nowyczas2007/047/035

Page 1

Cztery razy Polska Jeśli napiszę, że po raz kolejny Polacy mają się czym pochwalić, uderzę w nutę narodową, której specjalnie nie lubię. Jednak trudno zagłuszyć w sobie dumę… Piotr Dobroniak z Edynburga 15

»

NOWYCZAS NEW TIME – THE POLISH WEEKLY IN GREAT BRITAIN

Nr 35 (47) LONDON 31 August 2007

Era kuriera

ISSN 1752-0339

FREE

MIKOŁAJ SKRZYPIEC/NowyCzas

Produktywny młody człowiek – tak o 24-letnim Tomku mówi jeden z managerów Lewis Day Transport, jednej z większych firm kurierskich Londynu. Mikołaj Skrzypiec m.skrzypiec@nowyczas.co.uk

– Ale jak znowu rano się spóźni, to będzie go trzeba przywrócić do pionu – kontynuuje z pobłażliwym uśmiechem. Obok Brazylijczyków, Polacy stanowią drugą najliczniejszą grupę kurierów pracujących dla tej firmy. Opinia o nich jest niezmiennie dobra: ciężko pracują robiąc najdłuższe godziny, rozwożąc po mieście paczki bez ociągania. Pomimo tego, coraz więcej kierowców-kurierów również polskiego pochodzenia pada ofiarą nieuczciwych pracodawców, wpadając w liczne pułapki samo-zatrudnienia w jednej z najbardziej lukratywnych gałęzi przemysłu transportowego. Poczekalnia w dziale rekrutacji w Lewis Day rzadko jest pusta, jako że rotacja personelu jest nieunikniona; praca należy do ciężkich, stresujących i niebezpiecznych. Częstą przyczyną zwolnień jest rozczarowanie zarobkami bądź pokrętne warunki kontraktów. Karol, 30-letni kierowca z Podkarpacia, od ponad roku próbuje odzyskać 800 funtów kaucji, jaką zapłacił firmie za samochód. Do dziś nie wie, dlaczego księgowość zatrzymała całość tej kwoty: – Dostałem nowego transita jak miał 1500 mil na liczniku, oddałem go bez najmniejszej rysy jak miał jakieś 40 tysięcy, niecały rok później. Depozyt (kaucję) odliczają ci zawsze od wypłaty w ratach, do zwrotu w ciągu sześciu tygodni po zakończeniu pracy. Wiesz, mandaty albo coś, ja nie miałem żadnego.

»13

Odsłonięcie pomnika Nelsona Mandeli w środę 29 sierpnia, na Parlament Square, w kórym uczestniczyli: burmistrz Londynu Ken Livingstone (pierwszy od lewej), premier Gordon Brown (obok) i bohater uroczystości Nelson Mandela, z prawej żona byłego prezydenta Afryki Południowej, Graca. Od czterech lat pomysłodawcy upamiętnienia symbolu walki z apartheidem, w tym przede wszystkim lord Attenborough, walczyli z Westminster Council o uzyskanie zgody na umieszczenie pomnika właśnie w tym miejscu. Proponowane przez Westminster Council alternatywne miejsce (Trafalgar Square) odrzucił Ken Livingstone, który o innych bohaterach umieszczonych na cokołach powiedział: „Zdjąć, przecież nikt ich nie zna”. Brytyjczycy musieli tym razem zerwać też ze swoją tradycją niestawiania pomników żyjącym bohaterom.

KRYSTYNA CYWIŃSKA

CZAS NIERUCHOMOŚCI

»8

»16

Diana

Problem z depozytem

Diana okazała się niepokorna. Wpisała się w atmosferę buntu przeciwko ustalonym schematom dworu, establishmentu i autorytetów z nadania.

Jak zabezpieczyć się przed nieuczciwym landlordem, który nie chce nam wypłacić depozytu? Gdzie i jak dochodzić swoich praw?

Szybki, bezpieczny i zaufany sposób przesylania pieniedzy c do Polski.

12-13 MUMIO, ZION TRAIN, KULT. DARMOWE BILETY NA IMPREZY! STR» .2 0


NOWYCZAS 31 sierpnia 2007

2

Z naprawdę wielkich posiadamy tylko jednego wroga – ZAS

C

DRUGA STRONA Poczta Panie Redaktorze, po przeczytaniu pana komentarza (NC 24.08, str. 9), udało mi się znaleźć artykuł z „Daily Express” autorstwa Toma Whiteheada. Ten artykuł podaje tylko negatywne informacje o Polakach, myślę, że Mr. Tom zapomniał, że większa część Polaków płaci podatki. Podejmujemy też prace, których Brytyjczycy nie chcą, ponieważ mogą dostać większe zasiłki. Zawsze nas dołączają do negatywnych statystyk, plus jak piszą Eastern Europe, to włączają Rumunię i Bułgarię, a te państwa, wedle mapy, leżą na południu Europy. Wiem, że większość Polaków ignoruje takie artykuły, powinno jednak znaleźć się kilka osób, którym zależy na rzeczywistych informacjach, a nie na naciąganych jak guma. Myślę, że paru Polaków z dobrym angielskim powinno odpisywać na takie artykuły – wystarczy zwrócić uwagę autorowi. Powinniśmy dbać o dobre imię Polaków, a takie artykuły mogą nam tylko zaszkodzić.

Joseph Conrad

Proszę Pana o odpisanie do „Daily Express”. Ja na pewno napiszę, serdecznie pozdrawiam. Andrzej Od redakcji: Uważamy, że jest to bardzo dobry pomysł. Powinniśmy pisać listy do redakcji angielskich gazet, które zamieszczają tendencyjne artykuły na temat „imigrantów zarobkowych z Europy Środkowo-Wschodniej”. ••• Witam, piszę do Państwa po lekturze politycznego komentarza, jaki znalazłam w Waszym piśmie (NC 24.08, str. 6). Padają w nim ważne słowa: „Poszczególne partie już szykują się do wyborów. Trwa zbiórka pieniędzy, kupno czasu antenowego w telewizji, szykowanie kampanii reklamowych. (...) Najgorsze jest to, że mniej niż 40 proc. Polaków deklaruje, że pójdzie do urn wyborczych. Opinia Polaków o klasie politycznej jest – delikatnie mówiąc – jak najgorsza.” Jednak polska scena polityczna jest bardziej z różnicowana, niż to wynikałoby z oficjalnych doniesień prasowych i to właśnie powinni wiedzieć Polacy na Wyspach, bo inaczej rzeczywiście gotowi dołączyć do tych 40 proc. W wyniku tej fatalnej opinii,

NOWYCZAS Kartki z kalendarza 63 Kings Grove London SE15 2NA Redakcja Tel.: 0207 639 8507 redakcja@nowyczas.co.uk listy@nowyczas.co.uk Redaktor naczelny: Grzegorz Małkiewicz g.malkiewicz@nowyczas.co.uk Redakcja: Teresa Bazarnik t.bazarnik@nowyczas.co.uk Elżbieta Sobolewska, e.sobolewska@nowyczas.co.uk Zdjęcia: Grzegorz Ciepiel, Damian Chrobak, Daria Danowska, Daniel Ogulewicz Współpraca: Andzej Brzeski, Krystyna Cywińska, Katarzyna DeptaGarapich, Piotr Dobroniak, Jolanta Drużyńska, Michał P. Garapich, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Maciej Kot, Marek Kremer, Grzegorz Ostrożański, Aleksandra Ptasińska, Marcin Piniak, Jędker Realista, Waldemar Rompca, Bartosz Rutkowski, Robert Rybicki, Anna Alicja Sikora, Zofia Sołtys, Alex Sławiński, Mikołaj Skrzypiec, Anna Wendzikowska, Krzysztof Wojdyło

Dział Ogłoszeń Tel./fax: 0207 358 8406 mobile: 0779 158 2949 marketing@nowyczas.co.uk Remigiusz Farbotko remi@nowyczas.co.uk Tamara Leśniewska tamara@nowyczas.co.uk Wydawca: CZAS Publishers Ltd Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.

Piątek, 31.08 – Rajmunda, Bohdana 1897 – Amerykanin Thomas A. Edison opatentował kamerę filmową. 1980 – W Stoczni Gdańskiej podpisano porozumienia sierpniowe.

Pomorza pod dowództwem kapitana Konstantego Maciejewicza. Okręt zakończył rejs dookoła świata. 1958 – Premiera filmu Andrzeja Wajdy „Popiół i diament” ze Zbyszkiem Cybulskim w roli głównej.

Sobota, 1.09 – Bronisławy, Idziego 1364 – Król Kazimierz Wielki ufundował Akademię Krakowską, a Urban V mocą władzy papieskiej ustanowił uniwersytet w Krakowie. 1912 – Debiut w Teatrze Małym w Warszawie Poli Negri, późniejszej gwiazdy kina niemego.

Wtorek, 4.09 – Rozalii, Róży 1781 – Hiszpańscy osadnicy założyli nad Oceanem Spokojnym Los Angeles, zwane „miastem aniołów”. 1979 – Premiera filmu Andrzeja Wajdy „Panny z Wilka”, nominowanego do Oscara.

Niedziela, 2.09 – Stefana, Juliana 1832 – Amerykanin Samuel F. Morse zademonstrował w Nowym Jorku działanie telegrafu elektrycznego swojego pomysłu. 1974 – Premiera filmu Jerzego Hoffmana „Potop”.

Środa, 5.09 – Doroty, Herkulesa 1910 – Maria Skłodowska-Curie i Andre Debierne zgłosili swoje nowe osiągnięcie Akademii Nauk, uzyskali rad w postaci metalu.

Poniedziałek, 3.09 – Grzegorza, Izabeli 1935 – Do portu w Gdyni wpłynął Dar

nowyczas.co.uk

Czwartek, 6.09 – Beaty, Eugeniusza 1764 – Dzięki poparciu Katarzyny II Stanisław August Poniatowski został wybrany królem Polski. GBP 24.08 25.08 26.08 27.08 28.08 29.08 30.08

5.66 5.65 5.63 5.68 5.68

Euro 24.08 25.08 26.08 27.08 28.08 29.08 30.08

3.83 3.83 3.85 3.83 3.83

1899

Rok, w którym ukazała się pierwsza filmowa wersja słynnej bajki o Kopciuszku

1907

Rok, w którym Rudyard Kipling, autor „Księgi Dżungli” otrzymał Literacką Nagrodę Nobla

43

Średnia wieku mężczyzn, którzy się rozwodzą rozwodzą

i ze zwykłego obywatelskiego obrzydzenia, na przełomie 2006/2007 powstała w Polsce Partia Kobiet, która także przystępuje do wyborów parlamentarnych, i o której musicie przecież wiedzieć. Partia Kobiet została zarejestrowana w styczniu br. Przewodniczącą oraz autorką idei „Polska jest kobietą” jest Manuela Gretkowska. Dzisiaj, po ośmiu miesiącach, mamy około 100 kół (1000-2000 członków) w siedmiu makroregionach kraju. Zaczynamy się pojawiać w sondażach na odległych, ale godnych Waszej uwagi, miejscach: (sondaz.wp.pl) Zajrzyjcie, proszę, na naszą stronę, tam znajdziecie wszystko o naszych sukcesach i trudnościach, postulatach programowych, perspektywach, planach (www.polskajestkobieta.org). No i oczywiście powiadomcie Waszych czytelników, a naszych potencjalnych sympatyków. Stanowimy ciekawe, wręcz egzotyczne zjawisko w polskich warunkach, mamy zwolenników i przeciwników, dyskutujemy z niedowiarkami, podziwiają nas i śmieją się z naszej pasji tworzenia takiej właśnie partii. Jest ciekawie i twórczo, jak zawsze, gdy dzieje się coś niebanalnego. Do młodej Polonii na Wyspach mam bardzo osobisty stosunek. Tworzą ją także moje własne dzieci – to dla nich, dla Was i z powodu Waszych wyjazdów powstała Partia Kobiet, bo gdy zechcecie wrócić, w Polsce ma być już czas dla ludzi. Pozdrawiam Małgorzata Kropiwnicka koordynatorka PK Makroregion Wielkopolska ••• Fawley Court pozostanie w polskich rękach! Takie dotarły do mnie pocieszające wiadomości, dotyczące naszych Bielan nad Tamizą. Ostateczna decyzja pozostaje w rękach OO. Marianów, prawnych właścicieli tego obiektu, z którymi ks. prałat Tadeusz Kukla – zwierzchnik duchowieństwa polskiego w Zjednoczonym Królestwie – prowadzi negocjacje. Ksiądz Rektor Polskiej Misji Katolickiej wychodzi z założenia, że wkład polskiej emigracji niepodległościowej, przez wiele lat umożliwiającej istnienie tej instytucji, musi być brany pod uwagę w ocenie wartości sprzedawanego obiektu. Cena rynkowa nie może być jedynym wykładnikiem. Ileż pracy i bezinteresownej pomocy przez ostatnie 50 lat zostało włożone dla utrzymania tego ważnego ośrodka polskości poza granicami Kraju! Jego rozwojowi sprzyjali również nasi brytyjscy przyjaciele, m.in. moja żona, która wspólnie z Hon. Georginą Stonor pomagała w odrestaurowaniu gmachu zniszczonego przed laty pożarem. Każdy naród, szanujący swój dorobek kulturalny, utrzymuje za granicą placówki promujące wiedzę z nim związaną. Sądzę więc, że Fawley Court zasługuje również na wsparcie i współpracę na szczeblach ministerialnych z Polski. Na takich podstawach finansowych prosperuje rozsiany po całym świecie British Council. Obecnie, kiedy Wyspy Brytyjskie zamieszkuje około pół miliona rodaków, skala różnorodnych zapotrzebowań naukowych, kulturalnych, a nawet marketingowych jest olbrzymia. Budujemy nowe kościoły w Polsce. Czy wolno pozbywać się nam ośrodka posługi religijnej na obczyźnie? Zbigniew Mieczkowski Henley Park PAŁAC W FAWLEY COURT, zaprojektowany w 1683 roku przez Christophera Wrena położony jest w Henley-onThames i otoczony pięknym parkiem. Mieści się tam Dom Zakonny Księży Marianów, Sanktkuarium Miłosierdzia Bożego oraz Muzeum i Biblioteka im. ks. Jarzębowskiego, który był inicjatorem muzeum przywożąc do Fawley Court w 1953 roku część kolekcji zebranej przed wojną na Bielanach w Warszawie. Eksponowany jest tam, oprócz malarstwa europejskiego i mebli, bogaty zbiór poloników. W bibliotece znajdują się dokumenty z autografami królów polskich, bulle papieskie, starodruki, rękopisy, mapy, rysunki, ryciny i zbiór wydawnictw emigracyjnych. W dzień Zesłania Ducha Świętego – Zielone Świątki – do Fawley Court zjeżdżają tłumy mieszkających na Wyspach Polaków. Od lat miejsce to uważane jest za jedno z najważniejszych polskich ośrodków na terenie Wielkiej Brytanii.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 31 siepnia 2007

CZAS NA WYSPIE 3

Zapraszamy do Policyjnej Poradni dla Polaków 16 WRZEŚNIA odbędą się dwa spotkania, które organizują Polki zatrudnione w Metropolitan Police. Jedno będzie miało charakter pikniku w Acton Park, a drugie to kontynuacja pomysłu Policyjnej Poradni dla Polaków, którą organizuje w klubie Orła Białego na Balham Iwona Gagliardi (na zdjęciu), cywilna pracowniczka oddziału policji w Streatham. Obie inicjatywy charakteryzuje ten sam pluralizm poruszanych problemów i sfer życia społecznego, w których Polacy wciąż potrzebują pomocy, wskazówki. Polish Open Day w Acton Park współorganizuje Agnieszka Grzondziel. Będzie częścią London Week of Peace, który rozpocznie się 9 września. Spotkania na Balham przybierają formę wydarzeń cyklicznych. Pierwsze odbyło się w listopadzie 2006 roku: – Zorganizowaliśmy je w formie zebrań. Ta formuła nie znajdowała jednak szerszego zainteresowania. Było sztywno i przychodziło mało ludzi. Musieliśmy zmienić formę i wymyśliłam, żeby zrobić poradnię. Rozstawiliśmy stoliki, przy nich siedziały osoby z Councilu, Safer Neighbourhoods, z wydziałów policji kilku dzielnic i tłumacze. Przez trzy, cztery godziny ani na chwilę nie usiadłam. Nasze ankiety wypełniło około sześćdziesięciu osób – opowiadała Iwona Gagliardi. REKLAMA

Camden Market do lamusa?

Nie są to tylko spotkania dotyczące spraw „policyjnych”: – Działamy na zasadzie budowania kontaktów ze społecznością, jak my to mówimy build bridges, by przełamać nieufność i tworzyć świadomość możliwości uzyskania pomocy nie tylko od policji. Na początku września spotkam się z dwoma organizacjami charytatywnymi, które pomagają również Polakom: Compass i Providence Row. Ludzie którymi się takie organizacje zajmują, na takie spotkanie nie przyjdą, to my musimy przyjść do nich. Rozmawiałam z Polką, która pracuje w Providence, chcą abym pomogła im zorganizować takie spotkanie. Czego można spodziewać się 16 września? –Będą osoby pracujące przy projekcie Safer Lambeth. Jego idea to partnership. Współpracują ze sobą dzielnica, policja, lokalne organizacje. Będzie możliwość otrzymania informacji z zakresu spraw bezpieczeństwa, edukacji, spraw mieszkaniowych, zatrudnienia itp. Iwona Gagliardi podkreśla, jak ważne jest, by Polacy nauczyli się składania zgłoszeń o nawet najmniejszych przypadkach łamania prawa – jeśli nie będą tego robić,policja nie będzie o nich wiedziała. Zawsze można liczyć na pomoc tłumaczy. (es) Policyjna Poradnia dla Polaków. Szczegóły na str. 20

W PAŹDZIERNIKU ubiegłego roku Camden Council przyjął plan przebudowy The Stables Market. Decyzja została powzięta po rozważeniu wszelkich historycznych walorów tego miejsca. The Stables Market ma zostać całkowicie zlikwidowany, chociaż Council twierdzi, że atmosfera Camden ma być zachowana. Atmosferę tej dzielnicy tworzy właśnie ów słynny, nie tylko w Londynie, pchli targ, więc jego miłośnicy nie wierzą w zapewnienia urzędu i postanowili nie dopuścić do tej dewastacji. W sprawie The Stables Market napisano petycję skierowaną do premiera Wielkiej Brytanii. Organizatorzy protestu powołują się nie tylko na undergroundowe i alternatywne dziedzictwo Camden, ale również na historyczne walory tego miejsca. Deweloperzy mają zamiar unowocześnić i uatrakcyjnić Camden Market. Camden jest ostoją kulturowej różnorodności Londynu i zarazem jego wizytówką. Ludzie o różnorakim światopoglądzie, wielorakich zainteresowaniach i różnych etnicznych korzeniach spotykają się tam i reprezentują swoją różnorodność w pełnym tego słowa znaczeniu; od irokezów po hinduskie sari rozciąga się tęcza barw i poglądów. W ciągu ostatnich piętnastu lat zginęły z powierzchni Londynu dwa bastiony alternatywnej kultury na Kings Road i Kensington High Street. W tym wypadku nie można pozwolić na zniknięcie Camden. (rr) Petycję można podpisać on-line: http://petitions.pm.gov.uk/camdenmarket/.

Policja z Newham poszukuje Krzysztofa Ludwikowskiego, podejrzanego o dokonanie wraz z czterema innymi osobami napadu na trójkę mieszkających w Stratford (wschodni Londyn) Polaków. Zamaskowani napastnicy siłą wdarli się do domu, gdzie w brutalny sposób pobili jego mieszkańców, jedną z poszkodowanych jest młoda kobieta w ciąży. Sprawcy ukradli z domu sprzęt hi-fi, komputery, dokumenty i karty kredytowe swoich ofiar. Policja prosi o kontakt wszystkich posiadających jakiekolwiek informacje na temat Ludwikowskiego na numer telefonu 0208 2175 084 lub Crimestopers: 0800 555111


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 31 sierpnia 2007

4 CZAS NA WYSPIE tydzień na wyspach i Onet.pl zaczęły odnotowywać fakty z kampanii przedwyborczej Kena Livingstone'a. Fakty ograniczają się w głównej mierze do licytacji nazw polskich potraw i tytułów czasopism polskich w Wielkiej Brytanii. Pytanie tylko, co zyska Ken, a co zyska polska społeczność. „The Guardian" już wie.

Według danych Home Office jeden imigrant na sześciu żyje za pieniądze państwa brytyjskiego. W ostatnich latach potroiła się liczba imigrantów z nowych krajów członkowskich Unii Europejskiej, którzy starają się o zasiłki socjalne. Rok temu z zasiłków korzystało 42 tys. 620 osób, a obecnie ich liczba sięgnęła 112 tys. Koszty z tym związane wyceniono na 125 mln funtów rocznie. Piekarz, Sebastian Galewski, przekonał swojego szefa Jona Clemensa, właściciela restauracji, w której pracuje, do wprowadzenia do sprzedaży w Edynburgu polskiego chleba. Wraz z Peterem Fordem, byłym dyrektorem piekarni Ford’s the Bakers, będą rozprowadzać w najlepszych restauracjach Edynburga chleb pieczony według tradycyjnej polskiej receptury. Wypieki polskiego piekarza zrobiły tak duże wrażenia na obu przedsiębiorcach, że zdecydowali się zainwestować w to przedsięwzięcie 80 tys. funtów. Z rzeki Ribble wyłowiono ciało 26-letniego Polaka. Do tragicznego wypadku doszło w niedzielę, 26 sierpnia w Lancashire. W nocy z niedzieli na poniedziałek, straż pożarna otrzymała zgłoszenie dotyczące dwóch mężczyzn porwanych przez wodę. Wędkarzy zaskoczył nagły wzrost jej poziomu. Wprawdzie dopłynęli do brzegu, lecz jeden z nich ześlizgnął się z niego. Polak mieszkał w okolicach Blackpool. Policja w Telford poszukuje autorów rasistowskiego graffiti, którego treść obraża Polaków – poinformował serwis BBC. Hitlerowska swastyka oraz napisy po angielsku i niemiecku wyrażające niechęć wobec imigrantów z Polski pojawiły się na ścianach jednego z budynków mieszkalnych w Telford. Graffiti zostało szybko usunięte, a miejscowe władze zapowiedziały, że tego typu przejawy niechęci wobec obcokrajowców będą tępione ze szczególną stanowczością.

Pracownicy budowlani w Irlandii otrzymają paczki z darmowymi informatorami seksualnymi oraz po dwie prezerwatywy. Jest to pomysł Health Service Executive, odpowiednika NHS, które rozprowadzi ten pakiet po przeprowadzeniu badań dotyczących niskiego poziomu wiedzy w dziedzinie zdrowia seksualnego wśród mężczyzn. Paczuszki Men at Work i będą dostępne w językach: angielskim, polskim i rosyjskim.

ROBERT NOWAKOWSKI/POLAND STREET

„The Guardian", „Rzeczpospolita"

Śladami ofiar komunistycznego reżimu W pniedziałek, 27 sierpnia, w Studium Polski Podziemnej w Londynie odbyła się rojekcja filmu dokumentalnego pt. „Pohańbiona godność” autorstwa Elżbiety Jakimek-Zapart oraz Dariusza Walusiaka. Jest to unikatowy reportaż naświetlający badania prowadzone przez Instytut Pamięci Narodowej w zakresie poszukiwania tajnych miejsc pochówku ofiar reżimu komunistycznego z lat 1944-1956. Współorganizatorami spotkania z twórcami filmu i projekcji byli członkowie Stowarzyszenia Poland Street. Dzięki wieloletnim i żmudnym pracom po ponad 50 latach udało się ustalić miejsce anonimowego spoczynku torturowanego i straconego w 1952 roku porucznika Edwarda Cieśli, oficera Armii Krajowej z Rzeszowszczyzny, późniejszego kuriera II Korpusu generała Andersa. Dwukrotnie skazany na karę śmierci – w 1947 oraz w 1952 roku – był jedną z

pierwszych osób odnalezionych i ekshumowanych w ramach działalności prowadzonej przez IPN. Film zawiera, między innymi, relacje żyjącego współwięźnia porucznika, zdjęcia z przeprowadzonej ekshumacji oraz z pogrzebu. Elżbieta Jakimek-Zapart jest równocześnie autorką książki o Łukaszu Cieplińskim, skazanym na pięciokrotną karę śmierci i straconym z wyroku komunistycznej władzy, prezesie ostatniego – IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. 3 maja tego roku, bohater książki został pośmiertnie wyróżniony najwyższym polskim odznaczeniem – Orderem Orła Białego. Wydana w bieżącym roku publi-

Mieszkaniowe przekręty 27-LETNI POLAK, Leszek M., który oszukał kilkanaście osób wynajmując im jednocześnie to samo mieszkanie został zwolniony przez sąd w Dublinie, jednak wyrok w jego sprawie zapadnie w październiku. Podając fałszywe nazwiska wynajmował w ciągu kilku dni to samo mieszkanie, od zainteresowanych osób pobierał kaucję, po czym znikał bez śladu. Jak ustalili detektywi, posługiwał się co najmniej czterema fałszywymi tożsamościami. Sędzia Patria McDonnell zgodziła się wypuścić Polaka za kaucją w wysokości pięciu tysięcy euro i dzięki poręczeniu jego szefa. Na korzyść oskarżonego zadziałał fakt, że nie był on wcześniej notowany na te-

renie Irlandii, oraz że ma pracę, która pozwoli mu pokryć straty poniesione przez oszukane przez niego osoby. Leszek M. został ujęty w trakcie próby dokonania kolejnego oszustwa w centrum Dublina, miał przy sobie 17 tys. euro. Dotychczas nie udało się odzyskać 10 tys. 900 euro, wyłudzonych od poszkodowanych osób. Podobne praktyki wynajmowania tego samego mieszkania wielu osobom odnotowała policja w Chiswick, w zachodnim Londynie, i wysłała listy ostrzegające do właścicieli nieruchomości w tym rejonie. My natomiast ostrzegamy przed takim procederem potencjalnych najemców.

