5 minute read

Duchowa Opowieść o Dwóch Miastach

Ludzie ciesząc się wolnością, jaką im przynosi ewangelia, skłonni są wysławiać tych, których Bóg powołał do rozerwania łańcuchów grzechu i zabobonu. Szatan stara się odwrócić ludzkie myśli i uczucia od Boga i zatrzymać je na ludziach, których Bóg używa. Nakłania ich, by oddawali cześć zwykłemu narzędziu, zapominając przy tym o Ręce, która uruchamia wszystkie tryby opatrzności. Zbyt często przywódcy religijni, którzy są w ten sposób wychwalani i czczeni, zapominają o swej zależności od Boga i zaczynają ufać sobie. W rezultacie starają się oni kontrolować umysły i sumienia ludzi, którzy skłonni są do szukania rad u nich zamiast w Słowie Bożym. Rozwój reformy jest często opóźniony z powodu ducha, jakiego okazują jego rzecznicy. Przed tym właśnie niebezpieczeństwem Bóg chciał uchronić dzieło reformacji dokonane przez Lutra. Pragnął, by wykonana praca nosiła znamię nie człowieka, lecz Boga. Oczy wszystkich zwróciły się na Lutra jako tego, który przedstawił prawdę. Został on następnie oddalony w zacisze, by te same oczy ujrzały wiecznego Autora prawdy. {WB 90.2}

Rozdział 9 Szwajcarski Reformator

Przy wyborze odpowiednich ludzi, którzy mieli przeprowadzić odnowę Kościoła, Bóg kierował się tymi samymi zasadami, jakie stosował powołując do życia pierwszy apostolski Kościół. {WB 91.1}

Boski Nauczyciel omijał wielkich, możnych i bogatych, przyzwyczajonych do hołdów i czci, które przyjmowali jako przywódcy ludu. Byli oni tak dumni i zadufani w swej osławionej wyższości, że nigdy nie współczuli bliźniemu i nie mogliby się stać współpracownikami pokornego Nazarejczyka. Wezwanie: „Pójdźcie za mną, a zrobię was rybakami ludzi” (Mateusza 4,19) skierowane zostało do prostych, ciężko pracujących rybaków galilejskich. Uczniowie ci byli pokorni i chętnie przyjmowali pouczenia Mistrza. Im mniejszy wpływ miały na nich fałszywe nauki ich czasów, tym skuteczniej mógł ich Chrystus kształcić i przygotowywać do swej służby. Podobnie działo się za czasów Wielkiej Reformacji. Jej przywódcy nie pochodzili z arystokracji. Byli to ludzie pokorni i biedni, wolni od pychy związanej z pozycją społeczną i od wpływu fanatyzmu oraz kapłańskiej przebiegłości. W swym planie Bóg posługuje się małymi i pokornymi ludźmi, by dokonać wielkich dzieł. Wtedy chwała oddawana jest nie człowiekowi, lecz Temu, który sprawuje „chcenie i skuteczne wykonanie” według własnego upodobania. {WB 91.2}

W kilka tygodni po przyjściu na świat Lutra w skromnym domu saksońskiego górnika, urodził się w położonej wysoko w Alpach chacie pasterz Ulrich Zwingli. Wpływy środowiska w dzieciństwie, a także wczesne kształcenie przygotowały go do przyszłej życiowej misji. Wychowywał się w otoczeniu wspaniałej przyrody, która od najwcześniejszych lat wywoływała u niego podziw dla wielkości, siły i potęgi Boga. Historia wspaniałych czynów dokonanych tu w górach rozpalała jego młodzieńcze aspiracje. U nóg pobożnej babki wysłuchiwał cennych opowiadań biblijnych, które wybierała z legend i podań Kościoła. Z głębokim zainteresowaniem słuchał o wielkich czynach patriarchów i proroków, o pasterzach strzegących swych stad na wzgórzach Palestyny, gdzie aniołowie rozmawiali z nimi, o narodzeniu się dzieciątka w Betlejem i o Człowieku z Golgoty. {WB 91.3}

