Słowo Ojca Proboszcza
Od redakcji
Spis treści: Z życia parafii • Aktualności
4
Temat numeru • Święto patronów
7
Drodzy Czytelnicy
Kochani Parafianie
Statystyka • Chrzty • Śluby • Pogrzeby
11
Już po raz trzeci możecie zabrać do domu nowy numer „Róż Świętej Elżbiety”.
Cieszymy się, że na Odpust naszej Patronki Świętej Elżbiety możemy zawitać w Waszych domach i sercach.
Relikwie - Odpusty • Odpust zupełny... • Relikwie Św. Elżbiety
12
P
R
Edukacja - Wychowanie • Szkoła jak każda...
15
Nasi franciszkanie • O. Paulin Maria Adamowski OFM
17
Wspólnoty parafialne • Rada Parafialna • Róże Różańcowe
18
Naszym zdaniem • Kilka słów o dobrym wychowaniu
21
Forum czytelników • Elżbieta z Turyngii
22
Kościół, parafia i okolice • Jak powstawał nasz kościół...
25
Dla dzieci i młodzieży • Obietnice MB • Mali Artyści
26
rzychodzimy do Was w długie, jesienne wieczory, a wtedy warto sięgnąć po dobrą lekturę. Proponujemy tematy nie zawsze łatwe. Tak jest i tym razem. Dużo miejsca poświęciliśmy wychowaniu dzieci i młodzieży, bo to ważna sprawa, zwłaszcza w czasach cywilizacyjnego kryzysu. Kształtowanie serca i umysłu nowego pokolenia to zadanie niezwykle odpowiedzialne, a ostatnio bardzo zaniedbane. Potrzeba więcej gorliwości i zaangażowania w pracy z młodymi ludźmi. Gorliwość, zaangażowanie, trud… Gdzie szukać wzorców takich zachowań, coraz rzadziej spotykanych w znudzonym konsumpcyjnym społeczeństwie? Spójrzmy na naszych patronów. Na św. Franciszka, biedaczynę z Asyżu, który na Boże wezwanie wytrwale i z entuzjazmem odbudowywał Kościół. Na św. Elżbietę, która w pracy dla chorych i biednych straciła swe siły i zdrowie, umierając w młodym wieku. Kto dzisiaj jest zdolny do takich poświęceń?... Komu dzisiaj tak naprawdę zależy na dobrym chrześcijańskim wychowaniu młodzieży? Przecież to zadanie wymaga konsekwentnego, stałego działania, cierpliwości, samozaparcia i hartu ducha, zwłaszcza w świecie rządzonym przez media, które wywierają ogromny – często negatywny – wpływ na dzieci i młodzież. Polecając czytanie artykułów w naszym periodyku, prosimy Was, kochani parafianie, o refleksję i modlitwę. Postarajcie się aktywnie włączyć do pracy w omawianych dziedzinach, zwłaszcza na polu edukacji i wychowania. Przyjrzyjcie się swoim rodzinom i panującym w nich relacjom. Poświęćcie więcej czasu swoim dzieciom, porozmawiajcie z nimi o ich problemach, zainteresowaniach, pasjach. Bądźcie dla nich przykładem prawdziwego chrześcijańskiego życia. Niech Was naśladują, a w przyszłości niech dobrze wychowają swoje dzieci. Małgorzata Świtała
adość nasza jest tym większa, im większa jest chwała naszej Patronki. Mamy szczególną okazję, żeby Bogu podziękować za dar relikwii Świętej Elżbiety, które będą od tej chwili ubogacać duchowo zarówno naszą Wspólnotę Parafialną, jak i Zakonną. Dla mnie osobiście jest to wielkie wydarzenie, bowiem z Bożej Opatrzności otrzymujemy obecność tej, która od ponad 100 lat otacza opieką swój lud. Długo starałem się o te relikwie, a tu przez „przypadek” otrzymaliśmy to, o co prosiłem w moich modlitwach. Myślę, że jest to znak z nieba, który mamy razem odczytywać i szukać Bożej woli w tym, co się wokół nas dzieje. To też wielkie zobowiązanie, które wzywa nas do świętości oraz świadczenia na różne sposoby miłosierdzia, jak to czyniła Święta Elżbieta. Serdecznie dziękuję ojcu Samuelowi, który w sobie tylko wiadomy sposób „wydobył” dla nas nową, choć przecież od dawna obecną Parafiankę. Ufam, że lektura kolejnego numeru „Róż” oraz wydarzenia związane z uroczystością Świętej Elżbiety, będą dla nas inspiracją do tego, by na nowo spojrzeć na siebie, swoje powołanie, na rzeczywistość, która nas otacza. Niech Pan Wam błogosławi. Z pamięcią modlitewną O. Faustyn Zatoka ofm, Proboszcz
Cz as opi sm o p a ra f ii R zy m skoka tolickiej p w. Św. Elżb iety Węgierskiej w Ny sie. Redaguje zespół:
Małgorzata Świtała, O. Faustyn Zatoka OFM - proboszcz parafii; Grażyna Hamiec, Agnieszka Marciniszyn, Adam Zelent – redaktor techniczny.
Adres redakcji:
Nysa, Aleja Wojska Polskiego 31, e-mail: gazeta@nysaofm.pl
Opracowanie graficzne:
Adam Zelent, Jakub Burek / VEKTOR Studio
Skład komputerowy i druk: VEKTOR Studio, Nysa – ul. Prudnicka 3, tel. 77 433 07 65, www.vektor.com.pl
3
Z ŻYCIA PARAFII - AKTUALNOŚCI Fraternia
Spotkanie Rad 24 września 2011 r. w Diecezjalnym Domu Formacyjnym przy parafii Św. Ap. Piotra i Pawła w Nysie odbyło się spotkanie formacyjne w pierwszym roku kadencji Rad Parafialnych naszej diecezji.
U
czestnicy spotkania to radni z dekanatów w Nysie, Białej, Głuchołazach i Otmuchowie. Spotkanie prowadził ks. Waldemar Musioł, kierownik Wydziału Duszpasterskiego Kurii Diecezjalnej w Opolu. Ks. Musioł odprawił Mszę św. w intencji zebranych członków Rad Parafialnych i wygłosił homilię nt. posługi radnych, której podstawą powinno być „umiłowanie Kościoła i świadectwo wiary”, a przede wszystkim „trwanie w osobistej, żywej więzi z Bogiem.” Ma to szczególne znaczenie w bieżącym roku kościelnym przeżywanym pod hasłem „W komunii z Bogiem”. Kolejne punkty programu spotkania to: 1. prelekcja o obiektach sakralnych
jako zabytkach podlegających nadzorowi wojewódzkiego konserwatora zabytków; 2. zwiedzanie kościoła bożogrobców z przewodnikiem, tj. ks. Piotrem Burczykiem, proboszczem parafii św. Ap. Piotra i Pawła, 3. omówienie statutu Rad Parafialnych. Spotkanie zakończyło się koronką do Miłosierdzia Bożego. Na pewno nie był to stracony czas. Msza św. i wspólna modlitwa to wspaniałe źródło inspiracji, a poruszone sprawy to motywacja do pracy w parafii. Wszystkim tym, którzy kontestują skład i pracę naszej Rady, pokazujemy, iż nie jesteśmy bierni w naszych działaniach. ms
Nowy rok akademicki początkiem spotkań Fraterni - Duszpasterstwa Akademickiego
W
jesienny wieczór 6 października studenci PWSZ w Nysie spotkali się w klasztornej kaplicy na Mszy św. inaugurującej nowy rok akademicki, a tym samym rozpoczynając spotkania Franciszkańskiego Duszpasterstwa Akademickiego FRATERNIA. Przy wejściu do kościoła z otwartymi ramionami i niezwykle radosną buzią czekał i witał wszystkich duszpasterz studentów – O. Faustyn. Dźwiękami gitary rozpoczęła się Msza św., podczas której w Ewangelii studenci usłyszeli słowa: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą.” Agnieszka Marciniszyn
Wieliczka – Kraków - Łagiewniki 8 października o godz. 6.00 wyjechaliśmy na pielgrzymkę autokarową do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach.
O
piekunem i przewodnikiem naszej grupy był Ojciec Paulin, który zaproponował zwiedzanie miejsc znanych Jemu osobiście jak i bliskich Jego sercu. Znając Kraków i okolice dzielił się z nami swoją wiedzą, z której chętnie skorzystaliśmy. Pielgrzymowanie rozpoczęliśmy od Wieliczki. Tutaj zwiedzaliśmy kompleks zabudowań zespołu kościelno-klasztornego Franciszkanów-Reformatów, gdzie obecnie mieści się Prywatne Liceum Ogólnokształcące, w którym pobierał nauki Ojciec Paulin. Przez moment mogliśmy poczuć się jak w Asyżu, ponieważ znajduje się tu wierna kopia Porcjunkuli (kaplica pod wezwaniem Matki Bożej Anielskiej). Natomiast w kościele Stygmatów św. Franciszka z Asyżu modliliśmy się przed obrazem Matki Bożej Łaskawej (zdjęcie obok). Nawiedziliśmy także grób Sługi Bożego Alojzego Kosiby. Następnie pojechaliśmy do Centrum Jana Pawła II „ Nie lękajcie się” w Łagiewnikach - największego i najważniejszego „pomnika” błogosławionego Jana Pawła II w Polsce. Po zwiedzeniu miejsc dostępnych na ten stan trwania robót modliliśmy się w Kaplicy Kapłańskiej, wzorowanej na krypcie św. Leonarda katedry na
4
Wawelu. Znajduje się tu płyta z grobu bł. Jana Pawła II z Watykanu, na której leży otwarta księga z ampułką Jego krwi. Będzie również mitra, pastorał oraz sutanna, którą Jan Paweł II miał na sobie w dniu zamachu. O godz. 12.00 uczestniczyliśmy we Mszy św. w Kaplicy Relikwii, w której u podstawy ołtarza umieszczono w szkatułce relikwie bł. Jana Pawła II . Na zakończenie nasza najmłodsza uczestniczka Ewa dostała od oprowadzającego księdza upominek oraz zapewnienie o pozdrowieniu jej podczas grudniowej emisji programu Ziarno. O godz. 15.00 odmówiliśmy koronkę w starym kościele w Łagiewnikach, a stamtąd wyruszyliśmy do Krakowa. Tutaj zwiedziliśmy i modliliśmy się w kościele św. Katarzyny Aleksandryjskiej z piękną figurą św. Rity (ulubiona święta Ojca Paulina), a mijając klasztor sióstr Augustianek i przechodząc obok oo. Paulinów dotarliśmy na Skałkę. Nasyceni pięknem architektury sakralnej i napełnieni duchowymi przeżyciami wróciliśmy do Nysy. Dziękujemy Ojcu Paulinowi za miłą atmosferę w czasie naszego pielgrzymowania i dostarczenie nam tylu wrażeń. Iza i Halina
Obraz Matki Bożej Łaskawej w kościele stygmatów św. Franciszka w Krakowie
Z ŻYCIA PARAFII - AKTUALNOŚCI
Nasi pielgrzymi w Świątyni Opatrzności Bożej
Pielgrzymka do Warszawy Wydawać się może, że do Warszawy nie ma po co jechać, chyba tylko by załatwiać jakieś sprawy urzędowe. Jest coś w powiedzeniu, że jest to duża wioska.
J
ednak nie zważając na to we wtorek 27 września wczesnym rankiem wyruszyliśmy w bardzo długą i męczącą podróż. Po pokonaniu kilometrów i korków przyjechaliśmy do Niepokalanowa, gdzie Święty Maksymilian Maria Kolbe założył swego czasu największy klasztor męski na świecie. Choć minęło od życia Szaleńca Niepokalanej wiele lat, to zostało tam kilka cennych pamiątek, które mówią o heroizmie pierwszych braci, którzy z miłości do Boga, gotowi byli na oddanie swego życia w służbie innym. Mieliśmy łaskę odprawienia Mszy świętej w pierwotnej kaplicy i „dotknięcia” celi w której żył i pracował Męczennik Oświęcimia. To co wyrosło po działalności Ojca Maksymiliana i dziś zachwyca swym rozmachem i wizją czynienia wszystkiego dla Niepokalanej. Po gościnie w Niepokalanowie udaliśmy się do samej Warszawy, a dokładnie do Wilanowa, gdzie budowana jest z wielkim rozmachem Świątynia Opatrz-
ności Bożej. To trzeba zobaczyć! Stan surowy jeszcze nieskończonej budowli robi ogromne wrażenie. Mieliśmy okazję od środka i od zewnątrz zobaczyć to wielkie Wotum Wdzięczności naszej Ojczyzny dla Boga, który tak często okazywał nam swoje miłosierdzie. Czas nas naglił i dlatego wsiedliśmy do naszego autokaru by po kolejnych wielkich korkach dotrzeć do Sulejówka gdzie z pyszną kolacją, gościną i sercem czekały na nas Siostry ze Zgromadzeni Służebnic Ducha Świętego. Wspomnienie pięknej kaplicy i gościnności sióstr zostanie w nas na długo. W środę rano udaliśmy się do Żoliborza do kościoła pod wezwaniem Świętego Stanisława Kostki, gdzie pracował i służył Ojczyźnie i Kościołowi błogosławiony Jerzy Popiełuszko. Ten dzień rozpoczęliśmy uczestnictwem we Mszy świętej, po której udaliśmy się do grobu relikwii Kapelana Solidarności. Po wspólnej mo-
dlitwie, też wspólnie zwiedziliśmy piękne Muzeum poświęcone Męczennikowi naszych czasów. Potem kolej przyszła na Muzeum Powstania Warszawskiego. Tyle lat Powstańcy i Warszawa czekali na to Muzeum. Powstało ono dzięki ówczesnemu prezydentowi Warszawy świętej pamięci Lechowi Kaczyńskiemu. To miejsce trzeba koniecznie zobaczyć, bo jest tam żywa historia Polski, Armii Krajowej i tego wielkiego Czynu Powstania. Wracając zadowoleni do Nysy po drodze wstąpiliśmy na Jasną Górę, by na Apelu Jasnogórskim podziękować Bogu za dar tej pielgrzymki, doznane łaski oraz prosić o dalszą opiekę naszą Matkę i Królową. Nawiedzając te miejsca związane z naszą historią i dziedzictwem jakie zostawili Zabawy dlapamiętaliśmy dzieci w czasie festynu nam Przodkowie w modlitwie o Parafii i wszystkich bliskich. fz
5
Z ŻYCIA PARAFII - AKTUALNOŚCI ODDANE BOGU Na Górze św. Anny odbyła się pielgrzymka pod hasłem: „Oddane Bogu jak Maryja”.
G
łównym tematem Diecezjalnej Pielgrzymki Dzieci Maryi było powołanie. Dziewczęta mogły bliżej się przyjrzeć życiu zakonnemu. Dlatego obecne siostry zaprezentowały swoje zgromadzenia. Szczególnym gościem był ks. bp Andrzej Czaja, który przewodniczył sobotniej Eucharystii w Bazylice św. Anny oraz wręczył dyplomy-wyróżnienia dla jednej Marianki z każdej parafii. W homilii wzywał dziewczęta do tego, aby miały w sercu Pana Jezusa i z Nim przezwyciężały wszelkie przeciwności. Czas spędzony na Górze Ufnej Modlitwy był z pewnością owocny, znalazł się czas na modlitwę, zabawę oraz rozmowę i dzielenie się doświadczeniami z Mariankami z innych parafii.
Już po raz drugi w pielgrzymce uczestniczyły Marianki z naszej parafii (pod opieką S. Scholastyki)
Marianki
PodziękowaniE dla Św. Franciszka 3 października zgromadziliśmy się w naszym kościele na Mszy świętej koncelebrowanej przez wszystkich naszych Ojców. Przez wstawiennictwo św. Franciszka wypraszaliśmy dla nich Boże Błogosławieństwo. Podczas Eucharystii dziękowaliśmy za wielki dar, którym obdarzył nas Bóg powierzając naszą Parafię pod skrzydła Franciszkanów.
D
ziękowaliśmy naszym Ojcom za ich posługę i wszelką dobroć jaką nas obdarzają każdego dnia. Cieszyliśmy się razem z nimi, że św. Franciszek został dany światu i założył zakon, który wciąż pociąga swoją prostotą i braterską miłością, a przede wszystkim radykalnym życiem Ewangelią. Po skończeniu uczty Pana pogasły wszystkie światła w kościele i rozpoczęło się nabożeństwo upamiętniające chwalebne przejście św. Franciszka z ziemskiego świata do niebieskiego. Dzięki naszym Ojcom przenieśliśmy się niemal w czasie do chwil kiedy to umierał ich zakonodawca. Niezwykle wymownie wyglądał umieszczony na ołtarzu relikwiarz ze św. Franciszkiem w kształcie znaku „Tau”. Znak ten bardzo ukochał Biedaczyna z Asyżu, gdyż swoją budową przypomina Krzyż i to ten na którym odkupił nas Jezus Chrystus. Św. Franciszek żywił szczególne nabożeństwo do Chrystusa ukrzyżowanego dlatego znak „Tau” stał się bardzo ważny w jego życiu.
