Invited Magazine no.4

Page 1

invited magazine

grudzień /IV

Martyna Gumuła doll with toy Ewa Kępys

New Age Models

welcom to my world

Priscilla Ainhoa Griscti

Miss SPARK Kamil SOBCZYK ET EdytaTOBIASZ

Marcin Pawłowski Pawbeats Ona jest nim, a on jest jej instrumentem

GOSHICO nowa linia torebek

Sztuka planowania czyli

Tomaotomo Cała prawda o

Tomaszu Olejniczaku

jak nie oszaleć na przedświątecznych zakupach






invited Magazine PHOTOSHOOT 23 Doll with Toy

Małe dzieci lubią zabawki od Świętego Mikołaja, fotograf uwielbia laleczki z zabawkami

63 Firestarter

Dziewczyna z za oceanu Agnieszka Chabros i jej gorąca sesja w zimnej tonacji

POLISH STAR 39 Tomaotomo?

Czyli cała prawda o Tomaszu Olejniczaku

85 Marcin Pawbeast Ona jest nim, a on jest jej instrumentem

POLSCY MŁODZI 11

ABC polskiego świata modelingowego.

Magdalena Lipejko

STYLE 17

Goshico ID – nowa linia torebek

71

Caterina- miejski szyk w niezależnej

znanej marki

modzie

73 Hopla and Deja vu, czyli co

modnego można sprezentować samemu sobie

5


ART 46 Priscilla Ainhoa Griscti Bogata biografia, bogata osoba, bogata twórczość

96 Pe

i jej bajeczno-paranoiczne kolaże

CINEMA 49 Kevin sam, ale gdzie? Klasyka świątecznego kina

97 The Holiday Wakacje czy święta, komedia romantyczna zmieniająca światopoglądy

DESIGNE 53 LeMat & Miss Spark załóż śmiało na siebie kolory 55 Edyta Tobiasz & Aga Pou idealne połączenie, idealne projekty 57 Kamil Sobczyk

Emocjonalne kolekcje, zmuszające do refleksji

99 Michał Sebastian

Delikatność rządząca kreacją

MUZYKA

45 Świąteczna muzyka. Czyli z czym kojarzymy świąteczną muzykę

93 Jim Morrison Król Jaszczurów, narodzone dziecko tuż po Mikołajkach

LIFE STYLE 61 Sztuka planowania kupowania- czyli jak nie oszaleć

TOP M

na przedświątecznych zakupach

75

105 Czym są dla ludzkości święta

New Age Models prezentuje swoją modelkę. W roli głównej- Basia

6


Prezenty od Świętego Mikołaja Święta kojarzone ze śniegiem, radością, miłością, sytą kolacją, składającą się z 12 potraw, mi osobiście okres zimowy brzmi ze starą piosenką De Su „Kto Wie?”. Wigilia, zaś wigilijny wieczór nieodłącznie i na zawsze „Kevin Sam w Domu”. Opłatek, choinka, bombki, światełka, śnieżynki. Najcieplejszy okres w roku poprzez ogień w kominku, herbatę z cynamonem i wystrojem przepełnionym czerwienią i złotem. Dodatkowo w tegoroczne święta prezenty powinny być przednie- jeśli doczekamy- sklep elektroniczny i wyprzedaże na koniec świata. Lalki, zabawki, łyżwy, czapki, kolorowe pudełka, mróz, biel, okres świąteczny jest w naszej psychice, a przede wszystkim głowach zakorzeniony z wizją czasu obsadzonego w największą z możliwych ilości przymiotników, czasowników etc. „Opowieść Wigilijna”, kolędy, pasterka, zimne ognie, „Edward Nożyco ręki”, nieistniejący Święty Mikołaj, o którym kłamstwa słyszeliśmy od najmłodszych lat, a przede wszystkim „Kevin Sam w Domu” film, który leci każdego roku, na którego temat powstały różnego rodzaju demotywatory, a jednak kiedy jeden z kanałów telewizyjnych ośmielił się odwołać edycję filmu, Polska wpadła w szał i zniechęcenie, Kevin stał się nie tylko jedną z bardziej kultowych komedii ale i tradycją, która obowiązuje w sercach większości z nascałości nie ośmielę się załączyć przy tego rodzaju stwierdzeniu. Ostatnie dni w roku poświęcamy na karnawał, szał ciał, zakupów, kreacji, wyboru idealnego miejsca, aby wraz z przyjaciółmi czy też rodziną, z wielką pompą wejść w nowy etap swojego życia. Niektórzy wybierają spokojne, romantyczne

7

spędzanie tego czasu we dwoje- takie rozwiązanie preferuję sama- niektórzy zarezerwowali już stoliki, aby spędzić największe święto w roku- kończące i rozpoczynające zarazemze snobami, a jeszcze inni pójdą na imprezę, z rówieśnikami, aby jeszcze tej samej nocy skończyć w kącie z odchodami na podłodze. Oj będzie się działo… Pomimo pozytywów łączonych z negatywami i sarkazmem w imieniu swoim i całej redakcji INVITED MAGAZIN pragnę złożyć Wam wszystkim najserdeczniejsze życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia jak i nadchodzącego Nowego Roku, pragnę życzyć Wam, abyście, niezależnie od tego co dostaniecie pod choinkę i gdzie zaplanowaliście spędzić przełom lat doczekali tej chwili, ponieważ myśląc polityczną dozą zastraszania- koniec jest już bliski. od Redakcji



Martyna Gumuła: autorka sesji pt.: „Doll with Toy” Młoda bo zaledwie 23 letnia fotografka z Trójmiasta, specjalizująca się głównie w zdjęciach artystycznych i fashion, kocha portrety, oraz ubóstwia akty. Realna fotografia jest kontynuacją życia, dlatego wybrała drogę przez baśniowe krainy... Pasja i chęć tworzenia to jej prawdziwa miłość...

Dorota Markowska: dziennikarz

Aleksandra Urbanowska: stylistka

Dorota, jest jedną z najważniejszych postaci czasopisma Invited. Zauroczyła nas oddaniem, podejściem oraz szerokim kontem patrzenia na wszelkie kwestie poruszane w gazecie. Z wykształcenia dziennikarz, zawodowo świetny dziennikarz, w czasopiśmie niezawodny dziennikarz. Kultura, muzyka oraz obycie ze światem. Dorota wprowadzi was wszystkich w nieznane, spróbuje dać szansę na zrozumienie, nie tylko świata ale także i ludzi, którzy odbiegają od szeroko pojętych norm.

Jedna z najważniejszych postaci podczas realizacji sesji zdjęciowych. Spokojna, cicha kobietka, która swoją pracą i uporem potrafi zaspokoić idealistyczne podejście fotografa, względem danego tematu. Samodzielna i zaradna. Dzięki Oli poznajemy nowych, polskich i przede wszystkim młodych projektantów ich sylwetki i twórczość. Do jej działu należy STYL czyli piękno w modnym wydaniu.

Sylwia Smuniewska: fryzjer, wizaż Fryzjer oraz psycholog, swoją pracą potrafi zaczarować otoczenie, otwarta, oddana, pełna pasji. W czasopiśmie pełni rolę, psychologicznej matki wizerunku, która dobrą radą oraz odpowiednim podejściem zagłębia się w wizerunkową postać każdego człowieka.

Michał Sadowski: model, fryzjer Jakiś czas temu dołączył do grupy Rebellius Team, aby tworzyć coś z niczego. Ogromna indywidualność w obiektywie jak i po jego drugiej stronie. Otwarty, oddany oraz najbardziej pozytywny człowiek jakiego można w swoim życiu poznać. Zdobywca międzynarodowych nagród w fryzjerstwie, model agencji United 4 Models. Człowiek urodzony dla pasji.

9



ABC polskiego światka modelingowego

Magda Lipiejko

ur.1976r w Szczecinie. Absolwentka szczecińskiego Liceum Plastycznego, magister filozofii. Studiowała również historię sztuki na UAM i na Akademii Sztuk Wizualnych w Poznaniu. Od 2006r. prowadzi agencję modelek MLStudio, łącząc to z pracą fotografa i stylisty. ABC Magdy Lipiejko. A jak Artysta Nie znoszę tego określenia. Kojarzy mi się niezmiennie od lat z barwną wydmuszką brylującą na wernisażach i “salonach”. Wolę nazywać się twórcą, skromniejsze i na temat.

Wystawy: „Tribute to Marlene” w Art Center Berlin, podczas Berlin Fashion Week, styczeń 2010r. „Sacrum i profanum” w galerii Arkana w Łodzi podczas Poland Fashion Week, maj 2010r. “Fotografia Fashion” w Starym Browarze w Poznaniu, listopad 2010r. “Sacrum i profanum” w Brama Jazz Cafe w Szczecinie, styczeń 2012r.

11


człowiek orkiestra najbardziej dosadna charakterystyka mojej osoby.

B jak Bach Geniusz dźwięków. Z natury jestem dosyć dynamiczna i rozedrgana więc nie ma nic lepszego na powrót do harmonii poprzez zapodanie sobie Wariacji Goldbergowskich. Najsmaczniejsze w wykonaniu Glenna Goulda rzecz jasna C jak Człowiek Orkiestra Najbardziej dosadna charakterystyka mojej osoby. Przy tworzeniu sesji zdjęciowych zajmuję się dosłownie wszystkim - od wybrania miejscówki i modelki, przygotowania strojów i dodatków poprzez wykonanie makijażu, fryzur, wystylizowanie modelki, na post produkcji i retuszu kończąc. Fantastyczne chociaż bywa męczące. Działanie takie nie wynika z samouwielbienia umiejętności własnych a bardziej z mojego perfekcjonizmu, drobiazgowego wnikania w każdy najmniejszy szczegół, tak istotny dla finalnej całości.


nie dostaję orgazmu kiedy na rynku pojawia się nowy obiektyw.

D jak Drzewa Moja miłość absolutna. Im starsze i bardziej rozłożyste tym lepsze. Jakiś czas temu oczarowały mnie grube jak baobaby drzewa w londyńskim Richmond Park ale te z Parku Żeromskiego, obok którego mam wielkie szczęście mieszkać, też są wspaniałe. E jak Evangelista Top modelka, kobieta kameleon, muza Lindbergha i Meisela. Perfekcyjna w każdym calu, fryzurze i stylizacji. Od niej zaczęła się moja fascynacja modelkami.

13

F jak Fotografia Nie jestem typowym fotografem. Nie fascynuję się sprzętem fotograficznym i nie dostaję orgazmu kiedy na rynku pojawia się nowy obiektyw. O wiele bardziej niż dysputy o przewadze jednego szkła nad drugim, fascynuje mnie w fotografii możliwość kreowania od podstaw nowych światów, opowiadanie historii, malowanie światłem i zamykanie w kadrze ulotnego momentu. Myślę, że po prostu w pewnym momencie aparat fotograficzny zastąpił mi pędzel i ołówek.


H jak Henry Miller Mój guru i jeden z ulubionych pisarzy i outsiderów. Szanuje go za odwagę, siłę przekazu i poczucie humoru. Od imienia jego muzy i żony wziął się mój pseudonim - June Miller. K jak Kino Kolejna fascynacja i inspiracja. Do tej pory udało mi się stworzyć kilka sesji inspirowanych dziełami i ikonami X muzy - “Piknik pod wiszącą skałą “Piękność dnia”, “Lolita”, Marlene Dietrich, Bette Davis, Louise Brooks, zimne blondynki Hitchcocka.

Mam ciągle apetyt na więcej.. M jak Modelki Bez nich nie byłoby mojej fotografii i….agencji. Mam tą przewagę nad większością fotografów, że większość dziewczyn, które fotografuję znam od podszewki. Są przeze mnie odkrywane, wyławiane z przysłowiowego ulicznego tłumu i następnie wprowadzane w modeling od podstaw. Stawiają swoje pierwsze kroki przed moim obiektywem, uczą się póz, wyrażania emocji za pomocą mimiki i gestów. Mam wielką przyjemność w obserwowaniu ich rozwoju, przemiany zwykłych nastolatek w modelingowe divy, świadome swojej siły i urody.

Mam ciągle apetyt na więcej...

14


N jak National Gallery Mogłabym w niej zamieszkać tak wielkie jest moje uwielbienie dla malarstwa klasycznego, które tam jest wyeksponowane. Cranach, van Eyeck, van der Weyden, Memling, Bronzino, Ucello - wielcy mistrzowie, na dziełach których się wychowywałam dzięki biblioteczce mojego taty. Są dla mnie inspiracją bez dna, nie tylko dla fotografii ale i stylizacji. Czasem łapię też się na tym, że wybieram modelki podobne do madonn czy mieszczek z ukochanych obrazów.

S jak Szczecin Nie tylko rodzinne miasto ale i ulubione miejsce na ziemi. Uważam je za jedno z najpiękniejszych w Polsce( i nie tylko), ze względu na architekturę, gwiaździsty układ ulic, olbrzymie parki, poniemiecki europejski szyk pomimo wojennych i PRL-owskich działań, wilgotny klimat i bliskość morza.


T jak Tato Największy mistrz, przyjaciel i outsider. On dał początek moim fascynacjom i inspiracjom przez swoje albumy i książki, amatorską ciemnię fotograficzną montowaną wieczorami w kuchni, wycieczki do muzeów, filharmonii, kin i lasów. I niekończące się rozmowy o wszystkim. Dzięki Tato.


style

GOSHICO ID – nowa linia torebek znanej marki 8 lat temu Polska oszalała na punkcie filcu, oraz

Kotlonek, współtwórczyni i projektantka

wszystkiego co folkowe. Wielki wkład w modę

marki. Zdajemy sobie jednak sprawę, że nie

na filc miało powstanie marki GOSHICO, której

wszystkim kobietom ten materiał odpowiada,

założycielki i projektantki potraktowały ten

dlatego, od dłuższego już czasu poszerzamy

materiał w sposób nowoczesny i oryginalny. Filc

naszą ofertę o torebki pikowane, materiałowe

okazał się być materiałem na tyle inspirującym,

czy futrzane. Chcieliśmy, aby kolejnym etapem

że szybko stał się źródłem wielu ciekawych

rozwoju firmy było zaproponowanie wzornictwa i

modowych rozwiązań. W projektach GOSHICO,

wysokiej jakości wykonania spod znaku GOSHICO,

połączony z folkowymi ornamentami wdarł się

kobietom, które w torebce chcą odnaleźć

przebojem na salony i zaczął królować na ulicach.

elementy luksusu i szlachetności. Stworzyliśmy

Przez długi czas markę można było utożsamiać z

więc GOSCHICO ID – linię dla indywidualistek

filcem, jednak GOSHICO postanowiło wprowadzić

szukających równowagi między obowiązującymi

na rynek nową linię produktów GOSHICO ID.

trendami, a własnym stylem.

Znakiem rozpoznawczym GOSHICO przez długi czas był rzeczywiście filc – przyznaje Małgorzata



GOSHICO ID jest dedykowana kobietom świadomym, nie tylko najnowszych trendów, ale przede wszystkim własnego stylu. Kobietom, które chcą wyrażać siebie zarówno poprzez ubiór, jak i dzięki starannie dobranym dodatkom. W końcu kobietom, ceniącym elegancję wzbogaconą o wyjątkowy, niepowtarzalny detal, czy wykończenie. Jest to linia ekskluzywna wyróżniająca się indywidualnym podejściem do każdej pojedynczej wyprodukowanej sztuki. Tym bardziej, że projekty produkowane są w krótkich seriach, czasem jedynie w pojedynczych sztukach, z racji materiałów z których powstają- modele tworzone są z unikatowych, niezwykle rzadko dostępnych skór.



To właśnie dzięki starannie dobranym dodatkom, materiałowi i wykończeniu, każda klientka marki może poczuć się wyróżniona i wyjątkowa. Kolekcja inaugurująca markę GOSHICO ID w całości wykonana jest ze skóry. Można w niej znaleźć torebki o różnych wzorach, kolorach czy wielkości. Marka oferuje torebki „miejskie”, świetnie sprawdzające się w codziennych stylizacjach, a także wieczorowe – idealne na „czerwony dywan”. W projektach GOSHICO ID znajdziemy również etui na iPada i iPhona – wszystko, czego potrzebuje współczesna kobieta. Ceny wahają się od 300 do 1 000 zł.





25















polish star

Tomaotomato

Cała prawda o Tomaszu Olejniczaku

Fot. Martyna Gumuła


IM: Tomku przyznaj mi się, skąd wzięła się Twoja artystyczna ksywa o ile tak można to nazwać, ponieważ pseudonim- chybaprzerodził się już bardziej w markę? Pewnie odpowiesz- od imienia- nam chodzi bardziej o jej kombinację... TO: TOMAO – Tak mówili do mnie zawsze znajomi , myśląc nad nazwą doszedłem do wniosku, że do TOMAO dodam TOMO, aby miało to, taki bardziej międzynarodowy charakter, żeby to nie było takie pospolite, nie chciałem aby mój pseudonim był taki oczywisty. Myślę, że powstała ciekawa sygnatura marki . Żeby złagodzić natomiast obcojęzycznie brzmiącą nazwę postanowiłem dodać „by Tomasz Olejniczak” IM: Czy już jako dziecko wiedziałeś, że będziesz projektantem, czy dopiero w późniejszych latach Twojego życia narodziła się miłość do nożyczek, nitek oraz kroi? TO: Wiesz , zawsze czułem, że to mnie strasznie kreci , niesamowicie pociąga, że jest to coś, co sprawia mi radość , co daje mi zadowolenie i swego rodzaju spełnienie oczywiście, jako dziecko nie myślałem sobie “o fajnie, mama ma na sobie suknie, którą wymyśliłem, czuje się spełniony …“ natomiast byłem bardzo szczęśliwy, że coś co wymyśliłem powstało i mama to nosi , ubiera się w to . W moim życiu wydarzyło się tak, że ze względu na pewne sugestie otoczenia , jakieś stereotypy panujące wśród najbliższych mi ludzi skończyłem studia o kierunku zarządzanie i marketing -dość popularna jak dla mojego rocznika dziedzina. Wszyscy byli bardzo szczęśliwi i zadowoleni tylko nie ja. Nie czułem się zbyt dobrze z tego rodzaju tytułem – pomyślałem sobie no dobrze, ale co dalej? Nie mogłem sobie wyobrazić siebie w korporacji, siedzącego przy biurku, to był moment, w którym postawiłem wszystko na jedną kartę. W głębi duszy czułem, że całe życie edukacyjne poświeciłem dla innych i zrobiłem, co należało zaś teraz czas na to, abym robił to co ja czuje i co zawsze było moją pasją . Miałem dodatkową motywacje, iż widziałem, że to co robiłem bawiąc się krojem , ołówkiem i nożyczkami podoba się innym i wychodzi z tego coś ciekawego. Oczywiście nie uważam, że studia ekonomiczne to była strata czasu, bo przecież bycie projektantem

to połączenie dwóch pierwiastków, a mianowicie tego artystycznego jak i biznesowego – zatem w tej dziedzinie potrafię radzić sobie ze względu na skończone studia. Wydaje mi się, że „twórcą” w pewnym sensie się rodzi , czasami trudno jest to werbalniebędąc dzieckiem- przekazać, natomiast to się czuje, to zawsze jest pewną determinantą życia. IM: z projektowaniem wiążesz całe swoje życie, czy masz jeszcze jakieś „wyższe cele”? TO: Absolutnie projektowanie, spełniam się i to daje mi siłę napędową do wszystkich innych działań , determinuje mój cały kalendarz roku i jest ogromną pasją , nie wyobrażam sobie zaprzestać robić to co kocham, nie wyobrażam sobie mojego życia bez projektowania . Kto wie, może w przyszłości będzie też miejsce na projektowanie w innych dziedzinach , ale na pewno nie będzie to ważniejsze niż tworzenie kolekcji.

40


IM: Jesteś bez wątpienia ukojeniem duszy niejednej kobiety, dlaczego właśnie one skąd w męskim umyśle, w męskiej duszy takie umiłowanie do tworzenia dla płci przeciwnej? TO: Ukojeniem duszy (śmiech) hmmm ciekawie powiedziane… Dlaczego kobiety ? Myślę, że to głównie zasługa inspiracji. Kobieta jest na tyle inspirująca, sexualna, sensualna, pociągająca, zaskakująca, nieprzewidywalna, zmienna, ciekawa, że trudno przejść obok niej obojętnie, kobiecość jest niezwykle ekscytująca! To ogromna przyjemność ubierać kobietę , jest tyle tkanin, które idealnie wpasowują się do osobowości kobiet – każda jest inna . Myślę, że mężczyzna patrzy na kobietę zupełnie inaczej niż kobieta. Wyobraźnia faceta dostrzega zupełnie inne walory kobiecości . Facet eksponuje zupełnie inne aspekty płci pięknej . Myślę, że kobiety lubią też ubierać się u mężczyzn projektantów – to taka obopólna ciekawość, nazwałbym to wzajemną adoracją. IM: W fotografii jest chyba troszkę inaczej. Czy zamierzasz w przyszłości, niedalekiej bądź nawet tej odległej poświęcić chwilę czasu mężczyznom, ubieraniu ich i kreowaniu innowacyjnego looku? TO: Ależ oczywiście, staram się co drugą kolekcje wzbogacać o kilka sylwetek męskich. Trudno jest jednak ubierać kreatywnie mężczyzn w Polsce. Ubieranie się modnie przez faceta jest naprawdę nie częstym zjawiskiem na ulicach w naszym kraju. Mężczyźni są mniej odważni i mam wrażenie że boją się mody, boją się wyglądać inaczej, mężczyźni nie gonią za trendami, oczywiście zdarzają się wyjątki . Trudno jest przekonywać, że męski look może być bardziej odważny nie tracąc klasycznego wydźwięku. Lecz staram się, małymi kroczkami przełamywać te męskie bariery i tworzyć także dla nich, coś co odzwierciedli ich męskość. IM: Wróćmy raz jeszcze do kobiet, na wielu Twoich pokazach można spotkać twarze z rozrywkowego show-biznesu, piosenkarki, celebrytki oraz aktorki, „co Ty im robisz”, że tak chętnie pokazują się na wybiegu w Twoich strojach?

41

TO: Dotąd pojawiła się Weronika Książkiewiczaktorka i Magda Steczkowska. O to co powoduje, że wychodzą w moich pokazach takie gwiazdy, trzeba chyba zapytać właśnie je. Dla mnie to, za każdym razem, ogromne wyróżnienie. IM: Przez ostatnie dwa lata bardzo wiele osób pokazywało się na warszawskich salonach w Twoich strojach, co czujesz kiedy ludzie, tacy jak oni, doceniają to, co tworzysz i pokazują Twoje kreacje całej Polsce? TO: Tak jak wspominałem wcześniej to dla mnie wyraz uznania do moich kolekcji. Gwiazdy, które pojawiają się w moich kreacjach na czerwonych dywanach, zawsze wyglądają tak jak chciałbym, aby wyglądały zatem jest to dla mnie czyta przyjemność. IM: Czy pewnego dnia chciałbyś zostać jednym z nich, czy może już, delikatnie czujesz się gwiazdą polskiej sceny modowej? TO: Ja nie jestem gwiazdą tylko projektantem i tak niech zostanie. Jestem twórcą – nie chciałbym być postrzegany w kryteriach gwiazdy. IM: Na zdjęciach pokazaliśmy najnowsze stroje Tomaotomo by Tomasz Olejniczak z najnowszej kolekcji, jaką przygotowałeś na 2013 rok. Opowiedz nam o niej, jaki styl, czym inspirowana dla jakiego odbiorcy przeznaczona? TO: Kolekcja ss 2013 TOMAOTOMO by Tomasz Olejniczak ma być odzwierciedleniem luksusu , synonimem ekskluzywizmu . Kolekcja zresztą, jak większość moich kolekcji, dedykowana jest kobietom, kobietom świadomym swojej kobiecości i osobowości . Tym samym była inspirowana kobietą, kobietą sensualną, seksualną, odważną, pociągającą ale i bardzo silną. W kolekcji pojawiają się najszlachetniejsze tkaniny – kilka odmian jedwabiu naturalnego, żakardy jedwabne, skóry i koronki francuskie, hiszpańskie i portugalskie całość natomiast jest zdobiona motywem złotych, lustrzanych blaszek stąd nazwa kolekcji „Zwierciadła”.




IM: Wiem, że projektowanie to umiejętność łączenia tkanin, wzorów, krojów, powiedz mi, czy robisz to świadomie, z pełną odpowiedzialnością, iż są to zabiegi poprawne, czy odstajesz od poprawności i po prostu tworzysz z wyczuciem? TO: Uważam, że gdyby nie wyczucie, nie mógłbym projektować, wczucie, oczywiście w szerokim tego pojęcia znaczeniu. Mianowicie poczucie piękna, trendów, oczekiwań odbiorców, a nade wszystko wyczucie tego jakie tkaniny ze sobą idealnie korespondują, jakie wzajemnie się uzupełniają, a których nie łączyć z innymi. Uważam, że moda jest po to, żeby ją nosić a co za tym idzie, tkaniny muszą dać się nosić (uśmiech).

IM: Mieszkasz w Poznaniu, nie nachodzą Cię obawy, że pewnego dnia będziesz zmuszony wyjechać z naszego kraju? Wielu uzdolnionych ludzi ucieka, w poszukiwaniu lepszego życia, kariery, ponieważ w Polsce nikt nie chce dać im szansy… TO: Nie mam takiego poczucia, absolutnie nie widzę braku możliwości rozwoju w Polsce. Nie czuję też, aby ktoś odebrał mi szansę, wręcz przeciwnie szanse pojawiają się co chwilę, często sam sobie je stwarzam– szansę rozwoju, nowych perspektyw. Myślę, że w naszym kraju jest wielu zdolnych projektantów, którzy osiągnęli sukces i są wzorem do naśladowania. Oczywiście nie zamykam się tylko na Polskę, jednym z kolejnych etapów będzie zaistnienie na rynku międzynarodowym, myślę że to marzenie każdego, prężnie działającego projektanta .

TO: To trudny temat (śmiech). Życie prywatne, to w zasadzie przeplatanie z życiem zawodowym, z momentami wytchnienia i resetu… Moja praca pochłania totalnie całe moje życie, mam jednak to szczęście, że robię to, co lubię i kocham i jest to moją pasją, moim konikiem, który daje mi mnóstwo radości. Nie zmienia to faktu, że „zawsze” czekam na urlop, chociaż tygodniowy. IM: Wymarzony prezent od Świętego Mikołaja? TO: Prezent od Świętego Mikołaja- może być skumulowany i mogę go dostać w późniejszym terminie, a prezentem niech będzie butik autorski, który mam nadzieje już wkrótce się pojawi w Warszawie.

IM: Czego my, ludzie tworzący Invited Magazine i nasi czytelnicy mogą życzyć Tobie na nadchodzący 2013 rok? TO: Niesamowitych kolekcji (myślę że przynajmniej dwóch w tym roku) i szczęścia. Trzymajcie kciuki (uśmiech). IM: Tomku ja Tobie tego życzę- bardzo szczerze. Życzę Tobie tego, nie dlatego, że tak wypada, ale dlatego, że jesteś wspaniałym człowiekiem, niezwykle skromnym, utalentowanym a przede wszystkim żyjesz swoją własną pasją, nie krzywdząc przy tym nikogo, żyjesz tak jak powinieneś z miłością do innych i samego siebie. Mam nadzieję, że Twoja pasja nigdy nie umrze i że jeszcze nie raz usłyszymy o Tobie a przede wszystkim o Twoich, wspaniałych projektach.

IM: Jesteś bardzo zabieganym człowiekiem, pochłonięty swoją pasją, jak znajdujesz czas na życie prywatne?

44


Świąteczna muzyka tekst: Dorota Morkowska

Z czym nam się kojarzy świąteczna muzyka? Z kolędami! Tak, to właśnie one, w tym jednym magicznym okresie w roku, są najważniejsze! Dla tych, co wolą polskie, tradycyjne kolędy – dla mnie najpiękniejsze - takie jak „Bóg się rodzi” czy „Wśród nocnej ciszy” albo „Ach ubogi żłobie” polecam płyty „Dzisiaj z Betlejem” Anny Marii Jopek albo „Kolędy polskie” Stanisława Soyki. Wartość polskich kolęd jest bowiem niepodważalna, gdyż abstrahując od tego, że są to pieśni religijne, teksty do nich pisali najznakomitsi pisarze, czy poeci a muzykę najczęściej pisali świetni kompozytorzy. Różnorodność treści, jak i form aranży jest fenomenalna, dlatego warto czasem do nich wrócić. Poza poleconymi już wyżej tytułami proponuję także inną, ciekawą pozycję muzyczną - „Stare polskie kolędy” wydawnictwa Soliton. Na dwóch płytach CD znajdziecie przeróżne aranżacje kolęd, których wspólną cechą jest to, że były wykonywane w okresie międzywojennym i powojennym. Z pośród innych aranżacji kolęd, jakie wydają mi się ciekawe, to aranżacje jazzowe. Smooth jazz, przywodzący na myśl lata 50. i malujący Stany Zjednoczone jako Krainę Szczęśliwości, podobnie nastraja pozytywnie w kolędach, słuchanych przy świątecznym stole. Znane każdemu są przecież wykonania np. Franka Sinatry – słynne “Jingle bells” czy „Santa Claus is coming to town” albo Binga Crosby’ego – „White Christmas”. Do znakomitych należą także aranże kolęd orkiestry dętej Glenna Millera, albo wersje śpiewane przez Nat King Cole’a na słynnej płycie “The Christmas song” wydanej także później z córką “The Christmas Song (with Natalie Cole)”. Jest jeszcze oczywiście wiele innych aranżacji, z ciekawostek, jakie znalazłam (może ktoś jeszcze będzie tym zainteresowany) warto zwrócić uwagę na płytę „Tradycyjne kolędy polskie” Reprezentacyjnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego…lecz… wydaję mi się, że wcześniejsze, wymienione pozycje, są dużo milsze dla ucha aniżeli ta ostatnia. Tak więc, oprócz klasycznych kolęd, tradycyjnie nadawanych rokrocznie przez radio (np. wykonywanych przez „ograny” już zespół Mazowsze) - mamy spory wybór innych, również doskonałych pozycji, które wymienione na początku serdecznie polecamy!

45

welcom to my world

Priscilla Ainhoa Griscti

urodziła się w Oropesa del Mar, niewielkiej wiosce nieopodal Walencji w Hiszpanii, w 1985 roku. Pomimo tego, że spędziła tam tylko kilka pierwszych miesięcy swojego życia, Ainhoa tworzy w oparciu o tamtejszą kulturę, często też powracając w rodzinne strony. Jej utożsamianie się z tradycją hiszpańska jest też widoczne chociażby dzięki drugiemu imieniu, jakiego używa podpisując własne dzieła. Posiada wrodzony talent, który rozwijał się wraz z nią, w miarę upływu lat stał się nieodłączną częścią jej jestestwa. Mimo surrealistycznego charakteru, jej prace mają wiele wspólnego z realnym światem. Nawiązuje miedzy innymi do przedmiotów użytecznych z minionych epok, z jakimi od maleńkiego miała styczność dzięki swojemu ojcu - znanemu lokalnemu antykwariuszowi.


Po przeprowadzce na Maltę, Ainhoa zaczęła edukację w szkole o nazwie Konwent Uświęconego Serca, gdzie nauczyła się jeszcze mocniej wyrażać swoją kreatywność. Podczas przerw w zajęciach, często wymykała się do sali artystycznej, gdzie rysowała i malowała uwalniając w sposób niezahamowany swoją wyobraźnię. W wieku czternastu lat rozpoczęła naukę w Państwowej Szkole Sztuk Pięknych, gdzie zdobyła nowe umiejętności w interesującej jej dziedzinie. Na szóstym roku zaczęła uczęszczać do koledżu La Salle, wybierając sztukę jako swój główny kierunek i rozwijając jednocześnie bardziej liberalne formy wyrazu. W tym czasie przyłączyła się też do lokalnego środowiska artystycznego, zaczęła poznawać formy kreślarskie anatomii ciała ludzkiego. Był to też początek jej przygody z rzeźbą i ceramiką. W wieku osiemnastu lat odbyła się jej pierwsza wystawa w stolicy Malty, zatytułowana Ukryte Iluzje. Otrzymała ona niesamowicie przychylne recenzje w kraju i za granicą.



Prace tam zgromadzone ukazywały surrealistyczne metamorfozy zwierząt w ludzi, obnażając tym samym silne, destruktywne siły natury. W 2007 roku Ainhoa utworzyła oddział ISIDEMu, założonego przez międzynarodowej sławy artystę współczesnego Sancho Silva. w stolicy Malty, ISIDEM zaprezentował sławną już, kolektywną wystawę zatytułowaną 60x60x60. W 2008 roku Ainhoa dołączyła do Towarzystwa Renowatorów Maltańskich, pod przewodnictwem historyk sztuki Roberty/a Lapucci. Tam też zajęła się zawodowo pracą konserwatora zabytków, poczynając od Chrztu Jezusa autorstwa Mario Minniti. W tym samym roku odbyła się jej spektakularna wystawa Anima del Circo. Trwała ona aż dwa miesiące i wzbudziła entuzjazm zwiedzających i kolekcjonerów. Wystawa, która połączyła wiele rożnych form ekspresji, opisywała tragedię ludzkiej egzystencji poprzez odwołanie się do sylwetki cyrkowego klowna. W następnych latach Ainhoa brała udział w wielu zbiorczych wystawach, w najbardziej prestizowych galeriach i obiektach, takich jak Kasyno Weneckie czy Corinthia Palace Hotel, Le Meridien Phoenicia w Vallettcie. W 2011 roku artystka została wyłoniona w konkursie Galerii Saatchi i miła możliwość pokazania swoich siedmiu prac na wystawie ARTPARIS we Francji.


cinema

Kevin sam w domu

O gustach zwykło się nie dyskutować, jednak trzeba przyznać, że film ten jest miły, łatwy i przyjemny

Kevin sam w domu (1990) w reżyserii Chrisa Columbusa, na podstawie scenariusza Johna Hughesa, jest filmem znanym chyba każdemu. W pierwszym tygodniu premiery amerykańskiej stał się hitem, zarabiając siedemnaście milionów dolarów. Popularność tego obrazu rozpowszechniona na całym świecie sprawiła, że do tej pory zarobił ponad 477 000 000 dolarów, dzięki czemu znalazł się w Księdze Rekordów Guinessa w kategorii najbardziej kasowej komedii świata. Paradoksalnie, historia 8 - ośmioletniego, krnąbrnego chłopca, który specjalnie unika spędzenia świat Bożego Narodzenia z rodziną pozostając sam w domu, na który czyha para złodziejów, została bardzo nisko oceniona przez krytyków filmowych. Widzowie jednak docenili humor i szybkie zwroty akcji tego filmu, wymyślne pułapki na złodziejów, dzięki którym główny bohater wygrywa walkę z opryszkami, a przede wszystkim grę aktorską fenomenalnego Macaulaya Culkina, wcielającego się w rolę głównego bohatera tej komedii. Dowodem na to jest chociażby nadal trwające uznanie widzów dla tego filmu , pomimo, że przecież od jego premiery upłynęły już 22 lata!!! Świadomość tego, oraz fakt, że nadal się pojawia w ramówkach stacji telewizyjnych w okresie świątecznym sprawia, że można stwierdzić, iż obraz ten stał się na pewno ikoną popkultury – symbolem starych świąt w nowoczesnym społeczeństwie. Ilustracją tego uznania jest to, że gdy w zeszłym roku telewizja Polsat zapowiedziała, że nie umieści tego filmu w swojej ramówce jego fani natychmiast potworzyli na portalach społecznościowych, m.in. na facebooku grupy, których celem było zebranie jak największej liczby zainteresowanych obejrzeniem właśnie tego, konkretnego obrazu podczas wigilijnej kolacji.

