że strajkować nie mogą pracownice żłobków, bo należą do administracji samorządowej. W lipcu 2012 r. w fabryce Chung Hong Electronics pod Wrocławiem strajk został złamany przez nielegalne zwolnienie ponad 20 strajkujących…

Aby to zmienić, musimy działać! Musimy jednak wiedzieć jak – znać nasze prawa, ale też wiedzieć, jak stosować nieformalne taktyki i działania bezpośrednie. Potrzebujemy spotkań, wymiany doświadczeń, szkoleń i poradników.

Znamy też wiele osób, które za działalność spotkały represje: zwolnienia, zastraszanie karą dyscyplinarną, szykany. Każdy, kto podejmuje się działalności związkowej musi wiedzieć, że jeżeli walczy, to nie zostanie sam / sama – potrzebuje solidarności, ale też pomocy materialnej oraz prawnej.

Niskie płace, śmieciowe umowy, coraz dłuższy czas pracy, niebezpieczne warunki, wszechobecna kontrola i inwigilacja oraz brak wpływu pracowników i pracownic na ich zakłady pracy, politykę miejską i państwową…

związek prowadzi na co dzień, finansując je ze składek członkowskich. Pozwolą także na rozszerzenie działań informacyjnych dotyczących prawa do zrzeszania się i prawa do strajku.

Solidarność naszą bronią

(1) Sądową obronę praw pracowniczych i pomoc prawną; (2) Pomoc materialną dla pracowników i pracownic poszkodowanych przez niezgodne z prawem działania pracodawców; (3) Kampanię szkoleniowo-informacyjną na temat prawa do zrzeszania się i prawa do strajku.

Możliwość reagowania, gdy nagle wybuchają konflikty, wsparcie dla tych, którzy strajkują, druk i dystrybucja materiałów informacyjnych – wszystko to wymaga funduszy i Waszego wsparcia. Inicjatywa Pracownicza nie przeznacza ani grosza na własne etaty i ciepłe posadki – chcemy być tam, gdzie toczy się walka i wspierać tych, którzy stawiają opór. Potrzebujemy jednak wsparcia, aby nasze działania były skuteczniejsze. W tym celu uruchomiliśmy specjalny rachunek bankowy na zbieranie środków finansowych przeznaczonych na cele zbiórki publicznej. Prosimy o wpłaty, liczą się nawet drobne kwoty. Wszystkie zostaną publicznie rozliczone – zbiórka została zarejestrowana w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji zgodnie z Ustawą o zbiórkach publicznych (decyzja nr 79/2014 z 11 lutego 2014 r.).

Środki finansowe zebrane w ramach zbiórki będą dodatkowym wsparciem dla działań antyrepresyjnych, które

Razem jesteśmy silniejsi / silniejsze!

Zbiórka publiczna

Z wyżej wymienionych powodów, OZZ Inicjatywa Pracownicza prowadzi do lutego 2015 r. zbiórkę publiczną na:

Wpłat można dokonywać na poniższy numer konta: 23 2130 0004 2001 0577 6570 0007 OZZ INICJATYWA PRACOWNICZA ul. Kościelna 4, 60-538 Poznań Tytułem: Darowizna na obronę praw pracowniczych


BIULETYN ZWIĄZKOWY INICJATYWA PRACOWNICZA • NR 41 / SIERPIEŃ 2014

www.ozzip.pl

3

Z ŻYCIA ZWIĄZKU / MAZOWIECKIE

15 maja 2014 r. powołano do życia komisję zakładową OZZ Inicjatywa Pracownicza w sklepach Aelia Polska. W niecały miesiąc po zawiadomieniu firmy o powstaniu organizacji związkowej i przekazaniu postulatów komisji, przewodnicząca związku Anna Kucharzyk, została zwolniona w trybie dyscyplinarnym. W odpowiedzi na działania kierownictwa firmy OZZ IP rozpoczęła międzynarodową kampanię wsparcia.

Fot. Warszawska Komisja Środowiskowa OZZ IP

Walka o godność i prawa związkowe

A

elia Polska Sp. z o.o. prowadzi specjalistyczne sklepy wolnocłowe na lotniskach oferujące m.in.: perfumy i kosmetyki, wyroby alkoholowe i tytoniowe, słodycze, prasę oraz elektronikę. Spółka ma swoje sklepy w portach lotniczych w Warszawie, Poznaniu, Krakowie, Szczecinie, Katowicach, Łodzi i Lublinie. Firma wchodzi w skład międzynarodowej grupy Lagardere Services (działającej w ponad 20 krajach na całym świecie) i jest częścią polskiej grupy kapitałowej HDS Polska Sp. z o.o. Komisja OZZ IP powstała z inicjatywy pracownic i pracowników sklepów zlokalizowanych w warszawskim porcie lotniczym im. Fryderyka Chopina. Impulsem do założenia związku było – przede wszystkim – złe traktowanie pracowników i pracownic przez przełożonych. Przedstawicielki komisji mówią o tym w następujący sposób: „Wiele osób nie wytrzymuje ciągłej presji psychicznej ze strony kierownictwa, nieustannych docinków, złośliwych komentarzy, obrażania w obecności klientów... Chodziło nam o to, żeby przełożeni zaczęli w końcu traktować wszystkich pracowników i pracownice z szacunkiem, żeby zmienili swój stosunek do nas”. Poza kwestiami związanymi z traktowaniem personelu, komisja zgłosiła pracodawcy 7 postulatów, m.in.: zapewnienie wszystkim pracownikom i pracownicom miejsc siedzących w miejscu wykonywania pracy, wprowadzenia procedur gwarantujących traktowanie pracowników i pracownic z szacunkiem przez przełożonych, wcześniejszego informowania o zmianach w grafiku i współdecydowania pracowników i pracownic o wykorzystaniu środków z Funduszu Socjalnego. Aby podjąć negocjacje w zakresie poprawy warunków pracy, komisja zawnioskowała także do dyrekcji o przekazanie kopii regulaminów pracy, wynagradzania i Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych. Trzy dni po poinformowaniu pracodawcy o powstaniu związku zawodowego, Anna nie została wpuszczona do strefy pasażerskiej na lotnisku, a tym samym nie mogła stawić się w pracy z powodu cofnięcia jej przepustki. 3 czerwca komisja otrzymała od szefostwa pismo informujące o „zamiarze rozwiązania umowy o pracę z Anną Kucharzyk bez wypowiedzenia z winy pracownika”, czyli o tzw. „zwolnieniu dyscyplinarnym”, które uzasadniono „ciężkim naruszeniem obowiązków pracowniczych” polegających na rzekomym „prowadzeniu szeroko zakrojonej agitacji w czasie pracy” oraz „przekazaniu OZZ Inicjatywa Pracownicza nieprawdziwych informacji dotyczących naruszenia [...] ustawy o związkach zawodowych”. Zgodnie z obowiązującymi regulacjami, komisja nie wyraziła zgody na zwolnienie swojej reprezentantki i wskazała, że Anna nie prowadziła żadnej agitacji w czasie pracy, ani nie przekazywała OZZ Inicjatywa Pracownicza żadnych informacji, które byłyby niezgodne z prawdą.

W środę 18 czerwca pod halą odlotów na warszawskim lotnisku Okęcie odbyła się kolejna akcja protestacyjna przeciwko prześladowaniu członkiń OZZ IP w sklepie Aelia. W proteście wzięło udział kilkadziesiąt osób, w tym pracownice Aelii i ich rodziny. Wielu pasażerów i pracowników, wskazywało na podobne nieprawidłowości w firmach, w których są zatrudnieni. Pomimo to, 7 czerwca dyrekcja Aelii rozwiązała w trybie dyscyplinarnym umowę o pracę z reprezentantką związku naruszając tym samym prawo pracy i ustawę o związkach zawodowych. W odpowiedzi na ewidentne utrudnianie działalności związkowej przez dyrekcję, OZZ Inicjatywa Pracownicza rozpoczęła kampanię „Kupon etycznego konsumenta – 25% wyzysku mniej w sklepach Aelia”. W jej ramach zorganizowano serię pikiet protestacyjnych: w Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu, Łodzi i Krakowie. Solidarnościową pikietę pod punktem Relay (sieci należącej do grupy kapitałowej Lagardere) zorganizował także zaprzyjaźniony niemiecki związek FAU w Berlinie. W ramach kampanii zorganizowano także akcję wysyłki listów protestacyjnych do dyrekcji spółki oraz spółki-matki (Aelia France) i grupy Lagardere Services. Listy protestacyjne przeciwko zwolnieniu Anny Kucharzyk wystosowały także organizacje związkowe – m.in.: Związek Zawodowy Personelu Naziemnego PLL LOT, OPZZ Konfederacja Pracy, hiszpańska Powszechna Konfederacja Pracy (CGT) oraz francuska federacja Solidaires i wchodzący w jej skład związek pracowników lotnisk SUD Aerien. Od 4 lipca akcję wysyłki listów protestacyjnych rozpoczął międzynarodowy portal Labourstart.org. Pomimo protestów, dyrekcja Aelii zignorowała wszystkie wnioski składane przez komisję. W dalszym ciągu na pracowników i pracownice wywierana jest presja – kierownictwo stara się uzyskać informacje o tym, kto należy do komisji związku i kto był pomysłodawcą jego założenia. Podejmowane są również działania zmierzające do dyskredytacji związku i jego działań – po jednym z protestów w biurze wywieszono zdjęcie z pikiety z podpisem „Czy to jest w porządku?” sugerując, że działania podejmowane przez związek szkodzą pracownikom i pracownicom Aelii. O całej sytuacji zrobiło się głośno na początku lipca, gdy w „Dużym Formacie” (czwartkowym dodatku do „Gazety Wyborczej”) ukazał się reportaż Marcina Wójcika pod tytułem „Piekło

na Okęciu”, szczegółowo opisujący długotrwały mobbing, jakiemu poddawane były pracownice Aelii. Tuż po ukazaniu się „Piekła na Okęciu”, Minister Pracy i Polityki Społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz poinformował na swoim Twitterze, że zwrócił się do Państwowej Inspekcji Pracy z wnioskiem o pilną kontrolę. Pomimo wrogiej postawy dyrekcji Aelii, która odmawia prowadzenia jakichkolwiek rozmów z komisją IP, osoby zrzeszone w związku nie zamierzają się jednak poddawać. Komisja liczy obecnie 25 osób (czyli ok. 25% wszystkich zatrudnionych w sklepach na warszawskim lotnisku) – konsultantek urody, kasjerów i magazynierów. Co ważne, pomimo niekorzystnej atmosfery i utrudniania działalności związkowej, liczebność komisji wzrosła od spotkania założycielskiego. Aby wyjaśnić pracownikom i pracownicom powody trwających akcji protestacyjnych, komisja przygotowała ulotkę pt. „Kto nie jest w porządku” – opisującą działania dyrekcji i tłumaczącą powody dla których związek zdecydował się na protesty. Równie ważne jest to, że tuż po zawiązaniu się komisji pracownicy i pracownice Aelii otrzymali ekwiwalenty za odzież roboczą, została im zapewniona woda oraz zrezygnowano z pomysłu roznoszenia przez pracownice ulotek promujących sklep – realizując w ten sposób niektóre z postulatów wysuwanych przez związek. Pomimo tego, że kierownictwo firmy konsekwentnie deklaruje, że powodem zmian „nie było powstanie związku”, trudno jednak inaczej wyjaśnić dlaczego wprowadzono je akurat w tym właśnie momencie. Poza akcjami protestacyjnymi związek podjął także kroki prawne. Inicjatywa Pracownicza wniosła do sądu pracy pozew o przywrócenie do pracy zwolnionej reprezentantki komisji i zapłatę wynagrodzenia za okres pozostawania bez pracy. W najbliższym czasie zostanie także złożone zawiadomienie do prokuratury o utrudnianiu działalności związkowej przez dyrekcję Aelii oraz skarga do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych w związku z gromadzeniem przez pracodawcę danych na temat przynależności związkowej pracowników

i pracownic Aelii (czyli naruszanie przepisów ustawy o ochronie danych osobowych). Niestety – sytuacja naszych koleżanek z Aelii nie jest odosobniona. Podobne praktyki są na porządku dziennym w wielu placówkach handlowych, o czym mogli się przekonać ostatnio pracownicy Castoramy (gdzie zwolniono reprezentanta OPZZ Konfederacji Pracy), Leroy Merlin (gdzie zwolniono reprezentanta NSZZ „Solidarność”) i Lidla (gdzie zwolniono reprezentantkę NSZZ „Solidarność”). Z tych powodów, nasz związek stara się rozpocząć szerszą kampanię przeciwko łamaniu praw pracowniczych i związkowych w sektorze handlu. Komisja Krajowa Inicjatywy Pracowniczej odniosła się do działań kierownictwa Aelii w specjalnie wydanym stanowisku pt. „25 lat wolności – ale nie dla związków zawodowych”, w którym stwierdziła: Sytuacja w Aelii pokazuje więc, że „wolność” o której tyle się ostatnio mówi, nie dotyczy wolności do zrzeszania się w związki zawodowe, ani nie gwarantuje nikomu ochrony przed szykanami i represjami w miejscu pracy. Hasło „25 lat wolności” nie dotyczy więc związków zawodowych – sytuacja w Aelii jest na to kolejnym przykładem, po bezprawnym lokaucie w Chung Hong Electronics Poland Sp. z o.o., w lipcu 2012 r., po administracyjnych próbach ograniczenia prawa do strajku w poznańskich żłobkach i dziesiątkach podobnych działań pracodawców. Przy cichym przyzwoleniu władz publicznych i sądów to pracodawcy korzystają dziś z „wolności” do bezkarnego rozbijania legalnie działających organizacji związkowych, do zastraszania i szykanowania pracowników i pracownic oraz do otwartego łamania prawa pracy. W najbliższych miesiącach będziemy kontynuować protesty przeciwko antyzwiązkowym praktykom kierownictwa Aelii. Jeśli jesteście zainteresowani wsparciem tych działań, zapoznajcie się z informacją o tym co możecie zrobić (indywidualnie i grupowo): http://tinyurl.com/aelia2014


4

BIULETYN ZWIĄZKOWY INICJATYWA PRACOWNICZA • NR 41 / SIERPIEŃ 2014

Z ŻYCIA ZWIĄZKU / MAZOWIECKIE

Tu chodzi o godność Wywiad z przedstawicielkami komisji OZZ IP w Aelia Polska został przeprowadzony na początku czerwca, tuż przed zwolnieniem Anny Kucharzyk i przed rozpoczęciem kampanii „Kupon etycznego konsumenta – 25% wyzysku mniej w sklepach Aelia”. Dlaczego założyłyście związek zawodowy?

Bezpośrednim powodem założenia związku były ciągłe problemy ze „stylem zarządzania pracownikami” jaki jest praktykowany w Aelii – wiele osób nie wytrzymuje ciągłej presji psychicznej ze strony kierownictwa, nieustannych docinków, złośliwych komentarzy, obrażania w obecności klientów... Chodziło nam o to, żeby przełożeni zaczęli w końcu traktować wszystkich pracowników i pracownice z szacunkiem, żeby zmienili swój stosunek do nas. Stąd zrodził się pomysł założenia związku zawodowego. Zakładając komisję, chciałyśmy zadbać o nasze prawa, zmienić sytuację w firmie, w której pracujemy oraz działać razem, a nie indywidualnie. Nie chciałyśmy rezygnować z pracy, którą lubimy, tylko poprawić warunki w niej panujące

Czemu wybrałyście OZZ Inicjatywa Pracownicza?

Szczerze mówiąc, trochę z przypadku – założenie samodzielnego związku zawodowego jest trudne i wymaga dużo formalności, łatwiej jest dołączyć do już istniejącej „centrali”. A szukając w internecie informacji o tym jak założyć związek, szybko można trafić na stronę Inicjatywy Pracowniczej. Przekonało nas także to, że w OZZ IP działa komisja w L’Orealu – zdałyśmy sobie sprawę, że związki zawodowe są nie tylko dla pracowników sektora publicznego czy robotników z fabryk, że zrzeszać się w nich mogą się także osoby wykonujące pracę taką jak nasza.

Czy możecie powiedzieć coś więcej o tym w jakich warunkach pracujecie? To co mówicie brzmi dość przerażająco…

AKTUALIZACJA / KOMENTARZ

KOMISJA W AELII UZNANA PRZEZ DYREKCJĘ 14 lipca 2014 odbyło się spotkanie prezydium komisji zakładowej OZZ IP z dyrekcją, na którym komisja została oficjalnie uznana za pełnoprawnie działającą organizację związkową.

R

eprezentantki otrzymały regulaminy pracy, o których udostępnienie związek wnioskował już miesiąc temu. Uzgodniono, że związek otrzyma tablicę informacyjną i przedstawi swoje propozycje poprawy organizacji pracy w sklepie i systemowych rozwiązań przeciwdziałania mobbingowi. Przedstawicielki komisji powróciły również do kwestii przywrócenia do pracy przewodniczącej związku – Anny Kucharzyk, ale reprezentanci firmy nie chcieli na ten temat rozmawiać – oświadczyli jedynie, że sprawę rozstrzygnie sąd pracy, zaś pracodawca zastosuje się do jego decyzji. W związku ze zmianą podejścia firmy do

Może podamy przykład – koleżanka, która odeszła z pracy 3 tygodnie temu, bo nie była w stanie już tego wszystkiego wytrzymać, dopiero teraz może normalnie spać. To pokazuje w jakim stresie pracujemy – poza kwestią tego jak przełożeni się do nas odnoszą ciągle mamy problemy z czasem pracy. Nieustannie zmieniają się nasze grafiki i same musimy się dowiadywać czy przypadkiem zamiast przyjeżdżać na 4:00 rano nie mamy poczekać np. do 21:00. Są takie tygodnie, że grafiki zmieniają się nam praktycznie codziennie, a mimo to kierownictwo oczekuje od nas, że będziemy non stop sprawdzać na którą godzinę mamy przyjechać do pracy.

Co chcecie zmienić w swoim zakładzie pracy? Jakie stawiacie sobie cele na najbliższe miesiące? Przede wszystkim chcemy, żeby kierownictwo zaczęło nas w końcu traktować z szacunkiem. To my wypracowujemy zyski Aelii, bez naszej pracy firma nie mogłaby funkcjonować – a na dodatek większość pracowników i pracownic to osoby wykwalifikowane i wykształcone. Nie zasługujemy więc na takie traktowanie, które często niczym nie różni się od mobbingu. Jedna z koleżanek z innej firmy, gdy rozmawiałyśmy o warunkach pracy, podsumowała, że w naszej firmie sytuacja wygląda tak jak „w Rumunii 10 lat temu”.

Jakie działania planujecie w najbliższym czasie?

Przede wszystkim zależy nam na kontroli przestrzegania przepisów prawa pracy w Aelii i stopniowej poprawie warunków pracy. Chcemy także uzyskać wpływ na zarządzanie Funduszem Socjalnym – ostatnio obcięto

związku, komisja w Aelii podjęła decyzję o rozpoczęciu rozmów z jej kierownictwem. Jednocześnie członkinie komisji zapowiedziały, że nie zamierzają rezygnować z kampanii ws. przywrócenia Anny do pracy i walki o pozostałe zgłoszone postulaty (m.in. miejsca siedzące dla kasjerów/ek, wcześniejsze powiadamianie personelu o zmianach w grafiku, współzarządzanie przez związek Funduszem Socjalnym oraz wliczenie czasu szkoleń do czasu pracy). Tymczasem, na terenie sklepów Aelia trwa właśnie kontrola Państwowej Inspekcji Pracy i niebawem dojdzie do spotkania inspektorów z przedstawicielkami związku zawodowego Dyrekcja zareagowała także na artykuły w prasie: prezes HDS Polska wystosował pismo do wszystkich pracownic/ków deklarując, że jest poruszony „treścią i wymową artykułów opublikowanych w Gazecie Wyborczej” i zapowiedział, że sprawę zbada „zewnętrzna, renomowana firma, której zadaniem będzie zdiagnozowanie problemu oraz sformułowanie rekomendacji dla kierownictwa firmy”. W tym samym czasie, jedna z managerek wywiesiła w biurze „Protest przeciwko niesprawiedliwym publikacjom i szykanowaniu managerów naszej firmy”, w którym określa informacje publikowane na stronie związku i w artykule Marcina Wójcika „Piekło na Okęciu” jako „nieprawdziwe i krzywdzące”. Poniżej publikujemy komentarz KZ w Aelia Polska do „protestu managerów”: "9 lipca 2014 roku zawisł na ścianie biura w sklepie Aelia Duty Free, sprokurowany przez jedną z managerek w obronie pani dyrektor protest.

www.facebook.com/InicjatywaPracownicza

bony na święta i dopłaty do „wczasów pod gruszą”, co nie podoba się wielu osobom. Chcemy więc, żeby poprzez związek pracownicy i pracownice uzyskali wpływ na zarządzanie funduszem.

Ile osób zrzesza wasza komisja? Jak duży odsetek zatrudnionych należy do „Inicjatywy Pracowniczej”?

W tej chwili do komisji zapisały się 22 osoby – głównie konsultantki urody i kasjerzy. W sklepach i magazynach Aeli na warszawskim lotnisku pracuje ok. 100 osób, zrzeszamy więc – mniej więcej – 20% pracowników z warszawskich placówek firmy.

Jak wygląda sytuacja pracowników i pracownic warszawskiego lotniska? Wiele się mówi o bardzo dobrych warunkach pracy i wysokich płacach… Obecnie w wielu firmach trwają zwolnienia i obniżki płac. Wiemy, że nasi koledzy i koleżanki z obsługi naziemnej PLL LOT są teraz pod dużą presją – albo godzą się na dobrowolne odejście z pracy, albo muszą zaakceptować obniżkę wynagrodzeń. Zwolnienia trwają też w Służbie Ochrony Lotniska. Jeśli chodzi o placówki handlowe i gastronomiczne to na warszawskim lotnisku faktyczny monopol ma H.D.S. (grupa kapitałowa, w skład której wchodzi Aelia Polska) – wiele osób jest tam zatrudnianych na umowach cywilnoprawnych i pracują dużo dłużej niż osoby zatrudnione na umowach o pracę. Tam problemem jest przede wszystkim czas pracy. Można to podsumować tak, że na lotnisku – jak wszędzie – firmy starają się maksymalizować zyski kosztem pracowników. Jak to zazwyczaj jest w sytuacji kryzysu, najbardziej „dostaje się” tym „średnim” i najbiedniejszym.

W jakie działania OZZ IP chcecie się w najbliższym czasie włączyć?

Na pewno chcemy wesprzeć zbiórkę publiczną w obronie prawa do strajku i swobodnej działalności związkowej – jest nas stosunkowo dużo, więc chcemy namówić koleżanki i kolegów z pracy do wsparcia tej inicjatywy. Na pewno chcemy także podzielić się naszymi doświadczeniami z innymi komisjami i nauczyć się od nich jak można się organizować w miejscu pracy. Rozmawiał Jakub Grzegorczyk

Zrozumiałe jest, że nie wszyscy muszą zgadzać się z artykułem zamieszczonym w Gazecie Wyborczej, ponieważ nie doświadczyli w tej firmie zjawiska mobbingu (zwłaszcza jeśli zajmują managerskie stanowiska), ale oświadczenie, że czegoś się nie przeżyło, a twierdzenie, że ci którzy padli ofiarą mobbingu kłamią, to dwie bardzo różne kwestie. Przy czym dla wyjaśnienia dodać należy, że autorka protestu mocno rozmija się z prawdą, ale nie ma to jak propaganda. Protest wprowadził sztuczny podział wśród pracowników i wywołał zupełnie niepotrzebne napięcie i zniesmaczenie. Ponieważ początkowo podpisało go niewiele osób, co poniektórzy managerowie zaczęli „zachęcać” swoich podwładnych do podpisania się pod protestem i w efekcie wiele osób podpisało go ze strachu przed konsekwencjami, jakie mogłyby ich dosięgnąć,gdyby tego nie zrobiły. Wiele z nich ma poczucie winy z tego powodu, a pani dyrektor z ilości podpisów oblicza sobie procentowe poparcie wśród pracowników. Takie pseudo referendum pod ostrzałem kamer sklepowego monitoringu. Wieszanie tego typu odezw żadnego sensu nie ma, powoduje tylko antagonizmy wśród ludzi i zamiast tworzyć zgrany zespół, bezlitośnie go dzieli. Jesteśmy zdecydowanie przeciwni takim praktykom. Wyjaśnić należy, że pani dyrektor wypowiedzieć się w artykule miała szansę, ale z niej nie skorzystała. Być może zabrakło jej odwagi cywilnej, by zmierzyć się z konsekwencjami własnych czynów, ale te prędzej, czy później dadzą boleśnie znać o sobie.”

Z ŻYCIA ZWIĄZKU / POMORZE

Nowe komisje w sektorze edukacji W pierwszej połowie tego roku powstały trzy nowe komisje OZZ Inicjatywa Pracownicza zrzeszające pracowników i pracownice sektora edukacji: Komisja Zakładowa w Gimnazjum nr 4 w Stargardzie Szczecińskim, Komisja Zakładowa w Gminnym Ośrodku Sportu w Gniewie oraz Komisja Międzyzakładowa Sektora Edukacji Województwa Kujawsko-Pomorskiego.

C

hcąc dowiedzieć się co ich skłoniło do wstąpienia do Inicjatywy Pracowniczej, w maju i czerwcu przeprowadziliśmy krótkie wywiady z przedstawicielami i przedstawicielkami nowych komisji. Zapytaliśmy się także o ocenę sytuacji w sektorze edukacji w swoich regionach oraz o to, jakie działania planują podjąć w najbliższym czasie. Przedstawiciele i przedstawicielki wszystkich nowych komisji deklarują, że głównym powodem założenia związku zawodowego była chęć uzyskania wpływu na organizację ich miejsc pracy. Nauczyciele i nauczycielki z komisji międzyzakładowej z woj. kujawsko-pomorskiego, która obejmuje swoim działaniem pięć szkół z terenu województwa, wskazują także, że w ich przypadku chodziło o stworzenie alternatywy dla „duopolu” NSZZ „Solidarność” i Związku Nauczycielstwa Polskiego, które „nie reprezentowały w sposób właściwy środowiska nauczycieli i nauczycielek” oraz jak mówią nie reagowały na zwolnienia ani nieprawidłowości przy zawieraniu umów o pracę. Z kolei pracownicy z ośrodka sportu w Gniewie założyli IP chcąc przeciwstawić się prywatyzacji usług publicznych i coraz powszechniejszemu stosowaniu „umów śmieciowych”. Dlaczego wybór padł akurat na naszą organizację? Dla związkowców i związkowczyń z woj. kujawsko-pomorskiego znaczenie miał fakt, że IP nie jest związkiem zbiurokratyzowanym i nie zatrudnia „etatowych działaczy”. Koleżanki i koledzy z Gniewa i Stargardu Szczecińskiego podkreślali natomiast, że wpływ na decyzję o wyborze Inicjatywy Pracowniczej miała przede wszystkim bezkompromisowość związku i konsekwentne działanie w obronie praw pracowniczych. W najbliższym czasie, komisja w ośrodku sportu w Gniewie planuje przede wszystkim bronić swojego zakładu pracy przed próbami prywatyzacji oraz „uświadomić pracownikom, że osoby zatrudnione na najniższych szczeblach organizacyjnych jednostek samorządowych nie są „bezwolną masą«, która nie ma nic do powiedzenia.” Związkowcy i związkowczynie z ośrodku sportu deklarują, że ich sprzeciw wobec prywatyzacji ma swoje podstawy w przekonaniu, że „każde społeczeństwo winno mieć pewność, co do istnienia pewnego katalogu usług, do którego będzie miało prawo niezależnie od wyników wyborów samorządowych”. Nauczyciele i nauczycielki z woj. kujawsko-pomorskiego chcą natomiast dążyć do zmiany 


BIULETYN ZWIĄZKOWY INICJATYWA PRACOWNICZA • NR 41 / SIERPIEŃ 2014

www.ozzip.pl

stylu zarządzania ich szkołami, przeciwstawić się nierównemu traktowaniu personelu oraz „odbudować, nadszarpnięty polityką dyrekcji, pozytywny wizerunek szkoły w społeczności lokalnej”. Łącznie, nowe struktury związku liczą 51 osób. W swoich zakładach pracy zrzeszają od 25 do nawet 80 procent ogółu zatrudnionych. Co ważne, w przeciwieństwie do ściśle branżowych struktur NSZZ „Solidarność” czy ZNP, nie ograniczają się one wyłącznie do jednej grupy zawodowej (np. nauczycieli, z pominięciem tzw. „personelu pomocniczego”), ale są strukturami otwartymi na różnych pracowników i pracownice. Chociaż pracownicy i pracownice sektora edukacji nie stanowią na razie bardzo licznej grupy w IP, to widoczny jest wzrost zainteresowania naszym związkiem wśród tej części klasy pracującej. Wynika to zarówno z postępującego kryzysu finansowego samorządów lokalnych, które zarządzają placówkami edukacyjnymi, jak i prowadzoną na poziomie krajowym polityką cięć wydatków i prywatyzacji usług publicznych (otwartej lub ukrytej pod płaszczykiem „oddawania instytucji pod zarząd organizacjom samorządowym”). Marek Beyger z komisji w woj. kujawsko-pomorskim podsumowuje ten stan rzeczy następująco: „Sytuacja polskiej oświaty jest bardzo trudna. Wiąże się to nie tylko z niżem demograficznym. Najbardziej odczuwalne jest niedofinansowanie szkoły przy jednoczesnym wymogu jej unowocześniania w kontekście rzeczywistości, która otacza uczniów. Państwo zrzuca odpowiedzialność za finansowanie nowych zadań szkoły na samorządy lokalne, które często nie są w stanie ich zrealizować”. Natomiast związkowcy i związkowczynie z Gniewa przypominają, że w ich gminie już dwie szkoły podstawowe zostały przejęte przez stowarzyszenia. Doprowadziło to do pogorszenia warunków zatrudnienia i miało negatywny wpływ na jakoś kształcenia: „oszczędność na edukacji, na przykład ograniczenie ilości zajęć pozalekcyjnych, nie służy nikomu. W konsekwencji okazuje się, że wysoki poziom nauczania jest zarezerwowany tylko dla tzw. elity społecznej, która posiada środki własne, które może zainwestować w naukę”. Prowadzona przez samorządy polityka cięcia wydatków na edukację stanie się niebawem przyczyną wielu konfliktów pracowniczych i społecznych. Jako związek zawodowy, który deklaruje obronę usług publicznych przed prywatyzacją, OZZ Inicjatywa Pracownicza powinna już dziś przygotować się do wsparcia protestów rodziców, uczniów i nauczycieli.

Z ŻYCIA ZWIĄZKU / WIELKOPOLSKIE

OBCHODY ROCZNICY POZNAŃSKIEGO CZERWCA W ramach obchodów 58 rocznicy Czerwca 1956 roku pod bramą główna Cegielskiego zgromadzili się pracownicy i przedstawiciele związków zawodowych, w tym działacze i działaczki Inicjatywy Pracowniczej.

O

kolicznościowe, krótkie przemówienie wygłosił Eugeniusz Poczta, przewodniczący Komisji Międzyzakładowej OZZ Inicjatywa Pracownicza przy HCP. Poniżej publikujemy jego treść: „Jak co roku spotykamy się w rocznicę wydarzeń czerwcowych 1956 roku. Składamy hołd tym, którzy odważyli się upomnieć o swoje prawa. Którzy żądali pracy i chleba. I od dłuższego czasu, jak co roku jest to okazja, aby przypomnieć, że Cegielski z dnia na dzień umiera, że nikt się Cegielskim nie interesuje. Nikogo nie obchodzi los załogi i nikt się nie przejmuje, że w Cegielskim od 5 lat niczego się nie produkuje. Cegielski upada w wyniku decyzji politycznych, przede wszystkim likwidacji przemysłu stoczniowego. Rozprzedaje się majątek. W dalszym ciągu zwalnia ludzi. Dziś pracuje tu 500 osób. W 1956 roku było nas 14 tysięcy. Widać Cegielski Polsce nie jest już potrzebny. Cała Polska śledzi aferę z taśmami, ale na nich nie ma ani słowa o Cegielskim. O tym co dalej z przedsiębiorstwem. Nikt nie podsłuchał rozmowy na temat HCP, bo ten temat polityków nie obchodzi. Politycy, jak się teraz dowiadujemy dzięki taśmom, rozmawiają o różnych innych rzeczach, interesują się m.in. wielkością przyrodzenia swoich kolegów. Ale politycy nie rozmawiają o tym co dla nas najważniejsze: o naszych miejscach pracy, o walce z bezrobociem, o tym jak trudno społeczeństwu żyć, kiedy wszystko drożeje. Teraz przynajmniej wiemy, dlaczego w ciągu ostatnich pięciu lat ponad tysiąc Ciegielszczaków straciło pracę. Bo nie byli ciekawym tematem do rozmów dla polityków. Jak sądzę, tak samo było w 1956 roku. Władza też nie chciała rozmawiać o problemach robotników. Trzeba było ją do tego zmusić.”

Członkini Komisji Międzyzakładowej OZZ IP przy HCP, Alicja Kuźniak składa kwiaty pod bramą zakładów Cegielskiego

Fot. Poznańska Komisja Międzyzakładowa OZZ IP

Z ŻYCIA ZWIĄZKU / WIELKOPOLSKIE

Zmiana na stanowisku prezesa HCP Na samym początku czerwca, Rada Nadzorcza zakładów H. Cegielski – Poznań SA odwołała ze stanowiska dotychczasowego prezesa – Jarosława Lazurkę. Powodem miała być zła sytuacja finansowa firmy.

J

arosław Lazurko został powołany na prezesa zakładów Cegielskiego w połowie 2009 roku. Od września tego samego roku zaczęły się masowe zwolnienia, które wywołały protesty społeczne. Ostatecznie w Cegielskim pracę straciło 65% załogi. Dziś zatrudnia nieco ponad 500 osób. Od tego czasu zakład nie wyprodukował żadnego silnika okrętowego (dokończono trzy wcześniej zaczęte), a także nie wdrożył nowego produktu (choć mówiono o produkcji na rzecz energetyki). W zeszłym roku fiaskiem skończyła się także próba prywatyzacji zakładów. Nie lepiej wygląda sytuacja w pozostałych dwóch fabrykach, które zostały sprzedane zewnętrznym podmiotom za czasów kadencji Jarosława Lazurki. Sytuacja ekono-

5

miczna w Fabryce Pojazdów Szynowych, jak też w Fabryce Silników Agregatowych jest – jak się dowiaduję – zła. Obie mogą zostać zamknięte. Jarosław Lazurko dużo podróżował. Lista krajów, które odwiedził podczas sprawowania swojej prezesury w HCP jest naprawdę imponująca. Bywał na wszystkich chyba kontynentach oprócz Antarktydy. Formalnie jeździł załatwiając zlecenia, ale nowych zamówień na produkcję nie zdobył. Przedsiębiorstwo żyło z wyprzedaży majątku. Jak powiedział przewodniczący Inicjatywy Pracowniczej w HCP Eugeniusz Poczta w 2012 roku – „ze złomowania”. W sensie wręcz dosłownym. Jarosław Lazurko jednak cały czas roztaczał optymistyczną wizję rozwoju przedsiębiorstwa. Oburzał się kiedy kilka miesięcy po jego mia-

nowaniu, jesienią 2009 roku, powiedzieliśmy z Marcelem Szarym w wywiadzie dla Gazety Wyborczej, że należy on do pewnego typu menedżerów, których jedynym zadaniem jest zwalnianie pracowników i zamykanie zakładów pracy. Nie należą oni do osób, które potrafiłyby rozwinąć produkcję. Lazurce udało się jednak przez lata mamić lokalnych dziennikarzy, których zapewniał, że Cegielski ma przed sobą obiecującą przyszłość. Odpowiedzialny za ten stan rzeczy jest także Paweł Chudziński, długoletni przewodniczący Rady Nadzorczej HCP. On pierwszy padł ofiarą zmian. Dopiero odejście Chudzińskiego i zmiany w składzie Rady spowodowały zmiany personalne w zarządzie firmy. O odwołaniu Lazurki mówiono już na przełomie 2013 i 2014

roku. Bronił się jednak długo. Odszedł po sześciu miesiącach walki. Ostatkiem sił starał się jeszcze przeforsować na fotel prezesa Cegielskiego, swojego poplecznika. Nie bez winy są także przedstawiciele załogi zasiadający w Radzie Nadzorczej. Ich milczenie i mała aktywność sugerowała, że wszystko jest na dobrej drodze. O fatalnej sytuacji zakładów nie mówili, zasłaniając się tajemnicą. Z Radą Nadzorczą poprzedniego składu, Lazurko wynegocjował wyjątkowo korzystne warunki swojego kontraktu. Wysokie wynagrodzenie będzie pobierał jeszcze przez kolejny rok. Przez ten okres pozostanie więc na utrzymaniu Cegielskiego. Nowym prezesem HCP został wybrany Andrzej Dubaj. Stanowisko ma objąć pod koniec lipca 2014 roku. Tymczasem w Cegielskim trwa program dobrowolnych odejść. Jest bardzo prawdopodobne, że do końca roku liczba pracowników spadnie poniżej 500 osób. Jeszcze nie tak dawno temu spekulowano, że możliwa jest nawet kolejna fala grupowych zwolnień, która miałaby objąć przynajmniej 100 zatrudnionych. Nowy prezes, podobnie jak w 2009 roku Jarosław Lazurko, miał zapewniać przedstawicieli załogi w Radzie, że zwolnień nie będzie. Czas pokaże.


6

BIULETYN ZWIĄZKOWY INICJATYWA PRACOWNICZA • NR 41 / SIERPIEŃ 2014

www.facebook.com/InicjatywaPracownicza

Z ŻYCIA ZWIĄZKU / WIELKOPOLSKIE

Inicjatywa w sklepach Auchan Poznańska Komisja Międzyzakładowa objęła swoim działaniem jeden ze sklepów sieci Auchan w Poznaniu (Auchan Komorniki), o czym w kwietniu poinformowała firmę. Oświadczyła, że będzie występowała w obronie wszystkich zatrudnionych, w związku z czym przeprowadziła kilka akcji ulotkowych również na terenie Auchan Swadzim.

W

ulotkach zachęcano pracowników do wstępowania do związku: „Wiemy, że mamy dość problemów na swoich działach, ale nigdy ich nie rozwiążemy, jeśli zostaniemy z nimi sami. Co z nadgodzinami? Co z bezpiecznym rozliczaniem kasjerów? Jest wiele spraw, które musimy poruszyć!”. Związek podjął już kilka interwencji u pracodawcy dotyczących warunków pracy. Ich przebieg oraz ogólną sytuację pracowników tej sieci sklepów spożywczych tłumaczy Radosław Walentowicz, pracownik Auchan Komorniki i członek Inicjatywy Pracowniczej.

Jak długo pracujesz w Auchan? Na jakim stanowisku?

W Auchan Komorniki pracuję od marca 2012 roku, jestem pracownikiem hali, a dokładnie działu grill-bufet. Pracuję na dwie zmiany.

Jakie są obecnie największe problemy pracowników sklepu? W Auchan pracuje powyżej 250 osób. Praca jest trzyzmianowa. Problemy zależą od tego, gdzie i na jakiej umowie pracujesz. Dużym problemem są dodatkowe obowiązki nakładane przez przełożonych –robienie zamówień, robienie grafiku pracy. Atmosfera jest bardzo napięta z powodu nieustannego niezadowolenia kierowników. Dużym problemem jest fakt, że płaca zwykłego pracownika wynosi najniższą krajową. Są pracownicy, którzy pracują 6 czy 10 lat, a brutto otrzymują 1750 zł. Pracownicy, którzy wykonują dodatkowe zadania, np. robią zamówienia, nie otrzymują za to dodatkowego wynagrodzenia.

Podjąłeś już szereg interwencji ułatwiającym pracownikom pracę. Czy możesz więcej o nich opowiedzieć?

Zanim jeszcze skontaktowałem się z Inicjatywą Pracowniczą pomagałem pracownikom z dłuższym stażem, gdyż dostawali pensje niższe niż nowo przyjęci. Już jako związek zwrócili-

śmy się do dyrekcji Auchan Komorniki o to, by zlikwidować ściankę działową, która rozdziela stoiska drób i grill. Zebraliśmy podpisy pod listem do dyrektorki. Ścianka przeszkadzała, gdy pracownicy musieli obsługiwać dwa stoiska, bo musieli chodzić dookoła niej, co było uciążliwe i męczące. Dyrektorka zwołała zebranie całego działu PF (świeża żywność) i próbowała troszeczkę ośmieszyć moje działania twierdząc, że próbuję zaistnieć, a nie rozwiązywać problemy. Odpowiedziałem, że istnieję od ponad 30 lat, więc nie wchodzi w grę ponowne zaistnienie i zostaje mi tylko rozwiązywanie problemów. W kpiącym tonie pytała się zebranych, czy ktoś chce, aby mu na stoisku coś wybudować lub zburzyć. Efektem końcowym całej tej sprawy była jednak decyzja o likwidacji ścianki, więc osiągnęliśmy nasze małe zwycięstwo. Aktualnie wystąpiliśmy do dyrektorki sprzeciwiając się obwinianiu nas o to, że nie działa na naszym stoisku dolna część pieca do kurczaków. Blisko rok temu zgłaszaliśmy to swoim przełożonym, ale nie zostały podjęte żadne kroki, aby usterkę zlikwidować. Kiedy sprawa wyszła podczas kontroli, kierownik i senior próbowali obwinić o to nas, pracowników. Byłoby to niesprawiedliwe, więc sprawy tej nie zostawimy. To tylko przykłady tego, co możemy robić, aby poprawić nasze warunki pracy i płacy!

były mi podłożone, abym podczas planowanej na kilka dni później kontroli, został skompromitowany i tym samym, aby pracodawca miał powód do zwolnienia mnie. Zmieniono mój wcześniej ustalony plan pracy tak, abym to ja był na zmianie podczas kontroli. Tych golonek w ogóle nie powinno tam być, wcześniej zostały wyprzedane, wykazały to kontrole. Po moim proteście mój bezpośredni kierownik przeprowadził ze mną rozmowę, w której wyraził ubolewanie z powodu tego, że „ktoś” próbował podłożyć mi „świnię”. Pracownicy stanęli za mną murem i poświadczyli, że tego mięsa nie było w chłodni po świętach – pewnie dlatego kierownik musiał się wycofać. Miałem jeszcze jedną podejrzaną historię. Dano mi naganę, rzekomo na podstawie skargi klienta, który był niezadowolony z faktu, że nie mam technicznej możliwości przekrojenia kurczaka na pół. Wyjaśniłem mu, że uszkodziły się nożyce do cięcia kurczaków. Przełożeni twierdzili, że popełniłem błąd, bo mogłem użyć zapasowych nożyc. Tych jednak nigdy na stoisku nie było. Odwołałem się i anulowano mi tę naganę. W moim odczuciu – ale nie tylko moim, również innych pracowników – oba wspomniane wydarzenia były próbą zdobycia na mnie „haka”, tak aby pracodawca mógł mnie zwolnić, ponieważ jestem niewygodnym dla dyrekcji pracownikiem. Głośno mówię o problemach, nie omijając obojętnie nawet gabinetu dyrektorki. Część pracowników boi się mówić głośno o problematycznych sprawach, ponieważ takie osoby są zwalniane albo pod wpływem presji ze strony kierowników same odchodzą. Inni boją się utraty pracy, bo uważają, że nie znajdą innej i wolą być poniżani i gnębieni, a to wszystko za najniższą krajową.

Z powodu swojej działalności miałeś również problemy – na Twoim dziale dziwnym zbiegiem okoliczności znalazło się przeterminowane mięso. Przypomina nam to inne przypadki pozbywania się związkowców w supermarketach, np. pod pretekstem kradzieży drobnych kwot i utraty zaufania. Jeden z działaczy Inicjatywy Pracowniczej, kasjer, został oskarżony o sprzedaż mięsa w cenie kości i z tego powodu zwolniony. Jak ta historia skończyła się u Ciebie? W okolicach Wielkanocy w chłodni znalazłem dwa opakowania golonek przeterminowanych o osiem dni. Uważam, że wspomniane golonki

Na jakich warunkach pracuje się w Auchan, chodzi o rodzaj umowy i zarobki? Czy mają one wpływ na rotację pracowników?

Bywa, że Auchan podpisuje umowy o pracę. Ja po trzech miesiącach okresu próbnego otrzymałem umowę na czas nieokreślony, argumentowano to tym, że bardzo dobrze wywiązuje się ze swoich obowiązków. Natomiast większość pracowników dostaje umowę na czas określony. Rotacja jest bardzo duża. Wystarczy wejść na stronę internetową, aby się przekonać, że ciągle trwa rekrutacja. Ludzie sami odchodzą, bo są za niskie pensje, albo są zwalniani, gdy głośno mówią, że powinny być wprowadzone podwyżki. Od czasu mojego zatrudnienia zwolniło się pięciu pracowników, w tym osoba, która pracowała tu osiem lat. Po tym czasie pracy otrzymywała zaledwie 1750 zł brutto.

W ulotce rozdawanej w sklepach Auchan przez Inicjatywę Pracowniczą wspominaliście o uporczywych przeszukiwaniach. Czy możesz opisać jak one wyglądają? Pracownicy, którzy skończyli pracę, po wyjściu z szatni byli proszeni o zejście do pokoju przeszukań. Pokój przeszukań to pokój, który do tej pory służył do zatrzymywania złodziei. Teraz służy do przeprowadzania rewizji osobistych pracowników. Ochrona kazała pracownikom rozbierać się, dotykając miejsc intymnych. Były sytuacje, gdy mężczyzn i kobiety rewidowano razem, w jednym pomieszczeniu w tym samym czasie. To dla nas poniżające.

Czy pracownicy są gotowi przeciwstawić się takim sytuacjom?

Zdecydowana większość pozwala na wyzysk z obawy o utratę pracy. Po cichu zdecydowana większość mówi „nie” ale nie ma to siły przebicia. Pracownicy obawiają się wstępowania do związku tłumacząc, że związek będzie dbał o swoje interesy, a nie pracowników. Kiedy pytałem konkretne osoby o wstąpienie do komisji zakładowej, wszyscy wiązali to z kłopotami. Mówili, że mają już dość problemów na swoich stoiskach i nie potrzebne są im dodatkowe. Myślę, że duży problem jest w ludziach, bo nie potrafią głośno powiedzieć, co myślą. Firma korzysta na tym, że przyjmują taką postawę. Jakikolwiek sprzeciw jest tłumiony przez zwolnienia. Mimo wszystko kontaktują się z nami kolejne osoby i liczę na to, że będzie nas coraz więcej. Na chwilę obecną kierownicy są w stosunku do mnie uprzejmi. Myślę, że ma to związek z faktem, że związek zawodowy zainteresował się problemami pracowników i występuje w ich interesie przed dyrekcją sklepu. Myślę, że pracodawca dostrzegł, że pracownicy nie są sami, że mają za sobą organizację, która ich wspiera od strony prawnej i nie tylko.

Z ŻYCIA ZWIĄZKU / SZKOLENIA

Fot. grupa robocza OZZ IP ds. szkoleń

PIERWSZE SZKOLENIE Z CYKLU „ABC DZIAŁALNOŚCI ZWIĄZKOWEJ” 21 czerwca w Warszawie grupa robocza OZZ Inicjatywy Pracowniczej ds. szkoleń przeprowadziła pierwsze szkolenie pt. „ABC działalności związkowej”.

nej części będziemy rozmawiać o metodach komunikowania pracodawcy żądań i postulatów, a także o roli komunikacji wewnętrznej w komisjach i sposobach demokratycznego podejmowania decyzji.

W

Spotkaniem tym zainicjowaliśmy cykl szkoleń mających podnieść skuteczność działania wszystkich komisji OZZ Inicjatywy Pracowniczej. Szkolenia adresowane są do członków i członkiń Inicjatywy Pracowniczej oraz do wszystkich osób zainteresowanych działalnością w naszym związku.

szkoleniu udział wzięli przedstawiciele i przedstawicielki: Warszawskiej Komisji Środowiskowej, Komisji Zakładowej w CRZL w Warszawie, Komisji Zakładowej w Aelia Polska oraz Ogólnopolskiej Komisji Środowiskowej Pracowników Sztuki (a także dwie osoby sympatyzujące z IP). Podczas szkolenia dyskutowaliśmy o sytuacji pracowników we współczesnej zglobalizowanej gospodarce rynkowej, ich sile przetargowej jako zorganizowanej grupie, ramach prawnych działania związku zawodowego. Rozmawialiśmy o różnych metodach realizacji postulatów dotyczących miejsca i warunków pracy, uczyliśmy się budować strategie i dobierać do konkretnej sytuacji najodpowiedniejsze narzędzia. W kolej-

Jeśli należysz bądź sympatyzujesz z IP i jesteś zainteresowany/a uczestnictwem w takim szkolenia w Twoim miejscu zamieszkania napisz do nas na: szkolenia@ozzip.pl Najbliższe szkolenia odbędą się w Stargardzie Szczecińskim w terminie 20/21 września 2014 r. oraz Golubiu-Dobrzyniu w terminie 27/28 września 2014 r.

(szczegóły na s. 2)


BIULETYN ZWIĄZKOWY INICJATYWA PRACOWNICZA • NR 41 / SIERPIEŃ 2014

www.ozzip.pl

7

Z ŻYCIA ZWIĄZKU / WIELKOPOLSKIE

Pierwsza Konferencja Programowa OZZ IP Zgodnie z ustaleniami Zjazdu Delegatów i Delegatek, w dniach 26-27 kwietnia 2014 r., odbyła się w Poznaniu pierwsza Konferencja Programowa OZZ Inicjatywa Pracownicza.

W

spotkaniu wzięło udział 20 osób, reprezentujących 10 komisji OZZ IP i kilka środowisk wspierających związek. Konferencję podzielono na trzy bloki tematyczne: diagnoza obecnej sytuacji związku i plan rozwoju związku, stanowiska wobec najważniejszych problemów społeczno-gospodarczych oraz propozycje zmian w deklaracji programowej i ideowej Inicjatywy Pracowniczej.

Po co nam konferencje programowe?

Podczas Zjazdu Delegatów i Delegatek w 2013 r. powstał pomysł organizowania odrębnych spotkań poświęconych dyskusjom o charakterze programowym, strategicznym i politycznym. Potrzebę takich odrębnych spotkań zgłoszono w związku z tym, że podczas zjazdów często brakuje czasu na dyskusje nad kwestiami takimi jak nasze postulaty, strategia działania czy ocena bieżących problemów społecznych, gospodarczych i politycznych. Krótko mówiąc: kwestie wyboru władz i dyskusji nad sprawozdaniami Komisji Krajowej (KK) i Krajowej Komisji Rewizyjnej (KKR) wypełniają prawie cały program zjazdów. Pomysł organizacji konferencji zyskał więc duże poparcie i został jednogłośnie przyjęty przez delegatów i delegatki na zjeździe w marcu 2013 r. Zdecydowano, że do statutu zostanie wprowadzony zapis, że zjazdy mogą upoważnić KK do zwołania specjalnych spotkań poświęconych debacie programowej. Na podstawie upoważnienia Zjazdu Delegatów i Delegatek, KK przygotowała więc Konferencję Programową, która odbyła się w Galerii Miejskiej „Arsenał”, w której działa jedna z naszych komisji z sektora kultury i sztuki.

