o niezgodzie śród dziatwy
o niezgodzie śród dziatwy
dziś małgosia, powiem szczerze, chciała jeździć na rowerze. chociaż niania nie kazała, jechać chce psotnica mała.
myśli: w kącie rower stoi, niech nie jedzie, kto się boi!
w tym też samym czasie franek z drugiej strony szedł na ganek. myśli: piękne dziś słoneczko do przyjaciół mych nad rzeczką na rowerze dziś pojadę... choć nie umiem, to dam radę!
co za bieda! rower wzięli, a mnie nic nie powiedzieli! kto to zrobił? gdzie przyczyna? i już szlochy rozpoczyna.
nagle patrzy: polem szczerym gna małgosia z tym rowerem!
- oddaj go! zawołam mamę! i już chwyta go za ramę. lecz małgosia mocno trzyma: - tobie oddać? mowy nie ma! i od słowa i do słowa wnet zaczęła się przemowa, po przemowie zaś szturchańce i złe minki, i kuksańce...
każde z dziatwy jak szalone ciągnie rower w swoją stronę szarpią, wrzeszczą, nie do wiary, że aż trzeszczy rower stary.
ale malcy ciągną żwawo: Jedno w lewo, drugie w prawo.
tak to rower dzieci mali na kawałki rozerwali. i z nich każde dzisiaj w biedzie: żadne na nim nie pojedzie!
ponad nimi ptaszek leci:
- Ĺźyjcie w
zgodzie, moje dzieci!