1 minute read
PO PIERWSZE ROZMAWIAJMY
from Echa Leśne 3/2021
FELIETON
Zacheusz
Advertisement
Leśnik gospodarujący w pobliżu dużych ośrodków miejskich, jak też w rejonach intensywnego ruchu turystycznego ma dyskomfort pracy przy otwartej kurtynie, gdyż niemal każde posunięcie gospodarcze spotyka się z reakcją społeczną, czy to bezpośrednio, w tzw. realu, czy też wirtualnie – w mediach społecznościowych.
Zazwyczaj jest to krytyka tego, co się w lesie nie podoba, czyli działanie post factum. Niewielu realnych lub wirtualnych krytyków zdaje sobie jednak sprawę, że wszelkie przedsięwzięcia gospodarcze w lesie nie są oparte na widzimisię gospodarza, tylko na zapisach planów urządzenia sporządzanych na dziesięć lat. Jeszcze rzadziej wiedzą oni, że plan taki jest dostępny publicznie już w fazie projektu i konsultowany przed wejściem w życie. Wiele potencjalnych nieporozumień udałoby się wyjaśnić, gdyby krytycy w tych konsultacjach zechcieli uczestniczyć.
Wiem, że z dialogiem (nie tylko w kwestiach leśnych i nie tylko w naszym kraju) różnie bywa. Nie zawsze chęć wysłuchania drugiej strony jest równie silna, co gotowość do wykrzyczenia swoich żądań. Jeden z moich kolegów doświadczył tego na spotkaniu z lokalnym stowarzyszeniem miłośników przyrody, gdy zaczął wyjaśniać zasady gospodarki leśnej. Spotkał się wówczas z gwałtowną reakcją: „My nie chcemy tego słuchać! My chcemy, aby nie wycinano drzew!”. Prowadzenie dialogu wymaga zatem cierpliwości z obu stron. Wspomniana w artykule w „Głośnym Echem” inicjatywa „zaprojektowania” funkcji lasów wydaje się w tej sytuacji krokiem naprzód. Wynika ze zrozumienia faktu, że zacząć trzeba od wytyczenia celów i zapisania ich w planach. Natomiast co do szczegółów łatwo wytknąć słabe punkty tej koncepcji. Szczególną wątpliwość budzi postulat tak ścisłego rozgraniczenia w przestrzeni funkcji produkcyjnej, przyrodniczej i społecznej. Jest to nierealne, gdyż każdy las jest do pewnego stopnia wielofunkcyjny, co najwyżej można, w niektórych przypadkach, mówić o jego funkcji dominującej. Nie wiem też, czy pomysłodawcy projektu zdają sobie sprawę, że pozbawienie znacznej części lasów funkcji gospodarczej musi skutkować wzrostem użytkowania pozostałej części, czyli jej przemiany w kierunku plantacji, albo dotowaniem deficytowych obszarów z budżetu państwa. Pozostają też pytania, co zrobić, jeśli „lasom oddanym ludziom i przyrodzie” przydarzy się klęska w postaci gradacji czy wiatrołomu. Oddać je ponownie leśnikom, aby klęskę usunęli?
Oczywiście, mimo tych wszystkich słabych punktów, pomysł może się stać ciekawym materiałem do dyskusji na temat przyszłości i roli lasów w Polsce, nie tylko tych administrowanych przez Lasy Państwowe. Pod warunkiem, że tak jak wspomniałem wyżej, wszystkie zainteresowane strony będą równie otwarte na przedstawiane w dyskusji racjonalne, a nie jedynie emocjonalne, argumenty.