Diagnoza obecnej sytuacji Inicjatywy Pracowniczej

Pierwszym punktem konferencji było omówienie obecnej sytuacji Inicjatywy Pracowniczej i dyskusja nad działaniami, które powinniśmy podjąć w związku ze zmianami, jakie w ostatnich latach zaszły w związku i na polskim rynku pracy. Od 2012 r. następował napływ nowych osób i powstawały nowe komisje. Z drugiej strony, stosunkowo wiele komisji wyrejestrowano z uwagi na brak aktywności. Chociaż IP pozostaje związkiem niewielkim, to bilans ogólnej liczby członków i członkiń jest korzystny. Ostatnio też nieznacznie zwiększa się liczba osób należących do aktywnych komisji związku. Jeśli chodzi o obecność IP w poszczególnych województwach i branżach, to związek jest najsilniejszy w Wielkopolsce, na Dolnym Śląsku, Śląsku i Mazowszu. Dużo osób należy jednak do komisji o zasięgu ogólnopolskim, takich jak np. L’Oreal czy Komisja Środowiskowa Pracowników Sztuki. Największy odsetek związkowców i związkowczyń z IP pracuje w branży kultury i sztuki. Kolejne licznie reprezentowane branże to: przemysł ciężki, opieka i pomoc społeczna oraz administracja publiczna. W tym wypadku także dużą grupę stanowią osoby należące do komisji o zasięgu szerszym niż jedna branża (komisje środowiskowe i międzyzakładowe). Wyżej opisane dane pokazują, że Inicjatywa Pracownicza w dużym stopniu jest „odbiciem” (rzecz jasna, w mikro skali) stanu na polskim rynku pracy – dużą i liczną grupę w związku stanowią tradycyjnie wysoko uzwiązkowione branże i regiony, ale systematycznie rośnie znaczenie sektora prywatnego, osób pracujących na tzw. umowach śmieciowych. Coraz liczniejsze stają się komisje, do których należą osoby często zmieniające miejsce pracy – „niezakorzenione” w jednym zakładzie czy mieście. Niestabilność zatrudnienia, częste zmiany miejsca pracy oraz ciągłe zmiany związane z pojawianiem się nowych komisji i zanikiem aktywności

„starych” są obecnie najważniejszym wyzwaniem dla IP. Ustawa o związkach zawodowych zakłada bowiem bardzo silny związek członkostwa w związku z zatrudnieniem w zakładzie, w którym działa komisja zakładowa lub międzyzakładowa. Zmiana miejsca pracy powoduje więc często utratę kontaktu ze związkiem i odpływ osób, dla których nie ma jasno określonego „miejsca” w komisjach związanych z konkretnym zakładem pracy (lub konkretnymi zakładami pracy). W pierwszej części konferencji dyskusja skoncentrowała się więc na tym, co możemy zrobić, aby dopasować strukturę, organizację i działania IP do stanu współczesnego rynku pracy. W tym zakresie ustalono, że powinny zostać podjęte następujące działania: 1.  Informacyjne – przygotowanie newslettera dla wszystkich członków i członkiń związku regularnie rozsyłanego pocztą e-mail z większą częstotliwością niż jest wydawany biuletyn; wydzielenie na stronie internetowej specjalnego działu z informacjami o indywidualnych prawach i obowiązkach członków i członkiń w ramach związku oraz przygotowanie broszury na ten temat (Jakie są moje prawa i obowiązki jako członka/członkini IP? Jak mogę działać w IP po zmianie miejsca pracy? W jaki sposób mogę angażować się w działalność związkową gdy jestem bezrobotny/a, pracuję na umowie śmieciowej itp.). 2.  Szkoleniowe – przygotowanie szkoleń odnoszących się do problematyki działania związku w warunkach niestabilnego zatrudnienia. 3.  Nastawione na zwiększenie identyfikacji członków i członkiń ze związkiem – przygotowanie większej liczby materiałów informacyjnych o związku; rozważenie wprowadzenia legitymacji członkowskich; przygotowanie materiałów promocyjnych związku. 4.  Organizacyjne – testowanie różnych form lokalnej współpracy komisji z danego regionu, miasta lub województwa (wspólne spotkania, bieżąca wymiana informacji, planowanie akcji odnośnie problemów lokalnych, udział osób z innych komisji w charakterze gości na walnych zebraniach komisji); wprowadzenie bardziej dokładnej ewidencji członkowskiej.

Strategia rozwoju związku

W ramach dyskusji o planach rozwoju związku, osobny blok został poświęcony omówieniu ogólnych założeń strategicznych, jakie do tej pory przyjmowaliśmy w IP. Można wyróżnić trzy różne podejście odnośnie tego, jakim związkiem ma być Inicjatywa Pracownicza: „polityczne” (skupione na budowaniu wspólnoty ideowej, opracowaniu i promowaniu postulatów politycznych, działaniu poprzez kampanie odnoszące się do bieżących problemów społecznych, gospodarczych i politycznych), „organizacyjne” (skoncentrowane na budowie licznego związku, zakładaniu nowych komisji i rozwijaniu wsparcia, jakie związek oferuje swoim członkom i członkiniom) i „autonomistyczne” (traktujące związek jako narzędzie do wzmacniania pracowników i pracownic samodzielnie toczących walki w swoich miejscach pracy i zamieszkania). Chociaż pomiędzy tymi podejściami istnieje wiele różnic, to uznano, że nie są one przeciwstawne i w naszych działaniach będziemy starali się rozkładać równomiernie akcenty na „politykę”, „budowanie struktur” i „wspieranie walk i konfliktów”. W toku dyskusji, wyżej wymienione podejścia do strategii Inicjatywy Pracowniczej zostały

Fot. Poznańska Komisja Międzyzakładowa OZZ IP

odniesione do tego, jak funkcjonują poszczególne komisje i w jaki sposób można przełamywać podziały wynikające z miejsca pracy, typu umowy czy odmiennych problemów związanych z pracą. Dyskutowano także nad koniecznością położenia silniejszego akcentu na merytoryczny rozwój poszczególnych komisji, celem umocnienia ich pozycji względem pracodawcy. Zwrócono uwagę na potrzebę stałego umacniania więzi między członkami i członkiniami danych komisji oraz budowę silnego poczucia solidarności pracowniczej. Wspomniano również o potrzebie przełamywania podziałów między pracownikami, którzy w danym miejscu pracy przyłączyli się do związku a tymi, którzy pozostali niezrzeszeni.

chodziło o ustalenie, jakie jest stanowisko związku wobec rozwoju tzw. elastycznych form zatrudnienia (umowy na czas określony, umowy cywilnoprawne, agencje pracy tymczasowej) i coraz szerszych procesów prywatyzacji usług publicznych (mieszkań komunalnych, transportu, szkół, przedszkoli i żłobków oraz placówek służby zdrowia i kultury). Poza jednoznacznie krytycznym stanowiskiem, przyjęto także podstawowe postulaty i wytyczne do działania w obu kwestiach, które mają być „kierunkowskazem” dla komisji wchodzących w skład IP.

Na tej podstawie przyjęto następujące zalecenia:

Propozycje zmian w dokumentach programowych związku

1.  Położenie większego nacisku na analizę problemów związanych z biurokratyzacją struktur związkowych, nierównomiernym podziałem pracy i powstawaniem podziałów między osobami wchodzącymi w skład prezydiów a resztą członków i członkiń danej komisji. W pierwszej kolejności uwaga ta odnosi się do wzorów dokumentów, jakie udostępniamy nowym komisjom (zdecydowano o tym, że postaramy się prezentować różne możliwe sposoby na zorganizowanie prac komisji), problematyka przełamywania podziałów między prezydiami a resztą komisji zostanie także ujęta w szkoleniach i materiałach informacyjnych (w poradnikach, na stronie internetowej związku). 2.  Rozpoczęcie działań zmierzających do zaktywizowania większej liczby członków i członkiń związku i radzenia sobie z problemem „klientelizmu” (traktowania związku zawodowego jako „firmy usługowej”). Tutaj kluczowe znaczenie będą miały szkolenia, przygotowanie nowych materiałów informacyjnych o Inicjatywie Pracowniczej (ulotki, broszury itp.) i zwiększenie liczby publicznych dyskusji i spotkań otwartych, jakie nasz związek organizuje. 3.  Zaangażowanie związku w szersze ruchy społeczne – wspieranie protestów lokatorskich, inicjatyw feministycznych, włączenie się w dyskusje o budżetach miejskich i innych istotnych kwestiach lokalnych (np. prywatyzacja przestrzeni publicznej). Zakończeniem tej części konferencji była dyskusja o strategii medialnej związku – zdecydowano o powołaniu grupy roboczej ds. mediów, która ma odpowiadać za prezentowanie działalności i idei IP na poziomie krajowym.

Stanowiska w sprawach bieżących

Pierwszy dzień obrad zakończył się omówieniem projektów dwóch stanowisk odnoszących się do problemów pracy czasowej oraz prywatyzacji usług publicznych. W obu przypadkach

Pełną wersję stanowisk można znaleźć na stronie www.ozzip.pl w dziale „Dokumenty”.

Niedziela 27 kwietnia została poświęcona w całości na dyskusję nad zmianami w Deklaracji Ideowej OZZ IP – dokumencie określającym ideową tożsamość naszego związku. Deklaracja została przyjęta w 2009 r. i pod wieloma względami nie oddaje ona zmian, jakie w międzyczasie zaszły w związku. W nawiązaniu do dyskusji z poprzedniego dnia o „trzech podejściach do tego, jakim związkiem ma być Inicjatywa Pracownicza”, zdecydowano, że do kolejnego Zjazdu Delegatów i Delegatek zostanie opracowana propozycja nowej Deklaracji Ideowej OZZ IP, która uwzględni wszystkie idee, do których się odwołujemy w naszych działaniach. Spośród uczestników i uczestniczek konferencji wyłoniono dziesięcioosobową grupę, która ma przygotować nowy tekst dokumentu.

Podsumowanie

Chociaż w Konferencji Programowej wzięło udział mniej osób niż w Zjeździe Delegatów i Delegatek, to należy ją zaliczyć do udanych. Udało się bowiem omówić prawie wszystkie zgłoszone punkty w dość szerokim gronie, w miarę reprezentatywnym dla całego związku. Jest to tym ważniejsze, że na konferencji – w odróżnieniu od zjazdu – decyzje wypracowywano metodą konsensusu (czyli zgody lub braku sprzeciwu na poszczególne ustalenia wszystkich osób, które biorą udział w spotkaniu), a nie głosowania większościowego. Taka metoda podejmowania decyzji jest trudniejsza i wymaga więcej czasu, ale pod wieloma względami ma bardziej demokratyczny charakter. Na pewno przy kolejnych konferencjach potrzebne będą zmiany – tak pod względem organizacyjnym (lepsza moderacja i krótszy czas na wypowiedź; wykorzystanie pracy w podgrupach; wcześniejsze opublikowanie materiałów konferencyjnych), jak i doboru tematów (bardziej konkretne, mniej abstrakcyjne kwestie). Ważne jednak, że Inicjatywa Pracownicza rozpoczęła na serio i w dość szerokim gronie systematyczne dyskusje na tematy polityczne i strategiczne.


8

BIULETYN ZWIĄZKOWY INICJATYWA PRACOWNICZA • NR 41 / SIERPIEŃ 2014

www.facebook.com/InicjatywaPracownicza

WYDARZENIA / WIELKOPOLSKIE

Uniwersytet krytyczny i socjalny Rozmowa z Mikołajem Andrzejewskim, Martą Senk, Remigiuszem Stępakiem oraz Bartoszem Ślosarskim z nieformalnej, niedawno powołanej grupy Porozumienie Akademickie, zrzeszającej w swych szeregach studentów/ki i doktorantki/ów uczelni poznańskich. Jak - Waszym zdaniem - obecnie wygląda kondycja uniwersytetu i jak można scharakteryzować położenie socjalne studentów i studentek?

Na początku chcielibyśmy podkreślić, iż uniwersytet nie jest instytucją działającą poza obrębem systemu społeczno - ekonomicznego, a wręcz odwrotnie – uniwersytet powoli, ale konsekwentnie zmienia się w instytucję działającą dla zysku i wprzęgniętą w struktury gospodarki kapitalistycznej. Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego - Lena Kolarska-Bobińska - jasno mówiła o odpowiedzi uczelni na kryzys, którą miałaby być konsolidacja ośrodków naukowych oraz prowadzenie przez uczelniane związki partnerskie działalności gospodarczej. Chcemy prezentować bardziej systemowe podejście do przemian zachodzących na uniwersytecie, jednakże nie oznacza to, że zaprzestaniemy działania na poziomie konkretnej uczelni. Akademiki drożeją, doktoranci pracują właściwie za darmo w roli wykładowców, nie zwraca się uwagi na sytuację studentów-rodziców itd. Musimy artykułować istotne problemy dnia codziennego studentów i doktorantów. Naszym celem jest przede wszystkim pokazanie, że uniwersytet, jak cała sfera budżetowa, jest też przedmiotem neoliberalnej polityki, co nakłada się na niedofinansowanie sektora edukacji w III RP. Z drugiej strony zdajemy sobie sprawę, że władze uczelniane decydują o konkretnych kwestiach, to do nich należy ostateczna decyzja. Niestety, jesteśmy rozczarowani brakiem krytycznego oglądu rzeczywistości przez te władze – mają one przecież pewną autonomię, żeby

podejmować decyzje korzystne dla studenta i doktoranta, ale także stanąć w obronie pracowników uniwersytetu, nie tylko naukowych.

Czy czujecie związek między brakiem krytycznego dyskursu na uczelniach a polityka socjalną władz uniwersyteckich?

Tak, ten związek jest czymś ewidentnym. Polska akademia przez ostatnie lata stała się nie tylko bezkrytyczna wobec przemian ostatniego 25-lecia, ale stanęła w ich awangardzie - wytracenie krytycznej mocy uniwersytetu idzie w parze ze znieczulicą na kwestie socjalne i pracownicze wewnątrz niego. Administracja i władze nie dostrzegają związku między stanem edukacji w szkołach wyższych, a kwestiami socjalnymi. Mamy wrażenie, że pomija się w tym wypadku kwestie ekonomiczne, a przecież najpierw student musi być „najedzony i ubrany”, a dopiero potem możemy myśleć o jakimś rozwoju intelektualnym i kulturalnym.

Apolityczność uniwersytetu jest fikcją; sama instytucja jest przecież przedmiotem i podmiotem przekształceń neoliberalnych. To od prowadzonej polityki na poziomie ogólnokrajowym i miejskim zależy dofinansowywanie sektora publicznego, od niej zależy ile pieniędzy będzie np. na naukę. Nie chcemy oczywiście tłumaczyć rektora, że on ma ciężką sytuację, bo nikły procent budżetu państwa przekazywany jest na uniwersytety, ale chcemy opowiedzieć się za szerszymi przemianami, które nie ograniczają się do uniwersytetu, do konkretnych osób podejmujących konkretne decyzje. Oczywiście trzeba zwracać uwagę i nagłaśniać

decyzje zapadające na szczeblu administracji, ale też wychodzić poza mury uczelni, aby zobaczyć studenta na rynku pracy, w mieście, w którym mieszka i funkcjonuje. Należy także pamiętać o tym, że uniwersytet ma odpowiednie zaplecze i narzędzia do przeprowadzenia krytyki, wytwarzania alternatywnych idei, strategii oraz zaszczepiania ich w społeczeństwie.

No dobrze - zgadzamy się, że funkcjonowanie studenta czy studentki zależy od następujących poziomów: (1) umiejscowienia na uczelni, (2) w kontekście polityki całego państwa, a także (3) funkcjonowania w mieście, w lokalnej przestrzeni, gdzie kształtują się koszty wynajmu mieszkań, koszty dojazdu do biblioteki, możliwości zatrudnienia itd. Wróćmy do początku. Jak jednak konkretnie zdefiniowalibyśmy problemy socjalno-ekonomiczne studentów i studentek? Istotnym problemem socjalnym studentów i doktorantów wydają się być kwestie lokatorskie. W Poznaniu jest 120 tys. studentów, z tego około 45% studiuje w trybie zaocznym, a pozostała część w trybie stacjonarnym. Istnieje potężne zapotrzebowanie na wynajem lokali mieszkalnych. Są to koszty rzędu od około 450 do 700 zł miesięcznie za miejsce w pokoju. Ceny w domach studenckich są bardzo urynkowione. Na przykład akademiki Uniwersytetu Adama Mickiewicza (UAM) mają bardzo niski standard – brakuje w nich m.in. wind, występują nadmiernie problemy z pralkami czy kuchenkami gazowymi, brakuje lokali dla studentek i studentów, którzy są rodzicami itd., a ceny są po prostu zbyt wygórowane jak na takie warunki: pokój trzyosobowy kosztuje średnio 330 zł za osobę miesięcznie; dwuosobowy – 420 zł; jednoosobowy – 520 zł.

Coraz częściej wspomina się o sprzedaży czy prywatyzacji akademików, a sam UAM twierdzi, że akademików nie potrzebuje, że jest to dla niego „kula u nogi”, ponieważ są one po prostu nierentowne. Możemy walczyć o drobne zmiany, ale ta walka jest przegrana, jeśli państwo nie zmieni strategii gospodarczej, którą konsekwentnie realizuje od 25 lat. Postępująca prywatyzacja rentownych środków produkcji odbija się na jakości wszystkich usług publicznych, które tracą źródła finansowania. Powszechny dostęp do dóbr nauki i kultury, dobrego transportu i usług medycznych odejdzie niedługo do historii. Na naszych oczach zachodzi powrót do społeczeństwa klasowego. Jako Porozumienie Akademickie będziemy głosem studentów, doktorantów, ale realna zmiana wymaga zbudowania porozumienia między wszystkimi grupami społecznymi: pracowniczymi, lokatorskimi, kulturowymi, mniejszościowymi itd.

A jak ma się ilość miejsc w akademikach do zapotrzebowania?

Akademiki pokrywają mały procent zapotrzebowania. Obecnie UAM posiada 1500-2000 miejsc w akademikach, a w trybie stacjonarnym studiuje na tej uczelni około 30 tysięcy osób. Są one jednak istotne z punktu widzenia studentów, którzy mają wyjątkowo słabą kondycję finansową, jak i z punktu widzenia bezpieczeństwa. W Poznaniu istnieje nagminny proceder nieuczciwości najemców stancji, którzy nie oddają kaucji, wypowiadają umowy itp.

Rozwiązywać kwestie lokatorskie studentów i studentek można by przede wszystkim poprzez budowę akademików i oferowanie lepszego standardu za mniejszą cenę…

27 czerwca w poznańskiej klubokawiarni Zemsta odbyła się dyskusja pt. „Róbmy strajk – na uniwersytecie!"


BIULETYN ZWIĄZKOWY INICJATYWA PRACOWNICZA • NR 41 / SIERPIEŃ 2014

www.ozzip.pl

Tendencja jest dokładnie odwrotna. Poza tym ceny za akademiki wzrastają, a nie idzie za tym wzrost wysokości stypendiów. Kwestia stypendiów to kolejny poważny problem. Dotyczy to zarówno studentów I i II stopnia, którzy otrzymują stypendia socjalne (ale nie jest ich więcej niż 1/3 ogółu), jak również doktorantów (których jest w Poznaniu około 3000). Faktycznie doktoranci mają status studentów III stopnia, ale praktycznie wykonują określoną pracę – prowadzą zajęcia. Tylko około 20% z nich otrzymuje stypendia naukowe, reszta pracuje „za punkty”. Dopóki doktoranci nie spojrzą na siebie jak na prekariat, dopóki podtrzymywali będą fikcję elitarności swego statusu, to sytuacja ta będzie korzystna wyłącznie dla uczelni. Doktorant musi przyznać w końcu, że jest robotnikiem, często wolontariuszem w firmie, która nie ma skrupułów przed obarczeniem go pracą, za którą nie otrzymuje wynagrodzenia. Brak stypendium zmusza go do poszukiwania innych form zarobkowania, a to odbija się na jakości doktoratu, a w konsekwencji - polskiej nauki. Dochodzą do tego jeszcze warunki pracy doktorantów - przepełnione pokoje, brak infrastruktury na wydziałach. Warto dodać, że w ostatnim czasie na UAM podniesiono ogólną kwotę na stypendia naukowe dla studentów, ale zmniejszono ich liczbę. Mamy się po prostu „bić” o te pieniądze między sobą. Kolejna kwestia to studenci jako rodzice. Media wciąż informują nas o niżu demograficznym, wdrażane są projekty quasi-prorodzinne, ale uczelnie pozostają głuche na te informacje. Na wydziałach czy akademikach nie ma specjalnych pokoi dla matek-studentek oraz ojców-studentów do przewijania czy nakarmienia dzieci, nie ma żadnych zapomóg, ani wyższego stypendium socjalnego z tego tytułu. Z tego co wiemy tylko dwa uniwersytety w Polsce mają takie finansowe wsparcie, pozostałe nie. To jest kompletnie ignorowany problem. Jeżeli na studiach stacjonarnych zostanie się rodzicem, to jest się praktycznie zmuszonym do studiowania w trybie zaocznym. Te studia są dość kosztowne, a utrzymanie dziecka do najtańszych także nie należy.

Jak wygląda sytuacja osób studiujących zaocznie i czy możemy tak naprawdę powiedzieć, że studia są w Polsce bezpłatne? Studia doktoranckie np na filologii polskiej kosztują 5000 zł za dwa semestry. W trakcie roku są cztery zjazdy, podczas których najczęściej powtarzany jest program ze studiów magisterskich, a prowadzący rzadko odnoszą się do indywidualnych problematyk prac doktorantów. Statystycznie połowa doktorantów nie kończy studiów, a niestacjonarni stanowią większość w tej grupie. Jeżeli chodzi o studia magisterskie to jest to koszt około 3500 zł za rok. Trzeba też

znaczyć, iż istnieje wyraźna tendencja, aby studia w coraz większym stopniu stawały się odpłatne. Stąd się wzięła cała ta prawna hucpa z odpłatnością za drugi kierunek. Okazało się, że przepisy umożliwiające pobieranie pieniędzy za drugi kierunek są niekonstytucyjne, jednakże na tym przykładzie widzimy, iż władza jest zainteresowana wprowadzaniem w przyszłości pełnej odpłatność za studia. Uważamy, że fakt przedłużania studiów bierze się z jednej strony z chęci opóźnienia momentu zmierzenia się z sytuacją na rynku pracy, a z drugiej musimy pamiętać, że do 26 roku życia student stacjonarny ma na rynku lepszą pozycję, ponieważ jest bardziej konkurencyjny. Tylko dlatego, że jest tańszy - przedsiębiorca nie musi opłacać składki ZUS, co przekłada się na niższe koszty utrzymania firmy. Dzięki ulgom (np. na komunikację), student może zaoferować niższą cenę za swoją pracę. Studiowanie w Polsce stało się rodzajem tarczy, która chroni przed bardzo złą sytuacją dla młodych ludzi na rynku pracy. Te trzy, pięć czy dziewięć lat (w przypadku studiów doktoranckich) nauki stanowi pewną iluzję zwiększania swoich szans na rynku pracy czy też po prostu przeczekania trudniejszej sytuacji - jest to jednak działanie pozorne.

W sprawie odpłatności za drugi kierunek Porozumienie Akademickie podjęło konkretne działania. Niektóre uczelnie przyjęły od razu wyrok Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie. Uniwersytet Adama Mickiewicza miał z tym problem. Co się stało? Protest pojawił się w momencie, kiedy prorektor UAM, prof. Zbigniew Pilarczyk w lokalnej telewizji stwierdził, że UAM to właściwie może poczekać, aż cały proces legislacyjny ulegnie odwróceniu, dojdzie do kolejnej nowelizacji przepisów i zaczną obowiązywać w skali całego kraju. Sądzimy, że chodziło o zapewnienie sobie możliwości pobierania pieniędzy jeszcze przez najbliższy rok. Zorganizowaliśmy się, wysłaliśmy petycje z 600 podpisami, zapowiedzieliśmy protest, co przełożyło się na decyzję Senatu UAM o zniesieniu odpłatności za każdy dodatkowy kierunek.

Ważny był też czas naszej akcji – chodziło o nagłośnienie tego problemu w okresie rekrutacji na studia, aby wywrzeć presję i zmienić warunki studiowania już dla nowego rocznika. Chcieliśmy, aby wszyscy wiedzieli jaka jest sytuacja. Przy okazji mogliśmy zaobserwować kompletny bezwład samorządu studenckiego, który się tą kwestią nie zajął w odpowiednim czasie.

No właśnie - jaka jest Wasza ocena dzisiejszej kondycji organizacji studenckich w Polsce? W pewnym sensie samorząd studencki, od lat 90, zaczął zastępować organizacje studenckie. Coraz częściej widzimy nie tylko na gruncie poznańskim, ale też ogólnopolskim, że Parlament Samorządu Studentów nie stanowi realnej reprezentacji studentów.

Frekwencja w wyborach do samorządu na UAM jest na poziomie kilku procent, de facto kto chce, to dostaje się do samorządu, bo nie ma wielu chętnych. W wyborach kandydaci głosują sami na siebie. Samorząd jest tylko wykonawcą woli władz uniwersytetu, bezkrytycznie akceptując np. podwyżki cen za akademiki. Przez władzę, którą dostają, są odseparowani od studentów - niczego nie konsultują, nie pytają o zdanie innych studentów. Działa jeszcze m.in. Niezależne Zrzeszenie Studentów (NZS). Na poziomie ogólnopolskim -krytyczna działalność, akcyjność, stosunek do przemian na uniwersytecie jest również nie najlepszy. Pojedyncze NZS-y, w tym poznański, starają się podnosić niektóre kwestie, jak np. stało się to w przypadku wolontariatu, czy rodziców na studiach. NZS nie skupia jednak większych grup studentów, dlatego powołaliśmy Porozumienie Akademickie, starając się włączyć do działania studentów, różne organizacje, wszystkich, którzy chcą kreować krytyczny głos na uniwersytecie i chcą go zmienić, rozwiązać aktualne problemy. Polski student jest jednym z najwięcej pracujących w Europie - musimy pracować, aby studiować i utrzymać się w Poznaniu, a to stanowi poważne ograniczenie dla organizowania się na uczelniach, rzetelnego efektywnego studiowania oraz animowania życia kulturalnego. Ludzie nie wierzą, że można coś zmienić. Aczkolwiek wydaje się nam, że należy podnosić krytyczny głos i mówić o tych wszystkich kwestiach: odpłatności za drugi kierunek, stypendiach, akademikach, o małym procencie budżetu przeznaczanym na szkoły wyższe itd.

Wyższe uczelnie są też największymi pracodawcami. Jaki jest Wasz stosunek do kwestii pracowniczych, szczególnie w kontekście protestu sprzątaczek UAM?

Z naszej perspektywy przerzucanie kosztów dotyczy nie tylko studentów i doktorantów, ale również pracowników technicznych na uczelniach. Jest to element restrukturyzacji, która ma przynieść rentowność uniwersytetowi. Trzeba zwrócić uwagę, że w przypadku tego konfliktu, za pracownicami technicznymi stanęła bardzo mała grupa pracowników naukowych. Jest to szerszy problem, ideowy. Kiedy mówimy o wspólnocie akademickiej, to jak ją definiujemy? Wyłącznie jako kadrę naukową? My jako Porozumienie Akademickie definiujemy uniwersytet jako dobro wspólne, przynależne studentom, doktorantom, pracownikom technicznym oraz pracownikom naukowym. Wspólnota akademicka interesuje nas też w kontekście materialnym i socjalnym. Jesteśmy zatem przeciwko outsourcingowi, nie mówiąc już o niepłaceniu za wykonaną pracę. Społeczność nazywana wspólnotą akademicką jest obecnie podzielona. Doktorzy habilitowani i profesorowie są bardzo często beneficjentami przemian, które się dokonują,

9

są zabezpieczeni – mają stałą umowę o pracę ze swoim pracodawcą i mocną pozycję w hierarchii. Tylko, że już każdy nowy doktor wchodzi na innych zasadach do tej wspólnoty, np. na zasadzie umowy tymczasowej. Zmienia się zatem status w ramach akademii. Dziś mówimy o sprzątaczkach, jutro będziemy mówić o lektorach języków obcych, a pojutrze o pracownikach naukowych.

Czy macie jakiś program – co trzeba zmienić na uczelniach?

Chcemy przede wszystkim stać się przestrzenią porozumienia dla jednostek, grup, organizacji, które chcą nie tylko opowiedzieć się przeciwko aktualnym przemianom, ale również wspólnie szukać nowych rozwiązań dla uniwersytetu. Chodzi nam również o pokazanie studentowi, że poprawa ich sytuacji może się dokonać tylko wtedy, gdy będzie się współpracować z drugą osobą, że podstawową bronią jest wzajemna solidarność. Student dziś nie widzi, że jest podmiotem, częścią wspólnoty akademickiej i może mieć na nią wpływ. Jednakże student uczy się bierności na podstawie relacji na uniwersytecie - uwydatnia się to przez podejście kadry, władz uczelni do studentów, jak też przez podejście samorządu studenckiego do tych, których mają reprezentować. Pragniemy także skoncentrować się na samokształceniu i rozwoju, zarówno w ramach swoich struktur, jak i w formie ogólnie dostępnych seminariów. Student dziś to tylko określona pula pieniędzy, które przypływają do uniwersytetu - na dalszy plan schodzą kwestie czystej edukacji. Uważamy, że uniwersytet musi podjąć krytykę obecnych stosunków ekonomicznych, przemian neoliberalnych, które uderzają także w uczelnie.

Jakie zamierzacie podjąć działania w przyszłym roku akademickim?

Przyszłoroczna działalność będzie na pewno związana z szeroko rozumianym aspektem socjalno - bytowym studentów. Będziemy się przeciwstawiać pomysłom podwyżek opłat za domy studenckie wszelkim pomysłom na odpłatność za studia, czy traktowaniem doktorantów jak tanią siłę roboczą. Chcemy się porozumieć z doktorantami, doktorami, jak również profesorami o bliskich nam poglądach. Interesuje nas współpraca ze związkami zawodowymi działającymi na uniwersytecie, aby poszukiwać wspólnych rozwiązań. Nie chodzi jednocześnie o to, żeby się ograniczyć do podejmowania działań w obronie jakichś interesów tylko konkretnej grupy, ale działać według pewnych – obojętnie jak patetycznie by to nie zabrzmiało – idei, zasad czy pryncypiów. Nasza działalność ma być wpisana w szerszy kontekst. Chcemy być przez to bardziej ofensywni, prezentować wizję alternatywną i próbować ją przeforsować wspólnie z ludźmi, którzy będą chcieli z nami działać.

Rozmawiał Jarosław Urbański


BIULETYN ZWIĄZKOWY INICJATYWA PRACOWNICZA • NR 41 / SIERPIEŃ 2014

WYDARZENIA / WIELKOPOLSKIE

Sprzątnąć wyzysk - sprzątaczki w sądzie, FMD w prokuraturze

www.facebook.com/InicjatywaPracownicza

Fot. Poznańska Komisja Międzyzakładowa OZZ IP

10

Do Inicjatywy Pracowniczej zwróciły się w lipcu kolejne sprzątaczki z Poznania, które nie dostały wynagrodzenia za swoją pracę. Pracowały w budynkach Sądu Okręgowego. Nie wypłacił im pensji ten sam podwykonawca, który wciąż zalega z wynagrodzeniem dla sprzątaczek z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. 28 lipca sprzątaczki wykonujące usługi dla podwykonawcy Sądu Okręgowego w Poznaniu zawiadomiły prokuraturę o popełnieniu przestępstwa przez Marcina Działowskiego

biorstwami, przykładowo FMD CLEANING, FMD SECURITY i inne. Niektóre pracownice otrzymywały umowy bez podpisu przedsiębiorcy, inne nie dostały ich wcale. W odpowiedzi na wezwania do zapłaty wynagrodzeń, Marcin Działowski poprzez swojego prawnika stwierdził, że są one „całkowicie bezzasadne i bezpodstawne”. Jak bowiem utrzymuje dotyczą one innego podmiotu (jednej z powiązanych i nieuchwytnych firm), pomimo tego że – powtórzmy – to firma FMD Marcin Działowski wygrywała przetargi. Niestety Sąd Okręgowy w Poznaniu i Uniwersytet im. Adama Mickiewicza nie są jedynymi instytucjami publicznymi, które korzystają lub korzystały z usług firm Działowskiego. Wygrywały one wiele przetargów w instytucjach publicznych na terenie całej Polski. Dotyczy to sądów rejonowych (m.in. w Lublinie, Łodzi, Radomiu), prokuratur (Prokuratura Apelacyjna w Białymstoku, Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu), uczelni wyższych (m.in. Politechnika Lubelska, Politechnika Śląska, UMCS w Lublinie), urzędów miasta (m.in. Dzielnicy Praga Południe i Bemowo m.st. Warszawy), Miejskich Ośrodków Pomocy Społecznej, urzędów skarbowych, miejskich bibliotek i ośrodków sportu, a nawet Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Na nieprawidłowości wskazywano nie tylko w Poznaniu. Według doniesień medialnych czy relacji samych pracowników, są też inni poszkodowani, którzy z ramienia tego przedsiębiorcy lub firm z nim powiązanych wykonywali prace sprzątające np. w biurowcu ZUS w Ostrowie Wlkp., Płocku, Gorzowie czy Łodzi. Pracownice skarżyły się, że zmuszone były finansować środki czystości z własnych funduszy. Mimo że charakter ich pracy często wypełniał kodeksową definicję stosunku pracy, nie otrzymywały umów o pracę, lecz o dzieło. Pracownicy dbający o porządek w Sądzie Rejonowym i Uniwersytecie Technologiczno-Humanistycznym w Radomiu zostali zwolnieni z dnia na dzień bez słowa wyjaśnienia. Posiadali umowy bez podpisu, podpieczętowane przez londyńską firmę. Gdy pod koniec lutego miała miejsce kontrola Państwowej Inspekcji Pracy na terenie Sądu Rejonowego w Radomiu, nie można było nawiązać kontaktu z lokalną koordynatorką FMD Marcin Działowski.

Wspólna walka

Dlatego też obecnie sprzątaczki z sądu i uniwersytetu walczą razem o zaległe wynagrodzenia. Przy pomocy Inicjatywy Pracowniczej oraz społeczności studenckiej zorganizowały kilka akcji protestacyjnych w czerwcu i lipcu 2014 r. Pikietowały przed budynkami sądu, gdzie rozwinięto transparenty z hasłami:„Sprzątnąć wyzysk. Dość umów śmieciowych”, „Uniwersytet, sąd – gdzie jeszcze oszukują”, „Żądamy zaległych pensji”. Działania te cieszyły się dużym zainteresowaniem lokalnych mediów. 28 lipca sprzątaczki wykonujące usługi dla podwykonawcy Sądu Okręgowego w Poznaniu, które nie otrzymały pensji za ponad dwa miesiące pracy oraz Inicjatywa Pracownicza jako związek zawiadomiły prokuraturę o popełnieniu przestępstwa przez Marcina Działowskiego W lipcu zawiadomienie o podobnej treści zgłosiło także OPZZ.

Szkodliwy system

Wykorzystywany przez firmę FMD Marcin Działowski wielostopniowy system podwykonawstwa utrudnia prawne dochodzenie roszczeń przez poszkodowane. Mimo że firma, która wygrała przetarg, jest zarejestrowana w Mielcu (ul. Zygmuntowska 12, 39-300 Mielec, gdzie jednak nie prowadzi biura i nie ma żadnych informacji wskazujących na siedzibę firmy), to szereg pracownic podpisywało umowy z firmą Smith Paper Limited zarejestrowaną w Londynie (pod adresem 28-29 Broadway Ealing, London W5 2NP – gdzie również nie funkcjonuje żadne firmowe biuro) lub z innymi powiązanymi przedsię-

Fot. Poznańska Komisja Międzyzakładowa OZZ IP

Z

aległych pensji wciąż nie dostało co najmniej osiem pracownic obsługujących budynki UAM. Na początku roku, po ujawnieniu sytuacji na uniwersytecie przez media, działaniach protestacyjnych podejmowanych przez OZZ Inicjatywa Pracownicza oraz Liście Otwartym w sprawie warunków zatrudniania wystosowanym przez doktorantów/ki i pracownice/ków naukowych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, kanclerz uniwersytetu Stanisław Wachowiak oświadczył, że uniwersytet rozwiązał umowę z FMD Marcin Działowski oraz wyraził oburzenie praktykami tego przedsiębiorcy. Stwierdził też, że „niestety jest to zjawisko powszechne w naszym kraju, zasługujące na szczególne potępienie społeczne oraz na potrzebę wystąpienia z inicjatywą ustawodawczą(...)”. Ostatecznie pod tą presją ugiął się szef firmy podwykonawczej i pięć sprzątaczek otrzymało wynagrodzenia z prywatnego konta Marcina Działowskiego. Inne jednak wciąż pozostają z niczym. Drugą instytucją, która rozwiązała kontrakt z podwykonawcą po interwencji związku jest Sąd Okręgowy w Poznaniu. Stało się to po spotkaniu z zastępcą prezesa sądu w czerwcu 2014 r., gdy związek zwrócił mu uwagę, że firma ta stosuje szereg antypracowniczych i szkodliwych praktyk. Jednak scenariusz się powtórzył: po rozwiązaniu kontraktu co najmniej sześć pracownic nie otrzymało zaległych pieniędzy za pracę w maju i czerwcu. FMD Marcin Działowski zalega pracownicom co najmniej 12 tys. zł. Kilka osób zostało zatrudnionych przez nowego, tymczasowego podwykonawcę na gorszych warunkach finansowych, inne zaś pozostają bez pracy.

23 czerwca sprzątaczki udały się do prezesa Sądu Okręgowego w Poznaniu, by zwrócić uwagę na to, że również za sprzątanie tej instytucji odpowiedzialna jest firma, która prowadzi szereg antypracowniczych i szkodliwych praktyk.

Zalecenia na przyszłość

Inicjatywa Pracownicza podtrzymuje, że presja społeczna, publiczne napiętnowanie praktyk firmy oraz zrywanie z nią umów przez społecznie odpowiedzialne instytucje publiczne – wydają się być najbardziej skutecznymi sposobami na zmuszenie firmy FMD Marcin Działowski do respektowania podstawowych praw pracowniczych w przyszłości. Stoimy na stanowisku, że szereg szkodliwych społecznie, antypracowniczych praktyk stosowanych przez FMD Marcin Działowski nie może być

akceptowany w instytucjach publicznych. W związku z tym pod koniec lipca doszło do spotkania między wiceprezesem Sądu Okręgowego w Poznaniu i zarazem jego rzecznikiem, Jaremą Sawińskim a przedstawicielami Inicjatywy Pracowniczej, której tematem były przyszłe przetargi. Związek utrzymuje, że sprzątaczki nie powinny mieć umów o charakterze cywilnoprawnym (umowy o świadczenie usług, do których stosuje się odpowiednio przepisy o zleceniu) lecz umowy o pracę. Wykonują bowiem powierzone im zadania pod nadzorem kierowniczym, oraz w miejscu i czasie wskazanym przez koordynatora (art. 22 § 1 Kodeksu pracy). Po drugie, dla stabilności warunków pracy, sprzątaczki powinny być zatrudnione bezpośrednio przez instytucję, a nie przez podwykonawcę. Inicjatywa Pracownicza przedstawiła wyliczenia, z których wynika, że zwiększenie etatów nie jest dużo droższą alternatywą dla przetargu, i w związku z tym przekonywała sąd, by ten zwrócił się do Ministerstwa Sprawiedliwości z wnioskiem o zwiększenie liczby etatów w placówce. Związek utrzymuje, że wraz z rozbudową instytucji powinny być tworzone nowe etaty dla personelu technicznego, gdyż w innym wypadku – jak wskazuje zaistniała sytuacja – koszty utrzymania nowych budynków ponoszą bezpośrednio pracownice, które pracują za jedną trzecią minimalnego wynagrodzenia. Innym wariantem rozwiązania problemu – choć mniej korzystnym z punktu widzenia pracowników – byłoby wprowadzenie takich zapisów w Opisie Przedmiotu Zamówienia dla stosownego przetargu, które gwarantowałby, że osoby wykonujące usługi będą zatrudnione w oparciu o umowy o pracę. Związek przedstawił przykłady przetargów, gdzie wykonawca został zobowiązany do takich rozwiązań. Wskazał też uzasadnienie tych zapisów dla instytucji publicznych. Rozmowy na temat kształtu przyszłych przetargów będą kontynuowane w kolejnych tygodniach.

Pierwsze Spotkanie Komisji Sprzątaczek 13/08/14 środa, godz 19:30 Jeśli sprzątasz i chcesz spróbować zmienić warunki pracy na lepsze – dołącz do nas! Przyjdź na pierwsze spotkanie organizacyjne bez względu na to, czy pracujesz dla firmy, czy bezpośrednio, na zlecenie czy na etat. Chcemy założyć grupę (komisję środowiskową) przy OZZ Inicjatywa Pracownicza i wspierać się wzajemnie. Chcemy ostrzegać się przed oszustami, którzy nie płacą albo płacą mniej, niż obiecywali, a takich nie brakuje. Chcemy zawalczyć o umowy o pracę. Chcemy zjednoczyć się i przeciwstawić złym warunkom pracy!

Kawiarnia Zemsta, ul. Fredry 5 Poznań


BIULETYN ZWIĄZKOWY INICJATYWA PRACOWNICZA • NR 41 / SIERPIEŃ 2014

www.ozzip.pl

11

WYDARZENIA / WIELKOPOLSKIE

Nie ma poszanowania praw obywatelskich, bez poszanowania praw socjalnych. W odpowiedzi na „Manifest Otwartej Akademii” publikujemy list Jarosława Urbańskiego i Gośki Maciejewskiej. Osoby związane zarówno z Inicjatywą Pracowniczą, jak i ze środowiskiem akademickim, przedstawiają w nim powody, dla których nie mogą w pełni poprzeć wspomnianego manifestu. „Oboje pod koniec czerwca otrzymaliśmy list z Manifestem Otwartej Akademii, z prośbą o poparcie. Czytamy w nim, że autorzy i autorki manifestu z niepokojem obserwują, „że państwo polskie nie potrafi przeciwstawić się ideologicznemu fanatyzmowi, który próbuje zawłaszczyć coraz więcej sfer naszego życia prywatnego i publicznego. W naszym kraju rosną napięcia, następuje wzrost werbalnej, a w skrajnych przypadkach także fizycznej agresji, której miejscem jest nie tylko ulica, lecz również sala uniwersytecka.” W jednym z ostatnich akapitów dokumentu jego sygnatariusze (głównie na tym etapie związani z Uniwersytetem Adama Mickiewicza w Poznaniu – UAM) wyrażają przekonanie, że silne państwo powinno przeciwdziałać zarówno wykluczeniu światopoglądowemu, jak też ekonomicznemu. Problem polega na tym, że kwestia „wykluczenia ekonomicznego” pojawia się jedynie na marginesie, incydentalnie. Nie jest to niestety przypadek. W konflikcie wokół niedawnej sprawy poznańskich sprzątaczek UAM, większość poznańskich profesorów (obu płci) – nazwijmy to powściągliwie – nie uznało za stosowne wystąpić w ich obronie. Przypomnijmy, że uniwersyteckie sprzątaczki (zatrudnione przez podwykonawcę) pracowały na „śmieciowych umowach”, zwlekano z zapłatą za ich pracę i pozbawiono je zatrudnienia. Dopiero po protestach związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza część z nich otrzymała wynagrodzenie, inne natomiast ciągle walczą o swoje pieniądze. Sposób, w jaki przeważająca część pracowników i pracownic naukowych odcięła się od tego protestu, był symptomatyczny, podobnie zresztą jak reakcja władz uczelni, które przeprowadzały „dyscyplinujące” rozmowy z nielicznymi osobami z grona akademików, które jednak żądania sprzątaczek poparły. Na tym gruncie widać zatem dobitnie, że wyższe uczelnie mają problem nie tylko z zaakceptowaniem wolności związkowych i pracowniczych, ale także z tolerowaniem innego zdania na tematy ruchów rewindykacyjnych i problemów ekonomicznych. Państwo polskie, przywoływane w cytowanym manifeście, nie tylko „nie potrafi się przeciwstawić” konserwatywnym trendom, ale także samo wywołuje i wspiera ideologiczny fanatyzm, jak również (a może przede wszystkim) fundamentalizm wolnorynkowy, w imieniu którego odbierane jest prawo do strajku, prowadzenia działalności związkowej, godnych wynagrodzeń, stabilnego zatrudnienia i dachu nad głową. Wrzawa podniesiona wokół gender studies i „Golgota Picnic”, o których piszą autorzy i autorki dokumentu, choć słuszna, jest niczym w porównaniu z faktem, że każdego roku wiele działaczy i działaczek pracowniczych jest szykanowanych z powodu swojej przynależności do związku zawodowego, a część z nich traci pracę. Osobiście znamy ich dziesiątki – nie z opisów, gazet, podręczników,

ale bezpośrednio. To nasze koleżanki i koledzy ze związku zawodowego, wobec których w tym „silnym państwie” wykorzystuje się policję i prokuraturę do ścigania organizatorów strajków. Co więcej, co roku dokonuje się masowych eksmisji (ok. 30 tys. rodzin rocznie, w tym ok. 7 tys. w asyście komorników i policji). Ma miejsce proceder „czyszczenia kamienic”, któremu państwo i samorządy biernie się przyglądają lub wręcz wspierają, powołując się na prawo własności, które dziś stoi – jak widać – ponad wszystkie inne prawa i swobody. Wreszcie mają miejsce praktyki ekonomicznego wykluczania poprzez outsourcing, śmieciowe umowy o pracę, zatrudnianie na czarno i łamanie Kodeksu pracy na horrendalną skalę, którego ofiarami padają przede wszystkim najniżej uposażone grupy społeczne. Odwracają od nich oczy nie tylko elity rządzące, hierarchia Kościoła katolickiego, ale niestety także środowiska akademickie i intelektualne. Fakty, iż ci ostatni pozwalają sobie na to, by nie patrzeć, jest szczególnie zadziwiający, biorąc pod uwagę ogrom zmian, który już lub lada chwila dopadnie ich samych. Uniwersytet przechodzi w ostatnich latach głęboką neoliberalną restrukturyzację. I nie chodzi tu tylko o outsourcing prac porządkowo-technicznych, czego boleśnie doświadczyły i przeciwko czemu protestowały sprzątaczki na UAM, ale chodzi też o szereg innych, kroczących zmian podważających autonomię naukowców i naukowczyń i ograbiających ich z zabezpieczeń socjalnych, które do tej pory mieli. Wyzysk na uniwersytecie ma dużo szerszy zasięg niż tylko sprzątanie, a akademicy to przecież także pracownicy. Parametryzacja pracy, która dyscyplinuje i kontroluje, a także zniewala wyobraźnię; nadmiar dydaktyki, który nie pozwala prowadzić badań naukowych; niskie płace; brak etatów i śmieciowe umowy dla adiunktów; ubożenie i przepracowanie studentów i studentek oraz doktorantów i doktorantek – czy nie są to kwestie o które (obok swobody myśli) powinna także walczyć Otwarta Akademia? Brak wyrazów solidarność większości środowiska akademickiego UAM z okradzionymi z pensji sprzątaczkami pokazuje nie tylko niezrozumienie położenia pracownic porządkowo-technicznych, ale także zupełnie niezrozumienie własnego położenia. Dumping warunków pracy, zatrudnienia i płac rozpoczyna się bowiem zwykle od pracowników położonych najniżej w hierarchii danego zakładu pracy i ciągnie w dół wszystkie „wyżej położone” stanowiska – co jest świadomą strategią pracodawców nastawioną na obniżanie kosztów pracy. Silne państwo, którego tak bardzo chce Ruch Otwartej Akademii, jest już wystarczająco silne, na tyle, by z powodzeniem stosować tę metodę na polskich uczelniach. Dokładnie przeciwko tym hierarchiom i przeciwko wyzyskowi powinniśmy się solidaryzować, nawzajem sobie pomagać i wspierać, ale przede wszystkim wspólnie się organizować. Szkoła nie będzie istnieć ani bez sprzątaczek, ani bez nauczycieli, ani bez uczniów. Natomiast wszyscy razem tworzymy dość silną grupę. Wartości, które Otwarta Akademia ma zamiar postawić w centrum uwagi: wolność słowa, wolność twórczości i kształcenia, zakaz cenzury i tak dalej, będą swobodami pozornymi, kiedy nie zostaną oparte na prawach socjalnych. Nie możemy tego rozdzielać. Nie możemy też zapomnieć, że z historycznej perspektywy wiele z demokratycznych osiągnięć, jak powszechne prawo wyborcze dla mężczyzn i kobiet, wolności prasy, wolności wyznania itd. były efektem oddolnych ruchów emancypacyjnych, w których

najubożsi, najbardziej wyzyskiwani i najbardziej szykanowani odegrali wiodącą rolę i często ponieśli największą ofiarę. Dlatego uważamy, że walka przeciwko autorytarnym zapędom, których jesteśmy świadkami w naszym kraju, musi uwzględnić prawa socjalne i musi być prowadzona pod hasłami socjalnymi. Nie mamy innej drogi dla obrony tzw. praw obywatelskich. Manifest, choć w swym ogólnym zarysie uważamy za słuszny, nie wyraża w naszym odczuciu tej najważniejszej i priorytetowej myśli: nie ma poszanowania tzw. praw obywatelskich, bez poszanowania praw socjalnych, w tym praw pracowniczych i wolności organizowania się. Dlatego nie możemy się pod nim podpisać. Półśrodki zawodzą. Konieczne jest dokonanie głębszych przewartościowań.

Nie oznacza to jednocześnie, że nie dostrzegamy konieczność zaangażowania się społecznego i politycznego postępowych środowisk akademickich, przerwania milczenia i opowiedzenia się ideowego. To bowiem w murach wyższych uczelni dojrzewają autorytarne siły, które niosą zagrożenia dla wolności. To środowiska studenckie (a nie robotnicze), tak uczelni politechnicznych, jak i humanistycznych, stają się powoli zapleczem autorytarnych ruchów i gremialnie głosują na skrajną prawicę. Taki przynajmniej wniosek można wysnuć, analizując wyniki głosowania w wyborach do parlamentu europejskiego w poznańskich akademikach. Gośka Maciejewska, Jarosław Urbański"

WYDARZENIA / OGÓLNOPOLSKIE

APPLE ZYSKUJE, FOXCONN WYZYSKUJE! W ramach Europejskich Dni Akcji w Warszawie i Poznaniu odbyły się pikiety pod sklepami Apple. Podobne protesty miały miejsce również w innych miastach Europy.

15

maja przed sklepem iSpace na ul. Nowy Świat w Warszawie protestowano przeciwko nieludzkim warunkom pracy w fabrykach Foxconn - producenta sprzętu marki Apple. Wydarzenie zorganizowane przez Warszawską Komisję Środowiskową OZZ IP miało na celu ukazanie realnego obrazu działalności koncernu, którego głównym komunikatem wizerunkowym jest społeczna odpowiedzialność. Aby ukazać rozdźwięk pomiędzy marketingową iluzją a rzeczywistą praktyką wyzysku i przemocy, uczestnicy warszawskiego protestu wysypali pod witryną sklepową skrzynkę zgniłych jabłek (symbol jabłka jest logiem firmy Apple). Podczas protestu narysowano na chodniku przed sklepem symboliczny obrys człowieka, mający przypomnieć o fali samobójstw wśród pracowników Foxconna w 2010 r. Rozdawano ulotki i rozwinięto transparent z hasłem „Precz z wyzyskiem”. Akcja spotkała się z przychylnym odbiorem przechodniów, oraz zainteresowaniem klientów opuszczających sklep Apple'a. Dwa dni później, 17 maja w Poznaniu, w centrum handlowym Stary Browar odbyła się pikieta pod sklepem iSpot. Uczestniczyli w niej członkinie i członkowie OZZ IP, związkowcy z WZZ „Sierpień 80”, oraz aktywiści Ruchu Sprawiedliwości Społecznej. Podczas przemówień przypominano, że jedynie 2 procent wartości produkcji iPhonów i iPadów przeznaczane jest na wynagrodzenia dla pracowników w Chinach, podczas gdy zysk

Happening WKŚ OZZ IP pod warszawskim sklepem Apple koncernu wynosi blisko 60 procent. W związku z tym skandowano: „Apple zyskuje, Foxconn wyzyskuje!”, „Stop wyzyskowi!” i „Żaden iPhone nie pomoże Ci w strajku!”. Uczestnicy protestu zwrócili również uwagę na problem nisko płatnej pracy i wyzysku w przemyśle elektronicznym w Polsce. Była pracownica fabryki Chung Hong Electronics przypomniała strajk w firmie, który wybuchł na terenie podwrocławskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej w sierpniu 2012 r. Podwykonawca produkujący dla LG dokonał wtedy nielegalnego lokautu. Podczas akcji zaprezentowano także książkę „Niewolnicy Apple’a”, wydaną przez poznańskie wydawnictwo Bractwo Trojka, opisującą współczesne walki społeczne w Chinach. Od samego początku uczestnicy byli obserwowani przez ochroniarzy Starego Browaru. Po pół godzinie na miejscu pojawili się funkcjonariusze policji, którzy następnie otoczyli i wylegitymowali część osób biorących udział w proteście. Także w Krakowie w tym dniu odbyła się pikieta zorganizowany przez Inicjatywę Pracowniczą. Działacze zgromadzeni na placu przed centrum handlowym, w którym znajduje się sklep Apple, rozdawali przechodniom ulotki informujące o akcji. Tym razem nie policja, lecz pracownicy prywatnej firmy ochroniarskiej próbowali przeszkodzić w proteście.


12

BIULETYN ZWIĄZKOWY INICJATYWA PRACOWNICZA • NR 41 / SIERPIEŃ 2014

www.facebook.com/InicjatywaPracownicza

DODATEK LOKATORSKI / WARSZAWA

RUCH LOKATORSKI WALCZY DALEJ Wbrew przekonaniu, że działalność społeczna nie jest w stanie zmusić rządzących do ustępstw, pod wpływem między innymi działań organizacji lokatorskich doszło do zmian polityki lokalowej miasta. Organizacje lokatorskie rozszerzają również zakres swojego działania. PIOTR CISZEWSKI

5 OZZ Inicjatywa Pracownicza wielokrotnie wspierała ruch lokatorski walczący o bezwarunkowe prawo do dachu nad głową. Kryzys mieszkaniowy, który objawia się poprzez brak dostępu do tanich mieszkań, rosnące czynsze i zadłużenie lokatorów, wreszcie przez eksmisje jest boleśnie odczuwany przez pracowników i pracownice w Polsce. Od lat udział płac w zysku przedsiębiorców maleje (w Polsce jest jeden z najniższych w Europie). Znaczącą część naszych niskich zarobków przeznaczamy na rosnące czynsze i opłaty. Często wracają one do kieszeni tych, którzy wyzyskują nas w pracy, czy tych których stać na inwestowanie na rynkach nieruchomości. Podczas gdy publiczne fundusze wydaje się często na „turystykę biznesową” czy infrastrukturę dostępną nielicznym, mieszkań komunalnych brak. Poprzez niskie płace i wysokie czynsze pracodawcy i kamienicznicy oraz developerzy cementują nierówności i potwierdzają swoje ekonomiczne przywileje. Dlatego uważamy, że ruch pracowniczy i lokatorski powinny iść w jednym szeregu. W Warszawie wspieramy działania m.in. Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów, w Poznaniu Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów. Również w innych miastach staramy się być obecni na blokadach eksmisji, pikietach czy dyskusjach. W Biuletynie Inicjatywy Pracowniczej chcemy regularnie publikować artykuły na temat walk lokatorów i lokatorek. Zachęcamy do nadsyłania materiałów.

czerwca Rada Warszawy uchwaliła nowe zasady najmu lokali komunalnych. Spełniony został jeden z postulatów organizacji lokatorskich. Stworzono pojęcie najemcy wrażliwego, czyli zamieszkującego w zreprywatyzowanym budynku i znajdującego się w trudnej sytuacji materialnej lub rodzinnej. Może się on obecnie starać o przyznanie mu przez dzielnicę lokalu komunalnego. Jest to znaczący postęp w stosunku do poprzedniej sytuacji. Dotychczas, aby starać się o mieszkanie komunalne, potrzebne było wypowiedzenie przez właściciela budynku umowy najmu. Oznaczało to, że dopiero osoby zagrożone eksmisją mogły mieć szansę na lokale komunalne. Przyczyniało się to także, do popadania przez tych lokatorów w zadłużenie jeszcze w momencie zanim znaleźli się na liście oczekujących na mieszkania

komunalne. Ta sama uchwała Rady podniosła też maksima dochodowe, powyżej których nie można starać się o lokal od miasta. Są one nadal niskie, jednak bardziej realne do spełnienia. Do zmian doszło w dwa miesiące po burzliwym proteście organizacji lokatorskich podczas sesji Rady Miasta. Zorganizowały go Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów oraz stowarzyszenie Warszawa Społeczna. Uczestniczyło w nim ponad stu lokatorów i lokatorek z różnych reprywatyzowanych budynków, w tym kamienicy przy ul. Kazimierzowskiej 34, do której roszczenia skupił były wicedyrektor miejskiego Biura Gospodarki Nieruchomościami, Jakub Rudnicki. Ruch lokatorski nawiązał przy tej okazji kontakty z grupami protestującymi przeciwko reprywatyzacji miejskich parków i budynków użyteczności publicznej takich jak domy kultury, muzea, szkoły czy przedszkola, które ostatnio coraz częściej są także objęte rosz-

czeniami potomków dawnych właścicieli lub zawodowych skupywaczy roszczeń. Przedstawiciele miasta tłumaczyli się tym, że prawo działa na niekorzyść lokatorów, a zwroty są wynikiem procesów sądowych. Przyznali także, że nie są w stanie zapewnić mieszkań komunalnych wszystkim lokatorom zreprywatyzowanych budynków. Sposób przeprowadzenia przez nich debaty pokazał jednak, że obawiają się publicznej dyskusji. Celowo odbyła się ona pod koniec sesji Rady Miasta, po godzinie 22.00, gdy na sali nie było już mediów, a część protestujących wyszła znużona długim wyczekiwaniem. Pomimo to temat został podchwycony przez część lokalnych mediów. Mogło to mieć wpływ na wspomniane zmiany wprowadzone 5 czerwca. W ostatnich miesiącach warszawski ruch lokatorski przeprowadził też serię spotkań informacyjnych dla mieszkańców. Warszawa Społeczna oraz Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów zorganizowały kilkanaście spotkań i debat w różnych dzielnicach, w tym także tych, w których kwestia reprywatyzacji nie była dotychczas publicznie omawiana. Ponieważ sprawy dotyczące zwrotu nieruchomości w atrakcyjnych lokalizacjach miasta już się toczą, skala roszczeń zwiększa się obejmując także rejony peryferyjne. Przykładem jest chociażby dzielnica Bielany, w której po raz pierwszy odbyło się spotkanie dla zagrożonych lokatorów, które współorganizował też Ruch Sprawiedliwości Społecznej. W najbliższym czasie planowane są kolejne inicjatywy budowania oporu wobec reprywatyzacji nie tylko budynków komunalnych, ale w ogóle publicznej własności.

DODATEK LOKATORSKI / WARSZAWA

WARSZAWSKIE PARKI NALEŻĄ DO WSZYSTKICH Stanowisko Warszawskiej Komisji Środowiskowej OZZ IP w sprawie reprywatyzacji stołecznych parków i terenów zielonych „Po reprywatyzacji kamienic wraz z lokatorami, reprywatyzacji szkół i przedszkoli, obecnie zagrożone są stołeczne parki oraz tereny zielone. Ponad 20 z nich znajduje się na liście nieruchomości objętych roszczeniami reprywatyzacyjnymi. Najbardziej znany to Park Królikarnia, w którym znajduje się filia Muzeum Narodowego. Rodzina Krasińskich domaga się jego zwrotu, ponieważ przed 1939 rokiem znajdowała się tam jej rodowa rezydencja. Prawdopodobnie będzie się to wiązało z eksmisją muzeum oraz zamknięciem popularnego wśród Warszawiaków parku. Sytuacja innych terenów zielonych, których nie obejmują plany zagospodarowania przestrzennego, jest jeszcze gorsza. Reprywatyzacja może w ich przypadku oznaczać likwidację parków. Prywatni właściciele dążąc do maksymalizacji zysków będą sprzedawali grunty deweloperom. Zamiast terenów zielonych w Warszawie powstaną kolejne zamknięte osiedla dla klas uprzywilejowanych. W ten sposób reprywatyzacja niszczy przestrzeń publiczną. Odbiera mieszkańcom i mieszkankom Warszawy tereny rekreacyjne, na których bezpłatnie mogli spędzać wolny czas, uprawiać sport i mieć kontakt z przyrodą. Z dnia na dzień możemy zostać tego wszystkiego pozbawieni. Reprywatyzacja przyczynia się również do grodzenia terenu i zaostrzania w mieście segregacji klasowej. Nawet jeśli tereny zielone nie zostaną zniszczone, w rękach prywatnych staną się narzędziem do osiągania zysków. Boiska, czy place zabaw mogą wkrótce być dostępne wyłącznie odpłatnie. Dlatego Warszawska Komisja Środowiskowa OZZ Inicjatywa Pracownicza wyraża poparcie dla protestów przeciwko reprywatyzacji terenów zielonych. Uważamy, że

najlepszym sposobem aby je zachować jest jak najszybsze uchwalenie przez samorząd miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, chroniących parki przed likwidacją i nakazujących aby były bezpłatnie dostępne dla wszystkich. Sprawi to, że przejmowanie terenów zielonych w celu spekulacji gruntami lub prowadzenia komercyjnych przedsięwzięć, stanie się nieopłacalne. Parki przestaną być łakomym kąskiem dla tak zwanych „prawowitych właścicieli” oraz skupywaczy roszczeń. Zwracamy uwagę, że kwestia parków to tylko jeden z aspektów antyspołecznej reprywatyzacji, która pozwala małej grupie bogacić

się kosztem całej reszty społeczeństwa i uzyskiwać ogromne zyski dzięki odzyskiwaniu mienia, które powinno należeć do miasta. Reprywatyzacja niszczy Warszawę i musi zostać powstrzymana na szczeblu lokalnym poprzez miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego oraz egzekwowanie przez miasto zwrotu od właścicieli kosztów poniesionych przez lata na utrzymanie nieruchomości. Na szczeblu krajowym konieczna jest ustawa reprywatyzacyjna kładąca kres grabieniu mienia publicznego. Warszawa 8.VII.2014 r.”

MIESZKANIA KOMUNALNE W WARSZAWIE LICZBA MIESZKAŃ KOMUNALNYCH ŁĄCZNIE 119 385 84 522

82 305

2014

2016*

2000

-33%

MIESZKAŃ PUSTYCH – KOLEJKA OCZEKUJĄCYCH

±3000

MIESZKAŃ GOTOWYCH DO ZAMIESZKANIA**

BALCEROWICZ.COM

4547

RODZIN OCZEKUJĄCYCH NA MIESZKANIE KOMUNALNE * PROGNOZA UM ** UM NIE ZNA DOKŁADNEJ LICZBY


BIULETYN ZWIĄZKOWY INICJATYWA PRACOWNICZA • NR 41 / SIERPIEŃ 2014

www.ozzip.pl

13

DODATEK LOKATORSKI / POZNAŃ

Mieszkania socjalne w Poznaniu Niedobór mieszkań socjalnych oraz ich często substandardowy charakter stanowią poważny problem społeczny, który nie jest przedmiotem szczególnych dociekań czy też debaty publicznej. JAROSŁAW URBAŃSKI

R

odziny najuboższe są sukcesywnie wysiedlane do kontenerowych osiedli lub hoteli robotniczych, bądź też od pokoleń mieszkają w barakach, zrujnowanych kamienicach czy domkach letniskowych, przystosowanych na cele mieszkalne. Jeżeli władze lokalne decydują się na wybudowanie nowych mieszkań socjalnych, te są monitorowane i pilnowane przez ochroniarzy. Generalnie przyjmuje się, że mieszkania socjalne muszą mieć charakter substandardowy, być gorsze od mieszkań „normalnych”. Stanowią swego rodzaju karę za ubóstwo. Na początku bieżącego roku grupa badaczy i badaczek związanych z Wielkopolskim Stowarzyszeniem Lokatorów oraz z poznańską sekcją Federacji Anarchistycznej, podjęła badania nad tym problemem. Okazją do tego stała się wystawa amerykańskiej artystki Marthy Rosler. Ekspozycji w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej towarzyszyła seria debat na tematy społeczne, wśród których trzy prezentacje dotyczyły sytuacji mieszkaniowej w Polsce. Za namową Doroty Grobelnej, historyczki sztuki i kuratorki, organizatorki tej części dyskusji, postanowiliśmy przeprowadzić badania ankietowe i nagrać wywiady z mieszkańcami poznańskich lokali socjalnych. Do debaty dołączyli także, prezentując problemy dotyczące stolicy, m.in. przedstawiciele i przedstawicielki Inicjatywy Pracowniczej, Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów oraz Kolektywu Syrena.

Dwa osiedla

Badaniem objęliśmy dwa zupełnie różne skupiska mieszkań socjalnych w Poznaniu. Jedno z osiedli mieści się przy ulicy Nowotarskiej. Jest ono położone – jak zwykle w takich przypadkach – na zupełnych peryferiach, ok. 10 km od centrum miasta, w bezpośrednim sąsiedztwie składowiska odpadów, torów kolejowych i lotniska wojskowego na Krzesinach. Na cele komunalne zostało tu zaadaptowanych ok. 50 mieszkań mieszczących się w jednokondygnacyjnych barakach. Jak się dowiedzieliśmy, zostały one wybudowane w okresie II wojny światowej by spełniać rolę obozów pracy. Podobne skupiska baraków można zresztą znaleźć także w innych częściach Poznania, np. przy ulicy Czechosłowackiej i Opolskiej. Po wojnie zostały one w większości wykorzystane jako mieszkania komunalne i taką rolę pełnią do dziś. Charakteryzują się wyjątkowo niskim standardem, często nie spełniając po prostu współczesnych norm prawa budowlanego, a mimo to, z powodu braku innej możliwości, miasto w dalszym ciągu zasiedla je nowymi lokatorami. Inny charakter ma osiedle Nadolnik, gdzie znajduje się kilka bloków komunalnych i jeden socjalny - z 51 mieszkaniami. Ono również jest zlokalizowane nieco peryferyjnie, lecz w o wiele mniejszym stopniu (ok. 5 km od centrum miasta). Przede wszystkim jednak na osiedle to składają się budynki oddane do użytku względnie niedawno, w ostatnich 10 latach.

Polityka mieszkaniowa

Warto w tym miejscu zauważyć, iż w kwestii mieszkaniowej mamy w Poznaniu do czynienia z sytuacją krytyczną. Urząd miasta ocenia niedobór mieszkań dla najniżej materialnie sytuowanych rodzin na około 2-3 tys., jednak Wielkopolskie Stowarzyszenia Lokatorów szacuje te potrzeby aż na 10 tys. lokali. Oprócz bowiem ok. 2 tys. rodzin, nad którymi wisi groźba eksmisji i kilkuset osób oczekujących na przydział „komunalki”, tysiące poznańskich rodzin, np. w budynkach przy ul. Nowotarskiej czy Opolskiej, mieszka w fatalnych warunkach. Od połowy lat 90., kiedy to w zarządzie miasta pojawił się Ryszard Grobelny (od 1998 r. nieprzerwanie pełniący urząd prezydenta miasta), do końca 2012 r. wybudowano (wg GUS) jedynie 832 mieszkania komunalne, a jednocześnie zasoby gminne skurczyły się o ok. 12 tys. lokali. Dzisiejszy kryzys w mieszkalnictwie, przejawiający się m.in. masowymi wysiedleniami, rosnącymi zaległościami czynszowymi i narastającą liczbą konfliktów lokatorskich, jest zatem bezpośrednią konsekwencją polityki prezydenta Grobelnego i jego otoczenia.

Wyniki badań ankietowych

Na obu osiedlach przeprowadziliśmy łączenie 49 wywiadów kwestionariuszowych, z czego 38 dotyczyło mieszkań socjalnych (pozostała część, 11 wywiadów, mieszkań komunalnych przy ulicy Nowotarskiej). Około 1/3 mieszkańców lokali socjalnych trafiła tam w wyniku eksmisji, co dziesiąty lokator mieszkanie zaskłotował i nie posiadał tytułu prawnego do lokalu, a pozostała część znalazła się tam „z przydziału”. Badane mieszkania socjalne były przepełnione: średnio na jedną osobę przypadało 14,3 m2 powierzchni użytkowej, podczas gdy średnia dla Poznania wynosi 26,1 m2, a w miastach europejskich - 32,0 m2. Jest to tym bardziej trudne do zaakceptowania, że blisko połowa lokatorów mieszkań socjalnych to dzieci (według naszych ustaleń: 65 dzieci w 38 mieszkaniach socjalnych). Średni dochód miesięczny na osobę netto w badanych gospodarstwach domowych wynosił 493 zł. Mimo iż czynsze nie wydają się wygórowane, wraz z dodatkowymi opłatami za media pochłaniają one blisko połowę dochodów netto ankietowanych (średnio w Polsce, wg GUS, koszt ten stanowi nieco ponad 20% rozporządzalnego dochodu rodziny per capita). Największy problem stanowią opłaty za prąd i koszt ogrzania mieszkania w sezonie zimowym. Na Nadolniku blok socjalny zaprojektowano tak, że wszystkie urządzenia są tam na prąd, co znacznie podnosi koszty eksploatacji. W takich okolicznościach ponad 60% osób z mieszkań socjalnych twierdziło, że lokatorzy osiedli mają kłopot z opłacaniem czynszu; nikt nie był przeciwnego zdania (pozostałym 40% trudno było coś w tej kwestii powiedzieć). Co czwarty badany dorosły mieszkaniec lokali socjalnych nie pracował. Gdyby odnieść to do osób aktywnych zawodowo, stopa bezrobocia w tej grupie wynosiłaby ponad 50%. Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka. Po pierwsze, w dużej części są to osoby zmu-

Fotografia z filmu pt. „(Sub)standard”zrealizowanego przez grupę Kontrplan

szone opiekować się (niekiedy samodzielnie) dziećmi lub osobami niepełnosprawnymi czy starszymi. Sytuacji nie poprawia okoliczność peryferyjnego położenia osiedli socjalnych oraz braki w infrastrukturze, w tym utrudnienia komunikacyjne i brak instytucjonalnej opieki nad małymi dziećmi. Wreszcie lokatorzy mieszkań socjalnych należą do grupy osób najgorzej opłacanych na rynku pracy, gdzie standardem są „umowy śmieciowe” oraz zatrudnianie „na czarno”. Warto dodać, iż ponad ¾ badanych legitymuje się wykształceniem podstawowym i zawodowym, przy średniej w Poznaniu wynoszącej ok. 30%. Wykształcenie wyższe deklarowała jedna badana osoba (średnia w Poznaniu: 31,7%).

Mit patologii

W efekcie naszych badań powstał również zrealizowany przez grupę Kontrplan film pt. „(Sub)standard”, na który składają się przede wszystkim cztery wywiady z osobami (rodzinami) opisującymi w jaki sposób trafiły do mieszkań socjalnych. Obraz ten obala mit, że mieszkańcy „socjalek” to patologia. Owszem, badani sami narzekają na uciążliwe sąsiedztwo czy dewastację, ale większość z mieszkańców osiedli socjalnych nie odróżnia się in minus od typowej poznańskiej rodziny. Nagromadzenie problemów społecznych na tego typu osiedlach bierze się głównie z sygnalizowanych wcześniej przyczyn obiektywnych. Mieszkańcy mają zresztą częściowo ich świadomość. W wywiadach i ankietach mówią o trudnych warunkach mieszkaniowych, nieprzyjaznym otoczeniu, braku poczucia bezpieczeństwa, biurokratycznych ograniczeniach i trudnościach materialnych. Niestety wszystko wskazuje na to, iż w najbliższym czasie sytuacja w tym względzie będzie się pogarszać. Dla przykładu, w latach 2004-2012 mieliśmy w Poznaniu do czynienia ze spadkiem nominalnej wartości dodatków mieszkaniowych o 24,7%. W tym samym okresie realny (to jest po uwzględnieniu inflacji,) spadek wartości tych dodatków wyniósł aż 35,4%. Nie może zatem dziwić, iż zadłużenie czynszowe (powyżej 3 miesięcy) w zasobach komunalnych wzrosło w latach 2007-2011 z 27% do 37%. Rośnie ono gwałtownie również w zasobach wspólnot mieszkaniowych. Polityka miasta, która obecnie zmierza do budowy większej liczby mieszkań komunalnych (choć nawet te plany są kroplą w morzu potrzeb) podyktowana jest wyłącznie potrzebą ograniczenia roszczeń właścicieli mieszkań prywatnych. Domagają się dla lokatorów, nad którymi ciąży wyrok eksmisji (blisko 2 tys. rodzin), przydziałów mieszkań socjalnych z puli gminy. Jednak w Poznaniu

brak jest lokali tego typu, a wypłacane z tego tytułu odszkodowania prywatnym właścicielom sięgają 10 mln zł. rocznie, co – jak się okazuje – dla władz miasta stanowi powód do dumy, bowiem prognozy mówiły o nawet 20 mln. Wartość odszkodowań udało się zresztą ograniczyć nie tyle poprzez budownictwo komunalne, co za sprawą masowych eksmisji skutkujących zwolnieniem części zasobów mieszkaniowych. Warto przy tym zauważyć, że realnych potrzeb i warunków mieszkaniowych nikt w Poznaniu nie bada i nie dyskutuje o nich, zapewne w obawie przed wywołaniem przysłowiowego wilka z lasu. Mogłoby się bowiem okazać, że przy obecnej polityce władz miasta potrzeby te są nie do zaspokojenia w perspektywie następnych kilku dziesięcioleci.

Postulaty

Badania mieszkań socjalnych to kolejny przyczynek do diagnozy sytuacji mieszkaniowej w Poznaniu. W 2013 r. przeprowadziliśmy badanie dotyczące pustostanów, których liczbę w samej stolicy Wielkopolski szacuje się na nawet 30 tys. (pisaliśmy o tym w poprzednim, 40 numerze Biuletynu). Wiele budynków zostało wysiedlonych za sprawą tzw. czyścicieli kamienic. Mogłyby one w dużej części pokryć zapotrzebowanie na lokale socjalne. W kwestiach szczegółowych: Wielkopolskie Stowarzyszenia Lokatorów domaga się od władz miasta przyjmowania wszystkich składanych w Wydziale Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej wniosków o przyznanie mieszkania socjalnego lub komunalnego i ustosunkowywania się do nich na piśmie, w drodze ogólnie przyjętej procedury administracyjnej. Do tej pory wielu mieszkańcom odmawiano przyjmowania takich wniosków ustnie. WSL żąda także, aby odpowiednia komisja przyznająca mieszkania socjalne zbierała się częściej niż raz do roku. Dotychczasowy tryb przyznawania mieszkań, które niekiedy potrzebne są w trybie interwencyjnym, powoduje, że wielu potrzebujących lokatorów miesiącami pozostaje bez nadziei na jakąkolwiek pomoc czy choćby odpowiedź na podanie o przydział. Wnioski takie powinny być tymczasem rozpatrywane na bieżąco. Przede wszystkim jednak WSL domaga się zmiany zasad przyznawania mieszkań socjalnych i komunalnych, które obecnie są zbyt restrykcyjne. Jest wiele rodzin, które z jednej strony mają za mało środków, aby wynająć mieszkanie na wolnym rynku, ale – z drugiej – nie kwalifikują się do otrzymania mieszkania komunalnego czy socjalnego.

WARSZAWSKIE STOWARZYSZENIE LOKATORÓW UL. KLAUDYNY 28/38, 01-684, WARSZAWA

WIELKOPOLSKIE STOWARZYSZENIE LOKATORÓW UL. FREDRY 5/3A, 61-701, POZNAŃ

WWW.LOKATORZY.PL INFO@LOKATORZY.PL TEL. 601-365-690

WWW.WSL-POZNAN.PL WSL.STOWARZYSZENIE@GMAIL.COM TEL. 501-097-760


14

BIULETYN ZWIĄZKOWY INICJATYWA PRACOWNICZA • NR 41 / SIERPIEŃ 2014

www.facebook.com/InicjatywaPracownicza

PORADY PRAWNE

Ochrona reprezentantów/ek komisji związkowych przed zwolnieniem i zmianą warunków pracy – poradnik OPRACOWANIE: JAKUB GRZEGORCZYK GRUPA ROBOCZA OZZIP DS. PRAWA PRACY

U

stawa o związkach zawodowych przewiduje, że zakładowe i międzyzakładowe organizacje związkowe mają możliwość objęcia specjalną ochroną prawną (dalej w tekście: „ochroną związkową”) osobę lub osoby, które reprezentują te organizacje wobec pracodawcy. Zwolnienie lub zmiana warunków pracy tych osób może mieć miejsce tylko w przypadku wyrażenia zgody przez zarząd (w przypadku IP: prezydium) komisji. Podstawą prawną tej ochrony jest – w przypadku organizacji zakładowych art. 32 Ustawy o związkach zawodowych (dalej: Ustawy o zz.), a w przypadku organizacji międzyzakładowych – art. 32 w związku z art. 34 Ustawy o zz. Z uprawnienia do wskazania osób objętych ochroną związkową może korzystać tylko taka komisja, która posiada status zakładowej (ZOZ) lub międzyzakładowej (MOZ) organizacji związkowej. Status ZOZ został zdefiniowany w art. 25¹ Ustawy o zz. – posiadają go te komisje, które zrzeszają co najmniej 10 członków i członkiń zatrudnionych na umowach o pracę (lub umowach o pracę nakładczą) i co kwartał przedstawiają pracodawcy informację o swojej liczebności wg. stanu na ostatni dzień poprzedniego kwartału. Status MOZ ustala się analogicznie (na podstawie art. 25¹ w związku z art. 34 ust. 1 Ustawy o zz.) – z tą różnicą, że taka komisja obejmuje swoim działaniem kilka zakładów pracy i wystarczy, że jej łączna liczba członków i członkiń wynosi co najmniej 10 osób zatrudnionych na umowach o pracę (lub pracę nakładczą) – przy czym osoby te mogą być zatrudnione w różnych zakładach pracy (np. 3 osoby w zakładzie A i 7 osób w zakładzie B). UWAGA! Prawo do korzystania z ochrony związkowej w przypadku MOZ zależy od tego ile osób zrzesza i czy jest reprezentatywna (por. niżej): MOZ która nie jest reprezentatywna w żadnym z zakładów pracy aby móc korzystać z chronionej ochrony związkowej musi obejmować co najmniej jeden zakład w którym liczba zrzeszonych pracowników nie jest mniejsza niż 101. (rozwinięcie przypisów na końcu artykułu) Poza liczebnością, w przypadku OZZ Inicjatywa Pracownicza, do zdobycia statusu ZOZ lub MOZ, komisje muszą zgodnie ze Statutem związku (§ 39 - 42) odbyć zebranie założycielskie na którym powołają Tymczasową Organizację Zakładową lub Międzyzakładową. Od momentu zebrania taka organizacja może korzystać z uprawnień ZOZ/MOZ, ale aby te uprawnienia utrzymać, musi (1) dochować obowiązku informowania pracodawcy o swojej liczebności, (2) zostać zarejestrowana w Rejestrze związkowym prowadzonym przez Komisję Krajową, a następnie (3) odbyć w terminie 3 miesięcy od daty rejestracji walne zebranie członków i członkiń, które przekształci ją w komisje zakładową lub międzyzakładową.

