6 minute read
INWESTYCJE WYNIKAJĄCE Z OBSERWACJI
– Kontrolujemy naszą sieć w oparciu o urządzenia cyfrowe, które pozwalają szybko pozyskiwać informacje. Dzięki tym danym analizujemy pracę sieci i oceniamy jej parametry, wykrywając wszelkie nieprawidłowości. O realizowanych i planowanych inwestycjach w trudnych czasach mówi Marek Tokarz, prezes zarządu MPWiK Sp. z o.o. Piekary Śląskie.
Aneta Skalik: Wieść niesie, że MPWiK Piekarach Śląskich został partnerem pewnego innowacyjnego projektu…
Advertisement
Marek Tokarz: Tak, zgadza się. Wraz z Polską Akademią Nauk i dostawcą naszego radiowego systemu zdalnego odczytu wodomierzy uczestniczymy w programie WaterPrime, finansowanym ze środków europejskich, którego celem jest cyfrowa kontrola wycieków wody. Przy jego realizacji wykorzystaliśmy działający już od dwóch lat system zdalnego odczytu wodomierzy, obejmujący wszystkich odbiorców z terenu miasta.
Jakie były początki tej współpracy?
Po pierwsze, spółka dysponowała już zdalnym systemem odczytu wodomierzy. Następnie chcieliśmy rozszerzyć jego działanie również na monitorowanie parametrów pracy sieci i różnych urządzeń na niej zainstalowanych. Podzieliliśmy miejską sieć wodociągową na kilkanaście stref, które stopniowo opomiarowujemy. Strefy różnią się między sobą, zależą od rozmieszczenia studni zakupowych GPW (Górnośląskie Przedsiębiorstwo Wodociągów jest dostawcą wody dla większości śląskich pewików – red.), naszej infrastruktury, liczby odbiorców – słowem: od specyfiki obszaru. Ważne, by łącznie obejmowały całą sieć i odbiorców. Jeszcze nie wszystkie z naszych stref są opomiarowane, gdyż projekt rozpoczęliśmy dopiero w zeszłym roku, zaś sam program jest trzyletni.
Co w praktyce daje realizowany program?
Kontrolujemy naszą sieć w oparciu o urządzenia cyfrowe, które pozwalają w czasie rzeczywistym pozyskiwać dane o parametrach pracy sieci. Dzięki tym informacjom analizujemy jej pracę i oceniamy te parametry, wykrywając wszelkie nieprawidłowości. Ta wiedza pozwala podejmować celowane działania, żeby ograniczyć straty wody. Przez to zmniejszają nam się koszty eksploatacji sieci, gdyż szybciej reagujemy i szybciej jesteśmy w stanie wskazać problematyczne miejsce. Obserwujemy ilość wody dopływającej i wypływającej ze strefy, kontrolujemy ciśnienie. Mając te trzy parametry, jesteśmy w stanie znaleźć możliwe przyczyny wycieku. Mało tego, analizując dane możemy wskazać miejsce, w którym awaria prawdopodobnie nastąpi w przyszłości.
Czy już dziś straty wody są mniejsze?
Tak. W latach 2018-2020 r. odnotowywaliśmy straty w granicach 12-15%. Dzisiaj, po roku funkcjonowania systemu – i to systemu w trakcie budowy – straty mamy na średnim poziomie 9%, a coraz częściej zdarzają się i miesiące, w których oscylują w okolicach nawet 5%. Te wyniki uzyskujemy przede wszystkim dzięki temu, że szybko znajdujemy przyczyny awarii na odcinkach, na których wcześniej ich wykrycie było bardzo trudne. Odkryliśmy, że pewne urządzenia nie spełniają swojej funkcji. Np. reduktory działały z opóźnieniem przyczyniając się do nagłych skoków ciśnienia, niszczących sieć i powodujących kolejne awarie. Wydzielone strefy dzielimy obecnie na mniejsze podstrefy, dzięki czemu coraz łatwiej nam zlokalizować podziemny wyciek, gdyż coraz precyzyjniej potrafimy określić, w obrębie jakiej podstrefy się znajduje.
To są właśnie wymierne efekty całego projektu. Jednocześnie uczymy się wykorzystywać informacje, które uzyskujemy w trakcie pracy systemu. Trzeba nauczyć się czytania i analizowania danych oraz szybkiego reagowania na zdarzenia. Samo przekonanie pracowników, że warto korzystać z systemu, to nie jest prosty proces. Obecnie czas reakcji na awarie skróciliśmy do dwóch godzin – wszystko by ograniczyć straty wody, która dziś jest droga, a będzie deficytowa.
Strat zupełnie wyeliminować niestety się nie da.
Straty wody będą zawsze – mamy zużycie technologiczne, np. płukanie sieci po awariach, oraz straty powodowane przez urządzenia pracujące na naszych oczyszczalniach. W związku z nimi postanowiliśmy przeprowadzić nowe inwestycje również na tych obiektach, które zostały gruntownie zmodernizowane. Tyle tylko, że było to już ponad 10 lat temu, w ramach Programu Spójności, więc niektóre urządzenia stały się już mniej efektywne, a technologie – lekko przestarzałe. Zużywaliśmy m.in. bardzo duże ilości wody do płukania pras do odsączania osadów. Część wody technologicznej udawało się ponownie wykorzystać, ale część musieliśmy dobierać z sieci wodociągowej. Dzisiaj, po wymianie pras nie musimy tego robić, gdyż nowe prasy pracują wyłącznie na wodzie technologicznej.
Mówimy o stratach po stronie przedsiębiorstwa. A co z odcinkiem po drugiej stronie wodomierza?
Zdalny system odczytu przynosi również korzyści dla klientów. Jeżeli zużycie wody odbiega od średniej, system automatycznie generuje alarmy. Wtedy mamy możliwość powiadomienia odbiorcy o zaistniałej sytuacji. Co prawda budując system zdalnego odczytu wodomierzy zakładaliśmy, że informacje będą obserwowane przez dyspozytora kontrolującego całość. Okazało się jednak, że dyspozytorzy, z uwagi na liczne obowiązki, nie do końca potrafili korzystać z tych danych, dlatego zatrudniliśmy osobę, która zajmuje się ich odczytywaniem i analizowaniem. Wszystko po to, żeby szybko reagować i w razie potrzeby informować klientów.
Straty wody to jedno, natomiast jak wyglądają wasze działania w kierunku samowystarczalności energetycznej?
Próbujemy wpisać się w rynkowe trendy, czyli przede wszystkim wykorzystujemy „zieloną energię”. Prace na tym polu rozpoczęliśmy od wykonania audytu energetycznego, aby się dowiedzieć, z jakich rozwiązań możemy skorzystać, co dla nas będzie najbardziej opłacalne. Okazało się, że w naszym wypadku najlepiej zainwestować w instalację fotowoltaiczną i pompy ciepła. Postawiliśmy więc niewielką instalację fotowoltaiczną o mocy 50 kW, którą zamontowaliśmy na oczyszczalni ścieków „Południe”. Zakładaliśmy, że okres zwrotu tej inwestycji to 7-8 lat, jednak z uwagi na obecne ceny prądu zwróci się ona dużo szybciej. Zachęceni rezultatami i przymuszeni sytuacją rynkową, tego lata uruchomiliśmy kolejne dwie instalacje fotowoltaiczne po 50 kW każda, tym razem na większej oczyszczalni „Północ” oraz zainstalowaliśmy pompy ciepła wykorzystujące temperaturę ścieków na oczyszczalni „Południe”. Działała tam bardzo kosztowna w użytkowaniu, elektryczna instalacja c.o., więc oszczędności są bardzo znaczne. Pomp ciepła na oczyszczalni „Północ” nie zdążymy już niestety w tym roku zamontować, gdyż w związku z rosnącymi cenami surowców energetycznych na rynku i dużym popytem na pompy ciepła, nie ma już ani odpowiednich pomp, ani wykonawców dysponujących wolnymi terminami. Liczymy, że uda nam się to przedsięwzięcie zrealizować w roku przyszłym.
W jakim stopniu będziecie samowystarczalni po zakończeniu tych inwestycji?
