4 minute read
KRÓLEWSKIE ŚLUBY – Bogna Wernichowska
Królewskie śluby – piastowskie gody
Advertisement
Jedno z najważniejszych wydarzeń w życiu panujących, z reguły przedsięwzięcie długo dyskutowane w gronie pierwszych dostojników duchownych i świeckich. Od tego, kogo wybierze na żonę król czy następca tronu, jakie dobra i sumy przekaże rodzina kandydatki, nie mówiąc już o aliansach politycznych możliwych dzięki powiązaniom familijnym, zależała pozycja królestwa przez długie lata.
Bogna Wernichowska
Czy teść i szwagrowie pomogą w walkach o przyłączenie do kraju zdobywanych ziem bądź doprowadzą do układów pokojowych kończących wojnę? Księżniczka, rzadziej książę byli w tamtej epoce koniecznymi osobami w ślubnych negocjacjach, chociaż uroda czy osobowość wybranki bądź wybrańca nie odgrywały przesądzającej roli. Tym bardziej że kojarząca się para widziała się na ogół po raz pierwszy, kiedy odświętnie przybrane orszaki prowadziły ich w pozłocistych szatach i zielonych wieńcach na głowach do katedry. Zwyczaj malowania portretów młodych ludzi z panujących rodów, aby wysłać je – najpierw w dyskrecji – do rodziny, z którą familia chciałaby się skojarzyć, nie był w użyciu. W średniowiecznej Europie załatwiano takie sprawy przez wysłanników, z biskupem i sekretarzem królewskim na czele, którzy mogli zobaczyć przyszłą narzeczoną na uczcie dla posłów lub podczas modłów w zamkowej kaplicy. Już powitanie na obcym dworze, uroczyste czy skromne, mogło dać do myślenia. Zwykle jednak dochodziło do rozmów… Ówcześni władcy nie podejmowali raczej starań o rękę księżniczki, której rodzice mogliby uznać ich za zbyt skromne partie.
Ambitny książę i pobożna narzeczona
W roku 1293 w sam dzień Trzech Króli w Kaliszu podczas zjazdu książąt z rodu Piastów, władających terenami Polski podzielonej na dzielnice, odbył się pospieszny ślub księcia sieradzkiego Władysława, zwanego ze względu na niski wzrost Łokietkiem, i jego dalekiej kuzynki Jadwigi, córki nieżyjącego już wówczas księcia Bolesława Pobożnego. Matką panny młodej była Jolanta, córka króla węgierskiego Beli IV. Księżna Jolanta też słynęła z pobożności – po śmierci męża osiadła wraz z córkami w klasztorze klarysek w Gnieźnie. Jak to było w zwyczaju, podróżowała po kraju z orszakiem dwórek, rycerzy i mniszek, odwiedzając miejsca odpustowe i klasztory, gdzie przeoryszami były Piastówny czy owdowiałe żony Piastów. Wyrosła w takiej atmosferze Jadwiga wolałaby pewnie schronić się za klasztorną furtą, ale liczni męscy krewni Piastowie zadecydowali inaczej. Znaczący posag panny – klejnoty i złoto dynastii Arpadów, z której wywodziła się matka Jolanta – mógł przydać się jednemu z nich, aby osiągnąć cel – połączenie dzielnic i stworzenie silnego państwa. Władysław Łokietek był energiczny, ambitny i przedsiębiorczy. Jak na nowożeńców tamtej epoki para nie była już młoda – pan młody przekroczył
Wesele musiało trwać przynajmniej dwa dni i towarzyszyły mu właściwe podobnym uroczystościom rozrywki. Była muzyka i tańce panien, a przy zdejmowaniu ślubnego wianka także zamężnych już niewiast.
lat 30, ona była prawie jego rówieśnicą. Znacznie górowała też wzrostem nad niskiej postury, chociaż mocno zbudowanym księciem.
Jak wyglądał ceremoniał książęcego ślubu?
Prawdopodobnie tak jak zwykle weselne uroczystości w tamtych czasach w monarszych sferach. Nowożeńcy na znak swego statusu wkładali szkarłatne płaszcze narzucone na tuniki przetykane złotą nicią, a na głowach połyskiwały książęce diademy. Była zima, więc księżniczka nie miała obrzędowego wśród Słowian zielonego wianka z ruty. Być może spleciono go z jakichś zimozielonych pnączy – bluszczu, który zachowywał barwę i pod śniegiem… Biskup oczekiwał na młodą parę przed drzwiami kościoła. Tam błogosławił narzeczonych po raz pierwszy, a potem w asyście duchownych z zapalonymi świecami w dłoniach prowadził przed ołtarz, gdzie wiązał im ręce stułą. Zamiast obrączek wymieniano pierścienie. A potem przed kościołem książęcą parę otaczali weselnicy, wołając głośno: „Radzi, radzi, radzi!”, co było tradycyjnym okrzykiem gości cieszących się z zaślubin. Życzeń w dzisiejszym znaczeniu nie składano, chociaż podczas uczty weselnej czyniono gesty przywołujące pomyślność dla nowożeńców. Wylewano na ziemię trochę miodu czy wina – dla bóstw pomyślności, by sprzyjały nowożeńcom niezależnie od opieki świętych z ołtarza. Rozrzucano po kątach sali biesiadnej okruchy chleba. Na stołach stały półmiski dziczyzny – pieczenie sarnie i dzicze, tuszki zajęcze, a dla niewiast pieczone ptactwo. Bardziej wykwintnych wypieków weselnych nie znano, ale słodzonych miodem placków było sporo, z wielkim okrągłym kołaczem obrzędowym na czele. Ciasto przybrane ozdobami w formie słońca, księżyca, gwiazd, kłosów stało przed młodą parą, która jako pierwsza miała odłamać dwa kawałki i podać je sobie wzajemnie. Potem dzielili się kołaczem goście, a resztki wrzucano w ogień dla bóstw domowych. Wesele musiało trwać przynajmniej dwa dni i towarzyszyły mu właściwe podobnym uroczystościom rozrywki. Była muzyka i tańce panien, a przy zdejmowaniu ślubnego wianka także zamężnych już niewiast. Być może w Kaliszu na książęcym dworze pojawił się jakiś trubadur z zachodu Europy, a może bardziej swojski gęślarz z rycerskimi opowieściami. Na pewno na wieść o książęcym zjeździe przybyła trupa rybałtów – trefnisiów, sztukmistrzów, po trosze aktorów odgrywających komiczne scenki. A wesele Piastów było dodatkową okazją, by popisać się i zarobić parę srebrnych monet. Książęca para poślubiona w święto Trzech Króli miała przed sobą długie i pełne zmian życie. Władysław mieczem dobijał się królewskiego dziedzictwa i po wielu latach walk koronował się razem z żoną na władców Polski. Doczekali się sześciorga dzieci, z których troje dorosło. Elżbietę i najmłodszego Kazimierza czekała świetna przyszłość. Ona została żoną króla Węgier i Neapolu, Karola Roberta Andegawena, on uczynił Królestwo Polskie państwem potężnym i przeszedł do historii jako Kazimierz Wielki. Żenił się trzykrotnie, niektórzy historycy twierdzą nawet, że czterokrotnie. O ceremoniale tych uroczystości też warto wspomnieć (cdn.).
FOT. BIELEC, DOM FOTOGRAFII I MALARSTWA
Bogna Wernichowska – pisarka, dziennikarka, publicystka. W swoich pracach porusza tematykę obyczajową i kulturową, dzieli się także wrażeniami z podróży oraz zainteresowaniami, a interesuje ją wszystko, co dziwne, niezwykłe oraz tajemnicze. Współtworzyła produkcje telewizyjne poświęcone jej pasji – zabytkom i dawnym obyczajom. Jest także autorką scenariuszy fi lmów telewizyjnych. W 2006 r. została uhonorowana Złotym Laurem Fundacji Kultury Polskiej za mistrzostwo w dziedzinie publicystyki kulturalnej i twórczości literackiej. Felietonistka „Magazynu WESELE”.