CZARNY PUNKT
praca magisterska
CZARNY PUNKT NATALIA JURA Wydział Grafiki Akademia Sztuk Pięknych im. J. Matejki w Krakowie
promotor:
DR HAB. TOMASZ DANIEC Pracownia Rysunku II 2017
Czarny punkt – miejsce na drodze (albo odcinek drogi), gdzie dochodzi do szczególnie wielu wypadków drogowych. W niektórych krajach na świecie wybrane miejsca oznaczane są specjalnymi znakami drogowymi lub (w tym w Polsce) niekonwencjonalnymi tablicami informacyjnymi. Czarnymi punktami oznaczane są także inne niebezpieczne miejsca (…)1
1 Źródło internetowe – Wikipedia
7
TROCHĘ NA TEMAT HISTORII
Owo miejsce, wokół którego toczyć się będzie cała moja opowieść powstaje na początku XIX wieku, kiedy historia obu wyżej wspomnianych miejscowości łączy się, ponieważ zostają wykupione przez Dominika Kneseka. Nowy właściciel w II poł. stulecia buduje tam klasycystyczny dwór – murowany z cegły i kamienia, z rzucającym się w oczy balkonem na piętrze zwieńczonym trójkątnym tympanonem. Tworzy również rozległy dworski park wraz z m.in. szklarniami, oranżerią i kortami tenisowymi. Park nosi cechy ogrodu w stylu angielskim. Przecina go rzeczka Jaszczurówka, dzieląc go na dwie wyraźnie różne części: lewą – płaską i prawą będącą stromym wzniesieniem. 3 Następnie tereny te przejmuje rodzina Tetschlów i zaraz obok już istniejącego dworu, ok. roku 1908, stawia drugi dwór – eklektyczny, z elementami secesyjnymi, zaprojektowany przez włoskiego architekta o nieznanym nazwisku. Od tego momentu starszy budynek staje się dworską oficyną, a miejsce zaczyna funkcjonować jako kompleks rezydencyjno-mieszkalny posiadający liczne udogodnienia, a nawet własny browar, tartak i elektrownię.4 Po II wojnie światowej cały majątek zostaje upaństwowiony i od 1952 do 2004 roku pełni rolę domu dziecka. 5
1 Źródło internetowe – Wikipedia 2 Karta gminnej ewidencji zabytków gminy Mucharz 1/29 3 Karta gminnej ewidencji zabytków gminy Mucharz 4/29 4 Źródło internetowe – oficjalna strona gminy Mucharz 5 Źródło internetowe – strona opisująca polskie zabytki
8
Secesyjny dwór w Jaszczurowej – fotografia archiwalna
Pomiędzy wzgórzami Beskidu Andrychowskiego, w dolinie potoku Jaszczurówka istnieje pewne miejsce położone na zetknięciu dwóch wsi: Mucharza i Jaszczurowej. Wiosną zostaje opanowane przez zawilce i czosnek niedźwiedzi, latem staje się prawie niemożliwe do przebycia z powodu gęstej roślinności, dającej prywatność licznym zaskrońcom i jaszczurkom, wygrzewającym się na kamieniach. Według mnie jest jednak najpiękniejsze jesienią, kiedy ze wzniesień porośniętych lasami schodzą gęste mgły, a także zimą, kiedy cała okolica leży cicho pod śniegiem, a oblodzone gałęzie drzew przypominają misterne koronki. Pierwsze informacje o tych terenach pochodzą z IX w., z czasów, gdy leżało tam Państwo Wiślan. Mucharz wtedy właśnie przestał być ośrodkiem kultów pogańskich i Wiślanie przyjęli chrześcijaństwo z rąk św. Metodego i jego uczniów.1 Jaszczurowa z kolei została założona najprawdopodobniej w wieku XIV dzięki dworzaninowi królewskiemu Żegocie z Bieńkowic, który prowadził tam akcję osadniczą. Od tego czasu miała status wsi szlacheckiej, a swoją nazwę wzięła od rodu Jaszczurowskich. 2
Właśnie w tym domu dziecka jeszcze w latach 90. pracowała część mojej rodziny, natomiast w roku 2002 zatrudniono tam moją mamę. Przeprowadziłyśmy się i przydzielono nam mieszkanie służbowe w klasycystycznym dworze. Miało wysokie sufity, bardzo grube ściany, wysokie, smukłe okna i nie przypominało żadnego miejsca, w którym mieszkałam wcześniej. Do tego czasu z oryginalnego kompleksu dworskiego przetrwały oba dwory (wraz z piwnicami tego starszego), ruiny browaru, ruiny fontanny, stróżówka, park wraz z sadem i trzy pomniki przyrody, w tym 500-letni dąb Wrotnik.1 Dla mnie, pozostałych dzieci pracowników oraz mieszkańców domu dziecka było to wystarczająco wiele, żeby każdą wolną chwilę spędzać na eksplorowaniu całego terenu świetnie się przy tym bawiąc. To od nich po raz pierwszy usłyszałam dworskie opowieści o białej damie o uciętych rękach oraz żołnierzach spalonych żywcem w dworskich suterenach. Potem też (po dłuższym wypytywaniu miejscowych) wszyscy poszerzyliśmy naszą wiedzę o kolejne lokalne legendy – o drzwiach kościoła w Mucharzu, na których proboszcz został zaniesiony przez diabły aż do Rzymu, czarownicy Sikonionce oraz o Mysiorowej Dziurze, w której leżą nieodkryte rycerskie skarby. W tych opowieściach najwspanialszy był fakt, że dotyczą miejsca, w którym wszyscy żyliśmy. Jednak okrojone ustne podania nie były wystarczająco obszernym materiałem do wielogodzinnych zabaw, a nasz raz odkryty i regularnie podsycany apetyt na fantazje rósł. W 2002 roku Telewizja Polska wyemitowała po raz pierwszy serial Wiedźmin. Te odcinki, które udało nam się grupowo obejrzeć zmieniły wiele w postrzeganiu dworu i jego okolic. Choć prawdopodobnie najbrzydszego smoka, jakiego widzieliśmy na ekranie, nie dało się wziąć na poważnie, tak przerażająca strzyga zamieszkiwała odtąd ruiny browaru, a strzelające z łuków mordercze driady
1 Źródło internetowe – wadowicki portal informacyjny
leśne przemykały się wraz z nami pomiędzy drzewami dworskiego parku. Z biegiem czasu również znany w całej wsi agresywny włóczęga, nazywany przez miejscowych Dankiem Rzepką, zaczął w naszych zabawach reprezentować siły ciemności (zwłaszcza po tym, jak zaczęto mówić, że rzuca w napotkanych ludzi siekierą). Czasem też, ukryci za drzewami, obserwowalismy tajemniczego starszego pana o bujnej, białej brodzie, pasącego przed domem stado wielkich białych gęsi i dyskutowaliśmy o tym, czy nie tak właśnie wyglądają współcześni magowie. Odbywały się też regularne polowania 4-listne, 5-listne, a także 6- i 7-listne koniczynki, które – o dziwo – faktycznie udawało się nam znaleźć na łąkach wokół parku. Lokalna dziecięca społeczność zgodnie uznała, że z ilością ich liści muszą mieć coś wspólnego elfy, a ja zaczęłam wysyłać te „magiczne“ obiekty do korespondencyjnych znajomych – na szczęście. I być może wszyscy w tej historii żyliby długo i szczęśliwie umilając sobie czas wszelkimi fantazjami, gdyby mieszkańców dworu nie zaczęła doganiać rzeczywistość. Od wielu lat bowiem toczył się proces sądowy o prawo do własności nad dworem pomiędzy potomkami Tetschlów a gminą. Jednocześnie tuż obok kompleksu dworskiego od 1986 roku był budowany ogromny zbiornik retencyjny, położony na obszarze aż trzech gmin – Mucharz, Stryszów i Zembrzyce, który pewnego dnia miał zamienić się w ogromne jezioro. Nad domem dziecka więc stale unosiła się groźba utraty budynków na rzecz dawnych właścicieli lub zalania wraz z całą okolicą. W rezultacie, niecałe dwa lata po naszej przeprowadzce do Jaszczurowej, podjęto decyzję o likwidacji placówki, a jej mieszkańców porozsyłano do innych domów dziecka. Rodziny byłych pracowników oraz moi towarzysze zabaw wyjeżdżali, miejsce zaczynało powoli wymierać.
