9 minute read

Duchowa Opowieść o Dwóch Miastach

winy, lecz ty uratujesz swoją duszę». Ezechiela 33,8-9. Czułem, że gdyby niezbożni zostali dostatecznie ostrzeżeni, wielu z nich pokutowałoby, jeżeli natomiast nie będą napomnieni, Bóg może zażądać ode mnie ich krwi”. Tamże 92. {WB 174.4}

Miller, gdy tylko miał okazję, zaczął głosić swoje poglądy w najbliższym otoczeniu, modląc się, by jakiś duchowny odczuł siłę nowej nauki i sam poświęcił się jej głoszeniu. Nie mógł jednak pozbyć się przeświadczenia, że jego obowiązkiem jest osobiście głosić ostrzeżenie. Bezustannie słyszał słowa: „Idź i powiedz to światu, będę żądał od ciebie krwi innych”. Dziewięć lat czekał z tak obciążonym sumieniem, aż wreszcie w roku 1831 po raz pierwszy przedstawił publicznie podstawy swojej wiary. {WB 174.5}

Tak jak Elizeusz został wezwany do porzucenia swoich wołów na roli, aby przyjąć płaszcz na znak poświęcenia go na proroka, tak i Miller został wezwany do opuszczenia swej farmy, aby odkryć ludziom tajemnice Królestwa Bożego. Z drżeniem przystąpił do tego dzieła, krok po kroku wyjaśniając swoim słuchaczom poszczególne okresy prorocze aż do powtórnego przyjścia Chrystusa. Widząc, że w miarę głoszenia jego słowa wywołują szerokie zainteresowanie, zdobywał coraz większą moc i odwagę. {WB 175.1}

Tylko dzięki usilnym prośbom swych współbraci, w słowach których Miller słyszał głos Boga, dał się nakłonić do publicznego głoszenia swoich poglądów. Miał już pięćdziesiąt lat i nie był przyzwyczajony do publicznych wystąpień. Poza tym czuł się niezdolny do wykonania stojącego przed nim zadania. Ale już od początku jego wysiłki w celu ratowania ludzi okazały się dla nich wielkim błogosławieństwem. Już po pierwszym wykładzie nastąpiło religijne przebudzenie, bowiem nawróciło się aż trzynaście rodzin (z wyjątkiem dwóch osób). Natychmiast poproszono go, by przemawiał w innym miejscu i prawie wszędzie następowało wskutek jego kazań ożywienie w dziele Bożym. Grzesznicy nawracali się, chrześcijanie bardziej poświęcali się sprawie Bożej, a deiści i niewierzący zaczęli od nowa uznawać prawdy biblijne i religię chrześcijańską. Ci, wśród których pracował, oświadczyli: „Przekonał tych, do których inni nie mogli w żaden sposób dotrzeć”. Tamże 138. Celem jego głoszenia miało być obudzenie ogółu ludzi do powstrzymania rosnącej fali zeświecczenia i materializmu oraz do większego poświęcenia się sprawom religii. {WB 175.2}

Prawie w każdym mieście znajdowały się dziesiątki, a czasem setki ludzi, którzy nawrócili się wskutek jego kazań. W wielu miejscowościach otworzyły się dla niego Kościoły niemalże wszystkich protestanckich wyznań. Miller otrzymywał zaproszenia zwykle od kaznodziejów różnych zborów. Trzymał się zasady niewygłaszania kazań tam, gdzie nie był zaproszony, wkrótce jednak okazało się, że nie był w stanie sprostać nawet połowie próśb, którymi go zasypywano. {WB 175.3}

Wielu tych, którzy nie zgadzali się z Millerem co do określonego przez niego czasu drugiego adwentu, było jednak przekonanych o pewności i bliskości powrotu Chrystusa oraz o potrzebie przygotowania się na nie. W kilku wielkich miastach działalność Millera wywołała duże wrażenie na ludziach. Szynkarze rzucali swój handel i zamieniali bary na miejsca spotkań, likwidowano domy gry. Niewierzący, deiści, uniwersaliści (głoszący zbawienie wszystkich bez wyjątku ludzi), a nawet najbardziej zatwardziali wszetecznicy, którzy od lat nie przestąpili progów Kościoła wszyscy oni zmieniali swe życie. W rozmaitych Kościołach w różnych dzielnicach miasta odbywały się prawie o każdej godzinie dnia zebrania modlitewne. Nawet handlarze i kupcy zbierali się w południe na modlitwę i pieśni pochwalne. Nie było żadnego przesadnego podniecenia ani egzaltacji, panował natomiast uroczysty nastrój. Działalność Millera, podobnie jak i reformatorów, przekonywała bardziej rozum i budziła raczej sumienie, niż pobudzała uczucia. {WB 175.4}

W roku 1833 Miller otrzymał od Kościoła baptystów, do którego należał, zezwolenie na wygłaszanie kazań. Wielu kaznodziejów tego Kościoła było przychylnie nastawionych do jego działalności i dzięki temu Miller mógł kontynuować swą misję. Bezustannie więc jeździł i wygłaszał kazania, chociaż jego osobista praca ograniczała się tylko do Nowej Anglii i stanów środkowych. Przez długie lata wszelkie koszty pokrywał z własnej kieszeni, a i później nie otrzymywał tyle, aby zapłacić z tego za podróże do miejscowości, gdzie go zapraszano. Jego publiczna praca nie przynosiła mu więc żadnych zysków, przeciwnie, poważnie obciążyła jego majątek, który znacznie zmalał w tym okresie jego życia. Miller był ojcem licznej rodziny, ale ponieważ wszyscy jej członkowie byli oszczędni i pracowici, gospodarstwo wystarczało na ich i jego utrzymanie. {WB 175.5}

W roku 1833, dwa lata po rozpoczęciu przez Millera publicznego przedstawiania dowodów na bliskie przyjście Chrystusa, pojawił się ostatni znak Jego powrotu. Jezus powiedział: „Gwiazdy spadać będą z nieba”. Mateusza 24,29. Jan zaś, gdy w widzeniu ujrzał wydarzenia zapowiadające dzień Pański, oświadczył: „I gwiazdy niebieskie spadły na ziemię, podobnie jak drzewo figowe zrzuca figi swoje, gdy wiatr gwałtowny nim potrząśnie”. Objawienie 6,13. Przepowiednia ta znalazła imponujące i sugestywne wypełnienie w deszczu meteorytów, jaki miał miejsce w dniu 13 listopada 1833 roku. Było to najrozleglejsze w swym zasięgu i najdziwniejsze spadanie gwiazd, jakie kiedykolwiek zanotowano. „Cały firmament nad Stanami Zjednoczonymi pozostawał przez wiele godzin w ognistym poruszeniu. Nigdy jeszcze od czasu pierwszych osiedleńców w tym kraju, nie było takiego zjawiska na niebie, któremu jedna część ludności przyglądała się z wielkim podziwem, a druga z nie mniejszym przerażeniem i trwogą”. „Wzniosłość i budzące lęk piękno tego widoku do dziś pozostaje w pamięci wielu (...). Nigdy jeszcze nie padał na ziemię tak gęsty deszcz, jak wówczas owe meteoryty, na wschodzie i zachodzie, na południu i północy, wszędzie było je widać. Jednym słowem wydawało się, że całe niebo jest w ruchu. Widowisko, jak je opisał prof. Sillman w swym «Dzienniku», było widoczne w całej Północnej Ameryce (...). Przy całkowicie spokojnym i bezchmurnym niebie, od godziny drugiej w nocy do białego rana trwała nieprzerwana gra świecących oślepiająco ciał niebieskich”. R. M. Devens, American Progress, or The Great Events of the Graetest Century 28,1-5. {WB 176.1}

„Żaden język nie jest w stanie oddać okazałości tego wspaniałego widowiska (...) nikt, kto tego nie widział, nie potrafi sobie wyobrazić panującego wtedy blasku. Zdawało się, że wszystkie gwiazdy zebrały się w jednym punkcie nieba niedaleko zenitu i stamtąd, z szybkością błyskawicy rozpryskiwały się na wszystkie strony. Ich ilość nie malała. Tysiące mknęły drogą, po której biegły już tysiące innych, jak gdyby zostały stworzone specjalnie na tę okazję”. F. Reed, w: Christian Advocate and Journal, 13 grudzień 1833. „Nie można było zobaczyć lepszej ilustracji drzewa figowego, zrzucającego swoje figi, gdy nim wstrząsa gwałtowny wiatr”. „The Old Countryman”, w portlandzkimEvening Advertiser, 26 listopad 1833. {WB 176.2}

W nowojorskim „Journal of Commerce” z dnia 14 XI 1833 roku ukazał się długi artykuł na temat tego dziwnego zjawiska. Padło w nim między innymi zdanie: „Przypuszczam, że żaden filozof ani uczony nie donosił ani nie zanotował kiedykolwiek takiego zjawiska jak to, które wydarzyło się wczorajszego ranka. 1800 lat temu przepowiedział je dokładnie prorok; zadajmy sobie tylko trud i chciejmy to proroctwo pojąć (...) jedynie w sensie dosłownym”. {WB 176.3}

