2 minute read

Dreszcz modowych emocji

FELIETON: MARTA KABSCH / PR Manager Starego Browaru, współwłaścicielka marki papierniczej Suska & Kabsch

Advertisement

Jako nastolatka co miesiąc czekałam na moment, kiedy na stole u Babci pojawi się nowy numer „Twojego Stylu”. Niecierpliwie kartkowałam magazyn, żeby zacząć lekturę od działu z modą. Nabożnie czytałam felietony Joanny Bojańczyk o projektantach i trendach. Najbardziej lubiłyśmy z Mamą numery z przeglądem wybiegowych kolekcji na początku każdego sezonu. Jak gąbki chłonęłyśmy też rubrykę poświęconą ubraniom w „Wysokich

Obcasach”. Mama siadała w sobotę na kanapie, otwierała nowy numer tygodnika i mówiła: „zobaczmy, czy będę modna w tym tygodniu”. Inspiracje z gazet próbowałam niezdarnie odtwarzać z rzeczy kupionych na Rynku Łazarskim, w sklepie indyjskim i w „lumpach”. Byłam w liceum, kiedy otwarto Stary Browar. Do dziś pamiętam dokładnie moje pierwsze zakupy w pierwszym poznańskim H&M: ciemnozielona bluza z haftem i szerokimi ściągaczami oraz szary top w kropki. Te pierwsze sieciówki były „objawieniem”, przybliżyły nas do sesji zdjęciowych w ulubionych magazynach. W czasie studiów wyjeżdżałam na „saksy” do Anglii. Do Polski przywoziłam zawsze walizkę nowych ubrań i butów kupionych za funty zarobione na smażeniu burgerów w McDonaldzie.

Konsumpcja, komercja, ślad węglowy. Dla mnie – kreatywność, radość, ekspresja. Po co właściwie nam moda? Trendy to lustro społecznych nastrojów, wielki plac zabaw, fantazja, bajeczny spektakl. Jest koniec marca. Siedzę w biurze w Starym Browarze – trzy piętra nad miejscem, gdzie w 2003 roku zrobiłam te pierwsze H&M-owe zakupy. Pracujemy nad materiałem do wiosennego wydania BrowarMAG. Nasz fotograf właśnie wysłał poglądowe zdjęcia z jednej z sesji do magazynu. Otwieram folder i czuję dreszcze. Oglądamy foty, odmieniając „sztos” przez wszystkie przypadki. Wiemy, że powstało coś na miarę „vogue’ów”. Podobne uczucia mam na planie kolejnego edytorialu. Na mostku łączącym nasz biurowiec z Atrium dwie modelki i fotografka pracują nad ujęciem na okładkę naszej gazety. Piszczymy z zachwytu – stylizacje, światło, pozy – właśnie dzieje się modowa magia. W głowie składam już tekst, który w BrowarMAGu będzie towarzyszył efektom tej sesji. Trochę trudno mi uwierzyć w to, że moja pasja „z młodości” jest teraz częścią mojej pracy.

Pielęgnowana od dzieciństwa fascynacja światem high fashion nie przekłada się u mnie na efektowny i jasno zdefiniowany osobisty styl. Jestem w nieustającym modowym rozkroku. Urzeka mnie ponadczasowa klasyka, ale dalej, jak nastolatka, chciałabym mieć te modne szerokie dżinsy, kurtkę w „kolorze sezonu” i niepasującą do niczego cekinową marynarkę. Od kilku lat próbuję stworzyć kapsułową szafę, która uwolni mnie od porannych ubraniowych dylematów – jak na razie – bez sukcesu. Trochę chciałabym nosić te nonszalanckie szerokie garnitury. Ale trochę te kobiece dopasowane sukienki. Lubię stonowane szarości i czernie. Ale podoba mi się też ten intensywny fiolet i ciemna zieleń. Kowbojki, botki na słupku, ciężkie buciory, wygodne sneakersy – kocham je wszystkie. Z zazdrością patrzę na stylowe dziewczyny z Instagrama i szykowne klientki odwiedzające Stary Browar. Sama zwykle kończę w ulubionych dżinsach i czarnym golfie (jak widać na załączonym obrazku). Cierpliwie czekam na moment przełomu i modowej stabilizacji, kiedy będę mogła zainwestować w kilka naprawdę wyjątkowych rzeczy, które będą takie „moje”. Cóż, może „będę modna” dopiero w następnym tygodniu. Może za dziesięć lat. Nie przeszkadza mi to w emocjonowaniu się browarowymi edytorialami, podglądaniu influencerek, wertowaniu ulubionych magazynów i czerpaniu satysfakcji z tego, że te bardzo dziwne klapki w zwierzęcy print, które wczoraj oglądałam, kupię za pieniądze zarobione na pisaniu o modzie.

This article is from: