C&C - jesień 2011

Page 1

MAGAZYN KLIENTÓW PROGRAMU CLASS & CLUB numer 3 (8) jesień 2011

łap zniżki

issn: 2081-2426

www.classandclub.pl

!

temat rzeka

ALE

nuda

pocieszamy znudzonych Szybkie ruchy

miasto kina

Trenerzy gwiazd

Z kim poci się

Madonna?

wartka rozmowa

maria

marek

koterski Filmy miauczące modne tematy

mediolan

seweryn niegrzeczne myślenie

stolica szyku


short lista

14 05 Dobry początek C&C poleca Drobiazgi Trendomierz

08 Kamil Dąbrowa Kultura, głupcze!

10 Niemożliwe jest możliwe Debiutowała w filmie „Dyrygent”, gdy miała cztery lata – u boku Krystyny Jandy i Andrzeja Seweryna, swoich rodziców. 14 lat później w „Kolejności uczuć” uwodziła Daniela Olbrychskiego, swojego wujka. Wciąż uważacie, że dzieciom ze sławnych rodzin jest łatwiej? O pierwszych, ważnych ideałach, niegrzecznym myśleniu i bezkompromisowych wyborach opowiada Maria Seweryn.

Foto: corbis

14 Ale nuda Prawdopodobnie jest jednym z bardziej powszechnych stanów. Męczyła każdego, każdy też marzył czasem o paru sielskich momentach bezrefleksyjnej dezaktywacji. No właśnie – czy na pewno można ją tak definiować? Czym jest nuda? Co robi człowiek, kiedy się nudzi, i czy na

się bawimy, ale jesteśmy coraz częściej zmęczeni. Czy cywilizacja oszukała naturę?

30 W poszukiwaniu błękitnego nieba

pewno nic? Uprzedzamy ofensywę jesiennego znużenia, proponując przełamanie nudy zgłębieniem nudy. Bo nuda to paradoksalnie arcyciekawy temat.

20 O mamma Milano! Moda jest trochę jak tenis. Też ma cztery stolice, z których każda posiada własny, niepodrabialny styl. Paryż jest najtrudniejszy. Londyn – ekscentryczny. Nowy Jork – pragmatyczny. A Mediolan – jedyne miasto Wielkiego Szlema Mody bez turnieju tenisowego – rozbuchany i dramatyczny.

24 Elegancja ubiera się u Herrery Jej sukienki to wyznacznik stylu i klasy. Kupione kilka lat temu z powodzeniem mogą być noszone teraz i w dalekiej przyszłości przez córki i wnuczki. Bo moda Caroliny Herrery jest ponadczasowa.

26 włącz zegar biologiczny Człowiek i środowisko, które go otacza, oddziałują na siebie wzajemnie. Miasto pulsuje przez całą dobę: tramwaje, neony, tłumy ludzi na ulicach, klaksony, billboardy, kina, restauracje, nocne kluby. Świetnie

Szare chmury przykryły niebo. Deszcz siąpi, a mokre liście przyklejają się do butów. W głowie radosne myśli biją się ze smutkami. Wypędzi je słoneczny wyjazd, tam, gdzie niebo jest zawsze niebieskie.

32 Z trenerami wśród gwiazd Są na tyle potężni, że największe gwiazdy show-biznesu słuchają ich bezkrytycznie, a niektórzy aktorzy po wielotygodniowym planie zdjęciowym zamiast do stęsknionej rodziny wracają od razu w ich ramiona. Jedni rozkręcają swoje interesy, inni są wierni kilku klientom, którzy zapewniają im dostatnie życie. O jeszcze innych prasa pisze tak samo często jak o celebrytach, którymi się zajmują. Ta tajna sekta sterująca gwiazdami to ich osobiści trenerzy.

Wydawca: Raiffeisen Bank Polska S.A., ul. Piękna 20, 00-549 Warszawa Kierownictwo publikacji: Bartosz Porszt, Danuta Włodarczyk Redakcja, projekt graficzny, reklama, produkcja: Novimedia Content Publishing (Novimedia jest częścią Wydawnictwa Zwierciadło) www.novimedia.pl [Zespół – Dyrektor Wydawniczy: Leszek Mielczarek, Szef Redakcji: Angelika KUCIŃSKA, Szef Studia: Diana BOROWSKA, Wydawca: Ewa Chmielarz, Senior Art Graphic: Mateusz JANKOWSKI, Piotr Śliwiński, Fotoedycja: Piotr W. Bartoszek, Oktawian Górnik, Korekta: Elżbieta WOŹNIAK, Dyrektor Produkcji: Michał SEREDIN. Administracja/Reklama: Barbara ZIĘCIK – reklama@novimedia.pl] Na okładce: Maria Seweryn, foto: Krzysztof Opaliński Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych reklam i ogłoszeń.

j e s i e ń

2 0 1 1

3


d p [dobry początek] short lista

C&C poleca Opra­co­wa­ła: ewa chmielarz / Novimedia CP

9-16 października 9. Unsound Festival, Kraków

Goodwood Festival of Speed to najprawdopodobniej najlepsza impreza motoryzacyjna na świecie. Jeśli postanowicie się tam wybrać, naprawdę solidnie przygotujcie się na spotkanie swoich idoli. Nie ma nic głupszego, niż stanąć naprzeciwko Juhy Kankkunena, Kena Blocka czy Lewisa Hamiltona i nie wyjąkać ani słowa.

38 na ulgowej tarifie Już sama myśl o pływaniu w hiszpańskiej stolicy kitesurfingu przynosi ulgę. Na Tarifie nikt nie martwi się o brak wiatru i czasu. To jeden z ulubionych ośrodków kultury surfingowej.

40 Pod ochroną Karta kredytowa Class&Club to nie tylko prestiż, wygoda czy oszczędność pieniędzy, ale również bezpieczeństwo na najwyższym poziomie. Osiągnęliśmy to dzięki wyposażeniu karty w szeroki wachlarz atrakcyjnych ubezpieczeń, które chronią naszych Klientów przed kosztownymi skutkami nieprzewidzianych wypadków.

4

2 0 1 1

j e s i e ń

42 Paris Photo, Polish Photo Czy Polska faktycznie, jak ekscytują się eksperci, ma szansę stać się rajem dla kolekcjonerów fotografii? Optymistyczne prognozy znawców rynku warto potraktować jako zachętę do rozpoczęcia przygody z tworzeniem własnej kolekcji.

46 Gwiazdki na salonach Dlaczego do tej pory żadna polska restauracja nie została wyróżniona prestiżową gwiazdką Michelin? Krytykom kulinarnym żal jest własnych opon na polskie drogi, by przekonać się osobiście, że na restauracyjnych stołach króluje nie tylko schabowy. A o tym, co króluje na europejskich stołach, przekonują się od lat.

50 Odlot w wersji exclusive Sala kinowa, przeźroczyste ściany, wyświetlany sufit, schody ruchome, biblioteka, salon spa i cała masa gadżetów. To nie jest opis rezydencji zamożnego szejka, ale... samolotu. Posiadanie własnych dwóch skrzydeł staje się alternatywną formą wyrażania siebie.

Podobno o gustach się nie dyskutuje. A meble i sposoby urządzania wnętrz nie dość, że z pojęciem estetyki wiążą się nierozerwalnie, to jeszcze zdają się mówić o nas więcej niż najintymniejszy pamiętnik. Są meblowe mody, które trwają tyle, ile wymówienie słowa „kanapa”. Są też meble, które niczym dobre wino z wiekiem nabierają charakteru i zyskują nawet status ikon.

9 października, Wrocław, 20, 21 października, Warszawa; Trzy koncerty Gus Gus

W październiku przyjedzie do Polski islandzka formacja Gus Gus (po raz pierwszy w pełnym 5-osobowym składzie), by wystąpić na trzech koncertach. Zespół promować będzie najnowszy album „Arabian Horse”, który wypełniony jest hipnotycznymi piosenkami. Pochodzący z Rejkiawiku artyści zgrabnie łączą elementy techno, trip-hopu i house’u. Ich twórczość nazwano ice popem. Oni sami świetnie czują się u nas, o czym świadczyć może wpis na facebookowym fanpage’u: „Gus Gus kocha Polskę”.

56 Ja, czyli kto? Reżyser, dokumentalista, dramatopisarz. Ojciec Michała Koterskiego i Adama Miauczyńskiego – kultowej postaci filmowej. Najnowszy film Marka Koterskiego – „Baby są jakieś inne” – wchodzi do kin 14 października.

60 Miasto kina Cinema City poleca.

62 Spłacić dług Kiedy 20 lat temu zaczynał karierę, często zarzucano mu mało oryginalne przywiązanie do tradycji. Zarzut obrócił w atut i dziś jest jedną z najbardziej mocarnych postaci branży muzycznej. Lenny Kravitz może wszystko. Nawet nagrać zapomnianą płytę.

66 rajfaza

Foto: materiały promocyjne, Angela sterling,

36 W imię prędkości

54 Meble ponad czasem

2-6 listopada

Conrad Festival, Kraków W odróżnieniu od wielu krajowych wydarzeń uświetniających literaturę polską Conrad Festival pomyślany jest jako wydarzenie na skalę światową. Oznacza to, że gośćmi festiwalu będą twórcy z różnych krajów, piszący w różnych językach, reprezentujący różne kultury i różne światopoglądy. Od pierwszej edycji festiwal łączy się z Targami Książki w Krakowie. W tym roku do miasta królów Polski przyjadą: Roberto Calasso, Dawid Grossman, Eva Hoffman, Michel Houellebecq, Alberto Manguel.

11-20 listopada

Międzynarodowy Festiwal Teatrów Lalek i Animacji Filmowej dla Dorosłych „Lalka też Człowiek”, Warszawa Tematyka festiwalu z definicji dotyczy głównie teatru lalek, ale miłośnikom sztuki offowej oferuje dużo więcej poza samymi spektaklami. Organizatorzy przekonują, że istnieją różne języki sztuki, różne przestrzenie twórcze, że warto je poznawać, wzruszać się nimi, oddychać, a jeśli odrzucać, to świadomie. Festiwal „Lalka też człowiek” jest konkursem, w którym międzynarodowe jury przyznaje nagrody: dla najlepszego aktora, za kreatywność, za najlepszy spektakl festiwalu oraz szereg innych.

KULTURALNY

62

Twórców festiwalu Unsound interesuje idea ponadgranicznej współpracy między twórcami różnych gatunków sztuki: muzyki, obrazu, filmu, performance’u, instalacji artystycznych i visual artu. Równie ważnym zadaniem jest promowanie muzyki artystów z Polski, i bardziej globalnie – artystów pracujących za naszą wschodnią granicą. A w tym roku na krakowskim festiwalu motywem przewodnim wszystkich wydarzeń jest przyszłość – Future Shock.

KALENDARZ

,

15-20 listopada

2. American Film Festival, Wrocław USA to centrum światowego przemysłu filmowego. Kino amerykańskie odgrywa istotną rolę w kształtowaniu języka filmowego. AFF to pierwsze i jedyne przedsięwzięcie tego rodzaju w Polsce, obok festiwalu w Deauville we Francji jest także wyjątkowe w skali europejskiej. W listopadzie festiwalowicze zobaczą najnowsze trendy, nowe talenty i niezależnych twórców. Zostanie im także przypomniana klasyka kinematografii z USA. Festiwal skazany jest na sukces, bo stoją za nim doświadczeni organizatorzy – Fundacja Gutek Film, która od lat tworzy Nowe Horyzonty.

25 listopada

premiera opery „Dziadek do orzechów i król myszy”, Warszawa To typowo familijne przedstawienie dla dzieci i całych rodzin mocno związane jest z euroamerykańską tradycją bożonarodzeniową. Pojawi się teraz na scenie Polskiego Baletu Narodowego w szczególnie widowiskowej oprawie plastycznej, z wykorzystaniem niezwykłych możliwości technicznych sceny Teatru Wielkiego. Twórcami choreografii są dwaj wybitni artyści: Holender Toer van Schayk oraz Kanadyjczyk Wayne Eagling.

j e s i e ń

2 0 1 1

5


Szafowy refresh

Wełna, bawełna, skóra – nagle pojawiają się w garderobie. To znak, że do naszych szaf powolutku zagląda jesień. Stary bawełniany sweter skurczył się w praniu. Krój wełnianego płaszczyka wyszedł z mody. A skórzane rękawiczki mają dziurkę na małym palcu. Czas na zakupy!

d p [dobry początek] drobiazgi

,

Świat dwóch C Companion / Compagnon

CYTATY NUMERU Quiksilver Cascade Plaid Peacoat 1.Płaszczyk

„Niemożliwe” – to nie jest słowo francuskie. Napoleon Bonaparte

Oznaczenie CC stawia się przy nazwisku człowieka, który został odznaczony najwyższym stopniem Orderu Kanady (ang. Order of Canada, fr. Ordre du Canada). Odznaczenie to przyznawane jest osobom realizującym łacińską dewizę orderu: Desiderantes meliorem patriam, czyli „Pragnący lepszej ojczyzny”. Order powstał w stulecie powstania Dominium Kanady (1967 r.) i wręczany jest tym Kanadyjczykom, którzy w wybitny sposób służą krajowi. Przyznawany jest także niekanadyjskim politykom, artystom, muzykom, gwiazdom filmu, telewizji i dobroczyńcom – działaczom na rzecz dobra ludzkości. Wśród odznaczonych Orderem Kanady znaleźli się m.in.: piosenkarka Celine Dion, pisarka Margaret Atwood, pisarz, poeta i muzyk Leonard Cohen, aktor, komik, lektor Leslie Nielsen, piosenkarz Bryan Adams, sportowiec i działacz na rzecz pomocy osobom chorym na raka Terry Fox i wielu, wielu innych.

3

Ciepły płaszczyk z kapturkiem na jesień? Czemu nie. Szczególnie że jest wykonany z ponadczasowej szkockiej kraty w kolorach czarnym i czerwonym, jednorzędowy. A do tego jaki ciepły, bo uszyty z wełenki. W szafie może wisieć latami, nigdy nie wychodzi z mody. Wittchen 2.Rękawiczki Piękno rękawiczek Wittchen tkwi w szczegółach.

Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy. Albert Einstein

5 1

O prawdziwej elegancji i umiłowaniu harmonii świadczą dodatki. Skóry jagnięce i cielęce używane do produkcji rękawiczek są niezwykle elastyczne i łatwo dopasowują się do każdej dłoni. A dobrze dopasowane ogrzeją ręce trzymające parasol. Pierre Cardin, dostaniesz w salonach 4.Sweter

Moorpar Vistula 3.Kurtka Czarna kurtka zapinana na metalowy zamek świetnie

Miłość nie jest całkowicie ślepa, ale cierpi na daltonizm. Henryk Sienkiewicz

Royal Collection Jesienią z pawlaczy i zakamarków szaf wyciągamy produkty z wełny i grubej bawełny. Są ciepłe, przyjemne i bardzo modne w tym sezonie. W nowej kolekcji Pierre Cardin do produkcji swetrów użyto specjalnej mieszanki australijskiej bawełny i wełny. To sprawia, że produkt jest delikatny w dotyku i bardzo komfortowy.

ochroni przed chłodnym, jesiennym wiatrem. Moorpar Vistula wykonana jest z włókien syntetycznych odpornych na zagniecenia i deszcz. Doskonale podkreśla sylwetkę, bo jest mocno dopasowana.

Nie ma na świecie nic równie potężnego jak pomysł, którego czas właśnie nadszedł. Wiktor Hugo

Agathos, 5.Kolekcja W.KRUK

CC

Deszcz, mokre liście przyklejone do butów, chłodno, a za plecami czai się depresja – to znaki szczególne jesieni. Ale nie tylko. Czy jesień da się lubić? Za co?

6 Temperaturę

W jesieni najbardziej lubię: 15%

Wakacyjne wspomnienia

Son­da zo­sta­ła prze­pro­wa­dzo­na w gru­pie 100 lo­so­wo wy­bra­nych osób.

Torba Deni Cler 6.Duża skórzana torba dwa w jednym

7%

Nie ma niczego takiego

39%

Rozkwit życia kulturalnego w mieście

22%

Foto: shutterstock, materiały promocyjne

straszna

17%

Siła unikatowego kamienia zamknięta w zaplanowanych, geometrycznych wzorach to główny trend w biżuterii na sezon jesień-zima 2011/2012. W tym duchu W.KRUK prezentuje nową autorską kolekcję o nazwie Agathos, która swoim blaskiem ożywi jesienną garderobę.

Starość we wszystko wierzy. Wiek średni we wszystko wątpi. Młodość wszystko wie. Oscar Wilde

Tak według standardu ISO 3166 określa się Wyspy Kokosowe, będące grupą dwóch atoli koralowych na Oceanie Indyjskim. Są terytorium zależnym od Australii. Zamieszkuje je zaledwie 596 osób (dane za 2010 r.). Stolicą terytorium jest West Island, gdzie mieszka 120 osób, a drugą miejscowością, siedzibą lokalnej Rady, jest Home Island (Bantam) zamieszkane przez 476 osób. Pomimo że angielski jest jedynym językiem urzędowym, wyspy mają swoje oficjalne nazwy również w języku malajskim. Na wyspach nie ma żadnych cieków ani stałych zbiorników wody. Z tego powodu zasoby wody słodkiej są ograniczone, a deszczówkę magazynuje się w podziemnych zbiornikach. Istotna dla gospodarki jest wyłącznie uprawa palm kokosowych. Powoli rozwija się również turystyka. 80 proc. populacji kraju wyznaje islam.

Nie taka jesień

trendomierz

4

to absolutne must have tej jesieni. Nie tylko pomieści parasol, rękawiczki, sweter, tak niezbędne w okresie spadających temperatur, ale także wszystko to, co nosisz niezależnie od sezonu. Dlaczego? Bo w razie potrzeby możesz zrobić z niej dwie torby – większą w panterkę i trochę mniejszą z gładkiej, czarnej skóry.

2 Deni Cler – 10% | Quiksilver – 10% | royal collection – 10% | vistula – 10% | wittchen – 12% | W.kruk – 10%

Sprawdź ofertę i dostępne zniżki Partnerów Programu: www.classandclub.pl

Nowe ramówki w telewizji

6

2 0 1 1

j e si e ń

j e si e ń

2 0 1 1

7


d p [Dobry początek] felieton

, kamil dąbrowa / TOK FM, tvP 2

Kultura, głupcze!

8

2 0 1 1

jesie ń

kulturę, która przede wszystkim wytwarza potrzeby. Tak oto w społeczeństwie konsumpcyjnym największą moc kreowania potrzeb ma kultura, która na naszych oczach tworzy „potrzebę potrzeb”. Bo jednym z lęków współczesnego człowieka jest życie pozbawione potrzeb, które można zaspokajać, ale nie można zaspokoić. Dziś już nie kontemplujemy dóbr kultury. Napawamy się raczej naszym nienasyceniem. Katedra Notre Dame nie daje wytchnienia, każe nam szukać dalej, malarstwo Pollocka napędza nasze kolejne poszukiwania. Znudzenie współczesną, monotonną muzyką indierockową odsyła nas do matematycznych harmonii Bacha. Żyjemy w epoce zmiany.

Obserwujemy powoli następujące zmiany naszych własnych wyobrażeń dotyczących kultury. Czy nowy projekt kultury, który postuluje Bauman, zmieni świat, czy będzie tylko projektem w procesie, któremu zabraknie ostatecznie paliwa? Wszak płynna nowoczesność wyrzeka się wszelkiej trwałej zmiany. Pisząc te słowa, patrzę na spokojny krajobraz portugalskiej prowincji. W kawiarni słychać muzykę Mozarta, obok mnie bezdomny sączy kawę, ktoś inny wpatruje się w kanał telewizji informacyjnej, na parkingu chłopcy kopią piłkę, a ja w słuchawkach mam radio, w którym rozbrzmiewa rockowy przebój sprzed lat.

Dzisiaj kultura przestała być poczciwym kagankiem oświaty, który trafia pod strzechy, żeby wydobywać ludzkość z mroków zabobonu. Stała się narzędziem rewolucji, której mechanizmy opisuje Bauman.

Foto: Shutterstock

Przed nami ważna debata społeczna. Debata, której wagę tylko nieliczni przeczuwają. Ci, którzy będą potrafili odpowiedzieć na pytanie, czym jest współczesna kultura i jakie funkcje społeczne spełnia, mogą liczyć na rząd dusz na wiele lat. Takie wnioski nasunęły mi się po lekturze najnowszej książki Zygmunta Baumana – „Kultura w płynnej nowoczesności”, która powstała z okazji Europejskiego Kongresu Kultury. Odbywał się on od 8 do 11 września we Wrocławiu. Bez wątpienia to kultura jest dziś podstawowym czynnikiem zmian zachodzących w społeczeństwie. To przemysł kultury najmocniej kreuje dziś potrzeby w społeczeństwie konsumpcyjnym XXI w. Kultura stała się par excellence wyznacznikiem społecznej zmiany. Tak trzeba odczytywać książkę oksfordzkiego myśliciela. Dzisiaj kultura przestała być poczciwym kagankiem oświaty, który trafia pod strzechy, żeby wydobywać ludzkość z mroków zabobonu. Stała się narzędziem rewolucji, której mechanizmy opisuje Bauman. Siedząc na plaży w Portugalii, zastanawiam się nad sensem tej zmiany. Czy Polska i Europa, a może i świat stoją właśnie u progu rewolucji kulturalnej? Od czego miałaby się taka rewolucja zacząć? Bo przecież nie od plądrowania sklepów w Londynie. A może od protestów młodych Hiszpanów? Jaki świat miałby się wyłonić po tej rewolucji? Pytań jest znacznie więcej niż odpowiedzi. Spróbujmy przyjrzeć się mechanizmom tych zmian. W epoce „płynnej nowoczesności”, jak nazywa czasy, w których żyjemy, Zygmunt Bauman, w dobie postindustrialnych społeczeństw kultura staje się napędem cywilizacyjnych zmian. To kultura tworzy dziś potrzeby, a nie niewidzialna ręka rynku; ręka, która okazała się być zresztą brudna i wyjątkowo chciwa. Tworzy je, ale z premedytacją ich nie zaspokaja. Jest sprytną uwodzicielką, która roztacza przed nami wachlarz nieograniczonych możliwości, pozostawiając nas w stanie permanentnego nienasycenia. Stajemy się wszystkożercami w supermarkecie kultury, jak uważa Bauman. Jedną ręką sięgamy po Prousta i Mahlera, by za chwilę w drugiej ręce mieć film z Jamesem Bondem, oglądać mecz piłki nożnej albo słuchać Lady Gagi. I wciąż chcemy więcej, bo nikt nie jest nam w stanie niczego narzucić. Kultura nie ma już przed sobą „ciemnego ludu”, który trzeba oświecić, lecz klientów (supermarketu?), których kusi kolejnymi propozycjami. Raz są tanie promocje, innym razem ekskluzywne oferty. Wszystko dla wszystkich wszystkożerców. Jaka jest w tym rola elit? Gdzie one są? Są i mają się dobrze, uważa Bauman. Z tą różnicą, że na własne życzenie tracą swą opiniotwórczą siłę. Elity kulturalne zbyt mocno zajmują się same sobą, by mieć czas na tworzenie norm, zasad i kanonów. Przecież one same są reprodukowane przez

* Autor tekstu prowadzi w TVP2 program o tym samym tytule


w R [wartka rozmowa] Maria seweryn

NIEMOŻLIWE e w i l z o st m .

je

Debiutowała w filmie „Dyrygent”, gdy miała cztery lata – u boku Krystyny Jandy i Andrzeja Seweryna, swoich rodziców. 14 lat później w „Kolejności uczuć” uwodziła Daniela Olbrychskiego, swojego wujka. Wciąż uważacie, że dzieciom ze sławnych rodzin jest łatwiej? O pierwszych ważnych ideałach, niegrzecznym myśleniu i bezkompromisowych wyborach opowiada Maria Seweryn.

Foto: Krzysztof Opaliński

Anna Serdiukow: Od samego początku brałaś udział w kontrowersyjnych projektach. Niektóre – jak spektakl „Shopping and Fucking" – były wyraźną deklaracją niezależności. Z drugiej strony nigdy nie unikałaś rozmowy o słynnych rodzicach, sporo z nimi grałaś, począwszy od roli w filmie „Dyrygent” w 1979 r., co w sumie dokonało się bez twojej zgody, miałaś wtedy cztery lata… Maria Seweryn: Bez mojej zgody? Bez mojej wiedzy, można powiedzieć…

10

2 0 1 1

j e s i e ń

a.s.: Potem już świadomie godziłaś się na rodzinną współpracę. Tak jakbyś chciała udowodnić, że porównania są nieuniknione, ale ty się ich nie boisz. M.S.: No przecież nawet jeśli zmieniłabym nazwisko z jakichś powodów i zaczęłabym pracować, wyszłoby to na jaw. Polska to małe środowisko i rynek artystyczny, bez sensu byłoby to ukrywać. To znaczyłoby, że się tego wstydzę albo chcę to wykorzystać.

j e s i e ń

2 0 1 1

11


w R [wartka rozmowa] Maria seweryn

a.s.: Presja jest duża? M.S.: Jest spora. Jeśli ktoś ma kłopoty z poczuciem własnej wartości, ulegnie wiecznym porównaniom, może sobie z tym po prostu nie poradzić. a.s.: W 1993 r. wystąpiłaś w filmie „Kolejność uczuć”. Jak od tego czasu zmieniało się twoje podejście do zawodu? M.S.: Na szczęście cały czas mam poczucie rozwoju. Lubię ten zawód i wciąż się go uczę. Cieszę się, że go wybrałam. Oczywiście trochę inaczej teraz o nim myślę. W szkole teatralnej wierzyliśmy, że zmienimy świat. To było idealistyczne, bezkompromisowe, niegrzeczne myślenie. Należałam do tej grupy, która chciała zmieniać światopogląd Polaków na wiele spraw i wierzyła, że jest to możliwe. Z tym że ja wciąż w to wierzę, ale to ma dziś inny wymiar, inną skalę. Wciąż wierzę, że teatr jest wyjątkowym miejscem, gdzie żywy człowiek opowiada coś drugiemu żywemu człowiekowi. Wiem, jak to brzmi, ale uważam, że opowiadane przez nas historie albo komuś pomogą, albo dadzą do myślenia, albo rozluźnią, albo rozbawią. To ma sens. a.s.: A jak dzisiaj myślisz o sobie? Gdybyś miała zdefiniować siebie, to w której roli lepiej się czujesz – aktorki czy szefowej teatru? M.S.: Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, bo wciąż muszę sobie z tym radzić, muszę to definiować na bieżąco. Och-teatr ma niecałe dwa lata, Fundacja Krystyny Jandy – niecałe siedem i dzisiaj przede wszystkim czuję na sobie większą odpowiedzialność. Moje wybory zawodowe i życiowe nie mają już tylko konsekwencji w moim życiu i w życiu moich dzieci, ale w tej chwili wybory artystyczne mojej mamy i moje przekładają się na życie innych osób pracujących z nami. To inna skala odpowiedzialności. a.s.: A łatwo weszłaś w teatralną przestrzeń? Ale nie aktorsko, tylko właśnie żeby szefować. M.S.: Mam szczęście. Nie pchałam się do tego, moja mama i Edward Kłosiński zaproponowali mi współpracę przy Teatrze Polonia. Weszłam tam jako partner, ale oni też świetnie rozumieli moją sytuację – wiedzieli, że decyduję się

12

2 0 1 1

j e s i e ń

na kierunek zawodowy całkowicie z nimi związany. Byłam świadoma tego, że wskakuję na jeden wózek z nimi, na śmierć i życie. I tak było. Przez pięć lat istnienia Polonii teatr mnie pochłonął. Interesowała mnie nie tylko scena. Poznałam teatr od drugiej strony – od strony technicznej, biura, sprzedaży biletów, bo i to robiłam. Pomagałam kasjerom, odbierałam telefony, uczyłam się w ten sposób widzów – jak oni myślą, co ich interesuje, kto wchodzi i jaki spektakl zaproponować. To doświadczenie jest niezwykłe, ono procentuje dzisiaj tutaj, w Och-teatrze. Gdy zdecydowaliśmy się na następną scenę, mama zaproponowała mi opiekę nad nią. Po moim zaangażowaniu w Polonii i tam zdobytym doświadczeniu stało się to naturalnie. Od dnia podpisania dzierżawy kina Ochota właściwie już stamtąd nie wyszłam. Znam tu każdy centymetr. a.s.: A masz poczucie, że przywróciłaś to miejsce do życia, że odżyło na kulturalnej mapie Warszawy? Tu było kino, ale już wtedy był problem z widownią, z pomysłem na przestrzeń. Dziś jest inaczej. M.S.: Tak, ale to miejsce bardzo inspirujące. Już podczas remontu snuliśmy plany o szerokiej działalności Och-teatru, bo daje taką możliwość. Nie da się tego zrobić w miesiąc.

w szkole teatralnej wierzyliśmy, że zmienimy świat. to było idealistyczne, bezkompromisowe, niegrzeczne myślenie. wciąż wierzę, że teatr jest wyjątkowym miejscem. Dużo jednak już osiągnęliśmy. Och jest nie tylko teatrem, ale także sceną muzyczną, koncertową. Artyści chcą tu grać i chętnie tu wracają. Mam też świadomość, że gdyby nie my, ten budynek nie przetrwałby. Dach przeciekał, pękały kaloryfery. Tak, przywróciliśmy to miejsce do życia. a.s.: Czuję, że żyjesz tym miejscem. Masz czas na coś jeszcze? M.S.: Prawda jest taka, że kiedy weszłam tu we wrześniu 2009 r., to przez pół roku remontu naprawdę stąd nie wychodziłam. Moje życie osobiste i towarzyskie legło w gruzach, konsekwencje ciążą na mnie do tej pory. Minęło półtora roku od otwarcia. Ekipa pracująca tutaj już poczuła to miejsce, już się tu wszyscy odnaleźliśmy. Myślę, że to wyjątkowe miejsce, warto było. Och-teatr tworzy grupa, która przeszła z Teatru Polonia, wychowana, wykształcona teatralnie przez moją mamę, przez Fundację Krystyny Jandy. To jest ciągłość. Pracujemy ciężko, ale dzięki temu mam poczucie, że zaczynamy łapać grunt. Wiele jeszcze niespodzianek przed nami, ale wierzę, że przyjdzie moment, w którym będziemy mogli odetchnąć. a.s.: Pytam o czas poza teatrem nie bez powodu. Nie ma cię w kinie. Ostatnio była drugoplanowa rola

w „Boisku bezdomnych” w reżyserii Kasi Adamik, był epizod w „Zwerbowanej miłości” Tadeusza Króla, ale rzadko gościsz na ekranie… M.S.: Po pierwsze, niewiele jest interesujących ról. Ciekawe środowisko teatralne jest niewielkie, podobnie środowisko filmowe. Pogodziłam się z tym, że film do końca nie przyjął mnie w swoje ramiona. A teatr tak.

dla siebie? Nie dajcie się zwieść beztroskiej fotografii, Maria Seweryn przyznaje, że cały czas poświęca prowadzonemu przez siebie Och-teatrowi.

a.s.: Nie brakuje ci kina? M.S.: Bardzo. To wszystko, czego nauczyłam się w teatrze, czego dowiedziałam się o sobie, o roli, o konstruowaniu postaci, tym bardziej byłoby ciekawe, gdyby zostało wykorzystane w filmie. a.s.: A zdarza ci się odrzucać propozycje? M.S.: Tak. a.s.: Z czego to wynika? M.S.: Właściwie z braku czasu. Dla mnie jest też istotne, z kim pracuję. W dobrej, rozumiejącej się grupie nawet coś niedookreślonego można świetnie sformułować. a.s.: Rola też jest chyba ważna? Dla roli w „Hamlecie” zrezygnowałaś z etatu w Teatrze Powszechnym. M.S.: W pewnym sensie tak. Nagle zrozumiałam, że nie mam w sobie zgody na to, by ktoś za mnie decydował, w czym będę brała udział, a w czym nie. Taka jest specyfika teatrów, kiedy jesteś na etacie, dyrektor może się nie zgodzić na gościnne spektakle w innym teatrze. A mnie się to w głowie nie mieściło. Przecież to moje życie, moje wybory. a.s.: Przeczytałam gdzieś, że wolisz żałować tego, co zrobiłaś, niż żyć wątpliwościami, co by było, gdyby… M.S.: Oczywiście. Dzięki temu poznałam różne konwencje teatralne, pracowałam w różnych miejscach. To dzisiaj procentuje przy pracy w Och-teatrze. To mi dało wiarę w to, że rzeczy pozornie niemożliwe są możliwe. a.s.: Pamiętam, jak mówiono, że niemożliwe jest wystawienie spektaklu „Lament na placu Konstytucji” – poza teatrem. Jak to jest grać na ulicy? M.S.: To niezwykłe doświadczenie. Wszystko ci przeszkadza. Jest jasno, nie ma świateł, kulis, wszystko widzisz, pada deszcz, przejeżdżają tramwaje, autobusy, trąbią, widać twarze – widzę, czy ludzie są zainteresowani, czy ziewają. Masz tylko głos, ciało i historię do opowiedzenia. I to jest genialne. Tu nie ma miejsca na fałsz. Poza tym na spektakle na placu Konstytucji wstęp jest wolny. To spotkanie z publicznością bardzo różną, od doświadczonej teatralnie po taką, która w teatrze nigdy nie była. I okazuje się, że różnica jest niewielka, bo albo ich zainteresujesz, albo nie. a.s.: To, kim się otaczasz, jest dla ciebie ważne? M.S.: Tak, chociaż nie jest to regułą. Kiedyś uważałam, że nie mogę pracować z osobą, przy której źle się czuję, lub z kimś, kto mnie na przykład nie lubi, bo może dojść do konfliktu. A potem zrozumiałam, że jest to kompletnie nieistotne. Czasem chciałabym z kimś pracować, tym bardziej że wydaje mi się inny, niezrozumiały. Ale jednego jestem pewna: dobry spektakl może powstać tylko w dobrej atmosferze. , rozmawiała: Anna Serdiukow

Foto: Krzysztof Opaliński

a.s.: Niektórzy mówią, że taka sytuacja nie ma żadnego wpływu na życie, na postrzeganie przez środowisko. Inni wręcz przeciwnie – twierdzą, że posiadanie sławnych rodziców przeszkadza. To jak to jest? M.S.: Z jednej strony jest łatwiej, bo kiedy dzieci znanych osób wychodzą np. ze szkoły teatralnej, nie są anonimowe, nie giną w gronie 200 osób. Nie wiem, czy oczekiwania są wyższe, ale na pewno nastawienie jest inne. Często nie wzbudzamy sympatii, raczej niechęć. Wszystkim się wydaje, że mamy łatwiej. Ale angażowanie kogoś tylko dlatego, że jest czyjąś córką to jakaś bzdura, oczywiście jeśli mamy na myśli poważną pracę – to i tak w końcu trzeba udowodnić, że ma się talent, warsztat, odpowiednie podejście. Jeśli ktoś ma nazwisko, a nie sprawdzi się w tym zawodzie, to nie ma na co liczyć. Myślę, że prawdziwą zaletą posiadania takich rodziców jest możliwość wychowywania się przy świetnych ludziach, możliwość spotkania ludzi czasem wybitnych, obcowania z autorytetami, ciekawymi osobowościami, a to nas kształtuje.

j e s i e ń

2 0 1 1

13


t r [temat rzeka] nudzi mi się

co z tą nudą? Szkodzi czy pomaga? Sprawdź, zanim ziewniesz.

Prawdopodobnie jest jednym z bardziej powszechnych stanów. Męczyła każdego, każdy też marzył czasem o paru sielskich momentach bezrefleksyjnej dezaktywacji. No właśnie – czy na pewno można ją tak definiować? Czym jest nuda? Co robi człowiek, kiedy się nudzi, i czy na pewno nic? Uprzedzamy ofensywę jesiennego znużenia, proponując przełamanie nudy zgłębieniem nudy. Bo nuda to paradoksalnie arcyciekawy temat.

Foto: shutterstock

Ale nuda 14

2 0 1 1

j e s i e ń

j e s i e ń

2 0 1 1

15


t r [temat rzeka] nudzi mi się

MÓZG SIĘ NIE NUDZI?

16

2 0 1 1

j e s i e ń

KULTURA NUDY

Antropolodzy kultury odkryli, że utożsamianie nudy z bezczynnością, brakiem działania, tym popularnym „nie mam co robić” jest właściwe kulturze zachodniej. Inne kultury definiują nudę odmiennie. Najlepszym przykładem takich różnic są Aborygeni. Aborygen nie nudzi się, gdy nic nie robi – nudzi się nawet, gdy robi dużo, o ile jest wtedy sam. Nuda dla Aborygenów to brak kompana, również do nicnierobienia.

Syndrom chronicznego znudzenia Czy można umrzeć z nudów? Nie, ale za to można umrzeć na nudę. Naukowcy dowiedli, że człowiek znudzony umiera wcześniej. W połowie lat 80. przeprowadzono ankietę wśród 7,5 tys. londyńczyków między 35. a 55. rokiem życia. Wszystkim zadano proste pytanie: „Czy w ciągu ostatniego miesiąca czułeś się znudzony wykonywaną przez siebie pracą?”. Odpowiedzi przeanalizowano dwa lata temu. Okazało się, że ci, którzy udzielili twierdzącej odpowiedzi, w kwietniu 2009 r. (wtedy właśnie wrócono do wyników ankiety) już nie żyli. I co więcej, zmarli w stosunkowo młodym wieku. Przyczyną przedwczesnych zgonów nie była oczywiście nuda sama w sobie. Okazało się jednak, że ci znudzeni 2,5 razy częściej zapadali na choroby serca, bo znudzenie pracą inspirowało ich do popadania w zgubne, rujnujące kondycję nałogi (papierosy, alkohol, narkotyki). Zdecydowanie częściej niebezpieczna w skutkach nuda dopadała kobiety i pracowników młodszych stażem oraz stanowiskiem. Badania opublikowane w „International Journal of Epidemiology”, specjalistycznym periodyku, roztaczały ponurą wizję śmiertelnej plagi. Chroniczne znudzenie oficjalnie uznano za jedno

z najczęstszych współczesnych zagrożeń dla zdrowia. Brytyjski psycholog Graham Price w komentarzu do wyników namawiał jednak, by zachować zdrowy rozsądek w szukaniu prostych zależności: „Należy rozdzielić przyczynę i skutek. Czy ci ludzie wpadają w alkoholizm i nałóg narkotykowy dlatego, że są znudzeni, czy dlatego, że mają ku temu naturalne predyspozycje? Tym, którym w życiu brakuje motywacji i inspiracji, pomaga mniejsze koncentrowanie się na sobie, a większe na innych”.

Foto: corbis, shutterstock

Nuda ma przerąbane. Niby jest popularna, ale nikt jej nie lubi – i nawet ci, którzy czasem chcieliby się ponudzić, uciec w beztroskę nieróbstwa, narzekają, gdy tylko ich dopadnie. Nuda doskwiera. Nuda frustruje. Nuda męczy. A może wręcz przeciwnie? Nuda inspiruje. Nuda rozwija – wrażliwość i wyobraźnię. Nuda zmienia świat. Dowód? „Założyliśmy zespół, bo nie mieliśmy nic ciekawszego do roboty”. Powiedzieli: John Lennon, Mick Jagger, Kurt Cobain, Bono, Artur Rojek. I miliony innych. Niezobowiązująco przytoczona wypowiedź to najczęściej pojawiające się zdanie w historii muzyki rozrywkowej, być może nawet lepiej nie wiedzieć, ile wielkich biografii rozpoczęło się tymi słowami i ile się jeszcze rozpocznie. A ilu pisarzy z nudów sięgnęło po pióra? Ilu malarzy chwyciło za pędzle? Ilu hollywoodzkich reżyserów zakwestionowało przytłaczający marazm rodzinnych miast i miasteczek? Przykłady można mnożyć, ale nie chcielibyśmy was zanudzać. Zwłaszcza że nuda to bestia o podstępnej i złożonej naturze. Czasem nawet śmiertelnie niebezpieczna.

Nuda jest niemoralna Nuda nie ma najlepszej reputacji, to fakt. Psycholodzy nie mają wątpliwości, w podręcznikach obowiązuje zestandaryzowana, krzywdząca definicja. Nuda to nieprzyjemny stan, w którym jednostka nie odczuwa zainteresowania światem i nie potrafi się skoncentrować na aktualnie wykonywanej czynności. Negatywne skojarzenia są głęboko zakorzenione w kulturze i historii idei, bynajmniej nie zrodziły się wyłącznie z analiz naukowców. Samo słowo pojawiło się po raz pierwszy w jednej z powieści Charlesa Dickensa – jako synonim nieznośnie męczącej bezczynności. Wątek nudy jako nieodzownego elementu

ludzkiego życia pojawiał się już w pracach niegdysiejszych myślicieli. Blaise Pascal, francuski matematyk i filozof, twierdził, że nuda to kara za zwycięstwo nad przeciwnościami losu – walcząc, marzymy o spokoju, ale gdy go osiągniemy, okazuje się, że nie ma nic bardziej nużącego niż bezpieczny odpoczynek. Arthur Schopenhauer, niemiecki pesymista, w nudzie widział najmarniejszy aspekt ludzkiego życia. Soren Kierkegaard, duński filozof, poeta i prekursor chrześcijańskiej odmiany egzystencjalizmu, w nudzie upatrywał źródła wszelkiego zła. W jego „Either/ Or” czytamy o nowym monstrualnym niebezpieczeństwie, które niszczy słuszny porządek. „Nuda – przy całej swojej spokojnej i uwodzicielskiej naturze – może mieć zdolność wprawiania pewnych procesów w ruch. A jej efekty są absolutnie magiczne – ale magiczne nie pięknem, a odrazą”. Kierkegaarda bulwersował nieprawdopodobnie zgubny, deprawujący wpływ nudy na człowieka. „Nie do pomyślenia jest, by żądać rozwodu, bo ma się nudną żonę, domagać detronizacji króla, bo jest nudny, postulować egzekucję księdza, którego nie da się słuchać, czy dziennikarza, który jest przerażająco nieciekawy”. Nie do pomyślenia? 200 lat później raczej wyraźnie widać,

Co dzieje się z mózgiem, gdy nuda męczy? Neurolodzy donoszą, że mózg nie odpoczywa nawet w czasie tej pozornej bezczynności. Człowiek nudzący się wykorzystuje jedynie o 5 proc. mniej energii mózgu niż aktywny. I jeszcze na tej stracie zyskuje! Nuda sprzyja konstruktywnej refleksji i potrzebnemu introwertyzmowi. Co znaczy mniej więcej tyle, że znużeni mają bogate życie wewnętrzne. Uwaga: znużonych nie należy w tym przypadku mylić z nudziarzami. że XIX-wieczny filozof z Kopenhagi nie został obdarzony wizjonerstwem i nie udało mu się tą pracą wyprzedzić czasów, w których żył. Filozofowie przez całe lata uważali nudę za katalizator moralnego zepsucia i intelektualnego upadku. Nuda, wcześniej przywilej finansowych elit – którym wręcz wypadało być ostentacyjnie znużonym – wraz z rozwojem zachodnich społeczeństw i triumfem klasy średniej stała się zjawiskiem egalitarnym,

j e s i e ń

2 0 1 1

17


t r [temat rzeka] nudzi mi się

KORPONUDA

dotyczącym wszystkich, niezależnie od pochodzenia, wyznania i poglądów politycznych. I wpisano ją na listę chorób cywilizacyjnych. Tam też zresztą zawsze widział ją chociażby Erich Fromm, który nudę uważał za naturalny psychologiczny stan ludzi żyjących w społeczeństwach industrialnych, gdzie muszą wykonywać pracę, która ich alienuje. Uwierz w nudę Proszeni w testach psychologicznych o pogrupowanie emocji według ich pozytywnego bądź negatywnego charakteru, najczęściej plasujemy nudę pośród tych z drugiej kategorii, takich jak zazdrość, gniew czy strach. Statystyka nudzie nie sprzyja. Częściej powtarza się, że ludzie znużeni wolniej przyswajają wiedzę, nie odnoszą sukcesów zawodowych, są mało asertywni. Psychologowie usilnie jednak namawiają, by skończyć ze stereotypowym postrzeganiem nudy i dopisać ją do palety emocji konstruktywnych i potrzebnych. Bo nuda stymuluje. Nuda jest głodem działania. Szczęśliwie dla osób programowo znudzonych nie wszystkie badania dowodzą niekorzystnego wpływu nudy. Przeciwnie, są również takie, które

18

2 0 1 1

j e s i e ń

doceniają w nudzie jej immanentną zdolność motywowania. Ci, co się częściej nudzą, częściej też odczuwają silną potrzebę nawiązywania relacji z innymi ludźmi lub robienia w życiu rzeczy istotnych (klasyczny przypadek chęci „pozostawienia po sobie śladu” dręczącej wybitne jednostki). Uczucie nudy pozytywnie pobudza do działań altruistycznych, prowokuje empatyczne, prospołeczne odruchy, czasem również wymagające poświęcenia, jak oddawanie krwi. „Ludzie, którzy się nudzą, postrzegają swoje życie jako pozbawione znaczenia, dlatego tak skłaniają się ku zachowaniom ważnym. Jeśli więc prospołeczne działania zaspokajają tę potrzebę, możemy przyjąć, że nuda sprzyja robieniu czegoś dla dobra innych. Dotychczasowe obserwacje kazały łączyć nudę z awersją, po bliższym zbadaniu problemu okazuje się jednak, że nuda pociąga za sobą różnorodne konsekwencje, nie zawsze negatywne” – wyjaśnia Wijnand van Tilburg z uniwersytetu w irlandzkim Limerick. Co szczególnie ciekawe, Tilburg wysuwa wniosek, że człowiek znudzony wbrew pozorom nie szuka łatwych, doraźnych rozrywek, by tak zwalczyć znużenie. Celowość i sens działań są tu kluczowe – stąd tak częsta skłonność do wspomnianych wyżej działań pożytecznych, w tym takich, które nie sprawiają nam przyjemności. Tej najwidoczniej należy szukać w samej nudzie i płynących z niej pożytkach. Zatem namawiamy – nie bójcie się czasem ponudzić, na zdrowie. , tekst: angelika kucińska / Novimedia CP

POWIEDZIELI O NUDZIE

„Problemy człowieka biorą się z niewiedzy, jak usiedzieć spokojnie w jednym miejscu” – Blaise Pascal, matematyk „W czasie deszczu dzieci się nudzą, to ogólnie znana rzecz” – Jeremi Przybora, poeta „Przeciwko nudzie bogowie walczą zaciekle” – Fryderyk Nietzsche, filozof „Szybko się nudzę, czy to OK?” – Robbie Williams, piosenkarz „Ktoś mnie nudzi. Myślę, że to ja” – Dylan Thomas, poeta „Wojna pomiędzy istnieniem a nicością to choroba XX wieku. Nuda potrafi zgładzić więcej żyć niż wojna” – Norman Mailer, pisarz „Nuda: pragnienie pragnienia” – Lew Tołstoj, pisarz

Foto: getty images

Na nudę w pracy najczęściej narzekają więźniowie gigantycznych korporacji, spędzający długie godziny w sterylnych przestrzeniach nowoczesnych biurowców – bez dostępu do prywatnych skrzynek mailowych czy portali społecznościowych. Wśród pracodawców trafiają się jednak czasem przypadki wyjątkowo progresywne. Firma Google pozwala swoim pracownikom 20 proc. czasu pracy najzwyczajniej przetracić, na przykład na Facebooku. I nie narzeka na ich produktywność. Przeciwnie, Google chwali sobie innowacyjne metody zarządzania pracownikami, twierdząc, że ci, którzy mogą się w pracy legalnie wynudzić, są dużo bardziej kreatywni.


M T [modne tematy] 150 mediolan lat smokingu

O MAMMA MILANO!

20

2 0 1 1

j e si e ń

wielkością Bazylice św. Piotra, ale to na szczycie mediolańskiej świątyni stoi wielka Madonna ze złota. Zakrystia mody Upstrzona setkami wieżyczek budowla góruje nad okolicą, która stanowi prawdziwe targowisko próżności. Kilka kroków na lewo znajduje się słynna zabytkowa galeria handlowa, nosząca imię króla Wiktora Emanuela II. Mimo nazwy w środku patriotyzm musi stawić czoła globalizacji, ponieważ naprzeciw siebie w najbardziej eksponowanym miejscu stają do boju o klienta dwie marki o różnych rodowodach i przeciwstawnej filozofii – miejscowa duma Prada i światowy lider dóbr luksusowych Louis Vuitton. Parę kroków dalej można usiąść w jedynym na świecie sklepie Gucci, który mieści również kawiarnię. Ponieważ jednak nie każdego dnia mamy ochotę na piankę cappuccino obsypaną

j e si e ń

2 0 1 1

21

Foto: corbis, getty images, shutterstock

Moda jest trochę jak tenis. Też ma cztery stolice, z których każda posiada własny, niepodrabialny styl. Paryż jest najtrudniejszy. Londyn – ekscentryczny. Nowy Jork – pragmatyczny. A Mediolan – jedyne miasto Wielkiego Szlema Mody bez turnieju tenisowego – rozbuchany i dramatyczny.

Mediolan to miasto, w którym trudno zakochać się od pierwszego wejrzenia. Na tle Wenecji, Rzymu, Florencji czy Bolonii wydawać się może nawet nieco bezbarwne. Nie ma w nim tej romantycznej atmosfery, która nawet pomniejsze włoskie miasta czyni urokliwymi, leniwymi miejscami. W odróżnieniu od nich Mediolan nie jest leniwy. Stolica Lombardii nie bez powodu jest gospodarczą lokomotywą kraju: tu się pracuje, zarabia i wydaje. To ostatnie to słowo-klucz. Jeśli bowiem coś od wieków łączy Mediolan z resztą Italii – to uwielbienie dla życia na pokaz. Najbogatsze miasto Włoch do perfekcji opanowało sztukę obnoszenia się. Dlatego pod warstwą chłodu można tu odnaleźć prawdziwie ekscytującą metropolię, która zbytek przekształciła w ideologię, a powierzchowność – w religię. Tutejsza katedra ustępuje


M T [modne tematy] mediolan Sprawdź ofertę i dostępne zniżki Partnerów Programu:

www.classandclub.pl

rabat 10%

concept store’u pod numerem 10, założonego przez siostrę wspomnianej już Franki Sozzani. Sklep z designem z najwyższej półki płynnie łączy się tu z wyjątkowo snobistyczną happy hour. Kilka numerów dalej działa zagłębie klubowe z najgłośniejszym Hollywood na czele. Nie spodziewajmy się tu dobrej muzyki – tutejsza widownia woli ryk ferrari. Kluby z Corso Como to jednak nic przy Armani Privé, pełniącym funkcję klubowego VIP-roomu w podziemiach Nobu, już i tak ekskluzywnej restauracji znajdującej się w głównej siedzibie Armaniego przy via Manzoni. Dostać się tam mogą tylko klienci restauracji oraz posiadacze kart, których wydano tylko 200. Jeśli w mieście bawi się Beyoncé albo inna twarz koncernu, to tutaj.

czekoladą układającą się w logo znane z torebki, możemy zasiąść w nieco absurdalnym w tych okolicznościach McDonaldzie. Mniej demokracji – lecz wciąż trochę – znajdziemy w położonym 200 m dalej domu towarowym La Rinascente, w którym najbardziej prestiżowe marki (kolejny Vuitton, kolejny Gucci!) sąsiadują z tymi uważanymi tutaj za całkowicie przeciętne. Jeśli chcemy na dobre uciec od tych ostatnich i zatopić się w czystym luksusie, od razu kierujmy się w stronę via Monte Napoleone. Oś zła Nie ma drugiej takiej ulicy na świecie. Montenapo, jak czule nazywają ją miejscowi, stanowi główny trakt tzw. kwartału mody, który obejmuje kilka ciasnych uliczek dookoła. Okno w okno sąsiadują tu wystawami najpotężniejsze marki, sam chodnik jest już swego rodzaju wystawą. Pokazać się tu przynajmniej kilka razy w roku należy do dobrego tonu nie tylko wśród mieszkańców miasta, ale także wśród międzynarodowych sław. Piłkarze AC Milan parkujący swoimi lamborghini nikogo tu nie dziwią i dopiero krótkotrwały transfer Beckhamów kilka sezonów temu zdołał wywołać nieco większe poruszenie. Victoria nigdy nie ukrywała, że ubrania Dolce & Gabbany woli kupować u nich osobiście, a nie jest jedyną gwiazdą, która upodobała sobie wizyty w tutejszych butikach. Duet D&G, Giorgio Armani, Donatella Versace – oni

22

2 0 1 1

j e si e ń

wiedzieli, jak oprzeć biznes na osobistych relacjach z celebrytami i przyciągnąć fanów krawiectwa z najwyższej półki. Znacznie więcej tego ostatniego znajdziemy jednak dookoła, w około setce sklepów oferujących towary mniej krzykliwe niż wspomniana trójka. Listę marek obecnych w okolicy czyta się jak książkę adresową w telefonie naczelnej „Vogue’a”. I to włoskiego „Vogue’a”, który pod kierownictwem Franki Sozzani zasłużył sobie na miano najbardziej prowokującego wydania na świecie. Kwartał mody daje jasną odpowiedź, dlaczego Sozzani może poszaleć. Włoska moda, od zawsze miotająca się między chłodnym intelektualizmem Miuccii Prady a pornoszykiem Gucciego i Versace, znajduje tu swoją najpełniejszą reprezentację. Poszukiwanie wspólnego mianownika jest zadaniem skazanym na porażkę, nie pozostaje więc nic poza radością z zatopienia się w niezliczonych opcjach. Arystokratyczna Bottega Veneta i radosne Moschino, architektoniczny Ferré i wzorzyste Missoni, bezwstydny Cavalli i praktyczne Aspesi, rzymskie Fendi i florencki Ferragamo: wszystkie te nazwy składają się na potęgę mody made in Italy, która jak na razie nieźle radzi sobie z konkurencją z zewnątrz. Ta zaś rozpycha się w okolicy jak umie, wysyłając przedstawicieli wagi ciężkiej, takich jak Chanel, Dior, Hermes i McQueen. Małe porcje, wiele razy Trudno się nie zmęczyć w mieście, w którym albo się biega po sklepach, albo stoi w kolejce do „Ostatniej wieczerzy”.

Cokolwiek byśmy robili, na pewno zgłodniejemy. Oczywiście, możemy zjeść kolację jak zwykli ludzie (oraz postaci z fresku). Żeby jednak wgryźć się w mediolański styl życia, wyjdźmy na aperitivo. Nazwa, która wszędzie indziej oznacza przedobiedniego drinka, tutaj jest synonimem rytuału. Aperitivo, nazywane także happy hour, to wieczorny posiłek, który wiele knajp serwuje w określonych godzinach w formie otwartego bufetu. Zasada jest prosta: zamawiamy drinka, możemy się częstować. Ponieważ zaś wszystkie koktajle mają zazwyczaj jedną cenę – zamawiamy te najbardziej wymyślne. Daiquiri frozen z sezonowymi owocami dla delikatnych, wytrawne negroni dla wyrafinowanych, Long Island dla mocnych. Najważniejszym aspektem aperitivo nie są jednak ani posiłek, ani drinki, lecz to samo, co dyktowało rytm ulicy: chęć patrzenia i bycia widzianym. To najlepsza okazja, by spotkać przyjaciół, pochwalić się nowymi nabytkami i poplotkować o tłoczących się wokół pięknościach. To ostatnie będzie tym bardziej prawdopodobne, jeśli wybierzemy któreś z miejsc sygnowanych przez luksusowe marki: wytworny bar w hotelu Bulgari lub kapiące od złota Dolce & Gabbana Gold (którzy konkurują w tej kategorii sami ze sobą, gdyż prowadzą jeszcze Martini Bar at Dolce & Gabbana). Niezmiennie modne pozostają okolice parku Sempione z lokalami Deseo czy Bhangrabar. Jeśli zaś traktujemy aperitivo jako wstęp do nocnych hulanek, powinniśmy udać się w okolice Corso Como, najlepiej do słynnego

Foto: shutterstock, materiały promocyjne

Włoska moda, od zawsze miotająca się między chłodnym intelektualizmem Miuccii Prady a pornoszykiem Gucciego i Versace, znajduje tu swoją najpełniejszą reprezentację.

Quando, quando, quando... Mediolański tydzień mody zwyczajowo jest trzecim w kalendarzu i przypada po prezentacjach w Nowym Jorku i Londynie oraz bezpośrednio przed Paryżem. Taki układ od zawsze wyzwalał animozje i za każdym razem staje się okazją do licytacji, w której stawką jest palma pierwszeństwa i miliardy euro ze światowych rynków. Na początku ubiegłej dekady hierarchia była prosta: lansowany przez Toma Forda agresywny erotyzm nie tylko uratował dom Gucci, ale wręcz uczynił Mediolan punktem odniesienia dla całego świata. Londyn się znudził, Ameryka była zajęta sobą, a Paryż błagał, by Gucci z Fordem na czele przejął francuskie dobro narodowe – Yves’a Saint Laurenta. Dziś sytuacja jest dużo bardziej niestabilna: Ford odszedł, by nakręcić w Stanach „Samotnego mężczyznę” i tam rozwijać swoją własną markę. W świecie mody doszło do przetasowań, które spotęgował kryzys gospodarczy. Mediolan ze swoim uwielbieniem dla przepychu musiał stawić czoła depresji, którą pogłębił brak dopływu młodych talentów i trudności z płynnością finansową. Wielkim echem odbiła się zeszłoroczna decyzja Anny Wintour, naczelnej amerykańskiego „Vogue’a”, by ograniczyć wizytę na tutejszym tygodniu mody do trzech dni. Wydaje się jednak, że po kilku chudych latach filozofia bogactwa powróci w wielkim stylu. Zwiastunem zmian jest kreatywne odrodzenie najbardziej zakurzonej z wielkich marek. Versace, które do kierowania młodszą linią Versus zatrudniło londyńskie objawienie, Christophera Kane’a, późną jesienią trafi pod strzechy dzięki linii zaprojektowanej przez Donatellę dla H&M. Wygląda na to, że w tym roku trudno będzie odpuścić Milano.

Mediolan w Polsce Szyk i bogactwo jednej ze światowych stolic mody inspiruje również polskich projektantów. Włoskiej elegancji szukaj przede wszystkim w kolekcji Deni Cler Milano.

, tekst: Jan Mirosław

j e si e ń

2 0 1 1

23


m t [modne tematy] Świat Caroliny Herrery

herrery

u

Foto: materiały promocyjne, shutterstock, arthgur elgort

Elegancja ubiera się

Basia Starecka: Co dla Caroliny Herrery oznacza mieć klasę? Carolina Herrera: To jest kombinacja manier, dla których należy odnaleźć współczesny język. I nie chodzi zupełnie o to, jak wyglądasz ani czy jesteś piękny i bogaty. To raczej kwestia postawy, prezencji, wartości, jakie wyznajesz.

B.S.: A może to kwestia pewnego patentu na sukces, który posiadła właśnie Carolina Herrera? C.H.: O moim sukcesie zadecydowało na pewno wspaniałe zaplecze rodzinne i pasja do pracy. Dziś jestem wdzięczna, że pracuję z niezwykle profesjonalnym teamem, który tworzy wysoką jakość mojej marki.

B.S.: Kiedy porównuje pani styl Europejek i Amerykanek, jakie różnice widać najwyraźniej? C.H.: Na pewno Amerykanki mają większą zdolność do zachłystywania się modowymi efemerydami. Muszą mieć natychmiast to, co jest na topie, nawet kiedy jest to mini, a one mają niezbyt zgrabne nogi. Europejki są bardziej krytyczne, potrafią kreować swój indywidualny styl. Tak naprawdę różnice widać nawet na poziomie poszczególnych krajów, co stanowi o niezwykłym bogactwie kulturowym i estetycznym świata, który w każdym zakątku wyróżnia się inną skłonnością do fasonów, kolorów, zestawień. I to jest właśnie to, co inspiruje i motywuje cały ten biznes. Nie oszukujmy się, gdyby było inaczej, moda byłaby potwornie nudna...

B.S.: OK, ale co dokładnie mają w sobie pani kolekcje, że tyle różnych kobiet je wybiera? C.H.: Myślę, że jest to kwestia wierności pewnym zasadom i wartościom, którymi dla mnie są pasja tworzenia, dbałość o detale i wykończenia, bardzo wysoka jakość materiałów. To zawsze się obroni, bez względu na upływający czas.

B.S.: Ma pani jakąś szczególnie ulubioną ulicę na świecie? C.H.: Każde miasto ma swój wybieg. Mam cichą nadzieję, że w Warszawie będzie to ulica Mysia, gdzie otworzyłam swój butik! (śmiech) B.S.: Była pani już kiedyś z wizytą w naszym kraju? C.H.: Niestety, nie miałam okazji, ale myślę, że teraz to się zmieni. Wpisałam podróż do Polski w mój kalendarz na 2012 r. Myślę, że to będzie dobry moment, by ocenić, jak Polki przyjęły mój butik z lifestyle’ową linią CH. Mam nadzieję, że słynące z piękna warszawianki docenią kolekcję CH. B.S.: Odczuła pani na własnej skórze ostatni kryzys finansowy? C.H.: Tak, ale w pozytywnym sensie. Wymusił na projektantach jeszcze większą kreatywność do tworzenia nie tyle zwykłych, choć pięknych przedmiotów, ile obiektów pożądania.

Jej sukienki to wyznacznik stylu i klasy. Kupione kilka lat temu z powodzeniem mogą być noszone teraz i w dalekiej przyszłości przez córki i wnuczki. Bo moda Caroliny Herrery jest ponadczasowa.

Z córką pracuje mi się fantastycznie. Efekt naszej współpracy to zapach 212, który okazał się wielkim sukcesem.

B.S.: À propos pokoleń, łatwo pracuje się pani z córką? C.H.: Fantastycznie! Ponad 10 lat temu zapytałam ją, czy nie zechciałaby dołączyć do teamu odpowiedzialnego za tworzenie zapachów CH, zgodziła się bez wahania i świetnie odnalazła w nowym dla niej zadaniu. Miała wtedy 22 lata, a my potrzebowaliśmy kogoś młodego, niespaczonego tradycyjnym myśleniem o perfumach. Spodobała nam się wspólna praca, a jej efekt – zapach 212 – okazał się wielkim sukcesem. Carolina postanowiła zostać z nami. Tworzy mniej więcej jeden zapach rocznie oraz kolekcję dla dzieci. Jestem bardzo dumna z jej pracy i z nas, że się tak wspaniale dogadujemy. Wiem, że zawsze powie mi prawdę. B.S.: Co sprawiło, że zainteresowała się pani modą? C.H.: Wrażliwość na piękno i poczucie estetyki wyniosłam z rodzinnego domu. Z początku myślałam o projektowaniu samych tkanin, ale moja przyjaciółka i mentorka, którą była Diana Vreeland, ówczesna naczelna „Voque’a” przekonała mnie, że mam wystarczające pokłady talentu i możliwości, by pokusić się o zaprojektowanie własnych ubrań. Takim sposobem moja pierwsza kolekcja została zaprezentowana w Metropolitan Club w Nowym Jorku. To było w 1981 r.!

Carolina Herrera • Ma cztery córki. • Przez 12 lat ubierała samą Jacqueline Kennedy. • Aktywnie działa na rzecz przeciwdziałania niedożywieniu na świecie. • Swoją pierwszą kolekcję stworzyła w wieku 42 lat.

, rozmawiała: basia starecka / Novimedia CP

Foto: Juan Gatti, materiały promocyjne

W kolekcji na jesień/zimę 2011/2012 pojawiły się futrzane rękawy i kołnierze, długie spódnice, cieniowane bluzki z cekinów i rękawice z szerokim wykończeniem przypominające te, które nosili muszkieterowie. Oczywiście, pojawiły się też tradycyjne dodatki – torebki, buty i akcesoria.

24

2 0 1 1

j e s i e ń

j e s i e ń

2 0 1 1

25


s z [szlachetne zdrowie] jak cywilizacja oszukała naturę Sprawdź ofertę i dostępne zniżki Partnerów Programu:

Włącz

www.classandclub.pl

rabat 10%

zega r biologicz ny

Foto: shutterstock

Człowie na siebi k i środowisko tramwae wzajemnie. M , które go ota billboa je, neony, tłu iasto pulsuje cza, oddziałuj się baw rdy, kina, rest my ludzi na ul przez całą do ą Czy cywimy, ale jesteśauracje, nocn icach, klakson bę: ek my ilizacja y, oszuka coraz części luby. Świetnie ej zmęc ła natu zeni. rę?

26

2 0 1 1

j e s i e ń

Naukowcy alarmują: społeczeństwo permanentnej gotowości, działające 24 godziny na dobę, zburzyło biologiczny porządek. Funkcjonujemy wbrew fizjologicznym zasadom, priorytetom i potrzebom. Czy powrót do naturalnego stanu rzeczy jest w ogóle możliwy? Mądre analizy podpowiadają, by beztrosko poddać się hasłu: budzikom śmierć! Nasze życie organizują zegarki, kalendarze i wielkomiejskie, zawrotne tempo. A sekret zdrowia tkwi podobno w absolutnej swobodzie. Jedz, kiedy jesteś głodny, śpij, aż się wyśpisz, podróżuj, kiedy masz na to ochotę. Można? Sprawdźmy.

j e s i e ń

2 0 1 1

27


s z [szlachetne zdrowie] jak cywilizacja oszukała naturę – Dbam o siebie. Staram się kupować jedzenie dobrych producentów, kupuję drogie kosmetyki. W weekendy nie pracuję, czas poświęcam na odpoczynek, jednak w poniedziałek rano nadal mam podkrążone oczy i odczuwam brak motywacji do pracy – mówi Jolanta, pracująca w korporacji. Jola rzeczywiście kupuje dobre jedzenie, ale spożywa go za dużo i je zbyt tłusto. Warzywa są przegotowane, smażone – tracą swoje wartości odżywcze. To powoduje, że czuje się ociężale, organizm poświęca dużo energii na trawienie. Dwie, trzy kawy dziennie, lampka wina do obiadu, cola powodują gromadzenie się wody w organizmie (stąd podkrążone oczy, opuchlizna ciała). Drogie kosmetyki nie zastąpią snu i dobrej diety. Weekendy dla siebie? Jola nadrabia zaległości w sprzątaniu, ogląda zaległe filmy na DVD, spotyka się z koleżanką przy kawie. Siedzą w centrum miasta, w ogródku, relaksują się i... wdychają spaliny. Banalne? Tak wygląda życie przeciętnego trzydziestolatka. Brak sportu. Jedyny relaks to sen, telewizja, spotkania towarzyskie. Ewentualnie rower czy basen raz na dwa tygodnie lub rzadziej. Co mogłaby zmienić? Dostosować się do pierwotnych potrzeb żywieniowych organizmu. Spożywać produkty nieprzetworzone, zawierające naturalne witaminy, sole mineralne, błonnik. Świeże warzywa i owoce są najlepszym i niezastąpionym przez żadne preparaty źródłem witamin, soli mineralnych, błonnika jak również mniej znanych związków, takich jak bioflawonoidy, substancje witaminopodobne i niewchodzące w skład witamin i minerałów antyoksydanty. Dobierając dietę dla naszego mózgu, nie możemy zapomnieć o dwóch podstawowych zasadach. Po pierwsze: należy zawsze rano zjeść śniadanie, gdyż ono stabilizuje poziom cukru we krwi. Po drugie: wypada regularnie spożywać 5-6 posiłków dziennie. Dodatkowo, jeżeli pozbędziemy się z naszej diety cukrów prostych, nasyconych tłuszczów zwierzęcych, żywności fermentowanej

i marynowanej oraz nadmiaru kawy, alkoholu i nikotyny, z pewnością poprawimy sprawność tego organu. Tempo życia w metropolii jest zawrotne. Presja w pracy, w domu – to powoduje chroniczny, często nieuświadomiony stres. Do tego hałas, zanieczyszczenia, regularne nocne wypady na miasto, alkohol, papierosy, brak snu. I adrenalina. Huśtawka emocjonalna – raz jesteśmy królami życia i mamy moc, by kilka dni później czuć bezsilność, bezradność. Są jednak tacy, którzy pokusom i wymogom współczesnego życia skutecznie się oparli. Najlepszym zdrowiem i długowiecznością mogą pochwalić się mieszkańcy japońskiej wyspy Okinawa i doliny Hunza w Pakistanie. Gdy porównano dietę i tryb życia obu plemion, okazało się, że receptą na zdrowie jest spożywanie małej ilości

pytamy eksperta

co na zmęczenie? Coraz mniej śpimy, coraz częściej wspomagamy organizm kofeiną. Biologii jednak nie da się oszukać.

- dr Annę Senderską, specjalistę medycyny rodzinnej z Centrum Medycznego ENEL-MED w Warszawie

alkohol na stres? Lekarze odradzają tę metodę poprawiania nastroju.

28

2 0 1 1

j e s i e ń

Japończycy jedzą warzywa i właśnie w tym upatrują sekretu swojego imponującego zdrowia i długowieczności.

Foto: shutterstock

mięsa i nabiału, a sporej ilości ziaren, warzyw i owoców, w Japonii dodatkowo wodorostów. Regularna aktywność fizyczna, taniec, mało stresujący tryb życia, bogate życie rodzinne – oto przepis na długie i szczęśliwe życie. Polakom wciąż jednak daleko do tego ideału. Połowa Polaków po 30. roku życia ma problemy ze snem, a tylko co dziesiąty badany uważa, że wysypianie się wpływa na zdrowie. Wyniki badania firmy Lama Gold, zaprezentowane 23 kwietnia na konferencji w Warszawie, potwierdzają niską świadomość naszych rodaków na temat leczniczej roli snu. Raport „Jak śpią Polacy” (2008 r.) podkreśla, że bezsenność może być traktowana jako choroba cywilizacyjna, a 25 proc. ludzi nie dosypia. Badanie na reprezentatywnej próbie Polaków po 30. roku życia na zlecenie Lama Gold przeprowadził Instytut Badawczy SMG/KRC. Najczęstszą przyczyną zaburzeń snu jest stres, ale także brak umiejętności zarządzania czasem. Dorosły człowiek potrzebuje średnio około ośmiu godzin odpoczynku. Średnio, bo faktyczne zapotrzebowanie jest sprawą indywidualną. Dawniej regulowały to pory dnia, a organizm reagował na to, że robi się ciemno na dworze

(obniżały się temperatura ciała i ciśnienie, zwiększało się odczuwanie zmęczenia). Teraz to technologia podpowiada nam, kiedy należy zasnąć. Ale czy na pewno? Biologii nie da się oszukać, stąd częste wspomaganie kawą. Sytuacja pogarsza się, jeśli ktoś pracuje w nocy lub często podróżuje samolotem i zmienia strefy czasowe. Organizm nie zawsze umie się przystosować. Następstwami przesunięcia godzin snu są bezsenność, depresja i lęk. Jego chroniczny brak może prowadzić do poważniejszych problemów zdrowotnych, takich jak otyłość, choroby serca i cukrzyca. Dodatkowo zły sen często prowadzi do niskiej wydajności pracy, zwiększa ryzyko wypadków i powoduje drażliwość. Ważne jest, by zadbać o jego jakość. Każdego dnia wywietrz swoją sypialnię lub śpij przy uchylonym oknie. Zainwestuj w ciemne zasłony, które nie przepuszczają światła z ulicy. Weź relaksującą kąpiel. Zrezygnuj z wieczornej telewizji, posłuchaj spokojnej muzyki. Nie jedz obfitych posiłków. Nie bierz tabletek nasennych bez konsultacji z lekarzem, nie pij alkoholu. Wycisz się. Nie próbuj oszukiwać natury, zegar biologiczny się nie spieszy. , tekst: Katarzyna Wyrozębska

Zapotrzebowanie na sen jest indywidualne. Jednym wystarczy wypoczynek 4-godzinny, dla innych konieczne jest 9 godz. snu. Z wiekiem zapotrzebowanie zmniejsza się do 4-5 godz. Pojawiają się też problemy z zaśnięciem i porannym wybudzaniem – jeśli nie wiążą się z zaburzeniami stanu emocjonalnego, są fizjologią. Ważna jest jakość snu, przekłada się ona na nasze samopoczucie. W dzisiejszych czasach – w związku z pędem życia, mnóstwem bodźców (pozytywnych i negatywnych) w ciągu dnia, dodatkowymi atrakcjami oraz obowiązkami – sen traktujemy jako stratę czasu, zamieniając go na dokończenie pracy; do późnych godzin nocnych pracując, czytając zaległe lektury lub spędzając czas w miłym towarzystwie. Liczne podróże związane ze zmianą stref czasowych zaburzają rytm biologiczny. Nie doceniamy wartości regeneracyjnych snu, zapewniających równowagę organizmu. Wszystko jest w porządku, dopóki nie zaczynają się problemy: zaburzenia koncentracji, wzmożone napięcie, zaburzenia nastroju, niepokój, dolegliwości somatyczne czy hormonalne. Dlatego pamiętajmy, że nie jesteśmy cyborgami – organizm człowieka może wiele znieść, ale nadchodzi moment, kiedy odmawia posłuszeństwa, a leczenie jest długie i żmudne.

j e s i e ń

2 0 1 1

29


s z [szlachetne zdrowie] Jesień w rozjazdach Sprawdź ofertę i dostępne zniżki Partnerów Programu:

1 4 2 5nieba

W poszukiwaniu

błękitnego

Szare chmury przykryły niebo. Deszcz siąpi, a mokre liście przyklejają się do butów. W głowie radosne myśli biją się ze smutkami. Wypędzi je słoneczny wyjazd, tam, gdzie niebo jest zawsze niebieskie.

1. Hotel 29 Palms Inn, pustynia Mojave, Kalifornia Jeśli chcesz stracić kontakt z zewnętrznym światem, oderwać się na chwilkę od szarej codzienności, tutaj jest to możliwe. 29 Palms Inn zbudowany został w 1920 r. na środku pustyni wokół oazy. Przepiękny w swoim wiejskim stylu, sprawia wrażenie, że zaraz się rozpadnie. Plotka mówi, że można tutaj zobaczyć najbardziej rozgwieżdżone niebo na świecie, a do Las Vegas są tylko 3 godz. drogi. I jak tu nie odlecieć? Więcej na: www.29palmsinn.com 30

2 0 1 1

j e si e ń

rabat 10%

ZGŁOŚ SIĘ DO NAS! Uszyjemy warsztat na miarę potrzeb Twojej firmy i Twoich klientów!

2. Rancho Pescadero, Todos Santos, Meksyk Lubisz sobie poleżeć? Poleniuchować w różnorodnym otoczeniu? Wyciągnąć całe ciało jak na zajęciach jogi? W małym meksykańskim miasteczku jest miejsce, którego symbolem są łóżka. I to łóżka nie byle jakie i nie byle gdzie postawione. Na tafli basenu, na bezludnej złotej plaży, na hotelowym dachu, w ogromnej wannie w spa – możesz przyjąć swoją ulubioną wakacyjną pozycję horyzontalną. Więcej na: www.ranchopescadero.com 3. Agua Barú, Isla Barú, Kolumbia Wyobraź sobie, że siedzisz na werandzie, popijasz chłodne piwko, a nad głową masz ogromny dach utkany ze strzechy. Przepuszcza tylko kilka promieni słonecznych i daje kojący cień. Czas płynie niezwykle powoli, powietrze jest ciężkie, nikomu się nie śpieszy, a twoim zadaniem na dziś jest zrobić jak najmniej. Takie warunki zapewnia hotel Agua Barú położony na archipelagu karaibskim w Kolumbii. Widzisz się na tej werandzie? Więcej na: www.hotelagua.com.co 4. Wickaninnish Inn, wyspa Vancouver, Kanada Myślisz sobie – Kanada zimą na wakacje? A cóż to za pomysł? Momencik. Nie wiem, czy wiesz, ale największe sztormy na wyspie Vancouver zaczynają się w listopadzie. To najfajniejszy czas, by zabukować sobie pokój z widokiem na dziki ocean w hotelu Wickaninnish. A jak wystawisz nos za szybę, jest szansa, że rozbijające się o brzeg fale skropią go wodą z oceanu. Więcej na: www.wickinn.com 5.

Hotel SPA Dr Irena Eris Wzgórza Dylewskie W nieodkrytym dotąd zakątku Mazur Zachodnich, pośród Wzgórz Dylewskich, z dala od cywilizacyjnego zgiełku wyrósł luksusowy hotel. Nie tylko zadbasz o swoje ciało i ducha w tutejszym spa, skosztujesz wyjątkowych smaków w romantycznej restauracji, zabawisz się w roztańczonym klubie, ale także pojeździsz na koniach i pobiegasz na nartach. Kiedy zabraknie ci czasu na długi wyjazd zagraniczny, podreperuj swój jesienny nastrój właśnie tutaj. Więcej na: www.drirenaerisspa.com

, tekst: Ewa Chmielarz / Novimedia CP

Foto: materiały promocyjne

3

www.classandclub.pl

rabat 15% na zabiegi spa i kosmetyki dla uczestniczek warsztatów.


s r [szybkie ruchy] trenerzy gwiazd Sprawdź ofertę i dostępne zniżki Partnerów Programu: madonna ochoczo poddała się modzie na prywatnego sadystę. Trenuje intensywnie i zawzięcie.

tracy anderson narzuca reżim. Biceps Madonny to jej zasługa. Obok: gwiazda z trenerką.

Z trenerami wśród gwiazd 32

2 0 1 1

j e si e ń

Kto poświęci ci kilka godzin swojego dnia, zamknie dla ciebie całą siłownię? Przez całe spotkanie będzie skupiony tylko i wyłącznie na tobie, gdy pot będzie spływał ci strużkami, a z gardła będą wyrywały się tylko jęki bólu i zmęczenia? Kto zarobi na twoim wysiłku sumy, które zapewnią mu złotą emeryturę? Prywatni trenerzy, bo o nich mowa, to towar ekskluzywny i, jak wszystkie dobra luksusowe, wysoce pożądany. Moda na osobistego sadystę rozprzestrzeniła się bardzo szybko. Po aktorach przyszedł czas na muzyków, polityków i różne osoby publiczne. A w końcu także i na zwykłych śmiertelników, przynajmniej tych z wystarczającą sumą pieniędzy na koncie. Szarlatan fitnessu Najbardziej znana i jednocześnie najbardziej kontrowersyjna jest Tracy Anderson – drobna blondynka, która jest

rabat 10%

rabat 10% Gwyneth Poleca. To Paltrow jako pierwsza rekomendowała usługi Anderson.

święcie przekonana, że każdy może mieć ciało malutkiej tancereczki. To ona jest odpowiedzialna za świetną formę Gwyneth Paltrow i wygląd młodego terminatora u 50-letniej Madonny.

Foto: rex features/east news, splash news/east news

Są na tyle potężni, że największe gwiazdy show-biznesu słuchają ich bezkrytycznie, a niektórzy aktorzy po wielotygodniowym planie zdjęciowym często zamiast do stęsknionej rodziny wracają od razu w ich umięśnione ramiona. Jedni rozkręcają swoje interesy, inni są wierni kilku klientom, którzy zapewniają im wystarczająco dostatnie życie. O jeszcze innych prasa pisze tak samo często jak o celebrytach, którymi się zajmują. Ta tajna sekta sterująca gwiazdami żądnymi poprawy kondycji to ich osobiści trenerzy.

www.classandclub.pl

Anderson – tancerka, która nigdy nie spełniła marzeń o karierze baletnicy – po ciąży stwierdziła, że czas coś zrobić z nadwagą i miłością do wysiłku fizycznego, którą pielęgnowała całe życie. Założyła centrum fitness. Pomogła wielu kobietom – jej klientki w ciągu pół roku zrzucały nawet kilkadziesiąt kilogramów. O Tracy zrobiło się głośno, w 2004 r. zaczęto ją zapraszać do Hollywood, a w 2006 r. sama Paltrow zaproponowała jej posadę osobistej trenerki (planowane zdjęcia do pierwszej odsłony „Iron Mana” były dobrym pretekstem). Po pewnym czasie Paltrow podzieliła się Anderson ze swoją przyjaciółką – Madonną. Tak Tracy stała się najgorętszym nazwiskiem w branży. Po trzech latach intensywnego związku

Oprócz zadawania bólu najsłynniejszym osobom świata trenerzy wiodą komfortowe życie. To, ile zarabiają, jest tajemnicą. Kilka lat temu plotka głosiła, że średnia stawka wynosi 500 dolarów za godzinę. j e si e ń

2 0 1 1

33


sonia bohosiewicz prezentuje intensywnie wypoconą figurę.

s r [szybkie ruchy] trenerzy gwiazd Oprócz zadawania bólu najsłynniejszym osobom świata trenerzy wiodą komfortowe życie. To, ile zarabiają, jest tajemnicą. Kilka lat temu plotka głosiła, że średnia stawka wynosi 500 dolarów za godzinę. Od tego czasu jednak na pewno wiele się zmieniło.

joe manganiello swoją imponującą muskulaturę (niestety schowaną pod koszulą) zawdzięcza Gunnarowi Petersonowi.

Polacy nie gęsi Moda na osobistych trenerów dotarła także do Polski. Boom zaczął się, kiedy w telewizji gwiazdy zaczęły tańczyć, jeździć na łyżwach i ogólnie popisywać się sprawnością fizyczną i pięknym ciałem. Zaskakujące metamorfozy kolejnych gwiazdek dzięki ich osobistym trenerom – tancerzom, łyżwiarzom – mogliśmy oglądać na małym ekranie przez ostatnich kilka lat. Na tym jednak rodzimi celebryci nie poprzestali. Intensywne i zaplanowane diety, ćwiczenia z własnym trenerem – do takiego grafiku każdego dnia przyznają się polskie gwiazdy w najlepszej formie – Małgorzata Socha, Katarzyna Glinka, Anna Mucha. Za codzienne restrykcyjne

gunnar peterson szybko awansował na nowego ulubieńca gwiazd.

tomasz brzózka to polski odpowiednik Petersona. Trenował na przykład Sonię Bohosiewicz.

Joe Manganiello, gwiazdor przebojowego serialu HBO „Czysta krew”, opowiedział dziennikarzom, że pierwsze, co zrobił, kiedy dowiedział się, że wcieli się w postać, która ma być uosobieniem sprawności fizycznej, to zadzwonił do Gunnara Petersona.

Guru Gunnar Gunnar Peterson to solidna firma, ba, najlepsza, jaką można znaleźć. To człowiek, do którego dzwonią wszystkie gwiazdy, a potem rozpływają się w zachwytach nad amerykańskim trenerem o szwedzkich korzeniach. „Vogue” nazywa go jedynym w swoim rodzaju, a lista jego klientów zawiera nie tylko topowe nazwiska Hollywood (Angelina Jolie, Matthew McConaughey, Sylvester Stallone, Bruce Willis, Halle Berry), ale także wielkie postacie ze świata sportu. To on pomaga w treningach Lakersom, to jemu Pete

34

2 0 1 1

j e si e ń

Sampras po ostatnim meczu podarował rakietę z dedykacją: „Dzięki za przedłużenie mojej kariery”. Co nie mniej ważne, to także jemu swoje słynne pupy zawdzięczają Jennifer Lopez i Kim Kardashian. Jego zasługą jest imponujący sześciopak Hugh Jackmana w „X-Menach”, sprawność fizyczna i piękny wygląd Angeliny Jolie w „Tomb Raiderze”. Obecny niedawno w Polsce Joe Manganiello, gwiazdor przebojowego serialu HBO „Czysta krew”, opowiedział dziennikarzom, że pierwsze, co zrobił, kiedy dowiedział się, że wcieli się w postać, która ma być uosobieniem sprawności fizycznej, to zadzwonił do Gunnara Petersona. Trener najlepszym przyjacielem gwiazdy Ale Peterson i Anderson to tylko dwa przykłady. Lista wpływowych trenerów, którzy wywrócili życie największych gwiazd do góry nogami (najczęściej zmieniając je w mniej lub bardziej intensywny obóz sportowy), jest długa. Ci najsławniejsi to: Sebastien Lagree, Brad Bose, Valerie Waters, Harley Pasternak, Michael George. Wśród oddających im swoje tygodniowe grafiki i ciała we władanie są m.in.: Jessica Simpson, Ben Stiller, Miley Cyrus, Dido, Kanye West, Alicia Keys, Halle Berry, Bono, Megan Fox, Katy Perry, Cindy Crawford. Do Hollywood możemy dodać też Londyn i tamtejszego równie rozchwytywanego trenera, Matta Robertsa, który układa ćwiczenia m.in. dla Naomi Campbell, projektanta Toma Forda i premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona.

treningi odpowiadają m.in. Piotr Łukasik (trenuje wspomniane już Sochę i Muchę, Piotra Rubika, pomógł wrócić do formy Kasi Cichopek) i Tomasz Brzózka (Sonia Bohosiewicz).

Związki trenerów z gwiazdami bywają tak intensywne, że spędzają oni ze sobą więcej czasu niż z rodzinami. Teraz, kiedy pozycja i sława bogów fitness jest tak silna, wielu trenerów postanawia jednak oddzielić pracę od życia osobistego. Sebastien Lagree w jednym z wywiadów stwierdził, że zabronił swoim klientom budzić go telefonami w środku nocy (co było dotychczas częstą praktyką np. Nicole Kidman). Jego kolega po fachu Harley Pasternak ma tak zapełniony grafik, że kiedy John Mayer po ćwiczeniach chciał wyciągnąć go na obiad, jedyne, co mógł odpowiedzieć to: „Bardzo chętnie, ale właśnie lecę spotkać się z Bono”.

Foto: rex features/east news, splash news/east news, wojciech stróżyk/reporter

z piosenkarką (Anderson i Madonna ćwiczyły codziennie dwie godziny, sześć razy w tygodniu) panie nagle się rozstały. Madonnie z tej relacji pozostały budzące postrach bicepsy, które wielu znanych osobistych trenerów krytykuje. Złą opinię o Anderson uzupełniają plotki o jej rzekomych przekrętach finansowych i reportaż brytyjskiej dziennikarki, która sprawdziła diety i ćwiczenia małej tancereczki na samej sobie, czym doprowadziła swoje zdrowie niemal do ruiny. To zamieszanie nie przeszkadza Tracy mieć pod opieką najważniejszych nazwisk (to m.in. ona ostatnio pomogła wrócić Jennifer Lopez do imponującej formy), wydawać poczytnych książek (ze wstępem napisanym przez samą Paltrow) czy otwierać kolejnych centrów fitness (m.in. w snobistycznym Hamptons, urlopowej bazie wielu nowojorczyków).

jennifer lopez czasem oddaje się w ręce osobistego trenera, a czasem w ręce grafików (patrz okładka niżej).

Amerykańscy i polscy trenerzy gwiazd deklarują to samo – starają się promować zdrowy styl życia, powołując się na starą maksymę: sport to zdrowie. Ćwiczenia poprawiają samopoczucie, oczyszczają organizm z toksyn, zdrowy i regularny wysiłek procentuje na całe życie. Zwykłych śmiertelników podnoszą na duchu, zapewniając, że największe gwiazdy ekranu i estrady muszą harować tak samo ciężko jak każdy, żeby mieć idealną figurę. Oprócz Tracy Anderson (która z całej światowej populacji zrobiłaby malutkich tancerzy w rozmiarze zero) wszyscy chórem podkreślają, że każdy wygląda inaczej, w związku z czym nie powinien istnieć jeden ideał piękna. Wystarczy ćwiczyć, znaleźć metodę odpowiednią dla siebie i zdrowy dystans do współczesnej obsesji rozmiaru i piękna. No i może mieć jeszcze choćby małą fortunę, żeby opłacić osobistego trenera. , tekst: Irmina Dąbrowska

j e si e ń

2 0 1 1

35


s r [szybkie ruchy] Goodwood Festival of Speed

w imię

prędkości

Motywem przewodnim tegorocznego FoS były 50. urodziny Jaguara E-Type. Z tej okazji na trawniku posiadłości Goodwood House stanęła imponująca rzeźba o wysokości 28 m i wadze 150 t, co odpowiada wadze 122 oryginalnych E-Type'ów.

Goodwood Festival of Speed to najprawdopodobniej najlepsza impreza motoryzacyjna na świecie. Jeśli postanowicie się tam wybrać, naprawdę solidnie przygotujcie się na spotkanie swoich idoli. Nie ma nic głupszego, niż stanąć naprzeciwko Juhy Kankkunena, Kena Blocka czy Lewisa Hamiltona i nie wyjąkać ani słowa. Właśnie to jest największym zaskoczeniem w Goodwood – nic nie odgradza widzów od najwspanialszych samochodów wszech czasów i najlepszych kierowców w historii. Wszystko i wszyscy są na wyciągnięcie ręki: można podejść, zajrzeć pod maskę, zaciągnąć się zapachem wysokooktanowego paliwa, zamienić kilka słów z kierowcą, a potem podziwiać kultowe maszyny w akcji.

Jay Leno (1) to nie tylko autor jednego z najpopularniejszych w historii USA talk-show, ale też prawdziwy pasjonat motoryzacji i właściciel jednej z najbardziej imponujących kolekcji zabytkowych pojazdów na świecie. W Goodwood zasiadł za kierownicą Jaguara XKR-S, wyścigowego E-Type’a i Napiera Railtona.

Foto: materiały promocyjne

Historia wyczynami pisana Od 1936 r. do początku lat 60. w Goodwood odbywały się jedne z najważniejszych wyścigów w Wielkiej Brytanii. To tutaj odnosił sukcesy legendarny sir Stirling Moss – ikona sportu samochodowego, najsłynniejszy z żyjących zawodników lat 50. i 60. W 1962 r. wypadek na tym właśnie torze zmusił go do zakończenia wspaniałej kariery.

36

2 0 1 1

j esie ń

Klub dżentelmenów Trzy dekady później Charles Henry Gordon-Lennox, angielski arystokrata szczycący się tytułem The Earl of March, właściciel olbrzymiej posiadłości, na której znajdują się fragmenty dawnego toru, postanowił wskrzesić motoryzacyjne tradycje tego miejsca. Pełna odbudowa toru i organizacja cyklów wyścigowych wiązały się z niewyobrażalnymi nakładami finansowymi i zdobyciem setek pozwoleń. W zamian Lord March zaprosił do swojej prywatnej posiadłości „kilku przyjaciół”, a ściślej rzecz ujmując – prawdziwe ikony motoryzacji wraz z ich maszynami. Tak się złożyło, że na tym prywatnym terenie znajdował się pokaźny odcinek asfaltu, więc przy okazji można było trochę pojeździć. Widzowie nie potrzebowali szczególnego zaproszenia – na pierwszym festiwalu w 1993 r. pojawiło się ich ponad 25 tys. W tym roku entuzjastów i pasjonatów motoryzacji przyjechało do Goodwood już ponad 180 tys. I nikt nie miał prawa poczuć się rozczarowany...

1 3

2 4

Ken Block (2) i jego Gymkhana zaprzeczają powszechnie obowiązującym prawom fizyki. Występ w Goodwood nie zmienił tego stanu rzeczy. O randze FoS może świadczyć chociażby liczba obecnych na miejscu teamów F1 – tym razem było ich aż siedem. Zdjęcie z Lewisem Hamiltonem (3) czy Jensonem Buttonem (4) naprawdę nie wymagało heroicznych wyczynów.

, tekst: Leszek Mielczarek / Novimedia CP

j esie ń

2 0 1 1

37


S R [szybkie ruchy]

TARIFA ,

zdjęcia: Zbigniew szarzyński / Novimedia CP

Raj dla kitesurferów

Na ulgowej

Tarifie

Miasto w Hiszpanii, położone na Costa de la Luz, w Andaluzji. Klimat śródziemnomorski. Średnie temperatury powietrza latem wynoszą 23°C – 30°C, a zimą 14°C – 23°C. W Tarifie można wyróżnić dwa silne wiatry: • Levante – wiejący ze wschodu, najczęściej występuje w okresie letnim

hiszpania

• Poniente – wiejący z zachodu (od Atlantyku), mogący przynieść wysokie fale /

tarifa

Atmosfera w Tarifie oraz ludzie sezonowo zamieszkujący to miasto sprawiają wrażenie, jakby nic oprócz Levante i Poniente, dwóch dominujących tutaj wiatrów, nie miało znaczenia. Ściągają tu pasjonaci kitesurfingu z całego świata.

Już sama myśl o pływaniu w hiszpańskiej stolicy kitesurfingu przynosi ulgę. w Tarifie nikt nie martwi się o brak wiatru i czasu. To jeden z ulubionych ośrodków kultury surfingowej.

35°58’ N 5°37’ W – to koordynaty przylądka Punta Tarifa, najdalej wysuniętego na południe punktu Europy. Za dnia, przy dobrych warunkach pogodowych, doskonale widać oddalone zaledwie o 20 km wybrzeże Afryki.

38

2 0 1 1

j e s i e ń

j e s i e ń

2 0 1 1

39


n f [nasze finanse] Ubezpieczenie Class&Care

Ubezpieczenie Class&Care To propozycja dla osób ceniących sobie szeroko rozumiane bezpieczeństwo za stosunkowo nieduże pieniądze. Jego koszt to 0,35 proc. salda zadłużenia w dniu rozliczenia karty, jednak nie mniej niż 5,99 zł. Oznacza to, że osoba, której zadłużenie na karcie wynosi 10 tys. zł, za ubezpieczenie zapłaci 35 zł, natomiast osoba, która korzysta z zadłużenia mniejszego niż 1 712 zł, zapłaci za ubezpieczenie 5,99 zł.

Foto: shutterstock

j e si e ń

Należy przy tym pamiętać, że zasady te nie obowiązują, jeżeli do transakcji doszło z winy posiadacza karty, który np. nie chronił kodu PIN lub nie zgłosił kradzieży karty. Kradzież gotówki Jeżeli ktoś ukradnie nam gotówkę, którą właśnie pobraliśmy z bankomatu lub kasy banku, to pomóc w jej odzyskaniu może nam najczęściej tylko policja lub właśnie ubezpieczenie. Jeżeli karta została ubezpieczona, to ubezpieczyciel wypłaci świadczenie, które zrekompensuje nam skradzioną gotówkę. W ramach tego ryzyka gwarantujemy ochronę przez 48 godz. od momentu pobrania gotówki, do kwoty 2 tys. zł. Zdarzenie 3 Jan Kowalski udał się do oddziału, aby pobrać w kasie banku 2 tys. zł. W drodze powrotnej do domu został napadnięty i skradziono mu całą gotówkę, którą pobrał w banku. Ubezpieczyciel wypłaci Panu Janowi świadczenie w wysokości 2 tys. zł. Ubezpieczenie zakupów Ubezpieczenie utraty lub zniszczenia zakupów obejmuje ochroną przedmioty zakupione za pomocą karty kredytowej. Dzięki ubezpieczeniu Class&Care nasze zakupy są chronione przez 30 dni od daty zakupu, do kwoty 5 tys. zł. W przypadku ich zniszczenia lub kradzieży ubezpieczyciel zwróci nam kwotę wydaną na zakupy. Warto przy tym zapoznać się z listą towarów, które nie mogą zostać objęte ochroną. Będą to na przykład: żywność, pojazdy mechaniczne, biżuteria lub klejnoty. , tekst: Rafał Rogala / Raiffeisen Bank Polska S.A.

Zdarzenie 2 Jan Kowalski, jadąc samochodem, miał wypadek, w którym zginął. Na dzień przed wypadkiem saldo zadłużenia na karcie klienta wynosiło 15 tys. zł. Ubezpieczyciel spłaci saldo zadłużenia do banku w wysokości: 15 tys. zł + ewentualne odsetki + ewentualne koszty monitów. Dodatkowo ubezpieczyciel wypłaci świadczenie w wysokości 15 tys. zł osobom wskazanym przez Ubezpieczonego.

Karta Kredytowa Class&Club to nie tylko prestiż, wygoda czy oszczędność pieniędzy, ale również bezpieczeństwo na najwyższym poziomie. Osiągnęliśmy to dzięki wyposażeniu karty w wiele atrakcyjnych ubezpieczeń, które chronią naszych klientów przed kosztownymi skutkami nieprzewidzianych wypadków.

2 0 1 1

Gwarancja spłaty zadłużenia Ubezpieczenie Class&Care to m.in. propozycja dla osób, które chcą uchronić swoich spadkobierców przed spłatą zobowiązań wobec banku. W przypadku śmierci posiadacza karty to ubezpieczyciel spłaci jego zadłużenie na karcie kredytowej, zwalniając w ten sposób z tego obowiązku jego rodzinę. Oprócz tego, jeżeli śmierć nastąpiłaby w wyniku nieszczęśliwego wypadku, ubezpieczyciel wypłaci dodatkowe świadczenie dla rodziny. Zadłużenie na karcie kredytowej zostanie spłacone również w przypadku niezdolności do pracy oraz utraty pracy przez ubezpieczonego. Zdarzenie 1 Jan Kowalski, jadąc samochodem, miał wypadek. Doznał poważnych obrażeń, na skutek których stał się trwale niezdolny do pracy. Na dzień przed wypadkiem saldo zadłużenia na karcie klienta wynosiło 15 tys. zł. Ubezpieczyciel spłaci saldo zadłużenia do Raiffeisen Bank Polska S.A. w wysokości: 15 tys. zł + ewentualne odsetki + ewentualne koszty monitów.

Pod ochroną 40

Każdy posiadacz karty Class&Club zyskuje bezpłatną ochronę w ramach ubezpieczenia Class&Comfort, które może okazać się niezwykle przydatne w trakcie zagranicznych wycieczek. Natomiast bardziej wymagającym klientom umożliwiamy wykupienie dodatkowego pakietu ubezpieczeń Class&Care obejmującego takie rodzaje ryzyka, jak nieuprawnione użycie karty, kradzież gotówki, utrata lub zniszczenie zakupów czy spłata zadłużenia na karcie w przypadku śmierci, całkowita niezdolność do pracy lub utrata pracy.

Nieuprawnione użycie karty Każdy może stać się ofiarą kradzieży lub po prostu zgubić kartę, tak jak zdarza się nam gubić klucze. Należy wtedy niezwłocznie powiadomić o tym fakcie bank, który zablokuje kartę. Często jednak mija kilka lub nawet kilkadziesiąt godzin, zanim zorientujemy się, że brakuje nam karty. Jeżeli została ona skradziona, możemy być niemal pewni, że będzie to bolesne finansowo. W takich przypadkach przydaje się ubezpieczenie od nieuprawnionego użycia karty, które pokryje koszty transakcji dokonanych do 48 godz. przed zgłoszeniem utraty karty do kwoty 150 euro. Dlaczego tyle? Ponieważ ubezpieczenie uwzględnia zapisy Ustawy o elektronicznych instrumentach płatniczych, która mówi o tym, że wszystkie transakcje powyżej kwoty 150 euro dokonane przed zgłoszeniem utraty karty ponosi bank.

j e si e ń

2 0 1 1

41


n f [nasze finanse] zbieraj zdjęcia – Kolekcjonowanie fotografii to ciągle nowość na polskim, kiełkującym dopiero rynku sztuki. Fotografia to obok wideo najmłodsza, ale i najbardziej w związku z tym rozwojowa dziedzina – komentuje Jakub Śwircz, kurator związany m.in. z fundacją Archeologia Fotografii i wykładowca Akademii Fotografii.

Najdroższe zdjęcie świata nie ma tytułu, za to ma autorkę – Cindy Sherman.

42

2 0 1 1

jesie ń

polskich fotografii. – Największą zaletą tego stanu wyjątkowego w Polsce jest to, że z większością młodych talentów, artystów wchodzących dopiero na rynek, możemy się spotkać, porozmawiać, dopytać ich o prace – komentuje Śwircz, który kilka lat pracował też w Yours Gallery (aktualnie zamkniętej), jednej z najważniejszych galerii opiekujących się młodymi talentami fotograficznymi. Mamy więc szansę na kontakt z artystą, którego nazwisko znamy z ulubionych wystaw, okładek czy edytoriali, i oczywiście na zakup jego dzieła.

A zatem to najlepszy czas, żeby – omijając marszandów, właścicieli galerii, agentów i wszelakich pośredników, których napotkalibyśmy za granicą – zacząć tworzyć własną kolekcję

Pamiętajmy też – Polacy nadal są tańsi niż artyści zagraniczni, nie cieszą się jeszcze aż takim prestiżem i są umieszczani w kategorii talentów do odkrycia. Zauważonymi

Paris photo to najlepsza okazja, żeby poznać swój gust fotograficzny.

wyjątkami są np. prace Jana Dziaczkowskiego czy Konrada Pustoły, które podczas zeszłorocznych, największych targów poświęconych kolekcjonowaniu fotografii, Paris Photo, sprzedano uznanym kolekcjonerom i instytucjom sztuki. – W 2010 r. po raz pierwszy na tej prestiżowej imprezie pokazały się polskie galerie: Asymetria, ZPAF i Ska oraz Czarna. To moment przełomowy dla fotografii w Polsce, a szczególnie dla naszego rynku sztuki – podkreśla Tomasz Gutkowski z Fundacji Sztuk Wizualnych, organizującej Miesiąc Fotografii w Krakowie i opiekującej się galeriami ZPAF i Ska. I choć w tym roku zainteresowanie z Europy Środkowo-Wschodniej przesuwa się na Afrykę – naszych fotografów już się w Paryżu nie zapomni. Jak kupować fotograficzne dzieła sztuki? – W krajach o długiej

Lista najdroższych zdjęć na świecie: Untitled #96 (1981), 1 3Cindy890Sherman, 500 $, maj 2011, Christie’s Nowy Jork Andreas Gursky, 99 Cent II Diptychon (2001), 2 3 346 456 $, luty 2007, Sotheby’s Londyn Edward Steichen, The Pond-Moonlight (1904), 3 2 928 000 $, luty 2006, Sotheby’s Nowy Jork Fotograf nieznany, Billy the Kid (1879–80), 4 2 300 000 $, czerwiec 2011, Brian Lebel’s Old West Show & Auction Miedwiediew*, Kreml w Tobolsku (2009), 5 Dmitrij 1 750 000 $, styczeń 2010, aukcja charytatywna, Sankt Petersburg Weston, Akt (1925), 6 Edward 1 609 000 $, kwiecień 2008, Sotheby’s Nowy Jork Stieglitz, Georgia O’Keeffe (Dłonie) (1919), 7 Alfred 1 470 000 $, luty 2006, Sotheby’s Nowy Jork Alfred Stieglitz, Georgia O’Keeffe, Akt (1919), 8 1 360 000 $, luty 2006, Sotheby’s Nowy Jork 1 Richard Prince, Untitled (Cowboy) (1989), 9 1 248 000 $, listopad 2005, Christie’s Nowy Jork Richard Avedon, Dovima i słonie (1955), 10 1 151 976 $, listopad 2010, Christie’s Paryż

Foto: materiały promocyjne

Paris Photo, Polish Photo

Czy Polska faktycznie, jak ekscytują się eksperci, ma szansę stać się rajem dla kolekcjonerów fotografii? optymistyczne prognozy znawców rynku warto potraktować jako zachętę do rozpoczęcia przygody z tworzeniem własnej kolekcji.

Wygląda na to, że pomimo prowadzonych od paru lat działań edukacyjnych i aukcji, sprzedaż i kolekcjonowanie fotografii to w Polsce nadal sprawa pasjonatów, a nie kolekcjonerów. Potencjalni inwestorzy, nie mogąc znaleźć choćby rzetelnie opisanych katalogów z cenami czy jasno określonych kryteriów wartości zdjęcia, nie zdają sobie sprawy z tego, że fotografie, sprzedawane niedawno za parę złotych czy paręset dolarów, mogą osiągnąć niedługo zawrotne ceny. – Ten stan, jaki obecnie mamy w Polsce, pozwala poczuć adrenalinę, smak ryzyka, ale przede wszystkim olbrzymią przyjemność nabywania rzeczy rzadkich, mających swoją historię, za stosunkowo niewielkie pieniądze. Dość powiedzieć, że najdroższa praca na świecie, sprzedana w tym roku fotografia Cindy Sherman, osiągnęła cenę prawie 4 milionów dolarów, a najwyższa polska sprzedaż to Witkacy za 135 tys. złotych… – kontynuuje Śwircz.

* Tak, chodzi o prezydenta Rosji!

Yulka Wilam to jeden z najświeższych talentów fotograficznych – warto mieć na nią oko (zdjęcie dzięki uprzejmości Fundacji Sztuk Wizualnych).

Konrad pustoła należy do najlepiej sprzedających się artystów (zdjęcie dzięki uprzejmości galerii ZPAF i Ska).

jesie ń

2 0 1 1

43


n f [nasze finanse] zbieraj zdjęcia

Karol Hordziej dyrektor artystyczny Miesiąca Fotografii w Krakowie, szef Galerii ZPAF i Ska, wykładowca Akademii Fotografii

Kolaże Jana Dziaczkowskiego szczególnie podobają się kolekcjonerom z USA.

Kolekcjonowanie to przede wszystkim przyjemność zbierania rzeczy, do których mamy jakiś osobisty stosunek. W przypadku współczesnej fotografii nie do przecenienia jest także możliwość spotkania się z artystą. Tak właśnie powstały najciekawsze polskie prywatne kolekcje fotografii – z pasji oraz chęci spotkania się z artystami. Nie jest ich wiele, ale jest o nich coraz głośniej i mam nadzieję, że dzięki temu pasją kolekcjonerską zarazi się więcej osób, które mogą sobie pozwolić na większe inwestycje. Takie poważniejsze kolekcje są w naszym kraju bardzo potrzebne – uzupełniają lukę w publicznych zbiorach, stanowią materiał do pracy dla kuratorów tworzących nowe wystawy. Dla niektórych artystów dobry kolekcjoner staje się kimś w rodzaju mecenasa wspierającego artystę w twórczej pracy.

Jakub Śwircz

Należy jednak pamiętać o jednym: o ile inwestowanie pieniędzy w fotografie z myślą o przyszłym zysku brzmi jak działanie precyzyjne, o tyle jeśli ma nam sprawić przyjemność, powinniśmy przede wszystkim polegać na swoim guście i intuicji. – Ważną radą dla początkującego kolekcjonera może być również taka, by być konsekwentnym. Bądźmy jednak przede wszystkim

44

2 0 1 1

jesie ń

wierni swojej intuicji i słuchajmy rad zaufanych osób, nie kupujmy modnych prac tylko dlatego, że są dostępne: praca musi być silna, musi być czymś, na co chcemy patrzeć i o czym chcemy rozmawiać – podkreśla Śwircz. Znajdowanie zdjęć, które nam odpowiadają, może być nawet ciekawą grą psychologiczną z samym sobą: dlaczego te, a nie inne na mnie działają? Co w nich szczególnie mi odpowiada? Jeśli kogoś nie stać na fotografię lub chce zacząć ostrożnie, warto, by przyjrzał się tzw. photobookom, czyli książkom fotograficznym. I choć na pozór to po prostu albumy, stanowią obiekty artystyczne, w których fonty, grafika, rodzaj papieru, a nawet zamierzone błędy tworzą ze zdjęciami komplementarną całość. Kupując taki obiekt, stajemy się posiadaczami małej, kieszonkowej wystawy konkretnego artysty. W ostatnim czasie w Polsce ukazały się np. „Amerykanka” Kuby Dąbrowskiego i Jakuba Śwircza, „Is(not)” kolektywu Sputnik Photos czy „Rough Cuts” – photobook wydany przez Akademię Fotografii, a ułożony przez nagrodzonego na New York Festival Rafała Milacha. W przygotowaniu jest książka ze zdjęciami wykonanymi telefonem komórkowym przez aktora i pasjonata photobooków – Wojciecha Mecwaldowskiego. Wszystkie te książki w ciągu paru miesięcy staną się białymi krukami i ich wartość znacznie wzrośnie. – Z naszego udziału w Paris Photo 2010 najmilej wspominam pewnego młodego Francuza, który dostał od swoich przyjaciół w prezencie urodzinowym wybrane przez siebie zdjęcie (cena miała nie przekraczać 1000 euro). Kupił od nas fotografię przedstawiającą abstrakcyjną kolorową kompozycję. Zapytany, czemu właśnie to zdjęcie, odpowiedział: „Nie wiem, ale odkąd je zobaczyłem, nie mogłem przestać o nim myśleć, po prostu musiałem je mieć”. Może kiedyś takie historie będą się zdarzać także w Polsce – rozmarza się Gutkowski. , tekst: Aga Kozak / Novimedia CP

kurator związany m.in. z fundacją Archeologia Fotografii, wykładowca Akademii Fotografii Jeśli chodzi o fotografię historyczną, warto rozejrzeć się za pracami z lat 60. i 70. Powoli kończy się czas na szukanie prac Rydet, Lewczyńskiego czy Piaseckiego. Ze współczesnych twórców interesować nas mogą tacy artyści, jak: Dąbrowski, Grospierre, Pustoła, Bownik, Grzeszykowska, Grochowiak. To są na pewno dobre propozycje – tych artystów już dostrzeżono na Zachodzie. Zresztą warto szukać młodych, jeszcze powszechnie nierozpoznawalnych. Wielkie nazwiska bowiem to mniejsza szansa na ciekawą, charakterystyczną kolekcję.

Anna Theiss krytyk i konsultantka sztuki Każda kolekcja sztuki przypomina pracowicie złożoną, autorską układankę. Fotografia to młode, pojemne, elastyczne medium. Dlatego na jej podstawie można zbudować naprawdę fascynującą całość, złożoną z dowolnych elementów: ze współczesnych zdjęć reportażowych, kadrów mody lub archiwalnych dokumentów. W kolekcjonowaniu fotografii niemal nigdy nie mamy związanych rąk: nie wymaga ono wysokiego budżetu, a możliwości zestawiania świetnych zbiorów są ogromne.

Limitowana Leica M9 Titan + Summilux-M 1.4/35. Design: Walter de Silva

LEICA STORE & GALLERY WARSZAWA A home of Art & Technology. Foto: weronika ławniczak, sandro horodziej, archiwum autora, materiały promocyjne

tradycji kolekcjonowania dzieł sztuki największą grupę kupujących fotografie – widać to choćby na Paris Photo – stanowią nie krezusi, świadomi inwestorzy czy fachowcy, lecz ci, którzy po prostu lubią mieć wokół siebie piękne rzeczy. Mylące jest tu słowo „kolekcjonowanie” – nie kupujemy ładnej lampy dlatego, że jesteśmy kolekcjonerami lamp. Z fotografią jest dokładnie tak samo. Pierwszym i wystarczającym powodem zakupu może być sam fakt, że coś nam się podoba, niezależnie od tego, czy będzie to kompozycja, treść zdjęcia czy związana z nim historia – mówi Gutkowski, a światowej sławy specjalista od kolekcjonowania Jean-Christophe Blaser z Phillips de Pury w Londynie tak radzi Agacie Ubysz z polskiego portalu ArtBazaar: – Przede wszystkim trzeba chodzić do muzeów, galerii, jak najwięcej oglądać. Czytać, sprawdzać, szperać w Internecie. Rozmawiać ze specjalistami, słuchać uważnie, co mają do powiedzenia. Nie dawać się od razu zwieść propozycjom, które mogą się wydać bardzo kuszące. Doradzałbym dystans i spokój w kupowaniu. Moje wieloletnie doświadczenie dowodzi, że najlepszymi kolekcjonerami fotografii są sami fotograficy. Jeśli macie możliwość kontaktu bezpośrednio z artystami, ich rady będą bezcenne. Dodajmy do tego, że oczywiście przyda się znajomość historii sztuki i fotografii w jej kontekście. Kluczowa w niektórych przypadkach może się też okazać znajomość technik fotograficznych. Każdy właściciel galerii wytłumaczy nam różnice między stylami unique, modern czy vintage print albo opowie, jak fotografia powinna być sygnowana czy opisana. Pamiętajmy: najlepszym przyjacielem początkującego kolekcjonera jest... pytanie.

Sklep fotograficzny, księgarnia, galeria. Doskonałe narzędzia, właściwi ludzie, piękno obrazu... Zapraszamy na kawę... Leica Gallery Warszawa

Kalendarium wystaw, jesień 2011: 22.09: Kacper Kowalski i Tomasz Wiech Polscy finaliści Oskar Barnack Award 2011 17.10: Thomas Hoepker / Magnum Photos „Heartland. An American Roadtrip in 1963“ 15.11: Mikołaj Grynberg, „Charaktery“ CH Blue City, Warszawa, Al. Jerozolimskie 179, T: +48 22 311 7197, www.leicastore.pl

01.12: Szymon Szcześniak


P s [paleta smaków] Przewodnik Michelin Sprawdź ofertę i dostępne zniżki Partnerów Programu:

www.classandclub.pl

Restauracje odznaczone gwiazdkami Michelin prezentują najwyższy kunszt warsztatu kulinarnego. Potrawy w nich serwowane noszą miano dzieł sztuki.

Gwiazdki

Dlaczego do tej pory żadna polska restauracja nie została wyróżniona prestiżową gwiazdką Michelin? Krytykom kulinarnym żal jest własnych opon na polskie drogi, by przekonać się osobiście, że na restauracyjnych stołach króluje nie tylko schabowy. A o tym, co króluje na europejskich stołach, przekonują się od lat.

46

2 0 1 1

je s i e ń

Przewodnik Michelin to nie tylko prestiż i legenda, to także wymierne korzyści finansowe. Analitycy oceniają, że przyznanie przez tajemniczych inspektorów choć jednej gwiazdki

Najwyższa jakość na twoim stole Foto: materiały promocyjne

Niezbędna ciemnia fotograficzna Na początku przewodnik był dystrybuowany za darmo, a informacje w nim zawarte dotyczyły usług świadczonych

w opisywanej miejscowości. Była to skrótowa wiedza o znajdujących się w danym mieście punktach usługowych, poczcie, telegrafie i cenach benzyny. Z uwagi na fakt, że automobile w tamtych czasach były urządzeniami bardzo zawodnymi i niewiele osób miało wiedzę na temat mechaniki samochodowej, musiał on też zawierać adresy warsztatów naprawczych i klubów automobilowych. Już na początku bracia postawili na luksus i kierowali przewodnik do najzamożniejszej grupy społecznej. Kryterium luksusu wyznaczały wymieniane w przewodniku hotele wyposażone w ciemnię fotograficzną, dzięki której goście mogli wywoływać zdjęcia z podróży. Co ciekawe, te same miejsca w tamtych czasach nie miały z reguły dostępu do kanalizacji i bieżącej wody. W pierwszym numerze przewodnika z 1900 r. jako jedyny spośród wielu hoteli w Avignon wymieniony został luksusowy Hotel d’Europe. O trafności wyboru świadczy choćby fakt, iż hotel wymieniany jest przez wszystkich 111 edycji przewodnika do tej pory. Pierwsze

rabat 3 %

w Tokio zostało nagrodzonych 266 restauracji , w tym aż 14 z nich otrzymało najwyższe wyróżnienie trzech gwiazdek, 54 po dwie i 198 po jednej. Jest to dwukrotnie więcej niż liczba gwiazdek przyznanych w Paryżu!

na salonach W tym roku przewodnik obchodził 111. rocznicę powstania. Tak długą i znamienitą historię zawdzięcza dwóm braciom AndrÉ i Édouardowi Michelinom, właścicielom niewielkiej manufaktury w Clermont-Ferrand, która jako pierwsza na świecie produkowała i opatentowała ogumienie do rowerów i samochodów. Gdy motoryzacja była jeszcze w powijakach, a na francuskich drogach poruszało się jedynie 3 tys. automobili, postanowili oni stworzyć przewodnik. Miał dostarczyć fanom automobilizmu wszelkich informacji – od obsługi i naprawy samochodu po noclegi oraz miejsca warte odwiedzenia podczas samochodowych wycieczek. Choć były to początki motoryzacji, bracia dostrzegli w niej świetlaną przyszłość.

rabat 3 %

Chcesz przygotowywać posiłki niczym z restauracji odznaczonych gwiazdką Michelin? Zaglądaj do Delikatesów Alma i sklepów Krakowski Kredens i korzystaj ze zniżek u Partnerów Programu.

je s i e ń

2 0 1 1

47


P s [paleta smaków]

System oceny Michelin

wydania były dodatkiem do zakupu opon samochodowych i, jak widać z perspektywy czasu, był to doskonały zabieg marketingowy, który pozwolił na przestrzeni lat zbudować imperium Michelin. Pod kulawym stołem W tak długiej historii publikacji miała miejsce tylko jedna przerwa spowodowana wybuchem I wojny światowej. Wydanie z 1919 r. było ostatnim nieodpłatnym. Anegdota głosi, że decyzja o wprowadzeniu opłat za przewodnik była spowodowana wizytą jednego z braci w warsztacie samochodowym, gdzie stół ze złamaną nogą podparty był stosem czerwonych przewodników Michelin. Od tego czasu za książeczkę trzeba było płacić. Nie wpłynęło to jednak na zmniejszenie zainteresowania periodykiem. W pierwszym roku sprzedaży wykupiony został cały nakład 90 tys. egzemplarzy za oszałamiającą, jak na tamte czasy, sumę 630 tys. franków. Dziś przewodnik Michelin sprzedaje się na całym świecie lepiej niż Biblia, a jego nakład przekracza 20 mln egzemplarzy w ponad 90 krajach. Mapa Europy Czerwony przewodnik Michelin wydawany jest w 15 wersjach językowych i publikuje listę ponad 45 tys. hoteli i restauracji w całej Europie. Ukazuje się co roku niezmiennie od lat w pierwszą środę marca. Obok francuskiej wersji, podstawowej, Michelin drukuje także wydania lokalne kierowane do Holandii, Austrii, Belgii, Luksemburga, Niemiec, Włoch, Portugalii, Hiszpanii, Szwajcarii oraz Irlandii i Wielkiej Brytanii. Od 30 lat wydawana jest także bardzo prestiżowa edycja „Główne miasta Europy” (Main Cities of Europe). Dzieła sztuki Przewodnik Michelin to nie tylko prestiż i legenda, to także wymierne korzyści finansowe. Analitycy oceniają, że przyznanie przez tajemniczych inspektorów choć jednej gwiazdki przynosi wzrost obrotów o 40 proc., a trzy gwiazdki to sława, wejście do panteonu sztuki kulinarnej. Zainteresowanie restauracją przez przemysł

48

2 0 1 1

je s i e ń

Chcesz dowiedzieć się więcej o fenomenie przewodników producentów opon? Zobacz doskonały dokument „Michelin Stars: The Madness Of Perfection”. rolno-spożywczy przynosi krocie. Szefowie kuchni stają się najbardziej rozchwytywanymi autorami książek kucharskich, dzieł luksusowych z kolorowymi obwolutami, osiągających wręcz kosmiczne nakłady i rekordową sprzedaż. Bibendum w Polsce W tym roku wydanie przewodnika Michelin „Main Cities of Europe 2011” zaprezentowano w Paryżu w marcu, a w sprzedaży ukazał się 4 kwietnia. Rekomenduje on 1710 restauracji w 44 miastach w 20 krajach Europy. Od kilku lat krążą pogłoski o polskich aspirantach do pierwszej gwiazdki Michelin. Jednak jak dotąd nikomu w rodzimej gastronomii jeszcze się to nie udało. Możemy się jedynie poszczycić dwoma oznaczeniami Bib Gourmand. Przez ostatnie kilka lat symbol uśmiechniętego Bibenduma można było zobaczyć przy nazwie warszawskiej, nieistniejącej już, restauracji Absynt oraz mieszczącej się na Krakowskim Przedmieściu restauracji U Kucharzy. W nowym wydaniu przewodnika zauważyć można sporo zmian wśród rekomendowanych miejsc w Warszawie. Z listy spadły dwa – restauracje U Szwejka i Polska Tradycja (przestała istnieć). U Kucharzy niestety utraciła symbol Bib Gourmand. Przyznano za to sześć nowych rekomendacji dla Amber Room, Concept, Platter by Karol Okrasa, La Rotisserie, La Table, Michel’s Brasserie. , tekst: Piotr Bruś-klepacki

Foto: materiały promocyjne

Nawet jedna gwiazdka przyznana restauracji sprawia, że jej szef kuchni staje się najbardziej rozchwytywanym autorem książek kulinarnych osiągających wręcz kosmiczne nakłady i rekordowe ceny. Od lewej szefowie kuchni: Granth Achatz (Alinea), Elena i Juan Mari Arzak (Arzak), René Redzepi (Noma), Heston Blumenthal (The Fat Duck), Alex Atala (D.O.M.).

Sztućce Michelin na polskich stołach

Przez pierwsze 33 lata istnienia system gwiazdek odnosił się jedynie do ceny, a nie jakości oferowanych usług. Jeżeli nocleg kosztował 13 franków, hotel oznaczony był trzema gwiazdkami, 10-13 franków oznaczały dwie gwiazdki, a nocleg w hotelu jednogwiazdkowym kosztował 7-10 franków. Jako że Francuzi słyną z zamiłowania do wina, w przewodniku było oddzielne oznaczenie informujące, czy w cenę pokoju jest wliczone wino. Rok 1933 przyniósł radykalne zmiany. Kryteria oceny nie odnosiły się już jedynie do cen, ale skrupulatnie zaczęto oceniać także jakość serwowanych usług i zasady te obowiązują do dzisiaj: to wyjątkowe miejsce, restauracja bądź hotel warte specjalnej podróży i odwiedzenia. Postrzegane jest w kategoriach sztuki; bardzo dobra kuchnia warta skosztowania i zboczenia z drogi; bardzo dobra restauracja w swojej kategorii. Od tamtej pory przyznawane gwiazdki stanowią bardzo wysokie wyróżnienie i włączają ich posiadaczy do ekskluzywnego grona najlepszych restauratorów na świecie. Wyróżnienie w niektórych kręgach wręcz obsesyjne, dające chwałę oraz prestiż lub prowadzące do czynów zgubnych w skutkach. Przekonał się o tym Bernard Loiseau, jeden z najdoskonalszych francu-

Przewodnik Michelin

skich szefów kuchni, który popełnił samobójstwo. Żył on przez całe życie w gwiazdozbiorze Michelin. Jego restauracja szczyciła się trzema gwiazdkami. Oceną najwyższą z możliwych. Francuska prasa rozpisywała się, że przyczyną dramatycznej śmierci Bernarda Loiseau była jakoby plotka o pozbawieniu jego restauracji jednej gwiazdki w nowym wydaniu przewodnika. W trakcie rozwoju całej serii przewodników obok systemu gwiazdkowego wprowadzony został system dodatkowych wyróżnień. Od 1955 r. przewodnik wyróżnia także restauracje z dobrą kuchnią po umiarkowanej cenie. Jest to wyróżnienie Bib Gourmand. Nazwa pochodzi od Bibendum – michelinowskiego ludzika zbudowanego z opon, stanowiącego jeden z najbardziej rozpoznawalnych znaków firmowych na świecie. Kategoria Bib Gourmand to pośrednik między osławionymi gwiazdkami a wyróżnieniami niższej klasy. Otrzymują ją restauracje ze szczególną prezencją i przyjemnym, komfortowym wnętrzem – „places with charm”. Kategorią niższą są sztućce Michelin, które mają symbol skrzyżowanego widelca oraz łyżki i przyznawane są w skali od 1 do 5. Jedna para sztućców oznacza „całkiem wygodną restaurację”, a pięć par „luksusową restaurację”. Poniżej prezentujemy polskie restauracje odznaczone tymi tytułami.

Warszawa (19 rekomendacji)

Kraków (17 wyróżnień)

Pod Gigantami Amber Room (pierwszy raz w przewodniku)

Wentzl Cyrano de Bergerac Copernicus Pod Różą Trzy Rybki

AleGloria Polska „Różana” Belvedere San Lorenzo Michel Moran – Bistro de Paris Platter by Karol Okrasa (pierwszy raz w przewodniku)

Dom Polski Rubikon U Fukiera Flik Concept (pierwszy raz w przewodniku) La Rotisserie (pierwszy raz w przewodniku) La Table (pierwszy raz w przewodniku) Michel’s Brasserie (pierwszy raz

Ancora Jarema Pod Baranem Szara Szara Kazimierz

Farina Kawaleria La Campana Miód Malina Del Papa C.K. Dezerter Wesele

w przewodniku)

Boathouse Qchnia Artystyczna U Kucharzy

{

{

komplet sztućców

je s i e ń

2 0 1 1

49


Ż W [Życie wewnętrzne] podniebny luksus Przemyślane, zorientowane na pasażera, a nie tylko na użyteczność wnętrze samolotu powinno uspokajać, relaksować i nie przeszkadzać pstrokacizną w podniebnej drzemce. Chodzi o stworzenie tak komfortowych warunków, by pasażerowie w ogóle zapomnieli, że znajdują się kilka tysięcy metrów nad ziemią. Podstawą takiej przestrzeni są stonowane kolory i gładkie faktury. Idealnie sprawdzają się brązy, szarości oraz odcienie zieleni i niebieskiego. W samolocie – wnętrzu dość oryginalnym i bardziej wymagającym od innych – balans, stabilność oraz zaufanie są podstawowymi zasadami, wspomniane kolory służą ich realizacji. Na pokładach maszyn klasy „szejkowskiej”, na których można się zgubić w samolotowych komnatach, błądząc między sauną a salą kinową, prawidła te nie są do końca przestrzegane. Mało tego, tutaj dominują odcienie złota, wysokiej jakości drewno i skóra, a nawet marmur. Wszystko według zasady: im kosztowniej, tym lepiej.

Samoloty – nieloty Dla osób stroniących od podniebnych wycieczek albo wręcz przeciwnie – dla tych, którzy nie potrafią się bez nich obejść, stworzono niezwykłe hotele – samoloty. Wpisane w krajobraz maszyny mają wnętrza, których nie powstydziłby się nawet Donald Trump. Drewniane lub marmurowe wykończenia, minimalistyczne salony i tarasy na skrzydłach mogą przemienić każdy normalny nocleg w niecodzienną przygodę. Szanse na nią można znaleźć w Szwecji, Holandii i Kostaryce.

Biznesklasa to za mało Pieniądze dają możliwości. Sława i pieniądze dają ich jeszcze więcej. A jeśli dorzucić do tego niepohamowaną wyobraźnię i prestiż, potencjalne pomysły zdają się nie mieć granic. To właśnie tutaj wszystko, co szare, zostaje przemienione w złoto, a klasa biznes staje się mało kreatywnym przeżytkiem dla mas. Gwiazdy w większości korzystają z wynajmowanych biznesjetów. Posiadanie własnych dwóch skrzydeł staje się alternatywną formą wyrażania siebie. Poza najlepszymi trunkami, toaletami marki Bulgari czy Ferragamo, saunami, bibliotekami, salonami spa oraz kuchnią, która zachwyciłaby nawet Magdę Gessler, maszyny mają także na przedniej części fantazyjne logo. I tak ekskluzywny samolot Donalda Trumpa nazywa się po prostu Trump,

Odlot w wersji

Sala kinowa, przeźroczyste ściany, wyświetlany sufit, schody ruchome, biblioteka, salon spa i cała masa gadżetów. To nie jest opis rezydencji zamożnego szejka, ale... samolotu. Posiadanie własnych dwóch skrzydeł staje się alternatywną formą wyrażania siebie.

50

2 0 1 1

j e si e ń

W podniebnych limuzynach dominują odcienie złota, wysokiej klasy drewno i skóra, a nawet marmur. Wszystko według zasady – im kosztowniej, tym lepiej.

Podstawą komfortowego wnętrza samolotu są stonowane kolory i gładkie faktury.

Pięć razy „naj” – powietrzny luksus w gwiazdorskim wydaniu

Foto: polaris/east news, materiały promocyjne

exclusive

Ekskluzywny Boeing 757 Donalda Trumpa nazywa się po prostu Trump.

Boeing 737 Ruperta Murdocha Tylko najlepszy i najbardziej designerski samolot jest wystarczająco dobry dla Ruperta Murdocha. Jego biznesowy odrzutowiec ma na pokładzie gigantyczną sypialnię, łazienki z wannami i prysznicami, a nawet pokój bankietowy. A wszystko wykonane z materiałów najwyższej klasy, jak na magnata medialnego przystało.

Airbus A380 księcia Alwalida bin Talala bin Abdula Aziza as-Saud Połowa z 485 mln dol., jakie wart jest samolot, została wydana na dostosowanie jego wnętrza. Wanna, sauna i siłownia to podstawa. Ale instalacja ścienna przedstawiająca pustynię wykonana ze światłowodów to już ekstrawagancja. A co powiecie o 58 mln dol. wydanych na pomalowanie samolotu w złote liście?

Boeing 757 Donalda Trumpa Ociekająca luksusem maszyna ma na pokładzie m.in. dużą sypialnię, ogromną plazmę, prywatne biuro, salę konferencyjną, kuchnię, łazienkę z marmuru, jacuzzi i jadalnię. A wszystko z najlepszych tkanin, skór, egzotycznego drewna i z kipiącymi przepychem złoceniami. Welurowy sufit, skórzane siedzenia i pozłacane ramy okien wydają się skutecznie rekompensować trudy podróży. A jakość kosztuje. Kwota zakupu i renowacji tego cacka przekroczyła 100 mln dol.

Boeing 747-430 sułtana Brunei „Gadżecik” zapierający dech w piersiach. Jak na sułtana przystało, samolot ma w sobie wszystko, co potrzebne (mniej lub bardziej). Wnętrze skąpane jest w kolorze złotym od podłóg aż po sam sufit (umywalki ze szczerego złota). Gust to kwestia sporna, ale wartość? 200 mln dol. wartych grzechu! I władcy.

Boeing 76733A Romana Abramowicza Podniebna limuzyna sławnego rosyjskiego biznesmena nazywana jest „the bandit” (bandyta), z uwagi na charakterystycznie pomalowane elementy kokpitu. Z zewnątrz wygląda niepozornie, ale nie dajcie się oszukać. Wnętrze zostało zaprojektowane z dbałością o najdrobniejsze szczegóły – przy użyciu drewna kasztanowca i szczerego złota.

12345 j e si e ń

2 0 1 1

51


POŁĄCZ SZEREG NAGRÓD I WYRÓŻNIEŃ,

Ż W [Życie wewnętrzne]

W TYM REKOMENDACJĘ MICHELIN 2011; PRZEPIĘKNE MIEJSCE W SAMYM CENTRUM WARSZAWY, ELEGANCKIE WNĘTRZA PAŁACU SOBAŃSKICH,

podniebny luksus

DODAJ NAJWYŻSZEJ JAKOŚCI MIĘSO

Według nieoficjalnych szacunków (niektórzy biznesmeni ukrywają nabycie samolotów) w Polsce jest około dziesięciu prywatnych dwusilnikowych biznesjetów. zespołu Kiss – analogicznie, podobnie jak w przypadku Iron Maiden, który dodatkowo ozdobił maszynę grafikami utrzymanymi w stylistyce zespołu. Co najciekawsze, olbrzyma pilotuje sam wokalista Bruce Dickinson. Swojej podniebnej limuzyny nie powstydzi się także Jan Kulczyk, właściciel Gulfstreama IV-SP, którego wnętrze specjalnie zaprojektowano w stylu art déco i wykończono najszlachetniejszymi materiałami. Wart jest ok. 30 mln dolarów. Nic więc dziwnego, że jedną z osób, które pojawiły się na jego pokładzie, był sam Plácido Domingo. W wersji polskiej Według nieoficjalnych szacunków (niektórzy biznesmeni ukrywają nabycie samolotów) w Polsce jest około dziesięciu prywatnych dwusilnikowych biznesjetów. Własne lub leasingowane odrzutowce mają m.in. wspomniany Jan Kulczyk, właściciel telewizji Polsat Zygmunt Solorz-Żak, twórca Prokomu Ryszard Krauze oraz kontrolujący Getin

Holding Leszek Czarnecki. Wielu innych (choćby Zbigniew Niemczycki) ma nieco mniejsze samoloty bądź śmigłowce – salonki. Ci „mniej zamożni” lub inwestujący w innego typu wehikuły (np. jachty) mogą skorzystać z alternatywy, dzięki której poczują przynajmniej przedsmak powietrznych luksusów. Świetnie sprawdzają się na tym polu firmy oferujące wynajem samolotów i śmigłowców, także osobom o bardzo wysokim zmyśle estetycznym. Co prawda złotych okiennic i marmurowych łazienek na pokładzie próżno szukać, ale skórzane fotele oraz przemyślany wystrój w stonowanych kolorach, z dopasowanymi akcesoriami i udogodnieniami dla pasażerów jest w nich normą. Przykładowymi maszynami, dostępnymi 24 godz. na dobę, są Beechcraft King Air B200GT oraz Beechcraft Baron G58, które, jak sama nazwa wskazuje, do najuboższych nie należą. Jedna z nich latała kiedyś nawet pod kryptonimem Air Force One. Noblesse oblige.

OD POLSKICH HODOWCÓW I RYBY Z MAZURSKICH JEZIOR. PODLEJ ŁYKIEM WYBORNEGO WINA. UDEKORUJ UŚMIECHNIĘTYMI KELNERAMI Z NAJLEPSZYMI MANIERAMI W WARSZAWIE ... ... I PODAJ DO STOŁU.

Foto: materiały promocyjne

W samolocie

balans, stabilność oraz zaufanie są podstawowymi zasadami.

PROFESJONALNY ZESPÓŁ KUCHARZY.

, tekst: Ewa Chmielarz / Novimedia CP

advertorial

Harmonia i równowaga

Sypialnia to miejsce, w którym po zgiełku dnia codziennego pragniemy znaleźć wyciszenie i równowagę. Ta najintymniejsza przestrzeń w całym domu powinna być urządzona komfortowo i zgodnie z indywidualnymi upodobaniami.

S

ypialnia rządzi się swoimi prawami. Nawet miłośnicy skrajnie minimalistycznych form i materiałów, aranżując to miejsce, często wybierają ponadczasowe piękno, bezpieczną miękkość kształtów, przytulną kolorystykę oraz naturalne i ciepłe w dotyku materiały. Sypialnie marki Woodways charakteryzują się ponadczasowym designem, do ich wykonania wykorzystano najwyższej jakości materiały naturalne: drewno, skórę i szlachetne tkaniny. Meble zaprojektowano z dbałością o każdy detal, tak aby zapewnić użytkownikom poczucie harmonii, ekskluzywności, trwałości i bezpieczeństwa. Dzięki połączeniu najnowszych trendów z nutą nostalgii powstało coś, co można by określić jako współczesną klasykę meblową. Taki design w sypialni wywołuje pozytywne emocje i daje poczucie równowagi pomiędzy wszystkimi elementami otaczającego nas wnętrza.

Szczegóły oferty na stronie www.woodways.pl i u doradców w salonach meblowych.

3-DANIOWY BIZNES LUNCH (PRZYSTAWKA, DANIE GŁÓWNE I DESER) 79 PLN PONIEDZIAŁEK - PIĄTEK (12:00 - 15:00)

SKŁADNIKI KULINARNEJ DOSKONAŁOŚCI.

Melody: projekt J. Mikołajczak, J. Maciejewska-Walczak Główna nagroda za design produktu na Międzynarodowych Targach Meblowych w Ostródzie w marcu 2011 r.

PAŁAC SOBAŃSKICH, ALEJE UJAZDOWSKIE 13, 00-567 WARSZAWA +48 22 523 66 64 WWW.KPRB.PL/AMBER


ż w [życie wewnętrzne] meblowe ikony Sprawdź ofertę i dostępne zniżki Partnerów Programu:

Podobno o gustach się nie dyskutuje. A meble i sposoby urządzania wnętrz nie dość, że z pojęciem estetyki wiążą się nierozerwalnie, to jeszcze zdają się mówić o nas więcej niż najintymniejszy pamiętnik. Są meblowe mody, które trwają tyle, ile wymówienie słowa „kanapa”. Są też meble, które niczym dobre wino z wiekiem nabierają charakteru i zyskują nawet status ikon. Oto niektóre z nich.

www.classandclub.pl

meblE ponad czasem 54

2 0 1 1

jesie ń

Tulip Table, czyli tulipan z Finlandii. Plywood Chair to kolejny punkt bogatego dorobku Eamsów.

Wire Diamond Chair z giętego metalu – tym razem oryginał.

Krzesło wszystkich krzeseł W kategorii krzeseł jest niekwestionowanym mistrzem, ochrzczonym mianem krzesła idealnego. Mowa o siedzisku wykonanym z giętych prętów bukowych zespolonych śrubami. Model z 1859 r., zaprojektowany przez Michaela Thoneta, jest w Europie produkowany do dziś. To krzesło było świadkiem największej liczby zmysłowych występów erotyczno-kabaretowych, niczym z musicalu „Chicago”. Co więcej, od czasu powstania owo słynne krzesło numer 14 (taki numer został przypisany temu modelowi w produkcji) jest klasycznym wyposażeniem wiedeńskich kafejek. Często mebel ten określa się mianem „krzesło wszystkich krzeseł”. Do 1930 r. wyprodukowano 50 mln tego modelu. Za jego projekt Thonet otrzymał złoty medal na Wystawie Światowej w Paryżu w 1867 r. diamenty najlepszym przyjacielem W filmie „Mężczyźni wolą blondynki” Marilyn Monroe śpiewała: „Diamonds are a girl’s best friend”. W przypadku Wire Diamond Chair, którego autorem jest rzeźbiarz Harry Bertoia, o płciowych preferencjach nie może być mowy. Jego nowoczesne siedziska z giętego metalu to ikony designu z połowy XX w. i… jedne z najczęściej podrabianych mebli na świecie.

soft pad chaise Eamsowie zaprojektowali na prośbę reżysera Billy'ego Wildera, który szukał mebla do krótkiego odpoczynku w ciągu dnia.

Foto: S cott Van Dyke/Beateworks/Corbis, Charles & Ray Eames, Soft Pad Chaise, Photo: Miro Zagnoli, © Vitra, materiały promocyjne, EAST NEWS, Sodapix/Corbis,Kenneth Johansson/Corbis

W czasie II wojny światowej Charles Eams projektował dla amerykańskiej marynarki nosze i szyny ortopedyczne do unieruchamiania złamanych kończyn. Potem wraz z żoną stał się ikoną designu meblarskiego. Kultowe osiągnięcia Charlesa i Ray Eamsów to dziś hity. Połączyła ich miłość do giętej sklejki, drutu i szklanych włókien – pobrali się podczas studiów artystycznych w Michigan. Razem zaczęli fotografować, kolekcjonować zabawki i bibeloty z podróży. Potem przyszedł czas na wspólną pracę. Dziś w każdym leksykonie poświęconym światowemu designowi wymieniani są jako artyści, których wkład we wzornictwo przemysłowe, graficzne, a przede wszystkim meblowe jest nie do przecenienia. Projekty Eamsów, choć powstały ponad pół wieku temu, zachowały swój nowatorski charakter, pomysłowość i świeżość – czego wielu współczesnych designerów mogłoby im pozazdrościć. Eamsowie świetnie wpasowali się w swoją epokę. Ich najbardziej twórczy okres przypadł na połowę XX w. w USA, kiedy rosła świadomość tego, że otaczanie się dobrze zaprojektowanymi przedmiotami może podnosić jakość życia. Zamysł był taki, by ze swoimi projektami dotrzeć do jak najszerszej grupy odbiorców. Eamsowie mogli to zrobić, stawiając z jednej strony na pomysłowość i nietuzinkowe rozwiązania koncepcyjne, a z drugiej – na niską cenę (zresztą większość konkursów designerskich, w których brali udział, miała w nazwie zwrot „meble low-cost”). Meble Eamsów (zazwyczaj podpisywane nazwiskiem Charles Eams, choć wkład Ray w ich powstawanie jest duży, niekwestionowany i udokumentowany) miały służyć masowemu odbiorcy. Projektanci nie byliby raczej szczególnie szczęśliwi, gdyby wiedzieli, że dziś ich meble sprzedawane są za tysiące euro i mają status ekskluzywnych. Eamsowie zamierzali dotrzeć do wszystkich ze swoimi supertanimi w produkcji fotelami, kanapami czy stołami, nie

rabat 10%

Womb Chair obiecuje wygodny wypoczynek. krzesło numer 14, czyli krzesło idealne. O czym mogło się przekonać wiele tancerek kabaretowych.

chcieli inwestować w drogie drewno ani snobistyczne tkaniny obiciowe. Woleli sklejkę, plastik, drut, coś z recyklingu. Tak powstał m.in. fotel biurowy Eams Lounge Chair (1956), który od razu trafił do katalogu słynnej firmy meblarskiej Herman Miller słynącej z promocji innowacyjnych rozwiązań technologicznych i formalnych. Plastikowe krzesła z serii Eams Plastic Armchair (1948), krzesła ze sklejki Plywood Chair, seria Aluminium Group (1958), leżanka Soft Pad Chaise (1968) – większość z nich produkowana jest do dziś. W Europie i na Bliskim Wschodzie to włoska firma Vitra (która skupuje produkty ważnych designerów z całego świata i potem je sprzedaje; ma w ofercie np. projekty Jeana Prouvé, Jaspera Morrisona, George’a Nelsona czy Vernera Pantona) jest jedynym autoryzowanym producentem wszystkich projektów twórczego tandemu.

Tulipan z finlandii Tulipany to nie tylko wizytówka Holandii. Słynny Tulip Table to powszechnie znany mebel z tzw. Pedestal Group, zaprojektowany przez Eero Saarinena, fińskiego architekta, który był bliskim współpracownikiem Charlesa Eamsa (i nawet na jego cześć dał swojemu synowi na imię Eames). Pochodzące z tej serii opływowe stoły, należące do organicznego nurtu w projektowaniu, to absolutna klasyka! wygodnie jak u mamy Saarinen jest też autorem wymienianego wśród meblowych klasyków fotela Womb Chair (1948). Mebel pomyślany tak, by dawać wygodę porównywalną z łonem matki (po angielsku womb to właśnie łono), powstał z myślą o Florence Knoll – amerykańskiej projektantce i współzałożycielce firmy Knoll. Miał być spełnieniem jej marzeń o idealnym fotelu, w którym będzie mogła wygodnie wypoczywać. Przypominający kokon mebel należy do najsłynniejszych w świecie. , tekst: Ewelina Kustra

jesie ń

2 0 1 1

55


M K [miasto kina] kino koterskiego

JA

CZYLI

kTO?

wiele twarzy, jeden bohater. Koterski diagnozuje neurozy Polaków.

56

2 0 1 1

j e s i e ń

Foto: michał mutor/agencja gazeta, materiały promocyjne

Reżyser, dokumentalista, dramatopisarz. Ojciec Michała Koterskiego i Adama Miauczyńskiego – kultowej postaci filmowej. Najnowszy film marka koterskiego – „Baby są jakieś inne” – wchodzi do kin 14 października.

dialog to jego znak firmowy. Dowodem jest film „Baby są jakieś inne”.

Dwóch mężczyzn jedzie samochodem. Nie jest istotne, dokąd jadą ani skąd wyruszyli. To jak metafora życia, bo przecież każdy kiedyś osiąga punkt, w którym gubi współrzędne. W filmie „Baby są jakieś inne” najważniejsza jest rozmowa. Dialog w kinie Marka Koterskiego był zawsze istotny – żywy, ostry język odzwierciedlał to, jak porozumiewają się ze sobą ludzie na co dzień, wreszcie filmowe kwestie nie były informacyjne, nie ilustrowały działań bohaterów. To zawsze było i jest „mięso”, a przy tym specyficzny kod językowy Adama Miauczyńskiego. Jego bon moty weszły do współczesnego języka, bo oddawały kondycję oraz stan ducha Polaków. Językoznawca Jerzy Bralczyk powiedział, że sposób wysławiania się ewoluuje szybciej niż obyczaje. Marek Koterski jako jeden z niewielu rodzimych reżyserów potrafi to zauważyć, zapisać, a potem wykorzystać w kinie tak, by współgrało z obrazem. Koterski to czuły obserwator, szczery, autoironiczny, bezwzględny w portretowaniu bolączek narodu – kraju upadłych inteligentów. Składa się na to również zmysł dokumentalisty, od filmów dokumentalnych bowiem zaczynał, a sztuki filmowej uczył się u Kazimierza Karabasza. Ale dziś nie tylko to doświadczenie procentuje. Słuchał tylko mamy Nim w 1977 r. obronił dyplom na Wydziale Reżyserii PWSFTviT w Łodzi, studiował filologię polską i historię sztuki na Uniwersytecie Wrocławskim, a po ukończeniu polonistyki, przez rok – malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Co ciekawe, akurat to doświadczenie wspomina jako traumatyczne. To koleżanka przyprowadziła go jako wolnego słuchacza do pracowni Eugeniusza Eibischa. Kiedy Koterski zapytał sławnego profesora, czy go przyjmie, wyczytał w jego oczach niechęć, ale usłyszał odpowiedź twierdzącą. Wtedy jeszcze nie wiedział dlaczego, ale szybko tajemnica została rozwiązana – każdy przegląd prac Eibisch zaczynał od tego, że stawał przy sztaludze przyszłego reżysera i mówił: „Oto jest przykład człowieka, który nigdy nie będzie malował, bo nic nie widzi, a wszystko kombinuje”. Co na to Koterski? Zgadza się z diagnozą i przyznaje, że długo myślał w sposób literacki. To spuścizna studiów polonistycznych. Ważne było słowo, rytmika, intonacja. Obraz przyszedł później, w zasadzie dopiero przy tworzeniu historii do „Dnia świra” w 2002 r. Dlaczego więc został reżyserem? Wyjaśnił w jednym z wywiadów: „Moja mama, w dzieciństwie, bardzo podkręcała mnie ambicjonalnie. Byłem chorobliwie ambitnym dzieckiem.

j e s i e ń

2 0 1 1

57


M K [miasto kina] kino koterskiego

Wszyscy jesteśmy Adasiami Swoją pierwszą fabułę, „Dom wariatów”, zrealizował w 1984 r. W obsadzie Marek Kondrat, Tadeusz Łomnicki, Bohdana Majda, Leszek Teleszyński. Rok później film zdobył nagrodę dziennikarzy i nagrodę za debiut reżyserski na festiwalu Młodzi i Film w Koszalinie. Uzasadnienie prasy: „dla najciekawiej zapowiadającej się indywidualności twórczej”. Lata pracy w zawodzie udowodniły, że werdykt był proroczy. Koterski to jeden z najbardziej konsekwentnych polskich reżyserów, który wypracował swój charakterystyczny filmowy styl. Jego kino wciąż pozostaje blisko życia, to rzeczywistość bez retuszu, bez cenzury. Opowiadane przez niego historie kipią – od frustracji, od emocji, od prawdy, od niewypowiedzianych przez nas słów, które jednak padają z ust bohaterów. Ale Koterski często podkreśla – żadnej diagnostyki. Nie chce wystawiać świadectw, dawać dowodów na istnienie takich czy innych społecznych tendencji lub patologii. A że widz potrafi odnaleźć siebie w życiorysach filmowych postaci… Czym jest reżyseria filmowa dla Marka Koterskiego? „Reżyserowanie to jest dla mnie tortura, szczególnie jeśli zdarzy mi się podnieść głos, być nieprzyjemnym. To praca w warunkach stanu wyjątkowego, przegięte są w niej wszystkie reguły równowagi. Praca u mnie to jest skrajna trauma, trzeba dać z siebie wszystko. Trzeba zapisać rolę potem, krwią, żółcią, bezwstydem, strachem, złością, buntem przeciw ekshibicji. Na nic innego nie można u mnie liczyć. Jak ktoś chce się – jak to mówią kolarze – »ujechać«, niech dzwoni do mnie. To jest pewny adres”. Potwierdzają to aktorzy, którzy grali u Koterskiego rolę Miauczyńskiego w kolejnych filmowych odsłonach: Marek Kondrat, Wojciech Wysocki, Zbigniew Rola, Cezary Pazura, Andrzej Chyra. Mówią o wyjątkowym czasie wytężonej pracy, twórczym napięciu, oddaniu totalnym. O tym, że Koterski wie wszystko o swoich postaciach, więcej: odgrywa, co i jak ma być później przedstawione w filmie. Nic innego nie istnieje poza tym, co na planie, najważniejsza jest historia, postaci, wiarygodny sposób oddania wizji reżysera. Istotnie, ta praca musi mieć coś z tortury – podczas realizacji filmu „Porno” w 1989 r. reżyser trzy razy dostał zapaści, problemy ze zdrowiem powtórzyły się trzy lata później przy „Dniu świra”. „Stres pana zabija” – usłyszał w szpitalu. I wrócił na plan. O wspominanym wyżej „Dniu świra” czy zrealizowanym cztery lata później, w 2006 r., filmie „Wszyscy jesteśmy Chry-

58

2 0 1 1

j e s i e ń

Jego kino wciąż pozostaje blisko życia, to rzeczywistość bez retuszu, bez cenzury. Opowiadane przez niego historie kipią – od frustracji, od emocji, od prawdy.

dzień świra zdarza się każdemu. Adam Miauczyński to postać uniwersalna.

stusami” mówi się, że to najważniejsze filmy w dorobku reżysera, najbardziej dojrzałe, bolesne, przenikliwe i obsypane nagrodami. Mówiąc jednak o twórczości Marka Koterskiego, starając się przeanalizować jego drogę zawodową, ale też transformację głównego bohatera, nie można zapomnieć o wcześniejszych tytułach: „Życiu wewnętrznym” (opowieści o dysfunkcyjnym domu i małżeństwie), „Porno”, „Nic śmiesznego” czy wreszcie „Ajlawju” (historii roszczeniowej miłości). Bohater kina Koterskiego dojrzewał wraz z czasami, w których przyszło mu żyć, dojrzewał wraz z reżyserem, któremu przyszło tworzyć w zmieniającej się, pełnej skrajności Polsce. Koterski jest jakiś inny Najnowszy film „Baby są jakieś inne” to ciąg dalszy tej opowieści, autorskiej propozycji. W głównych rolach wystąpili Adam Woronowicz (Adam Miauczyński) i Robert Więckiewicz (Drugi). Reżyser zawęził przestrzeń do wnętrza samochodu, z małymi wyjątkami aktorzy w ogóle nie wychodzą z auta. Dramaturgia zbudowana jest tu na dialogu, na słownej interakcji. To rozmowy o kobietach – o niemocy porozumienia, różnicach w interpretacji zdarzeń, intencji, uczuć obydwu płci. Mocne, bezkompromisowe deklaracje – za niektóre Koterskiemu pewnie dokleją łatkę szowinisty. Ale to powierzchowna ocena, warto poszukać głębiej, przyjrzeć się wnikliwiej, sprawdzić, co kryje ta fasada – samcze pozy, które przyjmują bohaterowie. Narzekając na współczesne kobiety, feminizm, emancypację, żartując z ich nawyków, potrzeb, ambicji, sami dają dowód kryzysu nie tylko więzi, lojalności, zaufania, ale przede wszystkim męskości. Powtarzają za reżyserem: „Od najwcześniejszych lat chcę być kimś, ale zupełnie nie wiem kim”, a winą obarczają matki, siostry, żony, kochanki, dając świadectwo swojego kompleksu – zagubienia w świecie, bólu, strachu, rozdarcia.

Marek Koterski po raz kolejny filtruje obyczajowość przez emocjonalność swoich bohaterów, ich deficyty, niespełnienie, niemoc, samotność, obsesje, neurozy, lęki i fobie. Koterski nie robi filmów z tezą, podobnie jest i tutaj, wskazuje jedynie, że na to, kim jesteśmy, jak żyjemy, co sobą reprezentujemy, nakłada się wszystko – to, gdzie się urodziliśmy, w jakich rodzinach dorastaliśmy, ma znaczenie zarówno nasza rasa, jak i zaplecze historyczne, kuchnia, język, przeczytane książki, odrzucone miłości. Polscy reżyserzy często zapominają o tym zapleczu, twierdzą, jakoby to nie miało wpływu na realizowane przez nich kino. „Jednoczymy się tylko z pistoletem przy skroni, a nasz naród w temperaturze 36,6 stopnia obumiera. W warunkach pokoju degenerujemy się, skaczemy sobie do gardeł” – podkreśla Marek Koterski. I tworzy uniwersalne historie, często groteskowe, osadzone w konkretnych realiach, ale odczytywalne, rozumiane bez względu na przynależność do klasy społecznej. Nieprzypadkowo główny bohater nazywa się Adam Miauczyński, nie Jan Kowalski, bo nie o statystykę tu chodzi, nie o to, by udowodnić, że jakiś procent społeczeństwa jest sfrustrowany i niezadowolony, a bardziej o to, by ukazać nastroje społeczne przez pryzmat jednostki, przez rozedrganie indywidualne. Główny bohater ma dość rzeczywistości wokół siebie, ale z drugiej strony tylko w takiej rzeczywistości potrafi żyć – z typowym dla niej narzekaniem, żalem, roszczeniami, walką z sąsiadami, z najbliższymi. Ten brak spokoju to jego paliwo, jego chleb powszedni. Miauczyński – pochodzi od miauczenia, ale miauczeć w takim stylu nie każdy potrafi. Tak umie tylko Marek Koterski. , tekst: Anna serdiukow

Foto: materiały promocyjne

Wiedziałem, że za wszelką cenę chcę być kimś, nie wiedziałem tylko kim. Pamiętam, że w podstawówce kupiłem sobie stukartkowy zeszyt i, nie mając jeszcze w życiu nic napisanego, na pierwszej stronie napisałem: Marek Koterski, »Utwory wybrane«. Marzenia mamy zmieniały się. Właściwie drugorzędne było, kim zostanę – chirurgiem, architektem, mecenasem – ważne było tylko, aby był to ktoś z pozycją. Mama chciała po prostu lepszego losu dla mnie, niż sama miała. Nie wiem, co by się działo, gdybym powiedział jej np., że chcę śpiewać. Reżyser filmowy to był w tamtych czasach najbardziej prestiżowy zawód. Wyobrażałem sobie piękne dziewczyny, szybkie samochody i życie pod palmami”.


m k [miasto kina] Cinema city cinema City poleca

2

,

Festiwalowa jesień do okien, nie siedź w domu. Idź do kina!

K

omedia, której główny bohater – 15-letni Olivier Tate – ma w życiu dwa cele: stracić dziewictwo przed kolejnymi urodzinami i nie dopuścić, by matka porzuciła ojca dla swojego nauczyciela tańca. „Moja łódź podwodna” to reżyserski debiut Richarda Ayoade, który do tej pory zdobywał popularność, pisząc scenariusze i występując w telewizyjnych komediach oraz realizując teledyski, m.in. dla zespołu Arctic Monkeys.

E

dystrybutor: Forum Film Poland

„3D Epidemia strachu” premiera: 21 października

pickie losy trojga bohaterów: Oli – młodej aktorki teatralnej, jej brata Jana – poety o lewicowych poglądach oraz narzeczonego Andrzeja – ułana Wojska Polskiego będą kanwą filmu, wplecioną w ekstremalne wydarzenia okresu Bitwy Warszawskiej. Akcja filmu rozpoczyna się w maju 1920 r., jest to drugi rok odzyskania niepodległości przez Polskę, trzeci rok wojny domowej na terenie byłego imperium carów. Za kamerą Jerzy Hoffman, przed kamerą gwiazdy: Borys Szyc, Natasza Urbańska i Daniel Olbrychski.

gatunek: thriller, akcja, sf dystrybutor: Warner Bros. Entertainment Polska

F

ilm o śmiertelnym wirusie, przenoszonym drogą powietrzną, który zabija zaatakowane osoby w ciągu kilku dni. Epidemia rozwija się szybko, a lekarze i naukowcy na całym świecie próbują znaleźć lekarstwo i opanować panikę, która rozprzestrzenia się jeszcze szybciej niż sam śmiertelny wirus. Zwykli ludzie walczą o przetrwanie w coraz bardziej podzielonym społeczeństwie.

„Jane Eyre” premiera: 7 października

listopad

30 Kalendarium filmowe: • 9 października 1977 r. zmarł Zdzisław Maklakiewicz, polski aktor. • 5 listopada 1960 r. urodziła się Tilda Swinton, brytyjska aktorka, zdobywczyni Oscara. • 27 listopada 1975 r. odbyła się premiera „Zaklętych rewirów” Janusza Majewskiego z Markiem Kondratem w roli głównej. • Jesień 1961 r. TWA jako pierwsza linia lotnicza wprowadziła na stałe projekcje filmowe dla pasażerów podczas lotów.

gatunek: melodramat dystrybutor: ITI Cinema

jes i e ń

„Moja łódź podwodna” premiera: 11 listopada gatunek: komediodramat dystrybutor: Gutek Film

gatunek: wojenny, dramat historyczny

2 0 1 1

rabat 10%

M

ający na koncie szereg sukcesów wydawniczych Will Atenton (Daniel Craig) wyprowadza się ze swoją rodziną z Nowego Jorku i zamieszkuje w malowniczym domu w Nowej Anglii. Gdy wraz z żoną Libby (Rachel Weisz) oraz dwiema córkami zaczyna się już przyzwyczajać do nowego lokum, dowiadują się, że zamordowano w nim poprzednią mieszkankę oraz jej dzieci. Podejrzewany o zbrodnię mąż i ojciec zabitych nadal żyje, a Willa oraz zaprzyjaźnioną z ofiarami sąsiadkę (Naomi Watts) prześladuje przeczucie, że nie wszystkie poszlaki zostały odpowiednio zbadane.

„3D Bitwa Warszawska 1920” premiera: 30 września

60

www.classandclub.pl

gatunek: thriller, dramat dystrybutor: Kino Świat

Se-Ma-For Film Festival 22-25 września, Łódź Festiwal Niezależnej Twórczości Filmowej Osób Dojrzałych „Wyścig Jaszczurów” 30 września – 2 października, Poznań Warszawski Festiwal Filmowy 7-16 października, Warszawa Multimedia Happy End Festiwal Filmów Optymistycznych 10-15 października, Rzeszów Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Rzymie 27 października – 4 listopada, Rzym Warszawski Festiwal Filmów o Tematyce Żydowskiej 8-13 listopada, Warszawa 5. Festiwal Filmów Rosyjskich „Sputnik nad Polską” 18-27 listopada, Warszawa 18. Międzynarodowy Festiwal Filmowy Etiuda&Anima 18-24 listopada, Kraków XVI Festiwal Form Dokumentalnych NURT 21-25 listopada, Kielce 19. Międzynarodowy Festiwal Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych Plus Camerimage 26 listopada – 3 grudnia, Bydgoszcz

• 30 listopada 1982 r. powstała wytwórnia TriStar Pictures, jednostka zależna amerykańskiej wytwórni filmowej Columbia Pictures.

Foto: materiały promocyjne

J

Sprawdź ofertę i dostępne zniżki Partnerów Programu:

„Dom snów” premiera: 21 października

Gdy jesień zapuka

ane Eyre” to powieść, która wychowała miliony nie zawsze rozważnych romantyczek na całym świecie. Współczesna ekranizacja to porywająca i zapierająca dech w piersiach historia o alchemii uczuć. Jane (Mia Wasikowska) nie była dziewczyną, która szukała niezobowiązującego romansu. Choć rozum podpowiadał jej, że fascynującemu panu Rochesterowi (Michael Fassbender) nie można ufać, oddała mu swoje serce bez reszty. Moc tego filmu utkana jest z marzeń kobiet o odnalezieniu miłości, która jest im przeznaczona na całe życie.

OPRACOWAła: ewa chmielarz / Novimedia CP

• 21 listopada 1995 r. pojawił się pierwszy film fabularny w pełni zrealizowany przy użyciu komputerów – „Toy Story”.

jes i e ń

2 0 1 1

61


w m [warstwa muzyczna] lenny kravitz

Spłacić

Nowy album Kravitza, „Black and White America”, to rzecz sklejona ze szkiców, które odłożył do szuflady kilka lat temu. Mówiło się o tej płycie od dawna, sam Kravitz wielokrotnie w wywiadach przypominał o istnieniu konceptualnego projektu, który już w założeniu miał być trochę osobny, funkcjonować poza zasadniczą dyskografią muzyka. Płyta pierwotnie miała się ukazać w 2007 r., pracował nad nią od roku 1997, w serii kilkutygodniowych przerw, całość szlifował w domowym studiu na Bahamach. Tradycja, którą niegdyś tak mu wypominano, prychając z niesmakiem na programowe retro pierwszych albumów Kravitza, i tym razem okazała się kluczowa. „Black and White America” to album nagrany w hołdzie klasykom funku. Pulsujący, mięsisty, seksowny – bo to wszystko mieści się w intencji, by zmierzyć się z najważniejszymi nagraniami gatunku. To pragnienie równania do pomników z przeszłości też jest dla Kravitza charakterystyczne.

dług Kiedy 20 lat temu zaczynał karierę, często zarzucano mu mało oryginalne przywiązanie do tradycji. Zarzut obrócił w atut i dziś jest jedną z najbardziej mocarnych postaci branży muzycznej. Lenny Kravitz może wszystko. Nawet nagrać zapomnianą płytę.

to pragnienie równania do pomników z przeszłości też jest dla kravitza charakterystyczne. 62

2 0 1 1

j e s i e ń

Foto: materiały promocyjne

Europa nobilituje Nowoczesny bywał z rzadka – i zazwyczaj ku niezadowoleniu konserwatywnych recenzentów i najwierniejszych fanów, którzy z rezerwą przyjmowali brzmieniowe eksperymenty i odchodzenie od naturalnych, rockowych gitar w kierunku wypolerowanej elektroniki. Statystykę ma jednak po swojej stronie. Wydany w 1998 r. album „5” był potrójnie przełomowy. Kravitz nie tylko poszerzył wykorzystywane narzędzia o samplery i nowoczesne oprogramowanie, ale też odniósł gigantyczny komercyjny sukces i odebrał swoją pierwszą nagrodę Grammy. Niesiona bestsellerowym singlem „Fly Away” (dodatkowo promowanym w reklamach samochodów i linii lotniczych) płyta zrobiła z Kravitza megagwiazdę o globalnym zasięgu. Pierwszy raz doceniła go europejska publiczność, do tej pory głucha na umizgi samozwańczego spadkobiercy Hendriksa. „5” to nie tylko wciąż najlepiej sprzedający się album Kravitza, ale też jedno z najważniejszych komercyjnych wydarzeń końcówki lat 90. ubiegłego wieku. Nie przebił tego sukcesu żadnym późniejszym wydawnictwem. Prawdę mówiąc – nie musiał. „5” była przepustką do pierwszej ligi, wysyłała jasny sygnał do wszystkich, niezależnie od muzycznych preferencji. Można go było nie lubić, ale nie można było odmówić mu statusu. Lenny Kravitz wskoczył na pozycję poważnego gracza.

j e s i e ń

2 0 1 1

63


w m [warstwa muzyczna] lenny kravitz

SMUTNY ROMEO Nie od razu Lenny Kravitz został Lennym Kravitzem. Zafascynowany sceniczną kreacją Davida Bowie’ego w przebraniu rockandrollowego kosmity, też wymyślił sobie alter ego. Pierwsze rzeczy nagrywał pod zmiękczającym dziewczęce serca pseudonimem Romeo Blue.

Inicjacja w rock and roll Flirt z miękką, popową estetyką miał charakter epizodyczny. Kravitz nie musiał więcej dowodzić, że świetnie operuje retoryką masowego przeboju. Zresztą zorientowani w zakulisowych roszadach pamiętają kilka takich przypadków, gdy perfekcyjnie poradził sobie z zadaniem efektownego dotarcia do milionów. To Kravitz odpowiada za brzmienie „Justify My Love”, jednego z największych hitów Madonny. I to on wyprodukował trzeci – ten najbardziej znany – album francuskiej lolitki Vanessy Paradis. Mimo to Kravitz nie potrafi wyrzec się tradycji. Nie wiadomo, czy to on wybrał rock and roll, czy rock and roll wybrał jego, ale to organiczna estetyka niezmiennie pozostaje mu najbliższa. Nie bez powodu doczekał się też przydomka boga gitary – a sposób, w jaki, hmm, obchodzi się z instrumentem, faktycznie przypomina fizyczną, sugestywną grę wspominanego wcześniej Jimiego Hendriksa.

Gdy matka dostała angaż w hitowym serialu, cała rodzina przeniosła się z NYC do Los Angeles. Tam Kravitz zapisał się do chóru chłopięcego, z którym występował przez trzy lata. Jednak to nie kalifornijskie słowiki kształtowały jego gust i wpływały na życiowe wybory. „Pociągał mnie cool styl, dziewczyny, rock and roll”. LA sprzyjało inicjacji. Tu odkrył Led Zeppelin, The Who, Kiss, Floydów – i konsekwencje, które pociąga za sobą słuchanie wyklętej muzyki. Rodzicom nie podobał się jego nonszalancki stosunek do edukacji (robił tyle, ile musiał – resztę czasu spędzał na

64

2 0 1 1

j e s i e ń

nowa płyta Kravitza cytuje klasyków muzyki funk. To jego dziewiąty i najdłużej wyczekiwany album. Pracował nad nim 15 lat.

Retro wygrywa Kim byłem, kim jestem, kim będę – Kravitz lubi poważne deklaracje, a tożsamościowe dylematy od zawsze były wpisane w dobrodziejstwo inwentarza. Żyd z pochodzenia, głęboko wierzący katolik z przekonania. Notoryczny playboy, który kilka lat temu oficjalnie zakończył liczne romanse i praktykując życie w celibacie, szuka idealnej kandydatki na żonę. Jedna z bardziej rozpoznawalnych postaci muzyki rozrywkowej – mimo że od dłuższego czasu nie widział szczytu listy przebojów, nawet z daleka. To kim jest dziś Lenny Kravitz? „Black and White America” sugeruje odpowiedź najprostszą z możliwych. Sobą, spłacającym dług ulubionym artystom. Spełnionym muzykiem, który nie musi już zabiegać o przychylność dziennikarzy, o tantiemy, o publiczność, o kapituły. Mało tego: muzykiem, który zabiegać nie powinien, bo radykalna wierność tradycji pozbawia go argumentów w boju o współczesnego słuchacza. Wygrał już za to bój o Bono – nowy album będzie promował wspólnymi koncertami z U2. , tekst: angelika Kucińska / Novimedia CP

Foto: materiały promocyjne

Muzycznie edukowali go rodzice. Ojciec, przede wszystkim producent telewizyjny, ale i menedżer, promotor i szycha w branży jazzowej, sprowadzał do domu przyszłe legendy – Duke’a Ellingtona, Ellę Fitzgerald, Milesa Davisa. Ten pierwszy zresztą zagrał kiedyś pięcioletniemu Kravitzowi „Happy Birthday”. W domu słuchało się dużo jazzu, co logiczne, ale i bluesa, gospel, muzyki klasycznej. Rodzice Kravitza ewidentnie wierzyli, że z wdrażaniem pewnych nawyków nie ma co czekać i już w przedszkolu zabierali syna na koncerty. Miał siedem lat, gdy dożywotnio i intensywnie pokochał Jackson 5 – zaraz po tym, jak zobaczył występ zespołu w nowojorskim Madison Square Garden.

spontanicznych jamach z zaprzyjaźnionymi muzykami), więc gdy miał 15 lat, wyprowadził się z domu i rozpoczął tułaczkę po kanapach znajomych. Od ostatecznej bezdomności uratowała go soulowa pieśniarka Teena Marie, której po latach podziękował w zamieszczonym w Internecie nagraniu wideo. „Nie byłoby mnie tu, gdzie jestem, gdyby nie Teena. Dała mi sypialnię. Karmiła mnie, gotowała dla mnie, opiekowała się mną. Dała mi instrumenty, żebym mógł grać, zabierała mnie ze sobą do studia. Zabierała mnie na koncerty, pomogła mi stać się tym, kim jestem. Zmieniła moje życie – nie tylko jako artysty, ale też jako człowieka – bo pokochała mnie za to, kim byłem”.


r f [Rajfaza] class&club

Na smartfonach i prostych telefonach Pionierska (w Polsce i na świecie) aplikacja Mobilny Bank działa na wszystkich telefonach – od smartfonów z systemami IOS, Windows Mobile czy BlackBerry po prostsze komórki z systemem Java. Od czerwca użytkownicy Androida też mogą załatwiać swoje bankowe sprawy przez telefon. Dzięki udostępnieniu tego nowoczesnego systemu dla niemal wszystkich typów

We wrześniu 2011 r. Raiffeisen Bank Polska S.A. obchodzi dwudziestolecie swojej działalności. To jeden z najdłużej obecnych na polskim rynku banków z udziałem kapitału zagranicznego. Należy do austriackiej Grupy Bankowej Raiffeisen, wiodącej instytucji finansowej w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Rozpoczął działalność w 1991 r. (licencja nr 002) i początkowo koncentrował się na obsłudze przedsiębiorstw. Od 2000 r. swoje produkty i usługi oferuje również klientom indywidualnym oraz małym i średnim firmom. Skupia się na polskiej klasie średniej oraz osobach zamożnych, które są obsługiwane w ramach marki bankowości prywatnej Friedrich Wilhelm Raiffeisen. Bank oferuje bardzo szeroką gamę produktów finansowych dla firm – w tym segmencie jest jednym z największych kredytodawców. Zajmuje pierwsze miejsce na rynku faktoringowym, a jego spółka zależna Raiffeisen-Leasing Polska S.A. plasuje się na drugiej pozycji w swojej branży. Dziś Raiffeisen jest bankiem uniwersalnym, świadczącym swoje usługi wszystkim grupom klientów – od indywidualnych, przez małe i średnie przedsiębiorstwa, po największe korporacje. We wszystkich obszarach stawia na wysoką jakość usług, dopasowując swoją ofertę do potrzeb klientów. Stale rośnie znaczenie banku na rynku polskich usług finansowych, co potwierdzają zarówno wyniki finansowe, jak i wysokie pozycje uzyskiwane w licznych rankingach i konkursach. W ostatnim czasie wielką popularnością cieszy się Program Partnerski Class&Club, który oferuje posiadaczom kart kredytowych i debetowych Class&Club zniżki na zakupy atrakcyjnych marek. Elitarny Program obsługi najzamożniejszych klientów Friedrich Wilhelm Raiffeisen został stworzony dla osób, których potrzeby wykraczają daleko poza standardy. Raiffeisen to także pionier bankowości mobilnej – aplikacja Mobilny Bank jest pierwszym tak zaawansowanym rozwiązaniem na polskim rynku. Klienci cenią również internetową platformę transakcyjną R-Dealer, która zapewnia bezpośredni dostęp do rynku walutowego. Dwudziestoletnia historia czyni z Raiffeisen Bank Polska S.A. solidnego partnera w biznesie i finansach osobistych. Jednocześnie bank nie pozostaje obojętny na potrzeby swojego najbliższego otoczenia – wspiera przedsiębiorczość, kulturę i działa na rzecz wyrównania szans edukacyjnych dzieci.

66

2 0 1 1

jesie ń

Modni

sponsorzy Pokaz multimedialny z wykorzystaniem techniki mappingu – tak rozpoczął się pokaz kolekcji Vistula na sezon jesień-zima 2011. Projektantem kolekcji jest Wojtek Bednarz. Głównym sponsorem tego wydarzenia był Raiffeisen Bank Polska S.A. Wielu gości ze świata polityki, biznesu, a także dziennikarzy, stylistów i celebrytów przybyło 13 września na warszawski Służewiec, by w wybudowanej specjalnie na tę okazję hali namiotowej obejrzeć najnowsze propozycje Vistuli na zbliżający się sezon. We wnętrzu namiotu została umieszczona imponująca scenografia filmowa, która nawiązywała klimatem do sesji zdjęciowej jesienno-zimowej kolekcji. Reżyserem i choreografem pokazu była Katarzyna Sokołowska.

Więcej informacji o Programie Class&Club znajdziesz na www.classandclub.pl lub dzwoniąc na infolinię pod numer: 801 180 801 (koszt połączenia według stawek operatora) lub (22) 549 99 99.

Foto: materiały promocyjne

Dojrzały dwudziestolatek

platform mobilnych Raiffeisen Bank Polska S.A. pokrywa swoją aplikacją 96 proc. rynku smartfonów! Mobilny Bank jest idealnie dostosowany do wymogów każdego systemu i w pełni wykorzystuje jego możliwości, jak np. integrowanie z książką kontaktów, kalendarzem itd. Zapewnia funkcjonalności bankowe i charakteryzuje się łatwą i szybką obsługą oraz najwyższym poziomem zabezpieczeń. Zapraszamy do pobrania aplikacji ze strony www.mobilnybank.pl.



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.