9
Robert Kilen Krew Illapa (fragment książki) *** Hrabia zu Solms-Baruth nie po raz pierwszy w swoim życiu stwierdził, że kieliszek alkoholu potrafi zdziałać cuda. Gdy wyszli z Piotrem z podziemi, nie od razu rozeszli się do swoich pokojów. Postanowili odreagować. A wiadomo, że męski mózg reaguje w takich sytuacjach standardowo. Każe nogom skierować się do baru, a potem ustom zamówić drinka. Po wypiciu alkoholu mózg faceta widocznie się jakoś resetuje. Alkohol stanowi lekarstwo na wiele męskich bolączek. – To ciekawe – zastanawiał się hrabia. – Ilekroć my, mężczyźni, mamy problem, staniemy oko w oko z sytuacją, która nas przerasta i nie potrafimy sobie z nią poradzić, ratunku szukamy w kieliszku. – Też miałem ten sam pomysł. Chodźmy do baru – powiedział Piotr. W niezbyt imponującym barze hotelu Kliczków hrabia zamówił wódkę, a Piotr piwo z beczki. Bar nie był wizualnie atrakcyjny, ale przecież nie o to chodzi. To nie wystrój tego przybytku ma przyciągać wzrok. W tego typu miejscach najważniejsze jest towarzystwo. I na nim najlepiej się skupić. W dobrym towarzystwie przecież dobrze się czujesz byle gdzie. Samotni bywalcy barów najczęściej muszą uporać się z problemami, a zwracający uwagę wystrój nie pozwoliłby się im skoncentrować. W przypadku Piotra i hrabiego zu Solms-Barutha występowały oba te przypadki naraz. To znaczy: byli w towarzystwie i musieli uporać się z problemem. – Pan z policji – bardziej stwierdził niż zapytał zu Solms-Baruth. – Pewnie panowie przywykli do 1
tego typu sytuacji. Porwanie, szantaże, morderstwa, zagadki to wasz żywioł. Ja natomiast przywykłem do spokoju. Pewnego rytmu, z którego ta sytuacja w podziemiach, muszę panu powiedzieć, mnie wytrąciła. Okazuje się, że nic nie jest takie, jakie się wydawało jeszcze dziś rano. Nie dość, że pan Maks, z którym biegałem rano po okolicy, jest policjantem, to jeszcze kompletnie nie znam kobiety, z którą tu przyjechałem. To prawda, poznałem ją niedawno. Ale myślałem, że to pokrewna dusza i cieszy się z naszego romantycznego wypadu szlakiem moich przodków... A tu proszę, ona jest z zupełnie innego powodu. Wykorzystała mnie. I cóż chciała od tej biednej dziewczyny? – zapytał Piotra. – Tak samo jak pan jestem skołowany – odparł Piotr, popijając piwo. Postanowił nie wyprowadzać hrabiego z błędu. A niech sobie myśli, że Maks jest policjantem. Piwo chyba niezbyt świeże, pomyślał. Nie ma co się dziwić. Beczka otwarta została pewnie wczoraj albo przedwczoraj. W hotelu jest niewielu gości, to i nie ma zbytu na ten szlachetny trunek. – Czego Sabine może szukać w zamku? – zastanawiał się dalej głośno hrabia. – Przecież tu nic nie ma. Zamek po wojnie był całkowicie zrujnowany. Gdyby tu coś było, już ktoś by to odnalazł, czy to w czasie demolowania budynku, czy też w czasie renowacji. Nie sądzi pan? Czy jestem aresztowany?! – zapytał nagle z przestrachem w głosie. – Ależ nie. Może pan iść do swojego pokoju. Potem jeszcze z panem będziemy chcieli porozmawiać. Ale teraz niech pan odpocznie – powiedział Piotr, dopijając piwo. Hrabia zu Solms-Baruth wyglądał na kompletnie zaskoczonego. Po pożegnaniu się z Piotrem, hrabia wszedł do swojego apartamentu. Sabine już tam była. Jak gdyby nigdy nic stała ubrana w ten sam ciemny strój, który miała na sobie poprzedniego wieczoru. – W tym zamku nic nie ma. Nieważne, czego szukasz, tu nic nie ma – odezwał się hrabia. – Powinni2
śmy wracać do Niemiec. Robi się, przez ciebie zresztą, niebezpiecznie. Nie chcę być zamieszany w jakąś brudną robotę. Wiedziałem oczywiście, że Drezdeńskie Towarzystwo Historyczne to fikcja i że nie przyjechałaś tu robić planów zamku. Ale nie było mowy o porwaniach, przemocy. Przyjechałem tu, bo… – Bo Helmut obiecał ci kasę. Nie martw się, dostaniesz ją. Jutro rano zgłoś kradzież auta. Posiedź tu jeszcze z trzy dni i wracaj do domu. Potem sprawdź stan konta i ciesz się życiem – powiedziała Sabine, pakując do walizki swoje elektroniczne gadżety. – Jak to mam zgłosić kradzież auta? – zapytał hrabia. – Przecież stoi na parkingu z tyłu zamku. Nikt go nie ukradł. – Ale zaraz ci je ukradnę – odparła Sabine, wymykając się cicho z walizką z pokoju. *** Zapadł już zmrok. Urika czekała ukryta w gęstwinie krzaków nieopodal ruin. Mimo wieloletniego szkolenia nie mogła opanować nerwów. W dalszym ciągu nie mogła skontaktować się z Tupackiem. Niby powinna zachować spokój. Opanować się, skoncentrować na zadaniu. Ale w końcu to był jej brat. Zawsze na niego mogła liczyć. Brat, który je osłaniał, wspomagał. Był najlepszy. Teraz nie dawał znaku życia. Czyżby naprawdę stało się coś niedobrego? Wykręciła raz jeszcze numer Tupaca. Wsłuchiwała się w sygnał telefonu. Dźwięk przenikał do jej głowy. – Jestem – odebrał po trzecim sygnale. Siostrze kamień spadł z serca. Zresztą niejeden. Poczuła, że cała lawina spada w nicość, pozwalając jej znów stać się lekką. Ulżyło jej. Usłyszała głos brata. – Co się stało? Nie odbierałeś. – Mamy problemy – odpowiedział. – Wiedzą, że Kliczków to zasłona dymna. Brandt zaskoczył mnie. Musiałem interweniować. 3
– Zlikwidowałeś go? – zapytała Urika. – Wyeliminowałem – odpowiedział Tupac.(...) *** Ekran telefonu rozjaśnił półmrok panujący w pokoju. Alida leżała na łóżku. Maks siedział obok przekonany, że dziewczyna śpi. Ale nie spała. Układała sobie wszystko w głowie. Skąd Maks wiedział, że Urika szuka w Starym Książu? Może nasze spotkanie nie było przypadkowe? Czy może mu ufać? Dziewczyna otworzyła oczy i odebrała telefon. – Wiedzą o nas. O tym, że twój pobyt w hotelu to zmyłka – powiedziała Urika bez zbędnych wstępów. – Wiem. Sabine dała mi to do zrozumienia. Alida opowiedziała siostrze o porwaniu i przesłuchaniu w piwnicach hotelu. – Zabiję sukę, jak ją spotkam – zdenerwowała się Urika, gdy Alida skończyła mówić. Sytuacja zmieniła się całkowicie. Okazało się, że nie byli tacy sprytni jak im się wydawało. A wróg dysponował jeszcze kimś. Bo niby skąd wiedziałby o maskaradzie? Alida spojrzała na Maksa. Czyżby on grał przeciwko nam? Keller rozpoznał spojrzenie pełne wątpliwości i nieufności. – Powiedz siostrze, niech uważa. Sabine czai się już pewnie w pobliżu – odezwał się do Alidy. – A ja za chwilę wszystko wyjaśnię. – Słyszałaś? – zapytała Alida, przełączając na tryb głośnomówiący. – Tak, będę ostrożna. Gdybym miała swojego glocka, czułabym się pewniejsza. – Mówisz o tej rzekomej zabawce? – udał głupiego Maks. – Możemy zagrać w otwarte karty – odezwała się po chwili Urika. – Co wiesz? – Zacznijmy od początku. Naprawdę nazywam się Maks Keller i jestem pewnego rodzaju agentem. (...) 4
9