Kosztowne tłumaczenia YORKSHIRE COUNCIL ujawnił w tym tygodniu, że z roku na rok zwiększa się liczba pieniędzy wydawanych na tłumaczenia dla imigrantów. Pieniądze te pochodzą z kieszeni miejscowych podatników, co podkreślił w swojej publikacji Yorkshire Post. W Sheffield w 2002 i 2003 roku wydano na tłumaczenia 169 tys. funtów. W tym i 2006 roku, wydatki te podskoczyły do 313 tys. Wliczono w

to nie tylko pracę tłumaczy, ale również wszelkie ulotki informacyjne drukowane w językach nowych państw członkowskich UE. Podobny wzrost kosztów zarejestrowała rada miasta Rotherham i West Yorkshire Police. Na szczęście w statystykach potrzeb korzystania z usług tłumaczy nie jesteśmy na pierwszym miejscu – wyprzedzili nas Słowacy.

Kolej na Warszawę

że dzięki kampanii reklamowej Warszawę odwiedzi dodatkowych 200 tys. turystów z Wysp. Propozycja promowania Warszawy na Wyspach to pomysł linii lotniczych EasyJet, które już wkrótce zamierzają otworzyć kolejne połączenia z Warszawy do miast w Wielkiej Brytanii.

ZA MIESIĄC w trzech angielskich miastach ruszy kampania mająca na celu promowanie stolicy Polski. Reklamy Warszawy pojawią się w Londynie, Bristolu i Luton. Akcje finansuje stołeczny urząd miejski i tanie linie lotnicze. Władze stolicy liczą,

www.polorama.co.uk

kacja zawiera między innymi grypsy z celi śmierci, straconego w pokazowym procesie Cieplińskiego. Projekcję filmu poprzedził referat prezesa Studium Polski Podziem-

nej, dr. Krzysztofa Stolińskiego, na temat prześladowań komunistycznych w Polsce w latach 1944-1956.

Robert Nowakowski

Dużo przesyłamy BLISKO 90 PROC. Polaków pracujących na Wyspach posiada konto w którymś z brytyjskich banków – wykazały badania przeprowadzone przez PKO Bank Polski. Tymczasem w Polsce odsetek posiadaczy rachunków bankowych szacuje się na 58,9 proc. Tak znacząca różnica wynika przede wszystkim z faktu, iż posiadanie rachunku bankowego jest koniecznym elementem podjęcia legalnej pracy w Wielkiej Brytanii. Podstawową operacją finansową realizowaną przez imigrantów są przede wszystkim regularne transfery gotówkowe do Polski. Ponad połowa ankietowanych deklaruje cykliczne, najczęściej comiesięczne przekazy gotówki do kraju. Zazwyczaj są to REKLAMA

kwoty nie przekraczające 500 funtów, przy czym aż 44 proc. tych transferów odbywa się kanałami nieformalnymi (osobiście lub za pośrednictwem zaprzyjaźnionych osób). Potrzeba zapewnienia Polakom przebywającym i pracującym na Wyspach możliwości realizowania bezpiecznych i tanich transferów pieniężnych do Polski doprowadziła do podpisania w lipcu umowy o współpracy partnerskiej pomiędzy PKO Bankiem Polskim a bankiem NatWest. Dzięki tej współpracy, posiadacze rachunków Superkonto w PKO BP i NatWest Welcome mogą realizować przelewy do Polski bez żadnych opłat. Płatne jest jednak konto Welcome w NatWest, umożliwiające bezpłatne przelewy.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 31 sierpnia 2007

CZAS NA WYSPIE 5

Dać im szansę

Z

– Chodzi nam o to, żeby wyeliminować sytuacje, kiedy dzieci z małych miejscowości i wsi nie mają szans na to, by otrzymać odpowiednią edukację – powiedział kilka tygodni temu w wywiadzie dla „Nowego Czasu” prezes fundacji Efekt Motyla Cezary Pietrasik. ELŻBIETA SOBOLEWSLKA/NowyCzas

Od lewej: Wojtek, Paulina, Kamila, Basia oraz ich opiekun Filip Auksztol ści wybór edukacji na dowolnej europejskiej uczelni. Dla czternastoletniej Pauliny najciekawsza jest właśnie nauka języków obcych: niemieckiego i angielskiego: – Kiedy pan Maciek zaproponował mi uczestnictwo w dodatkowych zajęciach z języka an-

gielskiego, oczywiście zgodziłam się bez zastanowienia. A kiedy naszą szkołę odwiedził pan Cezary Pietrasik z fundacji, między innymi mnie zaproponował wyjazd do Londynu. Wyjazd do Wielkiej Brytanii był nagrodą za wyjątkowo dobre wyni-

dy szłam do liceum, byłam bardzo pewna siebie. Na podstawie testów klasę podzielono na dwie grupy: bardziej i mniej zaawansowaną. Dostałam się do tej drugiej, ale byłam tam jedną z najsłabszych osób, moje pierwsze dwie oceny to jedynki. Myślałam, że nie dam sobie rady, ale pod koniec roku szkolnego udało mi się nawet prześcignąć te osoby, które na początku roku były ode mnie lepsze. To mnie tak zmotywowało, że jestem zdeterminowana, by być jeszcze lepszą. Chciałabym znać język angielski perfekcyjnie, chociaż – jak tu przyjechałam, to wydawało mi się, że nic nie rozumiem. Dzieci z Polski dzięki Fundacji Efekt Motyla zwiedziły między innymi British Museum i National Gallery, a wieczór przed odlotem spędziły na jednym z najgłośniejszych, tutejszych musicali: We Will Rock You. Oczywiście chciałyby wrócić do Londynu i to nie tylko w roli turystów. Efekt Motyla stawia na pracę u podstaw. Nie organizuje potężnych widowiskowych kampanii, lecz powoli i konsekwentnie, buduje konkretne historie pojedynczych ludzi. Nauczycieli i ich podopiecznych. Można o nich poczytać na stronie www.papilionis.org

Elżbieta Sobolewska

Kawa w Kensington Gardens IAN PARSONS/NowyCzas

a sprawą Fundacji Effectus Papilionis czyli Efekt Motyla przyjechało do Londynu czworo nastolatków, dla których ten niespełna tygodniowy wyjazd był nagrodą za świetne wyniki w nauce języka angielskiego. Kamila, Paulina i Wojtek są uczniami Szkoły Podstawowej im. Zygmunta Bukowskiego w Czerniewie, w pomorskiej gminie Trąbki Wielkie. Nauczycielem prowadzącym kółko przedsiębiorczości i dodatkowe lekcje języka angielskiego dla młodzieży z terenu gminy jest Maciej Jackiewicz, nauczyciel zatrudniony przez fundację. Jej nadrzędnym celem jest właśnie zatrudnianie wykwalifikowanych nauczycieli języka angielskiego w małych, wiejskich szkołach. Środki na opłacenie wynagrodzenia pochodzą z konta fundacji. Plan ideowy Efektu Motyla jest prosty: stworzenie uzdolnionym dzieciom z niezamożnych rodzin możliwości dodatkowej nauki języka angielskiego, która poszerzy ich horyzonty i umożliwi im w przyszło-

ki w nauce języka angielskiego i chociaż trwał tylko niecały tydzień, był dla dzieci pierwszą okazją wyjazdu poza granice Polski. Ich opiekunem i przewodnikiem po londyńskich i oksfordzkich atrakcjach – bo dzieci zwiedziły również to słynne uniwersyteckie miasto – był Filip Auksztol, któremu Efekt Motyla także pomógł w podjęciu życiowej decyzji ubiegania się o przyjęcie na Oxford University. – Po prostu trzeba było pojechać z dzieciakami i pojechałem – mówi Filip Auksztol. – Zresztą ja też chcę dać fundacji coś od siebie. Sam dostałem bardzo dużo, niesamowitą szansę. Miałem wielkie szczęście, że dane mi było przyjechać tutaj, że dostałem stypendium, że udało mi się dostać na Oxford. Będę studiował Inżynierię Materiałową z dodatkowymi fakultetami z zakresu ekonomii i zarządzania. Najstarszą spośród dzieci była siedemnastoletnia Basia, która myśli o studiach filologicznych, a przez pierwszy rok nauki w liceum sama również przez jakiś czas była… nauczycielką. – Pan Maciek zaproponował mi, żebym uczyła angielskiego młodsze dzieci, które były w wieku od sześciu do dwunastu lat – opowiada nam Basia. Szybko się do mnie przywiązały, musiałam wymyślać różne zabawy, motywować je, żeby chciały się uczyć. Kie-

REKLAMA

Z ponad miesięcznym opóźnieniem otwarto w ubiegły piątek kawiarnię przy galerii Serpentine w Kensington Gardens. Co roku, na początku lata budowany jest tam specjalny pawilon dla odwiedzających wystawy, będący jednocześnie architektonicznym wyzwaniem dla projektantów z całego świata. W tym roku obiekt przypomina otwartą paszczę rekina z ogromnymi zębami. Jego autorami są Norweg – Kjetik Thorsen oraz pół-Duńczyk pół-Islandczyk – Olafur Eliasson. Oprócz normalnej kawiarnianej działalności, w piątki odbywać się tam będą laboratoria artystyczne, specjalne pokazy i instalacje. Pawilon otwarty będzie do 5 listopada. Jest to miejsce, które – nie tylko przy okazji spaceru w Hyde Parku i przylegających do niego Kensington Gardens – naprawdę warto odwiedzić. (sg)


NOWYCZAS 31 sierpnia 2007

nowyczas.co.uk

6 POLSKA SEJM » Przedwyborcza próba sił

tydzień w kraju T Roman Giertych złożył wniosek o przerwanie obrad Sejmu do poniedziałku i zwołanie Konwentu Seniorów. Przy okazji nazwał Dorna uzurpatorem. T Poseł Łyżwiński, oskarżony m. in. o seksualne wykorzystywanie kobiet, pojawił sie w areszcie i został przywitany okrzykami "pedofil". Jak przyznaje, jest zadowolony ze sposobu traktowania przez służbę więzienną. Podobno nie mógł gwałcić, bo jest impotentem.

Polityczna szachownica

T Polska obok Niemiec, Węgier i Białorusi nie ma podatku liniowego. Wszystkie inne kraje Europy Środkowej i Wschodniej mają podatek liniowy, co upraszcza wszelkie formalności.

OD LOSÓW Janusza Kaczmarka, byłego szefa spraw wewnętrznych i Zbigniewa Ziobry, obecnego ministra sprawiedliwości, zależy dziś w Polsce bardzo dużo. Obaj politycy prowadzą medialną wojnę, zarzucając sobie zdradę, spiskowanie i wykorzystywanie aparatu władzy do niecnych celów. Kiedyś przyjaciele, w jednej drużynie Prawa i Sprawiedliwości, dziś śmiertelni wrogowie, którzy wyciągają na siebie haki. Kaczmarek na Ziobrę, że ten podsłuchuje dziennikarzy i opozycję, Ziobro na Kaczmarka, że to człowiek starego układu, niemal komuch, który chciał partię braci Kaczyńskich rozsadzić od środka. Polska polityka przypomina w tej chwili tygiel i wszyscy zadają sobie teraz pytanie: czy 7 września, jak zapowiadano, będzie sejm już rozwiązany, a tym samym, czy czekają nas nowe wybory? Wydawało się, że sprawa jest prze-

T Donald Tusk na Radzie krajowej PO oświadczył, że nie będzie „żadnych układów” z PiS, ale także z Samoobroną, LPR, czy SLD.

Chcą być wreszcie Polakami

TGrupa Wydawnicza Polskapresse, która zamierza wydawać nowy dziennik, podpisala umowe z brytyjskim dziennikiem "The Times", na podstwie której ma być nawiązana współpraca redakcyjna i możność wykorzystania marki prestiżowego dziennika.

T PiS z kolei odbył konwencję polityczną w historycznej hali Olivii w Gdańsku. Premier stwierdził, że Polska przeżywa najlepsze lata od dziesięcioleci. T Rząd zawarł porozumienie z NSZZ Solidarność. Wydłuża ono o rok wcześniejsze emerytury i podnosi płace w „budżetówce” oraz wysokość płacy minimalnej. Wybory coraz bliżej... T Podsłuchiwany przez PiS miał też być b. premier Kazimierz Marcinkiewicz. PO zaproponowała temu politykowi miejsce na swoich listach wyborczych. W tej samej sprawie Platforma prowadzi też rozmowy z Radkiem Sikorskim. Kaczmarka nie wezmą, bo „obstawiła” go już Samoobrona i LPR. T Narodowe Centrum Kultury prowadzi akcję „Pamiętamy. Katyń 1940”. W radiu i na billboardach pojawiły się hasła promujące pamięć o zamordowanych oficerach. T W Katowicach odbyła się polsko-ukraińska debata o przygotowaniach do Euro 2012. Obydwie strony nadal starają się, by mecze odbywały się nie w 8, ale w 12 miastach. T Frakcja eurokomunistów w PE wystąpiła w obronie Stoczni Gdańskiej, której KE chce ograniczyć moce produkcyjne. Komuniści bronią kolebki Solidarności!

DZIWNA to była manifestacja, bo Polacy prosili Polaków, by ci uznali ich za swoich. Przed polskim parlamentem tego jeszcze nie było. Przyjechali z Białorusi, Ukrainy, dalekiego Kazachstanu i innych krajów ze Wschodu. Domagają się, by wreszcie było dla nich prawo, obiecana Karta Polaka, która pozwoli uznać ich polskość. Karta Polaka ma dotyczyć tych rodaków, którzy żyją w krajach byłego Związku Sowieckiego. Chcą bez przeszkód przyjeżdżać do Polski, nie płacić po 60 euro za wizę, nie płacić określonej sumy za każdy dzień pobytu.

sądzona, że Ziobro znów będzie holował PiS do kolejnej kampanii jesienią tego roku, a Kaczmarek pójdzie w daleki niebyt. Ale coraz głośniej mówi się, że Kaczmarek jeszcze zagra i Ziobrze i PiS-owi na nosie, bo tych wyborów nie chce spora grupa posłów Prawa i Sprawiedliwości. Oficjalnie politycy nie mogą powiedzieć premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, że będą przeciwni rozwiązaniu sejmu, bo wtedy premier i prezes partii nie umieściłby ich na listach wyborczych. Ale mniej więcej 40 posłów Prawa i Sprawiedliwości i tak wie, że do kolejnego parlamentu by się nie dostali. Po co więc ryzykować rozwiązywanie sejmu teraz? Jest plan niestawienia się na decydującym głosowaniu, właśnie 7 września, tłumacząc się chorobami czy innymi osobistymi problemami. Opozycja, która oficjalnie nalega, by przerwać pracę tego rządu i tego

Chcą, by tu, w Polsce, mieli prawo do nauki, do pracy. Projekt Karty wałkuje się już równo od dziesięciu lat. Różne były jego koleje, teraz wydawało się, że wreszcie sprawa ruszy. W czerwcu tego roku projekt wpłynął bowiem do laski marszałkowskiej i była nadzieja, że jak tylko posłowie się nad nim pochylą, to problemu nie będzie. Stało się jednak inaczej. Projekt gdzieś utknął, a na dodatek polski parlament zaprzątnięty jest teraz jedną sprawą: przetrwać, czy się rozwiązać? A milion naszych rodaków na Wschodzie patrzy i czeka.

Niż demograficzny POLKI rodzą najmniej dzieci spośród wszystkich krajów Unii Europejskiej. Jeśli taka tendencja się utrzyma, będziemy w przyszłości bardzo starym społeczeństwem. Statystyki pod tym względem są alarmujące. W całej Unii Europejskiej na jedną parę przypada półtora dziecka, a w naszym kraju zaledwie 1.24. Zdaniem naukowców, by zapewnić naturalną wymianę pokoleń, każde małżeństwo powinno mieć co najmniej dwójkę dzieci. Najbliżej spełnienia tego modelu są Francuzi i Irlandczycy. My jakoś nie chcemy brać z nich przykładu. Powoli jednak zaczyna się coś i u nas rozkręcać. Trudno jeszcze mówić o stałym trendzie, ale... W roku 2006 przyszły na świat w Polsce 374 tysiące dzieci, o całe dziesięć tysięcy wię-

cej niż rok wcześniej. To jeszcze niewielki przyrost, ale wielu demografów już widzi w tym postęp. Dla porównania – w roku 1983 na świat przyszły 723 tysiące nowych Polaków. To były czasy. Wszystko teraz, jak się okazuje, leży nie w rękach młodych par, ale polityków. Bo jeśli nie będzie zachęcających warunków do rodzenia i posiadania dzieci, nie będzie nam groził wyż demograficzny. Nie wystarczy samo becikowe i skromna suma tysiąca złotych na nowonarodzone dziecko. Potrzeba takich systemowych zmian, które na przykład pozwolą młodym matkom na powrót do pracy w czasie dla nich dogodnym. Jak na razie z szumnych programów tak zwanych prorodzinnych niewiele się w Polsce robi. (br)

Donal Tusk i Jarosław Kaczyński. Czy nadal są głównymi graczami? sejmu też woli poczekać do wiosny przyszłego roku. Najpierw chcieliby opozycyjni politycy wykorzystać jeszcze wspomnianego Kaczmarka, by ten ujawnił kulisy PIS i jego ludzi, by jeszcze bardziej skompromitować partię braci Kaczyńskich. Prawdziwy pat, dobrego wyjścia nie ma. Najgorsze jest to, że polska polityka nie żyje dziś sprawami zwykłych ludzi. Nie uchwala się ważnych, z punktu widzenia narodu

– Wielu już nie doczekało, niech więc będzie jakiś gest wobec ich dzieci i wnuków – apeluje dramatycznie o szybsze prace nad Kartą Andżelika Borys, przewodnicząca nieuznawanego przez reżim Łukaszenki Związku Polaków na Białorusi. Kto może się starać o Kartę? Ci, którzy mieszkają na terenie krajów powstałych z rozpadu ZSSR. Muszą wykazać się tym, że mieli przodków Polaków, że kultywują tradycje polskości i przynajmniej biernie znają nasz język. Uzyskanie Karty to dla rodaków wielka dogodność. Poza tym, że nie

Radni walczą na pięści TAKIEGO pojedynku w Polsce nie było. Jego uczestnicy podpowiadają posłom, że może poszliby w ich ślady i w taki sposób rozwiązywali swoje spory. Chodzi o dwóch radnych z Chojnic na Pomorzu, którzy nie żałowali sobie przytyków, nawet inwektyw. Stanęło na tym, że Andrzej Mielke skrzyżuje rękawice z Mariuszem Paluchem. Jak zapowiadali, tak zrobili i na ringu stanęli. Rundy były cztery, po dwie minuty każda.

ustaw, tylko trwają przymiarki na politycznej szachownicy – opłaci się, czy może nie opłaci rozwiązywać Sejmu? Gra trwa i nawet bookmacherzy w Warszawie i innych polskich miastach nie wiedzą, czy stawiać na tych, co są za czy przeciw rozwiązaniu parlamentu.

Bartosz Rutkowski

komentarz > 9

będą musieli już ponosić dodatkowych opłat z tytułu przyjazdu do Polski, mogą się starać o polskie stypendia i, co jeszcze ważniejsze, o pracę w naszym kraju. Z ust wielu polityków wielokrotnie padało, że załatwienie Karty, to spłata długo wobec tych, którzy nie z własnej woli znaleźli się na Wschodzie. Nieoficjalnie jednak politycy mówią, że jesteśmy zbyt biednym krajem, by w tej chwili uchwalać taką Kartę. Na temat Karty z przedstawicielami Polaków mieszkających na terenach byłego ZSSR rozmawiał wicemarszałek Senatu, Krzysztof Putra.(br)

– To był chyba jedyny sposób, by ci panowie doszli ze sobą do porozumienia – tłumaczyła na długo przed historyczną walką burmistrz Chojnic, Jadwiga Nowak. I zaczęło się: medialne przechwałki, a potem ciężka praca, by jednak na ringu, przed własną publiką, nie wypaść blado. Ruszyli do boju. Z trudem, bo z trudem poprawili technikę, zrzucili brzuszki i dzielnie – trzeba to powiedzieć – wytrwali na ringu osiem minut. Potem był werdykt. Remis. Wielu mieszkańców Chojnic było wściekłych, bo potraktowali to jako ukartowaną sprawę. – Jak w polskim parlamencie, też się niby za łby biorą, ale jak co do czego, to bronią swego, byle się tylko nachapać– padały komentarze po tej niecodziennej walce. Dochód z imprezy radni postanowili przeznaczyć na cele charytatywne. (br)


WIELKA BRYTANIA I ŚWIAT 7

NOWYCZAS 31 sierpnia 2007

nowyczas.co.uk

GRECJA » Śmiertelne ofiary pożarów

Walka z żywiołem trwa - NIE MOGŁEM tam dłużej zostać. To przypominało prawdziwe piekło. Nie wiadomo było w pewnym momencie, w którą stronę uciekać – mówił mieszkaniec Katowic Adam Wielaszek, który odwiedził przyjaciela na przedmieściach Aten. Było to w czasie, gdy Grecja stanęła w ogniu. Ponad trzysta ognisk płomieni, tysiące strażaków, policjantów i zwykłych ludzi, zaangażowanych w akcję gaśniczą. Do tego samoloty gaśnicze z Włoch, Francji i innych krajów Wspólnoty. I jeszcze ponad 60 śmiertelnych ofiar pożarów, a może i więcej. Takich pożarów w tym kraju nie było od kilkudziesięciu lat. Na Peloponezie ewakuowano tysiące ludzi, w tym wielu turystów z Polski. Płomienie w pewnej chwili podeszły pod przedmieścia stolicy kraju, a na moment autostrada łącząca Ateny z międzynarodowym lotniskiem była zamknięta z powodu dymu. Alarm był też na samym lotnisku.

– Nie ma już najmniejszych wątpliwości – mówili strażacy z Aten, że większość pożarów wywołali podpalacze. – Mamy już pod kluczem kilkanaście osób, podejrzanych o dokonanie tych zbrodni. Gdyby ci ludzie dostali się w ręce tych, co stracili majątek, już byłoby po nich. Do tego trzeba dorzucić prawie 40-stopniowe upały i silny wiatr, który momentalnie roznosił ogień. Na niewiele zdał się stan wyjątkowy. Ludzie chodzą w żałobie, bo dla co najmniej kilkudziesięciu płomienie oznaczały śmierć. Liczba ofiar może być znacznie większa, bo wiele domostw jeszcze nie przeszukano. – Ten żywioł pokazał, jak mali i słabi jesteśmy wobec sił przyrody – mówili ludzie z otoczenia greckiego premiera i nawet nie chcieli wymieniać szacunkowych strat, jakie wywołała fala pożarów. Ten żywioł obnażył jednocześnie słabość miejscowych służb. Nie tylko

T Tureckie wybory prezydenckie wygrał w trzeciej turze głosowania były minister spraw zagranicznych, islamista Abdullah Gul, który został pierwszym islamskim prezydentem w historii republiki. Jego wyborowi sprzeciwia się turecka armia, która „stoi na straży świeckości” republiki. Na przyjęciu z okazji zaprzysiężenia Guli podawano alkohol, co może świadczyć, że nowy prezydent to jednak... liberał. T W świętym mieście Szyitów, Karbala w Iraku, zginęło 27 osób w poniedziałkowo-wtorkowych walkach między policjantami a grupą uzbrojonych ludzi. Liczba rannych przekracza ponad sto osób. Około milion pielgrzymów musiało opuścić miasto.

strażaków, ale także zespołów medycznych, który nie były w stanie udzielać pomocy potrzebującym. I wreszcie

sprawa najważniejsza: gaszenie płomieni z powietrza. Tu Grecja okazała się całkowicie nieprzygotowana. (br)

Diana została w sercach milionów biegnie równolegle do Sekwany w pewnej chwili jest dość ostry zakręt. Powiedzmy, że jadąc 140 kilometrów na godzinę można się jeszcze wyrobić. Ale jadąc szybciej, raczej już nie. Henry Paul, jak wieść niosła był wtedy pijany i miał jakieś inne, niedozwolone środki w swoim organizmie. Sporo czasu upłynęło zanim pochowano go w małej miejscowości w Normandii. Na ten pogrzeb jechaliśmy z Warszawy ponad 2500 kilometrów.

ANGLICY pewnie wybaczyliby żonie brytyjskiego następcy tronu– księżnej Kornwalii Camilli, gdyby uczestniczyła w piątkowym nabożeństwie w kaplicy Gwardii Królewskiej w pobliżu Pałacu Buckingham. A będzie to godzinna msza poświęcona 10. rocznicy śmierci księżnej Diany. Dziś bowiem emocje opadły i „Róża Anglii” nieco przybladła, choć na pewno jest darzona miłością przez miliony nie tylko Brytyjczyków. Na pewno została w sercach bardzo wielu. Dziesięć lat temu był to szok dla świata, kiedy w nocy z soboty na niedzielę 31 sierpnia agencje doniosły, że Diana nie żyje. Zginęła tragicznie ich ukochana, tych zwykłych ludzi, którzy podziwiali ją za to, że nie zniosła gorsetu dworskiej etykiety i szukała miłości. A jej wybranek Dodi Al Fayed w żadnym wypadku nie mógł być lubiany przez królewską rodzinę. Wszak to Egipcjanin, na dodatek jego ojciec, handlarz bronią, o jakiejś ciemnej stronie życia, bez szans starający się o brytyjskie obywatelstwo.

Tłumów nie było

Umierała legenda W paryskim tunelu Alma zginęła wtedy nie tylko Diana, ale i żywa legenda pięknej, kochającej życie kobiety, która miała przyjaciół na całym świecie, od wielkich po ludzi bardzo prostych, od artystów, po dziwaków wszelkiej maści. W tamtym czasie byłem w Hamburgu i z podziwem patrzyłem, jak tłumy ludzi, całkiem zwyczajnych poszły rano pod angielski konsulat i składały kwiaty i znicze. – Ona była piękna, ona zasługiwała na miłość świata i sama potrzebowała miłości – napisała na niewielkiej kartce kobieta w podeszłym wieku, której bym nigdy nie podejrzewał o to, że jest miłośniczką Diany.

