Katarzyna Milota - My, dzieci z Hyperreala

Page 1

My, dzieci z Hyperreala Przyjdzie taki zły pan. Będzie na ciebie czekał pod szkołą. Albo pod dyskoteką, jeśli jesteś już trochę starszy. Pierwszą działkę, w formie cukierka da ci za darmo, drugą też. Przy trzeciej się uzależnisz, będziesz kradł i robił straszne rzeczy, żeby kupić więcej. Potem już z górki. Poprawczak, więzienie, brudne strzykawki, nocowanie na dworcu. Wszyscy w dzieciństwie wierzyliśmy w bajki. Także w tę o darmowych narkotykach.

Główny ćpun Rzeczpospolitej

-Musimy od kogoś skombinować gumy do żucia- mówi Tomek. -Po co? – pytam zdziwiona -Szczęka lata. -Słucham? -No szczęka lata. W sensie chodzi na boki, można zęby pokruszyć, guma jest izolacją, żeby nie tarły o siebie. Przypomina mi się Requiem dla snu. I'm going to be on television. Jesteśmy w piwnicy klubu. Brudno, niski sufit, resztki szkła na podłodze. Grzeczne dziewczynki tutaj nie przychodzą. Na pewno? Większość siedzących dookoła wygląda całkiem normalnie, jak przeciętni studenci na przeciętnej imprezie. Tylko ubrani są inaczej. Bardziej kolorowo. Siadamy na metalowych krzesłach. Zimno w tyłek, niewygodnie. Tomek już kończy swoje piwo. Wygląda na zdenerwowanego, ale on chyba po prostu tak ma. Patrzy wyczekująco na drzwi, ale chłopak z dredami wciąż się nie pojawia. - Na pewno nic ci się nie stanie?- martwię się trochę. -Daj spokój, to bezpieczniejsze od alkoholu. Tak, czytałam o tym przed wyjściem. Ale tylko według niektórych źródeł. No i przecież nigdy nie wiesz, co tak naprawdę dostaniesz. Wraca Raul.


-Musimy jeszcze trochę poczekać- mówi i siada obok. W przeciwieństwie do Tomka jest zupełnie zrelaksowany, zachowuje się, jakby czekał w restauracji na danie dnia. Jak prawdziwy Hiszpan. Poznaliśmy go zaraz po przyjściu. Zapytał, czy wiemy, od kogo może coś kupić, bo przyszedł sam i nikogo nie zna. Pochodzi z Hiszpanii. Z Katalonii, ale jest za Realem Madryt. To on znalazł chłopaka z dredami. Chodził na Ravy w swoim kraju, chodzi też w Polsce. Lubi bywać na imprezach sam, bo łatwiej poznaje się nowych ludzi. Na przykład kogoś, kto ma kontakty. Ale bez ciśnienia, na trzeźwo też można się bawić. Na tej imprezie chciałby jednak czymś się wspomóc- muzyka jest naprawdę dobra, w zeszłym tygodniu było właściwie samo dudnienie. A teraz? No poezja. Dlatego szkoda by było tak bez niczego. Tomek się zgadza- taką muzykę trzeba poczuć całym ciałem, a tylko po alkoholu przecież się nie da. Mało kto będzie się tutaj dziś bawił tylko przy piwie. Jesteśmy na imprezie Rave, czyli takiej, na której grana jest muzyka elektroniczna z charakterystycznym, szybkim beatem. Taka impreza bez narkotyków to jak polskie wesele bez wódki. Tomek i Raul czekają właśnie na dealera, który obiecał, że za pół godziny będzie miał tabletki ecstasy, Raul chce kupić jeszcze amfetaminę. Obaj mają już doświadczenia z ecstasy i zgodnie twierdzą, że jest to najlepsza używka na całonocną imprezę. Daję euforię, podnosi empatię i powala dogadać się z każdym, nawet jeśli na trzeźwo jesteś nieśmiały. Nie odczuwa się zmęczenia, można tańczyć całą noc bez przerwy. Nie ma bełkotania. Skutki uboczne? Suchość w ustach, pocenie się i zgrzytanie zębami. Dlatego warto żuć gumę. Trzeba też dużo pić – jeśli ludzie po ecstasy umierają to właśnie z odwodnienia. Nie tylko fani tabletek przychodzą się tu bawić. Parę osób ma źrenice jak spodki i rozgląda się dookoła z zachwytem. To amatorzy LSD i innych psychodelików. Inni z kolei oczy mają czerwone, są rozluźnieni i senni. Tak działa marihuana. Są też ludzie, którzy zażyli różnego rodzaju opiaty - to ci najspokojniejsi, mają najbardziej błogie miny. Jest kilka imprez w Krakowie, na których w ten spoóśb można kupić narkotyki. Są jeszcze oczywiście grupy na facebooku. Ale trzeba znać kogoś, kto do nich należy, bo wszystkie są tajne. Tomek: -Jeśli chcesz mogę Cię dodać do krakowskiej grupy handlowej. Tylko nie pisz przypałowych postów, bo pomyślą, że psa zaprosiłem. Przypałowe posty to takie, w których prosisz o coś wprost. Tego nie wolno robić. Trzeba pytać, czy ktoś umówi cię z Marią, a nie, czy ma do sprzedania marihuanę. Mati to mefedron, Aneta- amfetamina, znaczki- LSD i inne psychodeliki. No i jak już się z kimś umawiasz pisz tylko przez privnote- stronę, dzięki której wiadomości są niszczone zaraz po przeczytaniu.


Prawie wszyscy na grupie udzielają się również na Hyperrealu - największym tego typu forum w Polsce, jednym z większych w Europie. Czymś jak połączenie Wikipedii z Wykopem. Znajdziesz tam porady dotyczące dawkowania, wzmacniania efektów, przeprowadzania odwyku. Od skórki banana, po heroinę.

Moderatorem nie zostaje się z przypadku. Tomek starał się o to kilka lat. Trzeba napisać dużo postów, spróbować wielu substancji. Bez doświadczenia nie masz szans. Każdy moderator jest przypisany to konkretnego działu według rodzaju substancji, na których zna się najlepiej- jedni zajmują się stymulantami, inni kanabinoidami jeszcze inni opiatami. Są też moderatorzy globalni, którzy mają wiedzę o wszystkim. To wśród nich śmiertelność jest największa. Bo na Hyperrealu średnio co miesiąc umiera jeden moderator. Ilu zwykłych użytkowników- nie wiadomo. Nie są powszechnie znani, często ich odejścia nikt nie zauważa. Są tacy, których w realu nikt z forum nie znał, więc nie wiadomo, czy umarli, czy poszli na odwyk i skasowali konto. Moderator ma dużo roboty, ale też największe szanse na kupno czegoś ciekawego. Bo choć oficjalnie na Hyperrealu nie ma handlu, jeśli jesteś zaufaną osobą z dużą ilością postów łatwo można poznać kogo, kto sprzedaje. A to bardzo cenne. -W dzisiejszych czasach łatwo jest stracić kontakty, często jest tak, że kogoś złapią albo sam przestaje dealować.- stwierdza Tomek. Zna się na rzeczy. Był czas, że potrafił przejechać pół Polski, żeby zdobyć syntetyczne kanabinoidy. Takie sztuczne zioło, tylko kopie mocniej. No i bycie moderatorem to prestiż. - Jestem moderatorem na największym forum o narkotykach w Polsce, więc można powiedzieć, że jestem jednym z głównych ćpunów Rzeczpospolitej- chwali się Tomek. Na forum przeważają ludzie, którzy eksperymentują; biorą różne substancje od czasu do czasu. Skrupulatnie zapisują dawki, piszą trip raporty, dzieląc się z innymi doświadczeniem. Część szuka w ten sposób siebie, część inspiracji, są też tacy, którzy uciekają przed codziennością. Jednym narkotyki zaszkodziły, uzależniły. Mają przez nie problemy w szkole, pracy, w życiu ogólnie. Innym pomogły, pozwoliły odkryć siebie, stworzyć coś oryginalnego. Łączy ich jedno: niewiele mają wspólnego ze stereotypem ćpuna z poprzedniego stulecia, heroinisty z obłędem w oczach. Nie są też jak małoletni amatorzy dopalaczy, o których trąbią gazety. Choć część z nich zarówno po dopalacze jak i po heroinę sięga. Wielu z nich się uzależni, przedawkuje, nawet umrze - ale ciężko określić tę grupę, subkulturę, nawet jako tzw. margines społeczny.


Jest w nich pragnienie czegoś więcej od życia, jakkolwiek patetycznie by to nie brzmiało, gdy mówimy o ćpunach. Są trochę jak backpakersi, szaleni podróżnicy, którzy zamiast robić karierę w korporacji chcą zwiedzać świat- choć nie ten realny. Bo branie narkotyków jest jak podróżowanie stopem do Indii. Sam chciałbyś to zrobić, ale się boisz. Czytasz więc o tym, jak robią to inni. Ich odmienność drażni, ale i fascynuje. Można im zarzucić brak rozsądku, ale nie odwagi. Albo szaleństwa, jak kto woli. Bo ćpunami jesteśmy przecież wszyscy, jak lubią powtarzać zwolennicy legalizacji marihuany. Kawa, alkohol, tabletki na ból głowy. Mówi się, że lekkie narkotyki są furtką do twardych. Tomek jest oburzony takim stwierdzeniem- zanim spróbował dragów pił przecież alkohol. Dużo alkoholu. Zaczął wcześnie- miał tylko trzynaście lat. To była jego pierwsza substancja odurzająca. Skręta pierwszy raz zapalił w drugiej klasie gimnazjum, ale nie spodobało mu się- miał stany lękowe, bał się, że zostanie złapany. Przełom nastąpił, gdy spróbował Ecstasy, choć nie zrobił tego świadomie. - Kolega dał mi tabletkę w szkole, powiedział, że to suplement diety. Połknąłem i przeżyłem najpiękniejszy dzień mojego życia. Wszystko mi się udawało, dogadywałem się z ludźmi jak nigdy, czułem taką jakby lekkość tutaj- pokazuje na serce. Dopiero kolejnego dnia poznał prawdę. Po tym doświadczeniu postanowił eksperymentować dalej i tak odkrył Hyperreal. Stamtąd dowiedział się o dopalaczach, które były wtedy legalne. Otworzyły przed nim nowe możliwości- mógł zamawiać narkotyki prze Internet, jak na Allegro, zupełnie bez stresu. O wszystkim co brał czytał najpierw na forum- to dawało mu poczucie bezpieczeństwa, wiedział, że nie przedawkuje ani nie pomiesza ze sobą czegoś, czego absolutnie mieszać nie wolno. To ta dobra stronna Hyperreala. Zła jest taka, że kusi. Kiedy czytasz o tych wszystkich świetnych efektach, chcesz próbować coraz więcej i więcej. Nawet, jeśli wcześniej coś wydawało Ci się nie do przyjęcia. Przysięgałeś sobie, że nie tkniesz opiatów. Nie będziesz zamawiał narkotyków z Chin. Ale pewnego dnia czytasz doskonale napisany trip raport i już wiesz, że nici z twoich obietnic. Tomek z powodu narkotyków był w szpitalu trzy razy. Na odwyku raz, chociaż jak twierdzi, nie jest uzależniony. Wysłali go tam rodzice, kiedy zatruł się tabletką ze sklepu z dopalaczami. Od tej pory uważa trochę bardziej. Nie chce trafić do statystyki zgonów na Hyperrealu.


-Chcę korzystać z życia- twierdzi. Nagle podrywa się na z krzesła i zaczyna nerwowo szukać portfela. Wrócił chłopak z dredami.

Poproszę narkotyków

Raul też wstaje. Uśmiecha się szeroko do dealera, jak do dobrego znajomego. -Mam to, co chcieliście- mówi chłopak. Wygląda sympatycznie, może mieć dwadzieścia kilka lat. Wyciąga z kieszeni kawałek papieru i torebkę z białym proszkiem. - Piguły po czterdzieści, Amfa trzydzieści pięć. Tylko uważajcie, bo są mocne, bierzcie najlepiej po pół. Bawcie się dobrze.- mruga, bierze od chłopaków pieniądze i znika w tłumie. Tomek odwija papier. W środku są dwie różowe tabletki z wytłoczonymi na wierzchu truskawkami. Ani Raul, ani Tomek nie zamierzają brać połowy- niech kopnie najmocniej, jak się da. Biorą po pigułce i popijają je piwem. -Jak długo trzeba czekać na efekty? -Pół godziny- odpowiada Raul - Jeśli chodzi o Ecstasy jest ekspertem- to jego ulubiony narkotyk. Zaczęło się jeszcze w Hiszpanii. Raul pochodzi z okolic Lloret de Mar, jednego z najbardziej imprezowych miast w Katalonii. Kluby są otwarte nie do trzeciej, czwartej nad ranem, jak w Polsce, ale całą dobę. Szybko przekonał się, że dużo łatwiej bawić się do rana, jeśli wspomożesz się czymś mocniejszym niż alkohol. Zdobycie narkotyków nie było problemem. - U nas możesz zapytać dowolną osobę na imprezie, czy ma coś do sprzedania. Nawet jeżeli nie będzie miała, na dziewięćdziesiąt procent wskaże ci kogoś, kto handluje.- zapewnia.Najlepiej zaczepić kogoś w ciemnych okularach. Prawie na pewno jest na dragach i w ten sposób ukrywa zmienione źrenice. W dodatku możesz być pewny, że to, co dostaniesz będzie dobrej jakości. -Hiszpania to strategiczny punkt, jeśli chodzi o narkotyki. Haszysz jest sprowadzany z Maroka, kokaina z Kolumbii, a wszystkie chemiczne dragi- z Holandii. Wszystko jest droższe niż w Polsce, ale działa o wiele lepiej i nie powoduje tylu skutków ubocznych. Ecstasy, które Raul brał w Katalonii to prawdziwy ,,narkotyk miłości’’– euforia po nim jest nieporównywalna do tej odczuwanej po polskich odpowiednikach. W Polsce przy częstym


stosowaniu dopada go depresja i bóle żołądka, dlatego stara się ograniczać. W dodatku, odkąd mieszka w Krakowie - czyli już pięć lat- nie udało mu się znaleźć stałego dealera, za każdym razem musi więc korzystać z innego źródła. Kiedy tu przyjechał, był bardzo zdziwiony- wiedział co prawda, że Polska to konserwatywny kraj, ale nie spodziewał się aż takich trudności w zdobywaniu dragów. Szczególnie zaskoczyły go reakcje ludzi na dużych festiwalach. -Kiedy chodziłem i pytałem ,,Have you got any drugs? Poproszę narkotyków’’ ludzie patrzyli na mnie jak na kosmitę - śmieje się. Bo w jego kraju, kiedy powiesz, że zamierzasz się naćpać w weekend nikt nie zareaguje. Owszem, ochroniarze w klubach czasem kogoś przeszukają, ale jeśli coś znajdą raczej nie wzywają policji, tylko konfiskują, często na sprzedaż albo własny użytek. Narkotyki nie są tam tabu, tylko częścią kultury związanej z całonocnym imprezowaniem i muzyką elektroniczną. W Hiszpanii nawet skinheadzi biorą, choć to niezgodne z ideą tej subkultury. Podejście dealerów do interesu również jest inne. -W Polsce każdy chce szybko zrobić dużą kasę. Gorsze gówno niż tutaj sprzedają chyba tylko na Ukrainie i w Rosji. U nas ludzie często dealują, bo lubią, chcą dostarczać innym rozrywkę i trochę przy tym dorobić. Just enjoy, not bussines.- Raul mówi coraz szybciej, cały czas poruszając nogą w górę i w dół. -Zaczyna działać? -Owszem- Raul uśmiecha się szeroko. -Co czujesz? -Na razie głównie lekkie zdenerwowanie. Trochę jakbyś wypiła bardzo dużo bardzo mocnej kawy. Najprzyjemniejsze efekty zaczną się za chwilę. -To się nazywa bodyload- wtrąca Tomek. -Jak dragi wchodzą czujesz się źle, jesteś zestresowany, niedobrze ci. Dopiero później zaczyna się ta fajna część. Raul rozgląda się po sali, w której zgromadziło się już całkiem sporo osób. W obiegu jest kilka jonitów, parę osób wciąga biały proszek z blatów stołu. -W Polsce brakuje w tym wszystkim radości- stwierdza filozoficznie.- Ludzie siedzą w piwnicach, takich jak ta, biorą dragi gdzieś po klatkach schodowych. A jak już wezmą, w ogóle nie potrafią się tym cieszyć, ćpają do nieprzytomności. Odurzają się zamiast bawić. -W Hiszpanii nie ma uzależnionych od narkotyków? -Pewnie, że są, ostatnio nawet coraz więcej. Ale dla was narkotyki to jak alkohol dla Indiannie umiecie się z nimi obchodzić.


-Nieprawda- obrusza się Tomek.- Mam mnóstwo znajomych z Hyperreala, którzy świetnie sobie radzą z dragami. -Nie mówię, że takich ludzi nie ma. Chodzi mi bardziej o ogólny trend- wzrusza ramionami Raul. Nie jest w nastroju do kłótni- jego źrenice robią się coraz bardziej rozszerzone, głowa kiwa się w rytm muzyki. -Teraz jest dokładnie tak, jak powinno być- stwierdza. -Jak w Hiszpanii? -Nie do końca - śmieje się. - Ale kocham Polskę, mimo tych słabych dragów. Inaczej nie siedziałbym tu tyle lat. Alkohol macie za to lepszy. Polskie piwo jest the best. -Idziemy tańczyć? - Tomka najwyraźniej nosi, wierci się na krześle, mięśnie jego nóg kurczą się rytmicznie. -Najpierw po kresce - Raul wyjmuje z kieszeni torebkę z białym proszkiem. Sypie po ścieżce sobie i Tomkowi. Proponuje też mi. Odmawiam. Nie nalega - nigdy w życiu nie spotkałam się z tym mitycznym namawianiem kogoś na narkotyki. Ruszamy na parkiet. Wygląda inaczej, niż parkiety popularnych klubów w centrum Krakowa. Nie ma dziewczyn tańczących w kółku, nie ma obściskujących się par. Każdy tańczy sam, wykonując przy tym dziwne, zagarniające powietrze ruchy. Wielu ludzi wygląda, jakby widziało więcej niż duszne pomieszczenie i spoconego DJ-a. Chłopaków szybka muzyka porywa natychmiast, tańczą jakby w ogóle się nie męcząc. Mnie już po piętnastu minutach brakuje sił. Siadam na zawalonej kurtkami kanapie z tyłu parkietu. Z rzutnika przy konsoli wyświetlają się psychodeliczne, kolorowe obrazy. Muzyka jest właściwie pozbawiona melodii, słychać tylko bardzo wyraźny rytm, ale tańczącym to nie przeszkadza. Sprawiają wrażenie, jakby każdy z nich słyszał w głowie swój własny kawałek. Wielu z nich mocno się zatacza, czasem ktoś upada, ale zaraz wstaje i kontynuuje taniec, jakby nic się nie stało. Muzyka robi się tak głośna, że ciężko ją znieść. Wracam do palarni. Tomek i Raul dołączają po chwili, niosąc piwo. Pilnuja uzupełniania płynów.

Wszystkiego nie można zabronić

Przysiadamy się do grupki osób. Od razu wędruje do nas palony przez nich joint. Rozmowa schodzi na Hyperreal. Tomek od razu chwali się, że jest moderatorem i podaje swój nick, chociaż gdy jest trzeźwy to wielka tajemnica. -Mogę wam załatwić dobre kontakty- mówi.


Wszyscy zaczynają wymieniać się doświadczeniami. Padają skomplikowane nazwy, głównie tak zwanych Reaserch Chemicals czyli popularnych dopalaczy. Kiedyś były legalne, teraz bardzo ciężko je zdobyć- dlatego chętnie by skorzystali z pomocy Tomka. Na facebookowej grupie ciężko o takie rzeczy- sprzedaje się tam gównie najpopularniejsze dragi lub ich zamienniki oraz leki. Są też instrukcje, co powiedzieć, żeby lekarz przepisał Ci to, na co akurat masz ochotę. Oczywiście jest jeszcze Deep Web. Ciemniejsza strona Internetu, do której nie wejdziesz bez specjalnej przeglądarki. Miejsce, o którym słyszał każdy amator nielegalnych substancji- ale nie każdy ma odwagę z niego skorzystać. -Trzeba umieć zacierać ślady- mówi Piotrek, informatyk. -Najpierw trzeba kupić sobie VPN, czyli Virtual Private Network. To taki tunel w Internecie, który kryje twoją tożsamość. Jak już go masz, możesz zalogować się w Dark Markecietłumaczy. Dark Markety to internetowe sklepy, w których można kupić wszystko, co nielegalne. Od broni po narkotyki. Problemem są pieniądze- nie zapłacisz tam złotówkami, musisz mieć bitcoiny, czyli wirtualną walutę. -Istnieje wiele sposobów, dzięki którym można dostać bitcoiny, ale jeśli chcesz żeby było w miarę anonimowo, trzeba robić to z głową. Znalazłem stronę, która wymienia środki na karcie kredytowej na trochę inną kryptowalutę- Litcoin. Aby uniknąć namierzenia, Piotrek postanowił użyć popularnej gry Second Life. To symulator życia, trochę jak Simsy, tylko online i z wirtualną ekonomią. Zamienił w niej Litcoiny na LidenDolary a te- na Bitcoiny. -Ale to nie było wystarczające przy moim paranoicznym podejściu do tematu. Każdy bitcoin jest przypisany do portfela. Można prześledzić jego drogę do źródła – a źródłem był zakup z mojej karty kredytowej. Do zwiększenia anonimowości użył więc czegoś, co nazywa się bitcoin tumbler. To taka usługa z Deep Webu. Pieniądze, za opłatą, są przerzucane przez tysiące portfeli, tak, by nie dało się dojść do tego, z którego wyszły. -Potem można już brać się za zakupy- uśmiecha się Piotrek.- Nie chciałem jednak podawać swoich danych bezpośrednio sprzedawcy. Gdyby wyciekły to byłby dowód, że popełniłem przestępstwo. Użyłem więc narzędzia do szyfrowania poczty elektronicznej. Polega to na zaszyfrowaniu wiadomości bardzo długim kluczem po dwóch stronach. Sprzedający podaje w swojej sygnaturze klucz, który trzeba wpisać w swojej wiadomości, Ty podajesz swój ale tylko na moment - wiadomość może odczytać jedynie osoba posiadająca oba klucze, inaczej to tylko ciąg bezsensownych znaków.


-I to tyle. Później najgorsze. Paczka idzie zza granicy, na Twoje prawdziwe dane, w środku substancje zakazane przez prawo. Dwa tygodnie myślenia o tym, co będzie jeśli coś pójdzie nie tak i o szóstej rano obudzę się z oddziałem policji w pokoju. -Co kupowałeś?- pytam. -Wtedy, pierwszy raz? LSD. To było chyba najlepsze, z jakimi miałem do czynienia. Później były jeszcze kryształy MDMA i Haszysz. W Dark Marketach, jak na allegro, można wystawiać sprzedawcom oceny, więc jest mała szansa, że dostaniesz zły towar. -Robisz to jeszcze? -Nie. To było parę lat temu, Internet nie miał jeszcze takiej kontroli jak teraz, a ja byłem mocniej wkręcony w dragi. Jednak było to jedyne w swoim rodzaju doświadczenie, które pokazało, że może nie wszystkiego da sie zabronić na świecie. -Uważasz, że narkotyki są łatwo dostępne? - Jeśli się wpadnie w złe towarzystwo to narkotyki marnej jakości są wciskane ludziom mało świadomym. Teraz Polska jest zalana chińskimi research chemicals (dopalacze - przyp. red.), które powodują ogromne szkody w organizmie. Narkotykami nie handlują przyjazne osoby o otwartych umysłach. To ludzie, którzy chcą zarobić bardzo szybko bardzo dużo pieniędzy. Nie zależy im na tym, żeby ktoś bawił się dobrze, a już na pewno nie żeby bawił się bezpiecznie. -Czyli najważniejsze, żeby wiedzieć, od kogo się kupuje? -Nie tylko od kogo, ale też co- wtrąca Kinga. – Bo mówiąc ,,narkotyk’’ możesz mieć na myśli marihuanę, ale też krokodyla albo heroinę.

Mała Utopia

Łatwo jest powiedzieć, że narkotyki szkodzą. Trudniej, że niektóre szkodzą. Kinga zaczęła od tych, które szkodzą na pewno. Był chłopak, była depresja i stało się. Zaczęła brać ,,speedy’’ czyli amfetaminę i jej odpowiedniki. Chciała się bawić, a dragi bardzo jej w tym pomagały. Sprawiały też, że wrodzona nieśmiałość znikała. Gorzej bywało na drugi dzień. -Byłam rozdrażniona, kłóciłam się z rodzicami. Ogólnie do dupy. Dlatego brałam wieczorem znowu, żeby było fajnie chociaż przez chwilę. Opiaty też nie rozwiązały problemu: -Zupełnie rozstroiły mnie emocjonalnie, byłam na zmianę wesoła i smutna. W domu coraz gorzej, straciłam też wielu przyjaciół. Zwykle w takich przypadkach pomaga psycholog. Kindze w problemach z narkotykami pomogły narkotyki.


-Kiedyś, jeszcze na speedach, wybrałam się na imprezę transową. Psychodeliczna muzyka, kolorowe światła- podobały mi się takie klimaty. Ale najbardziej spodobali mi się ludzie. Tak otwartych nie spotkałam nigdzie indziej. Kontakt z nimi spowodował, że spróbowała LSD. -Byłam ciekawa. Wszyscy zachwalali. Pomyślałam- brałam inne rzeczy, wezmę i to. Co mi szkodzi. LSD spodobało się jej o wiele bardziej niż ,,inne rzeczy’’. - Kwas to magia. I nie chodzi tylko o te wszystkie kolory, które widzisz. To jest podróż w głąb siebie, naprawdę, nie przesadzam! - mówi entuzjastycznie, jak dobry sprzedawca. - Pełna psychoterapia w kilka godzin. Jest też bezpieczny, bo nie jest włączany do metabolizmu, tylko trafia od razu do mózgu. Dawki są bardzo małe, więc ryzyka przedawkowania właściwie nie ma. No i nie da się fizycznie uzależnić od LSD. -A bad tripy? Przecież zdarza się, że zamiast zachwytu przeżywasz koszmar. -Mi się to nigdy nie zdarzyło, ale wiem, że bywają takie sytuacje. Moim zdaniem najważniejsze jest nastawienie. Nie możesz się bać, bo zepsujesz cały efekt. Kwas to nie narkotyk na imprezę. Nie jest jak alkohol, że się resetujesz i zapominasz o wszystkim. Prze cały czas działania ( a to jest czasem dziesięć godzin) jesteś skupiony, twój umysł pracuje na najwyższych obrotach. Kinga przestała brać inne narkotyki, uspokoiła się. Twierdzi, że jej relacje z rodzicami poprawiły się i poznała nowych przyjaciół. -Czasem zdarza się, że ktoś odpowiada na jeszcze niezadane przeze mnie pytanie- śmieje się. -Ludzie, którzy biorą psychodeliki to zupełnie inny typ niż ci od opiatów czy amfetaminy. Są spokojni, potrafią dogadać się z każdym. Wielu jest wegetarianami albo weganami. Kiedy bierzesz kwas zaczynasz widzieć połączenia między wszystkimi żywymi istotami, zdajesz sobie sprawę, że jesteśmy jednym, wielkim organizmem. I przestajesz mieć ochotę na mięso. Twierdzi, że LSD ją ,,naprawiło’’. -Wyszłam z depresji, przestałam być nieśmiała. Oczywiście, nie twierdzę, że to jest cudowny lek dla wszystkich. Są osoby którym to może zwyczajnie zaszkodzić. Wiadomo, zdarzają się ludzie, którzy pod wpływem LSD skaczą z okien albo wpadają pod auta. Trzeba zadbać o bezpieczne warunki, najlepiej mieć kogoś, kto będzie cię pilnował. To jest trochę jak przeżycie całego życia w kilka godzin- jedyna taka szansa, żeby poukładać sobie wszystko w głowie, zrozumieć co jest dla ciebie tak naprawdę ważne. -Czy to nie jest trochę droga na skróty? Na trzeźwo też można coś takiego zrobić, choćby z pomocą terapeuty.


-Nie powiedziałabym. To jest po prostu inna droga. Tak jak mówiłam, nie dla każdego. Nie można nikomu niczego narzucać. Skoro wiesz, że coś jest dla ciebie dobre, sprawia, że lepsze jest nie tylko twoje życie, ale też życie ludzi wokół ciebie to czemu tego zabraniać? Możesz kupić butelkę „kreta” w pierwszym lepszym sklepie i wypalić sobie wnętrzności, ale kartonika z kwasem, który fizycznie przecież nie zrobi ci żadnej krzywdy, już nie. Niby jestem wolna, teoretycznie mogę pojechać wszędzie, ale swojego umysłu już nie poślę tam gdzie chcę. - Poślesz, tylko nielegalnie. - Pewnie, ale nie chcę być wrzucana do worka pod tytułem ,,narkoman’’. Nikt tutaj nie chce. Żyjemy jak chcemy. Kto inny ma na to odwagę?


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.