www.iRiviera.pl niezale¿ny portal informacyjny
pomorska gazeta opinii
Sopot
grudzieñ 2014
Rok IX Nr 12 (99)
Nak³ad 13 000 egz.
ISSN 1895-7080
Czytelnikom i Przyjacio³om "Riviery" oraz Wszystkim Sopocianom, z okazji Œwi¹t Bo¿ego Narodzenia i Nowego 2015 Roku sk³adamy Najserdeczniejsze ¯ycznia Pomyœlonoœci, Zdrowia i Szczêœcia
redakcja
Pismo bezp³atne
„Afera Karnowskiego” na wokandzie Wybory samorz¹dowe 2014 w Sopocie
SOPOCKA
opera mydlana
16 listopada br. w ca³ej Polsce odbywa³y siê wybory samorz¹dowe. W Sopocie g³osowa³o zaledwie 51,27 proc. uprawnionych do g³osowania. Wiêkszoœæ mandatów zdoby³a Platforma Sopocian Jacka Karnowskiego. Prezydentem miasta zosta³ w pierwszej turze Jacek Karnowski. G³osowa³o na niego 53,37 proc. sopocian. Bêdzie to ju¿ pi¹ta kadencja tego polityka.
P
latforma Sopocian ma w obecnej Radzie Miasta Sopotu 13 radnych. Ruch Kocham Sopot oraz Prawo i Sprawiedliwoœæ wziê³y po 4 mandaty. Mieszkañcy dla Sopotu nie wprowadzili do Rady ani jednego kandydata. W Sopocie, tak jak w wielu innych miejscach w Polsce, nie oby³o siê bez nieprawid³owoœci wyborczych. Z protoko³ów Miejskiej Komisji Wyborczej w Sopocie wynika, ¿e z urn wyjêto wiêcej kart do g³osowania, ni¿ ich wydano. Kolejna niezgodnoœæ danych pojawia³a siê przy wydawaniu kart do g³osowania - ka¿dy z g³osuj¹cych powinien dostaæ trzy karty do g³osowania: 1. na prezydenta miasta, 2. na radnego Sopotu, 3. na radnego
sejmiku. Iloœæ kart wydanych powinna byæ wiêc w ka¿dym z tych g³osowañ taka sama, tymczasem z protoko³u wynika, ¿e nie by³a. W zwi¹zku z tym do S¹du Okrêgowego w Gdañsku wp³ynê³y dwa protesty wyborcze, których autorzy za¿¹dali uniewa¿nienia wyborów. Pierwszy protest z³o¿y³ w imieniu sopockiego PiS radny Bartosz £apiñski. Drugi - prywatnie p. Krzysztof Szo³och. Z kolei Komitet Wyborczy Kocham Sopot poprosi³ Wojewódzkiego Komisarza Wyborczego w Gdañsku o spowodowanie kontroli i wyjaœnienie ewentualnych w¹tpliwoœci. Wiêcej o tegorocznych wyborach na str.: 2, 3 i 7
Wyniki g³osowania Kandydaci na prezydenta KARNOWSKI JACEK KRZYSZTOF (PS) CZAJKOWSKA GRA¯YNA JADWIGA (KS) STRÓ¯YK MICHA£ BART£OMIEJ (PiS) TARASIEWICZ MA£GORZATA MARIA (MdS)
Oskarzeni Jacek Karnowski i Wlodzimierz Groblewski oraz ich obroncy podczas rozprawy, która odbyla sie 5 grudnia br.
Krzysztof M. Za³uski
T
rzyosobowemu sk³adowi sêdziowskiemu przewodniczy sêdzia Anna Lewandowska. Wraz z ni¹ orzekaj¹, Grzegorz Danilewicz z wydzia³u karnego oraz Piotr Pancer - przewodnicz¹cy wydzia³u cywilnego sopockiego s¹du. Akt oskar¿enia sporz¹dzi³ prokurator W³odzimierz Pluta. Na Jacku Karnowskim ci¹¿¹ trzy zarzuty. Dwa pierwsze dotycz¹ przyjêcia ³apówek o
s¹du jednej z obroñczyñ oskar¿onych. Na sali rozpraw nie pojawi³ siê tak¿e oskar¿ony Groblewski. „Janosiki” z CBA 5 grudnia zeznawali trzej robotnicy, którzy na zlecenie W³odzimierza Groblewskiego prowadzili prace remontowobudowlane w prywatnym domu Jacka Karnowskiego. Prokurator powo³a³ ich, aby dowieœæ, ¿e pomiêdzy urzêdnikiem, a przedsiêbiorc¹, który dostarcza³ samochody sopockiemu magistratowi, istnia³y bliskie re-
8282 4447 1589 1200
Kandydaci na radnych rady miasta fot. kmz
Przygotowania do rozpoczêcia procesu trwa³y szeœæ lat. Wreszcie 12 wrzeœnia 2014 r. odby³o siê pierwsze posiedzenie S¹du Rejonowego w Sopocie. Prócz Jacka Karnowskiego, na ³awie oskar¿onych zasiad³o jeszcze dwóch pomorskich przedsiêbiorców: handlarz samochodowy W³odzimierz Groblewski oraz w³aœciciel firmy budowlanej, Marian D. (ten ostatni nie zgadza siê na upublicznienie wizerunku i nazwiska). wartoœci ponad 17 tys. z³ w postaci darmowego serwisowania samochodów, oraz darmowej us³ugi budowlanej o wartoœci 2 tys. z³. Trzeci, pozornie tylko najmniej istotny w¹tek, to poœwiadczenie nieprawdy w sprawie przetargu na zakup aut dla sopockiego magistratu. Do tej pory odby³o siê szeœæ rozpraw. W trakcie pierwszych czterech wyjaœnienia sk³adali oskar¿eni. 5 grudnia br. zeznawali œwiadkowie. Posiedzenie s¹du zapowiedziane na 10 grudnia br. zosta³o odwo³ane. Powodem by³o niestawienie siê do
Liczba g³osów
lacje, co oskar¿ony Karnowski zatai³ w dokumentacji przetargowej. Pierwszy zeznawa³ 49-letni elektryk, Arkadiusz D. Mê¿czyzna opowiada³ o akcji funkcjonariuszy CBA, którzy „bez uprzedzenia”, „prawie w kajdankach”, porwali go z pracy na przes³uchanie. - W czasie przes³uchiwania agenci zachowywali siê, jak „Janosiki”. Powtarzali: „ukaramy bogatych” i wygl¹dali tak, jakby byli nastawieni - mówi³ œwiadek. Ci¹g dalszy na str. 3
Okrêg I - 6 radnych KARNOWSKI Jacek Krzysztof (PS) (na jego miejsce wesz³a A. M. Gosk) KA£U¯NY Andrzej (PiS) CZAJKOWSKA Gra¿yna Jadwiga (KS) DUZINKIEWICZ Zbigniew Jacek (PS) FILIPKOWSKA-WALCZUK Maria El¿bieta (PS) STEFAÑSKI Marcin (PS) GOSK Aleksandra Maria (PS)
Liczba g³osów
Okrêg II - 5 radnych GIERAK-PILARCZYK Barbara Anna (PS) SKWIERAWSKI Marcin Karol (PS) AUGUSTYNIAK Wieczes³aw Kazimierz (PS) STRÓ¯YK Micha³ Bart³omiej (PiS) HALL Jerzy (KS)
Liczba g³osów
Okrêg III - 5 radnych FU£EK Wojciech Jerzy (KS) BAGIÑSKI Piotr Wojciech (PS) MELER Piotr Jerzy (PiS) LIPIÑSKI Tomasz (PS) K¥KOL Pawe³ (PS)
Liczba g³osów
Okrêg IV - 5 radnych KEMPA Jaros³aw Aleksander (KS) £APIÑSKI Bartosz (PiS) £UKASIAK Anna Antonina (PS) WENDYKOWSKI Grzegorz (PS) ORSKI Les³aw (PS)
Liczba g³osów
574 378 296 263 239 238 134 420 339 321 358 300 594 535 346 333 297 519 435 350 293 270
2
WYBORY SAMORZ¥DOWE 2014
Micha³ Stró¿yk 16 listopada Prawo i Sprawiedliwoœæ uzyska³o niez³y wynik. Liczyliœmy wprawdzie na wiêcej g³osów sopocian uwra¿liwionych na los miasta, ale widocznie niechêæ do zbrutalizowanej polityki wziê³a górê u
tych ludzi i, w dniu wyborów, zdecydowali siê pozostaæ w domach. Nie oznacza to, jednak ¿e nastêpnym razem Prawo i Sprawiedliwoœæ nie przekona tych osób i tym samym nie uzyska lepszego wyniku. Teraz przed nami ciê¿ka praca. Z naszym przekazem i rozwi¹zaniami dla Sopotu chcemy dotrzeæ do wszystkich mieszkañców. Jesteœmy przekonani, ¿e mamy dobre pomys³y, które s¹ sensown¹ alternatyw¹ w stosunku do obecnego kierunku rozwoju miasta. Prawo i Sprawiedliwoœæ od lat jest konsekwentn¹ opozycj¹ wobec rz¹dów Jacka Karnowskiego i liberalnej Platformy Obywatelskiej. Ostatnie wybo-
Nr 12 (99) grudzieñ 2014
ry, debaty i dyskusje o programach pokaza³y, ¿e jedynie PiS jest w stanie przedstawiæ inne, bardziej prospo³eczne rozwi¹zania, i ¿e tylko PiS mo¿e skutecznie oprzeæ siê obecnemu uk³adowi w³adzy. W tych wyborach nie odnieœliœmy strat, choæ nie uda³o nam siê zdobyæ wiêcej mandatów ni¿ w poprzedniej kadencji. Aby ten stan poprawiæ, musimy solidnie pracowaæ. Obecnoœæ w Radzie Miasta czterech radnych PiS bêdzie ku temu doskona³¹ sposobnoœci¹. Dla mnie bêdzie to tak¿e wa¿na nauka mam nadziejê, ¿e szybko wprowadzicie mnie Pañstwo w swoje problemy. Jeszcze raz za wszystko dziêkujê. Teraz czas na pracê.
