7 minute read

Duchowa Opowieść o Dwóch Miastach

Nie tylko biedni i mali mieli odwagę wśród szyderstw i cierpień świadczyć o Chrystusie. Także w salach książęcych zamków i pałaców znaleźli się szlachetni ludzie, dla których prawda miała większą wartość niż bogactwo, a nawet życie. Często zbroja rycerska kryła bardziej wzniosłego i mocnego ducha, niż biskupi płaszcz i mitra. Ludwik de Berquin, dzielny i dworny rycerz, szlachetnego pochodzenia, o wysokiej moralności i gładkich obyczajach oraz poświęcony studiom, „był jak mówił pewien pisarz gorliwym wyznawcą wszelkich papieskich postanowień. Bywał obecny na wszystkich mszach i kazaniach (...) a koroną wszystkich jego cnót był szczególny wstręt do Lutra i reformacji”. Ale podobnie jak wielu innych, których opatrzność Boża doprowadziła do Biblii, ze zdziwieniem znalazł on w niej „nie doktryny Rzymu, lecz nauki Lutra”. Wylie XIII, 9. Odtąd poświęcił się bez reszty sprawie ewangelii. {WB 114.3}

Wielu uważało Berquina za reformatora Francji z powodu jego wspaniałej elokwencji, nieposkromionej odwagi, bohaterskiej gorliwości oraz wpływu na dworze króla, którego był faworytem. Według Bezy „Berquin byłby drugim Lutrem, gdyby znalazł we Franciszku I drugiego elektora”. Ale zwolennicy papiestwa zakrzyczeli go twierdząc, że „jest on o wiele gorszy od Lutra!” Tamże XIII, 9. We Francji groziło mu o wiele większe niebezpieczeństwo ze strony zwolenników Rzymu, którzy wtrącili go jako heretyka do więzienia. Na szczęście król przywrócił mu wolność. Walka trwała przez długie lata. Franciszek, wahający się między Rzymem a reformacją, na przemian tolerował lub hamował wściekłą gorliwość mnichów. Trzykrotnie Berquin był więziony przez władze papieskie i za każdym razem monarcha, z podziwu dla jego geniuszu i szlachetnego charakteru, nie chciał wydać go duchowieństwu i przywracał mu wolność. {WB 114.4}

Berguina wciąż ostrzegano przed grożącym mu we Francji niebezpieczeństwem i nakłaniano, aby poszedł w ślady tych, którzy dzięki dobrowolnemu wygnaniu znaleźli bezpieczeństwo. Bojaźliwy i ugodowy Erazm z Rotterdamu, któremu mimo wielkiej wiedzy brakowało moralnej wielkości, aby życie i sławę podporządkować prawdzie, tak pisał do Berquina: „Staraj się, żeby cię wysłano jako posła za granicę. Wyjedź do Niemiec. Znasz przecież Bedę, benedyktyńskiego zakonnika i jemu podobnych to potwór o tysiącu głów, ziejący jadem na wszystkie strony. Imię twych wrogów legion. Gdyby nawet twoja sprawa była lepsza od sprawy Jezusa Chrystusa, nie dadzą ci spokoju, dopóki cię nie zgładzą. Nie ufaj zbytnio ochronie króla. W każdym razie nie narażaj mnie na kłopotliwą sytuację na wydziale teologicznym”. Tamże XIII, 9. {WB 115.1}

Lecz im więcej piętrzyło się niebezpieczeństw, tym zapał Berquina stawał się większy. Daleki od przyjęcia stanowiska i oportunistycznych rad Erazma, zdecydował się na jeszcze śmielsze działanie. Postanowił nie tylko bronić prawdy, ale zaatakować błędy. Oskarżenie o herezję, które zwolennicy papiestwa starali się rzucić na niego, zwrócił przeciwko nim. Jego najbardziej aktywnymi i zaciekłymi przeciwnikami byli doktorzy i zakonnicy fakultetu teologicznego uniwersytetu w Paryżu, jednego z najwyższych autorytetów kościelnych zarówno miasta, jak i narodu. W ich pismach Berquin znalazł dwanaście twierdzeń, które „publicznie ogłosił za sprzeczne z Pismem Świętym i heretyckie” i zwrócił się do króla o rozsądzenie tej sprzeczności. {WB 115.2}

Monarcha, chcąc zmierzyć siłę i ostrość umysłu zwalczających się przywódców, a także korzystając z okazji, by upokorzyć pychę mnichów, polecił im bronić swej sprawy przy pomocy Biblii. Zwolennicy papiestwa wiedzieli, że broń ta niewiele im pomoże. Więzienie, tortury i stos to była jedyna broń, z której potrafili robić skuteczny użytek. Teraz sytuacja zmieniła się i zobaczyli siebie na skraju dołu, do którego chcieli zepchnąć Berquina. Bezradnie szukali jakiegoś wyjścia. {WB 115.3}

„Akurat w tym czasie został zniszczony wizerunek Marii Panny na rogu jednej z ulic”. W mieście zapanowało podniecenie. Ludzie z oburzeniem i ubolewaniem tłumnie zdążali na owo miejsce. Król również był głęboko poruszony. Była to świetna okazja dla zakonników, by wybrnąć z kłopotliwej sytuacji. „To właśnie są owoce nauki Berąuina” wołali. „Niedługo wszystko obalą religię, prawo, a nawet tron ci luterańscy spiskowcy”.

Tamże XIII, 9. {WB 115.4}

Znowu uwięziono Berquina. Król opuścił Paryż, zakonnicy mieli więc całkowitą swobodę działania. Aby Franciszek nie miał czasu, by się wstawić i uratować go, postanowiono wykonać wyrok tego samego dnia. W południe zaprowadzono Berquina na plac straceń. Niezliczony tłum zebrał się dokoła, ażeby przyjrzeć się egzekucji, a wielu z przerażeniem i zdumieniem stwierdziło, że ofiara pochodzi z najznakomitszego i najszlachetniejszego rodu Francji. Trwoga, oburzenie, pogarda i gorzka nienawiść zaciemniła oblicze falującej rzeszy; tylko na jednej twarzy nie było cienia. Myśli męczennika były daleko od miejsca kaźni, był świadomy jedynie obecności Bożej. Nie zwracał uwagi na nędzny wóz, na którym siedział, na ponure twarze swych prześladowców i na okrutną śmierć, u progu której stał. Ten, który żyje, a był umarły, który zmartwychwstał, by wiecznie żyć, który dzierży klucze do piekła i śmierci, Ten był u jego boku. Oblicze Berquina promieniało światłością i niebiańskim pokojem. „Odziany był w płaszcz z aksamitu, kubrak z atłasu i adamaszku oraz pozłacane pończochy”. D’Aubigné, History of the Reformation in Europe in the Time of Calvin II, 16. Miał wyznać swoją wiarę w obecności Króla królów oraz przed całym wszechświatem i żadna oznaka smutku nie zakłócała jego radości. {WB 115.5}

Kiedy pochód powoli posuwał się przez zatłoczone ulice, lud ze zdziwieniem dostrzegł w spojrzeniu i postawie reformatora spokój oraz radosną świadomość zwycięstwa. „Wygląda mówili jak człowiek siedzący w świątyni i myślący o świętych rzeczach”. Wylie XIII, 9. {WB 116.1}

Będąc już na stosie, Berquin chciał powiedzieć kilka słów do ludu, ale zakonnicy, bojąc się skutków jego przemowy, zaczęli krzyczeć, a żołnierze szczękać bronią, tak że hałas zagłuszył głos męczennika. W ten sposób w roku 1529 najwyższy autorytet kościelny i literacki wykształconego Paryża „dał ludności roku 1793 przykład, jak tłumić na szafocie słowa umierających”. Tamże XIII, 9. {WB 116.2}

Berquin został uduszony, a jego zwłoki spalono. Wieść o jego śmierci wywołała w całej Francji wielki smutek wśród wszystkich przyjaciół reformacji. Jednak nie zapomniano przykładu, jaki pozostawił. „Jesteśmy także gotowi powiedzieli świadkowie prawdy radośnie iść naprzeciw śmierci, kierując spojrzenie na przyszłe życie”. D’Aubigné, History of the Reformation in Europe in the Time of Calvin II, 16. {WB 116.3}

W czasie prześladowań w Meaux odebrano nauczycielom zreformowanej wiary prawo wygłaszania kazań; udali się więc oni do innych miejscowości. Lefevre wkrótce wyjechał do Niemiec. Farel wrócił do rodzinnego miasta we wschodniej Francji, aby szerzyć światło w miejscu swego dzieciństwa. Dotarły tam już wiadomości o tym, co się działo w Meaux, i znaleźli się słuchacze, którzy przyjęli przez niego głoszoną prawdę. Ale miejscowe władze wkrótce zmusiły Farela do milczenia i wygnały go z miasta. Nie mogąc dłużej pracować publicznie, przemierzał on łąki i wsie, nauczając w prywatnych mieszkaniach i na odosobnionych polanach. Znajdował schronienie w lasach i skalnych pieczarach, które za czasów dzieciństwa służyły mu jako miejsce zabaw. Bóg przygotowywał go do większych doświadczeń. „Nie brakuje mi zmartwień, prześladowań i knowań szatana pisał. Są nawet cięższe, niż mógłbym to znieść o własnej sile, ale Bóg jest moim Ojcem. Dodał mi i zawsze doda potrzebnej siły”. Tamże XII, 9. {WB 116.4}

Jak za czasów apostolskich, tak i teraz prześladowanie „posłużyło raczej ku rozkrzewieniu ewangelii”. Filipian 1,12. Wygnani z Paryża i Meaux, „ci, którzy się rozproszyli, szli z miejsca na miejsce i zwiastowali dobrą nowinę”. Dzieje Apostolskie 8,4. W ten sposób światło znalazło drogę do wielu najodleglejszych prowincji Francji. {WB 116.5}

Bóg nadal przygotowywał pracowników mających prowadzić Jego dzieło. W jednej ze szkół Paryża uczył się spokojny, rozważny młodzieniec, który dawał dowody wnikliwego umysłu, wyróżniał się nienagannym życiem oraz intelektualną gorliwością i religijnym oddaniem. Dzięki swym talentom i pilności stał się wkrótce chlubą szkoły i spodziewano się, że Jan Kalwin będzie obrońcą Kościoła. Ale promień światła Bożego przebił mury scholastyki i przesądu, które więziły Kalwina. Ze zgrozą słuchał o nowych naukach, nie mając najmniejszej wątpliwości, że heretycy w pełni zasłużyli na stos. Jednak nie zdając sobie z tego sprawy, stanął twarzą w twarz z herezją i zmuszony został do zbadania siły papieskich teorii, by skutecznie zwalczać protestanckie nauki. {WB 116.6}

Otóż kuzyn Kalwina, będący w szeregach reformatorów, przebywał właśnie w Paryżu. Obaj krewni często się spotykali i wspólnie omawiali sprawy niepokojące chrześcijaństwo.

„Są tylko dwa rodzaje religii na świecie powiedział Olivetan, ów protestancki kuzyn jeden to ten, który został wymyślony przez ludzi i w którym człowiek zbawia się przez ceremonie oraz dobre uczynki, drugi rodzaj to religia objawiona w Biblii, ucząca, że człowiek może być zbawiony tylko z łaski Bożej”. {WB 116.7}

„Nie chcę waszych nowych nauk!” wykrzyknął Kalwin. „Myślicie, że przez całe życie jestem w błędzie?”

Wylie XIII, 7. Jednak w jego umyśle zrodziły się myśli, których nie mógł się pozbyć. Samotnie, w swej izbie, rozmyślał nad słowami kuzyna. Świadomość grzechu nie opuszczała go i nagle ujrzał siebie bez orędownika przed obliczem świętego i sprawiedliwego Sędziego. Pośrednictwo świętych, dobre uczynki, ceremonie kościelne wszystko to nie mogło stać się zadośćuczynieniem za grzech. Nie widział przed sobą nic prócz ciemności wiecznego potępienia. Daremnie trudzili się uczeni Kościoła, by go pocieszyć. Daremnie szukał ucieczki w spowiedzi i pokucie, które nie mogły pojednać go z Bogiem. {WB 116.8}

Podczas gdy Kalwin na próżno toczył walkę ze sobą, pewnego dnia trafił przypadkowo na jeden z publicznych placów, gdzie akurat palono heretyka. Uderzył go wyraz spokoju na obliczu męczennika. Wśród mąk potwornej śmierci i pod jeszcze okropniejszym potępieniem Kościoła ów człowiek okazywał wiarę i męstwo, które młody student z bólem porównywał z własną rozpaczą i duchową ciemnością, choć żył w najsurowszym posłuszeństwie wobec Kościoła. Wiedział, że heretycy opierają swą wiarę na Biblii i zdecydował się zbadać ją, by odkryć tajemnicę ich spokoju. {WB 117.1}

W Biblii znalazł Chrystusa. „Ojcze! zawołał Jego ofiara ułagodziła Twój gniew, Jego krew oczyściła mnie ze skaz, Jego krzyż poniósł moje przekleństwo, a Jego krew dokonała we mnie pojednania. Wymyśliliśmy dla własnych potrzeb wiele bezużytecznych głupstw, ale Ty dałeś mi Twoje Słowo podobne do pochodni i poruszyłeś moje serce, abym miał w nienawiści wszelkie zasługi, oprócz tych dokonanych jedynie przez Jezusa”.

Martyn III, 13. {WB 117.2}

Kalwin był przygotowany do stanu duchownego. Już w wieku lat dwunastu został mianowany kapelanem w małej parafii, a biskup ostrzygł mu głowę według przepisów Kościoła. Nie otrzymał święceń, ani nie spełniał obowiązków księdza, ale był członkiem duchowieństwa, miał odpowiedni tytuł i otrzymywał wynagrodzenie. {WB 117.3}

Teraz gdy czuł, że nigdy nie zostanie księdzem, zagłębił się przez pewien czas w studiowaniu prawa, ale w końcu zaniechał tego i zdecydował się poświęcić dla ewangelii. Wahał się jednak zostać publicznym nauczycielem. Z natury był nieśmiały, poza tym ciążyła na nim świadomość wielkiej odpowiedzialności takiego stanowiska, dlatego pragnął oddać się dalszym studiom. Wreszcie jednak zgodził się na skutek usilnych próśb przyjaciół. „Wspaniałe jest to powiedział że człowiek tak niskiego pochodzenia może być podniesiony do tak wielkiej godności”. Wylie XII, 9. {WB 117.4}

This article is from: