Kochanka królewskiego rzeźbiarza

Page 1

Awaris S

łońce powoli kończyło dzienną wędrówkę po błękitnym niebie. Już za kilka chwil jego okrągła, czerwono-pomarańczowa tarcza miała schować się za horyzontem. Patrząc w dal, można było zauważyć falujące od gorąca powietrze. Gdzieś tam za kolejnym piaskowym wzgórzem majaczyły wody życiodajnego Nilu. Tutejsi mieszkańcy nazywali go Hapi, a jego naturalna siła sprawcza powodowała, że nieurodzajna ziemia każdego roku dawała bogate plony. A wszystko to dzięki praoceanowi Nun, który otaczał ziemię. Gdyby nie coroczne, systematyczne wylewy, nanoszące żyzny czarny muł na czerwone piaski pustyni, roztaczający się wokół krajobraz byłby tylko jałowym kawałkiem suchej ziemi. Siedząca przed domem kobieta pochyliła głowę i zamknęła oczy, wsłuchując się w szum Nilu. Nad jego brzegiem zebrało się liczne stado negów, półdzikich byków, na które przy użyciu grubego sznura uwielbiali polować dorastający chłopcy i młodzieńcy. Kilka kroków od nich, zachowując czujną postawę, w stronę lustra wody pochylały głowę woły tuczne, cenione szczególnie za swoje mięso. Tuż obok stały krowy. Ich wymiona po całym dniu wypasu zrobiły się ogromne i ciężkie. Z niecierpliwością czekały na pasterzy, którzy zbliżali się powoli, z uśmiechem na twarzy i śpiewem na ustach. 

Kochankowe rzezbiarza.indd 5

5

17.01.2014 08:48


Kobieta jeszcze chwilę siedziała z przymkniętymi oczami, po czym, osłaniając je chudą dłonią, spojrzała w stronę siedzącego na macie młodzieńca. Chłopak czekał cierpliwie na polecenia swojej pani. Kiedy ta delikatnie skinęła głową, zerwał się na równe nogi i zniknął w drzwiach domu. Po chwili pojawił się z twardą drewnianą deseczką, zwojem papirusu pod pachą oraz kostką czarnego inkaustu i glinianym kałamarzem. W drugiej ręce trzymał kilka ostro zakończonych trzcinek. Rozsiadł się wygodnie, zamoczył jedną z nich w wodzie i delikatnie strząsnął unoszącą się na jej czubku kroplę wody. Zrobił to na cześć Imhotepa, wielkiego wezyra i architekta królewskiego. Od najmłodszych lat uwielbiał słuchać opowieści na jego temat. Tylko raz ojciec zabrał go do Sakkary, gdzie na własne oczy mógł zobaczyć grobowiec, zaprojektowany przez legendarnego już Imhotepa dla króla Dżesera. Kobieta odchrząknęła, jakby przygotowywała się do dłuższej opowieści, ale Uto wiedział, że najpierw zechce wysłuchać tego, co podyktowała dzień wcześniej. Pracował z nią już od jakiegoś czasu. Najpierw sporządzał spisy inwentarza. Czasami zdarzało mu się opisywać otaczającą przyrodę. Dopiero dwa dni temu zdecydowała, że spisze jej wspomnienia. Zaskoczyła go podjętą decyzją. Nie mógł uwierzyć, że zasłużył na tak wielkie wyróżnienie. Stało się ono symbolem okazanego zaufania. Przyzwyczaił się już do jej gestów. Lekki ruch ręką oznaczał, że jest gotowa wysłuchać tego, co podyktowała poprzedniego dnia. Uto sięgnął więc po jeden ze zwojów. Delikatnie rozwinął papirus i, nabrawszy głębszego oddechu, zaczął czytać: Podroż na dwór egipskiego władcy 