Ma³gorzata Tarasiewicz
T
o w naszym mieœcie do niedawna mieszka³ szef polskiego rz¹du i swojemu zainteresowaniu dla zarz¹dzania Sopotem dawa³ wielokrotnie publicznie wyraz. W chwili gdy Donald Tusk zosta³
Prezydentem UE, jego g³oœnie opowiedzenie siê za przed³u¿eniem rz¹dów Jacka Karnowskiego mia³o w³aœciwie charakter plebiscytu – jesteœ za Tuskiem i Polsk¹ w UE, czy przeciwko. W ten sposób nasze ma³e miasto sta³o siê ofiar¹ interesów przekraczaj¹cych wszelk¹ rzeczywist¹ miarê i realne potrzeby mieszkañców zosta³y zepchniête na boczny tor. Zaskakuj¹ce jest jednak to, ¿e reprezentuj¹cy PO, Jacek Karnowski przy poparciu Tuska (a tak¿e tzw. celebrytów) wygra³ tylko niewielk¹ przewag¹ g³osów. Zw³aszcza, ¿e sprawuj¹cy urz¹d prezydent, mia³ równie¿ mo¿liwoœæ korzystania ze specjalnej promocji w mediach.
Obecna metoda liczenia g³osów faworyzuje dominuj¹cy uk³ad partyjny, co jest sprzeczne z mo¿liwoœci¹ wyra¿ania swoich potrzeb przez mniejsze, dzielnicowe, czy œrodowiskowe grupy mieszkañców zrzeszaj¹ce siê w komitetach wyborczych. Niesprawiedliwa metoda na³o¿y³a siê na liczne b³êdy wespó³ z nieprawid³owoœciami (np. wiêksza iloœæ kart wyborczych wyci¹gniêta z urn ni¿ wrzucona w dwóch sopockich komisjach), co niestety w powa¿ny sposób podwa¿a wiarê mieszkañców w mandat wybranych w takich dziwnych wyborach radnych do zarz¹dzania miastem.
ROZMOWA RIVIERY
Nr 12 (99) grudzieñ 2014
O tegorocznych wyborach i nieprawid³owoœciach, jakie mia³y miejsce w ich trakcie, rozmawiamy z Miros³awem Pinkiewiczem, b. komendantem sopockiej Policji.
Sfa³szowane, zafa³szowane, czy jednak uczciwe? rozmawia
Krzysztof M. Za³uski
Panie Komendancie, czegoœ podobnego chyba jeszcze w ¿adnym europejskim pañstwie nie by³o. Nawet na Ukrainie. Co, Pañskim zdaniem, wydarzy³o siê 16 listopada? Cud nad urn¹? Miros³aw Pinkiewicz: W cuda, to chyba obaj nie wierzymy (œmiech). Myœlê wiêc, ¿e na pocz¹tek nale¿y usystematyzowaæ zdarzenia, skwalifikowaæ czyny, do jakich dosz³o w czasie wyborów i okreœliæ ich skalê… Wspomnia³ Pan o licznych protestach wyborczych przeciwko wa¿noœci wyborów. Do tego nale¿y dodaæ zawiadomienia organów œcigania o podejrzeniach pope³niania przestêpstw i wykroczeñ wyborczych. Jest wiêc tego ca³kiem sporo. Ale czy wszystkiemu winna by³a awaria systemu informatycznego do liczenia g³osów? Na pewno nie. Niemal ka¿dy protest, czy zawiadomienie dotyczy przecie¿ innego zdarzenia. Ró¿ni¹ je miejsca, czas i zakres zastrze¿eñ. Jedne dotycz¹ wa¿noœci wyborów w ogóle, inne ich wa¿noœci w danym okrêgu lub województwie. Pretensje maj¹ nawet pojedyncze osoby. S¹ protesty, które sugeruj¹ pope³nienie przestêpstwa, naruszenie przepisów dotycz¹cych g³osowania lub ustalania wyników. Pojawi³y siê te¿ ¿¹dania sprostowania nieprawdziwych informacji, podawanych przez komisje, jak i skargi na ich dzia³alnoœæ. Po raz pierwszy tak¿e, sonda¿e powyborcze tak znacznie odbiega³y od rzeczywistych wyników wyborów. Z jednej strony mówi siê o uchybieniach i omy³kach, a z drugie o fa³szerstwie wyborczym. Powstaje wiêc pytanie: Czy zo-
sta³y naruszone podstawy demokracji, a jeœli tak, to czy te nieprawid³owoœci - na przyk³ad niespotykana dot¹d iloœæ oddanych g³osów niewa¿nych - mia³y wp³yw na ostateczny wynik g³osowania? No w³aœnie, mamy chaos powyborczy, dymisje sêdziów PKW, powszechne oburzenie spo³eczne, podejrzenia, a nawet jednoznaczne oskar¿enia - o czym Pan wspomnia³ - ¿e wybory zosta³y sfa³szowane. W efekcie ogromn¹ iloœæ protestów i wniosków o ponowne ich przeprowadzenie. Jak Pan, jako prawnik to ocenia? Jak polskie prawo interpretuje zaistnia³¹ sytuacjê? Proszê zwróciæ uwagê, ¿e wiêkszoœæ tych opinii wyg³aszaj¹ politycy, a nie prawnicy. S¹ to wiêc jedynie s³owa i nale¿y - w kontekœcie prawa - uznaæ je tylko za „fakty” polityczne, nic wiêcej. Polskie prawo nieprawid³owoœci wyborcze, a zw³aszcza te znane wszystkim z przekazów medialnych, kwalifikuje nieco inaczej. Po pierwsze, prawo nie zajmuje siê oburzeniem, podejrzeniami, czy domniemaniami - to s¹ pojêcia obiegowe, a nie prawne. Po drugie - co istotne - polskie prawo nie przewiduje wydania orzeczenia s¹dowego, czy decyzji administracyjnej, nakazuj¹cej powtórki ca³ych ogólnopolskich wyborów samorz¹dowych. Czyli co? Mo¿emy sobie tylko zanuciæ: „Polacy nic siê nie sta³o”? Wrêcz przeciwnie - istniej¹ przepisy, które mog¹ wyeliminowaæ zaistnia³e nieprawid³owoœci. Ale odbywa siê to nieco inaczej, ni¿ chc¹ tego politycy wysuwaj¹cy dziœ tak radykalne has³a…
Zaraz, zaraz, Panie Komendancie… Ocenê, czy obowi¹zuj¹ce prawo jest dobre czy z³e, nale¿y chyba pozostawiæ suwerenowi, czyli spo³eczeñstwu, które utrzymuje rz¹d, pos³ów i ca³¹ armiê samorz¹dowych i rz¹dowych urzêdników, tworz¹cych i egzekwuj¹cych prawo. A jak wynika z sonda¿u Homo Homini przeprowadzonego ostatnio dla „Rzeczpospolitej”, 53 Polaków chce zmiany w prawie wyborczym. Ma³o tego, z badania przeprowadzonego dla tej samej gazety cztery lata temu wynika, ¿e a¿ 93 procent obywateli Polski uwa¿a, i¿ nasze pañstwo jest skorumpowane. W tej sytuacji nikogo nie powinno chyba dziwiæ, ¿e tak wiele osób ostatnie wybory uznaje za sfa³szowane. To nie jest takie jednoznaczne, panie redaktorze. Ze sk³adanych do s¹dów protestów nie wynika bowiem, abyœmy w Polsce mieli do czynienia z ogólnonarodowym fa³szerstwem wyborczym, zorganizowanym przez jak¹œ wyspecjalizowan¹ grupê. O tym, czy dosz³o do fa³szerstw, w pañstwach demokratycznych zdecyduj¹ s¹dy, bo to one s¹ do tego powo³ane. My musimy uzbroiæ siê w cierpliwoœæ. Jak d³ugo mog¹ trwaæ te procesy? Zgodnie z kodeksem wyborczym, z³o¿one w terminie 14 dni od dnia wyborów protesty, jeœli nie maj¹ uchybieñ, powinny byæ rozpoznane przez s¹dy okrêgowe w ci¹gu 30 dni od dnia ich wniesienia. Postêpowanie to jednak nie musi siê zakoñczyæ w s¹dzie okrêgowym. Po wniesieniu za¿alenia s¹d apelacyjny ma jeszcze kolejne 30 dni na rozstrzygniêcie. Oznacza to, ¿e w musimy po-
Sopocka opera mydlana Krzysztof M. Za³uski Ci¹g dalszy ze str. 1
Elektryk zezna³, i¿ za pracê w domu Karnowskich dosta³ od ¿ony prezydenta kopertê z „paroma stówkami”. Przed agentami CBA sumê tê jednak zatai³. Teraz rozbie¿noœæ tê t³umaczy³ strachem przed Groblewskim, od którego dostawa³ pensjê w ramach umowy o dzie³o. Piêkna wuefemka Pytania do elektryka mia³ jeszcze oskar¿yciel. Prokurator Pluta chcia³ dowiedzieæ siê, czy Arkadiusz D., sk³adaj¹c zeznania w CBA, s¹dzi³ i¿ W³odzimierz Groblewski bêdzie czyta³ ich treœæ? I czy w tym czasie, handlarz aut mia³ status podej-
rzanego, czy œwiadka? Na oba pytania œwiadek nie potrafi³ udzieliæ odpowiedzi… Na pytanie sêdzi Lewandowskiej, czy s³ysza³ coœ o naprawach samochodów nale¿¹cych do Karnowskiego przez firmê Groblewskiego, równie¿ odpar³, ¿e nic mu o tym nie wiadomo. Zaprzeczy³ tak¿e, i¿by mia³ wykonywaæ jakiekolwiek prace remontowe w mieszkaniach, nale¿¹cych do by³ego prezesa S¹du Okrêgowego w Gdañsku, Ryszarda Milewskiego (tego od „zlecenia na telefon” w sprawie afery Amber Gold). Przypomnia³ sobie natomiast, i¿ Groblewski otrzyma³ od Karnowskiego motocykl WFM - „piêkny, w bardzo dobrym stanie, który sta³ potem w salonie pana W³odka.” Zdaniem œwiadka by³a to forma odwza-
jemnienia siê prezydenta przedsiêbiorcy za prace remontowe. Niepamiêæ œwiadków Kolejni œwiadkowie byli jeszcze mniej rozmowni. 60letni œlusarz, Franciszek M. „nie za bardzo” nawet wiedzia³ w jakiej sprawie zosta³ wezwany. Nie pamiêta³ ani jakie prace wykonywa³ w domu pañstwa Karnowskich, ani kiedy to robi³. Sêdzia zapyta³a go wreszcie, czy cierpi na jakieœ choroby, albo czy mia³ wypadek po³¹czony z utrat¹ przytomnoœci, bo - jak siê wyrazi³a - „trochê ma³o pan pamiêta”. Wobec „niepamiêci” Franciszka M. s¹d postanowi³ odczytaæ jego wczeœniejsze zeznania. Wynika³o z nich, ¿e œwiadek za wykonane prace pieniêdzy od pañstwa Karnowskich nie otrzymywa³, a wyna-
czekaæ co najmniej do koñca stycznia 2015 roku. Po tym terminie powinny byæ ju¿ znane decyzje s¹dów, dotycz¹ce niewa¿noœci wyborów w konkretnych okrêgach, niewa¿noœci wyboru konkretnego radnego, tudzie¿ czy nale¿y przeprowadziæ ponowne wybory lub podj¹æ niektóre czynnoœci wyborcze. W s¹dach z³o¿ono prawie 1800 protestów wyborczych. Do w³adz sejmików wojewódzkich blisko 18 proc. g³osów uznano za niewa¿ne. W powiecie wejherowskim by³o ich a¿ 40 proc. Pañskim zdaniem, nie daje to nic do myœlenia? Jeszcze raz powtarzam, czym innym jest sytuacja „daj¹ca coœ do myœlenia”, a czym innym, „daj¹ca podstawy do podejrzenia o pope³nieniu czynu zabronionego”. Na pewno skala niewa¿noœci oddanych g³osów jest pora¿aj¹ca. I myœlê, ¿e jest to skutkiem dzia³ania cz³owieka, a nie maszyny. W Sopocie na 264 niewa¿ne g³osy w wyborach na prezydenta przypad³o ponad 900 niewa¿nych g³osów na kandydatów do rady miasta i ponad 1200 do sejmiku. O ile mo¿na by jeszcze uznaæ za œwiadomy sprzeciw oddanie g³osu niewa¿nego przez 259 mieszkañców Sopotu, którzy nie chcieli g³osowaæ na ¿adnego z kandydatów na prezydenta miasta, o tyle zastanawiaj¹cy jest a¿ tak du¿y „sprzeciw” wobec kandydatów na radnych. Zw³aszcza, ¿e niektórym, aby dostaæ siê do Rady Miasta wystarczy³y 134 g³osy… Nie upowa¿nia to jednak do twierdzenia, ¿e tak wysoka liczba niewa¿nych g³osów by³a wynikiem czyjejœ celowej akcji. Na przyk³ad, ¿e celowo zamieniono, zniszczono czy ukryto karty, albo ¿e przerobiono je grodzenie wyp³aca³ mu oskar¿ony Groblewski. Ostatnim œwiadkiem przes³uchiwanym 5 grudnia by³ 47letni Stanis³aw S. Konserwator Groblewskiego równie¿ nie wiedzia³, w jakiej sprawie zeznaje. Nie pamiêta³, na czym „dok³adnie polega³a” jego praca na terenie posesji prezydenta. Wiedzia³ jednak, ¿e zap³atê za ni¹ otrzyma³ od oskar¿onego Groblewskiego. Równie¿ wobec „niepamiêci” tego œwiadka sêdzia Lewandowska zdecydowa³a siê na zaniechanie sk³adania dalszych wyjaœnieñ i odczytanie wczeœniejszych zeznañ. Presti¿ dla Sopotu? Obrona od szeœciu lat próbuje relatywizowaæ problem powi¹zañ towarzysko-biznesowych Jacka Karnowskiego z lokalnymi przedsiêbiorcami, w tym z W³odzimierzem Groblewskim. Twierdzi, ¿e skala zarzucanych obu oskar¿onym
poprzez dopisywanie krzy¿yków, wymazywanie ich, lub ¿e wynik³y na skutek podrobienia, czy przerobienia protoko³ów powyborczych. Krytycznie mo¿na natomiast oceniæ fakt, ¿e nikt nie pofatygowa³ siê, aby ustaliæ z jakiego powodu te g³osy uznano za niewa¿ne - to znaczy, czy przyczyn¹ niewa¿noœci g³osu by³ brak postawienia krzy¿yka, postawienia dwóch, czy te¿ przekreœlenie karty lub inne powody. Taka analiza rozwia³aby podejrzenia. Jak w takim razie wyt³umaczyæ fakt, ¿e z urn wyjêtych zosta³o w Sopocie wiêcej kart do g³osowania ni¿ ich wyda³y ich wyborcom komisje? Konkretnie w wyborach do Rady Miasta Sopotu zanotowano w protoko³ach komisji wyborczej a¿ 25 takich przypadków, z czego w okrêgu nr 1 – 15, nr 2 – 7, nr 3 – 1 i w okrêgu nr 4 – 2. Jak to jest mo¿liwe? Karty do g³osowania s¹ gdzieœ drukowane, magazynowane, przeliczane i stemplowane przed wydaniem komisjom wyborczym w poszczególnych okrêgach. W tym ³añcuszku mo¿e dochodziæ do nieprawid³owoœci i w konsekwencji, do poœwiadczenia nieprawdy, maj¹cego na celu ukrycie b³êdów. Nie wykluczone, ¿e robi to dobrze zorganizowana grupa. Skoro z tymi przypadkami mamy do czynienia we wszystkich okrêgach, to winno byæ to przedmiotem wnikliwego zbadania, które ustali³oby, w jaki sposób dosz³o do takiej nieprawid³owoœci, które karty i ewentualnie w jaki sposób znalaz³y siê w urnie. A nie mog³o dojœæ do sklejenia siê kart lub do sytuacji, w której jedna osoba odst¹pi³by drugiej swoj¹ niewykorzystan¹ kartê? czynów, ma siê nijak do zas³ug i korzyœci p³yn¹cych z ich dzia³alnoœci dla sopocian. Mec. Orlikowska-Wroñska, podkreœli³a nawet, ¿e budowa w Sopocie salonu Porsche, to dla miasta ogromnie presti¿owa inwestycja. Opinie obrony powtórzy³ w swoim piœmie skierowanym do s¹du W³odzimierz Groblewski. Napisa³ w nim m.in., ¿e jest „przyk³adem wykañczania przedsiêbiorcy przez prokuratora”. Zarzuty œledczych okreœli³ zaœ mianem „nara¿aj¹cych na œmiesznoœæ”, co koresponduje z lini¹ obrony, która zak³ada, ¿e ca³y proces jest polityczny i by³ wymierzony w premiera Tuska. Tezê t¹ lansuj¹ równie¿ media g³ównego nurtu, których szcz¹tkowe relacje z procesu s¹ tak dobierane, aby wyrobiæ w odbiorcach przekonanie, ¿e „afery Karnowskiego” w ogóle nie by³o, a jeœli nawet by³a, to oskar¿eni s¹ ofiarami CBA i prokuratury.
3
Karty z nazwiskami kandydatów do rady w ka¿dym okrêgu s¹ inne, wiêc ich iloœæ - dostarczona do komisji i odebrana z niej - musi byæ taka sama. Nadwy¿ka wskazuje podrzucenie. Natomiast oddanie karty innej osobie, co zreszt¹ jest przestêpstwem, powoduje jedynie g³os wbrew woli wyborcy, a nie zwiêkszenie iloœci kart. To samo dotyczy kart do g³osowania na prezydenta miasta, czy radnych sejmiku - w skali jednego miasta iloœæ odebranych kart nie mo¿e byæ wiêksza ni¿ wydanych. Czy ujawnione w Sopocie nieprawid³owoœci mog¹ mieæ wp³yw na wynik wyborów? Bior¹c pod uwagê znane mi uchybienia, wyniki wyborów w Sopocie siê nie zmieni¹. Moim zdaniem, na pewno nie bêdzie te¿ ponownych wyborów. A co z niewa¿noœci¹ ponad 1200 g³osów do sejmiku? To ju¿ jest powa¿niejsza sprawa, wiêc poczekajmy na decyzjê s¹du. Co postulowa³by Pan na przysz³oœæ, aby nie dochodzi³o do podobnych sytuacji? Dzisiaj bezcennym wydaje siê szybkie i rzetelne przeprowadzenie postêpowañ przez s¹dy, a przede wszystkim wydanie pierwszych, merytorycznych rozstrzygniêæ. Trzeba wyjaœniæ wszystkie, najmniejsze nawet w¹tpliwoœci. Sugerowa³by tak¿e ponowne przeliczyæ wszystkich g³osów w ca³ej Polsce, w trakcie którego nale¿a³oby dokonaæ przejrzenia i oceny ka¿dej karty wyborczej. Taka decyzja nikogo nie kompromituje, a wrêcz przeciwnie – ugruntowa³oby pogl¹d, ¿e jednak chcemy uczciwoœci i praworz¹dnoœci. A na przysz³oœæ? Nale¿y utworzyæ takie zabezpieczenia, aby nie by³o cienia niedomówieñ, ¿e wyniki wyborów mog¹ nie odpowiadaæ woli wyborców. Trzeba równie¿ wprowadziæ obowi¹zek analizowania przyczyn niewa¿noœci oddanych g³osów. Panie redaktorze, prawo musi przewidywaæ wszelkie mo¿liwe powsta³e w przysz³oœci zagro¿enia, mówimy wówczas, ¿e jest to dobre i mocne prawo. A je¿eli prawodawcy nie s¹ w stanie tego osi¹gn¹æ – to oznacza, ¿e pañstwo jest s³abe i wymaga naprawy. Kolejne terminy rozpraw sêdzia Anna Lewandowska wyznaczy³a na 19 grudnia br. i 9 stycznia 2015 r. Obydwa posiedzenia s¹du rozpoczn¹ siê o godzinie 9:00. pomorska gazeta opinii
Wydawca: PPHU Riviera Sopot Redaktor naczelny: Krzysztof M. Za³uski tel. 796-54-94-50 Redakcja: e-mail: redakcja@iriviera.pl Reklama: e-mail: riviera-77@o2.pl OdwiedŸ nas na stronie: www.iRiviera.pl www.facebook.com/riviera.gazeta Druk: Polskapresse sp. z o.o. 80-720 Gdañsk, ul. Po³ê¿e 3 Niezamówionych materia³ów redakcja nie zwraca, zastrzega sobie tak¿e prawo do ich redagowania. Za treœæ reklam redakcja nie ponosi odpowiedzialnoœci.
SPO£ECZEÑSTWO
Krzysztof M. Za³uski
Z
wi¹zek Polaków w Niemczech, od roku 1922 by³ najwa¿niejsz¹ organizacj¹ polonijn¹ w tym rejonie Europy. W piêciu tzw. „Dzielnicach” zrzesza³ oko³o 32 tys. naszych rodaków. Do delegalizacji stowarzyszenia dosz³o w roku 1939 - wkrótce po napaœci III Rzeszy na Polskê. Niemcy aresztowali wówczas wiêksz¹ czêœæ dzia³aczy oraz zrabowali maj¹tek Zwi¹zku. Przedstawiciele ZPwN szacuj¹, ¿e zagrabione mienie, wraz z odsetkami, mia³oby dziœ wartoœæ ok. 500 mln euro. Jest to suma ogromna, nic wiêc dziwnego, ¿e reaktywowany po wojnie Zwi¹zek walczy o zwrot swojego maj¹tku. Pomoc w tej walce zadeklarowa³ konsul Tadeusz Oliwiñski z ambasady RP w Berlinie. Nie tylko zreszt¹ w tej, bo polscy dyplomaci zobowi¹zali siê równie¿ wspieraæ starania ZPwN o przywrócenie statusu mniejszoœci narodowej, jaki naszym rodakom przys³ugiwa³ do wybuchu wojny. A jednak wkrótce ambasada RP wycofa³a siê ze swoich obietnic. Oficjalnie nasi dyplomaci „zamierzaj¹ wstrzymaæ siê z decyzj¹ (o pomocy - przyp. kmz) do chwili wypracowania wspólnego stanowiska wszystkich œrodowisk Polonii w RFN". Co to jednak naprawdê oznacza, wie ka¿dy, kto choæ trochê zna historiê polskiej emigracji powojennej w Republice Federalnej. Wytyczne - wczoraj i dziœ Naczelnik Potworowski pisa³ w 1924 r., co nastêpuje: „…Skupienia polskie w Niemczech podzieliæ mo¿na na trzy grupy: 1) skupienia polskie wewn¹trz Niemiec i na zachodnim ich pograniczu (np. Westfalia, Saksonia, Meklemburgia, Hamburg) (…). W stosunku do grupy pierwszej ze wszech miar wskazana jest polityka likwidacyjna. Skupienia te ¿adnego po¿ytku polskiej racji stanu nie przynosz¹…". Wywód naczelnika uzupe³nia³a adnotacja wiceministra Spraw Zagranicznych, Kajetana Dzier¿ykraja Morawskiego: „Zgadzam siê w ogólnych zarysach”. Nie ukrywam, ¿e pocz¹tkowo referat Potworowskiego
zrobi³ na mnie, œwie¿o upieczonym emigrancie, piorunuj¹ce wra¿enie. Lecz nieco póŸniej pomyœla³em: „no có¿, sta³o siê, minê³o i wiêcej siê nie powtórzy”. A jednak duch naczelnika zmartwychwsta³…
Nr 12 (99) grudzieñ 2014
ska zagwarantowa³a Niemcom, Niemcy niekoniecznie mieli zamiar zagwarantowaæ Polakom. Na przyk³ad w punkcie dotycz¹cym mniejszoœci narodowych Niemcy, mieszkaj¹cy na terenie RP uznani zostali za mniejszoœæ narodow¹, nato-
w jêzyku ojczystym, dotacji pañstwa niemieckiego na dzia³alnoœæ kulturaln¹ i uczestnictwa Polonii w ¿yciu politycznym RFN. Jednoczeœnie premier RP zapewni³ te przywileje polskim Niemcom na terenie naszego kraju
W tym mniej wiêcej czasie do Zurychu - le¿¹cego zaledwie parênaœcie kilometrów od niemieckiej granicy - przyjecha³ pose³ Zjednoczenia Chrzeœcijañsko-Narodowego, Stefan Niesio³owski. Mia³ wzi¹æ udzia³ w trzeciomajowej akademii, na któr¹ zaprosi³ go proboszcz Polskiej Misji Katolickiej w Szwajcarii. Zapyta³em wówczas Niesio³owskiego, co s¹dzi o dysproporcjach pomiêdzy prawami mniejszoœci polskiej w Niemczech i mniejszoœci niemieckiej w Polsce. Pose³ nie widzia³ w tym problemu. Dla niego ten, kto czu³ siê Polakiem - wróci³ do Polski po obaleniu komunizmu, a ten kto zosta³ zagranic¹ - jest renegatem.
fot. kmz.
4
17 czerwca 1991 roku rz¹dy Rzeczypospolitej Polski i Republiki Federalnej Niemiec podpisa³y tzw. „Traktat o dobrym s¹siedztwie”. Ze strony polskiej sygnowa³ go premier Jan Krzysztof Bielecki i minister spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski, ze strony niemieckiej kanclerz Helmut Kohl oraz szef dyplomacji Hans-Dietrich Genscher. Umowa zak³ada³a m.in: uregulowanie kwestii niemieckiej mniejszoœci narodowej w Polsce oraz polskiej w Niemczech - na zasadzie wzajemnoœci, koniecznoœæ intensyfikacji i rozbudowy wymiany kulturalnej oraz zapewnienie wspó³pracy m³odzie¿y polskiej i niemieckiej. RFN wyrazi³a w niej tak¿e zrozumienie dla polskich d¹¿eñ do integracji w ramach struktur europejskich. Wszystko wygl¹da³o wiêc uczciwie… A jednak to, co Pol-
miast Polacy, osiadli na zachód od Odry potraktowani zostali jako osoby „posiadaj¹ce niemieckie obywatelstwo, które s¹ pochodzenia polskiego, albo przyznaj¹ siê do jêzyka, kultury lub tradycji polskiej”, co de facto jest pustos³owiem, bo skazuje naszych rodaków na ³askê i nie³askê niemieckich urzêdników. Nie wiem, czy premier Bielecki œwiadomie, czy nieœwiadomie zgodzi³ siê na tego rodzaju asymetriê prawn¹. Dla Polaków w Niemczech - nie tylko tych z niemieckimi paszportami, lecz przede wszystkim dla tych, którzy legitymuj¹ siê wy³¹cznie polskim obywatelstwem - podpisanie „Traktatu o dobrym s¹siedztwie” w takiej formie, oznacza³o jedno: zgodê polskich w³adz na pozbawienie w³asnych rodaków prawa do nauki
Zdrajcy, czy g³upcy? W Niemczech mieszka na sta³e ponad 2 miliony osób pochodzenia polskiego. W tej liczbie ponad 750 tys. legitymuje siê wy³¹cznie polskim paszportem. Prócz nich za Odr¹ pracuje trudna do oszacowania rzesza gastarbeiterów. Ludzie ci w wiêkszoœci mówi¹ na co dzieñ po polsku, ogl¹daj¹ polsk¹ telewizjê, czytaj¹ polskie gazety i wysy³aj¹ zarobione pieni¹dze do kraju… Nic dziwnego, ¿e „Traktat o dobrym s¹siedztwie” by³ dla nich szokiem. Niektórzy leaderzy Polonii Niemieckiej oskar¿yli nawet premiera Bieleckiego o zdradê narodow¹. W prasie polskojêzycznej w latach 90. pisano o „totalnej ignorancji” rz¹dz¹cych i hañbie, co oczywiœcie na ówczesnej w³adzy w Warszawie nie robi³o najmniejszego nawet wra¿enia.
Parlamentarzysta ZCHN-u podzieli³ Polonusów na trzy grupy: emigrantów politycznych, którzy mogli wróciæ po ‘89, bo Polska jest wolna; uchodŸców ekonomicznych, dla których Polska siê nie liczy; oraz przesiedleñców, którzy de jura Polakami nie s¹. Na koniec zada³ mi jeszcze pytanie: „Czy pañskim zdaniem, ze wzglêdu na dobre samopoczucie tych ludzi, Polska powinna wchodziæ w konflikt z Niemcami, z NATO i z Uni¹ Europejsk¹?” Nie zna³em wówczas jeszcze Stefana Niesio³owskiego, ani tym bardziej jego granicz¹cych z paranoj¹ oracji. I mo¿e w³aœnie dlatego kompletnie zg³upia³em… O co tak naprawdê chodzi³o Stefanowi Niesio³owskiemu, zrozumia³em dopiero parê miesiêcy póŸniej - po lekturze wspomnianego referatu naczel-
nika Potworowskiego. Dokument ten uzmys³owi³ mi w ca³ej rozci¹g³oœci, czym dla dzia³acza partii, zw¹cej siê „chrzeœcijañsk¹” i do tego „narodow¹”, jest polskoœæ, Polska i Polacy… Od tamtej rozmowy minê³y ponad dwie dekady. Pose³ Niesio³owski z ZCHN-u przeskoczy³ do Platformy, która nie jest wprawdzie ani narodowa, ani tym bardziej chrzeœcijañska, ale ma za to w nazwie „obywatelska”. I to w³aœnie dyplomaci wywodz¹cy siê z tej partii, zamiast wszelkimi mo¿liwymi sposobami pomagaæ Polakom w Niemczech, skazali ich na niekoñcz¹ce siê „wypracowywanie wspólnego stanowiska”. Czy ktoœ pogrozi³ im palcem? Coœ obieca³ w zamian za zneutralizowanie kolejnej polonijnej inicjatywy? A mo¿e tak w³aœnie wygl¹da dba³oœæ o „polsk¹ racjê stanu” w wykonaniu rz¹dz¹cych Polsk¹ elit? Mec. Stefan Hambura, reprezentuj¹cy interesy ZPwN, da³ niedawno do zrozumienia, ¿e nowy rz¹d Ewy Kopacz zmieni byæ mo¿e nastawienie do niemieckiej Polonii. W wywiadzie dla portalu wpolityce.pl prawnik zaznaczy³, ¿e podczas swojego expose nowy minister spraw zagranicznych, Grzegorz Schetyna powiedzia³ bardzo wa¿n¹ rzecz: „uwa¿nie przygl¹damy siê tak¿e statusowi Polaków w Niemczech”. S³owa te, zdaniem Hambury oznaczaj¹, „¿e sprawa mniejszoœci polskiej w RFN zaistnia³a oficjalnie w polityce”. Oby tylko na „przygl¹daniu siê sprawie” wszystko siê nie skoñczy³o. Postscriptum Tych z Pañstwa, którzy mieliby jeszcze jakiekolwiek problemy ze zrozumieniem, dlaczego po podpisaniu tzw. „Traktatu o dobrym s¹siedztwie…” Niemcy zasiadaj¹ w polskim parlamencie i sejmiku województwa opolskiego, z pieniêdzy polskich podatników utrzymuj¹ swoje szko³y i ciesz¹ siê wszelkimi przywilejami jakie w pañstwach prawa przys³uguj¹ mniejszoœciom narodowym, a Polacy w Niemczech musz¹ przed niemieckimi s¹dami latami dochodziæ tych praw, polecam gor¹co lekturê „Wytycznych polityki Polski wzglêdem Niemiec…” (archiwum MSZ, P-II, w. 8, t. 6.,). Polskim parlamentarzystom zaœ proponujê przejrzeæ historiê II wojny œwiatowej, a w szczególnoœci aktów zgonu dzia³aczy polonijnych, zamordowanych przez Gestapo. Byæ mo¿e przy konstruowaniu kolejnych traktatów „dobros¹siedzkich” bêdziecie, Panie i Panowie Pos³owie, pamiêtali o tak nieistotnym szczególe, jak „likwidacja skupisk narodu, nie przynosz¹cego œwiatu ¿adnego po¿ytku”.
SPO£ECZEÑSTWO
Nr 12 (99) grudzieñ 2014
5
Trwa rozbój P
olski Komitet Wyzwolenia Narodowego (PKWN) by³ samozwañczym, ca³kowicie uzale¿nionym od ZSRR, tymczasowym organem w³adzy, dzia³aj¹cym na obszarze Polski zajmowanym w 1944 r. przez Armiê Czerwon¹. PKWN zosta³ powo³any w Moskwie osobist¹ decyzj¹ Stalina. Ten sam cz³owiek, który wyda³ rozkaz wymordowania polskich oficerów w Katyniu, zdecydowa³ o powstaniu, nazwie, statusie i kszta³cie personalnym tego „komitetu”. PKWN, jako obca agentura, nie mia³ wiêc prawa do wydawania jakichkolwiek dekretów na terenie Pañstwa Polskiego. Jak wówczas mówiono, sama nazwa Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego zawiera³a trzy k³amstwa. Nie polski tylko sowiecki, nie komitet lecz zgraja bandytów, i nie wyzwolenia narodowego - lecz zniewolenia narodu w myœl instrukcji Józefa Stalina. Stalinowska reforma Podobnie wygl¹da sprawa z tzw. „reform¹ roln¹”, bo przecie¿ trudno grabie¿ czyjejœ w³asnoœci nazwaæ reform¹. Wtedy to, w latach 1944/45, funkcjonariusze (ustanowionego na wzór sowieckiej Czerezwyczajki) Urzêdu Bezpieczeñstwa Wewnêtrznego, przy „braterskiej pomocy” NKWD, doko-
nali zaboru wszystkich gospodarstw rolnych przekraczaj¹cych 50 hektarów, o ³¹cznej powierzchni oko³o 7,5 mln ha. Z tego 1,5 mln zatrzymano w rezerwie, tworz¹c nastêpnie tzw. PGR-y, a 6 mln rozdzielono pomiêdzy robotników rolnych i w³aœcicieli kar³owatych gospodarstw. Co sta³o siê z dawnymi w³aœcicielami, czyli przedstawicielami warstwy, zwanej ziemianami? Czêœæ z nich, przewiduj¹c los, jaki ich czeka³, uciek³a zagranicê. Ci, którzy pozostali, w najlepszym razie zostali wypêdzeni ze swej ojcowizny wraz z rodzinami. Aby uniemo¿liwiæ ziemianom powrót do domu, „ludowe pañstwo” wyda³o ziemianom zakaz zbli¿ania siê do dawnych maj¹tków na odleg³oœæ mniejsz¹ ni¿ 30 km (notabene przepisu tego w III RP nikt do tej pory nie uchyli³). Wielu ziemian, zw³aszcza zajmuj¹cych eksponowane stanowiska w II Rzeczpospolitej, zosta³o aresztowanych. Ci, którzy mieli wiêcej szczêœcia przebywali w wiêzieniach ubeckich, innych wywieziono do ZSRR do kopalñ i obozów pracy. Oni naturalnie nigdy ju¿ do kraju nie powrócili. Osierocone rodziny tak¿e zosta³y przepêdzone, a wczeœniej obrabowano je do ostatniej ko³dry i poduszki. Tak w³aœnie wygl¹da³a owa „reforma rolna”, przeprowadzona na rozkaz Kremla.
Odrodzenie ziemiañstwa W 45 lat póŸniej, równie¿ we wrzeœniu 1989 roku, pisz¹cemu te s³owa wpad³ do g³owy pomys³, aby wezwaæ ziemian do jednoczenia siê i upomnienia o swe prawa. Pomys³ pad³ na podatny grunt, zjazd za³o¿ycielski Polskiego Towarzystwa Ziemiañskiego zgromadzi³ w auli Politechniki Warszawskiej ponad tysi¹c dawnych w³aœcicieli ziemskich lub ich potomków. Rozpoczê³a siê d³uga walka o restytucjê zrabowanego przez komunistyczne pañstwo mienia, lub rekompensaty, w przypadku, gdy zwrot maj¹tku nie by³ ju¿ mo¿liwy. Wydawa³o siê, ¿e rzecz jest prosta, zw³aszcza, ¿e na odszkodowania czekali tak¿e dawni przemys³owcy, a nawet aptekarze, m³ynarze, bogatsi ch³opi (tzw. ku³acy) i przedstawiciele wielu innych zawodów, którym PRL „w majestacie prawa”, za to bez rekompensaty, odebra³a w³asnoœæ i warsztat pracy. Okaza³o siê jednak, ¿e w III RP zwrot mienia ludziom obrabowanym przez bandytów, nie jest rzecz¹ ³atw¹, ani tym bardziej oczywist¹. Struktury PRL trzyma³y siê mocno. Pañstwo, pomimo protestu dawnych w³aœcicieli, zaczê³o sprzedawaæ ocala³e dwory. Dopiero po 12 lat od powstania III RP (zim¹ 2001 roku) parlament, w którym wiêkszoœæ posiada³a Akcja Wyborcza Solidarnoœæ, przeg³osowa³ ustawê reprywa-
tyzacyjn¹, zgodnie z któr¹ dawni w³aœciciele lub ich spadkobiercy mieli otrzymaæ rekompensaty w wysokoœci 50 procent zagarniêtego mienia. Niestety prezydentem by³ wówczas komunista, Aleksander Kwaœniewski - godny nastêpca Boles³awa Bieruta i Wojciecha Jaruzelskiego - który ustawê zawetowa³ i projekt paroletniej pracy komisji sejmowej poszed³ do kosza. Potem nast¹pi³y rz¹dy innego genseka z czasów komuny – Leszka Millera, który wprawdzie uchwali³ ustawê reprywatyzacyjn¹, ale dotyczy³a ona jedynie Zabu¿an, czyli Polaków pochodz¹cych z dawnych Kresów Wschodnich II RP. Czy zas³ugujemy na przysz³oœæ? Dopiero, gdy w wyborach parlamentarnych w roku 2005 zwyciê¿y³o Prawo i Sprawiedliwoœæ, kwestia reprywatyzacji znowu stanê³a na porz¹dku obrad sejmu. Partia Jaros³awa Kaczyñskiego ¿adnej ustawy
nie zd¹¿y³a jednak uchwaliæ. Po dwóch latach, w wyniku przedterminowych wyborów, w³adzê w kraju przejê³a Platforma Obywatelska. W tym czasie we wszystkich krajach dawnego bloku sowieckiego kwestia zwrotu maj¹tku zrabowanego przez komunistów dawnym w³aœcicielom by³a ju¿ dawno za³atwiona. Wszystkich, z wyj¹tkiem Polski i Bia³orusi. W swoich postulatach wyborczych Platforma mia³a punkt, mówi¹cy o koniecznoœci przeprowadzenia reprywatyzacji. Po dojœciu do w³adzy Donald Tusk oœwiadczy³ jednak, ¿e jego rz¹d zajmowaæ siê t¹ spraw¹ nie bêdzie, bo Polski na to nie staæ. Zaproponowa³, podobnie jak Aleksander Kwaœniewski, aby byli w³aœciciele dochodzili swoich praw przed s¹dami i Europejskim Trybuna³em Praw Cz³owieka w Strasburgu. Czy jednak Polskê staæ na wyrównanie krzywd wyrz¹dzonych obywatelom przez obce mocarstwo i jego miejscowych
agentów na tej drodze? Zw³aszcza maj¹c na uwadze, ¿e strasburskie procesy koñcz¹ siê zazwyczaj nakazem wyp³aty przez pañstwo pe³nych odszkodowañ i to w gotówce. Czy¿ nie proœciej oddaæ by³oby zagrabione mienie w naturze lub w pañstwowych obligacjach? Z danych Polskiego Towarzystwa Ziemiañskiego wynika, ¿e na terenie wspó³czesnej Polski, w 70 lat po przeprowadzeniu tzw. „reformie rolnej”, pozosta³o jedynie dwa tysi¹ce historycznych dworów. PTZ szacuje, ¿e co drugi z tych obiektów mo¿na jeszcze uratowaæ. Problem w tym, ¿e rz¹dz¹cym najwyraŸniej na tym nie zale¿y. Twórca II Rzeczypospolitej, marsza³ek Józef Pi³sudski zwyk³ mawiaæ: „Naród, który nie szanuje swej przesz³oœci, nie zas³uguje na szacunek teraŸniejszoœci i nie ma prawa do przysz³oœci”. Byæ mo¿e warto polskim elitom te s³owa przypomnieæ.
fot. kmz
Stanis³aw Za³uski
fot. kmz.
w majestacie prawa
6
HISTORIA
Nr 12 (99) grudzieñ 2014
Dawno temu w Sopocie
Grzegorz Krzy¿owski
P
od koniec XIX wieku dzia³a³o w Sopocie kilka tego typu zak³adów. Najbardziej znane ciastkarnie, to mieszcz¹ca siê przy Seestrasse 23 (dziœ Plac Przyjació³ Sopotu na wysokoœci „Algi”) cukiernia Paula Zimmermanna oraz Conditorei und Kaiser-Cafe Ferdynanda Reddiga, która usytuowana by³a na Nordstrasse 4 (wspó³czeœnie ten¿e Plac Przyjació³ na wysokoœci Hotelu Bayonne). Podobnie jak dziœ w cukierni prócz ciastek, oferowano napoje ciep³e i zimne, a tak¿e inne s³odkoœci z lodami na czele. Pamiêtnikarze ówczeœni nie wymieniaj¹ niestety nazw tych lokali, wspominaj¹ tylko te, w których spo¿ywali desery i st¹d na przyk³ad wiadomo, ¿e restauracja „Dolinny M³yn” (Thalmuchle) specjalizowa³a siê w waflach (o których w samych superlatywach wyra¿a siê Elise Puttner, autorka kilku przewodników po Sopocie), a na punkcie widokowym znaj-
duj¹cym siê na Górze Królewskiej, mo¿na by³o spo¿yæ (wg autora przewodnika po Copotach
– Wiktora Radzyñskiego) „kiepskiej jakoœci chruœciki”. Wiêkszoœæ jednak cukierników
musia³a znaæ siê dobrze na swym fachu, skoro kilka z zak³adów funkcjonowa³o w tym samym miejscu przez parêdziesi¹t lat. I tak na przyk³ad, u zbiegu ulic Grunwaldzkiej i Ogrodowej pod numerem 8, od czasów I wojny œwiatowej, swój interes prowadzi³a rodzina Barañskich - najpierw Xawery, potem Hans, a nastêpnie Albert. Ten ostatni nie czu³ siê na pewno Polakiem, bo w Ksi¹¿ce Adresowej z 1942 roku figuruje ju¿ jako Albert Barner. Najmodniejsze cukiernie mieœci³y siê - jakby inaczej - w najbardziej uczêszczanych punktach miasta. Do takich nale¿a³y usytuowane na See-
strasse, Konditorai Grey (mieszcz¹ca siê w lokalu, w którym przez lata znajdowa³ siê kultowy „Z³oty Ul”) i „Astoria” - w zniszczonym przez wojnê hotelu „Vorbach” (dawniej Werminghoff). Sezonowe cukiernie funkcjonowa³y w £azienkach Pó³nocnych i Po³udniowych, ale sprzedawane tam wyroby nie by³y produkowane na miejscu. Ciastka i inne wyroby cukiernicze, g³ównie „na wynos”, mieli w swojej ofercie równie¿ piekarze, tych ksi¹¿ka adresowa z 1939 wymienia a¿ 22. Po ostatniej wojnie, zak³ady które ocala³y w dalszym ci¹gu pe³ni³y tê sam¹ funkcjê. Kilka z
nich mia³o w swojej ofercie ciastka. Przewodniki z koñca lat 40 zamieszcza³y reklamy cukierni: „Z³oty Ul”, „Roksana”, „Alga” i kusz¹ce w³oskimi lodami „Capri”. Z czasem, jak grzyby po deszczu, zaczê³y wyrastaæ nowe przybytki s³odkoœci: „Roma”, „Rydelek”, „Muszelka”, „Gosia”, „Dorotka”... By³o ich zreszt¹ znacznie wiêcej, ale ich nazwy wraz z latami niestety ulecia³y mi z g³owy. A mo¿e ktoœ z Pañstwa pamiêta ciastkarnie z Podjazdu, z ul. Grunwaldzkiej, czy t¹, po³o¿on¹ naprzeciw „Okr¹glaka” na Boh. Monte Casino?
FELIETON
Nr 12 (99) grudzieñ 2014
Strza³ zza ucha
Krzysztof M. Za³uski
W
szystko odby³o siê zgodnie z planem. Dotychczasowy wiceprezydent Sopotu, Bartosz Piotrusiewicz poszed³ do sejmiku wojewódzkiego, a jego miejsce zaj¹³ radny Gdañska, Marcin Skwierawski - „charakterny ch³opak” - jak mówi o nim Karnowski. Skwierawski urodzi³ siê w Wielu. Ukoñczy³ socjologiê i zarz¹dzanie na Uniwersytecie Gdañskim. Przez ostatnie lata, prócz zasiadania w radzie
Gdañska, by³ te¿ asystentem prezydenta Sopotu, co oczywiœcie nie prowadzi³o do ¿adnego konfliktu interesów. Z³oœliwi twierdz¹ jednak, ¿e to asystowanie polega³o jedynie na noszeniu teczki za Karnowskim, dlatego zw¹ go szpetnie „kapciowym” lub „Panem Nobody”. Nowy wiceprezydent ju¿ od maleñkoœci zdradza³ inklinacje przywódcze. Zaczyna³ od samorz¹dów szkolnych i studenckich. Pracowa³ równie¿ na budowie w Chicago, zna wiec ¿ycie - mo¿na by rzec - od podszewki. Szybko poznali siê te¿ na nim towarzysze z Platformy. Bronis³aw Komorowski, Donald Tusk, Jerzy Buzek, Aram Rybicki i sam maestro, W³adys³aw Bartoszewski, chêtnie udzielali mu rad. Niektórzy robili sobie z nim nawet pami¹tkowe zdjêcia. Sopocianinem Skwierawski zosta³ niedawno, w paŸdzierniku tego roku. Kim by³ przed-
Sopockie co nieco
Wojciech Fu³ek
J
estem te¿ jak najdalszy od wszelkich spiskowych teorii dziejów i staram siê z regu³y zachowaæ zdrowy dystans do rzeczywistoœci, nie popadaj¹c w jakieœ natrêctwa. Sam kandyduj¹c, nie œledzê gor¹czkowo wyników, zagryzaj¹c palce. Dlatego, kiedy zadzwoni³a do mnie jedna z dziennikarek, gratuluj¹c najlepszego wyniku z wszystkich kandydatów na sopockich radnych, by³em nawet nieco (choæ oczywiœcie mile) zaskoczony. Szczerze w zwi¹zku z tym dziêkujê zatem tym wszystkim sopocianom, którzy oddali na mnie swój g³os i obdarzyli swoim zaufaniem. To drobna satysfakcja, choæ oczywiœcie ma³e pocieszenie, zw³aszcza w sytuacji, kiedy ruch
obywatelski „Kocham Sopot”, któremu patronujê, zdoby³ w rezultacie mniej mandatów ni¿ 4 lata temu. Z pewnym dystansem obserwowa³em to ca³e ha³aœliwe zamieszanie wokó³ PKW i ostatecznych wyników wyborów (a raczej ich braku). Jednak kiedy w koñcu, po kilku dniach, zajrza³em do oficjalnych protoko³ów Miejskiej Komisji Wyborczej w Sopocie, zdumia³em siê jeszcze bardziej. I dziwiê siê do dziœ, dlaczego ¿aden z wybrze¿owych dziennikarzy nie zwróci³ nawet najmniejszej uwagi na liczne w¹tpliwoœci i nie zada³ podstawowych pytañ, wynikaj¹cych choæby z pobie¿nej tylko lektury tych dokumentów. Wyrêczam ich zatem w tym zadaniu w poczuciu pewnego obowi¹zku, nie licz¹c jednak, i¿ otrzymam jak¹kolwiek odpowiedŸ na którekolwiek z zadanych poni¿ej pytañ. Jak to mo¿liwe, ¿e w ka¿dym z sopockich okrêgów wyborczych z urn komisje wyjê³y wiêcej kart do g³osowania ni¿ ich wydano? Czy da siê to zjawisko, wystêpuj¹ce chyba wy³¹cznie w Sopocie (bo nie zaobserwowano go w Gdyni czy Gdañsku), w jakikolwiek sposób logicznie wyjaœniæ? I dlaczego nikt z cz³onków miejskiej
tem? No w³aœnie… Z weryfikacj¹ biografii nowego „wicka” jest pewien problem. Autobiografia - wczoraj i dziœ Na swojej stronie internetowej Skwierawski pisa³ przed wyborami tak: „Mam 34 lata. Od 14 lat zwi¹zany jestem z Sopotem. Tu pozna³em moj¹ ¿onê Luizê. 4 lata temu urodzi³a siê nam Tosia a 2 lata temu urodzi³a siê Marianna. (…) Ju¿ od dzieciñstwa chcia³em zmieniaæ otaczaj¹cy œwiat (…) Jestem wiernym kibicem koszykarzy Trefla Sopot. Myœlê, ¿e moje doœwiadczenia pomagaj¹ mi byæ blisko zwyk³ych ludzi – rozumiem ich codzienne problemy i pragnienia, a jako radny uczyniê wszystko, ¿eby pomóc je rozwi¹zywaæ. Mieszkamy w piêknym mieœcie o ogromnym potencjale! Trzeba to wykorzystaæ. Pracujmy razem. Z pasj¹ komisji wyborczej nie zwróci³ wczeœniej na ten fakt uwagi, a wojewódzki komisarz przyj¹³ takie protoko³y z „dobrodziejstwem inwentarza”? Niczego nie sugerujê, ani nie mam zamiaru podwa¿aæ wyników wyborów, ale z pewnoœci¹ ktoœ powinien zaj¹æ siê dok³adn¹ kontrol¹ takich nieprawid³owoœci, które trudno uznaæ za przypadek, skoro powtórzy³y siê we wszystkich sopockich okrêgach. Wystarczy³o przecie¿ uwa¿nie przeczytaæ dokumentacjê wyborcz¹, ¿eby zdaæ sobie sprawê, ¿e bilans siê nie zgadza i coœ tu po prostu zwyczajnie nie gra. Nie zgadza siê bowiem równie¿ iloœæ wydanych sopocianom kart wyborczych w g³osowaniu na prezydenta, radnego miasta i radnego województwa. Zdrowy rozs¹dek i logika wskazuje, ¿e iloœæ ta powinna byæ taka sama, bo podpisuj¹c siê na liœcie, ka¿dy z nas otrzymywa³ przecie¿ 3 karty do g³osowania. W Sopocie nawet ten prosty bilans siê nie zgadza. Dlaczego? Kolejny fakt (wyczytany w tych samych protoko³ach), to dziwne zjawisko pojawienia siê w sopockich urnach, kart do g³osowania nie posiadaj¹cych stempli komisji wyborczej. Jakim cudem tam trafi³y? Powtarzam, ¿e nie kwestionujê wyniku sopockich wyborów i nie s¹dzê, aby te dziwne przypadki rozmno¿enia kart wyborczych mia³y wp³yw na ostateczne wyniki, ale na pewno nad tymi nieprawid³owoœciami ktoœ powinien siê pochyliæ i powa¿nie zastanowiæ nie tylko nad systemem i technik¹ g³osowania, ale sposobem nadzoru, aby takie przypadki wiêcej siê nie powtarza³y. Tylko czy komuœ tak naprawdê na tym zale¿y?
do Sopotu!” (pisownia oryginalna - przyp. kmz) Cztery lata temu oficjalna biografia radnego brzmia³a nastêpuj¹co: „Mam 30 lat. Moja rodzina pochodzi z Wiela, malowniczej miejscowoœci po³o¿onej na Kaszubach. Od 11 lat mieszkam w Gdañsku, mieœcie, w którym zawsze chcia³em ¿yæ i z którym czujê siê dziœ bardzo zwi¹zany. Tu pozna³em moj¹ ¿onê Luizê, tutaj urodzi³a siê niedawno nasza cudowna córeczka Antoninka. Ju¿ od dzieciñstwa chcia³em zmieniaæ otaczaj¹cy œwiat. (…) Jestem wiernym kibicem Lechii Gdañsk (…). Myœlê, ¿e moje doœwiadczenia pomagaj¹ mi byæ blisko zwyk³ych ludzi – rozumiem ich codzienne problemy i pragnienia, a jako radny czyniê wszystko, ¿eby pomóc je rozwi¹zywaæ. Mieszkamy w piêknym mieœcie o ogromnym potencjale! Trzeba wy-
korzystaæ energiê naszych dzielnic.” Wpis sprzed czterech lat po ujawnieniu go przez „Rivierê” na Face Book’u, a nastêpnie po podjêciu tematu przez „Gazetê Wyborcz¹” i TVN - zosta³ natychmiast usuniêty. Mimo to „GW” zaczê³a podejrzewaæ Skwierawskiego o „polityczn¹ schizofreniê”. Sam Skwierawski nie dostrzeg³ oczywiœcie w tym krêtactwie najmniejszej nawet próby zrobienia wyborcom wody z mózgu. - Te dwie noty biograficzne ró¿ni¹ siê w³aœciwie tylko tym miejscem poznania ¿ony. Ca³a reszta jest prawdziwa i trudno, ¿ebym teraz od nowa pisa³ swój ¿yciorys - wyznaje redaktorowi dziennika. Jeszcze mniejszy problem z manipulowaniem wiedz¹ podatników, którzy p³ac¹ Skwierawskiemu rocznie ponad 103 tysi¹ce z³otych uposa¿enia, widzi jego znany z prawdomównoœci mentor, Jacek Karnowski (oskar¿ony m.in. o poœwiadczenie nieprawdy). - Nie przesadzajmy - powiedzia³ „Gazecie Wyborczej” prezydent Sopotu - mieszkamy w Trójmieœcie i ka¿dy, kto tu ¿yje, jest trochê zwi¹zany z Sopotem, Gdañskiem i Gdyni¹, a on (Skwierawski - przyp. kmz) rzeczywiœcie by³ zwi¹zany zawodowo z dwoma miastami. (…) Natomiast to, co wyprawia pismo „Riviera”, atakuj¹c naszych kandydatów, przekracza wszelkie granice.
7
Charakterny sukcesor Kierowanie miastem wymaga wizji. Rz¹dzenie Sopotem wymaga jednak czegoœ wiêcej: optyki geniusza. I Skwierawski ponoæ ma ten unikatowy dar - jest bowiem cwany i na swój sposób poci¹gaj¹cy dla mas. Wie, ¿e tam gdzie nie mo¿na ze³gaæ wprost, trzeba k³amstwo przypudrowaæ i sto razy powtórzyæ, aby sta³o siê prawd¹ pe³nokrwist¹. Jest te¿ œwiadomy, ¿e ludzie maj¹ krótk¹ pamiêæ. Czy jednak rozpoczynanie kadencji od takich numerów, nie obra¿a inteligencji sopocian? Przyznacie Pañstwo, ¿e to dosyæ nietypowy sposób politycznego otwarcia… A mo¿e Marcin Skwierawski siêga wzrokiem dalej ni¿ my - prostaczkowie, którym usi³owa³ wciskaæ swój biograficzny kit? Mo¿e ch³opski spryt w po³¹czeniu z partyjniackim cwaniactwem pozwala mu dostrzec to, czego nie widz¹ inni? A mo¿e ju¿ czuje siê sukcesorem Karnowskiego, który po przegranym procesie korupcyjnym, potrzebowa³ bêdzie na gwa³t nastêpcy i to takiego, który da siê bez sprzeciwów furmaniæ z tylnego siode³ka? Nieprawdopodobne? A czemu nie, skoro kierowca móg³ zostaæ asystentem Karnowskiego, a inny wieloletni „kapciowy” ministrem? Czemu w takim razie, „charakterny” ch³opina z Wiela, nie mia³by zostaæ prezydentem Sopotu. No czemu?
Widziane z Placu Rybaków
Maciej Szemelowski
O
statnio w jednej ze œwi¹tyñ konsumpcji, albo - jak kto woli - w galerii handlowej, widzia³em „wzruszaj¹cy” widok. Vis-avis wejœcia, na podwy¿szeniu, umieszczono betlejemsk¹ stajenkê, a w niej, w centralnym punkcie zamiast nowonarodzonego Dzieci¹tka Jezus, sta³a piramida gustownie zapakowanych prezentów i Pan Miko³aj. W tym roku w jednej z sieci sklepowych symbolem œwi¹tecznych zakupów zosta³a podstarza³a „celebrytka” - pani, która publicznie szczyci siê licznymi aborcjami. Towarzyszy jej pupilek „ salonu” przyjaciel by³ej Pierwszej Damy, wyznawca szatana, który na swoich koncertach podar³ Pismo Œwiête. Nasuwa siê pytanie. Komu zale¿y na tym, byœmy
byli obra¿ani i wykorzeniani z wiary i tradycji? Kto chce byœmy stali siê bezmyœlnym stadem konsumentów, którymi ³atwo manipulowaæ? I pomyœleæ, ¿e kiedy w tysi¹cletniej historii Polska by³a zagro¿ona, lub kiedy na przesz³o stulecie zniknê³a z mapy Europy, to w³aœnie Koœció³ by³ jedyn¹ ostoj¹ polskoœci! To w nim Polacy szukali schronienia i dbali o zachowanie narodowych korzeni. To w katolickich œwi¹tyniach powstawa³y najwspanialsze dzie³a sztuki. W katedrach - romañskich, gotyckich, renesansowych, barokowych - umieszczano najwy¿szej próby dzie³a malarskie i rzeŸbiarskie. To dla Bo¿ej chwa³y najwybitniejsi kompozytorzy tworzyli ponadczasowe dzie³a muzyczne. Zaborcy i okupanci, chc¹c wynarodowiæ Polaków, swoj¹ zbrodnicz¹ misjê zaczynali od walki z Koœcio³em. Podobnie by³o po tzw. wyzwoleniu w 1945 r. Nowa, narzucona si³¹ czerwona w³adza, chc¹c wkupiæ siê w ³aski obywateli, pocz¹tkowo bra³a udzia³ w koœcielnych obrzêdach. Potem kiedy okrzep³a wyda³a otwart¹ wojnê Koœcio³owi; m.in. œw. Miko³aja próbowa³a zast¹piæ Dziadkiem Mrozem.
Dziœ ich spadkobiercy - resortowe dzieci - maj¹c w rêkach media, urz¹dzaj¹ nam nachalnie œwiêto konsumpcji. Zgrabnie usuwaj¹ z przestrzeni publicznej istotê tego katolickiego œwiêta. Sojusznikami ich s¹ zachodnie banki, które za poœrednictwem prasy, radia i telewizji oferuj¹ nam nadzwyczajne œwi¹teczne po¿yczki. Z ekranów telewizorów faceci w czerwonych czapeczkach naci¹gaj¹ nas na kupno kolejnej, „niezbêdnej” rzeczy. I tak zahipnotyzowani, wykorzeniamy siê z naszej tradycji, wpadamy w amok konsumpcji, zapominaj¹c o istocie Œwiêta Bo¿ego Narodzenia. Powoli stajemy siê bezbronn¹ ofiar¹ dla innowierców. Kiedy w zlaicyzowanej Europie masowo zamyka siê pustoszej¹ce koœcio³y lub przerabia siê je na dyskoteki, to tu¿ obok nas, jak grzyby po deszczu wyrastaj¹ meczety. Czy siê przebudzimy? P.S. Ju¿ co pi¹te polskie dziecko, bêd¹ce pod opiek¹ dziadków, z niecierpliwoœci¹ czeka na wspóln¹ Wieczerzê Bo¿enarodzeniow¹ z rodzicami, którzy tu³aj¹ siê po Europie Zachodniej za chlebem. Dotychczas oko³o 3 miliony m³odych ludzi opuœci³o Polskê. Emigrowaæ za prac¹ chce kolejne 3 do 5 milionów. Bóg siê rodzi, moc truchleje… Alleluja Towarzysze!
8
PROMOCJA
Nr 12 (99) grudzie単 2014