6
Wróćmy jednak do Nabożeństwa. Otóż nasi kochani franciszkanie już na samym początku przedstawili nam pokrótce życiorys świętego, aby nam przybliżyć jeszcze bardziej postać Biedaczyny z Asyżu. Następnie zgromadzeni wokół świętego, jak kiedyś zwołani przez Franciszka odczytali fragment Ewangelii wg św. Jana rozpoczynającego się od słów „Było to przed Świętem Paschy...” (J 13,1), o odczytanie którego prosił św Franciszek tuż przed swoją śmiercią. Po odczytanym fragmencie jak kiedyś Franciszek tak teraz nasi Ojcowie zaczęli odmawiać Psalm 142 „Głośno wołam do Pana, głośno błagam Pana”. Wspominając nam że święty zakończył swoje życie mówiąc: „Na mnie czekają sprawiedliwi, aż mnie wynagrodzisz”. Na zakończenie nabożeństwa udzielone nam zostało franciszkańskie Błogosławieństwo, oraz mogliśmy ucałować relikwie świętego Franciszka. Agnieszka Marciniszyn
Dzięki naszym Ojcom przenieśliśmy się niemal w czasie do chwil kiedy to umierał ich zakonodawca. Niezwykle wymownie wyglądał umieszczony na ołtarzu relikwiarz ze św. Franciszkiem w kształcie znaku „Tau”. Znak ten bardzo ukochał Biedaczyna z Asyżu, gdyż swoją budową przypomina Krzyż i to ten na którym odkupił nas Jezus Chrystus. Św. Franciszek żywił szczególne nabożeństwo do Chrystusa ukrzyżowanego dlatego znak „Tau” stał się bardzo ważny w jego życiu.
TEMAT NUMERU - ŚWIĘTO PATRONÓW O Św. Elżbiecie i Św. Franciszku
Święta Elżbieta Chciałbym wam dziś opowiedzieć o jednej z kobiet średniowiecza, która wzbudziła wielki podziw. Chodzi o św. Elżbietę Węgierską, nazywaną także Elżbietą z Turyngii. Urodziła się w roku 1207, przy czym historycy dyskutują, gdzie to się wydarzyło. Jej ojcem był Andrzej II, bogaty i potężny król Węgier, który, by umocnić więzy polityczne, poślubił niemiecką księżniczkę Gertrudę z Andechs-Meran, siostrę św. Jadwigi, małżonki księcia śląskiego. Elżbieta żyła na dworze węgierskim jedynie przez pierwsze cztery lata swego dzieciństwa, wraz z siostrą i trzema braćmi. Lubiła zabawę, muzykę i taniec. Wiernie odmawiała swe modlitwy i już wykazywała szczególną wrażliwość na ubogich, którym pomagała dobrym słowem lub gestem sympatii. Jej szczęśliwe dzieciństwo zostało gwałtownie przerwane, gdy z dalekiej Turyngii przybyli rycerze, by zawieźć ją do jej nowej siedziby w środkowych Niemczech. Zgodnie bowiem ze zwyczajami tamtych czasów jej ojciec postanowił, że Elżbieta stanie się księżniczką Turyngii. Landgraf lub książę tego regionu był jednym z najbogatszych i najbardziej wpływowych władców Europy na początku XIII wieku, a jego zamek był ośrodkiem kultury i świetności. Ale za uroczystościami i pozorną świetnością skrywały się ambicje władców feudalnych, często toczących ze sobą wojny oraz skłóconych z władzą królewską i cesarską. W tym kontekście landgraf Hermann przyjął z zadowoleniem zaręczyny swego syna Ludwika z księżniczką węgierską. Elżbieta opuściła swą ojczyznę z bogatym posagiem i wielkim orszakiem, łącznie ze swymi osobistymi służącymi, z których dwie pozostaną jej wiernymi przyjaciółkami aż do końca. To właśnie one pozostawiły nam cenne informacje o dzieciństwie i życiu Świętej. Po długiej podróży przybyli do Eisenach, by następnie udać się do twierdzy Wartburg - potężnego zamku górującego nad miastem. Tam też odbyły się zaręczyny Ludwika i Elżbiety. W późniejszych latach, gdy Ludwik uczył się rycerstwa, Elżbieta i jej towarzyszki poznawały niemiecki, francuski, łacinę, muzykę, literaturę i haft. Mimo że zaręczyny nastąpiły z
Foto: Rafał Okrzymowski
W październiku obchodziliśmy święto założyciela Zakonu Braci Mniejszych, św. Franciszka z Asyżu. W połowie listopada przypada uroczystość św. Elżbiety Węgierskiej, patronki naszej parafii. Przeczytajmy katechezy Ojca św. Benedykta XVI opisujące fenomen naszych świętych opiekunów.
Św. Elżbieta na witrażu w naszym kościele. Fotografia zdobiła okładkę I-szego numeru naszego czasopisma powodów politycznych, między dwojgiem młodych zrodziła się szczera miłość, ożywiana wiarą i pragnieniem pełnienia woli Bożej. W wieku 18 lat Ludwik, po śmierci ojca, zaczął panować w Turyngii. Elżbieta stała się jednak przedmiotem cichej krytyki, gdyż jej sposób zachowania nie odpowiadał życiu dworskiemu. I tak oto nawet uroczystość zawarcia małżeństwa nie była wystawna, a wydatki na ucztę zostały częściowo przekazane na ubogich. W swej
głębokiej wrażliwości Elżbieta dostrzegała sprzeczności między wyznawaną wiarą a praktyką chrześcijańską. Nie znosiła kompromisów. Kiedyś po wejściu do kościoła w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, zdjęła koronę, złożyła ją pod krzyżem i położyła się u jego stóp z zakrytą twarzą. Gdy teściowa skarciła ją za ten gest, odpowiedziała: „Jak mogę ja, nędzne >>> dokończenie na str. 8
7
TEMAT NUMERU - ŚWIĘTO PATRONÓW >>> dokończenie ze str. 7
stworzenie, nadal nosić koronę ziemskich godności, gdy widzę mego Króla Jezusa Chrystusa w cierniowej koronie?”. Tak jak zachowywała się przed Bogiem, tak samo zachowywała się wobec swoich poddanych. Wśród „Wypowiedzi czterech służebnic” znajdujemy następujące świadectwo: „Nie spożywała pokarmów, dopóki nie była pewna, że pochodzą z majątku i legalnych dóbr jej męża. Powstrzymując się od dóbr nabytych nielegalnie, starała się również dać zadośćuczynienie tym, którzy doświadczyli przemocy” (nr 25 i 37). Jest ona prawdziwym wzorem dla tych wszystkich, którzy pełnią rolę przywódcze: sprawowanie władzy na każdym poziomie powinno być przeżywane jako służba sprawiedliwości i miłosierdziu, w ciągłym poszukiwaniu dobra wspólnego. Elżbieta pilnie praktykowała dzieła miłosierdzia: poiła i karmiła tych, którzy pukali do jej drzwi, starała się dla nich o ubrania, spłacała długi, opiekowała się chorymi i grzebała zmarłych. Wychodząc ze swego zamku, często wraz ze służącymi udawała się do domów ludzi biednych, niosąc im chleb, mięso, mąkę i inne produkty. Osobiście dostarczała żywność i uważnie sprawdzała ubrania i pościel ubogich. O takim jej zachowaniu doniesiono mężowi, który nie tylko nie był tym rozczarowany, ale powiedział oskarżycielom: „Dopóki nie sprzedaje mi zamku, jestem z tego zadowolony”. W takim właśnie kontekście mieści się cud chleba zamienionego w róże: gdy Elżbieta szła ulicą z fartuchem pełnym chleba dla ubogich, spotkała męża, który zapytał ją, co niesie. Otworzyła fartuch, a zamiast chleba pojawiły się wspaniałe róże. Ten symbol miłosierdzia często jest obecny na wizerunkach św. Elżbiety. Jej małżeństwo było bardzo szczęśliwe: Elżbieta pomagała mężowi w uwznioślaniu jego cech ludzkich do poziomu nadprzyrodzonego, on zaś z kolei chronił żonę w jej wielkoduszności wobec ubogich i w jej praktykach religijnych. Ludwik, podziwiając coraz bardziej wiarę małżonki, o jej trosce o ubogich powiedział „Droga Elżbieto, to Chrystusa obmyłaś, nakarmiłaś i o Niego zatroszczyłaś się”. Jasne świadectwo tego, jak wiara i miłość Boga i bliźniego umacniają życie rodzinne i pogłębiają więź małżeńską. Młoda para znalazła duchowe wsparcie w Braciach Mniejszych, którzy od 1222 roku osiedlali się w Turyngii. Spośród nich Elżbieta wybrała na swego kierownika duchowego brata Rogera (Rüdigera). Gdy opowiedział jej historię nawrócenia młodego i zamożnego kupca Franciszka z Asyżu, Elżbieta nabrała jeszcze większego zapału na swej drodze życia chrześcijańskiego. Od tej chwili była jeszcze bardziej zdeterminowana, by
8
O Św. Elżbiecie i Św. Franciszku naśladować Chrystusa ubogiego i ukrzyżowanego, obecnego w ubogich. Nawet kiedy narodził się pierwszy syn, po którym przyszli na świat dwaj następni, nasza święta nigdy nie zaniedbała swoich dzieł miłosierdzia. Pomogła między innymi Braciom Mniejszym w wybudowaniu klasztoru w Halberstadt, którego przełożonym został brat Roger. W ten sposób kierownikiem duchowym Elżbiety stał się Konrad z Marburga. Trudną próbą było pożegnanie z mężem pod koniec czerwca 1227, gdy Ludwik IV dołączył do krucjaty cesarza Fryderyka II, przypominając małżonce, że jest to tradycją władców Turyngii. Elżbieta odpowiedziała: „Nie będę cię zatrzymywać. Dałam całą siebie Bogu, a teraz muszę dać także ciebie”. Jednakże gorączka zdziesiątkowała wojsko a Ludwik sam zachorował i zmarł w Otranto, jeszcze przed wejściem na pokład okrętu we wrześniu 1227 r., gdy miał dwadzieścia siedem lat. Gdy Elżbieta dowiedziała się
W postaci świętej Elżbiety widzimy, jak wiara i przyjaźń z Chrystusem tworzą poczucie sprawiedliwości, równości wszystkich, praw innych oraz tworzą miłość i miłosierdzie.
o tym, była tak strapiona, że zamknęła się w samotności, później jednak, umocniona modlitwą i pocieszona nadzieją na ponowne spotkanie z nim w Niebie, zaczęła znów interesować się sprawami królestwa. Czekała ją jednak jeszcze jedna próba: jej szwagier przywłaszczył sobie prawo do sprawowania władzy w Turyngii, ogłaszając się prawdziwym spadkobiercą Ludwika i oskarżając Elżbietę, że jest pobożną kobietą niezdolną do rządzenia. Młodą wdowę z trójką dzieci wypędzono z zamku Wartburg tak, iż zaczęła szukać schronienia. Pozostały z nią jedynie dwie służące, które jej towarzyszyły i powierzyły dzieci opiece przyjaciół Ludwika. Wędrując przez wioski Elżbieta pracowała tam, gdzie ją przyjęto, pomagając chorym, przędła i szyła. Podczas tej kalwarii, znoszonej z wielką wiarą, cierpliwością i zawierzeniem Bogu, niektórzy krewni, którzy pozostali wobec niej lojalni i uważali rządy jej szwagra za nielegalne, przywrócili jej dobre imię. Tak więc Elżbieta na początku 1228 r. mogła otrzymać odpowiedni dochód, by schronić się na zamku rodziny w Marburgu, gdzie mieszkał także jej kierownik duchowy brat Konrad. To on poinformował papieża Grzegorza IX
o następującym fakcie: „W Wielki Piątek w 1228 r., kładąc ręce na ołtarzu w kaplicy swego miasta Eisenach, gdzie przyjęła Braci Mniejszych, w obecności niektórych braci i krewnych Elżbieta zrezygnowała z własnej woli i wszystkich marności świata. Chciała również wyrzec się wszystkiego, co posiadała, ale odradziłem jej ze względu na miłość do ubogich. Wkrótce potem zbudowała szpital, zgromadziła chorych i kalekich i przy własnym stole usługiwała najnieszczęśliwszym i najbardziej opuszczonym. Gdy ją za to zganiłem, Elżbieta odpowiedziała, że od ubogich otrzymywała szczególną łaskę i pokorę” (Epistula magistri Conradi, 14-17). Możemy dostrzec w tym stwierdzeniu pewne doświadczenie mistyczne podobne do tego, jakie przeżył święty Franciszek: Biedaczyna z Asyżu zaznaczył bowiem w swym testamencie, że posługując trędowatym, to, co wcześniej było gorzkie, zamieniło się w słodycz duszy i ciała (Testament, 1-3). Elżbieta spędziła ostatnie trzy lata w założonym przez siebie szpitalu, posługując chorym, czuwając przy umierających. Zawsze starała się wykonywać najbardziej upokarzające posługi i prace najbardziej odrażające. Stała się tą, którą moglibyśmy nazwać kobietą konsekrowaną pośród świata (soror in saeculo) i stworzyła, wraz z innymi swymi przyjaciółkami, ubranymi w szare habity, wspólnotę zakonną. Nieprzypadkiem jest patronką Trzeciego Zakonu Regularnego Świętego Franciszka i Świeckiego Zakonu Świeckiego. W listopadzie 1231 dostała silnej gorączki. Kiedy rozniosła się wieść o jej chorobie, zbiegło się bardzo wielu ludzi, aby ją zobaczyć. Po dziesięciu dniach poprosiła o zamknięcie bramy, aby mogła pozostać sama z Bogiem. W nocy 17 listopada zasnęła słodko w Panu. Świadectwa o jej świętości były tak liczne i tak różnorodne, że już w cztery lata później papież Grzegorz IX ogłosił ją świętą i w tym samym roku konsekrowano w Marburgu piękny kościół ku jej czci. Drodzy bracia i siostry, w postaci świętej Elżbiety widzimy, jak wiara i przyjaźń z Chrystusem tworzą poczucie sprawiedliwości, równości wszystkich, praw innych oraz tworzą miłość i miłosierdzie. Z tego miłosierdzia zaś rodzi się także nadzieja, pewność, że Chrystus nas miłuje i że Jego miłość czeka na nas i w ten sposób uzdalnia nas do naśladowania Chrystusa i dostrzegania Chrystusa w bliźnich. Święta Elżbieta zachęca nas do odkrywania na nowo Chrystusa, do miłowania Go, abyśmy mieli wiarę i w ten sposób odnajdywali prawdziwą sprawiedliwość i miłość, jak również radość, że pewnego dnia zostaniemy zanurzeni w miłości Bożej, w radości wieczności z Bogiem.