Pozostałe lata, które tam spędziliśmy, były zupełnie inne od tych początkowych, tak dobrze zapamiętanych przeze mnie miesięcy. Zabrakło instytucji, która od ponad 50 lat nadawała rytm życiu ludzi oraz zapewniała miejsca pracy. Ucieczką od sytuacji jak zwykle stawały się zabawy w wyobrażonych światach, ale i one zaczęły się zmieniać, kiedy potworom nie stawiała już czoła grupa magicznych wojowników, bo pozostał tylko jeden. Strzyga nagle stała się groźniejsza, a pomiędrzy drzewami zamieszkała nieproszona tajemnicza postać w czarnym płaszczu z kapturem. Opustoszały dwór sprawiał wrażenie smutnego, porzuconego zwierzęcia i zorientowałam się, że dokładnie tak zaczynam o nim myśleć – jak o czymś, z czego wycieka nadane mu przez ludzi życie. Im więcej świateł gasło w niezamieszkiwanych już budynkach, tym ciemniejszym punktem – dosłownie i w przenośni – wydawało się całe miejsce.
Secesyjny dwór w Jaszczurowej – czasy współczesne, foto: zuraw1965
W wielu sytuacjach, które miały miejsce w kolejnych latach, w tym jak się układało życie mojej rodziny również po naszej wyprowadzce, odnajduję echa tamtych czasów w Jaszczurowej. Nigdy do końca jej nie opuściłam, lub raczej ona nie opuściła mnie. Nawet po wielu miesiącach odkrywałam, że widzę ją ukrytą gdzieś za scenografią snów dotyczących zupełnie niezwiązanych z nią spraw. Dostrzegałam jej echa w stałych nawykach i nagłych reakcjach moich bliskich. Bywało, że mijałam drzewa bardzo kojarzące mi się z tamtymi drzewami i nadawałam im nazwy. Ale tym, co doskwierało najbardziej – mimo niezbyt przyjaznego charakteru, jakiego jaszczurowskie dwory nabrały po wyprowadzce mieszkańców – było powracające odczucie, że świat stał się nagle niepokojąco zwyczajny.
11
INSPIRACJE I PROCES Odnoszę wrażenie, że wspomnienia powracające tak wyraźnie mimo upływu czasu są jak historia domagająca się bycia opowiedzianą. Postanowiłam wrócić do czasów kiedy mieszkałam w Jaszczurowej i przeprowadzić rekonstrukcję tych wydarzeń, które mając źródła w świecie podań i legend sprawiały, że codzienność wydawała się magiczna, a całe miejsce ożywało wypełnione baśniowymi stworami. W pierwszym odruchu chciałam pojechać i ponownie zobaczyć stare dwory, park i okoliczne wzgórza. Jednak na forum internetowym odnalazłam informację o wielkiej inwestycji, która pochłonęła 21 mln zł i znacznie zmieniła wygląd całego obszaru, przenosząc nawet koryto potoku w zupełnie inne miejsce.1 Dzięki temu kompleks dworski nie zostanie zalany, jednak dołączone zdjęcia nie pozostawiały złudzeń – jego dawny urok został zastąpiony otoczką nowoczesności i klimatem autostrady. Zdecydowałam, że moja opowieść nic nie zyska zderzając się z tą nową Jaszczurową i że wolę bazować na rzeczach, które zachowały się z czasów, których ta historia dotyczy – zdjęciach, listach, pamiętnikach, pamiątkach i książkach, które przetrwały przeprowadzkę. Muszę tu wyróżnić szczególnie dwie książki, które odkryłam żyjąc w Jaszczurowej: pojawiającą się na rysunku Księgę wiedzy czarodziejskiej Alana Zola Kronzek i Elizabeth Kronzek, która zbyt dokładnie czerpiąc ze średniowiecznych wierzeń stała się zaczątkiem wszystkich moich strachów i koszmarów oraz powieść Pajęczyna utkana z ciemności Karla Wagnera. Utwór, który ją otwiera, był mi bardzo bliski w tamtych czasach i stał się pierwszym z dwóch wierszy, towarzyszących mi jak echa podczas całego procesu powstawania tej pracy:
1 Źródło internetowe – Eksploratorzy – forum zbuntowanych poszukiwaczy
W swym zamku za nocą Zbierają się Bogowie w Ciemności, By z ciemności układać przeznaczenie człowieka. Barwy ciemności nie są monotonne, Bowiem czerń Zła zna wiele odcieni, Tyle samo, ile Zło ma imion. Zemsta i Obłęd, nieoddzielni bliźniacy, Narodzili się razem i są czczeni jako jedność, Nawet Bogowie nie umieją odróżnić braci od siebie. W swym zamku za nocą Zbierają się Bogowie w Ciemności, A ciemność tka z wielu cieni. fragment przypisywany Opyrosowi
1
Klasycystyczny dwór w Jaszczurowej – czasy współczesne, foto: zuraw1965
Motyw żyjącej ciemności, która tka pajęczynę z własnej materii, a z drugiej strony jest przestrzenią zamieszkiwaną przez mroczne istoty wydał mi się bardzo adekwatny do sposobu, w jaki od pewnego momentu postrzegałam moje życie w Jaszczurowej. Z kolei samym tytułem powieści – Pajęczyna utkana z ciemności – zainspirowałam się tworząc mój Wstęp do fantazji – krótki utwór poprzedzający serię opowiadań dołączonych do tej pracy. Są one zapisem trzech wybranych przeze mnie wspomnień – trzy centralne części mojej pracy rysunkowej nawiązują kolejno do każdego z nich. Jednak historia lubi zataczać koła i tak, jak rzeczywistość dopadła nas kiedyś w Jaszczurowej, tak i dopadła mnie niespodziewanie, kiedy zaczęłam prace nad samym rysunkiem. Dowiedziałam się wtedy, że jedna z najbliższych mi osób, od wielu lat poważnie chora, zaczyna przegrywać swoją walkę. Stało się to dość nagle i zanim się zorientowałam okazało się, że towarzyszę jej w procesie umierania. Osoba ta mieszkała niedaleko Krakowa, więc każdy mój przyjazd na korektę związaną z tworzeniem dyplomu stawał się również przyjazdem do niej. Odtąd te dwie rzeczy zaczęły mi się ze sobą kojarzyć – śmierć i mój rysunek – i już nie byłam w stanie tego rozdzielić. Efekt tej sytuacji był taki, że cała moja aktywność twórcza stanęła w miejscu na kilka miesięcy. Ostatecznie jednak zdecydowałam się przyjąć rzeczywistość taką, jaką nieproszenie się stała, uwzględnić ją w procesie twórczym i zobaczyć, dokąd mnie to zaprowadzi. Przez te parę miesięcy, kiedy tylko byłam w stanie, przeglądałam pamiątki z Jaszczurowej i szukałam książek, które okazałyby się pomocne kiedy już wrócę do przerwanej pracy. W jednym z moich starych notesów z zapiskami udało mi się odnaleźć dawno zapomniany wiersz, który bardzo wpisywał się w tą nową sytuację i został drugim motywem przewodnim mojego dyplomu:
1 K. Wagner, Pajęczyna utkana z ciemności, Amber, Warszawa 1991
13
Któż z nas, żyjących, rzec może: „Dostrzegłem śmierć, gdy wchodziła. Wiem, którędy wyszła Pozostawiając za sobą milczenie.”? Zna Śmierć tysiące drzwi najrozmaitszych, Którymi w dom nasz wchodzi bez przeszkody, A nie powstrzyma jej zamek przemyślny, Zasuwa krzepka ani wierne straże, Gdyż przemknąć umie przez mury i kraty, Śladu żadnego nie pozostawiając, Zimna, tajemna, nieunikniona, Mroczna i cicha jak ostatnie tchnienie. 1
Wpisywać w nastrój okazały się też utwory Edgara Allana Poe – mistrza gotyckiego horroru. Jego proza, tak przesycona surrealistycznymi i makabrycznymi opisami sytuacji, że przypominają stany upojenia alkoholowego, chorobę psychiczną lub koszmary, okazała się niezwykle inspirująca zwłaszcza w odniesieniu do tych części mojego rysunku, które odpowiadały wspomnieniom złych snów, głębokich ciemności i wycieczki do przypominających lochy piwnic. Skupiłam się przede wszystkim na tych nowelach Poe, których akcja rozgrywa się w starych niszczejących dworach i jest skoncentrowana na stopniowej degradacji życia ich mieszkańcow. Mogę tu wymienić takie tytuły, jak: Metzengerstein – opowieść o dwóch zwaśnionych rodach żyjących od pokoleń w sąsiadujących zamkach, do których upadku doprowadzają ich zbrodnie manifestujące się pod postacią demonicznego konia; Berenice – historia kuzynostwa dorastającego w starej ponurej rezydencji, doprowadzającej ich z biegiem lat do pogłębiających się problemów psychicznych (w tym obsesji na punkcie kobiecych zębów) i w konsekwencji pochowania człowieka żywcem; Ligeja – w której mężczyzna po śmierci ukochanej nabywa stare opactwo i żeni się ponownie tylko po to, żeby nowy dom ostatecznie przyczynił się do śmierci jego nowej towarzyszki i noszącego znamiona czarnej magii zmartwychwstania tej poprzedniej, a także – i przede wszystkim – Upadek domu Usherów – napisana z niezwykłym rozmachem opowieść o ostatnich potomkach rodu, którzy mając jakby jedną duszę dzieloną ze starą rezydencją rodziny, niszczeją tak samo jak ona i ostatecznie wraz z jej zawaleniem następuje ich śmierć. W powyższych utworach uderzył mnie subtelny, ale nierozerwalny związek, jaki łączył stare rezydencje z ich mieszkańcami. Te miejsca były jednymi z bohaterów opowieści, nie tylko równie ważnymi jak ludzie, ale jakby obdarzonymi własną duszą, umysłem i wolą, w tajemniczy sposób popychającą istoty ludzkie w ciemność. Postanowiłam odszukać ten motyw również u H.P. Lovecrafta – pisarza, którego życie i twórczość zawsze kojarzyły mi się z Jaszczurową.
1 J. Alex za G. Crosby, Cicha jak ostatnie tchnienie, Epoka, Warszawa 1991
14
„Przeklęty dom” w Providence na Benefit Street 135 – fotografia archiwalna
George Crosby, Medytacja moja o narodzinach i śmierci
Lovecraft wychowywał się w rozległym domu noszącym cechy wiktoriańskiej rezydencji w misteczku Providence. W dzieciństwie cierpiał na zaburzenia snu, podczas których wydawało mu się, że jest atakowany przez nocne zmory, co stało się jedną z jego pierwszych pisarskich inspiracji. Ostatecznie wymyślił miejscowość Arkham, leżącą we wciąż dzikiej i niezbadanej Nowej Anglii (Stany Zjednoczone), o której sam napisał: Wyobrażam sobie, że Arkham pod względem atmosfery oraz stylu domów przypomina Salem, jednak jest bardziej pofalowane wzgórzami i ma college (…) Miasto i fikcyjną rzekę Miskantonic umiejscawiam mniej więcej na północy Salem – być może niedaleko Manchesteru (list do F. Lee Baldwina, 1934).1 We wszystkich jego opowiadaniach Arkham jawi się jako miejsce, w którym zagnieździła się podobna ciemność, jak w rzeczywiście istniejącym Salem, znanym z licznych i szeroko nagłośnionych procesów o czary. Z tą różnicą, że w miasteczku Lovecrafta ciemność ta nigdy nie została odkryta i zlikwidowana. Mnie jednak najbardziej przyciągnęło opowiadanie Przeklęty dom, którego akcja rozgrywa się nie w wymyślonym Arkham, ale w mieście z lat dziecięcych autora – Providence. Okazuje się również, że Lovecraft opisuje w nim budynek prawdziwy, zbudowany w 1763 r., obecnie odrestaurowany i będący w dobrym stanie, koło którego przebiegała podobno trasa spacerowa wcześniej wspomnianego Edgara Allana Poe. 2 Pierwsza część historii przypomina kronikę rodziny zamieszkującej dom przez pokolenia (i również jest to kronika prawdziwej rodziny,
1 Źródło internetowe – strona poświęcona H.P. Lovecraftowi 2 Z przypisów S.T. Joshi i P. Cannona; H.P. Lovecraft, Najlepsze opowiadania, tom 2, Zysk i S-ka, Poznań 2008
choć oczywiście zmieniona na potrzeby opowiadania). Rodzina ta nie uważała domu za dziwny lub niepokojący, faktem jednak było, że wielu jej członków chorowało psychicznie, umierało przedwcześnie na różne wyniszczające choroby lub po prostu w niewyjaśniony sposób traciło siły witalne, co również prowadziło do śmierci. Podążając za narracją czytelnik odkrywa, że dom zamieszkuje jakaś zagnieżdżona tam obecność1, która związana z nim szkodzi ludziom. Jest to więc kolejny utwór, którego jednym z głównych bohaterów jest obdarzony pozorami życia, niszczejący budynek, którego wpływ na zamieszkujących go ludzi jest nie do pominięcia. Ciężko ukryć, że w utworach Poe i Lovecrafta więzi łączące ludzi i stare dwory są nacechowane negatywnie, a często wręcz zabójcze dla istot ludzkich, choć wg mnie są to więzi bardzo intrygujące. Wcześniej znałam twórczość obu pisarzy, ale nigdy nie skupiałam się na tym motywie i odkrycie, jak często się pojawia, jak jest znaczący i jak inspirujący może być w przypadku pracy nad moimi własnymi wspomnieniami, było dla mnie niezwykle cenne. Nie miałam jednak zamiaru stworzyć gotyckiego horroru – zależało mi na zachowaniu klimatu prawdziwego miejsca, a on nigdy nie był tak jednoznacznie mroczny. Postanowiłam więc w następnej kolejności poszukać inspiracji poza światem gotyckich horrorów i literatury weird fiction, przedstawiających podobne powiązania w innym (może nieco bardziej pozytywnym) świetle. Nie musiałam szukać daleko – w pudle z pamiatkami odnalazłam książkę, której posiadany przeze mnie egzemplarz faktycznie pochodzi z samej Jaszczurowej.
1 H.P. Lovecraft, Najlepsze opowiadania, tom 2, Zysk i S-ka, Poznań 2008
Ilustracja A. Gołębiowskiego z książki Pokój pełen liści
Pamiętam dokładnie sytuację, w której go zdobyłam. Pewnego dnia, spacerując za domem zobaczyłam, że przed dworską kotłownią stoi karton wypełniony książkami, a pan zajmujący się ogrzewaniem1 ma zamiar zaraz wszystkie te książki spalić. Niestety zdołałam uratować tylko tę jedną – Pokój pełen liści autorstwa Joan Aiken, wybraną w pośpiechu z powodu okładki, którą uznałam za niezwykle ładną. Tak samo ładne okazało się całe wnętrze książki (wypełnione ilustracjami Artura Gołębiowskiego), a sama pozycja złożona z melancholijnych, onirycznych opowiadań. Dwa z nich dotyczą motywu, którego poszukiwałam na tym etapie pracy. Tytułowy Pokój pełen liści jest historią dziedzica starego rodu, mieszkającego z nękającą go rodziną w starym zamku o nazwie Troja. Pewnego dnia chłopiec gubi się w tej ogromnej budowli i słysząc szelest liści odnajduje pokój, w którym rośnie ogromne drzewo, a na drzewie żyją ludzie zagubieni w czasie, w tym mała dziewczynka z epoki wiktoriańskiej. Jest ona pierwszą przyjazną osobą, jaką kiedykolwiek spotkał i bohater nareszcie znajduje swoje miejsce na ziemi. Pokój wydaje się być sercem starej siedziby i schronieniem dla wszystkich, którzy go kiedykolwiek potrzebowali, a drzewo życiodajną siłą całego miejsca. Odnajduję tu zupełnie inne przesłanie niż w książkach Poe czy Lovecrafta – zamek postanowił pomóc swojemu dziedzicowi, osłonić go przed dręczącą go rodziną, przemówić do niego i ostatecznie podsunąć mu sposób, jak się od tej rodziny uwolnić (i nie mówię tu o morderstwie). Tym razem związek człowieka i ducha miejsca jest niezaprzeczalnie pozytywny. Pamiętałam o Pokoju pełnym liści rysując zwłaszcza tę część mojej pracy, która jest związana z lasem. Drugim ze wspomnianych opowiadań są Mieszkańcy zamku – opowieść o lekarzu pracoholiku, który prowadzi praktykę i mieszka u podnóża starego zamczyska. Pewnego dnia spotyka księżniczkę niewidzialnego zamkowego świata i lecząc ją zdobywa jej rękę. Dotąd odludek, teraz poznaje nowy świat pełen mędrców z dawnych wieków. Lekarz wreszcie wydaje się czerpać radość z życia. Nie umie jednak wystarczająco szanować żony i szybko ją traci. Zaszczyty, dyplomy i wyróżnienia nie przynoszą ukojenia ani szczęścia – 20 lat spędza samotnie. W końcu ona sama go odnajduje, bierze za rękę i prowadzi w ciemność, a doktor znika na zawsze z oczu żyjących. Tym razem związek między bohaterami a budowlą nie jest wyraźnie zarysowany przez autorkę, ale dostrzegam go wyraźnie w całym utworze. Zamek jest podmiotem decyzyjnym – to on ukrywa swoich nieśmiertelnych (lub być może dawno umarłych) mieszkańców przed oczami innych ludzi, on pozwala dostrzec lekarzowi jego przyszłą żonę, kiedy jest chora i go potrzebuje. Według mnie również on jest tą niewidzialną siłą, która ostatecznie mu ją odbiera, a potem zwraca gdy uznaje, że doktor odbył wystarczającą karę. Budynek jawi się tutaj nie tylko jako schronienie dla mądrych ludzi, ale również milczący sędzia i jednocześnie wykonawca swoich wyroków. Chciałabym też pokrótce wspomnieć o innych pisarskich inspiracjach – równie ważnych dla tej pracy, ale nie dotyczących motywu dwór-człowiek, który raz odkryty tak mnie zainteresował.
1 W tej chwili jeden z dwóch ostatnich mieszkańców dworu (poza właścicielami).
17
Jednym z najważniejszych wspomnień z Jaszczurowej jest obraz mojej trójkolorowej kotki, którą dostałam w prezencie na szóste urodziny. Amelka była najmniejszym i jednocześnie najgroźniejszym, najbardziej upartym i nieustępliwym stworzeniem, jakie kiedykolwiek stanęło na mojej drodze. Widząc, jak uciekają przed nią nawet wielkie psy cieszyłam się w duchu, że jest po mojej stronie. Im bardziej sytuacja, w której się znajdowałam wydawała mi się nie sprzyjać, tym bardziej Amelka stawała się w moich oczach istotą broniącą naszego domu przed każdym rodzajem zagrożenia. Myślę, że duży wływ na taki wizerunek tego kota, a także po części kotów w ogóle, miało opowiadanie Neila Gaimana Cena, przeczytane przeze mnie w dzieciństwie. W utworze tym czarny kot broni rodzinę, do której się przybłąkał przed powracającym co noc w innej formie złem, próbującym ją zniszczyć. Kiedy kot, zbyt ranny po potyczkach nie jest chwilowo w stanie chronić ludzi, przytrafiają się im lawinowo nieszczęścia i wypadki. Dbają więc o wierne zwierzę i leczą je jednocześnie zastanawiając się, na ile moralne jest ich zachowanie i co się z nimi stanie, kiedy zabraknie obrońcy.
Kadry z komiksu Cagliostro!, rys. L. Piccatto
Podobnie interesujący obraz relacji z kotem napotkałam w jednym z najdziwniejszych komiksów, na jakie kiedykolwiek trafiłam – Cagliostro! ze scenariuszem Tiziano Sclavi i rysunkami Luigiego Piccatto. Komiks ten, choć głownym bohaterem całej serii jest detektyw mroku Dylan Dog, zostaje umiejscowiony w całości na granicy jawy i snu wyśnionego przez kota – tytułowego Cagliostro. Jest to opowieść tak surrealistyczna, że ciężko przybliżyć jej fabułę. Dwa przeplatające się światy zaprzeczają sobie, często są sobie wrogie i zamieniają zwykłą codzienność w rzeczywistość z horroru – niezrozumiałą dla wszystkich prócz kota. Wszystko, co przydarza się bohaterom jest efektem wrażenia, jakie wywołają na Cagliostro w realnym świecie, a kot – jak każde zwierzę – reaguje zgodnie z zakorzenionymi w nim pierwotnymi instynktami. Nigdy jednak nie zwraca się przeciwko swojej właścicielce i wszystko, co robi – mimo, że kobieta często wcale na tym nie zyskuje – jest podyktowane troską o jej bezpieczeństwo. Taki właśnie kot – waleczny opiekun, stojący na granicy niewidzialnego, lecz groźnego świata – jest kotem, który pojawia się zarówno na moim rysunku, jak i w jednym ze wspomnień dołączonych do tej pracy. Ostatnim z ważnych twórców, którego chciałabym tutaj wspomnieć ze względu na wpływ, jaki wywarła na mnie jego wizja, jest Shaun Tan wraz z napisanymi i zilustrowanymi przez niego książkami: Zgubione, znalezione oraz Opowieści z najdalszych przedmieść. W przeciwieństwie do wszystkich utworów, o których pisałam wcześniej, nie są to inspiracje odszukane po długim czasie i odkryte na nowo, ale pochodzące z kilku ostatnich lat. Twórczość tego artysty odkryłam już na studiach i sądzę, że po części to ona obudziła we mnie potrzebę opowiedzenia historii Jaszczurowej. O sensie swoich dzieł najlepiej pisze sam autor w tekście dotyczącym książki Zgubione, znalezione: Można powiedzieć, że każda z tych historii opowiada o relacji między ludźmi a miejscami, zwłaszcza gdy ta relacja zostaje zerwana poprzez zmianę miejsca zamieszkania, rozłąkę emocjonalną albo inne zaburzenie poczucia tożsamości; kraj najechany przez agresywnych przybyszów, bezdomna istota i dziewczynka zagubiona w świecie własnych mrocznych uczuć. Każda z nich to na swój sposób opowieść o utracie i odzyskaniu, a także przynależności przy braku bezpośredniego języka (…) jakby niektóre sprawy były zbyt dziwne, osobiste lub bolesne, by wyrazić je słowami.1 Myślę, że ta krótka wypowiedź doskonale wyjaśnia, co tak zainteresowało mnie w jego twórczości, ponieważ wydaje się idealnie pasować do sytuacji, które przywołuję z przeszłości, a co za tym idzie – również mojej pracy rysunkowej. Obie książki oscylują wokół podobnej problematyki, jednak w Opowieściach z najdalszych przedmieść jest ona przedstawiona z innej, jakby bardziej intymnej perspektywy. Wydaje się, że większość z krótkich opowiadań mogłaby być historyjkami z dzieciństwa samego autora. Opisywane przez niego codzienne zwyczaje ludzi żyjących na przedmieściach, zabawy dzieci i opowieści dziadka nabierają tajemniczego i magicznego wymiaru. Muszę przyznać, że twórczość Shaun Tana dodała mi wiele chęci i odwagi, kiedy zastanawiałam się, czy ostatecznie zdecydować się na opowiedzenie swojej własnej dziwnej, osobistej i bolesnej 2 historii, czy rozważyć podjęcie jakiegoś łatwiejszego, „wygodniejszego“ tematu.
1 2 Shaun Tan, Zgubione, znalezione, Kultura gniewu, Warszawa 2014
19
FORMA Ostatnią kwestią, którą chciałabym poruszyć w mojej pracy pisemnej, są zagadnienia dotyczące formy, jaką nadałam rysunkowej części mojego dyplomu. Nie będę jednak objaśniać tutaj każdego pojawiającego się na niej motywu, mimo że – choć jest ich tak wiele – pewnie byłoby to możliwe, bo wszystkie narysowane na tym rysunku rzeczy i postaci mają swoją własną historię. Muszę tutaj więc po raz kolejny zacytować Shaun Tana: niektóre sprawy są zbyt dziwne, osobiste lub bolesne, by wyrazić je słowami.1 Uważam też, że opowieści (zarówno te posiadające formę obrazu, jak te posiadające formę tekstu pisanego) powstają nie tylko po to, żeby twórca mógł się od nich „uwolnić“ lub się nimi podzielić. Jest tu też ważna ta druga strona relacji – odbiorca, który ma móc się zanurzyć w przedstawianym świecie i odszukać w nim ważne dla siebie motywy, które go (mam nadzieję) uderzą, odurzą i zadziwią. Żeby jednak coś mogło zostać znalezione, najpierw musi zostać ukryte, a ukryte rzeczy (zwłaszcza te zniekształcone przez mrok lasów i opuszczonego dworu) najlepiej radzą sobie okryte tajemnicą – tak je więc zostawię. Jednak Jaś i Małgosia mieli swoją ścieżkę wysypaną z okruszków, a każdy szanujący się pirat ma własną enigmatyczą mapę tropów prowadzących do zakopanego skarbu. Tak więc i ja podrzucę tu kilka formalnych tropów pomagających odkrywać stworzony przeze mnie rysunkowy świat. W rozdziale dot. inspiracji wspominałam o utworze Pajęczyna utkana z ciemności, będącym jedną z moich największych inspiracji, którego użyłam w literackim wstępie do opowiadań będących częścią tej pracy. Fragment mojego wstępu brzmi następująco: W powietrzu (…) czasem unoszą się strzępki wspomnień, przypominające nitki babiego lata. Jeśli upłynie wystarczająco dużo czasu, nitki te mogą gromadzić się w jednym punkcie i formować pajęczyny łapiące w objęcia nieostrożnych przechodniów. Chcę opowiedzieć Wam o czasach, kiedy sama zostałam złapana w jedną z takich pajęczyn, ogromną i starą.2 – mowa tu oczywiście o Jaszczurowej. Postanowiłam więc nadać całej pracy formę nieregularnego koła, nawiązując właśnie do kształtu pajęczyny. Wszystko, co umieściłam w tej pajęczynie zostało otoczone przez broniący jej granic łańcuch postaci. Jest on nawiązaniem do średniowiecznego motywu danse macabre, czyli przedstawienia korowodu ludzi trzymających się za ręce i tańczących z umarłymi. Przedstawienie to wyraża równość wszystkich wobec śmierci, ale jest również stosowane jako wyraz rozczarowania marnością świata i skargi
1
Shaun Tan, Zgubione, znalezione, Kultura gniewu, Warszawa 2014
2
Fragment tekstu własnego Wstęp do fantazji
20
na przemijanie1 i w tym wymiarze planowałam go użyć, zamykając na rysunku zarówno tą część świata Jaszczurowej, którą mogłabym określić mianem marność nad marnościami – wszystko marność 2 jak i tę, za którą tęsknię. Jak się okazało później, kiedy śmierć niespodziewanie wplątała się w cały proces, na ten najbardziej znany sens (równość wobec śmierci) również znalazło się na moim rysunku miejsce. Motywy średniowieczne zawsze były mi bliskie. Pisałam już o inspiracji gotyckim horrorem (który oczywiście nie powstał w czasach gotyku, ale czerpie z niego garściami), muszę więc zaznaczyć, że ten „właściwy“ gotyk jest dla mnie równie ważny – stąd oprócz motywu tańca śmierci znalazły się na rysunku wszystkie te wieże katedr, gargulce, maszkarony i średniowieczne stroje. Niektóre z nich są prawie dosłownymi cytatami z prac dawnych mistrzów: Bernta Notke, Michaela Wolgemuta, Daniela Hopfera, Geilera von Kayersberga oraz z niepodpisanej niestety starej mapy. Tak bardzo mi się spodobały, że nie wyobrażałam sobie mojej opowieści bez ich udziału.
1
Źródło internetowe – Wikipedia
2 Biblia Tysiąclecia, wydanie III, 1980, Koheleta 10, 1
21
TO JUŻ JEST KONIEC W tym miejscu chciałabym powiedzieć, że proces powstawania całej pracy Czarny punkt był procesem najdłuższym w mojej dotychczasowej twórczości, bo obejmował aż rok. Przez te 12 miesięcy myśl o nim towarzyszyła mi dosłownie każdego dnia, nawet wtedy, kiedy nie mogłam nad nim fizycznie pracować i zamiast tego szukałam inspiracji, obmyślałam następne etapy rysowania, pisałam opowiadania albo szukałam dokumentacji zdjęciowej. Okazał się procesem, który zmienił we mnie wiele i wyciągnęłam z niego zaskakujące wnioski. Zamiast wyłuszczonych podsumowań chciałabym tutaj – jak ścieżkę z okruszków – umieścić słowa Ursuli Le Guin:
5-listna koniczyna z Jaszczurowej, archiwum własne
Jeśli będziesz szedł przed siebie, jeśli nie przerwiesz ucieczki, dokądkolwiek uciekniesz, wszędzie napotkasz niebezpieczeństwo i zło, ono bowiem cię popycha, ono wybiera dla ciebie drogę. Wybierać musisz ty. Ty musisz poszukać tego, co ciebie szuka. Musisz ścigać to, co ściga ciebie (…) Człowiek może poznać cel, do którego zmierza – ale nie potrafi go poznać, jeśli się nie odwróci, jeśli nie powróci do swego początku i nie zawrze tego początku w swoim istnieniu. (…) Tam spoczywa twoja nadzieja na odzyskanie siły.1
1 U. Le Guin, Czarnoksiężnik z Archipelagu, Prószyński i S-ka, Warszawa 2013
22
OPOWIADANIA WSTĘP DO FANTAZJI Są takie miejsca, które zachowały pamięć o dawnych zdarzeniach. Nie w pomnikach i książkach, ale we wnętrzu ścian, głęboko pod warstwą tynku i farby, w ziemi, roślinach i wodzie. W powietrzu też czasem unoszą się strzępki wspomnień, przypominające nitki babiego lata. Jeśli upłynie wystarczająco dużo czasu, nitki te mogą gromadzić się w jednym punkcie i formować pajęczyny łapiące w objęcia nieostrożnych przechodniów. Chcę opowiedzieć Wam o czasach, kiedy sama zostałam złapana w jedną z takich pajęczyn, ogromną i starą. Jedną z tych, w które zostaje się złapanym na zawsze, bo nawet jeśli ją zerwiesz i uciekniesz daleko, jej nici zostaną w twoich włosach, wpełzną głęboko w cebulki, a potem pod czaszkę, w najciemniejsze miejsca, gdzie już ich nie dosięgniesz. Będą sprowadzać dziwne sny. Sprawią, że każdą minutę reszty swojego życia spędzisz czujny i nasłuchujący. Już przecież wiesz, że w przejściach, o których nawet nie powinieneś wiedzieć uchyliły się drzwi, a ty nie umiesz ich zamknąć. Pozostaje ci tylko patrzeć na nie i mieć nadzieję, że jeśli będziesz bardzo cicho, to może nikt zza nich cię nie usłyszy. A być może to właśnie twoja nieustająca czujność utrzyma na dystans tych, którzy mogą przez drzwi przejść. Żałuję, że żadna z tych strategii nie działa zbyt dobrze.
23
Zmora – stwór demoniczny: sprowadza koszmarne sny, dusi, wypija krew, wysysa siły. 1 Zmora zwana też Marą (stąd powiedzenie „sen – mara, Bóg wiara“) – w słowiańskiej mitologii dusza człowieka, który zmarł nagłą śmiercią bez rozgrzeszenia (zwykle mara), ale też złośliwa dusza żyjącej osoby, która – korzystając ze snu właściciela – opuszczała jego ciało i „zażywała rozrywki“ (mara lub zmora). Dana osoba mogła nawet nie wiedzieć, że jej sen uwalniał zmorę (z ang. „nightmare“). (…) Zmora lubiła się w nocy sadowić na piersiach śpiącej osoby (zwłaszcza kobiety) i powoli pozbawiać ją tchu. Umiała też zmieniać się w rozmaite zwierzęta: kota, kunę, żabę, mysz a także w przedmioty martwe (…) Jeśli zatem Słowianin budził się rankiem z uczuciem, że coś go całą noc gniotło w piersiach, często obwiniał za to właśnie zmorę.2
1 Źródło internetowe – Mitologia słowiańska, Inne postacie i zagadnienia 2 Źródło internetowe – Najbardziej znane słowiańskie straszydła
24
GDY ROZUM ŚPI, BUDZĄ SIĘ DEMONY Kiedy zapada zmrok wszystko się zmienia. Wydłużające się cienie potrafią teraz sięgnąć przedmiotów wcześniej niedosięgalnych i zaczynają bawić się zmienianiem ich znaczenia. Nagle dziecięce łóżeczko wygląda jak klatka, kąt oka dostrzega ruch w ożywających lustrach, sufity są jakby wyższe i gromadzą w rogach cienie stając się drugim niebem pełnym czarnych skłębionych chmur. Wysokie okna zajmujące prawie całą ścianę wydają się niepokojąco kruche. Czy te pęknięcia w szybach to efekt napierającej ciemności? Nasze mieszkanie trzeszczy pod jej naciskiem jak mała łódź podwodna płynąca przez wielką głębię. Czasem wydaje mi się, że tym razem już nie damy rady, okna pękną i mrok wleje się do środka, a razem z nim to wszystko, co w nim mieszka. Czy myśleliście kiedyś o tym, ile odwagi i samozaparcia potrafi wymagać zwykły proces zasypiania? W takie mroczne noce tylko leżę z zamkniętymi oczami i czekam aż do świtu, żeby się na to zdobyć – kiedy ciemność blednie, zasypianie jest mniej straszne. Światło wtedy wydaje się lekkie i świeże. Bywa, że śledzę jego zmagania przyklejona policzkiem do szyby. Zawsze dziwiło mnie na jaki opór natrafiają pierwsze promienie słoneczne – ich przebijanie się przez ciemność wygląda jak rozlewanie rozpuszczalnika w wiadrze dawno zaschniętej czarnej farby. Teraz jednak noc dopiero przybyła i od tego momentu dzieli mnie jeszcze kilka godzin. Widzę, jak mój kot, Amelka, przebiega po dachu kotłowni i wskakuje przez uchylony lufcik w oknie naszej kuchni. Nigdy nie zostaje nocą na zewnątrz, zawsze wraca pilnować domu. Zakładając piżamę obserwuję, jak moja kotka nieruchomieje i napina się wpatrzona dziko w pusty punkt w przestrzeni. Nie znoszę, jak to robi. Zawsze mam wrażenie, że widzi tam coś, czego ja nigdy nie będę umiała zobaczyć, tak jakby powietrze roiło się od niewidzialnych podglądaczy. Chcąc o tym nie myśleć obracam głowę i mój wzrok pada na ciemną przestrzeń pod łóżkiem, na którym śpi moja mama i mały braciszek. Kiedyś ja spałam tam z mamą, jak na małej bezpiecznej wyspie, ale po narodzinach R. zostałam przeniesiona na materac. Leżąc na nim mam twarz naprzeciwko całej tej podłóżkowej głębi, którą zawsze (kiedy jeszcze mogłam) omijałam z daleka bojąc się, że coś złapie mnie za nogę i wciągnie do swojego świata. Zamykam oczy. Praktycznie wszystko robię już po omacku, bo naprawdę nie chcę niczego przypadkiem zobaczyć. Wyobrażam sobie, że staję się niewidzialna, że to działa w obie strony. Odgradzam się od rzeczywistości ciężką wełnianą kołdrą i staram się wyłączyć wszystkie zmysły, ale niepokój z jakiegoś powodu narasta. Czy zamknęłam drzwi do pokoju? Ogromna, wysoko sklepiona kuchnia nocą staje się studnią pełną lepkiej, płynnej ciemności i naprawdę nie mam ochoty, żeby ta ciemność wyciekała do sypialni. Zwłaszcza, że śpię praktycznie na ziemi. Tak, chyba zamknęłam drzwi. Dobrze. Przez skojarzenie ze studnią przypomina mi się ten japoński horror o dziewczynce utopionej w studni i teraz w swojej głowie widzę ją, jak pełznie po podłodze naszej kuchni. – Stop! Stop, oddychaj (byle nie za głośno, żeby coś cię nie usłyszało), nic nie pełza po kuchni, to tylko twoja wyobraźnia. Jakim cudem moja mama i brat tak spokojnie śpią, kiedy noc jest taka dziwna?
25
Dziś może śpią spokojnie, ale przypominam sobie, jak mój brat jeszcze niedawno płakał i za nic nie chciał zasnąć, próbując wytłumaczyć mamie (a miał z tym spore problemy, bo dopiero uczy się mówić), że stoi nad nim czarny pan i jest okropnie straszny. To zabawne, że tego samego czarnego pana widywał kiedyś mój wujek zasypiając na tak samo ułożonym łóżku w tym samym pokoju. Nie, zmieniłam zdanie, to wcale nie jest zabawne, bo to miejsce jest położone jakieś dwa metry za moją głową. – Przynajmniej w takich ciemnościach nie zobaczę żadnego czarnego pana – pocieszam się. Czarnego na czarnym nie widać. Teraz mam wrażenie, że ze strachu dyszę już jak lokomotywa i że każdy potwór w promieniu 100 metrów może mnie usłyszeć. Mam wrażenie, że coś ciężkiego siedzi na mnie i nie pozwala mi się ruszyć, coraz trudniej się nawet oddycha. Pod wełnianą kołdrą pocę się jak mysz, ale za żadne skarby świata nie wystawiłabym spod niej nawet palca u stopy. Ale nic się nie dzieje. Powoli zaczynam oddychać spokojniej. Jestem już naprawdę śpiąca. I kiedy już myślę, że chyba zasypiam, bo przecież idę gdzieś już jakąś ulicą, ktoś ubrany w kapelusz pyta mnie o jakieś drożdżówki, nagle… ŁUP! Coś huknęło w drzwi pokoju od kuchennej strony. Podskakuję na materacu i szeroko otwieram oczy. Tego się nie spodziewałam – jak to, taki jawny atak, żadnego pełzania i szeptania w kątach pokoju, tylko tak po prostu, po ludzku prawie? I znowu ŁUP, i szarpnięcie za klamkę. Zastanawiam się gorączkowo co się dzieje kiedy słyszę żałosne, cichutkie miauknięcie i skrobanie o drewno. No tak, zapomniałam wpuścić kota do pokoju i został, biedny, w tej okropnej czarnej kuchni, całkiem sam. Ale czemu tak szaleje? Nadal, co kilkanaście sekund, Amelka skacze na klamkę i próbuje otworzyć sobie przejście do sypialni, ale klamka z głośnym trzaskiem odskakuje jak sprężyna, a stare drzwi mocno tkwią na zawiasach. I znowu myślę o mrocznych kształtach pełzających po podłodze kuchni, które z każdą chwilą są coraz bliżej Amelki i – o zgrozo! – również bliżej drzwi pokoju. I skąd mogę wiedzieć, kto teraz szarpie za klamkę – czy to jeszcze kot, czy to już one? Mija mała wieczność, uderzenia w drzwi są coraz rzadsze. Rozmyślam o wielkiej genetycznej niesprawiedliwości jakiej doświadczyłam, bo przecież z całej rodziny tylko ja nie posiadam umiejętności zasypiania natychmiast po zamknięciu oczu, w dowolnym miejscu, czasie i pozycji. I nie dość, że zawsze przez to kończę słuchając chóralnego chrapania (i w rezultacie zasypiam z jeszcze większą trudnością niż zwykle), to wiecznie muszę się zastanawiać, czy w przerwach pomiędzy chrapnięciami nie słyszę czegoś jeszcze. Szczęśliwi ci, których nie nękają moralne rozterki – czy wyjść z łóżka i ratować kota, czy zostać w łóżku i nie dać się porwać tym martwym, zimnym rękom, które Z CAŁĄ PEWNOŚCIĄ chwyciłyby mnie zaraz po uchyleniu drzwi sypialni. Z lekkim zażenowaniem stwierdzam, że mój przerażony kot (w przeciwieństwie do mnie) zawsze radzi sobie w kategoriach surwiwalowych i dochodzę do wniosku, że jeśli któreś z nas przetrwa w kuchni pełnej pełzających potworów, to właśnie on. Wstyd mi za siebie, ale jestem kompletnie sparaliżowana ze strachu. Może jeszcze nic go nie zjadło... Widziałam, jak niedawno uciekał przed nim pies sąsiadki.
26
Leżę więc i na wszelki wypadek zastanawiam się, gdzie mogłabym pochować kota i czy zmieści się do pojemnika po lodach Algida, jak kiedyś świnka morska. Nie zmieści się, uznaję. Gdzieś zza szyby, od strony lasu, dociera do mnie cichutki, drżący dźwięk piszczałek i fletni pana. – A co mi tam – myślę – jestem człowiekiem bez kota, dałam go pożreć, już mi wszystko jedno! – krzyczę w duchu i (parafrazując poetkę): Ja – odważna, ja –zuchwalec, wytknę z łóżka jeden palec! Wytykam więc palec, a potem nogę, a potem całą resztę siebie i czołgam się po cichu dywanem w kierunku wysokiego okna. Ostrożnie wysuwam czubek głowy zza kaloryfera i widzę szereg migoczących ogników, które suną w rytm muzyki pośród ciemności na drugim brzegu rzeki. Zapalają się i gasną co chwilę, kiedy tajemniczy pochód przemyka pomiędzy pniami ciemnych, uśpionych drzew. Naprawdę nie wiem już, czy śpię na siedząco i to mi się śni, czy w naszym lesie mieszkają elfy, ale w tym momencie kątem oka dostrzegam na horyzoncie jeszcze prawie niewidoczną, dopiero sinawą łunę poranka i jest mi już wszystko jedno, bo teraz mogę nareszcie pójść spać i przestać martwić się o szepty w ciemnościach.
Odwracam się więc i na czworakach wracam na materac nie oglądając się za siebie. Nawet zaspana zawsze pamiętam, żeby nie oglądać się za siebie.
27
Ciemność – w potocznym rozumieniu jest to brak dostępu światła widzialnego. Przy zdefiniowaniu światła, jako obejmującego pełne spektrum promieniowania elektromagnetycznego, ciemność rozumie się jako obszar, w którym nie występuje promieniowanie elektromagnetyczne. Tak określonej ciemności nie można utworzyć, gdyż wszystkie ciała wypromieniowują ciepło w postaci promieniowania podczerwonego. Doskonała (absolutna) ciemność jest teoretycznie możliwa w temperaturze zera bezwzględnego, co wynika wprost z prawa Stefana-Boltzmanna. W zachodniej tradycji ciemność łączona z czarną barwą jest utożsamiana ze złem, piekłem, zaświatami.1
1 Źródło internetowe – Wikipedia
28
PIWNICE MAJĄ ZĘBY Zawsze kiedy szłam do mojej koleżanki z klasy, J., zanim jeszcze zaczęłam wspinać się na wysokie kamienne schody prowadzące do jej mieszkania, mijałam masywne drzwi w ścianie obok. Zdawało mi się, że są odlane z litego żelaza, takie obscenicznie wielkie i ciężkie, jakby za nimi znajdowała się co najmniej kolejna tolkienowska Moria. Nawet warstw szarego lakieru było na nich za wiele, bo na całej powierzchni tworzyły zacieki przypominające zastygły wosk. Błyszczały jak dobrze wypolerowana zbroja rycerza, a każda z warstw wydawała się być dumna ze swojej roli i unikalnego kształtu. Niektóre z nich, być może te starsze lub chore, przeczuwające nadciągający koniec, wybrzuszały się, tworzyły bąble i pękały malowniczo od wewnątrz, rozwijając się w coś na kształt pawich ogonów i fanazyjnych fal. Zapewne taka była właśnie ich ostatnia misja – nastroszyć się, najeżyć, zaprezentować w pełnej krasie i ostatecznie onieśmielić intruza przepychem. Po bliższych oględzinach zwykle zdrapywałam tą złuszczoną farbę paznokciem. Przyjemne uczucie. Ostatecznie kiedyś spytałam J. co jest za nimi. – Piwnica. Ale nie powinnaś tam wchodzić, bo zabłądzisz. – Zabłądzę? W piwnicy? – No mi rodzice nie pozwalają tam wchodzić. Dalej w ogóle nie ma światła, możesz wpaść w dziurę i nikt cię nie usłyszy i nie znajdzie. – Jasne, ok. Przecież nie jestem głupia. ●●● – ... I słuchaj O., dalej podobno w ogóle nie ma światła, więc musimy wziąć latarki. – Ale super. – No! – ... – ........ – Boję się. – Ja też. – Weźmiemy mojego tatę. ●●● I ponownie wielkie, ciężkie drzwi z zasuwą. Uczucie, że czegoś pilnują. Wrażenie, że kiedy się otwierają, gdzieś daleko w ciemności coś czujnie podnosi głowę i zaczyna pełznąć w moją stronę, a strażnicy z lakieru krzyczą ostrzeżenia, chociaż nie mają głosu, ani nawet ust. Na początku jest nawet zwyczajnie. Schody w dół, ceglane ściany, słoiki z przetworami na drewnianych półkach. Potem, zamiast do kolejnych wąskich korytarzy
29
wkraczam do coraz wyższych, sklepionych sal. Pod ścianą stoją gigantyczne beczki. Drewno jest tak stare, że wygląda jak kamień. Są większe ode mnie. Do czego służyły? I komu? Piwnica pachnie ostro ziemią, wilgocią i powolnym upływem lat. Dalej faktycznie brakuje światła. Jest Ciemność. TA Ciemność. Ta, która zalepia oczy, uszy, nos i usta, a potem w nie wpełza napełniając głowę szeptami. Ciągnie mnie gdzieś przed siebie. I nagle okazuje się, że zostałam sama, bez niczego nade mną, pode mną i wokół mnie. Rozglądam się z szeroko otwartymi oczami, ale widzę tylko czerń, nawet, kiedy popatrzę w dół, tam, gdzie powinno być moje ciało. Gdzie jest O. i jej tata? Pocę się, choć jest zimno, całkowicie straciłam orientację i pełznę krzywo, nie wiem nawet w jakim kierunku, macając rękami przed sobą. Chyba wolałabym nic nie wymacać. Nie chcę się zastanawiać, co mogłoby to być. Krążę tak chwilę i orientuję się, że są pewne miejsca w przestrzeni, na które intuicyjnie bardzo nie chcę nadepnąć i kiedy je wyczuję, to skręcam. Wieje od nich zimnem i głodem. Czy to te dziury w ziemi, o których mówiła J.? Nareszcie są! Słyszę, jak mnie wołają i widzę snop światła latarki. Jasność i dźwięk wdzierają się do tej sali jakby po raz pierwszy, z jaskrawością nieadekwatną do ich rozmiarów. Nie jest łatwo zerwać z siebie całą tą lepką czerń i wrócić do światła, ale robię krok w ich stronę. O. i jej tata wyglądają na zbitych z tropu i zaniepokojonych, coś mówią, ale sens słów do mnie nie dociera. Wychodzimy. Zamykając za sobą drzwi czuję, że już gdzieś niedaleko, coś z niezadowoleniem wycofuje się spowrotem w ciemność i sen. Wie, że po nas przyjdą kolejni.
Nie oglądam się za siebie. Zawsze pamiętam, żeby nie oglądać się za siebie.
30
Gawron W starożytności kruk uchodził za ptaka Apollina, z powodu swego daru proroczego, gawron natomiast należał do atrybutów greckiego boga Kronosa oraz rzymskiego Saturna, i również posiadał talent przepowiadania przyszłości. Niekiedy mylnie przypisywano go Atenie, natomiast w mitologii celtyckich druidów symbolizował okrutne boginie, których śpiew niósł śmierć i trwogę. Dla Egipcjan, podobnie jak dla Greków, gawron oznaczał długowieczność. W wiekach średnich symbolizował przede wszystkim wierność małżeńską, gdyż ptak ten żyje nagminnie w parach. W Europie zachował jednak opinię boga wojny, a wielkie ilości nadlatujących gawronów interpretowano jako zapowiedź wojny lub kataklizmu.1
1 Źródło internetowe – symbolika ptaków
32
LASY MAJĄ OCZY Zawsze, kiedy wchodzę do lasu za moim domem mam wrażenie, że jestem oceniana. Tak, jakby drzewa patrzące przez lata na życie przechodzących i przysłuchujące się ich rozmowom, nie tylko wykształciły własną osobowość, ale wręcz dokładnie określiły swoje stanowisko wobec nich. Jeśli naprawdę tak było, to chyba nie chciałabym wiedzieć, co widział ten las. Ma bardzo ciężkie spojrzenie, cały czas mam ochotę strzepnąć je z ramion albo oglądać się za siebie nie wierząc, że nikt za mną nie stoi, że to tylko drzewa. Ten były dworski park odgradza od naszych mieszkań rzeka, ale dla pewności przy jedynym moście postawiono również Stróża – wielkie, bardzo stare drzewo, które nigdy nie zasypiając pilnuje tajemnic, które nie powinny (lub nie potrafią) przekroczyć płynącej wody. Coraz częściej mam wrażenie, że to działa też w drugą stronę. Jego gigantyczne, pokryte mchem korzenie tworzą tamę. Podnoszę głowę i słyszę wyraźnie: Nie wchodź tutaj. Pod jego spojrzeniem czuję się, jakbym pokonywała Bramę Sfinksów z Niekończącej się historii. I ponownie – Nie wchodź tutaj. Jeśli coś podąży za tobą, nie wypuszczę cię. Jednak nie tylko drzewa patrzą. Oto gawrony, niepodzielnie rządzące tym małym królestwem, ze swoimi małymi, błyszczącymi jak żuki oczkami, łopoczącymi czarnymi skrzydłami i niezrozumiałą, za to bardzo głośną mową. Cały czas się kłócą o coś i tworzą naprawdę nieznośny hałas, który po chwili zamienia się w stałe muzyczne tło, towarzyszące wszystkim moim spacerom. Stałe do momentu, w którym nagle robi się całkiem cicho, a one siedzą nad moją głową jak czarne liście i patrzą prosto na mnie. Czekają?
Za każdym razem w tym momencie zaczynam biec w stronę mostu i nie oglądam się za siebie. Zawsze pamiętam, żeby nie oglądać się za siebie.
33
PRACA RYSUNKOWA Technika: pisaki i cienkopisy na papierze Rozmiar: w najszerszych punktach ok. 200x232 cm (kształt nieregularny)
Łańcuch postaci – góra, po lewej
Łańcuch postaci – dół, po lewej
Łańcuch postaci – góra, po prawej
Łańcuch postaci – dół, po prawej
Cała praca
BIBLIOGRAFIA TEKSTY I PUBLIKACJE str. 13 /// 1. Karl Wagner, Pajęczyna utkana z ciemności, Amber, Warszawa 1991 str. 14 /// 1. Joe Alex za George’m Crosby, Cicha jak ostatnie tchnienie, Epoka, Warszawa 1991 str. 15 /// 2. H.P. Lovecraft, Najlepsze opowiadania, tom 2, Zysk i S-ka, Poznań 2008 str. 16 /// 1. H.P. Lovecraft, Najlepsze opowiadania, tom 2, Zysk i S-ka, Poznań 2008 str. 19 /// 1. 2. Shaun Tan, Zgubione, znalezione, Kultura gniewu, Warszawa 2014 str. 20 /// 1. Shaun Tan, Zgubione, znalezione, Kultura gniewu, Warszawa 2014 2. Fragment tekstu własnego Wstęp do fantazji str. 21 /// 2. Biblia Tysiąclecia, wydanie III, 1980, Koheleta 10, 1 str. 22 /// 1. Ursula K. Le Guin, Czarnoksiężnik z Archipelagu, Prószyński i S-ka, Warszawa 2013
STRONY INTERNETOWE str. 7 /// 1. https://pl.wikipedia.org/wiki/Czarny_punkt, 28.06.17, dostęp: 26.09.17 str. 8 /// 1. https://pl.wikipedia.org/wiki/Mucharz, 28.01.17, dostęp 24.05.17 2. http://www.mucharz.pl/images/stories/turystyka/zabytki/ewidencja_zabytkow/01_jaszczurowa_dwor_klasycystyczny.pdf, 20.03.10, dostęp 24.05.17 3. http://www.mucharz.pl/images/stories/turystyka/zabytki/ewidencja_zabytkow/04_jaszczurowa_park_dworski.pdf, 20.03.10, dostęp 24.05.17 4. http://www.mucharz.pl/turystyka/zabytki.html, 01.01.2012, dostęp 24.05.17 5. https://zabytek.pl/pl/obiekty/zespol-dworsko-parkowy-700, dostęp 24.05.17 str. 9 /// 1. https://www.wadowice24.pl/nowe/wydarzenia/4520-ma-500-lat-i-jego -zywot-wisi-na-wlosku-piorun-zapalil-piekny-pomnik-przyrody/4520-ma-500-lat-ijego-zywot-wisi-na-wlosku-piorun-zapalil-piekny-pomnik-przyrody.html, 31.05.16, dostęp 26.06.17 str. 12 /// 1. http://eksploratorzy.com.pl/viewtopic.php?f=74&t=1758&sid=d686f7107b7c90d7a697f325fbc06a99&start=20, 16.05.17, dostęp 26.06.17 str. 15 /// 1. http://www.hplovecraft.pl/mitologia-cthulhu/encyklopedia-mitow/ mityczne-miejsca/, 26.11.13, dostęp 14.07.17 str. 21 /// 1. https://pl.wikipedia.org/wiki/Taniec_%C5%9Bmierci, 26.06.17, dostęp 10.09.17 str. 24 /// 1. Mitologia słowiańska, Inne postacie i zagadnienia, źródło: http://grimoires.pl/mitologia/sl/inne.php, 11.03.17, dostęp: 26.09.17 2. Najbardziej znane słowiańskie straszydła, źródło: http://www.paranormalne.pl/tutorials/article/349-najbardziej-znane-slowianskie-straszydla/, 25.06.11, dostęp: 26.09.17 str. 28 /// 1. źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Ciemno%C5%9B%C4%87, 11.12.2016, dostęp: 26.09.17 str. 31 /// 1. Symbolika ptaków, źródło: http://ezotop.pl/thread-1479.html, 27.12.09, dostęp: 26.09.17
44
ŹRÓDŁA ZDJĘĆ I ILUSTRACJI str. 9 /// http://zamkilubuskie.pl/wp-content/uploads/2014/12/Jaszczurowa-pow. -wadowicki-ma%C5%82opolska.jpg str. 10 i 12 /// http://www.eksploratorzy.com.pl/viewtopic.php?t=1758&p=98656 str. 15 /// https://cdn.loc.gov/service/pnp/habshaer/ri/ri0200/ri0204/photos/146059pv.jpg str. 16 /// Artur Gołębiowski, ilustracja z książki Joan Aiken Pokój pełen liści, Nasza Księgarnia, Warszawa 1987 str. 18 /// Luigi Piccatto, kadry z komiksu Cagliostro!, album 129, Egmont Polska w ramach Klubu Świata Komiksu, 2002 str. 22 /// fotografia własna
45