
18 minute read
Duchowa Opowieść o Dwóch Miastach
ojciec szlochając upadł przed twymi drzwiami, a matka odkryłaby łono, które cię nosiło i piersi, któreś ssał, pamiętaj, że masz je podeptać idąc prosto do Chrystusa”. Przez tę
„obrzydliwą nieludzkość jak nazwie to później Luter przypominającą bardziej zwierzę i tyrana, niż chrześcijanina i człowieka, wlewano jad w serca dzieci przeciwko rodzicom”. Barnas Sears, The Life of Luther 70.69. W ten sposób dostojnicy papiescy, jak niegdyś faryzeusze, przez własne przepisy unieważniali przykazania Boże. Domy pustoszały, rodziców pozbawiano córek i synów. {WB 45.3}
Nawet studenci na uniwersytetach, zwiedzeni fałszywymi naukami mnichów, licznie wstępowali do zakonu. Później wielu żałowało tego kroku, zdając sobie sprawę, że zrujnowali swe życie, a rodzicom sprawili ból, jednak gdy już raz wstąpili do klasztoru, odzyskanie wolności było niemożliwe. Rodzice w obawie przed mnichami nie wysyłali synów na uniwersytety. Następstwem tego był duży spadek liczby studentów w ośrodkach naukowych. Zamykano szkoły, wskutek czego szerzyła się niewiedza. {WB 45.4}
Papież dał mnichom prawo do wysłuchiwania spowiedzi i udzielania rozgrzeszenia. Zezwolenie to stało się źródłem jeszcze większego zła. Mnisi, myślący tylko o pomnażaniu swych dochodów, tak chętnie udzielali rozgrzeszenia, że garnęli się do nich różnego rodzaju przestępcy, wskutek czego zło zataczało coraz szersze kręgi. Nie troszczono się o biednych i chorych, a dary, które mogłyby być użyte dla ubogich, oddawano mnichom, wymuszającym je od ludzi za pomocą różnych gróźb. Opornych zaś piętnowano jako grzeszników. Pomimo deklarowanego ubóstwa, bogactwo mnichów stale się zwiększało, a ich wspaniałe budynki i suto zastawione stoły uwydatniały coraz jaskrawiej wzrastającą nędzę ludu. Spędzając czas na rozrywkach i biesiadach, wyręczali się mnisi w posłudze religijnej bezmyślnymi ludźmi, których posyłali, by opowiadali masom cudowne historie, legendy i żarty, aby rozbawić lud, a tym samym uczynić z niego ofiarę swej żarłoczności. Dzięki temu udawało się im utrzymać zabobonne tłumy w przekonaniu, że cała ich religijność powinna polegać na uznawaniu władzy papieża, kulcie świętych i udzielaniu mnichom jałmużny, a to wystarczy im do zapewnienia sobie miejsca w niebie. {WB 45.5}
Światlejsza część społeczeństwa daremnie walczyła o reformę zakonów. Wiklif natomiast, dzięki lepszemu zrozumieniu zła, uderzył w jego korzenie, twierdząc, że sam system jest niewłaściwy i winien być zniesiony. Rozpoczęły się dyskusje, padały pytania. Gdy mnisi wędrowali po kraju sprzedając papieskie odpusty, wielu ludzi zaczęło wątpić w skuteczność odpuszczania grzechów za pieniądze i pytali, czy nie powinno się zwracać o pojednanie raczej do Boga niż do duchowieństwa. Wielu niepokoiła drapieżność zakonów żebraczych, których zachłanność zdawała się być nienasycona. „Mnisi i kapłani rzymscy mówiono zżerają nas jak rak. Sam Bóg musi nam dopomóc, gdyż w przeciwnym razie wszyscy zginiemy”. D’Aubigné XVII, 7. Aby ukryć swą chciwość, mnisi głosili, że postępują zgodnie z przykładem Chrystusa, twierdząc, że On i Jego apostołowie żyli również z jałmużny ludu. Ale twierdzenia te zaszkodziły tylko ich sprawie, gdyż pobudziły wielu chcących dowiedzieć się prawdy do studiowania Biblii. Był to rezultat, którego Rzym najmniej się spodziewał i pragnął. W ten sposób umysły ludzi zostały zwrócone do źródła prawdy, które Rzym tak bardzo starał się ukryć. {WB 46.1}
Wiklif wystąpił przeciw zakonom żebraczym publikując swe prace nie po to, by wdawać się w długie dyskusje, lecz w celu zwrócenia uwagi ludu na nauki biblijne i ich Autora. Stwierdził, że papież nie ma mocy, o ile w ogóle ją posiada, odpuszczania grzechów i rzucania ekskomunik kościelnych większej niż zwykły ksiądz, i że nikt nie może być prawnie usunięty z Kościoła, jeżeli nie został wpierw potępiony przez Boga. W tamtych warunkach był to jedyny skuteczny sposób wstrząśnięcia potężną budowlą władzy kościelnej, którą wzniosło papiestwo, i która trzymała w niewoli miliony ludzi. {WB 46.2}
Wiklifa proszono również, by bronił praw korony angielskiej przed napaściami Rzymu. W związku z tym spędził on dwa lata w Niderlandach jako poseł królewski i tam pertraktował z wysłannikami papieża. Tam też spotkał się z francuskimi, włoskimi i hiszpańskimi dostojnikami Kościoła i miał możność zajrzenia za kulisy tych wydarzeń, które w Anglii były dla niego niedostępne. Pobyt ten wywarł ogromny wpływ na jego późniejszą działalność. Przyglądając się reprezentantom papieskiego dworu, Wiklif dostrzegł prawdziwy charakter i cele papiestwa. Powróciwszy do Anglii z jeszcze większą gorliwością głosił swe poglądy, podkreślając, że pożądliwość, pycha i oszustwo stanowią główne bóstwa Rzymu. {WB 46.3}
W jednym ze swych traktatów tak pisał o papieżu i jego kwestarzach: „Wywożą oni z naszego kraju pieniądze z trudem zarobione przez biedny lud. Ze skarbca królewskiego biorą wiele tysięcy na sakramenty i sprawy duchowe. Czynią to wszystko przez tę przeklętą symonię, którą akceptuje całe chrześcijaństwo. Gdyby nasze państwo posiadało górę złota i nikt nie brałby z niej z wyjątkiem kwestarza, tego dumnego, miłującego świat kapłana, to z biegiem lat góra ta zniknęłaby zupełnie, ponieważ wywozi on z naszego kraju wszystkie pieniądze, a w zamian nie daje nic prócz przekleństwa Bożego za swą symonię”. John Lewis, History of the Life and Sufferings of J. Wiclif 37. {WB 46.4}
Wkrótce po powrocie do Anglii król mianował Wiklifa proboszczem w Lutterworth, co było dowodem, że przynajmniej monarcha nie jest niezadowolony ze szczerych wypowiedzi reformatora. Wpływ Wiklifa dawał się odczuć w sposobie życia dworskiego, jak również w wierzeniach ludu. {WB 47.1}
Jednak nie trzeba było długo czekać na papieskie gromy rzucone przeciw Wiklifowi. Wysłano do Anglii trzy bulle na uniwersytet, do króla i do biskupów.11 Wszystkie nakazywały podjęcie niezwłocznych kroków w celu zmuszenia heretyckiego nauczyciela do milczenia. Neander, General History of the Christian Religion and Church VI, 2.1.8. Zanim bulle dotarły do Anglii, gorliwi biskupi wezwali do siebie Wiklifa na przesłuchanie. Jednak do sądu Wiklif udał się w towarzystwie dwóch wpływowych książąt, a lud otaczający budynek i napierający na drzwi sądowych sal tak wystraszył sędziów, że musieli odroczyć przesłuchanie i pozwolić reformatorowi spokojnie udać się w swą drogę. Wkrótce też umarł król Edward III, którego w sędziwych latach prałaci starali się podjudzić przeciwko reformatorowi, a na tron wstąpił były obrońca Wiklifa. {WB 47.2}
Papieskie bulle w końcu nadeszły, stanowczo nakazując ujęcie heretyka i żądając jego śmierci. Teraz stało się jasne, że Wiklif wkrótce będzie musiał paść ofiarą Rzymu. Jednak Ten, który przed wiekami powiedział do Abrahama: „Nie bój się (...) jam tarczą twoją” (1 Mojżeszowa 15,1) wyciągnął i tym razem swe ramię, by obronić swego sługę. Śmierć spotkała nie reformatora, ale papieża Grzegorza XI, który wydał owe bulle. W takiej sytuacji biskupi zebrani w celu skazania Wiklifa musieli się rozjechać. {WB 47.3}
Opatrzność Boża nadal kierowała wydarzeniami, by zapewnić reformatorowi warunki działania. Po śmierci Grzegorza XI władzę objęło dwóch zwalczających się papieży. Każdy z nich, powołując się na swą nieomylność, żądał posłuszeństwa dla siebie. Każdy też wzywał wierzących do walki przeciw drugiemu, grożąc opornym klątwami, a zjednując zwolenników obietnicami nagrody w niebie. Sytuacja ta znacznie osłabiła siłę papiestwa. Przeciwne strony zajęte były wzajemnym zwalczaniem się, toteż Wiklif przez jakiś czas miał spokój. Klątwy i oszczerstwa rzucane były przez jednego i drugiego papieża, a potoki krwi lały się po obydwu stronach. Kościół zżerany był przez skandale i przestępstwa.
Tymczasem reformator w swym bezpiecznym ukryciu na probostwie w Lutterworth pilnie pracował, by umysły ludzi odwrócić od zwalczających się papieży, a skierować na Jezusa, Księcia Pokoju. {WB 47.4}
Rozłam w papiestwie wraz z przeciwnościami i zepsuciem, które ukazał, przygotował drogę reformacji. Ludzie zorientowali się, czym w rzeczywistości jest papiestwo. W swej pracy na temat owego rozłamu Wiklif wezwał wierzących, by rozważyli, czy właściwie obaj papieże nie powiedzieli prawdy, nazywając się wzajemnie antychrystami. „I Bóg nie chciał już dłużej pozwolić mówił Wiklif by szatan panował w jednym kapłanie, dlatego (...) uczynił rozłam między dwoma, by w imieniu Chrystusa łatwiej można było zwyciężyć obu”. Vaughan, Life and Opinions of John de Wycliffe II, 6. {WB 47.5}
Podobnie jak jego Mistrz, Wiklif głosił ewangelię ubogim. Nie ograniczył się jednak do parafii Lutterworth, lecz postanowił, że musi zanieść światło prawdy do każdego zakątka Anglii. W tym celu zorganizował grupę skromnych, pobożnych ludzi, których największą radością było głoszenie ewangelii. Rozeszli się oni po całym kraju, nauczając na placach, ulicach miast i wiejskich drogach. Spotykając starych, chorych i ubogich, głosili im radosne poselstwo o łasce Bożej. {WB 47.6}
Jako profesor teologii w Oxfordzie, Wiklif głosił Słowo Boże na uniwersytecie tak gorliwie, że otrzymał tytuł „doktora ewangelii”. Jednak największym jego dziełem miało być przetłumaczenie Pisma Świętego na język angielski. W swej pracy O prawdzie i znaczeniu Pisma Świętego wyraził zamiar przetłumaczenia Biblii, by każdy Anglik mógł czytać w ojczystym języku o cudownych dziełach Bożych. {WB 47.7}
Jednak działalność Wiklifa została nagle przerwana. Choć nie miał jeszcze sześćdziesięciu lat, nieustanna praca, studia i ataki wrogów w poważnym stopniu wpłynęły na stan jego zdrowia, przedwcześnie go postarzając. Zachorował niebezpiecznie. Wiadomość o tym wywołała wielką radość wśród mnichów. Sądzili, że teraz gorzko będzie żałował zła, jakie im wyrządził i niezwłocznie pospieszyli do niego celem wysłuchania jego wyznania grzechów. Przedstawiciele czterech zakonów wraz z czterema świeckimi urzędnikami zeszli się u łoża chorego: „Śmierć już stoi nad tobą mówili pomyśl pokornie o swych grzechach i w naszej obecności odwołaj wszystko, coś mówił i czynił ku naszej szkodzie”. Reformator milcząc wysłuchał tych słów, potem poprosił swego sługę, by pomógł mu podnieść się na łóżku i patrząc spokojnie na wrogów oświadczył mocnym głosem, przed którym zawsze tak bardzo drżeli. „Nie umrę, lecz będę żył i nadal będę ogłaszał zło czynione przez mnichów”. D’Aubigné XVII, 7. Zaskoczeni i zmieszani mnisi opuścili prędko pokój. {WB 48.1}
Słowa Wiklifa spełniły się. Pozostał przy życiu, aby oddać w ręce ludu najpotężniejszą broń przeciwko Rzymowi Biblię, księgę niebios, która wyzwala i oświeca. Trzeba było przezwyciężyć wiele przeszkód i trudności na drodze do realizacji tego celu. Wiklifowi nie dopisywało zdrowie. Wiedział, że ma przed sobą tylko kilka lat pracy. Widział przeciwności, z którymi będzie musiał walczyć, ale zachęcony obietnicami Boga rozpoczął wielkie dzieło, niczego się nie obawiając. Podczas gdy świat chrześcijański wrzał od walk, reformator w cichej parafii w Lutterworth zajął się swoją pracą, nie zważając na szalejące wokół burze. {WB 48.2}
W końcu dzieło zostało ukończone Wiklif przetłumaczył Biblię na język angielski. Słowo Boże stało się dostępne dla wszystkich Anglików. Teraz reformator nie obawiał się więzienia ani śmierci, dał przecież ludowi angielskiemu światło, które nigdy nie miało zgasnąć. Oddając Biblię w ręce swych rodaków, Wiklif dokonał więcej dla rozwiązania więzów niewiedzy i grzechu oraz uwolnienia i podniesienia ludu, niż to kiedykolwiek osiągnięto przez najwspanialsze zwycięstwa militarne. {WB 48.3}
Ponieważ sztuka drukarska była jeszcze wówczas nieznana, odpisy Biblii mogły być wykonane jedynie dzięki powolnej i żmudnej pracy. Jednak pragnienie posiadania Pisma Świętego było tak wielkie, że wielu ludzi dobrowolnie poświęcało się przepisywaniu, lecz mimo to z trudem nadążano za zamówieniami. Bogaci żądali całej Biblii, inni kupowali niektóre jej części. Często kilka rodzin razem kupowało jeden egzemplarz. W taki sposób Biblia Wiklifa w krótkim czasie znalazła drogę do wielu mieszkań. {WB 48.4}
Apelując do zdrowego rozsądku, Wiklif przerwał śpiączkę ślepego posłuszeństwa rzymskim zasadom wiary. Uczył on podstawowych nauk protestantyzmu: zbawienia przez wiarę w Chrystusa i nieomylność jedynie Pisma Świętego. Kaznodzieje, których rozesłał po kraju, rozpowszechniali Biblię i pisma reformatora z takim powodzeniem, iż prawie połowa mieszkańców Anglii przyjęła nową naukę. {WB 48.5}
Ukazanie się Biblii w języku dostępnym dla ogółu wywołało przestrach u władz kościelnych. Mieli teraz prowadzić walkę z większym przeciwnikiem niż Wiklif, bo przeciwnikiem, wobec którego ich broń niewiele znaczyła. W tym czasie nie było w Anglii prawa zabraniającego posiadania Biblii, bowiem nie istniała ona dotychczas w języku angielskim. Prawo takie wydano dopiero później, rygorystycznie pilnując jego przestrzegania. Na razie, wbrew usiłowaniom kleru, nadarzyła się dobra okazja rozpowszechniania Słowa Bożego. {WB 48.6}
I znów Kościół rzymski podjął kroki, by zmusić reformatora do milczenia. Trzy razy wzywano go na przesłuchanie, lecz nie dało to żadnych rezultatów. Synod biskupów ogłosił jego pisma za heretyckie, a zdobywszy przychylność króla Ryszarda II uzyskał rozkaz królewski, na mocy którego wszyscy, wyznający zakazane poglądy, mieli być więzieni. {WB 48.7}
Wiklif odwołał się do parlamentu. Bez obaw oskarżył duchowieństwo przed zgromadzeniem narodowym i zażądał usunięcia olbrzymich nadużyć, na jakie Kościół sobie pozwalał. Przekonywająco przedstawił uzurpacje i zepsucie stolicy papieskiej. Ponieważ przyjaciół i zwolenników Wiklifa już wcześniej zmuszono do poddania się, z pewnością oczekiwano, że stary i osamotniony reformator pochyli czoło przed połączonym autorytetem korony i mitry. Jednak parlament, poruszony jego przekonywającymi argumentami, odwołał edykt nakazujący prześladowanie Wiklifa. Przywódcy papiescy zostali pokonani i tym razem. {WB 49.1}
Trzeci raz przesłuchano go przed najwyższym sądem kościelnym w Anglii. Zdawało się, że wreszcie tutaj heretyk nie zdobędzie żadnej przychylności, że w końcu Rzym zwycięży i stłumi dzieło reformatora. Tak myśleli zwolennicy papieża. Byli pewni, że osiągną ten cel. Wiklif będzie musiał odwołać swe nauki, albo też opuści salę sądową tylko po to, by zginąć w płomieniach stosu. {WB 49.2}
Lecz i tu Wiklif nie ustąpił. Z odwagą bronił swych nauk i odpierał oskarżenia prześladowców. Nie myśląc o sobie i sytuacji, w jakiej się znalazł, przyzywał słuchaczy na sąd Boga, ważąc ich zwodnicze nauki i sofizmaty na szalach wiecznej prawdy. Na sali odczuwało się działanie Ducha Świętego. Bóg kontrolował myśli i uczucia słuchaczy. Zdawało się, że nikt nie mógł ruszyć się ze swego miejsca. Słowa reformatora jak strzały przebijały serca oskarżycieli. Wszelkie zarzuty o herezję w przekonywający sposób zwrócił przeciwko swym prześladowcom: „Jakim prawem pytał rozpowszechniacie swe błędy? Dla zysku, celem zrobienia z łaski Bożej przedmiotu handlu?” {WB 49.3}
„Z kim walczycie? zapytał na koniec. Czy sądzicie, że ze starym człowiekiem, który stoi nad grobem? Nie! Walczycie z prawdą, która jest silniejsza od was i pokona was”. Wylie II, 13. Powiedziawszy to wyszedł z sali, a żaden z wrogów nie próbował go zatrzymać. {WB 49.4}
Dzieło Wiklifa było bliskie ukończenia. Sztandar prawdy, który tak długo dzierżył w swych rękach miał być wkrótce przejęty przez jego następców. Jednak Wiklif raz jeszcze miał wydać świadectwo ewangelii. Miał je wygłosić w samej stolicy królestwa błędu w Rzymie. Reformator został wezwany przed sąd papieski, który tak często przyczyniał się do rozlewu krwi ludzi wiernych Chrystusowi. Wiklif zdawał sobie sprawę z grożącego mu niebezpieczeństwa, mimo to usłuchał wezwania. Niestety nagły paraliż uniemożliwił mu podróż. Chociaż jego głos nie mógł zabrzmieć w Rzymie, mógł przecież napisać list do papieża. Tak też uczynił, a list, aczkolwiek napisany w tonie pełnym uszanowania i w chrześcijańskim duchu, stanowił ostry wyrzut przeciw wystawności i pysze stolicy papieskiej. {WB 49.5}
„Cieszę się zaprawdę pisał gdy mogę każdemu, a szczególnie biskupowi Rzymu, opowiedzieć o wierze, którą wyznaję, i wyjaśnić ją. Sądzę, że papież chętnie potwierdzi tę wiarę, o ile uzna ją za prawdziwą, a poprawi, jeśli jest błędna”. {WB 49.6}
„Po pierwsze uważam, że ewangelia Chrystusowa jest treścią zakonu Bożego (...). Jestem zdania, że biskup rzymski, skoro jest namiestnikiem Chrystusa tu na ziemi, najbardziej ze wszystkich ludzi związany jest zakonem ewangelii, gdyż wielkość wśród uczniów Mistrza nie polegała na doczesnej godności i czci, lecz na dokładnym naśladowaniu życia i postępowania Chrystusa (...). Chrystus w czasie swej ziemskiej pielgrzymki był człowiekiem ubogim, który odrzucił ziemskie panowanie i chwałę”. {WB 49.7}
„Żaden wierzący nie powinien naśladować papieża lub któregokolwiek ze świętych, o ile nie chodzili oni śladami Pana Jezusa. Apostoł Piotr i synowie Zebedeusza zgrzeszyli pożądając światowej czci, co było przeciwne zasadom Chrystusa, dlatego nie powinniśmy naśladować ich w błędach, które popełnili”. {WB 49.8}
„Swe doczesne dobra i panowanie papież powinien pozostawić władzy świeckiej i winien skłonić do tego także całe duchowieństwo, gdyż tak czynił Chrystus i apostołowie. {WB 49.9}
Jeśli w czymkolwiek zbłądziłem, pokornie przyjmę naganę, a nawet śmierć, jeżeli będzie to konieczne. Gdybym mógł działać zgodnie ze swoją wolą i rozporządzać własną osobą, na pewno stawiłbym się osobiście przed biskupem w Rzymie, lecz Pan nawiedził mnie w inny sposób, może przeciwny moim życzeniom i nauczył mnie słuchać raczej Boga niż ludzi”. {WB 50.1}
Kończąc napisał: „Dlatego módlmy się do Boga, by natchnął naszego papieża Urbana VI, aby ten wraz z całym duchowieństwem naśladował Chrystusa w życiu i zwyczajach, by skutecznie mógł uczyć lud, który z kolei mógłby go wiernie naśladować”. J. Foxe, Acts and Monuments III, 49-50. {WB 50.2}
W ten sposób Wiklif wskazał papieżowi i kardynałom na cichość i pokorę Jezusa, przez co nie tylko im, lecz całemu chrześcijaństwu uwidocznił różnice między duchowieństwem a Mistrzem, którego zastępcami mianowali się kapłani. {WB 50.3}
Wiklif był przekonany, że ceną wierności Słowu Bożemu będzie życie złożone w ofierze. Król, papież i biskupi jednocześnie planowali jego upadek i byli pewni, że Wiklif nie pożyje dłużej niż kilka miesięcy. Jednak odwaga reformatora była niezachwiana. „Nie potrzeba daleko chodzić, by otrzymać palmę męczeństwa powiedział głoś Słowo Boże dumnym biskupom, a męczeństwo cię nie ominie. Żyć i milczeć? Nigdy! Niech spadnie miecz wiszący nad moją głową, oczekuję wyroku”. D’Aubigné XVII, 8. {WB 50.4}
Lecz boska opatrzność strzegła swego sługę. Człowiek, który całe życie pod groźbą śmierci odważnie bronił prawdy, nie miał się stać ofiarą nienawiści swych nieprzyjaciół. Wiklif nigdy siebie nie bronił, lecz Pan był jego tarczą, a teraz, gdy nieprzyjaciele byli pewni swego łupu, ręka Pańska ponownie go ochroniła. Gdy w swym parafialnym kościele w Lutterworth miał udzielić komunii, upadł nagle sparaliżowany i w krótkim czasie zmarł. {WB 50.5}
Pan wyznaczył Wiklifowi dzieło do wykonania. Włożył słowa prawdy w jego usta, aby je ogłosił ludowi. Strzegł jego życia i umożliwiał pracę, by zostały stworzone podwaliny wielkiego dzieła reformacji. {WB 50.6}
Wiklif był pierwszym zwiastunem poranku, działającym jeszcze w czasie nocy średniowiecza. Nie miał poprzednika, na którym mógłby oprzeć swe dzieło. Powołany, podobnie jak Jan Chrzciciel, był zwiastunem nowej ery. System prawd, który przedstawił, cechował się taką spoistością i gruntownością, jakiej nie osiągnęli ci, którzy przyszli po nim. Stworzył tak rozległe i głębokie fundamenty reformacji, że ci, którzy poszli w jego ślady, mieli już przygotowaną bazę działania. {WB 50.7}
Ruch zapoczątkowany przez Wiklifa, a zmierzający do uwolnienia sumień i umysłów ludzkich z więzów Rzymu, miał swoje źródło w Biblii. To Biblia była początkiem strumienia błogosławieństw, który jak życiodajna woda, popłynął przez wieki, począwszy od czternastego stulecia. Wiklif przyjął Pismo Święte jako natchnione objawienie woli
Bożej, jako niezawodną regułę wiary i życia. Nauczono go uważać Kościół rzymski za święty i nieomylny autorytet oraz przyjmować bez cienia wątpliwości jego nauki i obyczaje nagromadzone przez stulecia. Wiklif jednak odwrócił się od nich, uznając tylko naukę
Pisma Świętego. Ono było najwyższym autorytetem, którego uznania przez ludzi tak bardzo pragnął. Nie Kościół katolicki mówiący przez papieża, lecz głos Boży przemawiający z Pisma Świętego był dla niego jedynym prawdziwym autorytetem wiary. Nauczał, że Biblia jest doskonałym objawieniem woli Bożej, a Duch Święty jej jedynym nauczycielem. Każdy więc, kto bada nauki Pisma Świętego, musi zrozumieć wynikający z tego obowiązek. W ten sposób odwrócił umysły ludzi od papieża i Kościoła rzymskiego, kierując je na Słowo Boże. {WB 50.8}
Wiklif był jednym z największych reformatorów i niewielu dorównało mu pod względem wielkości intelektu, jasności myśli, stanowczości w wyznawaniu prawdy i odwagi w jej bronieniu. Czystość życia, miłość i wierność w służbie cechowały pierwszego reformatora pomimo intelektualnej ciemności i moralnego zepsucia czasów, w których żył. {WB 50.9}
Charakter Wiklifa jest dowodem kształtującej i odradzającej mocy Pisma Świętego. To Biblia uczyniła go tym, kim był. Dążenie do zrozumienia wielkich prawd Biblii dodaje świeżości i siły do posiadanych zdolności, rozszerza horyzonty myślowe, zaostrza spostrzegawczość i przyczynia się do dojrzałości w ocenie. Badanie Biblii, jak żadne inne studia, uszlachetnia myśli, uczucia i dążenia, daje wytrwałość w postanowieniach, cierpliwość, odwagę i moc ducha, uszlachetnia i uświęca charakter. Gorliwe i poważne studiowanie Pisma Świętego, łączące umysł badającego z Nieskończonym Umysłem, dałoby światu ludzi o silniejszych i aktywniejszych intelektach oraz szlachetniejszych zasadach, niż to osiągnięto na skutek najlepszych metod kształcenia, jakie ludzie wymyślili. „Wykład słów twoich oświeca mówi psalmista daje rozum prostaczkom”. Psalmów 119,130 {WB 51.1}
Prawdy, głoszone przez Wiklifa, docierały coraz dalej. Jego zwolennicy, znani jako wiklifici i lollardowie, działali nie tylko w Anglii, lecz także w innych krajach. Gdy zabrakło przywódcy, pracowali z jeszcze większą gorliwością, a tłumy gromadziły się, by słuchać ich nauk. Wśród nawróconych było wiele osób ze szlachty, a nawet sama królowa. W wielu miejscowościach pod wpływem nauk Wiklifa nastąpiła zmiana obyczajów ludu, bałwochwalcze symbole papiestwa usuwano z kościołów. Wkrótce jednak zaczęły się nowe prześladowania tych, którzy odważyli się przyjąć Biblię za swego przewodnika. Angielscy monarchowie, pragnący wzmocnić swą władzę przez poparcie ze strony Rzymu, nie wahali się poświęcić w tym celu reformatorów. Wtedy właśnie po raz pierwszy w historii Anglii wystawiono stos dla głosicieli ewangelii. Męczennicy ginęli jedni po drugich. Prześladowani i torturowani obrońcy prawdy mogli jedynie wołać o pomoc do Pana
Zastępów. Ścigani jako nieprzyjaciele Kościoła i zdrajcy kraju, głosili ewangelię w ukrytych miejscach, znajdując schronienie w domostwach ubogiego ludu, a często w rozpadlinach ziemi i górskich jaskiniach. {WB 51.2}
Mimo prześladowań, przez długie stulecia stanowczo i cierpliwie sprzeciwiano się panującemu zepsuciu religijnemu. Ówcześni reformatorzy, choć posiadali tylko częściową znajomość prawdy, nauczyli się miłować Słowo Boże, być mu posłusznym i cierpieć dla niego. Podobnie jak w czasach apostolskich, wielu ofiarowało swoje ziemskie posiadłości dla sprawy Chrystusa. Ci, którym pozwolono przebywać we własnych domach, chętnie chronili prześladowanych braci, a gdy także ich wypędzono, z radością przyjmowali los banitów. Jednakże wielu przestraszonych surowością prześladowań wyrzekało się swej wiary, by odzyskać wolność, opuszczali więzienia w szatach pokutnych, by publicznie odwołać swe nauki. Jednak nie mniejsza była liczba tych zarówno wysoko, jak i nisko urodzonych którzy bez obaw głosili prawdę w mrocznych celach więziennych, w „wieżach lollardów”, wśród tortur i płomieni, ciesząc się, iż dostąpili zaszczytu cierpienia dla Jezusa. {WB 51.3}
Rzymowi nie udało się zrealizować swych zamierzeń wobec Wiklifa za jego życia. Nienawiść zwolenników papieża nie pozwalała im ścierpieć, by prochy reformatora spokojnie spoczywały w grobie, toteż na polecenie soboru w Konstancji ponad czterdzieści lat po śmierci Wiklifa wygrzebano jego kości, publicznie je spalono, a popiół wrzucono do pobliskiej rzeki. „Rzeka ta mówi pewien stary pisarz zaniosła popiół do Avon, z Avon do Sever, z Sever do mórz przybrzeżnych, a stamtąd na rozległe wody oceanu. W ten sposób prochy Wiklifa są symbolem jego nauki, która obecnie rozpowszechniona jest po całej ziemi”. V. Fuller, Church History of Britain IV, 2.54. Nieprzyjaciele Wiklifa z pewnością nie zdawali sobie sprawy z symbolicznej wymowy swego haniebnego czynu. {WB 51.4}
Pod wpływem pism Wiklifa Jan Hus w Czechach odrzucił błędne nauki Kościoła rzymskiego i rozpoczął dzieło reformacji. W ten sposób ziarno prawdy zostało zasiane w tych dwóch krajach tak bardzo od siebie odległych. Z Czech nowe nauki przedostały się do innych państw. Umysły ludzkie skierowane zostały ku Słowu Bożemu, a boska ręka przygotowywała drogę wielkiej reformacji. {WB 51.5}
Rozdział 6 Dwóch Bohaterów
Ewangelia dotarła do Czech już w IX wieku. Przetłumaczono wtedy Biblię i nabożeństwa odbywały się w języku narodowym. Jednak w miarę wzrostu znaczenia papiestwa Słowo Boże stopniowo usuwano w cień. Grzegorz VII, który uważał upokarzanie królów za swój obowiązek, w nie mniejszym stopniu dążył do opanowania ludu i wydał bullę zakazującą odprawiania nabożeństw w języku czeskim. Papież wyjaśnił, że „Wszechmocny życzy sobie, by nabożeństwa odbywały się w nieznanym dla nich języku oraz że wiele złego i wiele herezji powstało na skutek niestosowania się do tej zasady”. Wylie III, 1. W ten sposób Rzym pragnął zgasić światło prawdy, a lud utrzymać w ciemności. Lecz Niebo przewidziało inny sposób utrzymania Kościoła Bożego przy życiu. Do Czech przybyło wielu waldensów i albigensów, którzy wypędzeni w czasie prześladowań z Francji i Włoch tutaj szukali schronienia. Choć nie ważyli się nauczać publicznie, pracowali jednak gorliwie w ukryciu i w ten sposób prawda była zachowywana w poszczególnych stuleciach. {WB 52.1}
Jeszcze przed narodzeniem się Husa byli w Czechach ludzie, którzy otwarcie krytykowali zepsucie Kościoła katolickiego i rozwiązłość ludu. Krytyka ta wzbudziła wielkie zainteresowanie. Równocześnie wzrosły obawy duchowieństwa, które rozpoczęło prześladowania uczniów ewangelii. Prześladowani zmuszeni byli odprawiać nabożeństwa w lasach i górach, lecz nawet tam dosięgli ich żołnierze i wielu traciło życie. Po jakimś czasie Kościół orzekł, iż wszyscy opuszczający nabożeństwa według obrządku rzymskiego, będą paleni na stosie. Chrześcijanie ginęli w płomieniach, ale wierzyli w zwycięstwo sprawy Bożej. Jeden z tych, którzy „uczyli, że zbawienie można osiągnąć jedynie przez wiarę w ukrzyżowanego Zbawiciela”, umierając powiedział: „Teraz nienawiść nieprzyjaciela zwycięża nas, lecz tak nie będzie wiecznie. Z prostego ludu powstanie mąż bez miecza i godności i jego nie zwyciężą”. Wylie III, 1. Czasy Lutra należały jeszcze do dalekiej przyszłości, jednak już wtedy pojawił się człowiek, którego świadectwo przeciw Rzymowi miało poruszyć narody. {WB 52.2}
Jan Hus pochodził z ubogiej rodziny i wcześnie został sierotą z powodu śmierci ojca. Pobożna matka, która wychowanie dzieci w bojaźni Bożej uważała za najcenniejszą rzecz, starała się przekazać to dziedzictwo synowi. Hus rozpoczął swą edukację w prowincjonalnej szkole, potem studiował na uniwersytecie w Pradze, gdzie przyznano mu stypendium. Do Pragi udał się wraz z matką. Biedna wdowa nie mogła dać swemu synowi żadnych kosztowności, lecz kiedy zbliżali się do miasta, uklękła obok młodzieńca i poprosiła Ojca niebios o błogosławieństwo dla syna. Nie zdawała sobie wtedy sprawy z tego, w jaki sposób jej modlitwa zostanie wysłuchana. {WB 52.3}
Na uniwersytecie Hus odznaczał się pilnością i szybkimi postępami w nauce, a jego nienaganne życie i uprzejme zachowanie się zjednało mu ogólny szacunek. Był gorliwym wyznawcą Kościoła rzymskiego i pragnął otrzymać przyrzeczone przezeń błogosławieństwa. Oto na przykład podczas jednej z uroczystości jubileuszowych poszedł do spowiedzi, ofiarował ostatnie grosze, jakie posiadał, i przyłączył się do procesji, aby otrzymać zupełne odpuszczenie grzechów. Po ukończeniu studiów wstąpił w szeregi kapłaństwa i zdobywając szybko coraz wyższe godności, znalazł się na dworze króla. Mianowano go też profesorem, a potem rektorem uniwersytetu, na którym studiował, a jego imię zdobyło sławę w całej Europie. {WB 52.4}
Na innym jednak polu rozpoczął Hus dzieło reformacji. W kilka lat po otrzymaniu święceń kapłańskich został mianowany duchownym Kaplicy Betlejemskiej. Założyciel kaplicy bardzo cenił głoszenie Słowa Bożego w języku ojczystym. Pomimo sprzeciwu Rzymu, nie zaniechano tej praktyki w Czechach. Niemniej jednak nieznajomość Biblii była ogromna, a wśród mieszkańców wszystkich warstw społecznych zło panoszyło się bezkarnie. Przeciwko takiemu stanowi rzeczy ostro wystąpił Hus, odwołując się do Słowa Bożego, by wprowadzić w życie zasady wiary i czystości, które wpajał w umysły swoich słuchaczy. {WB 53.1}
Pewien mieszkaniec Pragi, Hieronim, który później współpracował z Husem, wracając z Anglii przywiózł pisma Wiklifa. Królowa angielska, która przyjęła naukę Wiklifa, była księżniczką czeską i dzięki niej także w Czechach rozpowszechniano pisma angielskiego reformatora. Dzieła te Hus przeczytał z zainteresowaniem. Uważał ich autora za szczerego chrześcijanina i chętnie skłaniał się do reform, jakich Wiklif żądał. Akceptując propozycje Wiklifa, Hus już wtedy choć nieświadomie wstąpił na ścieżkę, która miała doprowadzić go do konfliktu z Rzymem. {WB 53.2}
Mniej więcej w tym czasie przybyli do Pragi dwaj uczeni z Anglii, którzy przyjąwszy światło prawdy pragnęli je szerzyć w Czechach. Od samego początku publicznie wystąpili przeciw supremacji papieża, toteż władze zmusiły ich wkrótce do milczenia. Nie chcąc jednak odstąpić od raz powziętych zamiarów znaleźli inny sposób działania. Ponieważ byli nie tylko kaznodziejami, lecz także malarzami, w ruchliwym miejscu miasta namalowali dwa obrazy. Jeden z nich przedstawiał Jezusa, wjeżdżającego do Jerozolimy, „cichego, siedzącego na oślicy” (Mateusza 21,5), za Nim szli boso uczniowie, w odzieniu zniszczonym długą podróżą. Drugi obraz przedstawiał papieską procesję papieża w kosztownych szatach i potrójnej koronie, siedzącego na wspaniale ozdobionym koniu, przed nim kroczyli trębacze, a za nim kardynałowie i kapłani w olśniewających strojach. {WB 53.3}
Obrazy te były sugestywnym kazaniem, które przyciągało uwagę każdego przechodnia. Tłumy ludzi przychodziły, by je oglądać i każdy dobrze rozumiał ich znaczenie. Kontrast między skromnością i pokorą Chrystusa a pychą i zarozumialstwem papieża, uważającego się za sługę Mistrza uczynił głębokie wrażenie. W Pradze powstało wielkie poruszenie, a