kreujemy przestrzeń, której brakuje tym kreatywnym. jako grupa możemy więcej, jako kolektyw artystyczny – możemy wszystko. to po chamsku wymuskane, a paradoksalnie prawdziwe – barierą wydaje się jedynie wyobraźnia. regime brigade to multiprojekt; to ludzie, wspierający inicjatywy.
sprawdź, czy to twoja bajka
WE ARE
WE WERE WITH
:
x the y a k e o j x a t x es mr. carmack
whooligan @ RBMA
Warsaw 7/06/2014
WE SPOKE WITH
NIE JESTEM OSOBĄ KLUBOWĄ Chloe Martini to ubiegłoroczne odkrycie polskiej sceny beatowej. Młoda producentka z Warszawy podbija serca słuchaczy nie tylko w naszym kraju, ale na świecie. Wspierana przez Soulection i w dużym stopniu warszawski kolektyw Flirtini zdobywa coraz większe uznanie, a jej kariera muzyczna nabiera tempa. Spotkaliśmy się z Chloe pod koniec lutego gdy odwiedziła Wrocław, będąc gościem cyklicznej imprezy Poppa Fats’ prsnts… na której mieliśmy okazję rozkręcać before. Regime Brigade: Przyznajemy, że trafiliśmy na Twoje nagrania dzięki portalom zagranicznym… Jak to się dzieje, że jesteś bardziej rozpoznawalna w obcokrajowych mediach niż w Polsce? Chloe Martini: Dlaczego tak jest? Nie wiem, ale to mnie cieszy. Myślisz, że problem leży w świadomości polskich słuchaczy? Jak oceniasz kondycję rodzimej sceny? Myślę, że nie jest zła. Na tle Europy Środkowej czy Wschodniej – scena beatowa ma się świetnie. Gdy zaczynałam tworzyć, wydawało mi się, że nie ma szans, żeby w jakikolwiek sposób zdobyć rozgłos… a jednak okazuje się, że jest wielu sympatyków takich brzmień. Zauważyłam, że południe Polski jest bardzo zaangażowane w rozwój tej sceny; no i Warszawa. Gdy zaczęłaś produkować, miałaś jakiś pomysł jak popchnąć to dalej? Wrzucałaś kawałki na fora, może
pisałaś do serwisów, próbowałaś promować swoją twórczość? Nigdy. Wszystko zaczęło się od Soundclouda i wyłącznie tam dzieliłam się swoimi produkcjami. Przez tę witrynę poznałam wielu producentów – w szczególności z Francji. Na przykład: Stwo. Poznałam go gdy miałam trzystu followersów, on może sześciuset… Wiecie, teraz jego obserwuje ok. pięćdziesiąt tysięcy słuchaczy, a mnie dużo mniej (śmiech). Wciąż dzielimy się pluginami czy samplami. To były początki, dopiero po pewnym czasie odkryłam Soulection. Zaczynałam od muzyki typowo instrumentalnej, głównie był to chillout. Później zafascynowałam się elektroniką, soulem. Zresztą od zawsze uwielbiałam funk, rnb, disco i zaczęłam robić bity. Jak wygląda twój kontakt z Soulection? Współpraca wynikła naturalnie, odezwali się do Ciebie bezpośrednio, a może poznałaś „kogoś,
kto zna kogoś”… Hm… To wyszło przypadkowo. Pamiętam, że gdy opublikowałam remix Alicii Keys na chmurze – Soulection udostępnili go u siebie, a potem wrzucili na swoją stronę. Odtworzenia zaczęły rosnąć w szalonym tempie i skumałam co to jest ten ‘soulection effect’. Miałam osiem tysięcy odtworzeń jednego dnia i to było naprawdę niesamowite. Teraz mamy średni kontakt. Myślę, że się zmienili, zwłaszcza, że jeden z założycieli odszedł kilka miesięcy temu i założył własną wytwórnię. Od tego czasu Soulection wg mnie sporo straciło i jak się okazuje, to nie tylko moja opinia. Nie słychać o nich tak wiele jak w tamtym roku, choć jasne – to nadal potężna marka. Wracając do Twojego startu, czy zawsze na pierwszym miejscu stała muzyka? Na czym zaczynałaś produkować? Niezmiennie tym samym. Fruity Loops. Jakoś dwa lata zajęła mi jego nauka i nadal czuje, że można wyciągnąć z niego dużo, dużo więcej. Chociaż... w tym momencie wiem, że program mnie nie ogranicza. Jeżeli nie umiesz go obsługiwać i masz w głowie konkretne brzmienie, a nie potrafisz tego przełożyć na program – to jest spory problem. Miałam go na początku, ale teraz znikł. Dlatego też nie chcę zmieniać programu, próbowałem z Abletonem i… po pięciu minutach zrezygnowałam. To jest świetny, nowoczesny program, ale FL wcale od niego nie odstaje. Produkuje na nim Ta-Ku, Kaytranada. Na przykład Kaytra nie używa żadnych kontrolerów midi, korzysta tylko z klawiatury. Jak wygląda u Ciebie proces produk-
cji? Czy robisz remixy pod accapelle czy wychodzi to instynktownie? Zaczynam od progresji akordów. Moim zdaniem progresja akordów to pięćdziesiąt procent sukcesu, o ile jest chwytliwa, a wręcz brzmi cudownie – to połowę mam za sobą. Nad tym potrafię pracować godzinami i szukać tych odpowiednich, a potem dobieram resztę dźwięków. W kwestii remixu – analogicznie. W takim razie wolisz grać, czy produkować muzykę? Na pewno masz w tym temacie preferencje. Oczywiście. Szczerze mówiąc, nie jestem osobą klubową, nie chodzę na imprezy, nie chodzę do klubów. Chyba, że w nich gram. Kocham siedzieć w pokoju i produkować. Mogłabym siedzieć w studio dniami i nocami i po prostu tworzyć. Marzę o tym, by tworzyć dla Drake’a czy Odd Future! (śmiech). Jeśli nie muzyka, to co? Zdradź nam swoje hobby! Nie wiem czy coś mogłoby mi ją zastąpić, aczkolwiek jest coś, co mnie strasznie jara – świat zapachów. Perfumy. Znam setki zapachów i wciąż szukam tego jedynego. Twój ulubiony drink i dlaczego Martini? To wcale nie jest mój ulubiony alkohol! Powiem Wam w takim razie dlaczego Chloe Martini. To ma związek z perfumami. Zakładając Soundclouda, wiedziałam, że chcę mieć jakieś alter ego. Coś jak Marylin Monroe, a więc imię i nazwisko. Na moim biurku stały moje perfumy - firmy Chloe i butelka Martini Asti. Połączyłem Chloe z Martini i… nadal mi się podoba.
/2014 Club 2 0 / 6 , a d a n a tr y a K
IN b Gretchen BERL
REJJIE SNOW 22:30, otwarcie drzwi klubu i jednocześnie umówiona godzina naszego spotkania. Czekam grzecznie przed wejściem w grupie innych fanów. Z klubu wychodzi Rejjie. Idziemy usiąść w osobnym pomieszczeniu, gdzie zostawiam swoje manatki i zostaję poczęstowana piwem. Poznaję przy okazji oficjalnego dja Rejjiego – Dale’a, który ma piękny, najprawdziwszy dubliński akcent. Gdy rozmawiają ze sobą, momentami ich nie rozumiem, siedzę tylko z otwartymi ustami i chłonę te dziwne głoski. Wyjmuję swoje aparaty. Przez godzinę kminimy o wszystkim i o niczym, Dale trochę opowiada o sobie. Z Rejjiem znają się od dawna, jeszcze z liceum. Raper zapytany o to kiedyś stwierdził, że jeśli już ma z kimś pracować, to musi być chemia albo jakaś nic porozumienia - to bardzo prostolinijny chłopak. W końcu na zaplecze wpada organizator, przerywając nasze posiedzenie - Rejjie ma się zbierać, bo zaraz zaczyna. Jest bardzo wyluzowany, pozwala mi zostać ze sobą. Nie ćwiczy głosu, za to lekko się rozciąga. Jeszcze tylko zawiązuje buty i wychodzimy. W klubie zdążył zebrać się już spory tłum fanów, ale nie ma ścisku. Co miłe, po ludziach widać, że wiedzą, po co i dla kogo tu przyszli (Boże błogosław małe
koncerty). Nie ma tu nikogo z przysłowiowej „łapanki z ulicy”. Trzeba przyznać, że Rejjie, jak na młodego stażem artystę, świetnie panuje nad majkiem. Rozgrzewka faktycznie nie jest mu potrzebna, bo emisję głosu ma w jednym palcu – na żywo uwodzi takim samym charakterystycznym, głębokim basem, jak na nagraniach. Duży plus za ogólny luz na scenie. Wydaje mi się, że właśnie tam raper traci tę swoją nieśmiałość, bo staje się bardzo pewny siebie. Rejjie często robi personalne wycieczki do poszczególnych fanów, ale też np. potrafi przerwać w dowolnym momencie, gdy w tle leci goły beat, bo tak mu się podoba. Zaczyna wtedy bujającym krokiem krążyć po scenie i śmieje się do publiczności. Odnośnie tracklisty koncertu – w jego przypadku materiału jest tak niewiele, że można zagrać wszystko i jeszcze dorzucić do tego premierowe single. Były więc kawałki zRejovich, ale też moje ukochaneLost in Empathy, Black Pancakes oraz słyszane
wtedy pierwszy raz w wersji live Nights Over Georgia. Ten ostatni numer na żywo rodził moje obawy, a to z powodu partii śpiewanych. Okazało się, że nie ma się czego bać, bo poszło mu zupełnie dobrze – Snow wyciągał wszystkie dźwięki jak trzeba. Lekcje śpiewu najwyraźniej się opłaciły. Koncert trwał niecałą godzinę. Po ostatnim numerze zawinęliśmy się z powrotem do drugiego pomieszczenia, gdzie po chwili zostałam sama – chłopaki poszli przejść się po klubie, żeby złapać się z fanami. Rejjie dostał kilka Szeroko uśmiechnięty Rejjie tuż przed koncertem. Później, na moją prośbę, własnoręcznie otagował to foto. prezentów, w tym dwa portrety, a także
Polish goodiebox ode mnie. Potem wpadło do nas trzech fanów – jeden z Bazylei i dwóch, którzy przyjechali na koncert specjalnie z Zurychu. Kilka następnych godzin upłynęło nam na miłej rozmowie przy piwkach i spliffach. Nie obyło się bez próbowania polskiej wódki, która po tym wieczorze zyskała nowych zwolenników w osobie trzech Szwajcarów i dwóch Irlandczyków (Rejjie szczególnie polubił wiśniówecz kę - ponoć dopijał ją jeszcze w drodze do Londynu). Siedzieliśmy tak jeszcze przez jakiś czas, dopóki półprzytomna nie zaczęłam zwijać się na samolot. Zmęczona, ale dopięłam swego. Rozmowa z Rejjiem: check.
REGIME ZINE #000 © regime.pl Breslau 2014 ilustracje: IGOR PRR ZGON (zgonowicz.tumblr.com) RUDYPIJEGIN teksty: LKSZXLRNC RGMBRGD ADATONIEWYPADA photos: ADATONIEWYPADA POPA LALCZAK SIERAKOWSKI JULIA KNAP (juliaknap.tumblr.com) TARNIU (tarniu.blogspot.com) projekt graficzny : SIERAKOWSKI
JOIN THE REGIME