nowyczas2007/040/028

Page 1

CZAS NA ROZMOWĘ

»10

Kiedy dzieje się krzywda, potrafię temu się przeciwstawić...

»14

Bardzo silna kobieta

Na pierwszym piętrze przestronny, choć skromnie umeblowany gabinet dyrektora Wydawnictwa ZNAK, Danuty Skóry – Danki Sotwin, w 1977 roku studentki I roku Filologii Polskiej UJ.

strona 21

REPORTAŻ

Filmowy galimatias Nie było, nie ma i jeszcze pewnie długo nie będzie takich tytułów w oficjalnej dystrybucji na terenie Zjednoczonego Królestwa. Jakich?

Gdy Deepa przyjechała do Londynu, miała dwadzieścia lat. Wszystko było inne i bardziej skomplikowane. Dla dziewczyny ze Sri Lanki wszystko było skomplikowane podwójnie.

Czytaj na str. 14

NOWYCZAS THE NEW TIME – THE POLISH WEEKLY IN GREAT BRITAIN

Nr 28 (40) LONDON 13 July 2007

ISSN 1752-0339

FREE

Szantymeni, szykujcie się do abordażu Pod pseudonimem Kapitan Benge ukrywa się Bernard, spiritus movens projektu REJS, organizator Londyńskich Spotkań Szantowych, których pierwsza edycja odbędzie się już w przyszłym tygodniu, a rejs na Dutch Master potrwa do północy, a może i dłużej…

K

Elżbieta Sobolewska e.sobolewska@nowyczas.co.uk

iedyś płynęliśmy po Michigan, przyjaciel nazwał mnie Benge i tak już zostało – mówi Bernard. Skończyłem AWF, zrobiłem żeglarza na jednym ze studenckich obozów i pływanie pochłonęło mnie bez reszty. Wiatr w żaglach, zmaganie się z falą pociąga, kto raz tego zakosztuje, pozostaje z tym na zawsze. Jasne, że często robisz coś zupełnie innego, ale na wodę wracasz, choćbyś miał się zmagać tylko z jednym żaglem, nawet na wąskiej desce. Na co dzień Bernard pracuje jako kierowca dubledeckera, a można go rozpoznać po biało-czerwonej naszywce, która zdobi jego rękaw: – Mam ją, bo jestem dobrym kierowcą i chcę, żeby ludzie widzieli, kto ich wozi. Oczywiście Polacy reagują entuzjastycznie, z Anglikami bywa różnie, czasem słyszę: „wracaj do swojego kraju”, ale niewiele mnie to obchodzi.

TO I OWO

»16

Na Wieś! By ruszyć się z miasta zachęca, choć tonem prawie rozkazującym, Aleksander Killman. Załóżmy wygodne buty, na plecy zarzućmy plecaki i ruszajmy na wycieczkę! Można wybrać REJS!!!

Mam pozwolenie szefa, bo po prostu zapytałem go: „A co panu ta moja flaga przeszkadza?”. Nie umiał uzasadnić, więc się zgodził. To paradoks, ale w Londynie nie ma zbyt wielu miejsc, gdzie można posłuchać szant. – A przecież szantomaniaków jest tutaj mnóstwo, powinniśmy się poznać i zarazić innych naszą muzyką. Dlatego moja w tym głowa, żeby koncert na Dutch Master, w którym wystąpią Włodek „Trzeci” Dębski i zespół Flash Creep wciągnął ludzi w śpiewanie. Włodek wejdzie między nich z gitarą, a zna chyba ze trzysta szant albo i więcej. W rejsie wezmą też udział ludzie z Polskiego Yacht Klubu w Londynie, o którego istnieniu nie wszyscy wiedzą, mimo że działa już tutaj ponad 25 lat. Zresztą zapowiedzieli się w swoich klubowych strojach i opowiedzą o swojej działalności, bo jak mawia Benge – wodniacy trzymają się razem. Chociaż bywa i tak, że niepomyślne wiatry rozwiewają najlepsze żeglarskie idee. – W Sandomierzu, z którego pochodzę, od 1993 roku organizowany był Festiwal Piosenki Wodniackiej „Szantomierz”. Co z tego, że

gromadził mnóstwo publiczności i był bardzo popularny, w tym roku już go nie będzie. Ale będziemy naciskać burmistrza, walczyć z naszą kliką sandomierską, żeby przywrócono festiwal. Póki co, dostałem od jego organizatorów prawo do nazwy, więc jak wszystko pójdzie dobrze, to w przyszłym roku robimy Szantomierz nad Tamizą. A ludzie z sandomierskiego zespołu Hambawenah, który wystąpi w sierpniowym tournee Londyn, Bristol, Birmingham, wieszają plakaty REJSu w Sandomierzu, z doklejonym hasłem „Szantomierz w Londynie”. To nasza demonstracja niezgody na to, co się tam dzieje. A co będzie się działo na Dutch Master? Tego nawet nam nie chciał zdradzić Kapitan Benge. Opowiedział natomiast, jak udało mu się zwerbować na REJS legendę pieśni żeglarskiej, Johnny’ego Collinsa. – Niby przypadek, a ja uważam, że raczej zrządzenie losu. Otóż kilka razy wsiadał do autobusu człowiek, który wydawał mi się do Collinsa bardzo podobny. Wiktor Bartczak z North Wind powiedział mi, że JC mieszka w Pinner, a więc na końcu trasy mojego autobusu. Pomyślałem, że mogę

»3

Johnny Collins, nazywany Perłą Szant, śpiewa o morskim życiu i jego uciechach już od kilkudziesięciu lat. Jego albumy należądo klasyki tego gatunku. Kilka razy występował również w Polsce, jako gość festiwalu „Shanties” w Krakowie.


„C

NOWYCZAS 13 lipca 2007

2

nowyczas.co.uk

ZAS

jest po naszej stronie

DRUGA STRONA Poczta Droga Redakcjo, Nawiązuję do artykułu w ostatnim numerze „Nowego Czasu” na temat kierowców, którzy zamiast dbać o zatrudniającą ich firmę oraz jej klientów, robili na lewo interesy. Incydent ten był dla mnie ogromnym przeżyciem, ponieważ w autokarze tym znajdowała się moja 18-letnia córka. Z jednej strony chciałabym wyrazić swoje oburzenie postępowaniem kierowców, którzy mino głośnej kampanii na temat zakazu przemytu papierosów nadal tym procederem się zajmowali, a przecież nie jechali jako osoby prywatne – mieli w swojej pieczy kilkadziesiąt osób, wiele z nich z małymi dziećmi. Z drugiej strony chciałabym wyrazić uznanie dla firmy przewozowej Polonia Transport. Oburzona sytuacją, na jaką narażone było moje dziecko, postanowiłam mimo tysięcy kilometrów interweniować w tej sprawie. Byłam przekonana, że nie przyniesie to żadnego skutku – wiele polskich firm działa poza jakimikolwiek standardami. Zadzwoniłam do firmy Polonia Transport z zapytaniem, czy moja córka

dostanie jakieś odszkodowanie i nie zostałam odprawiona z przysłowiowym kwitkiem. Pracownik firmy przekazał mi bardzo szczegółowe informacje na temat możliwości uzyskania odszkodowania. Pozytywnie zdziwiło mnie również to, że firma natychmiast podała do publicznej wiadomości informację, że kierowcy zostali zwolnieni, a nie chroniła się za parawanem, jak to często się zdarza, że firmy odpowiedzialne za jakieś przekręty nie chcą dziennikarzom udzielić żadnej informacji, żeby nie przyznawać się do winy. Z poważaniem Mieczysława Kujawska ••• Szanowni Państwo, Od bardzo niedawna mieszkam w Anglii i jestem czytelnikiem tygodnika Nowy Czas. 1) Zawsze z zainteresowaniem czytam artykuły Pani Anny Wendzikowskiej. W numerze z dnia 6.07 ukazał się nie tylko artykuł, ale również zdjęcie autorki. O ile zdjęcie zrobiło na mnie duże wrażenie, o tyle artykułem jestem raczej zniesmaczony. Pani Wendzikowska zaryzykowała tezę, iż Kościół pra-

Ewart Gladstone

wosławny ma przewagę nad Kościołem katolickim w Polsce. Byłbym ostrożny w wypowiadaniu opinii, że jakiekolwiek wyznanie ma przewagę nad innym (używając słowa „przewaga” w takim znaczeniu, w jakim użyła go autorka w swym artykule). Pragnę zwrócić uwagę, że Kościół prawosławny zdobył ogromne uznanie w oczach Pani Anny po rozmowie tylko z jednym księdzem, po wizycie tylko w jednej parafii. Gdyby autorka napisała, ze ksiądz Kowalski ma przewagę nad księdzem Nowakiem, to byłoby dla mnie zrozumiałe. Po lekturze artykułu odniosłem wrażenie, że dla Pani Wendzikowskiej wszystko ma znaczenie (łącznie z długością „rozbiegu”) poza duchowym aspektem przyjęcia sakramentu małżeństwa. Nauki przedmałżeńskie są kłodą po nogami, bierzmowanie – sakramentem zbędnym, w przeciwieństwie do wystawnego ślubu. Jednym z argumentów stojących za „przewagą” Kościoła prawosławnego jest to, że ma „zero politycznej władzy”. W Polsce tak, bo prawosławie nie jest wyznaniem dominującym. Ale prawda jest taka, że Cerkiew w krajach prawosławnych bardzo chętnie „ociera” się o władzę. Polecam przeanali-

NOWYCZAS Kartki z kalendarza 124 Whitechapel Road London E1 1JE Redakcja Tel.: 0207 650 8725 redakcja@nowyczas.co.uk listy@nowyczas.co.uk

Dział Ogłoszeń Tel./fax: 0207 247 0780 marketing@nowyczas.co.uk Redaktor naczelny: Grzegorz Małkiewicz g.malkiewicz@nowyczas.co.uk Redakcja: Teresa Bazarnik t.bazarnik@nowyczas.co.uk Elżbieta Sobolewska, e.sobolewska@nowyczas.co.uk Zdjęcia: Grzegorz Ciepiel, Damian Chrobak, Daria Danowska Współpraca: Andzej Brzeski, Krystyna Cywińska, Agnieszka Dale, Katarzyna Depta-Garapich, Piotr Dobroniak, Justyna Drath, Jolanta Drużyńska, Michał P. Garapich, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Marek Kremer, Grzegorz Ostrożański, Katarzyna Polis, Aleksandra Ptasińska, Marcin Piniak, Jędker Realista, Waldemar Rompca, Bartosz Rutkowski, Robert Rybicki, Anna Alicja Sikora, Zofia Sołtys, Alex Sławiński, Jakub Sobik, Michał Tyrpa, Anna Wendzikowska, Krzysztof Wojdyło

Piątek, 13.07 – Małgorzaty, Ernesta 1521 – Po raz pierwszy zabrzmiał dźwięk Dzwonu Zygmunta w katedrze na Wawelu. 1930 – Na fregacie „Dar Pomorza” została podniesiona biało-czerwona bandera. Sobota, 14.07 – Kamila, Marcelina 1789 – Zdobycie Bastylii. Początek Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Święto narodowe Francuzów. 1933 – W Niemczech ogłoszona została ustawa o zakazie tworzenia nowych partii określająca jednocześnie NSDAP jedyną legalną partią. Niedziela, 15.07 – Henryka, Włodzimierza 1410 – Rozgrywa się Bitwa pod Grunwaldem zakończona klęską Zakonu. W bitwie ginie wielki mistrz Ulrich von Jungingen 1987 – Uchwalono w Polsce urząd rzecznika praw obywatelskich, pierwszym rzecznikiem została Ewa Łętowska. Poniedziałek, 16.07 – Marii, Eustachego 1918 – Na rozkaz Lenina zamordowano całą rodzinę carską: Mikołaja II jego żonę i ich piątkę dzieci. Szczegóły tego mordu były jedną z najpilniej

Dział marketingu i reklamy: Sylwia Dryps s.dryps@nowyczas.co.uk Remigiusz Farbotko remi@nowyczas.co.uk

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.

również na » www.nowyczas.co.uk

NOWYCZAS

POKAŻCIE SIĘ!

06.07 07.07 08.07 09.07 10.07 11.07 12.07

5.58 --------5.55 5,56 5,57 5,56

06.07 07.07 08.07 09.07 10.07 11.07 12.07

3.77 --------3,75 3,77 3,76 3,76

Euro

Wydawca: CZAS Publishers Ltd

Prenumeratę zamówić można na dowolny adres w UK, bądź krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz wraz z załączonym czekiem lub portal order na odpowiednią kwotę (wystawionym na CZAS Publishers Ltd.). Magazyn wysyłany jest w dniu wydania - każdy piatek.

zowanie sytuacji politycznej pod tym względem w takich krajach jak Rosja i Ukraina. Być może będzie to zaskoczeniem dla Pani Wendzikowskiej, ale w Polsce w wyborach (nie pamiętam których) startował Prawosławny Komitet Wyborczy, który z tego co wiem, nigdy do sejmu się nie dostał. A zatem Cerkiew faktycznie ma zero politycznej władzy, ale tylko dlatego, że jest ona poza jej zasięgiem. Pani Annie życzę wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. 2) 22.06 ukazał się felieton Pani Krystyny Cywińskiej „Pi razy oko”, w którym wzmiankowany jest Konrad Korzeniowski urodzony w Biłgoraju, który ów Biłgoraj opuścił, „nauczył się angielskiego i stał się w tym języku wielkim pisarzem". Przepraszam, że pozwalam sobie na wytykanie błędów wobec starszej osoby, ale ten pisarz urodził się w Berdyczowie. Obecnie to miasto jest na Ukrainie i polecam zwiedzenie tego miejsca. (A jeśli ktoś nie ma czasu jechać, to przynajmniej niech napisze na Berdyczów). Jeszcze jedno – ten pisarz nosił imię Konrad, ale nie było to pierwsze jego imię. Serdecznie pozdrawiam Tomasz Trzaskowski

strzeżonych tajemnic Związku Radzieckiego. 1945 – W stanie Nowy Meksyk na pustyni Alamagordo w celach doświadczalnych odpalona została pierwsza bomba atomowa. Wtorek, 17.07 – Jadwigi, Bogdana 1790 – Opatentowano maszynę do szycia. Jej twórcą był Thomas Saint, stolarz meblowy z Londynu. 1996 – Krótko po starcie z lotniska w Nowym Jorku lecący do Paryża Boeing 747 z 230 osobami na pokładzie eksplodował nad Oceanem Atlantyckim. Środa, 18.07 – Szymona, Kamila 1947 – Król Wielkiej Brytanii Jerzy IV podpisał ustawę o niepodległości Indii. 1994 – Bośnia i Hercegowina podpisały porozumienie w sprawie utworzenia federacji chorwacko-muzułmańskiej w obu państwach. Czwartek, 19.07 – Wincentego, Wodzisława 1903 – Początek pierwszego wyścigu kolarskiego Tour de France. 1947 – W Rzymie ukazał się pierwszy numer Kultury. Następne wychodziły już w Paryżu.

GBP

Prenumerata Płatność

70 mln. Tyle wynosi zysk Londynu z Tour de France

520

mln. Na tyle szacowana jest fortuna autorki Harrego Pottera, JK Rowling.

70, 000

Tyle osób oglądało koncert Live Earth na stadionie Wembley

Formularz

liczba wydań

UK

UE

13

£25

£40

26

£47

£77

52

£90

£140

NATALIA – w październiku skończy 20 lat. Od roku mieszka z rodziną w Londynie. We wrześniu rozpoczyna studia kryminologiczne na University of Westminster. Nawet wybór kierunku studiów świadczy o tym, że jej słodko-anielski wygląd skrywa żelazny charakter.

Imię i Nazwisko Rodzaj Prenumeraty Adres

Kod pocztowy Prenumerata od numeru

Tel: (włącznie)

Zdjęcia wraz krótką informacją o prezentowanej osobie prosimy przesyłać na adres e-mailowy redakcji „Nowego Czasu”: redakcja@nowyczas.co.uk


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 13 lipca 2007

CZAS NA WYSPIE 3

Koniec roku w szkołach sobotnich

Szanty…

KATARZYNA POLIS/NowyCzas

Dokończenie ze str. 1 go pomysłem zainteresować. Chciałem go jakoś zaskoczyć w stylu: „Cześć Johnny, czy wiesz, że będziesz śpiewał na łajbie, na której organizuję szanty? Niestety, od tego czasu nie spotkałem go ani razu, ale Wiktor wszystko załatwił, i udało się! Zaśpiewa już 10 sierpnia. Dlatego wierzę, że mi się uda, że polscy szantymeni mnie nie zawiodą. W Polsce czeka pełnomorska łódź Tango, może przywieziemy ją tutaj, będzie pływała po Tamizie i dalej. Planujemy też

kajakowe wypady po londyńskich kanałach, barkami przez Anglię, bo tak to jest, że realizacja jednego pomysłu pociąga za sobą kolejne. Polski Yacht Club Londyn też ma ciekawe pomysły i może właśnie RAZEM zrobimy wiele dobrego.

POLSKIE SZKOłY SOBOTNIE zakończyły właśnie rok szkolny. Cieszą się one bardzo dużym zainteresowaniem, a z roku na rok liczba dzieci przyjmowanych do tych placówek powiększa się – w tym roku, w zależności od placówki, wzrosła od 50 do 120 proc. Dla przykładu, w szkole mieszczącej się przy Willesden Green do niedawna uczyło się niewiele ponad sto dzieci, a w tym roku już ponad trzysta. Ogółem liczba dzieci uczących

się w Polskich Szkołach Sobotnich wynosi już ponad 5500, począwszy od przedszkolaków, a na uczniach klas maturalnych skończywszy. Zapotrzebowanie jest znacznie większe, gdyż w każdej z placówek są tzw. listy rezerwowe, na których umieszczane są nazwiska starających się o przyjęcie. Patronat nad działalnością szkół sobotnich sprawuje Polska Macierz Szkolna, wspólnie ze Zrzeszeniem Nauczycielstwa Polskiego za Grani-

cą oraz Stowarzyszeniem Polskich Kombatantów. Polskie dzieci, w trakcie tygodnia kształcące się w szkołach brytyjskich, mają więc możliwość nauki języka ojczystego, historii i geografii niemal na terenie całej Wielkiej Brytanii, zarówno w Anglii, Szkocji, Irlandii Północnej, jak i Walii. Kilka nowych placówek jest w trakcie tworzenia, np. w Irlandii Północnej i Szkocji, a także w miejscowościach podlondyńskich. Działal-

ność Polskich Szkół Sobotnich w dużej mierze oparta jest przede wszystkim na składkach wpłacanych przez rodziców. W zależności od szkoły ich kwota waha się od 120 do 240 funtów za rok szkolny. Nowy rok szkolny rozpocznie się 16 września. (kp) Adresy szkół wraz z nazwiskami kierowników dostępne są na stronie internetowej Polskiej Macierzy Szkolnej: www.polskamacierz.org.

Benge nie boi się dalekosiężnych planów: – Wyobrażasz sobie kraj morskich wilków zaatakowany przez polskich szantymenów? Dzwonią do mnie ludzie w różnym wieku i mówią, że nie znają w Londynie miejsc, w których mogą posłuchać takiej muzyki. Takim punktem spotkań ma się stać przepiękny statek Regalia, jego zdjęcia można obejrzeć na internetowej stronie REJSu: www.rejs.co.uk. Benge nazywa go „naszą Zęzą w Londynie”. I jedno jest pewne, rumu nie zabraknie, a kiedy zaszumi w głowie, cały świat nabierze treści, wtedy chętnie słuchać będziesz morskich opowieści. Pierwsze już 19 lipca.

REKLAMA

drive personnel D RI VI NG

_

I ND US TRIA L

_

O FF IC E

C+E / HGV I Category Drivers Based in Tamworth in the Midlands £90 - £110 per day plus overtime Days and nights available We are looking to recruit up to 10 CE category drivers to work at our operation in Tamworth. Container experience would be an advantage but not essential however you must have two years experience driving CE and hold or be able to prove that you have applied a UK licence. Good communications skills, both written and spoken will be required and candidates may be asked to sit a written and spoken test. All of the positions are long term and may lead to permanent positions for the right people. C & C+E / HGV I Category Drivers Based in Southampton Hourly rates starting at £8.40 per hour to £11.48 per hour plus overtime Days and nights available Our office near Southampton has vacancies for C and CE category drivers to carry out various temporary assignments. You must have two years experience driving CE and hold or be able to prove that you have applied a UK licence. Good communications skills, both written and spoken will be required and candidates may be asked to sit a written and spoken test. For more information on any of the positions available ring Pete Andrews on 023 8069 5600. Alternatively you can visit our web site at www.drivepersonnel.co.uk


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 13 lipca 2007

4 CZAS NA WYSPIE

Milczenie na King’s Cross DARIA DANOWSKA/NowyCzas

PAMIĘĆ 52 OFIAR ataków terrorystycznych, które przed dwoma laty sparaliżowały życie wielu rodzin na całym świecie, uczczono w sobotę, 7 lipca, na stacji King’s Cross. Zgodnie z życzeniem rodzin ofiar zamachu, uroczystość była bardzo skromna. Wzięli w niej udział premier Gordon Brown i burmistrz Londynu Ken Livingstone. Bomby, które czterej zamachowcy-samobójcy wnieśli do pociągów w plecakach, wybuchły około godziny 9.00 rano w tunelu między stacjami King's Cross i Russell Square, przy Aldgate i Edgware Road oraz w autobusie w pobliżu Tavistock Square. Wśród ofiar zamachów były również trzy Polki: Monika Suchocka (23) z Dąbrówki Malborskiej, Karolina Gluck (29) z Chorzowa i Anna Brandt (43) z Wągrowca oraz Giles Hart, przewodniczący największej brytyjskiej organizacji wspierającej „Solidarność”. Tuż po zamachu brytyjski rząd stworzył fundusz na rzecz odszkodowań dla rodzin ofiar, na łączną kwotę 5,5 miliona funtów. Do tej pory jednak nie wypłacono jeszcze wszystkich odszkodowań. Powodem zwłoki są skomplikowane obli-

GRUPA POLAKÓW mieszkających w Crewe wygrała sprawę będącą kamieniem milowym na drodze skutecznej walki z nieuczciwymi pracodawcami. Liderzy związków zawodowych uważają, że sprawa jest zwycięstwem nad polityką firm starających się „równać w dół” zarówno wypłaty, jak i warunki pracy. Ośmioro dwudziestoletnich mężczyzn, zgłosiło się do związku zawodowego Unite, ponieważ byli niezadowoleni z warunków kontraktu, jaki zaoferowała im agencja pracy Consistent Group. Mężczyźni, słabo znający język angielski, pracujący w Welsh Country Foods w Winsford, zostali za-

czenia dotyczące utraconych zarobków i kosztów opieki zdrowotnej, która w wielu przypadkach będzie musiała być sprawowana do końca życia. 614 osób złożyło podadnia o odszkodowania, 118 z nich wciąż czeka na decyzję. Ofiarom zama-

Chciała odmienić swoje życie KAMILA GARSZTKA, inteligentna, rozsądna, chętna do pomocy innym, młoda przyjechała do Wielkiej Brytanii w nadziei na zmianę swojego życia – powiedział Stuart Trimmer, oskarżyciel w toczącej się w Crown Court w Luton sprawie 26-letniej Polki, której ciało znaleziono w zbiorniku wodnym Priority Marina w Bedford. Kamila ostani raz widziana była 15 grudnia 2006 roku. Jej były chłopak, Portugalczyk, z którym Kamila mieszkała przez pewien czas próbował odwrócić uwaREKLAMA

Historyczne zwycięstwo polskich pracowników

gę policji od siebie jako głównego podejrzanego grając rolę wstrząśniętego tragedią Polki przyjaciela. Dowody śledztwa wskazują jednak na Portugalczyka jako zabójcę Kamili, która prawdopodobnie została uduszona, a potem wrzucona do zbiornika wodnego. Portugalczyk, zazdrosny o Kamilę i je plany wyjazdu do Londynu umówił się z nią w miejscu, gdzie spędzili pierwszą randkę, po czym ślad po dziewczynie zaginął. Wszystkie dowody świadczą o tym, że tego dnia już nie żyła.

chów lub członkom ich rodzin wypłacono dotąd łącznie ponad cztery miliony funtów, w tym po jedenaście tysięcy funtów otrzymali od brytyjskiego rządu Arkadiusz Brandt, oraz rodziny Karoliny Gluck i Moniki Suchockiej. (es)

Odważna Brzezińska! CZY WYJŚCIE Paris Hilton z więzienia zasługuje na rozgłos, jaki otrzymało? Mika Brzezińska, prezenterka w jednej z amerykańskich stacji, odmówiła przeczytania informacji o dziedziczce hotelowej fortuny. – Nie znoszę tej historii. Nie sądzę, że powinna być tak eksponowana w mediach – oznajmiła na wizji córka Zbigniewa Brzezińskiego. Mika Brzezińska prowadziła popularny poranny program w stacji MSNBC. Kobieta na oczach milionów telewidzów podarła i usiłowała spalić kartkę z informacją o wyjściu Paris z więzienia. – Bardzo przepraszam. To nie powinno być naszą główną wiadomością – powiedziała Brzezińska. – Właśnie zmieniłaś świat – skomentował współprowadzący program Joe Scarborough. – Tak zmieniłam, przynajmniej mój – odpowiedziała dziennikarka, którą zacytował „The Guardian”. Brzezińska była bardzo zdenerwowana. Wydawało się, że zaraz zacznie płakać. Wśród informacji z tego dnia była również wiadomość o skrytykowaniu George'a W. Busha przez ważnego republikańskiego senatora. Ale wydawcy MSNBC mieli inne priorytety. Informacja o Paris miała być przeczytana jako pierwsza – podał „The Guardian”. Fragment porannego programu stał się hitem na You Tube. Do tej pory obejrzało go kilkaset tysięcy internautów. – Brzezińska została wychowana, by zastanawiać się nad sprawami poważniejszymi niż losy rozpieszczonej dziedziczki. Jej ojciec, Zbigniew Brzeziński, był doradcą prezydenta Jimmy'ego Cartera – podsumował wydarzenie „The Guardian”.

trudnieni pod warunkiem, że będą prowadzili własną działalność gospodarczą (self-employed). W ten sposób agencja chciała na nich zaoszczędzić. Co tydzień potrącała z wypłat pracowników 450 funtów za trzypokojowe mieszkanie w Crewe, w którym mieszkało ośmiu pracowników. Agencja starała się również wyperswadować młodym Polakom wstąpienie do związku zawodowego przed tym, jak ostatecznie ich zwolniono i wyrzucono z mieszkania. Adwokat Mike Keenan, który reprezentował Polaków powiedział, że wyrok może ustanowić precedens, który będzie niszczący dla nieuczciwych pracodawców.