TEMAT NUMERU - ŚWIĘTO PATRONÓW Święty Franciszek Drodzy bracia i siostry. Chciałbym przedstawić wam postać Franciszka, prawdziwego „giganta” świętości, który nie przestaje fascynować wielu osób w każdym wieku i wszystkich religii. „Przyszło na świat słońce”. Tymi słowami w Boskiej Komedii (Raj, Pieśń XI) wielki włoski poeta Dante Alighieri mówi o narodzinach Franciszka, które nastąpiło pod koniec 1181 bądź na początku 1182 roku w Asyżu. Pochodzący z zamożnej rodziny – ojciec był kupcem bławatnym – Franciszek beztrosko spędził okres dojrzewania i młodość, hołdując rycerskim ideałom swoich czasów. W dwudziestym roku życia wziął udział w kampanii wojskowej i dostał się do niewoli. Rozchorował się i został zwolniony. Po powrocie do Asyżu rozpoczął się w nim powolny proces nawrócenia duchowego, które doprowadziło do stopniowego porzucenia światowego życia, jakie wiódł do tej pory. To wtedy doszło do znanych epizodów – spotkania z trędowatym, któremu Franciszek, zsiadłszy z konia, ucałował na znak pokoju i przesłania Ukrzyżowanego w kościółku św. Damiana. Trzy razy Chrystus na krzyżu ożył i rzekł mu: „Franciszku, idź i napraw mój Kościół, który, jak widzisz, cały jest w ruinie”. Ten prosty fakt - słowa Pana, usłyszane w kościele św. Damiana - kryje w sobie głęboką symbolikę. Św. Franciszek wezwany jest od razu do naprawienia tego kościółka, lecz ruina tego budynku jest symbolem dramatycznej i niepokojącej sytuacji samego Kościoła w owym czasie, gdy powierzchowna wiara nie kształtuje ani nie przemienia życia, duchowieństwo jest mało gorliwe, miłość stygnie, a wewnętrzne zniszczenie Kościoła pociąga za sobą także rozkład jedności wraz z narodzinami ruchów heretyckich. Jednakże w centrum tego zrujnowanego Kościoła jest Ukrzyżowany i przemawia: wzywa do odnowy, nawołuje Franciszka do pracy fizycznej w celu konkretnej naprawy kościółka św. Damiana, symbolu głębszego powołania do odnowy samego Kościoła Chrystusowego, z jego radykalizmem wiary i z jego entuzjazmem miłości do Chrystusa. Wydarzenie to, do którego doszło najprawdopodobniej w 1205 roku, nasuwa myśl o innym podobnym wydarzeniu – z 1207 roku: snu papieża Innocentego III. Śniło mu się, że bazylika św. Jana na Lateranie, matka wszystkich kościołów, wali się, a mały i nic nie znaczący zakonnik podtrzymuje ją plecami, by nie runęła. Warto zauważyć z jednej strony, że to nie papież przychodzi z pomocą, aby kościół się nie zawalił, lecz mały i niepozorny zakonnik, którego papież rozpoznaje
Św. Franciszek
we Franciszku, gdy ten go odwiedza. Innocenty III był potężnym papieżem, o wielkiej kulturze teologicznej i wielkich wpływach politycznych, a jednak to nie on odnawia Kościół, lecz mały i nic nie znaczący zakonnik: jest nim św. Franciszek, wezwany przez Boga. Z drugiej strony jednak trzeba zauważyć, że św. Franciszek nie odnawia Kościoła bez papieża czy wbrew niemu, ale wyłącznie w jedności z nim. Obie te rzeczywistości idą w parze: Następca Piotra, Biskupi, Kościół zbudowany na sukcesji apostolskiej i nowy charyzmat, jaki Duch Święty tworzy w tym momencie, aby odnowić Kościół. Dzięki wspólnym działaniom rośnie prawdziwa odnowa. Wróćmy do życia św. Franciszka. Ponieważ jego ojciec Bernardone zarzucał mu zbytnią hojność w stosunku do ubogich, Franciszek, w obecności biskupa Asyżu w symbolicznym geście zrzucił z siebie swe okrycie, wyrażając w ten spo-
sób zamiar wyrzeczenia się ojcowskiego dziedzictwa: tak jak w chwili stworzenia Franciszek nie ma nic, tylko życie, które dostał od Boga, w którego ręce je składa. Później żył jak pustelnik do czasu, gdy w 1208 roku nastąpiło inne fundamentalne wydarzenie na drodze jego nawrócenia. Słuchając fragmentu Ewangelii Mateusza – mowy Jezusa do apostołów, wysłanych z misją – Franciszek poczuł powołanie do życia w ubóstwie i oddania się przepowiadaniu. Przyłączyli się do niego inni towarzysze i w 1209 roku udał się on do Rzymu, aby przedłożyć papieżowi Innocentemu III projekt nowej formy życia chrześcijańskiego. Został po ojcowsku przyjęty przez tego wielkiego papieża, który, oświecony przez Pana, wyczuł boskie pochodzenie ruchu stworzonego przez Franciszka. Biedaczyna z Asyżu zrozumiał, że wszystkie charyzmaty otrzymane od Ducha Święte>>> dokończenie na str. 10
9
TEMAT NUMERU - ŚWIĘTO PATRONÓW >>> dokończenie ze str. 9
go należy oddać na służbę Ciału Chrystusa, którym jest Kościół; dlatego działał w pełnej jedności z władzą kościelną. W życiu świętych nie ma sprzeczności między charyzmatem proroctwa a charyzmatem władzy, a jeśli występuje jakieś napięcie, umieją oni cierpliwie poczekać na czas Ducha Świętego. W rzeczywistości niektórzy historycy XIX wieku, a nawet ubiegłego stulecia, starali się stworzyć za plecami Franciszka z tradycji tak zwanego Franciszka historycznego, tak jak próbuje się stworzyć za Jezusem z Ewangelii tak zwanego Jezusa historycznego. Taki historyczny Franciszek nie byłby człowiekiem Kościoła, ale człowiekiem związanym bezpośrednio wyłącznie z Chrystusem, człowiekiem, który chciał dokonać odnowy ludu Bożego bez form kanonicznych i bez hierarchii. Prawda jest taka, że św. Franciszek pozostawał rzeczywiście w jak najbardziej bezpośrednim związku z Jezusem i ze słowem Bożym, za którym chciał iść sine glossa – takim, jakie jest w całym swym radykalizmie i prawdzie. Prawdą jest też, że początkowo nie zamierzał tworzyć zakonu z niezbędnymi formami kanonicznymi, lecz po prostu przez słowo Boże i obecność Pana chciał odnowić lud Boży, zgromadzić go znów na słuchaniu słowa i werbalnym posłuszeństwie Chrystusowi. Wiedział ponadto, że Chrystus nie jest nigdy „mój”, lecz zawsze „nasz”, że „ja” nie mogę mieć Chrystusa i odbudowywać „ja” przeciw Kościołowi, jego woli i jego nauczaniu, lecz tylko w jedności Kościoła, zbudowanego na sukcesji apostolskiej odnawia się także posłuszeństwo wobec słowa Bożego. Prawdą jest też, że nie zamierzał tworzyć nowego zakonu, lecz jedynie odnowić lud Boży dla Pana, który nadchodzi. Zrozumiał jednak w cierpieniu i bólu, że wszystko musi mieć swój porządek [po włosku jest tu gra słów: „ordine” to i zakon, i porządek], również prawo Kościoła niezbędne jest, by nadać kształt odnowie i tak rzeczywiście wpisał się w pełni, z sercem, we wspólnotę Kościoła, z papieżem i biskupami. Wiedział zawsze, że centrum Kościoła jest Eucharystia, gdzie obecne stają się Ciało Chrystusa i Jego Krew. Przez kapłaństwo Eucharystia jest Kościołem. Tam, gdzie kapłaństwo i Chrystus, i jedność Kościoła idą w parze, tylko tam mieszka także słowo Boże. Prawdziwym Franciszkiem historycznym jest Franciszek Kościoła i właśnie w ten sposób przemawia także do niewierzących, do wierzących innych wyznań i religii. Franciszek i jego bracia, coraz liczniejsi, osiedlili się w Porcjunkuli, czyli w
10
O Św. Elżbiecie i Św. Franciszku kościele Matki Bożej Anielskiej – miejscu świętym z samej swej istoty dla duchowości franciszkańskiej. Również Klara, młoda kobieta z Asyżu z rodziny szlacheckiej, wstąpiła do szkoły Franciszka. Tak powstał drugi zakon franciszkański, zakon klarysek – inne doświadczenie, które miało przynieść wspaniałe owoce świętości w Kościele. Również następca Innocentegoo III, papież Honoriusz III swoją bullą „Cum dilecti” z 1218 r. poparł wyjątkowy rozwój pierwszych braci mniejszych, którzy wędrowali, otwierając swe misje w różnych krajach Europy, a nawet w Maroku. W roku 1219 Franciszek otrzymał zgodę na to, by udać się do Egiptu i rozmawiać z muzułmańskim sułtanem Melekiem el-Kamelem, by głosić tam Ewangelię Jezusa. Pragnę podkreślić ten epizod z życia
Franciszek był wielkim świętym i radosnym człowiekiem. Jego prostota, jego pokora, jego wiara, jego umiłowanie Chrystusa, jego dobroć czyniły go radosnym w każdej sytuacji.
św. Franciszka, który jest bardzo aktualny. W czasach, gdy trwał konflikt między chrześcijaństwem a islamem, Franciszek, uzbrojony świadomie jedynie w swoją wiarę i w swoją osobistą skromność, skutecznie przemierzył drogę dialogu. Kroniki mówią nam o życzliwym i serdecznym przyjęciu, jakie zgotował mu muzułmański sułtan. Jest to wzór, z którego także dziś powinny brać przykład stosunki między chrześcijanami a muzułmanami: krzewić dialog w prawdzie, we wzajemnym szacunku i zrozumieniu (por. „Nostra Aetate”, 3). Zdaje się też, że w 1220 r. Franciszek odwiedził Ziemię Świętą, rzucając w ten sposób ziarno, które miało przynieść bogate owoce: jego synowie duchowi uczynili bowiem z Miejsc, w których żył Jezus, uprzywilejowane środowisko swojej misji. Z wdzięcznością myślę dziś o wielkich zasługach Kustodii franciszkańskiej w Ziemi Świętej. Powróciwszy do Italii Franciszek przekazał rządy w zakonie swemu wikariuszowi, bratu Pietro Cattaniemu, podczas gdy papież powierzył kardynałowi Ugolino, przyszłemu papieżowi Grzegorzowi IX, opiekę nad zakonem, który miał coraz więcej członków. Ze swej strony Założyciel, całkowicie od-
dany przepowiadaniu, które prowadził z wielkim powodzeniem, ułożył Regułę, zaaprobowaną następnie przez papieża. W 1224, w pustelni Verny Franciszek widzi Ukrzyżowanego w postaci serafina i w czasie spotkania z ukrzyżowanym serafinem otrzymał stygmaty; staje się w ten sposób jednym z Chrystusem ukrzyżowanym: otrzymał więc dar, wyrażający jego głębokie utożsamienie się z Panem. Śmierć Franciszka – jego transitus – nastąpiła wieczorem 3 października 1226 w Porcjunkuli. Po pobłogosławieniu swych synów duchowych zmarł, rozpostarty na gołej ziemi. W dwa lata później papież Grzegorz IX zaliczył go do grona świętych. Wkrótce potem została wzniesiona w Asyżu wielka bazylika ku jego czci, będąca po dziś dzień celem niezliczonych pielgrzymów, którzy mogą czcić grób świętego i podziwiać freski Giotta – malarza, który wspaniale ukazał życie Franciszka. Powiedziano, że Franciszek reprezentuje alter Christus [drugiego Chrystusa], był rzeczywiście żywą ikoną Chrystusa. Nazywano go także „bratem Jezusa”. Był to w istocie jego ideał: być jak Jezus; rozważać Chrystusa Ewangelii, kochać Go mocno, naśladować Jego cnoty. Chciał zwłaszcza nadać podstawową wartość ubóstwu wewnętrznemu i zewnętrznemu, ucząc jej także swych synów duchowych. Pierwsze błogosławieństwo z Kazania na Górze – błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie (Mt 5,3) – znalazło świetliste urzeczywistnienie w życiu i w słowach świętego Franciszka. Zaprawdę, drodzy przyjaciele, święci są najlepszymi interpretatorami Biblii; to oni, wcielając w swym życiu Słowo Boże, czynią je bardziej niż kiedykolwiek atrakcyjnym, tak iż rzeczywiście przemawia ono do nas. Świadectwo Franciszka, który ukochał ubóstwo, aby iść za Chrystusa z całkowitym oddaniem i wolnością, jest w dalszym ciągu również dla nas wezwaniem do pielęgnowania ubóstwa wewnętrznego, aby wzrastać w zaufaniu Bogu, łącząc także umiarkowany styl życia z zachowaniem dystansu wobec dóbr materialnych. We Franciszku miłość do Chrystusa wyraża się w sposób szczególny w adoracji Najświętszego Sakramentu Eucharystii. W Źródłach franciszkańskich można przeczytać wzruszające wyrażenia jak to; „Niech cała ludzkość się lęka, niech drży cały wszechświat i niebo niech nie posiada się z radości, gdy na ołtarzu, w ręku kapłana, jest Chrystus, Syn Boga żywego. O cudowna łasko! O pokorna wzniosłości, że Pan wszechświata, Bóg i Syn Boży, tak się ukorzył, ukrywając się dla naszego
TEMAT NUMERU - ŚWIĘTO PATRONÓW zbawienia, pod skromną postacią chleba” (Franciszek z Asyżu, Pisma). Rok kapłański się skończył, ale chciałbym także przypomnieć zalecenie, skierowane przez Franciszka do kapłanów: „Gdy zechcą odprawiać Mszę, czyści w sposób czysty, niech sprawują ze czcią prawdziwą ofiarę najświętszego Ciała i Krwi Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Franciszek z Asyżu, Pisma). Franciszek okazywał zawsze wielki szacunek kapłanom i polecał, aby zawsze ich szanowano, nawet wówczas, gdy osobiście byli mało tego godni. Jako uzasadnienie tego głębokiego szacunku przyjmował on fakt, że otrzymali oni dar konsekrowania Eucharystii. Drodzy bracia w kapłaństwie, nie zapominajmy nigdy tego nauczania: świętość Eucharystii wymaga od nas bycia czystymi, życia w sposób spójny z Tajemnicą, którą sprawujemy. Z miłości do Chrystusa rodzi się miłość do osób, jak również do wszystkich stworzeń Bożych. Oto inna cecha charakterystyczna duchowości Franciszkowej: poczucie powszechnego braterstwa i umiłowanie stworzenia, które natchnęło go do słynnej Pieśni Słonecznej albo Pochwały Stworzeń. Jest to przesłanie bardzo ak-
tualne. Jak przypomniałem o tym w swej ostatniej encyklice „Caritas in veritate”, zrównoważony jest tylko taki rozwój, którzy szanuje stworzenie i nie szkodzi środowisku (por. nn. 48-52), a w Orędziu na tegoroczny Światowy Dzień Pokoju podkreśliłem, że również budowa mocnego pokoju wiąże się
Franciszek przypomina nam, że w stworzeniu ujawnia się mądrość i życzliwość Stwórcy. Zaplanował On przyrodę jako język, w którym Bóg przemawia do nas...
z poszanowaniem stworzenia. Franciszek przypomina nam, że w stworzeniu ujawnia się mądrość i życzliwość Stwórcy. Zaplanował On przyrodę jako język, w którym Bóg przemawia do nas, w którym rzeczywistość staje się przejrzysta i my możemy mówić o Bogu i z Bogiem.
Drodzy przyjaciele, Franciszek był wielkim świętym i radosnym człowiekiem. Jego prostota, jego pokora, jego wiara, jego umiłowanie Chrystusa, jego dobroć do każdego mężczyzny i każdej kobiety czyniły go radosnym w każdej sytuacji. Między świętością a radością istnieje bowiem głęboki i nierozerwalny związek. Pewien pisarz francuski powiedział, że na świecie jest tylko jeden smutek: ten, że nie jesteśmy świętymi, to znaczy nie jesteśmy blisko Boga. Spoglądając na świadectwo św. Franciszka, rozumiemy, że to właśnie jest tajemnicą prawdziwej szczęśliwości: stawać się świętymi, bliskimi Bogu! Niech Maryja Panna, czule umiłowana przez Franciszka, wyjedna nam ten dar. Zawierzmy się Jej słowami Biedaczyny z Asyżu: „Święta Maryjo, Dziewico, wśród niewiast na świecie nie urodziła się podobna Tobie, Córko i Służebnico najwyższego Króla, Ojca niebieskiego, Matko najświętszego Pana naszego Jezusa Chrystusa, Oblubienico Ducha Świętego: módl się za nami (...) do Twego najświętszego, umiłowanego Syna, Pana i Mistrza” (Franciszek z Asyżu, Pisma). (wg portalu www.wiara.pl)
STATYSTYKA nasi parafianie w liczbach, ale nie bezimienni! Podajemy dane statystyczne - chrzciny, śluby, pogrzeby - od 10 września 2011 r. do dnia zamknięcia numeru.
Chrzty „Jeśli ktoś nie narodzi się z wody i Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego.”
13. Szymon Kowalik 14. Antoni Salachna 15. Łucja Salachna 16. Natalia Sikora
J 3,5
Dzieci, które przyjęły sakrament chrztu św.: 1. Michał Dziedzic 2. Aleksander Zganiacz 3. Julianna Zeman 4. Aleksander Dereń 5. Bartosz Biegun 6. Amelia Hajdasz 7. Olaf Stańko 8. Maja Dąbrowska 9. Amelia Krzyśko 10. Katherine Ransley 11. Franciszek Toszek 12. Martyna Sobiech
Pogrzeby „Czasem szukania Boga jest życie. Czasem znalezienia Boga jest śmierć. Czasem posiadania Boga jest wieczność. „
Śluby „Kto kocha kogoś, przyjmuje go takim, jaki jest, jakim był i jakim będzie.” Michel Quoist (1921-1997), francuski ksiądz i pisarz
Sakrament małżeństwa zawarli: Anna Nowak - Przemysław Seruga
Św. Franciszek Salezy
Odeszli od nas: 1. Józefa Targosz 2. Tadeusz Kluka 3. Natalia Pater 4. Rafał Leszczyński 5. Marek Żukowski 6. Janina Siekaniec 7. Bronisława Kos 8. Anna Sadowska
11
ŚWIĘCI - RELIKIWE - ODPUSTY Odpust zupełny, czy cząstkowy? Czyli: czego nie wie przeciętny katolik…
N
a początku listopada każdego roku słyszymy w kościele o tym, że możemy uzyskać odpust zupełny. Podobnie dzieje się w dzień patrona lub patronki parafii – u nas w niedzielę poprzedzającą lub następną po 17 listopada, uroczystości św. Elżbiety Węgierskiej. Nie wszyscy wiemy, o co chodzi z odpustami. Czy oznaczają one to, że można sobie „odpuścić” wszystkie nakazane modlitwy albo uczestnictwo we Mszy św. niedzielnej? A może to zespół architektoniczny tymczasowy, składający się z prowizorycznych stoisk, gdzie można zaopatrzyć się w tanie artykuły niewiadomego zastosowania, pochodzące z Kraju Środka? Są tacy, którzy sądzą, że to taki katolicki „zabobon’, który powstał w mrocznych czasach średniowiecza. Zresztą średniowiecze bardzo mocno zdewaluowało pojęcie odpustów. Aby zrozumieć istotę odpustu musimy znacznie cofnąć się w czasie i przyjrzeć się historii sakramentu pojednania. Jak to wyglądało w pierwotnym Kościele? Ks. Jan Kracik pisze, że w pierwszych wiekach chrześcijaństwa odpuszczanie najcięższych grzechów takich, jak zabójstwo, zaparcie się wiary, cudzołóstwo, było poprzedzone długotrwałą pokutą, która wyłączała grzesznika ze wspólnoty eucharystycznej. Współwyznawcy w tym czasie wstawiali się za swych zagubionych braci. W V wieku publiczną pokutę zaczęto zastępować wyznaniem win przed kapłanem. Wędrowni mnisi rozpowszechnili praktykę spowiedzi indywidualnej, po której kapłan wyznaczał odpowiednią pokutę (modlitwy, posty, jałmużny). Ta pokuta trwała od kilkunastu dni do nawet kilku lat; dopiero po niej następowało rozgrzeszenie. W X wieku odwrócono porządek rzeczy: pokutę odbywano po rozgrzeszeniu i coraz bardziej ją skracano. Jednocześnie petenci prosili swoich spowiedników o modlitwę w intencji darowania czy łagodzenia kar czasowych (doczesnych) na tym świecie lub w czyśćcu. W ten sposób rodziły się odpusty. Początkowo odpusty były udzielane przez papieży i biskupów bardzo oszczędnie. Pokutnicy otrzymywali na przykład 100 dni odpustu, co nie oznaczało, że ich pobyt w czyśćcu będzie skrócony o 100 dni, tylko osoby te zostały „odciążone” od takiej części doczesnych kar za grzechy, za które kiedyś obowiązywało 100 dni
12
pokuty. Spowiednik dostosowywał pokutę do możliwości penitenta, a jednocześnie wstawiał się za nim poprzez modlitwę czy własne umartwienie. W XIII wieku w Kościele mocno rozpowszechniła się nauka o czyśćcu i odpustach. Słynne „Memento mori” było odzwierciedleniem troski o własną duszę i los zmarłych, zwłaszcza bliskich. Stąd wypraszano w Rzymie coraz więcej odpustów, ludzie licznie przybywali do świątyń, modlili się, zamawiali Msze św. i dawali jałmużny. Odpusty zaczęto mierzyć w miesiącach, latach, potem w setkach, a nawet tysiącach lat! Pojawiła się też możliwość odpustu zupełnego, np. przy okazji wielkich jubileuszy obchodzonych od
Czym jest odpust? Wg definicji: darowaniem przed Bogiem kary doczesnej za grzechy, odpuszczone już co do winy. Uzyskanie odpustu zakłada szczerą wewnętrzną przemianę...
