16
14 38
26
100 95 75
25 5 0
66
06 INFORMER 14 WYWIAD YEASAYER 16 WYWIAD NATALIA I PAULINA PRZYBYSZ 20 FOTORELACJA JAPANDROIDS COKE LIVE MUSIC FESTIVAL 22 PSYCHOFANI KOCHAM CIĘ, WIĘC CIĘ ZABIJĘ 26 Z KALENDARZA MORPHINE 28 IMPREZOWY PRZEWODNIK LIZBONA 32 FOTORELACJA OFF FESTIVAL 34 WYWIADY GIBSON, RETRO STEFSON 36 WYWIAD ESKMO 38 SYLWETKA TOM WAITS 42 REPORTAŻ IFESTIVAL 44 WYWIAD NETSKY 46 FUNDATA 48 RECENZJE 58 AUTOBIOGRAFIE 60 FILM „JESTEŚ BOGIEM” 62 MODA, GADŻETY, KUCHNIA 66 LEGENDA THE SMITHS 70 FELIETON FESTIWALE
4
04/12
Y
easayer wraca do Polski na kolejny koncert, siostry Przybysz powracają z nowymi projektami, The xx z płytą „Coexist”, a LAIF wraca do regularnego ukazywania się. Jak dobrze wiecie, różnie to bywało w ciągu ostatnich lat. Cieszę się, że jesteście ciekawi muzyki i odkrywacie ją właśnie z nami. A od czego zacząć czytanie tego numeru? Najlepiej od tekstu na temat żywej legendy – Toma Waitsa. Ostatnio dał o sobie znać teledyskiem do kawałka – „Hell Broke Luce”. Odcisnął swoje piętno na innych zespołach, o których piszemy. To jeden z ulubionych artystów Briana Kinga z Japandroids. Waits z nieżyjącym Markiem Sandmanem z Morphine dzielił miłość do poezji Jacka Kerouaca. Z kolej Daughn
Gibson, tak jak Tom, nie wyobraża sobie tworzenia muzyki bez wcześniejszego podróżowania po świecie i zbierania przeróżnych ludzkich historii. Tym razem w muzyczną podróż zabieramy Was do Lizbony. Między jej ciasnymi uliczkami możecie równie często usłyszeć dźwięki fado, jak i te, które słyszeliście na tegorocznych festiwalach, bo portugalskie kluby chętnie zapraszają do siebie chociażby M83 czy Nicolasa Jaara. Festiwale wspominamy, ale też polecamy kolejne. W najbliższym czasie szykujemy się i zachęcamy Was do wpadnięcia na Sacrum Profanum, Free Form Festival i Unsound. Najlepiej jechać tam z mp3 i LAIF-em pod ręką, w którym nie tylko na stronach z recenzjami możecie odkrywać dobrą muzykę. MARTA
WYDAWCA: Mediabroker Sp. z o.o. Al. Wilanowska 277 02-730 Warszawa ADRES REDAKCJI: Al. Wilanowska 277 02-730 Warszawa DYREKTOR ZARZĄDZAJĄCY MEDIABROKER: Piotr Rdzanek piotr.rdzanek@mediabroker.pl tel. 509 967 766
REKLAMA I PROMOCJA: Aleksandra Trojnar aleksandra.trojnar@mediabroker.pl tel. 693 693 800 REKLAMA: Żaneta Kozarzewska zaneta.kozarzewska@mediabroker.pl tel. 517 336 527 Elżbieta Pyzel elzbieta.pyzel@mediabroker.pl tel. 514 812 593 Anna Gajewska anna.gajewska@mediabroker.pl tel. 512 863 850 WYDANIE ONLINE: press@laif.pl
PROJEKT GRAFICZNY, PRZYGOTOWANIE I SKŁAD: Studio Graficzne M* FOTO: Krzysztof Plebankiewicz, mat. promocyjne ZDJĘCIE NA OKŁADCE: mat. prasowe DRUK: Druk-Serwis REDAKCJA: PrZemek Bollin, Ewa CiChoCka (korekta), Piotr Jarzyna, Maciej Kaczyński, Justyna Kowalska, Małgorzata Krantz, Marcin Kusy, Marta Sakson (red. prowadząca), Krzysztof Sokalla, Marianna Wodzińska, Damian Wojdyna
* Redakcja nie odpowiada za treść reklam, nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania tekstów. Rozpowszechnianie materiałów redakcyjnych bez zgody wydawcy jest zabronione.
|
further exploration was given primarily to the first solution d clear readability and endless possible applications. Second s also offers an array of variations which do not inhibit its read
6
04/12
SNOOP DOG
SOUNDGARDEN
WRACAJĄ Z POKRĘCONYM
ALBUMEM
M
SNOOP OSZALAŁ
R
óżne już były reinkarnacje, przebudzenia i muzyczne nawrócenia. Lepsze i gorsze. Zwykle zaskakujące i jednorazowe. W tym przypadku trudno mówić o kompletnym zaskoczeniu, bo elementy brzmienia reggae Snoop wprowadzał już 20 lat temu. Należy za to mieć nadzieję, że – wbrew deklaracjom „Liona” – taka płyta się nie powtórzy i reinkarnacja jest odwracalna. Już po wysłuchaniu pierwszego singla „La La La”, o tytule równie dobrym, co kompozycja, rodzi się pytanie: po co? To akurat Snoop Lion szczegółowo wyjaśnił. Otóż znudził się rapem, bo „to już nie jest wyzwanie”. Chciał spróbować czegoś innego, a los sprawił, że nowy materiał nagrywał na Jamajce. Podobno dostał tam nawet błogosławieństwo rodziny Boba Marleya. Przeszedł duchową przemianę i odrodził się artystycznie w formie, którą możemy właśnie podziwiać i pod pseudonimem, który rzekomo wymyślił rasta kapłan. Stwierdził: „Już nie jesteś Snoop Doggiem. Jesteś światłem. Jesteś lwem”. On tak na poważnie. Drugie pytanie, na które nie ma już odpowiedzi, brzmi: dla kogo? Nie dla fanów reggae. To pewne. Nawet mimo założenia, że odbiorca reggae jest mocno zjarany i niewiele do niego dociera, trudno sobie wyobrazić, żeby chciał tego słuchać. Słysząc proste do bólu kompozycje i dramatycznie słabe teksty, Bob Marley przewraca się pewnie w grobie i zatyka uszy blantami. Więc dla kogo? Dla fanów słabego pop-hopu? Mowy nie ma. Tu brakuje melodii. To może dla starych fanów rapu „Straight Outta Compton”? No cóż. Oni mogą co najwyżej wyciągnąć broń z kieszeni i z rozpaczy strzelić sobie w głowę w nadziei, że reinkarnacja przeniesie ich w świat, gdzie Snoop już nie jest lwem. Ciągle jest na to szansa. Muzyk stwierdził ostatnio, że jednak zawsze będzie Snoop Dogiem, bo to jego prawdziwa twarz. Lionem jest tylko, kiedy tworzy reggae. Pozostaje nam w to wierzyć. Na festiwalu Coke Live w Krakowie Dogg/Lion dał przecież świetny koncert. Mimo, że wyszedł na scenę w jamajskim berecie, podczas długiego setu zagrał tylko jeden numer reggae. Część publiczności wryło wtedy w ziemię, część przyjęła to entuzjastycznie. Ale jako ciekawostkę i z dużym pobłażaniem. Po koncercie Snoop obiecał, że niedługo wróci do Polski. Oby we właściwym wydaniu. (MW)
COLDPLAY
„MYLO XYLOTO” NA NARODOWYM
Z
espół Coldplay wystąpi 19 września 2012 roku na Stadionie Narodowym. Koncert organizowany jest wspólnie przez Alter Art i Live Nation. Odbędzie się w ramach trasy promującej najnowszą płytę zespołu – „Mylo Xyloto”. Album ten w ciągu zaledwie miesiąca trafił do pierwszej dziesiątki najchętniej kupowanych płyt 2011 r. w Wielkiej Brytanii. Pierwsze utwory z tej nie wydanej jeszcze wtedy płyty można było usłyszeć podczas festiwalu Heineken Open’er 2011. Supportami będą Marina and the Diamonds oraz Charli XCX. (MS)
FOT.: MAT. PRASOWE, MAT. WYTWÓRNI PŁYTOWYCH
„JESTEŚ ŚWIATŁEM. JESTEŚ LWEM”.
ogliśmy się tego spodziewać. Od dwóch lat sporadycznie koncertowali, jamowali w studiu, a w maju bieżącego roku nagrali piosenkę „Live to Rise” do filmu „Avangers”. Soundgarden powracają z nowym albumem. – Wciąż gramy rocka, tworzymy ciężką muzykę i nadal jesteśmy nieźle pokręceni – opisuje sesję nagraniową gitarzysta Kim Thayil w wywiadzie dla „Rolling Stone’a”. Jakiej muzyki możemy się spodziewać? – Stworzenie kolejnej grunge’owej czy metalowej płyty to ostatnie, o czym myślimy – dodaje Thayil. Na razie wiadomo, że na płycie znajdą się utwory „Blood On The Valley Floor” i „A Thousand Days Before”, natomiast fragment kolejnej piosenki „Worse Dream” jest dostępny do odsłuchania w sieci. Znany jest już także tytuł całości – „King Animal” będzie miał swą premierę w poniedziałek 12 listopada. Płyta będzie następcą „Down on the Upside” wydanej 16 lat temu. (MK)
7
DIXON
JOY ORBISON
DIXON I JOY ORBISON W 1500 M2
K
ażdy z nich swobodnie mógłby być headlinerem największych światowych festiwali. Tymczasem będzie można zobaczyć ich razem na jednej scenie. Dixon założył z Ame jeden z najbardziej prestiżowych labeli na świecie, Innervisions. To dla niego wydaje Henrik Schwarz, Agoria, Laurent Garnier i wielu innych. To dzięki jego wytwórni świat usłyszał takie sztosy jak „Envision” Osunlade’a czy „Singing” Agorii. Sam zresztą też ma w dorobku doskonałe wydania i remiksy (chociażby obu powyższych numerów), jednak wciąż powtarza, że jest i zawsze będzie przede wszystkim DJ-em. Nie przypadkiem od dobrych kilku lat w światowym TOP10. Joy Orbison z kolei wypłynął nagle – był to jednak wymarzony debiut. „Hyph
Mngo” z pierwszej EP-ki dla Hotflush uznawany jest za jeden z najważniejszych utworów pierwszej dekady XXI wieku, nazywany też „the most forwardthinking dubstep track of 2009”. Trudno jednak zaliczyć go jakkolwiek do rodziny okołodubstepowych producentów. Od wydania EP-ki, na której znalazły się kawałki „Wade in” i „Jels”, Joy zaczął odkrywać mroczniejsze brzmienie house’u często na pograniczu techno. Z jego współpracy z Boddiką narodziły się jedne z największych hitów ostatnich lat, które w swojej płytotece miał każdy szanujący się DJ. Zresztą Joy to nie tylko produkcja, to też wielkie umiejętności DJ-skie właśnie. Jest jednym z niewielu DJ-ów na świecie, którzy umieją pokierować publiką według własnego widzimisię. Umie wzbudzić szaleństwo na par-
kiecie, aby potem spowolnić ludzi i wprowadzić ich w trans głębokim bassowym brzmieniem. Jako jeden z niewielu producentów spod znaku „bass music” na stałe zagościł na liście Top 100 DJ portalu Resident Advisor. Imprezę, która odbędzie się 5 października w klubie 1500 m2, organizują: Music Of The Future & Warsaw Calling Pres Ceny Biletów: 25/35 zł (przedsprzedaż: muno.pl). Support: Warsaw Calling (1500 m2), Mustnotsleep (Music Of The Future), Essence & Hadrian & Jan Piotr Szatan (Głębokie Pasmo), Mic Ostap (Recognition), MaL & ADMS (ŻuŻuŻi), Pitti Schmitti (FIASKO), Kuvau (Beat Trip). (MS)
8
04/12
ASAF AVIDAN
WOW!
KOLEJNE WIELKIE OTRZĘSINY
Z
arówno na akademickich debiutantów, jak i na studenckich wyjadaczy czeka kolejna, siódma już edycja Wielkich Otrzęsin. Kupno jednego biletu wymienianego na kolorową opaskę zapewni prawdziwy imprezowy pakiet, który obejmuje kilkadziesiąt klubów w trzech miastach: Warszawie (17.10), Poznaniu (3.10) i Wrocławiu (3.10). Każdy posiadacz opaski uzyska wstęp do konkretnych klubów dobranych w taki sposób, by zadowoleni byli miłośnicy elektroniki, hip hopu czy klimatycznych południowych brzmień. Bilety w przedsprzedaży będzie można nabyć od września na uczelniach, w akademikach i punktach sieci Eventim, a szczegółowe informacje dostępne są na oficjalnej stronie WOW: www.wielkieotrzesiny.pl. (KK)
ODKRYTY
PO LATACH ZWINNE PALCE TWO FINGERS
Z
jawiskowy głos, porównywany zarówno do Janis Joplin, jak i do Roberta Planta i Jaffa Buckleya, oraz niebanalne kompozycje zapewniły zespołowi Asaf Avidan and The Mojos status najpopularniejszego ambasadora Izraela na scenie rockowej. Sławę przyniósł im zwłaszcza drugi album „The Reckonning”, który sprzedawał się świetnie także w Europie, między innymi dzięki serii koncertów supportujących występy samego Boba Dylana. Drogi panów rozeszły się w 2011 roku, jednak sam Asaf postanowił kontynuować solowe dzieło. W 2012 roku o Asafie ponownie zrobiło się głośno, tym razem za sprawą remiksu starej (2008) piosenki „Reckonning song”, który przygotował niejaki DJ Wankelmut. Okazało się, że nowa wersja, przez miesiące dostępna jedynie w sieci, w sierpniu wspięła się na pierwsze miejsce listy sprzedaży w Niemczech. To nie koniec dobrych informacji. Nowa płyta artysty ukaże się już w sierpniu 2012 roku, ale… tylko w Izraelu. Reszta świata musi poczekać do początku roku 2013. Na razie na oficjalnej stronie artysty możemy posłuchać pierwszego singla, tytułowego „Different Pulses”. Głodni nowych dźwięków Asafa mogą wybrać się na jego koncert. Już 14 listopada Avidan wystąpi we Frannz Club w Berlinie. (MK)
AMONA TOBINA
P
o rewelacyjnym albumie „ISAM” i EP-ce „Surge” z ubiegłego roku Amon Tobin postanowił odkurzyć swój hip hopowy projekt Two Fingers. Przedsmak nowego albumu mieliśmy już na jubileuszowym zestawie Ninja XX, gdzie pojawił się numer „Fools Rhytm”. Całkiem niedawno z kolei swoją premierę miał singiel „101 South”, który zapowiada drugi album projektu. Płyta „Stunt Rhytms” ukaże się 1 października nakładem Big Dada – hiphopowej odnogi wytwórni Ninja Tune. Wygląda na to, że w skład projektu nie wchodzi już Doubleclick; na płycie nie usłyszymy też rapującego na debiucie Swaya. Zamiast tego Amon Tobin przygotował dwie płyty (jedną instrumentalną, drugą z gośćmi), które sądząc po singlu, nie obędą się bez inspiracji „ISAM”. Zresztą nowe utwory, premierowo można będzie usłyszeć podczas trasy koncertowej „ISAM 2.0” zaplanowanej na wrzesień. Zapowiada się bardzo mocna pozycja na jesienne wieczory. (KS)
FOT.: MAT. PRASOWE, MAT. WYTWÓRNI PŁYTOWYCH
KIEDY PO RAZ PIERWSZY GO SŁUCHASZ, NAPRAWDĘ NIE WIESZ, CZEGO SIĘ SPODZIEWAĆ, ALE SZYBKO STWIERDZASZ, ŻE ZAWSZE MOŻESZ SIĘ SPODZIEWAĆ NIESPODZIEWANEGO – TAKIMI SŁOWAMI KOMPLEMENTOWAŁ ASAFA AVIDANA WILLY LEHMAN, SZEF SONY COLUMBIA.
10 04/12
Festiwale po wa
Sportowe biżu marki O’plotka
Jeśli żyjesz aktywnie i do pracy jeździsz na rowerze, nocą śmigasz ulicami na longu, a w weekendy gnasz nad morze, by popływać na wake’u, z pewnością szukasz w swoim życiu koloru i energii. Dla takich osób powstała O’plotka – marka sportowej biżuterii. To modowa propozycja dla dziewczyn żyjących dynamicznie. Pianki, gumki, sznurki to główne materiały, z których powstają sportowe kolekcje wygodnych bransoletek, naszyjników czy broszek. Szukaj O’plotki na www.facebook.com/Oplotka
SACRUM PROFANUM Do 17 września będzie można wziąć udział w kolejnej edycji krakowskiego festiwalu Sacrum Profanum. Już zastanawiając się chwilę nad jego nazwą, można mniej więcej zorientować się w zamyśle organizatorów. Będzie tam można usłyszeć prawdziwą, z pozoru wybuchową mieszankę muzyczną, której jednak trudno będzie się oprzeć. Legendarną wytwórnię Ninja Tune będą reprezentować m.in. King Cannibal i DJ Food. Niesamowitym doświadczeniem muzycznym musi być też obecność na koncercie łączącym artystów takich jak Sigur Rós i Kronos Quartet czy usłyszenie na żywo akustycznych aranżacji utworów kultowego artysty sceny elektronicznej – Aphex Twina. To chyba właśnie wzajemne przenikanie się różnych nurtów muzycznych zapewnia temu festiwalowi tak szeroką publikę. Nie bez powodu mówi się o nim jako o jednym z najciekawszych wydarzeń na muzycznej scenie Europy.
ORIGINAL SOURCE UP TO DATE 21–22 września w białostockim Kompleksie Węglowa już po raz trzeci odbędzie się Original Source Up To Date, który reprezentuje ścianę wschodnią na festiwalowej mapie Polski. Ma wielu zwolenników, bo choć odbywa się od niedawna, to już można go uznać za jeden z najciekawszych eventów muzycznych sezonu. Mamy tu świetnych artystów scen elektronicznej i hip hopowej, niepowtarzalny klimat, który gwarantują industrialne magazyny powojskowe, a także towarzystwo innych dziedzin sztuki, stanowiących dla muzyki idealne tło. Organizatorom nie zależy na ściągnięciu ogromnej masy ludzi i supergwiazdorskim, komercyjnym line’upie, a raczej na stworzeniu oryginalnego festiwalu, gdzie śmiało można mówić o bliskim kontakcie artysta – publiczność. Może się to okazać dla prawdziwych fanów nie lada gratką, bo w tym roku pojawią się m.in. Evidence, Onra, Coki czy Evol Intent.
FREE FORM FESTIVAL To prawdziwa bomba energetyczna pod względem muzycznym. 12–13 października w warszawskim Soho Factory wystąpią m.in. tacy artyści jak Bloody Beetroots, Little Boots,
FOT.: MAT. PRASOWE, MAT. WYTWÓRNI PŁYTOWYCH
NIE TYLKO LATEM MOŻNA SIĘ BAWIĆ Z FESTIWALOWYMI OPASKAMI. ZOBACZCIE, JAKIE IMPREZY POLECAMY WE WRZEŚNIU I PAŹDZIERNIKU.
kacjach Jazzanova, Digitalism, Iamamiwhoami, Gesaffelstein czy XXXY. Taki line up gwarantuje, że tegoroczna edycja nie ustępuje w niczym poprzednim i zapowiada naprawdę konkretną imprezę. A tymczasem muzyka to tylko jedna, choć bardzo istotna część tego eventu. Nie należy bowiem zapominać o innych, obecnych tam, elementach sztuki niezależnej – będzie można obejrzeć liczne pokazy filmowe i audiowizualne, wideo-art., a także ekspozycje designu młodych polskich twórców.
Między Krakowem a Nowym Yorkiem – UNSOUND 2012 Mimo że tegoroczna edycja odbywa się pod niepokojącym hasłem „The End”, to nie zanosi się jednak na koniec dobrej passy Unsound Festivalu. Dziesiąta edycja tego charakterystycznego festiwalu współczesnych form muzyki ambitnej oraz sztuk audiowizualnych doczekała się z racji swojej solidnej formuły większego posłuchu za granicą niż u nas. Co roku przyciąga do Krakowa kilkudziesięciu artystów, którzy w swoich światkach muzycznych uznawani są za pionierów, wiecznych eksperymentalistów, ludzi którzy dyktują nowe kierunki rozwoju. Organizatorzy festiwalu, korzystając z wypracowanego w poprzednich edycjach pomostu między Krakowem a Nowym Jorkiem, zaprosili na dziesiątą edycję UF wielu znakomitych gości ze Stanów Zjednoczonych. Wśród nich powołany specjalnie na potrzeby festiwalu, house’owy projekt Interplanetary Prophets, który tworzą Hierologlypihic Being oraz Ital; Julia Holter w specjalnym projekcie z Sinfonietta Cracovia Quartet (pamiętacie wojaże Ben Frosta sprzed bodajże roku?). Ben Frost zresztą ponownie zawita na Unsound, tym razem z nowym składem. Z gości zza oceanu warto jeszcze wspomnieć o światowej premierze projektu współtworzonego przez Tim Heckera i Oneohtrix Point Never oraz o debiutach w Polsce Vacitan Shadow, Theo Parrish (Red Bull Music Academy), Container czy Bee Mask. Jeśli chodzi o europejskich przedstawicieli, to nikogo na pewno nie ominie kolejny projekt specjalny o nazwie Kleksploitation, w który zamieszany jest Andy Votel, a na warsztat zostaną wzięte ścieżki dźwiękowe do filmów o Panu Kleksie. Wielbiciele mrocznego techno nie odpuszczą sobie występu berlińskiego producenta Sheda (który nomen omen wystąpił w tym roku w Polsce w projekcie ATOL na płockim Audioriverze) oraz Brytyjczyków z Emptyset. Oneman zapewne zaprezentuje moc nie mniejszą niż ta bijąca z jego selekcji na Fabriclive z numerkiem 64. Do tego Teengirl Fantasy łączący techno, house i R&B. Oprócz tego… ech, wystąpi cała masa znakomitych artystów i projektów, że aż brakuje nam słów, by je wszystkie opisać. (KK)
Pokaż swoją ekipę w ramach
„all originals represent” Od września adidas Originals rusza z otwartą dla wszystkich akcją „all originals represent”. Jeżeli robicie ze swoimi kumplami coś, co wykracza poza przełączanie kanałów telewizyjnych i klikanie w necie, czujcie się zaproszeni. Na zwycięzców czeka wsparcie od adidas i MTV Polska w realizacji swoich zajawek. Moda, muzyka, design, sztuka, sport… Nie ma ograniczeń, a jedyny wyznacznik to oryginalność w grupie przyjaciół i znajomych. Promocję projektu wspierają niebanalne i doskonale znane osobowości światowego show-biznesu, mody i sportu: nowa supergwiazda sceny muzycznej Nicki Minaj, raper i kompozytor Big Sean, fenomen koreańskiego popu 2NE1, jeden z najlepszych koszykarzy ligi NBA Derrick Rose oraz ekstrawagancki projektant mody Jeremy Scott. Teledysk oraz inne materiały związane z kampanią można zobaczyć na www.youtube.com/adidasoriginals . Cała akcja będzie trwać dwa miesiące, a zasady są banalnie proste. Pierwszego września na stronie internetowej www.adidas. com/represent ruszyła specjalna platforma, gdzie każdy może wrzucać swoje filmy, zdjęcia, muzykę i teksty pokazujące pasje i zajawki. Przez kolejne tygodnie września i października adidas Originals będzie czekał na wasze zgłoszenia. To jest czas, w którym możecie pokazać, co was kręci, co wam i waszym przyjaciołom daje energii do życia, udowodnić, że macie polot i pasje. Jednocześnie rozpocznie się głosowanie, w którym będzie można lajkować najlepsze ekipy i podpowiedzieć organizatorom, co tak naprawdę jest fajne. Zgłoszenia można przesyłać do 7 października, głosowanie potrwa jeszcze przez kolejne trzy tygodnie. 1 listopada adidas Originals ogłosi zwycięską ekipę. Do wygrania splendor, sława i zaszczyty, ale przede wszystkim wsparcie od adidas Originals dla najlepszej ekipy oraz możliwość pokazania swojej pasji w MTV Polska.
14 04/12
WYWIAD / YEASAYER
15
MAJĄ SERCE DO POLSKI, BO WRACAJĄ TUTAJ JUŻ PO RAZ CZWARTY! TYM RAZEM Z NOWYM ALBUMEM „FRAGRANT WORLD”. O MUZYCE I KONCERTACH ROZMAWIALIŚMY Z ANANDEM WILDEREM.
: Przed chwilą widziałam Cię w Gdyni, na Open’erze. : Za chwilę, 15 września, będzie można usłyszeć Was Chyba macie pracowite wakacje? w warszawskim klubie Palladium… ANAND: Teraz łapiemy chwilę oddechu. Właśnie wróciłem ANAND: Już nie mogę się doczekać! Polska publiczność prawz dwutygodniowego urlopu z żoną. Relaksuję się w swoim domu, dopodobnie zasługuje na miano najlepszej na świecie. Za każna Brooklynie. dym razem, kiedy przyjeżdżaliśmy, była bardzo podekscytowa: Słyszałam, że kochasz Nowy Jork, ale może są jakieś na naszą muzyką. miasta, które wydają Ci się równie pociągające? : Na pewno będzie i tak tym razem. A jakie koncerty ANAND: Równie mocno kocham Amsterdam i Tokio. Mógłbym wolisz – w klubach czy na festiwalach? mieszkać też w Meksyku albo San FranciANAND: To są bardzo różne doświadsco czy Los Angeles. czenia, które trudno mi porównać. Festiwal jest fajny, bo to wielka impreza : Ty, Chris Keating i Ira Wolf Tuton, z mnóstwem energii. Ale występ w klubie z tego co wiem, właśnie do Nowego Jorteż ma swoje zalety. Może być bardziej ku przeprowadziliście się, by móc razem intymnie, widownia zwykle jest bardziej grać w tamtejszych klubach. Ale znacie skupiona. się od dawna, prawda? ANAND: Przyjaźnimy się od dziesiątego : Męczy Cię śpiewanie niektórych roku życia. Najpierw byliśmy kumplami, piosenek na koncertach? potem wpadliśmy na pomysł założenia zeANAND: Nie, bo wybieram te, na które społu. mam ochotę w danym momencie. Zmienia: A skąd wzięliście pomysł na namy kolejność utworów, jeden koncert zwę? nie przypomina następnego. ANAND: Nie kryje się za tym żadna histo: A czego sam ostatnio słuchasz? „FRAGRANT WORLD” TO OSTATria, z książki z nazwami. Spodobała nam ANAND: Das Racist! NI ALBUM ZESPOŁU YEASAYER. się, bo brzmiała oryginalnie i dawała spore Polecam. UKAZAŁ SIĘ 20 SIERPNIA 2012 R. pole do popisu podczas tworzenia logo. : Dzięki za rozmowę
FOT.: MAT. WYTWÓRNI PŁYTOWYCH
ROZMAWIAŁA: MARTA SAKSON
16 04/12
NATALIA – BUTY CL NYLON SLIM, SPODNIE NEW CLASSIC ESSENTIALS PANT, KOD W59335, BLUZA NEW CLASSIC ESSENTIALS FULL ZIP W59301. PAULINA – NEW CLASSIC ESSENTIALS FULL ZIP W59299, SPODNIE NEW CLASSIC ESSENTIALS PANT W59334, BUTY FABULISTA MID J93148.
TEMAT Z OKŁADKI / SIOSTRY PRZYBYSZ
g dalszy : Czy będzie jakiś cią ały ow żn pró : Mimo wakacji nie tu? Koncerty, może płyta? ncertowej, tego projek ko y tem on str od no rów za ście – : Najpierw koncerty, po materiału. NATALIA go t we cer no kon nia my wa gra oto nia yg ześ jak i prz płyta. W połowie wr ic zm Ko o ieł dz prezentujeNatalia zwieńczyła ójce”, a w listopadzie za „Tr w je wu oto yg prz a bowej trasy. Blues 2012 r., a Paulin ten materiał podczas klu my jak ia, tal Na X. do stumateriał zespołu Rita PA iast w grudniu wchodzimy tom Na sepio ia an ew ać. narodził się pomysł zaśpi dia, by całość zarejestrow dzą, że nad lin? wie Jop is scy zy nek Jan : Paulina, ws ie: mn ał pyt za ś z nazwy NATALIA: Po prostu kto mś pracujesz, ale opróc czy : łam zia ied Pow „Rita Pax Ty chyba byś dała radę? wiadomo, co to będzie? nie po od ci lić zie ud o” – piszepotrzebuję miesiąca, by a tych, co ją lubią w ciemn wit łe. leg od o rdz ba ooku. Zdrawiedzi. Było to dla mnie na fan page’u na Faceb cie a. net pla ca ob mysł na Rita Na początku jawiło się jak isz cokolwiek? Skąd po dz r? ua ert rep aś : Jak dobierał Pax? napisałam Od czego zaczęłaś? ULINA: Zeszłego lata PA ść czę za iejs dn sobie w saloNATALIA: To była najtru a piosenek. Siedziałam kilk Za u. rok ł pó d łam midi, pracy. Zajęło mi to pona przy pianinie, totalnie ola nie dy wte rą któ ki, olwiek my częłam od jedynej piosen mienia, produkcję i jakiek brz ło by to – nie Rejestrowarozumiałam melodycz nie o grupie docelowej. śle ko, łam gra za to cie zażarło, „Move Over”. Kiedy już to, co mi i tylko mi osobiś łam aem prz ie mn i dobrze „sielejne utwory zaczęły do ło szczere, wzruszające by ści wła i m yła ucz stu takie rzewiać. Bardzo długo się iało” mi w gardle. Po pro dz o neg syj pre eks o mnie się śpiewie dalej uczę się teg , które wygodnie i przyje czy alon ocj em , ość g z tymi języka. Prostota, szczer ło. Już wtedy katalo wa ieow czł e, eni rpi Pax. Zresztą, ność i wybuchowość, cie senkami nazwałam Rita pio nie To . ość yln om lat. Zaczęłam czeństwo bardziej niż nie imię chodziło za mną od to , ślę My B. R& t pły o dziewczy zawsze są składniki dyś nawet pisać książkę kie za na ie mn ia ien czułam, że teże to doświadczenie zm nie o tym imieniu, więc po dać jej też wsze jako wokalistkę. trzeba go użyć. Chciałam raz ć ija om się aś rał e w znaczeniu : Wiem, że sta krótkie, dźwięczne i zwart iej mn te ć za ka po wszystko. Poza rzeczy oczywiste, a nazwisko. Pax zawiera to ich ulubionych znane? tym „K-Pax” to jedna z mo kok na jed zie lud za dużo lektur NATALIA: Tak, ale książek, a że nie czytam my of ece „Pi jak m to wyryte chają te piosenki, ta dobowiązkowych, to ma na ze ws Za h. tac cer heart” – widzę to na kon zgu. esa”… Ja swoje- w mó zagościło czekają też na „Merced : Zdaje się, że to imię a. sam a ew śpi ość tylko w sensie go mam więc publiczn u Ciebie na dłużej, nie (śmiech) się naj- muzycznym? szłam w drugą : Co w Janis podoba Ci PAULINA: Jesienią za się, że to znobardziej? ciążę i kiedy dowiedziałam alon ocj em ść, zno wnie pulsoNATALIA: Chaotyc dziewczynka, to imię pono wu aMi . mą da ie byc uchu. Stąd moja ność i totalna zlewka na wało mi w głowie i w brz me zne ślic ła śla my Rita. Nie wiem, ła niezwykły talent i wy druga córka ma na imię gę mo że mi, ło Mi em, ale przyklelodie improwizując. o co chodzi z tym imieni i. am eżk ści mi jest film o życiu chadzać jej ówczesny iło się do mnie. Wiem, że wy cko sto od wo asz y godziny i jesz: Jak wspomin świętej Rit y, ale trwa trz żo wolnego czakoncert? cze nie znalazłam tak du łam aci Str ra. sak ma to coś wyjaśni. NATALIA: To była su na podejście. Może nie i bę pró na y liśm głos! Za późno dotar o była wytrzymała. Właściwie coś Podobn ck. che nd sou na su cza o był : A wracając do muzyki? już na oczach się ało byw od nina nagrywaby pró lu sty w PAULINA: Oprócz pia iś Dz ty. pło za y kot l, bitów zagrapubliczności. Pierwsze łam też dużo wioloncze a był tu, jek pro rę mie klapę pianina wiem, że jak na pre nych długopisem o sanie był at klim Ale . zabawek Mato dość głęboka woda lub innej materii, szklanek, , ślę My . alu tiw fes przyp. red.) itd. mowity na samym tyldy (pierwszej córki – t! zes chr i tak na yło zmic Blues zasłuż IAŁ : MARCIN KUSY że Ko
WEE OW KO ISK WIS JAW ZJA JĄ Z AJĄ M MA ŁY KŁY YK WY ZW IEZ NIE Y II N SY ŁOS G GŁO IA ENIA ZEN RZ OR TWO SŁŁ TW YS MY Z ZM CH YCH WY OW TKO JĄTK YJĄ W WY EK.. ENEK SEN IOS P PIO U DU UD TRU EZ TR B BEZ IĘ SIĘ JĄ S AJĄ ZA SZ US RU OR P PO O ZO DZ RD AR BA W WB CH YCH NY DN OD RO OR NO ŻN ÓŻ R RÓ CH,, ACH KA TYK STY LIS TYLI S STY JĄCC AJĄ KA SK CIS DCI O OD WEE SW HS ICH NIC AN N NA LNEE ALN ZA RZ TAR WTA OW PO IEP N NIE JĄ AJĄ MA O.. M TNO IĘTN P PIĘ O,, TKO STK YS ZY SZ W WS A,, EBA ZEB TRZ CO CO TR KĘĘ YK ZY UZ MU YĆĆ M ZY RZ OR TWO Y TW B BY M YM ZY SZ ŻS YŻ JWY AJW NA AN N NA IE.. MIE IOM ZIO OZ P PO IĘ SIĘ YS IŁY ZIŁ DZ OD GO ZG IE Z BIE O OB IEĆĆ ZIE DZ IED WIE OW PO O OP H ICH OIC WO SW O OS CH YCH ZY SZ ŻS LIŻ JBLI AJB N NA IC MIC ZM OZ KO CH:: K TACH KTA JEK OJE RO P PR X AX PA AP ITA RIT ES,, R LUES B BLU IM,, TNIM TATN STA OS II O IEJJ ZIE DZ RD AR JBA AJB N NA M YM LNY TALN ENTA MEN YM ERY PER SP EK EKS X.. AX TRA IC TR SIC SS AS CLA K CL OK BO EEB R REE Ń ŁAŃ IAŁA ZIA DZ OD IMO M MIM CH YCH WY OW RO TOR LOTO IELO W WIE IE WIE CIW ŚCI ŁAŚ W WŁA JĄ TAJĄ STA OS ZO OZ P PO IE,, NIE AN PA E. P NE. CZN ŁĄCZ ZŁĄ OZ RO IER N NIE A LIA TALI ATA NA IE,, N WIE OW NO AN P PA Z.. SZ YS BY YB ZY RZ PR AP NA LIN ULI AU PA II P ROZMAW
17
18 04/12
NATALIA – BUTY CL RAYEN J92013, KOSZULKA NCE GRAPHIC TEE W59318, KURTKA WZÓR PAULINA – BUTY FABULISTA MID J93148, BLUZA NCE F.ZIP F.T. W59299
TEMAT Z OKŁADKI / SIOSTRY PRZYBYSZ
19
FOT.: REEBOK
, żeby Skrillex Nie mogę też powiedzieć e czn ate ost tem Po to zabieramy. ł! atyczne projek- się za jesieni mnie nie rusza Wyszły z tego dość enigm myślę, że jeszcze tej i sy estety nie śledzę za barmik Ni A: LI era TA num i NA tym z lej . da iał co ter , ma tym o ten śl i ds ujawn ty. Na my nne. Inspiruję koledzy Penguin Recor o rynku, bo to czasochło i dz mo wy nie gło w ł do zia mi ud li cie kty i współmi, przysz : Razem bierze tym, co wokół mnie. Konta Piotr Zai się ł we Pa pro ie cia iec bra św ki, ym ów cał ym na nad nowymi z podstaw ca jest inspirująca. Praca Miodo- zwykłym, znan łą pra ma y ze liśm łąc czy po koń ba cy Pró zys s. Classic lewscy. Ws o płyty, ostatnio z nas ru- jekcie Reebok projektami. Jeśli chodzi dy każ i szy li rw cze pie lon na wio ch sie ący wą w kla ystów, pochodz St. Vincent i Dr. Johna. zyce, nazwijmy nia art łych muzycz- słucham leg od ze znah óc szył w jakąś stronę w mu dw z a ok t : Jedni nagrywają duety u trafiłam rzu tem s nie cza za iś ka Jak po a ej. ąc kow iaj wają swoje to rozryw umożliw mi postaciami, inni nagry yszałam nych planet, ny usł , zie d gd na po ace Sp ki, zy My mu nę na ich stro iczną. Czy jest o spektr um utwory z orkiestrą symfon przez braci szerokieg o neg iad św rzo do two y łu on po str j zes Z jedne numery go jeszcze ś muzycznego, cze moim ko- podziałami. co ż nie i, rów an , tow kim dz len wa uta Za j gie z Remkiem i, z dru jest takim skr ynie spróbowałyście, a arskiej. Ze- czeni art yśc dn Be j Pro zne cy. zyc zy mu mu z że nsę legą, tyle jący na swą sza tym marzeniem? ujął mnie mocno czeka spół Excessive Machine chę jak misja? tro t jek erew ią, ośc . żliw swoją naturalnością, wra To ważne, że nie tylko tzw iami woka- NATALIA: on , rm żna ha i wa po iem a jśc de zyk po mu lacyjnym tura, np. kiedy lubię wyższa kul iu, życ spo im to y mo jem w ktu nty Tra me li. Są mo mecenasów. był jeden ma swoich to , i wo zi, nko lud eru h wiz łyc o bia eg ciekaw muzykę w maila tkanie jako coś akó . op chł zne do zyc m mu ała ie pis an zw Na z nich. i jako wy alogu Rita modowo kat m ci ase sta po cen w me m się kie je zni z załąc , że Reebok sta jścia do nume- To fajnie Pax i wyrazili chęć pode pkulturowej sztuki. po j sze cje trochę na iza tal spi ho ssic Trax, we żo cią je rów. Mo : W ramach Reebok Cla dzięki tej ale , nia tka kolektyspo m nt ski me ław mo z wroc opóźniły nąć fan- łączycie siły iąg wc się żemy ało mo ud o ej eg sow Cz ? cza sh Pony zmyłce ę Kasię wem Hush Hu istk kal wo i tkę nis pia tastyczną się spodziewać? gląda tak, Piszek. TALIA: Współpraca wy NA y Cz ? ka zy mu o: Jaka to będzie i swój kawałek ciasta w sw asowych że każdy rob hcz tyc bę do tem od Po . ła ny) leg Po i od bardzo mku (Paulina, Ja do im do że ę, osz wn m klejem, dokonań? Po zdjęciach y pracować nad dobry iem dz we go alo an będzie najminować będzie stare, to poskleja – to chyba co , on raf wib , esa się spodziebrzmienie – piano Rhod większa sztuka. A czego ? ka sów ie jest barba zen ka łąc ws po beatleso Myślę, że to ć… wa s na w t Jes sz. osi dzę, PAUL IN A: Dobrze wn yczne. Zobaczymy. Są beatlesow- dzo egzot lat nia wa iło um ie… a aln wk da ent spora ie eksperym odzę mocną że będz ybieskich. Ja osobiście przech A: Kawałek zaczyna prz IN UL mało czy - PA że o m Ma mim . Po . ter na rak no cha Len y fazę na mocno wykręcon rać bio o jeg y tur lek rsja będzie tam, to jestem w trakcie ieję, że jego finalna we dz na nu o jeg m cha utworem grafii i co za tym idzie słu nym, acz enigmatycznym ecz tan ro spo k na jed merów. Jest też m. i chyba ładnie muzyczny iej ia jśc de po o eg esn współcz Was obecnie najbardz Co : y faktycznie m am Gr szy Wa h). ki iec tun (śm ga y re am śpiew w muzyce, któ ci krę stre ie mn co odu, co jest na różnych instrumentach, aniem idą mocno do prz zd la vio , ele ncz olo suje i kręci zarazem. Wi inspirujące? plastikowa najbardziej a, ett on raf cniej inspiwib a, mb de ga UL IN A: Os tatnio najmo PA Re a. ctw iwa dz i, tak samo kasa zabawkowa i inne mencie myślę, e mnie robienie muzyk ruj m yła icz PAULINA: W tym mo ćw rym zie któ gd na ki o, tun nin ga pia re y któ jem jestru nagranie mojej Nie wiem, że spełnieniem będzie rki Legnica, w sobie. ma i. e zyk saż mu pa i , em my yki ga ret sze teo pierw która nam obu jes tem i Natki, wspólnej płyty, Jolana i tym idą, nie uary git alb , m esa wy od no Rh się a, m zer Wurlit nie zakręciła ie się na maksa podobać. e, oldschoolo- Strasz „Grey Oceans” będz podobne, dość drewnian to duuuuuuużo! mem Nory Jones i płytą NATALIA: Tak – i ie sob lić pa . od nia ię lub mie o we brz Bardz e na marzenia, cie, jeśli CocoRosie. Niech pozostanie w skr ytc ku, ran po o iot Ell : Na jakim etapie jesteś ssy łki Mi s you should ne„Both secrets and dream usłyszymy stare ka wa dy nu Kie . ło nie rąg wa ok gry na na m o i cha chodz a po południu słu Lennona. ver share”. materiał? ru „God” – Johna me ia : Dziękuję za rozmowę. an row est rej za siebie super pasuje. do mi PAULINA: Zostały do tko zys ws to I e to już teraz już tylko wokale. Właściwi
20 04/12
JAPANDROIDS GDZIE: HYDROZAGADKA KIEDY: 1.09.2012 BĘDĄC NA ICH KONCERCIE, AŻ TRUDNO UWIERZYĆ, ŻE TYLE ZAMIESZANIA ROBI DWÓCH FACETÓW: BRIAN KING (GITARA, WOKAL) I DAVID PROWSE (PERKUSJA, WOKAL). TEN KANADYJSKI DUET DZIAŁA OD SZEŚCIU LAT I ZBIERAJĄ SAME POZYTYWNE RECENZJE. „WIELKA MUZYKA NA MAŁEJ SCENIE” – DONOSIŁ KANADYJSKI „THE NATIONAL POST”. TAK BYŁO TEŻ PODCZAS ICH KONCERTU W WARSZAWIE. PRZEZ DWIE GODZINY PORYWALI PUBLICZNOŚĆ GITAROWO-PERKUSYJNYMI DŹWIĘKAMI. JAPANDROIDS PRZYJECHALI DO POLSKI PROMOWAĆ SWÓJ NAJNOWSZY, TRZECI JUŻ ALBUM „CELEBRATION ROCK”.
JAPANDROIDS
21
COKE LIVE MUSIC FESTIVAL
COKE LIVE MUSIC FESTIVAL FOT.: KRZYSZTOF PLEBANKIEWICZ, TOMEK KAMIŃSKI / ALTER ART
GDZIE: MUZEUM LOTNICTWA W KRAKOWIE KIEDY: 10–11.08.2012 KONCERTY: THE KILLERS, PLACEBO, THE ROOTS, SNOOP DOGG, AZARI&III, KIM NOWAK, MYSTERY JETS, SPECTOR, CRYSTAL FIGHTERS, FAIR WEATHER FRIENDS, PEZET&MAŁOLAT LIVE, COOL KIDS OF DEATH, KAMP!, KEIRA IS YOU, TABASKO, MUCHY SIÓDMA EDYCJA FESTIWALU W TYM ROKU BYŁA POPRZEDZONA KONCERTEM ZESPOŁU THE KILLERS W TEATRZE ŁAŹNIA NOWA. TAM GRUPA ZAPREZENTOWAŁA KILKA SMACZKÓW Z NADCHODZĄCEJ NOWEJ PŁYTY „BATTLE BORN”. JEJ PREMIERA ZAPOWIEDZIANA JEST NA 17 WRZEŚNIA.
22 04/12
O STALKERACH I PSYCHOFANACH GWIAZD
23
„HEJ SUPERGWIAZDO, JESTEM TWOIM NAJWIĘKSZYM FANEM. HEJ SUPERGWIAZDO, ZABIJĘ SIĘ DLA CIEBIE. HEJ SUPERGWIAZDO, ZABIJĘ CIĘ, JEŚLI NIE DOSTANĘ CIĘ TYLKO DLA SIEBIE” – ŚPIEWAŁ MARILYN MANSON W UTWORZE „MISTER SUPERSTAR”. OKAZUJE SIĘ, ŻE CHĘĆ ZAMORDOWANIA TO TYLKO JEDEN Z WIELU POMYSŁÓW, JAKIE WPADAJĄ DO GŁOWY „FANOM”, KTÓRZY POD WPŁYWEM UWIELBIENIA DLA SWOJEGO IDOLA ZATRACILI KONTAKT Z RZECZYWISTOŚCIĄ. TEKST: KRZYSZTOF SOKALLA (ONET)
24 04/12
K
ażdy artysta, który wkracza w świat show-biznesu i zadamawia się w nim na dobre, musi liczyć się z tym, że oprócz sławy i pieniędzy czeka go wiele znacznie mniej przyjemnych atrakcji. Nie bez powodu zarówno nastoletnie gwiazdki, jak i weterani będący na rynku od kilku dekad otaczają się tabunem ochroniarzy. Ubrani w eleganckie garnitury, dobrze zbudowani panowie w swojej karierze bodyguarda gwiazdy na co dzień walczą przede wszystkich z nadgorliwymi łowcami autografów, entuzjastami wspólnych zdjęć czy po prostu szalejącymi fankami młodych i urodziwych młodzieńców. Do historii przechodzą jednak przypadki znacznie rzadsze i groźniejsze, np.: łamanie sobie kończyn, aby jeszcze bardziej przypominać swojego kontuzjowanego idola, smarowanie się krwią zwierząt czy trzymanie jako zakładnika własnego kota. Bywają też mniej drastyczne przypadki, które postronnemu obserwatorowi mogą nawet wydać się zabawne. Ofiarom niezdrowego zainteresowania niezrównoważonych psychicznie fanów rzadko kiedy jest do śmiechu. JOHN LENNON NIE ŻYJE Najbardziej znanym i jednocześnie najbardziej drastycznym przypadkiem chorobliwego zainteresowania się swoim idolem jest sprawa Marka Davida Chapmana. Chapman na cel wybrał sobie byłego Beatlesa – Johna Lennona. Przed morderstwem przyszły zabójca Lennona stworzył sobie listę osób, których chciał się pozbyć. Byli na niej m.in. Jacqueline Kennedy, Johnny Carson i George C. Scott. Uznał jednak, że to właśnie Lennon będzie najłatwiejszym celem. Według zapisów z przesłuchań, które miały miejsce po dokonaniu zbrodni, proces planowania zabójstwa był dość zagmatwany. Chapman miał inspirować się książką „Buszujący w zbożu”, filmem „Zwyczajni ludzie” oraz okładką słynnego Sierżanta Pieprza Beatlesów. Zanim podjął ostateczną decyzję, kilkakrotnie zmieniał zdanie, a nawet umawiał się z psychologiem. Ostatecznie swój plan zdecydował się zrealizować 8 grudnia 1980 roku w Nowym Jorku. Najpierw zdobył autograf Lennona na egzemplarzu świeżo wydanego albumu „Double Fantasy”, a kilka godzin później oddał w stronę muzyka pięć strzałów z rewolweru, z czego cztery raniły go śmiertelnie. Po fakcie Chapman pozostał na miejscu zbrodni i czytając „Buszującego w zbożu”, czekał na policję. Do dziś przebywa w więzieniu, gdzie odsiaduje karę dożywocia. Kilkakrotnie ubiegał się o przedterminowe zwolnienie.
John Lennon nie był jedynym Beatlesem, którego dopadł psychofan. W 1999 roku Cristin Kehler włamała się do domu George’a Harrisona, po czym zrobiła pranie, zadzwoniła do matki oraz odgrzała sobie mrożoną pizzę. Za ten wyczyn trafiła do więzienia na cztery miesiące. Gitarzysta czwórki z Liverpoolu wyszedł z tej sytuacji bez szwanku (zmarł na raka dwa lata później). Z kolei życie Cristin Kehler zakończyło się gwałtownie w 2007 roku. Kobietę znaleziono martwą w jej samochodzie. Koroner orzekł morderstwo połączone z samobójstwem; partner Kehler zastrzelił ją, korzystając ze strzelby, po czym sam popełnił samobójstwo. BÓG KAZAŁ MI CIĘ ZABIĆ O tym, że aby dorobić się własnego stalkera, nie są potrzebne lata kariery, przekonała się 20-letnia Selena Gomez. Starszy od niej o 27 lat Thomas Brodnicki twierdził, że po licznych konwersacjach z Bogiem wspólnie zaplanowali morderstwo gwiazdki Disneya. Selena szybko przekonała się, jak bardzo sprawa jest poważna. Brodnicki podjął próbę wydrapania oczu przypadkowo napotkanej na ulicy dziewczynie łudząco podobnej do wokalistki. Na Brodnickiego nałożono sądowy zakaz zbliżania się do gwiazdy. Śmierci życzono także Madonnie. Na królową popu czyhał niejaki Robert Hoskins, który w 1995 roku włamał się do jej domu, po czym zagroził, że poderżnie jej gardło. Groźby śmierci nie ominęły obecnych na miejscu ochroniarza i asystenta gwiazdy. Hoskins opanował się dopiero po dwóch strzałach oddanych przez ochroniarza. W 1996 roku za swoje wybryki został skazany na karę więzienia. Po wyjściu z zakładu karnego, za sprawą kilku napaści i aktów wandalizmu, zasłużył sobie na przymusowy pobyt w zakładzie zamkniętym, w którym spędził 10 lat. Na początku 2012 roku udało mu się uciec ze szpitala, jednak dziesięć dni później został złapany. W czasach swojej świetności niedoszłego mordercy dorobiła się również Janet Jackson. Wokalistka poprosiła sąd, aby zajął się Robertem Gardnerem, który miał prześladować Janet przez ponad dekadę. Bezpośrednim impulsem była wizyta Gardnera na próbie przed programem „Saturday Night Live”, w którym Janet miała wziąć udział. Mężczyzna, który twierdził, że ma ze swoją idolką „osobisty kontakt”, zjawił się w studiu telewizyjnym wyposażony w nożyce do żywopłotu, skalpel oraz nóż. Sędzia ukrócił wspomniany kontakt pary, zakazując Gardnerowi zbliżania się do Janet Jackson.
FOT.: MAT. WYTWÓRNI PŁYTOWYCH, WWW.TOMWAITS.COM/ BAD AS ME PRESS PHOTO BY JESSE DYLAN
O STALKERACH I PSYCHOFANACH GWIAZD
BĄDŹ MOIM MĘŻEM „Niestabilny psychicznie stalker gwiazd”. Taką diagnozą może pochwalić się Karen Mcneil. Bezdomna 48-latka kilkakrotnie próbowała dostać się na posesję Justina Timberlake’a. Jej cel był jasny – zostać żoną gwiazdora, a później razem z mężem rządzić światem. Zamiast tego pani Mcneil trafiła na leczenie, a później, po złamaniu sądowego zakazu zbliżania się, na rok do więzienia. Wcześniej tej samej strategii próbowała z Axlem Rose’em. Jeszcze dalej posunęła się Darshelle Jones, która twierdziła, że ślub z Usherem ma już za sobą. Po decyzji sądu, który zakazał jej zbliżać się do wokalisty, niedoszła żona Ushera za pośrednictwem wideo bloga tłumaczyła, że to wszystko nieprawda i że dysponuje dowodami potwierdzającymi jej słowa w postaci nagrań z poczty głosowej. Darshelle mówiła też, że pracuje jako pielęgniarka. Pojawiły się przypuszczenia, że w szpitalu bywa nie jako pracownik, a jako pacjent. Oddziału psychiatrycznego. ZROBIĘ WSZYSTKO, BY BYĆ TAKA JAK TY Jedna z nastoletnich fanek Jessie J, po tym jak jej idolka złamała nogę, postanowiła doprowadzić własną kończynę do podobnego stanu. Dziewczyna zebrała dostępne w internecie informacje na temat nieszczęśliwego wypadku gwiazdy, po czym celowo złamała sobie nogę. Aby cała akcja nie pozostała niezauważona, Jessie otrzymała spory zestaw zdjęć złamanej nogi fanki wraz z SMS-ami o treści przeważnie oscylującej wokół zapewnienia: „Zrobię wszystko, by być taka jak Ty”. Konto na Twitterze to duża odpowiedzialność. Przekonała się o tym Miley Cyrus. Po tym jak w 2009 roku usunęła swoje konto w serwisie, jeden z jej fanów szantażował swoją idolkę, twierdząc, że jeśli ta nie wróci do mikroblogowania, on zabije swojego kota. Miley reaktywowała swoje konto na Twitterze. Jej powrót najwidoczniej nie nastąpił jednak w odpowiednim terminie, gdyż według informacji zawartych na stronie kot został uśpiony. Cała sprawa wydaje się jednak mocno naciągana, ponieważ śmierć zdrowego kota miała nastąpić w klinice weterynaryjnej, a lekarz miał zostać poinformowany o powodach nietypowej decyzji właściciela zwierzaka. Słynna „mięsna” kreacja Lady Gagi pośrednio spowodowała śmierć innego kota. 20-letnia Angelina Barnes zabiła niewinne zwierzę, po czym użyła jego krwi, aby odtworzyć strój swojej idolki. Tak ubrana zamierzała wybrać się na koncert Gagi. Wcześniej jednak trafiła w ręce policji oraz do szpitala, gdzie kawałkiem szkła próbo-
25
wała zaatakować pielęgniarkę. Barnes, u której wcześniej zdiagnozowano depresję kliniczną, została oskarżona o znęcanie się nad zwierzętami. GRUNT TO KREATYWNOŚĆ Japoński milioner Masahiko Shizawa na obiekt swoich westchnień wybrał sobie Britney Spears. Mężczyzna, który nazwał się „najbardziej oddanym fanem Britney”, twierdził, że ta wysyłała mu listy miłosne. Chwalił się, że dostał od gwiazdy nawet kartkę pocztową z odciśniętym buziakiem. W rzeczywistości Spears okazała się dalece mniej zainteresowana swoim azjatyckim adoratorem – wywalczyła dla niego sądowy zakaz zbliżania się. Shizawa się nie poddał i sam wytoczył Britney proces, oskarżając ją o „wyczerpanie emocjonalne”. Próbował także prywatnych negocjacji ze swoją idolką; nie osiągając sukcesu także na tym polu. Ostatecznie stwierdził, że wszystkiemu winne są różnice kulturowe. Stosunkowo niegroźnie zachowywał się pewien 59-letni strażak, który chciał swoją przyszłość spędzić z Madonną. Mężczyzna malował sprayem pokaźne transparenty z różnymi wyznaniami, po czym wieszał je na budynku naprzeciwko nowojorskiego apartamentu gwiazdy. Jeden z napisów głosił: „M, wszechświat połączył nas w 1992 roku oraz niedawno w Pradze. Proszę, spotkajmy się”. Z powodu zawłaszczania przestrzeni publicznej (oraz prywatnej) 59-latkiem zainteresowała się policja. Śmierć Michaela Jacksona pociągnęła za sobą wiele procesów, ze sprawą dra Conrada Murraya na czele. Proces o nieumyślne spowodowanie śmierci nie był jednak jedynym, któremu musiał stawić czoło były lekarz króla popu. Stowarzyszenie Michaela Jacksona oskarżyło Murraya o „wyczerpanie psychiczne” spowodowane śmiercią muzyka. Swój pozew motywują twierdzeniem, że „śmierć Michaela Jacksona to dla nich to samo co strata przyjaciela z dzieciństwa w wypadku samochodowym”. Oczywiście to nie wszystkie przypadki niebezpiecznych zachować fanów. O samych entuzjastach Justina Biebera (zwących siebie „Beliebers”) można by napisać całą książkę. Groźby śmierci w kierunku każdego, kto niepochlebnie wyrazi się na temat ich idola, to dla nich chleb powszedni, a zamiast korespondencji z pogróżkami wystarczy im Twitter. Najlepiej na tym wszystkim wychodzi na razie Justin Bieber, który poza jedną nieudaną próbą zrobienia z niego ojca, z szumu wokół siebie czerpie korzyści w postaci kolejnych zer przybywających na jego koncie.
STALKING
ZABURZENIA PSYCHICZNE POLEGAJĄCE NA PRZEKONANIU, ŻE KTOŚ, KOGO SOBIE UPATRZYMY, NAS KOCHA. STALKERZY WIEDZENI SOBIE TYLKO ZNANYM TOKIEM MYŚLENIA WYBIERAJĄ SWOJĄ OFIARĘ, KTÓRĄ PÓŹNIEJ ŚLEDZĄ, NAGABUJĄ, A W DRASTYCZNYCH PRZYPADKACH STARAJĄ SIĘ ZROBIĆ JEJ KRZYWDĘ. STALKING MOŻE BYĆ NIEGROŹNY I OGRANICZAĆ SIĘ DO TELEFONOWANIA, WYSYŁANIA LISTÓW I PREZENTÓW. MOŻE JEDNAK PRZYBIERAĆ BARDZIEJ NIEBEZPIECZNE FORMY Z WŁAMANIAMI NA POSESJĘ OFIARY, DESPERACKIMI PRÓBAMI NAWIĄZANIA KONTAKTU I PRZEMOCĄ NA CZELE. W DOBIE INTERNETU RÓWNIE GROŹNY JEST CYBERSTALKING, CZYLI PRZENIESIENIE POWYŻSZYCH ZACHOWAĆ DO INTERNETU.
26 04/12
Z KALENDARZA
ISTNIELI ZALEDWIE DZIESIĘĆ LAT, WYDALI PIĘĆ PŁYT STUDYJNYCH I STALI SIĘ JEDNYM Z NAJBARDZIEJ ZNACZĄCYCH ZESPOŁÓW SCENY NIEZALEŻNEJ LAT 90. TAK W SKRÓCIE PRZEDSTAWIA SIĘ HISTORIA MORPHINE, PRZERWANA ŚMIERCIĄ WOKALISTY MARKA SANDMANA. GDYBY ŻYŁ, 24 WRZEŚNIA OBCHODZIŁBY SWOJE 60. URODZINY.
FOT.: B.C. KAGAN, DANNY CLINCH
TEKST: MATEUSZ NOWACKI
M
uzyka tria z Massachusetts to kwintesencja niezależnego grania, wymykająca się schematom i kategoryzacji. Jest tu odważne połączenie jazzu, bluesa i rocka, poetyckie teksty noszące znamiona beatu, rezygnacja z gitarowych riffów na rzecz saksofonu barytonowego, dwustrunowy bas, perkusja ocierająca się o jazzową improwizację i w końcu baryton wokalisty i lidera Marka Sandmana. To wszystko pozwoliło na powstanie jednej z najoryginalniejszych grup muzycznych końca XX wieku. Zespół został założony w 1989 roku z ini-
cjatywy basisty i wokalisty Marka Sandmana oraz saksofonisty Dana Colleya. Chwilę później dołączył do nich perkusista Jerome Deupree. Po części była to kontynuacja idei wcześniejszego projektu Sandmana o nazwie Treat Her Right. Morphine z każdą kolejną płytą zyskiwali nowych fanów. Nastawieni byli przede wszystkim na muzyczny eksperyment, będący sprzeciwem wobec blichtru lansowanego przez komercyjne media. Bez wątpienia, obranie takiego kierunku było zasługą Sandmana, którego życie przypominało żywot postaci z prozy Kerouaca. Jak na członka formującej się wtedy sceny indie był zdecydowanie starszy niż reszta muzyków, z pokaźnym bagażem doświadczeń na karku, które miały wpływ na jego twórczość. Przeżył śmierć dwóch braci oraz ranienie nożem w klatkę piersiową. Morphine debiutowali w 1992 roku dobrze przyjętym albumem „Good”. Powolne, minimalistyczne brzmienie zabarwione jazzową stylistyką i teksty przywołujące skojarzenia z poezją beatników pokazały to, co w muzyce Morphine będzie obecne zawsze – olbrzymią samoświadomość muzyczną, niezależną od nikogo i niczego oprócz samych muzyków. Kolejna płyta „Cure for Pain” wyszła rok później i okazała się olbrzymim sukcesem na scenie rockowej. Muzycznie jest to album zdecydowanie mniej zahaczający o brzmienie jazzowe, poszerzony o nowe instrumentarium, bardziej przypominający rockową kakofonię w stylu Toma Waitsa. Zmianie nie uległa natomiast warstwa tekstowa. Tu wciąż dominowały depresyjno-ironiczne obrazy w stylistyce beatu. Warto podkreślić, że Deupree został wtedy zastąpiony przez Billy’ego Conwaya, wcześniej grającego w Treat Her Right. Przez wielu fanów, „Cure For Pain” uznawany jest za opus magnum zespołu. To zdecydowanie najbardziej równy album, który fascynuje hipnotycznym charakterem i zarysowanym konceptem idei, który najlepiej oddają słowa Sandmana wypowiedziane w jednym z wywiadów na pytanie o genezę nazwy zespołu: – To słowo odnoszące się
27
do boga snu, Morfeusza. Przyszedł do nas w snach. Obudziliśmy się i założyliśmy ten zespół. Wydany w 1995 roku album „Yes” przyniósł zespołowi sukces komercyjny, który jednak nie pociągnął za sobą spadku jakości. Co prawda, pojawiło się kilka szybszych kompozycji, jak singlowe „Honey White” czy ironiczne „Sharks”, całość była jednak synkretyzmem dwóch poprzednich płyt, co tylko utwierdziło pozycję grupy na scenie rockowej i pozwoliło Morphine wyruszyć w prawie dwuletnią trasę koncertową. Zakończyła się ona podpisaniem kontraktu z wytwórnią Dreamworks Records, w której został wydany kolejny krążek „Like Swimming”. Płyta spotkała się z mieszanym odbiorem, dla jednch była udaną kontynuacją „Yes”, dla drugich sporym rozczarowaniem i odejściem od wcześniejszych pomysłów. Więcej tutaj rockowego grania niż poszukiwania nowego brzmienia i eksperymentów. Energiczne kompozycje pokroju „Early to Bed” czy „Empty Box” to zdecydowanie najlepsze momenty na płycie. Kolejna płyta ukazała się w 2000 roku. „The Night” to podsumowanie dziesięciu lat poszukiwań zespołu w odnalezieniu własnego brzemienia, poszukiwanie, które zostało przerwane dokładnie 3 lipca 1999 roku na scenie podczas drugiej piosenki, w niewielkim mieście Palestrina we Włoszech. Mark Sandman dostał ataku serca. Zmarł w drodze do szpitala. Ostatni album Morphine pokazuje to, co w muzyce tria najlepsze. Ich twórczość, chociaż wciąż o charakterze minimalistycznym, poszerzyła się o nowe instrumenty (organy, smyczki, wiolonczelę etc.) oraz o kobiece chórki. Same piosenki stały się bardziej rozbudowane – cała płyta trwa prawie pięćdziesiąt minut, wcześniejsze to średnio trzydzieści pięć – i brzmią jakby były dopracowane do końca, w przeciwieństwie do wcześniejszych. Jakby brzmiało Morphine teraz? W jakim kierunku poszłaby ich muzyka w erze elektronicznych dźwięków? O tym już się nigdy nie dowiemy. Niestety.
28 04/12
PRZEMIERZAJĄC EUROPĘ W POSZUKIWANIU CIEKAWYCH MIEJSC, NIE MOŻNA OMINĄĆ STOLICY PORTUGALII. MIASTA ZNANEGO Z ŻÓŁTYCH TRAMWAJÓW, SKWERÓW Z POMARAŃCZAMI I PRZEPEŁNIONEJ TĘSKNOTĄ MUZYKI – FADO*. ALE LIZBONA MA TEŻ DRUGĄ TWARZ. JEDEN Z KLUBÓW PROWADZI TU JOHN MALKOVICH, A NICOLAS JAAR I ANTHONY GONZALEZ Z M83 CZĘSTO WPADAJĄ NA IMPREZY! TEKST: GRZEGORZ SZTANDERA
ALTERNATYWNY PRZEWODNIK LAIF-A 29
*FADO
GATUNEK MUZYCZNY Z XIX WIEKU, KTÓRY POWSTAŁ W PORTUGALII. JEST TO MELANCHOLIJNA PIEŚŃ, KTÓRĄ WYKONUJE JEDEN WOKALISTA Z AKOMPANIAMENTEM DWÓCH GITAR. MUZYKA TA POWSTAŁA W BIEDNYCH DZIELNICACH LIZBONY. OBECNIE JEST ZNAKIEM ROZPOZNAWCZYM PORTUGALII. PIEŚNI, ŚPIEWANE ZARÓWNO PRZEZ MĘŻCZYZN, JAK I KOBIETY OPOWIADAJĄ O SMUTKU, MIŁOŚCI I TĘSKNOCIE. FADO DOCZEKAŁO SIĘ RÓWNIEŻ ODMIANY JAPOŃSKIEJ ORAZ HOLENDERSKIEJ. SŁUCHAJĄC FADO, MOŻNA ODERWAĆ SIĘ OD CODZIENNOŚCI I ZATOPIĆ W NOSTALGII, UCIEC OD PROBLEMÓW I OTWORZYĆ SIĘ NA KLUBOWE DOZNANIA MUZYCZNEJ NOCY W LIZBONIE.
LIZBONA ZANIM ZAPIEJE KOGUT
J
eśli zastanawiacie się, jak dotrzeć do tego uroczego miasta, które jest położone na wybrzeżu Atlantyku przy ujściu rzeki Tag, od razu uprzedzam – podróż autobusem trwa około sześćdziesięciu godzin i (co ciekawe) może być droższa niż przelot samolotem. Rezerwując lot odpowiednio wcześnie, nie tylko wydamy mniej (około 800 zł za przelot w obie strony), lecz co ważniejsze – na miejsce dotrzemy w trzy godziny. Noclegiem nie trzeba się martwić – w mieście istnieją dziesiątki hosteli, w których za stówę odpoczniemy po nocnej przygodzie. Warto jednak wcześniej dobrze sprawdzić ich adresy. Samo miasto urzeka nas od samego początku ciszą i morskim powietrzem, bez względu na to, w której jego części jesteśmy. Można odnieść wrażenie, że nie ma tu ani jednego samochodu. Najlepiej jest poruszać się metrem. Cztery linie doprowadzą nas do wszystkich interesujących miejsc. Czerwona, spod samego lotniska, dowozi turystów do oceanarium. Na fanów piłki nożnej czeka stadion Estadio da Luz (Benfica Lizbona), przy stacji Colegio Militar/Luz linii niebieskiej. Przy tym przystanku znajduje się również ogromne centrum handlowe Colombo. Jadąc nią dalej, dotrzemy do zoo, w którym zachwyci nas pokaz z delfinami. Spacerując jego uliczkami, możemy spotkać pawia oraz odnaleźć cmentarz dla… zwierząt. Obowiązkowym punktem programu powinna być przejażdżka zabytkowym żółtym tramwajem, którego trasa wiedzie wąskimi, stromymi ulicami miasta. Kamienice ozdobione są azulejos, czyli obrazami układanymi z kafelków, które były produkowane już od XV wieku. Górujący nad miastem XVIII-wieczny akwedukt jest nie tylko miejscem wartym zwiedzenia, lecz także doskonałym punktem widokowym. Lizbona, tak jak i Świebodzin, ma swojego Jezusa – jego pomnik usytuowany jest na wyspie. Planując zakupy, wystarczy udać się na główną ulicę miasta – Rua Augusta – deptak z mnóstwem sklepów z pamiątkami. Przy nim zlokalizowane są urokliwe puby i restauracje, w których można usłyszeć królujący tu gatunek muzyczny – fado.
względnie poznać, czym jest fado, czyli portugalski blues. Również dla podróżujących ze znajomymi wieczorna kolacja przed wyprawą do klubów może być chwilą oddechu pomiędzy zwiedzaniem a nadchodzącymi imprezami. Tawerny i restauracje, w których można usłyszeć fado, często zlokalizowane są w piwnicach starego miasta. Spacerując Av. Infante Dom Henrique, wystarczy pokonać kilkadziesiąt metrów, aby znaleźć się w Guitarras de Lisboa (Beco do Melo). Tu gości witają urokliwe wnętrza i bogate menu obejmujące m.in. ryby, którymi możemy się rozkoszować przy dźwiękach wykonywanego na żywo fado. Fado znajdziemy też w Santo Antonio de Alfama (Beco São Miguel) i Coracao Da Se (Tv. Do Almargem). Wszystkie, mniejsze i większe restauracje, tawerny i kawiarnie urzekają swoim klimatem i wyjątkowością. Wybierając się na kolację, musimy się liczyć z wydatkiem minimum 20 euro. Niektóre miejsca (np. Casa de Linhares) mogą niemile zaskoczyć tym, że na koniec do rachunku doliczane jest kilkanaście (np. 15) euro za samą obsługę.
ZAKOCHAJ SIĘ PRZY FADO Wieczór w Lizbonie nie może być nudny! Wybierając się tam, szczególnie z miłością swojego życia, należy bez-
CLUBBING I NIC WIĘCEJ Chodząc nocą w poszukiwaniu klubowych wrażeń, na pewno nie ominiemy najważniejszych miejsc – przy praktycznie każdym powita nas typowy dla francuskiej dzielnicy Pigalle widok naganiaczy, zachęcających nas do odwiedzin i przekonujących, że akurat to miejsce jest najlepsze w całym mieście. Kluby w wąskich uliczkach mają jedną wspólną cechę – przy wejściu zawsze jest tłoczno i trudno się przecisnąć. Ale w tłumie bez problemu usłyszymy rozmowy w języku polskim. Obowiązkowym klubem, do którego należy pójść, jest Lux (Av. Infante Dom Henrique). Nie jest to miejsce dla waginosceptyków – wejście w formie rozłożonych, damskich nóg prowadzi nas do środka jedyną słuszną drogą. Niesamowity klimat klubu podkreślają wizualizacje na ekranie diodowym, znajdującym się za konsolą na jednej z trzech dostępnych sal. Muzycznie jest to idealne miejsce do odnalezienia naszego wieczornego rytmu. Najlepszy sprzęt (m.in. Pioneer), na którym grali najbardziej znani DJ-e. Wystąpili tu m.in.: Fatboy Slim, Joy Orbison, Nicolas Jaar i M83. Kilka lat temu
CLUB DE FADO (Rua de São João da Praça) – jedna z najlepszych restauracji (a zarazem bar), gdzie posłuchamy fado na żywo. Miejsce, w którym tradycja i kultura portugalska, pomimo wielkości tej restauracji, są ciągle żywe i obecne. Do rachunku zostanie doliczony couvert (opłata za starter i muzykę) w wysokości 12,50 euro. Dwudaniowy obiad, z napojami i deserem, nie będzie tutaj tańszy niż 40 euro. Zawsze możemy wpaść jedynie na piwko (4–5 euro) lub na drinka (wszystkie po 8,5 euro).
FRAGIL (Rua da Atalaia) – ciekawy klub otwarty od 23 do 4 rano. W tym roku obchodzi swoje 30-lecie. Płacąc 10 euro za wstęp, otrzymujemy darmowego drinka. Imprezę w czysto klubowym klimacie rozkręcają lokalni DJ-e (Kasspar, Rui Murka), z których wielu realizuje własne, niezależne produkcje. Warto przed wyjazdem posłuchać ich twórczości, aby wiedzieć, czy w natłoku klubów Lizbony chcemy zawsze zbyt krótką noc spędzić właśnie w tym klubie. Pomimo małej wielkości – wart polecenia.
FOT.: GRZEGORZ SZTANDERA
30 04/12
ALTERNATYWNY PRZEWODNIK LAIF-A 31 za konsolą można było zobaczyć Polaka – DJ-a Timona. my nie tylko ludzi młodych – normalnym widokiem jest Zjawiskowe wizualizacje laserowe, obejmujące cały sufit, para spokojnych 50-latków siedząca przy barze o 2 w nocy! dodają muzyce dodatkowego kopa. Chwilę oddechu zła- To miasto żyje muzyką bez ograniczeń wiekowych! Nocne piemy na klimatycznej sali do chilloutu – zrelaksujemy się życie ma również swoją drugą, ciemną stronę. Wśród przena podobnych do szpitalnych, różowych łóżkach. Cieka- chodniów bardzo łatwo można dostać narkotyki – oferuje wa aranżacja wnętrza powoduje, że imprez w klubie Lux je wiele osób, specjalnie się z tym nie kryjąc. Jednak istnieszybko się nie zapomina, a szczęściarze może spotkają tu je ryzyko, że zamiast tego, co zakazane, otrzymamy nic współwłaściciela lokalu – Johna Malniewarte ziółka lub dosłownie szczyptę kovicha. Wybierając się tam, należy mąki. Podążając między klubami, spojednak pamiętać, że na wejściu jest tkamy nie tylko dziewczyny, lecz także selekcja, a przed nią często długa mężczyzn poprzebieranych w damskie kolejka pozytywnie zakręconych ciuszki. Oferują swoje ciała i znikają rai otwartych na nowe znajomości luzem z pierwszymi promieniami słońca. dzi. Wjazd – od 12 do 30 euro. Warto przemyśleć strój – większość KOGUT – SYMBOL PORTUGALII CIĘŻKI PORANEK? imprezowiczów ubranych jest w jean- LEGENDA O KOGUCIE Z BARCELOS OPO- Po szalonej romantyczno-klubowej nocy WIADA TRAGICZNĄ PRZYGODĘ PIELGRZYsy lub gładkie spodnie oraz t-shirt lub MA, KTÓRY ZATRZYMAŁ SIĘ W TYM MIE- każdego złapie mały głód. Składniki śniakoszulę. Panie prezentują więcej swo- ŚCIE. MŁODY CHŁOP ZOSTAŁ TAM dania można tanio skompletować w PinO KRADZIEŻ I SKAZANO body i seksapilu – zaczynając POSĄDZONY go Doce – siostrze naszej Biedronki. To najGO NA ŚMIERĆ. JEGO OSTATNIM ŻYCZEod spodni połączonych z obcisłą NIEM BYŁO SPOTKAĆ SIĘ Z SĘDZIĄ, KTÓRY lepszy sposób na tanie zakupy jedzenia. bluzką, przez sukienki, po dość krót- WYDAŁ WYROK. ZARZEKAŁ SIĘ, ŻE JEST Obiad może być już większym wyzwaNIEWINNY, A WIDZĄC, ŻE SĘDZIA JE PIEkie spódniczki włącznie. Szukając CZONEGO KOGUTA, POWIEDZIAŁ: – JEŻE- niem finansowym (podobnym do kolacji dalszych wrażeń, możemy zmienić LI JESTEM WINNY, TO TEN KOGUT POZO- przy akompaniamencie fado), chyba że MARTWY, JEŚLI JEDNAK MÓWIĘ miejsce i udać się do klubu BBC – Be- STANIE PRAWDĘ, POWSTANIE JAK ŻYWY I ZAPIE- wybierzemy restaurację typu wok z opcją lem Bar Cafe (Av. Brasilia). Dobrej JE. WSZYSCY, POZA CHŁOPEM, WYBUCH- „All You Can Eat”. Za niecałe 8 euro mozabawie sprzyjają tu fajny klimat mu- NĘLI ŚMIECHEM. ALE PODCZAS EGZEKU- żecie jeść do woli – jedynie napoje są CJI SĘDZIA USŁYSZAŁ PIANIE KOGUTA. zyczny i ekskluzywny wystrój. Moż- OD TEJ PORY KOGUT Z BARCELOS JEST dodatkowo płatne. Jedna z nich znajduje na odpocząć na białych, skórzanych SYMBOLEM PRAWDY I UCZCIWOŚCI się w bocznej uliczce przy głównym depkanapach, napić się czegoś przy bataku – nie sposób ją pominąć. Typowa rze umieszczonym na samym środku klubu. Przeszklona portugalska restauracja, znajdująca się wśród zabytkowych ściana z widokiem na ujście rzeki Tag tylko dopełnia przy- uliczek, proponuje poza ogólnoświatowymi daniami (jak jemność nocnej rozkoszy w BBC. Zdecydowanie najcie- obecne w Polsce krewetki królewskie) również typowo porkawsze kluby znajdują się nad samą wodą. Do nich należy tugalskie danie – bakalhau. Jest to solony i suszony dorsz, też niewielkie Op Art (Doca de Santo Amaro), w którym którego zapach co prawda nie zachęca do jedzenia, jedodnajdziemy gorące bity muzyki house i drum’n’base. nak oryginalny smak wart jest ryzyka. Jeśli z kolei chcecie Lizbońską noc możemy spędzić w wielu klubach, z których stanąć na krańcu naszego kontynentu, wybierzcie się polecić jeszcze można: Kremlin (Escadinhas da Praia), na Cabo da Roca, gdzie znajduje się kontynentalny koniec Docks (Rua da Cintura), The Loft (Rua do Instituto Industrial) Europy. Odkrywając Lizbonę, nie zapomnijcie poznać leoraz Estado Liquido (Largo de Santos). W tym ostatnim za- gendy o kogucie z Barcelos, który stał się turystycznym symtopimy się w bitach głębokiego house’u. W klubach spotka- bolem Portugalii.
GALO
DE
BARCELOS
MUSIC BOX (Rua Nova do Carvalho) – miejsce, w którym w zależności od dnia posłuchamy koncertów na żywo lub będziemy tańczyć całą noc w rytmie muzyki klubowej. Warto sprawdzić, czy impreza jest płatna (przeważnie 8 euro), ponieważ często można trafić na klubową noc bez opłat za wejście. Jedną z nich jest cotygodniowa „ExperimentBox”, na której możemy bawić się w rytmach electro, dubstepu, bass oraz techno. Co tydzień inny klimat w godz. 1–6. Lokal urzeka długim barem umieszczonym w przejściu oraz klimatycznymi, kamiennymi łukami.
FESTAS DE LISBOA To coroczny festiwal muzyczno-kulturalny organizowany w wakacje w Lizbonie. W tym roku poza wieloma wystawami, projekcjami filmowymi i sztukami teatralnymi można również odpłynąć muzycznie. Występy zespołów (orkiestry, chóry) przeplatane są ulicznymi występami lokalnych DJ-ów. W każdy piątek w parkach Lizbony prezentują się muzycy jazzowi i DJ-e klubowi, natomiast niedziela jest dniem czarnej muzyki. Jednym z międzynarodowych gości w tym roku był Miles Davis.
32 04/12
FOT.: KRZYSZTOF PLEBANKIECZ
IGGY POP AND THE STOOGES
CHARLES BRADLEY
BATTLES
METRONOMY
SWANS
STEPHEN MALKMUS
DAUGHN GIBSON
KIM GORDON
OFF FESTIVAL
T. MOORE
33
OTHER LIVES
OFF FESTIVAL KURT VILE
GROUP DOUEH
GDZIE: DOLINA TRZECH STAWÓW – KATOWICE KIEDY: 2-5 SIERPNIA 2012 KONCERTY: AFRICA HITECH, AFROKOLEKTYW, ALVA NOTO, ANDY STOTT, APTEKA, ATARI TEENAGE RIOT, BARDO POND, BARONESS, BATTLES, BAXTER DURY, BENEFICJENCI SPLENDORU, COLIN STETSON, CONNAN MOCKASIN, CONTAINER, CONVERGE, DAS RACIST, DEATH IN VEGAS, DOMINIQUE YOUNG UNIQUE, FANFARLO, FENNESZ & LILLEVAN, FOREST SWORDS, HENRY ROLLINS, HIGH PLACES, ICEAGE, IGGY AND THE STOOGES, JACASZEK, KUEDO, MATTHEW HERBERT, MEGAFAUN, METRONOMY, NOSOWSKA, OTHER LIVES, PAPA M, PIĘTNASTKA, THURSTON MOORE, TY SEGALL I WIELU INNYCH. PO RAZ KOLEJNY ORGANIZATORZY UDOWODNILI, ŻE JAK SZUKAĆ NOWYCH DŹWIĘKÓW TO OFF FESTIVAL JEST ICH KOPALNIĄ. NA KILKU SCENACH ZAPREZENTOWAŁY SIĘ ZESPOŁY, KTÓRE W ŚRODOWISKACH FANÓW MUZYKI ALTERNATYWNEJ UCHODZĄ ZA PRAWDZIWE GWIAZDY.
WYWIAD PO OFF FESTIVAL / DAUGHN GIBSON
: Pewnie słyszałeś to już setki razy. : Brzmisz tak, jakby te podróże Na scenie przypominasz Elvisa Presleya! były dla Ciebie szkołą życia. A jeśli choTen sam głos i charyzma. Robisz to świa- dzi o edukację muzyczną – wszystkiego domie? nauczyłeś się sam? GIBSON: (śmiech) Tak, słyszałem takie po- GIBSON: Myślę, że tak. Szkołą było równania i to mnie nieco onieśmiela. Nie ro- dla mnie to, że zawsze grałem z ludźmi bię tego celowo – po prostu mam taki głos i dla ludzi. Zacząłem tworzyć muzykę, kiedy i sposób poruszania się na scenie. miałem dziewięć lat. Wtedy perkusja była : W takim razie do kogo sam byś się moim instrumentem, zapisałem się na lekcje porównał? gry. Ale później już byłem samoukiem. Sam GIBSON: Jestem jak Waylon Jennings też piszę wszystkie teksty. albo Roy Orbison. To artyści, których najbar: I sam byłeś na scenie. Zawsze dziej podziwiam. Kocham muzykę country, tak jest? ale nie zamykam się na inne gatunki. Kiedyś GIBSON: Ten występ zagrałem sam, grałem spokojniej, trochę jak Earth and Sto- ale zazwyczaj mam ze sobą gitarzystów ne. Był też etap, w którym punk mnie najbar- oraz ludzi grających na keyboardach. dziej pociągał. Teraz robię to, co czuję, i słu: Co sądzisz na temat Off Festivalu cham ludzi. Ich historie mnie inspirują. i Polski? : W jaki sposób najczęściej pozna- GIBSON: Kocham to miejsce! Jest piękjesz te ludzkie historie? nie, same Katowice cieszą oko architekturą. GIBSON: Myślę, że każda praca, jaką Na festiwalu spotkałem cudownych ludzi. miałem, dawała mi ku temu mnóstwo okazji. Jestem zaszczycony tym, że zaproszono : Jakie prace miałeś? mnie na to wydarzenie, wszystko jest świetGIBSON: Były ich miliony! Pracowałem nie zorganizowane. Marzę o tym, żeby zomiędzy innymi w księgarni. Ale najbardziej stać tu dłużej. Ale chciałabym też zobaczyć wpłynęło na mnie bycie kierowcą ciężarówki. inne miasta w Polsce. Dzięki temu zobaczyłem, jak żyją ludzie : Na jakich koncertach byłeś? w różnych miastach, poznałem mnóstwo GIBSON: Two Fingers zrobili na mnie osób. Po przyjeździe gdzieś siadałem za ba- piorunujące wrażenie. Żałuję, że nie wirem, ktoś się dosiadał. Ludzie zawsze mają działem Iggy’ego Popa, słyszałem go tyljakieś historie, trzeba być na nie otwartym. ko, kiedy piłem w swoim pokoju hoteloDzięki tego rodzaju doświadczeniom jestem wym. Musiało być genialnie. Teraz taki, a nie inny. podekscytowany czekam na koncert : Gdzie byłeś? Swans. Na Offie jest tyle do usłyszenia, GIBSON: Zjeździłem całe Stany. Byłem że ciężko podjąć decyzję, do którego w dużych miastach i tanamiotu pójść. kich ledwie widocznych : W taki „ALL HELL” TO DEBIUTANCKI na mapie. W niektórazie nie zatrzyALBUM rych miejscach utknąmuję. Udanego DAUGHNA łem czasem na dłużej. festiwalu i mam GIBSONA, Nie zawsze z własnego nadzieję, że do WYDANY PRZEZ wyboru. Często okazyzobaczenia nieLABEL WHITE DENIM, wało się to takim prebawem. NALEŻĄCY DO zentem od losu. PrzekoGIBSON: Tak, MATTA KORVETTE’A Z PISSED JEANS. nywałem się do miejsc, KONCERT TEGO 31-LATKA BYŁ JEDNYM chciałbym wrócić których nie lubiłem Z NAJWIĘKSZYCH POZYTYWNYCH do Polski w przyszłym roku. ZASKOCZEŃ NA OFF FESTIVALU. ROZMAWIAŁA: MARTA SAKSON na początku.
POCHODZI Z PENSYLWANII, ALE JAKO KIEROWCA CIĘŻARÓWKI ZJEŹDZIŁ CAŁE STANY. ZBIERAŁ HISTORIE, SPISAŁ JE, A CZTERY KÓŁKA I KIEROWNICĘ ZAMIENIŁ NA MACBOOKA, KTÓREGO ZABIERA ZE SOBĄ W TRASY KONCERTOWE. KIEDY GO ODPALA, CHWYTA MIKROFON I ZACZYNA ŚPIEWAĆ, PO PLECACH PRZECHODZĄ CIARY. ELVIS ŻYJE! MA 31 LAT, TWORZY ELEKTRONIKĘ I OSTATNIO BYŁ NA OFF FESTIVALU W KATOWICACH.
FOT: KRZYSZTOF PLEBANKIEWICZ, MAT. PROMOCYJNE
34 04/12
MINI WYWIAD PO OFF FESTIVAL / RETRO STEFSON
MAJĄ PO 20 LAT, A ENERGII NA SCENIE I SPOSOBÓW NA PORUSZENIE TŁUMÓW MOGLIBY IM POZAZDROŚCIĆ STARZY ROCKOWI WYJADACZE. PO TYM, JAK WBIEGAŁ W ZGROMADZONYCH W NAMIOCIE LUDZI I KAZAŁ IM SIĘ GONIĆ, ZACHĘCAŁ LUDZI DO KUCANIA I WYSKAKIWANIA W GÓRĘ, PODZIELIŁ PUBLICZNOŚĆ NA DWA KONKURENCYJNE OBOZY, KTÓRYM RZUCAŁ TANECZNE WYZWANIA, HARALDUR ARI STEFÁNSSON Z RETRO STEFSON POGADAŁ Z LAIF-EM. ROZMAWIAŁA: MARTA SAKSON
: Nieźle wszystkich zmęczyliście tym skakaniem podczas koncertu. Ci, którzy o Was nie słyszeli wcześniej, byli w szoku. Przyszli na koncert zespołu z Islandii, która kojarzy się z melancholijną muzyką, a dostali energetycznego kopa. HARALDUR: (śmiech) Bo w Islandii jest dużo różnych zespołów, nie tylko takie smutne. Ja za to o Polsce sporo słyszałem przed przyjazdem tutaj. Mój nauczyciel śpiewu jest Polakiem. A mama i dziewczyna wybłagały mnie o zakupienie kosmetyków jednej z polskich firm. Mam ich całą torbę! : Zawsze Wasze koncerty tak wyglądają? Wycisnąłeś z tłumu ostatnie krople potu!
35
HARALDUR: Nie zawsze jest aż tyle energii. Tutaj obserwowałem reakcje ludzi. Właśnie tego chcieli, dlatego co chwilę wymyślaliśmy nowe zabawy. Ludzie byli niesamowici, zupełnie zatracili się w muzyce. To był jeden z najbardziej udanych koncertów, jaki kiedykolwiek daliśmy. : Czy masz jakiegoś swojego guru, jeśli chodzi o występny na żywo? HARALDUR: Świetnie wypadali The Streets. : Nad czym teraz pracujecie? HARALDUR: Mamy już prawie zamknięty temat kolejnej płyty. Przed nami masa koncertów. : Powodzenia i dziękuję za rozmowę.
AKCJA/ NERGAL ADAM „NERGAL” DARSKI
ADAM „NERGAL” DARSKI
RAZEM Z DEMONEM NERGAL ZOSTAŁ TWARZĄ MARKI NAPOJÓW ENERGETYCZNYCH DEMON (AGROS-NOVA). CZĘŚĆ HONORARIUM Z TEGO KONTRAKTU DARSKI PRZEKAZUJE NA RZECZ FUNDACJI DKMS POLSKA, KTÓRA PROWADZI REJESTRACJĘ DAWCÓW SZPIKU DLA OSÓB CHORYCH NA BIAŁACZKĘ.
O
d ponad dwóch lat artysta żyje wyjątkowo intensywnie. Kilka wydarzeń zmieniło całkowicie jego życie. Największe piętno odcisnęła białaczka, którą pokonał dzięki dawcy szpiku zarejestrowanemu w bazie Fundacji DKMS Polska. Od tego czasu Adam jest przyjacielem i ambasadorem DKMS i idei rejestracji dawców. Wspiera ją nie tylko swoją twarzą i nazwiskiem, lecz także finansowo. Na rzecz Fundacji przekazał nie tylko część honorarium z kontraktu z Agros-Nova. Również część zysków ze sprzedaży wywiadu – rzeki „Adam Nergal Darski. Spowiedź heretyka”. (MP)
REJESTRACJA DAWCÓW SZPIKU DLA OSÓB CHORYCH NA BIAŁACZKĘ
36 04/12
WYWIAD PO TAURON NOWA MUZYKA/ ESKMO
WIĘCEJ ZA NAMI SIÓDMA EDYCJA FESTIWALU TAURON NOWA MUZYKA, PROMUJĄCEGO NOWE DOBRO SZEROKO POJĘTEJ MUZYKI ALTERNATYWNEJ. JEDNĄ Z GWIAZD TRZECIEGO DNIA BYŁ AMERYKAŃSKI ARTYSTA BRENDAN ANGELIDES, SZERZEJ ZNANY JAKO ESKMO, KTÓRY ROZPĘTAŁ BURZĘ MÓZGU NA HIPNO STAGE. O SWOIM INTERESUJĄCYM PRZEKAZIE OPOWIEDZIAŁ NAM TUŻ PO WYSTĘPIE W KATOWICACH. ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW BOLLIN
: Podczas swojego występu korzy- O międzyludzkich relacjach, napięciach, które stałeś ze wszystkiego, co miałeś pod ręką: z nimi są związane. loopów, drewna, metalowych pałek i pla: Czy jest ktoś w świecie muzyki, kto stikowych pojemników. Po co to wszystko? Cię inspiruje? ESKMO: Chodziło mi nie tylko o urozma- ESKMO: Tom Waits, jego wymieniłbym icenie muzyki, lecz także o przekaz związany na pierwszym miejscu. Kiedy byłem młodszy, z naszym światem. Mam na myśli ludzi, któ- bardzo wpływała na mnie muzyka Prodigy. rzy robią z Ziemią straszne rzeczy. Żyjemy Kolejnym artystą, o który nie mogę zapow bardzo dziwnych czasach. mnieć w tym miejscu, jest Peter Gabriel. : Czy o taki ekologiczny przekaz : Twój album „Eskmo” ukazał się chodziło Ci też w teledysku do „Cloud- w 2010 roku. Co dalej? Kiedy poznamy light”. Jest tam scena, w której trzymasz nowy materiał? pudełko z piaskiem, dotykasz go i masz ESKMO: Teraz praca pochłania mnie bez zakrwawione palce... reszty, ale jestem na finiszu. Nowa EP z pięESKMO: W tym teledysku jest pełno metafor cioma utworami ukaże się w październiku. odnoszących się do straty czegoś lub kogoś : Świetna wiadomość! Możesz nam i do żywiołów. Sama krew była pomysłem reży- zdradzić, jakie tematy będziesz poruszał sera. Kiedy o niej usłyszałem, musiałem nieco tym razem? zmienić swoją pierwszą koncepcję tego obra- ESKMO: To będzie muzyka mówiąca o kozu. Są tacy, którzy odczytują ten teledysk tylko munikacji międzyludzkiej, mnogości języków, na jednym poziomie. Podchodzą do mnie i mó- które uniemożliwiają nam precyzyjny kontakt. wią: „Wiem, że zrobiłeś go, bo zmarł twój tata”. : Elektronika jest świetnym narzęMnie cieszy, kiedy ktoś ma własną interpretację dziem do przekazu tego typu treści. Natego, co tam widzi. wet growl nie jest tak mocny jak zimny : Ozdobą Twojego koncertu na Tauro- głos maszyny. nie były wizualizacje. Na jednej z nich była ESKMO: Słowa to nie wszystko, czasami tocząca się w kierunku publiczności planeta. sama muzyka mówi więcej. Ja podczas twoCzułem się jak w kinie na „Melancholii” Lar- rzenia kieruję się własnymi doświadczeniami sa von Triera. Film opowiada o apokalipsie i konfrontuję je z publicznością. Ludzie dają mi z punktu widzenia kobiety. Zanim zginęła, ogromnego energetycznego kopa, zwłaszcza dopadło ją szaleńwtedy, kiedy czuje się SWÓJ OSTATNI stwo. ALBUM „ESKMO” naprawdę źle i myślę, BRENDAN ESKMO: Szaleńże wszystko, co robię, ANGELIDES stwo przed zagładą nie ma żadnego sensu. WYDAŁ – interesujące. Moja : Na TauroW PAŹDZIERNIKU muzyka i wizualizacje nie nie wyglądałeś, 2010 ROKU, odzwierciedlają to, jakbyś potrzeboNAKŁADEM NINJA TUNE. w jakim momencie żywał dodatkowego cia jestem. W taki spo- ZNALAZŁ SIĘ NA NIM WSPOMNIANY kopa. Było świetsób komunikuję się ze W WYWIADZIE KAWAŁEK nie. Trzymam kciuki „CLOUDLIGHT”. ARTYSTA ZROBIŁ TEŻ światem, opowiadam SPORO KRĄŻKÓW I REMIKSÓW DLA: za nowy album i do o tym, czym chcę się ANCESTOR, MOTHERSHIP, PLANET MU, następnego spotkadzielić z innymi. WARP. Z AMONEM TOBINEM WZIĄŁ nia w Polsce. UDZIAŁ W PROJEKCIE O NAZWIE „ESKAMON”.
38 04/12
SYLWETKA / TOM WAITS
JEST ZNIENAWIDZONY PRZEZ SAMEGO DIABŁA, KTÓRY ZAZDROŚCI MU MROCZNOŚCI. POTRAFI WZRUSZAĆ OPOWIEŚCIAMI O NAJWIĘKSZYCH ŁAPSERDAKACH I MORDERCACH. SPOTYKAJĄC NA SWOJEJ DRODZE ROZWODNIKÓW I PIJAKÓW, WYCIĄGA Z NICH WSZYSTKO TO, CO NAJBARDZIEJ AMERYKAŃSKIE, A ZARAZEM NIE Z TEGO ŚWIATA. POMIMO ZAMIŁOWANIA DO ALKOHOLU W JEGO MUZYCE ZNAJDZIESZ JEDEN Z NAJBARDZIEJ TRZEŹWYCH BEŁKOTÓW. TEKST: PIOTR JARZYNA
39
40 04/12
N
iski i drapiący wokal Toma Waitsa mógłby straszyć dzieci – chociaż on sam jest ojcem trójki i mężem Kathleen Brennan. Jak to się stało, że wieczny włóczykij o zapachu wszystkiego, co upadłe, stał się klasykiem? DAWAJ NA TIMES SQUARE Jak głosi jedna z legend, urodził się w Los Angeles na tyłach żółtej taksówki, która z piskiem opon wjechała na szpitalny parking. Świat przywitał nieogolony, krzycząc zachrypniętym głosem, że chciał urodzić się w Nowym Jorku. Zawołał do zdezorientowanego taksówkarza: – Dawaj na Times Square. Ale tak naprawdę Tom na świat przyszedł w kalifornijskiej Pomonie, w 1949 r. Włóczęgostwa uczył się od najmłodszych lat, podróżując po całych Stanach z rodzicami. Romans z muzyką zaczął dzięki swojemu ojcu, który zabrał go do Meksyku. Tam młody Waits poznał hiszpańskojęzyczne ballady. To mu wystarczyło, żeby w wieku 11 lat obrać najważniejszy cel: – Od tej chwili niech muzyka będzie częścią mojego życia – postanowił. To był dla niego też czas pełen goryczy. Rodzice podjęli decyzję o rozwodzie. Chłopak był rozdarty między matką a ojcem. O tym, jak trudna była to dla niego sytuacja, świadczą fragmenty wywiadów, w których mówi: – Mój ojciec był rurą wyde-
chową, a matka była… drzewem. Zanim jednak ktokolwiek zaczął się nim interesować i o cokolwiek pytać, młody Tom pracował w nocnych klubach jako ochroniarz lub w pizzerii, o której zresztą później wspomina w swoich utworach. Z KEROUACKIEM I BUKOWSKIM POD RĘKĄ U schyłku lat 60. Waits smakował takich artystów jak Bob Dylan, Frank Sinatra i Louis Armstrong. Marty Robbins i Stephen Foster również byli jego ulubieńcami. Nie tylko słuchał, kochał czytać – jego mentorem stał się Jack Kerouac, którego twórczość była nacechowana filozofią Beat Generation. Te wpływy słychać w muzyce Toma. Widać je w jego niechlujnym ubiorze i stylu życia włóczęgi. Nie tylko Kerouac prowadził go za rękę. Równie mocno przemówił do Toma Charles Bukowski. W takim towarzystwie było tylko kwestią czasu, kiedy młody Waits sam sięgnie po papier i ołówek. Tak też zrobił – zawsze trzymał przy swoim łóżku coś do pisania i kawałek kartki. Przecież nawet w nocy mogła nawiedzić go wena. Do dziś w tylnej kieszeni wytartych spodni nosi mały notes. Według niego z dobrymi pomysłami jest tak jak z fantazjami erotycznymi w kościele – pojawiają się w najmniej dogodnym momencie. Nie można przegapić takich chwil.
FORTEPIAN, WHISKY I PAPIEROSY Spisywanie myśli to jedno. Jak zrobić z nich piosenki? Z czasem życzliwy sąsiad nauczył Toma podstaw gry na fortepianie. Już sam pewnego dnia wziął do ręki gitarę. Później, bijąc w struny bluesowe dźwięki, zapragnął nauczyć się jeszcze dmuchać w harmonijkę. Po co to wszystko? Nie ciągnęło go do wielkich sal koncertowych. Pragnął grać dla nielicznych, w zadymionych knajpkach, ciemnych tanich barach. Słychać to dobrze na jego pierwszej płycie z 1973 roku „Closing Time” – urzeka wokal przeżarty przez dym nikotynowy i zabalsamowany alkoholem. Z płyty płynie niesamowity spokój, melancholia, do której przygrywają elementy jazzu i folku. Specyficzna muzyka nie znalazła jednak od razu uznania wśród tłumów. Niewielu doceniało, że śpiewał ballady w najbardziej możliwie głęboki sposób. Od pełnego żalu i dojrzałości utworu „Ol’55”, przez gorzko romantyczny „Martha”, kończąc na łagodnym „Closing Time”. Słuchając jego historii zawartej na dwunastu kawałkach, widzi się Toma grającego na fortepianie, popijającego whisky z niedopalonym papierosem w ustach. Jest klimat, ale nie wszyscy byli na niego gotowi. Początkowo dziennikarze muzyczni w ogóle nie zauważyli tego albumu. Dopiero covery grane przez bardziej popularnych muzyków, takich jak Tim Buckley adoptujący utwór „Martha” lub parę miesięcy później The Eagels, którzy zabrali się za „Ol’55”, wypromowały nazwisko ojca tych utworów. Dodatkowo Tomowi pomogły wspólne trasy koncertowe między innymi z Frankiem Zappą. Ostatecznie, po latach debiut Waitsa zyskał status kultowego i pokrył się złotem. KABARET ZE SMUTNYMI HISTORIAMI Tom „outsider” Waits trzymał się tylko tych, którzy chcieli go słuchać. Ludzi przychodzących na jego koncert łączyła z nim specjalna więź. Jaka muzyka, taka publiczność. Dwa lata po debiucie wydał album „Nighthawks at the Diner” przy udziale tej właśnie magicznej publiczności. Zaśpiewał i zagrał na fortepianie 11 kawałków na żywo, przemiennie prowadząc zabawne dialogi z fanami. Pisał o ludziach, ich przygodach. Chciał wyciągnąć z muzyki
SYLWETKA / TOM WAITS
FOT.: MAT. WYTWÓRNI PŁYTOWYCH, WWW.TOMWAITS.COM/ BAD AS ME PRESS PHOTO BY JESSE DYLAN
jak najwięcej. Pokazał most łączący jego nuty z pewną masą słuchaczy. Słowo okazuje się w jego utworach momentami ważniejsze niż sama muzyka. Teksty wymagają uwagi. Waits twierdzi, że są prawdy, które można zobaczyć pod powłoką gry słów. To jest dla niego zdumiewające, że znaczenia wyrazów często odklejają się od nich samych. Cóż znajdziemy w tych tekstach? Dużo żalu i opowieści o upadku. Jednak nie jest to spowiedź artysty. To są bardziej historie, które przeżył, opowiedziane w stylu kabaretowym. NIE POLEWAĆ, PROSZĘ! Coraz dłuższe i bardziej męczące trasy koncertowe wywołały u Toma problemy ze zdrowiem. Narzekał na bieganie od hotelu do hotelu, na jedzenie czego się da i oczywiście na picie. Zdecydowanie za dużo wlewał w siebie alkoholu. Taki sposób radzenia sobie z życiem był według niego pociągający, ale powoli zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że pora z nim zerwać. Te wnioski słychać na płycie „Small Change”. Jego muzyka najgłośniej krzyczy do słuchaczy w pijanym „The Piano Has Been Drinking (Not Me)”, poezją płynącym „Small Change” oraz smutnym „Bad Liver and a Broken Heart (In Lowell)”. Ten album można odebrać jak opowieść spod desek scen, na których grał. Tu wciąż rządził fortepian. To zmieniło się na płycie „Blue Valentine” (1978 r.). Na niej większą rolę odgrywa gitara elektryczna. W tym samym okresie Tom dostał pierwszą propozycję wystąpienia w filmie. W obrazie Sylwestra Stalone’a „Paradise Alley” wcielił się w drugoplanową postać pianisty o imieniu Mumbles. Wzbogacił film też swoimi utworami „(Meet Me In) Paradise Alley” oraz „Annie’s Back In Town”. SPUŚCIĆ PSY! Okres twórczości Waitsa można śmiało podzielić na dwie części. Muzyka grana w latach 70. została grubą kreską oddzielona przez płytę „Swordfishtrombones” (1983 r.). Tutaj pierwszy plan zajęły dźwięki eksperymentalne. Przypadkowe melodie układały się w przedziwną całość. Waits zapytany o to, dlaczego zaczął skręcać w inną stronę muzycznej autostrady, odpowiedział w abstrakcyjny sposób: – Twoje ręce są jak psy, idące
do tych samych miejsc, w których już były. Trzeba złamać te przyzwyczajenia. Magazyn „Spin” w 1989 r. uznał płytę za drugą najlepszą w historii muzyki, a „Q” przyznał jej 36. miejsce pośród albumów lat 80. Późniejsze albumy takie jak teatralny „Franks Wild Years” (1987 r.), nagrany we współpracy z obecną żoną – Brennan czy „Bone Machine” (1992 r.), gdzie Waits zaprosił takich artystów jak Keith Richards i Les Claypool, otworzyły mu jeszcze szerzej drzwi do alternatywnego świata muzyki. Pojawiły się kolejne propozycje filmowe. Zagrał u boku Gary’ego Oldmana i Keanu Reevesa w filmie „Dracula”, a później zawitał na planie komedii „Kawa i papierosy III”, gdzie grał z Iggym Popem. JOKER SĄCZĄCY BOURBONA W nowym tysiącleciu Tom postanowił wykrzyczeć swoje poglądy polityczne. W utworze „Day After Tomorrow” („Real Gone”, 2004 r.) sprzeciwiał się wojnie w Iraku. Zmienił wtedy wytwórnie na ATNI. Zawsze kierował się maksymą, że jeśli obecna wytwórnia staje się zbyt duża, czas ją zastąpić mniejszą. Kolejne albumy niestety nie zawojowały muzycznego świata tak bardzo jak poprzednie dzieła. W późniejszych płytach można było znaleźć wcześniej niepublikowane kawałki na przemian z nowymi utworami. Ale Waits dalej spełniał się jako aktor. Pojawił się w surrealistycznej komedii „Tamten świat samobójców”. Role w takich filmach jak „Parnassus” (2009 r.) czy „Księga Ocalenia” (2010 r.) były dla artysty świetną zabawą. Sam Tom stał się nawet inspiracją dla innych aktorów. Wzorował się na nim Heath Ledger, tworząc rolę Jokera do filmu Nolana – „Mroczny Rycerz” (2008 r.). Ledger kopiując ruchy ciała, mimikę, a nawet sam głos Waitsa, za rolę otrzymał Oscara oraz dziewięć innych nagród. Materiałem, na którym głównie bazował Ledger, był prawdopodobnie wywiad z Waitsem przeprowadzony w 1979 r. KTOŚ MUSIAŁ POZMYWAĆ Waits od zawsze miał duży dystans do prasy i faktu, że stał się żywą legendą. Kiedy przyjęto go do prestiżowej Rock and Roll Hall of Fame, nie potrafił do końca za-
41
chować powagi. – Mówią, że nie mam przebojów i ciężko się ze mną współpracuje. Tak jakby było to coś złego. Sporym problemem było dla niego udzielanie wywiadów. Tę część swoich obowiązków porównywał do zmywania naczyń – posiłek został już ugotowany i skonsumowany. Był bardzo smaczny. Jednak po każdym posiłku trzeba posprzątać. Porównanie to przytoczył przy okazji wydania płyt y „Bad as Me” (2011 r.), na której można usłyszeć między innymi basistę Red Hot Chili Peppers – Flea, Davida Hidalgo – członka supergrupy Los Super Seven, czy ponownie Keitha Richardsa. Przy tworzeniu trzynastu utworów współpracowało ze sobą dwudziestu muzyków. Na „Bad as Me” – jak mówi sam Tom – jest zdecydowanie mniej dymu w pokoju. Co to znaczy? Klimat płyty jest bardziej poukładany w porównaniu z „Real Gone” czy „Swordfishtrombones”. Według Toma muzyka musi być świeża jak pachnące pieczywo. Dlatego utwory zostały napisane w krótkim czasie i zaraz potem nagrane. Utwór najlepiej reprezentujący płytę to oczywiście „Bad as Me” – „(…) jesteś matką przełożoną tylko w staniku, jesteś tak samo zła jak ja” – demoniczny głos Toma stara się udowodnić, że taki szaleniec jak on może obudzić się w każdym z nas. JAK POKRZYWIONE DRZEWO Dziwność Waitsa jest jego wizytówką. Kiedy dzieci zapytały go, dlaczego nie ma normalnej pracy, tak jak inni ojcowie, odpowiedział: – W lesie były dwa drzewa: powyginane i proste. Każdego dnia proste drzewo mówiło do powyginanego: „Spójrz na mnie, jestem taki wysoki, prosty i przystojny. A ty jesteś cały powyginany i przekrzywiony na bok. Nikt nie chce na ciebie patrzeć”. I tak sobie rosły razem w tym lesie, aż pewnego dnia przyszli drwale. Zobaczyli powyginane drzewo i to proste. Zdecydowali: „Wytnijmy proste drzewa, a resztę zostawmy”. Zamienili proste drzewa na deski, wykałaczki i papier. A powyginane drzewo ciągle tam jest, rośnie w siłę i staje się coraz bardziej dziwne z każdym dniem – zakończył opowieść. Wystarczy spojrzeć na jego najnowszym klip do „Hell Broke Luce”, by zrozumieć, że ma rację.
42 04/12
TAM BASY PANOWAŁY
NAD MASĄ W SOBOTNIĄ NOC 18 SIERPNIA NA TERENIE GDAŃSKIEGO CSG W JEDNYM MIEJSCU SPOTKAŁY SIĘ DWA ŻYWIOŁY – MOC DRUM AND BASS I PODDAJĄCY SIĘ NIEJ PULSUJĄCY TŁUM. A KTO W TYM ROKU ROZPORZĄDZAŁ SIŁĄ BASU? TAKIE GWIAZDY JAK SIGMA, NETSKY CZY APHRODITE! TEKST: PIOTR JARZYNA
W
szystko za sprawą drugiego już iFestivalu, na który o godzinie 20.30 swoimi wibracjami zapraszał artysta – Noisy Beat, występujący w klimatycznej sali barowej. Ten człowiek wie, jak zacząć imprezę! Zabrzmiała pod jego sterami elektronika okazała się dobrą zapowiedzią przed tym, co się wydarzy tej nocy. Dwie godziny później już na scenie głównej coraz większy tłum bujał się tak jak PZG mu rozkazał. Kolejny polski akcent tego festiwalu udowodnił jedno – sformułowanie, że jego muzyka jest niczym wirujące topory na parkiecie, okazało się prawdą. Z minuty na minutę było coraz więcej baunsujących ciał, które utworzyły jeden wielki organizm.
Niesamowitego klimatu zapewnionego przez organizatorów tego wydarzenia doskonale dało się wręcz dotknąć kiedy równo o godzinie 23.30 na scenie pojawiła się muzyka sygnowana nazwą duetu Sigma. Po zaledwie dwóch latach działalności otrzymali tytuł odkrycia roku na nagrodach Drum & Bass Arena. Nagrywający spod szyldu wytwórni Hospital Records, nie musieli niczego udowadniać. Surowe basy od razu dały do zrozumienia, że tu nie ma żartów. Muzyka D’n’B, którą dosłownie rozrzucali ludzi po ścianach CSG, zostanie w pamięci tłumu jeszcze na bardzo długo – zwłaszcza po tym, jak zabrzmiał w powietrzu remiks kawałka The Prodigy. Niesamowity występ tego brytyjskiego duetu doskonale przygotował lu-
dzi do tego, aby mogli przyjąć jednego z najlepiej zapowiadających się producentów mocnych uderzeń na świecie! Godzina 00.30 – przed państwem na scenie Netsky! To, czego dokonał ten młody artysta, nie jest łatwe do opisania. Tłum wiwatował jego imię, jakby był panem i władcą swoich poddanych. Szaleństwo i ekstaza – tylko te słowa opisują to, co tam można było poczuć! Niepozorny i uśmiechnięty chłopak z Belgii pokazał starszym artystom, że nastała nowa era melodii w D’n’B. I to on tą erę lansował, właśnie wśród murów iFestivalu! Basy, których używał, były najmocniejszymi tej nocy – jeśli ktoś chciał wysłać wiadomość do swoich przyjaciół o tym, że się doskonale bawi – mógł o tym zapomnieć,
FOT.: PIOTR JARZYNA, iFESTIVAL
iFESTIVAL
bo telefon w dłoni dosłownie się unosił pod siłą dźwięku w powietrzu. Podczas występu wycisnął z siebie całą pozytywną energię i rozsypał ją wprost na ludzi – zwłaszcza kiedy zagrał kawałki ze swojego nowego albumu „2”. Oprócz utworów takich jak „Puppy” właśnie z nowego krążka, prawdziwą zabawę można było widzieć na jego twarzy, kiedy miksował twórczość Dr Dre (używając „The Next Episode”) oraz kolegów po fachu TNGHT – „Higher Ground”. To nie koniec „gości” – mieszał również z Beastie Boys, utworem „Intergalactic” czy dla wyluzowania „Jamming” Boba Marleya, którym zakończył swój półtoragodzinny występ. Młoda krew Netsky’a nadal krążyła po murach CSG, aż do momentu, kiedy
u progu sceny pojawiła się prawdziwa legenda światowego drumu – Aphrodite. W swoim stylu jeszcze bardziej rozkołysał oblegających imprezę ludzi. Nie jest łatwo zapanować nad taką masą, dlatego z pomocą na scenę wkroczył Junior Red, który nawiązał niesamowitą nić porozumienia między siłą stylu Aphrodite’a, jakim jest jump-up – a pulsującą publiką. Właśnie ten dialog sceny z ludźmi był jedną z rewelacji imprezy. Można śmiało powiedzieć, że była to noc muzyki tworzonej w duetach – o 3.00 za konsole wpadł duet Dodge & Fuski, który włożył w imprezę elementy dubstepu i doprawił ją panującym już D’n’B. Nienasyceni i nadal głodni, mogli się udać do sali barowej, w której szalał polski wykonawca K1la.
43
Wśród publiczności panowała niezwykle pozytywna atmosfera, jakby ludzie znali się od lat. Organizatorzy festiwalu zadbali o najważniejszą rzecz – tu nie ma przerw, ani na chwilę nie potrafisz przestać unosić się na fali dobroczynnego dźwięku. Czujesz zmęczenie, ale te uderzenia są jak cudownie uzdrawiające lekarstwo! Jeśli jednak chcesz się chillować na powietrzu – nie ma problemu – do twojej dyspozycji był przygotowany ogródek z alkoholem i hotdogami. W sali barowej, od której wszystko się zaczęło, można było nie tylko zażywać energii muzyki – klimatyczny i rozległy bar, serwował kolorowe napoje dla gości. Organizacja, klimat, magia, jedność i oczywiście muzyka nie z tego świata – to właśnie była noc gdańskiego iFestivalu!
44 04/12
FOT.: FOT.: MAT. MAT. PROMOCYJNE, PROMOCYJNE, PIOTR PIOTR JARZYNA, JARZYNA, iFESTIVAL iFESTIVAL
iFESTIVAL
TEGOROCZNĄ EDYCJĘ GDAŃSKIEGO iFESTIVALU MAMY JUŻ ZA SOBĄ! LAIF ODWIEDZIŁ PROGI TEJ IMPREZY I TUŻ PO KONCERCIE NETSKY PRZEPROWADZIŁ Z ARTYSTĄ KRÓTKĄ ROZMOWĘ.
ROZMAWIAŁ: PIOTR JARZYNA
: Jedno pytanie – Co ty zrobiłeś z moim ciałem? Ten bas, ta muzyka! Jestem cały w środku pęknięty! To było niesamowite! NETSKY: (śmiech) Tak, wiem, te basy są przepiękne! : To nie jest Twoja pierwsza wizyta w Polsce. Jak oceniasz polską publiczność? NETSKY: Byłem już w Krakowie, Poznaniu i pięknym Wrocławiu. Za każdym razem, kiedy występuję, staram się być blisko ludzi. Publika jest tu bardzo energetyzująca, rozumie moją muzykę. Patrząc w tłum, widzę piękne dziewczyny, wszyscy dobrze się bawią. To jest świetne! : Podstawowe pytanie – dlaczego D’n’B, a nie modny na całym świecie dubstep? NETSKY: Robię swoją muzykę. Nie chcę, żeby to nazywano tylko D’n’B. To jest większa rzecz. Czasami jest to właśnie D’n’B, kiedy indziej element popu. Staram się chwytać różnych rzeczy, nie chcę, żeby mnie szufladkowano. D’n’B jest głośny, wręcz gorący. Staram się mieszać style. Owszem, lubię czasami zagrać dubstep. Robię to, w czym czuję się dobrze. : Twój nowy album brzmi świetnie! Masz swój własny styl. Kto Cię inspirował? NETSKY: Dziękuję bardzo! Tak, mam własny styl. Jeśli czytasz teksty w utworach, to możesz zauważyć pewną dozę inspiracji. To bardzo rozległe pytanie. Jeśli chodzi o muzykę, to byłem w niesamowitych miejscach w Afryce, Australii. Myślę, że one właśnie dały mi energię do tworzenia muzyki. Jeśli chodzi o inspirację innymi zespołami, to spójrz na takie grupy jak Temper Trap, Fat Freddys Drop czy Disclosure – oni są niewiarygodni, z nich czerpałem całą moc.
45
: Bardzo mi się spodobała Twoja współpraca na nowym albumie z Dynamite MC. Czy możesz coś więcej opowiedzieć o tej kolaboracji? NETSKY: Tak, byliśmy razem w USA w październiku, około miesiąca. Ten utwór instrumentalnie był skończony. Dominic zaczął do niego śpiewać na scenie. Bardzo mi się to spodobało, więc po prostu poszliśmy do studia i dokończyliśmy dzieło. Brzmi naprawdę dobrze, uważam to za świetną robotę. : Dlaczego akurat Selah Sue? To Twoja rodaczka, prawda? Przy poprzedniej płycie współpracowałeś z Jenna G, której chyba bliżej do twojego stylu. Ale Sue to zupełnie inna bajka… NETSKY: To moja dobra prz yjaciółka. C za s a m i lu b i ę d o d a ć t ro c h ę muzyki pop do mojej twórczości, według mnie to dużo zmienia. Lubię współpracować z popowymi artystami. Jestem fanem jej niesamowitego głosu, nagrała świetną płytę. O n a z a wsze chciała z r o b i ć t a k i ka wałek w st ylu D’n’B czy dubstep. W końcu jej się to udało. : Jakie są Twoje plany na przyszłość? Nowy album? NETSKY: Tak, mam zamiar nadal kontynuować swoją pracę nad muzyką. Pracujemy nad nowym projektem, nowym zespołem, więc myślę, że to moje perspektywy na następny rok. To niesamowita zabawa być Dj-em na scenie, także myślę, że jeszcze nieraz zagram na żywo. : Kiedy patrzyłem na ludzi podczas Twojego występu, wszyscy mieli uśmiech na twarzy, ja sam go miałem. To naprawdę niesamowite. Bardzo Ci dziękuję za Twoją muzykę, to świetna robota, wręcz legendarna! NETSKY: (śmiech) Bardzo dziękuję!
46 04/12 MAJOR LAZER
YEASAYER
SKALPEL
15 WRZEŚNIA, WARSZAWA, PALLADIUM
14 WRZEŚNIA, SOPOT, SFINKS 700 Major Lazer to projekt muzyczny DJ-ów znanych jako Diplo i Switch. W 2011 roku Switch został zastąpiony przez Chrisa Leacocka, czyli The Jillionaire. Na albumach Major Lazer gościnnie pojawili się m.in. Vybz Kartel, Santigold i La Roux. Nowy krążek z kolei zapowiada obecność artystów takich jak Flux Pavilion, Shaggy czy Wyclef Jean.
Muzykę tego zespołu trudno jednoznacznie zaszufladkować. Mamy tu mieszankę elektroniki, rocka i folku, z psychodeliczną nutą. Członkowie grupy, docenieni przez magazyny takie jak „Rolling Stone” czy „Clash”, tworzą w Nowym Jorku, a klimat Brooklynu najwyraźniej służy ich niebanalnemu stylowi.
15 WRZEŚNIA, KRAKÓW, HALA OCYNOWNI ARCELORMITTAL POLAND Zespół tworzą Marcin Cichy i Igor Pudło (Igor Boxx). Duet pochodzi z Wrocławia i zaczął działać w 2000 roku, a cztery lata później podpisał kontrakt z prestiżową brytyjską wytwórnią Ninja Tune. Muzycy inspirują się głównie jazzem, podając go w zmiennych, unowocześnionych wersjach.
NOMEANSNO
19 WRZEŚNIA, GDAŃSK, PARLAMENT 21 WRZEŚNIA, BIAŁYSTOK, FAMA 22 WRZEŚNIA, KATOWICE, SCENA GUGALANDER 23 WRZEŚNIA, WROCŁAW, PUZZLE Ta hardcore’owo-punkowa grupa założona została w kanadyjskim Vancouver przez… braci Wright – Roba i Johna, do których dołączył Andy Kerr, a w późniejszym czasie Tom Holliston. Poza standardowym hardcore’owym brzmieniem, w ich twórczości można wychwycić ożywcze elementy funku. FU MANCHU
28 WRZEŚNIA, WARSZAWA, HYDROZAGADKA Fu Manchu to nowa nazwa rockowego zespołu znanego wcześniej jako Virulence, nadana wraz z pojawieniem się nowego wokalisty – Glenna Chivensa. Grupa dzięki swoim chwytliwym i bezpretensjonalnym kawałkom zajmuje wysokie miejsce na liście zespołów alternatywnej sceny rockowej. Ostatni album wyprodukował sam Sergio Chavez z Motörhead, a miksowanie wziął na siebie Andrew Alekel (Foo Fighters).
DJ FOOD 15 WRZEŚNIA, KRAKÓW, HALA OCYNOWNI ARCELORMITTAL POLAND
To projekt stworzony przez szefów Ninja Tune – Matta Blacka i Jonathana More’a. W trakcie swojej działalności przedsięwzięcie znacznie rozrosło się, zrzeszając wielu muzyków i DJ-ów. Zmienił się także klimat muzyczny. Z czasem odeszli od tanecznych brzmień, a zwrócili się w stronę jazzu, funku, swingu i hip hopu.
LACRIMOSA
DZIEJE SIĘ! FUNDATA
KTO ZAGRA W POLSCE? NA CZYJ KONCERT WARTO PÓJŚĆ? NA JAKIE MUZYCZNE WYDARZENIE JUŻ TERAZ MOŻNA ZACZĄĆ ODKŁADAĆ PIENIĄDZE? TU WSZYSTKIEGO SIĘ DOWIESZ!
GALLOWS
29 WRZEŚNIA, POZNAŃ, POD MINOGĄ 30 WRZEŚNIA, WARSZAWA, HYDROZAGADKA Zespół gra hardcore punk i ma na swoim koncie supporty takich gwiazd, jak Rage Against The Machine, AFI czy Gogol Bordello. Obecnie muzycy promują nadchodzący album „Gallows”, który ma ostatecznie definiować zespół i jego aktualne brzmienie.
ZEDS DEAD
5 PAŹDZIERNIKA, WARSZAWA, M25 Ten duet powstał w 2009 w Kanadzie. Tworzą go DC i Hooks, którzy już wcześniej robili wspólnie muzykę pod nazwą „Mass Productions”. Ich pierwszy oficjalny singiel to „Rudeboy”, po którym wydali kilka albumów i EP-ek. Mają także na swoim koncie świetne remiksy Massive Attack („Paradise Circus”) czy Blue Foundation („Eyes On Fire”).
23 WRZEŚNIA, WARSZAWA, PROGRESJA 24 WRZEŚNIA, KRAKÓW, KWADRAT Zespół istnieje na światowej scenie muzycznej już od ponad dwudziestu lat. Tę szwajcarską grupę tworzą Tilo Wolff i Anne Nurmi, którzy na przestrzeni lat sięgali do różnych gatunków muzycznych, bazując jednak głównie na gotyckim rocku, gothic metalu i metalu symfonicznym.
RIVAL SONS
7 PAŹDZIERNIKA, WARSZAWA, HYDROZAGADKA Jest to powstała w 2008 roku amerykańska grupa czerpiąca w swojej twórczości z hard rocka i bluesa. O pozycji Rival Sons może świadczyć fakt występów przed Judas Priest na tegorocznej brytyjskiej trasie, a także to, iż autorem okładki ich najnowszej płyty jest sam Storm Thorgerson, który zaprojektował artwork do legendarnej płyty Pink Floyd „Dark Side Of The Moon”, a także krążków Led Zeppelin. We wrześniu ma się ukazać kolejny, trzeci album zespołu.
FUNDATA 47
KING CANNIBAL
15 WRZEŚNIA, KRAKÓW, HALA OCYNOWNI ARCELORMITTAL POLAND King Cannibal także tworzy pod szyldem legendarnej wytwórni Ninja Tune, dzięki której nagrał w 2009 roku swoją debiutancką płytę, czym wywołał wokół siebie niemałe zamieszanie. Umiejętnie bawi się muzyką elektroniczną, mieszając ze sobą dubstep i reggae, wszystko to podkręcając mocnymi basami.
TEKST: TEKST: KAROLINA KAROLINA KULIKOWSKA, KULIKOWSKA, FOT.: FOT.: MAT. MAT. PRASOWE, PRASOWE, MAT. MAT. WYTWÓRNI WYTWÓRNI PŁYTOWYCH PŁYTOWYCH
PSYCHOCUKIER
27 WRZEŚNIA, WARSZAWA, CAFE KULTURALNA 29 WRZEŚNIA, KATOWICE, STEREO KROGS Zespół rockowy założony w 1996 roku przez Roberta „Saszę” Tomaszewskiego. W 2001 roku do składu dołączył kojarzony z muzyką elektroniczną basista Piotr Połoz i perkusista Marcin Awierianow. Ich debiutancki album „Małpy morskie” ukazał się dopiero w 2007 roku, ale sporą popularność przyniosły im wcześniejsze koncerty. JULIA MARCELL 7 PAŹDZIERNIKA, GDAŃSK, PARLAMENT
Julia Marcell to właściwie Julia Górniewicz, nagrywająca w Niemczech, a pochodząca z Olsztyna piosenkarka, kompozytorka, skrzypaczka i pianistka. Jej muzyka to utwory w klimacie punkowym, aranżowane akustycznie w oparciu o fortepian i kwartet smyczkowy. Debiutancki album nagrała w 2008 roku w Berlinie, a w 2011 ukazała się jej druga płyta – „June”.
KRONOS QUARTET
16-17 WRZEŚNIA, KRAKÓW, HALA OCYNOWNI ARCELORMITTAL POLAND Ten kwartet smyczkowym współpracuje z wieloma współczesnymi artystami, wykonując różne adaptacje znanych utworów jazzowych czy rockowych. Ogromną popularność zyskał dzięki muzyce do filmów Darrena Aronofsky’ego „Requiem For A Dream” i „Pi”.
MT EDEN
27 WRZEŚNIA, POZNAŃ, ESKULAP 28 WRZEŚNIA, ŁÓDŹ, WYTWÓRNIA 29 WRZEŚNIA, KATOWICE, MEGACLUB Jesse Cooper i Harley Rayner pochodzą z Nowej Zelandii i początkowo działali jako Mt Eden Dubstep. Wspólne miksowanie zaczęli już w wieku trzynastu lat, publikując najpierw jedynie online. Na ich sukces składa się wiele autorskich produkcji, ale i doskonałe remiksy Bat For Lashes, Buriala czy Prodigy.
WE ARE THE OCEAN
13 PAŹDZIERNIKA, WARSZAWA, HYDROZAGADKA 14 PAŹDZIERNIKA, POZNAŃ, POD MINOGĄ We Are The Ocean działa od 2007 roku i gra posthardcore. Zespół pochodzi z Anglii i występował na głównych scenach festiwali w Leeds czy Reading. Pomimo przetasowań w składzie grupy, którą w czerwcu 2012 opuścił frontman Dan Brown, ogłoszono już, że nowy materiał ukaże się we wrześniu 2012 roku. Na oficjalnej stronie zespołu wearetheocean.co.uk znaleźć można singiel „Bleed”, który stanowi zapowiedź trzeciej płyty.
, CO GDZIE, KIEDY? WARSZAWA: 15.09 Leash Eye, Lody Kong, Jack Daniels Overdrive, Incite, Tim „Ripper” Owens, Soulfly POGRESJA 15.09 Yeasayer PALLADIUM 18.09 NoMeansNo POWIĘKSZENIE 18.09 Perfume Genius HYDROZAGADKA 19.09 Coldplay STADION NARODOWY 20.09 Sight To Behold, Devil Sold His Soul HYDROZAGADKA 22.09 Sandra, Boney M, Fancy, Savage TORWAR 22.09 Bracia Figo Fagot DOBRANOCKA 23.09 Lacrimosa PROGRESJA 25.09 Krusher HARD ROCK CAFE 26.09 Xerxes, The Tidal Sleep, Hands Resist HYDROZAGADKA 27.09 Psychocukier CAFE KULTURALNA 28.09 Fu Manchu HYDROZAGADKA 30.09 Gallows HYDROZAGADKA 5.10 Anathema PROGRESJA 5.10 Zeds Dead M25 7.10 Rival Sons HYDROZAGADKA 09.10 Royal Republic HYDROZAGADKA 10.10 Era Jazzu: Nguyen Le PALLADIUM 12-14.10 FreeFormFestival SOHO FACTORY 13.10 Tori Amos SALA KONGRESOWA 13.10 We Are The Ocean HYDROZAGADKA 14.10 The Cranberries TORWAR 15.10 Dead Can Dance SALA KONGRESOWA 15.10 Maciej Maleńczuk z Zespołem Psychodancing TEATR ROMA
SOPOT: 14.09 The Jillionaire (MAJOR LAZER) DJ Set – Face The Music SFINKS 700 ŁÓDŹ: 14.09 Mika Urbaniak / Urszula Dudziak MANUFAKTURA 28.09 Mt Eden – Face The Music WYTWÓRNIA 29.09 Psychocukier STEREO KROGS POZNAŃ: 23.09 Sister Dew MESKALINA 24.09 Natalia Niemen BLUE NOTE JAZZ CLUB 27.09 Mt Eden – Face The Music ESKULAP 29.09 Gallows POD MINOGĄ 7.10 Jelonek BLUE NOTE JAZZ CLUB
WROCŁAW: 14.09 Edyta Bartosiewicz SALA KONCERTOWA IM. J. KACZMARKA RADIA WROCŁAW 20.09 Laibach ETER 21.09 Mika Urbaniak SALA KONCERTOWA IM. J. KACZMARKA RADIA WROCŁAW 22.09 Sister Dew OD ZMIERZCU DO ŚWITU 23.09 Anita Lipnicka & John Porter ETER 23.09 NoMeansNo PUZZLE 28.09 Drum Fest – Steamroller SALA KONCERTOWA IM. J. KACZMARKA RADIA WROCŁAW 29.09 Harlem OD ZMIERZCHU DO ŚWITU 30.09 The Analogs, Adhd Syndrom, One Dead Cop ALIBI 7.10 Club Des Belugas i Brenda KRAKÓW: Boykin ETER 15.09 Sacrum Profanum: Skalpel, King 11-12.10 Leningrad Cannibal, DJ Food, Grasscut, BIURO FESTIWALOWE DJ Vadim, Kronos Quartet „IMPART” HALA OCYNOWNI 13.10 Ethno Jazz Festival: Lura ARCELORMITTAL POLAND SYNAGOGA POD BIAŁYM 16-17.09 Sacrum Profanum: BOCIANEM Sigur Rós, Kronos Quartet 13.10 Ceti OD ZMIERZCHU HALA OCYNOWNI DO ŚWITU ARCELORMITTAL POLAND 14.10 Ethno Jazz Festival: Mário 21.09 Crimfall / Mordor ROTUNDA Lúcio, Sara Tavares 21.09 The Perfumes STARY PORT SYNAGOGA POD BIAŁYM 24.09 Lacrimosa KWADRAT BOCIANEM 29.09 HooDoo Band JAZZ CLUB MILE STONE KATOWICE: 3.10 Nasum, Black Breath 15.09 Mela Koteluk OLD TIMERS KWADRAT GARAGE 4.10 Akurat LIZARD KING 16.09 Cree 6.10 Normalsi BLUES NA MARIACKIEJ KLUB ZAŚCIANEK 22.09 NoMeansNo SCENA 6.10 Uda KOTKAROLA GUGALANDER 7.10 Blade Loki KOTKAROLA 29.09 Mt Eden – Face The Music 13.10 Madruk, Immolation MEGA CLUB KWADRAT 6.10 Anathema MEGA CLUB 14-21.10 UNSOUND FESTIVAL 6.10 Rawa Blues Festival 2012-08-19 SPODEK GDAŃSK: 16.09 Soulfly, Incite, Lody Kong BIAŁYSTOK: PARLAMENT 21.09 NoMeansNo FAMA 19.09 NoMeansNo PARLAMENT 21-22.09 Original Source 27.09 Jennifer Lopez PGE ARENA Up To Date Festival 7.10 Julia Marcell PARLAMENT KOMPLEKS WĘGLOWA
48 04/12
K SERJ TANKIAN „HARAKIRI” Niegdysiejszy lider System of a Down postanowił skończyć na chwilę z eksperymentami i nagrał najlepszy album w swojej solowej karierze. „Harakiri” to od początku do końca punkowo-thrashowa petarda, zarówno w warstwie muzycznej, jak i lirycznej. Nie ma symfoniczno-prog-rockowych udziwnień i ormiańskiego folku, jest za to taki urodzaj melodyjnych riffów, że można by nimi obdzielić kilka innych albumów. Tankian ponownie pokazuje, że wielkim wokalistą jest, serwując nam zarówno charakterystyczne dla siebie wysoko wyciągane partie, jak i skandowanie i wrzaski. Tekstowo nie ma niespodzianek – kapitalizm to zło, korporacje to zło, niszczymy Ziemię i w końcu za karę wszystkich nas szlag trafi. Co ciekawe, większość utworów na „Harakiri” napisana została przy pomocy iPada, jednego z najbardziej oczywistych symboli dzisiejszego konsumpcjonizmu… (KS)
iedyś najgłośniej krzyczącym o niesprawiedliwości na ziemi rockmanem był Zack de la Rocha z Rage Against the Machine. Kiedy jego głos powoli cichł, rozpędu zaczęła nabierać kariera nowego politycznie zaangażowanego krzykacza – Serja Tankiana. Swoje antywojenne poglądy głosił już od 1998 roku wraz z grupą System of a Down. Jednak dopiero od 2007 roku, kiedy rozpoczął solową karierę, mógł w nieskrępowany sposób mówić o tym, co mu się nie podoba. A w dzisiejszym świecie nie podoba mu się sporo rzeczy. Swoimi żalami zapełnił dotychczas trzy solowe albumy, a w najbliższym czasie planuje kolejne trzy. Co mu się nie podoba? Przede wszystkim niesprawiedliwość społeczna. Wraz z Tomem Morello założył organizację Axis of Justice, która ma walczyć o równe traktowanie poprzez budowanie ponadnarodowego porozumienia muzyków i ich fanów. Do AOJ dołączyli także Maynard James Keenan z Toola, Fred Durst, Flea, Chris Cornell oraz kolega Serja z czasów System of a Down – John Dolmayan. Serjowi nie w smak są także wojny. Począwszy od pamiętnego singla „War” z debiutu System of Down, regularnie krytykuje działania wojenne na Bliskim Wschodzie, i nie tylko. Zarówno za pośrednictwem swojej muzyki, jak i w wywiadach. Po jego przeprowadzce do Nowej Zelandii pojawiły się
informacje, że do USA wróci dopiero wtedy, kiedy zakończą się działania zbrojne w Iraku. Ta informacja okazała się tylko plotką, jednak zaangażowanie Tankiana jest jak najbardziej prawdziwe. Ważnych problemów według urodzonego w Libanie muzyka jest znacznie więcej. W 2008 roku, nagrywając utwór „Fears”, wspomógł inicjatywę „Global Write-A-Thon”, organizowaną przez Amnesty International, a polegającą na masowym pisaniu listów do więźniów politycznych. Serj stara się także walczyć o prawa zwierząt. Aktywnie krytykuje działalność rzeźni, szczególnie tych związanych z pewnym popularnym fast foodem serwującym kurczaki w chrupiącej panierce. Sam jakiś czas temu przeszedł na wegetarianizm, twierdząc, że miał dość śmieciowego jedzenia podczas tras koncertowych, i jednocześnie dodając, że w podjęciu tej decyzji pomógł mu instynkt. Można się spierać, czy Serj Tankian faktycznie jest obecnie najbardziej zaangażowanym politycznie muzykiem. W końcu nadal aktywni są Jello Biafra, Alec Empire czy grupa Anti-Flag. Biorąc jednak pod uwagę wsparcie dużej wytwórni i wciąż ostry jak brzytwa przekaz, Serj Tankian może pochwalić się największym audytorium. A o to przecież w polityce chodzi. KRZYSZTOF SOKALLA (ONET)
49
KIMBRA
FOT.: FOT.: MAT. MAT. PRASOWE, PRASOWE, MAT. MAT. WYTWÓRNI WYTWÓRNI PŁYTOWYCH PŁYTOWYCH
RYAT – „TOTEM” Wbrew porównaniom wcale nie jest nową Björk. Jest za to dawno wyczekiwanym, kobiecym pierwiastkiem w wytwórni Brainfeeder należącej do Flying Lotusa. Jej najnowszy album został nagrany w sypialni, a sama Christina Ryat jest za niego odpowiedzialna kompleksowo – od napisania muzyki, poprzez jej wykonanie, na produkcji skończywszy. Na „Totem” znajdziemy neurotyczne i połamane beaty, orkiestrę, masę przeszkadzajek i found sounds, a do tego kilka odsłon śpiewu głównej bohaterki. Brzmi to wszystko bardzo obiecująco, choć większa dbałość o produkcję i odejście od formuły DIY na pewno zrobiłoby lepiej muzyce Amerykanki. (KS)
JESSIE WARE – „DEVOTION” Młoda londyńska scena basowa wydała na świat kolejne utalentowane dziecko. 27-letnia Jessie Ware po raz pierwszy dała o sobie znać na płycie SBTRKT. Potem był bajecznie rozmarzony singiel „110%” i bardziej soulowy „Running”. Do tego kilka featuringów (m.in. z Samphą i Jokerem). Pełnometrażowy album łączy w sobie oniryczną atmosferę pierwszego singla z soulową głębią drugiego. Jessie nie sposób porównać do któregokolwiek z jej muzycznych pobratymców z Londynu. Jest dojrzalsza niż Katy B, mniej skomplikowana niż James Blake i nie tak imprezowa jak SBTRKT. Na „Devotion” znalazły się zarówno numery z potencjałem radiowym jak „Wildest Moments” czy „Running”, jak i propozycje bardziej wyrafinowane jak „Still Love Me” czy „Night Light”. Wszystkie są wyprodukowane z niezwykłą dbałością o szczegóły. (KS)
KIMBRA – „VOWS” W świadomości słuchaczy spoza Nowej Zelandii Kimbra zaistniała za sprawą udziału w przez jednych znienawidzonym, przez innych ukochanym „Somebody that I Used to Know”. Jej dalsze losy są zresztą bardzo podobne do historii Gotye. Debiutancki album „Vows” na antypodach ukazał się w sierpniu 2011 r., do USA i Europy dotarł jednak dopiero rok później, wzbogacony o utwory nagrane z Mikiem Elizondo i Markiem Fosterem. Zupełnie zresztą niepotrzebne, bo brzmią jak wepchnięte do spójnej całości na siłę. „Vows” broni się bez ingerencji z zewnątrz. To zestaw energetycznych piosenek utrzymanych w stylu retro, czasami przypominającym trochę dokonania V.V. Brown. Za sprawą charakterystycznego akcentu i egzotycznych zaśpiewów Kimbry zestaw ten posiada jednak wystarczający ładunek indywidualizmu, aby nie przepaść w morzu wokalistek igrających z ambitnym popem. (KS)
50 04/12
SPECTOR
SPECTOR „ENJOY IT WHILE IT LASTS” HYBRID „CLASSICS”
nie poprawia nastrój motoryczny „Twenty nothing” (w refrenie skądinąd również kłaniają się Killersi). Zespół zatrudnił aż czterech producentów, m.in. słynnego Trevora Horna, ale także Craiga Silveysa z The Horrors, co miało urozmaicić materiał i przyznać należy, że ta sztuka zdecydowanie się udała. Weźmy np. dostojny, przebojowy „Lay low” i najlepszy na płycie, absolutnie wyjątkowy „Celestine”. Idźcie tą drogą, panowie, chciałoby się powiedzieć, trawestując słowa klasyka. Niestety gdzieś pomiędzy trafia się kurs na indie mielizny, gdzie grupa jest po prostu poprawna i za wszelką cenę stara się udowodnić, że w tej dyscyplinie nic nowego wymyślić nie można. Określenie „pamięć wybiórcza” niesie za sobą pejoratywne konotacje, lecz w przypadku „Enjoy It While It Lasts” zdecydowanie powinna się przydać. Potraktujmy zatem ten debiut jako soczystą obietnicę na przyszłość i pozostawmy w łaskawej pamięci tych kilka naprawdę intrygujących dźwięków. TEKST: MARCIN KUSY
FOT.: MAT. PRASOWE, MAT. WYTWÓRNI PŁYTOWYCH
P
rzyznaję się bez bicia, straciłem ostatnimi czasy serce do prężnego brytyjskiego indie. Powód? Nuda, dłużyzna i sztuczne kreowanie kolejnych mocno przeciętnych bandów na gwiazdy sezonu. Arctic Monkeys trzymają poziom, Franz czeka na rozwój wypadków, na ostatni album szkockiego The View spuśćmy zasłonę milczenia, a interesujących debiutów jest jak na lekarstwo. Żeby było jasne, w przypadku Spector, również „nie mam jasności w temacie Marioli”, jak pisał Młynarski. Niemniej to płyta naprawdę warta uwagi. Doskonały, otwierający „True love (for now)” wiele obiecuje. Świetny drive, przebojowy refren. Frontman oscyluje głosowo między Kapranosem z Franz Ferdinand a wokalistą The Editors. Podbija tempo „Chevy thunder”, z ciekawą, rwaną strukturą. Potem niestety bywa różnie. Ckliwy „Grey Shift & Tie” mieszczący się gdzieś między new romantic a The Killers mnie nie przekonuje. Mało tego, jest dla mnie synonimem trendu, który mocno nadszarpnął mą miłość do chłopackiego indie. Zdecydowa-
Kompilacja „Classics” to coś więcej niż zwykły składak dotychczasowego dorobku. To czteropłytowa esencja z dokonań zespołu, którego początki działalności sięgają jeszcze ubiegłego wieku. Hybrid to jeden z najbardziej liczących się projektów. Łączą muzykę elektroniczną z muzyką klasyczną i symfoniczną. Teraz oddają w nasze ręce dobrze przemyślany materiał. Uwzględniają wszystkie płaszczyzny swojej działalności: od soundtracków filmowych, poprzez żywiołowe nagrania z pełnymi orkiestrami symfonicznymi, własne klasyczne produkcje, aż na popełnionych remiksach kończąc. (DW)
51
FRANK OCEAN „CHANNEL ORANGE”
FRANC OCEAN NAWET GDYBY JEGO PIERWSZY OFICJALNY ALBUM BYŁ MOCNO PRZECIĘTNY, FRANK OCEAN ZAPEWNIŁBY SOBIE MIEJSCE W HISTORII CZARNEJ MUZY. W ŚWIECIE ZDOMINOWANYM PRZEZ ZAKOCHANYCH W SAMYCH SOBIE FACETÓW, KTÓRZY POTRAFIĄ GODZINAMI ŚPIEWAĆ I RAPOWAĆ O WŁASNEJ ZAJEBISTOŚCI, WOKALISTA Z NOWEGO ORLEANU OŚMIELIŁ SIĘ PRZYZNAĆ, ŻE BYŁ NIESZCZĘŚLIWIE ZAKOCHANY W SWOIM 100-PROCENTOWO HETEROSEKSUALNYM KOLEDZE.