Na czym polega ochrona reprezentantów/ek komisji?

Zgodnie z art. 32 ust. 1 Ustawy o zz., pracodawca nie może bez zgody zarządu zakładowej organizacji związkowej:

„1) wypowiedzieć ani rozwiązać stosunku pracy z imiennie wskazany, uchwałą zarządu jego członkiem lub innym pracownikiem będącym członkiem danej zakładowej organizacji związkowej, upoważnionym do reprezentowania tej organizacji wobec pracodawcy albo organu lub osoby dokonującej za pracodawcę czynności w sprawach z zakresu prawa pracy, 2) zmienić jednostronnie warunków pracy lub płacy na niekorzyść pracownika, o którym mowa w pkt. 1 - z wyjątkiem gdy dopuszczają to odrębne przepisy.” Art. 34 Ustawy o zz. precyzuje, że z uprawnień określonych w art. 25¹-33¹ (a więc także z uprawnień wynikających z art. 32) może korzystać także międzyzakładowa organizacja związkowa. Ochrona osób reprezentujących komisje dotyczy więc zarówno ochrony trwałości stosunku pracy (nie można ich zwolnić bez zgody zarządu – niezależnie od trybu zwolnienia) oraz warunków pracy i płacy (one także nie mogą być zmieniane bez zgody zarządu). Wskazane w art. 32 ust. 1 zastrzeżenie „z wyjątkiem, gdy dopuszczają to odrębne przepisy” odnosi się do następujących sytuacji: zwolnień grupowych (Zgodnie z art. 5 Ustawy z dn. dnia 13 marca 2003 r. o szczególnych zasadach rozwiązywania z pracownikami stosunków pracy z przyczyn niedotyczących pracowników, w przypadku przeprowadzania zwolnień grupowych osób chronionych nie można zwolnić, ale pracodawca może zmienić ich warunki pracy i płacy na niekorzyść – w takiej sytuacji osobom tym przysługuje tzw. „dodatek wyrównawczy” określony w Kodeksie Pracy), upadłości lub likwidacji pracodawcy (zgodnie z art. 41¹ Kodeksu Pracy w przypadku ogłoszenia upadłości lub likwidacji pracodawcy nie stosuje się przepisów o szczególnej ochronie przed wypowiedzeniem lub rozwiązaniem umowy o prace) oraz zmiany warunków pracy i płacy wynikających z układu zbiorowego (art. 241¹³ § 2 Kodeksu Pracy). UWAGA! W przypadku osób zatrudnionych na umowy o pracę na czas określony, objęcie ich ochroną nie oznacza, że pracodawca jest zobowiązany do zawarcia z takimi osobami umowy o pracę gdy obecna umowa się skończy. Ochrona trwa przez okres wskazany uchwałą zarządu komisji (patrz niżej), ale nie dłużej niż okres zatrudnienia wskazany w umowie o pracę zawartej na czas określony. Dotyczy to wszystkich sytuacji, także tych opisanych wyżej. Należy pamiętać, że celem ochrony nie jest zapewnienie wybranej osobie/wybranym osobom gwarancji trwałości stosunku pracy oraz warunków pracy i płacy bez względu na wszystko. Zgodnie z wyrokiem Sadu Najwyższego z 26 listopada 2003 r. (I PK 616/02), „działalność związkowa nie może być pretekstem do nieuzasadnionego uprzywilejowania pracownika w sferach niedotyczących sprawowania przez niego funkcji”. Ochrona ma zapewnić niezależność i swobodę działania tym osobom, które reprezentują organizację związkową wobec pracodawcy – osoby korzystające

z uprawnień przewidzianych w art. 32 Ustawy o zz. muszą więc faktycznie ją reprezentować – tj. m.in.: uczestniczyć w negocjacjach z pracodawcą (w przypadku zmian regulaminów pracy, wynagradzania, Funduszu Socjalnego), przygotowywać i podpisywać pisma, reprezentować związek podczas trwania sporu zbiorowego lub negocjowania układu zbiorowego itp. Komisja może zdecydować o tym w jakim zakresie dana osoba może ją reprezentować – np. tylko w sprawach związanych z funduszem socjalnym, albo we wszystkich kwestiach będących w kompetencji komisji. Ochrona związkowa nie jest jednak w jakikolwiek sposób zależna od zakresu w jakim dana osoba reprezentuje komisję – niezależnie od tego czy jest to reprezentowanie wyłącznie w konkretnych kwestiach, czy we wszystkich sprawach. Sąd Najwyższy w orzeczeniu z 12 stycznia 2012 r. (II PK 83/11) jednoocznie stwierdził: „Przepis art. 32 ust. 1 ustawy o związkach zawodowych nie wypowiada się co do zakresu udzielonego pracownikowi upoważnienia, bowiem z jego punktu widzenia istotne jest to, że pracownik reprezentuje organizację związkową wobec pracodawcy. Inaczej rzecz ujmując, szczególna ochrona (…) nie zależy od zakresu upoważnienia, lecz od samego aktu umocowania pracownika do działania w imieniu związku zawodowego”

Kto może reprezentować komisję wobec pracodawcy i jak wybrać taką osobę/osoby?

Osobą reprezentująca komisję wobec pracodawcy i korzystającą z ochrony związkowej może być każdy członek/członkini związku należący do danej komisji. Nie muszą być to osoby, które wchodzą w skład zarządu, ale osoby które zostają objęte ochroną muszą zostać ujawnione pracodawcy. UWAGA! Członek/członkini związku inny niż zasiadający w jego zarządzie korzysta z ochrony związkowej w chwili wskazania go imiennie w uchwale tego organu pod warunkiem, że w uchwale tej jest jednocześnie zawarte upoważnienie danego pracownika do reprezentowania organizacji wobec pracodawcy (wyrok SN z 12 września 2008 r., I PK 47/08; OSNP 2010/3-4/35). Ustawa o zz. określa, że osoby chronione wskazuje zarząd organizacji w odpowiedniej uchwale. Trzymając się literalnie przepisów Ustawy, wyboru osób, które reprezentują komisję wobec pracodawcy i korzystają z ochrony związkowej może dokonywać zarząd (prezydium) samodzielnie, w dowolnym terminie, bez konieczności zwoływania w tej sprawie zebrania wszystkich członków i członkiń komisji. Podobnie wygląda sytuacja, gdyby miało dojść do odwołania kogoś z funkcji reprezentanta/ki komisji. Z punktu widzenia zasad, jakimi chcemy się kierować w Inicjatywie Pracowniczej takie rozwiązanie jest jednak niedemokratyczne i sytuacja, w której prezydium wskazuje samodzielnie osoby objęte ochroną jest dopuszczalna jedynie wyjątkowo – gdy jakiemuś członkowi/ członkini komisji grozi zwolnienie z pracy lub niekorzystna zmiana warunków pracy i płacy, komisja nie wykorzystała całego limitu osób, które może objąć ochroną, a zwołanie zebrania

nie jest możliwe z powodu krótkich terminów czy problemów organizacyjnych. Ogólną zasadą powinno być demokratyczne wybieranie (i odwoływanie) osób reprezentujących komisję przez ogół członków i członkiń danej komisji (zebranie). Należy jednak pamiętać, że jeśli zdecydujemy się na wybór osób chronionych przez zebranie członków i członkiń komisji, to wtedy i tak wybór ten będzie musiał być potwierdzony stosowną uchwała prezydium – bez niej bowiem ochrona nie będzie ważna. Na podstawie dotychczasowej praktyki naszego związku, przy wyborze osób objętych ochroną warto korzystać z następujących zasad: • osoby objęte ochroną powinny być wybierane na zebraniu członków i członkiń komisji (uchwałą zebrania przegłosowaną zwykłą większością głosów), a wybór ten powinien być następnie potwierdzany uchwałą prezydium (uchwałą zebrania prezydium przegłosowaną zwykłą większością głosów); • decydując się na objecie ochroną osób spoza zarządu, należy dokładnie przemyśleć (a najlepiej spisać w formie ustalenia z zebrania komisji) jak będzie wyglądało prowadzenie korespondencji z pracodawcą – często zdarza się, że do pisma do pracodawcy załączane są uchwały prezydium komisji (np. o wskazaniu osób objętych ochroną czy oddelegowujące członka/członkinię związku do czynności związkowych), a więc jeśli np. przewodniczący/a prezydium nie jest objęty/a ochroną i ujawniony/a pracodawcy, to i tak może się zdarzyć, że zajdzie konieczność ujawnienia go/jej poprzez przedstawienie uchwały prezydium. Z tego powodu, w początkowym etapie działalności komisji (gdy może ona objąć ochroną tylko jedną osobę) najwygodniejsze jest objęcie ochroną przewodniczącego/ej prezydium; • w przypadku, gdy komisja może wskazać więcej niż jedną osobę objętą ochroną (por. niżej) warto zachować sobie „na wszelki wypadek” jedno lub dwa miejsca dla osób, które będą mogły skorzystać z ochrony w przyszłości (np. w przypadku represji ze strony pracodawcy); • na walnym zebraniu komisji warto także zdecydować czy „wolnymi miejscami” może dysponować prezydium samodzielnie i w jakim zakresie; • wszystkie osoby korzystające z ochrony powinny traktować ją nie tylko jako prawo, ale – przede wszystkim – jako obowiązek wobec całej komisji. Dobrą praktyką jest składanie komisji (za pośrednictwem poczty e-mail lub na zebraniach) regularnych sprawozdań z działań wykonywanych przez osoby objęte ochroną; • w praktyce, sprawowanie funkcji w prezydium różni się trochę od reprezentowania komisji wobec pracodawcy. Osoby wchodzące w skład prezydium muszą przede wszystkim umiejętnie organizować prace całej komisji, dbać o dokładne prowadzenie dokumentacji, ewidencji i rejestrów, zapewniać komunikację pomiędzy członkami i członkiniami komisji, znać podstawowe przepisy z prawa pracy dotyczące funkcjonowania związków zawodowych oraz orientować się w wewnętrznych regulacjach i zasadach działania OZZ IP. Osoby reprezentujące prezydium wobec pracodawcy muszą natomiast być asertywne i komunikatywne, dobrze sobie radzić w sytuacjach stresowych i dysponować szerszą wiedzą


BIULETYN ZWIĄZKOWY INICJATYWA PRACOWNICZA • NR 41 / SIERPIEŃ 2014

www.ozzip.pl

z zakresu prawa pracy (będą musiały regularnie z niej korzystać podczas negocjacji) – ponieważ będą jednocześnie osobami ujawnionymi i „rozpoznawanymi” przez pracowników jako reprezentacja komisji, powinny także mieć dobre relacje z jak największą liczbą pracowników i pracownic.

Jak prawidłowo zgłosić pracodawcy osoby chronione?

Zgodnie z art.32 Ustawy o zz. podstawą do objęcia danej osoby ochroną związkową jest uchwała prezydium, która musi zawierać: • imienne wskazanie osoby/osób objętych ochroną; • wskazanie okresu na jaki dana osoba została objęta ochroną (najlepiej w formie wskazania od jakiego dnia obowiązuje ochrona – tj. dnia przedłożenia uchwały pracodawcy oraz wskazania okresu czasu trwania tej ochrony – np. „na okres 1 roku” lub posługując się klauzulą „do odwołania”, przy czym w tym drugim wypadku należy pamiętać by ją odwołać gdy na miejsce dotychczas chronionej osoby zostanie wskazana inna); Pracodawca powinien otrzymać od komisji pismo przekazujące mu taką uchwałę oraz zawierające wskazanie podstaw prawnych i pouczenie o prawach osób objętych ochroną (np. o tym, że ochrona związkowa przysługuje przez okres wskazany uchwałą zarządu, a po jego upływie dodatkowo przez połowę okresu określonego uchwałą, nie dłużej jednak niż rok – zgodnie z art. 32 ust. 2 Ustawy o zz.) oraz obowiązkach pracodawcy z tym związanych (np. o obowiązku uzyskania pisemnej zgody zarządu komisji na wypowiedzenie i rozwiązanie stosunku pracy z osobami chronionymi).

Jak długo obowiązuje ochrona?

Zgodnie z art. 32 ust. 2 ustawy o zz. ochrona obowiązuje przez okres wskazany uchwałą zarządu, a po jego upływie dodatkowo przez połowę okresu określonego uchwałą, nie dłużej jednak niż rok. Nie istnieją żadne ograniczenia w zakresie tego jak długi okres ochrony można wskazać w uchwale komisji – w praktyce większość komisji IP udziela ochrony osobom wchodzącym w skład prezydium i wskazuje okres ochronny równy kadencji (2 lata). Co do zasady, ochrona zaczyna obowiązywać od momentu kiedy pracodawca otrzyma pismo od komisji ze wskazaniem osoby/osób objętych ochroną (wyroki Sądu Najwyższego z 12 stycznia 2011 r., II PK 184/10 i z 2 czerwca 2010 r., II PK 367/09; OSNP 2011/21-22/274). Jest to o tyle ważne, że czasem zdarza się, że pismo informujące pracodawcę o wskazaniu osób objętych ochroną zostaje dostarczone po upływie kilku dni od podjęcia przez prezydium stosownej uchwały – wtedy zachodzi ryzyko, że pracodawca rozwiąże umowę o pracę z osobą wyznaczoną do ochrony w okresie pomiędzy podjęciem uchwały przez prezydium, a dostarczeniem pisma do pracodawcy. Należy więc starać się jak najszybciej dostarczyć pracodawcy pismo informujące o osobach objętych ochroną. UWAGA! Istnieje możliwość objęcia ochroną także osoby, której wypowiedziano umowę o pracę, ale której umowa nie uległa jeszcze rozwiązaniu (czyli podczas trwania okresu wypowiedzenia) – tak orzekł Sąd Najwyższy w wyroku z 2 grudnia 2011 r. (II PK 70/11; M.Pr.P. 2012/3/138). Jeśli komisja zdecyduje się objąć ochroną osobę, której wypowiedziano umowę o pracę to teoretycznie pracodawca powinien cofnąć wypowiedzenie. W praktyce niewielkie są jednak szanse na to, że taka osoba nie zostanie zwolniona lub po zwolnieniu zostanie przywrócona do pracy. Jeśli pracodawca nie cofnie wypowiedzenia, sąd będzie badał, czy nie nastąpiło zastosowanie przepisu niezgodnie z jego przeznaczeniem, czyli czy nie objęto ochroną osobę nie dlatego, że jest reprezentantem/ką i działaczem/działaczką związkowym, ale aby utrudnić zwolnienie2. W takiej sytuacji pracownik/pracownica i tak musi wnieść odwołanie od wypowiedzenia w ustawowym terminie (7 dni od dnia wręczenia wypowiedzenia). Według uchwały składu siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z dnia 14

kwietnia 1994 r., I PZP 59/93, w sytuacji, gdy po wypowiedzeniu przez pracodawcę umowy o pracę pracownik nie odwołał się od tego wypowiedzenia, a w okresie wypowiedzenia został wybrany do zarządu zakładowej organizacji związkowej i z tej przyczyny podlega ochronie z art. 32 ust. 1 ustawy o zz, siedmiodniowy termin przewidziany w art. 264 § 1 Kodeksu pracy biegnie od powzięcia przez pracownika wiadomości o tym wyborze, ale zdaniem części przedstawicieli doktryny ta uchwała już jest nieaktualna z uwagi na zmiany w treści art. 32 ust. 1 Ustawy o zz uzależniające skuteczność ochrony od poinformowania pracodawcy o wydaniu stosownej uchwały, nie zaś po prostu od jej podjęcia. Dlatego dziś uważa się iż takie odwołanie do sądu pracy powinno się mieścić w terminie zwyczajnym, liczonym od dnia wręczenia wypowiedzenia. W takim wypadku ochrona udzielona podczas wypowiedzenia umowy o pracę ale już po upływie terminu do odwołania się jest pozbawiona ochrony procesowej3. Komisja może także zdecydować o skróceniu okresu ochrony – w takiej sytuacji również decyzję powinno podjąć zebranie członków i członkiń, a następnie decyzja ta musi zostać potwierdzona uchwałą prezydium komisji. Komisja ma w takiej sytuacji 7 dni na poinformowanie pracodawcy o zmianach w zakresie osób objętych ochroną lub długości okresu ochrony4. W sytuacji, gdy ochrona związkowa ulega skróceniu, nadal obowiązuje przepis mówiący o tym, że po upływie okresu ochrony pracodawca nie może przez połowę tego okresu zwolnić lub zmienić warunków pracy na niekorzyść danego pracownika/pracownicy – jednak w tym wypadku będzie to okres odpowiednio krótszy (np. jeśli ochrona miała trwać rok, a komisja skróciła ją po 6 miesiącach, to danej osoby nie będzie można zwolnić przed upływem 3 miesięcy następujących po skróceniu okresu ochronnego). UWAGA! Zgodnie z utrwalonym stanowiskiem doktryny, wydłużony okres ochrony trwający po czasie wskazanym w uchwale nie dotyczy osób wskazanych uchwałą zarządu Komisji Międzyzakładowych ponieważ art. 34² ust. 1 Ustawy o zz odnosi się wyłącznie do art. 32 ust. 1 Ustawy o zz, a przedłużenie tego okresu przewidziano w ust. 2, zaś zgodnie z ogólna zasadą przepisów o charakterze szczególnym nie poddaje się wykładni rozszerzającej5.

Jak ustalić liczbę osób chronionych?

Liczba osób chronionych jest różnie ustalana dla organizacji zakładowych i międzyzakładowych i zależy od tego czy są one reprezentatywne na poziomie zakładowym. Na poziomie zakładu pracy, reprezentatywność stwierdza się zgodnie z art. 24125a Kodeksu pracy. Reprezentatywna jest organizacja, która: • zrzesza co najmniej 10% pracowników albo • należy do jednej z 3 central uznanych za reprezentatywne na poziomie krajowym (NSZZ „Solidarność”, OPZZ, FZZ i zrzesza co najmniej 7% pracowników albo • jest najliczniejszą organizacja związkową działająca w danym zakładzie pracy. UWAGA! Dopóki na terenie zakładu pracy działa tylko jeden związek zawodowy, to jest on reprezentatywny bez względu na jego liczebność. Zazwyczaj komisja samodzielnie stwierdza czy ma status reprezentatywnej organizacji związkowej, ale nie może tego dokonać bez uzyskania od pracodawcy informacji (najlepiej w formie pisemnej) o tym: ile osób jest zatrudnionych w zakładzie pracy i czy na terenie zakładu nie działają inne związki zawodowe. Dopiero mając te informacje można uznać, że nasza komisja ma status organizacji reprezentatywnej. Oznacza to, że podczas zakładania nowej komisji (zakładowej lub międzyzakładowej) początkowo nasza komisja będzie mogła wskazać jedną osobę objętą ochroną (o ile zrzeszamy minimum 10 pracowników i pracownic w co najmniej jednym zakładzie pracy).

Kolejne osoby będzie można zgłosić po stwierdzeniu reprezentatywności naszej komisji. UWAGA! W przypadku komisji międzyzakładowych reprezentatywność stwierdza się oddzielnie dla każdego zakładu pracy, jaki obejmuje ona swoim działaniem. Jeśli komisja zrzesza w danym zakładzie co najmniej 10% załogi lub jest jedynym związkiem zawodowym działającym w danym zakładzie, to jest ona reprezentatywna – nawet jeśli nie zrzesza w nim 10 osób zatrudnionych na umowach o pracę (ta zasada ma istotny wpływ na przysługującą jej liczbę osób chronionych).

Ustalanie liczby osób chronionych Zakładowa organizacja związkowa

Jeżeli komisja jest reprezentatywna, może wybrać jeden z dwóch trybów ustalania liczby osób podlegających ochronie: 1.  wskazuje liczbę pracowników objętych ochroną równą liczbie osób stanowiących kadrę kierowniczą w zakładzie pracy na podstawie art. 32 ust. 3 Ustawy o zz. Zgodnie z art. 32 ust. 5 Ustawy o zz., osobami stanowiącymi kadrę kierowniczą są osoby kierujące jednoosobowo zakładem pracy i ich zastępcy albo wchodzący w skład kolegialnego organu zarządzającego zakładem pracy, a także inne osoby wyznaczone do dokonywania za pracodawcę czynności w sprawach z zakresu prawa pracy. Aby stwierdzić ile osób stanowi kadrę kierowniczą w zakładzie pracy, komisja powinna zwrócić się do pracodawcy z pisemną prośbą o wskazanie liczby tych osób. Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej z dnia 16 czerwca 2003 r. w sprawie powiadamiania przez pracodawcę zarządu zakładowej organizacji związkowej o liczbie osób stanowiących kadrę kierowniczą w zakładzie pracy, pracodawca jest zobowiązany w terminie 7 dni, na żądanie organizacji związkowej, przedstawić pisemną informacje o liczbie osób stanowiących kadrę kierowniczą w zakładzie pracy. 2.  wskazuje liczbę pracowników uzależnioną od liczebności komisji na podstawie art. 32 ust. 4 Ustawy o zz.: • komisja licząca do 20 osób wskazuje dwie osoby objęte ochroną • komisją licząca więcej niż 20 osób wskazuje dwie osoby oraz dodatkowo: - po jednej osobie na każde rozpoczęte 10 członków tej organizacji będących pracownikami, jeśli liczy od 21 do 50 członków, - po jednej osobie na każe rozpoczęte 20 członków tej organizacji będących pracownikami, jeśli liczy od 51 do 150 członków, - po jednej osobie na każde rozpoczęte 30 członków tej organizacji będących pracownikami, jeśli liczy od 151 do 300 tych członków, - po jednej osobie na każde rozpoczęte 40 członków tej organizacji będących pracownikami, jeśli liczy 301 do 500 tych członków, - po jednej osobie na każde rozpoczęte 50 członków tej organizacji będących pracownikami, jeśli liczy więcej niż 500 tych członków. Komisja, która nie jest reprezentatywna, ma prawo do wskazania jednego pracownika objętego ochroną. Przykład: W zakładzie zatrudniającym 1 000 osób działają 3 komisje różnych central związkowych – Solidarności (300 osób), OPZZ (50 osób) i Inicjatywy Pracowniczej (105 osób). Reprezentatywne są komisje Solidarności i Inicjatywy Pracowniczej (zrzeszają odpowiednio: więcej niż 7% i 10% pracowników). OPZZ może więc wskazać jedną osobę objętą ochroną, Solidarność – 12 osób (2 osoby za „pierwszą dwudziestkę” członków oraz po jednej za każde następne 30 członków), a Inicjatywa Pracownicza – 7 osób (2 osoby za „pierwszą dwudziestkę” członków oraz po jednej za każdą następną „dwudziestkę”). Jeżeli w zakładzie pracy działałby tylko komisja OPZZ to byłaby ona reprezentatywna i mogłaby wskazać 5 osób objętych ochroną (2 za „pierwszą dwudziestkę” członków oraz po jednej za każde rozpoczęte 10 członków organizacji).

