Krystyna Cywińska
strona 21
»9
Obyta jestem niejako z terroryzmem. Nas, AK-owców, walczących z niemieckim okupantem, ten okupant też nazywał terrorystami. Teraz mamy poważny problem z terroryzmem islamskich fundamentalistów.
Dwa lata temu
»12
Jutro minie kolejna rocznica ataków terrorystycznych w londyńskim metrze. Jestem przekonany, że każdy mieszkaniec Londynu nie zapomni tego dnia do końca życia. Również i ja.
mANIAgotowania
Mikoła Hęciak proponuje dziś tatar z łososia: – Ten wyjątek od przedstawiania kuchni omawianego regionu spowodowany życzeniem czytelników, których spotkałem na bankiecie zorganizowanym przez „Nowy Czas”
NOWYCZAS THE NEW TIME – THE POLISH WEEKLY IN GREAT BRITAIN
Nr 27 (39) LONDON 6 July 2007
Kierowcy polskiego autokaru przemytnikami
»17
ISSN 1752-0339
FREE
GRZEGORZ CIEPIEL/NowyCzas
Pasażerowie autokaru firmy Polonia Transport jadącego z Zamościa do Londynu spędzili na francusko-brytyjskiej granicy siedem godzin z powodu przemytu papierosów i alkoholu jakiego dopuścił się jeden z kierowców.
Z
Elżbieta Sobolewska e.sobolewska@nowyczas.co.uk
ostał zwolniony, a my musieliśmy zapłacić karę 9 tysięcy 200 euro – powiedział nam jeden z kierowników Polonii Transport. Z historii opowiedzianej nam przez jedną z pasażerek autobusu wynika, że interesy kierowców i firmy, która ich zatrudnia to dwie zupełnie rozbieżne sprawy. I jak stało w piosence: „jedno o drugim nic nie wie”. Zaczęło się już we Włocławku, gdzie do autokaru wsiadła Małgorzata i jej chłopak, Łukasz: – Mieliśmy dwie 20-kilogramowe walizki standardowego rozmiaru. Kiedy chcieliśmy umieścić je w luku bagażowym, kierowca powiedział, że są za duże i muszę zapłacić 40 złotych za każdą. Czasu na kłótnie nie było, więc zapłaciłam. Kiedy wjechaliśmy do Poznania, gdzie mieli wsiąść ostatni pasażerowie, jedna z kobiet miała walizkę dużo większą niż moja, lecz od niej
kierowca nie zażądał żadnej opłaty. Na początku podróży jeden z kierowców, a było ich trzech, poprosił pasażerów, aby w miarę możliwości rzadko korzystali z toalety. Jak wyjaśnił, chodziło o uniknięcie brzydkich zapachów. Na granicy francuskiej celnicy zaczęli przeprowadzać standardową kontrolę paszportów i bagaży. – Zaczęli sprawdzać nasz autobus. Znaleźli cztery stulitrowe worki pełne paczek papierosów i cztery kartony z papierosami, w których znajdowało się po 60 sztang. W toalecie autokaru znaleźli.... bimber wypełniający pojemniki na mydło i baniaki, w których powinny być środki czystości. Małgorzata znała szczegóły, bo wraz z inną pasażerką pośredniczyła między celnikami, a kierowcami, gdyż ci kompletnie nie mówili po angielsku: – Z opowieści jednego z nich wynikało że we dwójkę wzięli kredyt na 9 tysięcy złotych, aby kupić te papierosy. Był też trzeci kierowca, który o niczym nie miał zielonego
pojęcia. Jednak jego koledzy starali się sprawić wrażenie, że i on był zamieszany w przemyt. Spytałam kierowcy co z nami będzie, a on odpowiedział: – co mnie to k... obchodzi. Zadzwoniłyśmy do Polonii i podałyśmy adres na jaki można przelać pieniądze. Kiedy jej kierownik oddzwonił do kierowców, powiedział im, że mają sobie radzić sami, bo to go g.... obchodzi, wyłączył swój telefon i nie było z nim już żadnego kontaktu. Pasażerów pozostawiono samym sobie. – Francuskiemu celnikowi daliśmy numer do siedziby Polonii w Londynie. Chciał numer w Polsce, ale żadna z pań w biurze nie mówiła po angielsku. Zostali powiadomieni kierowcy Polonii, którzy byli w Londynie i na szczęście mieli wracać do Polski pustymi autokarami. W końcu po nas przyjechali i tak spędziłam w drodze 37 godzin. Biuro Polonii poinformowało nas, że pasażerowie oczywiście mają prawo do odszkodowań. Małgorzata zamierza ubiegać się przynajmniej o zwrot 80 złotych za torby.
Hasło głoszące solidarność z „innymi” było wymalowane na polskiej fladze, którą owinięty był punk przechodzący ulicami Londynu podczas parady gejów i lesbijek. Ci „inni” to di gay’e, gdyż tak są między innymi nazywani w Wielkiej Brytanii homoseksualiści. Jest to dosyć wymowny znak czasu, gdyż wśród Anglików popularna jest opinia, że Polska jest najbardziej nietolerancyjnym krajem w Europie.
W OSTATNIM KWARTALE WYSŁALIŚMY DO POLSKI MILIARD FUNTÓW
»9
„C
NOWYCZAS 6 lipca 2007
2
nowyczas.co.uk
ZAS
„
jest bezwzględnym rzeźbiarzem ludzi
DRUGA STRONA Poczta Droga Redakcjo, Powiem szczerze na sam początek, że poczułem się niezwykle miło. A to za sprawą całkowicie przypadkowej lektury waszej gazety. Wobec okropnej miernoty zalewającej rynek polskich gazet na Wyspach, a w szczególności w Londynie, wasza publikacja budzi na nowo nadzieję i wprawia w dobre samopoczucie. Kogo? A to dobre pytanie – Polaka szukającego nieco więcej niż tylko gdzie kupić polską kiełbasę i tanią polską wódkę. Powiem szczerze, że wasza gazeta wprawiła mnie w osłupienie. Wertując kolejne strony obalałem mity o współczesnej polskiej emigracji. Więc ONI
jednak tu są!:). Mieszkam w Londynie od czterech lat i takiego zjawiska jeszcze nie widziałem. Gazeta po polsku, która nie jest zwrócona tylko na zaspokajanie potrzeb wspomnianych wódczano-kiełbasianych chuci! Toż to cud mniemany w Księdze zapisany! Przekrój tematyczny waszej gazety pokazuje, że jednak można zrobić ciekawą gazetę dla Polaków i nie tylko. Zawartość merytoryczna przywodzi na myśl normalne dzienniki-tygodniki, gdzie informacje nie wypełniają tylko przedruki z innych gazet, ale jak najbardziej ciekawe i wyraziste teksty, pisane przez osobowości!, a nie tylko obrobione w wordzie artykuły innych. Na to czekałem! Nareszcie w popiele widać diament. Wreszcie coś więcej, niż tylko ogłoszenia polskich sklepów.
William Faulkner
Jestem, jak widać poruszony, żeby nie powiedzieć podekscytowany. Jestem antykwariuszem w jednej z księgarni na Charing Cross Road, gdzie mam do czynienia z pisarzami i wydawcami. Chciałbym, jeśli można, okazać się pomocny dla takiej inicjatywy. Jestem blisko literatury wydawanej na Wyspach, na dodatek jako meloman bardzo często uczęszczam na koncerty, w szczególności jazzowe i szeroko pojętą awangardę. Wiem, że nie jest to być może materiał zbyt chodliwy, ale jednak można usłyszeć język polski na tego typu imprezach (Royal Festival Hall, Royal Albert Hall, ICA, Brabican etc.). Z poważaniem Dawid Laskowski
NOWYCZAS Kartki z kalendarza 124 Whitechapel Road London E1 1JE Redakcja Tel.: 0207 650 8725 redakcja@nowyczas.co.uk listy@nowyczas.co.uk
Dział Ogłoszeń Tel./fax: 0207 247 0780 marketing@nowyczas.co.uk Redaktor naczelny: Grzegorz Małkiewicz g.malkiewicz@nowyczas.co.uk Redakcja: Teresa Bazarnik t.bazarnik@nowyczas.co.uk Elżbieta Sobolewska, e.sobolewska@nowyczas.co.uk Zdjęcia: Grzegorz Ciepiel, Damian Chrobak, Daria Danowska Współpraca: Andzej Brzeski, Krystyna Cywińska, Agnieszka Dale, Katarzyna Depta-Garapich, Piotr Dobroniak, Justyna Drath, Michał P. Garapich, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Marek Kremer, Grzegorz Ostrożański, Katarzyna Polis, Aleksandra Ptasińska, Jędker Realista, Waldemar Rompca, Bartosz Rutkowski, Robert Rybicki, Anna Alicja Sikora, Zofia Sołtys, Alex Sławiński, Jakub Sobik, Michał Tyrpa, Anna Wendzikowska, Krzysztof Wojdyło
Piątek, 6.07 – Dominiki, Teresy 1854 – W USA powstała Partia Republikańska. Jej głównym celem było zniesienie niewolnictwa. 1950 – W Zgorzelcu podpisano układ pomiędzy Polską a NRD, w którym uznano granice na Odrze i Nysie Łużyckiej. Sobota, 7.07 – Estery, Ewalda 1807 – Na mocy postanowień w Tylży utworzono Księstwo Warszawskie z ziem drugiego i trzeciego zaboru pruskiego. 1981 – Papież Jan Paweł II ustanowił biskupa warmińskiego Józefa Glempa, prymasem Polski. Niedziela, 8.07 – Elżbiety, Eugeniusza 1343 – Król Kazimierz Wielki zawarł wieczysty sojusz z Zakonem Krzyżackim w Kaliszu. Zakon zatrzymał Pomorze Gdańskie, a zwrócił Polsce Kujawy i Ziemię Dobrzyńską. 1933 – Polska przystąpiła do tzw. „bloku złotego”. Szwajcaria, Belgia, Holandia, Włochy i Polska, pod przewodnictwem Francji dążyły do dalszego utrzymania waluty opartej na złocie. Poniedziałek, 9.07 – Weroniki, Zenona 1947– Polska, pod naciskiem Związku Sowieckiego,
Dział marketingu i reklamy: Sylwia Dryps s.dryps@nowyczas.co.uk Remigiusz Farbotko remi@nowyczas.co.uk Wydawca: CZAS Publishers Ltd
również na » www.nowyczas.co.uk
NOWYCZAS
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.
29.06 30.06 01.07 02.07 03.07 04.07 05.07
5.60 --------5.57 5,57 5,57 5,56
29.06 30.06 01.07 02.07 03.07 04.07 05.07
3.77 --------3,76 3,76 3,76 3,76
Prenumerata Płatność
Formularz
Prenumeratę zamówić można na dowolny adres w UK, bądź krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz wraz z załączonym czekiem lub portal order na odpowiednią kwotę (wystawionym na CZAS Publishers Ltd.). Magazyn wysyłany jest w dniu wydania - każdy piatek.
Imię i Nazwisko
UE
13
£25
£40
26
£47
£77
52
£90
£140
Wymagana dobra znajomość języka angielskiego, umiejętność pracy w zespole, łatwość w nawiązywaniu kontaktów, zdolność prowadzenia negocjacji, dobre maniery telefoniczne, dyspozycyjność. CV wraz z listem motywacyjnym prosimy przesyłać na adres: redakcja@nowyczas.co.uk
POKAŻCIE SIĘ!
Euro
UK
POSZUKUJEMY SPECJALISTY DS. MARKETINGU I REKLAMY
odrzuciła zaproszenie na konferencję w sprawie planu Marshalla. 1950 – „Kultura” paryska oficjalnie została pozbawiona prawa rozpowszechniania w Polsce. Wtorek, 10.07 – Rufiny, Sylwany 1940 – Francuskie Zgromadzenie Narodowe nadało nadzwyczajne uprawnienia marszałkowi Petainowi. Powstaje Państwo Vichy. 1962 – Na orbitę okołoziemską wprowadzony zostaje satelita telekomunikacyjny Telstar. Środa, 11.07 – Olgi, Benedykta 1903 – Paryski dziennik „Temps” nadał telegram, który obiegł kulę ziemską w ponad 6 godzin. 1920 – Na Warmii, Mazurach i Powiślu odbył się plebiscyt dotyczący przynależności tych ziem do Polski. Zdecydowana większość opowiedziała się za przynależnością tych terenów do Niemiec. Czwartek, 12.07 – Jana, Brunona 1979 – Włoski alpinista Reinhold Messner zdobył najtrudniejszy szczyt himalajski K2. Dokonał tego bez butli tlenowej. 1940 – W Londynie ukazał się pierwszy numer pisma polskiego rządu na emigracji „Dziennik Polski”.
GBP
liczba wydań
NOWYCZAS
45
To liczba języków, na jakie tłumaczeni są Simpsonowie.
55
W tym roku przed naszą erą po raz pierwszy zaprezentowano piwo w Europie.
1960
Rok, w którym miasto Brasilia stało się stolicą Brazylii.
250,000
To liczba serfujących Brytyjczyków.
GRZEGORZ CIEPIEL – ma 23 lata i jest studentem biotechnologii, ale swoją przyszłość wiąże z fotografią. Do Londynu przyjechał przed rokiem, a od kilku miesięcy współpracuje m.in. z „Nowym Czasem”. Kilka dni temu wyjechał z Anglii, by odbyć kilkutygodniową wędrówkę po Słowenii.
Rodzaj Prenumeraty Adres
Kod pocztowy Prenumerata od numeru
Tel: (włącznie)
Zdjęcia wraz krótką informacją o prezentowanej osobie prosimy przesyłać na adres e-mailowy redakcji „Nowego Czasu”: redakcja@nowyczas.co.uk
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 6 lipca 2007
CZAS NA WYSPIE 3
Hołd zasłużonemu dla „Solidarności” Oprócz wspierania działaczy „Solidarności” oraz pomocy polskim uchodźcom, Giles Hart działał także w innych organizacjach walczących o prawa człowieka, takich jak: Medyczna Fundacja Opieki nad Ofiarami Tortur czy Towarzystwo Przeciwdziałania Niewolnictwu. GILES HART – brytyjski obrońca praw człowieka, który zginął w zamachu bombowym w Londynie, 7 lipca 2005 roku, zostanie uhonorowany przez związek zawodowy „Solidarność” specjalną tablicą upamiętniającą jego zasługi. Zostanie odsłoniona w Ravenscourt Park na Hammersmith, a więc w okolicach gdzie obecnie mieszka wielu Polaków. Hammersmith było również miejscem spotkań działaczy Polish Solidarity Campaign (PSC) ponad dwadzieścia lat temu. Z inicjatywy „Solidarności” koledzy Harta z czasów PSC powołali fundację jego imienia, która zajmuje się przygotowaniami do wmurowania pamiątkowej tablicy. Uroczystość odsłonięcia zapowiadana jest na przyszły rok, w trzecią rocznicę jego śmierci. Swoim patronatem przedsięwzięcie m.in. objęli: Janusz Śniadek – przewodniczący NSZZ Solidarność, Ambasador RP w Wielkiej Brytanii Barbara Tuge-Erecińska, Brendan Barber – Sekretarz Generalny Trades Union Congress.
Giles Hart miał 55 lat kiedy zginął. Był pracownikiem Brytyjskiej Telekomunikacji, mieszkał w Hornchurch w Essex. Dwa lata temu, 7 lipca, jechał do pracy w północnym Londynie, gdy jego autobus został wysadzony w powietrze. Greg Sands, poseł Izby Gmin okręgu Hammersmith & Fulham powiedział: – Giles Hart jest prawdziwym bohaterem dla polskiej społeczności, a Hammersmith stanowi centrum jej rozwoju. Moi wyborcy to również ludzie, którzy biorą udział w toczącej się teraz bitwie przeciw terroryzmowi, więc przedwczesna śmierć Giles’a będzie dla nas stałym przypomnieniem jak bezpodstawne i złe są postawy ekstremistyczne” W czasach walki Polaków o prawa do związków zawodowych Giles włożył mnóstwo pracy, by tę ideę propagować na forum międzynarodowym. Był przewodniczącym bezpartyjnej grupy Polish Solidarity Campaign, największej pro-solidarnościowej brytyjskiej organizacji. Spotkał się także z Lechem Wałęsą, gdy ten prze-
bywał z wizytą w Londynie. Oprócz wspierania działaczy „Solidarności” oraz pomocy polskim uchodźcom, Hart działał także w innych organizacjach walczących o prawa człowieka, takich jak: Medyczna Fundacja Opieki nad Ofiarami Tortur czy Towarzystwo Przeciwdziałania Niewolnictwu. W lipcu 2005 roku, Giles Hart został pośmiertnie odznaczony przez prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego, Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczpospolitej Polskiej. Na sierpień planowano przyjazd Harta do Polski na międzynarodową konferencję dotyczącą 25 rocznicy powstania „Solidarności”. Wiktor Moszczyński, przewodniczący Solidarnościowego Komitetu Upamiętniającego Gilesa Harta, powiedział, że wkład Harta w działalność pro-solidarnościową jest olbrzymi. Podczas gdy inni działacze mieli sprzeczne ze sobą programy i pomysły, Hart był jednoczącą siłą, skoncentrowaną wokół jednej idei: obrony praw człowieka. (es)
Sprawiedliwość dla pracowników agencyjnych RZAD BRYTYJSKI zaczyna dostrzegać problem różnego sposobu traktowania przez pracodawców pełnoetatowych pracowników i ludzi zatrudnianych przez agencje pracy. Dotyczy to zwłaszcza właścicieli prywatnych firm. Unia zawodowa Unite opublikowała materiał zawierający dowody świadczące o złym traktowaniu pracowników agencyjnych. Wśród nich znajdują się zeznania mężczyzny, któremu grożono bronią po tym, jak nie godził się z panującymi w jego miejscu pracy warunkami oraz przykład młodej Polki w ciąży, zmuszonej do mieszkania przez kilka tygodni w samochodzie, kiedy jej byli pracodawcy wyrzucili ją z mieszkania. Raport Unite skupił się również na przypadku stu agencyjnych pracowników zatrudnionych jako sprzą-
Język polski dla pracodawców COTTENHAM VILLAGE COLLEGE mieszczący się w Cottenham koło Cambridge planuje zorganizowanie kursów języka polskiego i polskich obyczajów stworzony z myślą o miejscowych pracodawcach. Pierwsze zajęcia zaplanowano na wrzesień, a obecnie trwa akcja informacyjna, która ma na celu rozpropagować ten poREKLAMA
Połowa Polaków chce zostać na Wyspach WEDLE NAJNOWSZYCH BADAŃ ponad połowa Polaków (55 proc.) zamierza zostać w Wielkiej Brytanii, prawie połowa w Irlandii (49 proc.) na stałe, a nawet ściągnąć tu swoje rodziny. Wedle polskich źródeł około 1,5 miliona osób wyjecha-
ło za pracą do Europy Zachodniej po przystąpieniu do Unii Europejskiej, a większość przyjechała na Wyspy. Polscy pracownicy spowodowali wzrost gospodarczy w Wielkiej Brytanii, to oczywiste, natomiast Polska życzy sobie powrotu
Polaków po kilku latach pracy – ze względów gospodarczych. Chłodny reuterowski news nie mówi nic jednak o podwójnym opodatkowaniu. A stąd prawdopodobnie bierze się tak wysoki procent odmawiających powrotu do kraju.
Udaremniono przemyt papierosów DWA MILIONY sztuk papierosów, których wartość sięgała 700 tysięcy euro przechwycili we wtorek, trzeciego lipca, irlandzcy celnicy. Przemytu próbowano dokonać na linii Polska – Dublin. Podejrzenia policji wzbudziła paczka, którą przewieziono na pokładzie promu, następnie
przesłano do magazynu w Ardee (hr. Louth). Okazało się, że adresatem przesyłki była nieistniejąca firma, a w środku odkryto dokładnie milion papierosów. Mężczyzna, który chciał ją odebrać został więc zatrzymany. Wieczorem tego samego dnia do dublińskiego portu trafiła kolejna pacz-
ka z tym samym adresem odbiorcy. Jak nietrudno się domyślić jej zawartość była identyczna z poprzednią. W maju celnicy w brytyjskim porcie Dover przechwycili ładunek 750 tysięcy papierosów z Polski. Zatrzymano czterech Polaków, którzy wkrótce staną przed sądem.
W toalecie wciąż tłoczno O TOALECIE, w której sypiają Polacy za jedyne 20 pensów za noc pisaliśmy już przeszło miesiąc temu. Do obecnego tygodnia nic się nie zmieniło – publiczna toaleta w Stamford Hill ciągle jest zamieszkiwana przez bezdomnych. Według Martina Edwardsa, pracującego w KeyCuts Services, naprzeciw toalety wybudowanej za 250 tysięcy funtów, ekskluzywny szalet używany jest teraz jako miejsce do spania także w ciągu dnia. –To przegrana bitwa, mówi. Wszystko, co do
tej pory zrobiły władze lokalne, to zamknięcie toalety, ale ludzie wyłamują zamki w drzwiach i spędzają wewnątrz całe dnie. Właściciele okolicznych sklepów narzekają, że nikt z Hackney Council nie zainteresował się, by przyjść i porozmawiać z bezdomnymi, jedyne, co zrobili, to pukanie do drzwi toalet i powrót z przysłowiowym kwitkiem, bo żaden z ich mieszkańców im nie otworzył z obawy przed wyrzuceniem. W ubiegłym miesiącu władze lo-
kalne założyły nowy zamek w drzwiach, po tym jak gazety doniosły, że w toaletach sypiają polscy pracownicy budowlani i bezdomni. Rzecznik prasowy władz lokalnych potwierdził, że nowy zamek regulowany jest czasowo, tzn. toaleta zamykana jest o godzinie 19.00, a otwierana ponownie o 7.00 rano. Ma to zapobiec sypianiu w toaletach, jakkolwiek władze ciągle pracują nad rozwiązaniem problemu sypiających w nich w ciągu dnia.
tacze ulic przez władze lokalne w Manchesterze, którzy mają znacznie gorsze warunki pracy niż pracownicy pełnoetatowi. Zorganizowali więc strajk w proteście przeciwko nierównemu traktowaniu. Mick Cashman, przedstawiciel Unite, powiedział na konferencji w Brighton, że różnice w wynagrodzeniu sięgają nawet dwóch funtów na godzinę, ponadto pracownicy agencyjni mają mniej dni urlopowych, nie mają płacone chorobowego, a także są odsyłani do domu bez jakiejkolwiek zapłaty gdy nie ma dla nich pracy. Cashman dodał, że wykorzystywanie pracowników agencyjnych, którzy bardzo często są obcokrajowcami jest hańbiące dla Wielkiej Brytanii i będzie on kontynuował lobbowanie rządu, by powziął w tej sprawie odpowiednie kroki.
mysł wśród miejscowych właścicieli mniejszych i większych firm zatrudniających polskich migrantów. Kurs „Polish for begginers” rozpocznie się już 18 września. Potrwa przez 10 tygodni. Jego całkowity koszt to około 75 funtów. Wszelkie informacje na temat tego kursu można uzyskać pod numerem telefonu 01954 288751.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 6 lipca 2007
4 CZAS NA WYSPIE
Co dalej z darmowymi kursami językowymi ESOL? NAUCZYCIELE języka angielskiego dla obcokrajowców (ESOL) wzywają rząd do jednorocznego odroczenia zmian we wprowadzeniu opłat za dotychczas darmowe kursy angielskiego. Jako następstwo konferencji „Zachować ESOL”, zorganizowanej przez unię college’ów, delegacja nauczycieli i studentów ESOL spotkała się z nowym premierem brytyjskiego rządu, by uzyskać od niego aprobatę dla ponownego przedyskutowania proponowanych zmian. Akcja jest następstwem opublikowanego niedawno przez Komisję Integracji raportu, który doradza ministrom ponowne przemyślenie planów restrykcji dostępu imigrantów
do darmowych kursów języka angielskiego. Komisja stwierdziła, że znajomość angielskiego jest niezbędna do integracji obcokrajowców z mieszkańcami Wielkiej Brytanii; wezwała także pracodawców do opłacania kursów języka angielskiego swoim obcojęzycznym pracownikom. Na jesieni rząd planuje redukcję darmowych lekcji. Mają być one zarezerwowane tylko dla starających się o azyl uchodźców poniżej 19 roku życia. Rząd wprowadził już pewne modyfikacje pierwotnej wersji zmian, opublikowanej w październiku ubiegłego roku. W następstwie intensywnych nacisków ze strony nauczycieli, studentów, organizacji charytatywnych, a także unii studentów umorzono opłaty dla uchodźców powyżej 19 roku życia. Uczestnicy kampanii boją się, że jakiekolwiek opłaty za kursy angielskiego spowodują, że ludzie z niskimi dochodami w ogóle nie podejmą nauki. Chcą także namówić ministrów do stworzenia programu zachęcającego lub nawet zmuszającego pracodawców do opłacania kursów angielskiego dla pracowników migracyjnych. Czy postulaty zostaną wzięte pod uwagę, czas pokaże. Niektóre szkoły niestety już redukują liczbę zatrudnionych lektorów, przewidując jednak zmniejszenie liczby kursów od września.
Barka dużo mówi, ale jej nie widać KIEDY JAKIŚ CZAS TEMU pisaliśmy o Fundacji „Barka”, jej przedstawiciele dopiero pojawili się w Londynie. Jej zadaniem, na którego realizację otrzymała pieniądze od polskiego rządu i z Unii Europejskiej, jest pomoc ludziom z problemami alkoholowymi i uzależnionym od narkotyków oraz wsparcie w poszukiwaniach pracy. Charytatywna Fundacja „Barka” zamierza więc pomóc tym, którzy nie znaleźli takiego życia w Wielkiej Brytanii, jakiego oczekiwali – żebrzącym i śpiącym na ulicach Hammersmith i Fulham. Przedstawicieli fundacji nigdzie jednak nie widać. Nie słychać również o ludziach, którym udzielili po-
mocy. Podczas spotkania w Hammersmith Town Hall, delegacja z Fundacji „Barka” spotkała się z radnym Gregiem Smithem, przedstawicielem departamentu ds. przestępstw i antyspołecznego zachowania, który powiedział, że przedstawiciele władz brytyjskich chcą mieć pewność, że imigranci uzyskają niezbędną pomoc. Dodał też, że Fundacja „Barka” pozwala na znalezienie rozwiązania ogromnego problemu, jakim jest bezdomność imigrantów. Pracując z nimi, możemy pomóc ludziom wrócić do ich domów, do środowiska, które da im lepsze możliwości kształtowania ich przyszłości – powiedział radny Smith.
