Droga legionisty plus marsz niepodległości (listopad 2014)

Page 1

DROGA LEGIONISTY LISTOPAD 2014

PLUS !

ISSN 2353-5997

- WYDANIE SPECJALNE 11 LISTOPADA 2014 (WARSZAWA) 1 RADYKALNYM OKIEM


ULICZNA OPOZYCJA Marsz Niepodległości 2014 już za nami! Określana (słusznie) jako największa manifestacja nacjonalistów w Polsce po raz kolejny przeszła przez Warszawę. Już od lat nie jest to zwykłe uczczenie Niepodległości Polski – słusznie przerodził się 11 listopada w prawdziwy, oddolny, dzień patriotycznego gniewu na zastaną sytuację w III RP, a także wkurwienia na lewicowe pseudoalternatywy, które chcą deptać nasze święte wartości. Jako, że media systemowe nie informują o 11 listopada tak jak należy – postanowiłem wydać specjalny numer „Drogi Legionisty” (Plus) poświęcony temu szczególnemu w skali roku wydarzeniu… Co to znaczy „11 listopada radykalnym okiem”? Znaczy takim okiem, które nie „brzydzi się przemocą” i nie ufa, że pokojowe pochody w stylu Korwina – Mikke, czy też redaktora Sakiewicza są w stanie trafić w jakiekolwiek sedno… Wielu z nas, ulicznych nacjonalistów, ultrasów itp. czuje się spadkobiercami tych, którzy walczyli z ZOMO za czasów PRLu podobnymi metodami, co dzisiejsi młodzi ludzie na ulicach Stolicy Polski. Czujemy się oszukani przez System, przez III RP, gnębieni przez instytucje i bezkarną policję. Czujemy się bezsilni wobec kolejnych patologii państwa, ujawnianych w takich aferach jak ostatnia – taśmowa, a także każdego dnia w zakładach pracy. Dlatego nie dziwi nas radykalny bunt naszych rówieśników i nie czujemy potrzeby tłumaczenia się w jakikolwiek sposób z radykalnych metod młodych Polaków w 2014 roku. Wielu mówi, że te metody są wręcz zbyt delikatne, kiedy patrzymy na naszych bohaterów – polskich Powstańców oraz wiele ryzykujących opozycjonistów z czasów niedawnego PRLu. Przypominamy, że współcześni politycy w znacznej części za PRLu się uchowali… Oddaję w Wasze ręce pierwszy w historii numer „Droga Legionisty Plus”, spontaniczny pomysł powstały w trakcie pracy nad książką. Zatęskniłem za klimatem typowego czarno – białego zina. Mam nadzieję, że Wy również… Na okładce tego Biuletynu Wojennego umieściłem jedną z grup kibicowskich. Nie ma tu jednak wywalonych na wierzch barw, gdyż okładka ta ma symbolizować gotowość OGÓŁU polskich ekip ulicznych do obrony patriotycznych wartości – także pięściami, jeśli zajdzie taka potrzeba. REDAKCYJNY MAIL: drogalegionisty@gmail.com

Mniejsza o to, co to za grupa - chcę podkreślić tym symbolicznym zdjęciem, że w podobny sposób wyglądają w roku 2014 młodzi ludzie z całej Polski, którzy wzięli na siebie odpowiedzialność. Oni – nie politycy, nie oficjalni działacze, którzy bardzo szybko ze swojego nacjonalizmu tłumaczą się liberałom (np. Kowalski „Newsweekowi”)… Odpowiedzialność za to by mężczyzna pozostał mężczyzną, a tradycyjna Polska – tradycyjną Polską. To o tych ludziach się będzie rozmawiać, gdy zniewieściałe i uległe wobec politycznych złodziei nastawienie zwycięży w naszej kochanej Ojczyźnie. Oby nie! Oby serca i pięści biły z dużą siłą przetarcia! Polscy kibice, a także Autonomiczni Nacjonaliści to grupy, które pozostały odporne na jakąkolwiek propagandę Systemu i tworzą nieoficjalną elitę polskiego społeczeństwa. Pomagają różnym ludziom (a nawet zwierzętom…) oraz walczą za wyklęte wartości. To grupy, które nie zrzekły się radykalizmu tylko po to by zadowolić kastę naszych wrogów, wygodną i opasłą. Mimo, że powołujemy się na wspomniane grupy – każdy tekst i każda relacja zawarta w tym biuletynie jest subiektywna. To, że wywodzimy się z tego samego środowiska, nie oznacza, że jesteśmy tacy sami. O nie – po prostu jesteśmy po odpowiedniej stronie licznego Marszu Niepodległości! Po drugiej jest lewica oraz oczywiście ci, którzy stoją tam gdzie kiedyś stało ZOMO… Zapraszam do lektury! A jeszcze bardziej zapraszam do współtworzenia oddolnej, nacjonalistycznej opozycji! A do stałych czytelników – książka się pisze! Czekajcie cierpliwie… Ł.

STRONA INTERNETOWA: drogalegionisty.pl

„Droga Legionisty” nie ma na celu promować przemocy, ani chuligaństwa, a jedynie ma pełnić rolę informacyjną. Swobodę w rozpowszechnianiu poglądów i informacji gwarantuje wszystkim Polakom Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej.

OFICJALNY TWITTER: twitter.com/DLzine

---

WYDAWCA: „DL”.

Redakcja zastrzega sobie prawo skrótu i redakcyjnego opracowania tekstów przyjętych do druku. Dane osobowe podesłane do nas wraz z tekstem – tylko do wiadomości redakcji!

REDAKCJA: Redaguje zespół. --NUMER ZAMKNIĘTO I WYDANO: listopad 2014. ISSN: 2353-5997.

Publikowane listy, poglądy, artykuły i relacje autorstwa korespondentów / czytelników niekoniecznie odzwierciedlają punkt widzenia redakcji.

2


LEWICA WROGIEM NR. 1 ? Przed tegorocznym Marszem Niepodległości ciśnienie było niewielkie. Wiadomo było, że promuje się on sam przez siebie, że nie trzeba dodatkowej mobilizacji, bo po prostu każdy szanujący się ultras i nacjonalista wpisuje go sobie w kalendarz (chyba, że uczestniczy tego dnia w innej inicjatywie, która jest równie godna pochwały). Pozostawał miesiąc do Marszu, a nie znaliśmy jego myśli przewodniej. Nie było tematu, który nakręcał się sam i popularyzował Marsz w nowych (!) społecznych kręgach. No właśnie. Właściwie to po co jechałeś na 11 listopada do Warszawy? Czy stało się to już „narodową anarchią”, „prawicowym dniem gniewu”, czy może innym rodzajem chaosu, w którym różne grupy osób załatwiają swoje sprawy wykorzystując osłonę tysięcy demonstrantów i ciągłe zacofanie polskiej policji? Czy fakt, iż nadal naszym głównym wrogiem jest lewactwo nie czyni z Systemu bandy ludzi nietykalnych? Po podaniu trasy Marszu Niepodległości 2014 obliczano ile lewicowych punktów znajdziemy po drodze. Rondo Romana Dmowskiego - Al. Jerozolimskie - Most Poniatowskiego - Rondo Waszyngtona - Al. Zieleniecka, analizowano co ciekawego czeka demonstrantów na nowej trasie. „Może jacyś lewacy”? Przyznam, że tak jak Wy myślałem – „a czemu by nie…”? Ale… Polska lewica to absolutny margines, a jeśli głośno jest o wdrażaniu lewicowych idei w życie, to chodzi o pokraki w stylu Palikota, czy też innej „Tęczowej Armii” (he, he). Liczba Marszu jest tak wielka, że należy zadać sobie pytanie – czy tylko na sprzeciw wobec kiepskiej polskiej lewicy nas stać? Na dogniatanie robaka? Z drugiej strony – jak wielu jest tych naprawdę radykalnych, gotowych na coś więcej? Na coś więcej – nie na działanie w stylu Winnickiego, który zapowiedział obalenie Republiki Okrągłego Stołu, a potem jego ruch Narodowy po kolei odcinał się od radykalnych działań na ulicach (dużo mniejszego kalibru)… Na coś więcej, czyli mówiąc ogólnie – „polski Majdan”. Czy miałby on w ogóle sens? To też nie jest przecież takie oczywiste… Niestety, fakty są takie, że Systemu póki co nie ruszamy, a wrogiem w naszym zasięgu jest myśl lewicowa i wszystko, co z nią związane. Tu buntujemy się w sposób wystarczalny, na wszelkie sposoby staramy się uprzykrzać lewicy życie. Zarówno tej ze squatu jak i tej spod tęczy. Ale przyznajmy szczerze – System jest nieruszony… Krzyczymy swoje zdanie, politycy ruchu narodowego krzyczą swoje idee, ale na System nie ma to większego wpływu… 13 października wreszcie podano hasło przewodnie tegorocznego Marszu. Trzynastka była jednak pechowa, bo moim zdaniem hasło „Armia Patriotów” było błahe…

3

Znowu zbyt ogólnie, znowu bez wykorzystania konkretnych wpadek polityków i ich konkretnego działania na niekorzyść narodu… Nie wiem kto to wymyślał, ale w czasach delikatnego odrodzenia patriotyzmu to hasło już dodatkowo nie mobilizowało, nie pobudzało, nie rzucało się w oczy. Dzisiaj takimi sloganami każdy żongluje – powinniśmy hasłem przewodnim trafić w sedno, potraktować je trochę jak reklamę, propagandę. Nawiązać chociażby do afery taśmowej, do cytatu, iż „Polska istnieje tylko teoretycznie” – oprzeć na tym promocję wydarzenia, że naród mimo wszystko, mimo słów polityka w restauracji, istnieje faktycznie, pokombinować… „Armia Patriotów”? No tak, ale to oczywiste, że nią jesteśmy… Tak samo jak to, że głównym wrogiem armii patriotów jest lewactwo. Systemu propaganda, którą mogliśmy przeprowadzić, nie dotknęła... Musimy wreszcie dojrzeć. Musimy wreszcie wstawiać się za sobą w sprawach istotnie ważnych dla przyszłości naszej Ojczyzny. Polski nacjonalizm potrzebuje ludzi, którzy zaryzykują w imię lepszej przyszłości szarego Polaka, potrzebuje pomysłu na faktyczne obalenie Republiki Okrągłego Stołu. Póki co nadal jesteśmy rajem dla politycznych złodziei, którzy nie powiedzieli przez całą karierę jednego prawdziwego słowa, a kiedy zrobiło się już zbyt gorąco – uciekli na wygodne posadki do Brukseli, by wraz z resztą pasożytów cieszyć się bardzo wysokimi premiami i dalej nie robić nic dla ludzi… Jeśli nasz gniew, jeśli to wszystko ma mieć jakiś sens – musi istnieć sposób na kres tego typu „demokracji”. Nie takie Systemy padały u stóp pędzącej historii… Ł.


PODZIELONA ARMIA PATRIOTYCZNA Na Marsz Niepodległości chodzą nie tylko zwolennicy Ruchu Narodowego, a o jego sile bojowej stanowią całkiem inni ludzie. Nowi w tych klimatach mogą być tym faktem nieco zdziwieni. Czy to świeże zjawisko, że na 11 listopada jeżdżą niekoniecznie zwolennicy organizatorów? W żadnym wypadku… Już lata temu, grupa 500 uczestników Marszu była wewnętrznie podzielona, a mimo wspólnego maszerowania – nie każdy był sympatykiem ONRu. Próba przywłaszczania 11.11 przez jakąkolwiek konkretną opcję nie budzi raczej sympatii radykałów, bo nie chcemy by Marsz Niepodległości zmienił się w jeszcze jeden bezpłodny manifest polityków i ich wyborców. Armii patriotycznej chodzi bowiem o coś więcej, a nasz gniew wynika także z szarości dnia codziennego… Biedy i umów śmieciowych. Pod koniec października na portalu autonom.pl pojawił się felieton „Powstrzymać wirus liberalizmu w ruchu nacjonalistycznym” i nie był to pierwszy tego typu tekst na najpopularniejszej stronie internetowej polskich Autonomicznych Nacjonalistów. Ludzie, którzy dołączyli do armii patriotów po 2010 roku mogą spytać: ale jak to antykapitalizm? Uważny obserwator polskiego ruchu zauważy zaś od razu, że AN mijają się z założeniami Ruchu Narodowego, czy tym bardziej Nowej Prawicy pana z muszką… O ile idee i ogólny światopogląd armii patriotów są zazwyczaj spójne – dzieli nas podejście do myśli liberalnej. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że dzieli również wewnątrz AN, bo niektórzy ze wspomnianymi ruchami współpracują bardziej – niektórzy mniej, a jeszcze inni - wcale… Wystarczy obeznać się z lokalną sytuacją w różnych województwach. Gdzieś jest współpraca, a gdzieś wojna na tyle, że aktywiści nie mogą wręcz na siebie patrzeć. Dlaczego tak się dzieje? To proste. Z początku wszyscy chcemy dla Polski jak najlepiej i zgadzamy się w podstawowych kwestiach – rodzina, tradycja, historia, rasa… Potem dorastamy i zaczynają się tworzyć w głowie konkretniejsze poglądy na szereg drobniejszych spraw – w tym politycznych. W tym gospodarczych… Ktoś zostaje antykapitalistą, a ktoś twierdzi, że narodowe idee najlepiej będą działać w wolnym rynku, albo że to właśnie ten wolny rynek jest najważniejszy – a naród mimo liberalizmu pozostanie narodem. Antykapitaliści przypominają zaś o rozwoju wielkich zagranicznych korporacji w Polsce, a także o fakcie, iż pieniądze są lokowane w rękach bogatej mniejszości, natomiast wolny rynek pogłębia nierówności w narodzie. Doszliśmy do Marszu Niepodległości 2014. Doszliśmy więc do dnia, w którym możemy pozwolić sobie na wewnętrzne dyskusje i coraz wyraźniejsze podziały. Wielu sympatyków ma Korwin, wielu ma uliczna wersja nacjonalizmu, coraz więcej w Polsce Autonomicznych Nacjonalistów. Powstają tematyczne strony, „Szturm”, czy też „3droga” – otwarcie antykapitalistyczne.

4

Antykapitalistyczne jest Narodowe Odrodzenie Polski, które organizuje swój Marsz Patriotów 11 listopada we Wrocławiu. Marsz opozycyjny do Marszu Niepodległości m.in. ze względu na polityczne ruchy Ruchu Narodowego. Ktoś powie: no tak, obóz patriotyczny znowu dzieli się i kłóci. Czy jest to jednak przejaw naszego zacofania? A może należy na fakt podzielonej armii patriotycznej spojrzeć przez pryzmat… ciągłego postępu ruchu i jego rozwoju? Antykapitalizm i wolny rynek to przecież przeciwne strony barykady i jeśli rozmawiamy o szczegółowym, konkretnym pomyśle na kochaną Polskę – nie możemy zamknąć się w hasłach „Bóg, honor i ojczyzna”, udając, że myślimy tak samo… Moim zdaniem – owszem, na różnego typu manifestacjach, a tym bardziej na Marszu Niepodległości iść razem – w imię tych ogólnych haseł patriotycznych, które nas łączą, lecz nie ukrywać, że mamy inne koncepcje na Polskę. Koncepcje, które nas dzielą. Sloganem jest stwierdzenie, że powinno się „porzucić podziały i działać dla kraju”… Ale jak działać? Ten slogan rozbija się już o to proste pytanie. By działać konkretnie – potrzebny jest konkretny program. Gdy radykalnie inne podejście do gospodarki spotka się na kolejnym etapie rozwoju – konflikt będzie nieunikniony. Obstawiam w ciemno, że w momencie, kiedy nadal będziemy się rozwijać – zacznie dochodzić częściej do wewnętrznych kłótni, a nawet do walk wręcz, niż do walk z coraz słabszym i żałośniejszym lewactwem. Walki z lewakami staną się tylko ekstremalnym hobby dla uliczników i kibiców. Główną areną będą starcia antykapitalistów z liberałami. Oczywiście to tylko jeden z możliwych scenariuszy. Tak czy siak – wewnątrz ruchu tyka bomba… Osobiście nie odrzucam opcji antykapitalistycznej – mimo, że większości kojarzy się ona, mylnie, tylko z PRLem. Jaki macie bowiem koncept na niewykupywanie polskich firm przez zagraniczne korporacje? Jaki macie pomysł na zagraniczne marki posiadające w większości monopol na polskim rynku? Trzeba to wszystko przemyśleć… Ł.


MOJE SPOJRZENIE NA MARSZ AD 2014 Czas przejść do głównego punktu „DL Plus”, a mianowicie do Marszu Niepodległości 2014. Niby było jak zwykle, a jednak po wszystkim odczuwam niesmak, jakiego nigdy wcześniej nie czułem.

„25 LAT WOLNOŚCI” Już przed Marszem było głośno o kilku sprawach. Przede wszystkim wizyty CBŚ w domach nacjonalistów, patriotów, kibiców. Naszli o 6:00 rano z jakiegoś powodu wybrane przez warszawską prokuraturę osoby i zarekwirowali im (wg podanego klucza) gadżety oraz dyski twarde. Na drogalegionisty.pl publikowałem relację Wrocławianina, wiem także o wizycie władzy u… producenta gadżetów. Państwo policyjne w klasycznym wydaniu – do tego z namiastkami absurdów PRLu w postaci zabierania na komisariat czapek ze znakiem falangi. Co wam do tego co nosimy, tym bardziej że nie jest to symbol żadnego okupanta? Tak naprawdę nie jest to śmiesznym, a bezczelnym wchodzeniem buciorami (dosłownie) w życie obywatela. Kogo to jednak obchodzi po „25 latach wolności”… „25 lat wolności” można było odczuć również samego 11 listopada, kiedy zatrzymywano masy ludzi w drodze na Marsz, aresztowano i wypuszczano po manifestacji (albo i nie…) nawet za posiadanie petardy. Tego samego dnia Komorowski, a za nim media – znów o „wolności” przypominali.

NIE TYLKO WARSZAWA Manifestacje odbywały się także w innych miastach. Pierwszy wyszedł w ok. 100 osób Bytom. 11.11 kilka tysięcy nacjonalistów przeszło we wrocławskim Marszu Patriotów. W Warszawie odbyły się dwa koncerty szeroko rozumianej muzyki narodowej. Jawne, odkryte koncerty… Dzień przed Marszem było zaś głośno, (m.in. za sprawą Onetu) o udanej akcji w Krakowie, gdzie ok. 10 nacjonalistów wpadło do lokalu lewaków przygotowujących transparenty na kontrę „antyfaszystowską”. Napastnicy byli zamaskowani, mieli ze sobą lekki sprzęt. Lewacy, jak to mają w zwyczaju, nagłośnili sprawę w charakterystycznym dla siebie tonie pełnym żalu (jakby oni mieli czyste sumienia – nie rozumiem jak można czuć się dobrze siedząc po uszy w takim szambie hipokryzji). Dodając to do żenującej liczby lewaków 8smego w Warszawie – nastroje przed 11.11.14 się poprawiały… Cała kibicowska Polska zapowiadała przyjazd, liczne transparenty wisiały na stadionach każdej klasy rozgrywkowej w tym Ekstraklasy, czy transmitowanej w TV… koszykówki (Legia – Stal). I kibice znów stali się najgłośniejszym punktem zapalnym…

KRÓTKI POCHÓD Manifestacja ruszyła po 15:00 z tego samego miejsca co rok temu, a do Stadionu Narodowego zbliżaliśmy się wyjątkowo szybko. Było spokojnie, a w górze powiewały biało – czerwone flagi. Nowa trasa Marszu minęła niespodziewanie szybko. Co chwilę można było dostrzec masę, fakt faktem, znudzonej i szukającej wrażeń młodzieży. Znaleziono je po drugiej stronie mostu. Materiały pewnie każdy widział w TV lub w sieci… Działania policji znów były nieudolne oraz nastawione na konfrontację. Póki nie byli widoczni – był spokój, oczywistym jest, że przetrzymywanie tysięcy ludzi i puszczanie tych ich drażniących ucho komunikatów spowoduje radykalizację nastrojów. Nie twierdzę, że wszyscy byli pokojowo nastawieni, ale czy do policji należy zapobieganie zamieszkom, czy ich wywoływanie? Jeśli zapobieganie – powinni zniknąć z pola widzenia, 11.11.14 naprawdę nie było kogo atakować i mało brakowało, a byłby to najspokojniejszy Marsz od lat. Niestety, ustawili kordon, podziałali jak płachta na byka. Czy może płachta na… małego byczka?

5


MŁODZI GNIEWNI Od zawsze przed 11 listopada panowała w klimacie, a co za tym idzie – w poszczególnym aktywiście, specyficzna ekscytacja. Wcale nie tylko wtedy, gdy zaczęło być nas wielu. W czasie kiedy Marsz był kilkusetosobowy – działo się nie mniej. Policja była mało czujna, więc możliwa była otwarta konfrontacja z ideowym przeciwnikiem, którego też poruszało się po Stolicy nie więcej jak 20-30 osób. Po „boomie” ta elitarna ekscytacja tym dniem przeszła na tysiące Polaków i ujawniła przy okazji niejedną patologię. Niestety. Prócz tych, którzy naprawdę czują miłość do Ojczyzny, 11 listopada zaczął interesować coraz więcej osób dalekich od rozumienia tego uczucia i sensu naszej walki. Plus jest taki, że ideologiczny wróg został z ulic wyparty całkowicie, niewidoczny. 11 listopada 2014 problem lewaków już po prostu nie istniał. Armii patriotycznej nie można idealizować. To znaczy, że w naszych szeregach również są osoby nieopierzone, patologiczne, które potem rzucają cień na całość. Są osobnicy, zazwyczaj małoletni, którzy nie bardzo wiedzą dlaczego założyli kominiarkę i chcą sobie po prostu to i owo zdemolować. Ba…, czasem kominiarki potrzebują tylko do zrobienia sweet foci, najlepiej z racą. Pamiętam jak lewacy nakręcali swoją kontrę kilka lat temu hasłem „zakochaj się na manifie”, czy coś takiego. Miałem we wtorek wrażenie, że ziściło się to…, ale u nas. Piętnastolatek w kominiarce za rękę z piętnastolatką w kominiarce to nie był 11 listopada rzadki widok… Ot – współczesna forma spędzania wolnego czasu w modnej na ulicy otoczce patriotycznej. Sam już nie wiem, czy to dobrze… Zawsze lepiej u nas niż u kogoś innego, aczkolwiek takie widoki wywołują w rozgarniętych osobach poczucie zażenowania. A może to redakcja się starzeje…? Oceńcie sami. Nie unikniemy takich osób i sytuacji, jedynym sposobem na to jest odpowiednia edukacja w poszczególnych miastach, ekipach, a także w naszych środkach przekazu – na stronach, w zinach, klipach patriotycznych kapel… Ekscytacja towarzysząca temu dniu musi być nakierowana na właściwe tory. Niestety – 11 listopada 2014 patologia rzucała się w oczy i pozostawiła we mnie, po raz pierwszy tak wyraźnie, negatywne odczucia po powrocie z Marszu. Są wśród nas osoby inteligentne, są także mniej rozgarnięte, którym nie powinno się zakazywać odczuć patriotycznych. Trzeba wskazywać drogę - dla tej części narodu być nauczycielem. Ewidentnie takich charyzmatycznych osób zabrakło, bo całe armie trzynastolatków w kominiarkach siały niepotrzebny popłoch. Pisząc wprost – więcej liści musi lecieć na ich japy od samych swoich. Z drugiej strony naszła mnie myśl, że przecież gdzieś muszą się uczyć partyzantki miejskiej, kiedyś muszą poczuć gaz w gardle – coraz rzadziej mogą się hartować na (mimo wszystko) spokojniejszych stadionach niż w latach 90tych. Czy zatem dzieciaki z gimnazjum w kominiarkach należy traktować pozytywnie, czy może negatywnie? Mam mieszane uczucia…, argumenty za i przeciw. Czasami młodzi inspirują, czasami denerwują. Ewidentnym minusem są całe szeregi siejących panikę napinaczy, którzy biegną pół Warszawy w kominiarce na czoło pochodu, a gdy mundurowy wykona dwa kroki w przód – spieprzają drugie pół Warszawy w przeciwnym kierunku, tratując przy tym tych, którzy naprawdę chcą z policją walczyć. Jest to dowód na lans w ulicznych ciuchach, a tak naprawdę brak zrozumienia sedna tych wszystkich zamieszek. Ale nie wszyscy – są i tacy, którzy rękawicę, jak to Polacy, podejmują godnie – nawet mimo młodego wieku. Szkoda, że również ich wyzywał, (wrzucając do jednego wora i pomijając zachowanie policji) ze sceny idiota w postaci kibica Widzewa zrzeszonego w Ruchu Narodowym. No właśnie…