1300 r. co 100, a potem co 25 lat. Wreszcie doszło do bardzo mechanicznego traktowania odpustów, czyli odpustowej „arytmetyki”. Przeciętny pątnik szukał uczynków, za które zyskałby „duży” odpust; nie interesowała go specjalnie wewnętrzna przemiana, praca nad własną duchowością. I tak za spojrzenie na chustę św. Weroniki w Rzymie można było uzyskać 12 000 lat odpustu, a nawiedzenie relikwii świętych w kaplicy zamkowej w Wittenberdze (na drzwiach której Marcin Luter wywiesił później, w 1517 roku, swoje 95 tez) dawało … 127 799 lat odpustu! Przeciwnikami odpustów byli średniowieczni heretycy. Odpustowa „arytmetyka” była jednym z czynników, które uruchomiły ruchy reformacyjne w Europie. Wreszcie Sobór Trydencki zwrócił uwagę, iż praktyka odpustowa potrzebuje zdecydowanego oczyszczenia. Dopiero w XX w. nauka o odpustach została pogłębiona i oczyszczona. Karl Rahner zdefiniował pojęcie kary doczesnej. Wg niego są to „konsekwencje grzechu, włączane w bolesny proces dojrzewania i oczyszczania nawróconego, za
jego życia lub po śmierci”, zaś na pewno nie jest to „karna aktywność Bożej sprawiedliwości”. Z powodu opisanych historycznych nadużyć w sprawie odpustów papież Paweł VI ogłosił w Konstytucji Apostolskiej Indulgentiarum doctrina z 1 stycznia 1967 r., poprawioną naukę Kościoła o odpustach. Obecnie jest ona zawarta w kanonach 992-997 kodeksu prawa kanonicznego Jana Pawła II z 1983 r. Czym jest odpust? Wg definicji : darowaniem przed Bogiem kary doczesnej za grzechy, odpuszczone już co do winy. Uzyskanie odpustu zakłada szczerą wewnętrzną przemianę oraz wypełnienie przepisanych uczynków. Co to oznacza w bardziej zrozumiałym języku? Pan Bóg wybacza skruszonemu grzesznikowi grzechy wyznane w czasie spowiedzi. Czym więc jest owa „kara doczesna”? Czy nasz miłosierny Ojciec czeka na wychodzącego z konfesjonału pokutnika z pasem i wymierza mu określoną ilość razów, wg „cennika”, w zależności od „wielkości” grzechu? Bóg nie jest „księgowym” i nie poprawia sobie humoru karząc nas na różne, wymyślne sposoby. Musimy zrozumieć naturę grzechu, który jest „gwałtem zadanym temu światu”. Grzech to bunt, zakłócający harmonię świata i w rezultacie obracający się przeciwko nam samym. Tak naprawdę to my sami karzemy się za nasze przewinienia. Przykładem są „bardzo współczesne” grzechy: aborcja czy rozwód. Ile nieszczęśliwych kobiet cierpi z powodu tzw. syndromu poaborcyjnego? Nie tylko wiele z nich traci zdrowie fizyczne i nie może mieć własnego potomstwa. Do końca życia pozostaną nieuleczalne rany psychiczne. Rozwód: rozbita rodzina, nienawidzący siebie nawzajem małżonkowie, poranione dzieci. Właśnie dzieci odczuwają najmocniej to ogromne „zakłócenie harmonii”. Ojciec, który odszedł, może już nigdy nie naprawić zerwanej więzi z opuszczonym synem. Córka, pozostawiona przez matkę, może mieć w dorosłym życiu ogromne problemy z założeniem własnej rodziny itd., itp. Reasumując: grzech jest falą zła, rozchodzącą się i siejącą spustoszenie wokół grzesznika. >>> dokończenie na str. 14
ŚWIĘCI - RELIKIWE - ODPUSTY Relikwie Świętej Elżbiety – bałwochwalstwo czy świętość? „Ludzie, czego szukacie w martwej kości? Czemu nie poszukujecie żywej świętości, która dać może życie wieczne?” Eckhart
Kochani, pisząc te słowa, przeszperałem wiele artykułów, czasopism i ksiąg. Szukałem i znalazłem: albo kpiny, albo mało konkretów. Czy zatem lepiej nie dotykać tematu, aby nie siać zgorszenia?
M
yślę, że trzeba napisać, bo mamy ku temu szczególną okazję: 13 listopada, w czasie Mszy św. odpustowej nastąpi uroczyste wprowadzenie relikwii św. Elżbiety Węgierskiej do naszej wspólnoty parafialnej i klasztornej. Czym więc są relikwie? To przedmioty związane ze świętym, np. ostatni cud z mięśniem serca osoby konającej w Sokółce. Relikwią jest Całun Turyński, Chusta z Manopello czy Krzyż święty. Inną kategorią, ale bardzo bliską naszemu zagadnieniu, są święte obrazy czy figury. Mamy cudowny obraz Jezusa Miłosiernego czy też obrazy Matki Bożej Częstochowskiej czy Ostrobramskiej. Pamiętamy także, jak Sługa Boży Kardynał Stefan Wyszyński „nakazał” namalować kopię Obrazu Czarnej Madonny, którą potem „potarto” o oryginał i dano do poświęcenia Ojcu Świętemu Piusowi XII. Kopia ta wędrowała po całej Ojczyźnie nawiedzając wszystkie parafie. My jednak pragniemy zająć się relikwiami związanymi ze świętymi. Najczęściej są to szczątki ciała świętych lub rzeczy z nimi związanych. Są one szczególnie rozpowszechnione w katolicyzmie i prawosławiu. Czy w Piśmie Świętym są „dopuszczalne” nawiedzenia grobów i czczenie kości? Zobaczmy z jaką czcią Józef przewoził ciało swego ojca Jakuba z
Franciszek z łaski Bożej Biskup Frascati (łac. Tusculanus) Świętego Kościoła Rzymskiego Kardynał Marchetti Selvaggiani1 Świętej Patriarchalnej Bazyliki Laterańskiej Archiprezbiter Najzacniejszego Pana Naszego Papieża Wikariusz Generalny Kurii Rzymskiej i jej Dystryktu Sędzia Zwyczajny itd. Wszystkich i każdego z osobna, którzy będą spoglądać na to pismo, zapewniamy i zaświadczamy, że My na większą chwałę Wszechmogącego Boga i cześć Jego Świętych rozpoznaliśmy święte cząstki z kości świętej Elżbiety Węgierskiej, Wdowy, które wydobyte z autentycznego miejsca ze czcią złożyliśmy w metalowej szkatułce o zaokrąglonym kształcie, zabezpieczonej szybką, dobrze zamkniętej i związanej jedwabną nicią w czerwonym kolorze, a także opieczętowanej naszą pieczęcią, i przekazaliśmy je z pozwoleniem na zatrzymanie ich, przeniesienie poza miasto Rzym i wystawianie do publicznej czci wiernych. Przypominamy zaś wiernym, w których ręce te święte relikwie teraz lub w przyszłości się dostaną, że pod żadnym pozorem nie wolno ich sprzedawać, ani wymieniać je na inne rzeczy na zasadzie towaru. Na potwierdzenie ich prawdziwości zezwoliliśmy, aby niniejsze pismo podpisane naszą własną ręką i naszą pieczęcią opieczętowane zostało wydane przez niżej podpisanego Kustosza Świętych Relikwii.
Dan w Rzymie w naszej Kurii, dnia 10 maja 1938 roku
Certyfikat autentyczności i tłumaczenie polskie z miniaturą Relikwi
Egiptu do swej posiadłości? Jak ważna to była sprawa, skoro tak wiele razy możemy o tym czytać? (Zob. Rdz. 50’ Wj 13,19; Joz 24,32; Hbr 11,22; Dz 7,6). A co powiedzieć o wydarzeniu z 2 Krl 13,21, kiedy położono kości proroka Elizeusza na zmarłym i ożył? Nowy Testament bardzo mocno podkreśla godność człowieka stworzonego na obraz Boży, które jest świątynią Boga. „Czyż nie wiecie, że ciało
wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie?” (1 Kor 6,19). W Ewangeliach opisywane są uzdrowienia na skutek dotknięcia szat Pana Jezusa (Mt 14,35; Mk 6,56; Łk 6,19; 8,42-45). >>> dokończenie na str. 14
13
ŚWIĘCI - RELIKIWE - ODPUSTY >>> dokończenie ze str. 13
Pan Jezus nie ganił tego rodzaju sposobu szukania u Niego pomocy, ale go potwierdzał wysłuchaniem prośby i uzdrowieniem. Podobnie w Dziejach Apostolskich, św. Łukasz opisując działalność św. Pawła w Efezie, zaznaczył: Bóg czynił też niezwykłe znaki przez ręce Pawła, tak że nawet chusty i przepaski z jego ciała kładziono na chorych, a choroby ustępowały z nich i wychodziły złe duchy (Dz 19,11-12). Kościół od początku nakazuje szacunek do ciała, a szczególnie do ciała świętych. Przykładem może być np. męczeństwo biskupa Polikarpa z roku 167. Po egzekucji świadectwa chrześcijan mówią: „ usiłowano nam przeszkodzić w zabraniu jego ciała, chociaż wielu chciało to zrobić, żeby posiadać święte szczątki. (…) Wówczas setnik oświadczył, że ciało jest własnością państwa i polecił je spalić, tak jak jest to w zwyczaju. Tak więc mogliśmy później zebrać jego kości, cenniejsze od klejnotów i droższe od złota, aby je złożyć w miejscu stosownym”. W pierwotnym Kościele utarł się zwyczaj, że w rocznicę męczeństwa gromadzono się wokół grobu męczennika, ażeby odprawić tam Eucharystię i wspólnie radować się tym zwycięstwem naszego brata czy siostry. Wierzono bowiem, że grób męczennika jest miejscem świętym, w którym w sposób szczególny działa uświęcająca moc Boża, a zanoszone do niego modlitwy mogą być skuteczniejsze. Z czasem względy religijne, a też prestiżowe i polityczne (rywalizacja między miastami, zwłaszcza ambicja Konstantynopola, aby pod względem liczby grobów męczenników dorównać staremu Rzymowi), zrodzą praktykę przenoszenia grobów >>> dokończenie ze str. 12
Natomiast „… poprzez odpust świat jedna się z grzesznikami, przestając buntować się przeciw tym, którzy wciągnęli go we własny bunt przeciwko Bogu, dzięki niemu świat staje się na powrót harmonijnym kosmosem, wszechświatem.” (B. de Margerie, „Tajemnica odpustów”) Odpust może być zupełny, gdy uwalnia nas od kary doczesnej w całości lub cząstkowy, gdy tylko część kary zostaje zniesiona. Nie można odpustów określać konkretnym czasem – dni, lata – jak to czyniono w średniowieczu, ponieważ w wieczności czas nie istnieje. Każdy z nas, wierzących katolików, może ofiarować odpust tylko za siebie lub za zmarłego, ale nie może – za nikogo z żyjących, ponieważ każdy człowiek sam jest zdolny do przemiany swe-
14
Relikwie Świętej Elżbiety – bałwochwalstwo czy świętość? męczenników. Mało tego, dochodzi do kradzieży ciał świętych, czego klasycznym przykładem jest Wenecja ze skradzionym ciałem Świętego Marka. Na początku V wieku oddawanie czci relikwiom świętych zakwestionował niejaki Wigilancjusz, w niewybrednych słowach nazywając je czymś nieczystym i budzącym wstręt. Stanowczo sprzeciwił się temu święty Hieronim — najpierw w swoim, napisanym w roku 404, liście 109, następnie
Relikwie nie działają magicznie, ale wyzwalają wiarę i przyzywają świętego do wstawiennictwa w danej sprawie, a wiara czyni cuda.
w dziełku pt. Przeciw Wigilancjuszowi. Dopiero w wieku XVI o wiele poważniej zakwestionowano kult świętych oraz oddawanie czci relikwiom. W obronie jednego i drugiego wypowiedział się wówczas, w roku 1563, Sobór Trydencki. Międzynarodowa Komisja Teologiczna z roku 1992 wydała dokument, w którym przypomina, że cześć oddawana relikwiom świętych świadczy o tym, że Kościół wierzy, iż zmartwychwstaniemy w tych samych — choć nie w takich samych, bo będą one uwielbione — ciałach, w których żyjemy obecnie: Zmartwychwstanie nastąpi „w tych sa-
mych [ciałach], które pomarły; ponieważ gdyby nie było w tych samych, nie zmartwychwstaliby ci, którzy pomarli”. Ojcowie Kościoła uważają, że bez tożsamości cielesnej nie można ochronić tożsamości osoby. (…) Kult relikwii, przez który chrześcijanie wyznają, że ciała świętych, „którzy pewien czas byli żywymi członkami samego Chrystusa i świątynią Ducha Świętego (…) będą przez Niego wskrzeszeni do życia i uwielbieni”, pokazuje, że nie można wyjaśnić zmartwychwstania niezależnie od ciała, które żyło. Wcześniej Sobór Laterański starał się ograniczyć handel relikwiami nadużycia z tym związane. Dawniej mówiło się o relikwiach I, II i III stopnia. Relikwie I stopnia - to ciało świętego; relikwie II stopnia - to przedmioty do niego należące (np. habit czy inne), a relikwie III stopnia - to materiał, na którym spoczywały relikwie I stopnia. Dzisiaj używa się innej terminologii, mówi się o relikwiach bezpośrednich (ciało świętego) i pośrednich (relikwie II i III stopnia). Relikwie nie działają magicznie, ale wyzwalają wiarę i przyzywają świętego do wstawiennictwa w danej sprawie, a wiara czyni cuda. Dlatego wielu ludzi, z wiarą posługujących się choćby obrazkiem świętego z relikwiami (pośrednimi), otrzymuje wielkie łaski. (...) Nasza przeszłość też może nas wiele nauczyć. Fakt, że Bolesław Chrobry wykupił ciało świętego Wojciecha i umieścił je w katedrze gnieźnieńskiej, dał podstawy do powstania w 1000 roku kościelnej metropolii, jakże ważnej dla historii naszego kraju. O. Faustyn Zatoka OFM
Odpust zupełny, czy cząstkowy? go życia i do wypełnienia wymaganych warunków odpustu. Odpust zupełny można uzyskać tylko jeden raz w ciągu dnia (poza osobami będącymi w obliczu śmierci), natomiast odpusty cząstkowe można otrzymać wielokrotnie w ciągu jednego dnia. Odpust zupełny wymaga spełnienia następujących warunków: 1. spowiedź, 2. brak przywiązania do najmniejszego grzechu, 3. Komunia święta, 4. modlitwa w intencji papieża – nie w intencji osoby, ale w intencji wyznaczonej przez Ojca św. na każdy miesiąc, 5. określony uczynek, np. przynajmniej półgodzinna adoracja Najświętszego Sakramentu, nawiedzenie cmen-
tarza w dniach od 1 do 8 listopada, udział w rekolekcjach przez przynajmniej 3 dni, itd. Odpusty cząstkowe można uzyskać za pobożne odmówienie wskazanej modlitwy, np. Litanii do Najświętszego Serca Pana Jezusa, czytanie i rozważanie Pisma Św. (w czasie krótszym niż pół godziny), itd. Podsumowując, odpust to po prostu kościelna odpowiedź na rozwój i przemianę duchową pokutującego grzesznika, to nagroda za wytrwałość w pracy nad sobą i dążeniu do otwartych ramion miłosiernego Boga Ojca. Zaś ofiarowanie odpustu za zmarłych to wyraz naszej troski o nich i świadectwo prawdziwej miłości. Małgorzata Świtała
SZKOŁA - EDUKACJA - WYCHOWANIE
Zawody sportowe Polska-Niemcy
Szkoła jak każda inna... ...uczy , wychowuje, ale jeszcze dostrzega potrzeby i możliwości dziecka. Specjalny Ośrodek Szkolno Wychowawczy w Nysie im. księdza Jana Twardowskiego rozpoczyna cykl informacyjny o placówkach oświatowych naszej parafii.
W
chwili obecnej w Ośrodku uczy się 285 uczniów, z czego 40 na czas nauki objętych jest całodobową opieką w internacie Ośrodka. W placówce zatrudnionych jest 78 pracowników pedagogicznych i 27 pracowników administracji i obsługi. W skład Ośrodka wchodzą: - Szkoła Podstawowa nr 11 - Gimnazjum nr 5 - Trzyletnia Szkoła Przysposabiająca do Pracy - Grupy wychowawcze ( internat) - Zespoły rewalidacyjno –wychowawcze (forma realizacji obowiązku szkolnego dla uczniów z głęboką niepełnosprawnością intelektualną). W Ośrodku edukacją i terapią objęte są dzieci z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu lekkim, umiarkowanym, znacznym i głębokim oraz dzieci z niepełnosprawnościami sprzężonymi tj. oprócz upośledzenia umysłowego występują dodatkowo np. autyzm, niepełnosprawność ruchowa, niedosłuch, wady wzroku i wiele innych utrudniających funkcjonowanie dysfunkcji.