Wyspy azylem dla prześladowanych gejów POLSCY działacze w obronie praw homoseksualistów twierdzą, że tysiące z nich uciekło z kraju z powodu wzrastających prześladowań. Robert Biedroń, szef Polskiej Fundacji Przeciwko Homofobii powiedział: – Olbrzymia liczba gejów opuściła kraj w następstwie rosnącej w siłę potęgi prawicowego rządu. Opuścili Polskę z powodu atmosfery strachu i prześladowań. Większość znanych mi ludzi w Anglii jest tutaj z powodu obecnej sytuacji politycznej. Nie z powodów ekonomicznych, ale z powodu prześladowania znajdują się tutaj. Nie jest możliwe
dla gejów być sobą w Polsce. Wielu przychodzi do naszej fundacji po pomoc w problemach związanych z życiem na emigracji. Niedawno w Warszawie otworzono gejowski klub Le Madame. Władze lokalne wydały jednak nakaz jego zamknięcia. Wynajęto nawet ochroniarzy, którzy wyłamali drzwi do klubu, kiedy nie chciano ich otworzyć. Właścicielem Le Madame jest Krystian Legierski, który powiedział: – Rozumiem dlaczego ludzie imigrują, ale niesprawiedliwość może być tylko naprawiana przez sprzeciw, nie przez emigrację.
Kieliszek za podcięcie PRAWDOPODOBNIE jeden z najmniejszych salonów fryzjerskich na świecie oferuje darmowy kieliszek wódki dla każdego klienta. The Snip and Sip Salon („Cięcie i łyczek”) znajduje się we wnęce pod schodami w schronisku młodzieżowym w Edynburgu. Właścicielką zakładu jest Magda Jednorowicz, która przerobiła składzik na rupiecie na dwuosobowy pokoik, w którym znalazło się miejsce na klasyczny fotel fryzjerski, duże lustro i stolik na nożyczki. Studentka anglistyki na Queen Margaret University w the Castle Rock Hostel zrezygnowała jednak ze studiów, by robić to, na czym się do-
brze zna. Wcześniej przez dwa lata świadczyła domowe usługi fryzjerskie pracując jednocześnie jako recepcjonistka w schronisku. Kiedy więc zdecydowała się otworzyć własny salon, nie mogła myśleć o lepszym miejscu niż nieużywany składzik pod schodami. Wcześniej pracowała jako fryzjerka w San Francisco, w Polsce i w Londynie, teraz czuje się dumna z posiadania tak unikatowego salonu: – Nigdy nie widziałam niczego mniejszego niż to, powiedziała właścicielka. Jest co prawda ciasny, ale jednocześnie przytulny, dający przyjazną atmosferę, a klienci go uwielbiają.
Sprawiedliwość dla pracowników agencyjnych RZAD BRYTYJSKI zaczyna dostrzegać problem różnego sposobu traktowania przez pracodawców pełnoetatowych pracowników i ludzi zatrudnianych przez agencje pracy. Dotyczy to zwłaszcza właścicieli prywatnych firm. Związek zawodowy Unite opublikował materiał zawierający dowody świadczące o złym traktowaniu pracowników agencyjnych. Wśród nich znajdują się zeznania mężczyzny, któremu grożono bronią po tym, jak nie godził się z panującymi w jego miejscu pracy warunkami oraz przykład młodej Polki w ciąży, zmuszonej do mieszkania przez kilka tygodni w samochodzie, kiedy jej byli pracodawcy wyrzucili ją z mieszkania. Raport Unite skupił się również na przypadku stu agencyjnych pracowników zatrudnionych jako sprzą-
tacze ulic przez władze lokalne w Manchesterze, którzy mają znacznie gorsze warunki pracy niż pracownicy pełnoetatowi. Zorganizowali więc strajk w proteście przeciwko nierównemu traktowaniu. Mick Cashman, przedstawiciel Unite, powiedział na konferencji w Brighton, że różnice w wynagrodzeniu sięgają nawet dwóch funtów na godzinę, ponadto pracownicy agencyjni mają mniej dni urlopowych, nie płaci się im chorobowego, a także są odsyłani do domu bez jakiejkolwiek wynagrodzenia, gdy nie ma dla nich pracy. Cashman dodał, że wykorzystywanie pracowników agencyjnych, którzy bardzo często są obcokrajowcami jest hańbiące dla Wielkiej Brytanii i będzie kontynuował lobbowanie rządu, by powziął w tej sprawie odpowiednie kroki. REKLAMA
Polskie przysmaki w Cambridge W CAMBRIDGE otworzono pierwszą polską restaurację Zebra Pub, w której Polacy mogą folgować swoim podniebieniom kosztując zapamiętane z ojczyzny smaki. Właścicielem pubu jest Brytyjczyk Ralph Holland i jego polska żona Anna Maria, która przyjechała do Wielkiej Brytanii dwa lata temu w poszukiwaniu pracy. Para, która wzięła ślub 10 miesięcy temu w Polsce, jest głęboko przekonana, że gołąbki, pierogi i bigos odniosą furorę nie tylko wśród Polaków, ale także wśród Anglików. W kuchni pracują wyłącznie Polacy, co – zdaniem szefowej – ma zapewnić autentyczność potraw. Ambicją państwa Holland jest promocja polskiej kuchni wśród innych narodowości.
Kolejną niezwykłą cechą salonu jest wybór napojów orzeźwiających. Każdy klient ma do wyboru szeroki wachlarz różnych gatunków tradycyjnej polskiej wódki. – Inne salony oferują kawę i herbatę, ale w moim salonie nie ma na to miejsca, więc pomyślałam, że powinnam zaoferować moim klientom coś innego, mówi Magda. Tylko kilku klientów nie miało ochoty na polskie trunki, większość chciała więcej niż łyczek. To pomaga im się zrelaksować. Magda, która co prawda odbyła praktykę w słynnym londyński salonie Wella, przyznaje, że w gruncie rzeczy jest fryzjerskim samoukiem.
Połowa Polaków chce zostać na Wyspach ZGODNIE NAJNOWSZYMI badaniami 55 proc. Polaków zamierza zostać w Wielkiej Brytanii, prawie połowa w Irlandii (49 proc.) na stałe, a nawet ściągnąć tu swoje rodziny. Wedle polskich źródeł około 1,5 miliona osób wyjechało za pracą do Europy Zachodniej po przystąpieniu do Unii Europejskiej, a większość, z czego bardzo duży procent luldzi wykształconych (23. proc.) przyjechała na Wyspy. Polscy pracownicy spowodowali wzrost gospodarczy w Wielkiej Brytanii, natomiast Polska, ze względów gospodarczych, życzyłaby sobie powrotu Polaków po kilku latach pracy. Chłodny reuterowski news nie mówi nic jednak o podwójnym opodatkowaniu. A stąd prawdopodobnie bierze się tak wysoki procent odmawiających powrotu do kraju.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 6 lipca 2007
CZAS NA WYSPIE 5
REJSu ciąg dalszy: Birmingam Odwiedziliśmy Birmingam. Ponownie zawitamy tam z REJSem12 sierpnia. Przywieziemy polskie zespoły szantowe: Hambawenah i North Wind. Już teraz zapraszamy wszystkich chętnych na ten koncert, który będzie miał miejsce w Polish Millennium House, w miejscu skupiającym naszą Polonię.
K
olejna niedziela upłynęła nam na pokładzie REJSu. Tym razem rumpel przesunąłem do siebie i kompas wyznaczył północny-zachód. Cel: Birmingham – miasto kanałów. Mieszkańcy tego miasta chwalili się nam, że mają ich więcej niż Wenecja, ale przyznam się, że nie mogę tego jeszcze potwierdzić. Jadąc M1 minąłem Milton Keynes, miejsce również warte odwiedzenia, bowiem można się tam powspinać na sztucznej skałce, rozpędzić się na gokartach czy swobodnie spadać w tunelu powietrznym. A na sztucznym stoku śnieg jest przez cały rok. Dość szybko „połknąłem” 170 km i dotarłem do Birmingham. W poszukiwaniu polskiego kościoła jechałem malowniczą, dwupasmową drogą, raz tunelem, to znów wiaduktami pozwalającymi rzucić szerszym okiem na miasto. Trafiliśmy jak zwykle na ostatnią chwilę. Właśnie kończyła się msza. Zaskoczyliśmy roda-
ków wręczając im Nowy Czas. Przyjmowali nas z niepewnością, pewnie niezbyt często zdarza im się, że dostają polską gazetę. Ale po zlustrowaniu kilku stron, znów pojawiły się pytania: – Czy to będzie można częściej czytywać? Czy będziemy częściej przyjeżdżać? Na te pytania odpowiadałem: – To nie zależy tylko od nas, ale również od Was, mieszkańców Birmingham. My na pewno przyjeżdżamy z REJSem 12 sierpnia. Przywieziemy polskie zespoły szantowe: Hambawenah i North Wind. Już teraz zapraszam wszystkich chętnych na ten koncert, który będzie miał miejsce w Polish Millennium House, w miejscu skupiającym naszą Polonię. Bardzo ciekawe miejsce, wszystko w jednym. O jego klimat dba manager – pani Anna Gibson. Wchodzących wita polski sklepik, który prowadzi sympatyczna pani Lucyna. W sklepiku można kupić polską prasę, książki, jak również uzyskać cenne
Polak przesłuchiwany na lotnisku Stansted OSOBY przebywające na lotnisku Stansted zostały w poniedziałek 2 lipca ewakuowane po tym, jak policja znalazła obok głównego wejścia podejrzaną torbę. Wyglądało na to, że nie należy ona do nikogo. Lotnisko zostało również otoczone policją, która między innymi zatrzymała Polaka podejrzanego o posiadanie broni. Zo-
stał on przesłuchany, jednak policja przyznała później, że incydent nie był przez nich traktowany w kategoriach zagrożenia terrorystycznego. Tysiące pasażerów ucierpiało z powodu opóźnienia lotów po ogłoszeniu alarmu. Lotnisko zaczęło funkcjonować normalnie dopiero wieczorem tego samego dnia.
informacje. Na pierwszym piętrze sala na 140 osób, którą 12 sierpnia wypełnimy szantami i dobrą zabawą. Kroki nasze podążają „za nosem” – schodzimy na dół, gdzie w restauracji czeka wyśmienite jedzenie, tuż obok również sklep, a dla spragnionych po drugiej stronie korytarza – bar. Jest tam także bistro z bardzo dobrą kawą oraz wypiekami i... – dawno ich nie widziałem – z goździkami we flakonikach. Wszystko w jednym budynku, zatem wybór nasz nie mógł być inny. Odbędzie się tam pierwsze Spotkanie Szantowe w Birmingham. Po rozmowie z paniami Anią i Grażyną zrobiło mi się jednak smutno. – Brakuje nam młodej inicjatywy – te słowa brzmiały bardzo głośno. Jest miejsce, są możliwości, są ludzie skłonni do pomocy, a odzew ze strony młodej Polonii nikły, lub wręcz żaden. – Do boju, młodzi rycerze! – tylko tyle mogę krzyknąć do moich kolegów w Birmingham. Pamiętajcie,
że nie tylko funtem żyje człowiek. Dajcie znać o sobie! W trakcie naszej rozmowy z panią Anią pojawiła się pierwsza inicjatywa: dwoje młodych ludzi, psychologów, pragnie założyć teatr. Życzę im pełnych wiatrów z całego serca. Czułem to samo, co wcześniej w Bristolu – nie jesteśmy tu nadaremnie. Birmingham warte jest, aby i tutaj rzucić cumy. Zapraszamy polskich londyńczyków do tego miasta. Jest zadziwiające. Spodziewając się czysto fabrycznego otoczenia, w jego centrum, spotykamy salę koncertową Town Hall z fasadami w stylu „romańskim”. Tuż obok godnie prezentuje się Ratusz Miejski, przed którym stoi posąg królowej Victorii. Schody wiodące do Ratusza otaczają łagodnie szemrzącą fontannę. Idąc dalej mijamy bibliotekę, mieszczącą się w okazałym dużym gmachu i docieramy wreszcie do kanałów. A nawet do ronda na kanale. W którą stronę nie spojrzeć, aż
roi się od pływających barek. Smukłe i całkiem okazałe służą do przewozu osób, bywają mieszkaniami, a kiedyś transportowano za ich pomocą towary wszelkich rodzajów. Czas nas gonił, ale wcale nie Nowy. Z nim „żeglujemy” za pan-brat. Gonił nas ten, który od wieków odmierza chwile naszego życia. Musiałem zostawić „żeglowanie” po kanałach na następny raz. Pora była wracać już do naszej stolicy i opisać nową wyprawę z REJSem. O koncercie w Bristolu i Birmingham dowiecie się już niedługo. Nam pozostało już tylko 13 dni do pierwszego REJSu szantowego Tamizą. Zapraszamy szczególnie tych, którzy na szantach się nie znają. Dajcie się przekonać, jak wspaniale można się przy nich bawić. 19 lipca o godzinie 20:00 wypływamy, nie spóźnijcie się!
Kapitan Benge www.rejs.co.uk
NOWYCZAS 6 lipca 2007
nowyczas.co.uk
6 POLSKA SŁUŻBA ZDROWIA » Lekarze odchodzą od pacjentów
tydzień w kraju T Prezydent Lech Kaczyński udaje się w połowie lipca z oficjalną wizytą do USA. Amerykanie mają mu pokazać elementy tarczy, które chcieliby rozmieścić w Polsce. T Oficjalną wizytę w Polsce złożył premier Norwegii Jens Stoltenberg. Odwiedził m.in. Ostrzeszów, gdzie w oflagu Niemcy więzili jego dziadka. Rozmowy polityczne dotyczyły dostaw norweskiego gazu. T Zgromadzenie Parlamentarne Polski i Litwy przyjęło przesłanie, które potwierdza „wyjątkowość stosunków wzajemnych”. T „Samoobrona” i LPR poparły projekt PiS dotyczący zmian w ustawie o Trybunale Konstytucyjnym. Zmiany gwarantują prezydentowi pewien wpływ na wybór przewodniczącego TK. Opozycja, rzecz jasna, krzyczy o zamachu na demokrację. T Centralne Biuro Antykorupcyjne przyjrzy się przygotowaniom do Euro 2012. CBA aresztowało dyrektora Centralnego Ośrodka Sportu, wobec którego zastosowano „kontrolowaną łapówkę”. Afera w COS spowodowała spekulacje o rychłej dymisji ministra sportu Tomasza Lipca. T LPR przeprowadziło akcję oflagowania budynków, które mają wrócić na mocy wyroków sądowych w ręce niemieckich właścicieli. Celem akcji było zwrócenie uwagi na tego typu decyzje sądu. T Prezydent Lech Kaczyński wyraził opinię, że pełne otwarcie archiwów IPN to „mniejsze zło” niż to, co nas czeka, w związku z nieuchronną „dzikiej lustracji”. T Prawo i Sprawieliwość odpowiedziało na porównanie zarobków lekarzy i pielęgniarek z pensjami szefów spółek państwowych ujawnieniem miesięcznych zarobków Donalda Tuska. Platforma odpowiada, że dane pochodzą z 2006 roku, a teraz jej przewodniczący zarabia mniej. T Prezydent ułaskawił Andrzeja Marka, skazanego prawomocnie dziennikarza, który odmawiał przeproszenia obrażonego drukiem działacza samorządowego. T Po interwencji LPR PZPN wycofa „stadionowy zakaz” dla symbolu „mieczyka Chrobrego”. T Andrzej Lepper będzie bohaterem komiksu, który powstał z okazji 15-lecia założenia Samoobrony. T Brak odpowiednich przepisów i pieniędzy może utrudnić zbudowanie autostrad w Polsce przed Euro 2012. Rząd zagrożenia nie widzi.
Zmniejsza się poparcie społeczne dla strajkujących KOSZMAR w polskiej służbie zdrowia. Końca strajków lekarzy i pielęgniarek nie widać. O ile jeszcze Polacy akceptują protest pielęgiarek, tak do zaostrzonych form strajku lekarzy podchodzą bardzo wrogo. Kiedy zamykane są kolejne oddziały poszczególnych szpitali, kiedy trzeba pacjentów przewozić do innych placówek, Polacy mówią: nie, to terror lekarski. Szefowie związków zawodowych lekarzy, którzy kierują strajkiem, przyznają nieoficjalnie, że źle sią stało, iż społeczeństwo przestaje popierać ich protest. Ale od razu dodają, że odwrotu od strajku nie ma. Najgorsze dopiero przed Polakami. Bo za kilka tygodni zaczną dawać o sobie znać masowe zwolnienia z pracy, jakie lekarze z Podkarpacia i innych regionów Polski już złożyli . A wtedy będzie dramat, bo nie będzie miał kto ludzi. leczyć Młodzi medycy, niemal zaraz po
studiach ruszają do Wielkiej Brytanii, Irlandii i krajów skandynawskich. To fachowcy ze znajomością języków obcych. Im jest łatwo startować na obczyźnie. Siostry mają gorzej. Zarobki na poziomie 1300 zło-
tych brutto są żałosne, a brak znajomości języków obcych decyduje o koniczeności pozostania w kraju. – Jesteśmy gotowi do rozmów– zapewnia wicepremier Przemysław Gosiewski.
– Ten facet jest byłym związkowcem i skutecznie nami manipuluje – uważają pielęgniarki i zapowiadają, że swojego miasteczka znajdującego się naprzeciwko Kancelarii Premiera nie usuną. A jest tam prawie 120 namiotów, idealny porządek i zawsze 19 minut po kolejnej godzinie zaczyna się kocia muzyka. Panie uderzają w co popadnie plastikowymi butelkami, w których są małe kamienie. Właśnie 19 minut po godzinie siódmej rano policyjny kordon zepchnął pielęgniarki z reprezentacyjnych Aleji Ujazdowskich na trawnik i stąd ten dodatkowy protest. Urzędnicy w Kancelarii Premiera twierdzą, że hałas jest wtedy taki, że trudno wytrzymać. Ale wytrzymamy – padają zapewnienia z ust urzędników. – My też! – kontrują pielęgniarki. I pat trwa, jest coraz gorzej, a najgorzej mają pacjenci.
Bartosz Rutkowski
Śląsk przyjął Zachodnie inwestycje chrzest wcześniej NAJWIĘKSZYM inwestorem zagranicznym w Polsce jest Francja. Zainwestowała nad Wisłą do końca 2006 roku 17 mld euro. W Polsce działa 760 francuskich firm, które zatrudniają 175 tys. pracowników. Obraz ten psuje trochę struktura inwestycji, bo największe z nich dotyczą handlu wielkopowierzchniowego, czyli super i hypermarketów.
W CZWARTEK w Nakle Śląskim, w pałacu Henckel von Donnersmarckow, Ruch Autonomii Śląska zorganizował spotkanie z okazji 1144 rocznicy chrystianizacji Państwa Wielkomorawskiego. Andrzej Roczniok, jeden z inicjatorów tego wydarzenia, argumentuje to tradycją misji Cyryla i Metodego, którzy rozpoczęli pierwszy etap nawracania Morawian na obrządek grecki pod wodzą Świętopełka już w 863 roku. Pod ich wpływem Górny Śląsk, wedle wielu badaczy, przyjął chrzest w 875 roku. Dolny Śląsk prawdpodobnie był pod panowaniem Świętopełka do 885 roku. Tak więc wedle RAŚ, Ślązacy powinni świętować ochrzczenie Państwa Wielkomorawskiego, a nie Polan w 996 roku. Wedle legendy Osław, uczeń Cyryla i Metodego, już w 863 miał ruszyć na północ od Czech i Moraw, a więc i na Śląsk, by nawracać ówczesnych pogan znad dorzecza Odry. Słynne grodzisko z Lubomii, u wejścia do Bramy Morawskiej, w okolicach Raciborza i Wodzisławia Ślą-
skiego, wedle badań mniej więcej w 875 roku zostało spalone, i to przez Wielkomorawian. Dla Ślązaków przypomnienie daty jest jednym z etapów procesu dążącego do odkrywania swojej tożsamości. Śląsk przez wieki nie miał własnej suwerenności. Jedynie w latach 1922-1939 Ślązacy mogli cieszyć się autonomią. Wówczas Katowice uchodziły za jedno z najnowocześniejszych miast w Europie. Od kilku lat wielu intelektualistów opowiada się za zjednoczeniem Śląska i podejmuje ku temu działania, aby zniwelować sztuczny, ich zdaniem, podział na Górny i Dolny Śląsk. Dialekt śląski po kryzysie powoli wraca do łask, a edukacja regionalna przynosi widoczne efekty. Może kiedyś Śląsk będzie na prawach Walii lub Szkocji, jak to jest w Wielkiej Brytanii? W końcu nowoczesne państwa zmierzają do decentralizacji.
Robert Rybicki
Nie ma nakazu aresztowania SĄD WOJSKOWY w Warszawie odmówił wydania Europejskiego Nakazu Aresztowania dla prokurator Heleny Wolińskiej-Brus, która w czsach stalinowskich wydała wiele wyroków na byłych działaczy Polski Podziemnej, m.in. wyrok śmierci na gen. Emila Fieldorfa „Nila”. Prof. Władysław Bartoszewski, który również z powodu wyroku Helelny Wolińskiej znalazł się bezprawnie w stalinowskim więzieniu powiedział, że chodzi tu o sprawiedliwe osądzenie jej działań, a nie oto, by 88-letnią kobietę wsadzać do więzienia. IPN może się dowołać jeszcze do Sądu Najwyższego. Stalinowska prokurator Helen Wolińska-Brus mieszka nadal w Oksfordzie.
Pana/Pani zdaniem… 60 PROC. ankietowanych według CBOS jest przeciw „tarczy antyrakietowej” w Polsce. Inwestycję taką popiera tylko 26 proc. badanych. Inny sondaż mówi, że 76 proc. Polaków uważa się za szczęśliwych. 60 proc., że żyje im się dostatnio, a 40 proc. jest zadowolonych z samych z siebie. Stosunek Polaków do euro jest mniej zróżnicowany. 46 proc. badanych jest przeciw wprowadzeniu wspólnej waluty. Euro na stałe w portfelach chciałoby mieć 36 proc. Polaków.
Wałęsa rzuca alkohol BYŁY PREZYDENT Lech Wałęsa zapowiedział: koniec z alkoholem. Słowa dotrzymał po raz pierwszy na swoich niedawno obchodzonych imieninach, gdzie stoły uginały się od jadła i napitków. Od czasu, kiedy przestał być prezydentem, urządzał w ogrodach swojego domu przy ulicy Polanki w Gdańsku huczne imieniny. Był to tak naprawdę przegląd ludzi liczących się w polityce. Przynajmniej do niedawna. Na początku nikt z ludzi lewicy nie miał prawa przekraczać bram prezydenckiej posesji Z czasem sytuacja uległa zmianie i ostatnio obchodzone imieniny byłego prezydenta były przeglądem właśnie ludzi lewicy. Prawica nie chce bywać u Wałęsy. Obecność na imieninach u prezydenta jest niemile widziana.
WIELKA BRYTANIA I ŚWIAT 7
nowyczas.co.uk
LONDYN » Zamachy przygotowali lekarze
Najwyższy stopień zagrożenia
NOWYCZAS 6 lipca 2007
tydzień na świecie T Portugalia przejęła z rąk Niemiec półroczne przewodnictwo UE. Główny cel Lizbony to prace nad traktatem unijnym. T Spotkanie Busha z Putinem odbyło się bez przełomu w sprawach polityki i „tarczy antyrakietowej”. Putin zaskoczył gospodarza spotkania ofertą wybudowania instalacji antyrakietowych w Rosji. Prasa pisze o „spotkaniu głównie towarzyskim”. Prezydenci łowili wspólnie ryby na rancho Bushów. T Władze komunistycznych Chin zabroniły publikacji (także w internecie) listu Ojca Świętego Benedykta XVI do tamtejszych katolików. T Od stycznia tego roku w Afganistanie zginęło 2800 osób. Niestety ostatnio coraz częściej ofiarami padają także cywile, a misja NATO straciła popularność wśród ludności. T W Hanowerze miał miejsce zjazd Ziomkostw Śląskich. Na Sali wisiał napis „Zawsze Breslau, nigdy Wrocław”. Było bardzo dużo antypolskich akcentów. Nasz kraj oskarżano m.in. o rasizm, antysemityzm i nacjonalizm.
OSIEM OSOB, które aresztowano w związku z próbami terrorystycznych zamachów w Londynie i Glasgow miało związek z brytyjską państwową służbą zdrowia (NHS). To lekarze i studenci, którzy mieli na Wyspach sprawić krwawą łaźnię. Zatrzymanym po nieudanym ataku na terminal lotniska w Glasgow okazał się niejaki Khalid Ahmed, który był lekarzem. Człowiek, który składał przysięgę, że będzie do ostatnich sił walczył o ludzkie życie, chciał je odebrać wielu ludziom. Były zatrzymania w Blackburn, były kontrolowane wybuchy między innymi w Londynie. Były zatrzymania nawet w dalekiej Australii i przerażenie może budzić to, że tym razem terroryści sięgnęli po nieznane do tej pory metody.
Byli to ludzie poza wszelkimi podejrzeniami. Bo kto by przypuszczał, że Anglików chciałby zabijać lekarz? Komu by przyszło do głowy, że przykładny student bierze udział w morderczym spisku? Jest już pewne, że zamachy miały być przeprowadzone na rozkaz Al-Kaidy. Ten rozkaz wyszedł prawdopodobnie z dalekiego Pakistanu. Jeden z zamachowców, Mohammed Haneef, którego zatrzymano w australijskim Brisbane, właśnie wsiadał do samolotu, który startował do Indii. Potem miał przesiadkę do Pakistanu. – Ci, którzy chcieli uderzyć w niewinnych ludzi byli wrogami muzułmanów – przekonuje dr Muhammed Abdul Bari, przewodniczący rady muzułmanów w Wielkiej Brytanii.
T Statystycy z Berlina wyliczyli, że państwem, które najczęściej mów „nie” w wewnętrznej polityce Unii Europejskiej są... Niemcy.
Jeszcze długi czas w Wielkiej Brytanii obowiązywać będzie najwyższy stan pogotowia antyterrorystycznego. Nie wiadomo, kiedy i gdzie na Wyspach znów przyjdzie uderzenie. Władzom brytyjskim chcą pomóc amerykańskie służby specjalne. Okazuje się bowiem, że wiele muzułmańskich wspólnot w Wielkiej Brytanii i w Stanach Zjednoczonych w czasie, kiedy szykowano zamachy, prowadziło ożywione konsultacje.
– Najgorsze jest to, że teraz nie atakują faceci z plecaczkami na ramieniu, tylko ludzie w garniturach i pod krawatami – twierdzą urzędnicy brytyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych i zapewniają, że wywiad i kontrwywiad robią swoje. Opozycja z kolei twierdzi, że zawiodło wczesne ostrzeganie, że gdyby nie czujność zwykłych mieszkańców, którzy wypatrzyli „dymiącego” mercedesa na jednej z londyńskich ulic, doszłoby do tragedii. (mn)
– Co za radość, co za radość – powtarzał Graham Johnston, ojciec dziennikarza, a zadowolenie wyraził też brytyjski premier Gordon Brown. Wolnego już Johnstona przewieziono do siedziby byłego palestyńskiego premiera Ismaila Haniji. Nie zapłacono za jego wolność ani jednego dolara okupu – zapewniały wszystkie strony zaangażowane w uwolnienie dziennikarza. Do jego porwania przyznała się mało znana grupa Armia Islamu. W zamian za oswobodzenie dziennikarza porywacze domagali się uwolnienia z brytyjskich i jordańskich więzień islamskich radykałów.
Porywacze wiele razy emitowali nagrania, na których grozili reporterowi śmiercią, jeśli ich żądania nie zostaną spełnione. We wtorek wieczorem bojownicy Hamasu, którzy nadal kontrolują Strefę Gazy, otoczyli dzielnicę zajmowaną przez porywaczy. Dokonano wymiany więźniów, wśród których byli również uprowadzeni dzień wcześniej w celach negocjacyjnych działacze Armii Islamu. Jeden z liderów Hamasu, Chaled Maszaal, ocenił, że uwolnienie Johnstona dowodzi, że jego organizacja, uważana przez Zachód za terrorystyczną, zaprowadziła w Strefie Gazy porządek.
T Na Białorusi odbyły się oficjalne obchody Święta Niepodległości. Przed prezydentem Łukaszenką defilowała armia, sportowcy i młodzież. T W Estonii na wojskowym cmentarzu pogrzebano szczątki ośmiu sowieckich żołnierzy wydobyte po demontażu pomnika Armii Czerwonej w centrum Talina. T Po trzech latach starań władze Lwowa wydały zgodę na budowę nowego budynku Konsulatu RP w tym mieście.
Dziennikarz BBC uwolniony – TO NIESAMOWITE być na wolności – mówił w chwilę po uwolnieniu korespondent BBC Alan Johnston. I dodawał, że momentami czuł się jak pogrzebany żywcem i że teraz narodził się na nowo. Przez trzy miesiące nie widział słońca, raz był przez pełną dobę przykuty łańcuchami do ściany. – To były najgorsze tygodnie w moim życiu – mówił już jako wolny człowiek. Uprowadzony 12 marca przez mało znaną grupę palestyńskich bojowników, spędził w niewoli 114 dni. Pod petycją o jego uwolnienie podpisało się 200 tysięcy ludzi na całym świecie.
T Pielgrzymka do największego sanktuarium katolickiego na Białorusi w Budsławiu zgromadziła 30 tysięcy wiernych.
T Światowa Federacja Węgrów żąda 40 mld euro odszkodowania od Rosji za straty poniesione w czasie agresji na ten kraj w 1956 roku. T W 1045 obozach archipelagu Laogai w Chinach, zbudowanego na wzór sowieckiego Gułagu, przebywa obecnie 6,8 mln więźniów. Laogai stał się gigantycznym obozem pracy. – Byliśmy w stanie zamknąć ten rozdział, który kalał wizerunek naszych ludzi. Wysiłki Hamasu doprowadziły do uwolnienia Alana Johnstona – oznajmił Maszaal. (br)
T W wieku 105 lat w Santiago zmarła Ana Domeyko, wnuczka Ignacego. Przez lata Ana była w Chile działaczką charytatywną.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 6 lipca 2007
8 TAKIE CZASY SPOD ANGIELSKIEGO PARASOLA
N
Przeszłość i postęp Krzysztof Muszkowski redakcja@nowyczas.co.uk
owoczesność często błyszczy, ale się rzadko świeci. Można wybaczyć nowym członkom Unii Europejskiej, którzy uważają, że Zachód, o którym czytali i który widzieli na filmie – wyśniony, potężny, szlachetny, posłuszny prawu, mlekiem i miodem płynący, pozostał taki sam jak w powieściach Conrada, Prousta czy Waugha. Te sny o potędze minęły. Na Zachodzie nastąpiły nie tak drastyczne zmiany, jak te w ich życiu, ale fundamentalne. Cała społeczność europejska zmieniła bieg. Różnica między nową Europą po maju 2004, a starą Europą polegała wyłącznie na stanie posiadania. Zachód posiadał więcej, ale moralnie i politycznie włączył wsteczny bieg. W Europie Środkowej nowoczesność była mniej atrakcyjna. Bo wiara w poprawę sama w sobie stała pod znakiem zapytania. Na Zachodzie nowoczesność jest powierzchowna, a więc a priori wątpliwa. Szeroki wachlarz zmian ustrojowych, społecznych, i w kompozycji mas ludności, zmienił obraz krajów zachodnich. Dokonano zmian wymagających drastycznych porównań z tym, co się pamięta z lat czterdziestych. Mowa tu głównie o Wielkiej Brytanii, którą Polacy wybrali jako pierwszy na liście kraj docelowy. Można łatwo pokazać to kalendarzowo. 8 maja 1945 roku, dzień zakończenia działań wojennych w Europie, jest kluczem, który otworzył tamy powolnym i stopniowym zmianom. Jako wojenni weterani i powojenni emigranci byliśmy naocznymi świadkami
REKLAMA
tych zmian. I dopiero dziś, po przeszło sześćdziesięciu latach, jaskrawo je widzimy. Obserwujemy je codziennie wszędzie. Nie tylko w Londynie, ale w mniejszym lub większym stopniu w całym kraju. Wyjątkiem jest respekt dla praworządności. Respekt dla porządku i lojalność w stosunku do wybranych przedstawicieli narodu – parlamentu i prawa. Tak jak szef opozycji w parlamencie ma tytuł leader of Her Majesty Opposition – ukazuje jego pozycję jako lojalnego obywatela o przeciwnych opiniach w sferze rządów nad krajem. Lojalność obustronna: do władzy suwerennej i do opozycji. Codziennie spotykaną ofiarą zmian jest czysty, wspaniały, jasny, wyraźny, przejrzysty i bogaty literacki język angielski o niemal matematycznej precyzji. Może nawet ten, którego przybysze uczyli się w szkole. Już go bardzo rzadko słychać. Na co dzień zmienił się w kakofonię dźwięków. Nie ma w nim muzyki, nie ma w nim odcieni. Jest bełkotem złej gramatyki i jeszcze gorszej wymowy. Jest przykładem niechlujstwa i niedbalstwa. Czy jest w narodzie coś wspanialszego niż jego język ojczysty? Tu wspomnieć wypada o radości słuchania pięknej polskiej wymowy niektórych młodych Polaków w kolejce podziemnej. Oby nie przejęli wszystkich wad potocznej mowy tubylców. Nie można pominąć innych zmian, bo z nich częściowo wynika wiele pochodnych. Zmiany społeczne i polityczne nie są koniecznie rezultatem polityki sfer rządzących. Są często samotwórcze i pochodzą z tradycji imperialnych Anglii. Tak przecież powstało wielkie Imperium Brytyjskie. Imperium już nie istnieje, ale jego różne składniki, uwolnio-
ne od korony złączyły się automatycznie w jej nowoczesną historię. I tak powstała Wspólnota Narodów. Tu znów ta brytyjska lojalność. Bogactwo, które weszło do korony, przejęło na siebie odpowiedzialność za dalsze losy nowych narodów – już nie podbitych, ale niepodległych. Taka była zasada Wspólnoty Narodów pod brytyjskim protektoratem. Protektorat, w miarę wzbogacania się już niezależnych państw, stał się coraz mniej potrzebny. Tak przeszedł szybko do historii. Członkowie oryginalnej Wspólnoty Narodów są równi tym, którzy stworzyli imperium. Ta zmiana, bardziej niż wszystkie inne, jest istotna i widoczna w życiu codziennym kraju. Zmieszały się rasy, zmieszały się języki, zmieszały się religie. Ich współzależność na jednej niewielkiej wyspie jest przedmiotem badań socjologów i polityków. Jest też nieodwracalna. Czy to jest postęp? Tylko chyba poeci następnych pokoleń będą może mogli znaleźć na to odpowiedź. Nie wiem, czego poza pracą szukali nasi młodzi rodacy w tym kraju. Nie wiem, czego się spodziewali. Nie wiem też, czy obraz kraju, do którego jechali, pokrył się z tym, co tu zastali. Wiemy to, że w maju 2004 roku, kiedy Polska i jej bliscy sąsiedzi zasiedli przy wspólnym europejskim stole w Brukseli, nie tylko granice się otworzyły, ale też umysły. Czy po to żeby przyjąć, że mamy wszyscy być tacy sami? Jest nie do pomyślenia, żeby mimo wszystkich zmian w krajach zachodnich, znanych czy nieznanych, jakieś nawet drobne ziarenka starej kultury nie zostały zauważone przez nowych zunifikowanych Europejczyków. Nie jest też do pomyślenia, aby kiedykolwiek unifikacja zatarła zupełnie znaki szczególne.
O
Przetrwamy
Krystyna Cywińska
byta jestem niejako z terroryzmem. Nas, AK-owców, walczących z niemieckim okupantem, ten okupant też nazywał terrorystami. Albo bandytami. Tak nas wyzywano przez uliczne radiowe głośniki w Warszawie. I gdzie indziej. W księdze meldunków i dziennych zapisów niemieckiej załogi w budynku PASTY, warszawskiej siedziby poczty i telegrafów, byliśmy określani tym mianem. Polnische Terroristen! Żadne Soldaten. Terroristen und Banditen. Trzymałam tę księgę w rękach po zdobyciu PASTY w czasie Powstania i czytałam: podpalacze, mordercy, polskie świnie, bandyci. Terroryzm to nic nowego. Towarzyszył ludzkości od jej zarania. Problem leży w nazewnictwie. Kto jest terrorystą, a kto bojownikiem o coś tam? Bo przecież ciągle o coś tam, gdzieś tam mordujemy się nawzajem. A między jednym a drugim przelewem krwi, zalewamy się potokami słów. Tylko po to, żeby sobie uzasadnić dlaczego się mordujemy. Okaleczamy i wyrzynamy. Politycy jedno, socjologowie i psychologowie drugie, antropologowie trzecie. I to oni, antropologowie mają bodaj rację, bo są najbardziej rzeczowi. Mordowanie się nawzajem mamy w kościach. Albo, jak kto woli, w genach. Ludzkość nie potrafi się dogadywać ani szanować. Musi się bić i zabijać. Nie może istnieć bez zbrojnych konfliktów. Po błogim, ach, jakże błogim powojennym okresie spokoju, nadszedł okres terroryzmu. Zaczęły się groźby zamachów palestyńskiej organizacji Black September, porywanie samolotów, mordowanie zakładników, grożenie świętą wojną Dżihad. W Niemczech szalała Bader Meinhof, we Włoszech Czerwone Brygady, w Hiszpanii baskijska ETA, na Kubie Castro i jego zwolennicy kastrowali prawie dosłownie poprzedni reżym. Che Guevara – bohater lewicy, organizował zamachy w Boliwii i gdzie indziej. Terroryści-maoiści spod znaku Sendero Luminoso, świetlistego szlaku, palili wsie i miasteczka, oświetlając swój horyzont ideologiczny. I tak dalej przez kolejne lata. W Wielkiej Brytanii, bo to rozdział osobny i osobliwy, dawali o sobie znać terroryści IRA. Wyżynali się i mordowali w Północnej Irlandii nawzajem z jednostkami obrony Ulsteru. Katolicy strzelali do protestantów, protestanci do katolików. Ulice Belfastu ulicznymi murami rozdzielały jednych od drugich. O zmierzchu pustoszały, patrolowane przez uzbrojone patrole wojska brytyjskiego. Belfast po zmierzchu wyglądał jak Warszawa w czasach niemieckiej okupacji. Wysłana przez Polską Sekcję BBC do Belfastu, pewnego dnia po zmierzchu wracałam do hotelu. Na ulicy żywego ducha. Aż tu nagle: – Stop! Halt! Zatrzymał mnie wojskowy patrol. I wylegitymował. Stara terrorystka, nie trzęsłam się ze strachu. Potem bomby terrorystów IRA w Londynie wybuchały. No właśnie. Miałam z tym spory kłopot. Terroryści, czy bojownicy o zjednoczenie Ir-
landii? Przez lata okupowanej i wyzyskiwanej przez Brytyjczyków. Potem politycznie rozszczepionej na brytyjskie hrabstwa Ulsteru i niepodległą ziemię irlandzką. Brytyjskie media zgodnym chórem piały, pisały i kwiliły o IRA i jego politycznej partii Sinn Fein. Krwawi terroryści. Terrorystami byli ci, którzy dążyli do celów inaczej nieosiągalnych, walcząc z tymi, którzy im to udaremniali. Z takich lub innych politycznych czy ekonomicznych przyczyn. Organizacje o maści lewicowej – maoiści, komuniści i inni lewacy – były uznawane za terrorystyczne. Prosowieckie. Te inne, o charakterze prawicowym, prozachodnim, uznawano za bojowników. Bohaterów. O Mandeli, że wspomnę, prasa brytyjska też wypisywała różne facecje i nazywała go terrorystą. Pracując w BBC omijałam jak mogłam ten termin. Jako przecież doświadczona przeżyciami terrorystka. Pamiętając też jak po wojnie w PRL-u bandytami i terrorystami nazywano resztki AK-owskich partyzantów. Czyli mamy partyzantów, bojowników i terrorystów. Take your pick. Teraz mamy poważny problem z terroryzmem islamskich fundamentalistów. Czy tylko fundamentalistów religijnych? A może odwetowców? Za doznane niesprawiedliwości dziejowe? Za upokorzenia w okresach kolonializmu? Za podziały ich ziemi na mapie ręką polityków? Ale o tym raczej się nie wspomina. Więc odwetowcy za doznawane czy domniemane krzywdy i upokorzenia? Czy religijni bandyci, fanatycy podżegani przez imamów i szamanów do mordowania i auto da fe. Całopalenia i oddawania życia za świętą sprawę szariatu i islamski ład świata. Wojujący przeciwko rozpasaniu nieobyczajności i łajdactwom świata kapitalistycznego. Ginący za swoją wiarę, za ziemię palestyńską, za Irak, za Czeczenię? Mam z tym problem. Bo tym razem problem nas wszystkich przerasta. Gallowie czy Hunowie czy Dżingis Chan i Mongołowie nie są ante portas – przed bramami. Są wśród nas. A Rzymu nie obronią już żadne gęsi i polityczni gęgacze, jak kiedyś 390 lat przed Chrystusem obroniły Kapitol i Rzym gęganiem święte gęsi kapitolińskie. Rzymowi, Paryżowi, Madrytowi i innym miastom też zagrażają zamachy. Mamy dziś do czynienia z V światową islamską kolumną. Późnym wieczorem po wiadomościach o próbie kolejnego zamachu w Londynie i Glasgow wyjrzałam przez okno. Na ulicy ludno i pogodnie. Ale naprzeciwko, przed pubem, policyjne samochody, Szukają terrorystów? – pytam. Ale gdzie tam. To policja sprawdza czy w pubie ludzie papierosów nie palili. Tam chcieli ludzi żywcem spalić, a tu papierosów palić nie wolno. To jest dopiero terroryzm. Czy Churchill wygrałby wojnę bez cygara? A na pubie naprzeciwko napis: We are English and we do not like orders! We shall survive. Przetrwamy. Na pocieszenie: Wchodzi facet do garderoby, żeby zapalić papierosa. – Tu się nie pali – mówi garderobiany. – Co pan wygaduje? Przecież pisze: PALTA!
nowyczas.co.uk
Grzegorz Małkiewicz
W ciągu ostatnich trzech miesięcy Polacy pracujący w Wielkiej Brytanii przesłali do kraju 1 mld funtów. Polska, w ramach różnych programów unijnych, otrzymała w 2005 roku 1,29 mld funtów ze wspólnej kasy Unii Europejskiej. Największym inwestorem w Polsce są firmy francuskie, które wydały do końca 2006 roku 12 mld funtów.
T
NOWYCZAS 6 lipca 2007
FELIETONY 9
yle statystyka, oficjalna, jeśli chodzi o przekazy pieniężne do Polski – podana przez rzecznika Bank of England. Nie ma w tej sumie przekazów gotówkowych, a każdy z własnego doświadczenia wie, że ten sposób przesyłania pieniędzy jest nadal wśród Polaków popularny. Nie ma w niej też pieniędzy wydanych w kraju podczas częstych odwiedzin, a są to również sumy pokaźne. Zmieniła się natura emigracji zarobkowej. Po pierwszych emigrantach w XIX wieku z chwilą opuszczenia kraju słuch zaginął. Wyrzuceni na głębokie wody musieli walczyć o przetrwanie. Odległość była odległością bez skrótów pocztowych czy internetowych. Nie było miedzynarodowych banków. Nie wysyłali więc pieniędzy do kraju. Nigdy też wcześniej emigracja zarobkowa nie była tak masowa. I znowu za sprawą, ogólnie rzecz biorąc, tak zwanej globalizacji a nie różnic pokoleniowych. Wyjazd przestał być opuszczeniem kra-
JAZDA bez cugli
ju, z podtrzymaniem symbolicznych więzów. W chwili obecnej mamy do czynienia z poważną siłą ekonomiczną, jaką stworzyli Polacy pracujący za granicą, a liderem tej siły są Polacy pracujący na Wyspach. Nawet, jeśli przyjąć, że do stworzenia tej jakości przyczyniły się rządy RP różnych kadencji, które zapewniły Polsce członkostwo w Unii, fakt pozostaje faktem – to my zarabiamy i wysyłamy pieniądze do kraju. Jak się okazuje znacznie więcej niż to wynika z poczucia obowiązku wobec potrzebujących naszej pomocy krewnych. Można nas uznać za największych inwestorów w Polsce. Przewyższamy znacznie wysokość dotacji jakie Polska otrzymuje z Unii i możemy rywalizować z inwestującymi firmami zachodnimi. Wysokość ich inwestycji podaje się na przestrzeni lat, a nie miesięcy. Inwestujące firmy w Polsce otoczone są, i słusznie, szczególną opieką państwa. Nie bez powodu Polska, zdaniem ekspertów, zajmuje siódme miejsce, jako kraj sprzyjający inwesty-
cjom. Niestety nie wszystkim. Największy inwestor, czyli my, traktowany jest przez rząd na innych warunkach. Zamiast ułatwień, obywatel, jak to kiedyś mówiono z „dewizami”, traktowany jest jako własność państwa. Musi się swoim wkładem z rządzącymi podzielić, do czego w kontekście biedy krajowej, można pozyskać poparcie społeczne. Taką samą logikę można by zastosować wobec inwestorów zachodnich. Inwestorzy nie są lubiani przez społeczeństwo, jest więc przyzwolenie na zmniejszenie ulg i zwiększenie opodatkowania. Tylko że wtedy inwestorzy opuszczą nasz kraj. A my? Na nas rząd liczy. Liczy na nasz patriotyzm i związki z Macierzą, których nawet nie osłabi okradanie obywateli w świetle prawa. Postrzegani jesteśmy jako folklor mieszkający i pracujący za granicą. Sentymentalna papka w postaci „Z daleka, a z bliska” fałszuje rzeczywistość. Nie zapominajmy – jesteśmy największym inwestorem w Polsce, któremu przysługuje preferencyjne traktowanie.
KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO
J
Michał P. Garapich
Bussines as usual
aki stosunek do zamachów terrorystycznych ma Londyn, można się przekonać co roku 5 listopada, kiedy Brytyjczycy masowo tańczą wokół ognisk, w środku których smaży się jeden ze słynniejszych terrorystów w historii – Guy Fawkes, tzn. jego kukła. Większość społeczeństwa nie wie o co chodziło. Mało kto wnika, że Fawkes był katolikiem. Ważne, że próbował coś wysadzić, ale mu się nie udało, można więc świętować nie tylko jego kaźn, ale też cudowne ocalenie reszty i pokazanie wrogowi figi. Dobrze obeznani z zamachami londyńczycy, może mają ostatnio z lekka bardziej spięte miny, a widok uzbrojonych policjantów przypomina, że coś jest nie tak, ale trudno mówić o jakiejkolwiek panice czy atmosferze strachu. Jeżdżę codziennie transportem publicznym do centrum i widzę te same zaspane twarze nad gazetami. Tabloidy oczywiście pompują atmosferę, ale jak to tabloidy. Dla większości ludzi jednak, życie stolicy to bussines as usual. Tak jak palenie ognisk podczas święta Guya Fawksa, tak i teraz robienie zakupów i jeżdżenie metrem to zwykły szyderczy gest w stronę terrorystów – nie uda wam się. Ten zdrowy rozsądek nie wziął się znikąd, bo jednak mimo realnego zagrożenia, to miasto nie takie rzeczy już widziało. Swego czasu IRA z bazooki strzelała do premiera, a na stacjach już bardzo dawno zlikwidowano kosze na śmieci, bo były ulubionym miejscem do chowania bomb. Teraz niby jest inaczej, groźniej, ale kwintesencja ignorowania zagrożenia pozostała taka sama – wynika ona po prostu ze skali tego miasta i faktu, że wciąż o wiele bardziej prawdopodobne jest, że człowieka walnie piorun niż, że siądzie w metrze akurat obok zamachowca. Podskórnie ludzie wyczuwają to prawdopodobieństwo i wzruszają ramionami. Terroryzm więc dla przeciętnego londyńczyka staje się niczym pogoda – nie ma się na to wpływu, więc nie ma co sobie zawracać głowy. Od tego są fachowcy. Więcej się mówi o zakazie palenia niż o terrorystach, którzy jak wszyscy podkreślają, na szczęście okazali się amatorami. Od Guya Fawksa do Osamy bin Ladena droga wydawać się może długa, ale wpływ ich działań na stolicę Wielkiej Brytanii jest podobny – dla londyńczyków atak na ich miasto to bezpośredni dowód, że Londyn jest niezwykły, wolny, różnorodny, niesamowity i warto utrzymywać to, co jacyś frustraci chcą zniszczyć – wolność właśnie. Nieprzypadkowo celem jednej z bomb był nocny klub – wszak to zachodnia rozpusta i liberalizm jest największym zagrożeniem dla „tradycyjnej kultury” – cokolwiek to oznacza. W nienawiści do wolności na tych samych falach więc nadają, zarówno fundamentaliści islamscy jak i niejeden rodzimy katolicki konserwatysta. Ów nieszczęsny biskup anglikański, który zdiagnozował powodzie na północy Anglii jako bezpośrednią ingerencję Stwórcy, który w ten sposób chciał wyrazić swój sprzeciw przeciwko małżeństwom homoseksualnym wskazuje, że nawet Anglia ma swojego Rydzyka. Haymarket, Soho, Piccadilly – te symbole liberalizmu naprawdę kłują w oczy niejednego konserwatystę.
O BYC Z A J ÓW K A
S
Waldemar Rompca prawująca władzę w Polsce rodzina Kaczyńskich wraz z trzymającym się jej otoczeniem w postaci rządu Rzeczpospolitej Polskiej znalazła nowego wroga w europejskiej dyskusji o przyszłości kontynentu. I naszej. Tym razem bliźniakom nie podoba się Karta Praw Podstawowych. Dlaczego się nie podoba? Tego, póki co nie wiadomo, gdyż rząd na ten temat milczy. Zupełnie jakby pierw podjął decyzję, że się nie podoba, a potem szukał usprawiedliwienia dlaczego. Nawet NSZZ „Solidarność”, której przecież ideowo blisko powinno być do ekipy braci-bliźniaków, nie rozumie w czym rzecz i wystosowała do rządu list z żądaniem wyjaśnienia powodów zastrzeżeń do tego ważnego dla wszystkich dokumentu. Bo Karta Praw Podstawowych ważnym dokumentem jest. Określa bo-
Niebezpieczne podstawy wiem prawa i wolności, których poszanowanie ma gwarantować wszystkim Unia. Sześć części dokumentu traktuje o gwarancjach godności życia, wolności osobistych, praw socjalnych i pracowniczych, praw konusmenckich, prawa do ochrony danych osobowych i zasad bioetycznych. Po ostatnim szczycie w Brukselii okazało się, że karta nie podba się Wielkiej Brytanii, która obawia się zwiększenia roli związków zawodowych w boju o prawa pracownicze na Wyspach. Prasowe przecieki dodały, że obok Wielkiej Brytanii dwa inne kraje zgłosiły również swoje zastrzeżenia. Okazało się, że chodziło o Irlandię oraz... oczywiście Polskę. A co nie podoba się Kaczyńskim? Szefowa polskiej dyplomacji Anna Fotyga wyjaśnia, że chodzi o kwestie moralności publicznej oraz że dla „dobrego funkcjonowania Unii potrzebne jest zachowanie pewnej odrębności”. Brzmi to złowrogo, bo może oznaczać, że cokolwiek Unia w przyszłości zaproponuje, Polska w ramach zachowania pewnej odrębności będzie starała się to zablokować. Skoro mamy takie prawo
weta, to przecież dlaczego tego nie wykorzystać? W końcu niewiele jest rzeczy, pomysłów czy idei, które możemy próbować zaszczepic na forum Unii bez obawy, że nie zostaniemy wyśmianii. Prawo weta jest stosunkowo bezpieczne, w końcu każdy ma prawo do innego zdania. Gorzej, jeśli w porywie politycznych i ideologicznych rozgrywek polskiego rządu może się okazać, że obywatele Polski są gorzej chronieni przez prawo niż mieszkańcy innych krajów Unii. Wtedy sprawa przestaje być tylko polityczna, a zaczyna dotyczyć każdego z nas. Co ciekawe, już dzisiaj zapisy, które nie podobają się Kaczyńskim i świcie zapisane są w polskiej konstytucji. Ale przecież każdy mieszkaniec RP wie, że konstytucja, mimo iż jest ustawą podstawową w polskim prawie, ma niewielkie znaczenie. Można ją przestrzegać, można i nie. Za to ważne jest to, kto z kim idzie do łóżka, kto kogo trzyma za rękę na ulicy. Polska zaczyna być powoli małym Iranem Europy. I nie przyniesie to nikomu z nas niczego dobrego. Niczego.
NOWYCZAS 6 lipca 2007
nowyczas.co.uk
10 LUDZIE • MIEJSCA • ZDARZENIA
Już mi niosą suknię z welonem
P
Anna Wendzikowska redakcja@nowyczas.co.uk
rzygotowania ślubne pochłaniają ostatnio gros mojego wolnego czasu. 15 września zbliża się nieubłaganie, a lista rzeczy do zrobienia jest bardzo długa. Ku mojemu zaskoczeniu najtrudniejszą decyzją, jak dotąd, okazał się wybór kościoła. Podobno ślub to jeden z najważniejszych dni w życiu – zwłaszcza dla kobiety. Nic więc dziwnego, że każda chce, żeby tego dnia wszystko było idealne. Nie inaczej jest i ze mną. Mimo że po szalonym wypadzie do Las Vegas jestem już formalnie mężatką, ten wrześniowy ślub traktuję w sposób wyjątkowy. Widzę go oczami wyobraźni. Obrazek nie jest zbyt wyraźny, ale i tak wiem, że jest doskonały. I w tym doskonałym obrazku kościół też jest doskonały. Sęk w tym, że w realu niełatwo takowy znaleźć… Po ślubie przyjaciółki w zeszłym roku byłam w zasadzie zdecydowana na słynny Kościół Św. Aleksandra na Placu Trzech Krzyży w Warszawie. Niewielki, ale za to spektakularnie położony. Z ogromnym dziedzińcem, schodami. Wyobrażałam sobie siebie kroczącą w bielutkiej sukni po tych schodach… Pasowało do obrazka. Zarezerwowałam termin. Po kilku tygodniach namysłu zaczęło mi się marzyć coś zgoła innego. Zapragnęłam wielkiej świątyni. Przestrzennej katedry, z długą nawą główną (żeby mieć duży „rozbieg“) i bogatą ornamentyką. Tak! Tylko gdzie takiej szukać w Warszawie? Po wojnie niemal wszystkie kościoły lewobrzeżnej stolicy były odbudowywane i raczej nie grzeszą urodą. Odwiedziłam każdy jeden. Żaden nie powalił mnie na kolana. Postanowiłam więc pozostać przy pierwotnym wyborze. I wtedy zaczęły się piętrzyć trudności. Okazało się, że potrzebne będą nauki przedmałżeńskie, że trzeba mi się bierzmować, że nici z mszy w dwóch językach i w ogóle jakichkolwiek ustępstw od utartego schematu. Ksiądz okazał się niepostępowy i nieubłagany. Rzeczą nie do przełknięcia okazał się dla mnie zwyczaj zbierania na tacę. Podczas ślubu, za który państwo młodzi i tak płacą, wydawało mi się to przesadne. Zaczęliśmy więc szukać alternatywy. Nie bardzo nam to szło. I nagle Deus ex Machina! Moja teściowa, która jest Greczynką zaczęła przebąkiwać, że może wzięlibyśmy ślub w cerkwi. Mnie, choć zazwyczaj nie ulegam naciskom, w tej sytuacji ów nacisk był w zasadzie na rękę. Odwiedziliśmy war-
szawską cerkiew i zaparło nam niemal dech w piersiach. Świątynia jest piękna i może spełnić marzenia o ślubie jak z bajki. Ale to nie wszystko. Ksiądz okazał się najsympatyczniejszym, jakiego kiedykolwiek poznałam. Bardzo chciał dostosować wszystko do naszych oczekiwań. Chór, kwiaty, msza w dwóch językach (polskim i greckim), czytanie wybranego tekstu i (najważniejsze!) żadnego zbierania na tacę. Byłam w niebie. Wreszcie poczułam się jak w kościele, a nie w fabryce ślubów. Wreszcie poczułam, że jestem indywidualnym przypadkiem, a nie tylko zleceniem do odbębnienia. I napiszę coś niepopularnego. Doceniłam Kościół prawosławny i jego przewagę nad Kościołem katolickim w Polsce. Cerkiew ma niewielu wyznawców, zero politycznej władzy, dlatego też nie panoszy się i zabiega o potencjalnych wiernych. Ma jakąś taką ludzką twarz. Moi rodzice zareagowali ostrożnie. Ale po wspólnej wizycie u księdza nagle zmienili zdanie. Polubili go. – Może to nawet i lepiej – stwierdził nagle mój tata. – Niech ludzie mają o czym gadać. Przyda im się lekcja tolerancji. I ja też tak myślę. Zacznę więc naprawiać świat od własnej rodziny…
Galeria
nowy CZAS
DAMIAN CHROBAK
W zwolnionym tempie
W kropli deszczu
Z
Marek Kremer redakcja@nowyczas.co.uk
agaduje mnie znajomy: – Ale pogoda. –Jaka? – się pytam. – No taka – pokazuje palcem za szybę. – No jaka? – nie daję za wygraną. – No, zobacz, co jesteś ślepy!? – No widzę, ale dalej cię nie rozumiem. – No przecież leje, nie widzisz? – No widzę, że leje, ale mówiąc, ale pogoda, nie wiem czy ją pochwalasz, czy też narzekasz. – Przecież jak leje, to chyba jej nie chwalę, no nie? – odpowiada już poirytowany kolega. – Czy uważasz, że jeśli ty nie lubisz deszczu, to nie lubią go wszyscy? A jak powiesz, ale pogoda, to każdy się domyśla, że chcesz powiedzieć – ale beznadziejna pogoda? Ja lubię deszcz i jak mówisz – ale pogoda – to myślę, że rzeczywiście na dworze jest super. – Aaa, nie gadam z tobą, bo nie rozumisz.
No i bardzo mnie to cieszy. Ja nie „rozumim”, on „rozumi”. Niech będzie. Już wolę pogadać sobie z samym sobą, niż słuchać tych smętów. Od pewnego czasu pogoda przestała mieć dla mnie jakiekolwiek znaczenie, może dlatego, że nie jestem organizatorem letnich koncertów na świeżym powietrzu... Po prostu, jest jaka jest i tyle. Przecież nie mogę jej zmienić, nie mam na nią wpływu, dlaczego mam więc poświęcać jej tyle czasu dziennie? Nie wierzę, że modlitwą czy czarami da się coś załatwić w tej kwestii. Muszę się przyznać, że kiedyś, pracując przez wakacje jako ratownik wodny, składałem z kumplem dwa szerszenie w ofierze, otoczone kwiatkami, umieszczone na desce do nauki pływania, aby wywalczyć deszcz, który jak by nie było, w końcu spadł. Ale to bardziej zabawa i przypadek, no chyba że na górze, czy gdzieś tam, szerszeń jest jak trufel. I tak to spędzając czas na basenie w okresie ostatniej wielkiej powodzi, kiedy wszyscy już ten deszcz znienawidzili, ja rozkoszowałem się nim wręcz, kiedy nie musząc pracować, płacono mi za czytanie książek i pisanie tekstów piosenek. Zostało mi to po dziś dzień. Kiedy leje, otwieram na oścież moje szklane ogrodowe drzwi i siadam na fotelu na wprost, patrząc się na kapiący żywioł. Namierzam kroplę od momentu jej wejścia w zasięg mojego wzroku, śledzę starannie jej lot i upadek.
Uderza w ziemię niczym pocisk. Jak spaść, to z wysokiego konia mówią ludzie, a krople im na to: jak spaść, to z nieba! Obserwuję i obserwuję i przypomina mi to moje nieskończone wpatrywanie się w płomienie ognia, wirujące tornada czy też przepiękne zakątki Ziemi. Jakiś widać, w tych żywiołach jest magnes, który przyciąga wzrok i nie chce puścić. Patrząc na nie wchodzę w tryb, który dla jednych byłbym stanem nieważkości, dla innych hipnozą czy transem, a ja go nazywam trybem stand-by. Taki zahibernowany komputer, który działa natychmiast po poruszeniu myszką. Siedzę i patrzę. Odcięty od świata, tylko ja i on. Pojawiają się myśli, które zazwyczaj się nie pojawiają, rodzą się pomysły, ukazują się rozwiązania. To jest jak wymiana energii. Po niej odczuwam turbo doładowanie i wydaje mi się, że mogę rozwiązywać krzyżówki nie czytając ich;) Coś w tym wszystkim jest, żywioł to taka energia w nadmiarze. Znajdując sposób na kontakt z nim, można tej energii trochę podkraść. Podarujcie więc deszczowi winy za zmoczone ubrania, rozmyty makijaż i zburzoną fryzurę. Popatrzcie na niego, jak na zaopatrzyciela. Kiedy pada, to nie robi nic innego niż podlewanie naszej ziemi i daje nam życie. Popatrzcie więc na ten zastrzyk życia, zwolnijcie tempo, stańcie, może wtedy dostrzeżecie to, czego szukaliście tak długo...
NOWYCZAS 6 lipca 2007
nowyczas.co.uk
WĘDRÓWKI PO WYSPIE 11
Po sąsiedzku: BYŁ W SZKOCJI I PRZEŻYŁ redakcja@nowyczas.co.uk
ystarczy pojechać na północ Wyspy, by przekonać się, że jest tu całkiem... inaczej. Zanim usiądziesz ze Szkotem przy szklaneczce whisky, przeczytaj nasz przewodnik po obyczajach. Dowiesz się z niego dlaczego Szkoci kochają owsiane ciastka i Irn-Bru, jakich tematów lepiej unikać w pubie, kto dziś nosi kilt i gdzie narodził się smażony batonik Mars.
Pogawędka ze Szkotem Rozmawiając ze Szkotem, najpierw usłyszysz swojskie hiya!. Tak pozdrawiają na ulicy nawet nieznajomych. Potem... no właśnie. Co będzie potem, trudno przewidzieć. Lepiej jednak nastaw się na to, że nawet jeśli świetnie znasz angielski, możesz początkowo niewiele zrozumieć. Szkoci mówią z bardzo specyficznym akcentem, a w dodatku używają odmiennego słownictwa Scots – szkockiej odmiany angielskiego. Na wyspach Hebrydach językiem urzędowym jest gaelic, w tym języku porozumiewają się również tubylcy z innych części Szkocji (m.in. starsi mieszkańcy Highlands). Z innym akcentem i nieco odmiennym słownictwem mówi się w Glasgow, Inverness, Dundee czy Aberdeen. Tak więc zdarza się, że czasem nawet rdzenni autochtoni mają kłopoty, żeby się ze sobą porozumieć!
Anna mlec/NowyCzas
W
Katarzyna Bielińska
mniej eleganckiej (casual) i bywa chętnie przywdziewany na spacery, na wycieczki, do pubu. Niech nikogo więc nie zdziwi widok młodego mężczyzny przemierzającego ulice Edynburga, ubranego w modne buty, z iPodem w kieszeni, słuchawkami w uszach i w ...spódniczce.
Anglia i futbol... To tematy, których lepiej unikać podczas pogawędki ze Szkotem w pubie. Suwerenność Szkocji to wciąż drażliwy temat, jeśli więc nie musimy, nie wspominajmy niczego, co angielskie. I pamiętajmy, że w Szkocji o poranku jada się Scottish breakfast (nie zaś English breakfast!) Mimo że w wielu pubach można obejrzeć emocjonujące mecze piłki nożnej i to wspólne oglądanie to dość popularny zwyczaj, lepiej nie zagłębiać się w poważniejsze dyskusje o futbolu. Jest to bowiem dyscyplina powiązana z... religią. Na szczycie Scottish Premier League znajdują się rywalizujące ze sobą Celtic Glasgow i Glasgow Rangers. Pierwszy z zespołów (znany Polakom z obecności w drużynie dwóch rodaków Boruca i Żurawskiego) związany jest z katolikami. Z kolei olbrzymia większość kibiców Rangersów to protestanci. Dlatego, jeśli już chcemy porozmawiać o sporcie, wybierzmy lepiej neutralną pogawędkę o golfie. Wprawdzie to sport bardzo popularny w Anglii, ale to przecież Szkocja jest jego ojczyzną. Tej myśli lepiej się trzymać.
Kultowe bąbelki Co z tą spódniczką? Whisky, potwór z Loch Ness i kilt to chyba najczęstsze skojarzenia ze Szkocją. O whisky i potworze nie ma co dyskutować. O co chodzi – każdy wie. Ale jak się naprawdę mają sprawy z kiltem? Spódniczka w kratę to narodowy strój Szkotów, wywodzący się z wełnianych pledów, którymi owijali się szkoccy wojownicy. Tradycja i względy jak najbardziej praktyczne kazały na kraciastej spódnicy nosić sporran czyli specjalnie usztywnioną torebkę ze skóry, osłaniającą wrażliwe części ciała. Ciekawostką jest fakt, że kilt wcale nie odszedł do lamusa. Szkoci wciąż z dumą pokazują go światu. To tzw. galowy strój na wszelkie oficjalne okazje – śluby, wesela, bankiety, przyjęcia. Ale występuje także w wersji nieco
Planując wypad do pubu trzeba pamiętać, że podobnie jak w całej Wielkiej Brytanii, od piątkowego wieczoru przeżywają one istne oblężenie. Warto rozejrzeć się za tradycyjnymi małymi pubami, w których grupki Szkotów śpiewają celtyckie pieśni. Znajdziemy je raczej w małych miasteczkach niż przy głównych ulicach Edynburga czy Glasgow. Bo jeśli nawet w tych ostatnich są organizowane wieczory ze śpiewami czy ceilith (potańcówka z tradycyjnymi tańcami), jest to bardziej turystyczna cepelia niż przejaw tradycji. W pubach Szkoci oczywiście lubią pić swoją whisky. Mogą przy szklaneczce tego trunku spędzić cały wieczór lub też skusić się na tzw. dram (jeden kieliszeczek). Lecz równie chętnie zamawiają
jedną z wielu odmian gęstego, ciemnego piwa ale lub cider z lodem, czyli alkoholowy napój ze specjalnie hodowanych jabłek i gruszek. Jednak wszelkie rekordy popularności bije Irn-Bru. Nie ma specjalnej przesady w twierdzeniu, że tym, czym dla Amerykanów jest cola, tym dla Szkotów jest Irn-Bru. To chyba jedyny kraj, w którym lokalny napój gazowany (ang. fizzy drink) sprzedaje się lepiej niż znane na całym świecie produkty Pepsi czy Coli. Pomarańczowy napój (także w wersji light i jako energy drink) ma tu status napoju kultowego.
Przysmak ze smażonego Marsa Szkocka kuchnia przynosi więcej tego rodzaju zaskoczeń. Deep fried Mars, czyli batonik Mars smażony na głębokim oleju to przysmak wielu Szkotów. Zaserwowany po raz pierwszy w połowie lat dziewięćdziesiątych w barze Fish and Chips zdążył już wyemigrować w świat. Aby przygotować to „danie” należy zanurzyć batonik Mars w panierce używanej zwykle do ryb i smażyć go w tej samej frytkownicy, w której wcześniej smażyły się ryby, frytki i kiełbaski. Brrr. Już lepiej
spróbować ciasteczek owsianych, które smakują wybornie z różnymi gatunkami sera. Zresztą słabość Szkotów do owsa znana jest od czasów, gdy górale z Highlands wędrowali wiele dni mając za całe pożywienie płatki owsiane, które mieszali z wodą i whisky. Próbując szkockich smaków nie można pominąć tradycyjnego haggis. Jest to owczy żołądek nadziewany przyprawioną mieszanką mięs, posiekanej wątróbki, płatów owsianych i przypraw. W sklepach znajdziemy także wersję wegetariańską z soczewicą, kaszami i orzechami. I
NOWYCZAS 6 lipca 2007
nowyczas.co.uk
12 CZAS PRZESZŁY
S
DWA LATA TEMU
Alex Slawiński redakcja@nowyczas.co.uk
zósty lipca, popołudnie. Wracam do domu i zabieram się za przygotowywanie obiadu. Razem z moją dziewczyna oglądamy BBC. Już za chwilę przedstawiciele MKOL mają ogłosić, kto będzie gospodarzem olimpiady w 2012 roku. Widzę tłumy zebrane na Trafalgar Square, tysiące głów zwróconych w stronę ustawionego przy Kolumnie Nelsona ekranu. Po chwili ludzie wpadają w radosny szał, dowiedziawszy się, że to właśnie Londyn został wybrany. Następnego dnia rano jadę do pracy zatłoczonym metrem. Wokół mnie dziesiątki szczęśliwych, pełnych dumy londyńczyków. Nic nie mówią, ale wiem, co myślą. Czytam gazetę. Wygraliśmy! – krzyczą nagłówki. Nikt nie przewiduje, że już za kilkadziesiąt minut, w innym pociągu tej samej linii, rozpocznie się jedna z największych tragedii, jakie po zakończeniu II wojny światowej dotknęły Wielką Brytanię. Godzina dziesiąta. Znajomy pokazuje mi wiadomości serwisu internetowego. Na początku myślę, że to żart. – To pewnie zemsta Francuzów za wczorajszą decyzję – mówię. Jednak już po chwili, widząc zdjęcie z Tavistock Square, obaj tracimy ochotę do żartów. Czerwony, piętrowy autobus – symbol Londynu – otwarty niczym puszka sardynek, nie pozostawia żadnych wątpliwości. W Londynie COŚ się wydarzyło. Włączamy radio. Zmieniając stacje słyszymy sprzeczne, chaotycznie podawane informacje. Podnieceni dziennikarze przekrzykują się wzajemnie. Eksplozja w metrze przy Aldgate. Kolejny wybuch na stacji Edgware Road! Nie mogę uwierzyć. To przecież zaledwie piętnaście minut na piechotę od miejsca, w którym stoję. Mija czas, coraz więcej szczegółów spływa od dziennikarzy znajdujących się w miejscach zdarzeń. Moja dziewczyna przysyła mi pełnego paniki SMS-a. Następny tekst przychodzi od znajomego z Polski. Co się tam u was w Londynie dzieje? W telewizorach aż huczy od wiadomości. Próbuję odpowiedzieć. Bezskutecznie. Telefony przestały działać. Nie mogę się do nikogo dodzwonić. Dochodzi południe, informacje z radia zaczynają się układać w całość. Nieznani terroryści wysadzili trzy kolejki metra i autobus. Z doubledeckera został jedynie wrak. Wybuch zmiótł całe piętro. Zdarzyło się to tuż obok
Ponoć gdy zapytamy Amerykanina w odpowiednim wieku, co robił, gdy dotarła do niego wieść o śmierci Kennedy’ego, będzie w stanie dokładnie opisać, gdzie wtedy był i co robił, mimo upływu wielu lat od tego wydarzenia. Podobnie jest z tragedią do jakiej doszło w w tym kraju jedenastego września. Za kilka dni minie kolejna rocznica ataków terrorystycznych w londyńskim metrze. Jestem przekonany, że każdy mieszkaniec Londynu – podobnie jak Amerykanie – nie zapomni tego dnia do końca życia. Również i ja. Tamten dzień i towarzyszące mu emocje pozostaną w mojej pamięci. Ale będzie tam też coś jeszcze... British Museum, w miejscu mijanym każdego dnia przez tysiące turystów. Włączam telewizor. Skacząc po kanałach widzę te same obrazy: rozerwany autobus, ludzie wyprowadzani bądź wynoszeni ze stacji metra, pierwsze komentarze świadków, służby ratownicze, pogotowie, policję, straż pożarną... Kończę pracę, lecz jeszcze nie idę do domu. Nie mam jak wrócić. Cała sieć metra zamknięta, autobusy w centrum miasta również nie działają, telefony wciąż milczą, na dodatek zaczął padać rzęsisty deszcz, więc nawet na pieszo w tej chwili do domu nie dojdę. Zresztą – niezbyt uśmiecha mi się blisko dziesięciokilometrowy spacer. Chyba jednak nie będę miał innego wyjścia. Oglądając serwisy czekam aż przestanie padać. W końcu wychodzę z pracy. Na ulicach stosunkowo niewiele samochodów. Za to chodnikami suną tysiące londyńczyków, dla których – podobnie jak dla mnie – piesza wędrówka jest jedynym sposobem powrotu do domu. Mijam kilka przecznic i trafiam na działającą linię autobusową. W domu, przygotowując obiad, znowu oglądam telewizję. Premier przerwał obrady szczytu G8 i leci ze Szkocji do Londynu. Pojawiają się pierwsze doniesienia o ofiarach. Przy telewizorze spędzam resztę wieczoru. Następnego dnia jadę do pracy autobusem. Znowu tłok. Ludzie
boją się jeździć metrem. Zresztą – kilka linii pozostanie zamkniętych na dłuższy czas. Jakże inne miny pasażerów, jakże inne tytuły gazet widzę dzisiaj. Dychawiczny zwykle serwis autobusowy działa dziś nadzwyczaj sprawnie. Jednak korki powodują, że spóźniam się do pracy. Przez następne dwa dni będę skazany wyłącznie na autobus, jako że linia metra, którą zwykle dojeżdżam do pracy, biegnie – między innymi – przez wysadzoną stację przy Edgware Road. Wkrótce linia zostanie znów otwarta, ale przez kilka następnych tygodni pociągi jeździć będą na mocno skróconej trasie, dużo rzadziej niż zwykle. Tak więc długi, nawet w normalnych warunkach, dojazd do pracy, zajmuje mi więc jeszcze więcej czasu. Jedyną zaletą takiej sytuacji jest to, że mogę dłużej poczytać poranną prasę. W gazetach pojawia się coraz więcej szczegółów dotyczących zamachów. Znamy już domniemanych sprawców. Poznajemy też ich ofiary. Okazuje się, że wśród ponad pięćdziesięciu osób, które w czwartkowych eksplozjach straciły życie, znajdują się również trzy Polki. Codziennie przeglądam internet w poszukiwaniu nowych informacji. Czytam również posty czytelników, zamieszczane pod nimi. Zarówno w serwisach amerykańskich, jak i brytyjskich znajduję podobnie brzmiące komentarze: Znaleźć sprawców, wyjaśnić przyczyny, podać więcej
szczegółów, bo chcemy wiedzieć, co się naprawdę wydarzyło. Czytając komentarze do informacji w Onecie i Wirtualnej Polsce przeżywam szok. Dobrze im tak! – krzyczą internauci – po diabła się pchali do Afganistanu i Iraku? Mają teraz odpowiedź za tysiące ofiar ginących na Bliskim Wschodzie!. Jestem przerażony. Dla kogo ta odpowiedź? Dla trzech Polek, które zginęły w zamachu, czy dla niewinnych wyznawców islamu, którzy przez przypadek znaleźli się w zasięgu rażenia bomb (Aldgate, przy którym wybuchł pierwszy ładunek, zamieszkały jest przez liczną społeczność muzułmańską i tam właśnie znajduje się jeden z największych meczetów w Londynie)? A może dla przedstawicieli władz, którzy nie korzystają z metra, lecz śmigają po Londynie w opancerzonych jaguarach, eskortowanych przez policję? Skąd tyle nienawiści w narodzie obnoszącym się ze swą „historycznie potwierdzoną” tolerancją? Mijają dwa tygodnie. Znowu czwartek. Wracam do domu trochę wcześniej niż zwykle. Moi sublokatorzy się wyprowadzają i mam umówione trzy spotkania z ludźmi, chcącymi obejrzeć mieszkanie. Wsiadam do metra przy Royal Oak. Przejeżdżam jedną stację i... na Westbourne Park moja kolejka staje. Pociąg zostaje opróżniony z pasażerów, podobnie jak i cała stacja. Nie
znam jeszcze powodu ewakuacji. Dopiero gdy wrócę do domu autobusem, dowiem się, że na trasie mojego przejazdu, przy Shepherd’s Bush, odpalono kolejne ładunki. Znów rozminąłem się z zamachowcami zaledwie o kilka minut. Ponownie zaatakowano trzy pociągi metra i autobus. Tym razem na szczęście obyło się bez ofiar. „Zaledwie” jedna osoba została poszkodowana. W brytyjskich mediach odzew jakby mniejszy niż ostatnio. Wiadomo – nie ma krwi, nie ma trupów, a więc również – nie ma pożywki dla bulwarowej prasy. Tymczasem w polskich serwisach internauci znów zamieszczają te same komentarze: Tak trzymać! Bliskowschodnia samoobrona górą! Wycofajcie wojska z Afganistanu i Iraku!". Nie wiem, jak reagować na podobne teksty. Po raz kolejny nie mogę uwierzyć własnym oczom. To piszą Polacy? Prawie każda polska rodzina ma kogoś za granicą. Jak można cieszyć się z cudzej tragedii? Na Hammersmith i znajdujących się niedaleko Shepherd’s Bush, Ealingu i Actonie mieszkają dziesiątki tysięcy Polaków. W drugim z londyńskich ataków żaden z ładunków nie wybuchł. Całe szczęście. Bo kto wie, może to właśnie któraś z bliskich piszącym głupkowate posty osób straciłaby życie? Od tych wydarzeń minęło kilka lat. Nadal dojeżdżam do pracy autobusem i metrem. Nadal mieszkam właśnie tu, w Londynie.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 6 lipca 2007
NASZE SPRAWY 13 Moje życie biegnie utartym szlakiem i nie mam zamiaru zmieniać go pod wpływem terroru kilku szaleńców. Używając bliskowschodniego porównania – psy szczekają, a karawana jedzie dalej. Terrorystom zależy na budowaniu histerii. Mniej więcej takiej, jaka przetoczyła się przez polski internet. Skąd tyle nieczułości, skąd tyle w nas nienawiści? Nie doświadczyłem jej nawet wśród londyńczyków, mimo że to właśnie tu wybuchały bomby. Gdy dziś czytam serwisy internetowe, nadal napotykam na posty ludzi, dla których ataki w Nowym Jorku, Barcelonie i Londynie były „właściwą odpowiedzią” muzułmanów na euroamerykańską agresję. Jednakże, procentowo, jest ich znacznie mniej niż tuż po atakach. Zmienia się nastawienie Polaków do tych wydarzeń. Zmienia się pamięć i odbiór tego, co było. Być może upływ czasu powoduje, że bardziej refleksyjnie podchodzimy do pewnych spraw? A może po prostu więcej Polaków wyjechało na Zachód i zetknęło się z „islamskim problemem” w Europie, zaś wiedzę swą przekazali bliskim, pozostającym w kraju? Nieważne... Najważniejsze jest to, że poprzez zmianę sposobu postrzegania pewnych faktów pokazujemy również zmianę w sposobie myślenia. Z latami kształtowanego, zorientowanego na wschód, zwasalizowanego narodku (czego doświadczyć mogliśmy chociażby czytając posty wychwalające decyzję Putina o przykręceniu gazowego kurka, czy dotyczące „świńskiej wojny” toczącej się do dzisiaj ) widać w nas jednak powolne, ale sukcesywne odcinanie się od pępowiny przeszłości. Dziś dla większości Polaków pełni nienawiści terroryści arabscy to bezmyślne zło, a nie święci męczennicy, jakimi chcą ich nadal widzieć bliskowschodnie media. Dlatego dla mnie owe wydarzenia lipcowe są dziś nie tylko wspomnieniem związanym z terrorem, ale i z powolnym uwalnianiem się od niego. Bo jak ktoś powiedział – tym atakiem terroryści islamscy przegrali, zamiast cokolwiek wygrać. Mimo wiecznie ponawianych przez nich prób – społeczność międzynarodowa w coraz większym stopniu staje się na nie odporna i przygotowana. Ten właśnie fakt pozwala mi mieć nadzieję na to, że w przyszłości nie damy się po raz kolejny ponieść fali histerii, na której tak bardzo zależy terrorystom różnej maści.