STRAŻ MARSZU Zaatakowanie Straży Marszu było dla mnie kwestią czasu. Słowo daję, że od samego powstania tej formacji wiedziałem, że prędzej czy później dojdzie do zgrzytu. Powód? Prosty – niechęć ulicy do wszelkiego typu władzy, a coś co ma nazwę „straż” i odblaskowe kamizelki właśnie z władzą się kojarzy, jak steward na stadionie – to już nie jest nasz, tylko ktoś kto chce nas ustawiać przy porozumieniu z wrogiem. Taki jest odbiór, czy tego chcemy czy nie. Kibic to zarówno patriota jak i przeciwnik władzy. Poza tym – widziałem sytuację, kiedy członkowie SM odzywali się do uczestników „spierdalaj” i tym podobnymi zwrotami, na co sam bym odpowiedział agresją. Nie oszukujmy się – ulica ma to do siebie, że wszelkich „służb” z zasady nie lubi, nawet jeśli są to służby nieoficjalne – taki po prostu panuje tu klimat i dlatego pogłębianie się dystansu było kwestią czasu, a kolejną kwestią jest jeszcze bardziej otwarty konflikt. Gdzie zaś wdzięczność dla piłkarskich chuliganów za bronienie ludzi przed bandytami w niebieskich mundurach? Policja atakowała uczestników Marszu, strzelała gazem i polewaczką w tłum, prowokowała, a także

6


powodowała szereg utrudnień dla uczestników. Spontaniczna złość wyładowywana na władzy bywała uzasadniona (przynajmniej jeśli ktoś chce nazywać siebie realną opozycją wobec Systemu). Małecki bluzgał w emocjach na lewo i prawo, a ciekawe czy pomocy kibiców nie będzie on i jego koledzy kiedyś potrzebował. Pytanie retoryczne. Bo jeśli nie rozumie awanturniczej natury fanatyków, frajer z niego – nie kibic. I taki frajer otworzył swoją mordę w bardzo nieodpowiedzialny sposób.

MEDIA Media oczywiście szczęśliwe – jest o czym gadać. Pokazano wojnę w Stolicy i posiadano do jej pokazania odpowiednie materiały. Awantura z policją zdominowała środki masowego przekazu, a nawet środki podziemnego przekazu. Nie mówi się o przemówieniach, o celach ruchu narodowego, to wszystko gdzieś się rozmyło. Organizatorzy byli wściekli i z ich ust padło wiele zbyt emocjonalnych uwag w stronę uczestników, a szczególnie kibiców, ale tak naprawdę… kto radykalny chciał ich słuchać? Do dzisiaj nie przedstawili ciekawego pomysłu na Polskę, a przed wyborami chcieli nieco się podlansować. Uliczni nacjonaliści niezbyt im ufają, a z góry wiadomo, że ich przemówienia mało co wniosą do szarej rzeczywistości. Skupiono się więc na konfrontacji ze służbistami Systemu. Inna sprawa, że mediom głównego nurtu faktycznie jest to wszystko na rękę. Cóż jednak zrobić… nie zapełnisz wszystkich płaszczyzn odpowiednią treścią, gdyż są takie, które wzajemnie się wykluczają. Nawet wewnątrz armii patriotycznej muszą być niezadowoleni… Nieuniknione. Po prostu życie – rzeczywistość, której nikomu nie udało się jeszcze w pełni pod siebie ułożyć. Pytaniem jakie sobie zadaję jest: co mielibyśmy ze spokojnych Marszów Niepodległości? Dało się usłyszeć, że w łeb zarobili także dziennikarze mediów szeroko rozumianej prawicy. Warto jednak przed waleniem w mordę zapytać się kogo reprezentuje dziennikarz, bowiem „Gość Niedzielny” niezbyt przyczynia się do pogłębiania patologii III RP – chyba się ze mną zgodzicie… Ale jak już wspomniałem – idealnie (i to delikatnie mówiąc) nie było… Patologia szalała. Jak wielki jest zaś gniew młodych z ulicy… – po prostu „jebać media”, tyle! Chcą się odegrać za każdym razem, gdy mają okazję, dziennikarz, czy reporter kojarzy im się – i bez winy nie są tu media głównego nurtu – jedynie z kłamstwem i manipulacją. Tak wychowuje ich subkultura. O tym gada się na klatkach schodowych… Przyczyny nie doszukuje się jeden z drugim najemników medialnych głębiej, bo TVNy i inni musieliby spojrzeć w lustro… Efekt czasem jest jaki jest…

PRZYSZŁOŚĆ Przyszłość jest niewiadomą, ale moim zdaniem Marsz Niepodległości jaki znamy od 2011 roku zmierza ku końcowi. Dystans będzie się powiększał, Ruch Narodowy odcinał, a kibice coraz mocniej na niego denerwowali. Cieszą się lewacy, jak gdyby kibice za sprawą Ruchu Narodowego mieli odpuścić sobie nacjonalizm. Jestem pewien, że nie odpuszczą, bo kibice po prostu stali się nacjonalistami, a nie do nacjonalistów dołączyli. A zatem nadal wielu chuliganów będzie chciało uczestniczyć w manifestacjach. Pytanie tylko – na jakiej zasadzie? Jakim sposobem Straż Marszu miałaby nie dopuścić kibiców do Marszu Niepodległości 2015? Po prostu wejdziemy… O ile będziemy chcieli. Pewnie ilu kibiców tyle opinii, ale ja po 11.11.14 i po słowach Ruchu Narodowego po raz pierwszy zastanawiam się nad odwiedzeniem w przyszłym roku Marszu Patriotów we Wrocławiu. Chyba mimo wszystko pozostał bardziej nacjonalistyczny, a pierwszych skrzypiec nie gra tam Ruch Narodowy – na emocjach wrzeszczący przez mikrofon różne bzdury… Druga strona medalu jest taka, że każdy kto chce działać oficjalnie w końcu odetnie się od zamieszek. Marsze Niepodległości zapiszą się w historii jako oddolny bunt młodych wkurwionych, a nie jako polityczna paplanina, jedna z wielu w dziejach, Artura Zawiszy i jego kolegów. My już napisaliśmy historię… My już daliśmy inspirację kolejnym pokoleniom. Jakie inspiracje polityczne daje kolejnym pokoleniom Ruch Narodowy? Cóż – emocje opadną, miną miesiące – zobaczy się. Tak czy siak, 11 listopada nie jest najważniejszy, a codzienna praca w swoich miastach i miasteczkach. A młodzi jak chcą, niech się hartują – byle sensownie, na trzeźwo, odważnie i rozsądnie. Tak, wiem… nie są to cechy popularne w młodości. Szkoda zatrzymanych. A.C.A.B. Ł. PS: Warto dodać, że mimo hakerskich ataków lewaków na strony oficjalnych organizacji narodowych – udało się w tym roku obronić m.in. „Drogę Legionisty” i autonom.pl, które regularnie były niszczone (na chwilę) w poprzednich latach. Pracującym przy zabezpieczeniach – jako jeden z „naczelnych” - bardzo dziękuję!

7


„ZACZYNAM WIDZIEC FLAKI ” Jako katolik pamiętaj, że hebrajskie słowo „rasah” znaczy „mordować”, a więc chrześcijański Bóg zabrania dopuszczania się mordu, nie zaś karania śmiercią (Waldemar Łysiak wiele razy o tym pisał, ja teraz za nim)! Skoro wolno karać za zbrodnie, staramy się karać szarlatanów na górze za zbrodnie popełniane na narodzie. Pamiętajmy, co robi policja – bicie ludzi, naginanie prawa na swoją korzyść. „Brzydkie obrazki” to są dla TVNu, dla nas są to po prostu rodacy, którzy chcą się rozliczyć po męsku (oko w oko) z codziennym katem. Jak to robią to już temat na inne teksty (zresztą one powstały do tego numeru), ale że to robią nie powinno radykałów bulwersować. Ale…

Po pierwsze. Na zachodzie biją się „po piłkarsku”/”na Rzeźniczaka”, czyli dużo machania łapami, a nikt nikogo nie bije. Czy w tą stronę idą młodzieżowcy obecni m.in. na Marszu? Hordo trzynastoletnia. Kochana, ale zbłąkana. Biegamy rekreacyjnie na co dzień w parku, a na ulicy jak biegamy - to zawsze w jakimś konkretnym celu… Po drugie. „Winda do nieba się zacięła na początku drogi” – ten cytat z Bisza przyszedł mi do głowy, gdy obserwowałem średnią wieku ulicznych opozycjonistów, która jeśli chodzi o bojowe skrzydło jest z roku na rok coraz niższa. Fajnie, że młodzi się uczą, ale gdzie starsi? Czy tylko mi zaginęli gdzieś w tłumie? Jakby to powiedzieć…, najlepiej znów Biszem: „tam gdzie widziałem życie, zaczynam widzieć flaki”…, resztki, zniechęcenie i znużenie u starszych. „Ryba… Ojczyzna Cię wzywa”, „Ale po co?”… i te klimaty… Nowi będą cały czas, ale to starsi już uczyli się na swoich błędach i powinni ogarnąć sytuację, kiedy trzeba. Powinniśmy… A może w związku z uczeniem się na własnych błędach… ich właśnie nie było na czele awantury? Hmm? Czyżby i taka formuła Marszu już się wyczerpała? Kiedyś się wyczerpie… Nie ma niczego, co jest stałe i wywołuje ciągle takie same emocje, nadzieje. Może czas myśleć – i to bardzo intensywnie – nad inną formą radykalizmu (nie mylić z siedzeniem na dupie)? W każdym razie lewaków nie było, można było się skupić na walce z Systemem. Ucierpiało kilkudziesięciu funkcjonariuszy III RP, kilku nawet od rzucanych w nich Koktajli Mołotowa. Ale przesłaniem było „Armia Patriotów” z Winnickim i spółką w tle… Nie pierwszy raz piszę w tym zinie o bezbarwnym haśle przewodnim i otoczce – kilkuset zatrzymanych nie tyle, co poszło na marne, ale szkoda, że bez wyraźnego kontekstu antysystemowego w tle. Manifestujemy dla manifestowania, walczymy dla walki – tak odbiera awanturę Nowak, czy Kowalski… Nie dajmy tak tego

8

zapamiętać… Liderzy Ruchu Narodowego po prostu nie mają pomysłu i chęci by wpleść w narodową mobilizację konkretnych problemów, które nękają na co dzień szarego Kowalskiego, a ponoć mamy te problemy rozwiązywać (po to jest wszak mobilizacja narodu…). Nie przeszkadza nam, że wiek emerytalny został podwyższony? Nie przeszkadza, że bez znajomości i przebijania głową muru za wszelką cenę, zazwyczaj wyższe wykształcenie wystarcza tu do ciepłej posadki… kasjera w hipermarkecie, tudzież do korporacji, która proponuje „korpo nowomowę” podpartą najniższą krajową? Czemu w stosunku do tych spraw jesteśmy flaki? Niestety – winni jesteśmy wszyscy. Zarzut: bierność i wygodnictwo w momencie, gdy rząd wykonuje konkretne ruchy przeciwko nam (ludziom). Wszyscy są zajęci życiem, które niby jest tak nieznośne (nie mówię, że jest super, ale jednak go nie chcemy porzucić…), bo w kalendarzu zaznaczyliśmy tylko 11 listopada. Smutne, prawdziwe. Po trzecie – same zamieszki jako takie. Zrozumcie, że nie wszyscy mogą być zadowoleni. Z jednej strony patologia, a z drugiej, że niby co… pozwalać policji robić co ta tylko chce? Strzelać gazem w niewinnych ludzi, bić ich, ograniczać wolność w tą dwudziestą piątą rocznicę wolności (heh)…? Z jednej strony pokazać charakter i, że jesteśmy ludźmi – nie owcami, z drugiej zaspokoić oczekiwania polityków, którzy są kolejnymi mającymi rzekomo pomysł na lepszą Polskę? Ja ich pytam: co zrobiliście przez ostatni rok dla poprawy życia szarego Polaka? Król jeszcze nie został królem, a już jest nagi… Już wychodzą flaki… Filmy z policyjnych pobić, filmy na których widać jak policjant rzuca butelką w tłum ludzi, kopie uczestnika w plecy. Dla mediów to zawsze „sporadyczne przypadki”, a Ci którzy reagują (tu także dla „kibica” Widzewa – Małeckiego): „bez mózgu”. Łatwe, przyjemne, czarno – białe… Aż wykręca flaki. Ł.


