24
NOWYCZAS THE NEW TIME – THE POLISH WEEKLY IN GREAT BRITAIN
Nr 24 (36) LONDON 15 June 2007
ISSN 1752-0339
FREE
W
ładze lokalne powinny zachęcać imigrantów do nauki języka angielskiego, zamiast rutynowo tłumaczyć dokumenty na języki obce – powiedziała Ruth Kelly, sekretarz ds. władz lokalnych i mniejszości etnicznych. Nagminne korzystanie z usług tłumaczy może stać się krokiem zniechęcającym do integracji. Emigranci, mając świadomość szeregu udogodnień, między innymi w zakresie obsługi w ich narodowym języku, unikają nauki języka angielskiego, którą przecież powinni rozpocząć zaraz po przyjeździe. Departament brytyjskiego rządu zajmujący się sprawami mniejszości, zlecił sporządzenie raportu dotyczącego społecznej segregacji i jej negatywnych skutków, który opracuje Komisja ds. Integracji (Commission on Integration and Cohesion). Minister Ruth Kelly, która była gościem programu The Politics Show w BBC 1, powiedziała że rząd przygotowuje dla lokalnych organów władzy specjalne dyrektywy, zgodnie z którymi powinny one rozpocząć proces rezygnacji z tego typu świadczeń, które polegają na opracowawaniu tzw. rutynowych tłumaczeń. Takie świadczenia wykorzystywane byłyby tylko w wyjątkowych sytuacjach, np. w szpitalach. W swojej wypowiedzi
Kelly podkreśliła, że nauka języka angielskiego jest głównym kluczem do integracji i zamierza rozpocząc prace nad programem wprowadzającym obowiązkową naukę języka angielskiego dla imigrantów. Tymczasem w Szkocji odbyła się coroczna konferencja największego szkockiego związku nauczycielskiego (EIS). Z przedstawionych statystyk wynika, że do szkockich szkół podstawowych zgłasza się coraz większa liczba dzieci, które w ogóle nie mówią po angielsku. Fakt ten budzi niepokój nauczycieli, którzy podkreślają, że cierpi na tym również system edukacyjny. W związku z powyższym, chcieliby ograniczyć liczbę uczniów, którzy nie mówią po angielsku lub mówią tylko w niewielkim stopniu. Większość delegatów uczestniczących w konferencji wsparła pomysł negocjacji w sprawie ustalenia limitu liczby takich uczniów, bowiem wielu nauczycieli nie radzi sobie z realizacją programu bez wydajnej pomocy specjalnych asystentów. Szacuje się, że 37 tys. dzieci z pochodzeniem innym niż brytyjskie, zarejestrowano w ostatnim czasie w szkockich szkołach. W wyniku napływu imigrantów, szkoły podstawowe, w których mówi się wieloma różnymi językami często muszą zatrudniać dwóch lub trzech dodatkowych nauczycieli języka angielskiego jako języka obcego. Marjorie Bell, inicjatorka ruchu ograniczenia, powiedziała: – Jest olbrzymia liczba dzieci imigrantów, którzy przybyli tu do pracy w ostatnim czasie. I jeżeli szkoła taka jak moja , która ma na swoim koncie długie doświadczenie
REPORTAŻ
KULTURA
Katarzyna Polis Elżbieta Sobolewska redakcja@nowyczas.co.uk
Asystentki
»12
I tak na początku roku szkolnego do Blessed George Napier School w Banbury trafiło sześcioro polskich dzieci, każde na innym poziomie znajomości angielksiego. Gdy spojrzeć, jak niewielką kroplą w morzu uczniów jest szóstka dzieci wydaje się, że problem dla dyrekcji szkoły mógł nie istnieć.
ANDRZEJ TYSZKO
Obowiązkowa nauka angielskiego
»4
„Myśl zmysłami, czuj rozumem”
»15
Intensywne trzy dni niekończących się wernisarzy, szampana, słońca, no i sztuki oczywiście. Biennale w Wenecji jest najstarszą, największą i najbardziej znaną imprezą świata sztuki. Odwiedziła je nasza korespondentka.
Dziś z jedynym koncertem w Londynie, w prestiżowym Conway Hall przy Red Lion Square, wystąpi wybitny polski muzyk jazzowy STANISŁAW SOJKA. Zapraszamy!
„C
NOWYCZAS 15 czerwca 2007
2
nowyczas.co.uk
ZAS
„
jest wszystkim
Napoleon Bonaparte
DRUGA STRONA Poczta LIST OTWARTY Przesłany redakcji pism (wg kolejności alfabetycznej): „Cooltura”, „Dziennik Polski”, „Goniec”, „Nowy Czas” Szanowni Państwo, W nawiązaniu do recenzji Sławomira Fiedkiewicza pt. „Humor mimo wszystko”, która ukazała się w „Dzienniku Polskim” 1.06 br., oraz listu do redakcji „Dziennika” pana Janusza Dąbrówki (4.06 br.), chciałabym wyrazić swój niesmak wydarzeniami, które miały miejsce w Art Theatre: koncert Ireneusza Krosnego i Janusza Kohuta, organizowany przez Annę Sitarską-Gontę (miał odbyć się w POSK-u i z tego miejsca został odwołany w ostatniej chwili) oraz występ Stanisława Tyma, organizowany przez Roberta Kostrzewę (RocoArt) – połączone bez uprzedzenia tych, którzy kupili bilety w jedną imprezę. Incydent
tego typu wydarzył się nie po raz pierwszy, powiedziałabym, iż tego typu praktyki w/w organizatorom zdarzają się coraz częściej... Czytamy w „Dzienniku”: „Komedia na scenie, poza nią – dramat. Profesjonaliści kontra amatorzy. Sztuka naprzeciw fuszerki. Ciąg dalszy – równie nieciekawy zarówno dla artystów, jak i zebranej z dwóch osobnych imprez publiczności”. W listach do redakcji „DP” pan Janusz Dąbrówka czując się oszukany, ostrzega potencjalnych widzów przed POLSKIMI organizatorami. W szczegółach opisuje gorzej niż amatorskie zachowania owych organizatorów (brak reakcji na picie alkoholu w trakcie koncertu, występ artystów zakłócany rozmowami przez telefony komórkowe, „spacery” do baru, do toalety itd.), oraz dramat zaproszonych na londyńskie „tournee” artystów z Polski, którym przyszło w takich warunkach występować. Rozumiem rozgoryczonego widza, jednak wy-
powiadając podobne „ostrzeżenia”, byłabym ostrożna w generalizowaniu, bo przecież nie każdy Polak to nieokrzesany cwaniak czy oszust – jak sugeruje autor listu do redakcji „Dziennika”. Jestem Polką i od ośmiu lat sprowadzam na scenę POSK-u prestiżowe spektakle teatralne, organizuję koncerty i wieczory kabaretowe. W ciągu tych ośmiu lat, po zorganizowaniu 43 produkcji, nie przypominam sobie, abym zarówno ja, jak i inni organizatorzy działający od lat w POSK-u odnieśli się z podobną arogancją i brakiem szacunku do publiczności i artystów jakpani Gonta i pan Kostrzewa. Nie bez powodu poczułam się „wrzucona do jednego worka” z ludźmi, którzy o organizacji imprez artystycznych mają niewielkie pojęcie i działają w myśl zasady, że „po mnie choćby potop”. Zwracam się więc z apelem do Państwa – Szanownej Publiczności – by sprawdzali, kto jest organizatorem, do Redaktorów wyżej wymienionych pism, aby zamieszczając informa-
NOWYCZAS Kartki z kalendarza 124 Whitechapel Road London E1 1JE Redakcja Tel.: 0207 650 8725 redakcja@nowyczas.co.uk listy@nowyczas.co.uk
Dział Ogłoszeń Tel./fax: 0207 247 0780 marketing@nowyczas.co.uk Redaktor naczelny: Grzegorz Małkiewicz g.malkiewicz@nowyczas.co.uk Redakcja: Teresa Bazarnik t.bazarnik@nowyczas.co.uk Elżbieta Sobolewska, e.sobolewska@nowyczas.co.uk Zdjęcia: Grzegorz Ciepiel, Daria Danowska Współpraca: Krystyna Cywińska, Agnieszka Dale, Katarzyna DeptaGarapich, Piotr Dobroniak, Michał P. Garapich, Paweł Glijerski, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Marek Kremer, Marcin Piniak, Katarzyna Polis, Jędker Realista, Waldemar Rompca, Robert Rybicki, Anna Sikora, Kamil Stanek, Alex Sławiński, Jakub Sobik, Anna Wendzikowska, Krzysztof Wojdyło Warszawa – Bartosz Rutkowski, Zofia Sołtys Krak ów – Andzej Brzeski, Justyna Drath, Aleksandra Ptasińska, Michał Tyrpa Dział marketingu i reklamy: Henryka Woźniczka henryka@nowyczas.co.uk Sylwia Dryps s.dryps@nowyczas.co.uk Remigiusz Farbotko remi@nowyczas.co.uk Ryszard Zdyb richard@nowyczas.co.uk Wydawca: CZAS Publishers Ltd Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.
Piątek, 15.06 – Jolanty, Wita 1935 – Władze Prus Wschodnich zakazały kolportażu i rozpowszechniania powieści Henryka Sienkiewicza "Krzyżacy". 1969 – Nowym prezydentem Francji po złożeniu urzędu przez Charlesa de Gaulla, został Georges Pompidou. Sobota, 16.06 – Aliny, Anety 1963 – Uruchomiono pierwszy polski laser w Instytucie Fizyki PAN w Warszawie. 1963 – Walentyna Tierieszkowa jako pierwsza kobieta odbyła lot w kosmos. Niedziela, 17.06 – Alberta, Laury 1356 – Miasto Lwów otrzymało od króla Kazimierza Wielkiego przywilej lokacyjny. 1991 – Premier Bielecki i kanclerz Kohl podpisali w Bonn polsko-niemiecki traktat " o współpracy i dobrym sąsiedztwie". Poniedziałek, 18.06 – Elżbiety, Marka 1815 – Przegrana Napoleona Bonaparte
pod Waterloo. Koniec 100 dni Napoleona. 1940 – Charles de Gaulle ogłosił powstanie Wolnej Francji. Wtorek, 19.06 – Gerwazego, Protazego 1926 – Premiera opery Karola Szymanowskiego „Król Roger”. 1963 – Odbył się I Festiwal Polskiej Piosenki w Opolu. W pierwszej edycji zwyciężyli Ewa Demarczyk i Bogdan Łazuka. Środa, 20.06 – Bogny, Florentyny 1815 – Uroczyste proklamowanie w Warszawie Królestwa Polskiego. 1837 – Wiktoria została królową Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii. Czwartek, 21.06 – Alicji, Alojzego 1948 – Frederic Williams i Tom Kilburn z Uniwersytetu w Manchester zbudowali i opatentowali komputer. 1908 – 25 tysięcy sufrażystek demonstrowało w londyńskim Hyde Parku, żądały w ten sposób prawa głosu dla kobiet.
GBP 08.06 09.06 10.06 11.06 12.06 13.06 14.06
5.66 --------5.67 5,66 5,70 5,71
08.06 09.06 10.06 11.06 12.06 13.06 14.06
3.85 --------3,84 3,83 3,85 3,86
Euro
cje o wydarzeniach kulturalnych, bardzo wyraźnie zaznaczali nie tylko czas i miejsce przedstawienia, ale także nazwisko ORGANIZATORA. To samo dotyczy recenzji. W przeciwnym razie, potencjalni widzowie, szczególnie nowo przybyli, mogą znaleźć się na innym przedstawieniu niż to, które zapowiadane było na plakacie czy ulotce, stracić drogocenny czas i nerwy – a wszystko to za własne, często ciężko zarobione pieniądze. Z wyrazami szacunku Ewa Becla ••• OD REDAKCJI: Byliśmy na ów występ zaproszeni i… tyle. W kasie nie było dla nas biletu, a telefon organizatorów nie odpowiadał. Nerwów nie straciliśmy, stracili je nasi Czytelnicy, bo albo o zmianach dowiedzieli się zbyt późno i na występ nie zdążyli, albo pojechali na zupełnie inną imprezę, niż tę, na którą kupili bilety. Małe doświadczenie, duża wpadka.
POKAŻCIE SIĘ!
111
Tyle lat ma najstarszy Brytyjczyk, Henry Allingham, obchodzący swoje urodziny 6 czerwca
328
Liczba gatunków papug na świecie.
1900
W tym roku urodziło się wielu wybitnych ludzi, m.in.: Margaret Mitchell (pisarka, autorka Przeminęło z wiatrem); Adolf Dymsza (polski aktor); królowa brytyjska Elżbieta I; Antoine de Saint – Exupery (pisarz); Louis Armstrong: Len Kruczkowski
STAŚ MACLEOD ma dziewięć lat. Z tatą-Anglikiem rozmawia po angielsku, z mamą-Polką po polsku. Taką samą zasadę przyjął też co do tutejszych znajomych rodziców i surowo ją przestrzega. Nie chodzi do polskiej szkoły, języka polskiego uczy go mama w domowej szkole sobotniej, z czego z dużym pożytkiem korzysta również tata – szkoła ma co prawda tylko dwóch uczniów, ale obydwu bardzo zdolnych. Z postępów Stasia cieszą się najbardziej jego dziadkowie z Krościenka – wielcy patrioci, którym bardzo zależy na tym, by ich jedyny wnuk, urodzony i wychowywany w Wielkiej Brytanii, czuł się też Polakiem i mógł z nimi śpiewać „Pierwszą brygadę”, „Przybyli ułani pod okienko” czy „Lulajże Jezuniu”… Stasiowi natomiast podoba się to, że kiedy jedzie do Polski, ma tam kolegów, z którymi może grać w piłkę, jeździć na rowerze czy na nartach. Zdjęcia wraz krótką informacją o prezentowanej osobie prosimy przesyłać na adres redakcji „Nowego Czasu”: redakcja@nowyczas.co.uk
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 8 czerwca 2007
9UMCŖGO[ 2CģUVYW URQUÏD PC \CġQŖGPKG konta bankowego w Wielkiej Brytanii a bankowego W naszym banku otwarcie konta w Wielkiej Brytanii jest ġCVYG 9 YKøMU\QĸEK RT\[RCFMÏY Y[UVCTE\[ V[NMQ LGFGP FQYÏF VQŖUCOQĸEK s RCU\RQTV NWD FQYÏF QUQDKUV[ <C LGF[PG HWPV[ OKGUKøE\PKG OQŖPC MQT\[UVCæ \ NKE\P[EJ HWPMELK MQPVC 5KNXGT MVÏTG RQ\YCNCLä QU\E\øF\Cæ E\CU K RKGPKäF\G 5ä VQ PC RT\[MġCF MCTVC FGDGVQYC 8KUC FQ WŖ[YCPKC YG YU\[UVMKEJ RNCEÏYMCEJ MVÏTG Lä CMEGRVWLä IQF\KPP[ FQUVøR FQ YġCUP[EJ RKGPKøF\[ K MCTVC /QPG[ 6TCPUHGT %CTF MVÏTC WOQŖNKYKC U\[DMKG K DG\RKGE\PG RT\GU[ġCPKG RKGPKøF\[ FQ FQOW 9[UVCTE\[ CD[ MCŖFGIQ OKGUKäEC RT\GNGYCNK 2CģUVYQ PC UYQLG MQPVQ Y[PCITQF\GPKG Y Y[UQMQĸEK EQ PCLOPKGL HWPVÏY 1F RCŔF\KGTPKMC DøF\KG UVQUQYCPC PQTOCNPC QRġCVC OKGUKøE\PC Y Y[UQMQĸEK HWPVC <CRTCU\CO[ PC TQ\OQYø LGU\E\G F\KUKCL 2GTUQPGN PCU\[EJ QFF\KCġÏY WġCVYK 2CģUVYW FQġäE\GPKG FQ grona PCU\[EJ MNKGPVÏY
a stko z y z s To w HWPV[ G LGF[P PKG CŖ FQ øE\ OKGUK ŔF\KGTPKMC RC TQMW
<CRTCU\CO[ FQ QFYKGF\GPKC naszego QFF\KCġW YYY NNQ[FUVUD EQO YGNEQOG
1HGTVC FQV[E\[ PQY[EJ MNKGPVÏY QTC\ QUÏD MQT\[UVCLäE[EJ QDGEPKG \ MQPV %NCUUKE K %CUJ MVÏTG \FGE[FWLä UKø PC \OKCPø V[RW MQPVC FQ RCŔF\KGTPKMC TQMW 1VYCTEKG MQPVC LGUV W\CNGŖPKQPG QF PCU\GL QEGP[ 2CģUVYC U[VWCELK CD[ \ġQŖ[æ YPKQUGM Q QVYCTEKG MQPVC PCNGŖ[ OKGæ WMQģE\QPG NCV
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 15 czerwca 2007
4 CZAS NA WYSPIE
Obowiązkowa nauka angielskiego dokończenie ze str. 1 w nauczaniu dwujęzycznych dzieci, zmaga się z tym problemem, to jak szkoły z mniejszym doświadczeniem sobie z tym radzą? Jak wiele władz lokalnych ma świadomość tego stanu rzeczy i zapewnia odpowiednią pomoc? Bez wsparcia władz lokalnych, rozpanoszy się instytucjonalny rasizm – dodała. Jej szkoła już teraz z trudem sobie radzi, a jeśli liczba dzieci się zwiększy, pozostałe ucierpią z tego powodu. Nieproporcjonalnie większą ilość czasu poświęca się dzieciom obcokrajowców, a to wzbudza coraz mniej skrywaną dezaprobatę ze strony brytyjskich rodziców. Opisane wyżej tendencje zapewne wejdą w życie lada moment, póki co zewsząd słyszy się o policjantach uczących się po polsku i językowych innowacjach w bankach, które robią, co mogą, by nowo przybyli Polacy stawali się ich klientami. Powstają też rozmaite telefoniczne linie pomocy, gdzie najświeższy przykład może stanowić the META Hotline. Założona w Thetford (hr. Norfolk) jest jed-
nym z projektów, który został zrealizowany w ramach inwestycji 200 tysięcy funtów, przeznaczonych na pomoc imigrantom osiedlającym się we wschodniej części Anglii. Jest to inicjatywa dwóch organizacji działających w tym regionie: Keystone Development Trust i Advice for Life. Pod numerem „gorącej linii” urzędują osoby mówiące po czesku, angielsku, litewsku, polsku, portugalsku i rosyjsku. Jej pracownicy zostali wyszkoleni m.in. w zakresie udzielania informacji dotyczących zasad życia i pracy w Wielkiej Brytanii, spraw mieszkaniowych, działalności urzędów publicznych, dostępu do szkół językowych i kursów, edukacji dla dorosłych i dzieci oraz świadczeń socjalnych. Inwestycja w pomoc emigrantom zapewne nigdy nie doszłaby do skutku, gdyby nie ich ekonomiczny wkład w rozwój regionu, który wyceniono na 360 milionów funtów. Obie organizacje działają przy wsparciu lokalnych samorządów i korzystają z dotacji Unii Europejskiej.
wystawa i konferencja „GENERAŁ WłADYSłAW ANDERS: żołnierz i przywódca wolnych Polaków na uchodźstwie” to temat dwudniowej konferencji naukowej, która odbędzie się w dniach 15-16 czerwca w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym. Została zorganizowana przez Polski Uniwersytet na Obczyźnie przy współudziale placówek i osób z Polski, Wielkiej Brytanii i Włoch. 10 czerwca, w galerii POSK została otworzona wystawa złożona z wybranych zbiorów fotografii, które zaprezentowano pod tytułem „II Korpus Polski w regionie Marche: 1944-46”. Wystawę opracował Insty-
W czwartek, 21 czerwca, o godzinie 18.00 w restauracji Łowiczanka (POSK) odbędzie się seminarium INWESTOWANIE W NIERUCHOMOśCI W WIELKIEJ BRYTANII organizowane przez BPCC. Wstęp: £18 od osoby Wszelkie informacje dostępne są pod numerami: 078 0970 5363 lub 079 4978 0212 oraz za pośrednictwem maila: mira.faber@bpcc.org.pl Sponsorzy seminarium: NatWest, Adams-your partner in law, Ted Jasina & Co.
tut Historii Ruchu Wyzwoleńczego Regionu Marche we Włoszech. W galerii powieszono 40 plansz z archiwalnymi fotografiami, jednak jest to zaledwie fragment dużo większej ekspozycji, na którą składa się aż 220 takich plansz. Otwarcia wystawy dokonał prezes Światowej Federacji Stowarzyszeń Polskich Kombatantów, Czesław Maryszczak (na zdjęciu), który powiedział m.in.: – Stoję tu dzisiaj tylko dlatego, że generał Anders pozwolił cywilom przepłynąć statkiem przez morze kaspijskie do Teheranu. Jest to dla mnie wielki zaszczyt, że mogę otworzyć tę wystawę.” (es)
Nasz duch pozostanie niezłomny They can break our windows, but they will never break our spirit. Their stones does not reach that far.
Komentarz > 9
Brytyjsko-Polska Izba Handlowa zaprasza
REKLAMA
GENERAł ANDERS
TAK BRZMI odpowiedź pracowników i wolontariuszy S.O.S Polonia, centrum pomocy Polakom w Southampton, do którego włamano się w nocy z 11 na 12 czerwca. Złodziej
wybił kamieniem okno, po czym ukradł, między innymi, laptopa i telefon komórkowy. Prawdopodobnie próbował również ukraść komputery, jednak tylko je uszkodził i zostawił. Centrum było przez jeden dzień zamknięte, jednak zgromadziły się przed nim tłumy osób zgorszonych faktem włamania i spotkały się tam na dowód solidarności z poszkodowanymi. Pani Barbara Storey, która jest założycielką centrum powiedziała nam – dostaliśmy ogromną
ilość maili od różnych osób wspierających naszą działalność, współczujących nam. Wszyscy pisali: nie dajcie się i pytali, jak mogą nam pomóc. Zalała nas fala dobroci, za którą serdecznie dziękujemy. Policja pobrała odciski palców i będzie szukała sprawców tego zuchwałego włamania. Już następnego dnia, centrum zostało ponownie otwarte dla wszystkich i działa jak zazwyczaj. Bo okna mogą zostać wybite, ale duch pozostaje niezłomny.
Zarzuty uchylone
PUNO zaprasza
POZNANIAK Jakub T., który stanie przed sądem oskarżony o gwałt i usiłowanie zabójstwa, ma szanse na mniejszy wyrok, niż pierwotnie przewidywano. Rozbój, kradzież, okaleczenie ciała ofiary, wreszcie gwałt i usiłowanie zabójstwa – takie były wstępne zarzuty prokuratora. Do zdarzeń doszło w lipcu 2006 roku, w miejscowości Exeter. Na skutek śledztwa, trzy z zarzu-
Polski Uniwersytet na Obczyźnie zaprasza na wykład dr Joanny Pyłat pt. „Losy żołnierzy Polskiego Państwa Podziemnego na terytorium zniewolonej Polski w latach 1944 – 1955”. Środa, 20.06, godz. 19.00 Sala wykładowa POSK-u, III piętro.
tów uchylono. Polak będzie odpowiadał za gwałt i okaleczenie ciała. Ponownie zostanie zbadany jego kod DNA. Obrońcy oskarżonego podważyli wiarygodność wyniku badań. Rodzina i przyjaciele Jakuba T. organizują kampanię wsparcia, są bowiem przekonani, że jest on niewinny. 28 czerwca zostanie on wstępnie przesłuchany. Proces rozpocznie się w grudniu.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 15 czerwca 2007
CZAS NA WYSPIE 5
Głos polskich uchodźców
K
ażdego roku podczas Tygodnia Uchodźców (Refugee Week) w całej Wielkiej Brytanii organizowane są przedsięwzięcia o charakterze kulturalnym i edukacyjnym. Ich celem jest uświadomienie Brytyjczykom, jak szeroki wkład kulturowy wnoszą do ich ojczyzny przybysze z całego świata, oraz jak ważne jest budowanie mostu porozumienia i empatii między społecznościami. Rok temu, na terenie całego kraju zorganizowano 450 imprez. Były to festiwale, koncerty i wystawy, debaty polityków, pokazy filmów, konferencje, spotkania w szkołach, zawody sportowe i być może najważniejsze dla rozwoju idei – imprezy
REKLAMA
lokalne. Tydzień Uchodźców rozpoczyna się 18 czerwca. Projekt Dear Mother, pomysłu Janiny Monińskiej, który zostanie zrealizowany między innymi w Sali Teatrze Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego, będzie jednym z wielu wydarzeń wpisujących się w program Tygodnia Uchodźców. Dear Mother będzie rodzajem happeningu, którego głównym elementem są listy ojca autorki, Leszka Monińskiego, pisane do swojej matki z obozu koncentracyjnego w Dachau. 14 maja 1940 roku, dwa miesiące po swoich osiemnastych urodzinach, Leszek Moniński został aresztowany w Łodzi przez Niemców i wysłany do
18 czerwca rozpoczyna się Refugee Week. Jego celem jest uświadomienie Brytyjczykom, jak wielki wkład kulturowy wnoszą do ich ojczyzny przybysze z całego świata oraz jak wżne jest budowanie mostu porozumienia i empatii między społecznościami.
Leszek Moniński
Dachau. W obozie przebywał przez pięć lat. W tym czasie wysłał do swojej matki 29 listów. Pisane po niemiecku, zostały przetłumaczone na język angielski, a ich fragmenty zostaną przeczytane uczestnikom spotkania w POSK-u. Staną się punktem wyjściowym do dyskusji na temat sytuacji współczesnych uchodźców. Zostanie również wyświetlony film, który powstał podczas podróży Janiny w marcu tego roku do Dachau. Projekt powstał w kooperacji z Migrant Helpline, organizacji wspieranej przez National Asylum Support Service i prowadzącej działalność na rzecz uchodźców mieszkających w Wielkiej Brytanii.
W studiu nagraniowym London Sound zarejestrowano opowieści ludzi z różnych stron świata, które zostaną odtworzone w POSK-u. Ponadto będzie można również wysłuchać nagrań z wypowiedziami polskich uchodźców, którzy zostali w Wielkiej Brytanii po II wojnie światowej. Materiały te zostały udostępnione przez Imperial War Museum. Wszystkie nagrania będą elementami instalacji dźwiękowej stworzonej przez Donalda Bousteda.
Elżbieta Sobolewska Projekt Dear Mother zostanie zaprezentowany w POSK-u 19 i 20 czerwca.
Ratował córkę – TO JAKIŚ HORROR. Nie mogę uwierzyć, że mnie tak potraktowali – dziwi się Zbigniew Kusowski, który uratował najpierw swoją córkę przed młodymi chuliganami, a teraz grozi mu więzienie. Do wydarzeń doszło w miejscowości Fossway w Yorku, gdzie dwóch nastolatków poszczuło psem córkę Kusowskiego. Ten, kiedy usłyszał krzyk dziewczynki, szybko poradził sobie z psem, po czym dogonił chłopców, i nie patrząc na skutki, pobił 13-letniego Joshuę Sparrowa i jego kuzyna Luke’a Fletchera – dziewięciolatka. Kiedy na miejsce przybyła policja, to Kusowski stał się głównym źródłem ich zainteresowania. Rodzice lekko poturbowanych chłopców uważają, że zachowanie Polaka było skandaliczne i zamierzają wnieść sprawę do sądu. – To było straszne – mówiła angielskim dziennikarzom Rebecca, matka Joshuy i dodała, że Polak najpierw pobił, a potem siłą chciał wrzucić jej syna do swego auta. Policja zebrała zeznania od członków rodziny obu chłopców, z których wynika, że to oni stali się ofiarami napaści. Kusowski został więc odwieziony na komisariat i przesłuchany, a policja zastosowała rutynowe działania w wypadku pojmania przestępcy. Oskarżony o napaść i pobicie nieletnich, Kusowski stanie przed sądem. Jeśli nie znajdzie wiarygodnych świadków i nie postara się o dobrego adwokata, grozi mu wyrok. (kp)
NOWYCZAS 15 czerwca 2007
nowyczas.co.uk
6 POLSKA SPOŁECZEŃSTWO » Wałęsa pokazał akta bezpieki
tydzień w kraju T Dwudniową oficjalną wizytę w Polsce złożył premier Estonii Andrus Ansip. Tematy jego rozmów to szczyt UE, traktat konstytucyjny Unii, współpraca energetyczna i obronna. T O eurokonstytucji rozmawiał także podczas oficjalnej wizyty w Wiedniu marszałek Sejmu Ludwik Dorn. T Według dziennikarzy, TVP przeprowadzając wywiad na lotnisku w Gdańsku z prezydentem Kaczyńskim celowo zasłoniła nazwę lotniska – Airport Walesa. T Marszałek Sejmu Ludwik Dorn zapowiada, że doprowadzi do nowelizacji ustawy o IPN jeszcze przed parlamentarnymi wakacjami. Nowelizacja ma dopuścić do archiwów Instytutu naukowców i dziennikarzy. T George W. Bush po wizycie na Helu zapowiedział, że powróci chętnie w to miejsce jeszcze przed końcem swojej kadencji. T SLD zgłosiło projekt wykreślenia z Kodeksu Karnego punktu o ochronie przed znieważeniem Prezydenta RP. Kwaśniewski i tak już nie może kandydować. T W Warszawie obradował nadzwyczajny Kongres Samoobrony. Przewodniczącym został ponownie Andrzej Lepper, który był jedynym kandydatem. T Trwa strajk lekarzy, którzy organizują pikiety na ulicach przed szpitalami. Rząd porozumiał się natomiast z kolejarzami i strajku w PKP nie będzie. T Od wystawy we Wrocławiu rozpoczęły się obchody 25-lecia powstania „Solidarności Walczącej”. T Lech Kaczyński powołał do kapituły Orderu Orła Białego Martę Olszewską (żonę b. premiera), Zofię Romaszewską i historyka Bohdana Cywińskiego. T Sąd nakazał przeproszenie Lechowi Wałęsie dziennikarza Krzysztofa Wyszkowskiego za nazwanie go „małpą z brzytwą”, „debilem”, „wariatem”. W procesach Wałęsy z Wyszkowskim 1:1. T W Kielcach (Obice) powstanie lotnisko. Podpisano już list intencyjny. Za wszystkim stoi rzecz jasna minister Gosiewski z PiS. Lotnisko zdaniem ekspertów ma jednak sens ekonomiczny i będzie także portem rezerwowym dla Krakowa-Balic. T Minister finansów Zyta Gilowska oświadczyła, że PKB wzrośnie w tym roku o co najmniej 6,5 proc. W przyszłym roku ma to być 5,7 proc. przy znacznym spadku bezrobocia.
„Nie ma o co walczyć…” były w stanie jeszcze za komuny ani teraz porozumieć się. Najgorsze jest to, że swoimi kłótniami osłabiają legendę polskiego Sierpnia. Obrzucając się błotem, wystawiają fatalną opinię Polakom jako narodowi. Był czas, kiedy tylko Wałęsa był doceniony za sierpniowy bunt. Kiedy Kaczyński odznaczył Walentynowicz i Andrzeja Gwiazdę, oni też poczuli się dowartościowani. Nie na tyle jednak, by przerwać pasmo oskarżeń. Dla tych ludzi Wałęsa jest sprzedawczykiem, zdrajcą i złodziejem. – Im się wydaje, że nasza rewolucja jeszcze trwa. Ale mogę wszystkich zapewnić, że walka już się skończyła, komuny nie ma, nie ma o co walczyć – mówi ze smutkiem Wałęsa.
– MIAŁEM dość tego opluwania mnie. Chcecie, to macie – komentuje były prezydent Lech Wałęsa ogłoszenie w internecie kilkuset stron dokumentów, jakie zgromadziła na niego komunistyczna bezpieka, a które przechowywane są w Instytucie Pamięci Narodowej. Wałęsa liczył, że tym gestem spowoduje, że dawni towarzysze walki z komuną, Anna Walentynowicz i małżeństwo Gwiazdów przestaną go nazywać ubeckim agentem, że przeproszą go i oddadzą odznaczenia, jakie niedawno przyznał im prezydent Lech Kaczyński. Wałęsa, Walentynowicz i Gwiazdowie nienawidzą się od lat 80. Oskarżają Wałęsę o kolaborowanie z
bezpieką i podkradanie związkowych pieniędzy. – Jak tak, to macie. Zobaczcie, jak bezpieka grała Walentynowicz i Gwiazdami, jak podrzucała im fałszywki, byle tylko mnie skompromitować. To nie ja, ale oni byli na pasku bezpieki – piekli się Wałęsa, który jednak zamiast przeprosin, dostał kolejny kubeł pomyj na swoją głowę. – Oni są tak zapiekli, że nie ma mowy, by kiedykolwiek się pogodzili – twierdzi Antoni Dudek z Instytutu Pamięci Narodowej. – To zdrajca, nie mogę go przeprosić – powtarza Walentynowicz i nie zamierza rozmawiać z Wałęsą. Wielu polityków i historyków mówi – szkoda. Szkoda, że te osoby nie
Polska grozi Unii wetem
Ukradli Polakom sprzęt
POLSKA zapowiada zawetowanie szczytu unijnego w Brukseli, jeśli zostanie wprowadzona metoda obliczania głosów w Radzie Europy według liczby ludności. Kompromisem dla Warszawy jest tzw. „pierwiastek”, który zmniejsza naszą liczbę głosów, ale nie daje tak olbrzymiej przewagi dużym państwom, szczególnie Niemcom. Na szczyt do Brukseli udaje się premier Jarosław Kaczyński. Wcześniej w Berlinie dojdzie do spotkania prezydenta Lecha Kaczyńskiego z kanclerz Angelą Merkel. Zachodni dyplomaci wywierają na Polskę nacisk. Rządząca koalicja ma wsparcie opozycyjnej PO. Stanowisko Polski w UE popierają Czechy.
WSZYSTKO było dopięte na ostatni guzik i nasi żołnierze mieli po raz pierwszy w czasie tej operacji ruszyć na samodzielne akcje przeciwko talibom w Afganistanie. Mieli, bo okazało się, że nie mają sprzętu. Ciężarówki z polskim sprzętem wojskowym, które dotarły do pakistańskiego portu Karaczi ruszyły po-
RZĄD zaakceptował już Kartę Polaka. Jest ona przeznaczona dla Polaków – obywateli państw byłego Związku Sowieckiego, które nie uznają podwójnego obywatelstwa. Polacy ze Wschodu mogą liczyć na refundację kosztów wizy, zniżki 37 proc. na PKP, bezpłatne muzea, studia wyższe na tych samych zasadach co obywatele RP, świadczenia zdrowotne.
Rynek pracy W PRZEMYŚLE budowlanym brakuje w Polsce już 200 tysięcy pracowników. Ponieważ rząd przyspiesza procesy budowy autostrad na Euro 2012, liczba wakatów rośnie z tygodnia na tydzień. Stawki zarobków też. Rząd liczy na to, że pracę w Polsce podejmą cudzoziemcy, przede wszystkim Ukraińcy i robotnicy z Indii.
dziom tej firmy za kradzież naszego sprzętu, albo też działano tylko z pobudek finansowych. Upłynie teraz sporo czasu nim nasi żołnierze, a chodzi o elitarną jednostkę z Bielska-Białej i Międzyrzecza, będą mogli ruszyć na samodzielne patrole. Sprawę bada polski kontrwywiad.
Przemycali własne dzieci Opozycja NA GRANICY polsko-niemieckiej strażnicy zatrzymali małżeństwo z Koszalina, które przemycało w bagażniku samochodu dwójkę dzieci. Do niefortunnej próby przekroczenia granicy doszło po wcześniejszym nieudanym wjeździe do Niemiec z powodu braku odpowiednich wpisów w paszportach rodziców. REKLAMA
Karta Polaka
tem do Afganistanu. Ktoś nieopatrznie podał jednak do wiadomości publicznej trasę przejazdu konwoju. Ciężarówki zniknęły. Za konwój odpowiadały afgańskie prywatne firmy, które, jak wiadomo, działają na dwie albo i więcej stron. Dla nich liczy się tylko zysk. Albo talibowie zapłacili lu-
Celem wyjazdu było niemieckie wesołe miasteczko i rodzice, jak podkreślali w trakcie przesłuchania, nie chcieli sprawić dzieciom zawodu. Rodzicom przedstawiono zarzuty próby nielegalnego przekroczenia granic. Grozi im za to do trzech lat więzienia.
ŻONA Jana Rokity, Nelly, stwierdziła w wywiadzie prasowym, że Tusk doprowadził do powrotu Kwaśniewskiego do polityki. Jej zdaniem stało się tak, ponieważ szef PO blokował skrzydło konserwatywne w swojej partii. Nelly Rokita twierdzi też, że Komorowski jest „na sznurku”, a senator Niesiołowski to „pajac”.
WIELKA BRYTANIA I Ĺ&#x161;WIAT 7
NOWYCZAS 15 czerwca 2007
nowyczas.co.uk
LONDYN Âť â&#x20AC;&#x17E;Honoroweâ&#x20AC;? morderstwo
ByĹ&#x201A;a haĹ&#x201E;bÄ&#x2026; dla rodziny BANAZ MAHMOD (na zdjÄ&#x2122;ciu) zostaĹ&#x201A;a zamordowana przez swojego ojca i wuja, poniewaĹź odwaĹźyĹ&#x201A;a siÄ&#x2122;, wbrew woli rodziny, opuĹ&#x203A;ciÄ&#x2021; wybranego dla niej mÄ&#x2122;Ĺźa. DecyzjÄ&#x2122; o pozbawieniu Ĺźycia 20-letniej Banaz rodzina podjÄ&#x2122;Ĺ&#x201A;a po â&#x20AC;&#x17E;kompromitujÄ&#x2026;cymâ&#x20AC;? pocaĹ&#x201A;unku narzeczonego w miejscu publicznym. â&#x20AC;&#x201C; JesteĹ&#x203A;my Kurdami, a nie Brytyjczykami, a ponadto muzuĹ&#x201A;manami. PrzyniosĹ&#x201A;aĹ&#x203A; haĹ&#x201E;bÄ&#x2122; rodzinie â&#x20AC;&#x201C; oĹ&#x203A;wiadczyĹ&#x201A; jej ojciec. Co oznaczaĹ&#x201A;o w przekonaniu Banaz wyrok Ĺ&#x203A;mierci, o czym poinformowaĹ&#x201A;a policjÄ&#x2122;. Niestety nie uzyskaĹ&#x201A;a Ĺźadnej pomocy, chociaĹź brytyjska policja z podobnymi przypadkami spotkaĹ&#x201A;Ä&#x2026; siÄ&#x2122; wczeĹ&#x203A;niej i byĹ&#x201A;y juĹź przygotowane dokĹ&#x201A;adne instrukcje, jak w takiej sytuacji postÄ&#x2122;powaÄ&#x2021;. Praktyka w dziaĹ&#x201A;aniach policji okazaĹ&#x201A;a siÄ&#x2122; jednak inna. DominowaĹ&#x201A;o przekonanie, spowodowane â&#x20AC;&#x17E;poprawnoĹ&#x203A;ciÄ&#x2026; politycznÄ&#x2026;â&#x20AC;?, Ĺźe naleĹźy interwencjÄ&#x2122; policji ograniczaÄ&#x2021; w przypadku gróźb w Ĺ&#x203A;rodowiskach mniejszoĹ&#x203A;ci etnicznych do minimum. ZagroĹźenie kobiet, ktĂłre nie go-
dzÄ&#x2026; siÄ&#x2122; na wymuszane maĹ&#x201A;ĹźeĹ&#x201E;stwa jest powaĹźnym problemem, ktĂłrego policja nie moĹźe dĹ&#x201A;uĹźej ignorowaÄ&#x2021;. Tej tragedii moĹźna byĹ&#x201A;o uniknÄ&#x2021; â&#x20AC;&#x201C; tym bardziej, Ĺźe Banaz zgĹ&#x201A;osiĹ&#x201A;a siÄ&#x2122; na policjÄ&#x2122; zakrwawiona. Pierwsza prĂłba zamordowania jej nie powiodĹ&#x201A;a siÄ&#x2122;, jednak dla policji widoczne obraĹźenia nie byĹ&#x201A;y wystarczajÄ&#x2026;cym dowodem usiĹ&#x201A;owania popeĹ&#x201A;nienia przestÄ&#x2122;pstwa. W drugiej prĂłbie nie miaĹ&#x201A;a szansy. ZostaĹ&#x201A;a uduszona, a jej ciaĹ&#x201A;o rodzina ukryĹ&#x201A;a w starej walizce. Na rozprawie w Old Bailey za winnych morderstwa Banaz Mahmod zostali uznani jej ojciec Mahmod Mahmod (52) i jego brat Ari Mahmod (51). Specjalna komisja ma zbadaÄ&#x2021; w jakich okolicznoĹ&#x203A;ciach doszĹ&#x201A;o do zaniedbania obowiÄ&#x2026;zkĂłw przez AngelÄ&#x2122; Cornes, ktĂłra zignorowaĹ&#x201A;a zeznania Banaz Mahmod. Rodzina Mahmod pochodzi z Iraku. UzyskaĹ&#x201A;a azyl polityczny w Wielkiej Brytanii z powodu przeĹ&#x203A;ladowaĹ&#x201E; KurdĂłw przez Sadama Husajna. (gm)
Mniejsza emisja gazĂłw
tydzieĹ&#x201E; na Ĺ&#x203A;wiecie
SZCZYT G-8 w Heiligendamm w Niemczech zakoĹ&#x201E;czyĹ&#x201A; siÄ&#x2122; poĹ&#x201A;owicznym sukcesem. Jest postÄ&#x2122;p w dziedzinie ochrony klimatu, uczestnicy zgodzili siÄ&#x2122; teĹź zwiÄ&#x2122;kszyÄ&#x2021; pomoc dla Afryki. Ustalenia nazwane Paktem BaĹ&#x201A;tyckim byĹ&#x201A;y kompromisem osiÄ&#x2026;gniÄ&#x2122;tym dziÄ&#x2122;ki zaangaĹźowaniu Angeli Merkel i ustÄ&#x2122;pujÄ&#x2026;cego wkrĂłtce ze stanowiska premiera Tonyâ&#x20AC;&#x2122;ego Blaira. To Tony Blair miaĹ&#x201A; w koĹ&#x201E;cu przekonaÄ&#x2021; prezydenta Busha do zmiany stanowiska dotyczÄ&#x2026;cego ocieplenia klimatu. PrzywĂłdcy najbogatszych paĹ&#x201E;stw ustalili, Ĺźe do roku 2050 emisja gazĂłw zmniejszy siÄ&#x2122; o poĹ&#x201A;owÄ&#x2122;. W ten sposĂłb, jak zauwaĹźyli komentatorzy, speĹ&#x201A;niĹ&#x201A;a siÄ&#x2122; rola Blaira jako poĹ&#x203A;rednika miÄ&#x2122;dzy AmerykÄ&#x2026; i EuropÄ&#x2026;. WaĹźnym elementem realizacji ustaleĹ&#x201E; jest pozyskanie wspĂłĹ&#x201A;pracy Chin i Indii â&#x20AC;&#x201C; paĹ&#x201E;stw najbardziej zanieczyszczajÄ&#x2026;cych Ĺ&#x203A;rodowisko.
Europa potrzebuje organĂłw NIE TYLKO Polska przeĹźywa kryzys, jeĹ&#x203A;li chodzi o przeszczepy ludzkich organĂłw. Podobnie jest w caĹ&#x201A;ej Europie Zachodniej. Jedynym ratunkiem w tej dramatycznej sytuacji jest wprowadzenie europejskiej karty dawcy. Ma ona zwiÄ&#x2122;kszyÄ&#x2021; liczbÄ&#x2122; przeszczepĂłw. A lekarze alarmujÄ&#x2026; â&#x20AC;&#x201C; sytuacja jest naprawdÄ&#x2122; dramatyczna. Ponad 80 procent mieszkaĹ&#x201E;cĂłw Unii jest zdania, Ĺźe po Ĺ&#x203A;mierci czĹ&#x201A;owieka jego organy powinny sĹ&#x201A;uĹźyÄ&#x2021; kolejnym osobom. Okazuje siÄ&#x2122; jednak, Ĺźe tylko co siĂłdmy mieszkaniec WspĂłlnoty nosi przy sobie dokument, ktĂłry zezwala na pobranie jego organĂłw.
Liczba dawcĂłw jest róşna w róşnych krajach. Od prawie 40 zmarĹ&#x201A;ych dawcĂłw na milion mieszkaĹ&#x201E;cĂłw w Hiszpanii, po 15 w Polsce, niecaĹ&#x201A;e 14 w Wielkiej Brytanii do 0.5 w Rumunii. RĂłwnie dramatyczna sytuacja pod tym wzglÄ&#x2122;dem jest takĹźe w Grecji i BuĹ&#x201A;garii. Komisja Europejska chce nie tylko szerzyÄ&#x2021; wiedzÄ&#x2122; o dobrodziejstwie, jakie niesie ze sobÄ&#x2026; transplantacja, ale takĹźe chce stworzyÄ&#x2021; ogĂłlnounijne zasady, jak postÄ&#x2122;powaÄ&#x2021; w przypadku, gdy ktoĹ&#x203A; nagle potrzebuje nerki czy serca. W Polsce w tej chwili nie ma cze-
goĹ&#x203A; takiego jak karta dawcy. W sytuacjach niejasnych bywa, Ĺźe decyduje gĹ&#x201A;os czĹ&#x201A;onka rodziny zmarĹ&#x201A;ego, ktĂłry niekoniecznie jest zorientowany w tym, czy naleĹźy dany organ pobraÄ&#x2021; do przeszczepu czy nie. Karta, kartÄ&#x2026;, a juĹź pojawiĹ&#x201A;y siÄ&#x2122; gĹ&#x201A;osy, szczegĂłlnie ze strony tych biedniejszych krajĂłw Unii Europejskiej, Ĺźe stworzenie na przykĹ&#x201A;ad unijnego banku dawcĂłw sprawiĹ&#x201A;oby, Ĺźe na pozycjach uprzywilejowanych znaleĹşliby siÄ&#x2122; mieszkaĹ&#x201E;cy najbogatszych krajĂłw. Sugeruje siÄ&#x2122; wrÄ&#x2122;cz, Ĺźe doszĹ&#x201A;oby do najzwyczajniejszego handlu organami.
â&#x20AC;&#x201C; W Europie brakuje organĂłw do przeszczepu. Trzeba zrobiÄ&#x2021; dwie podstawowe rzeczy. Po pierwsze przekonaÄ&#x2021; ludzi, Ĺźe warto i naleĹźy organy po Ĺ&#x203A;mierci przekazywaÄ&#x2021; i po drugie, aby robiono to bez wzywania czĹ&#x201A;onkĂłw rodzin zmarĹ&#x201A;ych â&#x20AC;&#x201C; apeluje Markos Kyrpianu, odpowiedzialny w Komisji Europejskiej za sprawy zdrowia. Niezwykle maĹ&#x201A;o mĂłwi siÄ&#x2122; o tym, Ĺźe Europa nie dorosĹ&#x201A;a do tego problemu kulturowo. Po prostu mieszkaĹ&#x201E;cy naszego kontynentu sÄ&#x2026; generalnie przeciwni pobieraniu organĂłw do przeszczepu. (br)
T Prezydent USA G. W. Bush zakoĹ&#x201E;czyĹ&#x201A; swojÄ&#x2026; podróş po Europie wizytami w Albanii i BuĹ&#x201A;garii. AlbaĹ&#x201E;czycy caĹ&#x201A;owali go po rÄ&#x2122;kach za poparcie dla niepodlegĹ&#x201A;oĹ&#x203A;ci dla Kosowa. W BuĹ&#x201A;garii Bush radziĹ&#x201A; walczyÄ&#x2021; z korupcjÄ&#x2026;. T I tura wyborĂłw parlamentarnych we Francji okazaĹ&#x201A;a siÄ&#x2122; klÄ&#x2122;skÄ&#x2026; lewicy. UMP i jej akolici mogÄ&#x2026; liczyÄ&#x2021; nawet na 501 mandatĂłw. SocjaliĹ&#x203A;ci dostanÄ&#x2026; najwyĹźej od 60 do 170 miejsc w Zgromadzeniu Narodowym. T Wybory w Belgii wygraĹ&#x201A;a opozycja. Socjal-liberalny rzÄ&#x2026;d podaĹ&#x201A; siÄ&#x2122; do dymisji. MisjÄ&#x2122; utworzenia rzÄ&#x2026;du otrzyma szef partii chadeckiej Yves Leterma. T Hamas zaatakowaĹ&#x201A; siedzibÄ&#x2122; siĹ&#x201A; bezpieczeĹ&#x201E;stwa Fatahu w Gazie. Prezydent Autonomii PalestyĹ&#x201E;skiej Abbas mĂłwi o zamachu stanu. Ostrzelano takĹźe dom premiera. Izrael grozi wysĹ&#x201A;aniem swoich wojsk. T W Narwiku odbyĹ&#x201A;y siÄ&#x2122; uroczystoĹ&#x203A;ci zwiÄ&#x2026;zane z 67 rocznicÄ&#x2026; bitwy o to miasto. Polska delegacja miaĹ&#x201A;a problemy z powrotem z powodu kolejnej awarii rzÄ&#x2026;dowego samolotu TU-154. T ByĹ&#x201A;y przywĂłdca SerbĂłw chorwackich Milan MartiÄ&#x2021; zostaĹ&#x201A; skazany przez TrybunaĹ&#x201A; ds. zbrodni w b. JugosĹ&#x201A;awii na karÄ&#x2122; 35 lat wiÄ&#x2122;zienia. MartiÄ&#x2021; ma 62 lata. T Prezydent Francji Nicolas Sarkozy po spotkaniu z prezydentem Rosji Putinem wyszedĹ&#x201A; na konferencjÄ&#x2122; na â&#x20AC;&#x17E;sĹ&#x201A;abych nogachâ&#x20AC;?, stroiĹ&#x201A; dziwne miny i miaĹ&#x201A; problemy z zaĹ&#x201A;oĹźeniem sĹ&#x201A;uchawki. Komentatorzy twierdzÄ&#x2026;, Ĺźe spotkania z przywĂłdcami Rosji bywajÄ&#x2026; wyczerpujÄ&#x2026;ce, o czym wczeĹ&#x203A;niej przekonaĹ&#x201A; siÄ&#x2122; prezydent KwaĹ&#x203A;niewski.
REKLAMA
.83 :Ă $61< '20 /8% 0,(6=.$1,(
Â&#x2021;
1,( 3Ă $Ăť =$
Â&#x2021; SURIHVMRQDOQD REVĂĄ XJD
NUHG\WyZ
:<1$-(0
Z
PLHMVFX <RXU KRPH PD\ EH UHSRVVHVVHG LI \RX GR QRW NHHS UHSD\PHQWV RQ \RXU PRUWJDJH :H PD\ FKDUJH D IHH IRU RXU VHUYLFHV GHSHQGDQW RQ \RXU FLUFXPVWDQFHV 7KLV IHH ZLOO QRW H[FHHG RI WKH ORDQ
=DG]ZRÄ&#x201D; PyZLP\ SR SROVNX +RPH DQG $ZD\
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 15 czerwca 2007
8 TAKIE CZASY
Spod angielskiego parasola
K
Na tarczy i pod tarczą Krzysztof Muszkowski redakcja@nowyczas.co.uk
ażde dziecko w Rosji wie, że jest obywatelem wielkiego, potężnego państwa. Tak uczą go w szkole od małego. Uczą też, że jest to kraj niepokonany nigdy przez żadnego wroga. Wbijają mu do głowy od rana do wieczora, że jego ojczyzna jest mocarstwem. W końcu, kiedy trochę podrośnie, uwierzy w to bez wątpliwości. Nieco później, już dojrzały, zaczyna patrzeć na swój kraj bardziej cynicznie i z domieszką przekory. Rosja jest jednym z tych krajów, który ma imperialistyczne tradycje. Co więcej, ma też imperialistyczne tendencje. Imperializm rosyjski ma różne swoje własne cechy. Jedną z nich jest ambicja, aby być w grupie najmocniejszych, być członkiem klubu potężnych, mieć głos tam, gdzie decyduje się o losach świata. Rosja nigdy nie została namaszczona na pełnoprawnego członka tego klubu. Były w jej historii epizody, kiedy była jego aliantem, tak jak w czasie II wojny światowej, ale pełnego członkostwa nigdy jej nie proponowano. Inni członkowie klubu bali się Rosji. Nie wierzyli w wiarygodność rosyjskich intencji. W sumie Europa Zachodnia i Stany Zjednoczone mało o tej Rosji wiedziały. Politolodzy i publicyści tworzyli górnolotne teorie, bazujące przeważnie na mało znanej wewnętrznej historii kraju, malowanej na kanwie bardziej lub mniej tyranicznych przywódców. Rosja, zawsze tajemnicza, zawsze zamknięta w sobie, niemal z natury rzeczy była poza zasięgiem oczu i uszu Zachodu. Po wojnie i po obaleniu stalinizmu, sytuacja się zmieniła. Rosja stawała się coraz silniejszym partnerem handlowym, ale nie politycznym do takiego stopnia, na jakim jej najbardziej zależało, to znaczy pełnego członkostwa klubu potężnych. Rosjanom wydawało się,
REKLAMA
że ich udział w II wojnie światowej jest wystarczającą legitymacją uprawniającą ich do uczestnictwa w radzie wielkich wpływów. Wielcy wpływowi uznali, że nie, nie precyzując powodów. Dziś, spotykają się na tym samym gruncie, mówią do siebie po imieniu, ale za plecami i jedni, i drudzy hodują w sobie głębokie podejrzenia. Rosjanie nigdy nie przyjęli do wiadomości wielkiej prawdy, że imperia, nawet tak ogromne jak Rosja i tak naturalnie bogate, istnieją tak długo, dopóki nie znajdzie się ktoś, kto się gwałtownie zbuntuje. Przeciwko systemowi rządzenia, sztucznym wyborom, łapownictwu, przestępczości, a nade wszystko wolności osobistej. I tak, nawet teraz, kiedy Rosja bierze czynny udział w decyzjach podejmowanych przez międzynarodowe instytucje, Zachód nie przestaje żywić obaw, co do jej wierzytelności. I tak doszliśmy do sprawy amerykańskich tarcz w Polsce i w Czechach. Są dziś one ważne, nie tyle może dla strategii pokrycia wszelkich możliwych słabości zachodnich demokracji, ile bardziej dlatego, by wskazać tym demokracjom grożące im niebezpieczeństwo. Grozi im ono nie tylko od zewnątrz, ale w wielu przypadkach, również od wewnątrz. Kraje Europy Zachodniej, odczuwają obecność nowych elementów wśród swoich mieszkańców, niejednokrotnie, o przyznanym obywatelstwie kraju zamieszkania. Tarcze mają chronić te kraje przed elementami, których zliczyć nie można. Nie dlatego, że działają z ukrycia, ale dlatego, że wiemy o ich intencjach za dużo, poznawszy niektóre rezultaty ich działalności. Nie powinniśmy winą obarczać demokracji, ani tradycji społecznych czy moralnych. Mamy przed sobą zjawisko, które kiedyś w historii cywilizacji zajmie poczytne miejsce, ale dziś jest ciągle niezmierzone żadną miarą poza akcjami dorywczymi, które działają skutecznie, ale nie leczą przyczyny. Rosja jest przeciwna wszelkim
tarczom w Europie. Niepokoi ją ewentualny kurs tych rakiet. A jeszcze bardziej, czyja ręka kurs ten wybierze. Nie dalej jak tydzień temu w czasie szczytu G8 w Niemczech, prezydent Putin oferował prezydentowi Buszowi możliwość ustawienia tarczy na wschodnich terenach Rosji. To tak, jakby starał się wejść na pierwszy schodek do klubu możnych tego świata. Nie wskórał wiele, raczej pogłębił przepaść pomiędzy Rosją i Zachodem. Tarcze są symbolem tego, że nic się nie zmienia. Europa i Stany Zjednoczone nie wierzą Rosji, więc Rosja buduje swoje imperium, by pokazać, że należy się z nią liczyć. Europa Środkowa, myślę, z Polską na czele, zna Rosję lepiej niż młode pokolenie Europejczyków czy Amerykanów. Żadne teorie politologów, czy ich przewidywania, nie zmienią faktu, że Rosja jest państwem zamieszkałym przez wiele kondygnacji plemiennych, że jest terytorialnym olbrzymem, trudnym do syntetycznej oceny i w gruncie rzeczy nigdy do Europy nie należała, nawet w jej tzw. „europejskiej” części. Izolacja tego olbrzyma jest naturalna i nic tego pewnie nie zmieni. Sprawa tarcz, a, nade wszystko, otaczająca je kurtyna tajemniczej szarości, w świecie nuklearnej energii, internetu, wyrafinowanych metod podsłuchu, coraz nowszych wynalazków, gdzie każdy szczegół „zimnej wojny” jest znany wszystkim zainteresowanym niemal jednocześnie z jego powstaniem, zakrawa na żart. Czy nie przyszło dotąd nikomu do głowy że, nim dowiedziała się o nich prasa i my jako tej prasy odbiorcy, aparaty podsłuchowe tajemniczo do siebie szemrały może nawet już w tym momencie, kiedy zapadała decyzja w Departamencie Stanu w Waszyngtonie? To realia dzisiejszego życia. Rządzi nimi również walka z terrorem wywodzącym się z Bliskiego Wschodu. Terror ten działa podstępnie, kryjąc się pod płaszczykiem religijnej racji wspomaganej przez świeżo upieczone kraje o nuklearnych ambicjach. Na tym Stany Zjednoczone opierają strategię tarcz w Europie Środkowej. Rosja uważa, że tarcze są ustawione przeciwko niej. I tak żaden szczyt, jak się wydaje, problemu tego nie rozwiąże. Co jest ważne, i może dla nas najważniejsze, to fakt, że Polska pod tarczą to potwierdzenie dla niej, że jest członkiem ekskluzywnego klubu, że jest w pierwszej drużynie po zachodniej stronie. Pisząc o tym nierównym podziale ról dwóch narodów, wracam do niedawnej przeszłości, cytując część przedmowy Józefa Czapskiego – malarza, żołnierza, pisarza, więźnia Starobielska, do książki „Na nieludzkiej ziemi”: „W miarę pisania nie słabła we mnie, ale narastała świadomość tragicznej przeciwności Polski i Rosji, naszych koncepcji, naszych dróg historycznych. Narastało poczucie śmiertelnego zagrożenia Polski...”.
C
Styl i smak
Krystyna Cywińska
o wyzwala lato? I czemu przyświeca słońce? Złemu smakowi. Dezynwolturze w stroju i niechlujstwu. Byle odkryciu, byle- jakiego ciała. Na ulicach Londynu tabuny w trepach, sandałach, chodakach, klapkach, trenersach. Wysyp obuwniczej brzydoty. Choć od dawna wiadomo, że elegancja zaczyna się od stoóp. A stopy gołe, z wystającymi, krogulczymi palcami. Do tego gołe, owłosione nogi. Spodnie niczym gacie. Często do kolan, do półłydki, wstawki, kratki, esy-floresy. Pętające się u mężczyzn między kroczem, a kolanami. Z kieszeniami na pupie i po bokach. Spodnie przejęte zostały w Europie od azjatyckich narodów koczujących. Scytów, Medów i Persów. Nosiły je też azjatyckie kobiety. Jeszcze za Rzymian był to strój wyłącznie barbarzyński. Teraz też często bywa. Torsa męskie i żeńskie wbite w t-shirty z nadrukami, dyndające do bioder. Dziewczyny roznegliżowane. Bielizna sięgnęła bruku. Biusty opięte, pupy rozpołowione ciasnymi dżinsami, kołyszące się przy każdym kroku. Do tego torebki wielkości worków albo worki na plecach. I wszyscy na raz z komórkami przy uszach. Niechlujstwo w wyglądzie jest podobno cechą demokratycznych, bezklasowych społeczeństw. Do tego społeczeństw przyzwalających i wyzwalających. Głównie seks. Mężczyźni nie muszą podglądać dziewczyn w kąpieli, ani skrycie delektować się pismami pół-porno. Podobno takie pismo w polskim wydaniu jest już w Londynie, do wzięcia za darmo, co zapewne podnieci i skusi do wzięcia bardziej weteranów i emerytów. Młodsze pokolenia, ze względów biologicznych, rzadziej sięgają po te zastępcze surogaty. Wystarcza im ogląd uliczny. Dawniej modę i wygląđ klasom niższym narzucały klasy wyższe. I każdy szewc i stróż nie tylko w Boże Ciało, chciał na wychodne wyglądać jak pan. A każda służąca jak pani. A dziś? Sprzedawcy w sklepach i kasjerzy w bankach wyglądają jak lordowie, lordowie jak byleciury, a byleciury nadają styl ulicy. A dziewczyny sięgają najczęściej po byle szmaty. Świat się zeszmacił. Szmacenie, czyli produkcja tanich ciuchów, służy kapitalistom zbijającym na tym w Trzecim Świecie majątki. I na tym, w stylistycznym skrócie, polega między innymi konflikt. I dylematy globalizmu. I dlatego też, między innymi, masowo demonstrują alterglobalistyczni fanatycy różnej maści i poglądów. Sądząc, na oko, klienci tanich szmat z Trzeciego Świata. Za PRL-u ustrój, strój i miejski wystrój do siebie pasowały. Na szarych ulicach, między szarymi bloka-
mi, chadzali szarzy ludzie. Koszule bez krawatów, proletariackie ubranka, zgrzebne paletka. Fason zadawano w ortalionowych okryjbidkach i kremplinowych strojach. To były synonimy elegancji. Dla młodych mężczyzn szczytem elegancji były białe, socjalistyczne skarpety. Znany pisarz, Leopold Tyrmand, fasoniarz i wywrotowy elegant, nosił skarpetki czerwone i w kraty. I miał z tego powodu polityczne przykrości. Ale kto to dziś pamięta? Te zaprzeszłe czasy PRL-u, egalitarnego w stroju i nastroju? Od lat już w koszach na śmieci, włącznie z doktryną i systemem. Paradoks w tym, że zachodni, a głównie angielski, styl i elegancja, kiedyś dyktujący światu modę, głównie męską, uległ demokratycznej deformacji. I nastał egalitaryzm zeszmacenia stylu. Co to jest ten dobry styl i smak? U mężczyzn polega on na tym, żeby mieć koszulę z magla, a maniery z salonu. U kobiet, żeby wszystko mieć z salonów, a nic z magla. Żeby nie drażnić nikogo brzydotą i niechlujstwem. Dobry styl, wiadomo, wywodzi się z poczucia estetyki. Lepiej nie świecić majtkami spod mega-mini ani przesadną golizną na ulicy. Luźny, sportowy styl nie musi być u obu płci ani niechlujny, ani wyzywający. Czytam, że dżinsy są znowu w modzie. Ulubione ubranie Polaków, zapatrzonych od pokoleń PRL-owskich po dzisiejsze w amerykańskiego kowboja z pistoletami „w samo południe”. Legenda głosi, że to dżinsy, symbol wolnego świata amerykańskiego, zdemolowały komunę. Egalitaryzm amerykańskich niebieskich dżinsów, zamaszystych butów stetsonów i zamszowych kamizelek rzucił wyzwanie sowieckiej szarzyźnie. Tak czy siak, ludzki owczy pęd zawsze się kończy na takim czy innym egalitaryzmie. A tymczasem Warszawa czy Kraków w przeciwieństwie do Londynu czy Paryża to miasta ludzi bardziej stylowych i lepiej ubranych. Dorastających do aksjomatu, że elegancja w stroju, nieco gorzej z obyczajami, jest wykładnikiem cywilizacji. Po Warszawie czy Krakowie chodzą schludni ludzie. Prawie żadnych golizn, prawie żadnej wulgarności w stroju. Może to wpływ Kościoła? Zgodnie z nauką, żeby nie gorszyć maluczkich. A może to spełnienie tęsknot do czegoś lepszego? I bogactwo wyboru w sklepach i magazynach po chudych latach. Ludzkość wszystko zamienia na pieniądze i wydaje resztę, napisał Gombrowicz. Dobry smak i styl też zamienia na pieniądze. A ta reszta, kto wie, to może resztki dobrego smaku na ulicach polskich miast. Dopóki i tam wraz z globalizmem i kapitalizmem wszystkiego bez reszty nie zamienia na pieniądze.
nowyczas.co.uk
Grzegorz Małkiewicz
Jeszcze do niedzieli obowiązywała moda na tłumaczenia. Drogowskazy w języku polskim, przyspieszone kursy polskiego dla policjantów, obsługa w języku polskim w bankach. Nawet polskie napisy w telewizji walijskiej. I nagle minister Kelly Ruth oświadcza – nie będzie tłumaczeń, imigranci powinni mówić po angielsku.
D
NOWYCZAS 15 czerwca 2007
FELIETONY 9
obrze to, czy źle? Trochę się już przyzwyczailiśmy do tego specjalnego nas traktowania. Same udogodnienia, bariera językowa przestała być problemem. Jednocześnie kraj naszego osiedlenia i jego kultura coraz bardziej zaczął się od nas oddalać. Bo kraj i kultura to przede wszystkim język. Bez znajomości języka nie ma mowy o integracji. Ta oczywista, wręcz banalna obserwacja, była od lat ignorowana przez stronę brytyjską. Powstawały akademickie teorie, a nadgorliwi urzędnicy wprowadzali je w życie. Zamiast o integracji, mówiono o asymilacji. Kultura angielska miała korzystać z bogactwa kultur mniejszości etnicznych. Pojęcie wielokulturowości stało się normą. W konsekwencji powstawały getta i zamykanie się małych społeczności. W końcu doszło do okazywania otwartej wrogości wobec kultury brytyjskiej, nawet ataków
JAZDA bez cugli
terrorystycznych. Dlaczego – pytali zdziwieni eksperci – młodzi ludzie urodzeni i wychowani w tym kraju do tego stopnia gardzą naszymi wartościami? W ich przypadku nawet znajomość języka angielskiego nie pomogła. „Honorowe” morderstwo młodej dziewczyny dokonane przez jej najbliższą rodzinę to kolejny tragiczny owoc wielokulturowości. Inne wartości, inne światy. Szokowa kuracja spowodowała, że Brytyjczycy zaczęli wycofywać się z przestrzegania przykazań „politycznej poprawności”. Wprowadzono warunek przynajmniej podstawowej znajomości języka angielskiego dla ubiegających się o uzyskanie obywatelstwa brytyjskiego. Premier Tony Blair przestał przepraszać za inność kulturową i oświadczył, że nikt nikogo nie zmusza do stałego pobytu na Wyspach, a wszyscy, którzy się na to decydują, muszą przestrzegać praw i obyczajów kraju osiedlenia.
Wycofanie się rządu z fałszywie pojętej pomocy nie znającym języka angielskiego imigrantom, utrudni im na początku życie, ale zwiększy szanse na awans społeczny. Nawet jeśli ktoś nie planuje tutaj pozostać na stałe. Znajomość języka będzie równie cenna jak zarobione pieniądze. Problemem integracji Polaków w Wielkiej Brytanii interesują się także media w kraju. Dlaczego Polacy się nie integrują? – pytają dziennikarze. I liczą na rozbudowane wypowiedzi na temat naszej odrębności kulturowej, inności stylu życia, obyczajów czy nawet upodobań kulinarnych. Inność nie jest barierą. Polski styl życia nie jest zresztą aż tak bardzo odległy od brytyjskiego. Kierujemy się bardzo podobnymi, jeśli nie tymi samymi wartościami. Jedyną barierą jest język. Dlatego należy się cieszyć z nowej polityki rządu. Lepiej dofinansować imigrantom kursy językowe, niż wydawać pieniądze na tłumaczy.
KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO
Z
Michał P. Garapich
Nic tylko fuks
najomego odwiedził ojciec z Polski. Po przyjeździe do domu zdziwił się, kiedy w bagażu zamiast rzeczy osobistych znalazł tylko papierosy – cała walizka, kilkanaście kartonów. W czasach ujednolicenia walizek na kółkach, takie rzeczy mogą się zdarzyć. Po prostu z taśmy wypluwającej bagaże na lotniku wziął nie swój bagaż. Jak możemy się domyśleć, właściciel tamtego wziął bagaż ojca znajomego. Niby nic niezwykłego, ale jednak pomyłka dotyczyła ewidentnych przemytników. Kiedy dochodzi do zamiany rzeczy osobistych, obie strony wiedzą o sobie całkiem sporo. Można więc założyć, że przemytnicy potrafili już zlokalizować miejsce zamieszkania ojca znajomego w Polsce. Czy przyjdą rewindykować towar? Kiedy znajomy zadzwonił do linii lotniczych i poinformował o pomyłce, okazało się, że właściciel papierosów przyjechał do Londynu na jeden dzień – typowy muł, w jedną stronę papierosy, w drugą… gotówka. Ale co dalej? Linie poinformowały, że jak tamta strona się nie zgłosi, to trudno jest sprawę pomyślnie rozwiązać. Znajomy został więc z górą papierosów i lekką obawą, że pewnego dnia ktoś do niego zadzwoni upominając się o towar. Aż strach pomyśleć, gdyby w walizce była zamiast tytoniu na przykład kokaina albo broń. Piszę o tym, bo historie tego typu przypominają nie tylko fabuły filmów, ale ukazują rolę fuksa w życiu i nieprzewidywalność zbiegów okoliczności. W zagęszczonej przestrzeni, jaką jest Londyn, fuks tym bardziej zyskuje na znaczeniu – wszak prawdopodobieństwo zbiegów okoliczności rośnie. Mój szwagier, na przykład, spacerując Oxford Street został zaczepiony przez lekko podpitego i podstarzałego punka, który zaprosił go do siebie na imprezkę. Szwagier młodym człowiekiem jest i niewyrobionym jeszcze, ale od razu go uderzyło, że punk ma dom wart miliony w okolicach Sloane Square. Okazało się, że punkiem jest Nigel Kennedy i po kilku wieczorach, morzu alkoholu i używek obaj się zaprzyjaźnili. Siła tego fuksa miała ten efekt, że szwagier nie myśli teraz o przyszłości w kategoriach kariery, ciężkiej pracy i konsekwencji w działaniu – raczej liczy na los, łut szczęścia, przychylność innych. Przetestował tę wiarę jadąc z Krakowa do Delhi niemalże bez grosza przy duszy. W turbanie, pomarańczowych szatach i obrazkiem Shiwy, wzbudzał dużą sympatię, i szacunek. Bez wątpienia było to zawierzenie fuksowi. Co najbardziej istotne, ten sposób życia czyni szwagra całkiem szczęśliwym. Stopień wiary czy naszym życiem kieruje ślepy los i o wszystkim decydują geny, historia i mafia, czy jednak nad czymś panujemy jest bardzo ważny. Jeśli mamy podejście fatalistyczne, to nie ma co się starać, a nasze porażki można łatwo wytłumaczyć, nie własną niekompetencją i głupotą, ale działaniem sił wyższych. Jeśli wierzymy zbyt mocno, że wszystko zależy od nas, to z kolei porażki szybko pogrążą nas w dołku niskiego poczucia własnej wartości. Najbardziej popularnym wyjściem jest więc mieszanka jednego i drugiego. To paradoks trochę, bo im silniej ludzie wierzą we własne siły, tym bardziej wiara w czysty fart dodaje im skrzydeł. Nie zapomnę rozmów z bezdomnymi, którzy czekając na pracę ekscytowali się niesamowitymi historiami o uśmiechu szczęścia. A to jeden znalazł paczkę banknotów, drugiego milioner wziął na robotę i zapłacił majątek, a innemu pani domu, w którym robił łazienkę, dała co innego... Wiara w fuks w czasach rozsądku, zarządzania zespołami ludzkimi, biurokracji i racjonalności stała się nowym kultem, nową nadzieją na zmianę.
O BYC Z A J ÓW K A
J
Waldemar Rompca estem zwierzęciem medialnym. Zawsze byłem. Zaczęło się to bodaj w ogólniaku, gdy przez przypadek odpowiedziałem na konkurs dziennikarski w jednym z najpopularniejszych wówczas młodzieżowych tygodników. Kiedy tekst został opublikowany, byłem w szoku. Gdy listonosz przyniósł wierszówkę, czułem, że coś się zmienia. Wszystkie młodzieńcze plany poszły w zapomnienie. Wiedziałem jedno: będę dziennikarzem. Od tamtego czasu minęło już przeszło dwadzieścia lat, a ja nadal pozostaję wierny swojej życiowej pasji. Nie tylko pisaniu, nie tylko fotografowaniu, ale także obserwowaniu tego, co dzieje się na medialnym rynku. Czytanie prasy to nie tylko hobby, ale przede wszystkim nawyk, od którego nie ma już ucieczki. Nawet nie wiem, czy chciałbym uciekać. Nie ma gdzie. Takie życie.
Polonijna mediomania Obserwowanie rynku mediów polonijnych w Londynie jest zajęciem nader ciekawym. Dzieje się dużo. Zupełnie tak, jakby był to rynek bez dna, na którym wszystko da się sprzedać i każdy może się utrzymać. Czy może? Tego nie wiem, prawa rynku nie są być może moją specjalnością, na której znam się najlepiej Co innego robienie gazety czy magazynu, słuchanie radia czy oglądanie telewizji. Wówczas mój umysł budzi się do życia. Ale czy prawa rynku są tutaj rzeczywiście najważniejsze? Ostatnie tygodnie pokazują, że raczej niekoniecznie. Częściej chodzi o ambicję, chęć bycia wielkim za wszelką cenę, bez względu na to, czy ma się jakiś pomysł, czy nie. Jeszcze częściej nowe twory medialne pojawiają się na rynku tylko dlatego, że konkurencja też je ma, więc ja również muszę. A co! Gdy przeczytałem, że wydawca „Gońca” założył internetowe radio, zacząłem się głośno śmiać. Nie wiem, po co w Londynie kolejne internetowe radio, skoro nie ma tutaj takiego rynku słuchaczy, by zapewnić odpowiedni rynek reklam. Za to w polonijnym środowisku pojawił się dowcip mówiący o tym, że nowa polska szkoła w Londynie nazywa się… RGFM.
Jednak w zmaganiach „Gońca” z „Coolturą” przecież nie to jest najważniejsze. Ta rozgrywka trwa już od dawna. Gdy „Cooltura” zmieniła układ graficzny, konkurencja spóźniła się tylko o parę dni. Podobieństwa były na tyle widoczne, że nawet ślepy mógł zauważyć, o co w tym wszystkim chodzi. Od paru tygodni mamy więc w Londynie kilka radiowych potworów dostępnych w internecie, z których każdy marzy o tym, by pojawić się w prawdziwym eterze. Niechaj marzą. Inni również nie śpią. Posiadanie własnego tytułu prasowego stało się w Londynie niemal punktem honoru dla każdego właściciela prywatnej firmy, tym bardziej tej zajmującej się wyciskaniem grosza z Polaków nie znających przepisów prawnych w Wielkiej Brytanii. Jeśli myślisz o pomaganiu w zakładaniu kont bankowych, wypełnianiu wniosków o rezydenturę – wówczas prędzej czy później skończysz na wydawaniu… No właśnie: wydawaniu czego? Broszury? Katalogu firm? Reklamówki własnej firmy? Wygląda na to, że sezon na polonijne medialne twory dopiero się zaczyna. I coraz więcej amatorów będzie próbowało szczęścia. Niestety.
Piraci, król Artur i ogórki Jednak tęskno konserwowe czyli opowieści I z Kornwalii
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 15 czerwca 2007
10 LUDZIE • MIEJSCA • ZDARZENIA
Anna Wendzikowska redakcja@nowyczas.co.uk
m dłużej mieszkam w Anglii, z tym większym sentymentem myślę o polskiej mentalności. Co tu dużo kryć: brakuje mi jej, choć nie sądziłam, że kiedyś to powiem. A jednak nie tylko mówię, ale i piszę! Zanim na stałe zamieszkałam w Londynie, zdarzało mi się odwiedzać to piękne miasto turystycznie. Zawsze byłam pod jego ogromnym wrażeniem. Anglików uważałam za Katarzyna Lisson uroczych, dobrze wychowanych. W redakcja@nowyczas.co.uk mojej świadomości byli zawsze uśmiechnięci, mówiący „dzień dobry”, życzący miłego dnia. istorieicho z Polakami brawurowych Porównywałam i to korsarzach, porównanie wypadało dzielnych zawsze naryzaginionym niekorzyśćcerzach naszychi rodaków. Bo lądzie tacy słyszał każdy. Skąd Polacy to jacyś grubiańscy, one wywodzą, mrukliwi isię w ogóle dziwni, wie niemarudziłam. A teraz? Ww zasadzie wielu. Żył sobie kiedyś, zamierzwszystkoczasach nadal się zgadza. Okazało chłych na północnym się jednak,Kornwalii, że sprawawma drugieHardno. wybrzeżu okolicy Brytyjczycy mili, tland, szmuglerbowiem Dane są Coppinger, owszem. Tylko, że Przybył nic z tego zwany Okrutnym. w nie te strowynika. Oni są mili, bo nauczono ny na okręcie niewiadomego pochoich, że tak nie tylko wypada, ale dzenia, podczas olbrzymiego sztorwręcz trzeba. Są mili, ale nie znaczy mu. Historia mówi, że pierwszy raz to bynajmniej, że nas lubią czy zobaczono go na brzegu morza opaszanują. Po prostu są mili, bo tak ich tulonego w pelerynę, która uprzednio zaprogramowano. Trudno zgadnąć, zdarł z ramion jakiejś co tak naprawdę o naskobiety… myślą. ACoppinger uroku w sobie, Polacy?miał My dość mili nie jesteśmy, my co zwracało uwagę młodych panien. mili bywamy. Kiedy kogoś lubimy, Wkrótce ożenił się zhumor, córką farmera kiedy mamy dobry albo po i urodził mu się syn, Jak który prostu, kiedy namjedyny się zachce. odziedziczył okrutne cechy ojca. Dakogoś nie lubimy, to nie jesteśmy mili,temu bo po co? Szkoda energii! jąc dowód, synalek miał zabić Kiedyś że to zabaw. jednego ze uważałam, swoich towarzyszy skandaliczne. Teraz myślę, że to nie Coppinger musiał się czymś zataki zły pomysł. Z Polaków można jąć, więc szybko zorganizował banczytać jak z otwartych książek. I
H
DAMIAN CHROBAK
dobrze! Nie ma miejsca na złudzenia. Nie ma miejsca na rozczarowania. Mam właśnie szkolenie w Polskiej firmie. Integracja z zespołem była początkowo trudna. Polacy nie są zbyt wylewni. Powoli sytuacja się wyklarowała. Większość kolegów dała się „oswoić”. Polubili mnie. Są mili. Niektórzy trochę mniej. Ale ci niektórzy nie udają sympatii. Mówią „cześć”, są poprawni, ale nie spoufalają się ze mną. I to mi się podoba. „Nie lubię cię, ale szanuję cię na tyle, że nie będę udawać, że lubię”. Super! Powiało dęcięprzemytników, stając się zaraświeżością. zem jej kapitanem.Wkrótce znany pokonał Saksonów w dwunastu koDlatego trudno mnie chyba winić, lejnych bitwach. Dzisiaj możemy jebył jako „Cruel Coppinger”, że już nagle zatęskniłam za polską a statek swój nazwał „The Black Prinwrażliwością. Za prostolinijnością, dynie podziwiać ruiny zamku Króla ce”. Każdego, kto stanął mui na dro- Artura w Tintagel, rzekomego miejuczciwością emocjonalną dze, zaciągał na swoją i zmu- sca urodzenia słynnego wojownika... szczerością, której takgalerę brakuje I tak oto mieszkając już rok w tej szał do usługiwania. Mówi o tym teAnglikom. Może dlatego tak trudno stament pewnego się czasem z nimimężczyzny, rozmawia. który Zbyt krainie położonej na półwyspie w południowo-zachodniej Anglii, pojako był świadkiem wielemłodzieniec jest w rozmowach tematów tabu i „niezadawalnych” pytań.i za znaje jej sekrety... A czemu właśnie morderczego czynu Coppingera o tym toPrzekonałam spędził dwasięlata na zupełnie pokładzie w tej krainie? Wcześniej z mężem niedawno Księcia”. na obiedzie u mojego dokonywaliśmy ofensywy Londy„Czarnego Baring-Gould, wujka. Wujek w Londynie autor książki o mieszka Kornwalii, mówi że nu. Trwało to pięć z goła lat. Czas od wielu latbył i jest żonaty z czystej strawiony w Londynie na pokonyCoppinger najstraszniejszym krwi Angielką. Mają czwórkę dzieci człowiekiem żyjącym ówcześnie na i waniu różnych odcinków drogi, czy dziewięcioro wnucząt. J. północnym wybrzeżu tejopowiadała krainy. to metrem, pociągiem, autobusem mi o jednej ze swoich córek, która czy też nawet rowerem i inne tzw. Coppinger miał dom w Welcombe, uwielbia swoich siostrzeńców i w gdzie mieszkał ze swoją zamożną bzdury, a przede wszystkim sportoogóle dzieci. Nie ma niestety we pasje (zwłaszcza męża-skateborżoną. Ponoć– Czy nawet można własnych. onadzisiaj nie może mieć obejrzeć łoże, do którego przywiązydzieci? – zapytałam. J. spojrzała na dera) wyrzuciły nas właśnie w te wał swoją połowicę ioburzenia torturami iwy- piękne strony. Wybór padł na NEmnie z mieszaniną muszał pozwolenie korzystania z WQUAY– tzw. stolicę brytyjskiego przerażenia. – Niedo wiem – surfingu. Jeszcze przed rokiem jejodpowiedziała. fortuny. – Nigdy jej nie trudno byłoby mi uwierzyć, że taki Najbardziej znana i fascynująca pytałam. To chyba nie wymaga jednak jest legenda o Królu Arturze, tradycyjny surfing można uprawiać komentarza. Życzę wam, żebyście spotykali na kanwie której powstało wielena w Anglii… A jednak… swojej drodze mniej Po wylądowaniu w Newquay trodzieł światowej klasy typowych (np. „Monty Brytyjczyków. przywykli do ich chę się zdziwiłam… Piratów i rycePython i ŚwiętyAlbo Graal”). Podobno specyficznego sposobu bycia.który rzy na własne oczy nie ujrzałam, Artur był Kornwalijczykiem, Niełatwe to zadanie!
zobaczyłam natomiast rzesze ogorzałych od słońca, wiatru i deszczu surferow (coś jednak z tych piratów mają), ubranych w pianki i dzierżących dechy pod pachami, śmiało przecinały ulice miasta w poszukiwaniu perfekcyjnych fal. Newquay usytuowany jest specyficznie, wchodzi niemal w morze, które właściwie jest już Atlantykiem, tak że można z jednego brzegu dojść na inny przechodząc tylko kilka uliczek. Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie wówczas zdziwiła, a mianowicie korniszony...Zewsząd atakowaly mnie napisy sklepowe, w gazetach: cornish to, cornish tamto nawet cornishon. Do dziś nie wiem dlaczego, ale pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy to, to że nasze słynne ogórki konserwowe (ale nie bardziej słynne od kiszonych) swoje pochodzenie mają właśnie w Kornwalii... Cóż za rozczarowanie...A bodaj tak i nawet niemieckie pochodzenie miały...to już zawsze bliżej Polski... A tu nie! Kornwalia... Niedość, że mają
piratów, rycerzy, syreny i innych krolów, to jeszcze nasze ogóraski... W sklepie też je zobaczyłam i to made in Cornwall. Niech to! Ale tak czasem jest, jak coś się człowiekowi ubzdura... Po kilku dopiero dniach odbzdurałam sobie te ogórki, a Cornish znaczy Kornwalczyk albo kornwalijski – wpadłam na to po długim czasie, a Cornishon było napisane z błędem i chodziło o Kornwalijczyka w jakiejś akcji… A może jednak jest coś z tymi ogórkami? Trzeba będzie sprawdzić dla spokojności... Czytelnikom „Nowego Czasu” proponuję wybranie się na wycieczkę w te strony. W okresie wiosenno-letnim należy zabrać wędki – jeśli ktoś lubi, bo rybki same na haczyk wskakują, a i do domu je zabrać można i żadnego pozwolenia na to nie trzeba...Chyba, że samej ryby, jak przemówi...A tak już w ostatecznym rozrachunku nie ma co się dąsać i zazdrościć Korwalczykom, bo przecież mamy Bazyliszka, Janosika no i piratów drogowych...
W ZWOLNIONYM TEMPIE Prawo Tima dryf” „Peronowy róciłem właśnie z filmu „300" iewyspanyukazującego jak zawsze, rąbek ścierastarożytnych wty o jąc ro pę z lewegodziejów oka, opar przyszłościowym stylu. zepsu tą maszynę pełną wciąż Zdigitalizowana mitologia, rekla mowanych słody czy, czekam na swia tełkonawet w tunenie lu. można by rzec. Aktorzy chyba Wraz ze mną czeka nastudia, nie pełgdyż ny pewszelkie ron Lonwychodzili z ciepłego dyń czyków. dy z innejwydawały bajki. Każsię dy zbyć robudynki, tła Każ i krajobrazy pą w oku. Nie wy so ki pra cow nik ma sar ni świeżo wyrenderowane z aplikacji 3D. Dotypu „halal”, który zapomniał przykrócić włotego dochodzi nienaturalna i przesterowana sów na głowie, brodzie, wąsach, uszach i w kolorystyka, jakby na go samym nosie baczniedołożona obserwuje starsze otyłego końcu do ukończonego obrazu. pana w okularach. Ten zaś spocoMożna ny przeciepowiedzieć, że jest torą, kolejny ra nerwowo czo ło sta niewyfilm, pranąwi którym pomiępost-produkcja pełni wiele większą rolę niż tą do bólu chustecz kąo(chu ścio rą właści wie), nie ustan nie obserwując ukradkiem bawiące sama produkcja. się Nie dzieprzeszkadza ci. Małe dziecmi ko taki kopie duże dziecko, eksperyment –
poniekąd sam wykonuję taką pracę – podoba mi się takie rozwiązanie i to bardzo. Dzięki temu zapamiętam ten film na wieki... Nie będę się skupiał na całym filmie, gdyż każdy musi zobaczyć i ocenić go sam, chciałem zwrócić uwagę scenę, gdzie dy trzeci raz wpadło na stona jących obok zakrólnych widząc brak spa z ropą. Zaszans pierwna szyprzeżycie mi dwomawysyła razami nie zare agowałajako w ogó le hipnow tycz nie swojego żołnierza posłańca celu brnąc przez wy wiad z recy dywą ro ku - Paris przekazania ich historii reszcie narodu. Hil ton, re la cjo nu ją cą swój po byt w wiezieniu Odważni i niepoddający się Spartanie, (za ty dzień pew nie ku pi to wię zie nie i otwozdający sobie sprawę z nadchodzącej rzy w nim hotel – Hilton oczywiście). Urażośmierci nie myślą o przetrwaniu bitwy, ale o ne i zdegustowane zachowaniem dzieci dwie przetrwaniu jakonie nieśmiertelni dum ne damulwieczności ki typu „posh”, zwracające bohaterowie. Tak się też stało nieoto tylko dotychczas uwagi na „przyziemine” cze-ich potomkowie, ale i my pamiętamy dzisiaj nie, powróciły do ambitnej polemiki, co słoolosach wo stęka300 jąc starożytnych „oooouuułł no„komandosów“. ooouuułł”, analizując spomi sóbtodzia łania nowej pomadki do ust. Dało do myślenia. Za ni mi stoi grupka nie mo gących wyZastanawiam się,trzech jak wielu takich ha mować swych instynkdziejach tów samnie cówzdążyło będąbohaterów w naszych cych chy ba w apo geum swe go okre su doprzekazać wiadomości posłańcowi. Ogojak
wielu nikt nie zrobi filmu, o jak wielu nikt nie usłyszy? A co z tymi, którzy myśleli, że nego w długi płaszcz i kapelusz. Klasyczny robią dobrze, a po zmianie większościowego glina prosto z amerykańskiego filmu. Taki punktu widzenia okazało się, że zrobili źle? tajniak, co każdy wie, że to tajniak, niech bęCi to mają dzie, że to tajnajgorzej... niak teoretyczny. Obserwuje i Spójrz swoje życie i naka.swoje czyny obser wuje, na notu je sobie, smar Patrzę na codzienne Nadej ilenie go i widzęi powiedz jak on pami, trzyco namyślisz. swoich po rza którzyżywotność patrzą na swych dwie dadokonań? mulki, któlatnych, szacujesz reCzy patrzą narobisz, matkę ma patrzą cą na dwojeglobalne swoich to, co jakiekolwiek bez stre so wych dzie ci, na któ re pa trzy spo coznaczenie? I jeśli dziś w nocy umrzesz, to ny pan gru ba sek, na któ re go pa trzy owło sio kto Cię jutro i pojutrze będzie pamiętał? ny masaż. Normalnie jak łańcuch pokarmoW większości przypadków rodzina nas wy, z zębami zamienionymi w oczy. Podjeżzapamięta przez dwa pokolenia, przyjaciele dża pociąg i się zaczyna. Nie wiedzieć czemu przez i na koniec. „Prawo Tima nikt niejedno wsiada dotym pocią gu w miej scu, w któ-było, ni ma“. rym cały czas na niego oczekiwał. Można zawarto sięzno czasem tym obserMoże wować proces szenianad ludzi jakby przez wiatr, zgod nie z kietrzeba runkiem poruszaczy zatrzymać. Zrozumieć najpierw, nia się pocią Kiedy metropotrzebę hamuje,zostania ludzie odczuwa sięgu.jakąkolwiek za czynają iść wzdłuż nu. Wszy jak jenieśmiertelnym, czype teżromamy to scy w d... den. Jak by to był ry tu ał przed wsia da niem, Dokonujemy wyboru jak Neo w Matrix’ie.że
duże mu oddaje, bo też się wychowało w Anglii, więc nie ma stresu w związku z tym. Zapracowana matka czyta plotkarski brukowiec, no to przecież nie ma „kobicina” czasu, żeby doglądać maluchów. Pierwszy raz wymówiła imię swojego drugiego dziecka, kie-
wego, zaczepiających je pomimo braku jakiegokolwiek odzewu. No cóż, nie każda „laska” leci na „oooouuułł shiii.. what a bi...” Chłopaki się jednak nie poddają i całkowicie tym pochłonięci w ogóle nie widzą obserwującego ich starszego Pana, pomimo słońca, ubra-
trzeba przejść minimum 10 kroków – kto nie przejdzie nie wsiada;). Postanowiłem manifestacyjnie stać w miejscu i sprawdzić ile osób na mnie wpadnie. Okazuje się, że ludzie w momencie wjazdu pociągu na peron, popadają w swego rodzaju hipnozę i po prostu idą,
W N
Tabletka czerwona, czy też niebieska? Po tej decyzji już nic nie będzie takie same. nie wiadomo po co, bo mogli już tam stanąć Wchodząc w świat wyższych potrzeb raz na początku, ale nie, oni wolą postać gdzie na zawsze odciskamy w sobie piętno, które indziej, a wsiaść gdzie indziej. I robią to nie paląc boleśnie zarazem energię patrzącnas na bo ki, przedaje cież idą wszyscy, skut-do działania. pozwala nam wrócić kiem tego zoNie stałem potrąco ny ono przezjuż trzy osodoI „niewymagającego“ który wydaje by! każda z nich zdziwioświata, na wręcz – „co ja tusię robię???”, czegotaki nienudny. podążam z podbyć tymdla razem ziemTo nym wia trem? Od razu przy tak, jak nie potrafimy juższło żyćmi bezdo gło wy, że by ze brać grup kę lu dzi i po do komórek, pomimo że dopóki o nich gadaniu się, chodzić dopóty w przeciw stronam nę do podwiedzieliśmy, nieną były one jeżdżającego pociągu. Może po 5 latach chopotrzebne. Pamiętaj, że to Ty decydujesz o dzenia pod prąd wyhamowalibyśmy peronokolorze połkniętej pigułki i masz zawsze wy dryf. Zjawisko to dziwne i nie wiem skąd wybór pomiędzy życiem, a fasię bierze. Chętnie ambitnym posłuchałbym jakiejś zwykłym przewegetowaniem swoich 50/80 chowej socjo-psychologicznej odpowiedzi na lat.teUpewnij jak jużcizrobisz ten mat. Jedysię ny jednak, plus jakiżewy chwy łem to moż wość separacji od nie chciaza nego otocze cośliznaczącego, to nie będzie późno nania zaobserwowanego wcześniej na peronie. posłańca. Dryfując, damulki odcinają się od napalonych samców, dzieci znikają z oczu spoconeMarek Kremer mu, owłosiony tymczasem ma nowy obiekt do obserwacji, patrzy sobie na pewnego Pana i się dziwi, jak można nosić płaszcz i kapelusz w taki upał???
Marek Kremer
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 15 czerwca 2007
12 REPORTAŻ FOT. ALEKSANDER KILLMAN/NowyCzas
C
ło się to nie dawać im żadnej przewagi nad młodszymi kolegami i koleżankami. Ze względu na niedostateczną biegłość w angielskim, dziewczyny cofnięto do dziesiątej klasy (czyli o dwa lata), aby przygotować je do nauki w college'u. Postanowiono także zorganizować im intensywny kurs językowy co, ze względu na niewielkie dostępne środki, napotykało poważne trudności. Ostatecznie sytuacja zaczęła wyglądać na tyle poważnie, że Anię pytano, czy nie zna kogoś, kto zechciałby pomóc jej w nauczaniu angielskiego. Liczono na znalezienie drugiej anglistki z Polski. I ponownie zbieg okoliczności przysłużył się szkole. W połowie marca, całkiem nieświadoma sytuacji, do drzwi BGN zapukała Maria – świeżo upieczona geograf po dwóch latach anglistyki. Krótka rozmowa kwalifikacyjna ujawniła, że nowa kandydatka ma już doświadczenie w nauczaniu angielskiego, została więc szybko przyjęta.
Asystentki Aleksander Killman redakcja@nowyczas.co.uk
i, którzy przyjechali do Wielkiej Brytanii wraz z dziećmi, mieli już okazję zetknąć się bezpośrednio z brytyjskim szkolnictwem. Nie trzeba w tym miejscu tłumaczyć, że różni się ono znacząco od polskiego – nie ma wyraźnego podziału na klasy, szkoły ponadpodstawowe gromadzą dzieci i młodzież w szerszym przedziale wiekowym, a także sama organizacja szkoły jest odmienna. Tym, co pozytywnie zaskakuje wielu rodziców, jest obecność „pomocnika nauczyciela”, czyli teaching assistant, który bądź uczestniczy w lekcji, asystując nauczycielowi, bądź prowadzi coś w rodzaju zajęć wyrównawczych. W pierwszym przypadku jego pomoc polega najczęściej na tłumaczeniu uczniom, którzy tego potrzebują, jak najlepiej wypełnić polecenia nauczyciela, lub na objaśnianiu trudniejszych pojęć. W drugim teaching assistants przerabiają z uczniami partie materiału, które okazały się dla nich za trudne i wykonują dodatkowe ćwiczenia. By zostać teaching assistant wskazane są kwalifikacje uprawniające do pracy z dziećmi, ale wiele osób (głównie kobiet) na tym stanowisku nie posiada wyższego wykształcenia. Przydają się natomiast takie cechy jak cierpliwość, dobre podejście do dzieci i ogólna wiedza na podstawowym poziomie. Nie znaczy to oczywiście, że teaching assistant może zostać każdy – jak to zwykle w Anglii bywa, spośród kandydatów na to stanowisko wyłania się najlepszych w drodze rozmowy kwalifikacyjnej i często także próbnej lekcji.
Szóstka polskich dzieci wydawać by się mogła niewielką kroplą w morzu dzieci, jednak myśląc w ten sposób nie oddajemy angielskiemu szkolnictwu należnej sprawiedliwości. Uczeń nie jest tu kroplą – jest ważny, trzeba dać mu szanse rozwoju.
Trudności i nadzieje
Pomoc dla polskich dzieci
Polskie dzieci jedzą w szkolnej stołówce gołąbki. Powyżejteaching assistants: Ania i Maria
Sytuacja w katolickiej secondary school w Banbury (północne Oxfordshire) w ciągu ostatniego roku przerosła oczekiwania dyrekcji. Polacy, którzy przyjeżdżali do tego niewielkiego miasta, bardzo często decydowali się na emigrację wraz z rodzinami, a więc i dziećmi. Stwarzało to rzecz jasna wiele problemów dla tych ostatnich, które musiały przerwać swoją edukację w Polsce na różnych etapach i podjąć ją na nowo w innym kraju i języku. Rodzice zamierzali możliwie najbardziej załagodzić ten szok, wysyłając ich do przyjaznej szkoły – logicznym rozwiązaniem wydawała się szkoła katolicka, w której dzieciom oszczędzono by nowości w przynajmniej jednej dziedzinie – religii. Za wyborem tej szkoły przemawiała też dobra opinia, jaka panuje na jej temat w mieście i okolicach. I tak na początku roku szkolnego do Blessed George Napier School w Banbury trafiło sześcioro polskich
dzieci, każde na innym poziomie znajomości angielskiego. Gdy spojrzeć, jak niewielką kroplą w morzu uczniów jest szóstka dzieci, wydaje się, że problem dla dyrekcji mógł nie istnieć. Jednakże, myśląc w ten sposób, nie oddajemy angielskiemu szkolnictwu należnej sprawiedliwości. Uczeń nie jest tu kroplą; jest ważny – trzeba dać mu szanse rozwoju, bo to uczeń i jego osiągnięcia decydują o imieniu szkoły, nie odwrotnie. Wkrótce okazało się, że uczniowie nie rozumiejący schematu działania angielskiej szkoły zwyczajnie gubią się nawet w rzeczach tak prostych jak rozkład zajęć. Cierpliwe tłumaczenie mogło pomóc tak długo, jak długo było rozumiane. Rzecz w tym, że nie wszystkie dzieci na tyle dobrze znały angielski, by z takiej pomocy skorzystać. Tymczasem do Banbury sprowadziła się Ania – anglistka. Przyjechała tu ze swym mężem i synem, postanowiła znaleźć pracę w szkole. Po-
nieważ nie liczyła za bardzo na możliwość pracy w zawodzie, spodziewała się, iż najlepsza byłaby dla niej posada teaching assistant. Zdecydowana znaleźć coś w krótkim czasie (nie licząc za bardzo na pośrednictwa pracy, choć od razu się w nich zarejestrowała), ruszyła z mapą w ręku na wycieczkę po okolicznych szkołach. Pisała też maile. Jak się okazało – Polscy uczniowie trafiali nie tylko do szkół katolickich. Z największej szkoły – Banbury School – przysłano jej odpowiedź i wyrażono chęć zatrudnienia. Szybko jednak sytuacja uległa zmianie, cięcia budżetowe w szkole doprowadziły do likwidacji stanowiska i zanim Ania zdążyła rozpocząć pracę, już musiała szukać innej. W zamian zasugerowano jej właśnie Blessed George Napier School (zwaną po prostu BGN) i tam okazała się potrzebna. Dość szybko zorganizowano rozmowę kwalifikacyjną, po której przyjęto ją jako teaching
assistant i polecono pomagać szóstce polskich dzieci w czasie zajęć, których w dużym stopniu po prostu nie rozumiały. Swoje pierwsze tygodnie Ania wspomina mile, choć odmienność angielskiego systemu edukacji nie ułatwiała jej zadania. Tym niemniej grono pedagogiczne od razu ją zaakceptowało i współpraca z innymi nauczycielami nie sprawiała większych trudności. Szybko też zatrudnienie Ani okazało się zbawienne dla BGN. W ciągu następnych dwóch miesięcy w szkole pojawiło się czternaścioro kolejnych polskich dzieci. Ania musiała dwoić się i troić, bo choć nie wszystkie miały problemy z językiem, mniej więcej połowa (a więc dziesięcioro) angielskiego praktycznie nie znała. Osobnym problemem była sytuacja kilku dziewczyn, które przyjechały z Polski po zdaniu egzaminu gimnazjalnego. Choć w kraju zakończyły pewien rozdział nauki, okaza-
Współpraca między Anią i Marią od początku układała się pomyślnie. Nie działo się to bez wpływu ich bezpośredniego zwierzchnika – Trevora, który dbał zarówno o pozytywne nastroje, jak i o organizację planowanej intensyfikacji kursu dla zatrzymanych w 10 klasie dziewczyn. Obie polskie asystentki już wkrótce rzuciły się w wir pracy – pomagając w czasie zajęć, ucząc angielskiego w „okienkach”, kontaktując się z rodzicami polskich uczniów, a nawet porozumiewając się w imieniu szkoły z polską ambasadą. Nie obyło się oczywiście bez problemów. Ania skarży się na trudności organizacyjne. – Mamy za mało pomieszczeń, niewiele czasu i dużo uczniów – mówi. I rzeczywiście – choć dziesiątka osób (bo tylko tyle dzieci naprawdę potrzebuje pomocy) to z pozoru niewiele na dwie teaching assistant, jednak należy pamiętać, że dzieci te chodzą do różnych klas, a z każdym trzeba pracować indywidualnie. Maria dostrzega inne niedogodności. – Znaczna część dzieci, którymi się zajmujemy, pochodzi z rozbitych rodzin i już w Polsce miały one trudności z nauką. Emigracja niejednokrotnie pogłębiła tylko ich problemy – zauważa. Zapytana o konkretne trudności, jakie sprawiają, wymienia przede wszystkim niechęć do nauki, nieumiejętność skupienia się na przerabianym materiale a także – kłótliwość. – Bardzo często między uczniami dochodzi do gwałtownych sprzeczek, padają też wyzwiska – dodaje Maria. Mimo kłopotów, jakie szkoła ma z polskimi dziećmi, wszystkim zależy, aby odebrały jak najlepszą edukację. Tu warto podkreślić, że w wielu przypadkach nauka okazuje się dla nich o wiele łatwiejsza, gdy zrozumieją temat. Bardzo często zagadnienia omawiane na angielskich lekcjach dzieci przerobiły wcześniej w Polsce – i to w szerszym zakresie. Dla wielu język okazuje się być jedyną barierą. Ania przywołuje przykład Dominiki (17 lat), która została przyjęta do szkoły zupełnie bez
¾
NOWYCZAS 15 czerwca 2007
nowyczas.co.uk
ROZMOWA NA CZASIE 13
Na pokładzie Gryfa DARIA DANOWSKA/NowyCzas
znajomości języka angielskiego. – Od dziecka uczyła się niemieckiego i język angielski był jej obcy – wyjaśnia. Od tego czasu minęło nieco ponad pół roku, a Dominika potrafi już porozumieć się z rówieśnikami i nauczycielami, poczyniła szybkie postępy zarówno w języku jak i nauce w ogóle. Obecnie największym zmartwieniem obu teaching assistants jest grupa czterech dziewczyn, które powinny opuścić już secondary school, ale ze względu na język musiały zostać w niej zatrzymane. – Prowadzimy dla nich intensywny kurs językowy. Zajęcia odbywają się indywidualnie z każdą z nich po kilka godzin tygodniowo – tłumaczy Maria. Pewną zagadką jest kwestia egzaminu gimnazjalnego („małej matury”), którą uczennice zdały w Polsce, a której niestety nie można zaliczyć jako egzaminu GCSE, chociaż jest poniekąd jego odpowiednikiem.
Krok do przodu czy wstecz? Choć w ponadtysięcznej grupie dzieci i młodzieży dwudziestka Polaków wydaje się być bardzo podatna na asymilację, okazuje się, że pobyt w obcym kraju pomaga rozbudzić poczucie patriotyzmu i dumy z własnej kultury. 3 maja był w BGN z pozoru zwykłym dniem pracy. Z pozoru, ponieważ pomimo normalnie odbywających się zajęć, zgodnie obchodzono go jako Dzień Polski. W szkole zawisły biało-czerwone flagi, pojawiły się dostarczone z polskiej ambasady ulotki i informatory o Polsce, na lunch podano gołąbki i sernik (jedna z kucharek jest Polką). Najciekawszą chyba inicjatywą była specjalnie przygotowana przez polskie dzieci gazetka okolicznościowa. Miała ona objaśnić pozostałym uczniom, dlaczego w Polsce dzień ten obchodzi się jako święto, a także przybliżyć nasz kraj ze szczególnym podkreśleniem miejsc, z których pochodzą ich polscy rówieśnicy. Pojawiło się w niej wiele ciekawostek, a także informacji tak nieodzownych w szkole katolickiej, jak na przykład biogram Jana Pawła II. Wygląda więc na to, że grupa Polaków w katolickiej szkole w Banbury to prawdziwe wyzwanie z punktu widzenia edukacji, które niesie ze sobą szansę wzbogacenia lokalnej kultury. Jak rysują się szanse na przyszłość? Z jednej strony istnieje możliwość, że liczba polskich uczniów w szkole wzrośnie w miarę stałego powiększania się polskiej społeczności w Banbury. Z drugiej jednak – polscy uczniowie kosztują szkołę sporo wysiłku organizacyjnego, jak i po prostu pieniędzy. Środki nie są nieograniczone i wiele zależy od decyzji, jakie podejmie w tej sprawie Oxfordshire County Council – istnieje obawa, że dotacje dla BGN nie wzrosną i dyrekcja zmuszona będzie odmawiać kolejnym polskim kandydatom, którzy trafiać będą do „molocha”, jakim jest Banbury School. A tam? Zapewne znikną w wielonarodowym tłumie, nie będąc już żadną nowością pośród setek dzieci z Indii, Pakistanu, Afryki i innych krajów Europy. Dostaną się w wyszkolone ręce kadry, która ma doświadczenie w uczeniu dzieci nieanlgojęzycznych i która powiedzie je przetartymi ścieżkami w kierunku homogenizacji. I
S
Pan Wojtek do Anglii przyjechał siedem lat temu. Odwiedził siostrzeńca i został. Pracował w kilku polskich restauracjach w Londynie, aż zobaczył ogłoszenie, o dzierżawie lokalu w Stowarzyszeniu Polskim w Slough.
Pan Wojtek Nadachewicz (z lewej) oraz prezes Stowarzyszenia Polskiego w Slough Edward Jasiński
Elżbieta Sobolewska e.sobolewska@nowyczas.co.uk
towarzyszenie Polskie w Slough istnieje już ponad 50 lat. Jak powiedział mi jego prezes, Edward Jasiński, nazwa nazwą, ale i tak wszyscy używają tej pierwszej, pod którą się zorganizowali: Klub Polski. Liczy 1550 członków, ale aktywnych jest 400. Co miał pan na myśli, mówiąc „aktywni członkowie”? – spytałam. – To ci, którzy pojawią się tutaj przynajmniej raz w roku – odpowiada pan Edward. Pomyślałam, że pewnie pojawiają się częściej, niekoniecznie na organizowanej imprezie, ale na obiedzie w restauracji Gryf, gdzie miękki dywan zachęca do zdjęcia butów, które znów lądują na stopach, bo Klub otoczony jest potężną trawiastą przestrzenią z kępami drzew na horyzoncie, tak jakby park nigdy nie miał się skończyć. Idealny na wielkie grilowanie, opalanie i bieganie za piłką lub frisbee. Oczywiście głównymi najemcami zielonej przystani są angielskie firmy, które od czasu do czasu organizują swoim pracownikom imprezę na świeżym powietrzu. I oczywiście weselnicy, gdy gorzałka już nadto zabajdurzy im w głowach, wracają do siebie wdychając nocne, wilgotne powietrze. Telefon do Klubu. – Rezerwacja, trzeba omówić szczegóły, przeprasza mnie pan Wojtek Nadachewicz, który od kilku lat steruje Gryfem. Jest nie tylko managerem, ale przede wszystkim kucharzem, któremu żaden inny kitu smakowego nie wciśnie. Człowiek interesu, który oprócz restauracji nawiązał również współpracę z biurem turystycznym Gosia Travel i prowadzi oddział firmy właśnie w Klubie Polskim. Restauracja Gryf jest nieduża, bo sala bankietowa, gdzie organizowane są przyjęcia, znajduje się w innej części budynku. – Uważam, że klienci muszą czuć się jak u siebie w domu. Zresztą tak się chyba czują,
bo wracają, a i zdarzają się śluby tych, którzy się u nas poznali i również tutaj świętują swoje wesele – opowiada pan Wojtek. Przy wejściu do restauracji stoi stylowy półkredens, a na nim karty dań, jakieś drobiazgi i Księga skarg i wniosków. A to relikt – pomyślałam, ale na wszelki wypadek zaglądam. Nic ciekawego, same pochwały i wyrazy uznania, żadnej przesolonej zupy. Usiedliśmy więc przy pierogach, a pan Wojtek dalej opowiada. Ma o czym, bo przez 25 lat był kucharzem na morzu. – Koniec lat 70. Zaliczyłem wojsko i chciałem otworzyć swój zakład. Jestem z zawodu kucharz-cukiernik. Na to potrzeba przecież dużych pieniędzy, a wiedziałem, że pływając, z samych nawet pensji, można było dużo odłożyć. Miałem przecież kolegów po szkole, którzy zostawali kucharzami w restauracjach. Moje półroczne zarobki, przy niektórych wypłatach, to była roczna pensja. Zaczynałem od najniższej funkcji na kuchni – bajkoka. Taki majtek pokładowy, jak się kiedyś mówiło. Pół roku spędzał na morzu, a pół roku z rodziną. Zwiedził przysłowiowy kawał świata. Z Japonii płynął do Meksyku, po drodze Chiny, jedno zawinięcie do portu i kierunek: Kanał Panamski. Bywało, że w swojej kajucie trzymał rośliny, bo na morzu jest ciężko o jakąś zieleń, a przecież jej brakuje: – Pamiętam, byliśmy wtedy w Japonii, w Tokio, miałem dwuosobową kabinę, ale mieszkałem sam, więc całą koję wysypałem ziemią i posadziłem mnóstwo krzewów. Na burcie zawsze też miałem, ale jak duży sztorm, to potrafił zmyć. Stan wojenny zastał go w Nowej Zelandii: – Z Polski powiadomiono nas dopiero 24 grudnia. Już mieliśmy przygotowaną wigilię i statek natychmiast wyprowadzono w morze. A tak to tylko Nowozelandczycy wołali nas do domu i pokazywali w telewizji, co się dzieje w Polsce. Przyjechał do nas jakiś nowozelandzki minister, powiedział, że jak ktoś chce, to może zostać, ma pracę i dom, a w ciągu pół roku ściągną rodzinę. Mieliśmy dylemat. Ale na ca-
łą załogę, prawie sto osób, tylko jeden uciekł. Młody chłopak, inżynier, po studiach. Robić mu się nie chciało, a nie jakieś tam polityczne sprawy. Myślał, że mu na statku biurko postawią, a tu czarna robota. Na statku wszyscy przez to przechodzą, czy na maszynach czy w kuchni. Statek, na którym wtedy pływał, był jednostką badawczą zasobów morskich. Jego załoga otrzymała polecenie udania się do Zatoki Perskiej: – Małe irańskie kuterki łowiły ryby, przywożono je nam, mroziliśmy je i przekazywaliśmy na ląd. To były ryby dla wojska, nie dla cywilów. Skierowano nas tam i musieliśmy pracować na rzecz Chomeiniego. Byliśmy tam do lutego. Jako pierwsza załoga wróciliśmy do Polski w stanie wojennym. Na lotnisku w Rębiechowie czekała na nas telewizja, aby pokazać naszych marynarzy, że wszyscy wrócili, tylko jeden „zachorował” i został. Propaganda. Skończył pływać i dwa, trzy lata pracował na własny rachunek. Biznes jednak sprzedał i wrócił na morze. W 1995 roku zaliczył topienie statku: – Wieźliśmy ładunek z Łotwy do Anglii na statku, który już raz zatonął. Miał iść na stocznię, by przejść gruntowny remont, tak zwaną „klasę”. To są duże pieniądze, lepiej go więc zatopić i wziąć odszkodowanie od ubezpieczyciela. Trzeba było tylko znaleźć głupiego, który by go zatopił. Niemiecki kapitan, który na nim pływał, zrezygnował. Przyszedł zresztą do mnie i powiedział: „Chef, uważaj, jak chcesz jeszcze pożyć, to lepiej zlustruj”. Ale że on pił i był ciągle nabuzowany, to pomyślałem, że znowu głupoty gada. Okazało się, że prawdę mówił. Kapitanowi, który przejął po nim statek, to chyba już na niczym nie zależało. Zorientowaliśmy się, że coś się dzieje, po przechyle. Poszedłem do starego, a ten już się pakował. Spytałem go, dlaczego nie ogłosił alarmu, a on mi mówi, że po co, przecież inne statki nas widzą. Chcieliśmy zdjąć szalupę, okazało się, że była zamknięta na kłódki. Spytałem nawigatora gdzie są klucze, słyszę, że gdzieś
zgubił. Została tratwa. Mówię do niego: „Co jest, przecież ty jesteś nawigatorem, ja, do cholery, tylko kucharz, trzeba tratwę rzucić”. „A nie, to kapitan wydaje polecenia” – odpwiedział. W alarmowe ciuchy ubierałem się już na leżąco, bo był przechył 40, 50 stopni, a fala na jakieś pięć, sześć metrów. Rzuciliśmy tratwę, napompowała się tylko podłoga. Wreszcie schodzi stary. Ubrany w skórzaną kurtkę, gdzie każdy marynarz wie, że należy ubierać się na cebulę, żeby było za co łapać, kiedy się wpadnie do wody. No i wpadł. Jakoś go jednak wciągnęliśmy. Dał mi swoją dyplomatkę, myślałem, że z naszymi dokumentami. Dopiero później okazało się, że były w niej pieniądze. „Czemu nie wziąłeś naszych dokumentów?” – zapytałem. „Bo sejf się zasztalował” – odpowiedział. Ale sobie, to zabrał nawet kluczyki do garażu. Wreszcie statek zatonął, a my na pokładzie innego dopłynęliśmy do Holandii. Pan Wojtek do Anglii przyjechał siedem lat temu. Odwiedził siostrzeńca i został. Pracował w kilku polskich restauracjach w Londynie, aż zobaczył ogłoszenie, o dzierżawie lokalu w Klubie Polskim. To było ponad rok temu. Restauracja działała tylko w weekendy, prowadzona przez panie z zarządu Klubu. Teraz działa pełną parą, a gdy przypatrzyć się drobiazgom wiszącym na ścianie, widać gabloty z małymi stateczkami, wspomnienie barwnej przeszłości kucharza, który przeżył na morzu ćwierć wieku. I REKLAMA
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 15 czerwca 2007
14 KULTURA
DO WYGRANIA! DLA CZYTELNIKÓW „NOWEGO CZASU” POLSKA KSIĘGARNIA FONT UFUNDOWAŁA CZTERY KSIĄŻKI. Wystarczy wysłać SMS na numer 87070 w formacie: NC (spacja) KSIAZKA + dane adresowe. (Koszt SMS £1.50 + standardowa stawka operatora). Na zgłoszenia czekamy do czwartku 21 czerwca.
Subiektywność na codzienny użytek
B
Michał Hęciak redakcja@nowyczas.co.uk
ogactwo form architektonicznych, jak i wzorów przedmiotów użytkowych, nie dziwi nikogo, kto zawita do Londynu. Jego urok, w znacznej mierze, kształtuje wszechobecny design. Każdego roku, mury Royal College of Art, akademii powołanej do życia w roku wstąpienia na tron królowej Wiktorii, opuszcza kilkuset młodych projektantów. Dzięki współpracy British Council z Narodową Galerią Sztuki Zachęta w Warszawie, przykłady najnowszych prac brytyjskich adeptów sztuk pięknych zostały niedawno zaprezentowane również nad Wisłą. W połowie kwietnia w Zachęcie została otwarta wystawa „Mój świat. Nowa siła subiektywności”. Ekspozycję dokonań młodych Brytyjczyków, którą przedstawiano już w Lizbonie, Londynie, Oslo, Wilnie i Tallinie, poszerzono o prace polskich projektantów. Wszystkie prezentowane prace cechuje oryginalność, pomysłowość, niekiedy też duża doza humoru. Przykładem niech tu będzie czekolada Fitless, szalik Lis wita Lis (Lapolka) oraz Kłoda — radio z metra cięte (Gogo). Większość eksponatów aspiruje do miana przedmiotów użytkowych. Z całą pewnością są nimi atrakcyjnie wyglądające filcowe dywany autorstwa Agnieszki Czop i Joanny Rusin, bądź zaproponowane przez Wokmedia półki w kształcie fantazyjnie poskręcanych gałęzi. Obok nich znajdziemy prezentację multimedialną grupy Neutral czy „Meblowy software” Danny'ego Browna, który poprzez wykorzystanie animacji cyfrowej wyświetlanej na przedmiotach codzien-
nego użytku – pościeli i naczyniach – próbuje nadać im „aurę rozpoznawalnej marki”. Nie oczekujmy jednak, że na wystawie obejrzymy przedmioty, które znajdą zastosowanie w masowej produkcji. Każdy eksponat posiada swoje indywidualne cechy, będące odzwierciedleniem doświadczeń życiowych, fantazji czy sposobu postrzegania świata artysty, który go zaprojektował. Poprzez wykorzystanie różnych materiałów, często pochodzących z surowców wtórnych czy przedmiotów, którym znaleziono nowe zastosowanie, autorzy pragną zwrócić uwagę odbiorców na problemy współczesnego świata. Zespół Committee przedstawił na wystawie tapetę przynoszącą na myślwy sypisko śmieci. Czyżbyśmy, zdaniem autorów, żyli w świecie, który staje się jedną wielką stertą śmieci? Zapewne tak, lecz nie chodzi tu tylko o śmieci, jako resztki produktów lub wyrzucone opakowania. Współcześni projektanci wskazują na fakt, iż często otaczamy się produktami wytwarzanymi masowo, które już w momencie powstania są zwykłymi odpadami. Tendencję taką napędza gwałtowny rozwój technilogii i coraz to krótszy żywot produktu. Pojawiające się trendy na tyle szybko są zastępowane nowymi, że współczesny klient w momencie zakupu nabywa towar bezwartościowy. Ażeby odwrócić tę sytuację, projektanci nadają swoim produktom osobisty, niepowtarzalny charakter, przeciwstawiając produkcji masowej rzemiosło, które często nosi cechy artystyczne. Nasuwa się pytanie, czy stworzone przez autorów „własne światy” znajdą uznanie innych osób i będą w stanie przekształcić subiektywność w obiektywne poczucie piękna tak, byśmy chcieli otaczać się podobnymi przedmiotami na co dzień? Wystawa czynna jest do 24 czerwca.
książki
naCZASIE
do nabycia w Polskiej Księgarni FONT Richard Dawkins „BOG UROJONY” Tematem książki są relacje między nauką a religią. Dawkins z całą mocą swojej wiedzy, talentu i intelektu odrzuca religię i wszelkie jej roszczenia. Ukazuje fałsz wierzeń religijnych i twierdzi, że jakakolwiek Istota Najwyższa jest bytem w najwyższym stopniu nieprawdopodobnym. Wniosek Dawkinsa jest jednoznaczny: religia jest nie tylko nielogiczna. Jest szkodliwa, czasem wręcz śmiertelnie niebezpieczna, a obowiązkiem uczonego i humanisty jest zwrócić na ten fakt uwagę.
Stefan Chwin „DOLINA RADOŚCI”
S
Niezwykła historia życia Eryka Stamelmanna, tajemniczego makijażysty gwiazd filmowych i polityków, zaczyna się na początku XX wieku w starym Gdańsku, biegnie dalej przez Monachium, Berlin, wojenną Warszawę, Moskwę i zataczając wielki krąg na mapie Europy, powraca znowu do Gdańska. Eryk Stamelmann - trochę łgarz, trochę przestępca, trochę czarownik - dzięki swojej profesji poznaje sławnych ludzi, pojawia się w różnych miejscach, zmienia swoją tożsamość.
Metalowa przeciętność
ą zespoły, o których nie mówi się inaczej niż „legendy”. W dziejach metalu nie brak takich, są nimi Iron Maiden, Slayer, Metallica i wiele, wiele innych, których brzmienie rozpoznaje się po kilku sekundach, a ich wkład w rozwój najgłośniejszej odmiany rocka nie podlega wątpliwościom. Do nich należy także Manowar – ikona heroicznego, męskiego heavy metalu. Występują już od wielu lat, nagrali wiele świetnych płyt, zaś na każdą z nich wyczekują setki tysięcy fanów na całym świecie. Nie inaczej było z Gods of War, płytą nagraną po pięciu latach od chwili wydania doskonałego Warriors of the World. Gdy tylko Gods of War trafiła w moje ręce, wrzuciłem ją pośpiesznie do odtwarzacza, nacisnąłem play i usiadłem, słuchając uważnie, co największy heavy metalowy zespół świata, stworzył. Niestety, początek to rozczarowanie. Overture to the Hymn of the Immortal Warriors jest podniosły, epicki i świetny jako intro, ale zwyczajnie za długi. No nic, trudno. Niestety, kolejna kompozycja nie pozwala uwolnić się od złych przeczuć – The Ascension rozczarowuje. Po takim wstępie oczekiwałem ciosu między oczy, a tu kawałek, który brzmi jak kolejny wstęp – narrator czyta tekst, smyki i klawisze, ale ani śladu czadu. Czy to na pewno Manowar? A może to jakiś eksperyment? Cztery kolejne kompozycje przekonują, że to chyba jednak jest Manowar. Ciężkie gitary, potężny głos Erica Adamsa, powolny, marszo-
wy rytm – King of Kings, a zwłaszcza Loki, God of Fire przywracają nadzieję i wiarę w zespół. Niestety, nie na długo, dwa poświęcone Odynowi utwory wręcz rażą sztucznością i brakiem siły. Za coś takiego Odyn powinien był rąbnąć piorunem w studio zespołu. Na bogów, te klawisze... koszmar. Trzeci utwór poświęcony władcy skandynawskich bóstw – Sons of Odin jest dużo, dużo lepszy, w znacznej mierze dzięki temu, że więcej w nim gitar. Znakomicie wypada pieśń tytułowa, kto wie, czy nie najlepsza na całej płycie, patos osiąga w niej szczyt, słychać nawet trąby, a Eric Adams śpiewa jakby naprawdę wierzył (i pewnie wierzy) w każde swoje słowo. Maestria, za którą zawsze kochałem Manowar. Pod koniec jest różnie, raz lepiej (Odin), raz gorzej (Hymn of the Immortal Warriors). Ostatni kawałek (Die for Metal), dodany jako bonus, to chyba najmocniejsza kompozycja na płycie, ze znakomitymi chórami w refrenach. Mam z tą płytą problem. Mogłaby być krótsza o połowę i byłaby znakomita. W tej postaci jest zwyczajnie słaba, część kompozycji to zwykłe zapchajdziury, bez klasy, stylu i pomysłu. Wybaczyłbym to pewnie innym wykonawcom, ale nie zespołowi, który pretendował zawsze do miana największego zespołu heavy metal na świecie. To jednak do czegoś zobowiązuje. Oby kolejna płyta tego dowiodła. Bo jeśli nie, to czas na emeryturę.
Krzysztof Wojdyło
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 15 czerwca 2007
KULTURA 15
N
Katarzyna Depta-Garapich redakcja@nowyczas.co.uk
ie ma nic przyjemniejszego niż wyrwanie się początkiem czerwca z Londynu na kilka dni do Wenecji. Zwłaszcza w miłym towarzystwie i gdy celem jest nie byle co, tylko oficjalne otwarcie 52. Weneckiego Biennale Sztuki. Intensywne trzy dni niekończących się wernisaży, szampana, słońca, no i sztuki oczywiście. Biennale w Wenecji jest najstarszą, największą i najbardziej znaną imprezą świata sztuki. W 1885 roku (112 lat temu!) władze miasta skłoniły spotykających się dotychczas w kawiarni Florian na Piazza San Marco artystów, do zajęcia ogrodów publicznych Giardini w celach eksponowania swoich dzieł. Z czasem Biennale stało się imprezą międzynarodową, z pawilonami przypisanymi reprezentacjom poszczególnych krajów (w tym roku rekordowa liczba 76). Oprócz Giardini i pawilonów narodowych rozrzuconych po mieście, wystawa zajmuje cały wenecki Arsenał, dawne stocznie republiki, w ówczesnych czasach największy kompleks industrialny Europy. Otwarciu Biennale zawsze towarzyszy masa innych imprez dających garstce wybrańców (a zawsze okazuje się, że nie jest ich taka znowu garstka) możliwość prawdziwego zadurzenia się sztuką. W myśl zasady życia wyłącznie ideami wyższymi i idąc za hasłem przewodnim tegorocznego biennale „Myśl zmysłami, czuj rozumem”, hordy dziennikarzy, krytyków, artystów, właścicieli galerii oraz całej masy „arteoidów” przez trzy dni przemieszczały się pomiędzy pawilonami. Oprócz rozmów o sztuce dominowały komentarze dotyczące zaspakajania potrzeb cielesnych tzn. kto dał lepiej zjeść i wypić. Moim faworytem była tutaj Rosja, która od tej strony zrobiła co mogła, by dobrze o niej napisano (szampan lał się strumieniami). Górą baby! Dwa lata temu w weneckim Arsenale swoje prace wystawiały „Guerilla Girls”, tajemnicza grupa artystek-feministek, posługująca się chwytliwym hasłem dyskryminacji kobiet w sztuce, czy raczej nadreprezentacji mężczyzn. Tegoroczne Biennale pokazuje, że nie jest wcale tak źle. Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Polska i Czechy oddały swoje pawilony w całkowite władanie kobiet. Są to zarazem jedne z najlepszych wystaw. Wielką Brytanię reprezentuje Tracy Emin, enfant terrible sztuki brytyjskiej, znana z niegdyś hulasz-
„Myśl zmysłami, czuj rozumem” 52 BIENNALE W WENECJI THINK WITH THE SENSES, FEEL WITH THE MIND, ART IN THE PRESENT TENSE czego trybu życia, rozmemłanego łóżka wstawionego do galerii i namiotu z wyszytymi imionami wszystkich swoich kochanków. Jej wenecka wystawa, zatytuowana „Borrowed Light” pokazuje Emin zupełnie inną. „To moja najbardziej kobieca praca”- skomentowała artystka. Do przekazania naprawdę bardzo osobistych treści, jak seks i aborcja, Emin użyła różnorodnych środków wyrazu, od wyszywania, monotypii, akwareli do, monumentalnych formatem, obrazów olejnych i neonowych napisów. Wszystko w jasnej, sensualnej kolorystyce. 43-letnia Tracy Emin jest już artystką wieku średniego (w każdym razie tak o sobie mówi), członkiem Royal Academy i organizacji charytatywnych. Ale jest też gwiazdą potrafiącą usatysfakcjonować wielbicieli. Otwierając swoją wystawę rzuciła grubym słowem, co wywołało aplauz tłumu, a erotyczna dosłowność większości jej prac na pewno znajdzie krytyków. Bez gwiazdorskiej otoczki odbyło się natomiast otwarcie pawilonu polskiego, chociaż reprezentująca Polskę Monika Sosnowska mimo młodego wieku (34 lata) należy do artystów znanych na świecie. Solowe wystawy miała między innymi w Serpentine Gallery w Londynie i w Museum of Modern Art w Nowym Jorku. Jej główne inspiracje wywodzą się z architektury komunistycznej, bloków czy pawilonów handlowych, które wyrwane ze swojej funkcjonalności otrzymują nową jakość. Duże instalacje, skróty perspektywiczne, klaustrofobiczne korytarze to znak rozpoznawczy Sosnowskiej. „1:1” – taki jest tytuł pracy przedstawionej na Biennale. Żeliwna struktura, szkielet bloku z klatką schodową i oknami, został wciśnięty (dosłownie) w monumentalną budowlę z lat trzydziestych XX wieku, jaką jest pawilon polski w Giardini. Artystka dokonała tu rzeczy na pierwszy rzut oka, niemożliwej. Większą rzecz schowała w mniejszej. Jakby przygnieciona szklanym dachem konstrukcja, wydaje się być prawie ażurowa i lekka. Opanować przestrzeń starała się też niemiecka artystka Isa Genzken. Pawilon obudowany został rusztowaniem, a wnętrze zapełniły różne dziwne przedmioty związane z tematyką podróży ziemskiej (walizki i plecaki) oraz pozaziemskiej ( ubrania kosmonautów), co trudno połączyć z tytułem wystawy – „Oil”. Niemiecka sztuka cieszy się sławą bardzo nowoczesnej, co niestety oznacza, że trudno ją zrozumieć bez przeczytania opasłej książki. Zaprzyjaźniona krytyk sztuki, z którą w weneckim słońcu zwiedzałam pa-
wilon, w pewnym momencie stanęła i powiedziała – K... nie wiem zupełnie, o co w tym wszystkim tu chodzi. Tajemnica interpretacji może jednak tkwi w odpowiednim marketingu tej sztuki i manipulacji emocjami widzów. Otóż przed pawilonem niemieckim, kolejka była wprost ogromna. A kolejka, jak wiadomo, oznacza popularność, świadczy o tym, że za drzwiami znajdziemy towar rzadki, pożądany. Po godzinnym staniu w kolejce, ciekawość jest już na takim poziomie, że nawet jeśli w środku znajdziemy zupełny gniot, przecież nie przyznamy się przed sobą, że oto staliśmy na słońcu zupełnie bez sensu. Sprytne. Klarowna jest natomiast wystawa francuskiej artystki konceptualnej Sophie Calle. „Take care of yourself” – tytuł wystawy odnosi się do zdania, które na specjalnym wideo, bądź fotografiach, na różne sposoby powtarza 107 kobiet. O co chodzi? Zdanie to było zakończeniem e-maila, który przysłał Sophie jej kochanek zrywając związek. Zamiast rozpaczać, list stał się materiałem do stworzenia dzieła sztuki. Ekshibicjonistyczne odsłanianie swoich uczuć jest najważniejszym elementem sztuki Calle. „Im większe cierpienie, tym lepsza sztuka” – mówi artystka. Jej ból został przekuty w wystawę na Biennale. Sophie Calle w swojej sztuce nie tylko wykorzystuje siebie, także nagrywa zwierzenia innych, obserwuje ludzi całymi tygodniami, często bez ich wiedzy i woli. W jednym z pawilonów zbiorowych tegorocznego biennale znajdują się zdjęcia video jej umierającej matki. Podobnie jak Tracy Emin, tylko innymi REKLAMA
środkami, stara się zaangażować nas w swoją prywatność. Oczywiście nie można powiedzieć, że kobiety zdominowały 52 Biennale w Wenecji. Jak zawsze przy tak gigantycznych przedsięwzięciach, reprezentowane jest prawie wszystko. Jedni z faworytów ostatniego biennale – artyści z Azji Centralnej – czyli Kirgizji, Kazachstanu, Turkmenistanu i w tym roku pokazali ciekawe prace. Na jednym z video, wieczorowo ubrane kobiety tarzają się w stadzie bielutkich owieczek. Precedensem było zorganizowanie pawilonu pokazującego sztukę Romów pt „Raj utracony”, oraz pawilonu sztuki afrykańskiej. Biennale jest instytucją demokratyczną, ale jednocześnie ścisły podział na państwowe pawilony pryska, kiedy okazuje się, że „państwowość pawilonu” bynajmniej nie pokrywa się z pochodzeniem artystów wystawianych w środku. Np. prace brytyjskiej artystki Sam Tylor -Wood, wystawiono w pawilonie ukraińskim, a Stany Zjednoczone reprezentuje zmarły 10 lat temu na Aids, Felix Gonzales-Torres. Urodzony na Kubie, wychowany w Puerto Rico Gonzales-Torres uważał, że sztuka zawsze jest polityczna. Polityka, a zwłaszcza tematyka wojenna zdecydowanie królują w zbiorowej wystawie w Arsenale. Przedstawiono zdjęcia żołnierzy brytyjskich z różnych wojen i portrety żołnierzy amerykańskich, którzy zginęli w Iraku. Wyjątkowo szokujący jest film włoskiego artysty Paolo Canevariego, nakręcony po wojnie na Bałkanach, w którym chłopiec zamiast piłki kopie ludzką czaszkę.
W pawilonie Nordyckim, Irakijczyk z urodzenia, Adin Abidin skonstruował biuro podróży zachęcające widzów do zwiedzania Bagdadu, ze szczegółowym zaznaczeniem miejsc bombardowanych, oraz z możliwością wykupienia ubezpieczenia za jedyne 150 tysięcy dolarów dziennie. Ta obecność wojny i zagrożenia paradoksalnie wylewała się ze świata sztuki w rzeczywistość. Amerykański i izraelski pawilon pełen był tajniaków z wypchanymi marynarkami na piersiach i słuchawkami w uszach – na pewno nie byli to artyści. To napięcie między promocją kraju za pomocą sztuki, a dużą dawką protestu, politycznego manifestu, niechęci do takiego świata jakim jest, antyestabliszmentowego nastawienia artysty, jest głównym źródłem satysfakcji jaką odczuje każdy zwiedzający. Dla wielu, taka forma sztuki ma na celu raczej wykastrowanie protestu, ujarzmienie go elegencką przestrzenią bogatych pawilonów niż artykulację prawdziwego przesłania i obudzenia sumień. Bez wątpienia, atmosfera Biennale, skąpanego w adriatyckim słońcu, wśród uliczek z rozwieszonym praniem i spokoju tego zakątka Wenecji, gdzie czas wydaje się stać w miejscu, sprzyja zapomnieniu o świecie, odrealnieniu naszych odczuć. Ale czy sztuka właśnie nie jest chwilowym zapomnieniem, estetyczną amnezją, kreacją paralelnego świata, który istnieje z boku wielkich wydarzeń, tak jak Wenecja? 52 Biennale Sztuki w Wenecji Czynne 11.06.2007 – 21.11.2007
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 15 czerwca 2007
mANIA gotowania
16 KUCHNIA NA KÓŁKACH
Ni to klops, ni ryba duje się w czołówce produkcji świetnej jakości kipperów, czyli wędzonych śledzi. Nie tylko śledzie, ale także dorsze, trocie, łososie, a nawet krewetki na dużą skalę wędzone są w północnej Anglii. Region ten specjalizuje się nie tylko w rybołóstwie morskim. Niezliczona liczba rzek i jezior, ze wspomnianym wcześniej Lake District, sprzyja wędkarstwu. Ciekawą metodą połowu ryb słodkowodnych, pielęgnowaną z pokolenia na pokolenie jest połów z użyciem ciężkich sieci, zwanych heave albo haaf. Długość sieci może dochodzić do sześciu metrów, a „wędkarze” nie łowią ryb z brzegu, ale stoją bezpośrednio w rzece. Północ Anglii może też poszczycić się niespotykaną gdzie indziej odmianą pstrąga, zwaną char. Ryba ta zamieszkuje głębokie jeziora, a jej mięso charakteryzuje się delikatnym smakiem. Można kupić ją lokalnie, ale nie zawsze.
Kotleciki z dorsza z ziołami
Mikołaj Hęciak redakcja@nowyczas.co.uk
olejny tydzień jak z bicza strzelił. Mam nadzieję, że udało mi się ostatnio zachęcić czytelników do przyrządzenia pieczonych śledzi na kolację. Pozostając jeszcze przy śledziach, warto wspomnieć, że hrabstwo Northumbria znane jest z produkcji wędzonych śledzi. Mieszkańcy tego regionu przypisują sobie zasługę wynalezienia szczególnej metody przechowywania żywności. W miejscowości Craster są wędzarnie, gdzie według receptur niezmienionych od ponad stu lat, poddaje się ryby wędzeniu. Mam na myśli unikalny sposób wędzenia, a nie wędzenie samo w sobie. Wyspa Isle of Man, leżąca pomiędzy Anglią i Irlandią, znaj-
K
A oto kolejny, przystępny i niskobudżetowy przepis na kotlety rybne. Na 4 osoby potrzebujemy 275g dorsza (haddock), sok z jednej cytryny, po 1 łyżce stołowej sosu Worcestershire i chrzanu śmietankowego, 100 ml mleka, po 1 łyżce posiekanego szczypiorku i zielonej pietruszki, 500g ziemniaków, 50g świeżej bułki tartej. Ziemniaki gotujemy wcześniej. Ważne jest by były dobrze odparowane. Rybę gotujemy na małym ogniu, około 8-10 minut w lekkoosolonym mleku. Możemy zmiksować ją w blenderze, albo delikatnie rozgnieść widelcem. Mieszamy z ziemniakami, sokiem z cytryny, sosem Worcestershire i chrzanem. Następnie dodajemy posiekane zioła, doprawiając do smaku solą i pieprzem. Mieszamy dokładnie. Jeżeli chcemy zwiększyć trochę objętość kotletów możemy dodać bułkę tartą do masy, ale uważając, by nie zatracić smaku potrawy. Ponieważ jedynym spoiwem kotlecików jest chrzan i ziemniaki, mają one bardzo delikatną konsystencję. Dodanie więc bułki tartej może ją wzmocnić, ale zbyt duża jej ilość może zatracić urok i smak potrawy. Formujemy 4 kotlety i obtaczamy w bułce tartej. Grilujemy lub smażymy na średnim ogniu około 5 minut z każdej strony przy
minimalnej ilości oleju. Tradycyjnie danie to podawane jest z sosem pomidorowym i sałatką. Sos pomidorowy można bez wahania uznać za najbardziej popularny sos kuchni europejskiej. O nim samym można by napisać odrębną książkę. W naszych warunkach możemy przygotować go w bardzo szybkim czasie, bez potrzeby sięgania do gotowej wersji, dostępnej w każdym sklepie spożywczym.
Sos pomidorowy Co potrzebujemy? 1 cebulę, kostkę rosołową i puszkę pomidorów (plum albo chopped), 1 łyżkę koncentratu pomidorowego, cukier, sól, pieprz i zioła suszone do wyboru. Cebulę kroimy w kostkę i podsmażamy. Dodajemy zmiksowane pomidory i kostkę rosołową rozpuszczoną w małej ilości wody. Gotujemy na wolnym ogniu, doprawiamy koncentratem i przyprawami. Oczywiście jest to bardzo szybka wersja. Jeżeli mamy trochę więcej czasu, możemy dodać inne warzywa do sosu, jak choćby marchew, seler naciowy czy por. Zamiast suszonych ziół, możemy wykorzystać świeże i dodać pod koniec gotowania. Sos ten możemy zabielić śmietaną lub zagęścić mąką. W końcu możemy zrobić go na bazie świeżych pomidorów. Możliwości mamy wiele. Smacznego!!! I do zobaczenia już za tydzień.
Samochodem do USA? PODRÓŻ autem na kontynent amerykański może się okazać możliwa bez korzystania z promu czy samolotu. W Rosji coraz głośniej mówi się o projekcie transkontynentalnego połączenia Syberii z Alaską. W Moskwie odbyła się pierwsza międzynarodowa konferencja na temat transkontynentalnej magistrali Eurazja-Ameryka przez Cieśninę Beringa. Chodzi o budowę drogi o długości szściu tysięcy kilometrów, która połączyłaby Jakuck, Magadan, Uzlen z Fairbanks i Fortem Nelsona. Konferencja poświęcona była aspektom technicznym i ekonomicznym takiej budowy. Daleki wschód Rosji to kraina bogata w surowce, ale jej słabym punktem jest brak infrastruktury i możliwości ich transportu. Połączenie Eurazji z Ameryką przyniosłoby korzyści wielu stronom. Najważniejszym punktem projektu jest budowa tunelu pod Cieśniną Beringa. Techniczne możliwości takiej budowy omawiano także na konferencji, która zgromadziła naukowców, inżynierów i ekonomistów. Na razie nie jest znana nawet data przybliżonej realizacji takiego pomysłu, ale kto wie, czy nie doczekamy czasów, gdy wybierając się do USA zamiast z usług LOT-u, skorzystamy np. z... Greyhounda czy PKS.
Chińczycy wskrzeszają legendarne marki brytyjskie CHIŃSKA firma Nanjing, która w 2005 roku przejęła MG, przymierza się do wypuszczenia kolejnych sportowych modeli, kojarzonych z brytyjską motoryzacją. Nanjing zainteresował się sportowymi autami Healey i Austin-Healey, które były produkowane w latach 60. Chińczycy zakończyli z sukcesem rozmowy z właścicielami znaków towarowych tych modeli, czyli amerykańskimi firmami HFI Automotive i Healey Automobile Consultants. Szczegóły dotyczące produkcji i modeli mają zostać podane „w najbliższej przyszłości”. Wiadomo, że wskrzeszone samochody byłyby produkowane w należących do Nanjing zakładach Longbridge w Wielkiej Brytanii. Do wskrzeszenia trzech modeli Healeya przymierzała się w 2006 roku firma HFI. Miały być one oparte na bazie Healeya 3000. Teraz prawdopodobnie pomysł uda się zrealizować przy pomocy chińskiego wkładu.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 15 czerwca 2007
CO SIĘ DZIEJE 17 Film Ocean’s Thirteen Krym. 2007r. Reż. Steven Soderberg Po świetnej części premierowej przygód Danny’ego Ocean i kiepskiej kontynuacji, Soderberg nakręcił prawdziwy majstersztyk. Bohaterowie powracają do Las Vegas. Ich przyjaciel, Reuben Toshkoff został oszukany przez bezwzględnego Willy'ego Banka i z ciężkim zawałem trafił do szpitala. Danny chce całą sytuację wyjaśnić polubownie. Kiedy jednak Bank zdecydowanie odmawia współpracy, postanawia go ukarać w inny sposób. Wspólnie z przyjaciółmi planuje nowy, nieprawdopodobny skok. Na ekranie pojawi się, jak zwykle wyśmienita – Ellen Barkin! W kinach w całym Londynie.
znani dj-e: DJ Deszczu Strugi (WWO) oraz DJ Rod Dixon (Skill Mega).
SW1X 9DQ Bilety: £20, £18, £15 Box Office: 020 7730 4500 www.cadoganhall.com
Ewa Becla prezentuje: Janusz Radek: „Serwus Madonna” 17 czerwca godz. 19.00 (drugi spektakl o godz. 16.00 do potwierdzenia) Sala Teatralna POSK 238-246 King Street London W6 0RF Bilety w cenie: £18, £15 do nabycia w kasie POSK
Muzyka Jazz Cafe zaprasza: Andy Davies Quartet 16 czerwca godz. 20.00 Wstęp: £5 POSK 238-246 King Street W6 0RF
Miłości Blask Koncert na Devonii 16 czerwca godz. 20.00 Sala w kościele M.B. Częstochowskiej 2 Devonia Road N1 8JJ Wstęp: £8 Informacje pod nr tel.: 07956365168
Koncert wybitnego wokalisty młodego pokolenia obdarzonego zabójczym kontr-tenorem. W spektaklu m.in.: kompozycje Zygmunta Koniecznego, Jana Kantego Pawluśkiewicza do tekstów m.in. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Wiesława Dymnego. Większość utworów jest doskonale znanych z wykonań samej Ewy Demarczyk (Groszki i róże”, „Tomaszów”, Grande Valse Brillante). Janusz Radek jest częstym gościem krakowskiej Piwnicy Pod Baranami, laureat Grand Prix, Nagrody Publiczności i Nagrody Dziennikarzy 29 Przeglądu Piosenki Aktorskiej.
Prawdziwa uczta dla miłośników opery i operetki. Wystąpią: Anna Jeruć (sopran), Violetta Gawara (mezzosopran), Maciek O’Shea (baryton), Przemysław Salamoński (fortepian). W repertuarze koncertu znajdą się utwory z „Zemsty Nietoperza”, „Wesołej Wdówki”, arie Rossiniego, Bizeta, Mozarta i Czajkowskiego, przeboje Kiepury. Dochód z koncertu zostanie przeznaczony na fundusz remontowy kościoła!
Megayoga zaprasza: Voo Voo 17 czerwca godz.19.00 Klub Cargo 83 Rivington Street Shoreditch EC2A 3AY Bilety: £14 i £16 przed koncertem Dostępne na stronie: www.ticketweb.co.uk oraz w polskich sklepach
W piwnicach POSK-u wystąpią: Esben Tjalve - fortepian, Lorenzo Bassignani kontrabas, Laurie Lowe - perkusja, Andy Davies – trąbka.
Koncert O.S.T.R. After Party: DJ Deszczu Strugi & DJ Rod Dixon 16 czerwca Rhythm Factory London 16-18 Whitechapel Road E1 1EW Godz. 23.00 – 4.00 after party: DJ Rod Dixon (Skill Mega) DJ Deszczu Strugi (WWO) Bilety: £13 Info: 07834194884 / dmd@o2.pl
Londyńskie koncerty jednego z najlepszych polskich hiphopowców stają się już powoli tradycją. Adam Ostrowski aka O.S.T.R., raper niezwykle produktywny, w lutym uraczył swoich fanów kolejną płytą, „HollyŁódź”. Koncert w Rhythm Factory będzie więc kontynuacją trasy koncertowej promującej nowy album. Po koncercie całonocne after party poprowadzą
Voo Voo – niesamowita energia eksplodująca ze sceny i udzielająca się publiczności i jedyna w swoim rodzaju podróż przez różne style muzyki – rock, jazz, etno, muzyka żydowska, drum n'bass, house. Voo Voo czerpie z różnych źródeł, lecz wciąż wymyka się wszelkim klasyfikacjom. Zespół od lat uprawia coś na kształt rockowego szamanizmu. Buduje atmosferę, a nie wyłącznie odtwarza przygotowaną przed koncertem tracklistę. Zespół zaprezentuje się w swoim stałym składzie: Wojciech Waglewski (voc,g), Mateusz Pośpieszalski (voc,sax), Piotrek „Stopa” Żyżelewicz (drums) oraz Karim Martusewicz (bass). Lutosphere Leszek Możdżer & Andrzej Bauer & DJ Bunio 24 czerwiec godz. 19.00 Cadogan Hall 5 Sloane Terrace
Wirtuoz jazzowego fortepianu Leszek Możdżer, wybitny wiolonczelista Andrzej Bauer oraz skory do wariacji na muzykę klasyczną Michał Skrok vel DJ Bunio, wystąpią ze swoją interpretacją twórczości Witolda Lutosławskiego. Kable, elektronika i, na szczęście, również żywe instrumenty. I głos. Nie Możdżera, chociaż na ostatniej płycie coś zaśpiewał, lecz głos samego Lutosławskiego – zsamplowany, pokiereszowany na fragmenty, odrealniony. Czy Lutosławski poczuł się obrażony? Świetny, niezwykły projekt, w którym muzyka wybitnego awangardzisty XX wieku wystąpiła w trampkach. Jędker Realista i WWO 29 czerwca godz. 19.00 Klub 93 150 Brick Lane E1 6QL Bilety: £11 / £14 Informacje i bilety pod 07743980272
KULTURALNIE NA WYSPACH – NOWY CZAS ZAPRASZA: STANISŁAW SOJKA JACEK KULESZA TRIO WYSTAWA ZDJĘĆ FOTOGRAFOW NOWEGO CZASU: DARII DANOWSKIEJ I GRZESIA CIEPIELA
nr
tel.:
Jędker Realista – fani polskiego rapu znają jego postać doskonale. Jeden z trójki tworzącej WWO – obok Sokoła i DJ'a Deszczu Strugi – Jędker wpisał się na trwałe w krajobraz rodzimej sceny hip-hopowej. Teraz próbuje swych sił jako artysta solowy, wydając nakładem wytwórni Prosto album „Czas na prawdę”. Płyta sygnowana jest bardziej rozbudowaną wersją pseudonimu rapera – Jędker Realista. Skąd taki pomysł? „Jędker, Jędker, Realista, hobby turysta, od fleszy dystans, Zip Skład! To chyba oczywiste. Nie wiem, co jeszcze mogę powiedzieć w tym temacie”, mówi raper, cytując swoje wersy z kawałka „U Ciebie w mieście", gdzie po raz pierwszy oficjalnie nazwał się w ten właśnie sposób. Koncert w Klubie 93 będzie promował ten właśnie krążek.
15 Czerwiec Początek koncertu: 19.30 Od godziny 18.30 do 21.30 wystawa zdjęć otwarta dla wszystkich Conway Hall 25 Red Lion Square (Holborn), WC1R 4RL Bilety: £18 i £20 do nabycia przed koncertem Stanisław Sojka – autor „Tolerancji”i wielu innych piosenek: ciepłych, mądrych, niezapomnianych. Sojka jest zwierzęciem muzycznym z charyzmą performera. Wchodzi na scenę i obejmuje całkowite panowanie nad publicznością. Przyjdźcie i posłuchajcie.
temat sytuacji współczesnych uchodźców. Zostanie również wyświetlony film, który powstał podczas podróży Janiny do Dachau. W studiu nagraniowym London Sound zarejestrowano opowieści ludzi z różnych stron świata, które zostaną odtworzone. Ponadto, będzie można również wysłuchać nagrań z wypowiedziami polskich uchodźców, którzy zostali w Wielkiej Brytanii po II wojnie światowej.
Kluby Teatr Dear Mother Live art performance 19 i 20 czerwiec godz. 19.30 Sala Teatralna POSK 238-246 King Street W6 0RF Bilety w cenie: £5 / £8 Projekt „Dear Mother” pomysłu Janiny Monińskiej, wpisuje się w program Tygodnia Uchodźców. Jest to rodzaj happeningu, którego głównym elementem są listy jej ojca, Leszka Monińskiego, pisane do matki z obozu koncentracyjnego w Dachau. Ich fragmenty zostaną przeczytane uczestnikom spotkania w POSK-u. Staną się punktem wyjściowym do dyskusji na
Poison zaprasza: The Factory Vauxhall Party 16 czerwiec godz. 21.00 – 6.00 Wstęp: SMS na nr tel.: 07955240844, lub przez e-mail: marys@thepoison.net
Pod jednym dachem zagrają rezydenci Poison oraz Dje Radia PRL i Boat Party. W celu uniknięcia nieproszonych gości, wejdą na imprezę tylko ludzie z zaproszeniami, które zostaną wysłane za pomocą sms-ów i e-maili.
Wystawy Dali & Film Tate Modern Bankside SE1 9TG Codziennie od 10.00 – 18.00 Wstęp: £11, £8 Celem wystawy jest przedstawienie wpływu kina na twórczość wielkiego surrealisty Salvadore Dali. Tate Modern zgromadziło ponad sto prac tego artysty, w tym: szkice, filmy, obrazy i teksty.
Kiermasz książek Bilblioteka POSK zaprasza: 17 czerwca 11.00 – 18.00 238-246 King Street W6 0RF W holu POSK-u odbędzie się kiermasz dubletów emigracyjnych i krajowych. Większość książek kosztuje zaledwie 1 funta. Dojazd metrem: District Line, stacja Ravenscourt Park
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 15 czerwca 2007
„
18
Cytat tygodnia Krwiożercza bestia, przebierająca się w koronkowe sukieneczki, białe podkolanóweczki i sandałki.
CZAS NA RELAKS horoskop tygodniowy
DONALD TUSK o
”
Jacku Kurskim
ANDRZEJ LICHOTA
Mirosława Krogulska i Izabela Podlaska BARANY czeka sympatyczny tydzień. Będziecie w dobrym humorze i sił wam nie zabraknie. Weekend sprzyja nowym pomysłom na wakacyjne wyjazdy i ciekawym dyskusjom towarzyskim. 17 i 18.06 to dobre dni, aby podejmować ważne decyzje osobiste. Sprzyja wam powodzenie w miłości, warto umówić się na randkę i omówić wspólne plany na zbliżające się wakacje. 20.06 zadbajcie o swoje zdrowie, tego dnia potrzeba wam więcej odpoczynku i wygody. BYKI zajmą się sprawami towarzyskimi i wiele zyskają dzięki swoim znajomościom i różnym zawodowym układom. Cierpliwość i intuicja pomogą wam ubić korzystny interes. Zamiast tylko pracować, warto także bardziej zadbać o wygląd i ruszyć się z domu. Przez cały weekend sprzyja wam powodzenie w miłości i spotkacie się z większą niż inni sympatią otoczenia. Jednak jeśli jesteście w stałym związku, to 20.06 wasz partner może być trochę zazdrosny o flirty i żarty z pewną młodą osobą. BLIŹNIĘTA w tym tygodniu będą skoncentrowane na własnych sprawach, a w opinii niektórych osób staną się bezwzględne i egoistyczne. Więcej dyplomacji i cierpliwości – to rada na ten tydzień dla ambitnych Bliźniąt, a powiodą się sprawy, na których wam zależy. 15 i 17.06 szczęście najbardziej wam sprzyja, na te dni planujcie ważne sprawy i spotkania. 19.06 bądźcie ostrożni, bo w miłości łatwo będzie o niepotrzebną zazdrość, a nawet kłótnię. RAKI przez większość tygodnia będą bardziej niż zwykle spokojne i uczuciowe. Najchętniej zajmiecie się pisaniem listów, zwiedzaniem galerii sztuki lub różanych ogrodów. W weekend pewna sympatyczna osoba zaproponuje wam wspólną podróż. Warto to przemyśleć, bo potrzebujecie trochę odpoczynku i rozrywki. Od 18.06 nie warto na siłę angażować się w trudne sprawy, bo możecie coś przegapić lub o czymś zapomnieć. Szczególnie 19.06 bądźcie uważni, bo ktoś może wykorzystać wasze dobre serce.
PANNY mogą mieć trochę zawodowych obowiązków. Będziecie musieli kogoś zastąpić lub komuś słabszemu pomóc. W weekend warto wybrać się gdzieś z przyjaciółmi i zapomnieć o codziennych troskach. 15.06 warto zrobić rachunki i zaplanować ważne wydatki. 19.06 uważajcie, bo ktoś może was nie zrozumieć lub poczuć się zagrożony waszymi rewolucyjnymi pomysłami. Bądźcie uprzejmi i cierpliwi, a w końcu i tak postawicie na swoim. WAGI czeka udany tydzień. Będziecie w dobrym humorze i przekonacie kogoś do wakacyjnego wyjazdu, na którym wam bardzo zależy. 16 i 17.06 przyniosą wam okazję do zaprezentowania waszych umiejętności i talentów w szerszym gronie. Zdobędziecie popularność i sympatię kogoś, na kim wam zależy. 19.06 radzimy jednak uważać na zdrowie, a w miłości i nie prowokować zazdrosnych wielbicieli. Tego dnia możliwe jest ujawnienie starych sekretów lub plotek. SKORPIONY czeka spokojniejszy dzień. Dojdziecie do wniosku, że czas trochę zwolnić i przestać się wszystkim aż tak bardzo przejmować. 14.06 warto zrobić rachunki i zaplanować ważne wydatki. Podczas weekendu uważajcie, bo na rodzinnym spotkaniu ktoś może się na was zdenerwować. Kolejne dni tygodnia sprzyjają rodzinnym sprawom. Bliska osoba będzie wam wdzięczna za trochę zainteresowania i pomoc w przygotowaniach do wakacyjnego wyjazdu. STRZELCE będą w doskonałym humorze, ale szybko będą się nudzić swoim otoczeniem i rozmówcami. Postanowicie wybrać się w podróż lub chociaż lepiej poznać najbliższą okolicę. Weekend przyniesie wam nowe znajomości i ciekawe dyskusje. 14 i 15.06 sprzyjają niespodziankom. Zawarte wtedy znajomości do czegoś się wam przydadzą także w zawodowych sprawach. Po 18.06 w pracy macie szansę na awans i podwyżkę, ale musicie sami o nią poprosić. 19.06 dbajcie o zdrowie i nie prowokujcie swoich wrogów! KOZIOROŻCE zaskoczy towarzyska intryga lub niesprawdzona informacja. W weekend chwycicie za telefon, zaczniecie tropić prawdę i ustalać fakty. Nie dacie się zwieść pozorom i opanujecie zamieszanie. Pozostałe dni tygodnia sprzyjają pracy i nadrabianiu różnych zaległości. Pamiętajcie tylko, aby mimo wielu obowiązków wreszcie zadbać o własne zdrowie i wygodę. Nie warto oszczędzać na wygodnych meblach i przysmakach, które poprawiają wam humor. WODNIKI trudno ich będzie zmusić do tego, na co nie będą miały ochoty. Zaczniecie myśleć tylko o wakacjach, wyjazdach i wolnym czasie. W weekend waszą uwagę zaprzątną cudze sprawy. Warto zrobić coś dla innych! Jeśli tylko się rozejrzycie, to pogodzicie skłóconych przyjaciół i pomożecie komuś, kto sam nie radzi sobie z trudnymi sprawami. 20.06 sprzyja wam powodzenie w sprawach finansowych i urzędowych, warto też odpisać na zaległe listy. RYBY zapragną za wszelką cenę zdobyć uznanie kogoś, kto jest dla nich wzorem i autorytetem. Nie przesadzajcie tylko z odważnymi czynami i rewolucyjnymi pomysłami. Będziecie optymistyczni i energiczni, ale zbyt wiele obowiązków może skończyć się zaległościami i zamieszaniem. Weekend sprzyja udanym zakupom i sprawom domowym. 19.06 zadbajcie o swoje zdrowie i nie angażujcie się cudze konflikty. Tego dnia zamiast komuś pomóc, możecie zostać obarczeni dodatkowymi obowiązkami.
mówiąc praktycznie
LWY czeka udany tydzień, jednak wasze plany mogą się nagle zmienić. Nie denerwujcie się, tylko postarajcie szybko przystosować się do nowych okoliczności. Ktoś przyniesie nową propozycję lub zmieni podjętą decyzję. Zastanówcie się, czy aby nie wyjdziecie na tym lepiej, niż wszyscy sądzą. 19.06 ogarnie was romantyczny nastrój i chętnie zadzwonicie do pewnej osoby, z którą od dawna nie mieliście kontaktu. Nie składajcie tylko obietnic, których teraz nie możecie spełnić.
W
Konrad Brodziński redakcja@nowyczas.co.uk
Mind the gap
związku z napływem Polaków na te Wyspy, coraz częściej pojawiają się na szosach w Wielkiej Brytanii napisy w języku polskim: tu nie wolno parkować, tu skręć w prawo itp. Przydałyby się też w metrze londyńskim. O ile Stand on the right jest jeszcze jako tako zrozumiałe (na schodach ruchomych stój po prawej – chociaż trzeba się jednak domyślić, że z kolei po lewej stać nie należy, trzeba trenować muskuły dolne) o tyle eastbound czy northbound stanowią zagadkę, której kieszonkowy
słowniczek nie rozwiąże, mimo że chodzi o sprawę dosyć prostą: kierunek – wschód, kierunek – północ. Ale prawdziwą zagadką jest: jak przetłumaczyć Mind the gap? Mind jako rzeczownik oznacza mniej więcej „myśl” czy „umysł”; jako czasownik, znaczy coś w rodzaju „mieć na uwadze”, „zajmować się” albo „troszczyć się”. Mind your own business – nie wtrącaj się w nie twoje sprawy. Do you mind if I open the window?: Czy będzie państwu przeszkadzać, jeżeli otworzę okno? Szczególny jest to dosyć czasownik. Często słyszymy I don’t mind: jest mi obojętne, nie przeszkadza mi. Może usłyszymy w odpowiedzi Yes, I do mind. Ale zwykłe I mind … nie ma szerszego zastosowania. Filozof i matematyk Bertrand Russell pisał ironicznie o swoim podstawowym wykształceniu, że mówiono mu: What is mind? No matter. What is matter? Never mind. (Co to jest umysł? Nie jest materią – albo: nie ważne. Czym jest materia? A co cię to obchodzi? Albo: nigdy nie jest umysłem.) Mind the gap jest zwięzłym, ale dla nowych przybyszów mało zrozumiałym hasłem. Chodzi o to, że w centrum Londynu stacje metra są tak blisko siebie, iż niektóre perony zbudowane są na zakręcie. Ponieważ wagony metra są z natury rzeczy proste, kiedy pociąg zatrzymuje się przy zaokrąglonym peronie stwarza się pomiędzy drzwiami a peronem gap, i trzeba – wysiadająć, czy wsiadając – uważać. O tym, że nie łatwo przetłumaczyć mind, już mówiliśmy. Ale tu dochodzi jeszcze gap. Szpara? Szczelina? Za wąsko. Przepaść? Za szeroko. Jak więc przetłumaczyć Mind the gap? Kiedy już któryś z kolei Polak wpadnie w tę przestrzeń i burmistrz Londynu poprosi mnie o zwięzłe, treściwe tłumaczenie na polski, nie będę miał wyjścia: będę kazał pisać i anonsować: Uważaj, gapo.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 15 czerwca 2007
CZAS NA RELAKS 19 łatwe
trudne
średnie
1
5
9 8 1 3 4 9 3 7 3 1 9 1 2 7 2 3 1 7 4 1 2 5
2 6 9 2 6
8
7
9 5 7
7 8
5
4 9
6 3
6 1
3 1 4
3
3 1
5
7 5
6
3
7
5
1
9 1 6 4 8
1
4 5
Sudoku
9 7 5 4 8 2 5 9 6 9
5 6 8 3
6 2 4
1 9 2 7
6
Wypełnij diagram w taki sposób, aby w każdym poziomym wierszu, w każdej pionowej kolumnie i w każdym dziewięciopolowym kwadracie 3x3 znalazły się cyfry od 1 do 9. Cyfry w kwadracie oraz kolumnie i wierszu nie mogą się powtarzać. Rozwiązania sudoku z nr 23
George W. Bush gościł ostatnio w Albanii. W kraju, który podobno wolałby być amerykański niż europejski. Witały go tłumy wiwatujących entuzjastów, każdy chciał go wyściskać. Prezydent Bush zaufał Albańczykom, pozwolił by go do-
tknięto, złapano za poły marynarki, uściśnięto prawicę, a nawet lewicę i ...zwinięto zegarek. Wszystko zostało nagrane. Nadgarstek świeci pustką. Całe zdarzenie jest jednak tylko plotką, a amatorskie filmy kłamią. To on sam włożył zegarek do kieszeni, a cały naiwny świat pogrążył się we współczuciu.
łatwe
średnie
trudne
Humor
Absurd tygodnia
Hasło krzyżówki z nr 23: Okazja to perskie oko losu
Krzyżówka
I
rybim okiem
rybim okiem dę sobie nocą, codziennie, mijam Tower Bridge i obserwuję wiedzionych swietlistością iluminacji miłośników nocnych spacerów. Oni obserwują iluminacje, ja się oddalam, oni nadal obserwują iluminacje, znikam w półmroku i dla iluminacji już nie istnieję. Ci, przed jakimś czasem obserwujący iluminacje, prawdopodobnie naładowali baterie oczu i zniknęli w półmroku. Ćmy, które spaliły się na lampach, też zniknęły w półmroku, kręcąc się podczas spadania jak liście. Londyńscy spacerowicze są ćmami, ćmoludami, garnącymi się do światła. Im większe światło, tym więcej ludzi. I ćmoludy spadają poziomo w stronę półmrocznych uliczek.
W półmroku huki wystrzałów, krzyki i wycie syren. Zgniecione przez fakty byty ludzkie próbują odzyskać swoje kształty, bliższe naturalnym ludzkim kształtom. Wracają do świetlnych iluminacji, które przywracają bardziej efektowny cień ludzkim kształtom. A nad ranem świt, wybłagany przez oczy, przywraca właściwe proporcje zdarzeniom. Po świcie przychodzi czas na iluminację słońca, która praży czaszki byłych obserwatorów nocnych iluminacji. Tower Bridge straszy za dnia posępnością szarego kamienia. W nocy zyskuje odblaskową twarz. Londyn powinien mieć utopce, czyli legendarne śląskie postaci wychodzące z wody i wciągające w
topiel. Utopce w starej słowiańszczyźnie były realnymi zjawami osób, które popełniły samobójstwo wskakując do wody. Paul Celan, który wskoczył do Sekwany, jest teraz paryskim utopcem. Virginia Woolf, która rownież utonęła w rzece Ouse, jest teraz podlondyńskim utopcem. Celan i Woolf są utopcami, które wciągają innych do rwącej rzeki literatury i nie dają wyjść z podciśnieniowego wiru. Wszyscy ci, którzy przechadzają się po Tower Bridge, mogą zostać wciągnięci do Tamizy przez utopca Virginię albo utopca Paula, który przypływa kraulem z Francji. Przybywa rownież Milczewski-Bruno, ktory utonął koło Grudziądza, raz żabką, raz delfinem, nieuchwytny dla eschatologicz-
nych radarów. Eschatologiczne radary z Torunia nic nie mowią o Milczewskim-Bruno, koledze Stachury, co świadczy o miłości do mowy z ojczystych ziem. Dlatego zawsze, gdy przechodzę nad Tamizą, myślę o utopcach ze śląskich legend. To pewne, że utopce wolą zacisze. Ale skoro Ślązacy są w Londynie, to są też utopce jako część ich wyobraźni zakorzenionej w folklorze. Tak jak za każdym krakowianinem podskakuje Lajkonik, kręcąc się i wymachując buławą. A za gdańszczaninem człapie Neptun z trójzębem. Trudno nie uwierzyć w spisek utopców. Śląsk przechował jeden z elementów starosłowiańskiej mitologii, niszczonej z zapałem
przez Kościół katolicki. Przytoczeni pisarze-samobójcy byli jawnymi kontestatorami zastanych form. Jak więc mogliby zamienić się w utopców? Idę sobie przez Tower Bridge i widzę samych lanserów, dla których liczy się tylko kariera, napełnianie kieszeni, dobry wygląd i te sprawy. Nikt nie ma czasu, z różnych powodów, zastanawiać się nad wszelkimi korzeniami tożsamości. A w porównaniu z tymi twórcami, którzy utonęli lub się utopili na pohybel normie, wypadają blado. A dlaczego zrobili krok ku zniknięciu?
Robert Rybicki
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 15 czerwca 2007
JOB VACANCIES 20 OGŁOSZENIA DROBNE
Job Title: TRAINEE FREIGHT FORWARDER DOV/22808 DOV/22808 Location: DOVER, KENT Hours: 37.5 HOURS PER WEEK, MONDAY-FRIDAY, 9AM-5PM Wage: £15,000 PER ANNUM Work Pattern: Days Duration: PERMANENT ONLY Description: Must be able to speak fluent Polish and German due to nature of the work. Will be working as a trainee freight forwarder for which full training will be given so no previous freight forwarding experience is required. Duties will involve general office duties as directed and liasing with haulers in Poland and Germany. Please note, without all the languages specified and good English, you will not be considered for this position. The employer does not assist with accommodation. All non UK based applicants should email their CV and covering letter in English to Susan Oyston, EURES Adviser at: susan.oyston@jobcentreplus.gsi.gov.uk Please quote reference number DOV/22808 with application. How to apply: For further details please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am-6.00pm weekdays, 9.00am1.00pm Saturday. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and ask for job reference DOV/22808. Job Title: TEAM LEADER LOS/11242 Location: GLENTHAM MARKET RASEN LINCS Hours 40 PER WEEK MONDAYFRIDAY 7AM-4PM Wage: £6.00-£7.00 PER HOUR DEPENDING ON EXPERIENCE Work Pattern: Days Duration: PERMANENT ONLY Description: Team Leader experience of working on a busy farm would be an advantage or if you have an agriculture qualification. Most of the workforce is Polish so the ability to speak Polish would be an advantage. This post offers the potential to move into farm management so strong interpersonal and management skills are essential. A fork lift licence an advantage. This is a temporary vacancy with a view to permanency. How to apply: For further details please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am6.00pm weekdays, 9.00am-1.00pm Saturday. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and ask for job reference LOS/11242. Job Title: SITE MANAGER / FOREPERSON ABI/22931 Location: MILTON, ABINGDON, OXFORDSHIRE Hours: 40 HOURS PER WEEK. MONDAY-FRIDAY. 8AM-4.30PM Wage: £12.50 PER HOUR. NEGOTIABLE Work Pattern: Days Employer: One Way Resourcing Duration: PERMANENT ONLY Description: Polish and English speaker. Responsible for organising schedule, managing materials, quality control and budget control. Experience in similar position required. How to apply: You can apply for this job by telephoning 02380 715447 and asking for Wanda Murphy. Job Title: SECRETARY CTM/2508 Location: MEDWAY CITY ESTATE ROCHESTER Hours: 40 HOURS PER WEEK MONDAY TO FRIDAY 9AM-5PM Wage: MEETS NAT MIN WAGE NEGOTIABLE ON EXPERIENCE Work Pattern: Days Employer: Highways International Duration: PERMANENT ONLY
Description: The ability to speak Romanian, Polish, Russian, Lithuanian, Hungarian, Czech, Serbian or Slovakian is preferred but not essential. Must have a good telephone manner and customer service skills. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Pavel Gaga at Highways International, Unit B15, Laser Quay, Culpeper Close, Medway City Estate, Rochester, Kent, ME2 4HU. Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office. Job Title: SALES ADVISOR KIJ/27505 Location: KINGS LYNN, NORFOLK Hours: 8 HOURS PER WEEK, 2 DAYS OUT OF 7, 10AM-4PM Wage: £11,000 PER ANNUM PRO RATA Work Pattern: Days, Weekends Employer: O2 (Head Office) Duration: PERMANENT ONLY Description: Must have good communication skills, along with a flexible approach to work. Must be able to work as part of a team. Must have basic computer literacy skills. Experience is preferred but not essential, as full training will be given. The ability to speak a foreign language is an advantage, particularly Polish. Duties include customer service, cash handling, advising customers about products and other related tasks. How to apply: You can apply for this job by telephoning 08000 321002 and asking for Recruitment Line. Job Title: SALES EXECUTIVE HAY/19296 Location: HAYES, MIDDLESEX Hours: 40 PER WEEK, MONDAYSATURDAY, BETWEEN 6.30 AM-7PM Wage EXCEEDS NATIONAL MINIMUM WAGE Work Pattern: Days, Evenings, Weekends Employer: Platform Building Materials Duration: PERMANENT ONLY Description: Must have previous sales experience. Knowledge of Indian or Polish is an advantage. Must be enthusiastic and vibrant, able to work on own incentive, have good PC skills and excellent communication skills. Duties to increase cooperate awareness, some telesales and customer relation management. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Mohsen Saleh at Platform Building Materials, Pasadena Close, Hayes, Middlesex, UB3 3NQ, or to mohen.saleh@platformbulidingmaterials .co.uk. Job Title: BI LINGUAL / MULTI LINGUAL SALES PERSON ASJ/37565 Location: DUKINFIELD, CHESHIRE. Hours: 40 HOURS PER WEEK, MONDAY-FRIDAY, 9AM TO 5PM. Wage: £18,000-£21,000 Work Pattern: Days, Weekends Employer: Cover Recruitment Duration: TEMPORARY ONLY Pension: No details held Description: Directly reporting to the sales manager. Any language is useful: German, Russian, Polish, French preferred. Sales persons to deal with international sales. They have an existing client base, working with database prospecting new accounts. Attending exhibitions, selling the product. Dealing with incoming enquiries, bartering on prices. May have to travel 2-3 times a year. May be odd weekend on 2-3 nights on exhibitions in France, Spain or Italy. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0161 3399595 and asking for Natalie.
MIESZKANIE do wynajęicia
Pokój 2-osobowy do wynajęcia. 5 min. od stacji metra Caning Town. Internet, telefon i inne rachunki wliczone. Tel. 0789 463 5978.
Clapton. Nieduże studio z dostępem do ogrodu. £470 miesięcznie. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek.
Wembley, HA9. Pokój 2-osobowy z wygodami w domu z ogrodem i miejscem parkingowym. Łazienka i kuchnia do dzielenia z 2 osobami już mieszkającymi. Cena £120 dla 2 osób lub £75 dla jednej osoby, rachunki wliczone + 2 tyg. Depozytu. Tel. 0208 904 2006.
Pokój 2-osobowy. Wyposażony w lodówkę i telewizor. Możliwy dostęp do internetu i ogrodu. £120 na tydz. + 2 tyg. depozytu. Leszek, tel. 0770 108 3915.
Clapton. Studio flat, £125 tygodniowo, wszystkie rachunki z wyjątkiem Council Tax wliczone. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek.
Wynajmę pokój 3-osobowy na Camberwell, b. dobre warunki, 3 łazienki, duży living room, duża kuchnia, mała liczba osób, polska telewizja, blisko 1 strefa. Tel. 0798 870 3019.
Tottenham. 3 bedroom house. £235 tygodniowo. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek.
Battersea, SW11. Pokój dla 2 osób (2 łóżka) przy Clapham Junction, 2 strefa. Mieszkanie odnowione, czyste, spokojne z TV i możliwością podłączenia do internetu, w którym mieszkają Polacy. Cena £150 tyg. + 1 tydz. Depozytu (rachunki wliczone). Tel. 0776 864 3747. Pokój 2- i 1-osobowy na wschodzie Londynu w nowo wyremontowanym domu. 20 min. kolejką do centrum. £80/£50 od pokoju. Rachunki wliczone. Tel. 0787 294 0041. Kilburn Park/Swiss Cottage. 2 strefa. 2-osobowy pokój, TV, tel., internet, rachunki wliczone. Cena £110 tyg. Tel. 0797 6354 659. Greenford. Wynajmę fajną jedynkę od niedzieli 17 czerwca w domu z ogrodem. Internet bezprzewodowy. W domu tylko do 5 osób (razem z jedynką). Tel. 0773 837 2215. Mam do wynajęcia pokój jednoosobowy. Wszystkie wygody. TV, internet. Tel. 0776 566 9537. Wynajmę pokój 1-osobowy 2 min. do stacji metra Eastcote (Metropolitan Line i Piccadilly Lane). W domu przyjazna atmosfera, dobre warunki (internet, polska TV, living room). Tel. 0772 598 4246. Jedynka lub pokój dla pary. 5 min. od metra East Ham, blisko sklepy, ogród, 24 godz. na dobę gorąca woda. Cena £50 od osoby. Tel. 0785 234 3569. Wynajmę pokój 5 min. od Silver Street (6 min. od Seven Sisters),10 min. Wood Green (aut. 144). Dostęp do internetu (Wi-fi), pralka z suszarką, polski sklep obok, Council Tax i woda wliczone. Aga, tel. 0779 559 5384 .
Wynajmę pokój 2-osobowy w spokojnym i czystym mieszkaniu na Isleworth. Bardzo dobry dojazd do Richmond, Twickenham, Hounslow, Hammersmith. £120 tygodniowo. Mariusz, tel. 0787 735 4833. Pokoje w mieszkaniu 4-pokojowym do wynajęcia. 2 pokoje 3-osobowe, 1 pokój 2-osobowy, 1 pokój 1-osobowy. Możliwość wynajęcia pokoju lub miejsca w pokoju. Tel. 0770 783 6837. Clapton, Brooke Rd, E5. Studio flat po generalnym remoncie. £145. Council Tax, gaz wliczony. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek. Hendon. 2x pokój z własną łazienką w bardzo dobrej kondycji. Cena £130 i £160, wszystkie rachunki wliczone. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek. Stamford Hill, Forburg Rd. Bedsit z osobną kuchnią. £100 tygodniowo, wszystkie rachunki wliczone. Tel. 0772 706 0386 Tomek. Clapton. Dwupoziomowe 2 bedroom. Cena £210 tygodniowo. Tel. 0798 085 4663 Marek, 0772 706 0386 Tomek. Stamford Hill, Wargrave Ave. Do wynajęcia dom 4-5 pokoi, 2 łazienki, 2 kuchnie, ogród. £370 tygodniowo. Tel. 0798 085 4663 Marek, 0772 706 0386 Tomek. Clapton. Studio flat, £130 tygodniowo. Tel. 0798 085 4663 Marek, 0772 706 0386, Tomek.
Stamford Hill. 3-4 bedroom house, 5 osobnych pokoi, £300 tygodniowo . Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0798 085 4663 Marek. Finchley Central. małe, 1 bedroom flat, £162 tygodniowo. Tel. 0798 085 4663 Marek, 0772 706 0386 Tomek. Tottenham. 3-4 bedroom house po remoncie. 5 osobnych pokoi. £300 tygodniowo. Tel. 0798 085 4663 Marek, 0772 706 0386 Tomek. Domy, mieszkania, kawalerki - sprawdź aktualne oferty, HYPERLINK www.bubletting.com Clapton. Komfortowe 2 bedroom flat, 3 osobne pokoje, duża kuchnia. £225 tygodniowo. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek. Stamford Hill, Castlewood Rd. 2 bedroom flat, £200 tygodniowo. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek. Stamford Hill. 3 bedroom flat, 3 podwójne pokoje, kuchnia połączona z livingiem. £233 tyg. Tel. 0772 706 0386 Tomek. Tottenham, N17, Chester Rd. 3 bedroom z ogrodem. £230 tygodniowo. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 07727060386 Tomek. Walthamstow, Wood Street. Blisko kolejki, £170 tygodniowo. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek. Clapton. Nieduże studio flat, £125, wszystkie rachunki z wyjątkiem Council Tax wliczone. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 15 czerwca 2007
JOB VACANCIES OGŁOSZENIA DROBNE 21
Job Title: RECEPTIONIST CTS/1554 Location: LONDON, E6 Hours: 15-20 HOURS PER WEEK MONDAY-FRIDAY BETWEEN 9AM7PM Wage: £6.00-£7.00 PER HOUR DEPENDANT ON EXPERIENCE Work Pattern: Days, Evenings Pension: Pension available Duration: PERMANENT ONLY Description: The ability to be able to speak Polish would be a distinct advantage but not essential. This role is for a medical receptionist working in a very busy medical practice. Must be able to work under pressure skills and have excellent verbal and written communicational skills. Computer skills would be an advantage but in house training is given. Full training will be given to the right candidate. Must be confident with carrying out administrative tasks. There are two posts available one is 15 hours per week, Monday to Friday between 9am12pm, and the second post is 20 hours per week between 2pm-7pm Monday, Tuesday, Wednesday, and Friday. How to apply: For further details please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am6.00pm weekdays, 9.00am-1.00pm Saturday. Royal Victoria, E16. 4 bedroom house z ogrodem i garażem. £300 tygodniowo. Tel. 0798 085 4663 Marek, 0772 706 0386 Tomek. Finchley Central. Studio flat, 2 min. od metra. £135 tygodniowo. Tel. 0798 085 4663 Marek, 0772 706 0386 Tomek.
MIESZKANIA szukam Bardzo spokojna para szuka studio flat lub dwójki do wynajęcia od 9 sierpnia w High Barnet, New Barnet, Whetstone lub Borehamwood. Tel. 0778 431 0281. Poszukuję dwóch pokoi w jednym domu lub mieszkaniu dla dwóch dziewczyn. Tel. 0778 390 3257. Szukam jedynki do wynajęcia w okolicach Stoke Newington, Stamford Hill, Crouch End. Mam 29 lat, pracuję w Londynie, cenię sobie spokój i ciszę. Nie palę. Chciałabym mieszkać w domu max. z 5 osobami. Koniecznie podłączony internet lub możliwość przeniesienia internetu (BT Broadband). Tel. 0773 833 1673. Szukamy dwójki i jedynki w jednym domu w okolicach Ealing, Acton, koniecznie w 3 strefie
z bezpłatny miejscem do parkowania na ulicy i internetem. Możemy się wprowadzić 17.06.2007. Jeśli nie w jednym to w osobnych domach, ale w jednej dzielnicy. Łukasz, tel. 0795 503 1645 lub Robert, tel. 0778 336 8592. Jest nas trójka: para i jeden facet, wszyty w wieku od 23-26 lat. Szukamy mieszkania na dłużej. Robert, tel. 0778 336 8592
ZATRUDNIĘ Zatrudnię TOKARZA do pracy w Crayford, Kent DA1 4QN. Pensja £8/godz., do 40 godz. tyg. (powyżej £12). Tel. 0773 995 0738. Poszukujemy doświadczonych murarzy, plastrarzy, tynkarzy, pracowników ogólnobudowlanych. Tel. 0172 782 7070. Poszukujemy kucharki z doświadczeniem (kuchnia polska i inne mile widziane). Więcej informacji tel. 0789 471 2902. Zatrudnię hydraulika na terenie Londynu, który umiałby także układać b. dobrze płytki. Stawka £60-70 dziennie za 9 godz. pracy. Dla odpowiedniej osoby będzie to praca stała. Kontakt na walwa@gazeta.pl lub tel. 0791 628 2306.
Firma handlująca elektronarzędziami poszukuje osoby na stanowisko sprzedawcy (możliwość awansu) w salonie w południowo-wschodnim Londynie. Wymagana dobra znajomość angielskiego, rosyjski atutem. Kontakt telefoniczny lub CV ze zdjęciem na adres e-mail: pawel.lpt@btconnect.com Tel. 0207 237 9884. Szukamy dziewczyny do sprzątania £5,5/h. Wymagany Insurance Number i 2 referencje. Praca od zaraz. Angielski komunikatywny. Zivile, tel. 0791 560 6772. Szukam odpowiedzialnej osoby na pół etatu. Praca obejmuje: opiekę nad dzieckiem (nie ukończyło roku), lekkie prace domowe oraz prasowanie, gotowanie dla dziecka, spacery. Tel. 0787 847 1162. Angielska firma poszukuje kobiety na stanowisko junior administrator. Wymagane doświadczenie w marketingu, znajomość obsługi komputera oraz język angielski. Wayne, tel. 0794 978 3945. Szukam dekoratorów. Wymagane doświadczenie w Anglii, konto bankowe i dokumenty angielskie. Stawka 5 funtów na godzinę. Rafał Arczewski, tel. 0782 853 6699.
Job Title: PRODUCTION SUPERVISOR NPS/8028 Location: COLWICK IND EST, NOTTINGHAM Hours: 40 HOURS PER WEEK, BETWEEN 7AM-5PM, MONDAYFRIDAY Wage: MEETS NATIONAL MINIMUM WAGE Work Pattern: Days, Evenings, Weekends Employer: Front Line Recruitment Duration: TEMPORARY ONLY Description: Must be fluent to translate from English to Polish and reverse. Previous supervisory experience preferred. Work will require you to be flexible to cover extra hours evenings and weekends. Duties will be overseeing a small team of workers on a production line and including labouring duties. This is a temporary position for 13 weeks leading to permanent. How to apply:You can apply for this job by telephoning 01159 838600 and asking for Mr Wayne McCoy. Job Title: POLISH SPEAKING OFFICE ASSISTANT SNS/12788
Location: ST HELENS, MERSEYSIDE Hours: 40 HOURS PER WEEK, 8AM5.30PM, MONDAY-FRIDAY Wage: £17,000 PER ANNUM Work Pattern: Days Employer: T R S Ltd Duration: PERMANENT ONLY Description: Must be fluent in Polish. Must also be able to speak English. You would be involved in liaison with Polish speaking clients in and out of the office. Processing recruitment calls and handling letters and documentation in Polish. In addition you would be involved in payroll matters. No experience is necessary for the payroll remit. You would also be engaged in general office duties. How to apply:You can apply for this job by telephoning 0870 6091910 and asking for Andrew Barrie. Job Title: OFFICE MANAGER HBA/17872 Location: HAVERHILL, SUFFOLK Hours: 16-40 PER WEEK. MONDAYSATURDAY. BETWEEN 9AM-6PM Wage: EXCEEDS NAT.MIN.WAGEDEPENDENT ON EXPERIENCE Work Pattern: Days, Weekends Employer: CXG Property Services Duration: PERMANENT ONLY Description: Must be computer literate. Administration experience essential. A Polish speaker would be an advantage. Duties include taking rent, and managing a property services office. One day off in mid-week will be provided. How to apply: You can apply for this job by telephoning 08450 345351 ext 0 and asking for Robin Pilley. Job Title: POLISH & RUSSIAN SPEAKING ADMINISTRATOR LLF/34105 Location: LLANELLI, DYFED Hours: 40 PER WEEK MONDAY TO FRIDAY 8.30AM-5PM Wage: £7,50 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: Hays Office Support Duration: TEMPORARY ONLY Description: Suitable candidate for the role must be a native Polish and Russian speaker. Previous experience in an HR role desirable. You will work as part of the HR and be responsible for administrative support. You will deal with HR issues regarding the Polish and Russian workforce. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01792 642042 and asking for Heidi Rehwald.
TANIE UBEZPIECZENIA
DOMY, MISZKANIA, STUDIO FLATY, w północno-wschodnim Londynie
Samochody osobowe Pojazdy dostawcze Biznesowe Domy i mieszkania
0845 375 2544 Profesjonalna porada w jezyku polskim
CLEANING – poszukujemy zleceń 0787 298 3990 TOMEK
153-155 Mitcham Road London SW17 9PG Authorised and regulated by the Financial Services Authority
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 15 czerwca 2007
22 OGŁOSZENIA DROBNE Poszukuję krawcowej 25-35 lat, z doświadczeniem szycia sukien wizytowych i żakietów. Wymagany j. angielski. Dzwonić w godz. 10.00-16.00. Praca w studio i w domu. Tylko poważne oferty. Andrew, tel. 0208 800 0911. Firma P&W SYSTEM zatrudni na budowach w Milton Keynes pracowników budowlanych: murarzy, zbrojarzy, malarzy, pomocników. Piotr, tel. 0787 813 4218. Przyjmę dobrego pomocnika stolarza. Doświadczenie wymagane. Tel. 0772 563 6263.
SZUKAM PRACY Jestem mamą 1,5-rocznego synka i z zawodu kucharką. Zaopiekuję się dzieckiem u siebie lub w twoim domu, najchętniej Stamford Hill i okolice. Tel. 0775 695 1887. Uczciwa, młoda dziewczyna szuka pracy jako opiekunka. Dysponuję samochodem. Zachodni Londyn. Marta, tel. 0787 207 9185.
Sprzedam laptop Toshiba 15", 256ram, DVD/CD, sieć bezprzewodowa, Windows XP, cena £180. Tel. 0788 649 8407. Sprzedam Audi A3. Data pierwszej rejestracji 18.10.1996 z silnikiem 1.8, 3-drzwiowy. Benzyna. Kolor czarny. Przejechane 74.000 mil. Stan dobry. Tel. 0771 189 2177. Sprzedam Omege kombi 2.0, 16v, automat, pełna wersja, skóra, MOT do kwietnia 08. Cena do uzgodnienia. Tel. 0773 750 0539. Sprzedam towar z polskiego sklepu z powodu wyjazdu. Dobra cena. Tel. 0778 391 8794. Ford Mondeo 1.8 Zetec. Rok 2002, zielony metalik, full wersja oprócz skóry, MOT 10 mies. TAX 4 mies., przebieg 120 tys. Książka serwisowa, stan idealny, bez rys i wgnieceń, jeździ jak nowy. Cena £2950 do małej negocjacji. Tel. 0788 873 2682. Sprzedam lodówki sklepowe w dobrej cenie mało używane. Cena do uzgodnienia. Tel. 0778 391 8794.
Trening w sprzątaniu uzyskałam w hotelu. Pracę w barze poznałam pracując tam 8 lat. Jestem sumienna, dokładna i uczciwa, szukam pracy. Tel. 0793 909 2489.
KUPIĘ
SPRZEDAM
Kupię każdą ilość części samochodowych tj: maski, zderzaki, przednie, wzmocnienia, chłodnice, lampy, airbagi, itp. bardzo dobre ceny. PAWEŁ, tel. 0774 576 8185.
Sprzedam nowy kojec dla dziecka z podwyższeniem dla niemowlaka, £50; suknię ślubną rozm. 40, gorset wiązany + spódnica, £100. Tel. 0786 223 7692. Kraków, Salwator. Duży dom jednorodzinny (350 m kw.) + ogród do sprzedania. Tel. 0772 594 1355 lub mail: emaus222@wp.pl Sprzedam polski sklep, cena do uzgodnienia. Tel. 0778 391 8794.
Kupię metale kolorowe (miedz, aluminium, mosiądz, ołów) w każdej ilości, płacę gotówką. Dojazd do klienta na telefon, bardzo dobre ceny. Marek, tel. 0798 277 7873. Kupię lub przyjmę lodówkę z okolic Chiswick, Hammersmith, Ealing, Acton, Brentford. Musi być sprawna w 100% i nieduża. Patryk, tel. 0798 397 9620.
Vouxhal Vectra Esteta 99, 1.8 petrol, full service history, 8 months Road Tax, 1 year MOT. £1250. Tel. 0793 234 5913.
Kupię Renault Laguna lub Megane z roku 00., 99., 98 z kierownicą po lewej stronie w rozsądnej cenie. Samochód musi być zdolny do jazdy. Marcin, tel. 0794 888 6930.
Sprzedam Toyote Corolle 1.6 GS, 96000 mil. Niebieska, 1998 r. Cena £1000. Tel. 0775 801 3211.
Kupię VW Polo, Golfa, Audi A4 z kierownicą po lewej stronie lub na polskich blachach. Tel. 0785 179 2166.
Skup metali kolorowych, najlepsze ceny. Tel. 0782 439 4222. Kupię chłodziarkę i zamrażarkę do wyposażenia sklepu oraz meble i półki, najlepiej używane, może być też kasa fiskalna. Tel. 0773 849 6683.
USŁUGI Dekoratorka, malowanie, remonty. Tel. 0781 495 4735. Serwis, naprawy, elektroniczna diagnostyka silników, MOT, komputerowa zbieżność kół, możliwy dojazd do klienta oraz odbiór i zwrot auta do domu klienta, zapewniamy części. Tel. 0208 951 3557, 0788 645 2359. Dekoratorka, malowanie, remonty. Tel. 0781 495 4735. Usługi hydrauliczne i elektryczne od A do Z. Systemy megaflo, instalacje elektryczne, alarmy przeciwpożarowe i domofony wraz z certyfikatami na własne usługi. Tel. 0785 027 5652. Jestem w stanie zrobić hydraulikę, dekoratorkę, elektrykę, dachy, dobudówki itp. Mateusz, tel. 0785 702 6839. W atrakcyjnych cenach ułożę każdy rodzaj podłogi wewnątrz oraz kostki brukowej, krawężniki, obrzeża, itp. Posiadam własne narzędzia usługa na terenie całego Londynu z możliwością wystawienia faktury VAT. Tel. 0772 455 1163.
PSYCHIATRA 0777 069 7514 --------------GINEKOLOG-POLOŻNIK
0770 463 9850
pon.-sob. CENTRUM LONDYNU
Informatyk przyjmie zlecenia: serwis komputerów, konfiguracja, usuwanie wirusów, strony internetowe, sieci, podział internetu. Tel. 0789 562 4664, www.it4gb.co.uk
Laboratorium medyczne: THE PATH LAB
ACHILLES PRZEPROWADZKI Przeprowadzki kompleksowo do Anglii i z Anglii do Polski. Posiadamy pełen pakiet ubezpieczeń i zezwoleń. Tel. +48 58 343 48 36 Kom. +48 601 61 25 33 www.achilles.gda.pl
W R ÓŻK A S EB I LA przepowie Ci przyszłość, wskaże Ci szczęśliwą gwiazdę, która będzie oświecała Twoją ścieżkę życiową. Wróży z kart Tarota i ręki. Zdejmuje złe fatum.
T e l. 07 9 8 8 5 5 33 7 8
Kompleksowe badania krwi na zawartość narkotyków, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową, EKG, USG. Tel.: 020 7935 6650, lub po polsku: Iwona 0797 704 1616
TRANSPORT PRZEPROWADZKI DUŻY VAN • TANIO! TEL. 0787 501 4487 email: krzycho58@wp.pl
NOWYCZAS 15 czerwca 2007
nowyczas.co.uk
23
Bohaterem narodowym został po zwycięstwie Grand Prix Kanady Brytyjczyk Lewis Hamilton, który zajmuje pierwsze miejsce w klasyfikacji ogólnej z ośmiopunktową przewagą.
SPORT FORMUŁA1 » Dr Hubbard uratował Kubicę
bieg na przełaj
Groźny wypadek Kubicy
T W finale piłkarskiego Pucharu Ligi BOT GKS przegrał 0:1 z Groclinem. Groclin zdobył w tym roku Puchar Ligi i Puchar Polski. BOT GKS musi się zadowolić, podobnie jak w ekstraklasie, drugim miejscem.
Wydawało się, że już po Robercie Kubicy, kiedy jego bolid uderzył w ścianę betonu przy prędkości 230 kilometrów na godzinę.
T Polskie zespoły w Pucharach. Zagłębie trafi do II rundy Ligi Mistrzów. Jeśli jej nie przejdzie to nie zagra nawet w Pucharze UEFA. Bełchatów i Groclin muszą zaczynać od rundy wstępnej Pucharu UEFA. Legia trafi do Intertoto i jeśli wygrałaby w swojej grupie, trafi w III rundzie na Blackburn. Jeśli poradzi sobie z Anglikami, to przejdzie do II rundy UEFA.
Ojciec Roberta, który był w czasie tego dramatu w studiu jednej z polskich stacji telewizyjnych powiedział, że nie będzie niczego komentował. Siedział jak zaklęty przez pięć minut w jednym z pokoików i nie chciał oglądać powtórki tego feralnego wypadku. Potem kazał się odwieźć do domu. Każdy kolejny komunikat był na szczęście coraz bardziej radosny. Nic groźnego Robertowi się nie stało. W poniedziałek był już na nogach i mówił dziennikarzom przed kliniką w Montrealu, którą właśnie opuścił, że szykuje się już do Grand Prix Stanów Zjednoczonych. Był rozluźniony, narzekał tylko na ból kostki, nogi i pleców. To, że przeżył, to cud. Ale nie tylko. Tak naprawdę życie uratował Kubicy dr Hubbard. W roku 2003 szefowie Formuły 1 podjęli decyzję, że kierowcy muszą stosować wynaleziony przez dr Roberta Hubbarda system HANS, czyli Head and Neck Support, czyli system wspierania głowy i szyi. I to chyba wszystko tłumaczy. To system, który redukuje siłę uderzenia na głowę kierowcy (o połowę) i szyję (o 86 proc.) podczas wypadku. I dzięki temu Robert nie tylko żyje, ale czuje się w miarę nieźle, jak po takim koszmarnym wy-
T Turniej Rolanda Garrosa wygrali w tym roku Rafael Nadal i Belgijka Justine Henin. T W rankingu piłkarskim FIFA Polska nadal jest na 18 miejscu. Prowadzą Włochy, przed Francją i Brazylią. Dzięki wygranej z Polakami o 48 miejsc do góry przesunęła się Armenia, z miejsca 128 na 80. T W światowej Lidze Siatkówki Polacy grali na wyjeździe z Chinami. Pierwszy mecz wygrali łatwo 3:1, w rewanżu po dramatycznej końcówce zwyciężyli 3:2 i nadal mają komplet punktów. padku. Na pytanie, kto zawinił na torze w Montrealu, odpowiedzą specjaliści. Spkulacje już trwają. – Jarno Trulli nie jest odpowiedzialny za wypadek Roberta Kubicy podczas Grand Prix Kanady – utrzymuje dyrektor wyścigu i delegat techniczny Międzynarodowej Federacji Samochodowej (FIA), Charlie Whitting.
Specjalna komisja wielokrotnie analizowała zapis wideo z wydarzenia, do jakiego doszło przy wyjściu na dziesiąty zakręt toru Gillesa Villeneuve'a w Montrealu, podczas 27. okrążenia niedzielnego wyścigu. Robert Kubica, próbując wyprzedzić kierowcę Toyoty, wypadł z toru i z olbrzymią prędkością uderzył w ścianę.
PIŁKA NOŻNA » II liga zakończyła rozgrywki
„Powstanie śląskie” RUCH CHORZÓW, Jagiellonia Białystok, Polonia Bytom i Zagłębie Sosnowiec powróciły do pierwszej ligi piłkarskiej. Awans trzech śląskich zespołów nazwano „powstaniem śląskim”. Zawisza Bydgoszcz, który wycofał się z rozgrywek, Miedź Legnica oraz zdegradowane za udział w aferze korupcyjnej Górnik Polkowice i KSZO Ostrowiec opuszczają drugą ligę piłkarską. W barażach o pozostanie w drugiej lidze zagrają trzy zespoły – Unia Janikowo, Stal Stalowa Wola i Tiger Kmita. Ponieważ zespół KSZO zajął miejsce barażowe, a i tak został zdegradowany, dwumeczowy baraż przegra walkowerem (z zespołem, który wylosuje). Skomplikowane, jak sytuacja w polskiej piłce. Nowymi drugoligowcami są:
Znicz Pruszków, Tur Turek, GKS Jastrzębie Zdrój i Motor Lublin. Prawo gry w barażach zapewniły już sobie Warta Poznań i GKS Katowice. Pozostałe zespoły to Pelikan Łowicz lub Świt NDM oraz Kolejarz Stróże lub Górnik Wieliczka. Wyniki ostatniej 34. kolejki: Ruch Chorzów–Podbeskidzie Bielsko-Biała 4:0 (3:0), Piast Gliwice–Śląsk Wrocław 3:0 (1:0), Jagiellonia Białystok–Unia Janikowo 2:2 (2:0), Stal Stalowa Wola–Lechia Gdańsk 2:1 (1:1), KSZO Ostrowiec Świętokrzyski–Zagłębie Sosnowiec 2:2 (0:1), Miedź Legnica–Polonia Bytom 0:4 (0:1), Tiger Kmita Zabierzów–Górnik Polkowice 1:2 (1:2), ŁKS Łomża–Odra Opole 1:1 (1:1).
– Trulli nie zostawił Kubicy zbyt wiele przestrzeni, jednak miejsca było wystarczająco, by wykonać manewr wyprzedzania – powiedział Whitting. – Włoch nie ponosi winy za wypadek. Przedstawiciele BMW Sauber poinformowali, że kraksa nie była poprzedzona awarią w bolidzie Polaka. (br)
Powrót Andrzeja Gołoty W KATOWICKIM Spodku odbyła się kolejna gala bokserska. Udany występ zaliczył Tomasz Adamek, który w dobrym stylu pokonał przed czasem Luisa Pinedę z Panamy. W siódmej rundzie sędzia przerwał walkę. Udany benefis miał też Andrzej Gołota, który po 43 miesiącach wygrał swoją pierwszą walkę. Miał jednak dość słabego rywala, Batesa, i zainkasował za walkę tylko 20 tysięcy dolarów. Obecny na gali Don King zapowiadał, że zorganizuje Andrzejowi Gołocie pojedynek o MŚ jeszcze w tym roku.
TRANSFERY Jacek Bąk nie dostał od Legii 230 tysięcy euro rocznie i zagra ostatecznie w Admirze Wiedeń. Przemysławowi Kazimierczakowi skończyło się wypożyczenie do Boavisty i wrócił do Pogoni. FC Porto zrezygnowało z jego kupna, kiedy Pogoń zażądała za piłkarza 1,5 mln euro. Teraz Kazimierczakiem interesuje się podobno jeszcze Benfica. Transferem roku w kraju może być przejście kadrowicza Grzegorza Bonina z Kolportera Korony do Legii. Do Polski może już nie wrócić napastnik GKS Bełchatów Carlos Costa z Hondurasu. Marek Saganowski podpisał dwuletni kontrakt z Southampton, gdzie grał dotąd jako zawodnik wypożyczony z Troyes.
T Trener mistrza Szkocji Celtic Glasgow Gordon Strachan oświadczył, że chciałby, by jego drużyna grała w angielskiej Premiership. T ŁKS za oceanem. Łódzcy piłkarze pokonali Polonię Falcons New Jersey 3:2, Polonus Soccer 3:2 i Stal Mielec Nowy Jork 10:1. T W Szkocji boksował Albert Sosnowski. W dziewiątej rundzie znokautował Francuza Hereliusa. Była to 40 walka w zawodowym boksie Polaka. Przegrał tylko raz. T GP Danii na żużlu wygrał Szwed Andreas Jonsson. Do finału wszedł też Tomasz Gollob, który był czwarty. Gollob i Holta wracając z GP do Polski na mecz ligowy własnym samolotem mieli wypadek w Tarnowie. Wszyscy pasażerowie wyszli z niego z niewielkimi obrażeniami. T Na Rajdzie Polskim, na ostatnim etapie Krzysztof Hołowczyc spadł na drugie miejsce. Awarię jego subaru wykorzystał Szwed Svedlund, który wygrał klasyfikację generalną.