Dwa lata temu, 7 lipca 2005 roku, w zamachach terrorystycznych w Londynie zginęły trzy Polki: Anna Brandt, Monika Suchocka, Karolina Glueck, oraz Giles Hart, szef stowarzyszenia The Polish Solidrity Camapign.
W
O Bogu, po angielsku Aleksander Killman redakcja@nowyczas.co.uk
iele mówi się ostatnio o dwóch skrajnych podejściach do polskiej społeczności, jakie występują w Wielkiej Brytanii. Z jednej strony władze państwowe, dawniej skłonne przemawiać do imigrantów po polsku, dziś zmierzają raczej ku uczeniu Polaków angielskiego i integrowaniu ich z resztą społeczeństwa. Z drugiej – coraz więcej banków oferuje „konta dla Polaków”, a agencje pracy masowo zatrudniają polskich konsultantów, aby polscy pracownicy sezonowi mogli łatwiej starać się o pracę. Coś z tego sporu przedostaje się na poziom codziennego życia w Wielkiej Brytanii i odbija się na... lokalnym Kościele. Pisałem już o polskiej parafii w Oksfordzie, która istnieje tam od 1946 roku. Poza tym msze po polsku odbywają się w wielu miastach, jak chociażby Cheltenham czy Northampton, gdzie polska społeczność jest dość duża. Co ciekawe jednak, mszy takich nie ma na przykład w Banbury, gdzie – jak słychać – mieszka około 6-7 tysięcy Polaków. Ponieważ jest to liczba ogromna, w sposób oczywisty pojawia się pytanie, czemu lokalnemu
Kościołowi nie zależy na polskich katolikach? Poszukując odpowiedzi, dowiedziałem się, że jest dokładnie odwrotnie, niż sądziłem. Lokalnemu Kościołowi bardzo na polskich katolikach zależy – co niedziela drukowane są polskie wersje czytań, a niedawno pojawiła się nawet możliwość zakupu dwujęzycznego modlitewnika. Wystarczy spojrzeć na tablicę informacyjną, aby zobaczyć, że wśród zapowiedzi ślubnych roi się od polskich nazwisk. Wszystko wskazuje więc na to, że w grę wchodzi nie stosunek do Polaków jako takich, lecz różnice w pomyśle na ich „zagospodarowanie”. Tajemnicę kryjącą się w braku polskich mszy w Banbury dekonspiruje wspomniany wyżej dwujęzyczny modlitewnik. Od Polaków oczekuje się nie tylko samej modlitwy, ale modlitwy w dwóch językach. Zapytany o przyczynę niechęci do mszy po polsku miejscowy proboszcz, ksiądz Mervyn Tower, odpowiada, że jego zdaniem najlepsze dla polskiej społeczności byłoby, gdyby zintegrowała się z angielską, a nie osiągnie tego odgradzając si ę barierą języka. Trudno nie przyznać proboszczowi racji – czysto logiczne rozumowanie doprowadzi nas do tego samego wniosku. Jednak najwyraźniej to nie czysto logiczne rozumowanie kieruje na
przykład autorem tego artykułu, który mając dwie mile do angielskiego kościoła woli jeździć co tydzień 25 mil, aby móc modlić się po polsku. Wygląda na to, że w tym miejscu sucha logika może księdza Towera zgubić. Inny argument padł z ust polskiego księdza: jak można oczekiwać, że Polacy zaczną się uczyć angielskiego tylko po to, żeby móc w pełni uczestniczyć we mszy, skoro tak wielu z nich przyjechało tylko „szybko sobie dorobić”? I rzeczywiście – takie przyczyny emigracji większości naszych rodaków nie sprzyjają uczestnictwu w angielskojęzycznych mszach. Co więcej, modlitwa zakorzeniona jest bardzo głęboko w podświadomości ludzi, pewne słowa mają dla nich uświęcony sens i z pewnością przychodzące bez trudu słowa polskich modlitw po angielsku brzmią opacznie... Spójrzmy prawdzie w oczy – z racjonalnego punktu widzenia największą szansę integracji Polaków z Brytyjczykami daje współuczestnictwo w możliwie wielu płaszczyznach życia. Sam przez pierwsze trzy miesiące mojego pobytu w Anglii uczestniczyłem w mszach angielskich, a nawet skorzystałem z zaproszenia na ekumeniczne spotkanie modlitewne i nie czułem się tam obco. A jednak możliwość robienia tego samego po polsku
przyniosła ogromną ulgę. Większość Polaków wzdraga się na myśl o konieczności tłumaczenia sobie na poczekaniu słów modlitwy i po prostu, uczestnicząc w anglojęzycznej mszy, modli się po polsku – w ciszy. To tkwi poza polem naszej świadomości. Choć, oczywiście, im więcej używamy danego języka, tym łatwiej przychodzi nam posługiwać się nim także w kościele, jednak zmuszanie ludzi do modlitwy w obcym języku może po prostu zrazić ich do modlitwy jako takiej. Oto więc nowe pytanie: czy trwając przy mszach po angielsku Kościół w Banbury zyska bardziej zintegrowanych parafian, czy po prostu straci wiernych, którzy mając do wyboru tylko mszę w obcym języku, zdecydują się raczej pójść do pracy w niedzielę, w nadziei że szybciej odłożą zamierzoną sumę pieniędzy i wrócą do Polski, do swojej domowej parafii? Pytanie jest oczywiście otwarte, ale z pewnością propagatorom polskich mszy nie można zamykać ust słowem „integracja”, które lubi być ostatnio nadużywane. Może powinienem napisać w tym miejscu, żeby każdy angielski ksiądz wziął sobie to pod rozwagę, ale oczywiście nie miałoby to sensu, skoro piszę do polskiego tygodnika i do tego – o zgrozo! – po polsku.
REKLAMA
The definitive UK event on Poland, its people, its business opportunities and its culture
www.positivelypoland.com Contacts/Kontakt: Supported by: Embassy of the Republic of Poland in London
Media partners:
T: +44 (0)20 8240 4457 E: info@positivelypoland.com.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 6 lipca 2007
14 KULTURA NELA FLEKS
Krople z Integratora 30 czerwca w galerii Lounge w dzielnicy Dalston we wschodnim Londynie przy Maszynie Integracyjnej spotkali się ci, którzy chcieli sprawdzić, czy sztuka rzeczywiście pomaga w integracji.
T
Robert Rybicki redakcja@nowyczas.co.uk
wórcy z podwarszawskiej Fabryki Sztuki podkręcili mocno charakter imprezy, na którą wybrałem się w sobotę 30 czerwca – mimo wszystko nastawiony sceptycznie. „Integracja 2007" w galerii Lounge zaczęła się od mocnego wejścia w przyjazną twórczo przestrzeń. Na początku trzeba było się przedrzeć przez zwisające, jak rozszczepione i spłaszczone stalaktyty, koszulki z reprodukcjami obrazów autorów uczestniczących w „wystawie": Wita Bogusławskiego, Anny Luizy Juśkiewicz, Małgorzaty Serwatki-Kapacewicz i Milady Magdaleny Tokarskiej. Na przybyłych czekał integracyjny stół, zwany Maszyną Integracyjną, na którym można było dla skanalizowania emocji i wyzwolenia kreatywnej energii wytworzyć ni to scrap-book, ni to kolaż, ni to wycinankę z rozłożonych wszędzie prasowych i reklamowych odpadów z Polski i Wielkiej Brytanii. Technika i tematyka byłą
dowolna, każdy tworzył wedle swoich kanonów. Stół obwiedziony był siecią rur przypominającą jakby industrialne kłębowisko lub bluszcz, jej nazwa to Integrator. Z niego, za pomocą prostego zaworu, nalać można było sobie spirytusowego roztworu ku doładowaniu energii twórczej, a że Polish spirit ma swoją renomę, znikał w mig, chociaż w rozsądnych dawkach. Na ścianie przelewały i przewalały się obrazy ze slajdów i filmy przedstawiające codzienność w Polsce i Wielkiej Brytanii, czasem jakieś architektoniczne smaczki, zderzenie szkła i kamienia, sceny rodzajowe i wszystko to, co uchwycić mogły chłonne obiektywy kamer. Posłużyli się nimi uczestnicy pleneru fotograficznego: Wit, Anna Luiza i Milada oraz Neli Fleks i Agnieszka Ostrowska. Atrakcją wieczoru można nazwać konkurs na koszulkę. Otóż rzucało się do celu papierowymi samolotami z wydrukowanymi wierszami Kiciora Kościeszy, Agnieszki Nadstwanej i konstruktora Maszyny Integracyjnej – Wojciecha Kopacewicza. Gdy trafiło się w okrągły otwór dwa razy, można było wybrać sobie koszulkę z reprodukcją obrazu jednego z wyżej wymienionych autorów. Tak mniej więcej wyglądał w skrócie wieczór w Lounge na Shac-
Maszyna Integracyjna – stół, na którym można było wytworzyć ni to scrap-book, ni to kolaż z prasowych i reklamowych odpadów z Polski i Wielkiej Brytanii kewell Lane w Dalston we wschodnim Londynie, które jest częścią Borough of Hackney. Motywami wyraźnie scalającymi polskość i brytyjskość był stół z informacyjnymi odpadami i naścienne iluminacje pokazujące migawki z Londynu i Warszawy. Dobrze wykonał Integrator swoją robotę. W opisie tego artystycznego zamierzenia czytamy: Projekt Integracja ma umożliwić nam złagodzenie istnienia wewnętrznych granic. Język obrazów jest z natury ponadnarodowy, jest też starszy od języka pisanego, od słowa Tu, mimo sympatii dla twórców i ich projektu, stwierdziłbym raczej, że język obrazów posługuje się mniej więcej tym samym zestawem symboli i znaków co język stworzony ze słów. Tylko ze względu na olbrzymią rolę, jaką odgrywa w naszej percepcji wzrok, sztuki wizualne mogą się szczycić ponadnarodo-
wością. Można by się spierać, co było pierwsze, bo powiedzmy, że malarstwo z jaskini Lascaux było najpierw, a potem dopiero „Gilgamesz" – pierwsze zachowane dzieło literackie w historii literatury, ale w korespondencji sztuk w dobie internetu nie warto podejmować tematu wyższości sztuki dźwięku, obrazu i słowa. One powinny się uzupełniać. Tak właśnie było w Lounge, ale założenie, które zdążyłem poznać na stronie Fabryki Sztuki może wprowadzać w błąd. Zniesienie wewnętrznych granic to rzeczywiście niezły pomysł. Mentalnościowy kompleks niższości czy piętrzenie stereotypów w Polsce jest rzeczywiście zatrważające. Na przeciw tej tendencji wychodzi idea wystawy-akcji artystycznej. Wielość zastosowanych środków i gra z konwencjami jest właśnie wyjściem poza granicę czystości gatunkowej sztuki. Spotkanie się ludzi różnych kultur
ma swoją wartość dydaktyczną. Pojawił się Murzyn, Niemki i Anglicy. Był to dobry wstęp do integracji. Podobna sytuacja powstała w Titchy Gallery, gdzie również doświadczyłem otwierania się Polaków na obce kultury, a zderzenia były zaskakujące i przeczące oficjalnym informacjom z mediów o tym, że Polacy nie potrafią się integrować. Powiem więcej, to właśnie Polacy potrafią się najlepiej integrować z innymi kulturami. Kiedyś byliśmy z tego dumni: jesteśmy tolerancyjni i otwarci na świat. Przepraszam za optymizm. W dobie rozwoju sztuk interdyscyplinarnych i przekraczania granic takie projekty są jak woda na młyn dla miłośników sztuki zaangażowanej. Gdzieś pojawia się przy rozważaniach tego typu świadomość, że ocieramy się o aluzje polityczne. Ale to zostawiam nieco bardziej kompetentnym osobom.
Trochę kultury… na świeżym powietrzu Znanego krakowskiego poetę JOZEFA BARANA, będzie można poznać 12 lipca na spotkaniu autorskim w Sali Malinowej Polskiego Ośrodka Społeczno Kulturalnego w Londynie. Debiutował w 1969 roku na łamach tygodnika „Życie Literackie”. Odkrywcą jego twórczości był Artur Sandauer, który wspierał poetę do końca życia. Pierwszy tomik poezji „Nasze najszczersze rozmowy” wydał w 1974 roku. Wiersze te otrzymały wówczas nagrodę im. Andrzeja Bursy. Do dzisiaj Józef Baran stał się autorem ponad dwudziestu zbiorów poezji, nagradzanych i tłumaczonych na wiele języków, m.in. na angielski, hebrajski, niemiecki, czeski, rosyjski. W 2003 roku ukazał się wybór jego wierszy z lat 1968-2002. Zbiór nosi tytuł „Wyprawa po złote runo”. Szczegóły dotyczące spotkania na str. 20
Stefan Gołębiowski redakcja@nowyczas.co.uk
B
y być użytkownikiem (co za okropne słowo z czasów PRL-u) kultury w Londynie, trzeba mieć dużo pieniędzy – taka jest powszechna opinia. Ale czy rzeczywiście? Tak naprawdę niesamowicie drogi Londyn wiele rzeczy oferuje za darmo lub półdarmo. Darmowe są muzea, niektóre galerie, w teatrach tzw. fringe płaci się za bilet równowartość dwóch szklanek piwa, a nawet najdroższy w tym mieście teatr, czyli Królewska Opera Covent Garden, sprzedaje co dzień bilety za minimalną cenę 5-10 funtów i to w dodatku na bardzo dobre miejsca (trzeba je niestety wystać). W budce na Leicester Square można co dzień kupić bilety za pół ceny, a na tym samym Leicester Square jest kino Prince Charles wyświetlające ciekawe filmy za najwyższą cenę (wieczorem) £4,50.
Londyn ma też kilka teatrów wystawiających sztuki na świeżym powietrzu – w królewskich parkach przede wszystkim. Najsłynniejsze dwa to teatr w Regent’s Park (specjalizujący się w lekkim, musicalowym głównie repertuarze) i teatr w Holland Park (nastawiony na operę i muzykę klasyczną). Ponadto burmistrz Londynu Ken Livingstone doprowadził do zbudowania amfiteatru na otwartej przestrzeni przy swojej siedzibie, nazwanego The Scoop, gdzie ciągle coś się dzieje i to za darmo. Są tam prezentowane filmy, spektakle, muzyczne przedstawienia, ale wiedzą o nich tylko ci, którzy albo mieszkają w okolicy Tower Hill, albo szczególnie zainteresowani są wydarzeniami kulturalnymi i mają dostęp do wszystkich możliwych informacji na ten temat. Nowością teatralną w tym sezonie jest inicjatywa National Theatre na South Bank, który otworzył swoje podwoje dla sztuk granych na zewnątrz – na tarasie przed budynkiem. W najbliższa sobotę, o godz. 14.45 i 17.30 prezentowany tam będzie spektakl Sham Amram, a w niedzielę o godz. 11.00 i 15.30 –
Goronwy Thom. Ale najciekawsza dla nas – Polaków – produkcją może być występ poznańskiego Teatru Biuro Podróży (laureata nagród festiwalu w Edynburgu i wielu innych festiwali za znakomity spektakl Carmen Funebre. Biuro Podróży wystąpi na South Bank 25 lipca, przedstawiając adaptację Smugi cienia Josepha Conrada, polskiego pisarza, „przyswojonego” przez Brytyjczyków. Organizatorzy przedstawień w parkach i na otwartej przestrzeni modlą się o dobrą pogodę. Teatr w Holland Park ma zadaszenie, reszta teatrów ma częściowe i w razie potopu z nieba musi odwoływać przedstawienia. Londyn to miasto o ekstremalnych różnicach pogodowych. Tu można się spodziewać wszystkiego. A nie jest to tylko ozonowa dziura, ale fakt, iż żyjemy na wyspie, gdzie klimat zmienia się pod wpływem Atlantyku z jednej strony, kontynentalnych wpływów z drugiej i Morza Północnego z trzeciej. Co nam zostaje przy złej pogodzie? Pójście do teatru – nawet jeśli to oznacza chodzenie z parasolem…
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 6 lipca 2007
KULTURA 15
DO WYGRANIA! DLA CZYTELNIKÓW „NOWEGO CZASU” POLSKA KSIĘGARNIA FONT UFUNDOWAŁA CZTERY KSIĄŻKI. Wystarczy wysłać SMS na numer 87070 w formacie: NC (spacja) KSIAZKA + dane adresowe. (Koszt SMS £1.50 + standardowa stawka operatora). Na zgłoszenia czekamy do czwartku 12 lipca.
Podręcznik do życia z kosą
B
książki
do nabycia w Polskiej Księgarni FONT Salman Rushdie „GRIMUS”
GRZEGORZ CIEPIEL/NowyCzas
Grimus, powieść zarazem zabawna i zmuszająca do refleksji, prześmiewcza i dotykająca najpoważniejszych ludzkich bolączek, jest jak wielka stara komoda z mnóstwem szufladek i tajemnych schowków. Salman Rushdie ze zręcznością prestidigitatora wyciąga z niej a to archaiczny mit, a to lusterko, w którym możemy dojrzeć nasze śmieszności i słabostki, a to magiczne zaklęcie,czy rekwizyt rodem z kultury masowej. Za tymi błyskotkami kryje się jednak coś głębszego – samotność człowieka we wrogim mu świecie i tęsknota do własnego miejsca na ziemi.
Elżbieta Sobolewska e.sobolewska@nowyczas.co.uk
rick Lane to ulica z atmosferą. Są tam sklepy z wyselekcjonowaną modą używaną, knajpki o kawiarnianym nastroju, nieużywana stacja metra Shoreditch, na której ktoś zawiesił kilka portretów osób nieznanych. Na Brick Lane znajduje się także Klub 93, którego jedną ze scen opanował w piątek Jędker Realista ze składu WWO i Popek z krakowsko-legnickiej Firmy. Przyszło kilkudziesięciu chłopców i kilkanaście dziewcząt, którym teksty ulicznego hip hopu są bliskie i z którymi mniej lub bardziej się identyfikują. Nie ma tu rozmywających treść podtekstów, owijania w bawełnę i dyrdymałów z zabawą słowem i jego znaczeniem. Liczy się przekaz. Drastycznie autentyczny. Chłopcy opowiadają o życiu prowadzonym w sprzeczności nie tylko z prawem, ale z normami przyjętymi przez tzw. zdrowe społeczeństwo. Wiem, że „zdrowe społeczeństwo” nie istnieje. Zamykamy drzwi swoich mieszkań i mamy gdzieś bezpańskie dzieciaki sąsiadów, którym się nie układa. Na internetowym forum czytam: Pop jest hardcorowym zawodnikiem. Jest chuliganem, robi wały, nie raz za to zapłacił, ale zarabia hajs na ulicy i o tym opowiada. Nie wiem, po co mu ta opowieść. Chyba tylko po to, żeby dodatkowy drobny hajs zarobić na sprzedaży płyt czy koncertach. Realistyczna opowieść byłaby więc wtedy wyrachowaną metodą zarobkowania. Komercją. Wyrachowaną, bowiem przedstawia model, który w żadnym wypadku nie powinien uzyskać społecznej akceptacji. Teoretycznie. A w praktyce jest wydawnictwo, portale, autorzy teledysków i cała maszynka, która bierze udział w lansowaniu stylu życia ulicy: Posłuchajcie chłopaków którym nieobce są kajdanki / przesuwają się dni i lata / ulica wychowuje w niej następnego brata / kolej rzeczy jest taka i taka powinna być / następny małolat się uczy mądrze żyć. Czyli jak? W jednym z wywiadów Popek odpowiada: – Ja bym chciał tylko wnosić parę charakterów, żeby ktoś mógł zrozumieć coś, jeśli przesłucha płytę. Kieruję to do tych ludzi, co zaczynają iść w nasze klimaty, czyli takie złodziejskie, że może być tak samo, że za trzy dni może być już tylko dwóch z Firmy, bo np. on, ja albo on będzie leżał. No i właśnie chcemy ostrzec, żeby się nie wp.... za szybko, żeby nie stracić życia przez jakieś głupstwa. Jeśli decydujecie się na takie życie jak nasze – szybka „złodziejska” kasa, to liczcie się z nagłą kosą i trzymajcie z ekipą, bo naruszenie reguł to eliminacja. Jak napisano: „okradniesz znajomków to połamią ci ręce”. Ok. Wyczuwam kaganek edukacji, chociaż bazujący na kodeksie Hammurabiego.
naCZASIE
Arturo Perez-Reverte „BATALISTA” Słynny niegdyś fotograf maluje na ścianie wieży ogromną panoramę bitwy, która odbyła się w nieokreślonym czasie. W tej pracy prześladuje go obraz wynurzającej się z przeszłości twarzy, twarzy kogoś, kto pragnie wyrównać krwawy dług, i cień kobiety, która zniknęła dziesięć lat temu. Wokół tych trzech postaci Arturo Pérez-Reverte stworzył najbardziej intensywną i niepokojącą ze swych powieści. Tematyka „Batalisty" przeraża i jednocześnie zmusza do zastanowienia się nad sobą, życiem, światem i jego prawidłami.
D
Rockowy monument
Załóżmy, że nawijka Popka nie ma na celu zachęty, lecz przestrogę. Tylko dzięki prawdzie przekazu, czyli mowie o jasnych i ciemnych stronach medalu, hip hop Jędkera i Popka zasługuje na cień akceptacji, może stanowić przedmiot dyskusji. Tylko że małolaty z natury swojego cielęcego wieku nie przyswajają przestróg, lecz wyławiają z całości elementy dlań pociągające. Widzą potężnie zbudowanego gościa, który nagrywa płyty, więc robi super rzeczy, koncertuje, więc bawi się bez przerwy i generalnie wiedzie ciekawe życie. Małolaty, którym rodziciele nie nakreślają prawidłowego oglądu rzeczywistości i same się niejako wychowują, wyciągają wnioski błyskawicznie. Inne po taki hip hop w ogóle nie sięgną, a jak sięgną, to na zasadzie ciekawostki, bo świat w nim przedstawiony nijak się ma do ich codzienności. W tekstach Popka i Jędkera jest również mowa o męskiej przyjaźni, miłości, wierności ideałom i grupie, ale jednak coś zgrzyta. I tak pozostaje wrażenie apoteozy bandyckich reguł życia: kto nie jest z nami, ten jest przeciwko nam. Jakiś koszmar. Co nie zmienia faktu, że mogę sobie tylko pogadać. C’est la vie.
ream Theatre nie był dla mnie nigdy zespołem wybitnym. Owszem, tworzą go wybitni instrumentaliści, ale muzyka, którą prezentują, porywa tylko czasami, jak w przypadku suity Change of Seasons czy płyty Scenes from Memory. Kompozycje Dream Theatre zawieszone są gdzieś pomiędzy wirtuozerskim heavy metalem, a rockiem progresywnym. W dużej mierze właśnie dzięki temu zespołowi krytyka ukuła miano „progresywny metal”. Czy jednak wystarczy szpikować kompozycje niekończącymi się solówkami i niekiedy wręcz męczyć słuchacza popisami własnych umiejętności, by być „progresywnym”? Nowa, dziewiąta już w karierze płyta zespołu, nosząca tytuł Systematic Chaos nie przekona raczej tych, którzy do muzyki Teatru Marzeń podchodzą chłodno, zachwyci zaś niewątpliwie jego fanów. Tak przynajmniej wynika z zasłyszanych opinii zwolenników zespołu, którzy już okrzyknęli ten album jednym z najlepszych w karierze DT. Zespół wypośrodkował styl, pomiędzy własnymi ambicjami, a wytrzymałością słuchaczy. Znajdziemy tu zarówno długie, wielowątkowe kompozycje, jak i bardziej zwarte, niekiedy uderzające wręcz w nutę piosenkową – naturalnie, nie bez przesady. Utwór Dark, Eternal Night trwa osiem minut, a gdyby go obciąć o połowę wyszedłby rockowy przebój a la lata osiemdziesiąte, z całkiem chwytliwym refrenem. Z kolei w Constant Emotion jest bardzo ciężko, partie mu-
zyczne, a nawet wokalne, kojarzą się z Metallicą z okresu Master of Puppets. Trochę szkoda, bo jednak James LeBrie ma świetny głos i udawanie Hetfielda wychodzi mu groteskowo. Świetnie wypada dłuższy, dziesięciominutowy Repentance – przepiękna rzecz, ze znakomicie zbudowanym nastrojem, który wręcz musi kojarzyć się z Pink Floyd. Irytująco banalny jest z kolei Prophets of War, a jakby tego było mało, towarzyszy mu głupiutki tekst o G.B. Bushu. Piętnastominutowe Ministry of Lost Souls zyskuje dzięki znakomitym solówkom gitarowym, dzięki którym prawie udaje się zapomnieć, że ten kawałek trwa o co najmniej kilka minut za długo. Płytę otwiera i zamyka podzielona na dwie części suita In the Prescence of Enemies. Miała to być zapewne klamra, ale taki podział tej kompozycji mnie nie przekonuje, to jednorodny utwór, sztucznie rozdzielony. Mimo tego broni się całkiem nieźle, i co chyba najważniejsze, nie nudzi. Systematic Chaos polecam przede wszystkim muzykom – bo grają tu mistrzowie w swoich kategoriach, a także fanom ambitnego, wysmakowanego rocka, spod znaku starego Marillion czy Genesis. Ci, którzy w muzyce gitarowej cenią prostotę, nie powinni się do tej płyty nawet zbliżać – to prawdziwy koszmar punkowca. O fanach zespołu już wspominałem, zresztą oni pewnie mają już ten krążek na półkach. Krzysztof Wojdyło
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 6 lipca 2007
16 TWÓJ PORTFEL
Jak wyciągnąć z banku darmowe pieniądze
J
Maciej Psyk redakcja@nowyczas.co.uk
ak mawiali nasi przodkowie: „Bogatemu to i byk się ocieli”. I mieli rację! Banki nie są od rozdawania pieniędzy, jednak dla osób nawet o niewielkiej stabilności finansowej istnieją sposoby zarobienia na kartach kredytowych. Przedstawiam poniżej siedem sposobów na darmowe pieniądze z banku, które łącznie mogą nam dać tysiąc, a nawet więcej funtów rocznie.
Sposób nr 1: polecenie konta Najprostszy sposób na darmowe pieniądze to polecenie znajomemu otwarcia konta w banku, którego jesteśmy klientem. System ten, pod nazwą „refer a friend” polega na tym, że nowy klient banku podaje dane znajomego, który do otwarcia konta go zachęcił. Następnie obie osoby otrzymują „prezent” w wysokości 30-50 funtów. Obecnie promocję taką na swoje konta Premier Direct Current Account i Premier Current Account oferuje Alliance & Leicester. Obie osoby otrzymują tam po 40 funtów. Liczba osób, którym można w ten sposób otworzyć konto jest nieograniczona. Warunkiem otwarcia konta jest dochód ponad 500 funtów miesięcznie, osiągany bez trudu nawet przy płacy minimalnej. Pozostając w zgodzie z prawem, informację o chęci otwarcia konta można ogłaszać np. na portalach internetowych. Dodatkowo można dostać 10 funtów za obsługiwanie konta z telefonu komórkowego przez program Monilink. DOCHÓD: 40 funtów x liczba osób; p r z y s z u k a n i u n o w y c h k l i en t ó w przez ogłoszenia do kilkuset funtów.
Sposób nr 2: Otwarcie konta Internetowy bank First Direct (odpowiednik polskiego mBanku) oferuje 100 funtów za przystąpienie, pod warunkiem wpłat powyżej 1500 funtów miesięcznie. Przy niższym dochodzie można jednak (podobno działa) wypłacić pieniądze z bankomatu, wpłacić w oddziale dotychczasowego banku i przelać je z powrotem, sztucznie zawyżając kolumnę dochodów. Lepiej jednak dopłacić brakujące środki z oszczędności. DOCHÓD: 100 funtów.
Sposób nr 3: Mini cash ISA Mini-ISA (Individual Saving Account) to konto oszczędnościowe wolne od
podatku z odsetek. Stworzono je dla zachęcenia podatników do oszczędzania. Posiadacz ISA nie dzieli się odsetkami z poborcą podatkowym, który pobiera dwadzieścia procent od osób z pierwszego progu podatkowego i czterdzieści procent – z drugiego. Rocznie można na nim zgromadzić do 3000 funtów. Największe oprocentowanie w skali roku oferuje Egg Cash ISA – 6,05 proc. Więcej, bo 6,55 proc., ale przez pół roku otrzymamy w ING Direct Cash ISA. W drugim półroczu oprocentowanie spada do 5,13 proc. co daje średnio 6 proc. w skali roku. Można po pół roku przenieść bez opłat środki z ING do Egg uzyskując kilka funtów więcej niż przy stopie 6,05 proc., w praktyce jednak ISA w ING opłaca się jeśli chcemy po pół roku zrealizować zysk z inwestycji. Oba konta pozwalają wypłacić środki bez utraty odsetek w dowolnym momencie. Natomiast Saffron BS daje 6,3 proc. rocznie pod warunkiem wpłaty 3000 funtów i miesięcznego terminu na wypłatę środków. Środki na ISA, które można wybrać w nagłej potrzebie, można z powodzeniem stosować jako rezerwę „na czarną godzinę”. DOCHÓD: 180/190 funtów z 3000.
Sposób nr 4 Konto oszczędnościowe Tu sprawa jest dość jasna – zwycięzcą w walce o nasze pieniądze do 2500 funtów jest Premier Direct Current Account w Alliance & Leicester z oprocentowaniem 6,5 proc. AER (efektywnie w skali roku, tzn. ze 100 funtów uzyskamy 106,5 funta przed podatkiem). Powyżej tej kwoty palma pierwszeństwa należy do HiSAVE Savings Account w ICICI Bank, brytyjskiego oddziału banku hinduskiego. Zarobimy na nim 6,05 proc. AER już od pierwszego funta. W dodatku – zgromadzone środki w dowolnej chwili można wypłacić bez utraty odsetek. Osoba super-oszczędna może trzymać na koncie 2000 funtów jako oszczędności i operować jedynie „górną” kwotą 500 funtów. Sprawdzając saldo czy robiąc zakupy kwota 2000 funtów będzie po prostu pomijana. Dodatkowo osoby w wieku 16-21 lat mają tam na koncie Premier 21 10 proc. do 1000 funtów czyli 100 funtów przed podatkiem. Warto zauważyć, że najwyższe oprocentowanie ISA pokrywa się z oprocentowaniem konta oszczędnościowego – 6,05 proc. Tyle banki mogą „wycisnąć” przy obecnych stopach procentowych Banku Anglii. DOCHÓD: 6,5 proc. AER do 2500 funtów – Alliance & Leicester; 6,05 proc. AER; 4,72 proc. netto – ICICI.
Sposób nr 5: lokata Jeśli możemy „odkładać” najlepsza do tego będzie lokata zwana tu regular saver account. Takich kont można otwierać ile dusza zapragnie, na każde wpłacając maksymalną dozwoloną kwotę, przeważnie 250 funtów miesięcznie. Alliance & Leicester ponownie wybił się na prowadzenie ze swoim Premier Regular Saver powiązanym z Premier Current Account oferując aż 12 proc. Bardzo dobre są oferty Lloyds TSB i HSBC – oba na 8 proc. z wpłatą do 250 funtów miesięcznie. Uznaniem cieszy się też konto typu Regular Saver w Yorkshire BS. Oprocentowanie wynosi 7 proc., ale miesięczny limit wpłaty to 500 funtów. Jest to najlepsze konto dla Polaków „odkładających” większe sumy w Wielkiej Brytanii. DOCHÓD: 12 x 250 – 12 proc. AER; 9,6 proc. netto lub 12 x 500 – 7 proc. AER; 5,6 proc. netto
Sposób nr 6: Karta kredytowa, cashback Nieco bardziej skomplikowane jest zarabianie na karcie kredytowej typu cashback. Są to karty zwracające niewielki odsetek od wykonanych nią płatności. Kupując kartą, w cenie towaru mamy opłatę za obsługę elektroniczną płatności. Karty cashback pozwalają te pieniądze odzyskać, są one wolne od podatku ponieważ jest to zwrot nadpłaty, a nie dochód. Uwaga! Takich kart można używać tylko pod warunkiem spłaty zadłużenia w całości co miesiąc. Największe zainteresowanie polskiej społeczności może wzbudzić karta Egg Money. Cashback wynosi 1 proc. na zakupy kartą, nie więcej jednak niż do 200 funtów (czyli jest przydatna do kwoty 20 tys. wydanych funtów). Najpopularniejsza na rynku jest
American Express Platinum Money Back Credit Card. Minimalny dochód powinien wynosi 20 tys. funtów rocznie co odpowiada 27 tys. brutto. Przez pierwsze trzy miesiące zwraca 3 proc. od dokonanych nią zakupów, bez górnego limitu. Następnie zwrot wynosi 0,5 proc. do 3500 funtów, 1 proc. - od 3501 do 10 tys. i 1,5 proc. powyżej 10 tys. Aby zmaksymalizować zysk należy dokonać dużych zakupów w ciągu pierwszego kwartału jej użytkowania. W tym czasie zakupy za kwotę 6700 funtów (np. samochód) dadzą większy zwrot niż może maksymalnie dać karta Egg Money przez cały rok. Warto dać partnerowi bezpłatną dodatkową kartę, a nawet robić zakupy dla rodziny i przyjaciół, za które pieniądze zostaną zwrócone czekiem lub przelewem, aby wydać (czyli, paradoksalnie, zarobić) więcej w czasie pierwszych trzech miesięcy. DOCHÓD: Egg Money: 1 proc. do 200 funtów. American Express Platinum: ponad 200 pod warunkiem dużych zakupów w ciągu trzech miesięcy.
Sposób nr 7: Stoozing money Termin ten oznacza zamianę limitu kredytowego na dochód, który wykorzystuje się następnie do zarobienia odsetek. Jest to sposób dla osób o stabilności finansowej i żelaznej samodyscyplinie. Potrzebna jest karta Egg Money, która pozwala „naładować” konto swoimi pieniędzmi i mieć dodatni bilans, oprocentowany na 4 proc.. Następnie aplikujemy o kartę do balance transfer czyli przeniesienia kredytu. Powinno to być 12 lub 13 darmowych miesięcy za prowizją 2-3 proc. lub karta bez prowizji za tę operację – na pół roku z Ulster Bank lub Bank of Ireland. Mając obie należy wykonać balance transfer na Egg Money. Kwota dopuszczalnego limitu zostanie zamieniona na bilans dodatni. Z
Egg przelewamy środki na konto zapewniające najwyższy zysk (mini-cash ISA lub HiSave ICICI). Natomiast zadłużenie na karcie do stoozingu spłacamy minimalnymi wymaganymi sumami unikając odsetek. Można oczywiście zrobić to z kilkoma kartami zwiększając dochody oraz kontynuować pomnażanie pieniędzy w następnych latach. Ten system działa w dość żółwim tempie. Aby stoozing się opłacił należy z wyprowadzonych z karty kredytowej środków wycisnąć siódme poty. Warto rozważyć powierzenie ich doradcy finansowemu w Polsce (firmy: Expander lub Open Finance), który z kolei znajdzie najlepszą inwestycję na całym świecie. Realnie można osiągnąć 50 proc. zysku rocznie. Rekordzista, Templeton Latin America Fund, przez trzy lata dał zarobić 241 proc. zysku. Dopiero w takim tempie i z limitem co najmniej 2 tys. funtów stoozing to prawdziwa fabryka darmowych pieniędzy. Uwaga! Technika grozi bankructwem w przypadku kłopotów finansowych. DOCHÓD: 2-5 proc. limitu kredytowego inwestując na koncie, do 50 proc. z pomocą doradcy finansowego. Warto pamiętać, że wszystkie chwyty marketingowe są jak ładne opakowanie czekolady. A przecież nie kupuje się czekolady dla opakowania tylko po to, żeby ją zjeść. Ten przegląd „czekolad” serwowanych przez banki nie powinien chyba pozostawić uczucia niedosytu.
Opracowano na podstawie: www.moneysavingexpert.com www.moneysupermarket.com www.moneyfacts.co.uk
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 6 lipca 2007
PRACA I KUCHNIA 17
Full training will be given Taką adnotacją opatrzonych jest wiele ogłoszeń o pracę. Szczególnie jeśli dotyczy ona zajęcia, do którego przygotować nie można się podczas żadnych studiów. Bo na jakiej uczelni przygotowują do pracy jako Telesales Representative czy Data Entry Administrator, bądź kierowcy w firmie zaopatrującej restauracje fast food? A takie właśnie prace wykonuje wielu z naszych rodaków. Czym jest full training i czego możemy po nim oczekiwać?
W
Anna Alicja Sikora redakcja@nowyczas.co.uk
mANIA gotowania
zależności od firmy i charakteru pracy, jaką mamy wykonywać, oczekiwania jeśli chodzi o szkolenie powinny być adekwatne. Kierowca musi przejść odpowiednie przeszkolenie, podczas którego zapozna się z systemem, na jakim opierają się praca kierowców. Połączone to musi być z podstawami zasad bezpieczeństwa i higieny pracy, a ponadto z zapoznaniem się z produktami oferowanymi przez zatrudniającą go firmę. Kierowca dostarczający towar do klientów musi wiedzieć, co pudełka, które przynosi do sklepu zawierają, a ponadto wiedzieć jak się zachować, gdy okaże się, że dostarczony towar różni się nieco od zamówionego. Większość firm zatrudniając swoich pracowników, już od pierwszego dnia płaci im ustaloną podczas rozmowy kwalifikacyjnej stawkę, ale niektóre firmy na czas szkolenia wynagradzają nowych rekrutów czasem i jedynie 50 proc. stawki przyszłej pensji, jak np. firmy zatrudniające kierowców autobusów. W tym przypadku jednak przyjęcie na
szkolenie nie oznacza pełnego zatrudnienia, gwarancję tego daje jedynie zdanie egzaminu na prawo jazdy kategorii PCV. Dlatego nie dziwi też i zdecydowanie mniejsza stawka. Są też pracodawcy, którzy za początkowe dni pracy nie płacą, uważając, iż to oni w nas inwestują swój czas i zainteresowanie. Przykła-
dów, kiedy turecki pracodawca w nielegalnie zatrudniającej pracowników restauracji zwolnił pracownika po dwóch dniach pracy bez żadnego wynagrodzenia są setki, ale to już jest przykład skrajny i nielegalny. Ze względu na charakter pracy i zakres obowiązków przyszłych pracowników, czas szkole-
nia jest różny. W wielu firmach jest to jednak okres nie dłuższy niż dwa tygodnie. To zwykle wystarcza, by zapoznać się z zasadami panującymi w miejscu pracy, podstawowymi obowiązkami, reszta przychodzi z czasem i praktyką. Często po tym okresie przewidziany jest test sprawdzający czego udało nam się nauczyć podczas szkolenia. Jego forma bywa bardzo różna, a wyniki nie przesądzają o naszym losie. Oczywiście trudno sobie wyobrazić, że po takim okresie nauki może znaleźć się ktoś, kto nie uzyska żadnego punktu, ale mniej pojętnym pracodawca może dać szansę i przedłużyć nieco szkolenie. Sama praca i tak nauczy nas najwięcej, co zostanie zweryfikowane podczas okresu próbnego, który trwać może i pół roku, albo nawet czas nieokreślony. Na przykład pracownicy w dużej firmie zajmującej się serwisem telefonów komórkowych ponad rok pozostawali bez stałej umowy o pracę. Brytyjski rynek pracy uległ znacznym zmianom, zwłaszcza po otwarciu granic dla nowo przyjętych członków Unii. Pracownicy są niekiedy lepiej wykształceni i przygotowani niż Brytyjczycy, ale przede wszystkim mają mniejsze wymagania, często chwytają się pierwszej lepszej posady, nie dbając o należne im prawa pracownicze. Dlatego przypadki, gdy pracodawca nagina nieco prawo pracy, a tym samym zasady oferowanego szkolenia, który jest częścią zatrudnienia, nie są odosobnione. Na pewno należy zwrócić uwagę na to, by od początku dostać na piśmie zasady i okres trwania szkolenia, oferowaną nam stawkę i oczekiwania, które będziemy musieli spełnić zanim przejdziemy do pełnej pracy. Pracodawca wymaga od nas wszystkiego na piśmie, my również mamy do tego prawo.
Zwycięstwo nie jedno ma imię
Mikołaj Hęciak redakcja@nowyczas.co.uk
rodzajne i malownicze zakątki wschodniej Anglii, obfitują nie tylko bogactwem plonów, ale i brzemieniem historii. To tutaj, w północnej części hrabstwa Norfolk, w latach 60-61 połączone plemiona Brytów pod wodzą królowej Boadycei wznieciły powstanie przeciwko Rzymianom. Imię Boadycea w języku celtyckim znaczy zwycięska, bądź zwycięstwo. I choć powstanie upadło bardzo szybko, a królowa popełniła samobójstwo, jej postać stała się jednym z symboli Imperium Brytyjskiego, a dokonało się to w epoce wiktoriańskiej, gdy postać królowej Victorii miłościwie panującej przez 63 lata, była porównywana do Boadycei. Może więc łączyło te dwie kobiety coś więcej, niż tylko identyczne znaczenie ich imion. W 1905 roku przy Westminster Bridge, nieopodal Parlamentu, stanął pomnik królowej Boadycei i jej córek.
U
Wschodnie wybrzeże Anglii posiada wiele ładnych plaż i niemało portów morskich. Jeden z nich znajduje się do dziś w miejscowości Great Yarmouth. Niegdyś był najważniejszym portem połowu śledzi w tej części wybrzeża. Dzięki specjalnej, sześciotygodniowej technice wędzenia produkowano tutaj tzw. red herrings, które do dziś eksportuje się do niektórych krajów w Afryce, gdzie przechowywanie ryb jest wciąż uciążliwe. Dziś w zmieniających się warunkach gospodarczych sam port stracił na znaczeniu, ale miejscowość znana jest z popularnego Parku Rozrywki i wielu atrakcji, jakich dostarcza bliskość morza. Jeszcze bardziej znanym portem, czy dziś raczej miejscowością, jest Southend-on-Sea. Znajduje się tam ciągle najdłuższe molo na świecie o długości 2158 metrów, a piaszczyste plaże zachęcają do odpoczynku. Wracając jednak do ciekawostek bardziej kulinarnych, miejscowość Wells-next-the-Sea, nadal przoduje w połowie morskich mięczaków zwanych po angielsku whelk. W języku polskim noszą nazwę trąbików zwyczajnych. Trąbiki mają brązowe lub szare spiralne muszle, bardzo przypominające ślimaki. Wody przybrzeżne obfitują też w inne okazy morskich skorupiaków popularnych na angielskich stołach. Mowa tu o ostrygach, małżach czy krewetkach, a nie można zapomnieć też o homarach i krabach. Z ryb słodkowodnych najpopularniejsze są węgorze i szczupaki. Szczególnym jednak ewenementem jest wodorost zwany samphire występujący w wodach przybrzeżnych. Może być podawany w postaci pikli lub gotowany, z dodatkiem masła. Łosoś nie jest tu tak popularny jak w Szkocji czy Anglii północnej, chciałbym jednak zaproponować dziś przepis na tatar z łososia. Ten wyjątek od przedstawiania kuchni regionalnej omawianego regionu spowodowany jest wyraźnym życzeniem czytelników, z którymi dane mi było spotkać się na bankiecie zorganizowanym przez redakcję „Nowego Czasu” w Conway Hall, dwa tygodnie temu. Kuchnia polska podaje najbardziej popularny w Polsce przepis na befsztyk tatarski, ale pisząc o „tatarze” warto wspomnieć, że potoczna nazwa ta odnosi się nie tylko do mięsa wołowego, ale do mięsa surowego w ogóle. Także do ryb czy warzyw. Stąd możemy przyrządzić tatar z łososia, tuńczyka czy avocado i nie tylko. Spróbujmy sami.
Tatar z łososia Na 1 porcję, w zależności od apetytu i zasobności naszych kieszeni, potrzebujemy 100-150g świeżego filetu z łososia bez skóry. Rybę kroimy w drobną kosteczkę. I teraz zaczyna się cała przygoda z komponowaniem smaku, ponieważ wszelkie dodatki zależą od nas. Jeżeli po raz pierwszy przygotowujemy taką potrawę, proponuję jako dodatki pokrojony drobno szczypiorek i koperek, równie drobno posiekane ogórki kiszone lub konserwowe, musztardę do smaku, oliwę z oliwek w ilości zapewniającej zwięzłość masy rybnej, sól i pieprz do smaku oraz sok z cytryny dla nadania pewnej wyrazistości smaku. Oczywiście można eksperymentować na wiele sposobów. Podobnie jak w przypadku befsztyka z polędwicy wołowej możemy dodać żółtko jaja czy cebulę. Generalnie surowe mięso jest raczej mdłe, więc wszystkie dodatki o smaku ostrym i zdecydowanym mogą być pomocne. Przed podaniem masę chłodzimy w lodówce. Podajemy według własnej fantazji np. w całości na półmisku, albo w małych porcjach. Dlaczego nie na liściach sałaty little gem? Życzę miłego eksperymentowania i do zobaczenia za tydzień.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 6 lipca 2007
„
18
Cytat tygodnia Inni szatani są tam czynni.
„
Cytat z „Chorału” Kornela Ujejskiego, niesłusznie przypisywany Jarosławowi Kaczyńskiemu
CZAS NA RELAKS horoskop tygodniowy
ANDRZEJ LICHOTA
Mirosława Krogulska i Izabela Podlaska BARANY będą wszystkimi rządzić i na każdy temat będą miały własne zdanie. Sympatycznym osobom Barany dadzą uśmiechy i nagrody, a dla leniwych wyznaczą kary. Przed waszym krytycznym wzrokiem mało kto w tym tygodniu umknie. 10.07 czyjeś zachowanie skłoni was do podjęcia ważnej decyzji. Nie odkładajcie spraw na później. Logika i cierpliwość to najlepsza broń na zawodowe niespodzianki. BYKI nie będą miały powodów do narzekań. Ludzie będą wam przychylni, wyjaśnicie nieporozumienia i znajdziecie inspirację do dobrych pomysłów. 9.07 przejmiecie się złym stanem swojego domu lub niedbałym wyglądem rodziny. Zaraz po pracy postanowicie szybko nadrobić wszystkie zaległości. 10.07 sprzyja wam powodzenie w sprawach zawodowych. BLIŹNIĘTA znajdą sobie tysiąc ważnych spraw do załatwienia. Dopiero 7.07 przypomnicie sobie o odpoczynku, zaprosicie krewnych czy przyjaciół, chętnie też poplotkujecie z sąsiadami. Pozostałe dni tygodnia sprzyjają sprawom zawodowym i finansowym. Po 10.07 pojawi się szansa na zyskowny interes lub ciekawa propozycja nowej pracy. 11.07 sprzyja wam powodzenie w sprawach towarzyskich i w miłości. RAKI będą rozgadane i wesołe. W pracy nie bądźcie uparci, a wszystko uda się wyjaśnić. Kłopoty was ominą lub okażą się mniejsze, niż przypuszczaliście. W weekend zadbajcie o siebie, gwiazdy przestrzegają przed nadmiarem alkoholu i obżarstwem! 10.07 nie odkładajcie ważnych spraw, możecie spotkać pewną przychylną wam osobę. W tym tygodniu liczy się refleks!
PANNY w tym tygodniu zajmą się niezwykłymi sprawami. Rozpoczniecie badania nad tajemnicami psychiki, zjawiskami nadprzyrodzonymi lub medycyną niekonwencjonalną. Wasza dociekliwość sprawi, że odkryjecie coś niezwykłego i zdobędziecie nowe hobby. 10.07 pilnujcie spraw finansowych. Uda się wam ubić korzystny interes lub spotkać z kimś, od kogo zależy wiele waszych spraw. WAGI będą pochłonięte snuciem zawodowych planów. W tym tygodniu macie szansę wytropić pewną tajemnicę lub wytropić ile zarabia konkurencja. Weekend zapowiada się sympatycznie, ale w miłości nie bądźcie zbyt krytyczni. 9.07 nie przejmujcie się jeśli coś pójdzie nie po waszej myśli, możliwe nagłe zmiany planów, które w efekcie okażą się korzystniejsze niż przypuszczacie. SKORPIONY będą w doskonałym nastroju. Im szybciej uporacie się z obowiązkami, tym więcej wolnego czasu zostanie wam na zabawę i odpoczynek. W weekend nabierzecie ochoty na randki i flirty. Pewna niezwykła osoba będzie wam bardzo przychylna. 10.07 szczęście sprzyja wam w kontaktach z ludźmi. Załatwiajcie ważne sprawy lub proście innych o przysługi. Możliwa też wygrana lub pomyślny zbieg okoliczności. STRZELCE napotkają na swojej drodze zagadkowe zdarzenia. 6.07 lepiej nie ufać plotkom i szokującym wiadomościom. W weekend wesołe zdarzenie poprawi wam humor. 10.07 czyjeś zachowanie wyda się wam niegrzeczne. Od zazdrosnych współpracowników i gderających krewnych lepiej trzymać się z daleka. 11.07 sprzyja odważnym miłosnym decyzjom. KOZIOROŻCE czeka interesujący tydzień. Łatwo będzie wam zdobyć uznanie i zyskać nowych przyjaciół. Będzie o was głośno: znajdziecie się w centrum zainteresowania i odniesiecie towarzyski sukces. Macie też powodzenie w miłości, wzruszycie się romansami i sprawami przyjaciół. W weekend pozwólcie sobie na chwilę relaksu. Kino lub teatr to najlepsza rozrywka na wieczór. WODNIKI będą skupione na sprawach rodziny. Lepiej nie denerwować Wodników i nie oszukiwać ich, bo będą niezwykle przenikliwe. W sprawach zawodowych uda się wam przekonać kogoś do pomysłu, na którym od dawna wam zależy. 11.07 poczujecie przypływ sił i optymizmu. Wszystkim Wodnikom sprzyja tego dnia powodzenie w miłości. Także rozpoczęte pod koniec tygodnia wakacyjne wyjazdy będą udane. RYBY mają przed sobą miły tydzień, choć mogą być nieco senne i zmęczone zawodowymi sprawami. Już pora wybrać się na urlop i trochę odpocząć od stresów. Weekend sprzyja dobrej zabawie, a obecność przyjaciół poprawi wam humor. 9.07 macie powodzenie w miłości, a samotne Ryby mogą nawiązać intrygującą znajomość. Dajcie jej czas, aby mogła się rozwinąć.
mówiąc praktycznie
LWY będą w tym tygodniu rozmarzone i spokojne. Unikajcie ryzykownych spraw i ludzi, których nie lubicie. W weekend samotne Lwy będą marzyć na jawie lub usłyszą słowa, których nikt głośno nie wypowiedział. Przez cały tydzień w sprawach zawodowych słuchajcie intuicji: wasze pomysły będą niezwykłe, ale dopiero za jakiś czas przyniosą wam sukces. 11.07 możliwe ciekawe spotkania i propozycje.
D
Konrad Brodziński redakcja@nowyczas.co.uk
QUO VADIS
omine, quo vadis? – miał zapytać Piotr pana Jezusa na rzymskiej Via Appia: dokąd idziesz, Panie? A po angielsku? Where you go? Niepoprawnie. Where do you go? Też źle. Poprawnie było by: Where are you going, Lord? Ale brzmi to na moje ucho zbyt współcześnie, nie oddaje elegancji oryginału. Bowiem forma I am going dosyć późno powstała w języku angielskim: nie znał jej np. Szekspir. Składa się z dwóch części: statycznej – czasownik to be, być – i dynamicz-
nej – końcówka …ing. Kiedy kolega dzwoni i mówi I’m in Trafalgar Square, widzę zdjęcie. Kiedy mówi: I’m walking towards Charing Cross – idę w kierunku Charing Cross – zdjęcie zamienia się w DVD. W porównaniu z formą prostą – I go – jest to więc coś w rodzaju zoom’u, przybliżenia. She plays tennis: gra w tenisa, uprawia ten sport. She’s playing tennis: jest na korcie. Ten klasyczny podręcznikowy przykład nie oddaje jednak elastyczności tego, co rozumiemy przez „teraz” czy „obecnie”. Mogę na przykład powiedzieć I’m looking for a flat – szukam mieszkania – mimo, że w momencie kiedy to mówię nic w tej sprawie nie robię, tylko zajadam truskawki. A więc wbrew temu, o czym starają się nas przekonać podręczniki i nauczyciele, mamy do pewnego stopnia wolność wyboru. Co nie znaczy, że wybór ten jest sprawą obojętna. Jeżeli na towarzyskie pytanie, czym się zajmujemy, odpowiadamy, że pracujemy dla firmy Coca-Cola, mówimy I work for Coca-Cola. Ale jeżeli pracując dla tejże Coca-Coli składamy job application do firmy Pepsi, I work by nas mogło zdyskwalifikować. Piszemy więc I am working for Coca-Cola. Kryterium, którym się kierujemy, jest następujące: czy widzimy, albo chcielibyśmy widzieć koniec opisywanej działalności? Jeżeli tak, używamy formy I’m …ing. Jeżeli nie: trzymamy się formy prostej. Tych problemów – czy też, mówiąc bardziej pozytywnie, możliwości – nie miał, jak wspominałem wcześniej, Szekspir. Jak przetłumaczyłby nasze ‘Quo vadis’? Przypuszczalnie tak: Whither goest thou? Nawet zamieniając słowa na bardziej współczesne, wyszło by mu: Where go you?. Tak, tak – największy angielski poeta i dramaturg nie zaliczyłby w najmarniejszej szkółce języka angielskiego dyplomu na poziomie elementarnym.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 6 lipca 2007
CZAS NA RELAKS 19 łatwe
trudne
średnie
5 4
9 6 4 3
4
5 2 7
8
8 1 8 7
9 4
2
7 3 9 6
8
3
8 4
9
1 5
2 9 1 1 6 7 2 5 7 2 9
7 3 6
9 8
5 4 7 8 6 4 6 5 9 9 1 7 8 3 6
5 9 8 3 2
6 3
7
Sudoku
6 1
1 5
7
4 1
7
7
Wypełnij diagram w taki sposób, aby w każdym poziomym wierszu, w każdej pionowej kolumnie i w każdym dziewięciopolowym kwadracie 3x3 znalazły się cyfry od 1 do 9. Cyfry w kwadracie oraz kolumnie i wierszu nie mogą się powtarzać. Rozwiązania sudoku z nr 26
Absurd tygodnia
średnie
trudne
Humor
Prezydent Rosji, Władymir Putin, z okazji 60-tej rocznicy skonstruowania karabinu AK-47 popularnie zwanego „Kałasznikowem" stwierdził, że broń ta jest przykładem nie tylko ówczesnej nowej myśli technicznej, ale kreatywnego geniuszu narodu rosyjskiego. Owszem, „Kalaszni-
łatwe
kow" wiernie służył armiom bloku wschodniego i wielu innym w zabijaniu innych ludzi. Ale jak się to ma do Mendelejewa, Pawłowa, Dostojewskiego, Tołstoja, Eisensteina, Strawińskiego i innych, którzy są przykladem kreatywnego geniuszu narodu rosyjskiego?
Hasło krzyżówki z nr 26: Okazja to perskie oko losu. Przepraszamy za powtórzenie krzyżówki w ostatnim numerze.
Krzyżówka
W
rybim okiem
rybim okiem idziałem przepięknego gola, który padł podczas piłkarskich Mistrzostw Świata w Kanadzie. Zdobył go Grzegorz Krychowicz. Przypomniały mi się najlepsze rzuty wolne w historii futbolu, które miałem szczęście zobaczyć. Enzo Schifo, belgijski pomocnik, kiedyś rozmontował mur kąśliwie podkręconą piłką, przy ziemi, i bramkarz, wyciągnąwszy się, nie był w stanie sięgnąć futbolówki. I gol Maradony przeciwko Grekom w 1994 roku padł po pięknej trajektorii lotu nad murem obrońców: klasyczne, perfekcyjne okienko. Petardy Tarasiewicza, kto ich nie pamięta? Na przykład w meczu eliminacyjnym do Mistrzostw Świata
w 1990 roku ze Szwecją, gdy to przy stanie 0-2 Tarasiewicz bezlitośnie huknął w okno i zrobiła się kontaktowa bramka. A tu gol Krychowicza przeciwko Brazylii przyniósł zwycięstwo! Dlaczego to piszę? Wierzę w młodych ludzi w Polsce. Poważnie. To już jest nowa generacja, która nie jest obciążona układowymi zależnościami, jawi się jako bardziej samodzielna, odważniej podejmująca decyzje, śmielej wykorzystująca swój potencjał od poprzedników. Wystarczy nie tylko na piłkę nożną spojrzeć, ale i na twórczość artystyczną, nie mówiąc o wszelkich innych aspektach życia. Wychodzę z założenia, że prawdziwe zmiany przyjdą, gdy dojrzeje bardziej to owo pokolenie, które za-
częło studia, debiutuje w prasie i... strzela bramki. Dobrze widzieć to, właściwie pierwsze w historii od wielu wieków, nie obciążone traumami pokolenie. Wielokrotnie dowiadywałem się o walkach pokoleń, bywali i klasycy, i romantycy i wszelkiej innej maści pokoleniowi oponenci. Czysta biologia. W stadach lwów młode samce chcą dominować i muszą walczyć ze starymi samcami o pozycję w stadzie. Walka pokoleń jest naturalna i nie ma co się jej dziwić. Ludzie wytworzyli etykietę i zestaw zachowań, które mają uporządkować życie w społeczeństwach, a więc i tarcia między pokoleniami. Do tych nakazów należy posłuszeństwo wobec starszych.
Mickiewicz kiedyś krzyczał „młodości, dodaj mi skrzydła”, a Kochanowski bronił młodych we fraszkach. Starość przychodzi zbyt szybko i zasłania umysł. Kto nie ćwiczy umysłu, jest stary za młodu. Tylko umysł gwarantuje młodość. Jak to się ma do Londynu? Młodość młodego pokolenia Polaków odmładza Londyn. Zważmy temperament Polaków i pomnóżmy przez młodość, a otrzymamy całkowity odlot. Teraz młodzi są o wiele bardziej dojrzali od starszego pokolenia. Łatwość dostępu do internetu powoduje zwiększenie wiedzy u użytkowników. Percepcja działa szybciej. Pokusa rozwoju i sukcesu wzmaga zwiększenie energii. Kiedyś prowadziłem kluby literackie, a jego uczestnikami byli lu-
dzie młodsi o jakieś dziesięć lat ode mnie. Widziałem wyraźnie różnicę pokoleniową. Ich szybkość rozwoju intelektualnego i emocjonalnego zatrważała mnie. Co kilka miesięcy przynosili coraz bardziej ambitne teksty. Każdy szedł swoją ścieżką, nie próbując nic na siłę. Teraz wszyscy studiują i kapitalnie sobie radzą. W ogóle wszyscy młodzi w Polsce nie ustępują w niczym Anglikom. W dobie rewolucji komunikacyjnej wszyscy rozwijają się szybciej. A to pokolenie, które studiuje, debiutuje i... strzela bramki powinno już się nazywać pokoleniem rewolucji komunikacyjnej.
Robert Rybicki
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 6 lipca 2007
20 CO SIĘ DZIEJE ła na pracę na najwyższych obrotach. Charytatywne koncerty, na których zagrały chyba wszystkie polskie grupy reggae, pozostaną w pamięci chłopców na zawsze. W 2000 roku pojawiła się płyta „B3“, która mogłaby mieć dopisek „The best of....“, gdyż złożyły się na nią utwory najlepiej przyjmowane na żywo. Przez znawców gatunku uznawany jest za jeden z najlepszych zespołów reggae dub roots...na świecie.
Film Die Hard 4.0 Thriller, 2007 r. reż. Len Wieseman
KONKURS
„Szklana Pułapka 4” proponuje zanurzenie się w rzeczywistości – smakowanie prawdziwej akcji, humoru i prawdziwie uwielbianego bohatera, Johna McClane’a. Z okazji święta 4 lipca planowany jest atak na czuły punkt infrastruktury Stanów Zjednoczonych. Tajemnicza postać, stojąca za tym spiskiem, z pomocą współczesnych technologii przewidziała wszystko – poza działaniem McClane’a – ostatniego żywego trybiku w skomputeryzowanym systemie. W kinach w całym Londynie. Testosteron Komedia, 2006 r. reż. Tomasz Konecki, Andrzej Saramonowicz 6-8 lipca Leeds – Polish Centre, 6A Harehills Lane LS7 4EZ Southampton – Odeon 8 lipca, godz.18.15 Londyn – Dalston Rio 107 Kingsland High Street E8
Przed ołtarzem panna młoda oświadcza Kornelowi, że kocha innego, całuje jednego z gości i odchodzi. Ojciec pana młodego przy pomocy przyjaciela pana młodego, porywa tego mężczyznę i zawozi na miejsce, gdzie miało się odbyć wesele. Trafia tam także Kornel i jego brat. Do mężczyzn dołącza kelner Tytus i wszyscy razem spędzają kilkanaście godzin na rozmowach, tańcach i piciu. Edmond Dramat, 2006r. reż. Stuart Gordon Życie Edmonda jest nudne i monotonne: zdrowe, prawidłowe i porządne.Przypadkowe spotkanie zmusza go jednak do zmiany swoich życiowych priorytetów. Uciekając od nudy na same dno socjalnego życia, w nadziei na długo oczekiwaną wolność, Edmond odkrywa grzechy, jakie ludzie są w stanie popełnić. Szok i strach szybko przechodzą ustępując miejsca komfortowi i zadowoleniu. Jednakże, gdy Edmond morduje człowieka, trudno mu określić swoje uczucia i odkrywa coraz głębiej kryminalny świat Nowego Jorku. W głównej roli wybitny aktor William H. Macy, którego doskonale powinni pamiętać fani słynnego „Fargo”.
Bajm powstał w 1978 roku. Jego nazwa to prostu pierwsze litery imion członków początkowego składu zespołu: Beata, Andrzej Pietras, Jarosław Kozidrak i Marek Winiarski. Podczas festiwalu w Opolu w 1978 roku zdobyli drugą nagrodę w kategorii debiuty i właściwie od tamtej pory, mimo zmian w składzie zespołu każdy ich nowy utwór ląduje w czołówkach list przebojów. Jazz Cafe w POSK-u zaprasza: Dominika Zachman i jej zespół 238-246 King Street W6 0RF 7 lipiec godz. 20.30 Bilety: £5 Dominika wystąpi w Jazz Cafe po raz drugi z programem standartów jazzowych lecz tym razem z nowymi muzykami, wśród których warto wymienić Hugh Burns’a, jednego z najlepszych gitarzystów brytyjskich, nagrywającego również z gwiazdami muzyki pop. Jazz Cafe rozpoczyna akcję „Szukamy młodych talentów”. Zamierza przyciągnąć młodych muzyków zainteresowanych doskonaleniem swoich umiejętności. Będą występować przed koncertem bardziej doświadczonych kolegów jak również będą mogli skonfrontować swoje umiejętności na warsztatach muzycznych planowanych na jesieni. Zgłoszenia należy przesyłać na adres POSK-u z dopiskiem Jazz Cafe lub przez internet na adres: jazzcafe@posk.org. 14 lipiec Christoffer Appel Quartet Duński saksofonista, który niedawno ukończył Royal College of Music w Londynie, zaprezentuje wraz ze swoim zespołem Sound & Sights muzykę z nurtu nu jazz opartą na brawurowej improwizacji i znakomitej technice muzycznej. Choć młodzi muzycy niedawno opuścili szkołę, umiejętności muzyczne, które prezentują, stawiają ich w czołówce jazzowej Londynu. Megayoga przedstawia: Bakshish live reggae party 21 lipiec, godz. 20.00 Club Mass St Matthews Church, Brixton Hill, SW2 1JF Support: Natty Dreadlocks Bilety dostępne na stronie: www.ticketweb.co.uk
Muzyka BAJM 8 lipca, godz. 19.00 Astoria 157 Charing Cross Rd, WC2 8EN Bilety: £19 w przedsprzedaży i £24 w dniu koncertu
Po wielkim sukcesie pierwszej płyty „One Love”(1993 r.) zespół występował jako gwiazda m.in. w Jarocinie, na Famie i Odjazdach, w Brodnicy, oraz koncertował w Niemczech. Od 1996 roku jednak zmniejszył swą aktywność koncertową na kilka lat. Poważna choroba Jarexa nie pozwala-
Dla naszych Czytelników mamy do rozdania dwa pojedyncze zaproszenia na koncert zespo∏u Bakshish. Wystarczy wys∏aç SMS na numer 87070 o treÊci: NC (spacja) Bakshi sh ( koszt SM S £1.50 + standardowa stawka operatora). Na zg∏oszenia czekamy do 18 lipca.
Spotkania Wieczór autorski Józefa Barana 12 lipiec, godz. 18.30 Sala Malinowa POSK 238-246 King Street W6 0RF Wstęp: wolne datki Możliwość zakupu ostatniego tomu poezji autora pt. „Hymn Poranny” w cenie £3
Wydarzenia Tour de France Ceremonia otwarcia 6 lipca, godz. 18.00 Trafalgar Square www.tourdefrancelondon.com Uroczyste rozpoczęcie słynnego wyścigu odbędzie się na Trafalgar Square, jednak w Hyde Parku powstanie „People’s Village”, pełna rozmaitych atrakcji. Idealny sposób na piknikowy weekend w samym centrum Londynu.
Wystawy Dutch Portraits The age of Rembrandt and Frans Halls National Gallery Trafalgar Square WC2N 5DN Wstęp: £10, w środy po godz. 18.00 - £5
ART CAR BOOT FAIR 2007 8 lipiec 12.00 – 18.00 The Old Truman Brewery 146 Brick Lane E1 The Art Car Boot Fair 2007 to przedsięwzięcie artystyczne, którego nie powinien ominąć żaden miłośnik sztuki oryginalnej i łamiącej wszelkie kanony tradycyjnie rozumianego piękna. Targi mają na celu promocję sztuki ws półczes nej w nie tuz inkowy spos ób. J ednodniowy projekt jest realizowany w samochodach zaparkowanych na placu. Impreza odniosła duży sukces w latach 2004 i 2006 dzięki połączeniu sprzedaży z promocją sztuki w postaci prezentacji poszczególnych artystów, projektów mody, pokazów performance, filmów i występów Dj’ów. Polskich artystów sprowadził do Londynu Instytut Kultury Polskiej. „Modelator” to grupa młodych kuratorów i krytyków sztuki z Instytutu Sztuki Wyspa z Gdańska. Modelatorzy przywiozą do Londynu prace wybitnych polskich artystów, w tym kolekcję fotografii Łukasza Skąpskiego, zatytułowaną „Tractor Boys”, czy prace osławionej Doroty Nieznalskiej. dlań najbardziej charakterystycznych takich jak: zaludnienie, szybkość, rozmiar, różnorodność i form architektonicznych. Wystawa ta po raz pierwszy była prezentowana podczas 10. Biennale w Wenecji w 2006 roku. Tworzą ją filmy, instalacje video i fotografie.
Na wystawę składa się 60 portretów autorstwa między innymi Rembrandta, najsłynniejszego przedstawiciela holenderskiego malarstwa tzw. „Złotego Wieku”. Wszystkie obrazy powstały między 1600, a 1680 rokiem. Wystawę tworzą więc z jednej strony grupy małych, drobnych portretów indywidualnych osób, a z drugiej również wiszące po sąsiedzku, potężne wizerunki członków znaczących dla owych czasów instytucji. Global Cities Tate Modern Bankside London SE1 9TG Wstęp wolny Wystawa, której celem jest ukazanie szeroko rozumianej potęgi najsłynniejszych miast świata: Kairu, Istanbułu, Johannesburga, Londynu, Los Angeles, Mexico City, Mumbai, Sao Paulo, Szanghaju i Tokio. Miasta te są ukazane przez pryzmat cech
Fotografując Brytanię Tate Britain Millbank SW1P 4RG Bilety: £ 7.50 Jest to pierwsza tego typu, unikatowa wystawa fotografii w galerii Tate Britain. Podróż od pionierów fotografii aż po dzisiejszych użytkowników fotografii cyfrowej. Idea tej wystawy jest ukazanie różnorodnego oblicza Zjednoczonego Królestwa. Tate Britain przedstawia prace tak słynnych fotografów jak: William Henry, Fox Talbot, Lewis Carroll, Julia Margaret Cameron, Bill Brandt, Madame Yevonde, Susan Lipper, David Bailey, Tom Hunter. Ciekawym aspektem tej wystawy są prace kobiet-fotografików, lekceważonych często przez historię fotografii.
Festiwale Londyński Festiwal Literatury Southbank Centre Wśród zaproszonych na festiwal pisarzy znajdą się m.in.: Hari Kunzru, Wole Soyinka, Kate Grenville. Odbędą się wykłady i spotkania z pisarzami, wieczór poezji
W.H. Audena, a także literackie spotkania dla dzieci. Bilety na poszczególne imprezy kosztują pomiędzy 7, a 9 funtów. Wstęp na niektóre spotkania jest darmowy. Liczba miejsc jest ograniczona, warto więc zarejestrować się telefonicznie lub on-line: www.southbankcentre.co.uk/literaturefestival. Festiwal potrwa do 12 lipca.
Hackney’s Spice Festival 7-22 lipiec Hackney Town Hall Square Wstęp wolny www.spicefestival.com Zagrają zespoły: Dirty Pretty Things, The Paddingtons, wystąpią ekscentryczni komedianci, cyrkowcy, muzycy grający ostry irlandzki folk oraz jazz. Swoje wiersze będą recytowali poeci, wystąpią artyści kabaretowi.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 6 lipca 2007
JOB VACANCIES
Job Title ADMINISTRATOR ELS/7646 Location: HOOTON ELLESMERE PORT CHESHIRE Hours: 48 PER WEEK, 5 OR 6 DAYS NEGOTIABLE, BETWEEN 9AM5.30PM Wage: MEETS NAT MIN WAGE Work Pattern: Days , Weekends Employer: Hooton Motor Company Duration: PERMANENT ONLY Description: Must be familiar with the Internet and using EBay. The ability to speak Polish would be an advantage but not essential. Duties will include filing invoices, answering the telephone, listing items on EBay, internet searches and other related office tasks as required. Hours can be flexible. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0151 3281002 and asking for Mark Hughes.
Job Title OFFICE ADMINISTRATOR HBH/11283 Location: EPPING, ESSEX Hours: 40 HOURS PER WEEK, MONDAY-FRIDAY, 8AM-5PM Wage: £6.00 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: Arc Solutions UK Ltd Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Must have previous administration experience. Must be enthusiastic, be able to work to deadlines. Knowledge of other languages (Polish, Russian etc) an advantage, but not essential. Duties will include all basic office admin duties, helping with payroll and some accounts invoicing work. There will be 1 hour for lunch. How to apply: To apply send CV by email only to itsallaboutsouth@hotmail.co.uk, for the attention of Luke Humphries. You can apply for this job by sending a CV/written application to Luke Humphries at Arc Solutions UK Ltd, Unit 4, Hobbs Cross Business C, Theydon Gardens, Epping, Essex, CM16 7NY. Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office. Job Title LINE MANAGER (BONING LINE) SHW/52748 Location: BATTLEFIELD, SHREWSBURY Hours: 40 HOURS, MONDAY TO FRIDAY, 8.30AM - 5PM Wage: £30,000 BASIC PER ANNUM Work: PatternDays Employer: DKM Recruitment Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Must have mechanically operated boning line experience, knives skills/butchery skills. Ideally have performance management skills, Health and Safety, able to speak Polish would be advantageous. Duties are to include managing a team of approximately 30/40 people, setting targets, boning meats and any other duties as required. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0115 9936666 ext 0 and asking for Magill Wheeler, either email CV to magill.wheeler@dkmlabour.com. Job Title HGV FITTER PAP/1295 Location: BOW, EAST LONDON Hours: 45 PER WEEK, 5 DAYS FROM 7, DAYS ONLY, HOURS TO BE ARRANGED Wage: £8.00 PER HOUR Work Pattern: Days , Weekends Employer: All In Wastes Disposal Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Must be qualified in all aspects of heavy goods vehicle
maintenance and fitting. Duties include repairing and servicing heavy goods vehicles to a high standard. Employer insists that applicants must have good communication skills for this position for health and safety reasons. may also offer accommodation How to apply: You can apply for this job by telephoning 07860 880600 or 0208 9803502 and asking for Mr Donaghy. Job Title PICKER/PACKER/ LABOURER EDM/17569 Location: LONDON N18 Hours: 35 PER WEEK, MONDAY TO FRIDAY, 8AM - 4PM Wage: MEETS NATIONAL MINIMUM WAGE Work Pattern: Days Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY Description: Picking and packing experience would be advantageous, and labouring would be beneficial. Will need to be fluent in Polish, in order to deal with exclusive imports, and associated labelling systems and invoices. Duties to include picking, packing and other general labouring duties as and when required. This vacancy is temporary for 3 months, with the option of going permanent for the right candidate. How to apply: For further details please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. The textphone service for deaf and hearingimpaired people is 0845 6055 255. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and ask for job reference EDM/17569. Job Title OPERATOR NPS/9187 Location: COLWICK, NOTTINGHAM, NOTTS Hours: 40+ PER WEEK, MONDAY SATURDAY, BETWEEN 6AM - 12PM Wage: EXCEEDS NATIONAL MINIMUM WAGE Work Pattern: Days , Evenings , Weekends Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: The ability is required to be able to translate or interpret for Polish workers. Duties will include working in a waste recycling facility, labouring or mobile plant operator. How to apply: For further details please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. The textphone service for deaf and hearingimpaired people is 0845 6055 255. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and ask for job reference NPS/9187. Job Title RETAIL ASSISTANTS KIJ/27642 Location: KING'S LYNN, NORFOLK Hours: 30 PER WEEK, MONDAY TO FRIDAY 10AM TO 5PM. Wage: MEETS NATIONAL MINIMUM WAGE Work Pattern: Days Employer: Simple Phones Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Must have a good personality and confidence. The ability to speak a foreign language such as Lithuanian, Polish, Czech, Portuguese and Russian would be an advantage. Duties will include all aspects of retail work. How to apply:You can apply for this job by telephoning 01553 773036 and asking for Kim Sharples.
OGŁOSZENIA DROBNE 21 MIESZKANIE do wynajęcia
Ealing. 3 pokojowy dom z ogródkiem. Osobny living room, blisko transportu. £1300 za mc. Dorota, tel. 0208 741 8485.
Zakwaterowanie w dobrych warunkach, kuchnia, łazienka z pralką do dostępu. Tel. 0773 798 1456.
Wimbledon. 2 pokojowe mieszkanie, 2 łazienki, osobny duży living room. Ładne i czyste. £1100 za mc. Dorota, tel. 0208 741 8485.
Przytulny i ładny pokój, w pełni umeblowany z internetem w Wiktoriańskim domu z ogródkiem. Mieszkanie jest zadbane i w pełni wyposażone. Anka, tel. 0796 030 0402.
Stamford Hill. Geldeston Rd. 5-6 bedroom house. £430 tyg. Tel. 0208 8025537 Kamila, 07727060386 Tomek.
Jedynka w domku z ogrodem. Bardzo dobry dojazd do Ealingu (autobus E8 i E2) i Hammersmith (autubus H91), kilka minut pieszo do metra i stacji kolejowej. Mieszkają tu tylko 3 osoby. Ewa, tel. 0784 159 9108. Spora, ładna, słoneczna jedynka dla dziewczyny od 03.07. Pokój umeblowany, łóżko, szafki, regał na książki, TV. Marian, tel. 0784 587 2133. Świeżo wyremontowany dom, nowa wykładzina, meble. Pełne wyposażenie, dostęp do ogrodu, miejsce parkingowe, miłe towarzystwo. Rachunki wliczone. 1 tyg. depozyt. Tel. 0786 228 3929. Odstąpię pokój 1 os. bardzo ładny w pełni umeblowany, bardzo ładna okolica, dostęp do internetu. W pobliżu: Stretham Hill Station (5 min spacerkiem), Lidl, Iceland. Mieszkanie 2 poziomowe, 5 mieszkańców, duża kuchnia, łazienka z prysznicem i wanna, oddzielne WC. Lidka, tel. 0793 801 1860.
Hendon. 2 pokoje z własną łazienką w bardzo dobrej kondycji £130 i £160 wszystkie rachunki wliczone. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 07727060386 Tomek. Barnet. Dwupoziomowe 3 bedroom flat. £250 tyg. Tomek, tel. 0772 706 0386. Clapton. Dwupoziomowe 2 bedroom, £210 tyg. Tel. 0798 085 4663 Marek, 0772 706 0386 Tomek . Stamford Hill .Wargrave Ale. Do wynajęcia dom, 4-5 pokoi, 2 łazienki, 2 kuchnie, ogród. £370 tyg. Tel. 0798 085 4663 Marek, 0772 706 0386 Tomek. Clapton. Studio flat z dostępem do ogrodu. £109 tyg. 0798 085 4663 Marek, 0772 706 0386, Tomek. Muswell Hill N10. Przestronne, 1 bedroom flat. 2 duże oddzielne pokoje. £170 tyg. nie umeblowane. Tel. 0798 085 4663 Marek, 0772 706 0386, Tomek.
Wynajmę 2 os. pokój od 15/07 w spokojnym domu. W pełni wyposażona kuchnia, internet, ogród. Dalston, E8. £160 tyg. plus 2 tyg. depozytu, wszystkie rachunki wliczone. Tel. 0778 999 1594.
Clapton, studio flat. 125 tyg. wszystkie rachunki z wyjątkiem Council Tax wliczone, tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek.
Duże studio flat. Osobna sypialnia. £160 tyg. Stratword/Leytonstone. Tel. 0794 810 6201.
Clapton. Cotesbach Rd. Bardzo duże. 1 bedroom, 2 bardzo duże pokoje, ogród. £230 wszystkie rachunki wliczone. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek
Acton. 1 bedroom flat. Świeżo po remoncie, osobny living room i kuchnia. Blisko do transportu i sklepów. £850 za mc. Dorota, tel. 0208 741 8485.
Clapton, nieduże studio z dostępem do ogrodu. £470 mc. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek .
Tottenham Hale. 4 Bedroom house po generalnym remoncie. 4 podwójne pokoje, living, kuchnia połączona z jadalnią, ogród. £310 tyg. Tel. 0772 706 0386 Tomek 0798 085 4663 Marek . Finchley Central. Małe 1 bedroom flat. £162 tyg. Tel. 0798 085 4663 Marek, 0772 706 0386 Tomek Stoke Newington. Amhurst Rd. 2 bedroom flat. 3 osobne pokoje, 2 łazienki, duży balkon. £231 tyg. Tel. 0798 085 4663 Marek, 0772 706 0386 Tomek. Tottenham. Northumberland Park. 2 bedroom flat z balkonem, £190 tygodniowo, dostępne od 15 maja. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386, Tomek. Domy, mieszkania, kawalerki - sprawdź aktualne oferty na www.bubletting.com. Clapton. Przestronne 1 bedroom flat, 2 duże pokoje, £220 tyg., wszystkie rachunki wliczone, tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386, Tomek. Finchley Central. Studio flat 2 min. od metra, £135 tygodniowo. Tel. 0798 085 4663 Marek, 0772 706 0386 Tomek. Tottenham N17, Chester Rd 2-3 bedroom z ogrodem, 3 osobne pokoje, kuchnia z jadalnią. £225 tyg., tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386, Tomek. Clapton. Studio flat nie duże. £125 plus wszystkie rachunki z wyjątkiem Council Tax wliczone. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek. Clapton. Studio flat nie duże. £125 wszystkie rachunki z wyjątkiem Council Tax wliczone. tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek. Royal Victoria E16. 4 bedroom house z ogrodem i garażem, £300 tyg. Tel. 0798 085 4663 Marek, 0772 706 0386, Tomek
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 6 lipca 2007
JOB VACANCIES
22 OGŁOSZENIA DROBNE
Więcej ogłoszeń o pracę znajdziesz na:
www.nowyczas.co.uk CD Sony £10,deskę do prasowania składana £7,kupisz wszystko £37,tel. 0790 601 7583. Ford Mondeo 1.8 Zetec. Rok. 2002, zielony metalik, full wersja oprócz skóry, MOT, 10 mies. TAX na 4 mies, przebieg 120 tys, książka serwisowa, stan idealny, bez rys i wgnieceń, jeździ jak nowy. Cena £2950 do małej negocjacji, tel. 0788 873 2682. Sprzedam lodówki sklepowe w dobrej cenie mało używane. Cena do uzgodnienia, tel. 0778 391 8794.
MIESZKANIA szukam Szukam 2 pokoi (jedynki i dwójki) w okolicach Twickenham, Hampton, Richmond, Putney dla odpowiedzialnych osób (jedna osoba i para). Nie muszą mieszkać w tym samym domu. Tel. 0798 488 2055. Interesuje mnie duża jedynka £90 lub tania dwójka (do £100) 2-4 strefa. Wynajmę od zaraz. Tel. 0780 900 5969.
ZATRUDNIĘ
Szukam elektryka znającego się na planach oraz pomocnika. Praca na dłuższy okres czasu. Osoby nie mające pojęcia o pracy proszę nie dzwonić. Maciek, tel. 0770 766 1493.
Zatrudnię wykwalifikowane krawcowe, krawiectwo lekkie, szycie dla projektantów, wysoka jakość, wymagany NIN. Elżbieta O'Callaghan, tel. 0207 729 1366.
Praca dla fryzjerek i fryzjerów damsko-męskich od zaraz. Paweł Galara, tel. 0785 294 1546.
Potrzebuje dobrego fachowca praca 6 dni w tygodniu po 10h . Wypłata w każdą sobotę. Możliwość darmowego mieszkania w wykończonej części budowy. Angielski niewymagany. Jastin Paskal, tel. 0786 411 9545.
Potrzebujemy kierowców do dostarczania i odbioru samochodów przy użyciu skuterów. Można zarobić min. £300 tyg. Zapewniamy niezbędny trening. Pomagamy w zakwaterowaniu. Jeśli masz powyżej 21 lat, czyste prawo jazdy, komunikatywny angielski Skontaktuj się z nami. Tel. 0797 680 6752. Poszukuje murarza w okolicach Brighton nad morzem, tel.0773 849 6683.
Potrzebny dekorator, stolarz, plastrarz, hydraulik i pomocnicy. Tel. 0792 244 0109. Fast Track Management poszukuje osób zainteresowanych pracą na lotnisku Heathrow. Praca długoterminowa. Osoby będą odpowiedzialnie za testowanie nowych rozwiązań wprowadzanych na lotnisku. Wymagania: Komunikatywny angielski, CSRS, NIN. Praca w godzinach od 12.00 pm do 12.00 am. Z uwagi na fakt zakończenia pracy o godzinie 12 w nocy poszukiwane są osoby posiadające transport. Wszystkich zainteresowanych prosimy o kontakt pod numer 019 23 813 100. Osoba kontaktowa: Beata Mutke. Szkoła znajduje sie w dzielnicy Kingsbury, jeśli masz licencję SIA, komunikatywny j.ang. dzwoń praca w godzinach 08:00 do 15:30 Możliwe nadgodziny. Rafał Motel, tel. 0792 224 9407.
Zatrudnię, AVON ciekawa łatwa i dochodowa praca bez ryzyka od zaraz LIDKA, tel. 07902779621 lub e-mail: kalidka@aol.com. Potrzebni kierowcy. Dostarczanie i odbiór samochodów przy użyciu skuterów. Zarobki £300 tygodniowo. Zapewniamy niezbędny trening. Oferujemy możliwość zakwaterowania Wymagania: wiek powyzej 21 lat, czyste prawo jazdy, komunikatywny angielski. Wyslij text z nazwiskiem, wiekiem i numerem kontaktowym pod 07976806752. Odezwiemy się na pewno. Poszukuje osoby do sprzątania z południowo- zachodniego Londynu najlepiej Tooting, Stretham bądź okolice. Język angielski niewymagany. Ela, tel. 0784 036 4106. Szukam hydraulika oraz pomocnika. Jerzy, tel. 0770 445 5132.
Potrzebna dziewczyna do pracy w Fast food. Praca od poniedziałku do soboty. Polega na obsłudze klientów. Wymagana podstawowa znajomość języka angielskiego. Zarobki w zależności od godzin pracy od 150£ do 200£ tygodniowo. Frank Ioannou, tel. 0784 114 3095.
SZUKAM PRACY Doświadczona pielęgniarka szuka dodatkowej pracy lub stałej może być z zamieszkaniem. Tel. 0772 769 2293 lub 0208 566 0389. Szukam pracy jako ogólno budowlaniec. Wiesiek, tel. 0772 450 1485.
Vauxhal vectra estete 99, 1.8 petrol, full service history, 8 months road tax, 1 year mot. £1250. Tel. 0793 234 5913. Sprzedam Toyotę Corollę 1.6 GS, 96000 mil. Niebieska r.p.r 1998. Cena £1000. Tel.0775 801 3211. Sprzedam nowy kojec dla dziecka z podwyższeniem dla niemowlaka £50 i suknię ślubną rozm.40 gorset wiązany + spódnica £100, tel. 0786 223 7692. (s) Sprzedam śliczne małe kotki. Są mądre, wesołe i dobrze wychowane. Umilą wolne chwile i wyłapią dokuczliwe myszy, tel. 0795 867 7615. Ala Romeo 98 r 1.8 petrol, czarny klima, elektryka, szyberdach full wersja oprócz skóry, 6 miesięcy tax, mot. stan bardzo dobry, £1390 do neg. Tel. 07756945195 (s) Sprzedam Polski sklep, cena do uzgodnienia, tel. 0778 391 8794.
BILETY AUTOKAROWE I LOTNICZE DO POLSKI SAMOZAKUP NA: www.omna24.pl e-mail: omnia@omniachorzow.pl LUB WYSYŁKA, WCZASY I WYCIECZKI
Sprzedam towar z polskiego sklepu z powodu pilnego wyjazdu w dobrej cenie, tel. 0778 391 8794
Szukam pracy jako pomocnik na budowie pracowałem jako pom elektryka 8 mcy. Karta CSCS. CIS tel.0792 644 9746.
SPRZEDAM Sprzedam telewizor 14 cali z wbudowanym video £25, radiomagnetofon z odtwarzaczem
PSYCHIATRA 0777 069 7514 --------------GINEKOLOG-POLOŻNIK
0770 463 9850 HALE CLINIC
Centrum Londynu
7 PARK CRESCENT W1B 1PF
W R ÓŻK A S EB I LA przepowie Ci przyszłość, wskaże Ci szczęśliwą gwiazdę, która będzie oświecała Twoją ścieżkę życiową. Wróży z kart Tarota i ręki. Zdejmuje złe fatum.
T el . 07 9 8 8 5 5 33 7 8
MOTOCYKLE, SKUTERY: NAPRAWA, SERWIS, PRZYGOTOWANIE DO M.O.T TEL. 0795 011 6755
Laboratorium medyczne: THE PATH LAB
Kompleksowe badania krwi na zawartość narkotyków, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową, EKG, USG. Tel.: 020 7935 6650, lub po polsku: Iwona 0797 704 1616
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 6 lipca 2007
OGŁOSZENIA DROBNE 23 KUPIĘ Złomujemy wszystkie auta. Wyrejestrowanie, transport gratis. Ty nic nie płacisz to my płacimy tobie. Skupujemy również auta całe i w dobrym stanie. Zapraszamy. Miłosz tel. O788 989 0434. Kupię skuter. Nie mam specjalnych wymagań, wiadomo ze chodzi o cenę, więc w grę wchodzą 50cm., mogą być starsze modele, lecz koniecznie sprawne, nie chce bawić sie w dokupywanie części. Z mojej strony tyle. Jeśli ktoś chce sprzedać skuter proszę o kontakt, tel. 0789 592 2514. Kupię 2 opony 195/65/r15. Nowe lub używane w dobrym stanie. Tomek, tel. 0771 678 5040. Kupię polski tradycyjny strój ludowy dla 8 letniej dziewczynki. Może być używany. Monika, tel. 0770 288 6733. Kupię Renault Laguna lub Megane z roku 00. 99. 98. z kierownicą po lewej stronie, w rozsądnej cenie. Samochód musi być zdolny do jazdy. Marcin, tel. 0794 888 6930. Skup metali kolorowych najlepsze ceny, tel.0782 439 4222. Kupię chłodziarkę i zamrażarkę do wyposażenia sklepu oraz meble i pułki najlepiej używane, może być też kasa fiskalna. Tel. 0773 849 6683. Kupię Vw Polo, Golfa, Audi A4 z kierownicą po lewej stronie lub na polskich blachach. Tel. 0785 179 2166. Potrzebuję maszynki do płytek (nie elektrycznej), mieszadła na 230v i kilka innych drobiazgów. Andrzej, tel. 0785 816 7004. Kupię akwarium o poj 250 – 400 litrów najlepiej z wyposażeniem, tel. 0785 035 9330. Witam. Zajmuję się skupowaniem silników diesla różnego rodzaju oraz skrzyń biegów (benzyna-diesel). Odbiór u klienta, tel. 0781 700 1105.
USŁUGI Transport na lotniska. Solidnie i tanio. Nawigacja Gps. Zadzwoń i sprawdź cenę Tel.0773 164 5637. Prywatny gabinet fizjoterapii oferuje pomoc we wszelkiego rodzaju dolegliwościach. Proponuję masaż leczniczy, terapię manualną, kinesiotaping, akupresurę, aby szybko powrócić do zdrowia. Marek, tel. 0796 084 9789. Profesjonalnie i tanio. Najnowsze linie strzyżeń, nowoczesne techniki koloryzacji: baleyage, pasemka, farbowanie itp. Miła i fachowa obsługa. Tel. 0770 408 4996. Oferuje profesjonalne strzyżenia męsko-damskie farbowanie i baleyage. Mam atrakcyjne ceny na każdą kieszeń. Jeśli jesteś zainteresowany(a) zadzwoń. Gosia, tel.0786 452 3844. TRANSPORT. Przewóz osób na lotniska i nie tylko. Małe przeprowadzki (samochód combi). Pewny, miły, doświadczony kierowca. Konkurencyjne ceny, tel.0772 591 9055. Nowo powstała firma Scaffoldingowa, oferuje szybki i solidny montaż rusztowań na terenie całego Londynu. Sprawdź nas!, Tel. 0798 816 6750. Serwis, naprawy, elektroniczna diagnostyka silników, m.o.t, komputerowa zbieżność, możliwy dojazd do klienta oraz odbiór i zwrot auta do domu klienta, zapewniamy części. Tel. 0208 951 3557, 0788 645 2359, 0787 549 0256 Przedłużanie paznokci metoda akrylową, akryl na stopy, manicure, pedicure, henna, regulacja brwi. Tel. 0797 049 6639. Doświadczona kosmetyczka oferuje szeroki zakres usług w zakresie woskowanie, brazilian, manicure, pedicure, henna, kwasy owocowe, algi. Konkurencyjne ceny. Agata, tel. 0776 254 1948. Jestem nauczycielem języka angielskiego w college'u w zachodnim Londynie z doświad-
czeniem w udzielaniu korepetycji. Zajęcia są dostosowane do indywidualnych potrzeb studenta, z uwzględnieniem jego obecnej wiedzy i umiejętności językowych. Adam, tel. 0785 776 9179. Pediatra, Slough, tel. 0770 779 6380. Logopeda, problemy wymowy, jąkanie, mate-
riały do samodzielnego ćwiczenia w domu, tel. 0791 500 6662. Hipnoza i Bioenergia Naturalne terapie lecznicze wszelkich dolegliwości Twojej psychiki oraz ciała. Jak mogę Tobie pomóc? Zadzwoń tel. 0770 695 3683.
D o m y, MISZKANIA mieszkania, DOMY, STUDIO FLATY studio f laty wwppółnocno-wschodnim ‚nocno-wschodnim Londynie Londynie 020 8802 5537 Kamila 077 2706 0386 Tomek 079 6112 5269 Marek
www.bubletting.com letting@bubletting.com
CLEANING – poszukujemy zleceń 0787 298 3990 TOMEK
NOWYCZAS 6 lipca 2007
nowyczas.co.uk
24 Największym przeciwnikiem asów tenisa jest deszcz. Faworyt turnieju w Wimbledon Nadal w ciągu pięciu dni zagrał jeden mecz, sześciokrotnie przerywany.
SPORT Daniel Ogulewicz
Grand Prix Wielkiej Brytanii W ROZEGRANYM w ostatnią sobotę, na torze w Cardiff, Grand Prix Wielkiej Brytanii znakomicie spisał się zawodnik gospodarzy – Chris Harriss bezapelacyjnie wygrywając zawody. Tuż za nim uplasowali się kolejno Greg Hancock (USA) oraz Jason Crump (Australia). W turneju wystąpiło czterech zawodników reprezentujących Polskę. Najlepszy z nich okoazał się Jarosław Hampel (8. miejsce). Reszta spisała się poniżej oczekiwań – Rune Holta (11. miejsce), Tomasz Gollob (15.miejsce – przedostatnie), Wiesław Jaguś (16. miejsce – ostatnie). W klasyfikacji generalnej Mistrzostw Świata prowadzi Nicki Pedersen przed Lee Adamsem oraz Gregiem Hancockiem. Następna eliminacja z cyklu SGP odbędzie się 28 lipca na Marketa Stadium w Pradze.
PIŁKA NOŻNA » Mistrzostwa Świata U-20
PIŁKA NOŻNA » Copa America 2007
Z nieba do piekła Decydująca faza TAK MOŻNA zatytułować występy młodych polskich piłkarzy na MŚ U-20 w Kanadzie. Debiut był świetny. Polacy pokonali w inauguracyjnym meczu mistrzostw jednego z faworytów Brazylię 1:0. Ponad godzinę Polacy grali w 10-tkę, bo czerwoną kartkę otrzymał Krzysztof Król. Gola na wagę zwycięstwa strzelił z „wolnego” Grzegorz Krychowiak. Z postawy młodych piłkarzy był zadowolony sam Leo Beenhakker, który poleciał do Kanady oglądać przyszłych kadrowiczów. W drugim meczu „polskiej” grupy D Korea Południowa zremisowała z USA 1:1. Niestety
w drugim meczu fazy grupowej tęgie lanie sprawili Polakom Amerykanie. Zaczęło się od gola w 5 minucie dla naszego zespołu, ale skończyło na... 1:6, a bramkarz Białkowski nie jest tu winny. Amerykanie byli szybsi i po prostu... 2 bramki dla USA strzelił mający także polski paszport Dany Szetela. To, że występuje w USA, a nie w Polsce, jest winą trenera Janasa, który „przegapił” tego zawodnika. W drugim meczu naszej grupy Brazylia pokonała 3:2 Koreę. Awans do dalszej gry będzie zależał od wyniku ostatniego meczu z Koreą Południową.
TRANSFERY Jerzy Dudek otrzymał ofertę z Bolton Wanderers. Polski bramkarz chce opuścić Wyspy, ale rozważy ofertę, bo zapewnia mu ona „rywalizację fair” o prawo do gry jako pierwszy bramkarz klubu, czego nie gwarantuje np. Real Madryt. Bramkarz Skody Xhanti Arkadiusz Malarz podpisał kontrakt z Panathinaikosem. Klimat grecki wyraźnie Polakowi służy, bo w kraju był ciągle rezerwowym najpierw w Lechu, a później w Amice. Niechciany w Legii Piotr Włodarczyk podpisuje kontrakt z Zagłębiem Lubin. Zagłębie Sosnowiec podpisało kontrakt z weteranem Wisły (ostatnio Kmita Zabierzów) Grzegorzem Kaliciakiem. Zagłębie ma chęć na jeszcze jednego zawodnika Kmity – Gawęckiego. Z powodów rodzinnych w ostatniej chwili kontrakt z Rapidem Bukareszt zerwał zawodnik Cracovii Piotr Giza (podobno jego rodzina nie chciała mieszkać w Rumunii). Kontrakt z Groclinem podpisał na rok Sergio Batata (do niedawna Pogoń). Legia chce się wzmocnić napastnikiem Groclinu Chinyamą z Zimbabwe. Weteran i b. reprezentant kraju 33-letni Radosław Kałużny powrócił z Cypru i podpisał kontrakt z beniaminkiem ekstraklasy – Jagiellonią. Do Wisły Kraków ma trafić reprezentant czeskiej kadry U-21 Jirasek z Teplic. Jerzy Brzęczek po latach zagranicznej tułaczki wraca do Polski i będzie grał w Górniku Zabrze. Brzęczek grał ostatnio w Tirolu Insbruck, który nie przedłużył z nim kontraktu. Górnika wzmocnił też ostatnio Tomasz Hajto z ŁKS. Ciekawe jak zaciąg „emerytów” wpłynie na wyniki Górnika w ekstraklasie. Na razie zespół rozpoczął zgrupowanie na Słowacji.
ROZGRYWKI o Copa America powoli wchodzą w decydującą fazę. Znamy już wszystkich ćwierćfinalistów. Ostatnimi zespołami, które zakwalifikowały się do dalszych rozgrywek były Chile oraz Brazylia, grające w grupie B. Wcześniej awans z tej grupy zapewnił sobie Meksyk. Tak jak dla pierwszego zespołu awans jest sukcesem, tak dla obrońców tytułu ucieczką przed blamżem. Brazylijczycy w pierwszym meczu zanotowali falstart, niespodziewanie przegrywając z Meksykiem 0-2. W kolejnych meczach pokonali Chile w stosunku 30, oraz po wielkich mękach dobrze znany polskim kibicom Ekwador. Jedyną bramkę w tym meczu zdobył z rzutu karnego Robinho. Zawodnik Realu Madryt jest jak do tej pory jedynym zawodnikiem Canarinhos który wpisywał się na listę strzelców w tym turnieju. W roli jednego z głównych faworytów znakomicie znajduje się reprezentacja Argentyny. Awans do ćwierćfinałów zapewniła sobie po dwóch pierwszych spotkaniach,
zdobywając w nich 8 goli. Znakomicie spisujący się Hernan Crespo, po pobiciu rekordu Maradonny zdobytych w reprezentacji bramek, pożegnał się z turniejem z powodu kontuzji stopy. Pomimo tego osłabienia to właśnie Argentyńczycy zdają się mieć najwięśksze szanse na sięgnięcie po puchar. Drugim zespołem premiowanym awansem z „argentyńskiej grupy” (C.) jest Paragwaj. O tym, kto awansuje z pierwszego miejsca, decydowało będzie bezpośrednie starcie pomiędzy tymi dwoma zespołami. Najbardziej wyrównana walka toczyła się w grupie A., skończyło się jednak bez niespodzianek, z pierwszego miejsca awans zdobył zespół gospodarzy turnieju – Wenezueli. Na kolejnych miejscach uplasowały się nieobliczalna drużyna Peru oraz mogący mówić o wielkim szczęściu Urugwajczycy, którzy weszli do ćwierćfinału zdobywając tylko jedną bramkę. Z turniejem pożegnały się kolejno: Boliwia, Ekwador, USA oraz Kolumbia. (rf)
Powrót Roberta Kubicy ROBERT KUBICA powrócił na tor w czasie GP Francji w Magny Court. Polak pojechał „poprawnie” i zajął wysokie 4 miejsce. „Poprawnie”, bo miał szansę na podium, ale zrezygnował z walki z Hamiltonem (Mc’Laren – Mercedes). O tym, że powalczyć można było świadczy przykład jego kolegi z zespołu BMW Haidfelda, który odparł ataki Alonso (także Mc’Laren) i przyjechał na 5 pozycji. W GP Francji bezkonkurencyjne były Ferrari, które są już chyba dobrze wyregulowane. Wygrał Raikkonen przed Massą (obydwaj Ferrari). Trzeci był lider klasyfikacji generalnej Hamilton.
bieg na przełaj T Polscy kajakarze przywieźli z ME w Hiszpanii 8 medali (3 srebrne i 5 brązowych). 3 medale (srebrny i 2 brązowe zdobył Marek Twardowski. T Agnieszka Radwańska zakończyła swój udział w Wimbledonie na III rundzie. Polka przegrała z rozstawioną z numerem 5 Rosjanką Swietłaną Kuzniecową 2:6, 3:6. T Polacy wygrali swoją grupę Ligi Światowej bez jednej porażki. W ostatnich meczach nasi siatkarze pokonali dwukrotnie u siebie Bułgarię po 3:1. Finał siatkarskiej Ligii Światowej odbędzie się jeszcze w lipcu w Polsce. Do 5 zespołów, które awansowały z grup, dołączy Francja, której przyznano „dziką kartę”. Wybór tego zespołu sugerowała także Polska jako gospodarz imprezy. T Jakub Błaszczykowski założy koszulkę Borussi Dortmund z numerem „16” i napisem „Kuba”. Nazwisko piłkarza jest za trudne dla Niemców. Polak zgodził się używać takiej formy imienia. T Legia zna już przeciwnika w Pucharze Intertoto. Będzie to litewski zespół Vetra Wilno, który okazał się lepszy w dwumeczu z walijskim AFC Llanelli (3:5 i 3:1). Legia ma szansę na grę w Pucharze UEFA, ale po wyeliminowaniu Litwinów, musi jeszcze ograć Blackburn Rovers. T Pelikan Łowicz wywalczył awans do II ligi pokonując Kmitę Zabierzów, ale ma kłopoty z uzyskaniem licencji. Stadion Pelikana nie nadaje się do gry w tej klasie. Drużyna nie wyklucza gry w Kutnie. Pelikan idzie drogą Kmity, który przegrał cały sezon na stadionie Wawelu Kraków, a kiedy w końcu wyremontował własny obiekt, to spadł do III ligi. T W rosyjskiej lidze hokejowej mają zagrać kluby z Kazachstanu (Barys Astana) i Ukrainy (Sokoł Kijów). Zaczęłyby od II ligi. Problemem są jednak przepisy rosyjskiej federacji, która nakazuje, by większość graczy ligowych pochodziła z Rosji. T Amerykańscy miłośnicy boksu z polskich zawodników najchętniej chcieliby oglądać Krzysztofa „Diablo” Włodarczyka. Wg magazynu „Ring” dystansuje on popularnością w USA Gołotę czy Adamka.