*** – Dziś mamy nietypową sytuację – poinformowała terapeutka. – Osoba, która chciałaby wykonać ustawienie, jest niepełnoletnia. Dlatego przyszła dziś do nas ze swoją babcią. I to ona zrobi ustawienie w imieniu swojej wnuczki. Powitajmy Renatę i Anielę. Grupa zamruczała przyjaźnie. Renata zmusiła się do odwzajemnienia uśmiechu. Wciąż była zła. Na siebie, że się zgodziła. I na Anielę. Widocznie jednak Aniela miała swoje powody, gdy zadzwoniła do niej i oświadczyła: „Albo zrobimy to ustawienie, albo chyba obleję maturę, babuś. Te sny wytrącają mnie totalnie z równowagi”. Co mogła zrobić? Przecież nie puściłaby jej samej. A ten uroczy pomiot diabelski, jej ukochana wnuczka, na pewno znalazłaby sposób, by dopiąć swego. W dodatku bolały ją plecy. Odgracanie piwnicy okazało się zadaniem przekraczającym jej siły. Zła była także i dlatego, że chociaż wstydziła się przed sobą przyznać, liczyła na dodatkową porcję smakowitych emocji; ciepłe łzy i silne objęcia. Niestety, ku jej rozczarowaniu terapeutka oświadczyła, że ustawiający nie bierze udziału w ustawieniu. Dopiero na samym końcu będzie mogła wyjść na środek. Tym razem muszę się obejść smakiem, pomyślała. – Z tego co mówiłaś, Renato, od śmierci mamy nie możesz ułożyć sobie życia na nowo, a twoja wnuczka cierpi na koszmarne, realistyczne sny z przeszłości waszej rodziny – powiedziała terapeutka. Renata kiwnęła głową. – To sny mojej prababki, jak sądzę – odezwała się Aniela. – Myślę, że w jej przeszłości coś się wydarzyło. Coś, co do dzisiaj nie daje nam spokoju. Wydaje mi się, że nie pozwala żyć normalnie mojej babci, no i teraz mnie, choć w inny sposób. Moja prababcia umarła niedawno, a ja od tamtej pory mam te sny… Myślę, że to może mieć związek z tym, że… Terapeutka uniosła dłoń, przerywając rozpoczętą opowieść. Spojrzała na grupę. – Ta historia jest niezmiernie pasjonująca, ale my tutaj jak zawsze zajmiemy się wyłącznie problemem, bez kontekstu. No i zajmujemy się jedną osobą, czyli tobą, Renato. Sadzę, że jeśli ty zrobisz ustawienie, to pomoże ono także twojej wnuczce. Poproszę cię teraz, wybierz spośród uczestników członków rodziny, których chciałabyś ustawić. Renata dyskretnie przywołała wnuczkę i rozpoczęły poszukiwania. – Myślę, że trzeba ustawić męża prababci i tego narzeczonego z mojego snu – szepnęła Aniela. Renata kiwnęła głową na tak. Na środku sali zaczęły się pojawiać kolejne osoby. Szczupła czterdziestolatka zastąpiła Anielę wnuczkę, sympatyczna młoda blondynka Renatę, starsza pani Anielę prababcię. Prawdziwa Aniela rozglądała się po sali w skupieniu i starannie wybierała następne osoby: swoją matkę Magdę, nigdy niepoznanego ojca Renaty, a także mężczyznę ze swego snu. Tego najtrudniej było wybrać. W końcu, po długim wahaniu, zdecydowała się zastąpić go na scenie młodym przystojniakiem. Przyszedł na terapię razem z tym, który teraz reprezentował ojca Renaty. Wydało jej się to dobrym pomysłem, ustawić obok siebie przyjaciół, by odgrywali role osób w jakiś sposób związanych ze sobą w przeszłości. Mężczyzn ustawiła po obu stronach Anieli prababci. Prawdziwa Renata bardziej udawała, że się krząta, niż rzeczywiście pomagała wnuczce. Patrzyła na wszystko z zainteresowaniem. Widziała, że terapeutka marszczy brwi, niezadowolona z tego, że wnuczka wykonuje pracę Renaty. To ustawiający powinien wybierać. Ale to w końcu Aniela miała te sny. Kiedy tylko osoby zostały ustawione, zaczął się spektakl. – Nie mogę tu wytrzymać – odezwała się natychmiast „matka” Renaty, chwiejąc się tak, jakby targała nią wichura. – Stoję pomiędzy tymi dwoma mężczyznami i czuję, że się duszę. Terapeutka podeszła do obu mężczyzn, po czym przesunęła ich tak, by stanęli naprzeciwko „Anieli”. Stali teraz w czworokącie, odsunięci od reszty rodziny: obie „Aniele” i dwóch mężczyzn. „Renata”, „Magda” i wszystkie inne osoby z rodziny stanęły teraz za plecami obu kobiet. – Jestem zamknięta. Nie, nie zamknięta. Odepchnięta. To właściwe słowo – odezwała się „Renata”. – Zupełnie sama. Chciałabym do mamy, ale czuję tylko chłód. Nie rozumiem, co ja takiego zrobiłam – dodała i zaczęła cicho płakać. Prawdziwa Renata zacisnęła dłonie na kolanach. – A ja czuję ogromny, wielki smutek. I zimno. Straszliwe zimno. Chociaż niby mnie nie dosięga, to jest straszne. Zmieńmy coś – dodała „prawnuczka Aniela”.
– Tak, to nie jest dobre ustawienie. Ale moja córka musi stać za mną. Muszę ją chronić – oświadczyła „prababcia Aniela”. Renata spojrzała zaskoczona. Chronić? Przed czym matka miała ją chronić? I to ją, której przez całe życie zdawała się nie zauważać? – Nienawidzę go – powiedział w tej samej chwili jeden z mężczyzn, pokazując głową sąsiada. – Oni wszyscy czegoś od nas chcą – odezwała się „prawnuczka Aniela” płaczliwie. Nawet moja mama i babcia, wiem, że stoją za mną, nie pomagają mi. Zbliża się jakieś zło… Zanim jednak zdążyła dokończyć zdanie, obaj mężczyźni rzucili się na siebie. ***