Podobnie jak Jan Luter, ojciec Zwingliego pragnął dać swemu synowi jak najlepsze wykształcenie. Wcześnie więc wysłano go z rodzinnych gór i lasów do miasta. Umysł chłopca rozwijał się nadzwyczaj szybko i wkrótce powstało pytanie, gdzie znaleźć odpowiednich dla niego nauczycieli. W wieku 13 lat udał się do Berna, gdzie wówczas znajdowała się najlepsza szkoła w Szwajcarii. Tutaj jednak napotkał niebezpieczeństwo grożące zniszczeniu świetnie zapowiadającego się życia. Otóż miejscowi mnisi chcieli za wszelką cenę skłonić go do wstąpienia do klasztoru. Dominikanie i franciszkanie rywalizowali o względy ludu, które chcieli uzyskać za pomocą okazałego wystroju swoich kościołów, wystawności obrządków, atrakcyjności sławnych relikwii oraz obrazów czyniących cuda. {WB 91.4}

Dominikanie z Berna zdawali sobie sprawę, że jeśli zdobędą dla swego zakonu tego zdolnego studenta, zapewnią sobie zyski i sławę. Jego młody wiek, zdolności jako mówcy i pisarza oraz talent muzyczny i poetycki będą daleko skuteczniej ściągać ludzi na nabożeństwa i pomnażać dochody zakonu, niż jego okazałość i przepych. Pochlebstwem i namową starali się skłonić Zwingliego, by wstąpił do ich zakonu. Luter, będąc studentem, zamknął się w klasztornej celi i byłby stracony dla świata, gdyby Opatrzność nieba nie uwolniła go. Zwingliemu nie groziło podobne niebezpieczeństwo. Za sprawą Boga ojciec dowiedział się o zamiarach mnichów. Nie chciał, aby jego syn prowadził próżniacze i bezużyteczne życie zakonnika. Zrozumiał więc, że przyszłość syna jest zagrożona i nakazał mu niezwłocznie wrócić do domu. Młodzieniec usłuchał, lecz niedługo zabawił w swej rodzinnej dolinie. Wkrótce ponownie podjął studia, udając się tym razem do Bazylei. Tutaj po raz pierwszy usłyszał radosną nowinę o łasce Bożej. Witenbach, wykładowca języków starożytnych, studiując język grecki i hebrajski natrafił na Pismo Święte. Przez niego właśnie promienie światła Bożego oświeciły umysły studentów, których uczył. Wykładowca oświadczył, że istnieje prawda starsza, o nieskończenie większej wartości od teorii głoszonych przez scholastyków i filozofów. Tą starą prawdą była biblijna nauka, że śmierć Chrystusa jest jedynym okupem za grzechy. Dla Zwingliego słowa te były pierwszym promieniem wschodzącej jutrzenki. {WB 91.5}

Wkrótce wyjechał z Bazylei, aby przystąpić do wykonania zadania swego życia. Pierwszym miejscem pracy było probostwo w Alpach, niedaleko od rodzinnej doliny. Po otrzymaniu święceń kapłańskich „poświęcił się Zwingli całkowicie poszukiwaniom prawdy Bożej, gdyż zdawał sobie sprawę z tego napisał współpracownik reformatora jak wiele musi wiedzieć ten, któremu powierzono trzodę Bożą”. Wylie VIII, 3. Im więcej badał Pismo Święte, tym wyraźniej dostrzegał różnicę między prawdą a błędnymi naukami Rzymu. Uznał Biblię za Słowo Boże i za jedyny wystarczający i nieomylny autorytet. Zrozumiał, że Biblia jest sama dla siebie interpretatorem. Nie śmiał tłumaczyć Pisma Świętego tak, by udowadniać uprzednio wymyślone nauki lub teorie. Czuł, że jego obowiązkiem jest przyswojenie sobie jasnych i bezpośrednich prawd Biblii. Korzystał więc z każdego pomocniczego środka, aby w pełni i właściwie zrozumieć sens Pisma Świętego. Prosił też o pomoc Ducha Świętego, który jak stwierdził odkryje wszelkie, prawdy przed wszystkimi szukającymi Boga szczerze i z modlitwą. {WB 92.1}

„Pismo Święte pisał pochodzi od Boga, nie od ludzi. Nawet sam Bóg, który oświeca, pozwala zrozumieć, że mowa ta jest Jego mową. Słowo Boże jest pewne i jasne; samo naucza, samo się wyjaśnia i opromienia ludzką duszę łaską i zbawieniem; pociesza w Bogu, uniża wyniosłość tak, że znika ona całkiem, pozwala też objąć Boga umysłem”. Prawdy tych słów Zwingli doświadczył na sobie samym. Pisząc o swych wczesnych przeżyciach z Biblią, stwierdził: „Kiedy zacząłem zatapiać się w Piśmie Świętym, filozofia i teologia (scholastyczna) wciąż podsuwała mi jakieś sprzeciwy. Wreszcie doszedłem do wniosku: musisz wszystko to odrzucić i nauczyć się poznawać Boga jedynie z Jego własnego, prostego Słowa. Zacząłem więc prosić Boga o Jego światło i wkrótce Pismo stało się dla mnie coraz bardziej zrozumiałe”. Tamże VIII, 6. {WB 92.2}

Zwingli głosił nauki, których nie otrzymał od Lutra. To była nauka Chrystusa. „Jeżeli Luter głosi Chrystusa pisał szwajcarski reformator czyni to samo, co ja. Może więcej ludzi przyprowadzi do Boga niż ja, ale to nie ma znaczenia. Nie będę nosić żadnego innego imienia oprócz mego Wodza, Chrystusa, którego jestem żołnierzem. Nigdy nie napisałem do Lutra nawet słowa, ani on do mnie. Dlaczego? (...). Aby ludzie przekonali się, jak jednomyślny jest Duch Boży, skoro i Luter, i ja nie współpracując ze sobą, tak zgodnie głosimy nauki Chrystusa”. D’Aubigné VIII, 9. {WB 92.3}

W roku 1516 zaproponowano Zwingliemu stanowisko duchownego w klasztorze w Einsiedeln. Tutaj miał okazję lepiej przypatrzyć się zepsuciu Rzymu i jako reformator wywrzeć wpływ sięgający daleko poza rodzinne Alpy. Przedmiotem, który przyciągał wiernych do Einsiedeln, był obraz Marii Panny, który jak twierdzono miał moc czynienia cudów. Nad bramą klasztorną widniał napis: „Tutaj otrzymasz całkowite przebaczenie wszystkich grzechów”. Tamże VIII, 5. Przez cały rok do ołtarza Marii przybywali pielgrzymi, ale podczas jednego dorocznego święta, gdy obraz poświęcano, tłumy ludzi przychodziły ze wszystkich części Szwajcarii, a także z Niemiec i Francji. Wzburzony tym faktem Zwingli wykorzystał te okazje, by głosić niewolnikom zabobonu wspaniałą wolność ewangelii. {WB 92.4}

„Nie wyobrażajcie sobie mówił że Bóg jest w tym kościele bardziej obecny niż gdzie indziej. Gdziekolwiek jesteście, Bóg jest wokoło i słyszy was (...). Czy jałowe uczynki, długie pielgrzymki, ofiary, obrazy, wołania do Marii i świętych mogą zjednać wam łaskę Bożą? W czym pomaga mnóstwo słów, którymi przystrajamy nasze modlitwy? Jakie znaczenie posiada błyszczący habit, faliste długie szaty, gładko wystrzyżone głowy lub ozdabiane złotem trzewiki? (...). Bóg patrzy na serce, a nasze serca są daleko od Niego. Chrystus, który raz się ofiarował za nas na krzyżu, jest na wieki okupem i ofiarą za grzechy wszystkich wierzących”. Tamże VIII, 5. {WB 93.1}

Nie wszystkim słuchaczom podobała się ta nauka. Wielu rozczarowało się, gdy powiedziano im, że ich długie i uciążliwe pielgrzymki były daremne. Nie mogli zrozumieć darmo ofiarowanego przebaczenia w Chrystusie. Zadawalali się utartą drogą do nieba wytyczoną przez Rzym. Odstraszały ich trudności poszukiwania czegoś lepszego. Łatwiej było powierzyć swoje zbawienie papieżowi i księżom, niż dbać o czystość serca. {WB 93.2}

This article is from: