
5 minute read
Duchowa Opowieść o Dwóch Miastach
Francja podczas uroczystej publicznej ceremonii miała zadeklarować swe całkowite poświęcenie się walce z protestantyzmem. Duchowni zażądali zmycia krwią obrazy niebios, jakiej się dopuszczono potępiając mszę, i król musiał na to przystać dla dobra swego narodu. {WB 120.4}
Na dokonanie tej straszliwej ceremonii wyznaczono dzień 21 stycznia 1535 roku. W narodzie wzbudzono zabobonny lęk i ślepą nienawiść. Ulice Paryża wypełnione były tłumem, przybyłym do miasta ze wszystkich okolicznych miejscowości. Dzień miał się rozpocząć od wielkiej, wspaniałej procesji. „Domy na drodze pochodu przystrojono żałobną draperią, tu i ówdzie wzniesiono ołtarze”. Przed każdymi drzwiami umocowano ku czci „najświętszego sakramentu” płonącą pochodnię. Procesja uformowała się przed świtem przy pałacu królewskim. „Najpierw szły chorągwie i krzyże kilkunastu parafii, potem postępowali parami obywatele miasta trzymający w rękach pochodnie”, za nimi szli zakonnicy czterech zakonów w swych odmiennych szatach. Dalej niesiono ogromny zbiór sławnych relikwii. Następnie jechali konno książęta Kościoła w purpurze, szkarłatach i klejnotach, w bogatych i błyszczących strojach. {WB 120.5}
„Hostię niósł biskup Paryża pod kosztownym baldachimem (...) niesionym przez czterech książąt krwi (...). Za hostią szedł król. (...) Tego dnia Franciszek I nie miał na sobie korony ani królewskich szat”. „Z odkrytą głową i spuszczonym wzrokiem, kroczył trzymając w ręce płonącą świecę”. Król Francji szedł „jako pokutnik”. Wylie XIII, 21. Przed każdym ołtarzem pochylał się w pokorze nie dlatego, że grzech splugawił jego duszę lub niewinna krew splamiła jego ręce, ale dlatego, że jego poddani popełnili śmiertelny grzech, gdyż odważyli się potępić mszę. Za nim kroczyła królowa i dostojnicy państwowi, także idąc parami i niosąc płonące pochodnie. {WB 121.1}
W następnej części uroczystości tego dnia, monarcha w wielkiej sali pałacu biskupa wygłosił mowę do wysokich urzędników państwa. Z obliczem wyrażającym głęboki żal zjawił się przed nimi i ubolewał „nad zbrodnią, bluźnierstwem oraz nad dniem bólu i hańby”, jaki spadł na cały naród. Potem wezwał wszystkich lojalnych poddanych, by pomogli w wytępieniu zaraźliwej herezji, która groziła Francji zagładą. „Jak prawdą jest, moi panowie, że jestem waszym królem, tak gdybym wiedział, że choć jeden z moich członków splamił się lub zaraził tą zgnilizną, kazałbym go tu, przed wami, zabić (...). Powiem więcej, gdybym widział jedno z moich dzieci tym splamione, nie oszczędziłbym go. Sam bym je wydał i złożył na ofiarę Bogu”. Łzy stłumiły jego słowa i wszyscy zebrani zaczęli płakać, wołając jednocześnie: „Chcemy żyć i umrzeć za wiarę katolicką”.
D’Aubigné, History of the Reformation in Europe in the Time of Calvin IV, 2. {WB 121.2}
Straszliwa była ciemność, w jaką popadł naród, który wzgardził prawdą. „Łaska zbawienia” zakwitała we Francji, lecz ta, widząc jej moc i świętość, jak swym boskim urokiem porywała tysiące ludzi, a blaskiem oświecała miasta i wsie, odwróciła się pomimo tego i wybrała ciemność zamiast światłości. Gdy zaofiarowano jej niebiański dar, odepchnęła go od siebie. Zło nazwała dobrem, a dobro złem, aż stała się ofiarą swego świadomego samozwiedzenia. Nawet gdyby Francuzi naprawdę wierzyli, że czynią Bogu przysługę, prześladując Jego lud, to szczerość ta nie mogłaby ich uniewinnić. Dobrowolnie bowiem odrzucili światło, które mogło ich uratować przed zwiedzeniem i splamieniem rąk krwią. {WB 121.3}
W katedrze, gdzie prawie trzysta lat później naród, który zapomniał żyjącego Boga, wyniósł na tron „boginię rozumu”, złożono teraz uroczystą przysięgę wytępienia herezji. Ponownie uformowano procesję i przedstawiciele Francji ruszyli do dzieła, które przysięgli wykonać. „Co kilkadziesiąt metrów wzniesiono rusztowania, na których protestanci mieli być żywcem spaleni, i postanowiono, że stosy będą zapalone w momencie, gdy król się do nich zbliży, aby procesja, zatrzymawszy się, mogła być naocznym świadkiem egzekucji”.
Wylie XIII, 21. Szczegóły cierpień tych, którzy byli wierni Chrystusowi, są zbyt potworne, by je tu przytaczać, ale jedno można z całą pewnością powiedzieć: ginący byli niezachwiani, gdy zmuszano ich do odwołania tego, czego uczyli. Jeden z męczenników odpowiedział: „Wierzę tylko w to, co głosili prorocy i apostołowie i w co wierzyli wszyscy święci. Moja wiara opiera się na ufności w Bogu, który przezwycięży wszelkie moce piekła”. D’Aubigné, History of the Reformation in Europe in the Time of Calvin IV, 12. {WB 121.4}
Procesja często przystawała przy miejscach tortur. Gdy wróciła do punktu wyjścia przy pałacu królewskim, tłum się rozszedł, a król i prałaci odeszli zadowoleni z przebiegu wydarzeń dnia, składając sobie gratulacje. Wyrazili też nadzieję, że tak dobrze rozpoczęte dzieło skończy się całkowitym wytępieniem herezji. {WB 122.1}
Ewangelia pokoju, którą Francja odrzuciła, wykorzeniona została prawie doszczętnie, a następstwa tego okazały się straszne. Dnia 21 stycznia 1793 roku, czyli dwieście pięćdziesiąt lat później, licząc od dnia, kiedy Francja oddała się całkowicie prześladowaniu reformacji, przeciągnął ulicami Paryża inny pochód, mający inny cel. „I znowu król był główną postacią, znowu powstał tumult i hałas, ponownie dało się słyszeć wołanie o więcej ofiar, jeszcze raz wzniesiono czarne szafoty i zakończono dzień okrutnymi egzekucjami. Oto Ludwik XVI, który starał się uciec swemu dozorcy więziennemu i katowi, został zawleczony na szafot i trzymano go na pniaku do chwili, gdy spadł topór i jego głowa stoczyła się na dół”. Wylie XIII, 21. Król nie był tego dnia jedyną ofiarą. W pobliżu owego miejsca pod nożem gilotyny straciło życie 2800 osób podczas krwawych dni panowania terroru. {WB 122.2}
Reformacja pokazała światu Biblię, odkrywając przed nim nauki Słowa Bożego i poddając je ocenie ludzkich sumień. Nieskończona Miłość objawiła człowiekowi zasady i postanowienia nieba. Bóg powiedział: „Przestrzegajcie ich więc i spełniajcie je, gdyż one są mądrością waszą i roztropnością waszą w oczach ludów, które usłyszawszy o wszystkich tych ustawach, powiedzą: Zaprawdę, mądry i roztropny jest ten wielki naród”. 5 Mojżeszowa 4,6. Francja, odrzuciwszy dar nieba, zasiała ziarno bezprawia i zniszczenia. {WB 122.3}
Nieunikniony rozwój wzajemnie splatających się przyczyn i skutków znalazł swój punkt kulminacyjny w terrorze rewolucji. {WB 122.4}
Na długo przed prześladowaniem, wywołanym rozwieszeniem plakatów, dzielny i gorliwy Farel musiał opuścić ojczyznę. Udał się do Szwajcarii i pomagając Zwingliemu, przyczynił się do rozstrzygnięcia walki na korzyść reformacji. Choć miał tu przeżyć swe późniejsze lata, wywierał wciąż wpływ na rozwój reformacji we Francji. Podczas pierwszych lat swego wygnania kierował wszystkie wysiłki na szerzenie ewangelii w swym ojczystym kraju. Wiele czasu poświęcał na głoszenie jej wśród rodaków mieszkających w pobliżu granicy i z niezmordowaną czujnością śledził walkę, służąc słowami otuchy i rady. Z pomocą innych wygnańców przetłumaczono na język francuski pisma niemieckich reformatorów i wraz z francuską Biblią wydrukowano je w dużych nakładach. Kolporterzy sprzedawali te dzieła we Francji, a ponieważ sami nabywali je po niskiej cenie, otrzymane zyski umożliwiały im dalszą pracę. {WB 122.5}
Farel rozpoczął swą działalność w Szwajcarii jako nauczyciel. Osiedliwszy się w ustronnej parafii, poświęcił się nauczaniu dzieci. Oprócz uczenia zwykłych przedmiotów, ostrożnie zapoznawał swych uczniów z prawdami Biblii, mając nadzieję, że przez dzieci pozyska rodziców. Niektórzy rzeczywiście uwierzyli, ale wkrótce katoliccy duchowni, dowiedziawszy się o tym, postanowili zatrzymać jego pracę i tak wpłynęli na zabobonny lud, że ten wystąpił przeciwko Farelowi. „To nie może być ewangelia Chrystusa powtarzali księża której głoszenie przynosi wojnę zamiast pokoju”. Wylie XIV, 3. Farel, podobnie jak apostołowie, prześladowany w jednym mieście, udawał się do drugiego. Szedł pieszo od wsi do wsi, od miasta do miasta, cierpiąc głód, zimno i zmęczenie, wszędzie też groziło mu niebezpieczeństwo. Głosił Słowo Boże na placach targowych, w kościołach, a czasem z katedralnych ambon. Niekiedy nie znajdował słuchaczy, czasami przerywano jego kazania krzykami i drwinami, bywał nawet przemocą ściągany z ambony. Niejednokrotnie rzucał się nań motłoch i bił go do utraty przytomności. Mimo to szedł naprzód. Choć często był odtrącany, wracał jednak z niezmordowaną wytrwałością do dalszej walki, a miasta, które dotychczas były niedostępnymi twierdzami papiestwa, wolno, jedne po drugich, otwierały swe drzwi ewangelii. Mała parafia, w której rozpoczął pracę, wkrótce przyjęła zreformowaną wiarę. Również miasta Morat i Neuchatel zaniechały rzymskich obrzędów i usunęły bałwochwalcze obrazy ze swych kościołów. {WB 122.6}
Farel od dawna pragnął zatknąć sztandar protestantyzmu w Genewie. Gdyby to miasto przyjęło ewangelię, stałoby się centralnym ośrodkiem reformacji we Francji, Szwajcarii i