1 minute read
BOOKOWSKI
W oczekiwaniu na to, aż wiosna w pełni nas zacznie rozpieszczać, a słońce zacznie bezwstydnie muskać nam twarze promieniami, zróbmy jedną rzecz, taką zupełnie prostą, odezwijmy się do naszych bliskich, spytajmy jak się czują, umówmy na jakieś wspólne wyjście. To niby nic, ale na pewno wy i wasi bliscy poczujecie się dzięki temu mniej samotni.
Samotność to wbrew pozorom taki podstępny stan, który często dopada nas w otoczeniu wielu ludzi, a w dodatku jej mechanizm się samonapędza i im
Niewiele osób może dokładnie określić, kiedy rozpoczęła się ich samotność. Olivia Laing jest jednak w tej mniejszości i dla niej początkiem była przeprowadzka do Nowego Jorku – miasta, które często określane jest najbardziej samotnym miejscem na świecie. Na pewno przysłużyła się temu wielkość miasta, ilość ludzi w nim mieszkających, wieczny pośpiech, czyli mało sprzyjające warunki do nawiązywania nowych przyjaźni. Liang w swojej samotności postanowiła nie pozostać odosobniona, szukała wsparcia w sztuce. I odnalazła wielu artystów, którzy podobnie jak ona doświadczali samotności w tym wielkim i pełnym możliwości mieście. Edward Hopper, Andy Warhol, David Wojnarowicz, Valerie Solanas stali się jej towarzyszami i swego rodzaju przyjaciółmi. Badając i opisując ich życiorysy coraz bardziej zagłębiała się i rozumiała mechanizmy funkcjonowania samotności. Dzięki poszukiwaniu otuchy w sztuce powstał nie tylko portret liczących się artystów XX wieku, ale też literacko inspirujące rozliczenie się autorki z własną samotnością.