7 minute read

Butik jak pracownia

Rozmawiała: Karolina Michalak

Advertisement

Magda Hasiak ma rentgen w oczach. Wystarczy, że spojrzy na ubranie i zna jego konstrukcję. Nie wie, czy cały czas jest w pracy, czy może nigdy nie pracowała. Szczęściara, która robi to, co chce i to, co kocha. W swoich kolekcjach opisuje otaczającą rzeczywistość, a z każdą nową dostarcza swoim klientkom nowych emocji. Swój butik połączyła z otwartą pracownią pokazującą kulisy powstawania kolekcji.

Magda Hasiak, czyli kto?

Magda Hasiak = marka osobista. Marka, która proponuje kobietom dobre samopoczucie. Przed własnym atelier, pracowałam w kilku korporacjach modowych. Nigdy nie zdradziłam odzieżownictwa na rzecz innych działalności. Jednak odkąd pamiętam, interesowałam się konstrukcjami odzieży i w tyle głowy miałam zawsze coś indywidualnego i osobistego. Gdy podjęłam decyzję, że „idę na swoje”, że chciałabym zrobić coś dla siebie, to nie miałam wątpliwości, że markę odzieżową będę sygnowała własnym imieniem i nazwiskiem. Identyfikuję się z tym, co robię. Chodzę w tych rzeczach i je testuję. Chodzi w nich moja mama, koleżanki, od niedawna córka, która w końcu dostrzegła, że inność też jest wartością. Magda Hasiak = opowiadacz. Uwielbiam opowiadać o swoich rzeczach, ponieważ one powstają z jakiejś emocji i fascynacji. W moich projektach jest zawarta informacja z przestrzeni, która została zmaterializowana poprzez kolor, tkaninę i fason. Jako autor, uzewnętrzniam w ten sposób swoje pragnienia, zdradzam ich użytkownikom cząstkę siebie, swój nastrój. To co mówię jest autentyczne i jest w 100% moje. Ludzie wierzą w szczerość, ja jestem otwarta i nie umiem oszukiwać. Dzięki temu, że jestem szczera, otrzymuję wiele informacji zwrotnych. Klientki mówią w czym chciałyby chodzić, w czym czują się najlepiej. Zbieram te informacje i dzięki nim mogę stworzyć nową, komplementarną kolekcję, składającą się z pewnej całości.

Kim jest klient Magdy Hasiak?

Mój klient, to kobieta świadoma, która wie czego chce, nie podąża za trendami. Błyszczy własnym światłem, które świetnie odbija się na moich konstrukcjach.

Z wykształcenia jesteś geologiem, czyli w dużym uproszczeniu, człowiekiem, który zajmuje się badaniem budowy Ziemi, jej historią, rozwojem, pomiarem i eksploracją złóż. Widzę tutaj sporą analogię z modą i byciem projektantem. Zaprojektowanie stroju to przecież: śledzenie trendów, tego co robią inni i analizowanie tego, co już było. To znajomość materiałów i tkanin, ich struktury i wytrzymałości. To niezbędna umiejętność konstrukcji ubioru, by dopasować ubranie do sylwetki. Jakie ty widzisz zależności między zawodem wyuczonym a wykonywanym? Co z geologii przeniosłaś do swojego warsztatu pracy?

Analogii jest wiele. Pierwsza, najważniejsza to ścisły umysł. Ja mam umysł dość analityczny, mocno stąpający po ziemi i tu ukłon w stronę geologii. Fundamentem odzieżownictwa jest konstrukcja, czyli geometria wykreślna i to też jest nawiązanie do geologii. Według mnie w geologii dużo jest możliwości interpretacji, takiego połączenia myślenia ścisłego, analitycznego z kreatywnością. Gdy skończyłam studia i zaczęłam szukać pracy, to w CV wpisywałam, że wiem po czym stąpam, ale nikt nigdy nie zapytał mnie o co chodzi. Geologia mnie fascynuje, daje poczucie osadzenia i korzeni.

Pochodzisz z rodziny rzemieślników. Pradziadek – parasolnik, dziadek zajmował się szyciem rękawiczek. Jaki oni wywarli wpływ na dokonane przez ciebie wybory zawodowe?

Wywarli wpływ i to bardzo duży. Pasja do szycia i krawiectwa jest u nas rodzinna, a zdolności manualne dziedziczne. Obserwowanie dziadków przy pracy było szalenie inspirujące. Uwielbiałam ten czas spędzony na zapleczu ich zakładów. Pradziadek miał zakład parasolniczy na Piekarach. Jako mała dziewczynka chodziłam do niego do pracy i przesiadywałam tam godzinami. Dziadek z kolei miał zakład rzemieślniczy przy domu, gdzie szył rękawiczki z jelonki, które później sprzedawał w całej Polsce, między innymi w salonach Mody Polskiej i w Domach Centrum. Gdy zapytasz mnie, co kojarzy mi się z dzieciństwem, i co daje poczucie bezpieczeństwa, to odpowiem, że zapach skóry. Dla jednych będą to pierniki, a dla mnie skóra. Matka z zawodu jest farmaceutką, czyli ma umysł ścisły. Ojciec, mimo że skończył chemię, to z wyboru jest artystą - muzykiem i malarzem. Ja zwyczajnie nie miałam wyboru, jestem obciążona genetycznie z obu stron (śmiech). Muszę podążać kreatywną ścieżką, a geologia miała mnie w tym utwierdzić. Moja matka zawsze powtarzała: Ojciec porządny, matka porządna, a ty geolog.

Jak wyglądała Twoja droga od geologa do bycia projektantem?

Budowa gruntów, geodezja, prawa natury, to są bardzo pożyteczne kwestie. Ojciec powiedział: „Artystką możesz być zawsze. Postudiuj coś, co pozwoli ci podróżować.” i tak wybrałam geografię. Jednak w trakcie roku, na zajęciach z paleontologii, pojechaliśmy na Morasko, i się zakochałam. Poczułam, że to to i zmieniłam kierunek. Natomiast szyciem zarabiałam na życie już w szkole, a konstrukcją odzieży interesowałam się nim poszłam na studia. Już jako nastolatka kupowałam Burdę i Neue Mode. Przerysowywałam stamtąd wszystkie wykroje na karteczki i przeszywałam je, zastanawiałam się skąd to się wzięło. I tak w skrócie stałam się konstruktorem odzieży. Z takiej dociekliwości i niedowierzania. Metodą prób i błędów. W konstrukcji odzieży pociąga mnie poczucie władzy. To konstruktor decyduje o tym, jak wygląda dana rzecz, nie projektant. Konstruktor musi mieć wszystko. Poczucie estetyki, wyobraźnie przestrzenną, zdolności matematyczne, musi umieć rysować i przenosić to na papier. Musi widzieć to przestrzennie na etapie rysunku. Był czas, że w polskich szkołach, nie kształcono w zawodzie konstruktora i zostali sami projektanci, którzy operowali na płaskich rysunkach, wysyłali projekty na Daleki Wschód i tam, konstruktorzy za dużo mniejsze pieniądze wykonywali prototypy modeli. Proces ten był czasochłonny, bo nie było bieżących konsultacji i dopiero po otrzymaniu modelu nanosiło się poprawki i odsyłało, mimo to było to bardziej ekonomiczne niż w Polsce. Ja na przykład nie wykonuję rysunków żurnalowych, niekiedy tylko robię rysunek koncepcyjny. Mój projekt mam w głowie i od razu przekładam go na szablon. W butiku w tej chwili mam około 600 szablonów. Do każdej rzeczy, która wisi lub wisiała w butiku jest osobny szablon odzieżowy, dzięki czemu zawsze mogę wrócić do danego modelu. Przy nowej kolekcji czasem do nich sięgam czerpiąc pojedyncze rozwiązania. Czasem śmieję się sama z siebie, że mam rentgen w oczach. Wystarczy, że spojrzę na ubranie i wiem z czego i jak jest zrobione. Cały czas jestem więc w pracy, a może wcale nie… nigdy nie pracowałam. To wielkie szczęście móc robić to, co się chce i co się kocha. Przez to cały czas chcesz się uczyć, doskonalić. Cały czas czytam, śledzę trendy. Internet daje ku temu wiele możliwości. Mogę być cały czas na bieżąco. Mam swoją tablicę na Pintareście, a tam setki inspiracji.

Jak zbudowałaś swoją markę odzieżową?

Cały czas ją buduję. Nie można powiedzieć, że jest to proces skończony. Marka musi się cały czas zmieniać. Ja wymyśliłam markę kapsułową, która szyje krótkie serie, żeby dostarczać klientkom nowych emocji. Wszystkie kolekcje opisuję, przestrzeń daje informacje, ja je obserwuję i opisuję. To jest zmienna i za każdym razem coś innego mnie pociąga. Marka cały czas się zmienia, tak samo jak ja się zmieniam. Ta marka jest mną, a ja jestem marką.

Czy pamiętasz swoją pierwszą kolekcję?

Prowadzenie swojego biznesu nie jest łatwe. Dostajesz na dzień dobry dużo więcej odpowiedzialności niż jak pracujesz „u kogoś”. Dużo papierologii. Pracuje ze mną na etacie jedna osoba. Dużo rzeczy outsourcuję, wspieram się zewnętrznymi agencjami. Na pewnym etapie funkcjonowania nie jest możliwe, żeby wszystkie rzeczy ogarnąć samemu. Ja ogarniam logistykę, produkcję, kontakty z butikami, social media, zarządzam strategicznie. Mam zespół, który zajmuje się kampaniami reklamowymi w internecie. Czasem, przy większych zamówieniach podzlecam uszycie części kolekcji. Jestem lokalną patriotką, która daje zarobić branżowcom z Poznania i okolic.

Dlaczego zdecydowałaś się połączyć butik z otwartą pracownią pokazującą kulisy powstawania kolekcji?

Od samego początku miałam takie założenie. Nie wyobrażam sobie, aby mogło być inaczej. To, że pokazujemy jak i gdzie pracujemy ma ogromną wartość. Moje ubrania są bardziej autentyczne, a klient widzi, że powstają tu, na miejscu, że nie jest to fabryka, tylko manufaktura.

Jaką radę miałabyś dla osób, które myślą, o tym, by założyć własny modowy biznes? Na co powinni zwrócić uwagę?

Żeby to robiły. Mimo problemów i trudów, warto robić to, co się kocha. Jeśli ludzie mają coś w głowach, chcą się rozwijać, żyć w zgodzie ze sobą i chcą być autentyczni, to własny biznes jest właśnie dla nich. Jak pracujesz dla kogoś, to realizujesz czyjąś, a nie swoją wizję. Do mnie często przychodzą na staż studenci, których główną ideą jest to, by dowiedzieć się jak zbudować swoją markę. Ważne jednak, żeby się czymś wyróżniali. Znaleźli coś, czym przyciągną klienta.

E-commerce w butiku modowym. Jakie znaczenie w prowadzeniu twojej działalności odgrywa dziś internet? Upatrujesz w nim szansą dla swojej marki czy może zagrożenie?

Internet spowodował zmianę sposobu robienia zakupów przez konsumentów, to w konsekwencji przełożyło się na kierunek rozwoju marek. Internet i e-commerce odgrywa obecnie ogromną rolę i stwarza niebywałą szansę na rozwój działalności. Zwłaszcza, jeśli swoje produkty kierujemy do młodego pokolenia, które żyje on-line. Jeśli mój klient jest on-line, to i ja muszę być. Prowadzenie biznesu to stałe myślenie o nowym kliencie. O jego przyzwyczajeniach i stylu życia. Moja dzisiejsza klientka to kobieta 35+, jeśli chcę aby za chwilę, dzisiejsze 20-latki nosiły ubrania Magdy Hasiak, to już dziś muszę wyjść im naprzeciw i oswoić je ze swoją obecnością i moim stylem. Do tego najlepszy jest internet, bo one w nim już są. Czasy, kiedy chodziło się po sklepach, przymierzało i dotykało towar, już minęły. Teraz zamawiamy do domu, w nim przymierzamy i albo zostawiamy, albo odsyłamy. Zakupy mają być wygodne, szybkie, możliwe do zrealizowania w dowolnym miejscu i czasie. Tak działa młodzież, która stanie się za chwilę moją klientelą, i ja muszę za nimi podążać, jeśli chcę by do mnie trafiła. Co ważne, współczesny klient, zwłaszcza ten lubujący się w zakupach on-line, szuka promocji, jeśli chcę do niego dotrzeć, muszę być konkurencyjna, nie tylko jakościowo, ale i cenowo. W tym celu przygotowuję kampanie reklamowe z ofertami rabatowymi. Pomagają mi w tym AdWordsy, kampanie newsletterowe, media społecznościowe, czyli wszystkie dostępne kanały dotarcia do klienta osadzonego w internecie. Od blisko dwóch lat sama prowadzę swoje media społecznościowe. Zauważyłam, że pisanie „od siebie” pod wpływem chwili, emocji, jest bardziej wiarygodne i wartościowe dla klientów. Mam przygotowany plan marketingowy i zaplanowane posty na Facebooku i Instagramie, ale nie ograniczam się tylko do tego. Nawet jazda tramwajem może być inspiracją dla ciekawej treści, więc dlaczego nie podzielić się nią z innymi?

Jak zareagowała na Ciebie branża mody i czy kiedykolwiek w pracy zawodowej przeszkadzał Ci, brak formalnego artystycznego wykształcenia?

Rynek zareagował dobrze. Byłam oryginalna, nigdy nie kopiowałam, miałam swoje konstrukcje. To są szczere i autentyczne rzeczy. Tylko moje.

Zdradź nam proszę kulisy Twojej pracy? Jak wygląda proces twórczy od pomysłu do realizacji?

Najpierw jest w głowie. Przychodzi informacja z przestrzeni, ja sobie ją zapisuję. Muszę to przetworzyć. Projekt ma od razu kolor, fason, materiał, dodatki i cały assortment plan.

Plan na przyszłość?

Popularna marka autorska.

This article is from: