Klaudia Dziuk - Sieroty

Page 1

SIEROTY Muszą szybko dorosnąć, biorąc na siebie obowiązki mamy i taty. Zajmują się domem, sprzątają, piorą, gotują, są dzielne, by nie zawieść ciężko pracujących rodziców. Zadbane, ubrane, czyściutkie - laleczki. Dostają pozdrowienia w tytułach przelewów bankowych. Mają najnowsze gadżety. Przytulane, całowane, noszone na rękach, zabierane na spacer, pocieszane. Przez Skypa.

ADAM. - Usiądźmy - głos księdza rozbrzmiewał po całym kościele. Wziął oddech, spuścił głowę, położył ręce na ambonie, podniósł wzrok i smutnym spojrzeniem zmierzył jakby każdego po kolei. Zaczął mówić. - Czy kiedykolwiek coś od was dostanę? Od tego pytania często zaczynają się dylematy rodziców, że może faktycznie trzeba zrobić krok do przodu i wyjechać za lepszym jutrem. I błąkacie się jak bezduszni pasterze, w oczach zamiast źrenic macie znak euro. Z czasem stajecie się wyrafinowani. Dopiero wtedy, kiedy staje się tragedia, która dotyczy was bezpośrednio, zdajecie sobie sprawę z pazerności. I mówię nie dlatego żeby was potępiać. Przystańmy i pomyślmy, czy czasami warto tracić coś najcenniejszego by mieć. – i mówił tak jeszcze długo. W oczach bliskich łzy. Takie życie. To życie miało 18 lat. Zdane prawo jazdy, nowy samochód. To prezent od pracujących za granicą rodziców, długo wyczekiwany. Wybrał się na przejażdżkę, do domu nie wrócił. Zgubił go popis przed kolegami. Trafił do szpitala w ciężkim stanie. Potrzebował krwi, którą mogła dostarczyć mu tylko mama. Jednak była za daleko. O ile pieniądze można wysłać przelewem bankowym i w zaledwie kilka minut pojawią się one na koncie, tak życia Adama w kilka minut nie była w stanie uratować. - Na cholerę były nam te pieniądze. Nie chciałam go zostawiać, ale tak wydawało się najprościej - krzyczała matka, a ojciec przyciskał ją do siebie.

NATALIA.

Od kiedy mama zaczęła się zastanawiać nad wyjazdem za granicę, zostałam w te projekt wtajemniczona. Dlatego sama decyzja nie była dla mnie szokująca. Nie zmieniło to jednak faktu, że ogarnął mnie strach, czy podołam dodatkowym obowiązkom. Jako szesnastoletnia dziewczyna miałam odtąd mieć na głowie nie tylko obowiązki szkolne, ale także do pewnego stopnia te, które dotychczasowo wykonywała mama. Bałam się również, że nasz kontakt będzie ograniczony. Do tej pory mama była zawsze obok. Nasz kontakt pozostał przez cały czas taki sam - nic się nie zmieniło po jej wyjeździe. Owszem, rozmawiałyśmy odrobinę rzadziej jednak to w żadnym stopniu nie naruszyło bliskości. Kiedy mama wyjechała, zostałyśmy pod opieką taty. Ze względu na jego stopniową


niepełnosprawność spadły na mnie gotowanie, sprzątanie i pomaganie młodszej siostrze. Stałam się dla niej namiastką mamy, “mamo-siostrą”; to ja szyłam kostiumy na przeróżne przedstawienia, ja ślęczałam godzinami nad ćwiczeniami z matematyki i ja byłam tą osobą, z którą można się było pokłócić. Po latach zwierzyła nam się, że dzięki mnie, życie bez mamy u boku nie było wcale takie złe. Na szczęście ten etap już minął i wyjechałyśmy mamy. Żyjemy jak dawniej, choć tego doświadczenia nie da się zapomnieć. KLAUDIA. Nikt mnie nie rozumie – prosiła i błagała o pomoc. A od mamy niestety pomocy mieć nie mogła. Wyjechała i wcale się nią nie interesowała. Liczyła się tylko ona, jej dorobek i bogate życie osobiste. Ojciec też zbyt się nią nie interesował. Była całkiem sama. - Mama znowu nie przyjedzie. To już drugi raz, kiedy praca powstrzymuje ją od powrotu do Polski. Przynajmniej tak mi powiedziała. Ale czuje, że to nie praca. Ona sobie układa tam życie. Do ojca prawie już nie dzwoni – często z żalem i wściekłością, powtarzała te zdania. -Ma do mnie pretensje, że czasami musi zahaczyć o dom. Wiesz jakie to przykre? To takie straszne uczucie, kiedy matka za tobą nie tęskni, kiedy zamiast serca czujesz pustkę. Poza tym mam wrażenie, że jak z kimś rozmawiam, to i tak nikt nie wie, o co chodzi. I rzeczywiście nikt nie wiedział. Z czasem zaczęła wyglądać jak meliniara. Z dziewczyny, która była zwyczajną nastolatką, przeistoczyła się w osobę w wiecznych pretensjach, złą na cały świat. Nie pozwalała sobie pomóc. Paliła, piła, ćpała. Któregoś dnia zobaczyła swoją mamę w drzwiach, ale niestety na krótko. Zachorowała na raka, zmarła po kilku tygodniach. - Oto mój happy end i zasrane życie. Dajcie mi spokój. – wybełkotała z obojętnością. Szkoły nie skończyła. Czasami widuję ją kompletnie pijaną i zniszczoną życiem.

MAMA. Osłupiała pod ostrzałem moich pytań. Potem jednak spokojnym głosem, kończąc robienie kolacji, odpowiedziała. Żaden wybór nie jest łatwy. Zadajesz sobie mnóstwo pytań. Czy warto? Czy potrzeba? Czy musisz? Z jednej strony rozdarte serce matki, której ciężko rozstać się ze swoimi dziećmi. Z drugiej strony chęć i pragnienie dania im czegoś więcej niż byłaś w stanie dać tutaj. Lub po prostu zwyczajnego życia z dnia na dzień bez zmartwień o lepsze jutro, o te proste czynności, jakimi są opłaty, czy robienie zakupów. Co jest lepsze? Czy bycie w domu, ze smutną miną i udawanie, że jest dobrze? Czy lepiej poświęcić ten czas na ofiarowanie trochę szczęścia w postaci pieniądza, również sobie? Widzę jak po powrocie w domu wszystko inaczej się kręci. I nie ma już pytań, które zawsze


padały. Niestety nie możemy się cofnąć w czasie. Tak samo jak dzień przeplata się z nocą, tak samo są wybory i skutki. Nie mówię tu o zostawianiu małych niemowląt tylko o dzieciach, które pierwsze słowa, krok i problemy przeżyły już z rodzicami. Bycie z dziadkami też przecież czegoś uczy. W końcu oni wychowywali swoje dzieci. Poza tym nie można całe życie trzymać się spódnicy mamy. -Mamo , ale ty nie nosisz spódnic. - Bo całe życie musiałam zastępować wam tatę i być kobietą z jajami. A w tym rytmie życia, spódnica za bardzo plątała mi się między nogami. – uśmiechnęła się i mocno mnie przytuliła.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.