15

Międzyzakładowa organizacja związkowa

Komisja międzyzakładowa, która jest reprezentatywna w chociaż jednym zakładzie pracy objętym jej działaniem, może wybrać jeden z czterech trybów ustalania liczby osób podlegających ochronie: 1. wskazuje liczbę pracowników objętych ochroną równą liczbie osób stanowiących kadrę kierowniczą w zakładzie pracy w którym jest reprezentatywna na podstawie art. 34² ust. 1 pkt. 1 Ustawy o zz. 2. wskazuje liczbę pracowników uzależnioną od całkowitej liczebności komisji we wszystkich zakładach pracy, w których działa na podstawie art. 34² ust. 1 pkt. 1 Ustawy o zz. W tym wypadku liczbę osób chronionych oblicza się tak jak dla komisji zakładowych zgodnie z art. 32 ust. 4 Ustawy o zz. 3. wskazuje liczbę pracowników objętych ochroną równą liczbie osób stanowiących kadrę kierowniczą w zakładzie pracy w którym jest reprezentatywna powiększoną o liczbę równą liczbie zakładów pracy gdzie komisja zrzesza co najmniej 10 osób na podstawie art. 34² ust. 1 pkt. 2 Ustawy o zz. 4. wskazuje liczbę pracowników uzależnioną od liczebności komisji w zakładzie pracy w którym jest reprezentatywna obliczoną tak jak dla komisji zakładowych zgodnie z art. 32 ust. 4 Ustawy o zz., ale powiększoną o liczbę równą liczbie zakładów pracy gdzie komisja zrzesza co najmniej 10 osób na podstawie art. 34² ust. 1 pkt. 2 Ustawy o zz. Komisja międzyzakładowa, która nie jest reprezentatywna w żadnym z zakładów pracy, wskazuje osoby chronione w liczbie nie większej niż liczba zakładów pracy, w których komisja zrzesza co najmniej 10 osób (art. 34² ust. 2 Ustawy o z.z.) UWAGA! Komisja międzyzakładowa może dowolnie „dzielić” ochronę związkową pomiędzy zakładami pracy, które obejmuje swoim działaniem. Przykład I: Komisja międzyzakładowa obejmuje swoim działaniem 3 zakłady pracy zatrudniające każdy po 10 pracowników i w każdym z nich kadrę kierownicza stanowi jedna osoba; w każdym z zakładów komisja zrzesza po 5 osób. Komisja zrzesza więc ponad 10% załogi w każdym z tych zakładów i jest reprezentatywna. Może więc ustalić liczbę osób chronionych wg. następujących trybów: Tryb 1 – komisja ma 3 osoby chronione (bo w zakładach, gdzie jest reprezentatywna kadrę kierowniczą stanowią łącznie 3 osoby) Tryb 2 – komisja ma 6 osób chronionych (ponieważ w każdym zakładzie, gdzie jest reprezentatywna przysługuje jej możliwość wskazania do 2 osób, ponieważ komisja liczy do 20 osób) Ze względu na fakt, że w żadnym z zakładów komisja nie zrzesza więcej niż 10 osób, nie jest możliwe wykorzystanie trybów 3 i 4, które umożliwiają jej powiększenie liczby osób chronionych o liczbę równą liczbie zakładów pracy gdzie komisja zrzesza co najmniej 10 osób. Przykład II: Komisja międzyzakładowa obejmuje swoim działaniem 3 zakłady pracy (A, B, C) zatrudniające każdy po 1000 pracowników. W zakładzie A komisja zrzesza 100 osób a kadrę kierowniczą stanowią 2 osoby. W zakładzie B komisja zrzesza 15 osób, a kadrę kierownicza stanowią 3 osoby. W zakładzie C komisja zrzesza 5 osób, kadrę kierowniczą stanowią 3 osoby. Ponieważ we wszystkich tych zakładach działają inne, liczniejsze związki zawodowe, komisja jest reprezentatywna w zakładach A i B. Może więc ustalić liczbę osób chronionych wg. następujących trybów: Tryb 1 – komisja ma 5 osób chronionych (kadra kierownicza w zakładach A i B, gdzie jest reprezentatywna) Tryb 2 – komisja ma 8 osób chronionych (6 za zakład pracy A i 2 za zakład pracy B) Tryb 3 – komisja ma 3 osoby chronione (2 za zakład pracy A i 1 za zakład B gdzie zrzesza powyżej 10 osób)    


16

BIULETYN ZWIĄZKOWY INICJATYWA PRACOWNICZA • NR 41 / SIERPIEŃ 2014

Tryb 4 – komisja ma 7 osób chronionych (6 za zakład pracy A i 1 za zakład B gdzie zrzesza powyżej 10 osób)

Zakończenie – ograniczony charakter ochrony

W praktyce, ochrona prawna reprezentantów/ ek komisji ma bardzo ograniczony charakter. Pracodawcy często decydują się na zwolnienie (nawet w trybie dyscyplinarnym) osób, które zostały im wskazane jako osoby chronione – liczą bowiem na to, że zwolnienie osoby chronionej podziała zastraszająco na resztę pracowników i pracownic. Co ważne, naruszenie przepisów o ochronie związkowej nie oznacza, że zwolnienie jest nieważne – wypowiedzenie lub rozwiązanie umowy o pracę z osobą objętą ochroną, nawet dokonane bez zgody czy bez powiadomienia organizacji związkowej jest skuteczne i wiążące. Może natomiast zostać zaskarżone do sądu pracy (poprzez wniesienie pozwu o przywrócenie do pracy albo odszkodowanie za bezprawne rozwiązanie umowy o pracę w terminie 7 dni od otrzymania wypowiedzenia lub 14 dni od otrzymania oświadczenia o rozwiązaniu umowy o pracę bez wypowiedzenia) i w takiej sytuacji zwolniony reprezentant/tka komisji najprawdopodobniej w zależności od zgłoszonego roszczenia zostanie przywrócony/a do pracy i otrzyma odszkodowanie za cały okres pozostawania bez pracy (czyli wyższe niż osoba, którą zwolniono bezprawnie, ale która nie była objęta ochroną) albo otrzyma odszkodowanie za bezprawne rozwiązanie umowy o pracę obliczone w zależności od charakteru umowy i trybu jej rozwiązania (porównaj z tabelą). Ostatecznie, o wyborze roszczenia niezależnie od wyboru dokonanego przez pracownika decyduje sąd, z tym że w praktyce przyjęło się iż sąd nie może zmienić roszczenia odszkodowawczego za bezprawne rozwiązanie umowy o pracę na przywrócenie do pracy jeżeli pracownik jednoznacznie oświadczył, iż nie chce do niej powrócić. Należy jednak zaznaczyć iż roszczenie o przywrócenie do pracy przy umowie zawartej na czas określony jest możliwe tylko do czasu przewidywanego trwania tej umowy i tylko w przypadku gdy nie przeciwstawia się temu krótki okres jej trwania, zaś dla trybu wypowiedzenia zgłoszenie takiego roszczenia jest możliwe na podstawie wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dn. 12.07.2010 r., sygn. akt P 4/10 (Dz. U. z 2010 r. Nr 135, poz. 912) choć dotąd nie dokonano stosownej zmiany art. 50 § 3 Kodeksu pracy. Roszczenie o przywrócenie do pracy nie przysługuje po rozwiązaniu umowy o pracę na okres próbny w trybie wypowiedzenia co wprost wynika z przepisów kodeksu pracy – w tym wypadku pozostaje jedynie roszczenie odszkodowawcze. Ponieważ sprawy w sądach pracy trwają długo (przykładowo, w Warszawie średnia wynosi 2 lata dla postępowania w pierwszej instancji), to pracodawcy, którzy chcą się pozbyć

osób uważanych za „inicjatorów/ki” związków zawodowych, zazwyczaj wolą zaryzykować przegraną sprawę w zamian za efekt zastraszenia załogi. Nie jest to co prawda „żelazna reguła”, ale zakładając związek zawodowy w swoim miejscu pracy trzeba być gotowym na taki obrót spraw. Z powyższych zastrzeżeń wynika, że przepisy prawne o ochronie reprezentantów/ek związkowych nie mogą zastąpić pracowniczej solidarności i determinacji w walce o swoje prawa i interesy. Podstawa prawna:

Ustawa z dnia 23 maja 1991 r. o związkach zawodowych (Dz.U. 1991 nr 55 poz. 234) Ustawa z dnia 26 czerwca 1974 r. Kodeks pracy (Dz.U. 1974 nr 24 poz. 141) Rozporządzenie Ministra Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej z dnia 16 czerwca 2003 r. w sprawie powiadamiania przez pracodawcę zarządu zakładowej organizacji związkowej o liczbie osób stanowiących kadrę kierowniczą w zakładzie pracy oraz wskazywania przez zarząd oraz komitet założycielski zakładowej organizacji związkowej pracowników, których stosunek pracy podlega ochronie, a także dokonywania zmian w takim wskazaniu (Dz.U. 2003 nr 108 poz. 1013) Przypisy:

1.  Wynika to stąd, iż art. 34² ust. 2 Ustawy o zz stanowi wyjątek od zasady ustalonej w art. 32 ust. 6. który w innym wypadku również stosował by się do MOZ na mocy zbiorowego odesłana z art. 34 ust. 1 Ustawy o zz. Natomiast wykładnia językowa art. 34² ust. 2 Ustawy o zz nie jest jasna, zdaniem rp. Dariusza Szybowskiego zgodnie z wyrażoną w tym przepisie normą „liczba pracowników podlegających ochronie nie może być większa od liczby zakładów pracy objętych działaniem tej organizacji, które zatrudniają co najmniej 10 pracowników będących jej członkami. Inaczej mówiąc, każdy zakład, w którym zatrudnionych jest co najmniej 10 członków organizacji, to jeden działacz chroniony”. Ochrona zatrudnienia działaczy związkowych, www.mleko-portalprawny.pl [dostęp 29 lipca 2014]. 2.  Tutaj patrz np. wcześniej cytowany wyrok Sądu Najwyższego z 26 listopada 2003 r. (I PK 616/02), zgodnie z którym „działalność związkowa nie może być pretekstem do nieuzasadnionego uprzywilejowania pracownika w sferach niedotyczących sprawowania przez niego funkcji”. 3.  Kazimierz Jaśkowski, Eliza Maniewska, Komentarz aktualizowany do Kodeksu pracy, lex/el, [stan prawny 2013.10.01], teza 1.3 do art. 264. 4.  Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej z dnia 16 czerwca 2003 r. w sprawie powiadamiania przez pracodawcę zarządu zakładowej organizacji związkowej o liczbie osób stanowiących kadrę kierowniczą w zakładzie pracy oraz wskazywania przez zarząd oraz komitet założycielski zakładowej organizacji związkowej pracowników, których stosunek pracy podlega ochronie, a także dokonywania zmian w takim wskazaniu (Dz.U. 2003 nr 108 poz. 1013) 5.  „Jeśli chodzi o mechanizmy stabilizacji stosunku pracy działaczy międzyzakładowych organizacji związkowych, to obowiązują zasady analogiczne jak te przewidziane w art. 32 ust. 1 u.z.z. Oznacza to w wymiarze temporalnym brak gwarancji trwałości zatrudnienia po zakończeniu kadencji, gdyż komentowany przepis nie zawiera stosownej treści odesłania do art. 32 ust. 2 u.z.z.” Krzysztof Baran, Komentarz do ustawy o związkach zawodowych, [w:] Zbiorowe prawo pracy. Komentarz, wyd. II, lex/el (stan prawny 2010.06.01) Teza 4.2. do art. 34(2)

Rodzaj umowy/ Umowa na czas tryb rozwiązania nieokreślony

Umowa na czas określony lub na czas wykonywania określonej pracy

Umowa na okres próbny

Wypowiedzenie

równe wynagrodzeniu za okres do którego umowa miała trwać nie więcej jednak niż za trzy miesiące

równe wynagrodzeniu za czas do upływu którego umowa miała trwać

Rozwiązanie bez równe wynagrodzeniu równe wypowiedzenia za przewidywany wynagrodzeniu okres wypowiedzenia za okres do którego umowa miała trwać nie więcej jednak niż za trzy miesiące

równe wynagrodzeniu za przewidywany okres wypowiedzenia

równe wynagrodzeniu za czas w przedziale od dwóch tygodni do trzech miesięcy nie niżej jednak od wynagrodzenia za okres wypowiedzenia

Tabela: Roszczenie odszkodowawcze z tytułu bezprawnego rozwiązania umowy o pracę w zależności od charakteru umowy i trybu w jakim ją rozwiązano.

www.facebook.com/InicjatywaPracownicza

PUBLICYSTYKA

Roszczeniowcy Przedsiębiorcy to z pewnością najbardziej roszczeniowa grupa społeczna. A do tego niezwykle bezczelna i zadowolona z siebie. Nieustannie słyszymy, że zasługują na szczególny szacunek, gdyż „dają pracę". Co to właściwie oznacza? PIOTR NOWAK

S

koro dają, to znaczy, że musieli mieć ją wcześniej. Czyżby gromadzili zapasy pracy, by później móc dzielić się nimi ze społeczeństwem? W takim razie musimy być im dozgonnie wdzięczni. Dziękować, w pas się kłaniać, bo dają pracę, a mogliby nie dać! Jakie to wielkoduszne! Właściciele firm często narzekają na wysokie koszty pracy. Podobno uniemożliwiają one wzrost płac. Ogólnodostępne dane statystyczne ukazują, że nie mają racji. Koszty pracy w Polsce należą do najniższych w Unii Europejskiej. Według badań PricewaterhouseCoopers - zysk z jednej złotówki zainwestowanej w polskiego pracownika wynosi 1,56 zł. Dla porównania średnia UE to 1,16 zł. Nawet w USA wskaźnik ten wynosi 1,43 zł. Przedsiębiorcy w Polsce mają bardzo dobrze. Jak u nadopiekuńczej babci. Konkurencyjność rodzimej gospodarki wynika z faktu, że Polska jest rezerwuarem taniej siły roboczej. Innowacje są więc wdrażane głównie w dziedzinach „uśmieciowienia” warunków pracy i nacisku na redukcję płac. Oczywiście, rekiny biznesu rok w rok dmą triumfalnie w trąby, obwieszczając rekordowe zyski. Jednocześnie zmniejsza się udział płac w PKB. Oznacza to, że kapitaliści zarabiają więcej, a pracownicy dostają coraz mniejszą część wypracowanego przez nich bogactwa. Statystyczny polski pracownik haruje niczym perszeron w kopalni. Według danych OECD jesteśmy w trójce najbardziej zapracowanych społeczeństw w Europie. Dłużej od nas pracują tylko Węgrzy i Grecy. Tak, są to ci sami Grecy, którym pod zarzutem lenistwa funduje się drakońskie cięcia. A tymczasem to technologiczne zacofanie powoduje, że wydajność pracy jest jedna z najnizszych w UE. Niemniej wygląda na to, że folwarczna mentalność jest wciąż żywa. Przedsiębiorcom wciąż jednak mało. Nie ustają w wysiłkach, by zagarnąć coraz większą część społecznego bogactwa. Domagają się ograniczenia działalności związków zawodowych, bo grupowa artykulacja żądań pracowniczych zagraża ich zyskom. Polecają zlikwidować płacę minimalną, by ziściły się ich marzenia o płacach na poziomie Etiopii. Sami nie wytwarzają jednak żadnej wartości. To, co kapitaliści nazywają zyskiem jest w istocie nieopłaconą częścią naszej pracy. Tak jak krew w Stacji Krwiodawstwa pochodzi z organizmów dawców, tak zysk kapitalisty jest efektem pracy pracownika. Właściciele kapitału nie są więc żadnymi „pracodawcami". To pracownik wytwarza wartość, a to, co kapitaliści nazywają zyskiem jest nieopłaconą częścią pracy najemnej. O ile można sobie wyobrazić pracę bez zwierzchności kapitalisty, o tyle kapitał bez pracy istnieć nie może. Spróbujcie sobie wyobrazić developera bez robotników budowlanych czy właściciela firmy transportowej bez kierowców. Za to spółdzielnia kierowców bądź kolektyw budowlany to wizje jak najbardziej realne. Ostatnio modne stało się utyskiwanie na system szkolnictwa wyższego. Ponoć

uczelnie nie dostarczają biznesowi siły roboczej zgodnej z jego oczekiwaniami. Czyż nie jest to postawa typowo roszczeniowa? A mogliby przecież „wziąć los w swoje ręce", zainwestować w szkolenia. Ale po co? Łatwiej wyciągając łapę do państwa! Chcą żeby to publiczne uczelnie szkoliły im kadry, by oni mogli przyoszczędzić na kursach. Trudno o bardziej sugestywny przykład społecznego pasożytnictwa. Świadectwem hipokryzji polskich przedsiębiorców jest także ich stosunek do dobra wspólnego. Korzystają z niego bez żadnych skrupułów. Szczególnie wtedy, kiedy społeczne zasoby wspierają proces akumulacji kapitału. Z jednej strony – tępią państwowy interwencjonizm, z drugiej zaś – żebrzą o infrastrukturę wznoszoną za publicznie pieniądze i stoją w kolejach urzędów po pieniążki z „komunistycznej” Unii Europejskiej. Potem dewastują TIRami drogi i autostrady. Wycinają lasy by zrobić miejsce pod osiedla dla sobie podobnych.Środowisko naturalne mają gdzieś. Niszczą przyrodę na tyle, na ile im się na to pozwoli. Przedsiębiorcy wmawiają pracownikom, że to co jest dobre dla biznesu, jest również korzystne dla zatrudnionych. Stąd też z ust przedstawicieli Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan czy Business Centre Club padają często stwierdzenia typu „gdyby obniżyć podatki to płacę pójdą ostro w górę". Jest to oczywiste kłamstwo. Zastanówmy się czy zarobki w szarej strefie są znacząco wyższe? Kolejnym popularnym sloganem jest „musicie się godzić na obniżkę płac/ uelastycznienie zatrudnienia, bo pozwoli to zachować wasze miejsca pracy”. W rzeczywistości stopa zysku polskich przedsiębiorstw w przeliczeniu na zysk wypracowywany przed jednego pracownika jest wyższa niż w większości krajów UE czy w USA. Polską specjalnością jest również niski udział płac w ogólnych przychodach firm. Nie trzeba zatem oszczędzać na płacach czy umowach o pracę, żeby zachować zyskowność. Przedsiębiorcy domagają się szczególnej protekcji. Uważają, że państwo powinno obniżyć zusowskie składki i podatek dochodowy, a także umożliwić im łatwiejsze zwalnianie pracowników. Tak, aby mogli dopasować siły produkcyjne do zmieniających się wymogów rynku. Oczywiście, jak deklarują – to wszystko dla dobra pracowników, bo będzie możliwe „utrzymanie miejsc pracy". Który to już raz słyszymy, że ograniczenie praw pracowniczych i zniesienie zabezpieczeń ma się przysłużyć samym zatrudnionym? Wydawca: Ogólnopolski Związek Zawodowy „Inicjatywa Pracownicza” ul. Kościelna 4, 60-538 Poznań Redakcja: ul. Jagiellońska 52/11, 03-463 Warszawa Redaktor naczelny: Krzysztof Łagutko Sekretariat: prasowy@ozzip.pl Druk: Polskapresse Oddział Poligrafia, Drukarnia Poznań ul. Malwowa 158 60-175 Poznań - Skórzewo ISSN: 2353-4974 Biuletyn związkowy „Inicjatywa Pracownicza” ukazuje się co dwa miesiące i jest bezpłatnie dystrybuowany wśród komisji naszego związku i sympatyków. Jeśli chcesz otrzymywać biuletyn napisz na nasz adres e-mail: ip@ozzip.pl


BIULETYN ZWIĄZKOWY INICJATYWA PRACOWNICZA • NR 41 / SIERPIEŃ 2014

www.ozzip.pl

17

PUBLICYSTYKA

Spóźnione wypłaty Raz usłyszałem, jak któryś z kierowników budowy określił nas z pogardą: „godzinowcy”. „Godzinowcy”, bo płaci nam się za czas pracy, a nie jej konkretny efekt. Pogarda na wyrost. Co prawda niewiele się od nas wymaga i niewiele oczekuje po naszej robocie, ale - skoro nas wynajmują - to jesteśmy widać nieodzowni.

Fot. internet

LUKA

Kamienie

W blaszanym pudełku, jak informuje tabliczka na drzwiach, jest miejsce tylko dla ciecia, trzy osoby w stróżówce to już ścisk, przychodzi czwarta: jeden z kierowników budowy. – Co tu się do cholery wczoraj wyrabiało?! – pyta od drzwi. Konsternacja, no bo wczoraj, wczoraj nie działo się nic. – A ten rozpiździel przed biurem, czemu tam leżą kamienie?!? – dalej dopytuje. – Aaa to! To w sobotę w nocy przyszło pod bramę kilku chłopaków, pokrzyczeli, porzucali kamieniami i poszli – staramy się wytłumaczyć. Kierownik osłupiał. Nic z tego nie rozumie. – To już któryś raz. To się ciągle dzieje – mówi cieć – ekipa nie dostaje wypłaty, to przychodzi tu i się awanturuje. – Jak to nie dostali wypłaty? Przelewy poszły od nas ponad tydzień temu – dziwi się dalej kierownik. Stróż tłumaczy więc spokojnie jak dziecku, że przelewy może i poszły do podwykonawców, ale podwykonawcy nie zapłacili swoim pracownikom. Teraz, kiedy wiem na co patrzeć, widzę tych kilka kamieni odkopanych już sprzed wejścia. Rzucane na oślep, z dziką furią, pośród pijanych przekleństw i złorzeczeń budzących okolicznych mieszkańców. Nie czyniąc żadnej szkody, odbiły się od blachy biurowych kontenerów i leżą teraz bezładnie. Kumpel mruga do mnie okiem i pyta – Co, my też tak będziemy rzucać kamieniami? – Niedoczekanie – odpowiadam.

Fizol

Jest lato 2013 roku. Wskutek emigracji zarobkowej pośród zawodów najbardziej poszukiwanych przez pracodawców na pierwszym miejscu znajduje się pracownik

fizyczny wykwalifikowany. Na czwartym miejscu w tym rankingu znowu pracownik fizyczny, tyle że niewykwalifikowany - prosty robol, tak zwany fizol, To między innymi ja na tej budowie. Raz usłyszałem, jak któryś z kierowników określił nas z pogardą: „godzinowcy”. „Godzinowcy”, bo płaci nam się za czas pracy, a nie jej konkretny efekt. Pogarda na wyrost, bo co prawda niewiele się od nas wymaga i niewiele oczekuje po naszej robocie, ale też, skoro nas wynajmują, to jesteśmy widać nieodzowni. Wreszcie, czego mi nikt nie odbierze, czuję, że ja również stawiam te domy. Z kolei robotnicy, nieważne czy wykwalifikowani, czy nie, traktują się równo. Podział tylko taki, co na młodych tj. żółtodziobów i resztę. Jak się kogoś nie zna, tradycyjnie tytułuje majstrem. Słowo majster wywodzi się z niemieckiego Meister, co znaczy tyle, co mistrz. Mistrzowie całymi ekipami przyjeżdżają tu do Poznania z okolicznych wsi i miasteczek. Dziesięć złotych za godzinę, godzin dziesięć (w sobotę pięć) wychodzi stówa w dzień powszedni, pięćset pięćdziesiąt tygodniowo, dwa tysiące dwieście miesięcznie, odlicz święta i nie pytaj czy brutto, czy netto. Jak koledzy usłyszeli, że obiecano mi umowę, to wybuchnęli śmiechem. Tu prawie wszyscy pracują bez jakiejkolwiek umowy i co jakiś czas, by zdobyć ubezpieczenie zdrowotne, meldują się w pośredniaku. Nie od razu łapię dla kogo właściwie pracuję. Rozmowę kwalifikacyjną miałem w siedzibie jednej firmy, tutaj na budowie słyszę, że niby pracuję dla drugiej, karty pracy podpisują mi zaś brygadziści z trzeciej. Oczywiście oni także mają nad sobą firmę. W tym całym łańcuchu szef okazuje się szefem, bo jest synem szefa i razem właściwie, sytuują się w roli agencji pracy tymczasowej. Na co dzień słucham poleceń kierowników budowy z firmy, która ich wynajmuje i im płaci moje wynagrodzenie. Kiedy spóźniają się z wypłatą, stają się w moich oczach po prostu dłużnikami.

Budowa

Moja budowa to labirynt sześciu czteropiętrowych bloków połączonych podziemnym parkingiem. Będzie z tego strzeżone osiedle. Na folderach reklamowych młodzi rodzice z dzieciakami, kolorowe baloniki, jest ciepło, słonecznie i wszyscy się uśmiechają. Na razie, jako że nie podłączono budowy do ogólnej kanalizacji deszczowej, po każdym deszczu parking zamienia się w wielkie podziemne jezioro. Spędzam całe dnie, tydzień po tygodniu nad tym Styksem wypompowując wodę wężami. Samotność do kwadratu, samotność do sześcianu, prostopadłościanu, brył foremnych i wielokątnych. Nie, nie chcę się użalać nad sobą. Opowiadam o tym, co ja tu właściwie robię. Czasem rzuca się nas jako pomoc dla ekip murarskich i nosimy zaprawę, przerzucamy tony żelastwa, desek i cegieł, bo wózki widłowe nie chcą wjeżdżać za głęboko z obawy, by nie przedziurawić opon o gwoździe. Stawiamy i demontujemy barierki BHP, No i przede wszystkim sprzątamy, czy raczej odgruzowujemy. – Tylko mi nie spadnij! – mówi kierownik, kiedy skuwam beton, stojąc na chybotliwych bloczkach tuż nad przepaścią. Sam nie wiem, czy to z powodu troski, by mi się nic nie stało, czy żeby nie przysporzyć mu kłopotów. Prawdopodobnie z obu. Temat BHP wydaje się ograniczać do noszenia

kasków i instalacji barierek. Maskę na twarz, by uchronić się przed wszędobylskim pyłem, gdy ciąłem beton, i stopery kupiłem za własne pieniądze w pobliskiej aptece. Co gorsza, inni robotnicy wydają się o to nie dbać i nawet w studni szybu windy, gdzie każdy dźwięk odbija się echem, kilku robotników kuje zapamiętale wiertarkami bez żadnej ochrony.

Strajk

„Strajk! Dziki strajk! Strajk! Gdybyś tylko chciał!” śpiewam sobie pod nosem na melodię piosenki „Szał” Edyty Bartosiewicz przez cały dzień. To już postanowione: jeżeli rano szef nie przybędzie z pieniędzmi, nie przebieramy się w ciuchy robocze i nie wychodzimy na budowę. Tu już nawet nie chodzi o to, że wypłata się spóźnia, choć to też jest irytujące, zwłaszcza, że zarzekał się, że tym razem będzie punktualnie. Mamy rachunki do zapłacenia i dzieci do odchowania. Ale miarka się przebrała, bo szef ściemnia okrutnie: Ma być kasa - nie ma szefa, jest szef - nie ma kasy. Jest obietnica, że za dwa dni, przyjeżdża po trzech na krótko, by coś załatwić. My stoimy na placu budowy, on przejeżdża bez słowa. Następnego dnia wypłacić ma kasę jego stary – cisza. Potem, w piątek informacja, że dostaniemy wypłatę, jak pojedziemy na drugi koniec miasta na inną budowę. Jedziemy, jak się okazuje tylko po to, by zobaczyć, jak dyscyplinarnie zwalnia się kilku młodych za dopalacze. I taka gra w kotka i myszkę przez dziesięć dni. Nazajutrz rankiem w kanciapie zaczynamy dzień wyjątkowo od zaparzenia kawy, siadamy wygodnie i paląc ćmiki, czekamy na rozwój wydarzeń. Trochę się boję, ale i jestem podekscytowany. Co to będzie? Ugną się, czy wywalą na zbity pysk? Wreszcie jak zwykle przychodzą kierownicy budowy, by porozdzielać nas między sobą i wyznaczyć zadania. Tłumaczymy im w czym rzecz. Parafrazuję Marcela Szarego, mówiąc, że jak pompa nie ma paliwa, to przestaje działać i tyle. Nam każe się pracować bez paliwa. – Aaa, jak problem jest z paliwem, to my zaraz kogoś wyślemy, by kupił – mówią. W końcu niby zrozumieli i współczują, ale jak twierdzą, to nie ich sprawa, a robota zrobiona być musi. Na młodych wystarczyło tylko podnieść głos i zrobić groźną minę. – Tutaj, do mnie ci, co chcą pracować! – huknął kierownik. Wyczuwając groźbę, młodzi pokornie ustawili się w szeregu, a my czekamy dalej. Kierownicy mediują, dzwonią do naszego szefa, ten mówi, że przyjechać nie może, a wypłata będzie jutro. Kto by mu tam ufał?! Uparcie odmawiamy rozpoczęcia pracy, dopóki nie dostaniemy wynagrodzeń. Kierownicy powtarzają nasze stanowisko, potem my sami jeszcze bezpośrednio szefowi przez telefon. W końcu okazuje się, że przyjechać jednak może, znalazły się zaległe pensje. Z godzinną obsuwą zaczynamy robotę. Można? Można!

