Melba Magazine / 02 Spirit issue

Page 1

03 / 2013

02 spirit

MARIOS KOŁODZIEJSKI KMIECIK KMITA & PIK BIELSKA FRĄCZEK POPIEL BLODA WIERZBOWSKI TURCZYŃSKA ZACHARKO


REDAKTOR NACZELNA

Magdalena Nowosadzka magda@melbamagazine.com FOTOEDYTOR

Nina Sawińska nina@melbamagazine.com DYREKTOR ARTYSTYCZNY

Piotr Matejkowski piotr@melbamagazine.com REDAKTOR PROWADZĄCY

Łukasz Nowosadzki AUTORZY

Marianna Baranowska Anna Bloda Alicja Caban Marta Dyba Aleksandra Krześniak GOŚCINNIE

Lidia Popiel FOTOGRAFOWIE

Kasia Bielska Anna Bruślik Magdalena Kmiecik

Monika Kmita Jacek Kołodziejski Łukasz Pik Małgorzata Turczyńska Katarzyna Zacharko

ILUSTRATORZY

Emma Dajska Julia Mirny Fanny Vaucher Justyna Warwas MANAGER DS. KOMUNIKACJI

Łukasz Nowosadzki lukasz@melbamagazine.com MANAGER DS. REKLAMY

Malwina Żurek malwina@melbamagazine.com WEBMASTER

Sebastian Siennicki PROJEKT GRAFICZNY

Piotr Matejkowski

www.melbamagazine.com

Melba is self-published and composed with OTAMA.EP font by Tim Donaldson & Garamond by C. Garamond & Sofia Pro Light font by Mostardesign

2


melba Przed Wami kolejny numer Melba Magazine. Trzeba było na nas trochę dłużej poczekać, ale za to jesteśmy bogatsi w nowe działy i fajnych ludzi. Obecne wydanie wzbogaciło się o felieton o modzie męskiej, wywiad z polskim projektantem – podglądamy kolekcję Alicji Frączek w obiektywie Agaty Mendziuk oraz wywiad z polskim fotografem – sekrety dobrej fotografii wyciągamy z Łukasza Wierzbowskiego. Zapro-

02

Jak w każdym numerze, tak i Spirit issue zawiera w sobie piękne sesje zdjęciowe. Możecie podziwiać prace Małgorzaty Turczyńskiej, Kasi Bielskiej, Jacka Kołodziejskiego, Magdy Kmiecik, Moniki Kmity i Kasi Zacharko. W dziale Fashion wędrujemy od Berlina, gdzie zaglądamy do mieszkania francuskiej artystki Johanny Tagady, przez Australię, w której tworzy Chet Faker do Włoch, gdzie pracują twórcy marki

spirit

siliśmy też Zuzę Prusińską, która pomogła nam przy stworzeniu listy miejsc, które warto odwiedzić i rzeczy, które cieszą oko. Aby pokazać różne oblicza świata mody postanowiliśmy też przybliżyć Wam zawody związane z tą branżą. Na pierwszy ogień poszła Kasia Pielużek, która opowiada nam o pracy kostiumografa.

Marios. Zachwycamy się kolekcją Valentino i stylistyką filmów Bergmana oraz analizujemy styl Romy Gąsiorowskiej. Mam nadzieję, że wiosenna odsłona Melby się Wam spodoba.

fotografia: Agata Mendziuk modelka: Magdalena W. / Eastern Models

MAGDALENA NOWOSADZKA redaktor naczelna

Wszystkie teksty oraz obrazy opublikowane na łamach Melba Magazine są wyłączną własnością poszczególnych autorów (fotografów, ilustratorów i współpracowników) i podlegają ochronie praw autorskich. / Żadne zdjęcie i żaden tekst nie może być reprodukowany, edytowany, kopiowany lub dystrybuowany bez pisemnej zgody jego prawnego właściciela. / Żadna część tej publikacji nie może być reprodukowana w jakiejkolwiek formie (cyfrowej lub mechanicznej), drukowana, edytowana lub dystrybuowana bez uprzedniej pisemnej zgody wydawców. Wszystkie prawa zastrzeżone.

3



melba

TURCZYŃSKA 8

Fashion in WNĘTRZE 19 / MUZYKA 26 / FILM 30

KMIECIK 34

Moda MARIOS 42/ WYBÓR MELBY 50 / MODA MĘSKA 52 / FRĄCZEK 54 / VALENTINO 60

KMITA & PIK 64

Fotografia WIERZBOWSKI 76 / BLODA 82 / SASSEN 84 / BIELSKA 88 / POPIEL 94

Fashion People ROMA GĄSIOROWSKA 98 / KOŁODZIEJSKI 100 / PIELUŻEK 112 / ZACHARKO 118 / STREET FASHION 124 / BLOG 128


the spirit issue 02

6


spirit The vital principle or animating force within living beings. Incorporeal consciousness. The soul, considered as departing from the body of a person at death. An angel or a demon. A being inhabiting or embodying a particular place, object, or natural phenomenon.

7

ilustracja: Fanny Vaucher

melba


the spirit issue 02

Turczyńska

po prawej: Paweł: spodnie, koszula, kurtka: Joanna Startek; skarpetki COS, sandały Vagabong Dodo: sukienka, płaszcz: Filiph Roth

kurtka: Jakub Pieczarkowski spódnic: Jakub Pieczarkowski

8



koszula: Zuo corp


Paweł: spodnie, koszula: Joanna Startek; buty: Wrangler Dodo: marynarka, spodnie: Paprocki&Brzozowski


Dodo: sukienka: Paprocki&Brzozowski,kolczyki, bransoletka: Mokobelle Paweł: koszula, spodnie, marynarka: Łukasz Stępień



kurtka: Filiph Roth


Paprocki&Brzozowski


kurtka, spodnie: Zuo Corp; buty: Pollini

the spirit issue 02

fotografie: Małgorzata Turczyńska stylizacje: Robert Kiełb make-up: Adrian Świderski włosy: Christian Lange asystent fotografa: Max Zieliński modelka: Dodo / Division model: Paweł Gravelitz / Division podziękowania dla galerii Czułość i Janka Zamoyskiego za udostepnienie przestrzeni do zdjęć

16


płaszcz, buty, plecak: Filiph Roth


the spirit issue 02

Fashion in JOHANNA TAGADA CHET FAKER TAM GDZIE ROSNĄ POZIOMKI 18


melba

Johanna Tagada WNĘTRZE

19


the spirit issue 02

20


melba Opisz swój styl. Jestem bardzo wybredna, jeśli chodzi o ubrania. Nie mogę znieść złej jakości, dlatego doceniam tradycyjne ręczne projekty, ale one oczywiście kosztują. Nie kupuję wiele, ani nie wybieram się celowo na zakupy. Uwielbiam nosić spódnice, eleganckie czarne sukienki, tak samo jak parę zwykłych czarnych jeansów z fajnym żakietem. Zazwyczaj łączę klasyczne eleganckie elementy z czymś bardziej sportowym, jak para wygodnych sneakersów. Moja biżuteria jest zawsze tradycyjna, jak te bransolety z Senegalu i Ghany, które noszą codziennie od dekady. I oczywiście jako projektantka nadruków na tkaniny uwielbiam nosić drukowane materiały. Ale wobec nich też jestem wybredna.

je mnie elegancja tradycyjnych kultur, takich jak Indianie Tlingi. Byłam zafascynowana, jacy byli eleganccy i jakich pięknych tkanin używali, kiedy jako dziecko przeglądałam książki etnologiczne i do dzisiaj gdy patrzę na te zdjęcia jestem pełna podziwu. Inspirująca jest dla mnie również twórczość Hirokiego Nakamury, założyciela marki Visvim. Twój ostatni zakup, z którego jesteś dumna. Nie jest to mój ostatni zakup, ale za to bardzo go lubię – jasnozłota marynarka, wykonana przez straszą Wietnamkę z użyciem tradycyjnych tkanin, które przywiozła ze swojej ostatniej podróży do kraju. Uszyła ją w Berlinie, w swoim małym sklepiku/studio i była tak urocza, gdy wyciągała ją dla mnie spośród wielu rzeczy, które tam miała.

Kto jest twoją ikoną stylu? Kto cię inspiruje? Nie mam swojej ikony stylu, ale mocno ispiru-

21


the spirit issue 02

22


melba

Co cenisz najbardziej w swojej pracy? Uczucie, ktore daję odbiorcy, kiedy mowa jest o moim designie i oczywiście jakość.

z pieniędzy, czy wygodnej sytuacji… Którego trendu w modzie chciałabyś się pozbyć? Nigdy o tym nie myślałam i nie chcę poświęcać swojego czasu na myślenie o takich sprawach.

Pięć rzeczy, bez których nie możesz żyć. Jedzenie, woda, sen, miłość, powietrze.

Jaka była najlepsza rada, jaką dostałaś? Jeśli upadniesz, podnieś się sam, nie czekaj na kogoś, kto ci pomoże i nigdy nie zapominaj się uśmiechać. Obie rady często słyszałam jako dziecko – pierwszą od babci, drugą od mamy.

Jeśli mogłabyś żyć gdziekolwiek na świecie, gdzie by to było? Odkąd skończyłam 18 lat zawsze żyłam w miejscu, w którym chciałam! Obecnie mieszkam w Berlinie, a za parę miesięcy przeprowadzę się do Paryża.

Twój ulubiony zapach. Monocle Scent One: Hinoki.

Jaką rzecz w swoim mieszkaniu lubisz najbardziej? Książki, magazyny i przybory do malowania.

Piosenka, która zawsze poprawi ci humor. Got ’til It’s Gone Janet Jackson featuring Q tip & Joni Mitchell.

Kiedy jesteś w domu sama… Gorąca kąpiel i herbata.

Chciałabym… Zwiedzić Japonię z moim chłopakiem, który także jest artystą.

Co jest twoim największym osiągnięciem? Nie jestem pewna, czy można to nazwać największym osiągnięciem, ale patrząc wstecz jestem szczęśliwa, że zawsze miałam odwagę, by podążać za głosem serca i robić to, co uważałam za słuszne, nawet jeśli wymagało to przeprowadzenia się do innego kraju, zrezygnowania

Johanna Tagada, francuska artystka i projektantka tekstyliów, obecnie działająca w Berlinie. www.bonjourjohanna.com

23


the spirit issue 02

24


melba

fotografie: www.bonjourjohanna.com

25


the spirit issue 02

Chet Faker MUZYKA

Jego kariera to splot nieoczekiwanych zbiegów okoliczności. Gdy kilka miesięcy temu nagrywał pierwsze piosenki w garażu swojego domu, nie przeszło mu przez myśl, że będzie występował z tym materiałem na festiwalu SXSW w Austin (Teksas, USA) oraz, że zdobędzie nagrodę za najlepsze niezależne wydawnictwo przyznaną przez australijskie wydanie magazynu “Rolling Stone”. tekst: Marianna Baranowska

26


melba

Chet Faker, bo o nim mowa, to artysta, którego muzykę trudno zaszufladkować. Jego EP-ka Thinking In Textures to mieszanka eklektycznej elektroniki, down-tempo i kontemplacyjnych soulowych wokali, chociaż jak sam przyznaje, chciałby stworzyć zupełnie nowy ga tunek muzyczny, wymykający się wszelkim próbom klasyfikacji.

miłość do muzyki, jednak starał się również odkrywać ją samemu – przeszedł fazę fascynacji folkiem (szczególnie Bobem Dylanem), był również perkusistą w kilku zespołach metalowych, które założył razem z kolegami. Dowodem na to, że muzyka była obecna w życiu Cheta Fakera, może być również fakt, iż studiował inżynierię dźwięku. Jednak nie traktował tego nigdy poważnie, raczej jako hobby, pasję. Jeden z najbardziej znanych utworów artysty, czyli No Dig gity, powstał przypadkiem, nie była to przemyślana decyzja, raczej kaprys. Jest to cover piosenki zespołu Blackstreet, którą usłyszał pewnej nocy w radio i postanowił nagrać swoją wersję. Był to pierwszy utwór, który opublikował w sieci pod pseudonimem Chet Faker i jak się później okazało, otworzył mu drzwi do kariery. Parę dni po publikacji piosenki, pewna nieznajoma wysłała do muzyka maila z zapytaniem, czy może jej wysłać wersję mp3 swojego utworu i czy może go umieścić na swoim blogu. Podobno była to jedyna osoba, której wysłał mp3 No Dig gity, jednak jakiś czas później ta właśnie piosenka stała się numerem jeden na portalu muzycznym Hype Machine. Od tamtej pory Chet Faker zaczął być coraz bardziej popularny, zagrał wiele koncertów, dołączył również do wytwórni Downtown.

Tak naprawdę nazywa się Nick Murphy, ma 23 lata i pochodzi z Melbourne. Dlaczego postanowił występować pod pseudonimem, który bezsprzecznie kojarzy się z jednym z największych muzyków jazzowych ubiegłego wieku, Chetem Bakerem? Faker w jednym z wywiadów wyjaśnił, że w jego rodzinnym mieście występuje już artysta nazywający się Nick Murphy, przez co zdarzało się, że ludzie chodzący na koncerty byli wprowadzani w błąd i oglądali na scenie nie tego Nicka, którego chcieli. Pseudonim artystyczny Chet Faker jest hołdem dla wspaniałego jazzmana, szczególnie dla barwy jego głosu – niezwykle emocjonalnej, kruchej i tworzącej aurę intymności. Młody muzyk inspiruje się śpiewem Bakera, starając się stworzyć podobny klimat w swojej twórczości. Chet Faker z muzyką był związany od zawsze. Jego rodzice mieli bardzo urozmaicone gusta muzyczne – matka słuchała przede wszystkim artystów z wytwórni Motown, Otisa Reddinga, Arethy Franklin, natomiast ojciec skłaniał się bardziej w stronę down-tempo i spokojnych, kobiecych wokali. To oni obudzili w artyście

Muzyka, jaką tworzy Faker to suma jego doświadczeń, przemyśleń i inspiracji. Jest to twórczość emocjonalna, jej celem ma być wzbogacenie słuchacza o nowe, ciekawe doznania

27


the spirit issue 02

fotografia: materiały prasowe

w sposób nienachalny i uspokajający. Jego muzyka jest taka, jak on sam – prosta, ludzka, interesująca. Również styl Cheta Fakera oddaje jego osobowość – charakterystyczna broda, proste kroje (szare bluzy, flanelowe koszule), nutka ekstrawagancji (ale tylko na scenie!) – ponoć na jed-

nym z koncertów przebrał się za kapitana statku wielorybniczego, co jest raczej niespotykanym i ciekawym zabiegiem artystycznym. I właśnie takie niuanse tworzą wielobarwną i niejednoznaczną postać jaką jest Chet Faker i jego jedyną w swoim rodzaju muzykę – perfekcyjnie niedopracowaną i przejmująco szczerą.

28


melba

ilustracja: Fanny Vaucher

29


the spirit issue 02

Tam gdzie rosną poziomki FILM

Nazwisko Bergman jest marką samą w sobie. Marką silną na tyle, że właściwie definiuje film, a pośrednio także jego ocenę. Bo jeśli zwykło mawiać się, że Europa wydała trzech wielkich reżyserów i obok Felliniegio oraz Buñuela , Bergman jest jednym z nich, to w gruncie rzeczy nie trzeba dodawać nic więcej. tekst: Aleksandra Krześniak

30


fotografia: materiały prasowe

melba

Nominacja do Oscara za najlepszy scenariusz, do nagrody BAFTA, Złoty Niedźwiedź na Berlinale, Nagroda Włoskich Krytyków Filmowych podczas MFF w Wenecji – wszystko to tylko utwierdza w przekonaniu, że mamy do czynienia z kinem wysokiej klasy. Skąd się bierze jego siła?

nego obrazu, w który chce wprowadzić reżyser. Gdzieś na pograniczu jawy i snu, wspomnienia z przeszłości mieszają się z wizjami przyszłości. Dla Borga to rozliczenie z życiem. Kwestia śmierci, Boga, samotności – to tematy, do których Bergman często wracał w swoich filmach. Syn luterańskiego duchownego pyta, czy Bóg istnieje. O ile w Tam, gdzie rosną poziomki dwa odmienne stanowiska reprezentowane są przez dwóch bohaterów (młodzieńców, z których jeden chce zostać pastorem, a drugi wierząc w siłę rozumu, lekarzem), o tyle w Siódmej pieczęci okazuje się, że nawet śmierć nie jest

Tam, gdzie rosną poziomki to historia 78-letniego profesora Isaaka Borga (Victor Sjöström), który wyrusza w podróż, by odebrać tytuł honoris causa i uczcić jubileusz swojej pracy. Jednak to tylko pewnego rodzaju szkielet filmu, klamra zamykająca kompozycję, określająca ramy in-

31


the spirit issue 02

w stanie odpowiedzieć na dręczące pytanie. Zwieńczeniem poszukiwań reżysera prawdopodobnie jest film Milczenie, z którego wynika: Boga nie ma.

serca, które niosą ze sobą niepokój, są związane ze złymi wydarzeniami. Główny bohater sam o sobie mówi, że jest martwy za życia, a przynajmniej tak się czuje. Uczony, wypalony wewnętrznie, szukający szeroko rozumianego sensu starzec, nie tylko mi przypomina postać z dramatu Goethego. Wielu znawców Bergmana uważa, że właśnie przez pryzmat Fausta powinno się ten film i Isaaka Borga odczytywać.

Film jest pełen symboli. Przede wszystkim czas: z jednej strony płynie – Isaak coraz bardziej zbliża się do śmierci, z drugiej zaś pojawia się motyw zegara bez wskazówek. Tytułowe poziomki (występujące także w kolejnym dziele Bergmana, Siódmej pieczęci), zbierane przez Sarę, pierwszą miłość Borga, rozsypały się, gdy pocałowała jego kuzyna – alegoria utraconej niewinności? Polana, na której rosną poziomki nie tylko jest świadkiem wielu wydarzeń, lecz także stanowi punkt zwrotny w podróży Isaaka, to na niej następuje pierwsza retrospekcja. Wiele jest w tym filmie z elementów kina drogi, na czele z dosiadającymi się pasażerami, z których każdy odgrywa rolę głosu sumienia. Przypominając głównemu bohaterowi konkretne osoby z jego życia, przyczyniają się do refleksji nad poszczególnymi relacjami.

Chociaż Tam, gdzie rosną poziomki jest uważany za jeden z lżejszych filmów szwedzkiego reżysera, nie można odmówić mu uroku nieustannego doszukiwania się w tym obrazie czegoś nowego. Jestem przekonana, że widz lubiący tego rodzaju zabawę z twórcą, będzie usatysfakcjonowany. Są dobre filmy, które ogląda się raz. To natomiast jest film, który ogląda się wiele razy.

Historia o starości, o pogodzeniu się ze sobą, światem, śmiercią to historia ponadczasowa. Być może dlatego, że opis świata Bergmana nie stracił na ważności, tak chętnie się do niego wraca. Motyw śmierci przewija się przez cały film. Napięcie, które wywołuje, dobrze oddaje muzyka, a właściwie jej brak. Słyszymy tylko pojedyncze dźwięki: tykanie zegara, stukot kopyt, bicie

32


fotografia: materiały prasowe

melba

sukienka: Ewa Morka bransoletka: Agata Bieleń buty: Aga Prus kołnierzyk: Raramodo torba: Rozwadowska Bags

33


the spirit issue 02

Kmiecik



the spirit issue 02


melba


the spirit issue 02

fotografie: Magdalena Kmiecik stylizacja: Benji Won modelka: Anne


ilustracja: Piotr Matejkowski

melba

39


Moda MARIOS MODA MĘSKA ALICJA FRĄCZEK VALENTINO



the spirit issue 02

Marios

PROJEKTANT

rozmawiała: Magdalena Nowosadzka

42


melba Marios to duet polsko-grecki. Jaki wpływ na waszą twórczość ma to, że pochodzicie z różnych krajów? Co was łączy, a co, oprócz mentalności wyniesionej z rodzinnego kraju, dzieli? Pochodzimy z rożnych kultur i mamy rożne, może nawet przeciwstawne temperamenty. Przez to nasza relacja, zwłaszcza na początku, była dla nas obu dość inspirująca, wnosząc nowe dla nas elementy, język, kulturę, tradycję. Dodatkowo, spotkaliśmy się na włoskiej ziemi, tam studiowaliśmy i kształtowaliśmy się mentalnie, tam mieszkamy. W ciągu 20 lat, od kiedy się poznaliśmy, nasze osobowości się zmieniły, uformowały się pod dużym wpływem tamtejszej kultury. Można powiedzieć, że łączy nas Italia – od włoskiego poczucia estetyki i sztuki – po kuchnię. Z drugiej strony, jak wspominaliśmy, różnimy się bardzo, głównie w sposobie spojrzenia na świat. Ale dzięki temu nieźle się uzupełniamy, zwłaszcza w naszej pracy i działalności kreatywnej.