49

Oczywiście, wielu internautów zapisywało się do takich grup jedynie dla zabawy, podwyższając statystyki, co ostatecznie wpłynęło na zmianę decyzji Polsatu, który jak co roku – 24 grudnia – wyemitował jednak ten film. O gustach zwykło się nie dyskutować, jednak trzeba przyznać, że film ten jest miły, łatwy i przyjemny, cechuje się wartką akcją i zabawnymi momentami. Idealnie wpisuje się w tematykę świąt i co najważniejsze - bawi ponadczasowo. Jeżeli ktoś już teraz reaguje alergicznie na samą myśl, że i w tym roku będzie Kevin sam w domu – uspokajam – ponoć Polsat ma pokazać ten obraz w innym terminie. Jednak chyba na zawsze w naszym pokoleniu opowieść małego chłopca - który na tysiąc przeróżnych sposób przeciwstawił się złodziejom, nie obawiając a ciesząc początkowo z wolności bez rodziny, by w końcu zrozumieć, że to ona właśnie jest najważniejsza - będzie się kojarzyć z czasem świat Bożego Narodzenia.





designe LeMat LeMat. Śmiało, załóż na siebie kolor. LeMat powstał jako alternatywa na wszechobecną ciuchową nudę i monopol czerni. Od zawsze uwielbiałam nosić oryginalne ciuchy dlatego pewnego dnia pomyślałam, a dlaczego nie mogę sama ich tworzyć. Po co zamawiać „zagranicą”? Moje pomysły są tak samo dobre jak pomysły innych ludzi. Dla mnie nie ma granic, wszystko jest możliwe. Dodatkowo motywacją były słowa jednej z moich koleżanek: jak nie Ty to kto! Zatem wzięłam się do pracy Zasada: moje ubrania miały być kolorowe, oryginalne i przede wszystkim w przystępnej cenie. Tak się zaczęło. Pomyślałam sobie, jakie kolory można połączyć, poprosiłam krawcową o pomoc. Tak powstało kilka pierwszych sztuk, które rozeszły się od razu. Szukam pomysłów wszędzie, w ciuchowniach, gazetach, blogach, na dziewczynach. Po prostu pomysły same wpadają do głowy. Tak powstają LeMat- ki. Początkowo miały być same bluzki. Już pojawiły się spódnice, za chwilę będą płaszcze i żakiety. Idę do przodu. Jeśli podbijać świat to tylko w ciuchach LeMat

53


Miss Spark

MissSpark to młoda warszawska marka założona przez Agnieszkę Iskierkę, absolwentkę Akademii Sztuk Pięknych oraz Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych, magister sztuki, grafik, jubiler. Przez wiele lat pracowała jako projektant dla największych firm odzieżowych w Polsce. Teraz tworzy pod własnym nazwiskiem. Charakteryzuje ją mocna kolorystyka, wyraziste wzornictwo, świetne jakościowo krawiectwo oraz wyjątkowa forma skierowana do młodych, pewnych siebie kobiet. Jej styl można scharakteryzować jako Creative Rebel: zderzenie kwiatów z paskami, denimu z delikatnymi kobiecymi motywami, gdzie styl rockabilly łączy się z glamourem. MissSpark poszukuje nowych form, często odwołując się do kształtów architektury. Pobudzają ją wyjątkowo ubrani ludzie i liczne dalekie podróże. Zajmuje się również stylizacją sesji zdjęciowych, pracuje jako osobisty stylista. Marką MissSpark zachwyciła się Macademian Girl zwyciężczyni nagrody blogera roku Fashion Magazine. Efektem współpracy Tamary i Agnieszki była sesja zdjęciowa najnowszej kolekcji Starlight. MissSpark to jednak nie tylko ubrania, to także autorska i wyselekcjonowana biżuteria i akcesoria. Packshoty Jola Skóra

54


ED Edyta Tobiasz Zawodowo zajmuje się projektowaniem i wykonywaniem biżuterii pod marką ET EDYTA TOBIASZ.

ET EDYTA TOBIASZ - to marka biżuterii autorskiej wykonywanej pracochłonną techniką ręcznego haftu soutache. Biżuteria wykonywana jest z największą dbałością o szczegóły, tak aby każdy egzemplarz był wyjątkowy. Biżuteria doskonała jest dla kobiet ceniących sobie nietuzinkowość i oryginalność.

55


Aga Pou

Aga Pou jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. W 2010 roku obroniła dyplom na wydziale Tkaniny i Ubioru. Od wielu lat jest główną projektantką i właścicielką firmy odzieżowej „Na Pokaz”. Bierze udział w wielu pokazach mody i konkursach, m. in. „Prowokacje”, „Moda Folk”, Fashion Week Poland (Aleja Projektantów), Warsaw Fashion Street. Zwyciężyła konkurs Talent Warsaw Fashion Street. Jej kolekcje cechuje nieprzewidywalność, z roku na rok wybiera inny temat, którym sie inspiruje i zadziwia swoich fanów. Jej ubrania może założyć każdy, nadają sie na wiele okacji, a różnie zestawione podkreślą inne cechy charakteru. Wszystkei jej kolekcje znajdziecie na jej stronie: www.agapou.pl

54


Kamil Sobczyk Kreacje Kamila mają racje wzbudzać emocje i zmuszać do refleksji. Ich uniwersalizm sprawia, że doskonale nadają się do noszenia na różne okazje. Finalista międzynarodowych konkursów: Fashion Designer Awards, Re-Act Fashion Show oraz europejskiego konkursu tkanin CCC Crush Rooms for Free. Brał udział w Fashion Week Poland 2009. Bywa określany, jako wschodząca gwiazda polskiej mody. Kontynuuje studia na łódzkiej ASP i już zdobywa świetne recenzje. Jest cenionym projektantem, a jego projekty były publikowane w wysokiej rangi magazynie modowym „Fashion Magazine”. Kreacje Kamila mają racje wzbudzać emocje i zmuszać do refleksji. Ich uniwersalizm sprawia, że doskonale nadają się do noszenia na różne okazje. Kreacje dla kobiet są zmysłowe, trochę subtelne i zawadiackie. Męska zaś to mieszanka klasyki i awangardy. Mężczyźni noszący ubrania „od Sobczyka” będą się wyróżniać i przyciągać spojrzenia. Sobczyk w swoich projektach zwraca szczególną uwagę na nietypowe detale, które sprawiają, że jego ubrania noszą znamiona

57

ekskluzywnej, limitowanej edycji. Dzięki temu nie sposób ich pomylić z inną marką. Jego inspiracją jest muzyka. Czasem na podstawie jednego utworu jest w stanie stworzyć całą kolekcję ubrań. Przy projektowaniu najlepiej pracuje mu się z muzyką filmową, elektroniczną lub rockiem alternatywnym. Do muzyki filmowej najczęściej powstają elegancje, kobiece suknie, natomiast mocniejsze brzmienia pomagają mu w tworzeniu ubrań dla mężczyzn.




60


live

DOROTA PIWNIK

Sztuka planowania kupowania- czyli jak nie oszaleć na przedświątecznych zakupach. Grudzień mimo niskiej temperatury, mroźnego wiatru i szronu na szybach samochodów, to gorący okres. W pracy mnóstwo obowiązków związanych ze zbliżającym się końcem roku, dom w stanie opłakanym, bo gruntowne sprzątanie robiłyśmy ostatnio na Wielkanoc, w szafie między ciepłymi swetrami, plątają się topy i sukienki, których nie odłożyłyśmy do działu „letnie”, a tu święta za pasem! Prezenty, prezenty, prezenty, dla cioci, babci, wujka Zbyszka, wizyty rodzinne a z tym związane dylematy- co ja na siebie założę!? Potwierdzenie rezerwacji sylwestra z przyjaciółmi i znów- w co ja się ubiorę!?

Zatłoczone galerie handlowe nie sprzyjają przedświątecznemu rozdrażnieniu, gubimy się wśród tłumu innych klientów poszukujących idealnych kreacji na sylwestra i wigilię oraz prezentów dla całej rodziny. Nie możemy zebrać myśli, sami nie wiemy czego szukamy i czego potrzebujemy. Listę prezentów można spisać, część rzeczy kupić przez Internet, ale jak tu zaplanować szybkie i efektywne zakupy ubraniowe? Przecież nie jest łatwo zdecydować co wybrać na kreację sylwestrową 2012. Zanim oddamy się zakupowemu szaleństwu i zanim oszalejemy, miotając się bo butikach centrum handlowego, poświęćmy jeden wieczór na zrobienie planu- czego potrzebujemy? Na pewno kreację wigilijno- świąteczne możemy stworzyć na bazie rzeczy które już mamy w szafie- przecież na początku jesieni, kiedy kupowałyśmy płaszcz zimowy, nie mogłyśmy obojętnie przejść obok pięknego koronkowego topu, którego do tej pory nie miałyśmy okazji założyć. Przeglądamy więc szafę- o czym ciekawym zapomniałyśmy, co jeszcze ma nie oderwaną metkę- to dobry moment, żeby


Najważniejsze aby w tym wyjątkowym czasie czuć się komfortowo, pięknie i swobodnie bo święta to czas odpoczynku i radości. Troszeczkę inaczej zaczynamy myśleć o stroju w miarę zbliżającego się sylwestra. Każda kobieta chce być królową nocy! Czuć się nie tylko pięknie i kobieco, ale tez seksownie i wyjątkowo, jak gwiazda wieczoru. Dlatego zakup kreacji na tą noc jest szczególnie ważny- nie ma co sobie żałować- złoto, srebro, skóra, koronki, duża, ciężka biżuteria i obowiązkowo wysokie (ale wygodne!) obcasy! Często inspiruje nas moda z wybiegów, ale na co dzień nie mamy okazji wykorzystywać tych inspiracji- noc sylwestrowa to doskonała ku temu okoliczność! Pamiętajmy, dobierając elementy stroju, że w dzisiejszych czasach najmodniejszy jest po prostu dobry gust. razem połączmy ją z błyszczącym żakietem albo kardiganem przeszywanym złotą nitką. Święta trwają trzy dni łącznie z Wigilią, nie codziennie musimy występować w sukiencecygaretki połączone z topem z baskinką są kobiecym i eleganckim rozwiązaniem. A długa plisowana spódnica w połączeniu z botkami na wysokim obcasie- wygląda fashion, to nic, że kupiona na jesiennej wyprzedaży, do tej pory nie było z pewnością lepszej okazji, żeby się w niej zaprezentować rodzinie- może stylizacja w stylu boho? Czemu nie, drugiego dnia świąt, atmosfera na pewno się rozluźni, a babcia przymknie oko nawet na jeansy zamiast eleganckich spodni i ciepły sweter zamiast żakietu u swoich wnuczek. Najważniejsze to mieć dużą frajdę z planowania i zakupu kreacji, satysfakcja i pewność, że ten raz w roku wyglądamy jak milion dolców! Przedświąteczne zakupy nie muszą być wykańczającą tragedią, wystarczy, że podejdziemy do nich z głową i entuzjazmem. Siebie i innych w tym okresie stawiajmy na równi, to nie prezenty dla najbliższych są najważniejszym punktem na liście- wujek ucieszy się tak samo czy dostanie krawat z mikołajem czy kubek z reniferem- liczy się pamięć i gest, a czy my będziemy szczęśliwe zakładając na siebie w sylwestra kreację z przed dwóch lat, bo nie zdarzyłyśmy kupić nic nowego? Nie zaniedbujmy i nie zapominajmy o sobie w żadnym okresie roku, a już szczególnie w tak dynamicznym i wymagającym jak grudzień, pamiętajmy, aby sprawić prezent świąteczny także sobie.

tekst: Dorota Piwnik

62










style

Caterina to jedna z czołowych firm polskiego rynku mody. Istnieje od 1991 roku i przez ten czas zdobyła nie tylko uznanie i lojalność klientek, ale stała się liderem w branży odzieży damskiej na polskim rynku mody. Jest ekskluzywną marką skierowaną do Pań, które są świadome swojej kobiecości, a w ubiorze cenią przede wszystkim jakość i styl. Firma osiągnęła sukces dzięki zaangażowaniu i staranności, z jaką od samego początku przygotowywała kolekcje. Polki to bardzo wymagające konsumentki, dlatego projektanci marki uważnie śledzą ich oczekiwania, potrzeby oraz zmieniające się trendy w modzie. Kolekcje marki Caterina cechuje doskonała jakość wykonania i szlachetne tkaniny sprowadzane prosto z Włoch. Każdego roku powstają dwie autorskie kolekcje, przygotowywane przez profesjonalny zespół projektantów i stylistów. Do każdej z nich starannie dobierane są dodatki: torebki, buty, paski i biżuteria. Najważniejsze jednak dla marki są kobiety, dlatego w kolekcjach marki to kobiecość inspiruje modę.

Kolekcja Jesień-Zima 2012/13 Caterina to nowoczesny, miejski styl w wielu odsłonach. Kobiecość to cecha charakterystyczna kolekcji jesienno-zimowej. Mocno zarysowana talia, podkreślone dekolty, zawężone dołem ołówkowe spódnice powodują, że kobieta będzie czuła się piękna i sexy. Miękkie, szlachetne dzianiny przełamują formalny charakter stroju zapewniając wygodę i poczucie luksusu. Prostota to myśl przewodnia tej kolekcji. Znajdziemy w niej klasyczne „małe czarne”, które nie zawsze jednak będą czarne, eleganckie kostiumy z ołówkowymi spódnicami oraz garnitury, których nie powstydziłaby się Marlena Dietrich. Ekskluzywność zapewniają szlachetne tkaniny: wełny, kaszmiry, jedwabie oraz naturalne skóry i futra. Perfekcyjne kroje oraz wykonanie stanowią nieodłączną cechę ubrań luksusowych. Marka Caterina przywiązuje olbrzymią wagę do konstrukcji tworzonych kreacji – muszą stanowić „drugą skórę”. Tylko wtedy kobieta czuje pełny komfort w noszeniu swoich ubrań. KOLORY: tradycyjne kolory pojawiające się w kolekcjach jesiennych: szary, czarny, spopielały beż, brązowy, granatowy oraz barwy nasycone: żółty, papaja, kobalt, butelkowa zieleń i fuksja. FORMY: proste, klasyczne, powrót do żakietów zakrywających biodra, spodnie wąskie, przylegające lub szerokie, spódnice ołówkowe lub szerokie u dołu, długości do kolan lub midi, rękawy kimono. SYLWETKI: kobiece o mocno zarysowanej talii oraz swobodne, miękko otulające typu kokon. DETALE: złote i srebrne suwaki, wykończenia z miękkich skór, guziki, które wtapiają się w tkaninę, proste motywy wykonane z dżetów. AKCESORIA: kolorowe torebki, buty na seksownych szpilkach lub wygodnych koturnach, kozaki za kolano, męskie kapelusze i bardzo kobiece toczki, niezliczone ilości szali i chust, nowoczesna biżuteria.

71



Hopla

zaczęło się od szperania w babcinych szafach

Hopla to sklep, który powstał z pasji dwóch młodych dziewczyn do mody. Zaczęło się od szperania w babcinych szafach w poszukiwaniu oryginalnych ubrań z dawnych lat. Teraz dzięki pomocy przyjaciół udało im się stworzyć stworzyć wyjątkowy sklep ze staranie wyselekcjonowaną odzieżą i dodatkami vintage. Hopla to idealne miejsce na zaopatrzenie się w niebanalne świąteczne prezenty. Jest to wyjątkowy sklep internetowy z mnóstwem niepowtarzalnych przedmiotów. Znajdziesz tu starannie wyselekcjonowaną odzież i dodatki vintage a także ubrania od największych projektantów. Wszystko dostępne w pojedynczych egzemplarzach. Ponadto Hopla oferuje ciekawą biżuterie i oryginalne, minimalistyczne torby powstałe ze skóry z recyklingu. Warto zaglądać tu regularnie bo dostawy są co kilka dni i można upolować prawdziwe perełki.

Deja vu

na FashionPhilosophy Fashion Week Poland w kolekcji Marty Siniło Pokazy uznanych projektantów, mody offowej i debiutantów, a także szkolenia i seminaria to tylko niektóre z atrakcji, jakie czekały na miłośników mody. Na wybiegu można było po raz kolejny zobaczyć zmienne zegarki marki Deja vu. Projektantka i stylistka Marta Siniło skomponowała i dopasowała je do swojej kolekcji CLODY. Projektantka i stylistka Marta Siniło, która wystąpiła na tegorocznym Fashion Weeku z projektem CLODY, skomponowała i dopasowała do swojej kolekcji zmienne zegarki marki Deja vu. Zdecydowała się na postmodernistyczne formy, duże bransolety w odcieniach złota i srebra oraz skórzane paski w kolorach pasujących do jej projektów. Zegarki Deja vu doskonale podkreśliły mocną i odważną oprawę pokazu.

73



top m

Basia/New Age Models


Urodziła się 17 lat temu i pochodzi z niewielkiej miejscowości o nazwie Tuczapy. Jej dzieciństwojak sama przyznaje- minęło tak szybko, iż nasza topm chciałaby móc cofnąć czas, aby przeżyć jeszcze raz ten niesamowity okres. Nigdy nie zastanawiała się, skąd narodziło się u niej pragnienie zostania modelką. Basia od zawsze interesowała się nim i chciała poszerzać własne umiejętności właśnie w tym kierunku. Do agencji New Age Models, z którą współpracuje dostałam się za pomocą zgłoszenia internetowego, po czym od razu zostałam zaproszona na jak najszybsze spotkanie. Basią były zainteresowane dwie, inne agencje ale wahała się czy będą odpowiednie więc postanowiła wysłać swoje zgłoszenie do jej obecnej agencji i nie żałuje!

Po byciu modelką oczekuje wiele wspaniałych wspomnień oraz utrzymywania dalszych kontaktów z poznanymi osobami.

Poza modelingiem Basia uczęszcza do liceum, jak przystało na nastolatkę w jej wieku, spotyka się ze swoim kochanym chłopakiem, ze znajomymi. Gdy znajduje wolną chwilę to czyta książki oraz różne czasopisma modowe, uwielbia również sport. Modelka nie chce wybiegać zbyt daleko w przyszłość, bo los nie zawsze jest taki jak oczekujemy, na pewno wiąże swoją przyszłość z modelingiem ,ale edukacja jest również dla niej bardzo ważna, chce dobrze zdać maturę oraz dostać się na odpowiednie studia zaś dalsze plany zostawia na później. Po byciu modelką oczekuje wiele wspaniałych wspomnień oraz utrzymywania dalszych kontaktów z poznanymi osobami.

76




polish star

Marcin Pawłowski Paw Ona jest nim, a on jest jej instrumentem IM: Marcin Pawłowski-Pawbeats kompozytor, muzyk- jakimi jeszcze innymi słowami mógłbyś określić siebie jako człowieka, sztukę, tworzywo? Marcin Pawbeats: Kompozytor, producent? Instrumentalistą bym siebie nie nazwał, także to chyba tyle na mój temat… IM: Czyżbyś zadał mi pytanie? To chyba ja jestem od tego. Marcin Pawbeats: Ale trudne pytanie zadałaś, wspieram się! IM: Nasz magazyn porusza trudne tematy, musisz się przyzwyczaić do nich. Jesteś młodym artystą, chciałabym aby ludzie mogli Ciebie poznać, proszę powiedz mi jak rozpoczęła się Twoja przygoda z muzyką, gdzie sięgają korzenie Twojej twórczości? Marcin Pawbeats: Jak byłem dzieciakiem to zawsze sobie wyobrażałem, że wokół mnie jest muzyka. Trochę tak, jakbym żył w filmie. Ale sam start, to już po prostu kwestia decyzji, że chcę to robić. No i robiłem - w domu do szuflady, potem przyuważył mnie wokalista i raper DKA i paru mniej znanych, bydgoskich mc. Nagrywałem z nimi kawałki na zasadzie współpracy raper-producent. W Bydgoszczy scena rapowa kulała, więc nie były to tzw. „przeboje”. Z Danielem (DKA) nieźle poszło. W sumie byłem w szoku, bo jeden z kawałków DKA miał prawie 2 miliony wejść na YouTube, co w 2007 roku było naprawdę mocnym wynikiem ale zupełnie nie odbiło się to na popularność mojej muzyki


wbeats m


IM: Z obserwacji zauważyłam, iż wiele osób, które na swój sposób tworzą poszczególne dziedziny sztuki, od najmłodszych lat miały problemy, jak Ty wspominasz swoje dzieciństwo, przede wszystkim swój dom i wszystko to, co się wokół Ciebie działo? Marcin Pawbeats: Właśnie u mnie w domu było zawsze dobrze. Ale ja, emocjonalny masochista, zawsze umiem znaleźć dziurę w całym. Jako dziecko nie miałem problemów z rodzicami czy szeroko rozumianym pojęciem domu, to ja najczęściej bywałem tym problemem. Trochę się ze mną rodzice namęczyli, momentami brakowało nawet miejsca w dzienniczku na uwagi (śmiech) IM: Aby tworzyć doprowadzasz swoją emocjonalność do rozpaczy? Marcin Pawbeats: Nie, nic z tych rzeczychyba- rozwinę trochę, pozwól: otóż jestem wrażliwy i łatwo ulegam emocjom ale nie wywołuję w sobie żadnych skrajnych nastrojów, celem tworzenia muzyki, to już chyba za wysoki level jak dla mnie. Emocjonalny masochista, (śmiech), no przykład z życia: jeśli jestem maksymalnie przybity, bo coś mi się nie udało, albo coś się stało, to zamiast iść na imprezę albo rozluźnić się w obojętnie jaki sposób, wolę samotnie siedzieć w swoim pokoju, w piwnicy i słuchać “Any other name” Newmana. To chyba właśnie taki rodzaj masochizmu przemawia przeze mnie.

IM: Skoro już mowa o innych muzykach, powiedz kto jest najbliższy Twojemu sercu, czy chciałbyś któremuś z nich dorównać? Marcin Pawbeats: Zupełnie nie patrzę na to w kategoriach dorównywania, innych muzyków traktuję kompletnie z perspektywy słuchacza. Jaram się maksymalnie twórczością Michaela Nymana i Thomasa Newmana. Od małego uwielbiam muzykę filmową i chyba z tego nie uda mi się nigdy wyrosnąć. IM: Słuchając Twojej muzyki można wyczuć wielkie emocje, miłość i pasję do tego co robisz, czasami bierze mnie podziw, że tworzy tą muzykę mężczyzna tudzież samiec, co Cię inspiruje? Marcin Pawbeats: Naprawdę trudno o tym mówić, żeby nie brzmiało jak frazes- nie mam pojęcia- to chyba właśnie skłonność do popadania w takie nastroje. każdy muzyk inspiruje się tym, co go kiedyś spotkało albo wciąż otacza, podobnie jest i ze mną inspiracją dla mnie jest wszystko to co dzieje się dookoła, najprostsze rzeczy są zawsze najważniejsze. Spotkał mnie dzisiaj śnieg, przejeżdżające samochody i szczekające psy. Trzeba to tylko jakoś w głowie pozamykać w odpowiednich szufladach. Nie mam odmiennego życia od innych, mogę mieć jedynie wrażliwość czy skłonność do wylewania emocji w muzyczny sposób. Mam na myśli to, że też studiuję, chodzę na imprezy, spotykam się ze znajomymi, a czasami kompozytorów, zwłaszcza takiej muzyki, postrzega się jako odludków. Nawet teraz myślę, ale naprawdę, inspiracja to chyba dla mnie jakaś enigma, nie wiem, tak do końca skąd to biorę.



IM: Nawiązując do Twojego stwierdzenia “postrzega się jako odludków” czy uważasz siebie, tak chociaż w niewielkiej części jako szaleńca? Marcin Pawbeats: W niewielkiej części tak, bo wiem jak wiele bezsensownych rzeczy robię “bo tak”. Nerwica natręctw? Mam kilka cech, z których moi znajomi się śmieją, na przykład pamiętam daty urodzenia i numery w dzienniku ludzi z podstawówki. Nie myśl sobie, że jedynie tych, z którymi chodziłem ostatnio do klasy, aby było zabawniej pamiętam te cyferki z każdego szkolnego roku. Btw. fajne te zdjęcia robisz, patrzę sobie teraz IM: Dziękuję, to na prawdę miłe z Twojej strony, wiesz Ty muzę też nienajgorszą- a tak na poważnie, jakimi wartościami kierujesz się w życiu, znamy Twoje odchyły, wiemy, że inspiracją jest całe Twoje życie i doświadczenie lecz w jaki sposób je kreujesz, co kochasz a czego nienawidzisz w naszej rzeczywistości? Marcin Pawbeats: Bardzo się cieszę, że żyję w takim czasie, że mogę to wszystko z siebie wylać i na dodatek mam gdzie. Dawniej nie było to takie łatwe. Mam świadomość, że gdyby nie Internet, to mógłbym nigdy nie zabrać się za muzykę. To jest fajne. A czego nie lubię? Z całą pewnością tego, że dzisiaj wszystko trzeba wartościować i to bardzo skrajnie. Albo coś jest świetne, albo denne. Kiedy pytam znajomego o nową płytę artysty X, to on zamiast opisać tę płytę, po prostu powie, że jest lepsza/gorsza od nowego albumu artysty Y. Wydaje mi się, że tego nie potrzebujemy.



IM: Nadal nie odpowiedziałeś na najważniejsze pytanie- jakimi wartościami stosunku-jesz własne życie? Marcin Pawbeats: Nie wiem czy to nazwiemy wartością, ale chyba najważniejsze, żeby być szczerym w stosunku do siebie. IM: Wydaje się Tobie, że szczerość obowiązuje w świecie, w którym staramy się, tak ja tak Ty, w pewien sposób zabłysnąć? Marcin Pawbeats: Właśnie nie. Dlatego warto się w tym nie zagubić. W światku, w którym oboje jakoś działamy, jest bardzo wiele głosów. Wiele krytykujących, ale też wielu pochlebców. A my mamy z pozoru łatwe zadanie, by zerkać na to chłodnym okiem i nadal mieć świadomość jak wiele rzeczy faktycznie robimy źle i co robimy dobrze. To chyba pomaga w utrzymaniu równowagi… IM: Z całą pewnością, ale czy nie boisz się, że w pewnym momencie się zagubisz, mówi się “im dalej w las, tym większe drzewa”. Przyznam szczerze, że patrząc na ludzi, którzy siedzą w tym show-biznesie kilka, ładnych lat obawiam się, że pewnego dnia skończę tak jak oni, liżący sobie tyłki, które zaraz obrobią, gdy natrafią na kogoś innego, Ty nie miewasz takich obaw? Marcin Pawbeats: A przecież- niech obrabiają! Mi to tak na prawdę nie przeszkadza. Są postaci, które cały czas działają i- chyba- wychodzi im to świetnie, tak jak na przykład Renata Przemyk czy z innej beczki happysad. Są też niestety ci, którzy dali się wciągnąć do tego kręgu wzajemnej adoracji, ale moim zdaniem to już kwestia podatności na te puste komplementy. Ja zupełnie się nie obawiam.



IM: Czy zdążyłeś już postawić sobie cel, który chcesz osiągnąć pod względem kariery? Marcin Pawbeats: Nie. Wiem, że chciałbym dostać szansę skomponowania muzyki do filmu. Zabrałem się teraz za nagranie swojej płyty, ale to jest taki trochę bardziej kaprys niż cel. IM: Największe życiowe marzenie? Marcin Pawbeats: To chyba wiąże się z poprzednim pytaniem, jakoś nie mam parcia na wymyślenie życiowego marzenia, bo cały czas spełniam te trochę mniejsze cele i to póki co w zupełności zaspokaja mój głód. Zdarza mi się czasem, że myślę “kurde, jak zrobię to wszystko co mam na ten rok, to już nie będę miał co robić”, mały frustrat mode on IM: Rozumiem, że nie śni się Tobie po nocach marzenie o byciu top w komponowaniu jako Polak? Marcin Pawbeats: Nie, ale muzyka mi się śni (dosłownie). A to bycie TOP to znowu problem wartościowania. Fajnie byłoby być wymienionym w gronie kompozytorów czy producentów uważanych za najlepszych, ale nie chciałbym nigdy, by ktoś bezpośrednio mnie do nich porównywał, bo ja z nikim nie ośmieliłbym się konkurować. Jedynie proponuję coś od siebie. IM: Ale czyż życie to nie ciągła konkurencja, no proszę nie mów mi, że wierzysz w wyidealizowany świat, którego sami nie jesteśmy w stanie- pomimo tego, że rozumne z nas istoty- stworzyć? Marcin Pawbeats: Może nie wierzę, po prostu staram się być gdzieś obok tego. Wiem jak jest, zresztą przecież daję muzykę po to, żeby ludzie ją oceniali, słuchali jej i mówili, że jest dobra, słaba, albo nawet najgorsza. Po prostu z mojego punktu widzenia, te utwory po wypuszczeniu w świat już nie są ‘moje’, bo każdy może z nimi zrobić co chce mam nadzieję, że nie brzmi to pseudo mądrze(?)



IM: Jak określił byś siebie w jednym zdaniu? Marcin Pawbeats: Tu znowu ciężko o odpowiedź, żeby nie było oklepanych zwrotów. Naprawdę nie wiem, już łatwiej określić mi muzykę, którą robię. IM: Określ w takim razie, bo przecież ona jest Tobą, a Ty jesteś jej instrumentem Marcin Pawbeats: Ładnie powiedziane. To widzisz, zajmuję i jaram się muzyką instrumentalną, ale też miałem romans z popem, nawet z klubową, a teraz nagrywam płytę bliską hip-hopowi. Jak to określić? Rozstrzał jest naprawdę mocny… IM: Ciągle, w rozmowie powracasz do hiphopu, skąd w człowieku Twojej siły muzycznej zamiłowanie-ponieważ chyba tak to należy nazwać- do tego gatunku muzyki? Marcin Pawbeats: Pewnie, że powracam, bo ten rok był dla mnie bardzo, bardzo rapowy. Ja kiedyś słuchałem rapu na zmianę z muzyką filmową (sic). Zresztą to bardzo ciekawe, specyficzne środowisko. Mam ochotę trochę zmienić sceptyczne podejście ludzi do hip-hopu - dla wielu rap to pseudomuzyka ze względu na monotonne podkłady i brak melodii wokalnej. Można coś tu jeszcze ugrać. IM: Plany na przyszłość? O ile słowo “przyszłość” znajduje się w Twoim życiowym słowniku? Marcin Pawbeats: A jak daleką?


IM: No powiedzmy, tak daleką jak daleko sięga Twój wzrok. Marcin Pawbeats: Jestem tak skupiony na tej płycie, że chyba widzę tylko nagrania, gości i ustalenie, w którym miejscu ją wydam. Aha, no tak jeszcze mam dwa dyplomy w tym roku na obu uczelniach, będzie maraton. Dziennikarstwo w Bydgoszczy, realizacja dźwięku w stolicy. IM: Ambitna bestia z Ciebie Marcinie. Marcin Pawbests – człowiek muzyka, młody, ambitny, przede wszystkim niezwykle uzdolniony człowiek, nadzieja polskiej muzyki. Tworzy muzykę bo jest przez nią stworzony. To spotkaniemuszę przyznać szczerze- było jednym z moich najbardziej zaskakujących, liczę na to, iż będzie ich więcej. Dziękuję Marcinie za rozmowę.




Jim Morrison

Królu Jaszczurów śpij spokojnie, latające oczy przejmują wartę

69 lat temu, tuż po imieninach Mikołaja na świat przyszedł Jim Morrison. Mój osobisty bóg wina i życia, chudy, długowłosy Dionizos. Rodzice przywitali go na świecie dokładnie 8 grudnia 1943 roku. Gdyby żył, w tym roku zbliżałby się niebezpiecznie do siedemdziesiątki. Niebezpiecznie, bo nazwać życie Morrisona bezpiecznym to tak, jakby wsiąść za kierownicę Bugatti po kursie jazdy na Need For Speed. Dobrze się stało, bo jak mawiał Nietzsche: „ulubieńcy bogów umierają młodo, by żyć wiecznie w ich towarzystwie”.

Jim pozostawił po sobie coś więcej niż kilkanaście dobrych pieśni i wierszy. Pozostawił legendę, która jak bumerang wraca do mnie w jego urodziny, co roku grudniową porą. Nie mam już siedmiu lat. Mimo wszelkich starań i nawet kilku prób dogadania się z Mikołajem w kwestii prezentu, zawsze w okolicy 6 grudnia popadam z nim w konflikt, w konsekwencji którego, pod moją poduchą nie ląduje nawet rózga. Od wielu lat jednak na każdą okazję - a święta to najczarowniejszy czas, najodpowiedniejszy dla dzikich zachcianek - życzę sobie by Jim Morrison wstał z grobu i jak Jezus w świątyni, w Jerozolimie zrobił porządek z umierającym rock’n’rollem. Kiedy, jak nie w święta spełniają się marzenia. Chyba pierwszy raz byłam grzeczna, bo kilka dni temu mój serdeczny kolega napisał do mnie tak: „Zobacz, Morrison wkurwiony poziomem współczesnego rocka postanowił zmartwychwstać”. Tym opisem opatrzył przesłany mi drogą internetową kawałek „Don’t point your god at me” zespołu The Flying Eyes. Całość uznałabym pewnie za żart, gdyby nie gdyby nie głos wokalisty. Niemożliwe, niewiarygodne, ale jednak. To jest ktoś żywy, kto ma głos Jima! Dawno już nie słyszałam tak znakomitej muzyki. Wierzyć się nie chce, że można uzyskać takie brzmienie, co oszuka ucho nawet tak zagorzałego fana oldskulowego brzmienia jak ja.

93


The Flying Eyes to Amerykanie. Kwartet z Baltimore rozpoczął muzyczną przygodę w 2007 roku. Osobliwą nazwę psychodeliczni bluesmani zaczerpnęli z powieści z 1962 roku, autorstwa amerykańskiego pisarza sciencefiction, J. Huntera Holly’ego, zatytułowanej właśnie „The Flying Eyes”. Jak to w przypadku takiej literatury nietrudno się domyślić, o czym traktuje Holly w swojej książce. W powieści gigantyczne, bezcielesne oczy zstępują na ziemię, by kontrolować ludzkość. Tyle w kwestii nazwy bo już muzyka, jaką tworzy amerykański kwartet to klasyczny blues, w którym słychać fascynację brzmieniami z końca lat sześćdziesiątych.

Płyty Latających Oczy na próżno szukać na sklepowych półkach. Ale tak się akurat dobrze składa, że któż lepiej załatwia rzeczy niemożliwe, niż Święty Mikołaj. W piosenkach Latających Oczu gitara na przemian jęczy i wrzeszczy, jak w miłosnym uniesieniu, dokładnie tak samo jak wokal, który słuchacza dosłownie uderza przejmującym, przeszywającym ciało tępym, zębatym ostrzem. Dialogowe partie gitara-wokal zawsze prowadzą słuchacza na sam szczyt muzycznej uczty. Sekcja rytmiczna to kręgosłup, który trzyma w ryzach tę impulsywną parę. The Flying Eyes to wehikuł czasu dla tych, co spragnieni są muzyki na organicznym poziomie. Żywej, tętniącej, oddychającej, mokrej i gorącej. Król Jaszczurów w pewnością nie przewraca się w grobie, słysząc takie granie.

Niestety i w tej opowieści musi być smutny wątek. Musi być jakaś zła królowa, która wszystko schrzani, gdy już historia zmierza ku szczęśliwemu końcowi. Płyty Latających Oczy na próżno szukać na sklepowych półkach. Ale tak się akurat dobrze składa, że któż lepiej załatwia rzeczy niemożliwe, niż Święty Mikołaj. Zatem Kochany Święty Mikołaju, dajmy spokój Morrisonowi, sprowadź mi Latające Oczy. Nie jestem wybredna, możesz ich nawet zamknąć w małym kwadratowym pudełeczku, które łatwo wsunąć pod poduchę. tekst: Magda Łysek


art Bajeczno-paranoiczne kolaże według Pe

Kazia Pe ( Katarzyna Pieczyńska ) rodzona Szczecinianka. Studiowała medycynę, ekonomię, filozofię i sztuki piękne. Przez swój non konformizm została wydalona z ASP w rodzinnym mieście oraz Collegium Medicum im L. Rydgiera w Bydgoszczy. Jej biografia nie jest regularną historią, raczej przypomina pewnego rodzaju powieść. Kazi mentalność, powsinogi, wszędzie jej pełno, artystka bardzo dużo podróżuje i jak sama przyznaje wszędzie czuje się jak w domu. Interesuje się wszystkim, jest osobą wszechstronnie ogarniającą temat, co można nawet zauważyć po jej dorobku uczelnianym. Kasia lubi przepych i bogactwo, a mimo to zdarza się jej grzebać po śmietnikach, w poszukiwaniu ciekawych składników twórczych. W swoich pracach głównie zajmuje się tym co przyjdzie w snach artystki, ma to szczęście, że jej sny są bardzo realistyczne. Używa również metody paranoiczno- krytycznej. Bardzo często ucieka przed otoczeniem i zamyka się w pracowni - nie dlatego, że rzeczywistość ją w jakiś sposób deprymuje, ale musi ją przekonwertować na swoje. Kwestia rzeczywistości, jest jednym z ulubionych tematów młodej twórczyni, szerzej podejmowanych w twórczości plastycznej. Z natury Pe jest pozbawiona wstrętu i uprzedzeń, dlatego podejmuj wyzwania i prowokuje, różne przedziwne ciągi zdarzeń, dla czystej, wewnętrznej, tak bardzo ludzkiej przyjemności. Kazia Pe ma na swoim koncie wiele sukcesów, tj. np.: 04.2011 - „XIII MUZ” , SZCZECIN – EXHIBITION OF ILLUSTRATIONS „ TRIBUTE TO PASOLINI AND BUKOWSKI”. 11.2011 - „FURIOSA”, POZNAN – NO NAME EXHIBITION 12.2011 – PLAN BE, WARSZAWA , „ONE PICT EXHIBITION FROM TALES ABOUT THE END OF THE WORLD” 06.2012 – EMERGENT ART SPACE, SAN FRANCISCO , ONLINE EXHIBITION 07.2012 – UNITED ART SZCZECIN FESTIVAL, SZCZECIN, EXHIBITION TITELED „THE GOD OF WAR” 08.2012 – HESA INPRINT, FINLAND , PUBLICATION ABOUT

95



film

The Holiday Wspaniała gra aktorów wcielających się w role głównych bohaterów sprawia, że losy tych fikcyjnych postaci nabierają sensu Drugim przyjemnym obrazem, jaki polecam na zbliżające się święta jest komedia romantyczna Holiday (2006), wyreżyserowana przez Nancy Meyers na podstawie jej scenariusza. Najważniejszym wątkiem tego obrazu są losy dwóch kobiet – angielskiej dziennikarki Iris ( Kate Winslet), która cierpi z powodu nieodwzajemnionego uczucia do swojego eks-partnera, któremu z łatwością przychodzi manipulowanie jej uczuciami, oraz bogatej, spełnionej zawodowo Amerykanki Amandy, która na krótko przed świętami Bożego Narodzenia rozstaje się ze swoim mężczyzną. Obydwie kobiety, mimo iż pochodzą z innych środowisk i inaczej radzą sobie z brakiem miłości, odczuwają tę samą samotność i chęć ucieczki od świat. Znajdują portal internetowy, proponujący możliwość spędzania urlopu polegającą na zamianie domów i w ten sposób rozpoczynają swoje wakacje. Odpoczynek ten, w moim odczuciu nie tylko zapewnia głównym bohaterkom przyjemne chwilę, związane ze zmianą środowiska, lecz przede wszystkim

97

pozwala im na zrozumienie samych siebie, na zmianę porządku wartości w ich życiu, co widz tego obrazu może obserwować z każdą dalszą sceną. Dodatkowo, poza tym aspektem, pojawia się wątek miłosny – obydwie kobiety poznają mężczyzn – którzy ostatecznie stają się ich partnerami życiowymi. Iris – współpracownika Amandy – Milesa (Jack Black) a Amanda – brata Iris – Grahama (Jude Law). Losy tej czwórki, na początku proste – rozpoczynające od zwykłego spotkania zaczynają się coraz bardziej splatać . Amanda, nie rozumiejąc początkowo w pełni swego uczucia, zakochana powoli w Grahamie, analogicznie Miles, po zerwaniu ze zdradzającą go dziewczyną zaczyna czuć z wzajemnością coś więcej do Iris. Szczerze mówiąc, gdyby nie dodatkowe zwroty akcji – m.in. przyjaźń Iris ze starszym Panem – Arthurem Abbotem (Eli Wallach) – kiedyś znanym scenarzystą, któremu pomaga w życiu, gdyby nie, to, że Amanda poznaje dzieci Grahama, który okazuje się być wspaniałym ojcem, sama fabuła mogłaby być nudna. Ale widz jest oczarowany cudownym ciepłem tego filmu, magią czasu Bożego Narodzenia, który nie jest tu przesadnie wykorzystanym elementem, lecz tłem dla rozgrywającej się akcji. Wspaniała gra aktorów którzy wcielili się w role głównych bohaterów sprawia, że losy tych fikcyjnych postaci nabierają sensu, a pomyłki, przypadkowość zdarzeń, korowód wzajemnych powiązań zaczyna dążyć do wspólnego mianownika….jakim jest oczywiście happy end w finalnej scenie podczas Sylwestra, zwiastującego początek nowego okresu w ich życiu - życiu ze świadomością odwzajemnionej, prawdziwej miłości.


98


designe

Michał Sebastian Michał Sebastian narodził się w 2010 roku. Jest to najmłodsze dziecko Michała Kwiatkowskiego, młodego polskiego projektanta, który ukończył łódzką ASP a swój warsztat szlifował u znanych londyńskich ikon, jak na przykład Clemens Ribeiro, Hussain Chalayan czy Ann Sophie Black. Ubrania marki Michał Sebastian to nie tylko sztuka, piękno i funkcjonalność, ale również odbicie i zbiór przemyśleń, doświadczeń i spostrzeżeń projektanta na temat otaczającego nas świata, wydarzeń socjalnych, jak i politycznych. Na nietuzinkowość projektów Michała wpływa również jego wszechstronne podejście do mody i sztuki. Od wielu lat, bowiem, uczestniczy on w realizacji niezależnych projektów artystycznych, czy to jako stylista przy sesjach fotograficznych czy wideoklipach czy jako projektant ekspozycji muzealnych. Michał jest silnie związany ze swoimi projektami – ma swój wkład przez cały proces twórczy, nie tylko projektuje, ale również zajmuje się konstrukcją, krojeniem, jak i szyciem swoich projektów, mając cały czas na uwadze jakość, funkcjonalność i swoich klientów. Jak sam powiedział: „Sam warsztat krawiecki jest niezwykle istotny w każdej pracowni, i ma on znaczący wpływ na każdy projekt. To jest ten moment kiedy ulotny szkic staje się namacalną rzeczywistością, i właśnie dlatego nie można zostawić go innym, a wtedy projekt nabierze prawdziwej niepowtarzalności i wartości.”

99


100


W projektach Michał Sebastian znajdziemy wiele inspiracji czasami niezwykle kontrastujące ze sobą . Możemy zauważyć wiele klasyki o niezwykle przewrotnym wydźwięku. Niejednokrotnie inspirują go mroczne tematy, sielskie pejzaże czy też futurystyczna architektura. Dużą rolę odgrywa w jego projektach dekonstrukcja, zarówno filozoficzna jak i czysto fizyczna. Sprzeczności i wielotwarzowość świata są dla niego źródłem inspiracji, podobnie jak jego doświadczenia i wydarzenia socjopolityczne. Michał Sebastian kieruje swoje projekty do tych którzy są przodownikami, do tych zaangażowanych w dyskurs artystyczny, socjalny i polityczny. Jego stroje pasują tym którzy zmęczeni są nieustannym konformizmem i zdecydowali się wyeksponować swoją indywidualność i oryginalność. Michał Sebastian to marka dla bystrych i lotnych umysłów.

101


102




life style

Boże Narodzenie i święta Święta oczywiście celebrujemy z różnych powodów – mogą to być własne przekonania religijne czy tradycja – ale czy warto od nich uciekać? Moim zdaniem - mają one niebagatelny wpływ na człowieka. Pisząc ten krótki felieton wypunktowałam sobie, co tak naprawdę kojarzy mi się ze świętami. Pierwszym ze wspomnień dotyczącym Świąt Bożego Narodzenia jest … właśnie to coroczne oczekiwanie na rodzinę, prezenty. Na niesamowity bajkowy czas, czas zdaje się nierealny. Moment, w którym nie myśli się o pracy, o obowiązkach, lecz ma się poczucie jakiegoś zawieszenia w czasie, porze snu i baśni, kojarzącej się nieodłącznie z obrazkiem tworzonym przez śnieg, uśmiechy, choinkę czy wspólne rytuały kupowania prezentów oraz przygotowywania wigilijnych potraw. Tak w kilku słowach kojarzą mi się polskie święta, pomimo zauważalnego zjawiska konsumpcjonizmu, które wyraźnie wpływa na tradycyjny sposób świętowania tego czasu, który przecież dla katolika jest czasem bardzo ważnym. Abstrahując oczywiście od podejścia do tych świąt, można jednak stwierdzić, że szerzący się coraz bardziej konsumeryzm zmienia podejście statystycznego Polaka do świąt Bożego Narodzenia. Coraz rzadziej można zaobserwować zachowania wynikające z tradycji religijnych czy nawet rodzinnych, coraz

105

częściej święta przypominają bardziej kalkę zachowań, jakie można zobaczyć w filmach amerykańskich myśląc nieco stereotypowo. Ciekawa jestem, czy dla Was święta to głównie czas spotkania z rodziną czy też raczej dodatkowy czas wolny, jeszcze jedna chwila odpoczynku od pracy?, Z czym tak naprawdę Wam się kojarzą? Mnie, jak wspomniałam – święta kojarzą się przede wszystkim z czasem baśniowym. Wracam zawsze w myślach do momentów, w których już od początku grudnia, jako mała dziewczynka, myślałam o Świętym Mikołaju, wraz z przyjacielem szukając sposobów, w jaki może on odwiedzić mieszkanie, zastanawiając się, jak to jest możliwe, by udawało mu się przedostać z prezentami do mojego pokoju. W przedszkolu i w pierwszych latach szkoły podstawowej święta dla mnie to był także moment, w którym widziałam nareszcie całą rodzinę. Zjeżdżali się wówczas wszyscy i z uśmiechem wspólnie spędzali czas, przygotowując posiłki i ubierając choinkę. Oczywiście taki złudny stan nie trwał wiecznie, po świętach wszystko wracało do normy - realnego życia pełnego obowiązków.


Lecz takie wspomnienia pozostają na zawsze i nawet teraz – jako osoba dorosła, od początku grudnia często sobie te momenty przypominam. Jedyne co mnie mierzi to fakt, że, święta przestają być czasem rodzinnym – obawiam się, że bardziej stają się wyczekiwaną okazją do dodatkowego odpoczynku. Jest to oczywiście „signum temporis” - znak naszych czasów, w których, by móc żyć na wysokim poziomie należy się praktycznie w stu procentach poświęcić pracy zarobkowej. Lecz może po to właśnie są święta, by zastanowić się chwilę nad tym i zmienić swój system wartości w którym nie zapomina się o tym, że tak naprawdę ważna jest rodzina? Wiem, możliwe, że przytaczam (wytaczam) teraz argumenty rodem z książek czy filmów traktujących o tematyce świąt – ale tak naprawdę – to co jest ważne w życiu…? Czyż właśnie nie to ciepło i poczucie bezpieczeństwa i zrozumienie, jakie dają tylko bliscy? Święta oczywiście celebrujemy z różnych powodów – mogą to być własne przekonania religijne czy tradycja – ale czy warto od nich uciekać? Moim zdaniem - mają one niebagatelny wpływ na człowieka. Dla wierzących – są jednym z najważniejszych świąt, dla niepraktykujących katolików – jak już pisałam – momentem spotkania z rodziną i wspólnego biesiadowania. Zwykle są też pełne chwil radości i uśmiechu. Można też w nich dostrzec elementy kuriozalnej wręcz hipokryzji - wspaniałe i godne Święta – definiowane wszędzie i przez wszystkich jako czas zrozumienia i miłosierdzia –stają się teraz machiną napędzaną przez marketing wszelkich firm, traktujących te „święte Święta” jako wspaniałą okazję do nakłaniania klientów do zakupów, zatem do kolosalnego zwiększenia obrotów i zysków. Dla osób mogących sobie pozwolić na drogie prezenty taki wpływ konsumpcjonizmu sprawia, że zamiast myśleć o tym, że zobaczą się z rodziną i doświadczą radości celebrowania tego czasu ze względów religijnych, święta stają się momentem, w którym najważniejsze jest pokazanie własnej zamożności. Drogie prezenty, bieganina po zatłoczonych centrach handlowych atakujących z każdej witryny produktami, gorączkowe myślenie, ile należy wydać, by pokazać swą „miłość” wobec drugiej osoby oddala i przesłania podstawowe wartości tych świat. Najważniejszym bowiem staje się pieniądz – drogie prezenty – które to jako jedyne oddają teraz charakter tych świąt i urastają do rangi symbolu przekazywanego młodszemu pokoleniu.

Mechanizm okazywania swojej wartości poprzez nabyte dobra prowadzi też do kwestii takiej jak presja społeczna, by święta stały się chwilą pokazania swego „gestu” nawet za cenę późniejszego braku gotówki. Pisząc ten artykuł przeprowadziłam kilka rozmów ze znajomymi – Ci majętniejsi – ze spokojem zwracali uwagę, że czas świąt jest czasem wolnym od pracy, i chwilą, w której nareszcie kupią upragnione prezenty, by sprawić innym radość. Ci mniej majętni – obawiają się corocznej traumy, zastanawiając się, skąd znowu wezmą pieniądze na spełnienie pragnień swoich najbliższych. Kuriozalność tej sytuacji polega moim zdaniem na tym, że święta stają się więc nie momentem wspólnego biesiadowania przy stole z okazji ważnej dla katolików, lecz sprowadzają się kolejno do problemu pieniądza, problemu konsumpcji, problemu atakowania bezbronnych ludzi popkulturą – której naczelnym założeniem i wartością jest wygląd, podążanie za trendem. Kolejną kwestią jest samotność. Wiele osób bowiem dostrzega, świadomie, bądź mniej świadomie, że takie wspaniałe elementy pamiętane z okresu dzieciństwa – jak pełen stół, wspólne przygotowywanie posiłków, oczekiwanie na Świętego Mikołaja – teraz, w rzeczywistym, dorosłym życiu - są tylko wspomnieniem. Wiele osób zasiadających przy stole wigilijnym przypomina sobie swoich bliskich, zwłaszcza tych, którzy odeszli i odczuwa wielki żal i pustkę patrząc na wolne miejsce. Z drugiej strony pomaga to bardziej odczuć magię tego szczególnego czasu, czasu rodzinnego. Przyznaję się, że ja takie odczucia mam coraz częściej – przez co doceniam te święta, i współczuję gorąco tym, którzy nie mają rodzin, którzy muszą samemu spędzać święta. Współczuję wszystkim dzieciom z domów dziecka, i tym, dla których prowadzone są akcje przedświąteczne, współczuję bezdomnym, bo wyobrażam sobie jak oni muszą się czuć w tym szczególnym rodzinnym przecież czasie, który oni muszą spędzać … sami. Z drugiej jednak strony, pojawia się w epoce popkultury zjawisko, polegające na tym, że ludzie odrzucają możliwość spędzenia czasu z Rodziną, traktując ten czas jako przymus, wymysł starej tradycji nie pasującej do epoki, w której obecnie żyjemy. Dla nich święta stanowią tylko czas wolny. Zastanawiało to Was kiedyś? Zjawisko to… jest charakterystyczne dla naszych czasów – rodzina przestaje być już ważna, coraz częściej chęć zaspokojenia pragnień doczesnych – konkretnego majątku przysłania tak naprawdę

106


to, co jest najważniejsze – życia wśród własnej rodziny. Do tak myślących i postępujących ludzi kieruję takie pytanie: czy nie czują się oni samotni? Może właśnie odpowiedzią na nie jest to, że obojętne, czy praktykuje się religię katolicką czy nie, powinno się jednak być przy świątecznym stole, a nie uciekać do oglądania telewizji czy cieszenia się styczniowe wyprzedaże. Myślę bowiem, że nasze pokolenie jest w pewien sposób zepsute wolnością wyboru wartości, jednocześnie będąc bezbronne wobec kultury konsumpcji - często zapomina o tym, co tak naprawdę jest najważniejsze. Zapomina także o tych – o których wygodniej jest nie mówić, a którzy na pewno w tym okresie najbardziej czują się osamotnieni. Możliwe, że powinnam ten felieton napisać w tonie dużo weselszym – przypominając Wam o tym, jak to wspaniale jest w czasie Świąt Bożego Narodzenia. Jak to warto czekać na zapach żywej choinki. Jaka to wspaniała chwila, kiedy w oczekiwaniu na gości wiesza się ozdoby choinkowe zarazem gorączkowo przygotowując ostatnie potrawy. Zdecydowałam się jednak napisać nieco inaczej - zwracając Waszą uwagę na to, co nie jest wcale dane każdemu - na możliwość przeżywania tych świąt z Rodziną.

107

Możliwość, której zdecydowanie nie powinno się odrzucać. Warto może przypomnieć sobie te momenty najszczęśliwsze z dzieciństwa i myśleć o Bożym Narodzeniu jak o chwili, w której naprawdę mogą się spełnić marzenia. Jako o czasie poszukiwań Świętego Mikołaja, robienia samemu ozdób czy przygotowywaniu samodzielnie zrobionych prezentów, które nie muszą być drogie – ale muszą być z serca. Świat Bożego Narodzenia, które jest czasem zrozumienia, radości i spełnienia a nie pracy, czy samotności. I tego Wam życzę.


fot. Mangda model. Michalina/Eastern Models

www.tomaotomo.com

108


invited

Chcesz stać się członkiem naszej gazety?

nic prostrzego, napisz 3 teksty i wyślij pod adres: tekst.invitedmag@vp.pl

Jesteś fotografem, modelką i masz ochotę wykonać dla nas sesję zdjęciową bądź zaprezentować w magazynie swoją sylwetkę? Nie krępuj się, pisz na foto.invitedmag@vp.pl , w mailu zostaw link do swojego portfolio i czekaj na odpowiedź.

INVITED magazine

Redaktor naczelny RebelliusTeam www.rebelliusteam.com

Koordynator sesji zdjęciowych Martyna Gumuła

Stylizacje: Aleksandra Urbanowska

Fryzury & make-up: Michał Sadowski & Anna Nerko

Gdybyś wykonywał inny rodzaj sztuki grafika, rysunek, rzeźba itp. oto mail przeznaczony dla ciebie: info@mg-style.pl

Teksty: Dorota Morkowska Dorota Piwnik Adam Elżanowski

Dyrektor ds. nowych klientów i reklam: Jakub Sładek info@mg-style.pl



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.