Ukraińcy

Dołączyło do nas kilku Ukraińców. Są rozczarowani warunkami pracy tutaj, żałują, że w ogóle przyjechali i zazdroszczą mi możliwości wyjazdu na Zachód. Gdy któregoś dnia robię z jednym z nich, ten stopuje mnie co chwilę, mówiąc, żebym się szanował i że nie warto wysilać się za te psie pieniądze. Sam podpatruję tempo pracy u bardziej doświadczonych – wolne, spokojne, jakby z namaszczeniem wykonywane ruchy, tak dla własnego bezpieczeństwa, jak i żeby oszczędzać siły.

Są takie dni, przyznaję, gdy mógłbym skitrać się w jakimś kącie na pół dnia i nic nie robić. Znam też tę teorię o „broni słabych” - lenistwa jako formie oporu przed wyzyskiem. Ale też znam, co to radość z solidnie wykonanej pracy, no i długo by mówić, dość, że umarłbym z nudów w ten sposób się obijając. Ukrainiec dał się zdybać przez któregoś z kierowników. Ten beszta go, mieszając go z gównem. Ukrainiec w końcu wybucha. Jego, który przeżył dwie wojny, nikt nie będzie w taki sposób poniewierał! Kierownik później natrząsa się z niego, no bo jak to, on kierownik niedługo na emeryturę przejdzie, a wojny nie widział, a ten tutaj niby dwie wojny przeżył. Nie wiedział, że rozmawia z zawodowym żołnierzem, co to był w Afganistanie i Iraku. Wspominam go teraz często, zastanawiając się, czy czasem nie przyszło mu walczyć teraz we własnym kraju. Żałuję, że nie widziałem, jak o swą wypłatę dopominali się Ukraińcy, była z tego ponoć głośna awantura. Ja także, żeby otrzymać ostatnią wypłatę, musiałem przebranżowić się w windykatora. Telefon za telefonem do szefa, na ten numer już nie odbiera to następny, próbuję złapać go w biurze firmy i na budowie. Nerwówka straszna, no bo gdzie tu pewność, że wypłata jeszcze się spóźnia, a nie że mnie oszukali i nie zapłacą wcale. Wreszcie udało się, szef przybył z ponad godzinnym opóźnieniem, no ale jest, ma pieniądze i się zgadzają. – Nie myśl, że ja coś na tym zarabiam. Ja robię to, żebyście wy młodzi mieli pracę – mówi. Jasne, a ja robiłem na budowie, żeby ten tekst do gazety napisać.

Wstąp do związku! OZZ Inicjatywa Pracownicza jest bojowym, samorządnym związkiem zawodowym. Zrzesza pracowników i pracownice ze wszystkich branż, bez względu na typ umowy. Dołącz do nas! Wystarczy 10 osób zatrudnionych na umowach o pracę, aby powołać komisję zakładową w twoim zakładzie pracy. Pracownice i pracownicy pracujący w małych firmach, na umowach cywilnoprawnych, bezrobotni i bezrobotne, emeryci i emerytki mogą zrzeszać się w komisjach środowiskowych lub międzyzakładowych. Więcej informacji o tym jak wstąpić do Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza znajdziesz na stronie internetowej:

www.ozzip.pl/przystap-do-ip

Kontakty do lokalnych struktur OZZ Inicjatywa Pracownicza znajdziesz na stronie internetowej:

www.ozzip.pl/kontakty

Możesz także skontaktować się bezpośrednio z Komisją Krajową związku:

ul. Kościelna 4, 60-538 Poznań Telefon: 501 30 33 51 e-mail: ip@ozzip.pl


18

BIULETYN ZWIĄZKOWY INICJATYWA PRACOWNICZA • NR 41 / SIERPIEŃ 2014

www.facebook.com/InicjatywaPracownicza

HISTORIA

Samorządność na przekór wszystkim 4 lata temu na krakowskim cmentarzu pożegnaliśmy Rafała Górskiego, bezkompromisowego działacza związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza, Federacji Anarchistycznej i Komitetu Wolny Kaukaz. Rafał Górski współredagował pismo A-tak, publikował m.in. w takich gazetach jak Inny Świat, Mać Pariadka, Przegląd Anarchistyczny, Recykling Idei i Trybuna Robotnicza. W swoich tekstach zajmował się m.in. historią syndykalizmu oraz teorią i praktyką demokracji uczestniczącej. Z tej okazji przypominamy, artykuł Rafała z 2008 r. na temat pierwszego strajku pracowników po transformacji ustrojowej. RAFAŁ GÓRSKI

O

pierwszym strajku w białostockim MPK w 1991 r. powiedziano później, że był sterowany. Podłożem strajku był jednak autentyczny sprzeciw pracowników wobec nowego szefa przedsiębiorstwa Wiesława Tomaszewskiego (wcześniej w PKP). Sprawowanie funkcji dyrektora rozpoczął bowiem od podniesienia sobie pensji do poziomu osiem razy wyższego od pensji kierowców. Strajk rozpoczęto 13 maja 1991 roku. Pracownicy zażądali dymisji dyrektora, podwyżek pensji i dyskusji nad przekształceniami własnościowymi przedsiębiorstwa. Do strajkujących zgłosił się z pomocą prawną mecenas Jerzy Korsak (wówczas właściciel jedynej prywatnej kancelarii adwokackiej w Białymstoku, obecnie członek Naczelnej Rady Adwokackiej) i przekonał ich, że aby odwołać dyrektora, trzeba rozwiązać przedsiębiorstwo. Niespodziewanie szybko, bo już 16 maja Rada Miasta postanowiła spełnić postulat pracowników i specjalną uchwałą rozwiązała MPK, czyniąc likwidatorem... Jerzego Korsaka. Komitet strajkowy podpisał porozumienie. 17 maja Rada Miasta powołała w miejsce MPK: Zakład Obsługi Komunikacji Miejskiej i dwie spółki skarbu gminy. Pomysłodawcą był prezydent miasta Lech Rutkowski. W zarządach spółek zasiadły żony członków zarządu miasta. Zadbano także o byłego dyrektora. Zarząd miasta przyznał mu kredyt na zakup 30 Ikarusów z byłej NRD, ponieważ Tomaszewski postanowił założyć prywatną firmę przewozową „Biatra". Dopiero w tym momencie członkowie Rady Pracowniczej MPK spostrzegli się, że strajkującą załogę wyprowadzono w pole. Złożyli odwołanie, ale było już za późno. Nikt nie słuchał ich argumentów, że uchwała rajców miejskich jest niezgodna z ustawą o prywatyzacji, a sama działalność likwidatora wyprzedza uprawomocnienie się decyzji o likwidacji. Okazało się, że to nie koniec niespodzianek: nowi szefowie postanowili zwolnić 200 pracowników byłego MPK. Rada Pracownicza odpowiedziała przeprowadzeniem w czerwcu referendum, w którym pytała pracowników o zgodę na likwidację, redukcję etatów i perspektywy pracy w spółkach. Za strajkiem dla uniknięcia takiej przyszłości opowiedziało się 85 procent załogi. Wysłano oświadczenie do ministra przekształceń własnościowych Janusza Lewandowskiego. Ministerstwo przyznało, że sprzeciw Rady Pracowniczej powinien był wstrzymać proces likwidacji, ale nie podjęło żadnych działań. Nie próżnowali za to nowi szefowie. 1 lipca 250 pracowników zostało niespodziewanie zwolnionych. Sławomir Jakubowski, przewodniczący Rady Pracowniczej powiedział, że po prostu przyszli i nie znaleźli swoich nazwisk na listach obecności. Następnego dnia wybuchł strajk. Uczestnikami byli niemal wyłącznie kierowcy i mechanicy. Głównym postulatem stał się powrót do sytuacji sprzed połowy maja momentu likwidacji. Prezydent Rutkowski odmówił rozmów ze strajkującymi. Od akcji protestacyjnej odcięła się od razu zakładowa „Solidarność". OPZZ przyjął postawę wyczekującą. Media były nastawione nieprzychylnie ze względu na niedogodności dla mieszkańców. Władze uruchomiły komunikację zastępczą z pomocą wojska i łamistrajków zatrudnionych w nowych spółkach.

23 lipca Sąd Gospodarczy w Białymstoku orzekł, iż przemiany w MPK rozpoczęte przez władze miejskie są zgodne z prawem. Powołał się przy tym na akceptację likwidacji MPK przez majowy komitet strajkowy, pomijając zupełnie sprzeciw Rady Pracowniczej. Przeciw strajkującym wystąpił także marszałek senatu Andrzej Stelmachowski, który oskarżył Jerzego Urbana o inspirowanie protestu. Pod koniec lipca wszyscy uczestnicy strajku otrzymali dyscyplinarne zwolnienia z pracy. Pracownicy starali się przekonać do swoich racji mieszkańców miasta. 13 sierpnia dwustu strajkujących przeszło pochodem spod pomnika Popiełuszki przed Urząd Miasta z transparentem „My chcemy pracować, wy chcecie rujnować". Prezydent po raz kolejny odmówił rozpatrzenia ich żądań. Tym razem strajkująca załoga postanowiła podjąć bardziej radykalne kroki. Wybrano Tymczasowy Zarząd Robotniczy (TZR) w składzie: Zbigniew Olechnicki (przewodniczący), Stanisław Pruszyński, Zbigniew Borowski, Paweł Gawryluk, Marek Chorąży, Mirosław Sipika i Waldemar Dziumak. Miał to być wstęp do przejęcia pełnej władzy nad przedsiębiorstwem przez jego pracowników. 17 sierpnia, podczas nadzwyczajnej konferencji prasowej TZR ogłosił przejęcie zakładu pracy razem z całym majątkiem w użytkowanie. Poinformowano, że strajk okupacyjny zostanie przekształcony w strajk czynny. Oznaczało to, że pracownicy samodzielnie uruchomią komunikację miejską, zlecą wydrukowanie biletów, a wpływy przeznaczana samoorganizację zakładu, przestaną zaś odprowadzać pieniądze do kasy władz miejskich. Strajkujący podkreślili, że nie zabierają autobusów dla siebie, lecz chronią firmę przed rozgrabieniem majątku. „W gruncie rzeczy te autobusy są nie tyle własnością komunalną, co bardziej całego społeczeństwa Białegostoku"powtarzał Olechnicki. Wydano też komunikat, ze w przyszłości zostanie powołana spółka pracownicza. „Mamy do tego prawo, raz dlatego, że większość z nas budowała to przedsiębiorstwo, straciła w nim najlepsze lata. Dwa, bo mamy przecież demokrację” - mówili pracownicy. Reakcja władz była natychmiastowa. Tego samego dnia odcięto prąd i dopływ paliwa. Uniemożliwiono w ten sposób wyprowadzenie autobusów na miasto. 24 sierpnia załoga wysłała list do prezydenta Wałęsy, w którym pisano, że jest inwigilowana przez UOP i docierają do niej informacje o planowanym użyciu siły, proszono o pomoc. Nie otrzymano odpowiedzi. 28 sierpnia oddziały policji zablokowały ulice wokół zajezdni przy ul. Składowej, gdzie przebywali strajkujący. Na rozmowy z pracownikami udali się prezydent Rutkowski i komendant wojewódzki policji Tadeusz Serwatka. Zagrozili użyciem siły. Udało im się zastraszyć pracowników do tego stopnia, że ci zgodzili się na „honorową kapitulację". O godz. 19 wieczorem tego samego dnia policjanci mieli wkroczyć do zakładu, a pracownicy wyjść za bramę w asyście funkcjonariuszy. Jednak o umówionej godzinie przybyłych notabli i policjantów przywitał tłum kobiet uzbrojonych w parasolki. To żony i matki strajkujących przyszły im z odsieczą. Kobiety zablokowały bramę wjazdową i odmówiły przepuszczenia policji.

Fotografia dzięki uprzejmości Marka Doleckiego

Pracownicy oświadczyli, że będą kontynuować strajk. Policja wróciła do koszar. 31 sierpnia Federacja Anarchistyczna - sekcja Kraków zorganizowała wiec solidarności z załogą MPK przed bramą Huty Tadeusza Sendzimira. W ciągu jednego dnia zebrano wśród hutników i pracowników krakowskich zajezdni ponad 800 podpisów pod listem poparcia dla strajku w Białymstoku. Następnie przedstawiciele FA udali się do Białegostoku, gdzie wystąpili na wiecu załogi. Należy dodać, że poparcia strajkującym udzieliły także: Solidarność'80 (szczególnie Seweryn Jaworski), Wolne Związki Zawodowe, KPN, PPS i Partia X Tymińskiego. Doszło też do ostatniej próby negocjacji z udziałem prezydenta Białegostoku, „Solidarności” i księży. Rozmowy przerwano, kiedy strajkujący odmówili rezygnacji z decyzji o kierowaniu przedsiębiorstwem przez samych pracowników. 2 września nastąpił drugi szturm na zajezdnię. Akcja rozpoczęła się o 4.25 rano. Najpierw nieoznakowane nyski podjechały przed bramę i wyskoczyli z nich komandosi, którzy gazem potraktowali wartowników, powalili ich na ziemię i wykręcili ręce. Już po chwili podniesiono szlaban i oddziały prewencji wdarły się do zajezdni. Zaskoczeni pracownicy praktycznie nie stawiali oporu. Według rzecznika policji - kilku robotników broniło się za pomocą łańcuchów i łomów, ale zostali obezwładnieni przez funkcjonariuszy brygady antyterrorystycznej. Ponad stu pracowników wyrzucono przed bramę. Tuż po opanowaniu zajezdni przez policję rozpoczęto przeprowadzanie autobusów do zakładu komunikacyjnego przy ul. Jurowieckiej. Kierowcami byli żołnierze i łamistrajki. Zebrani przy bramie pracownicy obrzucili wozy kamieniami, wybijając szyby w dwóch z nich. Policjanci wraz z komandosami rozpędzili tłum. Pobito pałkami przypadkowych przechodniów. W sumie dziesięć osób odniosło obrażenia. Kiedy wyprowadzono już większość autobusów bramę zagrodzono barierkami i kordonem policji w pełnym rynsztunku. Prezydent Rutkowski oświadczył,

że wraz z wojewodą Stanisławem Prutisem (były dziekan Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku) zwrócili się do policji o "przywrócenie stanu prawnego", za wiedzą rządu. Minister sprawiedliwości Wiesław Chrzanowski (ZChN) uzasadnił decyzję o pacyfikacji tym, że „dawna ustawa nie dopuszczała legalnych strajków, a obecna je sankcjonuje". Strajk w MPK uznał za nielegalny. Przeciwko pacyfikacji zaprotestował tylko Jerzy Rulewski (Solidarność). Strajkujący postanowili kontynuować protest przed bramą zajezdni, a dziewiętnastu spośród nich rozpoczęło głodówkę. 7 września do przerwania głodówki próbował ich nakłonić biskup Edward Kisiel mówiąc, że naruszają piąte przykazanie. Bezskutecznie. Zbliżał się termin wyborów do parlamentu, co sprzyjało przynajmniej częściowo korzystnym dla pracowników rozstrzygnięciom. Przedłużający się strajk w asyście policji nie świadczył najlepiej o decydentach (zaczęli nawet twierdzić, że policja chroni pracowników przed gniewem mieszkańców miasta). Poparcia strajkującym udzieliło w końcu OPZZ. 8 września wieczorem Tymczasowy Zarząd Robotniczy wynegocjował z władzami utworzenie komunalnego przedsiębiorstwa komunikacyjnego, którego dyrektorem zostanie osoba wybrana przez załogę. Zgodnie z porozumieniem wobec uczestników strajku nie miały być wyciągane żadne konsekwencje i wszyscy mogli wrócić do pracy. 9 września rano policja opuściła zajezdnię przy ul. Składowej. Warto pamiętać o tamtych wydarzeniach, co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, był to pierwszy w Trzeciej Rzeczpospolitej strajk zwolenników samorządności pracowniczej. Po drugie, po raz pierwszy rząd legitymujący się „solidarnościowym rodowodem” (premierem był Jan Krzysztof Bielecki, ministrem pracy Jacek Kuroń) zdecydował się na użycie siły przeciw strajkującym.


BIULETYN ZWIĄZKOWY INICJATYWA PRACOWNICZA • NR 41 / SIERPIEŃ 2014

www.ozzip.pl

19

ZAGRANICA

Jak Organika z Malborka zniszczyła fabryki w Tuzli MONIKA KARBOWSKA

Krótka historia grabienia i oporu w Bośni

Podczas ostatnich 20 lat post-jugosłowiański przemysł został najpierw – w czasie wojny lat 1992-1995 – „znacjonalizowany na bazie etnicznej”, a następnie przekazany w prywatne ręce politycznym oligarchom oraz zachodniemu kapitałowi. Prywatyzacja przyniosła te same skutki, co w innych krajach Europy Wschodniej: wielkie obietnice kapitalistycznego dobrobytu zamieniły się w konkretne ruiny zamykanych i rozmontowywanych fabryk. Szczególnie wyraźnie widać to w Tuzli, niegdyś zagłębiu przemysłu chemicznego, w którym to na wiosnę wybuchły protesty. Bośniaccy robotnicy nie zdążyli jeszcze zapomnieć, że kiedyś (inaczej niż w innych krajach Europy Wschodniej) – w ramach jugosłowiańskiej polityki samorządności robotniczej – to oni byli zarządcami i właścicielami zakładów. Tutaj, nawet prywatyzację traktowano jako inną formę samorządu, gdyż robotnicy starali się i często nadal starają mieć wpływ na los przedsiębiorstw. Jako prywatni akcjonariusze używają kolektywnie swoich praw, tak żeby kształtować politykę firm zgodnie ze swoim interesem. Bośnia i Serbia są wciąż krajami, gdzie poczucie klasowego interesu nie zanikło wśród robotników.

Solidarni robotnicy kontra inwestorzy

Robotnicy z Tuzli zorganizowani w nowym związku zawodowym „Solidarnost” (sic!) wierzą jednak, że można wynaleźć nowe zasady spółdzielczości i ponownie uruchomić produkcję tam, gdzie nie jest jeszcze zupełnie zatrzymana. Aby odzyskać przejęte przez „inwestorów” aktywa i zachować ciągłość produkcji, prowadzą zarówno strajki okupacyjne, jak i akcje prawne i polityczne.

Od 4.II.2014 r. w Bośni i Hercegowinie trwają protesty, które rozpoczęły się w Tuzli i wkrótce rozlały po całym kraju. Prywatyzacja, doprowadziła do tego, że w liczącym 3,8 mln mieszkańców kraju, 80% zakładów zamknięto a 0,5 mln osób straciło pracę. dy robotnicy zrozumieli, że pozostało ich za mało nawet, żeby upilnować urządzenia zakładu przed kradzieżą. Jasne stało się dla nich także to, że prawdziwym celem Organiki jest całkowite zamknięcie kompleksu. W 2008 r. zwolnieni pracownicy rozpoczęli postępowanie sądowe przeciwko firmie, która nie zapłaciła im zaległych pensji i składek socjalnych. W 2012 r. sąd w Tuzli zasądził od polskiej firmy na rzecz pracowników kwotę w wysokości 1,5 mln euro. Jak do tej pory Organika nikomu nie zapłaciła i zniknęła niczym firma krzak

W przypadku Poliolchemu inwestorem okazała się być polska firma Malborskie Zakłady Chemiczne Organika S.A. Jej przedstawiciele przybyli do Tuzli w 2006 roku i za niewielką, jak na takie inwestycje, kwotę 5,3 mln euro kupili siedem fabryk należących do chemicznego kompleksu. Pracownikom Poliolchemu obiecali oczywiście nie tylko zachowanie miejsc pracy, ale także inwestycje i utrzymanie ciągłości produkcji. W rzeczywistości jednak szybko zamknęli pięć zakładów i jak sądzą robotnicy w pozostałych interesowało ich wyłącznie kupno linii produkcyjnych. W związku z tym infrastruktura taka jak np. zakładowa stołówka została natychmiast zlikwidowana. Rozpoczynając proces „restrukturyzacji” fabryk Poliolchemu, polska firma od razu zwolniła 250 osób, w 2007 r. 50, a w 2008 r. kolejnych 100 pracowników. WteFot. www.plenumtk.org

Protesty zaczęły się, gdy miejscowa ludność wsparła żądania, walczących od wielu lat, pracowników zakładów chemicznych DITA w mieście Tuzla, wcześniej niszczonych i sprzedawanych na złom przez kolejnych „inwestorów”. Manifestacje przerodziły się w organizowane z pomocą lokalnych działaczy lewicowych (organizacja Ljievij) oraz pracowników lokalnego uniwersytetu, zgromadzenia obywateli zwane Plenami. Dzięki temu, że mieszkańcy mogli w sposób zorganizowany i pokojowy wyrazić swoje frustracje i opinie, nacjonalistyczna prawica nie mogła zapanować nad protestami i skierować ich przeciwko serbskiej mniejszości etnicznej.

Bośnia pozostaje bowiem nadal krajem podzielonym a pamięć o okrucieństwach ostatniej wojny jest tam wciąż żywa. Tym bardziej, że maksymalnie zdecentralizowany, ustrój polityczny, faworyzuje paraliż decyzyjny i korupcję na każdym szczeblu. Jest on spuścizną wojny, gdyż został wymyślony przez zachodnich ekspertów i narzucony w kończącym wojnę w Bośni układzie z Dayton. Pomimo krytyki systemu politycznego, bośniacka lewica bardzo ostrożnie podnosi kontrowersyjną tematykę wychodzenia z tego porozumienia. To zakładałoby bowiem zarówno konieczność znalezienia nowych rozwiązań na współżycie narodowościowe, jak i podważenie podstawowych zasad, jakimi kierowano się przy tworzeniu nowych państw po śmierci Jugosławii, czyli rozwój kapitalizmu i prywatyzacja produkcji.

Fot. Anadolija / www.oslobodjenje.ba

W lutym i marcu tego roku Bośnią wstrząsnął wielki ruch społecznych protestów. Informacje o podpalaniu przez demonstrantów budynków miejscowej administracji, bez problemu przedostały się do mediów. Niewiele natomiast dowiedzieliśmy się o robotniczych protestach, których przyczyną były: od lat panująca korupcja oraz likwidacja lub rabunkowa prywatyzacja miejscowych zakładów.

Plena organizowane oddolnie przez protestujących obywateli powstały w Sarajewie, Tuzli, Zenicy, Mostarze i Bugojnie.

Czy nie jest tak, że Organika zakupiła tak znaczącą firmę w Bośni tylko po to, żeby ją doprowadzić do upadłości? Pracownicy i związki zawodowe uważają, że jest to związane z osobą Naila Zatovica, który jest managerem Organiki w biurze jej filii w Sarajewie, a którego żona pracuje w polskiej ambasadzie. Gdy zaczęły się protesty w Tuzli, pracownicy upomnieli się o zaległe pensje zasądzone przez bośniacki sąd. Udali się do polskiej ambasady w Sarajewie, żądając, aby firma uszanowała wyrok bośniackiego sądu. Jako że nie zostali tam przyjęci, to swoje oczekiwania skierowali do premiera tuzlańskiego kantonu, który obiecał sprawą się zająć. Niestety w międzyczasie złożył dymisję, więc w ich sprawie nadal nic się nie zmieniło. Zresztą wydaję się, że polski koncern – chwaląc się na swojej stronie internetowej, że jest „jakościową marką i wiarygodnym partnerem dla producentów działających w wielu branżach” i że „wdraża strategię rozwoju zgodną z najwyższymi standardami ekologicznymi” – wcale nie zamierzał kontynuować produkcji tworzyw sztucznych, a zwłaszcza pianki poliuretanowej, której Poliolchem był ważnym dostawcą. Celem zaś mogło być wyłącznie przejęcie wartościowych urządzeń i sprzedanie ich na części. Jak twierdzi jeden z pracowników, Nusret Redžić polski manager Dariusz Golian – jedyny z Organiki Polska, który zjawił się w Bośni – zajmował się faktycznie rozbrajaniem zakładu na złom. Według Nusreta Redžića, aby robotnicy nie sprzedali części

zakładu, który nadal uważają za swój, Organika Polska wynajęła na miejscu firmę ochroniarską. Z powyższych wypowiedzi, można wnioskować, że polski koncern nic sobie nie robi z postanowień bośniackiego sądu. Bośniackie państwo jest natomiast zbyt słabe i skorumpowane, by zmusić polskiego przedsiębiorcę do poszanowania praw obywateli i ich praw pracowniczych. Organika Polska nadal dysponuje aktywami, czyli m.in. gruntem wielkości 13 800 ha przeznaczonym, jak twierdzi Nusret Redžić niechybnie na spekulacje. Robotnicy Poliolchemu nie mają już nadziei, na ponowne uruchomienie fabryki. Inaczej niż w przypadku zakładu DITA, polscy przedsiębiorcy tak dokładnie rozmontowali linie produkcyjne, że pracownikom nie udałoby się już wznowić produkcji. Mówią jednak, że nie odpuszczą Organice należnych im pensji i składek socjalnych. Tym bardziej, że firma otrzymała dodatkowo 4,5 miliona kredytu pod zastaw hipoteki zakładu. Polska lewica, związki zawodowe oraz działacze pracowniczy nie mogą pozostać obojętni, gdy robotnicy z Bałkanów walczą o sprawiedliwość i o zwrot tego, co im zabrano. Nie możemy dopuścić, żeby rzekoma „zielona wyspa” - Polska była budowana na niszczeniu biedniejszych krajów, które w dodatku Unia Europejska traktuje niczym swoje kolonie. Musimy zdobyć się na międzynarodową solidarność. Robotnicy z Tuzli mają wiele pomysłów na to, jak razem możemy walczyć z naszym wspólnym wrogiem.

Komisja Krajowa OZZ IP wydała stanowisko, w którym popiera walkę robotników byłego Poliolchemu o należne im płace i składki. Solidaryzujmy się z nimi w oporze przeciwko praktykom Organiki i zachęcamy do wysyłania listów protestu do zarządu firmy: malbork@organika.pl Lub przez formularz kontaktowy na stronie firmy:

www.organika.pl/kontakt


PRZECIWKO PRYWATYZACJI

opieka

transport

edukacja

mieszkalnictwo

zdrowie

kultura

USŁUGI PUBLICZNE ˙ NALEZA˛ DO WSZYSTKICH! ODOW ZAW Y

A

PR

ACO

W NIC

ZA

LSKI ZW OPO IA LN Ó

K ZE

INICJ A

TY

W

OG

˛ Ogólnopolski Zwiazek Zawodowy Inicjatywa Pracownicza – www.ozzip.pl


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.