nowyczas2007/052/040

Page 1

FABRYKA

Szybki, bezpieczny i zaufany sposób przesylania pieniedzy c do Polski.

»13

Jesteś imigrantem w mieście, które potrafi być bezlitosne. Praca to twoje życie. Gwarancja istnienia. Jesteś jedną z maszyn. Urządzeniem, które nie narzeka, nie wymaga, a nade wszystko realizuje program.

TM & © 2007 MoneyGram. All rights reserved.

NOWYCZAS NEW TIME – THE POLISH WEEKLY IN GREAT BRITAIN

Nr 40 (52) LONDON 5 October 2007

Tusk na kartki

ISSN 1752-0339

FREE

PHILIPPE CLAAESZ/NowyCzas

– Nie przywiozłem wam kiełbasy woborczej – powiedział na powitanie w Sali Teatralnej POSK-u przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. Kiełbasy rzeczywiście nie było. Był natomiast całkiem niezły cyrk.

S

Teresa Bazarnik t.bazarnik@nowyczas.co.uk

obota, 29 września, godz. 14.30. Przed Polskim Ośrodkiem Społeczno-Kulturalnym w Londynie duży ruch. Za pół godziny ma się tu odbyć spotkanie Donalda Tuska z londyńskim elektoratem. Pierwsze z serii spotkań rozwijającej się w gorączkowym tempie kampanii. Nie licząc spotkania, jakie w Klubie Orła Białego zorganizował dwa dni wcześniej sztab wyborczy kandydata Sojuszu Lewicy Demokratycznej Ryszarda Kalisza w takim pośpiechu, że nie zdążył zamieścić nawet jednej informacji w polonijnej prasie. Przyszli dziennikarze i słuchacze radia PRL. W recepcji POSK-u uzyskuję informację, że spotkanie z Tuskiem odbędzie się w Sali Teatralnej. Nie czekam na wybicie godziny 15.00, lecz prawie pół godziny przed rozpoczęciem wchodzę na Salę Teatralną i zajmuję miejsce na mniej więcej w połowie wypełnionej widowni. Po chwili z niepokojem zauważam, że wchodzące po mnie osoby mają w rękach bilety i rozglądają się za wyznaczonymi miejscami. Bilety? Na spotkanie przedwyborcze? Jak to, przecież w ogłoszeniu, które ukazało się m.in. na łamach „Nowego Czasu” o żadnych biletach nie było mowy. Zaczynam czuć się niezręcznie, weszłam niezauważona przez biletera. Podchodzę do organizatora spotkania Bogdana Becli, który akurat przebiegał przez salę. Zanim zdąży-

łam zapytać o co chodzi – zniknął. Z wachlarzem biletów w ręku. Dla kogo? – pytanie retoryczne. Nie lubię być wypraszana, więc wychodzę z Sali Teatralnej. Przy wejściu napierający na bileterów tłum. – Jakie bilety? Co za bilety? – słyszę nerwowe krzyki. Przyjechali przecież z odległych dzielnic Londynu, w wielu przypadkach i spoza, zapłacili za przejazd, stracili czas. Chcieli się spotkać z politykiem, na którego większość z pewnością zamierzała oddać głos. Mija trzecia, polityka nie ma, a tłum coraz gęstszy. Bileterzy w pozycji niezłomnej. Na salę wchodzą jedynie uprzywilejowani, z miną – jak to w takich przypadkach bywa – uprzywilejowanych, nie wiadomo tylko z jakiego klucza. Skąd mają bilety, kto i gdzie je rozdawał? I po co? Przecież można było wpuścić na salę tyle osób, ile na to pozwalają miejsca i przepisy bezpieczeństwa, w kolejności takiej, w jakiej uczestnicy spotkania się pojawiali. Według prostej zasady – kto pierwszy, ten lepszy. Ale nie. Ktoś postanowił wyreżyserować spotkanie, gorliwie – nie tylko na scenie, ale i na widowni. Po co? Żeby nie było kłopotliwych pytań? Żeby wizyta londyńska przebiegła w serdecznej atmosferze? Po to, żeby „Polacy z Polski” (znane poskowe określenie) nie wzięli sali w swoje władanie? Organizator na pytanie, o co chodzi w tej aferze z biletami odpowiada prosto: – Ja nic o tym nie wiem, to sztab wyborczy Platformy. A co na to sztab wyborczy Platformy: – To nie my, to organizatorzy z POSK-u.

»4

BITWA O WIELKĄ BRYTANIĘ. Nie tylko polscy politycy podbijają Wyspy.

W cyklu: Przedwyborcze rozmowy Z przewodniczącą Partii Kobiet, Manuelą Gretkowską oraz Piotrem Ikonowiczem z ugrupowania Nowa Lewica kandydującym z listy Samoobrony rozmawia Grzegorz Małkiewicz

PRACA PRZEZ AGENCJE:

»16

Grzegorz Borkowski wcielił się w postać nie mówiącego po angielsku Polaka i podjął się niemożliwego na pozór zadania – znalezienia pracy.


NOWYCZAS 5 października 2007

2

Wszystko ma swoją kolej, miejsce i

CZAS

DRUGA STRONA Poczta Urodziła się mysz – i to na koszt podatnika Szanowny Panie Redaktorze, całkowicie się zgadzam z Pana analizą „Polskiej Jesieni nad Tamizą” (NC 28.09, str. 9). Chcę dodać, że cały projekt jest, w mojej opinii, niewypałem na dwóch frontach. Po pierwsze: wydanie w języku angielskim, domyślam się, miało poinformować publiczność angielską o kulturalnym życiu Polonii w Londynie. Przede wszystkim większość imprez

NOWYCZAS 63 King’s Grove London SE15 2NA Redakcja Tel.: 0207 639 8507 redakcja@nowyczas.co.uk listy@nowyczas.co.uk Redaktor naczelny: Grzegorz Małkiewicz g.malkiewicz@nowyczas.co.uk Redakcja: Teresa Bazarnik t.bazarnik@nowyczas.co.uk Robert Rybicki ryba@nowyczas.co.uk Elżbieta Sobolewska, e.sobolewska@nowyczas.co.uk Zdjęcia: Grzegorz Ciepiel, Damian Chrobak, Daria Danowska, Daniel Ogulewicz Współpraca: Andzej Brzeski, Krystyna Cywińska, Katarzyna DeptaGarapich, Piotr Dobroniak, Jolanta Drużyńska, Michał P. Garapich, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Marek Kremer, Grzegorz Ostrożański, Aleksandra Ptasińska, Marcin Piniak, Jędker Realista, Waldemar Rompca, Bartosz Rutkowski, Anna Alicja Sikora, Zofia Sołtys, Alex Sławiński, Anna Wendzikowska, Krzysztof Wojdyło

Dział Marketingu Tel./fax: 0207 358 8406 mobile: 0779 158 2949

reklamowanych jest z natury rzeczy w języku polskim, i z wyjątkiem pewnych wydarzeń, jak np. koncerty muzyczne, eliminują one społeczność nie znającą języka polskiego. Informacje, zamierzone dla tej angielskiej publiczności są niezrozumiałe, nierzetelne, a brak adresów i kontaktów jest wprost nieprofesjonalnym błędem. Publikacja nosi wszelkie znamiona nieprzemyślanej inicjatywy, robionej w pośpiechu, bez odpowiedzialności za zawartą treść i z przesadnym akcentem na wizualny efekt. Który Anglik np. wie, co to jest „posk”? Gdzie? Jaki telefon? Pragnę wyraźnie stwierdzić jako fakt, że wszelkie detale zostały mozolnie

Mikołaj Gogol

wypełnione na formularzach wymaganych przez redaktorkę z GLA Dominikę Koczot, która niestety nie pofatygowała się nadać im należytej wagi, zaś korektę zignorowała, stawiając kontrybutorów tego wydawnictwa przed faktem dokonanym. Niektóre zdjęcia nie mają sensu w odniesieniu do sąsiadującego tekstu. Rezultat był do przewidzenia: jeszcze jeden kolorowy cud nad Tamizą – „nice cover, shame about the content.’ Po drugie: zadziwia mnie gorliwość przedwyborcza władz GLA w nagłym odkrywaniu istnienia polskiej społeczności w Londynie. Ostatecznie jesteśmy tu już od 60 lat albo więcej.

Kartki z kalendarza Piątek, 5.10 – Placyda, Flawii 1921 – W Londynie powstał Pen-Club, międzynarodowe stowarzyszenie pisarzy i poetów. 1983 – Lech Wałęsa został laureatem Pokojowej Nagrody Nobla. Sobota, 6.10 – Artura, Brunona 1889 – Urodziła się Maria Dąbrowska, autorka „Nocy i dni” i „Dzienników”. 1927 – W Nowym Jorku odbył się publiczny pokaz pierwszego udanego filmu dźwiękowego „Śpiewak jazzbandu”. Niedziela, 7.10 – Hieronima, Soni 1660 – Książę hetman Jerzy Lubomirski rozbił wojska kozackie Jerzego Chmielnickiego pod Skobodyszami. 1949 – Ze strefy okupacyjnej ZSRR powstała Niemiecka Republika Demokratyczna. Poniedziałek, 8.10 – Brygidy, Pelagii 1919 – W Madrycie uruchomiono pierwszą linię metra. 2000 – Aleksander Kwaśniewski

nowyczas.co.uk

Uśmiech mera Kena Livingstone’a na prominentnym miejscu broszurki wzbudza we mnie podejrzenie, czy raptem ta miłość do Polaków nie ma nic wspólnego ze zbliżającymi się wyborami, czy czasem ten cyniczny gest w stronę polskich głosów nie jest kiełbaską wyborczą w rewanżu za smaczną kremówkę – (ach, te kremówki, czego one nie są w stanie dokonać?!) Chciałabym też wiedzieć, ile ta kiełbaska kosztowała nas, podatników, i czy wydatek był uzasadniony. A może to jeszcze jeden poroniony projekt typu tramwaj na Ealingu? No i pytanie do Grater London Authority – czy jeśli Livingstone wygra wybory, będziemy mieli „POLSKĄ ZIMĘ NAD TAMIZĄ” i jaką? Z poważaniem Krystyna Raczyńska

ponownie został wybrany prezydentem. Wtorek, 9.10 – Wincentego, Dionizego 1794 – Bitwa pod Maciejowicami. Wojska powstańcze Kościuszki odniosły znaczną porażkę. 1980 – Czesław Miłosz został laureatem Nagrody Nobla. Środa, 10.10 – Daniela, Pauliny 1956 – Po raz pierwszy zainaugurowano Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej Warszawska Jesień. 1982 – Kanonizacja ojca Maksymiliana Kolbego, męczennika z obozu zagłady w Oświęcimiu. Czwartek, 11.10 – Emila, Aldony 1830 – W Warszawie odbył się pożegnalny koncert Fryderyka Chopina, który opuścił miasto na zawsze. W 1831 osiadł na stałe w Paryżu. 1924 – Urodził się Andrzej Łapicki, aktor filmowy i teatralny, reżyser. Wystąpił m.in. w „Panu Wołódyjowskim”, „Lalce”, „Weselu”.

••• W sobotę byłem na spotkaniu z Donaldem Tuskiem. Pierwsze wrażenie – oglądam „Konopielkę”, może Bareja kręci nowy film, a panowie politycy są z innej planety, bo nie mają pojęcia czym żyją ludzie na emigracji. Jednak ich twarze nie były zielone, a na głowie nie dyndały im czułki. Bareja nie kręcił filmu, bo dawno nie żyje, a miałby teraz co robić. Spotkanie odbywało się w POSK-u, a nie w świetlicy we wsi Taplary. Gdy usłyszałem, że PO wejdzie w koalicję z każdym dla dobra

Polski (moim zdaniem dla dorwania się do władzy), kiedy zaczęto tytułować się: „panie premierze” oraz „panie ministrze spraw zagranicznych” pomyślalem, że to kolejna opcja TKM. A Rosjanie, mądry naród, mówią: Nie dziel skóry na niedźwiedziu. Na moje proste pytanie, robotnika budowlanego z miasta Chełmna, z którego wyjechała prawie połowa mieszkanców skierowanego do Radka Sikorskiego [senatora z woj. lubelskiego – przyp. red.]: co pan zrobi, żebym chciał wrócić do kraju? Nie uzyskałem żadnej konkretnej odpowiedzi. Pan Sikorski mówił, że Chełmno ładne miasto i ma fabrykę (a ja wiem, że ludzie w niej zarabiają trochę ponad tysiąc złotych). Pan Tusk po mętnych wywodach powiedział, że to ja mam mu mówić, co on ma robić. A to przecież ja się pytam. Ja. Nie uraczono mnie nawet kiełbasą wyborczą w sezonie ogórkowym, choć za taką dziekuję. Krakowską i kwaszone ogórki mogę sobie kupić w każdym sklepie na rogu w Londynie. Po wyjściu wiedziałem, że nie zmarnuję swojego głosu na partię, która chce dorwać się do koryta. Wolę zagłosować na tych, którzy są przy korycie. Z nadzieją w sercu liczyć, że się trochę nażarli i mają teraz mniejszy apetyt. SŁAWOMIR WYSOCKI z CHEŁMNA czasowo w Londynie

POKAŻCIE SIĘ!

marketing@nowyczas.co.uk Remigiusz Farbotko remi@nowyczas.co.uk Anna Singh a.singh@nowyczas.co.uk Mikołaj Skrzypiec m.skrzypiec@nowyczas.co.uk Wydawca: CZAS Publishers Ltd Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.

Waluty GBP 28.09 01.10 02.10 03.10 04.10

5.40 5.41 5.41 5.42 5.42

Euro 28.09 01.10 02.10 03.10 04.10

3.77 3.77 3.77 3.77 3.77

Licznik

68 Taki procent Brytyjczyków nie jest w stanie zrobić dwudziestu przysiadów

1974 W tym roku Erno Rubik wynalazł słynną kostkę, którą nazwano jego nazwiskiem

Prenumeratę zamówić można na dowolny adres w UK,

Liczba wydań

UK

UE

bądź też krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na podany poniżej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Tygodnik wysyłany jest w dniu wydania.

13

£25

£40

26

£47

£77

52

£90

£140

Imię i nazwisko .............................................................................................

Czas Publishers Ltd. 63 Kings Grove London SE15 2NA

Rodzaj prenumeraty ...................................................................................... Adres .............................................................................................................. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Kod pocztowy.................................. tel. ........................................................ Prenumerata od numeru ................... (włącznie)

Cześć! Mam na imię Weroniczka. Mam cztery miesiące i mieszkam z mamusią i tatusiem w Londynie. Lubię wieczorne kąpiele i długie spacery. Pozdrawiam wszystkie maluchy urodzone w UK. Zdjęcia wraz krótką informacją o prezentowanej osobie prosimy przesyłać na adres e-mailowy redakcji „Nowego Czasu”: redakcja@nowyczas.co.uk, lub pocztą: 63 King’s Grove, London SE15 2NA


Wskażemy Państwu sposób na założenie konta bankowego w Wielkiej Brytanii a bankowego Otwarcie konta w naszym bank jest bardzo łatwe. W większości przypadków wystarczy tylko jeden dowód tożsamości – paszport lub dowód osobisty. Za jedyne 2 funty miesięcznie przez pierwsze trzy miesiące można korzystać z wielu funkcji konta Silver pozwalających oszczędzić Twój czas i pieniądze. Są to na przykład karta debetowa Visa, której można używać we wszystkich placówkach akceptujących kartę Visa, całodobowy dostęp do pieniędzy i karta Money Transfer Card umożliwiającej szybkie i bezpieczne przesyłanie pieniędzy do domu. Po trzech miesiącach będzie stosowana normalna opłata w wysokości 7,95 funta. Zapraszamy na rozmowę jeszcze dzisiaj. Personel naszych oddziałów ułatwi Państwu dołączenie do grona naszych klientów.

2 Tylko ie i ę c zn s e i m sze f u nt y w r e i p pr zez siące 3 mie

Zapraszamy do odwiedzenia naszego oddziału www.lloydstsb.com/welcome

Oferta jest skierowana do nowych klientów oraz osób korzystających obecnie z kont Classic i Cash, które zdecydują się na zmianę typu konta do 31 października 2007 roku. Otwarcie konta jest uzależnione od naszej oceny Państwa sytuacji; aby złożyć wniosek o otwarcie konta, należy mieć ukończone 18 lat. Bank zastrzega sobie prawo do wycofania oferty w dowolnej chwili.

350x260_Pol_45624.indd 1

10/8/07 14:49:58


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 5 października 2007

4 CZAS NA WYSPIE MIKOŁAJ SKRZYPIEC/NowyCzas

tydzień na wyspach Kolejny pomnik upamiętniający polskich lotników odsłonięto w niedzielę, 30 września na terenie hotelu i pubu The Orchard Inn, w którym podczas wojny nieraz gościli polscy lotnicy. The Orchard Inn znajduje się niedaleko bazy RAF w Northolt i zaistniał nawet na kartach wspomnień Jana Zumbacha, jednego z dowódców dywizjonu 303. Pomnik jest zmniejszoną wersją samolotu Spitfire. Powstał dzięki zbiórce pieniędzy, którą zorganizował brytyjski historyk, Peter Burke. Pieniądze zbierano pod hasłem „The Orchard Spitfire Memorial Fund”.

Szkoła językowa w miejscowości Lothians, z której korzystają głównie Polacy uczący się angielskiego cieszy się ostatnio ogromnym zainteresowaniem Szkotów chcących rozpocząć naukę języka polskiego, podał „The Scotsman”. Co ciekawe, wcale nie zgłaszają się tylko ci Szkoci, którzy mają jakieś bliższe związki z Polakami, wielu z nich po prostu chce nauczyć się języka swoich sąsiadów. Polacy pracujący w Wielkiej

Centrum Integracji Migrantów zostanie otwarte w Dublinie w ramach projektu Fundacji Barka „Tworzenie Sieci Centrów Migrantów Zarobkowych w Londynie i Dublinie”. Projekt jest finansowany ze środków Senatu RP. Działalność centrum nastawiona będzie zwłaszcza na tych ludzi, których oszukali nieuczciwi pracodawcy, pośrednicy pracy, albo są bezdomni. Jego oferta wygląda dość konkretnie: pomoc prawna, lekcje języka angielskiego, kursy komputerowe, szkolenia branżowe na temat założenia własnej działalności gospodarczej, liczne grupy wsparcia.

Irlandzki Centralny Urząd Statystyczny ogłosił dane ostatniego spisu ludności. Wynika że obcokrajowcy pracują więcej niż Irlandczycy. Zatrudnionych jest tam 278 tys. obcokrajowców. Najwięcej jest Anglików – ponad 61 tys., potem Polaków – ponad 55 tys. Kolejne miejsca zajmują Litwini i Łotysze.

26-LETNIA MAGDALENA PNIEWSKA z Brzegu została kolejną przypadkową ofiarą brutalnej wojny gangów, toczącej się od ponad roku w południowo-wschodnim Londynie. Pracująca w New Cross, jako pielęgniarka w domu opieki społecznej Polka, została postrzelona, kiedy wracała do domu z pracy, jedynie kilka metrów od wejścia. Zmarła w wyniku pojedynczej rany postrzałowej w głowę, na kilka chwil po przewiezieniu do szpitala. Przebywała w Londynie od kilku lat wraz z narzeczonym. Zarówno lokatorzy bloku, w którym mieszkała Magda, jak i jej współpracownicy z pobliskiego domu opieki są wstrząśnięci zajściem: – To była zawsze uśmiechnięta, po-

zytywna, ciesząca się życiem osoba – mówią. – Wszyscy jesteśmy w szoku. Policja w oficjalnym oświadczeniu ujawniła, iż Magda była jedynie przypadkowym przechodniem i padła ofiarą porachunków narkotykowych dwóch lokalnych gangów. Świadkowie zdarzenia słyszeli około pięciu strzałów, widziano również dwie osoby uciekające z miejsca strzelaniny – cichej, rezydencyjnej ulicy. Do chwili obecnej funkcjonariusze ze specjalnego oddziału Trident, zajmującego się przestępstwami wewnątrz społeczności afrokaraibskiej, zatrzymali trzech mężczyzn oraz kobietę w związku morderstwem Polki.

Śmierć w Leeds

Ciało dziewczyny znaleziono w jej własnym domu na Compton Row w Harehills. Zuzanna mieszkała z 9-letnim bratem i rodzicami. Rodzina przyjechała do Wielkiej Brytanii trzy miesiące temu. Policja rozpoczęła śledztwo.

14-letnia Polka, Zuzanna Zommer została zamordowana w poniedziałek, 1 października w Leeds. Padła ofiarą brutalnego ataku – podał BBC News.

Mikołaj Skrzypiec

Policjanci w miejscu, w którym zastrzelono Magdę Pniewską

Tusk na kartki DARIA DANOWSKA/NowyCzas

Brytanii zarabiają najmniej wśród wszystkich grup migrantów, mimo że pracują najdłużej, jeśli chodzi o godziny – wynika z raportu, który opracował brytyjski Instytut Badań nad Polityką Państwa na zlecenie programu „Dispatches” w Channel 4. W latach 2005-2006 większość – 85 proc. – z przebywających tu Polaków w wieku produkcyjnym była zatrudniona. Na bezrobociu przebywało tylko 4 proc. migrantów, natomiast pozostała, 11-proc. grupa „nie była aktywna zawodowo”. Zarabiamy średnio tylko około 7,3 funta za godzinę pracy. Jest to najmniej ze wszystkich 26 narodowości wziętych pod uwagę w tym raporcie. Najwięcej za godzinę dostają Amerykanie – 17,1 funta za godzinę, więcej od Polaków zarabiają obywatele Somalii, Bangladeszu czy Iranu.

Ofiara wojny gangów

Ciąg dalszy ze str. 1 A tłum dalej napiera. Ktoś próbuje wciągnąć mnie na salę. Po znajomości. Nie zgadzam się. Dlaczego mam być traktowana preferencyjnie? Dlatego, że jestem z mediów? Żebym mogła napisać, że spotkanie przebiegło w serdecznej atmosferze? Pozostaję w tłumie, pytam głośno o co chodzi, podchodzą dziennikarze stacji telewizyjnych, oni też pytają o co chodzi? Nikt nie potrafi na to pytanie odpowiedzieć. Nagle zaczynają błyskać flesze, las mikrofonów gęstnieje. Jest! Chroniony plecami swoich sztabowców przeciska się w tłumie przewodniczący Tusk. Był już pod Pomnikiem Lotników w Northolt, miał photo opportunity w Tesco w Hammersmith, gdzie przybyło sporo zachodnich fotoreporterów. spotkał się z przedstawicielką emigracji niepodległościowej – generałową Andersową, odwiedził także reprezentantów młodej Polonii – małżeństwo Zellerów, on dziennikarz „Cooltury”, ona sekretarka Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii. – Panie przewodniczący, wyłania się z tego samego tłumu redaktor naczelny „Nowego Czasu”. – Przeprowadziłem z panem wywiad, w naszej gazecie ukazało się ogłoszenie, to są też nasi czytelnicy, którzy pozbawieni zostali możliwości uczestniczenia w spotkaniu z panem, bo ktoś nagle zaczął wydawać bilety. – Nic o tym nie wiem – odpowiada przewodniczący. – Proszę wpuścić tych ludzi – zwraca się do bileterów. Wchodzimy. Sala wypełnia się, choć tu i tam są pojedyncze wolne miejsca. Na scenę wbiega energicznie Donald Tusk, za nim partyjny entourage, widowni nie przedstawiony. Przewodniczącego Platformy Obywatelskiej, jako przyszłego premiera (dwa lata temu, kiedy na nie-

na kolejne spotkanie w Dublinie. – Więc do rzeczy – zaczyna przewodniczący. – Kiełbasy wyborczej nie mam, ale... – Ośmieszyłbym się, gdybym mówił dziś w Londynie: Słuchajcie, wracajcie. Bo co? Dam wam równie dobrze płatną pracę jak w Londynie? Nie dam. Dlaczego wezwania polityków miałyby być skuteczne? Ja muszę zrobić porządek w Polsce na tyle, żeby sami się zdecydowali za rok czy za pięć lat. Chcę przywrócić Polakom wiarę, że także w Polsce można żyć i zarabiać. Bo oni wrócą, jeśli nie tylko ceny, ale i zarobki w Polsce będą zachodnie – powiedział Tusk. Było też o abolicji podatkowej: – Skoro wymusiliśmy zniesienie podwójnego opodatkowania, powinniśmy dać szansę tym, którzy się nie załapali na terminy. Dalej Tusk mówił o ułatwieniach w zakładaniu biznesów i zwolnieniach podatkowych, udziale kobiet w polityce i tworzeniu koalicji po wyborach. ĻGorąco zrobiło się kiedy zaczęły padać pytania z sali. Pytających wywoływał minister Sikorski: „najpierw pani w gustownej garsonce”, potem „pani z ładną fryzurą” itp. Miało być dowcipnie? Nie było. Kulturalnie też nie było w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym. Były wrzaski i pretensje. Jedni krzyczeli: Polska dla ludzi, a nie dla kaczek. Inni – precz z

zagranicznym kapitałem. Jeszcze inni – sprzedaliście Polskę przy okrągłym stole, albo: nie pozwalajmy się ośmieszać za granicą… Miniaturowa wersja narodowych pretensji i żalów. Mamy tu w końcu małą Polskę. Wychodzę na parę minut przed zakończeniem. Przed drzwiami dalej tłum. Jedni oburzeni, inni oczekujący w nadziei, że choć w przejściu, ale przewodniczącego Tuska zobaczą na własne oczy albo uścisną mu dłoń. Zobaczyli. Zatrzymał się na schodach, ale o aferze biletowej słuchać nie chciał. Spotkał się z wyborcami, którzy być może zadecydują o jego wyborczym zwycięstwie. A potem, po powrocie z POSK-u, na redakcyjnej skrzynce znalazłam: „Masowe, propagandowe zaproszenie nawet SMS-ami na spotkanie z Donaldem Tuskiem w Londynie okazało się groteskowym „przedstawieniem” dla „swoich” – przy pomocy napełnienia sali klakierami, nie dopuszczając na spotkanie osób (m.in. i mnie) chcących zadać konkretne, acz niewygodne dla PO, pytania” (Marek Chrapan). Bywa, że media nie kłamią. Czekamy na kolejną odsłonę w przedwyborczym spektaklu, gatunek trudny do określenia: dramat, komedia, groteska czy farsa?

Teresa Bazarnik

Studencki bal 60-lecia go głosowałam, z billboardów uśmiechał się do mnie dyskretnie prezydent Tusk – czasy się jednak zmieniają, role też) przedstawia Radek Sikorski, do niedawna minister obrony narodowej, określony przez przewodniczącego Platformy Obywatelskiej jako naturalny kandydat na ministra spraw zagranicznych. – Przepraszamy za spóźnienie, niestety mamy dla państwa tylko godzinę, bo zaraz potem odlatujemy

Zrzeszenie Studentów i Absolwentów Polskich w Wielkiej Brytanii obchodzi swoje sześćdziesiąte urodziny. Z tej okazji 6 października odbędzie się w POSK-u wielki bal. Jest to jedna z najstarszych emigracyjnych organizacji chociaż udział ZSAPWB w społecznym życiu Polaków w Londynie jest raczej znikomy. Nawet przeglądając stronę internetową Zrzeszenia: www.tad.dsl.pipex.com widać wyraźnie, że charakter ich działalności jest raczej towarzyski, czysto integracyjny. W ciągu roku członkowie Zrzeszenia organizują wspólne wycieczki, imprezy, pikniki, rajdy rowerowe. Co roku na początku lipca wyjeżdżają na tydzień do Stanicy Harcerskiej przy osiedlu polskim w Penrhos. Członkami tej organizacji są również przyjezdni studenci czy też absolwenci wyższych uczelni z Polski. Na bal można jeszcze kupić bilety, pod numerem telefonu: 07814273985.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 5 października 2007

CZAS NA WYSPIE 5

Jak chcemy, to możemy Ponad 150 osób przybyło na Dzień Otwarty Polish Psychologists’ Club, który zorganizowano w niedzielę 30 września w East London University. Zgodnie z ideą Open Day jego uczestnicy wzięli udział w różnorodnych tematycznie warsztatach i mogli „w cztery oczy” skorzystać z porady konsultantów. Doradcy zawodowi, psychologowie oraz seksuolog plus goście specjalni: członkowie stowarzyszenia Polish Professionals i East European Business Club (EEBC) – oto „pomocowa” obsada fachowców, którzy wolontaryjnie udzielali tego dnia porad z wielu dziedzin dotyczących głównie psychologii i doradztwa zawodowego. Wszystko po to, by stworzyć wielopłaszczyznową platformę pomocy Polakom mieszkającym w Londynie. Polish Professionals zaoferowało wsparcie w opracowaniu indywidualnej strategii znalezienia zgodnej z kwalifikacjami i aspiracjami pracy, a EEBC konsultacje dla tych, którzy zamierzają rozpocząć własny biznes, osób prowadzących indywidualną działalność gospodarczą oraz planujących dalszy rozwój. W tym samym czasie trwały mini warsztaty o tematyce związanej z rozwojem osobistym, radzeniem sobie na emigracji, poszukiwaniem pracy, nastawione na samopoznanie czy polepszenie relacji z partnerem. Rozmowy, szczególnie te toczone z psychoterapeutami, były pełne emocji. Zdarzyły się sytuacje, kiedy osoREKLAMA

by zwracające się do psychologów-doradców zawodowych o poradę w kwestii wyboru kariery, wchodziły nagle na trudne dla siebie, osobiste tematy, często ukrywane przez wiele miesięcy przed bliskimi, a nawet przed samym sobą i pozwalały sobie na chwile słabości, nostalgii czy nawet płaczu. To sugeruje, że nadal w społeczeństwie pokutuje przekonanie, że do psychologa idzie się wtedy, gdy jest „naprawdę źle” i należy to robić w ścisłej tajemnicy, ale również napawa optymizmem, ponieważ wielu uczestników zwracało się o pomoc do psychoterapeutów wprost. Ze wstępnych analiz ankiet, które wypełniali uczestnicy Open Day wynika, że organizacja wydarzenia, porady specjalistów i warsztaty zostały bardzo wysoko przez nich ocenione. Nadzieją napawa ich fakt, iż mimo panującego stereotypu, że nie pomagamy sobie na emigracji, stać nas na to, żeby zorganizować się i z jednej strony, nieodpłatnie zaoferować pomoc, a z drugiej strony o tę pomoc zwrócić się i ją przyjąć. Następne przedsięwzięcie PPC planowane jest na wiosnę przyszłego roku, wszystkie informacje na stronie www.polishpsychologistsclub.org.

Kinga Krukurka

Sukces polskiej przedsiębiorczości w Southampton 16 października 2007 o godzinie 18:30 w Sali Konferencyjnej Uniwersytetu Solent w Southampton zostanie uroczyście otwarty PIERWSZY POLSKI BIZNES KLUB W POŁUDNIOWEJ ANGLII. To wielkie i ważne wydarzenie dla tutejszej polskiej społeczności. Zaproszeni zostali przedstawiciele miejscowych instytucji i organizacji, prasa, telewizja, politycy, wszystkie ważne i liczące się w mieście osoby, które okazują nam, Polakom, życzliwe zainteresowanie, pomoc i uznanie. Naszymi szczególnymi gośćmi będą przedstawiciele Brytyjskiej Izby Handlowej, Brytyjski Instytut Rozwoju Przedsiębiorczości i Związki Zawodowe T&G. To oni zapewnili nam bezpłatne, profesjonalne szkolenia przygotowujące do prowadzenia działalności gospodarczej w Wielkiej Brytanii. To dzięki nim grupa odważnych, nowych polskich emigrantów zdecydowała się chwycić ster w swoje ręce i zacząć pracować na własny rachunek. Otwiera to nową epokę w życiu tutejszej młodej Polonii. Jesteśmy pewni, że ten wieczór doda nam wszystkim zaufania we własne siły i poczucia pewniejszego gruntu pod

nogami. Przestaniemy być sami – będziemy mogli dzielić się doświadczeniami, nauczyć się czegoś nowego, stworzyć sieć kontaktów biznesowych, wymieniać usługi, założyć „bank” umiejętności, talentów i wiedzy, zareklamować się wspólnie i nawiązać pożyteczne stosunki z mediami, bankami i brytyjskimi przedsiębiorcami, którzy interesują się nami. Mamy też obietnicę ze strony kilku brytyjskich instytucji, że będą służyć nam dalszą bezpłatną pomocą i radą. Częścią wieczoru będzie prezentacja osiągnięć nowych, polskich przedsiębiorców. Będzie to prawdziwa parada naszych talentów,

kwalifikacji i twórczych pomysłów. Chcemy w ten sposób podziękować tym, którzy poświęcili nam swój czas, zapraszali do współpracy i dodawali otuchy. Chcemy im pokazać, że warto było w nas zainwestować. Serdecznie zapraszamy wszystkich, którzy by chcieli zasiąść z nami przy wspólnym stole w tym dniu, kiedy świętować będziemy sukces polskiej przedsiębiorczości w Southampton.

Barbara Storey S.O.S Polonia Centrum Wsparcia dla Polskich Emigrantów w Southampton POL•BIZNES•KLUB



WIELKA BRYTANIA I ŚWIAT 7

NOWYCZAS 5 października 2007

nowyczas.co.uk

POLITYKA » Dobry wynik „pomarańczowych”

Ukraina na rozstaju dróg FREKWENCJA w wyborach na Ukrainie wyniosła 63 proc. Przyspieszone wybory okazały się dużym sukcesem „pomarańczowych”. Wygrała co prawda „niebieska” Partia Regionów Wiktora Janukowycza – 34,21 proc., ale Blok Julii Tymoszenko zebrał 30,83 proc., a Nasza Ukraina – Ludowa Samoobrona prezydenta Wiktora Juszczenki – 14,22 proc. Obydwa ugrupowania mogą mieć w parlamencie większość. Do 450-osobowej izby weszli także komuniści – 5,36 proc. i Blok W. Łytwyna – 3,17 proc. Progu wyborczego (3 proc.) nie przekroczyli socjaliści, którzy wspierali w koalicji rządzącej Ja-

nukowycza. Rosja już próbuje wpływać na kształt przyszłych koalicji rządzących i na razie straszy Kijów przykręceniem kurka z gazem. Nie wiadomo więc, czy za naszą wschodnią granicą na Ukrainie będą rządzić postkomuniści pod wodzą dotychczasowego premiera Wiktora Janukowycza, czy też jednak uda się sformować gabinet „pomarańczowym”. Jak na razie największy apetyt na urząd premiera ma Janukowycz, którego partia wygrała wybory. Kiedy jednak podliczy się głosy ugrupowania „pomarańczowych”, czyli Julii Tymoszenko (na zdjęciu) i Wikto-

ra Juszczenki wyjdzie, że to oni mają najwięcej głosów. Ukrainie, jak przewidują obserwatorzy, grozi kolejny kryzys, prezydent Juszczenko zarządził przyjrzenie się wyborom we wschodniej części kraju, gdzie niepodzielnie panują ludzie Janukowycza.

Janukowycz, to człowiek zapatrzony w Moskwę, chciał nawet zmienić konstytucję, by wprowadzić tam zapis o tym, że na Ukrainie są dwa obowiązujące języki – ukraiński i rosyjski. On sam zresztą po ukraińsku mówi bardzo słabo. Z kolei „pomarańczowi” są ze sobą skłóceni. Tymoszenko, to niezwykle ambitna kobieta i marzy tylko o jednym, o fotelu premiera. Kiedy na Majdanie, w centrum Kijowa popierało „pomarańczowych” wielu Ukraińców wydawało się, że kraj ten pójdzie drogą wolnorynkowych reform, obierze prozachodni kurs. Ale Tymoszenko i Juszczenko nie mogli się dogadać i poparcie zaczęli odzyskiwać postkomuniści. Ukraina jest teraz na rozstaju dróg. Jaki obierze kierunek, w którą pójdzie stronę – na te pytania nikt na razie nie jest w stanie odpowiedzieć. Zwykli Ukraińcy są już zmęczeni politykami i politykowaniem. Chcieliby żyć lepiej, godniej i dostatniej. Jak na razie żadne z ugrupowań takiej szansy im nie zapewni. (ab)

Eutanazja Polki w Szwajcarii – MIAŁEM prawo dokonać eutanazji – mówi nam kontrowersyjny szwajcarski prawnik i były dziennikarz Ludwig Minelli. To w jego willi na przedmieściach Zurichu dokonana została eutanazja na 57-letniej Polce, która od kilkunastu lat była sparaliżowana i lekarze nie dawali szansy na jej uzdrowienie. Była to pierwsza Polka, jaka poddała się eutanazji w klinice Minellego i zarazem ostatnia, jaką dokonał szef organizacji Dignitas. Sąd bo-

wiem zakazał mu dokonywania takich zabiegów. Odbyło się tak jak zawsze. Najpierw podano lek zwiotczający mięśnie, potem lekarstwo i po kilku minutach ustawała praca serca. Lekarz i pielęgniarka, którzy towarzyszyli Minellemu w tej operacji orzekli zgon. Minelli kazał sobie przywieźć Polkę do swej willi w Forch, kilka kilometrów od Zurichu. Prowadzi tam kręta droga, a willa niczym nie wyróżnia się od reszty budynków, jakie sto-

ją w tej miejscowości. No może poza tym, że na piętro, które zajmuje Minelli prowadzą nie schody, ale winda. Z okien willi – co mogłem sam podziwiać – rozpościera się wspaniały widok, z jednej strony na dolinę, z drugiej strony jest ściana lasu. Minelli, który przypomina dobrotliwego starszego pana, od lat szefuje stowarzyszeniu Dignitas. Jak sam twierdzi daje ludziom nieuleczalnie chorym coś, co pozwala im godnie z tego świata odejść. Daje im pentobar-

bital, po którym schodzi się z tego świata. Jak zostać członkiem Dignitas? – Wystarczy wypełnić deklarację i w zasadzie to wszystko. Należy też dołączyć zaświadczenie od lekarza, że jest się nieuleczalnie chorym. Można też dołączyć datek – tłumaczy Minelli. Praktyki Minellego nie podobały się jednak mieszkańcom gminy, gdzie miał swój gabinet. Sąd zabronił mu dokonywania eutanazji w zwykłym mieszkaniu.

Bartosz Rutkowski

tydzień na świecie T Prezydent Władimir Putin dotrzymuje słowa i nie będzie się ubiegał wbrew konstytucji o trzecią kadencję, ale pewnie prezydentem i tak pozostanie. Putin wystartuje do parlamentu i chce być premierem. Jeśli prezydent „zachoruje” jego obowiązki przejmie premier, a za 4 lata, zgodnie z konstytucją Putin znowu będzie mógł brać udział w wyborach prezydenckich. Rosyjski spryt... T Premier Gordon Brown złożył wizytę w Iraku. Brytyjczycy w ciągu dwóch miesięcy oddadzą kontrolę nad prowincją Basra Irakijczykom i planują zmniejszenie kontyngentu wojskowego. T W Birmie stłumiono bunt społeczny. Zginęło co najmniej kilka osób. Popierana przez Pekin junta wojskowa wyrzuciła z kraju dziennikarzy zagranicznych. Negocjacji z rządem podjął się wysłannik ONZ. USA i UE potępiły juntę i wprowadzają sankcje. Około 1000 buddyjskich mnichów Birmy podjęło w proteście strajk głodowy. T W Bośni i Hercegowinie miejscowi Bośniacy i Serbowie doszli do porozumienia w sprawie reformy policji. Był to warunek stowarzyszenia tego kraju z UE. T Wojska amerykańskie wyznaczyły 200 tysięcy dolarów nagrody za informacje o 12 czołowych przywódcach talibów. T W południowo-wschodniej Turcji Kurdowie zabili w zasadzce 12 funkcjonariuszy miejscowej służby bezpieczeństwa. T Parlament Ekwadoru wybrał prezydentem tego kraju lewicowego polityka Rafaela Coreę. Lewica ma w 130-osobowym parlamencie 80 deputowanych. Corea zapowiada utworzenie systemu „socjalizmu XXI wieku” na wzór Wenezueli i Boliwii. T 60 deputowanych opozycji złożyło swoje mandaty w parlamencie Pakistanu. Jest to protest przeciw narzuceniu wyboru na prezydenta kraju gen. Musharafa. T Po raz drugi w historii doszło do spotkania przywódców obydwu Korei. Prezydent Korei Południowej Ro Mu Chiun został powitany w komunistycznej Północy bardzo chłodno. T Parlament Iranu uznał CIA i US Army za „organizacje przestępcze”. T Rada Europy uchwaliła Dzień przeciwko Karze Śmierci. Wyznaczono go na 10 października. Decyzja jest o tyle dziwna, że po raz pierwszy Rada nie uszanowała weta zgłoszonego przez kraj członkowski UE. Potrzebę uchwalenia takiego dnia zakwestionowała Polska.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 5 października 2007

8 TAKIE CZASY

Czy Pan Bóg ma poczucie humoru?

U

Krystyna Cywińska

Zbyt wielu ilustracji na poczucie humoru Pana Boga nie było, chociaż, jak w dobrej rozprawie teologicznej, był jeden dowód konieczny i wystarczający. ELŻBIETA SOBOLEWSKA/NowyCzas

Grzegorz Małkiewicz g.malkiewicz@nowyczas.co.uk

czestnicy pierwszego spotkania z cyklu „Rozmowy o kulturze i wierze” zorganizowanym przez Gazetę Niedzielną i fundację Veritas, nie mieli wątpliwości, że prelegent, benedyktyn z krakowskiego Tyńca, ojciec Leon Knabit, duchowny znany z poczucia humoru, poradzi sobie z tak postawionym pytaniem. I nie zawiedli się. – Proszę popatrzeć na Jego stworzenie, na człowieka – zaczął ze swadą ojciec Leon i przystąpił do pogawędki przeplatanej błyskotliwymi opowiastkami, które nie pozostawiały żadnych złudzeń. Humor, ironia i autoironia nie są naszym ostatnim ratunkiem – są niezbywalną częścią naszej pogłębionej duchowości. A najlepiej to widać na przykładzie niekwestionowanych autorytetów, a więc tych, którym powaga urzędu i pozycji społecznej powinna uniemożliwiać oddawanie się prześmiewczej pasji. Tak jednak, i całe szczęście, nie jest, czego dowodem było na przykład życie Jana Pawła II. – Na jednej z audiencji z Papieżem – wspomina ojciec Leon – Jan Paweł II chciał się dowiedzieć o moich losach. Opowiadam, a Ojciec Święty pyta o mój wiek. – Skończyłem 63 lata. – W tym wieku to ja już byłem papieżem – rzuca prowokacyjną ripostę Jan Paweł II. Jeszcze większym zaskoczeniem, przynajmniej dla mnie, była anegdota dotycząca biskupa Tadeusza Pieronka. Biskup prześmiewca, który sam siebie uczynił bohaterem pozagrobowego żartu? Znany ze swojej powagi biskup stoi przed Bramą Niebieską, święty Piotr pyta go o zawód. – Biskupów nie wpuszczamy – słychać kategoryczny głos Pana Boga. Odchodzącego biskupa poproszono jednak o podanie nazwiska. – Tadeusz Pieronek? – słychać ponownie głos Pana Boga. – Jaki z ciebie biskup! Wpuścić. A coraz szczuplejszy kardynał Franciszek Macharski kiedyś zaschnie w Panu, zasuszony w wierze – zgodnie z krążącą wśród krakowskiego kleru anegdotą. O sprawach najważniejszych, o religii, wierze, powołaniu można mówić z humorem.

Radość i szczęście Temat spotkania był tłem do poruszenia spraw mniej frywolnych, np. radości i szczęścia. W dalszym ciągu uśmiechnięty ojciec Leon pokazywał jak radość i szczęście, pomimo pewnego pokrewieństwa, opisują dwa różne stany naszego życia. Radość nie jest prostym i przelotnym zadowoleniem, spowodowanym przychylnością losu. W taki sposób można ewentualnie określić szczęście, pojęcie bardziej estetyczne i ulotne, związane z życiem bezrefleksyjnym i skomercjalizowanym. Każdy z nas inaczej sobie szczęście wyobraża. Dla jednego są to pieniądze, dla kogoś innego szczęśliwa miłość. Niestałość szczęścia leży w jego naturze. Inaczej odczuwamy radość, która jest stanem ducha, a nie przypadku. Jest wynikiem refleksji, pogłębionej medytacji, modlitwy, spotkania na naszej drodze Chrystusa, co wielokrotnie, na różny sposób, ojciec Leon pokazywał. Bez względu na stan posiadania, radości nikt nam nie odbierze. Nawet w trudnych chwilach życia ten wyjątkowy stan ducha pozwala przetrwać. Może jesteśmy wtedy bardziej wygaszeni, cierpiący, a jednak nie schodzimy ze swojej drogi, bo znajdujemy w niej oparcie. Wierzymy w Stworzenie. Bo jeśli nie wierzymy w Storzenie, wie-

Z

Diabolizm

rzymy w nie-Stworzenie podkreślał ojciec Leon. Pokus na osiągnięcie tymczasowego szczęścia jest wiele. A może Chrystus w trzecim tysiącleciu jest nam zbyt odległy?– Nie, to On nas przerasta, a my nie zawsze potrafimy Go spotkać. Ojciec Leon – tym razem ze wzruszeniem – mówił też o pracy w środowiskach młodzieży potępionej przez pewne kręgi za swój sposób życia. Seks, alkohol, narkotyki. Mowa o „Przystanku Woodstock”, gdzie duchowni, pomimo złej opinii na temat ekscesów młodzieżowych, jeżdżą spotkać się ze „złem”. Ojciec Leon opowiadał o młodym punku z irokezem, który w czasie tego festiwalu powrócił na drogę Chrystusa. Kiedy przyjmował komunię, po jego brudnej twarzy płynęły białe strugi łez. Naprawdę warto, nawet dla jednego człowieka.

Wiara i religia Synonimy? Niekoniecznie. Nie ma wiary bez religii, ani religii bez wiary. Wiara bez religii jest wewnętrznie sprzeczną postawą. Jeśli się wierzy w Objawienie, religia jest częścią tego Objawienia, a Pismo Święte źródłowym przekazem porządku doczesnego i wiecznnego. Natomiast religia bez wiary – podkreślał ojciec Leon – jest dewocją. Nie wystarczy bezmyślnie oddawać się przekazanym przez tradycję rytuałom religijnym. O takim świadomym wyborze, dokonywanym każdorazowo, na własną odpowiedzialność pisał też św. Augustyn – „Dokonawszy raz wyboru, w każdej chwili wybierać musisz”. Trudne wyzwanie i jedyne warte podjęcia. *** Ojca Leona Knabita do Londynu zaprosił Szymon Gurbin, redaktor naczelny „Gazety Niedzielnej”. Jak sam mówi, nie sądził, że jego pomysł spotka się z takim zainteresowaniem, szczególnie młodych ludzi. Przybyło ich rzeczywiście bardzo dużo. Organizatorzy w ostatniej chwili musieli szukać większej sali, a spotkania nie można było skończyć. Czekamy na dalszy ciąg cyklu. Nie samym kabaretem człowiek żyje.

aznaczam na początku, że dla uniknięcia zaskoczeń należy wierzyć w przyrodzone polityczne diabelstwo. Diabli wiedzą, jaki będzie praktyczny choć niekoniecznie polityczny wynik krajowych wyborów. Niezależnie od oceny debaty Jarosław Kaczyński – Aleksander Kwaśniewski. Wiadomo też jedno, że jeśli politycy zaprzeczają faktom, fakty są prawdziwe. A jeśli faktom nie zaprzeczają, wzbudzają podejrzenia. Czyli czysta diabologia, jak mawiał o polityce Stefan Kisielewski. Z tych i innych przyczyn nie byłam w POSK-u na Tusku. Przeczytałam i usłyszałam, że było spotkanie burzliwe. Niekulturalne, niecywilizowane, niegrzeczne niedorzeczne, nieobyczajne – po prostu chamskie – usłyszałam. Pokaz barbarzyństwa w tej naszej kulturalnej, wyrobionej w dyskusjach, cywilizowanej Anglii. – Takich pohukiwań, przerywań, epitetów i niedorzecznych pytań tutaj się nie słyszy! – usłyszałam. No, skandal! My, stara emigracja, nie jesteśmy przyzwyczajeni do takiego rozbestwienia publicznego. Anglicy się tak nie zachowują. Nie? Różnie tu bywa i bywało. Zdarzało się, że polityków obrzucano jajami. Zdarzało się, że ich obrzucano wyzwiskami. Zdarzało się, że ich przekrzykiwano. Że na ich widok tupano i gwizdano. Niejeden polityk zabiegający o głosy wyborców usłyszał, że jest kłamczuchem. Niejednemu drzwi przed nosem zatrzaskiwano. Do paru rzucano się nawet z pięściami. A za dawnych czasów w tej cywilizowanej Anglii wylewano na nich z okien pomyje. Margaret Thatcher chadzała na spotkania z wyborcami z obstawą. Nazywano ją starą kwoką – Atilla the Hen. Konserwatywny Central Office najpierw badał temperaturę wyborców, nim jej zalecił wyjazd do okręgu. A kiedy wprowadziła pogłówne czyli, podatek od głów, grożono, że dostanie za to po głowie. A w Izbie Gmin słuchacze na galerii przerywali debaty gwizdaniem i wrzaskiem. A posłowie wymyślali sobie od pudli, spanieli, gąsiorów, gęsi, chytrych lisów i podstępnych żmij. Zoologia zawsze tu była na usługach poselskich i medialnych. Komentatorzy poselskich debat w izbie prześcigają się w niewybrednych złośliwościach. – Podobnych scen, jak te na spotkaniu z Tuskiem w POSK-u, POSK jeszcze nie widział – usłyszałam. No to zobaczył. Co świadczy o znacznie szerszym niż dawniej składzie audytorium, żywszym, młodszym i bardziej politycznie zaangażowanym. Czego wśród starej emigracji nie było. Bo była ideowo jednomyślna. Choć politycznie zróżnicowana. I raczej biernie zaangażowana w krajowe sprawy. Jej te sprawy życiowo nie dotyczyły. Podobna scena, jaka się rozegrała w POSK-u w ubiegłą sobotę, jakiej POSK dotąd nie widział, zdarzyła się kiedyś w londyńskiej dzielnicy Brixton. Na wiecu przedwyborczym zja-

wił się młody postępowy kandydat Labour Party. Postępowy jednak najczęściej bywa paraliż. No i go sparaliżowało. Z ogniem w oczach i utopią na ustach nawoływał do tolerancji ras i religii, do wzajemnego się przenikania. – Ej, Jack! – krzyknęła stojąca opodal zadzierżysta jejmość. – A ty byś tolerował obsikaną klatkę schodową w twoim domu? A przed domem odchody, prezerwatywy i strzykawki narkomanów? I jazgot głośnej muzyki jamajskiej po nocach? A ty gdzie mieszkasz, Jack? I nim Jack odpowiedział, trzask go przejrzałym pomidorem. A tłum w śmiech, brawa i gwizdy aprobaty. I gdzie ta zimna cywilizowana angielska krew? I eufemistyczna polityczna poprawność? Większość ludzi jest niepoprawna. Szczególnie wtedy, kiedy chodzi o jej życiowe sprawy. Po tym wiecu w Brixton przed laty prawie żadnych nie było komentarzy. Że chamstwo, że barbarzyństwo, że podobnych scen jeszcze tu nie było, itd. itp. Były rzeczowe sprawozdania: Jack dostał w głowę pomidorem. Jak się chce ugrzecznionych, drętwych zebrań, trzeba na nie zapraszać ugrzecznionych i pilnować, żeby tylko oni weszli na salę. Niech siedzą jak trusie, oklaskują i zadają ustalone pytania. Jak w programie Davida Dimbleby w BBC „Any Guestion”. Dozwolony lekki sarkazm, błysk dowcipu i kulturalna kontrowersja. Kiwać wolno głową, albo najwyżej palcem w bucie. Na różnych bywałam spotkaniach z prelegentami i politykami w Ognisku Polskim czy w POSK-u. W Ognisku na uroczyście celebrowanym i wyselekcjonowanym spotkaniu z premier Margaret Thatcher. Uprzejmościom na tych spotkaniach i brawom końca nie było. Nawet postkomunistów stara emigracja fetowała, czarowała i oklaskiwała. Zachwyty pań i uprzejmości panów – emigracyjnych notabli. Diaboliczna polityka większość z nich wysła¬a do diabła. Tak też bywało na spotkaniach w ambasadzie. Wzajemne komplementy, kwiaty, ordery i wiwaty. I zawsze padało to samo pytanie: czy ktoś chce o coś prelegenta zapytać? Cisza, pokasływanie, szmery, a potem pytanie przeważnie nie na temat. Kołujące wokół wyzwań o wyrzeczeniach na obczyźnie i poświęceniach dla ojczyzny. Bywało, że pytający zamieniał się w prelegenta i wygłaszał nudne a długie tyrady. Bo były to towarzyskie zebrania, mgławicowo polityczne, dalekie od tutejszej rzeczywistości. No, a teraz Polska rzeczywistość zamieszkała wśród nas. I pokazała swoje obyczajowe oblicze i polityczne emocje. Na pełnym luzie. Wierzę w przyrodzone polityczne diablestwo. Dlatego w POSK-u na Tusku nie byłam. Odżałować nie mogę. Bo warto było być świadkiem tego, czego POSK dotąd nie widział. Pokazu gorzkiej miłości do Polski, nieodwzajemnionej. Mieli prawo przeciwko temu krzyczeć.


nowyczas.co.uk

Grzegorz Małkiewicz

Temperatura przedwyborcza na Wyspach rośnie, nie tylko z powodu polskich polityków przyjeżdżających nad Tamizę. O wyborach myśli także Gordon Brown. Myśli tak głośno, że w terenie już uruchamiane są wyborcze struktury. Działacze partyjni, chociaż oficjalnego komunikatu jeszcze nie było, postawieni zostali w stan gotowości bojowej.

W

W

ybory w Wielkiej Brytanii prawdopodobnie obędą się w listopadzie. Wszystko zależy od premiera, który musi podjąć decyzję na początku przyszłego tygodnia, a wtedy walka wyborcza zacznie się na dobre. Dzięki temu Polacy mieszkający w Zjednoczonym Królestwie będą mogli porównać dwie kampanie odbywające się równolegle. Już teraz, za sprawą dorocznych konferencji partyjnych, widać podstawową różnicę. Polacy walczą na miny, Brytyjczycy przerzucają się konkretami. Donald Tusk rezygnuje nawet z własnego programu i pyta wyborców, co ma z tą Polską zrobić. Pytany o abolicję podatkową, jest za, ale konkretnej odpowiedzi nie podaje, nie zna finansowego stanu państwa. Z kolei na Wyspach każda kampania wyborcza toczy się wokół finansów. Jeśli są jakieś spory ideologiczne między partiami, mu-

Obywatelskie marzenia

NOWYCZAS 5 października 2007

FELIETONY 9 szą być przełożone na twardą walutę w kieszeni wyborców. Tylko to się liczy. Tradycyjnie najsilniejszą bronią konserwatystów było obniżanie podatków. W ostatniej dekadzie, kiedy byli zepchnięci do opozycji, rzadko z tej broni korzystali wybierając tematy zastępcze i krytykując laburzystów, że stają się partią środka, że przejmują ich program. Problem autorstwa, wyborców jednak nie interesował. Liczyły się dane, precyzyjna kalkulacja wpływów i wydatków, i ocena propozycji przez fachowców. W kampaniach brytyjskich jest mało miejsca na „kiełbasę wyborczą”. Ekonomiści i specjaliści od rynków finansowych szybko obliczą czy program wyborczy ma szansę zrealizowania. Twarda walka, pozbawiona emocji. Polski sposób to odwrotność takiej kampanii. O twardości właśnie decydują emocje, ma ich być jak najwięcej. Wyjątkiem od tej reguły była debata telewizyjna między byłym prezydentem Kwaśniewskim i premierem Ka-

czyńskim. Wszyscy czekali na twarde spięcie, i nie doczekali się, prawdopodobnie za sprawą sztabowców, którzy za wszelką cenę chcieli oszczędzić swoich liderów. Miało być spokojnie i rzeczowo. Było spokojnie, ale czy rzeczowo? Tego typu debaty okazują się raczej „konkursem piękności”, w którym liczy się zachowanie, kindersztuba i celna riposta. Sztabowcy zadbali o wszystko, łącznie ze sposobem siedzenia i spoglądania w obiektywy kamer. Teraz od politycznych marketingowców dowiadujemy się na co zwracać uwagę przy ocenie debaty. Żywioł słynnego pojedynku Wałęsa-Kwaśniewski zastąpił szczegółowy skrypt sztabowców, był tak szczegółowy, że zadający ustalone pytania gubili się w planie. A na sali siedziała wybrana przez dwa sztaby publiczność, co było kolejną gwarancją zneutralizowania różnic. Pojedynek na twarze, co wykorzystali autorzy spotu reklamowego LiD. Jaką twarz Polski wybierasz?

KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO

Sebastian Moryń

Wielkiej Brytanii, podobnie, jak w Polsce, macki liberalnej świadomości, ogłupiającego chochlika medialnego, mają zasięg globalny. Choć można przypuszczać, że w wielokulturowej wspólnocie, jaką jest np. Londyn, odsetek ludzi „ubogich umysłowo” jest mniejszy, niż na przykład w Warszawie. Ale podstawową różnicą między Brytyjczykiem a Polakiem jest to, że pierwszy nie mądrzy się (nie znając się na rzeczy), drugi natomiast zawsze powie, bo wie. Polityka zwykłego Brytyjczyka, pracującego 37,5 godziny w przemyśle fabrycznym nie interesuje. Poza tym, że do jego umysłu napływają znaczeniowo ważne fakty dotyczącego jego życia, np. podatki, fundusz emerytalny, etc. Tylko wtedy myśli, zgadza się – nie zgadza się. Idzie do wyborów – wybiera odpowiednią osobę, myśląc, że spełni jego oczekiwania, jako prawodawca, a nie, jako wujek Sam. Natomiast zwykły Polak, zawsze uważa, że to on powinien być politykiem, bo jak się weźmie, a to za tych, a to za tamtych, i zrobi tak, a tak, to… A to Kościół bee, bo bee właśnie (nie wiadomo, dlaczego, po porostu na jednym forum internetowym tak napisali, więc tak jest); a to polityk ma kasy tyle a tyle, nie wiem skąd, ale fajny, bo ma i ja też chcę. Jak Lepper w polityce, to czemu nie ja? Jak Beger prawie ministrem, to ja na pewno premierem? To fakt, to nawet święta prawda. Polityka polska cierpi na niedostatek fachowców, menedżerów politycznych, ludzi wykształconych do uprawiania polityki i zarządzania krajem. Po prostu mały obciach dużego państwa (bo jesteśmy piątym krajem w UE) . Ostatnie spoty przedwyborcze PiS i PO pokazały nam prawdziwą twarz współczesnego Polaka: beza i nonsens. PiS podszedł do spotów najbardziej profesjonalnie, poprzez nowatorską i kreatywną technikę reklamy, z podświadomą ironią. Za autorów pomysłu, rodem z amerykańskiej techniki modelowania przedwyborczego, uznać należy Adama Bielana i Michała Kamińskiego, najlepszych spin doktorów. To właśnie dzięki nim, widz o szerszych horyzontach myślowych powinien dostrzec, jakie otoczenie społeczne tworzy naszą narodową tożsamość. Notabene: humoru w typie Kisiela nie zaakceptowały środowiska liberalne, z PO na czele, które na kontratak spotowy wybrały parodiowanie spotów PiS-u. Trochę dziwić może ta przypadłość PO, bo jak wiemy, to jedyna partia stricte „inteligencka”. Niedawne „wpadki” (jak mawiają obrońcy spadkowiczów) prominentnych obywateli RP na arenie międzynarodowej (wypowiedzi Kwaśniewskiego, Michnika, Geremka, Olejniczaka, etc) powinny nas, emigrantów, trochę popchnąć ku refleksji. Dzisiejsza opinia światowa, która pozwala sobie na ocenianie nas takimi przymiotnikami jak: faszystowski, kartoflany, zacofany, zakompleksiony naród (nasz), stanowi już pewne nadużycie i sami powinniśmy się przed tym bronić . Nie jest to wina (jak pragną wszyscy antypisowcy) braci Kaczyńskich, ale tych wymienionych w nawiasie, którzy jako jedyni znani mi Polacy pozwalają sobie na takie wypowiedzi. Upatrywać wszelkich bolączek i zła w działaniach obecnego rządu, to właśnie owa polityka niewolniczego przywiązania do sławetnego sloganu: „Jam najmądrzejszy”. Obudzić się w społeczeństwie debatującym, wyznającym kulturę rozmowy, ironicznej walki na argumenty, o określonych pozycjach społecznych, gdzie murarz muruje, nauczyciel uczy, lekarz leczy, a policjant łapie przestępców. To marzenie.

O BYC Z A J ÓW K A

P

Waldemar Rompca

rzed tygodniem pisałem na tych łamach o rodakach wykorzystujących brytyjski system socjalny. Podzieliłem się przy tej okazji swoimi obawami, co do naszego wizerunku. Obawiałem się, że jeszcze kilka takich rewelacji i cała nasza ciężka praca pójdzie na marne. A tymczasem.... Z pomocą przyszedł mi Channel 4 – jeden z najbardziej opiniotwórczych kanałów angielskiej telewizji. Tym razem było nie tylko o nas, ale o masie imigrantów z całego świata, którzy na Wyspach widzą swoje miejsce na ziemi. Autorzy programu starali się odpowiedzieć na wydawałoby się zupełnie niewinne i proste pytanie: kto wnosi, a kto wynosi z brytyjskiego budżetu. Przyznam, że autorzy programu dość solidnie przygotowali się do jego emisji, zbierając wszystkie odpowiednie

Zła wiadomość dla szefa dane i przedstawiając obraz imigrantów Anno Domini 2007 w zupełnie przyzwoity sposób. Nawet więcej, przykłady podparte były liczbami, a te, jak zawsze, najlepiej działają na wyobraźnię widza. Oglądałem program z zapartym tchem nie tylko dlatego, że spodziewałem się garści wiadomości o nas, Polakach, ale również dlatego, że był sprawie i ciekawie zmontowany. Ani przez chwilę się nie nudziłem i uważam, że to jedna z najlepiej spędzonych ostatnio godzin przed telewizorem. A co mówili o nas, Polakach? Autorzy programu nie ukrywali, że jest nas dużo. Anonimowy przedstawiciel ambasady nawet stwierdził, że mówimy nie o 600 tysiącach oficjalnych danych, ale o co najmniej o milionie. A potem było już tylko lepiej: pracujemy ciężko, każdy woli zatrudnić nas, niż tubylców, bo nie tylko mamy lepsze kwalifikacje (statystycznie spędzamy w szkole dwa lata dłużej niż urodzeni w UK), ale przede wszystkim chce się nam pracować. I to właśnie ten głód pracy powoduje, że jesteśmy jednym z nielicznych narodów, którzy w wyścigu o pracę wygrywają. Warto to podkreślić, bo jak

przekonywali autorzy programu, nie wszystkim się tak bardzo chce, jak nam, Polakom. Jako zupełne przeciwieństwo przedstawiono Portugalczyków, którzy co prawda na Wyspach mogą legalnie pracować od 2003 roku, ale mniej wnoszą do budżetu, niż z niego zabierają. Im się po prostu nie chce – przekonywał jeden z bohaterów programu. Och, jak dobrze, pomyślałem. I zaraz potem uświadomiłem sobie, że ten program to bardzo zła wiadomość dla wszystkich szefów w Polsce. Oznacza bowiem ni mniej ni więcej tylko jedno: jeśli potrafimy z naszymi kwalifikacjami znaleźć sobie pracę w Anglii, tym bardziej poradzimy sobie w kraju (któregoś dnia). Myślę, że śmiało można powiedzieć, że czasy: rób i siedź cicho odeszły właśnie do lamusa. Bo jak przekonuje brytyjska telewizja: pracownik z Polski jest nie tylko wykształcony, ale przede wszystkim świadomy swoich praw. I świadomy tego, że nawet na trudnym i konkurencyjnym europejskim rynku pracy sobie poradzi. Gdyby tak jeszcze zrozumieli to w kraju? Oj, ale się rozmarzyłem. Przepraszam. Nie chciałem. Mea culpa, mea culpa.


NOWYCZAS 5paĹşdziernika 2007

nowyczas.co.uk

10 WYBORY POWSZECHNE 2007

Przedwyborcze rozmowy Z PIOTREM IKONOWICZEM, szefem Nowej Lewicy, kandydujÄ…cym z listy Samobrony, rozmawia Grzegorz MaĹ‚kiewicz MaĹ‚o kto dzisiaj pamiÄ™ta, Ĺźe w latach 80. zaangaĹźowaĹ‚ siÄ™ pan w dziaĹ‚alność opozycyjnÄ…. ByĹ‚ pan zatrzymywany, a nawet skazany na wiÄ™zienie w zawieszeniu. Aresztowano pana miÄ™dzy innymi za prĂłbÄ™ zorganizowania „nielegalnychâ€? obchodĂłw 1. maja w 1982 roku. WydawaĹ‚oby siÄ™, Ĺźe najbliĹźej panu do ugrupowania LiD. Tam jest lewica – przynajmniej tak siÄ™ okreĹ›lajÄ…, i byli opozycjoniĹ›ci. – Po pierwsze to nie byĹ‚a prĂłba, tylko sukces. Bo odwoĹ‚aliĹ›my, my radykalna lewica w podziemiu, bojkot 1. maja ogĹ‚oszony przez Zbigniewa Bujaka. A poniewaĹź w odróşnieniu od wĹ‚adz regionalnych „SolidarnoĹ›ciâ€?, nie byliĹ›my infiltrowani przez SB, 20-tysiÄ™czna manifa okazaĹ‚a siÄ™ dla wĹ‚adz peĹ‚nym zaskoczeniem. Byli opozycjoniĹ›ci popierajÄ…cy Balcerowicza w 1990 roku napluli robotnikom z „SolidarnoĹ›ciâ€? w twarz i zepchnÄ™li ich ze sceny sprowadzajÄ…c znowu do roli roboli zastraszonych zwolnieniami i bezrobociem. Co do SLD, to nie muszÄ™ tĹ‚umaczyć, Ĺźe to byli najgorliwsi prywatyzatorzy, ktĂłrzy wprowadzili ustawÄ™ o eksmisjach na bruk i wysĹ‚ali wojska do Iraku, podlizujÄ…c siÄ™ Bushowi z rĂłwnÄ… gorliwoĹ›ciÄ… co kiedyĹ› BreĹźniewowi. I koĹ‚o lewicy to oni nigdy nawet nie stali. Dlaczego Samoobrona? Co zdecydowaĹ‚o o podpisaniu porozumienia wĹ‚aĹ›nie z tÄ… partiÄ…? Program, czy historia pozaparlamentarnych protestĂłw? – Z klasowego punktu widzenia to jest jedyna partia ludu. Fakt, Ĺźe podpierali siÄ™ lokalnymi bonzami z kasÄ…, to wypadek przy pracy. Ich nie wspieraĹ‚y finansowo wielkie korporacje, wiÄ™c wyszĹ‚o to zgrzebnie i nieelegancko. SĹ‚owem nie warto byĹ‚o sprzedawać pierwszych miejsc na listach za 100 000 PLN. MyĹ›lÄ™, Ĺźe juĹź to zrozumieli skoro wziÄ™li mnie, biedaka, na pierwsze miejsce w Warszawie. PoczytujÄ™ sobie za honor, Ĺźe obok mnie na liĹ›cie warszawskiej przewaĹźajÄ… robotnicy. Wreszcie ta partia zrodziĹ‚a siÄ™ z buntu spoĹ‚ecznego, inaczej niĹź wszystkie pozostaĹ‚e. Samoobrona to partia protestu, ktĂłra zwracajÄ…c siÄ™ w lewo ma szanse przetrwać i wejść do miast. Na liĹ›cie Samoobrony jest rĂłwnieĹź Leszek Miller, nie przeszkadza to panu? – Szczerze? Przeszkadza. Ale rozumiem, Ĺźe tu raczej chodzi o danie szansy wyborcom, aby zadecydowali o losie politycznym byĹ‚ego premiera. Nie zgadzam siÄ™ z tezÄ…, Ĺźe ci, ktĂłrzy go skreĹ›lili ze swoich list sÄ… od niego jakkolwiek lepsi czy mniej odpowiedzialni za upadek SLD i jego skrÄ™t w prawo. Oni wszyscy przeĹ›cigajÄ… siÄ™ w prawicowych pomysĹ‚ach typu „podatek liniowyâ€?. Miller walczy o siebie w Ĺ odzi i trzeba to uszanować. Ja w Warszawie nie wystÄ™pujÄ™ w sprawie wĹ‚asnej, tylko w sprawie socjalizmu.

Dlaczego do tej pory nie powstała w Polsce silna, niezaleşna partia lewicowa? Pan próbował, ale chyba nie wyszło? – Dlatego, şe system jest tak skonstruowany, aby to nigdy nie nastąpiło. Poglądy, które głoszę w wielu najwaşniejszych sprawach, takich jak płace, ubezpieczenia, wojna w Iraku, prawa lokatorów, to poglądy w polskim społeczeństwie przewaşające. Tylko, şe ich propagowanie moşe kosztować bogatych i moşnych zbyt wiele forsy. Dlatego są wyciszane. Ilekroć lud, robotnicy czy chłopi próbują się organizować, są prześladowani, urządza się na nich polowanie z nagonką. Tak było z Samoobroną i tak jest z Polską Partią Pracy, która zarejestrowała listy jako siódma partia w całym kraju i nie jest w ogóle dopuszczana do debaty publicznej. Dlaczego? Bo to robotnicy. Ta kampania, mam nadzieję, pomoşe utorować drogę autentycznej lewicy, która powinna okazać się dość mądra by łączyć siły. Czy pana ugrupowanie, Nowa Lewica, wspierane w wyborach przez Samoobronę, utrzyma w Sejmie swoją odrębność? – Sam Lepper mówi o tym, şe nie widzi przeszkód, aby lewicowcy wchodzący z list Samoobrony utworzyli w Sejmie odrębne koło czy klub. Jednego kandydata juş mam. Jest nim Lech Szymańczyk, z Ruchu Ludzi Pracy, który w latach 1997-2001 odwaşył się opuścić klub SLD i utworzyć wraz ze mną i Kazikiem Minerem koło PPS/RLP.

branşach ten eksodus dał wytchnienie tym, którzy zostali, bo pracodawca nie moşe juş grozić, şe zatrudni „łamistrajków�. Za bramą zakładu nikt juş zwykle nie czyha na nasze miejsce. Ma inne, lepsze za granicą.

W Wielkiej Brytanii według nieoficjalnych danych przebywa około miliona Polaków. Nie wszyscy znaleźli swoją szansę. Jest spora grupa wykorzystywana przez nieuczciwych pracodawców, nieświadoma swoich praw, potrzebująca pomocy. Ich losem zainteresowały się brytyjskie związki zawo-

Rząd polski nie chce nawet pomagać tam, gdzie moşe. Chodzi o podwójne opodatkowanie. Ostatnia ustawa dotycząca opodatkowania nie rozwiązała tego problemu, Polacy pracujący w

Wielkiej Brytanii nadal sÄ… zobowiÄ…zani zapĹ‚acić podatek za lata 20042006. Od róşnych politykĂłw sĹ‚yszymy zapewnienia i deklaracje, z ktĂłrych nic nie wynika. Czy nie uwaĹźa pan, Ĺźe wszyscy posĹ‚owie powinni dÄ…Ĺźyć do uchylenia tej haĹ„biÄ…cej ustawy. Prawo dyskryminujÄ…ce setki tysiÄ™cy obywateli jest zĹ‚ym prawem. – PaĹ„stwo polskie musi zrezygnować ze swych roszczeĹ„ podatkowych wobec was z dwĂłch powodĂłw. Po pierwsze, powinno dÄ…Ĺźyć do tego, ĹźebyĹ›cie chcieli wrĂłcić. Po drugie, i tak przywozicie i przysyĹ‚acie do kraju masÄ™ forsy, ktĂłra zasila naszÄ… gospodarkÄ™. W stolicy jest pan „jedynkÄ…â€? Samooobrony, w silnym jednak towarzystwie: JarosĹ‚aw KaczyĹ„ski, Donald Tusk, Marek Borowski, Ryszard Kalisz, Nelly Rokita. Nie boi siÄ™ pan konkurencji? – To raczej konkurenci muszÄ… siÄ™ bać. Oni nie zrobiÄ… sobie nawzajem krzywdy, bo wszyscy wyznajÄ… mniej lub bardziej neokonserwatywnÄ… i neoliberalnÄ… wizjÄ™, ktĂłra zamyka siÄ™ wyraĹźeniem TINA (There Is No Alternative), podczas gdy ja prĂłbujÄ™ ludzi, zwykĹ‚ych ludzi pracy, przed nimi obronić. My mamy wszystko do wygrania, oni wiele do stracenia.

REKLAMA

H C Y N Z C I N O F E L T TE R A K Z K A J Y N CE Ă“RCE M O K J E J O W T W O POLSKI D IA N E Z C A L TA N IE P OZ TELEFONU KOMĂ“RKOWEGGOO TT--MMOBILE IO BEZPOSREDN

MEREM UM Z NU POĹ ACZENIA POLSCE W M YM NY RN AR NA ON JO ACJ STAC E ILE BIL OB -MO T-M OZT IO BE ZP OS RE DN Z RZ ER WY BIE PO PR OS TU

N 3P /M IN

N MEREM ACZENIA Z NU POĹ A W POLSCE YM W KO Ă“ Ă“R KOM E ILE BIL OB -MO T-M IO Z T NIO DN RE D

N BEZPOS 10 P/ M IN TU WY BIE RZ PO PR OS

5 206 206 5 7 7 0 6 2 2 6 2 07755 2 D PLQ XWĕ SRã DF] HQL \ SRG DQH Vć ]D Q\ :V ]\V WWNLH FHQ LD EĕG]LH SRELHUD F ćF]HQ .RV]W SRãć

U] QXPHU LHU] \ELH : :\E

Ostatnio zaangaşował się pan w protesty przeciwko globalizacji. Moşna powiedzieć, şe masowe wyjazdy Polaków w poszukiwaniu pracy na innych rynkach to wynik właśnie globalizacji. Jak pan to zjawisko ocenia? – To zjawisko jest objawem choroby, ale i zdrową reakcją organizmu na przypadłość, jaką jest niewolniczy model stosunków pracy w Polsce. Ludzie chcą krócej pracować i więcej zarabiać. Wyjeşdşają więc i nie wrócą do czasu, aş stosunki pracy w naszym kraju się ucywilizują. W wielu

dowe, w mniejszym stopniu władze RP. Czy pana zdaniem, bez względu na ocenę tego zjawiska, naleşałoby uruchomić jakąś konkretną formę pomocy? Moşe przynajmniej naleşałoby wesprzeć brytyjskich związkowców? – Z hrabstwa Cork przyjechała do Polski delegacja Związku Zawodowego Gipsiarzy, şeby sprawdzić, dlaczego Polacy godzą się pracować za połowę stawki wynegocjowanej w układach zbiorowych pracy. To, co zobaczyli na naszych budowach (jakiś rok temu), poraziło ich. Ja prowadzę Kancelarię Sprawiedliwości Społecznej i udzielam pomocy prawnej krzywdzonym pracownikom i lokatorom. Myślę, şe otwarcie filli tego stowarzyszenia na Wyspach będzie łatwe, bo „nasi� z Nowej Lewicy i innych radykalnych ugrupowań juş tam są i pracują. Wiele sobie obiecuję po doświadczeniach związkowych i politycznych, jakie przywiozą do kraju emigranci zarobkowi. Oni będą niezbędni, şeby Polskę uczynić miejscem sprawiedliwszym i znośniejszym.

GRVWÄ•SRZ\

Q HU \V]] Z\ELHU] QXP F]\V ãćF] L SRãć

*G\ VLÄ• * ŧ\N ŧ

NU \ŧ\N FH L QDFLĹ‹QLM NU]\ GRFHORZ\ Z 3ROV

ELOLOH RELOH 0RE 0 7 0 ] NRQWD 7 7 7 $7 &+ 23â$ <&+ :< 7 2: 7.2 $7. %(= '2'$

Yourcall Pay As You Go jest niesamowitym, nowym serwisem, który pozwala ci wykonywać telefony bezpośrednio do ponad 300 miejsc na świecie z sieci T-Mobile, wszystko w cenach takich jak w przypadku kart telefonicznych. Wszystkie rachunki są bezpośrednio prowadzone przez T-Mobile. Juş nie potrzebujesz kupować RHY[ P WÊHJPć za telefon komórkowy jednocześnie.

www.yourcallworld.com W Wszystkie szystkie p podane odane c ceny eny ssÄ…Ä… a aktualne ktualne p przy rzy rrozmowach ozmowach w wychodzÄ…cych ychodzÄ…cych z U UK K z ssieci ieci T T-Mobile, -Mobile, d dostÄ™pne ostÄ™pne rrĂłwnieĹź ĂłwnieĹź w iinnych nnych w wybranych ybranych ssieciach. ieciach. W Warunki arunki d dostÄ™pne ostÄ™pne w iinternecie. nternecie. Š C Core ore C Communications ommunications


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 5 października 2007

WYBORY POWSZECHNE 2007 11

Przedwyborcze rozmowy Z MANUELĄ GRETKOWSKĄ, przewodniczącą Partii Kobiet, rozmawia Grzegorz Małkiewicz wić się, jak w Irlandii, na gospodarkę wiedzy. Politycy boją się w Polsce stanowczych zmian, bo boją się o populistyczny elektorat. Ekonomiści sądzą, że jeżeli nie wprowadzi się koniecznych reform, za kilkanaście lat będziemy za Rumunią i Bułgarią, które weszły właśnie do Unii. Też byłam emigrantką, wiem jak to jest być daleko od rodziny i bez pieniędzy. Ale każdy taki emigracyjny dzień to kapitał doświadczeń i warto wytrwać. Dla mnie patriotyzm to bycie szczęśliwym, harmonijnym człowiekiem, obojętnie gdzie.

Znana pisarka zostaje politykiem. Jak się pani czuje w nowej roli? Czy sztuka na tym nie ucierpi? – Sztuka karmi się życiem, a życie w Polsce polityką. Przynajmniej takie mam wrażenie. Zanim powstała Partia Kobiet i w ogóle pomyślałam o polityce, zauważyłam na spotkaniach autorskich, że pięć minut rozmawia się o Dostojewskim, a potem padają już pytania o premiera, prezydenta i co myślę o życiu w Polsce, o polityce. W Polsce upolityczniło się niemal wszystko, nawet macierzyństwo.

Czy kobietom potrzebna jest partia? – Okazało się, że tak. Po to, by kobiety w innych partiach mogły żądać parytetów, żeby politycy wreszcie zauważyli kobiety jako elektorat i coś zaczęli im obiecywać. Od powstania Partii Kobiet zaczęło się kobiece „ocieplanie" wizerunku różnych partii. Kiedy słyszę pytanie, czy jest potrzebna taka partia, pytam czy kobiety są potrzebne. Nie jako uszczelki i ocieplacze, ale samodzielne osoby zarządzające swoim życiem nie tylko w rodzinie, ale i polityce. Przecież polityka zajmuje się ludźmi; w równym stopniu mężczyznami i kobietami. Dlaczego w takim razie jest nas w Sejmie 20 proc.? We Francji, gdy parytet zdał egzamin na poziomie władz lokalnych zaproponowano, by wprowadzić go w parlamencie. Partiom, które tego nie zrobią, zagrożono sankcjami finansowymi. Panowie woleli płacić, niż dopuścić do władzy kobiety – to przykład dla tych, którzy uważają, że kobiety mają szansę się przebić przez męski monopol, pod warunkiem, że są równie dobre lub się wysilą. Ale nie chodzi tylko o wyrównanie szans, bo prawa mamy równe, choć równi w drodze życiowej (macierzyństwo) i społecznej (tysiące lat męskiej przewagi) nie jesteśmy. Chodzi o przywrócenie Polkom godności nie przez całowanie po rękach i przepuszczanie w drzwiach. Jeżeli za kobietami będzie stała ekonomia i prawo, poczują się realnie mocne i niezależne. Prawo mamy dobre, ale nie egzekwowane i to często matka z dziećmi znajduje się na bruku, a nie wyrzucający ich z domu mąż alkoholik. Jeżeli kobiety będą mogły liczyć na wsparcie państwa w sytuacjach kryzysowych, a nie tylko rodziny i będą mogły pracować na pół i ćwierć etatu, wtedy będą też pewniejsze swojej pozycji.

Partia Kobiet istnieje zaledwie pół roku, bez zaplecza politycznego i finansowego, a jednak po kilku dniach kampanii, w badaniach opinii publicznej, wyprzedziła partie Leppera, Giertycha i PSL. Partia bez struktur, czyli jak to wytłumaczyć? Pospolite ruszenie? – W sondażach z tego tygodnia nadal tę przewagę utrzymujemy, mimo że prasa i telewizje starają się nas pomijać. Zabieramy elektorat każdej partii, a media nie są bezstronne, każde z nich popiera jakąś dużą partię. To prawda, nie mamy kasy, nie mamy układów, kolesi, jesteśmy w polityce nowicjuszami. Ale to jest też nasza siła. Jak długo można nas ośmieszać tylko dlatego, że jesteśmy kobietami? Istniejemy od pół roku, struktury mamy różne w różnych regionach, w Łodzi – polskiej stolicy kobiet jest dziewięć naszych kół. Start w wyborach to zebranie ponad 5000 podpisów w 41 regionach. To bardzo trudne, niemal niewykonalne, gdy wybory są przyspieszone. Stąd tyle fałszerstw czy afer o kupowanie głosów. My robiłyśmy to uczciwie. Jedna z pań, emerytka z Białegostoku, zebrała sama 1300 głosów, to niemal heroizm i tego nam nie brakuje, nawet dziewczynom w ósmym miesiącu ciąży, chodzącym z li-

Rzecznikiem do spraw kobiet w pałacu prezydenckim została Nelly Rokita, która uważa, że o interesy kobiet można walczyć w ramach istniejących partii.

stą po Warszawie. Problem polega na tym, że stawianie poprzeczki tak wysoko – 5000 podpisów jest kryminogenne. W innych krajach wystarczy kilkadziesiąt podpisów, góra kilkaset i kaucja do 500 euro. Mamy siedem okręgów, podpisy zebrałyśmy w jedenastu. Nie mamy raczej szans na wejście do Sejmu, może na subwencje. Jednak nie rezygnujemy. Wiem, że przed samymi wyborami będzie bitwa PiS kontra PO i już się nam mówi, że powinnyśmy zrezygnować dla dobra demokracji, żeby przechylić szalę. Mamy więc znowu się poświęcać. Szkoda, że przez te kilkanaście lat wolnej Polski nikt dla kobiet się nie poświęcał. Prawica i lewica zabierały kobietom co się dało; fundusz alimentacyjny, wolność wyboru. Trzeba było poświęcić kobiety – 53 proc. społeczeństwa w imię ważniejszych celów. Czy to jest demokracja, która polega na współpracy?

W planie szerszym Partia Kobiet walczy o interesy rodziny, czyli najmniejszej komórki społecznej, czyli jesteście do bólu polityczne. A jeśli kobieta poświęca więcej czasu na wychowanie dzieci i jest ich naturalnym rzecznikiem to tym samym występujecie w interesie trzech czwartych społeczeństwa. – Oczywiście, tylko że nasi anachroniczni politycy nie rozumieją, że w nowoczesnym państwie polityka zaczyna się od kołyski, od tego, czy są żłobki i przedszkola, praca dla matek, a nie od wygryzania kolesi z list wyborczych. Nie opowiadamy o patriotyzmie, jesteśmy egoistkami, ale troszcząc się o przyszłość dzieci, rodzin tak naprawdę troszczymy się o Polskę. Bez wielkich słów i obietnic. My mówimy o nagiej prawdzie, stąd nasz plakat: „Wszystko dla przyszłości i nic do ukrycia”. Zależy nam na tym, by wprowadzić kobiety do gospodarki, zapewnić im pracę. Europejki chcą rodzić dzieci pod warunkiem, że znajdą zatrudnienie. Więcej pracujących kobiet, to więcej podatków (w Polsce o około 20 proc.) i więcej pieniędzy na cele socjalne. Więcej dzieci, to pewność, że nie rozpadnie się system emerytalny.

Czy zdaje pani sobie sprawę z liczby rozłączonych młodych rodzin – ojciec pracujący w Wielkiej Brytanii, matka z dziećmi w Polsce (albo odwrotnie). To trudne doświadczenie. Nie każda rodzina wychodzi z tej próby zwycięsko. Czy takie rodziny mogą liczyć na wasze wsparcie? – Nie jesteśmy stowarzyszeniem ani fundacją, nie możemy im pomagać wsparciem. Partia jest siłą politycznego nacisku. Trzeba wprowadzić reformy, które zmienią gospodarkę, nasta-

– To bardzo dziwne, bo mówiła to gdy była w PO, a potem odeszła. Zwątpiła, czy się rozczarowała? Myślę, że poglądy pani Rokity pędzą szybciej niż niekiedy jej myśli. Czasami się zderzają i jest katastrofa. Prezydentowi potrzeba doradcy na temat 53 proc. swoich wyborców? Był w Polsce kiedyś Pełnomocnik do spraw Równości Kobiet i Mężczyzn. Ale PiS to zlikwidował, mimo że wymaga tego urzędu Unia Europejska.

Kampania wyborcza jest waszym pierwszym większym wyzwaniem. Jakie były reakcje mediów, polityków, wyborców na wasz plakat? – W Europie uważa się, że został zrobiony dla

ocieplenia wizerunku Polski. Nawet o tym nie pomyślałyśmy. Skrajne feministki i skrajni konserwatyści, jak to na ekstremach bywa, połączyli się w głosie oburzenia. Poza tym raczej się podobał. Mówi on prawdę: Polki są nagie i bezbronne wobec prawa. Nie wstydzimy się swoich ciał, swojej kobiecości, bo same nią zarządzamy. Nikogo nie kokietujemy, jesteśmy zdeterminowane i odważne. Specjaliści od politycznego marketingu uznali go za najlepszy w dotychczasowej kampanii. Nie odwołuje się do agresji, jest zaskakujący, przewrotny i prowokacyjny. I ma jeszcze jedną zaletę – publikowany jest w Polsce (również na całym świecie – od Los Angeles po Chile, nawet w krajach arabskich) za darmo. Nie mamy przecież kasy na kampanię. A nawet gdybyśmy miały, nie wydałybyśmy milionów na billboardy i spoty telewizyjne. Przecież te pieniądze idą w błoto, na polityczne obsikiwanie terenu. Czy nie przydałyby się na komputeryzację szkół, albo na operację dzieci, które w prasie proszą ludzi dobrej woli o datki na protezę czy przeszczep? Pieniądze na kampanię idą z kieszeni podatnika i to w kraju tak ubogim jak Polska. Dlatego nie wstydzimy się, że jesteśmy nagie (więcej golizny można zobaczyć na plaży czy w pismach dla nastolatek). Wstydzić się powinni politycy zapięci pod szyję w garnitury, obiecujący co kadencję bzdury i twierdzący, że bezrobocie się zmniejszyło dzięki ich wysiłkom, a nie masowej emigracji. Chyba że wyjazd Polaków za pracą przypisać im jako zasługę.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 5 października 2007

12 EMIGRACYJNE HISTORIE W ostatnim numerze „Nowego Czasu” pisaliśmy o przejęciu przez warszawską księgarnię Czuły Barbarzyńca najstarszej polskiej księgarni w Londynie – Orbis Books. Jej właścicielami od 1972 roku byli Jerzy i Aleksandra Kulczyccy. Kiedy w Polsce nastała niepodległość, księgarnia, w której kupić można było książki w Polsce zakazane, jakby straciła rację, koniecznego przez okres komunizmu, bytu. – Zamknąłem wydawnictwo, równie dobrze mogliśmy zamknąć wtedy również księgarnię, bo jej obroty szalenie spadły – opowiada Jerzy Kulczycki. W latach 50. członek Stronnictwa Pracy, prezes Zrzeszenia Studentów i Absolwentów Polskich na Uchodźstwie, człowiek spoza obozu londyńskiego, czasami dla tutejszego środowiska kontrowersyjny. Orbis w 1971 roku Zgłosiła się do Kulczyckich pani Irena Słowińska, właścicielka księgarni. Chciała ją sprzedać, a oni po namyśle zdecydowali się ją kupić. Bodaj 9 marca 1972 roku przyszli po raz pierwszy do własnego Orbisu. – Co zmieniliśmy? Wprowadziłem na większą skalę książki angielskie o Polsce, tzw. Polonica. Poszerzyliśmy ten dział na całą wschodnią Europę i Związek Sowiecki. Z biegiem czasu staliśmy się specjalistami znanymi na całym świecie. Książki dostawały uniwersytety w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Europie, Australii... W wielu wypadkach nasze zamówienie decydowało, czy książka o Polsce ukaże się w wydawnictwie angielskim czy nie, a my potrafiliśmy zamówić aż pięćset egzemplarzy. Mechanizm wyglądał tak: wydawca czytał maszynopis, kiedy wydał pozytywną opinię, dzwonił do nas – ile kupicie? Jeśli powiedzieliśmy pięćdziesiąt, wahał się, jeśli powiedzieliśmy – sto, wątpliwości malały, a kiedy dwieście, przeważnie szło. – Książki wtedy? To była bomba atomowa. Zawsze się śmiałem, że sam strach przed nią wystarczał, a całą robotę robiło się radiem i książkami. Rozdawaliśmy je, bo z Polski przyjeżdżali ludzie praktycznie bez pieniędzy. Panie, które u nas pracowały, miały wysondować, czy dana osoba jest rzeczywiście przyjezdna, czy tylko udaje. Często rozdawane książki były refundowane przez fundacje amerykańskie, lecz liczba rozdanych egzemplarzy czasem wielokrotnie przewyższała wysokość tych funduszy. Pilnowałem jedynie, by to nasze rozdawnictwo nie przekraczało dziesięciu procent obrotu.

Wojna nerwów W latach 70. Jerzego Kulczyckiego wciągnięto do Towarzystwa Przyjaciół KUL-u. W 1981 za-

ORBIS BOOKS – słowami Jerzego Kulczyckiego MIKOŁAJ SKRZYPIEC/NowyCzas

Jerzy i Aleksandra Kulczyccy

proszono go na inaugurację roku akademickiego na KUL-u. Kiedy przywiózł do Londynu wiedzę o planowanym wybuchu stanu wojennego, nie uwierzono mu. Spodziewano się inwazji, a Kulczyckiego – siewcę fałszywych informacji, podejrzewano o konszachty z ubecją. Ale to po powrocie. Najpierw wyjazd. – Złożyłem paszporty i zaproszenia w biurze Fregata Travel z zastrzeżeniem, że nie zgadzam się na rozmowy w konsulacie. Jeśli padnie taki warunek, rezygnuję z wyjazdu. Czekamy. Wreszcie, telefon. Możemy odebrać wizy w sobotę, lecieliśmy w poniedziałek. Data ich wystawienia? Trzy dni po złożeniu dokumentów... – Nie wypadało mi jechać do Polski bez książek, szczególnie tych zakazanych. Wypełniliśmy nimi dwie walizy. Idziemy do celniczki, wyciągam książki i układam je na lewą i prawą stronę. Zdziwiona pyta: – Dlaczego tak je pan kładzie ? – Bo te nie powinny budzić pani obiekcji, a o tych proszę zadecydować. – Zauważyłam, że na tej stronie, która nie powinna budzić moich wątpliwości, ma pan dwa komplety poezji Miłosza. Żeby pan wiedział, jak trudno go tutaj dostać... – Jeden pani zostawię. – Nam nie wolno prezentów przyjmować. – Ależ ja pani proponuję dopiero kiedy już pani wszystko przejrzała. – To muszę panu zapłacić. – To jeszcze gorzej, bo pani dobrze wie, że mnie w Polsce nie wolno sprzedawać. – Niech pani da na kościół, strzeliła wtedy moja żona. Wreszcie poradziłem jej, by wsparła jakąś fundację i tak uratowała się reszta książek. W Warszawie gościła nas Barbara Tyszkiewicz, która swego czasu u nas pracowała. Pod kamienicą na Placu Zamkowym oczywiście dwóch panów. A na górze powitała nas pani Barbara: – Byli z biura kwaterunkowego, sprawdzili elektryczność, wszystko jest w porządku, wiszą nawet jakieś kable... Podsłuch. Zadzwoniłem do Henryka Krzeczkowskiego, członka redakcji „Tygodnika Powszechnego”, Andrzeja Micewskiego i Janu-

sza Zabłockiego. Kiedy przyszedł Krzeczkowwłączyliśmy radio i po cichu rozmawialiśmy.

Orbis w połowie 80. W drugiej połowie lat 80., zaprosiłem do Londynu bibliotekarzy większych polskich bibliotek. Po rozesłanych zaproszeniach nastała cisza. W Warszawie poszedłem do dyrektora biblioteki sejmowej: – Pańska propozycja została tu bardzo źle przyjęta, niech pan o tym zapomni. To był ostatni rok, kiedy księgarnia szła jeszcze bardzo dobrze, później już takiej propozycji złożyć nie mogłem. Dla tego okresu ważna jest też historia książki profesora Ciechanowskiego o „Powstaniu Warszawskim”, którą wydaliśmy w latach 70. Na targach książki we Frankfurcie spotkałem się z prezesem PIW-u, Andrzejem Wasilewskim w sprawie jej krajowego wydania. Warunek był jeden - brak merytorycznej ingerencji cenzury. Na szczęście zmiany dotyczyły przeważnie przymiotników, typu „rozgniewany Stalin”. Książka się ukazała i została bardzo dobrze przyjęta, sprzeciw zgłaszały tylko wyjątkowo skrajne środowiska akowskie.

W pałacu Stalina W 1988 przyjechałem do Warszawy, by spotkać się z Wasilewskim, wtedy już sekretarzem KC do spraw kultury, w sprawie obecności Orbisu na warszawskich targach książki. Przyszedłem do komitetu i czekam na przepustkę. Po chwili słyszę tubalny głos: „Towarzyszu!”. Przeprosiłem, że nie jestem towarzyszem, lecz obywatelem innego kraju, a baba była wypisz wymaluj sienkiewiczowska Horpyna. „Jak to obywatelem innego kraju, to z Czech jesteście? Dowód osobisty proszę mi dać!”. Pokazuję paszport. „Przecież wam w ogóle wejść nie wolno do tego budynku!” – usłyszałem. Wreszcie „odebrał mnie” pracownik

biura Wasilewskiego. Rozmowa była krótka: – Czy nadszedł czas, by na targach książki w Warszawie pokazać emigracyjne wydawnictwa? – „Nie proszę pana, jeszcze nie” – odpowiedział. Na targi przyjechaliśmy w następnym roku, gdy Wasilewskiego zastąpił prof. Marian Stępień. Kiedy w polskim środowisku w Londynie pojawiła się wieść o stoisku Orbisu na targach, zareagowano różnie. Kilka wydawnictw odmówiło udziału, np. Księża Palotyni i Libella. Przeciwna była Polska Fundacja Kulturalna (PFK). „Tydzień Polski” zamieścił artykuł pt. „Książki emigracyjne w pałacu im. Józefa Stalina”. Jego wymowa była jasna: zdrada emigracji. Na spotkaniu w PFK usłyszałem: „Co pan zrobił, jest niedopuszczalne i będziemy to w Dzienniku otwarcie zwalczać”. A Libella i Ojcowie Palotyni zmienili swoje stanowisko: „Po artykule w Tygodniu, jesteśmy z panem, proszę przyjąć nasze książki”. Wystrzałowym numerem na targi był pięćsetny numer „Kultury”, który ukazał się właśnie w maju. Przez lata byliśmy dystrybutorami „Kultury” na Wielką Brytanię. Giedroyc zrezygnował na naszą rzecz z SPK, co również było kością niezgody między nami a kombatantami. Zdarzyło się też, że wydałem książkę, której on do druku nie przyjął. „Droga do Ostrej Bramy” Jana Erdmana była jednym z naszych bestsellerów. Później największą sensacją, również pochodzącą z odrzutu Giedroycia, był „Kurier z Warszawy” Jana Nowaka-Jeziorańskiego, któremu znaleźliśmy również angielskiego wydawcę, HarperCollinsa. Tymczasem przyjeżdżamy do pałacu, obok zaczęli rozkładać się wydawcy podziemni, a naszych książek nie ma. Nie wypuściła ich cenzura. Wreszcie, kiedy przyjechały, usłyszałem, że cenzura przychodzi na stoiska wieczorem. Byłem gotowy wracać do Londynu, lecz dostałem wieść, że ich nie będzie. Uspokoiłem „podziemnych”. Przed otwarciem odwiedzili nas Adam Michnik i Stefan Kisielewski, obaj przynieśli żonie czerwono-białe bukiety, gratulowali nam. A oblężenie było ogromne. Ktoś poprosił mnie o jedną z książek o Katyniu, podałem i słyszę: „Bardzo panu dziękuję, już jej pan więcej nie zobaczy”. Dlatego mówiliśmy wydawcom: dajcie przynajmniej dwa egzemplarze jeśli chcecie, by tytuł dotrwał do końca targów...

Epilog Kilkanaście lat temu ustanowiliśmy nagrodę tysiąca dolarów za najlepszą książkę dotyczącą Polski wydaną w języku angielskim. Zarządza nią American Association for the Advancement of Slavic Studies. Nagroda nie przepadnie, Tomasz Brzozowski obiecał kontynuować jej ideę, zresztą jakby nie on, nasze dzieci chciały być jej fundatorami. Orbis to była nasza pasja, wielka satysfakcja rozwoju polskiej księgarni na emigracji. Pomagało nam wiele osób, którym dziękuję: Janusz Pieńkowski, Irena Słowińska, Marta Brzezińska, Maria Serafin, Joanna Fox, Elżbieta Heller. Stanisława Kaleta, Danuta Stolarczyk, Jacek Jezierzański, Krzysztof Twarowski. Niektórzy spośród naszych przyjaciół już nie żyją: Jadwiga Mieroszewska, Anna Laurysiewicz, Teresa Korzeniowska, Romana Zimna. Wielu ludzi tutaj uważało, że byłem przyjacielem Polski Ludowej, bo nie byłem członkiem obozu londyńskiego, „a kto nie jest z nami, ten jest przeciwko nam”. Takie to były czasy. Na szczęście się skończyły. Teraz nadchodzi kolejny etap.

Wysłuchała: Elżbieta Sobolewska


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 5 października 2007

REPORTAŻ 13 ZDJĘCIA: MARCIN PINIAK/NowyCzas

odstrzału. Skup się i sprowadź całe swoje istnienie do tych kilku ruchów. Zsynchronizuj się z tempem „nieskończoności”, poczuj jej rytm. Bicie. Bądź mistrzem zen. Działaniem bez myślenia. Nie rozpraszaj się, nie rozmawiaj, bądź uważny. Po drugiej stronie suszarki jest osoba, która zauważy twój błąd. Raz, drugi – przymkną oko. Za trzecim, może czwartym zadzwonią po kogoś innego. Droga, którą idziesz, jest stroma, ale ma kierunek. Wszyscy, którzy do czegoś tu doszli, zaczynali tak jak ty. Pracownik nr ser. 0001/5 made in Poland ma już ponad trzyletni staż. Jest figurą. Drukarzem. Ma prawie dziesięć funtów na godzinę. Kierownictwo liczy się z jego zdaniem, nawet toleruje jego niekontrolowane wybuchy gniewu i rzucanie wyzwiskami na wszystkich wokół. Co z tego, że nosi koszulkę z Hitlerem i nienawidzi Murzynów. Jest dobry. Jest przydatny. Jest ambitny. Takich tam trzeba. Polacy wyznaczyli standardy, jakich tu wcześniej nie było. Teraz fabryka produkuje dwa razy tyle,

Marcin Piniak redakcja@nowyczas.co.uk

7:00am Dzwonek, trzeba iść. Zaczęło się. Jesteś oczyma, dłońmi – niczym więcej. Przez kilkanaście kolejnych godzin wykonasz te same ruchy w odstępach kilkusekundowych. Musisz to robić dobrze. Oni patrzą, oceniają, wychwytują każdy błąd, potknięcie. Pracujesz dla nich, jak się sprawdzisz, dadzą ci kontrakt. Możliwość stabilizacji. Jesteś imigrantem w mieście, które potrafi być bezlitosne. Praca to twoje życie. Gwarancja istnienia. Człowiek, dla którego pracujesz nie zna twojego imienia. Jesteś jedną z maszyn. Urządzeniem, które nie narzeka, nie wymaga, a nade wszystko realizuje program. To miejsce jest zaprogramowane na produkcję koszulek. Jesteś w samym sercu programu. Na hali produkcyjnej, gdzie znajduje się pięć dużych maszyn. Nazywają się „Infinity” – nieskończoność. Tutaj człowiek, który nie zna twojego imienia produkuje pieniądze. Dużo pieniędzy. Każda koszulka, którą wydrukujesz, to wpływ na jego konto. Dostajesz najniższą stawkę, na jaką zezwala prawo. To prawo nie jest po twojej stronie. Pracujesz dla agencji. W każdej chwili możesz stracić pracę, na twoje miejsce już czekają chętni. Najlepsi mają możliwość etatu. Agencja nie płaci za godzinną przerwę rozłożoną na raty. Agencja nie daje płatnego urlopu, nie płaci za bank holiday (płatny wolny dzień, nie wliczany do urlopu). Wreszcie agencja zapewnia nowych pracowników na twoje miejsce, gdy już będziesz wyeksploatowany. Większość pracowników na hali to Polacy. Jesteś w Londynie, ale nie musisz używać angielskiego, przez cały dzień rozmawiasz po polsku. Czasem jeden z menadżerów wyda jakieś polecenie, najczęściej i tak myśli, że nie rozumiesz i powtarza to samo do lepszego modelu maszyny, która stosuje angielski. Hala, w której jesteś używany, jest słabo oświetlona i spowita w gęstej zawiesinie chemikaliów. Temperatura przy suszarce, na której taśmę wrzucasz zdjętą z maszyny nadrukowaną koszulkę, sięga czterdziestu stopni. W regularnych odstępach wdychasz opary kleju, którym spryskujesz paletę, na którą Ładowacz założy koszulkę. Ładowacz zakłada koszulkę co pięć sekund. Musi to zrobić prosto, równo i precyzyjnie. Ty ją ściągniesz. W odstępie pięciu sekund musisz sprawdzić, czy nadruk jest dobry, zadecydować czy koszulka zostaje do poprawki, zdjąć nie niszcząc nadruku i popryskać klejem paletę. Jeżeli jesteś niedokładny i powodujesz straty, menedżer po skończonej dniówce powie ci, że bardzo dobrze pracujesz, ale na razie nie ma pracy i niedługo na pewno zatelefonuje do ciebie. Nie zadzwoni nigdy. Nie możesz myśleć za dużo, gdyż wtedy partaczysz robotę. Zaczynasz przynosić deficyt. Jesteś do

FABRYKA może trzy. Szybciej, lepiej. Fabryka rośnie, rozbudowuje się. Stawiają piętro magazynowe. Budowa trwa podczas pracy. Ogromne metalowe belki ustawiane są nad głowami przykutych do maszyn pracowników fabryki. Budowlańcy nie stosują żadnych zabezpieczeń. Każdej chwili może się coś stać, zlecieć, upaść, zabić. Jest straszny huk, nie ma na składzie zatyczek do uszu, słuchawek. Na składzie jest lista koszulek do wydrukowania. Praca nie ustaje nawet wtedy, gdy w hali robi się ciemno jak w kopalni. Już nie widzisz, co zakładasz, co ściągasz. Jedno jest ważne – zrób to dobrze.

1:00 pm Dzwonek. Przerwa. Pół godziny odpoczynku – za które nikt ci nie zapłaci. To twój oddech, krótka chwila refleksji. Czas narzekania, okazania nienawiści do fabryki. Czas wylania żalów w małym, imigracyjnym kółku. Czas epitetów pod kierunkiem właściciela i jego sług. Moment bez oparów kleju i głupawej muzyki radiowej. Szare postaci rozlokowane pod murami mrużące oczy w błysku dziennego światła. Odpalające papierosa od papierosa, bo czas goni. Gdzieś w oddali menedżerowie grają w karty, śmieją się, patrzą na zegarek. Dzień w dzień wszystko wygląda tak samo. Bunt zmienia się w apatię. Złość zastępuje obojętność. Jeszcze rok, dwa i koniec. Nigdy więcej. Zostaną odłożone pieniądze

i pozbawiona szczegółów bezbarwna rzeczywistość odejdzie w zapomnienie. Jednak teraz jest teraz. Teraz jest Tu. Tutaj jest fabryka. Dzwonek na jej ścianie ogłasza koniec przerwy.

01:33 pm Coś źle poszło. Ktoś nawalił. Osobista rozmowa w kantorku menedżera. Na pierwszy ogień zawsze idzie drukarz. Najwięcej zarabia, ponosi największą odpowiedzialność. Drukarz wie, że to nie jego wina. Wystarczy jedno jego słowo i ciebie nie ma. Źle robisz, nie patrzysz, za wolno. Kontraktowych nie ruszają, są wprawieni w boju, popełnią błąd skończy się jedynie na słowach. Nawet jak nie przyjdą przez tydzień do pracy, bo im się nie chce, nic się nie wydarzy. Pracownik nr. ser. 0001/4 rzucał monetą, która decydowała czy idzie do pracy, czy też nie. Jednak w końcu przyjść trzeba, wziął kredyt na mieszkanie w Polsce. Kontrakt w angielskiej firmie bez problemu gwarantuje kredyt w polskim banku. Wpisali mu naganę dla strachu. – Oni – jak mówi – wszystko odwlekają. Wykonuje prace drukarza, jednak dokumentu, który by to stwierdzał, dać mu nie chcą. Oczywiście z tym wiąże się podwyżka. Nr ser. 0002/5 od ponad roku czeka na wzrost stawki. Daremnie. Podobno go nie lubią. Wbrew pozorom to istotne. Sympatia szefa to gwarant sukcesu. Menedżer, który ma do ciebie zaufanie może ci nawet zaproponować działkę kokainy około siódmej rano przy automacie z kawą. Z kawą, za którą musisz zapłacić. Nawet woda mineralna niegazowana o objętości 0,25 litra kosztuje cię 40 pensów. Darmowa jest woda z kranu, podobno bardzo czysta. Smaczna.

05:10 pm Już to czujesz. Kolana, ręce, stawy. Twoje drogi oddechowe są wypełnione gęstym pyłem, który osiadając na wszystkim wokół wygląda jak wata cukrowa. Możesz próbować nosić tanią maskę przeciwpylną, ale prócz tego, że ledwo oddychasz, nic to nie daje. Jesteś cały brudny od rozpuszczalnika i tuszy. Teoretycznie zostało piętnaście minut pracy. Jednak coś ci mówi, że tak nie będzie. Już go widzisz. Idzie w twoją stronę. Wbija w ciebie wzrok i spokojnym głosem pyta, czy zostaniesz dwie godziny. Lepiej dla ciebie, żebyś został. Póki jesteś z agencji, odmawiaj jak najrzadziej, później możesz kombinować. Wymyślić szkołę językową, albo coś innego. Jednak teraz powiedz tak. Mów tak przez cały tydzień, jak cię potrzebują. Sobota, niedziela – nie ma sprawy. Jeszcze jedno – nie zwalniaj, nie narzekaj, nie mów, że jesteś zmęczony. Istnieje tutaj specjalny zeszyt, w którym wszystko jest zapisane. Jest to zapis minusów, jeżeli będziesz miał ich za dużo, nie uda ci się. Wielu chciało wrócić, dzwonili, przychodzili. Daremnie. Szansa minęła. Masz ją tylko raz. Dalej! Wejdź w rytm. Nie myśl. Wszystko jest dobrze.


NOWYCZAS 5 paĹşdziernika 2007

T

nowyczas.co.uk

14 LUDZIE, MIEJSCA, ZDARZENIA

Counting on disaster

by Marek Kaźmierski here is a nasty, half-broken nail buried in the rear tyre of my motorcycle. I noticed it yesterday morning. The tyre itself looked fine. Fully inflated, ready to go. I stood there for a while, half-wishing I hadn’t noticed it in the first place, unsure of what to do next. Play it safe and head straight for the nearest tyre fitters? Or just hop on, hoping it wouldn’t cause a highspeed blow-out or deflate beneath me later, probably at night, in the rain, when miles from home and help? A replacement would set me back around £150. A fair bit of cash, considering this one is barely a month old. I spent a few moments worrying, counting and considering, then decided to leave it to chance. Modern tyres are strong things. Not that long ago, when I owned a very quick Triumph Speed Triple, I only noticed a similar problem when the tyre was being replaced because of wear. Probably picked that nail up in Spain, or France, or some other road thousands of miles back. Nothing bad happened in all that distance (not counting lots of self-induced crashes). So, choosing between sense and stupidity, I decided to gamble. Not because I’m tight or short of money, but because I desperately need the excitement. My current motorcycle is a big, heavy, loud Yamaha, styled like a 70’s muscle bike, but only a few years old and, like most modern machinery, just never breaks down. I always ride with the certainty that I’ll get to where I’m going, as long as I don’t crash. And there lies the problem. What’s the point of leaving home every day, if you know exactly where you’re going and what’s going to happen along the way? Having that nasty sliver of steel embedded in my rear tyre makes every journey, every overtake, every instant of acceleration a bit of an adventure. It’s a pathetic risk, I know, but my life has become so perfectly aligned of late, I’m starting to go crazy at the edges. I like my job of fighting racism in London’s biggest jail, my sunny North London flat, my bike and my friends and my future full-stop. But

No Way Back Where

qpmuby

where do I go from here? I’m satisfied, but not happy, and it’s not enough. So, next year, I’m buying a cheap, old van and driving East. Three months of life on Polish roads, meeting people and places and writing about them all, is just what I need. Three months away from everyone I know. Of learning how to see, listen and feel again, without daily blinkers getting in the way. Why three months? Nothing to do with lucky numbers or other superstitions. I can take one month off work, no problem. Keep my flat, my motorcycle, all my ballast waiting back here, but that’s not enough either. I need more time than that to cover a place the size of Polska. And not only the borders as they are now, but beyond. Foreigners have no idea how much she has shifted shape over the centuries. If I feel like driving to Lvov, or Moscow, or the Black Sea, to see more of our past, I want the time to be there, ready to accommodate the unpredictable. Anything more than three months might be too much. I might start to get comfortable on the road, and that’s not the point. I don’t want to disappear. Don’t want to rediscover or reinvent myself. I plan to return to London, find another flat, publish and get started on the next book. But then again, maybe I won’t. Some days, when I’m done racing about, the bike parked up for the night and I’m alone, thinking about this trip, I imagine myself not ever coming back. Find myself dreaming of something or someone on that road who will make me want to stay. No. Correct that. I already know I don’t want to come back. Britain is great, but how much greatness can one take? I’ve not started on this trip yet, and new ways of travelling occur to me already. Maybe, if the book sells, I’ll hit the road again in 2009, only this time in a double-decker bus or a vintage limo, invite people to party and tell stories onboard, and film instead of writing it all down. Now that, compared to riding an injured motorcycle to work each day, would really be courting disaster.

qpmuby

3DUN EXUQ LO . R U %7 PHW %HOVL]H 5RDG /RQGRQ 1:

qpmuby

‡ 52=/,&=(1,$ 32'$7.2:( VHOI HPSOR\HG &,6

‡ =:527< 32'$7.8 ‡ 3HâQD NVLÄ‹JRZRÄ&#x;Ă˝ 9$7 3D\UROO VSyĂĄNL /WG

‡ %(1(),7< ‡ ((& 5HVLGHQFH 3HUPLW UH]\GHQWXUD

‡ 2'=<6. 'à 8*�:

) 7 $ 'OD 7ZRMHJR EH]SLHF]HĔVWZD 3ROWD[ QDOHĪ\ GR )HGHUDWLRQ RI 7D[ $GYLVHUV

f f f _^[cP g R^ dZ

' #$ '"' "(&

Anna Wendzikowska

Poranna porcja irytacji

C

zy zdarzajÄ… siÄ™ wam takie dni, kiedy budzicie siÄ™ w wyĹ›mienitych humorach, ubieracie, jecie Ĺ›niadanie, wychodzicie z domu – nadal w doskonaĹ‚ych humorach. A zanim docieracie do pracy, jesteĹ›cie juĹź wkurzeni na caĹ‚y Ĺ›wiat? Mnie siÄ™ zdarzjÄ…. PostanowiĹ‚am wiÄ™c sporzÄ…dzić listÄ™ irytujÄ…cych rzeczy, ktĂłre mogÄ… siÄ™ zdarzyć w drodze do pracy. Pusta karta Oyster. W lokalnym sklepie kolejka i jak na zĹ‚ość facet, ktĂłry stoi przede mnÄ… kupuje kilkanaĹ›cie kuponĂłw „Totka“. RezygnujÄ™, chcÄ™ doĹ‚adować kartÄ™ na stacji. OczywiĹ›cie kolejka. Automat do kart kredytowych nie dziaĹ‚a. Metro siÄ™ spóźnia. Jest tak zatĹ‚oczone, Ĺźe nie mieszczÄ™ siÄ™ do trzech pociÄ…gĂłw (dziwnym trafem z drzwi, na przeciwko ktĂłrych stojÄ™ nikt nie wysiada – prawo Murphy’ego) zanim wreszcie udaje mi siÄ™ wepchnąć. Na Holborn przesiadam siÄ™ w Piccadilly Line. TĹ‚ok. PrzejĹ›cia sÄ… tu zdecydowanie za wÄ…skie. Na peronie stoi kolejka do wyjĹ›cia. Na ruchomych schodach jakaĹ› para rozstawia siÄ™ na caĹ‚ej szerokoĹ›ci przejĹ›cia (jakby nie dość byĹ‚o wszÄ™dzie komunikatĂłw o zasadach korzystania ze schodĂłw). PociÄ…g

siÄ™ spóźnia. Nie ma gdzie usiąść. SwojÄ… drogÄ… – trzy siedzenia koĹ‚o siebie. Podchodzi chĹ‚opak i siada na Ĺ›rodkowym. I jak jesteĹ› z kimĹ› to juĹź nie usiÄ…dziecie. Ale do pracy jeĹźdşę sama, wiÄ™c wkurza mnie to tylko w sposĂłb umiarkowany. Kiedy podjeĹźdĹźa pociÄ…g wszyscy siÄ™ oczywiĹ›cie pchajÄ…. Najgorsze sÄ… matki z dziećmi. NajwyraĹşniej wydaje im siÄ™, Ĺźe dziecko jest ich przepustkÄ… do rozpychania siÄ™ Ĺ‚okciami i jeĹźdĹźenia ludziom wĂłzkiem po nogach w wyĹ›cigu po miejsca siedzÄ…ce. NiewaĹźne i tak nie ma gdzie usiąść. Nie wiem dlaczego metro jest takie drogie, przewozi ludzi gorzej niĹź bydĹ‚o. Wzrokiem szukam gazety. WidzÄ™ kilka na kolanach pasaĹźerĂłw. Czy to nie irytujÄ…ce, jak ludzie rzucajÄ… siÄ™ po Metro, Ĺźeby nastÄ™pnie poĹ‚oĹźyć je sobie na kolanach i gapić siÄ™ w okno? Zgroza! A sÄ… jeszcze tacy, ktĂłrzy zbierajÄ… 2, 3 egzemplarze na wypadek, gdyby nie wyszĹ‚o im Sudoku na przedostatniej stronie i chcieliby sprĂłbować jeszcze raz. PrĂłbujÄ™ czytać kÄ…tem oka przez ramiÄ™ stojÄ…cej koĹ‚o mnie kobiety. Ta czuje mĂłj wzrok i przymyka gazetÄ™. SĹ‚usznie! Jeszcze nie daj BĂłg coĹ› jej z tej gazety wyczytam bezpowrotnie‌ Przesiadam siÄ™ w zielonÄ… liniÄ™. Jest jak zwykle popsuta lub opóźniona, a czasem i jedno i drugie. Nierzadko wiÄ™c docieram do pracy spóźniona. Truchtam wiÄ™c ze stacji niemal dopadam do biura, wsiadam do windy, naciskam trĂłjkÄ™ i czekam‌ Niestety, zanim zamknÄ… siÄ™ drzwi od strony wejĹ›cia sĹ‚yszÄ™ krzyk „Hold the lift“. Naciskam guzik, prĂłbujÄ…c zmusić drzwi do szybszego zamkniÄ™cia, ale ona jest szybsza. Drzwi siÄ™ otwierajÄ…, ona wsiada, uĹ›miecha i naciska‌, o losie! JedynkÄ™! Jak moĹźna być tak leniwym? Na pierwsze piÄ™tro? WindÄ…? W miÄ™dzyczasie na ogół kilka innych osĂłb wskakuje do MOJEJ windy i droga na trzecie piÄ™tro trwa wieki. Zanim docieram do mojego biurka jestem kĹ‚Ä™bkiem nerwĂłw‌ Bogu dziÄ™ki, wszystkie te rzeczy nie zdarzajÄ… mi siÄ™ jednego dnia.


NOWYCZAS 5 października 2007

nowyczas.co.uk

KULTURA 15

C

PHOTO OPEN i – miesiąc zdjęć! mieści się w Mile End Park, jest częścią zrewitalizowanej przestrzeni pozostałej po torach kolejowych, nasypach i nieużytkach. Na wystawie otwierającej cykl fotograficznych bachanaliów zaprezentowało się trzech Polaków: Adam Buczek, Andrzej Wójcik i Gabriela Fabrowska-Poposki. We wszystkich trzech przypadkach mamy do czynienia z czymś, co dobrze się prezentuje wśród innych fotografii z całego świata. W przypadku Andrzeja Wójcika i Gabrieli Fabrowskiej możemy mówić o dobrym rzemiośle, a w przypadku Adama Buczka o klasycznym myśleniu konceptualnym. Adam Buczek przedstawił serię czterech fotografii, w których przedmiotem jest ciało, a właściwie oprószony światłem skraj kształtu ciała, jakaś aluzja do księżyca w nowiu, podobieństwa z Saudkiem (z tym że Saudek sugeruje żeńskie ciało i jego urodę, Buczek idzie w inną stronę: odpodmiotowienie ciała, odsuwając obraz w stronę konceptu). Jego fotografie pozbawione są emocjonalnego podparcia, są wyrazem koncepcji, bo jej służą. Nie do przełożenia na zawodową reporterkę. Cztery fotografie Andrzeja Wójci-

Robert Rybicki redakcja@nowyczas.co.uk

ykl wystaw „Photomonth; East London Photography Festival”, będący wielkim świętem dla fotografów i ucztą dla oczu, wystartował 2 października wernisażem w Arts Pavillion przy Clinton Road w okolicach Mile End. Cykl wystaw rozsianych po całym Londynie: w pięćdziesięciu miejscach pod jednym szyldem połączone siły miłośników fotografii o różniej proweniencji przechodzą do ofensywy. Wśród miejsc godnych odnotowania znajdują się: Barbican Art Gallery, Canary Wharf, The Foundry, London Metropolitan University (Unit 2 Gallery), The Wapping Project. Arts Pavillion sam w sobie jest bardzo przyjemnym miejscem wystawienniczym. Wejście rozświetlone neonem zaprasza do wnętrza: z zewnątrz troszkę jak domek teletubisiów albo neolityczny kurhan rozpracowany przestrzennie jakby wedle zasad feng-shui: przestrzeń użytkowa przykryta ziemią, co sugeruje jakąś jaskiniowość. Art Pavillion

ka utrzymane są w pocztówko-reklamowej konwencji; to może i wada, ale pojawiają się czasem ciekawe koloryty lokalne, walory i antywalory. Zdjęcia tracą nieco na wiarygodności, gdy zważy się na – widoczną – obróbkę cyfrową. Taka fotografia może swobodnie funkcjonować w świecie reklamy. Czy przeskoczy on w przyszłości kolejną poprzeczkę? Gabriela Fabrowska-Poposki zaprezentowała dwie krótkie serie: starsze, stylizowane z reguły na sepię i nowsze, kolorowe. Fotografka tematycznie nie przynudza, jest na czym oko zawiesić, jest to sprawne rzemiosło: potrafi spojrzeć z rozczuleniem na brzydotę, ale i przeskakuje na tematy lżejsze, uładnione estetycznie. W jej pracach wyczuć można konsekwencję i dojrzałość, ale i pewien luz, co wyraża się w zmianach sposobów patrzenia przez obiektyw: tańczące pary nie emanują ewidentnym kiczem, bo styl tańca uwiecznionego na „kliszy” nie upodabnia się do postarzającej zdjęcie techniki. „Dirty Dance” w epoce braci Lumiere? To nie wszystko. W przyszłym numerze: Wapping Project i fotograf Angus Boulton z jego „Eastern Europe – Fear or Famine”. W. BEDNARSKI

65-lecie ZASP-u z Granicą

P

czyli życie emigracyjnego artysty Stefan Gołębiowski redakcja@nowyczas.co.uk

o zakończeniu II wojny światowej na terenie Wielkiej Brytanii znalazło się kilkaset tysięcy Polaków, którzy nie chcieli i nie mogli wrócić do komunistycznej Polski. Wiadomo było, że peerelowski rząd, znajdujący się pod sowieckim wpływem zrobi wszystko, by zniszczyć żołnierzy Polskiej Armii na Zachodzie, którzy stanowili emigracyjną większość. W związku z pozostaniem tak wielkiej liczby Polaków na Wyspach Brytyjskich zaczęło organizować się tutaj emigracyjne życie społeczne. Zakładano nowe organizacje i tworzono namiastkę Polski w obcym kraju. Ale chyba pierwszą polską organizacją – cywilną, a nie wojskową – był Związek Artystów Scen Polskich, założony w 1942 roku przez artystów towarzyszących armii gen. Władysława Andersa, wyrwanych z łap Stalina. Artystów, których udało się w ten sposób uratować było bardzo wielu. I to wybitnych gwiazd przedwojennej sceny. Kogóż tam nie było – Marian Hemar, Feliks Konarski Ref-Ren, Leopold Pobóg Kielanowski, Wacław Radulski, Zofia Terne, Maria Modzelewska, Kazimierz Krukowski, muzycy ze sławnej orkiestry Henryka Warsa i wielu, wielu innych, których nie sposób tu wymienić. Polskim żołnierzom dostarczali nie tylko rozrywkę na dobrym poziomie, dawali również możliwość zapomnienia na chwilę o grozie wojny. Po zakończeniu działań wojennych polscy

artyści zaczęli tworzyć namiastkę polskiego teatru, głównie w Londynie, gdzie większość z nich się zatrzymała. A nie były to łatwe czasy – jeździli w rozsypujących się ciężarówkach, występowali gdzie się dało nie „dla chleba” (bo utrzymać się nie dawało z tych występów), ale dla kontynuowania wybranego zawodu oraz dawania rodakom trochę przyjemności i wytchnienia. Sytuacja była bardzo trudna, po rozwiązaniu polskiej armii, pod której płaszczem działał polski teatr, trzeba było zorganizować spółkę cywilną, która mogłaby przygotowywać przedstawienia, ale przede wszystkim kupić dom, który mógłby stać się siedzibą teatru. ZASP dostał licencję, ale domu kupić nie mógł, bo oczywiście nie było pieniędzy… Przez parę lat korzystano więc ze sceny Klubu Orła Białego, w pięknym budynku przy Knightsbridge, który wtedy kosztował około dwanaście tysięcy funtów, a dziś wart byłby miliony. Niestety klub się spalił, a jak fama głosi – z powodu jednej z aktorek, która wrzuciła do kosza ze śmieciami niezgaszony niedopałek papierosa. Polscy artyści zostali więc prawdziwymi artystami ze spalonego teatru… Przenieśli się w końcu do Ogniska Polskiego na South Kensington, gdzie świetny scenograf Tadeusz Orłowicz zbudował profesjonalną scenę, na której ZASP wystawiał ogromne, wieloobsadowe sztuki, co dziś wydaje się wręcz nieprawdopodobne do zagrania na tak malutkiej przestrzeni. Nie mówiąc już o zapleczu na przebiórki, szumnie nazywającym się garderoba. Marzeniem ZASP-u było od początku uzyskanie własnej, prawdziwej teatral-

40-lecie ZASP-u na Scenie Teatralnej Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego nej sceny, na której można by sobie pozwolić na rozmach, duże światła i prawdziwą scenografię. Takie możliwości dawała budowa Polskiego Ośrodka Kulturalnego na Hammersmith, ale od poświęcenia kamienia węgielnego w 1971 roku do otwarcia Sali Teatralnej minęło jedenaście lat. Sala została wybudowana wraz z resztą budynku, lecz wejście do niej zamurowano na dobrych parę lat, gdyż nie było pieniędzy na jej wykończenie. Dopiero w czerwcu 1982 roku ZASP miał możliwość pokazania pierwszego przedstawienia na prawdziwej, własnej scenie. Była to premiera sztuki Sławomira Mrożka „Ambasador”, na którą z Paryża przyjechał autor. Miałem zaszczyt grać w tym spektaklu i pamiętam wzruszenie, jakie ogarniało nas, aktorów na scenie oraz publiczność na widowni. Mamy oto prawdziwy teatr! W rok później na tejże scenie odbył się jubileusz 40-lecia Związku Artystów Polskich za Granicą, w którym udział wzięło ponad czterdziestu wykonawców. Kiedy w finale, na dziewięciometrowej scenie, stanęli wszyscy (i jeszcze było trochę luzu) pomyśleliśmy chyba razem: w Ognisku byłoby to nie do zrobienia…

ZASP przeżywał wzloty i upadki. Aktorzy wyjeżdżali, starzeli się, umierali, ale ZASP trwał i trwa. Kiedy dziś obejrzałem zdjęcie z 40-lecia, ze zgrozą zacząłem obliczać, ilu to wykonawców nie doczekało obecnego 65-lecia. Ponad połowa z 40-osobowej obsady! Od 1981 roku, kiedy to znakomity reżyser (dziś już także nieżyjący) Leopold Pobóg Kielanowski ustąpił ze stanowiska prezesa ZASP-u, jego miejsce zajęła Irena Delmar. Nie zazdroszczę jej tej funkcji. Artyści to naród niełatwy, pieniędzy nie ma nigdy, obsadę trudno dobrać. Powstała też konkurencja w postaci teatrów impresaryjnych, którym łatwiej i taniej jest sprowadzić gotowe, małoobsadowe przedstawienie z Polski, niż męczyć się z próbami, na które trudno zebrać aktorów, najczęściej pracujących w innych zawodach. Londyński ZASP – dziś już w bardzo dobrych kontaktach z krajowym – nie organizuje obecnie tylu przedstawień, co kiedyś, ale aktywny jest nadal i dzięki mu za to. Wielkie podziękowania należą się też wiernej publiczności, która popiera emigracyjnych artystów od 65 lat.