Uczniowie z lekką niepełnosprawnością intelektualną realizują taką samą podstawę programową, jak uczniowie w innych szkołach masowych, jej zakres jedynie jest odpowiednio zmodyfikowany i dostosowany do indywidualnych możliwości ucznia. Zatem uczniowie ci, jak w każdej szkole, realizują takie same przedmioty, tj. matematykę, angielski, informatykę, chemię, biologię i inne. Piszą również na koniec szkoły podstawowej sprawdzian, a po gimnazjum egzamin i podejmują dalsze kształcenie w szkołach zawodowych, najczęściej na terenie Nysy. Biorą również udział w licznych olimpiadach i konkursach przedmiotowych, artystycznych czy sportowych, o zasięgu wojewódzkim i krajowym zajmując w nich czołowe miejsca. Są to oczywiście konkursy organizowane na poziomie szkół specjalnych, ale - czy uczęszczając do szkoły masowej miałyby chociaż taką możliwość? Mimo wszystko staramy się wyszukiwać również takie konkursy, w których ucznio-
wie nasi współzawodniczą na równi, bez żadnych forów, z młodzieżą w pełni sprawną. Nie ma większej radości dla nas, nad tą, kiedy uczniowie nasi nawiązują równorzędną rywalizację i zajmują jeszcze czołowe miejsca w tym współzawodnictwie. Oczywiście, nie są to konkursy czysto przedmiotowe, bo jak już wspomniano, uczniowie nasi z natury ich możliwości intelektualnych, realizują te treści programowe w ograniczonej formie. Natomiast w konkursach pierwszej pomocy, profilaktycznym, przeglądach poezji, tańca, piosenki czy rywalizacji drużyn harcerskich nie ustępują pola młodzieży sprawnej nawet na szczeblu wojewódzkim. Dzieci z umiarkowaną i znaczną niepełnosprawnością intelektualną realizują odrębną podstawę programową, zorientowaną na kształtowanie umiejętności niezbędnych do samodzielnego funkcjonowania w środowisku społecznym. >>> dokończenie na str. 16
15
SZKOŁA - EDUKACJA - WYCHOWANIE >>> dokończenie ze str. 15
Oczywiście nabywają również umiejętności matematyczne, czytania, pisania czy wiedzę o otaczającym nas środowisku, ale z racji posiadanych możliwości, w zakresie niezbędnym do uzyskania samodzielności w życiu codziennym. Uczniowie ci w swoim przedziale edukacyjnym również mają możliwość prezentowania swoich osiągnięć i umiejętności na licznych przeglądach, konkursach, kiermaszach i olimpiadach. Największymi ich osiągnięciami jest trzecie miejsce w koszykówce na Europejskiej Olimpiadzie w Rzymie oraz drugie miejsce w gimnastyce w Luksemburgu. Uczniowie ci po ukończeniu gimnazjum kontynuują naukę w szkole przysposabiającej do pracy, gdzie zdobywają podstawowe umiejętności w wykonywaniu codziennych prac domowych i użytecznych, uczą się dyscypliny i wytrwałości w pracy . Wszyscy uczniowie oprócz zajęć edukacyjnych objęci są dodatkowymi zajęciami usprawniająco – terapeutycznymi; to np. gimnastyka korekcyjna, logopedia, dogoterapia, EEG Biofeedback, socjoterapia, arteterapia, zajęcia korekcyjno - kompensacyjne w czytaniu, pisaniu oraz w ćwiczeniu ważnych umiejętności matematycznych. Ośrodek zapewnia różne formy spędzania czasu wolnego oraz rozwijania zainteresowań uczniów. Przy Ośrodku działają: koło turystyczne, plastyczne, teatralne, sportowe, zespół taneczny, wokalny oraz drużyna harcerska Nieprzetartego Szlaku (to drużyny zrzeszające harcerzy z różnymi rodzajami i stopniami niepełnosprawności), która jako jedyna w województwie opolskim i jedna z niewielu w kraju z grona drużyn Nieprzetartego Szlaku zdobyła już na stałe honorowy tytuł Drużyny Grunwaldzkiej. Przy Ośrodku działa Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Niepełnosprawnych „Janek”, dzięki któremu zdobywamy środki finansowe na organizację wycieczek, wypoczynku letniego i zimowego oraz pomoc materialną dla naszych uczniów. Od 2002 roku współpracujemy ze szkołą specjalną z Niemiec. Niemal każdego roku dochodzi do wymiany młodzieży, podczas której uczniowie naszego Ośrodka wspólnie z kolegami z Niemiec uczą się, bawią, uczestniczą w zawodach sportowych czy konkursach plastycznych. Zadziwiający dla nas przy tej okazji zawsze był fakt, jak dzieci, które nie znają języka, bez problemów i żadnych oporów szybko porozumiewały się i nawiązywały znajomości. W maju 2012 roku kolejna grupa naszych uczniów będzie miała możliwość wyjazdu do Niemiec. Innym, ważnym dla nas, elementem
16
Szkoła jak każda inna...
Uczniowie na zajęciach plastycznych
pracy wychowawczej, a jednocześnie ogromną radością jest fakt posiadania tak wspaniałego Patrona w osobie ks. Jana Twardowskiego. Mieliśmy ogromne szczęśnie otrzymać zgodę na ten patronat od samego księdza Jana. Niestety, choć bardzo chciał, to nie mógł nas odwiedzić w Nysie ze względu na swój stan zdrowia, ale my z wdzięczności za „ Ducha opiekuńczego” jak pisał o sobie do nas w swoich listach , odwiedziliśmy go w Warszawie w czerwcu 2003 r. Było to niezwykle pogodne i pełne ciepła spotkanie naszych dzieci z ks. Janem. Drugi raz odwiedziliśmy naszego Patrona w dniu Jego dziewięćdziesiątych urodzin, w czerwcu 2005r. Posiadamy wiele oryginalnych pamiątek, w postaci listów, dedykacji i fotografii z wspólnych spotkań. Cały czas kultywujemy pamięć naszego Patrona, który w początkach pracy kapłańskiej był katechetą w takiej samej szkole jak nasza, w Żbikowie. Doskonale rozumiał i czuł sens pracy z dziećmi niepełnosprawnymi jako potrzeba sama w sobie dla tych dzieci, które tego wymagają, ze względu na swoje naturalne dysfunkcje, ale również jako potrzeba dla ludzi w pełni sprawnych, którzy z wdzięczności za posiadane talenty, zdrowie oraz możliwość niezależnego od nikogo, samodzielnego funkcjonowania, powinni nauczyć się dostrzegać, wspomagać i otaczać troską ludzi inaczej postrzegających świat. Misję osób niepełnosprawnych wobec osób pełnosprawnych na tym świecie, pięknie przedstawił ks. Jan w swoim wierszu pt. „ Do moich uczniów ”, którego puenta wyjaśnia dobitnie wszystko: „…bez was świeczki gasną i nie ma żyć dla kogo ” Jacek Tyczka
Z historii Ośrodka… 1 lipca 1962 r. Kuratorium Okręgu Szkolnego w Opolu powołuje Państwowy Zakład Wychowawczy Nr 2 w Nysie, ze szkołą podstawową dla dzieci upośledzonych umysłowo. Pierwszym dyrektorem do marca 1963 zostaje Joachim Lepich, nauczyciel matematyki. Zakład mieścił się w starym budynku przy ulicy Kordeckiego 2. 1 kwietnia 1963 r. Dyrektorem Zakładu zostaje Henryk Tyczka, który swoją funkcję pełnił nieprzerwanie do września 1991r. , kiedy to odszedł na zasłużoną emeryturę. W początkowym okresie szkoła liczyła od 50 do 100 wychowanków, z czego ponad połowa na stałe przebywała w internacie. Tam dzieci, oprócz nauki, przeżywały wspólnie święta, jeździły na jedyne w swoim życiu wycieczki i wakacje . 1 sierpnia 1984 r. Decyzją Ministra Oświaty, Państwowy Zakład Wychowawczy zostaje przemianowany na Specjalny Ośrodek Szkolno Wychowawczy w Nysie. 1 września 1991 r. Dyrektorem Ośrodka zostaje Tadeusz Wilk. 1 września 1993 r. Powstaje filia szkoły przy Domu Pomocy Społecznej prowadzonym przez Siostry Marii Niepokalanej, przy Alei Wojska Polskiego. 1 września 1995 r. Przy Ośrodku powstaje szkoła dla dzieci z upośledzeniem umysłowym w stopniu umiarkowanym i znacznym, tzw. „szkoła życia”. 1 września 1999 r. Rozpoczyna pracę Gimnazjum nr 5. 1 września 2000 r. Dyrektorem zostaje Jacek Tyczka (pełni tę funkcję do chwili obecnej). 18 października 2002 r. Ośrodek otrzymuje imię ks. Jana Twardowskiego. Czerwiec 2002 r. Szkoła nawiązuje stałą współpracę ze szkołą specjalną z Niemiec w Nieder-Olm koło Moguncji. 1 września 2004 r. Powstaje Szkoła Przysposabiająca do Pracy. 29 października 2006 r. Ośrodek przenosi się do wyremontowanego budynku po byłych koszarach wojskowych na ulicy Grodkowskiej 54. Czerwiec 2007 r. Ośrodek otrzymuje sztandar. 1 września 2010 r. Ośrodek objął edukacją dzieci z autyzmem. Październik 2011 r. Rozpoczęto pracę z najmłodszymi dziećmi, od momentu stwierdzenia u nich jakichkolwiek niepełnosprawności do czasu podjęcia nauki szkolnej - tzw. wczesne wspomaganie rozwoju dziecka.
NASI FRANCISZKANIE Wydarzenia z życia o. Paulina Marii Adamowskiego OFM Nie umiem pisać o sobie. Nie potrafię w kilku linijkach wierszy zgrabnie opisać tego, kim jestem, co czuję, jakie są moje pragnienia. Nie mam najmniejszego wyobrażenia, jak na niewielkiej przestrzeni strony zamknąć historię 40-letniego życia, wszystkich emocji i cudownych relacji z ludźmi, jakie mnie kształtowały.
O
dkąd tylko pamiętam, moją chrześcijańską świadomość kształtowała duchowość św. Franciszka z Asyżu. Wychowywałem się w cieniu wrocławskich franciszkanów: najpierw była to kapucyńska parafia p. w. św. Augustyna, później wraz z Rodzicami mieszkałem w cieniu wież franciszkańskiego kościoła na Karłowicach. Kapucyni rozbudzili we mnie miłość do Matki Bożej. Do dziś czuję zapach kadzideł podczas nabożeństw przed cudownym obrazem MB Pocieszenia. Tutaj też po raz pierwszy usłyszałem głos Bożego powołania. Na Karłowicach natomiast byłem ministrantem. Moim opiekunem był obecny Prowincjał – o. Wacław Chomik. Jego charyzmatyczna praca duszpasterska i zapał, a przede wszystkim głęboka miłość do Ojca Zakonodawcy rozpaliła lub umocniła powołanie w niejednym młodym sercu. Z ministranckiego grona w Zakonie są dzisiaj m. in. ojcowie: Tobiasz, Samuel, Dezyderiusz, Witold, Jeremiasz, Zacheusz i ja. Jednak droga powołania nie była dla mnie ani prosta, ani szybka. Po ukończeniu Niższego Seminarium Duchownego w Wieliczce, na przemian mieszkałem to w Krakowie, to w Warszawie studiując teologię dla świeckich na Uniwersytecie kard. Wyszyńskiego (w Warszawie) oraz Papieskiej Akademii Teologicznej (w Krakowie), jednocześnie pracowałem. Mam tutaj bogate doświadczenie: byłem sprzedawcą, sanitariuszem w szpitalu, pracownikiem w hotelach Sheraton i Westin, nauczycielem j. polskiego i historii. Jednak najdłużej pracowałem jako wychowawca i katecheta w Domu Dziecka i krakowskim gimnazjum. W swojej biografii z przyjemnością odnotować muszę romans z Italią. Rozpoczął się on równolegle z przynależnością do neokatechumenatu. Wspólnota posłała mnie do cudnego miasteczka Cosenca w regionie Calabria. Mieszkałem tam prawie cały rok. Moim towarzyszem, w gościnnym domu państwa Rende był Hindus z Madrasu – Do-
O. Paulin Maria Adamowski OFM
minik. To było niezwykłe doświadczenie! Mogłem poznać nie tylko kulturę i obyczaje Indii, ale przede wszystkim oddychać powietrzem w ojczyźnie wielu świętych, np. św. Franciszka, Klary, Antoniego z Padwy i... św. Rity! Cenię sobie bardzo przyjaźń ze świętymi! Fakt, że mogłem nawiedzać ich groby, modlić się w ich sanktuariach, bardzo mnie uszczęśliwia. Do dzisiaj każdą wolną chwilę spędzam w słonecznej Italii, na Sycylii, we wspólnocie Bożego Miłosierdzia. Dla nich natomiast zorganizowałem pobyt w Polsce: w Łagiewnickim sanktuarium w Krakowie, Częstochowie i Oświęcimiu. Miłością do Ojczyzny Świętych pragnę „zarazić” także dzieci i młodzież. Dlatego co roku organizuję dla nich wyjazdy, podczas których mogą odpocząć nad ciepłym morzem, zwiedzać piękne miasta oraz ubogacić się ducho-
wo. Byliśmy m.in. w: Rzymie i Watykanie na mszy św. z pp Benedyktem XVI, Asyżu, Florencji, Wenecji, Bibione, San Marino, Loretto, Rimini, a w tym roku szkolnym wybieramy się do Casia. Od ośmiu już lat mieszkam w Nysie. Klasztor i parafia p. w. Św. Elżbiety są dla mnie miejscem szczególnym. Tutaj bowiem miały miejsce moje pierwsze i wieczyste śluby zakonne. Tutaj też nasi Parafianie – za co jestem Wam szczególnie wdzięczny – towarzyszyli mi w radości kapłańskich prymicji. Tutaj katechizuję Wasze dzieci w Zespole Szkół Sportowych. Odkąd moi Rodzice odeszli do nieba, klasztor i parafia jeszcze bardziej nabrały charakteru mojej Rodziny... Czuję się tu dobrze i jestem szczęśliwy z Wami. Mam nadzieję, że Wy również jesteście zadowoleni. O. Paulin Maria O.F.M.
17
WSPÓLNOTY PARAFIALNE Rada Parafialna - członkowie Dziś przedstawiamy kolejne dwie osoby należące do Duszpasterskiej Rady Parafialnej: panią Agnieszkę Skalską i pana Jacka Tyczkę.
Agnieszka skalska Pani AGNIESZKA SKALSKA z wykształcenia jest technikiem ekonomistą, ale od wielu już lat pracuje w naszym kościele jako organistka. Jest mężatką, ma dwie córki – nastolatki: Asia jest licealistką, a Justyna chodzi do gimnazjum. Do parafii św. Elżbiety Węgierskiej pani Agnieszka należy od 21 lat. A oto, co mówi o swojej pracy w kościele: „ Na chwałę Pana Boga gram w tej parafii od 17 lat. Gram też na organach w naszych kościołach filialnych: w Regulicach - od 19 lat, a w Sękowicach – od 2 lat.” I tu przychodzi refleksja o udziale naszych parafian w nabożeństwach: „Osoby świeckie w naszej parafii powinny w sposób czynny uczestniczyć w modlitwach, nabożeństwach, rekolekcjach itd. A takich osób w naszej parafii jest naprawdę mało. Chciałabym, aby nasi parafianie głośno śpiewali w kościele i nie wstydzili się tego.” Trudno nie zgodzić się z panią Agnieszką. Wszak „ten, kto śpiewa, dwa razy się modli.” Zadbajmy więc o piękny, głośny śpiew i wspólną recytację modlitw. Panu Bogu na pewno to się spodoba. ms
Jacek Tyczka Pan JACEK TYCZKA opowiedział nam o swoim dzieciństwie i młodych latach w naszej parafii. Przekazał nam swoje przemyślenia o wspólnocie parafialnej. Tak, jak wielu z nas, niepokoi się o stan ducha naszych parafian. Oto, co zanotowaliśmy: Od samego początku mojego ziemskiego bytu tj. od stycznia 1963 r. jestem członkiem rodziny parafialnej św. Elżbiety. Zatem tutaj przyjąłem Chrzest św. z rąk ojca Walentego, a I Komunię św. z rąk ojca Hilarego. W naszym kościele przez jedenaście lat służyłem przy ołtarzu
18
jako ministrant i lektor, śpiewałem w chórze, każdego roku budowałem szopkę bożonarodzeniową, grób pański na Wielkanoc, jeździłem na zloty ministrantów na Górę Św. Anny – wielekroć rowerem. Po lekcjach raz w tygodniu chodziliśmy do klasztoru na religię i nigdy żaden z nas kolegów, i koleżanek nie ośmielił się powiedzieć księdzu, a w szkole nauczycielowi, że ksiądz nie ma prawa…, że nauczycielowi nie wolno. Tutaj też zafascynowałem się postacią św. Franciszka - widać nie tak bardzo, bo na trzy lata „emigrowałem” do parafii św. Jakuba i św. Agnieszki, za moją żoną Lucyną, aby potem - mam nadzieję - już na stałe szczęśliwie powrócić razem z moją rodziną na łono naszej parafii. Jesteśmy rodzicami dwóch synów; starszy: Łukasz – obecnie nauczyciel jęz. angielskiego i młodszy: Mateusz – obecnie student drugiego roku AWF we Wrocławiu. Obydwaj ku naszej radości również służyli przy ołtarzu po ok. dziesięć lat. Po ukończeniu różnych szkół, z których najbardziej cenię sobie nasze nyskie Technikum Weterynaryjne, gdyż tam zdobyłem najwięcej fundamentalnych umiejętności niezbędnych do dalszego praktycznego działania, od 1991 r. pracuję w Specjalnym Ośrodku Szkolno - Wychowawczym w Nysie im. ks. Jana Twardowskiego jako nauczyciel biologii. Równolegle tego samego przedmiotu uczę w Diecezjalnym Gimnazjum Humanistycznym w Nysie. Obecnie w naszej parafii od dwóch lat jestem członkiem Rady Parafialnej. O kandydowaniu do grona Rady właściwie zdecydowali ci ludzie, którzy zgłosili moją kandydaturę, gdyż uważam, że jeżeli ktoś o coś prosi, a jeszcze deklaruje wobec danej osoby zaufanie, to nie wypada odmówić, i mało tego, należy zrobić wszystko, aby tego zaufania nie zawieść. Po dwóch latach, cóż powiedzieć - trochę jest nijak. Oto fakty: - ministrantów mało – chłopcy obudźcie się, bo dziewczęta zajmą wasze miejsce przy ołtarzu; - ludzi chętnych do pracy brak – oglądanie się na innych jeszcze nigdy nie przyniosło pożądanych efektów; - wszyscy tłumaczą się brakiem czasu – ja też często korzystam z tej wymówki; - w kościele coraz mniej ludzi – chyba wszystkim jest za fajnie z samym sobą, wszystko zawdzięczają sobie i nie trzeba Bogu za nic podziękować, no czasem można by poprosić najlepiej o dużą wygraną w Lotto albo przypomnieć sobie o możliwym cudzie w razie choroby. Żeby tylko nie narzekać, to gratuluję naszemu chórowi. Fachowcem w dziedzinie śpiewu nie jestem, ale podoba mi się wasz śpiew i widać wasze zaangażowanie i systematyczną pracę. Widać również wysiłek zespołu Caritas, zaangażowanie pań Koła Róż Różańcowych. Cennym efektem pracy naszych ojców i wsparcia parafian jest, powolna co prawda, ale systematyczna poprawa stanu budynku kościoła i zabudowań klasztornych – szkoda tylko, że jedni naprawiają, a inni zaraz niszczą, choćby wspomnieć upapraną elewację odmalowanej kaplicy św. Rocha czy wyrwane blachy na parapetach kościoła – znowu narzekam. Co chciałbym zrobić ? Przede wszystkim zmienić nastawienie dzieci i młodzieży do sprawy wiary i kościoła, a przez to do samych siebie. Wiem, że trudne to zadanie, zważywszy chociażby na to, co powiedziałem wcześniej. Dlatego wymaga to wsparcia samych rodziców, którym nie może obojętnym być los ich dzieci. >>> dokończenie na str. 20
WSPÓLNOTY PARAFIALNE
Róże Różańcowe, czyli wspólnota Żywego Różańca w naszej parafii istnieje od dość dawna
Wspólnota Żywego Różańca Od wieków róża jest symbolem Matki Bożej. Papież Jan Paweł II powiedział: „Różaniec to moja ulubiona modlitwa! (...) Wspaniała w jej prostocie i jej głębi. Z głębi serca zachęcam wszystkich do jej odmawiania”.
Rys historyczny Do Polski modlitwa różańcowa dotarła w średniowieczu. Do Bractwa Różańcowego należeli m. in. królowie Zygmunt Stary, Stefan Batory, Jan III Sobieski i wybitni wodzowie - Tadeusz Kościuszko i Kazimierz Pułaski. Żywy Różaniec to wspólnota religijna osób świeckich, które codziennie odmawiają Tajemnice Różańca. Wspólnoty te często nazywane są Różami. Pierwszą Różę założyła w roku 1826 w Lyonie sługa Boża Paulina Maria Jaricot. Wg Pauliny zjednoczenie serc w jedności tajemnic daje Różańcowi szczególną moc nawracania grzeszników. Podkreślała ona, że „w takiej piętnastce, złożonej z ludzi dobrych, przeciętnych oraz innych, którzy mają jedynie dobrą wolę z „piętnastu węgli”, z których jeden płonie, trzy lub cztery tlą się zaledwie, a pozostałe są zimne“, wkrótce wszystkie razem wybuchną ogniem. I ten ogień płonie na całym
świecie do dziś. Do Polski dzieło to dotarło w XIX w. W krótkim czasie objęło niemal wszystkie parafie w kraju. Rozpoczynając 25 rok swojego pontyfikatu, Jan Paweł II w liście apostolskim zatytułowanym „Różaniec Dziewicy Maryi” ogłosił Rok Różańca (okres od października 2002 do października 2003 roku).Wtedy też Ojciec Święty wprowadził nową część różańca, tajemnice światła, uwzględniające lata publicznej działalności Pana Jezusa, „aby różaniec w pełniejszy sposób można było nazwać streszczeniem Ewangelii”. Odtąd cały różaniec liczy 20 tajemnic, a żywe Róże składają się z 20 osób. W naszej parafii Róże Różańcowe, czyli wspólnota Żywego Różańca w naszej parafii istnieje od dość dawna. Wstąpiłam do owej wspólnoty w 1995 r., której zelatorką była wówczas pani Wanda Krycińska. Od 2003 r. przeję-
łam po niej zelatorstwo. [Zelator stoi na czele parafialnej grupy modlitewnej zwanej Różą Żywego Różańca, co jest jego powołaniem oraz zadaniem, jakie spełnia w Kościele. Powinien być to człowiek przekonany do swojej misji, swojego powołania, jak również posiadać umiejętność przekonywania pozostałych członków swojej Róży. Statut Róż Żywego Różańca w naszej parafii jasno określa jego obowiązki, akcentując starania o zaprowadzenie ducha wspólnoty wśród członków swojej Róży, zachęcanie do uczestnictwa w comiesięcznym nabożeństwie, zmiany tajemnic różańcowych, przekonywanie do rozwoju duchowego poprzez systematyczną pracę formacyjną nad sobą, stwarzanie możliwości do gorliwej działalności apostolskiej. Zelator, to przede wszystkim człowiek żywej wiary, którą każdego dnia pragnie pogłębiać. >>> dokończenie na str. 20
19
WSPÓLNOTY PARAFIALNE >>> dokończenie ze str. 19
To człowiek o gorącym sercu, gorliwy czciciel Boga i Matki Najświętszej, który dokłada wszelkich starań mających na celu rozwój ilościowy i duchowy Róż Różańcowych w swojej parafii. (przyp. red.)] W tym czasie istniały trzy pełne Róże. Członkiniami wspólnoty były przeważnie panie w podeszłym wieku, które z czasem odchodziły do wieczności. Zmniejszała się zatem liczba członkiń, a trudno było pozyskać nowe osoby, chętne do odmawiania codziennie krótkiej modlitwy i jednej dziesiątki Różańca. Z tego też powodu trzeba było stworzyć dwie Róże Różańcowe. Niestety, nadal pomimo zachęty i próśb nie ma w tak dużej parafii chętnych do Wspólnoty Różańcowej. Obowiązek przynależności do Żywego Różańca, to spotkanie w każdy pierwszy piątek miesiąca, które prowadzi opiekun Róż - proboszcz parafii o. Faustyn. Rozpoczyna je zawsze modlitwą, następnie wygłasza naukę, potem dokonywana jest zmiana tajemnic różańcowych. Po spotkaniu idziemy na Mszę Św. w intencji członkiń Róż i ich rodzin lub w intencjach okolicznościowych. Modlitwą różańcową można wyprosić wiele Łask u Matki Najświętszej. Jest to broń
>>> dokończenie ze str. 18
Rodzicu drogi: - gdy twoje dziecko zrobi coś niedobrego, to nie gań za to księdza czy nauczyciela; przypominaj swemu dziecku, że na pierwszym miejscu ma obowiązki, a później prawa; - nie zatrudniaj do wychowania swojego dziecka telewizji i komputera; - ukazuj swemu dziecku fakt, że oprócz niego na świecie żyją jeszcze inni ludzie. I tak mógłbym jeszcze długo się wymądrzać, ale to nie mędrkowanie niestety, to efekt dwudziestoletniej obserwacji i doświadczeń w mojej pracy z młodzieżą, i ich rodzicami. Na te sprawy często zwraca uwagę Ojciec proboszcz przy różnych okazjach, np. dzieląc się swoimi przeżyciami z dziećmi i ich rodzicami podczas przygotowań do bierzmowania czy I Komunii św. Zmiana tej mentalności wymaga również silnego wsparcia ze strony naszych duszpasterzy. Naprawdę bardzo drodzy mi osobiście Ojcowie franciszkanie, potrzebne jest wasze zaangażowanie, na wzór waszego świętego Ojca Franciszka w dosłownym wypełnianiu zapisów świętej Ewangelii, w dawaniu przykładu codziennych praktyk religijnych i prac codziennych. Nie zapomnę śp. Ojca Hilarego, który razem z nami,
20
Wspólnota Żywego Różańca
„Patrzę na Was wszystkich, Bracia i Siostry wszelkiego stanu, na Was, rodziny chrześcijańskie, na Was, osoby chore i w podeszłym wieku, na Was młodzi: weźcie znów ufnie do rąk koronkę różańca, odkrywając ją na nowo w świetle Pisma Świętego, w harmonii z liturgią, w kontekście codziennego życia.” Jan Paweł II, ”Rosarium Virginis Mariae”
przeciwko wszelkiemu złu, nie zajmuje wiele czasu, dlatego zwracamy się z zaproszeniem i modlitwą do wszystkich chętnych, chcących należeć do naszej wspólnoty. Dobrze by też było, gdyby zawiązały się również Róże wspólnot dziecięcych, młodzieżowych i męskich. Chętnych do modlitwy prosimy o zgłaszanie się u o. proboszcza lub u p. Trepety. Może narzekanie, którym niewiele można zdziałać, przeciwstawimy modlitwą Różańca Świętego. Jest lekarstwem współczesności. Modlitwa ta leczy po pierwsze z gonitwy codzienności. Wymaga ciszy, milczenia, uspokojenia i skupienia się na duchowym aspekcie życia. Jest zatem doskonałą drogą do świętości. Papież Jan Paweł II podkreśla w swym liście, że „Chrześcijaństwo [powinno] wyróżniać się przede wszystkim sztuką modlitwy „. Gdy wielu ludzi poszukując metod kontemplacji i wyciszenia trafia na różnorakie filozofie wywodzące się z religii wschodu, my chrześcijanie powinniśmy pokazywać, że świat Zachodni także wykształcił i od lat praktykuje medytacyjną modlitwę, która jest w zasięgu ręki każdego człowieka. Różaniec – skarb, który trzeba odkryć. Dołącz do Żywego Różańca! Zenobia Trepeta Grażyna Hamiec (rys historyczny)
Rada Parafialna - członkowie młodymi chłopakami klękał do modlitwy przy każdej okazji, ale też razem z nami sprzątał, budował szopkę bożonarodzeniową - pamiętam jak uczył mnie, małego chłopca wykręcać prawidłowo ścierkę do podłogi i pokazywał jak najlepiej myć posadzkę kościoła – mówił wtedy: „Nosz pieronie Tyczka, ty ścierki nie umiesz wykręcić !” albo jak zwrócił moją uwagę na to, jak słuchać muzyki i piosenek mówiąc: „Posłuchaj dobrze, o czym ten rozdarty szarpidrut Niemen śpiewa w piosence „Dziwny jest ten
Rodzicu drogi... ...gdy twoje dziecko zrobi coś niedobrego, to nie gań za to księdza czy nauczyciela; przypominaj swemu dziecku, że na pierwszym miejscu ma obowiązki, a później prawa.
świat” – wtedy, podobnie jak dziś, nowa moda i nowe śpiewanie przez starszych ludzi nie były lubiane, stąd te śmieszne epitety, a tu masz, starszy człowiek i na dodatek ksiądz mówi dobrze o szarpidrutach. Od tej pory mogłem w domu słuchać muzyki, jak chciałem, nawet dość głośno, wykorzystując przed rodzicami argument, że Ojciec Hilary powiedział, że to mądre i dobre piosenki. Konieczności zaangażowania i dawania przykładu doświadczam prawie na co dzień w mojej szkole. Inny jest oddźwięk mojego polecenia czy też prośby, gdy mówię wobec uczniów: „Proszę to zrobić”, a inny, gdy mówię: „Chodźcie, zrobimy to razem”. To nie jest takie trudne. Św. Franciszek, pewnego razu na pytanie ulubionego współbrata, dlaczego nie karci uchybień innych braci odpowiedział, że nie jest katem zdolnym do karania i chłostania, że do dnia swojej śmierci nie przestanie nauczać swoich braci przykładem, i dobrymi czynami. Myślę, że z takim nastawieniem można wielu pociągnąć za sobą, także i mnie samego, abym więcej nie tłumaczył się brakiem czasu. Szczęść Boże wszystkim parafianom. Polecam nas opiece św. Franciszka i św. Elżbiety. Jacek Tyczka
NASZYM ZDANIEM KILKA SŁÓW O DOBRYM WYCHOWANIU Wychowanie – proces długotrwały, żmudny i pracochłonny, wymagający trudu i odpowiedzialności. To świadome kształtowanie umysłów i serc młodych ludzi. Jak ważny to aspekt ludzkiego życia, wiedział już Jan Zamoyski, który w akcie fundacyjnym Akademii Zamojskiej z 1600 roku napisał: „Takie Rzeczypospolite będą, jakie ich młodzieży chowanie”. Nie mylił się. Od tego, jak wychowamy nasze dzieci i młodzież, zależy przyszłość narodu, Kościoła, państwa. Poważnie brzmi? Oczywiście, bo to poważne, odpowiedzialne zadanie. Truizmem jest stwierdzenie, że wychowanie bierze swój początek w rodzinie. To ojciec i matka są wzorem do naśladowania dla maluchów, potem - dla coraz starszych dzieci. Mimo późniejszego ”nastolatkowego” buntu przykład rodziców, ich dobrego życia, wzajemnych relacji, miłości i szacunku, jest jak busola wskazująca właściwy kierunek życia. Jeżeli więzi rodzinne oparte są na wartościach chrześcijańskich, a Dekalog jest normą postępowania, efekt procesu formacji dzieci jest przewidywalny. Gorzej, gdy rodzice – coraz częściej żyjący w tzw. związkach nieformalnych – nie postępują w swoim życiu wg określonych zasad. Trudno wówczas wymagać od ich synów i córek przestrzegania jakichkolwiek norm zachowań społecznych, skoro w domu rodzinnym nie mają pozytywnych przykładów. Stąd biorą się trudności w szkole i stale powtarzające się określenie: „uczeń sprawia problemy wychowawcze”. A cóż dopiero mówić o religijnym wychowaniu! Niełatwo jest wytłumaczyć dziecku, że konieczne jest przestrzeganie przykazań w sytuacji, kiedy sami rodzice ich nie przestrzegają, zaniedbując dom i rodzinę czy w ostateczności rozwodząc się (rozwód jest zresztą ostatnio „trendy”- sposobem na „rozwiązywanie” wszelkich problemów małżeńskich). Po co modlić się czy chodzić do kościoła, skoro rodzice nie czują potrzeby bliskości Pana Boga… Kryzys rodziny wiąże się z kryzysem szkoły, instytucji powołanej nie tylko do kształcenia umysłów młodych ludzi. Szkoła powinna wychowywać, zwłaszcza w zakresie zachowań społecznych, współżycia w grupie, wzajemnej pomocy czy wreszcie promowania i nagradzania tych, którzy sumiennie wywiązują się z obowiązków, osiągają bardzo dobre wyniki w zdobywaniu wiedzy i umiejętności. W rzeczywistości – mimo częstych efekciarskich posunięć ministerstwa edukacji, akcji i zrywów, które pozostają tylko na papierze – nasze placówki dydaktyczno-wychowawcze utrwalają negatywne wzorce postaw: cwaniactwo,
agresję, oszukiwanie czy wykorzystywanie innych. Z drugiej strony, nie ma w szkole należytego wsparcia dobrych uczniów, wychowanych wg norm chrześcijańskich, a postrzeganych jako „kujony”, osoby „nienormalne”. Nie wystarczy świadectwo z „paskiem”, nagroda książkowa czy pochwały w klasie, wywołujące często uśmieszki tych, którym na niczym - poza rujnowaniem szkolnego porządku – nie zależy. Wydaje mi się, że zbyt rzadko wspomagamy takich uczniów, a dla „świętego spokoju” uznajemy „bylejakość”, presję wygadanych cwaniaków, terroryzujących całą klasę. Oczywiście nie można tego generalizować, wciąż jednak mało jest takich pedagogów, którym po prostu zależy na dobrych i trwałych efektach ich wysiłku, dla których stwierdzenie: „Obyś cudze dzieci uczył!” nie jest przekleństwem. I w tym przypadku nie jest to kwestia zarobków, tylko prawdziwego powołania i odpowiedzialnej pracy. Rodzina i szkoła to dwa elementy wychowawczego procesora, nie wystarczające jednak do pełnej formacji młodych ludzi. Trzecim – i jakże ważnym – ogniwem jest Kościół, instytucja od wieków troszcząca się o młode pokolenia. Ale i tutaj daje znać o sobie cywilizacyjny kryzys. Wiele jest form pracy ludzi Kościoła – duchownych i świeckich – nad duchowością i moralnością młodzieży: katechezy szkolne, rekolekcje, pielgrzymki, wyjazdy oazowe, święta młodzieży, itp. Część młodych ludzi podchodzi do nich z wielkim zainteresowaniem i zaangażowaniem. Jednak znaczna większość pozostaje obojętna. Dlaczego? Z pewnością jest to skutek zaniedbań czy braku zainteresowania problemami dzieci w domu i w szkole. Ponadto nasi wychowankowie wstydzą się przyznać do swojego chrześcijańskiego postępowania; słowo „katolik” często znaczy „słaby, śmieszny, zacofany”. Dzieci i młodzież potrzebują wzorców nie tylko w rodzinie i wśród pedagogów. Osoby konsekrowane, odpowiedzialne za duchową formację najmłodszych, powinny świecić szczególnym przykładem, żyć
na co dzień Ewangelią, którą głoszą, wystrzegać się marazmu, uśpienia, przyzwyczajenia i rutyny. Bardzo pięknie mówił o tym twórca Drogi Neokatechumenalnej, Kiko Argüello, w czasie europejskiego spotkania kapucynów w Krakowie na początku września br. w Krakowie. Stwierdził, że bez przyjęcia Ducha Świętego, którego istotą jest gorliwość, nie da się głosić Dobrej Nowiny (wg serwisu informacyjnego www.gosc.pl). Polscy biskupi biją na alarm: wychowanie dzieci i młodzieży to priorytet, dlatego ogłosili we wrześniu Tydzień Wychowania (11-18.09.2011). Wydaje się jednak, że tydzień nie wystarczy. Trzeba o tym stale przypominać, mówić i pisać, choć to też za mało. Cóż więc robić, gdzie i jakich środków na uzdrowienie sytuacji szukać? Na pewno wszystkie trzy instytucje, których zadaniem jest wychowanie młodych pokoleń – rodzina, szkoła i Kościół – wymagają naprawy, ulepszenia i uzdrowienia oraz rzeczywistego współdziałania. To zaś powinno opierać się na miłości Boga i bliźniego, ale przede wszystkim na zaangażowaniu i gorliwości. Trzeba przyciągać młodych własnym entuzjazmem, autentycznym przeżywaniem chrześcijaństwa i radością (nie mylić z kabaretowym wygłupianiem się). Trzeba wyrzucić nudę i marazm, wprowadzać nowe pomysły i nie bać się ich. Ktoś zapyta: jakie? A może u nas, na małym parafialnym „podwórku”, rozpocząć katechezy i kursy wychowania dla obecnych i przyszłych rodziców? Może wprowadzić choćby raz w miesiącu msze rodzinne, ze specjalną nauką dla całych rodzin? Ktoś powie: dyrdymały, wydziwianie, nikt nie przyjdzie… Może jak zwykle będzie mały odzew, ale trzeba próbować, nie ustawać w wysiłkach, starać się. Obudźmy się my wszyscy, odpowiedzialni za młode pokolenia. Obudźmy się i bądźmy gorliwi w naszych wychowawczych działaniach. Wypełnijmy zadanie, jakie pozostawił nam Jan Paweł II: nieustannie szukajmy ich, aby przyszli. Do Chrystusa. Małgorzata Świtała
21
NASZE HISTORIE - FORUM CZYTELNIKÓW Elżbieta z Turyngii Elżbieta – mój Bóg = siedem (moim Bogiem jest siódemka) W związku z uroczystością św. Elżbiety Węgierskiej publikujemy I część życiorysu naszej patronki, napisanego przez franciszkanina z Niemiec, o. Justina Langa, w tłumaczeniu naszego parafianina, pana Bolesława Kokota.
Wprowadzenie W roku 1981 obchodziliśmy 750 rocznicę śmierci świętej, która pod nazwą „Gloria Tautoniae” weszła do historii. Już wówczas nasunęła mi się myśl, by imię Świętej przeliterować, gdyż Elizabeth – Elżbieta w przenośni oznacza: „Moim Bogiem jest liczba siedem”. Czy ta święta zawsze będzie uznawana sławą naszej ojczyzny jest wątpliwe. Bezsprzecznie jest jednak pewne, że Bóg w jej życiu był wszystkim. W symbolice liczby siódemkę uznaje się następująco: Całkowite spojenie liczby cztery z Boską liczbą trzy. A ponieważ Bóg w pełni uznawał sposób jej życia, również dla niej człowiek był pełen godności, gdyż utworzony został na obraz i podobieństwo Boże. Prawdą jest, że Bóg chroni nasze życie przed ślepą grą. Imię jest zapowiedzią (nomen est omen) – w tym też duchu obchodzić będziemy 800 - rocznicę urodzin Świętej – w roku 2007. Dni obchodów mogą być bardzo płytkie, może być dużo retoryki, mogą być próby dociekliwych badań, a ich wyniki podawane do ogólnej wiadomości. Ale nie o to przecież chodzi. Jak to miało miejsce w 1931 roku, z okazji 700 – letniej rocznicy śmierci świętej, gdy wielu dziewczętom nadawano przy chrzcie imię Elżbiety. Teraz byłoby życzeniem, by z okazji 800-rocznicy urodzin świętej Elżbiety jej program życia był powszechnie upubliczniony i w praktyce realizowany. Mimo upływu czasu jej program jest nadal aktualny. Obojętnie czy rocznica urodzin, czy rocznica śmierci tej „siostry w świecie” należy jej przesłanie realizować. Szeroki rów (przenośnia) Dotarcie w swych rozważaniach do późnego średniowiecza, nie jest sprawą ochoty, chęci czy miłości. Trzeba mieć świadomość odległości tamtych czasów. 800 lat zmienia prawie wszystko: ludzi, ich zwyczaje, świadomość, obyczaje, potrzeby i środowisko życia. Również dusze stały się inne. Dzisiejsze nasze pojęcie o tym co wówczas się działo może nie być
22
adekwatne do tamtych wydarzeń. Przyjmujmy, że nie wiemy dokładnie co Hrabina (Landräfin) wówczas przeżywała, gdy działała wśród biednych i chorych. Przy dużej umiejętności wczuwania się w sytuację i dużym zrozumieniem tamtych spraw, pozostaje cała reszta, którą można nazwać: obcością. Jest jednak Ewangelia Jezusa Chrystusa, którą także wyznawali ówcześni chrześcijanie, a która również współczesnym daje światło i życie. Nikt nie powie: zostawmy te stare opowieści. Mamy przecież w czasach nam współczesnych dużo przykładów, np: Matka Teresa (1910-1997) z Kalkuty, chociaż chrześcijanin, jej formatu nie ma zbyt wielu. Ich dzieła pozwalają im jaśnieć blaskiem ich dokonań w historii. Łącząc omawiane sprawy w jedną całość ujrzymy to wszystko, co zostaje widoczne, co jest bezsporne i jako takie pozostaje w naszej świadomości, a dotyczy życia św. Elżbiety. Nie może być rozdźwięku pomiędzy życiem św. Elżbiety tj. tym, co opisane jest w źródłach, a tym, co obrosło legendą. Zajmować się powinniśmy i jednym i drugim. Nie ma żadnej postaci kobiecej w późnym średniowieczu, która – historycznie rzecz biorąc – byłaby uprawdopodobniona (źródła, dowody), jak Hrabina z Thüringen. Nie ma również z tego okresu kobiecej postaci, która tęskniłaby za sprawiedliwością i zwycięską miłością jak święta Elżbieta. I to już za jej życia. Naiwnością byłoby cytowanie tutaj różnych jej współcześnie żyjących ludzi by uprawdopodobnić obiektywizm. Już wtedy ludzie byli stronniczy i nie potwierdzali tego co było, lecz to, co służyło ich bohaterce dla większej sławy. W tej sprawie niewiele się zmieniło. Kto jednak dokładnie wie co w życiu jest legendą, a co nią nie jest i jaką legendą jest właśnie samo życie? Wsłuchawszy się więc trochę w melodię życia św. Elżbiety starajmy się usłyszeć jej najpiękniejsze dźwięki. Dysonansów, jak w życiu, nie brak. Gertrud, matka św. Elżbiety, królowa Węgier. Ona jest jednym z ośmiorga
dzieci Bertholda (+1204), hrabiego z Andechs u Margrafa z Irtrien. „Szarych myszy” wśród nich nie ma. Świętość i kryminalne energie cechują przedstawicieli narodów szlacheckich owych czasów. Obok matki Gertrudy, również wujek Ecbert i ciocia Matylda będą mieli otwarte oko na swoją bratanicę – siostrzenicę. Tego nie można powiedzieć o ojcu. Andrzej II (+1235), Król Węgier potomek sławnych Arpadów, jest żądny władzy i przepychu. Wewnętrznie bardzo chwiejny władca. Zbytniej troski z jego strony o córkę nie dostrzegamy. Inaczej przedstawia się sprawa pokolenia ludzi Turyngii, w którą „wżeniła się Księżna...” Tutaj dajmy sobie głębszego wglądu w historię życia wielu ludzi związanych ze św. Elżbietą. Chcąc ich opisać musieliśmy spisać dużą część historii doczesnej Europy. A przecież nie o to chodzi. Pamiętajmy, że syn Ludwika II żelaznego („Landgraf musi być twardy”) (+1172) Hermann I (+1216) został teściem świętej. Małą, ale bardzo ważną historię tworzy swym krótkim życiem święta Elżbieta, skierujmy naszą uwagę na jej życie. Życie i legenda Zamek Sarospatak leży w trójkącie dzisiejszych Węgier, Słowacji i Ukrainy. Tutaj w lecie 1207 urodziła się św. Elżbieta, jako drugie dziecko węgierskiej pary królewskiej Andrzeja II i Gertrudy z Andechs – Meramien. Brak urzędowych potwierdzeń tego faktu, ale posiadane dane wskazują na to, że rodzina królewska opuściła swoją rezydencję w Pressburgu (Bratysłwa), by zamieszkać w różnych pałacach cesarskich. Późniejsze zapisy informują że 7 czerwca 1207 jest najbardziej prawdopodobną datą narodzin księżniczki Elżbiety. O najwcześniejszych latach z jej życia wiemy tyle co nic. Małymi dziećmi wówczas nikt się nie zajmował. Jedynie plany przyszłych ślubów (kto?, z kim?, kiedy?) były godne zainteresowania i w tym zakresie były tematem dla rodziców.
NASZE HISTORIE - FORUM CZYTELNIKÓW Także Elżbieta już jako 4 – letnie dziecko podlegało tym planom... Zainteresowane strony spotykają się w różnych miejscach (zamkach) i ustalają, że późniejszy ślub pomiędzy 12 – letnim wówczas spadkobiercą Księciem Hermanem i 4 – letnią Elżbietą byłoby w interesie wszystkich. I tak wkroczyła dziecięca narzeczona pierwszy raz do wielkiego świata. W Pressburgu przygotowano transport, który – podziwiany przez współczesnych – wraz z posagiem młodej księżniczki drogą przez Pragę i Norymbergię wyruszył do Turyngii. Do pokonania było 1500 km. O uczuciach rozstania młodej przecież dziewczynki nic się nie mówi. Jako 4 – letnia dziewczynka została symbolicznie „włożona” do łóżka jej starszego narzeczonego, syna przyszłego Księcia Hermana II. Odbyto symboliczną ceremonię zaręczyn, jednak o znaczeniu podstawowym. Próba rozważania tego, iż Elżbieta jako dziecko wyrwana z oddalonych Węgier jest nonsensem i niedorzecznością. Taki sposób wczesnego łączenia par był wśród szlachty wówczas popularny i względnie normalny. A funkcjonował według ówczesnych reguł dobrze. Jeśli nawet przyjmiemy, że Elżbieta wzrastała używając dwóch języków, to wiemy, że przyzwyczajała się szybko do nowej rodziny i z godnością przyjmowała to, co ją w przyszłości miało czekać. Nowa rodzina gwarantowała dziecku poczucie bezpieczeństwa, miłości i dostatku. Wszystko co o latach dzieciństwa i wczesnej młodości Elżbietę wiemy, wskazuje na to, że miała szczęśliwe dzieciństwo i dobre kontakty z rówieśnikami. Obok sześciorga dzieci Landgrafa (hrabiego) przede wszystkim Guda – córka jednego z ministrów Turyngii była najlepszą towarzyszką zabaw Elżbiety... Ostatnią opiekunką była bez wątpienia Zofia z Bawarii (1171-1238), bardzo pobożna kobieta. Do siódmego roku życia dzieci bawiły się i spędzały czas podobnie, jak to ma miejsce dzisiaj. Warto jednak odnotować – co jest udowodnione – że Elżbieta z miłości do Boga umiała rezygnować z dokończenia zabawy lub przerywania jej w najprzyjemniejszym momencie, miejscu i czasie. Jeśli w jakiejś zabawowej konkurencji zanosiło się na jej zwycięstwo umiała rezygnować z radości bycia zwyciężczynią. Na Węgrzech nauczyła się jazdy konnej i w tej dziedzinie wyróżniała się wśród rówieśników. Cienie Trzy tragiczne wydarzenia miały miejsce w owym czasie. W roku 1231 matka Elżbiety zostaje przez magnatów węgierskich brutalnie zamordowana w czasie polowania. Nie wybaczono jej tego, iż przy każdej okazji wyróżniała Niemców z
Bawarii. Trzy lata później umiera Książę Herman, z którym Elżbieta była pierwotnie zaręczona. Rok później zachorował starszy brat księcia. Chory psychicznie obłożony był klątwą kościelną. Jak na te wydarzenia reagowała Elżbieta nie jest wiadomo. Nie wiemy również jaki był stosunek Elżbiety do trzech wyżej wymienionych osób. Życie matki nie miało dużego wpływu na zachowanie córki, gdyż przebiegało z dala od niej. Narzeczony był przynajmniej 8 lat starszy od Elżbiety. Z nim miała ona najmniej do czynienia, gdyż jak wiadomo, on już od siódmego roku życia był paziem i piernikiem sposobiącym się do opanowania sztuk rycerskich. Z tego powodu nie bawił się z dzieciakami. Każdy kto szczycił się tytułem hrabiowskim, był znanym powszechnie mężczyzną, chwalonym przez dworskich poetów i postrachem dla przeciwników. Jako ojciec nie wyróżniał się. Dla określenia jego osobowości służyć może modlitwa, której tekst znaleziono w instrumencie muzycznym jego żony w Eisenach: „Polecam Tobie, Jezu Twego sługę Hermana, który mimo zaplątania w przestępstwach i grzechach, jednak przez Ciebie stworzony i przez Twoją kosztowną krew odkupiony ufa Tobie... Tobie powierzam go w pełnej wiary nadziei, że on przez Twoje pełnej goryczy cierpienie zbawiony być może. Wysłuchaj mnie grzeszną za Twego brata Hermana”. Jednakże wyżej opisane wydarzenia nie pozostały bez wpływu na przebieg życia dziewczęcia z obcego kraju. Okazało się mianowicie, że księżniczka nie zawsze i nie w każdym przypadku postępowała zgodnie z nakazami, które ją na dworze obowiązywały i które sprzeciwiały się oczekiwaniom współdworzan. Zdarzyło się np., że swą głowę przestrajała inaczej niż inne, by w czasie drogi do kościoła oddać hołd temu, który i dla nas cierpiał. To postrzegała hrabianka Zofia zupełnie inaczej i mówiła: „Panno Elżbieto, chce pani u nas wprowadzić nowe zwyczaje, żeby ludzie nas wyśmiewali?” A w ogóle brak dystansu do zwyczajnych służących i próby pomocy ubogim nie podobały się dworzanom, a szczególnie hrabinie Zofii: „Elżbiety, ty nie powinnaś należeć do panujących książąt lecz do służących dziewcząt”. Nie brakowało też dworzan, którzy uważali, że ta księżniczka nie jest właściwa dla Turyngii i teraz – po śmierci jej narzeczonego – jest czas, by ją odesłać do jej ojca lub umieścić w klasztorze. W końcu również w politycznych kalkulacjach okazywała się ona mało interesująca. Teraz klika dworska dokonała rozliczeń bez gospodarza.
Po śmierci dziedzica, następcy tronu – Hermana, jego brat Ludwig IV stał się regentem hrabiostwa. I on kocha Elżbietę rzeczywiście! Sprawę trzeba teraz tylko jasno rozstrzygnąć. Jasno i uroczyście ten problem przedstawia Diefrich Apolda (1228-1297): „Walter von Vargila w czasie jednej ze swych podróży odwiedzał hrabiego Ludwiga i powiedział: - Mogło by się Tobie podobać, że ja przemówię do Ciebie i zadam ci pytanie, a ty mi na nie odpowiesz? - Ja pytam Ciebie pokornie, co postanowiłeś uczynić z córką króla węgierskiego? Weźmiesz ją za żonę, czy też odeślesz ją z powrotem do ojca?” Wówczas Książę Ludwig wskazał na dużą górę widoczną przed ich oczami i powiedział: „ - Jeśliby ta góra od podstaw do wierzchołka była ze złota prędzej bym z niej zrezygnował niż z Elżbiety. Mogą inni myśleć co chcą – ja kocham Elżbietę i cenię sobie małżeństwo z nią bardziej niż wszystko inne. Powiedz jej to i podaruj jej ode mnie ten zadatek. Wówczas książę wyjął ze swej torby podwójne lustro i dał je rycerzowi... Gdy święta dziewica ten prezent ostrożnie z ręki rycerza przyjęła uradowało się wielu i uśmiechnęła się szczęśliwie.” Sprawa była więc jawna i nie budziła wątpliwości. Ludwig kochał Elżbietę. Młodzi rozmawiali ze sobą jak brat z siostrą. Również wówczas, gdy miłość w ich życiu stanie się przemożnym władcą, będą się do siebie zwracać jak rodzeństwo. Nie zapomnijmy jednak tego, że gdy zapadły decyzje o mającym nastąpić małżeństwie Elżbieta ma 11 lat a młody książę Ludwig 18. Był on poza tym typowym przedstawicielem swego rodu: energiczny, ambitny, żołnierz pierwszej klasy. Jego dworski kapłan uznawał go za świętego. Faktem jest że ten młody jednak był dla swojej umiłowanej Elżbiety godnym uwagi i zaufania towarzyszem życia. Wracając z podróży zawsze pamiętał o prezencie dla niej, z którego dziewczę bardzo się cieszyło. Również te fakty są udokumentowane. Tak więc, nic już nie stało przyszłemu małżeństwu na przeszkodzie. Zostało ono zawarte w styczniu 1221 r. w kościele św. Grzegorza (Georgenkirche) przy rynku w Eisenach. W średniowieczu było przyjęte zwyczajowo zawierać związki małżeńskie w wieku 14 ew. 21 lat. Jedna z ciotek Elżbiety Jadwiga, która została ogłoszona świętą w 1267 wyszła za mąż w wieku 12 lat za Henryka I Księcia Śląska. Hrabia Ludwig zatroszczył się by tak rozbudować Wartburg aby mógł przyjąć obowiązki dworu należne i przysługujące przyszłym małżonkom. Wszystkie urządzenia w sposób widoczny odbiegały od zwyczajowo przyjętych. >>> dokończenie na str. 24
23
NASZE HISTORIE - FORUM CZYTELNIKÓW >>> dokończenie ze str. 23
W owym czasie dużo mówiło się o miłości rycerskiej, a trubadurzy owych czasów nie byli znudzeni swym postępowaniem u nie rozróżniali miłości zwykłej od wzniosłej. Tak więc małżeństwo pomiędzy przedstawicielami wysokiej szlachty stawały się instrumentami do rozważań pod względem ich użyteczności ogólnej. Małżeństwa służyły jako temat polityczny do dyskusji: Żona władcy powinna urodzić następcę tronu i jeszcze więcej synów i córek, by na szachownicy dużej polityki nie brakowało znaczących figur. Z miłością rycerską jednak było inaczej, ubiegający się o serce damy rycerz, bez względu na pochodzenie i stan majątkowy mógł udowodnić że jest godny damy. Damę zdobywał śpiewem, lub zwycięstwem w walce rycerskiej. Zwyczaje, które zapoczątkował swe strumienie wśród trubadurów południowo - francuskich zostały przyjęte przez rycerstwo niemieckie i dalej się rozwijały. Małżeństwu naszemu te zwyczaje jednak nie służyły. Jedna z dam dworu wyraziła się o Elżbiecie drwiąco: „Ona kocha gospodarza swego małżeństwa”. Cóż takiego! Na przełomie 12 – tego i 13 – tego wieku krążyła obiegowa opinia, że miłość małżeńska i miłość wzajemna się wykluczają. Uważano, że małżeństwo jest wynikiem przymusu zewnętrznego (ród, układy polityczne itp.) w szczególności w odniesieniu do kobiety. Małżeństwo Elżbiety i Ludwiga było inne. Elżbieta, przez swe bezgraniczne oddanie, swe najlepsze uczucia kierowała do swego małżonka, dla którego stała się jego wszystkim. Jeszcze dzisiaj jesteśmy temu czternastoletniemu dziewczęciu wdzięczni za to, iż udowodniła że jest tylko jedna miłość. Nieporozumieniem jest stawiać Boga w roli zazdrosnego rywala, który nie może znieść tego, iż poza nim kocha się jeszcze kogo innego. Prawdziwa miłość jest przeciwieństwem takiego poglądu. Skąd jednak tyle mocy w tej dziewczęcej hrabiance przed obliczem Boga i u boku jej kochanego i kochającego małżonka? Uważano, że miłość i cielesne uniesienia mogą się tylko rozwijać poza małżeństwem. Także Ksiądz Berfhold dziwił się bardzo, tzn był pełen podziwu dla Księcia Ludwiga, iż ten z pełną konsekwencją odrzucał wszelkie przywileje mające go skłonić do niewierności małżeńskiej. Przy tym Elżbieta nie należała do pierwszych piękności, gdyż nie odpowiadała ówczesnym ideałom. Jeżeli Ludwig jednak pozostał wierny swej małżonce, to jest to zasługa przede wszystkim Elżbiety. Biorąc po ludzku, genialność tego zjawiska nie jest do wyjaśnienia. Musimy to nazwać Łaską Bożą. Od Julien Greene (1900-1998) wywodzi się pogląd: „4 lub 5 – letnie dziecko wie już wszyst-
24
Elżbieta z Turyngii ko o co chodzi by w następnych latach o tym zapomnieć lub zamienić z innymi, mniej znaczącymi sprawami”. U Elżbiety nie dochodzi do takich nieporozumień. W jej życiu świeci światło wszystkim przeszkodom na przekór. Czuło się religijny charakter jej życia. Inny niż ten prezentowany przez możnowładców: frywolny, pełen uciech i ziemskich przyjemności. Zauważa się, że jest coraz więcej takich kobiet, które żyjąc w duchu Ewangelii w tym też duchu umierają. Już u teściowej Elżbiety, Sofii jest to widoczne. Ledwie młode małżeństwo objęło władzę, Sofia wraca do klasztoru Eisennach i składa wieczyste śluby, by w tradycji cystersów do Boga w całości należeć. Jedenaście lat później młoda wdowa Elżbieta uczyni dokładnie to samo. Dostrzega się również, iż wiele kobiet wycofuje się z życia społecznego do klasztoru, a także oddaje się służbie chorym i ubogim. Jako „siostry w świecie” zapobiegają rozszerzającej się w miastach biedzie i ubóstwie. Przeważnie są to dziewczęta i kobiety z bogatych domów, z dworskich i szlacheckich rodzin. Posługują chorym i trędowatym. W biskupstwie Lüttich żyła niejaka Maria Oigmies (1177-1213), która starała się naśladować Chrystusa, czyniąc i mawiając: „Coście jednemu z tych najmniejszych moich braci uczynili, mnieście uczynili” (Mt, 25,40) W całości poświęciła się trędowatym. Z podobnych pobudek powstawały we Włoszech w owym czasie ruchy dla ubogich, które jednak w swej działalności zbaczały na drogi herezji. Inaczej było ze św. Franciszkiem z Asyżu (1182-1226), którego działalność na rzecz ubogich i pokrzywdzonych świeciła blaskiem nieporównywalnie piękniejszym. Dzieło św. Franciszka oznaczało się radykalną ewangelizacją. Ruch św. Franciszka łączył biedę z radością, eschatoligiczny entuzjazm z ogromnym zaangażowaniem na rzecz ubogich, miłość do wszelkiego stworzenia ze ścisłą gotowością pozostawania wiernym i podporządkowanym nakazom kościoła katolickiego. Chociaż nie jest nam znany początek kontaktu Elżbiety z Franciszkiem, jej związek z zakonem franciszkańskim jest udowodniony. W kronice Jordana od Giano (11951262) czytamy: „W roku 1221 przybył do Wartburga brat Cawsarius i przyjął niejakiego świeckiego o imieniu Rodeger do swojego zgromadzenia, który potem (1223) został gwardianem w Haberstadt, jak również nauczycielem duchowym Elżbiety. Przy tym uczył ją zachowywać czystość, pokorę i cierpliwość oraz modlitwy regularnej i poświęcania się dziełom miłosierdzia”. Teraz i tu-
taj zaznaczają się początki wpływu zakonu Franciszkanów na decyzje Elżbiety. Elżbieta wprowadza z przekonaniem w życie ideały św. Franciszka. Uznanie jej za tercjankę w ścisłym tego słowa znaczeniu jest bardziej wynikiem przyporządkowania organizacyjnego niż historycznie uznawanych czynów. Religijność Elżbiety jest z pewnością dobra i wyraźnie ukazana przez Konrada z Marburga(+1233). Od 1225r jest on postrzegany w życiu małżeństwa Elżbiety i Ludwiga. To jego właśnie papież Innocenty III powołał na kaznodzieję wojny krzyżowej, w której przecież udział brał Ludwig. Z uwagi na swoje teologiczne wykształcenie i surowy tryb życia oraz dzięki różnego rodzaju szerokim związkom i kontaktom, Konrad znajdował wysokie uznanie. Pochodził z niemieckiej szlacheckiej rodziny z okolic Marburga, był więc podwładnym Ludwiga IV. To, że Elżbieta jego właśnie wybrała na swego spowiednika jest do wyjaśnienia w sposób, jaki ona sama przekazała swej zaufanej przecież Irmingrad: „Mogłam sprawy powierzyć jakiemuś biskupowi lub przełożonemu klasztoru. Uznałam jednak, że lepiej złożę moje ślubowanie przed magistrem, który niczego nie posiada i sam jest żebraczo ubogi”. Konradowi właśnie w klasztorze w Eisenach, Elżbieta w porozumieniu z małżonkiem w roku 1226 ślubuje posłuszeństwo za wyjątkiem praw małżeńskich małżonka. W przypadku śmierci małżonka rezygnuje z powtórnego wyjścia za mąż. Ślubowanie miało miejsce w klasztorze Katarzyny. Wpływ Konrada na życie religijne Elżbiety był duży. Przykład teściowej Elżbiety, Sofii też uczynił swoje. Byłoby jednak przesadą przecenianie zewnętrznych wpływów na postawę religijną Elżbiety. Trzeba pamiętać o tym jak wielką – od podstaw i od wewnątrz – osobowością była Elżbieta. Trzeba spojrzeć na religijny profil małżeństwa Elżbiety z Ludwigiem. Elżbieta wiązała swoje szczęście małżeńskie z surowymi ćwiczeniami pokutnymi i z troską o ubogich. Wszystko to odbywało się w pełnym porozumieniu z jej małżonkiem, który osobiście – ze zrozumiałych względów – w jej poczynaniach uczestniczyć nie mógł. Znana jest następująca sytuacja: Hrabina Elżbieta często uczestniczyła w nocnych modlitwach. Żeby nie zbudzić męża, poprosiła służącą, by ta ją uszczypnęła w polec u nogi i w ten sposób się obudzi. Niestety służąca przez pomyłkę pociągnęła za palec Hrabiego. Ten jednak z ogromnym szacunkiem i zrozumieniem przyjął pomyłkę, gdyż wiedział że jego małżonka czyni to co uważa za właściwe. Nie miał też nic przeciw codziennym wyjściom Elżbiety do ubogich. cdn. Bolesław Kokot
KOŚCIÓŁ - PARAFIA - OKOLICE JAK POWSTAWAŁ NASZ KOŚCIÓŁ I KLASZTOR FRANCISZKANÓW… Na początku XX wieku franciszkanie zrealizowali wreszcie swój zamiar wybudowania w Nysie kościoła i klasztoru. Projektem i planami budowy zajął się brat Manswet Fromm, który był architektem i budowniczym innych franciszkańskich budowli sakralnych, np. kościoła i klasztoru w Borkach Wielkich czy w Katowicach – Panewnikach. Początek budowy naszego kościoła odwlekał się w czasie z powodu braku pozwolenia ze strony prowincji saksońskiej – prowincja św. Jadwigi jeszcze wtedy nie istniała. Dopiero po zapewnieniu przez kurię generalną, iż taka prowincja powstanie na Śląsku, rozpoczęto budowę 15 maja 1902 r. W dniu poświęconym wspomnieniu św. Klary położono kamień węgielny pod przyszły kościół pod wezwaniem św. Elżbiety Węgierskiej. Poświęcił go – w imieniu kardynała Jerzego Koppa – ks. August Pischel, przyjaciel franciszkanów wspomagający ich w powrocie do Nysy. Niedługo trwała radość wznoszenia murów świątyni. Już 18 sierpnia 1902 r. starosta nyski, von Jerin, wydał polecenie wstrzymania budowy z powodu braku pozwolenia państwa. Wówczas negocjacje urzędnikami administracji państwowej poprowadził o. Alard Wiertelarz, komisarz Komisariatu Prowincjonalnego. W rezultacie tych rozmów budowę wznowiono 17 września 1902 r. Już w następnym roku kościół był na tyle gotowy, że 22 grudnia 1903 r. dokonano poświęcenia. Trzeba było jednak wyposażyć i upiększyć wnętrze
W dniu poświęconym wspomnieniu św. Klary położono kamień węgielny pod przyszły kościół pod wezwaniem św. Elżbiety Węgierskiej. Poświęcił go ks. August Pischel, przyjaciel franciszkanów
Nasz kościół i klasztor franciszkanów - z lotu ptaka świątyni, co trwało aż do 1914 roku (od 1909 r. w kościele istniała instalacja elektryczna i oświetlenie elektryczne). Ostateczna i oficjalna data zakończenia budowy kościoła i części klasztoru to dzień 25 czerwca 2011 r., kiedy to ks. biskup Karol Augustyn uroczyście poświęcił kościół i klasztor pw. św. Elżbiety Węgierskiej. MANSUETUS (MANSWET) FRANZ FROMM OFM Niemiecki franciszkanin, brat zakonny, z wykształcenia architekt, budowniczy wielu śląskich obiektów sakralnych. Urodził się 18 lipca 1861 r. w Külstedt na terenie ówczesnego Cesarstwa Niemieckiego. Najpierw został członkiem III Zakonu św. Franciszka z Asyżu. Do Zakonu Braci Mniejszych wstąpił w Prowincji Św. Krzyża w Saksonii w dniu 13 stycznia 1894 r. Po rocznym nowicjacie złożył pierwszą profesję zakonną 13 stycznia 1895 r. Śluby wieczyste złożył 15 stycznia 1898 r. Przed wstąpieniem do zakonu Franz Fromm projektował budowy na terenie Nadrenii i Westfalii; natomiast w zakonie, jako brat Manswet – kościoły i kaplice zaliczane do stylu neoromańskiego w niemieckiej architekturze przełomu XIX i XX wieku. Część z nich znajduje się dziś na Śląsku. Zali-
Przed wstąpieniem do zakonu Franz Fromm projektował budowy na terenie Nadrenii i Westfalii; natomiast w zakonie, jako brat Manswet – kościoły i kaplice zaliczane do stylu neoromańskiego czamy do nich: 1. klasztor franciszkanów we Wrocławiu – Karłowicach, część zwana Notburghiem (1897); 2. klasztor franciszkanów i kościół św. Elżbiety Węgierskiej w Nysie (1902-1911); 3. klasztor franciszkanów i kościół w Borkach Wielkich (1904); 4. klasztor i bazylika w Katowicach – Panewnikach (1905-1908); 5. budynek Kolegium Serafickiego w Nysie (1910); 6. kościół parafialny w Jarnołtówku oraz kilka innych budowli i klasztorów. Brat Manswet Fromm zmarł 18 listopada 1915 r. we Wrocławiu. ms (na podstawie Wikipedii i strony: http://radoscdoskonala.pl.tl)
25
DLA DZIECI I MŁODZIEŻY Obietnice Matki Boskiej Obietnice Matki Bożej dla odmawiających różaniec święty, dane błogosławionemu Alanowi de la Roche. Znany w historii apostoł różańca świętego i założyciel bractw różańcowych - bł. Alan, miał otrzymać od Matki Bożej następujące obietnice, przekazywane w tradycji zakonu dominikańskiego: 1. Wszyscy, którzy wiernie mi służyć będą odmawiając różaniec święty otrzymają pewną szczególną łaskę. 2. Wszystkim odmawiającym pobożnie mój różaniec przyrzekam moją szczególniejszą opiekę i wielkie łaski. 3. Różaniec będzie najpotężniejszą bronią przeciw piekłu, wyniszczy pożądliwości, usunie grzechy, wytępi herezje. 4. Cnoty i święte czyny zakwitną - najobfitsze zmiłowanie uzyska dla dusz od Boga; serca ludzkie odwróci od próżnej miłości świata, a pociągnie do miłości
mali artyści
26
Boga i podniesie je do pragnienia rzeczy wiecznych; o, ileż dusz uświęci ta modlitwa. 5. Dusza, która poleca mi się przez różaniec - nie zginie. 6. Ktokolwiek odmawiać będzie pobożnie różaniec święty, rozważając równocześnie tajemnice święte nie dozna nieszczęść, nie doświadczy gniewu bożego, nie umrze nagłą śmiercią; nawróci się, jeśli jest grzesznikiem, jeśli zaś sprawiedliwym - wytrwa w łasce i osiągnie życie wieczne. 7. Prawdziwi czciciele mego różańca nie umrą bez sakramentów świętych. 8. Chcę, aby odmawiający mój różaniec, mieli w życiu i przy śmierci światło i pełnię łask, aby w życiu i przy śmierci uczestniczyli w zasługach świętych. 9. Codziennie uwalniam z czyśćca du-
sze, które mnie czciły modlitwą różańcową. 10. Prawdziwi synowie mego różańca osiągną wielką chwałę w niebie. 11. O cokolwiek przez różaniec prosić będziesz - otrzymasz. 12. Rozszerzającym mój różaniec przybędę z pomocą w każdej potrzebie. 13. Uzyskałam u syna mojego, aby wpisani do bractwa mojego różańca - mieli w życiu i przy śmierci za braci wszystkich mieszkańców nieba. 14. Odmawiający mój różaniec są moimi dziećmi, a braćmi Jezusa Chrystusa, Syna mojego jednorodzonego. 15. Nabożeństwo do mego różańca jest wielkim znakiem przeznaczenia do nieba. (na podstawie informacji na stronie: www.adonai.pl)
W tym numerze publikujemy dwie prace, których autorki zwyciężyły w konkursie plastycznym „KOCHAM PANA JEZUSA” , z cyklu „Mali artyści”. Jednocześnie ogłaszamy nowy konkurs: narysujcie lub namalujcie prezenty, jakie przynieślibyście małemu Panu Jezusowi do stajenki w Betlejem.