wszelkie trudności. Sami nie zdawaliśmy sobie sprawy, że projekty tego typu, jak nasz są tak złożone i trudne w realizacji. Moda składa się z dużej liczby rożnych elementów, to bardzo skomplikowany proces. Poza tym utrzymanie sie na rynku to też nie prosta sprawa, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Oprócz względów praktycznych dochodzi sprawa konfrontacji, spojrzenia z innej perspektywy na daną kwestię oraz wymiana opinii. To daje ci druga osoba, lecz musi to być ktoś, z kim doskonale sie komunikujesz i kto ciebie inspiruje, podsyca twoją wyobraźnię. Obecnie coraz więcej młodych projektantów to samouki – co daje szkoła? Czy dobry projektant musi koniecznie umieć narysować kolekcję i uszyć ją w całości? Nie wydaje nam się, że tak jest, zwłaszcza że co roku setki absolwentów opuszczają szkoły mody i próbują swoich sił w tej branży. Im większe przygotowanie, tym lepiej. Choć szkoła nie daje talentu, ale może pomóc go rozwinąć. Poza tym ułatwia zrozumienie tego, co cię czeka, wprowadza do tej branży, dając trochę pewności siebie na początek. Reszta to doświadczenie uzyskiwane w praktyce i ono jest dużo ważniejsze. Dobry projektant nie musi umieć zrealizować sam kolekcji, poza tym nie dałby rady. Aktualnie istnieje wiele technik i sposobów, by doprowadzić własny projekt do tego, aby ujrzał światło dzienne, ale zazwyczaj dokonuje sie tego poprzez współpracę z innymi ludźmi. Najważniejsze żeby projektant wiedział dobrze, czego chce i dokąd zmierza. Potem potrzeba trochę szczęścia, by móc to zrealizować.

Jak na co dzień wygląda wasza współpraca? Macie jasno określone zadania, których się trzymacie, czy wszystko robicie razem? Wszystkie decyzje podejmujemy razem, zarówno dotyczące idei, czy koncepcji stylistyczno-estetycznej, jak i spraw związanych z administracją. W pracy kreatywnej Mayo pełni rolę poszukiwacza, działa bardziej intuicyjnie i wizjonersko, Leszek bardziej praktycznie, ma dużo wyobraźni i fantazji w rozwijaniu idei oraz znajdowaniu sposobów na jej realizację. Oczywiście nie jest to reguła, nie ma ról i często się wszystko przestawia. Czy uważacie, że łatwiej się pracuje w duecie? Jakie to niesie ze sobą korzyści? We dwójkę na pewno łatwiej jest udźwignąć

43


the spirit issue 02

Po ukończeniu szkoły z propozycją stworzenia nowej marki odzieżowej zgłosili się do was Japończycy z firmy Duomo. Czy gdyby nie oni Marios by nie powstał? Kto wie? Może by nie powstał, a może by powstało coś zupełnie innego. Mayo myślał od zawsze o założeniu własnej marki, więc pracując dla innych chętnie zaakceptował propozycję stworzenia jej przy współudziale firmy japońskiej.

jakiś czas, obserwując tamtejsze życie. Z pewnością było to dla nas fundamentalne doświadczenie. Naturalnie należało stworzyć coś, co by współgrało jak najlepiej z japońskim rynkiem i tamtą rzeczywistością. Duży wpływ na naszą pracę miał też kontakt z ludźmi, z którymi współpracowaliśmy, odpowiedzialnymi za realizację projektu, świetnymi profesjonalistami i fachowcami traktującymi swoją pracę z wielką pasją, nieznającymi rzeczy niemożliwych. Zauważyliśmy też, że w tak wysoko konsumpcyjnym i zamożnym społeczeństwie, klient przyzwyczajony jest do maksymalnej jakości. Japończycy z jednej strony są bardzo wymaga-

Jaki wpływ na waszą stylistykę miała Japonia? Jakbyście opisali japońską modę? Początkowo kolekcje były skierowane wyłącznie na rynek japoński. Mieszkaliśmy tam przez

44



the spirit issue 02 jący, a z drugiej otwarci na nowości, niemający ograniczeń w dziedzinie stroju i niebojący się eksperymentów. Dlatego właśnie tam zrozumieliśmy, że ubrania powinny być wykonane w perfekcyjny sposób, a przy tym oryginalne i nowoczesne. To, co stworzyli japońscy projektanci w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat jest fenomenalne i rewolucyjne.

Czy macie w planach kolejną kolaborację tego typu? Prawie do każdej kolekcji staramy się wprowadzać tego typu współpracę z rożnymi artystami. Na najbliższe lato wspólnie z Maja Wolińską, autorką animacji LOW POLLY EDEN stworzyliśmy serię elementów graficznych, screenów pochodzących z tego wideo przeniesionych następnie na tkaninę w formie druku all over, czy haftu. Na zimę 2013-14 razem z Ewą Chacianowską, działając w technice gobelinu, zrealizowaliśmy serie strojów-rzeźb, którą nazwaliśmy CARPET DRESS. Do następnej kolekcji, która będzie inspirowana kulturą marokańską, planujemy współpracę z francuską artystką Sabine Delafon.

Co się zmieniło dla was, gdy Marios stał się oficjalnie waszą własnością? Czy dało wam to więcej swobody, luzu w projektowaniu? Pod tym względem nie zmieniło się wiele. Właściwie zawsze mieliśmy wolną rękę jeśli chodzi o projektowanie, choć tez musieliśmy się liczyć z założoną wspólnie polityką marki. Później, owszem przybyło nam trochę swobody, ale też odpowiedzialności za własne czyny.

Czy mimo tego, że na co dzień działacie we Włoszech i Japonii, obserwujecie rynek polski? Jakbyście ocenili zmiany, które się przez ostatnie kilka lat dokonały w branży mody w Polsce? Z perspektywy czasu widzimy, że coraz więcej projektantów w Polsce ma możliwości i stara się zrealizować własne wizje, stworzyć coś nowego, co oznacza, że prawdopodobnie jest duży ferment w tej branży, więcej środków i coraz większe zapotrzebowanie. Odbiorcy natomiast są coraz lepiej przygotowani i mają coraz więcej smaku. Ale wiele jest jeszcze do zrobienia. Żeby stworzyć tożsamość polskiej mody potrzeba jeszcze sporo czasu oraz zmian o charakterze ekonomicznym. Mamy wrażenie, że wielu kreatorów skupionych jest głównie na wyrażeniu osobistej wizji. To dobre i bardzo ważne, lecz działanie w tej branży nie polega wyłącznie na kreatywności, moda to nie tylko wyrażenie artystyczne, stworzenie pojedynczego dzieła. To kompleksowy, spójny projekt, znalezienie się z nim i działanie na rynku. To bardzo złożone zadanie.

Wasza marka jest znana z nawiązywania współpracy z artystami. Współpracowaliście między innymi z Kubą Dąbrowskim i Karolem Radziszewskim. Opowiedzcie proszę, jak wygląda proces tworzenia kolekcji przy udziale innego artysty, jak wygląda proces łączenia form ubrania ze zdjęciami czy grafikami. Ten rodzaj współpracy to proces bardzo interesujący, choć również złożony. Należy poczuć to wspólne zamierzenie, zaufać sobie i pozwolić na swobodne działanie każdej strony. Trudność polega na połączeniu tych dwóch elementów w taki sposób, by miało to sens, wyrażało pewną przekonującą koncepcję, czy filozofię. Połączenie obrazu czy fotografii z ubraniem to dość żmudna praca. Trzeba znaleźć takie rozwiązania, które podkreślałyby walory obu stron. Bardzo ważne jest by stworzyć odpowiedni balans między formą a wizerunkiem. Z doświadczenia wiemy, że to nie zawsze funkcjonuje.

46



the spirit issue 02

48


melba

melba

fotografie: Yosuke Demukai stylizacje: Magdalena Nawrocka (Storygiver) włosy: Kacper Raczkowski (D’VISION ART) make-up: Paula Dzwigala modelka: Joanna Stachniak (Mango Models), Ewa Chacianowska

49


the spirit issue 02 MAMA MUMINKÒW Biografia Tove Jansson napisana na podstawie osobistych wspomnień i korespondencji przez bliską jej osobę, czyli Boel Westin. Przewracając strony pięknie wydanej książki dowiadujemy się, skąd postać Tootiki, czemu Topik i Topcia mają swój język i czemu Tatuś Muminka wyruszył w podróż jeszcze zanim został Tatusiem. Jednak przede wszystkim dowiemy się, że Jansson przede wszystkim była malarką, nie pisarką, co wyraźnie zaznaczała w korespondencji. Dla każdego fana Muminków pozycja absolutnie obowiązkowa.

LOUS Wpadam do domu i pierwsze co robię, to nerwowo zrzucam z siebie ładne, ale niewygodne ubrania. Tak jest, kiedy nie mam na sobie nic z Lous. Zaczęło się od sukienek z trójkątem na plecach, druga kolekcja już znacznie lepiej określiła stylistykę marki tworzonej przez Sylwię Antoszkiewicz. Do Not Disturb składa się z bluz z mięsistego, miękkiego materiału, luźnych spodni, piżam i lekkich koszulek. Niczemu właściwie nie można przypisać określonej funkcji. Płaszcz, bluza, szlafrok, piżama czy zestaw na wyjście ze znajomymi – wasz wybór, bo fasony i układanie się materiału na ciele dają wiele możliwości.

HORKRUKS Blogerka, która hipnotyzuje urodą. Mimo kobiecej zazdrości oglądam jej wyszukane i jednocześnie proste zdjęcia z zachwytem i z przyjemnością poznaję inspiracje. W dobie boomu na szafiarstwo każdy wartościowy blog w śmieciowej masie cieszy, szczególnie taki z określonym stylem i zamysłem, którego autorka się konsekwentnie trzyma.

50


melba

OUI Proste, więc piękne. Nowy projekt Poli Zag, czyli personalizowane bransoletki w surowym stylu. Cienki drucik, a na nim kot, sowa, motyl albo po prostu kółko. Oszczędnie też jest w ilości literek, bo góra dwie. Zaszaleć ze słowami możemy na innej wersji bransolety z kolekcji, czyli blaszce oplatającej nadgarstek.

BOCA BURGERS Najpierw były kebaby, które teraz straszą na każdej ulicy. Później przyszedł czas na napoje z galaretką, czyli bubble tea. Frytki belgijskie też miały swoje pięć minut. Teraz czas na burgerownie. Bułka, mięso i dodatki, tylko tym razem nie z fast foodu, tylko już dobrej jakości, z bajerem. Do niektórych lokali urządza się już pielgrzymki, tylko chyba już nie smakoszy, a lanserów, a jak chcecie tego uniknąć, to polecam Boca Burgers na Oboźnej. Świetny wystrój, lokal na uboczu, więc bez tłumów, miła atmosfera. Zdecydowanie polecam.

KALENDARZ 80 OKAZJI DO ŚWIĘTOWANIA Coś, co towarzyszy lubiącym dobrą organizację i ceniącym szelest kartek i zapach papieru – uwiecznianie codziennych zajęć nie w pikselach, ale tuszem. Kalendarz książkowy okazuje się codziennym luksusem w dobie komputeryzacji wszystkich i wszystkiego. Wybrałam ten od duetu Malwiny Konopackiej i Tomasza Bersza. Ilustracje, tym razem w tematyce muzycznej, umilają codzienne zapiski.

WYBRAŁA ZUZANNA PRUSIŃSKA Autorka bloga www.zuzolinska. blogspot.com, twórczyni targów mody Misz-Masz.


the spirit issue 02

Co pozostało?

MODA MĘSKA

“Moda przemija, styl pozostaje” - nie ma chyba na świecie entuzjasty trendów, który nie znałby tej bodaj najsłynniejszej maksymy cesarzowej mody, Coco Chanel. Osławiony aforyzm widnieje dumnie na przeważającej większości podtytułów blogów i w ulubionych cytatach ich właścicieli, a dziennikarze parający się nowinkami ze świata fashion bardzo często puentują swoje teksty używając powyższej dewizy. tekst: Mateusz Jarosławski

52


melba

Nawet współcześni gwiazdorzy i celebryci powołują się na słowa słynnej projektantki, próbując ulokować się tym samym w panteonie ikon męskiego szyku. Każdy chce być dziś stylowy. Nikt jednak nie wie, czym jest ów mityczny styl, o którym mówiła twórczyni małej czarnej.

duchowy, ikoniczny i ponadczasowy. Jest szeroką kategorią, która ujmuje nie tylko sposób ubierania się, ale i model życia oraz spektrum zachowań. Moda więc niejako służy stylowi, pomaga w wyrażeniu tego, kim jesteśmy oraz jacy chcemy być. Poprzez wizerunek wyrażamy siebie – swoją wrażliwość i sposób pojmowania świata. Styl staje się więc umiejętnością interpretacji mody w oparciu o własną osobowość i indywidualizm. Kiedy myślę styl, moja pamięć podsuwa mi ikoniczne postaci, takie jak Oscar Wilde, Clark Gable, James Dean czy Johnny Cash, których wizerunek był silnie sprzężony z osobowością. To mężczyźni, dla których to, co mają na sobie było jedynie dopełnieniem tego, kim byli. Styl w ich przypadku tworzył się mimochodem, jakby od niechcenia. Był wyrazem ich natury, wrodzonej klasy i pojmowania estetyki. Co pozostało po tamtych mężczyznach?

Często mam wrażenie, że wśród współczesnych wyznawców mody, styl staje się sprzecznie jej synonimem. Dziś moda to ubrania, które noszą wszyscy – rzadko kiedy bywa odzwierciedleniem dynamiki społecznej i wyrazem osobowości, stylu życia. Dziś moda jest ogólna, szeroko dostępna, przez co banalna. Dominacja sieciówek spowodowała zanik indywidualności i irytującą tendencję do masowości. Po ulicach miast chodzą klony, żywe stojaki ze sklepowych witryn, na których twarzach maluje się nieznośne poczucie wyjątkowości. Często nawet blogerzy oraz ludzie, którzy modą zajmują się zawodowo, porzucają eksperymenty na rzecz wygodnego konformizmu i nużącej poprawności. Czy istnieją więc jeszcze jednostki, którzy mają styl, czy już tylko ludzie modni?

Tęsknię za czasami, gdy moda i sposób doboru ubrań nie był przypadkowy. Kiedy styl był definiowany przez zespolenie duchowości z ubraniem, swoistą zabawę z garderobą, a nie jedynie przez kupno najnowszej kolekcji czołowej sieciówki.

Istnieje subtelna, choć niezwykle znacząca różnica między modą, a stylem. Moda ma charakter efemeryczny, styl zaś powinien mieć wymiar

53


the spirit issue 02

Frączek

PROJEKTANT

“Co to znaczy sztuczne? Stworzone przez człowieka, a nie naturę? W takim razie ubrania są sztuczno-niesztuczne. Bawełnę urodziła ziemia, a człowiek ja przetworzył. To paradoks i o nim właśnie są moje kolekcje.” tekst: Magdalena Nowosadzka

fotografie: Agata Mendziuk stylizacja i scenografia: Dorota Magdziarz charakteryzacja: Aga Hodowana modelka: Magdalena W. / Eastern Models

54





the spirit issue 02

Alicja Frączek ukończyła Międzynarodową Szkołę Kostiumografii i Projektowania Ubioru. Jak sama się przyznaje nie wygrała żadnego konkursu, ani nie była nigdzie na stażu. Jednak jej projekty udowadniają, że profesjonalizmu jej nie brakuje.

ną fakturę, są chropowate; naturalne, a jednak zawierające domieszkę czegoś niepasującego, np. bawełna ze srebrną nitką, lakierowany jersey. Projektantka sięga zarówno po stonowane kolory ziemi, jak i po soczyste barwy minerałów.

Jej pierwsza kolekcja Naturally Unnaturally Natural (nazwa pochodzi od tytułu ulubionej płyty nieistniejącego już zespołu) to wynik fascynacji różnicami pomiędzy tym, co naturalne i tym co nienaturalne. Ubrania mają więc dziw-

Obecnie Alicja przygotowuje nową kolekcję, która jak sama mówi jest kontynuacją wątku NUN zamoczoną w historycznych odniesieniach.

58



the spirit issue 02

Valentino

PROJEKTANT

Trudno znaleźć lepszą gwarancję jakości kolekcji, niż Haute Couture. Już sama nazwa tego sektora krawiectwa została objęta ochroną prawną. Jednym spośród dziesiątek szczegółowych ultimatów, które muszą spełnić domy mody posługujące się tym terminem, jest liczba modelek prezentujących kolekcję nie mniejszą, niż trzydzieści. Właściwie jeszcze przed obejrzeniem pokazu Valentino Haute Coture Fall/Winter 20122013 wiedziałam, czego się spodziewać. tekst: Aleksandra Krześniak

60


melba

Pier Paolo Piccioli i Maria Grazia Chiuri jako dyrektorzy kreatywni marki pracują od 2008 roku, czyli od momentu przejścia na emeryturę Valentino Garavaniego. O ich zawodowym duecie mówi się, że jest jak yin-yang – połączeniem nastrojowej, marzycielskiej natury Chiuri z wymagającym, pragmatycznym i trudnym w odbiorze charakterem Piccioliego. Ta niejednolitość ma swoje odzwierciedlenie w kolekcjach, które tworzą. Haute Coture Fall/Winter 20122013 zachowuje balans między materiałami (od ciężkiego weluru, przez krepę, satynę i jedwab po szyfon, muślin, koronki), kolorami i formami.

w Polsce, jako secesja). W swoich pracach plastycznych bardzo często wykorzystywał on motywy arabeski, płynnej, falistej linii. Dekoracyjność materiałów tłumiła stosunkowo prosta forma ubrań – ostre, geometryczne cięcia, idealnie dopasowane do ciała. Inną, rzucającą się w oczy kwestią, był brak jakiejkolwiek biżuterii, czy dodatków. Ich funkcję pełniły, występujące od czasu do czasu, wstawki ze świecącego, czarnego materiału, hafty, przyszyte srebrne koraliki. Same modelki miały delikatny, prawie niewidoczny makijaż. Najmocniejszy i najsłabszy punkt kolekcji? Najlepsza, moim zdaniem, była czarna suknia, która otwierała pokaz, bardzo kobieca, zmysłowa, ale nie prowokacyjna. Najmniej atrakcyjna okazała się wykonana z weluru czerwona sukienka – przeciętna, bezkształtna, ze źle wybranego materiału. Zaskoczyły mnie wielowarstwowe, pastelowe, falbaniaste stroje, uszyte z syfonu wytłoczonego brokatowymi kwiatami. Gdzieś tam balansowało to na granicy kiczu i ekstrawagancji, ale na szczęście kolekcja zdominowana została przez klasyczne, proste, małe czarne w wersji maksi.

Najbardziej charakterystyczny elementem pokazu była cyklicznie powracająca peleryna. O ile zeszły sezon należał do tych krótkich, sięgających pasa, o tyle Valentino proponuje peleryny w wydaniu maksi, nieco teatralne, ciągnące się po ziemi lub kończące przed kostką. Połączenie ich z czarnymi sukniami z trenem, długim rękawem, przywoływało na myśl skojarzenia czegoś tajemniczego, mrocznego, w pewnym sensie nieziemskiego. Tę jednostajność przełamały kolejne projekty, wykonane z kwiecistego materiału: połyskującego, haftowanego złotą nitką i błyszczącymi kamieniami.

Na uwagę zasługuje także muzyka, istotny element każdego pokazu. W tym przypadku niestety tylko jej końcówka, czyli Vitamin String Quartet (kwartet smyczkowy z Los Angeles) w coverze piosenki Clock zespołu Coldplay.

Inspiracją dla tej kolekcji była twórczość Williama Morrisa (1834-1884), angielskiego pisarza, poety, malarza, architekta; jednego z prekursorów Art Nouveau we Francji (stylu znanego

61


the spirit issue 02

fotografia: Deborah Turbeville / materiały prasowe

Pozostała część ścieżki dźwiękowej to zlepek różnych utworów, bez charakteru, wyrazu i – trudno oprzeć się wrażeniu, że także – bez większego pomysłu, jak spoić to w integralną całość. Subiektywnie oceniając tę kolekcję, można się zgodzić lub nie z wieloma kwestiami. Nie można natomiast nie być pod wrażeniem dokładności i precyzji, z jaką została wykonana. Nie można nie docenić jakości na najwyższym poziomie.

62


ilustracja: Justyna Warwas


Kołodziejski

SPIRITUAL FAKE

fotografie: Jacek Kołodziejski modelki: Iza / AMQ Models Klaudyna / Gaga Models stylizacja: Elwira Rutkowska scenografia: Zuza Słomińska włosy i make-up: Agnieszka Hodowana postprodukcja: Paweł Modej


melba










Fotografia ŁUKASZ WIERZBOWSKI ANNA BLODA VIVIANE SASSEN LIDIA POPIEL



the spirit issue 02

Wierzbowski

76


melba Jak zaczęła się twoja przygoda z fotografią? W trakcie trzeciego roku studiów psychologicznych we Wrocławiu postanowiłem znaleźć pretekst do ruszenia się z domu i zrobienia czegoś kreatywnego. Studia nie do końca spełniały moje oczekiwania, czułem że to nie jest moje miejsce. Fotografia okazała się znakomitym antidotum na swoisty kryzys, który mnie wtedy dopadł i świetną formą relaksu, a z czasem zaczęła głębiej wkraczać w moją codzienność, nadając jej uroczo chaotyczny rytm.

nia i zaczynamy działać. Oczywiście w przypadku sesji zleconych wszystko jest bardziej dopracowane czasowo i podparte obecnością stylistów, bądź makijażystów, ale sedno procesu jest równie proste. Chodzi o interakcję modelki z przestrzenią, niekoniecznie znaną, a często widzianą po raz pierwszy. Zderzenie z rzeczywistością, spontaniczną przygodę, eksplorację możliwości. Miejscem akcji może być zarówno mieszkanie znajomego, jak i las za miastem. Często mam wrażenie, że sesja jest przy okazji rozmowy, w której mam przyjemność uczestniczyć. Porozumienie z modelką jest dla mnie bardzo ważne, dbam o to, by ekspresja nie była niczym ograniczona. Ważne by poddać się trochę chwili i oderwać od utartych reguł.

Czym ona dla ciebie jest? Pasją, radością codzienności, formą autoekspresji. Twoje prace doceniają nie tylko magazyny i projektanci, ale i liczne galerie sztuki. Czujesz się bardziej fotografem, artystą, a może jednym i drugim? Chyba ani jednym, ani drugim. Moja dość pokrętna kariera zawodowa (jestem zarówno dyplomowanym technikiem dentystycznym, jak i magistrem psychologii) powstrzymuje mnie przed definiowaniem się w takich kategoriach. Jestem człowiekiem lubiącym robić zdjęcia, które inni ludzie najwyraźniej lubią oglądać. Cieszę się, że moje prace docenione zostają zarówno przez środowisko osób związanych z modą, jak i sztuką. Egzystowanie pomiędzy tymi przestrzeniami daje mi dużo swobody, zarówno w umacnianiu własnego stylu, jak i eksperymentowaniu. Nie czuję presji, robię to, co podpowiada mi intuicja.

Fotografujesz głównie analogowo, dlaczego? Pozwala mi to na większą odwagę, wymaga skupienia i selektywności. Niepewność efektu jest ekscytująca, choć przy dużych zleceniach bywa stresująca. Podoba mi się ponadto wymiar fizyczny filmu, to że realnie istnieje, mogę go dotknąć, a on gdzieś w sobie trzyma fragment podpatrzonej przeze mnie rzeczywistości. Co cię inspiruje? Skąd czerpiesz pomysły do swoich zdjęć? Fascynują mnie przestrzenie, struktury stworzone zarówno przez naturę, jak i człowieka. Staram się je integrować, odnajdywać zależności. W czym tkwi sekret udanego zdjęcia? Od pierwszego wejrzenia wypala miejsce w naszym umyśle, zagnieżdża się. Daje się podglądać. Wracamy do niego – budzi wtedy skojarzenia, wrasta w nas, staje sie integralną częścią pamięci.

Jak wyglądają twoje przygotowania do sesji? Umawiam się z modelką, wymyślamy jakieś miejsce, wybieramy z szafy lub pożyczamy ubra-

77


the spirit issue 02

Masz jakąś główną myśl, która towarzyszy ci podczas fotografowania? Skupiam się na podróży, dużo rozmawiam z osobami fotografowanymi, wspólnie szukamy możliwości, staramy się realizować pomysły.

Jakie znaczenie ma moda w twojej fotografii? Stanowi dopełnienie, a przy tym pozwala manipulować kontekstem. Czasem jest rekwizytem, czasami motywem dominującym. Moja mama jest krawcową, więc mój dom zawsze był przepełniony ubraniami i materiałami. Jego kolory, materiały i faktury mnie zwyczajnie fascynowały w sposób mniej lub bardziej świadomy.

Kim są modelki i modele, których fotografujesz? To moja rodzina, przyjaciele i znajomi.

78


melba

Czy masz jakieś rady dla początkujących fotografów? Kierujcie się własną intuicją.

Która pora dnia na zdjęcia jest twoją ulubioną? Późne popołudnie, skąpane w żółciach i pomarańczach słońca, czyli złota godzina.

Jakie masz plany na najbliższą przyszłość? Jestem w trakcie realizacji kilku projektów, są to zarówno kolaboracje z projektantami, sesje dla magazynów oraz przygotowania do wystaw. Niedługo ukaże się również mój nowy album.

Skąd wzięła się nazwa bloga Sequin Covered Swans? Poszukiwałem nazwy intrygującej, budzącej miłe skojarzenia, brzmiącej trochę przewrotnie, lekko nierealnie. Fotografowie, których podziwiasz. Wolfgang Tillmans, Guy Buordin, William Eggleston.

rozmawiała: Nina Sawińska

79



melba

fotografie: Łukasz Wierzbowski

Urodzony w 1983 roku w Lublincu, mieszka i pracuje we Wrocławiu. Fotografią zainteresował się będąc na trzecim roku studiów psychologicznych. Od tej pory tworzy nieustannie, a jego prace ukazały się w kilkudziesięciu magazynach i zinach, na okładkach płyt i książek, a także wystawach na całym świecie. Fotografo-

wał dla marek, takich jak Urban Outfitters, Solar, czy Pull & Bear. W swoich pracach skupia się na relacji między modelką a przestrzenią. Stara się chwytać chwile, ruchy, pozy złapane gdzieś pomiędzy, momenty pozbawionej pozowania nieważkości. Prowadzi bloga sequin-covered-swans.tumblr.com

81


the spirit issue 02

fotografia: Anna Bloda

Anna Bloda

82


melba

Duchowość to przede wszystkim proces, to żmudna nauka samego siebie. W pewnym sensie być uduchowionym to wielka sztuka, prawie że ekskluzywna domena. Bezduch i duch od zarania toczą ze sobą walkę. Na tle religijnych sporów zabija się człowieka, niweczy dar życia, a to, co sacrum, z łatwością zamienia się w profanum. Duch jednak nie mieszka w dogmatach i nie ma nic wspólnego z fanatyzmem. Być uduchowionym i zawrzeć się w duchu, nie oznacza ślepego poddania się żadnej religii. To, co spirytualne wymyka się spoza wszelkich dogmatów.

zystencji, wgląd w siebie, zrozumienie tego, co materialne, a co eteryczne i wewnętrznie oraz znalezienie właściwych proporcji – oto wyzwanie. Współczesny człowiek ma ogrom narzędzi sprzyjających rozproszeniu uwagi. Jesteśmy raczej nastawieni, by ciszę w nas samych zagłuszyć, aniżeli w ciszy pozostać i się jej poddać. Świat jest hałaśliwy, a ów zgiełk przenika do naszych głów. Dla ducha natomiast zabójcze są projekcje i niekończące się monologi maszynki, jaką nazywa się ego. Nawyki i powtarzane rutynowo schematy myślenia są podwaliną dla odtwórczości i zakodowanego patrzenia na rzeczywistość. A to właśnie umiejętność czyszczenia głowy i rozpoznanie trików ja sprawiają, że rozwijamy się jako istoty kreatywne i dojrzewamy jako artyści. Zwłaszcza teraz, w dobie technologicznej ekspansji oraz przesytu informacji wizualnej, rośnie ryzyko naśladownictwa. Obecnie nietrudno stać się fotografem, o wiele trudniej jest utrzymać w sobie wewnętrzne dziecko, a co za tym idzie naiwność patrzenia. Świeże oko i oryginalność percepcji to dar. Można się z nim urodzić, ale przede wszystkim trzeba to wypracować. Wizjoner to czysty duch.

Żyjemy w ciekawych czasach, prawie apokaliptycznych. Z jednej strony mentalność, aktywność umysłowa, percepcja i rozumienie rzeczywistości wznosi się na najwyższą falę, a z drugiej strony triumfuje rozpad fundamentalnych dla człowieka zasad. Wkrada się nam tutaj mała anarchia i odrodzenie dekadentyzmu. Nasze pokolenie jest pokoleniem przełomowym. Mamy dostęp do najnowszych odkryć w dziedzinach neurologii, psychologii i technologii. Nauczyliśmy się odkrywać związek pomiędzy ciałem a umysłem. Uwierzyliśmy w magię, popartą dowodami. Coraz to pojawiają się nowi prorocy i mistycy, głosząc nauki doskonalsze od samego Jezusa. Wszystko sprowadza się do zrozumienia samego siebie i umiejętności bycia uważnym. Właśnie uważność w duchowości jest prymująca. Próba określenia sensu eg-

83


the spirit issue 02

Viviane Sassen Życie między Europą a Afryką. Praca między samodzielnymi projektami a zleceniami komercyjnymi. Fotografia między ciałem a obiektem. U Viviane Sassen wszystko opiera się na dwuznaczności. Transgresja jest nieunikniona. tekst: Alicja Caban

84


melba

Między ciałem a modą Viviane Sassen urodziła się w Amsterdamie, ale nie czuje się Europejką. Jest związana z Kenią, choć w Afryce zawsze pozostanie cudzoziemcem. Jednak dla artystki fotografia mody nie zna granic.

Re-Magazine czy Dazed & Confused. Traktowały one ciało jako rzeźbę, którego przedłużenie stanowią obiekty i ubrania. Proste pomysły przeradzały się w zaskakujące efekty. Przełomem w karierze Sassen określa podróż z mężem do Kenii w 2002 roku. Powrót do kraju, w którym się wychowała, obudził w niej fale nowych inspiracji. Afryka do dziś skrywa wyrafinowane tajemnice i intensywnie działa na jej podświadomość. Powrót stał się przyczynkiem do powstania indywidualnych projektów: Flamboya, Parasomnia, Ultra Violet i Die Son Sien Alles. Uwodzicielska czystość koloru przyczyniła się do wytworzenia performatywnych fotografii, gdzie bohaterowie funkcjonują na granicy jawy i snu. Język Sassen bywa surrealistyczny i ekstrawagancki. Nawet w zleceniach komercyjnych nie boi się eksperymentować ze sztuką. Uwalnia ciała swoich modeli spod władzy grawitacji i nasyca obrazy intensywnymi kolorami. Czasem prowokuje nieśmiałym ekshibicjonizmem. Ukrywa twarze modeli, bawiąc się w mistyfikację. Jej seksualne kompozycje ciała i cieni wplecione w energetyczne kolory tworzą modowe formy abstrakcyjne. W przeciwieństwie do autorskich projektów, zlecenia komercyjne wykonuje w ścisłej współpracy, najczęściej z pokaźnym zespołem stylistów, wizażystów, modeli i dyrektorów artystycznych. Czasami to aż 30 osób. Sassen zyskuje dużą swobodę w wytworzonym przez grupę specjalistów placu zabaw, działa intuicyjnie i szybko. Nazywa to swoim laboratorium. Fotografka przeważnie unika re-

W stronę fotografii Viviane zaczynała od mody. Przez dwa lata studiowała projektowanie mody w Arnhem. Zanim na stałe związała się z fotografią, pracowała jeszcze jako modelka, między innymi z projektantami Viktor & Rolf. Nie czuła się dobrze przed obiektywem, męskie spojrzenie na ciało kobiety budziło w niej poczucie niepewności. Ale przyniosło też doświadczenie i punkt odniesienia do późniejszej pracy z modelką, już po drugiej stronie aparatu. Pracę jako fotograf rozpoczęła w 1997 roku, po ukończeniu studiów. Początkowo inspirowali ją Nan Goldin i Nobuyoshi Araki, głównie ze względu na swój formalny język i sposób obrazowania życia. Jednak Viviane szybko wypracowała swój własny styl, stawiając na inscenizację, a właściwie tworzenie abstrakcyjnych kompozycji. Nie interesowała ją zbytnio fizjonomia postaci, tylko archetypiczny obraz o uniwersalnym znaczeniu. Kontakt wzrokowy miał przerodzić się w kontakt fizyczny. Abstrakcja i eksperymenty Jej indywidualny styl narodził się podczas eksperymentalnej współpracy z Emmeline de Mooij, z którą pracowała przy sesjach dla

85


the spirit issue 02

tuszu. Myślę, że obraz jest piękniejszy i bardziej czarujący, gdy nie jest doskonały. Nie chcesz czuć sztuczności, chcesz temu wierzyć – mówi w wywiadzie dla Camera Littera. W końcu mają powstać obrazy, które fascynują i działają na wyobraźnię, gdzie strach i pożądanie łączą się ze sobą i zatrzymują naszą uwagę na dłużej niż kilka sekund.

są bardziej zachowawczy, wolą nie ryzykować, więc zatrudniają Mario Testino czy Stevena Meisela. W konsekwencji powstaje coraz więcej nudnych kampanii, które przedstawiają po prostu kolejną dziewczynę z torebką. Artystce rutyna chyba jednak nie grozi. Chociaż często podkreśla brak zainteresowania biznesem modowym, sama Charlotte Cotton powiedziała, że fotografia mody Sassen na dobre przesunęła granice gatunku.

Dziewczyna z torebką Viviane rzadko pracuje dla mainstreamowych magazynów mody. Przyznaje, że nie chce tego robić i zdaje sobie sprawę, że nikt nie byłby z niej zadowolony. Jej zdaniem takie zlecenia polegają głównie na przypodobaniu się klientowi i nie pozostawiają wiele miejsca na upływ ekspresji artystycznej. Język Sassen jest zbyt niepewny i dwuznaczny, aby zdołał dobrze sprzedać ubrania. Pasuje do takich tytułów jak i-D czy Purple Magazine, ale z Vogue’iem mogłoby być ciężko. Oczywiście zdarzały się projekty komercyjne, z których wykonania jest zadowolona. W Camera Littera Sassen wspomina pracę przy kampanii Miu Miu dla Prady: Kiedyś Miuchia Prada była znana ze swoich odważnych kampanii reklamowych. Prosiła młodych i początkujących fotografów o zrobienie kampanii i faktycznie mogli robić to po swojemu. Byłam chyba jedną z ostatnich, ponieważ po 9/11 wszystko się zmieniło. Dziś liczący się na rynku projektanci

In and out of fashion 17 lat dorobku Viviane Sassen w fotografii mody zostało niedawno zebrane i uporządkowane. Oprócz publikacji książkowej, w Amsterdamie została zorganizowana retrospektywna wystawa In and out of fashion. Jest to zbiór ponad trzystu zdjęć pochodzących zarówno z początków kariery Holenderki, jak i jej późniejszych modowych kampanii i edytoriali. W muzeum Huis Marseille pokazane są nie tylko efekty pracy fotografki, ale również sceny zza kulis sesji zdjęciowych oraz cykl fotografii poświęcony Roxane Danset, głównej stylistce i muzie artystki. Przygotowanie wystawy było dla Sassen sporym wyzwaniem, bo fotografia mody, w przeciwieństwie do sztuki, pełni określone funkcje i umieszczenie jej w ramach obrazów na ścianach muzeum nie zawsze może zadziałać.

86


ilustracja: Emma Dajska


the spirit issue 02

88


Bielska

89

melba



91


the spirit issue 02

92


melba

fotografie: Kasia Bielska stylizacja: Zuza Sowińska set design: Natalia Kacper Mleczak make-up: Marcin Szczepaniak włosy: Sławek Oszajca modelka: Cleo / Mango Models

93


the spirit issue 02

Popiel O, zgrozo! Wszystko jest możliwe. Szczególnie w fotografii. Ludzie w diabelski sposób zmieniają swoje oblicza, sylwetki, zmieniają nie do poznania swój charakter i styl, ale dziwne sytuacje na tym polu zdarzały się już wcześniej. Druga połowa XIX wieku to objawienie Williama H. Mumlera i jego nadprzyrodzonych zdolności do portretowania osób wraz z duchami ukochanych zmarłych. Widma pojawiały się na zdjęciach najczęściej za plecami portretowanych (zdarzały się nawet ręce ducha ułożone na ramionach opuszczonej osoby) lub unosiły się ponad sylwetką, czasami tworząc jedynie ledwo czytelną, eteryczną obecność, osnutą mgłą.

Czy jeden z największych fotografów mody naszych lat, Paolo Roversi, zapatrzył się na ten szczególny rodzaj obrazów? Emocje wyzierają z fotografii Roversiego. W charakterystycznej chłodnej barwie, podkreślającej nierealność, wprowadzającej do świata, który wydaje się być też trochę chory, w egzaltowanych, wystudiowanych pozach najpiękniejszych modelek świata, o bezkreśnie smutnych spojrzeniach, w miękkości sylwetek, w ich liniach odnajdujemy wszystko to, co podskórnie czujemy, że istnieje, stoi za naszymi plecami. Delikatnie kładzie nam ręce na ramionach i któregoś dnia zabierze nas ze sobą.

Spirit photography, mimo lekkiego chłodu wiejącego od niej, była przesycona emocjami dramatycznie zerwanych związków. Zerwanych nie do końca, z ogromną wolą podtrzymania kontaktu za wszelką cenę, na jakimkolwiek poziomie.

94


fotografia: Maria Eriksson

melba

95


Fashion People ROMA GĄSIOROWSKA KASIA PIELUŻEK BLOG STREET FASHION


ilustracja: Emma Dajska


the spirit issue 02

Roma Gąsiorowska STYL

Te ubrania wydają się nie mieć nic ze sobą wspólnego. Co może łączyć elegancką koszulę, biurową sukienkę i sportową kurtkę? Paleta barw nie ta, krój różny, nawet deseń nie śmie się powtarzać. A jednak jest w nich coś, co sprawia, że w przewrotny sposób tworzą całość. Nietypową i pełną sprzeczności, ale jednak spójną. Stara Bardzo marka, którą firmowane są projekty idealnie oddają jej założycielkę. tekst: Marta Dyba

98


melba Roma Gąsiorowska to osoba, której nie da się zamknąć w schematy. To przede wszystkim aktorka. Aktorka z powołania, z pasji, wreszcie z zawodu. Już w trakcie studiów podejmuje pierwsze wybory, które potem zaważą na jej karierze. Jednym z nich jest rozpoczęcie pracy w Teatrze Rozmaitości. Równolegle przychodzi do niej propozycja zagrania w Teatrze Starym w Krakowie. Jednak ten odbiega od koncepcji sztuki, którą przyjęła aktorka.

Nie mniej kontrowersji budzi popisowo zagrana przez nią Ki. Roma Gąsiorowska świetnie sprawdza się w rolach charakterystycznych, dopasowując się do wizji reżyserów. Samą siebie postrzega jako narzędzie w ich rękach. Ufa ich wizji i stara się ją wypełniać. Pojawia się w skrajnie różnych produkcjach – od ciężkich filmów, przez komedie romantyczne, aż po seriale. Jednak aktorstwo nie wystarcza. Innym sposobem na wyrażanie siebie są stylizacje. O strojach Romy Gąsiorowskiej rozpisują się portale plotkarskie. Jest kolorowo, jest eklektycznie, całość rzuca się w oczy. Krytykowana za kolorowe rajstopy i tony chust, nie rezygnuje z siebie. Na wieczorne wyjście zakłada szorty

fotografia: materiały prasowe

Nie stroni od filmów ciężkich, od grania ról, które na długo zostają w pamięci. Nominowana do Nagrody Polskiego Kina Niezależnego im. Jana Machulskiego szokuje widzów w Wojnie polsko – ruskiej, a potem w Sali Samobójców.

99


the spirit issue 02 w kwiaty, do niebieskiej sukienki w grochy dorzuca zielone rajstopy. Jednego dnia zakłada satynową sukienkę z fioletowym bolerkiem do kompletu, drugiego stylizuje się na punkową księżniczkę. Bez wątpienia jej styl nie jest możliwy do podrobienia. Nietypowy i szokujący, wiele mówi o niej samej i sprawia, że chętnie wypowiadają się o nim także inni. Roma Gąsiorowska to wolny duch, niepotrafiący dopasować się do istniejących już norm, lecz cały czas szukający dla siebie ujścia. Przede wszystkim w sztuce. Nie dziwi więc założenie przez nią marki Stara Bardzo. Aktorka podejmuje pierwsze kroki jako projektantka i serwuje swoim odbiorcom ubrania nietypowe. Nietypowe i za każdym razem inne. Pierwszą kolekcją było 7 grzechów głównych. To w niej połączone zostały grochy, kwiaty, a nawet geometryczne wzory. Obejmowała rozkloszowane sukienki, kombinezony, a także suknie wieczorowe. Do każdego grzechu dopasowane było przysłowie, bądź sentencja. Pychę symbolizował jedwabny kombinezon, lenistwo – krótka sukienka z tiulową spódniczką, nieumiarkowanie – satynowa suknia wieczorowa. Następna kolekcja była wyrazem fascynacji wzorami kwiatowymi, które niejednokrotnie przeradzały się w impresjonistyczne plamy. Stygmaty to również okrycia wierzchnie w barwach fioletu i błękitu oraz sukienki, które po odpowiednim udrapowaniu zyskują kaptury. Pojawieniu się nowego pomysłu towarzyszyły kolejne projekty. Roma Gąsiorowska łączy bowiem modę z performancem i reżyserią, która

100

również jest jej pasją. Kręcony z udziałem publiczności film stał się zalążkiem późniejszego video artu, w którym główne role odegrały twarze promujące projekty. Najnowszą kolekcję – Amor Amor znaleźć można na Natinaf. Pierwsze skrzypce w niej gra aksamit. To z niego stworzone są piękne rzeczy, o których wspomina autorka w swoim opisie zamieszczonym na stronie. Poza ich tworzeniem zajmuje się również produkcją idei i łączeniem ludzi. A tego wyrazem jest powstanie What a mystique place – miejsca jedynego w swoim rodzaju, ośrodka rozwoju duchowego i artystycznego, gdzie można się spotkać z artystami, czy wziąć udział w medytacjach i warsztatach rozwojowych. Nie tak wielka przestrzeń daje ogromne pole dla kolejnych pomysłów aktorki. A tych z pewnością jej nie zabraknie. To osoba o artystycznym duchu i zapale wyrażanym w pracy. Jest jak ubrania, które projektuje. Można zarzucać im niespójność. Można powiedzieć, że każda kolekcja wydaje się być mieszaniną wielu różnych stylów, inspiracji i wpływów, miszmaszem wzorów i kolorów, zebranych w jedną całość i połączonych różnorodnością krojów, ale posiadającym to, czego wielu projektom brakuje – duszę.


ilustracja: Julia Mirny


the spirit issue 02

fotografie: Monika Kmita & Łukasz Pik stylizacja: Maciek Banasiak make-up: Paula Dźwigała magic arm: So Serious model: Piotr Jör Grabowski podziękowania: Daylight Studio

Kmita & Pik 102









110



the spirit issue 02

Pielużek

KOSTIUMOGRAF Jak zaczęła się twoja współpraca z Czesławem? To były jego początki. Właśnie zrobił pierwszy teledysk do Maszynki do świerkania w Kopenhadze. Zadzwonił do mnie któregoś dnia i zaproponował współpracę. Powiedział: Hej! Słuchaj, chcę zrobić klip w Polsce. Może chciałabyś pomóc? Zgodziłam się od razu. Mieszkałam wtedy w Poznaniu i tam właśnie zrealizowaliśmy nasz pierwszy wspólny teledysk.

Czyli jako kostiumograf i scenograf debiutowałaś u Czesława? Tak naprawdę pierwszy raz współpracowałam przy tworzeniu teledysku z zespołem Biff. Ania Brachaczek i Leszek Fochmann kręcili klip do Ślązaka w Tucznie. To jest taka mała piękna miejscowość między Poznaniem a Szczecinem. Zjechali się wszyscy znajomi, ja też spakowałam kolorowe rzeczy do toreb i pojechałam im pomóc. Na przystanku autobusowym rozciągnęliśmy tkaninę, żeby mieć blue screen, teledysk kręciliśmy pod lasem. Tańczyliśmy i grillowaliśmy razem z mieszkańcami Tuczna. Ale najważniejsze jest to, że tam zaczęłam myśleć o pracy przy kostiumach i scenografii na poważnie. Potem zadzwonił właśnie Czesiek z propozycją zrobienia teledysku. Co prawda, kiedy dostałam listę od reżysera i operatora z wymaganiami, okazało się, że nie wszystko rozumiem, wielu rzeczy musiałam nauczyć się w międzyczasie.

W Teatrze Kreatury byłaś przede wszystkim aktorką. Nie brałaś pod uwagę kariery aktorskiej? W pewnym momencie aktorstwo przestało mnie interesować i nie chodzi o to, że się na coś obraziłam. Ostatnim przestawieniem, jakie tam zrobiłam był monodram i zrozumiałam, że czuję się już zrealizowana na tej płaszczyźnie. Teraz interesuje mnie kreowanie historii od drugiej strony.

Ale współpraca z ekipą Czesława trwa cały czas? Tak, jest ten sam reżyser Meds Hemmingsen i operator Meds Kongerskov. Oni są w Kopenhadze, a ja z Basią Kaniewską stanowimy taką polską stronę ekipy. Postój zimowy i Do Laury to były duże przedsięwzięcia, dlatego mieliśmy

Myślałaś już wtedy o kostiumach i scenografii? Teatr tego typu nie zatrudnia kostiumografa. Tam trzeba samemu biegać po second handach i grzebać w szafach. Musisz zadbać o wszystko sam.

112


melba też już polską producentkę. Na samym początku z Basią zajmowałyśmy się wszystkim, również organizacją całej pracy. Teraz ja robię kostiumy i scenografię, a Basia pracuje z operatorem i reżyserem.

wały. Na planie nie ma krawcowej, która uszyje wszystko, tak jak to jest w teatrze. Tu jestem skazana na to, co znajdę w wypożyczalniach i vintage shopach. A w polskich wypożyczalniach kostiumów w Warszawie i w Łodzi większość kostiumów nadaje się tylko do scen wojennych i powstań. Chcielibyśmy wykorzystać w takim klipie ubrania młodych polskich projektantów. Jednak nie wszyscy mają sample, które mogliby pożyczyć albo po prostu nie chcą się w takie rzeczy bawić. Większość woli bezpiecznie działać w obszarze typowo modowym, dawać rzeczy tylko na sesje zaufanym stylistom.

Na planie jest miejsce na niespodzianki? Zdarzają się, ale poniekąd wynikają one ze tego, że brakuje odpowiedniego budżetu albo czasu. Na przykład w szczegółowo zaplanowanym Postoju Zimowym, utrzymanym w estetyce lat 60. problemem były fryzury. Statyści nie pozwolą się przecież obciąć albo przefarbować na dwa dni zdjęciowe, nie da się tak dopracować obsady, żeby wszystkie fryzury do siebie paso-

fotografia: Mads Køngerskov

113


the spirit issue 02 Pojawienie się w teledysku nie byłoby świetną formą promocji? Z jednej strony tak, ale z drugiej zdarza się, że ubrania po wypożyczeniu wracają zniszczone i brudne, a nikt nie chce za to brać odpowiedzialności. Dając rzeczy na sesję zdjęciową wiesz, że modelka będzie stała na cykloramie, ubrania zostaną na nią nałożone. A na planie klipu są statyści, którzy wychodzą w międzyczasie na kawę, ktoś na kogoś wpadnie, tą kawą się obleje itd. Dlatego obawy projektantów mnie nie dziwią.

czy do zrobienia. Przy Postoju rzeczywiście była fajna zabawa z ciuchami, a w Do Laury ze scenografią. W staroprzemysłowej hali w Łodzi wybudowaliśmy slumsy. Wcześniej nie było tam nic. Wzięłam do pomocy chłopaków z teatru Biuro Podróży. To teatr uliczny, w którym jestem wyjazdowym kostiumografem i scenografem. Znaleźliśmy w jednym pomieszczeniu składowisko zmurszałego starego drewna, z którego wybudowaliśmy domki. Jeździliśmy też zbierać rzeczy z wysypiska śmieci. Siedzieliśmy w tej hali półtora tygodnia i zasuwaliśmy od rana do nocy, żeby to wszystko wybudować. Wszystkie baseny z wodą sami wykładaliśmy folią i napełnialiśmy, wcześniej to były stare bielniki. Zwoziliśmy też drzewa i liście. Misterny plan. Kiedy aktorzy i statyści wchodzili na plan, robili wielkie oczy.

Ile czasu zajmuje Tobie przygotowanie kostiumów i scenografii do teledysku? Każdy plan jest zupełnie inny. Z Medsem pracuję już długo, znamy się i wiem, czego on ode mnie oczekuje. Wysyłamy sobie referencyjne obrazki, stare zdjęcia, kadry z filmów, ale nie musi już sprawdzać rzeczy, które przynoszę na plan. W Postoju Zimowym miałam też asystentów. Było mało czasu, bo na plan przyjechałam prosto ze Szczecina, gdzie robiłam kostiumy do spektaklu Dziewczyna na kanapie Natalii Sołtysik. Wcześniej założyliśmy, że znajdziemy pomieszczenia fajnie umeblowane. Okazało się, że jest z tym problem. Mieliśmy miejsca, które były puste. Szukałam mebli, prosiłam ludzi którzy chcieli je sprzedać, czy nie byliby w stanie ich wypożyczyć za przysłowiową bombonierkę, a jeśli ktoś miał firmę to na zasadzie barteru. Tak dostaliśmy super meble od chłopaków z Miejsca. Z ubraniami poratowały nas dziewczyny z vintage shopu z Krakowa. Akurat wraca moda na minispódniczki i proste kroje.

A jak pracuje się przy filmach krótkometrażowych? Też bardzo różnie. Najważniejsze jest to, że na planie filmowym jest ustalony porządek działania. Z ekipą Czesława od czasu Do Laury jesteśmy już podobnie zorganizowani. Wcześniej to był taki trochę punk rock – jak nie zapinałam komuś guzików, to smarowałam bułki. Pracowałaś już przy filmie pełnometrażowym? Jeszcze nie, ale bardzo bym chciała. Zdaję sobie sprawę, jak ważna jest kwestia zaufania między kostiumografem, scenografem a reżyserem. Widzę to na przykładzie mojej współpracy z Medsem, jak w miarę upływu czasu on staje się coraz bardziej spokojny o to, co przygotuję.

Masz swój ulubiony klip? Trudno powiedzieć. Przy każdym są inne rze-

114


fotografia: Mads Køngerskov

materiały Teatru Współczesnego w Szczecinie fotografia: Bartłomiej Sowa


the spirit issue 02 A jak jest w teatrze? To jest bardzo ciekawe, że film, teatr, teledyski, teatr uliczny i sesje modowe tworzą zupełnie odmienne sposoby myślenia o rzeczach. Na przykład w teledysku czy w filmie ważne jest, jak dany przedmiot wygląda w kamerze. Wiele rzeczy można poza kadrem pozapinać na agrafki, zakleić taśmą. W teatrze publiczność widzi wszystko. Kostiumy muszą być nie tylko dobre, ale też wygodne dla aktora, funkcjonalne. Za każdym razem muszę inaczej o tym myśleć, ale dzięki temu zachowuję świeże spojrzenie. Myślę, że mi to służy.

na zewnątrz, dlatego zimą jeździmy do ciepłych krajów, właśnie wróciliśmy z Indii. Myślę też o tym, żeby się do kogoś zgłosić i pomagać jakiemuś większemu kostiumografowi i scenografowi. Myślisz, że w teatrze albo w filmie jest miejsce na modę jako wprowadzanie trendów, czy trzeba się tylko trzymać wybranej estetyki? Jak najbardziej jest. Ale sama mówisz sporo o ograniczeniach. Tak naprawdę dużo zależy też od ekipy. Kostiumy wciąż bywają traktowane po macoszemu. Ale powoli się to zmienia. Udaje mi się czasem przekonać innych, ile historii można opowiedzieć kostiumem, jak wiele postaci można dzięki niemu stworzyć.

Wolisz teatr od planu filmowego? Nie da sie wybrać. W teatrze jest zupełnie inna atmosfera pracy, przychodzę rano, wychodzę kiedy krawcowe kończą pracę. Przy klipie czy filmie jest tak, że przez tydzień lub dwa biegam, znoszę tony ubrań, spotykamy się z ekipą i wybieramy zestawy dla aktorów. Potem jest praca na planie i kontrolowanie, czy wszystko prawidłowo funkcjonuje. Zawsze jest to powolny proces, moje wyobrażenie o aktorze, o postaci, obserwacja, ale w teatrze są częstsze próby, przymiarki z krawcową i same panie garderobiane, które później w trakcie eksploatacji przedstawienia wszystkiego dopilnują.

Skąd czerpiesz swoje inspiracje? W zawodzie kostiumografa fajne jest to, że krążysz między różnymi estetykami. Moda, filmy, fotografia. Urzeka mnie wszystko, gdzie kostium i scenografia nie są jedynie anturażem, ale współtworzą opowiadana historię, jak u Wesa Andersona. Kocham tez westerny, chłód i kolor kina skandynawskiego… Długo by wymieniać.

Masz jakieś konkretne plany na przyszłość? Na razie nie mam zielonego pojęcia, co dalej. Jestem freelancerką, w tym zawodzie nie ma etatu. Bywa tak, że skaczę prosto z jednej pracy do drugiej i jestem w kompletnym amoku, a bywa i tak, przez 3 tygodnie nic się nie dzieje. Zaraz zaczynam sezon z teatrem Biuro Podróży. Musi być ciepło, żebyśmy byli w stanie grać

W Twoim portfolio trafiłam na kolekcję Face of Jesus in my Soup. To Twój autorski projekt? To kolekcja, którą zrobiłam z Leonem Partyką. Znamy się kupę lat, kiedyś mieszkaliśmy razem w Poznaniu. Leon jest malarzem, przeprowadził się dużo wcześniej niż ja do Warszawy. Kiedy tu przyjechałam i spotkaliśmy się, zdecydowaliśmy zrobić wspólnie kolekcję. Akurat

116


melba

fotografia: Mads Køngerskov

szyłam spodnie, on z kolei przyniósł projekty koszulek. I tak zaczęliśmy. Mieliśmy świetny start. Pierwszy pokaz w RS1, potem byliśmy na Fashion Weeku. Super zabawa! Bardzo chętnie byśmy to powtórzyli, ale żeby z tego wyżyć, trzeba by się temu całkiem poświęcić a nas interesuje wiele rzeczy. Jeśli teraz w Polsce nie robisz sukienek, które mogą nosić celebrytki na bankietach i rozdaniach nagród, tylko modę uliczną, a w dodatku kontrowersyjną i bezkompromisową, to jest trudno. Niezależnie od tego, jak dobre opinie dostaniesz od magazynów

modowych i od stylistów. Koszty uszycia paru sztuk ubrań z dobrych tkanin kupionych w Polsce są też bardzo wysokie. Życie. To nie jest dla nas czas, żeby coś takiego robić w Polsce. A w przyszłości? Chcielibyśmy. Zobaczymy. Trzeba być bardzo zdeterminowanym, żeby przetrwać dziś na rynku modowym. Widzę, jak funkcjonują niektórzy młodzi polscy projektanci – to jest bohaterska i heroiczna praca. Trzeba być twardzielem.

rozmawiała: Alicja Caban

117


the spirit issue 02

118


Zacharko

119

fotografie: Kasia Zacharko modelka: Patrycja Śmiechowska / D’Vision



121




the spirit issue 02

Street fashion

AG N I ESZK A

124


melba

G O S IA

125


the spirit issue 02

M AG DA

126


melba

ULA fotografie: Anna Bruślik

127


the spirit issue 02

Variacje BLOG

128


melba

Blog to dla mnie… Przede wszystkim źródło świetnej zabawy, dzięki której poznałam masę inspirujących ludzi. Miałam okazję uczestniczyć w wielu wydarzeniach związanych z modą, którą interesuję się od najmłodszych lat. Zaczęłam kupować u polskich projektantów, którzy jeszcze kilka lat temu nie byli tak popularni w naszym kraju, a moda polska była swoistym podziemiem. Stałam się bardziej otwarta i łatwiej nawiązuję kontakty. Bez bloga z pewnością by się to nie udało.

Film ze świetnymi kostiumami. Tu według mnie odpowiedź jest oczywista – A Single Man. Nie trudno o wspaniałe kostiumy i scenografię, kiedy reżyserem filmu jest sam Tom Ford.

Rzecz, bez której nie wychodzę z domu. Okulary przeciwsłoneczne i balsam do ust to obok kluczy, portfela i telefonu moje must have w każdej torbie.

Najładniejsze słowo związane z modą. Nylon. Jak żadne inne nie ma dla mnie tylu znaczeń. Na jego dźwięk wyobrażam sobie jednocześnie zmysłowe, pociągające i delikatne kształty oraz geometryczne i surowe formy.

Trzy słowa, które określają mój styl. Prostota, surowość, geometria. Celowo nie używam słowa minimalizm, bo ostatnio sporo straciło na znaczeniu. Mimo, że ciągle poszukuję te trzy słowa są niezmienne.

Najcenniejsza rzecz w mojej szafie. Bez wątpienia puchowa kamizelka MMC oraz ortalionowe spodnie MARIOS i wcale nie ze względu na cenę. Każda z tych rzeczy wiąże się z miłymi spotkaniami z ich twórcami. Dzięki poznaniu projektantów, te ubrania są dla mnie jeszcze bardziej wyjątkowe.

Coś, czego nigdy bym nie założyła to. Chyba nie ma niczego takiego, co w tej chwili przychodzi mi do głowy. Ale to nie znaczy również, że założyłabym wszystko. Ikona mody dla mnie. Przez lata powtarzam, że prawdziwą ikoną jest dla mnie moja mama. To ona nauczyła mnie poczucia estetyki i zainteresowania do modą, sztuką, designem. Inne ikony zmieniają się z sezonu na sezon, trudno za nimi nadążyć.

Mój ulubiony projektant. Z odpowiedzią na to pytanie zawsze mam problem, bo w mojej głowie kłębi się milion myśli i setki nazwisk. Nie mam nawet ulubionej trójki, ale pozwolę sobie wymienić kilka osób które cenię i podziwiam już od kilku lat, ze sceny mody polskiej i światowej: Rafał Michalak i Ilona Mejer z MMC, Michał Szulc, MARIOS, Stella McCartney, Phoebe Philo, Alexander Wang i Nicolas Ghesquière.

Ulubiony element garderoby. I tutaj znów okulary. Uwielbiam wszystkie i mam ich sporo. Od przezroczystych z metalicznymi szkłami do klasycznych Ray Banów. Przydają się zawsze i wszędzie, chronią przed słońcem i dodają charakteru do każdego stroju.

129


the spirit issue 02

130


melba

fotografie: www.oliwiora.blogspot.com

131


the spirit issue 02

Chcesz z nami współpracować? Przedstaw się na: info@melbamagazine.com

132


melba

133


the spirit issue 02

134



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.