Jeanette Øbro Gerlow i Ole Tornbjerg Krzyk pod wodą Fragment drugi: Szarm asz-Szajch, grudzień 2009 Katrine Wraa znajdowała się na dnie nie tylko w dosłownym tego słowa znaczeniu. Była na dnie Morza Czerwonego. I na dnie swojej kariery. Wolała skupić się na tym pierwszym i spróbować zapomnieć o wszystkim, co łączyło się z tym drugim. Teraz pozostała jej jeszcze minuta i trzydzieści sekund tu, na dole, w tej feerii barw, zanim będzie musiała popłynąć w kierunku lustra wody i zaczerpnąć powietrza. Chłonęła doznania. Nieustanne obgryzanie rafy koralowej przez papugoryby wywoływało wrażenie nieprzerwanego szumu. Koralowce kojarzyły się jej ze wszystkim: od mózgu po abstrakcyjne, współczesne dzieło sztuki. Obok niej przepłynął leniwie błazenek. Jego pucołowate ciałko w biało-pomarańczowe paski sprawiło, że zapragnęła wyciągnąć dłoń i go dotknąć. Zbliżał się ten moment. Powoli zaczęła się wznosić, usiłując nieco wydłużyć tę chwilę. Ku swojej wielkiej irytacji, do tej pory nie potrafiła jeszcze przezwyciężyć panicznego strachu, którego doświadczała, próbując podczas nurkowania z zestawem tlenowym zaczerpnąć pierwszego swobodnego oddechu pod wodą. Dlatego pływała z fajką i nurkowała bez butli, i dla odmiany stawała się w tym całkiem niezła. Przez cały czas usiłowała pobić swój własny rekord. Ostatni wynosił trzy minuty i pięć sekund. Metr do lustra wody. Potrzeba zaczerpnięcia tchu jeszcze się nasiliła. Udało się! Skóra twarzy zetknęła się z powietrzem, a ona wciągnęła je do płuc. Próbowała. Naprawdę próbowała. A Ian, australijski nurek i jej chłopak zarazem, okazywał przy tym niepojętą cierpliwość. Jednak nadal nie potrafiła się przezwyciężyć. Ona, która wyobrażała sobie, że powinna rozwinąć swoją potrzebę eskapizmu, zostać instruktorem nurkowania i nigdy więcej nie wracać na tę akademicką arenę walki, którą zostawiła w Anglii!
Nabrała powietrza do kolejnego zanurzenia. Studiowała i ćwiczyła najlepsze techniki freedivingu, jednak wiedziała, że gdzieś umyka jej ten medytacyjny aspekt nurkowania. To, żeby po prostu pobyć w wodzie między rybami i koralowcami. Cieszyły ją doznania cielesne, gdy z siłą i gibkością wskoczyła z impetem w głębinę, dobrze rozpędzona dzięki dużym płetwom. Wkrótce ponownie znalazła się na dnie. * Studia
psychologiczne
na
Uniwersytecie
Londyńskim,
pomimo
dość
niewyraźnych ocen ze szkoły średniej w Danii. Doktorat z psychologii sądowej. Stanowisko asystenta i powołanie na zastępcę jednego z najbardziej szanowanych naukowców i konsultantów angielskiej policji, profesor Caroline Stone – kobiety, która poświęciła całe życie, żeby z profilowania kryminalnego uczynić cenioną i respektowaną dyscyplinę psychologii, która znalazłaby uznanie w policji i sądownictwie. Jednocześnie kobiety, z którą Katrine wdała się w ostry konflikt, a w konsekwencji wyjechała z Anglii na trzy miesiące, by móc się nad tym wszystkim zastanowić. Od tego czasu rozkoszowała się stanem nieważkości i swobodą w Morzu Czerwonym. Wyzwalające i przerażające jednocześnie. (…) Sięgnęła po telefon (…). Miała trzy wiadomości z numeru, który nic jej nie mówił. Oprócz tych dziesięciu spodziewanych od Caroline. Odsłuchała pierwszą, pochodzącą z nieznanego numeru. „Dzień dobry, Katrine, tu Per Kragh, szef Wydziału Zabójstw kopenhaskiej policji”. Nowo mianowany szef Wydziału Zabójstw kopenhaskiej policji zostawił jej wiadomości? W ciele Katrine pojawiło się nieokreślone napięcie. Rok lub dwa lata temu poznała go na konferencji w Szwecji. Podszedł do niej i przedstawił się po tym, jak wygłosiła referat o kognitywnych technikach przesłuchań i teorii pamięci. Uznała go wtedy za człowieka akuratnego, dyplomatycznego i nowoczesnego. Był u progu czterdziestki. Jego nominacja trochę ją zaskoczyła, gdy przeczytała o niej kilka miesięcy temu w jednej z internetowych gazet, które codziennie przeglądała. Jak na szefa Wydziału Zabójstw, nieco za bardzo
przypomina urzędnika, pomyślała wtedy. A teraz zostawił jej na sekretarce ni mniej, ni więcej, tylko trzy wiadomości. O co mu chodziło? „Chciałbym z tobą o czymś pogadać. Proszę o szybki kontakt”. To nie była prośba, raczej stwierdzenie. Podał swój numer. „Dziękuję”. Długo wpatrywała się w telefon. Bardzo długo. Następnie odsłuchała jego drugą wiadomość. I kolejną, nagraną cztery dni temu. „Tu ponownie Per Kragh”. Tym razem w jego głosie usłyszała opanowane napięcie. „Najwyraźniej trudno cię złapać. Mam nadzieję, że uda mi się porozmawiać z tobą przed Nowym Rokiem. W przeciwnym wypadku będę zmuszony poszukać innego kandydata”. Innego kandydata? Czyżby to była oferta pracy od szefa Wydziału Zabójstw kopenhaskiej policji? Cztery dni temu. Jej puls znacznie przyspieszył. Spojrzała na datę w telefonie: jutro nadchodził Nowy Rok. Odsłuchała pierwszą wiadomość od Caroline: „Zadzwoń do mnie, jak już przestaniesz się bawić w nurka włóczęgę. Ale jeszcze przed Nowym Rokiem. Jeśli nie, wyznaczę Dianę, żeby się tym zajęła. Mam nadzieję, że wiesz, co to oznacza”. Skasowała pozostałe wiadomości od Caroline, nawet ich nie odsłuchując. I tak byłyby coraz gorsze.