Odpowiedź na zarzuty o antysemityzm NA łAMACH „The Independent” ukazał się szóstego lipca artykuł Helen Mordsley na temat relacji polsko-żydowskich, w którym autorka oskarża Polaków o antysemityzm. W odpowiedzi, znany polonijny działacz – Wiktor Moszczyński wystosował do redakcji dziennika list, który opublikowano 10 lipca. Jest to krytyczna wobec poglądu autorki wypowiedź. Wiktor Moszczyński podkreślił, że każdy ma prawo do subiektywnej oceny tragicznej i skomplikowanej historii Polski, ale nie można widzieć tylko jej ciemnych stron, co uczyniła autorka artykułu. Helen Mordsley odwołała się – zdaniem Moszczyńskiego – do długiej historii antysemityzmu, ale nie wspo-

mniała o wielu stuleciach tolerancji wobec Żydów, którzy w czasach, gdy byli prześladowani w innych miejscach świata, zostali przyjęci właśnie w Polsce. W minionym stuleciu historia naszego kraju została naznaczona przykładami okrutnego postępowania wobec Żydów, ale jest też wiele przykładów wielkiej odwagi, by nieść im pomoc, czego dowodem może być Muzeum Yad Vashem, w którym najwięcej jest polskich nazwisk – napisał Wiktor Moszczyński. Zakończył swój list stwierdzeniem, że historia nie powinna być definiowana przez jednostki, jak to zrobiła Helen Mordsley, bo prowadzi to do nieporozumień i błędnych interpretacji faktów. (kp)

Grześki i Jeżyki na początek WYROBY dwóch polskich producentów: Dawtony i Jutrzenki znajdą się na stałe na półkach Tesco. Będą to pierwsze produkty, które stworzą w tym supermarkecie tzw. Polish Ethnic Range, czyli linię tradycyjnych wyrobów z Polski, dostępnych na próbę aż w 350 sklepach w całej Wielkiej Brytanii. W kolejce do wejścia na półki stoi kilkadziesiąt smakołyków kilkunastu polskich producentów, wśród których znajdą się tak zasłużone marki, jak Wawel czy Sokołów.

Wartość produktów wysyłanych przez obu producentów szacuje się na 180 tys. funtów tygodniowo (około milion złotych). Wiadomo już, że zapotrzebowanie rynku brytyjskiego na polskie produkty jest dużo większe. W fazie testów polska żywność okazała się najszybciej rosnącą i rozwijającą się kategorią produktów zagranicznych w całej Wielkiej Brytanii. Hitami sprzedaży okazały się polskie słodycze, dania gotowe, pasztety oraz ogórki.

W Szkocji na stałe ZOFIA WIERZBOWICZ-FRASER, szefowa Stowarzyszenia Polskiego w Inverness w Szkocji twierdzi, że więcej niż dwie trzecie Polaków przybyłych w 2004 roku do Szkocji ma zamiar osiąść tu na stałe: – Władze lokalne zmagały się na początku z napływem imigrantów, którzy nie otrzymywali zbyt dużo pomocy, ale z biegiem czasu jest coraz lepiej. Największym problemem jest ciągle ich kiepska znajomość angielskiego. Polacy nie są zbyt chętni do nauki języka. A bez dobrej znajomości języka trudno znaleźć pracę na miarę ich wykształcenia i kwalifikacji.

Ten punkt widzenia podtrzymuje Magda Solarz, absolwentka lingwistyki, właścicielka delikatesów „Polskie Delicje”. Według niej młode pokolenie Polaków uczy się angielskiego bardzo szybko, ale starsze ma z tym problemy, dlatego pracują tam, gdzie nie muszą mówić po angielsku. Można znaleźć miejsca, w których pracuje aż stu Polaków, wszyscy komunikują się po polsku, nie mając potrzeby nauki angielskiego. Władze lokalne Highland mają w planach przeznaczyć 600 tys. funtów na kursy języka angielskiego dla obcokrajowców.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 13 lipca 2007

CZAS NA WYSPIE 5

Morderca Polki wciąż na wolności na manipulowanie jej osobą. Policja brytyjska ściśle współpracowała w tej sprawie z rodziną zamordowanej Beaty Bryl zamieszkałej w Gliwicach. Ostatni zdjęcie Beaty zostało zarejestrowane przez kamerę na stacji metra Leytonstone we wschodnim Londynie, około dwunastu godzin przed znalezieniem jej ciała. Policja zaoferowała dziesięć tysięcy funtów za pomoc w doprowadzeniu do ujęcia sprawcy. Jeśli ktokolwiek ma jakieś informacje, które mogłyby usprawnić śledztwo, powinien zadzwonić na policyjny numer telefonu: 0845 8 505 505 lub telewizyjny numer programu Crimestoppers: 0800 555 111.

PONAD ROK po bestialskim mordzie dokonanym na modelce Beacie Bryl detektywi i brytyjska policja wciąż nie są w stanie odpowiedzieć na najważniejsze pytanie: kto doprowadził do jej śmierci. W tym tygodniu ujawniono dowody, wskazujące że w zabójstwo dziewczyny mogła być zamieszana więcej niż jedna osoba. 29 lipca 2006 roku w lesie niedaleko mostu w Wooburn Green w Londynie motocyklista natrafił na zmasakrowane zwłoki młodej kobiety, zakopane w ziemi i częściowo spalone. Wydawało mu się, że był to krawiecki manekin. Dopiero po testach DNA i publicznym odkryciu szczegółów, takich jak tatuaż Pegaza,

policjanci byli w stanie zidentyfikować zwłoki. Brutalny atak, w wyniku którego czaszka dziewczyny została złamana w kilku miejscach, był zdaniem patologa przyczyną śmierci. Na konferencji prasowej po przeprowadzonym śledztwie, inspektor Colin Seaton, powiedział, ze pomimo 13 aresztowań, morderca nadal przebywa na wolności. Inspektor dodał także, że nie wykryto śladów narkotyków we krwi ofiary, które świadczyłyby o uzależnieniu. Podczas gdy wykluczono powiązania z prostytucją i handlem żywym towarem, detektyw powiedział, że ofiara mogła mieć pewne problemy psychiczne, które sprawiły, że stała się podatna

Jest pomysł, są pieniądze

Zabójcy na wolności

POLKI I SZKOTKI z Aberdeen, mogą korzystać z zajęć, na których równolegle uczą się trzech języków: polskiego, doryckiego i angielskiego. Projekt został wsparty przez National Priorities Action Fund, kwotą czterech tysięcy funtów. Kurs bardzo zainteresował rodowite mieszkanki Aberdeen, dlatego rada miasta pomogła uzyskać niezbędną pomoc finansową, aby zajęcia nie zostały przerwane w połowie roku.

TRZYDZIEŚCI DWA tygodnie więzienia w zawieszeniu na rok, nadzór kuratora i 320 godzin pracy społecznej – oto wyrok, jaki otrzymali dwaj młodociani przestępcy, którzy w marcu 2006 roku ze skutkiem śmiertelnym pobili Michała Zająca. Do napaści doszło w miejscowości Highworth (hr. Wiltshire). Dokonali jej Darryl Curtis (19) i Leonard Fearon (18). Michał Zając został zaatakowany w restauracji nieopodal miejsca swego zamieszkania. Był

REKLAMA

KTOKOLWIEK WIDZIAŁ, KTOKOLWIEK WIE:

pod wpływem alkoholu. Mimo świadków całego zajścia, którzy dokładnie je opisali ze wskazaniem na skrajnie agresywne zachowanie dwóch napastników, sędzia podjął decyzję o wyroku więzienia w zawieszeniu z uwagi na ich młody wiek i pełną skruchy postawę. Obrońca oskarżonych prosił o łagodny wyrok między innymi ze względu na „przemianę moralną”, jaką winni zabójstwa przeszli od tamtego wydarzenia.

POSZUKUJEMY SEBASTIANA SZOBLIKA, urodzonego 20 stycznia w 1973 roku, wzrost 164 cm, szczupłej budowy ciała. Ma ciemne krótkie włosy, nosił wąsa, a ostatnio bródkę. Znaki charakterystyczne: szrama nad lewym kolanem. Sebastian Szoblik zaginął kilka miesięcy temu, mieszkał w Londynie i pracował na budowie. Ktokolwiek może posiadać informacje na jego temat, proszony jest o pilny kontakt z redakcją pod numerem telefonu: 0207 650 8725, lub za pośrednictwem maila: e.sobolewska@nowyczas.co.uk


NOWYCZAS 13 lipca 2007

nowyczas.co.uk

6 POLSKA KOALICJA » Premier usuwa ministrów

tydzień w kraju T W Polsce przebywał prezydent Czech Vaclav Klaus. Lech Kaczyński nazwał Czechy „sprawdzonym sprzymierzeńcem i przyjacielem Polski”. T Liga Polskich Rodzin odbyła swój nadzwyczajny kongres. Główny temat to krytyka traktatu unijnego, euro i reforma oświaty. T Premier odwołał z rządu ministra sportu Tomasza Lipca. Ma go zastąpić szefowa kancelarii prezydenckiej Elżbieta Jakubiak. T Hanna Gronkiewicz Waltz ma problemy w swojej partii. Działacze PO krytykują ją za obsadzanie stanowisk ludźmi spoza tej partii. Ma to być zemsta miejscowych działaczy za czasy komisarycznych rządów HG-W w Platformie i usuwanie z niej „piskorczyków”. T Z dokumentów IPN wynika, że wśród osób zarejestrowanych jako TW SB byli m.in. jeden z najbogatszych obecnie Polaków Jerzy Starach, a także Piechota i Pastusiak z SLD i Maksymiuk z Samoobrony. T IPN przekazał wnioski o uchylenie immunitetów 24 sędziom i prokuratorom ze Śląska. Chodzi o osoby, które skazywały i oskarżały w procesach politycznych z lat 80. T Gen. Mieczysław Bieniek zostaje przeniesiony do rezerwy. Powodem może być oskarżanie generała o udział w „aferze bakszyszowej” w Iraku. T Aleksander Kwaśniewski zaprosił francuską socjalistkę Segolene Royal na obchody rocznicy podpisania porozumień sierpniowych. Kwaśniewski organizuje seminarium, które ma przyćmić obchody strony solidarnościowej. T Lewica się kształci. Kwaśniewski nie zrobił magistra, ale za to doktorat obronił Wojciech Olejniczak. Doktorat jest z „zalesiania gruntów”. Chyba się dr Olejniczak w polityce zmarnuje. T Zalew Wiślany nadal zamknięty. Rosja nie zgadza się na żeglugę po akwenie okrętów państw trzecich. T Nowa ustawa pozwoli już wkrótce wykupić za kilka procent wartości około miliona mieszkań spółdzielczych. T Miliard euro zainwestuje w budowę 15 centrów handlowych grupa Casino, właściciel m.in. sieci Geant. T W 2008 roku we flocie PLL LOT pojawią sę najnowsze samoloty Boeinga, model 787 Dreamliner.

Rząd bez Leppera POWAŻNE przesilenie w koalicji. Ze stanowiska wicepremiera i ministra rolnictwa został zdymisjonowany szef Samoobrony Andrzej Lepper. Powodem jest możliwość zamieszania Leppera w aferę korupcyjną, którą wyśledziło Centralne Biuro Antykorupcyjne. Operacja była prowadzona od stycznia tego roku. Dwaj zatrzymani aferzyści mieli układy w Ministerstwie Rolnictwa i obiecywali za wielomilionowe łapówki dokonać przekwalifikowania gruntów rolnych na terytorium całego kraju. Do ministerstwa rolnictwa wpłynęła też pozytywna opinia dotycząca projektu częściowego zasypania jeziora koło Mrągowa. Do podpisania dokumentu przez Andrzeja Leppera jednak nie doszło, bo został on ostrzeżony. Sprawę bada prokuratura. Zdymisjonowanie Andrzeja Leppera wywołało kryzys koalicyjny.

Parlamentarzyści Samoobrony nie poparli jednak decyzji szefa o wyjściu z koalicji. Partia pozostała w rządzie warunkowo. Nowym ministrem rolnictwa z ramienia Samoobrony ma być dotychczasowy minister budownictwa Andrzej Aumiller. Nieoficjalnie mówi się, że mediacji pomiędzy PiS a Samoobroną podjął się Roman Giertych. Widmo przyspieszonych wyborów zostało odsunięte. Opozycja zdążyła już zgłosić 19 wniosków o odwołanie po kolei wszystkich ministrów (do odwołania całego rządu na raz potrzebna jest większość kwalifikowana), licząc na wsparcie posłów Samoobrony. Po dymisji Leppera do PiS powrócił Wojciech Mojzesowicz, który był głównym oponentem szefa Samoobrony. Według ostatnich sondaży poparcie dla PO wynosi 31 proc., dla PiS – 30 proc., DiL-erzy mogą liczyć na 18

Polacy ruszą na Bastylię

dzie on jednym z tych, co odbierają defiladę, ma szansę na objęcie stanowiska przewodniczącego komitetu wojskowego NATO. Gągor będzie miał za kontrkandytata włoskiego generała, ale – jak się przypuszcza – jego kandydatura jest mile widziana w wielu zachodnich stolicach. Gdyby objął to stanowisko, w znaczący sposób podniesiona byłaby ranga naszego kraju w strukturach natowskich. Uczestnictwo we francuskiej defiladzie będzie miało także wymiar symboliczny. Oto bowiem mija 200 lat od chwili, gdy Napoleon Bonaparte powołał do życia Księstwo Warszawskie. Początkowo plany były takie, że w defiladzie 14 lipca, poza oczywiście jednostkami francuskimi wezmą udział tylko Polacy. Francja do tej pory stosowała zasadę, że na tę uroczystość każdego roku zapraszano niewielkie oddziały z innego kraju. Poprzednio byli to Brytyjczycy, jeszcze wcześniej Hiszpanie. W tym roku ma być inaczej i tak to zarządził nowy francuski prezydent Nicolas Sarkozy. Zdecydował on, że do udziału w tym narodowym święcie jego kraju zaprosi się także przedstawicieli nowych państw członkowskich w Unii Europejskiej.

KIEDY na trybunie honorowej będzie francuski prezydent, a na niebie sunąć będą najnowocześniejsze myśliwce Mirage, na Polach Elizejskich, wśród innych żołnierzy defilować też będzie 30 naszych żołnierzy. Po raz pierwszy w dziejach francuskiego święta, 14 lipca pojawią się tam też Polacy. Żołnierze są już w Paryżu i ostro ćwiczą przez defiladą. Będą starali się wypaść jak najlepiej i zdaniem majora Mariusza Kubareka z Dowództwa Garnizonu Warszawy na pewno nie będziemy musieli się za naszych wstydzić. W tym roku Francuzi zaprosili na swoje święto nie tylko Polaków, ale także żołnierzy z innych państw, które dopiero od trzech lat są członkami Unii Europejskiej. Będzie tam też polski generał, Franciszek Gągor. Poza tym, że bę-

Bartosz Rutkowski

Lista lektur szkolnych MEN ogłosiło oficjalną listę lektur. Tak jak wcześniej zapowiadał minister Roman Giertych, nie ma na niej książek Witolda Gombrowicza. Zdaniem SLD Roman Giertych wyeliminował pisarzy pochodzenia żydowskiego (Gombrowicz (?), Wierzyński, Lechoń, Lem) i filosemitkę Konopnicką. Lektury nie podobają się też ministrowi kultury Kazimierzowi Ujazdowskiemu. Lista, jak zapewniał minister Giertych, została ustalona po szerokiej konsultacji z pracownikami oświaty.

Gombrowicz > 15

proc. Samoobrona otrzymała 8 proc., a po 5 proc. LPR i PSL. Nic dziwnego więc, że koalicjanci nie są zainteresowani przyspieszonymi wyborami. Nie bierze też pod uwagę takiej możliwości premier Jarosław Kaczyński. Niemniej jednak podkreśla, że stworzenie skutecznego rządu mniejszościowego w obecnej sytuacji politycznej jest wykluczone. Nie wiadomo też czy współpraca rządu z Samoobroną utrzyma się przez dłuższy czas. Większość posłów Samoobrony uważa, że ich partia powinna opuścić koalicję. Innego zdania jest Ry-

szard Czarnecki (poseł PE z ramienia Samoobrony), który namawia swoich partyjnych kolegów do pozostania w rządzie i nieobsadzania funkcji wicepremiera do czasu oczyszczenia Andrzeja Leppera ze stawianych mu zarzutów. Andrzej Lepper uważa, że CBA sfingowało sprawę przeciw niemu. W stawiane zarzuty nie wierzy też trzeci koalicjant Roman Giertych, który domaga się przedstawienia obciążających materiałów opinii publicznej.

Bartosz Rutkowski

Taśmy ojca Rydzyka W DNIU pielgrzymki Rodzin Radia Maryja do Częstochowy, tygodnik „Wprost” ujawnił zapis prywatnego wykładu o. Tadeusza Rydzyka, w którym mówi, że „Kaczyńscy go oszukali”, piętnuje Marię Kaczyńską („czarownica”) za poparcie dla eutanazji i mówi o „talmudycznym, nie polskim” myśleniu dziennikarzy „Gazety Wyborczej”. W pielgrzymce uczestniczyli premier i wicepremierzy. Do ataków na o. Rydzyka przyłączyło się Centrum Wiesentahala. Jego dziekan rabin Marvin Hier domaga się usunięcia o. Dyrektora. Internauci, którzy normalnie nie zostawiają suchej nitki na Radiu Maryja tym razem zażądali dymisji... rabina. Hier nazwał o. Rydzyka „Goebbelsem w koloratce” i przy okazji broni też przed jego atakami prezydenta. Obecność premiera Jarosława Kaczyńskiego na Jasnej Gorze pozwoliła dziennikarzowi „Gazety Wyborczej” na przeprowadzenie rozumowania, że skoro o. Tadeusz Rydzyk jest antysemitą, a premier skorzystał z jego zaproszenia, to też jest antysemitą. Dalej poszła dr Alina Cała z Żydowskiego Instytutu Historycznego (też publicystka „Gaety Wyborczej”), która dodała, że ton wypowiedzi premiera „przypominał Hitlera”. Julia Pitera z PO radzi członkom PiS, by założyli brunatne koszule.

Obyczjówka > 9

NOWYCZAS POSZUKUJEMY SPECJALISTY DS. MARKETINGU I REKLAMY Wymagana dobra znajomość języka angielskiego, umiejętność pracy w zespole, łatwość w nawiązywaniu kontaktów, zdolność prowadzenia negocjacji, dobre maniery telefoniczne, dyspozycyjność. CV wraz z listem motywacyjnym prosimy przesyłać na adres: redakcja@nowyczas.co.uk


WIELKA BRYTANIA I ŚWIAT 7

NOWYCZAS 13 lipca 2007

nowyczas.co.uk

LONDYN » Walka z terroryzmem

tydzień na świecie

Kamery CCTV pomogły policji WYJATKOWO szybko i sprawnie brytyjscy policjanci wyłuskali podejrzanych o szykowanie zamachów terrorystycznych w Londynie i Glasgow. Czy to tylko dobre rozeznanie w środowiskach muzułmańskich, czy może coś więcej ? Zdaniem wielu specjalistów, gdyby nie system kamer, które monitorują brytyjskie, a przede wszystkim londyńskie ulice, takich sukcesów by nie było. Oficjalnie nie wiadomo, ile takich kamer umieszczonych jest na londyńskich ulicach, budynkach i innych obiektach. Mówi się o kilkudziesięciu tysiącach. Ale niektórzy szacują tę liczbę w brytyjskiej stolicy na 350-400 tysięcy, a w całej Wielkiej Brytanii nawet na pięć milionów. Nie jest tajemnicą, że centrum Londynu tworzy tak zwany stalowy pierścień. Pół setki ulic dojazdowych jest pod czujnym okiem kamer. Żaden samochód, żaden kierowca nie ukryje się przed okiem kamery. Potem dane identyfikacyjne, czyli numery rejestracyjne itd. trafiają do specjalnego zespołu ope-

racyjnego, który bada, czy przypadkiem nie zbliża się ktoś podejrzany. Ale kamery śledzą nie tylko samochody. Pieszych też. Co kilka sekund kamery omiatają wyznaczone rejony Londynu i jeśli ktoś znajdzie się w takim obserwowanym rejonie, a jest ich coraz więcej, nie ma żadnego problemu, by na przykład odtworzyć dokładnie drogę danego pieszego. Okazuje się, że taki system podpatrywania, czy jak oburzają się przeciwnicy takich metod – inwigilacji, jest niezwykle pożyteczny. Bo przecież to dzięki kamerom udało się dotrzeć do zamchowców z 7 lipca 2005 roku. Kamery zamontowane na stacjach londyńskiego metra potrafiły z tłumu podróżnych wyłuskać i zidentyfikować tych, którzy w plecakach mieli śmiercionośne ładunki. Dzięki kamerom doszło też do aresztowania terrorystów-samobójców, którzy przygotowali drugi, na szczęście nieudany, zamach w Londynie 21 lipca 2005 roku. Po wielomiesięcznym procesie sąd uznał Muktaha Saida Ibrahima, Yassina

T Prezydent Lech Kaczyński spotkał się z prezydentem Ukrainy Wiktorem Juszczenką. Poza Euro 2012 omówiono także budowę ropociągu Odessa-Gdańsk-Brody. T Pakistańskie służby bezpieczeństwa zdobyły Czerwony Meczet, który był uważany za wylęgarnię radykalnych islamistów. Zginęło około 60 osób, w tym sześciu żołnierzy i główny imam Raszid Ghazi. T W Ravalpindi ostrzelano startujący samolot prezydenta Pakistanu Musharaffa. T Libijski Sąd Najwyższy utrzymał wyroki śmierci na ośmiu bułgarskich pielęgniarkach i lekarzu z Palestyny, którzy byli oskarżeni o zarażenie wirusem HIV 400 dzieci.

Niedoszły zamachowiec Ramzi Mohammed ucieka ze stacji Oval, co zarejestrowała kamera CCTV. Podobnie jak jego wspólnicy, został skazany na dożywocie. Hassana Omara, Ramziego Mohammeda i Husseina Osmana za winnych organizacji spisku zmierzającego do zabójstwa. Oprócz czwórki mężczyzn, jeszcze dwóch oskarżonych czeka na ponowne rozpatrzenie sprawy przez ławę przysięgłych. Wcześniej ławnicy nie zdołali dojść

do porozumienia w kwestii wyroku. Sędzia Adrian Fulford odczytując uzasadnienie wyroku dla czterech niedoszłych zamachowców podkreślił, że nie ma wątpliwości co do ich uczestnictwa w „inspirowanej i kontrolowanej przez Al-Kaidę sekwencji ataków”. (gm)

Ojciec Święty bardzo chciał odwiedzić Białoruś. Jak wiadomo, to marzenie polskiego papieża nie spełniło się. – Obecnie nie tylko jego duch, ale i jego oblicze będzie żyć na Białorusi – mówi dziś z dumą ks. Józef Bulka. Pomnik powstał w ciągu trzech miesięcy. Uroczyste odsłonięcie pomnika zgromadziło mieszkańców okolicznych wsi i przedstawicieli kleru katolickiego. Pomnik został poświęcony przez ks. Jana Kremisa – prorektora Międzydiecezjalnej Wyższej Akademii Duchownej w Pińsku. Cała okolica jest teraz pod czujną,

choć dyskretną opieką białoruskiej bezpieki. Władze tolerują to, że pomnik stoi, ale już krzywym okiem patrzą na uroczystości religijne, jakie proboszcz chce pod tym momumentem organizować. – Pewnie będzie tak, że przy każdym naszym święcie, przy każdym naszym zgromadzeniu trzeba będzie zbierać po urzędach pieczątki, podpisy, a władze będą robić wszystko, by utrudniać nam życie – martwią się już dziś mieszkający na Białorusi Polacy, którzy chętnie odwiedzają to niezwykłe miejsce w ich kraju. (br)

Z INICJATYWY byłego wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych, Al Gor’a, w ubiegły weekend odbyły się koncerty muzyczne Live Earth, które mają mobilizować opinię publiczną na rzecz przeciwdziałania globalnemu ociepleniu. Dzięki transmisji telewizyjnej, w koncertach uczestniczyło ponad dwa mld ludzi. Na londyńskim Wembley wystąpiły znane gwiazdy, m.in. zespół Genesis i Madonna.

Komentarz > 9

Jedynym sposobem uniknięcia podsłuchu, na przykład w przypadku komórek, byłoby... wyjęcie baterii. Sami Amerykanie twierdzą, że nie ma czegoś takiego jak Echelon. Kiedy kilka lat temu władze francuskie zarzuciły Waszyngtonowi, że testuje sprzęt przeciwko swoim sojusznikom i przyjaciołom, za oceanem było wielkie oburzenie. Tymczasem, pod hasłem walki z międzynarodowym terroryzmem testuje się nowe, znacznie nowocześniejsze urządzenia elektroniczne do podsłuchu.

T 28 ofiar pochłonęły starcia armii rządowej z muzułmańskimi rebeliantami na Filipinach. T Osiem osób zginęło w samobójczym zamachu w Algierii.

T W Chinach wykonano karę śmierci na b. szefie urzędu kontroli żywności i leków. Był on oskarżony o korupcję i przyjmowanie łapówek od koncernów farmaceutycznych. T We Francji koniec epoki amnestii z okazji narodowych świąt i prezydenckich wyborów. Nicolas Sarkozy zrywa z wieloletnią tradycją ułaskawień.

Zagrożona System globalnego podsłuchu Planeta AMERYKANOM tak naprawdę niespecjalnie zależy na budowie elementów tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach. Oni chcą w tych miejscach, przede wszystkim u naszego południowego sąsiada, zamontować tajną broń elektroniczą, ulepszony system Echelon. Tak przynajmniej zaczyna sugerować prasa amerykańska. Ten system będzie pozwalał na podsłuchiwanie telefonów komórkowych, stacjonarnych, przeglądanie poczty elektronicznej, a nawet sięganie zdjęć z telefonów komórkowych.

T 156 osób zginęło po wybuchu ciężarówki załadowanej materiałami wybuchowymi na targowisku w irackim mieście Emerla.

T Kończy się budowa muru oddzielającego Izrael od Autonomii Palestyńskiej. Budowa trwa od roku 2000. Mur ma 670 km. Ciekawe, czy za kilka wieków zaliczą go do „cudów świata”?

Niemożliwe stało się możliwe KIEDY jeden z duchownych rzucił pomysł, że warto by postawić na Białorusi pomnik papieża Jana Pawła II, nikt nie wierzył, że jest to możliwe. Przecież to kraj rządzony stalową ręką przez dyktatora, to kraj, gdzie Łukaszenka nie pozwala na takie wyskoki. A jednak cud się zdarzył i pomnik stoi. I to właśnie na Białorusi, a powstał z inicjatywy ks. Józefa Bulki – proboszcza parafii w Mosarze (rejon głębocki na Witebszczyźnie). To tam wzniesiono pomnik papieżowi Janowi Pawłowi II.

T Koszty amerykańskiej obecności w Iraku i Afganistanie wynoszą 12 miliardów dolarów miesięcznie.

Europejskie centrum systemu, na przykład w Czechach, zbierałoby treść rozmów czy filmów, kodowało je i przekazywało za ocean. Tam już specjaliści wiedzieliby, co z tymi danymi robić. Na takie słowa-klucze, jak terrorysta, zamach czy bomba system od razu uruchamiałby automatyczne wyszukiwanie abonenta, który takie złowrogie słowa wypowiedział. I to można zrozumieć. Ale nikt nie da gwarancji, że do systemu nie trafią rozmowy telefoniczne na przykład ważnych polityków, którzy akurat są na europejskiej ziemi. (br)

T We Francji odkryto trzy przypadki ptasiej grypy. Dwa nowe ogniska tej choroby zlokalizowano także w Czechach. T Komisja Europejska żąda od producentów tytoniowych produkcji „samogaszących się papierosów” Komisja doszła do wniosku, że pozostawiane papierosy są przyczynami wielu pożarów. Może lepiej od razu zaprowadzić komunizm. Papierosy w czasach tego systemu były rzeczywiście „samogaszące” się. Polecamy szczególnie doświadczenia albańskie i markę... „DS”. T We włoskim masywie Mont Blanc zginęło trzech polskich alpinistów z Małopolski.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 13 lipca 2007

8 TAKIE CZASY SPOD ANGIELSKIEGO PARASOLA

N

Lewica – prawica Krzysztof Muszkowski redakcja@nowyczas.co.uk

ie wiem, czy ma to cokolwiek wspólnego z podobno katastrofalnym ociepleniem naszej planety, ale gołym okiem widać w tym kraju odwilż polityczną. Nowy premier, Gordon Brown, nie tracąc czasu dopina do swego rządzącego garnituru specjalistów, bez względu na ich przynależność albo nawet tylko luźną sympatię do jednej z czterech partii politycznych reprezentowanych w Izbie Gmin i w Izbie Lordów. Według tradycyjnych, wyraźnych linii podziału pomiędzy partiami, jest to krok odważny i nowy. Można nawet powiedzieć – krok radykalny. Linie podziału partyjnego, wspomagane silną dyscypliną hierarchii każdego stronnictwa, to jak dotąd nietykalne tabu. Gordon Brown, w odróżnieniu od poprzedniego szefa Partii Pracy i premiera Tony’ego Blaira, zdaje sobie sprawę z wagi czekającej ten kraj, jak i całą Europę, problemów. Są one tak ważne i tak absorbujące uwagę całego cywilizowanego świata, że wymagają nie tylko silnego rządu, ale takiego, który ma poparcie całego narodu, jego przyjaciół i aliantów. Z jednej strony najpilniejszym z nich jest wewnętrzny i zewnętrzny nacisk wojowniczego, żeby nie powiedzieć buntowniczego islamu. A z drugiej strony, wojna w Iraku i w Afganistanie, podburzanapolitycznie i dyplomatycznie

N

przez sąsiednie kraje Środkowego Wschodu, niektóre już dziś nuklearnie uzbrojone. Ważnymi problemami są też imigracja, system emerytalny, państwowa służba zdrowia czy szkolnictwo. Brytyjski premier wydaje się rozumieć, że system precyzyjnych podziałów partyjnych jest staroświecki i przestarzały. Świetnie zdawał egzamin, kiedy potęga Imperium Brytyjskiego wystarczała. Dziś nie ma imperium, jest wyspa, której zaatakowanie jest o wiele łatwiejsze przy nowoczesnym stanie uzbrojenia. Wyspa świetnie działa gospodarczo, ale może okazać się zbyt słaba w razie poważnego ataku. Potrzebować będzie nie tylko aliantów w Europie i poza nią, ale maksymalnie zjednoczony parlament, złożony nie tylko z partyjnych działaczy, ale z poważnych i rzeczowych specjalistów w wielu dziedzinach. Krótko mówiąc, stawka jest zbyt wysoka, by zostawić ją w rękach doktrynalnych działaczy politycznych. Analiza współczesnych problemów, nie mówiąc już o ich rozwiązaniach, wydaje się w większości przypadków wysoko ponad głowami zawodowych polityków. Brytyjski premier zwraca się więc do tych, którzy poza polityką wykazać się mogą zawodem i doświadczeniem w tym zawodzie. I tylko oni będą mieli głos o pewnej wadze gatunkowej. Można to nazwać rewolucją polityczną, można też uznać to za zmianę zbyt radykalną. Na pewno będzie wiele głosów sprzeciwu oburzonych działaczy partyjnych, dla których tradycyjna konwencja

gier partyjnych stanowi rację politycznego bytu. Gordon Brown, jako długoletni działacz i polityk partyjny, zaczął swoją kadencję od zasad filozofii pragmatyzmu, zdając sobie pewnie sprawę z olbrzymiego potencjału energii wstecznej, z jakim może się spotkać. Obiecane niedługo wybory pokażą, jak dalece zmiany zostaną przyjęte przez elektorat. Zacząłem ten szkic od dawno już zapowiedzianej katastrofy globalnego ocieplenia. Z tym problemem, bardziej niż z innymi, będą musieli parać się eksperci, nie politycy. Parlamentarzyści znajdują się w pozycji interpretatorów instrukcji ekspertów, a parlament stanie się instytucją produkującą właściwe dekrety i regulaminy prawne na podstawie tych instrukcji. Może premier brytyjski otworzył nowy system współpracy narodów wobec możliwości światowego kataklizmu? Żyjemy w tym kraju, obserwujemy, co się dzieje, słuchamy wiadomości, znamy ludzi, ale myślimy o Polsce. Polska, tak jak wszyscy, podlega niebezpieczeństwu globalnego ocieplenia. Polska jest słabsza. Jest na co dzień upolityczniona, rozpolitykowana, często argumentując z pozycji osobistej, ambicyjnej, nierealnej, krótkowzrocznej, nawet małostkowej. Jeśli przyjmiemy, że uwalniając społeczeństwo od wątpliwej dyscypliny partyjnej, otwiera się wiele nowych rozwiązań w skali narodowej, spełniamy życzenia tych wszystkich, którzy boją się radykalizmu i jego form. Warszawa słucha nowości z Londynu. Czy usłyszy?

ow is the time to switch to a new langu- a prison, as a cultural coordinator for the Home Ofage. Not Polish or English. That is why fice, I’ve worked with refugees, „illegal immigrants” „Nowy Czas” is publishing this column in and simple, run of the mill foreigners. Some came the „original” (I was born in Poland, but from war zones, others from wealthy empires, all grew up in the UK, therefore my „first” united by one characteristic – the strength or weaklanguage is English). I am writing „in” the language ness of their personalities. This is the key to underof a New Europe. A continent which has given up on standing who someone says they are. The sense that internal warfare, on pointless borders, on much that no matter what colour your skin is, how imperfect your accent or how far was never real in the first place. Meet people in from the office which issued your passport you may Slask or Catalunya or be, you are who you are Transylvania, and you find meant to be. nations not on the map, Migration is a litmus languages you have never test of character. Do you heard of, stories not availaby Marek Kaźmierski only feel confident in your ble in school history books. Europe is far more own back yard, like a plant complex and diverse than maps allow for, and so are which doesn’t re-pot well? Or are you destined to its inhabitants. Before you moved to a new country, move and discover both yourself and the world arohow often did you consider your nationality as the und you, comfortable in your own skin, no matter characteristic which defined who you are? Drinking what colour it may be? As an individual, an indepenwith friends, negotiating with colleagues, choosing a dent intellect, a free person in a free world? In my gift for someone or discussing a film you’d just seen, experience, Poles ask this question with fear. Sure, how aware were you of your „citizenship”? It is only we’re good at solo actions, „sabre in hand” we can when we travel, when we move countries, that we meet any enemy and survive any challenge. But can we „win the peace”, as well as any war? Can we, in begin to seriously consider our roots. This in itself is good, but there is a catch. As outsi- our own over-developed sense of individuality, also ders, struggling to adapt to a place and a people we come together? This is the question I am asking, the language I don’t yet know or belong to, we are at a disadvantage. Working strange jobs, speaking an alien tongue, surro- want to speak. Not the tongue of endless introspecunded by new experiences and cultures, we feel lost. tion, but one which will answer a simple question – Culture shock is painful for most, though not eve- can we, in this new time, become at one with ourseryone. In the twenty-odd years I’ve lived here, I’ve lves and the world around us? Now that our „papers” met migrants from all corners of the world. As an say we are citizens of a new Europe, can we, in our ESOL tutor in community colleges, as a librarian in minds, live up to this fresh challenge?

No Way Back

M

Polowanie na…

Krystyna Cywińska oje życie felietonowe upłynęło na strzelaniu do różnych emigracyjnych celów. Bywało, że bezcelowych. Że o nich nie wspomnę. Niech spoczywają pod mchem zapomnienia. Na cmentarzu zbożnych publicystycznych czy politycznych celów. Choć ja to pamięć mam, oj, mam! Wiedźmowatą! Odmiana wiedźmy, która mnie nasiedziała w listach do redakcji. Strzelałam sobie do tych różnych celów, niczym do zajęcy. A zające beztrosko sobie hasały i hałasowały. Wystawiane pod moje strzały przez różnych naganiaczy. Ale pojęcie naganiacza różnie można by tłumaczyć. Moim celem bywali różni emigracyjni dobrodzieje. Co to dobro mając na uwadze, dobra jakoś nie przysparzali. Zaliczałam do tych dobrodziejów działaczy z przyrodzenia. Dla nich działanie było celem samym w sobie. Mniejsza o ostateczne tego działania efekty. Czyli działający w afekcie, efektowni na estradach działacze. Dopadali estrad, scen i podiów, wydymali piersi, nabierali wody do ust i chlustali nią słuchaczy. Często pletli trzy po trzy, rzucali frazesami, hasłami i obywatelskimi powinnościami. Po czym schodzili z podium i czekali na oklaski. Zasiadali w komisjach, radach i zespołach. Debatowali, polemizowali, argumentowali i kłócili się bez końca. Tacy działacze są niczym aktorzy manque. Czyli bez przydziału. Scena jest im potrzebna, na niej aplauzy, wiwaty, kamery. Bywa, że sami wymyślają sobie różne cele, zbożne lub nie. Żeby tylko znowu błysnąć. Żeby ich kamery uchwyciły w uściskach z notablami i towarzyską śmietaną, na emigracji skwaszoną wiekiem i przeżyciami. No a potem, żeby te organizowane przez nich fety i nabyte nowe toalety widniały na fotografiach na szpaltach pism. Mniej lub więcej poczytnych. A jeszcze lepiej, żeby się pokazały w telewizji Polonia, łasej na łysiejących działaczy i wyleniałe działaczki w koafiurach. Co piszę pod wizualnym wrażeniem jednego z programów w TV Polonia, a także po przejrzeniu gazetowej szpalty. Nazywa się takie działanie pro publico bono, chociaż publikę mało to obchodzi, a bono z kasy się rozchodzi. I dochodzenie tego, ile rozeszło się na co, najczęściej bywa ulotne. Że przytoczę jako stara jędza, z szatańsko rozdwojonym językiem, siarką strzykając, pewien tego przykład. Niedawno przeczytałam, że znaleziono nowy cel. Zramolałego, rdzą pokrytego Joshuę. Któż to taki? Nie kto, ale co! Joshua to stara ciężarówka. Należała do słynnej działaczki społecznej i orędowniczki polskości Sue Ryder, mianowanej przez królową Lady of Warsaw. Sue Ryder woziła w tej ciężarówce przez lata do PRL-u różne, potrzebne tam rzeczy. Kiedyś, kiedy robiłam o niej program w BBC, opowiadała mi, że zostawiła w ciężarówce swój kożuszek – w Polsce była wtedy ostra zima – żeby w przydrożnej jadłodajni coś przełknąć. Kiedy

wyszła i weszła do samochodu, okazało się, że jej kożuszek ktoś ukradł. W Warszawie opowiedziała o tym ówczesnemu premierowi Józefowi Cyrankiewiczowi. A ten, dear, dear men – jak mówiła – przysłał jej do hotelu nowy, wspaniały góralski kożuszek, futrzaną czapkę i futrzane buciki. Chodziła w tym stroju przez lata, czule wspominając Cyrankiewicza. Emigracja, gdyby o tym wiedziała, nie byłaby pewnie zachwycona. Przyjmować prezenty od komunistycznego premiera, ciemiężyciela Polaków! Oj, byłyby z tego powodu kwasy i nadęcia. Nigdy przedtem nie zdradziłam się, że wiem od kogo te prezenty pochodziły. Notabene Sue Ryder zasłużyła na nie z przeprosinami. No a teraz odgrzebano z samochodowego cmentarzyska starego Joshuę. Jest cel! Należy go odremontować i odesłać do Polski na wieczną pamiątkę. Ukazały się apele o datki. Datki zebrano. Samochód wyremontowano i odesłano. Stoi sobie teraz w jakimś muzealnym garażu. Sue Ryder była osobą wyjątkową, społecznicą bez granic poświęcenia i skromności. Była też nader rzeczowa. I nie wiem, czy by nie wolała, by zebrane pieniądze przekazano do kraju na pożytek schorowanych ludzi dożywających w jej domach opieki. A nie na ożywianie ciężarówki czekającej na zezłomowanie. Z zebranych na ten cel, skromnych zresztą, jak czytałam, funduszy wciąż się rozliczają. Nic to nowego ani nadzwyczajnego. Jako że cel uświęca środki, a rozliczanie się ze środków po pewnym czasie staje się bezcelowe. Bo wszyscy o nich zapomnieli. Rozliczanie się jest zawsze żmudne, nudne i mało efektowne. Gdyby kiedyś przyszła komuś ochota na wertowanie starych „Dzienników Polskich” z Żołnierzem w podtytule, zdziwiłby się, na ile celów dawała emigracja. I z ilu celów rozliczenia się nie doczekała. Aż zapomniała. Wścibscy emigranci, jak Puchatek z opowieści A. A. Milnego, im bardziej zaglądał do środka szukając Prosiaczka, tym bardziej prosiaczka tam nie było. Pewnie już czekał na zaszlachtowanie. Zbierano na pomoc dla zbiegłych ze statków marynarzy, zbierano na odbudowy szpitali, kościołów, warszawskiej Starówki i Zamku, na konserwację Rynku w Krakowie, na pomoc dla Solidarności, na odzież, lekarstwa i na fundusz Tadeusza Mazowieckiego, pierwszego premiera w wolnym kraju. Że nie wspomnę o kwestowaniu na różne emigracyjne cele, wydawnictwa i polityczne partie. Cel zawsze uświęcał nierozliczone środki. Nikt niczego nie zdefraudował, nie przywłaszczył ani nikogo nie oszukał. Po prostu działacze nie są z natury buchalterami. Księgowość nie leży zresztą w polskim charakterze. A więc, drogi Czytelniku! Nim dasz kasę z własnej kiesy na jakiś cel, zastanów się, co, czy raczej kogo ma ten cel na celowniku. A ja, strzelając spudłowałam. Tak pewnie pudłuję dalej. Wzywając was do rozwagi, pozostaję z należytymi dla działaczy wyrazami.


nowyczas.co.uk

Grzegorz Małkiewicz

Po kilku imprezach Live Aid organizatorzy zrozumieli, że muzyka rockowa nie kończy się na doznaniach estetycznych. Potrafi w kilka godzin zmobilizować tłumy fanów na całym świecie wokół słusznej sprawy i zebrać pokaźne sumy, z którymi nie wiadomo co się później dzieje. Po Afryce gwiazdy rocka i polityki postanowiły ratować planetę Ziemię.

P

NOWYCZAS 13 lipca 2007

FELIETONY 9

onieważ ocieplenie klimatu jest, jak utrzymują eksperci, problemem globalnym, pozyskanie sympatyków dla tej słusznej sprawy nie stanowi większego kłopotu. Temat jest jeszcze bardziej nośny niż głodujące dzieci w biednych afrykańskich krajach. Ocieplenie klimatu stało się w ostatnich latach jednym z głównych tematów, jeśli nie najważniejszym, „frontu ideologicznego”. Wielcy tego świata, czyli ci, którzy mogą coś zmienić, przyglądają się z boku, robiąc małe kroki (z opinią publiczną trzeba się liczyć). Za to inicjatywę walki z globalnym zagrożeniem przejęli ludzie od marketingu i szeroko pojętego przemysłu rozrywkowego. Nikomu nie przeszkadza, że skuteczność takiej walki jest żadna, liczą się pobudki, a że idealistyczne, no to co – idealizm jest szlachetną cechą człowieka i trudno go otwarcie krytykować. Idealizm niestety przybiera często formy naiwne i mało praktyczne. Walka ze skutkami

JAZDA bez cugli

ocieplenia w swoim idealizmie czystej formy przypomina walkę toczoną przed laty z zagrożeniem nuklearnym. Zimnowojenne usztywnianie pozycji Zachodu w konfrontacji ze Związkiem Sowieckim było uważane za główny powód eskalacji zbrojeniowych. Zatroskani postępowi obywatele przejmowali sprawy w swoje ręce, a że mieli poparcie na niektórych szczeblach samorządowych, podpisywali ponad głowami swoich państw porozumienia z władzami Związku Sowieckiego dotyczące „demilitaryzacji” skrawków kuli ziemskiej. W Londynie taką enklawą wyłączoną z szykującej się zagłady nuklearnej była dzielnica Lambeth. Układ ze Związkiem Sowieckim władze dzielnicy podpisały i wprowadziły go w życie. Z pieniędzy podatnika wydano miliony funtów na oznakowanie Nuclear Free Zone. Po kilku latach znaki te wraz ze Związkiem Sowieckim zniknęły z ulic. Mieszkałem wtedy w dzielnicy sąsiedniej, której ojcowie nie byli tak przezorni i pozostawili swoich

mieszkańców na pastwę nuklearnej zagłady. A może byli bardziej zaradni, bo w końcu za darmo (dzięki układowi podpisanemu przez przedstawicieli Lambeth) zabezpieczyli się przed zagładą. Zrzucenie bomby na Southwark równało się z zagładą dla Lambeth, więc nie wchodziło w grę. Byłem bezpieczny. Nie ma już Związku Sowieckiego i antywojenne protesty i naiwne gesty wspomagające pokojową misję Kraju Rad zastąpił temat walki z globalizacją i ociepleniem klimatu. Oglądając mega gwiazdy (mega dzięki właśnie globalizacji) miałem znowu mieszane uczucia. Abstrakcja ratowania planety kłóciła się dodatkowo z prywatnymi preferencjami jej apostołów, którzy nie odmawiają sobie energetycznego życia. Prywatne samoloty, kilkanaście samochodów do dyspozycji, jachty, niezliczone rezydencje z lodówkami o wielkości mieszkań zwykłych śmiertelników, nie pasują jakoś do wizerunku bojownika. Ale kto widział ornitologa, który lata?

KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO

Z

Michał P. Garapich

Wieczorek w salonie

daję sobie sprawę, że nabijanie się z różnych imprezek i wieczorków w ambasadzie może być uznane jako: 1) w złym guście; 2) niewdzięczność; 3) nudziarstwo. Ale, ponieważ moim zdaniem wizyta w ambasadzie to w sumie tak jak wizyta w ratuszu w moim mieście Krakowie, nie widzę przeciwskazań, żeby nie dorzucić kilku uwag. Otóż, jeśliby ktoś nie wiedział, w poniedziałek miało miejsce w ambasadzie spotkanie z posłami Sejmu należącymi do polsko-brytyjskiej grupy parlamentarnej. To grupa posłów, których szczególnie interesują kwestie relacji między Polską a Wielką Brytanią. W Sejmie jest ich 24. W poniedziałek przyszło trzech. A przynajmniej tak mi się wydaje, bo nikt ich nie przedstawiał, nic nie powiedzieli, nawet jakiegoś speech’u nie dali, w ogóle nie wiadomo było kto zacz. Tak jakoś skuleni udawali, że ich nie ma. Możliwe, że po prostu nic do powiedzenia nie mieli. Na ich usprawiedliwienie można dodać, że właśnie gruchnęła wiadomość o dymisji Leppera, więc posłowie pewnie martwili się, że wybory tuż tuż i posady ich polecą. Sytuację ratowała senator Irena Gacek, która, szczerze mówiąc, jest jedyną osobą troszkę głębiej rozumiejącą polsko-brytyjskie konteksty. Szkoda tylko, że ludzi na imprezce było tak mało, że właściwie nie było komu słuchać. Co najciekwsze, kiedy znajomi dziennikarze dzwonili do ambasady zaanonsować się na wieczór, słyszeli, że prasy nie będzie, bo jest to spotkanie dla „polityków”. Wielu polityków to tam nie widziałem. Na sali nie było ani jednego posła brytyjskiego, ale za to byli wyselekcjonowani dziennikarze – z PAP-u i „Dziennika Polskiego”. Ta ostatnia gazeta ma oczywiście dług wobec posłów, bo w końcu stamtąd płyną pieniążki na pokrycie kolejnych procesów sądowych, które gazeta przegrywa za łamanie praw pracowniczych i musi wypłacać wielotysięczne odszkodowania. Ktoś w końcu panią senator Gacek winien oświecić, że – chociaż broniła idei dalszego dotowania „Dziennika” na senackich sesjach Komisji ds. Polaków za Granicą – to pieniądze polskiego podatnika idą nie na gazetę. Ale, cóż, zostawmy to. Ta selekcja mediów jest ciekawa. W prywatnej rozmowie Pani Ambasador nie wyraziła się o nich pochlebnie, co sugeruje głębokie niezrozumienie tutejszej rzeczywistości. Media bowiem niebezpiecznie kojarzą się z „ludem”, „plebsem”, do których, estetycznie, salon ambasady i łosoś z ryżem nie pasuje. Poważnie mówiąc, to jestem bardzo zaskoczony nie tylko fatalnym PR-em imprezy, brakiem obecności przekroju społecznego Polaków na Wyspie, mediów i minimalnego zainteresowania się posłów (już niedługo panowie) dialogiem z wyborcami. Jestem zaskoczony, że zmian w polskiej rzeczywistości społecznej Ambasada RP kompletnie nie dostrzegła. Czułem się, jakby mnie przeniesiono w rok 2002 – te same twarze, ta sama atmosfera, te same pustki. Obawiam się, że ktoś celowo dba o wykluczenie, selekcję, zamieniając instytucję utrzymywaną z pieniędzy podatników w ekskluzywny klub ze snobistycznymi pretensjami. Jedno jest pewne: posłowie, którzy tam byli, zasługują na pójście na bezrobocie, wyjazd do Londynu i pracę na budowie przez parę miesięcy. Znam gościa, który potrzebuje malarzy.

O BYC Z A J ÓW K A

W

Waldemar Rompca Polsce znowu pojawiły się czarownice. Brzmi nieprawdopodobnie? A jednak! Tym razem za sprawą ojca Tadeusza Rydzyka, redemptorysty będącego szefem największej katolickiej rozgłośni radiowej w Polsce. Skąd taka rewelacja? Otóż, jak donosi zapis wykładu wygłoszonego przez ojca Rydzyka na założonej i prowadzonej przez niego wyższej szkole medialnej w Toruniu, czarownicą jest podobno żona prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Mimo iż wykład odbył się w kwietniu, jego zapis pojawił się dopiero w poniedziałek na stronie internetowej tygodnika „Wprost”. Skąd taki poślizg? Szef pisma twierdzi, że tyle czasu trwało sprawdzanie wiarygodności nagrania i ja mu w tym przypadku wierzę. Nie podejrzewam bowiem, by tak bulwersujące nagranie zdecydował się upublicznić bez całkowitej

W cuda już nie wierzę pewności, że jest autentyczne. Za poważna sprawa, za duże ryzyko. Co innego Rydzyk, który swoimi wypowiedziami nie tylko na falach eteru nie raz już udowadniał, jaka jest jego wizja świata. W słowach nigdy nie przebierał, tym bardziej gdy mówił o czymś, co nie zgadzało się z jego wizją świata. Wypowiadając się o pani Marii Kaczyńskiej zniżył się jednak po raz kolejny do rynsztoka, w którym to lubi paprać zwłaszcza politycznych przeciwników. Ale pomówienia Rydzyka to dopiero wierzchołek góry lodowej, która może przygnieść całe jego medialne imperium. Sprawa słynnej zbiórki funduszy na ratowanie Stoczni Gdańskiej od tygodni jest w rękach prokuratury, która co prawda nie ujawnia żadnych szczegółów śledztwa, a jednak już wiadomo, że jest to śmierdząca sprawa. Ojciec dyrektor jest w tej sprawie główną postacią. Jeszcze smutniejsze jest to, że Rydzyk kojarzony jest nie tylko z Radiem Maryja, ale przede wszystkim z Kościołem z Polsce, który ostatnio nie ma najlepszych notowań. Czy jest to tylko wymiar czasu, czy może skutek wieloletniej polityki Koscioła, fakt jest faktem, że jeden

skandal goni drugi, a mimo to wszyscy udają, że jest cacy. A cacy nie jest już od dawna. Hierarchia kościelna w Polsce od dawna przyzwala Rydzykowi na jego populistyczne popisy. Przyzwalając Rydzykowi, przyzwala również pozostałym: Petzowi na molestowanie kleryków, Wielgusowi na kłamanie w żywe oczy. Lista może być długa i pewnie nie raz jeszcze zostanie do niej dopisane kolejne nazwisko. Stracą na tym wszyscy: Kościół, który nie ma już tak silnej pozycji jak kiedyś, ani takiego autorytetu jak dawniej. A przede wszystkim ucierpią ci, którzy rzeczywiście wierzą, że „wiara przenosi góry”. Upadek moralny Kościoła w Polsce może być dla nich szokiem, z którego trudno będzie im się podnieść. Tylko czy komukolwiek w polskim Kościele przyjdzie do głowy martwić się o maluczkich? Wątpię. Gra idzie przecież nie tylko o dusze, ale przede wszystkim polityczne wpływy i pieniądze, z pazerności do których kościelni hierarchowie słyną od wieków. I nic nie wskazuje na to, że coś się tu zmieni. No, chyba że wydarzy się cud. Ale ja w cuda nie wierzę. Przynajmniej nie w takie.


NOWYCZAS 13 lipca 2007

nowyczas.co.uk

10 CZAS NA ROZMOWĘ

Kiedy dzieje się krzywda, potrafię temu się przeciwstawić... ALEKSANDRA PTASIŃSKA/NowyCzas

Z Danutą Skórą rozmawia Jolanta Drużyńska Maj 1977 roku. Służba Bezpieczeństwa morduje młodego opozycjonistę – Stanisława Pyjasa, studenta Filologii Polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ciało podrzuca w bramie kamienicy przy ul. Szewskiej 7 w Krakowie. Po nagłośnieniu zbrodni, przed domem gromadzą się ludzie. Palą świece, składają kwiaty. Studenci postanawiają uczcić pamięć kolegi. Przygotowują klepsydry i czarne opaski. Józef Ruszar, jeden z zaprzyjaźnionych z Pyjasem studentów, wspomina: „Czarne flagi, około pięćdziesięciu przygotowałem z grupą młodzieży z Technikum Kolejowego w stolarni Dominikanów. Materiał kupowała Danka Sotwin, a jej mama je szyła...*

M

30 lat później. Dworek Łowczego przy ul. Kościuszki w Krakowie – siedziba znanego polskiego wydawnictwa Znak. Na pierwszym piętrze przestronny, choć skromnie umeblowany gabinet dyrektora Wydawnictwa Danuty Skóry – Danki Sotwin, w 1977 roku studentki I roku Filologii Polskiej UJ.

oja mama, podobnie jak ja – wspomina tamten czas Danka Skóra – kiedy usłyszała, że został zamordowany niewinny człowiek, to kierując się zwykłym odruchem serca chciała pomóc. Z pewnością wtedy nie zdawała sobie sprawy z tego, że takie działanie może wywołać interwencję Służby Bezpieczeństwa, milicji, że może to skończyć się dla córki „komplikacjami” na dopiero co rozpoczętych studiach. A ja miałam 20 lat i piorunujące wrażenie robiły na mnie oświadczenia o wydarzeniach w kraju wydawane przez powstały rok wcześniej Komitet Obrony Robotników. U mnie w domu nie słuchało się Wolnej Europy, w szkole też nikt nie opowiadał o prawdziwej historii, więc żyłam w rzeczywistości tego państwa socjalistycznego i nie za bardzo dostrzegałam, że był to świat kłamstwa. Miałam jednak na tyle wrażliwości, że dowiadując się o prześladowaniach robotników w Radomiu i Ursusie, podzielałam poglądy KOR-owców na temat pomocy tym ludziom i innym ofiarom systemu. Kiedy czytałam wiersze Stanisława Barańczaka, publikowane w drugim obiegu, to był to dla mnie taki szok, że chciałam protestować głośno zaraz po ich przeczytaniu w autobusie, który wiózł mnie do domu z uczelni. W momencie gdy wyszło na jaw zamordowanie Staszka, którego poznałam kilka miesięcy wcześniej na imieninach u kolegi, i to, że jego śmierć była wynikiem represji SB i to, że nikt nie chce o tej śmierci powiedzieć, a gazety nie chcą wydrukować nawet jego nekrologu, to chciałam przeciwko temu zaprotestować. Tak to przedstawiłam mojej mamie. A ona włączyła się w ta-

ki sposób, w jaki potrafiła. Szyła czarne flagi, opaski. Wiele godzin poświęciła tej pracy. Potem, po „czarnych Juwenaliach”, kiedy już zdawała sobie sprawę, czym grozi zaangażowanie się w taką działalność, nie była zadowolona, że w tym uczestniczę. I ja okłamywałam, niestety. Zazwyczaj mówiłam, że idę do koleżanki uczyć się do jakiegoś egzaminu, a tak naprawdę miałam zamiar uczestniczyć w zebraniu dopiero co powstałego Studenckiego Komitetu Solidarności. Jednak, kiedy przyjeżdżała milicja, żeby mnie aresztować, to nie dało się już ukryć prawdy. Nie było to łatwe i dla mnie, i dla rodziny, ale teraz moja mama jest ze mnie bardzo dumna. Potem w tę działalność opozycyjną włączyło się moje rodzeństwo. Siostra była wiceprzewodniczącą Niezależnego Zrzeszenia Studentów, a brat był internowany w stanie wojennym.

Wepchnęłaś rodzinę w opozycję. – Tak uważała mama, ale myślę, że oni byli w swoim działaniu autonomiczni, choć może było trochę przykładu ze strony starszej siostry. Wiersze Barańczaka, Zagajewskiego dotykające tej rzeczywistości „zniewolonych umysłów” robiły wrażenie, ale nie każdy pod wpływem tej lektury czynnie rzucał się w wir działalności opozycyjnej. Nie każdy miał w sobie na tyle odwagi, silnej woli i wiary, że przeciwstawienie się komunistycznemu reżimowi może odnieść jakiś skutek. – Pewnie tak, ale ja akurat lubiłam taką działalność. Lubię coś organizować, czymś zarządzać. To pewnie też sprawiło, że zaangażowałam się w tę działalność. Kiedy własnym głosem udawało się zatrzymać na innej uczelni dużą gru-

pę studentów po wykładzie i poinformować ich o powstaniu SKS-u, to była ogromna satysfakcja. Poza tym, wbrew pozorom, w tym okresie SKS-u nie byłam tak bardzo prześladowana. Na Wydziale Filologii Polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie studiowałam, traktowano nas dosyć łagodnie. Trzeba było tylko pilnować się, żeby zaliczać w odpowiednim terminie ćwiczenia, egzaminy. W tym, co robiłam, umocniło mnie też nieudane pierwsze przesłuchanie przez bezpiekę. Pani porucznik Słupek potrafiła tak prowadzić rozmowę, że – mimo rad kolegów jak zachowywać się podczas przesłuchania – nie okazałam się dość sprawna w odmawianiu odpowiedzi na jej pytania. To mnie tak wnerwiło, że następnym razem ani jej, ani innym nie udało się już ze mnie nic wyciągnąć. Były więc sytuacje, które uświadamiały, że można oprzeć się reżimowi. Dlatego ta praca w SKS-ie coraz bardziej mnie wciągała. Mam w sobie taką twardość i kiedy dzieje się krzywda, potrafię się temu przeciwstawić.

Jak dobrze potrafisz sobie radzić w różnych warunkach, pokazały również lata po 1989 roku. Osiągnęłaś wysoką pozycję zawodową. Nie każdemu działaczowi opozycji tamtych, PRL-owskich czasów starczyło siły i odwagi na nowe czasy. – To prawda, ale nie wiem, co by było, gdyby nie rok 1989. Bo jednak PRL-owskie represje dotknęły mnie, tylko trochę później, w stanie wojennym i w pracy zawodowej. Mój mąż, Zbyszek Skóra (zresztą też działacz SKS-u), był internowany, a mnie wyrzucono z pracy. Byłam nauczycielką w szkole podstawowej. Kiedy SB zaczęła naciskać na dyrektora szkoły Tadeusza Dziu-

Danuta Skóra przed kościołem Dominikanów w Krakowie w 30 rocznicę Maja’77. Z tyłu Włodek Fenrych, członek poznańskiego SKS-u, obecnie mieszkający w Wielkiej Brytanii. ba, ten ugiął się i napisał dla nich tekst (który odnalazłam po latach w IPN-nie), na podstawie którego można było mnie zwolnić z pracy. Broniłam się jednak skutecznie. Złożyłam pozew do sądu i w drugiej instancji wygrałam. Wróciłam do pracy. Wkrótce jednak okazało się, że jestem skazana na pracę tylko w tej szkole. Próby zmiany szkoły były skutecznie torpedowane przez SB. Praca stawała się coraz trudniejsza. Ciągłe nagabywanie, kontrolowanie, znienacka robione hospitacje lekcji były nie do zniesienia. Związałam się więc z grupą ludzi, którzy chcieli stworzyć niezależne szkolnictwo – prywatne szkoły społeczne. I wtedy przyszedł 1989 rok. Nim na dobre odeszłam z oświaty, niejako pod moją opieką powstało jeszcze sześć społecznych szkół. Potem przez kilka lat pracowałam w Radiu Kraków, a potem związałam się z Wydawnictwem Znak. Dlaczego sobie poradziłam? Może dlatego, że umiem organizować pracę sobie i innym, stawiać zadania i egzekwować ich wykonanie. Tę umiejętność miałam już działa-

jąc w SKS-ie i ona pomagała mi też w tych wszystkich miejscach, w których później pracowałam.

Ludzie, którzy tworzyli w PRL tzw. opozycję działają obecnie w różnych ugrupowaniach, często występują przeciwko sobie. Różnie też oceniają przeszłość, niezbyt fortunnie chyba przykładając do tej oceny dzisiejszą sytuację, polityczne podziały. – Tamte czasy ukształtowały mnie na całe życie. Wtedy nauczyłam się myśleć o wolności, o prawdzie, o tym, jak brać odpowiedzialność za siebie i jak zmieniać niedobre rzeczy w otaczającej mnie rzeczywistości. To był wspaniały czas, najpiękniejsze lata w moim życiu. Tak uważamy oboje z mężem, nie tylko dlatego, że byliśmy wtedy młodzi, ale ze względu na odwagę tamtych ludzi, działaczy. I o tej odwadze, nie swojej, ale moich kolegów, tych, którzy wtedy tworzyli SKS, działali w opozycji, chcę mówić moim dzieciom i innym młodym ludziom. Bo tych, którzy wtedy całkowicie zaangażowali się w opozycyjną działalność, nie było zbyt wielu. Potem mówiło się o próbie odcinania kuponów od


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 13 lipca 2007

PUNKT WIDZIENIA 11 tamtej działalności. „Ona była bezinteresowna i nikt nie powinien oczekiwać jakichś profitów z tego tytułu” – takie opinie słyszało się w wielu środowiskach. Przyznawanie się do tamtej działalności było więc czymś niestosownym, wstydliwym. Myślę, że niewiele po 1989 roku zrobiliśmy dla pamięci o tym pokoleniu SKS-u, czy pokoleniu Solidarności. Deprecjonowało się tamtych ludzi i ich pracę, a ci, którzy lepiej niż inni rozumieli konieczność przywracania pamięci o tamtych czasach byli marginalizowani.

Czy dlatego wraz z grupą przyjaciół, byłych działaczy SKS-u założyliście Stowarzyszenie MAJ 77? Żeby uczulić ludzi na te wartości, które wtedy was ukształtowały? – Tak. Wtedy jednak, kiedy powoływaliśmy Stowarzyszenie, spotykaliśmy się z negatywnymi reakcjami. Podejrzewano nas, że MAJ 77 to jakaś przykrywka dla działalności politycznej, że chcemy odcinać kupony od dawnych opozycyjnych czasów. Na szczęście teraz już nie dominuje takie myślenie. Stowarzyszenie zostało powołane dlatego, żeby ochronić pamięć o tamtych czasach, ochronić te dokumenty, które dotyczyły dramatycznych wydarzeń naszej historii. Chcieliśmy je zebrać, zarchiwizować, wydać książki, zrobić film, a także wesprzeć się wzajemnie, ponieważ nie wszyscy jednak tak dobrze poradzili sobie w tej rzeczywistości po 89 roku. Nieprzypadkowo więc Stowarzyszenie MAJ 77 powstało kilkanaście lat po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Jego celem – jak czytamy w statucie – oprócz dbałości o przekazywanie prawdy o czasach PRL, jest też promowanie idei demokratycznego państwa prawa, ochrony praw człowieka i swobód obywatelskich… I każdy, komu te poglądy są bliskie, może się do was przyłączyć? – Tak, jesteśmy stowarzyszeniem otwartym, a to, że powstaliśmy niedawno świadczy o tym, że w naszym kraju jest ciągle coś do zrobienia. Wydaje mi się, że jakimś potwornie zaniedbanym polem jest edukacja. Odnoszę wrażenie, że ta wolność, która przyszła po 89 roku w szkolnictwie i średnim, i wyższym, nie została wykorzystana. Nie najlepiej jest również z tzw. prawami pacjenta, czyli prawami człowieka do tego, aby był traktowany podmiotowo przez struktury służby zdrowia. Niby sporo się zmieniło, nastąpiły również reformy, ale w dalszym ciągu jest jakiś feudalny, patriarchalny, nieprzyjemny stosunek lekarza do pacjenta. Są zapewne wyjątki, ale zazwyczaj lekarz nie widzi potrzeby tłumaczenia pacjentowi, dlaczego daje mu zastrzyk, dlaczego tak a nie inaczej go leczy, jak rozumie jego chorobę i co będzie się działo za dwa miesiące albo za pół roku. Mam nadzieję, że może przy pomocy Stowarzyszenia Maj’77 powstanie np. ta grupa walcząca o prawa pacjenta, edukująca lekarzy, żeby w swojej pracy i na te potrzeby chorych zwracali uwagę. *J. Szarek „Czarne Juwenalia”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2007.

P

Mknąć PKS-em… Dawid Laskowski redakcja@nowyczas.co.uk

rzez kilka ostatnich tygodni udało mi się przemierzać Polskę wyjątkowo częściej niż przez ostatnie lata. Dumając w PKP i PKS oglądałem mój kraj na nowo, troszkę z dystansem już kilkuletniej londyńskiej emigracji, a trochę z perspektywy trzydziestolatka. Zmieniło się, oj zmieniło, jęzory betonowych budowli wkradły się w miejsca, które pamiętam dzikie i nienaruszone. Korporacyjne macki wzięły we własność stare fabryczne hale, a wszędzie wokoło wyrosły olbrzymie pajęcze nogi sieci Tesco. Jako fantasta z zamiłowania i skrzywienia zobaczyłem to jako inwazję. Gdy Wells opisywał swoją wizję wojny światów, Marsjanie sadzili wszędzie krwawoczerwony bluszcz, który w szybkim tempie pokrywał ziemski krajobraz adaptując go na sobie podobny, marsjański. Tak też

Z

jest teraz z moją Polską. Wyrastające wszędzie kikuty autostrad. Ostrzące swe zęby na klientów, jak grzyby po deszczu (marsjańskie grzyby) wyrastają kolejne supermarkety, karmiące głodnych wizjami nowych wnętrz łazienek, orzeźwiających soków, nowych odmładzających kosmetyków i coolowych ciuszków. Owe potwory mają swoich braci gatunkowych – shooping centra. Te o wiele bardziej zajadle zamaszystymi ruchami swoich par-

kingów wciągają w swe wnętrza samochody i ludzi. Jak trujące owoce wabią swoimi kolorami wystaw, a ofiary, poddając się ich woli, jak zahipnotyzowane trafiają do ich bebechów, gdzie już na zawsze pozostaną. Ta wojna z najeźdźcą przenosi się też z metropolii na prowincję. Mknąc PKS-em widać jak obok nowoczesnych zabudowań, kolejnej placówki obcych, nadal stoi mała chatka, gdzie relikt ziemskiej prze-

szłości – stos żelastwa wesoło rdzewieje, a babinka na rowerze wiezie kaczki w koszyku. Wnętrze pociągu osobowego też jest widocznym przykładem, że jeszcze jest szansa na ocalenie dla starej cywilizacji. Reklama na ścianie proponuje mi wygodne i szybkie podróże regionalne, a na załączonym obrazku filiżankę kawy i rogalik na stoliczku w przedziale. Jednak rzeczywistość wokoło urąga propagandzie obcych. Stary bezprzedziałowy wagon cuchnie straszliwie, ale ma charakter, ten jedyny, tak charakterystyczny dla niedawnej przeszłości. Już wiem, kto kogo kochał w 1999 i że Kaśka ma duże… Co więcej, archiwum zmiennych nastrojów kibiców krzyczy w wagonie kto teraz jest c”#%j a kto Pany. I tak, mknąć przez Polskę, wiem, że jeszcze jest nadzieja, że jak w finale Wellsowskiej wizji te molochy zardzewieją, a ja, jak główny bohater, przejdę się po cmentarzyskach Biedronek, Tesco czy innego Shella.

REWERS czyli dejavu z zeszłego tygodnia wykle zaczynam lekturę Nowego Czasu od tekstów mojej ulubionej koleżanki z redakcji. Tym razem też tak było, więc przeniosłem się od razu na stronę z kulturą, ciekaw, jak opisała koncert Jędkera i Popka, na którym mieliśmy przyjemność być i, wydawało mi się, również bawić. Zaniemówiłem po przeczytaniu tekstu („Podręcznik do życia z kosą”). Znowu chyba byłem w innym wymiarze, albo moja koleżanka odwiedzała podczas tego koncertu świat równoległy. NIE! – pomyślałem. – BASTA! – dodałem. Już wcześniej miałem napisać tekst o zjawisku, jakim jest twórczość tzw. hardcorowego hip hopu, a teraz jest ku temu powód… Na Brick Lane byłem trochę wcześniej. Zainstalowałem się na zapleczu, pogadałem z organizatorami. I oczekiwałem biegu wydarzeń. Pierwszy raz z taką twórczością spotkałem się jakiś rok temu. Myślałem, że raczej jest to twórczość niszowa. To znaczy słuchałem hip hopu, ale hip hop z podziemia jakoś do mnie nie przemawiał. Kiedy zobaczyłem po raz pierwszy koncert Popka i Hemp Gru, postanowiłem się temu zjawisku trochę przyjrzeć. Zastanawiał mnie fakt, dlaczego jest tak dużo ludzi na koncercie i dlaczego oni śpiewają razem z Popkiem? Przecież „nikt” go nie zna... Oj, byłem ignorantem w każdym calu. Przecież jeśli ja nie znam czyjejś twórczości, to nie oznacza, że twórczość ta nie istnieje. Jeśli nie lubię tekstów Sojki, to nie oznacza, że są one bez sensu. Jednym słowem – nie upraszczam. Staram się przynajmniej. A uproszczeń w tekście mojej koleżanki było sporo. Cytat z jakiegoś forum interneto-

wego i to jeszcze nie samego Popka, tylko jakiegoś anonima, ma się jak pięść do oka. Odkąd pojawiła się możliwość komentarzy w internecie, takich „mądrali” jest mnóstwo. Ale żeby ich od razu cytować w poważnej gazecie? Nie uchodzi! Mało tego, na tej podstawie moja koleżanka buduje opinię, że Popek nagrywa, „...żeby dodatkowy hajs zarobić na sprzedaży płyt czy na koncertach...”. Oj, ja bym się zdenerwował. Popek też się zdenerwował. Wiem, bo zadałem sobie trud i rozmawiałem z nim. Szkoda wielka, że koleżanka nie uczyniła tego również. Szkoda, bo okazja była. Ci, którzy chcieli, porozmawiali z artystami, nawet wywiad zrobili. Prawda jest taka, że Popek wydaje płyty własnymi siłami i nierzadko rozdaje je na koncertach. Na tym koncercie również swoje płyty rozdał. Jeśli ktoś poświeciłby trochę czasu na to, żeby się dowiedzieć czegoś więcej, odkryłby prawdziwy świat tzw. „nielegali”. Odkryłby coś, co wielu się nie podoba. Ciekawe, że w Polsce południowej wydaje się więcej płyt w „podziemiu”, niż w całym kraju legalnie, czyli przez wytwórnie!!! Dzieciaki i młodziaki siedzą w domach i własnymi siłami produkują utwory ze swoimi tekstami i bitami. Można to przyrównać do skali transferu funtów z Wielkiej Brytanii do Polski. Wystarczy wejść na portal Streemo.pl i zobaczyć ile jest tam takiej twórczości. Jest tam cała Polska. Od morza po góry. Śliwa z Pomorza, B-Jay ze Śląska czy aLaN, który zawędrował wraz z resztą rodaków do Londynu. Tylko trzeba chcieć zagłębić się w temat... Właśnie... Wystarczyło poczytać albo zobaczyć najnowsze wywiady z Popkiem i Jędke-

rem, jest tego mnóstwo w internecie. W jednym z takich wywiadów Popek mówi jasno: „Po tej mojej płytce (Wyjęty Spod Prawa – przyp. aut.) nie zróbcie nic głupiego...”. Jędker dodaje w tym samym wywiadzie: „...on to robi po to, żebyście nie powtarzali jego błędów”. Wystarczyło tylko sprawdzić. Przeszłość Popka jest faktem, ale nie oznacza to, że jest on bandytą. Najważniejsze jest to, że swoją przeszłość traktuje jako przestrogę dla innych. Właśnie to „zdrowe społeczeństwo”, o którym pisze moja koleżanka, spycha Popka do podziemia. To samo „zdrowe społeczeństwo” zastanawia się, czy Tinky Winky nie jest aby gejem… Nie dalej jak wczoraj, przygotowując materiał do TV, rozmawiałem z jednym z młodych twórców ze Śląska. Pytałem o to, co robi, żeby zarobić na życie? Jak żyje? Odpowiedź była krótka: – Wiesz, robię to co wszyscy, zbieram złom i sprzedaję. Jak ktoś mnie chce, to idę na budowę – mówi. – Tak to raczej staram się siedzieć w domu. Jak tylko siedzę na ławce pod blokiem, to przyjeżdża policja. Dlatego, że siedzę i nic nie robię, no i mam szerokie spodnie. Dla nich jestem bandytą… – dodaje. I to jest wyjaśnienie słynnej nienawiści do policji. Jak tu lubić kogoś, kto się czepia za sam wygląd? Właśnie stąd wynika swoisty, niepisany kodeks tych ludzi. Nie proszą o pomoc policji, bo jej nie potrzebują. Policja jest w ich oczach bojówką systemu. A system ich zostawił samym sobie. Dlatego załatwiają wszystko w swoich ekipach. Mówią i rapują o tym, co ich spotkało w życiu, czasem przestrzegają przed tym. Jest tak, jak w jednym z tekstów, które zabrzmiały na deskach klubu 93: „Krew ziemi

sól, solą ziemi krew. Gniew rodzi ból tak jak ból rodzi gniew” – i to jest poetycko nazwany „układ” między młodymi ludźmi a systemem, na którym się zawiedli. A było na czym. W idealnym świecie nie ma biedy, miasta i wsie są przepiękne, a ludzie mieszkają w szklanych domach. Tylko, że taki świat nie istnieje. Na razie przynajmniej. Tego środowiska nie interesuje eksperymentalna twórczość poetów. Oni muszą nakarmić swoje rodziny, a często nie mają z czego. Dla nich nie ma abstrakcji w procesie twórczym. Jest twarda sztuka. Sztuka przeżycia. Oni mówią do siebie językiem, który do nich trafia i który rozumieją – czy to komuś się podoba, czy nie. Szkoda, że nie było recenzji koncertu. Szkoda, bo czytelnikami „Nowego Czasu” są też ludzie, którzy lubią taką twórczość. Rozumiem, że tekst wynikał z tego, że to nie były klimaty mojej koleżanki, no i mogło się nie podobać. C’est la vie.

Piotr Dobroniak PS. Chciałem jeszcze dodać, że na koncercie oprócz Jędkera i Popka, wystąpili również Hi-Jack z Manchesteru, Jaźwa z Zip Składu oraz Pomidor i Kali, który również stał za gramofonami – obaj z Firmy. W tle można było zobaczyć animacje VJ Varpa. Po zakończonym koncercie odbyło się after party, które poprowadził DJ Mr. Eberhart z BuchRecords. Zabawa skończyła się grubo po północy, a ci, którzy zostali, porozchodzili się na kolejne imprezy. Wieczór zaliczyłem zatem do udanych. Kolejna próba możliwości Jędkera już 10 sierpnia. Wtedy zagra całe WWO, razem z zaproszonymi gośćmi.


NOWYCZAS 13 lipca 2007

nowyczas.co.uk

12 LUDZIE • MIEJSCA • ZDARZENIA

Pani z telewizji

N

Anna Wendzikowska redakcja@nowyczas.co.uk

a lotnisku im. Fryderyka Chopina w Warszawie wita mnie jak zwykle długaśna kolejka. Otwarcie nowego terminalu opóźnia się i opóźnia. Podwykonawca nie zdążył ze wszystkim przed sezonem urlopowym. Niespodzianka? Przepustowość lotniska została przekroczona już kilkukrotnie. Oczekiwanie na odprawę trwa nawet do trzech godzin. Przybywam na miejsce 45 minut przed odlotem samolotu. Cierpliwość nie jest bowiem jedną z moich cnót. Nie lubię stać w kolejkach. Tylko dzięki ładnej buzi, wrodzonemu sprytowi i niskiemu poziomowi obciachu udaje mi się wynegocjować odprawę poza kolejnością. Biegnę więc do kolejnej kolejki. Prześwietlanie bagażu idzie gładko. Nie muszę zdejmować butów, nic nie piszczy. Nagle zatrzymuje mnie młody pracownik służb celnych. – Poproszę o pani paszport – mówi. Podaję mu dokument. On spogląda na zdjęcie i nazwisko, po czym zażenowany oddaje mi dokument. – Przepraszam panią – bąka pod nosem. – Ale co się stało? – dociekam, bo zżera mnie ciekawość. – Bo ja myślałem, że pani jest z mojego miasta, a ja panią z telewizji znam... Uśmiecham się pod nosem. Wydawało mi się, że z mojej wątłej telewizyjnej popularności już nic nie zostało, a tu proszę! W samolocie przypominam sobie niektóre miłe, zabawne lub lekko przerażające historie, które zdarzyły mi się w czasach, kiedy grałam w bardzo popularnym serialu. Nie było ich wiele. Może dlatego dobrze je pamiętam. Najzabawniejsza zdarzyła mi się w londyńskim metrze. W prawie pustym wagonie naprzeciwko mnie usiadło trzech mężczyzn. Puszki Lecha w ich dłoniach nie pozostawiały wątpliwości: Polacy. Przypatrywali mi się przez kilka stacji, żywo ze sobą dyskutując. – Ty, czy to nie jest ta..., jak ona ma na imię? No, ta, co w Sarze grała... Włodarczyk! Ogromnym wysiłkiem woli udało mi się nie roześmiać. Nieco przerażająca sytuacja miała miejsce w Warszawie, na Placu Trzech Krzyży. Przechodziłam przez pasy. Byłam w towarzystwie koleżanki. Nagle na samym środku

przejścia zaczepił mnie młody chłopak o nazbyt przenikliwym spojrzeniu i wyglądzie psychopatycznego mordercy. – Czy pani Anna Wendzikowska? – zapytał. – Tak – odpowiedziałam mocno zdziwiona, że zdołał mnie rozpoznać. Sama bym siebie pewnie na ulicy nie rozpoznała. – Czy mogę prosić o autograf? – powiedział wyciągając z teczki grubaśny brulion, jak się później okazało już pełen podpisów różnych znanych osób. Zszokowana nabazgrałam coś z pozdrowieniami. Razem z przyjaciółką długo zastanawiałyśmy się, czy ów chłopak jako hobby biega po mieście tropiąc znane osoby? Było oczywiście mnóstwo historii z policjantami i nauczycielami. Ale najmilszą opowiedziała mi przez telefon mama. Mieszkałam już wtedy w Londynie i prawie zapomniałam, że kiedyś byłam aktorką. Mama zadzwoniła w niedzielę bardzo podekscytowana. – Oglądałam dziś teleturniej w telewizji – zaczęła. – I uczestnicy mieli opowiedzieć o swoich ulubionych aktorach. Jeden chłopak powiedział, że jego ulubioną aktorka jest Anna Wendzikowska – emocjonowała się. Ale i ja byłam podekscytowana. W końcu jak często mamy szansę wpływać na czyjeś życie?

Galeria

nowy CZAS

DAMIAN CHROBAK

W zwolnionym tempie

Komisariat

O

Marek Kremer redakcja@nowyczas.co.uk

jojoj, moja niewyjściowa gęba pojawiła się w gazecie. Do teraz nie jestem pewien, czy to dobre rozwiązanie, bo przecież gazeta to takie medium, w którym liczy się wypracowana treść, a nie wygląd. Przeważnie zdjęcia dotyczą omawianych wydarzeń i ich bohaterów, a tu masz, naszych fotek się naczelnemu zachciało, hehe. No, jakoś to będzie, proszę czytać, nie oglądać;). Kolega mi napomknął: – Ty, a co ty po wszystkich tak jedziesz? ...O, oo, nie zdawałem sobie sprawy, że po kimś „jadę”. Sorry,

men;). Pisząc o wadach, czy też innych sprawach, nie mam na myśli konkretnego wyszczególniania, a jedynie danie impulsu do zastanowienia się nad tym. Nie przekonuję i nie nauczam. Ja tylko czasem prezentuję te drugie strony medali, na które nikt nie zwraca uwagi. Próbuję pokazać inne punkty widzenia, aby podrażnić i obudzić tych, którzy nie wiedzą o ich istnieniu. Sam tekst nie jest rozwiązaniem, on jest tylko drogą do miejsc, w których jest jaśniej. Sam mam wady, moje wady też dają mi impuls. Pomyślę jednak o tym, co mi chłopina powiedział i może za tydzień „pojadę” po sobie;). Dzisiaj chciałem, pewnie jako ostatni, ustosunkować się do białego miasteczka przed kancelarią premiera RP. Jako syn pielęgniarki z 35-letnim stażem na koncie i emeryturą nie pozwalającą utrzymać konta, wiem o co biega. Znam życie z pielęgniarskiej pensji, co równa się znajomości życia z przeszkodami. Modnie teraz jest pojedynkować się na zawody, my robimy więcej, a wy mniej, my musieliśmy się więcej uczyć, a wy nic. My

powinniśmy zarabiać tyle, a wy tyle. My – Wy. Dysponowanie rządowymi funduszami jeszcze nigdy nie wzbudziło zadowolenia. Weźmy przykład: dajemy stu Polakom sto milionów i mają sobie je podzielić na zasadzie wspólnego dogadania się, uwzględniając poziom wykształcenia, skutki uboczne wykonywanej pracy, ponoszonej odpowiedzialności, etc. Kto wierzy, że przebiegną szybkie, sprawne i skuteczne negocjacje, ręka do góry. Każdy ma swoje zdanie na ten temat. Moje jest takie, że nie powinno brakować nigdy środków na lecznictwo, edukację, naukę i rozwój gospodarczy, dopóki są na co innego. Stać nas na „super funkiel nówka nie śmigane łodrzutowce” i na prowadzenie wojen „w imieniu nas wszystkich” (what da f...???), to dlaczego nie ma już kasy na ludzi ratujących nasze życie od urodzenia do śmierci? Ja przepraszam bardzo, ale czy nas ktoś atakuje, że ważniejsza jest obrona granic od obrony życia obywateli? Czy zamiast godziwej egzystencji, mamy cieszyć się fajną kolorową etykietką w zagra-

nicznej prasie? No, wiadomo, że ciężko jest przecież posłowi, który nie leczy się w państwowej przychodni czy szpitalu, walczyć o zwiększenie budżetu na publiczną służbę zdrowia. Przecież on ma tyle na głowie, a jak ostatnio był u lekarza, to ten go przyjmował z uśmiechem od ucha do ucha, a o strajku ani nie wspomniał. Taki poseł to przecież normalny chłop, pracuje jak wół, aby wyborcom było lepiej, wypełnia każdą złożoną obietnicę, jak poprzednim razem, kiedy go ślepi wybrali. A jak już chodzi o wydatki, to kasę trzeba przecież dać na becikowe, bo nas za mało i dzięki temu będzie nas więcej, huraaa! Myślą sobie więc chłopaki w rządzie: „pielęgniarki przecież igłami nas nie pokłują, dobrze, że to nie rolnicy czy górnicy, bo zaś drzwi zamurowane i ziemniaki na ulicach, a tak to posiedzą, pobiją w garnki, a nawet obiecały posprzątać po sobie. Zamelduj do prałata, że... Damy radę!”. Ja wiem, skąd się to wzięło. Oni wszyscy już za dużo czasu spędzili na sejmowym „komisariacie”. No tak, co krok to komisja, co krok, to wariat – istny komisariat.


T

nowyczas.co.uk

Waldemar Rompca w.rompca@nowyczas.co.uk

eraz, kiedy tak się nad wszystkim zastanawia, do końca nie wie, gdzie ją to zaprowadzi. – Odwrotu już nie mam, za daleko zaszłam i nawet jakbym teraz zdezerterowała, to moje życie już nigdy nie będzie takie samo – opowiada mi spokojnie. Siedzimy w małej kawiarni tuż obok Covent Garden. Nie chciała rozmawiać w pracy. Pokazuje zdjęcia. Przyniosła cały plik rodzinnych fotografii. Przez moment przygląda się chwilom na nich utrwalonym. W milczeniu podaje mi jedno po drugim. Poznaję ją bez problemu. Na ślubnym kobiercu stanęła kilkanaście lat temu. Kolorowe stroje i mnóstwo gości. – To był ślub moich marzeń – przyznaje cicho i wpatruje się w zdjęcie swojego męża. Milczy. – Mój syn o niczym nie wie. Może się czegoś domyśla, ale nigdy o tym jeszcze nie rozmawialiśmy. Słyszał pewnie, jak się czasem kłócimy, ale przecież to zdarza się w każdym małżeństwie. Nie chcę go jeszcze w nic wtajemniczać, jeszcze nie teraz. Deepa o tym, że mąż ją zdradza dowiedziała się kilka lat temu, gdy przypadkiem trafił do jej rąk wyciąg z karty kredytowej. Nigdy nie czytała jego korespondencji, ale wówczas coś ją tknęło. – To było dziwne uczucie, tak jakby jakaś osoba wewnątrz mnie zaczęła do mnie mówić, podpowiadać mi, co mam robić – wspomina. Może to była kobieca intuicja? A może siła przeżycia? Podskórna świadomość, że coś się dzieje, że koperta odkryje karty, sprawi, że dziwne poczucie niepokoju nagle gdzieś zniknie? Deepa do dzisiaj nie wie, co tak naprawdę zaniepokoiło ją w tamtej chwili. Zajrzała do koperty. I zamarła. Po kilkunastu latach małżeństwa dowiedziała się, że mąż robi zakupy w Haroddsie, mimo iż nigdy nic do domu stamtąd nie przyniósł. Raz było dwieście funtów, raz prawie tysiąc. W następnej linijce przeczytała, że zatrzymał się parę razy w hotelu na Earl's Court. – Każda pozycja na wyciągu z banku była jak podróż w nieznane, w którą w ogóle nie miałam ochoty się wybierać – wspomina. – Nagle uświadomiłam sobie – mówi dalej – że mój mąż jest zupełnie obcym człowiekiem, o którym nie wiem absolutnie nic. – Absolutnie nic – powtarza po raz drugi. Patrzy mi w oczy. Czy oczekuje pomocy? A może zrozumienia?

Tradycja W domu Deepy na co dzień wszystko wygląda ok. Rano każdy wychodzi w swoją stronę. Ona do pracy w dużym domu towarowym w samym sercu Londynu, on do banku w City. Syn biega na studia. – Jestem z niego dumna. Uczy się znakomicie, ma ambitne plany. Wie, że od tego zależy jego przyszłość. Wie, przez co ja przechodziłam. On chce żyć inaczej. Gdy Deepa przyjechała do Londynu, miała dwadzieścia lat. To były zupełnie inne czasy, wszystko było inne i skomplikowane. Dla dziewczyny ze Sri Lanki wszystko było skomplikowane podwójnie. Pierwszą pracę, wówczas na czarno, dostała po pół roku tylko dlatego, że zatrudnił ją wuj, właściciel małego sklepu z orientalną

NOWYCZAS 13 lipca 2007

REPORTAż 13

Bardzo silna kobieta WALDEMAR ROMPCA/NowyCzas

Najtrudniej podjąć decyzję. Jedno silne postanowienie, które może zmienić całe życie. I co gorsze: odkryć prawdę, której przecież nie chcemy znać. Deepa jest silną kobietą. Niejedno już przeszła.

żywnością. Wytrzymała tam pół roku. Wuj myślał, że skoro zatrudnia kogoś z rodziny i to na czarno, to wszystko mu wolno. A Deepa była atrakcyjną dziewczyną. Gdy nadchodził wieczór, robił głupie żarty. – Powinnaś sobie znaleźć prawdziwego mężczyznę, który podtrzyma rodzinną tradycję – powtarzał w nieskończoność. A ona myślała na co pójdzie wieczorem do kina. Nie chciała ani układać sobie życia, ani tym bardziej zakładać rodziny. – Nie czułam się dobrze w Londynie. Było tu zimno, ciągle padał deszcz, tęskniłam za domem, rodziną, rodzicami. Gdy rok później zmarła matka, wszystko jakby się zawaliło. Zaoszczędzone pieniądze poszły na bilet do domu. Nic już nie miało znaczenia, kompletnie nic. – Na pogrzebie matki poznałam swojego przyszłego męża. Nawet nie wiedziałam, kim jest i dlaczego zjawił się na uroczystości. Ale zauważyłam go od razu. Gdy nas przedstawiono, byłam nieśmiała jak małe dziecko – dodaje. Dwa lata później wyszła za mąż i znowu pojawiła się w Londynie. Tym razem było łatwiej. On miał brytyjski paszport, więc nie musiała się już martwić, że znów będzie pracować na czarno. – To były szczęśliwe lata – dodaje i ukradkiem zerka na zdjęcia. Czy kocha go jeszcze? O czym myśli? Co stało się z jej marzeniami? Na pewno o czymś pięknym marzyła? Nie chce powiedzieć. – Nie mam o nic żalu, moja religia na to mi nie pozwala. Ale też nie mogę bezsilnie patrzeć, jak jestem oszukiwana! Wierzę, że wszystko w życiu dzieje się z jakiegoś powodu, ma jakiś głębszy sens, nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego na początku sprawy. Deepa jest cierpliwą kobietą. Potrafi czekać. Wie, że w odpowiednim momencie odkryje wszystkie karty i zażąda odpowiedzi na nurtujące ją pytania. – Muszę się do tego momentu dobrze przygotować. Tak, bym mogła odeprzeć każdy atak. Gdy pięć lat temu odkryłam, że mój mąż ma kochankę, nie wiedziałam, co robić. Gdybym wówczas dobrze do rozmowy się przygotowała, nie miałabym dzisiaj takiego problemu. A wtedy szybko okazało się, że to on, biedaczyna, jest ofiarą, a nie ja, zdradzana żo-

na – Deepa nie ukrywa złości. Nie rozmawiali ze sobą kilka miesięcy. Jedynie w obecności syna, który właśnie dostał się na studia udawali, że wszystko jest w porządku. Gdy chłopak wychodził z domu, przerywali rozmowę i każdy szedł w swoją stronę. Jak dwie zupełnie obce osoby, które tylko przypadkowo znalazły się w tym samym miejscu i w tym samym czasie. – W mojej rodzinie tradycją jest, że nikt się nie rozwodzi – wyjaśnia mi Deepa. Wie o problemach, jakie z mężem ma jej młodsza siostra. – Oni już nawet nie mieszkają razem, ale dalej są małżeństwem. Do czasu usamodzielnienia się ich córki nie będą podejmowali żadnych kroków rozwodowych. Mimo że nic praktycznie ich już od dawna nie łączy.

Mąż Gdy pięć lat temu wyszło na jaw, że mąż ma kochankę, Deepa po raz pierwszy poszła do prawnika, dowiedzieć się więcej o sprawie rozwodowej. Jak poprowadzić sprawę tak, by to mąż został ukarany, nie ona. Jak dowiedzieć się prawdy o całym majątku męża? – Czułam, że człowiek, do którego przez tyle lat przytulałam się w łóżku niekoniecznie jest tym, za kogo się podaje. Skoro stać go było na zakupy za tysiąc funtów, to widocznie miał jakieś dodatkowe dochody, o których nie miałam zielonego pojęcia. Poprosiłam więc adwokata, by pomógł mi dowiedzieć się czegoś więcej o mężu – wspomina przygotowania do rozwodu. Dopiero teraz uderza mnie, że nie chce wymienić nawet jego imienia. Nic, by potraktować go jakoś bardziej po ludzku. Tylko jedno słowo: mąż, które w ustach Deepy brzmi tak samo jak kubek, kawa, papieros. Żadnych emocji. Puste słowo bez znaczenia.

miała ochoty oglądać się do tyłu. Drugi rodzaj emocji to ten, który rodzi się z nienawiści, złości, poniżenia. Wtedy dzieje się coś przedziwnego: kontrolujesz każdy swój ruch, planujesz każde posunięcie i powoli, dyskretnie przygotowujesz się do ataku – w ustach małej, filigranowej dziewczyny ze Sri Lanki słowa te brzmią złowrogo, strasznie. Skąd ta mała osoba bierze tyle samozaparcia i siły? Prawnik podał jej kilka nazwisk i telefonów do osób, które mogłyby jej pomóc w zdobyciu pewnych poufnych informacji o mężu. Oczywiście nieoficjalnie. Ale dzięki temu będzie miała przynajmniej pojęcie o tym, kim on naprawdę jest. Co robi na co dzień, z kim się spotyka. Deepa zaczęła dzwonić. Każdy obiecywał pomoc, ale też radził, co sama powinna zrobić. Radzili jedno: proszę czekać. I nie dawać po sobie poznać, że coś jest nie tak. – Proszę udawać, że wierzy mu pani, że wszystko jest skończone. Deepa przez moment uwierzyła, że tak jest naprawdę. I powoli wróciła do rodzinnego życia. Mąż znowu stał się tym samym troskliwym facetem, którego znała jeszcze przed ślubem. Znowu interesował się rodziną, planował wspólne wakacje, przynosił prezenty. Deepa zapomniała o wszystkim. Znowu była szczęśliwa. Aż któregoś wieczoru zadzwonił w domu telefon. – Słucham – słuchawkę podniosła Deepa. Nikt się nie odezwał. Cisza. Deepę ogarnęło przerażenie. W jednej sekundzie odżyły wspomnienia sprzed pięciu lat. W jednej chwili prześlizgnęły się obrazy, o których dawno już zapomniała. – Wiedziałam, że po drugiej stronie słuchawki ktoś jest. Oddycha. A jednak nie padło żadne słowo. W jednej chwili wszystko się znowu zawaliło, jak mały domek z kart. Ta cisza jest we mnie do dzisiaj.

Emocje – Są dwa rodzaje emocji, nad którymi nie masz kontroli – tłumaczy. – Pierwsza to miłość, kiedy przyłapujesz się na tym, że nagle tracisz dla kogoś głowę. Ale ta utrata kontroli wcale cię nie martwi, wręcz przeciwnie. Cieszysz się, że coś dzieje się naturalnie, jakbyś szła z prądem rzeki i nawet nie

Taśmy Kilka dni później Deepa pyta mnie, co wiem o dyktafonach. Wie, że jestem dziennikarzem i ich używam. Pyta, który jest najlepszy. Nie chce jeszcze zdradzić, po co jest jej potrzebny. Ważne, by mógł nagrać jak najwięcej. Mały, kieszonkowy Panasonic na-

daje się doskonale. Cyfrowy. Na dwa paluszki. Może nagrać do osiemnastu godzin. Dobrze tłumi szumy. Jakość dźwięku doskonała. Jedyne czterdzieści siedem funtów. Na efekty Deepa nie musi tym razem długo czekać. Po tygodniu pyta, czy nie wybrałbym się z nią na kawę, chce porozmawiać o czymś ważnym. Zgadzam się. – Czy mogę ci coś puścić z taśmy? – pyta nieśmiało. Cisza. Nie słychać nic poza szumami w domu. Normalne krzątanie się domowników. I nagle dzwoni telefon: „Prosiłem kochanie, byś tu nie dzwoniła. Nie, nie ma jej w domu, ale nie dzwoń, proszę, tutaj. Co się stało?” – słychać męski głos. Patrzę na Deepę. Ucieka jej wzrok, wpatruje się w blat stołu jakby się czegoś wstydziła, jakby jej to wszystko nie dotyczyło. I znowu cisza. – To mój mąż. Przed laty miał kochankę, przyłapałam go na tym. Obiecał, że to już tylko historia, ale teraz wiem, że nadal się z nią spotyka. Mam pierwszy dowód. Chciałam z kimś o tym pogadać. Nie obrazisz się? – pyta cicho. – Wczoraj zadzwoniłam do Ameryki, do takiej firmy komputerowej, która sprzedaje oprogramowanie do śledzenia w komputerze wszystkiego, co robią osoby z niego korzystające. Powiedziałam im, że niezbyt dobrze znam się na programach, więc zainstalowali mi go przez internet. Dzięki temu wiem, na jakie strony zagląda mój mąż, jakie pisze emaile i jakie czyta – opowiada spokojnie.

Decyzja Jest pewna siebie, powoli dobiera słowa. Słucham jej w milczeniu. Znamy się od dwóch lat, ale nie przypuszczałem, że jest tak zdeterminowana. W pracy zawsze cicha, dokładanie robi to, co się od niej wymaga. Nie wychyla się. Jedna z tysiąca. – Dzisiaj przyszedł mail od jego kochanki, w którym ona prosi go, by nie przejmował się sprzeczką, jaką z nim miałam dwa dni temu. On jej wszystko opowiada, co dzieje się w domu!!! Wyobrażasz sobie? – Co zamierzasz z tym wszystkim zrobię? – pytam. – Nic. Zbieram na razie informacje, dowody. Nic teraz nie zrobię. Nasz syn ma jeszcze dwa lata do końca studiów, więc muszę czekać. Potem uderzę. Będę przygotowana, jak nigdy dotąd. Mój syn jest dla mnie najważniejszy. Gdybym teraz wystąpiła o rozwód, prawdopodobnie by się chłopak załamał. Nie mogę ryzykować. Musi skończyć studia – przyznaje. – Ale co z twoim życiem? Chcesz czekać dwa lata?– nie ukrywam zdziwienia. – Moje życie to być dobrą matką. A że zdradza mnie mąż? Już raz zdradzał, raz mu wybaczyłam. Tym razem nie wybaczę. Zniszczę go cicho i powoli, tak samo jak on zniszczył nasze małżeństwo i naszą rodzinę. I nie zostawię mu nic. Może jestem małą, nieśmiałą dziewczyną z dalekiej Azji, ale mam swoją dumę kobiety, która nie da się wykorzystać przez nikogo. Nikogo. Rozumiesz? Przez chwilę zacząłem się jej bać. Bardzo silna kobieta.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 13 lipca 2007

14 KULTURA Fot. GONIEC POLSKI/www.rafphotostudio.co.uk

Z Beatą można konie kraść

L

Elżbieta Sobolewska e.sobolewska@nowyczas.co.uk

ombard, Banda i Wanda, Maanam, Bajm…, czyli kobiety. Jasne, że przesadziłam, bo nie samą wokalistką zespół żyje, czego dowodzą solowe wysiłki pań, raczej nieudane. Dla mnie Bajm skończył się wraz z początkiem lat 90., kiedy z zespołu odszedł Jarek Kozidrak, brat Beaty, kompozytor najlepszych piosenek Bajmu. Powrócił jeszcze na płycie „Płomień z nieba” w 1993 roku jako autor wciąż dobrych utworów: „Belle ami”, „Ta sama chwila” czy współautor tytułowego płomienia. Siłą Bajmu są drapieżne lub romantyczne melodie i oczywiście charyzma wyko-

O

nawczyni. Była, a dla wielu wciąż jest kwintesencją kobiecości: subtelna i dzika, słodka i grzeszna, tkliwa i wyuzdana. Diament i sól. Niedzielny koncert Bajmu w Astorii nie przyprawił mnie o utratę zmysłów, z powodów podanych wy-

żej, lecz przyznaję, że byłam pod wrażeniem niezwykle emocjonalnego stosunku do Beaty tłumu fanów, który niemal w całości wypełnił klub. Kazik na szczęście nie prosi o złapanie się za ręce, aby wszyscy pokazali, że jednak się kochają, lecz Beata jak najbardziej. Scenę zalało zielone światło, zabrzmiała piosenka z filmu „W pustyni i w puszczy”, a Beata obiecała spełnienie marzeń i poprosiła o gest pojednania. Opis ten pewnie brzmi całkiem śmiesznie i kiczowato, ale proszę wierzyć, że te złączone dłonie, wyciągnięte w nieskończonej ilości w górę wyglądały imponująco i wydaje mi się, że przez moment naprawdę tej Beacie-czarownicy uwierzono, że coś tam się jednak spełni. Bajm jest wciąż bardzo popularnym zespołem, który oferuje prościuchny tekst, chwytliwą melodyjkę, chórek zgrabnych dziewcząt, no i przede wszystkim tę rozdzierająco dramatyczną Beatę. Diabeł nie odgadnie, dlaczego ludzie potrzebują tanich gestów i komplementów, ale coś się kryje na dnie, skoro tak ogromnie ją kochają. Z jakichś bliżej nieokreślonych powodów jest dla nich szalenie autentyczna, taka jakaś swojska może, ludyczna. Pamiętam zresztą, jak rozbroiła mnie jej bezpośredniość, kiedy parę lat temu powiedziała w Sopocie: „Zaraz zaśpiewam tak, że wam wszystkim gacie pospadają”. Nasza Beata, gwiazda, której można dotknąć.

W

Filmowy galimatias

Jarosław Skulski redakcja@nowyczas.co.uk

sklepie, gdzie pracuję (muzyka, filmy, książki), zaczepił mnie ostatnio pewien Afro-Brytyjczyk, podał mi wymiętą karteczkę i powiedział, że to lista filmów, jakie chciałby kupić w związku z urodzinami swojej polskiej partnerki. Spojrzałem i zamarłem: ni mniej ni więcej, dziewczę zażyczyło sobie takie „arcydzieła” naszej rodzimej kinematografii jak „Quo Vadis” Jerzego Kawalerowicza i trylogię „Sami swoi” Sylwestra Chęcińskiego. Zrobiło mi się trochę smutno, ponieważ zdecydowanie musiałem odprawić klienta z kwitkiem. Mój customer service na co dzień nie wzbudza zastrzeżeń przełożonych ale to, czego zażyczył sobie klient, to jakby domagać się offowych produkcji afgańskich z lat siedemdziesiątych. Po prostu – nie było, nie ma i jeszcze pewnie długo nie będzie takich tytułów w oficjalnej dystrybucji na terenie Zjednoczonego Królestwa. Wymięta karteczka nie dawała mi jednak spokoju i kiedy minął już szał zakupów w porze lunchu, podszedłem do sekcji DVD World Cinema. Stanąłem w lekkim, trochę westernowym rozkroku i przechyliwszy głowę zacząłem sprawdzać, jakie to polskie filmy mam w ofercie dla anglojęzycznych klientów. No i wyszło na to, że obecnie mamy dwóch angielskich dystrybutorów z polskimi produkcjami przeznaczonymi na rynek brytyjski. Są to Artificial Eye i Second Run DVD. W przypadku tej pierwszej, katalog obejmuje tylko filmy Krzysztofa Kieślowskiego, ale za to jest tego sporo: cały „Dekalog”, oba „Krótkie filmy o…”, „Blizna” i „Przypadek”, „Amator”, „Bez końca”, „Podwójne życie Weroniki” i trylogia trzech kolorów. Oferta Second Run jest bardziej zróżnicowana: „Pasażerka” Andrzeja Munka, „Przesłuchanie” Ryszarda Bugajskiego, „Matka Joanna od Aniołów” Jerzego Kawalerowicza. Zupełnie zaskoczyła mnie obecność „Krzyżaków” Aleksandra Forda. A chwilę temu ukazała się „Trzecia część nocy” Andrzeja Żuławskiego! Obie firmy wydają swoje tytuły w atrakcyjnej formie: poza filmem (z angielskimi napisami rzecz jasna) są

Nowy Jork na spokojnie artystach takich jak Suzanne Vega mówi się najczęściej „nudziarze”. Do tego pojemnego koszyka wrzuca się wszelkiego rodzaju szansonistów i szansonistki, od Boba Dylana i Leonarda Cohena po Eltona Johna i Joe Cockera, którzy szczególnie upodobali sobie formę spokojnej, balladowej piosenki. W przypadku takich wykonawców niezwykle trudno o obiektywną ocenę, gdyż trzeba po prostu lubić głos danego wokalisty, aby nie usnąć przy kolejnej, podobnie brzmiącej piosence. Pół biedy, jeśli artysta ma jeszcze coś ciekawego do przekazania w tekstach (jak wielki Bob), ale najczęściej artyści tego gatunku serwują nam nostalgiczne piosenki o niespełnionej miłości, trudach życia i przemijaniu. A jak to się ma do najnowszej płyty Suzanne Vega? Wokalistka ta raczy nas już swoją muzyką od dwudziestu lat. Mieliśmy więc już czas przyzwyczaić się do jej

N

charakterystycznego głosu. Beauty and Crime nie odkrywa dla niej nowych muzycznych lądów. To wciąż ta sama pani, która z typową kobiecą elegancją serwuje nam proste, acz wysmakowane piosenki. Tym razem artystka postanowiła poświęcić płytę Nowemu Jorkowi – nie jest to pierwszy muzyczny hołd dla tego miasta, wspomnijmy choćby o doskonałym New York Lou Reeda. Tematyka wcale nie narzuca jednak niczego nowego. Jeśli w utworze usłyszymy skrzypce (jak w New York is a Woman), to owszem, zabrzmi on odrobinę staromodnie, przywołując atmosferę minionych, bardziej spokojnych lat. Zdecydowana większość kompozycji to ballady, niekiedy naprawdę ładne, jak Ludlow Street czy Edith Wharton’s Figurines, ale czasem niestety popadające w banał, czego najlepszym przykładem jest mdła Anniversary. Niestety, takich mniej udanych utworów jest tu więcej. Jak na mój gust, za dużo. Tak spokojna, na-

strojowa muzyka łatwo staje się nużąca, zaś doświadczona artystka powinna o tym wiedzieć. Teksty bronią się nieźle, czasem nawet lepiej niż muzyka. Owszem, są smutne i raczej nostalgiczne, ale nie da się im odmówić poetyckiego uroku – weźmy wzmiankowaną już New York is..., gdzie artystka opisuje przewrotnie miasto jako mocną, twardą kobietę. We Frank and Ava Suzanne śpiewa o Franku Sinatrze i Avie Gardner, zaś w As You Are Now z wielkim wdziękiem opisuje miłość do swej córki. Beauty and Crime to płyta niszowa, owszem. Dla szczególnych, raczej starszych odbiorców, którzy znajdują przyjemność i czas, by przy herbacie słuchać takiej muzyki. Bo jeśli odwiedzę kiedyś Nowy Jork, to mimo wszystko skorzystam raczej ze ścieżki dźwiękowej stworzonej przez innego amerykańskiego ponuraka – Lou Reeda. Krzysztof Wojdyło

dodatki – dokumenty, wywiady z twórcami, eseje zamieszczane we wkładce, filmografie. Dla autochtonów tak wydane DVD stanowi fantastyczną okazję do zapoznania się z dokonaniami twórców X muzy znad Wisły. Co najważniejsze, wstydu nie ma. No, może poza wyjątkiem – „Knights of the Teutonic Order” czyli sławetnych „Krzyżaków”. Te bogoojczyźniane i lekko nacjonalistyczne klimaty, łącznie z chóralnym odśpiewywaniem „Bogurodzicy” za bardzo kojarzą mi się z aktualnym klimatem politycznym w kraju rodzinnym. Moja już w tym głowa, żeby na bieżąco aktualizować stan posiadania powyższych tytułów na sklepowej półce. A kiedy już ktoś zdecyduje się na zakup i podchodzi do kasy z filmem pod pachą, aby sfinalizować transakcję – z prawdziwą przyjemnością analizuję kto zacz. A to drobniutka Azjatka (wiadomo, ci Japończycy – Andrzej Wajda jest ich narodowym reżyserem, to miłość stała w uczuciach), a to tłusta ryba z City (właśnie wrócił z weekendu w królewskim Krakowie i chciałby dowiedzieć się czegoś więcej o kulturze tego przemiłego kraju, gdzie piwo jest jeszcze tak atrakcyjne cenowo). Czasem trafi się nawet jakiś młodzik (pewnie studenciak jakiegoś niemodnego wydziału języków wschodnioeuropejskich). Słowem – lubią tu nas i cenią sobie nasze filmy. Problem tylko w tym, że dla większości z nich zarówno Kieślowski jest francuskim reżyserem (bo i trylogię kolorów zrealizowano we Francji i takim też językiem posługują się bohaterowie filmów), jak i Roman Polański. Nawiasem mówiąc, jedyny polski ślad w największym dziale DVD „Filmy od A do Z” to „Pianista” z płaczliwym Adrienem Brody. Reasumując – aktualny stan posiadania w moim sklepie wygląda obiecująco, a i zaryzykuję stwierdzenie, że w Polsce trudno dostać tytuły dostępne tutaj. Czyli, że znowu ktoś nas ubiegł w jakże słusznym propagowaniu tego co wartościowe w dorobku naszych twórców filmowych. A może by tak napisać anonim do Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej? Tak oto przedstawia się sytuacja na odcinku dostępności polskich dzieł audiowizualnych. W najbliższym zaś czasie ujawnię szanownym Czytelnikom bolesną prawdę dotyczącą możliwości nabycia płyt CD z polską muzyką rozrywkową.

METALLICA na Wembley

ajpierw zabrano mi aparat fotograficzny. A potem zaczyna koncert, ku mojemu zaskoczeniu, MACHINE HEAD, zespół, który znam doskonale i widzowie na stadionie Wembley widać również – zabawa jest przednia, choć to dopiero początek. Robb Flynn swym przenikliwym wokalem wie, jak porwać publiczność do zabawy. Kolejna kapela to HIM, zupełnie mi nieznana. Publiczności zebranej na stadionie chyba

też nie przypadli do gustu, bo już nie było takiego raźnego podskakiwania i krzyku, jak w czasie, gdy grali ich poprzednicy. A gwiazda, jak to gwiazdy, kazała dość długo na siebie czekać. Nie zraziło to jednak publiczności, która nawet i wciąż bawiła się doskonale tworząc słynną już meksykańską falę – przecież jesteśmy na nowym Wembley Stadium! W końcu nadszedł czas na nich!!! James Hetfild, Lars Urlich, Kirk Hammett i Robert Trujillo: METALLICA!

Wszyscy podrywają się na równe nogi i zaczyna się totalny show. Zespół zagrał właściwie same stare kawałki, które doskonale znane były prawie wszystkim na tym stadionie. Długo by wymieniać utwory, które tam usłyszeliśmy, ale jak zabrzmiał ten jeden, no właśnie – One – szał był naprawdę ogromny, tym bardziej że przed tym utworem zafundowano nam coś specjalnego: na stadionie rozpętała się mała wojna z wybuchami sztucznych ogni, niesamowita gra

świateł, publiczność krzyczała, a w smugach dymu pojawił się on – James Hetfild. Ludzie dosłownie oszaleli. METALLICA to potęga od wielu, wielu lat. Utwory brzmią niesamowicie, wirtuozeria, z jaką są wykonane powala. To mistrzostwo! Poznaliśmy również zdolności nowego basisty (jeśli mogę go tak nazwać). Robert Trujillona swym pięciostrunowym basie (gitara basowa ma zazwyczaj cztery struny) pokazał nam, co potrafi zrobić z tym instrumentem. Zachwycona je-

go popisem publiczność nagrodziła go obfitymi brawami. Koncert trwał prawie dwie i pół godziny, stadion był prawie pełny i uwierzcie, mógłbym pisać jeszcze o tym sporo, ale tak naprawdę, tego trzeba doświadczyć, jak to mówią, na żywca. METALLICA to po prostu wirtuozi, których słuchałem jako 15letni gówniarz i po wielu, wielu latach słucham ich nadal, bo warto. Mariusz Czajkowski „CZAJNIK”


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 13 lipca 2007

KULTURA 15

GOMBROWICZ „Gombrowicz jest moralistą człowieka nagiego. Szaty człowiecze! Dramat ludzkiej formy! To będzie jego obsesja, jego błyskawica, jego światło i noc zostawione nam w testamencie, byśmy umieli łatwiej znieść noc własną i głębiej odczytać własne światło.”

W

Maja Cybulska redakcja@nowyczas.co.uk

itolda Gombrowicza denerwowali Polacy, przy ich pełnej wzajemności, o czym przypomina „Gombrowicz emigrantów” (XXVI tom Archiwum Emigracji, Toruń, 2006). Książka jest oparta na ankiecie Michała Chmielowca, zamieszczonej w „Wiadomościach” z 1969 roku, uzupełnionej nowymi materiałami przez Mirosława A. Supruniuka. Ankieta zawierała cztery pytania: 1) Jaki utwór lub cecha twórczości Gombrowicza jest, według respondenta, jego największym osiągnięciem? 2) Ile miejsca poświęciłby Gombrowiczowi, gdyby pisał historię literatury i musiał swoją ocenę zmieścić się na 20 stronach? 3) Czy Gombrowicz był niedoceniony przez Polaków i dlaczego? 4) Czy autor odpowiedzi ma jakieś osobiste wspomnienia związane z Gombrowiczem, albo jego listy? W odpowiedziach na pierwsze pytanie przeważa chyba „Ferdydurke”, potem idzie „Dziennik”, „Trans-Atlantyk” i „Ślub”. Zresztą trudno ustalać kolejność. Alicja Moskalowa wyłamała się ze schematu, wybierając „Kosmos”, ostatnią

K

powieść Gombrowicza. Jej bohater jest „niedojrzały”, ale „jako pisarz świetny!”. Przy trzecim pytaniu zauważyła, że można „pisarza (każdego artystę zresztą z różnych dziedzin sztuki) doceniać, zachwycać się nim nawet nie rozumiejąc go do końca.” Ciekawa myśl. Drugie pytanie odebrałam jako żart, ale Adam Czerniawski potraktował je ze śmiertelną powagą: „Redakcja Wiadomości uparła się, że literatura jest sportem, że pisarzy trzeba szeregować, mierzyć, ważyć”. Dopiekł też „Wiadomościom” za to, że „karmią czytelników papką” i „mizdrzą się do starszych pań obojga płci”. Pozostali uczestnicy ankiety nie buntowali się i albo pytanie zlekceważyli, albo udzielali konkretnych odpowiedzi. I tak Józef Mackiewicz poświęciłby mu tylko pół strony, a Giedroyc pięć. Trochę mało, jak na wydawcę dzieł Gombrowicza. Podejrzewam, że był nim zmęczony, czemu trudno się dziwić. Poeta Iwaniuk, gdyby mógł, poświęciłby Gombrowiczowi aż trzydzieści stron, a na pytanie, czy Gombrowicz był niedoceniony, odpowiedział: „I to jeszcze jak! A dlaczego? Wystarczy wyliczyć wszystkie nasze wady narodowe i osobiste: zazdrość, kołtunerię, głupotę, azjatyckość, miernotę intelektualną, brak tolerancji itd.”. Zauważę skromnie, że rzadko który czytelnik

doceniłby pisarza, który go częstował zniewagami. Może znalazłyby się inne argumenty przemawiające na korzyść Gombrowicza? Czesław Miłosz za „najcenniejszą cechę pisarstwa Gombrowicza” uznał jego „władczość, tj. niezależność od mody, od jakichkolwiek szkół i kierunków”. Tę władczość kultywował świadomie „umieszczając się poza i ponad środowiskiem literatów”. Mirosław A. Supruniuk, który przygotował i opracował „Gombrowicza Emigrantów”, twierdzi że był despotyczny wobec ludzi, którzy nie uważali go za największego polskiego pisarza. Kilku respondentów nie chciało poddać się tej dyktaturze. Stefania Kossowska uważa, że sformułowane przez ankietę pytania z góry przesądzają o odpowiedzi. Gombrowicz „musi się podobać”. Jest to „rodzaj terroru”, bo jeśli komuś się nie podoba, to jest nieintelektualny, nienowoczesny i w ogóle prymitywny. (Ten terror przypomina mi, przytoczoną przez Lechonia w „Dzienniku”, pogróżkę pewnego wielbiciela Mickiewicza: „Jak ktoś coś mówi na Pana Tadeusza to w mordę”.) Kossowska jest zdania, że tak naprawdę to Gombrowicz wypłynął dzięki poparciu Jeleńskiego, ale nigdy nie zaistniał w szerszym obiegu czytelniczym. Pozostał pisarzem elity. Nie zdołał wejść do argentyńskiego świata literackiego, ani Stanów Zjednoczonych czy Zachodniej Europy. Koronnym dowodem jest największa księgarnia Foyles’a w Londynie, gdzie sprzedawca oznajmił, że o Gombrowiczu nie słyszał i jego książek nigdy nie widział. A ja kiedyś widziałam angielskie tłumaczenie „Ferdydurke” wyłożone na ladzie w Waterstone’s. Widocznie wszystko zależy od tego, jaką księgarnię się odwiedza. Hannę Świderską ustrzegł przed „terrorem” Gombrowicza „instynkt samoobrony”. Nigdy

nie mogła przebrnąć przez „Ferdydurke”, ani przez inne książki, bo ogarniała ją „rozpaczliwa niechęć”. Udawać nie potrafi, więc nie przyłączy się do chóru chwalców. Wacław A. Zbyszewski stwierdził, że należy za wszelką cenę rozsławiać Hłaskę. „A Gombrowicza zostawmy snobom, klikom i pozerom”. Józef Mackiewicz po prostu go zniszczył: „Tajemnica powodzenia Gombrowicza jest, moim zdaniem, dosyć prosta. Gombrowicz nie umiał pisać i nie miał nic do napisania”. Zastosował więc łatwy chwyt. „Czym mniej treści, tym bardziej niezrozumiała forma. Trzeba się tylko nie obawiać absurdu”. Otumaniony czytelnik, który niczego nie pojmuje, uważa autora za geniusza i go wielbi. Tak wygląda przepis Mackiewicza na „rozdymanie wielkości” (termin Stefanii Kossowskiej). W „Gombrowiczu Emigrantów” obok sprzeciwu są zachwyty. Na przykład księdza Józefa Sadzika: „Gombrowicz jest moralistą człowieka nagiego. Szaty człowiecze! Dramat ludzkiej formy! To będzie jego obsesja, jego błyskawica, jego światło i noc zostawione nam w testamencie, byśmy umieli łatwiej znieść noc własną i głębiej odczytać własne światło”. Beniamin J. Jenne pisze o Gombrowiczu „wewnętrznym”, który jest „wykwintny, wielowarstwowy, wielopiętrowy, filozoficzny i arcypański; nienawidzący motłochu, i który z konieczności jest kuglarzem skrzącej się formy błazna, poprzez którą wywalczył sobie miejsce w zatęchłej prowincjonalno-patriotycznej atmosferze; która właśnie zmobilizowała się przeciw niemu”. Uff! Ciężki przypadek. W książce jest jak w życiu, więc bardzo różnie. Jedni potępiają, drudzy wychwalają. Najciekawsze jest co mówią autorzy o sobie samych. A Gombrowicz? Gombrowicz pozostaje niewzruszony.

Poetyckie pojedynki Katarzyna Polis redakcja@nowyczas.co.uk

ją” go ładne dziewczyny, bo wygląda, jakby miał trzynaście lat. W ramach pierwszego Londyńskiego Festiwalu Literatury (London Literature Festival) mającego miejsce w Southbank Centre w dniach od 29 czerwca do 12 lipca odbył się konkurs poezji slam „Gablota slam” (Slam Showcase). Piętnastu młodych, utalentowanych ludzi, w wieku od 11 do 20 lat rywalizowało ze sobą w wierszowych zapasach. Tematyka tekstów slam zazwyczaj nie jest aż tak istotna: miłość, polityka lub codzienne utrapienia. Sporo w niej przechwałek na własny temat, dyskwalifikowania przeciwników niewybrednymi docinkami. Głównym tematem utworów prezentowanych w Southbank Centre był problem rasizmu, życia w dwóch kulturowo odrębnych światach, a właściwie brak przynależności do żadnego z nich. Dziwie słuchało się jedenastolatków, którzy otrzymali największy aplauz, wykrzykujących swój wiersz przeciwko przemocy z

KATARZYNA POLIS/NowyCzas

onkurs Slam Poetry (Slam Poetry Contest) to skrzyżowanie poezji i performance'u, stawiające na pierwszym miejscu kontakt poety z publicznością. Podczas konkursu Slam Poetry artyści przedstawiają swoje teksty, a publiczność ocenia na bieżąco nie tylko treść wierszy, lecz również umiejętności oratorskie poety, i wyłania najlepszego autora. Rolę jury pełni zgromadzona publiczność, która gwiżdżąc, pokrzykując, bijąc brawo i śmiejąc się wyraża swoje emocje zarówno po zakończeniu występu, jak i w jego trakcie. Pierwsze poetry slams odbyły się dwadzieścia lat temu w Chicago za sprawą robotnika i poety w jednej osobie – Marca Smitha. Smith, który nie znosił poezji akademickiej, zaprosił przyjaciół do prezentacji wierszy na żywo w jednej z podrzędnych

knajp. Pomysł polegał na tym, by nieprofesjonalna publiczność oceniała poetów nie ze względu na jakość tekstów, ale umiejętność ich prezentacji. Tak rozpoczęła się ekspansja pojedynków na wiersze, które z Chicago trafiły do Nowego Jorku, Londynu i innych miast w Europie. Dowodem popularności stały się prezentacje wierszy autorów slam poetry w stacji MTV, jako przerywników między piosenkami. Okazało się zatem, że poezja prezentowana w odpowiedni sposób może nie tylko znaleźć zainteresowanie wśród odbiorców, ale zrobić niemałą karierę medialną. Konkursy slam na dobre zadomowiły się także w Polsce, głównie w Krakowie, gdzie jednym z najpopularniejszych slammistów jest Jaś Kapela – niepozorny chłopak z charakterystyczną wadą wymowy. Onieśmiela publiczność swoją kompletną amedialnością, gdy monotonnie recytuje wiersze o tym, jak nękają go silniejsi koledzy, jak rodzice każą mu chodzić do kościoła, bądź jak „olewa-

powtarzającym się refrenem Focus your mind (Skoncentruj się!) w rytm hip-hopowych bitów. Czternastoletni Chinedum wywołał burzę oklasków swoim buńczucznym tekstem, z którego biła duma bycia „owocem miłości mężczyzny i kobiety o różnych kolorach skóry”. Nieco starsi uczestnicy mówili przede wszystkim o relacjach damsko-męskich. W tej kategorii najlepszy był slammer ironicznie przedstawiający prześladowania narzucającej mu się zakochanej koleżanki. Slam poetry stanowi doskonałą

metaforę naszych czasów, gdzie liczy się charyzma i umiejętność sprzedania (w jak najlepszym tego słowa znaczeniu) towaru, jakim jesteśmy my sami, gdzie dominuje krzyk i medialność, a polem intelektualnej rozgrywki na powrót stają się zadymione kluby, w których dyskusjom o kulturze wtóruje głośna muzyka. Slam poetry jest dowodem, że poezja może funkcjonować w rzeczywistości początku XXI wieku jako równoprawny partner telewizji, nie tracąc przy tym swojej kulturotwórczej roli.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 13 lipca 2007

16

To i owo

S

Aleksander Killman redakcja@nowyczas.co.uk

koro wreszcie nadeszło lato, być może warto wystawić nos spod sobotniej pierzyny i zaryzykować cieszenie się słońcem bardziej bezpośrednio, niż tylko przez szybę mieszkania tudzież samochodu. Nie mam tu na myśli wyjazdu na hiszpańską riwierę, jak robi coraz więcej Polaków, idąc w ślady swych angielskich sąsiadów. Nie. Może Wielkiej Brytanii daleko „do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych”, ale angielska wieś też może być piękna, jeśli spojrzy się na nią innym okiem. Na wieś więc, wołam, na wieś! Załóżmy wygodne buty, które nie boją się polnych dróg, ochrońmy głowy czapkami, na plecy zarzućmy plecaki wypełnione prowiantem i ruszajmy na wycieczkę! Kto już spróbował, ten wie, że warto. Kto jednak sądzi, że jedyną formą odpoczynku dopuszczalną dla ciężko pracujących jest najnowsze DVD kupione po przecenie w Tesco – temu chyba i tak do rozsądku nie przemówię. No, ale teraz opanujcie proszę, drodzy Czytelnicy, swój entuzjazm. Zanim ruszymy w drogę, musimy wiedzieć, dokąd iść. Szanuję oczywiście tych Bożych szaleńców, którzy gotowi są dać pochłonąć się bez reszty drodze i pójdą tam, gdzie ona ich poprowadzi. Ja jednak dość staromodnie trzymam się najlepszego przyjaciela wędrowca – mapy. Nim kupimy mapę, warto zdecydować, jaki rodzaj wyprawy nas interesuje. Po pierwsze – czy ruszamy spod progu, czy też musimy najpierw podjechać dokądś, czy to autem czy komunikacją publiczną. Rzecz jasna, mało kto może pozwolić sobie na to pierwsze, większość z nas mieszka w centrach miast i nie byłoby dla nich najlepszym rozwiązaniem przez godzinę próbować najpierw wydostać się z zadymionych ulic. Dla takich osób mam dobrą radę – być może już zauważyliście, że pobocza tych mniej uczęszczanych angielskich dróg usiane są zatoczkami parkingowymi. Bardzo często w pobliżu takiej zatoczki stoi niewielki słupek zaopatrzony w niewielką strzałkę, zwykle koloru zielonego. Tych, którzy jeżdżą szybko, spieszę poinformować, że na tej niewielkiej zielonej strzałce widnieje jeszcze mniejszy napis – Public Footpath. Niejeden Czytelnik pewnie już się uśmiecha w duchu, bo wie, do

czego piję. Tak, właśnie taka publiczna ścieżka jest naszym punktem zaczepienia. Gdy już zdecydujemy się wydać te około 7 funtów na mapę (polecam mapy typu Landranger albo Explorer), łatwo znajdziemy dziesiątki takich ścieżek przecinających szeroko pojmowaną wieś w okolicy, która nas interesuje. Istnieje kilka rodzajów takich ścieżek – najpospolitszą jest właśnie Public Footpath, dość często znaleźć można także Bridleway oraz najbardziej podobne do znanych z Polski szlaków – National Trail. Choć sprawa wydaje się teraz prosta i co bardziej zapaleni nie czytają już pewnie dalej, ale wyciągają z szaf swoje plecaki, ja pozwolę sobie jeszcze zatrzymać przy lekturze tych cierpliwych. Otóż przyzwyczajeni do polskich szlaków mogą się trochę zdziwić, gdy ruszą na wyprawę taką angielską publiczną ścieżką. Przede wszystkim często okazuje się, że taka ścieżka nie tylko nie jest dróżką, ale nawet... nie jest ścieżką! Musimy pamiętać, że przeciwnie niż w Polsce, ziemia w Anglii znajduje się prawie

całkowicie w rękach prywatnych, toteż ścieżki publiczne siłą rzeczy muszą przecinać prywatne posiadłości. Zwykle są to pola albo pastwiska – nie należy więc się dziwić, że idąc taką ścieżką nagle stajemy przed furtką, a strzałka uporczywie nakazuje nam

Może Wielkiej Brytanii daleko „do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych”, ale angielska wieś też może być piękna, jeśli spojrzy się na nią innym okiem.

Na wieś więc, wołam, na wieś! Załóżmy wygodne buty, które nie boją się polnych dróg, ochrońmy głowy czapkami, na plecy zarzućmy plecaki wypełnione prowiantem i ruszajmy na wycieczkę! Kto już spróbował, ten wie, że warto.

Na wieś!

przejście na drugą stronę ogrodzenia i spokojne przemaszerowanie... pomiędzy pasącymi się krowami. Pół biedy, jeżeli pastwisko jest małe i na drugim końcu widzimy furtkę wyjściową z podobną strzałką. Gorzej, jeżeli nie ma żadnego punktu orientacyjnego, a wszelkie

wskazówki pozostawione przez poprzednich wędrowców zostały zadeptane przez urocze kopytka. Wtedy musimy po prostu przyjrzeć się kierunkowi, który pokazuje strzałka i iść „na azymut”. Takie przygody dodają tylko wędrówce pikanterii. Moje osobiste doświadczenie ze spacerami po

angielskiej wsi nauczyło mnie, że nieraz zgubienie się w takim polu jest po prostu nieuniknione. Dlatego polecam zabranie ze sobą mapy i, jeżeli nie wydaje się to komuś przesadą, kompasu. Tych, którzy tego nie zrobią, pocieszę przypomnieniem, że przecież wieś to nie dżungla i choćbyśmy nie wiem gdzie się zgubili, nie później niż w ciągu pół godziny dotrzemy do jakiejś farmy, albo spotkamy innych spacerowiczów. Czasami wędrówka wynagradza nas zaskakującymi widokami. Zdarza się, że trafimy na starą, średniowieczną wieżę – pozostałość opactwa z XIV wieku. Albo na dziwną bramę, która nie figuruje na mapie, albo na jakąś inną konstrukcję z czasów, których nie pamiętają nasi dziadowie. Kto wie – może niektórzy znajdą nawet pogańskie miejsce kultu z czasów przedchrześcijańskich? Inną atrakcją są spotkania ze zwierzętami. Jeśli macie ze sobą dzieci, nie bójcie się przejść przez stado owiec – to znaczy, nie bójcie się o dzieci, bo to owce są zwykle przestraszone. Na pamiątkę może uda się wam znaleźć trochę wełny w trawie. Poza owcami, nietrudno spotkać małe króliki, zwane przez miejscowych bunny rabbits, które jednak uciekają zbyt szybko, by się im przypatrzyć. Duże zające (hares) są wiele odważniejsze, ale i rzadsze. No i wreszcie – koniecznie weźcie ze sobą aparat fotograficzny. Możecie być zdziwieni, jak wielu rzeczom warto zrobić zdjęcie w okolicy, która wygląda tak nieciekawie na mapie. A teraz już nie ośmielę się dłużej zatrzymywać nikogo – ruszajcie czym prędzej skorzystać z lata, nie żałujcie na mapę, bo to przepustka do przygody. Ruszmy wszyscy razem – na wieś!


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 13 lipca 2007

mANIA gotowania

KUCHNIA 17

Swoje chwalicie, cudzego nie znacie

Mikołaj Hęciak redakcja@nowyczas.co.uk

iemie wschodnie od zawsze były spichlerzem Anglii. Jest tak i obecnie, ponad jedna trzecia zbiorów warzyw pochodzi z tych rejonów, tj. połowa zbiorów cebuli i aż dwie trzecie plonu marchwi z całego kraju. A wspominając o owocach to tutaj zbiera się jedną czwartą wszystkich owoców miękkich, np. truskawek. Jak okiem sięgnąć, pola hrabstwa Lincolnshire obfitują w zbiory zielonego groszku. Można tutaj znaleźć wszystkie najpopularniejsze warzywa kuchni brytyjskiej: ziemniaki, kapustę, cebulę i kalafior. Różne rodzaje groszku i fasoli konkurują z uprawami szpinaku. Sąsiadujące z Cambridgeshire pola to odrębna historia upraw, z których kruche, białe selery są najsłynniejsze. Plantacje truskawek, jagód i porzeczek zachęcają popularną ofertą, zwaną pick-your-own, gdzie każdy może po-

Z

jechać i własnoręcznie zebrać owoce. Norfolk i Suffolk, obydwa z długą i bogatą rolniczą tradycją, mogą poszczycić się dorodnymi plonami wspominanych wyżej warzyw, lecz za najbardziej ulubione na brytyjskich stołach warzywo należy uznać szparagi. Okres zbioru szparagów jest wyjątkowo krótki. Szparagi dzieli się na kilka klas. Zaczynając od drobnych i cieńkich zwanych sprue, przez choice, selected i jumbo, a na super extra selected kończąc, których łodygi są tak ciężkie, że na jeden kilogram wchodzi tylko osiem sztuk. W obydwu hrabstwach obsypane kwieciem jabłonie wydają obfity plon. Grusze, śliwy i czereśnie również nie szczędzą swoich owoców sadownikom. Wprawdzie krowy i owce nie są rzadkim widokiem na wschodnich pastwiskach, ale historycznie to drób i trzoda chlewna stanowiły podstawę lokalnych hodowli. A wynika to stąd, że pastwiska konkurują z polami uprawnymi, a z racji klimatu i lepszej jakości gleby te ostatnie przeważają. A drób i trzoda chlewna wymagają mniej pastwisk w poszukiwaniu pokarmu. Większość przepisów z wykorzystaniem mięsa wieprzowego pochodzi właśnie z tego rejonu. Jedno ze starych, typowych dań to huntingdon fidget pie, które w czasie żniw było popularnym posiłkiem żniwiarzy. Innym prostym i łatwym daniem, a na dodatek bardzo podobnym w smaku do tego, jaki znamy z naszej rodzimej kuchni, jest pieczeń wieprzowa zapiekana z czerwoną kapustą. I ten przepis dzisiaj Państwu proponuję.

Pieczona wieprzowina z czerwoną kapustą Łopatka wieprzowa nadaje się świetnie do pieczenia, a jej cena jest przystępna. Kapusta i jabłka tradycyjnie pasują i współgrają z wieprzowiną. A pieczone razem przejmują od mięsa smak na równi z zapachem. Na 4 porcje potrzebujemy 3 łyżki stołowe czerwonego octu winnego (red wine vinegar), 500g czerwonej kapusty, 250g jabłek, po łyżce cukru demerara i mąki (plain flour), 700g łopat-

ki wieprzowej (boneless pork shoulder, rinded), sól i pieprz do smaku oraz zielona pietruszka do dekoracji. Pokrojoną kapustę wrzucamy na wrzącą wodę z łyżką octu winnego, gdy woda ponownie się zagotuje, kapustę odcedzamy. Obrane i pokrojone w plastry jabłka układamy w naczyniu żaroodpornym. Następnie wkładamy kapustę zostawiając wystarczająco dużo miejsca na mięso. Posypujemy cukrem, dodajemy resztę octu i mąkę. Doprawiamy solą i pieprzem do smaku, mieszając dokładnie. Mięso wkładamy do naczynia, dodajemy pieprz i sól. Całość przykrywamy i wkładamy do nagrzanego piekarnika na 190-200 C. Pieczemy około 1,5 do 2 godzin. Upieczone mięso kroimy na plastry. Układamy na talerzach razem z kapustą i duszonymi ziemniakami. Danie to znamy z naszej kuchni polskiej. Jak podobne smaki przedostały się do kuchni angielskiej (albo na odwrót), tego nie wiem, ale widać tu, że nasze kuchnie nie różnią się tak bardzo. Przynajmniej czasami…


NOWYCZAS 13 lipca 2007

18

CZAS NA RELAKS

nowyczas.co.uk

Cytat tygodnia

Jak oni ładnie mówią. Pani prezydentowa z taką eutanazją? Ty czarownico! Ja ci dam!

CYTAT PRZYPISYWANY O. TADEUSZOWI RYDZYKOWI

horoskop tygodniowy

ANDRZEJ LICHOTA

Mirosława Krogulska i Izabela Podlaska

BARANY w tym tygodniu będą zajmować się cudzymi sprawami. Pomożecie komuś słabszemu od siebie lub doradzicie przyjaciołom w ważnej sercowej sprawie. W swoich ocenach nie bądźcie zbyt surowi i zastanówcie się, zanim skrytykujecie cudze decyzje. Od 17.07 sprzyja wam powodzenie w sprawach finansowych. Będziecie pewni siebie i przewidujący! 18.07 sprzyja nadrabianiu zaległości, z którymi wcześniej nie dawaliście sobie rady. BYKI poczują przypływ optymizmu. Szybko uporacie się z trudnymi sprawami, porządkami i innymi obowiązkami. We wszystkim pomoże wam ktoś spod znaku Barana lub Skorpiona. W weekend macie powodzenie w miłości, warto przyjąć zaproszenia na towarzyskie spotkania. Po 17.07 czas zabrać się za obowiązki. Korzystny wpływ Wenus pomoże wam zrealizować ambitne plany i zawrzeć kilka ciekawych znajomości. 18.07 sprzyja podróżom i udanym zakupom. BLIŹNIĘTA przed weekendem zajmą się domowymi porządkami. Odkryjecie stare listy lub ciekawe fotografie, przypomnicie sobie o różnych towarzyskich sprawach. Zadzwońcie do przyjaciół, których od dawna nie widzieliście. Po 16.07 sprzyja wam powodzenie w sprawach finansowych. Dni sprzyjają szukaniu lepszej pracy lub negocjowaniu podwyżki. W tym tygodniu dbajcie o swoje zdrowie, bo możecie poczuć się przemęczeni i zestresowani. Czas pomyśleć o wakacjach! RAKI w tym tygodniu będą energiczne i wesołe. Weekend upłynie wam w miłej atmosferze. Pochłoną was towarzyskie żarty i ploteczki. Chętnie spotkacie się nie tylko z rodziną, ale i znajomymi. Weekend sprzyja mądrym pomysłom na rozwiązanie domowych kłopotów. Po 14.07 przyjrzyjcie się swoim finansom, na horyzoncie korzystna inwestycja. Pamiętajcie, aby zadzwonić do starych znajomych, a dowiecie się czegoś niezwykle ciekawego. 17.07 samotnym Rakom sprzyja szczęście w miłości.

PANNY będą planować wakacyjne podróże. Przejrzycie oferty biur turystycznych, zapytacie znajomych o opinie. Weekend sprzyja nie tylko rodzinnym spotkaniom, ale też odpoczynkowi i dobrej zabawie. 14.07 planeta Wenus wkroczy w wasz znak zodiaku. Możliwe są nowe znajomości i pasjonujące dyskusje. Macie szansę zdobyć nowe hobby. Wenus przyniesie wam także nową miłosną szansę. Samotne Panny łatwo nawiążą wakacyjny flirt, który może przerodzić się w głębsze uczucie. WAGI w tym tygodniu staną się wojownicze i pewne siebie. Nie oddacie nikomu tego, na co sobie zasłużyliście lub zapracowaliście. W sprawach miłosnych uporacie się z plotkami i nie pozwolicie, aby ktoś flirtował z waszą sympatią. W pracy przegonicie wrogów, porozmawiacie z szefem o obiecanej podwyżce. Przemyślcie, co was złości i wyciągnijcie wnioski z cudzych błędów. 17 i 18.07 sprzyjają rodzinnym sprawom i zakupom związanym z urządzeniem mieszkania. SKORPIONY postąpią wbrew utartym schematom i zaryzykują w trudnej sprawie. Warto zabrać się za sprawy, które dotyczą waszej kariery. Decyzje, jakie w tym tygodniu podejmiecie, przyniosą wam sukces. Wasze postępowanie wszystkich zaskoczy, ale jeśli dobrze dobierzecie argumenty, to uda się wam przekonać kogoś ważnego do waszych opinii. Po 14.07 ogranie was romansowy nastrój. Samotne Skorpiony spotkają kogoś, dla kogo warto będzie zmienić ustalone wcześniej towarzyskie plany. STRZELCE mogą stać się zazdrosne o czyjeś wpływy lub sukcesy. W tym tygodniu łatwiej wam będzie ludzi krytykować niż chwalić. Uważajcie, bo możecie kogoś urazić zbyt ostrym komentarzem. Na szczęście pewna sympatyczna osoba znajdzie sposób, jak poprawić wam humor. W pracy nie bierzcie na siebie dodatkowych obowiązków. Potrzebujecie trochę odmiany i odpoczynku od codziennych stresów. Udadzą się wakacyjne wyjazdy, a nowe znajomości będą ciekawe. KOZIOROŻCE odniosą sukces towarzyski. Nawiążecie ciekawe znajomości, pogodzicie wrogów, pomożecie nieśmiałym. Za wasze starania spotka was nagroda! W weekend odpocznijcie, bo nadmiar obowiązków ma przecież wpływ na wasze zdrowie i kondycję. Po 14.07 ktoś wam coś ułatwi, ktoś podpowie, jak rozwiązać problem. Samotnym Koziorożcom sprzyjać będzie powodzenie w miłości. Ten tydzień to także dobry czas, aby zadbać o wygląd, wybrać się na zakupy oraz zapisać na siłownię lub basen. WODNIKI szukać będą spokoju i wygody. Ogarnie was wakacyjne lenistwo, a zawodowe sprawy wreszcie toczyć się będą trochę spokojniejszym rytmem. Poczujecie, że wreszcie nie ma się o co martwić i będziecie w doskonałym nastroju. Ze wszystkim dacie radę się uporać, jeśli tylko zrobicie dobry plan i nie będziecie rozpraszać się na cudze sprawy. 13.07 zadbajcie jednak o swoje zdrowie i kondycję, bo tego dnia możecie być roztargnieni i bardziej niż zwykle senni. RYBY czeka pracowity, ale udany tydzień. Sprzyja wam powodzenie w sprawach, które związane są z pracą i karierą. Warto pokazywać się w ważnych miejscach i zawierać jak najwięcej nowych znajomości. 13.07 nie zwierzajcie się z ambitnych planów. Wasz sekret może wyjść na jaw. Jeśli macie coś na sumieniu, to bądźcie bardzo ostrożni! Od 14.07 sprzyja Rybom powodzenie w miłości. Samotni mają szansę na bardzo obiecującą znajomość. Także w pracy możliwe jest ważne spotkanie i bardzo ciekawa propozycja.

mówiąc praktycznie

LWY poczują, że najwyższy czas wybrać się na wakacje. W weekend ogarnie was romantyczny nastrój. Staniecie się roztargnieni, uważajcie, aby nie pomylić godziny spotkań lub osób, z którymi się umawialiście. W sprawach zawodowych nie obiecujcie zbyt wiele, bo pewne zaległości mogą teraz wyjść na jaw. 16.07 sprzyja ważnym ustaleniom oraz sprawom, które trzeba załatwiać w bankach lub urzędach. 17.07 to dobry dzień, aby rozmawiać o pieniądzach lub odzyskać długi.

A

Konrad Brodziński redakcja@nowyczas.co.uk

FREE

więc Anglia zabroniła palenia w publicznych miejscach i jest smokefree. Z neologizmem tym polemizuje m.in. publicysta „The Times” Mick Hume. Mamy do czynienia z dewaluacją czy wręcz orwellizacją słowa free, pisze: freedom to wolność, smokefree powinno znaczyć, że wolno mi palić. Pan Hume albo niezbyt dobrze zna zasady własnego języka, albo – co podejrzewam jest bliższe prawdy – jest disingenuous, czyli udaje, że czegoś nie wie, bo jest to mu wygodne. Free, owszem, może brzmieć dumnie: lwica Elsa urodziła się wolną, Born free.

I’m free! krzyczy Roger Daltrey w musicaly „Tommy”, wyzwolony z upośledzeń. Honorowi obywatele miasta otrzymują freedom of the city. Liberty, jak każde z łaciny wzięte słowo, ma wydźwięk bardziej abstrakcyjny niż freedom. Nowy Jork ma Statue of Liberty, bo podarowali mu ją Francuzi, chcąc utrzeć nosa Anglikom; gdyby podarowali ją Anglicy, może nazywała by się Statue of Freedom. Aliści, jak wiemy z lektury Ericha Fromma, są dwa rodzaje wolności: wolność od czegoś, oraz wolność do czegoś: freedom from i freedom to. Na słoikach czytamy: free from artificial colouring: nie zawiera kolorantów. Feel free to ask questions – proszę się nie krępować i zadawać pytania. Tam, gdzie nie ma zaimka to czy from, free oznacza „wolne od”, „bez”. Carefree; beztroski. Duty free: wolne od cła. Footloose and fancy-free: wolna i niezaangażowana miłośnie (a więc free from, ale też w domyśle, przyznaję, free to). Jeżeli nastąpiła jakaś degeneracja słowa free, to odnosi się ona do znaczenia „gratis”. Rząd łaskawie daje nam muzea free, a znaczy to po prostu, że na hobby mniejszości (i turystów) zrzucają się wszyscy podatnicy. Te wszystkie oferty: Buy one get one free (zapłać za jeden, dostaniesz dwa), 33 proc. extra free, sugerują, że firmy tak nas kochają, iż spieszą nam dać coś w prezencie. Kiedy w londyńskim sklepie ze sprzętem elektronicznym spytałem, czy mogę kupić myszkę do komputera, ekspedient bez cienia autoironii odpowiedział, No, but if you buy a computer, you can get a free mouse (jeżeli kupi pan komputer, może pan dostać myszkę za darmo). Free źródłosłów dzieli z niemieckim freie. Polacy słowo to sprytnie zapożyczyli, nadając mu autentyczne, nie orwellowskie znaczenie: frajer.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 13 lipca 2007

CZAS NA RELAKS 19 łatwe

trudne

średnie

2

3 4 2 9 4 8 1 3

9 2 1 5

4 8

1

9 6 2 5 9 1 4

7

3 5

7

8

7

9

4 1

4

3

6 7 8 9 2 3 6 1 2 2 1 4 9

6 9

9 7 2 9 4 3 2

2

5

8 3 6 4

5 1 4 7 2 1 5 8 2 7 1

8

3

1 3 5

8

Sudoku

5 3 4 8

2

7 4

Wypełnij diagram w taki sposób, aby w każdym poziomym wierszu, w każdej pionowej kolumnie i w każdym dziewięciopolowym kwadracie 3x3 znalazły się cyfry od 1 do 9. Cyfry w kwadracie oraz kolumnie i wierszu nie mogą się powtarzać.

Absurd tygodnia

Rozwiązania sudoku z nr 27 łatwe

średnie

trudne

Humor

– Ten atak to nie tylko atak na Radio, lecz zarazem na katolicki Naród po to, żeby zniszczyć naszą wiarę, osłabić zaufanie Panu Bogu, oderwać od Niego – komentuje ostatnią nagonkę prasową na Radio Maryja dla jednego z radykalnych prawicowych pism jego dyrektor o. Tadeusz Ry-

dzyk. Gdyby się redemtorysta nie angażował w politykę, byłby bardziej tolerancyjny, rzeczywiście pomógł Stoczni Gdańskiej i zajmował się tylko i wyłącznie kwestiami wiary, nie musiałby jak nastolatek skarżyć się na ataki, przy okazji zasłaniając się Bogiem. Poza tym katolicki Naród to pojęcie z XIX wieku. Społeczenstwo obywatelskie jest bardziej na miejscu.

Hasło krzyżówki z nr 27: Lepszy przykład niż rada.

Krzyżówka

T

rybim okiem

rybim okiem o, że system polityczny manipuluje literaturą, zwłaszcza poezją, jest oczywiste od zarania dziejów. Wielu polskich pisarzy stawało się publicystami na zlecenie monarchii lub rządu, ewentualnie kościoła uwikłanego w politykę. Znamy przypadek Kochanowskiego, który często swoje dzieła nasączał aluzjami politycznymi; podobnie Mickiewicz. Nie mówimy z grzeczności o Sienkiewiczu, Orzeszkowej i innych. Stąd też mylnie spogląda się na takich autorów jak Karol Wojtyła, czy Czesław Miłosz. Na ich twórczość patrzy się poprzez pryzmat ich sławy, a odbiór ich dzieł jest przyćmiony przez to, co nie jest kryterium rozpoznania dzieła literac-

kiego. Wywyższa się ich, bo tak trzeba i już. Po 1989 roku w Polsce nastąpił radykalny odwrót w stronę prywatności, odwrót od zaangażowania społecznego, co osobiście odbieram jako decyzję, lub szereg decyzji, podyktowaną/ymi znudzeniem patosem walki o wyzwolenie, dyktaturą partii, czy też pokrewnymi zjawiskami. Chyba wówczas przyszedł czas na przewietrzenie kanonów. Podobna sytuacja pojawiła się nieco później na Ukrainie, gdzie pisarze ukraińscy, skupieni wokół tzw. prozachodniej stanisławowskiej szkoły poezji, stymulowani nieco polityczną sytuacją, przedstawili szereg nowych, odswieżających modelów poetyki.

Zauważcie, że wszystkie najważniejsze przełomy w literaturze polskiej z roku 1918, roku 1956 i roku 1989 (celowo pomijam rok 1968 i inne), które niosły za sobą długofalowe zmiany w mentalności ogólnoartystycznej, były stymulowane wydarzeniami politycznymi. W roku 1918 Polska odzyskała niepodległość i w ślad za tym zaczęły pojawiać się grupy literackie: od Skamandrytów, przez futurystów, Awangardę Krakowską i wiele innych. W roku 1956 nastała postalinowska „Odwilż” i znowu mamy wysyp: pokolenie „Współczesności”, spóżnione debiuty Herberta i Białoszewskiego, Hłasko, Mrożek. Po 1989 roku znów mamy przełom, który zaowocował nowymi poetykami, a

przykładami tych zmian jest twórczość Sosnowskiego, Świetlickiego, pisma „bruLion”, „Nowy Nurt” i „NaDziko”. To nie jest wszystko, co powinienem wymienić. Ale zważcie to: te daty to symboliczne wentyle bezpieczeństwa dla świadomości artystycznej w Polsce. Po latach zaborów, potem po socrealizmie, a wreszcie po upadku komunizmu twórcy poczuli: teraz nam wolno! Może ta energia tak się skumulowała w odcinkach krótkiego czasu dlatego, że bano się, że znowu jakaś zmora przyjdzie i zamknie usta na kłódkę, na dziesięciolecia? Patrzcie powrót Wirpszy, który po latach, wreszcie, wydawany jest w Polsce, dwadzieścia lat po śmierci – jak Mikołaj Sęp-Szarzyński!

Jak więc traktować w tym kontekście rok 2004? Poprzez nieskrępowaną możliwość podróży i doświadczania innych kultur, powinien, pod względem politycznym, być prawdziwym wreszcie okresem otwarcia się polskiej literatury na świat. Nie będzie już eksplorowania jakże zużytych wątków niepodległościowych: ruch oporu i te sprawy. Z tym że pojawiają się głosy młodych krytyków nawołujących do stworzenia literatury zaangażowanej, co brzmi podejrzanie. A w Londynie namawiają do marketingowego charakteru twórczości. Nazwisk nie wymieniam. Z czystej grzeczności.

Robert Rybicki


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 13 lipca 2007

20 CO SIĘ DZIEJE Film Harry Potter and the Order of the Phoenix Fantasy, 2007r. reż. David Yates To nie były dla Harry'ego najlepsze wakacje. Pewnego dnia zostaje zabrany z domu przez tak zwaną „straż przednią” do domu Syriusza – kwatery głównej Zakonu Feniksa, który ma za zadanie przeciwdziałanie Voldemortowi. Ten rok szkolny nie będzie dla Harry'ego przyjemny, szczególnie przez niejaką profesor Umbridge. Lecz to nie wszystko. Harry straci kogoś bliskiego i wreszcie dowie się o dotyczącej go przepowiedni. W kinach w całym Londynie. Ostatnie Tango w Paryżu Dramat, 1972r. reż. Bernardo Bertolucci BFI Southbank 14 lipca, godz.: 15.10, 18.00, 20.30

ukończył Royal College of Music w Londynie, zaprezentuje wraz ze swoim zespołem Sound & Sights muzykę z nurtu nu jazz opartą na brawurowej improwizacji i znakomitej technice muzycznej. Choć młodzi muzycy niedawno opuścili szkołę, umiejętności muzyczne, które prezentują, stawiają ich w czołówce jazzowej Londynu. „Szukamy młodych talentów” – to akcja Jazz Cafe, której celem jest promocja młodych muzyków zainteresowanych doskonaleniem swoich umiejętności. Będą występować przed koncertem bardziej doświadczonych kolegów jak również będą mogli skonfrontować swoje umiejętności na warsztatach muzycznych planowanych na jesieni. Zgłoszenia należy przesyłać na adres POSK-u z dopiskiem Jazz Cafe lub przez internet na adres: jazzcafe@posk.org. Chris Garrick Duo 13 lipiec godz. 18.30 National Portrait Gallery St Martin’s Place WC2H 0HE Wstęp wolny Klasyczny duet: skrzypek Chris Garrick i wirtuoz gitary John Etheridge przeprowadzą słuchaczy koncertu przez pełen przekrój historii jazzu i muzyki rozrywkowej. Zabrzmią więc utwory Carlosa Jobima i Duke’a Ellingotne’a; Paula McCarteny’a i Richarda Thompsona.

Po wielkim sukcesie pierwszej płyty „One Love”(1993 r.) zespół występował jako gwiazda m.in. w Jarocinie, na Famie i Odjazdach, w Brodnicy, oraz koncertował w Niemczech. Od 1996 roku jednak zmniejszył swą aktywność koncertową na kilka lat. Poważna choroba Jarexa nie pozwalała na pracę na najwyższych obrotach. Charytatywne koncerty, na których zagrały chyba wszystkie polskie grupy reggae, pozostaną w pamięci chłopców na zawsze. W 2000 roku pojawiła się płyta „B3“, która mogłaby mieć dopisek „The best of....“, gdyż złożyły się na nią utwory najlepiej przyjmowane na żywo. Przez znawców gatunku uznawany jest za jeden z najlepszych zespołów reggae dub roots...na świecie.

Spotkania Aparts Arts zaprasza: Wieczór autorski Joanny Czechowskiej 13 lipiec, godz. 19.30 Titchy Gallery 64 Great Titchfield Street W1W 7QH Wstęp wolny

19 lipca, godz. 19.45 – 24.00 Statek Dutch Master Port Tower Pier Tower Hill EC3N 4DT Bilety: £20 do nabycia pod nr telefonów: 02089060140, 07856503610, 07766797873 lub za pośrednictwem strony: www.rejs.co.uk

Kaw Regis / Anselmo Netto 15 lipiec, godz. 16.00 – 20.00 Terrace Bar at Dingwalls Lock 17, NW1 Wstęp wolny Nowy klub, w którym panuje duch bossa novy będzie w każdą niedzielę lata prezentował koncerty brazylijskich muzyków i Dj-ów. Film, który stał się wizytówką Bertolucciego. Paul, czterdziestopięcioletni Amerykanin nie może pogodzić się z samobójczą śmiercią swojej żony. Błąka się bez celu po mieście i poznaje Jeanne, dwudziestoletnią Francuzkę. W opuszczonym mieszkaniu spędza z nią trzy dni, uprawiając brutalny, sadomasochistyczny seks. Po rozstaniu z Francuzką zaczyna odczuwać tęsknotę. Postanawia ją odnaleźć. Kontrowersyjny i otoczony atmosferą skandalu film, w którym brutalność i śmiałość scen erotycznych do dzisiaj wywołuje dyskusje. Moliere Komedia, 2007r. Reż. Laurent Tirard Połowa XVII wieku. Moliere i jego trupa przybywa do Paryża. Ich sztuki okazują się finansową klapą. Zadłużony po uszy Moliere, trafia w końcu do więzienia. Swoją pomoc oferuje mu niejaki Jourdain, paryski bogacz, który ma wobec młodego, utalentowanego twórcy pewien plan. Chce mianowicie, aby Moliere nauczył go elokwencji i umiejętności imponowania kobietom. Moliere wchodzi do domu sprytnego arystokraty, podszywając się za świętoszkowatego Tartuffa. W kinach w całym Londynie.

Renato D’Aiello 16 lipiec godz. 18.00 National Theatre South Bank SE1 Wstęp wolny W poniedziałek na deskach teatru wystąpi włoski saksofonista Renato D’Aiello Dutch Treat Concert 14 lipec, godz. 19.30 Temple Church c/o The Master’s House Temple EC4Y 7BB Wstęp wolny W programie koncertu: Haydn, „Cztery Pory Roku” Vivaldiego, Vaughan Williams – „Tallis Fantasia”. Wystąpi orkiestra z Holandii, której główny skład tworzą skrzypce. Megayoga przedstawia: Bakshish live reggae party 21 lipiec, godz. 20.00 Club Mass St Matthews Church, Brixton Hill SW2 1JF Support: Natty Dreadlocks Bilety dostępne na stronie: www.ticketweb.co.uk

Podczas rejsu wystąpią: zespół Flash Creep i Włodek „Trzeci” Dębski. Impreza na statku potrwa cztery godziny. Organizatorzy szykują prawdziwą gorącą szantową atmosferę, jakiej polski Londyn nie miał jeszcze okazji doświadczyć. Będą konkursy z nagrodami, bigos, a w barze nie zabraknie rumu. „Gdzie ta keja...” tym fragmentem popularnej szanty Kapitan Benge firmuje pierwszą edycję Spotkań. Zespół Flash Creep tworzą członkowie niegdysiejszej leg endy rodzim ych szantów: Czterech Ref. Nie tylko śpiewają, ale grają: na gitarze, skrzypcach i mandolinie, nagradzani na festiwalu „Shanties” w Krakowie. Natomiast o Włodku mówi się, że jest istną szafą grającą jeśli chodzi o repertuar, jego ciepły, spokojny głos wspaniale oddaje klimat ballad i opowieści o samotnym życiu wiecznych marynarzy.

KONKURS Do wygrania dwa podwójne zaproszenia na Rejs z Nowym Czasem. Wystarczy wys∏aç SMS na numer 87070 o treÊci: NC Rejs (koszt SMS £1.50 + standardowa stawka operatora). Na zg∏oszenia czekamy do 17 lipca

Wystawy

KONKURS Dla Czytelników mamy do rozdania dwa pojedyncze zaproszenia na koncert zespo∏u Bashish. Wystarczy wys∏aç SMS na numer 87070 o treÊci: NC(spacja)Bakshish.(koszt SMS £1.50 + standardowa stawka operatora). Na zg∏oszenia czekamy do 18 lipca.

Dutch Portraits The age of Rembrandt and Frans Halls National Gallery Trafalgar Square, WC2N 5DN Wstęp: £10, w środy po godz. 18.00 – £5

Muzyka Jazz Cafe w POSK-u zaprasza: Christoffer Appel Quartet 238-246 King Street W6 0RF 14 lipiec godz. 20.30 Bilety: £5 Duński saksofonista, który niedawno

Spotkanie dotyczyć będzie książki Joanny Czechowskiej pt. „Goodbye Polsko” – autorka łączy w niej historię powojennej Wielkiej Brytanii i Polski – widzianą z perspektywy jednej rodziny – zwyczajnych ludzi, których świat przewrócił się do góry nogami w wyniku wypadków losowych oraz wojny. Akcja rozpoczyna się w roku 1964, kiedy nestorce rodu, babci, zaczyna dokuczać nostalgia za „starym krajem”. Wraca do Polski, ale nie czuje się tam szczęśliwa. Jej córka, musi radzić sobie z własnymi lękami, w postaci wspomnień wojennych, które nie przestają jej prześladować. Trójka dzieci z następnego pokolenia, dorastającego w Anglii w latach 60tych musi ustosunkować się do swojego polskiego dziedzictwa, które jest dla nich zarówno atrakcyjne jak i odpychające. Książka jest dostępna na stronie internetowej autorki: www.jczechowska.com

Kobieta w Bieli – fotografie Jerzego Janickiego Galeria Jazz Cafe POSK Prace z pogranicza grafiki i fotografii. Autor wystawiał swoje prace w Budapeszcie, Pradze, Strasburgu, Wrocławiu i Legnicy. Na prezentowanej wystawie, można zobaczyć zdjęcia nagrodzone na konkursach w tym tytułową „Kobietę w Bieli”. Większość fotografii zaprezentowanych w galerii, to ascetyczne studium kształtu. Fotografie w kolejnych procesach zostawały pozbawiane szczegółów, aż do niezbędnego minimum. Jednocześnie pozostawione elementy tworzą zaskakujące widza piękno. Oglądając prace Janickiego mamy wrażenie jakby kształty z fotografii miały rozsypać się przy byle podmuchu.

Taxidermia Dramat, 2006r. Reż. Gyorgy Palfi ICA Cinema Trzy historie, epoki i trzech mężczyzn: dziadek, ojciec, syn. Ordynans, zawodowy sportowiec i mistrz preparowania zwierząt. Jeden marzy o miłości, drugi o sukcesie, trzeci o nieśmiertelności.

KAPITAN BENGE ZAPRASZA: REJS PO TAMIZIE CZYLI LONDYŃSKIE SPOTKANIA SZANTOWE

Na wystawę składa się 60 portretów autorstwa między innymi Rembrandta, najsłynniejszego przedstawiciela holenderskiego malarstwa tzw. „Złotego Wieku”. Wszytskie obrazy powstały między 1600, a 1680 rokiem. Wystawę tworzą więc z jednej strony grupy małych, drobnych portretów indywidualnych osób, a z drugiej wiszące po sąsiedzku, potężne wizerunki członków znaczących dla owych czasów instytucji

Wernisaż Joanna Figurniak – Arts & Design 15 lipiec 2007 godz. 17:00 Galeria Jazz Cafe POSK Autorka wystawy jest studentką Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu oraz stypendystką Fundacji Sokratesa w Burg Giebichenstein Hochschule fur Kunst und Design w Halle w Niemczech. Obecnie pracuje nad projektem dyplomowym w Pracowni Projektowania Produktu pt. „ Przedmioty użytkowe wykonane z materiałów odpadowych”.

„Art & Design” to jej pierwsza autorska wystawa poza granicami kraju. Będzie można na niej zobaczyć obrazy z cyklu „ Me and my friends ” oraz projekty wchodzące w skład jej pracy dyplomowej. Na swojej wystawie chce promować polską sztukę współczesną oraz wzornictwo, gdyż „Polacy nie gęsi i swój język mają”. Polecamy: www.joannafigurniak.republika.pl


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 13 lipca 2007

JOB VACANCIES

Job Title GENERAL ADMINISTRATOR RET/20786 Location: TUXFORD, NEWARK, NOTTS Hours: 37.5 OVER 5 DAYS Wage: MEETS NATIONAL MINIMUM WAGE Work: PatternDays Employer: Nowy Styl UK Ltd Closing Date: 27/07/2007 Duration: PERMANENT ONLY Description: Nowy Styl UK Limited are a subsidiary of a large Polish furniture manufacturer. We are currently looking to recruit a general administrator to work out of our busy office in Tuxford. The role will involve, the responsibility of customer damages and replacement products, overseeing our literature stocks and distribution, general administration and support to other departments when required plus other adhoc duties. The successful candidate must have excellent IT skills and be familiar with the Microsoft Office package. Good organisational skills and the ability to work under pressure are essential. Experience in a similar environment would be beneficial, although full training will be given. As we are a Polish company, Polish as a second language would be advantageous but not essential. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01777 874013 and asking for Katie Marshall. Job Title ADMINISTRATOR ELS/7646 Location: HOOTON ELLESMERE PORT CHESHIRE Hours: 48 PER WEEK, 5 OR 6 DAYS NEGOTIABLE, BETWEEN 9AM5.30PM Wage: MEETS NAT MIN WAGE Work: PatternDays , Weekends Employer: Hooton Motor Company Duration: PERMANENT ONLY Description: Must be familiar with the Internet and using EBay. The ability to speak Polish would be an advantage but not essential. Duties will include filing invoices, answering the telephone, listing items on EBay, internet searches and other related office tasks as required. Hours can be flexible. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0151 3281002 or 07968 142019 and asking for Mark Hughes. Job Title OFFICE ADMINISTRATOR HBH/11283 Location: EPPING, ESSEX Hours: 40 HOURS PER WEEK, MONDAY-FRIDAY, 8AM-5PM Wage: £6.00 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: Arc Solutions UK Ltd Duration: PERMANENT ONLY Description: Must have previous administration experience. Must be enthusiastic, be able to work to deadlines. Knowledge of other languages (Polish, Russian etc) an advantage, but not essential. Duties will include all basic office admin duties, helping with payroll and some accounts invoicing work. There will be 1 hour for lunch. To apply send CV by email only to itsallaboutsouth@hotmail.co.uk, for the attention of Luke Humphries. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application tsallaboutsouth@hotmail.co.uk for the attention of Luke Humphries at Arc Solutions UK Ltd, Unit 4, Hobbs Cross Business C, Theydon Gardens, Epping, Essex, CM16 7NY. Job Title ARCHITECTS AND JUNIOR ARCHITECTS SPH/29624 Location: NATIONWIDE Hours: FULL TIME POSITION DAYS AND TIMES TO BE ARRANGED Wage: EXCEEDS NAT MIN WAGE Work Pattern: Days Closing Date: 27/07/2007 Pension: Pension available Duration: PERMANENT ONLY Description: We are looking for fully

and newly qualified graduates to help deliver designs for a wide variety of construction projects in the UK. It is part of Carillion Plc - one of Europe's leading construction companies with over 40,000 employees working on projects across the world. Not only will you work on some of the UK's most varied and valuable projects but get all the support you'll need to study for full professional qualifications. In return you will receive a competitive annual salary including an employee benefits package, and 26 days' holiday rising with service. How to apply:For further details please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. The textphone service for deaf and hearingimpaired people is 0845 6055 255. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and ask for job reference SPH/29624. Job Title GENERAL ASSISTANT CAT/1176 Location: ELLIOTS TOWN NEWTREDEGAR GWENT Hours: 30 - 40 HOURS PER WEEK FRIDAY - MONDAY BETWEEN 6AM 8PM Wage: MEETS NATIONAL MINIMUM WAGE Pension: No details held. Work Pattern: Days , Evenings , Weekends Duration: PERMANENT ONLY Description: Must be fluent in Polish and have a driving licence. Duties will involve dealing with Polish suppliers and customers, selling Polish products at continental markets, loading and unloading goods, setting up stalls, cash handling, and warehouse duties. How to apply:For further details please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. The textphone service for deaf and hearingimpaired people is 0845 6055 255. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and ask for job reference CAT/1176. Job Title INTERPRETERS/TRANSLATORS ALK/9447 Location: LIVERPOOL, MERSEYSIDE Hours: 5-20 PER WEEK OVER 7 DAYS OVER 24 HOURS Wage: £10-£15 PER HOUR Work Pattern: Days , Evenings , Nights , Weekends Employer: Global Accent Ltd Duration: PERMANENT ONLY Description: Must be able to speak Bengali, Tamil, Swahili, Somali, Tigrinian, Czech, Polish, Arabic, Kurdish, Cantonese, Mandarin, Vietnamese Serbo-Croat, Macedonian, Russian and Portuguese Experience of translating is preferred. Duties include face-to-face interpreting and written translations. Successful applicants are required to provide an enhanced disclosure. Disclosure expense will be met by applicant. Self-employed people are responsible for paying their own National Insurance Contributions and Tax. For information on how benefits may be affected, and whether entitlement may be lost, speak to a Jobcentre Plus Adviser. The Company has given an assurance that this vacancy enables workers to achieve a wage equivalent to the National Minimum Wage rate. How to apply:You can apply for this job by sending a CV/written application to Lucy Martinson at Global Accent Ltd, Regent House, 183 Ferensway, Hull, East Yorkshire, HU1 3UA, or to jobs@globalaccent.co.uk.

OGŁOSZENIA DROBNE 21 MIESZKANIE do wynajęcia

cie, living room, ogródek. Blisko do transportu i sklepów. £1300 za miesiąc. Dorota, tel. 0208 741 8485.(s)

2os. pokój dla pary Kilburn Park/Swiss Cottage, 2. strefa, TV, tel., internet, rachunki wliczone. £110/tyg,, tel. 0797 635 4659.

Shepherds Bush. 2 pokojowe mieszkanie, osobny living room. Blisko do transportu i sklepów. Dobre połączenie do Shepherds Bush i Hammersmith. £1200 za miesiąc. Dorota, tel. 0208 741 8485.

Ładny pojedynczy pokój do wynajęcia w domu gdzie mieszkają trzy inne osoby. Pięć minut od stacji Wood Green. Do wynajęcia od zaraz. Tel. 0798 353 1691. Ładny pokój do wynajęcia na Plaistow, umeblowany z telewizorem i internetem w pokoju, blisko stacji metra. Leszek, tel. 0790 091 4018. Mam do wynajęcia jedynkę w domu znajdującym sie 3 min. od stacji metra Tooting Broadway. W mieszkaniu max 5 os. (razem z tobą). Mieszkanie jest bardzo ładne, przestrzenne i czyste. Kuchnia luksusowa, całkowicie wyposażona. Jest tez ogródek. Cena £65 płatne za mc z góry. Mariola, tel. 0773 730 5182. Mam do wynajęcia pokój 1 os. blisko metra, 3minuty (granatowa linia), wszystkie wygody. Tylko dla spokojnych, kulturalnych ludzi. Pokój jest dostępny od zaraz. Tel. 0790 807 1239. Bardzo ładny, duży i słoneczny pokój w domu z ogrodem, zaledwie 2 min. do stacji metra. Internet i wszelkie rachunki w cenie pokoju. Bardzo dobre warunki. Dom jest całkowicie odnowiony. Miłosz, tel. 0787 295 4081. Duży pokój od zaraz przy stacji Motspur Park (2 min), w domu z ogrodem. 5 min. do Tesco, 2 min do lokalnych sklepów. W pokoju 2 pojedyncze łóżka, TV/DVD. Wszystkie rachunki wliczone. W domu mieszkają 4os, nie palimy, jest czysto i cicho. Rent £140tyg. plus 2 tyg. depozytu. Tel. 0790 367 1854. Pokój 2 os. do wynajęcia od zaraz, wszystkie wygody, tv, internet, pralka, mikrofala. Do metra dosłownie 700 metrów, stacja metra Northolt (czerwona linia). W domu mieszkają tylko 4 osoby. Tel.0776 566 9537. Ealing/Perivale 3 pokojowy dom po remon-

Stamford Hill. Geldeston Rd. 5-6 bedroom house. £ 430 tyg. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek Hendon. 2 pokoje z własną łazienką w bardzo dobrej kondycji. £130 i £160 wszystkie rachunki wliczone Tel. 0208 802 5537 Kamila lub 0772 706 0386 Tomek. Barnet. Dwupoziomowe 3 bedroom flat. £250 tyg. Tel. 0772 706 0386. Clapton. Dwupoziomowe 2 bedroom. £210 tyg. Marek, tel. 0798 085 4663, lub 0772 706 0386 Tomek . Stamford Hill. Wargrave Ave. Do wynajęcia dom 4-5 pokoi, 2 łazienki, 2 kuchnie, ogród. £370 tyg., tel. 0798 085 4663 Marek, 0772 706 0386 Tomek . Clapton. Studio flat z dostępem do ogrodu. £109 tyg., tel. 0798 085 4663 Marek lub 0772 706 0386 Tomek. Muswell Hill N10. Przestronne 1 bedroom flat. 2 duże oddzielne pokoje. £170 tyg nie umeblowane. Marek, tel. 0798 085 4663 lub 0772 706 0386 Tomek. Bounds Green. 1 bedroom z ogrodem. £160 tyg., tel.02088 025 537 Kamila lub 0772 706 0386 Tomek . Clapton. 2 bedroom flat. 3 os pokoje. £200 tyg., tel.0208 802 5537 Kamila lub 0772 706 0386 Tomek Clapton. Cotesbach Rd. Bardzo duże 1 bedroom, 2 bardzo duże pokoje, ogród. £230 wszystkie rachunki wliczone., tel. 0208 802

5537 Kamila lub 0772 706 0386 Tomek Stamford Hill. 1 bedroom flat, £160 tyg., tel. 0772 706 0386 Tomek lub 0798 085 4663 Marek Finchley Central. Małe 1 bedroom flat, £162 tyg., tel. 0798 085 4663 Marek lub 0772 706 0386 Tomek Stoke Newington, Amhurst Rd. 2 bedroom flat. 3 osobne pokoje, 2 łazienki, duży balkon. £231 tyg., tel. 0798 085 4663 Marek lub 0772 706 0386 Tomek. Tottenham, Northumberland Park. 2 bedroom flat z balkonem, £190 tyg. dostępne od 15 maja. Tel. 0208 802 5537 Kamila lub 0772 706 0386 Tomek. Domy, mieszkania, kawalerki. Sprawdź aktualne oferty: www.bubletting.com Stamford Hill, Forburg Rd. 1 bedroom flat po generalnym remoncie, £165 tyg. (dla pary). Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek Clapton. Przestronne 1 bedroom flat, 2 duże pokoje, £220 tyg., wszystkie rachunki wliczone. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek. Finchley Central. Studio flat 2 min. od metra, £135 tyg. 0798 085 4663 Marek, 0772 706 0386 Tomek. Tottenham N17, Chester Rd. 2-3 bedroom z ogrodem, 3 osobne pokoje, kuchnia z jadalnią. £225 tyg., tel. 0208 802 5537 Kamila lub 0772 706 0386 Tomek. Clapton. Studio flat nieduże. £125 tyg., wszystkie rachunki z wyjątkiem Council Tax wliczone. Tel. 0208 802 5537 Kamila, 0772 706 0386 Tomek. Finsbury Park. Studio flat z osobną kuchnią. £140 wszystkie rachunki z wyjątkiem elektryczności wliczone, tel. 0208 802 5537 Kamila lub 0772 706 0386 Tomek.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 13 lipca 2007

JOB VACANCIES

22 OGŁOSZENIA DROBNE

Więcej ogłoszeń o pracę znajdziesz na:

www.nowyczas.co.uk Szukam pracy jako pomocnik na budowie. Pracowałem jako pom. elektryka 8 mc. Karta CSCS.CIS tel.07926449746 Szukam pracy jako ogólno budowlaniec. Wiesiek, tel. 0772 450 1485.

SPRZEDAM SPECJALNA OFERTA na ogłoszenia usługowe. Po więcej informacji zadzwoń pod numer:

Sprzedam telewizor 14cali z wbudowanym video £25, radiomagnetofon z odtwarzaczem CD Sony £10, deskę do prasowania składaną £7, kupisz wszystko £37, tel. 0790 601 7583. Alfa Romeo 98r 1.8 petrol, czarny, klima, elektryka, szyberdach full wersja, oprócz skóry, 6 miesięcy tax, mot stan bardzo dobry, £1390 do neg, tel. 0775 694 5195

Royal Victoria E16. 4 bedroom house z ogrodem i garażem, £300 tyg., tel. 0798 085 4663 Marek, 0772 706 0386 Tomek. Stoke Newington. Małe studio flat, £115 tyg., tel. 0798 085 4663 Marek lub 0772 706 0386 Tomek Dalston. 1 bedroom flat, £165 tyg. Tomek, tel. 0772 706 0386 Plaistow, Barking Rd., 2 bedroom flat., 3 osobne pokoje, £200 tyg. Tomek tel. 0772 706 0386. Clapton. Dwupoziomowe 2 bedroom flat, £210 tyg., tel. 0798 085 4663 Marek lub 0772 706 0386 Tomek. East Finchley. 2 bedroom flat, komfortowe. £231 tyg. Marek, tel. 0798 085 4663.

MIESZKANIA szukam Szukam jedynki do wynajęcia najlepiej od 2022 lipca z dostpępem do internetu na Palmers Green, Bounds Green lub Wood Green do £70 tyg., pracuję, bez nałogów spokojny. Tel. 0793 330 4988. Mężczyzna 45lat bez nałogów, pracujący, szuka jedynki z podwójnym łóżkiem. Okolie, Richmond, Surbiton, Kingston i inne. Tel. 0780 976 1120. Wynajmę pojedynczy pokój, na Streatham

Coomon. Cena £65 tyg. wraz z rachunkami plus tydzień depozytu, tel. 0791 275 1924.

Potrzebni malarze. Praca od zaraz, pilne. Artur, tel. 0792 658 4022.

ZATRUDNIĘ

Restauracja zatrudni commi chef, chef de partie (wynagrodzenie w zależności od doświadczenia). Arek, tel. 0778 718 4026.

Sprzątacze potrzebni w Colnbrook Industrial Estate, Slough. Praca od niedzieli do czwartku. 8pm-12pm. £6.25/godzina, około £120-£150/tydzień. Tel: 0134 445 4242

Szukam niani do 7 letniego chłopca. £120150 tyg. Piotr, tel. 0785 186 9954.

Poszukuję ludzi do składania kuchni. Musisz potrafić docinać blaty, potrzebny również będzie płytkarz, malarz. Amatorzy proszę nie dzwońcie. Marcin, tel. 0780 973 0776. Potrzebnych 2 sprawnych chłopaków, praca na kempingu przy koszeniu trawników, prace ziemne, konserwacja, malowanie. Mieszkanie zapewnione, praca na stałe, legalna, lokalizacja: kemping nad morzem, stawka ok £200 tyg. Kamil, tel. 0783 795 0037. Zatrudnię dobrego plastrarza od zaraz. Okolice Tooting i Stretham. Tomek, tel. 0795 737 3691. Potrzebuję osoby do sprzątania mieszkania prywatnego w okolicy Beaconsfield HP9. Ilość godzin ok 3-5 tyg, stawka do ustalenia. Najlepiej osoby z referencjami. Proszę o kontakt po godz. 15. Tel. 0782 842 0348. Poszukuję doświadczonych pracowników. W zakres obowiązków wchodzą: plastrowanie gipsowanie, drobne prace murarskie, stawianie ścianek gipsowych. Patrycja, tel. 0787 230 63 45.

Poszukujemy obecnie kobiety energicznej, uczciwej, oczywiście dobrze prezentującej sie, do pracy w firmie sprzątającej. Poszukujemy osoby, która będzie reprezentować naszą firmę i składać naszą ofertę w Agencjach Mieszkaniowych. Dlatego język angielski jest wymagany dobry, aby móc swobodnie porozumieć się z klientem. O zarobku i ewentualnych pytaniach będziemy rozmawiać przy rozmowie kwalifikacyjnej. Przemek, tel. 0787 776 8808. Experienced and reliable cleaners wanted for domestic and tenancy cleaning. Good command of English required. Please send your applications to: enquiries@claphamcleaners.co.uk. Clapham Cleaners, tel. 0207 978 5198. Turecka restauracja (steak house) poszukuje osoby na stanowisko grill chef. Cały etat, doświadczenie w branży wymagane, komunikatywny angielski. Warunki finansowe do uzgodnienia z właścicielem. Okolice Ilford (Newbury Park). Dzwonić po 15-tej. Mr Osman, tel. 0208 518 6620.

SZUKAM PRACY

Sprzedam Polski sklep, cena do uzgodnienia, tel. 0778 391 8794. Sprzedam towar z polskiego sklepu, z powodu pilnego wyjazdu, w dobrej cenie, tel. 0778 391 8794 Sprzedam telewizor 14cali z wbudowanym video £25, radiomagnetofon z odtwarzaczem CD Sony £10, deskę do prasowania składaną £7, kupisz wszystko £37, tel. 0790 601 7583. Ford Mondeo 1.8 Zetec. Rok. 2002, zielony metalik, full wersja oprócz skóry, MOT 10mies., TAX na 4mies, przebieg 120tyś, książka serwisowa, stan idealny, bez rys i wgnieceń, jeździ jak nowy. Cena £2950 do małej negocjacji, tel. 0788 873 2682. Vauxhal vectra esteta 99, 1.8 petrol, full service history, 8 months road tax, 1 year mot. £1250. Tel. 0793 234 5913. Sprzedam Toyotę Corollę 1.6 GS 96000 mil. Niebieska r.p.r 1998. Cena £1000. Tel. 0775 801 3211

BILETY AUTOKAROWE I LOTNICZE DO POLSKI SAMOZAKUP NA: www.omna24.pl e-mail: omnia@omniachorzow.pl LUB WYSYŁKA, WCZASY I WYCIECZKI

Kręgarstwo, Rehabilitacja, Manualna Terapia, Diagnoza, Bioenergoterapia, Porady SKUTECZNIE I SZYBKO 0795 867 7615

BUSINESS FOR SALE Continental food shop in Sheffield. The first Polish shop in South Yorkshire since 2004. It's a 170 square meters shop with no competition around. We have about 1000 different products. Rent and rate £12.000 per year. +£4.500 per week. It is a great opportunity and its getting beter, also includes different facilities. The price is £70.000 + stock. For further information contact on

0 785 904 58 85

MOTOCYKLE, SKUTERY: NAPRAWA, SERWIS, PRZYGOTOWANIE DO M.O.T TEL. 0795 011 6755

Laboratorium medyczne: THE PATH LAB

W R ÓŻK A S EB I LA przepowie Ci przyszłość, wskaże Ci szczęśliwą gwiazdę, która będzie oświecała Twoją ścieżkę życiową. Wróży z kart Tarota i ręki. Zdejmuje złe fatum.

T el . 07 9 8 8 5 5 33 7 8

Kompleksowe badania krwi na zawartość narkotyków, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową, EKG, USG. Tel.: 020 7935 6650, lub po polsku: Iwona 0797 704 1616


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 13 lipca 2007

OGŁOSZENIA DROBNE 23 Sprzedam lodówki sklepowe w dobrej cenie mało używane. Cena do uzgodnienia, tel. 0778 391 8794. Sprzedam nowy kojec dla dziecka z podwyższeniem dla niemowlaka £50 i suknie ślubną rozm. 40, gorset wiązany + spódnica £100, tel. 0786 223 7692.

KUPIĘ

S Prywatny gabinet fizjoterapii oferuje pomoc we wszelkiego rodzaju dolegliwościach. Proponuje masaż leczniczy, terapie manualną, kinesiotaping, akupresurę, aby szybko powrócić do zdrowia. Marek, tel. 0796 084 9789.

Oferuję profesjonalne strzyżenia męsko-damskie, farbowanie i baleyage. Mam atrakcyjne ceny na każdą kieszeń. Jeśli jesteś zainteresowany(a) zadzwoń. Gosia, tel.0786 452 3844.

Kupię Vw Polo, Golfa, Audi A4 z kierownicą po lewej stronie lub na polskich blachach. Tel. 0785 179 2166.

TRANSPORT. Przewóz osób na lotniska i nie tylko. Małe przeprowadzki (samochód combi). Pewny, miły, doświadczony kierowca. Konkurencyjne ceny, tel. 0772 591 9055.

Potrzebuję maszynki do płytek (nie elektrycznej), mieszadła na 230v i kilka innych drobiazgów. Andrzej, tel. 0785 816 7004.

Nowo powstała firma Scaffoldingowa, oferuje szybki i solidny montaż rusztowań na terenie

całego Londynu. Sprawdź nas, tel. 07988 166 750. Serwis, naprawy, elektroniczna diagnostyka silników, m.o.t, komputerowa zbieżność, możliwy dojazd do klienta oraz odbiór i zwrot auta do domu klienta, zapewniamy części. Tel. 0208 951 3557, 0788 645 2359, 0787 549 0256 Przedłużanie paznokci metodą akrylową, akryl na stopy, manicure, pedicure, henna, regulacja brwi. Tel. 0797 049 6639. Doświadczona kosmetyczka oferuje szeroki zakres usług w zakresie woskowanie, brazilian, manicure, pedicure, henna, kwasy owocowe, algi. Konkurencyjne ceny. Agata, tel. 0776 254 1948.

Witam. Zajmuję się skupowaniem silników diesla różnego rodzaju oraz skrzyń biegów (benzyna-diesel). Odbiór u klienta, tel. 0781 700 1105. Kupię chłodziarkę i zamrażarkę do wyposażenia sklepu oraz mebli i półek, najlepiej używane, może być też kasa fiskalna, tel. 0773 849 6683. Kupię Vw Polo, Golfa, Audi A4 z kierownicą po lewej stronie lub na polskich blachach. Tel. 0785 179 2166. Złomujemy wszystkie auta. Wyrejestrowanie, transport gratis. Ty nic nie płacisz, to my płacimy tobie. Skupujemy również auta całe i w dobrym stanie. Zapraszamy. Miłosz tel. 0788 989 0434.

D o m y, MISZKANIA mieszkania, DOMY, STUDIO FLATY studio f laty wwppółnocno-wschodnim ‚nocno-wschodnim Londynie Londynie

Kupię skuter. Nie mam specjalnych wymagań, wiadomo, że chodzi o cenę, więc w grę wchodzą 50cm., mogą być starsze modele, lecz koniecznie sprawne, nie chce bawić sie w dokupywanie części, z mojej strony tyle. Jeśli ktoś chce sprzedać skuter proszę o kontakt, tel. 0789 592 2514. Kupię 2 opony 195/65/r15. Nowe lub używane w dobrym stanie. Tomek, tel. 0771 678 5040. Kupię polski tradycyjny strój ludowy dla 8 letniej dziewczynki. Może być używany. Monika, tel. 0770 288 6733. Kupię Renault Laguna lub Megane z roku 00. 99. 98. z kierownicą po lewej stronie w rozsądnej cenie. Samochód musi być zdolny do jazdy. Marcin, tel. 0794 888 6930. Skup metali kolorowych najlepsze ceny, tel.0782 439 4222.

USŁUGI Logopeda, problemy wymowy, jąkanie, materiały do samodzielnego ćwiczenia w domu, tel. 0791 500 6662. Hipnoza i Bioenergia Naturalne terapie lecznicze wszelkich dolegliwości Twojej psychiki oraz ciała. Jak mogę Tobie pomóc? Tel. 0770 695 3683. Transport na lotniska. Solidnie i tanio. Nawigacja Gps. Zadzwoń i sprawdź cenę. Tel. 0773 164 5637.

020 8802 5537 Kamila 077 2706 0386 Tomek 079 6112 5269 Marek

www.bubletting.com letting@bubletting.com

CLEANING – poszukujemy zleceń 0787 298 3990 TOMEK


NOWYCZAS 13 lipca 2007

nowyczas.co.uk

24 Lewis Hamilton był ponownie na podium, tym razem, w ubieglą niedzielę, zajął trzecie miejsce w Grand Prix Wielkiej Brytanii na torze w Silverstone. Wygrał Raikkonen (Ferrari), drugi był Alonso. Robert Kubica zajął czwarte miejsce.

SPORT

Tour de France w Londynie

bieg na przełaj

Daniel Ogulewicz

T Na MŚ U-20 w Kanadzie, Polska po remisie 1:1 z Koreą Południową, awansowała do 1/8 finału z drugiego miejsca w grupie D. Grupę wygrały Stany Zjednoczone, które w ostatnim meczu pokonały Brazylię 2:1. Na drodze awansu polskiej młodzieżówki piłkarskiej do ćwierć finału stanęła Argentyna. Z dalszych rozgrywek odpadła reprezentacja Brazylii przegrywając w rzutach karnych z Hiszpanią 4:2 (2:2, 1:2), dodatkowo awans do ćwierćfinałów zapewniły sobie ekipy Austrii, USA oraz Czech.

Londyński Prolog Tour de Frace wygrał 26-letni Szwajcar Fabian Cancellara (CSC). Odcinek przejechał z prędkością 55,660 km/godz – trzeci wynik w historii kolarstwa.

TENIS » Wimbledon 2007

Roger Federer po raz piąty

TRAWIASTY turniej pomimo stałych uciążliwości pogodowych skończył się zgodnie z terminem. W niedzielne popołudnie przy pełnej widowni najlepszy tenisista ostatnich kilku lat Szwajcar Roger Federer po raz piąty z rzędu wygrał turniej na

SW19. Chociaż przyszło mu tym razem niezwykle trudno – bo po pięcio setowym dreszczowcu 7:6(7) 4:6 7:6(3) 2:6 6:2 z najgroźniejszym obecnie przeciwnikiem Hiszpanem Rafaelem Nadalem (numer 2 na liście ATP).

Szwajcar przyznał, że miał wielkie szczęście podczas trwającej 3 godziny i 45 minut finałowej batalii. W wywiadzie udzielonym po meczu powiedział, iż oponent także zasłużył na tytuł. Młodemu Hiszpanowi przytrafiła się kontuzja kolana pod koniec czwartego zwycięskiego (6:2) seta. 21-letni „Apacz” nie był już tak błyskotliwy w końcowej fazie gry. Był to najdłuższy finał w historii Wimbledonu. Triumfator Grand Slama wyrównał rekord sławnego Bjorna Borga (pięciokrotnego zwycięstwa) w tej najstarszej imprezie tenisowej na globie. Był to jego jedenasty tytuł zdobyty na kortach najbardziej prestiżowych turniejów (Australia Open, US Open, Rolland Garros, Wimbledon). Jest więc obecnie trzeci na liście. Do zdobycia wszystkiego brakuje mu jeszcze trzech „skalpów” – upragnionego ostatniego francuskiego Grand Slama, mistrzostwa olimpijskiego oraz Pucharu Davisa z helweckim krzyżem na koszulce. Wydaje się że dla Rogera Federera najważniejsza jest sama radość z grania, a nie żądza bycia za wszelką cenę tenisistą wszechczasów. Czyż nie mądre podejście w świecie brutalnej rywalizacji, jakim jest profesjonalny sport?

Grzegorz Ostrożański

PIŁKA NOŻNA » Copa America Rozstrzygnęła się już kwestia finału Copa America. W ostatnim pojedynku tego prestiżowego turnieju zmierzą się ze sobą najmocniejsze kadrowo i najbardziej utytułowane drużyny Południowej Ameryki – Brazylia oraz Argentyna. Droga do finału „Canarinhos” okazała się niezykle ciężka, po problemach z wyjściem z grupy, zwycięstwo w półfinale zapewniła sobie dopiero po rzutach karnych, pokonując Urugwaj 5:4(2:1, 2:2). Zdecydowanym faworytem wydaje się być drużyna Argentyny, która gładko przebrnęła przez poprzednie etapy w półfinale bezproblemowo pokonując 3-0 Meksyk. Mecz finałowy odbędzie się w niedzielę, 15 lipca na stadionie w Maracaibo.

SIATKÓWKA » Liga Światowa Wielką klasę pokazali nasi siatkarze pokonując 3:2 reprezentację Francji w pierwszym meczu ligi światowej, który rozegrany został w minioną środę na parkiecie katowickiego Spodka. „Tricolores” wygrywali już 2-0, jednak Polacy zdołali przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Polacy uważani są za głównych, obok Brazylii, faworytów turnieju.

T Ruszył Puchar Intertoto. Polskę reprezentowała Legia, ale krótko. W czasie meczy z Vetrą Wilno Legiści przegrywali po I połowie 2:0. Wtedy „interweniowali” kibice stołecznej drużyny, którzy zdemolowali stadion i wręcz zajęli na kilka godzin Wilno. Doszło do starć z policją, awantur i... wielkiego wstydu. Legia zostanie ukarana wykluczeniem z rozgrywek międzynarodowych i wysoką karą finansową. Za „kiboli” z Warszawy przepraszał rząd litewski sam premier Jarosław Kaczyński. T Jak się okazuje, Legia będzie miała z czego zapłacić kary nałożone przez UEFA. Rekordowy transfer z Polskiej ligi stał się faktem. Świetnie spisujący się na kanadyjskich boiskach – Dawid Janczyk podpisał kontrakt z CSKA Moskwa. Legia zaakceptowała ofertę Rosjan (4,2 mln euro), odrzucając propozycję Atletico Madryt (3,5 mln euro) T Prezydenci Polski i Ukrainy powołali Radę Koordynacyjną ds. Euro 2012. W Polsce mówi się o trudnościach z terminem budowy dróg. Są też problemy innego typu – dymisja ministra sportu Tomasza Lipca i aresztowanie za handel narkotykami doradcy premiera ds. sportu i wiceprezesa PKOl Artura Piłki. T Mecze towarzyskie polskich drużyn: Lech-Lechia 4:2, Wisła-Drawa (Słowenia) 3:0, ŁKS-Lech 0:0, Zagłębie Sosnowiec-Odra Opole 0:1, GKS Bełchatów-Litex Łowecz (Bułgaria) 0:1, Grodzisk-Dynamo Kijów 2:1, Korona-GKS Jastrzębie 3:2, Cracovia-Ruch 1:2 i 2:0, Zagłębie S.Or0lęta Radzyń 3:1, Zagłębie Lubin-Chazar (Azerbejdżan) 2:2. T Dobiegł końca serial pod tytułem „Gdzie zagra Dudek”, 35-letni bramkarz podpisał kontrakt z Realem Madryt, będzie tam zmiennikiem Ikera Casillasa.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.