Ostatni etap życia Kilka dni później byłem na miejscu dramatu. Tunel Alma był już otwarty dla ruchu, śledczy zrobili swoje. Przejechałem z przyjacielem ten odcinek od hotelu Ritz, do 13 słupa we wspomnianym tunelu, gdzie zginęła Diana. Jechaliśmy szybko, żeby zobaczyć, że Henri Paul, kierowca tego feralnego mercedesa mógł rzeczywiście jechać ponad 180 kilometrów na godzinę. Mógł. Tyle, że kiedy się wpada do tunelu, który

tydzień na świecie

Dziesięć lat temu był to szok dla świata, kiedy w nocy z soboty na niedzielę 31 sierpnia agencje doniosły, że Diana nie żyje. Zginęła tragicznie ich ukochana, tych zwykłych ludzi, którzy podziwiali ją za to, że nie zniosła gorsetu dworskiej etykiety i szukała miłości.

Wydawało nam się, że zjadą tłumy, ale gdzie tam. Byli dziennikarze, głównie angielscy, bo chcieli opisać ostatnią drogę człowieka, który zabił ich ukochaną księżnę. Było trochę dziennikarzy francuskich, niemieckich, z innych krajów. Na kilka minut przed ceremonią policja kazała zamknąć cmentarz i trzeba było się nieźle nagimnastykować, by cokolwiek zobaczyć. Po wszystkim skromny grób Paula pokryły liczne wieńce. Legenda Diany żyła wtedy w najlepsze. Jej pogrzeb był wspaniały. Wspaniała była msza i ta piosenka Eltona Johna. Nikt nie krył łez, no może poza niektórymi członkami królewskiej rodziny. Przez lata Brytyjczycy mieli monarchini za złe jej oschłość. Czas jednak robi swoje. Ale nie do końca. – Decyzja o tym, że Camilla nie będzie brała udziału w tej uroczystości poświęconej Dianie świadczy o jednym: że dwór królewski wsłuchuje się w społeczne nastroje – twierdzą angielscy dziennikarze. Dziś już przygasły spory o to, czy Dianę zabiły służby specjalne, bo mogłaby przejść na islam, lub urodzić Dodiemu potomka. Nie mówi się już o wścibskich dziennikarzach, którzy śledzili Dianę i jej kochanka przez cały czas i to mogło spowodować niepotrzebną brawurę kierowcy mercedesa. I kwiatów jest już znacznie mniej w tych miejscach, który były dla Diany radosne, jak i to miejsce, które było ostatnim punktem jej życia.

Bartosz Rutkowski

Diana > 8

T Kanclerz Niemiec Angela Merkel złożyła wizytę w Chinach. Miała ona charakter głównie ekonomiczny. Wizytę zakłóciły jednak doniesienia o elektronicznym szpiegostwie Chińczyków w Niemczech. T Prezydent USA George W. Bush prosi Kongres o dodatkowe 50 miliardów dolarów na sfinansowanie obecności wojsk w Iraku. T Prezydent Rosji Władimir Putin chce weryfikacji podręczników do rosyjskiej historii. Jego zdaniem przedstawiają one historię oczami Zachodu, a autorami książek są historycy opłacani przez zagraniczne instytucje w ramach różnych grantów. Pomysł może i nie głupi, gdyby nie takie fakty jak próba poprawy wizerunku stalinizmu. T Zbigniew Brzezinski poparł w prawyborach demokratycznego kandydata na prezydenta Baracka Obamę. Czarnoskóry Obama walczy o nominację z Hilary Clinton. Według Brzezińskiego Clintonowa „błądzi” w polityce zagranicznej. T Prezydent Wenezueli nie daje o sobie zapomnieć. Przy okazji zakupu 5 tysięcy rosyjskich karabinów snajperskich stwierdził, że „zlikwidujemy każdego imperialistę, który się zbliży”. Wenezuela zbroi się na potęgę, nie tylko w karabinki snajperskie, a dyplomaci zastanawiają się, czy lewicowy demagog nie wywoła gdzieś wojny. T Armia Pakistanu twierdzi, że wyeliminowała 250 rebeliantów islamskich. W akcji miało zginąć też 60 żołnierzy. T Korea Północna buduje zasieki na granicy z Chinami. Powodem są ucieczki je obywateli z komunistycznego „raju”. T W Sofii doszło do rozruchów ludności cygańskiej i bułgarskiej. Policja aresztowała kilkanaście osób.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 31 sierpnia 2007

S

8 TAKIE CZASY

Plains People Drawing Straws by Marek Kaźmierski

ome ten years ago, I chanced upon a cheap Central Europe travel guide in a South London secondhand book shop. Although it dated back to the Seventies and was full of faded, Communist-era photographs, I learnt surprisingly potent things about philosophy, human nature and my own naive self from this out-dated volume. One of the texts, about the Tatra National Park, still has me smiling. Apparently, as far back as thirty years ago, people were already complaining about tourist hordes making climbing the High Tatra mountains impossible. Every year, television and radio repeat this sorry state of affairs. Well, since I was a little boy, I’ve spent what summers I could in those stunning highlands and not once experienced over-crowding. If you avoid the “Eye of the Sea” during the school holidays, I guarantee you’ll find enough space for everyone, especially now that the border between Poland and Slovakia has become an irrelevance. In fact, by the time this column is published, I hope to be up on The Spire or The Swine or the mighty “Scraper”, climbing with old friends, staring into my favourite stretches of European abyss. Still, something else I read in that slim volume continues to fascinate, long after the initial laughter in me subsided. The author had travelled across Hungary, Czechoslovakia and Poland and drew one simple conclusion – geography shapes our national characters. Not only that, it is the alcohol we produce and consume which defines who we are. Hungary, hilly and warm, is suited to growing grapes. And what do grapes make? Wine, the drink of Bacchus, that wicked little god of song and dance. The Huns are, as a result, a funloving, light-hearted people, keen on music, theatre and general shenanigans. Move slowly north, things get cooler and calmer. The summers aren’t as sweltering, the soil as rich, so the Czechs grow hops, which require less sunlight than vines. From hops

No Way Back Where

they brew beer, a slow-sipping, lowalcohol content drink responsible for the hard working, calm character of the Bohemians. Now, move up the map once more, cross those “crowded” Carpathians and enter “Polska”, the Land of the Plains. Here the winters are long and bitter, the soil thinner and even more unwelcoming, so Polacy, “the People of the Plains” plant that most resilient of crops – rye. From rye they then brew something strong enough to survive those harsh winters and even harsher invasions from all corners of the continent – vodka. Our “little water”. The secret of our bitter soul. Now, before you dismiss this admittedly simplistic theory, consider the facts. Geography really does seem to plant the seeds of who we are, in more ways than one. Some time ago, in some other book, I read another similar theory, this time about Britain and her glorious past as conqueror of foreign lands. The writer suggested that the coastline of this little island is particularly predisposed to ship-building. Naturally deep bays, numerous rivers and plentiful forests (now almost all cut down for, you guessed it, ship building and other industrial uses) meant Britain could build sailing vessels in both greater quantity and quality than her European enemies. Thus, “she” managed to get the jump on them in both colonial expansion and sea warfare. Plus, the waters around its borders created a free and extremely effective barrier against all but the most foolhardy invaders. Of course, theories are just that – you believe them or you don’t. But the cool thing about both versions of history is the suggestion that nations don’t have any inherent strengths or flaws. Geography draws straws for us all, and some get luckier in that draw than others. Look at the North/South Italy divide. Compare Czechs and Slovaks and their landscapes. Study Mother Russia and tell me the truth is not this childishly, irrefutably simple. Even if, like our history and our national drink, it does leave a rather bitter taste in our mouths.

C

Diana

Krystyna Cywińska zego się nie robi dla niektórych zmarłych? Czego by się nie robiło dla żyjących? Po pierwsze bierze się masowy udział w ich pogrzebie. Po czym niektórych zmarłych się kanonizuje. Z innych robi się legendarne bożyszcza. Przypisuje się im cnoty i zalety, jakie niekoniecznie mieli za życia. Zmarli nie są w stanie się bronić przed ich natrętnym uwielbieniem. Ani przed natrętnym nicowaniem ich życia. Kiedy dokładnie dziesięć lat temu zmarła w tragicznym wypadku Diana księżna Windsoru, zadawano sobie pytanie: Is there life after Di. Fonetyczna gra słów ze skrótem jej imienia. Czyli, czy jest życie po jej śmierci? Bo zdawało się, że wszystko z jej śmiercią zamarło i poszarzało. Prawie cały świat okrył się kirem żałoby. A naród brytyjski, słynący z cnoty stiff upper lip, popadł w szlochającą histerię. Stiff upper lip to panowanie nad drżeniem wargi. Nieokazywanie żadnych emocji. Stoicyzm na pokaz wraz ze śmiercią Diany nagle pękł. Żal zamienił się w wybuch powszechnego szlochu. Padano sobie publicznie w ramiona, ocierano sobie publicznie łzy. Posypały się elegie, treny i lamenty. Żałobna liryka zalała łez potokiem brytyjskie media. A kondukt pogrzebowy zalała lawina kwiatów. Pewnego mężczyznę, myjącego przed domem samochód w dniu jej pogrzebu, dotkliwie pobili miejscowi żałobnicy. Wyzwano go najgorszymi słowami. Takiego wstrząsu emocji ten naród podobno nie przeżył w swojej historii. Nawet po śmierci najdłużej panującej królowej Wiktorii, zmarłej w roku 1901, nie było takich emocjonalnych scen. O Dianie pisano: bogini mediów; opiekunka wdów, sierot i kalek; pocieszycielka poniewieranych, maltretowanych i chorych na AIDS. Gdyby Diana była katoliczką i gdyby ten kraj był katolicki, pewnie by się domagano jej kanonizacji. Jak niektórzy w Monaco domagali się uznania świętości księżnej Grace. Zginęła podobnie w wypadku samochodowym. Dianę porównywano nawet do matki Teresy z Kalkuty. Nikt wtedy jeszcze nie wiedział o poważnym kryzysie wiary, jaki Matka Teresa boleśnie przeżywała. I nikt jakoś nie pytał, czy Diana była osobą wierzącą. Zrobiono z niej świecką świętą. To śmierć, działająca jak kataliza, nadała jej taką moc oddziaływania. A jaka była za życia ta medialna bogini? Zdania są wciąż podzielone. Nieśmiała czy kokieteryjna? Manipulatorka czy manipulowana? Kochająca żona, czy kochliwa kobietka? Histeryczka i cierpiętnica, czy ofiara upokorzeń? Zdradzana przez męża, nierozumiana przez rodzinę królewską? Raniona i nieszczęśliwa, czy ambitna spryciara? Kiedy w słynnym wywiadzie telewizyjnym Diana powiedziała: „Chcę być królową ludzkich serc”, napisano: „Arogantka. Bezczelna kokietka z rozdętą ambicją”. A po jej śmierci pisano: „Był to jej krzyk spod serca, szczery, niekłamany, spon-

taniczny”. To z potrzeby serca – pisano – pochylała się nad ludzkim bólem i nieszczęściem. Z potrzeby serca. A nie ambicji, żeby zaćmić męża. Kiedy media wywlekły, że robiła mężowi karczemne sceny zazdrości, uznano ją za histeryczkę. A kiedy opublikowano, że próbowała popełnić samobójstwo, uznano ją za wariatkę. Przecież dobrze urodzonym arystokratkom nakazywano: zamknij oczy w małżeńskiej potrzebie i myśl o Anglii”. Szczególnie jak jest się przyszłą królową. Prawie wszystkie żony następców tronu i królów tak postępowały. Miały uszy i oczy zamknięte na mężów zdrady. W alkowie, w łóżku i przy stole. Królowa Aleksandra, żona Edwarda VII, prapradziadka królowej, z patriotycznym stoicyzmem znosiła romanse i dozgonną kochankę swojego męża. A była nią praprababka Camilli, obecnej żony, a przedtem ukochanej księcia Karola. Diana okazała się niepokorna. Wpisała się w atmosferę buntu przeciwko ustalonym schematom dworu, establishmentu i autorytetów z nadania. „Było na troje w tym małżeństwie” – powiedziała publicznie. O swojej rywalce Camilli mówiła „Rotweiler”. Jawnogrzesznica łamiąca wszystkie zasady stiff upper lip. Wprost straszne. Nie do darowania – pisano. Po jej śmierci okazało się, że wszystko jej darowano. Bo była piękna, urokliwa, elegancka, ciepła i żywiołowa. Przeciwieństwo tekturowych postaci królewskiej firmy. Była też niczym zraniona łania, z oczami niczym niebieskie migdały. I niebieskie migdały jej się marzyły. A do tego była po ludzku impulsywna, nierozważna i odważna. Monarchia nie wiedziała, z kim przyjdzie się jej zmierzyć. Z postacią w bajkowej otoczce. Fascynującą tłumy. Ta fascynacja z jej śmiercią przerodziła się w zbiorową halucynację. Monarchia się zatrzęsła, królowa musiała się ukorzyć. I włączyć w ten zbiorowy katharsis uczuć. Socjologowie i historycy długo będą się zastanawiać nad zjawiskiem, jakim była Diana. A gdyby żyła, pewnie by się nadal odgrywała na mężu i odgrażała jego obecnej żonie. Pewnie by się zajmowała ekologią, modnym dziś tematem. I wpływem topnienia lodów na los białych niedźwiedzi i Eskimosów. Czy też martyrologią Iraku, Afganistanu lub Darfuru. I wpływem toczących się tam walk na los tamtejszych ludzi. Pewnie by kwestowała i udzielała wywiadów. I pewnie by się w końcu znudziła ludziom, jako starzejąca się społecznica. Śmierć ocaliła ją od karykatury i zapomnienia. Is the life after Di? Jest. Po dziesięciu latach nadal pulsuje w wielkim przemyśle. Przerabiającym wciąż jej życie na intratne biografie, mity i legendy. Czego się nie robi dla niektórych zmarłych? Czego by się nie robiło dla żyjących? Po pierwsze bierze się udział w masowym pogrzebie. A potem kreuje się ich na bożyszcza. Jak Elvisa Presleya, Johna Lennona i Dianę.


nowyczas.co.uk

Grzegorz Małkiewicz

Jest taka niewinna zabawa towarzyska: ktoś rzuca hasło, a pozostali uczestnicy dodają znane z zasobów kultury elementy. Hasłem może być nazwisko. Na przykład Roman Giertych. „Roman Giertych jako wola i wyobrażenie”, albo „Roman Giertych o niemożliwości poznania”, albo „Roman Giertych i koczkodany”.

N

NOWYCZAS 31 sierpnia 2007

FELIETONY 9

ie bez powodu Roman Giertych stał się bohaterem naszej zabawy. Pomimo że jest politykiem najwyższym, nie był do tej pory tak bardzo widoczny jak jest obecnie. Roman Giertych stał się bohaterem politycznej szopki pod tytułem… no właśnie, niech zatem będzie „Roman Giertych i koczkodany”, albo żeby nie zawężać jego pola rażenia „Roman Giertych, nadobnisie i koczkodany”. O polskiej polityce nie można już pisać na serio, zastanawiać się nad możliwością zrealizowania programów politycznych poszczególnych partii. Chocholi taniec wchłonął wszystkich, łącznie z mistrzem ceremonii Romanem Giertychem. To dzięki niemu sytuacja patowa stała się jeszcze bardziej patowa. Skrócić obecną kadencję Sejmu i doprowadzić do nowego rozdania kart? Po co, skoro uzasadnione obawy, że nie wszyscy, w tym Roman Giertych, znajdą się w nowym

JAZDA bez cugli

układzie. Lansowana jest więc opcja „proceduralna”, z nocnym, zamkniętym dla wyborców, spektaklem. A rano niewyspani politycy coś bredzą elektoratowi o nieuleczalnej chorobie, jaka trawi IV RP. Ratunku nie ma, pacjentka dogorywa, a bezpośrednia przyczyna dogorywania pacjentki jest przed większą rodziną, czyli elektoratem, ukrywana z powodu wysokiej świadomości obywatelskiej polityków. A elektorat, przyzwyczajony już do takiej szopki, pozostaje obojętny na coraz to silniejsze bodźce. Chocholi taniec polityków nie pozostawia wątpliwości. Już nie wystarczy powiedzieć, że zagrożona została demokracja. W kraju, za sprawą braci Kaczyńskich, zapanował ustrój policyjny, a posłowie, ci bardziej wykształceni, porównują go z literacką wizją George’a Orwella. – Czy pan wie, że służby specjalne śledziły również pana – zapytali dziennikarze byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicz. Pre-

mier odpowiedział, że skoro żyjemy w „państwie Orwella” to takim podejrzeniom się nie dziwi. Mógł tym samym ironicznie wpisać się w medialny spektakl, ale media jego wypowiedź potraktowały dosłownie. Nawet śledzili byłego premiera. Najwyższy imperatyw polskiej polityki nie może być bardziej oczywisty: usunąć Kaczyńskich. Z Jarosławem politycy już sobie poradzili, większym problemem jest usunięcie prezydenta. Na kogo przyjdzie nam głosować, na jaki program? Pytania retoryczne, bo pętla jest zamknięta, a wyborca ma sprostać wyraźnym oczekiwaniom – jeśli jest demokratą, powinien przywalić bliźniakom. Przy okazji może coś usłyszymy na temat programów. Politycy zapowiadają, że przyjadą do Wielkiej Brytanii, w przeddzień wyborów przypomnieli sobie, że to stosunkowo liczny elektorat wysuwający od miesięcy konkretne postulaty w sprawie opodatkowania. Może niech nie przyjeżdżają.

KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO

P

Michał P. Garapich

Polski kierowca

ojęcie zderzenia kultur nabiera szczególnego znaczenia, kiedy dowiadujemy się o przyczynie niepokoju Brytyjczyków przypatrujących się życiu i adaptacji Polaków na Wyspach. Oto policja North Yorkshire sprawdziła miejsce urodzenia kierowców, którzy brali udział w wypadkach samochodowych ze skutkiem śmiertelnym i odkryła, że14 proc. z nich to obywatele krajów wschodniej Europy. Jak informuje jedna z gazet, policja drogowa traktuje obecnie młodych mężczyzn urodzonych w Polsce jako kategorię kierowców o podwyższonym zagrożeniu – dla siebie, jak i otoczenia. Zderzenie kultur jazdy samochodem ma często tragiczne konsekwencje i nie bez powodu Brytyjczycy głowią się, gdzie leży problem. W jakimś sensie kultura na drogach odzwierciedla stosunki międzyludzkie na ogólnym poziomie. Tutaj kierowca przepuszcza na pasach pieszego i najczęściej nawet się do niego uśmiechnie. Przepuszczanie kierowców wjeżdżających z podporządkowanej również należy do obowiązkowej grzeczności. Rowerzyści generalnie są traktowani jak święte krowy, mało kto łamie przepisy ograniczające prędkość, a piraci drogowi są karani bardzo surowo. Czyli stosunki panujace na drogach mają w sobie wiele ze stosunków społecznych – nie przeszkadzamy sobie nawzajem, dajemy sobie żyć, nie denerwujemy się zbytnio, jesteśmy cool nawet w godzinie szczytu, lepiej być lekkim hipokrytą i uśmiechnąć się do jakiegoś niezdary niż go zbluzgać. Przypuszczam, że właśnie dlatego podobna informacja o niepokojach brytyjskiej drogówki miałaby małe szanse na przykucie uwagi we Włoszech, gdzie klakson jest jedną z ważniejszych części auta, a umiejętność wpychania się, wymuszania, kombinowania i pędzenia na złamanie karku doprowadzona do perfekcji. Brytyjczycy na drogach są grzeczni i ostrożni. Trochę odmiennie od sytuacji w kraju, gdzie jadąc samochodem, mam niekiedy wrażenie, że kierowcy zachowują się tak, jakby trwała jeszcze II wojna światowa. Ale sądzę, że za statystykami, które w niezbyt pozytywnym świetle ukazują polskich kierowców w Anglii, kryje się coś jeszcze. Otóż, nie bez powodu dla policji, to właśnie Polak, a nie Polka, figuruje jako osobnik z grypy ryzyka. Pamiętajmy, iż wedle statystyk, największa grupa migrantów znad Wisły to samotni mężczyźni w przedziale wiekowym między 18 a 35. W każdym społeczeństwie ta grupa odznacza się zwiększonym prawdopodobieństwem gwałtownej śmierci, kalectwa czy udziale w bójkach. To osobniki, których duża część działalności skupia się na znalezieniu partnerki lub przegonieniu konkurencji. W strategii prowadzącej do osiągnięcia tych celów jazda samochodem na wariata zajmuje wysoką pozycję. Nie bez powodów kobiety płacą w Wielkiej Brytanii mniej za ubezpieczenie samochodu – są lepszymi kierowcami, patrzą bardziej racjonalnie w przyszłość i wolą się gdzieś spóźnić, niż wylądować przedwcześnie w kostnicy. Przyczyna problemu w Yorkshire nie leży więc tylko w narodowości i kulturze kierowców-piratów, ale ich wieku i płci.

O BYC Z A J ÓW K A

T

Waldemar Rompca

o miał być udany dzień. Postanowiłem poszukać szczęścia na ulicach Notthing Hill i udałem się na tegoroczny Karnawał. Pochodziłem, pochodziłem i już wiem, że za rok sobie odpuszczę. Dlaczego? Po raz pierwszy byłem na Karnawale trzy lata temu. Byłem zachwycony. W samym centrum Londynu bawiłem się świetnie wśród tysięcy innych, którzy w ulicznej zabawie nie tylko lubili zasmakować, ale przede wszystkim wiedzieli, jak się w tym tłumie znaleźć. Wszystko było nowe, tajemnicze, a jednocześnie niesamowicie wciągające. Głośna muzyka nie biła w uszy, wręcz przeciwnie, rozprężała. I nawet tony śmieci nie przeszkadzały: wszystko było autentyczne, prawdziwe, jakby robione w wielkiej improwizacji. Posmak improwizacji sprawiał, że każdy czuł się natural-

Policja rządzi karnawałem nie, swobodnie, na luzie. Karnawał czuć było na każdym rogu ulicy. W tym roku było zupełnie inaczej. Od samego pojawienia się na Notthing Hill czuło się…, a właściwie nie czuło się karnawału. Jakoś tak pusto, bez wyrazu, mimo iż tłumy ciągnęły ogromne. Mam tego pecha, że w życiu kieruję się zawsze pierwszym wrażeniem. Przysłowiowe pierwsze pięć minut i mam przeważnie wyrobione zdanie. Albo kogoś lubię, albo nie. Albo impreza mi się podoba, albo nie. Wiem, że nie jest to być może najrozsądniejsze podejście, jednak życie uczy, że później i tak przeważnie dochodzę do tego samego wniosku, co na początku. Tak było również w przypadku Karnawału. Przeczytałem gdzieś, że to największa tego typu impreza po słynnym karanwale w Rio. Być może jest, być może była. Dla mnie w tym roku na ulicach Notthing Hill czegoś zabrakło. Owszem, były tłumy, że trudno było się przemieszczać. Była głośna muzyka i uliczne kuchnie nie tylko z Karaibów czy Jamajki, ale także wielu afrykańskich krajów. Można się było najeść do woli, wytańczyć. A jednak czegoś brakowało.

Początkowo nie wiedziałem, w czym rzecz. Potem zdałem sobie sprawę, że w czasie tegorocznej imprezy brakowało mi swobody. Luzu, który na tego rodzaju imprezach powinien dominować. Wszędzie pełno policji: – Sorry, tędy nie wolno przechodzic. Musisz przejść do końca ulicy i potem skręcić w lewo, jeśli chcesz wejść – oznajmia mi uśmiechnięta funkcjonariuszka. Ruch jednokierunkowy? Na to wygląda. To nic, że muszę przejść kilkaset metrów do kolejnej przecznicy, a potem tyle samo z powrotem, by tylko znaleźć się na rogu ulicy, który mam trzy metry przed sobą. W tym roku to nie miało znaczenia, bo ruchem dyrygowała policja, a nie tłum. Może to i dobrze, było przecież mniej przestępstw, dla wszystkich było bezpieczniej. Tylko że to, co z jednej strony wygląda lepiej, niekoniecznie na lepsze się przekłada. Na takiej imprezie, jak karnawał, każde ograniczenie swobody jest jakby gwoździem do trumny całej imprezy. Zamiast iść z tłumem i bawić się na całego, większość czasu spędziłem na szukaniu przejść, obejść, dojść. Miałem się bawić, a nie o drogę pytać. Dlatego w przyszłym roku już nie pójdę. Szkoda czasu.


