Opowieści niemoralne - Akt I

Page 1

Opowieści niemoralne Marcin Matysiak

Akt I

Otrzymana przed chwilą wiadomość spowodowała przyspieszone bicie jej serca, mętlik w głowie, i powoli narastającą wilgotność intymnej części ciała zwanej potocznie szparką. Miała tylko godzinę, by znaleźć dla swej córci opiekunkę, a potem oddać się w objęcia mrocznego pożądania, zamieniając rolę matki w rolę namiętnej napalonej Su. Widomości od Niego zawsze wywoływały u Niej emocje. Nie był dla Niej obojętny, nie był jednym z wielu. Nie był facetem, który widział w Niej samotną matkę wyposzczona na tyle, że chętną od zaraz na widok pierwszego lepszego fallusa. Znał jej mroczne erotyczne oblicze i był dla Niej iskrą zapalająca lont dynamitu, trotylem, który wybuchając powodował przeszywającą jej ciało rozkosz. Widomości o Niego zawsze stawiały sprawy jasno, z charakterystyczną wyrafinowaną bezpośredniością. Tym razem przesłał Jej zdjęcie swego nagiego torsu a w dłoni trzymał znany Jej zaokrąglonym pośladkom czarny skórzany pejcz. Tekst brzmiał, o 20 u mnie.

Nerwowo przeglądała swój telefon w poszukiwaniu kontaktu do starych. Już dawno mieli być w domu, ale jak zwykle ich nie ma. Zazwyczaj nie zwracała na to uwagi, jednak dziś nie jest zazwyczaj, bo zazwyczaj wieczór spędza z dobrą książką w aseksualnej ciepłej piżamie. Dziś miała spędzić wieczór z Nim. Jest świadoma tego, że nie może się spóźnić na pociąg zwany pożądaniem, w towarzystwie namiętności, w drodze do stacji rozkosz. On nie toleruje spóźnień, i takowe zapewne skończyłoby się dla Niej karą. Karą - pomyślała, a jeśli to będzie jedna z jego perwersyjnych zabaw drażniących moje ciało,


sprawiających ból a jednocześnie podniecenie? Ehh, ale to nie będzie kara, karą byłoby zostawienie mnie niezaspokojonej, wyrzucenie za drzwi pobudzonej bez spełnienia. Nieee, takiej kary ja nie lubię, tak samo jak On nie lubi spóźnień. W momencie kiedy chciała wybrać numer do ojca, usłyszała klekot zamka drzwi wejściowych. Szybkie spojrzenie na korytarz i wszystko było jasne, wrócili. Pozostał problem numer dwa. Co ściemnić, by zostali z młodzieżą? Intensywnie o tym myślała, stojąc odziana w płaszcz, który skrywał pod sobą tylko Jego ulubiony czarny komplet, gorset z podwiązkami i czarnymi pończochami.

Czarny to klasyk. Jego klasyk. Lubi go tak samo jak czerń skórzanego pejcza. Bo czerń nie rozprasza. Dodaje seksapilu, ponoć też wyszczupla. Ale o to nie musze się martwić. Nie jestem ideałem prosto z okładki Cosmopolitan, mam swoje wałeczki i cellulit. On je lubi, albo tylko tak mówi. Nie ważne! Ważne jest to, że widzę ogień w jego oczach gdy na mnie patrzy. Gdy spogląda na odziane w czerń nylonów nogi. Gdy wodzi po nich wzrokiem w stronę cipci, przykrytej koronkową czernią. Gdy spogląda łapczywie niczym napalony nastolatek na moje nie małych rozmiarów piersi. Gdy ma brudne myśli na widok moich sterczących z podniecenia sutków. Ciało ubrane w czerń, to paliwo dla Jego samczego wzroku. Tak, jestem Jego. Na wiele odsłoń i wcieleń. Dziś będę odzianą w czerń Su.

Rodzice na mój widok, gotowej do wyjścia, zadali fundamentalne, ale oczywistej w owej sytuacji pytanie. Wychodzisz? Co za pytanie – pomyślałam. Przecież nie chodziłabym po domu w płaszczu i obcasach. Problemem zaczął się wtedy, kiedy trzeba było wymyślić powód. Ogarniająca głowę pustka, nie wróżyła kreatywności, a czas od zadanego pytania do udzielenia odpowiedzi jakby zatrzymał się. Widziałam swoich rodziców w zwolnionym tempie, a mój mózg szybko


wertował wszelkie możliwe warianty ściemy. Ściema ściemą nie mogła zalatywać, by rodzice to kupili, a ja bym mieć mogła kilka orgazmów tego wieczoru. Wypad do biblioteki? No jasne, chyba żeby poczytać Greay`a. Telefon od przyjaciółki, że facet ją zostawił i potrzebuje pocieszenia? Dobre, ale wszystkie znajome już są mężatkami, to byłoby grubymi nićmi szyte. Do tego jak nic, urodziła by się z tego plota, a na wsi rozchodzi się szybciej niż zostaje wypuszczona. To pierwszy udokumentowany przypadek przekroczenia prędkości światła, i podróży w czasie. Nie mam ochoty tworzyć lokalnej wersji pudelka. Odpada. Wieczorna msza? Tak, to byłoby dobre ale za krótkie. Ksiądz w środku tygodnia odprawia msze wyjątkowo szybko, a potem zamyka przybytek Boży na cztery spusty, żarliwa modlitwa do wieczora odpada. Ciekawe jednak, jakbym wyglądała w stroju zakonnicy? Może innym razem. Na ziemię, szybko, mam! Kuzynka z Poznania poprosiła o pomoc w ogarnięciu jej fan page`a. Prowadzi knajpę z fikuśnymi babeczkami, i nie chodzi o ukryte sutenerstwo, ale o słodkości z piekła rodem. Wyglądają bosko, smakują anielsko a potem dupa tylko rośnie. Tak, to się sprzeda, i nie mówię tu o babeczkach, tym bardziej że Annie, moja kuzynka, kuma czaczę i wie jak to jest, kiedy natura wzywa i jest się wilgotną, niekoniecznie od spocenia. Bingo!

Telefon zagrał elektroniczne nuty oznajmiając przybycie wiadomości. „Bordowy sznur czeka” brzmiał tekst wiadomości. Nadawcą był ten do którego się wybierała, On. Facet poznany przypadkiem, o którym można by powiedzieć wiele, ale żadne z tych określeń nie było szare. Potrafił przemawiać wyobraźnią, wzbudzać napięcie, interesująco drażnić. Z wyglądu nie należał do grupy metro, ale wiedział gdzie jest łazienka i co to podstawy higieny. Wyniósł to z pierwszych lat szkolnych, gdy mycie zębów było obowiązkowe w ramach narodowego programu walki z próchnicą, i kiedy nie oferowano ochrony 24h w sztywcie, bez plam na ubraniach i potrzeby mycia się, bo zapach zostaje zabity rodem z reklamy ambipura. Miał to, co lubię u facetów.


Bujną czupryna, którą lubię rozczochrać nie tylko podczas orgazmu. Oczy, w których widać dusze faceta, takiego co to potrafi mieć jeszcze własne zdanie, potrafi wziąć kobietę na ostro ,w stylu na Jamesa Bonda, bez ceregieli ale jednak z wyczuciem. Faceta który ma charakter. Ma też zajebisty kilkudniowy zarost który ubóstwiam. Gładcy faceci mnie nie kręcą. Facet musi mieć włosy na głowie i zarost na twarzy. To taki mój fetysz. Dla równowagi. Ja golę się prawie cała, to niech On będzie zarośnięty. No może nie cały, neandertalczyk, zwłaszcza z bujnym owłosieniem na plecach, podnieca mnie równie mocno co kobieta z wąsami, a jakby nie było jestem biseksualna, w teorii. On ma jeszcze jedną fizyczną cechę, która podpowiadała mojej kobiecej intuicji, że kroczy właściwą drogą do ogrodu rozkoszy ziemskich. Muskulatura jego tułowia jasno wskazywało, że nie jest koksem, ale jest wystarczająco dobrze zbudowany, by mieć siłę chwycić me dłonie w silnym uścisku i zrobić z mym ciałem co zechce. Krótko i stanowczo przekazałam rodzicom wymyśloną bajeczkę. Przekaz pod pełną kontrolą, bez zająknięcia czy skrawka zawahania, rodem z wiadomości serwowanych przez telewizje Kima. Nie czekając na zbędę pytania, powiedziałam że młodzież wykąpana, najedzona, po bajce na dobranoc i z dobrym snem do rana, a że planowałam wrócić za godzin parę, rodzice nie robili większego problemu, nie zadawali zbędnych pytań. W końcu jechałam w szczytnym celu pomocy rodzinie. Nawet nie zapytali dlaczego mam na sobie obcasy, a powinni! Dlaczego? Rzadko w nich chodzę, bo moje poczucie równowagi i troska o kostki są ważniejsze od smukle wyglądających nóg. Zresztą i tak chodzę w spodnich a faceci gapią się na moje cycki, a nie nogi. Dekolt tak, obcasy tylko na specjalne okazje , dla Niego, zawsze!