NOWYCZAS 5 października 2007

nowyczas.co.uk

16 PRACA PRZEZ AGENCJE

Nie tylko dla poliglotów redakcja@nowyczas.co.uk

oSouthampton nie ma miejsca na podobieństwo londyńskiego dworca Victoria, gdzie wciąż gromadzą się szukający pracy polscy imigranci. Trudno więc o wymianę informacji czy doświadczeń. Wcieliłem się w postać nie mówiącego po angielsku Polaka i podjąłem się niemożliwego na pozór zadania – znalezienia pracy.

Bez języka? Ani rusz

Najczęściej odwiedzanym przez rodaków miejscem jest siedziba SOS Polonia przy 2 Brunswick Place. Wstąpiłem tam, by zapytać o możliwość podjęcia pracy przez osobę nie znającą języka angielskiego. – Będzie naprawdę ciężko cokolwiek znaleźć – usłyszałem od pracownicy biura. – Agencje pracy poszukują tylko ludzi mówiących po angielsku. Brak znajomości języka praktycznie uniemożliwia już samo szukanie. A jednak wizyta w SOS Polonia nie okazała się bezowocna. Przysłuchująca się naszej rozmowie rodaczka napisała pośpiesznie na

Polacy przyjeżdżają do pracy w Anglii świetnie przygotowani językowo – usłyszałem niedawno od pracującej w Southampton Ukrainki. Nie do końca to prawda. Wciąż wielu z nas decyduje się na przyjazd pomimo braku nawet podstaw języka angielskiego. Czy mimo to mają szansę na pracę? Sprawdziłem to w agencjach pracy w Southampton.

GRZEGORZ BORKOWSKI/NowyCzas

W

Grzegorz Borkowski

kartce dwa numery telefonów komórkowych do agencji pracy, w której podobno pracują konsultanci – Polacy. – Biorą głównie do okresowych prac w rolnictwie i ogrodnictwie, czasami do pakowania owoców i warzyw, ale to pewna agencja – usłyszałem. A więc mam pierwszy trop.

Do drzewek od zaraz

Agencja Pro-Force specjalizuje się w zatrudnianiu tymczasowych pracowników w rolnictwie, ogrodnictwie oraz sadownictwie. • zbieranie owoców • pakowanie • spawaczy z komunikatywną znajomością angielskiego

Najniższa płaca w Pro-Force to 5,52 do 6,50 funta na godzinę, w zależności od rodzaju pracy.

Konsultant: Aneta •Telefon: 07921296763

Wskazana mi przez życzliwą rodaczkę agencja Pro-Force Recruitment mieści się przy Anderson’s Road. Jeśli założyć, że najlepszym i powszechnie znanym punktem orientacyjnym w Southampton jest Bargate – na Anderson’s Road trafimy najprościej idąc z Bargate na wschód, prosto w stronę mostu ItchenHoundwell Place, Evants Street i Marsh Lane. Za City College nie skręcamy wraz z Marsh Lane, lecz idziemy wciąż prosto i przechodzimy kładką nad torami kolejowymi. Po drugiej stronie jesteśmy już na Chantry Road. A na rogu Chantry i Anderson’s Road znajdziemy łatwo Basepoint Enterprise Centre. To duża baza logistyczna, coś w rodzaju coraz popularniejszych w Polsce inkubatorów przedsiębiorczości. Agencję znajdziemy w ostatnim boksie po lewej stronie podwórka. – Specjalizujemy się w rekrutacji pracowników branży ogrodniczej – mówi Piotr, jeden z dwójki polskich konsultantów. – Praca jest więc typowo sezonowa. W chwili obecnej pilnie potrzebujemy ludzi do pakowania drzewek i można zaczynać od poniedziałku. Najważniejsze jest to, że nie wymagamy języka angielskiego. Z polskojęzycznymi pracownikami Pro-Force lepiej się wcześniej umówić na konkretną godzinę, gdyż często są w terenie, a wówczas klient jest skazany na rozmowę z Anglikiem. W tej agencji pracę znajdzie każdy chętny. Jest to oczywiście zajęcie dorywcze za niewygórowane stawki, ale umówmy się od razu, że osoba nie znająca angielskiego nie powinna mieć zbyt wygórowanych oczekiwań. Poza osobami niewykwalifikowanymi do prac w ogrodnictwie Pro-Force rekrutuje także kierowców traktorów, robotników drogowych,

rolnych, pakowaczy, magazynierów, sprzątaczy. Sezonowość proponowanych tu zajęć jest na pewno minusem, zaznaczmy jednak, że Pro-Force to jedyna w Southampton agencja, w której zaproponowano pracę niemal od ręki, osobie nie znającej angielskiego. Polecimy ją więc osobom przyjeżdżającym do Anglii na krótkoterminowy zarobek. Warunkiem rejestracji jest posiadanie przy sobie paszportu lub ważnego dowodu osobistego (pracownicy agencji zrobią kserokopie) oraz wypełnienie anglojęzycznego formularza. W tym oczywiście pomagają konsultanci – Polacy.

Dobra praca – „U Dziadka” W zwyczajowej nazwie „U Dziadka” nie ma za grosz uszczypliwości. Wręcz przeciwnie, można usłyszeć historie o tym, że jak doświadczony budowlaniec czy spawacz trafi pod „skrzydła Dziadka” (Work Force Plus) to szybko znajdzie pracę za stawkę minimum 8 funtów za godzinę, a co więcej – już po kilku tygodniach przestanie pracować za pośrednictwem agencji i dostanie posadę na full time i kontrakt, marzenie każdego polskiego pracownika. W agencji pracują tylko polscy konsultanci. Jednak jedna z nich, Bogusia, szybko rozwiała nasze nadzieje na znalezienie dobrej pracy bez znajomości języka angielskiego. Co prawda mile zaskoczył mnie druk aplikacji, zawierający pytania po angielsku i po polsku, jednak już na wstępie rozmowy kwalifikacynej przetestowała mój angielski. Kilka pytań, zaczynając od prostych, po coraz bardziej skomplikowane. Uff. Widać, że znają się tu na robocie i nie zamierzają wciskać kota w worku przyszłym pracodawcom. Ale to właśnie stąd z dobrą pracą wychodzą wykwalifikowani metalowcy, spawacze, budowlańcy, magazynierzy. Z dobrą i co warto podkreślić – często stałą. A możliwość porozmawiania z konsultantem po polsku jest nieoceniona – pomaga uniknąć wielu nieporozumień i niedomówień, które grożą nawet osobom mówiącym po angielsku na poziomie komunikatywnym czy średnio zaawansowanym.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 5 października 2007

mANIA gotowania

MANIA GOTOWANIA 17

Zdrowa woda zdrowia doda cz. 2

POLSKI SKLEP W BIRMINGHAM „SID” ZAPRASZA NA ZAKUPY!!!

staci butelkowej pale albo jasnego ale. Jeżeli pamiętają Państwo, wędrując po wschodnich hrabstwach mówiliśmy o jabłecznym napoju, zwanym ciderem. Tutaj w Midlands obok produkcji tegoż napitku, miejscowa ludność raczy się jego gruszkową odmianą, zwaną perry, produkowaną z przefermentowanego soku gruszkowego. Perry z hrabstw Worcestershire czy Herefordshire mają nawet zastrzeżone patenty na produkcję tego trunku. Poza Wielką Brytanią napój ten jest produkowany także w Szwecji czy Normandii, gdzie jest rozlewany w butelkach jak do szampana.

Sklep posiada szeroki asortyment produktów spożywczych..., co tu dużo pisać, przyjdź i sprawdź nas... Do zobaczenia... 13 Market Place Great Bridge Tipton Birmingham DY4 7AR 7 dni w tygodniu od godz. 9 do 21

Bakewell pudding

Mikołaj Hęciak redakcja@nowyczas.co.uk

iało być o wodzie i będzie, i nie dlatego, że za oknem znowu pada, ale dlatego, że pisząc o Midlands trudno nie wspomnieć o wodzie mineralnej. Są takie zdroje i to niekoniecznie w Szkocji, gdzie wciąż można zaczerpnąć krynicznie czystą wodę... Od niepamiętnych czasów ludzie znali i korzystali z miejsc posiadających źródła wody o walorach leczniczych. Miały one wymiar nie tylko medyczny, ale często też religijny. Ludzie odwiedzali czy wręcz pielgrzymowali do takich miejsc szukając poprawy zdrowia. Kolebką współczesnych uzdrowisk jest Belgia. To tutaj w 1583 roku po raz pierwszy zaczęto butelkować wodę mineralną w miejscowości o nazwie Spa. Nie wnikając w zawiłości historii Anglii, parlament angielski w XVI wieku wybrał trzy miejsca i nadał im pełnoprawny status uzdrowiska, łącznie z nadaniem licencji. A były to: Bath na zachodzie, Buxton i Harrogate na północy. Miejscowości te oficjalnie stały się przeciwwagą dla belgijskiej konkurencji. Ingerencja parlamentu była też zachętą dla bardziej „patriotycznego” korzystania z rodzimych uzdrowisk. Za czasów królowej Wiktorii, najdłużej panującej monarchini, miejscowości uzdrowiskowe przeżywały swój rozkwit. Generalnie uzdrowiska można podzielić na takie z wodą pitną, jak np. w Cheltenham, lub takie, gdzie można zażyć kąpieli, np. w Bath, Malvern albo takie, gdzie jednocześnie można i popić, i się zanurzyć np. Buxton, Malvern czy Bath. Innym rodzajem podziału wód jest ich rodzaj i skład mineralny. Jedne zawierają więcej związków siarki, inne sodu, wapnia czy żelaza. Tak więc, nie jest to do końca obojętne, jaką wodę wybierzemy w sklepie. A, o ile nie każdy z nas chce czy musi wybrać się do uzdrowiska, to każdy z nas ma możliwość znalezienia, przynajmniej niektórych wód mineralnych na półce w swoim lokalnym sklepie czy supermarkecie. W Anglii pomysł butelkowania wprowadzono na początku XVII wieku w Malvern. Z pewnością wielu z nas spotkało się z „Malvern water”. A może Buxton? Oprócz profitów zdrowotnych, jakie przynoszą miejscowości uzdrowiskowe, mogą one też poszczycić się piękną okolicą. Czysta, źródlana woda jest też ważnym składnikiem piwa produkowanego przez lokalne browary. Jednym z ciekawych i znanych z browarniczych tradycji miast jest Burton-on-Trent w hrabstwie Staffordshire. Do dzisiaj przetrwało tam pięć browarów, w tym jeden jako żywe muzeum. A owe browary przodowały w produkcji ciemnego piwa zwanego bitter, a w po-

M

Tarte migdały, masło i ciasto francuskie to bohaterowie dzisiejszego przepisu. Receptura pochodzi z okolic hrabstwa Derbyshire. Ciasto to nosi różne nazwy. Jedną z nich jest Bakewell pudding, ale dokładne początki tego ciasta pozostają tajemnicą. Na jedną blaszkę potrzebujemy: ok. 215g mrożonego ciasta francuskiego, 4 łyżki stołowe dżemu, 100g tartych migdałów, 100g cukru (caster sugar), 50g masła, 3 jajka i 1 łyżeczkę esencji migdałowej. Ciasto francuskie pozostawiamy do rozmrożenia. Wystarczy około 20 minut w temperaturze pokojowej. Ciasto rolujemy na posypanej mąką stolnicy lub blacie stołowym i układamy w okrągłej foremce lub płytkim naczyniu porcelanowym. Końce ciasta podwijamy wzdłuż foremki. Całość nakłuwamy widelcem w kilku miejscach. Nakładamy dżem, najlepiej o kwaskowym smaku, dla przeciwwagi dla słodkiego nadzienia. Odkładamy do lodówki albo w chłodne miejsce. Teraz mamy czas na przyrządzenie nadzienia. W misce łączymy masło, cukier i tarte migdały. Dodajemy żółtka i migdałowy aromat, a na koniec ubite białka. Całość delikatnie mieszamy i wykładamy na podstawę z ciasta francuskiego. Pieczemy w temp. 2000C przez około pół godziny albo aż nadzienie jest ścięte i złotorumiane. Można podawać na ciepło lub zimno ze śmietaną lub sosem typu custard. Koszt około 4,5 funta. Czas przygotowania ok. 20 minut i pieczenia pół godziny. Ponieważ przepis na ciasto marchwiowe spotkał się z dobrym przyjęciem, mam jeszcze w zanadrzu inny przepis na ciasto, tym razem marchwiowo-bananowe nadesłane przez pewną Angielkę. Potrzebujemy 175g cukru, 175g masła, 3 jajka, 175g mąki, 2 łyżeczki proszku do pieczenia, 1 łyżeczkę soli, 2 banany, 175g tartej drobno marchewki, pół łyżeczki gałki muszkatołowej, 1 łyżeczka cynamonu i garść rodzynków. Cukier rozcieramy z masłem, wbijamy po kolei jajka. Dodajemy mąkę, sól, proszek do pieczenia, gałkę muszkatołową i cynamon. Następnie dodajemy roztarte banany, marchewkę i rodzynki. Dodatkowo możemy dodać 2-3 łyżki miodu. Całość wylewamy do natłuszczonej okrągłej foremki lub wykładamy specjalnym papierem do wypieków. Pieczemy w temp. 1700C przez około 1 godzinę. Słodkiego weekendu!

152x160_STD_NowyCzas_4029.ai 08/08/2007 12:06:07

GRPX GR G ']ZRÍ G

GR 3ROVNL

S PLQ MX RG

R

] WHO VWDFMRQDUQHJ

Po prostu wybierz 084 4831 4029

C

M

Y

CM

QDVWÆSQLH Z\ELHU] QXPHU GRFHORZ\

MY

CY

CMY

K

3ROVND tel. komórkowy /LWZD tel. stacjonarny 6 RZDFMD tel. stacjonarny ,UODQGLD tel. stacjonarny

7p/min - 087 1412 4029 5p/min - 084 4545 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029

Infolinia: 0870 041 4029 I www.auracall.com

To proste… Spróbuj teraz!

*Terms & conditions: Ask bill payer’s permission. All prices are per minute & include VAT. Calls billed per second. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. Charges apply from the moment of connection to the service. Calls made to mobiles may cost more, unless specifically mentioned in the destination list. Prices are subject to change without prior notice. Information may be used for future marketing and updating purposes by Auracall & other selected companies & affiliates. You can opt out at anytime. This service is provided by Auracall Ltd, Nicholas Peters Business Centre, 7b High Street, Barnet Herts EN5 5UE. Agents required, please call 0844 5453 788.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 5 października 2007

18

Cytat tygodnia

„ CZAS NA RELAKS

Aleksander Kwaśniewski nadal jest twarzą LiD, ale dzisiaj jest to twarz solidnie poobijana.

TOMASZ LIS o pojedynku Kaczyński-Kwaśniewski

horoskop tygodniowy Piotr Szyszkowski

BYK 21.04 – 20.05 Wszystko, co Ci się wydarzy, zależeć będzie od dobrej lub złej woli pewnego człowieka, który wiele może, posiada władzę i na którego terenie w pewien sposób jesteś. Niewykluczone, że to Ty sam jesteś kimś takim. W pracy możesz być wezwany na dywanik, kiedy będziesz nazbyt samodzielny. W firmach może pojawić się kontrola.

praktycznie

mówiąc BARAN 31.03 – 20.04 Twoja kondycja nie minie wraz z końcem tego pomyślnego dla Ciebie okresu. Śmiało poprawiaj urodę. Aura gwiezdna sugeruje przejście na zdrową dietę i zadbanie o profilaktykę. U niektórych Baranów pojawić się mogą choroby zwyrodnieniowe. Może pojawić się też niedobór lub nadmiar wapnia.

BLIŹNIĘTA 21.05 – 21.06 W tym tygodniu musisz zachować czujność pod każdym względem i na każdym kroku. Koniecznie w pracy unikaj wszelkich napięć i ryzykownych posunięć. Podejmowane przez Ciebie decyzje powinny być dokładnie przemyślane. Zbyt pośpiesznie podjęte mogą zniszczyć to, co do tej pory udało Ci się osiągnąć. RAK 21.06 – 22.07 Korzystny czas dla przedstawicieli władzy i osób na przywódczych stanowiskach w jakichś ugrupowaniach politycznych. Twoje potrzeby i apetyt na pieniądze są teraz bardzo duże ale znajdą się sposoby, aby je zaspokoić. W dziedzinie finansów los może się do Ciebie uśmiechnąć, a wtedy mogą wpłynąć na Twoje konto należne Ci honoraria - ktoś odda Ci dług. LEW 23.07 – 23.08 Niektórym zodiakalnym Lwom może dokuczać wątroba, trzustka, śledziona. Jeśli chcesz wraz z latem prowadzić aktywniejszy tryb życia, warto zwrócić uwagę na sporty, dzięki którym Twoje ruchy nabiorą ujmującej gracji. Może skuszą Cię tańce latynoamerykańskie? Dzięki nim rozładujesz stres i wdzięcznym, tanecznym krokiem przywitasz nową porę roku –jesień. PANNA 24.08 – 22.09 Planety obudzą w Tobie apetyt na miłość, toteż będziesz mieć głowę pełną amorów. Jeśli marzysz o tym, by kogoś poznać albo – odwrotnie – chcesz zerwać niewygodną znajomość, to powinna się nadarzyć ku temu okazja. Musisz się jednak wykazać refleksem i czujnością, żeby jej nie przegapić. WAGA 23.09 – 23.10 Postaraj się dostrzec różnice między myśleniem życzeniowym a intuicją. Za sprawą planet będziesz w dobrej formie intelektualnej. Możesz także wykorzystać swoją pomysłowość do tego, by usprawnić sobie pracę albo zacząć lepiej zarabiać. Twoje kontakty zawodowe mają szansę znacznie się poszerzyć. SKORPION 24.10 – 22.11 Korzystny okres dla osób zajmujących się rzemiosłem, artystyczną metaloplastyką, artystycznym kowalstwem, biżuterią, witrażami, a także dla wszelkiego rodzaju firm budowlanych i remontowych oraz dla osób pracujących w handlu. Dla wielu zodiakalnych Skorpionów korzystny miesiąc: powodzenie w operacjach finansowych, możliwość znalezienia dodatkowego źródła dotacji, sponsora, uzyskania kredytu. STRZELEC 23.11 – 21.12 Strzelce w stałych związkach raczej nie będą mieć ani czasu, ani nastroju na bardzo ożywione życie towarzyskie. Raczej zechcesz coś zmieniać i ulepszać w Twoim domu i najbliższym otoczeniu. Mogą to być, oczywiście, zwykłe porządki, ale zapewne też zainwestujesz jakieś większe środki w rozbudowę lub upiększenie swojego domu, mieszkania. KOZIOROŻEC 22.12 – 20.01 Już ranek przyniesie Ci dobry nastrój. Poczujesz się lekko i bardzo elegancko. Prawdopodobnie spojrzysz na świat oczami kokietki i bardziej docenisz swoją kobiecość. Z tego względu będziesz dzisiaj inaczej postrzegana przez mężczyzn. Staniesz się bardziej atrakcyjna. Możesz także spotkać w końcu tego wymarzonego księcia z bajki. WODNIK 21.01 – 19.02 Korzystny tydzień dla osób związanych z historią, religią i dziedzinami wiedzy, które wypływają z troski ludzi o ich własną ziemię, ojczyznę, miejsce na świecie. Masz teraz odpowiedni czas na remonty, zmiany w domu, prace ogrodnicze, inwestowanie pieniędzy, kupowanie (i sprzedawanie) trwałych i solidnych rzeczy, takich jak nieruchomości, sprzęt mechaniczny, samochód, meble itd. RYBY 20.02 – 20.03 W tym tygodniu możesz pokusić się o znajomość z jakąś interesującą osobą poznaną w bardzo przypadkowy sposób. Lepiej, by sytuacja osobista Twojego wybranka była jasna i bez żadnych zobowiązań. W stałych związkach szczera rozmowa nie zaszkodzi. Warto w tym tygodniu odświeżyć kontakty z bliższą i dalszą rodziną albo trochę zapomnianymi przyjaciółmi.

Konrad Brodziński redakcja@nowyczas.co.uk

Niebezpieczne klocki Dzieci lubią układać klocki; język angielski też. Ułóżmy, na przykład, tapetę. Jakie są jej elementy? Papier: paper. Ściana: wall. Papier do ściany: wallpaper. Albo abażur. Lampa: lamp. Cień: shade. Lampshade. Proste, nie? Wręcz dziecinne. Na ogół w tego rodzaju zbitkach pierwsza część słowa, albo pierwszy z dwóch rzeczowników, nosi znamiona przymiotnika. Ponie-

waż przymiotniki angielskie nie mają odmiennej formy liczby mnogiej, więc szczotka do zębów – a mamy ich podobno 32 (zębów, nie szczotek czy przymiotników) – to nie teethbrush, tylko toothbrush. Jak na razie, wszystko w porządku, czyli ‘so far, so good’. Im więcej jednak tych klocków zestawiamy, tym bardziej sprawa staje się skomplikowana. Saturday night fever to gorączka sobotniej nocy. Najpierw łączymy Saturday night a potem dodajemy fever. Inaczej jest z Southampton night club, w którym to wypadku najpierw zestawiamy night club, a potem dodajemy, że klub ten znajduje się w Southampton. Tu sens dyktuje nie gramatyka, tylko znajomość sytuacji. Uniform dispute – to brzmi jak spór o mundurek szkolny. Uniform dispute resolution – może chodzi tu o rozwiązanie tegoż sporu. Ale Uniform dispute resolution policy to jednak co innego: cytuję: „ujednolicony kodeks postępowania w sporach”. W sporach jakich konkretnie? W tych dotyczących domen internetowych. A więc: Uniform internet domain name dispute resolution policy.Tylko ktoś już wstajemniczony, dobrze znający kontekst, może to zrozumieć. Klocki są niewątpliwie sprawne i oszczędne – ale mogą też wprowadzić w błąd. Stąd przestroga: układamy je tylko wtedy, kiedy mamy gwarancję, że nasz odbiorca operuje tą samą terminologią. Jeżeli takiej gwarancji nie mamy, piszemy: A uniform policy on resolving disputes relating to names allocated to domains on the internet. Takim językiem posługują się na przykład prawnicy. My wiemy, że pocket calculator, to kalkulator kieszonkowy. Ale założę się, że kiedy występowano o patent, określony był on jako calculator that fits the pocket. Żeby nie było, że to jakiś gadżet, który liczy ile mamy kieszeni.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 5 października 2007

CZAS NA RELAKS 19 łatwe

trudne

średnie

8 5 8 7 2 9 3 4 2 6 1 3 6 7 9

9 6 8 8 7

5 4

2 8

4

4

3

6 5 3 8

6

6 4 2

7 3

6 7 4 1

1

6 9 7 8

7 3 2

4

5 1 6 7

9 1

1

6

8

4 9 9 5

9 8 7

6

5

sudoku

6 5 9 4 7 9 8 3 4 2

4 2 7 5 2 3

Wypełnij diagram w taki sposób, aby w każdym poziomym wierszu, w każdej pionowej kolumnie i w każdym dziewięciopolowym kwadracie 3x3 znalazły się cyfry od 1 do 9. Cyfry w kwadracie oraz kolumnie i wierszu nie mogą się powtarzać.