Kochankowe rzezbiarza.indd 6

6

17.01.2014 08:48


była uciążliwa nie tylko ze względu na trudy i niebezpieczeństwo, jakie czyhało na drodze, ale przede wszystkim dlatego, że była to podróż w nieznane. Jeszcze niespełna dwa miesiące wcześniej nie spodziewałam się, że mój ojciec, władca Mitanni, król Tuszratta oraz moja matka Juni zdecydują się wysłać mnie, swoją jedyną i jak przypuszczam ukochaną córkę do Egiptu, abym została jedną z wielu żon króla Amenhotepa. Miałam wiele czasu, aby zastanowić się nad postępowaniem moich rodziców. I dziś nie mam już do nich żalu. Przez kilka lat przyszło mi żyć u boku władcy, dlatego potrafię zrozumieć, jak ciężkie są dla niego niektóre decyzje. Zresztą, od kiedy bowiem sięgam pamięcią, ojciec powtarzał, że Egipt był naszym wrogiem. Jego ojciec i ojciec jego ojca oraz wszyscy przodkowie zawsze starali się stać w opozycji do Egiptu. Przez wieki zawiązywali przeciwko niemu koalicje. Niestety, Mitanni stało się słabe. Od lat składało Egiptowi hołd, który uwierał mojego ojca. Wstydził się słabości własnego kraju. Pragnął, aby państwo było silne i samodzielne. Suwerenne. Dla osiągnięcia tego celu był gotów poświęcić wszystko. Kiedy dowiedziałam się o jego postanowieniu, długo płakałam. Matka starała się mnie pocieszyć, opowiadając zapomniane już historie. Tak dowiedziałam się o księżniczce Mutemwiji, która, podobnie jak ja, została poślubiona egipskiemu królowi. Nie znalazłam ukojenia w tych słowach. Całymi dniami i nocami modliłam się, aby któryś z bogów wybawił mnie z opresji. Nie wiem, który z nich wysłuchał moich modłów, ale kiedy przybyłam do Teb, król był już tak chory, że nadworny lekarz władcy, drżąc o jego zdrowie, zakazał mu nadmiernych ekscytacji, co uniemożliwiło moją prezentację. Służba 

Kochankowe rzezbiarza.indd 7

7

17.01.2014 08:48


odprowadziła mnie do komnat w królewskim haremie. Nigdy wcześniej nie widziałam tylu pięknych kobiet, tak strojnie ubranych, których dłonie i szyje przybrane były drogocenną biżuterią, wykonaną przez najświetniejszych rzemieślników. Stałam tuż obok drzwi, niepewna i zawstydzona, nie mając pojęcia, jak się zachować. Kobiety powoli zaczęły podchodzić do mnie, jedna po drugiej. Tylko niektóre uśmiechały się delikatnie, chcąc dodać mi otuchy. Reszta patrzyła wrogo. Czułam się jak wróg. Jak nieproszony gość. Byłam intruzem. Jakbym mogła im zaszkodzić, a przecież miałam tylko siedemnaście lat i ani krzty doświadczenia. Dni mijały jeden za drugim. Wreszcie pewnego ranka nadmierne zdenerwowanie, jakie zapanowało na królewskim dworze, wyrwało mnie z letargu. Obwieszczono wszem i wobec, że Jego Majestat Amenhotep Hekanset odszedł w ramiona Isira – Ozyrysa, Wielkiego Sędziego zmarłych. Ale to nie lament po stracie monarchy zapadł mi w pamięć, ale wizyta jego syna, Amenhotepa. Na kilka dni przed ceremonią pogrzebową pojawił się w haremie swego ojca. Chyba nie miał określonego celu. Wydawał się zagubiony, przytłoczony całą sytuacją i śmiałością mieszkających tu kobiet. Stał w otwartych drzwiach, których dniem i nocą pilnowali dwaj strażnicy, dowodzeni przez olbrzymiego eunucha. Niepewnym wzrokiem lustrował wszystkie kobiety. Wyglądał tak, jakby czegoś albo kogoś szukał. Patrząc na niego, zdałam sobie sprawę, że jest w podobnym wieku. I owszem, był zaledwie o rok ode mnie starszy. Wtedy zobaczyłam na jego twarzy ten sam wyraz, który malował się na mojej, kiedy rodzice po

Kochankowe rzezbiarza.indd 8

8

17.01.2014 08:48


wiedzieli mi o swojej decyzji. Chociaż bardzo starał się ukryć targające nim emocje, udało mi się zobaczyć w jego młodzieńczych oczach przerażenie. Do dziś nie wiem, co przerażało go bardziej. Fakt, że zostanie władcą, czy to, że będzie musiał poślubić którąś z tych kobiet. I wówczas nasze oczy spotkały się. Każde z nas rozpoznało w drugim bratnią duszę. Dziś wiem, że nie sposób było go nie kochać, ale nie była to miłość kobiety do mężczyzny. Był jak mój brat, a nie jak mąż i kochanek. Może wszystko potoczyłoby się inaczej, ale on był zbyt opętany wizją stworzenia nowej religii. Zaślepiony i zakochany w Atonie nie zauważył, że kończy się nie tylko nasza przyjaźń, ale i państwo, które zaczynało chylić się ku upadkowi. Długo broniłam się przed przeznaczeniem, które spotkałam na swojej drodze. Dzięki niemu miałam okazję poznać, co znaczy kochać i być kochaną. Młodzieniec zawiesił głos i odłożył papirus, czekając, aż jego pani zacznie mówić. Ogromne zaskoczenie już minęło, ale nadal czuł się onieśmielony jej obecnością. Ukradkiem spojrzał w oczy swojej chlebodawczyni i zauważył w nich powoli przemijające piękno.

Kochankowe rzezbiarza.indd 9

9

17.01.2014 08:48


Objęcie tronu, cz. 1 Tutmozis wszedł do sali hypostylowej świątyni Amona

w Karnaku. Od kilku lat pełnił funkcję wielkiego kapłana świątyni Ptaha w Memfis, która od kiedy sięgał pamięcią była jego domem. Może dlatego zawsze ją idealizował. W jego mniemaniu była najwspanialsza i największa, ale musiał szczerze przyznać, że ogrom świątyni Amona go przytłoczył. Wszedł do niej od strony rzeki, ale zanim dotarł do pierwszego pylonu, musiał pokonać długą ścieżkę biegnącą aż od Luksoru. Po jednej i drugiej stronie drogi umieszczono sfinksy o głowach barana. Tutmozis szedł wolno, przyglądając się misternie wykonanym rzeźbom, przedstawiającym święte zwierzę Amona. Sala hypostylowa, do której zmierzał, znajdowała się za drugim pylonem. Zadarł głowę i spojrzał wysoko do góry. Czekając na swojego rozmówcę, zdążył policzyć kolumny podpierające sklepienie. Sto trzydzieści cztery, a każda z pięknie rzeźbionym kapitelem. Gdzieś tam za kolejnymi pylonami i kapliczkami majaczyły wody świątynnej sadzawki, której pomysłodawcą był Amenhotep. Dzięki staraniom królewskich rzemieślników i artystów, którzy otrzymali od władcy jasno wytyczone rozkazy, tuż obok wodnego zbiornika ustawiono wielki posąg skarabeusza. Król, będący jednocześnie jego ojcem, głęboko wierzył w moc odrodzenia i ponownych narodzin, których symbolem stał się ten oto święty żuk. 

Kochankowe rzezbiarza.indd 10

10 

17.01.2014 08:48


Wspomnienia dotyczące rodzica sprawiły, że Tutmozis zaczął zastanawiać się nad swoim dotychczasowym życiem. Gdyby ojciec za namową matki, królowej Teje, nie przeznaczył go do stanu duchownego, wówczas jako najstarszy syn objąłby rządy po jego śmierci. Niestety, stało się inaczej. Już kilka lat temu ojciec dopuścił do współrządów jego młodszego brata. To symboliczne wówczas przekazanie władzy, teraz po śmierci Amenhotepa, stało się faktem. Niemniej jednak, jak przystało na najstarszego syna, zobowiązany był do nadzorowania prac związanych z przygotowaniami do pogrzebu władcy. Kiedy rozpoczął nad nimi prace, zdał sobie sprawę, że nie osiągnie niczego bez porozumienia z kapłanami Amona. Właśnie dlatego stał teraz w ogromnej sali hypostylowej i cierpliwie czekał, aż rozpocznie się umówione wcześniej spotkanie. Powoli zaczął się niecierpliwić. Nie był przyzwyczajony do takiego traktowania. To zazwyczaj on kazał czekać na siebie. Od razu zrozumiał, że ma do czynienia ze swoistym przeciąganiem liny. To próba sił. To demonstracja władzy. Musiał się uspokoić, chociaż nie przyszło mu to łatwo. Miał wybuchowy charakter. Denerwowały go błahostki, a co dopiero taka sytuacja. Aby uspokoić nieco nerwy i kołatnie serca, zaczął przemierzać salę, omijając kolejne kolumny. Ponownie się zamyślił. Kilka lat wcześniej ojciec, wówczas jeszcze w pełni sił, popadł w konflikt z duchownymi wielkiej świątyni w Karnaku. Sytuacja była co najmniej dziwna, ponieważ jeszcze niespełna parę miesięcy wcześniej na urząd arcykapłana mianował człowieka z zewnątrz, a nie jak to było w zwyczaju oczekującego w kolejce na wakujące miejsce kapłana. Człowiekiem tym był jego zaufany doradca o imieniu 

Kochankowe rzezbiarza.indd 11

11 

17.01.2014 08:48


Ramose. Wystarczyło jednak kilka kolejnych miesięcy, aby stosunki pomiędzy władcą a nowym arcykapłanem zaogniły się tak bardzo, że ojciec zdecydował uwolnić się spod jego dyktatu i przystąpił do rozbudowy nowego pałacu po drugiej stronie Nilu. Znajdował się on obok Teb, a wprowadzono tam kult boga Re-Horachte. Niedługo po tym król zmarł, a młody, niespełna osiemnastoletni Amenhotep, czekający na uroczystość oficjalnego objęcia tronu, wydawał się zbyt słaby, aby przeciwstawić się potędze Amona i jego kapłanów. Tak przynajmniej myślało najbliższe otoczenie przyszłego króla. Tak myślał i on. Dlatego, nie czekając na zaproszenie, Tutmozis postanowił jako pierwszy złożyć wizytę w Karnaku i porozumieć się z wielkim arcykapłanem. Do tej pory nie miał sposobności spotkania Ramosego, dlatego też nie udało mu się ukryć pod maską obojętności zdziwienia, jakie odmalowało się na jego twarzy oraz w jego intensywnie błękitnych oczach, kiedy zobaczył go po raz pierwszy. Ramose był mężczyzną w średnim wieku i chociaż trzymał się prosto, jak trzcina rosnąca na brzegach Nilu, to podpierał się laską, którą dzierżył w ręce. Białe szaty, w jakie był ubrany, odbijały światło promieni słonecznych, co sprawiło, że Tutmozis musiał zmrużyć oczy. Przez myśl przemknęło mu, że zabieg był celowy. W ten sposób kapłan tworzył iluzję, której zadaniem było utwierdzić patrzących, że majestat Amona przepływa przez usługującego mu arcykapłana. – Drogi Tutmozisie – głos Ramosego był dostojny, głęboki i dźwięczny – cieszę się, że nieporozumienia, jakie ostatnio nawarstwiły się pomiędzy nami, skromnymi 

Kochankowe rzezbiarza.indd 12

12 

17.01.2014 08:48


kapłanami Amona a dworem królewskim, który z niezrozumiałych przyczyn odsunął swój blask od naszej świątyni, zostaną zaniechane. Chociaż mówił z uśmiechem na twarzy, to Tutmozis wychwycił fałszywe nuty brzmiące w jego głosie. – Wielce szanowny Ramose – Tutmozis nie miał zamiaru płaszczyć się przed nikim, wszak sam pełnił funkcję wielkiego kapłana w świątyni w Memfis, ale z niezrozumiałych dla siebie powodów, wypowiadając te słowa, lekko skinął głową, okazując tym samym szacunek dla godności rozmówcy. – Sprowadza mnie do ciebie chęć wzięcia na swoje barki, jako syna zmarłego władcy, obowiązków związanych z przygotowaniami do ceremoniału pogrzebowego. Ramose podszedł do młodszego od siebie Tutmozisa, biorąc go pod ramię i kierując się w stronę kolejnego świątynnego pylonu. Kapłan z Memfis, chcąc nie chcąc, musiał poddać się delikatnej perswazji i podążyć za gospodarzem. – Kto, jak nie kapłani Amona, największego boga i opiekuna króla naszego, powinni zajmować się jego przygotowaniem do odbycia drogi na Pola Jaru? – zapytał Ramose, jednocześnie wcale nie oczekując odpowiedzi. Po krótkiej przerwie ciągnął niewzruszenie dalej. – Jeżeli tylko zechcesz, możesz uczestniczyć jako świadek w prowadzonych przygotowaniach, wszak nie możemy ci tego zabronić, a nawet nie chcielibyśmy tego. Dlatego też zabieram cię teraz do Domu Dusz, w którym znajduje się ciało wielkiego pana naszego, króla Amenhotepa, doskonałego w swoich objawieniach, ukochanego przez Hathor, Panią Turkusów – ostatnie zdanie Ramose 

Kochankowe rzezbiarza.indd 13

13 

17.01.2014 08:48


wypowiedział jednym tchem, nie zaczerpnąwszy powietrza pomiędzy kolejnymi słowami. Tutmozis zdał sobie sprawę, że kapłani Amona wykorzystali okazję, chcąc ponownie przejąć władzę, którą ojciec starał się im odebrać. Zmarły król miał nadzieję, że budowanie lokalnego kultu Re-Horachte rozwinie się na tyle, aby stać się przeciwwagą dla duchownych, dla których Amon był niczym więcej, jak tylko marionetką w walce o potęgę. Dlatego poddał się naporowi ręki Ramosego i pozwolił poprowadzić się do miejsca, gdzie od kilku dni znajdowało się ciało jego ojca. Pierwszą rzeczą, jaką zobaczył, był ogromny basen wypełniony natronem, zajmujący większą część pomieszczenia, w którym stały jeszcze dwa olbrzymie stoły. Ciało króla spoczywało na jednym z nich. W chwili, kiedy przestępowali próg pomieszczenia, skryba dokonywał małego oznaczenia na boku zmarłego, tak aby balsamierzy mogli usunąć wszystkie wnętrzności, z wyjątkiem nerek i serca, które musiały pozostać przy zmarłym na czas Sądu Ostatecznego. Poza tym serce było przecież siedliskiem inteligencji i wiedzy, jaką każdy człowiek gromadził w sobie przez całe życie. Usunięte organy ułożono na ozdobnych tacach, aby po obmyciu w winie palmowym poddać je balsamowaniu. Tutmozis patrzył na zręczne ręce balsamierzy, którzy powoli, z wielkim szacunkiem wkładali ziemskie szczątki ojca do czterech wcześniej przygotowanych specjalnie dla króla waz. Przyglądał się temu w milczeniu. Zapomniał, że tuż obok niego stoi Ramose. Myślał jedynie o tym, jakie były jego stosunki z ojcem. Niestety, musiał przyznać, że ich relacje nie były bliskie. Zdał sobie sprawę, że nawet 

Kochankowe rzezbiarza.indd 14

14 

17.01.2014 08:48


z matką, królową Teje nie potrafił się porozumieć. Nigdy się nad tym dłużej nie zastanawiał, ale dziś, w obliczu śmierci, kiedy kruchość życia była aż nadto widoczna, musiał przyznać, że stało się tak dlatego, że był po prostu zazdrosny. Tak normalnie, po ludzku zazdrosny. Zazdrość dławiła Tutmozisa całe lata, ponieważ i matka, i ojciec faworyzowali młodszego Amenhotepa oraz ich siostry. Długo zmagał się z tą słabością. Zwalczył ją chyba tylko dlatego, że w bardzo młodym wieku został oddany pod opiekę kapłanów świątyni Ptaha w Memfis, w której pozostał do dziś. Bezbronne ciało ojca sprawiło, że powoli zaczynały powracać nieliczne obrazy, kiedy to Amenhotep przestawał być królem Dolnego i Górnego Egiptu, a stawał się ojcem. Z zamyślenia wyrwało go nadmierne poruszenie. To kapłani Amona w asyście Ramosego delikatnie, z najwyższą godnością, jaka przynależna była zmarłemu władcy, wkładali jego ciało do basenu z roztworem natronu, w którym miało ono spoczywać przez kolejnych siedemdziesiąt dni. Wizytę Tutmozisa można było uważać za zakończoną. Na razie nie mógł zrobić nic więcej. Wprawdzie nie uzyskał tego, po co tu przyszedł, ale dał arcykapłanowi do zrozumienia, że Amenhotep pozostawił po sobie spadkobierców. To musiało wystarczyć. Stojąc w pełnym słońcu, Tutmozis postanowił odwiedzić brata, który z pewnością był pochłonięty przygotowaniami do uroczystości objęcia tronu. Jego przeczucia były jednak dalekie od rzeczywistości. Amenhotep, obojętny na narzekania i nalegania posługujących mu dworzan, doradców oraz kapłanów, zamiast odbywać próby 

Kochankowe rzezbiarza.indd 15

15 

17.01.2014 08:48


do uroczystości, wolał siedzieć nad brzegiem olbrzymiego basenu, który znajdował się w prywatnym skrzydle królewskiego pałacu. Od kilku dni wierną towarzyszką spacerów przyszłego władcy była Tatu-Hepa. Nikt w pałacu nie dziwił się młodemu, dorastającemu mężczyźnie, że zachwycił się tą młodą dziewczyną. Jej uroda jeszcze chowała się pod dziewczęcą delikatnością, ale już teraz wiadomo było, że piękno to rozkwitnie w czystej postaci i trudno będzie znaleźć w całym Egipcie drugą tak urodziwą kobietę. Amenhotep i Tatu-Hepa siedzieli na brzegu basenu, mocząc dłonie w ciepłej wodzie. Co jakiś czas przemywali twarz mokrymi, delikatnymi chustami, które dawały na chwilę wytchnienie od panującego upału. Od kilku chwil panowała pomiędzy nimi cisza. Nie była to jednak cisza krępująca, która pojawia się zawsze, kiedy brak tematu do rozmów. Była to cisza, która pozwalała im cieszyć się wspólną bliskością. W końcu jednak Amenhotep przerwał milczenie: – Miałaś zostać żoną mojego ojca, ale on zmarł i nie mając pozycji na dworze trudno przewidzieć, jakie będą twoje losy – mówił cicho i powoli, jakby bał się tego, co chce powiedzieć. – Oczywiście mogłabyś wrócić do domu, ale to jest mało prawdopodobne i nie warto się nawet nad tym zastanawiać. Dlatego chcę cię zapytać, czy kiedy uroczystość koronacyjna ostatecznie potwierdzi moje prawo do tronu i władzy w państwie, zostaniesz moją żoną, Tatu-Hepo? Dziewczyna pochyliła głowę i nie odpowiedziała od razu. Lubiła tego chłopca, starszego od niej o zaledwie kilka miesięcy. Był delikatny i inny niż mężczyźni, których 

Kochankowe rzezbiarza.indd 16

16 

17.01.2014 08:48


znała i obserwowała. Lubił sztukę, poezję. Sam zresztą układał wiersze. Zachwycało go piękno przyrody i świat zwierząt. Ale z drugiej strony nie wyglądał jak prawdziwy mężczyzna, jak ktoś, o kim marzy każda dziewczyna. Jego twarz czasami bardziej przypominała kobiecą niż męską. Miał wydatne usta, duże oczy, które zawsze patrzyły łagodnie, nigdy wrogo. Zdarzało mu się kołysać swoimi szerokimi biodrami w typowo kobiecy sposób. Z drugiej jednak strony Tatu-Hepa wiedziała doskonale, że nie ma innego wyjścia. – Tak – odpowiedziała wreszcie po dłuższej, krępującej chwili oczekiwania. – Tak, wyjdę za ciebie.

Kochankowe rzezbiarza.indd 17

17 

17.01.2014 08:48


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.