Silnik zamruczał, skrzynia zachrobotała a w radiu zabrzmiała zapowiedź utworu George Michael „I want your sex”. Boże, pomyślałam. Dlaczego? Ja już i tak jestem napalona do granic możliwości a tu jeszcze taki tytuł na tapecie. Na dodatek przede mną


jeszcze 30km drogi. Spokój, powiedziała sama do siebie. Spokój. Skup się na drodze. Szybkim ruchem przełączyła radio na inna stacje. Zabrzmiało radio Emaus i kawałek Arki Noego, który zdecydowanie zadziałał na nią aseksualnie, a o to w tej chwili chodziło. Spokój który zagościł w jej umyślę trwał wystarczająco długo, by przemknąć bezpiecznie przez lokalne wertepy i dotrzeć do odcinka drogi krajowej. Tam niestety stało się coś, co stać się musiało. Dwupasmowa droga może i jest fajna, ale nie wtedy kiedy jedziesz zaspokoić swe rządzę. Włączenie tempomatu, włączyło również tryb autopilota, normalka na drogach szybkiego ruchu. A jeśli umysł skupia się tylko w 1% na kierowaniu autem, to pozostałe 99% szukają tematu zastępczego. Fantazja znów wypełniała jej umysł, a koronkowe czarne figi, nie miały szans stać się suche.

Migający kierunkowskaz oznaczał jedno, zmianę kierunku jazdy, ostatni zakręt przed ostatnią prostą. Po chwili była już na parkingu przed budynkiem w którym mieszkał, przed mieszkaniem w którym żył, przed czteroma ścianami, za którymi rozgrywać się będzie teatr namiętności dwojga napalonych na siebie ludzi. Wyskoczyła z auta niczym gepard startujący w stronę ofiary, jednak jej ruchy były opanowane, przeplatane dreszczem czekających ją doznań. Chciała być jak najszybciej na wprost Jego drzwi, by go zobaczyć. Winda znanym sobie tempem przemierzała kolejne metry w pionie sprawiając wrażenie, jakby się ślimaczyła. Niecierpliwość sięgała zenitu, jak poziom estrogenu, który niczym krew wypełniał jej rozgrzane ciało, ciało gotowe na oddanie się w ręce Mistrza. Trzecie piętro. Drzwi otwierały się w ślimaczym tempie. Jeszcze kilka kroków. Nacisnęła dwa razy dzwonek do drzwi. Stanęła w lekkim rozkroku, z rozchylonym płaszczem, z pożądaniem w oczach i dreszczem pokrywającym każdy zakamarek jej ciała. Zamek w drzwiach, metalicznym odgłosem oznajmił potwierdzenie nieuniknionego.


Ubrany w czerwone chinosy, które interesująco kontrastowały z niebieską koszulą w kratę, a jego czterodniowy zarost uzupełniał obraz, który mogła oglądać bez końca. Wyobrażała sobie, jak jego szorstkie oblicze drażni jej ciało. Jak dłonią dotyka jego zarośniętego policzka. Jak… Jej fantazje przerwał stanowczy głos. Spóźniłaś się Su – powiedział. Oddaj mi płaszcz i czekaj przed moimi drzwiami w samej bieliźnie, tak długo, aż nie otworze drzwi ponownie. Dreszcz podniecenia przeszył jej ciało, by po chwili do głosu dotarł rozum, który zaczął zadawać pytania. Ale przecież sąsiedzi, zimno jest, proszę pozwól mi wejść. Jednak nie otrzymała żadnej odpowiedzi co oznaczało, że jeśli chce dzisiejszego wieczoru zakosztować Jego bliskości, musi spełnić Jego polecenie. Nie po to tyle nakombinowałam, żeby teraz odpuścić – mówiła sama do siebie, po czym zdjęła płaszcz i oddała go swojemu oprawcy. Lubiła go też tak nazywać, choć nigdy nie sprawił jej przykrości, nigdy nie potraktował źle, zawsze czuła się przy nim bezpiecznie, czuła szanowna. Sekundy wydawały być się godzinami. Lęk przed przypadkowym spotkaniem z sąsiadami większy, niż oczekiwanie na wynik testu ciążowego. Drzwi jednak były zamknięte, ja byłam w samej bieliźnie, a On był tak blisko a zarazem tak daleko. Moje rozmyślania przerwał dźwięk, którego najbardziej się obawiałam. Ding dong windy. Ktoś ewidentnie wysiadł, teraz niczym w loterii miałam 50% szans na to, że albo skieruje się wprost na mnie, albo uda się w drugie skrzydło budynku. Byłam przerażona, ale jednocześnie podniecona do granic wytrzymałości. Kroki nieznajomych zbliżały się nieuchronnie oznajamiając, że zaraz jej fizyczność zostanie obnażona przypadkowym ludziom. Tak się jednak nie stało. W tym samym momencie otworzyły się drzwi, i jednym stanowczym szarpnięciem zostałam wciągnięta do środka.

Pokój wypełniała ciemność rozjaśniona tylko blaskiem jednej świecy, rozmiarami przypominającej gromnicę, oraz blaskiem equalizera


sprzętu hifi. Okna nie były zasłonięte, a delikatna firanka nie mogła przecież gwarantować pełnej dyskrecji, o która tak ciężko w czasach bloków budowanych 5 metrów od siebie. W zasadzie tak blisko, że sąsiad może zobaczyć, jak bardzo mamy przekrwione oczy po 8 godzinach pracy. To co tym razem będzie widać, to cienie dwojga ludzi spętanych w zatracającej obojga namiętności. Ooo tak, pruderyjna nigdy nie byłam, On także. Na stoliku leżał pejcz oraz bordowy sznur a obok stała szklanka mocno zmrożonej wódki. Tak, to był nektar mojego Pana a za chwilę Ja, miałam stać się jego ambrozją.

Usiadł wygodnie na kanapie. W tle winamp przełączył utwór na scieżkę Robie Williamsa – Come undone. Różowe skarpetki – pomyślałam, taaa facet w różowych wygląda zajebiście. Zobaczyłam coś, czego wcześniej mój wzrok nie zarejestrował, a być może zarejestrował ale w przypływie podniecenia mózg wyłączył się na tyle, że nie dał rady zdekodować tego obrazu. Był to duży 19cm czarny sztuczny fiut. Gdy to do mnie dotarło, dotarły też Jego zimne, stanowcze, ale mające swój urok słowa. Chce zobaczyć jak go ujeżdżasz. Słowa te sprawiły, że zrobiłam się jeszcze bardziej wilgotna, jednak moja morka od podniecenia szparka musiała jeszcze poczekać. Jego kolejne słowa brzmiały: masz ujeżdżać swą drugą dziurkę… po czym przechylił szklankę zimnej wódki, a jego wyraz twarz oznaczał tylko jedno: czekam…

Bez większego skrępowania, w jednej dłoni trzymałam czarnego sztucznego fiuta, a w drugiej żel nawilżający marki durex. Wszystkie duże dziewczynki wiedzą, że odpowiedni poślizg to gwarancja przyjemności, a nie rozrywającego pośladki bólu. Tarcie w tym wypadku nie jest pożądane, zwłaszcza przy ujeżdżaniu czegoś tak wielkiego. Nawilżone 19 centymetrów sztucznego tworzywa, dumnie prężyło się stojąc pionowo na małym stoliczku, który stanie się moim


rodeo. Poczułam go. Delikatnie ale stanowczo napierał na jeszcze niezbyt rozluźnioną pupę, ale z każdym ruchem był coraz głębiej, dostarczając mi mieszankę bólu i przyjemności. Po kilkudziesięciu sekundach i kilkunastu przysiadach, siedziałam już na sztucznych silikonowych cohones mając go całego w sobie. W Jego oczach widziałam podniecenie, a w spodniach słusznej wielkości namiot. Jego wzrok był skierowany tylko w jedno miejsce. Chciał tego i robił to. Obserwował moje uda i krocze, które rytmiczne pracowały ujeżdżając sztuczna męskość. Ani razu nie spojrzał mi w oczy, ani razu nie spojrzał na mój biust, który falował rytmicznie z twardymi od podniecenia sutkami. Patrzył tylko na krocze, tak jak patrzy artysta na swoje dzieło. Nie oszukujmy się jednak, krocze nie jest najpiękniejszym elementem kobiecego ciała. Dla Niego jednak było coś w tym z poezji, poezji obscenicznego widoku, w którym rozpierający pupę penis, powoduje coraz to większa wilgotność szparki, coraz to większe nabrzmienie warg przy akompaniamencie narastających jęków. Znał mnie dobrze. Znał dobrze moje ciało i jego reakcje. Umiał wręcz w perfekcyjnym momencie fundować mi zmianę tempa, zmianę pobudzania, zmianę która powodowała że odległa droga do orgazmu stawała się coraz krótsza. I tak też zrobił. Przełykając kolejną porcję wódki, oznajmił krótkim stanowczym komunikatem: twoja pupcia ma dosyć, teraz chce zobaczyć jak szmerasz się po szparce, mocno i intensywnie, tak byś doszła. Nim skończył to mówić, moja dłoń była już na miejscu. Usadowiłam się wygodnie na stoliku prosto z Ikea, o wymiarach 45x45, i rozwarłam szeroko nogi.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.