„Idą wybory. Uratuj kraj. Zabierz babci dowód" – takiej treści apel pojawił się kilka dni temu w internecie. Tej samej treści sms otrzymywali również urzytkownicy telefonii komórkowej. Nieznani autorzy uważają, że jest to żart. Innego zdania jest ekspert z Państwowej Komisji Wyborczej, Miłosz

Rozwiązania sudoku z nr 39 Wilkanowicz, który twierdzi, że jest to akcja nieodpowiedzialna, a osoba, która ma wiedzę na ten temat, powinna zgłosić to prokuraturze. Jego zdaniem jest to podżeganie do przestępstwa. Premier Jarosław Kaczyński powiedział, że ci, którzy szerzą tego rodzaju żarty, podnoszą rękę na naród polski.

łatwe

średnie

humor

Absurd tygodnia

trudne

Hasło krzyżówki z nr 39: Kto sieje, ten zbiera.

K

krzyżówka szachy

Zadanie 10

Wskazać wygrywającą kontynuację białych. Rozwiązanie na stronie 23

rybim okiem

rybim okiem iedyś poznałem człowieka, który gonił siekierą kobietę po przekątnej rynku w moim mieście. Oczywiście poznałem go, zanim gonił siekierą. Czy „gonił siekierą” jest poprawnym wyrażeniem? Był to pisarz, który publikował napastliwe i lżące artykuły dotyczące współczesnych ruchów literackich w kraju. Ukazywały się one w piśmie literackim, które w wielu środowiskach literackich nadal jest odbierane jako przyczółek miernoty literackiej. Był agresywny i, zamiast mówić, niemal krzyczał. Rozpierała go furia, która prawdopodobnie brała się z rozpamiętywania porażek z czasów wcześniejszych i późniejszych.

Czasami odwiedzałem go w mieszkaniu, które wewnątrz śmierdziało powolnym rozkładem materii. To mógł być rozkład wszystkiego: od butów, po dywan, który kurz zmienił nie do poznania, przez gnijące resztki pokarmu. Nie wiadomo, czy facet sam się odsuwał, czy coś odsuwało go od życia. W międzyczasie planował jakieś akcje i przedsięwzięcia na skalę powiatu i województwa. Zbierał pamiątki historyczne. W tym wszystkim jego twarz miała zacięty wyraz twarzy. Wiadomo było również o jego głębokim wewnętrznym konflikcie na tle religijnym, który nie dawał mu spokoju i na który przez ostatnie lata rozpaczliwie próbował sobie odpowiedzieć. Dla niejednego był wariatem. I naprawdę, gdy się go po-

znało, nie można było oprzeć się wrażeniu, że ten facet prędzej czy później kompletnie już zeświruje. Raz przyszedł na imprezę literacką w gumofilcach, śmierdziało od niego gnojem i straszliwie kaszlał. O jego smrodzie krążyły legendy, podobny był do squatowego smrodku, który ma również swoją klasę (nie chodzi mi o squaty angielskie, chodzi mi o polskie, gdzie nie ma wody, na przykład). Smród rozrzedzonej higieny plus nieprane ubrania. Miewał genialne przebłyski. Kilka, kilkanaście świetnych pomysłów. Oczywiście dużo tu można o urzędnikach mówić, którzy go ignorowali. Sam też nieźle namieszał, prowadząc swoją strategiczną grę na dwa fronty, ponieważ chciał na tym wyjść jak najlepiej. Dwa

fronty to i tak za mało, gdyby opisać jego nagłe napady energii, gdy jeździł po okolicach kaperując ludzi do swych pomysłów, mówiąc o swoich kontaktach, uprawiając swój PR podniesionym głosem. Jednego dnia przyszedł do redakcji regionalnego pisma, aby przedstawić swój projekt. Tam spędził godzinę mówiąc o serii tekstów i tak się zagalopował, że zaproponował naczelnemu posadę w uniwersytecie, w którym nie pracował. Gdy kończyliśmy małe bibki z okazji wernisaży, na których rzadko bywał, mawiał, że ten czy ów jest szpiegiem kościoła i trzeba uważać. Potrafił podłożyć świnię ludziom, którzy dopiero co mu pomogli. I rozpaczliwie szukał żony. Może dlatego czasami, jak się

ubrał, to błyszczał taką staroświecką elegancją: stylowa, złota spinka do krawatu, bordowy krawat nienagannie leżący na koszuli, szyk. Pewnego razu w środowisku zaczęły krążyć pogłoski, że zniknął. Dzwoniono do niego, na policję, do urzędów. Gdzie on jest? Byliśmy na terenie jego posesji. Nic. Na jednej z pobliskich uczelni wyższych to zostało potwierdzone przez jednego z redaktorów regionalnej gazety powiedziano, że jest w szpitalu psychiatrycznym. Ponieważ gonił siekierą jakąś kobietę na rynku. Zainteresowała się prokuratura. Jakieś poszlaki?

Robert Rybicki


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 5 października 2007

20 CO SIĘ DZIEJE Film Control Dramat, 2007r. reż. Anton Corbijn Odeon Covent Garden 135 Shaftesbury Ave. 5-9 października, godz.: 14:30 17:40 20:25 Charyzmatyczny portret Iana Curtisa – lidera Joy Division, który w wieku 23 lat popełnił samobójstwo. Underground Dramat, 1995r. reż. Emir Kusturica Riverside Studios Cinema Crisp Road,W6 9RL 9 października, godz. 19.30 Jeden z najlepszych filmów lat 90, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Wprowadził muzykę Gorana Bregovicia do klubów studenckich w całej Polsce. Aferzyści Czarny i Marko, aktorka Natalia, wojna. Po wojnie Marko dochodzi do władzy. Czarny wciąż ukrywa się w piwnicy, utrzymywany przez Marka w świadomości ciągłej wojny... American Gigolo Dramat, 1980r. Reż. Paul Schrader BFI Southbank Cinema South Bank, SE1 8XT 9 października, godz. 20.30 Rola, którą Richard Gere otworzył sobie bramy serc niewieścich i zdobył Hollywood. Julian jest męską prostytutką, kosztuje dużo, ale wart jest każdego dolara, bo w swoim fachu jest naprawdę świetny. Wszystko w jego życiu całkiem nieźle się układa – aż do momentu, gdy jedna z jego klientek zostaje zamordowana, a on staje się głównym podejrzanym.

Muzyka Jazz Cafe zaprasza: The Poise Rite 6 października, godz. 20.30 POSK, 238-240 King Street, W6 0RF Wstęp: £5 Młody polski rock na jazzowej scenie Jazz Cafe. Poise Rite zaprezentuje swą płytę Passagalia. DJ Ella Bella & Marian prezentują: Radical News Sound System, Ga-Ga, Zielone Zabki, Headjam 12 pazdziernika, godz. 19.00-1.00 Chats Palace Arts Centre, 42-44 Brooksby’s Walk, Hackney E9 Wstęp: £7 Radical News – ostatnia płyta to mieszanka reggaeowo-dubowych pulsacji i punkowej ekspresji ocierającej się o hip-hop. Zielone Żabki – punkowcy z Jawora w 1988 zajęli pierwsze miejsce w Jarocinie. Ga-Ga to również zespół punkowy z Jawora, laureat Jarocina z 1992 roku. Występowali na scenie Kryszny podczas Wood-

stocku. Headjam – oryginalna i indywidualna mieszanka szalonych dub beatów splecionych z metal-punk i wszystkim innym, co przyjdzie im do głowy. Kwartet Śląski – The Szymanowski Tour 22 października, godz. 19.30 St. John’s Smith Square Wstęp: £35 (bankiet po koncercie), £18/£15, £16/£13 (zniżki) lub on-line: www.sjss.org.uk

Kwartet Śląski tworzą: Szymon Krzeszowiec – skrzypce I, Arkadiusz Kubica – skrzypce II, Łukasz Syrnicki – altówka i Piotr Janosik – wiolonczela. Powstał w roku 1978. Występował na wszystkich najważniejszych europejskich i światowych festiwalach muzycznych. Jest niezwykle wysoko oceniany przez znawców i recenzentów muzyki klasycznej. Na koncercie w Londynie Kwartet zagra utwory Karola Szymanowskiego, Andrzeja Panufnika, Franza Schuberta. Dochód zostanie przekazany na cele dwóch fundacji: Friends of the Lisiecki Homes in Poland oraz Medical Aid for Poland. Proletaryat 29 października, godz. 19.00 Zulus Bar, 640 High Road Leytonstone, E11 3AA Proletaryat powstał w 1987 roku. W 1989 roku zespół wystąpił na festiwalu w Jarocinie gdzie zdobył nagrody publiczności i dziennikarzy. W latach 1990-91 ukazały się dwa albumy: Proletaryat i Proletaryat II. Zawarty na nich bezkompromisowy przekaz i setki koncertów zapewniły grupie miejsce w czołówce polskiej sceny rockowej. Po kilkuletniej przerwie Proletaryat w 2006 roku wydaje nowe albumy ReC i Recycling. Megayoga zaprasza: Acid Drinkers 1 listopada, godz. 19.00 Underworld Club 174 Camden High Street, NW1 0NE Bilety: £14 i £16 w dniu koncertu, on line: www.ticketweb.co.uk, w polskich sklepach Info: 07817926907 Po raz pierwszy w Londynie, legenda polskiego rock metalu – Acid Drinkres do dzisiaj najlepszym i najbardziej widowiskowym zespołem thrash metalowym w Polsce. Powstał w 1986 roku. Debiut sce-

Buch zaprasza: KULT 14 października, godz. 16.45 (drzwi otwarte) Klub Astoria , 157 Charing Cross Road, WC2 8EN Bilety: £ 17 (przedsprzedaż) i £20 w dniu koncertu On line: www.meanfiddler.com Punkty sprzedaży Bucha: Polsmak 39 Balls Pond Rd. N1 4BW, tel.020 7275 7045 Pole Position 157 New Kent Rd. SE1 4AG, tel.020 7407 7050 Kasa Business biuro 1D POSK 238-246 Kings St. W6 0R, tel. 020 8741 6699 Polska Żywność 65 Westbury Ave. Turnpike Lane N22 6 S.A., tel.020 8889 9334

Morawski Deli 157 High St. Harlesden NW10 4RT, tel.020 8965 5340 Olka Deli 4 Market Place W3 6DS Acton, tel.0208 896 0075 Brick Lane Bikes 118 Bethnal Green Rd. E2 6DG, tel.020 7033 9053 Polish Deli Ealing Polish Deli 33 High Street W5, tel. 2085677707 Żabka 2 Bakers Road Uxbridge UB8 2NT

niczny zespołu miał miejsce we Wrocławiu na Wyspie Słodowej. Występ ten otworzył kapeli drzwi do kariery. Powstały klasyczne już dziś albumy, m.in. debiut „Are You A Rebel?”, „Vile Vicious Vision” czy najsłynniejszy krążek – „Infernal Connection”.

BUCH ZAPRASZA: ANTYPARTY URODZINOWE

X-Side Music prezentuje: Raz, Dwa, Trzy 4 listopada, godz. 18.00 (otwarte drzwi) Klub Scala, 275 Pentonville Road, N1 9NL Bilety: £15 przedsprzedaż, £17 (przed koncertem), on line: www.ticketweb.co.uk Info: 07834 194 884 oraz dmd@o2.pl Nowy projekt zespołu Raz Dwa Trzy oparty jest na twórczości Wojciecha Młynarskiego.Po niebywałym sukcesie płyty z piosenkami Agnieszki Osieckiej i „Trudno nie wierzyć w nic” zespół wyznaczył sobie kolejny, ambitny cel – przygotowanie piosenek wybitnego polskiego satyryka i poety piosenki – Wojciecha Młynarskiego. We Wrocławiu podczas 28. Przeglądu Piosenki Aktorskiej zespół premierowo wykonał piosenki z tekstami znakomitego twórcy. Teraz z tym repertuarem wystąpi w Londynie.

Wystawy The Painting of Modern Life Wilhelm Sasnal 4 październik – 30 grudzień Hayward Gallery Southbank Centre, Belvedere Road, SE1 8XX Wilhelm Sasnal studiował na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej, przeniósł się jednak na Wydział Malarstwa krakowskiej ASP. W latach 1996-2001 był członkiem grupy Ładnie. Jego prace znajdują się m.in. w zbiorach Galerii Saatchi, Tate Modern w Londynie, Centrum Pompidou w Paryżu, Museum of Modern Art w Nowym Jorku oraz Guggenheim Museum. W 2006 r. magazyn sztuki współczesnej „Flash Art” opublikował jego nazwisko wśród stu najważniejszych młodych artystów świata.

5 październik, godz. 22.00-6.00 Rhythm Factory 16-18 Whitechapel Rd. E1 Bilety: £15 przedsprzedaż, £20 przy drzwiach Uwaga! Jest to Integracyjno-Artystyczny Melanż. Tylko 100 biletów w sprzedaży, więc kto pierwszy ten lepszy. Po przyjacielsku wystąpi cała masa Dj-ów, znanych z koncertów i imprez Bucha, a koncerty zagrają: Tomek Lipiński, Włodek Kinior Kiniorski i Dariusz Makaruk oraz zespół Poise Rite. A poza muzyką również coś dla oka – wystawa zdjęć Damiana Chrobaka (www.damianchrobak.com) i Marzeny Żołądź (www.marzenazoladz.com) + video-prezentacje wspólnych produkcji Bucha, H22 i Entymediów oraz animacje wykonane przez ludzi z Fabryki TV.

Teatr Spotkania The Bones Theatre zaprasza: Undercrown 7 października, godz. 19.00 www.thebonestheatre.org.uk Tel. 0207207 3069 86 Leigham Vale, SW16 2JG Tulse Hill Wstęp wolny Twórcami Teatru Kości są Kamil Adamus i Krystian Godlewski. „Udercrown” stanowi adaptację sztuki „Escurial”, napisanej przez dziewiętnastowiecznego twórcę belgijskiego, będącego prekursorem teatru absurdu. „Escurial” określano jako kameralny dramat namiętności, łączy w sobie elementy farsy i groteski, tragedii i średniowiecznego moralitetu. A Funeral for Don Quixote 5-7, 12-14 październik godz. 19.30 Area 10 Project Space - Eagle Wharf Peckham Hill Street SE15 5JT Bilety: £13 (dostępne: www.ticketweb.co.uk)

Kabaret Gwiazda show Szymona Majewskiego Aldona Jankowska 3 listopad, godz. 18.00, 4 listopad godz. 17.00 Klub Orła Białego 211 Balham High Road SW17 7BQ Bilety: £12 Aldona Jankowska w 1987 roku skończyła PWST w Krakowie. W 2006 roku przez casting trafiła do programu Szymon Majewski Show. W części „Rozmowy w tłoku” sparodiowała tam m.in.: Hannę Gronkiewicz-Waltz, Zytę Gilowską, Ojca Tadeusza Rydzyka, Annę Fotygę, Julię Tymoszenko.

Aukcja dzieł sztuki i Anna Dymna Jazz Cafe, 238-240 King Street, W6 0RF 14 października, godz. 12.00 – 21.00 Wstęp wolny Wielka aukcja dzieł sztuki najwybitniejszych polskich artystów plastyków na rzecz pomocy fundacji Serce z kraju. Sama aukcja rozpocznie się o 16.00 i potrwa do 19.00. Poprowadzi ją Anna Dymna, a potem przeczyta wiersze Jana Twardowskiego.

Imprezy Megayoga przedstawia: All Night Jammin’ Jamal – Miód Frenchman i Cheeba (EastWestRockers), Dj. Frodo, Dj. Shclash 27 października, godz. 21.00 Rhythm Factory 16-18 Whitechapel Road, E1 1EW Bilety: £8 i £10, www.ticketweb.co.uk Reggae, dancehall, hip-hop, funky, drum’n‘bass.

NOWY CZAS ROZDAJE BILETY 5 wejściówek na KULT, 8 wejściówek na ALDONĘ JANKOWSKĄ, 5 wejściówek na RAZ DWA TRZY, 2 wejściówki na KWARTET ŚLĄSKI Aby wygrać zaproszenie na interesującą Cię imprezę, wyślij SMS na numer 87070 o treści: NC ANTYPARTY (w zależności od tego, którą impezą jesteś zainteresowany). Bilety do wygrania również na stronie internetowej www.nowyczas.co.uk Konkursy będą rozwiązywane na trzy dni przed datą wydarzenia. Koszt wyslania SMS to £1.50 + standardowa stawka operatora.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 5 października 2007

JOB VACANCIES

Job Title WAREHOUSE STAFF COU/21438 Location: COLCHESTER, ESSEX Hours: 40 HOURS PER WEEK, MONDAY FRIDAY, SHIFTS TO COVER 24 HOURS Wage: £5.50 - £6.50 PER HOUR Work Pattern: Days , Evenings , Nights , Weekends Employer: First Call Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY Description: Applicants ideally will have experience within a warehouse environment and of picking and packing work. Knowledge of a second language i.e. Polish, would be an advantage. Duties include picking and packing orders, loading and unloading along with all general warehouse tasks. Position is available a temporary ongoing. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0870 8506234 and asking for Jamie Potter.

Job Title WAREHOUSE ASSISTANT HNS/9215 Location: HOUNSLOW, MIDDLESEX Hours: 40 PER WEEK, MONDAY - FRIDAY, 8.00AM - 5.00PM Wage: £5.52 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: Labour Ready (Hounslow) Pension: Pension available DurationTEMPORARY ONLY Description: Duties will involve general warehouse duties, picking and packing goods, and other duties as required. Polish speakers catered for. Immediate start available. This is a temporary position, duration unknown. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0208 5724857 and asking for Sol. Job Title TRANSLATOR / ADMINISTRATOR CRE/56394 Location: CREWE HoursMon-Fri Days (some flexibility required) Wage: £288.46 per week Work: PatternDays , Weekends Employer: Advance Personnel Employer: RefMA/INT/ADMIN Closing Date: 31/10/2007 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Working in a busy recruitment office translating documents from English to Polish and vice-versa. Your duties will be varied and will consist of all aspects of office support and administration. You will be required to answer telephones and speak to both workers and clients and therefore good communication skills are essential as is a good standard of written and spoken Polish and English. A valid driving licence would be an advantage but is not essential. basic computer skills are also required. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01270 213113 and asking for Mark Astbury.

Job Title TEACHING ASSISTANT LUN/15285 Location: LUTON, BEDFORDSHIRE Hours: 10 HOURS PER WEEK, MONDAY FRIDAY TERM TIME ONLY Wage: £3,212 - £3,428 P.A. Work Pattern: Days, Term-Time Employer: Luton Borough Council Closing Date: 12/10/2007 PensionPension available DurationTEMPORARY ONLY Description: Required as soon as possible to support children whose first language is Polish. Fixed term until 31st August 2008. For an application form and further details please contact The School Office, St Joseph?s Infant School, Manager Mrs M Hornett by post, telephone or email as shown above. Tel: (01582) 573446. Fax: (01582) 561555. Email: st.josephs.infants.admin@luton.gov.uk Successful applicants are required to provide an enhanced disclosure. Disclosure expense will be met by employer. Application form and further details from the school. How to apply: You can apply for this job by

obtaining an application form from, and returning it to Enquiry desk at Luton Borough Council, Human Resource Division, Apex House, 30-40 Upper George Street, Luton, Bedfordshire, LU1 2BQ.

Polish Speaking Agents - Ilford Closing Date: 21/12/2007 Pension: No details held DurationPERMANENT ONLY Description: Provident Personal Credit are the market leader in Home Credit and we are constantly striving for growth. We are looking for Polish speaking people to become self employed agents covering the Ilford area. As a self employed agent you would be running the business as your own, visiting an already established customer base, on a weekly basis, to collect repayments and issue further credit. You are paid commission on collections and credit issued. These agencies are currently covered in about 16 hrs per week. Plus you have the support from the major player in the Home Credit business. All you need is access to a vehicle and have a mobile phone plus the drive and enthusiasm to be self employed and the ability to grow your business. Interested? Call 0870 120 2248. Self employed people are responsible for their own tax and NI contributions How to apply: You can apply for this job by telephoning 07739 701740 and asking for Greg Sztenke.

OGŁOSZENIA DROBNE 21 ABY ZAMIEŚCIĆ OGŁOSZENIE DROBNE w dziale dam prace, szukam pracy, kupię, sprzedam mieszkanie, mieszkanie do wynajęcia, wyślij sms o treści: NC + treść ogłoszenia, (np. NC oddam kota...) na NUMER 87070. Otrzymasz wiadomość zwrotną – odpowiedz wpisując słowo CORRECT. Koszt ogłoszenia £1,50 (plus opłata operatora). Ogłoszenia zwykłe do 15 słów – £10 • do 30 słów – £15 Ogłoszenia w ramce, kolorowe do 15 słów – £15 • do 30 słów – £25

Jak zamiesz zamieszczać czać ogłosz ogłoszenia enia ko komercyjne? omercyjne? Skon Skontaktuj taktuj się z Działem Działem ałem Spr Sprzedaży zedaży pod numer numerem em 0 02073588406 2073588406

Jak zamieszczać ogłoszenia drobne ? ZATRUDNIĘ ZATRUDNIĘ MURARZY BEZ

Job Title SALES ADVISOR FIN/20936 LocationNORTH FINCHLEY, LONDON Hours12 TO 40 HOURS BETWEEN 9.30AM AND 6PM OVER 7 DAYS ON ROTA Wage: £5.52 PER HOUR + COMMISSION + BONUS Work PatternDays , Evenings , Weekends Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Must have previous retail experience. Must have excellent communication skills as will be dealing with customers. Ability to speak Polish would be preferred Duties to include serving customers, till operation, cash handling, general administration and any other associated duties as required. O2 is looking for inspirational team players with enthusiasm and able to offer an exceptional customer experience. If you think you have these qualities, we would like to hear from you. DO NOT RING EMPLOYER How to apply: For further details please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am - 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. The textphone service for deaf and hearing-impaired people is 0845 6055 255. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and ask for job reference FIN/20936.

Job Title INTERPRETING LECTURER LCS/3975 Location: LONDON, E1 Hours: 3 PER WEEK, DAYS AND TIME TO BE ARRANGED Wage: EXCEEDS NATIONAL MINIMUM, DEPENDENT ON EXPERIENCE Work Pattern: Days , Evenings Employer: Global School of Excellence Pension: No details held DurationPERMANENT ONLY Description: Applicants must have gained the necessary skills and experience for the role.Must be educated to degree level or equivalent in language or linguistics along with a professional training qualification. Duties include teaching mature students the skills and knowledge required to become an interpreter. Must be Portuguese or Polish speaking. Applicants to send their CV and covering letter to Claudemir Oliveira at the employers address or via email How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Claudemir Oliveira at Global School of Excellence, 87a Whitechapel High Street, LONDON, E1 7QX, or to gsoe@btconnect.com.

ANGIELSKIEGO ORAZ POMOCNIKÓW BUDOWLANYCH Z ANGIELSKIM. WIĘCEJ INFORMACJI – TEL. 07933772313

Zostań konsultantką lub sales leaderem w firmie Avon. Praca dodatkowa lub jako główne źródło dochodu. Kontakt Tel. 07742897875 Fachowiec £75+/Na cenę. Remonty, Strychy, Stal, Dobudówki, Łazienki, Kuchnie. Bez Angielskiego. Z Narzędziami. CIS, Konto. Wyślij SMS, Imię, Wiek, Fach Tel. 07717706617 Part-time shampooing+general duties. Hairdressing salon. Fulham SW6. Ann, te. 02077365923

Mam 42 lata, wieloletnie doświadczenie zawodowe w zakładach produkcyjnych przy pakowaniu , sortowaniu żywności. Jestem osobą solidna, zdyscyplinowaną, punktualną, interesuje mnie stała praca. Proszę tylko o poważne oferty, pracę mogę podjąć natychmiast. Tel. 0790 716 4875. Posiadam uprawnienia na wózki widłowe przetłumaczone na angielski. Mieszkam w Londynie. Tel. 0793 654 4977.

MIESZKANIE do wynajęcia Pokój dla zakochanej pary £130/tydz. Bez depozytu + rachunki blisko stacji Acton Town i centrum handlowego. Tel. 07952552145 Wynajmę pokój 2-osobowy na Streatham Common w czystym zadbanym domu. £110/ tygdz.+2tyg. depozytu. Tel. 07849890041

Pokój 2 i 1-osobowy na wschodzie Londynu w nowo wyremontowanym domu. 20 min. kolejka do centrum. £80 / £50 od pokoju. Rachunki wliczone. Tel. 07872940041 Bermondsey - Pokój dla pary. Mieszkanie w pełni wyposażone, blisko metro. Tel. 07742614350 Do wynajęcia pokój dla pary cena £125/tydz. blisko stacji Harlsden dobre warunki. Tel. 07737913315 Stratford - pokój 3-osobowy,najchetniej dla dziewczyn. Dom w pełni wyposażony, blisko basen, metro, Tel. 07973621057 Stockwell wolne miejsce w pokoju 3-osobowym dla dziewczyny, mieszkanie w pełni wyposażone po remoncie blisko metro dostępne od zaraz .Tel.07742614350 Miejsce w pokoju dla chłopaka w spokojnym, czystym domu. Okolice Neasden, Londyn. Tel. 07979593116 lub 07904679547

Elektrykow z 16th edition londyn 13h/h . Jeżeli nie posiadasz uprawnień mamy dla ciebie kurs. Więcej informacji HYPERLINK "http://www.wilmowski.com/"www.wilmowski.com Tel. 07738671579 Women only for LADIES FITNESS CLUB in Hounslow. Should have basic computer skills, have good written and spoken English. Must be flexible. Position available immediately. Please call 07925643453 Fachowiec £75+/Na cenę. Remonty, Strychy, Stal, Dobudówki, Łazienki, Kuchnie. Bez Angielskiego. Z Narzędziami. CIS, Konto. Wyślij SMS, Imię, Wiek, Fach, Tel. 07717706617

SZUKAM PRACY Odpowiedzialna i pracowita dziewczyna podejmie pracę w weekendy(opieka nad dziećmi, prasowanie, sprzątanie, pomoc w kuchni).Tel. 07936183120 Plastrarz z własnym transportem i narzędziami szuka zleceń na terenie wschodniego Londynu i okolicach. szybko i czysto. Bartek Tel. 07886132977 Szukam pracy -na budowie (doświadczenie robienia przy dźwigu - składanie słupów i windy z polisandrą), szpachlowanie, malowanie. Kierowca, wózki widłowe, sprzątanie. Tel. 07892812923 Jestem mamą 4-latka. Zaopiekuję się dzieckiem u siebie w domu na Surrey Quays, zaraz za Southwark Park. Możliwość odbioru dziecka. Ania, Tel. 07868878500

NOWY CZAS poszukuje pracowników działu reklamy. Czekamy na zgłoszenia od osób kreatywnych, samodzielnych, odpornych na stres. Oferujemy pracę w zgranym zespole młodych ludzi, dla których praca w mediach jest wyzwaniem i przygodą. Wymagana dobra znajomość angielskiego. reklama@nowyczas.co.uk


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 5 paĹşdziernika 2007

JOB VACANCIES 22 OGĹ OSZENIA DROBNE

Job Title LABOURER BDC/107154 LocationBRADFORD, WEST YORKSHIRE Hours: 40 OVER 5 Wage: ÂŁ7 PER HOUR Work: PatternDays Employer: SkyBlue Solutions (Leeds Branch) Employer Ref lab-24/09dm Closing Date: 01/12/2007 PensionNo details held Duration: TEMPORARY ONLY Description: labourers required for ongoing project must hold cscs card an understanding of the polish language would be an advantage How to apply: You can apply for this job by telephoning 0131 2513372 and asking for Danny Mather.

Job Title LABOURER LPP/13152 Location: LEEDS Hours: 40 OVER 5 Wage: ÂŁ7 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: SkyBlue Solutions (Leeds Branch) Employer Ref lab-dm01/2509 Closing Date: 01/12/2007 PensionNo details held DurationTEMPORARY ONLY Description: labourers required for ongoing project must hold cscs card immediate start understanding of the polish language would be adventagous How to apply: You can apply for this job by telephoning 0131 2513372 and asking for Danny Mather.

Job Title LABOURER WAB/69668 Location: WAKEFIELD, WEST YORKSHIRE Hours: 40 OVER 5 Wage: ÂŁ7 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: SkyBlue Solutions (Leeds Branch) Employer Ref lab24/09-dm Closing Date: 01/12/2007 Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY Description: labourers required for ongoing project must hold cscs card an understanding of the polish language would be an advantage How to apply: You can apply for this job by telephoning 0131 2513372 and asking for Danny Mather.

Job Title FOOD PRODUCTION OPERATIVES REQUIRED IRL/7730 Location: MANCHESTER Hours: Monday - Friday 8-5 Wage: from ÂŁ5.35 p/h Work: PatternDays Employer: Gap Personnel Closing Date: 30/10/2007 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Food Production Operatives required to work in a busy factory producing packed meats for major supermarket chains. POLISH TRANSLATOR AVAILABLE ON SITE Hours are from 8-5 with overtime required most mornings from 6am, so a willingness to work from 6 is a big benefit.. Rates start from ÂŁ5.35 for sept and ÂŁ.5.52 from October, depending on experience. No experience necessary but would be beneficial. Immediate start, please call now for details How to apply: You can apply for this job by telephoning 0161 4748110 and asking for Andrew Hill. Job Title POLISH NEWSPAPER EDITOR EAL/34505 Location: EALING, LONDON Hours: 40 HOURS A WEEK, MONDAY TO FRIDAY, BETWEEN 9AM-6PM Wage: NEGOTIABLE DEPENDING ON EXPERIENCE Work: PatternDays Employer: Polskie Anonse Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Experience as editor in publications is essential. Must be able to speak Polish with good English skills. Computer skills would be advantageous. Duties include obtain all media contact without breaching copyright, meeting deadlines, organising distribution of papers to consumer. Employer requests Exception under The Race Relations Act 1976 (RRA). How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Aneta at Polskie Anonse, 33 Hanger Lane, Office 14, Ealing House, London, W5 3HJ, or to sales@polskieanonse.co.uk.

Job Title: LABOURER TOH/2240 Location: LONDON N17 Hours: 40 PER WEEK + OVERTIME, MONFRI, 8AM-5PM Wage: ÂŁ5.52 PER HOUR Work: PatternDays Employer: Hydro Logic UK Ltd. Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Labourer required for drain/sewage engineers. Must be able to speak Polish and English. A clean driving licence is essential. Must be flexible in the hours you are available to work. Exception Under The Race Relations Act 1975(RRA) RRA ref S5(2)(d). How to apply: You can apply for this job by telephoning 0208 8014911 and asking for Marilyn Holman.

Joob Title DATA COLLECTOR EAL/34577 Location: LONDON W5 Hours: 11.5 PER WEEK FRIDAY SATURDAY AND MONDAY OR TUESDAY Wage: ÂŁ5.52 PER HOUR Work: PatternDays , Evenings , Nights , Weekends Employer: Club Boulevard Pension: Pension available Duration: PERMANENT ONLY Description: Polish applicants who speak good English are welcome to apply. Duties will include collecting data from customers and inputting them on a computer. Hours Friday 10.00pm-1.30 am Saturday 10.00pm4.00am. Monday /Tuesday 2 hours during the day. Employer states could be some extra hours delivering leaflets. applicants should ask foe Paula on 02088400616 How to apply: You can apply for this job by telephoning 0208 8400616 and asking for Gary Simmonds.

Job Title INTERPRETER/TRANSLATOR FHH/7801 Location: FALKIRK, STIRLINGSHIRE Hours: BETWEEN 3-15 HOURS PER WEEK DAYS/EVENINGS/WEEKENDS Wage: EXCEEDS NAT MIN WAGE Work: PatternDays , Evenings , Weekends EmployerICF, Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY Description: Applicant to speak fluently in English & any other Eastern European language either Polish, Romanian, Latvian, Bulgarian, Russian and Arabic and any other languages. Duties will involve attending various events for a charity organisation interpreting and translating for people of various languages into English. Hours are various to be discussed for various events to interpret. You can apply for this job by telephoning 0132 4635115 ext 0 or 0782 8622884 ext 0 and asking for Cal Sarwar.

Joob Title DRIVER SUPPORT COORDINATOR - BILINGUAL WAQ/96015 Location: WARRINGTON Hours: Between 0800 - 1800 Wage: ÂŁ13k - 16k Work: PatternDays Employer: Uniloads Ltd Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Polish speaking co-ordinator required for working with our Team Leaders in the driver support function, you will assist in the recruitment, managing and motivating a team of 25-40 drivers. Ideal candidates will have problem solving skills, be a team player and have an ability to work to set guidelines/ procedures and be computer literate. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to David Shaw at Uniloads Ltd, 308 Winwick Road, Warrington, Cheshire, WA2 8JE.

Studio flat na poddaszu z widokiem na ogromny ogród. Cichy, ciepły dom, TV, Internet, alarm. South Harrow. £137/tydz. rachunki wliczone. Tel. 07949165820

MIESZKANIA szukam Szukam pokoju, lub miejsca w pokoju 2-osobowym, najlepiej okolice Millroad, cena do negocjacji, w zaleşności od miejsca i warunków mieszkalnych. Tel. 0793 936 5886. Szukam studio flatu dla pary- Thornton Heath, Norbury, Croydon, Streatham i okolice. Do £600 z rachunkami. Tel. 0778 309 0924.

SPRZEDAM KOMPLETNE ZESTAWY DO NAUKI JĘZYKA ANGIELSKIEGO

SITA Certyfikat, gwarancja. RozsÄ…dna cena. DzwoĹ„: Julia – 07957472193 Sprzedam BMW 528i 1997 czarna perĹ‚a szyber dach klimatyzacja,17 alufelgi,4 poduszki abs asc zm. pĹ‚yt. Na polskich nr stan bdb. Cena ÂŁ 5200 Tel. 07878481207 Sprzedam Ĺ‚óşeczko - kojec (skĹ‚adane z siatkÄ…, kolor niebieski) za ÂŁ35 + przewijak gratis. Stan dobry. Sylwia, Oxford. . Tel. 07849764707 Sprzedam dekoder Polsatu z abonamentem ÂŁ90. 07968905436

USŠUGI Ustawianie anten satelitarnych. Tanio, szybko i dokładnie.

Southampton i okolice Tel. 07845130500 Kręgarstwo, Rehabilitacja, Manualna Terapia, Diagnoza, Bioenergoterapia, Porady SKUTECZNIE I SZYBKO

Tel. 0795 867 7615 TRANS-POL Wywóz śmieci przeprowadzki pomoc drogowa 24/7 auto laweta. Tel. Andrzej 07862278730 lub 29

Laboratorium medyczne: THE PATH LAB

Kompleksowe badania krwi na zawartość narkotyków, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową, EKG, USG. Tel.: 020 7935 6650, lub po polsku: Iwona 0797 704 1616

W OD S R K F W\ \ U N X ] H % (NVWUD PLQXW\

]D

'$502

ÄŞ\WNRZQLNĂ?Z LFK XÄŞ 7HUD] GOD ZV]\VWN GRĂĄĂĄDGRZQLD ÄŠFLD ÄžQLÄŠ 'DWD Z\JDÄž SURPRFML

']ZRĂ? GR GRPX

] .RPĂ?UNL

=DG]ZRÄ” Ä” QD

7(5$=

Wybierz 1 aby doladowac konto ÂŁ5. Otrzymasz smsa potwierdzajacego pobranie oplaty. Rozmawiaj godzinami wykorzystujac swoje darmowe minuty.

3ROVND tel. stacjonarny 3ROVND tel. komĂłrkowy 1LHPF\ tel. stacjonarny 6Â?RZDFMD tel. stacjonarny

2p/min 9p/min 1p/min 2p/min

Infolinia: 020 8497 4698 I www.auracall.com

To proste‌ Spróbuj teraz!

*Terms & conditions: Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Charges apply from the moment of connection to the service. Calls to the 020 number cost your mobile standard rate to a landline or may be used as part of your inclusive mobile minutes. Calls made to mobiles may cost more. Connection fee varies between 1.5p to 15p, depending on destination. To avoid auto recharge, hang up within 30 seconds of the warning. To stop auto recharge when credit is low, text AUTOOFF to 81616 (standard SMS rate). Information may be used for future marketing and updating purposes by Auracall & other selected companies & affiliates. You can opt out at anytime. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.


NOWYCZAS 5 pździernika 2007

nowyczas.co.uk

23

W rozgrywkach piłkarskiej Ligi Mistrzów, Manchester United wygrał z AS Roma 1:0. Bohaterem spotkania był Wayne Rooney, który w 70. minucie meczu strzelił zwycięskiego gola. W bramce Manchester United zagrał Polak Tomasz Kuszczak.

SPORT PIŁKA NOŻNA » Ekstraklasa

Wisła bez porażki W Ekstraklasie piłkarskiej Legia pozostaje na prowadzeniu, ale to depcząca jej po piętach Wisła jest nadal jedynym zespołem bez porażki. Legia dość łatwo otrząsnęła się po przegranej w Kielcach i rozgromiła GKS Bełchatów. Ruch stawiał Wiśle opór tylko przez I połowę meczu. Coś złego dzieje się z Mistrzem Polski Zagłębiem, które poniosło porażkę ze słabiutką Polonią. Jagiellonii trzy punkty w starciu z Widzewem zapewnili Marek Wasiluk i Vuk Sotirović. Do kuriozum doszło w Grodzisku Wielkopolskim, gdzie mecz miejscowego Groclinu Dyskobolii z Górnikiem Zabrze prowadziło dwóch sędziów(!) i każdy z nich wyrzucił po jednym zawodniku gości. W przerwie kontuzjowanego Mariusza Podgórskiego zastąpił sędzia techniczny Konrad Bobkiewicz, ale zanim ten pierwszy zakończył gwizdać, podziękował za pilnowanie bramki Górnika Borisowi Peskoviciowi. Z kolei Bobkiewicz nie dość że wyrzucił z boiska kapitana Jerzego Brzęczka, to miał ochotę na pozbycie się Tomasza Hajty, którego chciał odesłać do szatni po pierwszym żółtym kartoniku. Grający w dziewiątkę goście przegrali 1:3, a mecz ten trenera Ryszarda Wieczorka „kosztował wiele nerwów i zdrowia”. Cracovia pokazała kolejny raz, że u siebie rywalom nie odpuszcza. Kolporter wywiózł 3 punkty z Łodzi i wyraźnie ma ochotę na podjęcie walki z Legią i Wisłą o tytuł mistrzowski.

Wyniki 9. kolejki: Legia Warszawa – PGE GKS Bełchatów 4:1 (3:1), Polonia Bytom – KGHM Zagłębie Lubin 1:0 (1:0), Jagiellonia Białystok – Widzew Łódź 2:1 (1:1), Groclin Dyskobolia Grodzisk Wlkp. – Górnik Zabrze 3:1 (0:1), ŁKS ŁódźKolporter Korona Kielce 0:1 (0:0), Cracovia Kraków – Zagłębie Sosnowiec 1:0 (1:0), Odra Wodzisław Śl.-Lech Poznań 1:2 (1:2), Ruch Chorzów – Wisła Kraków 0:3 (0:0).

Tabela 1. Legia Warszawa

9 24

2. Wis∏a Kraków

9 23

3. Kolporter Korona

9 19

4. Lech Poznaƒ

9 17

5. Groclin Dyskobolia

9 16

6. KGHM Zag∏´bie

9 14

7. Górnik Zabrze

9 13

8. PGE GKS Be∏chatów

9 13

9. Cracovia Kraków

9 13

10. Jagiellonia

9 11

11. Ruch Chorzów

9 8

12. Polonia Bytom

9 7

13. Odra Wodzis∏aw Âl.

9 6

14. ¸KS ¸ódê

9 6

15. Widzew ¸ódê

9 6

16. Zag∏´bie Sosnowiec

9 2

Piast liderem II ligi Na zapleczu ekstraklasy piłkarze Piasta Gliwice odnieśli ósme zwycięstwo, pokonując w sobotnim wyjazdowym meczu 13. kolejki Tur Turek 1:0. Trzy punkty gościom zapewnił Wojciech Kędziora, który w 76. minucie strzałem głową umieścił piłkę w siatce. Piast utrzymał pozycję lidera II ligi. Wygrał także beniaminek z Pruszkowa. Wisła Płock musiała uznać wyższość Arki. Śląsk ma mecz zaległy. Wyniki 13. kolejki: Tur Turek – Piast Gliwice 0:1, GKS Katowice – Motor Lublin 4:0, Tiger Kmita Zabierzów – Lechia Gdańsk 2:3, Podbeskidzie Bielsko-Biała – ŁKS Łomża 2:0, Znicz – Odra 2:0, Arka – Wisła P. 4:1, Pelikan – Warta 0:1, Stal – Jastrzębie 3:0, Śląsk – Polonia W. 3:0.

bieg na przełaj

1. Piast Gliwice

13 27

2. Znicz Pruszków

13 26

3. Âlàsk Wroc∏aw

13 26

4. Wis∏a P∏ock

13 23

5. Polonia Warszawa

13 22

6. Lechia Gdaƒsk

12 21

7. Arka Prokom Gdynia

12 20

8. GKS Jastrz´bie

13 19

9. Tur Turek

13 18

10. TS Podbeskidzie Bielsko-Bia∏a 13 17 11. Odra Opole

13 17

12. ¸KS ¸om˝a

13 16

13. GKS Katowice

13 16

14. Motor Lublin

13 15

REPREZENTACJA. Selekcjoner reprezentacji Polski Leo Beenhakker ogłosił szeroką kadrę na mecz eliminacji ME 2008 z Kazachstanem (13 października, Warszawa) oraz towarzyskie spotkanie z Węgrami (17 października, Łódź). Bramkarze: Artur Boruc (Celtic Glasgow), Tomasz Kuszczak (Manchester United), Łukasz Fabiański (Arsenal Londyn) Obrońcy: Marcin Wasilewski (Anderlecht Bruksela), Paweł Golański (Steaua Bukareszt), Grzegorz Bartczak (Zagłębie Lubin), Mariusz Jop (FK Moskwa), Arkadiusz Głowacki (Wisła Kraków), Jacek Bąk (Austria Wiedeń), Michał Żewłakow (Olympiakos Pireus), Grzegorz Bronowicki (Crvena Zvezda Belgrad), Jakub Wawrzyniak (Legia Warszawa). Pomocnicy: Radosław Sobolewski (Wisła Kraków), Mariusz Lewandowski (Szachtar Donieck), Dariusz Dudka (Wisła Kraków), Rafał Murawski (Lech Poznań), Przemysław Kaźmierczak (FC Porto), Jakub Błaszczykowski (Borussia Dortmund), Wojciech Łobodziński (Zagłębie Lubin), Konrad Gołoś (Górnik Zabrze), Łukasz Garguła (GKS Bełchatów), Jacek Krzynówek (VfL Wolfsburg), Euzebiusz Smolarek (Racing Santander). Napastnicy: Maciej Żurawski (Celtic Glasgow), Grzegorz Rasiak (Southampton FC), Marek Saganowski (Southampton FC), Radosław Matusiak (SC Heerenveen), Tomasz Zahorski (Górnik Zabrze).

SIATKÓWKA

Sensacyjne powołanie Polski selekcjoner Leo Beenhakker stawia na młodzież, jednak dużym zaskoczeniem było powołanie do kadry młodego napastnika Górnika Zabrze, Tomasza Zahorskiego. Czy zabrzanin zagra w najbliższych meczach? 23-letni wychowanek Pisy Barczewo w polskiej ekstraklasie rozegrał zaledwie trzydzieści dziewięć meczów, strzelając sześć goli. Karierę na pierwszoligowych stadionach rozpoczął blisko dwa lata temu w Groclinie Grodzisk Wielkopolski. Wiosną tego roku wypożyczono go do Górnika Łęczna, a tuż przed rozpoczęciem Rozwiazanie zadania szachowego:

tego sezonu trafił do Zabrza. W Górniku nie udało mu się jeszcze wpisać na listę strzelców, ale – jak podkreślają koledzy z drużyny – to tylko kwestia czasu. W meczu z Kazachstanem Zahorski pewnie nie zagra, ale w towarzyskiej potyczce z Madziarami jego występ (przynajmniej kilkunastominutowy) jest wielce prawdopodobny. Trener Beenhakker powołał zabrzanina po wielu wnikliwych obserwacjach swojego asystenta, Adama Nawałki. Niespodzianką może być też dla niektórych powołanie innego zabrzanina Konrada Gołosia. W przeciwieństwie do Zahorskiego, Gołoś grał już jednak w kadrze w 2005 roku przeciwko Meksykowi. Do kadry po kontuzji wrócił kapitan „biało-czerwonych” Jacek Bąk.

Tomasz Zahorski Cieszy też fakt, iż prawie 1/3 blisko trzydziestoosobowej kadry stanowić będą piłkarze grający na co dzień na krajowych boiskach.

Daniel Kowalski sportpress.pl

Faworyci ROZPOCZĘŁY się rozgrywki Polskiej Ligi Siatkówki. Mistrz Polski, PGE Skra Bełchatów, pokonał na wyjeździe Płomień Sosnowiec 3:0. W innych meczach zwyciężali również faworyci. Jednak wyżej notowany Wkręt-Met Domex AZS Częstochowa stracił przed własną publicznością punkt, gdyż wygrał z Jadarem Radom tylko 3:2. Wyniki pierwszej kolejki: Wkręt-Met Domex AZS Częstochowa – Jadar Sport Radom 3:2 (25:23, 21:25, 30:32, 26:24, 15:13); Asseco Resovia Rzeszów – ZAK Kędzierzyn Koźle 3:0 (25:21, 25:23, 25:21); Mlekpol AZS Olsztyn – J.W.Construction AZS Politechnika Warszawska 3:0 (25:19, 25:20, 25:17); Płomień Sonowiec – PGE Skra Bełchatów 0:3 (16:25, 27:29, 22:25); Delecta Bydgoszcz – Jastrzębski Węgiel 2:3 (25:21, 25:23, 20:25, 12:25, 12:15

T Promocja Bundesligi i 65 rocznica urodzin Kazimierza Deyny były okazją do rozegrania towarzyskiego meczu Legii z Borsussią Dortmund. Legia prowadziła już 2:0, ale ostatecznie zremisowała 2:2. T Nasze „złotka” przestały już świecić. Polki nie obroniły tytułu Mistrza Europy. Przez fazę grupową przeszły jak burza wygrywając wszystkie mecze. W półfinale nagle coś się zacięło. Polki przegrały 0:3 z Serbią, którą pokonały wcześniej łatwo 3:0. Pozostałą walka o brąz, w której nie sprostały Rosji przegrywając 1:3. Na otarcie łez pozostał tytuł najlepszej atakującej ME dla Małgorzaty Glinki. W walce o złoto Włochy wygrały z Serbią 3:0. T GP Japonii na torze Fuji toczyło się w deszczu. Było ciekawie, bo szanse się wyrównały. Wygrał Hamilton (Mc’Laren), przed Kovalainenem (Renault) i kolejnym Finem Raikonnenem (Ferrari). Kubica walczył, ale ostatecznie uciułał tylko 2 punkty. Za kolizję z Hamiltonem sędziowie nakazali mu przejazd przed boksy, co pozbawiło go praktycznie 4 miejsca. Wyścigu nie ukończyli Alonso i Heidfeld. Następne, już przedostatnie zawody F1, odbędą się o GP Chin. T W lidze Mistrzów piłki ręcznej Zagłębie przegrało z mistrzem Norwegii Drammen HK 31:32. T W pierwszym meczu finału ekstraligi żużlowej Unia Leszno pokonała Unibax Toruń 49:41. Mecz oglądało 26 tysięcy widzów (więcej się nie zmieściło). W meczu o miejsce III Atlas wygrał z Marmą Rzeszów 60:31. Do ekstraligi żużlowej awansowała drużyna Stali Gorzów pokonując Intar Lazur Ostrów w trójmeczu 2:1. T Agnieszka Radwańska spadła w tenisowym rankingu WTA Tour z 30 na 36 miejsce. Prowadzi Belgijka Henin przed Kuzniecową. T Grający w amerykański futbol „kopacz” Sebastian Janikowski był bohaterem meczu swoich Oakland Raiders z Miami Dolphins w lidze NFL. Zdobył pięć punktów, a jego zespół wygrał 35:17. T Siatkarze Polski wylosowali w Lidze Światowej 2008 zespoły Egiptu, Chin i Japonii. Czekają nas dość egzotyczne i dalekie wyprawy, ale jest duża szansa awansu.


ÈéñÛ èã íôÛ éê-ÛîÛ

Ñózæãä êãßèã+Þôß Þé

ñ «ª çãèïî äï éÞ #®¨³³¤ ÉÞÜãhì´ Ô-éîó¦ !¦

7Y SLIJ Z

/DBIERZ Z »æÜé ñíô0Þôãß áÞôãß äßíî ñãÞéÝôèó ôèÛå ÇéèßóÁìÛç

ÔÛÞôñéb êéÞ ÞÛìçéñó èïçßì ªª²ªª ²³±« ²³±« ÆïÜ ñßäÞ èÛ íîìéè0 ñññ¨çéèßóáìÛç¨Ýé¨ïå ¤Ñ éÞèãßíãßèãï Þé îßä îìÛèíÛåÝäã çÛ ôÛíîéíéñÛèãß åïìí ñóçãÛèó ïíîÛæéèó êìôßô ÇéèßóÁìÛç æïÜ äßä Ûáßèîhñ¨ ÔáéÞèãß ô áéÞôãèÛçã êìÛÝó êìôóäçïäÛÝßáé ÛáßèîÛ ã çãßäíÝéñóçã êìôßêãíÛç㨠ÎÇ ¬ªª± ÇéèßóÁìÛç¨ »ææ ìãáâîí ìßíßìðßÞ¨


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.