
17 minute read
Duchowa Opowieść o Dwóch Miastach
Ale byli i tacy, którzy z zadowoleniem przyjęli radosną wieść o zbawieniu w Chrystusie. Nakazane przez Rzym obrzędy nie przyniosły im upragnionego pokoju, toteż z wiarą przyjmowali krew Zbawiciela jako jedyną drogę pojednania. Wracali do domów radośni, aby innym opowiadać o wspaniałym świetle, jakie otrzymali. W ten sposób prawda niesiona była od wsi do wsi, od miasta do miasta. Liczba pielgrzymów przybywających do ołtarza Marii Panny zmniejszyła się, ubywało datków, a w rezultacie szczuplało wynagrodzenie Zwingliego, pokrywane z tych darów. Ale on radował się, widział bowiem, że moc fanatyzmu i zabobonu zaczęła się kruszyć. Przełożeni Zwingliego doskonale wiedzieli o tym, co wyczynia ich podopieczny. Niemniej jednak na razie wstrzymywali się od interwencji. Mając nadzieję, że mimo to wykorzystają go do swoich celów, starali się go pozyskać pochlebstwami. Tymczasem prawda zakorzeniała się w sercach ludzi. {WB 93.3}
Działalność Zwingliego w Einsiedeln przygotowała go do pracy na szerszym polu, do której miał wkrótce przystąpić. Nastąpiło to po trzech latach, gdy Zwingli został powołany na stanowisko duchownego katedry w Zurychu. Miasto to miało stać się później najważniejszym ośrodkiem szwajcarskiej reformacji wywierającym wpływ daleko poza swoimi granicami. Przełożeni, na których zaproszenie Zwingli przybył do Zurychu, bojąc się religijnych nowinek, szybko poinstruowali go w sprawie czekających nań obowiązków. {WB 93.4}
„Masz wszelkimi siłami dbać o dochody kapituły mówili nie przeoczając nawet najmniejszego datku: Przypominaj wiernym, zarówno z ambony, jak i konfesjonału, aby składali daniny i dziesięciny, a darami zadokumentowali swe przywiązanie do Kościoła. Musisz się pilnie starać o pomnażanie datków od chorych oraz dochodów płynących z mszy i w ogóle z każdego kościelnego obrzędu. Do twoich obowiązków należy też udzielanie sakramentów, wygłaszanie kazań i troska o wiernych, ale w tych sprawach, a szczególnie w kazaniach, możesz wyręczać się wikarym. Sakramentów należy udzielać tylko możnym i jedynie wtedy, gdy cię o to poproszą; nie wolno ci tego czynić nie zważając na osobę”.
Tamże VIII, 6. {WB 93.5}
Zwingli w milczeniu wysłuchał tych poleceń, po czym wyraził należyte podziękowanie za honor, jakiego dostąpił będąc powołanym na tak wysoki urząd, i oświadczył, jaki kierunek postępowania zamierza obrać: „Życie Chrystusa powiedział zbyt długo było ukrywane przed ludem. Będę więc głosił o Nim na podstawie całej Ewangelii Mateusza (...) czerpiąc jedynie ze strumieni Pisma Świętego, badając jego głębię, porównując odpowiednie fragmenty i szukając zrozumienia biblijnych prawd przez stałą i gorliwą modlitwę. Służbę swą poświęcę dla chwały Bożej i Jego jednorodzonego Syna, dla zbawienia dusz i utwierdzenia ich w prawdziwej wierze”. Tamże VIII, 6. Choć niektórzy z przełożonych nie pochwalali tego planu i starali się od niego odwieść Zwingliego, ten stanowczo stał przy swoim. Oświadczył, że ten rodzaj kazań nie jest wcale nowy, bowiem stosował go już pierwotnie czysty i nieskalany Kościół. {WB 93.6}
W tym czasie prawdy nauczane przez Zwingliego wzbudziły już duże zainteresowanie i tłumy przychodziły ze wszystkich stron, by słuchać jego kazań. Przybywali nawet ci, którzy poprzednio opuszczali nabożeństwa. Służbę swą Zwingli rozpoczął głoszeniem ewangelii, czytając i objaśniając słuchaczom natchnione opowiadanie o życiu, naukach i śmierci Chrystusa. Jak w Einsiedeln, tak i tutaj przedstawiał Słowo Boże jako jedyny i nieomylny autorytet, a śmierć Chrystusa jako jedyną doskonałą ofiarę. „Moim pragnieniem jest mówił przywieść was do Chrystusa prawdziwego źródła zbawienia”. Tamże VIII, 6. Przedstawiciele wszystkich stanów od uczonych i polityków do rzemieślników i chłopów gromadzili się wokół mówcy. Z głębokim zainteresowaniem słuchali jego słów. Zwingli nie tylko głosił obietnicę zbawienia z łaski Bożej, lecz także bez obaw ganił błędy i zepsucie panujące w ówczesnych czasach. Wielu, wracając z katedry; chwaliło Boga. „Ten człowiek mówili jest kaznodzieją prawdy. Będzie on naszym Mojżeszem i wyprowadzi nas z tych egipskich ciemności”. Tamże VIII, 6. {WB 94.1}
Działalność Zwingliego przyjęto początkowo z wielkim entuzjazmem, lecz z biegiem czasu począł narastać coraz większy sprzeciw. Mnisi usiłowali zahamować jego pracę i potępić głoszone przez niego nauki. Wielu obrzucało go drwinami i urąganiem, inni grozili mu. Lecz znosił on to wszystko z cierpliwością mówiąc: „Jeżeli złych chce się zdobyć dla Chrystusa, trzeba na niejedno przymknąć oczy”. Tamże VIII, 6. {WB 94.2}
Mniej więcej w tym samym czasie przybył nowy sojusznik, by przyłączyć się do dzieła reformacji. Pewien pochodzący z Bazylei przyjaciel reformowanej wiary doszedł do przekonania, że sprzedaż książek może być potężnym środkiem w szerzeniu światła i wysłał do Zurychu niejakiego Lucjana z niektórymi pismami Lutra. Do Zwingliego napisał: „Jeśli Lucjan jest dostatecznie mądry i zręczny, to zachęć go, aby od miasta do miasta, od wsi do wsi, a nawet od domu do domu roznosił pisma Lutra, a przede wszystkim opracowane przez niego dla ludu wykłady Modlitwy Pańskiej, i sprzedawałje chętnym. Im bardziej znane będą te książki, tym więcej znajdzie się na nich nabywców”. Tamże VIII, 6. W ten sposób światło utorowało sobie drogę wśród Szwajcarów. {WB 94.3}
Kiedy Bóg szykuje się do zerwania pęt niewiedzy i zabobonu, wtedy szatan z największą mocą stara się pogrążyć ludzi w ciemności i zniewolić ich do maksimum. Gdy w różnych krajach pojawiali się słudzy Boży, by przedstawić innym prawdę o przebaczeniu i usprawiedliwieniu przez krew Chrystusa, Rzym ze zdwojoną energią otwierał w całym chrześcijaństwie swój odpustowy targ, udzielając przebaczenia za pieniądze. {WB 94.4}
Każdy grzech miał określoną cenę, a ludziom udzielano pozwolenia na różne przestępstwa, jeśli tylko pomagało to napełnić kościelny skarbiec. W ten sposób powstały dwa przeciwne obozy; jeden ofiarował przebaczenie grzechu za pieniądze, drugi przebaczenie przez wiarę w Chrystusa. Rzym zezwalał na grzech i czynił go źródłem swoich dochodów, zaś reformatorzy potępiali grzech i wskazywali na Chrystusa jako jedynego Odkupiciela i Wyzwoliciela. {WB 94.5}
W Niemczech sprzedaż odpustów powierzono dominikanom, a kierował nią niechlubnie osławiony Tetzel. W Szwajcarii handel ten leżał w rękach franciszkanów, pod przewodnictwem Samsona, mnicha z Italii. Samson już wcześniej przysłużył się Kościołowi, napełniając papieski skarbiec ogromnymi sumami pieniędzy uzyskanymi w Niemczech i Szwajcarii. Teraz objeżdżał Szwajcarię okradając biednych chłopów z ich mizernych dochodów i wymuszając dary od zamożnych obywateli. Jednak widoczny wszędzie wpływ reformacji, choć nie zatrzymał tego haniebnego handlu, w poważnym stopniu ograniczył płynące z niego zyski. Zwingli przebywał jeszcze w Einsiedeln, kiedy Samson wkrótce po przybyciu do Szwajcarii pojawił się wraz ze swym towarem w sąsiednim mieście. Usłyszawszy o jego przybyciu reformator natychmiast wyruszył mu naprzeciw. Chociaż obaj nie spotkali się, ale Zwingli tak skutecznie zdemaskował żądania mnicha, że ten musiał opuścić okolicę. {WB 94.6}
Również w Zurychu Zwingli gorliwie wygłaszał kazania przeciw handlowi odpustami, a kiedy Samson zbliżył się do tego miasta, poseł rady, którego wysłali naprzeciw mnicha, dał mu do zrozumienia, że musi jechać dalej. W końcu Samson przez podstęp dostał się do miasta, ale i tak odprawiono go stamtąd nie kupiwszy ani jednego odpustu. Wkrótce mnich opuścił Szwajcarię. {WB 95.1}
Zaraza morowa, zwana „czarną śmiercią”, jaka nawiedziła Szwajcarię w roku 1519, stała się dla reformacji motorem rozwoju. Kiedy ludzie stanęli twarzą w twarz z klęską, zaczęli pojmować, jak marne i bezwartościowe okazały się niedawno nabyte odpusty. Tęsknili za pewniejszą podstawą swojej wiary. Również Zwingliego w Zurychu powaliła choroba. Był tak bardzo chory, że wszyscy utracili nadzieję na jego wyzdrowienie, a nawet rozeszła się wieść, że już nie żyje. Jednak w tych ciężkich godzinach doświadczenia jego odwaga i nadzieja pozostały niezachwiane. Z wiarą spoglądał na krzyż Golgoty i ufał Chrystusowemu przebaczeniu grzechów. Gdy z rąk śmierci wrócił do zdrowia, głosił ewangelię z większą niż przedtem siłą, a jego słowa wywierały niezwykły wpływ. Lud z radością witał swego umiłowanego pasterza, który jedną nogą był już w grobie. Zresztą sami wierni zajmowali się chorymi i umierającymi i przekonali się jak nigdy przedtem, jak wielka jest wartość i moc ewangelii. {WB 95.2}
Zwingli doszedł do lepszego zrozumienia biblijnych prawd i w pełni doznał na sobie ich odnawiającej mocy. Często w swych kazaniach zatrzymywał się nad tematem upadku człowieka i planu zbawienia. „W Adamie mówił wszyscy jesteśmy martwi, pogrążeni w zepsuciu i potępieniu”. Wylie VIII, 9. „Chrystus nabył dla nas nigdy nie kończące się wybawienie (...). Jego męka i śmierć jest dla nas wieczną ofiarą, skutecznie uzdrawiającą; na wieki czyni ona zadość wymaganiom boskiej sprawiedliwości i uwalnia od winy tych wszystkich, którzy polegają na Nim w silnej i niezachwianej wierze”. Uczył jednak wyraźnie, że człowiek nie ma prawa dalej grzeszyć z powodu istniejącej dla niego i zbawiającej go łaski Chrystusa. „Gdziekolwiek jest wiara w Boga, tam jest i Bóg; a gdzie jest Bóg, tam też jest gorliwość, nagląca i zmuszająca człowieka do czynienia dobrych uczynków”. D’Aubigné VIII, 9. {WB 95.3}
Kazania Zwingliego wzbudziły takie zainteresowanie, że katedra nie mogła pomieścić tłumów, które przychodziły, aby go słuchać. Powoli, na ile mogli to znieść, reformator odkrywał swym słuchaczom prawdę. Był ostrożny, by nie mówić na samym początku o sprawach, które mogłyby odstraszyć i wywołać uprzedzenia. Zadaniem jego było zdobywać ludzi dla nauk Chrystusa, zmiękczyć ich serca Jego miłością i postawić im jako wzór przykład Zbawiciela. A gdy przyjmą już zasady ewangelii, wszelkie zabobonne wierzenia i praktyki znikną bezpowrotnie. {WB 95.4}
Reformacja w Zurychu postępowała krok za krokiem. Zaalarmowani wrogowie stworzyli opozycję. Rok wcześniej mnich z Wittenbergi odważył się wypowiedzieć w Wormacji papieżowi i cesarzowi swoje „nie”, a teraz wszystko wskazuje na to, że w Zurychu będzie miał miejsce podobny sprzeciw. Kilkakrotnie zaatakowano Zwingliego. W papieskich kantonach od czasu do czasu uczniowie ewangelii byli paleni na stosie, ale jak widać, to nie pomagało; trzeba zmusić heretyckiego nauczyciela do milczenia. Biskup w Konstancji wysłał więc trzech posłów do rady w Zurychu z oskarżeniem Zwingliego o uczenie narodu przekraczania praw Kościoła, a tym samym o podważanie pokoju i porządku społecznego. Jeżeli autorytet Kościoła nie byłby uszanowany, twierdził biskup, to nastąpiłoby całkowite bezprawie. Na to Zwingli odpowiedział, że cztery lata głosi ewangelię w Zurychu i „miasto to jest spokojniejsze niż jakiekolwiek inne miasto w konfederacji”. „Czy to właśnie nie chrześcijaństwo powiedział jest najpewniejszym zabezpieczeniem ogólnego porządku i ładu”. Wylie VIII, 11. {WB 95.5}
Posłowie biskupa przypomnieli członkom rady, że poza Kościołem nie ma zbawienia. Zwingli odpowiedział na to: „Niech to oskarżenie nie poruszy was. Fundamentem Kościoła jest ta sama Skała, ten sam Chrystus, który nadał Piotrowi jego imię, ponieważ ten wyznał Go w wierze. W każdym narodzie ktokolwiek wierzy z całego serca w Pana Jezusa, jest przyjęty przez Boga. I to jest właśnie prawdziwy Kościół, poza którym nikt nie może być zbawiony”. D’Aubigné VIII, 11. W rezultacie tego spotkania jeden z posłów biskupa przyłączył się do grona zwolenników reformacji. {WB 96.1}
Rada Zurychu odmówiła wszczęcia jakiegokolwiek postępowania przeciwko Zwingliemu, toteż Rzym przygotował się do nowego ataku. Gdy Zwingli dowiedział się o tym, napisał: „Niech przyjdą, boję się ich tak, jak nadmorska skała boi się fal szalejących u jej stóp”. Wylie VIII, 11. Wysiłki kleryków posuwały naprzód sprawę, którą chcieli zniszczyć. Prawda szerzyła się coraz dalej. W Niemczech zwolennicy Lutra, przygnębieni jego zniknięciem, doznali nowej otuchy słysząc o postępie ewangelii w Szwajcarii. {WB 96.2}
Gdy działalność reformacyjna na dobre zakorzeniła się w Zurychu, zaczęto dostrzegać jej owoce zmalała ilość przestępstw, wzrósł porządek i spokój. „W naszym mieście panuje spokój. Nie ma w nim kłótni, obłudy, zazdrości ani konfliktów” pisał Zwingli. „A komu można tę harmonię zawdzięczać, jeżeli nie najwyższemu i najlepszemu Bogu i Jego czystym naukom, które napełniają nas owocami pokoju i pobożności”. Tamże VIII, 15. {WB 96.3}
Zwycięstwa osiągnięte przez reformację pobudziły Rzym do bardziej zdecydowanych wysiłków w celu jej zniszczenia. Ponieważ prześladowanie i tłumienie działalności Lutra w Niemczech okazało się mało skuteczne, postanowiono pokonać reformację jej własną bronią. Zwolennicy papieża zaplanowali przeprowadzić dyskusję z Zwinglim, a ponieważ zorganizowanie jej leżało w ich rękach, chcieli zapewnić sobie zwycięstwo przez wybranie zarówno miejsca spotkania, jak i sędziów, którzy mieli zadecydować o jego wyniku. Gdy w ten sposób będą mieli Zwingliego w swoich rękach, postarają się już o to, aby im nie umknął. Zmuszając przywódcę do milczenia, łatwo będzie zdusić cały ruch. Wszystkie te zamiary trzymano oczywiście w tajemnicy. {WB 96.4}
Miejsce dyskusji wyznaczono w Baden, jednak Zwingli nie przybył tam. Rada Zurychu przeczuwając spisek zwolenników papieża, a także ostrzeżona licznymi przypadkami palenia wyznawców ewangelii na stosie, nie pozwoliła swemu duszpasterzowi wystawić się na takie niebezpieczeństwo. W Zurychu Zwingli gotów był spotkać się i prowadzić dyskusje z każdym posłem przysłanym z Rzymu, ale udanie się do Baden, gdzie niedawno przelano krew męczenników prawdy, równało się z niechybną śmiercią. Do Baden przybyli więc Oekolampadius i Haller, którzy reprezentowali reformację, zaś znany doktor Eck, popierany przez liczne grono papieskich uczonych i prałatów, miał walczyć w obronie Rzymu. {WB 96.5}
Choć Zwingli nie był obecny na spotkaniu, jego wpływ był widoczny. Przedstawiciele papieża sami wyznaczyli sekretarzy, a wszystkim innym pod karą śmierci zabroniono sporządzania jakichkolwiek notatek. {WB 96.6}
Pomimo to Zwingli codziennie otrzymywał dokładną relację z tego, co powiedziano w Baden. Otóż pewien student, obecny na obradach, co wieczór zapisywał treść poruszonych kwestii, zaś dwaj inni podjęli się dostarczać te relacje wraz z listami Oekolampadiusa Zwingliemu w Zurychu. Reformator odpowiadał dając rady i sugestie. Pisał swe listy nocą, a studenci wracali z nimi wczesnym rankiem do Baden. Ażeby ujść czujności straży, stojącej u bram miasta, posłowie ci nieśli na głowach kosze z drobiem i nie zatrzymywani swobodnie wchodzili do Baden. {WB 97.1}
W ten sposób Zwingli walczył ze swoimi chytrymi wrogami. Mykonius pisał, że reformator „więcej zdziałał przez swoje rozmyślania, bezsenne noce i wskazówki, które przesyłał do Baden, niżby to uczynił będąc osobiście obecnym pośród swoich wrogów”. D’Aubigné XI, 13. {WB 97.2}
Przedstawiciele papieża, upojeni przewidywanym zwycięstwem, przybyli do Baden w najkosztowniejszych szatach, ozdobieni najprzedniejszymi klejnotami. Żyli luksusowo, a ich stoły uginały się pod najdroższymi smakołykami i najwyborniejszymi winami. Brzemię obowiązków kościelnych wynagradzali sobie biesiadami i uciechami. Ich przeciwieństwem byli reformatorzy, którzy mało czasu spędzali na posiłkach, przeważnie skromnych. Prawdę mówiąc, spoglądano na nich jak na żebraków. Gospodarz Oekolampadiusa, który często zaglądał do jego pokoju, zastawał go stale czytającego albo zatopionego w modlitwie i ogromnie zdziwiony stwierdzał, że ten heretyk jest przynajmniej „bardzo pobożny”. {WB 97.3}
Podczas zebrania Eck dumnie wstąpił „na wspaniale udekorowaną ambonę, zaś skromnie ubrany Oekolampadius musiał siąść naprzeciw swego przeciwnika na prowizorycznie wykonanym stołku”. Tamże XI, 13. Donośny głos i nieograniczona pewność siebie nie opuszczały Ecka. Nadzieja na złoto i sławę podsycała jego gorliwość, zapewniono bowiem obrońcy wiary przyzwoitą nagrodę. Kiedy nie mógł znaleźć lepszych argumentów, sięgał po obelgi, a nawet przekleństwa. {WB 97.4}
Z drugiej strony skromny Oekolampadius nie ufając sobie i wzdrygając się przed walką, już na początku uroczyście oświadczył: „Nie uznaję żadnego innego wzorca oprócz Słowa Bożego”. Tamże XI, 13. Choć był łagodny i uprzejmy, okazał się tak samo stanowczy i odważny. Podczas gdy zwolennicy papiestwa jak zwykle odwoływali się do tradycji jako nieomylnego autorytetu, reformator trzymał się Pisma Świętego. „Tradycja i zwyczaje nie posiadają w Szwajcarii żadnego znaczenia, chyba że są zgodne z konstytucją, zaś w sprawach wiary naszą konstytucją jest Biblia”. Tamże XI, 13. {WB 97.5}
Kontrast występujący między mówcami wywarł odpowiednie skutki. Spokojne i jasne argumenty Oekolampadiusa oraz jego skromne i uprzejme zachowanie pozyskały sympatię tych, którzy z niechęcią odwrócili się od pyszałkowatych i hałaśliwych twierdzeń Ecka. {WB 97.6}
Dyskusja trwała osiemnaście dni. Gdy się skończyła, przedstawiciele papieża przypisali sobie zwycięstwo. Co prawda większość delegatów opowiedziała się za Rzymem, ogłosiła reformatorów za pokonanych, a Zwingliego, ich przywódcę, wyłączyła z Kościoła. Jednak przebieg i rezultaty dyskusji ujawniły, po czyjej stronie leży przewaga. Spór ten stał się dla protestantyzmu nowym bodźcem i wkrótce po jego zakończeniu tak ważne miasta, jak Berno i Bazylea, opowiedziały się za reformacją. {WB 97.7}
Rozdział 10 Rozwój reformacji w Niemczech
Tajemnicze zniknięcie Lutra wywołało zamieszanie w całych Niemczech. Wszędzie dopytywano się o miejsce jego pobytu. Szerzyły się nieprawdopodobne pogłoski. Wielu wierzyło, że reformator został zamordowany. Opłakiwali go nie tylko jawni przyjaciele, lecz także wiele tysięcy cichych zwolenników reformacji. Niektórzy uroczyście ślubowali pomścić jego śmierć. {WB 98.1}
Kościół rzymski z przerażeniem spoglądał na rosnące niezadowolenie. Choć zwolennicy papieża początkowo cieszyli się z domniemanej śmierci Lutra, wkrótce jednak ogarnął ich strach przed gniewem ludu. Wrogowie Lutra mieli nawet mniej kłopotu, gdy reformator żył na wolności i odważnie występował przeciwko nim, niż teraz, gdy niespodziewanie zniknął. Wszystkich tych, którzy w nienawiści starali się zgładzić reformatora, ogarnęła trwoga, kiedy ten stał się bezbronnym więźniem. „Pozostaje nam tylko jedna droga ratunku rzekł jeden z nich zapalić pochodnie i szukać Lutra po całym świecie, aby oddać go ludowi, który się go domaga”. D’Aubigné IX, 1. Zarządzenie cesarskie okazało się bezsilne. Posłowie papiescy byli oburzeni widząc, że więcej uwagi poświęca się losowi Lutra, niż woli cesarza. {WB 98.2}
Wieść, że Luter, choć uwięziony, jest bezpieczny, uspokoiła lud, zwiększając zarazem entuzjazm dla niego. Pisma reformatora zdobywały coraz większą popularność, czytano je z coraz większą gorliwością. Coraz więcej ludzi popierało sprawę bohatera, który sprzeciwił się Rzymowi, broniąc Słowa Bożego. Reformacja stale rosła w siłę. Wszędzie wschodziło ziarno zasiane przez Lutra, a nieobecność reformatora dokonywała więcej niż jego obecność. Współreformatorzy, po zniknięciu wodza, odczuli większą odpowiedzialność za dzieło. Z nową wiarą i nowym zapałem czynili wszystko, co było w ich mocy, by rozpoczęte dzieło nie zostało zaprzepaszczone. {WB 98.3}
Lecz szatan też nie próżnował. Próbował jak to czynił podczas wszystkich innych ruchów reformacyjnych zwieść lud, podsuwając mu w miejsce prawdziwego dzieła fałszywe. Jak w pierwszym wieku chrześcijaństwa pojawili się fałszywi Chrystusowie, tak w wieku szesnastym zjawili się fałszywi prorocy. {WB 98.4}
Niektórzy ludzie, mocno podekscytowani wydarzeniami w świecie religijnym, twierdzili, że otrzymali specjalne objawienie z nieba i rościli sobie dane im jakoby przez Boga prawo do dalszego prowadzenia dzieła reformacji, zaczętego w nieznacznym stopniu przez Lutra. W rzeczywistości tylko niszczyli to, co tamten osiągnął. Odrzucili bowiem najistotniejszą zasadę reformacji, jaką jest uznanie Słowa Bożego za jedyną i ostateczną regułę życia i wiary. Natomiast w miejsce nieomylnej Biblii przyjęli zmienny i niepewny wzorzec własne uczucia i wrażenia. Odrzucając Pismo Święte, demaskatora błędu i fałszu, ludzie ci otworzyli drogę szatanowi, który mógł według swej woli kontrolować ich umysły. {WB 98.5}
Jeden z owych proroków twierdził, że otrzymał pouczenie od anioła Gabriela. Pewien student, który się do niego przyłączył, porzucił studia i oświadczył, że sam Bóg obdarzył go mądrością, aby wykładać Pismo Święte. Inni, którzy z natury byli skłonni do fanatyzmu, także stali się zwolennikami tego fałszywego proroka. Poczynania tych entuzjastów wywołały niemałe zamieszanie. Kazania Lutra wzbudziły w ludziach potrzebę reformy, a teraz niektóre szczere osoby zostały sprowadzone na manowce przez nauki nowych proroków. {WB 98.6}
Przywódcy ruchu udali się do Wittenbergii, starając się zmusić Melanchtona i jego współpracowników do przyjęcia ich poglądów. Mówili: „Bóg nas zesłał, byśmy nauczali lud. Prowadzimy poufne rozmowy z Bogiem i znamy przyszłość. Tak więc jesteśmy apostołami i prorokami, przy czym powołujemy się na doktora Lutra”. Tamże IX, 7. {WB 99.1}
Reformatorzy byli zakłopotani i zaskoczeni. Nie spotkali się dotąd z czymś takim i nie wiedzieli, co począć. Melanchton powiedział: „Ci ludzie rzeczywiście przejawiają jakiegoś niezwykłego ducha, lecz co to za duch? (...). Z jednej strony nie powinniśmy tłumić Ducha Bożego, ale nie możemy też pozwolić szatanowi, aby nas zwodził”. Tamże IX, 7. {WB 99.2}
Rezultaty nowej nauki nie dały na siebie długo czekać. Wielu ludzi skłoniono do lekceważenia, a nawet całkowitego odrzucenia Biblii. Na uniwersytetach powstało zamieszanie. Studenci, pogardzający wszelkimi zakazami, przerywali studia i opuszczali uczelnie. Ludzie, którzy sądzili, że są kompetentni do ożywienia i dalszego kierowania reformacją, doprowadzili ją w rzeczywistości na skraj ruiny. W tej sytuacji wzrosła pewność przedstawicieli papieża; z radością wołali: „Jeszcze tylko jedna walka, a wszystko będzie nasze”. Tamże IX, 7. {WB 99.3}
Gdy Luter przebywający w Wartburgu usłyszał, co się dzieje, powiedział z głębokim zaniepokojeniem: „Zawsze obawiałem się, że szatan zada nam ten cios”. Tamże IX, 7. Reformator zrozumiał prawdziwy charakter pseudoproroków i spostrzegł niebezpieczeństwo grożące prawdzie. Nawet sprzeciw papieża i cesarza nie wywołał w nim tak wielkiego zakłopotania i niepokoju, jak obecne trudności. Rzekomi przyjaciele reformacji okazali się jej najbardziej zagorzałymi wrogami. Prawdy, które przynosiły Lutrowi tak wielką radość i pociechę, zostały wykorzystane do siania w Kościele niezgody i zamieszania. {WB 99.4}
W dziele odnowy Lutrem kierował Duch Boży i reformator często przechodził samego siebie. Nie miał zamiaru przeprowadzać tak gruntownych przemian, nie pragnął też stanowiska, na którym się znalazł. Był jedynie narzędziem w ręce Nieskończonego. Często jednak obawiał się o rezultaty swej działalności. Pewnego razu powiedział: „Gdybym wiedział, że moja nauka zaszkodzi a tego uczynić nie może, bo jest to sama ewangelia choćby jednemu człowiekowi, wolałbym dziesięć razy umrzeć, niż jej nie odwołać”. Tamże IX, 7. {WB 99.5}
Sama Wittenberga, centralny ośrodek reformacji, szybko zaczęła ulegać wpływom bezprawia i fanatyzmu. Ten stan nie był wynikiem nauk Lutra, jednak w całych Niemczech wrogowie zrzucali winę właśnie na niego. Z rozgoryczeniem Luter zapytywał: „Czyżby tak miało się zakończyć dzieło reformacji?” Tamże IX, 7. Kiedy ponownie znalazł się z Bogiem w modlitwie, pokój napełnił jego serce. „Dzieło to jest nie moje powiedział ale Twoje, Boże. Nie pozwolisz, aby zostało ono zniszczone przez zabobon i fanatyzm”. Lecz myśl, że w tym decydującym czasie ma być daleko od pola walki, była dla Lutra nie do zniesienia. Zdecydował się więc wrócić do Wittenbergi. {WB 99.6}
Nie zwlekając wyruszył w swą niebezpieczną podróż. Był banitą; wrogom wolno było odebrać mu życie, a przyjaciołom zakazano udzielać mu pomocy lub schronienia. Władze cesarskie podjęły przeciwko zwolennikom Lutra najostrzejsze środki, lecz reformator wiedział, że ewangelii grozi niebezpieczeństwo i w imię Boże poszedł odważnie do walki w obronie prawdy. {WB 99.7}
W liście do elektora, komunikując mu swój zamiar opuszczenia Wartburga, Luter napisał: „Chcę zawiadomić Waszą Wysokość, że udaję się do Wittenbergi pod dużo większą ochroną, niż ją może zapewnić elektor lub książęta. Nie zamierzam prosić o poparcie ze strony Waszej Wysokości, raczej sam mógłbym jej bronić. Gdybym wiedział, że mnie Wasza Wysokość chce i może chronić, nie udałbym się do Wittenbergi. Tej sprawy nie wygra się mieczem. Sam Bóg musi uczynić wszystko bez pomocy lub współudziału ludzi. Dlatego ten, kto najmocniej wierzy, może zapewnić najlepszą ochronę”. Tamże IX, 8. {WB 99.8}
W drugim liście, napisanym już w drodze do Wittenbergi, Luter dodał: „Jestem gotów narazić się na gniew Waszej Wysokości i całego świata, ale czy wittenberczycy nie są moimi owcami? Czy Bóg mi ich nie powierzył i czy nie powinienem, jeśli zajdzie potrzeba, pójść za nich na śmierć? Poza tym obawiam się, że może wybuchnąć w Niemczech powstanie, za pomocą którego Bóg ukarze nasz naród”. Tamże IX, 7. {WB 100.1}
Ostrożnie i z pokorą, ale zdecydowanie i stanowczo przystąpił Luter do pracy. „Musimy słowem obalić i zniszczyć to, co zostało ustanowione przemocą. Nie będę używał żadnego przymusu wobec niewiernych czy zabobonnych (...). Nikogo nie należy zmuszać do wiary, bowiem wolność jest jej istotą”. Tamże IX, 8. {WB 100.2}
Wkrótce rozniosła się po Wittenberdze wieść, że Luter wrócił i ma wygłosić kazanie. Tłumy ludzi przybyły ze wszystkich stron i zapełniły kościół po brzegi. Reformator wszedł na ambonę i z wielką mądrością oraz delikatnością zaczął nauczać i napominać. Mówiąc na temat poczynań pewnych osób, które użyły siły w celu usunięcia mszy, stwierdził: {WB 100.3}
„Msza jest rzeczą niewłaściwą; Bóg sprzeciwia się jej i powinna być zniesiona. Osobiście pragnąłbym, aby na całym świecie zastąpiono ją wieczerzą Pańską. Jednak nie wolno od niej odciągać nikogo siłą. Musimy tę sprawę złożyć w ręce Boga. Jego Słowo musi działać, a nie my. Może zapytacie, dlaczego? Dlatego że nie mam władzy nad ludzkimi sercami, jak garncarz nad gliną. Mamy prawo mówić, lecz nie mamy prawa działać. My głośmy, reszta zaś należy do Boga. Gdybym użył siły, co zyskałbym? Narzekania, obłudę, powierzchowność, naśladownictwo, ludzkie zwyczaje (...). Nie byłoby natomiast szczerości serca, wiary i miłości. Gdzie tych trzech rzeczy brakuje, brak jest wszystkiego; za nic w świecie nie chciałbym osiągnąć takich rezultatów (...). Bóg więcej zdziała przez swoje Słowo niż wy, ja i cały świat wspólnie. Bóg działa na serce człowieka; jeśli posiądzie serce, zdobyte wszystko...” {WB 100.4}
„Będę głosił, dyskutował i pisał, ale nie będę nikogo zmuszał, bowiem wiara jest dobrowolnym aktem. Zauważcie, jak postępowałem dotychczas: sprzeciwiałem się papieżowi, odpustom i zwolennikom papiestwa, ale bez przemocy i wywoływania zamętu. Przedstawiłem Słowo Boże, głosiłem i pisałem, ale nie czyniłem nic więcej. A kiedy ja spałem (...) słowo, które głosiłem, pokonało papiestwo tak, że ani cesarz, ani książęta nie zadaliby mu takiej rany. A jednak ja nic nie robiłem, to Słowo Boże uczyniło za mnie wszystko. Gdybym chciał użyć siły, prawdopodobnie całe Niemcy tonęłyby teraz we krwi. I co by to dało? Ruinę zarówno ciała, jak i duszy. Dlatego zachowałem spokój i pozwoliłem działać samemu Słowu”. Tamże IX, 8. {WB 100.5}
Codziennie przez cały tydzień wygłaszał Luter kazania do uważnie słuchających go tłumów. Słowo Boże przerwało czar fanatycznego podniecenia. Potęga ewangelii sprowadziła otumaniony i podniecony lud z powrotem na drogę prawdy. {WB 100.6}
Luter nie chciał walczyć z fanatykami, których dzieło przyniosło tak wielkie zło. Wiedział, że są to ludzie chwiejni, opanowani niekontrolowanymi namiętnościami, którzy twierdząc, że są szczególnie oświeceni światłem z nieba jednocześnie nie mogli znieść najmniejszego sprzeciwu, nie mówiąc już o uprzejmych napomnieniach czy radach. Przypisując sobie najwyższy autorytet, zmuszali każdego do uznania ich poglądów bez żadnych dyskusji. Gdy jednak zażądali spotkania z Lutrem, ten zgodził się na nie i tak skutecznie zdemaskował ich uzurpację, że oszuści natychmiast opuścili Wittenbergę. {WB 100.7}