1 października 2013 – to moim zdaniem faktyczny początek istnienia zespołu Betanjehu, żartobliwie funkcjonującego (nagrywającego i koncertującego, choć jak widać po ilości koncertów jest to pojęcie nieco na wyrost) również jako: BetanjehV, BTNJH, All-New Betanjehu, Betanjehu Trio czy wreszcie Supergrupa Betanjehu. Miejscem zawiązania Betana jest dla mnie adres ul.Unicka 2, a dokładnie ławka przed kaplicą, na której przysiedliśmy z Łukaszem Prokopem (gitarzysta/lider Sekty Denta) w celu umówienia się na próbę nowego projektu. Oczywiście każdy z pozostałych betanjehowitów ma swoją indywidualną datę i miejsce gdzie dołączył do zespołu ale dla mnie to wszystko ma symboliczne znaczenie, do którego może kiedyś wrócę z głębszym wyjaśnieniem. Czuję, że wiele wydarzeń prowadziło mnie prosto w to miejsce – po pewnym czasie buduję sobie osobistą mitologię tych wydarzeń i jest to dla mnie jasne (co nie znaczy, że jest prawdziwe). Zaczęliśmy spotykać się w Domu Żołnierza, w kanciapie przy sali baletowej zajmującej strych gmachu będącego bohaterem trzeciego planu w „Łaskawych” Littela. Dziwnym zbiegiem okoliczności odnowiliśmy znajomość z Danielem Michalskim (gitarzysta - miejska legenda muzyczna Chełma). Prokop zajął miejsce za perkusją a na basie towarzyszył nam dojeżdżający z Warszawy Michał Walas, również grający w Sekcie Denta. Ten założycielski skład jest punktem odniesienia właściwie do dziś. 1. Centrum Kultury (15 lutego 2014) 17minutowe podsumowanie naszych kilkumiesięcznych prób. Zagraliśmy na zaproszenie (wówczas art-rockowej) Martwej Muchy, z którymi ja i Daniel mamy zaszłości personalne takie, że zakładaliśmy neo-folkową proto-wersję tej kapeli i zagraliśmy na pierwszym koncercie w lubelskiej Tekturze pod koniec 2011. Marcin Kasica – lider/ wokalista Martwej Muchy stał się „piątym beatlesem” Betana i wspomagał nas czasami na basie pod nieobecność Michała. W Centrum Kultury graliśmy wariację na temat grunge. Słuchacze nie bardzo wiedzieli, czy to przypadkiem nie kabaret.
2. Most Kultury (20 czerwca 2014) W Betanie na początku zdeklarowanym liderem był Daniel. Przynosił swoje piosenki, które ćwiczyliśmy wprowadzając w nie elementy transowej rockowej improwizacji. Solidnie przygotowaliśmy zupełnie nowy materiał, który zaprezentowaliśmy nad Bystrzycą. W finale koncertu Daniel roztrzaskał swoją gitarę i uszkodził scenę, co wpłynęło na to, że od tamtej pory zaczęto nas postrzegać jako nieprzewidywalnych i dziwnych. Pomógł w tym również zwrot z piosenkowej psychodelii w kierunku noizu. 2a. Rozdroża (7 lipca 2014) Na Moście poznaliśmy Vardana Harutyunyana, multiinstrumentalistę z Armenii, realizującego w Lublinie swój dźwiękowy projekt w ramach rezydencji artystycznej LSS Residencies. Zaopiekowaliśmy się Vardanem i w efekcie zagraliśmy z nim koncert w ramach Muzycznej Sceny Eksperymentalnej. Zabrakło sekcji rytmicznej zaś osobą trzymającą całość występu za jaja był gitarzysta Maciek Połynko (Piołun, Bob van Beton), którego od tamtej pory zacząłem usilnie namawiać aby dołączył do Betanjehu. 3. Otwarcie Frutti di Mare (17 października 2014) Punktem zwrotnym był kameralny koncert podczas otwarcia prywatnego Domu Kultury firmowanego przez Tomka Mapeda. Zagraliśmy nowy set piosenek w stylu Major Kong coverujących Electric Wizard (przepraszam za te porównania), które całkowicie położyliśmy. Kompozycje były solidne i hardrockowe ale wymagały żmudnego tłuczenia ich z pamięci. Wtedy byliśmy na taki rygor za słabi. Po prośbie poszliśmy do Maćka Połynko aby coś poradził. Wkrótce dołączył do nas pod warunkiem, że nie będziemy już grać piosenek. 4. Szklarnia (27 grudnia 2014) W krainie pseudoawangardy – Z perspektywy widzę, że przejście od kapeli grunge do stawiania noizowych ścian odbywało się w drodze ewolucji, na bazie postrocka. Koncert w Szklarni to akcja pod hasłem „do trzech razy sztuka”. Bardzo chciałem abyśmy zagrali w Labiryncie ale za późno się za to zabrałem,
Drugi dzień ZA\\TARG Festu w komplecie z La Casa Fantom (Norwegia) i S.A.T.A.N. (Jasło). Niespodziewanie z obczyzny wrócił Daniel zaś kolega Piołun wyjechał na miesiąc do Japonii. Pod dyrekcją nowego lidera - Tadka zagraliśmy sympatyczny koncert, który cały uleciał w kosmos i zniknął w czasie jak łzy na deszczu. 9. Kongres Aleatorystów (26 sierpnia 2015) Pamiętam dokładnie, że wieczorem 2 lipca po „pożegnalnym” koncercie Sekty Denta z sekcją dętą w wirydarzu Centrum Kultury gdy siedzieliśmy sobie na leżakach i piliśmy piwo Daniel rzucił pomysł aby zorganizować noizowy festiwal. Wielkim zaskoczeniem było dla mnie, gdy dwa tygodnie później Tadek wrócił do tematu. Tak w skrócie wygląda geneza Kongresu Aleatorystów – improwizowanego festiwalu podczas którego w ciągu dwóch dni zorganizowaliśmy siedem koncertów w pięciu miejscach. Koncert betana zamykający pierwszy dzień Kongresu był istotny z dwóch względów, po pierwsze – dołączyła do nas Lidia Szpulka na dęciakach i pożegnaliśmy się na pół roku z Łukaszem Prokopem, który wyjechał do UK. 9a. Dźwięki [Domu] Słów - PCK / xBladego (18 listopada 2015) Polski Czarny Krzyż – poboczny projekt BTNJ w składzie saksofon, trąbka, perkusja xBladego – Daniel z setem postgrunge’owych akustycznych przebojów - Tadeusz Cieślak Trio (27 stycznia 2016) Pierwsza płyta sygnowana przez nasz label Centrum Badania Możliwości – nagranie i koncert w składzie: saksofon (Cieślak), gitara (Połynko), bas (Pacholczyk) – xBladego solo (13 grudnia 2015) Noizowe solowe wykonanie soundtracku do wystawy Pokot Poetycki. - Bπ (10 lutego 2016) Relacje mówione, elektronika, szumy, trzaski (Pała), wsparcie gitarowe (Pacholczyk - thx1000!) 10. Labirynt (17 grudnia 2015) Anty-Mity. Po Kongresie Aleatorystów na miejsce Prokopa za perkusją dosiadł się Sławek Księżniak (gitarzysta Naczyń) i dla mnie ta zmiana jest bodaj najistotniejszą w historii ewolucji składu zespołu. Motoryka bębnienia Prokopa ustawiała całą dynamikę i wpływała nawet na długość granych przez nas setów. Do tej pory graliśmy po prostu do momentu aż Łukasz się zmęczył (nie męczył się wcale!). Ze Sławkiem musieliśmy zacząć od prób kondycyjnych a w efekcie zmieniliśmy podejście do dramaturgii utworów. Łatwiej było nam pójść w rejony ambientowe, co do tej pory było wyzwaniem. Z Prokopem grało mi się łatwiej o tyle, że jedzie transowo jak rozpędzona lokomotywa. Sławek zaś gra i kombinuje bardzo ciekawie ale na tyle dla mnie skomplikowanie, że nie jest dla mnie stałą której mogę się trzymać - wymaga większej uwagi. Po czterech miesiącach regularnych prób spełniło się moje marzenie z ubiegłego roku – zagraliśmy w galerii Labirynt. Betanjehu w potwornym ośmioosobowym składzie, do którego doszedł Karol Rębisz jako VJ. 1 marca wrócił do nas Prokop.
Vladislav von Urinov - Bladego wspomnienia o Betanie