WASZE SPOJRZENIE NA MARSZ AD 2014 1. Dzięki temu, że przebywam na stałe w stolicy, dotarcie do miejsca zbiórki mojej rodzimej miejscowości (z pewnych wiadomych względów nie podam jej) odbyło się bezproblemowo. Tam wraz z moimi braćmi zauważamy dobrze nam znanych kryminalnych, którzy również ten dzień postanowili „świętować” w Warszawie. Od znajomych dowiaduję się, że cała trasa jest obstawiona psami, wszystkim wyłapanym, którzy poruszali się samochodami robiono tradycyjne zdjęcia z dowodami. W ok. 150 osób docieramy na Rondo Romana Dmowskiego. Na moje oko ludzi mniej niż w poprzednim roku, słabo widoczne kibicowskie ekipy. Podczas pochodu mało kto przyłącza się do zarzucanych okrzyków. Wyglądało to naprawdę słabo - tak jak cały marsz w mojej opinii, ale o tym później. Na moście Poniatowskiego dostajemy informację, że coś się dzieje na czele marszu. Wybór trasy przez most ułatwiał działanie straży marszu i policji, natomiast nam utrudniał przedostanie się do przodu. Linia frontu utworzyła się mniej więcej na wysokości budy z kebabami. Tam spory chaos, w stronę psów leci wszystko, co było pod ręką. Żadnej organizacji z naszej strony, masowa panika w naszych szeregach jak psy ruszają do przodu, rzucają petardami hukowymi, bądź walą z armatki gazem. Jakość walczącej ekipy bardzo słaba, duża ilość „bażantów” z JP na bluzach bądź też z kolorowymi emblematami na całe plecy… Potem się dziwią, że po kilku dniach mają wjazdy na chatę. Podczas tego starcia jedynym pozytywnym aspektem był wariat z koktajlami Mołotowa, który podbudował trochę morale, takich właśnie ludzi nam brakuje. Po ok. 15 minutach wzajemnych podchodów na linii psy – my do akcji wkracza SPAZ, który kończy ostatecznie zabawę w tym miejscu. Gubiąc moją ekipę samotnie przedostaję się w rejon sceny, gdzie zauważam kolejne starcie. Tutaj akcja potoczyła się o wiele lepiej, śmiałym szturmem wypychamy panikujące psy za barierki. Po 10 minutach wzajemnego „ostrzału” w mojej opinii starcie nie miało sensu, ponieważ psy były na wzniesieniu, a na dodatek na linii frontu ustawił się kordon straży marszu. W tym samym momencie wysłuchuję żenującego wystąpienia (podobno) kibica Widzewa. Może poniosły go emocje, może też był zupełnie szczery. Osobiście uważam, że był to strzał w stopę ze strony RN, natomiast ze strony walczących usłyszał gwizdy i gromkie „wypierdalaj”. Podsumowując: przed marszem wjazdy do mieszkań, trzepania na trasie, zatrzymywania za samo posiadanie racy czy kominiarki. Na marszu jakaś mniejsza energia zwykłych ludzi, czyżby wdająca się rutyna? Trasa krótka, prowadząca przez most, co stwarza jeszcze większe niebezpieczeństwo biorącym udział (w razie jakiejś zadymy czy ogólnej paniki). Nagłośnienie bardzo słabe, a niby wydano tak grube tysiące na to, aby było lepiej niż do tej pory. Podczas starć z psami brak organizacji i logistyki. Ekipy zamiast stać razem, wymieszane, brak osób, które pociągną wspólny atak, dobrze że były jednostki, które uspokajały paniczne cofanie podczas ofensywy psów. To już nie to samo co w poprzednich latach. Czas na zmiany w sferze oficjalnej i nieoficjalnej… Inceptum PS: Wszystkim zatrzymanym i rannym życzę szybkiego powrotu do domu! Walka trwa! 2. Kolejny Marsz Niepodległości za nami. Na kilkanaście dni przed jego rozpoczęciem Mareccy Fanatycy rozwiesili w swoim mieście sporo vlepek, kilkanaście plakatów i dwa transparenty zachęcające do pojawienia się tego dnia w Warszawie. Do tego informacja w Internecie, na fb (takie czasy). Da się zaważyć, że dla coraz większej liczby osób działanie na rzecz Legii jest równoznaczne z działaniem na rzecz niepodległej Polski. To cieszy i sprawia, że osobiście widzę naszą przyszłość w jaśniejszych barwach. Jeśli chodzi o sam Marsz, to jego przebieg z roku na rok jest podobny. Coraz więcej uczestników, setki flag na kijach, transparentów, odpalone race. Do tego jakieś zamieszki z policją, które po raz kolejny wpisały się w historię tego wydarzenia…

9


Zakłamane media mają swoją pożywkę. Prawie nikt nie wspomniał o sporej liczbie maszerujących, o tym że, razem szły osoby starsze i małe dzieci, kibice znienawidzonych klubów, osoby o różnych poglądach. Śpiewano patriotyczne pieśni, były interesujące przemówienia. To się dobrze nie sprzeda, lepiej podkreślić zamieszki i wkleić zdjęcie rannego pana policjanta. Mało kto zauważa, że nie jeden procent, nawet nie jeden promil chciał ten dzień spędzić trochę aktywnej. Nie da się w naszym kraju organizować takich uroczystości na taką skalę bez incydentów. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał wyładować swoją złość, ktoś pijany lub osoba, która nie potrafi opanować swoich emocji. Nawet jeśli ekipy kibicowskie, organizacje narodowe, stowarzyszenia itp. miałyby możliwość zapanowania nad każdym uczestnikiem, to zaraz znajdzie się czarna owca (czytaj tajniak, policjant, prowokator), który wszystko zniszczy. Jest akcja jest reakcja. Przy takiej liczbie, zanim zorientujemy się czy zagrożenie naprawdę występuję, czy jest to tylko policyjna prowokacja, sytuacja będzie nie do naprawienia. Nie ma możliwości tego wszystkiego ogarnąć. Jeżeli ktoś uważa inaczej to, nie oszukujmy się, jest oderwany od rzeczywistości. Osoby, które były w tym roku wiedzą, że organizacja jest coraz lepsza. Są jeszcze minusy, jak nie do końca wyjaśniona sytuacja ze strażą marszu, (chodziła informacja, że jej przedstawiciele przekazali parę zamaskowanych osób niebieskim panom). Chyba nie każdy wie jak ich traktować? Jak kolegów „po szalu”, jak organizatorów, jak „zło konieczne”, czy jak zwyczajną ochronę, z którą mamy styczność na stadionie... Inna sprawa, już mniej ważna, ale drażniąca, to nagłośnienie. Te jest niestety na tyle słabe, że komunikaty organizatorów słyszy może 10 % uczestników marszu. Domyślam się jednak, że tutaj największym problemem (jak prawie wszędzie) jest kasa. Wracając do zamieszek to poza tym, że często powstawały z prowokacji (między innymi tajniacy w szalikach Legii, obwicie używany gaz) to wynikały też z chęci odbicia powiniętych (często niesłusznie, na zasadzie „kogo złapię ten jest winny”) i wkurwienia społeczeństwa. Tak - byli debile, którzy w „kumatej bluzie” chcieli zabłysnąć przed kolegami, czy też osoby nie do końca trzeźwe. Temu nikt nie zaprzecza. Z tym, że nawet jeśli takich osób by nie było, jestem pewien, że prowokacje pojawiłyby się w większej liczbie i doprowadziły do starć. Media żyją agresją, krwią i sensacją, a nie spokojnym przemarszem patriotów. Jest popyt - jest podaż. Jest potrzeba awantury to się ją zorganizuje, nawet jakby wszyscy kibole stali się nagle pacyfistami... Poza tym, warto wspomnieć o jeszcze jednej sprawie. Lewa strona. Ostatnie lata pokazują, że staje się jeszcze bardziej lewa. Słaba. Bezsilna. Kilka lat temu atak na marsz, potem jego blokada, później zapraszanie sojuszników z Niemiec. A teraz? Marsz udziwnień 8 listopada. Oni wiedzą, że są coraz słabsi, że w bezpośredniej konfrontacji nie mają szans, że są znienawidzeni przez prawie wszystkie grupy kibicowskie, że coraz więcej osób widzi jakimi są wynalazkami. Nie są w stanie działać aktywnie jedenastego, to starają się ósmego. Wywieszą jakiś transparent o tolerancji, śmiesznie się ubiorą, a coraz więcej ludzi popatrzy na nich i popuka się zwyczajnie w głowę. Polska scena hip hop poszła we właściwą stronę, ekipy robią coraz fajniejsze oprawy patriotyczne, powstają nowe ziny, strony internetowe. Nie ma co płakać nad tym, że „przykręcą śrubę”, bo tak czy inaczej by przykręcili! Jeśli wiesz, że twój wróg jest słabszy (bo nie oszukujmy się, „władza” ma patriotów, kibiców za wrogów) to nie odpuszczasz mu tylko dobijasz. Rządzący chcą dobić ten marsz, zniszczyć polskość. Co roku okazuje się, że marsz Komorowskiego jest niewypałem, a ten właściwy się rozrasta. Może nie tak szybko jak kiedyś, ale progres jest. Ważne żeby go utrzymać i poszerzyć o kolejne dni. Goorek 3. Marsz Niepodległości 2014 zbliżał się wielkimi krokami, ale w odróżnieniu od lat poprzednich, nie czuć było tego ciśnienia z nim związanego. Tradycyjnie już organizujemy się w pięć osób na wyjazd samochodem, by od nikogo nie być zależnym. Spora grupa, przede wszystkim kibiców Łomżyńskiego Klubu Sportowego, wybiera ten sam środek lokomocji lub już w sobotę udaje się na kilkudniowe balety do Warszawy. Autokar, w którym podróżuje chyba cały wiekowo przekrój naszego społeczeństwa, zorganizował Łomżyński Klub Myśli Patriotycznej. Na Marsz, jako obstawa medyczna, kolejny już raz pojechali ratownicy medyczni z Grupy Ratowniczej Nadzieja. W Warszawie na Marszu z Łomży melduje się więc podobna liczba jak w ubiegłym roku, czyli 200-250 osób. My z Łomży wyruszamy tuż przed jedenastą i po przejechaniu 15 kilometrów mamy przymusowy postój. Zafundowała go nam łomżyńska policja, która zatrzymała nas „do rutynowej kontroli”. Sprawdzili dane osobowe, telefony komórkowe, bagażnik.