NOWYCZAS 31 sierpnia 2007

nowyczas.co.uk

10 LUDZIE • MIEJSCA • ZDARZENIA

Pożegnanie

S

Anna Wendzikowska

tało się! Zdecydowałam i teraz nie ma już odwrotu… Napisałam podanie – urząd rozpatrzył i wyraził zgodę. Przybił pieczęć. Klamka zapadła! Od dzisiaj nie jestem już Anią Wendzikowską, ale Anią Combé. I niby nic w tym strasznego, miliony kobiet na całym świecie każdego dnia przyjmuje nazwisko męża na zawsze żegnając się ze swoim panieńskim. Właśnie, panieńskim. Nigdy nie myślałam o swoim nazwisku jako o panieńskim. To nie było tylko jakieś tam nazwisko, którego używam do czasu, kiedy wyjdę za mąż i to właściwe zostanie mi „przydzielone“. To było moje nazwisko, z którym się zżyłam i które nauczyłam się kochać. A początki mieliśmy ciężkie. Kiedy tylko nauczyłam się mówić, rodzice nauczyli mnie odpowiedzi na pytanie: „jak się nazywasz?“. Wymówienie mojego nazwiska było dla dwulatki ogromnym wyzwaniem. Mam to na taśmie: „Ania Wedzikowa“ – powtarzałam uparcie. Potem wszystkie dzieci w szkole nazywały mnie Wendzikiem lub Wendzoną. Bardzo tego nie lubiłam. Do Wendzika z czasem się przyzwyczaiłam, polubiłam, z żalem będę się z nim rozstawać. W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że napisanie mojego nazwiska jest dla wielu osób niełatwą sprawą. Bez przerwy musiałam je literować. Byłam już Bendzikowską, Wencikowską, nawet Wen-Dzikowską. Nawet najbliższym znajomym zdarza się pisać Wędzikowska. Bardzo wcześnie nauczyłam się mówić „Wendzikowska przez ‘en‘“ na jednym wdechu. Musiałam. Zapytałam mamę, dlaczego wszyscy popełniają

ten sam błąd. – Bo tak naprawdę nasze nazwisko powinno się pisać Wędzikowscy – usłyszam. Wtedy poznałam krótką historię mojego nazwiska. Mój pradziadek nazywał się Wędzikowski. Kiedy urodził się mój dziadek, ktoś zrobił błąd w akcie urodzenia i dziadek Aleksander już na całe życie został Aleksandrem Wendzikowskim. Dziadek Aleksander miał trzech braci, wszystkich pisanych przez „ę“. We trójkę leżą w jednym grobie, trzech braci Wędzikowskich – nareszcie pisanych tak samo. A my, żyjący, nadal jesteśmy podzieleni – na Wendzikowskich i Wędzikowskich. Kiedy byłam nastolatką, tata powiedział mi, że jestem ostatnią z rodu nas pisanych przez „en“. Wtedy postanowiłam nigdy nie zmieniać nazwiska. Nie wytrwałam w postanowieniu. Dlatego z takim żalem rozstaję się ze swoim nazwiskiem. Przeżyło ze mną blisko 26 lat. Wymówiłam je tysiące razy, napisałam je tysiące razy, usłyszałm je tysiące razy. Widziałam je w gazecie i w telewizji, podpisywałam nim podania, dawalam autografy. A teraz muszą je oddać. Od teraz będzie to tylko nazwisko moich rodziców. I jakoś mi smutno. Mama mówi: – Weź obydwa. Zwariowała! Wyobrażacie sobie Państwo: Anna Wendzikowska-Combé? Toż nikt tego nie wymówi i nikt tego nie napisze. W żadnym kraju! Od dzisiaj będę więc Combé. Ale Anna Wendzikowska nie zniknie tak zupełnie. Moją kolumnę nadal będę tak podpisywać. PS. Gwoli komentarza do listu Pani Aleksandry Ptasińskiej. Droga Pani, nie zamierzam się tłumaczyć ani ze swoich gustów kulinarnych, ani tym bardziej z mojej artystycznej wolności w zabawie środkami stylistycznymi. Co się zaś tyczy Krakowa (w którym studiowałam), to mnie koledzy aktorzy nie na „banieczkę“, a na „banię“ zapraszali. Smutne, że odmienność moich doświadczeń skłania Panią do natychmiastowego ich zanegowania.

m le

b o

o n

r p

problem z komputerem? problem z komputerem? problem z komputerem? problem z komputerem? problem z komputerem? problem z komputerem? problem z komputerem? proroblem z komputerem?

079 2229 7627

Galeria

now y CZAS

DAMIAN CHROBAK

W zwolnionym tempie

L

Marek Kremer

eciał, leciał i doleciał. Za każdy kilogram nadbagażu zapłaciłem więcej niż za kilo burgundzkich trufli, a wystarczyło wziąć trochę rzeczy do ręki, bo nie miałem bagażu podręcznego. Trudno, za głupotę i lenistwo trzeba płacić. Stewardesy z Wizzair już się nie uśmiechają nawet, siedzą za zasłonką i plotkują całą drogę – strajkują pewnie, a co, każdy teraz może. A może mają już dość Polaczków, którzy zarabiając 400 funciaków na tydzień, w swojej wyobraźni awansowali do klasy wyższej i chcą wydawać rozkazy swojej służbie. Pamiętajcie, że pieniądze tej prawdziwej klasy nie gwarantują. Ledwo samolot dotknął pasa startowego, pojawiły się oklaski, a on odbił się tylko, hehe, a macie, mówiłem, żeby nie klaskać zanim nie będzie się już swobodnie toczył. W czasie ostatniej katastrofy samolotu w Brazylii, ludzie też pewnie już

Stresowanie klaskali, a tymczasem on nie wyhamował i nieszczęśliwie uderzył w stację benzynową. Nasz „skurczybyk” po momencie niepewności powrócił jednak na ląd i stanął w wyznaczonym miejscu. Ile mnie kosztuje nerwów to latanie. Nienawidzę tego po prostu, żołądek mam skurczony, a wszystkie mięśnie brzucha napięte jeszcze 15 minut po wylądowaniu. Pomimo mojej rosnącej aerofobii musiałem przeżyć sześć lotów w ciągu ledwie tygodnia. Tylko ja wiem, jak wiele zdrowia mnie to kosztowało. Nie, to nie dla mnie, kupuję sobie jacht i odtąd będę pływał po świecie. Najbardziej idiotyczne jest to, że tym co najczęściej oglądam w internecie, są katastrofy lotnicze, najpierw się naoglądam, a potem lecę, ech, szkoda gadać. To tak, jakby spadochroniarzowi przed skokiem pokazywać wszystkie wypadki z nieotwarciem spadochronu. Ja już nie wiem, co gorsze, czy huknąć z samolotem o ziemię, spalić się w autobusie czy wyskoczyć z tonącego statku i zamarznąć jak Di Caprio. Ale chyba lepiej już zamarznąć, niż przeżyć jak 900 osób załogi USS Indianapolis, która spędzając w wodzie pięć dni, została praktycznie w dwóch trzecich

zdziesiątkowana przez atakujące non stop rekiny. Tego sobie już nie wyobrażam, że unoszę się w kapoku zanurzony po szyję przez pięć dni i cały czas mnie coś gryzie. I to nie komar, tylko rekin, taki prawdziwy, z zębami. No, ale przecież jeszcze gorzej mają przysypani ziemią lub węglem, poparzeni i zmiażdżeni, bez szans na eutanazję, muszą dogorywać przez... Co ja w ogóle piszę??? Zacząłem czarno widzieć moimi niebieskimi oczami, a czarne myśli okrążają mój różowy charakter. Tak myśląc, nigdy już nie wyjdę z domu. Będę siedział owinięty watą przed telewizorem i co jakiś czas będę się delikatnie uśmiechał, ale tylko delikatnie, żeby nie zapeszyć, przecież piorun może uderzyć po kablach w telewizor i przez pilota wprost do mojej ręki – bzzt, bzzt – i nie ma Marcysia. Telewizja ogłupia, a czasem zabija. Lubię żyć bezstresowo. Nasilenie się stresu w moim organizmie generuje takie idiotyczne teksty właśnie. Nie czytajcie tego lepiej, dali mi tę rubrykę po znajomości, hehe. Przynajmniej poczucie humoru mi nie gaśnie. Latajcie, pływajcie, jeźdźcie i skaczcie – w końcu jakoś trzeba umrzeć.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 31 sierpnia 2007

PYTANIA DOCIEKLIWE 11

Czemu fatwa Chomeiniego jest już nieważna?

T

Kiedy Salman Rushdi wydał swą słynną książkę „Szatańskie wersety”, w świecie muzułmańskim zawrzało, w wielkich miastach wielu krajów maszerowały demonstacje protestujące przeciw pisarzowi, a ajatollah Chomeini wydał słynną fatwę skazującą Rushdiego na śmierć. Rząd Iranu w owym czasie zaoferował nawet ogromną nagrodę pieniężną każdemu, kto zabije pisarza.

Włodzimierz Fenrych

ymczasem kiedy temat Rushdiego pojawia się w prasie w ostatnich czasach (na przykład przy okazji przyznania mu szlachectwa), znów są wprawdzie informacje o demonstracjach, ale towarzyszy im zwykle wzmianka o tym, że rząd Iranu wycofał się i fatwa Chomeiniego już nie obowiązuje. Jak to możliwe? Czyżby ajatollah Chomeini nie był już autorytetem dla irańskiego rządu? Kto miał władzę odwołać nałożoną fatwę? Kiedy to się stało? A w ogóle, to co to właściwie jest fatwa? Słowo to weszło do słownika zachodniej prasy właśnie wtedy, kiedy Chomeini wydał swój słynny wyrok na Rushdiego, dlatego zapewne przeciętnemu Europejczykowi kojarzy się ono z czymś w rodzaju klątwy. Wcześniej znane ono było tylko uczonym REKLAMA

specjalistom od islamu, a z klątwą tak naprawdę nie ma nic wspólnego. Fatwa to orzeczenie prawne wydane w konkretnej sprawie przez uprawnionego uczonego prawnika. Taki uczony prawnik w wielu (nie wszystkich) krajach islamu nosi tytuł mufti. Wśród sunnitów fatwy wydane w dawnych czasach zebrane są w księgi i stanowią podstawę do wydawania orzeczeń przez następców. Są one częścią tradycji (zwanej sunna, stąd sunnici), dzięki czemu orzeczenia sunnickich muftich są coraz mniej oryginalne. Istnieje nawet powiedzenie, że drzwi do samodzielnego rozumowania (po arabsku zwanego idżtihad) zostały dawno zamknięte. Zupełnie inaczej jest wśród szyitów. Dla szyickich prawników sunna (tradycja) nie jest wiążąca. Dla nich wiążące jest słowo imama, a imam w chwili obecnej jest niewidoczny. Tak w każdym razie uważa główny odłam szyitówdominujący w Iranie.

Imam dla szyitów to coś więcej, niż osoba prowadząca modły w meczecie. Imam to następca proroka Mahometa, a wyroki zarówno proroka, jak i imama są z definicji sprawiedliwe. Pierwszym imamem był Ali, zięć Proroka, a kolejnych jedenastu to jego potomkowie. Są wśród nich Husajn, który w bitwie pod Karbalą został rozdeptany przez konie, i Dżafar as-Sadik, twórca szyickiej szkoły prawa. Wszyscy oni byli w jakimś stopniu prześladowani przez władze, a ostatni imam – Muhammad al-Mahdi – zaraz po urodzeniu poszedł do jaskini, w której znikł. Jest on cały czas obecny w formie niewidzialnej, natomiast w formie widzialnej objawi się na końcu czasów. Dżafar as-Sadik był twórcą szkoły prawa, która zawsze w jakiś sposób była w opozycji do oficjalnej władzy państwowej. Dżafar sam nie przyjął ofiarowanego mu tronu kalifa. Gdy pewnej nocy przybył doń posłaniec z

listem od przywódcy powstania szyitów oferującego mu tę godność – Dżafar spalił ten list nad płomieniem świecy. Tym niemniej szyici do dziś uważają, że tylko imamowie mają prawo do tronu kalifów. Tylko imamowie mają prawo do związanych z tą godnością prerogatyw, takich jak wydawanie wyroków śmierci czy ogłaszanie dżihadu (świętej wojny). A odkąd dwunasty imam w niemowlęctwie swoim wszedł do jaskini i jest w ukryciu – nikt nie ma takiego prawa. W takim razie, jakim prawem ajatollah Chomeini mógł wydać wyrok śmierci? No właśnie, okazuje się, że jak to zwykle bywa, sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Rzecz w tym, że wśród irańskich szyitów w XIX wieku pojawiła się tak zwana Szkoła Usuli, kładąca szczególny nacisk na to, że dla szyitów tradycja nie jest wiążąca. Przecież każda sytuacja jest w jakiś sposób wyjątkowa. Każdy sędzia

wydający orzeczenie musi samodzielnie rozumować, czyli stosować ten odrzucany przez sunnitów idżtihad. Oczywiście nie może to być byle kto, musi to być uczony prawnik, który tradycję dotyczącą imamów zna na tyle dobrze, że z dużą dozą prawdopodobieństwa może orzec, co w danej sytuacji powiedziałby imam. Ktoś, kto ma prawo stosować idżtihad przy ferowaniu wyroków nazywa się mudżtahid (tytuł ajatollah jest tylko ozdobnym dodatkiem). Takie wyroki dotyczą nie tylko prawa, ale także na przykład teologii i filozofii. Z jednej strony jest to element postępowy, dzięki temu szyici nie mają problemu z zaakceptowaniem teorii ewolucji albo ze stwierdzeniem, że demokracja nie jest sprzeczna z islamem (dlatego w Iranie jest Republika Islamska). Z drugiej jednak strony okazuje się, że taki mudżtahid może – oczywiście w imieniu niewidocznego imama – wydać wyrok śmierci, a nawet ogłosić świętą wojnę. Szkoła Usuli jest najwyraźniej reakcją na zastyganie islamu w dawnych skostniałych formach. Istnieje nawet zabezpieczenie przed możliwością takiego zastygania w przyszłości. Otóż wedle szkoły usuli wyroki mudżtahida są wiążące, ale tylko za jego życia, a przestają być wiążące z momentem jego śmierci. Nawet wielki ajatollah Chomeini nie jest tu wyjątkiem. I


NOWYCZAS 31 sierpnia 2007

nowyczas.co.uk

12 CZAS PRZESZŁY TERAŹNIEJSZY

Kolebka Solidarności pada Bartosz Rutkowski redakcja@nowyczas.co.uk

Dla Lecha Wałęsy nie ma wątpliwości, że kolebka Solidarności nie zasługuje na taki los. – To trochę moja wina, kiedy byłem prezydentem, mogłem o stocznię bardziej zawalczyć – przyznaje dziś były prezydent, ale zaraz dodaje, że na prawdziwą gospodarkę nie ma jednak silnych. Kiedy w roku 1980 pod koniec sierpnia podpisywano w Stoczni Gdańskiej historyczne porozumienia pracowało tam kilkanaście tysięcy ludzi. Trzeba było widzieć ten entuzjazm, te tłumy, te modły, jakie dochodziły zza zamkniętej bramy.

Na całe życie – Tego się nie zapomni do końca życia – mówi dziś marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, jedna z legend pierwszej Solidarności. Dziś, to co innego. Niecałe trzy tysiące pracujących i widmo... upadku stoczni. Na dodatek Unia Europejska chce zrobić to, co nie udało się komunie. Ponieważ za nielegalne uznano dopłaty rządowe do stoczniowej produkcji, to stocznia powinna teraz oddać pieniądze. – Nie oszukujmy się – tłumaczy Jerzy Borowczak, działacz tamtej i obecnej stoczniowej Solidarności, bez pomocy państwa, bez dotacji, stocznia nie przetrzyma.

Cios komuny Kiedy na czele rządu stał Mieczysław Rakowski, chciał stocznię zamknąć. Pod pretekstem, że nie dorosła do rynkowych wyzwań. Wtedy zaczął się bunt wśród załogi i komuna się wystraszyła. Dała spokój stoczni. Potem bywało różnie. Była koniunktura, były zamówienia, szła produkcja. Pod koniec lat 90. zaczęły się schody i masowe zwolnienia. Do dziś załoga twierdzi, że przy zakładaniu spółek, które obrastały stocznię, upaśli się różni cwani ludzie. Tylko robotnikom było coraz gorzej. Kiedy kilka lat temu znów przyszła koniunktura, w kolebce Solidarności zabrakło spawaczy, ślu-

sarzy i fachowców innych branż. Nie czekali na śmierć swej kolebki, wyjechali za chlebem do Szwecji, Norwegii, na Daleki Wschód.

Koncerty i bankiety – Dla nas koncerty rocznicowe, dla prezesów mercedesy i wystawne bankiety – mówią o swoim zakładzie pracy zwykli stoczniowcy. – Dla nas nawet ta słynna sala BHP, gdzie podpisywano historyczne Porozumienia Sierpniowe, ma dziś symbol jakby zwietrzałego miejsca. Nie ma tu życia – ucinają krótko. Teraz o kolebce mówi się tylko raz w roku, kiedy przychodzi kolejna rocznica. Najpierw składanie wieńców pod pomnikiem poległych stoczniowców, potem kwiaty pod historyczną bramą stoczni, a gdzieś z tyłu walka o tereny, na których stoi coś, co zostało z kolebki. Bo coraz głośniej mówi się, by stocznię przenieść na jedną z pobliskich wysp. Po co?

Chrapka na tereny Bo chrapkę na postoczniowe tereny mają nie tylko rodzimi, ale i zagraniczni kapitaliści. Cena metra kwadratowego w tym miejscu jest jedna z naj-

droższych nie tylko w Polsce. I o to idzie teraz prawdziwy bój. W sali BHP krzątanina zaczyna się zawsze przez rocznicą porozumień. – Tego na pewno nie zniszczą, to przecież nasza świętość – mówi jedna z pracownic, opiekująca się tym miejscem. Pamięta, że Wałęsa kiedyś wpadał tu kilka razy do roku, teraz już nie. Nie było też tu dawno Andrzeja Gwiazdy i Anny Walentynowicz. To też legendy Solidarności, których drogi z Wałęsą rozeszły się. I to na zawsze. – Owszem, prezydent Lech Kaczyński pamięta o tych zwykłych robotnikach, którzy wtedy w roku 1980 i 1981 nadstawiali karku. Szkoda, że i on nie był w stanie obronić stoczni przed chciwym kapitalizmem i nakazami unijnymi – mówi jeden z robotników przy bramie numer 2. – Zresztą szkoda gadać, ja już się wstydzę nawet dzieciom pokazywać to miejsce, w którym wykuwała się nasza historia. Wiem jedno: nie tak miało być. Nie ma już ludzkiej solidarności, jest tylko wściekła walka o byt. Popatrzcie, co się z nami Polakami zrobiło? Najlepsze siły wyjeżdżają do pracy w Anglii, za wielką wodę. Szkoda gadać.

Kochani! Wracamy do pracy 1 września. Wszyscy wiemy, co ten dzień nam przypomina, o czym w tym dniu myślimy – o Ojczyźnie, o sprawie narodowej, o wspólnych interesach rodziny, która nazywa się Polska. Myśleliśmy o tym wiele w czasie naszego strajku. Właśnie o tym myślimy kończąc ten strajk. Czy osiągnęliśmy wszystko to, co chcieliśmy, co pragniemy, o czym marzymy? Zawsze mówię szczerze i otwarcie to, co myślę, to i teraz powiem szczerze: nie wszystko, ale wszyscy wiemy, że uzyskaliśmy bardzo wiele. (…) Walczyliśmy nie tylko dla siebie, dla własnych interesów, ale dla całego kraju. Wszyscy wiecie, jak wielka była solidarność ludzi pracy całego kraju z naszą walką. W imieniu wszystkich załóg strajkujących chcę powiedzieć tym wszystkim, którzy nas poparli: walczyliśmy razem, walczyliśmy także dla was, bo przecież walczyliśmy... wywalczyliśmy prawo do strajku, uzyskaliśmy pewne gwarancje obywatelskie, a co najważniejsze – wywalczyliśmy prawo do niezależnych związków zawodowych. (…) A teraz z taka samą solidarnością i rozwagą jak strajkowaliśmy, pójdziemy do pracy.(…) Ogłaszam strajk za zakończony.

Lech Wałęsa


P

nowyczas.co.uk

REPORTAŻ 13 było tego jakieś dwie stówy. Tamten jednak powiedział, że skoro spałem, to znaczy, że wcale nie chciałem pracować, i że spać mi nie wolno, a czeku nie zatwierdzi – opowiadał Grzegorz.

ERA

770 procent wzrostu MIKOŁAJ SKRZYPIEC/NowyCzas

raca dla firmy kurierskiej łączy się ze stałymi kosztami: van, skuter czy motor; wszystkie firmy pobierają tygodniowe opłaty często kilkakrotnie większe niż rynkowe stawki najmu, dodatkowo inkasując kaucje na poczet zniszczeń, nawet do tysiąca funtów. Doświadczenie wielu Polaków mówi, że rzadko zdarza się odzyskać kaucję w całości, jako że firmy szukają pieniędzy gdzie mogą, naginając bądź jawnie łamiąc prawo, okradając zarówno byłych jak i obecnych pracowników.

NOWYCZAS 31 sierpnia 2007

Łamanie kołem – Najlepiej, żeby nie dyskutował, robił, co mu się mówi, i nie pokazywał za często w biurze – tak cynicznie charakteryzuje idealnego kuriera-podwykonawcę John, pracownik Courier Systems. Ta spółka z zachodniego Londynu wśród ludzi z kilkuletnim stażem na drodze ma opinię jednego z największych złodziei. Paweł z Krakowa, którego Courier Systems zatrudnia od przeszło trzech lat przeszedł niejedno: – Raz próbowali mnie skasować za uszkodzenie dachu, raz za wgięcie blachy na drzwiach – śmieje się. – Na dach spadł kawałek żelastwa z budowy, pod którą miałem niefart przejeżdżać, a blacha na drzwiach z tyłu? Wgiąłem ręką, jak nie mogłem cholerstwa domknąć. Paweł jest w stanie kontynuować pracę, ale na nieco lepszych warunkach, bo ma praktyczną wiedzę: nie używa nawigacji satelitarnej, a miasto dobrze zna, co sprawia, że wykonuje dwa razy więcej kursów niż ktoś „zielony”. Ciągle jednak raczej mizerne zarobki początkujących kurierów sprawiają, że mało kto zagrzewa tam miejsce. Paweł ma ponad pięć lat doświadczenia, jeśli wypłata się nie zgadza, idzie straszyć managera, że odchodzi: – Na razie się sprawdza. Jak widzę, jaką biedę mają chłopaki gdzie indziej, to aż mi się nie chce zmieniać kompanii. Chociaż i tak dostaję nerwicy tak średnio raz na miesiąc. Część z firm celowo zatrudnia więcej pracowników niż w istocie potrzebuje i z zachwytem przyjmuje kogoś, kto dopiero uczy się jeździć po Londynie. Wtedy zostaje on wyposażony w sprzęt elektroniczny, za który oczywiście pobierane są opłaty: GPS, palmtop do przesyłania informacji (adresów, podpisów itp.) telefony, pagery, zestawy słuchawkowe. Courier Systems już na starcie życzy sobie kaucję w wysokości stu funtów na ewentualne straty. Następnie, zaczynając od pierwszej wypłaty, firma odejmuje co tydzień do trzech różnych kaucji za wyposażenie (największa za pojazdy). Co tydzień kurier ponosi też koszty wynajmu i ubezpieczenia, za vana w niektórych londyńskich firmach płaci się nawet 210 funtów na tydzień.

Metodyka wyzysku Z reguły kurierom płaci się stałą w teorii kwotę od każdego kursu, plus stawkę za każdą milę, co może być opłacalne w przypadku wykonywania tzw. dystansów. To jeden z mitów, którymi łudzi się nowych pracowników, obiecując im potencjalnie duże

kuriera zarobki. Nowych rekrutów, nieświadomych praktyki choćby w kontekście wspomnianych opłat, kosztów paliwa czy czasu, jaki poświęcają na pracę, jest bardzo łatwo wciągnąć w kontrakty korzystne tylko dla jednej strony, szczególnie że większość kadry na drodze zna angielski co najwyżej na średnim poziomie. Stawki są, jak się szybko okazuje, różne. W zależności np. od wielkości i znaczenia klienta – niektóre roczne kontrakty na usługi kurierskie dla korporacji z City opiewają na miliony funtów, a rynek jest duży. Pomimo tego, jeśli kontrakt przestaje się opłacać kompanii, różnica będzie pokrywana zmniejszeniem ustalonego wynagrodzenia kierowcy. Courier Systems zleca wykonywanie tych obliczeń firmie Milematic, a ta zatrudnia nawet specjalnego księgowego, którego jedynym (zdaniem Pawła) zadaniem jest „poprawianie” stawek przed ich wypłatą. Sprowadza się to m.in. do kalkulacji cennika za dystanse, za które firma kurierska inkasuje od swoich klientów krocie. Kurier dostaje do około 40 proc. ze stawki płaconej przez klienta, reszta trafia do właścicieli firmy. A koszty

zawsze ponosi podwykonawca – od paliwa do mandatów. W rzeczywistości – jak mówi Paweł – są ludzie, którzy za ponad 50 godzin za kółkiem dostają, po odliczeniu kosztów dla firmy, gdzieś w okolicy 200 funtów. Minus paliwo jakieś 80 funtów – sam sobie policz, kto na tym wychodzi jak. Grzegorz, podpisując kontrakt, widział jednak możliwości zarobku. – W podpisanym dokumencie zawarto nawet wzmianki o nadgodzinach i stawkach za weekendy, co jest nowością w tej branży, gdzie £11.50 za godzinę plus ustalone minimum – zdawało się mieć sens, ale tylko na papierze, bo po dwóch miesiącach pracy wyszło na jaw, że kontrakt to fikcja! A manipulacje obliczeniami komputera dla pracowników księgowości to podejrzewam obowiązek – mówił rozgoryczony. System wyliczono tak, by dało się nim sterować, 80 proc. wydruków za tygodniówki Grzegorza zawierało błędy, a za pierwsze dwa tygodnie pracy nie policzono mu łącznie 300 funtów. Bonusy są fikcją, podobnie jak polisy ubezpieczeniowe, których warunków nie udało się jeszcze na

papierze uzyskać żadnemu z kurierów w jego firmie. Procedury dochodzenia do swoich pieniędzy w niezapłaconych należnościach utrudnia się jak tylko można, podobnie jest w każdej innej firmie. Kiedy w zeszłym tygodniu dostał 150 funtów za 66 godzin pracy na nocnej zmianie, był na skraju załamania nerwowego. Około trzech godzin zajęło mu ustalenie z biurem, że ta ostatnia niezapłacona zmiana jest ewidentną pomyłką: jego palmtop i zapis z GPS potwierdziły, że jednak spędził 12 godzin, czekając sobotnią nocą w City na zlecenia, a komputer w bazie nie zarejestrował tego jako czasu pracy. – Dlaczego? Bo tej nocy nie było pracy! Dwie godziny czytałem książkę i zasnąłem. Jak coś by było, to jeden telefon i tak by mnie obudził, a obudziłem się o siódmej w niedzielę, gdy kontroler z porannej zmiany wysłał mnie do domu. Efekt jest taki: odjęli mi bonus, bo nie wykonałem całej tygodniowej liczby godzin. Nie zapłacili nocki, bo komputer nie zauważył, że jednak tam byłem. Gość z biura, jak już się połapali, poszedł ze wszystkim do przełożonego, by ten zatwierdził czek. Razem

Taki wynik zanotowała stosunkowo młoda na rynku firma E-courier z siedzibą na Whitechapel. Strategia firmy jest bardzo odmienna od konkurencji: postawiono na technologię, komputerowe rozdzielanie kursów, brak radiostacji, minimalną liczbę personelu w biurze. Firma wynajmuje w leasingu flotę samochodów dostawczych, w charakterystycznych fioletowych barwach, a swoim pracownikom płaci stawkę godzinową, stawkę za mile, jak i za poszczególne kursy. Kreowanie wizerunku uśmiechniętej, świadomej ekologicznie usługi pocztowej jest bardzo istotną częścią polityki firmy. Zarząd spółki ma przyjęte cele finansowe do zrealizowania, ściśle ustalone procedury i ambitne plany na przyszłość. Od kuchni prawda wygląda mniej kolorowo. Potencjalnie wysokie zarobki dla kurierów okazują się być okupione możliwie największymi opłatami. Na przykładzie zatrudnionego przez nich Grześka, widać jak bardzo płynne są procedury płatności i jak to ułatwia dowolne matactwa. Koszta stałe firma odlicza niezależnie od jakichkolwiek okoliczności skrupulatnie i co do funta. Co tydzień depozyt, kaucja, wynajem, do tego jakiś mandat za parkowanie, a o te w Londynie nietrudno, w rezultacie pensja może być nawet ujemna! Obecnie Grzegorz cierpi na depresję, a jego lekarz zalecił mu natychmiastowe przerwanie pracy za kółkiem z uwagi na ryzyko zawału.

Doręczamy szczęście Te możliwości i metody rozwijania biznesu, osiągania zawrotnych rezultatów finansowych przez rozmaite firmy branży transportowej są realne i kuszące. Luki w prawie pracy istnieją, a konkretne przepisy regulujące warunki samozatrudnienia można łamać i naginać do woli. Pojęcie „płaca minimalna” nabiera nowych, złowieszczych znaczeń, kiedy trzeba sprawdzać kalkulacje komputera, liczącego za co pracownik płaci, zanim cokolwiek zarobi. Pojęcie szacunku do innych ludzi i wykonywanej przez nich pracy wśród cynicznych managerów nie istnieje, podobnie jak pojęcie „ujemna pensja” nie istnieje dla brytyjskiego rządu. Emigracja z Europy Środkowej napędza koniunkturę na wiele sposobów, niestety nie zawsze przynosi to pieniądze nawet zbliżone do minimum socjalnego, i nie widać zmian na lepsze, czy w tej, czy w wielu innych branżach. Lepiej może być tylko dla właścicieli firm kurierskich oraz dla ich klientów, bowiem konkurencja sprawia, że koszta usług spadają. Ćwierć miliona funtów różnicy na wartości kontraktów nawet dla największych korporacji stanowi atrakcyjny kąsek. Anonimowy podwykonawca nie ma tu znaczenia..

Mikołaj Skrzypiec


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 31 sierpnia 2007

MIKOŁAJ SKRZYPIEC/NowyCzas

14 KULTURA

Zatęchłe dźwięki

W

Polskie płyty w londynie Jarosław Skulski redakcja@nowyczas.co.uk

W

Za rok będziemy na pewno Jędker Realista redakcja@nowyczas.co.uk

oow, chciałoby się powiedzieć, wysiadając w niedzielę lub poniedziałek ze stacji Notting Hill Gate, a był to przecież dopiero początek. To, co oferuje karnawał na Notting Hill, to niesamowita liczba scen muzycznych (tzw. sound systemów), reprezentacje muzyczne dj'ów wielu gatunków i wielu krajów. Reggae, hip-hop, drum'n'bass z Jamajki, Trynidadu i Tobago i wielu innych miejsc. Oczywiście wszystkich, tylko nie polskich. Czułem się, słysząc w wielu miejscach tego niesamowitego karnawału polski język, jak ktoś spoza. Dziwię się, że nie było naszej sceny i stoisk z naszym rodzimym jedzeniem. Każde państwo promuje nie tylko swoją muzykę, ale przede wszystkim kulturę, potrawy, gadżety związane z zabawą. Taki tłum, a awantur brak. Najdrobniejsze incydenty z udziałem czarnoskórych nastolatków chodzących w

większych grupach, w których czują się jak dorośli, wyłapywane były przez mocne siły policji. Pierwsze przemyślenie – u nas w kraju nie mogłoby się coś takiego odbyć. I dobrze, skoro jeszcze do tego typu imprez ulicznych nie dorośliśmy. Drugie przemyślenie – skoro mogę spróbować reggae sosu do jerków, czy innych dziwnych potraw narodowych, dlaczego nie mogę poszczycić się jakimś fajnym stoiskiem ze schaboszczakiem i ziemniakami, i z zimnym full lightem? A historia tego corocznego wydarzenia w centrum Londynu sięga wielu, wielu lat wstecz. Idąc wśród tłumu czuje się atmosferę pełnej wolności i swobody, coś, czego brakuje rodakom będącym na stałe w „słoiku” zwanym Polską. Widzę przechodzących policjantów – tuż obok „rolujących” sobie skręta z maryśki małolatów, widzę stare hipiski kołyszące się w rytmie nagrań Boba Marleya. Widzę tutaj, jak podczas święta Królowej w Amsterdamie, prawie w każdym oknie imprezy, czyli tzw. „domówki”, na których gęsto leje się alkohol i któ-

rych uczestnicy tańczą na balkonach. Inni tylko stoją i obserwują, ale widać, że cała dzielnica uczestniczy w tym święcie. (ci którzy nie chcą świętować, uciekają stamtąd na długi weekend). Około dwa miliony ludzi. To ludzkie tsunami przewala się w tanecznym rytmie przez kilka wytyczonych ulic. Są oczywiście jeżdżące i grające głośno platformy z tacerzami, bębnami i z całą otoczką karnawału w Rio. I znów wszędzie są nasi rodacy, mieszkający tutaj, a wyglądający jak turyści, czasem jak zwykli pijani huligani. A czemu nie możemy się zaprezentować od naszej dobrej strony? – przychodzi mi znów do głowy… Zrobię to i w przyszłym roku na pewno zorganizuję pierwszy polski sound system rapowo-reggae'owy, o ile władze dzielnicy wyrażą na to zgodę, oczywiście. A jak wyrażą, będziemy promować tam naszą kulturę. Może po raz kolejny udowodnię, że – żeby coś osiągnąć – nie wystarczy o tym mówić pięknie czy pisać pięknie, trzeba to wszystko już dziś organizować, żeby za rok nie obudzić się z przysłowiową ręką w nocniku.

poszukiwaniu materiałów naukowych do niniejszego felietonu odwiedziłem kilka londyńskich sklepów muzycznych (w tym także miejsce, w którym pracuję), aby przekonać się, czy jest możliwy zakup płyt z polską muzyką rozrywkową. W końcu, pomyślałem sobie, jest nas tutaj, Polaków, coraz więcej i w ślad za tym nad Tamizę powinno już dotrzeć wszystko to, co najlepsze z wytworów rodzimej kultury audio. Niestety – trzeba spojrzeć prawdzie w oczy – jest słabo. Tragicznie nawet. Otóż po zakończeniu moich peregrynacji doszedłem do niezbitego przekonania, że jedyne dostępne w ogólnej dystrybucji polskie ślady muzyczne w tym mieście, to obie płyty wrocławskiego duetu Skalpel (nagrywającego dla londyńskiej oficyny elektroniczno-hiphopowej Ninja Tune) i całkiem spory katalog naszego jazzowego mistrza trąbki Tomasza Stańki, nagrywającego od lat dla monachijskiego labela ECM (European Contemporary Music). W dziale muzyki filmowej czasem błysną soundtracki skomponowane przez Polaków: „Finding Neverland” Jana A. P. Kaczmarka, „Dracula” z muzyką Wojciecha Kilara, genialne „Rosemary’s Baby” Krzysztofa Komedy. No i co szanowni Czytelnicy na to? Czy to wystarczająca liczba wykonawców i tytułów, zachęcająca Brytyjczyków do szerszego zapoznania się z osiągnięciami polskiej sceny muzycznej? Ja twierdzę, że niestety nie. Nawiasem mówiąc, lekkiej pikanterii tutaj dodaje fakt, że zarówno Skalpel jak i Stańko nie są wydawani i dystrybuowani przez polskie firmy płytowe i dlatego też dla wielu tubylców są to wykonawcy angielscy (Skalpel) lub też niemieccy (Stańko). Zawęziłem rzecz całą do muzyki popularnej, ponieważ lepiej rzecz się ma z muzyką klasyczną. Górecki, Lutosławski, Penderecki – tutaj lista jest spora, ale też i rzecz przeznaczona jest dla dużo węższego grona odbiorców. Wielokrotnie przeglądając półki w Virgin Megastore, HMV czy w nieistniejącej już sieci FOPP – nie udało mi się dostrzec naszych pobratymców z licznych londyńskich placów budowlanych, z lubością i błyskiem w oku grzebiących wśród dzieł zebranych Andrzeja Panufnika bądź Pawła Szymańskiego. Ale też nie rzecz w tym, żeby dla tych ludzi angielskie sklepy muzyczne miały sta-

wiać na półce dokonania naszych hiphopowców analfabetów czy też innych polskich mutacji brytyjskiego indie-rocka. Takich kapel na miejscu jest tysiące i nie potrzeba im ich więcej, w dodatku komunikujących się ze światem w niezrozumiałym języku. Zdradzę Wam jednak tajemnicę – małe światełko nadziei... Otóż jest w Londynie sieć kilku komisów płytowych o wdzięcznej nazwie Music & Video Exchange. Brudne, zapchane w całości winylami i płytami kompaktowymi mało reprezentacyjne miejsca, posiadają kultowe piwnice, w których, po zejściu, do każdy maniak muzyki powinien przyklęknąć i ucałować podłogę w znajomym geście powitania Ziemi Obiecanej. Wszystko bowiem, co znajduje się w czeluściach tych wnętrz, kosztuje najwyżej do jednego funta: całe płyty kompaktowe, single, winylowe single (tak zwane „siódemki” i „dwunastki”), jak też całe albumy. W dodatku są też kasety wideo i płyty dvd. Czego to ja tam nie znalazłem! Nawiasem mówiąc – mój związek uczuciowy bywał czasem mocno zagrożony z błahego powodu – spędzenia uroczych godzin na grzebaniu i tarzaniu się wśród tego całego namacalnego fizycznie dorobku kulturalnego ludzkości. To, co dla mnie ma taką wartość, dla innych jest tylko śmietnikiem z niechcianymi i obciachowymi płytami, ale proszę takich zignorować – nigdy nie docenią ukrytego piękna. I właśnie w takich, zapomnianych przez Boga i ludzi miejscach, wszyscy spragnieni polskiej muzyki mogą, przy odrobinie wysiłku i dobrej woli, znaleźć prawdziwe skarby: starą płytkę weteranów rocka czyli Bajmu (hi hi hi...), angielskojęzyczną wersję „Korova Milky Bar” Myslovitz, czy też „Juicy Planet Earth” nieistniejącego już zespołu Flapjack. A na winylach mamy SBB Józefa Skrzeka i płyty z serii „Polish Jazz” (które czasem osiągają kosmiczne ceny – tak, tak!). Jest tego naprawdę sporo. Wystarczą dobre chęci, ale przydaje się też ta mała iskra szaleństwa, jaką noszą w sobie wszyscy poszukiwacze świętego Graala muzyki, szukający namiętnie w wolnym czasie swoich ulubionych płyt. I raczej nie ma co liczyć tutaj na jakichś oficjalnych dystrybutorów, chociaż od niedawna sieć księgarni Borders wprowadziła do swojej oferty polskie tytuły książkowe. Znając jednak zamiłowanie statystycznych rodaków do słowa pisanego, można przypuszczać, że i tak, jeśli chodzi o dostępność płyt z polską muzyką, jedynym wybawieniem może się okazać świat piwnic komisów płytowych.


NOWYCZAS 31 sierpnia 2007

KULTURA 15

Dziś kończy się światowy festiwal sztuki Edynburg Fringe

Cztery razy Polska

J

Piotr Dobroniak redakcja@nowyczas.co.uk

eśli napiszę, że po raz kolejny Polacy mają się czym pochwalić, uderzę w nutę narodową, której specjalnie nie lubię. Jednak trudno zagłuszyć w sobie dumę, jeśli wystawiamy – jako Polacy – cztery przedstawienia na największym festiwalu sztuki na świecie i wszystkie uzyskują wysokie notowania. The Edinburgh Festival „Fringe” startował kilkadziesiąt lat temu jako przegląd komedii. Miał być przeciwwagą dla festiwalu sztuki wysokiej, z której słynął Edynburg od dawien dawna. Postanowiono zrobić coś, co będzie kojarzyło się ze sztuką masową, coś, co będzie funkcjonowało na obrzeżach „dużego festiwalu”, stąd wzięła się nazwa „fringe”. Z czasem do przedstawień komediowych, dołączyli „baskersi”, artyści uliczni, różne teatry zaczęły wystawiać swoje przedstawienia, a festiwal urósł do ogromnych rozmiarów. W ciągu trzech tygodni sierpnia, na scenach festiwalowych, wystawiono ponad dwa tysiące sztuk, komedii, dramatów, różnorodnych eksperymentów teatralnych i innych podobnych „performansów”. Obliczono, że jeśli ktoś chciałby obejrzeć wszystkie przedstawienia, zajęło by mu to około siedmiu lat. Co bardziej wprawieni bywalcy festiwalu twierdzą, że dziennie można obejrzeć około dwudziestu przedstawień i zupełnie się nie nudzić. Policzmy. Festiwal trwa dokładnie dwadzieścia trzy dni. Mnożymy to przez dwadzieścia sztuk dziennie i wychodzi nam czterysta sześćdziesiąt przedstawień. Co z resztą? Ano nic. Nie ma co się oszukiwać, wszystkiego nie zobaczymy. Ale zrobi to za nas armia krytyków i dyrektorów teatrów z całego świata, to oni w ciągu pierwszych dni festiwalu dają słynne gwiazdki oraz swoimi recenzjami zachęcają, bądź nie, do uczestnictwa w przedstawieniu lub koncercie. Festiwal w Edynburgu to kilkanaście kategorii, najliczniejsze to, w kolejności: komedia, teatr oraz muzyka. Nie wspomnę o wystawach czy wydarzeniach, które dla samych organizatorów, są tylko „wydarzeniami”, ponieważ sami nie potrafią nazwać tego, co prezentowane jest na danej scenie. Trudno opisać w słowach to, co możemy zobaczyć. Jestem fanem sztuki aktorskiej naturalnej, bez „polepszaczy”, efektów, które z aktora robią zupełnie inną osobę, niż jest w rzeczywistości. Nie zrozumcie mnie źle, dla mnie kwintesencją aktora jest umiejętność wczucia się w graną

postać. Polskie kino, kino zerowe – to jest to, czym można się chwalić i z czego korzysta cały świat. Na festiwalu w Edynburgu, sztukę takową można znaleźć dosłownie na ulicy. Jest się w czym „taplać”. Jest na co patrzeć i się zachwycać. Nawet prosty posiłek w polskim pubie może dostarczyć ciekawych walorów estetycznych, o smakowych nie wspomnę. Miało być o polskich akcentach. Były cztery. Wspaniałe. Zapierające dech w piersi, czasem jednak dla „zagranicznego” widza, niezrozumiałe. Teatr Pieśni Kozła z Wrocławia wystawiał w Edynburgu przedstawienie „Lacrimosa” – uzyskała ona od razu pięć gwiazdek w kilku recenzjach. Pieśń Kozła jest znanym teatrem w Europie Zachodniej i odnalezienie go – kierując się polską nazwą – w przewodniku festiwalowym, może być trudnym zadaniem. Teatr występuje pod angielską nazwą „Song of the Goat” i inaczej nie można go znaleźć. W latach

ubiegłych teatr zdobył już nagrodę w Edynburgu,za sztukę „Kroniki lamentacyjne”. Tym razem postanowiono, że będzie coś trudniejszego. „Lacrimosa” to sztuka na podstawie „Mszy za miasto Arras” Andrzeja Szczypiorskiego, traktująca o fanatyzmie religijnym, zahaczająca o „Dziady”, ale generalnie opowiadająca historię z Jedwabnego. Sztuka została zakwalifikowana przez organizatorów do kategorii dance i

physical theatre. Szerokim echem odbiły się spektakle poznańskiego Biura Podróży. Teatr znany w Europie nie mniej niż Teatr Pieśni Kozła. Na festiwalu wystawił „Makbeta”. Twórcy nie ukrywali, że było to przedstawienie robione specjalnie na festiwal edynburski. Oglądając go, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że niektóre sceny były zapożyczone z „Tytusa Andronikusa” z Anthonym Hopkinsem w roli głównej.

Podobne były elementy scenografii. Także śpiew towarzyszący całej sztuce kojarzył mi się z dużym ekranem. Tak czy owak, wrażenie niezapomniane. Na przedstawieniu spotkałem rodzeństwo z niewidzącą siostrą. Młodsza siostra tłumaczyła starszej, co dzieje się aktualnie na „scenie”. Sceny, muzyka i narracja dochodząca z boku dawały niesamowite wrażenia. Zmuszały do refleksji. Może przez to „Makbet” w wykonaniu Biura Podróży, był dla mnie przeżyciem,

którego długo nie zapomnę… Na festiwalu pojawił się również łódzki Teatr im. Jaracza. Wraz z nim pojawił się pewien problem. Początkowo miał być wystawiany „Niżyński”, niestety aktor, grający główną rolę, złamał nogę i na festiwal teatr przyjechał ze sztuką „Powrót do Buenos Aires” – fantastycznym monodramem. Jedynym minusem w całym przedstawieniu było to, że była ona po polsku. Widz musiał czytać z prompterów tekst sztuki. Obcojęzyczni widzowie po prostu nie nadążali za tekstem. Przyznał to również jeden z krytyków z lokalnego, ale najbardziej liczącego się jeśli chodzi o festiwalowe oceny dziennika „The Scottsman”. Sztuka, piękna, emocjonalna, ale część tekstu niezrozumiała. Gwiazdek nie było, natomiast pozostały bardzo dobre recenzje. Inaczej działo się z polską gwiazdą festiwalu, grupą Karbido z Wrocławia. Wystawiała ona „Stolik”, znany londyńskim widzom, z festiwalu „Wrocław Radical”. Tłumy widzów i bilety wyprzedane już w pierwszym tygodniu na cały festiwal. Recenzje pięciogwiazdkowe. Terminy koncertów zajęte na najbliższe dwa lata. Grupa wraz ze swoim „czarodziejskim stolikiem” wydobywającym cudowne dźwięki, dostała zaproszenia dosłownie z całego świata. Meksyk, Japonia, Tajlandia – to tylko te bardziej egzotyczne. Zespół musiał odmówić między innymi teatrom londyńskim, ze względu na zbyt napięty plan trasy koncertowej. Prosto z Edynburga Karbido udał się do Dubrownika. A swój talent zespół zaprezentował między innymi na stoliku w rezydencji Konsula Generalnego RP w Edynburgu. Talent i pomysł. Recepta na sukces. Michał Litwiniec, jeden z muzyków, opowiada, że w pierwszym zamyśle miała być grająca łazienka, zespół wybrał stolik. Jak widać – słusznie. Mówi się, że jeśli ktoś chce zaistnieć w świecie sztuki, na festiwal musi się wybrać. To tutaj agenci, dyrektorzy i impresariaty z całego świata ustalają repertuar swoich teatrów. To tutaj krytycy decydują, co warto obejrzeć. To również tutaj publiczność uciera nosa poważnym krytykom i sama wybiera hity sezonów. Czasem są to hity stulecia. Atmosfera miejsca. Ludzie. Nowe przyjaźnie i dosłowna otwartość i gościnność Edynburga. To wszystko składa się na klimat, który trudno jest porównać do czegokolwiek. Na festiwal trzeba przynajmniej raz w życiu pojechać. Jak mówi Tomasz Borkowy (telewizyjny inżynier Talar z serialu „Dom”), który w Edynburgu mieszka już kilkanaście lat: jeśli raz tu przyjedziesz, będziesz chciał wracać częściej. To nie wróżby na szczęście, ale wieloletnie doświadczenie.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 31 sierpnia 2007

16

CZAS nieruchomości

Problem z depozytem MIKOŁAJ SKRZYPIEC/NowyCzas

Depozyt. Magiczne słowo, którego znaczenie poznajemy często dopiero po przyjeździe do Wielkiej Brytanii. Szukamy mieszkania, znajdujemy coś na naszą kieszeń. A potem dowiadujemy się, że do ceny wynajmu należy doliczyć depozyt (często dwukrotna wartość miesięcznego czynszu). Zaciskamy pasa i jakoś udaje nam się wyłuskać dodatkowe kilkaset funtów. I na jakiś czas o sprawie zapominamy.

D

Waldemar Rompca w.rompca@nowyczas.co.uk

rugi raz o depozycie przypominamy sobie, gdy z wynajmowanego mieszkania postanawiamy się wyprowadzić. I to przeważnie wtedy zaczynają się problemy. Paweł z Tomkiem z wynajmowanego przez agencję mieszkania wyprowadzili się prawie dwa miesiące temu. Już dawno powinni otrzymać od swojego landlorda zwrot wpłaconego depozytu. Mieszkanie oddali w stanie idealnym, wynajęli nawet firmę do czyszczenia dywanów. – Wydawało nam się, że wynajmując mieszkanie przez agencję nieruchomości, w jakimś stopniu zabezpieczamy się przed nieuczciwym landlordem, który będzie chciał nas finansowo wykorzystać. Niestety, pośrednictwo agencji wcale nie oznacza, że problemów nie będzie – tłumaczy Paweł. Pokazuje korespondencję, którą w międzyczasie zdążył wysłać do właściciela mieszakania. – Chodzi o ponad półtora tysiąca funtów, tak szybko nie odpuścimy, tym bardziej że prawo jest po naszej stronie. Tomek dodaje, że cała ta sytuacja nauczyła go bardzo dużo. Przede wszystkim tego, że z pewnością nie będzie już wynajmował mieszkania. – Ani prywatnie, ani przez agencję. Tutaj to jest prawdziwe eldorado, każdy robi co chce, a ty się później martwisz, jak sobie masz z tym poradzić. Dobrze, jeśli przynajmniej znasz język. Możesz się o swoje upominać. Nie wyobrażam sobie, że nie znam agielskiego, bo wtedy moje wszystkie starania można by wyrzucić do kosza i o

pieniądzach praktycznie zapomnieć. A tak jest szansa, że za jakieś kilka tygodni pieniądze w końcu odzyskamy – wyjaśnia.

Bądź przezorny Paweł wyjaśnia, że w przypadku depozytu czujnym należy być już od samego początku: – Mieliśmy szczęście, bo mieszkanie, które wynajmowaliśmy było nowe, nikt tam wcześniej przed nami nie mieszkał, więc nie było problemów z ustaleniem stanu lokalu w chwili, gdy się do niego wprowadzaliśmy. Raport dostarczony przez agencję nieruchomości był na tyle ogólnikowy, że praktycznie nieprzydatny dla nas w chwili wyprowadzki. Wie co mówi. Gdy postanowili, że zamiast przedłużać kontrakt wolą poszukać czegoś do kupienia, wiedzieli, że czeka ich sporo pracy. Całe mieszkanie trzeba było dokładnie wysprzątać, tak, by nie dać żadnego powodu do tego, aby landlord potrącił cokolwiek z wpłaconego depozytu. W umowie najmu czarno na białym określono wszystkie warunki, na podstawie których landlord może z przetrzymywanych pieniędzy zabrać cokolwiek. – Mieliśmy nosa – opowiada Tomek. – W dniu wyprowadzki po klucze przyjechała nie pani z agencji nieruchomości, w której wynajęliśmy mieszkanie, ale kobieta z niezależnej firmy, która nie zajmowała się niczym innym jak tylko odbiorem zdawanych lokali. Zachowywała się jak pracownik labolatorium kryminalistycznego, zaglądając w każdy kąt, w każdą szufladę, szczelinę, dosłownie wszędzie, gdzie tylko dało się zajrzeć. Przez ponad dwie godziny chodziła z dyktafonem po mieszkaniu opisując każdy, nawet najmniejszy detal mogący wpłynąć

na stan mieszkania. W końcu przyznała, że mieszkanie jest wysprzątane na profesjonalnym poziomie i nie widzi żadnych podstaw do jakiejkowiek redukcji wpłaconego przez nas depozytu. Dwa tygodnie później to samo potwierdzenie przyszło emailem, z numerem sprawy i numerem telefonu, na wypadek, gdyby któryś z nas zechciał zapoznać się z pełną wersją raportu. – Myśleliśmy, że sprawa jest załatwiona – dodaje Paweł. Zgodnie z umową w ciągu czterech tygodni od wyprowadzki powinni otrzymać czek z pełną sumą – ponad półtora tysiąca funtów. Gdy termin minął, a pieniędzy nie odzyskali, Tomek postanowił działać. – Pogrzebałem trochę w internecie i przeraziłem się. Nie tylko dlatego, że dowiedziałem się sporo strasznych rzeczy o praktykach obowiązujących w agencji, w której wynajmowaliśmy mieszkanie, ale przede wszystkim dlatego, że nawet nie miałem pojęcia o tym, jakim ważnym i w wielu przypadkach trudnym problemem jest odzyskanie depozytu w Wielkiej Brytanii. Dwa dni później napisał do landlorda list przypominający mu o zwrocie depozytu, numer sprawy zdania mieszkania oraz wyznaczający w umowie 10-dniowy termin na odesłanie czeku. – Wspomniałem, że jeśli nie dotrzyma tego terminu, już bez kolejnego przypomnienia z mojej strony postaram się o sądowy nakaz płatniczy, co mniej więcej znaczy tyle, że oddam sprawę do sądu. Procedura jest w miarę prosta, tyle że znowu wiąże się z kosztami i zajmuje trochę czasu. Ale z drugiej strony, to jedyna droga do tego, aby sprawę szybko zakończyć.

Eldorado. Dla kogo? Depozyt jest formą zabezpieczenia dla właściciela wynajmującego mieszkanie przed nieuczciwymi najemcami, którzy nie będą – dla przykładu – płacili czynszu, rachunków lub zostawią mieszkania zdemolowane lub wymagające naprawy. Tyle definicja prawna. 6 kwietnia tego roku weszły w życie nowe przepisy prawne normalizujące zasady pobierania, przetrzymywania oraz zwrotu depozytu po okresie wynajmu. Jeśli umowa wynajmu podpisana została przed tą datą, niestety nie jesteś chroniony przez nowe przepisy. Jednak pracownicy Citizen's Advice Bureau, do których zgłaszają się poszkodowani, zwracają uwagę, że przepisy przepisami, ale i tak warto dokładnie się zabezpieczyć już w momencie podpisywania umowy. Przede wszystkim ważne jest dokładne udokumentowanie stanu mieszkania w chwili wprowadzania się. Jeśli w mieszkaniu są już jakieś poważne usterki typu porysowany parkiet, dziury w ścianach itd., należy to wszystko zgłosić. Dobrze, jeśli uda się wszystko sfotografować, tak aby mieć porównanie w chwili wyprowadzania się. Bezwględnie należy otrzymać potwierdzenie od landlorda lub wynajmującej agencji o tym, że zgłoszenie o usterkach otrzymali. Według nowych przepisów, w ciągu dwóch tygodni od podpisania umowy landlord lub agencja powinna wystosować pisemnie powiadomienie o tym, w jakim miejscu przechowywany jest depozyt. Prawo nakazuje wpłacenie depozytu albo na specjalne konto bankowe albo na konto Tenancy Deposit Scheme. Po wygaśnięciu umowy landlord może zatrzymać depozyt tylko w wypadku jeśli są zaległości w

płaceniu czynszu, rachunki za elektryczność czy gaz nie zostały uregulowane lub mieszkanie uległo zniszczeniu. W każdej z tych sytuacji najemca powinien zostać powiadomiony na piśmie o tym, jaka kwota i dlaczego została potrącona z depozytu. Oczywiście w każdym przypadku ma prawo się z tym nie zgodzić. Wówczas przydać się może zbierana dokumentacja. Sposobów walki o odzyskanie pieniędzy jest kilka. Po pierwsze można negocjować. Pomóc w tym mogą pracownicy Citizen's Advice Bureau, którzy udzielają bezpłatnych porad prawnych. Jeśli to nie pomoże, sprawę można oddać do sądu znajmującego się tzw. sprawami małego kalibru (Small Claims Procedure in County Court). Sąd ten zajmuje się roszczeniami do pięciu tysięcy funtów. W internecie znaleźć można gotowe wzory wniosków sądowych oraz korespondencji do landlorda. Zgłaszając sprawę do sądu należy nie tylko mieć umowę najmu, ale również jak najwięcej dokumentów świadczących na naszą korzyść. Paweł z Tomkiem dostali właśnie odpowiedź z sądu. Teraz nie powinni już długo czekać na swoje pieniądze.

WARTO PAMIĘTAĆ: • Zawsze podpisuj umowę wynajmu po dokładnym przeczytaniu • Sprawdź, czy umowa zawiera zasady zwrotu depozytu • Zrób dokumentację stanu mieszkania w chwili wynajmowania (sfotografuj ściany, dywany itp. • Zbieraj wszystkie rachunki i dowody wpłaty czynszu. • Nie bój się upominać o swoje, bo prawo jest po Twojej stronie.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 31 sierpnia 2007

mANIA gotowania

MANIA GOTOWANIA 17

Jak mus to mus şe chociaş końcówka lata w Anglii będzie cieplejsza. A w ciepłe dni chciałoby się spróbować czegoś bardziej orzeźwiającego. Stąd w tym tygodniu, gdy taki dzień się przydarzy, proponuję sięgnąć po... truskawkowy mus.

Mus truskawkowy

Mikołaj Hęciak redakcja@nowyczas.co.uk

tym roku wydaje się, şe słońce ma o wiele trudniejsze zadanie w konkurowaniu z deszczem, niş w ubiegłym roku. Te zmagania przypominają mi to, co dzieje się w zespole BMW w wyścigach Formuły 1, pomiędzy Kubicą i Heinfeldem – nieustanna przepychanka. Wszystkie jednak znaki na ziemi i niebie pozwalają mieć nadzieję, şe i dla Roberta Kubicy nadejdzie dogodniejszy czas i

W

Lekki, delikatny i dobrze schĹ‚odzony – na letni wieczĂłr jest jak wymarzony. To dobra i ciekawa alternatywa dla wszystkich miĹ‚oĹ›nikĂłw jogurtĂłw, poniewaĹź gĹ‚Ăłwnym skĹ‚adnikiem jest wĹ‚aĹ›nie jogurt. Na 6 porcji przygotujmy: 3 jajka, 50g cukru (najlepiej drobnoziarnisty caster sugar), otarta skĂłrka z 1 cytryny i sok rĂłwnieĹź, 450g truskawek, 4 Ĺ‚yĹźki stoĹ‚owe Ĺźelatyny, 150g jogurtu naturalnego, 150g jogurtu truskawkowego. Mus przyrzÄ…dza siÄ™ szybko, niemniej dobrze jest uczynić to sprawnie. Wpierw natĹ‚uszczamy naczynie, ktĂłre uĹźyjemy do uformowania musu. Takie o pojemnoĹ›ci 1.7 litra powinno być wystarczajÄ…ce. MoĹźna teĹź uĹźyć mniejsze naczyĹ„ka, by potem podawać mus w indywidualnych porcjach. W tym celu moĹźemy uĹźyć maĹ‚e filiĹźanki, np. do espresso. Na drobnych oczkach Ĺ›cieramy skĂłrÄ™ z cytryny, a sok wyciskamy. ĹťelatynÄ™ namaczamy z odrobinÄ… soku z cytryny. Jajka miksujemy z cukrem i skĂłrkÄ… cytrynowÄ…, aĹź caĹ‚ość bÄ™dzie sztywna. JeĹźeli nie dysponujemy elektrycznym mikserem, a tylko trzepaczkÄ…, to dla lepszego efektu proponujÄ™ najpierw ubić biaĹ‚ka i delikatnie wymieszać z şóĹ‚tkami utartymi z cukrem i skĂłrkÄ… cytrynowÄ…. PoĹ‚owÄ™ truskawek miksuje-

my z resztÄ… soku z cytryny. Dobrze jest przetrzeć zmiksowane truskawki przez drobne sitko, by oddzielić pozostaĹ‚oĹ›ci pestek. Truskawkowy przecier wmieszamy stopniowo do ubitych jajek. ĹťelatynÄ™ zalewamy minimalnÄ… iloĹ›ciÄ… gorÄ…cej wody, caĹ‚y czas mieszajÄ…c, by dokĹ‚adnie siÄ™ rozpuĹ›ciĹ‚a. Wlewamy jÄ… do jogurtĂłw, ktĂłre dodajemy do caĹ‚oĹ›ci. Starajmy siÄ™ ograniczyć mieszanie do minimum. Tak przygotowanÄ… masÄ™ wlewamy do przygotowanej i natĹ‚uszczonej formy. Chowamy do lodĂłwki i schĹ‚adzamy, aĹź caĹ‚ość siÄ™ zsiÄ…dzie. W zaleĹźnoĹ›ci od wielkoĹ›ci naczynia, nawet do 5 godzin. By uĹ‚atwić wyjÄ™cie caĹ‚oĹ›ci z naczynia na parÄ™ sekund moĹźemy naczynie wĹ‚oĹźyć do gorÄ…cej wody, a nastÄ™pnie natychmiast przeĹ‚oĹźyć na półmisek. Mus podajemy z pozostaĹ‚ymi owocami. MoĹźemy rĂłwnieĹź podawać z jogurtem lub zmiksowanymi truskawkami. Na pogodne wieczory jak znalazĹ‚. Smacznego!!! A tymczasem wracamy do naszych wÄ™drĂłwek. Ĺšrodkowa Anglia jest bardzo wdziÄ™cznÄ… częściÄ… wyspy dla wszystkich zwiedzajÄ…cych. Kryje ona wiele ciekawych miejsc i tajemnic. Na pograniczu miÄ™dzy hrabstwem Warwick i Worcester spokojnie wije siÄ™ rzeka zwana Avon. Tak siÄ™ skĹ‚ada, Ĺźe przepĹ‚ywa ona przez stosunkowo nieduşą miejscowość Stratford, ktĂłra dla odróşnienia od innych miejscowoĹ›ci o tej samej nazwie, nazywana jest Stratford-upon-Avon, czyli po naszemu Stratford nad rzekÄ… Avon. I pewnie niewielu z nas dowiedziaĹ‚oby siÄ™ o tym miej-

scu, gdyby nie postać jedna z najciekawszych i co prawda najbardziej tajemniczych w historii elşbietańskiej Anglii. A o kim mowa? Dokładnie o Williamie Shakespearze. Ów słynny pisarz urodził się i pochowany jest w Stratfordzie nad rzeką Avon. I to jest jednym z waşniejszych powodów, dla których tysiące turystów ciągną tam, by zobaczyć miasto mistrza, w którym şył i tworzył. Pamiętam jednak moje zaskoczenie, gdy na wycieczce prowadzonej przez chyba jedynego w chwili obecnej polskiego przewodnika z odznaką Blue Badge Guide, dowiedziałem się, şe i owszem, w mieście Stratford jest kościół, gdzie jest grób uwaşany za miejsce spoczynku pisarza i şe data się zgadza, ale jest równieş kilka bardzo ciekawych niejasności wokół i miejsca i osoby. Są hipotezy, şe William Shakespeare mógł być tylko pseudonimem dla innej postaci. Wszystkich zainteresowanych zachęcam do dalszych poszukiwań.

Ă‘ĂłzÌãä ĂŞĂŁĂ&#x;èã+ÞôĂ&#x; ÞÊ ĂŠĂŠĂŚĂ­ĂĽĂŁ Ăą ÂŤÂŞ çãèïÎ äïÂ’ ĂŠĂž #Ž¨³³¤

ĂŽĂ&#x;ÏÛô çÊÂ’Ă&#x;Ă­Ă´ ùóíó-Ă›B ĂŁ ĂŠĂžĂœĂŁĂ&#x;ĂŹĂ›B ĂŞĂŁĂ&#x;èã+ÞôĂ&#x; èĂ› Ă?Ă›-óç zùãĂ&#x;Ă?ĂŁĂ&#x; Ă´Ă› ĂŞĂŠzĂŹĂ&#x;ĂžèãĂ?ĂŽĂąĂ&#x;ç üےÞĂ&#x;ĂĄĂŠ ĂŻĂŹĂ´0Þï ĂŞĂŠĂ?Ă´ĂŽĂŠĂąĂ&#x;ĂĄĂŠ Ăą Ă‘ĂŁĂ&#x;ĂŚĂĽĂŁĂ&#x;ä ŸÏóÎĂ›èãã¨

ÔÛÞôùÊb ĂŞĂŠĂž ĂœĂ&#x;Ă´ĂŞĂŚĂ›Îèó èïçĂ&#x;Ï´ ĂŚĂŻĂœ ĂŠĂžùãĂ&#x;ޒ ùãÎÏóè0 ãèÎĂ&#x;ÏèĂ&#x;ĂŽĂŠĂą+´ ùùù¨çÊèĂ&#x;óåÏĂ›ç¨Ă?ʨïü :GODNIE Z GODZINAMI PRACY PRZYJMUJACEGO AGENTA I MIEJSCOWYMI PRZEPISAMI 7 ODNIESIENIU DO TEJ TRANSAKCJI MA ZASTOSOWANIE KURS WYMIANY USTALONY PRZEZ -ONEY'RAM LUB JEJ AGENTvW 4- ˆ -ONEY'RAM !LL RIGHTS RESERVED


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 31 sierpnia 2007

18

Cytat tygodnia

CZAS NA RELAKS

To jest – moim zdaniem – jednoznaczne przygotowanie do stanu wyjątkowego.

ANDRZEJ LEPPER o polityce PiS w ostatnich dniach

ANDRZEJ LICHOTA

horoskop tygodniowy BARAN 21.03 – 20.04 Możesz dojść do wniosku, że sprawy zawodowe nie układają się zbyt dobrze. Nie poddawaj się jednak zwątpieniu. Przekonasz się, że idziesz trudną drogą, ale w dobrym kierunku. Potrzeba Ci jednak wytchnienia i odskoczni od problemów. W razie kiedy napadnie cię niesamowity ból głowy a nawet migrena, koniecznie zażyj lekarstwo. To mniejsze zło dla organizmu niż sam ból. BYK 21.04 – 20.05 Pomóż samemu sobie i postaraj się w końcu uwierzyć w siebie. To nie jest tak, że szczęście omija Cię szerokim łukiem. Rozejrzyj się dokoła, a może dostrzeżesz kogoś, kto od dawna spogląda na Ciebie zakochanym wzrokiem. Jesteś ostatnimi czasy niezwykle zmęczony. Musisz odpocząć, bo inaczej Twój organizm się zbuntuje. Pomyśl o weekendzie w miłym gronie. BLIŹNIĘTA 21.05 – 21.06 To czas nieprawdopodobnych, ale szczęśliwych zbiegów okoliczności. Masz szansę zrobić to, czego nie potrafią inni. Wrośnie skuteczność Twoich działań. Materia nabierze dla Ciebie mniejszego znaczenia. Rada ludzi doświadczonych przyspieszy korzystne zmiany. Koniecznie zadbaj o kondycje fizyczną i zacznij jeść więcej owoców i warzyw. RAK 22.06 – 22.07 Zbyt szybko ulegasz zniechęceniu, postaraj się wykrzesać z siebie więcej pozytywnej energii, to poprawi Ci nastrój. Nie pozostawiaj spraw własnemu biegowi, nikt za Ciebie nie rozwiąże problemów osobistych. A jeśli jesteś samotny, to zwróć uwagę na kogoś, kogo znasz już od dawna. Po ostatniej infekcji unikaj zadymionych pomieszczeń i odstaw używki.

WAGA 23.09 – 23.10 Nie planuj w tym tygodniu zbyt wielu zajęć, zwłaszcza wymagających koncentracji. Nie licz też na dobrą współpracę ani ewentualną pomoc. Wszystko, co zechcesz wykonać, będzie Cię kosztować więcej starań niż zazwyczaj. Najlepiej zajmij się sprawami, w które nie musisz się całym sobą angażować. SKORPION 24.10 – 22.11 Ostatnio przeżywałeś trudne chwile. Na szczęście są one już poza Tobą. Sam zdecyduj, czy wzmocniły Twój układ, czy jednak obnażyły jego nijakość. Jeśli potrafisz myśleć o tym analitycznie, bez histerii, to znak, że wyciągasz właściwe wnioski. Chyba powinieneś więcej czasu poświęcić swojemu wyglądowi. Przede wszystkim zastosuj preparaty zmiękczające i odżywiające dłonie.

praktycznie

PANNA 24.08 – 22.09 Ważne będą teraz układy i kontakty z bliskimi członkami rodziny, a to dlatego, że często będziesz myśleć: "co się ze mną stało, gdzie się podziało moje dawne ja". Nie masz najlepszego nastroju, bo czujesz się emocjonalnie pusta. Każdy ma taki czas, przeczekaj. Musisz bardziej zadbać o swoje nerki. Najprostszym sposobem jest zapewnienie im stałej pracy.

mówiąc Piotr Szyszkowski

LEW 23.07 – 23.08 W tym tygodniu nie unikniesz niestety kilku drobnych niepowodzeń i konfliktów. To one głównie będą przyczyną rozdrażnienia i zdenerwowania. Nie szarp się z problemami, bo i tak Cię przerosną. Postaw raczej na przeczekanie. Nie pożyczaj nikomu nawet drobnych kwot bo inaczej już nigdy nie zostaną Tobie zwrócone.

W

Konrad Brodziński

STRZELEC 23.11 – 21.12 Będziesz bardzo zaskoczony, kiedy dowiesz się, jak korzystnie zakończyło się dla Ciebie coś, z czego o mało nie zrezygnowałeś. Dostaniesz pieniądze, które umożliwią Ci spełnienie dawnego, skrywanego marzenia. Pamiętaj jednak, żeby nie wydać więcej niż możesz. W weekend zrób kąpiel parafinową - nie poznasz po niej swoich rąk. KOZIOROŻEC 22.12 – 20.01 Będziesz postrzegany jako człowiek sukcesu. Nie wszyscy wiedzą, jak wiele kosztuje Cię to w prywatnych kontaktach. To już chyba najwyższa pora, aby samemu sobie odpowiedzieć, czy stać Cię na autentyczne pragnienia i okazywanie uczuć. Musisz bardziej się uaktywnić. Zacznij zmiany w swoim życiu od dbałości o własne ciało. WODNIK 21.01 – 19.02 Pij codziennie rano dużo wody i stosuj serię kompleksowych kosmetyków regeneracyjnych. Nie wyciągaj teraz pochopnie wniosków, nawet jeśli usłyszysz od szefa odmowę. To po prostu nie ten czas. Jeśli wpadnie Ci w ręce tzw. życiowa okazja, szczególnie związana z wyjazdem, to bardzo dobrze się zastanów, zanim dasz jakąkolwiek odpowiedź. RYBY 20.02 – 20.03 W końcu w tym tygodniu pojawi się ktoś, kto od samego początku będzie "dobrze rokować". Ale waszym problemem jest to, że obydwoje jesteście pod bardzo silną presją obowiązków. Więc jak z tego stworzyć związek? Musisz się zdecydować, czy podjąć to wyzwanie. Kondycja fizyczna może się pogorszyć. Być może dopadnie Cię migrena, ale nie czekaj, aż ból sam przejdzie.

redakcja@nowyczas.co.uk

Artysta i koń

ystawa rysunków czy szkiców, drawn by Andrzej Krauze – narysowanych przez naszego mistrza grafiki i satyry. Ale pojazd – carriage – drawn by a horse? Narysowany przez konia? Angielski jest mieszanką różnych narzeczy. Pomińmy już olbrzymi wpływ francuskiego, który nastąpił w XI wieku. Przez wcześniejsze stulecia lądowały na tych wyspach najprzeróżniejsze plemienia z Europy północnej: każde miało swoje słownictwo. A więc dla jednego „ciągnąć” to było pull – a dla drugiego: draw. W takich wypadkach – uogólniając – panuje zasada, że jedno ze słów w kulturze ję-

zyka pozostaje słowem prostym i fizycznym, zaś drugie aspiruje do stanów wyższych. Tak więc pull pozostało na płaszczyźnie fizycznej: mamy napisane na drzwiach sklepu push oraz pull, i założę się, że nie ma osoby, która by kiedyś w życiu nie zawahała się przed tymi drzwiami: zaraz, zaraz, które to znaczy „pchać”, a które „pociągnąć”? Natomiast draw leci w wyższej orbicie. Chciałbym zwrócić państwa uwagę na… – I’d like to draw [dosłownie: przyciągnąć] your attention to… Wyciągać wnioski: draw conclusions. The day is drawing to a close – dzień chyli się ku końcowi. A więc jest zrozumiałe, że mistrz, który pędzlem czy piórem „ciągnie” – draws, a nie pulls. Ale nie tłumaczy to, dlaczego szufladę, którą się po prostu ciągnie, nazywamy drawer, podczas gdy sweter, który się naciąga na tułów, nazywa się pullover, a nie drawover. I z jakiej racji koń może pull albo też draw a carriage, ale mówi się tylko horse-drawn carriage – nie horse-pulled carriage. Albo dlaczego piwo z beczki, „ciągnięte” ręcznie, jest draught (źródosłów: draw) – a nie pulled. Kto szuka pełnej logiki w czymś tak głęboko zanużonym w kulturze jak język, nie znajdzie jej. Ale ja mam takie hobby, że szukam jej jednak uparcie, jak alchemik kamienia filozoficznego. I oto mój wniosek co do dychotomii pull – draw: tam, gdzie skupiamy się na samym fakcie wyciągnięcia, używamy pull; tam, gdzie skupiamy się bardziej na czynności, na ciągnieniu – używamy draw.

P.S. A propos draught, czyli piwa: skarżyła się niedawno na tych łamach koleżanka po piórze, że nie może dostać swojego ulubionego piwa z sokiem. W każdym pubie dostanie lager top, czyli z domieszką słodkiej lemoniady, lub lager and lime, ze słodkawo-kwaśnym syropem limonki. Polecam.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 31 sierpnia 2007

CZAS NA RELAKS 19 łatwe

trudne

średnie

8 5 9

1

5 4 9 3 2 1 2 1 6 9 3 1 4 7 2 8

8 7 1

2 3

6 8 1

2

6 2

4

8 6 4 9 5 2 1 8

7 5

3 5

4

7 5

1 6

6

2 6 7 3 4 9 5

2 3 9

9

3

5

7 9

2

Sudoku

3

8 5 9

7 2 6 3 1

6 8 4

5

Wypełnij diagram w taki sposób, aby w każdym poziomym wierszu, w każdej pionowej kolumnie i w każdym dziewięciopolowym kwadracie 3x3 znalazły się cyfry od 1 do 9. Cyfry w kwadracie oraz kolumnie i wierszu nie mogą się powtarzać. Rozwiązania sudoku z nr 34

Absurd tygodnia

średnie

trudne

Humor

Po miesiącu od zwolnienia z francuskiego więzienia w Caen pedofil, 61-letni Francis Evrard, zgwałcił w Lille pęciolatka po tym, jak więzienny lekarz przepisał mu Viagrę. Evrard powiedział detektywom, że otrzymał pigułki od lekarza, kiedy wyznał w gabinecie, że ma problemy

łatwe

z erekcją. Pięciolatek został uprowadzony przez Evrarda z ulicy w Roubaix koło Lille w zeszłym tygodniu, a znaleziony został wkrótce w garażu sześćdziesięciojednolatka w Lille dzięki specjalnemu systemowi poszukiwania zaginionych dzieci.

Hasło krzyżówki z nr 33: Każdy sobie rzepkę skrobie. z nr 34: Nie chwal nigdy siebie.

J

Pozycja z partii Hall-Ford, Mistrzostwa Wielkiej Brytanii 2007. Wskazać wygrywającą kontynuację czarnych prowadzącą do mata w trzech ruchach. Rozwiązanie na stronie 24 OD REDAKCJI: Z powodu technicznego błędu drukarni fragmenty str. 19 w ostatnim numerze były nieczytelne. Przepraszamy.

rybim okiem

rybim okiem ak można dokonać podziału środowiska literackiego o polskiej proweniencji w Londynie? To może być ciekawe. Zacząłem się zastanawiać nad fenomenem tego zjawiska po odpowiedzi jednego z redaktorów „Gońca Polskiego” na tekst bliskiego współpracownika „Nowego Czasu”. Są problemy ludzkie i jest darcie kotów wokół problemów ludzkich. Zderzają się punkty widzenia, i dobrze, hejże ha, niech rejwach dobrze nam zrobi, bo, a nuż, poza bronieniem własnych interesów, wytworzy się ferment, który pozwoli podwyższyć poziom czasopism, ba, nie tylko samych czasopism, bo i ogólna kultura dyskursu przez to, myślę, sama sobie podniesie po-

Krzyżówka

Zadanie 5

przeczkę. Zajmę się więc pierwiastkiem śladowym, co prawdopodobnie w naddanym znaczeniu redaktora odpowiadającego współpracownikowi oznaczać miałoby niepopularność, banalność tematyki tudzież brak powagi. Argumentację zostawmy ekspertom od błędów erystycznych. Parę tygodni temu ukazał się dodatek literacki do „Dziennika Polskiego”. Jest sobie grupa literacka „Polaris”, działa, pisze. Z tym że poziom reprezentowany w dodatku zakrawa na falstart. Najlepiej, inaczej: najdojrzalej, zaprezentowała się literacko Katarzyna Latala, korzystając z językowego bogactwa polszczyzny z wyczuciem literackiego smaku. Reszta, łącznie z wierszami Parysowej, która przez

jakiś czas próbowała grać rolę frontmanki grupy, mogłaby się nie ukazać i prasa na tym nie straciłaby nic. Oprócz prezentacji dorobku grupy dodatek nie jest w stanie nic konstruktywnego wygenerować. Oczywiście, był to pierwszy numer, więc inicjatywie stało się zadość – że powstała i, co ważne, nie puszcza kiełbasianych jadów. Sam lubię kiełbasiany jadzik wydzielić, nie ma co. Ale, co do literatury, na razie wszystko idealnie się przypasowuje do powiedzenia: każdy sobie rzepkę orze, każdy orze, jak skrobie. A tymczasem, zanim porządnie wziąłem się za pisanie rybiego oka, w rękę wpadł mi numer „Oficyny Poetów” z 1972 roku, a w nim kapitalne, jakże mało popularne wiersze Tymoteusza

Karpowicza, a więc pierwiastek śladowy. Ta gazeta literacka miała swój minus: publikowane były wiersze redagujących ją osób, ale ogólny poziom nie odstawał od wszelkich innych pism, na przykład w Polsce. Podobnież było z „Kontynentami”. Ale, jak panuje odwieczna zasada, jeśli pismo ma dobry poziom, można swe rzeczy też opchnąć. Z tym że z tą zasadą się nie zgadzam. Popatrzmy więc na środowisko literackie: środowiska literackiego nie ma. Szerzej: polskiego środowiska artystycznego w Londynie nie ma, bo nie ma czynnika scalającego. Co może być tym czynnikiem scalającym? Czasopismo? Ośrodek kultury? Człowiek-instytucja? Nic. Bo nic takiego nie ma. Mimo po-

wstania Titchy, POSK-u, Polaris, Brandbook, Bone Theatre, Kalamarsady, Przylondku – nie ma. „Pamiętnik Literacki” odgrzewa stare kotlety, jak to fajnie było pięćdziesiąt lat temu. Dajcież ludzie spokój. Ale i tak jestem optymistą. Niech już każdy orze i skrobie. A potem wróci do Polski i do CV dopisze: miałem wystawę tu, miałem wystawę tam, publikowałem wiersze w dodatku, w almanachu „Poracha”, zrobiłem przedstawienie w teatrze „Mój Flat”. Żenada, artychy. A dyskurs między redaktorem i współpracownikiem był rzucony tak, ot, na rozgrzewkę, żeby się zakopciło.

Robert Rybicki


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 31 siepnia 2007

20 CO SIĘ DZIEJE Film Chinatown Kryminał, 1974 r. reż. Roman Polański 3 września, godz.18.30 Cine Lumiere 17 Queensbury Place SW7 2DT Bilety: £7 Pechowy prywatny detektyw, tajemnicza piękność, bezwzględny mafioso oraz skomplikowana intryga utkana ze zdrady, morderstw, korupcji, skandali i śmiertelnie niebezpiecznych układów. Mroczna opowieść o latach 30., hołd dla niezwykłego gatunku, jakim jest klasyczny czarny kryminał. 2 Days in Paris Komedia, 2007 r. Reż. Julie Delpy Marion i Jack starają się wskrzesić żar swojego związku na wakacjach w Europie. Tydzień w Wenecji okazał się jednak kompletną klapą. Mają więc o wiele większe oczekiwania, co do ostatnich dwóch dni w Paryżu. Niestety, kombinacja przemądrzałych i nie mówiących po angielsku rodziców Marion, jej byłych chłopaków i obsesji Jacka na punkcie fotografowania i filmowania wszystkiego naokoło, nie wróży im zbyt dobrze. W kinach w całym Londynie.

Muzyka

atrem lalkowym z Wolimierza. Stworzył specyficzny styl taneczno-dubowy, zakorzeniony w Roots Reggae sięga po nowoczesne efekty i dzwięki od klasyki po najnowsze produkcje sceny Dub. Jędker Realista w Luton 7 września godz. 21.30 Klub LA, 13 a Leagrave Road Luton LU4 8HA Bilety: £13, £15 w dniu koncertu (zdjecia aparat 333) Jędker Realista to raper związany z najliczniejszą warszawską grupą hiphopową ZIP Skład, która skupia w sobie trzy projekty: WWO, Ziperę i Fundację #1. Jędker należy do WWO – razem z Sokołem i DJ-em Deszczu Strugi. Po nagraniu jednej płyty z całym ZIP Składem i czterech krążków z WWO, Jędker Realista opublikował swój pierwszy solowy materiał. Album „Czas na prawdę” ukazał się w wytwórni Prosto, wczesną wiosną 2007 roku. Koncert w Luton jest jednym z wielu na promocyjnej trasie Jędkera. Jazz w The Globe Pub 20 Morning Lane, E9 6NA Wstęp Wolny W poniedziałki od 21.00 do północy gra Billy Chong's Blues Revue, a po koncercie najdłuższe w Londynie bluesowe jamowanie. Dlatego The Globe zaprasza szczególnie na ten wieczór fanów bluesa, muzyków i wokalistów. W środy muzyczne fuzje: jazz, blues, R&B, roots, soul, swing i tak dalej... W czwartki – Open Mic, czyli pubowy hyde park, można recytować, slammingować do akompaniamentu Graham West Duo. W niedziele gra tam tradycyjny jazz nowoorleański.

również już teraz przysporzyły mu sławy równej fabrycznemu guru pop-artu. Sztuka Banksy’ego niewątpliwie ma swoje korzenie w obserwacji pop kultury co czyni go następcą i kontynuatorem myśli Warhola.

Spotkania Policyjna Poradnia dla Polaków Klub Orła Białego 211 Balham High Rd, SW 17 16 wrzesień godz.11.30-15.00 Policja z dzielnicy Lambeth, Wandsworth, Wimbledon i Merton, w porozumieniu z samorządem Lambeth zaprasza wszystkich zainteresowanych na spotkanie, w czasie którego można będzie zdobyć informacje i porady w sprawach dotyczących bezpieczeństwa, edukacji, zatrudnienia itp. Sekcja historyczna Stowarzyszenia Poland Street zaprasza: wszystkich pasjonatów historii Polski, zwłaszcza tej XX-wiecznej, na swoje cykliczne spotkania. Ich miejscem jest Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny na Hammersmith. Każde spotkanie ma swój sprecyzowany temat, są zapraszani goście, wyświetlane filmy, prowadzona jest dyskusja. Wszyscy zainteresowani mogą otrzymać szczegółowe informacje o działalności tej grupy, wysyłając e-mail na adres: r.nowakowski@polandstreet.org.uk, lub dzwoniąc pod numer: 07872144558.

Teatr

Wystawy

Paprika Enterprise przedstawia: Zion Train 8 wrzesień, godz. 19.30 – 24.00 The Fridge Club Town Hall Parade, Brixton Hill SW2 1RJ Bilety: £16, £14 dostępne na www.ticketweb.com Zion Train to światowa czołówka dubowych soundsystemów. Należą do pionierów działających na styku reggae roots i nowoczesnej elektronicznej muzyki klubowej. Dub to podstawa ich twórczości, jednak mnóstwo w niej innych, dźwiękowych inspiracji, takich jak drum’n’bass, a czasem house. Koncert w Londynie jest jednym z wielu na trasie zespołu promującej ich ostatni album „Live as One”. Polecamy stronę: www.myspacecom/ziontrainindub. Jako support wystąpi Dj Eskiman. Współpracował z bębniarską formacją Papa Drum, z Kliniką Lalek – plenerowym te-

World Press Photo Exhibition Royal Festival Hall Belvedere Road, South Bank, SE1 Codziennie, 10.00-23.00 Wstęp wolny Dwieście najlepszych fotografii na świecie, które wyselekcjonowano spośród 78 tysięcy nadesłanych zdjęć. World Press Photo to konkurs, w którym wziąć może udział każdy, dlatego co roku fotografowie z całego świata – w tym roku z 124 krajów – przysyłają swoje zdjęcia z nadzieją, że właśnie ono zdobić będzie czołówki największych gazet w dniu ogłoszenia werdyktu jury. Warhol v Banksy The Hospital, 24 Endell Street, WC2H 9HQ pn-pt, 10.00-20.00 wstęp wolny Słynne warholowskie puszki zup Campbell’s korespondują tu z grafikami Banksy’ego a la Tesco Value beans, portrety Marilyn Monroe contra Kate Moss itd. Warhol, który zmarł w 1987 roku otoczony sławą i legendą już za życia i Banksy, którego graffiti i tajemnicza anonimowość

Ewa Becla prezentuje: Dwie odsłony Antoniego Czechowa „Niedźwiedź” i „Oświadczyny” 23 wrzesień godz. 19.00 24 wrzesień godz. 16.00 Scena Teatralna POSK-u 238-240 King Street, W6 0RF Bilety: £18, £15, £12 do nabycia w kasie POSK-u od 10 września Rezerwacja: 07788410122, 0208 9973629, 0208 9926004 Komedie Czechowa należą do najlepszych w swoim rodzaju, bowiem ich autor wiernie realizował w nich swoje twórcze motto: „pisać tak, żeby słowom było ciasno, a myślom przestronnie”. Tym razem scena POSK-u gościć będzie aktorów Teatru Dramatycznego z Elbląga. „Niedźwiedź” i „Oświadczyny” to ponad osiemdziesiąt minut śmiechu i zabawy. W jednej z recenzji napisano: „To utwory pełne akcji, dynamizmu i znakomitych dialogów, dających aktorom możliwość popisania się swoim kunsztem. Z pozoru dwie różne historie łączy wspólny mianownik – uczucia. Patrząc na bohaterów Czechowa odnosimy także wrażenie, że obserwujemy samych siebie – nasze charaktery, ludzkie słabości i namiętności.

Imprezy Polish Open Day 16 wrzesień godz. 11.00-17.00 Acton Park Polski Dzień, organizowany przez Metropolitan Police jest częścią London Week of Peace, który odbędzie się w dniach 916 września. Będą kiełbaski z grilla i bigos, pyszne ciasta, pączki i kołaczyki. Przede wszystkim jednak będzie się można spotkać z przedstawicielami policji, czy Citizens Advice Bureau. Ponadto przewidziane są rozgrywki w piłkę nożną, można zgłaszać swoje drużyny składające się z ośmiu zawodników. Tel: Ali 07793728020 lub Aga 07854774193

AGENCJA MEGAYOGA ZAPRASZA: MUMIO W PRZEDSTAWIENIU „KABARET MUMIO” 8 września – Manchester, The Dancehouse Theatre 10 Oxford Rd, Manchester M1 5QA, godz. 20.00 Bilety: £14 (przedsprzedaż), £16 (w dniu występu) 9 września – Londyn, Sala Teatralna w POSK-u 238-246 King Street W6 0RF, godz.:17.00 i 20.00 Bilety: £15/£18 (w zależności od miejsca) www.megayoga.co.uk Mumio: Dariusz Basiński, Jacek Borusiński, Jadwiga Basińska – fuzja teatru, kabaretu i koncertu. Po debiucie w 1998 roku, grupa została obwołana absolutnym objawieniem i jednym z największych odkryć sceny i estrady. Ten status utrzymuje do dzisiaj. Wykorzystując formę kabaretową, Mumio bez skrępowania poza nią wykracza, sięgając do tradycji teatru alternatywnego, z którego się wywodzi. Eksploatują przestrzeń absurdu, parodiując zjawiska i stereotypy rządzące rzeczywistością. Z najwyższym uznaniem wypowiadali się o Mumio Jeremi Przybora – „Zachwycili mnie całkowitą oryginalnością”, Alina Janowska – „Są poza kanonami” czy Stanisław Tym, który powiedział: „Patrzę na nich z zazdrością i zachwytem”. „Zwyczaje”, „Zawołania psów” czy „Kawunia” to skecze, które rozśmieszają jeszcze długo po tym, jak znikną z ekranu YouTube czy sceny telewizyjnego kabaretu. Zapraszamy do poskowego teatru na niemożliwie absurdalny wieczór.

K UL T 14 . 10. 200 7 Lo n d o n A s t o r i a , 1 5 7 Ch a r i n g C r o s s R o a d , Lo n d o n W C 2 8 E N B i le t y w c e n i e : £ 1 7 p r z e d s p r z e d a ż , £ 2 0 w d n iu k o n c e r t u On - L i n e : w w w . m e a n f i d d l e r . c o m B i l e ty d o s t ę p n e w o f i c j a l n y c h p u n k t a c h s p r z e d a ż y B u c h - a A d r e s y p u n k t ó w sp r ze d a ż y n a s t r o n i e :

ww w . b u c h . c o . u k

NOWY CZAS ROZDAJE BILETY 15 wejściówek na KABARET MUMIO 10 wejściówek na ZION TRAIN 5 wejściówek na KULT Aby wygrać zaproszenie na interesującą Cię imprezę, wyślij SMS na numer 87070 o treści: NC Mumio, Zion, Kult (w zależności od tego, którą impezą jesteś zainteresowany). Bilety do wygrania również na stronie internetowej www.nowyczas.co.uk Konkursy będą rozwiązywane na trzy dni przed datą wydarzenia. Koszt wyslania SMS to £1.50 + standardowa stawka operatora.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 31 sierpnia 2007

OGŁOSZENIA DROBNE 21 Para szuka zadbanego i taniego studio flat z kuchnią i łazienką. Najlepiej w okolicy: Bermondsey, Southwark, Elephant and Castle, Lambeth, Whitechapel, Shoreditch, Finsbury.Proszę dzwonić po godz. 16 lub w weekend. Tel: 0784 099 3264, Basia. Poszukuję niedrogiego mieszkania jednopokojowego w zachodniej części Londynu dla trzyosobowej rodziny. Jesteśmy rodziną bez nałogów i posiadamy pracę. Tel: 0792 850 8090, Tomek. Poszukuję studio flat najlepiej Ealing, Greenford, Perivale, Park Royal, Wembley. Mój tygodniowy budżet na mieszkanie to 150. Tel: 0785 663 9004. Waiter/Waitress required for busy Covent

ZATRUDNIĘ

MIESZKANIE do wynajęcia Battersea Park – wolne miejsce dla chłopaka w pokoju 3-os. Mieszkanie w pełni wyposażone, po remoncie, tel. 0778 394 0092. Tooting Broadway – wolne miejsce dla chłopaka w pokoju 3-os. Mieszkanie w pełni wyposażone, blisko metro, tel. 0774 261 4350. Stockwell – wolne miejsce w pokoju 3-os. dla dziewczyny, mieszkanie w pełni wyposażone po remoncie, blisko metro dostępne od zaraz, tel. 0778 394 0092. Stratford – wolne miejsce dla chłopaka w pokoju 3-os. Dom w pełni wyposażony, blisko basen metro, tel. 0797 362 1057. Wynajmę pokój 2-os. na Streatham Common w czystym zadbanym domu. £110 za tydz. + 2 tyg. depozytu. Tel-0784 989 0041. Canning Town, podwójny pokój, internet, living room, ogród, nowe łóżka. Super warunki, bez tłoku. £110/tydz. Tel. 0794 916 5820. Hackney Central, Clapton (2 strefa). Dwa duże dwuosobowe pokoje £55L/os./tydz. Rachunki wliczone. 7 min do stacji. Tel. 0790 454 6630. Stamford Hill. 1 Bedroom Flat po generalnym remoncie. £180 tygodniowo. Wszystkie rachunki wliczone. Tylko spokojne pary bez dzieci. Tel. 0772 706 0386. Surrey Cobham. Odstąpię mieszkanie dwupokojowe, warunki dobre duża kuchnia i łazienka, pokój gościnny i sypialnia, bardzo ładna okolica, blisko stacja pociągów, dojazd do Londynu 30 min. Tani czynsz. Tel: 0781 012 7114 Śliczny 1 bedroom flat z ogrodem. Kuchnia w pełni wyposażona w cichej okolicy. Do stacji seven sisters 3 min... Tel: 0793 435 7283 Mam wolny pokój 2 os. (dla pary) bardzo blisko stacji metra Stratford. Dobra lokalizacja, wysoki standard, polska telewizja, internet. Dostępne od 16/09/2007 Więcej informacji pod numerem 0780 912 0463. 150 £/tydz., 1 bedroom na Leytonstone, II piętro. Tel: 0787 141 2216 170 £/tydz., 1 bedroom flat na Stamford Hill, rachunki wliczone. Forburg Road N16. Tel: 0787 141 2216. Wynajmę pokój 2-osobowy spokojnej parze,

w czystym, cichym domu na Brixton, możliwy internet. £125 tygodniowo+ 2 tygodnie depozytu. Możliwość obejrzenia pokoju od zaraz. Do zamieszkania od 10 września 2007. Wszelkie pytania proszę kierować pod numer: 0789 511 5046 Katarzyna Witam. Szukasz jakiegoś fajnego lokum? Zadzwoń, a sprawdzimy, co mamy w naszej ofercie mieszkaniowej. Tel: 0770 988 6330, 0778 331 0260. Dla pracującej dziewczyny mamy do wynajęcia przytulny pokój w domu w którym mieszkają dwie pary. Zamieszkać można od zaraz. Cena 60 funtow tygodniowo + tydzień depozytu. Tel. 0788 222 8197 Paweł. Samodzielne mieszkanie kilka kroków od stacji metra Leyton i sklepów. W dobrej kondycji. Tel: 0208 223 0205.

posażenie. Dostępne od najbliższego poniedziałku. Rachunki wliczone w czynsz, wymagane dwa tyg. depozytu. Tel: 0778 331 0260, Sylwia. Bardzo blisko stacji, miejsce do parkowania , blisko parku, chatka jest wyposażona, gaz i prąd na kluczyk. Dwie duże sypialnie, duży salon, z ogrodem, tylko dwa tygodnie depozytu. Tel: 0792 564 9127. Streatham, bardzo dobre warunki, 1min. od stacji metra możliwość założenia internetucena.250£tyg+counciltax,prad,gaz 2tyg.depozyt, tel. 0773 865 2903 Wynajmę mieszkanie 3-pokojowe z zameldowaniem, dwa duże pokoje i jeden mniejszy, okolica spokojna i bardzo czysta, 10 minut do stacji Arnos Grove, blisko są 4 szkoły, park, plac zabaw. Tel: 0772 718 5088

Caning Town, 1 sypialnia. Cena: 160 £/tydz. Ładne czyste wyposażone mieszkanko gaz i prąd na kluczyk + council tax. Dwa tygodnie depozytu i tydzień z góry. Tel: 0792 564 9127.

Mieszkanie do wynajecia na Osterley, 2 sypialnie, duży salon, kuchnia, łazienka. Mieszkanie jest w bardzo dobrym stanie do dyspozycji miejsce parkingowe i garaż. Czynsz £950 na miesiąc. Tel: 0779 206 3823, Rafał.

Bushill Park , 1 sypialnia. Cena: 180 £/tydz. Flat 1 bedroom, 180 funtów, cena do uzgodnienia plus dwutygodniowy depozyt. Tel: 0785 278 7449.

Hingford. Idealne dla pary (max.3os.) umeblowane i wyposażone, 800/miesiąc - wszystkie rachunki wliczone, 500 depozyt, umowa na 6 lub 12 miesięcy. Tel: 0795 175 8675.

2 pokoje i living room w super dzielnicy Londynu, Bethnal Green. Dużo sklepów (Sainsbury’s, Tesco). Bardzo blisko centrum, super dojazd. Czyste umeblowane mieszkanie. 2 pokoje i living room, balkon. Tel: 0783 045 7913

Piękny dom na Victoria Road E13. W naszej ofercie posiadamy wiele ciekawych flatów i mieszkań. Udzielamy fachowej pomocy w zakresie benefitów. Możesz ubiegać się do 90% dofinansowania na dom. Posiadamy wiele domów na sprzedaż w Londynie i Polsce. Udzielamy fachowej porady inwestycyjnej i mortgage. Tel: 0788 646 9504, Karolina.

Hounslow , 2 sypialnie, salon, kuchnia. Mieszkanie jest w super stanie, nowe meble. £825 na miesiąc. Tel: 0793 130 8329.

Domestic appliance servicing Company is currently looking to employ service engineers/technicians for all London Areas. Candidates must hold a full driving licence, speak good English and have experience in diagnosing and repairing either domestic cooking, refrigeration or laundry appliances. Must be computer literate and have exceptional customer care skills. Company would provide company van, mobile, uniform and training for the type of work in which applicant is less experiences as well as general training to the company’s work process. The salary is in the region of £18k to £30k dependant on the experience. For more information please send your CV to info@domex-uk.co.uk Earn extra by becoming a Just-dial Agent. Calling all entrepreneurs set up your own cheap international calls service for FREE.You could earn up to £4,000 per month. Earn for every minute of every call made on your own international access numbers. All you do is tell people about the huge savings they can make by using low cost international calling services from Justdial. There are no set up costs and we provide loads of marketing suggestions and promotional tools on our website. Anyone can join just-dial; it is suitable for individual or organisation wanting to earn extra income. FREE marketing support is also available to anyone who presents us with a sustainable business plan. For more information or to sign up visit www.just-dial.com/nowyczas Garden rest: hard working, well presented. To apply please call 0207 379 5353

Mieszkanie-2 sypialnie i salon- w starym wiktoriańskim domu. W pełni umeblowane ze wszystkimi rachunkami. Tylko 850 miesięcznie. Tel: 0208 141 9610 po 20.00. Do wynajęcia mieszkanie z jedną pojedynczą i jedną podwójną sypialnia, doskonałą kondycja, nowe dywany. Tel: 0208 223 0205 Do wynajęcia 2bedroom house, 5min. od stacji Plumsted, South-East London. duża powierzchnia, mieszkanie dwupoziomowe, dwie sypialnie, living room, kuchnia, łazienka. Wszystko po kapitalnym remoncie, nowe wy-

Zatrudnię mężczyzn do dystrybucji gazet, ulotek na terenie całego Londynu. 079 081 620 71 Poszukujemy osob do wykonania na bardzo wysokim poziomie nw prac remontowych: hydraulika (CORGI), elektryka (certyfikat), stolarka, plastrowanie, dekoratorka. Tylko osoby z bardzo dużym doświadczeniu. Możliwość stałej współpracy w zależności od jakości wykonanych usług. Musisz posiadać CIS, NIN i konto. Telefon: 0772 728 7983, Krzysztof. Mężczyzna do sprzątania, praca w noc sprzątanie kuchni w restauracji. 8 godzin dziennie od 24.00 do 8.00. Stawka początkowa 5,70/h. Język angielski - komunikatywny. Tylko osoby odpowiedzialne i sprawne fizycznie. Telefon: 0771 712 3506 Potrzebuje osoby do odbierania dwoje dzieci ze szkoły i opieki nad nimi po szkole od poniedziałku - do piątku, godz. 3 - 7. Proszę o kontakt osoby tylko z okolic Leyton. Telefon: 0795 828 5475 Przyjmę cieślę/stolarza do pracy przy loft conversions. Loft typu mansard O kontakt proszę tylko osoby z doświadczeniem. Wymagana Cis. Kontakt 0787 764 5590 Szukam stolarza umiejącego robić szafy wnękowe i do innych prac stolarskich. wymagane referencje i własne narzędzia. Praca na zlecenia. Tel.: 0751 495 9644 Poszukujemy pani do opieki nad 2 dzieci Zatrudnię stolarzy na angielskiej budowie, wymagane narzędzia na 110 V i CSCS. Telefon: 0786 415 9743 Architekt potrzebny do pomocy przy projektach budowlanych mile widziane doświadczenie. Telefon: 0795 863 4886 Praca na myjni samochodowej. Telefon: 0772 498 0948, 0782 827 2553 Potrzebuję dekoratora z możliwością prac ogólnobudowlanych. Możliwa dłuższa współpraca. Telefon: 0783 223 0866, Daniel Tynik. Potrzebny doświadczony dekorator , własne narzędzia , cis i chęci do pracy , angielski nie wymagany , praca głównie w centralnym Londynie , £6/h po podatku na start , dla właściwej osoby właściwe wynagrodzenie i praca na stale, jeśli nie masz dobrego doświadczenia i nie potrafisz pracować na wysoki standard, nie trać swojego i mojego czasu, praca od zaraz. Telefon: 0782 110 4601

']ZRÍ GR GRPX

GR 3ROVNL

Szukam taniej kwatery na Erdingtonie w BirMam do wynajęcia bardzo ładne mieszkanie 2-pokojowe z livingiem połączonym z kuchnia, śliczna łazienka. W pełni umeblowane, czyste, zadbane, nowe budownictwo. Mieszkanie znajduje się w wieżowcu, z winda, recepcja itp.. Minuta spacerku do metra, bardzo dobra lokalizacja. Zapraszam. Tel. 0796 984 1031, Joanna.

Szukam dziewczyny do odbierania telefonów ze znajomością języka angielskiego, możliwość zakwaterowania. Tel.: 0790 429 1649

S PLQ MX RG

R

] WHO VWDFMRQDUQHJ

MIESZKANIA szukam

Po prostu wybierz 084 4831 4029

mingham. Tel. tylko w języku polskim. Aga. 0786 403 0060.

QDVWÆSQLH Z\ELHU] QXPHU GRFHORZ\

Pilnie poszukuję mieszkania, bądź pokoju w okolicach Greenwich. Tel: 0792 550 5734 Spokojna para poszukuje kawalerki od 8 września, najlepiej Hamersmith lub okolice. Proszę dzwonić po 17. Tel: 0792 878 9298, Mariola. Szukam kawalerki z dostępem do internetu i wliczonymi rachunkami. Okolice: 1,2,3 strefa, do 160 funtów tyg. Tel: 0795 579 0059 Spokojna para szuka ładnego studia, niekoniecznie dużego na Fulham, West Brompton. lub Parsons Green do 180 funtow na tydzień. Tel: 0785 665 3247

3ROVND tel. komórkowy /LWZD tel. stacjonarny 6 RZDFMD tel. stacjonarny ,UODQGLD tel. stacjonarny

7p/min - 087 1412 4029 5p/min - 084 4545 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029

Infolinia: 0870 041 4029 I www.auracall.com

To proste… Spróbuj teraz!

*Terms & conditions: Ask bill payer’s permission. All prices are per minute & include VAT. Calls billed per second. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. Charges apply from the moment of connection to the service. Calls made to mobiles may cost more, unless specifically mentioned in the destination list. Prices are subject to change without prior notice. Information may be used for future marketing and updating purposes by Auracall & other selected companies & affiliates. You can opt out at anytime. This service is provided by Auracall Ltd, Nicholas Peters Business Centre, 7b High Street, Barnet Herts EN5 5UE. Agents required, please call 0844 5453 788.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 31 sierpnia 2007

JOB VACANCIES

22 OGĹ OSZENIA DROBNE

Job title: BI-LINGUAL ADMIN CLERK SON/72023 Location: southend-on-sea Hours: 40 hours over 5 days Wage: ÂŁ6.00 per hour Employer: Fast Futures Limited Description: Admin clerk required for small busy office. Must be able to converse in Polish, have a good level of English, be computer literate and able to use various software packages such as Word and Excel. Duties will include answering the phone, dealing with queries, updating information on the computer, filing, faxing, etc. This is a temporary assignment. Hours are 9:00 to 5:30pm Monday to Friday. Salary ÂŁ6.00 per hour. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Alina Brown at Fast Futures Limited, 202 High Road, Benfleet, Essex, SS7 5LD, or to recruitment3@fast-futures.co.uk

Poszukuje dwĂłch dekoratorĂłw do przygotowania i pomalowania 8 szt. nowych drzwi oraz listew drewnianych przyokiennych (okna plastikowe) 4 szt. Czas wykonania 3 dni. Lokalizacja: niedaleko stacji metra Northfields. Telefon: 0771 640 0842 Hydraulicy, elektrycy, stolarze pilnie poszukiwani. Telefon: 0773 768 7130

potrzebna. Podstawowa znajomość języka angielskiego wymagana. Tel: 0781 726 6632 Praca przy remontach i wykończeniach. Tel.: 0789 421 1179 Potrzebna osoba do kuchni, praca w sobotę i niedziele, polega na zmywaniu naczyń i pomaganiu kucharzowi. Przewaşnie od godziny 16 do 23. praca od zaraz. Płaca na początek 25 funtow. Tel.: 0795 025 7275

doświadczenia, proszę nie dzwonić. Poszukuje tylko człowieka konkretnego i solidnego! Proszę dzwonić na numer 0798 039 5989 Jesteś inteligentny i bystry? Porozumiewasz się po angielsku? Szybko uczysz się nowych rzeczy i lubisz kręcić na rowerze? To zadzwoń 0793 671 5036. Szukam osoby która podjęła by się naprawy komputera, cena do uzgodnienia, pilne! Tel.0789 432 1259

Poszukujemy chĹ‚opaka do pracy wieczorem w hotelu, angielski mile widziany (od 24.oo do 8.30). do obowiÄ…zkĂłw naleĹźy sprzÄ…tanie i liczenie poĹ›cieli oraz róşne prace porzÄ…dkowe. Telefon: 0207 055 1934

Poszukuję stolarza (cieśli) i tylko górala z 10cio letnim doświadczeniem w budownictwie. Wymagane równieş doświadczenie w Anglii. Praca przy podłogach, drzwiach, oknach, me-

Poszukiwany kucharz. Minimum rok praktyki z co najmniej komunikatywnym angielskim. Praca od zaraz. Stawka 5.5. Tel. 0207 837 1924.

Fryzjerka damsko-męska do polskiego salonu

blach kuchennych i innych. JeĹźeli nie macie

Firma budowlana zatrudni od zaraz doświad-

Job title: STOCK LOGISTICS COORDINATOR PCH/9464 Location: Peterborough, Cambridgeshire Hours: 40 hours per week, monday to friday, 8am - 4pm Wage: ÂŁ9.25 - ÂŁ10.00 per hour Work: Pattern Days Description: Must have a good understanding in both italian and polish. To liase with companies in italy and poland. To check stock availability and order stock. Must be able to work in a high pressure time critical environment. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01775 712212 and asking for Paul Stratton.

']ZR� GR GRPX LQ P S L N U � P R ] . MX› RG

1 :\xOLM 12:<&=$6 QD SR ÂŁ NUHG\WX

C

2

2WU]\PDV] 606D SRWZLHUG]DM•FHJR SREUDQLH RS�DW\

3

:\ELHU] D QDVWÆSQLH QXPHU GRFHORZ\ QS [[[[ 3RF]HNDM QD SR�•F]HQLH

3RÂ? ] MHVW EH]SÂ?DWQH MHxOL SRVLDGDV] GDUPRZH PLQXW\ DOER MHVW WR VWDQGDUGRZ\ NRV]W SRÂ? ] QXPHUHP VWDFMRQDUQ\P Z 8.

M

Y

/SMS SMSuj do Polski za 5p

**

CM

MY

QD XPHUX QD QXP R Q JR LHJ VNLH ROVN SRO G S RG ]QLMLM R F]Q ]DF :LDGRPRx ]D OR

HOOR +HO + S QS D Q 6D 06  60 V�D 6 \V�D Z\ V] Z HV] KFH U\ FKF NW�U\ F QD xOLM ZLDGRPRx QD :\xOLM

CY

CMY

K

3ROVND tel. komĂłrkowy /LWZD tel. stacjonarny ,UODQGLD tel. stacjonarny 6Â?RZDFMD tel. stacjonarny

9p/min 3p/min 1p/min 2p/min

EKSTRA! TwĂłj kredyt jest na wyczerpaniu? Rozmawiaj dalej bez obaw! Twoje konto zostanie doĂĄadowane automatycznie. Otrzymasz SMSa z informacjÄ… o pobraniu ÂŁ5 opĂĄaty. Infolinia: 020 8497 4698 I www.auracall.com

Job title: FINANCE MANAGER / JO12083 DCB/10323 Location: Mirfield, West Yorkshire Hours: 40 hours per week monday to friday 9am - 5.30pm Wage: ÂŁ60,000 per annum plus excellent benefits Description: Qualified financial manager required for the polish site of a successful manufacturing company. You will be required to travel and work in poland on an interim basis of around 6 months. To be able to complete this project, the successful candidate will have a good level of conversational polish and will have experience working with foreign currencies. After this initial introduction period, the role will cover a broad range of responsibilities including prompt production of accurate management accounts and relevant management information. You will have experience working at a number 1 level and you will have a proven track record working on erp accounts packages and implementing processes and procedures. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0113 2425599 and asking for Cherry Lacey.

To proste‌ Spróbuj teraz!

*Terms & conditions: Ask bill payer’s permission. SMS costs £5 + standard SMS rate. T-Talk account will be credited with £5. Connection fee varies between 1.5p to 15p, depending on destination. To avoid auto recharge, hang up within 30 seconds of the warning. To stop auto recharge in future, text AUTOOFF to 81616 (standard SMS rate). Charges apply from the moment of connection. Calls charged per second. Destination prices are subject to change without prior notice. Calls made to mobiles may cost more, unless specifically stated. **Cost per SMS as stated in the advert + standard SMS rate or may be used as part of your bundled SMSs, except T-Mobile which may cost more. Enter the international mobile number correctly at the start of your message, which should be no more than 160 characters (including the destination number and spaces). We will charge you the advertised SMS cost only, but your network operator may charge you at your standard UK SMS rate and they may also charge you again for excess characters. Disclaimer: If you receive SMS confirmation it means we have received it – we cannot confirm or guarantee delivery to the destination. Sufficient credit in T-Talk and mobile accounts is needed to send a text. Information may be used for future marketing & updating purposes by Auracall & other selected companies & affiliates. You can opt out at anytime. This service is provided by Auracall Ltd, Nicholas Peters Business Centre, 7b High Street, Barnet EN5 5UE Herts. Agents required, please call 0844 5453 788.

Job title: SITE FOREPERSON MIV/10559 Location: Minehead, Somerset Hours: 40 per week, monday-friday, between 7.30am-4pm Wage: dependant on experience Description: Applicants must have previous experience in the construction industry. Also must be able to speak fluent english and polish. Duties to include supervising staff within a building site environment and keeping the building site running smoothly. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0845 4083959 and asking for gemma perry. Job title: JUNIOR ACCOUNTS ASSISTANT /NO/29530 Location: Newcastle Hours: 37.5 per week, days and times to be arrange Wage: meets NMW Description: We are currently looking to recruit a number of Junior Accounts Assistants to join our client. As a junior accounts assistant you will be working within the accounts department dealing with polish customers. We are looking for individuals who are fluent in Polish. This is an excellent opportunity for someone with experience within an office or accounts department. In this role you will helping the finance team. Main tasks will be: Inputting data onto Excel

spreadsheets; Calculating invoice totals; Emailing suppliers and customers; Processing incoming invoices; General admin and filing relating to accounts; answering telephones when required. We are looking for individuals who are hardworking and enthusiastic with previous experience of MS Excel. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Lindsay Holliday at Sellick Partnership, 29 Mosley Street, Newcastle Upon Tyne, NE1 1YF, or to lindsay.09975.776@sellick.aplitrak.com

Job title: NIGHT SHIFT MANAGER LHI/3041 Location: Seafield Road East, Edinburgh Hours: 40 per week, monday-friday, 9.30 pm6am Wage: ÂŁ18,000 per annum Description: must have previous managerial experience in the cleaning industry and have a full clean driving licence. It would be desirable to be bi-lingual and able to speak both english/polish. Duties to include managing a multi site cleaning operation and any other related tasks as required. How to apply: you can apply for this job by sending a cv/written application to Mr. Bill McNaught at Proficio Ltd, 52 Crossgates, Bellshill, Lanarkshire, Ml4 2EE. Joob title: PICKER/PACKER/ LABOURER WWJ/41790 Location: London E17 Hours: 35 hours per week, monday-friday, 8am-4pm Wage: Meets national minimum wage Work: Pattern Days Description: Picking and packing experience would be advantages, and labouring would be beneficial. Will need to be fluent in polish, in order to deal with exclusive imports, and associated labelling systems and invoices. Duties to include picking, packing and other general labouring duties as and when required. This vacancy is temporary for 3 months, with the option of going permanent for the right candidate. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01992 633363 and asking for Nicola Matthews. Job title: SALES REPRESENTATIVE HNS/8536 Location: Hounslow, Middlesex Hours: 48 hours per week, monday to friday, day work Wage: Meets NMW, negotiable Description: Must have excellent time management skills, be conscientious and responsible, have a full driving licence, have the ability to work on own initiative and little supervision, be an effective communicator and have a good knowledge of the english and polish language as you will be translating instruction to the multi-national workforce. Previous experience would be an advantage, but not essential. Duties include liaising with existing customers, collecting orders and payments, identifying and developing new sales opportunities. How to apply: You can apply for this job by sending a cv/written application to christopher power at RKW Foods Ltd, Unit 40 Phoenix Distribution p, Phoenix Way, Heston, Middlesex, TW5 9NB, or to vacancypf@yahoo.co.uk Job title: POLISH SPEAKING TELEMARKETER REA/82574 Location: Reading, Berkshire Hours: 37.5 hours per week, monday to friday, between 9am-5pm Wage: ÂŁ8.50 per hour plus holiday pay Description: Knowledge of it and operations essential. It degree, or equivalent would be an advantage. Must have previous telemarketing experience. Must be fluent in polish and english. Duties include calling poland on behalf of it companies, making between 50-60 outbound calls per day, research and updating records. This is a temporary position for 2 months. Wage ÂŁ7.89 per hour plus 61 pence per hour holiday pay. If good level of experience can pay up ÂŁ9.29 per hour plus 71 pence per hour holiday pay. Immediate start. How to apply: You can apply for this job by sending a cv/written application to Lisa Simmonds at Park Street People, Seymour House, The Courtyard, Denmark Street, Wokingham, Berkshire, RG40 2AZ, or to wokingham@parkstreetpeople.com.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 31 sierpnia 2007

OGŁOSZENIA DROBNE 23 czonych plastrarza i stolarza. Praca w poludniowym Londynie. Telefon: 0771 608 6407

lub van typu espace galaxy sharan w cenie do £2000. Tel: 0773 785 9842.

Poszukujemy mechanika samochodowego z wieloletnim doświadczeniem w zawodzie. Język angielski komunikatywny. Tel: 020 8830 5808

Sofa 2-osobowa,. rozkładana jak wersalka, kupie szybko. Tel. 0792 837 9665.

Poszukujemy pracowników z doświadczeniem w pracach remontowych i renowacyjnych w szczególności ścianki profilowe, szpachlowania, malowanie. Tel. 0794 428 0591 Potrzebny fachowiec do wykonania hydrauliki i elektryki w domu jednorodzinnym. Telefon: 0793 082 1747 Pracowitą i bystrą osobę do pracy do pomocy na kuchni od zaraz. Praca na part time (wieczory i weekendy), kontakt: 0778 390 2479 Admiral Group is a recruitment catering agency. We are looking for experience barista/deli, sandwich makers. If you have a relevant experience give us a call on 020 7877 8502 and speak with Karolina. You can start working straight away.Good level of English is a must. Telefon: 0207 877 8500 Praca na sprzątaniu w pubie na Clapham Junction, w godzinach od 7 do 9 rano, 14 godzin tygodniowo (pn.-nd.). Telefon: 0770 105 6292 Poszukuje pracownika ogólnobudowlanego (płytkowanie, stolarka i inne prace remontowo - budowlane). Proszę tylko o oferty od osób z co najmniej kilkuletnim doświadczeniem. Telefon: 0773 776 4293 Praca dla doświadczonego glazurnika (łazienki od podstaw). Proszę tylko o poważne oferty od osób z prawdziwym doświadczeniem. Telefon: 0773 776 4293 We are looking for a person with good spoken and written English. Excellent telephone manners are a must. Job involves liasion with various British authorities, general office admin, dealing with clients after initial training. Must be self-disciplined, open-minded, punctual and able to work without supervision. Must be willing to learn and acquire new skills. Previous experience not neccessary as full training will be given. Permanent position, after initial contract. Salary will depend on performance. Telefon: 0782 461 7579

Kupie dom do kapitalnego remontu lub mieszkanie. Tel: 0797 113 6646 Jestem zainteresowana kupnem odzieży używanej w dużych ilościach. Tel: 0782 831 2319, Kaja.

SPRZEDAM

Skup metali kolorowych: miedź £3.30, kabel £1.00, mosiądz £1.30, aluminium £0.75. Odbiór u klienta na terenie Londynu i Birmingham, większe ilości cała Anglia. Skup aut, katalizatorów oraz wywóz śmieci. Tel: 0787 128 8083

Sprzedam końcówkę do tankowania gazu w Anglii z mapką stacji LPG, tel. 0782 891 3140.

USŁUGI

Mam do sprzedania komputer stacjonarny z monitorem 15 cali. Komputer z procesorem celeron 1 ghz, grafika Ati , 256 mb ramu, nagrywarka cd-rw, głośniki, klawiatura, mysz, dwa dyski. Komputerek idealnie nadaje się do internetu i oglądania filmów, muzyki, nawet pograć można nieźle. Będzie dostępny od piątku/soboty tzn, od 31- sierpnia. 0792 559 3258.

Salon fryzjerski damskomęski „LUSH” 145 Mitcham Road, Tooting Broadway London SW17 9PE, tel. 07800793731. Strzyżenia, trwała, balejaż.

Sprzedam nawigacje satelitarną przedostatni model TomTom Go710.Zestaw jest w b. dobrym stanie. W komplecie : - stacja dokująca USB - uchwyt do szyby z transmiterem FM zasilacz samochodowy - karta 1GB z mapą Wielkiej Brytanii, Europy w tym Polski. Cena 180 funtów do zapłacenia. Tel. 0791 201 2855 Vektra 98 . 2.0 TD bez tax jeżdżąca, do naprawy skrzynia biegów, brak 3, 4. Tel: 0782 571 0949 Duża szafa 3-dzwiowa ikea składana, stan dobry. Tel: 0774 751 1933 Dell Latitude C640 PC Notebook 1.8 GHz Mobile Pentium 4 processor 14,1" TFT HD-20 GB, RAM: 512 MB 14", CD-ROM, Modem, USB, WiFi - £160IBM ThinkPad Laptop R31 Mobile Intel Celeron processor 1200MHz384MB RAM,14.1" TFT display20GB Hard Drive, CD-ROM, Fax modem10/100 Ethernet Network card USB, ewent WiFi - £150.: Tel: 0794 227 1370

z

amów reklam

ę, zdobądź klientów!!!!

ZAMÓW 0 2 0 REKLAMĘ 7 2 4 702070 358 7 88406 0

Laboratorium medyczne: THE PATH LAB

Kompleksowe badania krwi na zawartość narkotyków, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową, EKG, USG. Tel.: 020 7935 6650, lub po polsku: Iwona 0797 704 1616 Kręgarstwo, Rehabilitacja, Manualna Terapia, Diagnoza, Bioenergoterapia, Porady SKUTECZNIE I SZYBKO 0795 867 7615

SZUKAM PRACY Zaopiekuję się dzieckiem. Osobą starszą. Odprowadzanie do szkoły. Sprzątanie. Tylko poważne oferty. Tel. 0778 599 4020 Poszukuję pracy w Londynie, 1 rok w Anglii, posiadam: CIS, NIN, uprawnienia spawalnicze, uprawnienia na wózki widłowe, zawód: mechanik, doświadczenie jazdy po Londynie, również doświadczenie pracy na budowie. Mówię po polsku, włosku, po angielsku nie najlepiej. Telefon kom: 0780 928 3212 Dwóch profesjonalnych dekoratorów z pomocnikiem poszukuje zleceń. Mamy wieloletnie doświadczenie w pracach remontowo-budowlanych w Polsce oraz 3-letnie w UK. Oczekujemy poważnych ofert. Telefon kom: 0780 975 0335, 0778 419 1014.

The definitive UK event on Poland, its people, its business opportunities and its culture

Dziewczyna szuka pracy w magazynach, fabrykach itp.; przy taśmie, pakowaniu, sortowaniu towaru itp. Także w systemie zmianowym, od zaraz! Telefon kom: 0789 280 6738

www.positivelypoland.com

Poszukuję pracy w charakterze sprzątaczki w hotelach lub kelnerki w restauracji, cateringu. J. angielski w miarę komunikatywny. Posiadam doświadczenie na wymaganych stanowiskach Telefon kom: 0793 339 5783

Contacts/Kontakt: Supported by:

KUPIĘ Kupię samochód z kierownicą po lewej stronie, maksymalnie do 1000Ł. Proszę dzwonić na numer tel: 0784 357 2216. Kupię auto na polskich rejestracjach do 500£ Tel: 0797 205 0382. Jestem zainteresowany kupnem auta kombi

Embassy of the Republic of Poland in London

Media partners:

T: +44 (0)20 8240 4457 E: info@positivelypoland.com.


NOWYCZAS 31 sierpnia 2007

nowyczas.co.uk

24

18-letnia Agnieszka Radwańska pokonala w dwóch setach (6:2 i 6:1) japonkę Akiko Morikami i awansowała do drugiej rundy US Open.

SPORT Mecze prawdy

Daniel KOWALSKI/sportpress.pl

PIŁKA NOŻNA » Eleminacje do Mistrzostw Europy

T Andrzej Niedzielan wrócił z Niemiec, gdzie przeszedł operację wiązadła krzyżowego w kolanie. T Marek Plawgo z warszawianki zdobył na lekkoatletycznych Mistrzostwach Świata w Osace brązowy medal w biegu na 440 m. przez płotki. Beata Pyrek, tyczkarka, zajęła czwarte miejsce.

Już tylko kilka dni dzieli podopiecznych Leo Beenhakkera od dwóch najważniejszych w tym roku pojedynków. W ramach eliminacji do przyszłorocznych mistrzostw Europy „biało-czerwoni” najpierw zagrają z Portugalią, a kilka dni później zmierzą się z nie mniej wymagającym rywalem – Finlandią. Na liście powołanych nie zanotowaliśmy większych niespodzianek. Dla niektórych małym zaskoczeniem może być wprawdzie umieszczenie na liście rezerwowej Jerzego Dudka, jednak z drugiej strony spośród powołanych bramkarzy tylko Artur Boruc regularnie gra w wyjściowym składzie swojego klubu. Tomasz Kuszczak oraz Łukasz Fabiański – podobnie jak Dudek – oglądają mecze z ławki rezerwowych. Na rezerwie coraz częściej widzimy też Macieja Żurawskiego. Były zawodnik Wisły Kraków ostatnio jest bez formy, więc Gordon Strachan wpuszcza go na boisko w ostatnich minutach meczu. W minionym tygodniu BBC poinformowała, że Celtic wystawił Polaka na listę transferową, ale sam piłkarz stanowczo tym doniesieniom zaprzecza. Na swoją szansę dalej czeka Artur Wichniarek, który regularnie strzela bramki dla niemieckiej Arminii. Zanim nasi kadrowicze wylecą do Lizbony, czeka ich zgrupowanie w Niemczech. W Mühlheim pod Frankfurtem ma się pojawić dwudziestu pięciu piłkarzy, których Leo Beenhakker powołał w miniony wtorek.

PIŁKA NOŻNA »

Obrońcy: Marcin Wasilewski (Anderlecht Bruksela), Paweł Golański (Steaua Bukareszt), Arkadiusz Głowacki (Wisła Kraków), Mariusz Jop (FK Moskwa), Jacek Bąk (Austria Wiedeń), Michał Żewłakow (Olimpiakos Pireus), Grzegorz Bronowicki (Crvena Zvezda Belgrad).

Napastnicy: Maciej Żurawski (Celtic Glasgow), Łukasz Piszczek (Hertha Berlin), Grzegorz Rasiak (FC Southampton), Marek Saganowski (FC Southampton), Radosław Matusiak (SC Heerenveen).

Orange Ekstraklasa

Gościnny Chorzów TRWA zła passa chorzowskiego Ruchu. Piłkarze ze stadionu przy ulicy Cichej zaliczyli kolejną porażkę, tym razem z wyżej notowaną Koroną Kielce 1:2. Mecz do atrakcyjnych nie należał, a swoim poziomem zachwycić mógłby kibiców co najwyżej trzeciej ligi. Na dodatek na stadion mogło wejść zaledwie trzy i pół tysiąca kibiców, co jest efektem kary nałożonej na chorzowian przez Polski Związek Piłki Nożnej. Początek spotkania należał do gospodarzy, jednak tego dnia chorzowscy napastnicy mieli bardzo słaby dzień. Goście natomiast skrzętnie wykorzystywali nadarzające się okazje i po golach Robaka oraz Ediego zainkasowali trzy punkty. Dla Marcina Robaka była to pierwsza bramka zdoby-

T W Hiszpanii żałoba po śmierci piłkarza FC Sevilla Antonio Puerty, który zasłabł na boisku. Na MŚ kajakarzy polska „dwójka” nie ukończyła zawodów, bo zasłabł Robert Sycz. Na MŚ w Lekkoatletyce dwie polskie biegaczki też zasłabły. I pomyśleć, że kiedyś mawiano, że sport to zdrowie...

Bramkarze: Artur Boruc (Celtic Glasgow), Tomasz Kuszczak (Manchester United), Łukasz Fabiański (Arsenal).

Pomocnicy: Przemysław Kaźmierczak (FC Porto), Radosław Sobolewski (Wisła Kraków), Mariusz Lewandowski ((Szachtar Donieck), Dariusz Dudka (Wisła Kraków), Jakub Błaszczykowski (Borrussia Dortmund), Łukasz Garguła (GKS PGE Bełchatów) Jacek Krzynówek (VFL Wolfsburg), Euzebiusz Smolarek (Racing Santander), Wojciech Łobodziński (Zagłębie Lubin), Michał Goliński (Zagłębie Lubin).

ta w barwach Korony. – Jesteśmy bardzo zadowoleni z trzech punktów – mówił zaraz po meczu trener gości Jacek Zieliński. – Cieszę się tym bardziej, że mecz był wyrównany, a my nie osiągnęliśmy jeszcze pełni formy. Ruch odpowiedział tylko jednym celnym trafieniem (Mikulenas), ale było to za mało, aby podreperować i tak już marną zdobycz punktową. – Decydujące znaczenie miała bramka „do szatni” – twierdzi trener Ruchu, Dusan Radolski. – To na pewno „ustawiło” dalszy przebieg spotkania. Myślałem, że zmiany jakich dokonałem coś zmienią, ale niestety nie udało się. W końcówce mieliśmy szanse na remis, ale zabrakło nam szczęścia. Po tym spotkaniu Ruch Chorzów z sześcioma punktami zajmuje dziewiątą pozycję, a zwycięska tego dnia

Rozwiazanie zadania szachowego: 1…Se4-g3+ 2.f2xg3 Hf8-h6+ 3.He5-h5 Hh6xh5 mat

bieg na przełaj

T Błędna taktyka spowodowała, że Robert Kubica zajął dopiero ósme miejsce w GP Turcji. Kubica startował z piątej pozycji i szybko wyprzedził Alonso. Jednak na każdym zjeździe na pit-stopy tracił kolejne pozycje. Wygrały auta Ferrari – Massa przed Raikkonenem. Trzeci był Alonso (McLaren), a na 4 pozycji przyjechał kolega Kubicy z BMW-Sauber Niemiec Heidfeld.

Pierwszy mecz nasi kadrowicze zagrają na pięknym stadionie w Lizbonie. W 2006 roku Portugalczycy gościli finalistów Pucharu UEFA. Lista rezerwowa: Jerzy Dudek (Real Madryt), Jakub Wawrzyniak (Legia Warszawa) , Rafał Murawski (Lech Poznań), Maciej Iwański (Zagłębie Korona z dziewięcioma punktami jest piąta. Ruch Chorzów – Korona Kielce 1:2 (0:1). Bramki: Robak 44, Edi 67 – Mikulenas 75. Widzów: 3500. Sędziował: Hubert Siejewicz (Białystok).

Daniel Kowalski, Chorzów

LEGIA urządziła sobie na Łazienkowskiej festiwal strzelecki. Po zwycięstwie 5:0 z Zagłębiem Sosnowiec znalazła się samodzielnie na czele tabeli Orange Ekstraklasy z kompletem punktów. Kibice Legii skandowali nawet „dajcie im strzelić!”, bo Sosnowiec to klub z nimi zaprzyjaźniony. Wisła Kraków potknęła się tymczasem w Bełchatowie. Gdyby sędzia podyktował „karnego”, który się tym razem Wiślakom słusznie należał, byłyby jednak 3 punkty. Emocjonujący mecz zobaczyli widzowie w Poznaniu. Widzew przyciągnął na Bułgarską 25 tysięcy widzów. Zagłębie Lubin wywiozło 3 punkty z trudnego terenu w Wodzisławiu, głównie dzięki dobrej grze w I połowie. W sumie faworyci byli górą...

Lubin), Ireneusz Jeleń (AJ Auxerre), Paweł Brożek (Wisła Kraków).

Daniel Kowalski

W II lidze króluje Znicz ZNICZ PRUSZKÓW udowadnia, że pozycja lidera nie jest przypadkiem. Remis u siebie z Arką jest sukcesem beniaminka. Budżety obydwu klubów dzieli przepaść. Na boisku tego nie widać. Punkty tracą także rywale. Polonia tylko zremisowała z Wartą, Śląsk ze Stalą. Dobrze spisuje się też drugi beniaminek II ligi Tur Turek. Zespól wywalczył 1 punkt na trudnym terenie GKS Katowice i zajmuje w tabeli zasłużenie wysokie trzecie miejsce. Wyniki 7 kolejki: Motor Lublin-ŁKS Łomża 1:2, Podbeskidzie-Jastrzębie 2:1 Kmita-Piast 0:0 Śląsk-Stal 1:1 Pelikan-Wisła P. 0:3 (walkower) Znicz-Arka 2:2, GKS-Tur 0:0 Lechia-Odra 1:2 Warta-Polonia W. 0:0.

T Letnie GP w skokach narciarskich odbyło się w Zakopanem. 15 tysięcy kibiców na zimowych zawodach w środku lata mogło się zdarzyć tylko w Polsce. W pierwszym konkursie wygrał Austriak Morgenstern, a Małysz był trzeci. W drugim konkursie Polak już był bezkonkurencyjny i znokautował rywali. Na dyskotece na Krupówkach doszło do małej bijatyki pomiędzy skoczkami z Rosji i Finlandii. T Wiśle Kraków zarzucano, że w kolejnych meczach dostaje „prezenty” w postaci „karnych”. Kiedy rzeczywiście Wiśle należała się „jedenastka” w meczu z GKS Bełchatów, sędzia Małek jej nie podyktował. Później przeprosił. Mecz zakończył się jednak wynikiem 0:0, a Wisła straciła w ten sposób punkty. T PZPN zweryfikował wynik II ligowego meczy Pelikana Łowicz z Wisłą Płock jako walkower 0:3. Pelikan odwołał mecz, bo nie uzyskał zgody na zorganizowanie „masowej imprezy”. T W finałowym turnieju GP siatkarek Polki przegrały wszystkie mecze. Turniej wygrały rewelacyjne Holenderki. T Żużlowe GP Łotwy wygrał Australijczyk Adams. Tomasz Gollob był trzeci.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.