Finalnie 100% energii cieplnej do ogrzewania naszych oczyszczalni będzie pochodziło ze źródeł własnych. Przeprowadzone działania nie zaspokoją jednak całkowicie naszych technologicznych potrzeb energetycznych, ale dziś nie jesteśmy w stanie zainwestować więcej środków. Obecnie produkujemy 9% całej energii zużywanej przez nasze obiekty, wśród których najbardziej energochłonne są oczywiście oczyszczalnie. Obie, którymi dysponujemy, są stosunkowo małe, dlatego zastosowanie niektórych rozwiązań nie jest ekonomicznie uzasadnione. Dla nas ważne są inwestycje wynikające z obserwacji codziennych doświadczeń i analizy zachowań. Przykładowo – wymierne korzyści przyniósł zakup urządzenia do ważenia wywożonych osadów. Dotychczas koszty tych osadów zależały od liczby wywożonych pojemników, teraz płacimy w zależności od wagi.
Niedawno wzbogaciliście się także o nowy samochód elektryczny.
Faktycznie, kupiliśmy techniczny samochód elektryczny, mamy też stację ładowania. Planujemy zakup dwóch kolejnych pojazdów, co wynika z wymogów ustawy o elektromobilności, natomiast problemem jest, że tego typu auta są trudno dostępne na rynku i mamy trudności z rozstrzygnięciem przetargu z powodu braku ofert.
To jednak nie największy dziś problem przedsiębiorstw branży wod-kan…
Sen z powiek spędza nam – jak wszystkim – sztywny taryfikator cen za wodę i odbiór nieczystości. Koszty z powodu inflacji rosną nie tylko dla mieszkańców, ale przede wszystkim – dla przedsię- biorstw. Ustawa o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków wyraźnie mówi o tym, że taryfa musi pokryć nasze koszty. Naszą zatwierdziliśmy rok temu i już jest nieaktualna, przede wszystkim dlatego, że opiera się na kosztach historycznych, a nie bieżących. Dzisiaj mamy gigantyczne, skokowe wzrosty cen – od 100 do nawet 500%. Pojawia się więc pytanie, jak zaplanować taryfę na trzy lata, skoro nawet na rok jest to niemożliwe?
Jak zatem radzicie sobie w tej sytuacji?
Podstawowym zadaniem przedsiębiorstwa wod-kan jest zapewnienie dostaw wody i odbiór ścieków, a przy tym utrzymanie płynności finansowej. Bieżące dbanie o sieci, o infrastrukturę to więc działanie, które po prostu musimy wykonać. Efekt jest taki, że przedsiębiorstwa wod-kan albo się zadłużają, albo nie realizują inwestycji, które są społecznie uzasadnione, takich jak budowa nowych, renowacja starych sieci czy inwestycji opierających się na użyciu nowoczesnych technologii. Teraz utrzymujemy się z jednego źródła – amortyzacji, której nie wystarcza w tym roku nawet na obsługę zaciągniętych wcześniej kredytów i pożyczek. Wszystkie nowe inwestycje z konieczności finansujemy z kolejnego kredytu inwestycyjnego. Gdy nie będziemy inwestować, amortyzacja będzie coraz niższa…
Koszty zaciągniętych pożyczek będą coraz wyższe i finalnie taryfy i tak trzeba będzie podnieść. Pytanie tylko, czy jest to uzasadniony koszt, czy nie. Niestety, zaczynamy funkcjonować w utopijnej rzeczywistości, a nasz regulator, Wody Polskie, udaje, że wzrostu cen materiałów, usług i energii – a co za tym idzie – skokowego wzrostu kosztów naszej działalności nie ma. Możemy oczywiście dalej próbować zaplanować przyrost przychodów i kosztów, ale życie pokazuje, że nie jest to realnie możliwe. Na ten rok mamy jeszcze zawarte umowy, ale na przyszły i następny szacowanie kosztów na rynku, na którym szaleje dwucyfrowa inflacja, jest wróżeniem z fusów. Planowaliśmy np. w zatwierdzonej taryfie, że wzrost ceny energii będzie na poziomie kilku procent, a nie 86% – jak po rozstrzygniętym przetargu na dostawy energii. Aktualnie ceny energii na rynku wzrosły gigantycznie, do poziomu powyżej 2 tys. zł/MW, tj. ponad 400%.
Podobno Wody Polskie zauważyły wreszcie, że inflacja staje się niebezpieczna dla całej branży i zmiany taryf będą możliwe, ale dopiero zobaczymy jak ten proces będzie wyglądać w praktyce, gdyż dzisiaj potrzebne są natychmiastowe decyzje, a nie obietnice zmian.