10


Przy sprawdzeniu danych wpadli w niemałą konsternację, bo w aucie jechały dwie osoby znane im z działalności, o którą raczej nie podejrzewali uczestników Marszu Niepodległości. Po 20-30 minutach możemy jechać dalej. Natomiast autokar ŁKMP miał przymusowy postój bliżej Warszawy, kontrolującym go policjantom udało się jednak wmówić, że osoby jadące w nim zmierzają na marsz prezydencki, więc kontrola była tylko pobieżna. W Warszawie auto zostawiamy przy Dworcu Stadion i udajemy się na miejsce zbiórki łomżyniaków przy Rondzie Jazdy Polskiej. Tam wszystkim uczestnikom rozdajemy samoprzylepne, biało-czerwone opaski na ramię z napisami NSZ i NZW. Kilka tego typu opasek zostaje porozklejanych na trasie przemarszu. Część osób ma opaski z logo ŁKMP. Rozwijamy dwa banery i z patriotycznymi okrzykami na ustach udajemy się na Rondo Dmowskiego. W bocznych uliczkach widzimy dużo policji, jednak później na miejscu wymarszu jest ona praktycznie niewidoczna. W trakcie przemówień przez naszą grupę próbował przejść facet w czapeczce z wpiętym znaczkiem… sierpa i młota. Okazało się, że jest Serbem, ale czapka i tak „spadła” mu z głowy. Sam przemarsz w porządku. Widzimy przekrój całego społeczeństwa, osoby starsze, rodzice z małymi dziećmi, młodzież. Na trasie z platformy z nagłośnieniem ktoś oświadcza się swojej dziewczynie, później jakiś chłopak robi to samo ze sceny przy Stadionie Narodowym. To czego praktycznie nie było widać w porównaniu do poprzednich Marszów, to barwy klubowe. Przy nas przemknęły jedynie osoby w czapeczkach KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, Odry Opole i Motoru Lublin, bluzach Radomiaka Radom, czy szalikach Legii Warszawa lub Widzewa Łódź. Później widzimy też osoby w barwach Cracovii Kraków, Lecha Poznań, Pogoni Szczecin. Marsz przebiegał nad wyraz spokojnie aż do zejścia z Mostu Poniatowskiego na Pragę. Jak doszło do wybuchu zamieszek, tego nie wiem. W pewnym momencie Marsz się zatrzymał. Początkowo myśleliśmy, że jest jakiś naturalny zator lecz już po chwili w kierunku czoła Marszu biegły coraz większe grupy zamaskowanych osób. My również postanawiamy udać się na początek Marszu, by zobaczyć co się dzieje. Docierające odgłosy nie pozostawiają wątpliwości, że trwa już walka z policją. Za Stadionem Narodowym mijamy Straż Marszu by obczaić sytuację. Jednak widok jaki zobaczyliśmy bardzo nas zaskoczył i postanowiliśmy sobie odpuścić. Otóż pomiędzy Strażą Marszu, a grupą osób walczących ustawiła się jeszcze jedna grupa, która na pierwszy rzut oka sprawiała wrażenie zainteresowanej aktywnym udziałem w zamieszkach. Jednak osoby te, mimo iż część zamaskowana, stała sobie spokojnie i nagrywała na telefony, tablety, aparaty, to co się działo przed nimi. Ja rozumiem, że fajnie jest potem filmiki z zamieszek pooglądać w internecie, ale czy te osoby nie są w stanie pojąć, że w ten sposób mogą ułatwić pracę policji i zaszkodzić swoim kolegom? Udajemy się więc na błonia Stadionu Narodowego by wysłuchać kończących Marsz przemówień. Z miejsca, w którym staliśmy bardzo dobrze było widać to co działo się po obu stronach sceny na ul. Zielenieckiej, czyli walki z policją. W pewnym momencie wydawało się nawet, że walczącym udało się rozgonić stróżów prawa, jednak już po chwili od strony Ronda Waszyngtona w kierunku błoni poleciały granaty hukowe i ze zbocza zbiegła grupa mundurowych. O mało nie doprowadziło to do paniki w tłumie spokojnie stojących osób i zapobiegły jej tylko chyba okrzyki pojedynczych ludzi o zachowanie spokoju i pozostanie w miejscu. Po przemówieniach i kilku pierwszych piosenkach w wykonaniu Irydionu udajemy się do naszego samochodu. Po drodze dowiadujemy się o obrażeniach jednego z łomżyniaków. Nikt z Łomży chyba nie został zatrzymany. W drodze powrotnej widzimy sporo samochodów na białostockich numerach wracających ze stolicy, jednak bez barw klubowych bądź narodowych. Na 45-kilometrowym odcinku między Ostrowią Mazowiecką, a Łomżą mijamy dwa nieoznakowane radiowozy i dwie blokady policyjne. Za każdym razem stały przy nich kontrolowane pojazdy. My tym razem docieramy spokojnie do domów. Osoby jadące autokarem zorganizowanym przez Łomżyński Klub Myśli Patriotycznej były zadowolone z faktu uczestnictwa w Marszu i z tego co się dowiedziałem, wszyscy z nich zgodnie uznali, że warto jeździć na tego typu obchody Narodowego Święta Niepodległości oraz, że będą zachęcać kolegów, znajomych i rodzinę do wzięcia w nich udziału w przyszłym roku. Również nasza samochodowa grupa uznała, że wyjazd był udany, choć trasa przemarszu w tym roku była mało spektakularna. Smuci oczywiście liczba zatrzymanych, ale też nazwanie przez chyba szefa Straży Marszu osób walczących z policją idiotami, hołotą i kretynami. I ten człowiek podobno jest kibicem?! Też wprawdzie uważam, że te zamieszki dobrej reklamy ruchowi narodowemu nie przynoszą, ale z drugiej strony innych okazji do tego typu walki z systemem praktycznie nie ma. Liczby uczestników nie podejmuję się szacować, ale na pewno było ich więcej niż 30 tys. podawane przez policję i miejskie służby, ale raczej też mniej niż 100 tys. podawane przez organizatorów Marszu. Cześć i chwała bohaterom! Chwała Wielkiej Polsce! Czechu

11


4. Mając na uwadze możliwe problemy z dojazdem 11stego listopada i organizowane koncerty z cyklu „Ku Niepodległej", postanowiliśmy do Warszawy udać się już w niedzielę rano. Nasze plany szybko dostały w łeb, a dokładnie już po 20stu kilometrach, kiedy na skutek awarii auta musieliśmy zawrócić. Dopiero w poniedziałek udało się usunąć usterkę i ponownie ruszamy we wtorek ok. 6stej rano. Tak jak się spodziewałem, już po kilkunastu kilometrach trafiliśmy na kontrolę milicyjną. Oprócz sprawdzania dokumentów i stanu trzeźwości, nie obyło się bez rewizji pojazdu oraz bagażu. Na szczęście stróże bezprawia nie znajdują nic, co dałoby im pretekst do dłuższego zatrzymania i po kilkudziesięciu minutach ruszamy dalej. Do stolicy wbijamy przed południem, zostawiamy brykę w bezpiecznym miejscu i komunikacją miejską dostajemy się w pobliże Pałacu Kultury i Nauki. W okolicach ronda Dmowskiego jest już spory tłum z biało - czerwonymi flagami, z głośników podawane są komunikaty organizatorów i puszczana patriotyczna muzyka. O 15stej zaczynają się pierwsze przemówienia. Tutaj mała uwaga. Zanim skończyli ostatni mówcy, czoło marszu już ruszyło, co spowodowało małe zamieszanie. Ale idziemy i my. Skandowane są patriotyczne i antykomunistyczne hasła. Ktoś na balkonie obok biało - czerwonej flagi wywiesza brukselską szmatę, natychmiast pada – „Stop unijnej okupacji!". Na moście Poniatowskiego zatrzymujemy się na kilkadziesiąt minut. Na początku nie wiemy z jakiej przyczyny, ponieważ z naszej perspektywy czoło marszu było niewidoczne, dopiero po chwili dostajemy info, że trwają starcia z zomowcami. Po ok. 30 minutach dobijamy pod Narodowy, bijatyka trwa nadal, poza placem, na którym zaczynają być wygłaszane końcowe przemówienia. Widać już dokładnie kilkuset osobowy zamaskowany tłum, oraz chroniących się za tarczami i polewaczką z wodą zomowców. Słychać strzały z broni gładkolufowej i granaty hukowe (jeden został rzucony w tłum niedaleko nas). W pewnej chwili wiatr zmienia kierunek i duża chmura gazu pieprzowego dociera do zgromadzonego tłumu, udrożnienie zatok gwarantowane he, he... Ludzie zakrywają twarze i uciekają pod lewą stronę sceny. Jako, że byłem z żoną i czekała nas jeszcze podróż powrotna (nazajutrz musiałem o 7mej być w pracy) postanowiłem, że wracamy. Z buta dotarliśmy pod PKiN (po drodze mijając czekającą w gotowości prewencję i ustawionych wzdłuż drogi tajniaków - łatwo było tych troglodytów rozpoznać), tam złapaliśmy taxę, potem przesiadka do auta i o trzeciej nad ranem meldujemy się w domu. Porównując tegoroczny Marsz Niepodległości z tym z 2013stego trzeba wspomnieć o frekwencji. Moim zdaniem to była połowa liczebności ubiegłorocznego, chociaż dokładnie trudno to oszacować, bo na skutek milicyjnych blokad ludzie cały czas spóźnieni szli w stronę Stadionu Narodowego, kiedy my już wracaliśmy. Atmosfera była bardzo dobra, a po transparentach było widać, że udział w Marszu Niepodległości wzięły różne środowiska nacjonalistów (od MW, ONR, poprzez grupy AN do Niklota). Oczywiście nie zabrakło kibiców i tak zwanych zwykłych ludzi, z których większość miała barwy narodowe. Jeżeli do czegoś można się przyczepić to do pewnych nawalonych typków z puszkami piwa w rękach. Widać, że niektórzy nie wiedzieli po co tam są. Nie zamierzam oceniać bijących się z milicją, zastanawiam się tylko, czy w ten sposób nie dostarczamy amunicji systemowi do walki z nami (choć i bez tego starają się nas niszczyć jak mogą - patrz rewizje i zatrzymania przed 11.11). Mam nadzieję, że następny Marsz Niepodległości odbędzie się, mimo lamentów politykierów o jakimś zakazie... Do zobaczenia za rok! Antyanarcho 5. „Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia” – zasada prosta, sprawdzona i potwierdza się po raz kolejny. Koniec Marszu – jedna strona nie zwraca uwagi na trwające przemówienia, bo związana jest walką z pododdziałami prewencji, druga natomiast nie rozumie (a powinna!), że walki te wywoływane są w olbrzymiej większości przez celowe, prowokacyjne zachowania oddziałów państwowych, w tym przypadku często wobec naprawdę niewinnych i bezbronnych ludzi. Wszystko to wywołuje gorące emocje i nie ma co się temu dziwić, warto natomiast wyciągać wnioski, zwłaszcza te chłodne, chociażby właśnie w postaci trzymanej przez Czytelnika teraz w rękach. Bardzo mocno uderzyła mnie pomarszowa atmosfera panująca wśród części kibicowskiej (?) braci, co prawda zazwyczaj w jałowych „debatach” forumowych – ale jednak, a która sama w sobie zaprzecza charakterowi tego środowiska. Niestety gołym okiem widać wpływ mediów, obrazu których przedstawiać tu nikomu nie trzeba, na

12


postrzeganie około stutysięcznego przecież marszu (za czym idzie mnogość zachowań oraz wydarzeń, a także odbioru i interpretacji) przez samych bywalców trybun, czyli wydawałoby się ludzi obdarzanych i posiadających szersze spojrzenie na sytuację w kraju. Oczywiście jest to środowisko obszerne, gdzie spotkać można osobników różnych, tak jak w każdym społecznym zresztą kręgu. Nie powinno to wpływać na ogół postrzegania tej grupy, jak ma to miejsce w przypadku opinii kreowanej przez media. Te żywią się działaniami jednostek patologicznych – bo i te rzecz jasna spotykamy w otoczeniu środowiska kibicowskiego. Takie przypadki podlegać powinny krytyce oraz wykluczeniu bezsprzecznie, i chyba nikt tego nie zaneguje? Media żywią się również przejawem charakteru, samym wyrazem ruchu kibicowskiego, który jest niepoprawny politycznie, nie wpisuje się w kształt opinii publicznej. Karmią w ten sposób motłoch takimi rewelacjami jak płonące race czy wybuch zwykłej petardy (sic!), a ten z kolei chłonie wszystkie te doniesienia jak gąbka wodę. Tu z kolei tkwi problem olbrzymi, ponieważ bardzo wyraźnie członkowie środowisk kibiców oraz nacjonalistów (wzajemnie się przecież przenikających) ulegają medialnej nagonce, próbują się wpisać w standardy przez nią narzucane. Na forach, określanych mianem „kibicowskich”, pojawiają się pytania o zasadność noszenia kominiarek, a wręcz przychodzenia na Marsz w dresach. Słychać obawy o bezpieczeństwo dzieci i kobiet (z ust stałych bywalców trybun), no ludzie! Jedyne wytłumaczenie daje nadzieja, że tego typu komentarze to przejaw działalności odpowiednich do tego służb, ale niestety nie zawsze można się nią zasłaniać. Wpisywanie się w standardy to również wada nacjonalistycznych polityków, którzy z zasady negując obecny stan polskiej sceny politycznej powinni w niego uderzać, a nie próbować grać na ich zasadach. W ten sposób tylko i wyłącznie tracą na wiarygodności u swoich zwolenników, zwłaszcza tych typowo ulicznych. Marsz Niepodległości to owszem, święto, rocznica ważnego wydarzenia, wielkie patriotyczne uniesienie w otoczeniu biało-czerwonych barw oraz patriotycznej sztuki i kultury, to pochód będący przejawem dumy z polskości i siły, która jeszcze w tym kraju posiada widoczny potencjał. Marsz Niepodległości to zarazem jednak największe w kraju zgromadzenie ludzi, którym nie odpowiada obecny porządek w państwie, niesie więc ze sobą wyraz antysystemowy. To okazja do wyrażenia swojego sprzeciwu, bo też jaką niepodległość dziś możemy świętować? Być może nie brak jej zewnętrznego aspektu (choć niezwykle słabego), ale w wymiarze wewnętrznym pytanie o suwerenność polskiego narodu w swoim państwie jest nad wyraz zasadne. Pojawia się nie tylko przy okazji bycia na ulicach stolicy, ale i w każdym innym miejscu kraju, gdzie przed i po Marszu trwa nękanie nacjonalistów, przeszukiwanie ich mieszkań oraz rzeczy osobistych, a w innych lokalizacjach niepodległościowych pochodów panuje prowokacyjne zachowanie wobec najspokojniejszych w świecie osób (patrz Gdynia, gdzie szarych ludzi spisywał urzędnik w stopniu majora, a przyglądał się temu z bliska zastępca Komendanta – robili to z własnej woli lub nadinterpretacji przepisów?). Co więc ważne, należy robić wszystko, by nie rozszerzać podziału, który zaczyna być widoczny, między stanowiskiem oficjalnych organów a zwykłym, marszowym tłumem. Nie dajmy się podporządkować linii wytyczonej przez media będące na smyczy dzierżących władzę i grup nacisku, bądźmy prawdziwi w tym, co robimy, bo to my mamy rację! Pojawia się też pytanie, czy formuła marszu się wyczerpuje? Pytanie to z pewnością jest na miejscu i warto szukać na nie trafnych odpowiedzi. Zdecydowanie warto budować wokół jego idei wydarzenia poboczne, rozbudowywać to wszystko na bazie stutysięcznego potencjału. Myślę jednak, że dopóki liczba uczestników tego dorocznego pochodu jest tak wyraźna, w dodatku rośnie, to jest miejsce w kalendarzu każdego patrioty, dobrego człowieka, na listopadowy Marsz Niepodległości. Gniew Komentarz redakcji. Dziękuję za wszystkie nadesłane teksty. Ci, którzy zrobili to w miarę szybko, znaleźli się w „Plusie” – zapraszam na drogalegionisty.pl, tam też na pewno wspomnę nie raz o Marszu 2014. Nie bawię się w wymienianie kogo ile na Marszu, bo to w obecnej sytuacji tylko ułatwiałoby inwigilację policji. Była cała kibicowska Polska, ale nad grupami stricte chuligańskimi, jak wynika z obserwacji, przeważały liczbowo raczej grupy „zwykłych szalikowców”, a także młode pokolenie awanturników. Osoby nieobyte w dymach dają słabszy efekt niż elita, ale mówi się o rekordowej liczbie rannych policjantów. Jeśli statystyki nie są na siłę podnoszone – gimnazjum spisało się nienajgorzej… Jak to podsumować? Moim zdaniem tendencja ogólna jest spadkowa. Gdy czytam komentarze mam wrażenie, że większość też tak uważa, ale albo nie potrafi nazwać problemu, albo uważa, że nie powinna tego robić. Błąd – musimy dyskutować. I to szybko. Jest wszak w sprawach Ojczyzny nadal sporo roboty do wykonania… Ł.

13


GADALI… Wypada poświęcić stronę przemówieniom jakie wygłosili liderzy Ruchu Narodowego po Marszu 2014. Adasia Małeckiego zostawmy – o tym wypowiadam się osobno. W oparach gazu, przy dźwięku strzelanych petard przemawiała również cała reszta, znana Wam już z poprzednich lat, czy też… z Polsatu. Przez jakiś czas przemówieniom towarzyszyły bezpośrednio awantury, bowiem policja wpadła na sam teren wiecu.

Ale przemawiali również goście zza granicy, zarówno przed wymarszem jak i ze sceny (język włoski wywołał ogólną wesołość). Tradycyjnie mieli ciekawsze rzeczy do powiedzenia, a podawali nasz naród za przykład przywiązania do tradycyjnych wartości. Czasami nie doceniamy tego, co mamy – to fakt. A mamy siebie, na nizinach! Przemawiał kombatant, który namawiał ludzi do głosowania w listopadowych wyborach – przyznając, że sam będzie głosował na… PiS. Stojący obok liderzy RN musieli zachować kamienną twarz i trzeba przyznać zachowali. Podkreślał też rolę wychowania nowych polskich rodzin w odpowiednim duchu. Nie wspominał o zamieszkach, ale zaryzykowałbym stwierdzenie, że człowiek, który w wieku 16 lat walczył za Polskę jest z nimi oswojony… W przeciwieństwie do towarzystwa willowego… Winnicki mówił, że patriotyzm to odpowiedzialność za innych, również za tych, którzy idą w manifestacji. Miał zapewne na myśli fakt, że część awanturowała się z policją. „Panie liderze”, a czy podjęcie walki z Systemem, kiedy ten (dosłownie) dusi, nie jest właśnie odpowiedzialnością? Czy mamy dać się zgnieść i liczyć… no właśnie, na kogo? Na media, czy na jeżdżących z babami do Madrytu? Zobaczcie moi mili jak biedny Marsz jest stłamszony przez policję… już widzę jak PO z PiSem biegnie ratować nas i demokracji… Naiwność. Winnicki podkreślał, że musimy kierować się rozumem, a nie emocjami. Myślę, że ludzi gotowych pójść z patriotyczną… emocją, również Polsce potrzeba i było potrzeba w całej naszej historii. Ostrożnie bym na ten temat dyskutował, bo czy Powstanie Warszawskie również nie było efektem poddania się narodowej emocji? Narodowej emocji, która nakazała biało – czerwonym honorowo walczyć z okupantem. Z okupantem, którego panoszenia się mieli najzwyczajniej dosyć. Zachowując proporcję, widzę podobieństwo współczesnych pobudek. Rozumem kierowali się np. Francuzi – polecam przeczytać „Szkice piórem” Andrzeja Bobkowskiego, który jako emigrant tamtych lat przedstawia nam tę armię tchórzy i „żołnierzy”, którzy boją się nawet podnieść karabin. Takie pokolenia i taki ruch narodowy chcemy budować? Czym jest dzisiaj Francja? Rozum – oczywiście, ale emocja też jest potrzebna. Ludzie, którzy nie kalkulują, a walczą!

14

Reszta mówiła to co zawsze. Trochę grania na… emocjach, trochę czarnego humoru w wydaniu Kowalskiego itd. Okrzyku „Ruch, Ruch, Narodowy…” nie podchwyciło zbyt wielu uczestników wiecu, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że naród nie ufa do końca tym ludziom i traktuje ich z pewnym przymrużeniem oka… Całość trwała lekko ponad pół godziny, bo zaplanowany był koncert, a opary gazu skutecznie przeszkadzały przemawiającym i słuchającym. Zresztą już wtedy ZOMO osiągnęło swój efekt – zapewnili skupienie się mediów na zamieszkach, nie zaś na jakiejkolwiek treści. Jaka zatem z Marszu Niepodległości 2014 poszła w Polskę idea i przesłanie? Żadne… W Polskę poszły tylko awantury i coroczne zastanawianie się czy to ma sens. Kuźniar już miał gotowe frazesy o tym, że Marszu trzeba zakazać. Typowo liberalne, heh, przesłanie TVNu… Tak czy siak – wyobraźcie sobie czym będą te obrazki dla takich jak my za 80 lat. Nikt nie będzie pamiętał kim był ten czy ten pan z Ruchu Narodowego, ale te obrazki z awantur, odtwarzane za pomocą Internetu będą ich inspirować (jak nas inspirują walki z ZOMO za PRL). Ciągle od nowa… Jeśli szukałbym sensu w zamieszkach i wyrokach wielu braci – to właśnie w tym. Będziecie inspiracją - wytrwajcie…! Warto dodać na marginesie, że nasi wrogowie bardzo cieszyli się – oczywiście w swojej ojczyźnie, Internecie – z wokoło marszowych kłótni. Współczesna lewica myśli może, że sami są nadludźmi wolnymi od typowo ludzkich wad i podziałów, a gwarantuję, że gdy będzie ich trochę więcej niż dziś – też będą się sprzeczać. Czekaj, czekaj… Jest ich kilkuset, a i tak już się sprzeczają. Z czym do ludzi… Podsumowałbym to tak, że nadal czekamy aż za oficjalną politykę wezmą się charyzmatyczne osoby, co do których tłum (także my) nie ma większych wątpliwości. Ł. PS: Jeden z głównych okrzyków tegorocznych uczestników 11.11: „Ruska kurwa”, w kontekście Marszu i aktualnych problemów Ojczyzny był po prostu słaby… Dla mnie to okrzyk na mecz – nigdzie więcej… PPS: Zawisza coraz grubszy. Niedługo trzeba będzie jeszcze więcej za dupy płacić…


ZA ROK WROCEK? Na Marsze Niepodległości, czy jak kto woli na 11 listopada w Warszawie, uczęszczam regularnie od 2007 roku. Po tegorocznym po raz pierwszy nie odczuwam satysfakcji i czuję jakiś niesmak. W większości jesteście moimi czytelnikami od lat, znacie entuzjazm jaki towarzyszył mi po każdym 11.11, ładowało się baterie na cały rok. Po ostatnim Marszu coraz bliższy jestem… wizyty we Wrocławiu w 2015 roku, albo w innym miejscu gdzie idea aż tak się nie zatarła i gdzie jest jeszcze coś faktycznie do zrobienia… Bo co (dla AN) jest do zrobienia w Warszawie? Formuła się wyczerpała – powiedzmy sobie wprost. O samej potrzebie świętowania mi nie piszcie, bo aktywiści mają większe potrzeby, a ta wolność w ostatnich 25 latach coś kulawa… Kiedyś było z nią gorzej? No tak… Może cofnijmy się jeszcze dalej i podziękujmy Stalinowi za wyzwolenie? Patrioci nigdy nie mogą spocząć na laurach. Ziemia się kręci, czas leci, hieny nie wyginęły. Wracając do sedna… Walki z psami były i są ciekawe, ale prawda jest też taka, że chłopaki podostawali długie wyroki (słyszałem np. o 18 miesiącach) i nie wrócili z ulic Warszawy do domów. Szacunek dla nich, ale myślę sobie coraz częściej, czy swojego potencjału nie mogli wykorzystać w lepszy sposób? Tym bardziej, że tuż obok wyparli się ich ci, którzy obiecywali wspólną walkę. Kiedy wyparto się w taki sposób radykalnych patriotów – idea zatarła się całkowicie. Szerokie środowisko Marszu podzieli pewnie losy innych oficjeli, jak nie tak dawno – środowisko Solidarności. Federacja Młodzieży Walczącej również w pewnym momencie zrozumiała, że coś jest nie tak skoro opozycja pije wódkę z okupantem. Tu jeszcze wspólnej wódki nie ma, ale już jest wspólny język z językiem wroga. Jakoś wszak trzeba się będzie tłumaczyć w Polsacie… A, że ktoś poszedł gibać za naszą sprawę i za honor polskiej ulicy patriotycznej? Jakie to ma dla oficjeli znaczenie… To jak… za rok Wrocław? Oszalałem? Marsz Patriotów mniej zatarł swój wydźwięk ideologiczny, a Narodowe Odrodzenie Polski ma dużo więcej wspólnego z nacjonalizmem niż Ruch Narodowy w obecnej formie. Jakie są minusy takiego rozumowania? Subiektywne. Przerwę kilkuletnią passę manifestacji w Stolicy. Powiecie, że przecież i tak zawsze byliśmy radykalniejsi niż organizator – zresztą sam o tym nie raz pisałem. Co się zmieniło? Czuję podskórnie, że nigdy nie byliśmy aż tak daleko od siebie i nigdy nie brnęliśmy w tak ślepą uliczkę… Nigdy nie byłem tak zły, że kibice nadstawiają karku dla zwykłych politycznych cieniasów. Były nadzieje, czuło się powiew świeżości. Teraz czuje się tylko smród. Misję warszawskiego 11 listopada uważam za spełnioną w tym sensie, że tysiące szarych Polaków ruszyło się z flagą z domu, tysiące Polaków oswoiło się z nacjonalizmem, a setki młodych jeździ się hartować w miejskiej partyzantce. Starsi chyba zrozumieli, co jest do stracenia, a co do wygrania (nic?), a młodzi nie mają jeszcze wiele do stracenia (albo dużo mniej) więc szaleją – jak to młodzi (i ja się im nie dziwię ani trochę…). Niech szaleją, ale… Aniołków nie czytacie, ale czasami warto złapać brata za rękę i powiedzieć: rozumiem Cię, ale w

tym miejscu już nie warto, nie ma chyba po co, chyba że masz super plan i jesteś ostrożny… Poza tym, skoro starszych coraz mniej, a coraz więcej nowego pokolenia narodowych chuliganów – będą łatwiejszym celem do zmanipulowania dla „milczących psów” (polecam książkę Łysiaka o tym tytule). Wrzaski prawicy o ciągłej prowokacji to przesada, ale z drugiej strony – prowokacje, tajniacy w ilości XXL to rzeczywistość, którą musi brać pod uwagę każdy kto życzy młodym dobrze i nie chce wpierdalać swoich na mukę (a nie wypada). Każdy znowu wytarł sobie nami mordę udając kilka lat temu, że rozumie środowisko. A nie pisałem, że nie rozumie? Pisałem…, odkopcie moje stare teksty. Odzywali się do mnie ludzie z pretensjami dlaczego nie chcę by było w końcu w Polsce dobrze. Heh – oczywiście, że chcę, ale w przeciwieństwie do nich biorę pod uwagę fakty, rzeczywistość i zderzenie odmiennych światów (wszyscy biali – jasne, ale i każdy inny, szczególnie ulica od oficjeli). Dlaczego jeszcze uważam misję Warszawy za spełnioną? Awantury z policją były, lewacy polegli, a na atak na System jesteśmy jeszcze zbyt słabi. Reszta to zabawa i czysta chuliganka. Nie mówię, że zła, ale bez przyszłości. Jest za wcześnie bym pisał na pewno gdzie będę za rok, po prostu głośno myślę i dzielę się refleksjami. Pozostał długi rok do 11.11.15, pewnie po drodze wiele się wydarzy jeśli chodzi o wzajemne stosunki kilku stron mających inny pomysł na uliczny nacjonalizm. Czysta brudna prawda jest taka, że niesmak narasta. Czysta brudna prawda jest taka, że w obecnym Systemie nie ma miejsca na radykalizm… Trzeba ten System odrzucić. Ruch Narodowy wolał odrzucić radykalizm… Zastanawiam się, czy nie wrócić do miejsc, w których możemy promować naszą ideę i pomysł na Polskę w stopniu jak najmniej naruszonym. Młodzi i tak będą jechać do Warszawy – nie ma się co łudzić. Ale Autonomiczni Nacjonaliści powinni chyba pomyśleć o swoim froncie, który będzie wspierał podejście antySystemowe i ostrzegał przed oddawaniem Polski w ręce kolejnych karierowiczów. Mamy za sobą lata doświadczeń, myślę, że nie możemy mieć sobie nic do zarzucenia i możemy zmienić taktykę. Kiedy mieliśmy być – byliśmy (i będziemy…), lecz to wszystko powolutku robi się znowu bez sensu. Pozostawiam do subiektywnej rozkminki, kiedy ten zin do Was dotrze, a emocje już nieco opadną. I jeszcze jedno, najważniejsze: POZDROWIENIA DO WIĘZIENIA! Ł.

15


LEWACY WYSZLI… 8 LISTOPADA Z lewicowych środków przekazu: „(…) Ogólnie demo na duży plus, oby udało się zjednoczyć te wszystkie środowiska na dłuższą współpracę i zachęcić do niej więcej zwykłych ludzi. A potem pozostaje tylko liczyć na większą przychylność pogody (…)” , „(…) Na miejscu rozpoczęcia demonstracji zebrała się grupa ok. 1500 osób, co jak na takie warunki atmosferyczne było zadowalającą liczbą. Niestety z czasem ludzie rezygnowali z dalszego marszu i do miejsca zakończenia doszła tylko część osób (…)”. Ach ci wrażliwi na deszcz i leniwi, wszak części nie chciało się iść, lewacy… Z całej Polski było ich tylko kilkuset, w tym może kilkudziesięcioosobowa grupa o zapędach bojowych (z różowym zegarkiem wystającym spod czarnej kurtki jako reprezentacyjnym szykiem mody)… Sytuacja jest opanowana. Nie można nie wspomnieć na łamach i nie zostawić dla potomnych aktywistów informacji na papierze jak skończył nasz wróg – uliczna lewica z Polski. Lewacy manifestowali 8 listopada 2014, bo dobrze wiedzą, iż 11 listopada nie byliby zauważeni wcale, byliby jak igła w stogu siana. Wymyślili sobie jakąś rocznicę związaną z gettem ławkowym, ale jak dobrze wiemy – Polacy taką rocznicę niezbyt będą celebrować… Zero mocy. Lewacy i tak bardzo przekłamaną liczbę… 1500 (słynne już zdjęcie z góry skutecznie ją zweryfikowało…) próbowali usprawiedliwić… pogodą. Że gdyby nie pogoda – byłoby dwa razy więcej ludzi. Że było zresztą więcej osób niż na zdjęciu, ale z powodu pogody odpuściły już na zbiórce. Super… Może policzyli tą liczbę razem z przechodniami? Najgłośniej było o tym, że do marszu anarchistów chcieli dołączyć polscy komuniści (sic!) z czerwoną flagą „przyozdobioną” sierpem i młotem. Wtedy doszło do incydentu, nazwanego w sieci „zamieszkami z policją”… Lewacy pogonili czerwonych z demonstracji, a psy aresztowały jedną osobę. To, że nie było w pochodzie miejsca dla sierpa i młota nie znaczy, że nie było miejsca na wynalazki. Sieć obiegły zdjęcia różowych chust działaczy propedalskich, a jeden z typów ubranych „na czarny blok” miał na ręku różowy sikor. To nie Italia, więc pewnie też pod czarnymi ciuszkami kryje się wielu „szukających pisuaru w damskim”. To tak pół żartem… Tylko pół… Jakby tego było mało – w pobliżu wspomnianego cyrku pojawili się również działacze… Młodzieży Wszechpolskiej. Po cholerę? To wiedzą chyba tylko oni sami. Zdaniem redakcji – jeśli nie ma się predyspozycji do pewnych rzeczy, nie powinno się ich robić. A tak jakiś typek wyrywał dziewczynom flagi, drugi wypowiadał się dla TV Republika obok robiącej z siebie kretynkę lewaczki – pewnie to widzieliście. Ogólnie – cyrk na kółkach. Ale jak nie od dziś wiadomo – nacjonalistyczna ulica, a oficjalne ugrupowania to dwa różne światy. Wiedzą o tym także nasi wrogowie, którzy mimo tej wiedzy propagandowo podciągają wszystkich nacjonalistów pod oszołomów,

znajdujących się przecież wszędzie - tym bardziej w czasach mody na patriotyzm. Tonący łapie się wszystkiego… Bo jak zakryć tak wielkie dysproporcje? Sedno jest następujące: sobotę od wtorku dzieliły lata świetle, oczywiście na naszą korzyść. Co by internetowi wojownicy nie napisali – będzie to tylko wirtualny krzyk rozpaczy i próba ratowania tonącego okrętu… Frustrację ukazują z różnej strony… Najśmieszniejsze jest nazywanie nas pustymi zadymiarzami i bandytami, kiedy na swojej stronie reprezentującej bojowy anarchizm podniecają się równocześnie zamachami swoich zagranicznych towarzyszy. Oni – rewolucjoniści, uczestnicy Marszu – wandale, a to tylko dlatego, że jedni spod znaku „A” w kółku, a drudzy spod biało – czerwonej… Działać to może, te kłamstwa, tylko na osobników mających spore problemy z samodzielnym myśleniem. Nie przejdzie... Zresztą lewica propagandowo głosi, że na 11 listopada chodzą tylko osoby zmanipulowane, a prawda jest taka, że gdybyśmy policzyli wybitne, wykształcone osobistości po obu stronach to wypadliby jak ich liczba 8smego – blado… Kogo oni nam przedstawiają jako tą niby elitę… pedałów? Feministyczne działaczki? Czy tych wszystkich brudasów z irokezami i tunelami w uszach? „Twój Ruch”? Litości… Tak naprawdę lewica – również ta uliczna, jest intelektualnym szambem, co potwierdziły „artykuły”, które tuż przed Marszem wrzucali na swoją jedną z najpopularniejszych stron i podbijali jako „świetne”. Skoro to jest dla nich „świetne”, a „wybitna”, optymistyczna jest także liczba demonstrantów z 8 listopada – to nie mamy czego się obawiać… Prawda jest jednak taka, że gdy już emocje im opadną, a adrenalina i podnieta zejdą – widzą, jak wszyscy – oczywiste kontrasty. Oczywistą różnicę skali. I oczywisty fakt, którego oficjalnie nie przyjęli do wiadomości – polscy kibice nie dołączyli do nacjonalistów. Polscy kibice stali się nacjonalistami… Good Night Left Side! Ł.

16


DLACZEGO CHULIGAN WALCZY ? …, bo jest chuliganem – proste i logiczne. Chuliganem nie w rozumieniu człowieka, który całe życie nie wykazał ani skrawka agresji i uważa, że chuligan to taki co bije każdego i to bez powodu. Chuliganem w definicji właściwej, kibicowskiej – człowiekiem, który swoje sprawy załatwia często za pomocą pięści. Często, co nie znaczy wybierania sobie przypadkowego celu. Prawdziwy chuligan ma konkretnych wrogów i w momencie zaistnienia możliwości konfrontacji – wykorzystuje ją, nie odwraca głowy, łatwo nie daje się przekonać pokojowymi sposobami. Taki jest charakter chuligana. Chuligan zareaguje na agresję policji, zapamięta jej niesprawiedliwość z innego okresu, będzie chciał się rozliczyć z bandytą w mundurze, którego utożsamia z agresją w ramach prawa. Czytaj: z frajerstwem. Patologią jest tłumaczenie kibicowi czym jest kibicowskie chuligaństwo, ale niestety członek Ruchu Narodowego i jednocześnie kibic Widzewa – Adam Małecki powiedział ze sceny po Marszu, co powiedział… Dużo rzeczy udało mi się przewidzieć, aczkolwiek wydawały mi się one oczywiste, jasne i przejrzyste. Na pewnym etapie nie da się pogodzić ulicy z działaniem oficjalnym – nigdy i nigdzie, również jeśli chodzi o polski nacjonalizm. Można jednak być ogarniętym i sprytnym, potrafić trzeźwo myśleć i trzymać nerwy na wodzy przed wypowiedzią. Tego oczekuje się od oficjalnych działaczy. Niestety, w Ruchu Narodowym brakuje osób ogarniętych, brakuje również jako takiej jednomyślności. Małecki przedstawił się jako kibic, a nie „jakiś tam frajer”, ale wypowiedział się dokładnie jak ten ostatni. Nie dziwi mnie to – prawdziwym kibolom bliżej jest do klimatu Autonomicznego Nacjonalizmu. Małecki to osoba m.in. z zarządu Młodzieży Wszechpolskiej, a w MW ten, który naprawdę rozumie i szanuje reguły uliczne się po prostu nie odnajdzie. W swojej „karierze” nie raz słuchałem wypowiedzi chuliganów, którzy z troski o Polskę trafili na spotkanie MW, ale szybko uciekali stamtąd do ulicznych klimatów. Powód? Dobre chłopaki, ale po prostu za grzeczne dla pewnych charakterów. Rozumieli to. Drugiej strony Małecki nie rozumie i chciałby mieć wraz z kolegami Marsz pacyfistów. Jego niedoczekanie – idealnie nigdy nie będzie. Organizatorzy jeśli nie chcą tłumaczyć się w mediach powinni, zresztą robili tak od początku i bardzo mądrze z ich strony, podkreślać, że kto idzie poza kolumną Marszu – za tego nie biorą odpowiedzialności. Ustawić te swoje sznurki z postaci ludzi i rozciągnąć sznurki, a kto wyjdzie za – droga wolna, jako organizator jasno mówiłem, że kto wychodzi za – nie jest z nami. Puścić oczko, tyle to by każdy zrozumiał, lub zrozumieć powinien. Ale wyzywanie od idiotów chuliganów, którzy wstawili się za szarymi ludźmi i ogólnie za naszą sprawę przeciwko Systemowi i jego najemnikom (rzucającym butelkami, kopiącym w plecy, katującym na komendach i na poboczach…)? Jak

17

Policja nachodziła potencjalnych uczestników Marszu Niepodległości kilka dni przed 11 listopada. Zapomniała jednak, że nie raz sama również zostanie zaskoczona. Rzuceni Koktajlami Mołotowa policjanci podczas Marszu w Warszawie ad 2014. Zdjęcie pochodzi z Internetu. kibic może wypowiedzieć takie słowa? Nie dziwię się Widzewowi, że lekko podchodzi do spraw narodowych, skoro u nich ten ruch reprezentują takie „osobistości” jak Małecki. Dobrze, że to nie Legionista, bo byłoby mi bardzo wstyd. Mam nadzieję, że Łodzianie to załatwią w swoim gronie i definicję chuligana Adamowi wyjaśnią. Panie Adamie. I co… koledzy z Ruchu Narodowego poklepią po pleckach, że miałeś odwagę to powiedzieć? Ty miałeś odwagę? Czy może chuligani mają odwagę walczyć z uzbrojonym przeciwnikiem na nieznanym sobie terenie, ryzykując nie tylko utratę zdrowia, ale i problemy natury prawnej…? Represje są spore. Jakie by były, gdyby policjanci się nie bali? Śmialiby się nam w twarz. Boją się frajerzy, a jeśli nie – pomyślą dwa razy po zobaczeniu zdjęć płonących (kawałek dalej) kolegów, czy warto przeszkadzać patriotom w ich święcie. Za te dwa tysiące, które dostają, że ledwo na alkohol starcza… CHWDP! Ł.


NIE TYLKO 11.11… 1 LISTOPADA 2014 Szukanie sensu w wierze przenika się z całkowitym poczuciem zażenowania tym światem. 1 listopada był kolejnym przykładem. Wiadomo, sami swoi wiedzą, że Wszystkich Świętych to nie festyn (w tym Ci kibole wyklęci…), ale już znajomi – niegłupi przecież ludzie – spoza klimatu, kupują dynie, albo idą na „noc z duchami” do kina, którego założyciele są członkami „narodu wybranego”. Co się będziemy martwić…, co będziemy marnować dzień wolny (albo z wielkich: Dzień Wolny – w czasach korpo-wyzysku jest to dzień święty sam przez siebie) na „walenie smutów”? Można uczynić z tego kolejną okazję do jedzenia popcornu, czy też biegania z cukierkami w masce demona (jakiego demona? Duszka z bajki…). Fajnie…, na słodko…, z dystansem do przygnębiającej atmosfery ciemnogrodu… Tylko czasem najdzie refleksja… ta śmierć… ta straszna śmierć! Jak ona mnie z każdym rokiem goni! Ale cywilizacja walczy…, ta dzielna cywilizacja, a ja jestem na głównym froncie XXI wieku! Reklamy…, pani która na pewno nie ma 30 lat mówi telewidzowi, że ma 40 i to dzięki lekowi X trzyma się tak dobrze (niedługo zaczną za czterdziestki podstawiać przedszkolaki, a co – istnieje jakaś granica głupoty na Zachodzie?). Ja też muszę! Apteka, gdzie jest apteka? Coraz bliżej by i mnie odwiedzali na grobie (na chwilkę, bo Cinema City czeka), ale jeszcze walczę! Jak pochować – to bez zmarszczek. Najlepiej spalić, nie chcę być brzydka! Nigdy! „Problem”… Życie wieczne? Nie jest tak, że lemingi nie słyszały o czymś takim… Przeciwnie kościoły byłyby pełne super katolików. Nowoczesna „niunia w szpilkach” podchodzi do tego na zasadzie wstrzykiwania sobie botoksu i z adekwatnym do czasów, luzackim językiem: jeśli jest jakaś fajna miejscówka w niebie to ja chcę mieć ją zaklepaną. Jaka szkoda, że nie istnieje automatyczny wybór miejsca przez neta – jak w kinie… Zaklepałaby miejscówkę obok Dawida – taki słodki i dzielny był na tej ustawce z Goliatem! Niestety, trzeba do spowiedzi chodzić i do kościoła – chodzi, bo jak takie są warunki do zaklepania miejscówki (i nie ma zapisów online) to co zrobić? Ma to swoje plusy – co niedziela jest gdzie założyć galową kreację, wszak wesela ziomków nie zdarzają się zbyt często (tak sobie ufają, że jednak nie – jednak boją się tego „podpisu”). Chodzi do kościoła? Chodzi! A, że na zasadzie „chcę coś w zamian – należy mi się jak odklepię”? Inne podejście do życia i wierzeń Zachód zapomina… Nie twierdzę, że każdy 1 listopada ma być stypą. Wiara głosi, że po drugiej stronie zmarłym jest wszak lepiej… Ale tym, których symbolizuje Halloween – lepiej jest niekoniecznie… Naturalnie więc – wydarzenia horrorowodyniowe reprezentują podejście wrogie, przeciwne tradycji katolickiej. We wstępie pisałem, że czuć zażenowanie światem również we Wszystkich Świętych – czuć jak cholera, bo mądrzy (jak się okazuje – tylko na pewnych płaszczyznach) ludzie przebierają swoje dzieci za

czarownice, albo samemu oblegają sklepy typu „wszystko za 5 zł”, by kupić maskę diabła, albo seryjnego mordercy (naciąłem się na taką). Rodzinne paradowanie w symbolice diabła nie wróży niczego dobrego, nawet z innego punktu widzenia niż religijne. Mówiąc wprost: ludzie ochujeli, chcą czcić czyste zło przy uczcie z łakoci. Katolików także uważają za zło – w mediach przodują wszak afery w kościele. Skoro wmówiono im, że nawet katolicy podążają już za diabłem to dlaczego nie przyłączyć się do tego wesołego, piekielnego wyścigu „z ludzką twarzą” (ludzkim dystansem, ludzkim luzem, ludzkim poczuciem humoru)? Słabe to wszystko i spory panuje bałagan… A gdzie dobro, które również istnieje w czystej postaci? Schowane, zakrzyczane… - Cukierki czy psikus? Psikus, tyle że sami sobie go robicie. W liście do Giedroycia Bobkowski pisał: „Sram na cały ziemski padół rzadkim gównem z góry na dół, sram na miasta i na wioski, na ulice i na kioski”. Starczy za podsumowanie halloweenowego stada… chyba już kozłów, nie baranów… Ł. PS: Tak jakoś jest, że w listopadzie/grudniu wchodzą mi dobre, nowe płyty. 31 października polecono naczelnemu „DL” krążek B.O.K, czyli bydgoskiego rapera Bisza i ziomków. Dotychczas Bisz nie przekonywał mnie, ale „Labiryntem Babel” dopełnił ten pierwszo listopadowy klimat melancholii. Wizytę u najbliższych przeplatałem z muzyką i rozmyślaniem w tej atmosferze… Było wręcz odwrotnie – zastanawiając się nad otoczką 1 listopada znów zyskałem mistrzowski soundtrack. Dostajesz świeży materiał od takiego jak ty, który podzieli się swoimi rozmyśleniami na podobnym poziomie pesymizmu. Uświadamiasz sobie, że ten pesymizm to prawda, mądrość, a cywilizacja jak i społeczeństwo spadają szybko, coraz szybciej w otchłań. Co gdyby nie sztuka… „By znaleźć swoją rolę musisz ją dojrzeć… i do niej”. Posłuchajcie… I dojrzyjcie. Ale nie będzie łatwo…

18


EPILOG A fructibus eorum cognoscetis eos* Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia, albo z ostu figi? 17 Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. 18 Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców. 19 Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone. 20 A więc: poznacie ich po ich owocach. Mateusz 7:16,20 Panie Boże mój czemu skazałeś mnie na klęskę? Czemu narodziłem się pośród tego barbarzyńskiego narodu? Czemu umieściłeś mnie wśród zabobonów, nietolerancji, Ciemnogrodu. Co JA ci zrobiłem? Dlaczego? Za jakie grzechy? Czy nie mogłeś MNIE zesłać na ziemię pośród ludzi cywilizowanych? Czemu nie mogłem dorastać pośród kulturalnych narodów Zachodu? Podziwiać skał Dover, patrzeć na Bramę Brandenburską, jeść kolację w cieniu Wieży Eiffela, pić late w wiecznym mieście, czy pływać gondolą po Wenecji? Panie Boże mój Wszechmogący, czemu? Czemu korzenie moje wyrastają z pamięci, czasów przeszłych wiecznej smuty i zadumy, przegranych powstań i wiecznej pozycji ofiary? Nie mogę Panie, nie mogę… Synku, syneczku posłuchaj mnie choć przez chwilę… Daj mi wytłumaczyć, odpowiedzieć… Czy wolałbyś być katem niż ofiarą? Czy chciałbyś żeby korzenie Twoje zamiast czystości intencji, idei, bezinteresownego poświęcenia synów tej ziemi zbrukane były krwią, wyrosły z popiołów ofiar położonych na ołtarzu postępu cywilizacji? Czy chciałbyś synku mieć fundamenty pozwalające Ci szczycić się postępem i kulturą jak Niemcy? Ci sami, którzy sprowadzili hańbę na rodzaj ludzki mordując naród, z którym zawarłem przymierze? Mordujący Twoich dziadów w Warszawie, Palmirach, Wawrze? A może chciałbyś żeby cały świat mówił w Twoim języku, żeby był on kojarzony z sukcesem, jak angielski? Żeby nawet ofiary przyjęły go jak swój. Tak jak Irlandczycy, którzy zapomnieli zdałoby się o Croke Park czy Bloody Sunday… A może chcesz syneczku pić late i pływać gondolą, gdy każdy mur tego cywilizowanego państwa odbija echo krzyku bosonogich Etiopczyków z dzidami przeciwko czołgom i ich przedśmiertne drgawki po gazie? Ojcze… nie to miałem na myśli, chciałem prawa do szczęścia, do bytu. Chciałem budować przyszłość, nie przeszłość, chciałem życia lepszego niż obecne, bez obciążania mnie tym co było. Nie rozumiesz mnie Panie. Chcę żyć „tu i teraz” bez prochów, bez ofiar, bez...

19

Bez korzeni synku? Bez fundamentów? Na czym więc chcesz budować przyszłość? Na marzeniach na piasku, żeby wyrwał je byle wiatr? W dolinie żeby zmył je potok? Bez korzeni syneczku, bez fundamentów nie będziesz miał szczęścia bytu, przyszłości. Zostaniesz bez tożsamości, ktoś Cię wyrwie, a w Twoje miejsce nie wyrośnie nic, lub jeśli korzenie będą złe - wyrośnie chwast. Posłuchaj mnie synku, zabiorę Cię w podróż. Patrz - to warszawska starówka, chodź…, przejdziemy się. Słyszysz jęki jakie wydają te wilgotne ulice? To Ci, którzy wołają sprawiedliwości. Chodź, chodź tutaj, przyjemny cień, prawda? Spokój dla duszy, odpoczynek dla ciała, wszak jesteśmy w Campo Santo. Łyczaków, Lwów. Tutaj wsłuchaj się - słyszysz te głosy? Widzisz te cienie? Czy płaczą, czy żalą się synku? Nie. Nie, nie chcesz słuchać – pozwól, że ja Ci powiem. Proszą o przebaczenie – nie, nie Mnie. Proszą matkę swoją, że poszli bez zgody i pożegnania. Nie chcesz już tutaj być, za młodzi są. Dobrze, opuśćmy to miejsce. Nie chcesz więcej widzieć, więc się spytam Ciebie, czy gdzieś słyszałeś słowa skargi na los? Czy gdzieś słyszałeś krzyki wściekłości obwiniające Ciebie i Twój nieszczęsny naród o swoją dolę, czy gdzieś słyszałeś klątwy rzucane na Twoją głowę? Czy widziałeś gdzieś krzywdę, którą to oni, duchy Twojej przeszłości, wyrządzili komuś? Nie. A czy widziałeś gdzieś przymusową ofiarę na ołtarzu postępu Twojego narodu? Porównaj synku te słowa wymawiane szeptem przez dusze Twoich przodków i ich bezinteresownej ofiary, a krzyki cieni dławiące pozorny spokój Zachodu. Spytam się Ciebie synku więc raz jeszcze… Czy chcesz mieć korzenie wyrosłe na krwi Twoich przodków złożonych bezinteresownie na ołtarzu wolności, czy chcesz tych, które wyrosły z krwi ofiar i ludzkiej krzywdy złożonej na ołtarzu postępu? Jeśli nie widzisz różnicy pomiędzy krwią, a krwią to odejdź i nie wołaj mnie więcej, nie pytaj, a jeśli jednak zauważałeś to odejdź i nie grzesz więcej. Beny * A fructibus eorum cognoscetis Eos: po owocach ich poznacie. Po owocach nas poznacie…! Polsko kochamy Cię!


20


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.