{
nr 3/84–4/85 kwartalnik 2015
valuable, priceless, lost
NOWOCZESNE
BEZPIECZNE
ZBIORY
www.nimoz.pl www.skradzionezabytki.pl www.bezpiecznezbiory.eu 52 okladka.indd 1
bezcenne utracone
cenne, bezcenne, utracone 3/84–4/85 lipiec-grudzień 2015
MUZEA
ISSN 1428–6467
E N A K DZYS
O 9/4/12 1:23 PM
3/84–4/85
NA OKŁADCE: zabytki odzyskane w 2015 r. (od lewego górnego rogu): Krzysztof Lubieniecki, Portret mężczyzny, ok. 1728 (s. 22), Kielich z Opactwa z herbem Topór, 1608 (s. 4), Karta pergaminowa (s. 19), Brewiarz, XV w. (s. 20), Leopold Löffler, Dziewczynka z kanarkiem, 1878 (s. 27) OBOK: Jean Antoine Houdon, Diana (s. 14), fotografia z 1933 r., Instytut Sztuki Polskiej Akademii Nauk, Zbiory Fotografii i Rysunków Pomiarowych
cenne, bezcenne, utracone rada redakcyjna: Monika Barwik Anna Czajka Dorota Janiszewska-Jakubiak Agnieszka Kasprzak Monika Kuhnke Hanna Łaskarzewska Krystyna Ogrodzka ks. Wincenty Pytlik
Narodowy Instytut Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów 02-910 Warszawa, ul. Goraszewska 7 tel.: (22) 256 96 00, fax: (22) 256 96 50 cbu@nimoz.pl, biuro@nimoz.pl, www.nimoz.pl
redakcja: Robert Pasieczny – redaktor naczelny Barbara Kobielska – redaktor prowadząca, sekretarz redakcji Małgorzata Stalmierska – opracowanie redakcyjne, korekty Marzenna Rączkowska – tłumaczenia Paweł Pasternak – opracowanie graficzne i łamanie druk: AKCYDENS s.j. (www.akcydens-druk.pl) wydano na zlecenie: Narodowego Instytutu Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów Warszawa 2015
Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do nadawania publikowanym tekstom własnych tytułów i śródtytułów, redagowania, skracania i adiustacji tekstów. Wyrażone w opublikowanych tekstach opinie pochodzą wyłącznie od ich autorów i nie należy ich utożsamiać z opiniami redakcji lub wydawcy „Cenne, Bezcenne, Utracone”.
FROM THE EDITORS
The year 2015 was full of joyful moments, since many unusual works of art and historic objects returned to Poland. The circumstances of their loss and restitution are the subject of nine articles in the current issue of “Valuable, Priceless, Lost”. The main topic of the present issue are the archivalia connected with the Polish immigrant community in South America, documents which testify to the life of Poles living abroad and have been an important factor shaping their identity. Current events are related in the text about historic objects in the part of Syria occupied by ISIS. Another article, titled “The Salvage Wheel”, raises the topic of dealing with historic objects in hazardous situations.
OD REDAKCJI Szanowni Państwo, za mało. Pozostało już niewiele czasu, by uratować tę naszą spuściznę przed rozproszeniem i zniszczeniem. Spraw bieżących dotyczy artykuł Marcina Sabacińskiego omawiający zagładę Palmyry i innych zabytków wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO znajdujących się na okupowanych przez ISIS terenach Syrii i Iraku. Z pewnością to nie ostatni tekst poświęcony zbrodniczej działalności tzw. Państwa Islamskiego, bowiem na jaw wychodzą coraz to nowe fakty. Niestety nie jest to też pierwszy artykuł poświęcony zniszczeniom, jakie mają miejsce w tamtym regionie. W 2001 r. (CBU 2/2001) Monika Ostaszewska pisała o zniszczeniu przez talibów posągów Buddy w Bamjanie (Afganistan). Bardzo ważny i godny polecenia jest w bieżącym numerze artykuł Anny Czajki dotyczący wskazówek, jak ratować różnego rodzaju obiekty w sytuacjach szczególnego zagrożenia. Zaprezentowane tu Koło ratunkowe to niezwykle proste i jednocześnie przydatne narzędzie porządkujące działania choćby w takich przypadkach, jak ten opisany przez Pawła Kozerskiego, a dotyczący nawałnicy, która uszkodziła budynek Muzeum w Piastów Śląskich w Brzegu. Zachęcając Państwa do lektury tego numeru „Cenne Bezcenne Utracone”, mam nadzieję, że będzie ona nie tylko ciekawa, ale też pożyteczna i inspirująca.
contents
w numerze
4 Maria Romanowska-Zadrożna, Dariusz Nowacki
71 Bartosz Nowożycki
INSCRIPTION GIVES A LEAD
LEGACIES LOST / RECOVERED
10 Agata Modzolewska
77 Marek Makowski
NOT ONLY PAINTINGS…
14 Katarzyna Zielińska THE VIENNA VICTORY
POLISH ARCHIVALIA IN BRAZIL, WHAT NEXT?
78 Krzysztof Smolana
17 Monika Kuhnke
POLISH CULTURAL HERITAGE IN BRAZIL
19 MK
THE POLES ABROAD DIGITAL LIBRARY
20 Joanna Nikel
FROM “3P” FORGERIES TO “CHANDELIER” AUCTIONS
THE PŁOCK PONTIFICAL THE RESTITUTION OF PARCHMENTS BREVIARIUM WRATISLAVIENSE
83 Dariusz Kuźmina
86 Wojciech Szafrański
Robert Pasieczny redaktor naczelny
4 Maria Romanowska-Zadrożna, Dariusz Nowacki
71 Bartosz Nowożycki
Inskrypcja wskazuje ślad
Spuścizny utracone/odzyskane
10 Agata Modzolewska
77 Marek Makowski
Nie tylko obrazy…
14 Katarzyna Zielińska Wiktoria wiedeńska
17 Monika Kuhnke
Pontyfikał PłOCKI
86 Wojciech Szafrański
22 Elżbieta Rogowska
92 Iwona Gredka
Breviarium Wratislaviense
95 Wojciech Krupiński
24 Monika Kuhnke
27 Karina Chabowska
96 Anna Czajka
27 Karina Chabowska
30 Katarzyna Zielińska
98 Paweł Kozerski
34 Krystyna Rypniewska
99 Krystyna Ogrodzka
38 Krzysztof Przylicki
100 Hanna Łaskarzewska
38 Krzysztof Przylicki
102 Stanisław J. Stulin
44 Mariusz Klarecki
104 Monika Barwik
50 Małgorzata A. Quinkenstein
110 Agata Modzolewska,
56 Marcin Sabaciński
A GIRL WITH A CANARY STATE OF NECESSITY
VOTIVE STAINED-GLASS WINDOWS IN THE ENVIRONS OF KOSZALIN THE LOST MUSEUM OF THE CATHOLIC UNIVERSITY OF LUBLIN
TRAINING BORDER GUARDS THE SALVAGE WHEEL AFTER THE STORM
THE WEBSITE DEVOTED TO LOSSES OF HISTORIC OBJECTS WORKS OF ART IN TIMES OF WAR
44 Mariusz Klarecki
THE GUARD OF ART STORAGE
50 Małgorzata A. Quinkenstein
NIMOZ CATALOGUE OF LOSSES
DESTROYED OR STOLEN? NS-RAUBKUNST
56 Marcin Sabaciński
NATIONAL HERITAGE AS A TOOL IN THE HANDS OF ISIS
64 Robert Gębicki
ARCHIVALIA OF POLISH diaspora
Katarzyna Zielińska
CATALOGUE OF WAR LOSSES
114 Monika Barwik
INTERPOL CATALOGUE
POLSKIE DZIEDZICTWO KULTUROWE W BRAZYLII
20 Joanna Nikel
24 Monika Kuhnke
CAVALIERE TEMPESTA RETURNED TO WROCŁAW
78 Krzysztof Smolana 83 Dariusz Kuźmina
Restytucja pergaminów
92 Iwona Gredka
INSURING CULTURAL PROPERTY UNDERGOING LEGAL PROCEEDINGS
Archiwalia polskie w Brazylii, co dalej?
19 MK
22 Elżbieta Rogowska „EQUES POLONUS…”
cbu@nimoz.pl
choć jak do tej pory nie odnaleziono złotego pociągu, to jednak nie można narzekać na brak skarbów, które, powracając do kraju, wzbogaciły nasze zbiory. Świadectwem tego jest aż dziewięć artykułów opisujących okoliczności zaginięcia i odzyskania różnych dzieł sztuki i zabytków. To nie jest przypadek, że ten rok obfitował w tak radosne dla nas chwile. Te wszystkie powroty to efekt prac badawczych i rozmów dyplomatycznych prowadzonych od wielu lat przez pracowników Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które dziś przynoszą tak bogate owoce. To także bez wątpienia efekt prac popularyzatorskich, szerzących wiedzę o zagadnieniach związanych ze stratami wojennymi czy restytucją, czego przejawem są prezentowane w niniejszym numerze książki autorstwa Moniki Kuhnke i Włodzimierza Kalickiego Uprowadzenie Madonny. Sztuka zagrabiona oraz Jacka M. Kowalskiego, J. Roberta Kudelskiego i Roberta Sulika Lista Grundmanna. Tajemnice skarbów Dolnego Śląska. Tematem wiodącym numeru są archiwalia związane z południowoamerykańską Polonią. Te dokumenty, choć w swym wyglądzie mało efektowne, są świadectwem polskiej diaspory, polskiego życia na emigracji. Ich zachowanie jest niezwykle istotne dla tożsamości rodaków tam mieszkających, ale i dla nas. Jednak sytuacja nie wygląda najlepiej, o czym piszą konsul RP w Kurytybie Marek Makowski i walczący o uratowanie dych dokumentów dr Krzysztof Smolana. Starania Archiwum Akt Nowych, jak i inicjatywa Biblioteki Poloników, o której pisze prof. Dariusz Kuźmina, to wciąż
„eques polonus…”
Cavaliere Tempesta powrócił do Wrocławia Dziewczynka z kanarkiem
30 Katarzyna Zielińska
Stan wyższej konieczności
34 Krystyna Rypniewska
Wotywne witraże z okolic Koszalina Utracone Muzeum KUL Zniszczone czy zrabowane? NS-Raubkunst
Dziedzictwo kulturowe jako narzędzie w rękach TZW. Państwa Islamskiego
64 Robert Gębicki
Archiwalia polonijne
Polonijna Biblioteka Cyfrowa Od falsów z „3P” do „żyrandolowych” aukcji Ubezpieczenia dóbr kultury w postępowaniu sądowym
95 Wojciech Krupiński
Szkolenia Straży Granicznej
96 Anna Czajka
KOŁO RATUNKOWE
98 Paweł Kozerski PO BURZY
99 Krystyna Ogrodzka
Strona STRATY ZABYTKÓW
100 Hanna Łaskarzewska
Dzieła sztuki w czasach wojny
102 Stanisław J. Stulin
Strażnik schronu sztuki
104 Monika Barwik
Katalog strat NIMOZ
110 Agata Modzolewska, Katarzyna Zielińska
Katalog strat WOJENNYCH
114 Monika Barwik Katalog interpol
3
Karta aukcyjna kielicha z 1608 r. zamieszczona w internetowym katalogu Doyle w Nowym Yorku
Inscription Gives a Lead. Historic Chalice Recovered after Many Years
A 17th-century chalice which was stolen in 1994 from the church of the Assumption of the Blessed Virgin Mary in the Abbbey near Sieciechów was going to be sold in the Doyle Auction House in New York. The sale was prevented, because owing to the inscription chiseled on its base: Sumptibus Monasterii Sieciechoviensis A.D. 1608, it was identified as having come from the former Benedictine Abbey in Sieciechów. Moreover, together with its twin chalice from the foundation of Abbot Jan Andrzej Próchnicki and a communion wafer box, which were stolen on the same night, it was listed in the “National Register of Historic Objects that Were Stolen or Illegally Taken Abroad”. The chalice from the foundation of Abbot Próchnicki was recovered in 2005. The one found at the auction house was found and recovered thanks to the cooperation of the Polish police, the FBI, the National Institute for Museums and Public Collections, the Ministry of Culture and National Heritage, the Radom Curia and the Sieciechów Abbey rector. It was restituted and returned to the Abbey parish at a celebration held at the Royal Castle in Warsaw on 10 June 2015 in the presence of representatives of the government, church authorities, diplomatic services and the police.
Maria Romanowska-Zadrożna, Dariusz Nowacki
Inskrypcja wskazuje ślad Zabytkowy kielich odzyskany po latach
Siedemnastowieczny kielich, skradziony w 1994 r. z kościoła pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Opactwie koło Sieciechowa, po wielu latach, 10 czerwca 2015 r., powrócił do parafii.
N
iecałe pięć miesięcy wcześniej, 28 stycznia, naczynie to miało być wystawione na licytacji w domu aukcyjnym Doyle w Nowym Jorku, ale do sprzedaży nie doszło. W grudniu ubiegłego roku Krystyna Piórkowska, obywatelka amerykańska, znana działaczka polonijna, dostrzegła kielich w katalogu aukcyjnym. Jej uwagę przykuł zapis o wyrytej na stopie inskrypcji: „Sumptibus Monasterii Sieciechoviensis A.D. 1608”, której treść pozwalała domniemywać, że mamy do czynienia z polonicum. Opactwo benedyktynów w Sieciechowie, owo Monasterium Sieciechoviensis, z którego kielich pochodził, należało niegdyś do najstarszych i najbogatszych w Polsce. Początki opactwa wiązane są z możnym rodem Toporczyków, z dwu jego wybitnymi przedstawicielami. W literaturze, śladem księdza Józefa Gackiego (1805–1876), historyka ziemi radomskiej i świętokrzyskiej, przyjmuje się na ogół, że zostało ono ufundowane ok. 1122 r. przez Sieciecha młodszego, cześnika księcia Bole-
4
sława Krzywoustego1. Sieciech miał sprowadzić mnichów z Prowansji, do której, a dokładnie do grobu św. Idziego w klasztorze w Saint-Gilles, pielgrzymował w podzięce za ocalone życie. Nie brak też argumentów zwolennikom innej hipotezy, przesuwającej fundację na koniec XI w. i przypisującej ją Sieciechowi starszemu, palatynowi (wojewodzie), najwyższemu dostojnikowi księcia Władysława Hermana2. Klasztor benedyktyński, podobnie jak gród palatyna, usytuowany został na jednej z kęp wiślanych. Miejsce określane locus abbatiae odpowiada lokalizacji dzisiejszego Opactwa. Tam, w fundamentach prezbiterium kościoła i wschodniego skrzydła klasztoru, zachowały się relikty romańskich murów. Pomimo oddalenia od głównych ośrodków władzy monarchii piastowskiej zarówno sieciechowy gród, później kasztelania, jak i opactwo odegrały istotną rolę w dziejach politycznych Państwa Polskiego3. Bogato uposażony klasztor i kolejni jego opaci, sprawujący w benedyktyńskich włościach władzę duchową i doczesną, mający prawo do noszenia infuły i pastorału, w dostojeństwie niemal dorównujący biskupom, cieszyli się uznaniem w Rzeczypospolitej. Benedyktyńscy mnisi przyjmując zadanie modlitewnego pośredniczenia, oddając się wspólnemu
ODZYSKANE śpiewowi psalmów i głośnej modlitwie chórowej w ramach ściśle ustalonego porządku godzin i rytu, rozwijali śpiew i muzykę, niezwykle ważne ze względów liturgicznych. Krzewili oświatę. Posiadali zasobną, cenną bibliotekę. W wymiarze doczesnym zadaniem opatów, których dożywotnio wybierali sami mnisi, ostatni raz w roku 1581, było czuwać nad spokojem konwentu i zaspokajać jego potrzeby, dobrze gospodarować dobrami i zabiegać o ich powiększanie, a przede wszystkim reprezentować klasztor wobec świata. Z tej racji opaci z sieciechowskich dóbr pobierali własne, niemałe dochody, na które spoglądano łakomie. Właśnie beneficja sprawiły, że z końcem wieku XVI, gdy na tron postąpił Zygmunt III Waza, dla opactwa w Sieciechowie nastał czas narzucanych przez króla opatów komendatoryjnych, mniej lub bardziej zasłużonych faworytów, duchownych i świeckich, jednych świątobliwych i zacnych, drugich chciwych i bezwzględnych. Komenda ukierunkowana na nagradzanie i pozyskiwanie zwolenników kosztem dochodów opactw nie służyła ani rozwojowi życia monastycznego, ani zachowaniu obserwancji, była źródłem konfliktów i ubożyła klasztory. Dla benedyktynów w Sieciechowie skończyła się wraz z zawiązaniem kongregacji benedyktyńsko-polskiej w 1709 r. i zawarciem tzw. konkordatu wschowskiego w roku 1737, w którym Sieciechów ostatecznie wykreślono z listy opactw, wobec jakich król rościł sobie prawa do mianowania komendatariuszy. Przyznać jednak należy, że wśród sieciechowskich „wieczystych administratorów” wyznaczanych przez monarchów nie brak było ludzi światłych, którzy nie tylko odznaczyli się w służbie królewskiej, ale wnieśli także ogromne zasługi dla rozwoju kultury i nauki, jak choćby Jan Andrzej Próchnicki
(1553–1633), obdarzony w roku 1604 przez Zygmunta III sieciechowskim beneficjum, wówczas, gdy jeszcze przebywał przy dworze w Neapolu jako internuncjusz królewski. Później Próchnicki został także biskupem kamienieckim (1607, konsekrowany w Neapolu) i arcybiskupem lwowskim (1614), ale z opactwa nie ustąpił. Mnisi nie od razu przyjęli z aprobatą jego nominację i osobę. Jednak, jak pisał Mieczysław Gębarowicz, podszedł Próchnicki poważnie do nadanej mu godności i obowiązków: „sporo uwagi poświęcił klasztorowi w Sieciechowie (...) uporządkował klasztorną gospodarkę, zrzekł się na rzecz mnichów części swoich dochodów, prowadził dla nich lekcje teologii, wzbogacał bibliotekę (…)”4. Obraz dawnego opactwa tworzy dziś zdominowany monumentalną bryłą pięknej barokowej świątyni zespół niejednorodnych stylowo budowli, pochodzących głównie z XVIII w., czyli okresu, w którym benedyktyni cieszyli się odzyskaną autonomią i dobrobytem: skrzydło klasztoru oraz budynek przeoratu z 1733 r., obecnie plebanii, i klasycystyczny pałac opata z przełomu XVIII i XIX w. Wydarzenia XIX i XX stulecia wycisnęły jednak na opactwie swoje twarde piętno. Najpierw, w roku 1819, nastąpiła tragiczna w skutkach kasata, a w konsekwencji rozproszenie mnichów i ogołocenie kościoła i klasztoru ze sprzętów i wszelkich rzeczy nadających się do zagospodarowania. Większość sprzętów i szat liturgicznych mieszana świecko-kościelna Komisja Województwa Sandomierskiego, która zajmowała się przejmowaniem zakonnego majątku, przeznaczyła do nowo powstałych katedr. Najcenniejsze woluminy klasztornej biblioteki zabrał Samuel Bogumił Linde do Warszawy na potrzeby Biblioteki Publicznej. Pozostałe sprzęty i dobra decyzją biskupa zasiliły okoliczne co słabiej uposażone parafie oraz sandomierską katedrę. W ten sposób rozdysponowano m.in. wyroby złotnicze o łącznej wadze 63 kg, 96 ornatów, a nawet marmurową posadzkę. Jeszcze do roku 1845 kościół funkcjonował jako parafialny. Później nastały lata opuszczenia, braku dozoru, desakralizacji wnętrz, ogólnego zaniedbania, nawet częściowej rozbiórki zabudowań. Degradację powstrzymała na prośbę ludności restytucja świątyni w latach 80. XIX w., jej gruntowna restauracja, która trwała pięć lat, od 1879 r., i ponowna konsekracja w roku 1885. Jednak zniszczenia wojenne z roku 1915 wymagały już wieloletniego okresu odbudowy5 i konserwacji. W końcu też zachowane wschodnie skrzydło klasztorne z lat 1773–1780 poddano adaptacji na potrzeby działającego współcześnie specjalnego ośrodka szkolno-wychowawczego. Po dawnym klasztorze benedyktyńskim została nazwa miejscowości: Opactwo, a w kościele parafialnym – niektóre dawne szaty i sprzęty liturgiczne, jak choćby kielich po opacie Próchnickim6. Nocą 1 marca 1994 r. w kościele w Opactwie dokonano kradzieży z włamaniem. Wezwana na miejsce przestępstwa policja, na podstawie zeznań świadków i pozostawionych przez złodziei śladów, zrekonstruowała przebieg zdarzenia. Przestępcy skierowali się najpierw ku plebanii, ale gdy po wybiciu fragmentu drzwi, zobaczyli za nimi kratę, wycofali się i postanowili włamać się do kościoła. W bocznym murze świątyni Odwrocie stopy z wygrawerowanym napisem: „Sumptibus Monasterii Sieciechoviensis A.D. 1608”, fot. T. Zadrożny
5
znajdowały się dwa okna i drzwi osłonięte daszkiem, nad którymi umieszczone było jeszcze jedno małe okienko. Solidna krata powstrzymała przestępców przed próbami forsowania niższego okna. Wykorzystali okienko znajdujące się nad drzwiami. Wspięli się na daszek, wybili szybę, otworzyli okno i weszli do środka wprost na galerię. Kolejne ślady wskazywały na przeszukiwanie całej świątyni: w zakrystii drzwiczki szafek były otwarte, szuflady powysuwane, pozdejmowane wota zawieszone przy bocznych ołtarzach porzucone, drzwiczki od tabernakulum na ołtarzu głównym wyłamane, komunikanty porozrzucane na podłodze. Sprawcy musieli oświetlać sobie teren świecami, na co wskazywały widoczne ślady parafiny, wiodące nawet do podziemi. Nazajutrz po kradzieży stwierdzono, że w tabernakulum brakuje puszki, w której przechowywany był Najświętszy Sakrament, a z szafy na zapleczu kościoła skradziono dwa srebrne pozłacane kielichy mszalne. Były to dwa bliźniaczo do siebie podobne naczynia, które do sieciechowskiego opactwa trafiły w początkach XVII w. i zostały odnotowane w tamtejszych inwentarzach. Wspominał o nich ks. Józef Gacki w roku 1872 w monografii benedyktyńskiego klasztoru w Sieciechowie, sporządzonej na podstawie dostępnych wówczas jeszcze źródeł archiwalnych, które niestety później uległy zniszczeniu: „kielichów 11 już było 1688 r., a między temi dwa z herbem Topór, a 1 z napisem «Jan Andrzej Prochnicki»7. Jak zaznaczono, ten ostatni był też wspominany w roku 1915 w Monografii dekanatu kozienickiego ks. Jana Wiśniewskiego8. Oba kielichy wraz z przeznaczonym dla nich futerałem, utraconym w roku 1944, wykazywano w przedwojennym inwentarzu z roku 1935. W 1958 r. zostały opublikowane w trzecim tomie Katalogu Zabytków Sztuki w Polsce9, a w roku 1983 przez wojewódzkiego konserwatora wpisane do rejestru zabytków10. Po kradzieży informacje o kielichach na wniosek konserwatora zostały wprowadzone do komputerowej bazy danych – Katalogu skradzionych i zaginionych dóbr kultury (w roku 2003 przemianowanego na Krajowy wykaz zabytków skradzionych lub wywiezionych za granicę niezgodnie z prawem)11. Pisząc o bliźniaczym podobieństwie kielichów skradzionych z Opactwa w roku 1994, należy brać pod uwagę przede wszystkim ich kształt i proporcje, charakterystyczne dla epoki, w której powstały. Oba mają podobne, duże czasze, w dolnej połowie osadzone w ażurowym, złoconym koszyczku, obrzeżonym liliami, zdobionym wolutami, liśćmi i owocami oraz hierogramem Chrystusa: IHS. Trzeba jednak koniecznie odnotować istotną różnicę technologiczną: koszyczek pierwszego naczynia został starannie odlany, podczas gdy drugiego – trybowany, chwilami dość nieporadnie. Oba też zostały osadzone na podobnych wysokich trzonach o jajowatym nodusie, jak pisał Gębarowicz: „w kształcie wielkiej owalnej perły, ożywionej pionowym żłobkowaniem”12, czyli puklowanym, ujętym przewiązkami i dwoma talerzykami. Także w tej partii dostrzegamy różnice w staranności złotniczej obróbki srebra, na niekorzyść drugiego naczynia, w którym nawet nie zamaskowano śladu składanej formy, z jakiej odlano nodus. W końcu i stopy też są podobne – spłaszczone, okrągłe, pokryte dekoracją, o ćwierćkolistym cokoliku, zdobionym palmetami i stylizowanymi liśćmi, o dwu rzędach perełek. Także w tym przypadku zachodzi istotna różnica: perfekcyjny odlew płaskich puklowań na stopie pierwszego kielicha ma swój bliźniaczy, ale odlewany odpowiednik w dekoracji drugiego. Wspomniane odmienności technologiczne pokazują, że mamy do czynienia z wyrobami dwóch różnych warsztatów, z których pierwszy z całą pewnością dzia-
6
Kielich z herbem Topór zakupiony przez sieciechowskie opactwo w 1608 r., fot. z internetowego katalogu aukcji w Doyle
ODZYSKANE
Kielich z herbem Korczak z fundacji opata Jana Andrzeja Próchnickiego z 1608 r., fot. ze zbiorów Zamku Królewskiego na Wawelu
łał w Italii. Lokalizacja drugiego wymaga dalszych badań. Pewna ilość ujawnionych małopolskich analogii skłania do poszukiwania twórcy drugiego zabytku w Krakowie13. Na zdobionych polach płaszcza stopy, w miejscu, w którym przechodzi ona łagodnie w trzon, umieszczone zostały herby, na jednym kielichu herb Korczak pod opacką infułą, na drugim znak opactwa w formie herbu Topór z gwiazdą. Pierwszy z nich miał na odwrociu stopy wygrawerowany napis dedykacyjny: „† IO. Andreas Prochnicki. Proth[notariu]s Apost[olicu]s. Praep[ositu]s. Cracovien:[sis] Abbas: Sieciechovien[sis]”, a nieco niżej: „A.D. 1608”, drugi zaś inskrypcję opisywaną na wstępie. W inskrypcji pierwszego kielicha dostrzegł Gębarowicz zastanawiającą nieadekwatność tytulatury fundatora do wyrytej daty rocznej. Od końca roku 1607 był bowiem Próchnicki biskupem. Niezgodność tę badacz tłumaczył następująco: „przypuszczać zatem należy, że rzeczony kielich został zakupiony przez mocodawców Próchnickiego, którzy w jego imieniu obejmowali opactwo w Sieciechowie, gdy on sam bawił jeszcze w Neapolu. Wtedy zapewne wykonano napis, datę zaś roczną naniesiono później”14. Pojawienie się w opactwie drugiego, podobnego kielicha, wykonanego w tym samym czasie, różniącego się jedynie drobnymi szczegółami, uznał Gębarowicz za rodzaj demonstracji ze strony przeora i mnichów wymierzonej w osobę narzuconego z góry komendatariusza, gdyż, jak wykazują dokumenty: „uzyskanie formalnej zgody zakonników na ten «wybór» nie obeszło się bez pewnych tarć”15. Pierwszy odnalazł się kielich opatrzony herbem Korczak. 17 grudnia 2003 r. jeden z najbardziej szanowanych warszawskich antykwariuszy i marszandów zaoferował go Zamkowi Królewskiemu na Wawelu. Utrzymywał, że naczynie pozyskał niedawno od swego znajomego, który wyspecjalizował się w poszukiwaniach poloników na amerykańskim rynku dzieł sztuki i przed kilku laty okazyjnie nabył tam kielich. Na Wawelu od razu skojarzono ofertę z publikacją Gębarowicza o Próchnickim, a fotografia w Katalogu Zabytków Sztuki oraz kontakt z Moniką Barwik z Ośrodka Ochrony Zbiorów Publicznych dysponującą wiedzą o kradzieży z roku 1994 sprawiły, że już następnego dnia organy ścigania formalnie zabezpieczyły ujawniony łup anonimowego złodzieja. Pechowy marszand nie utrudniał wyjaśniania najnowszych losów zabytku, choć niestety jego wiedza niewiele odbiegała od policyjnej. Ułatwił jednak przejęcie zguby przez parafię w Sieciechowie, co nastąpiło formalnie na początku roku 2005. 14 lutego tego roku kielich zdeponowano na Wawelu, gdzie trafił na stałą ekspozycję w Skarbcu Koronnym. Prezentowany był także w roku 2007 na wystawie najcenniejszych wawelskich nabytków16. Dziesięć lat później wypłynął drugi kielich. Został opublikowany wraz ze zdjęciem w katalogu mebli, wyrobów rzemiosła artystycznego i malarstwa starych mistrzów, wystawianych na sprzedaż przez dom aukcyjny Doyle w Nowym Jorku na aukcji zaplanowanej na 28 stycznia 2015 r. Przedmiot opisano jako „kontynentalny”, to znaczy europejski, wyrób złotniczy, pochodzący prawdopodobnie z XVII w., przytoczono wygrawerowany napis: „Sumptibus Monasterii Sieciechoviensis A.D. 1608”; znaki złotnicze wybite na stopie określono jako czeskie z około roku 1810, a znajdujący się na czaszy, także późniejszy, znak „800” uznano za polski z około roku 1925; podano wysokość 9 i 1/4 cala (23,5 cm), wagę w przybliżeniu 19 uncji; cenę szacunkową określono na 2000–3000 $. Dołączono uwagi o stanie zachowania: „podziurawiony, złamany i naprawiany widocznym lutowaniem; pęknięcia na trzonie, dekoracje zużyte i prze-
7
tarte, ponownie pozłacany”. Poniżej, z kolejnym numerem aukcyjnym, opisany został inny srebrny kielich, w tym wypadku jednoznacznie włoski wyrób utrzymany w stylistyce dojrzałego baroku, z przydaną mu identyczną inskrypcją na stopie: „Sumptibus Monasterii Sieciechoviensis A.D. 1608” i z mylną supozycją, że kielich ten został podarowany do klasztoru w Sieciechowicach [sic!], miejscowości znajdującej się pod Krakowem17. Intrygujące zapisy dotyczące obu kielichów nie uszły uwadze Krystyny Piórkowskiej. Kilka miesięcy wcześniej ta znana działaczka polonijna zdobyła wielkie uznanie za odnalezienie w archiwach amerykańskich zeznań anglojęzycznych świadków zbrodni katyńskiej. O tym, co w grudniu roku 2014 odkryła na stronie internetowej Doyle’a, dała znać przedstawicielom władz polskich w Stanach Zjednoczonych i specjaliście od wyrobów złotniczych w Zamku Królewskim na Wawelu, poważnie rozważając możliwość osobistego zakupu tych poloników. Po konsultacji na Wawelu, skutkującej natychmiastowym zgłoszeniem Monice Barwik faktu odnalezienia skradzionego w 1994 r. kielicha, podjęto starania o jego odzyskanie. Ponad miesiąc, który dzielił odkrycie od planowanej licytacji, stwarzał tu niecodzienną szansę. Znaczący udział w działaniach poprzedzających wniosek restytucyjny miała sama odkrywczyni kielicha w katalogu aukcyjnym, która udokumentowała szczegóły wystawionego na sprzedaż obiektu, fotografując m.in. inskrypcję i znaki złotnicze. Rozwiało to wszelkie wątpliwości co do jego czasu powstania i metryki. Pierwszy z wystawionych na sprzedaż Karta tytułowa Inwentarza kościoła parafialnego w Sieciechowie w Nowym Jorku kielichów znajdował się w Krajowym wykazie – Opactwie dekanatu kozienieckiego, sporządzonego przez ks. Edmunda Zawiszę w 1935 r., fot. ze zbiorów parafii w Opactwie zabytków skradzionych lub wywiezionych za granicę niezgodnie z prawem w Narodowym Instytucie Muzealnictwa i Ochrony daczami analizującymi źródła dotyczące kasat zakonów Zbiorów. Zebraną dokumentację przesłano do Ministerstwa w XIX w. oraz specjalistami w zakresie złotnictwa. Kwerendy Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Wydziału Kryminalnego jednak nie potwierdziły, że z opactwem sieciechowskim należy Biura Służby Kryminalnej Komendy Głównej Policji, którego łączyć także srebrny kielich z główkami aniołków. Nabrano zaprzedstawiciele skontaktowali się następnie z Wydziałem Krytem wątpliwości, czy w ogóle może on pochodzić z tego ośrodminalnym Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu, polskimi ka i czy faktycznie na spodzie jego stopy wyryta została służbami dyplomatycznymi i oficerem łącznikowym FBI w Polwzmiankowana w opisie inskrypcja, notabene antydatowana. sce. Wydatnej pomocy udzielił ks. Henryk Kowalczyk, proboszcz Wątpliwości rozwiała Krystyna Piórkowska, która po dokładopackiej parafii, który przesłał skany kart inwentarza z roku nym obejrzeniu zabytku stwierdziła brak jakiegokolwiek napi1935, oraz Kuria Diecezji Radomskiej. Dzięki ścisłej współpracy su. Czym, poza pośpiechem, typowym w tego rodzaju wydawwszystkich wspomnianych instytucji oba kielichy, które w katanictwach, można tłumaczyć pojawienie logu aukcji określono jako opatrzone insię takiej proweniencji w nocie kataloskrypcją dotycząca Sieciechowa, zostagowej? Czy powielono po prostu opis ły zatrzymane. poprzedniego obiektu? Skąd w takim Informacja o barokowym kielichu razie odniesienie do Sieciechowic koło jakoby z napisem dotyczącym SiecieKrakowa, czego w poprzedniej nocie nie chowa wymagała sprawdzenia. W tym było? Można przypuszczać, że przez zacelu przeprowadzono kwerendy m.in. sugerowanie pochodzenia ze starego w Archiwum Państwowym w Radomiu. klasztoru lub wiekowego kościoła Przeanalizowano tam zapisy dotyczące w dalekiej Polsce próbowano kielichowi naczyń liturgicznych przejętych podo nieznanej proweniencji przydać splenczas kasaty opactwa. W Archiwum Diedoru. cezjalnym w Sandomierzu i tamtejszej Odnaleziony i zidentyfikowany kieBibliotece Diecezjalnej przewertowano lich z Opactwa, po krótkich negocjacjach, stare inwentarze, w Urzędzie Konserwrócił do kraju 17 maja 2015 r. Pracowwatora Zabytków w Radomiu przeszunik Narodowego Instytutu Muzealnictwa kiwano dokumentację dotyczącą koi Ochrony Zbiorów na warszawskim lotściołów parafialnych, do których przenisku odebrał go z rąk przedstawiciela kazano sprzęty liturgiczne i wyposażeFBI. 10 czerwca na Zamku Królewskim nie objętego supresją opactwa, a póź- Portret abp. Jana Andrzeja Próchnickiego, źródło: M. Gębarowicz, Jan Andrzej Próchnicki w Warszawie odbyła się ceremonia niej całość zasobu katalogu zabytków (1553–1633). Mecenas i bibliofil. Szkic z dziejów przekazania szczęśliwie odzyskanej ruchomych w Narodowym Instytucie w epoce kontrreformacji, Kraków 1981, il. przed zguby do parafii w Opactwie. UroczyDziedzictwa. Nawiązano kontakt z ba- stroną tytułową)
8
ODZYSKANE i w Polsce, i w Stanach Zjednoczonych. Wszystko zaczęło się od pomocnej wskazówki udzielonej przez uważnego obywatela amerykańskiego, która uruchomiła skoordynowaną akcję ekspertów Zamku Królewskiego na Wawelu, Narodowego Instytutu Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów, Komendy Głównej Policji, a na końcu również Federalnego Biura Śledczego”. Powrót kielicha odbił się głośnym echem w prasie ogólnopolskiej i lokalnej. Informacje o tym wydarzeniu zamieściły w swoich serwisach internetowych wszystkie zaangażowane instytucje. Ciesząc się z powrotu kielicha, można zadumać się nad dziejami jego i opactwa, a także nad tym, jakie owoce po latach może przynieść dawna niechęć i rywalizacja sprzed wieków, której materialnym wyrazem była wyryta na spodzie stopy informacja o nabyciu kielicha z klasztornych zasobów, i nad tym, jak potomnym może taka inskrypcja pomóc w jego odzyskaniu. PRZYPISY 1
2
3
4
5 6
Fragmenty kart inwentarza z zapisami dotyczącymi dwóch kielichow z 1608 r.: zakupionego przez klasztor i ufundowanego przez opata Jana Andrzeja Próchnickiego, fot. ze zbiorów parafii w Opactwie
stość uświetnili swoją obecnością ambasador Stanów Zjednoczonych w Warszawie Stephan Mull, Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Małgorzata Omilanowska, kanclerz Kurii Diecezji Radomskiej ks. prałat Edward Poniewierski, zastępca Dyrektora Biura Służby Kryminalnej Komendy Głównej Policji inspektor Andrzej Naperty, szefowa biura FBI w Polsce Monika Wasiewicz oraz ks. Henryk Kowalczyk, proboszcz parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Opactwie. Gości zebranych w Sali Senatorskiej powitał osobiście dyrektor Zamku Królewskiego w Warszawie prof. Andrzej Rottermund, który wspomniał o losach Zamku, zniszczeniach wojennych i wieloletniej odbudowie. Wyrażając radość z powrotu kielicha, wspominając konferencje prasowe z okazji odzyskiwanych ostatnio strat wojennych, minister Małgorzata Omilanowska podkreślała fakt znakomitej współpracy z FBI i innymi służbami amerykańskimi oraz sprawnie przeprowadzonej akcji, dzięki której zabytek może powrócić do prawowitego właściciela. Kanclerz Kurii Radomskiej ks. prałat Edward Poniewierski dziękował polskim i amerykańskim służbom za odzyskanie kielicha. Inspektor Andrzej Naperty mówił m.in. o współpracy z FBI, a ambasador Stanów Zjednoczonych Stephen Mull wspominał też inne utracone dzieła sztuki odnalezione dzięki wspólnym działaniom polsko-amerykańskim, jak choćby skradzioną czapkę więźnia obozu koncentracyjnego ze zbiorów Państwowego Muzeum na Majdanku, w której zwrot było zaangażowane FBI, a także odzyskany przy współudziale śledczych z departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego USA obraz Wniebowstąpienie Chrystusa, jedno z piętnastu wyobrażeń tajemnic różańcowych wyniesionych z kościoła pw. Św. Marcina w Sicinach, które namalował uczeń Michaela Willmanna. Ustępujący ambasador Stephen Mull podsumował: „Nad odzyskaniem zaginionego kielicha pracowało wiele osób
7 8 9
10 11
12
13
16 14 15
17
Józef Gacki, Benedyktyński klasztor w Sieciechowie według pism i podań miejscowych, Radom 1872, s. 15–17. Janusz Kurtyka, Sieciech palatyn, w: Polski Słownik Biograficzny, t. 36, Warszawa–Kraków 1995–1996, s. 505. Z tego powodu wzmianki o nich znajdujemy m.in. w kronice Galla Anonima i pismach Jana Długosza. Mieczysław Gębarowicz, Próchnicki (Pruchnicki) Jan Andrzej, w: Polski Słownik Biograficzny, t. 27, Wrocław 1984–1985, s. 548. Tadeusz Szydłowski, Ruiny Polski, Kraków 1919, Gebethner i Wolff . Jan Wiśniewski, Monografia dekanatu kozienickiego, Radom 1913, s. 151 – w jego relacji zamiast herbu Korczak kielich nosi herb Topór z gwiazdą, co może świadczyć o tym, że widział dwa kielichy. Józef Gacki, op. cit., s. 270. Jan Wiśniewski, op. cit., s. 151. Jerzy Łoziński, Barbara Wolff-Łozińska (red.), Katalog Zabytków Sztuki w Polsce, t. III: Województwo kieleckie, z. 6: Powiat kozienicki [oprac. Michalina Kwiczała i in.], Warszawa 1958, Państwowy Instytut Sztuki, s. 25. Obydwa obiekty pod numerem 50/872 w dniu 2 października 1987 r. W bazie danych otrzymały numery identyfikacyjne odpowiednio: 6352 (dawny RH00083) i 635 (dawny: RH00084). Komputerowa baza danych prowadzona była od 1992 do 2011 r. przez Ośrodek Ochrony Zbiorów Publicznych, a od 2011 r. przez powołany wówczas Narodowy Instytut Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów. Mieczysław Gębarowicz, Jan Andrzej Próchnicki (1553–1633). Mecenas i bibliofil. Szkic z dziejów w epoce kontrreformacji, Kraków 1981, Znak, s. 190. Zob. Zbiory wawelskie: zakupy – depozyty – dary 2000–2006. Katalog wystawy [Zamek Królewski na Wawelu], lipiec – październik 2007, Kraków 2007, s. 9, 55, kat. 78 (oprac. Dariusz Nowacki), il. 47 [z błędnym podpisem]. Gębarowicz, op. cit. Ibidem, s. 191. Zbiory wawelskie… , s. 9, 55, kat. 78 (oprac. Dariusz Nowacki), il. 47 [z błędnym podpisem]. Katalog aukcji Important English & Continental Furniture & Decorative Arts/Old Master Paintings, Doyle New York, Auctioneers & Appraisers, 28.01.2015, lot. 312–313.
Fot. kielicha na okładce Olgierd Jakubowski. Maria Romanowska–Zadrożna Główny specjalista ds. strat zabytków w Dziale Analiz Kryminalnych w Narodowym Instytucie Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów, historyk sztuki, współautorka katalogu Straty wojenne. Malarstwo obce, autorka licznych artykułów poświęconych przeglądowi, dokumentacji i rewindykacji polskich strat wojennych publikowanych m.in. w czasopismach „Cenne, Bezcenne, Utracone”, „Mówia Wieki”, a także na temat badań proweniencyjnych w „Muzealnictwie”. Dariusz Nowacki Absolwent historii sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim (1989). Kierownik działu złotnictwa w Zamku Królewskim na Wawelu. Autor katalogów i rozpraw poświęconych złotnictwu XIV–XVIII w., współautor kilkunastu prac naukowych i popularnonaukowych dotyczących śred niowiecznych i nowożytnych klejnotów. Redaktor naukowy kilku tomów studiów z zakresu historii sztuki.
9
Not Only Paintings… the History of Recovering a Table from the Royal Łazienki Palace
Stoilik do gry w karty, fot. Muzeum Łazienki Królewskie, Andrzej Kotlarski/Piotr Ceraficki
A playing card table from the Royal Łazienki Palace in Warsaw was found at an auction in Munich in April 2013. In spite of the lack of any photographic documentation, the origin of the table was indisputable, because of the presence of numerous ownership marks underneath the table top. The Ministry of Culture and National Heritage prepared and submitted a restitution application to Germany. It also hired a Berlin law office. After the rejection of the claim by the opposite side, a few months of correspondence ensued. Thorough legal analysis led to taking the case to court in Germany, which was the first time such a step had been taken. Finally, in the course of the lawsuit, a verdict was reached which was favourable for the Polish side. In accordance with the ruling, the Polish side was to cover the cost of restoring the table, which was documented by means of a photograph. The amount due was to be transferred by the Leopold Kronenberg Bank Foundation, in accordance with the letter of intent between the Ministry of Culture and National Heritage and the Foundation and as part of their Recovery of Polish Art programme. The celebration of transferring the table to the Royal Łazienki collection took place on 6 May 2015.
Agata Modzolewska
Nie tylko obrazy… Historia odzyskania stolika do gry w karty pochodzącego z Łazienek Królewskich
K
wiecień 2013 r. Monachijski dom aukcyjny Hermann Historica specjalizujący się w handlu zabytkowymi militariami publikuje katalog 66. aukcji, w którym znajduje się oferowany za kwotę wywoławczą 35 000 euro Stół do gry Cara Aleksandra II z Łazienek Królewskich. Informacja ta szybko zostaje zauważona przez polskich antykwariuszy i poszukiwaczy poloników. O me-
10
blu wiedzą już także pracownicy Ministerstwa Kultury, którzy otrzymali z domu aukcyjnego zapowiadającą majową aukcję ulotkę, przedstawiającą najcenniejsze eksponaty. Nie pozostało nic innego, jak zrobić wszystko, aby stolik wrócił do Polski. Pochodzenie mebla, mimo braku jakiejkolwiek dokumentacji fotograficznej, nie budziło najmniejszych wątpliwości, gdyż na spodzie blatu znajdowały się liczne znaki własnościowe. Sytuacja taka zdarza się niezwykle rzadko, bowiem w większości przypadków próbuje się zatrzeć znaki, aby uniemożliwić identyfikację właściciela. Wyjątkowość sytuacji polegała także na tym, że dzięki ich rozszyfrowaniu udało się poznać historię
ODZYSKANE mebla niezapisaną w żadnych dostępnych dzisiaj dokumentach. Było to możliwe dzięki pomocy specjalistów z Zamku Królewskiego, Muzeum Narodowego w Warszawie i Muzeum w Łazienkach, przede wszystkim Maciejowi Choynowskiemu, Stefanowi Mieleszkiewiczowi i Andrzejowi Stodze. ODCZYTANIE ZNAKÓW Najstarszy znak znajdujący się na rokokowym, inkrustowanym stoliku do kart, wchodzącym niegdyś w skład bogatej kolekcji mebli króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, to wypalone: „AI”, nanoszone przez Administrację Pałaców Carskich w Warszawie w czasie panowania cara Aleksandra I (1815– 1825). Na większości znaków datowanych na lata 1817–1825 w otoku występuje także napis: „ŁAZIENKI KRÓLEWSKIE”, jednak tutaj go nie ma. Zatem pierwotnie stół nie znajdował się w Łazienkach, lecz stanowił wyposażenie Zamku Królewskiego w Warszawie. Nie wiadomo dokładnie, kiedy został przeniesiony do Łazienek Królewskich, nastąpiło to zapewne nie wcześniej niż w roku 1836. Z tego okresu pochodzi pierwszy numer inwentarzowy, który widnieje na meblu, malowany odręcznie tuszem, a następnie przekreślony czerwoną farbą: „I.No 58”. Przypuszczalnie późniejszy od niego jest numer inwentarzowy: „No 1741”, malowany przez szablon czarną farbą, również przekreślony na czerwono. W latach 1855–1881, podczas panowania Aleksandra II, administracja carska znakowała meble, wypalając stempel: „AII” pod koroną, a potem także, na mocy rozporządzenia z maja 1869 r., zamieszczając cyrylicą w owalnym otoku napis: „BAP. ИМПЕР. ДВОРЦЫ” (skrót od: Warszawskie Pałace Cesarskie). Z tego samego okresu pochodzi wydłużona drukowana nalepka papierowa: „Лазеиков: Двер:” ze stemplem tuszem: „AII” pod koroną oraz wpis atramentem: „C(?). No 63”. Nalepki takie wskazywały lokalizację sprzętów w konkretnych budynkach, a nawet pomieszczeniach, różniąc się od siebie tylko napisami odnoszącymi się do danego miejsca. W czasie I wojny światowej całe wyposażenie Łazienek, w tym najprawdopodobniej także stolik do gry w karty, zostało wywiezione przez Rosjan do Moskwy. Grabież tę odnotowano w kilku kolejnych numerach „Dziennika Polskiego” w 1915 r. W nr. 226 pisano: „Część wywieziono w październiku zeszłego roku, resztę w lipcu r.b. Wywieziono wszystko, wszystko, cokolwiek się wywieźć dało. Czterysta skrzyń wywieziono z Łazienek do Moskwy. Zabrano wszystkie obrazy (prócz dwóch, których się nie dało wyjąć z supraportów), wszystkie rzeźby
Pierwszy chronologicznie znak – wypalony: „AI” z czasów panowania cara Aleksandra I oraz wypalony stempel „AII” pod koroną i napisem cyrylicą w owalnym otoku: „BAP. ИМПЕР. ДВОРЦЫ” stosowany podczas panowania Aleksandra II, źródło: katalog internetowy Hermann Historica
Pierwszy numer inwentarzowy malowany odręcznie tuszem, a następnie przekreślony czerwoną farbą oraz wypalona w okresie międzywojennym litera „P” oznaczająca Pałac na Wyspie, źródło: katalog internetowy Hermann Historica
XIX-wieczny numer inwentarzowy malowany przez szablon czarną farbą, przekreślony na czerwono, źródło: katalog internetowy Hermann Historica
Oznaczenia z okresu międzywojennego – wypalony stempel: „Ł.K.” w prostokątnej ramce i naniesiony czerwoną farbą przez szablon znak „P-I-s-18”, źródło: katalog internetowy Hermann Historica
Stolik w ofercie domu aukcyjnego Hermann Historica, źródło: ulotka informacyjna dotycząca aukcji
(prócz jednego marmuru), wszystkie meble, wszystkie wazy, kandelabry, żyrandole, dywany, zabrano nawet brązowe okucia z drzwi i kominków. Zostały tylko ściany, zostały ozdoby architektoniczne, malowidła ścienne i rzeźby wpuszczane w ściany, których wyjąć nie było można”. Jednak na mocy podpisanego między Polską, Rosją a Ukrainą traktatu pokojowego w Rydze 18 marca 1921 r., rewindykowano mienie wywiezione wcześniej z kraju. Od grudnia 1921 do maja 1922 r. przywieziono 10 transportów dzieł sztuki, przede wszystkim wyposażenie Zamku
11
były przygotowane na nadejście wojny. Urzędnicy odpowiedzialni za administrację PZS ewakuowali się wraz z rządem. Niezabezpieczone wyposażenie szybko zostało przejęte przez Niemców. Najcenniejsze meble wywieziono m.in. do rezydencji Hansa Franka w Krzeszowicach, pozostałe, zgodnie z zachowanymi archiwalnymi dokumentami, w ciągu kilku dni lutego i marca 1940 r. trafiły do magazynu Muzeum Narodowego w Warszawie, do Pałacu Brühla oraz prywatnych apartamentów, np. dr. Josepha Mühlmanna przy alei Róż. Ze spisów tych, zawierających informacje o rodzaju mebla, numerze inwentarzowym i dokładnym miejscu, z którego został zabrany, wiemy, że do 15 kwietnia 1940 r. pierwsze piętro Pałacu na Wyspie zostało już praktycznie ograbione. Omawiany stolik także znalazł się na jednej z list, dzięki czemu wiadomo, że został zarekwirowany przez władze niemieckie 3 lutego 1940 r. „na umeblowanie apartamentów przy ul. Chopina 13 do mieszkania byłego posła czeskosłowackiego”. Jest to ostatni ślad mebla do momentu odnalezienia go w monachijskim domu aukcyjnym. Spis inwentarza Łazienek Królewskich z 1937 r., Archiwum Akt Nowych w Warszawie, zespół: MKiS BRiO, syg. 387/1; mikrofilm sygn. B1126, s. 26
Królewskiego, Łazienek, Białego Domku, które przechowywane było głównie w pałacach Paskiewicza w Homlu, cesarskim Gatczynie pod Petersburgiem, Akademii Nauk w Petersburgu i Zbrojowni w Moskwie. Aby móc administrować tą kolekcją, na podstawie Uchwały Rady Ministrów z dnia 26 stycznia 1922 r. powołano Państwowe Zbiory Sztuki (PZS) jako organ wykonawczy Ministerstwa Robót Publicznych, później przydzielony do Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Powracające obiekty trafiały do gmachów reprezentacyjnych, m.in. Zamku Królewskiego w Warszawie z pałacem Pod Blachą, Łazienek Królewskich z Białym Domkiem, Belwederu, Wawelu, muzeum w Grodnie, zamku w Poznaniu, pałacu w Racocie, pałacu biskupiego w Wilnie oraz do obiektów w Spale, Białowieży i Wiśle. O tym, że inkrustowany stolik do kart dostał się pod zarząd PZS, świadczy wypalony stempel: „Ł.K.” w prostokątnej ramce, będący znakiem własnościowym oddziału PZS-Łazienek Królewskich z okresu międzywojennego. Kolejne oznaczenie to naniesiony czerwoną farbą przez szablon znak: „P-I-s-18”. Nie jest on jednak typowy, gdyż numery inwentarzowe PZS rozpoczynały się od rzymskiej cyfry „I”. Są jednak znane przypadki mebli, np. w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie, w których przed cyfrą „I” pojawia się litera „P”. W Inwentarzu Łazienek Królewskich z 1937 r., odnotowano, że w tym czasie mebel znajdował się na pierwszym piętrze Pałacu na Wyspie, co potwierdza wypalona na spodzie blatu litera „P”.
ODZYSKANIE Po przygotowaniu wniosku restytucyjnego przez Wydział ds. Strat Wojennych w Departamencie Dziedzictwa Kulturowego MKiDN i przekazaniu go do domu aukcyjnego w sprawę zaangażowano renomowaną berlińską kancelarię prawną, z którą współpracowano m.in. przy odzyskiwaniu Żydówki z pomarańczami Aleksandra Gierymskiego czy Schodów pałacowych Francesca Guardiego. Udało się wycofać stolik z licytacji, a także uzyskać zapewnienie domu aukcyjnego, że mebel nie zostanie wydany do momentu rozstrzygnięcia sporu. Rozpoczęła się kilkumiesięczna wymiana korespondencji, w której strona przeciwna nie wyrażała żadnej woli negocjacji, twierdząc, że nabyła
LOSY STOLIKA W CZASIE II WOJNY ŚWIATOWEJ Wrzesień 1939 r. Łazienki Królewskie, podobnie jak inne polskie placówki muzealne, nie
12
Spis obiektów zarekwirowanych przez władze niemieckie 3 lutego 1940 r., Archiwum Akt Nowych w Warszawie, zespół: MKiS BRiO, sygn. 387/2, s. 18
ODZYSKANE obiekt w dobrej wierze, w związku z tym przeniesienie własności możliwe jest tylko za zapłatą ceny wywoławczej. Taka postawa przyczyniła się do poszukiwania innych sposobów rozwiązania sprawy. Po dogłębnej analizie prawnej oraz rozpatrzeniu kilku wariantów i związanego z nimi ryzyka, podjęto decyzję o wytoczeniu procesu przez sądem w Niemczech. Było to możliwe, gdyż obiekt nadal znajdował się w Monachium, pomimo tego, że posiadacz jest obywatelem Austrii. W tym czasie Ministerstwo Spraw Zagranicznych poinformowało MKiDN o swoich ustaleniach dotyczących wcześniejszych losów stolika. Mebel został nabyty w 1999 r. od parafii w Bad Ischl za 1000 ówczesnych szylingów austriackich, był jednak znacznie uszkodzony. Ostatecznie w toku procesu udało się zawrzeć korzystną dla strony polskiej ugodę. Zgodnie z nią zobowiązano się pokryć jedynie koszty konserwacji stolika poniesione przez stronę przeciwną, a udowodnione przed sądem na podstawie fotografii. Kwotę zdecydowała się przekazać Fundacja Bankowa im. Leopolda Kronenberga, zgodnie z podpisanym w 2012 r. przez fundację i MKiDN listem intencyjnym, realizując cele programu „Odzyskiwanie dzieł sztuki”. 6 maja 2015 r. odbyło się uroczyste przekazanie stołu do zbiorów Łazienek Królewskich.
Sprawa ta unaocznia jeszcze jedną niezmiernie ważną kwestię. Nawet przy braku odpowiedniej dokumentacji, dysponując jedynie spisem inwentarzowym z 1937 r. i spisami mebli zabranych z Pałacu na Wyspie przez władze niemieckie na umeblowanie apartamentów przy ul. Chopina 13, dzięki umiejętności czytania i rozpoznawania znaków własnościowych można odkryć czasem niezwykłe losy dzieł sztuki. bibliografia Maciej Choynowski, Straty w zbiorach Łazienek Królewskich cz. II – meble, „Cenne, Bezcenne, Utracone” 1998, nr 5, s. 28–30 Wanda Wojtyńska, Działalność Państwowych Zbiorów Sztuki, „Kronika Zamkowa” 2005, nr 49–50, s. 193 Stefan Mieleszkiewicz, Opinia dotycząca znaków własnościowych, 2013, mps DDK
AGATA MODZOLEWSKA Absolwentka Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2010 r. związana z Departamentem Dziedzictwa Kulturowego w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Od 2013 r. Starszy Specjalista w Wydziale ds. Strat Wojennych, zajmuje się przede wszystkim administrowaniem bazy strat wojennych oraz przygotowywaniem wniosków restytucyjnych.
Rozłożony stoilik do gry w karty, fot. Muzeum Łazienki Królewskie, Andrzej Kotlarski/Piotr Ceraficki
13
Jean Antoine Houdon, Diana, aktualna fotografia rzeźby, fot. Piotr Ceraficki
The Vienna Victory or the return of the marble goddess
Since the end of the 18th cent. until the breaking out of World War Two, the marble bust of Diana by Jean Antoine Houdon was the pride of the art collection amassed by King Stanislaus Augustus in the Warsaw Palace on the Water. In 1940 the sculpture by Houdon was deposited by the German occupying authorities in the building of the National Museum in Warsaw, from which in November 1940 it was taken to Kraków, the seat of the General Governor. The fate of the object remained unknown until May 2015, when the Ministry of Culture and National Heritage located the sculpture at the im Kinsky auction house in Vienna. After the intervention of the Ministry of Culture and National Heritage, the work was withdrawn from auction. A few months’ negotiations involving e.g. the Ambassador of the Republic of Poland Artur Lorkowski and foreign partners of the Ministry of Culture bore fruit in the form of returning the sculpture to Łazienki in November 2015.
Snycerz był zatrudniony Dyjany lepieniem. Stała już czysta, cała, miesięcznym promieniem Świecąca z oczu; brakło już tylko na głowie Położyć srebrną, jasną skrę – księżyca nowie Juliusz Słowacki, Snycerz był zatrudniony Dyjany lepieniem…1
Katarzyna Zielińska
Wiktoria wiedeńska
czyli powrót marmurowej bogini
D
ianę – rzymską boginię lasów, zwierząt, księżyca i płodności, już od VI w. p.n.e. utożsamianą z grecką Artemidą – upodobał sobie szczególnie francuski rzeźbiarz Jean Antoine Houdon (1741–1828). Ten działający głównie w Paryżu twórca posągów mitologicznych i alegorycznych, uznawany był za wybitnego portrecistę dzięki wyjątkowej umiejętności psychologicznej charakterystyki modela. Houdona ceniono za realizm i prostotę kompozycji. Wśród wielu posągów Diany, które wyszły spod je-
14
go dłuta, najsłynniejszy znajduje się obecnie w National Gallery of Art w Waszyngtonie. Niemal bliźniacze marmurowe popiersie Diany autorstwa Jeana Antoine’a Houdona stanowiło ozdobę kolekcji sztuki króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w Pałacu na Wodzie już od końca XVIII w. Zwrócona w prawą stronę sylwetka ukazana została bez rąk, z ramionami. Pomiędzy piersiami widoczny jest szeroki pas od kołczanu – atrybutu bogini łowów. Jej głowę zdobi diadem w formie dwóch półksiężyców, podkreślający lunarny charakter bóstwa. Falowane włosy Diany spięte są z tyłu. Rzeźba figurowała w Katalogu dzieł marmurowych, gipsowych terakotowych należących do Jego Wysokości Króla (franc. Catalogue des Ouvrages en Marbre, Platre, Terre cuite
ODZYSKANE appartenant á Sa Majestéle Roi) z 1795 r., sporządzonym przez słynnego malarza Marcella Bacciarellego. Numer widoczny przy pozycji inwentarzowej wskazuje, że dzieło znajdowało się w przedpokoju Galerii Obrazów. W powyższej księdze widnieje również dopisek z 1817 r. potwierdzający obecność obiektu w Łazienkach w tamtym okresie2. Rzeźba pozostawała w Łazienkach do 1915 r. Wówczas wraz z tysiącami innych dzieł sztuki została wywieziona przez carską administrację do Rosji, co zostało odnotowane w ówczesnej publikacji dotyczącej mecenatu Króla Stanisława Augusta3. Obiekt powrócił do Łazienek w 1922 r. na mocy postanowień traktatu ryskiego, podpisanego między Polską a Rosją i Ukrainą w Rydze w 1921 r. i kończącego wojnę polsko-bolszewicką. W dokumentacji Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego z 1922 r. zachował się protokół otwarcia skrzyni z rzeźbą, na którym widnieje także nowo nadany numer inwentarza Łazienek: 09274. Popiersie jest wymieniane w opublikowanej rok później pozycji Łazienki Królewskie autorstwa Lecha Niemojewskiego. Zdobiło wówczas na powrót wnętrze pałacowego przedpokoju (franc. antichambre)5. W monografii pałacu wydanej w 1930 r. marmurowy biust autorstwa Houdona wzmiankowany jest już jako element wystroju Galerii Obrazów Pałacu na Wodzie. Tu również przywołana została data powstania dzieła: 1780 r.6. W Inwentarzu Łazienek Królewskich z 1937 r. widnieje ono pod numerem: II-a-57. Wówczas rzeźba eksponowana była nadal w Galerii Obrazów. Potwierdzeniem tego stanu rzeczy są zachowane przedwojenne fotografie rezydencji, gdzie na końcu amfilady sal widoczna jest Diana posadowiona na cokole. Popiersie wymienione zostało także w powojennej publikacji Tadeusza Mańkowskiego z 1948 r., gdzie autor przedstawił stan wiedzy z 1939 r., ilustrując wzmiankę fotografią obiektu8. W czasie II wojny światowej Łazienki zostały zajęte przez okupacyjne władze niemieckie. W 1940 r. rzeźbę Houdona złożono w gmachu Muzeum Narodowego w Warszawie. W zachowanym w Archiwum MNW dokumencie poświadczającym odbiór dzieł sztuki popiersie zostało ujęte jako „głowa Diany Houdona”9. W listopadzie 1940 r. wraz z pięćdziesięcioma sześcioma obrazami z Galerii Obrazów w Łazienkach zostało spakowane do skrzyni o numerze 109 i wywiezione do Krakowa – siedziby Generalnego Gubernatora (w dokumentacji błędny zapis nazwiska artysty jako „Hondon”)10. Obiekt po wojnie uznano za zaginiony. W 1958 r. umieszczony został wraz z fotografią w katalogu Straty wojenne Polski w dziedzinie rzeźby, opracowanym przez Biuro Rewindykacji i Odszkodowań Ministerstwa Kultury i Sztuki11. Dzieło zare-
Fotografia rzeźby w promieniach UV, widoczne oznaczenie własnościowe Państwowych Zbiorów Sztuki (nr inwentarza P-II-a - 5), fot. Ewa Ziembińska
Fotografia Diany z Katalogu Aukcyjnego nr 107 „Antiques” domu im Kinsky w Wiedniu, poz. 0886
jestrowano w bazie danych dóbr kultury utraconych w wyniku II wojny światowej, prowadzonej przez Departament Dziedzictwa Kulturowego w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Karta obiektu została także udostępniona na stronie internetowej ministerstwa poświęconej stratom wojennym www.lootedart.gov.pl. Popiersie Diany trafiło również do bazy Stolen Works of Art prowadzonej przez Interpol. Losy zabytku pozostawały nieznane do maja 2015 r., kiedy to pracownicy Wydziału Strat Wojennych MKiDN zlokalizowali rzeźbę na aukcji antyków w domu aukcyjnym Im Kinsky w Wiedniu. Co ciekawe, w nocie katalogowej bardzo szczegółowo opisano pochodzenie zabytku, identyfikując go jako obiekt pochodzący z Łazienek Królewskich w Warszawie. Po interwencji resortu kultury dzieło zostało wycofane z aukcji i udostępnione do badań ekspertowi z Muzeum Narodowego w Warszawie. W wyniku oględzin dokonanych w Wiedniu 10 czerwca 2015 r. udało się jednoznacznie potwierdzić tożsamość obiektu z poszukiwanym dziełem. Identyfikację rzeźby przeprowadzono na podstawie szczegółowej analizy żyłkowania marmuru, które okazało się identyczne na fotografii archiwalnej oraz na okazanej rzeźbie. Szczególnie dobrze widoczne jest ono na prawym ramieniu, prawej piersi oraz części pasa na
15
kołczan na wysokości piersi. Dwie charakterystyczne ciemne plamy w marmurze znajdują się z lewej strony na podbródku oraz na wewnętrznej części lewej piersi. Na fotografii archiwalnej można również dostrzec w powiększeniu niewielkie ubytki marmuru pośrodku, na wysokości klatki piersiowej przy pasie na kołczan, nieco powyżej pasa oraz w wewnętrznym kąciku lewego oka postaci i tuż nad zewnętrznym kącikiem oka. Te same ubytki w marmurze miała rzeźba okazana w domu aukcyjnym Im Kinsky. Ostateczne potwierdzenie tożsamości obiektu stanowi widoczny z tyłu, w dolnej partii rzeźby, naniesiony czerwoną farbą numer inwentarzowy Państwowych Zbiorów Sztuki. Odzyskanie dzieła było możliwe dzięki współpracy resortu kultury z Art Recovery Group, działającą w tym przypadku w formule pro bono. Bezpośrednio zaangażowani w sprawę byli: dyrektor generalny grupy Christopher Marinello, dr Hannes Hartung, partner zarządzający w kancelarii prawnej Themis Partners oraz dr Andreas Cwitkovits, który zapewnił MKiDN obsługę prawną na gruncie austriackim. Sprawę udało się sfinalizować dzięki pomocy ambasadora RP w Austrii Artura Lorkowskiego oraz pracowników ambasady w Wiedniu, w szczególności konsula generalnego Andrzeja Kaczorowskiego. Dzięki dobrej woli dotychczasowego posiadacza popiersie Diany Jeana Antoine’a Houdona powróciło do Polski 12 listopada 2015 r. PRZYPISY 1
Juliusz Słowacki, Snycerz był zatrudniony Dyjany lepieniem, w: tegoż, Dzieła. Pierwsze krytyczne wydanie zbiorowe, t. 1., Wiersze drobne, Lwów 1909, wyd. Bronisław Gubrynowicz.
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
Katalog dzieł marmurowych, gipsowych terakotowych należących do Jego Wysokości Króla (franc. Catalogue des Ouvrages en Marbre, Platre, Terre cuite appartenant á Sa Majestéle Roi), 1795, Archiwum Akt Dawnych, Archiwum ks. Józefa Poniatowskiego i Marii Teresy z Poniatowskich Tyszkiewiczowej, nr zespołu: 346 / 221; K. 20 poz. 2 oraz K. 105, poz 41. Władysław Tatarkiewicz, Rządy artystyczne Stanisława Augusta, Warszawa 1917, Wł. Łazarski, s. 70–71. Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w Warszawie; Wydział Sztuki; Rewindykacja z Rosji – protokoły otwarcia skrzyń z mieniem Łazienek Królewskich, Archiwum Akt Nowych, sygn. 2/14/0/7084, K. 141. Lech Niemojewski, Łazienki Królewskie, Warszawa 1923, Departament Sztuki MWR i OP, s. 45–46, fot. b.n. Stanisław Dunin-Karwicki, Pałac Łazienkowski w Warszawie, Lwów 1930, Książnica Atlas, s. 52 i 54. Ministerstwo Kultury i Sztuki. Naczelna Dyrekcja Muzeów i Ochrony Zabytków. Biuro Rewindykacji i Odszkodowań. Spis Inwentarza Łazienek Północnych 1937, Archiwum Akt Nowych, sygn. 387/1, K.10, poz. 6. Tadeusz Mańkowski, Rzeźby zbioru Stanisława Augusta, Kraków 1948, Polska Akademja Umiejętności, s. 28, tabl. nr 5 Spis przedmiotów przywiezionych z Pałacu Łazienkowskiego do Muzeum Narodowego w latach 1940–1941, Muzeum Narodowe w Warszawie, Archiwum, sygn. 718b, k. 5. Informationsnotiz zur Erklärung der beiliegenden Verzeichnisse von Museumsgegenständen verfasst auf Anordnung des Herrn Beauftragten des Distriktschefs für die Stadt Warschau 02.11.1940, Muzeum Narodowe w Warszawie, Archiwum, sygn. 718b, k.3-6, 73. Dariusz Kaczmarzyk, Straty wojenne Polski w dziedzinie rzeźby, Warszawa 1958, Ministerstwo Kultury i Sztuki, s. 180, poz. 931, Tabl. CCIII.
Katarzyna Zielińska Absolwentka historii sztuki na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. W latach 2008–2013 pracownik Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Warszawie, w latach 2013–2014 zatrudniona na stanowisku Specjalisty ds. Badania Pochodzenia Zbiorów, od 2014 r. pracownik Wydziału Strat Wojennych w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Zajmuje się prowadzeniem spraw restytucyjnych ze szczególnym uwzględnieniem Rosji i krajów rosyjskojęzycznych.
Wnętrza Pałacu na Wodzie, Diana widoczna po prawej stronie, na tle okna, zdjęcie z 1933 r., fot. Instytut Sztuki Polskiej Akademii Nauk, Zbiory Fotografii i Rysunków Pomiarowych
16
ODZYSKANE
Pontyfikał Płocki, XII w., fot. MSZ
Monika Kuhnke
Pontyfikał PłOCKI
The Płock Pontifical
After nearly 40 years of efforts, the priceless 12th-century liturgical book taken by the Germans from the Diocesan Library in Płock was restituted. After the war, the manuscript found itself on the territory of the German Democratic Republic and in 1973, most likely with the STASI security service acting as intermediary, was sold at the Munich Auction House Hartung und Karl. The buyer was the Bavarian State Library in Munich. Efforts to restitute the pontifical started in 1977 but they were finalised only in the spring of 2015, undoubtedly owing to the change of attitude to the problem of restitution by the government of Bavaria. The celebration of transferring the work of art took place in the building of the Ministry of Foreign Affairs in Warsaw on 15 April 2015.
W wypełnionej po brzegi dziennikarzami i zaproszonymi gośćmi Sali Giedroycia w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w Warszawie odbyła się uroczystość przekazania przez stronę niemiecką bezcennego, zaginionego w czasie wojny, XII-wiecznego pontyfikału. Tak duże zainteresowanie jego powrotem nie może dziwić. Na ten moment czekaliśmy niemal 40 lat.
W
iosną 1977 r. środowisko polskich badaczy średniowiecznych manuskryptów obiegła wiadomość, że rękopis liturgiczny zakupiony cztery lata wcześniej przez Bawarską Bibliotekę Państwową w Monachium (jako mający związki z katedrą w Gnieźnie i datowany wówczas na XIV w.) w rzeczywistości jest pontyfikałem wywiezionym w 1940 r. z Biblioteki Seminarium Duchownego w Płocku1. Pontyfikały przez stulecia były bardzo ważnymi księgami liturgicznymi zawierającymi modlitwy oraz opisy rytuałów i ceremonii odprawianych zarówno przez biskupów, jak i zwykłych kapłanów. Często bogato zdobione, zawierały uwagi i uzupełnienia kolejnych właścicieli czy użytkowników. I to one ułatwiały i ułatwiają ustalenie proweniencji, czyli pochodzenia
danej księgi. Odzyskany Pontyfikał Płocki został spisany na 214 pergaminowych kartach o wymiarze 270 x 185 mm, czerwonym i czarnym inkaustem (ten ostatni z upływem wieków wyblakł i przybrał barwę ciemnobrunatną). Zasadniczy tekst pontyfikału szczęśliwie zachował się w całości. Brakuje natomiast znaków własnościowych wskazujących na płockie pochodzenie księgi (na kartach 86 i 196 widoczne są ślady po usuniętych pieczęciach) oraz trzech kart początkowych, zwanych ochronnymi. Karta 1. prawdopodobnie była czysta, na karcie 2. wypisano tytuł „Agenda”, a na karcie 3v. znajdowała
17
się notatka przypominająca zarządzenie biskupa poznańskiego Andrzeja z 1302 r. Przypuszczalnie znaki usunięto przed planowaną sprzedażą księgi w monachijskim domu aukcyjnym Hartung & Karl w roku 1973. Pewne poszlaki wskazują na to, że osoba wstawiająca pontyfikał do sprzedaży mogła działać na zlecenie Centralnego Antykwariatu NRD, kontrolowanego wówczas przez płk. Aleksandra Schalcka-Golodkowskiego. Był on szarą eminencję wschodnioniemieckiego reżimu i jego służb bezpieczeństwa, czyli STASI. Koordynował zakulisowe międzynarodowe operacje finansowe, zajmując się zarówno handlem dziełami sztuki, jak i bronią. I to właśnie do Centralnego Antykwariatu trafiało wiele cennych zabytków pochodzących z wojennych rabunków, dokonywanych m.in. w Polsce. A w jaki sposób pontyfikał trafił w ręce STASI? Być może za pośrednictwem nieznanego niemieckiego żołnierza, który średniowieczną księgę po prostu ukradł pod koniec wojny z jakiegoś transportu. Jesienią 1977 r. ks. Bogdan Sikorski, ówczesny biskup płocki, wystąpił do władz bawarskiej biblioteki o zwrot pontyfikału. Niestety bezskutecznie. Nie powiodły się i późniejsze starania podejmowane na szczeblu rządowym, także te prowa-
dzone na początku lat 90. Strona niemiecka odpowiadała, że pontyfikał nabyła w dobrej wierze. Przełom nastąpił dopiero wiosną 2015 r., co na pewno miało związek z dobrą atmosferą wokół problemu restytucji dzieł sztuki, trwającą już od jakiegoś czasu właśnie na terenie Bawarii. Rok wcześniej udało się odzyskać dla Muzeum Narodowego w Warszawie XVIII-wieczny obraz Francesco Guardiego Schody pałacowe, który trafił po wojnie do Galerii w Stuttgarcie2. Do wspomnianego przełomu niewątpliwie przyczyniła się szeroko omawiana w mediach sprawa tzw. kolekcji Gurlitta, czyli zespołu ponad tysiąca rysunków, grafik i obrazów, które przypadkowo odnalezione zostały w mieszkaniu sędziwego Corneliusa Gurlitta w Monachium. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jego ojciec był w czasie wojny nie tylko marszandem, ale w sprawach dzieł sztuki zaufanym człowiekiem Hermanna Goeringa. Stąd cały ten zbiór stał się przedmiotem wnikliwych badań proweniencyjnych pod kątem zabytków, które mogły zostać zagrabione w czasie II wojny światowej. Jednak, jak zawsze w takich przypadkach, obok korzystnej atmosfery potrzebna jest odpowiednia osoba, która we właściwy sposób poprowadzi negocjacje. Była nią polska konsul generalna w Monachium Justyna Lewańska i to ona w ciągu zaledwie trzech tygodni doprowadziła do powrotu pontyfikału do Polski. Na uroczystość w gmachu MSZ w Warszawie, wyznaczoną na 15 kwietnia 2015 r., przylecieli z Monachium dr Ludwig Spaenle, minister edukacji i wyznań, nauki i sztuki Bawarii i dr Klaus Ceynowa, dyrektor generalny Bawarskiej Biblioteki Państwowej w Monachium, wiozący specjalną walizkę zawierającą płocki skarb. Obecny był także ambasador Niemiec w Polsce Rolf Nikel. Pontyfikał odbierał z rąk niemieckich gości biskup płocki ks. Piotr Libera, a gospodarzem uroczystości był minister spraw zagranicznych Grzegorz Schetyna. Ta uroczystość stała się także okazją do przypomnienia sobie o tych manuskryptach i starodrukach, które, wywiezione z Płocka przez niemieckich ekspertów w 1940 r. do Biblioteki w Królewcu nie powróciły, po wojnie. Biblioteka Seminarium Duchownego w Płocku w 1939 r. posiadała w swych zbiorach ok. 60 000 woluminów. Jej straty przekraczają 99% dawnego zasobu… PRZYPISY O historii pontyfikału autorka pisała na łamach „Cenne, Bezcenne, Utracone” w roku 2001, zob. Monika Kuhnke, Pontyfikał płocki, „Cenne, Bezcenne, Utracone” 2001, nr 6, s. 4–5. 2 Zob. Monika Kuhnke, 16 lat starań, „Cenne, Bezcenne, Utracone” 2014, nr 1–2, s. 4–5. 1
Jedna z kart Pontyfikału Płockiego, fot. MSZ
18
dr Monika Kuhnke Historyk sztuki, od lat 90. zaangażowana w rewindykację do Polski zabytków wywiezionych w okresie II wojny światowej. Autorka kilkudziesięciu artykułów oraz publikacji dotyczących problematyki strat wojennych, m.in. książki Sztuka zagrabiona. Uprowadzenie Madonny. Prezes oddziału warszawskiego Stowarzyszenia Historyków Sztuki, zastępca pełnomocnika Ministerstwa Spraw Zagranicznych ds. restytucji dóbr kultury.
ODZYSKANE
The Restitution of Parchments
On October 13, 2015 a conference was held in the Diocesan Museum in Płock titled Pontifical – a Recovered Pearl of the Płock Middle Ages. It was organised in connection with the return of this 12th century manuscript to Poland. The participants were specialists from Cardinal Stefan Wyszyński University in Warsaw, Płock Theological College, as well as Professor Wojciech Kowalski from the Ministry of Foreign Affairs. The latter took this occasion to hand over twelve parchment pages with inscriptions which date from the 14th to the 18th century to the Director of the Theological College, Dariusz Majewski. The pages are part of an old manuscript stolen in spring 1940, i.e. about the same time as the recently restituted pontifical.
Restytucja pergaminów Wróciło dwanaście kart pergaminowych z XIV–XVIII w. zrabowanych w czasie II wojny światowej z Archiwum Diecezjalnego w Płocku.
K
ilka miesięcy po odzyskaniu XII-wiecznego Pontyfikału Płockiego, w płockim Muzeum Diecezjalnym (13 października 2015 r.) odbyła się konferencja naukowa zatytułowana: Pontyfikał – odzyskana perła płockiego średniowiecza. Wykład wprowadzający wygłosił prof. dr hab. Wojciech Kowalski z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Omówił podstawy prawne restytucji pontyfikału, a także przypomniał przebieg starań o powrót manuskryptu do Płocka, do czego doprowadziło zgodne współdziałanie ks. biskupa Piotra Libery, centrali Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Warszawie oraz ówczesnej konsul generalnej RP w Monachium Justyny Lewańskiej. Po zakończeniu swego wykładu prof. Kowalski zaskoczył wszystkich uczestników konferencji, wręczając dyrektorowi Biblioteki Wyższego Seminarium Duchownego w Płocku, ks. Dariuszowi Majewskiemu, odzyskane właśnie z Niemiec dwanaście kart pergaminowych z zapisami powstałymi od XIV do XVIII w. Karty te są prawdopodobnie częścią dawnego kopiariusza, który został zrabowany z archiwum płockiego wiosną 1940 r. W tym to bowiem czasie pojawiła się w Płocku rekwizycyjna komisja ekspertów niemieckich z Królewca, w osobach dra Rudolfa Diescha, dyrektora tamtejszej biblioteki państwowej, dra Kurta Forstreutera, radcy archiwalnego oraz prof. Gotza von Selle, kierownika archiwum uniwersytetu królewieckiego. Ten ostatni nadzorował rabunek i wywiózł zbiory płockie, w tym i odzyskany pontyfikał, do Królewca. Stamtąd, pod koniec wojny, trafiły one drogą morską do Niemiec, gdzie uległy częściowemu rozproszeniu. Dopiero ostatnio okazało się, że owych dwanaście stron znalazło się w Jenie, w Bibliotece Uniwersyteckiej. Jej pracownik powiadomił o znalezisku ks. Dariusza Majewskiego i dzięki dalszej współpracy z MSZ oraz Ambasadą RP w Berlinie karty mogły zostać zwrócone właścicielowi. Po ich przekazaniu kolejni referenci kontynuowali bardzo interesującą analizę Pontyfikału Płockiego z różnych punktów widzenia. Prof. dr hab. Weronika Liszewska z warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych omówiła główne problemy konserwatorskie, ks. prof. dr hab. Leszek Misiarczyk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie treść manuskryptu, ks. dr Andrzej Rojewski z Wyższego Seminarium Duchownego w Płocku aspekty liturgiczne, ks. dr Andrzej Leleń (WSD) tajemnice zapisów muzycznych, a ks. prof. dr hab. Henryk Seweryniak z UKSW związane z zabytkiem kwestie teologiczne. Wszystkie wspomniane wykłady były nie tylko niezwy-
kle ciekawe, ale przede wszystkim uświadomiły słuchaczom, jak ważny w skali ogólnopolskiej zabytek powrócił na swoje miejsce. Uczestnicy konferencji nie kryli oczekiwania, że w ślad za pontyfikałem oraz kartami pergaminowymi powrócą książki i manuskrypty utracone w czasie ostatniej wojny. Trzeba bowiem podkreślić, że z dawnych zbiorów Biblioteki Seminarium ocalało tylko kilka wypożyczonych przed wojną egzemplarzy. Jedynym zaś zabytkiem, jaki wrócił wcześniej do biblioteki, jest średniowieczna Biblia Płocka, wywieziona w tych samych okolicznościach co pontyfikał i odzyskane właśnie karty. MK
Karta pergaminowa, fot. MSZ
19
Breviarium Wratislaviense in Wrocław’s Library Collections Again
The illuminated 1415 breviary, Breviarium Wratislaviense, manufactured on parchment by Jan of Połaniec and Marcin of Oława, which had for many years been considered a wartime loss, was restituted by Wrocław’s library collections. In 1943, together with other library collections and works of art, it was taken away from Wrocław to Germany to the palace in Ramfeld (now Ramułtowice). Until 2009, when it turned up at auction in one of the Kraków auction houses, its fate remained unknown. Thanks to the efforts of the Wrocław University Library and the Department for Wartime Losses of the Ministry of Culture and National Heritage in 2015, the manuscript was handed over to the University’s Library, which is the successor of the former Municipal Library.
Joanna Nikel
Breviarium Wratislaviense ponownie we wrocławskich zbiorach bibliotecznych
T
ragiczne wydarzenia II wojny światowej odcisnęły głębokie piętno na dorobku kultury materialnej. Znaczna część księgozbiorów instytucjonalnych i prywatnych przestała istnieć lub uległa przemieszczeniu. Zniszczonych zostało 89% bibliotek powszechnych i 50% bibliotek naukowych oraz specjalistycznych znajdujących się w granicach II RP, posiadających często bezcenne zbiory starodruków i kolekcje bibliofilskie. Poważne straty materialne dotknęły również instytucji położonych na wschodnich kresach Rzeszy, które na mocy postanowień międzynarodowych zostały przyłączone do Polski. Na obszarze Górnego i Dolnego Śląska straty w księgozbiorach spowodowane działaniami wojennymi, a także powojennym szabrem oszacowane zostały na około 4–5 mln tomów.
20
Do odbudowywanej po 1945 r. wrocławskiej Biblioteki Uniwersyteckiej zostały włączone zbiory dwóch przedwojennych bibliotek: dawnej Biblioteki Uniwersyteckiej oraz – na mocy dokumentu z dnia 28.05.1946 r. – Biblioteki Miejskiej (Stadtbibliothek), skąd przejęto około 350 tys. woluminów. Oddział Rękopisów Biblioteki Uniwersyteckiej we Wrocławiu gromadzi obecnie 13 tys. rękopisów, z czego 3 tys. to bogato iluminowane manuskrypty średniowieczne. Należy zwrócić uwagę na fakt, że jest to największa tego typu kolekcja w kraju. W ciągu ostatnich lat powróciły do niej trzy obiekty znajdujące
ODZYSKANE
Brewiarz, XV w., fot BUWr
się przed 1945 r. w zbiorach wrocławskiej Biblioteki Miejskiej. Każdy z nich reprezentuje wyjątkową wartość historyczną i kulturową. W 2005 r., po negocjacjach z domem aukcyjnym Sotheby’s w Londynie, powrócił wrocławski brewiarz z 1. poł. XV w. W 2009 r. restytuowano datowany na 1470 r. mszał, który wystawiono na licytację w nowojorskim domu aukcyjnym Bloomsbury. W 2011 r. powróciła natomiast do Wrocławia XV-wieczna kopia encyklopedycznego dzieła Thomasa Cantimpratensisa (1201–1272) Liber de natura rerum, która pojawiła się na aukcji w Nowym Jorku. Rok 2015 okazał się równie szczęśliwy dla wrocławskiego środowiska bibliotekarzy i naukowców. Do zbiorów Biblioteki Uniwersyteckiej powrócił bowiem kolejny wyjątkowy manuskrypt. Odzyskany rękopiśmienny iluminowany brewiarz sporządzony został na pergaminie w 1415 r. przez Jana z Połańca i Marcina z Oławy. Tekst brewiarza, czyli księgi zawierającej modlitwy liturgiczne, sporządzono po łacinie. Kodeks został spisany na 424 kartach o dużym formacie (35,5 x 24,5 cm). W XVI w. otrzymał skórzaną oprawę z metalowymi okuciami, która zachowała się do dzisiaj. W tekście umieszczono 17 dekoracyjnych inicjałów ozdobionych złotem i wielobarwnymi miniaturami (m.in. z przedstawieniami: zmartwychwstania, wniebowstąpienia, Trójcy Świętej, króla Dawida z cytrą, św. Andrzeja, św. Jadwigi Śląskiej). Kodeks zawiera ponadto pięć barwnych inicjałów pozbawionych miniatur oraz wiele kolorowych ornamentów kwiatowych, umieszczonych z reguły na lewym marginesie lub między kolumnami tekstu. Tekst główny został poprzedzony kalendarzem liturgicznym na sześciu kartach, natomiast na końcu dodano nieco później modlitwy i teksty liturgiczne, obejmujące 14 kart. Na pierwszych sześciu kartach manuskryptu znajduje się kalendarz świąt, m.in. św. Wojciecha, św. Stanisława oraz św. Jadwigi. Według opinii dr. Michała Brody z Oddziału Rękopisów BUWr, ze względu na fakt, że są to najważniejsze święta diecezji wrocławskiej, można przypuszczać, iż manuskrypt został sporządzony właśnie dla diecezji i w niej był używany. Zdaniem eksperta ks. dr. Szymona Jackowskiego-Fedorowicza z Papieskiej Akademii Teologicznej, wyjątkowość omawianego egzemplarza polega na rzadkim datowaniu w kolofonie datą dzienną, a także umieszczeniu nazwiska skryptora tekstu.
Według zachowanych archiwaliów brewiarz przynajmniej od połowy XIX w. znajdował się w zbiorach wrocławskiej Stadtbibliothek, figurując w inwentarzach placówki pod sygnaturą: M 1139. W literaturze przedmiotu manuskrypt był wielokrotnie wzmiankowany: po raz pierwszy w 1866 r. w pracy A. Schultza Urkundliche Geschichte der Breslauer Maler-Innung in den Jahren 1345–1523, natomiast po raz ostatni został opisany w 1942 r. przez Ernsta Klossa, historyka sztuki i kustosza Schlesisches Museum der Bildenden Künste, w publikacji Die schlesische Buchmalerei des Mittelalters. W 1943 r. władze niemieckie ewakuowały rękopis do składnicy w Ramfeld (Ramułtowice), mieszczącej się w pałacu grafa Henckel von Donnersmarck. Warto dodać, iż pałac ten w okresie II wojny światowej stanowił jedną z największych składnic archiwalno-bibliotecznych na Dolnym Śląsku. Według zachowanych w BUWr archiwaliów zbiory Biblioteki Miejskiej zostały zabezpieczone w stu skrzyniach. W skrzyni oznaczonej numerem 33 znajdował się, wraz z dziesięcioma innymi wrocławskimi manuskryptami, omawiany brewiarz. Najprawdopodobniej jeszcze w 1945 r. do Ramfeld dotarła trzyosobowa grupa rewindykacyjna pod przewodnictwem Antoniego Knota, mająca na celu odnalezienie i zabezpieczenie rozproszonych księgozbiorów z wrocławskich kolekcji. Po przewiezieniu do Wrocławia ocalałych obiektów i porównaniu z wcześniejszymi spisami, ustalono, że skrzynie zostały splądrowane. Najdobitniej świadczył o tym fakt, iż w skrzyni nr 33 znajdowało się tylko osiem z jedenastu rękopisów, które zostały w niej zabezpieczone. Powojenne losy omawianego brewiarza pozostawały nieznane aż do 2009 r., kiedy to pojawił się w ofercie jednego z krakowskich antykwariatów. Wówczas BUWr przekazała sprawę do Wydziału Spraw Wojennych MKiDN. Negocjacje z właścicielem nie przyniosły jednak oczekiwanych rezultatów. W 2014 r. wznowiono rozmowy, które szczęśliwie doprowadziły do zwrotu manuskryptu we wrześniu 2015 r. Powyżej opisane wydarzenia ożywiły nadzieje na scalenie historycznej kolekcji dawnej wrocławskiej Biblioteki Miejskiej, a w szczególności na odtworzenie najcenniejszego kulturowo zasobu, jakim są rękopisy śląskie.
JOANNA NIKEL Doktorantka w Zakładzie Historii Kultury Materialnej UWr, współpracownik Wydziału ds. Strat Wojennych MKiDN.
21
„Eques polonus…”
The Portrait of a Man by Krzysztof Lubieniecki was found in the autumn of 2009, exactly 65 years after its loss. According to the information obtained by the Ministry of Culture and National Heritage, the work was presumed to be in the United States. The painting was bought for the collection of the National Museum in Warsaw in 1938. In August 1939, due to the approaching war, it was packed by museum employees and put in a box, where it remained until the outbreak of the Warsaw Uprising. In October 1944 the boxes from the museum, together with their content, were taken by the Germans to the Fischorn Castle in Austria. The existence of the painting was traced by the son of the American soldier Robert F. Wittmann in the course of his genealogical research concerning the history of his family. It was only known that the painting was sold to an unknown collector in the 1980s or 1990s. A few years of searching bore fruit in 2015, thanks to the cooperation of the Minister of Culture with the FBI. The collector who purchased the work in the 1980s took the decision to return it to the National Museum in Warsaw.
Krzysztof Lubieniecki, Portret mężczyzny, olej na płótnie, 51 x 41 cm, fot. Muzeum Narodowe w Warszawie
Elżbieta Rogowska
„eques polonus…” Jesienią 2009 r. do pracowników Departamentu Dziedzictwa Kulturowego w Ministerstwie Kultury dotarła wiadomość o ocaleniu z pożogi wojennej kolejnego zabytku utraconego w wyniku II wojny światowej. Tym razem miał to być Portret mężczyzny autorstwa Krzysztofa Lubienieckiego pochodzący z przedwojennych zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie. Z przesłanych mailowo informacji wynikało, że jeszcze na początku lat 70. płótno znajdowało się na terenie Stanów Zjednoczonych. Jego poszukiwania trwały kolejnych pięć lat.
K
rzysztof Lubieniecki urodził się w 1659 r. w Szczecinie i zmarł w Amsterdamie w roku 1729. Pomimo że większość życia spędził poza granicami kraju, do końca uważał się za artystę polskiego, czemu kilkukrotnie dał wyraz, umieszczając pod sygnaturą adnotację „eques polonus”. Głównym tematem jego twórczości były portrety amsterdamskich patrycjuszy oraz sceny rodzajowe i biblijne. Portret mężczyzny powstał ok. 1728 r., krótko przed śmiercią artysty. Obraz został zakupiony do zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie w 1938 r. od Józefa Stieglitza, właściciela Salonu Antyków A. Stieglitz w Krakowie. Nieco więcej światła na wcześniejsze losy portretu rzuca pieczątka znajdująca się na odwrociu fotografii załączonej do oferty sprzedaży. Zgodnie z treścią pieczątki zdjęcie zostało wykonane przez londyńską firmę Cooper & Sons z siedzibą przy King Street, specjalizującą się w fotografowaniu dzieł sztuki. 18 sierpnia 1938 r. Stieglitz przesłał dzieło do muzeum. Fakt ten został niezwłocznie odnotowany w Księdze Kwitów Zakupów pod nume-
22
rem 1840. Następnie zabytek wpisano do księgi inwentarzowej pod numerem 127168. Niestety nie zachował się rachunek zakupu ani przedwojenna karta inwentarzowa. W obliczu zbliżającej się wojny pracownicy muzeum rozpoczęli prace mające na celu zabezpieczenie zbiorów. W sierpniu 1939 r. Portret mężczyzny wraz z innymi 16 obrazami został
Zdjęcie z oględzin potwierdzających tożsamość obrazu, fot. Anna Lewandowska
ODZYSKANE zapakowany do skrzyni o numerze M.P.4. Obok numeru 10, pod którym został zapisany, widnieją m.in. Kaczeńce Józefa Chełmońskiego, Krajobraz włoski Henryka Siemiradzkiego oraz Noc Maksymiliana Gierymskiego. Można przypuszczać, że skrzynia zawierająca powyższe dzieła pozostała w gmachu muzeum aż do jesieni 1944 r. Według Kroniki z okresu Powstania Stanisława Lorentza, ówczesnego dyrektora MNW, skrzynia znalazła się wśród kilkudziesięciu innych wywiezionych 9 października 1944 r. do zamku Fischhorn w Austrii. Zamek z przeszło siedemsetletnią historią, niegdysiejsza siedziba rodu Lichtensteinów, późniejsza własność ambasadora Peru w Niemczech Heinricha Gildemeistera, w 1942 r. stał się kwaterą dowództwa dywizji SS i rezydencją Hansa Fegeleina – ostatniego szefa adiutantury Adolfa Hitlera, prywatnie szwagra Ewy Braun – a od jesieni 1944 r. składnicą zarekwirowanych dzieł sztuki. Oprócz zbiorów MNW trafiły tam m.in. zabytki z Zamku Królewskiego, Biblioteki Krasińskich, Biblioteki Narodowej oraz Pałacu Błękitnego. Zrabowane dzieła sztuki w większości ulokowano nie w głównym budynku, lecz w przybudówkach oraz trzech drewnianych barakach umiejscowionych na polanie w bezpośrednim sąsiedztwie zamku. Na początku maja 1945 r. stało się jasne, że niebawem łupy dostaną się w ręce aliantów. Wojsko niemieckie w pośpiechu opuszczające zamek zabrało zatem ze sobą część przywiezionych tam wcześniej dzieł sztuki. Reszta została wydana na pastwę okolicznych mieszkańców, którzy do 8 maja 1945 r., tzn. do momentu wkroczenia oddziałów amerykańskich, mieli łatwy dostęp do składnicy. Ponadto obiekty rabowali również amerykańscy żołnierze, traktując je jako rodzaj pamiątki chętnie przywożonej z wojny w Europie. Jak okazało się wiele dziesięcioleci później, taki właśnie los spotkał portret Lubienieckiego. Na zdjęcia obrazu w 2009 r. natrafił, w trakcie badań nad genealogią własnej rodziny, Bob Wittmann, syn amerykańskiego żołnierza Roberta F. Wittmanna, służącego w trakcie wojny w 42. Dywizji Piechoty, tzw. Rainbow Division, stacjonującej w Austrii. Na przesłanej do ministerstwa fotografii widać młodego mężczyznę w amerykańskim mundurze przykładającego pistolet do głowy popiersia Adolfa Hitlera. W tle, na ścianie, wisi poszukiwany przez polski rząd Portret młodzieńca. W trakcie dalszych poszukiwań Wittmann ustalił, że dzieło miało na odwrociu nalepki własnościowe Muzeum Narodowego w Warszawie i zostało najprawdopodobniej zrabowane z Polski. Z informacji przekazanych Ministerstwu Kultury RP wynikało, że dzieło zostało przywiezione do USA w 1945 lub 1946 r. i znajdowało się w posiadaniu Roberta F. Wittmanna do chwili jego śmierci w 1971 r. Na przełomie lat 80. i 90. obraz miał zostać sprzedany przez jego drugą żonę antykwariuszowi o imieniu lub nazwisku Bobb. Od 2009 r. trwały bezskuteczne poszukiwania obrazu na terenie Stanów Zjednoczonych. W sprawę została zaangażowana amerykańska agencja śledcza Homeland Security Investigations. Obraz niezwłocznie zarejestrowano w prowadzonej przez Sekretariat Generalny Interpolu bazie Stolen Works of Art. Wiosną 2015 r. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zwróciło się z prośbą o wsparcie do FBI. W wyniku działań agencji udało się odnaleźć kolekcjonera, który w latach 80. kupił obraz. Wówczas na odwrociu nie było już nalepek wskazujących na proweniencję dzieła, nadal znajdowały się tam jednak przedwojenne numery inwentarzowe. Po uzyskaniu informacji o pochodzeniu obrazu John Bobb zdecydował się zwrócić go, nie oczekując w zamian żadnej rekompensaty. 24 września w Columbus w stanie Ohio konserwator dzieł sztuki z MNW Anna
Robert F. Wittmann w swoim mieszkaniu w Stanach Zjednoczonych, zdjęcie wykonane w 2. poł. lat 50., fot. dzięki uprzejmości Roberta Wittmanna
Uroczystość przekazania obrazu w Muzeum Narodowym w Warszawie; na zdjęciu od lewej: Robert Wittmann, John Bobb, fot. D. Matloch
Lewandowska, w towarzystwie przedstawiciela Ministerstwa Kultury, potwierdziła tożsamość obrazu, m.in. na podstawie porównania go z fragmentami przedwojennej fotografii. Zwrot obiektu nastąpił tego samego dnia w siedzibie FBI. Uroczyste przekazanie obrazu odbyło się 8 października 2015 r. w gmachu Muzeum Narodowego w Warszawie. W ceremonii wzięli również udział Robert i Yvette Wittmann oraz John i Janis Bobb. W podziękowaniu za etyczną i godną naśladowania postawę John Bobb i jego małżonka Janis Bobb oraz Robert Wittmann zostali uhonorowani przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego dyplomem uznania. Dzięki współpracy Federal Bureau of Investigation (FBI) z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP do polskich zbiorów powróciły: llw 2013 r. - czapka więźnia niemieckiego obozu koncentracyjnego w Lublinie (obozu na Majdanku) llw 2015 r. – XVII-wieczny kielich, skradziony w 1994 r. z kościoła pw. Wniebowzięcia NMP w Opactwie koło Sieciechowa W 2014 r. efektem współpracy MKiDN i FBI było również odnalezienie i przekazanie do Muzeum Polskiego w Rapperswilu (Szwajcaria) 75 zaginionych obrazów Hanny Gordziałkowskiej-Weynerowskiej „Kali” (1918–1998). Elżbieta Rogowska Absolwentka Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2002 r. związana z Departamentem Dziedzictwa Kulturowego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Od 2013 r. naczelnik Wydziału ds. Strat Wojennych MKiDN. Koordynuje projekty badawcze i prace związane z katalogowaniem, popularyzowaniem i poszukiwaniem strat wojennych oraz działania mające na celu odzyskanie odnalezionych zabytków. Z ramienia MKiDN brała udział w kilkudziesięciu postępowaniach restytucyjnych na terenie kraju i za granicą.
23
Monika Kuhnke
Cavaliere Tempesta powrócił do Wrocławia
W mediolańskim domu aukcyjnym Il Ponte 1 kwietnia 2015 r. miał zostać sprzedany XVII-wieczny obraz przypisany kręgowi Tempesty, zatytułowany Pejzaż morski z pasterzami i kozami. Ale sprzedany nie został. Kilka dni wcześniej zatrzymała go włoska Guardia di Finanza. Okazało się bowiem, że obraz jest tym samym, który pod nieco innym tytułem – Pejzaż morze spokojne – należał do przedwojennych zbiorów jednego w wrocławskich muzeów. I że jest strata wojenną.
G
dyby pracownicy domu aukcyjnego przyjrzeli się dokładniej prawemu dolnemu fragmentowi obrazu, na skale dostrzegliby sygnaturę: „Cavaglier P. Tempest”, co rozwiałoby wątpliwości dotyczące autorstwa. Zatem to nie krąg, ale sam Pieter Mulier młodszy, zw. Cavalier Tempesta lub
24
Cavalier Pietro Tempesta, holenderski malarz i – jak pisał Maciej Monkiewicz w Encyklopedii malarstwa flamandzkiego i holenderskiego – jeden z najznakomitszych pejzażystów działających we Włoszech w 2. poł. XVII w. Urodził się w Haarlemie ok. 1637 r. Był synem i zapewne uczniem wziętego marynisty Pietera Muliera starszego. Zanim wyruszył na południe Europy, odbył kilka podróży po Holandii, zatrzymał się też w Antwerpii, gdzie gruntownie poznał podstawy malarstwa pejzażowego. W Rzymie pojawił się w 1655 r.
Cavaliere Tempesta Returned to Wrocław
In the spring of 2015 an oil painting ascribed to the circle of Pieter Mulier the Younger, known as Cavalier Tempesta (1637–1701), a 17th-century Dutch painter working in Italy, mostly in Rome and Genoa, turned up at the Il Ponte Auction House in Milan. It showed a seascape with shepherds and goats and probably came from the final years of the artist’s life. The painting was seized by Guardia di Finanza, i.e. the Italian financial police, one of whose tasks is to watch over the trade in works of art. It turned out that the seascape comes from the collection of the former Museum of Fine Arts in Wrocław and was lost during the war. It was possible to recover it thanks to the documentation sent by the Ministry of Foreign Affairs via the Polish Institute in Rome proving that the painting was part of first a private and then a public collection in Wrocław – uniterruptedly so from the mid-18th century to the time of the theft. The celebration of transferring the work by Pieter Mulier took place on 3 July 2015 in the building of the National Museum in Wrocław.
Pieter Mulier, zw. Tempesta, Krajobraz morze spokojne, olej na płótnie, 48 x 73,5 cm, fot. M. Jasiulewicz, MSZ
i wkrótce dostał zlecenie wykonania fresków w jednym z salonów Palazzo Colonna. Później pracował także dla książąt Bracciano, kardynała Gilberto Borromeo oraz rodziny Doria Pamphili. Jednak najpełniej i z największą wirtuozerią wypowiadał się w tematach marynistycznych, a wsławił się przedstawieniami burz morskich. Swoje prace zaczął sygnować przydomkiem Tempesta (po włosku burza), który po raz pierwszy naniósł na rysunek z 1659 r. I tak został zapisany do rzymskiej gildii malarzy holenderskich działających nad Tybrem. W tym czasie zetknął się z Cornelisem de Wael, specjalizującym się w pejzażach marynistycznych, głównie w bitwach. De Wael, urodzony w Antwerpii, przez kilkadziesiąt lat wraz z bratem Lucasem, także malarzem, mieszkał w Genui, po czym przeniósł się do Rzymu. To właśnie ten artysta miał ogromny wpływ na dalsze życie i twórczość Tempesty. Kiedy de Wael zmarł (w roku 1667), w następnym roku Tempesta wyjechał do Genui,
ODZYSKANE podążając – tyle że w kierunku odwrotnym – jego śladami. Szybko stał się niekwestionowanym mistrzem marin, malarzem znanym i szanowanym, a wkrótce nobilitowanym. Stąd swe prace zaczął sygnować: Cavalier P. Tempesta. Ale istniał ponoć i drugi powód przeprowadzki z Rzymu do stolicy Ligurii. Była nim żona malarza, która – jak szeptano nad Tybrem – została kobietą lekkich obyczajów. W Genui malarz zamieszkał w klasztorze San Giacomo a Carignano, ale z czasem przeniósł się do centrum, aby być bliżej możnych zleceniodawców. Po kilku latach postanowił jednak uporządkować swoje życie osobiste i sprowadzić do siebie żonę. Jednak już nigdy jej nie zobaczył. W czasie podróży do Genui żona została zamordowana. O zlecenie zabójstwa oskarżono Tempestę. Aresztowano go i w 1676 r. skazano, pomimo wskazania faktycznych winnych, na 20 lat więzienia. Ale nawet w więzieniu nie przestał malować, głównie na zamówienie bogatego genueńskiego patrycjatu. Co więcej, aby móc pracować, postarał się (czy bardziej postarali się o to jego możni klienci) o przeniesie do wieży Palazzo Ducale, w której mógł odbywać karę, i z której rozciągał się wspaniały widok na miasto, a przede wszystkim na port. W 1684 r., po zabiegach swych mediolańskich przyjaciół i admiratorów, Cavalier Tempesta został w końcu uniewinniony. Z nieprzyjaznej mu Genui przeniósł się do Mediolanu, gdzie zmarł 21 stycznia 1701 r. i tam, w bazylice San Calimero, został pochowany. Kiedy Pieter Tempesta namalował obraz Pejzaż morze spokojne, nie wiadomo, ale na pewno w późniejszym okresie życia. Nie jest wykluczone, że ta praca powstała, gdy odbywał karę więzienia w wieży Palazzo Ducale w Genui. Pół wieku później obraz, za sprawą Albrechta von Sebischa, trafił do Wrocławia. Von Sebisch urodził się w 1685 r. w patrycjuszowskiej, nobilitowanej i dobrze we Wrocławiu znanej rodzinie, której przedstawiciele przez półtora wieku zasiadali w Radzie Miejskiej. Studia prawnicze ukończył we Frankfurcie nad Odrą, a w latach 1709–1712 podróżował, głównie na terenie Niemiec. Odwiedził także Niderlandy, Francję i Szwajcarię. Od 1712 r. był członkiem wrocławskiej Rady Miejskiej, a od roku 1741 prezesem nowego pruskiego magistratu. W latach 1723–1733 von Sebisch mieszkał w Wiedniu. Wtedy też rozwinął swoje zainteresowania sztuką, stając się wytrawnym jej znawcą i kolekcjonerem (sam zresztą amatorsko parał się malarstwem). Kolekcjonował głównie malarstwo, skupiając się na martwych naturach, animalistyce i pejzażach. Najchętniej kupował obrazy artystów niemieckich i austriackich przedstawiające krajobrazy rodzime, ale również włoskie pejzaże z antykizującym sztafażem. Nabywał także obrazy malarzy włoskich, w tym Pietera Tempesty. W swych zbiorach miał trzy jego prace olejne. Po śmierci von Sebischa w 1748 r. całą jego kolekcję obrazów, w sumie ponad 300 prac, odziedziczył Ernst Wilhelm von Hubrig, który w 1767 r. podarował ją miastu Wrocław, zastrzegając jej niepodzielność oraz udostępnienie publiczności. Obrazy złożono w gmachu gimnazjum św. Marii Magdaleny. Większość z nich w latach 1813–1818 poddano konserwacji, którą przeprowadził drezdeński malarz Johann Friedrich Wizani. Zbiory udostępniono publiczności dopiero w roku 1853 i to staraniem Schlesischer Kunstverein, czyli Śląskiego Stowarzyszenia Sztuki. Wystawiono je w Galerii Malarstwa Domu Stanów (Bilder – Galerie im Ständehause). 26 lat później stały się zaczątkiem galerii malarstwa nowo powstałego Śląskiego Muzeum Sztuk Pięknych (Schlesisches Museum für bildende Künste).
25
Pierwsza wzmianka o tym właśnie obrazie Pietera Muliera, znajdującym się w zbiorach wrocławskich i przedstawiającym skaliste wybrzeże z pasterzami na pierwszym planie, pochodzi z roku 1863. Obraz pod tytułem Krajobraz morze spokojne figuruje w Katalogu Galerii Malarstwa w Ständehause we Wrocławiu (Katalog der Bilder-Galerie im Ständehause zu Breslau, Breslau 1863). Na początku XX w. wymieniony został w spisie obrazów z kolekcji von Sebischa-Hubriga ze wskazaniem miejsca ekspozycji obrazu – znajdował się w Sali nr V Śląskiego Muzeum Sztuk Pięknych. Kolejna informacja o dziele pochodzi z 1926 r. Ten obraz Pietera Muliera wymienia Katalog malarstwa i rzeźby tego muzeum (Katalog der Gemälde und Skulpturen. Schlesisches Museum der bildenden Künste, Breslau 1926). To w owym katalogu znajdowały się dokładne wymiary oraz opis obrazu z informacją o sposobie sygnowania i to ta informacja okazała się rozstrzygającą w sprawie jego identyfikacji i w konsekwencji restytucji do Wrocławia w 2015 r. Wszystko wskazuje na to, że obraz pozostał w muzeum do maja 1942 r. Data 20 maja widnieje na spisie obrazów zabezpieczonych w obawie przed nalotami bombowymi, wywiezionych poza Wrocław. Transport ten trafił do składnicy w Henrykowie, do składu nr IV (Depot nr IV). Obraz Pietera Muliera opisany jako Felsige Küste bei ruhiger See (Skaliste wybrzeże przy spokojnym morzu) figuruje pod nr. 6 wśród 25 obrazów na tej karcie spisu ewakuacyjnego. I stamtąd właśnie, z Henrykowa, został skradziony.
Spis obrazów ewakuowanych ze Śląskiego Muzeum Sztuk Pięknych do Henrykowa (20 maja 1942), obraz P. Muliera pod poz. 6., ze zbiorów Muzeum Narodowego we Wrocławiu
26
Po zakończeniu działań wojennych, w czasie prowadzonej akcji rewindykacyjnej, nie odnaleziono większości obrazów pochodzących z kolekcji określanej później jako zbiory Sebischa-Hubriga. Po latach udało się odzyskać zaledwie 24 obrazy z tej liczącej ponad 300 dzieł kolekcji. Powróciły one, via Muzeum Narodowe w Warszawie, głównie ze Związku Radzieckiego. Jakie były losy obrazu po wojnie, nie wiadomo. Zapewne znajdował się w rękach prywatnych, ponoć gdzieś na terenie Niemiec. Dopiero w latach 90. XX w. trafił do Szwajcarii, do zbiorów mieszkającego tam biznesmena. Kolejna informacja to już ta nam znana: pejzaż zauważony został na aukcji w mediolańskim domu aukcyjnym. Wówczas obraz, jak już wspomniano, opisany został jako „krąg Tempesty” i zatytułowany Paesaggio marino con pastori e armenti, czyli Pejzaż morski z pasterzami i kozami. Estymację określono dość nisko, a to z powodu przeoczenia przez osoby badające obraz znajdującej się w prawym dolnym rogu sygnatury malarza. W przeciwnym razie estymacja byłaby znacznie wyższa. Jednak do sprzedaży obrazu nie doszło. Został wcześniej zatrzymany przez Guardia di Finanza, czyli włoską policję finansową. To bardzo skutecznie działająca organizacja, o historii sięgającej końca XVIII w. Dziś zajmuje się głównie przeciwdziałaniem oszustwom w finansach publicznych, oszustwom podatkowym, zwalczaniem zorganizowanej przestępczości oraz przemytu narkotyków i towarów. W jej działalność wpisuje się także kontrola rynku sztuki, m.in. pod kątem zwalczania procederu prania brudnych pieniędzy. Dyskretnie badane są więc i aukcje dzieł sztuki. Włoscy policjanci na podstawie dokumentów przedstawionych im w domu aukcyjnym Il Ponte ustalili, że obraz stanowi stratę wojenną wrocławskiego muzeum. Sam sprzedający nie krył proweniencji, a nawet więcej – dostarczył potwierdzającą ją literaturę. Liczył zapewne, że dobre, a więc muzealne pochodzenie uwiarygodni obraz, a tym samym pozwoli na osiągniecie wyższej ceny. Ale stało się inaczej. W czasie przesłuchania najpewniej nie był w stanie wykazać swego prawa własności do obrazu. Nie wchodząc w szczegóły przebiegu całego dochodzenia, bo te nie mogą zostać ujawnione, prokuratura w Mediolanie nakazała dzieło, choć – jak określono – nabyte w dobrej wierze, przekazać do Polski, do Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Odbyło się to za pośrednictwem Instytutu Polskiego w Rzymie, który od początku sprawę bardzo sprawnie prowadził, opierając się na dokumentacji przekazanej z Warszawy, z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. W lipcu 2015 r. Krajobraz morze spokojne czy, jak chcą Włosi, Pejzaż morski z pasterzami i kozami przyleciał do Polski i został uroczyście przekazany do Muzeum Narodowego we Wrocławiu. To jeden z trzech zaginionych obrazów pędzla tego malarza, jakie były w zbiorach wrocławskiego dawnego Śląskiego Muzeum Sztuk Pięknych. Los dwóch pozostałych pejzaży Pietera Muliera, czyli Cavaliera Tempesty, pozostaje nieznany. dr Monika Kuhnke Historyk sztuki, od lat 90. zaangażowana w rewindykację do Polski zabytków wywiezionych w okresie II wojny światowej. Autorka kilkudziesięciu artykułów oraz publikacji dotyczących problematyki strat wojennych, m.in. książki Sztuka zagrabiona. Uprowadzenie Madonny. Prezes oddziału warszawskiego Stowarzyszenia Historyków Sztuki, zastępca pełnomocnika Ministerstwa Spraw Zagranicznych ds. restytucji dóbr kultury.
ODZYSKANE A Girl with a Canary – a collection with a past
The exceptionally charming painting by Leopold Löffler, A Girl with a Canary found itself in the collection of the Silesian Museum in Katowice in 1928, at the very beginning of this institution’s existence. Over one decade of its functioning, the museum managed to build the third both largest and best collection of 19th and 20th-century Polish paintings, which in 1939 comprised 280 works. Unfortunately, the war resulted in demolition and pillage, as well as in transferring the paintings to other places. One of the works belonging to the museum which had been a wartime loss, was the above-mentioned canvas by Leopold Löffler. The return of this painting to the collection of the Silesian Museum in Katowice is an excellent opportunity to remind our readers about the painting itself but also to revise our knowledge of the history of the Silesian Museum during World War II.
Leopold Löffler Dziewczynka z kanarkiem, 1878, zdjęcie współczesne, fot. Muzeum Śląskie
Karina Chabowska
Dziewczynka z kanarkiem kolekcja z przeszłością
O
braz Leopolda Löfflera Dziewczynka z kanarkiem stanowiący stratę wojenną Muzeum Śląskiego w Katowicach został odnaleziony w sierpniu 2015 r. w zbiorach prywatnych. Podczas oględzin potwierdzono tożsamość obiektu. Szczęśliwie na odwrociu płótna zachowały się przedwojenne numery inwentarzowe oraz pieczątki własnościowe instytucji, co nie pozostawiało wątpliwości odnośnie pochodzenia dzieła sztuki. Po trudnych
negocjacjach z udziałem przedstawicieli resortu kultury oraz muzeum właściciel dzieła podjął decyzję o jego zwrocie. Uroczysta prezentacja odzyskanego zabytku miała miejsce w nowej siedzibie katowickiego muzeum 15 października 2015 r.
27
W ceremonii udział wzięła ówczesna minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Małgorzata Omilanowska oraz dyrektor muzeum Alicja Knast. Obraz został nabyty w 1928 r. w krakowskim Antykwariacie Artystycznym Tradycja Franciszka Studzińskiego razem z innymi znamienitymi dziełami malarstwa polskiego, jak choćby Autoportret Jacka Malczewskiego, na poczet tworzonego wówczas w Katowicach Muzeum Śląskiego. Wcześniej obraz Löfflera był ozdobą kolekcji Czesława Kieszkowskiego z Krakowa, naczelnika jednego z wydziałów lokalnego Towarzystwa Wzajemnych Ubezpieczeń, który kupił dzieło w 1878 r. od katowickiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych. Obecność płótna w Muzeum Śląskim, poza zapisem inwentarzowym, dokumentuje również zachowana fotografia z 1930 r. Zdjęcie przedstawia fragment galerii malarstwa polskiego, gdzie dzieło było eksponowane w sąsiedztwie obrazów innych mistrzów epoki, m.in. Artura Grottgera czy Jana Nepomucena Głowackiego. Odnalezione po latach dzieło Löfflera występuje w literaturze także jako Ulubieniec. Tytuł ten doskonale oddaje intymny i kameralny charakter przedstawienia. Zobrazowana scena rodzajowa rozgrywa się w przytulnym mieszczańskim wnętrzu mieszkalnym. Dziewczynka ukazana z profilu karmi swego pupila – kanarka. Dziecko wspina się na palce, aby dosięgnąć do klatki stojącej wysoko na komodzie. Trzyma w ustach smakołyk, który za chwile poda ptaszkowi. Dziewczynka ubrana jest w białą sukienkę z bufkami, przepasaną wspaniałą, mięsistą, połyskującą kokardą w kolorze intensywnej czerwieni. Artysta
Fotografia inwentarza MŚK; obraz pod numerem 189, zakupiony za 1200 zł
28
wspaniale oddał właściwości materiału. W efekcie ten detal ubioru staje się centralnym elementem kompozycji, przyciągającym najsilniej wzrok odbiorcy. W malarstwie Leopolda Löfflera (1827–1898) wyróżnić można dwa zasadnicze nurty: historyczny i rodzajowy, reprezentowany m.in. przez odzyskane właśnie dzieło. Löffler był jednym z najpopularniejszych polskich malarzy doby przedmatejkowskiej. Artysta zyskał popularność zarówno w Austrii, gdzie studiował, a potem przez 10 lat tworzył i nauczał, jak i w kraju, gdzie swój sukces zawdzięczał dziełom poświęconym historii ojczyzny. Obrazy Löfflera były często wystawiane w wiedeńskim Künstlerhaus, a także nabywane do zbiorów cesarskich i arystokratycznych oraz do prywatnych kolekcji niemieckich i angielskich. Jednym z bardziej prestiżowych zamówień artysty było wykonanie kurtyny dla teatru w Brnie w 1882 r. Płótno Dziewczynka z kanarkiem to jedno z zaledwie sześciu dzieł sztuki, które powróciły po II wojnie światowej do Muzeum Śląskiego. Znikoma liczba odzyskanych zabytków wynika bezpośrednio z burzliwej wojennej historii placówki i jej zbiorów. Muzeum zostało powołane uchwałą Sejmu Śląskiego 23 marca 1929 r., z okazji dziesiątej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Faktycznie prace organizacyjne ruszyły pełną parą już w sierpniu 1927 r. Kierownictwo placówki powierzono dr. Tadeuszowi Dobrowolskiemu1. Na przestrzeni zaledwie dekady, instytucji udało się zbudować trzecią co do wielkości i klasy kolekcję malarstwa polskiego XIX i XX w., liczącą w sierpniu 1939 r. 280 obrazów. Dzieła sztuki nabywano z rozmysłem i precyzją. Charakter kolekcji był niezwykle przemyślany. Chodziło o stworzenie zbioru nowoczesnego malarstwa polskiego, dlatego jako cezurę przyjęto twórczość jego pioniera Jana Piotra Norblina (1745–1830). Postawiono również silny akcent na walory plastyczne dzieł, rezygnując przy tym jednak z wielkich akademickich przedstawień o tematyce historycznej2. Ponadto muzeum prezentowało rzemiosło artystyczne, grafikę, obiekty etnograficzne i przyrodnicze. Do roku 1939 placówka eksponowała swoje zbiory w budynkach Urzędu Wojewódzkiego oraz Sejmu Śląskiego, oczekując przeniesienia do powstającego budynku. Nowy gmach, zaprojektowany przez Karola Schayera, określany był jako jeden z najnowocześniejszych europejskich budynków muzealnych. Zakończone w 1939 r. prace budowlane nie znalazły jednak zwieńczenia w oficjalnym, wyznaczonym na maj 1940 r., otwarciu muzeum. Plany te zniweczyła II wojna światowa. W obliczu nadchodzącego konfliktu zbrojnego władze muzeum podjęły decyzję o ewakuacji najcenniejszej części zbiorów na Wschód, w nadziei, że tam będą bezpieczne. 20 sierpnia 1939 r. najważniejsze eksponaty z dziedziny polskiego malarstwa i rzemiosła artystycznego wraz z dokumentacją zabytków w 25 skrzyniach wyjechały koleją do Lublina. Drugi transport wysłany z Katowic nigdy nie dotarł do miejsca przeznaczenia. Niemieckie bombardowanie zatrzymało pociąg pod Skarżyskiem-Kamienną. Muzealia uległy zniszczeniu, choć część z pewnością przetrwała i została rozgrabiona3. Tylko jedną skrzynię z tego transportu udało się, już po wojnie, odnaleźć w piwnicach lokalnego oddziału Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Mieściła dzieła graficzne i kolekcję pasów kontuszowych4. Ocalałe zbiory katowickie zostały na polecenie Niemców przetransportowane do Schlesisches Grenzlandmuseum w Bytomiu, dzisiejszego Muzeum Górnośląskiego.
ODZYSKANE
Fotografia odwrocia z widocznymi oznaczeniami własnościowymi Muzeum Śląskiego
Eksponaty przewożone były z Katowic zwykłym konnym wozem meblowym, a potem składowane w warunkach dalekich od profesjonalnych, z uwagi na panującą tam ciasnotę. Jak podaje Józef Matuszczak, ówczesny pracownik MŚ, już podczas przewożenia zbiorów dochodziło do grabieży muzealiów: „Do transportu użyto konnego wozu meblowego, który kilkakrotnie odbywał drogę między Katowicami i Bytomiem. Bez dokonania ewidencji zbiorów umieszczano w wozie eksponaty (…). Pracownik muzeum bytomskiego nadzorujący tę akcję po zapakowaniu eksponatów zamykał wóz na klucz i wracał tramwajem do Bytomia, gdzie czekał na przyjazd transportu. Nie wiedział jednak, że woźnica posiada zapasowy klucz, którym po drodze otwierał wóz i zabierał z niego rzeczy według własnego upodobania i rozeznania”5. Jednocześnie, na mocy decyzji Günthera Grundmanna, konserwatora zabytków prowincji dolnośląskiej, sprowadzono do Bytomia dzieła sztuki wywiezione wcześniej do Lublina. Równolegle, w marcu 1941 r., ze względów ideologicznych nowy gmach muzealny w Katowicach został rozebrany. Zbiory przechowywane były w bytomskich magazynach muzealnych aż do momentu ewakuacji najcenniejszych eksponatów w latach 1943–1944. Działania te podjęto w obawie przed nalotami aliantów. Zabytki, w tym katowicką kolekcję, przetransportowano wówczas do licznych składnic położonych w zachodniej części Górnego Śląska, m.in. do Pałacu w Miedarach, klasztoru franciszkańskiego pod Prudnikiem czy zamku Oppersdorffów w Głogówku. Niewykluczone, że część zbiorów MŚ wyjechała wraz kolekcją bytomską do Drezna. W 1945 r. intensywne działania wojenne objęły zarówno Bytom, jak i miejscowości, w których ukryto katowickie muzealia. W efekcie walk frontowych oraz działalności zarządu radzieckiego komisarza wojennego budynek został zniszczony, a część muzealiów uległa rozproszeniu. Szacuje się, że w okresie od 28 stycznia do 7 lutego 1945 r. gmach bytomskiego muzeum stał niezabezpieczony i padł łupem zorganizowanej radzieckiej grabieży, w której codziennie brało udział nawet 40 osób. Później sporadycznie również dochodziło do niewielkich kradzieży. Polska administracja objęła budynek 21 marca 1945 r.6. Dokładne okoliczności utraty obrazu Löfflera nie są znane. Po wojnie dzieło uznano za zaginione i uwzględniono w wykazach strat wojennych. Dziś znów można je oglądać na ekspozycji Muzeum Śląskiego, które, tak jak planowano przed wojną, zyskało nową siedzibę, doskonale wpisaną w śląski krajobraz. PRZYPISY 1
2
3 4
5 6
Fotografia archiwalna obrazu
Marek Meschnik, Katalog zaginionych obrazów ze zbiorów Muzeum Śląskiego w Katowicach, Bytom 1985, Muzeum Górnośląskie w Bytomiu, s. 5. Zofia Krzykowska, Galeria Malarstwa Polskiego w Muzeum Śląskim w Katowicach, w: Muzeum Śląskie. Szkice z przeszłości, Katowice 1984, Śląski Instytut Naukowy, s. 123. Marek Meschnik, op. cit., s. 8. Józef Matuszczak, Losy muzeum Śląskiego w czasie II wojny światowej i po odzyskaniu niepodległości, w: Muzeum Śląskie. Szkice z przeszłości…, s. 46. Ibidem, s. 54. Marek Meschnik, op. cit., s. 8–9.
Karina Chabowska Główny specjalista w Wydziale ds. Strat Wojennych w Departamencie Dziedzictwa Kulturowego w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP. Ukończyła ochronę dóbr kultury na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Kwestiami strat wojennych zajmuje się od 2007 r.
29
State of Necessity On the Need to Do Provenance Research of Artworks
For entire decades provenance research had been forgotten in Polish museums. The importance of such work became depreciated and was played down. It is enough to say that after 1945 there were no publications devoted to the theory or methodology of provenance studies. Research of this kind gained importance in the world after the announcement of the Washington Conference Principles on Nazi-Confiscated Art. In Poland the conference resulted in forming government teams for provenance study. On 21 October 2009, the Minister for Culture and National Heritage summoned a team of experts for provenance study in Polish museums regarding post-Jewish property. Their work bore fruit in the form of relevant recommendations published in the National Institute for Museums and Public Collections Internet service. The National Museum in Warsaw, which is aware of the scale of the problem, set up the post of specialist in provenance research of art collections. It is noteworthy that this is the only post of this kind in all of Central and Eastern Europe. However, it must be honestly admitted that a lot remains to be done both in the sphere of research and implementing a change of mentality.
Katarzyna Zielińska
Stan wyższej konieczności Odwrocie obrazu Ferdinanda Bola Portret Damy z kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie; widoczne liczne oznaczenia własnościowe i ewidencyjne, m.in. pieczęć lakowa Kolekcji Paula Delaroff, St. Petersburg, nalepka Zbiory Krosnowskich, St. Petersburg, nalepka z granatowym otokiem nanoszona przy inwentaryzacji obiektów rewindykowanych po II wojnie światowej, fot. MNW
P
omimo tego, że ustalenie pochodzenia obiektu przynosi korzyści zarówno na płaszczyźnie naukowej, jak i materialnej, badania proweniencyjne w polskich muzeach były przez całe dziesięciolecia zapomniane. Ich znaczenie w powszechnym odczuciu środowiska zostało zdeprecjonowane i zbagatelizowane. Warsztat historyka sztuki oparty był de facto na analizie formalnej dzieła, badaniach atrybucji, poszukiwaniu analogii i wpływów. Dość powiedzieć, że po 1945 r. nie ukazywały się w Polsce żadne publikacje poświęcone teorii czy metodologii badań proweniencyjnych. Sytuację zmieniła dopiero w 1998 r. konferencja waszyngtońska. Obecnie prowadzenie tego rodzaju badan traktować należy nie tylko w kategorii dobrych praktyk, ale, przede wszystkim, jako działanie, do którego obligują muzealników zapisy prawa krajowego i międzynarodowego. REKOMENDACJE DO PROWADZENIA BADAŃ PROWENIENCYJNYCH W najważniejszym aspekcie – naukowym – analiza proweniencji przyczynia się wydatnie do badania historii zbiorów państwowych i prywatnych, kolekcjonerstwa, handlu dziełami sztuki czy wreszcie losów poszczególnych obiektów. Stanowi
30
CZYLI o potrzebie badań proweniencyjnych dzieł sztuki Proweniencja – to pełna historia przedmiotu, zawierająca także informacje o dziejach tytułu prawnego do niego, od czasu jego wytworzenia lub odkrycia, dzięki której można ustalić jego autentyczność i stan własnościowy1. zatem ważny przyczynek do analizy tendencji, mód i gustów w dziedzinie mecenatu państwowego, kościelnego i prywatnego. W dalszej perspektywie może przyczynić się również do weryfikacji atrybucji obiektu, czego zaś ostateczną konsekwencją może być potwierdzenie bądź wykluczenie autentyczności zabytku. Badania proweniencyjne prowadzone bezpośrednio na dziele sztuki przynieść mogą nowe ustalenia na temat dokonanych przy nim prac, a nawet ustalić jego pierwotny wygląd. INTERES MUZEUM Weryfikacja pochodzenia dzieła sztuki jest kluczowa w momencie rozważania zakupu obiektu do kolekcji muzealnej. Zabezpiecza w ten sposób muzeum przed nabyciem obiektu o nieustalonej proweniencji, który w przyszłości może stać się przedmiotem roszczeń i finalnie doprowadzić do kosztownego procesu sądowego czy utraty zabytku. W przypadku, kiedy muzeum jest w posiadaniu obiektu stanowiącego przedmiot roszczeń, prowadzenie badań proweniencyjnych pozwala instytucji na zachowanie aktywności podczas postępowania. Doskonałym przykładem jest tu casus Muzeum Pałacu Jana III Sobieskiego w Wilanowie, które stało się adresatem roszczeń potomków rodziny Branickich. Przeprowadzenie bardzo szerokich badań źródeł archiwalnych pozwoliło na wykazanie, że żądania były znacznie zawyżone, a część obecnej kolekcji wilanowskiej nie wchodziła w skład zbiorów przed 1939 r.2.
Bibliografia
llkatalogi wystaw i zbiorów llkatalogi aukcyjne llwzmianki w ówczesnej prasie dotyczące wystaw, nowych
nabytków, darowizn dla muzeów
llmonografie artystów (często w przypadku publikacji przed-
wojennych z podanymi danymi ówczesnego właściciela)
llencyklopedie i słowniki sztuki (tam: biogramy poszczegól-
nych artystów z wymienionym najważniejszymi pracami)
llwspomnienia, pamiętniki (muzealników, ludzi kultury, żoł-
nierzy)
llprzewodniki po miastach czy konkretnych instytucjach
Ikonografia
llfotografie w publikacjach i prasie (pojedynczego obiektu,
zdjęcie z wystawy, zdjęcie z wnętrza budynku)
llryciny w prasie (zanim zaczęto powszechnie stosować fo-
tografię)
llpocztówki (reprodukcje dzieł sztuki) llfotografie i negatywy ze zbiorów muzealnych, archiwal-
Odwrocie obrazu Fernanda Légera Houses under the Trees, 1913, z kolekcji Chrysler Museum of Art Norfolk, Virginia USA; przykład odwrocia, które oprócz znaków własnościowych kryje również inne dzieło sztuki, fot. http://www.metmuseum.org/research/leonard-lauderresearch-center/cubist-collection/archival-labels/collectors/chrysler -
Niepewna proweniencja dzieła może rodzić poważne konsekwencje w przypadku wywozu dzieła sztuki za granicę, np. na wystawę. Znane są przypadki zatrzymania w danym kraju obiektu w związku ze zgłoszonymi do niego roszczeniami. Ostateczną konsekwencją dokonania właściwej atrybucji na podstawie badań proweniencyjnych jest kwestia ustalenia praw autorskich. Wreszcie analiza pochodzenia dzieła sztuki np. oferowanego do zakupu muzeum stwarza możliwość identyfikacji i odzyskania dzieł zagrabionych w czasie wojny bądź będących wynikiem współczesnych kradzieży PODSTAWOWE METODY BADAWCZE Analiza źródeł
llAnaliza oznaczeń własnościowych llAnaliza konserwatorska obiektu
ŹRÓDŁA Analiza źródeł winna objąć cztery zasadnicze gałęzie: archiwalia, bibliografię, ikonografię oraz źródła internetowe. Archiwalia
llarchiwalia muzealne: księga rejestru, księga wpływów/za-
kupów, depozyty, karty obiektu, dokumentacja wystaw czasowych lldokumentacja konserwatorska lldokumentacja nabycia obiektu (rachunki, umowy, korespondencja) llarchiwalia osób prywatnych, np. umowy darowizny/sprzedaży, akty notarialne, dokumenty ubezpieczeniowe
nych, urzędów konserwatorskich, placówek naukowych, zbiorów prywatnych llrysunki, fotografie i szkice z dokumentacji konserwatorskiej Narzędzia internetowe
llserwisy monitorujące rynek dzieł sztuki llNarodowe Archiwum Cyfrowe i archiwa innych krajów llbiblioteki cyfrowe llserwisy poświęcone proweniencji i sztuce zrabowanej
ANALIZA OZNACZEŃ NANOSZONYCH NA OBRAZACH Oznaczenia własnościowe Zawierają informacje na temat właściciela obiektu, w przypadku zbiorów publicznych nazwę instytucji, zapisaną w całości bądź w formie skrótu lub monogramów. Co do zasady, po nazwie instytucji zwykle zapisywano numer inwentarzowy dzieła. Z reguły oznaczenia takie wykonywano z intencją zachowania trwałości znaku. Klasyfikacja oznaczeń własnościowych
llnalepki papierowe llnapisy llpieczęcie llzawieszki (papierowe, kościane)
Sposoby nanoszenia oznaczeń Przeważnie na jednym obiekcie zachowanych jest jednocześnie kilka oznaczeń. Podstawową zasadą jest nieusuwanie znaków własnościowych z dzieł sztuki, nawet jeśli w danym momencie nie są już one aktualne. Praktykuje się natomiast nanoszenie nowych nalepek na poprzednie w sytuacji, gdy na odwrociu nie ma już wolnego miejsca. Mnogość oznaczeń związana bywa ściśle z historią danej instytucji, np. zmianami statusu placówki, często skutkującymi nadaniem nowej nazwy. To, a także rozbudowa kolekcji determinowały modyfikację formy ewidencji muzealiów, a tym samym konieczność ponownego ich oznakowania. Doskonałym tego przykładem są dzieła sztuki z kolekcji Muzeum Narodowego w Poznaniu, gdzie równocześnie na odwrociu płótna odnaleźć można następujące oznaczenia:
31
MW – Muzeum Wielkopolskie; TPNP (PTPN, TPN) – Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk; Prov. Mus. – Provinzialmuseum; HG – Historische Geselschaft; KFM – Kaiser Friedrich Museum lub KFMP – Kaiser Friedrich Museum zu Posen. Kolejną przyczyną występowania dużej liczby znaków własnościowych na odwrociach dzieł sztuki była niejednolita metoda oznaczania muzealiów. Innymi słowy, w tym samym czasie w obrębie jednej instytucji funkcjonowało kilka form oznaczeń. Mogły one być stosowane zamiennie bądź równolegle. I tak np. w przedwojennym Muzeum Historii i Sztuki im. Bartoszewiczów w Łodzi (obecnie Muzeum Sztuki w Łodzi) obok okrągłego znaku nanoszonego przy użyciu szablonu naklejano również nalepkę papierową. Lokalizacja oznaczeń W przypadku obrazów na płótnie znaki własnościowe, nanoszone były w trzech miejscach: na ramie, krośnie (blejtramie) lub bezpośrednio na podobraziu. Przeważnie rozmieszczenie znaków było przypadkowe, często podyktowane rozmiarem używanego szablonu. Wyjątek stanowią oznaczenia z Muzeum Narodowego w Warszawie, gdzie nalepki nanoszono konsekwentnie na dolną listwę krosna, w prawym skraju, papierowe zawieszki natomiast mocowano przy pomocy sznurka do górnej deski krosna w jej środkowej części. Sposoby nanoszenia inskrypcji Inskrypcje są nanoszone bezpośrednio na fragment odwrocia obrazu lub umieszczane na papierowej nalepce, ewentualnie, dość rzadko w przypadku dzieł malarskich na specjalnej zawieszce. Oznaczenia mogą być wykonane przy pomocy druku, stempli, szablonu, zapisu maszynowego lub odręcznie – przeważnie farbą (czerwoną, białą i czarną), tuszem, ołówkiem, rzadziej kredką. Najczęściej jednak stosuje się technikę mieszaną. Oznaczenia niezwiązane z inwentarzem muzealnym
llnalepki z wystaw lloznaczenia domów aukcyjnych, salonów sztuki, antykwa-
riatów
lloznaczenia transportowe (np. pieczęcie celne) llnumery ewidencyjne lloznaczenia dotyczące atrybucji i inne dane określające
dzieło
lloznaczenia producentów podobrazia, ram itp. lltabliczki na ramie obrazu
Na odwrociach obrazów nanoszono liczne napisy i numery o charakterze roboczym, tymczasowym lub pomocniczym. Umieszczano je zarówno bezpośrednio na podobraziu, blejtramie czy ramie, jak i na istniejących już nalepkach. Często z uwagi na upływ czasu znaczenie tych zapisów, ale i one same ulegają stopniowemu zacieraniu. Pomocnicze oznaczenia często miały charakter efemeryczny, skutkiem czego ich lokalizacja nie była istotna. Napisy robocze nanoszone na odwrociach oprócz tego, że pełniły funkcje ewidencyjne, mogły odnosić się do proweniencji obrazu, dotyczyć wymiarów dzieła czy informować o dacie przyjęcia obiektu do muzeum. Wachlarz stosowanych oznaczeń pomocniczych jest tak szeroki, że trudno sklasyfikować je wzorem znaków własnościowych. Można jednak zauważyć pewną prawidłowość dotyczącą sposobów oznaczania – najczęściej robiono to przy użyciu najbardziej powszechnych materiałów, tj. ołówka i kredek.
32
Przykładowe oznaczenia z obrazów w polskich zbiorach publicznych, żrodło: MKiDN
Karta wywiezionego z Muzeum Narodowego w Warszawie obrazu Schody pałacowe Francesco Guardiego wykonana w Collecting Point w Wiesbaden przez administrację amerykańską przy okazji inwentaryzacji dóbr kultury zrabowanych przez III Rzeszę, źródło: https://www.fold3.com
PRAWNE ASPEKTY PROWADZENIA BADAŃ PROWENIENCYJNYCH Prowadzenie badań proweniencyjnych traktować jednak należy nie tylko w kategorii dobrych praktyk, ale, przede wszystkim, jako działanie, do którego obligują muzealników zapisy prawa krajowego i międzynarodowego. Na gruncie rodzimego prawodawstwa regulację o charakterze ogólnym wprowadza Ustawa z dnia 21 listopada 1996 r. o muzeach (Dz.U. 1997 nr 5 poz. 24). Artykuł 34 nakłada na muzealników obowiązek przestrzegania norm etyki zawodowej, a zwłaszcza zakazuje podejmowania działań na szkodę muzeum2. Brak czy zaniechanie w dziedzinie badań proweniencyjnych mogą mieć negatywne skutki dla macierzystej placówki, co zostało omówione szczegółowo na wstępie. Normy etyki zawodowej skodyfikowane zostały przez Kodeks Etyki ICOM dla Muzeów. Kodeks ten wprowadza pojęcie należytej staranności, definiując ją jako: „Powinność podejmowania zawsze wysiłku w celu ustalenia faktycznego stanu rzeczy przed podjęciem decyzji, a szczególnie podczas badania źródła i historii przedmiotu oferowanego do nabycia lub użytkowania”. Dokument określa obowiązek staranności w ustalaniu pochodzenia zabytku. Przestrzega również przed nabywaniem obiektu bez uprzedniej weryfikacji jego pochodzenia. Zwraca także uwagę, że pozyskanie niezgodnie z prawem mogło mieć miejsce w innym kraju niż ten, w którym
znajduje się muzeum, oraz sygnalizuje ewentualność, że dzieło sztuki mogło zostać wywiezione z danego kraju niezgodnie z prawem. Co najważniejsze, kodeks nakłada na muzealników obowiązek badania proweniencji dzieła sztuki: „Niedopuszczalne jest nabycie, przyjęcie darowizny, wypożyczenie lub dokonanie wymiany jakiegokolwiek przedmiotu lub okazu, jeżeli nie ma pewności, że jego własność wynika z ważnego tytułu. Przewidziany w prawie dowód własności w jednym kraju nie przesądza ważnego tytułu prawnego gdzie indziej (…). Przed pozyskaniem przedmiotu lub okazu do zbiorów proponowanego w drodze umowy sprzedaży, darowizny, zamiany, wypożyczenia albo spadku należy uczynić wszystko, aby uzyskać pewność, że nie został on sprzecznie z prawem pozyskany w kraju jego pochodzenia (lub z nielegalnie z niego wywieziony) albo z jakiegokolwiek kraju tranzytu, w którym mógł korzystać z prawnego tytułu własności (włącznie z krajem w którym znajduje się muzeum). Z tego względu obowiązkowe jest ustalanie pełnej historii przedmiotu lub okazu od chwili jego odkrycia lub wytworzenia”3. Szczególnej uwadze poleca ICOM zabytki archeologiczne, wskazując, że nabywanie zabytków pochodzących z nielegalnych wykopalisk nie powinno mieć miejsca W artykule 2.4. stwierdza się: „Muzea nie powinny pozyskiwać przedmiotów, gdy zachodzi powód do podejrzenia, że ich wydobycie pociągnęło za sobą samowolne, nienaukowe lub umyślne zniszczenie albo uszkodzenie pomników, stanowisk archeologicznych lub geologicznych względnie gatunkowego lub naturalnego środowiska. Pozyskanie jest również niedopuszczalne, jeśli o wydobyciu przedmiotu nie zostali powiadomieni właściciel lub posiadacz nieruchomości, a także właściwe organy prawne lub rządowe”4. PRÓBA DIAGNOZY STANU FAKTYCZNEGO W DZIEDZINIE BADANIA POCHODZENIA ZBIORÓW Przy okazji Konferencji Waszyngtońskiej ds. mienia z czasów Zagłady (Waszyngton, 3 grudnia 1998 r.) sformułowano zasady odnoszące się do szczególnej grupy zabytków, a mianowicie dzieł sztuki skonfiskowanych przez nazistów. Polska, będąc sygnatariuszem tego dokumentu, zobowiązała się do wdrożenia zawartych w nim zasad na rodzimym gruncie muzealnym. Chodzi tu przede wszystkim o deklarację identyfikacji i publikacji dzieł sztuki zarekwirowanych przez okupacyjne władze niemieckie5. W naszym kraju, gdzie konfiskata i rabunek dzieł sztuki osiągnęły w czasie II wojny światowej masową skalę, problem ten funkcjonuje głównie za sprawą przemieszczeń dokonywanych przez Niemców pod koniec wojny oraz w wyniku powojennej zawieruchy. Do tej pory dzieła sztuki utracone przez jedno muzeum w czasie II wojny światowej odnajdują się w innej placówce na terenie kraju. Po ogłoszeniu zasad konferencji waszyngtońskiej na świecie badania proweniencyjne zyskały na znaczeniu. W Polsce w jej wyniku utworzono zespoły rządowe do badania proweniencji. 21 października 2009 r. Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, w nawiązaniu do postanowień konferencji waszyngtońskiej na temat dzieł sztuki skonfiskowanych przez nazistów, powołał Zespół ekspertów do spraw badań proweniencyjnych w muzeach polskich w zakresie mienia pożydowskiego. Owocem tego były stosowne rekomendacje opublikowane w serwisie internetowym NIMOZ6. Muzeum Narodowe w Warszawie, świadome skali problemu, powołało zaś stanowisko specjalisty ds. badania proweniencji zbiorów. Nota bene jest to
Odwrocie Portretu Emilii Czarnowskiej Jana Kantego Hruzika z kolekcji Muzeum Narodowego w Kielcach; widoczna m.in. pieczęć okrągła z napisami: „POLSKIE TOWARZYSTWO KRAJOZNAWCZE – Oddział Kielecki” farbą (tusz) fioletową; papierowa nalepka z napisem czarnym atramentem „No Inw./474.”, co odpowiada numeracji przedwojennego inwentarza PTK; papierowa kartka z napisem odnoszącym się do osoby portretowanej
jedyne muzeum w całej Europie Środkowo-Wschodniej, które dostrzegło potrzebę zatrudnienia osoby odpowiedzialnej za badanie pochodzenia zabytków. Należy jednak uczciwie przyznać, że jest jeszcze wiele do zrobienia, zarówno na niwie badawczej, jak i w sferze mentalności. Jednocześnie należy podkreślić, że postęp digitalizacji kolekcji artystycznych i archiwaliów z nimi związanych uzbraja współczesnych badaczy w nieosiągalne dotąd narzędzia prowadzenia pracy, czyniąc zajęcie to tyleż efektywnym co fascynującym. PRZYPISY 1
2
3
4 5 6
7
Za: Kodeks Etyki ICOM dla Muzeów,http://icom.museum/fileadmin/user_upload/pdf/Codes/poland.pdf [dostęp: kwiecień 2015]. http://www.wilanow-palac.art.pl/dokumenty_do_dziejow_wilanowskiej_nieruchomosci_ziemskiej_t_1.html [dostęp: kwiecień 2015]. http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU19970050024 [dostęp: kwiecień 2015]. Ibidem. Ibidem. http://nimoz.pl/upload/Badania_proweniencji/Zasady_Konferencji_Waszyngtonskiej.pdf [dostęp: kwiecień 2015]. http://nimoz.pl/upload/Badania_proweniencji/Wskazowki,artykul_z_Muzealnictwa_53_2012.pdf [dostęp: kwiecień 2015].
Katarzyna Zielińska Absolwentka historii sztuki na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. W latach 2008–2013 pracownik Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Warszawie, w latach 2013–2014 zatrudniona na stanowisku Specjalisty ds. Badania Pochodzenia Zbiorów, od 2014 r. pracownik Wydziały Strat Wojennych w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Zajmuje się prowadzeniem spraw restytucyjnych ze szczególnym uwzględnieniem Rosji i krajów rosyjskojęzycznych.
33
Votive Stained-glass Windows in the Environs of Koszalin
Five village churches in the post-war Koszalin poviat (county), apart from many other precious objects, featured real pearls of stained-glass window art – unique Renaissance votive stained-glass windows from the 16th and early 17th century. In the years 1933–1934 the Słupsk artist Rudolf Hardow recorded a total of 43 stained glass windows in a detailed inventory that he was making. In comparison to other regions of the Pomerania province of those times, he thought the number was insignificant, and similarly considered the number of churches where they featured low. In his extensive, three-volume catalogue describing stained-glass windows, which has fortunately remained intact in its entirety, and in the nearly 800 coloured drawings he made of them - of which only a few dozen are extant, he recorded the state of Pomeranian stained glass, included detailed descriptions, measurements, often dates of origin, and finally recorded the genealogical data of the founders of these windows and their families. The comparison of Hardow’s work with the present state shows that about 1/3 of the stained-glass windows from the area under discussion were lost. In spite of such significant depletion, they still comprise an important, priceless set of Pomeranian stained-glass artifacts.
