2 minute read
Spółdzielczość jest kobietą on tour. Ja również.
Być kobietą on tour. „To
o
Advertisement
mnie”, tak pomyślałam, kiedy usłyszałam
tę nazwę. A kiedy poszłam na pierwszą konferencję i zobaczyłam, a w zasadzie doświadczyłam, że nie tylko o mnie, poczułam, że „wpadłam”. Że jest nas więcej, w samym tylko Poznaniu w czasie konferencji – kilkaset. Później, podczas live’ów, którymi Marta w tym trudnym pandemicznym czasie dodawała nam otuchy i sprawiała, że chciało się wstawać i mimo zamknięcia nie zatrzymywać, dowiedziałam się, że nie tylko jest nas więcej, ale też, że mamy wiele wspólnego! A potem już poszło –kolejny Poznań, Gródek nad Dunajcem (zakochałam się absolutnie), Kalisz (odkryłam na nowo), za chwilę kolejny Poznań, a potem (mam nadzieję) Zielona Góra, Gorzów, kolejny raz Poznań i więcej, bo jeszcze w tylu miejscach powinnyśmy być. Bo wszędzie są kobiety, które jak ja, gdy tylko poczują tę energię, będą chciały więcej.
Być kobietą on tour. Być kobietą. Zawsze byłam z tego dumna. Jedyna córka najukochańszych rodziców, którzy wcale mnie jednak nie rozpieszczali, ale doceniali (i nadal to robią). Jedyna córka, ale otoczona innymi wspaniałymi kobietami – mamą, babciami (obie Genowefy), ciociami, kuzynkami, przyjaciółkami. Otoczona, zadbana przez nie, dbająca o nie. Zawsze wzajemnie dodawałyśmy sobie otuchy, siły, nawet jak się nie zgadzałyśmy, to i tak potrafiłyśmy się porozumieć. Wymieniałyśmy się „magicznymi” sposobami na radzenie sobie z problemami, mężczyznami, dziećmi, życiem. Czuję te kobiety, ich wsparcie, siłę każdego dnia. Jestem kobietą i jestem z tego dumna.
Być kobietą on tour. On tour. Jak to brzmi! Czasami jestem tylko w drodze, ale czasami jestem naprawdę „on tour”. W drodze do pracy, szkoły, na spotkanie. W drodze do zmiany, do zdrowia, do czegoś nowego. Do czegoś, co mnie woła, dzięki czemu doprawdy jestem „on tour”. I to już nie tylko film, to już serial, który ma kilka sezonów;) ale każdy z nich jest równie interesujący i wciągający. I właśnie takim serialem jest dla mnie projekt „Być kobietą on tour”. Na każde spotkanie czekam z emocjami, w każdym biorę udział z ogromnym zaangażowaniem. Czy to występując na scenie i dzieląc się opowieścią o najlepszej bankowości na świecie, czyli bankowości spółdzielczej (która również jest kobietą!), czy tylko integrując wyjątkowe kobiety, z którymi pracuję, współpracuję i jestem każdego dnia. Za każdym razem słucham, przeżywam, wzruszam się i śmieję. Często do łez, bo jak dowiedziałam się w czasie jednej z konferencji, od mojej imienniczki, wyjątkowej prezeski Żuławskiego Banku Spółdzielczego, mam ten dar – „dar łez” czy to nie cudowne? Nie jestem „emocjonalna” tylko mam „dar łez”!
I tak właśnie ten projekt wpływa na mnie: uczy, inspiruje, odkrywa. Jestem wdzięczna za to, że on jest. Wdzięczna Marcie Klepce, która go wymyśliła i tak pięknie tworzy, rozwija. Wdzięczna tym kobietom (ale i mężczyznom), które z nią współpracują i wspierają. Wdzięczna tym, które w nim uczestniczą, bo dzięki nim mogę przeżywać te niesamowite emocje i odkrywać nowe doświadczenia. Dzięki nim jestem on tour. Wszystkie jesteśmy.
Projekt ten zainspirował mnie też do pokazania kobiecej strony bankowości spółdzielczej. Pokazania, że spółdzielczość jest kobietą. Mądrą, odważną, profesjonalną, piękną, radosną, inspirującą i wspierającą. Bankowość spółdzielcza, działając na zasadzie wzajemności, bliska tym którzy są blisko niej nie tylko fizycznie, ale też dzięki wartościom, a wśród nich najważniejszą jest WZAJEMNOŚĆ, która też jest tak bardzo kobieca. Jest kobietą on tour od blisko dwóch wieków, ma więc dużo doświadczeń, którymi może się dzielić i na których może tak pięknie budować. Niech ten serial trwa. Jestem kobietą on tour. Och jak bardzo nią jestem!