Z
robił to w typowym dla siebie stylu. Nie szufladkując się jako geja czy biseksualistę, ale niezwykle wzruszająco opisując historię swojej pierwszej nieodwzajemnionej miłości. Dla bohaterów piosenek Franka szczęście też jest nieosiągalne. To ludzie, którzy nie mogą lub nie potrafią się porozumieć z rodziną, kochankami, religią i samym sobą. Ucieczkę od cierpienia zapewniają im na krótką chwilę seks czy narkotyki. A jeśli tak, jak w utworze „Super Rich Kids” należą do 1 procentu, to do tej listy mogą dopisać przejażdżki jaguarem taty i imprezy na plaży wśród równie zagubionych jak oni fałszywych przyjaciół. Na pozór mamy więc do czynienia z rozpadającym się światem, w którym pozostała tylko rozpusta. Takim jaki opisywał Bret Easton Ellis w kultowej powieście „American Psycho” i jaki kreuje w swoich piosenkach wokalista ukrywający się pod pseudonimem The Weeknd – kolejny po Franku artysta uznawany za reformatora skostniałego R’n’B. Jednak Frank nie jest nihilistą lubującym się w opisach deprawacji i rozpadu. On jest współczującym narratorem, który nie potępia, ale mówi: „Dobrze znam twój ból,
też się z nim zmagam. Nie jesteś sam”. To wewnętrzne ciepło artysta zawdzięcza pewnie swojemu dziadkowi, który zastępował mu nieobecnego ojca. Kiedy był dzieckiem, towarzyszył mu wielokrotnie na spotkaniach dlaosóbuzależnionych.Dziadek,którywswoim życiu zmagał się z chorobą alkoholową i heroinowym nałogiem, był mentorem dla innych osób, które chciały skończyć z używkami niszczącymi ich życie. To sprawiło, że Frank żyje w strachu przed uzależnieniem, także od miłości. Dlatego też artysta nie ufa religii, której bóg z jednej strony wymaga od wyznawców bezwarunkowej miłości, a z drugiej potępia uczucie pomiędzy dwoma mężczyznami. W niesamowicie dramatycznym utworze „Bad Religion”, który wykonał na żywo w programie telewizyjnym, tuż po swoim głośnym liście, śpiewa: – Jeśli sprawia, że padam na kolana, to jest to zła religia. Ta nieodwzajemniona miłość, to zwykły kult jednej osoby i cyjanek w moim styropianowym kubku. Nigdy nie sprawię, że on mnie pokocha. Trzeba wielkiej odwagi i talentu, żeby z powodzeniem zmierzyć się z takimi problemami w utworze R’n’B. Talent zawdzięcza sobie, a odwagi nauczyli
go koledzy ze skandalizującego rapowego kolektywu Odd Future: – Uwolnili mój umysł. Pokazali, że można tworzyć inaczej. Wziąć sprawy w swoje ręce i więcej rzeczy robić po swojemu. Muzycznie album Franka też idzie pod prąd głównonurtowego R’n’B. Jego produkcjom bliżej jest do Marvina Gaya, Stewie’ego Wondera i Beach Boysów niż do hitów Davida Guetty. Nie bał się też uczynić pierwszym promocyjnym singlem prawie 10-minutowego, godnego Pink Floyd utworu „Piramids”, w którym wędruje od starożytnego Egiptu do baru ze striptizem w Las Vegas, opowiadając historię związku seksu z władzą. Jest coś niezwykle człowieczego i uniwersalnego w głosie, tekstach i piosenkach Franka Oceana, co sprawia, że dopóki nie wybrzmi ostatnia nuta „Channel Orange”, jesteśmy w stanie uwierzyć, że wszyscy jesteśmy do siebie fundamentalnie podobni. Podobni, gdy kochamy, gdy tęsknimy, gdy cierpimy. To podobieństwo nie umniejsza, nie banalizuje naszych przeżyć i naszego życia, ale budzi szczere współczucie i kojące poczucie wspólnoty. Bo muzyka jest językiem wszechświata. MIHU
52 04/12
AIDEN GRIMSHAW „MISTY EYE”
J
ego wykonanie „Mad World” na YouTube obejrzały ponad 3 miliony osób. To znacznie więcej niż oryginalną wersję R.E.M. Już wtedy, w 2010 roku, trudno było uwierzyć, że taki poziom ekspresji można zobaczyć w najbardziej komercyjnym programie muzycznym na świecie – „X-Factor”. Ekscentryczny 18-latek z Blackpool odebrał wtedy wszystkim mowę. I na szczęście odpadł z finałów brytyjskiego show na tyle szybko, by nie wkopać się w plastikowy kontrakt płytowy. Przez dwa lata walczył z metką „X-Factor”, która zwykle artystom przynosi więcej krzywdy niż pożytku. Nowe ka-
wałki przesyłał więc prasie pod fikcyjnym nazwiskiem. Teraz już nie musi. Przy współpracy z producentem Lany Del Ray, Jarradem Rogersem, nagrał bardzo dobry album o ciekawym, świeżym brzmieniu. Płytę trudno jednoznacznie sklasyfikować. To rodzaj nowoczesnego, alternatywnego popu z elementami electro, soulu i drum’n’bass. Jest tu taneczna elektronika („Is This Love”), elementy rapu („What We Gonna Be”), ale i sporo analogowych dźwięków klawiszy i smyczków. Na płycie można odnaleźć m.in. inspiracje Massive Attack i Mobym. Zróżnicowaną całość świetnie spaja silny, drżą-
cy głos Grimshawa. Słychać w nim osobowość i inteligencję, zwłaszcza w sposobie, w jaki ten młody chłopak frazuje dźwięki. Niezłą próbkę swoich możliwości oraz skłonność do epickich kompozycji pokazuje zwłaszcza w drugim singlu, „Curtain Call”. Alternatywny pop Aidena nie jest plastikowy. Udało mu się osiągnąć artystyczną niezależność. Na płycie nie ma ani śladu przygody z wielką muzyczną machiną. Na szczęście w Polsce brytyjski program nie był popularny i Aiden Grimshaw to nie „ten dziwny koleś z X-Factor”. To „ten koleś od świetnej, nowej płyty”. (MW)
ARCHIVE – „WITH US UNTIL YOU’RE DEAD” Prawdopodobnie nikt tak dobrze nie ubiera w dźwięki uczuć jak zespół Archive. Po trzech latach ciszy znowu możemy delektować się nowym albumem – „With Us Until You’re Dead”. Został wydany 28 sierpnia. Darius Keeler tym razem tematy społeczne odkłada na bok. Głównym tematem jest miłość. Archive chciał zabrzmieć świeżo, zaskoczyć nawet swoich największych fanów. Udało się. Zadowoleni powinni być nawet ci, którzy obawiali się nowego głosu na płycie – zachrypniętej Holly Martin. Jeszcze w tym roku będziemy mogli na żywo usłyszeć przynajmniej niektóre z czternastu nowych kawałków! Zespół 27 listopada w Krakowie zaczyna polską trasę koncertową. Archive udostępniło cały album do posłuchania w aplikacji Deezer na tydzień przed premierą. (PJ)
FOT.: MAT. PRASOWE, MAT. WYTWÓRNI PŁYTOWYCH
AIDEN GRIMSHAW
53
GUY J „LOST & FOUND” EP Debiut nowej wytwórni izraelskiego DJ-a i producenta. Tytułowy „Lost & Found”, przypominający klimatem „Self Love” czy „Lamur”, to znak firmowy Guy’a, chwytliwa, melodia, okraszona charakterystycznymi dla Izraelczyka przestrzennymi dźwiękami i linią basową. Proste ale nad wyraz skuteczne, kawałek, który chce się słuchać w nieskończoność. Sahar Z i Guy Mantzur zinterpretowali oryginał bardziej parkietowo i minimalistycznie, rozbudowana linia basowa przy nieco ograniczonej melodii. Udanie. (MC)
FOUR TET „PINK”
BRZMIENIOWA SZTAMA Z BURIALEM W DOBIE MAINSTREAMOWEGO ZALEWU MUZYKĄ BASOWĄ, SUBBASOWĄ, WOBLBASOWĄ (I CHOLERA WIE, JAKĄ JESZCZE) ORAZ W CZASACH, GDY RZESZE ARTYSTÓW CHEŁPIĄ SIĘ ŁĄCZENIEM W SWOJEJ MUZYCE ELEMENTÓW MUZYKI WSZELAKO ALTERNATYWNEJ, JEST PEWIEN CZŁOWIEK, KTÓRY MIMO 15 LAT DZIAŁALNOŚCI NIE TRACI MŁODZIEŃCZEJ RADOŚCI TWORZENIA I OCZAROWYWANIA ODBIORCY ŚWIEŻOŚCIĄ SWOICH KOMPOZYCJI.
F
„THE BEST FADO…EVER” Fado oznacza los, przeznaczenie. „Fado zrodziło się pewnego dnia (…) na pokładzie żaglówki, na piersi żeglarza śpiewającego o swoim smutku…” – w ten sposób w książce „Portugalskie Fado” opowiadał pisarz José Régio. Jego słowa wyśpiewała królowa tego gatunku – Amália Rodrigues. Historia Fado może się wydawać bardzo romantyczna, co nie jest do końca prawdą, tworzy jednak dzięki temu wspaniałą opowieść. Często legenda jest dużo bardziej interesująca od prawdy. Tak więc Fado łączy w sobie legendy zbierane przez bardzo długi czas. (MS)
our Teta żadnemu fanowi ambitnych brzmień elektronicznych przedstawiać nie trzeba. Przedstawić, i to z niekłamaną przyjemnością, należy zaś jego najnowsze wydawnictwo. Album „Pink” dla wielbicieli winylowych dwunastek jest tylko odgrzanym kotletem w wersji digital. Jednak dajmy trochę rozeznania zwykłym zjadaczom chleba, którzy nie mieli wcześniej styczności z sześcioma z ośmiu tracków zgromadzonych na „Pink”. By móc podjąć się oceny materiału, który jest następcą po wydanym dwa lata temu „There Is Love In You”, trzeba niewątpliwie zwrócić uwagę na to, czym Kieran Hebden zajmował się w międzyczasie. Nie sposób więc ominąć owocnych kolaboracji z Burialem, zakończonych EP-ką „Ego/Mirror” wspartej wokalnie przez Thoma Yorka, oraz singlem „Nova”. Inspiracje burialowskim mrokiem słychać dokładnie na rozpoczynającym „Locked”, następującym „Lion” oraz ulokowanym w środku „128 Harps”. Surowość technicznego „Ocoras” przełamują zapętlone mikromelodie syntezatora. Ponad ośmiominutowy „Pyramid” buja kwaśno-house’wym fillingiem. Zamykający „Pinnacles” wsparty został zaś jazowymi wprawkami piani-
na. Jak widać, Four Tet prezentuje to, z czego jest najbardziej znany – wielogatunkowe wariacje w sosie własnym. Ponadto na albumie pojawiły się dwa niewydane wcześniej utwory: „Peace For Earth” i „Jupiters”, których brzmienie najpełniej spośród wszystkich pozostałych oddaje styl Brytyjczyka sprzed ery producenckiego flirtu z Burialem. Czemu muzyka Hebdena mnie urzeka? Otóż nie mogę się zdecydować między opcją, że jest to twórczość, która w radosny sposób odbiega od schematów i współczesnych standardów, nie odrywając się jednocześnie od czerpania inspiracji z dokonań równie jak on genialnych artystów, a opcją, że to radosny geniusz nieodbiegający od własnych ciężko wypracowanych standardów i odcinający się od stosowania przeciętnych, choć gwarantujących popularność motywów i patentów. Four Tet to jeden z tych nielicznych producentów, któremu udała się trudna sztuka zdefiniowania własnego nurtu w muzyce elektronicznej oraz którego nie dosięgły posądzenia o przeciętność. Oby tak dalej, bo całe pokolenia młodych przyszłych artystów potrzebują dobrych wzorców. TEKST: DAMIAN WOJDYNA
ROB ZOMBIE „MONDO SEX HEAD”
Pisarz, reżyser, kompozytor, wokalista. Ale niektórzy określają go jednym słowem: świr. Taki, jakich już wielu widział muzyczny świat. Taki, dzięki któremu ligowa szarzyzna nabiera niespotykanych barw. Świat muzyczny nie znosi próżni. Cóż by znaczył, gdyby nie bohaterowie, którzy wzorem hrabiego Żorża Ponimirskiego (sic!) z „Kariery Nikodema Dyzmy” mieli kompletne fixum dyrdum. Arthur Brown, Roy Wood, Syd Barret, Johnny Thunders czy wspominany ostatnio na naszych łamach Iggy Pop. – Podoba mi się idea dekonstruowania piosenek – mówi Rob Zombie, którego można dołączyć do tego grona. Ten wizjoner XXI wieku wydał kolejną… za długą płytę. W sumie nie ma się co dziwić. Kiedy wielcy tego świata mają ochotę zająć się twymi dziełami, każdy upychałby do pełna. Trochę szkoda, bo potężna dawka niełatwych dźwięków momentami zwyczajnie nuży. Pan Rob dawkował nam te przyjemności, wypuszczając uprzednio dwie EP-ki, samodzielnie zresztą testując na sobie brzmienie poszczególnych utworów. Jeśli chodzi o repertuar, mamy tu absolutne klasyki „Dragula”, „More Human Than Human”, „Pussy Liquor”, za których brzmienie odpowiadają m.in. Jonathan Davis, Chinu z Deftones, Photek czy choćby Big Black Delta. To oznacza przekrój wszelkiej maści elektroniki, od potężnego, podrasowanego industrialu, przez delikatny trans, dubstep, synth pop czy metal electro w stylu zespołu Korn. Niektóre wersje mocno zaskoczą rockowych purystów. Przede wszystkim tanecznym zacięciem – m.in. „Thunder Kiss 65’” remiks Destrukto, „Pussy Liquor” remiks Tobias Enhus z absolutnie wyjątkową, latynoską trąbką czy wreszcie genialny, miażdżący „Burn” (The Bloody Beetroots). Szkoda, że na płycie pojawiają się utwory remiksowane bez pomysłu („Superbeast”) czy odrobinę przekombinowane stylistycznie („Devil’s Hole Girls”). To psuje wizję, skądinąd w zamyśle dość interesującego krążka. Jeżeli macie do zburzenia altankę po dziadku lub stos dokumentów na przemiał bez mechanicznej niszczarki, robota przy takim soundtracku (wersja de luxe) pójdzie naprawdę szybko. Wędkarzom wystarczy wersja podstawowa. MARCIN KUSY
WYCHODZI Z SYPIALNI
ARIEL PINK „MATURE THEMES”
DŁUGIE LATA MINĘŁY, NIM PAN PINK NA DOBRE ZORIENTOWAŁ SIĘ, ŻE W SYPIALNI NIE POMIEŚCI WSZYSTKICH, KTÓRYM CHCIAŁBY PUŚCIĆ SWE UTWORY. „Mature Themes” to interesująca, nienachalna produkcja, na której bliżej nieokreślone długością muzyczne patchworki zyskały naprawdę intrygującą formę. Mimo że sentyment do wczesnych, sypialnianych nagrań Ariela pozostał (powstało osiem części, dziś głównie dostępnych na CD-R), dopiero teraz w pełni możemy docenić wszechstronność i sprawność, z jaką porusza się artysta. Bob Dylan używał dla siebie określenia „kompozytor matematyczny” – „po prostu dodaję od siebie akordy” – mawiał. Ariel Pink znakomicie pojął tę zasadę i prezentuje na nowej płycie zestaw 13 zgrabnych, spójnych, acz niejednoznacznych stylistycznie piosenek. Króluje motoryczny podkład perkusyjny, dość oldschoolowy klawisz o charakterystycznej barwie i oczywiście głos artysty, raz podobny do Franka Zappy („Kinsky Assasin”), kiedy indziej do Briana Wilsona z Beach Boys, w nagraniu tytułowym. Mimo iż płyta ma jednorodny, momentami dość jednostajny charakter, właściwie
w każdym utworze trafiamy na niespodzianki, bowiem Pink całymi garściami czerpie ze spuścizny elektro i rock and rolla. Kto wie, czy tak jak „Schnitzel Boogie” nie brzmiałyby dziś utwory Beatlesów, „Symphony of the Nymphs” to z kolei ukłon w stronę Visage, a „Early Birds of Babylon” to potężnie brzmiąca zimna fala pomieszana z kosmosem legendarnego Hawkwind. Jeżeli dodamy do tego odrobione lekcje z Krautrocka (Neu kłania się w monumentalnym „Nostradamus & Me”) czy taneczny, monotonny bas DAF, otrzymamy naprawdę mocno wciągający kawał muzyki, która ma nikłe szanse na uwielbienie szerszej publiczności, ale stanowi wyjątkowo mocny punkt dzisiejszej alternatywy. Potraktujmy zatem nowy krążek Pinka jako swego rodzaju fascynująco napisaną encyklopedię, do której bardzo często zaglądamy i w której by zrozumieć jedno hasło, musimy od razu sięgnąć po następne. Miłej lektury państwu życzę. MARCIN KUSY
FOT.: MAT. PRASOWE, MAT. WYTWÓRNI PŁYTOWYCH
54 04/12
55
MARCIN CZUBALA „BAD BOY CAMPBELL” EP Wbrew nazwie „Bad Boy Campbell” to najmniej niegrzeczny kawałek z płyty, soczysta linia basowa królująca w utworze, przeplatana delikatnym wokalem i melancholijnym synthem, wypełni parkiet we wczesnych godzinach, ale pozostawi nadzieję na coś więcej. „Funktion” jest już bardziej „bad”, rytmiczny, pełnokrwisty deep-house, przy którym nogi same rwa się do tańca. Ostatnie, „Layers”, to brudny, garażowy bas, z lekkim acidowym namaszczeniem budujące ciekawość do ostatnich sekund. Epka nie tylko na parkiet. (MC)
CHŁOPAKI Z MOJEJ ULICY C zterech młodych ludzi, niewielki klub, włączone wzmacniacze. Niby są razem i grają razem, a jednak z kolejnym dźwiękiem każdy odpływa w swoją stronę. Taki obrazek wyświetla mi się podczas słuchania „Oshin”. Członkowie zespołu określają swoją muzykę jako dream-pop, co w jasny sposób wyjaśnia tajemnicę swobodnych odjazdów kapeli. Na szczęście, na końcu zawsze spotykają się w tym samym miejscu. „Oshin” to płyta wciągająca bez granic. Prosta w formie, momentami wręcz ascetyczna i minimalistyczna. Kiedy jednak rozpoczniemy podróż (od „Druun”), z wielką przyjemnością będziemy przemierzać kolejne krainy. Zachary Cole Smith, lider zespołu, zastosował tu znakomitą, kryminalną narrację: nie możemy się oderwać, bo za chwilę nastąpi zwrot akcji. I tak do samego finału. Nigdy nie sądziłem, że w stosunku do zespołu grającego szeroko pojęty indie będzie pasowało określenie „muzyka relaksacyjna”. Nie ma to jednak nic wspólnego z hamakiem, plażą, śpiewem ptaków i szu-
DIIV - „OSHIN”
mem oceanu. Wśród tych piosenek po prostu poczujemy się dobrze. Odwołują się do Nirvany, przyznają do Krautrocka, Nowej Fali i specyficznego, nieuchwytnego brooklyńskiego brzmienia. Istotnie, to wszystko słychać na „Oshin”. Najwięcej skojarzeń miałem jednak z muzyką The Cure („Human”, „Wait”), zwłaszcza w partiach instrumentalnych, których jest naprawdę dużo (może to kwestia nazwiska Smith). Trudno wyróżnić poszczególne utwory, bo te 13 piosenek stanowi wyjątkowy monolit, który podany w odpowiedniej dawce zostawia w nas trwały ślad. Nieważne, czy wciągnie nas transowy „Doused”, oniryczny „Home”, przebojowy „How Long Have You Known” czy psychodeliczno-kosmiczny, budujący napięcie „Oshin” (mój absolutny faworyt). Nieważne, czy zaczniemy słuchać od początku, czy od środka. Jestem przekonany, że z wielką przyjemnością do tej płyty będziemy wracać, bo to bez wątpienia jeden z najbardziej interesujących debiutów ostatnich miesięcy. MARCIN KUSY
56 04/12
PACHANGA BOYS „CHRISTIE” EP
THE XX – „COEXIST”
D
rugi album cudownej trójki (a niegdyś czwórki) z Londynu był bez wątpienia jedną z najbardziej wyczekiwanych płyt tego roku. Przez trzy lata, które upłynęły od debiutu, hype wokół zespołu nie przestawał narastać, a dodatkowo podkręciła go wakacyjna trasa koncertowa połączona z prezentacją nowego materiału. Niebezpieczeństwo wystąpienia syndromu drugiej płyty było tym większe, że The xx po debiucie w magiczny sposób od razu trafili na największe sceny i najlepsze godziny festiwali w całej Europie, pomijając duszne namioty, sceny młodych talentów etc. „Coexist” nie jest na szczęście płytą nieudaną, ale poza faktem, że jest to „drugi album The xx”, tak naprawdę nie ma tu wielu powodów do nadmiernych zachwytów. 37 minut nowego materiału Brytyjczyków to przede wszystkim melancholijne piosenki o szczęśliwej i nieszczęśliwej miłości, podobne do tych z debiutu. Na plus należy zaliczyć poprawę brzmienia. Jamie XX, mimo że nie śpiewa, to za sprawą swoich świetnych podkładów i produkcyjnego sznytu staje się twarzą grupy. Śmielej zerka na parkiet i co i rusz przemyca do sypialnianych ballad beaty 4x4, często przyjemnie podlewane reverbem. Praca nad nową wersją albumu Gil Scotta Herona nie poszła na marne, a jej echa usłyszymy np. w „Swept Away”. Najciekawiej na płycie wypada numer „Fiction” z trafiającym prosto w serca smutnych nastolatków tekstem, wspomnianym beatem i odbiegającym od nieco monotonnej normy wokalem Oliviera. Całość pewnie zadowoli wiernych fanów, ale kolejnej rewolucji nie wywoła. KRZYSZTOF SOKALLA, ONET
CAT POWER – „SUN”
B
reak-beat, głęboka linia basowa, poprock. To hasła dość obco brzmiące dla fanów melancholijnych akustyczno-gitarowych brzmień Chen, niestety muszą się z nimi oswoić. Nieprzewidywalna, „nawiedzana przed duchy bezprawia”, serwująca na scenie 15-minutowe alegorie rozpaczy, śpiewająca w lesie, z życiem przesyconym alkoholem, depresjami i rozstaniami, artystka zaskakuje. Nowy album „Sun” to ukłon w stronę modnej ostatnio pop-elektroniki. Utwory, w których pobrzmiewa duch Cat Power znany z pierwszych płyt („Human Being”, „Always on My Own”, „Nothing But Time”), konkurują z lekkimi, wpadającymi w ucho („Cherokee”, „Manhattan”), skocznymi niczym Foster The People („3,6,9”, „Ruin”), syntetyczno-robotycznymi rodem z „Technologic” Daft Punk („Sun”, „Real Life”) brzmieniami pop-housowymi. Ciekawe, przyjemnie się słucha, tylko. (MC)
FOT.: MAT. PRASOWE, MAT. WYTWÓRNI PŁYTOWYCH
FOT.: ALIYA NAUMOF
Po znakomicie przyjętej poprzedniej EP-ce z hitowym „Time” czas na kolejną produkcję dua Superpitchera i Rebolledo. Początek niemrawy, „Legs” skłania tylko do rytmicznego kiwania głową. Bardziej dynamiczne „Untold Legend Of Mysterious Ondo” to królestwo mrocznych dźwięków i tajemniczo– hipnotycznego wokalu tytułowego Ondo. Najmocniejsza strona tego wydawnictwa 11-minutowy „Poem For The Youth” to godny następca „Time”. Najbardziej zróżnicowany jak na monotonny styl Pachangów, zaskakujący i ciekawy. (MC)
57
58 04/12
SEX
ALEX JAMES „A BIT OF BLUR”
SEX, DRUGS & ROCK’N’ROLL. DODAJMY DO TEGO FAME I EGO, A OTRZYMAMY WSZYSTKIE GŁÓWNE WĄTKI WŁAŚCIWIE KAŻDEJ ROCKOWEJ AUTOBIOGRAFII. WSZYSTKIE GWIAZDY, KTÓRYCH ZAPISANYM LOSOM PRZYGLĄDAMY SIĘ W TYM NUMERZE, KAŻDY Z TYCH WĄTKÓW INTENSYWNIE ODCZUŁY NA WŁASNEJ SKÓRZE. CO CIEKAWE – JEDEN Z NICH ZAWSZE WYBIJAŁ SIĘ PONAD RESZTĘ. ZOBACZMY, CO KIEROWAŁO NIE TYLKO MUZYCZNYM ŻYCIEM NASZYCH BOHATERÓW. TEKST: MACIEJ KACZYŃSKI
Alex James to basista „właściwych spadkobierców Beatlesów”, jak bywa coraz częściej nazywany zespół Blur. Nigdy nie ukrywał, że kariera muzyczna była dla niego dogodną odskocznią do życia kolorowego i pełnego przyjemności. A że oprócz talentu do układania basowych pochodów, posiadł także kunszt literacki – jego autobiografia jest świetną, skrzącą się anegdotami, brokatem i bąbelkami szampana opowieścią o życiu prawdziwie rockandrollowym. Alex pisze, że robił właściwie tylko to, czego od niego oczekiwano – będąc gwiazdą rocka, zachowywał się jak ona. A że zawsze był bardzo sympatyczny, pozbawiony neuroz kolegów z zespołu, towarzyski – prawdziwe zwierzę imprezowe – nigdy nie narzekał na brak modelek w hotelowych wannach wypełnionych szampanem. Cóż, pozostawało odgarnąć z czoła kruczoczarną grzywkę, i zabierać się do dzieła… Ale oprócz Alexa utracjusza był też na szczęście Alex miłośnik życia. W porę umiał zejść z drogi prowadzącej na dno, z klubów przesiadł się do własnych samolotów, alkohol zamienił na ser – ma własną farmę i odnosi w tej branży sukcesy – a modelki na żonę i dzieci. Podsumowując – pasjonująca, a jednocześnie ciepła historia człowieka, który z dziecięcą radością stwierdził pewnego dnia, że jest na samym szczycie – i nacieszywszy się tym, umiał z niego spokojnie zejść.
DRUGS
ANTHONY KIEDIS „BLIZNA” Heroina, odpływ, potem kokaina – upajające pobudzenie; znów heroina, ukojenie; kokaina, potem znów heroina… Tak – bez większej przesady – długimi latami wyglądało życie wokalisty Red Hot Chilli Peppers, i taki też jest rytm jego kontrowersyjnej i bolesnej autobiografii. Owszem, były w tym ciągu przerwy – na marihuanę, alkohol, dziewczyny. No i muzykę, w końcu Kiedis był liderem zespołu powoli budującego sobie status gwiazdy. Ale przede wszystkim był ćpunem, i pisze o tym bez owijania w bawełnę. Miał w sobie jakąś witalność, która pomogła mu przeżyć – wokół niego nie wszystkim się udawało, na śmierć zaćpał się pierwszy gitarzysta Peppersów, Hillel Slovak. Miał też po prostu sporo szczęścia (przeżył groźny wypadek samochodowy) i kolegów – zwłaszcza basistę Flea – którzy uporczywie wyciągali go z bagna. W końcu się udało, a w międzyczasie Anthony śpiewał na genialnych płytach, romansował z Sinnead O’Connor, poznał w trasie Kurta Cobaina, podróżował po świecie, i coraz bardziej potrzebował w życiu czegoś, co zastąpiłoby mu narkotyki. Bardzo szczera książka, która pomogła wielu ludziom, choć lepiej z nią uważać – opisy narkotykowych odlotów nabierają pod piórem Kiedisa niebezpiecznego powabu…
59
ROCK’N’ROLL KEITH RICHARDS „ŻYCIE”
Richards, gitarzysta i jeden z dwóch filarów The Rolling Stones, stał się ikoną rockandrollowego ćpania i rockandrollowego seksu. Ale to właśnie sam rock’n’roll – i miłość do muzyki – sprawiły, że wciąż możemy podziwiać go żywego, z gitarą w rękach. Jego autobiografia jest gruba i jest w niej (prawie) wszystko – ale najwięcej jest właśnie miłości do muzyki. Od wczesnych, nastoletnich fascynacji czarnymi bluesmanami, przez granie swojej wersji ich muzyki, która przynosiła Stonesom coraz większe sukcesy, po wspólne granie z dawnymi idolami – z pozycji gwiazdy większej od nich. Skądinąd intensywność tej miłości może być nieco uciążliwa dla czytelnika – Richards całymi garściami wymienia nazwiska muzyków, których słuchał, których podziwiał, z którymi grał – i nie zawsze służy to podtrzymaniu napięcia narracji. Ale na szczęście w „Życiu” jest też wiele innych atrakcji; w końcu autor to osobowość wyjątkowo barwna, a i w karierze Stonesów jest mnóstwo wątków pasjonujących: upadek i śmierć Briana Jonesa, odbijanie sobie dziewczyn, ciągłe problemy z policją, ciągi narkotykowe, wielkie trasy koncertowe i ich kulisy – wreszcie, bardzo ciekawa relacja Keitha z Mickiem Jaggerem. Od symbiotycznej bliskości i głębokiej przyjaźni, przez rozejście się i zerwanie, po podanie sobie rąk i powrót do trudnej współpracy. Szczera, potoczysta narracja Richardsa zawsze chwieje się emocjonalnie, kiedy tylko pisze o Jaggerze. Potrafi czynić mu niemal miłosne wyznania, po czym złośliwie dołożyć słynnym fragmentem na temat małego przyrodzenia Micka. Chciałoby się powiedzieć, że ta książka jest jak sam Richards – nie zawsze równa, nieco rozkołysana i szorstka, na pewno wyrazista, na pewno szczera i bardzo wciągająca. Szkoda, że nie najlepiej przetłumaczona.
FAME
ANDY WARHOL, PAT HACKETT „POPISM: THE WARHOL SIXTIES” Kto nie chciałby zanurzyć w nocnym życiu Nowego Jorku lat 60., i to z Andym Warholem u boku? W tych czasach – i w tym towarzystwie – wysoka sztuka weszła w intensywny związek z kulturą masową, co pozwoliło narodzić się pierwszym gwiazdom łączącym oba te światy. Rodziło się nowe pojęcie sławy – a Warhol był jej prorokiem. „POPism” pozwala nam na fascynującą podróż przez undergroundowe życie nowojorskiej bohemy. Warhol z pikantnymi szczegółami opisuje narodziny popkultury. Wśród towarzyskich plotek i opowieści o sztuce, filmie i muzyce przewijają się takie postacie i zespoły jak Bob Dylan, Jim Morrisson, The Rolling Stones, The Beatles, Jimi Hendrix, Lou Reed i The Velvet Underground. Warhol prowadzi nas m.in. przez skandalizujące nocne kluby (np. The Church urządzony w… kościele), psychodeliczne domówki czy nowatorskie, multimedialne koncerty The Exploding Plastic Inevitable. Czyta się to jednym tchem, a na koniec pozostaje tylko żal, że taka historia już się nie powtórzy.
EGO
DAVID BOWIE, MICKROCK „MOONAGE DAYDREAM: THE LIFE AND TIMES OF ZIGGY STARDUST” Magazyn „Rolling Stone” ogłosił właśnie, że to jedna z najlepszych muzycznych autobiografii w historii. Książka nieprzypadkowo wydana została w formie wielkiego albumu. Poza wspomnieniami zawiera bowiem fantastyczne, często niepublikowane wcześniej zdjęcia autorstwa Micka Rocka – mistrza fotografii, przyjaciela Bowiego, Lou Reeda i Iggy’ego Popa. Pozwala to wyeksponować charakterystyczny rys Bowiego, który połączył go na przykład z Mickiem Jaggerem – wielkie przywiązanie do własnego, starannie wykreowanego wizerunku. Bowie był w tej kategorii mistrzem – w końcu to on zbudował kanon scenicznej kreacji, stwarzając glamową postać kosmity – przybysza na Ziemię – Ziggy’ego Stardusta. Również późniejsze oblicza Bowiego były w każdym szczególe przemyślane, i dużym atutem albumu jest możliwość prześledzenia tych przemian na zdjęciach. Największym plusem książki – ale i zaskoczeniem – jest jednak ogromne poczucie humoru, z jakim Bowie opisuje nie tylko sceniczne przygody Ziggy’ego Stardusta, lecz także prywatne imprezy i codzienne spotkania z legendami współczesnej muzyki. Wśród dziesiątek, a może i setek książek o Bowiem, ta mniej mówi o jego karierze, a najwięcej o nim samym.
60 04/12
CZY MOŻNA ZROBIĆ FILM O LEGENDZIE, KTÓRA ZMIENIAŁA OBLICZE POLSKIEGO HIP HOPU? MOŻNA. W DODATKU KAŻDY W TYM FILMIE ODNAJDZIE CZĄSTKĘ SIEBIE.
Koniec lat 90. Powstają pie rwsze skate shopy, pierwsze składy, młodzi ludzie zaczynają rymować. Interne t nie jest powszechny. Mp3 zgrywa się na dyskietki. W Katowicach świat jest bia ło-czarny i wygląda tak, jakby wszyscy na coś czekali. Nie wiadomo tylko, czy jes t na co. W takiej scenerii Fokus (w tej roli Tomasz Schuchardt) namawia kum pla ze szkoły Magika (gra go Marcin Kowalczyk) na założenie składu. Wk rótce do chłopaków przyłącza się Ra him (Dawid Ogrodnik). Powstaje Paktofo nika, jedna z najważniejszych grup w historii polskiego hip hopu, grupa, któ ra na zawsze zmieni jego oblicze… Tą opowieść zna każdy fan tego składu. Znają ją również dzisiejsi 30-latkowie, którzy dawno temu na domó wkach bawili się przy rymach chłopakó w z Katowic i wszyscy miłośnicy polski ego hip hopu. Ale do tej pory jeszcze nik t nie nakręcił o tym pełnometrażowego filmu fabularnego. Do tej pory jeszcze nikt nie próbował pokazać tego świata z zewnątrz. Tego zadania podjął się Leszek Dawid, reżyser „Jesteś Bogiem” – filmu, który właśnie wchodzi do kin.
FOT.: MAT. PRASOWE
TEKST: MAŁGORZATA KRANTZ
MUZYKA W FILMIE
jakimś ćpu„Jak można podniecać się piszą niektórzy nem, który się sam zabił” na hymny pointernauci w odpowiedzi i. chwalne fanów Paktofonik z, który wie iar wn gó To uj. ent „Nie kom na Wikipedii” tyle o Magiku, co wyczytał postacią filmu ripostują inni. Bo główną – jest Magik. – tak jak w Paktofonice wsku żongloChłopak, który po mistrzo się nimi bawić wał słowami, który umiał powodują gętak, że jego rymy do dziś strony był kimś sią skórkę. Ale z drugiej kimś, kto żył niesamowicie wrażliwym, ójczą śmiercią. muzyką i kto zginął samob uczynił czołoTo właśnie Magika Dawid m”. Ale miłośniwą postacią „Jesteś Bogie acze znaków, cy teorii spisku, poszukiw iercią dawał które podobno przed śm odpowiedzi wszystkim Magik, nie znajdą ale nie szuka w tym filmie. Bo reżyser wc era, nie robi winnych samobójstwa rap nie rozdrapuje wokół tej śmierci sensacji, z Magikiem ran. – Chcę trochę pobyć widzowi – tłui stworzyć taką możliwość Dawid. Udaje maczy swój zamysł Leszek Wielki udział mu się to w stu procentach. gika, fenomema w tym odtwórca roli Ma
nalny Marcin Kowalczyk. – To było pewnego rodzaju spotkanie z Magikiem. To nie miało prawa się wy darzyć, bo Piotrek nie żyje, ale się wydarzy ło. Próbowałem się z nim utożsamić czy też stać się nim na chwilę, powiedzieć coś w jego imieniu – tak opowiada o swojej roli debiutujący aktor, który nie ukr ywa, że jest wielkim fanem Paktofonik i. – Chociaż mam 24 lata i jestem jes zcze gnojem, z nostalgią wracam do tam tych czasów. Miałem wtedy kilkanaście lat, na kasetach przegrywanych z pły t kolegów słuchałem chłopaków, którzy mieli po 20 lat. To były całkowicie inne czasy. Trudno mówić, czy lepsze, czy gorsz e, ale na pewno to było coś innego – do daje Marcin Kowalczyk. Inne czasy, ale teksty Paktofoniki są wciąż do bólu aktualne. Zgrabnie wyśpiewany bunt, poczu cie alienacji i niezrozumienia chwili, w której przyszło nam żyć, jest realne i bardzo na czasie. No i tytułowy kaw ałek „Jestem Bogiem”, który brzmi jak wyzwanie rzucone światu, jak bluźnierstwo samozwańczego bóstwa (tak zresztą nazwała Magika jego własna matka, słysząc ten numer), a tak naprawdę jest odkryciem samego siebie i swojej samotności. Od czasów, w których żył i zginął Magik, minęło już 10 lat. Po obejrzeniu filmu aż korci, żeby za pytać już czy dopiero?
PAKTOFONIKA
POWSTAŁA W 1998 ROKU Z INICJATYWY WOJCIECHA „FOKUSA” ALSZERA, KTÓRY DO SKŁADU ZAPROSIŁ PIOTRA „MAGIKA” ŁUSZCZA I SEBASTIANA RAHIMA SALBERTA. 18 GRUDNIA 1998 ROKU UKAZAŁA SIĘ PIERWSZA PŁYTA ZESPOŁU, ZATYTUŁOWANA „KINEMATOGRAFIA”. ZNALAZŁY SIĘ NA NIEJ NUMERY TAKIE JAK „CHWILE ULOTNE” I „JESTEM BOGIEM” – OBA KAWAŁKI BYŁY NOTOWANE NA LISTACH PRZEBOJÓW POLSKIEGO RADIA. 26 GRUDNIA 2000 ROKU, O GODZINIE 6.15 MAGIK WYSKOCZYŁ PRZEZ OKNO ZE SWOJEGO MIESZKANIA W KATOWICACH-BOGUCICACH. W STANIE CIĘŻKIM TRAFIŁ DO SZPITALA, GDZIE OKOŁO GODZINY 6.45 ZMARŁ. PO ŚMIERCI MAGIKA ZESPÓŁ KONTYNUOWAŁ DZIAŁALNOŚĆ KONCERTOWĄ, EMITUJĄC FRAGMENTY WYKONYWANE PRZEZ MAGIKA ZE ŚCIEŻKI DŹWIĘKOWEJ.
HIP HOP W KINIE
NIE OD DZIŚ POKAZUJE SIĘ SYLWETKI RYMUJĄCYCH CHŁOPAKÓW W SZEROKICH SPODNIACH, KTÓRZY WSTRZĄSNĘLI ESTRADĄ I PUBLICZNOŚCIĄ. POZOSTAJE PYTANIE, CZY TE GWIAZDY SĄ BARDZIEJ, CZY MNIEJ KOMERCYJNE. ALE W KINIE NIKT O TYM NIE MYŚLI… „8 MILA” – dramat z 2002 roku w reżyserii Curtisa Hansona, który jest oparty na biografii Eminema. W roli głównej pojawił się sam raper. Dużą rolę w filmie odegrała muzyka, nad którą pracował między innymi Eminem. Motyw przewodni filmu, kawałek „Lose Yourself” dostał nawet OsCara. „TUPAC: ZMARTWYCHWSTANIE” – jeden z najlepszych filmów o nieżyjącym legendarnym raperze Tupacu Shakurze. Powstał w 2003 roku, a reżyserowała go Lauren Lazin. To świetnie zrealizowany dokument, w którym narratorem jest sam Tupac. „GET RICH OR DIE TRYIN’” – autobiografia 50 Centa z jego udziałem, z roku 2005. Wyreżyserował ją Jim Sheridan. Film w skrócie można opisać jako opowieść od gangstera do bohatera. Ukazuje dzieciństwo i młodość Cenciaka, który na własne życzenie został handlarzem narkotyków. Obraz głównie dla fanów 50 Centa. „BLOKERSI” – polski film Sylwestra Latkowskiego o kulturze hip hopu z 2001 roku, który ma tyle samo sympatyków co przeciwników. W filmie pojawiają się między innymi Pezet, Peja, Paktofonika, Nowator, Ascetoholix, Fenomen i wielu innych.
61
62 04/12
CONVERSE STAR PLAYER Odkąd w latach 70. Converse wprowadził model Star Player, jest na nieustającym topie. Początkowo, przeznaczone do gry w koszykówkę, szybko zyskały fanów, którzy nie mogąc się z nimi rozstać, przenieśli je na ulicę. Stylowe i barwne, maszerują teraz po całym świecie.
LUST FOR LIFE Tytuł jesienno-zimowej kolekcji House pasowałby do naszej poprzedniej okładki z Iggym Pop’em. Marka proponuje rockowe czernie zestawione z kontrastującymi żywymi kolorami. Stylizacje w sam raz na koncert, nie tylko autora „Lust for Life”. {Meskie: T-shirt London 49,99 zł, T-shirt spider-man 59,99 zł, Bluza 189,99 zł} www.house.pl
WYGRAJ O’PLOTKĘ W LAIF-IE! Jak zdobyć jedną z trzeCh kolorowych bransoletek? Wystarczy, że na adres: marta@laif.pl wyślesz odpowiedź na pytanie: Jaki sport lubisz uprawiać z O’plotką? Na maile czekamy do końca września.
MODA & URODA 63
KOLEKCJA MOULIN ROUGE Do stworzenia kolekcji Moulin Rouge zainspirowały projektantów światła rampy najsłynniejszego kabaretu, urok jego tancerek i klimat paryskich uliczek. Naszyjniki i bransoletki wykonane są z połyskujących kryształków i łączone z antyalergicznym metalem w kolorze srebra i złota. Biżuteria idealna dla kobiet śmiałych, znających swoją wartość i lubiących błyszczeć w towarzystwie. Moulin Rouge Biżuterii Modowej By dziubeka jest jak kabaret – zachwyca, prowokuje, kusi.
BUTY INSPIROWANE BASQUIATEM
Basquiata w popkulturze pełno – śpiewają o nim raperzy, inspirują się nim artyści z sceny elektronicznej, a od zeszłego roku, pod kuratelą Swizz Beatz, Reebok Classics projektuje specjalną kolekcję ubrań i butów będącą hołdem dla wizji i historii tego kontrowerysjnego brooklyńskiego artysty. Flagowym modelem butów w kolekcji Basquiat jest Pump Omni Lite HLS. Wzorowany na klasycznym bucie koszykarskim ten superlekki model uzbrojony został w katalog najlepszych technologii Reeboka: 3D Ultralite, Pump i Hexalite. www.retrobox.pl. {Cena: 559 złotych}
JESIENNA ELEGANCJA Torba Wittchen z kolekcji Elegance, dostępna w trzech kolorach – zielonym, czarnym i jasnym brązie. {Cena: 569zł} www.wittchen.com
NOWOCZESNOŚĆ W STYLU RETRO
ASBIS prezentuje linię designerskich słuchawek POP marki Native Union, stylizowanych na klasyczne słuchawki telefonów stacjonarnych, które można wykorzystać podczas rozmów prowadzonych z telefonów komórkowych czy za pomocą Skype’a na komputerze. {Cena: 150 zł}
MultiPady Prestigio Nowe modele MultiPadów Prime i Pro pracują w oparciu o system operacyjny Android 4.0 Ice Cream Sandwich i posiadają siedmiocalowy, pojemnościowy wyświetlacz o rozdzielczości 800x480 pikseli. Na pokładzie urządzeń zainstalowano mnóstwo przydatnych aplikacji i programów, takich jak Google Mail, Media Player, Skype, Facebook, Twitter, Office Suite Professional, pakiet ciekawych gier oraz autorski program Prestigio eReader App z bezpośrednim dostępem do sklepu z e-bookami oferującego ponad 260 000 e-lektur w 22 językach.
Smartfony Prestigio Projektanci marki jak dotychczas położyli nacisk na jakość wykonania, prestiżowy wygląd, ale także optymalne parametry konfiguracyjne modeli z wchodzącej na rynek linii Prestigio Android Phones (PAP).
PAP 4300
PAP 4040
PAP 3500
4.3“ (480x800) IPS
4“ (480x800)/ MTK6575 1GHz
3.5 “(320x480)
MTK6575 1GHz/ 3G+GSM
3G+GSM Dual SIM/ GPS
MSM7225AA 1GHz
Dual SIM/GPS 5.0MP
5.0MP AF +0.3MP
3G/ Dual SIM/ 2.0MP+0.3MP
AF+0.3MP
Android ICS
Android V2.3
Android ICS
Dystrybutorem marki Prestigio jest