Krystyna Rypniewska
Wotywne witraże z okolic Koszalina
Strzepowo, kościół pw. św. Andrzeja Boboli, zachowany witraż ze sceną Chrztu Chrystusa, fot. Romuald Długosz
N
a obszarze powiatu koszalińskiego zachowało się do dziś wiele zabytkowych budowli sakralnych, a pośród nich także duża liczba wiejskich kościołów1. We wsiach położonych w pasie nadmorskim znajdują się zwykle średniowieczne, gotyckie ceglane budowle z XIV–XVI w. charakterystyczne dla obszaru Niżu Bałtyckiego oraz świątynie neogotyckie wznoszone w XIX w. i na początku XX stulecia z kamienia polnego i cegły. Nieco bardziej na południe od wybrzeża spotykamy także szachulcowe XVIII-wieczne kościółki o typowej konstrukcji słupowo-ryglowej wypełnionej pobielonymi polami. Część świątyń zachowała swój pierwotny kształt architektoniczny bez zmian, inne – zwłaszcza te najstarsze, gotyckie – zostały w ciągu wieków przebudowane, pewna liczba nie przetrwała skutków II wojny światowej i została już po jej zakończeniu rozebrana2. W wielu z tych budowli, które istnieją do chwili obecnej, zachowały się również witraże montowane w oknach prezbiteriów i naw bocznych. Pośród nich większość stanowią XIX-wieczne barwne szklane kompozycje okienne oraz witraże z początków XX w. Znacznie mniej – i to tylko w trzech wiejskich kościołach – przetrwało szkieł nowożytnych. Są nimi niewielkie renesansowe witrażyki wotywne z XVI i z początku
34
XVII w. umocowane w polach okien kościołów w Łeknie, Osiekach i Strzepowie, stanowiące wspaniały przykład pomorskiej sztuki witrażowej. Gdy sięgamy do historii ostatnich stu lat tych unikatowych dzieł sztuki, okazuje się, że w stosunku do stanu, jaki odnotowano na początku lat 30. XX w., mimo pewnych strat, nadal liczba witraży jest znacząca, a w przypadku samego tylko gotyckiego kościółka w podkoszalińskim Łeknie wręcz zaskakująco duża. W oszacowaniu zniszczeń omawianych tutaj nowożytnych witraży bezcenny okazuje się archiwalny materiał dokumentacyjny opracowany przez Rudolfa Hardowa, pomorskiego artystę, którego los związał z przedwojennym Słupskiem. Z życiem i twórczością Hardowa szeroko zapoznała nas w swoich publikacjach Isabel Sellheim, słupszczanka z urodzenia oraz wielka propagatorka dziejów i dziedzictwa kulturowego ziemi słupskiej3. Rudolf Hardow urodził się w 1878 r. w chłopskiej rodzinie od pokoleń osiadłej w miejscowości o nazwie Lübbersdorf, położonej w okolicach Friedlandu, na terenie dawnego Wielkiego Księstwa Mecklenburg-Strelitz. Od najmłodszych lat kształcił się w zawodzie nauczyciela; najpierw w szkole i seminarium dla nauczycieli w Mirow, potem w Królewskiej Szkole Sztuk w Berlinie. Po uzyskaniu stosownych uprawnień i po pierwszych krótkich doświadczeniach zawodowych podjął ostatecznie, w 1907 r., pracę w słupskiej Średniej Szkole Żeńskiej, gdzie zatrudniono go najpierw na stanowisku nauczyciela rysunku, a wkrótce także nauczyciela prac ręcznych. Od tego czasu przez trzy kolejne dziesięciolecia związał swoje życie i najbliższej rodziny ze Słupskiem. Mieszkał tu i tworzył, pracował jako pedagog i jako artysta. W swojej rysunkowej twórczości inspirował się pomorską architekturą miast i wsi, a także pejzażem oraz dokumentował na różny sposób tamtejsze zabytki sztuki, historii, etnografii. Niezwykle aktywnie uczestniczył w życiu kulturalnym Słupska, m.in. jako prezes Miejskiego Stowarzyszenia Sztuki, nade wszystko szczególnie poświęcił się utworzeniu miejskiego muzeum regionalnego. Swoją niestrudzoną pracę zmuszony był przerwać w 1937 r. z powodu choroby, a po przejściu na emeryturę przeniósł się w rodzinne strony do Mirow. Zmarł w roku 19464. Dla obecnie prowadzonych szeroko zakrojonych badań nad witrażownictwem Pomorza Zachodniego w obszarze dawnego Hinterpommern podstawowe znaczenie ma jednak inne mało znane dzieło Rudolfa Hardowa, które niewątpliwie przerasta wszystkie pozostałe jego dokonania. Chodzi mianowicie o niezwykłą, bezcenną dokumentację pomorskich zabytkowych witraży. Słupski rysownik i pedagog uwiecznił w formie opisowej i rysunkowej około 800 witraży nowożytnych z XVI i XVII w., które zachowały się w wiejskich kościołach dawnej prowincji Pomorze. Tę ogromną pracę inwentaryzacyjną wykonał w latach
1933–1934 na zlecenie ówczesnego Landesmuseum w Szczecinie5. W wyniku żmudnej, wykonywanej z niezwykłym zaangażowaniem i poświęceniem, dokumentacji opisowej powstały trzy obszerne tomy maszynopisu pod wspólnym tytułem „Witrażownictwo na Pomorzu”6. Zostały oznaczone przez autora jako: „Band I. Ostpommern” (obszar dawnej rejencji koszalińskiej), „Band II. Westpommern” (dawne Pomorze Przednie) oraz „Band III. Mittelpommern” (obszar złożony z dawnych powiatów Cammin, Greifenberg, Pyritz, Saatzig, Regenwalde, Naugard i Greifenhagen). Każda z ponad stustronicowych części zaopatrzona jest w bibliografię, indeks nazwisk oraz indeks miejscowości. Tom pierwszy poprzedza trzyczęściowy wstęp z krótkimi rozdziałami, zatytułowanymi kolejno: „Wiadomości ogólne o witrażownictwie”, „Technika witrażowa”, „Witrażownictwo na Pomorzu Wschodnim”, zawierającymi ogólne uwagi Hardowa, które świadczą o jego dużej wiedzy w tej dziedzinie7. Kiedy bierzemy w ręce to unikatowe dzieło, już na pierwszej stronie zauważamy odręczną korektę autora odnoszącą się do zakresu opracowania. Pierwotne brzmienie tytułu „50 Jahre Strachomino, kopia witraża wykonana przez R. Hardowa, fot. Beata Glasmalerei in Ostpommern 1575–1625” Hardow zastąpił inZgodzińska, Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku, nr. inw. nym: „Die Glasmalerei in Pommern”8. Na ten trzytomowy kataMPŚ/S/2249 log – szczęśliwie w całości zachowany do dziś – złożyła się ogromna praca w terenie; najpierw krótkie tygodniowe rowerolaty zupełnie nieoczekiwanie inne zaginione kopie witraży wywe wyprawy od jednego wiejskiego kościółka do drugiego, pokonane przez Hardowa ujrzały światło dzienne. Pojawiły się na tem dłuższe wyjazdy w ramach nauczycielskiego urlopu9. Systematycznie, krok po kroku, powstawał w ten sposób pisany rynku antykwarycznym i trafiły do Muzeum Architektury we inwentarz nowożytnych witraży, zawierający krótką historię Wrocławiu celem dokonania ekspertyzy. Były to arkusze dokuposzczególnych kościołów, szczegółową charakterystykę mentujące witraże kościelne z dawnych powiatów: stargardzszkieł, lokalizację witraży w świątyni, ich wymiary, opis, inkiego, gryfińskiego, nowogardzkiego i powiatu Randow na nieskrypcje, kolorystykę, dane genealogiczne dotyczące fundatogdysiejszym Vorpommern. Niestety wkrótce ofertę sprzedaży rów i ich rodzin, czasem ocenę stanu zachowania, niekiedy odwycofano, a ta część spuścizny Hardowa zniknęła ponownie. nośniki bibliograficzne. Jednak pełna dokumentacja HardoSzczęśliwie jednak we wrocławskim Muzeum Architektury powa, o czym już wspomniano, składała się nie tylko zostały fotografie tych tablic, pierwotnie należących do z katalogu pisanego, ale także z barwnych tablic muzeów pomorskich12. Pomimo braku większości rysunków dzi– rysunkowych kopii oryginalnych szkieł, wysiaj nadal dysponujemy dużą częścią oprakonywanych na papierze techniką tuszu cowania słupskiego artysty – całością ini gwaszu w skali 1:1, wiernie oddających wentarza opisowego i kilkudziesięcioma oryginał – jego kompozycję, inskrypcje, rysunkowymi kopiami witraży – doprawkolorystykę. Artysta miał ich wykonać dy niezwykłym materiałem archiwalokoło 800 jako ilustracje do części opinym dotyczącym pomorskich nowożytsowej. nych szkieł, źródłem, które jest wierTablice rysunkowe z kopiami winym i szczegółowym zapisem ich stanu traży niestety nie przetrwały w całości, sprzed niemal stu laty. Istotne zatem dla ich większość przepadła. Przed wojną, badań nad pomorskim witrażownictwem tuż po wykonaniu, zakupione zostały jest porównanie dokumentacji Hardowa przez muzea m.in. w Szczecinie, Słupsku, z obecnym stanem zachowania tej grupy Greifswaldzie oraz muzea regionalne szkieł, co pozwala na określenie stopnia w Szczecinku, Lęborku, Koszalinie, zaistniałych zniszczeń, prześledzenie hiDemmin, Anklam. Potwierdza to zachoOsieki, kościół pw. św. Antoniego Padewskiego, storii omawianych witraży, a także na wana odręczna notatka Hardowa zakopia witraża wykonana przez R. Hardowa, szczegółowe opracowanie tych wyjątkowierająca wykaz części zakupionych fot. Beata Zgodzińska, Muzeum Pomorza wych dzieł z punktu widzenia historii barwnych kopii oraz stempel na odwroŚrodkowego w Słupsku, nr. inw. MPŚ/S/ 2248 sztuki protestanckiej, uwzględniające ciu jednej z zachowanych tablic o treści: ikonografię, warsztaty, datowania, fun„Biblioteka Muzeum w Koszalinie” 10. Brak niestety innych dokumentów i informacji na temat kolejdacje, technikę. Zachowana dokumentacja to wreszcie bezcennych miejsc, do których mogła trafić pozostała ogromna liczba ne źródło dla ich konserwacji i rekonstrukcji. tablic. Do niedawna wiadomo było jedynie o zachowanych koNa obszarze obecnego powiatu koszalińskiego znajdują się piach witraży pozostających w posiadaniu Pommersches Landziś trzy kościoły, w których przetrwało łącznie 27 renesansodesmuseum w Greifswaldzie, kilku będących w rękach prywatwych wotywnych witraży z XVI i początku XVII w., dekorowanych nych i znaczącej liczbie 51 niedawno odnalezionych w Muzeum motywami heraldycznymi, biblijnymi przedstawieniami figuralPomorza Środkowego w Słupsku11. Tymczasem przed kilku nymi, niekiedy także ze scenami świeckimi. Są to niewielkie
35
barwne kompozycje o kształcie kolistym lub prostokątnym, na straty wojenne i późniejsze zniszczenia, niezwykle cieszy. Po malowane kolorowymi emaliami i zawierające inskrypcje poporównaniu stanu obecnego z zapisami katalogu – poza różną świadczające fundacje znanych pomorskich rodów szlachecliczbą szkieł – stwierdzamy ponadto ich wtórne rozmieszczenie kich. W porównaniu ze szkłami odnotowanymi przez Hardowa i to nie tylko w konkretnych oknach, ale też wtórną kompozycję w latach 30. XX w. liczba ta wydaje się nadal znacząca, pomimo w polu każdego z nich. Jest to najpewniej wynikiem powojennej pewnych strat poniesionych w wyniku II wojny światowej oraz konserwacji witraży, o czym świadczy m.in. obecność jednego zniszczeń po jej zakończeniu. W pierwszym tomie katalogu szkła współczesnego stylizowanego na historyczne. W przypadoznaczonego jako „Ostpommern” i w krótkim wprowadzeniu do ku witraży z Łekna Hardow już wtedy oszacował dokonane alfabetycznego wykazu miejscowości powiatu Koszalin (Kreis zniszczenia; w dobrym stanie i zachowanych w całości było Köslin) Hardow napisał: „Liczba kościołów, w których zachowa13 witrażyków, uszkodzonych 11. Dzisiaj oprócz śladów zabieły się witraże w tym powiecie, jest nikła, tak jak nikła jest sama gów konserwatorskich na zachowanych szybkach zauważamy liczba witraży. Zachowało je tylko 5 kościołów wiejskich: Bast brak dwóch witraży: jednego ze sceną Chrztu Chrystusa, drugie(Łekno), Strachmin (Strachomino), Stripow (Strzepowo), Wusgo z wyobrażeniem snu Jakuba16. Neogotycki kościół w Strzepowie zachował nowożytne wiseken (Osieki) i Sorenbohn (Sarbinowo) (….) z 43 witraży zachotraże niemal w całości. Do chwili obecnej przetrwały tam cztewanych w całym powiecie, na Bast (Łekno) przypada 24. Także ry okrągłe szybki z początku XVII w., niegdyś istniejący uszkotutaj w czasie ostatnich 50 lat wiele przepadło, wiele zostało dzony fragment zaginął. Przedstawiają sceny biblijne: chrzest uszkodzonych i zniekształconych, tak więc o większości witraży Chrystusa, Dawida przed Goliatem, Daniela w jaskini lwa, jetylko jako o resztkach można mówić”13. Dzieło Hardowa, jak widzimy, poza zapisem inwentaryzaden mieści herb rodu von Kameke i von Massow. Zostały cyjnym podejmuje także w pewnym zakresie problematykę przeniesione ze starego kościoła istniejącego tu wcześniej – ochrony zabytków. Uwagi na ten temat autor zapisywał prawdopodobnie średniowiecznej świątyni – i umieszczone w oparciu o wcześniejsze opracowania z lat 80. XIX w., m.in. wtórnie w wieży obecnej, XIX-wiecznej budowli, w przeszkloówczesne inwentarze, które obok zabytków architektury nym nadprożu drzwi głównych. W katalogu Hardow zapisał uwzględniały również obiekty sztuki wraz z witrażami. m.in.: „Kościół jest nowy tak samo wieża. W oknie nad zachodPierwszym z kościołów powiatu koszalińskiego odnotowanimi drzwiami wieży są 4 okrągłe witraże i jeden we fragmennym w katalogu Hardowa jest gotycka świątynia w Łeknie i jej cie przeniesione z okien starego kościoła. Puste miejsca witraże, stanowiące zespół renesansowych szkieł z umieszczowskazują na inne, obecnie utracone”17. Ten dziś nieistniejący, wówczas zachowany we fragmencie, opisał następująco: nymi datami w inskrypcjach niektórych kompozycji: 1577, 1578, „a. Zachodnie drzwi wieży. U dołu: Mała okrągła szybka 1590. Na jednym tylko witrażu widniała data 1644. Szczegółowy o średnicy około 8 cm (….) przedstawienie sceny nie jest zaopis każdego ze szkieł poprzedza wstęp, w którym autor w kilku chowane, tylko inskrypcja: Anno 1598 ist Dauidt eggert gezdaniach przybliża historię kościoła, następnie przytacza literastorben”18. O innym witrażu napisał: „c. Zachodnie drzwi wieży. turę z lat 1886 i 1889, a za nią ówczesną liczbę witraży w Łeknie. Trzeci po prawej. W okrągłej szybce o średnicy ok. 14 cm Na witrażach tej świątyni – będącej za czasów biskupa Kaziprzedstawienie Dawida przed Olbrzymem Goliatem. mierza IX kościołem dworskim – w napisach uwieczniono Podpis: Davidt Eggert 1609. Być może ten David Egnazwiska członków dworu biskupio-książęcego, pagert jest synem Davida Eggerta z witraża a. Strzestorów okolicznych wsi i nazwiska fundatorów powska kronika kościelna, która rozpoczyna szlacheckich. Według cytowanych przez Hardosię dopiero w 1657 roku, donosi, że David Egwa Hannckego i Böttgera w kościele znajdogert zmarł w 1665 roku. Mógłby wchodzić wało się wówczas 30 witraży umieszczow rachubę jako fundator”19. nych po pięć w sześciu oknach14. Hardow tymczasem odnotowuje tam 24 szkła, Trzecim kościołem omawianego obpodając: lokalizację okien w kościele, szaru, w którym przetrwał tylko jeden rerozmieszczenie witraży w każdym nesansowy witraż – pochodzący z około z okien, stan zachowania szkieł, ich wy1600 r. – z najpierw czterech, a później miary, opis, kolorystykę, inskrypcje, tylko dwóch istniejących przed wojną, czasem też informacje genealogiczne jest gotycka świątynia w Osiekach. Tam dotyczące fundatora i jego rodziny. Hardow zastał je już wówczas w złym Pierwszy z witraży opisał następująco: stanie, zapisując: „W jednym z okien tej „a. okno północne u góry. Witraż znieczęści ściany południowej są 2 stare kształcony: brakuje podpisu i górnej częszklane malowidła wprawdzie jeszcze zaści. W leżącym prostokącie o szerokości chowane, ale tak mocno zwietrzałe i dale17 cm i wysokości 13,5 cm pośrodku stoi ce uszkodzone, że nazwiska fundatorów nie anioł, który przed sobą trzyma herb. Herb są możliwe do ustalenia”20. Opisał czytelne jeszcze wtedy, podobne sobie sceny na obu pokazuje w niebieskim polu żółtą ośmioraszybkach – jednej prostokątnej, drugiej okrągłej mienną gwiazdę. Po obu stronach stoją wąskie – jako przedstawienie rycerza na koniu i stojącej ozdobne paski”15. W taki sposób – mniej lub bardziej szczegółowo – autor opisał pozostałe kompozycje. obok kobiety podającej mu napój w kielichu21. Do dziś zachował się tylko jeden okrągły witrażyk, Dzisiaj po upływie bez mała stu lat stwierdzadrugi o kształcie prostokątnym nie istnieje. my w kościele obecność 23 witraży, w tym Łekno, kościół pw. św. Jana Chrzciciela, 22 oryginalnych, a więc niemal wszystkich od- zachowany witraż z herbem szlacheckim, Pomimo złego stanu zachowania przedstafot. Romuald Długosz wienie jest nadal czytelne, a autentyczność notowanych przez Hardowa, co, zważywszy
36
Przypisy zniszczonego oryginału potwierdza 1 nie tylko opis Hardowa, ale i dwie Artykuł jest kolejną publikacją w ramach projektu pt. „Witrażownictwo Pomorza Zachodbarwne papierowe kopie szkieł zaniego/Hinterpommern” realizowanego pod chowane w słupskim muzeum22. To patronatem Muzeum Narodowego w Szczecinie i Akademii Bałtyckiej w Lubece. Koordynatorem doprawdy niezwykły i bezcenny maprojektu jest dr Dariusz Kacprzak z Muzeum teriał dokumentacyjny dla konserNarodowego w Szczecinie. W tym miejscu wacji i ewentualnej rekonstrukcji składam szczególne podziękowania Elżbiecie Gajewskiej-Prorok z Muzeum Narodowego we zniszczeń. Wrocławiu za cenne wskazówki przy pracach W dwóch pozostałych kościonad niniejszym tekstem. Omawiane w artykule łach powiatu koszalińskiego wykościoły znajdują się w granicach obecnego powiatu koszalińskiego, przed 1945 r. istniały mienionych przez Rudolfa Hardowa w granicach Kreis Köslin. 2 jako tych, w których znajdują się Krystyna Rypniewska, Przewodnik po zabytkach powiatu koszalińskiego, Koszalin 2015, nowożytne szkła: w Sarbinowie tekst niepublikowany, Archiwum Starostwa i Strachominie, witraże się nie zaPowiatowego w Koszalinie. 3 chowały. W Strachominie nie przeIsabel Sellheim, Słupsk i Pomorze w rysunku i grafice Rudolfa Hardowa, katalog wystatrwał sam kościół. Został rozebrawy, Kluki maj–czerwiec 2006, Słupsk 2006, ny po wojnie, w latach 70. XX w. Muzeum Pomorza Środkowego; Taż, Rudolf Katalogowi słupskiego artysty Hardow. Słupsk i Pomorze w rysunku i grafice, Słupsk 2008, Muzeum Pomorza Środkowego; zawdzięczamy więc dzisiaj szcze- Osieki, kościół pw. św. Antoniego Padewskiego, Beata Fekecz-Tomaszewska, Rudolf Hardow witraża wykonana przez R. Hardowa, gółową wiedzę o utraconych witra- kopia (1878–1946). Niestrudzony miłośnik witraży, fot. Beata Zgodzińska, Muzeum Pomorza Środkowego w: Beata Fekecz-Tomaszewska, Magda Ławicżach sarbinowskiego kościoła, je- w Słupsku, nr. inw. MPŚ/S/ 2247 ka (red.), Nie tylko art déco. Sztuka witrażowa dynie tę opisową, ponieważ tablice w okresie międzywojennym, Kraków–Legnica z barwnymi rysunkowymi kopiami 2014, Stowarzyszenie Miłośników Witraży Ars Vitrea Polona. z tego właśnie kościoła przepadły. Z zachowanej dokumentacji 4 Isabel Sellheim, op. cit., 2006, s. 5–14. dowiadujemy się o istniejących tam w latach 1933–1934 sied5 Isabel Sellheim, op. cit., 2006, s. 14; Isabel Sellheim, op. cit., 2008, s. 15. Autorka miu witrażach: sześciu okrągłych o średnicy 12,5 cm z lat podaje tę informację za Joachimem Hardowem, synem artysty. 6 Rudolf Hardow, Die Glasmalerei in Pommern, kopia maszynopisu, zbiory 1596–1600, przedstawiających motywy heraldyczne pomorprywatne. 7 skiej szlachty von Damitz, von Below, von Ramel i ze sceną Ibidem, s. 1–6. 8 Ibidem. Ukrzyżowania na witrażu wschodniego lewego okna prezbite9 Isabel Sellheim, op. cit., 2008, s. 16, B. Fekecz-Tomaszewska, op. cit., s. 261. rium oraz jednym zupełnie wyjątkowym – największym roz10 Rudolf Hardow, Wykaz tablic zakupionych przez wymienione muzea, kopia ręmiarami (51cm x 34 cm) i najstarszym (pocz. XVI w.) w całej rekopisu, zbiory prywatne. Informacja o tym, że rysunek witrażyka ze Strachomina (MPŚ/S/2249) pochodzi z dawnych zbiorów koszalińskiego muzeum przekazana jencji koszalińskiej, który prawdopodobnie ufundowany został została przez Beatę Zgodzińską z Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku. przez wiernych po śmierci biskupa Martina Caritha dla upa11 Isabel Sellheim, op. cit., 2006 s. 15, s. 21. Przeprowadzona w 2014 r. przez autorkę miętnienia jego służby w Kołobrzegu. Wspomniane witraże zoniniejszego artykułu kwerenda w Muzeum Narodowym w Szczecinie w celu odnalezienia innych rysunków Hardowa nie przyniosła rezultatu. Negatywną odstały przeniesione do nowego, XIX-wiecznego kościoła w Sarpowiedź dały także jak dotąd poszukiwania w muzeum w Szczecinku i Darłowie. 12 binowie ze starego kościółka w Gąskach (Funkenhagen)23. Barbara Fekecz-Tomaszewska, op. cit., s. 265. 13 Rudolf Hardow, op. cit., t. 1, s. 52–53. Ostatnim z tej grupy kościołów była świątynia w Stracho14 Hanncke, „Baltische Studien”, Jg 36, 1886, s. 366; Ludwig Böttger, Die Bau-und minie. Nieistniejącą już średniowieczną budowlę wzniesiono Kunstdenkmäler des Regierungs-Bezirks Köslin, Bd.1, Heft 1, Stettin 1892, s. 9; z cegły i dobudowano do niej drewnianą wieżę. Podczas rePo wojnie próbę opracowania witraży z Łekna podjęła Rita Scheller. (R. Scheller, Familienwappen auf den Fenster pommerscher Dorfkirchen - dargestellt am montu kościoła, który przeprowadzono około 1870 r., przełoBeispiel Bast/Kreis Köslin, „Pommern. Kunst. Geschichte. Volkstum”, H. 2, 3, 4, żono znajdujące się w prezbiterium cztery witraże ze starych 1986. 15 okien w nowe, umieszczając po dwa szkła w dwóch wschodRudolf Hardow, op. cit., s. 55. 16 Ibidem, s. 62, 64. nich oknach24. Były to okrągłe witrażyki z początku XVII w., 17 Ibidem, s. 68. 18 o średnicy 14 cm, z herbami rodów szlacheckich: von Damitz, Ibidem, s. 68. 19 Ibidem, s. 68. von Kameke i von Schimonske. W przypadku tego kościoła 20 Ibidem, s. 73. szczęśliwie przetrwała też jedna barwna rysunkowa kopia 21 Ibidem, s. 73. 22 szybki, przechowywana dziś w zbiorach Muzeum Pomorza Barwne kopie witrażyków osieckich znajdują się w Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku (nr. inw. MPŚ/S/2247 i MPŚ/S/2248). Środkowego w Słupsku, oznaczona na malowanym arkuszu 23 Rudolf Hardow, op. cit., s. 69–70. identycznie jak w opisie katalogowym jako 2c25. 24 Ibidem, s. 66. 25 Na obszarze przedwojennego powiatu koszalińskiego RuKopia witrażyka ze Strachomina znajduje się w zbiorach muzeum słupskiego (nr. inw. MPŚ/S/2249). dolf Hardow w latach 1933–1934 odnotował istnienie 43 witraży nowożytnych z XVI i pocz. XVII w., znajdujących się w pięciu koKRYSTYNA RYPNIEWSKA ściołach. Inwentaryzacja przeprowadzona przez autorkę niniejHistoryk sztuki, zabytkoznawca. Kustosz Działu Sztuki Dawnej Muszego artykułu w 2014 i 2015 r. wykazała obecność na tym terezeum w Koszalinie. Absolwentka Konserwatorstwa i Muzealnictwa nie łącznie 27 szkieł w trzech świątyniach. Pomimo dużych strat, na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toktóre nastąpiły w ciągu ostatnich 80 lat i objęły około 1/3 tych runiu. Autorka publikacji dotyczących historii i sztuki Pomorza Środcennych dzieł sztuki witrażowej, nadal jest to zespół znaczący, kowego, m.in. monografii Joachima Utecha. Od czterech lat realizuje warty szczególnej dbałości. W niezwykle ważnym dzisiaj zadaniu projekt badawczy „Witrażownictwo Pomorza Zachodniego/Hinterzachowania i opracowania pomorskich nowożytnych witraży pommern”. W roku 2013 odbyła staż w Fundacji i Ośrodku Badań nad podstawowym źródłem jest bezcenna dokumentacja Rudolfa Witrażami XIX i pocz. XX w. w Nadrenii Północnej-Westfalii. Hardowa – słupskiego artysty, wielkiego miłośnika witraży.
37
The Lost Museum OF THE Catholic University of Lublin. An Attempt at Reconstruction
The article is an attempt to reconstruct the collection of the pre-war Canon Jan Władziński University Museum, which was lost as a result of the pillage policy of the German occupying powers in 1939. The Museum of the Catholic University of Lublin was set up in 1932 thanks to the generous endowment of Canon Jan Władziński. The scale and character of the former collection is now reflected only in the few extant documents, above all the “List of objects compiled according to the register made by Canon Władziński in early 1934” (?), two short articles from the press and a few German filing cards made when the university property was being confiscated. The collection was not totally destroyed, which is best testified by finding four objects on 20 August 2013 in the collection of the Lublin Museum in Lublin: the painting Madonna and Child by an imitator of Govanni Salvi (also called Sassoferrato; 1609–1685), Head, a sculpture on an oak base, a wall sconce and a candelabrum. It remains to hope that the present study will contribute to the restitution of more objects from the collection of Canon Władziński.
Krzysztof Przylicki
Utracone Muzeum KUL Próba rekonstrukcji
P
rzyczynkiem do napisania niniejszego artykułu były zakrojone na szeroką skalę badania mające na celu oszacowanie strat wojennych poniesionych przez Katolicki Uniwersytet Lubelski w dziedzinie sztuki1. Rezultatem jest wydana niedawno książka oraz trwająca od 18 października do 3 listopada 2015 r. w Gmachu Głównym KUL wystawa. W jej ramach której zaprezentowane zostały cztery dzieła sztuki odnalezione podczas kwerend w Muzeum Lubelskim w Lublinie. Aranżacja wystawy stanowiła rekonstrukcję przedwojennego wnętrza Muzeum Uniwersyteckiego, dokonaną przy użyciu wielkoformatowych wydruków archiwalnych fotografii w skali 1:1. Na swoich pierwotnych miejscach zawisły restytuowane dzieła sztuki. Uzupełnieniem ekspozycji były oryginalne dokumenty, w tym nielicznie zachowane stare fotografie, spisy muzealiów, akty notarialne oraz niemieckie karty ewidencyjne.
Archiwalna fotografia wnętrza Muzeum Uniwersyteckiego, 1934 r. (?), Archiwum Pracowni Zbiorów Muzealnych KUL
II wojna światowa nad wyraz okrutnie obeszła się ze zgromadzonymi w KUL kolekcjami. Już w grudniu 1939 r. padły one łupem Niemców i do dziś uznawane są zaginione. Osobą bezpośrednio odpowiedzialną za zabezpieczenie zbiorów był dr Joseph Mühlmann, a świadkami tamtych wydarzeń dwaj pracownicy gospodarczy KUL – intendent Jerzy Stupnicki oraz woźny Władysław Dębski2. Okoliczności plądrowania uniwersytetu najlepiej ukazuje sporządzony w 1947 r. protokół z przesłuchania Ignacego Czumy, „świadka w sprawie zbrodni popełnionych przez hitlerowskich okupantów w Polsce”, w którym czytamy, że Niemcy prócz zarekwirowania zbiorów, „zniszczyli salę senacką i kancelarię z urządzeniami, portretami i sztychami”, a także „apartament rektorski, unosząc co się dało. Znikły Wilki Wywiórkow-
38
skiego z salonu ks. rektora i szereg innych obrazów oprócz urządzenia wewnętrznego itd.”3. Nie wiadomo jednak, co działo się później z uniwersyteckimi zbiorami. Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że po zabezpieczeniu muzealiów Niemcy zdeponowali je w dawnym gmachu Muzeum Lubelskiego przy ul. Narutowicza 4, nad którym przejęli nadzór już 9 października 1939 r. Taki bieg wydarzeń zdaje się potwierdzać fakt, że wśród kart ewidencyjnych dokumentujących skonfiskowane przez Niemców dzieła sztuki znalazło się także kilka sporządzonych dla muzealiów z dawnej kolekcji KUL, czy wreszcie obecność w zbiorach tej instytucji czterech zidentyfikowanych obiektów z daru ks. Jana Władzińskiego dla KUL. Kulisy postępowania okupanta względem zgromadzonych w Muzeum Lubelskim dzieł sztuki najpełniej odsłaniają odręczne Notaty Wiktora Ziółkowskiego (1893–1978), pierwszego powojennego dyrektora muzeum4. Już w pierwszych miesiącach wojny znalazło się ono na celowniku Niemców, gdyż to tu w końcu sierpnia 1939 r. ewakuowano najcenniejsze dzieła sztuki ze zbiorów Muzeum Śląskiego w Katowicach, będącego
w niemieckiej świadomości symbolem polskości tego górnośląskiego miasta. Za konfiskatę mienia odpowiedzialny był dr Franz Pfützenreiter, dyrektor Landesmuseum für das deutsche Oberschlesien w Bytomiu (niem. Beuthen)5. Z kolei w lutym 1940 r. przybyli do Lublina przedstawiciele Urzędu Gubernialnego. W ciągu miesiąca, jak zanotował Ziółkowski: „zabrano z gabinetu dyrektora trzy sztychy: dwa angielskie, jeden rosyjski. Poza tym w ciągu paru dni przychodzili urzędnicy gubernialni i wynosili przyniesione przez [siebie] walizki (2–3 razy) i plecaki (3–4 razy) z sal wystawowych i magazynów. Szczegółowej zawartości waliz nie można było sprawdzić”. Jednak w sporządzonym ad hoc protokole „stwierdzono brak 44 obrazów”, a także „porcelany niemieckiej, szkła polskiego /1 karafka i 5 kieliszków/, misy średniowiecznej mosiężnej, zegarków małych /4/ porcelany = „Rudolstadt”, zegara kaflowego wyr. lubelskiego z XVII w. i in.”. W końcu marca wyniesiono m.in. „obraz (…) niezbadanej treści” oraz „duże paczki i numizmatykę (?)”, natomiast w kwietniu „cztery skrzynie znajdujące się w bibliotece” oraz „z magazynów 2–3 kinkiety”. Nieograniczony wstęp do muzeum posiadał również Günter Mans z Berlina, sprawujący w tym czasie funkcję kierownika technicznego lubelskiego teatru miejskiego. Mans z zamiłowania gromadził wyroby z porcelany, zbroje i numizmaty. Niemcy wykorzystywali eksponaty muzealne, zwłaszcza obrazy, meble i sztychy również do dekorowania wnętrz urzędów, a nawet prywatnych kwater. Niektóre obiekty trafiały natomiast do rekwizytorni teatru. Uniwersyteckie zbiory muzealne złożono być może na pierwszym piętrze tzw. starego pawilonu Muzeum Lubelskiego, wraz z innymi przedmiotami pochodzącymi z opróżnionych budynków szkolnych i mieszkań żydowskich. Wydaje się pewne, że zgromadzone w KUL dzieła podzieliły los zbiorów Muzeum Lubelskiego, które to, jak odnotował Ziółkowski, zostały przez okupanta „uszczuplone bądź drogą zniszczenia części eksponatów, bądź przez ich wywiezienie, czy wreszcie na skutek rozproszenia eksponatów w samym Lublinie, gdzie dostały się do rąk Niemców, po ich ustąpieniu trzeba było drogą ogłoszenia w prasie miejscowej rewindykować mienie (…)”. O początkach samego Muzeum Uniwersyteckiego KUL, a także zgromadzonych w nim kolekcjach wiadomo niewiele, gdyż tylko nieliczne dokumenty z tego czasu przetrwały wojnę. Nieocenionym źródłem wiedzy na temat utworzenia zbiorów muzealnych jest zachowany w Archiwum Uniwersyteckim Wypis główny aktu notarialnego darowizny, sporządzony 30 września 1932 r. przez Ignacego Stelińskiego, notariusza Wydziału Hipotecznego Sądu Okręgowego w Lublinie6. W dokumencie tym stwierdzono stawienie się w kancelarii notarialnej ks. kanonika Jana Władzińskiego, „właściciela różnych przedmiotów o charakterze muzealnym, które gromadził i zebrał sam w ciągu swego życia” oraz ks. infułata Józefa Kruszyńskiego (1877– 1953), rektora Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, „działającego w imieniu i na rzecz tegoż Uniwersytetu”, w celu zrealizowania powziętego przez ks. Władzińskiego zamiaru darowania swojego zbioru „dla celów nauki (...) Katolickiemu Uniwersytetowi Lubelskiemu na wieczystą własność”. Wartość kolekcji oszacowano wówczas na 2911 złotych. Strony oświadczyły, „że darowizna jest uczyniona pod (...) warunkami”, które strony zobowiązały się „wzajemnie (…) ściśle wypełniać”. W myśl powyższych postanowień przedmiot darowizny stanowić miał „odrębny zbiór muzealny”, ulokowany „w jednej, a najwyżej w dwóch salach Muzeum Katolickiego Uniwersytetu Lu-
Przykładowa karta Spisu dokonanego według wykazu prowadzonego przez ks. Władzińskiego w pocz. 1934 r., Biblioteka Uniwersytecka KUL
belskiego w Lublinie, jako wieczysty depozyt imienia Księdza Kanonika Jana Władzińskiego”. Dalej wyraźnie podkreślono, że „jako taki nie może być przez Katolicki Uniwersytet Lubelski ani zmniejszany, ani zamieniany w całości lub części, ani wypożyczany, ani przekazywany komukolwiek, ani sprzedawany i w ogóle rozpraszany i musi podczas istnienia Katolickiego Uniwersytetu w Lublinie pozostawać w powyżej wymienionych salach Muzeum Uniwersyteckiego, dostępnego do zwiedzania wszystkim”. W dokumencie dookreślony został również sposób przechowywania darowanych przedmiotów. Miały one zostać „rozlokowane (...) w przygodnych szafach, komodach i gablotach”, a w przyszłości otrzymać „stosowne urządzenia muzealne”. W dokumencie notarialnym „pieczę i nadzór nad zbiorami” powierzono Rektorowi Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, który miał je „wykonywać (...) osobiście, lub też za pośrednictwem wyznaczonego przez siebie fachowego kustosza”. Początkowo pieczę tę rektor miał sprawować razem z ks. Janem Władzińskim, którego strony ustanowiły „pierwszym i dożywotnim honorowym Kustoszem”. Po jego śmierci natomiast wraz z Anielą Władzińską, a po jej śmierci – z jej córką – Janiną Władzińską. Zadbano też o to, żeby darowany „zbiór (…), oprócz stałej konserwatorskiej opieki, każdego roku podlegał sprawdzeniu co do swego stanu według inwentarza, przez osoby sprawujące nadzór i pieczę”. Na wypadek likwidacji Uniwersytetu, a co za
39
Portret króla Jana III Sobieskiego stanowiący dość nieudolne powtórzenie wizerunku tego monarchy z ryngrafem na piersi, zrabowany przez Niemców w grudniu 1939 r.; zdjęcie z niemieckiej karty ewidencyjnej będącej w posiadaniu Muzeum Lubelskiego w Lublinie
tym idzie także muzeum uniwersyteckiego, ks. Władziński zobowiązywał Radę Biskupią dla spraw Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, aby przekazać zbiór „na własność innej instytucji o charakterze naukowym lub muzealnym (...), a w braku takiej instytucji przekazać rodzinie Księdza Kanonika Jana Władzińskiego zgodnie z prawem spadkowym”. Z dokumentu wynika, że w momencie notarialnego przekazywania zbioru był on zinwentaryzowany i skatalogowany. Przedmioty oznaczone w wykazie literą A miały stać się włas nością uniwersytetu od razu, natomiast te wymienione z literą B dopiero po śmierci darczyńcy, a do tego czasu pozostawać w jego „dzierżawieniu i używaniu”. Przywołany tu we fragmentach Wypis główny realizuje w dużej części zobowiązania ks. rektora Józefa Kruszyńskiego względem ofiarodawcy, zawarte w wydanym około dwóch miesięcy wcześniej Oświadczeniu. Zamieszczona w Wypisie głównym informacja o tym, że przedmiot darowizny będzie ulokowany „w jednej a najwyżej w dwóch salach Muzeum Katolickiego Uniwersytetu w Lublinie” mogłaby nieść ze sobą pewne podejrzenie co do istnienia instytucji muzealnej w KUL przed ofiarowaniem zbiorów przez ks. Władzińskiego. Wątpliwość tę rozwiewa jedynak artykuł opublikowany na łamach „Głosu Lubelskiego” tuż przed otwarciem muzeum7. Autor jednoznacznie stwierdza, że „dzięki ofiarności ks. kan. Jana Władzińskiego, rektora kościoła po wizytkowskiego, który rejentalnie zapisał Uniwersytetowi swoje zbiory o charakterze muzealnym, Katolicki Uniwersytet w Lublinie założył początki muzeum imienia Księdza Kanonika Jana Władzińskiego”8. Relacja ta jest dla nas tym cenniejsza, że nie zachował się niestety załączony do aktu darowizny Spis
40
i katalog przedmiotów. Mając na uwadze charakter ówczesnych wykazów, domyślać się można, że ograniczał się on tylko do listy obiektów, zapewne z rozgraniczeniem na rzeczy osobiste, które – jak już wcześniej powiedzieliśmy – służyć miały ofiarodawcy do końca jego dni, oraz na przedmioty kolekcjonerskie, jakie od razu trafić miały do KUL. Z najstarszej relacji dowiadujemy się zatem, że darowizna obejmowała m.in. „takie przedmioty jak 2 sekreterki, 2 szafy gdańskie, bardzo ładny stół gdański, 9 starych zegarów, kilkanaście obrazów, zbiór tkanin i aparatów kościelnych, kilkanaście sztuk porcelany, wśród której znajdują się okazy porcelany saskiej, belwederskiej i koreckiej, kilka srebrnych przedmiotów stołowych, kilkanaście sztuk starej zbroi, kilkadziesiąt rękopisów i starych druków i cały szereg różnych drobiazgów o charakterze muzealnym”9. Tekst ten jako jedyny zawiera też informację na temat ówczesnej lokalizacji zbiorów – tj. Sali Stroynowskich (właść. Sali im. Hieronima Stroynowskiego, biskupa wileńskiego, i Waleriana Stroynowskiego, senatora, obecna sala 244 w Gmachu Głównym KUL), ufundowanej w 1931 r. przez Stanisława Stroynowskiego10. Fundację potwierdza zachowana do dziś kamienna tablica nad wejściem. Otwarcie muzeum nastąpić miało podczas inauguracji roku akademickiego, 9 października 1932 r. Dziennikarz odnotował nadto, że „godziny zwiedzania muzeum będą oznaczone w najbliższym czasie i podane do publicznej wiadomości”11. Nieoceniona wydaje się też informacja, że „Uniwersytet dołączył do tego [darowizny ks. Władzińskiego] kilkanaście rzeźb figur alabastrowych, ofiarowanych przed paru laty przez hrabinę Potulicką”12. Co zastanawiające, hojnej darowizny ks. Władzińskiego nie odnotowały czasopisma katolickie. Temu ważnemu faktowi poświęcono zaledwie jedno zdanie w opublikowanym w 1933 r. na łamach „Wiadomości Diecezjalnych Lubelskich” raporcie z działalności KUL za kadencji ks. Józefa Kruszyńskiego. Czytamy tam, że „w r. 1932, dzięki ofierze ks. kan. Władzińskiego, założono muzeum Uniwersyteckie”13. Ostatnia przedwojenna relacja na temat Muzeum Uniwersyteckiego pochodzi z 1934 r. i stanowi przedruk listu czytelnika podpisanego inicjałami M.S. do redakcji krajoznawczego czasopisma „Tęcza”14. W liście czytamy: „Zwiedzającym Lublin, tak bogaty w różne zabytki [zwracał] uwagę na mieszczące się od niedawna w gmachu uniwersytetu zbiory, które, być może, staną się zaczątkiem przyszłego muzeum”. Twórcę muzeum, ks. kan. Jana Władzińskiego, autor określił mianem „skrzętne-
Niemiecka karta ewidencyjna zrabowanego w grudniu 1939 r. mosiężnego samowara, Archiwum Muzeum Lubelskiego w Lublinie
go zbieracza pamiątek historycznych i stylowych okazów z różnych zakątków kraju”. Dalej krytycznie jednak zauważał, że zabytki „umieszczone na razie w jednej ze sal uniwersyteckiego gmachu tracą wiele na swej przejrzystości, pozwalając jednak stwierdzić swą wielką różnorodność pod względem czasu, pochodzenia i wartości”. Autor listu dość szczegółowo przytoczył wielkość poszczególnych działów zbioru, który składał się: „z numizmatyki (ok. 800 sztuk)15, różnorodnych i licznych bo aż 207 okazów tkanin, porcelany saskiej i innej, brązów (433 okazy), sreber (około 100 okazów), medali, miniatur (145 sztuk), obrazów, z których ciekawszym jest obraz cerkiewno-unicki z wieku XVII, oraz barokowe płaskorzeźby z drzewa, będące dziełem lubelskiego artysty Chołodowskiego, przedstawiające sceny Zwiastowania. W zbiorach są również zegary stojące i ścienne, kandelabry wiszące i stojące, kolekcje starej broni oraz bogaty dział mebli empirowych i z epoki Księstwa Warszawskiego, poza tym wiele jeszcze różnych, drobnych przedmiotów”. W podsumowaniu zauważył nadto, że „choć zbiory (...) nie przedstawiają może jednolitej wartości pod względem artystycznym i zabytkowym, [to] należy jednak podkreślić obywatelski czyn ks. kan. Władzińskiego, który, włożywszy wiele zapału i wytrwałości w gromadzenie opisanych przedmiotów, nie zamknął ich w swym prywatnym mieszkaniu”. Autor relacji załączył nawet czarno-białą fotografię, która dawać miała „fragmentaryczne pojęcie o zgromadzonych w Sali przedmiotach”. Z 1934 r. pochodzą także najważniejsze w kontekście historii przedwojennej kolekcji archiwalia. Są nimi: Spis dokonany według wykazu prowadzonego przez x. Władzińskiego w pocz. 1934 r.16 oraz trzy fotografie, z których jedna wykorzystana została jako ilustracja do przytoczonego wyżej artykułu w „Tęczy”. Maszynopis obejmuje 39 wtórnie ponumerowanych kart i podzielony jest na dwie prawie jednakowe części. Sądząc po odręcznych dopiskach w drugiej części dokumentu (karty 24–39), obejmujących m.in. numery porządkowe i liczbę przedmiotów, można domniemywać, że jest to oryginał, natomiast pierwsza część (karty 1–23) stanowi jego odpis, różniący się jedynie nieco zmienioną kolejnością medali. Pierwsza karta dokumentu zawiera Spis pojedynczych działów (w liczbie dziewięciu), nie zawsze jednak wyodrębnionych ze względu na temat lub rodzaj eksponatów, a raczej na miejsce ich przechowywania, często w konkretnej szafie lub serwantce – i tak dział pierwszy. to: I. Szafy z zabytkami, II. Gabloty, III. Obrazy, IV. Zegary, V. Kandelabry, wazony, statuetki, lichtarze itp., VI. Meble, VII. Meble w Sali posiedzeń Senatu, VIII. Garnitur mebli jesionowych w mieszkaniu ks. rektora, IX. Aparaty, bielizna kościelna i utensylia kościelne w zakrystii kościoła uniwersyteckiego. Dział ten podzielony był na dwie podgrupy: A. Szafy sosnowe – było ich osiem i skrywały tkaniny, rekwizyty, srebro, brązy, monety, kościelne zabytki i archiwum – oraz B. Szafy mahoniowe, tzn. „szafę w stylu Księstwa Warszawskiego” z porcelaną i fajansem, „serwantkę mahoniową” z kryształami oraz „kantorek jesionowy” ze sztychami i ilustracjami. Dział drugi obejmował Gabloty: „A. dębową, oszkloną”, mieszczącą medale i ordery, „B. hebanową”, a w niej „drobiazgi” i „C. Dębową rzeźbioną w kształcie sarkofagu”. Wyszczególniony jako samodzielny dział trzeci „Obrazy” w dalszej części spisu połączony został w jeden z działami czwartym, tj. „Zegarami A. stojącymi i B. wiszącymi” oraz piątym – „kandelabrami alabastrowymi, wazonami, statuetkami, lichtarzami itp.”, którym nadano zbiorczą nazwę: „Obrazy, dzbany, zegary”.
U góry i na dole: widok wystawy Utracone na zawsze. Przedwojenne Muzeum Uniwersyteckie im. Księdza Kanonika Jana Władzińskiego, 18 października – 3 listopada 2015, Gmach Główny KUL, fot. Tomasz Koryszko, KUL
Kolejne trzy działy mieściły natomiast meble, pogrupowane według miejsca przechowywania. Dział szósty obejmował sprzęty ulokowane w sali muzeum, dział siódmy te znajdujące się w sali posiedzeń Senatu, ósmy zaś przedmioty z mieszkania ks. Rektora. Ostatni, dziewiąty dział uwzględniał „aparaty i bieliznę kościelną w komodzie orzechowej o 4-ech szufladach w zakrystii”. W dalszej części dokumentu obiekty z szaf i serwantek zgrupowane zostały według półek i szuflad. Wszystkich uwzględnionych w spisie muzealiów było zatem przeszło trzy tysiące. Nie lada wyzwanie stanowi określenie liczby obiektów z poszczególnych kategorii, gdyż wykaz, choć sporządzony skrupulatnie, jest niestety niefachowy i niekonsekwentny. I tak, dla przykładu, wśród mebli znalazła się „Głowa, rzeźba na podstawie dębowej” i „przycisk marmurowy z gałką”, wśród sreber uwzględniono „portret na miedzi”, natomiast w brązach znalazły się: „tafla terakotowa ze starej posadzki”, „pudełko palisandrowe wykładane perłami” czy też dwa „okazy skamieniałego drzewa, wykopalisko z Tereszpola”. Pośród „Obrazów, dzbanów i zegarów” poczesne miejsce zajęły natomiast „łosiowe rogi” i „kość z ryby piły”.
41
Widok ekspozycji Utracone na zawsze, fot. Tomasz Koryszko, KUL
Malarz nieokreślony, Portret dziewczynki, olej na płótnie, nr inw.: MU KUL I-134; jedyny ocalały w murach KUL obraz z przedwojennego Muzeum Uniwersyteckiego
Aplika, XIX w., brąz złocony, pochodzi z przedwojennych zbiorów muzealnych KUL, odnaleziona podczas kwerendy w Muzeum Lubelskim w Lublinie w 2013 r.
W obliczu niemal całkowitej utraty zbiorów na skutek grabieżczej polityki okupanta, a także z powodu nieprofesjonalnie przygotowanego spisu trudno jest dziś ocenić wartość artystyczną darowanych przez ks. Władzińskiego zabytków. Podstawę do takich szacunków dają przede wszystkim trzy fotografie wnętrza muzealnego, dołączone do spisu eksponatów, oraz pięć ocalałych przedmiotów – tj. Portret dziewczynki, określony w inwentarzu jako „Główka olejna w rzeźbionej, złoconej ramie”, obraz „«Matka Boska z Dzieciątkiem», olejny, rama rzeźbiona Ludwika XVI”, „«Głowa», na podstawie dębowej”, aplika oraz lichtarz. Należy w tym miejscu zaznaczyć, że pierwszy z wymienionych obiektów zidentyfikowany został przez ks. prof. Ryszarda Knapińskiego w 1994 r. w Gmachu Głównym KUL, natomiast cztery pozostałe przez piszącego te słowa –
42
Głowa, rzeźba na podstawie dębowej, z przedwojennych zbiorów muzealnych KUL, odnaleziona podczas kwerendy w Muzeum Lubelskim
Lichtarz, XIX (?) w., blacha metalowa, z przedwojennych zbiorów muzealnych KUL, odnaleziona podczas kwerendy w Muzeum Lubelskim
podczas kwerendy przeprowadzonej w Muzeum Lubelskim w Lublinie 20 sierpnia 2013 r.17. Zupełnie nową jakość w badaniach nad przedwojenną kolekcją muzealną KUL wyznaczają niemieckie karty ewidencyjne zabytków ruchomych, przechowywane w Muzeum Lubelskim. Choć zawarte w nich dane ograniczają się zasadniczo do tytułu i wymiarów oraz krótkiego opisania przedmiotu, zdecydowanie rzadziej wymienienia dawnych właścicieli i wskazania daty konfiskaty, to dzięki dołączonym fotografiom karty te okazują się nieocenionym źródłem wiedzy na temat utraconych w czasie wojny obiektów. Na podstawie porównania niemieckiego materiału fotograficznego ze zdjęciami z przedwojennego Muzeum KUL udało się wyszukać karty dla trzech obiektów: Madonny z Dzieciątkiem, ikony Znalezienia Krzyża Świętego
oraz mosiężnego samowaru. Proweniencja czwartego przedmiotu, olejnego Portretu króla Jana III Sobieskiego, nieobecnego na żadnej z archiwalnych fotografii wnętrza muzeum, wskazana została w odpowiedniej rubryce w karcie. I tak, skojarzenie ikony z jej nieostrym odwzorowaniem na archiwalnym zdjęciu z Muzeum KUL możliwe było głównie na podstawie dość nietypowego kształtu profilowanej ramy. Informacje o pozostałych detalach zawdzięczamy karcie. Niemieccy inwentaryzatorzy w przypadku tego akurat dzieła przytoczyli dokładny opis, w którym prócz przepisania inskrypcji zidentyfikowali także poszczególnych świętych. Przy stanie zachowania, określonym jako dobry, dodali informację o „unoszonej ramie”, a także lwowskim pochodzeniu malowidła. Jako miejsce jego pierwotnego przechowywania wskazali kaplicę uniwersytecką w Lublinie, a jako datę zabezpieczenia 15 lipca 1942 r. Dzieło to zdaje się być tożsame z jedyną udokumentowaną w spisie „ikoną, za szkłem, malowidłem olejnym”, a, co za tym idzie, zapewne także „z obrazem cerkiewno-unickim z wieku XVII”, na który zwracał uwagę autor przytoczonej wyżej relacji z muzeum napisanej dla czasopisma „Tęcza”. Portret Sobieskiego stanowi natomiast nieudolne powtórzenie wizerunku tego monarchy z ryngrafem na piersi. Niemcy sklasyfikowali płótno jako „kiepską kopię, bez szczególnej wartości”, pędzla nieokreślonego malarza z XVII w. Dzięki zamieszczonemu w karcie krótkiemu opisowi dowiadujemy się o czerwonym odcieniu królewskiego płaszcza. Obraz, co ciekawe, nie figuruje w spisie eksponatów z przedwojennego muzeum. Sugerować to może, że albo pochodził z innego daru, albo był jednym z tych artefaktów, które pozostawały w dyspozycji ks. Władzińskiego aż do jego śmierci w 1935 r. Próba zidentyfikowania pozostałych obiektów oparta być musi niestety już tylko o archiwalne fotografie wnętrz, konfrontowane ze spisem. Nie sposób nie zauważyć Autoportretu Stanisława Wyspiańskiego, który jednak, jak sprostowuje inwentarz, jest tylko kopią tego dzieła (obecnie własność Muzeum Narodowego w Krakowie), wykonaną przez Władysława Barwickiego. Na ścianach ledwie widoczne są jeszcze portrety Zygmunta Augusta „w ramie złoconej, sztych”, Stefana Batorego „w ciemniej owalnej oprawie”, Adama Mickiewicza i portret gen. Henryka Dąbrowskiego „olejny, w bogato rzeźbionej ramie”. Przy tak słabej ostrości trudno jest jednak spekulować na temat ich autorstwa lub wykorzystanych pierwowzorów. Najłatwiejsze do identyfikacji są natomiast meble. Ogólny spis mebli w sali muzealnej obejmuje po wyłączeniu z niego kilku obiektów innego rodzaju 42 sztuki. Najokazalej w tej grupie przedmiotów prezentowały się: „szafa mahoniowa, oszklona z czasów Ks. Warszawskiego”, „serwantka orzechowa o 4-ech kolumnach”, „stół rzeźbiony, dębowy, gdański, z galeryjką u dołu” i „krzesło polskie, dębowe, rzeźbione, kryte adamaszkiem”. Najmniej da się dziś powiedzieć niestety na temat tkanin, najliczniej przecież reprezentowanych w zbiorze. Sądząc jednak po podpisach w wykazie eksponatów, a także w Katalogu wystawy starożytności i sztuki z 1921 r., na którą ks. Władziński wypożyczył aż 32 tkaniny, musiał być to zbiór znaczący, zawierający wiele ciekawych przykładów18. Prawdopodobnie tylko jeden obiekt z tej grupy został uwieczniony na archiwalnej fotografii, mianowicie tapiseria w typie fête galante, określona w publikacji towarzyszącej Wystawie sztuki i starożytności w 1921 r. jako „dywan krzyżykowy. Scena pasterska i rycerz na koniu”. Nie figuruje ona jednak – przynajmniej pod taką nazwą
– w przedwojennym spisie eksponatów. Na tapiserii dostrzegamy kilka postaci, w tym dwie młode dziewczęta ubrane w powłóczyste, bogato drapowane suknie. Pozostałych uczestników sceny nie sposób rozpoznać. Sporządzony w 1934 r. wykaz obiektów z daru ks. Władzińskiego jest niestety bardzo ogólnikowy. Poniekąd stanowi nawet zaprzeczenie postulowanego przez donatora tworzenia spisów obiektów zabytkowych przechowywanych w kościołach, które miały zawierać możliwie dużo danych, w tym przede wszystkim określać autora, czas powstania dzieła oraz materiał użyty do jego wykonania. Dokumentacja uzupełniona miała być o „podobizny lub fotografie” skatalogowanych obiektów. PRZYPISY 1
2
3
4 5
6
7
8 9
10
13 11 12
14
15
16
17
18
Artykuł niniejszy powstał na podstawie publikacji: Krzysztof Przylicki, Utracone na zawsze? Przedwojenne Muzeum Uniwersyteckie im. Księdza Kanonika Jana Władzińskiego, Lublin 2015, ss 72. Tematykę utraconych zbiorów KUL-u autor podejmował także na łamach „Cenne, Bezcenne, Utracone”, zob. Krzysztof Przylicki, Dzieje i charakter zbiorów artystycznych KUL, „Cenne, Bezcenne, Utracone” 2011, nr. 2, s. 10–13. Informacja o ich obecności podczas zajmowania przez Niemców zbiorów muzealnych powtarzana była w późniejszych publikacjach na temat Muzeum Uniwersyteckiego KUL, w oparciu o Oświadczenie Anny Trzebnickiej i Jerzego Stupnickiego z 3 kwietnia 1958 r., które znajdowało się w Archiwum Uniwersyteckim, zob. Jan Wiktor Sienkiewicz, Zbiory im. Olgi i Tadeusza Litawińskich, Lublin 1991, s. 134, przyp. 26; Ryszard Knapiński, Na 60–lecie Muzeum Uniwersyteckiego KUL, „Lubelskie Wiadomości Numizmatyczne” II, 1993, s. 25, przyp. 16. Aktualnie dokument uchodzi za zaginiony. Jan Ziółek (red.), Działalność Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w czasie okupacji (relacje i dokumenty), Lublin 1983, Wydawnictwo Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, s. 27. Spis dokonany według wykazu na s. 23 podaje, że w Sali posiedzeń senatu znajdowały się „krzesła wiedeńskie”, natomiast w mieszkaniu ks. rektora „fotel rzeźbiony, wyściełany; sekretera oszklona; 6 krzeseł hamburskich, jesionowych, wyściełanych; stół jesionowy; orkiestrjon; kanapka z poręczami wygiętymi”. Notaty różne Wiktora Ziółkowskiego z lat 1923–1972, WBPHŁ, sygn. 2313. Marek Meschnik, Katalog zaginionych obrazów ze zbiorów Muzeum Śląskiego w Katowicach, Bytom 1985, Muzeum Górnośląskie w Bytomiu s. 7–8. Archiwum Uniwersyteckie KUL, Zespół Przedwojenny, 1918–1939, różne zapisy fundacyjne na rzecz KUL, 1920–1938, sygn. 869. Muzeum im. Ks. Kanonika Jana Władzińskiego, „Głos Lubelski” 1932, nr 276, s. 2; por. Notaty różne Wiktora Ziółkowskiego z lat 1923–1972: Jan Władziński i jego zbiory, WBPHŁ, sygn. 2313, k. 749. Muzeum im. Ks. Kanonika…, s. 2. Ibidem. Zob. Grażyna Karolewicz, Katolicki Uniwersytet Lubelski w latach 1925–1939, w: Tejże, (red.) Katolicki Uniwersytet Lubelski w latach 1925–1939 we wspomnieniach pracowników i studentów, Lublin 1989, Katolicki Uniwersytet Lubelski, s. 54. Muzeum im. Ks. Kanonika, s. 2. Ibidem, s. 2. Rektorzy Uniwersytetu Lubelskiego. Ks. dr Józef Kruszyński, „Wiadomości Diecezjalne Lubelskie” 1933, nr 10, s. 340. M.S., Zaczątki Muzeum przy Uniwersytecie Lubelskim. List z Lublina, „Tęcza” 1934, nr 8, s. 48. Kolekcję numizmatów tworzyły monety polskie i obce z okresu od XII do XIX w. Część z nich zdeponowana została przez okupanta na Wawelu, gdzie dopiero w 1994 r. powiązano je z historyczną kolekcją ks. Jana Władzińskiego i w konsekwencji zwrócono KUL – por. R. Pieńkowski, Straty wojenne numizmatyki poniesione w latach 1939–1945 w granicach Polski po 1945 r. Raport wstępny, Poznań 2000, s. 42, poz. 45. Spis dokonany według wykazu prowadzonego przez x. Władzińskiego w pocz. 1934 r., Biblioteka KUL, rkps nr 835a, K. 39. Do momentu wyjaśnienia kwestii własnościowych muzealia pozostaną depozytem Muzeum Lubelskiego w Lublinie w zbiorach muzealnych KUL. Katalog wystawy sztuki i starożytności w Lublinie, Lublin 1921.
dr KRZYSZTOF PRZYLICKI Absolwent Kolegium Języków Obcych UŁ i historii sztuki KUL, asystent w Katedrze Historii Sztuki Średniowiecznej i Nowożytnej, kurator zbiorów muzealnych KUL. Jego zainteresowania naukowe koncentrują się na malarstwie mistrzów obcych, niemieckich wytwórniach porcelany oraz współczesnym muzealnictwie, zwłaszcza na kwestiach teoretycznych i praktycznych związanych z organizowaniem wystaw oraz nowoczesnych formach prezentacji zbiorów.
43
Destroyed or Stolen? The Losses of Private cultural property in Warsaw in the Years 1939-1945
When looking at aerial photographs of Warsaw after the war, it must be kept in mind that the majority of artworks had not been destroyed together with the city. Extant documents and numerous witness accounts unequivocally point to the fact that almost all the furnishings of private homes, including artworks and antiques, were robbed by the German occupying power. Warsaw suffered the first losses of its cultural property during the intense bombing in September 1939. About 10% of the artworks were lost then. Over the four years of the occupation, almost one third of Warsaw’s inhabitants were murdered, with the cultural property that had belonged to them first having been confiscated. Some of this property was transported to Germany. The losses reached 20–30 %. The next phase of losses to Polish culture was the result of the two months of fighting during the Warsaw Uprising. After the fall of the uprising, the German army and German officials started planned, scrupulous pillage of the entire city and then pulled down and burned the remaining buildings. Now the losses were greatest, reaching 70% of the pre-war furnishings of homes in artworks and objects with a cultural value.
Mariusz Klarecki
Zniszczone czy zrabowane? Straty w prywatnych dobrach kultury w Warszawie w latach 1939–1945
P
odczas ostatniej wojny zbiory artystyczne z warszawskich mieszkań tylko częściowo podzieliły los zrujnowanego i spalonego miasta. Dzieła sztuki były podczas okupacji dobrem wyższym, przez okupanta pożądanym i konfiskowanym. Przedstawiały wysoką wartość materialną i kulturalną. Zemsta hitlerowskich Niemiec za powstanie warszawskie skierowana została przeciw ludności oraz zabudowaniom miasta, ze szczególnym uwzględnieniem budynków i pomników o wartości historycznej. Ruchomości, w tym obiekty zabytkowe, postanowiono zrabować. Pierwsze straty w zakresie dzieł sztuki i antyków poniosła Warszawa we wrześniu 1939 r. W oblężonej ze wszystkich stron stolicy w stosunkowo niewielkim stopniu dotknęły one dzielnic położonych bezpośrednio na linii frontu, takich jak: Mokotów, Ochota czy Saska Kępa. Najbardziej intensywnie bombardowano kwartały ulic położonych wokół Dworca Głównego, okolice Marszałkowskiej i Zielnej (na odcinku pomiędzy Próżną a Królewską), budynków publicznych przy pl. Piłsudskiego oraz pl. Teatralnym, a także placu Żelaznej Bramy. Dotkliwie zniszczono ulice: Wierzbową, Nowy Świat (szczególnie w okolicach ul. Ordynackiej), Świętokrzyską (na odcinku od Mazowieckiej po Nowy Świat), Krakowskie Przedmieście, Królewską, Grzybowską, Nalewki, Elektoralną, Graniczną1. Naloty na „kwartał antykwaryczny”, znajdujący się w obrębie ulic: Mazowieckiej, Świętokrzyskiej, Nowego Światu, Krakowskiego Przedmieścia oraz Traugutta, przyczyniły się do znacznych strat dzieł sztuki i antyków w znajdujących się tam salonach antykwarycznych2. Podczas licznych bombardowań centrum Warszawy wraz z budynkami zniszczono wybitnej niejednokrotnie klasy prywatne zbiory malarstwa i rzemiosła artystycznego, jak chociażby Edwarda Natansona, Flory Neuman, Ludwika Bryndza-Nackiego, Wandy i Jana Rybińskich, Stanisława Markusa. Kilka zbiorów o szczególnym znaczeniu historycznym przepadło częściowo lub w całości w reprezentacyjnych pałacach: Przezdzieckich przy ul. Foksal, Leopolda Kronenberga przy pl. Małachowskiego, Potockich przy Krakowskim Przedmieściu oraz pałacu Janusza Radziwiłła przy ul. Bielańskiej.
44
Pasjonat oraz zbieracz rysunków i obrazów dawnych malarzy zachodnioeuropejskich Andrzej Boni w swoim mieszkaniu, w tle m.in. obraz Domenichina Święta Rodzina, fot. „As: ilustrowany magazyn tygodniowy”, 5 marca 1939, s. 14–15
Według zebranych w poszczególnych komisariatach danych, spośród 18 495 warszawskich domów tylko 2645 było nienaruszonych. Uszkodzonych zostało 13 843 budynków mieszkalnych, a zniszczonych 2007, co stanowi 14,3 procent. Z 741 784 pomieszczeń nieuszkodzonych było 538 289, uszkodzonych 103 296, natomiast całkowicie zniszczonych 100 199, czyli 13,5 procent. W I komisariacie, na Krakowskim Przedmieściu, zostało zniszczonych lub uszkodzonych 44,2 procent izb, w komisariacie X, znajdującym się przy ul. Ordynackiej, odnotowano podobne straty, sięgające 43 procent. Na najbardziej narażonej na ostrzał artyleryjski Ochocie ucierpiało 41 procent domów. W ogólnym rozrachunku straty w nieruchomościach wyniosły 10–20 procent3. Można przypuszczać, że podobnie wyglądają szacunki strat związane z dziełami sztuki. Zabytki i inne cenne przedmioty o wartości kulturalnej spłonęły lub zostały przywalone gruzami. Wśród ludności cywilnej odnotowano 25 000 ofiar śmiertelnych4. Okres okupacji spowodował dalsze niemałe straty. Już w pierwszych dniach po wkroczeniu wojsk niemieckich do Warszawy włamywano się do prywatnych mieszkań. Rabunku dokonywały również osoby pochodzenia niemieckiego, które przed wojną zamieszkiwały w stolicy. W grabieży wartościowego wyposażenia mieszkań uczestniczyli zwykle żołnierze Wehrmachtu lub funkcjonariusze SS. Prywatne mienie warszawiaków kradli pracownicy hitlerowskiej cywilnej administracji państwowej, policji oraz inne niemieckie instytucje, organizacje, a także przedsiębiorstwa spółdzielcze. Zatrudnionym w urzędzie szefa dystryktu czy biurze niemieckiego starosty miejskiego pracownikom i ich rodzinom przydzielano kompletnie wyposażone mieszkania, najczęściej po wypędzonych Żydach lub rozstrzelanych przedstawicielach byłej polskiej administracji lub szkolnictwa. Podczas gestapowskich rewizji w mieszkaniach osób podejrzanych o działalność konspiracyjną majątek konfiskowano, a najbliższą rodzinę przebywającą w mieszkaniu wysyłano do obozów koncentracyjnych. Okupanci rabowali także na zlecenie lub własny rachunek, zastraszając ofiary lub wykorzystując do tego celu swoje stanowiska. Do likwidacji getta w kwietniu i maju 1943 r. całkowitą stratę w sferze kultury materialnej ponieśli Żydzi. W Warszawie wymordowano ich niemal wszystkich, w tym osoby związane z kulturą i sztuką, także antykwariuszy i kolekcjonerów. Cenne dzieła sztuki zostały wymienione na pieniądze i żywność lub przeznaczone na ratunek w ukryciu po drugiej stronie muru. Przedmioty artystyczne należące do Żydów nie zostały zgładzone jak ich właściciele, lecz trafiły poza obszar getta, ich los miał rozstrzygnąć się w następnym roku. Biorąc pod uwagę eksterminację ludności żydowskiej, a także rozstrzeliwania, aresztowania i wywóz do obozów koncentracyjnych aryjskich mieszkańców miasta, straty mienia artystycznego w okresie okupacji można oszacować na około 20–30 procent stanu przedwojennego. Inaczej niż we wrześniu 1939 r., dzieła sztuki i antyki nie zostały zniszczone, lecz zmieniły właścicieli. Już wtedy dużą część przedmiotów o wysokiej wartości artystycznej i materialnej skonfiskowano i wywieziono do Rzeszy. Największe straty, jeśli chodzi o dzieła sztuki i antyki, przyniosło powstanie warszawskie, a przede wszystkim okres po jego upadku, do 17 stycznia 1945 r. Nie tylko zniszczenie, ale i rabunek trwały właściwie od pierwszych dni powstania i już w drugim tygodniu sierpnia przybierały coraz lepiej zorganizowaną formę. Żołnierze niemieccy jeszcze w trakcie tłumienia powstania na Ochocie, Woli i Starówce grabili na swój użytek
Kolekcjoner porcelany i militariów Władysław Michalski wraz z synem przy gablocie z zabytkową artystyczną porcelaną i szkłem, fot. ze zbiorów rodziny
najcenniejsze przedmioty, które następnie odprawiano ciężarówkami do Rzeszy. Zdaniem Wacława Borowego, każdy z grupy żołnierzy niemieckich, którzy bronili pozycji Uniwersytetu Warszawskiego, „co parę dni wysyłał 6 do 10 walizek”5. Zagrabione dobra pochodziły z łupieżczych wypraw na Powiśle i Krakowskie Przedmieście. Już we wrześniu te budynki, których nie zniszczono, metodycznie rabowano z wszelkich ruchomości. Karol Pędrowski po ustaniu walk pozostał w szpitalu na Mokotowie. 28 września, nazajutrz po kapitulacji tej dzielnicy, zaobserwował potężną falę żołnierzy niemieckich zmierzających w głąb Mokotowa i wracających po jakimś czasie obładowanych różnego rodzaju dobrami, w tym również dziełami sztuki. Prywatne rabunki nie osiągnęły jednak takiej skali jak po upadku powstania warszawskiego. Analizując rozmiar strat w budynkach mieszkalnych, warto porównać zdjęcia lotnicze sprzed wybuchu wojny6 z fotografiami powojennymi, wykonanymi w 1945 r. przez lotników amerykańskich i rosyjskich7. Do określenia zniszczeń miasta posłużyła także mapa Warszawy w skali 1:20 000 wraz z inwentaryzacją zniszczeń z lat 1939–1945, sporządzona na potrzeby Biura Odbudowy Stolicy8. Szczegółowych informacji o tym, jakiego rodzaju przedmioty artystyczne i zabytkowe utracili warszawiacy, dostarczają Kwestionariusze Rejestracyjne składane po wojnie przez każdą rodzinę (gospodarstwo) w Wydziale Strat Wojennych Zarządu Miasta. Zbiór dokumentów zawiera dziś niemal sto tysięcy kwestionariuszy, co w przybliżeniu
45
Zbiory malarstwa i rzemiosła artystycznego Rafała Shermanna, zrabowane przez urzędników niemieckich w początkowym okresie okupacji, fot. „As: ilustrowany magazyn tygodniowy”, 5 marca 1939, s. 14–15
odpowiada liczbie przedwojennych mieszkańców stolicy, którzy do 1946 r. powrócili do Warszawy9. Zniszczenia w niektórych częściach Warszawy były w okresie powstania warszawskiego bardzo duże. Największe zniszczenia budynków mieszkalnych miały miejsce w dzielnicach silnie szturmowanych przez nieprzyjaciela. Doszczętnie zrujnowano całą zabudowę Starówki i Czerniakowa. Jako pierwsze bezwzględnie spacyfikowano, a następnie spalono dzielnice położone na zachodnim brzegu Warszawy: Wolę, Ochotę oraz Mokotów. Szczególnym okrucieństwem wsławiły się tutaj jednostki wschodnich formacji kolaborujących z Niemcami złożone z Rosjan i Ukraińców. Metodą tłumienia powstania stosowaną wobec cywilnych mieszkańców miasta były gwałty, morderstwa i rabunki. Podczas wtargnięcia do mieszkania żołnierze bili domowników, zmuszając ich do natychmiastowego oddania wszelkich kosztowności, szczególnie złota, biżuterii i zegarków. Następnie z wygnanych na podwórze zdzierano ubrania oraz dokonywano rewizji osobistych. Kolczyki zrywano z uszu bez odpinania, a pierścionki ściągano, nierzadko ucinając palce. Skrupulatnie przeszukiwano poszczególne pokoje w mieszkaniu, konfiskowano możliwe do zabrania najcenniejsze rzeczy, a pozostałe wyposażenie demolowano, rozbijając meble, niszcząc obrazy, tłukąc lustra i szyby, rwąc pościel, materace i firany. Niekiedy chwytano różne przypadkowe przedmioty, jak np. zegary, które następnie rozbijano lub zabierano ze sobą. Znalazłszy w innym mieszkaniu kolejny interesujący przedmiot, wyrzucano ten, który dotąd trzymano w ręce. Spacyfikowany dom oraz ofiary egzekucji podpalano. Już 7 sierpnia esesmani zmienili metodykę. Zaprzestano podpaleń, ponieważ zniszczono w ten sposób zbyt dużą ilość drogocennych dóbr. Zrabowane z mieszkań wyposażenie transportowano odtąd koleją i samochodami do Rzeszy10. Przedwojenna Wola w dużej części składała się z zabudowań przemysłowych, a zamieszkująca tutaj ludność pracowała w fabrykach. Z tego powodu nie odnotowano w tym rejonie poważniejszych strat związanych z dziełami sztuki. Zupełnie inaczej było na Ochocie oraz Mokotowie, zamieszkiwanych
46
w dużej mierze przez inteligencję w willach i eleganckich domach. Ochota została zupełnie zaskoczona terrorem oraz szybkością, z jaką Niemcy przeprowadzili zagładę ludzi i mienia. Jak wspomina mieszkaniec tej dzielnicy Stanisław Roguski: „spalono wszystkie mieszkania wraz z zawartością, gdyż z powodu nagłego wygnania mieszkańców nic prawie nie zdołano wynieść. Mieszkania podpalono w chwili wyprowadzenia nas na ulicę”11. Na Mokotowie także niemal wszystkie budynki spłonęły podczas pacyfikacji. Niewiele zabudowań zburzono w kwartale ulic: Ursynowska, Puławska, Naruszewicza, al. Niepodległości. Całe bloki domów spalono w kwartale ulic: Wołoska, Rakowiecka, al. Niepodległości, Narbutta, a także wzdłuż ulic: Fałata, Łowickiej, Kieleckiej, Opoczyńskiej i Asfaltowej12. Gęsto zabudowany teren Starego Miasta poniósł największe straty w budynkach. Niewielki obszar dzielnicy ułatwiał Niemcom intensywne bombardowania artylerii oraz lotnictwa. Dodatkowo odległość pomiędzy pozycjami niemieckimi a powstańczymi była na wszystkich odcinkach niewielka. Bronione przez żołnierzy Starówki terytorium ograniczały ulice: Konwiktorska, Sanguszki, Bugaj, pl. Zamkowy, Daniłowiczowska, Bielańska, Świętojerska, Nalewki. Ten niewielki obszar zajmował około 1 km2. Chociaż przed wojną staromiejska dzielnica nie cieszyła się dobrą opinią, kwestionariusze strat pokazują, że w wielu domach znajdowały się prawdziwe skarbnice
Rafał Shermann w otoczeniu zbiorów dawnego malarstwa zachodnioeuropejskiego, fot. „As: ilustrowany magazyn tygodniowy”, 5 marca 1939, s. 14–15
najdawniejszych zabytków polskiego rzemiosła, poważne zbiory dawnego malarstwa, w tym duże ilości portretów przodków, a także rysunku zachodnioeuropejskiego i grafiki. W zabytkowych kamienicach Starówki znajdowało się kilka wytrawnych kolekcji, np. Jana i Grażyny Rykaczewskich, Stanisława Patka, Zdzisława Sobańskiego, Janusza Radziwiłła. Niestety zbiory te niemal w całości przepadły podczas działań wojennych. W Śródmieściu Północnym do najbardziej zniszczonych należały kwartały ulic: Towarowa, Chłodna – Królewska, Krakowskie Przedmieście – Nowy Świat, Al. Jerozolimskie. Straty na skutek wyburzeń objęły ponad połowę budynków, pozostałe nieruchomości spalono. Wysadzono w powietrze całe pierzeje ulic Prostej i Pańskiej. Zrujnowano niemal wszystkie kamienice m.in. przy Marszałkowskiej, Świętokrzyskiej, Siennej, Śliskiej oraz odcinek Nowego Światu i Krakowskiego Przedmieścia pomiędzy ulicami Warecką a Traugutta13. Straty spowodowane zburzeniem budynków Śródmieścia Południowego były mniejsze w porównaniu z obszarem Śródmieścia Północnego. Znacznie większe spustoszenie poczyniły wywołane pożary. Ogień strawił niemal wszystkie domy w tej dzielnicy. Najbardziej znaczące wyburzenia przeprowadzono, począwszy od zachodniej strony pl. Trzech Krzyży oraz Al. Ujazdowskich pomiędzy ulicą Żurawią a Piusa XI (obecnie ul. Piękna)14. Należy tutaj podkreślić, że większość strat związanych z wyburzeniami oraz spaleniem domów w obydwu dzielnicach śródmiejskich nastąpiła po powstaniu, już po całkowitym opróżnieniu domów z ruchomości w celu przetransportowania ich do Niemiec. Zabudowa Żoliborza w dużej mierze ocalała. Z relacji zawartych w kwestionariuszach strat wynika, że do 1946 r. niewiele osób wróciło do tej dzielnicy, na pewno nie byli to wojskowi, których osiedlono na Żoliborzu Oficerskim przed wojną. Niektórzy z nich posiadali interesujące kolekcje broni i uzbrojenia. Z relacji świadków wiadomo, że wszystkie domy zostały tam splądrowane, a rzeczy zakopane w ogródkach przynajmniej częściowo wyszabrowano. Praga, położona na drugim brzegu Wisły, uniknęła znacznych strat budynków, jednak ludność zamieszkująca Saską Kępę już 14 sierpnia została przewieziona przez Niemców na drugi brzeg i osadzona w przejściowym obozie w Pruszkowie15. Pozostawione otwarte domostwa wyrabowano. Już 30 stycznia 1945 r. w „Życiu Warszawy” pisano: „wracają kępowicze i załamują ręce. Taka piękna, willowa dzielnica zamieniona w ruiny (...). Gorzej jest z dobytkiem. Czego nie dokonała grabieżcza ręka okupanta i wojna, dopełnili rabusie. Od strychów do piwnic w każdym domu splądrowano i «wyszabrowano» każdy kąt. Wyniesiono i wywieziono wszystko, co się dało. Dziczyzna!...”16. Utraconych zostało kilka interesujących zbiorów artystycznych, a znamienita prywatna kolekcja malarstwa polskiego należąca do Apolinarego Przybylskiego padła łupem stacjonujących w domu żołnierzy niemieckich. Duże zniszczenia Warszawy były spowodowane bombardowaniami samolotów. Niemiecka Luftwaffe wykonała 1408 lotów bojowych nad miastem, zrzucając 1580 ton bomb. Zabudowania niszczono ostrzałem artyleryjskim, używając do tego celu nawet artylerii przeciwlotniczej17. Po dwóch miesiącach bombardowań zostało zniszczonych 25 procent domów mieszkalnych w Warszawie. Kolejne 30 procent budynków wysadzono w powietrze i spalono już po powstaniu, w ramach skrupulatnie zaplanowanego i przeprowadzonego niszczenia Warszawy18. Straty prywatnych dóbr artystycznych i przedmiotów
Miłośnik dawnego malarstwa, bibliofil Władysław Rybiński w swoim mieszkaniu. Większość z cennego księgozbioru spłonęła w 1939 r., pozostała część zbiorów została zniszczona podczas pacyfikacji Ochoty w powstaniu warszawskim, fot. załączona do kwestionariusza strat APW, ZM WSW, sygn. 52, nr kw. 5286, s. 161
kolekcjonerskich podczas walk powstańczych nie przybrały tak dużego rozmiaru jak grabież ocalałych zabudowań. Straty te w okresie od wybuchu powstania 1 sierpnia 1944 r. do zakończenia walk 17 stycznia 1945 r. należy oszacować na 60–70 procent. Stłumienie powstania warszawskiego oraz wymordowanie i wygnanie właścicieli mieszkań umożliwiło w pełni zorganizowaną, pozbawioną świadków grabież na masową skalę. Na rozkaz Hitlera przystąpiono do całkowitego zniszczenia, a wcześniej wyszabrowania każdego domu walczącej stolicy. Rabujący doskonale orientowali się, gdzie mogą być schowane monety i biżuteria. Domowe skrytki i piwnice były przetrząsane za pomocą robotników przymusowych. Relacje o sposobach i rozmiarach grabieży pochodzą właśnie od wykorzystywanych do tego celu Polaków. Na terenie zrujnowanej Warszawy znajdowało się kilka obozów pracy przymusowej. Pozostawiony w ocalałych domach dobytek „oddziały oczyszczające” złożone z polskich więźniów, tzw. Sachräumungskommando, ładowały na samochody. Akcja została dokładnie rozplanowana i codziennie konsekwentnie realizowana pod ścisłym nadzorem Niemców19. Po wyniesieniu z mieszkania wszystkich ruchomości następowała ich segregacja na: meble, cenne obrazy, futra, pościel, bieliznę, odzież. Wyselekcjonowane i poukładane przedmioty składano na pakach samochodów.
47
Jak zaobserwował Zbigniew Książczak, w okolicach ul. Wolskiej utworzyła się kolumna aut przewożąca zrabowany dobytek. Długi sznur samochodów jadących Wolską często stawał, ponieważ od natłoku ciężarówek powstał korek. We Włochach, na torach czekał już podstawiony pociąg, do którego podczepiono kilkanaście wagonów towarowych20. Cenny ładunek przewożono także na Dworzec Zachodni, gdzie więźniowie umieszczali zrabowane dobra w wagonach pociągów. W taki sposób opróżniano kolejne domy, ulice i dzielnice. Następnie zabudowania podpalały tzw. „oddziały niszczące” – Vernichtungskommando. Po kilku dniach sprawdzano, czy wszystko zostało zniszczone. Pod niektóre mieszkania ogień podkładano kilkakrotnie, aż do zupełnego wypalenia21. Naocznym świadkiem podpalania domów przez oddziały hitlerowskie był Władysław Bartoszewski. 7 października podczas opuszczania miasta obserwował, jak miotaczami płomieni wypalano dom po domu od parzystej strony Marszałkowskiej w pobliżu ul. Widok22. W mieście znajdowało się kilka obozów, w których na czas prac przy grabieży Warszawy zakwaterowano przymusowych pracowników. Do największych należał ten położony przy zbiegu ulic Puławskiej i Rakowieckiej. Wiadomo także, że polskich robotników przetrzymywano przy ul. Sokołowskiej23, Litewskiej24, Czackiego, w magazynach „Społem” przy Wolskiej, w Piekarni Miejskiej przy Srebrnej, w Chłodni Miejskiej na Woli, w kinie Helgoland przy ul. Złotej 7/9 oraz w gmachu Sądów na Lesznie. Jeden z pracowników przymusowych, Włodzimierz Michniew, twierdzi, że „w tym okresie w Warszawie na niewolniczych robotach pracowało około 800 osób”25. Prawdopodobnie autor miał na myśli tylko obóz, w którym przebywał, nie wziął natomist pod uwagę innych miejsc, gdzie zakwaterowano więźniów wykorzystywanych do prac w Warszawie. Zdzisław Walentowicz, zajmujący się ewidencją zatrzymanych Polaków, przebywając w obozie na rogu Puławskiej i Rakowieckiej, doliczył się tysiąca osób26. Zenon Hajdukiewicz podczas apelu przed wyruszeniem do pracy, w koszarach przy ul. Puławskiej naliczył około dwóch tysiący osób27. Do prac związanych z rabowaniem Warszawy dowożono także więźniów obozu w Pruszkowie. Ludwig Fisher, gubernator dystryktu warszawskiego Generalnego Gubernatorstwa, w raporcie końcowym dotyczącym działalności obozu w Pruszkowie pisze o zatrzymanych w hali nr 13 niemal trzech tysiącach młodych mężczyzn „potrzebnych do likwidacji obozu lub przeprowadzenia niezbędnych prac w Warszawie”. Świadek, Julia Bielecka, podczas pobytu w Dulagu 121, zaobserwowała, że „na terenie obozu w Pruszkowie magazynowano także rzeczy złupione w Warszawie, które przeładowywano i wywożono do Niemiec”28. Źródła podają odmienne informacje na temat ilości dobytku wywiezionego w poszczególnych miesiącach. Profesor Czesław Madajczyk obliczył, że „od połowy sierpnia do połowy grudnia wywieziono z Warszawy 26 319 wagonów z wyrobami, surowcami i urządzeniami przemysłowymi (…) oraz 850 ciężarowych samochodów” 29 . Znacznie wyższą liczbę podał M. Chlewski, który ustalił, że ewakuacja dóbr trwała od wybuchu powstania aż do wyzwolenia stolicy, a w okresie tym wywieziono 45 000 wagonów30. Według danych Wehrmachtu, od 11 sierpnia do 15 września transportem kolejowym wywieziono z rejonu Warszawy, włącznie z Rembertowem, Legionowem i Pruszkowem, 23 300 wagonów dóbr. Zawartość 10 300 wagonów stanowiły maszyny, metale, fabrykaty i półfabrykaty przemysłu zbrojeniowego, zboża, oleje, tłuszcze, mydła, skóry,
48
Wnętrze mieszkania Stanisława Sukierta w Lublinie. Widoczne miejsca po obrazach wyciętych z ram, po ograbieniu przez cofających się żołnierzy niemieckich. W taki sposób wyglądały mieszkania warszawiaków po wyrabowaniu zbiorów i przed podpaleniem oraz wysadzeniem w powietrze. Fot. załączona do kwestionariusza strat APW, ZM WSW, sygn. 65, kw. 8745, s. 1131
tekstylia oraz inne towary. Możemy przypuszczać, że w pozostałych 10 000 wagonach mogło znajdować się mienie mieszkańców Warszawy ze zdobytych do tego czasu dzielnic: Woli, Ochoty i Powiśla31. W obliczeniach niemieckiego wojska nie wzięto pod uwagę „dóbr ewakuowanych przez kolumny samochodowe oraz puste pociągi powrotne”32. Określenie „puste pociągi powrotne” dotyczyło pociągów, które po dostarczeniu zaopatrzenia dla wojska na linię frontu zapełniano zrabowanym w Warszawie dobrem33. Przyjmując zatem, że w ciągu jednego miesiąca wywieziono 10 000 wagonów, można łatwo obliczyć przybliżoną liczbę wagonów, które mogły zostać zapełnione mieniem prywatnym. Relacje świadków potwierdzają, że rabowanie Warszawy przez niemieckie wojsko oraz administrację trwało do ostatniej chwili, nawet w dniu wkroczenia do Warszawy Armii Czerwonej oraz 1 Armii Wojska Polskiego. Biorąc pod uwagę dodatkowe cztery miesiące, które pozostawały Niemcom na ogołocenie miasta z prywatnych ruchomości, można przyjąć, że wywieziono z niego w sumie 50 000 wagonów. Najprawdopodobniej liczba ta powinna być wyższa, ponieważ Niemcy podczas przerwy w działaniach wojennych na tym odcinku zdołali zgromadzić odpowiednie środki oraz dobrze zaplanować i przeprowadzić plądrowanie Warszawy. Ponadto nieznana jest liczba transportów samochodowych, a w rachunkach nie uwzględniono także dodatkowych pociągów wracających do Rzeszy z frontu, zapewne również zapełnianych rabowanym dobrem. Należy zatem przyjąć, że liczba wywiezionych wagonów była nie mniejsza niż 50 000, a można przypuszczać, że szacunki te mogłyby zostać nawet podwojone. Powyższe wyliczenia można skonfrontować z interesującym dokumentem, jakim jest zachowany Rozkaz (nr 40) komendanta Obwodu Żoliborz „Żywiciela” z 7 września. W meldunku zawarto informacje dotyczące zaobserwowanej liczby
transportów kolejowych oraz drogowych. Przez Dworzec Gdański w ciągu 24 godzin przetoczyło się 407 wagonów oraz 4 składy, co stanowi w przybliżeniu około 520 wagonów! Taka liczba zgadza się z poprzednimi wyliczeniami, według których wagonów transportujących w kierunku Niemiec zrabowane w Warszawie dobra było co najmniej 65 000. Żołnierze AK na swojej placówce zaobserwowali także ruch kołowy na ulicy Powązkowskiej. W tym samym meldunku zanotowano m.in. przejazd z Warszawy na zachód 170 samochodów ciężarowych, 24 wozów i 8 taborów. Licząc ruch samych tylko ciężarówek, a następnie mnożąc przez 5 szos wylotowych w kierunku zachodnim, otrzymujemy 850 ciężarówek w ciągu doby. Miesięcznie jest to 25 500 samochodów transportowych. Trwająca pięć miesięcy grabieżcza działalność okupanta spowodowała prawdopodobnie wywiezienie 127 500 samochodów ciężarowych załadowanych zdobycznym łupem34. Grabież prywatnych dóbr kulturalnych w okresie okupacji, niszczenia miasta po powstaniu w getcie, a także powstaniu warszawskim przez niemieckie urzędy i wojsko należy zdaniem autora oszacować na 70 procent. Około 10 procent dzieł sztuki i antyków zniszczono we wrześniu 1939 r., a kolejne 20 procent w toku dwóch miesięcy walk w powstaniu warszawskim. Dokumenty, a także relacje świadków wskazują na sprawców oraz ogromną skalę rabunku przedmiotów artystycznych. Oglądając zdjęcia lotnicze Warszawy zrujnowanej wojną, musimy mieć świadomość, że zdecydowana większość dzieł sztuki nie została wraz z miastem zniszczona, lecz wciąż czeka na powrót do kraju…
9
10
11
12
13
14 15
16 17
18
19 20
21 22
23
24
PRZYPISY 1
2
3
4
5
6
7
8
Archiwum Państwowe w Warszawie (dalej APW), Kolekcja materiałów teledetekcyjnych, sygn. F 4, Warszawa. Fotoplan 1939 (Bildplan Warschau 1939.09.24.), Stabsarmee LKK Ostpreusse, Luftwaffe, skala 1:10 000; APW, Kolekcja…, sygn. F 5, Warszawa. Warschau (1939.09.08-10, Luftwaffe, skala 1:12 500. Por. APW, Kolekcja…, sygn. F 2, Fotoplan 1935, FOTOLOT Wydział Aerofotogrametryczny PLL LOT, skala 1:2 500. Sławomir Bołdok, Antykwariaty artystyczne salony i domy aukcyjne, Warszawa 2004, Neriton, s. 138–139. Jerzy Majewski, Śródmieście i jego mieszkańcy w latach niemieckiej okupacji: październik 1939 – 1 sierpnia 1944. Dzień powszedni, w: Wojciech Fałkowski, Straty Warszawy 1939–1945. Raport, Warszawa 2005, Miasto Stołeczne Warszawa, s. 66–68. Warszawa w liczbach. 1947, Warszawa 1948, Wydawnictwo Wydziału Statystycznego Zarządu Miejskiego w m.st. Warszawie, s. 21, 28. Wacław Borowy, Okres Powstania 1944 r. w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie, w: Stanisław Lorentz (red.), Walka o dobra kultury Warszawa 1939–1945, t. 1, Warszawa 1970, Państwowy Instytut Wydawniczy, s. 355. Warszawa przedwojenna, plan miasta 1:20 000 z 1939 r., Warszawa 2006; APW, Kolekcja [1] map i planów Warszawy 1762–1988, sygn. K I 263, Plan miasta stołecznego Warszawy i okolic (1939), skala 1:10 000; APW, Kolekcja [1] map i planów Warszawy 1762-1988, sygn. K I 308, Plan Wielkiej Warszawy (1939–40), skala 1:30 000; APW, Kolekcja [1] map i planów Warszawy 1762–1988, sygn. K I 268, Die Karte des Kreises Warschau-Land (1939–1944), skala 1:100 000; APW, Kolekcja [1] map i planów Warszawy 1762–1988, sygn. K I 120, Stadtplan von Warschau. Plan miasta Warszawy (1940–1941), skala 1:20 000; APW, Kolekcja materiałów teledetekcyjnych, sygn. F 2, Fotoplan 1935, FOTOLOT Wydział Aerofotogrametryczny PLL LOT, skala 1:2 500; Atlas Historyczny Warszawy, APW, Warszawa 1999, s. 154–159. Marek Barański, Andrzej Sołtan, Warszawa – ostatnie spojrzenie, Warszawa 2004, Muzeum Historyczne m.st. Warszawy, APW, Kolekcja materiałów teledetekcyjnych, sygn. F 7, Warsaw from the air (po 1945 r.), skala 1:32 000; APW, Kolekcja…, sygn. F 3, Fotoplan 1945, Biuro Fotogrametryczne (Na podstawie radzieckich zdjęć lotniczych), skala 1:2 500; Zygmunt Walkowski (red.), Warszawa z wysoka. Niemieckie zdjęcia lotnicze 1940–45 z National Archives w College Park, katalog wystawy plenerowej, Warszawa 2009, Dom Spotkań z Historią. Warszawa, mapa miasta w skali 1:20 000 wraz z inwentaryzacją zniszczeń popełnionych przez Niemców w latach 1939–45 opracowana na podstawie zdjęć lotniczych wykonanych w 1945 r. przez lotników radzieckich dla Biura Odbudowy Stolicy, opracowali: L. Kowalski, F. Piątkowski; APW, Kolekcja [1] map i planów Warszawy 1762–1988, sygn. K I 412, Warszawa. Mapa miasta wraz z inwentaryzacją zniszczeń popełnionych przez Niemców w latach 1939–45, 1948 r., skala 1:20 000.
25
26
27
28
29 30
31
32 33 34
Marian Marek Drozdowski podaje, że do 15 maja 1945 r. w Warszawie zamieszkiwało już 377 900 osób, zob. Marian Marek Drozdowski, Consensus społeczeństwa polskiego wokół odbudowy Warszawy na czele ze Starówką, „Kronika Warszawy” 2000, nr 5, s. 19. Józef K. Wroniszewski, Ochota 1944, Warszawa 1970, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, s. 178. Archiwum Państwowe m.st. Warszawy, Zarząd Miasta Wydział Strat Wojennych, sygn. 255, nr kw. 143, s. 82. Kolekcja materiałów teledetekcyjnych, APW, sygn. F 3, Fotoplan 1945, Biuro Fotogrametryczne (Na podstawie radzieckich zdjęć lotniczych), skala 1: 2500; Kolekcja map i planów Warszawy 1762–1988, sygn. K 1 412, Warszawa. Mapa miasta wraz z inwentaryzacją zniszczeń popełnionych przez Niemców w latach 1939–45, 1948, skala 1:20 000. Warszawa, mapa miasta w skali 1:20 000 wraz z inwentaryzacją zniszczeń popełnionych przez Niemców w latach 1939–45... Ibidem. Ludwika Ostrowska, Z Saskiej Kępy do Częstochowy, w: Exodus Warszawy. Ludzie i miasto po powstaniu 1944, oprac. Krzysztof Dunin-Wąsowicz [i in.], Warszawa 1992–1995, t. 1, s. 525–526; Zygmunt Ogrodzki, Exodus praski i popowstaniowy, w: Exodus Warszawy…, t. 1, s. 505; Bożena Falkowska-Dybowska, Wspomnienie o losach ludności Saskiej Kępy, w: Czesław Madajczyk (red.), Ludność cywilna w powstaniu warszawskim, Warszawa 1974, Instytut Historii Polskiej Akademii Nauk, t. 1, cz. 1, s. 177; APW, Kolekcja [1] map i planów Warszawy 1762–1988, sygn. K I 307, [Saska Kępa] inwentaryzacja zniszczeń, 1945, skala 1: 2500. „Życie Warszawy”, 30.01.1945, s. 9. Krzysztof Komorowski, Bitwa o Warszawę`44. Militarne aspekty powstania warszawskiego, Warszawa 2004, Oficyna wydawnicza „Rytm”, s. 83. Władysław Bartoszewski, Przedmowa, w: Andrzej Krzysztof Kunert, Rzeczpospolita walcząca. Powstanie warszawskie 1944, Warszawa 1994, Wydawnictwo Sejmowe, s. VIII–IX. Józef K. Wroniszewski, op. cit., s. 704. Zbigniew Książczak, Wspomnienie z pobytu na terenie generalnej guberni i w Warszawie po upadku powstania, w: Exodus Warszawy…, t. 2, s. 461. Józef K. Wroniszewski, op. cit., s. 704–705. Władysław Bartoszewski, Dni walczącej stolicy, Warszawa 1989, Wydawnictwo Alfa, s. 339. Zeznanie z pobytu przy ul. Sokołowskiej zob. Alojzy Muraszko, Szansa jedna na tysiąc, Wspomnienia, Kraków 1986, Wydawnictwo Literackie, s. 70–81. Opis pobytu w obozie przy ul. Litewskiej 11 zob. Zeznanie Kazimierza Sergiusza Ceglarka z 15 IV 1948 przed Warszawską Komisją Badania Zbrodni Niemieckich o zbrodniach popełnionych przez hitlerowców w różnych częściach miasta, w: Ludność cywilna…, t. 1, cz. 1, s. 164–168. Włodzimierz Michniew, Fragment wspomnień z obozu warszawskiego, w: Exodus Warszawy…, t. 2, s. 472. Relacja Zdzisława Walentowicza, zob. Emilia Borecka, VII Mówią świadkowie. Rabunek i niszczenie Warszawy po upadku Powstania, w: Exodus Warszawy…, t. 2, s. 393. Zenon Hajdukiewicz, We wsiach podwarszawskich i w płonącej Warszawie, w: Exodus Warszawy…, t. 1, s. 295–296. Zeznanie Julii Bieleckiej z 4 V 1946 przed Warszawską Komisją Badania Zbrodni Niemieckich o zbrodniach popełnianych przez hitlerowców w obozie w Pruszkowie, w: Ludność cywilna…, t. 1, cz. 2, s. 486. Czesław Madajczyk, op. cit., t. 1, s. 535. Jerzy Braun (red.), Warszawski węzeł kolejowy, wczoraj, dziś i jutro, Warszawa 1977, Wydawnictwa Komunikacji i Łączności, s. 109. Krótki tymczasowy raport o przebiegu ewakuacji w rejonie Warszawy z dn. 18.09.1944 roku, Dowództwo 9 armii Nad. Kwat./Kwat.1, w: Szymon Datner, Kazimierz Leszczyński, Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, Zbrodnie okupanta hitlerowskiego na ludności cywilnej w czasie powstania warszawskiego w 1944 roku (w dokumentach), Warszawa 1962, Wydawnictwo MON, s. 301–303; Józef K. Wroniszewski, op. cit., s. 704. Exodus Warszawy…, t. 2, s. 392. Ibidem, przypis 22, s. 395. Rozkaz (nr 40) komendanta Obwodu Żoliborz „Żywiciela” z 7 września, w: Ludność cywilna…, t. 2, s. 318–319.
dr MARIUSZ KLARECKI Absolwent historii sztuki na wydziale historycznym Uniwersytetu Łódzkiego. Pracował w domu aukcyjnym Desa Unicum oraz Polskich Pracowniach Konserwacji Zabytków w Warszawie. Specjalizuje się w badaniach nad twórczością malarzy należących do polskiej kolonii artystycznej w Monachium. Autor wielu ekspertyz oraz opinii dla polskich i zagranicznych domów aukcyjnych (m.in. Agra-Art, Desa Unicum, Sotheby’s). Współautor raportu i publikacji Raport o stratach Warszawy i jej mieszkańców w latach 1939–1945 oraz książki Straty Warszawy 1939–1945. Raport. Od 2011 r. współpracuje z Departamentem Dziedzictwa Kulturowego MKiDN w dziedzinie strat wojennych zbiorów polskich.
49
NS-Raubkunst. The Never-ending Story of Pillaged Works of Art
Different groups emerged representing the interests of individual countries involved in the protection of cultural goods from 1944 to 1949 in post-war Europe. A growing interdependence evolved between cooperating and competing groups of officers who were responsible for the protection of works of art. This issue has been vastly underexamined, while the subject of American looting activities in Germany appears sporadically and is based mainly on media reports and documents from judicial archives. Until today it remains unknown what was the range of illicit transfers of cultural goods that were made in this period, which is related both to the absence of existing access to parts of the documentation, and to the unclear structure and the extent of this activity, which on several occasions was the spontaneous action of individuals. It was not until the end of the 20th century when the first significant restitution claims of illegal sanitation processes in the post-war period took place, mainly connected with the illegal transfer of cultural works of art made by Americans. This is mostly because the heirs of American soldiers started to sell out their estates and thus the looted works of art reappeared on antiquity markets. Moreover, no archival queries were carried out, either in Germany or in the USA.
Małgorzata A. Quinkenstein
NS-Raubkunst. Niekończąca się historia zagrabionych dzieł sztuki
N
S-Raubkunst to pojęcie, którym określamy zorganizowaną kradzież dzieł sztuki przeprowadzoną w latach 1933–1945 przez rząd narodowych socjalistów (nazistów) w Niemczech oraz krajach przez nich okupowanych. Nazistowska grabież dóbr kultury obejmowała systematyczne rekwizycje przedmiotów lub ich celowe niszczenie. Owym procederem zajmowały się specjalnie w tym celu powołane instytucje rządu nazistowskiego, jak np. Einsatzstab Reichsleiter Rosenberg oraz osoby prywatne pracujące na zlecenie III Rzeszy. Na terenach Polski grabieże odbywały się w latach 1939–1945, dlatego też dotychczasowe badania nad tym zjawiskiem dotyczyły głównie grabieży dóbr kultury podczas działań wojennych II wojny światowej. Badacze koncentrowali się na zorganizowanych rabunkach dokonywanych przez Niemców w okupowanych krajach oraz na działaniach Armii Radzieckiej, głównie u schyłku wojny. Nieprzebadane pozostają jeszcze dwa problemy badawcze. Pierwszy z nich to wkład Polski w procesy przygotowawcze do powojennych restytucji dób kultury. Drugi to nielegalny wywóz dóbr kultury z terenów europejskich do USA przez przedstawicieli armii amerykańskiej. Przebadanie tych wątków może przybliżyć zrozumienie zawiłych dróg transferu dzieł sztuki oraz pozwolić na odnalezienie miejsc, w których się znajdują. PODSTAWOWE POJĘCIA I REGULACJE PRAWNE DO KOŃCA II WOJNY ŚWIATOWEJ Powojenne restytucje i odszkodowania stanowią problem od dawna. Przełomową rolę w sferze regulacji dotyczących
50
ochrony dóbr kultury i dzieł sztuki w trakcie działań wojennych, a także ich restytucji miała tzw. IV konwencja haska z 1907 r. Nie precyzowała ona jeszcze, jakie rekompensaty powinny zostać uczynione za straty wojenne, ale w artykułach 27. i 28. zaznaczono, że podczas oblężeń i bombardowań należy zastosować wszelkie niezbędne środki, aby w miarę możności oszczędzone zostały świątynie, gmachy służące celom nauki, sztuki i dobroczynności, pomniki historyczne oraz, że zabrania się wydawania na łup miast lub miejsc zdobytych szturmem. Natomiast w ostatnim artykule w tym zapisie, o numerze 56, podjęto próbę zdefiniowania dóbr kultury i ustalenia zasad ich ochrony. Podkreślono, że wszelkie zajęcie, zniszczenie lub rozmyślna profanacja instytucji kościelnych, dobroczynnych i naukowych, pomników historycznych, dzieł sztuki i nauki są zabronione i winny być karane. Kolejny przełom przyniosła I wojna światowa, a konkretnie kończące ją traktaty pokojowe. Zarówno w traktacie wersalskim, jak i w traktacie z Saint-Germain-en-Laye znalazły się obszerne zapisy dotyczące odszkodowań i restytucji. Właściwie pierwszy raz w historii Europy doszło do tak prawnie daleko posuniętych restytucji związanych z dobrami kultury. W przypadku dóbr kultury polskiej w tym okresie kluczową rolę odegrały zapisy kończącego wojnę polsko-bolszewicką traktatu ryskiego z 1921 r. Przewidywał on zwrot Polsce bibliotek, zbiorów artystycznych, dzieł sztuki, zabytków i przedmiotów o charakterze naukowym i kulturalnym wywiezionych do Rosji od początku wojny z terenów, z których po 1918 r. utworzono odrodzone państwo polskie. Ponadto zwrotowi podlegały wszystkie szeroko pojęte dobra kultury wywiezione z terytorium polsko-litewskiej Rzeczypospolitej do Rosji od I rozbioru w 1772 r. Restytucja miała być dokonana niezależnie od okoliczności wywozu dóbr kultury oraz bez względu na to, do jakiej osoby prawnej lub fizycznej należały po wywozie. Z kolei po II wojnie światowej podstawowe kwestie dotyczące odszkodo-
wań i restytucji, w tym dóbr kultury i dzieł sztuki, regulowane były przez zapisy konferencji jałtańskiej (luty 1945 r.) i poczdamskiej (lipiec/sierpień 1945 r.). POLSKIE PRÓBY DOKUMENTACJI ZNISZCZEŃ I GRABIEŻY ORAZ SPOSOBÓW RESTYTUCJI W OKRESIE OD II WOJNY ŚWIATOWEJ DO POCZĄTKU LAT 50. XX W. Od samego początku II wojny światowej okupanci systematycznie grabili dzieła sztuki i kultury z zajętych terenów. Rabunki na ziemiach polskich połączone były z zaplanowaną akcją niszczenia kultury polskiej oraz odpolszczania tych terenów. Polacy oraz Polska traktowani byli przedmiotowo, a niszczenie dorobku kulturowego następowało na skalę nieznaną w Europie Zachodniej. Naziści od początku okupacji poszukiwali zabytków znajdujących się w zbiorach prywatnych i publicznych. Wydane zostały zarządzenia, które nakazywały ludności polskiej przekazywanie przedmiotów zabytkowych pod opiekę władz niemieckich. Twórcy tych rozporządzeń – Generalny Gubernator Hans Frank, Reichsführer SS Heinrich Himmler oraz dr Kajetan Mühlmann, specjalny przedstawiciel do spraw zabezpieczania dzieł sztuki na okupowanych terytoriach wschodnich – dysponowali nie tylko adresami muzeów i dużych prywatnych kolekcji, ale również wypisami z inwentarzy i fotografiami eksponatów. Przez kilka lat okupacji Polski na jej terenach funkcjonowało kilkanaście organizacji i urzędów, które przez cały czas zajmowały się plądrowaniem kolekcji sztuki. Już 19 października 1939 r., Göring powołał w Berlinie Haupttreuhandstelle Ost, która miała trzymać w ryzach cały proces konfiskaty dzieł sztuki. Najważniejsze z nich, głównie te pochodzące z Generalnego Gubernatorstwa, Kajetan Mühlmann umieścił w Krakowie, tworząc osobny katalog tego zbioru. Drugorzędnej wartości zabytki zmagazynowano w przystosowanych do tego budynkach klasztornych, kościelnych, dawnych szkołach etc., natomiast przedmioty artystyczne o mniejszej wartości udostępniano do dekoracji biur i rezydencji lub po prostu niszczono. Wraz z pogarszającą się sytuacją na frontach Niemcy rozpoczęli poszukiwanie miejsc dla zmagazynowanych zbiorów. Pierwsze duże transporty z terenów okupowanych zaczęły wyruszać na Śląsk i do Turyngii już w 1942 r. Ich głównym pomysłodawcą i koordynatorem był dr Günther Grundmann, śląski konserwator prowincji, który w tym celu zabezpieczył kilkadziesiąt skrytek w zamkach i klasztorach. Od 1943 r. zabytki ze Śląska, ale także z Berlina i innych miejsc zagrożonych bezpośrednimi atakami lotniczymi oraz nadejściem Armii Radzieckiej przewożono w głąb Rzeszy, głównie na południe. Miejscami składowania były sztolnie, duże zamki, jak np. Neuschwanstein w Bawarii czy Fischhorn na terenie dzisiejszej Austrii. Po napadzie Niemiec na Polskę w 1939 r. Polacy szybko rozpoczęli spontaniczną akcję gromadzenia danych dotyczących strat w dziedzinie kultury. Zarówno na terenie okupowanego kraju, jak i na emigracji zajęto się przygotowaniami do skutecznej i sprawnej akcji restytucyjnej, która nastąpić miała po zakończeniu wojny. W Paryżu w strukturze Rządu Rzeczpospolitej Polskiej na Emigracji utworzona została specjalna komórka – Biuro Rewindykacji Strat Kulturalnych1. Główna część zbieranej przez BRSK dokumentacji pochodziła od dwóch departamentów podziemnej Delegatury Rządu na Kraj: Departamentu Likwidacji Strat Kulturalnych oraz De-
partamentu Oświaty i Kultury. Inicjatorem powstania BRSK oraz jego kierownikiem od początku do likwidacji był Karol Estreicher, wybitny historyk sztuki, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Już w maju 1942 r. powstał manuskrypt książki The Nazi-Kultur in Poland by several Authors of Necessity temporarily ananymous (written in Warsaw under the German occupation), która została wydana w Londynie przez Polskie Ministerstwo Informacji. Współpracownikami byli przede wszystkim historycy sztuki, historycy i archiwiści. Warto przy tym dodać, że pierwszy kompletny projekt wniosków dotyczących traktatu pokojowego między Polską a Niemcami gotowy był już w lipcu 1941 r2. Przedstawiciele Rządu na Emigracji starali się wpływać na kształtujące się w środowisku alianckim koncepcje przyszłych restytucji i odszkodowań, a sam Karol Estreicher na przełomie 1941 i 1942 r. odbył podróż do Stanów Zjednoczonych, o której wynikach Francis Henry Taylor, dyrektor Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku i zarazem prezes American Association of Art Museum Directors, pisał w swoim sprawozdaniu: „W ciągu ostatnich pięciu miesięcy dr Estreicher był w stałym kontakcie z najważniejszymi osobistościami świata sztuki w naszym kraju i dał nam wiele cennych informacji w odniesieniu do problemów, przed którymi stoi ONZ w sprawie restytucji i ratowania artystycznego dziedzictwa Europy. W bardzo dużym stopniu dzięki jego wizycie, przy American Council of Learned Societies została utworzona komisja, która współpracuje z różnymi agencjami rządu Stanów Zjednoczonych przy opracowywaniu sposobów działań w tej sprawie. (...) Jestem pewien, że bez tej wizyty wszelkie plany i działania podejmowane przez instytucje amerykańskie byłyby opóźnione o wiele miesięcy”3. Po zakończeniu działań wojennych sprawy restytucji i odszkodowań kulturalnych na rzecz Polski leżały w gestii Ministerstwa Kultury i Sztuki, Ministerstwa Spraw Zagranicznych i kilku innych organów państwowych. W ramach Ministerstwa Kultury utworzono z czasem Biuro Rewindykacji i Odszkodowań, które było jedną z komórek Naczelnej Dyrekcji Muzeów i Ochrony Zabytków, kierowanej przez Stanisława Lorentza. Biuro podzielono na pięć referatów: ogólny, strat wojennych, rewindykacji, traktatowy oraz publikacji wydawnictw. Główną działalność stanowiło gromadzenie materiałów i opracowywanie kartotek oraz, w sytuacjach koniecznych, wysyłanie za granicę agentów-specjalistów dysponujących fachową wiedzą i doświadczeniem. BRiO zostało zlikwidowane na początku 1951 r., chociaż przez jakiś czas utrzymywało jeszcze delegata przy Ambasadzie Polskiej w NRD. Sprawami praktycznej rewindykacyjnymi po zlikwidowaniu biura zajmowało się Ministerstwo Handlu Zagranicznego, a kiedy ono zamknęło swoje placówki rewindykacyjne, zadanie to przejął Departament Prawno-Traktatowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Warto przy tym wyraźnie zaznaczyć, że niezależnie od rozwoju sytuacji politycznej oraz możliwości dyplomatycznych wiele placówek kulturalnych oraz Ministerstwo Kultury gromadziły dane na temat zaginionych dzieł sztuki i dóbr kultury. W niemal wszystkich jednostkach muzealnych i bibliotecznych prowadzono zapisy ksiąg inwentarzowych, skontra oraz uzupełniano informacje dotyczące proweniencji. Zbieraniu danych często, jeszcze długo po zamknięciu biura, służył opracowany latem 1945 r. przez jego pracowników Kwestionariusz strat i zniszczeń w zakresie dzieł sztuki oraz zabytków kultury i przyrody. Został on rozesłany w liczbie 10 000 tysięcy sztuk do niemal wszystkich instytucji kultury w kraju.
51
Ważne jest przy tym, że szacunki strat w zakresie kultury nie mogły objąć szczegółowo mienia kulturalnego Żydów mieszkających przed wojną na terenie Polski. Było to wynikiem ich eksterminacji przez Niemców, bezpowrotnego niszczenia zbiorów żydowskich i ich dokumentacji oraz niemal zupełnego rozproszenia żydowskich organizacji religijnych i kulturalnych. USA I EUROPA W LATACH 40. XX W. WOBEC NS-RAUBKUNST Opisane powyżej działania Polskiego Rządu na Emigracji, w tym zbieranie płynących z całej Europy informacji o zaginionych dziełach sztuki i grabieżach nazistów w krajach okupowanych, nie mogły odbić się bez echa wśród środowisk alianckich4. Działania te stały się inspiracją dla tworzenia różnych ciał opiniodawczych, które miałyby doradzać rządom w sprawach restytucji i odszkodowań w zakresie kultury po zakończeniu wojny oraz ochrony dóbr kultury na terenach objętych działaniami wojennymi. Dzięki wysiłkom American Defense Harvard Group oraz kilku pracowników muzeów do programu szkoleń wojskowych włączono temat ochrony zabytków i dzieł sztuki. Był to moment przełomowy, choć niestety przedsięwzięcie w dużej części pozostało w sferze koncepcji, a jego realizacja napotykała na opór wśród głównodowodzących armią5. Ważkość projektu polegała na tym, że był on pierwszym działaniem praktycznym, wprowadzającym w życie idealistyczne założenia wspomnianej konwencji haskiej. Innowacyjność przedsięwzięcia odegrała ogromną rolę w kształtowaniu dzisiejszego prawodawstwa oraz sposobu patrzenia na zbrodnie wojenne w zakresie rabunku i niszczenia dóbr kultury. Uświadomienie szeregowych żołnierzy, choćby w najmniejszym zakresie, czym jest wartość dobra kulturowego, próba uwrażliwienia na problem utraty i nieodwracalności zniszczenia oryginału dzieła sztuki, nie miały wcześniej precedensu. Należy przy tym wyraźnie zaznaczyć, że armia amerykańska była, przynajmniej teoretycznie, przygotowana do ochrony zabytków na terenach objętych walką, a nie tylko, jak w przypadku Europy, ochroną tychże przed nadejściem frontu albo problemami reparacji po zakończeniu wojny. Na fotografiach dokumentujących inwazję aliantów na Sycylię latem 1943 r., kiedy pierwszy raz w historii wojska amerykańskie i brytyjskie wspólnie okupowały wrogi kraj, widać żołnierzy, którzy odpoczywają, leżąc w zacienionych miejscach i czytając broszury propagandowe o ochronie zabytków. Warto pamiętać, że o ile w Stanach Zjednoczonych tworzenie odpowiednich komisji lub ciał wykonawczych mających zajmować się ochroną dóbr kultury na terenach objętych działaniami wojennymi przebiegało wolno i z pewnymi oporami w łonie samej armii, o tyle w Europie sytuacja w tym zakresie była jeszcze gorsza. Lynn H. Nicholas pisze wprost, że wynikało to z głębokiego „przekonania Europejczyków, że cywile nie powinni przeszkadzać armiom w prowadzeniu walki”. Pierwszą oznaką zainteresowania problemem ratowania dóbr kultury wśród aliantów w Europie było powołanie Comité Internallié pour l’Etude de l’Armistice oraz Conference of Allied Ministers of Education. Komitet ten przez długi czas usiłował opracować przepisy regulujące zwrot zagrabionego mienia. Jednak wszystkie wysiłki kończyły się w momencie prób zdefiniowania pojęcia „spolié” (zrabowane), którego odniesienie do trofeów wojennych jako takich, funkcjonujących w historii wojen od za-
52
rania dziejów, stawiało pod znakiem zapytania prawo własności do wielu obiektów znajdujących się w kolekcjach i muzeach Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, Włoch etc. Jedną z pierwszych praktycznych inicjatyw alianckich na terenie Europy w tym zakresie było stworzenie International Committee of the Central Institute of Art and Design, który skupiał przedstawicieli ponad dziesięciu państw, z ZSRR i USA włącznie. Podstawą dyskusji na forum komitetu były dane dotyczące grabieży dóbr kultury dokonywanych przez nazistów – Niemców oraz Austriaków – w okupowanej Polsce, przekazane przez wspomniane Biuro Rewindykacji Strat Kulturalnych. W 1943 r. opublikowany został pierwszy plon pracy komitetu w postaci analizy prawnej problematyki restytucyjnej. W dokumencie zatytułowanym Looting and destruction of works of art by Axis Powers, na co zwraca uwagę Wojciech Kowalski, opisany został pomysł Karola Estreichera dotyczący International Art Pool, czyli utworzenia międzynarodowego muzeum gromadzącego obiekty pochodzące z grabieży. Przekazywane miałyby być one przez osoby, które, nie chcąc pozbyć się owych przedmiotów na rzecz poprzednich właścicieli, wzbogacałyby kolekcję muzeum, stając się jego współudziałowcami. Tymczasem w Ameryce sprawy nabrały rozpędu. 23 czerwca 1943 r. prezydent Roosevelt zaakceptował powołanie do życia The American Commission for the Protection and Salvage of Artistic and Historic Monuments in War Areas. Oficjalnie komisja została utworzona niecałe dwa miesiące później, tj. 20 sierpnia, i od tego czasu powszechnie nazywana była Roberts Commission (Komisją Robertsa), od nazwiska przewodniczącego, którym został Owen Roberts, sędzia Sądu Najwyższego. Na pierwszym posiedzeniu komisja powołała siedem komitetów, dzieląc między nie koordynację różnych zadań z określonych zakresów. Dwa z tych komitetów odegrały w historii ochrony zabytków niezwykle ważną, bo praktyczną, rolę. Ich obowiązki miały charakter bezpośredni, co oznacza, że wiązały się z działaniami na terenach europejskich i azjatyckich objętych wojną. The Committee on Personnel współpracował z War Department w sprawie działań i kompetencji powołanej w grudniu 1943 r. w ramach Civil Affairs Division (CAD) sekcji The Monuments, Fine Arts and Archives (MFAA), natomiast The Committee on Axis-Appropriated kompletował dane o zaginionych dobrach kultury, przede wszystkim dziełach sztuki, a także o osobach zaangażowanych w NS-Raubkunst, antykwariuszach oraz postaciach aktywnych na rynku sztuki w latach 1933–1945. Jednym z najważniejszych zadań komitetu była ścisła współpraca z Treasury Department oraz Special War Problems Division, które uczestniczyły przy transferze dzieł sztuki z Europy do USA oraz zajmowały się rozpatrywaniem indywidualnych pozwów restytucyjnych. Wspomniana sekcja MFAA była odpowiedzialna za ochronę dzieł sztuki, kościołów, pomników, archiwów oraz innych dóbr kultury w Europie przed zniszczeniem i ich utratą. Oficerowie tej sekcji rekrutowani byli za pomocą list osobowych skompletowanych przez Harvard Group. Częściowo były to osoby już zmobilizowane, a częściowo powoływano do komisji osoby cywilne, w tym kobiety. MFAA otrzymała ponad 700 map z najważniejszymi europejskimi i azjatyckimi zabytkami, a Komisja Robertsa sondowała pracę w terenie. Dzięki współpracy z War Department i State Department oraz sieci agentów w Europie londyńskie biuro Komisji Robertsa było powiązane z Conference of Allied Ministers of Education in London
oraz od kwietnia 1944 r. współtworzyło Inter-Allied Commission for the Protection and Restitution of Cultural Materials, znaną jako Vaucher Commission. Komisja ta systematycznie zbierała wszystkie wiadomości o zrabowanych przedmiotach i ich tymczasowych lokalizacjach. Wszystkie te informacje pozyskane przez poszczególne komisje alianckie służyły oficerom MFAA do prowadzenia śledztw oraz poszukiwania zagrabionych dzieł sztuki w Europie. Ważnym zadaniem Komisji Robertsa, a bezpośrednio oficerów MFAA, była współpraca ze State Department’s Division of Economic Security Controls oraz The Customs Bureau w zakresie kontroli oraz zapobiegania nielegalnemu przewozowi dzieł sztuki przez granice europejskie oraz, szczególnie, importu zrabowanych dzieł przez personel armii amerykańskiej. Inną organizacją, która odegrała znaczącą rolę w zdobywaniu informacji o zaginięciach, konfiskatach i przemieszczaniu dzieł sztuki w Europie, był utworzony w Ameryce już w 1942 r. Office of Strategic Service (OSS). Z inicjatywy tego biura w grudniu 1944 r. utworzono Art Looting Investigation Unit (ALIU), która od stycznia następnego roku prowadziła w Europie akcję Project Orion, skierowaną przeciwko osobom powiązanym z procederem grabieży sztuki. WOJSKA AMERYKAŃSKIE W EUROPIE A PRZYPADKI ZAGINIĘĆ DZIEŁ SZTUKI I PROBLEMY ICH REWINDYKACJI Opisane powyżej działania Polskiego Rządu na Emigracji oraz organizacji alianckich dotyczące ochrony dóbr kultury miały swoje apogeum w latach 1944–1949, czyli pod koniec II wojny światowej oraz tuż po niej. Związane było to z odkrywaniem przez aliantów nazistowskich magazynów dzieł sztuki i innych dóbr kultury, akcjami restytucyjnymi oraz wprowadzeniem wątku wojennych grabieży dóbr kultury do procesów norymberskich. W momencie lądowania aliantów w Normandii rozpoczął się bardzo intensywny etap prowadzenia akcji wojskowych i wywiadowczych w celu zdobycia jak największej ilości informacji o osobach powiązanych z NS-Raubkunst oraz o miejscach ukrycia zabytków. Za armią amerykańską podążały powiązane z nią specjalne grupy zadaniowe – Task forces. W ich skład wchodzili zarówno członkowie OSS jak i Counter Intelligence Corps (CIC), czyli amerykańskiej organizacji tajnych służb specjalnych oraz, w niektórych przypadkach, pracownicy FBI. Działania tych grup były skierowane na odszukanie osób powiązanych z handlem dziełami sztuki w okresie III Rzeszy oraz miejsc magazynowania dób kultury na terenie Niemiec. W różnych dokumentach grupy te nazywane były Target force, a jedna z długoterminowych akcji wywiadowczych nosiła miano Project Orion. Pomysł jej zorganizowania wynikał z przeświadczenia, że duża część marszandów była w gruncie rzeczy agentami wywiadu, a handel sztuką oraz akcje konfiskat stanowiły przykrywkę działalności szpiegowskiej. Akcja ta, chociaż jej efekty nie pokrywały się z pierwotnymi założeniami, okazała się bardzo owocna dla podążających śladem Target force oficerów MFFA, którzy otrzymali od tych grup wiele cennych wskazówek i informacji. Z drugiej jednak strony należy zaznaczyć, że praca, głównie CIC, o czym pisze wyraźnie m.in. H. Ch. Löhr6, była mocno utrudniona ze względu na dotkliwe braki personalne. Jeszcze w marcu 1945 r. brakowało 85 procent oficerów, a ci już zaan-
gażowani przeważnie nie znali języka niemieckiego. Swoje braki formacja ta potrafiła jednak nadrobić dość dobrą organizacją pracy, która przynosiła efekty w postaci odnajdowania na terenie Niemiec wielu ważnych funkcjonariuszy rządów nazistowskich. Sposoby pracy były czasem na tyle kontrowersyjne, że CIC zyskało nawet miano „amerikanische Gestapo”7, a wrażenie to wzmagały dodatkowo duża władza oraz samodzielność działań tych grup. Szczególnie dotkliwie brak kontroli nad CIC odczuwali oficerowie MFAA. Obydwa te ugrupowania były niejako skazane na siebie, ponieważ i jedni, i drudzy podążali tropem decydentów III Rzeszy: pierwsi ze względów informacyjnych i politycznych, drudzy z powodu powiązań wysokich funkcjonariuszy partyjnych z NS-Raubkunst. Zanim informacje o kryjówkach i magazynach, w których znajdują się dzieła sztuki, trafiały do MFAA, do miejsc tych docierało wcześniej wiele innych formacji wojskowych. Z tego też powodu już 27 kwietnia 1945 r. oficerowie ds. ochrony zabytków, co wiadomo z dokumentacji i szczegółowych raportów, uskarżali się władzom, że większym problemem niż znalezienie zdeponowanych dzieł sztuki jest zapewnienie im bezpieczeństwa. Do pierwszych poważnych rabunków dochodziło w biurowcach partyjnych NSDAP oraz leżącym w Monachium Führerbau, z których pochodzą liczne pamiątkowe zdjęcia żołnierzy amerykańskich z „souvenirami” w rękach. Jedno z nich pokazuje oficera Task forces wynoszącego z budynku srebrny serwis kawowy, własność Adolfa Hitlera8. Jednak najczęściej kradziono te przedmioty, które można było wynieść niepostrzeżenie, jak np. małoformatowe obrazy mieszczące się w służbowych teczkach i torbach. Wraz z końcem wojny i powrotami do domu pierwszych amerykańskich żołnierzy problem przywożonych do kraju „pamiątek” został upubliczniony, choć w bardzo okrojonym zakresie. Część z tych przedmiotów pochodziła bezpośrednio z kradzieży, a część z nielegalnego obrotu dobrami kultury, który odbywał się na terenie okupowanych Niemiec9. Już wczesną wiosną 1945 r. współpracownicy Komisji Robertsa podjęli pierwsze próby zorganizowania zaplanowanych zwrotów do Europy dzieł sztuki, które w ten sposób znalazły się na terenie USA. W plan ten zaangażowano sekcję MFAA oraz Foreign Funds Control i przy współpracy War Department próbowano zlokalizować w Europie pierwotnych właścicieli skradzionych przedmiotów. Wciąż trudno jest określić skalę amerykańskich grabieży w Europie, ale musiała być ona niemała, skoro w styczniu 1947 r. State-War-Navy Coordinating Committee wystosowała specjalne memorandum dotyczące obostrzeń w przewożeniu dzieł sztuki przez ocean oraz skutecznych i celowych ich zwrotów do Europy. W uzasadnieniu tego pisma szczególnie mocno podkreślano, że owe działania mają na celu ochronę dobrego imienia sił zbrojnych, rządu oraz rynku dzieł sztuki Stanów Zjednoczonych. Nie bez znaczenia dla takich odgórnych działań i decyzji miały doniesienia oficerów MFAA z Europy oraz tych, którzy zakończyli już swoją służbę i powrócili do kraju. Jedną z takich osób była Evelyn Tucker, która w licznych listach opisywała sytuacje kradzieży dzieł sztuki przez żołnierzy oraz oficerów armii amerykańskiej i skarżyła się na brak stosownych reakcji ze strony rządu amerykańskiego. Stacjonując w Salzburgu, wysyłała szczegółowe raporty na ten temat, jednak objęte one były tajemnicą. „Rozumiesz, oczywiście, że jeśli armia zobaczyłaby ten list, to spalą mnie na stosie”10 – pisała do Ardelii Hall, podsumowując tym samym próby uciszenia przez amery-
53
kańską generalicję narastającego problemu kradzieży dzieł sztuki. Działania oficerów ds. ochrony zabytków były o tyle istotne, że część wywiezionych z Europy lub zatrzymanych przy próbie wywiezienia przedmiotów, które w miarę szybko udało się odzyskać i zidentyfikować, nosiły często numer inwentarzowy MFAA. Innymi słowy, grabieże odbywały się w innych sytuacjach niż początkowa, łupieżcza działalność amerykańskich żołnierzy, która miała charakter spontaniczny i odwetowy. Odkąd w Monachium założono Central Collecting Point11, każdy, kto dokonywał nielegalnego wyniesienia z niego obiektów, popełniał świadomie przestępstwo. Zaznaczyć również należy, że grabieży tych dokonywano pod okiem amerykańskich strażników, którzy pełnili obowiązkowe warty. Nieznana i na pewno w najbliższej przyszłości niemożliwa do określenia jest liczba przypadków nielegalnego wywozu dzieł sztuki z Europy do USA. W latach 90. XX w. na amerykańskim rynku antykwarycznym zaczęły pojawiać się w większych ilościach niż wcześniej przedmioty znajdujące się na listach zrabowanych z różnych krajów dzieł sztuki. Wśród nich były i są takie, które podczas wojny zostały najpierw złupione przez Niemców z terenów Polski, a potem przez żołnierzy amerykańskich z magazynów na terenie Niemiec. Do jednego z bardziej spektakularnych przypadków kradzieży i wywozu do Stanów Zjednoczonych dzieł sztuki z polskich zbiorów doszło na zamku Fischhorn, do którego trafiły obiekty m.in. z kolekcji dzieł sztuki i zabytków archeologicznych z pałacu w Gołuchowie, własności książąt Czartoryskich. Członkowie tej rodziny znani byli w całej Europie jako wyjątkowej klasy kolekcjonerzy, natomiast ich siedziba w Gołuchowie słynęła z najznakomitszych dzieł sztuki światowej. Zaraz w początkach wojny, w obawie przed niemieckimi grabieżami, rodzina wywiozła swoje zbiory do Warszawy. Tam, trzy lata później, skrytka z dziełami sztuki znaleziona została przez Niemców, a całą kolekcję skonfiskowano. Po wybuchu powstania warszawskiego okupanci wywieźli kolekcję Czartoryskich, wraz z innymi dobrami kultury, do zamku Fischhorn w Austrii, który służył za magazyn zrabowanych dzieł sztuki. Pod koniec wojny został on zabezpieczony przez oddziały amerykańskie. Jeden z obrazów z kolekcji Czartoryskich, Portret mężczyzny (znany też jako Portret dworzanina) Jana Mostaerta, zaginiony z magazynu pojawił się na rynku antykwarycznym w USA w 1948 r. Jako jego proweniencję podano: „ważna europejska kolekcja”, a zakupiła go do swoich zbiorów A.D. Williams z Richmond. Na podstawie zachowanych dokumentów i inwentarzy można wykazać, że jedyną drogą, jaką obraz mógł się dostać do Stanów Zjednoczonych, był rabunek dokonany w Fischhorn przez amerykańskiego żołnierza, który następnie przewiózł zabytek do USA. Obraz został odzyskany w 2005 r. i znajduje się obecnie w Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie12. Natomiast jednym z dóbr kultury odnalezionych na terenie Stanów Zjednoczonych, będącym ciągle przedmiotem polsko-niemieckich sporów własnościowych, jest dokument biskupa Anzelma z 1263 r,. zwany powszechnie Vellum. Biskup Anzelm był pierwszym biskupem warmińskim, urzędującym w latach 1250–1278, a zarazem legatem papieskim na tereny m.in. arcybiskupstwa w Gnieźnie, któremu podlegało biskupstwo wrocławskie. Omawiany dokument został wystawiony podczas pobytu biskupa we Wrocławiu w 1263 r. Vellum stanowiło integralną część składającego się z 5300 dokumentów z lat 1103– 182113 zespołu archiwalnego klasztoru premonstratensów pw.
54
św. Wincentego we Wrocławiu. Wraz z innymi dokumentami zostało przekazane do utworzonego w 1811 r. Schlesisches Provinzialarchiv, późniejszego Archiwum Państwowego we Wrocławiu. W czasie II wojny światowej materiały te przewieziono w głąb Niemiec. Zachowane archiwalia pozwalają na domniemaną rekonstrukcję podróży Vellum od 1942 do 1945 r.14. Karta numer 25 zbioru archiwalnego to list z 12 czerwca 1942 r. dotyczący nakazu prewencyjnego przewozu najstarszych archiwaliów do Kamieńca Ząbkowickiego, wtedy Kamenz. Z załączonej listy inwentarzowej wynika jasno, że wszystkie dokumenty powstałe do 1300 r. włącznie znajdowały się w skrzyniach o numeracji od 1 do 9. Transportem tym opiekował się konserwator prowincji dolnośląskiej, doktor Günther Grundmann. Zbiory były wywożone w głąb Dolnego Śląska i ukrywane w pałacach i zamkach. Pod koniec wojny konserwator postanowił jednak ewakuować w głąb Niemiec zabytki o wyjątkowym charakterze. Wspomniane powyżej skrzynie trafiły do Kamieńca Ząbkowickiego z parotygodniowym opóźnieniem względem planowanego czerwcowego terminu, z powodu problemów z transportem i odpowiedniego przygotowania pomieszczeń w byłym klasztorze cystersów. List z 1 sierpnia 1942 r. do dyrektora Archiwum Państwowego we Wrocławiu informuje, że skrzynie złożone zostały 30 lipca w tzw. budynku prałatury. Przez następne dwa lata, oprócz kontroli konserwatorskich i potwierdzeń stanu, niewiele działo się z tymi zbiorami. Dopiero pismo z 27 listopada 1944 r. przynagla do pospiesznego przewiezienia skrzyń w głąb Niemiec, ze wskazaniem okolic Salzgitter, pomiędzy Brunszwikiem a Hildesheim, i znajdujących się tam kopalń. Złożenie tam dokumentów potwierdzone zostaje na początku stycznia 1945 r. Trzy miesiące później na obszar ten wstępują wojska amerykańskie i brytyjskie. W 1981 r. władze Niemieckiej Republiki Demokratycznej, kierując się zasadą ochrony jedności zwartych i historycznie ukształtowanych zespołów archiwalnych, zwróciły do Wrocławia 4067 dokumentów należących do zespołu klasztoru św. Wincentego15. Reszta archiwaliów, w tym dokument biskupa Anzelma, uległa rozproszeniu. W latach 80. XX w. szczegółowy opis zabytku opublikowany został w niemieckim wydawnictwie Schlesisches Urkundenbuch, gdzie jako miejsce przechowywania wskazano błędnie Archiwum Państwowe we Wrocławiu16. Obecnie dokument znajduje się w Bibliotece Kongresu w Waszyngtonie. Sprawę zwrotu Vellum strona polska podejmowała niejednokrotnie na szczeblu dyplomatycznym. W grudniu 2000 r. minister spraw zagranicznych Władysław Bartoszewski skierował do sekretarz stanu Stanów Zjednoczonych Madeleine Albright pismo z prośbą o wsparcie starań strony polskiej. W ślad za tą korespondencją Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP przesłało do Departamentu Stanu noty dyplomatyczne. Zwrot utrudniają jednak roszczenia i zabiegi niemieckiej Fundacji Pruskiego Dziedzictwa Kulturalnego, która prawo do Vellum opiera na sukcesji własności pruskiej, wbrew jednoznacznym zasadom prawa międzynarodowego. Ze względu na powyższe Departament Stanu odmówił ponownego rozpatrzenia sprawy, sugerując, aby Polska rozwiązała tę kwestię w porozumieniu z Niemcami. Temat został ponownie podjęty w czerwcu 2012 r. podczas wizyty ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bogdana Zdrojewskiego w Stanach Zjednoczonych. W ślad za tym, 20 sierpnia Ministerstwo Kultury skierowało do dyrektora Bi-
blioteki Kongresu wniosek restytucyjny potwierdzający polskie prawa do dokumentu. W odpowiedzi udzielonej 21 września 2012 r. James H. Billington poinformował Departament Dziedzictwa Kulturowego MKiDN, że znajdujący się w bibliotece dokument nie stanowi jej własności. Ze względu na sprzeczne stanowiska Polski i Niemiec biblioteka jest neutralna i przechowuje Vellum do czasu rozstrzygnięcia sporu, a strona amerykańska będzie dążyła do zakończenia sprawy, jednak dystansuje się od kwestii ustalenia właściciela Vellum, pozostawiając to stronom polskiej i niemieckiej. Racje Polski w sprawie Vellum opierają się na zasadzie ochrony jedności zwartych i historycznie ukształtowanych zespołów archiwalnych. W przypadku Vellum zastosowanie tych zasad nie może budzić wątpliwości. W 2006 r. trzynaście spośród zaginionych dokumentów zwrócił syn amerykańskiego żołnierza, który przywłaszczył je w 1945 r. i nielegalnie wwiózł na terytorium Stanów Zjednoczonych17. Pochodziły one z tego samego zespołu archiwalnego i zostały zagrabione w podobny sposób co Vellum. Impas trwający już od wielu lat w powyższej sprawie pokazuje, jak skomplikowane i trudne są drogi restytucji dóbr kultury. Impulsem do intensyfikacji badań proweniencyjnych w ciągu ostatnich kilkunastu lat była zorganizowana w 1998 r. konferencja waszyngtońska18, dotycząca problemów własnościowych dóbr zrabowanych przez nazistów. Idąca za nią deklaracja, sygnowana przez wiele państw, doprowadziła do wzmożenia działań na rzecz wyjaśnienia losów dzieł sztuki w zbiorach publicznych. Tym samym pojawiły się zupełnie nowe narzędzia wspomagające tradycyjne kwerendy w muzeach i archiwach. Oprócz wzorcowych już dzisiaj portali, dzięki którym możliwe jest przeszukiwanie zbiorów różnych instytucji, katalogów aukcyjnych i zasobów archiwalnych, powstało wiele baz internetowych pozwalających na odtworzenie losów dzieł sztuki. Poszczególne kraje publikują listy strat wojennych, powstają także cyfrowe bazy danych zbierające informacje dotyczące wybranych zagadnień, jak np. Munich Central Collecting Point czy Katalog strat wojennych Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Te nowe zasoby internetowe znacznie ułatwiają rekonstrukcję dawnych kolekcji, a w sukurs idą im archiwa badaczy dostępne online. Jednak mimo zakrojonych na dużą skalę poszukiwań wiele tematów związanych z zaginięciami i rabunkiem dokonywanym przez przedstawiciel III Rzeszy oraz później przez aliantów wciąż czeka na opracowanie. Obecnie w Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie prowadzony jest projekt „Nielegalny transfer dzieł sztuki pomiędzy Europą a USA w latach 1944– 1949”, który ma za zadanie rozszyfrować drogi, sposoby oraz rozmiary nielegalnego wywozu dóbr kultury z terenu europejskiego za ocean. Warto przy tym zauważyć, że od około ćwierćwiecza na amerykańskim rynku antykwarycznym pojawia się coraz więcej dzieł sztuki pochodzących z dziedziczonych po weteranach wojennych majątków, a dzięki szerokim badaniom proweniencyjnym, prowadzonym zarówno przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Polsce, jak i inne organizacje z nim współpracujące na całym świecie, w ciągu ostatnich kilku lat udało się odzyskać ze Stanów Zjednoczonych kilka cennych zabytków kultury. PRZYPISY 1
Zob. Stanisław Lorentz (red.), Walka o dobra kultury. Warszawa 1939–1945, Warszawa 1970, Państwowy Instytut Wydawniczy, t. 1 i 2.
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
Wojciech Kowalski, Likwidacja skutków II wojny światowej w dziedzinie kultury, Warszawa 1994, Instytut Kultury. Tenże, Udział K. Estreichera w alianckich przygotowaniach do restytucji dzieł sztuki zagrabionych w czasie II wojny światowej, „Muzealnictwo” 1986, s. 69–85. Potwierdza tę informację w swojej książce L.H. Nicholas; zob. Lynn H. Nicholas, Grabież Europy. Losy dzieł sztuki w Trzeciej Rzeszy i podczas II wojny światowej, tł. Barbara Sławomirska, Poznań 2004, Dom Wydawniczy Rebis, wyd. II, s. 311. Szerzej na ten temat piszą: Harry L. Coles, Albert K. Weinberg, Civil Affairs: Soldiers Become Governors, Washington D.C. 1964, Office of the Chief of Military History. Hans Christian Löhr, Das Braune Haus der Kunst. Hitler und der „Sonderauftrag Linz”. Visionen, Verbrechen, Verluste, Berlin 2005, Akademie Verlag. Dieter Waibel, Von der wohlwollenden Despotie zur Herrschaft des Rechts. Entwicklungsstufen der amerikanischen Besatzung Deutschlands 1944–1949, Tübingen 1996, J.C.B. Mohr (Paul Siebeck), s. 67 Zob. James Joseph Rorimer, Survival, the Salvage and Protection of Art in War, New York 1950, Abelard Press, s. 280. Dobrym przykładem jest historia obrazu de Moucheron wywiezionego nielegalnie z Europy w 1945 i opisanego w artykułach: Painting by de Moucheron removed by American Person, „Magazine of Art”, May 1946 oraz U.S. to Round Up and Return Art Treasures G.I´s took Home, „New York Herald Tribune”, 12.02.1947. Ann W. O’Neill, Missive Written By Late Florida Historian Becomes, Smoking Gun‘ In Lawsuit On The Missing Treasures, „Los Angeles Times, 29.11.2003. Mianem Central Collecting Point określa się miejsca magazynowania sztuki na terenie okupowanych Niemiec po II wojnie światowej. Należały do nich: Marburg Central Collecting Point (od 1945 do 1946 r.), Munich Central Collecting Point (do 1949 r. ) I Wiesbaden Central Collecting Point (od 1945 do 1952 r.) Monika Kuhnke, Polscy dyplomaci i polskie zabytki, „Cenne, Bezcenne, Utracone“ 2011, nr 4, s. 15–19. Inwentarz archiwalny Archiwum Państwowego we Wrocławiu, zespół Klasztor Premonstratensów św. Wincentego we Wrocławiu; Archiwum Państwowe we Wrocławiu, sygn.: Rep. 67, nr 78. Geheimes Staatsarchiv PK, Berlin, Sign. GStA PK, I. HA Rep. 178, Nr 2112 (Luftschutzmaßnahmen im Staatsarchiv Breslau, Bd.1, 1934–1945). Protokół z obrad między Naczelną Dyrekcją Archiwów Państwowych PRL i Zarządem Archiwów Państwowych NRD w dniach 24.3–27.3.1980 w Poczdamie i Oranienburgu, Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych 1980. Winfried Irgang, Heinrich Appelt, Josef Joachim Menzel, Schlesisches Urkundenbuch, Bd. 3: 1251–1266, Köln 1984. Protokół włączenia do zasobu Archiwum Państwowego we Wrocławiu dokumentów zwróconych ze Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych 2006. Konferencja Waszyngtońska ds. mienia z czasów Zagłady, Waszyngton, 3 grudnia 1998 r.
BIBLIOGRAFIA Thomas Armbruster, Rückerstattung der Nazi-Beute. Die Suche, Bergung und Restitution von Kulturgütern durch die westlichen Allieierten nach dem Zweiten Weltkrieg, Berlin 2008, De Gruyert Recht Wojciech Kowalski, Likwidacja skutków II wojny światowej w dziedzinie kultury, Warszawa 1994, Instytut Kultury Wojciech Kowalski, Udział K. Estreichera w alianckich przygotowaniach do restytucji dzieł sztuki zagrabionych w czasie II wojny światowej, „Muzealnictwo” 1986, t. 30, s. 69–85 Robert J. Kudelski, Zaginiony Rafael. Kulisy największej kradzieży nazistów, Kraków 2014, Technol Hans Christian Löhr, Das Braune Haus der Kunst. Hitler und der „Sonderauftrag Linz”. Visionen, Verbrechen, Verluste, Berlin 2005, Akademie Verlag Stanisław Lorentz (red.), Walka o dobra kultury. Warszawa 1939–1945, Warszawa 1970, t. 1 i 2, Państwowy Instytut Wydawniczy Lynn H. Nicholas, Grabież Europy. Losy dzieł sztuki w Trzeciej Rzeszy i podczas II wojny światowej, tł. Barbara Sławomirska, wyd. II, Poznań 2004, Dom Wydawniczy Rebis James Joseph Rorimer, Survival, the Salvage and Protection of Art in War, New York 1950, Abelard Press Gunnar Schnabel, Monika Tatzkow, Nazi Looted Art. Handbuch. Kunstrestitution weltweit, Berlin 2007, Propietas-Verlag Dieter Waibel, Von der wohlwollenden Despotie zur Herrschaft des Rechts. Entwicklungsstufen der amerikanischen Besatzung Deutschlands 1944–1949, Tübingen 1996, J.C.B. Mohr (Paul Siebeck)
MAŁGORZATA A. QUINKENSTEIN Historyczka sztuki, koordynatorka międzynarodowych projektów artystycznych, kulturalnych i naukowych, specjalistka ds. PR. Główne pola badawcze: współczesna sztuka żydowska, kultura Państwa Izrael, badania proweniencyjne, NS-Raubkunst. Członkini Stiftungsrat Deutsches Zentrum Kulturgutverluste w Magdeburgu, pracownica naukowa Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie.
55
National Heritage as a Tool in the Hands of the Islamic State
The text is devoted to the attacks of the Islamic State on objects comprising its national heritage, which are also used as sources of revenue. ISIL operations against relicts of ancient civilizations, but also directed at those factions of Islam which are not tolerated by the extremists, are planned acts of destruction, aiming at gaining extensive media coverage. At the same time, planned destruction comprises only those objects which cannot be sold on the black market due to their size or simply because they are not genuine. Illegal excavations and trade in historic objects are an important source of revenue for the caliphate, supplementing the profits from selling crude oil. Pillage takes place in hiding, while destruction, as part of the ideological programme directed both at people of the same religion and religious opponents, as well as the Western civilization, takes place in front of cameras and takes advantage of social media. Examples of such action are the partial destruction of the Mosul museum collection and of the Nergal Gate in Niveneh. International organizations are completely helpless in the face of unprecedented acts of barbarity and both the forms of pressure and the procedures that had hitherto been agreed upon internationally are useless when dealing with an opponent who does not respect humanitarian norms and has no sense of civilizational bonds with any social group apart from their own. This way of breaking any rules of civilized war puts the Western world in a situation without precedent.
1. Niszczenie najlepiej zachowanego lamassu w Bramie Nergala w Niniwie, źródło: youtube.com
Marcin Sabaciński
Dziedzictwo kulturowe jako narzędzie w rękach TZW. Państwa Islamskiego
W
zamyśle autora niniejszy tekst miał być poświęcony destrukcji obiektów archeologicznych i problemowi obrotu zabytkami archeologicznymi na obszarach zajętych przez Państwo Islamskie. Wydawało się, że medialnie nagłośniony fakt zniszczeń dokonanych w muzeum w Mosulu i w starożytnych miastach Niniwie i Hatrze jest jednym z najważniejszych w wojnie kulturowej prowadzonej przez dżihadystów. Jednak był to jedynie wierzchołek góry lodowej. Wejście w świat mniej spektakularnych doniesień, strzępków informacji i często
56
sprzecznych danych o działaniach islamistów ukazało bezprzykładny ogrom barbarzyństwa, w przypadku którego rabunkowa eksploatacja dziedzictwa archeologicznego jest tylko elementem całości. Zakres tekstu musiał być zmodyfikowany; nie dało się zignorować faktów, które nie mają precedensu. Nasze wyobrażenia o współczesnym świecie zostały zdominowane przez europocentryzm i zasady osadzone w zachodnioeuropejskim systemie wartości. Uznaliśmy, że znany nam świat osiągnął poziom rozwoju cywilizacyjnego, który pozwala na zachowanie ustalonych reguł nawet w sytuacjach głębokiego kryzysu, wywołanego konfliktem zbrojnym i okupacją. Zdając sobie sprawę z ich grozy, masowo doświadczeni kataklizmem II wojny światowej, dokładnej niż niegdyś ustaliliśmy reguły prowadzenia wojen, przyjmując za pewnik, że cały
2. Apamea, obszar antycznego miasta; po lewej stronie zdjęcie satelitarne przed destabilizacją regionu, po prawej stronie zdjęcie po upływie roku, z widocznymi wkopami wykonanymi przez złodziei zabytków, źródło: Google Earth
świat będzie realizował te szczytne założenia i dążył do wypełnienia obowiązków narzuconych przez światowych przywódców. Obiecaliśmy sobie, że wojna totalna, polegająca na bezwzględnym fizycznym eliminowaniu przedstawicieli innych narodowości, mniejszości wyznaniowych, etnicznych i kulturowych oraz zacieraniu śladów ich dziedzictwa, nigdy nie powróci. Przez dziesięciolecia żyliśmy w przeświadczeniu, że ustalono granice barbarzyństwa, których przekroczenie jest niemożliwe i automatycznie pociągnie zdecydowaną i silną reakcję. Okazało się jednak, że żyjemy w świecie iluzji. Cywilizowany świat nie potrafi wyegzekwować przestrzegania reguł, które sam narzucił. Zasady były łamane we wszystkich konfliktach prowadzonych po uchwaleniu konwencji haskiej, także tych, które miały miejsce stosunkowo niedawno. Najpoważniejszym sygnałem dla Europy była wojna w Jugosławii, gdzie oprócz wszelkiej maści zbrodni wojennych dokonywano planowanych ataków na dobra kultury wszystkich stron konfliktu. Symbolem tych działań stał się kamienny most w Mostarze, rozpięty nad rzeką Neretwą, pomiędzy dzielnicami zamieszkałymi przez Serbów i Chorwatów, zburzony w listopadzie 1993 r. i zrekonstruowany 11 lat później. Ta wojna po raz pierwszy obnażyła bezradność organizacji międzynarodowych. Bez refleksji zaakceptowaliśmy kompromitację wojsk ONZ w Srebrenicy, gdzie na oczach holenderskiego oddziału tzw. błękitnych hełmów miała miejsce masakra ludności cywilnej. Podobnie nieskuteczne okazały się misje w Rwandzie i Darfurze, gdzie nie zapobiegnięto w żaden sposób wymordowaniu setek tysięcy osób. Bezradność cywilizowanego świata w obliczu ludobójstwa jednoznacznie wskazuje, że organizacje międzynarodowe nie są w stanie wypełnić swoich obowiązków ani w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa ludności cywilnej, ani tym bardziej ochrony zasobów dziedzictwa. Jest to problem, który stał się szalenie aktualny w sytuacji nowego zagrożenia, przekraczającego wymiar wspomnianych wyżej konfliktów. Wraz z rozprzestrzenieniem się samozwańczego kalifatu tzw. Państwa Islamskiego stanęliśmy w obliczu bezwzględnej wojny cywilizacyjnej na miarę średniowiecznych krucjat. Wojny totalnej, która skierowana jest przeciwko całej cywilizacji Zachodu oraz tym współplemieńcom, którzy nie chcą diametralnie zmienić światopoglądu, stylu życia, praktyk religijnych i czynnie przyłączyć się do odgrywanego teatru barbarzyństwa. Dziedzictwo kulturowe gra w tym konflikcie niepoślednią rolę, jako źródło finansowania wojny oraz element propagandowy zarówno wobec współtowarzyszy, jak i oponentów. Stanowi też ważną część wojny ideologicznej ze społeczeństwem Zachodu, w dużym stopniu już znieczulonym na przelew krwi ludzi należących do innego kręgu kulturowego, jednak wciąż uznającym znaczącą część ich cywilizacyjnego dorobku za wspólny.
3. Islamiści niszczą współczesny cmentarz w al-Thawra, fot. Gola Press
4. Beczki z materiałem wybuchowym na zabytkowym reliefie asyryjskim w Nimrud, w głębi widoczne świeże uszkodzenia, fot. AP
5. Ormiańska katedra Matki Boskiej Miłosiernej (św. Rity) w Aleppo po ostrzale moździerzowym, źródło: www.armenianweekly.com
57
Państwo Islamskie jest organizacją terrorystyczną, która ewoluowała od 2003 r., kiedy powstała jako odnoga Al-Kaidy w Iraku. Jej członkami są sunnici, wyznawcy jednego z najliczniejszych odłamów islamu, jednak w tym przypadku reprezentujący najbardziej ortodoksyjny nurt religijny, oparty na politycznym i wyznaniowym ekstremizmie. Początkowo istniało pod nazwą Islamskie Państwo w Iraku (ISIS), następnie jako Islamskie Państwo w Iraku i Lewancie (ISIL). Oprócz walki partyzanckiej i działalności terrorystycznej skierowanej przeciwko krajom Zachodu, Państwo Islamskie niemal spowodowało w Iraku wojnę religijną z szyitami, wyznawcami odrębnego odłamu islamu. W Syrii wystąpiło zaś zbrojnie przeciwko prezydentowi Baszarowi al-Asadowi, jego opozycji w postaci Wolnej Armii Syrii, jak też mniejszości kurdyjskiej. Agresję skierowano także przeciwko mniejszościom wyznaniowym i etnicznym, m.in. chrześcijanom, alawitom, jazydom, a nawet sunnitom opierającym się przyjęciu zasad dżihadystów. 29 czerwca 2014 r. Państwo Islamskie proklamowało powstanie kalifatu ze stolicą w Rakce, jego aktualny przywódca Abu Bakr al-Baghdadi ogłosił się kalifem i wezwał do posłuszeństwa wszystkich muzułmanów na świecie. Działania te spotkały się ze sprzeciwem świata islamskiego. We wrześniu 2014 r. w internecie pojawił się list otwarty do al-Baghdadiego i jego zwolenników, podpisany przez 126 czołowych myślicieli islamu. Samozwańczego kalifa oskarżono o wypaczenie zasad religijnych, obrazę islamu i uzurpację tytułu1. Pomimo odrzucenia przez zasadniczą część współwyznawców Państwo Islamskie wciąż ekspanduje i bezwzględnie realizuje swój religijno-polityczny program. Jak już wspomniano, jednym z narzędzi jest atak na starożytne i średniowieczne dziedzictwo kulturowe obcych ideowo grup społecznych oraz szyitów i umiarkowanych sunnitów. Mimo całej swej brutalności jest to atak planowy i dobrze przemyślany. Poza podbudowaną ideologicznie destrukcją mauzoleów i grobowców związanych ze zwalczanymi odłamami islamu działania wymierzone w obiekty spuścizny kulturowej realizowane są tak, aby osiągnąć jak najszerszy efekt medialny, a jednocześnie nie pozbawić ISIS zysków z ewentualnej sprzedaży zabytków na czarnym rynku. Zagadnienie wybiórczej agresji dżihadystów wobec skarbów kultury zostanie szerzej omówione na przykładzie wydarzeń w muzeum w Mosulu, jednak w pierwszej kolejności należy nakreślić pewien obraz ogólny. Państwo Islamskie zajmuje tereny Iraku i Syrii, na których znajdują się tysiące stanowisk archeologicznych i innych zabytków, włączając w to najważniejsze obiekty wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO, jak Hatra, Palmyra czy zamek Crac de Chevaliers. Planowy rabunek dziedzictwa archeologicznego odbywał się w Iraku od czasu destabilizacji regionu związanej z interwencją państw zachodnich, a w Syrii od rozpoczęcia wojny domowej z reżimem Baszara al-Asada. Należy pamiętać, że społeczeństwo krajów arabskich nigdy nie identyfikowało się z dziedzictwem starożytności i antyku, które odbierano tam jako obce, „nieislamskie”. W efekcie tego, w sytuacji osłabienia struktur państwa, mniej lub bardziej zorganizowane grupy rabusiów rozpoczęły intensywną eksploatację stanowisk archeologicznych. Powstał i utrwalił się system pośredników, paserów i przemytników oraz ustaliły drogi przerzutu obiektów na zachód oraz w kierunku państw Zatoki Perskiej, na kontynent azjatycki. Jeszcze przed ekspansją Państwa Islamskiego uznawano skalę tego procederu za zatrważającą. Niemal cały naukowy świat archeologiczny obie-
58
6. Posągi królów Harty, źródło: Fuad Safar and Muhammad Ali Mustafa, Hatra: The City of the Sun God, Ministerstwo Kultury Syrii, 1974, s. 208–210
gły zdjęcia satelitarne antycznego miasta Apamea w Syrii, gdzie między latem 2011 r. a wiosną 2012 na nienaruszonym dotychczas terenie pojawiły się tysiące wkopów rabunkowych (il. 2). A mówimy tylko o jednym stanowisku archeologicznym. Proceder kwitł, jednak dopiero islamiści w pełni wykorzystali niechlubny potencjał tkwiący w wypracowanych już mechanizmach. Według danych irackiego ministerstwa turystyki z września 2014 r. ok. 4,5 tysiąca miejsc historycznych zostało uszkodzonych lub obrabowanych, a w przypadku Syrii szacuje się, że w strefie działań wojennych znalazło się 90 procent obiektów dziedzictwa kulturowego2. Obecnie nielegalny handel obiektami dziedzictwa, pochodzącymi przede wszystkim z rabunkowych wykopalisk, przynosi Państwu Islamskiemu dochody, które plasują się na drugim miejscu po profitach z zajętych przez nie pól naftowych3. Bardzo trudno jest to oszacować, ale według Rady Bezpieczeństwa ONZ zyski ISIS z handlu ropą oscylują między 0,8 a 1,6 miliona dolarów dziennie4. Dochody z obrotu obiektami dziedzictwa muszą być niższe, jednak dostępne dane przerażają. Jeszcze w 2014 r. dziennik „The Guardian”, powołując się na dane wywiadu, podał informację, że jedynie w okolicy al-Nubuk, na zachód od Damaszku, zyski z handlu antykami wyniosły 36 milionów dolarów5. Proceder eksploatacji dziedzictwa został doskonale zorganizowany. Nie niszcząc istniejących czarnorynkowych mechanizmów, Państwo Islamskie obłożyło działających już rabusiów 20-procentowym podatkiem6, na niektórych obszarach wręcz inicjując rabunek przy udziale dobrze opłacanych lokalnych archeologów. Na początku lata 2015 r. powstało nawet Ministerstwo
7. Muzeum w Mosulu, oryginalne posągi królów Hatry, źródło: youtube.com
8. Muzeum w Mosulu, zniszczony posąg asyryjski, najprawdopodobniej gipsowa kopia, źródło: youtube.com
Cennych Zasobów (Ministry for Precious Resources) mające na celu usprawnienia działania poszczególnych lokalnych „ministerstw”, które dotychczas wydawały opieczętowane pozwolenia na rabunkowe wykopaliska (działo się tak w miastach Dajr az-Zaur czy Aleppo)7. Przystosowanie i rozwój istniejących już mechanizmów przestępczych do bieżących potrzeb nie sprawiły im trudności. Poszczególni członkowie ISIS mogli aktywnie działać na nielegalnym rynku na długo przed powołaniem kalifatu. W maju 2015 r. siły specjalne USA przeprowadziły na terenie Syrii akcję, w której zginął Abu Sajjaf, wysoko postawiony członek Państwa Islamskiego, odpowiedzialny za handel ropą we wschodniej części kraju. W jego domu komandosi zabezpieczyli ponad 400 zabytków, w tym kilkaset złotych i srebrnych monet z wczesnego średniowiecza, fragmenty glinianych naczyń, pieczęcie cylindryczne z Nimrud, oraz 500-letnie aramejskie teksty religijne. Na trzech kamiennych pieczęciach widniały sygnatury Muzeum Narodowego w Bagdadzie. Okazało się, że zostały skradzione w 2003 r. podczas rabunku placówki. Obecnie trwają dyskusje nad ustaleniem, czy były tam także podróbki zabytków. W domu Abu Sajjafa zabezpieczono również dokumenty poświadczające jego udział w nielegalnym obrocie zabytkami od lat 80. XX w.8. Wiadomości na temat działań ISIS na okupowanych terenach docierają do nas bardzo wybiórczo. Znalezienie się w strefie wpływów kalifatu oznacza odcięcie od świata zewnętrznego. Większość informacji podawanych przez media pochodzi od samych islamistów, którzy znakomicie posługują się internetowymi środkami przekazu. Niemniej jednak ich nacechowane ideologią posty na Facebooku i Twitterze są sukcesywnie usuwane przez administratorów i mają ograniczoną siłę oddziaływania. Dlatego tak ważnym elementem wojny ideologicznej prowadzonej przez dżihadystów jest demonstracyjne niszczenie obiektów dziedzictwa, co, dzięki zaangażowaniu mediów, pozwala im pozostać w sferze zainteresowania odbiorców o wiele dłużej. Bardzo trudno jest sporządzić bilans strat. W zachodnich mediach pojawiają się niepotwierdzone informacje, jednak, opierając się na doniesieniach organizacji pozarządowych i zespołów naukowców monitorujących zagrożenia, można pokusić się o przedstawienie wycinka problemu. Od około roku, niemal co kilka dni pojawiały się doniesienia o równaniu z ziemią meczetów, islamskich grobowców i kaplic, a także o ra-
bunku obiektów archeologicznych i destrukcji innych typów zabytków. W samej Syrii Dyrekcja Generalna Starożytności i Muzeów już w lutym 2015 r. szacowała liczbę zniszczonych stanowisk archeologicznych i zabytkowych budynków na 7589 i bez wątpienia nie były to pełne dane. Wyliczenie wszystkich strat, które udało się potwierdzić, przekracza możliwości niniejszego tekstu. Jednak same statystyki mogą nie budzić właściwych emocji, dlatego, żeby choć w części uświadomić sobie skalę tej tragedii, warto zapoznać się z listą ataków na obiekty dziedzictwa zarejestrowanych jedynie w styczniu 2015 r. Dane zostały zebrane przez międzynarodowe grono ekspertów skupione w nieformalnej grupie Syrian Heritage Initiative, która od września 2014 do czerwca 2015 r. publikowała w internecie tygodniowe raporty dotyczące problemów dziedzictwa Syrii oraz Iraku. Raporty ze stycznia 2015 r. zawierały następujące dane10: llW styczniu upubliczniono informacje o nielegalnych wykopaliskach na ternie średniowiecznego zamku Qual’at at Raba w prowincji Dajraz-Zaur, przeprowadzanych w 2014 r. llW 2014 r. miał miejsce postępujący i zakrojony na szeroką skalę rabunek i dewastacja hellenistycznego i rzymskiego miasta Dura Europos, co zadokumentowano w styczniu 2015 r. ll6 stycznia Państwo Islamskie wysadziło w powietrze XIX-wieczne hospicjum (Tekkiye) szejka al-Rawiego w prowincji Dajr az-Zaur11. ll7 stycznia organizacja Dżabhat al-Nusra, będąca częścią Państwa Islamskiego, zniszczyła mauzoleum imama Nawawi w Nawa, w prowincji Deera. Mauzoleum było budynkiem nowożytnym, posadowionym nad grobem imama z XIII w. llOpublikowano informację o zniszczeniach na stanowisku archeologicznym datowanym od epoki brązu po średniowiecze w Tell-Atarib w prowincji Aleppo. Rabunek został zadokumentowany w grudniu 2014 r.12. llPodano informację o zniszczeniu przez ISIS nowożytnego cmentarza w pobliżu miasta al-Thawra w prowincji Rakka. Zdjęcia z destrukcji zostały użyte w mediach społecznościowych i na stronach ISIS (il. 3). llISIS upubliczniło zdjęcia ze zniszczenia grobowca, w którym pochowany został zmarły w 1920 r. Abed al-Qader Bek al-Azm ibn Ahmed Mouayd Pasza.
59
9. Łuk triumfalny w Palmyrze przed zniszczeniem, fot. Wikipedia/Bernard Gagnon
10. Świątynia Baal-Szamina w Palmyrze przed zniszczeniem, fot. Wikipedia/Bernard Gagnon
ll9 stycznia Państwo Islamskie celowo ostrzelało z moździe-
z 2003 r., gdy w zawierusze wojennej cenne rękopisy w obawie przed szabrem przechowywane były w prywatnych domach15. Następne tygodnie przyniosły kolejne informacje o zniszczeniach i rozpaczliwych próbach zabezpieczenia obiektów dziedzictwa przed dewastacją16, jednak międzynarodowa opinia publiczna została zelektryzowana dopiero w momencie ataku dżihadystów na starożytne zabytki w muzeum w Mosulu i w Niniwie. Dewastację muzealiów pokazano publicznie 26 lutego 2015 r. na nagraniu opatrzonym ideologicznym komentarzem, co spowodowało, że odbiła się ona szerokim echem w całym cywilizowanym świecie. Analiza dokonanych zniszczeń pozwala jednak stwierdzić, że, wbrew początkowym ocenom, jedynie część zbiorów muzeum uległa zniszczeniu, a wśród uszkodzonych obiektów wiele nie było oryginałami. Jeszcze w 2003 r. ok. 1,5 tysiąca eksponatów z Mosulu przeniesiono do muzeum w Bagdadzie, a część zastąpiono kopiami. Znakomitą większość widocznych na nagraniu obiektów można podzielić na dwie grupy – na zabytki asyryjskie z Niniwy, Chorsabadu i Balawat oraz na pochodzące z rzymskiego okresu funkcjonowania starożytnego miasta Hatra. Oglądając film, widzimy też użycie młotów pneumatycznych do rozbicia monstrualnych posągów znajdujących się na świeżym powietrzu. Jest to nagranie z Niniwy, jednego z największych miast starożytnej Mezopotamii, stolicy Asyrii, miasta znanego ze Starego Testamentu. Kadrem objęto jedną z północnych bram metropolii, wybudowaną pomiędzy 704 a 690 r. p.n.e. bramę Nergala. Po obu jej stronach stoją kamienne lamassu – uskrzydlone byki z ludzkimi głowami. Lewy, uszkodzony w górnej partii jeszcze za czasów Imperium Otomańskiego pozostał, jak się wydaje, nienaruszony przez islamistów. Prawemu przy pomocy młota pneumatycznego zniszczono część twarzową (il. 1). W głębi bramy stoją dwa kolejne, dużo gorzej zachowane, byki. Lewy, już wcześniej bez części głowy powyżej nosa, został rozbity na drobne kawałki. Prawemu rozłupano na dwie połowy głowę, jedyną część, która zachowała się ze starożytności. Analiza zniszczeń wewnątrz pomieszczeń muzealnych w Mosulu wskazuje, że najprawdopodobniej oszczędzono wiele przedmiotów w części asyryjskiej, takich jak okucia bramy miasta Balawat czy reliefy z Dur-Szarrukin (Chorsabadu). Bez wątpienia zniszczono posąg z okresu panowania Sargona II (722–705 r. p.n.e.), który po rozbiciu wygląda na wykonany z gipsu (il. 8). Być może jest tylko rekonstrukcją posadowioną na oryginalnej bazie17. Na nagraniu nie pokazano większości sekcji asyryjskiej i, co ciekawe, skrzydła ze sztuką islamu.
rzy katedrę Matki Boskiej Miłosiernej (znaną również jako katedra św. Rity) obrządku ormiańskiego w Aleppo (il. 5). Katedra pochodzi z roku 1840. llPodano informację o rabunkowych wykopaliskach w XIII-wiecznej twierdzy Qualaat Najm w prowincji Aleppo, prowadzonych przez uzbrojony gang używający buldożerów. llUpubliczniono informacje o rabunku stanowisk archeologicznych przy pomocy buldożerów w prowincji Dara. Wymieniane są następujące stanowiska: Tell al-Ash’ari, Tell Umm-Horan, Tell Ashtara, Tell al-Samn, Tell al-Hara, Tell al-Jmou, Tell al-Beit Akar, Tell al-Shihab. ll18 stycznia w Aleppo Państwo Islamskie zniszczyło nowożytny grobowiec szejka Mohammada Nabhan, Jami’ al-Kiltawiyya i jego rodziny oraz wyjęło z niego szczątki zmarłych. llUjawniono zdjęcia ze wysadzenia w powietrze nowożytnego mauzoleum sufickiego we wsi al-Huquf w prowincji Suweida13. llUpubliczniono informacje o rabunku i dewastacji Resafy (Sergiopolis), bizantyjskiego miasta-fortecy położonego 30 km na południe od Rakki. llUpubliczniono informacje o celowym zniszczeniu kaplic i świątyń sufickich w północno-wschodniej i centralnej części Iraku. Wymienia się kaplice: Sa’ida Hamad Mahmud al-Naimi in Salahuddin, Sa’ida Saleh Ibrahim Al-Naimi, Saida Novh, Sa’ida Saleh Al-Naimi i szejka Yahya. Większość z nich pochodzi z epoki nowożytnej, jednak potwierdzono również zniszczenie XI-wiecznego mauzoleum Imam Dur niedaleko miasta Samarra14. Styczniowe raporty kończą się informacją o działaniach Państwa Islamskiego w bibliotekach w Mosulu. Bojownicy wkroczyli do Centralnej Biblioteki Mosulu wywieźli z niej ok. 2 tysięcy woluminów, pozostawiając jedynie książki o tematyce religijnej. Splądrowano również Bibliotekę Uniwersytecką, Muzułmańską Bibliotekę Sunnicką, Bibliotekę Kościoła Łacińskiego i Bibliotekę Zakonu Dominikanów. Za utracone uważa się książki traktujące o filozofii, sporcie, zdrowiu, kulturze, literaturę dziecięcą i poezję. Zniszczono zbiór irackich gazet z początku XX w., mapy i woluminy z okresu Imperium Osmańskiego oraz księgozbiory stu prominentnych rodzin przekazane w darze. Setki książek spalono na uniwersytecie na oczach studentów, a pozostałe wywieziono ciężarowkami-chłodniami zarejestrowanymi w Syrii. Ogłoszono również, że ukrywanie manuskryptów karane będzie śmiercią. Chodziło o uniknięcie sytuacji
60
11. Świątynia Bela w Palmyrze przed zniszczeniem, fot. Wikipedia
12. Detonacja w świątyni Baal-Szamina w Palmyrze, źródło: www.express.co.uk
Można przypuszczać, że zabytki te oszczędzono i przeznaczono na sprzedaż. W dużo większym stopniu zniszczone zostały posągi ze starożytnej Hatry. Jest to miasto, które w okresie rzymskim stanowiło część królestwa Partów, a jego położenie na szlaku handlowym pomiędzy krainami wschodu a Cesarstwem Rzymskim spowodowało wytworzenie się unikalnego stylu w sztuce, łączącego wpływy obu kręgów kulturowych. Obecnie Hatra jest jednym z obiektów wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Z okresu rzymskiego znamy z Hatry 27 posągów królewskich (il. 6). Cztery z nich zostały zniszczone w muzeum w Mosulu. W pierwszych sekundach nagrania widzimy dwie rzeźby przedstawiające mężczyzn w spiczastych czapkach. Inskrypcja posągu po prawej stronie wskazuje, że jest to „król Uthal, miłosierny, szlachetny sługa Boży przez Boga błogosławiony”. Prawy król pozostaje bezimienny. Oba przedstawienia zostają rozbite (il. 7). Trzeci zniszczony posąg królewski to król Sanatrūq II, czwarty identyfikujemy jako monarchę tylko po trzymanym przez niego orle (symbolizującym boga Szamasza). Oprócz tego zniszczono dwa posągi partyjskich możnych z I w. n.e. oraz posąg podpisany imieniem Makai ben Nashri. W tej części muzeum rozbite zostały też kopie rzeźb przechowywanych w Bagdadzie: posąg Herkulesa i posąg bogini z kulą w ręku. Zniszczono również kilka mniejszych przedstawień figuralnych, takich jak rzeźba orła i „maska” z murów Hatry, nie wiadomo jednak, czy były oryginalne. Oryginalne „maski”, które pozostały na murach miasta, w późniejszym okresie również uszkodzono, a te, do których nie dało się dosięgnąć z drabiny, ostrzelano. Nie wiadomo, jaki los spotkał rzeźbę Wenus i posąg Nike przewijające się na nagraniu 18. Można żywić nadzieję, że ocalały. W przypadku posągów z Hatry dokonane zniszczenia można liczyć w dwójnasób, ponieważ zabytki odkryte w tym mieście nie zostały dotychczas odpowiednio opracowane naukowo. Destrukcja obiektów dziedzictwa nie ustaje. W mediach wciąż pojawiają się informacje o planowych zniszczeniach w miejscach takich jak Palmyra, Aszur, Nimrud, Hatra, Chorsabad czy Sergiopolis, jednak na rozwinięcie tego wątku już nie wystarczy tu miejsca. Być może nadszedł moment, żeby zastanowić się nad skutecznością międzynarodowego prawa w zakresie ochrony dziedzictwa, jego egzekucją i realnymi kompetencjami organizacji międzynarodowych. Ani Rada Bezpieczeństwa ONZ, ani tym bardziej UNESCO nie są w stanie wywrzeć żadnego wpływu na islamistów. Ulegliśmy iluzji istnienia globalnej wioski, która miała opierać się na pewnych wspólnych wartościach, a w rze-
czywistości polega na masowym przejmowaniu technicznych zdobyczy cywilizacji w celu podniesienia standardów codziennego życia, bez zmian w światopoglądzie, mentalności, a często też bez zmian swoiście pojmowanych zasad religijnych. Może, czując się zbyt bezpiecznie, przez zaniechanie, wybieranie mniejszego zła i przedkładając czysty rachunek ekonomiczny nad reakcję, sami siebie skażemy na kulturowy niebyt i upadek znanego nam, poukładanego świata. Sami łamiemy reguły, które miały nam zapewnić bezpieczeństwo. Przecież dochody Państwa Islamskiego ze sprzedaży ropy i zabytków nie pochodzą z rynku wewnętrznego. Europa i Stany Zjednoczone Ameryki są jednymi z głównych odbiorców tych dóbr, a sankcje ONZ niewiele w tym względzie zmieniają. Tylko w ostatnim roku import syryjskich zabytków do USA wzrósł o 130 procent19. Hipokryzja „cywilizowanego” Zachodu tym bardziej przeraża, że przecież jest to bezpośrednie finansowanie terroryzmu, udostępnianie ogromnych środków bezwzględnym fanatykom. Pisząc o stratach dziedzictwa, zmuszony byłem pominąć inne aspekty wojny z Państwem Islamskim, lecz nie oznacza to, że ich nie zauważyłem. Publiczne egzekucje, morderstwa kobiet, dzieci i jeńców wojennych, handel ludźmi i niewolnictwo seksualne, terror religijny i zarządzanie okupowanymi terenami przez przemoc to zbrodnie, przy których śmieszne wydaje się oburzenie na zniszczenia zabytków. Trwanie w samozadowoleniu i poczuciu bezpieczeństwa, prowadzenie jałowych dysput przy uspokajającym przekonaniu o wyższości cywilizacyjnej i technologicznej nie są niczym nowym. Podobnie bezsilne i nieudolne w zderzeniu z determinacją barbarzyńców było Cesarstwo Rzymskie. Historia jak zwykle niczego nas nie nauczyła.
••• W czasie, gdy złożony do redakcji artykuł czekał na korektę i opublikowanie, dokonano kolejnych aktów barbarzyństwa. W Palmyrze, antycznym mieście z listy światowego dziedzictwa UNESCO, zniszczono przy pomocy materiałów wybuchowych dwie świątynie z okresu rzymskiego – Bela i Baal-Szamina – oraz trzy wieże grobowe. Wysadzono także najbardziej reprezentacyjny obiekt miasta – łuk triumfalny z przełomu II i III w. Ale to nie wszystko. Dokonano zabójstwa dyrektora muzeum Palmyry Chalida al-Asaada. 82-letni archeolog, który przez czterdzieści lat pełnił funkcję naczelnego konserwatora Palmyry i współpracował ze wszystkimi ekspedycjami wykopaliskowymi, w tym z misją polską, został aresztowany przez
61
siątków tysięcy emigrantów stanowią obywatele Syrii i okupowanych przez ISIS obszarów Iraku. Zintensyfikowano naloty na obiekty ISIS, a do konfliktu włączyła się Rosja, która rozpoczęła własną kampanię zbrojną, niezależnie od dotychczasowych uczestników konfliktu. Sytuacja zmienia się niemal z tygodnia na tydzień, a najbliższa przyszłość stała się trudna do przewidzenia. PRZYPISY 1
2
3
14. Chalid al-Asaad, archeolog zamordowany przez dżihadystów, zdjęcie z 2002 r., źródło: the.guardian.com, fot. Marc Deville/Gamma Rapho via Getty Images
4
5
6 7
Państwo Islamskie. Był więziony i przesłuchiwany przez blisko miesiąc. Bezskutecznie próbowano wydobyć od niego informacje o miejscu ukrycia zbiorów muzealnych20. 18 sierpnia 2015 r. został zamordowany przez ścięcie głowy, a jego ciało powieszono na jednej z antycznych kolumn Palmyry. Zmianie uległo całe geopolityczne tło konfliktu, w ciągu kilku tygodni zupełnie nieprzygotowana Europa stanęła w obliczu masowego exodusu ludności z destabilizowanych wojną państw świata arabskiego i Afryki. Znaczącą część wśród dzie-
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
15. Wieża Elabel, jedna z trzech wież grobowych zniszczonych w Palmyrze, fot. Wikipedia
62
http://www.national-geographic.pl/aktualnosci/pokaz/muzulmanie-dopanstwa-islamskiego-obrazacie-islam/ [dostęp: 7.08.2015]. http://www.al-monitor.com/pulse/security/2014/09/turkey-syria-iraq-isis-artifacts-smuggling.html [dostęp: 7.08.2015]. http://www.wsj.com/articles/calculating-the-revenue-from-antiquities-toislamic-state-1423657578 [ dostęp: 7.08.2015]. http://www.reuters.com/article/2015/02/12/us-mideast-crisis-un-idUSKBN0LG1YN20150212 [dostęp: 7.08.2015]. http://www.theguardian.com/world/2014/jun/15/iraq-isis-arrest-jihadists-wealth-power [dostęp z dnia 7.08.2015]. http://www.bbc.com/news/magazine-31485439 [dostęp: 7.08.2015]. http://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/islamic-state/11640670/Islamic-State-sets-up-ministry-of-antiquities-to-reap-the-profits-of-pillaging.html [dostęp: 7.08.2015]. http://www.washingtonpost.com/news/worldviews/wp/2015/07/15/how-ancient-artifacts-looted-during-the-iraq-invasion-turned-up-in-the-house-of-anislamic-state-leader/ [dostęp: 7.08.2015]. To dane z interaktywnej mapy stanowisk archeologicznych na obszarze konfliktu opublikowanej przez syryjską Generalną Dyrekcję Starożytności i Muzeów, dostępnej na stronie http://www.dgam.gov.sy/index.php?d=314&id=1595 [dostęp: 7.08.2015]. Pominięto informacje o zniszczeniach wynikających bezpośrednio z działań wojennych, tzn. ostrzału, który nie był skierowany przeciwko zabytkom oraz eksplozji. W Aleppo niemal przez cały 2014 r. zabytki były niszczone wskutek eksplozji tzw. bomb tunelowych, wybuchających w podkopach pod budynkami. Informacja ujęta dopiero w raporcie z 26 stycznia http://www.asor-syrianheritage.org/syrian-heritage-initiative-weekly-report-25-january-26-2015/ [dostęp: 7.08.2015]. Raport z 12 stycznia 2015 http://www.asor-syrianheritage.org/syrian-heritageinitiative-weekly-report-23-january-12-2015/ [dostęp: 7.08.2015]. Raport z 20 stycznia 2015, http://www.asor-syrianheritage.org/syrian-heritageinitiative-weekly-report-24-january-20-2015/ [dostęp: 7.08.2015]. Raport z 26 stycznia 2015 , http://www.asor-syrianheritage.org/syrian-heritageinitiative-weekly-report-25-january-26-2015/ [dostęp: 7.08.2015]. Raport z 9 lutego 2015, http://www.asor-syrianheritage.org/syrian-heritageinitiative-weekly-report-26-27-february-9-2015/, dostęp z dnia 7.08.2015. Ponadto: https://www.bostonglobe.com/news/world/2015/02/01/iraqi-librariesransacked-islamic-state-group-mosul/g5YDl4dV8kMDK01HGrQMHJ/story.html [dostęp: 7.08.2015]. https://www.bostonglobe.com/opinion/2015/02/06/isisburns-books-and-people-but-ideas-will-remain/La1LDQkMyS5pRqqjVAFmKJ/ story.html [dostęp:7.08.2015]. Chyba najlepszą wizualizacją bezradności wobec postępów ISIS jest akcja tureckiego wojska, które 22 lutego przekroczyło syryjską granicę i ewakuowało szczątki Sulejmana Szacha, dziada twórcy Imperium Otomańskiego Otomana I, niszcząc jednocześnie jego grobowiec. Ustalenia na podstawie wspólnego wysiłku miłośników asyriologii opisanych na stronie: https://gatesofnineveh.wordpress.com/2015/02/27/assessingthe-damage-at-the-mosul-museum-part-1-the-assyrian-artifacts/ [dostęp: 7.08.2015]. Ustalenia na podstawie wspólnego wysiłku miłośników asyriologii opisanych na stronie: https://gatesofnineveh.wordpress.com/2015/03/03/assessing-thedamage-at-the-mosul-museum-part-2-the-sculptures-from-hatra/ [dostęp: 7.08.2015]. http://tribune.com.pk/story/830174/stolen-artefacts-funding-isis-militaryoperations [dostęp: 7.08.2015]. http://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/islamic-state/11811061/IslamicState-jihadis-behead-top-archaeologist-in-Palmyra.html [dostęp: 20.10.2015]; http://www.msz.gov.pl/pl/aktualnosci/wiadomosci/msz_potepia_zabojstwo_ syryjskiego_archeologa_chaleda_al_as_aada [dostęp: 20.10.2015].
MARCIN SABACIŃSKI Pracownik Narodowego Instytut Dziedzictwa. Absolwent archeologii na Uniwersytecie Warszawskim oraz podyplomowego studium „Ochrona i zarządzanie dziedzictwem archeologicznym” na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Autor kilkudziesięciu publikacji poświęconych ochronie dziedzictwa. W 2014 r. stypendysta prezydent. m.st. Warszawy w dziedzinie opieki nad zabytkami.
RED LIST
Zagrożone syryjskie dobra kultury – publikacja z 2013 r.
praktycznym narzędziem do walki z nielegalnym handlem Od 2000 r., w ramach wspólnej polityki zwalczania nielegalnego handlu dziedzictwem kulturowym krajów, w których na masową skalę dokonuje się niszczenia, grabieży i przemytu zabytków, Międzynarodowa Rada Muzeów (ICOM), we współpracy z ekspertami z całego świata, przygotowuje i publikuje tzw. Czerwone Listy (Red Lists) – wykazy najbardziej zagrożonych kategorii zabytków archeologicznych, dzieł sztuki i innych dóbr kultury. Pierwsza publikacja dotyczyła afrykańskiego dziedzictwa archeologicznego, w kolejnych latach, wraz z narastającymi niepokojami w różnych rejonach świata, powstawały kolejne listy. Obecnie na portalu ICOM-u publikowanych jest 14 Red Lists prezentujących zagrożone dziedzictwo Afryki, Ameryki Południowej, Azji. Grupy obiektów, ujęte w publikacjach i w udostępnionej na stronie ICOM-u bazie danych1, są chronione przez ustawodawstwa krajowe i objęte zakazem eksportu, a także zakazem wprowadzania ich do sprzedaży. Czerwone Listy nie uwzględniają wszystkich możliwych wyłączonych z obiegu handlowego obiektów, nie są również spisem skradzionych dóbr. W swoim założeniu mają propagować wiedzę o zagrożonych dobrach kultury, uczulać na próby wprowadzania ich do legalnego obrotu i zachęcać do ostrożności, w szczególności muzea, domy aukcyjne, marszandów i miłośników sztuki zainteresowanych wzbogacaniem swoich kolekcji zakupem artefaktów, które z pozoru mogą sprawiać wrażenie pozyskanych legalnie. Zorganizowane grupy przestępcze trudniące się przemytem bardzo często posługują się podrobioną dokumentacją, stwarzającą pozory legalności. Informacje zawarte w publikacjach i bazie danych służą również pomocą celnikom, funkcjonariuszom policji i innym organom, które z racji pełnionych obowiązków i wykonywanych zadań zajmują się ściganiem tego rodzaju przestępstw. Publikacje, poza opisem poszczególnych kategorii zabytków i zdjęciami, przywołują również przepisy krajowe i międzynarodowe, chroniące od strony prawnej zagrożone dziedzictwo kulturowe. Niestety, jak pokazują ostatnie wydarzenia w Syrii i Iraku, wobec niszczycielskich zachowań tzw. Państwa Islamskiego i innych grup terrorystycznych oraz przestępczych, społeczność międzynarodowa jest bezradna. Paradoksalnie, państwa przeciwstawiające się niszczeniu i grabieniu zabytków są jednocześnie ich największym odbiorcą. Z przykrością trzeba stwierdzić, że zagrabione dobra kultury w dużej liczbie trafiają do Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych. W ogłoszonym w sierpniu br. komunikacie Federalnego Biura Śledczego (FBI)2 ostrzega się obywateli przed zakupem syryjskich i irackich starożytności docierających na rynek amerykański. Przypomina się również o przyjętej w lutym przez Radę Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ) rezolucji 2199/20153, potępiającej handel i wszelkie zaangażowanie, które w sposób bezpośredni lub pośredni wspierałoby terrorystyczną działalność Państwa Islamskiego i innych podobnych ugrupowań na Bliskim Wschodzie. PRZYPISY 1
Dostęp do Red Lists: http://icom.museum/resources/red-lists-database/ Komunikat FBI: https://www.fbi.gov/news/stories/2015/august/isil-and-antiquities-trafficking/isil-and-antiquities-trafficking) Rezolucja ONZ nr 2199: http://www.un.org/en/ga/search/view_doc.asp?symbol=S/ RES/2199%20(2015)
2
3
Przykładowa strona z publikacji irackich dóbr kultury z 2015 r., przedstawiająca kilka kategorii zagrożonych zabytków
Zagrożone irackie dobra kultury – uzupełniona publikacja wydana w 2015 r.
Krystyna Ogrodzka Główny specjalista ds. analiz w Narodowym Instytucie Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów.
63
Archivalia of Polish Communities Living Abroad in the Collection of the Archives of New Records
Three directory publications regarding the history of Polish emigration and Polish communities abroad have come out as a result of thorough research of source materials from the period between 1865 and 1965. The work was continued in the Archives of New Records as part of the Polish Communities Abroad Archive. Documents numbering a few thousand pages of original documents and musealia were obtained. Many of these are unique copies. The archivalia are mostly of office provenance, including e.g. reports, studies, overviews of press articles prepared by diplomatic services and consulates, but also legacies. The article discusses materials from Latin America dividing them into three groups: consular and diplomatic records, institutional records, and private collections of different origins and family archives.
Robert Gębicki
Archiwalia polonijne w zasobie Archiwum Akt Nowych
Ź
ródła do badań nad dziejami wychodźstwa polskiego, tak jak polska diaspora, różnorodne i niejednolite, rozproszone są po świecie, niejednokrotnie trudne w dostępie i z biegiem lat coraz mniej liczne. Ich los tożsamy jest z losami ich twórców i skupisk polonijnych, a w dużej mierze zależy od takich czynników jak przebieg, charakter i kierunki emigracji, liczebność i organizacja społeczności, ale także polityka migracyjna, zarówno państwa polskiego, jak i krajów przyjmujących. Nie do przecenienia jest także występująca w kolejnych pokoleniach tendencja do asymilacji oraz zacierania tożsamości narodowej. Jednak, szczególnie w ostatnich latach, zauważyć można trend powrotu do korzeni i poszukiwania swojego dziedzictwa oraz przodków. Dzieje się tak pomimo wielu przeciwności ekonomicznych i organizacyjnych. Początków masowej emigracji ekonomicznej można doszukiwać się w XIX w., do czego przyczyniły się zarówno gwałtowny rozwój uprzemysłowienia miast i spadek wartości produkcji rolnej wsi, jak również wzrost liczebności i zagęszczenia ludności w całej Europie. Na obszarach polskich zjawisko to zaczęło występować dopiero około lat 70. XIX w. (w zaborze pruskim) i daje się przy tym rozpatrywać nie tylko w kontekście ekonomicznym, ale również politycznym, historyczno-geograficznym i narodowościowym1. Wydzielić można kilka głównych etapów polskiej emigracji: okresy zaborów i powstań, wojen światowych (zmiany granic po 1914 r. i 1945 r.) oraz okres współczesny. Rozróżnienie możliwe jest również ze względu na czynniki sprawcze, takie jak np. emigracja zarobkowa, narodowościowa, polityczna i światopoglądowa, deportacje i wysiedlenia, zmiany granic itp. W badaniach nad diasporą polską istotne jest określenie nie tylko przyczyn emigracji, ale również kierunków i nasilenia ruchów ludnościowych w konkretnych okresach. Podczas gdy początkowo migracja ludności polskiej odbywała się w granicach państw zaborczych i często miała charakter sezonowy lub okolicznościowy, z czasem nabrała charakteru bardziej otwartego. Pod koniec XIX w. najczęściej obieranymi kierunkami były obie Ameryki (USA, Argentyna, Brazylia, Kanada), w drugiej zaś kolejności państwa europejskie: Francja i Niemcy. Emigrowali głównie Polacy, choć zauważalny był również odpływ innych narodowości współzamieszkujących ziemie polskie. Z zaboru pruskiego wyjeżdżali przede wszystkim Polacy i Niemcy, obierając, w równym stop-
64
niu, kierunek zamorski i europejski (przeważnie centralne i zachodnie Niemcy2). Z zaboru rosyjskiego, w którym masowy proces emigracji Polaków i Żydów rozpoczął się na przełomie XIX i XX w., w zdecydowanej większości kierowano się za ocean, w mniejszym zaś stopniu w głąb Azji. Najpóźniej wychodźstwo dotknęło zabór austriacki, z którego wyjeżdżali głównie Polacy, Żydzi i Rusini, również wybierając przyszłość w jednym
Petycja polskich uchodźców ze Sztokholmu do Rady Regencyjnej, styczeń 1918, Archiwum Akt Nowych, Gabinet Cywilny Rady Regencyjnej, sygn. 64, s. 24
z państw kontynentów amerykańskich. Szacuje się, że do roku 1914 mogło opuścić ziemie polskie nawet 3,5 mln osób. Stan ten zdecydowanie pogłębiły lata wielkiej wojny, które przyniosły kolejne straty ludnościowe, sięgające nawet 4 mln osób3. Pobudki ekonomiczne miały tu jednak zdecydowanie mniejsze znaczenie i ustąpiły zjawisku przymusowych przesiedleń. W okresie II RP współczynnik strat emigracyjnych określa się (uwzględniając emigrację i reemigrację) na poziomie 1 mln. Wyjeżdżano wówczas przede wszystkim do Ameryki Południowej oraz USA, a także do Palestyny. Niezmiennie popularne były również Francja i Niemcy, przy czym wyjazdy do tych ostatnich miały charakter sezonowy. Bilans migracyjny Polski w roku 1939 był zdecydowanie niekorzystny dla kraju i obejmował przeszło 7,5 mln obywateli4. Stan ten uległ jednak drastycznemu pogorszeniu w związku z działaniami wojennymi i długimi latami okupacji niemieckiej. Masowe przemieszczenia ludności rozpoczęły się jeszcze przed końcem kampanii wrześniowej 1939 r. Kraj opuściło wówczas przeszło 150 tys. cywilów i wojskowych, którzy udali się do Rumunii, na Węgry, Litwę, Łotwę oraz dalej, m.in. do Francji. Ponadto, już po 17 września 1939 r. na terenach okupowanych przez Armię Czerwoną rozpoczęły się masowe deportacje w głąb ZSRR, które, według różnych szacunków, mogły objąć nawet od 900 tys. do 1,2 mln ludzi5. Wśród wywożonych, obok Polaków, byli także przedstawiciele mniejszości narodowych. Podobnie działo się na terenach okupowanych i wcielonych przez Rzeszę Niemiecką. Na roboty przymusowe wywożono głównie ludność w wieku produkcyjnym, zakwalifikowaną jako zdolną do pracy – w sumie prawie 3 mln obywateli polskich, wliczając jeńców wojennych6. Nie były to jednak jedyne straty związane z przymusowym przemieszczaniem Polaków w ramach akcji represyjnych. W obozach i więzieniach poza obszarem okupowanym więziono przeszło 200 tys. obywateli polskich, a drugie tyle dzieci wywieziono do Niemiec w celu germanizacji. Według wyliczeń powojennych, w latach 1939–1945 zmuszono do opuszczenia Polski przeszło 5 mln osób, z czego w procesie reemigracji powróciły niespełna 4 mln. Dodatkowo należy uwzględnić niebywałe w skali europejskiej przesunięcie granic Polski, którego efektem było pozostawienie za wschodnią granicą ok. 3 mln obywateli polskich oraz „przywrócenie” Polsce ok. 1 mln Ślązaków i Mazurów7. Doprowadziło to w konsekwencji do największego w dziejach nowożytnej Europy masowego przemieszczenia ludności, głównie pomiędzy Polską, ZSRR, Niemcami i Palestyną. Do lat 50. powojenny obszar Polski opuściło 4 mln osób, do kraju powróciło zaś około 3,8 mln8. Wzrost liczebności skupisk polonijnych po II wojnie światowej wiązał się zatem z intensywną falą uchodźców wojennych, którzy z różnych powodów nie mogli lub nie chcieli powrócić do kraju. Część pozostała w państwach, które udzieliły im schronienia w czasie wojny, inni obrali stałe kierunki polskiej emigracji, a więc USA, Amerykę Południową i Środkową, ale również Australię i Afrykę. Według szacunków z końca lat 50. liczebność polskiej diaspory na świecie szacowano na 8–10 mln osób, z czego większość stanowili mieszkańcy Ameryki Północnej i ZSRR9. Historia polskiego wychodźstwa zatoczyła koło i odnośnie zjawisk występujących od 2. połowy XX w. można mówić ponownie o podobnych aspektach i motywach migracji ludności, jakie przyświecały pierwszym falom emigracyjnym w XIX w. Poza wyjątkowymi sytuacjami, jakie miały miejsce chociażby przy okazji Października 1956 i Marca 1968 r. czy też na począt-
Sprawozdanie Komitetu narodowego Polskiego w Rio de Janeiro, Rio de Janeiro 1917, Archiwum Akt Nowych, Komitet Narodowy Polski w Paryżu, sygn. 17, s. 2
ku lat 80. XX w., znów do głosu doszły czynniki ekonomiczne i, choć w mniejszym stopniu, także polityczne. Ponownie, co widać w ostatnich latach, Polacy wyjeżdżają za pracą i chlebem, a wielu z nich, zapuszczając korzenie w nowych ojczyznach, pozostaje tam już na stałe i tworzy nowe skupiska polonijne. Według MSZ obecnie: „Polska, w stosunku do ilości ludności, ma jedną z największych diaspor na świecie. Poza granicami Polski zamieszkuje około 20 mln Polaków i osób polskiego pochodzenia”10. W integracji skupisk polonijnych istotne znaczenie mają wszelkiego rodzaju formy organizacji. Dają one poczucie względnego bezpieczeństwa wśród swoich rodaków, wspierają wyobcowanych i nowo przybyłych, a w przypadkach szczególnych służą wsparciem także ekonomicznym, prawnym i czysto ludzkim, sąsiedzkim. Często także tworzą namiastkę małej ojczyzny oraz stanowią zewnętrzną reprezentację, szczególnie tam, gdzie żyją zwarte skupiska Polaków. Przede wszystkim jednak mają na celu podtrzymanie narodowej tożsamości, dbają o zachowanie pamięci o ojczyźnie i tych, którzy musieli ją opuścić, podtrzymując świadomość etniczną, kulturową i narodową. Stanowią niejednokrotnie jedyny łącznik z krajem przodków i przekazują tradycje młodym pokoleniom urodzonym na obczyźnie. Pierwsze polskie organizacje emigracyjne powstawały niemal wszędzie tam, gdzie pojawiały się większe skupiska rodaków, poczynając od Wielkiej Emigracji. Organizacje te miały różny kształt, cel oraz zasięg oddziaływania, w zależności od charakteru i miejsca emigracji. Niejednokrotnie służyły samoobronie i samoorganizacji (np. w Argentynie, Brazylii), gdy trzeba było budować własny byt od podstaw (dosłownie i w przenośni), wydzierając ziemię naturze i broniąc jej przed innymi. Mogły też przybierać formę instytucjonalną, kiedy w grę wchodziła polityka (np. we Francji, Wielkiej Brytanii, Belgii) lub formę
65
Emigranci polscy płynący do Ameryki Łacińskiej na pokładzie francuskiego statku „Groix”, 1927, Archiwum Akt Nowych, Akta Michała Gieysztora, sygn. 27, s. 4
związkową (np. w USA). W czasie walk o niepodległość (np. wojna polsko-bolszewicka, I i II wojna światowa) liczne grupy Polaków na obczyźnie zgłaszały się do tworzonych spontanicznie punktów werbunkowych lub placówek i przedstawicielstw dyplomatycznych z wnioskami o wcielenie do armii (np. Armia Hallera). Największy rozwój organizacji polonijnych przypada jednak na połowę XX w. W związku z konsekwencjami II wojny światowej i powszechnej w skali globu migracji, by nie powiedzieć przesiedleń ludności, był to okres silnie sprzyjający podejmowaniu wszelkiego rodzaju inicjatyw. Aktywizacja Polonii przyjmowała w tym czasie różnorodne formy. Z jednej strony Polonia amerykańska podjęła szeroko zakrojoną akcję wsparcia materialnego dla polskich uchodźców oraz dla samej Polski, z drugiej strony najaktywniejszą rolę polityczną i społeczną odgrywała nadal Polonia brytyjska, korzystająca z obecności instytucji i agend rządu RP na uchodźstwie. Do lat 60. XX w. na świecie działało już ok. 10 tys. organizacji, 180 czasopism polonijnych, funkcjonowało polskie szkolnictwo i duszpasterstwo11. W chwili obecnej ludzi o polskich korzeniach można spotkać na całym świecie. Duże, liczące się zbiorowości funkcjonują nie tylko w całej Europie, ale również w Ameryce Północnej (USA i Kanada), w Ameryce Południowej (Argentyna, Brazylia), Afryce (RPA) oraz w Australii i Azji. Przemiany roku 1989 przyniosły nie tylko istotne zmiany systemowe w Polsce, ale uaktywniły również wiele instytucji państwowych i społecznych, na czele z Senatem RP i MSZ, do podjęcia wraz z powstającymi licznie organizacjami społecznymi działań mających na celu wsparcie i ochronę rozproszonych po świecie Polaków i osób polskiego pochodzenia. Wspierane, także finansowo, są zarówno inicjatywy lokalne, jak i projekty o szerszym zasięgu, podejmowany jest trudny temat obrony praw Polaków zamieszkałych poza granicami kraju oraz ochrony miejsc pamięci, organizuje się
66
imprezy i uroczystości kultywujące polską tożsamość i jedność narodu, np. Dzień Polonii i Polaków za granicą. Szersza informacja o zakresie pomocy oraz funkcjonowaniu Polonii i instytucji polonijnych w różnych stronach świata dostępna jest m.in. dzięki cyklicznym raportom Departamentu Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą MSZ12. W ten nurt od wielu lat wpisują się również archiwa państwowe podległe Naczelnemu Dyrektorowi Archiwów Państwowych i wspierane przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz MSZ. Jeszcze w połowie lat 70. ubiegłego stulecia zwrócono uwagę na sprawę rozpoznania i rejestrowania, a, idąc dalej, również gromadzenia i zabezpieczania źródeł do dziejów emigracji polskiej oraz badań nad skupiskami polonijnymi13. Zauważono słusznie, że w przeciwieństwie do archiwów, gdzie takie źródła są w zasadzie powszechnie dostępne i znane, źródła wytworzone przez Polonię są w większości rozproszone, z biegiem czasu coraz mniej liczne i przede wszystkim trudno dostępne. W tamtym też okresie zapadła decyzja o rozpoczęciu szerokiej kwerendy źródłowej oraz stworzeniu informatora na temat materiałów dotyczących dziejów emigracji i Polonii14. Zakres kwerendy obejmował poszukiwania w zasobach historycznych takich instytucji i organizacji jak archiwa państwowe i wydzielone (w pierwszej kolejności) oraz archiwa partii i stronnictw politycznych, bibliotek i muzeów, a także instytucji i instytutów naukowych. Zasięg chronologiczny objął okres po roku 1870 (patrz wcześniej) do rozpoczęcia kwerendy, terytorialny zaś cały obszar Polski przedrozbiorowej15. Prace finansowane przez Instytut Badań Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego i realizowane głównie przez pracowników Archiwum Akt Nowych [dalej AAN] objęły ogromną ilość archiwaliów i w związku z przeciągającym się procesem już w roku 1981 zostały podzielone na mniejsze etapy. Pracami tymi kierował
Domy osadników w miejscowości Tingo Maria w Peru, 1929, Archiwum Akt Nowych, Ministerstwo Spraw Zagranicznych, sygn. 9556, s. 25
ówczesny dyrektor AAN Bogdan Kroll. Ukazał się wówczas pierwszy z trzech informatorów pod redakcją Edwarda Kołodzieja, obejmujący informacje o źródłach z zasobu AAN do roku 193916. Uzupełnieniem tej publikacji był wydany w 1988 r. (po pięciu latach prac redakcyjnych) informator obejmujący lata 1865–1939, odnoszący się do zasobu trzech centralnych archiwów Państwa Polskiego: Archiwum Akt Nowych, Archiwum Głównego Akt Dawnych i Archiwum Dokumentacji Mechanicznej (dziś Narodowe Archiwum Cyfrowe)17. Co ważne, obok kart dokumentacyjnych z zasobu archiwów państwowych znalazło się tam również ok. 1000 kopii kart sporządzonych z akt MSZ i Światowego Związku Polaków z Zagranicy, mówiących o liczebności, rozmieszczeniu i stanie posiadania Polonii w XIX i XX w.18. A działo się to w czasie, gdy bezpośrednie kontakty ze środowiskami polonijnymi były bardzo ograniczone. Trzeci, i jak do dzisiaj ostatni, z serii informatorów ukazał się w roku 1996 i był kontynuacją wcześniejszych publikacji. Objął okres od 1 września1939 r. do roku 1965, który stanowił wówczas cezurę ustawowej 30-letniej karencji na udostępnianie akt najnowszych19. Dzieło rozpoczęte przez prof. Kołodzieja w AAN, uwieńczone wspomnianymi powyżej wydawnictwami, znalazło kontynuację w dalszych badaniach polonijnych w Archiwum. Decyzją Naczelnego Dyrektora Archiwów Państwowych powołano w 1998 r. w strukturze organizacyjnej AAN specjalny oddział, nazwany Archiwum Polonii. Do jego zadań statutowych należało m.in. gromadzenie i przechowywanie materiałów archiwalnych dotyczących działalności organizacji i przedstawicieli polskiego wychodźstwa20. Rozpoczęła się także szeroka akcja pozyskiwania archiwaliów (w tym związanych z nimi muzealiów), m.in. z okresu II wojny światowej, od organizacji kombatanckich oraz społecznych z kraju i z zagranicy, od rodzin emigra-
cyjnych. Zgromadzono w ten sposób kilkadziesiąt tysięcy stron oryginalnych dokumentów i muzealiów, w wielu przypadkach stanowiących unikaty21. Z niezrozumiałych do dzisiaj powodów dobrze funkcjonująca i osiągająca istotne sukcesy w badaniu i pozyskiwaniu archiwaliów i informacji o nich komórka została w roku 2004 zlikwidowana, a jej pozostałości włączono do nowo powstałego oddziału Archiwów Społecznych22. Tym niemniej działalność związana z Polonią nadal jest żywa w AAN, i choć na mniejszą skalę, kontynuowana z sukcesami. Pracownicy AAN delegowani są do instytucji polonijnych w ramach pomocy merytorycznej nad właściwym gromadzeniem, opracowaniem i ewidencjonowaniem, a w dalszej kolejności cyfrowym zabezpieczeniem i udostępnianiem zasobów zarówno odbiorcy lokalnemu, jak i krajowemu. Prowadzone są prace nad rozpoznaniem i pozyskaniem (oryginałów lub kopii) materiałów archiwalnych przechowywanych przez organizacje polonijne oraz osoby prywatne. Dotyczy to zarówno akt proweniencji państwowej, jak również dokumentów organizacyjnych i prywatnych. Podtrzymywane są ożywione kontakty z największymi skupiskami polonijnymi i organizacjami zrzeszającymi Polaków na obczyźnie, ale też poszukuje się kontaktów nowych, szczególnie wśród mniejszych i niejednokrotnie zapomnianych lub izolowanych grup polskich w najdalszych stronach świata. Aktualnie AAN prowadzi działalność zagraniczną głównie w Europie (Wielka Brytania, Francja, Włochy) oraz obu Amerykach (USA, Argentyna, Brazylia, Meksyk, Peru), starając się rozszerzyć zasięg w tym zakresie również na inne kontynenty, np. Australię. Archiwum może również pochwalić się jedynym w sieci archiwów państwowych specjalistą od problematyki Ameryki Łacińskiej i spraw konsularno-polonijnych – dr. Krzysztofem Smolaną (pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warszawskiego i członkiem Komisji Polskiej Akademii
67
Umiejętności do Badań Diaspory Polskiej). Pracownicy AAN wchodzą w skład wielu gremiów zajmujących się problemami migracji ludności, sprawami Polonii i pomocy Polakom oraz instytucjom ich reprezentującym. Biorą udział w konferencjach i naradach poświęconych diasporze polskiej, jej historii, teraźniejszości i perspektywom. AAN nie zapomina przy tym o rodakach z najbliższej zagranicy. Jego pracownicy stale udzielają porad i pomocy tym wszystkim, którzy zgłaszają się do archiwum w poszukiwaniu informacji o przodkach, starają się o Kartę Polaka lub o repatriację czy też odzyskanie lub uzyskanie obywatelstwa polskiego. Wielokrotnie efektem działań z zakresu spraw polonijnych są publikacje źródłowe ukazujące problematykę polską również z perspektywy innych państw. Można tylko mieć nadzieję, że dotychczasowe starania zaowocują w najbliższym czasie sporządzeniem kolejnego, czwartego tomu informatora, który objąłby wyniki badań i nabytki (przynajmniej AAN) od roku 1965 do dnia dzisiejszego. Archiwalia odnoszące się do problematyki emigracji i skupisk polonijnych, a także kolekcje polonijne pozyskane i przechowywane obecnie w AAN mają w przeważającej większości proweniencję urzędową. Odsetek darów i nabytków pochodzących od osób prywatnych zwiększył się natomiast po roku 1989. Wśród dokumentacji urzędowej przeważają raporty, opracowania i przeglądy prasy przygotowywane dla MSZ przez poszczególne placówki dyplomatyczne i konsularne. Można odnaleźć również sporo materiałów dotyczących problematyki imigracyjnej w aktach Gabinetu Cywilnego Rady Regencyjnej Królestwa Polskiego, Rady Głównej Opiekuńczej, Prezydium Rady Ministrów oraz MSW. W AAN zachowały się również akta dwóch najprężniej działających organizacji wspierających Polonię – Światowego Związku Polaków z Zagranicy oraz Stowarzyszenia Opieka Polska nad Rodakami na Obczyźnie – które zawierają informacje o poszczególnych skupiskach polonijnych na całym świecie. Wśród darów i spuścizn jednym z najważniejszych zespołów jest Archiwum Ignacego Jana Paderewskiego, w części poświęcone Polonii amerykańskiej, zaś obszaru Ameryki Łacińskiej i tamtejszej Polonii dotyczą w znacznej mierze akta Michała Gieysztora, Janiny i Kazimierza Warchałowskich czy też wydawcy i redaktora „Gazety Polskiej w Brazylii” Pawła Nikodema. Nie można pominąć bardzo cennych zespołów pokazujących m.in. polityczne zaangażowanie Polaków poza granicami kraju w okresie I i II wojny światowej. Na uwagę zasługują tu akta Centralnej Agencji Polskiej w Lozannie i Komitetu Narodowego Polskiego w Paryżu23. Można odnaleźć w nich rezolucje oraz korespondencję organizacji polonijnych i zagranicznych przedstawicielstw KNP, ale również wycinki prasowe dotyczące sytuacji Polaków za granicą. Z zespołów w grupie akt organizacji polskich na obczyźnie warte wspomnienia są m.in. te pochodzące z Centralnego Komitetu Obywatelskiego Królestwa Polskiego w Piotrogrodzie, Polskiego Komitetu Pomocy Sanitarnej czy Rady Polskiej Zjednoczenia Międzypartyjnego w Rosji. Najwięcej dokumentów związanych z dziejami polskiego wychodźstwa w zasobie AAN pochodzi sprzed 1948 r., kiedy to zakończył się główny proces przesiedleń i repatriacji. Wiele źródeł archiwalnych tego okresu dotyczy, obok emigracji zarobkowej, przemieszczeń ludności związanych z działaniami wojennymi, w tym repatriacji uchodźców i zesłańców wojennych, jeńców i więźniów obozów. Na uwagę zasługują tu przede wszystkim zespoły akt Związku Patriotów Polskich w ZSRR, Państwowego Urzędu Repatriacyjnego i Polskiej Misji
68
Archiwum Akt Nowych, Akta Pawła Nikodema, Redakcja „Gazety Polskiej w Brazylii, Kurytyba, lipiec 1941 r.
Wojskowej przy Sojuszniczej Radzie Kontroli w Berlinie oraz Polskich Misji Repatriacyjnych. Dzięki pozyskaniu do zasobu AAN materiałów poszczególnych urzędów Rządu Emigracyjnego w Londynie, w tym Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, oraz przede wszystkim placówek zagranicznych możliwe stało się udokumentowanie losów nie tylko wielu znajdujących się na Zachodzie polskich skupisk wychodźczych powstałych w okresie II wojny, ale również tzw. starej Polonii. Tym niemniej, pomimo intensywnego rozwoju organizacji i formowania nowych oraz integrowaniu starych skupisk Polonii po roku 1945, zasób informacyjny jest niestety wciąż tylko wyrywkowy, zaś przekazy źródłowe na temat polityki emigracyjnej i kontaktów z Polonią występują w niewielkich ilościach, m.in. w Komitecie Współpracy Kulturalnej z Zagranicą, Towarzystwie Łączności z Polonią Zagraniczną „Polonia”24. Istotny wkład w powiększanie zakresu informacyjnego o Polonii i jej dziejach oraz procesach migracyjnych mają działania AAN na rzecz środowisk polonijnych prowadzone przez ostatnie kilkadziesiąt lat. W ramach tych działań nie tylko udzielono poszczególnym skupiskom i organizacjom wydatnej pomocy w zabezpieczeniu ich zbiorów, ale również pozyskano do zasobu AAN wiele cennych źródeł historycznych. Warto też podkreślić, że obok dokumentów prywatnych przejęto również dużą liczbę akt instytucjonalnych, w tym o proweniencji państwowej, oraz cenne muzealia tworzące zwarte kolekcje25. Szczególnie cenne są odzyskane po latach, a uchodzące wcześniej za zaginione, materiały państwowe sprzed 1939 r., które dzięki trosce i odpowiedzialności uchodźców zostały zachowane i przekazane do AAN. W ramach współpracy z MKiDN oraz MSZ od wielu lat prowadzone są intensywne prace w Europie oraz Ameryce Północnej i Południowej. Szczególną wartość dla AAN mają jednak wyniki badań i poszukiwań prowadzone w Ameryce Łacińskiej. Obszar ten, choć od bardzo dawna znany z polskiego osadnictwa, pozostawał przez dłuższy okres poza sferą zainteresowań państwowej sieci archiwalnej. Jak się jednak okazuje, stanowi on wspaniałą skarbnicę wiedzy o losach setek tysięcy Polaków, posiada niezwykłe zasoby dokumentacyjne i ogrom-
ny potencjał ludzi zdeterminowanych do zachowania pamięci o Polsce i Polakach. Odzwierciedleniem tego stanu są przechowywane w zasobie AAN materiały źródłowe oraz kopie cennych archiwaliów z obszaru Ameryki Łacińskiej. Jak już wcześniej wspomniano, w zdecydowanej większości archiwalia te mają proweniencję instytucjonalną, w tym urzędową i konsularno-dyplomatyczną. Znaczny odsetek zbiorów stanowią jednak spuścizny i kolekcje prywatne. Na potrzeby tego artykułu można podzielić zasób na trzy wyraźnie różniące się grupy: akta konsularne i dyplomatyczne wytworzone przez polskie placówki zagraniczne; akta instytucjonalne obejmujące zarówno dokumentację urzędów państwowych, jak również organizacji społecznych, partii politycznych i innych ciał kolegialnych; oraz zbiory prywatne różnej proweniencji pochodzące z indywidualnych kolekcji i archiwów rodzinnych. Co ważne, w każdej z tych grup odnajdziemy dokumentację wytworzoną przez instytucje, środowiska i osoby działające zarówno poza granicami kraju, jak również w Polsce. Wszystkie łączy ten sam wspólny mianownik: los Polaków na obczyźnie. Wśród akt konsularnych przeważają dokumenty polskich ambasad i konsulatów oraz poselstw akredytowanych zarówno w krajach europejskich, jak również w państwach Ameryki Łacińskiej. W zasobie AAN zachowały się, choć w różnym stopniu, akta 10 ambasad, 21 poselstw, 17 konsulatów generalnych, 28 konsulatów, 1 wicekonsulatu, 1 agencji konsularnej oraz 14 konsulatów honorowych. Ponadto już pozyskano, ale jeszcze nie zostały opracowane, akta pochodzące z 2 konsulatów generalnych (Buenos Aires i Kurytyba) oraz 1 poselstwa (w Montrealu)26. Wytworzone zostały w zdecydowanej większości w okresie II RP oraz w czasie II wojny światowej i tuż po jej zakończeniu. Tematycznie obejmują bardzo szeroki wachlarz zagadnień, związanych głównie z procesem przepływu emigrantów. Znaleźć można tu informacje o przyczynach i kie-
Strona tytułowa czasopisma „Polak w Meksyku” wydawanego w obozie polskich uchodźców wojennych w Meksyku, w Santa Rosa
runkach polskiej emigracji, jej liczebności oraz o położeniu i statusie polskich osad, a także relacji z władzami lokalnymi i ich stosunku do Polonii. Można odszukać również informacje o organizacji i statusie materialnym Polaków oraz formach tej organizacji i kierunkach działania. Prezentowane są także różnorodne formy integracji społeczności polonijnych, w tym działalność polskiej prasy. Obok spraw poświęconych samym skupiskom emigracyjnym, w aktach placówek zachowały się dokumenty związane z analizą i kontrolą przepływu emigrantów oraz poszukiwaniem nowych możliwości kolonizacyjnych państwa polskiego. Powyższe akta w większości pochodzą z takich krajów (lub ich dotyczą) jak: Argentyna, Brazylia, Kuba i Meksyk oraz w mniejszym stopniu (i liczbie) wielu innych państw obszaru Ameryki Łacińskiej27. W grupie akt instytucjonalnych zdecydowana większość zespołów archiwalnych wytworzona została przez naczelne organy i instytucje państwowe oraz organizacje społeczne (stowarzyszenia, komitety, związki itp.)28. Powstały one głównie w okresie II RP oraz w czasie II wojny światowej. Część akt wytworzona po roku 1945 odnosi się w zasadzie do procesu repatriacji i reemigracji. Akta te przedstawiają bardzo zróżnicowane zagadnienia emigracyjne. Odnaleźć można tu dokumenty związane z sytuacją emigrantów i ich rozmieszczeniem oraz liczebnością w poszczególnych krajach, a także statusem majątkowym i strukturą. Reprezentowane są również informacje o działalności organizacji polskich i polonijnych, ich zjazdach i formułach działania, a także sprawach polskiego szkolnictwa, duszpasterstwa i harcerstwa na obczyźnie. Poruszane są problemy podtrzymywania polskiej kultury i utrzymania prasy emigracyjnej. Sporo miejsca poświęcono akcjom osadniczym i umowom emigracyjnym oraz kolonizacyjnym zawieranym przez państwo polskie z poszczególnymi krajami Ameryki Łacińskiej. W pismach analizowany jest stosunek władz lokalnych do imigrantów z Polski oraz odnotowywane przypadki deportacji i reemigracji. Część dokumentów odnosi się do pomocy udzielanej polskim emigrantom oraz wsparcia pieniężnego i darów Polonii na rzecz Polski. W większości przypadków zakres terytorialny powyższych akt obejmuje Argentynę, Brazylię, Boliwię i Meksyk, a w mniejszym stopniu inne państwa Ameryki Łacińskiej29. W trzeciej, ostatniej grupie, powstałej jako zbiór kolekcji prywatnych i spuścizn30 osób bezpośrednio związanych z polskim wychodźstwem, zachowało się sporo dokumentów wytworzonych w środowisku emigracyjnym i tego środowiska dotyczących. Mają one o tyle dużą wartość, że bezpośrednio dotykają problemu Polaków poza granicami kraju, ich trosk dnia codziennego i walki o zachowanie tożsamości. Jest to najobszerniejsza pod względem chronologicznym grupa akt, które sięgają końca wieku XVIII aż po dzień dzisiejszy. Oczywiście najliczniej reprezentowane są dokumenty powstałe na przełomie XIX i XX w. oraz w okresie międzywojennym i tuż po wojnie. Skupiają się one głównie na problematyce przebiegu emigracji polskiej oraz stanie, liczebności i położeniu osadnictwa polskiego, a także na analizie relacji wewnętrznych w skupiskach emigracyjnych. Licznie występują dokumenty związane z działalnością polskich organizacji i instytucji emigracyjnych, imprez, zjazdów, posiedzeń itp. Zachowane są akta redakcyjne niektórych tytułów prasy polonijnej wraz z ich egzemplarzami. Pojawiają się także opracowania i dokumenty mówiące o planach i projektach dalszej ekspansji kolonizacyjnej, w tym na obszarze Ameryki Łacińskiej. Podobnie jak w innych grupach
69
14
15 16
17
18 19
20
21
22
23
24 25
Informacja o I Zjeździe Polaków z zagranicy w Warszawie, 1929, Archiwum Akt Nowych, Stowarzyszenie Opieka nad Rodakami za granicą, sygn. 42, s. 5
także tutaj pozostały ślady wsparcia Polonii udzielanego rodakom w kraju. W tej grupie także najliczniej reprezentowane są akta z obszaru Argentyny i Brazylii oraz kilku innych krajów Ameryki Łacińskiej31. W niniejszym artykule starałem się jedynie przybliżyć i zasygnalizować problem źródeł do badań nad polskim wychodźstwem, pozyskiwanych i przechowywanych w centralnym archiwum Rzeczypospolitej – Archiwum Akt Nowych w Warszawie32. Zapraszam tu wszystkich chcących podjąć badania nad polską diasporą poza granicami kraju.
26
27
28
Przypisy 1
2
3
4 5
6 7 8 9 10
11
12
13
70
Edward Kołodziej, Emigracja z ziem polskich i Polonia 1865–1939. Informator o źródłach przechowywanych w centralnych archiwach państwowych w Polsce, Warszawa–Kraków 1988, Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych, s. 5–7. W przypadku Niemców wyjeżdżających do zachodnich Landów określano to zjawisko jako „ostflucht”. Edward Kołodziej, op. cit. s. 6; Apoloniusz Zarychta, Dwudziestolecie emigracji z Polski, mps, AAN, MSZ, sygn. 9886. Edward Kołodziej, op. cit., s. 6. Ewa Kowalska, Spis rodzin wojskowych wywiezionych do ZSSR, Warszawa–Kraków 2014, Kancelaria Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, s. 15. Edward Kołodziej, op. cit., s. 3. Ibidem, s. 4. Ibidem, s. 4. Ibidem, s. 5. https://www.msz.gov.pl/pl/p/msz_pl/jak_dyplomacja_wspiera_polonie_i_polakow_za_granica_praktyczny_przewodnik [dostęp: 25.03.2015]. Edward Kołodziej, Emigracja z ziem Polskich i Polonia 1939–1965. Informator o źródłach przechowywanych w centralnych archiwach państwowych w Polsce, Warszawa 1996, Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych, s. 6. Ostatnia odsłona, obejmująca rok 2012, ukazała się w roku 2013, zob. Raport o sytuacji Polonii i Polaków za granicą 2012, red. Zespół Departamentu Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą MSZ, koncepcja: Wojciech Tyciński, Warszawa 2013, MSZ, s. 6–7; Dokument dostępny jest on-line na stronie internetowej MSZ pod adresem:http://www.msz.gov.pl/pl/polityka_zagraniczna/polonia/ raport_o_sytuacji_polonii_i_polakow_za_granica/ [dostęp 26.03.2015]. Był to główny temat międzynarodowej konferencji naukowej poświęconej badaniom nad ruchami emigracyjnymi z ziem polskich i zbiorowościami polonijnymi, która odbyła się w Krakowie w dniach 30 sierpnia – 5 września 1975 r. Powołano też w tym czasie do życia Instytut Badań Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego.
29
30
31 32
Edward Kołodziej, Polonia zagraniczna. Informator o materiałach źródłowych do 1939 roku przechowywanych w Archiwum Akt Nowych, Warszawa 1981, Biblioteka Narodowa, s. 3. Tenże, Emigracja z ziem polskich i Polonia 1865–1939 …, s. 7. Publikacja ukazała się pod tytułem: Edward Kołodziej, Polonia zagraniczna. Informator o materiałach źródłowych do 1939 roku przechowywanych w Archiwum Akt Nowych, Warszawa 1981, Biblioteka Narodowa. Publikacja ukazała się pod tytułem: Edward Kołodziej, Emigracja z ziem polskich i Polonia 1865–1939. Informator o źródłach przechowywanych w centralnych archiwach państwowych w Polsce, Warszawa–Kraków 1988, Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych. Edward Kołodziej, Emigracja z ziem polskich i Polonia 1865–1939 …, s. 8. Publikacja ukazała się pod tytułem: Edward Kołodziej, Emigracja z ziem Polskich i Polonia 1939–1965. Informator o źródłach przechowywanych w centralnych archiwach państwowych w Polsce, Warszawa 1996, Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych. AAN, Archiwum Zakładowe, sygn.45/1, Zarządzenie Naczelnego Dyrektora Archiwów Państwowych z dnia 14 września 1998 roku w sprawie nadania statutu Archiwum Akt Nowych. Edward Kołodziej, Zarys dziejów Archiwum Akt Nowych w latach 1919–2008, Warszawa 2008, Archiwum Akt Nowych, s. 141. AAN, Archiwum Zakładowe, sygn.45/1, Decyzja Naczelnego Dyrektora Archiwów Państwowych z dnia 17 lipca 2004 roku w sprawie zmiany statutu Archiwum Akt Nowych. Niestety ten ostatni zespół rozbity jest pomiędzy archiwa kilku instytucji krajowych i zagranicznych, m.in. AAN, Muzeum Romantyzmu w Opinogórze, Muzeum Polskiego w Ameryce w Chicago. Trwają jednak prace nad przygotowaniem i wdrożeniem projektu obejmującego m.in. wirtualne scalenie tych zbiorów na jednej platformie elektronicznej dostępnej online. Pierwszą część tego zespołu pozyskano do zasobu AAN już w roku 1985. Szczególną uwagę warto poświęcić takim zespołom jak: Akta Aleksandry i Mieczysława Białkiewiczów, Akta i Zbiór Bolesława Szcześniaka, Spuścizna Stanisława Grocholskiego, Akta Ryszarda Białousa, Akta Stanisława Łuckiego, Akta Jana Kwapińskiego, Akta Antoniego Pająka i jego rodziny czy jeszcze nie do końca opracowane Akta Wojciecha Breowicza. Dla przykładu można wymienić takie zespoły jak: Ambasada RP w Berlinie, Ambasada RP w Londynie, Ambasada RP w Waszyngtonie, Konsulat Generalny RP w Londynie, Konsulat w Marsylii, Konsulat Generalny w Nowym Jorku, Konsulat RP w Buffalo, Konsulat Generalny w Kurytybie, Konsulat RP w Sao Paulo, Poselstwo RP w Buenos Aires, Poselstwo RP w Meksyku, Poselstwo RP w Santiago etc. Takich jak: Argentyna, Boliwia, Brazylia, Chile, Dominikana, Ekwador, Honduras, Kostaryka, Kuba, Meksyk, Paragwaj, Peru. Dla przykładu można wymienić takie zespoły i zbiory jak: Centralna Agencja Polska w Lozannie, Delegacja Polska na Konferencję Pokojową w Paryżu, Federacja Polskich Związków Obrońców Ojczyzny, Komitet Narodowy Polski w Paryżu, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Prezydium Rady Ministrów – akta numeryczne i akta grupowe, Stowarzyszenie Opieka Polska nad Rodakami na Obczyźnie, Światowy Związek Polaków z Zagranicy, Generalny Pełnomocnik Rządu ds. Repatriacji, Ministerstwo Informacji i Dokumentacji Rządu RP w Londynie, Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej Rządu RP w Londynie, Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej w Warszawie, Państwowy Urząd Repatriacyjny. Zarząd Centralny w Łodzi, Polska Partia Robotnicza. Komitet Centralny, Polska Zjednoczona Partia Robotnicza. Komitet Centralny etc. Argentyna, Boliwia, Brazylia, Chile, Ekwador, Gwatemala, Honduras, Kolumbia, Kostaryka, Kuba, Meksyk, Nikaragua, Panama, Paragwaj, Peru, Salwador, Urugwaj, Wenezuela. Na przykład takie zespoły i zbiory jak: Akta Michała Gieysztora (nr zesp. 2/364), Akta Pawła Nikodema (nr zesp. 2/534), Akta Janiny i Kazimierza Warchałowskich (nr zesp. 2/428), Archiwum Ignacego Jana Paderewskiego (nr zesp. 2/100), Zbiór Edwarda Rydza-Śmigłego (nr zesp. 2/671), Akta Stanisława i Leokadii Kowalewskich (nr zesp. 2/573), Akta Romana Nowaka (nr zesp. 2/1557) etc. Argentyna, Boliwia, Brazylia, Ekwador, Paragwaj, Peru, Urugwaj. Wszystkich zainteresowanych bliższymi informacjami zachęcam do lektury artykułu Bartosza Nowożyckiego w bieżącym numerze „Cenne, Bezcenne, Utracone”, s. 71, gdzie temat został rozwinięty o szczegóły zawartości niektórych zespołów (spuścizn) tutaj wskazanych przykładowo.
ROBERT GĘBICKI Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego – Wydział Historii, Instytut Archeologii – i studiów podyplomowych na Wojskowej Akademii Technicznej – kierunek Integracja Europejska i Bezpieczeństwo Międzynarodowe. Uczestnik polsko-ukraińskich wykopalisk archeologicznych na Krymie w latach 1999–2002. Od 2004 r. pracownik etatowy Archiwum Akt Nowych w Warszawie. Od 2008 r. zastępca dyrektora Archiwum Akt Nowych ds. merytorycznych. Autor artykułów o tematyce z zakresu zarządzania dokumentacją i archiwami oraz z pogranicza historii i archiwistyki.
Życzenia dla Antoniego Pająka od wychodźców polskich, 1943, Archiwum Akt Nowych, Akta Antoniego Pająka i jego rodziny, sygn. 17, s. 7–8
Legacies – Lost / Recovered
Legacies of private individuals comprise an important part of the materials obtained by archives. These legacies are the result of the professional, literary, research, scientific, economic, veteran, political or cultural activity of those who created them. Records of the history of Polish communities abroad can be identified first of all due to good relations between archive specialists and historians with the local Polish diaspora. Nevertheless, also representatives of Polish communities abroad should be interested in preserving the information about the history of Polish emigration for researchers and for future generations. Archives, libraries and museums of Polish communities abroad should look after and secure the heritage of Polish communities, especially that the archive administration of the country where they live is frequently not interested in the materials, book collections or museums left by diaspora institutions which had been closed down. This is why it is the role of the archivist, librarian, and museum worker to preserve Polish cultural heritage abroad, so that all the aspects of life in which the diaspora is involved are preserved.
Bartosz Nowożycki
Spuścizny
utracone/odzyskane
W
ażną grupę materiałów pozyskiwanych przez archiwa stanowią spuścizny osób prywatnych. Powstają w wyniku pracy zawodowej, literackiej, naukowo-badawczej, działalności gospodarczej, społecznej, kombatanckiej, politycznej czy kulturalnej. Są źródłem informacji o życiu nie tylko twórcy indywidualnego archiwum, ale i lokalnej społeczności, co jest szczególne i istotne w odniesieniu do skupisk polonijnych. Motywami przekazywania takich spuścizn do archiwów, muzeów czy bibliotek są najczęściej: troska o odpowiednie zabezpieczenie oraz wprowadzenie do tzw. obiegu naukowego, wynikające z opracowania i udostępnienia. Zgodnie z Ustawą o narodowym zasobie archiwalnym i archiwach z 14 lipca 1983 r., na materiały archiwalne składają się również te dotyczące rozwoju życia społecznego i gospodarczego, działalności organizacji o charakterze politycznym, społecznym i gospodarczym, zawodowym i wyznaniowym, organizacji i rozwoju nauki, kultury i sztuki. Tego typu dokumentacja najczęściej, obok materiałów biograficznych, stanowi zasadniczy składnik spuścizn osób prywatnych1.
W myśl wyżej wymienionej ustawy, spuścizny osobowe, powstałe w wyniku działalności osób fizycznych tworzą nieewidencjonowany niepaństwowy zasób archiwalny. Stanowią one własność materialną ich prawnych następców. Mogą być zbywane drogą umowy kupna-sprzedaży, przy czym archiwom państwowym przysługuje prawo pierwokupu tych materiałów2. Niestety spuścizny osób prywatnych nie podlegają nadzorowi państwowej sieci archiwalnej, chociaż są integralnym elementem narodowego zasobu archiwalnego. Zbiory prywatne powstałe poza granicami Polski utrwalają pamięć o działalności środowisk polonijnych, a podstawowym warunkiem ich rozpoznania są dobre kontakty archiwistów i historyków z lokalną diasporą polską. Jednakże sami przedstawiciele środowisk polonijnych winni być zainteresowani zachowaniem informacji o dziejach emigracji polskiej dla badaczy i przyszłych pokoleń. Wiąże się z tym potrzeba podkreślania
71
rangi archiwów, bibliotek i muzeów i budowania zaufania publicznego do tych instytucji, przekładająca się na możliwości rozpoznania, zabezpieczenia lub pozyskania zbiorów. Niestety oczekiwanie na inicjatywę ze strony ewentualnych darczyńców nie wystarczy; instytucje archiwalne, biblioteki i muzea powinny wykazać aktywną postawę poprzez działalność popularyzatorską, informacyjną oraz utrzymywanie kontaktów z Polonią. Kontakty osobiste z jej przedstawicielami pozwalają na rozpoznanie istniejących zbiorów, ustalenie miejsca ich przechowywania, stanu zachowania i ewentualnych potrzeb w tym zakresie. Dostarczają dodatkowo informacji wykraczających poza treść znanych dokumentów, zawartych we wspomnieniach np. członków rodziny czy współpracowników. Rolę instytucji opiekujących się dziedzictwem narodu polskiego poza granicami kraju powinny odgrywać polonijne archiwa, biblioteki czy muzea. Tym bardziej, że często administracja archiwalna państw osiedlenia nie wyraża zainteresowania materiałami archiwalnymi, księgozbiorami czy obiektami muzealnymi pozostałymi np. po zlikwidowanych instytucjach polonijnych3. Grozi to nieodwracalnym uszczupleniem narodowego zasobu archiwalnego i utratą cennych świadectw działalności diaspory polskiej. Dlatego też archiwista,
Wydawnictwo Polskiego Stowarzyszenia b. sowieckich Więźniów Politycznych w Londynie, 1950, Archiwum Akt Nowych, Akta Antoniego Pająka i jego rodziny, sygn. 91, s. 11
Paszport zbiorowy na wyjazd z ZSRR, 1942, Archiwum Akt Nowych, Akta Antoniego Pająka i jego rodziny, sygn. 16, s. 12
72
bibliotekarz, muzealnik, by już nie wymieniać badacza, muszą dbać o zachowanie polskiego dziedzictwa kulturalnego poza granicami kraju, utrwalając wszelkie aspekty działalności miejscowej Polonii. Spuścizny osobowe lub prywatne kolekcje trafiają do archiwów najczęściej w drodze zakupu, darowizny lub depozytu. Obok spuścizn do archiwów napływają także materiały różnego rodzaju organizacji i związków religijnych, również dokumentujące działalność skupisk polonijnych. Takie materiały bardzo często znajdujemy w prywatnych mieszkaniach członków danych organizacji, nierzadko wymieszane z osobistymi czy rodzinnymi dokumentami. Przy poszukiwaniu, rejestrowaniu i gromadzeniu materiałów archiwalnych będących wytworem działalności Polonii należy pamiętać o poszanowaniu miejscowego prawa własności prywatnej oraz życzeń osób przekazujących materiały. Należy również mieć na uwadze fakt, że materiały te stanowią swoiste spoiwo lokalnej społeczności polskiej, są częścią jej historii i kultury. Wyrwanie ich z kontekstu lokalnego może spowodować negatywne skutki dla tożsamości narodowej lub kulturowej danego środowiska, a w skrajnym przypadku może wywołać niechęć do instytucji archiwalnych, bibliotek czy muzeów. Przykładem spuścizny osobowej, która została przywieziona do kraju z obszaru Ameryki Łacińskiej, a następnie przekazana do Archiwum Akt Nowych, jest np. zespół Akt Janiny i Kazimierza Warchałowskich z lat (1787) 1872–1947. Spuścizna ta trafiła do Polski w latach 1919–1938 wraz z reemigrującą rodziną, była przechowywana w kolejnych miejscach zamieszkania Warchałowskich. Niestety w okresie międzywojennym uległa częściowemu rozproszeniu między Centralną Bibliotekę
Wojskową, Polskie Archiwum Wojenne oraz Bibliotekę i Muzeum Zarządu Głównego Ligi Morskiej i Kolonialnej. Do Archiwum Akt Nowych, w drodze zakupu w 1968 r., trafiła jedynie część akt, które do lat 60. XX w. Warchałowscy przechowywali w swoim prywatnym mieszkaniu4. Kazimierz Warchałowski (1872–1943) był podróżnikiem i działaczem emigracyjnym, który w 1903 r. osiadł ostatecznie wraz z rodziną w Brazylii. W 1904 r. na wystawę rolniczej w Kurytybie zaprojektował pawilon, w którym swoje wyroby prezentowała Polonia. W latach 1904–1909 redagował stworzone przez siebie czasopismo „Polak w Brazylii”. Założył również wiele przedsiębiorstw handlowych i przemysłowych oraz polskich szkół i bibliotek. Brał także udział w organizowaniu Towarzystwa Szkoły Ludowej. Jako działacz polonijny występował w obronie polskich emigrantów, utrzymywał jednocześnie stały kontakt z krajem. W czasie I wojny światowej sprawował funkcję prezesa Polskiego Komitetu Centralnego w Brazylii i przedstawiciela Komitetu Narodowego Polskiego w Paryżu, uznany przez rząd brazylijski za oficjalnego przedstawiciela interesów polskich. Pod koniec 1919 r. powrócił na stałe do Polski, ale jeździł regularnie do Ameryki Południowej w różnym charakterze (np. delegata Rządu RP, reprezentanta przedsiębiorstw), zajmując się sprawami m.in. emigracyjnymi i handlowymi. Jego żona, Janina Warchałowska (1877–?), w latach 1904–1920 przebywała wraz z nim w Brazylii, angażując się w prace organizacji polonijnych, w tym m.in. Towarzystwa Zjednoczenia Polek w Kurytybie. Po II wojnie światowej wróciła do Brazylii, gdzie przebywali jej synowie5. Spuścizna Warchałowskich jest przykładem spuścizny rodzinnej. W jej skład wchodzą „Głos Polski we Włoszech. Voce Polacca in Italia”, pismo, 1956, Archiwum Akt Nowych, Akta akta gromadzone do celów bieżących, a na- Antoniego Pająka i jego rodziny, sygn. 108, s. 12 stępnie przechowywane i wykorzystywane do pracy oraz materiały odziedziczone, a także obrazujące historię w Posadas, na terenie prowincji Misiones, i referent ds. emigradziałalności emigracji polskiej i organizacji polonijnych w Bracyjnych w Wydziale Konsularnym Poselstwa RP w Buenos zylii, Peru i Argentynie. Aires. Jednocześnie organizował Związek Towarzystw PolZ kolei Akta Pawła Nikodema z lat 1888–1968 trafiły do skich w Misiones, czasopismo „Osadnik” oraz kolonię polską Polski, do Archiwum Akt Nowych, za pośrednictwem KonsulaPolana nad rzeką Parana, a także szkołę polską w Paragwaju. tu Generalnego RP w Kurytybie z posiadłości w Timbotuva, Współpracował w tym czasie z polskimi organizacjami w Arpartiami, w latach 1968–1969. Niestety przedtem zespół został gentynie, m.in. ze Związkiem Strzeleckim w Posadas. W 1935 r. zdekompletowany przez przekazanie części akt do Zakładu Hipowrócił do Brazylii, gdzie był współwłaścicielem i współwystorii Partii przy KC PZPR oraz Towarzystwa Łączności z Polodawcą „Gazety Polskiej w Brazylii” do 1941 r., kiedy to władze nią Zagraniczną „Polonia”6. brazylijskie zamknęły pismo. Po II wojnie światowej Nikodem Twórca spuścizny Paweł Nikodem (1892–1982) przybył do utrzymywał kontakty z krajem i przedstawicielstwami dyploAmeryki Południowej w 1919 r. Pracował w Konsulacie RP matycznymi PRL w Kurytybie, prowadząc kolportaż pism na tew Kurytybie, a od połowy lat 20. XX w. działał jako dziennikarz renie Brazylii. i poświęcał się pracy społecznej. Zajmował się także importem W spuściźnie Pawła Nikodema znalazły się również matenasion z Polski, kierując firmą Nasiona z Polski. Od 1928 r. był riały pozostałe po Rafale Karmanie (1878–1966), pracowniku redaktorem oddziału „Głosu Polskiego” w Montevideo w Urubrytyjskiego przedstawicielstwa dyplomatycznego, właścicielu gwaju; następnie w latach 1930–1934 przebywał w Argentynie, „Gazety Polskiej”, przedsiębiorcy, podróżniku i reporterze. Kogdzie pracował jako kierownik Patronatu Polskiego lejnym odziedziczonym przez Nikodema zbiorem są materiały
73
Witolda Stanisława Żongołłowicza (1879–1928), radykalnego działacza PPS, który wyemigrował w 1909 r. do Brazylii, gdzie działał w środowisku polonijnym (m.in. w Towarzystwie Szkoły Ludowej i Komitecie Ratowania Dziatwy w Polsce). Założył tam zespół amatorski i koło teatralne, był autorem wielu utworów scenicznych i poetyckich, redagował pisma satyryczne, a także prowadził firmę Nasiona z Polski7. Materiały Pawła Nikodema dotyczące głównie Polonii w Ameryce Południowej zostały wzbogacone przez dokumenty redakcji „Gazety Polskiej w Brazylii” oraz dwóch wspomnianych powyżej działaczy polonijnych. Tego typu złożony zespół jest doskonałym przykładem spuścizny prywatnej, w której znajdują się materiały obcej proweniencji, uzyskane w trakcie pracy zawodowej lub przejęte od rodzin członków Polonii. Zdarza się również, że materiały proweniencji prywatnej przekazywane są do archiwów przez członków rodzin mieszkających w Polsce. W 1971 r. Leokadia Kowalewska przekazała do Archiwum Akt Nowych materiały po swoim mężu Stanisławie Kowalewskim, uzupełniając je kolejnymi dokumentami w latach 80. XX w.8. Stanisław Kowalewski wraz z żoną i synem wyemigrował w 1927 r. do Argentyny, do Buenos Aires, gdzie początkowo pracował jako komiwojażer i szef sekcji w The First National Bank of Boston oraz korespondent i tłumacz (z języka polskiego i rosyjskiego). W 1930 r. był współzałożycielem kooperatywy polskiej Energia, pracując także jako redaktor „Głosu Polski”. Od 1935 r. kierował Związkiem Towarzystw i Organizacji „Dom Polski”. Należał również do towarzystwa Wolna Polska, które skupiało licznych uczestników rewolucji 1905 r., i był jednocześnie członkiem Rady Organizacji Polaków z Zagranicy na Argentynę. W 1934 r. reprezentował Polonię argentyńską na Światowym Zjeździe Polaków z Zagranicy w Warszawie, gdzie został wybrany do Rady Naczelnej Światowego Związku Polaków z Zagranicy. Kowalewski był współzałożycielem i członkiem wielu organizacji polonijnych, takich jak: Komitet Niesienia Pomocy Polsce, Polsko-Argentyński Komitet „Polonia Liberada”, Związek Słowian w Argentynie. Redagował czasopisma „Unioň Eslava”, „Nowa Polska” oraz „Polska Wyzwolona”. W latach 1943–1947 należał do Komunistycznej Partii Argentyny, po powrocie do kraju w 1947 r. do PPR, a następnie PZPR. Był także współzałożycielem i członkiem zarządu Towarzystwa Łączności z Polonią Zagraniczną „Polonia”. Leokadia Kowalewska po wyjeździe z mężem do Argentyny w 1927 r. zarabiała na życie krawiectwem. Brała aktywny udział w pracy społecznej, była wolontariuszką w bibliotece Polskiego Towarzystwa „Wolna Polska”, występowała w teatrach amatorskich. W latach 1931–1932 była sekretarzem Koła Polek Demokratycznych, brała również udział w pracach Komitetu Niesienia Pomocy Polsce. Do kraju powróciła z mężem w 1947 r. Materiały Kowalewskich dotyczą w znacznej części działalności Polonii w Argentynie. Wśród nich znajduje się duża ilość różnego rodzaju emigracyjnych broszur, periodyków, egzemplarzy prasy i wycinków prasowych. Przykładem zespołu, który trafił do AAN w wyniku nawiązania kontaktu z rodziną, jest archiwum Dzianottów. Dzięki staraninom pracownika AAN, prof. Edwarda Kołodzieja, w 1994 r. Jan Kanty Dzianott ofiarował w darze spuściznę swojego brata Juliusza i jego żony Renaty. Drugą część spuścizny przekazała w 1995 r. Maria Pawełek, współpracownica Juliusza Dzianotta z radia w Rosario9.
74
Juliusz Ludwik Bronisław Dzianott (1903–1991), pracownik kontraktowy MSZ, żołnierz PSZ w trakcie II wojny światowej, wyemigrował w 1947 r. do Argentyny. Był aktywnym działaczem polonijnym, kierował Związkiem Polaków im. F. Chopina w Rosario, gdzie przez wiele lat prowadził audycje radiowe. W odróżnieniu od wymienionych powyżej aktotwórców zmarł na obczyźnie, w Argentynie, w 1991 r. Jego żona, Maria Renata z Poklewskich-Koziełł, towarzyszyła mu na emigracji do śmierci w 1976 r. Niewielka spuścizna Dzianottów dotyczy częściowo Polonii argentyńskiej, w zespole znajdują się m.in. materiały związane z działalnością Związku Polaków im. F. Chopina w Rosario oraz teksty audycji radiowych, a także korespondencja stanowiąca źródło informacji o Polonii. Przykładem spuścizny osobowej, która trafiła do Archiwum Akt Nowych wraz z materiałami PZPR, są Akta Romana Nowaka z lat 1933–198010. Roman Nowak (1900–1980), robotnik i działacz komunistyczny, w 1938 r. wyjechał wraz z żoną do Boliwii. Tam współtworzył Polski Związek Demokratyczny oraz Centralny Komitet Słowiański w Boliwii, był wiceprzewodniczącym obu tych instytucji. Należał również do Komitetu Pomocy Rosji i Polsce, aktywnie uczestniczył w lewicowym ruchu emigracji w Ameryce Południowej. W 1946 r. powrócił do Polski, gdzie został członkiem KC PPR i następnie KC PZPR, a nawet członkiem Rady Państwa. W spuściźnie Nowaka znajdują się materiały dotyczące m.in. Komitetu Polaków odbudowy Polski Ludowej w Montevideo, Związku Demokratycznego Polaków w Boliwii, a także dokumentacja z delegacji sejmowej w Brazylii i Chile. Akta Ryszarda Białousa są kolejnym przykładem spuścizny osobowej sprowadzonej do Polski po śmierci aktotwórcy dzięki znajomości środowiska emigracyjnego i współpracy archiwistów z AAN11. Ryszard Białous ps. „Jerzy” (1914–1992), dowódca batalionu Armii Krajowej „Zośka”, po upadku powstania warszawskiego był więźniem obozów jenieckich w Bergen-Belsen, Gross-Born i Sandbostel. W kwietniu 1945 r. został
Korespondencja Ryszarda Białousa z K. Irankiem-Osmeckim dotycząca wydawnictwa „Polskie Siły Zbrojne w II wojnie światowej”, Archiwum Akt Nowych, Akta Ryszarda Białousa
uwolniony przez oddziały brytyjskie, w sierpniu otrzymał przydział do Obozu Zbornego w Paryżu, a w październiku do 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej. Po wojnie kontynuował działalność harcerską, od 1945 r. wchodził w skład Rady Starszyzny Związku Harcerstwa Polskiego w Niemczech. Był jednocześnie komendantem harcerstwa męskiego na terenie Niemiec. Od marca 1947 do lutego 1948 r. był naczelnikiem ZHP poza granicami kraju. W 1948 r. wyemigrował do Argentyny i osiadł w Neuquén, stolicy prowincji o tej samej nazwie w Patagonii. Wybudował dom i zorganizował sobie nowe życie. Dzięki staraniom Białousa powstała tam mała osada polska. Projektował osiedla, uczestniczył w budowie lotniska w Caviahue. Od 1963 r. był dyrektorem tutejszego uzdrowiska cieplicowego. Przez kilka następnych lat piastował urzędy: ministra do spraw planowania i rozwoju w rządzie prowincji Neuquén oraz dyrektora generalnego zarządu dróg i energii elektrycznej w Patagonii. Z zamiłowania był badaczem cywilizacji Indian argentyńskich. Przez wiele lat badał ich kulturę, zbierał artefakty i wielokrotnie podróżował w rejony Andów. Zainicjował także powstanie Wydziału Balneologii na Uniwersytecie Cuyo (Universidad Nacional de Cuyo), z siedzibą w Mendozie. W swoim domu zgromadził ogromną kolekcję starożytnych artefaktów. Zmarł w Neuquén w 1992 r. i tam został pochowany. Spuścizna Ryszarda Białousa zawiera dokumenty z lat 1933–1987, w większości dotyczące Polskiego Państwa Podziemnego i lat 1939–1945, w tym takie jak: korespondencja, dokumentacja środowisk kombatanckich i harcerskich, opracowania, relacje, wycinki prasowe, mapy, fotografie, rysunki oraz dokumenty innych osób. Zbiór Akta Antoniego Pająka (premiera Rządu RP na uchodźstwie) i jego rodziny z lat 1919–2001 jest przykładem działalności aktotwórców polegającej na zabezpieczaniu rozproszonych świadectw Polonii. Akta te zostały przekazane do Archiwum Akt Nowych w roku 2007 przez rodzinę Antoniego Pająka. Szczególnie życzliwa była córka Antoniego – Czesława Picheta – dzięki której uzyskano nie tylko dokumenty dotyczące jego działalności społecznej i urzędowej, ale także materiały z lat późniejszych. Członkowie rodziny uzupełniali teczki założone przez Antoniego Pająka o nowe dokumenty, a potem tworzyli nowe teczki bądź zbierali materiały ilustrujące życie i działalność emigracji politycznej. Najwięcej przekazów źródłowych znajdujących się w Aktach Pająka dotyczy organizacji i stowarzyszeń polskich w Wielkiej Brytanii: politycznych, kombatanckich, kulturalnych, samopomocowych, zawodowych. Jednakże w części VI zbioru – Skupiska polskie za granicą – znajdujemy również informacje o uchodźcach polskich za granicą, głównie tych przybyłych tam w trakcie wojny bądź bezpośrednio po niej. Są tu informacje o Polakach w Argentynie (w tym o Związku Polaków w Argentynie oraz Compañia Colonizadora del Norte S.A.), Brazylii (w tym Gromady Polskich Kombatantów w Brazylii, Komitetu Niepodległościowego w Kurytybie), Chile (dotyczące Delegatury Skarbu Narodowego), a także nieliczne materiały polonijne z Gwatemali i Urugwaju. Z problemem spuścizn, które zaginęły, autor spotkał się, badając losy Aleksandra Stpiczyńskiego, żołnierza polskiego wywiadu. W styczniu 1949 r. Aleksander Stpiczyński wraz z synem Andrzejem Antonim oraz żoną Anną, z domu Mirecką, wyjechał na zaproszenie inżyniera Frytza do Ekwadoru12. Osiadł w dżungli nad rzeką Pastazą w puszczy Oriente, w prowincji Tungurahua, gdzie mieszkał przez cztery lata13. Dwa kolejne
Legitymacja kpt. Ryszarda Białousa, Archiwum Akt Nowych, Akta Ryszarda Białousa
Karta uczestnictwa Hm. Ryszarda Białousa w Naczelnej Radzie Harcerskiej, Archiwum Akt Nowych, Akta Ryszarda Białousa
spędził w Hacienda Samanga w prowincji Ambato. Niestety inżynier Frytz został zamordowany i rodzina Stpiczyńskich pozostała bez środków do życia. Aleksander Stpiczyński starając się zarobić na chleb, podjął się ciężkiej fizycznej pracy przy karczowaniu dżungli pod plantacje kawy i bananów oraz eksploatacji drzewa cedrowego w górach Rio Verde. W 1959 r. przeniósł się wraz z rodziną do Quito, gdzie kupił i prowadził bar Café Central oraz garbarnię skór. Wówczas rodzina Stpiczyńskich podjęła nieudaną próbę powrotu do Polski. Syn Aleksandra Antoni napisał 12 września 1959 r. do polskiego premiera list, w którym zdał relację z ciężkiego położenia rodziny i zwrócił się z prośbą o umożliwienie powrotu do Polski. Niestety nic nie wiadomo o tej próbie. Warto przytoczyć fragment tego listu, ukazujący izolację rodziny Stpiczyńskich: „W Ekwadorze nie ma żadnej polskiej placówki konsularnej, nie wiem więc, jak rozpocząć starania repatriacyjne, przy czym chcielibyśmy powrócić jeszcze przed zimą. (...) Chciałbym zapytać czy możemy powrócić w ramach repatriacji, bowiem pieniędzy na drogę nie mamy. W tym dzikim kraju, o prymitywnej kulturze i tylko powierzchownej pseudocywilizacji amerykańskiej nam Europejczykom trudno pojąć jego mentalność, może nie tyle pojąć, co się do niej zastosować – stąd trudności finansowe. Jeśli więc jest możliwy powrót w ramach repatriacji, byłoby to najbardziej dla
75
nas pożądanym rozwiązaniem”14. Fragment ten tłumaczy również po części przyczyny, dla których nie zachowały się materiały Aleksandra Stpiczyńskiego z okresu pobytu w Ekwadorze. W 1969 r. został administratorem Kolegium Salezjanów w San Cristobal. Niestety stan zdrowia Aleksandra Stpiczyńskiego, na którym odbiły się lata wojny, pogorszył się znacznie i w 1972 r. doznał udaru mózgu. 29 września 1974 r. powrócił wraz z rodziną do Polski i zamieszkał w Warszawie. Ostatnie lata swego życia poświęcił pisarstwu. Zmarł 21 września 1987 r. i został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Materiały zebrane lub wytworzone przez Aleksandra Stpiczyńskiego zachowały się jedynie szczątkowo w Polsce i Wielkiej Brytanii, brak jest szczegółowych informacji o losach jego spuścizny. A przecież wiem z rozproszonych w różnych archiwach dokumentów, że Stpiczyński nie pozostawał biernym członkiem kolonii polskiej w Ekwadorze. Świadczy o tym chociażby nadesłane w 1954 r. do Światowego Związku Polaków z Zagranicy w Londynie sprawozdanie z pobytu w Ekwadorze księdza kanonika Jana Malinowskiego15. Stpiczyński występował w roli delegata Kolonii Polskich. Niewątpliwie uczestniczył w przygotowaniu spotkań z politykami i prasą ekwadorską, w tym i z ówczesnym prezydentem Republiki Ekwadoru, którym był José María Velasco Ibarra. Misja ks. J. Malinowskiego dotyczyła informowania władz różnych krajów o sytuacji w Polsce i szukania wsparcia dla walki o jej wyzwolenie16. Aleksander Stpiczyński nie jest jedyną osobą, której spuścizna zaginęła. Pytanie o losy dokumentacji polskich emigrantów z krajów Ameryki Łacińskiej możemy zadawać w licznych przypadkach.
Ekslibris Ryszarda Białousa, dowódcy Batalionu „Zośka”, Archiwum Akt Nowych, Akta Ryszarda Białousa PRZYPISY: 1 2
3
4
5
6
7
8
9
10 11
12
13 14 15 16
Relacja kpt. Ryszarda Białousa, Archiwum Akt Nowych, Akta Ryszarda Białousa
76
Zob. Dz.U. z 2011 r., nr 123, poz. 698 i nr 171, poz. 1016 oraz Dz.U. z 2014 r., poz. 822. Ustawa mówi, że „Materiały archiwalne określone w art. 46 mogą być przedmiotem obrotu odpłatnie i nieodpłatnie, z zastrzeżeniem ograniczenia, o którym mowa w ust. 1 oraz w art. 9. (...) Prawo pierwokupu, o którym mowa w ust. 1, nie ma zastosowania, jeżeli materiały archiwalne wchodzące do nieewidencjonowanego niepaństwowego zasobu archiwalnego są oferowane do nabycia jednostkom organizacyjnym, o których mowa w art. 22 ust. 2, jeżeli materiały te uzupełniają aktualnie posiadany archiwalny zasób historyczny tych jednostek”, ibidem. Najlepszym przykładem jest polska sieć archiwalna, posiadająca w swoim zasobie niewielką liczbę zespołów wytworzonych przez mniejszości narodowe czy grupy imigranckie. Ilustracją tego może być niezachowane archiwum Klubu Hiszpańskiego w Polsce po 1945 r., który przez prawie dwadzieścia lat funkcjonował w Warszawie. Zob. Inwentarz Akt Janiny i Kazimierza Warchałowskich z lat /1787/ 1872–1947, oprac. Barbara Dobrowolska, Warszawa 1972, mps. Najpełniejsza biografia K. Warchałowskiego została opisana w ksiażce Jerzego Mazurka, Piórem i czynem. Kazimierz Warchałowski (1877–1943) – pisarz uchodźstwa polskiego w Brazylii i Peru, Warszawa 2013, Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego. Zgodnie z wolą Pawła Nikodema część dubletów i wydawnictw przekazano różnym bibliotekom krajowym, zob. Inwentarz Akt Pawła Nikodema z lat 1888–1968, oprac. Barbara Dobrowolska, Warszawa 1974, mps. W Archiwum Akt Nowych znajduje się również spuścizna Akta Witolda Stanisława Żongołłowicza z lat 1899–1928 (1931). Zob. Inwentarz Akt Stanisława i Leokadii Kowalewskich z lat 1912–1914, 1928– 1972, oprac. J. Stoch, Warszawa 1974, mps. Zob. Inwentarz Akt Juliusza i Renaty Dzianottów z lat 1923–1991 [1992–1993], oprac. P. Kowalczuk, Warszawa 2000, mps. Zob. Inwentarz Akt Romana Nowaka z lat 1933–1980. Zob. Inwentarz Akt Ryszarda Białousa z lat 1933–1987, oprac. Bartosz Nowożycki, Warszawa 2009, mps. Henryk Żuk, Aleksander Stpiczyński, „Gazeta Wyborcza” 13.10.1999. Zob. również Bartosz Nowożycki, W tropikalnej puszczy Ekwadoru – o żołnierzu polskiego wywiadu, tekst w przygotowaniu do druku. Zob. Archiwum Konsularne Ambasady RP w Meksyku, sygn. 2243. Ibidem. Ksiądz ten, kapelan II Korpusu zorganizował akcję Krucjata o wyzwolenie Polski. Zob. Instytut Polski i Muzeum gen. W. Sikorskiego w Londynie, kol. 17/7 Światowy Związek Polaków z Zagranicy, s. 246–256.
Bartosz Nowożycki Absolwent Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego, magister historii (2007) – dyplom z wyróżnieniem. Badacz historii najnowszej – Polskiego Państwa Podziemnego. Pracownik Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych. Stypendysta Fundacji Kościuszkowskiej oraz Polonia Aid Foundation Trust. Autor książek Batalion Armii Krajowej „Czata 49” w Powstaniu Warszawskim oraz Czata 49 Relacje i wspomnienia żołnierzy batalionu Armii Krajowej, a także Zgrupowanie AK „Radosław”; współautor Inwentarza Akt Antoniego Pająka (Premiera Rządu Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźstwie) i Jego Rodziny z Lat 1919–2001 oraz opracowania źródłowego Batalion AK „Kiliński”. Dokumenty z Powstania Warszawskiego.
LIST DO REDAKCJI
Archiwalia polskie w Brazylii, co dalej?
N
ie ma już wiele czasu. Cenne dokumenty dotyczące historii emigracji z Polski do Brazylii, stuletnie i starsze, niszczeją lub giną bezpowrotnie, przechowywane w niewłaściwych warunkach, w rozsypce, głównie w rękach prywatnych osób, nie tylko niepotrafiących zadbać o ich zabezpieczenie przed zniszczeniem, ale nawet skatalogowanie i opisanie. Działania podejmowane przez dr. Krzysztofa Smolanę z Archiwum Akt Nowych we współpracy z Konsulatem Generalnym RP w Kurytybie, wspierane przez Departament Współpracy z Polonią i Polakami Za Granicą MSZ oraz Departament Dziedzictwa Kulturowego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego pozwoliły na uratowanie wielu cennych zbiorów. Ale to tylko kropla w morzu potrzeb. Kwestia ratowania polonijnych i polskich archiwaliów w Brazylii wymaga rozwiązań kompleksowych i dużo dalej idących. Polonia w Brazylii nie posiada na tyle sprawnych struktur organizacyjnych ani możliwości finansowych, aby móc sobie z tym poradzić. W takich okolicznościach obowiązek ratowania tego polskiego dziedzictwa powinna wziąć na siebie Polska. Sytuacja wymaga pilnych decyzji i działań, wymagających nakładów finansowych, w które powinien zostać zaangażowany szereg polskich instytucji i urzędów. Wydaje się, że nieuniknionym i najwłaściwszym ostatecznym rozwiązaniem jest stworzenie w Kurytybie Centralnego Archiwum i Biblioteki Polskiej, na wzór tej istniejącej w Buenos Aires. To chyba jedyna droga, by móc uratować polskie dziedzictwo archiwalne w Brazylii. Uwiarygodni to w oczach wielu „zbieraczy” często bezrefleksyjnie strzegących swoich skarbów, niemniej rozumiejących ich publiczne znaczenie dla Polski i Polonii, konieczność przekazania posiadanych archiwaliów. Tak ze względu na wymóg ich konserwacji, jak i niepewność jutra w prywatnych kolekcjach osób wiekowych, których potomkowie i współpracownicy nie rozumieją znaczenia i wartości tych polskich zbiorów. Utworzenie i nagłośnienie powstania takiego Centralnego Archiwum pozwoli również wyciągnąć „ze strychów” lub „spod łóżek” wiele nieznanych dotąd cennych i bezcennych zbiorów, z rąk osób prywatnych. Archiwa po ich skatalogowaniu i uporządkowaniu stałyby się dostępne dla badaczy polskich i brazylijskich. Ułatwiłyby prowadzenie badań nad historią polskiej emigracji i towarzyszącym jej zjawiskom społecznym. Archiwum powinno zostać zgromadzone w Brazylii, pod szyldem polskiej i polonijnej instytucji zaufania publicznego, bowiem w opinii miejscowej Polonii te zbiory powinny pozostać w Brazylii. W tej sytuacji istotną kwestią będzie realizacja tego projektu również we współpracy z miejscowymi władzami. Niestety nie można liczyć na zbyt wiele z ich strony. W wieloetnicznym społeczeństwie, w którym potomkowie Polaków nie mają dostatecznie silnej reprezentacji politycznej, w sytuacji kryzysu instytucjonalnego w Brazylii, kwestia ta nie będzie stanowić dla władz brazylijskich priorytetu. Siedziba instytucji stałaby się jednocześnie centralną biblioteką polskich i polonijnych książek w Brazylii. Książek bardzo starych, niejednokrotnie „białych kruków” przywiezionych przez emigrantów, jak i współczesnych, które będą stanowić impuls i ułatwienie dostępu do współczesnej polskiej kultury i języka polskiego dla Polonii i zafascynowanych Polską Brazylijczyków. Obecnie duże zbiory polskich książek przechowywane są nieuporządkowane i niszczeją w tekturowych pudłach w Centralnej Bibliotece Publicznej w Kurytybie oraz w piwnicach różnych innych instytucji, w tym niektórych polonijnych organizacji. Przy nieco tylko większych nakładach biblioteka i archiwum mogłyby stać się również brazylijskim centrum promocji Polski i jej tysiącletniej kultury, siedzibą Instytutu Kultury Polskiej, miejscem polskich i polonijnych spotkań i wydarzeń kulturalnych, oazą polskości dla dwumilionowej brazylijskiej Polonii. Warto pilnie podjąć niezbędną międzyinstytucjonalną i międzyresortową dyskusję w Polsce i niezbędne działania służące ratowaniu tego polskiego dziedzictwa w Brazylii.
Marek Makowski Konsul Generalny RP w Kurytybie
77
Polish CULTURAL Heritage in Brazil
The article is devoted to the state in which the Polish archive heritage in Brazil has been preserved. The records in question have been accumulated over more than 150 years by Poles and people of Polish descent, starting from the insurgents who emigrated in the 19th century, through the period of the greatest flourishing of the diaspora in the inter-war period, then repressions in the so-called period of nationalization, until the time when the Brazilian Polish diaspora had no contact with the home country and finally the changes taking place in recent years. The legacy of the community is more and more threatened by dispersion and disappearance due to the process of assimilation. The article also presents the concept of organizing a Polish – Brazilian institution in Brazil, which could help to preserve this heritage. Similar problems refer to library and art collections.
Ksiądz Lourenço Biernaski, strażnik i opiekun polskich zbiorów archiwalnych, bibliotecznych i muzealnych w Kurytybie, w swoim archiwum, fot. K. Smolana
Krzysztof Smolana
POLSKIE DZIEDZICTWO KULTUROWE W BRAZYLII
P
olska obecność w Brazylii trwa już prawie 150 lat; przed półtora wiekiem imigranci z Polski zaczęli zapisywać polsko-brazylijskie karty wspólnej historii. Szczególnie stany południowe – Parana, Rio Grande do Sul, Santa Catarina oraz częściowo São Paulo – stały się miejscem zamieszkania i codziennej pracy najliczniejszej imigracji z ziem polskich do Ameryki Łacińskiej. Od połowy XIX w. przybyło tam ponad 250 tysięcy osób polskiego pochodzenia. Dziś liczba ta, wedle różnych szacunków, sięga nawet powyżej trzech milionów. Od 1890 r. w Paranie powstawały pierwsze organizacje polonijne, w tym istniejące do dzisiaj Towarzystwo im. Tadeusza Kościuszki w Kurytybie. Liczba takich organizacji: zawodowych, kulturalnych, sportowych oraz instytucji parafialnych, redakcji czasopism, szkół podstawowych oraz średnich itd. ciągle rosła. Ten stan został przerwany tzw. akcją nacjonalizacyjną przeprowadzoną przez prezydenta Getulia Vargasa w 1938 r. Miała ona wymusić przyspieszenie procesów asymilacyjnych drogą zakazów (m.in. używania innego języka niż portugalski) i nakazów (np. władze towarzystw musiały znajdować się w rękach obywateli brazylijskich). W rezultacie zamknięto lub zbrazylianizowano kilkaset polskich szkół, zlikwidowano polską prasę.
78
Nawet kazania w kościele musiały być głoszone po portugalsku lub… łacinie. Do lat 50. działało tylko kilka koncesjonowanych towarzystw. Zaprzestał działalności również Centralny Związek Polaków w Brazylii, instytucja, która odgrywała znaczącą rolę w integracji i utrzymywaniu kontaktu z krajem pochodzenia imigrantów. Nastąpiła daleko idąca atomizacja społeczności polonijnej. Dziś trudno sobie wyobrazić, jak wiele w ciągu tych 150 lat i w tak wielu miejscach powstało dokumentów poświadczających polską aktywność, pracowitość, podtrzymywanie tradycji, ale i jej ewolucję na obcym terenie. Nie dysponujemy nawet protokołami z posiedzeń zarządów pierwszych towarzystw, choć wiemy, że takie dokumenty istniały. Może istnieją nadal, tylko nie wiemy, gdzie? Odnalezienie ich umożliwiłoby precyzyjniejsze odtworzenie procesu formowania się społeczności polonijnej; poznanie, być może, roli dawnych powstańców styczniowych i pierwszych imigrantów ekonomicznych. O tych ostatnich posiadamy niestety jedynie szczątkowe wiadomości. Podobnie jak i o innych osobach, które przybyły do Brazylii przed epoką masowej emigracji. Przykładem może być postać Antoniego Zielińskiego, proboszcza z niewielkiej parafii Gaspar w stanie Rio Grande do Sul. Ksiądz ten położył ogromne zasługi, wspomagając Sebastiana Edmunda Wosia-Saporskiego w staraniach na rzecz polskich chłopskich imigrantów w Paranie. Zachowało się bardzo niewiele dokumentów dotyczących postaci tego duchownego, który był uczestnikiem wyprawy
księcia Maksymiliana Habsburga do Meksyku, a nieco później utrzymywał znakomite kontakty z brazylijskim dworem cesarskim. Podobnie zresztą jak i o samym ojcu imigracji polskiej Edmundzie Wosiu-Saporskim wiemy zbyt mało. Znany jest jego pamiętnik i bardzo nieliczne dokumenty, zachowane przez ks. Lourenço Biernaskiego ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy Św. Wincentego à Paulo w Kurytybie. Znane autorowi niniejszego tekstu pozostają inne dokumenty dotyczące Saporskiego, pozostające w prywatnym posiadaniu, ale, co warto zaznaczyć, nie jego rodziny, ale m.in. innego księdza, Stanisława Gogulskiego. Jaki będzie ich dalszy los? Mogłoby się wydawać, że sytuacja archiwaliów wytworzonych w następnym okresie, w czasie trwania emigracji masowej, jest lepsza. Istnieniu organizacji, niektórych czynnych po dziś dzień, winno przecież służyć trwanie również ich archiwów. Niestety tak się nie działo i nie dzieje. Pierwszym bardzo ważnym elementem, który wpłynął na stan zachowania tych archiwaliów, niewątpliwie stały się wydarzenia z okresu tzw. Estado Novo, szczególnie lat 1938–1941. Mianem „Nowego Państwa” nazwano czas dyktatury prezydenta Getulia Vargasa, w ramach której przeprowadzona została wspomniana wyżej akcja nacjonalizacyjna. W trakcie jej realizacji, z punktu widzenia archiwalnego, miały znaczenie trzy zjawiska. Pierwszym było częste konfiskowanie przez policję dokumentacji poszczególnych organizacji lub osób jako materiału świadczącego o wrogim,
antybrazylijskim charakterze towarzystwa, stowarzyszenia czy działacza. W swej pracy poszukiwawczej dotychczas nie natrafiłem na ślady zwrócenia zajętych akt. Bardzo często też nie było komu ich zwracać, gdyż organizacja – towarzystwo czy szkoła – przestały istnieć. Niestety nie wiemy, jakie były dalsze losy zarekwirowanych dokumentów, czy po jakimś czasie po prostu je wyrzucono i przepadły bezpowrotnie, a może szczęśliwie tkwią gdzieś w brazylijskich archiwach. Jak dotychczas ani badacze brazylijscy, ani też polscy nie poszukiwali tych dokumentów. Miejmy nadzieję, że podjęcie, może wspólnych, polsko-brazylijskich, poszukiwań w tym zakresie przyniesie zaskakująco pozytywne rezultaty. Drugim, można domniemywać najczęstszym, zjawiskiem było ukrywanie akt, przede wszystkim poprzez przekazanie ich w ręce zaufanych osób. Część z tych dokumentów została ujawniona po latach i stanowiła podstawę różnych publikacji. Nie wiemy niestety, jak dużo i jakich akt powierzonych zaufanym osobom przepadło bezpowrotnie, wyrzuconych przez następne pokolenia, niezainteresowane dokumentami pisanymi w nieznanym już im języku. Trzecim zjawiskiem było niszczenie akt, by nie zostały zarekwirowane, a, przede wszystkim, żeby nie stały się materiałem prokuratorskim. Zakresu tego zjawiska również dotychczas nie przebadano, a można przypuszczać, że był znaczny. Mimo że już w latach 40. złagodzono egzekucję przepisów nacjonalizacyjnych, nie nastąpiło ani odrodzenie zamkniętych
Księga miejska Siedlec odnaleziona w Brazylii, po lewej stan przed konserwacją, po prawej stan po konserwacji, fot. M. Wiercińska, pracownia konserwatorska Archiwum Akt Nowych
79
Księga miejska Siedlec, stan przed konserwacją, fot. M. Wiercińska, pracownia konserwatorska Archiwum Akt Nowych
organizacji, ani tym bardziej odbudowa ich archiwów. Zmieniły się też w tym czasie relacje między środowiskami polonijnymi a Polską. Pierwsze lata powojenne przyniosły ostatnią falę emigracyjną, w postaci tzw. dipisów (displaced persons, DPs), których kilka tysięcy osiadło w Brazylii. Władze warszawskie były mało zainteresowane kontaktem z Polonią, jeśli ta nie wyrażała dla nich zachwytu. Polonia w Brazylii, podobnie jak i w Argentynie czy USA, w ogromnej większości zachowała lojalność wobec władz polskich na uchodźstwie. W tym też czasie w Brazylii, poza instytucjami kombatanckimi, życie polonijne raczej trwało, niźli się rozwijało. Dowodem na to może być fakt, że tutejsza prasa polonijna ograniczała się jedynie do pisma „Lud”, w porównaniu z wieloma tytułami w trzech stanach południowych przed 1940 r. Nie powstała w tym czasie żadna większa instytucja polonijna. A przecież właśnie zaraz po wojnie na emigracji utworzono Instytut Polski i Muzeum gen. Sikorskiego w Londynie, Polski Instytut Naukowy w Nowym Jorku, Instytut Józefa Piłsudskiego również w Nowym Jorku i Londynie, Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny w Londynie czy Bibliotekę Polską im. Ignacego Domeyki w Buenos Aires. We wspomnianych instytucjach, szybciej lub wolniej, zgromadzono znaczne i znaczące archiwa, zawierające zarówno dokumenty prywatne, jak i różnych organizacji polonijnych. W Brazylii ciągle brak jest podobnej instytucji, mimo pozytywnych zmian ustrojowych zarówno tu, jak i w Polsce. Rewolucja Solidarności, wybory czerwca 1989 r. i wszystkie inne wydarzenia, które doprowadziły do transformacji ustrojowej w Polsce, ale jeszcze w większym stopniu upadek autorytarnych rządów w Brazylii przyniosły najważniejsze zmiany.
80
W latach 90. XX w. rozpoczęło się swoiste odrodzenie życia polonijnego. Niestety nie znalazło ono oparcia w odpowiedniej bazie bibliotecznej lub archiwalnej, która umożliwiałaby poszukiwania korzeni tożsamości. Nie sprzyja temu również swoista konkurencja pomiędzy nielicznymi organizacjami. Pewne nadzieje wzbudziło powstanie na początku 1990 r. Centralnej Reprezentacji Wspólnoty Brazylijsko-Polskiej BRASPOL. Mimo że posiada ona liczne oddziały we wszystkich stanach południowych, to nie dysponuje, przynajmniej na razie, możliwościami stworzenia niezależnego ośrodka biblioteczno-archiwalnego, chociaż ta właśnie organizacja wykazuje pewną aktywność pozafolklorystyczną. Prowadząc od lat kilkunastu poszukiwania archiwalne poloników, zarówno na zlecenie Departamentu Dziedzictwa Kulturowego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, jak również Konsulatu Generalnego RP w Kurytybie, mogę stwierdzić, że dotychczas zachowało się bardzo wiele dokumentów, a w pojedynczych przypadkach nawet całych archiwów wytworzonych przez Polonię brazylijską. Bardzo rzadko przechowywane są one w brazylijskich archiwach państwowych (po jednym zespole w archiwach stanowych Parany i São Paulo). Więcej akt znajduje się w rękach Kościoła, przede wszystkim Zgromadzenia Księży Misjonarzy Św. Wincentego á Paulo w Kurytybie, w archiwum diecezji parańskiej oraz w posiadaniu zasłużonych księży, m.in. ks. Zdzisława Malczewskiego rektora Polskiej Misji Katolickiej w Brazylii, a zarazem najwybitniejszego z historyków polonijnych w tym kraju. Instytucje polonijne nie działają jednak zbyt prężnie, może poza wyjątkiem Towarzystwa „Polonia” w Porto Alegre (stan
Księga miejska Siedlec, stan po konserwacji, fot. M. Wiercińska, pracownia konserwatorska Archiwum Akt Nowych
Rio Grande do Sul), gdzie przed kilku laty podjęła działalność grupa młodych polonijnych historyków amatorów, bazujących na zachowanej przedwojennej bibliotece i archiwum towarzystwa. Towarzystwo im. T. Kościuszki i Towarzystwo im. J. Piłsudskiego w Kurytybie dysponują co prawda budynkami i grupami tanecznymi, ale nie prowadzą już innej działalności, skupiając się na trwaniu. Niestety ogromna większość towarzystw polonijnych koncentruje się na konkurowaniu ze sobą i poszukiwaniu funduszy na swą działalność w Polsce. Zapominanie o swoich korzeniach jest oczywiście elementem procesu asymilacji do społeczeństwa brazylijskiego. Nie jesteśmy w stanie zatrzymać tego naturalnego procesu, ale powinniśmy zadbać o zachowanie dorobku kilku pokoleń Polaków i ich potomków, którzy mieszkali i mieszkają w Brazylii. Tym bardziej, że do odszukania pozostają jeszcze akta kilku placówek polskich w Brazylii: Konsulatu RP w São Paulo z lat 1929–1945, wicekonsulatu w Porto Alegre z lat 1939–1945 oraz, być może, agencji konsularnej w Paiol Grande z 1921 r. Osobnym, nie mniej ważnym, problemem pozostają spuścizny prywatne dziesiątków działaczy, w tym takich rodzin jak Sanguszkowie, Czartoryscy, Wachowiczowie, Filipakowie. Przykładem może być wspominane wyżej rozproszenie spuścizny Sebastiana Wosia-Saporskiego, którego dokumenty można znaleźć w kilku prywatnych archiwach. Podobnie stało się ze spuścizną Juliana Juliusza Szymańskiego (1870–1958) lekarza okulisty i marszałka Senatu RP w latach 1928–1930, senatora 1922–1930, twórcy Towarzystwa Polsko-Brazylijskiego w Kurytybie oraz czynnego do dzisiaj Towarzystwa Polsko-Brazylijskiego w Warszawie.
W celu uniknięcia dalszych konfliktów w łonie Polonii brazylijskiej oraz wypełnienia misji zachowania polskiego dziedzictwa kulturowego w Brazylii najlepszym rozwiązaniem byłoby powołanie do życia polsko-brazylijskiej instytucji w Kurytybie, wspieranej przez oba państwa. Mogłoby to być archiwum i biblioteka polonijna w Brazylii, podobnie do Biblioteki im. I. Domeyki w Buenos Aires. Placówka brazylijska mogłaby stać się centrum informacji o Polsce. W takim kierunku zmierzają starania podejmowane w ostatnich latach przez konsula generalnego RP w Kurytybie, Marka Makowskiego, który wspiera akcję rejestrowania poloników i poszukuje możliwości zbudowania takiego centrum. ` Budowanie wspomnianego archiwum polonijnego, w którym mogłyby zostać zabezpieczone dokumenty poświadczające obecność i dokonania przybyszów z ziem polskich, wydaje się możliwe jedynie w powiązaniu z innymi aspektami współczesnych stosunków polsko-brazylijskich. Powołanie takiej instytucji nabiera coraz większego znaczenia ze względu na zmiany zachodzące zarówno w Brazylii, jak i samej Polonii, szczególnie parańskiej. W środowiskach polonijnych obserwujemy przede wszystkim zanikanie znajomości języka polskiego przy jednoczesnym trwaniu świadomości polskiego pochodzenia oraz utrzymywaniu się polskich tradycji i obyczajów. Pamiętać należy, że wraz z brakiem znajomości języka zmniejsza się świadomość wagi dokumentów w nim zapisanych. Postępuje też rozpraszanie dotychczasowych zbiorów tak archiwalnych, jak i bibliotecznych, co jest wynikiem przemian organizacji polonijnych, kiedyś liczących setki, a dzisiaj, w najlepszym przypadku,
81
kilkudziesięciu członków. Fuzje, podziały i zanik wielu organizacji powodują daleko idące ubytki w materiale dokumentującym przeszłość polskiej i polonijnej grupy w Paranie, Santa Catarina, Rio Grande do Sul, São Paulo i innych miejscach. Problemem jest także przechodzenie majątku dawnych organizacji, w tym materiałów archiwalno-bibliotecznych, w ręce prywatne. Oznacza ono bowiem ograniczenie możliwości wykorzystywania owych dokumentów na potrzeby podtrzymywania zarówno polskiej świadomości, jak i relacji polsko-brazylijskich. Nie bez znaczenia pozostają też przemiany w Brazylii, które sprawiły, że stała się ona krajem o wysokim tempie rozwoju gospodarczego. Polska obecność (szczególnie w południowej części tego kraju) powinna być tu zatem widoczna, by służyć pomocą w nawiązywaniu i rozwijaniu kontaktów o charakterze nie tylko kulturalnym. Przedsięwzięcie tego rodzaju wydaje się bardzo potrzebne również z powodu braku w Brazylii instytucji o takim charakterze jak polskie instytuty w krajach europejskich. Marginalny wydaje się argument, że przed II wojną światową Brazylia była najpoważniejszym partnerem handlowym Polski w Ameryce Łacińskiej. Powołanie do życia wspomnianej instytucji wymagałoby rozwiązania kilku problemów. Przede wszystkim należy zdefiniować jej charakter i rodzaj. Uważam, że powinna to być instytucja polsko-brazylijska. Niewątpliwie, jeśli chodziłoby o archiwum historyczne, to najbezpieczniejsza wydawałaby się placówka o polskim charakterze, zarówno ze względu na zarządzanie, jak i uniknięcie ewentualnych rozbieżności interesów urzędów polskich i brazylijskich, a zwłaszcza ryzyka, że strona brazylijska nie zechce współfinansować takiego projektu lub wycofa się po pewnym czasie na skutek zmieniających się uwarunkowań politycznych. Mankamentem byłaby konieczność całkowitego finansowania przez polskiego podatnika. A przecież emigracja z Polski do Brazylii jest częścią historii obu państw. Wspólna organizacja i finansowanie takiego projektu pozwoliłyby na osiągnięcie zamierzonych celów dużo mniejszym kosztem, zwiększając możliwości gromadzenia dokumentów również ze źródeł brazylijskich, a także odnajdywanych i gromadzonych przez badaczy spoza kręgów polskich i polonijnych. Byłaby to instytucja o charakterze polsko-brazylijskiego centrum historyczno-naukowego w najszerszym tego słowa znaczeniu. Posiadałaby możliwość udostępniania wszystkich zgromadzonych dokumentów i materiałów, upowszechniania wiedzy o Polsce i Polonii poprzez prowadzenie biblioteki, współpracę z brazylijskimi i polskimi uczelniami, pracę w terenie, organizowanie spotkań, konferencji itp. Kwestią bardzo delikatną, w dużym stopniu zależną od charakteru instytucji, pozostaje jej lokalizacja. Istnieje możliwość skorzystania z nieruchomości będących w posiadaniu organizacji polonijnych (Towarzystwo im. T. Kościuszki wraz z Domem Kultury Polsko-Brazylijskiej w Kurytybie, Towarzystwo Polskie w Abranches, czyli dawne Towarzystwo im. Króla Władysława Jagiełły, Towarzystwo im. M. Kopernika w Mallecie), wynajęcia pomieszczeń przy którejś z rządowych instytucji brazylijskich lub zakupu oddzielnej nieruchomości czy pomieszczeń biurowych. Obok centralnego archiwum historycznego powinny się tu znaleźć: centralna biblioteka polska w Brazylii, pomieszczenie pozwalające poddawać dokumenty i archiwa konserwacji, biuro, a także sala konferencyjno-kinowa. Trzeba bowiem pamiętać, że oprócz archiwów, którymi autor interesuje się najbardziej, w Brazylii do dziś można
82
znaleźć pokaźne polskie biblioteki, powstałe jeszcze w początkach XX w. O ich losach wiemy bardzo mało, a niejednokrotnie są to znaczące zbiory, liczące po wiele tysięcy woluminów. Niech przykładem będą tragiczne dzieje biblioteczno-archiwalnych zbiorów zgromadzonych w Centralnym Związku Polaków w Kurytybie. Organizacja ta powołana do życia w końcu lat 20. XX w. jako swoista federacja organizacji polskich dysponowała, wybudowaną specjalnie na jej potrzeby, własną siedzibą. Mimo akcji nacjonalizacyjnej budynek udało się utrzymać w polskich rękach. Dzięki temu przetrwała znajdująca się tam biblioteka i archiwum, m.in. Stowarzyszenia Gimnastycznego „Junak”. Z powodów przede wszystkim finansowych właściciele podjęli decyzję o pozbyciu się biblioteki. Zbiory z braku chętnych do przejęcia przeznaczono po prostu na… makulaturę. Znaczną ich część uratował pracujący w Konsulacie Generalnym Rzeczypospolitej Polskiej w Kurytybie Paulo Kochanny. Tragedii dopełnił pożar zbiorów archiwalnych, w wyniku którego zagładzie uległa większość z nich. Niewielką część ze zgliszczy ocalił wspominany już ksiądz Stanisław Gogulski. Drugim przykładem jest tzw. „Polonicum”, biblioteka Zgromadzenia Księży Misjonarzy Św. Wincentego à Paulo, również w Kurytybie. Ten piękny księgozbiór, liczący prawdopodobnie ponad dwadzieścia tysięcy woluminów, przetrwał dzięki niestrudzonemu strażnikowi tych zbiorów od lat kilkudziesięciu – księdzu Lourenço (Wawrzyńcowi) Biernaskiemu. Zgromadził on wiele książek, czasopism i archiwaliów, przede wszystkim po zmarłych współbraciach, ale również po działaczach polonijnych, choćby wspomnianą resztkę spuścizny po Sebastianie Wosiu-Saporskim. W roku 2014 właśnie dzięki wysiłkom księdza Biernaskiego mającym na celu ratowanie polonijnych zbiorów grupa z Instytutu Informacji Naukowej i Studiów Bibliologicznych Uniwersytetu Warszawskiego przeprowadziła skanowanie zbiorów prasy polonijnej z Brazylii. Zasoby te są już dostępne on-line na stronie Polonijnej Biblioteki Cyfrowej (www.pbc.uw.edu.pl). Podobnie przetrwała i, co warto podkreślić, nadal funkcjonuje, dzięki grupie młodych entuzjastów posiadających polskie korzenie, biblioteka Towarzystwa „Polonia” w Porto Alegre. Jednak wiele zbiorów bibliotecznych i prywatnych po prostu przepada. Niestety jeszcze gorzej przedstawia się nasza wiedza na temat znajdujących się w Brazylii polskich dzieł sztuki. Niech przykładem będzie twórczość Rafała Malczewskiego (1892– 1965), który przez dwa lata pobytu w Brazylii (1941–1943) namalował wiele obrazów. Nie wiemy, co z nimi się stało. Wiadomo jedynie, że kilka udało mu się sprzedać. Miał też co najmniej dwie wystawy: w Rio de Janeiro i w Kurytybie. W ostatnich latach można zauważyć wzrost zainteresowania polskich instytucji rodzimą spuścizną kulturalną pozostawioną nie tylko w Brazylii, ale w całej Ameryce Łacińskiej. Niestety na razie nie widać spektakularnych wyników tego zainteresowania.
dr Krzysztof Smolana Historyk dokumentalista i archiwista, latynoamerykanista. Specjalizuje się w dziejach i opiece nad spuścizną archiwalną Polonii Ameryki Łacińskiej oraz dziejami stosunków polsko-latynoamerykańskich. Pracownik Archiwum Akt Nowych i Instytutu Studiów Iberyjskich i Iberoamerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego.
The Poles Abroad Digital Library – www.pbc.uw.edu.pl
The Poles Abroad Digital Library, www.pbc.uw.edu.pl, was set up as an open space for the community of Poles living in other countries and for researchers who undertake work on the heritage of those Poles who worked abroad. PBC digitalizes first of all works published abroad by Polish communities and those which are in Polish collections. The Poles Abroad Digital Library comprises both old publications, mostly 19th century ones, as well as modern works, including collections of articles organized by Polish diasporas all over the world and by the Institute of Information Science and Bibliology at the University of Warsaw. The largest resources of PBC are magazines – both historic ones and those that are being published now and the smallest ones – archivalia, including important documents connected with the work of Professor Józef Obrębski and the correspondence of the Domeyko family. The digital resource being made available now is interesting for members of Polish communities abroad and for professional researchers into their history. Access to the digital collection indisputably supports the conviction of the creators of PBC that material goods, i.e.: archives, magazines or prints, should stay in the place where they came into being or where they are at the moment, and they should be made available to the public only in their digital form.
Dariusz Kuźmina
Polonijna Biblioteka Cyfrowa www.pbc.uw.edu.pl
Wprowadzenie1 Instytut Informacji Naukowej i Studiów Bibliologicznych Uniwersytetu Warszawskiego jako jednostka o charakterze dydaktyczno-naukowym kształci studentów i prowadzi badania związane ze współczesną informacją naukową w kontekście typowych studiów bibliologicznych. Pracownicy podejmują badania nad zarządzaniem współczesnymi zborami bibliotecznymi, w znaczeniu tradycyjnym, ale jednocześnie, od ponad piętnastu lat, pogłębiają badania nad znaczeniem i rolą publikacji cyfrowych, które ze względu na swoją powszechną dostępność stały się naturalnym środowiskiem dla czytelników i badaczy kultury książki i czasopism. Polonijna Biblioteka Cyfrowa, dostępna pod adresem www. pbc.uw.edu.pl, powstała jako otwarta przestrzeń dla środowiska polonijnego i naukowego, które podejmuje badania nad dziedzictwem wytworzonym poza granicami Polski. Została zrealizowana przez Instytut w ramach projektu zgłoszonego do konkursu Ministerstwa Spraw Zagranicznych „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą” w 2012 r. Projekt „Dziedzictwo narodowe i kulturowe, polskie ślady za granicą” zyskał akceptację komisji, dzięki czemu pod koniec 2012 r. oficjalnie powołano do życia PBC. Nieodpłatny dostęp do Polonijnej Biblioteki Cyfrowej i możliwość powszechnego z niej korzystania za pomocą wszystkich wyszukiwarek na całym świecie stworzyły możliwość wspólnego rozbudowywania jej zasobów oraz, co jest bardzo ważne dla koordynatorów projektu, łączenia wspólnot polonijnych na ich wewnętrznych (domowych) platformach. Czasopisma czy zbiory archiwalne zawierają w swoim podstawowym opisie także adres do domów polonijnych funkcjonujących na całym świecie. Biblioteka cyfrowa umożliwia przeszukiwanie zasobów za pomocą pięciu indeksów. Pierwszy, chronologiczny, porządkuje zdigitalizowane materiały według roku powstania. Obejmuje okres od końca XVII w. do czasów współczesnych. Drugim in-
deksem jest tytułowy, wyszczególniający wszystkie egzemplarze czasopism, co pozwala na szybkie wyszukanie konkretnego numeru z interesującego roku, miesiąca i dnia. Trzecim indeksem jest tematyczny, zbudowany zgodnie z Klasyfikacją Biblioteki Kongresu, która ułatwia wyszukiwanie przede wszystkim środowisku naukowemu. Możliwe jest także przeglądanie bazy według autorów lub typów materiałów (archiwa, książki, prasa i in.). PUBLIKACJE KSIĄŻKOWE W PBC Digitalizowane i umieszczane w PBC są przede wszystkim te utwory, które były wydawane poza granicami państwa polskiego przez środowiska polonijne i znajdują się w polskich zbiorach. Odnajdujemy tu np. publikację Dziewczyna z Champs Elysées, wydaną przez Orbis w Londynie (1946) w ramach cyklu Pamiętnik wędrowca, zawierającą wiersze oraz opowiadania, m.in. Szymona Askenazego Prowokacja w przeszłości i tytułowe, autorstwa Gustawa Morcinka . Druk ten jest interesujący także dla bibliologów ze względu na umieszczone na karcie tytułowej numery katalogowe różnych bibliotek i pieczęć z nazwą jednego z właścicieli druku: „S.P.K koło h. Grenadierów – Union Combattants Polonaise”. Przykład ten ukazuje, jak wielkie możliwości daje ze względu na dalsze badania bibliograficzne dobre zdigitalizowanie książki. Znajomość różnych katalogów notujących dany druk pozwala ustalić proweniencję, wskazać na grono czytelników i docelowo określić także znaczenie, popularność dzieła w ściśle określonym środowisku. Okładkę wydania londyńskiego zaprojektował Józef Natanson (1909–2003), malarz i żołnierz m.in. Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich walczącej o Narwik. Ilustracji
83
w publikacji jest w sumie 19, z czego większość to rysunki Artura Horowicza. Poza starszymi publikacjami, jakie m.in. znajdują się w PBC, warto wskazać także na nowsze, jak choćby współcześnie redagowane przez Hieronima Gralę zbiory artykułów prezentowanych na konferencjach Polacy w Rosji, organizowanych przez prezesa wspólnoty polonijnej w Krasnodarze Aleksandra Sielickiego. Cennym materiałem zamieszczonym w PBC są publikacje współczesne odnoszące się do organizowanych przez Instytut Informacji Naukowej i Studiów Bibliologicznych Uniwersytetu Warszawskiego konferencji na temat Polonii w Europie. Przykładem mogą być trzy książki: Les Besoins en information de la Polonia, Institut d’Information Scientifique et d’Etudes Bibliologiques, Varsovie 2010, Patrimoine polonais en France: protection, axes de recherche, Institut d’Information Scientifique et d’Etudes Bibliologiques, 2011, Promotion et communication culturelle de l’immigration polonaise à travers le patrimoine national, 2014, pod redakcją Iwony Pugacewicz i Dariusza Kuźminy. Organizatorzy PBC starają się zachowywać równowagę w pozyskiwaniu druków do swoich zasobów: umieszczają prace nie tylko historyczne, ale i współczesne, których zadaniem jest prezentacja aktualnej sytuacji Polaków w danym kraju. Przykładem mogą być tu zbiory zachowane na terytorium Peru. Mieczysław Bohdan Lepecki (1897–1969), polski podróżnik, a przede wszystkim żołnierz, który w okresie międzywojennym pełnił obowiązki adiutanta marszałka Józefa Piłsudskiego, opublikował w 1930 r. Opis polskich terenów kolonizacyjnych w Peru. W dziele tym zaprezentował peruwiańskie ziemie, które miały być przeznaczone dla polskich kolonizatorów. Szczegółowe analizy geografii Peru, jak również jego bogactw stanowią ważny, polski wkład w badania historii tego południowoamerykańskiego państwa. W PBC zamieszczane są także aktualne prace badawcze powstające na polskich uczelniach. Przykładem może być np. praca magisterska Kamili Kowalskiej obroniona na Uniwersytecie Jagiellońskim Problemy Polaków skazanych na karę pozbawienia wolności w Ameryce Łacińskiej – na przykładzie badań przeprowadzonych w Chile, Peru i Ekwadorze (2012). Autorka opisuje sytuacje, jakie mogą być udziałem polskich obywateli podróżujących do Ameryki Południowej, tworząc bardzo cenne i praktyczne źródło informacji o prawach obowiązujących w krajach, jakie objęła swoimi badaniami.
„Polskie Pacholę: pisemko dla dzieci i młodzieży”, R. LIII, nr 56, wydawane w Lens, we Francji
„Przegląd Polski = Revista Polonêsa”, 1960, nr 5-6, wydawany w São Paulo w Brazylii
„Kurier Polski : Świat - Ludzie Wydarzenia”, 1948, nr 1, miesięcznik ukazujący się w São Paulo w Brazylii
CZASOPISMA W PBC Największym zasobem w PBC jest powiększająca się systematycznie liczba tytułów czasopism. Można je podzielić na historyczne i ukazujące się obecnie. „Wiadomości Polskie” (Rosja) i „Gazetka Domu Polskiego” (Peru) dają możliwość zapoznania się z bieżącą działalnością wspólnot polonijnych, są także doskonałą okazją do podpatrzenia pomysłów na promocję polskiej kultury poza granicami macierzy. Napływające od wydawców kolejne numery potwierdzają, że istnieje potrzeba umieszczania tego typu prasy polonijnej w powszechnym i nieodpłatnym dostępie. Druga grupa czasopism to zbiór historycznych tytułów, które w ściśle określonym czasie, w międzywojniu czy tuż po II wojnie światowej, odgrywały bardzo ważną rolę w komunikacji między środowiskami polonijnymi. Koordynatorzy biblio-
84
teki cyfrowej są szczególnie dumni z pozyskanego w tym roku kompletu numerów czasopisma „Orzeł Biały”, które nie było dotychczas dostępne w całości w polskich zbiorach bibliotecznych, a tym bardziej cyfrowych. Pomoc otrzymaliśmy z Biblioteki Narodowej, która pozwoliła na zeskanowanie brakujących numerów. Przykładem pisma wydawanego w okresie międzywojennym poza granicami Polski jest „Les Amis de la Pologne”, którego pierwszy numer ukazał się w Paryżu w marcu 1921 r. Środowiska polonijne na łamach czasopisma zarówno prezentowały aktualne wydarzenia polityczne związane z Polską, jak również promowały ojczystą kulturę i sztukę. Zbiór tego tytułu nie jest jeszcze kompletny, ale koordynato-
„Wiadomości Polskie = Polskie Vedmosti”, 2015, nr 1 (45), wydawane w Krasnodarze
„Uśmiech: Jednodniówka Szkół Młodszych Ochotniczek”, 1946, (9 listopada 1946)
z działalnością Józefa Obrębskiego (1905–1967), wybitnego polskiego naukowca, rozpoczęliśmy w 2012 r. Profesor Aleksander Posern-Zieliński wraz z dr. Zdzisławem Dobrowolskim wskazali na głęboką potrzebę zabezpieczenia archiwum po prof. Obrębskim, praktycznie jedynym badaczu ludności wiejskiej na Jamajce. Archiwum Obrębskiego obejmuje wywiady, obserwacje i dokumenty (w tym listy miłosne) jamajskich rodzin oraz analizę ich aktywności społecznej, religijnej i gospodarczej. Jest to jedyne jamajskie archiwum etnograficzne z lat 40. ubiegłego wieku. Obrębski prowadził badania w ostatnim okresie kolonialnego panowania Wielkiej Brytanii (w 1958 r. Jamajka weszła w skład Federacji Indii Zachodnich, a niepodległość – w ramach brytyjskiej wspólnoty narodów – uzyskała w 1962 r.), poprzedzającym wielką migrację ze wsi do miast, która w zasadniczy sposób zmieniła społeczeństwo pod względem kulturowym. West Indian Social Survey, gdzie opublikował wyniki swoich badań na Jamajce, stanowi doskonałe źródło informacji na temat struktury rodzinnej tutejszej wsi, jest jednocześnie wzorem klasycznych badań etnograficznych i zarazem fascynującym opisem barwnych osobowości Jamajczyków. Archiwum jamajskie zostało przekazane przez rodzinę Obrębskich Bibliotece University of Massachusetts w Amherst. Zachowany w języku angielskim zbiór maszynopisów profesora Obrębskiego nie był nigdy wykorzystany w całości. W 2014 r. zasób archiwalny został wzbogacony o korespondencję rodziny Domeyków. Największym problemem, z którego koordynujący PBC zdają sobie sprawę, jest konieczność zastosowania do obróbki materiału archiwalnego technologii OCR, aby możliwe było szybsze wyszukiwanie informacji w zasobie cyfrowym. PODSUMOWANIE
M. B. Lepecki, Opis polskich terenów kolonizacyjnych w Peru, Warszawa 1930
rzy PBC mają nadzieję, że w kolejnych latach będzie systematycznie uzupełniany. Udostępnianie w formie cyfrowej szczególnie tych tytułów, które nie były w całości znane w polskich zasobach bibliotecznych, stanowi bardzo ważny impuls do poszukiwania właśnie takich wydań. Mamy nadzieję, że dzięki pracom badawczym będziemy mogli prezentować coraz więcej takich unikatowych zasobów w formie cyfrowej. ARCHIWALIA W PBC Najmniejszym zbiorem w zasobach cyfrowych PBC są archiwalia. Badania nad pozyskaniem dokumentów związanych
Głównym zadaniem koordynatorów Polonijnej Biblioteki Cyfrowej jest gromadzenie zasobów historycznych i współcześnie wydawanych czasopism przez Polonię na całym świecie. Udostępniane obecnie zasoby cyfrowe przyciągają środowiska polonijne i profesjonalnych badaczy dziejów Polonii i najwybitniejszych jej przedstawicieli. Dostęp do zbiorów w formie cyfrowej wskazuje jednoznacznie także na przekonanie twórców PBC, że dobra materialne: archiwa, czasopisma czy druki powinny pozostawać w miejscu ich wytworzenia czy aktualnego przebywania, a jedynie ich postać cyfrowa powinna być ogólnie dostępna. Uzasadnienie dla takiej filozofii gromadzenia i uzupełniania zbiorów odnajdujemy w widocznej na stronie PBC statystyce, która wskazuje miesięcznie średnio około 3000 wejść, przy udostępnionych 3610 publikacjach. PRZYPISY 1
Podstawą do publikowanego tekstu o Polonijnej Bibliotece Cyfrowej jest artykuł, który ukazał się w języku francuskim, w: Iwona H. Pugacewicz (red.) i Dariusz Kuźmina (red.), Promotion et communication culturelle de l’immigration polonaise à travers le patrimoine national, Varsovie 2014, Institut d’information scientifique et d’études bibliologiques.
prof. UW dr hab. Dariusz Kuźmina Dyrektor Instytutu Informacji Naukowej i Studiów Bibliologicznych UW Kierownik Interdyscyplinarnych Humanistycznych Studiów Doktoranckich
85
Falsyfikat pracy Jacka Malczewskiego sprzedany w domu aukcyjnym Tajan w Paryżu, fot. katalog internetowy aukcji „Art impressionniste et moderne”, Tajan, Paryż, 5.12.2012, fot. 46
From “3P” Forgeries to “Chandelier” Auctions. New Phenomena on the Polish Forgery Market
The “3P” phenomenon – Polish Price Paradox – which involves e.g. collectors buying Polish art in foreign auction houses, led to using this effect by those who trade in forgeries. Forged Polish art is taken to such countries as e.g. France, and then comes back to Poland, because at foreign auctions it is easier to pass them as authentic and they have lower prices. In Poland the phenomenon of “chandelier” auctions is gaining popularity. Fictitious auctions are replaced by the presence of guarantors who take part in the bidding according to regulations known only by the auction house, but not to other participants. This is a way not only to obtain a price that is higher than the minimal one and to speed up the pace of bidding, but also to create an impression that a given artist or trend is in demand. As a result, it is hard to know the real prices on the art market. Formally such procedures can form the basis for declaring the agreement invalid but this does not happen in practice.
Wojciech Szafrański
Od falsów z „3P” do „żyrandolowych” aukcji Nowe zjawiska na rynku sztuki
W
yznacznikiem współczesnego artworldu w coraz większym stopniu staje się rynek sztuki, a specyficzne prawa nim rządzące, które poznać można jedynie poprzez bezpośrednie w nim uczestniczenie, pozwalają na daleko idące obserwacje. Rynek sztuki przestał być tylko elementem zainteresowania ekonomistów, prawników, historyków sztuki. Stał się też pożywką dla samych artystów czy kuratorów, chcących odkrywać przede wszystkim jego mechanizmy negatyw-
86
ne, rzadziej pozytywne. Najlepszym przykładem z Polski z ostatnich lat są choćby wystawy – w MOCAK-u Ekonomia w sztuce w 2013 r., w białostockiej Galerii Arsenał Materialność i wartość dzieła sztuki w 2014 r. czy projekt Katarzyny Kozyry The Midget Gallery rozpoczęty w 2006 r. Sam rynek sztuki jednak mało przejmuje się jego ocenami. Ewoluuje w sposób niezwykły na świecie i w Polsce. Nie można jednak oceniać funkcjonowania polskiego rynku na wzór innych krajów, gdyż różne aspekty prawno-ekonomiczne oraz, co ważniejsze, świadomość jego uczestników, powodują, że zjawiska na nim występujące, choć podobne do zagranicznych, są w rzeczywistości odmienne, mają inną genezę i mogą mieć inny skutek. Niewątpliwie istnieje pewien model (nierealizowalny w pełni w praktyce) zdrowego rynku sztuki, opierający
się na autentyczności obiektów i wiarygodności ich cen. Wydaje się, iż w zakresie obu tych elementów, a więc braku falsyfikatów oraz rzeczywistych cen, interesy uczestników rynku sztuki są zbieżne. W praktyce jest inaczej, a związek między fałszerstwami a windowaniem cen nie opiera się na udziale w owych procederach tych samych uczestników, ale na przyzwoleniu dla patologii obserwowanych na rynku sztuki1. Gdy nie są one właściwie opisywane lub wskazywane jako negatywne, zaczynają funkcjonować jako tzw. kultura rynku. Co oznacza w praktyce, że elementy na nią się składające, tj. kultura niewiedzy (w kwestii pochodzenia obiektów czy mechanizmów rynkowych) oraz norma tajemnicy (dotycząca rzeczywistych cen, personaliów sprzedających i nabywców) traktowane są jako specyfika rynku dzieł sztuki i część jego tradycji. W Polsce dodatkowo pewne patologie uważa się za efekt niedojrzałości rynku i jego uczestników. W rzeczywistości taka ocena wzmacnia tylko funkcjonowanie na nim zjawisk niepożądanych lub wątpliwych podmiotów tj. „działaczy”2 czy instytucji typu Abbey House (z alternatywnymi formami lokowania kapitału, w przeciwieństwie do artbankingu stworzono rodzaj fikcji spodziewanych zysków poprzez budowanie cen prac własnych artystów na aukcjach zamkniętych). Handel falsyfikatami jest zjawiskiem powszechnym w obrocie dziełami sztuki, co nie jest niczym nadzwyczajnym, zważywszy na powszechność fałszerstw w różnych innych obszarach życia (od ubrań po dokumenty). Tak jak na każdym rynku, tak i na rynku sztuki następuje jednak segmentacja z uwagi na przedmiot (np. malarstwo, numizmaty, obiekty archeologiczne, zabytkowa broń, meble3), odmienne aspekty prawne (przykładowo niemożność legalnego handlu w Polsce zabytkami archeologicznymi pochodzącymi z naszego kraju, odmienna podstawa ścigania i odpowiedzialność w zależności od falsyfikowania zabytków i dzieł sztuki niebędących zabytkami) czy wreszcie specyfikę klientów (bardziej lub mniej „wykształconych” kolekcjonersko w poszczególnych dziedzinach). Problem fałszowania dzieł sztuki i handlu nimi był w Polsce przedmiotem wielu analiz dokonywanych przez m.in. historyków sztuki i prawników. Szczególnie ważna w tym aspekcie wydaje się publikacja NIMOZ Problematyka autentyczności dzieł sztuki na polskim rynku. Teoria – Praktyka – Prawo, będąca efektem cyklu spotkań z udział specjalistów różnych branż wokół problematyki fałszerstw dzieł sztuki4. Na rynku sztuki obok segmentacji zauważalna jest także jego ewolucja, wynikająca w dużej mierze ze zmiany nie tyle prawa, co zachowań klientów. Wprowadzenie w 2006 r. do Ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami art. 109a (przestępstwo fałszerstwa zabytku) i 109b (przestępstwo zbycia falsyfikatu) praktycznie niewiele zmieniło w postępowaniu fałszerzy dzieł sztuki, a jeszcze mniej handlujących falsyfikatami5. Obie te role uległy jednak daleko idącemu rozsunięciu, tzn. bardzo często handlujący falsyfikatami dzieł sztuki nie znają samych fałszerzy, a, co więcej, działają w ramach legalnego rynku. Część antykwariuszy (galerzystów) staje często przed wyborem, czy przyjąć do sprzedaży obiekt o nieco wątpliwej autentyczności, ale jednak przyciągający dobrym nazwiskiem, czy też nie przyjmować, ewentualnie zawiadomić organy ścigania. W wielu wypadkach decyzja podyktowana jest względami quasi-prawnymi, a więc w przypadku zawiadomienia – kosztami (udział w postępowaniu), ale i spodziewanym mizernym efektem,
Falsyfikat pracy Juliusza Kossaka, materiały zgromadzone w toku ekspertyzy, fot. z archiwum autora
z uwagi na trudności dowodowe6. W przypadku przyjęcia takiego obiektu do oferty łatwe jest uniknięcie odpowiedzialności karnej z uwagi na mało precyzyjny przepis art. 109b i brak poszerzonej odpowiedzialność profesjonalisty w prawie polskim7. Co więcej, w obecnym systemie prawnym eliminowanie falsyfikatów z obrotu jest trudne. Wiele z nich krąży po rynku, czekając na pośrednika, a w ostateczności na nabywcę. Nawet obiekty, które w toku postępowania dowodowego uznane zostały za falsyfikaty, powracają na rynek. A już za curiosum uznać można działanie sądu polegające na uznaniu falsyfikatów za kopie i nakazanie ich sprzedaży po przeprowadzeniu postępowania i skazaniu prawomocnym wyrokiem fałszerza8. W obszarze handlu falsyfikatami dzieł sztuki w Polsce w ostatnich latach dokonała się jednak ewolucja pozwalająca na sformułowanie kilku obserwacji i wyróżnienie nowych zjawisk. Jednym z nich jest zanikanie dużych pracowni fałszerskich, skupiających większą liczbę osób wykonujących tzw. nowe falsyfikaty. Jeszcze do niedawna pracownie takie zlokalizowane były w większych miastach i nastawione na podrabianie dzieł konkretnych artystów (np. Witkacego, Nikifora) czy obiektów (w tym w szczególności zabytków archeologicznych). Obecnie następuje indywidualizacja poprzez specjalizację i coraz częściej wykorzystuje się dawne falsy oraz prace innych artystów, które poddaje się przeróbkom. Wydłuża się także tzw. łańcuch fałszerski, zbliżony, zarówno jeśli chodzi o liczbę, jak i udział tych samych osób, do długiego łańcucha paserskiego znanego z kradzieży dzieł sztuki. Powoduje to w praktyce trudności w odnalezieniu sprawców czy przypisaniu winy. Dlatego też demaskowane są jedynie osoby, które jednocześnie wykonują falsyfikaty i handlują nimi. Co ciekawe, falsyfikaty są oferowane klientom poprzez bezpośrednio skierowaną do nich ofertę, głównie galeryjną (antykwaryczną) lub „działaczy”. Kolejnym zauważalnym zjawiskiem jest to, że z internetowych serwisów aukcyjnych (wyjątkiem jest eBay) znikają powoli dobrze wykonane falsyfikaty dzieł sztuki, a pozostają tylko słabe podróbki, mogące przekonać jedynie osoby kompletnie
87
Z jednej strony polskich artystów kupują za granicą przede wszystkim Polacy, uznający tego typu zakupy za bardziej nobilitujące i nieobarczone ryzykiem gier rynkowych, brakiem wątpliwości co do autentyczności czy błędnej atrybucji. Polonika stanowią przedmiot skromnego zainteresowania kolekcjonerów pochodzących z innych krajów, a co ważniejsze, są zdecydowanie mniej dokładnie sprawdzane, oceniane i wycenianie przez zagranicznych pośredników. Z drugiej strony, elementem Polish Price Paradox są zbyt niskie dla kolekcjonerów zagranicznych Podrobiona naklejka wystawowa do falsyfikatu Tryptyku Vlastimila ceny dobrych dzieł sztuki w Polsce, w porównaniu do cen artyHofmanna, materiały zgromadzone w toku ekspertyzy, fot. z archiwum autora stów światowych. Ów paradoks polega na tym, że zbyt niska kwota odstrasza znaczących kolekcjonerów, ponieważ na rozniezorientowane na rynku. W portalach aukcyjnych znaleźć winiętych rynkach sztuki miarą wartości dzieła jest przede można tym samym jakoby znane, bardzo chwytliwe nazwiska, wszystkim jego wysoka cena10. Ten brak zainteresowania znaczących zagranicznych kolekcjonerów prywatnych i instytucjonp. Boznańska, Witkacy, Starowieyski, Kossakowie, Ruszczyc, nalnych (muzeów) powoduje z kolei, że w obiegu rynkowym oferowane w taki sposób, by uniknąć odpowiedzialności karnej brakuje prac artystów polskich, którzy, choć klasą artystyczną (np. z opisem: „sprzedaję bez ekspertyzy”, „sygn. F. Ruszczyc”). dorównują artystom zachodnim, są przez rynek, z uwagi na Nie widać także zmiany w podejściu do problemu osób, o wiele niższą wycenę, niżej oceniani artystycznie (albo wręcz które już nabyły falsyfikat. Albo podejmują one próby odzyskaniezauważalni). Twórczość cenionych w Polsce artystów, takich nia pieniędzy od sprzedającego (często możliwe pod warunjak Jacek Malczewski, Jan Matejko czy współczesnych, np. Jekiem zwrotu obiektu i zapomnienia o sprawie), albo ukrywają rzego Nowosielskiego czy Jana Tarasina, praktycznie w ogóle falsyfikat, godząc się ze stratą finansową, żeby taki obiekt nie nie jest obiektem zainteresowania kolekcjonerów zagraniczrzucał cienia na całą kolekcję. Bardzo rzadko zawiadamiają ornych, a wyłącznie polskich licytujących pojawiające się z rzadka gany ścigania z uwagi na przekonanie o nieefektywności ich na aukcjach zagranicznych obiekty tych artystów. działań. Polish Price Paradox dotyka w różnym stopniu poszczególObawa przed kupnem falsyfikatu nie jest jednak zbyt duża, nych segmentów rynku. Najbardziej zauważalne jest w obszazważywszy na ciągły brak działań legislacyjnych w obszarze rze malarstwa, które stanowi największy fragment rynku, od działalności eksperckiej. Nabywcy mają niewzruszone zaufastrony podmiotowej (ilościowej) i finansowej. Zjawisko „3P” od nie do pośredników, które objawia się brakiem zawierania pewnego czasu starają się wykorzystywać handlujący falsyfiumów z podmiotami handlującymi dziełami i zadawalaniem katami. Okazuje się bowiem, że łatwiej sprzedać dobre falsyfisię nic w praktyce nieznaczącymi certyfikatami oraz niezlecakaty poloników za granicą niż w Polsce, co więcej, zysk z tego niem sprawdzania nabytych obiektów przez niezależnych od jest większy, sprzedaż pewniejsza, a ryzyko mniejsze. W mopośredników ekspertów zewnętrznych. delowym opisie zjawiska falsów z „3P” wykorzystana zostanie W ostatnich latach powstało ponadto nowe zjawisko, które jedna ze spraw. Osoby handlujące falsyfikatami, wiedząc, że jest skutecznie wykorzystywane przez handlujących falsyfikatasprzedaż nastąpi za granicą, stawiają na dodatkowe uprawdomi. Jego istotę najlepiej oddaje nazwa „3P” – Polish Price Parapodobnienie obiektu, tylko po to, by uniknąć jakichkolwiek badox9. W nazwie tej zamykają się dwa kluczowe elementy pozornie z sobą niezwiązane, a w rzeczywistości przenikające się. dań fizykochemicznych. Wywóz takiego falsyfikatu z Polski nie jest problemem, ponieważ nie podpada on pod warunki określane przez ustawę o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami w odniesieniu do jednorazowego pozwolenie na wywóz stały. Tym samym opuszcza Polskę jako kopia, co potwierdza ewentualnie opinia prywatna jakoby wyspecjalizowanego podmiotu. W takim przypadku granica między falsyfikatem a kopią jest bardzo cienka i trudna do ustalenia. Następnie obiekt oferowany jest w zagranicznym domu aukcyjnym, który często decyduje się na zakup takiego przedmiotu, gdy jego cena jest atrakcyjna i istnieje duże prawdopodobieństwo, że zostanie sprzedany na aukcji. Wiele domów aukcyjnych, głównie niemieckich, angielskich, francuskich i szwedzkich, wie, że polonika kupują sami Polacy (ewentualnie Rosjanie – Po lewej i prawej: falsyfikaty prac Franciszka Starowieyskiego, fot. www.allegro.pl w przypadku „spornych narodowo”
88
Falsyfikat pracy Ferdynanda Ruszczyca, fot. www.allegro.pl
artystów jak Henryk Siemiradzki). 5 grudnia 2012 r. paryski dom aukcyjny Tajan sprzedał olejny Autoportret Jacka Malczewskiego (51 x 67 cm) za 39 tys. euro, przy cenie szacunkowej 30–50 tys. euro. W opisie katalogowym obiekt posiadał ekspertyzę dr. Kazimierza Buczkowskiego znanego jeszcze przed II wojną światową historyka sztuki i kustosza. W Polsce ekspertyza ta od razu zostałaby zdyskwalifikowana, ponieważ pisana była na komputerze i opatrzona datą późniejszą niż data śmierci autora. Obiekt z pewnością był falsyfikatem i to kontaminacyjnym, czyli poskładanym z różnych motywów z obrazów Jacka Malczewskiego. W Polsce nawet na podstawie badań styloznawczych nie przeszedłby pozytywnie weryfikacji w żadnym dobrym domu aukcyjnym (szczególnie z uwagi na motyw kosy, użyty dość przypadkowo). Dla francuskiego domu aukcyjnego był jednak dobrze namalowany, miał sygnaturę oraz posiadał ową „ekspertyzę”. Co więcej, na odwrociu znajdowały się ślady po zdartej naklejce, co miało sugerować, że był pokazywany na wystawie (typowy zabieg fałszerzy). Dziś często falsyfikuje się także naklejki wystawowe, tak by jeszcze bardziej uwiarygodnić obiekt. Tabela 1
Polonika oferowane na aukcjach za granicą
Polonika oferowane za granicą, a następnie oferowane w Polsce (także w następnych latach)
2008
259
138
2009
254
141
2010
321
189
2011
318
221
2012
303
219
2013
341
279
2014
316
207 (oferowane także w 2015 r.)
Liczba dzieł sztuki (poloników – malarstwo, rysunek) oferowanych na aukcjach zagranicznych, które następnie znalazły się w ofercie polskich antykwariatów (galerii) i domów aukcyjnych w latach 2008–2014; opracowanie własne na podstawie projektu monitorowania rynku
Polacy poszukują poloników za granicą albo w celach kolekcjonerskich, albo handlowych. Z roku na rok przybywa obiektów kupowanych w innych krajach, a następnie oferowanych w wyższych cenach, nieraz pod zmienionymi tytułami, w Polsce. Widać to na przykładzie prac niektórych artystów z École de Paris, ale proces ten zaczyna dotyczyć także klasyków sztuki współczesnej, np. Tadeusza Kantora, Wojciecha Fangora, Leona Tarasewicza, których też kupują za granicą polscy kolekcjonerzy. Jeśli obraz przywieziony do Polski nie trafia do handlu, ale do prywatnej kolekcji, to szansa na sprawdzenie jego atrybucji w krótkim czasie jest jeszcze mniejsza11. Nabywca jest bowiem przekonany, że dokonał dobrego zakupu, w lepszym, bardziej renomowanym, bo zagranicznym domu aukcyjnym. Efekt „3P” umożliwia więc handlującym falsyfikatami uzyskanie dodatkowego zabezpieczenia. Ponieważ obiekt przywieziony do Polski często nie jest zgłaszany, dopiero po latach (jeżeli w ogóle) może zostać zakwestionowana jego autentyczność. Wtedy organem prowadzącym postępowanie będzie policja (prokuratura) polska, która z racji kosztów oraz utrudnionej pomocy prawnej (zważywszy na rodzaj sprawy) już na wstępnym etapie spotka się z trudnościami. Szanse na ukrócenie tego procederu stają się przez to jeszcze mniejsze, niż gdyby falsyfikat kupiono w Polsce. Te elementy handlujący falsyfikatami także biorą pod uwagę, chcąc oferować polskie obiekty za granicą. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że sprawy podobne kazusowi Malczewskiego z Tajan powtarzają się w przypadku prac m.in. Olgi Boznańskiej, Alfreda Wierusza-Kowalskiego, Jana Matejki i będą się powtarzały z czasem w odniesieniu także do sztuki współczesnej (dziś już dotyczą prac Henryka Stażewskiego). Polish Price Paradox, choć niesie ze sobą zagrożenia, np. w postaci bezkrytycznych zakupów poloników przez Polaków, ma jednak swoje pozytywne strony, jakimi są: powrót poloników z zagranicy i informacja zwrotna z rynku polskiego dla rynku światowego. Większość znaczących rodzimych domów aukcyjnych współpracuje z firmami oferującymi światowe zestawienia wyników aukcyjnych, np. Artprice czy Artvalue. Sprawia
89
to, że polskie notowania poloników wcześniej oferowanych za granicą trafiają do ogólnego zestawienie aukcyjnego, na podstawie którego tworzone są indeksy, a w konsekwencji widać tendencję zwyżkową polskich artystów. Oczywiście obecnie nie jest ona zauważalna przez szeregowego nabywcę na rynku choćby europejskim, jednakże systematyczny wzrost cen powoduje budowanie dobrej atmosfery wokół rynkowości naszej sztuki. Rynkowość ta jest jednak coraz silniej podkręcana przez pośredników, do Polski przeniknęło już bowiem zjawisko aukcji „żyrandolowych”, znanych w krajach anglosaskich12, a będących efektem naturalnej asymetrii informacji na rynku aukcyjnym. Zagadnienia asymetrii są podstawą badań głównie ekonomistów, a rynek sztuki nie jest specjalnie wdzięcznym tematem do tworzenia bezspornych ustaleń, ponieważ występuje tu zbyt duże bogactwo danych, zróżnicowane doświadczenie, siła finansowa oferentów oraz zmienne skłonności do ryzyka. Na czym polega ów „żyrandol”? Początkowo pośrednicy dla utrzymania tempa aukcji przyjmowali fikcyjne postąpienia „ze ściany” lub „z sufitu”13, a więc nie od rzeczywistych oferentów14. Z czasem proces ten w wielu zachodnich domach aukcyjnych stał się na tyle podejrzany, że musiała nastąpić modyfikacja i owym „sztucznym żyrandolom”, czyli nieistniejącym oferentom, zaczęto przypisywać numery aukcyjne, tak by u innych kupujących powstało wrażenie rzeczywistego licytującego. Najdojrzalszą postacią jest jednak wprowadzenie do aukcji „żyrandolowych” gwaranta, tj. osoby, która bierze na siebie zakup licytowanego obiektu lub choćby wrażenie jego zakupu. „Żyrandolowe” aukcje z gwarantem praktykują głównie domy aukcyjne, które posługują się ceną rezerwową lub gwarancyjną (gwarantowaną). Różnice między nimi nieraz są celowo zacierane15. Wprowadzanie takich cen i tym samym możliwości licytacji oferenta z samym aukcjonerem ma swoje uzasadnienie nie tylko w chęci uzyskania przez sprzedającego satysfakcjonującej ceny, ale przede wszystkim w przebiciu kwoty wywoławczej i przeciwdziałaniu spadkom cen. Porównanie polskich domów aukcyjnych musi budzić u obserwatorów pewne zdziwienie nie tylko co do poziomu cen, ale przede wszystkim sprzedaży procentowej oferty. Bardzo często to właśnie bardziej pokazanie liczby transakcji niż wysokości cen decyduje o budowaniu pozycji i pozyskiwaniu najlepszych dzieł sztuki do oferty. Pozornie większa sprzedaż powoduje, że sprzedający skorzystają z pośrednictwa właśnie tego domu aukcyjnego. Wprowadzenie gwarantów w „żyrandolowych” aukcjach ma w pewien sposób zabezpieczać interesy, ponieważ w ten sposób utrzymuje się modę na kierunek Tabela 2
Kupuje gwarant
Kupuje inny nabywca niż gwarant
Cena wywoławcza
60 000
60 000
Cena szacunkowa dolna
100 000
100 000
Cena gwarantowana
120 000 (to cena sprzedaży, brak opłaty)
120 000 (nieznana kupującemu)
Cena młotkowa Cena sprzedaży
90
i zapobiega spadkowi cen niektórych artystów. Odnosi się to głównie do dzieł sztuki stanowiących własność domu aukcyjnego albo zaprzyjaźnionych antykwariuszy czy galerzystów (od których dom aukcyjny regularnie pozyskuje dzieła sztuki na aukcję). Bywa, że gwarantem zostaje kolekcjoner, „działacz” lub przedstawiciel galerii, z której pochodzi obiekt. W krajach zachodnich zdarza się, że jest to bank kredytujący zakup dzieła sztuki. Gwarant może uzyskiwać różnego rodzaju profity z tego, że chce uczestniczyć w „żyrandolowej” aukcji. Dom aukcyjny, w przeciwieństwie do oferentów, jeszcze przed rozpoczęciem licytacji ustala z gwarantem kwotę, za jaką ma być kupione dane dzieło sztuki. Jest ona wyższa nie tyko od ceny wywoławczej, ale i od dolnej granicy estymacji. Gdy w toku licytacji nie znajdzie się żaden oferent, który przebije gwaranta, to możliwe są aż trzy rozwiązania, w zależności od wcześniejszych lub następczych ustaleń z domem aukcyjnym. W pierwszym przypadku cena gwarantowana jest jednocześnie ceną młotkową i ceną sprzedaży, bo gwarant nie ponosi opłaty (jest to rozwiązanie rzadko spotykane, bo najmniej atrakcyjne dla gwaranta). W drugim następuje dalsza licytacja w górę i choć cena sprzedaży to cena gwarantowana, to jednak gwarant uzyskuje wysoki wynik aukcyjny dla zakupionego dzieła, przewyższający cenę, którą w rzeczywistości zapłacił, a wynik ten trafia do notowań aukcyjnych. W trzecim wariancie gwarant nie kupuje w rzeczywistości dzieła sztuki, choć pozostaje wynik aukcyjny, który trafia do zestawień notowań. Gwarant niewiele traci i nie jest zmuszany do zakupu obiektu. Sytuację taką bardzo łatwo zataić, szczególnie w państwach, w których nie pieczętuje się wyników aukcyjnych (np. w Polsce)16. Dlatego wiele obiektów jakoby sprzedanych powraca z czasem na rynek jeszcze przed tzw. naturalnym recyklem będącym np. efektem czyszczenia kolekcji. Sytuacja jest zgoła odmienna, gdy ostatecznie to nie gwarant, ale inny oferent zaproponował wyższą sumę. W taki wypadku gwarant i dom aukcyjny dzielą się kwotą stanowiącą różnicę między ceną gwarantowaną przez gwaranta a ceną sprzedaży, najczęściej w stosunku 30% do 70%, albo 50% do 50%, (ilustruje to Tabela 2). W Polsce nowe przepisy dotyczące aukcji zostały wprowadzone w 2003 r. W odniesieniu do rynku sztuki i „żyrandolowych” aukcji nie został zastosowany ani razu art. 70[5] kodeksu cywilnego, zgodnie z którym: „§ 1 Organizator oraz uczestnik aukcji albo przetargu może żądać unieważnienia zawartej umowy, jeżeli strona tej umowy, inny uczestnik lub osoba działająca w porozumieniu z nimi
wersje: a) kupuje po cenie gwarancyjnej b) dalsza licytacja w górę (kupuje jednak po cenie gwarancyjnej) – efekt demonstracji wyniku c) nie kupuje, zostaje wynik
Uwagi
140 000
Często bliska cenie szacunkowej górnej
161 000 (15%)
161 000 – 120 00 = 41 000 do podziału I wariant – 30% do 70% – 12 300 dla gwaranta II wariant – 50% do 50% – 20 500 dla gwaranta
wpłynęła na wynik aukcji albo przetargu w sposób sprzeczny z prawem lub dobrymi obyczajami. Jeżeli umowa została zawarta na cudzy rachunek, jej unieważnienia może żądać także ten, na czyj rachunek umowa została zawarta, lub dający zlecenie § 2. Uprawnienie powyższe wygasa z upływem miesiąca od dnia, w którym uprawniony dowiedział się o istnieniu przyczyny unieważnienia, nie później jednak niż z upływem roku od dnia zawarcia umowy.” Przyczyn jest kilka i wszystkie one wynikają ze specyfiki rynku sztuki: llKupujący w praktyce nie domagają się większego nadzoru prawnego nad rynkiem, bo podświadomie oczekują, że w przyszłości skorzystają z tej samej nieefektywności rynku. llKupujący akceptują niesprawiedliwą dźwignię pośredników, bo obok estetyki coraz większą uwagę przywiązują do potencjału inwestycyjnego. Dynamika preferencji kupujących i sprzedających, a także pośredników jest zgodna. llŻaden z uczestników rynku nie potwierdzi, że dał sobą manipulować, szczególnie gdy w dalszej perspektywie służy to im samym. llBrak efektywności dowodowej (problemy dowodowe i terminy) i ekonomicznej. Podniesienie roszczenia tak naprawdę nie tyle kładzie się cieniem na domu aukcyjnym, co na samym obiekcie będącym przedmiotem licytacji, a w konsekwencji nieraz na innych obiektach tego artysty czy reprezentujących dany kierunek. Skoro oferent licytował dany obiekt, to znaczy, że był nim zainteresowany, a tym samym nie jest w jego interesie podważanie cen innych obiektów tego artysty. Przyzwolenie na „żyrandolowe” aukcje powoduje ucieranie się patologii na rynku sztuki, nie tylko w obszarze cen. Nie oznacza to jednak konieczności nerwowych ruchów legislacyjnych, bo nieraz lekarstwo może się okazać gorsze od choroby. Istnieją na gruncie prawa polskiego sposoby ograniczania sztucznego budowania cen np. za pomocą droit de suite17 czy poprzez szczelniejsze wykorzystywaniu mechanizmu zawartego w Ustawie o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu z 2000 r.18. W każdym regulaminie aukcyjnym jest do niej odwołanie, ale pod znakiem zapytania stoi jej stosowanie w zakresie zbierania danych osobowych kupujących dzieło sztuki, które kosztuje więcej niż 15 tys. euro. Skoro istnieje asymetryczność informacji, a w praktyce działań i ich skutków dla poszczególnych uczestników rynku sztuki, powstaje pytanie, na ile ustawodawca powinien ingerować w rynek sztuki po stronie wydaje się najsłabszej jego części, tj. nabywców. Odpowiedź nie jest prosta, zważywszy choćby na problem falsyfikatów oraz „żyrandolowe” aukcje. Przecież istnieje art. 286 k.k., 109 a i 109b Ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami oraz art. 70 k.c. Pozostaje pytanie o koszty, możliwości dowodowe i efekt świadomościowy nie tylko uczestników rynku, ale i organów ścigania czy organów sądowych. PRZYPISY 1
2
Zob. więcej: Wojciech Szafrański, Mity i patologie obrotu dziełami sztuki, „Santander Art & Culture Law Review” 2015, nr 1, s. 135–172. „Działacze” to osoby, które, choć nie prowadzą oficjalnie działalności związanej z handlem dziełami sztuki, w rzeczywistości utrzymują się z tego procederu, działając na zlecenie podmiotów wyspecjalizowanych w handlu (dostarczając np. obiekty na aukcje) albo przeciw nim (stosując tzw. „opluwanie” towaru czy rynku dla własnych celów, polegające np. na niezasadnym przekonywaniu o licznych
3
4
5
6
7
8
9
10
11 12
13
14
15
16
17
18
falsyfikatach, ukrytych wadach fizycznych albo prawnych, zmów antykwariuszy wymierzonych w nabywców). Powstaje przykładowo pytanie o procentowy udział „masy” zabytkowej w meblu, by uznać go za obiekt autentyczny, a nie kopię czy falsyfikat. Przed takim pytaniem nie stanęły jeszcze polskie sądy. Warto także wskazać na inne opracowania: Tadeusza Widły, Wiesława Pływaczewskiego, Agnieszki Szczekali, Bartłomieja Gadeckiego, Dariusza Wilka, Wojciecha Szafrańskiego. Zob. Wojciech Szafrański, Ustawa o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami z perspektywy fałszerza – wokół art. 109a i 109b, w: Kamil Zeidler (red.), Prawo ochrony zabytków, Warszawa–Gdańsk 2014, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego i Wolters Kluwer, s. 570–586 (tu wywiad z fałszerzem). Por. Dariusz Wilk, Fałszerstwa dzieł sztuki i zabytków – przestępstwa porzucone przez organy ścigania w ujęciu prawnym i kryminalistycznym, w: Małgorzata Trybus, Tomasz Wilk (red.), Przestępstwa rzadko podejmowane przez organy ścigania – aspekty kryminalistyczne, materialnoprawne i procesowe, Rzeszów 2013, Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego, s. 334–348. Zob. propozycja Bartłomieja Gadeckiego, Karnoprawna ochrona autentyczności zabytków – aktualny stan prawny i propozycje de lege ferenda, w: Kamil Zeidler (red.), Prawo ochrony zabytków, Warszawa–Gdańsk 2014, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego i Wolters Kluwer, s. 558–569. Takim postanowieniem sądu zakończyła się sprawa fałszerzy: Magdaleny K-C i Katarzyny Ż. zatrzymanych w 2011 r. w Krakowie. Propozycję nazwy zgłaszali moi studenci z WPiA UAM podczas zajęć z obrotu dziełami sztuki. Więcej na temat „3P” zob. Wojciech Szafrański, Polish Price Paradox – o mechanizmach towarzyszących „polskim” dziełom sztuki na aukcjach zagranicznych. Korzyści i zagrożenia dla rodzimego rynku, w: Alicja Jagielska-Burduk, Wojciech Szafrański (red.), Kultura w praktyce. Zagadnienia prawne, t. 2, Poznań 2013, Wydawnictwo Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, s. 77–90. Zwracał na to uwagę Rafał Kamecki, właściciel portalu Artinfo.pl, zob. Janusz Miliszkiewicz, Niska cena polskich obrazów odstrasza. Rozmowa z Rafałem Kameckim. „Rzeczpospolita” („Moja Kolekcja”), 2.09.2010 r. W przypadku falsyfikatu Jacka Malczewskiego dopiero w 2014 r. Por. Leonard DuBoff, Christy O. King, Art Law in a Nutshell, Thomson West 2006, s. 49–50; Don Thompson, The $12 Million Stuffed Shark: The Curious Economics of Contemporary Art, Aurum London 2008, s. 129–143; Daniel Grant, Legislators seek to stop „chandelier bidding” at auction, „Artnews”, 9.04.2007 r. Polegają one na tym, iż aukcjoner utrzymując tempo aukcji, nie tylko przyjmuje postąpienia rzeczywistych oferentów, ale w sposób niezauważalny dla uczestników aukcji udaje, iż licytuje ktoś jeszcze, kto znajduje się na końcu sali, względnie w miejscu bliżej nieokreślonym – stąd określenia postąpienia „ze ściany” albo „z sufitu”. Piotr Stec, Nierzetelne praktyki aukcyjne i środki ich zwalczania w wybranych obcych systemach prawnych, „Opolskie Studia Administracyjno-Prawne” 2011, t. 8, s. 83–90. Cena rezerwowa – minimalna kwota, za jaką dzieło sztuki może zmienić właściciela (efekt negocjacji). Nie ma tu ryzyka dla domu aukcyjnego, on tylko informuje, że dany obiekt posiada cenę rezerwową. Co do zasady, powinna być ona wyższa od ceny wywoławczej i to dwukrotnie oraz znajdować się w okolicach dolnej granicy ceny szacunkowej (najczęściej o 10% mniej). Cena gwarancyjna – efekt negocjacji pomiędzy domem aukcyjnym a właścicielem dzieła sztuki, określa minimalną kwotę, jaką wystawiający obiekt otrzyma za dzieło sztuki. Pociąga to pewne ryzyko po stronie domu aukcyjnego, ale może przynieść także większy zysk. W niektórych państwach europejskich (w przeciwieństwie do Polski) istnieje znaczący udział czynnika publicznego w aukcjach, np. urzędnicy w Szwajcarii czy w krajach Beneluksu są wyposażeni w uprawnienia policji sesyjnej, tj. mogą cofnąć postąpienia, pieczętują także wyniki aukcyjne. Droit de suite czyli prawo autora (jego spadkobierców) do otrzymywania określonego w sposób procentowy wynagrodzenia za kolejną sprzedaż dzieła w przypadku, gdy odsprzedaż ta ma charakter zawodowy. Konsekwentne stosowanie tej instytucji także przy udziale organizacji zbiorowego zarządzania i pobieranie opłat z tego tytułu spowodowałoby, że wyższe sztuczne ceny obciążone byłby wyższą opłatą, tym samym korzyści dla takich podmiotów byłby mniejsze i musiałyby one przeliczyć opłacalność stosowania takich aukcji „żyrandolowych” w stosunku do określonych obiektów, przy konieczności odprowadzenia wynagrodzenia dla twórcy. O sposobach wykorzystywania droit de suite odnośnie walki z falsyfikatami zob. Agnieszka Damasiewicz, Czy droit de suite ograniczy handel falsyfikatami?, „Cenne, Bezcenne, Utracone” 2010, nr 2, s. 34–36.
dr Wojciech Szafrański Adiunkt na Wydziale Prawa i Administracji UAM w Poznaniu. Ekspert ds. rynku sztuki. Współpracuje z instytucjami państwowymi w zakresie przeciwdziałania i ścigania przestępstw przeciwko dziedzictwu, w szczególności fałszerstw oraz kradzieży dzieł sztuki. Redaktor serii „Wokół problematyki prawnej zabytków i dzieł sztuki” oraz „Kultura w praktyce”. Z-ca red. naczelnego ”Santander Art & Culture Law Review”.
91
Insuring Cultural Property Undergoing Legal Proceedings in the Course of Determining the Authenticity of the Object
The aim of the article was to answer the question whether commercial insurance is appropriate for a moveable object if the status of this object is not certain, i.e. its artistic, historic, scientific value has not been proved and it has not been determined whether it is genuine or perhaps a forgery. The article shows that in situations where the authenticity of a given object is still being ascertained in the course of legal proceedings, and the person taking out insurance does not know the value of the object, it is not possible to declare the value of the insurance or its amount. Moreover, the paper also explains what under- or over-insurance is. Various factual states have also been analysed, both when the owner assumes that the object under investigation is authentic and insures it accordingly, and when the insurance taken out assumes that the object is not very valuable and the amount of insurance is not high. The above models have been rejected as not beneficial for the insured person. Finally a suggestion was made to insure the object according to the so-called appointed value, i.e. such as has been agreed upon by all the sides involved, as it is the only beneficial solution.
Iwona Gredka
Ubezpieczenia dóbr kultury w postępowaniu sądowym, w okresie badania autentyczności obiektu WPROWADZENIE Groźne i bardzo szkodliwe zjawisko fałszowania dzieł sztuki i zabytków ruchomych oraz nielegalny nimi obrót są udziałem także polskiego rynku sztuki. Rzeczywista skala fałszerstw dóbr kultury w Polsce jest bardzo trudna do określenia i w zasadzie nie jest do końca zbadana. Z jednej bowiem strony statystyki policyjne obejmują jedynie kradzieże dzieł sztuki i zabytków ruchomych1. Z drugiej strony natomiast, przestępstwo fałszowania dóbr kultury jest bardzo trudne do wykrycia. Wykazanie, że konkretny obiekt stanowi falsyfikat, bywa trudniejsze niż stwierdzenie autentyczności dzieła sztuki czy też zabytku. Okoliczność, że dane dzieło zostało faktycznie wykonane przez osobę, której jest przypisywane, może być bowiem ustalona m.in. w oparciu o istniejącą dokumentację, obrazującą drogę, jaką dany obiekt przebył od chwili powstania do momentu badania jego autentyczności2. Fałszowanie zabytków ruchomych oraz dzieł sztuki i nielegalny nimi obrót, pojmowane jako kopiowanie z zamiarem wprowadzenia odbiorcy w błąd co do autorstwa obiektu3, a następnie celowe wprowadzanie falsyfikatów do obrotu4, stanowi proceder przestępczy, przed którym trudno się ustrzec. Fałszywe obiekty pojawiają się bowiem nie tylko na tzw. czarnym rynku, ale również w antykwariatach, galeriach, a nawet na aukcjach w cieszących się renomą domach aukcyjnych5, czego potwierdzeniem jest głośna sprawa prowokacji dziennikarskiej dotyczącej obrazu zatytułowanego Zjawa6. Przedstawiciele domów aukcyjnych, galerii czy też antykwariatów dokonują weryfikacji obiektów oferowanych im do sprzedaży. W przypadku uzasadnionych wątpliwości co do autentyczności danej rzeczy poprzestają najczęściej na stwierdzeniu, że nie są zainteresowani jej nabyciem bądź sprzedażą komisową. Rzadko jednak informuje się oferenta o powstałych wątpliwościach. Przyczyną takiego stanu rzeczy bywa niejednokrotnie obawa, że ocena może być błędna7. W historii zdarzało się już bowiem, że taka opinia wydawana była przez najwybitniejszych nawet znawców twórczości danego artysty. Miało to miejsce np. w przypadku prac Hana van Meegerena, uchodzącego za największego fałszerza XX w.8. Niestety powodem obecności falsyfikatów na rynku sztuki może być także nieuczciwość podmiotów uczest-
92
niczących w rynku sztuki. Niektóre domy aukcyjne oraz antykwariaty świadomie decydują się na nabycie falsyfikatu, a następnie wprowadzają go do obrotu z informacją, że jest to oryginał9. Wydaje się, że jest to zjawisko marginalne, jednakże nie sposób go nie odnotować. Szczególny problem, który wyłania się w związku z fałszerstwem dóbr kultury, to sposób ich traktowania w chwili, gdy stają się przedmiotem postępowania sądowego. Skoro bowiem nie wiemy, czy mamy do czynienia z dziełem autentycznym, czy z falsyfikatem, trudno jest ocenić, czy zasadna będzie jego ochrona? Jeśli obiekt okaże się falsyfikatem, to odpowiedź wydaje się jednoznaczna. Jeśli to jednak oryginał, a w toku postępowania sądowego ulegnie uszkodzeniu bądź zniszczeniu, to strata może być dotkliwa. Zasadne wydaje się zatem przeprowadzenie wywodów w przedmiocie ubezpieczenia dóbr kultury w postępowaniu sądowym w okresie badania autentyczności obiektu. Konieczne staje się przy tym udzielenie odpowiedzi na pytanie, czy instytucja ubezpieczenia jest właściwa do ochrony interesu majątkowego właściciela obiektu, a także rozstrzygnięcie kwestii, jak ubezpieczać w sytuacji, gdy nie wiadomo, czy określona rzecz ruchoma posiada wartość artystyczną, historyczną bądź naukową i jest autentyczna, czy też jest falsyfikatem. WARTOŚĆ I SUMA UBEZPIECZENIA Instytucja ubezpieczenia pozwala na zabezpieczenie interesu majątkowego ubezpieczonego na wypadek uszkodzenia albo zniszczenia przedmiotu ubezpieczenia, pod takim wszakże warunkiem, że dopasowane ono zostanie do potrzeb konkretnego przypadku. W sytuacji, kiedy mamy do czynienia z badaniem autentyczności obiektu, problemem staje się jednak tzw. wartość ubezpieczenia. Pojęcie to nie zostało wprawdzie zdefiniowane w kodeksie cywilnym10, jednakże posługując się definicją legalną tego pojęcia, zamieszczoną w kodeksie morskim11, można wyjaśnić, że „wartością ubezpieczenia jest zwykła wartość przedmiotu ubezpieczenia” (art. 300 § 1 KM). W przypadku ubezpieczenia rzeczy wartość ubezpieczenia jest zasadniczo równa wartości ubezpieczanej rzeczy12. Aby zatem ubezpieczyć określone dobro kultury – tak samo zresztą jak w przypadku każdej innej rzeczy niebędącej dziełem sztuki ani zabytkiem – należy podać sumę ubezpieczenia, a zatem określić wartość obiektu. Jednak gdy ustalanie jego autentyczności dopiero trwa, wartość ta jest jeszcze nieznana.
W przypadku instytucji ubezpieczenia nie możemy jednak uniknąć określenia wartości ubezpieczenia, a zatem – co do zasady – wartości ubezpieczanej rzeczy, albowiem wartość ta jest niezbędna do określenia tzw. sumy ubezpieczenia, czyli kwoty, na którą ubezpiecza się daną rzecz,13 i która stanowi jednocześnie górną granicę odpowiedzialności zakładu ubezpieczeń14. Niezależnie od wysokości powstałej szkody zakład ubezpieczeń zobowiązany będzie wypłacić odszkodowanie jedynie do wysokości sumy ubezpieczenia15. Oczywiście należy uzupełnić, iż przepis art. 824 § 1 KC, z którego to wynika, posiada charakter względnie obowiązujący. Strony mogą zatem postanowić w umowie, że wypłacone zostanie odszkodowanie przekraczające sumę ubezpieczenia, choć w praktyce to się w zasadzie nie zdarza, bo jest to sprzeczne z interesem gospodarczym ubezpieczyciela. Nadto, objaśniając kwestie dotyczące sumy ubezpieczenia, nie można zapomnieć o funkcjonowaniu tzw. zasady odszkodowania, w myśl której wysokość świadczenia zakładu ubezpieczeń, definiowana jako odszkodowanie, nie może przekroczyć wysokości poniesionej szkody16. W praktyce oznacza to, że wypłacone odszkodowanie nie zawsze będzie równe sumie ubezpieczenia, lecz może być od niej niższe. Równe będzie natomiast tylko wtedy, gdy ubezpieczony poniesie szkodę równą bądź wyższą od sumy ubezpieczenia. NADUBEZPIECZENIE I NIEDOUBEZPIECZENIE Przyjmuje się, że suma ubezpieczenia – co do zasady – powinna być równa wartości ubezpieczenia, a więc wartości ubezpieczanej rzeczy. Jeśli bowiem suma ubezpieczenia jest niższa od wartości ubezpieczenia, to wówczas mamy do czynienia z niedoubezpieczeniem17. Jeżeli natomiast jest odwrotnie, to mówimy o nadubezpieczeniu. Żaden z tych dwóch przypadków nie jest korzystny dla właściciela bądź uprawnionego posiadacza rzeczy objętej ubezpieczeniem. Konsekwencją niedoubezpieczenia jest to, że w razie wystąpienia wypadku ubezpieczeniowego, w szczególności w przypadku zaistnienia tzw. szkody całkowitej, ubezpieczony nie otrzyma odszkodowania pokrywającego pełną wartość faktycznie poniesionej szkody, lecz jedynie sumę ubezpieczenia (która została uprzednio zaniżona). Natomiast w przypadku nadubezpieczenia ubezpieczony nie otrzyma całej sumy ubezpieczenia (która została uprzednio zawyżona), lecz – zgodnie z omówioną powyżej zasadą odszkodowania – dostanie od zakładu ubezpieczeń jedynie kwotę równą poniesionej szkodzie. Nadubezpieczenie jest dodatkowo o tyle niekorzystne, że, zawyżając sumę ubezpieczenia, ubezpieczony zobowiązany jest uiszczać wyższą składkę ubezpieczeniową. Składka taka nie zostanie oczywiście ubezpieczonemu nigdy zwrócona, gdyż sam zgodził się na określenie takiej, a nie innej sumy ubezpieczenia. Stan niedoubezpieczenia albo nadubezpieczenia wywołany jest najczęściej błędnym przekonaniem ubezpieczającego co do rzeczywistej wartości rzeczy i, co za tym idzie, niewłaściwym określeniem wartości ubezpieczenia, a w konsekwencji także jego sumy. Gdyby bowiem ubezpieczający miał pełną wiedzę na temat faktycznej wartości rzeczy, to z pewnością nie dążyłby celowo do wywołania stanu niedoubezpieczenia lub nadubezpieczenia, który jest dla niego niekorzystny. Analizowana w niniejszym artykule sytuacja jest jednak nieco odmienna, tj. właściciel lub uprawniony posiadacz obiektu nie wie, jaka jest jego rzeczywista wartość, bo ten ma dopiero być poddany badaniu co do autentyczności. W czasie, kiedy obiekt poddawa-
ny jest ekspertyzie, uprawniony podmiot nie może zatem wskazać na żądanie ubezpieczyciela wartości ubezpieczenia ani też sumy ubezpieczenia. Z nakreślonego powyżej stanu, zarówno faktycznego, jak i prawnego, wyłaniają się zatem zasadnicze pytania: jaką wartość ubezpieczenia podać, skoro nie jest ona w ogóle znana, i jak określić sumę ubezpieczenia, aby nie narazić się na szkodliwy stan niedoubezpieczenia albo nadubezpieczenia. Poszukując odpowiedzi, rozważyć należy kilka rozwiązań, a następnie określić, które z nich wydaje się najkorzystniejsze dla podmiotu będącego właścicielem lub uprawnionym posiadaczem rzeczy mającej stanowić przedmiot ochrony ubezpieczeniowej. ANALIZA STANÓW FAKTYCZNYCH W pierwszym przypadku podmiot poszukujący ochrony prawnej wprawdzie nie wie jeszcze, czy w wyniku przeprowadzanej ekspertyzy dany obiekt okaże się autentycznym dziełem, czy też falsyfikatem, jednak przyjmuje a priori, że jest to autentyk i wedle takiego założenia podaje ubezpieczycielowi wartość oraz sumę ubezpieczenia. Ubezpieczający może oczywiście postąpić w ten sposób, a ubezpieczyciel przyjmie jego oświadczenie w tym zakresie. W chwili zawierania umowy nie jest bowiem przesądzone, że dzieło nie jest oryginałem, a zatem może zostać ubezpieczone w taki sposób, jakby nim było. Gdyby następnie – w wyniku przeprowadzonej ekspertyzy – obiekt okazał się jednak falsyfikatem, to wówczas do interesującego nas stosunku ubezpieczenia zastosowanie znajdzie przepis art. 824 § 2 i § 3 KC, zgodnie z którym: „§ 2. Jeżeli po zawarciu umowy wartość ubezpieczonego mienia uległa zmniejszeniu, ubezpieczający może żądać odpowiedniego zmniejszenia sumy ubezpieczenia. Zmniejszenia sumy ubezpieczenia może także z tej samej przyczyny dokonać jednostronnie ubezpieczyciel, zawiadamiając o tym jednocześnie ubezpieczającego. § 3. Zmniejszenie sumy ubezpieczenia pociąga za sobą odpowiednie zmniejszenie składki począwszy od dnia pierwszego tego miesiąca, w którym ubezpieczający zażądał zmniejszenia sumy ubezpieczenia lub w którym ubezpieczyciel zawiadomił ubezpieczającego o jednostronnym zmniejszeniu tej sumy”. Jak wynika zatem z powyższego, ubezpieczający, który zawiera umowę ubezpieczenia z założeniem, że badane dzieło okaże się oryginałem, a następnie dowiaduje się, że jednak jest ono nieautentyczne, może zmodyfikować stosunek ubezpieczenia, dostosowując go do rzeczywistego stanu faktycznego. Godzi się jednak zauważyć, że nie ma uzasadnienia dla utrzymywania ochrony ubezpieczeniowej dla falsyfikatu, a sam ubezpieczający, ubezpieczając fałszywy obiekt tak jakby był oryginałem, ponosi dużą szkodę w postaci bardzo wysokiej składki ubezpieczeniowej (stosownej do sumy ubezpieczenia), która nie zostaje mu już nigdy przez ubezpieczyciela zwrócona. Ubezpieczający nie może się bowiem powoływać na instytucję błędu z kodeksu cywilnego i żądać od zakładu ubezpieczeń zwrotu kwot poniesionych na ubezpieczenie, albowiem błąd w omawianym przypadku nie wystąpił. Ubezpieczający sam zgodził się ubezpieczyć dzieło jakby było oryginałem, choć nie miał co do tego pewności, a postawa ubezpieczyciela też nie wpłynęła na zaistnienie błędnego przekonania co do autentyczności obiektu, gdyż to nie ubezpieczyciel wypowiada się co do autentyczności i nie on także przesądza o wartości ubezpieczenia i, co za tym idzie, jego sumie. Taki model działania, a więc ubezpieczenie obiektu w okresie badania jego auten-
93
tyczności tak, jakby był autentykiem, należy zatem zdecydowanie odrzucić jako wysoce szkodliwy dla właściciela lub uprawnionego posiadacza tego obiektu. W drugiej sytuacji, w okresie badania autentyczności podmiot uprawniony decyduje się ubezpieczyć obiekt z zastosowaniem niewielkiej wartości i sumy ubezpieczenia, na wszelki wypadek, gdyby jednak rzecz ta okazała się autentyczna. W tym przypadku konieczne stanie się podwyższenie sumy ubezpieczenia, gdy w wyniku przeprowadzonych badań obiekt zostanie uznany za oryginalny. Pojawia się zatem pytanie, czy dopuszczalne jest podwyższenie sumy ubezpieczenia odpowiednio do wzrostu wartości ubezpieczonego mienia bądź też, jak w analizowanej tu sytuacji, kiedy wartość mienia (oryginalnego dzieła) już pierwotnie była wysoka, ale ubezpieczający nie mógł o tym wiedzieć, gdyż dopiero przeprowadzano ekspertyzę. Odpowiedzi na to pytanie nie znajdziemy w przepisach kodeksu cywilnego o umowie ubezpieczenia, gdyż nie reguluje on tej kwestii. W doktrynie prezentowane jest jednak jednomyślne stanowisko, zgodnie z którym ubezpieczający ma prawo żądać podwyższenia sumy ubezpieczenia, a ubezpieczyciel nie może odmówić spełnienia takiego żądania. Natomiast w razie odmowy podwyższenia sumy ubezpieczenia ubezpieczający może wytoczyć powództwo z żądaniem złożenia przez zakład ubezpieczeń odpowiedniego oświadczenia woli18. Gdyby zatem przyjąć, że ubezpieczający skorzysta z przysługującego mu uprawnienia i zażąda podwyższenia sumy ubezpieczenia, gdy dowie się, że obiekt zidentyfikowany został jako oryginał, to i tak rozwiązanie takie uznać należy za mało korzystne. Może się bowiem zdarzyć, że wypadek ubezpieczeniowy skutkujący uszkodzeniem albo zniszczeniem rzeczy będzie miał miejsce jeszcze przed podwyższeniem sumy ubezpieczenia przez zakład ubezpieczeń. Jeśli dana rzecz faktycznie będzie oryginalnym dziełem, to wypłacone zostanie odszkodowanie odpowiadające sumie ubezpieczenia, a więc kwocie znikomej, ustalonej z pierwotnym założeniem, że obiekt nie jest oryginałem. Zatem również ten model postępowania należy odrzucić jako niekorzystny dla ubezpieczającego. Co z tego bowiem, że zapłaci on niewielką składkę ubezpieczeniową, jeśli w razie uszkodzenia lub zniszczenia oryginalnego dzieła nie otrzyma kwoty rekompensującej faktycznie poniesioną szkodę.
pociągnie to za sobą tak dotkliwych konsekwencji jak w przypadku ubezpieczenia według tzw. wartości rzeczywistej. W razie uszkodzenia bądź zniszczenia obiektu zakład ubezpieczeń będzie bowiem związany wartością otaksowaną, ustaloną przez strony w chwili zawierania umowy ubezpieczenia. Ta wartość będzie również podstawą do wyliczenia kwoty odszkodowania. Ubezpieczyciel nie będzie natomiast przeprowadzał ponownego badania wartości rzeczy. Oznacza to, że w razie wypadku dla oszacowania wysokości szkody nie powołuje się rzeczoznawcy, lecz miarodajna w tym zakresie pozostaje wartość pierwotnie przez strony ustalona (tj. właśnie wartość otaksowana). Jest to niewątpliwie rozwiązanie korzystniejsze od dwóch poprzednich, analizowanych powyżej, kiedy to ubezpieczający ponosił duże straty majątkowe z tytułu zawarcia umowy ubezpieczenia. Takie ubezpieczenie nie miałoby zatem w ogóle sensu i stałoby w sprzeczności z istotą tej instytucji. Zatem ubezpieczenie obiektu według tzw. wartości otaksowanej wydaje się rozwiązaniem optymalnym, rekomendowanym i w zasadzie jedynym możliwym do zastosowania w analizowanym stanie faktycznym. PRZYPISY 1
2
3
4 5
6 7 8
9 10
11
12
13
14 15
WARTOŚĆ OTAKSOWANA Trzeci model działania ubezpieczonego, jaki można rozważyć, to ubezpieczenie obiektu na czas badania jego autentyczności według tzw. wartości otaksowanej (ustalonej). Wartość otaksowana jest wymienioną w umowie i ustaloną na zasadzie porozumienia stron przybliżoną wartością przedmiotu ubezpieczenia, miarodajną zarazem dla określenia wysokości odszkodowania. Ubezpieczenie według wartości otaksowanej stanowi wyjątek od zasady odszkodowania19. W razie ubezpieczenia według takiej wartości, posłuży ona do określenia wysokości odszkodowania, niezależnie od tego, czy rzeczywista wartość przedmiotu ubezpieczenia, w którym nastąpiła szkoda, była wyższa czy też niższa od wartości otaksowanej. W razie ubezpieczenia według wartości otaksowanej może dojść do sytuacji, w której świadczenie ubezpieczyciela przewyższy wysokość szkody rzeczywiście poniesionej. W analizowanym stanie faktycznym należy zatem przyjąć, że badana rzecz jest oryginałem i według tego założenia ją ubezpieczyć. Jeśli następnie, w wyniku przeprowadzonych badań, okaże się, że przedmiot jest falsyfikatem, to wówczas nie
94
16
17 18
19
Piotr Ogrodzki, Fałszerstwa dzieł sztuki. Niedoceniany problem rynku, „Cenne, Bezcenne, Utracone” 2001, nr 2, s. 10. Jerzy Huczkowski, Odpowiadamy za autentyczność sprzedawanych u nas dzieł, „Cenne, Bezcenne, Utracone”, 2001, nr 3; zob. także Janusz Mróz, Formy fałszerstw. Zniekształcanie i poprawianie dzieł sztuki, „Cenne, Bezcenne, Utracone” 2002, nr 3, s. 20. Janusz Mróz, Kopia, replika, fałszerstwa. Kilka uwag o naśladownictwie w sztuce (także powtórzonych), „Cenne, Bezcenne, Utracone” 2002, nr 2, s. 20. Piotr Ogrodzki, op. cit., s. 10. Piotr Ogrodzki, w: tegoż (red.), Ochrona i zabezpieczenie zabytków, Warszawa 2005, Ośrodek Ochrony Zbiorów Publicznych, s. 19. Zob. Janusz Miliszkiewicz, Mein kampf, „Art & Business” 2005, nr 6 (176), s. 70. Piotr Ogrodzki, Fałszerstwa dzieł sztuki…, s. 11. Frank Wynne, To ja byłem Vermeerem. Narodziny i upadek największego fałszerza XX w., tłum. Ewa Pankiewicz, Poznań 2007, Wydawnictwo Rebis, s. 212–223, 253–260. Piotr Ogrodzki, op. cit., s. 11. Ustawa z dnia 23.04.1964 r. Kodeks cywilny, Dz. U 1964, Nr 16, poz. 93 z późn. zm. Ustawa dalej powoływana jako KC. Ustawa z dnia 18.09.2001 r. Kodeks morski, Dz. U. 2001, Nr 138, poz. 1545. Ustawa dalej powoływana jako KM. Marcin Krajewski, Umowa ubezpieczenia. Komentarz art. 805–834 KC, Warszawa 2004, Wydawnictwo C. H. Beck, s. 205. Zob. Eugeniusz Kowalewski, Prawo ubezpieczeń gospodarczych. Ewolucja i kierunki przemian, Bydgoszcz 1992, Wydawnictwo Branta, s. 206. Marcin Krajewski, op. cit., s. 206. Zob. Wojciech Dubis, w: Edward Gniewek (red.), Kodeks cywilny. Komentarz, wyd. 2, Warszawa 2006, Wydawnictwo C. H. Beck, s. 1258. Zob. Maciej Kaliński, Zasada odszkodowania w ubezpieczeniach gospodarczych, „Prawo Asekuracyjne”, cz.1, 1/2002, s. 44 i nast. Eugeniusz Kowalewski, op. cit., s. 206. Por. Leszek Ogiegło, w: Krzysztof Pietrzykowski (red.), Kodeks cywilny. Komentarz, t. 2, Warszawa 2003, Wydawnictwo C. H. Beck, s. 489, Wojciech Dubis, op. cit., s. 1259, Helena Ciepła w: Gerard Bieniek (red.), Komentarz do kodeksu cywilnego. Księga trzecia. Zobowiązania, t. 2, Warszawa 2002, Wydawnictwo LexisNexis Polska, s. 554. Marcin Krajewski, op. cit., s. 219 i nast.
dr IWONA GREDKA Adwokat prowadzący własną Kancelarię Adwokacką w Katowicach oraz adiunkt w Instytucie Administracji i Prawa Wyższej Szkoły Humanitas. Specjalizuje się w prawie cywilnym, gospodarczym i handlowym oraz w prawie rodzinnym. Do jej zainteresowań naukowych należy prawo ochrony dziedzictwa kultury, ze szczególnym uwzględnieniem problematyki ubezpieczeń dóbr kultury. Uczestniczka licznych ogólnopolskich konferencji naukowych z zakresu prawa rzeczowego oraz prawa ochrony dóbr kultury, a także autorka publikacji naukowych w opracowaniach takich jak: Rynek sztuki. Aspekty prawne, „Monitor Prawniczy”, „Przegląd Legislacyjny”, „Rodzina i Prawo”, „Cenne, Bezcenne, Utracone”, „Muzealnictwo”.
Training Border Guards in Fighting Crime against Cultural Property
The article discusses the topic of training Border Guards in fighting crime against cultural property, which is being carried out in Border Guard training centres. More freedom in carrying goods across the border, and a shorter list of objects that can be classified as illegally taken abroad, influence the number of discovered attempts at smuggling. Moreover, new forms of threat against broadly considered cultural property are being noted on an international scale. Therefore, in order to track down and fight crime against historic objects, it is necessary to keep working on constantly monitoring and coordinating information, but also on developing an effective system of border guard training which is suitable for the present conditions.
Wojciech Krupiński
Szkolenia Straży Granicznej wersja podstawowa
wersja uzupełniająca
O
becna sytuacja nielegalnego wywozu (przektóre swoim zakresem obejmuje m.in. rozpoznawamytu) zabytków jest zgoła odmienna od nie przedmiotów archeologicznych, identyfikację tej, którą obserwowaliśmy jeszcze kilka broni palnej i broni białej, poznawanie ruchomych lat temu. Zarówno analizowany już na łazabytków sakralnych, identyfikację dzieł sztuki, mach tego kwartalnika proces wejścia Polski do przedmiotów numizmatycznych i materiałów arUkładu z Schengen, jak i zrealizowana w 2010 r. chiwalnych. Szkolenie to, wspierane wykładami nowelizacja Ustawy o zabytkach i opiece nad zana temat aktualnych zjawisk przestępczych i ich bytkami stworzyły nowe realia w międzynarodoanalizą, z uwzględnieniem ustawowej kompetencji wym obrocie dobrami kultury. Większa swoboda Straży Granicznej, pozwala na przekazanie wiedzy przewozu towarów przez granice oraz zdecydowaniezbędnej w przypadku ujawnienia przedmiotów nie mniejszy katalog obiektów, które mogą być kwazabytkowych w ramach czynności służbowych. Należy lifikowane jako przedmioty nielegalnego wywozu, wpłyprzy tym wskazać, że szkolenia te mają cel poznawczy, wają bezpośrednio na liczbę ujawnionych prób przemytu. uświadamiający. Funkcjonariusz, powinien bowiem dysponoZ drugiej strony obserwowane są nowe zagrożenia dla szeroko wać elementarną wiedzą na temat zasad postępowania w przyrozumianego dziedzictwa kulturowego. Mają one obecnie zapadku ujawnienia dóbr kultury lub zdiagnozowania zagrożeń kres międzynarodowy. Dotyczą realizowanego na dużą skalę związanych z ich przewożeniem. Przedmiotowe szkolenie realinielegalnego obrotu obiektami archeologicznymi pochodzącyzowane jest przy współpracy z przedstawicielami Muzeum Oręmi z Iraku, Syrii i północnej Afryki, ale również zjawisk przeża Polskiego w Kołobrzegu, Muzeum w Koszalinie, Archiwum stępczych na rynku sztuki, jak próby wprowadzenia do oficjalnePaństwowego w Koszalinie, Narodowego Instytutu Muzealnicgo obrotu cennych przedmiotów pochodzących z przemytu. twa i Ochrony Zbiorów w Warszawie, Wojewódzkiego KonserEfekt tych zagrożeń odnotowywany jest obecnie w Europie Zawatora Zabytków w Szczecinie, a także Diecezjalnego Konserchodniej, jednakże ze względu na ich oczywisty charakter transwatora Zabytków oraz historyka sztuki. Szkolenie to cieszy się graniczny oraz postępujący rozwój należy spodziewać się ich dużym zainteresowaniem wśród funkcjonariuszy. wystąpienia również w innych częściach kontynentu, w tym Innym przykładem tego typu przedsięwzięć jest szkolenie nt. w Polsce. Dlatego też stały monitoring i koordynacja informacji, „Identyfikacja, rozpoznawanie oraz przeciwdziałanie nielegalnewersjagranicę uzupełniająca ale również szkolenie i uświadamianie osób zajmującychwersja się tąuzupełniająca mu przewozowi przez zabytków sztuki sakralnej – ikony”. tematyką wydają się obecnie priorytetowe. Kurs doskonalący, przygotowany przy współudziale Muzeum ZieAby móc skutecznie rozpoznawać i zwalczać przestępmi Przemyskiej w Przemyślu i Muzeum Historycznego w Sanoku, czość skierowaną przeciwko zabytkom, należy dysponować zrealizowany dla funkcjonariuszy Straży Granicznej dotychczas odpowiednio przygotowaną i uświadomioną kadrą, a to można w czterech edycjach, miał na celu zapoznanie nie tylko z historią osiągnąć przede wszystkim poprzez efektywny, dopasowany ikon i ich ideologią, ale także z praktycznym aspektem ich tworzedo aktualnych potrzeb, system szkoleń. nia. Na szczególną uwagę zasługują zajęcia poświęcone identyfiTakie szkolenia są organizowane przez Centralny Ośrodek kacji ikon w kontekście ich kradzieży, fałszowania i przemytu. Szkolenia Straży Granicznej w Koszalinie, który przy pomocy zeWydaje się, że organizacja szkoleń czy też warsztatów pownętrznych instytucji przygotował ofertę kursów doskonaląwinna być uzależniona od bieżącej sytuacji na rynku sztuki oraz cych, przeprowadzanych cyklicznie, a dotyczących przedmiotów występujących na nim zjawisk przestępczych. Obserwacja zabytkowych. Szkolenia te skierowane są do funkcjonariuszy retrendów na rynku legalnym, które determinują charakter i zaalizujących działania w ramach kontroli granicznej oraz funkcjokres obrotu nielegalnego, pozwala racjonalnie ocenić potrzeby nariuszy wykonujących czynności ukierunkowane na rozpoznaszkoleniowe. Nie bez znaczenia pozostają również konferencje wanie i zwalczanie przestępczości. Głównym założeniem szkoi innego rodzaju spotkania podmiotów i instytucji zaangażowaleń jest przedstawienie obecnego systemu prawnego regulująnych w ochronę dziedzictwa narodowego. Nie są one jednak cego przedmiotową materię, aktualnego stanu zagrożeń, główw Polsce często organizowane, choć, co warto zaznaczyć, nych kierunków przestępczości, ale przede wszystkim faktycznej oprócz walorów merytorycznych mają także cel społeczny – wiedzy na temat poszczególnych zagadnień dotyczących dzieuświadomione społeczeństwo jest w stanie dziedzictwo narodzictwa kulturowego. Biorąc pod uwagę, że duży nacisk podczas dowe odpowiedzialnie chronić i propagować. szkoleń kładzie się na ich aspekt praktyczny, ze szczególnym Wojciech Krupiński uwzględnieniem umiejętności rozpoznawania różnego rodzaju Główny specjalista Zarządu Operacyjno-Śledczego Komendy Główdóbr kultury, konieczne jest tu pośrednictwo lub pomoc instytucji nej Straży Granicznej takich jak np. muzea czy archiwa. Udział tych podmiotów daje bowiem gwarancję wysokiej jakości szkoleń. Przykładem takiej inicjatywy w Straży Granicznej jest szkolenie nt. „Przewóz przez granicę oraz identyfikacja dóbr kultury”,
95
The Salvage Wheel– Reacting in Case of Disaster
In 2014 the Central Archives of Historical Records and the Central Laboratory of Archivalia Conservation brought out the publication Koło ratunkowe – reagowanie w przypadku katastrofy (Salvage Wheeel – Reacting in Case of Disaster). The work came out thanks to the fact that the project was financed by the Central Administration of State Archives. Koło ratunkowe is a Polish version of the work published by the American organisation Heritage Preservation titled The Emergency Response and Salvage Wheel. The original version was published in 2011 thanks to the support of FEMA (Federal Emergency Management Agency) in order to help institutions and individuals protect valuable and historic mementoes from disasters of various kinds. Koło is constructed in such a way that it can hang on the wall in a place within easy access. It describes e.g. different methods of drying objects and buildings which fell victim to floods or became wet in other ways.
Anna Czajka
KOŁO RATUNKOWE REAGOWANIE W PRZYPADKU KATASTROFY
C
o roku pracownie konserwatorskie Archiwów Państwowych otrzymują informacje o wypadkach w magazynach archiwów. Najczęściej materiały archiwalne narażone są na poważne uszkodzenia, a nawet zniszczenie, np. z powodu zalania w wyniku awarii instalacji wodnych, ulewnych deszczy i niedrożności instalacji odpływowych. Sytuacje, o których mowa, zdarzają się głównie w archiwach zakładowych oraz archiwach organizacji społecznych, gdyż z braku miejsca lub środków magazyny w wielu instytucjach lokowane są w całkowicie nieodpowiednich do tego celu pomieszczeniach, np. w piwnicach. Nieoczekiwane zdarzenia zagrażające kolekcjom i obiektom zabytkowym nie omijają muzeów – wystarczy wspomnieć tu zerwanie przez silną wichurę w marcu tego roku dachu w Muzeum Piastów Śląskich w Brzegu czy liczne pożary w kościołach. Trzeba też pamiętać, że każdy pożar najczęściej kończy się zalaniem zabytków w wyniku akcji gaśniczej. Najlepszą formą zapobiegania zniszczeniom dóbr kultury w wyniku katastrof są działania prewencyjne. Należą do nich: rozbudowana ochrona przeciwpożarowa, lokalizowanie magazynów ze zbiorami w miejscach, gdzie nie będą zagrożone zalaniem na skutek powodzi lub ulewnych deszczy, czy likwidowanie wszelkich instalacji wodnych w pomieszczeniach, w których przechowywane są zbiory. Działania prewencyjne nie zawsze są jednak możliwe i kiedy dochodzi do katastrofy, jedyną szansą na uratowanie kolekcji jest szybkie i sprawne przeprowadzenie akcji ratunkowej i ewakuacyjnej. O jej skuteczności często może decydować szybki dostęp do podstawowych informacji na temat prawidłowych metod postępowania z różnymi materiałami i rodzajami obiektów zabytkowych w wypadku ich zalania. Niestety wiedza ta nie jest szeroko rozpowszechniona. Mało jest też w Polsce publikacji na ten temat. Wielu opiekunów zbiorów, archiwistów i bibliotekarzy nie wie, jak postępować w wypadku zalania zbiorów znajdujących się pod ich opieką. W momencie katastrofy nie ma czasu na szukanie informacji w publikacjach, a dostęp do internetu w sytuacjach kryzysowych może być utrudniony. Wiedza na temat metod postępowania z różnorodnymi materiałami zabytkowymi, które uległy zalaniu, oraz możliwości ich suszenia musi być zawsze dostępna i przedstawiona w jak najbardziej zwięzłej formie. W 2014 r. Archiwum Główne Akt Dawnych wraz z Centralnym Laboratorium Konserwacji Archiwaliów opublikowało
96
Koło ratunkowe – reagowanie w przypadku katastrofy. Ta nietypowa publikacja ukazała się dzięki sfinansowaniu przez Naczelną Dyrekcję Archiwów Państwowych. Koło ratunkowe jest polską wersją opracowanego przez amerykańską organizację pozarządową Heritage Preservation1 narzędzia edukacyjnego The Emergency Response and Salvage Wheel. Oryginalna wersja Koła została opublikowana w 2011 r. dzięki wsparciu FEMA (Federal Emergency Management Agency)2, aby pomóc instytucjom i osobom prywatnym chronić wartościowe obiekty i pamiątki historyczne przed skutkami wszelkiego rodzaju katastrof. Opublikowano również wersje w językach hiszpańskim (w USA) i arabskim (w Libanie). Dzięki uzyskanej przez AGAD licencji możliwe było nie tylko przetłumaczenie tekstu na język polski, ale i przystosowanie informacji na Kole do polskich warunków. Znajduje się na nim miejsce na wpisanie niezbędnych informacji kontaktowych do instytucji i osób, które jego właścicielowi mogą pomóc w przygotowaniach oraz w przeprowadzeniu akcji ratunkowej w wypadku katastrofy. Koło jest tak skonstruowane, aby można było powiesić je na ścianie w łatwo dostępnym miejscu. Na pierwszej stronie Koła znaleźć można informacje na temat istotnych etapów reagowania w przypadku katastrof naturalnych i innych nagłych zdarzeń zagrażających kolekcjom. Znalazły się tu między innymi krótkie informacje dotyczące bezpieczeństwa osób uczestniczących w akcji ratowniczej, jej organizacji, zabezpieczenia budynku, dokumentacji, szacowania zniszczeń i określania priorytetów ratunkowych. Na stronie drugiej znaleźć można krótki opis różnych dostępnych metod suszenia obiektów i budynków, które zostały dotknięte powodzią lub zalane wodą w inny sposób. Obracając wewnętrzną część Koła,
można znaleźć krótkie porady dotyczące przenoszenia i suszenia różnorodnych materiałów, które najczęściej stanowią część kolekcji muzealnych, archiwalnych lub bibliotecznych. Należą do niech m.in. książki i papier, fotografie, tekstylia, dzieła sztuki oprawione w ramy, a nawet okazy kolekcji historii naturalnej. Koło nie jest zatem przeznaczone jedynie dla opiekunów zasobów archiwalnych. Celem jego publikacji było nie tylko dostarczenie podstawowej wiedzy na temat technik ratowania i odzyskiwania zagrożonych zbiorów, lecz również uwrażliwienie osób odpowiedzialnych za kolekcje dziedzictwa na problematykę ochrony zbiorów przed skutkami katastrof. PRZYPISY 1
Heritage Preservation – The National Institute for Conservation to działająca przez ponad 30 lat amerykańska organizacja pozarządowa, której celem było propagowanie ochrony i konserwacji dziedzictwa narodowego oraz wspieranie
2
muzeów, bibliotek, archiwów i osób prywatnych posiadających kolekcje historyczne. Została rozwiązana w 2015 r., a jej dorobek i niektóre projekty przejęła Foundation of the American Institute for Conservation. Federalna Agencja Zarządzania Kryzysowego w Stanach Zjednoczonych.
Anna Czajka Absolwentka Wydziału Konserwacji Dzieł Sztuki ASP w Warszawie ze specjalizacją konserwacja papieru i skóry. W latach 1991–1994 oraz 1996–1997 kierownik Sekcji Konserwacji Starych Druków w zakładzie Konserwacji Zbiorów Bibliotecznych Biblioteki Narodowej. W latach 1994–2003 pracowała w National Archives Centre w Bejrucie jako międzynarodowy specjalista ds. konserwacji archiwaliów. Od 2003 r. kierownik Centralnego Laboratorium Konserwacji Archiwaliów w Archiwum Głównym Akt Dawnych. Uczestniczyła w pracach powołanej przez EBNA międzynarodowej grupy roboczej do spraw zapobiegania kradzieżom archiwaliów oraz międzynarodowej grupy roboczej do spraw zapobiegania skutkom katastrof w archiwach. Uczestniczy jako ekspert w pracach grup roboczych ISO opracowujących międzynarodowe normy dotyczące zabezpieczania kolekcji archiwalnych i bibliotecznych.
Fot. A. Czajka
97
4) w wyniku tegorocznego zdarzenia wichura:
llzerwała całe pokrycie dachu i naruszyła więźbę wieży llzerwała i naruszyła część przyległego dachu skrzydła za-
chodniego (magazynowego) zamku
llspowodowała powstanie kilku wyrw w dachach pozosta-
łych dwóch skrzydeł zamkowych
fot. Władysław Czyżyk i Teresa Piasecka After the Storm
On 31 March 2015 a strong storm caused damage to the roof of the Museum of the Silesian Piasts in Brzeg, so that a considerable part of it was affected. Immediate measures were taken to secure the building and make repairs, especially that museum exhibitions were at risk. Both firefighters and museum employees were involved in the rescue operation.
PAWEŁ KOZERSKI
PO BURZY
Muzeum Piastów Śląskich w Brzegu
N
ie ma instytucji, obiektów i miejsc wolnych od zagrożenia zdarzeniami nadzwyczajnymi. Powodzie, deszcze, wiatry, wyładowania atmosferyczne mogą się zdarzyć wszędzie. Działania prewencyjne są w stanie ograniczyć część skutków, jakie niosą ze sobą poszczególne zagrożenia. Trzeba być tylko świadomym występujących niebezpieczeństw dla zabytków stanowiących dziedzictwo narodowe. Ta świadomość dotyczy nie tylko kierownictw poszczególnych instytucji, ale również ich organów założycielskich, które muszą mieć przekonanie o konieczności ponoszenia nakładów na działania prewencyjne. Mimo wszystko są one tańsze niż usuwanie skutków sytuacji nadzwyczajnych. Informacja o przebiegu procedur związanych z wydarzeniem nadzwyczajnym w dniu 31.03.2015 r. w Muzeum Piastów Śląskich w Brzegu. Wydarzeniem nadzwyczajnym i dotychczas nie występującym w takiej skali w brzeskim muzeum było uszkodzenie znacznej połaci pokrycia dachowego budynku w wyniku silnej wichury w dniu 31.03.2015 r. w godz. 18.20–18.35: 1) w związku z topograficznym położeniem zamku (wysokość wieży 21 m) na obrzeżach miasta, na odkrytym terenie przy parku miejskim, podczas każdej wichury dochodzi do większych lub mniejszych uszkodzeń pokrycia dachowego 2) dotychczasowe szkody dachowe ograniczały się tylko do kilku metrowej wyrwy w pokryciu dachówkowym 3) niestety, od co najmniej 5 lat nasilające się wichury powodują coraz większe szkody
98
Procedury związane z bieżącą likwidacją i zabezpieczeniem uszkodzeń: 31.03.2015 r. 1) godz. 18.40 - powiadomienie dyrektora przez portiera o zdarzeniu (szkodach) i ustalenie postępowania 2) powiadomienie Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Brzegu i prośba o udzielenie pomocy 3) pozyskanie z magazynu Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Brzegu plandek wodoodpornych 4) godz. 19.00–1.00 - czynności straży pożarnej: llwygrodzenie terenu przy zerwanym dachu taśmą ostrzegawczą llzabezpieczenie plandekami dachu wieży i nad magazynem muzealiów 5) godz. 19.00–21.00 llportier wraz z przybyłym zmiennikiem zabezpieczają folią część eksponatów w pomieszczeniu magazynowym 1.04.2015 r. 1) godz. 9.00–18.00 - Państwowa Straż Pożarna w Brzegu llusunięcie z dachów uszkodzonych dachówek zagrażających osobom postronnym, llplandekami wodoodpornymi i folią zabezpieczono przed przeciekaniem opadów deszczowych dach wieży i nad magazynem muzealiów llplandekami zabezpieczono w wieży maszynownię dźwigu oraz strop nad pomieszczeniem magazynowym 2) godz. 8.00–15.00 - pracownicy muzeum llsprzątanie uszkodzonych dachówek z dziedzińca zamkowego lldokonano szczegółowego przeglądu uszkodzeń całości dachów i ewentualnego zagrożenia opadami strychów pomieszczeń magazynowych i wystawienniczych llprzesunięto w magazynie muzealiów część eksponatów (obrazy olejne, meble) do innych pomieszczeń llzlecono dwom firmom dekarskim przedłożenie ofert kosztorysowych na ewentualny remont dachu llpoinformowano Urząd Marszałkowski w Opolu i Starostwo Powiatowe w Brzegu o wielkości szkód llzgłoszono szkodę do ubezpieczyciela 3) Działania administracyjne lldokonano przeglądu szkód z inspektorem nadzoru budowlanego, przedstawicielem Opolskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków oraz projektantem kosztorysu inwestorskiego llzlecono opracowanie kosztorysu inwestorskiego naprawy uszkodzeń i zabezpieczenie dachów llpodjęto wstępne starania o sfinansowanie prac. Brzeg, 5.05.2015 r. PAWEŁ KOZERSKI Historyk, archiwista, absolwent Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Od 1969 r. dyrektor brzeskiego Muzeum Piastów Śląskich.
The Website Devoted to Losses of Historic Objects – More Information in One Place
The purpose of the website called Losses of Historic Objects which was made available by the National Institute for Museums and Public Collections in 2015 is to provide a source which is in one place and has as extensive a set of information as possible on the topic of crime directed above all against moveable cultural property (thefts, arson, acts of vandalism). It is also to inform about what initiatives have been undertaken to describe and analyse such crime. Undertakings of this kind comprise e.g. www pages, publications, conferences, etc. Each of these initiatives in its own way tries to provide appropriate tools to fight threats to cultural property, or directly oppose them.
Krystyna Ogrodzka
Strona STRATY ZABYTKÓW – więcej informacji w jednym miejscu
W
skali kraju przestępczość przeciwko zabytkom stanowi niewielki odsetek, co więcej, w ostatnich latach badania statystyczne wskazują na tendencje malejące. Nie oznacza to, że problemu nie ma i nie warto poświęcać mu więcej czasu i uwagi. Trudno bowiem dzieła sztuki, wyroby rzemiosła artystycznego, zabytki archeologiczne itp. traktować jak każde inne utracone dobro materialne. Dla tych dóbr nie ma zamienników i dlatego tak ważne jest upowszechnienie wiedzy o istniejących zagrożeniach i o tym, co już zostało utracone. Udostępniona niedawno przez Narodowy Instytut Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów strona Straty zabytków (stratyzabytkow.nimoz.pl/) wpisuje się w ciąg metodycznych działań, które mają pomóc w poszukiwaniu i odzyskiwaniu skradzionych zabytków oraz, odnotowując pożary i akty wandalizmu, zwrócić uwagę na, wydawać by się mogło, oczywisty fakt, że stanowiące nasze dziedzictwo kulturowe dobra nie są dane raz na zawsze, że można je stracić, jeżeli nie zadbamy o ich właściwą ochronę. Upowszechnianie wiedzy o ponoszonych stratach przyczynia się do odnajdywania utraconych zabytków. Nie byłoby wielu szczęśliwych powrotów, gdyby nie informacje w prasie, telewizji, radiu czy internecie, które docierają do szerokiego grona odbiorców. Im większa będzie wiedza społeczeństwa na temat poszukiwanych dóbr, tym większa szansa na ich odzyskanie. Ważne, by dostęp do informacji był stały i nie ograniczał się jedynie do bieżących wydarzeń, bo niekiedy skradzione zabytki wracają do właściciela po kilku latach lub po jeszcze dłuższym czasie. Istotne jest również to, by wiadomości tego typu były w miarę możliwości skupione w jednym miejscu. W dobie internetu mamy prawie nieograniczony dostęp do informacji, ale wyszukanie tej właściwej może stwarzać poważne problemy, dlatego potrzebne są działania, które będą te informacje porządkować i grupować. Od ponad dwudziestu lat temu celowi służy Krajowy wykaz zabytków skradzionych lub wywiezionych za granicę niezgodnie z prawem, do 2003 r. funkcjonujący pod nazwą Katalog skradzionych i zaginionych dóbr kultury. Strona Straty zabytków jest kolejnym krokiem zmierzającym do zebrania w jednym miejscu jak najobszerniejszego zasobu informacji, z jednej strony o wydarzeniach o charakterze przestępczym (kradzieżach, podpaleniach, aktach wandalizmu), z drugiej o podejmowanych inicjatywach (stronach www., publikacjach, konferencjach itp.), które,
każda na swój sposób, próbują opisać i zanalizować działania przestępcze, dostarczyć odpowiednich narzędzi do walki z nimi lub bezpośrednio im się przeciwstawiać. Na stronie znaleźć można również informacje o odzyskanych dobrach kultury skradzionych po 1945 r. i o powrotach do kraju zabytków wywiezionych w czasie II wojny światowej, odnajdywanych często na różnych kontynentach, przy zaangażowaniu wielu służb, ale także osób prywatnych. Trzeba jednak podkreślić, że nie byłoby tych radosnych momentów, gdyby skradzione obiekty poszły w zapomnienie z powodu braku odpowiedniej dokumentacji opisującej i potwierdzającej ich proweniencję. Fotografowanie i katalogowanie zbiorów pozwala, w przypadku ich utraty, na tworzenie baz danych o skradzionych dobrach kultury, z jednoczesną możliwością ich identyfikacji po odnalezieniu. Przy dzisiejszych możliwościach gromadzenia i upowszechniania informacji, to nie czas jest największym wrogiem wymazania skradzionych zabytków z naszej pamięci, ale niewłaściwa lub całkowicie poniechana czynność udokumentowania posiadanych zasobów. W obecnej chwili temat jest tylko zasygnalizowany na stronie, ale w przyszłości chcielibyśmy poświęcić temu zagadnieniu więcej miejsca. Strona Straty zabytków z pewnością nie pretenduje do rangi repozytorium wszystkich zdarzeń związanych z utratą czy zniszczeniem zabytków, liczymy jednak, że zamieszczone treści w szerszym stopniu przyczynią się do podniesienia świadomości na temat istniejących zagrożeń, a przede wszystkim umożliwią szybki i łatwy dostęp do podstawowych informacji o utraconym dziedzictwie i, co równie ważne, wskażą, gdzie szukać dalej. Krystyna Ogrodzka Główny specjalista ds. analiz w Narodowym Instytucie Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów.
99
Works of Art in Times of War. Protection, Pillage, Restitution
The book Lista Grundmanna. Tajemnice skarbów Dolnego Śląska (Grundmann’s List. The Mystery of the Treasure of Lower Silesia) by Włodzimierz Kalicki and Monika Kuhnke Sztuka zagrabiona. Uprowadzenie Madonny (Pillaged Art. The Abduction of the Madonna), Warszawa 2014, is devoted to the circumstances under which works of art from state, church and private collections were taken out of Poland by Germans during World War Two and then the history of searching for them. An important element of the stories being described are the manifold problems connected with restituting the works of art after they had been found and indisputably identified. The publication presents examples of such objects as: paintings, sculptures, a Medieval manuscript, historic globes, or a Romanesque door knocker from the 12th century. The book is illustrated and features an index of names.
Hanna Łaskarzewska
Dzieła sztuki w czasach wojny. Ochrona, grabież, zwroty
T
ematom tym poświęcona jest najnowsza książka Włodzimierza Kalickiego i Moniki Kuhnke Sztuka zagrabiona. Uprowadzenie Madonny (wydawnictw Agora, Warszawa 2014). W publikacji znalazło się jedenaście artykułów opisujących losy dzieł sztuki skonfiskowanych przez różne formacje i urzędy administracji niemieckiej bądź zagrabionych w rozmaitych okolicznościach indywidualnie (np. podczas ewakuacji zbiorów w czasie powstania warszawskiego i po nim). Autorzy wspominają także o skutecznym ukryciu niektórych cennych obiektów w kraju. Większość zamieszczonych w tomie tekstów była już wcześniej publikowana, najczęściej w krótszych wersjach, przeważnie na łamach „Gazety Wyborczej” i jej dodatków (W. Kalicki) lub „Cenne, Bezcenne, Utracone” (M. Kuhnke). W Sztuce zagrabionej historie te zostały rozbudowane faktograficznie, uzupełnione o nowy materiał ilustracyjny, przypisy rzeczowe i bibliograficzne oraz Indeks osób (s. 344–354). Czytelnik ma okazję poznać jedenaście historii – głównie obrazów (7), ponadto rzeźb (2), średniowiecznego manuskryptu i romańskiej antaby z XII w. Snując jedną opowieść, autorzy wplatają czasami informacje także o innych obiektach z danej kolekcji, co rozszerza wiedzę odbiorcy o peregrynacje kolejnych pięciu dzieł. Zebrane w książce opowieści pozwalają prześledzić losy następujących cennych zabytków: Żydówki z pomarańczami Aleksandra Gierymskiego (s. 13–38); Praczki i Palacza Gabriela Metsu, malarza holenderskiego z XVII w. (s. 39–80), Apolla i dwóch muz oraz Alegorii architektury, malarstwa i rzeźby pędzla Pompea Batoniego z XVIII w. (s. 81–130); Bitwy pod Grunwaldem Jana Matejki (s. 131–154); Głowy Niobe, Rzym, II w. n.e. oraz dwóch globusów: Nieba i Ziemi z XVII w. Vincenza Coronellego (s. 155–196); Biblii Płockiej z XII w. (s. 197–220); Eneasza wynoszącego Anchizesa z płonącej Troi malarza flamandzkiego z przełomu XVII/XVIII w. wg Federica Barocciego (s. 221–237); portretów Fryderyka Chopina i jego młodszej siostry Izabelli wykonanych przez Ambrożego Mieroszewskiego (239–257); kołatki ze średniowiecznych drzwi klasztoru w Czerwińsku (s. 259–273); najsłynniejszego wśród zaginionych dzieł Portretu młodzieńca Rafaela Santi (s. 275–325); i na końcu gotyckiej rzeźby – tytułowej Madonny z Dzieciątkiem (zwanej też Piękną Madonną) z Torunia, z końca XIV w. (s. 325–343). Publikacja jest ilustrowana zarówno przedwojennymi zdjęciami opisywanych obiektów, ich twórców i właścicieli, jak i powojennymi – ukazującymi m.in. stan odzyskanych dzieł. Nie zabrakło też wizerunków osób, które przyczyniły się do ich odnalezienia i powrotu. Są także zdjęcia dokumentów z okresu
100
okupacji poświadczające rekwizycję konkretnych dzieł przez specjalne jednostki utworzone przez Niemców z zadaniem konfiskaty dzieł sztuki. Całość ma charakter popularny, czemu służy głównie stylistyka tekstów, eksponująca – a raczej kreująca – wątki sensacyjne opisywanych zdarzeń. Wśród wybranych przez autorów obiektów pięć dzieł pochodziło ze zbiorów państwowych (Muzeum Narodowe, pałac w Łazienkach, Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie). Przywołano też historie obrazów ze zbiorów prywatnych: Branickich w Wilanowie, Radziwiłłów w Nieborowie, sióstr Marii i Laury Ciechomskich (wnuczki siostry Fryderyka Chopina Ludwiki Jędrzejowiczowej), Muzeum XX. Czartoryskich w Krakowie. Trzy niezwykle cenne dzieła pochodziły ze zbiorów kościelnych (Biblioteka Seminarium Duchownego w Płocku, klasztor w Czerwińsku i kościół świętych Janów w Toruniu). Po zakończeniu wojny jednym ze stałych elementów opisu i szacunków strat dóbr kultury polskiej był stan ich zabezpieczenia w 1939 r. na wypadek wybuchu wojny. Problem ten nie został przed wojną podjęty, a tym bardziej rozwiązany przez instytucje państwowe, którym podlegały liczne muzea, Państwowe Zbiory Sztuki, archiwa i biblioteki. Niektóre z tych instytucji na własną rękę organizowały doraźne formy zabezpieczenia zbiorów, na przykład przenosząc je w mniej dostępne miejsca, starając się minimalizować zagrożenie przed bombardowaniami itp. Przedstawione w Sztuce zagrabionej trzy przykłady skutecznego ukrycia cennych zabytków, dwóch poza miejscem stałego przechowywania (Matejkowskie Bitwa pod Grunwaldem i Kazanie Skargi), a trzeciego tuż pod nosem okupantów w piwnicy pałacu w Nieborowie (Głowa Niobe) są przykładem
inicjatyw oddolnych opiekunów tych zbiorów. Szczególnie ratowanie olbrzymiego płótna Matejki (także nawiniętego na ten sam wał Kazania Skargi), ukazującego klęskę Niemców i tym bardziej – ze względów ideologicznych – przez nich tropionego, narażało kilkuosobowy zespół na niebezpieczeństwa. Już samo wywiezienie z Warszawy obrazu schowanego w skrzyni o długości 5 metrów i ważącej prawie półtorej tony stawało się problemem trudnym do przezwyciężenia. Urzędy państwowe deklarujące pomoc w transporcie nie były w stanie spełnić swych obietnic, gdyż wszystkie dostępne samochody zostały zarekwirowane przez wojsko. Można dodać, że z tym samym zresztą problemem borykali się pracownicy Wawelu, gdy w ostatnim momencie, w pierwszych dniach września, podjęli decyzję o wywozie z Krakowa skarbów kultury narodowej, wśród których były m.in. insygnia królewskie, w tym słynny Szczerbiec – miecz koronacyjny królów polskich, zbroje husarskie, chorągwie, dzieła sztuki i arrasy. Z kolei tekst poświęcony historii pałacu w Nieborowie i jego zbiorów artystycznych w latach okupacji pokazuje, jak szczęśliwy traf sprawił, że do rąk Niemców nie dostało się jedno z najcenniejszych dzieł z książęcych zbiorów – marmurowa Głowa Niobe z II w. n.e. Młody pracownik zatrudniony w radziwiłłowskim majątku Władysław Nowicki z własnej inicjatywy przywiózł ze Świątyni Diany w Arkadii marmurowe popiersie Niobe i, nikomu nic nie mówiąc, ukrył w pałacowej piwnicy pod stertą węgla, uprzednio owijając szmatami w celu ochrony. Nowicki znał bowiem wartość kulturalną i artystyczną antycznej rzeźby, gdyż w 1925 r. opowiedział mu o niej młody archeolog Kazimierz Michałowski, który właśnie przygotowywał materiały do pracy doktorskiej o wizerunkach Niobe. Spośród opisanych w książce obiektów jeszcze Palacz Gabriela Metsu uniknął, po rekwizycji z magazynów Muzeum Narodowego w Warszawie (MNW) w 1939 r. i wysłaniu go do Krakowa, wywiezienia przez Niemców w 1944 r. Po latach okazało się, że obraz ocalił prof. Adolf Szyszko-Bohusz, w okresie międzywojennym dyrektor Kierownictwa Odnowienia Zamku Królewskiego na Wawelu. Palacza i inne uratowane przedmioty przechowywał w mieszkaniu służbowym na Wawelu aż do śmierci, w 1948 r. Dwadzieścia lat później odkryła je tam córka Szyszko-Bohusza, która musiała zwolnić dawne służbowe mieszkanie ojca. Do zbiorów MNW obraz trafił w 1971 r. (powody tej zwłoki znajdziemy w przywołanym artykule). Innym przykładem różnorodnych meandrów powojennych historii dzieł sztuki z polskich zbiorów może być chociażby „odnalezienie” w 1957 r. w zbiorach pałacu w Pawłowsku pod ówczesnym Leningradem dwóch pochodzących z Wilanowa obrazów pędzla Pompeo Batoniego. Wypatrzył je na ścianach pałacu-muzeum Wojciech Fijałkowski, późniejszy dyrektor muzeum w Wilanowie. Co było dalej i jak wygląda proces odzyskiwania obiektów wywiezionych przez Niemców, a następnie przejętych przez radzieckie „trofiejne komanda” na terenach Śląska i przewiezionych do ZSRR, można prześledzić w rozdziale poświęconym grabieży zbiorów wilanowskich. Spośród opisanych w Sztuce zagrabionej różnorodnych historii zabytkowych dzieł nie wszystkie zakończyły się pomyślnie, czyli powrotem skradzionych obiektów do Polski. Bilans wygląda następująco: dwa obrazy – Pomarańczarka i Praczka – zostały wykupione od ostatnich właścicieli przez prywatnych sponsorów, pięć obiektów zostało uratowanych szczęśliwie w kraju (w tym jeden po wywiezieniu w 1944 r. na Śląsk). Jedno dzieło – Apollo i dwie muzy Batoniego z Wilanowa – zostało wymienione w 1996 r. z Rosjanami za akwarelę pochodzącą
z pałacu w Gatczynie pod Sankt Petersburgiem, która w czasie wojny trafiła do wrocławskiego muzeum. Dwa dzieła zostały zwrócone z woli ich niemieckich posiadaczy – Eneasz wg Barocciego (indywidualny łup żołnierza niemieckiego dokonany z MNW) i Biblia Płocka, wywieziona w 1941 r. przez Niemców do Królewca, zwrócona w 1978 r. przez Uniwersytet w Getyndze bezpośrednio Kurii Biskupiej w Płocku. Sześć dzieł uchodzi nadal za zaginione. Są to: Alegoria architektury, malarstwa i rzeźby Batoniego ; portrety rodzeństwa Fryderyka i Izabelli Chopinów pędzla Ambrożego Mieroszewskiego; Portret młodzieńca Rafaela Santi; rzeźba toruńskiej Pięknej Madonny oraz średniowieczna kołatka z Czerwińska. Z tej listy tylko losy obrazu Rafaela są całkowitą zagadką. Do tej pory brak wiarygodnych informacji, czy płótno w ogóle jeszcze istnieje i co się z nim działo po wywiezieniu z Krakowa. Co do pozostałych obiektów istnieją poszlaki pozwalające sądzić, że nie zostały zniszczone. Jak już wspomniano, Alegorię w 1957 r. widział w Pawłowsku Wojciech Fijałkowski, a parę lat po nim inni warszawscy muzealnicy. Po tym obraz zniknął z ekspozycji, prawdopodobnie ukryto go w magazynach. Portrety rodzeństwa Chopinów można było zauważyć w wyemitowanych w latach 1976 i 1981 w TVP dwóch filmach enerdowskich, gdzie stanowiły elementy scenografii. Próby dowiedzenia się o nich czegoś bliższego nie przyniosły rezultatów. Rzeźba Madonny z Dzieciątkiem i kołatka z drzwi klasztoru ojców salezjanów w Czerwińsku, wedle informacji zdobytych drogą nieformalną z niemieckich kręgów naukowych, znajdują się nadal, w dobrym stanie, w Niemczech. O miejscu ich przechowywania nikt jednak nie chciał mówić. Szczególnej wymowy nabiera opis okoliczności grabieży, a następnie odzyskania pod koniec lat 70. Biblii Płockiej, która była własnością Seminarium Duchownego w Płocku. Iluminowany rękopis powstał w 2. ćw. XII w., z najwyższą dozą prawdopodobieństwa w zachodnich skryptoriach, gdzie też zapewne powstały jego zdobienia. Dokładnie w tym samym czasie i najpewniej także w kręgu mozańskim powstał Pontyfikał Płocki, również wywieziony z Seminarium Duchownego wraz z pozostałymi zbiorami biblioteki, którego szczęśliwy powrót po 75 latach mogliśmy odnotować w kwietniu 2015 r. (zob. art. M. Kuhnke, Pontyfikał Płocki w bieżącym numerze „CBU”, s. 17). W rozdziale poświęconym Biblii Płockiej, jak i w wielu pozostałych, podkreślana jest rola nie tylko różnych urzędów i formacji niemieckich, których celem był zorganizowany rabunek dóbr kultury w krajach okupowanych przez III Rzeszę, ale także indywidualny wymiar odpowiedzialności i współudział w tym procederze konkretnych osób. W książce pojawiają się sylwetki niemieckich ekspertów, funkcjonujących nierzadko poza oficjalnymi jednostkami do spraw konfiskat. To często badacze, wybitni specjaliści z różnych dziedzin nauki i sztuki, dla samych Niemców zazwyczaj autorytety naukowe, jak choćby wrocławski profesor Dagobert Frey, którego rola przy wskazywaniu dzieł do konfiskat, jak również kradzieże na własny rachunek są dobrze znane. W kontekście grabieży i konfiskat płockich wymienia się osoby dziś mniej pamiętane (niż np. wspomniany Dagobert Frey), spoza granic Generalnego Gubernatorstwa, jak historycy pracujący w bibliotekach i archiwach królewieckich: Rudolf Diesch, Maks Hein, czy Kurt Forstreuter. Tak jak większość niemieckiego środowiska naukowego hołdowali oni poglądom, że obiekty historyczne przechowywane w polskich instytucjach na terenach Pomorza czy północnego Mazowsza należą do kręgu kultury niemieckiej i wracają po latach do macierzy. Pobudki materialne nie były w tych przypadkach istotne.
101
Autorzy Sztuki zagrabionej poświęcają wiele miejsca, szczególnie we Wstępie, źródłom wiedzy Niemców o lokalizacji konkretnych, poszukiwanych przez nich obiektów. Wspominane jest przede wszystkim drugie, dwutomowe wydanie Zbiorów polskich Edwarda Chwalewika (Warszawa 1926–1927). Niemcy znali to opracowanie, o czym świadczy m.in. zachowana dokumentacja Generalnego Gubernatorstwa1. Odnotowano w niej jednocześnie, że wiele podanych w książce informacji było już nieaktualnych, gdyż niektóre obiekty zmieniły lokalizację, a miejsce ich ówczesnego przechowywania pozostawało nieznane. Bardziej skutecznym tropem w poszukiwaniu konkretnych łupów były jednak zagraniczne publikacje polskich uczonych, w tym również w renomowanych czasopismach niemieckich z zakresu np. historii sztuki czy archeologii. Refleksją wynikającą z lektury Sztuki zagrabionej jest m.in. konstatacja, iż popularna forma opracowania spowodowała czasem brak precyzji niektórych szczegółów opisywanych
zdarzeń oraz sądów. Niewątpliwie dużą zaletą książki są zaś wzbogacające wiedzę czytelnika obszerne informacje dotyczące twórców opisywanych dzieł, powojennych losów poszczególnych obiektów oraz ich kolejnych właścicieli. PRZYPISY 1
Biblioteki naukowe w Generalnym Gubernatorstwie w latach 1939–1945. Wybór dokumentów źródłowych, wybór i oprac. Andrzej Mężyński przy współpr. Hanny Łaskarzewskiej, Warszawa 2003, LTW, s. 24–25.
Hanna Łaskarzewska Historyk książki i bibliotek, w latach 1990–2009 kierowała w Bibliotece Narodowej Pracownią Dokumentacji Księgozbiorów Historycznych. Prowadzi prace związane m.in. z: rejestracją polskich księgozbiorów w kraju i za granicą, losami polskich bibliotek w latach II wojny światowej (w tym emigracyjnych), historią rewindykacji polskich księgozbiorów. Autorka wielu publikacji z tego zakresu.
The Guard of Art Storage
The book which is reviewed in the article is devoted to the wartime activity of Dr Günther Grundmann, a German conservator in Lower Silesia. Since 1942, works of art had been evacuated to German provinces from those cities in the Reich which were being bombarded. Grundmann prepared special storehouses for them in country manors, palaces and other buildings. In February 1945, he took to Coburg some of the works of art which had been stolen in Poland and taken to Silesia from the Małopolska Province by the authorities of the General Government. The authors used a great number of hitherto unpublished documents from the Herder-Institut in Marburg.
Stanisław J. Stulin
Strażnik schronu sztuki „Lista Grundmanna” to popularne określenie spisu miejscowości na dolnośląskiej prowincji, do których niemiecki konserwator zabytków ewakuował podczas wojny dzieła sztuki z miast zagrożonych nalotami. Jeszcze w końcowej fazie walk o Śląsk jego działalność wzbudziła zainteresowanie polskich historyków sztuki szukających w regionie dóbr kultury zrabowanych w Polsce. Na podstawie znalezionej części materiałów biura Günthera Grundmanna, jesienią 1945 r. Józef Gębczak ustalił lokalizację niemal wszystkich magazynów. Tylko z sobie wiadomych powodów nadał przedsięwzięciu Grundmanna sztafaż tajemnicy, twierdząc, że dokumentacja konserwatora była zaszyfrowana, a transporty jeździły nocą i nierzadko pod eskortą wojskową. To stało się inspiracją dla powstałego na początku lat 90. mitu, w którym „lista Grundmanna” przekształciła się w „skrytki” lub „schowki Grundmanna”. Na takie zbanalizowanie tematu rozstrzygającą odpowiedzią jest książka Jacka M. Kowalskiego, Roberta J. Kudelskiego i Roberta Sulika Lista Grundmanna. Tajemnice skarbów Dolnego Śląska (Warszawa 2015, Melanż). Autorzy sięgnęli do ogromnej ilości nieznanych w Polsce dokumentów Grundmanna, przechowywanych w marburskim Herder-Institut i, wykonawszy wyjątkowo żmudną pracę, w godny podziwu sposób opisali proces powstawania poszczególnych składnic oraz historię wojennej działalności Grundmanna. „Lista składnic Grundmanna może uderzać swoją monotonią” (s. 548) – napisał Gębczak. Książce jest jednak daleko od stylistyki urzędowej rejestracji i analizy archiwaliów. Akcję ewakuacji dzieł sztuki autorzy przedstawiają na szerokim tle, a lektura poszczególnych dokumentów dostarcza wielu informacji na temat życia niemieckiego społeczeństwa podczas wojny. Wiosną 1942 r. lotnictwo brytyjskie zaczęło zdobywać przewagę w lotniczej wojnie z Rzeszą. Naloty na niemieckie miasta,
102
z których najcięższe dotknęły Lubekę, Rostock i Kolonię, doprowadziły do zniszczeń historycznej architektury i kolekcji muzealnych. Niemieccy konserwatorzy oraz dyrektorzy muzeów, archiwów i bibliotek musieli podjąć decyzję o ewakuacji zarządzanych przez siebie zbiorów na tereny nie objęte bombardowaniami. Najbardziej dogodną prowincją okazał się Dolny Śląsk. Położony poza zasięgiem ówczesnych angielskich sił lotniczych, region obfitował w wiejskie pałace i dwory, w których można było ulokować magazyny z zagrożonymi dzieła sztuki. Autorzy opisują powstawanie śląskich składnic. Pierwsze założono w 1942 r. Do zamków w Książu i Grodźcu przewieziono z Berlina zbiory Pruskiej Biblioteki Państwowej, a do zamku w Karpnikach trafiła kolekcja muzeum książąt heskich z Darmstadt, obejmująca m.in. cenne obrazy Holbeina Mł., Lucasa Cranacha i Fransa Halsa. W domu opieki społecznej w Świebodzicach umieszczono interesujące dzieło z muzeum w Meldorfie, miejscowości w często bombardowanej prowincji Schleswig-Holstein: kompletny, drewniany wystrój wnętrza sądowego z XVI w. Do budynku starostwa w Kamiennej Górze przywieziono dwie skrzynie z częścią kolekcji muzeum w Dessau. Zaskakujące, że kilka wczesnych, obszernych magazynów, np. w zamku w Kamieńcu Ząbkowickim i w klasztorze w Henrykowie, zajęły dolnośląskie dobra kultury, mimo że nie mogło to być spowodowane bezpośrednią groźbą nalotów. W uzupełnieniu ustaleń autorów można wysunąć domysł, że być może Grundmann, spodziewając się narastającego napływu zabytków z głębi Rzeszy, usiłował wyprzedzająco zająć parę dużych obiektów dla zabytków lokalnych. Miejsc na nowe magazyny zaczęło brakować w końcu 1944 r., a pośród powstałych w 1943 r. aż ponad dwadzieścia zajęły muzealne i prywatne kolekcje oraz zasoby archiwistyczne z Berlina. Jest przy tym zastanawiające, że najwięcej transportów odprawiono ze stolicy
Niemiec w lecie 1943 r., jakby w przewidywaniu rozgorzałej jesienią lotniczej bitwy o miasto. Dokumenty zebrane przez autorów świadczą o dużych trudnościach, na jakie nieustannie napotykał Grundmann. Każdą lokalizację musiał uzgadniać z działem socjalnym biura gauleitera, którego urzędnicy wielokroć woleli lokować we wskazanych obiektach ludzi ewakuowanych z terenów bombardowanych. W Rzeszy obowiązywały duże obostrzenia dotyczące inwestycji budowlanych, a za taką w myśl przepisów trzeba było uznać nawet... postawienie drewnianego przepierzenia podczas urządzania magazynu w nawie kościoła w Sobótce. Konserwator musiał wystąpić nie tylko o zgodę na podjęcie prac, ale także o przydział desek. W wielu innych magazynach urzędowa procedura obejmowała nabycie choćby zwykłych kłódek. Były one konieczne ze względu na zdarzające się akty wandalizmu, takie jak w Kamieńcu Ząbkowickim, gdzie powybijano szyby w oknach jednego z magazynów. Ciekawym zjawiskiem społecznym było zetknięcie się przybyszów z regionów objętych wojną powietrzną z posiadaczami nieruchomości, często wystawnych pałaców i dworów. Dochodziło do zderzenia kultur, nierzadko prowadzącego do zadrażnień. „Przez 9 miesięcy miałam tu zakwaterowanych siedem nieprzyjemnych osób z Kolonii, ojciec wyszedł z więzienia, 5 córek i matkę zabrało stąd 3 policjantów. Było z nimi strasznie. Gdy byłam sama w domu bałam się, że mnie zabiją” – żaliła się konserwatorowi Pilati von Thassul, właścicielka pałacu w Słupcu (s. 404). Podobnych zdarzeń musiało być wiele, skoro dysponenci nieruchomości często sami zwracali się do Grundmanna z propozycją udostępnienia wnętrz nadających się na magazyny, chcąc w ten sposób uniknąć przyjmowania osób ewakuowanych. Autorzy opisali także karierę zawodową Grundmanna, który od 1932 r. nie tylko kierował placówką konserwatorską – w 1938 r. rozpoczął również wykłady na Politechnice Wrocławskiej, otrzymując stanowisko profesora honorowego. W Niemczech to nazewnictwo odnosi się do nauczyciela akademickiego, którego praca na uczelni jest zajęciem pobocznym. W 1940 r. Grundmann został członkiem NSDAP. W 1947 r. zeznał Amerykanom, że: był „źle oceniany przez partię z powodu antynazistowskiego nastawienia – jego praca zawodowa wiązała się z ochroną kościołów, klasztorów i pałaców – został poproszony przez ministerstwo o złożenie akcesu do partii, aby nie narazić się na dalszą utratę zaufania” (s. 50). Nie jest to oczywiste. Trudno przytoczyć choćby zbliżony przykład deprecjonowania w Rzeszy stanowiska konserwatora zabytków, o jakim mówił Niemiec. Przede wszystkim jednak wątpliwość budzi jego „antynazistowskie nastawienie”. W życiorysie Grundmanna nie da się znaleźć żadnego faktu będącego potwierdzeniem tej deklaracji. Kontrowersje powstają również przy ocenie jego działań związanych z ewakuacją dzieł sztuki. Kilka dokumentów przedstawionych przez autorów zwraca szczególną uwagę. We wrześniu 1944 r. hrabina Anna Maria von Magnis z Bożkowa prosiła Grundmanna o zgodę na wywiezienie zabytkowego wyposażenia jej pałacu. Spotkała się z odmową. Konserwator twierdził, że otrzymanie zezwolenia zależy wyłącznie od gauleitera, który oddala podobne wnioski, traktując je jako oznakę defetyzmu. Zapewnił jednak, że czyni starania o nadanie uprawnień dla urzędu konserwatorskiego do wydawania decyzji ewakuacji. Nie ma ich śladu w zachowanej dokumentacji. Inaczej postąpił miesiąc wcześniej w przypadku podobnej prośby Hermanna von Hatzfelda ze Żmigrodu. W swoich wspomnieniach napisał: „Ponieważ byłem upoważniony do wystawiania odpowiednich zezwoleń umożliwiających tego rodzaju
przewożenie dzieł sztuki, wspólnie udało się nam odprawić pierwszy taki transport ze Żmigrodu na Zachód” (s. 498–499). Dlaczego kluczył? Być może odpowiedź kryje się w innych fragmentach wspomnień, gdzie parokrotnie podkreślił łączące go, także w latach powojennych, więzi przyjaźni z Hatzfeldami, podczas gdy o Magnisach pisał z relatywnym dystansem. Kluczowym punktem dla opinii o działalności Grundmanna jest kontrowersyjna sprawa zrabowanych polskich zabytków, które jesienią 1944 r. przywiozły na Śląsk ewakuowane władze Generalnej Guberni. W styczniu lub na początku lutego 1945 r. część z nich konserwator podobno przypadkowo znalazł w pałacu w Morawie i w połowie lutego wywiózł do Coburga. Grundmann zeznał dwa lata później przed Amerykanami, że ewakuację polskich dóbr podjął w warunkach bezpośredniego zagrożenia walkami, a polecenie wydał mu telegraficznie z Berlina jego zwierzchnik dr Robert Hiecke. Hiecke miał zalecić „z pomocą Wehrmachtu pilnie wywieźć do środkowych Niemiec najważniejsze ruchomości i najstarszy materiał archiwalny” (s. 515–516). Treść telegramu dziwi. Potrzeba ratowania dzieł „najważniejszych” i „najstarszych” dla każdego konserwatora zabytków jest oczywista, a na pomoc wojska, o ile nie została ona wcześniej uzgodniona w Berlinie, nie można było liczyć. Co więcej, Niemiec przedstawił Amerykanom także inną wersję otrzymanego polecenia: „przewieźć wszystkie dzieła sztuki ewakuowane z Wrocławia i znajdujące się na obszarze walk na teren środkowych Niemiec” (s. 515). Kontrowersji i luk w relacjach Grundmanna jest znacznie więcej i problem przewiezienia przez niego polskich dzieł sztuki w głąb Rzeszy wymaga odrębnego wyjaśnienia. Przy obecnym stanie wiedzy nie da się pominąć obciążającego go aksjomatu: w końcowych tygodniach wojny Niemcy wycofując się ze Śląska, zabrali część zagrabionych dóbr kultury. Wydaną w październiku 2015 r. imponującą książkę Kowalskiego, Kudelskiego i Sulika od razu można określić jako kanon tematu – nie ma podobnego opracowania dla żadnego z innych regionów Rzeszy. Dr Stanisław J. Stulin Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego. Autor badań architektury średniowiecznej Śląska.
103
Katalog strat NIMOZ
OPRAC. MONIKA BARWIK
[ MALARSTWO ]
1 2
Kradzież, 2015 r., Nowy Sącz 1. BARBACKI Bolesław Portret kobiety – Kaja Piwońska, 1940 r. Olej, płótno, 55 x 45 cm Kat. 10556 2. BARBACKI Bolesław Portret kobiety – Kaja IV, 1940 r. Olej, płótno, 103,5 x 72 cm Kat. 10558
3. BARBACKI Bolesław Portret mężczyzny – Henryk Wałachiewicz, 1908 r. Olej, płótno, 22,5 x 20,5 cm Kat. 10559 4. BARBACKI Bolesław Portret kobiety – Emilia Piwońska, 1940 r. Olej, płótno, 55 x 45 cm Kat. 10557 3
4
catalogue of losses Catalogue of Losses – PAINTINGS Theft, 2015 Nowy Sącz 1. BARBACKI BOLESŁAW Portrait of a woman – Kaja Piwońska, 1940 Oil, canvas, 55 x 45 cm Cat. 10556 2
104
2. BARBACKI BOLESŁAW Portrait of a woman – Kaja IV, 1940 Oil, canvas, 103.5 x 72 cm Cat. 10558 3.
3. BARBACKI BOLESŁAW Portrait of a man – Henryk Wałachiewicz, 1908 Oil, canvas, 22.5 x 20.5 cm Cat. 10559 4.
4. BARBACKI BOLESŁAW Portrait of a woman – Emilia Piwońska, 1940 Oil, canvas, 55 x 45 cm Cat. 10557
5
8
6
7
Kradzieże, 2015 r., Łódź 5. KOSSAK, WYWIÓRSKI , LENTZ Trzy sceny rodzajowe Wachlarz, wym. oprawy ok. 6-7 x 70 x 40 cm Kat. 10546
Kradzież, 2014 r. , Warszawa 6. MALCZEWSKI Jacek Portret Marii Malczewskiej z córka Julią,1888 r. Olej, deska, 41 x 22 cm Kat. 10441 (PA03403)
Theft, 2015, Łódź 5. KOSSAK, WYWIÓRSKI, LENTZ Three genre scenes Fan, frame measurements c. 6-7 x 70 x 40 cm Cat. 10546
Theft, 2014, Warszawa 6. MALCZEWSKI JACEK Portrait of Maria Malczewska and daughter Julia, 1888 Oil, board, 41 x 22 cm Cat. 10441 (PA03403)
9
Kradzież, 2015 r., Łódź 8. AXENTOWICZ Teodor (1859–1938) Autoportret z żoną 100 x 94 cm Kat. 10552
9. AUTOR NIEZNANY Rybak z fajką 40 x 53 cm Kat. 10553
Theft, 2015 , Łódź 8. AXENTOWICZ TEODOR (1859-1938) Self-portrait with wife 100 x 94 cm Cat. 10552
9. AUTHOR UNKNOWN Fisherman with a pipe 40 x 53 cm Cat. 10553
7. TRUSZ Iwan (1869–1940) Via Appia Antica Olej, płyta, 33 x 23 cm Kat. 10440 (PA03402)
7. TRUSZ IWAN (1869-1940) Via Appia Antica Oil, pane 33 x 23 cm Cat. 10440 (PA03402)
105
Katalog strat NIMOZ
OPRAC. MONIKA BARWIK
[ RZEMIOSŁO ]
4
3
2 1 Kradzież, 2015, Czarnca 1. Krzyż ołtarzowy Fraget, Warszawa, 1 ćw. XX w. Stop miedzi, srebrzony, wys. 51 cm Kat. 10565
2. Krzyż ołtarzowy ok. 1650 r. Srebro, wys. 62 cm Kat. 10566
3. Kielich mszalny 1627 r. Srebro złocone, wys. 30 cm Kat. 10564
4. Kielich mszalny 1633 r. Srebro złocone, wys. 21 cm Kat. 10563
3. CHALICE 1627 Gilded silver, height 30 cm Cat. 10564
4. CHALICE 1633 Gilded silver, height 21 cm Cat. 10563
catalogue of losses Catalogue of Losses – CRAFT Theft, 2015, Czarnca 1. ALTAR CROSS Fraget, Warszawa, 1st quarter of the 20th cent. Copper alloy, silvered Height 51 cm Cat. 10565
106
2. ALTAR CROSS c. 1650 Silver, height 62 cm Cat. 10566
8
6 5 7
Zaginięcia, Kamień Pomorski 5. Kielich mszalny 1850 r. Miedź srebrzona, złocona, Wys. 22 cm Kat. 10644 6. Kielich mszalny 1883 r. Srebro, wys. 19,2 cm Kat. 10643
Lost, Kamień Pomorski 5. CHALICE 1850 Silvered copper, gilded, Height 22 cm Cat. 10644 6. CHALICE 1883 Silver, height 19.2 cm Cat. 10643
7. DZBAN Wytwórnia Wagnera w Berlinie 1865 r. Srebro złocone, wys. 28 cm Kat. 10639
9. PATERA ok. 1900 r. Cyna, złocenia, wys. 20 cm Kat. 10661
9
8. KUFEL Niemcy, koniec XIX w. Porcelana, cyna, wys. 22,5 cm Kat. 10646
7. JUG Wagner Manufacturing Company. Berlin, 1865 Gilded silver, height 28 cm Cat. 10639
9. FRUIT BOWL c. 1900 Tin, gilding, height 20 cm Cat. 10661
8. BEER MUG Germany, late 19th cent. Porcelain, tin, height 22.5 cm Cat. 10646
107
Katalog strat NIMOZ
OPRAC. MONIKA BARWIK
[ RZEŹBA ]
5
3
1
Zaginięcie, Wolin 1. AUTOR NIEZNANY Chrystus Ukrzyżowany 2 poł. XIX w. Drewno, wys. 60 cm Kat. 10709
4
2
Kradzież, 2014 r., Mączniki 2. AUTOR NIEZNANY Św. Wawrzyniec, 1 ćw. XX w. Gips, polichromia, Wys. ok. 50–60 cm Kat. 10543
3. AUTOR NIEZNANY Św. Benon, 1 ćw. XX w. Gips, polichromia, Wys. ok. 50–60 cm Kat. 10542
Zaginięcie, Mechowo 4. AUTOR NIEZNANY Św. Łukasz Ewangelista 1 ćw. XVIII w. Drewno, polichromia, 58 cm Kat. 10684 5. AUTOR NIEZNANY Św. Marek Ewangelista, 1 ćw. XVIII w. Drewno, polichromia, 58 cm Kat. 10685
catalogue of losses Catalogue of Losses – SCULPTURE Lost, Wolin 1. AUTHOR UNKNOWN Christ Crucified 2nd half of the 19th cent. Wood, height 60 cm Cat. 10709
108
Theft, 2014, Mączniki 2. AUTHOR UNKNOWN St. Lawrence 1st quarter of the 20th cent. Gypsum, polychrome Height c. 50–60 cm Cat. 10543
3. AUTHOR UNKNOWN St. Benno, 1st quarter of the 20th cent. Gypsum, polychrome Height c. 50–60 cm Cat. 10542
Lost, Mechowo 4. AUTHOR UNKNOWN St. Luke the Evangelist 1st quarter of the18th cent. Wood, polychrome, 58 cm Cat. 10684 5. AUTHOR UNKNOWN St. Mark the Evangelist 1st quarter of the18th cent. Wood, polychrome, 58 cm Cat. 10685
6
10
8 9
7
Zaginięcie, Kamień Pomorski 6. AUTOR NIEZNANY Głowa putta (2 szt.), 1 poł. XVII w. Drewno, polichromia, złocenia, 30 x 40 cm Kat. 10641
7. AUTOR NIEZNANY Ewangelista, 1673 r. Drewno, polichromia, ok. 40 cm Kat. 10662
Lost, Kamień Pomorski 6. AUTHOR UNKNOWN Head of a putto (2 items) 1st half of the 17th cent. Wood, polychrome, gilding 30 x 40 cm Cat. 10641
7. AUTHOR UNKNOWN Evangelist, 1673 Wood, polychrome, c. 40 cm Cat. 10662
9. AUTOR NIEZNANY Św. Jan Nepomucen, ok. 1850 r. Drewno, polichromia, wys. 36 cm Kat. 10540
Zaginięcie, Ostrów Lubelski 10. AUTOR NIEZNANY Chrystus w grobie 2 ćw. XVII w. Drewno, wys. 112 cm Kat. 10528
9. AUTHOR UNKNOWN St. John Nepomucene c. 1850 Wood, polychrome, height 36 cm Cat. 10540
Lost, Ostrów Lubelski 10. AUTHOR UNKNOWN Christ in the tomb 2nd quarter of the 17th cent. Wood, height 112 cm Cat. 10528
Zaginięcie, Dąbie Górne 8. AUTOR NIEZNANY Chrystus, ok. 1850 r. Drewno, polichromia, wys. 36 cm Kat. 10539
Lost, Dąbie Górne 8. AUTHOR UNKNOWN Christ, c. 1850. Wood, polychrome, height 36 cm Cat. 10539
109
Katalog strat WOJENNYCH
OPRAC. AGATA MODZOLEWSKA, KATARZYNA ZIELIŃSKA
[ Katalog strat WOJENNYCH ] KOLEKCJA EDWARDA RACZYŃSKIEGO Bogata kolekcja Edwarda Raczyńskiego, polskiego dyplomaty, pisarza i późniejszego prezydenta RP na uchodźstwie, zdobiła wnętrza Pałacu Czapskich przy Krakowskim Przedmieściu 5, dziś siedziby warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Galerie malarstwa polskiego i obcego zajmujące 70 sal wystawowych zawierały przeszło 300 dzieł sztuki i stanowiły najcenniejszą część zbiorów. Kolekcję uzupełniały wyroby rzemiosła artystycznego, odznaczające się wysokim poziomem artystycznym. Wymienić w tym miejscu należy: brązy, ceramikę polską i obcą, zbiory sztuki starożytnej, meble rokokowe, klasycystyczne i empirowe, tapiserie, dywany, pamiątki historyczne. Początki
kolekcji sięgają XVIII w. Złożyły się na nią rodzinne zbiory Czapskich, Małachowskich, Krasińskich i Raczyńskich. W przededniu II wojny światowej Raczyński zdeponował część obrazów w Muzeum Narodowym w Warszawie. Niektóre były eksponowane na wystawie czasowej Malarze martwej natury. Pałac Czapskich spłonął już w 1939 r. w wyniku niemieckiego bombardowania. Najprawdopodobniej wówczas większość znajdujących się tam zabytków strawił ogień. Oficyny boczne zrównano z ziemią w 1944 r. w trakcie powstania warszawskiego. Kolekcja malarstwa nie była zinwentaryzowana. Zniszczeniu uległy dzieła Holbeina, Canaletta, Murilla, Guercina czy Jordaensa.
Peter Pieters zw. Jonge Lange Pier (1540–1603) Na targu, 1584 r. Olej, deska dębowa 122 x 173 cm Sygnatura: 15. 8. 4 Januarius Brak informacji dotyczących okoliczności utraty Karta nr: 4305
catalogue of losses Catalogue of war Losses the collection of edward raczyński The rich collection of Edward Raczyński, a Polish diplomat, writer and later President of the Polish Republic in exile, decorated the interior of the Czapskis’ Palace at 5 Krakowskie Przedmieście in Warsaw, now the seat of the Warsaw Academy of Fine Arts. The painting galleries occupying 70 rooms comprised over 300 artworks and constituted the most valuable part of the collection, which was completed by craftworks of a very high artistic value. These included: bronzes, Polish and foreign ceramics, a collection of antiquities, rococo, classicist, and Empire
110
furniture, tapestries, carpets, and historic mementoes. The collection dates back to the 18th century. It was the result of combining the family collections of the Czapskis, Małachowskis, Krasińskis and Raczyńskis. On the eve of World War II, Raczyński deposited some of the paintings in the National Museum in Warsaw. Some were shown in the feature exhibition Still Life Painters. The Czapskis’ Palace burnt down as early as 1939 as a result of German bombing. It was probably then that most of the historic objects there were consumed by fire. The side annexes of the building were razed to the ground in 1944 during the Warsaw Uprising. The collection of paintings had not been inventoried. Among the works that were destroyed were those by Holbein, Canaletto, Murillo, Guercino or Jordaens.
PETER PIETERS CALLED JONGE LANGE PIER (1540–1603) At the Market, 1584 Oil, oak board, 122 x 173 cm Signature: 15. 8. 4 Januarius Lack of information on the circumstances of loss Card no.: 4305
Autor nieznany Targ pod kolumną, XVII w. Olej, deska, 64 x 49 cm Niesygnowany Okoliczności utraty: obraz, jako depozyt Edwarda Raczyńskiego, został przewieziony do Muzeum Narodowego w Warszawie z Pałacu Czapskich przez prof. Michała Walickiego we wrześniu 1939 r. Ostatni raz odnotowany w MNW 22 i 24.02.1944 r. pod numerem RR 82. Karta nr: 59521
Leendert de Laeff (ok. 1631–1661) Dawid i Abigail Olej, deska dębowa, 64,5 x 48,3 cm Sygnatura: L. De Laaf Okoliczności utraty: obraz, jako depozyt Edwarda Raczyńskiego, został przewieziony do Muzeum Narodowego w Warszawie z Pałacu Czapskich przez prof. Michała Walickiego we wrześniu 1939 r. Ostatni raz odnotowany w MNW 11.01.1944 r. pod numerem RR 79. Karta nr: 4307
AUTHOR UNKNOWN Market Beneath the Column, 17th cent. Oil, board, 64 x 49 cm Unsigned Circumstances of loss: the painting was deposited by Edward Raczyński at the National Museum and transported there from the Czapskis’ Palace by Professor Michał Walicki in September 1939. It was last recorded at the Museum on 22 and 24 Feb. 1944 as number RR 82. Card no.: 59521
LEENDERT DE LAEFF (c. 1631–1661) David and Abigail Oil, oak board, 64.5 x 48.3 cm Signature: L. De Laaf Circumstances of loss: the painting was deposited by Edward Raczyński at the National Museum and transported there from the Czapskis’ Palace by Professor Michał Walicki in September 1939. It was last recorded at the Museum on 11 January 1944 as number RR 79. Card no.: 4307
111
Pieter Claesz (ok. 1597–1660) Śniadanie, 1647 r. Olej, deska dębowa, 47,3 x 63,2 cm Sygnatura: 1647 PC, na rękojeści noża, leżącego pomiędzy talerzami na pierwszym planie Okoliczności utraty: obraz, jako depozyt Edwarda Raczyńskiego, został przewieziony do Muzeum Narodowego w Warszawie z Pałacu Czapskich przez prof. Michała Walickiego we wrześniu 1939 r. Ostatni raz odnotowany w MNW 22 i 24.02.1944 r. pod numerem RR 78. Karta nr: 4306
Monogramista PH Mule Olej, deska, 41 x 75,5 cm Brak informacji o sygnaturze Brak informacji dotyczących okoliczności utraty Karta nr: 4308
Autor nieznany Martwa natura (śniadanie), 1647 r. Olej, deska, 47,3 x 63,2 cm Okoliczności utraty: obraz, jako depozyt Edwarda Raczyńskiego, został przewieziony do Muzeum Narodowego w Warszawie z Pałacu Czapskich przez prof. Michała Walickiego we wrześniu 1939 r. Ostatni raz odnotowany w MNW 22 i 24.02.1944 r. pod numerem RR 83. Karta nr: 59522
catalogue of losses Catalogue of war Losses PIETER CLAESZ (C. 1597–1660) Breakfast, 1647 Oil, oak board, 47.3 x 63.2 cm Catalogue number: 1647 PC, on the handle of the knife which lies between the plates in the foreground Circumstances of loss: the painting was deposited by Edward Raczyński at the National Museum and transported there from the Czapskis’ Palace by Professor Michał Walicki in September 1939. It was last recorded at the Museum on 22 and 24 Feb. 1944 as number RR 78. Card no.: 4306
112
PH MONOGRAMIST Mussels Oil, board, 41 x 75.5 cm Lack of information on signature Lack of information on the circumstances of loss Card no.: 4308
AUTHOR UNKNOWN Still Life (Breakfast), 1647 Oil, board, 47.3 x 63.2 cm Circumstances of loss: the painting deposited by Edward Raczyński at the National Museum and transported there from the Czapskis’ Palace by Professor Michał Walicki in September 1939. It was last recorded at the Museum 22 and 24 Feb. 1944 as number RR 83. Card no.: 59522
Zygmunt Vogel (1764–1826) Widok ulicy Senatorskiej z kościołem OO Reformatów, 1785 r. Akwarela, papier, 42,8 x 54,2 cm Niesygnowany Okoliczności utraty: obraz, jako depozyt Edwarda Raczyńskiego, został przewieziony do Muzeum Narodowego w Warszawie z Pałacu Czapskich przez prof. Michała Walickiego we wrześniu 1939 r. W spisie depozytowym odnotowany pod numerem RR 63. Karta nr: 59524
Lampka oliwna w kształcie głowy ludzkiej Egipt, I w.n.e. Glina, wys. 5 cm, śr. 7,2 cm Brak informacji dotyczących okoliczności utraty Karta nr: 60577
Zygmunt Vogel (1764–1826); Widok I-szy ogrodów ks. Kazimierza Poniatowskiego na Solcu, 1785 r. Akwarela, papier, 37,2 x 65 cm Niesygnowany Okoliczności utraty: obraz, jako depozyt Edwarda Raczyńskiego, został przewieziony do Muzeum Narodowego w Warszawie z Pałacu Czapskich przez prof. Michała Walickiego we wrześniu 1939 r. W spisie depozytowym odnotowany pod numerem RR 45. Karta nr: 59523
Lampka oliwna siedmiopalnikowa Rzym, I w. n.e. glina; wys. 2,6 cm, śr. 10,7 cm, brak informacji dotyczących okoliczności utraty Karta nr: 60391
ZYGMUNT VOGEL (1764–1826) View of Senatorska street with the church of st. Anthony of Padua, 1785 Watercolour, paper, 42.8 x 54.2 cm, unsigned Circumstances of loss: the painting deposited by Edward Raczyński at the National Museum and transported there from the Czapskis’ Palace by Professor Michał Walicki in September 1939. Recorded in the deposit register as no. no RR 63. Card no.: 59524
ZYGMUNT VOGEL (1764–1826) First view of the gardens of prince Kazimierz Poniatowski in Solec, 1785 Watercolour, paper, 37.2 x 65 cm, unsigned Circumstances of loss: the painting deposited by Edward Raczyński at the National Museum and transported there from the Czapskis’ Palace by Professor Michał Walicki in September 1939. Recorded in the deposit register as no. RR 45. Card no.: 59523
OLIVE LAMP IN THE SHAPE OF A HUMAN HEAD, EGYPT, IST CENT. AD. Clay, height 5 cm, diameter 7.2 cm Lack of information on the circumstances of loss Card no.: 60577
SEVEN-BURNER OLIVE LAMP ROME, IST CENT. AD. Clay, height 2.6 cm, diameter 10.7 cm, lack of information on the circumstances of loss Card no.: 60391
113
OPRAC. MONIKA BARwIK
Katalog interpol
[ Katalog interpol ]
5 3
1
4
4. AUTOR NIEZNANY Biskup Drewno, rzeźbione, polichromowane Wys. 94 cm Kraj kradzieży: Francja Numer Interpolu: 2015/15229-1.12
2
1. AUTOR NIEZNANY Madonna z Dzieciątkiem Drewno, rzeźbione, polichromowane Kraj kradzieży: Francja Numer Interpolu: 2015/15229-1.9
2. AUTOR NIEZNANY Biskup, XVI w. Drewno, rzeźbione, polichromowane Wys. 120 cm Kraj kradzieży: Francja Numer Interpolu: 2015/9506-1.1
3. AUTOR NIEZNANY Chrystus Drewno, rzeźbione, polichromowane Wys. 100 cm Kraj kradzieży: Francja Numer Interpolu: 2015/15229-1.8
5. AUTOR NIEZNANY Najświętsza Maria Panna Drewno, rzeźbione, polichromowane Wys. 84 cm Kraj kradzieży: Francja Numer Interpolu: 2015/15229-1.5
3. AUTHOR UNKNOWN Christ Wood, carved, polychrome Height 100 cm Country of theft: France Interpol number: 2015/15229-1.8
4. AUTHOR UNKNOWN Bishop Wood, carved, polychrome Height 94 cm Country of theft: France Interpol number: 2015/15229-1.12
catalogue of losses INTERPOL Catalogue 1. AUTHOR UNKNOWN Madonna and Child Wood, carved, polychrome Country of theft: France Interpol number: 2015/15229-1.9
114
2. AUTHOR UNKNOWN Bishop, 16th cent. Wood, carved, polychrome Height 120 cm Country of theft: France Interpol number: 2015/9506-1.1
5. AUTHOR UNKNOWN Virgin Mary Wood, carved, polychrome Height: 84 cm Country of theft: France Interpol number: 2015/15229-1.5
10
6 8
11
7 9
6. AUTOR NIEZNANY Chrystus (drzwiczki od tabernakulum) Drewno, rzeźbione, polichromowane Wys. 29 cm Kraj kradzieży: Francja Numer Interpolu: 2015/16169-1.1
7. AUTOR NIEZNANY Pieta Rzeźbiona, polichromowana Wys. 87 cm Kraj kradzieży: Francja Numer Interpolu: 2015/15984-1.1
6. AUTHOR UNKNOWN Christ (tabernacle door) Wood, carved, polychrome Height 29 cm Country of theft: France Interpol number: 2015/16169-1.1
7. AUTHOR UNKNOWN Pieta Carved, polychrome Height 87 cm Country of theft: France Interpol number: 2015/15984-1.1
9. AUTOR NIEZNANY Madonna z Dzieciątkiem Drewno, rzeźbione, polichromowane Wys. 100 cm Kraj kradzieży: Francja Numer Interpolu: 2015/60538-1.1
8. AUTOR NIEZNANY Maria Magdalena Drewno, rzeźbione, polichromowane Wys. 65 cm Kraj kradzieży: Francja Numer Interpolu: 2015/22059-1.2
8. AUTHOR UNKNOWN Mary Magdalene Wood, carved, polychrome Height 65 cm Country of theft: France Interpol number: 2015/22059-1.2
10. AUTOR NIEZNANY Św. Elifiusz Drewno, rzeźbione, polichromowane Wys. 85 cm Kraj kradzieży: Francja Numer Interpolu: 2015/15229-1.1 11. AUTOR NIEZNANY Św. Nikodem, XVII w. Drewno, rzeźbione, polichromowane Wys. 125 cm Kraj kradzieży: Francja Numer Interpolu: 2015/9506-1.3
9. AUTHOR UNKNOWN Madonna and Child Wood, carved, polychrome Height 100 cm Country of theft: France Interpol number: 2015/60538-1.1
10. AUTHOR UNKNOWN St. Elophe Wood, carved, polychrome Height 85 cm Country of theft: France Interpol number: 2015/15229-1.1 11. AUTHOR UNKNOWN St. Nicodemus, 17th cent. Wood, carved, polychrome Height 125 cm Country of theft: France Interpol number: 2015/9506-1.3
115