W ten sposób ukazał się ostatni ze znaków powtórnego przyjścia Chrystusa, o których Zbawiciel powiedział do uczniów: „Tak i wy, gdy ujrzycie to wszystko, wiedzcie, że blisko jest, tuż u drzwi”. Mateusza 24,33. Następnymi wydarzeniami, które Jan oglądał po tych znakach, było zniknięcie nieba, „jak niknie zwój, który się zwija”, trzęsienie ziemi, poruszenie się ze swych miejsc wszystkich gór i wysp oraz wysiłki niepobożnych, by ukryć się przed obliczem Syna Człowieczego. Patrz Objawienie 6,12-17. {WB 176.4}

Wielu z tych, którzy byli naocznymi świadkami spadania gwiazd, potraktowało to wydarzenie jako zapowiedź nadchodzącego sądu, jako „straszny symbol, pewny zwiastun i łaskawy znak tego wielkiego i strasznego dnia”. „The Old Countryman” w portlandzkim Evening Adveniser, 26 listopad 1833. W ten sposób uwaga ludzi została skierowana na wypełnienie się proroctwa, a wielu poważnie zaczęło traktować ostrzeżenie dotyczące powtórnego przyjścia Chrystusa. {WB 176.5}

W roku 1840 inne znamienne spełnienie się przepowiedni wzbudziło wielkie zainteresowanie. Dwa lata wcześniej Josiah Litch, jeden z wybitnych kaznodziejów, którzy głosili o powtórnym przyjściu Chrystusa, opublikował wykład dziewiątego rozdziału Apokalipsy Jana, w którym przepowiedziany jest upadek Imperium Osmańskiego. Według jego obliczeń mocarstwo to miało upaść „w roku 1840, w miesiącu sierpniu”. Na kilka dni przed tym wydarzeniem Litch napisał: „Jeżeli przyjmiemy, że pierwszy okres czasu, tzn. 150 lat, wypełnił się dokładnie, nim Konstantyn Deacozes (cesarz bizantyjski) objął tron za zgodą Turcji oraz, że okres 391 lat i 15 dni zaczął się z końcem pierwszego okresu, to cały ten cykl proroczy musi się skończyć 11 sierpnia 1840 roku, kiedy to można oczekiwać, że władza turecka w Konstantynopolu zostanie złamana. Wierzę, że tak właśnie się stanie”. Josiah Litch, w: Signs of the Times and Expositor of Prophecy, 1 sierpień 1840. {WB 177.1}

Dokładnie w tym czasie Turcja przyjęła przez swych posłów ochronę ze strony wielkich mocarstw Europy, oddając się w ten sposób pod kontrolę narodów chrześcijańskich. Wydarzenie to było dokładnym wypełnieniem się przepowiedni. Gdy usłyszano o tym fakcie, wielu przekonało się, że zasady wykładu proroctwa, jakie przyjął Miller i jego towarzysze, są właściwe. Stało się to nowym bodźcem dla rozwoju ruchu przebudzenia adwentowego. Ludzie zajmujący wysokie stanowiska w nauce i społeczeństwie przyłączyli się do Millera, aby głosić to poselstwo, toteż od roku 1840 do 1844 dzieło szybko się szerzyło.24 {WB 177.2}

William Miller posiadał dużą siłę umysłu pogłębioną przez rozmyślania i studia. Połączył te zdolności z mądrością nieba, uzyskaną przez duchowe obcowanie z jej Źródłem. Był człowiekiem o wypróbowanych wartościach, budzącym szacunek i uznanie tam, gdziekolwiek cenione były prawość charakteru i zalety moralne. Cechowała go płynąca z serca uprzejmość, związana z chrześcijańską pokorą i siłą panowania nad sobą, był życzliwy i uważny wobec wszystkich, gotowy wysłuchać sądów innych ludzi i rozważyć ich racje. Nie kierując się namiętnościami i porywami uczuć, oceniał wszystkie teorie i nauki według Słowa Bożego. Zdrowy rozsądek, jak również gruntowna znajomość Pisma Świętego pozwalały mu ujawniać wszelkie błędy i oszustwa. {WB 177.3}

Mimo to jego działalność natrafiła na zawzięty opór. Podobnie jak w przypadku wcześniejszych reformatorów, prawdy, które głosił, nie były życzliwie przyjmowane przez większość religijnych przywódców. Ponieważ ci nie mogli poprzeć swego stanowiska dowodami z Pisma Świętego, musieli uciekać się do wypowiedzi z nauk ludzkich lub do tradycji ojców Kościoła. Ale Słowo Boże było jedynym świadectwem uznawanym przez głosicieli wiary adwentowej: „Biblia i tylko Biblia” było ich hasłem. Ponieważ przeciwnicy nie posiadali dowodów z Pisma Świętego, zastąpili je drwinami i szyderstwami. Czas, środki i talenty zaprzęgnięto do oczerniania tych, których jedyną winą było to, że z radością oczekiwali powrotu swego Pana, dążyli do prowadzenia pobożnego życia i napominali innych, by się przygotowali na przyjście Chrystusa. {WB 177.4}

Czyniono poważne wysiłki, aby odwrócić umysły ludzi od zagadnienia drugiego adwentu. Badanie proroctw odnoszących się do powrotu Chrystusa oraz końca świata przedstawiono jako coś, czego człowiek powinien się wstydzić i co właściwie jest grzechem. W ten sposób popularni wśród ludzi duchowni podkopywali wiarę w Słowo Boże. Ich nauki osłabiały wiarę ludzi i wielu czuło się usprawiedliwionych w postępowaniu kierowanym niezbożnymi żądzami. Potem zaś ci, którzy byli przyczyną zła, przypisywali je adwentystom. {WB 177.5}

Pomimo że nazwisko Millera przyciągało tłumy mądrych i uważnych słuchaczy, to jednak w prasie religijnej nie wspominano o nim zbyt często, chyba że go ośmieszano lub oskarżano. Sędziwy mężczyzna, który porzucił wygody domowego ogniska i na własny koszt jeździł od miasta do miasta, z miejsca na miejsce, by w nieustającym trudzie zwiastować światu uroczyste ostrzeżenie przed nadchodzącym sądem, był szyderczo oskarżany jako fanatyk, kłamca i sprytny oszust. {WB 177.6}

Rzucanie obelg na Millera, lżenie go wyzwiskami czy oczernianie wywoływało protest oburzenia nawet w prasie świeckiej. „Lekkomyślne i kpiarskie traktowanie sprawy o tak wielkiej doniosłości i brzemiennych skutkach oświadczali ludzie poważni to nie tylko urażanie uczuć jej propagatorów i obrońców, ale także ośmieszanie dnia sądu, drwienie z samego Boga i lekceważenie grozy Jego sądowego trybunału”. Bliss 183. {WB 178.1}

Faktyczny sprawca tego zła starał się nie tylko przeciwdziałać poselstwu o drugim adwencie, lecz także zniszczyć samego posłańca. Miller wykorzystywał prawdy biblijne do otwartego ganienia ludzkich grzechów i niepokojenia ich uśpionych w samozadowoleniu sumień. Nic więc dziwnego, że jego szczere i trafne, a jednocześnie ostre słowa rodziły wrogość. Jawny sprzeciw członków Kościołów ośmielał niższe warstwy ludu do posuwania się jeszcze dalej: wrogowie ułożyli plan pozbawienia go życia, gdy będzie opuszczał miejsce zebrania. Lecz wśród tłumu byli aniołowie, a jeden z nich, przybrawszy postać mężczyzny, uchwycił sługę Bożego za ramię i przeprowadził go przez wzburzony motłoch w bezpieczne miejsce. Jego dzieło nie skończyło się jeszcze. Szatanowi i jego posłańcom nie udało się zrealizować swych celów. {WB 178.2}

Pomimo opozycji wrogów ruch przebudzenia adwentowego zataczał coraz szersze kręgi. Liczba nowo nawróconych, początkowo rzędu dziesiątek lub setek, wynosiła teraz tysiące. Kościoły tolerowały wierzących, którzy przyjęli nauki Millera, ale po pewnym czasie także przeciwko nim powstał duch wrogości i zaczęto coraz powszechniej stosować sankcje wobec osób podzielających jego poglądy. Widząc to Miller zwrócił się w swym piśmie do chrześcijan wszystkich wyznań, prosząc, by ci, którzy uważają jego nauki za fałszywe, udowodnili mu błędy na podstawie Pisma Świętego. {WB 178.3}

„Czy wierzymy pisał w coś, co nie jest nakazane przez Słowo Boże, które, jak sami przyznajecie, jest regułą i to jedyną regułą naszej wiary i życia? Co uczyniliśmy, że ściągnęliśmy na siebie tyle jadowitych oskarżeń z ambon i prasy i daliśmy wam powód do wykluczenia nas (adwentystów) z waszych Kościołów? Jeżeli błądzimy, proszę wskażcie nam, w czym leży ten błąd, udowodnijcie na podstawie Pisma Świętego, że się mylimy. Już dosyć z nas drwiono, ale to nie może przekonać nas, że błądzimy; jedynie Słowo Boże może

This article is from: