nowyczas2007/055/043

Page 1

PIF PAF BEATY HUGHES

»14 Organizatorka festiwalu polskiego kina niezależnego Pif-Paf działa samodzielnie, bez wsparcia instytucji polonijnych, ale z wielką przychylnością kina Vue

A DREAM WHICH CAME TRUE »17 Bywało, że kiedy zauważyła mnie przed biurem swojej fundacji, wybiegała znienacka, wprawiając w przerażenie ochroniarzy, którzy z paniką w oczach wybiegali za nią. – Hello Beata! How is work? How is your family? Krótkie pytania, zdawkowe odpowiedzi. Margaret Thatcher wracała do biura. Ochroniarze oddychali z ulgą.

NOWYCZAS NEW TIME – THE POLISH WEEKLY IN GREAT BRITAIN

Nr 43 (55) LONDON 26 October 2007

ISSN 1752-0339

FREE

Demokracja w kolejkach

Szybki, bezpieczny i zaufany sposób przesylania pieniedzy c do Polski.

TM & © 2007 MoneyGram. All rights reserved.

MILENA ADASZEK/NowyCzas

Rekordowa liczba Polaków przebywająca na Wyspach Brytyjskich wzięła udział w tegorocznych przedterminowych wyborach parlamentarnych. Ogromna i niespodziewana frekwencja przerosła najśmielsze oczekiwania. Tłumy oblegały okręgowe komisje wyborcze do późnych godzin niedzielnego wieczoru. Ponad 20 tysięcy osób zarejestrowało się do głosowania w samym Londynie, następne 14 tysięcy w Dublinie. W Londynie utworzono tylko cztery punkty wyborcze. Na zdjęciu kolajka przed konsulatem. »5

PIF-PAF »17 W kinie Vue na Shepherd’s Bush, odbędzie się pierwszy festiwal polskiego kina niezależnego. Pif Paf – Polska i Film, Polska a Film.

Weź udział w konkursie!

RAZ DWA TRZY • ACID DRINKERS • MOLESTA• DARMOWE BILETY! STR. 23



9UMCŖGO[ 2CģUVYW URQUÏD PC \CġQŖGPKG MQPVC DCPMQYGIQ Y 9KGNMKGL $T[VCPKK a bankowego 1VYCTEKG MQPVC Y PCU\[O DCPMW LGUV ġCVYG 9 YKøMU\QĸEK RT\[RCFMÏY Y[UVCTE\[ V[NMQ LGFGP FQMWOGPV RQVYKGTF\CLäE[ VQŖUCOQĸæ s RCU\RQTV NWD FQYÏF QUQDKUV[ ,WŖ \C OKGUKøE\PKG OQŖPC MQT\[UVCæ \ YKGNW HWPMELK MQPVC 5KNXGT RQ\YCNCLäE[EJ QU\E\øF\Kæ E\CU K RKGPKäF\G 0CNGŖä FQ PKEJ MCTVC FGDGVQYC 8KUC MVÏTGL OQŖPC WŖ[YCæ YG YU\[UVMKEJ RNCEÏYMCEJ CMEGRVWLäE[EJ MCTV[ 8KUC ECġQFQDQY[ FQUVøR FQ RKGPKøF\[ QTC\ /QPG[ 6TCPUHGT %CTF WOQŖNKYKCLäEC U\[DMKG K DG\RKGE\PG RT\GU[ġCPKG RKGPKøF\[ FQ FQOW 9[UVCTE\[ QVYQT\[æ MQPVQ FQ RCŔF\KGTPKMC TQMW C PKG DøF\KGO[ RQDKGTCæ QRġCV[ OKGUKøE\PGL RT\G\ RKGTYU\G OKGUKäEG 1F NWVGIQ TQMW DøF\KG UVQUQYCPC PQTOCNPC QRġCVC Y Y[UQMQĸEK <CRTCU\CO[ PC TQ\OQYø LGU\E\G F\KUKCL 2TCEQYPKE[ PCU\[EJ QFF\KCġÏY RQOQIä 2CģUVYW FQġäE\[æ FQ ITQPC PCU\[EJ MNKGPVÏY

ġCV R Q M $TC er wsze pi z e z r p KäEG U G K O

<CRTCU\CO[ FQ PCU\[EJ QFF\KCġÏY YYY NNQ[FUVUD EQO YGNEQOG

1HGTVC LGUV UMKGTQYCPC FQ PQY[EJ MNKGPVÏY QTC\ QUÏD RQUKCFCLäE[EJ QDGEPKG MQPVC Classic i Cash MVÏTG \FGE[FWLä UKø PC \OKCPø TQF\CLW MQPVC FQ RCŔF\KGTPKMC TQMW 1VYCTEKG MQPVC LGUV W\CNGŖPKQPG QF PCU\GL QEGP[ 2CģUVYC U[VWCELK #D[ \ġQŖ[æ YPKQUGM Q QVYCTEKG MQPVC VT\GDC OKGæ WMQģE\QPG NCV $CPM \CUVT\GIC UQDKG RTCYQ FQ Y[EQHCPKC QHGTV[ Y FQYQNP[O E\CUKG


„C

NOWYCZAS 26 października 2007

4

nowyczas.co.uk

ZAS płynie,

człowieku ucz się pływać!

Z DRUGIEJ STRONY Poczta Dla kogo jest konsulat? Po przeczytaniu artykułu „Demokracja po polsku” postanowiłam się do Was zwrócić ze słowami oburzenia. Chcę Wam i Czytelnikom przekazać, w jaki sposób zostałam potraktowana przez Konsulat RP w Londynie. Jestem schorowaną uczestniczką Powstania Warszawskiego, mój mąż, żołnierz spod Monte Cassino, jest na wózku inwalidzkim. Wróciliśmy do Londynu z krótkiego pobytu w Polsce wieczorem tego dnia, kiedy upływał termin zarejestrowania się do wyborów. W Polsce ludzie chodzą na

NOWYCZAS 63 King’s Grove London SE15 2NA Redakcja Tel.: 0207 639 8507 redakcja@nowyczas.co.uk listy@nowyczas.co.uk Redaktor naczelny: Grzegorz Małkiewicz g.malkiewicz@nowyczas.co.uk Redakcja: Teresa Bazarnik t.bazarnik@nowyczas.co.uk Robert Rybicki ryba@nowyczas.co.uk Elżbieta Sobolewska, e.sobolewska@nowyczas.co.uk Zdjęcia: Damian Chrobak, Daria Danowska Współpraca: Grzegorz Borkowski, Andrzej Brzeski, Krystyna Cywińska, Piotr Dobroniak, Jolanta Drużyńska, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Marek Kaźmierski, Aleksander Killman, Agata Kosmacz, Marek Kremer, Grzegorz Ostrożański, Aleksandra Ptasińska, Marcin Piniak, Waldemar Rompca, Bartosz Rutkowski, Anna Alicja Sikora, Mikołaj Skrzypiec, Zofia Sołtys, Alex Sławiński, Anna Wendzikowska, Krzysztof Wojdyło

Dział Marketingu Tel./fax: 0207 358 8406 mobile: 0779 158 2949

wybory z dowodami osobistymi, nikt nie musi się rejestrować. Tutaj, jak się okazało, jest inaczej. Ponieważ nie mam internetu, następnego dnia rano, mimo problemów z chodzeniem, pojechałam do Konsulatu z ogromną prośbą o umieszczenie mnie na liście. Przecież oboje z mężem o tę wolną, demokratyczną Polskę walczyliśmy. Urzędniczka w konsulacie w bardzo nieprzyjemny i stanowczy sposób powiedziała mi, że nie ma żadnej możliwości wciągnięcia mnie na listę, bo są one już zamknięte. Przecież ja nie chciałam oddać głosu po zamknięciu komisji wyborczych, ja tylko prosiłam, by dano mi szansę głosowania. W dniu

Marian Kaczmarczyk

wyborów przyjechałam do ambasady z samego rana z błaganiem. Rozmawiałam z konsulem i osobą z komisji wyborczej. Oczywiście nie było mowy o tym, by umieścić mnie na liście i dać szansę głosowania. Moje oburzenie nie ma granic! Tak się obywateli nie traktuje. Czy konsulat służy obywatelom czy sobie? Antonina Kalinowska ••• Demokracja po angielsku Opisane przez red. Mikołaja Skrzypca („Demokracja po polsku”; NC, 19.10, str. 1) wysiłki pani Clare Dimyon, która pragnęła stworzyć Polakom z Brighton możliwość głosowa-

Kartki z kalendarza Piątek, 26.10 – Łucjana, Ewarysta 1953 – Urodził się Krzesimir Dębski, kompozytor, dyrygent, skrzypek jazzowy. 1994 – W Buenos Aires miał miejsce pierwszy światowy Kongres Gospodyń Domowych. Sobota, 27.10 – Sabiny, Iwony 1492 – Pierwsza wyprawa Krzysztofa Kolumba w poszukiwaniu nowej drogi do Indii dotarła do Wielkich Antyli. 1991 – Wybory parlamentarne do Sejmu I kadencji wygrała Unia Demokratyczna uzyskując wynik 12,3 proc. Niedziela, 28.10 – Szymona, Tadeusza 1886 – Uroczyste otwarcie pomnika Statui Wolności, symbolu Stanów Zjednoczonych Ameryki. 1948 – Urodził się Krzysztof Materna, twórca telewizyjnych programów rozrywkowych, wieloletni partner kabaretowy Wojciecha Manna. Poniedziałek, 29.10 – Wioletty, Felicjana 1959 – We Francji ukazał się pierwszy komiks o przygodach Asterixa.

1976 – Erich Honecker został przewodniczącym Rady Państwa NRD. Wtorek, 30.10 – Przemysława, Edmunda 1938 – Słuchowisko Orsona Wellesa „Wojna światów” wywołało w USA panikę. Słuchacze uwierzyli, że Ziemia jest zaatakowana przez mieszkańców Marsa. 1960 – Urodził się Diego Maradona, słynny piłkarz argentyński, pogromca Anglików w półfinale Mundialu w 1986. Środa, 31.10 – Urbana, Wolfganga 1901 – W Teatrze Starym w Krakowie odbyła się prapremiera „Dziadów” Adama Mickiewicza w inscenizacji Stanisława Wyspiańskiego. 1992 – Jan Paweł II oficjalnie zrehabilitował potępionego przez Świętą Inkwizycję włoskiego uczonego, Galileusza. Czwartek, 1.11 – Wszystkich Świętych 1944 – Pierwsza edycja Polskiej Kroniki Filmowej. 1953 – W USA w sprzedaży pojawił się pierwszy numer Playboya.

marketing@nowyczas.co.uk Remigiusz Farbotko remi@nowyczas.co.uk Anna Singh a.singh@nowyczas.co.uk Mikołaj Skrzypiec m.skrzypiec@nowyczas.co.uk Wydawca: CZAS Publishers Ltd Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.

Waluty GBP 19.10 22.10 23.10 24.10 25.10

5.26 5.27 5.25 5.26 5.26

Euro 19.10 22.10 23.10 24.10 25.10

3.68 3.68 3.65 3.65 3.66

Licznik

63 Wiek Clinta Eastwooda, kiedy zagrał w filmie „Na linii ognia”, ochroniarza prezydenta USA.

16 Tyle metrów długości miała kiełbasa zaprezentowana w Kaliningradzie na międzynarodowej wystawie.

Prenumeratę zamówić można na dowolny adres w UK,

Liczba wydań

UK

UE

bądź też krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na podany poniżej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Tygodnik wysyłany jest w dniu wydania.

13

£25

£40

26

£47

£77

52

£90

£140

Imię i nazwisko .............................................................................................

Czas Publishers Ltd. 63 Kings Grove London SE15 2NA

Rodzaj prenumeraty ...................................................................................... Adres .............................................................................................................. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Kod pocztowy.................................. tel. ........................................................ Prenumerata od numeru ................... (włącznie)

nia w polskich wyborach powszechnych, zasługują na najwyższe uznanie. Załączoną przez nią do przedstawionych ambasadzie dokumentów opinię prawnika, specjalisty od praw człowieka, którego zdaniem sposób przeprowadzenia wyborów może być podstawą do ich unieważnienia ze względu na brak zastosowania dobrze znanych na Zachodzie metod głosowania pocztowego i elektronicznego, trzeba jednak potraktować ze sporym dystansem, z uwagi na zastrzeżenia, jakie metody te wzbudziły w samej Wielkiej Brytanii. Po pilotażu elektronicznego głosowania w wyborach do samorządów lokalnych w maju br. m.in. w Sheffield, Shrewsbury i Swindon, brytyjska Komisja Wyborcza uznała, że głosowanie przez telefon i za pośrednictwem internetu stwarza „znaczne i nie będące do przyjęcia" ryzyko nadużyć, i zażądała, aby prób takich zaprzestać do czasu wypracowania kompleksowej strategii modernizacji procesu wyborczego, jak też rozwiązania problemów technicznych, które przeszkadzały wyborcom w Swindon, zmusiły też do ręcznego obliczenia głosów m.in.w Stratford-on-Avon i w Warwick. W Szkocji natomiast, podczas liczenia głosów oddanych metodą elektroniczną w wyborach do regionalnego zgromadzenia ustawodawczego, zgubiono wszystkie głosy oddane na opozycyjną Scottish National Party w okręgu Pogórze i Wyspy (Highlands and Islands). Jej przedstawiciel zatrzymał ogłaszającego wynik urzędnika, gdy szedł on już na podium, żeby oznajmić, że „dwoma mandatami” wybory wygrała Labour Party i dopiero drugie, ręczne zliczenie wykazało, że „jednym mandatem” wygrała SNP, w wyniku czego to jej przywódca, Alex Salmond, a nie laburzysta Jack McConnell jest dziś pierwszym ministrem, czyli prawie premierem Szkocji – mała rzecz a cieszy! Jeśli chodzi o głosowanie pocztowe, to po złych doświadczeniach w Tower Hamlets, za „stwarzające rozległe pole do korupcji i nadużyć", w roku 2006 uznał je zastępca komisarza Scotland Yardu, Andy Hayman. Ostrzegł on też, że problemu tego ustawami zapewne nie da się rozwiązać. W związku z fałszerstwami podczas tamtych wyborów do władz lokalnych, londyńska policja podjęła dochodzenie w ponad 30 przypadkach. Przed tegorocznymi, majowymi wyborami do samorządów lokalnych, w marcu rząd brytyjski musiał wytłumaczyć, jak zapewni rzetelność procesu wyborczego delegacji Rady Europy, której przybycie potraktował z podobnym entuzjazmem jak rząd polski wizytę obserwatorów OBWE. Głównym powodem inspekcji było stwierdzenie przez sąd w Birmingham, że podczas wyborów do władz tego miasta w roku 2004 doszło tam do „masowego, systematycznego i zorganizowanego" fałszowania głosów oddanych drogą pocztową, w wyniku czego głosowanie w paru okręgach wyborczych trzeba było

powtórzyć, a pięciu radnych zostało skazanych na kary więzienia. Współprzewodniczącą delegacji była polska członkini Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, senator Urszula Gacek. Raport senatora Gacek z owej wizyty z pewnością jest dostępny. Proponuję dostarczyć go zaangażowanemu przez panią Dimyon prawnikowi, bo może to być interesująca wymiana doświadczeń. Mariusz Kukliński PS. Przy okazji chciałbym serdecznie pogratulować panu Mikołajowi Skrzypcowi świetnego, bardzo merytorycznego wywiadu z Michaelem Palinem. ••• Dbałość o klienta Jesteśmy w Londynie od prawie trzech lat. Najpierw przyjeżdżałam tu do męża, później postanowiliśmy wynająć dom i zamieszkać na jakiś czas z rodziną, czyli my i dwoje dzieci. Jeździłam do męża autokarem, bo było taniej. Długa i nudna podróż, ale jakoś by minęła, gdyby nie ta obsługa w autokarze. EUROPA EXPRES przeszła sama siebie. Zaczęło się od tego, że prawie zawsze przyjeżdżała z opóźnieniem, ale rekord pobiła wtedy, gdy jechała do nas siostra męża. Autokar opóźnił się 12 godzin. Kolejny raz było, kiedy nasz 13-letni syn pojechał na ferie do Polski. W jedną stronę było ok, pomijając jak zwykle opóźnienie, ale za to powrót był niezbyt ciekawy. Siostra męża odprowadziła naszego syna na dworzec, wsadziła do autokaru i podała kierowcy i jego zmiennikom nasze numery telefonu – mieli do nas dzwonić półtorej godziny przed dojazdem na Victorię, czyli jak wyjadą z Eurotunelu, lub gdyby coś się działo. Swoich nie chcieli podać. Syn dojechał na Victorię, został wysadzony i zostawiony sam na pastwę losu. Nikt nas nie powiadomił, że autokar z naszym synem niedługo dojedzie na Green Line. Dopiero syn zadzwonił do nas z pobliskiego biura, że już czeka na nas prawie dwie godziny. Kierowca miał pismo, które dostaliśmy z biura podróży o tym, że bierze niepełnoletniego chłopca na swoją odpowiedzialność. A gdyby coś się stało, to czy rzeczywiście odpowiadaliby, czy staraliby się jakoś wykręcić? Ogólnie jestem dobrym pasażerem, ale do czasu. Tym, co opisałam, chcę uczulić wszystkich na takie sytuacje i zdecydowanie polecam innych przewoźników. Dziękuję redakcji za opublikowanie tej historii i mam nadzieję, że nikogo nie spotka podobna sytuacja. Monika Konwerska ••• Sprostowanie: W ostatnim 41 numerze NC (12.10) w artykule o debacie politycznej w radiu PRL24, zamieściliśmy informację, iż debata dostępna była jedynie w internecie. Było to niezgodne z prawdą, jako że PRL24 dostępny jest już na platformie cyfrowej DAB. Za pomyłkę przepraszamy. Redakcja.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 26 października 2007

CZAS NA WYSPIE 5

Demokracja w kolejkach Ambasada i Konsulat RP Według przedstawicieli władz, zarejestrowanych do głosowania w momencie zamykania zapisów było około 6000 osób na liście w ambasadzie (nazwiska od A do K), kolejnych 6800 zarejestrowało się w konsulacie. Komisje otwarto punktualnie o godzinie szóstej, i przez pierwsze godziny kilkuset osób miało możliwość prawie natychmiastowego oddania głosu. Kolejki wydłużały się z upływem czasu coraz bardziej, już po południu było jasne, że komisje nie radzą sobie z natłokiem głosujących, oraz że stanowisk do głosowania jest za mało – jedynie pięć w konsulacie, sześć w ambasadzie. Gdyby wszyscy zarejestrowani w danej placówce postanowili zagłosować, nie byłoby żadnej możliwości, by każdy miał szansę to zrobić. Wielu ludzi zdecydowało się nie stać w kilkusetmetrowych kolejkach, bowiem czas oczekiwania po południu wynosił cztery do pięciu godzin w kolejce do konsulatu, nieco szybciej przebiegało głosowanie w ambasadzie. Dane z komisji wyborczych wskazują jednak na ponad 70procentową frekwencję wśród głosujących na Wyspach Polaków. To dużo więcej niż się spodziewano, z tego powodu o zmierzchu, w kolejce do konsulatu wciąż czekały setki osób. Punktualnie o ósmej koniec kolejki zamknęli strażnicy, jednakże każdy kto miał szczęście zająć miejsce w kolejce przed tą godziną, miał możliwość zagłosowania. Wśród ludzi tłoczących się do głosowania, którzy spędzili w niej nawet po kilka godzin, panowała bardzo dobra atmosfera. Tworzyły się komitety kolejkowe, solidarnie ustępowano miejsc w kolejce osobom starszym i rodzinom z dziećmi. I tak 23-letnia Julia, zagłosowała dzięki… dziecku swojej koleżanki. Najpierw skorzystała z przywileju koleżanka, jej mąż i kilkumiesięczny maluch, a po pół godzinie, chłopczykiem „zaopiekowała się” Julia i jej kuzyn. – To śmieszne, ale tylko dzięki tej akcji zagłosowaliśmy. Kto by wystał tyle godzin! Irytacja pojawiła się dopiero wtedy, gdy po długim oczekiwaniu, urzędnicy odprawiali ludzi z kwitkiem. Powodem z reguły był błąd systemu rejestracyjnego. 30-letnia Agata została zarejestrowana na liście w ambasadzie pomimo tego, że jej nazwisko rozpoczyna się na literę R. – To

było do przewidzenia – stwierdziła. – Tyle szczęścia, że udało mi się dotrzeć do konsulatu przed siódmą rano, gdy kolejki jeszcze nie było. Ci, których system umieścił w innej placówce, a dowiadywali się o tym po kilku godzinach stania w kolejce, nie kryli swojego oburzenia: – To skandal, że się tego nie dało jakoś inaczej zorganizować! Bałagan dokładnie jak w kraju! – ocenił sytuację Roman, który przyjechał do Londynu specjalnie, by zagłosować. – Cały dzień tu stoję, a teraz co? Następne dwie godziny do ambasady mam stać? Mimo wszystko postanowił poczekać. Wielu ludzi nie miało jednak tyle cierpliwości. Długość ciągnącej się przez trzy kolejne ulice kolejki do konsulatu odstraszyła sporo chętnych, frekwencja mogła być zatem jeszcze wyższa. Ci, którym starczyło cierpliwości i czasu, narzekali też zgodnie na kilka innych niedociągnięć: w konsulacie nie wolno było korzystać z toalet. Na sali do głosowania panował tłok, ludzie mieli trudności nawet ze zdobyciem długopisu, a karty do głosowania dla wielu były nieczytelne. Ogromna liczba stojących w kolejkach Polaków spowodowała też lokalne utrudnienia w ruchu ulicznym, do którego kontrolowania wezwano w pewnym momencie policję. (Mikołaj Skrzypiec)

Wybory po PO(l)SK-u Przygotowania wyborcze trwały w POSK-u do późnego, sobotniego wieczoru. Zastanawialiśmy się ze stałymi bywalcami ośrodka, jak te osiem tysięcy zarejestrowanych wyborców zniesie nie tyle Jazz Cafe, gdzie zorganizowano głosowanie, lecz w ogóle budynek, który takiej ludności, przez kilkadziesiąt lat swego istnienia, na raz nigdy nie oglądał. Tymczasem w jazzowej kawiarni, jak w każdą sobotę, trwał koncert. Wokalistka właśnie śpiewała bossa novę, gdy przed jej i naszymi oczami, przez środek sali przeparadował członek wyborczej komisji, z potężnym kartonem w ręku, który był niczym innym, jak urną. Niestety nie wszystkim, którzy pojawili się w POSK-u, by zagłosować, było dane wrzucić do niej swój głos. Obywatelska kolejka ciągnęła się dłulgo przez park Ravenscourt (zdjęcie poniżej), bowiem wyborców wpuszczano bocznym wejściem do budynku, dlatego jego front sprawiał wrażenie, że nic specjalnego się nie dzieje. Tylko flagi i dwóch znudzonych policjantów zwiastowało Dzień Wyborczy. W czasie czekania zawiązywały się komitety kolejkowe. – Ja stałam tylko godzinę, bo kolejkę zajęli mi znajomi, oni czekali trzy i pół godziny, żeby zagłosować –

ktoś mnie poinformował, kiedy chciałam się statystycznie zorientować, ile wypadnie mi czekać. Jan Serafin, członek komisji wyborczej, powiedział mi, że wszyscy, którzy czekali, zostali wpuszczeni: – Po to rozdaliśmy przed 20.00 specjalne bilety. Zresztą nawet jak ktoś przyszedł parę minut po, też wszedł. Wielu z głosujących było w siedzibie Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego po raz pierwszy. Mowa tu o niedawno przybyłych imigrantach, którzy doskonale wiedzą, gdzie na King Street jest LCC (przekazy pieniądzy do Polski), a nie mają pojęcia o sąsiadującym z LCC ośrodkiem, ot zmiana priorytetów. – Który to budynek? – słyszę rozmowę w autobusie. – Chyba ten z czerwonej cegły. – Nie – wtrąca się bardziej zorientowany kolega. – To taki szary, pisze na nim Polski Ośrodek Jakiś Tam... Nad koordynacją wyborczego ruchu w kolejce, czuwali między innymi członkowie Stowarzyszenia Poland Street. Planują zresztą napisanie listu do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, w którym podsumują logistyczną stronę wyborów w Londynie. Będzie to zapewne jeden z wielu głosów postulujących wprowadzenie w kolejnych wyborach możliwości głosowania za pośrednictwem internetu i poczty.

Kolejki do punktu wyborczego w POSK-u ciągnęły się daleko w głąb Ravenscourt Prak. Jesienna, ale słoneczna pogoda dobrze nastrajała czekających długie godziny na oddanie głosu. Powyżej kłębiący się tłum przy Ambasadzie RP w Londynie

Na liście było 8130 nazwisk, zagłosowało 5397 osób. – Obliczyliśmy, że mamy dziewięć i pół sekundy na osobę – powiedział Darek Zeller, który również zasiadał w komisji. Jej członkowie dostali po 20 funtów diety, tyle samo co w Polsce. Można więc tu chyba mówić o prawdziwej postawie obywatelskiej. (Elżbieta Sobolewska)

Ponuro w Birmingham Pośród burych konstrukcji wciśniętych między konary posępnych wiaduktów kolejowych znajduje się Polish Millenium House, który w minioną niedzielę zamienił się w Okręgowy Komitet Wyborczy nr 184. Otoczenie nie sprzyjało przekonaniu o tym, że właśnie dzieje się coś ważnego. Wręcz przeciwnie – gdyby nie dwóch kręcących się w pobliżu policjantów, którzy zamknęli dla ruchu krótki odcinek tej i tak niezbyt uczęszczanej ulicy, ponury nastrój okolicy szybko znudziłby przybyłych. Słońce wisiało zimne nad dachami brzydkich domów, wcale nie rozpraszając ciągnącego od chodnika jesiennego chłodu. Na całe szczęście przed lokalem panował tłok, toteż wyborcy rozgrzewali się ciepłem wzajemnych oddechów i rozmową, najczęściej ocierającą się o polityczną (często antyrządową) agitację, nie dość natarczywą jednak, by wyjść poza dopuszczalne ramy. Panowało zresztą chyba ogólne przekonanie, że poszliśmy do wyborów zgodnie i nikt nie dopuszczał do siebie myśli, że inni mogą zagłosować inaczej niż on. Z fasady budynku spoglądała na nas surowa, kanciasta figura uosobionej Polski trzymającej w ramionach niemowlę, ale nikt nie zwracał na nią uwagi. Nad wejściem do lokalu powiewały biało-czerwone flagi pocięte kwadracikami zagięć, które zdradzały, jak rzadko ktokolwiek wywiesza je lub przynajmniej prasuje. Kolejka przesuwała się powoli – minimum półtorej godziny trzeba było odstać – a w środku kabiny do głosowania bez zasłon, zapewniające pseudo-tajność wyborów. Czy było warto? Jeśli nawet tych parę tysięcy głosów niewiele zmieniło, poczucie spełnionego obowiązku i wpływu na tę rekordową frekwencję osłodziło nieco gorycz straconego dnia. (Aleksander Killman)


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 26 października 2007

6 CZAS NA WYSPIE

Demokracja po angielsku kontra demokracja po polsku MIKOŁAJ SKZRYPIEC/NowyCzas

W ciągu ostatnich dni wiele mówiło się w Brighton o inicjatywie Clare Dimyon, która samodzielnie zebrała fundusze, by zapewnić Polakom dojazd na wybory do Londynu. Jako zwolenniczka i niejako obrończyni prawa wszystkich ludzi do demokracji, nie mogła zrozumieć, że rząd RP nie zapewnił Polakom w Brighton i Hove własnego punktu wyborczego.

li się z tym, że głosowanie dostarczy im więcej problemów niż w Polsce, więc nie rozumieją, skąd to całe widowisko i ataki na rząd (niekiedy nawet personalne, bo jak już wspomniałam, padło nazwisko prezydenta Kaczyńskiego). Niezadowoleni dodawali, iż podczas tego wyjazdu mieli wrażenie, że ktoś próbuje narzucić im angielską wizję demokracji, zupełnie nie biorąc pod uwagę tego, że Polacy, chociażby przez wzgląd na przeszłość, mogą mieć o niej inne wyobrażenie.

Społeczeństwo kolejkowe

MILENA ADASZEK/NowyCzas

Clare uważa postawę polskiej ambasady i rządu za niedemokratyczną, a nawet sprzeczną z prawem, które głosi, iż każdy człowiek ma prawo do wzięcia udziału w demokratycznych wyborach i rząd powinien mu to umożliwić. Niewątpliwie jest w tym dużo racji, nie należy jednak zapominać, że dwa lata temu były w Anglii zaledwie dwa punkty wyborcze, tym zaś razem stworzono ich dwadzieścia. To jest oczywiście wciąż za mało, ale sytuacja zdecydowanie uległa poprawie. Mimo że nie można negować szczytnej idei Clare, warto przyjrzeć się jej realizacji.

starała się poinformować całe miasto o celu przyjazdu Polaków. Ogłaszała między innymi, że: Polacy z Brighton nie mają gdzie głosować, muszą jechać sześć godzin na wybory (z Brighton do Londynu podróż nie zajmuje sześciu godzin, ale dwie), tylko dzięki pomocy Anglików mogą wziąć udział w głosowaniu, ponieważ polski rząd nie zadbał o stworzenie odpowiedniej liczby punktów wyborczych, łamiąc tym samym zasady demokratycznego państwa. Nawoływała również premiera Brauna do przekazania prezydentowi Kaczyńskiemu, że Polacy nie mają gdzie głosować.

Jak to się zaczęło Tydzień przed wyborami Polacy w Brighton dowiedzieli się, że z inicjatywy Anglików będą mogli skorzystać z bezpłatnego autobusu, by dojechać na głosowanie do Londynu. Siłą rzeczy każdy wyobrażał sobie, że wsiądzie do autobusu, zagłosuje i wróci. Plany organizatorów były jednak trochę bardziej rozbudowane.

Pierwsze zaskoczenia 21 października przy autokarze czekała na Polaków Clare wraz ze skrzynką imitującą skrzynkę wyborczą. Przywitała ich głośnymi okrzykami „Vivat Polska”, co było dość zaskakujące, ale sympatyczne. Była obecna również korespondentka TVN24, która już podczas podróży przeprowadzała z uczestnikami wyjazdu krótkie wywiady. W połowie drogi do Londynu, Clare, która mówi trochę po polsku, zaczęła śpiewać „Mazurka Dąbrowskiego”, zachęcona do tego przez dziennikarkę. Ponieważ Clare zmieniała słowa naszego hymnu, niektórzy poczuli się nieco urażeni. Nie wszyscy jednak – inni odśpiewali wraz z Angielką hymn, w pozycji siedzącej oczywiście. Z opowiadań zniesmaczonych wyglądało to niczym śpiewanie „Stokrotki” na wycieczkach klasowych.

Populistyczna manifestacja? Gdy autokar wjechał do Londynu, Clare przez okno, za pomocą megafonu

By zagłosować Polacy musieli czekać w Londynie bardzo długo. Do ambasady czekało się ok. 30 minut, ale do konsulatu już o wiele dłużej – ok. 3-4 godzin. Niewątpliwie jest to skandal, żeby człowiek chcący spełnić obywatelski obowiązek musiał spędzić pół dnia w kolejce. Dla Clare było to szokujące. Biegała więc wzdłuż kolejki z megafonem i nakłaniała Polaków do protestu i odpowiedniego nagłośnienia. I tu znów nie można jej odmówić racji, z tym, że po raz kolejny jej metody nie podobały się wielu oczekującym. Gdyby sami, z własnej inicjatywy zaczęli protestować, uważaliby to za całkiem uzasadnione. Clare w pewien sposób narzucała im się ze swą pomocą. Była zbyt nachalna i dlatego wiele osób czuło zażenowanie i niesmak.

Dwa punkty widzenia

Pamiątkowe zdjęcie

Niewątpliwie jest wiele osób, które przyznają Clare rację, ale nie jest najważniejsze, czy ją miała, czy nie. Ważne jest to, że Polacy jadący owym autobusem z Brighton do Londynu nie mieli pojęcia, że ich przejazd będzie tak urozmaicony. Nie wiedzieli, że zmieni się on niemalże w manifestację przeciw polskiej organizacji wyborów. I to nie podobało się wielu uczestnikom. Mimowolnie zostali wciągnięci w przedstawienie, wpisano ich w role biednych Polaków, których rząd nie dba o obywateli i oni teraz tylko dzięki pomocy Anglików mogli skorzystać z prawa do oddania głosu. Jak wielu z nich podkreśla, są wdzięczni organizatorce za włożony trud, doceniają jej zaangażowanie i idee, ale mają wiele zastrzeżeń co do sposobu ich realizacji. I nie jest to bynajmniej szukanie dziury w całym. Polacy argumentują, że jeżeli ktoś tak bardzo staje w obronie demokracji, to dlaczego nie dano im wyboru? Nie powiedziano, jakie są założenia i cele (oprócz tego, by mogli oddać głos) tego wyjazdu? Wiedząc o nich niektórzy woleliby pojechać pociągiem, nawet mimo tego, że musieliby za podróż zapłacić. Oczywiście wielu uczestników wyjazdu przyznawało Clare całkowitą rację i nie czuli się w żaden sposób nabrani, czy też oszukani. Niemalże wszyscy podziwiali jej zapał, energię i poczucie misji do spełnienia.

Po oddaniu swych głosów brightońska Polonia miała jeszcze jeden obowiązek do spełnienia. Z inicjatywy organizatorki udano się pod pomnik Nelsona Mandeli, by po przewiązaniu go polską flagą zrobić grupowe zdjęcie, które w założeniu obiec ma nawet cały świat. Kilka osób nie pozwoliło się sfotografować. Dlaczego? Ponieważ nie wiedzieli, jaki podpis może znaleźć się pod takim zdjęciem, do jakich celów może ono zostać wykorzystane. Czy to przewrażliwienie, czy po prostu ostrożność – niech każdy sam oceni.

Po wyborach – spotkanie z Mandelą; u góry: po wyjściu z autobusu

Narodowa duma Po dojeździe pod ambasadę, organizatorka zrobiła kolejną rzecz, która wzbudziła kontrowersję. Okazało się bowiem, że przed konsulatem jest ogromna kolejka czekających na możliwość oddania głosu. Dowiedziawszy się o tym, Clare zaproponowała, by zawstydzić rząd polski, ustawiając własną skrzynkę i wrzucając do niej symbolicznie swoje głosy. Wśród uczestników wycieczki nie znaleźli się jednak entuzjaści jej pomysłu. Znalazło się jednak wielu, dla których ten pomysł był sporym nietaktem. Polacy są dumnym narodem i nie lubią słuchać słów krytyki na temat swej Ojczyzny. Nawet, jeżeli sami

dostrzegamy nasze wady, to na pewno nie chcemy, by inni krytykowali nasze państwo, nasz rząd w naszej obecności. Z moich rozmów z rodakami wynika, że owa wrażliwość spowodowana jest przede wszystkim tym, iż przyczyn niedoskonałości w naszym kraju nadal można dopatrywać się w przeszłości polityczno-historycznej i tylko my Polacy możemy zrozumieć problemy naszego kraju. Jednym z najważniejszych pytań, które zadawali niezadowoleni Polacy było to, czy naprawdę wszystkie narodowości, cały Londyn muszą wiedzieć, że Polska ambasada nie zorganizowała zbyt dobrze wyborów? Niektórzy z nich podkreślali, że sami podjęli decyzję o wyjeździe z kraju i liczy-

Dobrze, czy źle? Wszyscy, z którymi rozmawiałam, są wdzięczni Clare za pomoc. Doceniają jej zaangażowanie, podziwiają energię. Liczni uczestnicy zgadzają się co do jednego: powinni wiedzieć przed wyjazdem, jak całe przedsięwzięcie będzie wyglądać, jakie cele ma organizatorka. Wydaje się, jakby tylko ona jedna wiedziała wcześniej, co będzie się działo. Skoro tak bardzo broni ich prawa do brania udziału w wyborach to również ona sam powinna dać im wybór, wtedy w wyjeździe wzięliby udział zwolennicy jej idei i metod, a inni skorzystaliby z transportu płatnego, na który przecież stać większość Polaków na Wyspach.

Milena Adaszek


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 26 października 2007

CZAS NA WYSPIE 7

Sprzątamy polskie groby

Jan Krok-Paszkowski W Londynie w wieku 82 lat zmarł Jan Krok-Paszkowski. Był wieloletnim dyrektorem Polskiej Sekcji Radia BBC – kierował nią w latach 1966-85. Był również współpracownikiem Radia Wolna Europa, gdzie zajmował się tematyką gospodarczą i polityczną. Jako 19-latek uczestniczył w Powstaniu Warszawskim. Po wojnie został aresztowany przez UB. Po uwolnieniu przedostał się do Włoch i wstąpił do 2. Korpusu gen. Andersa, z którym przybył na Wyspy Brytyjskie. W Londynie studiował nauki polityczne. Działał w Studium Spraw Polskich – ośrodku wspierającym działalność opozycji demokratycznej w Polsce na przełomie lat 70. i 80., i w Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie. Współpracował z tygodnikiem „The Economist”, był autorem haseł dotyczących spraw polskich w Encyclopaedia Britannica. Autor wielu książek, m.in. „Między Brukselą a Moskwą”, „Mój bieg przez XX wiek” oraz albumu „Portraits of Poland", do którego wstęp napisał Czesław Miłosz.

POSZUKIWANA

KINGA SMIEJA Przyjechała z Polski południowej, rekomendowana do pracy przez p. Pawła Koterbę, który pracował w Zjednoczeniu Polek. Zatrudniona została przez agencję pracy prowadzoną przez Polkę najprawdopodobniej na Balham. Sprzątała mieszkania w Greenford, a w soboty u p. Wandy PrawdzicSzlaskiej na Actonie. Należała do grupy modlitewnej przy polskim kościele na Ealingu. Kilka miesięcy temu zniknęła – nie pojawiła się w pracy, jej telefon nie odpowiadał, znajomi stracili z nią kontakt. Ktokolwiek posiada informacje na jej temat proszony jest o kontakt z redakcją „Nowego Czasu”: tel. 0207 639 8507; email: redakcja@nowyczas.co.uk

W Anglii w niedzielę, 21 paź-

Jak co roku, Stowarzyszenie „Poland Street” organizuje akcję sprzątania grobów Polaków pochowanych w Londynie. W tym roku sprzątanie będzie miało miejsce na trzech londyńskich cmentarzach: na Gunnersbury, Brompton i na Putney Valley. Porządkowanie grobów połączone z zapalaniem zniczy i umieszczeniem chorągiewek narodowych będzie trwało dwa dni. W sobotę, 27 października o godz.13.00 chętni spotykają się pod bramą cmentarza na Gunnersbury. W niedzielę o godz. 11.00 jedna grupa rozpocznie sprzątanie cmentarza na Putney Valley, a o godz. 13.00 druga grupa spotyka się na cmentarzu przy Brompton. Stowarzyszenie Poland Street potrzebuje ochotników do pomocy. Można wziąć ze sobą rękawice i podręczne środki czystości oraz znicze. Cała akcja nie powinna potrwać dłużej niż trzy, cztery godziny każdego dnia. Zainteresowanych pomocą prosimy o kontakt z Jackiem Winnickim, tel: 07716013629 i z Cezarym Jędrzyckim, tel.: 07724516220.

Ziemniaczany Salon Polityki To był pierwszy raz, nigdy nie jest najlepszy – podsumował przedwyborczy Salon Polityki, w pubie „Pan Tadeusz”, prowadzący Jacek Żakowski. Partie są tak wyraziste, jak i ich zwolennicy, tak przekonujący zwolennicy, jak i ich polityczna reprezentacja – chciałoby się powiedzieć po tej nawet nie wymianie poglądów, bo poglądów prawie nie było, lecz błahej wieczorynce, gdzie można było zabrać głos. Przeciwnicy PIS-u mówili o marnym wizerunku Polski za granicą i nędznej polityce zagranicznej: – Duża zmiana jeśli chodzi o pewną nieobliczalność, niekompetencję. Właściwie brak polityki zagranicznej. Jacek Żakowski, starał się uzyskać odpowiedź na pytanie, czy nasza sytuacja w polityce, tej zagranicznej na przykład, przekłada się na nasze kontakty z Anglikami, na nasze życie osobiste. – Chciałabym być odbierana tak, jak każdy inny Europejczyk w tym kraju – mówiła studentka jednej z londyńskich uczelni, pracująca „w międzynarodowym środowisku”. – Odczuwam różnicę, chociaż są to tylko odczucia, które trudno mi nazwać. Często jesteśmy równie dobrzy, lub nawet lepsi od innych, ale musimy to udowodnić. Nie możemy tylko opierać się na Unii Europejskiej, musimy wprowadzać reformy. Póki co, ten rząd nie robi nic. – Absolutnie się nie zgadzam! – zareagowała żywiołowo, zwolenniczka rządów prawicy. Nie trzeba robić nic, żeby poprawić wizerunek Polaka, po prostu na to trzeba sobie zapracować. Być sobą, nie dać sobie w kaszę dmuchać, mówiąc przysłowiowo. Trzeba mieć własną dumę, tak jak mnie się wydaje, obecny rząd. – Polska, w oczach tych, którzy uważają, że w Europie mają prawo

tydzień na wyspach

rządzić, albo uzurpują sobie to prawo, nie ma prawa do jakichkolwiek żądań – mówił kolejny prawicowiec – musi się podporządkować, „Polska powinna być wdzięczna nam za to, żeśmy ją do tej Europy przyjęli”, a niestety tak nie jest. Każdy z krajów walczy o to, by coś znaczyć i mieć jakiś swój głos. Również w tym kontekście, za a nawet przeciw, wypowiedział się Jacek Bachalski, zawodowo deweloper, a obywatelsko były senator PO: – Jako członek komisji spraw zagranicznych w Senacie, rozmawiałem z różnymi politykami z pierwszej, europejskiej półki i generalnie, z obecnych rządów ludzie w Europie się śmieją, ale śmiechem pobłażliwym. Ten kompleks, który się przejawia w dyskusji, wcale tak groźnie nie wygląda. Nie powinniśmy mieć z powodu Kaczyńskich kompleksów. – Ja się absolutnie nie zgadzam z tym, że mamy tutaj jakieś kompleksy – mówiła absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego i studentka University of London. – I ja, i moi przyjaciele, wręcz przeciwnie, jesteśmy dumni z tego, że jesteśmy Polakami i jeżeli ktokolwiek próbuje wywołać w nas tego typu poczucie, to spotyka się z silnym oporem z naszej strony. Biorąc pod uwagę fakt, że minęło dopiero kilkanaście lat od momentu, kiedy cokolwiek zaczęło się zmieniać, to doszliśmy bardzo daleko. „I hate Kaczyński” – powiedział jednemu z uczestników spotkania jakiś znajomy, co bez związku z jego politycznymi preferencjami, wzbudziło jego sprzeciw. Taka reakcja nie zdziwiła socjologa Michała Garapicha, który mówił o obronie polskości

jako takiej, w oderwaniu od poglądów. Garapich zobrazował nasz stosunek do kraju w ten sposób: „W Polsce widzimy tylko drzewa, jak się wyjedzie z Polski, to widzi się las”. Jedno z końcowych pytań prowadzących brzmiało: „Czy bardziej czujecie się Polakami będąc tutaj, czy w kraju? Co stanowi dla was kwintesencję polskości, kiedy chodzicie po ulicach Londynu?” I nie powinno dziwić, że zapadło głuche milczenie, bowiem kaliber zagadnienia jest przecież tak poważny i można by poruszyć tyle wątków, iż nie sposób rozmawiać wiedząc, że spotkanie ma się ku końcowi. Ten czy ów próbował odpowiadać, ale temat szybko się zgubił. Również ostatnie pytanie Ewy Winnickiej, dziennikarki „Polityki”, brzmiące: „Czy wynik wyborów, który byłby dla państwa niekorzystny, wpłynąłby na wasze życiowe wybory?” nie sprowokowało dyskusji. Ktoś wspomniał wojsko i podatki – chciałby wrócić, lecz te dwie sprawy go powstrzymują. Salon Polityki ma mieć swój londyński ciąg dalszy. Kogo wam przywieźć i który dzień najbardziej wam pasuje – pytał wodzirej Żakowski. Nazwisk padło kilka: jako pierwsza – Doda ( żart), Władysław Bartoszewski, Zyta Gilowska, Jadwiga Staniszkis. Po czym w nagrodę za frekwencję i zabieranie głosu rozdał koszulki, długopisy, najnowsze wydanie „Polityki” i parę swoich książek. Nikt nie został na dyskotekę, mimo delikatnych sugestii gospodarzy „Pana Tadeusza”. W cenie były natomiast placki ziemniaczane.

Elżbieta Sobolewska

dziernika w 16 obwodowych komisjach wyborczych na kandydatów PO do Sejmu i Senatu oddano średnio 62 proc. głosów, a na PiS – ok. 11 proc. Do wyborów zarejestrowało się 41 239 osób, a głosowało 30 852 – poinformował konsul generalny RP Janusz Wach, zastrzegając, iż są to własne wyliczenia konsulatu, a nie dane Państwowej Komisji Wyborczej. Najwięcej głosów – ponad 5000, oddano w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym w zachodnim Londynie, konsulacie generalnym RP, ambasadzie RP i w Manchesterze. Najmniej na wyspie Jersey – 205. Cztery komisje obwodowe utworzono w Londynie, 10 w Anglii (Southampton, Birmingham, Ipswich, Cambridge, Bristol, Bournemouth, Peterborough, Newcastle upon Tyne, Manchesterze, Hull) oraz po jednej w Cardiff (Walia) i na Jersey. Konsulat Generalny w Edynburgu odpowiadał za wybory w trzech komisjach obwodowych w Szkocji (Edynburg, Glasgow, Inverness) oraz w Belfaście (Irlandia Płn.), a konsulat w Dublinie – w trzech komisjach w Irlandii (Dublin, Limerick i Cork).

Prof. Leszek Kołakowski, jeden z najwybitniejsych polskich filozofów, skończył we wtorek 23 października 80 lat. Za angażowanie się w wydarzenia marcowe 1968 roku odebrano mu prawo wykładania i publikowania, co skłoniło Kołakowskiego do wyjazdu z kraju. Po krótkim pobycie w Paryżu osiadł ostatecznie w Anglii, gdzie mieszka do dziś. Na stałe związał się z Uniwersytetem Oksfordzkim, gdzie w latach 1972-1991 był wykładowcą. Jego słynny esej „Tezy o nadziei i beznadziejności”, opublikowany w paryskiej „Kulturze” w 1971 roku, uważany był za fundamentalny dla strategii opozycji antykomunistycznej. W latach 19771980 był jedynym członkiem KOR-u za granicami Polski. Do 2030 roku Wielka Brytania będzie mieć ponad 70 milionów mieszkańców. Do tak znacznego wzrostu populacji przyczynią się między innymi imigranci – wynika z danych opublikowanych przez Office for National Statistic (ONS). Specjaliści poddali analizie m.in. płodność, przeciętną długość życia i po raz pierwszy właśnie wpływ imigrantów. Liczba osób przyjeżdżających do Wielkiej Brytanii wynosi już blisko 190 tys. rocznie. A imigranci zakładają również na Wyspach rodziny... Bodaj najbardziej znana w Polsce księgarnia, a raczej sieć księgarni Empik rozpocznie już za kilka miesięcy ekspansję na Wyspy. Polskie książki i płyty będzie można kupić w pięciu księgarniach sieci Waterstone`s – w dwóch w Londynie i po jednej w Oksfordzie, Southampton oraz w Birmingham.


NOWYCZAS 26 października 2007

nowyczas.co.uk

8 POLSKA WYBORY 2007 » Możliwa koalicja z PSL

tydzień w kraju T Warszawskie sądy odsyłają sobie akta oskarżenia w sprawie generałów, którzy wprowadzili stan wojenny. TSąd Apelacyjny zadecydował, że sprawa Wałęsa kontra Wyszkowski trafi do ponownego rozpatrzenia. Wyszkowski, który oskarża Wałęsę o agenturalność nie miał w niższej instancji prawa do obrony swoich racji. TAndrzej Lepper pochwalił się, że otrzymał z Izraela dokumenty, które mają świadczyć o finansowaniu przez Art B na początku lat 90. Porozumienia Centrum. T Prokuratura czeka na koniec immunitetu Andrzeja Leppera. Zostaną mu postawione zarzuty udziału w seksaferze i fałszywe oskarżenie Zbigniewa Ziobry w sprawie akcji CBA w ministerstwie rolnictwa. T Na kościele w Zimnej Wodzie w woj. Warmińsko-mazurskim odsłonięto tablicę ku czci majora Zygmunta Szendzielorza „Łupaszki”, dowódcy brygady Wileńskiej AK. Udział w uroczystościach wziął minister obrony Aleksander Szczygło. T Szefem KRRiTV został wybrany katolicki publicysta Wojciech Kołodziejski. Dotychczasowa przewodnicząca Elżbieta Kruk została z listy PiS wybrana w Lublinie do parlamentu. T Bezrobocie we wrześniu spadło w Polsce z 11,6 proc. do 11,3 proc., GUS prognozuje, że inflacja wyniesie 2,2 proc. T Ks. Mieczysław Maliński nadal nie przyznaje się, że był agentem SB o pseudonimie „Delta”. Wydał książkę pt. „Ale miałem ciekawe życie” i twierdzi, że o jego rozmowach wiedział Karol Wojtyła, dopóki był kardynałem w Krakowie. Jego następca ks. kard. Franciszek Macharski już nic nie wiedział. Mało poważne tłumaczenie, a poza tym trudno to nazwać „ciekawym życiem”. T Prokuratura wystąpiła do IPN o odtajnienie akt 16 współpracowników SB, którzy występują w sprawie zamordowanego w Krakowie Stanisława Pyjasa. T Hanna Gronkiewicz-Waltz nie chciałaby budowy Stadionu Narodowego w centrum miasta. Chce go przesunąć na peryferie. Podobno chęć zorganizowania za nas Euro zgłaszają Szwedzi... T Sześciu turystów ukamienowało i utopiło w Dolinie Chochołowskiej młodego niedźwiadka, który miał ich zaatakować na szlaku. T W Krakowie chcą wybudować meczet i centrum kultury islamskiej. Inicjatywę wspiera medialnie... „Tygodnik Powszechny”.

Donald Tusk zabiera się za rządy Ochłonął już po zwycięstwie, teraz musi zabrać się za budowanie rządu. Ale lider Platformy Obywatelskiej, Donald Tusk, nie spieszy się. Dopiero po dymisji rządu Kaczyńskiego władze Platformy wypowiedzą się w sprawie przyszłych koalicji. Już wiadomo, że najbardziej logicznym partnerem Platformy jest Polskie Stronnictwo Ludowe. Ale Waldemar Pawlak, szef tego ugrupowania, to twardy gracz. Platforma będzie musiała pójść nie tylko na ustępstwa personalne, ale i programowe. Inaczej z koalicji nici. Ale nawet Platforma i PSL nie poradzą sobie z możliwym wetem prezydenta. Wtedy potrzebny byłby jeszcze sojusz z LiD-em. Gdyby jednak

Platforma weszła w układ z lewicą, Jarosław Kaczyński od razu by zarzucił, że bratają się z postkomuną. Nikt w Platformie nie chce teraz mówić o kandydaturach przyszłych ministrów. Tusk zostanie premierem, jak ogłosił po posiedzeniu partii. Wcześniej jednak mierzył w stanowisko prezydenta. Jeśli zostanie premierem, do czasu prezydenckich wyborów „zużyje się” i nici z Pałacu Prezydenckiego. Ale premierem powinien zostać, bo przecież to Platforma wygrała wybory. Prawa ręka Tuska, Bronisław Komorowski najpewniej zostanie marszałkiem Sejmu. Komorowski już rozmawiał z najważniejszymi ambasadorami, akredytowanymi w War-

szawie. Wyjaśniał im, jaka będzie polityka zagraniczna nowego rządu. Już padły słowa, że jesteśmy w Unii, a nie w USA. To może oznaczać, że będziemy z Ameryką rozmawiać twardo i o udziale naszych wojsk w Iraku i antyrakietowej tarczy na naszym terenie. Już dziś można się spodziewać konfliktów na linii rząd-prezydent. Politycy PiS mówią, że prezydent powinien mieć wpływ na obsadę resortów obrony, spraw zagranicznych i spraw wewnętrznych. – To nieporozumienie. To jest domena rządu – mówią twardo politycy Platformy. Wszyscy się zastanawiają, jaka będzie reakcja prezydenta, kiedy będzie wręczał nominację nowemu ministrowi spraw zagranicznych. A ma nim zostać nie kto inny, tylko Radosław Sikorski, były minister obrony w rządzie PiS i były do niedawna zwolennik braci Kaczyńskich. Dziś gra w przeciwnej drużynie.

Bartosz Rutkowski

SEJM PO 209 PiS 166 LiD 53 PSL 31 MN 1

SENAT PO 60 PiS 39 i niezależny Włodzimierz Cimoszewicz

Donald miał zawsze pod górkę Dziś jest najbardziej znanym i wpływowym polskim politykiem. Będzie premierem, a kto wie – może pokusi się o fotel prezydenta. Lider największej partii. Ale nie zawsze było Donaldowi Tuskowi tak pięknie. Jego przyjaciele i najbliżsi mówią, że miał zawsze pod górkę i to zwycięstwo w końcu mu się naprawdę należało.

rzecz jasna wpływu na to, jakie imię wybiorą mu rodzice. Skąd więc ten egzotyczny w polskich warunkach Donald? Sprawcą tego zamieszania była Juliana, babcia Tuska, która wyjechała dawno temu z Polski. Ponoć zachwyciła się angielskim lordem o imieniu Donald. Może to prawda, może nie, ale Juliana dała to imię swego synowi, a ten, ojciec obecnego lidera Platformy, obdarował nim swego syna.

Kariera na włosku Kiedy przegrał dwa lata temu wybory, te do parlamentu, bo jego Platforma nie była pierwsza i kiedy nie został prezydentem, wydawało się, że to koniec jego kariery. On się jednak otrząsnął i wygrał. Wychował się w obskurnej kamienicy w starej dzielnicy Gdańska. Kilkadziesiąt metrów dalej był szpital, w którym jego mama była pielęgniarką. Kiedy Donek, jak go nazywali w domu, skończył podstawówkę i miał 14 lat, umarł mu ojciec. Ciężar wychowania i utrzymania jego i jego starszej siostry Sonii przejęła mama. Ciężko było z jednej, niewielkiej pensji utrzymać całą rodzinę.

Kaczor, Kaczor... W szkole koledzy śmiali się z niego, a raczej z jego dziwacznego imienia. Donald, Donald- krzyczeli na początku, a potem było już tylko Kaczor i Kaczor. Młody Tusk przywykł do tego i – jak żadne z dzieci – nie miał

Nikt się nie śmieje – Dziś już nikt się nie śmieje z mojego imienia. No, może poza premierem, co słychać było w czasie naszej telewizyjnej debaty – mówi z uśmiechem Tusk. Od małego kochał piłkę nożna i potrafi godzinami walić piłką w mur swej kamienicy. Na boisku był zadziorny i zawsze pchał się do ataku. I to mu zostało – mówią o nim nie tylko koledzy z boiska, dziś poważni panowie, którzy od czasu do czasu spotykają się w Gdańsku, by pograć w piłkę.

Pracy się nie lękał Imał się w młodości różnych zawodów, starał się pomagać matce, która ledwo wiązała koniec z końcem. Był nawet na saksach w Norwegii, gdzie czyścił statki, ale był to tylko epizod w jego życiu. Z konspirą zaczął niewinnie, jakże by inaczej od... piłki nożnej. Ponoć to Donald ułożył w czasie kibicowania jakiejś drużynie na stadionie w Gdańsku

piosenkę przeciwko rządom komuny na melodię Międzynarodówki. Potem były spotkania ze starszymi kolegami i wreszcie sam założył niezależne koło studenckie na gdańskim uniwersytecie. Po stanie wojennym pracował w założonej wspólnie z kolegami spółdzielni, która wykonywała prace wysokościowe na gdańskich budynkach. Często wspomina ten epizod, jako jeden z najbardziej udanych w swoim życiu, bo wtedy – jak mówi Tusk – poznał naprawdę wielu wartościowych kolegów.

Ociągał się w miłości Choć miał powodzenie u kobiet, to długo ociągał się przed miłością do swojej koleżanki z uczelni, Małgorzaty. Uczucie przyszło jakoś nagle i po trzech miesiącach chodzenia, byli małżeństwem. Mają dwójkę dzieci, syna Michała i córkę Kasię. Pociechy twierdzą, że tata rozmawia z nimi jak z równymi, nigdy się nie puszy i największy problem mieli z nim, kiedy starali się zmusić Donalda do rzucenia palenia. W końcu udało się. Dziś zamiast papierosa, bierze psa i biegnie po plaży. Dba o kondycję, dba o swój wizerunek i ciągle powtarza, że nie jest takim cholerykiem, jak o nim mówią. Ci z najbliższego otoczenia przewodniczącego przez grzeczność, a może nie tylko, temu nie zaprzeczają.

Bartosz Rutkowski


NOWYCZAS 26 października 2007

nowyczas.co.uk

POLSKA 9

Europa za PO, Ameryka za PiS Polacy rozsiani po świecie tłumnie poszli do urn wyborczych. W zdecydowanej większości głosowali na Platformę Obywatelską. Tylko Ameryka wyłamała się z tego trendu i tam, mniej więcej, dwie trzecie Polaków oddało głosy na Prawo i Sprawiedliwość. W czasie kampanii wyborczej Amerykę odwiedził prezydent Lech Kaczyński. We Francji, Niemczech, Szwecji i Danii, Platforma otrzymała największe poparcie. Podobnie było w Irlandii, gdzie poparcie dla PO przekroczyło 75 procent, a PiS musiał się zadowolić zaledwie 7-9-procentowym poparciem.

W Warnie głosowało 71 obywateli polskich, przeważnie tam pracujących. 41 głosów (57,5 proc.) oddano na PO, 13 – na LiD, 11 – na PiS. Na PSL w Warnie nie zagłosował nikt.

Podzielone Włochy...

Niezwykle ciekawa sytuacja była we W Bułgarii – za PO Włoszech. Otóż w Rzymie wygrał Platforma Obywatelska otrzymała też PiS, w Mediolanie – PO. W wybonajwięcej głosów w dwóch lokalach rach parlamentarnych w polskiej amwyborczych w Bułgarii – w ambasadzie basadzie w Rzymie nieznaczną przeRP w Sofii i Konsulacie Generalnym w wagą głosów wygrało Prawo i SpraWarnie. W Sofii głosowały 194 osoby, wiedliwość, w Mediolanie zaś zdecyważnych głosów oddano 187. PO otrzy- dowane zwycięstwo odniosła Platformała 57,75 proc., PiS – 19,25 proc., LiD ma Obywatelska. W ambasadzie gło– 14,44 proc. Poniżej 5 proc. otrzymali sowało 2500 osób; to dwa razy więcej PSL, PPP, LPR oraz Samoobrona. Naj- niż w poprzednich wyborach. W Mewięcej głosów do Senatu – 116 otrzy- diolanie wygrała PO uzyskując ok. 12780 PolishWeekly 175x260 Minis6019/10 :CW 17/10/07 mała Bar bara Borys-Damięc ka. procent głosów; w wybo19:23 rach w

stolicy Lombardii głosowało prawie 1000 Polaków. W wyborach do Sejmu lider PO Donald Tusk otrzymał 587 głosów, a premier Jarosław Kaczyński – 152.

... Podzielona Litwa Rozłożyły się też głosy Polaków na Litwie. W Wilnie wygrała Platforma Obywatelska, a w lokalu wyborczym na terenie litewskiej rafinerii w Możejkach – Prawo i Sprawiedliwość. Po raz pierwszy polskie wybory na Litwie odbywały się w dwóch lokalach wyborczych, a nie w jednym. Polacy mogli głosować w siedzibie Konsulatu Generalnego RP w Wilnie i na terenie należącej do PKN Orlen rafinerii Mażeikiu Nafta (Możejki), gdzie obecnie przy remoncie zatrudnionych jest ok. 2 tysięcy obywateli polskich. W sumie udział w wyborach wzięło 530 osób. W wyborach do Senatu najwięcej głosów uzyskali kandydaci z PO: Barbara Borys-Damięcka (333), Krzysztof Marek Piesiewicz (304) i Marek Rocki (266). W wyborach do Sejmu zwyciężyła również PO uzyskując 307 głosów. PiS znalazł się na drugim miejscu ze 122 głosami, następnie LiD – 59 i PSL – 14 głosów. Pozostałe ugrupowania uzyskały poniżej 10 głosów. W Możejkach udział w wyborach wzięły 343 osoby. W wyborach do Senatu najwięcej uzyskali kandydaci PiS: Andrzej Krajewski (147), Zbigniew Romaszewski (141) i Anna Page 1 (136). W wyborach do Sejmu Gręziak

PiS w Możejkach otrzymał 147 głosów, PO – 79, LiD – 47.

Ameryka za PiS-em Zupełnie inna sytuacja była w Stanach Zjednoczonych. Tam w wyborach do Sejmu i Senatu zdecydowanie zwyciężyło Prawo i Sprawiedliwość. W USA na PiS głosowało dwie trzecie wyborców. Frekwencja wśród amerykańskiej Polonii była bardzo wysoka. Prawo i Sprawiedliwość uzyskało w Stanach Zjednoczonych 67 procent głosów. Na Platformę Obywatelską głosowało 28 procent, a na Lewicę i Demokratów 3 i pół procent wyborców. Pozostałe partie nie przekroczyły progu jednego procenta. W Chicago partia Jarosława Kaczyńskiego uzyskała aż 80-procentowe poparcie. W Nowym Jorku PiS wybrało 56 procent głosujących. Platforma Obywatelska wygrała natomiast w Waszyngtonie i w Los Angeles. Wyniki głosowania w tych dwóch okręgach nie mają jednak dużego wpływu na rezultaty w całych Stanach Zjednoczonych, bo głosowało w nich tylko 2100 osób. W Chicago do urn wyborczych poszło natomiast 14 i pół tysiąca Polaków, a w Nowym Jorku około 11 tysięcy. W całych Stanach Zjednoczonych w głosowaniu wzięło udział 27 i pół tysiąca osób, czyli ponad pięciokrotnie więcej niż w wyborach parlamentarnych w 2005 roku.

Bartosz Rutkowski

Zgoda w sprawie traktatu W Lizbonie doszło do porozumienia w sprawie traktatu reformującego UE. Ma on zostać podpisany 13 grudnia. Strona polska zadowoliła się wpisaniem zasad Joaniny do protokołu towarzyszącego traktatowi. Polska zastrzegła sobie prawo nie przyjmowania zasad Karty Praw Podstawowych, która ma być podpisana 12 grudnia. Donald Tusk i PO, którzy tworzą nowy rząd opowiadają się jednak za ratyfikacją Karty.

Wyborcza mapa W zachodnich województwach wygrywało PO, na wschodzie PiS. Dla przykładu na Podlasiu wygrało PiS stosunkiem 38,8 proc. do 32,3 proc., ale już w Zielonej Górze PO miała 46 proc., a PiS tylko 22 proc. PiS wygrało na wsi, PO, poza Krakowem czy Kielcami, wygrywało w dużych miastach. Ciekawie wyglądają wyniki wyborów z zakładów karnych. W więzieniach głosowało 87,5 tys. „pensjonariuszy”. 76,2 proc. głosów zebrała PO, 7,6 proc. LiD. Na PiS padło tylko 2,8 proc. Strażnicy?

CHRISTMAS & NEW YEAR

FESTIVE 4 NIGHT PARTY MINI CRUISES TO SANTANDER (NORTHERN SPAIN) CHRISTMAS FOUR NIGHT FESTIVE FUN PARTY CRUISE

Depart from Portsmouth on December 24th to Santander (Northern Spain)

PLUS

NEW YEAR

FOUR NIGHT BIG, BIG, BIG PARTY CRUISE

Join us for Cruise World’s annual festive Mini-Cruises to Santander, Northern Spain aboard the modern and luxurious Pont-Aven for a fantastic Christmas and New Year.

FARES START FROM ONLY

£115 PER PERSON

For more information and to explore the Pont-Aven, on a virtual tour of the ship, visit our website at: www.cruiseworldnews.co.uk Or, if you prefer, e-mail us at: cruiseworld@btinternet.com

Depart from Portsmouth on December 29th to Santander (Northern Spain)

Call CRUISE WORLD now on 0870 743 1000 We are open Monday to Saturday 9am to 5.30pm and Sunday 10am to 6pm. For more information please visit our website www.cruiseworldnews.co.uk


NOWYCZAS 26 paĹşdziernika 2007

nowyczas.co.uk

10 WIELKA BRYTANIA

Zielony Londyn na czas Olimpiady Komitet Olimpijski 2012 i biuro Majora Londynu sÄ… w trakcie finalizowania najbardziej agresywnej polityki antysamochodowej w historii tego typu legislacji. Przy autostradach M25 i M11 widzowie bÄ™dÄ… mieli olbrzymie parkingi, a po stolicy jeĹşdzić bÄ™dÄ… mogli tylko Ĺ›rodkami transportu publicznego, rowerami, ewentualnie – na piechotÄ™. Sprawa dotyczy oĹ›miu milionĂłw widzĂłw, ktĂłrzy otrzymajÄ… na czas olimpiady darmowe przejazdĂłwki na wszystkie strefy Londynu, a miÄ™dzy Londynem a resztÄ… kraju bÄ™dÄ… obowiÄ…zywać specjalne zniĹźki. Tylko maĹ‚a liczba niepeĹ‚nosprawnych bÄ™dzie mieć prawo podróşowania wĹ‚asnymi Ĺ›rodkami transportu i bÄ™dzie mogĹ‚a parkować zgodnie z obecnymi zasadami podczas gĹ‚Ăłwnych wydarzeĹ„ sportowych w Londynie, Birmingham, Manchester, Newcastle, Glasgow, Cardiff, oraz w Weymouth i Portland w Dorset (wiÄ™kszość imprez sportowych odbÄ™dzie siÄ™ w Londynie, ale mecze piĹ‚karskie odbÄ™dÄ… sie w pozostaĹ‚ych miastach, w Weymouth z kolei rywalizować bÄ™dÄ… Ĺźeglarze). NajwiÄ™ksze obciÄ…Ĺźenie szykuje siÄ™ w centrum Londynu i w okolicach Stratford, gdzie powstaje oĹ›rodek olimpijski, a przy nim miÄ™dzynarodowy terminal kolejowy. ZaĹ‚oĹźeniem organizatorĂłw jest stworzenie najbardziej zielonych igrzysk we współczesnych czasach. JeĹ›li wszystkie inicjatywy zostanÄ… doprowadzone do koĹ„ca, Ĺ‚Ä…cznie z Javelin Line, to faktycznie mogÄ… to być najbardziej zielone igrzyska w‌ historii motoryzacji. (rr)

POLITYKA Âť Unia Europejska

Wielka Brytania nie zgodzi się na reformy Na konferencji prasowej po szczycie UE Gordon Brown powiedział, şe jego kraj przez wiele lat nie zgodzi się na dalsze zmiany instytucjonalne w Unii Europejskiej. Po osiągnięciu porozumienia w sprawie Traktatu Reformującego, kolejnym zadaniem Portugalii, która przewodniczy w tym półroczu UE, będą nowe priorytety w działalności Unii. – Portugalia będzie się konsultować w sprawie deklaracji na temat nowych priorytetów dla UE – powiedział Brown. Podkreślił, şe 27 krajów doszło do porozumienia, şe „trzeba na wiele lat wykluczyć nowe zmiany instytucjonalne�.

Brown poinformował teş, şe Wielka Brytania, Francja i Niemcy zaapelowały na szczycie o reformę globalnych rynków finansowych, aby uniknąć podobnego kryzysu jak latem bieşącego roku, gdy doszło do znacznych fluktuacji giełdowych i utrudnień w dostępie do kredytów w wielu krajach, w tym w Wielkiej Brytanii. – Musimy mieć lepszą pozycję, aby móc wyprzedzać wydarzenia – podkreślił Brown. Brytyjski premier powiedział takşe, şe jego poprzednik Tony Blair byłby „świetnym kandydatem� na przewodniczącego UE – nowe stanowisko, które wprowadza Traktat Reformujący.

Sędzia kontra geje Sędzia sądu rodzinnego walczy z rządem o prawo do odmowy adopcji parom homoseksualnym. 63-letni Andrew McClintock przez 18 lat był sędzią rodzinnym w Sheffield. W 2005 roku zrezygnował z pracy, do czego zmusiła go ustawa z 2002 roku legalizująca związki obojga płci. Ustawa zezwala teş parom homoseksualnym na adopcję dzieci. McClintock, wierzący chrześcijanin z czwórką dzieci, nie mógł się zgodzić z nową ustawą. W marcu tego roku podał swego pracodawcę do sądu, argumentując, şe uniemoşliwił

mu wykonywanie zawodu, zmuszając do podejmowania decyzji, które są sprzeczne z jego wiarą. Twierdzi şe jest to objaw dyskryminacji chrześcijan. Proces przegrał, ale odwołał się od wyroku, podając rządowy departament do spraw konstytucyjnych do sądu. McClintock jest przekonany, şe do jego obowiązków jako sędziego naleşy dbanie o dobro dzieci. Dobro, którego jego zdaniem nie doznają będąc pod opieką gejów. Sąd pracy uznał, şe pracownicy państwowi nie powinni oceniać istniejącego prawa z punktu widzenia swoich poglądów.

qpmuby UQ .LOEX PHWUR 7 % : %HOVL]H 5RDG /RQGRQ 1

3DUN

‡ 52=/,&=(1,$ 32'$7.2:( VHOI HPSOR\HG &,6

‡ =:527< 32'$7.8 ‡ 3HâQD NVLÄ‹JRZRÄ&#x;Ă˝ 9$7 3D\UROO VSyĂĄNL /WG

‡ %(1(),7< ‡ ((& 5HVLGHQFH 3HUPLW UH]\GHQWXUD

‡ 2'=<6. 'à 8*�:

) 7 $ 'OD 7ZRMHJR EH]SLHF]HĔVWZD 3ROWD[ QDOHĪ\ GR )HGHUDWLRQ RI 7D[ $GYLVH

f f f _^[cP g R^ dZ

' #$ '"' "(&

Brytyjskie media o wyborach w Polsce „Polska jest teraz politycznie bardziej zwarta. Odeszły chwiejne koalicje, które groziły upadkiem przy pierwszym podmuchu skandalu. Z parlamentu odeszły teş podejrzane ekstremistyczne partie, jak populistyczna Samoobrona czy skrajnie prawicowa Liga Polskich Rodzin� – podsumowuje polskie wybory dziennik „The Guardian�. „The Guardian� uwaşa, şe Polska nadal pozostanie krytyczna wobec UE i nieufna w stosunku do Rosji. Zgodzi się teş na instalację elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej, ale typowany na szefa MSZ Radek Sikorski zaşąda większej ceny za zgodę Warszawy. Wreszcie będzie bronić narodowych interesów, choć z większym pragmatyzmem i mniejszą ilością szkodliwej antyniemieckiej retoryki. „Zwycięstwo Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska nie zmieni polskiej polityki zagranicznej z dnia na dzień� – zastrzega gazeta. Przypomina, şe to PO wysunęła slogan „Nicea albo śmierć�. Z kolei warszawski korespondent BBC, Adam Easton uwaşa, şe „silna polityczna osobowość 58-letniego Jarosława Kaczyńskiego spolaryzowała� wyborców, wśród których są zarówno ci, którzy go silnie popierają, jak i ci, którzy są mu głęboko przeciwni. Zdaniem Eastona „Jarosław Kaczyński przyznał szerokie prerogatywy urzędowi antykorupcyjnemu, pousuwał byłych komunistów z wpływowych pozycji w şyciu publicznym, forsował twardą linię (narodowego interesu) w polityce zagranicznej i propagował tradycyjne wartości narodowe i katolickie�. Warszawski korespondent „The Times�, Roger Boyes, pisze o wpływie jaki na wynik wyborów mieli młodzi ludzie w kraju i za granicą. „Polacy wracali w ostatnich tygodniach do domów z Wielkiej Brytanii i Irlandii, tysiące stały w kolejkach do głosowania w polskich konsulatach. To zapewniło Platformie Obywatelskiej zwycięstwo w Warszawie i nadało ton wyborom.� We wtorkowym komentarzu redakcyjnym „The Times� podkreśla, şe Donald Tusk uzyskał mandat do przeprowadzenia reform modernizujących kraj. „Demokracja dojrzała. Ostatni kryzys polityczny nie został rozwiązany za zamkniętymi drzwiami gabinetów, a dzięki przyspieszonym wyborom�. „Donald Tusk powinien wykorzystać entuzjazm tych młodych dynamicznych ludzi, których znamy z brytyjskich miast i miasteczek, optymistycznych, jeśli chodzi o przyszłość, i mniej zainteresowanych przeszłością ich kraju� – czytamy w komentarzu. Gazeta zaznacza jednocześnie konieczność uwzględnienia w polityce nowego rządu oczekiwań starszego pokolenia.

Rząd będzie walczył z otyłością ŝarty się skończyły i opiekunowie otyłych dzieci muszą się w Wielkiej Brytanii mieć na baczności. Rodzice pięcioletnich dzieci mają dostawać od resortu zdrowia pisemne ostrzeşenie. Przypomina się w nim, şe ich pociechy są za grube. Takie listy będą wysyłane w ramach narodowego programu walki z otyłyością dzieci w Wielkiej Brytanii. Alan Johnson, sekretarz zdrowia chce w ten sposób zwrócić uwagę rodziców, by baczniej przyglądali się wyglądowi ich pociech. A jest się czym martwić, bo z badań, jakie przeprowadzono w Anglii i Walii wynika, şe jest to powaşny problem otyłości u najmłodszych. Resort zdrowia chce nie tylko informować rodziców, których dzieci chodzą do szkoły, şe ich pociechy za duşo waşą, ale równieş podpowiedzieć im, jaka powinna być prawidłowa waga dziecka w danym wieku. Jeśli sytuacja się nie poprawi, Wielka Brytania będzie, i to niedługo, krajem grubasów. Do roku 2050 – jak się szacuje – nadwagę będzie miało

aş 60 procent panów, połowa pań i co czwarte dziecko. A taki stan sprawia, şe rośnie o 70 procent niebezpieczeństwo takich chorób jak cukrzyca, o 30 procent wzrasta ryzyko udaru mózgu czy wreszcie pojawiają się nagminnie problemy z sercem. Otyłość – co udowodnili naukowcy – moşe spowodować skrócenie şycia nawet o 13 lat. Profesor Albert Aynsley-Green, który jest niezaleşnym rzecznikiem dzieci twierdzi, şe tak naprawdę rodzice nie zdają sobie sprawy z wagi problemu, jakim jest otyłość ich pociech. Z kolei rzecznik departamentu zdrowia tak tłumaczy ideę tego pomysłu – nasz program ma uzmysłowić i dzieciom i ich rodzicom, jak niezwykle waşny jest zdrowy styl şycia i jak waşna jest waga dzieci. Musimy w tym pomóc przede wszystkim rodzicom i opiekunom, bo to w ich rękach leşy dobro ich dzieci. Nie moşna juş dłuşej przymykać oczu na ten problem, trzeba wreszcie zacząć z nim walczyć. (gt)


NOWYCZAS 26 października 2007

nowyczas.co.uk

ŚWIAT 11

Światowe media o wyborach w Polsce

USA » Nierówna walka z żywiołem

NIEMCY

Kiedy płomienie przeskakują z prędkością stu kilometrów na godzinę strażacy są bezradni. Mogą tylko patrzeć, jak kolejne kalifornijskie domostwo idzie z ogniem, a oni sami muszą się szykować do ucieczki. Do ucieczki zmuszonych już zostało ćwierć miliona ludzi z południowej Kalifornii. – Nie pamiętam czegoś podobnego. Ten ogień jest szalony. To piekło na ziemi – przyznaje Phillip Brust, rzecznik w biurze szeryfa San Diego. Na obrazie satelitarnym widać, jak płomienie w Kalifornii ciągną się już do wybrzeża. Gubernator stanu, Arnold Schwarzenegger, ogłosił nadzwyczajne pogotowie w siedmiu hrabstwach, od Santa Barbara do San Diego. To obszar 16 tysięcy hektarów, który może zaatakować ogień. Wszystkiemu winne suche lato, teraz wszystko pali się tam jak słoma. Do tego niespotykanie silny wiatr, który wręcz uniemożliwia akcję gaśniczą. 39 tysięcy mieszkańców Ramony, na północny-wschód od San Diego otrzymało polecenie ewakuacji. Zginęła już jedna osoba, wielu jest rannych, w tym kilkunastu strażaków. Urokliwe Malibu już poznało, co znaczy piekło. Z dymem poszedł zamek Kashan i jeden z kościołów. Tysiące studentów z pobliskiego Uniwersytetu Pepperdine trzeba było

Niemieccy komentatorzy liczą na to, że nowy rząd kierowany przez Donalda Tuska poprawi napięte w ostatnich latach stosunki polsko-niemieckie. Wynik wyborów dla warszawskiego korespondenta dziennika „Die Welt” Gerhard Gnauck, jest dowodem, że Polacy uznali za ważniejszą wolność od „narodowej wspólnoty a la Kaczyński”. Porażka PiS jest, jego zdaniem, zaskoczeniem nie tylko dla całej Europy, ale również dla samych Polaków. „Die Welt” sugeruje również, że Jarosław Kaczyński nie stworzy konstruktywnej opozycji. Świadczą o tym jego powyborcze wypowiedzi, w których utrzymywał, że „wielkiej manipulacja” zwyciężyła na „szerokim froncie” Zdaniem komentatora „Sueddeutsche Zeitung” wiele kompromitujących wpadek braci Kaczyńskich na scenie międzynarodowej było wynikiem ich braku doświadczenia i niekompetencji doradców. Donald Tusk jest również postrzegany jako twardy polityk zdecydowany walczyć o należne Polsce miejsce w Europie. W czym nie ma nic złego – dodaje gazeta. Zadanie dla niego tym łatwiejsze, że „zna osobiście wszystkich najważniejszych polityków UE osobiście, a z Angelą Merkel są po imieniu”.

ROSJA Dziennik „Kommiersant” podkreśla, że „główny akcent lider PO zamierza postawić na ożywienie gospodarki, na prywatyzację, obniżkę podatków i przygotowanie kraju do przejścia na euro”. Zdaniem dziennika wygrał między innymi dlatego, że obiecał normalizację stosunków z Rosją. W artykule podsumowującym wyniki polskich wyborów czytamy także, że Donald Tusk „będzie popierać politykę USA, ale nie tak bezkrytyczne, jak czynił to jego poprzednik”. Podobnie ocenia wynik polskich wyborów „Niezawisimaja Gazieta”. „Unia Europejska odetchnęła z ulgą. Bracia Kaczyńscy przysparzali UE wielu kłopotów” – czytamy w komentarzu redakcyjnym.

FRANCJA „Polska chce być pragmatyczna” – tytułuje swój komentarz francuski dziennik lewicowy „Liberation”. Dalej czytamy, że „liberalizm Tuska ogranicza się do sfery ekonomicznej. W sprawach społecznych jest konserwatystą, niechętnym aborcji”.

IRLANDIA „Poprawa wizerunku Polski za granicą, nadszarpniętego w okresie dwuletnich rządów PiS zależeć będzie od tego, czy PO uda się stworzyć model politycznej współpracy pomiędzy rządem i prezydentem wywodzącym się z krańcowo odmiennej politycznej opcji” – pisze „The Irish Independent”.

Piekło przyszło do Kalifornii ewakuować. Strażacy z niepokojem patrzą, jak ściana ognia naciera na nadmorskie tereny. A tam mają swoje domy m.in. Barbra Streisand, Richard Gere, Pierce Brosnan, Dick Van Dyke, Ted Danson, Olivia Newton-John, James Cameron i David Geffen. Burmistrz Malibu, dla którego był to 10 pożar w ciągu ostatnich 40 lat, opowiedział jak pięciometrowe płomienie przemieszczały się z prędkością 100 km na godzinę. – W ciągu 20 minut nic nie pozostało z domów, a ogień przeniósł się na plażę. Ci, którzy muszą uciekać z domów znajdą schronienie na stadionie Qualcomm w San Diego. Wiatr w Santa Ana był tak silny, że wiele samolotów, które chciano wykorzystać w akcji gaśniczej nie mogło wystartować. Stacje radiowe i telewizyjne nadają komunikaty jak z frontu wojny. Podaje się trasy, które już musiano z powodu zagrożenia ogniem zamknąć oraz nazwy kolejnych miejscowości, które należy opuścić. Szkoły w zagrożonych rejonach są pozamykane, ewakuuje się szpitale, więzienia, wszystko. – Wszystko teraz w rękach Boga – mówią mieszkańcy Ramony, bo nie wierzą, by strażakom udało się powstrzymać płomienie.

Bartosz Rutkowski

tydzień na świecie T W Budapeszcie doszło do starć policji z demonstrantami, którzy usiłowali zakłócić wystąpienie postkomunisty premiera Gyurcsanyego z okazji rocznicy rewolucji 1956 roku. Użyto armatek wodnych, gazu i kul gumowych. 19 osób zostało rannych. T Wybory w Szwajcarii wygrała prawicowa Partia Ludowa (SVP), która uzyskała 29 proc. głosów. Socjaldemokraci otrzymali 19,5 proc., centrowe Partia Radykalno-Demokratyczna – 15 proc. i chadecy – 11 proc. T Trwa akcja dyplomatyczna w celu powstrzymania Turcji przed użyciem wojska w irackim Kurdystanie. Irak obiecał pomoc w zwalczaniu kurdyjskiej partyzantki, a USA są gotowe dokonać nalotów na kurdyjskie bazy. Kurdowie z Iraku od kilku tygodni atakują cele w Turcji. T W stolicy Tybetu Lhasie doszło do starć Tybetańczyków z komunistycznymi siłami bezpieczeństwa Chin. Wojsko otoczyło główny klasztor buddyjski Lhasy. T Rosja założy w Europie Zachodniej instytut do obserwacji łamania praw człowieka w USA i UE. Alternatywa wobec trybunału w Strasburgu? T W Amsterdamie doszło do walk policji z emigrantami. Starcia nastąpiły po zastrzeleniu przez policjantkę we własnej obronie niezrównoważonego Marokańczyka, który rzucił się na nią z nożem. T Niemieckie banki zamykają konta neonazistowskiej partii NPD. Akcja wspierana jest przez MSW. Członkowie NPD rozważają założenie własnego banku. T Szef frakcji socjalistów w PE, Niemiec Martin Schultz, cieszy się z usunięcia LPR z Sejmu i chce kolejnego kroku, czyli usunięcia europosłów Ligi z Brukseli. T Sekretarz Generalny ONZ Ban-Ki-Mun jest oskarżany o kumoterstwo. Forsuje on na wysokie stanowiska w ONZ swoich ziomków z Korei. T W Caracas manifestowali studenci, którzy nie zgadzają się na zmiany w konstytucji Wenezueli. Prezydent Chavez wprowadził 67 poprawek umacniających jego władzę. Referendum w tej sprawie odbędzie się 2 grudnia. T Raport stowarzyszenia włoskich kupców stwierdza, że największą firmą w tym kraju jest... mafia. T Aerofłot chce kupić włoskiego przewoźnika Alitalię i jest gotowy zapłacić miliard euro. Dzienne straty włoskich linii to milion euro. O firmę starają się także m.in. Air France i Lufthansa, ale oferta rosyjska jest najpoważniejsza.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 26 października 2007

12 TAKIE CZASY

K

Wyborcza noc Bartosz Rutkowski redakcja@nowyczas.co.uk

Krystyna Cywińska

iedy na dwie godziny przed zamknięciem lokali wyborczych dziennikarze przekazywali liderom Prawa i Sprawiedliwości nieoficjalne sondaże, ci z niedowierzaniem kręcili tylko głowami. – To niemożliwe, niemożliwe – powtarzali, słysząc, że Platforma Obywatelska zdobędzie 44 proc. głosów, Prawo i Sprawiedliwość 30 proc., LiD – 14 proc. i PSL – 9 proc. A jednak niemożliwe stało się możliwe. Rzeczywistość wymagała niewielkich poprawek, ale dziennikarze mieli przecież tylko wstępne wyniki i to sondaży, a nie właściwego głosowania. To był wieczór triumfu dla PO i porażki dla PiS. Były słowa Donalda Tuska o miłości i władzy, i przemówienie Jarosława Kaczyńskiego o froncie antypisowskim.

Frekwencja na medal Raz jeszcze okazało się, że tak jak nie zawiedli Polacy i tłumnie poszli do urn (frekwencja przekroczyła 55 proc. i była najwyższa od roku 1993), tak na wysokości zadania nie stanęli niestety szefowie trzech komisji obwodowych, w tym dwóch na warszawskim Ursynowie, którzy nie zadbali na czas o to, by nie zabrakło kart do głosowania. A tych zabrakło i ciszę wyborczą trzeba było przesunąć o bite trzy godziny. I o tyle przedłużono polityczny horror, jakim było czekanie na ogłoszenie wstępnych wyników wyborów. W końcu wiadomo, jaki będzie polski parlament. Platforma liderem, PiS – najsilniejszą partią opozycyjną, LiD i PSL mogą być języczkiem u wagi. Poza burtą znalazła się Samoobrona i Liga Polskich Rodzin. Co gorsza, nie przekroczyły one trzech procent i nie mogą liczyć na dotacje z państwowej kasy. A to dla partii politycznej – polityczna śmierć.

Wyrzuceni przez wyborców – Poradziliśmy sobie kiedyś, poradzimy i teraz – twierdził Janusz Maksymiuk, jeden z liderów Samoobrony, ale pytany, co będzie robił, stroił tylko miny. Jego szef, Andrzej Lepper, który jeszcze nie tak dawno brylował niczym gwiazda kina we wszystkich mediach, nagle zapadł się pod ziemię. Prysły marzenia o immunitecie poselskim i o tym, by zostać kiedyś... prezydentem wszystkich Polaków. Krzysztof Bosak, młody wilczek, jak go nazywano w LPR, też miał nietęgą minę. Obiecał, że będzie w silnej, pozaparlamentarnej opozycji, ale przyciśnięty do muru wyznał, że ciężko mu będzie bez polityki. Dodajmy, bez sutej diety, telefonu komórkowego i innych poselskich przywilejów. Jego szef, Roman Giertych, też nie pchał się tym razem do kamer. Ma na szczęście dobry fach w ręku, jest adwokatem i na pewno nie zginie. – Wygraliśmy, bo ludzie chcieli, by było w Polsce normalnie i spokojnie – tłumaczył zaskakująco duże poparcie dla Platformy sekretarz generalny tej partii Grzegorz Schetyna, który jak lew walczył o to, by tej najważniejszej nocy nikt nie przeszkadzał liderowi, Donaldowi Tuskowi. Ten ostatni relaksował się przy muzyce. Platforma wygrała, bo Polacy nie uwierzyli w brutalne spoty reklamowe PiS o tym, że będzie sprywatyzowana służba zdrowia i ci bez pieniędzy nie będą mogli się leczyć. Nie uwierzyli, że akcje Centralnego Biura Antykorupcyjnego mają tylko niszczyć skorumpowanych polityków i urzędników, a nie przy okazji także i opozycję.

Zdecydowali młodzi W Platformę uwierzyli przede wszystkim ludzie młodzi, którzy tym razem tłumnie poszli do urn

D

Adrenalina

wyborczych. I to nie tylko ci w kraju, ale także w Wielkiej Brytanii, Irlandii i innych europejskich krajach. Młodzi Polacy w zdecydowanej większości głosowali na Platformę Obywatelską. W Platformę uwierzyli też rolnicy. Co trzeci z nich głosował na partię Tuska. Polscy chłopi to dziś ludzie otwarci na świat, korzystający z technicznych nowinek zjednoczonej Europy i jej dotacji. Co prawda na PiS głosowało jeszcze trochę chłopów, ale w dużych miastach Platforma masakrowała konkurentów. Nawet szeryf PiS, czyli minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, nieznacznie tylko wygrał w swoim rodzinnym Krakowie. Jarosław Gowin, kandydat PO deptał mu dosłownie po piętach i był drugi. W Katowicach Kazimierz Kutz, znany reżyser i człowiek słynący z barwnego języka nie dał szans kandydatowi PiS. Podobnie było w innych dużych miastach. Nawet Zyta Gilowska, wicepremier w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, poległa pod ciosami kandydata PO w Poznaniu.

Nokaut premiera w stolicy A już prawdziwą klęską była porażka premiera w Warszawie. Donald Tusk miał ponad dwukrotnie większe poparcie niż Jarosław Kaczyński. – Nie daliśmy rady wspólnemu frontowi, jaki utworzył się przeciwko nam – komentował na gorąco premier i mówił, że jego partia będzie silną opozycją w Sejmie. Wielu polskich polityków przypuszcza, że te wybory mogą oznaczać początek politycznego końca braci Kaczyńskich. Ale nie brakuje i takich głosów, że najpierw polecą głowy w PiS tych, którzy odpowiadali za kampanię, a potem Jarosław Kaczyński zacznie tak naprawdę wcielać się w rolę… prezydenta. Nikt bowiem nie ma wątpliwości, że to on w tym tandemie Jarosław-Lech grał zawsze pierwsze skrzypce. I to Jarosław będzie teraz pod nogi rzucał kłody premierowi z Platformy. Choć Prawo i Sprawiedliwość przegrało wybory, to jednak nadal może mówić o ogromnym społecznym poparciu. Ponad 30 proc. zdobytych głosów przez partię, która przez dwa lata rządziła, to ewenement w polskiej skali. Trzeba jednak dodać, że PiS wchłonął „przystawki”, czyli Samoobronę i LPR, razem z ich przeważającym elektoratem. Klęskę poniósł były lewicowy premier Leszek Miller, który w swojej rodzinnej Łodzi startował z list Samoobrony. Dostał jeden procent poparcia. Jego były partyjny kolega, dziś lider lewicy – Wojciech Olejniczak, miał dziesięciokrotnie większe poparcie.

osiedziałam twardo do końca na miękkiej kanapie. Inaczej bym miała w pewnym miejscu odciski. Przesiedziałam przez odkładane godziny ciszy, co pół godziny o pół godziny. Potem trzy czwarte godziny. – Czy cisza już skończona? – pytał mój zirytowany, zaspany mąż. – Ciszej – ja na to. – Cisza jeszcze trwa. – Jak to trwa! – on na to. – – To skandal. Brakoróbstwo. I czy ja muszę w dniu powszechnych wyborów w moim kraju, słuchać w przerwie przed końcem ciszy myczenia piosenek po angielsku. Myczą i myczą, bełkoczą i bełkoczą. O narodowej kulturze i tradycji. widać zapomniano. O Mazowszu, Śląsku, Krakowiakach i Góralach. I to w dniu tak dla narodu ważnym. – Przerzuć się na BBC1 – ja na to. – Tam Michael Palin Polskę odkrywa. Popatrz! Odkrył w Warszawie Pałac Kultury i Stare Miasto, i piękno Gdańska, Poznania i Krakowa. I cuda zaprzeszłej techniki. Statek ciągnięty na linach z wody do wody przez dolinę i pagórki. I parowóz dymiący, ciągnący wagony. Sam mu węgla dorzucał. I obóz koncentracyjny Auschwitz, i zgrozę tamtej przeszłości. I odsłonięcie obrazu Czarnej Madonny w Częstochowie. I zapatrzony w nią rozmodlony tłum pielgrzymów. Pokazał brytyjskim widzom Polskę, jakiej nie widzieli i o jakiej nie słyszeli. Z niekłamanym komentarzem o jej przeszłości. I nawet w studio telewizyjnym Machael Palin język sobie łamał na polskim języku. On po polsku, w angielskiej telewizji, a polska telewizja w pieniach po angielsku. Mój mąż się wkurza, szydzi i brzydzi. A tu sytuacja paradoksalna. Komiczna. Niczym w kabarecie Ani Mru Mru, w którym Michael Palin gościnnie wystąpił. A większość tego wyborczego wieczoru niczym scena z „Latającego cyrku” Monty Pythona. Michael Palin, jeden z jego autorów, pewnie by się nie dziwił. Bo to Polska właśnie. – Kiedy wreszcie, panie sędzio, pytali dziennikarze – skończy się ta cisza wyborcza? No, jak dowiozą brakujące karty wyborcze i jak wszyscy głosy oddadzą. – No więc kiedy? Rozmowa niczym dialog o martwej papudze, ale demokratycznym zasadom stało się zadość. W krajach zachodnich co parę minut podają na ekranach wyniki z poszczególnych okręgów. Napięcie rośnie. Rosną słupki, wskaźniki oddanych głosów. Olbrzymie wahadło przechyla się z jednej strony na drugą. Podniecenie rośnie. Komentatorzy dyskutują, przewidują, analizują. Publiczność zapatrzona, zasłuchana, która partia przeważy szalę. Ludzie robią zakłady, pulsuje adrenalina. A krajowa telewizja ani mru mru. I wzrasta tylko zużycie wody na kawę, herbatę i toalety. I widać tylko bezradne sceny oczekiwań w lokalach partyjnych. Aż wreszcie koniec ciszy. – Przestaw się na polską telewizję! – krzyczę do męża. I wreszcie wyniki. Niczym wybuch petardy i przekłucie balonów. Nie jestem zwierzęciem politycznym. Jestem felietonistką w tonacji

ra-moll. I niczego już nie jestem pewna. Wiem tylko jedno, że jedni odchodzą a drudzy przychodzą i tak w kółko. Wielkiej Brytanii na zmianę. Konserwatyści albo laburzyści, albo odwrotnie. Na liberałów głosują od wielu lat. Polityczni marzyciele i niezdecydowani malkontenci. A egzotyczne łątki-jednodniówki, ekscentryczni aktorzy wyborczy są tylko na okrasę. To dowód poczucia humoru i tolerancji tego kraju. Życzyłabym Polsce takiego systemu. I takiej prostej, nieskomplikowanej ordynacji wyborczej: „First by the post”. Pierwszy u mety, jak w biegu przez płotki. Ten bieg w Polsce był niczym polowanie. Nie na lisa, ale na Kaczyńskich. Przed wyborami ruszyła mobilizacja. Kto żyw, na Kaczorów! Bodaj od czasu opozycji w PRL-u nie było takiego powszechnego ruszenia. Ani takiej prawie powszechnej nagonki. W podwarszawskich ogrodach i ogródkach palono kukły Kaczyńskiego na stosach. Na wieść o przegranej PiS-u szybują korki szampana i race. Brawa bito, hołubce wywijano i Ļśpiewano: Niech żyje! Niech żyje! Nikt nie wiedział, kto. Dzisiejsze sensacje i emocje, kpiny i szyderstwa to jutrzejsza makulatura na przemiał. W polityce liczą się głównie gospodarka i sprawy zagraniczne. I wiemy bardzo dobrze, że o wyborze polityków decyduje ich medialna osobowość. Przystojni blondyni o niebieskich oczach, smukli i słusznego wzrostu, zawsze mają większe szanse od niskich, korpulentnych, pyzatych kandydatów. Ale jakby nie było, wszyscy wiemy, że PiS-owi Polska zawdzięcza unicestwienie pół- i ćwierćinteligencji w Sejmie – partii Leppera i Giertycha z przyległościami. PiS-owi Polacy także zawdzięczają przywrócenie im godności i dumy narodowej. Odkłamywanie fałszów, naleciałości postkomunistycznych, przykrócenie przekrętów i finansowych afer. A po co? Żeby Polska była Polską od Chicago do Tobolska. Młodzi ludzie, którzy krajowe rozczarowania wymienili na zagraniczne, tego dowiedli. Masowo głosując, niezależnie na którą z partii. I największe zwycięstwo w tych wyborach odniosło młode pokolenie. Bo im się chce. Bo im zależy. Młode pokolenie to dziś polski polityczny eliksir. Niech inni analizują przyczyny porażki PiS-u i zwycięstwa PO, z jej na wyrost entuzjastycznym przywódcą Donaldem Tuskiem, mistrzem oracji. Każdy nowy rząd prędzej czy później zamienia się w dyżurnego do kopania. Oklaski zamieniają się w gwizdy, tylko czas i miłość wykręcają się sianem słów. Euforia mija, a zaczynają się schody. I pamiętajcie, że polityk po zwycięstwie już myśli o następnych wyborach. A mąż stanu o następnych pokoleniach. Polska, kraj naszych ojców! Mamy gdzie wracać? Ano mamy. Pytanie tylko, czy po to, żeby tam łkać przed ścianą płaczu? Czy przed biurem urzędu podatkowego. A że się wysiedziałam przed telewizorem? Jak rzekłam, jestem felietonistką w tonacji ra-moll i potrzebuję adrenaliny.


nowyczas.co.uk

Grzegorz Małkiewicz

Widzę przed oczyma opasłe rozprawy socjologów, politologów i filozofów. Będą o tym pisać. Po 18. trudnych latach polskiej niby demokracji o nieznanej dacie urodzenia, nagle przychodzi odsiecz, nie wiadomo skąd. Pokolenie „Nic” dokonało przewrotu i, jak przystało na działanie w czasach demokratycznych, dokonało tego w wyborach powszechnych.

C

B

NOWYCZAS 26 października 2007

FELIETONY 13

ędą pisać – 21 października 2007 roku miało miejsce pospolite ruszenie najmłodszej grupy uprawnionych do głosowania Polaków. Pokolenie „Nic”, pozbawione przeżyć i dokonań. Ojczyzna wolna, patriotyzm na froncie wolnorynkowym. Jako pokolenie – pojęcie tak ważne w polskiej historiografii – ci młodzi ludzie byli pozbawieni tożsamości, do tego stopnia, że ich potencjał nie był uwzględniany w sondażach. W oficjalnych rejestrach i kalkulacjach politycznych byli nieobecni. PiS zdecydowanie stawiał na starszy elektorat w regionach wiejskich, Platforma starszego elektoratu nie odrzucała, ale dryf był w kierunku miejskim. Tak było przez trzy czwarte kampanii. Tylko dwie liczące się partie, co – trzeba przyznać, było dużym osiągnięciem Jarosława Kaczyńskiego. Zmiana nastąpiła, co ciekawe, po wizycie Donalda Tuska na Wyspach. Wcześniej zda-

SPEAKER’S Corner

wał się sugerować, że za emigrację odpowiadają rządy (Kaczyńskich). Po powrocie z zagranicznej wyprawy mówił o rozwoju Polski, powołując się na przykład Irlandii (w punkcie wyjścia w podobnej jak Polska sytuacji, minus lata komunizmu) To była radykalna zmiana w strategii wyborczej. Donald Tusk zaczął mówić nowym językiem, i wzmocnił swoje przesłanie w debacie telewizyjnej z Jarosławem Kaczyńskim, który był wyraźnie zaskoczony wystąpieniem swojego największego oponenta. Poza zaskoczeniem, premier okazał brak zainteresowania. Desperacka próba Tuska nadrobienia strat? Po debacie wskaźniki lekko drgnęły na korzyść Platformy, ale w widocznej przestrzeni kampanii wyborczej nic jeszcze nie wskazywało na szykującą się sensację. Była jednak druga przestrzeń – nieoficjalna, wirtualna i spontaniczna. Tysiące sms-ów, internetowe blogi i parodie partyjnych spotów reklamowych. Te najlepsze oparte były

na motywie „mordo ty moja” – początkowo zapożyczonym przez Marka Borowskiego z kultury raperów. W internecie miała miejsce mobilizacja nowej siły, i tylko naiwni mogli przypuszczać, że internauci nie opuszczą swojego wirtualnego świata. Stało się inaczej, a ich preferencje były aż nadto widoczne. Przemówił do nich język PO, a poczuli się obco w estetyce PiS. Niestety, Panowie Politycy, w kampanii wyborczej liczy się również styl, a tego przegranym zabrakło. Nie mówię o sztucznym „wizerunku”, a o elementarnej klasie polityka – stanowczego, ale nie anachronicznego. Wygrali młodzi, nie partia, na którą głosowali. Właśnie oni, dwudziestolatkowie z pokolenia „Nic”. Powiało XXI wiekiem, a pokolenie pretendujące do rządzenia Polską zostało daleko w tyle. Donald Tusk zawdzięcza im wszystko i powinien, tak jak zapowiadał, przyjechać ponownie do Londynu, na otwarte spotkanie bez biletów wstępu.

KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO

Wacław Lewandowski

Koniec? zy to koniec ery „strasznych braci” – jak pisze włoska prasa? Myślałem zrazu, że to przesadna złośliwość, wszak Lech Kaczyński bez względu na wynik niedzielnych wyborów pozostaje prezydentem RP i daleko mu jeszcze do końca kadencji. Jarosław – największy przegrany, który poniósł hańbiącą klęskę w macierzystym okręgu warszawskim, będzie przecież przywódcą najsilniejszego ugrupowania opozycyjnego i zachowa realny wpływ na prace sejmu. Tuż po ogłoszeniu wstępnych wyników Donald Tusk nie wykluczał, że podejmie trud formowania rządu i stanie na jego czele. Można było pomyśleć: wszystko jasne, skoro chce być premierem, nie myśli o przyspieszonych wyborach prezydenckich, zatem wierzy, iż z Lechem Kaczyńskim uda się jakoś współpracować i porozumieć (czytaj: odizolować prezydenta od wpływu brata). Tuż po ogłoszeniu wyników, przegrany Jarosław Kaczyński w swoim wystąpieniu snuł brednie o jakiejś ciągłości intencji, rysującej się od zabójców ks. Popiełuszki po Donalda Tuska. Mówił, jak zwykle, z zaciętym wyrazem twarzy i spojrzeniem zdradzającym człowieka dalece wyalienowanego, przebywającego w świecie anachronicznych doktryn i rzadko spotykającego się z realną rzeczywistością. Można by to było od biedy uznać za przejaw braku klasy, wzmożony nieco goryczą porażki. Można by, gdyby nie chór dworzan z najbliższego otoczenia przegranego premiera, który zgodnym śpiewem zaczął wieszczyć, że rząd PO nie będzie zdolny porozumieć się z prezydentem, ten zaś – rzekomo – ma prawo decydować o przydziale niektórych tek ministerialnych. Możliwość bagatelizowania tych wypowiedzi wygasła, gdy zostały one powtórzone przez urzędników prezydenckiego pałacu, skąd napłynęły wyraźne sygnały, że Lech Kaczyński odmówi nominacji premierowi, który przedstawi mu propozycję gabinetu, w składzie którego znajdą się Bronisław Komorowski czy Radek Sikorski. Powtórzono też, że prezydent życzy sobie mieć głos decydujący w kwestii obsady tzw. ministerstw siłowych. Równocześnie rząd podjął próbę pomniejszenia warszawskiej klęski PiS, nie dostarczając PKW wyników głosowania z Wielkiej Brytanii, co minister Fotyga tłumaczyła niewydolnością komputerowej infrastruktury MSZ. Dopiero dramatyczny apel przewodniczącego PKW sprawił, że odtrąbiono odwrót i „brytyjskie” głosy zostały uwzględnione, co zwiększyło liczbę poselskich mandatów dla Platformy do 209. Próbę zignorowania i uznania za niebyłe polskich wyborów na Wyspie trzeba zapisać w historii polskiego parlamentaryzmu jako niezrealizowany wprawdzie, ale bardzo niebezpieczny precedens. Wygląda na to, że realnym scenariuszem będzie stająca przed Donaldem Tuskiem konieczność odsunięcia Lecha Kaczyńskiego od urzędu. Prezydent dawał już ku temu powody relatywizując zapisy konstytucji, ostatnio zaś biorąc czynny udział w kampanii PiS. Obecne zapowiedzi wykraczania poza konstytucyjne uprawnienia, roszczenie prawa obsady niektórych ministerstw i publiczne informowanie, że prezydent uczyni wszystko, by utrudnić misję rządu PO, są wystarczającymi przesłankami, by zacząć myśleć o procedurze odwołania Lecha Kaczyńskiego w trakcie trwania kadencji i przyspieszonych wyborach prezydenckich. W nowym parlamencie przeprowadzenie tej procedury będzie możliwe, choć kosztowne. PO będzie musiała jakoś zapłacić za poparcie w tym głosowaniu nie tylko PSL, prawdopodobnemu koalicjantowi, ale i LiD-owi, którego wsparcie będzie w tym wypadku potrzebne.

O BYC Z A J ÓW K A

N

Waldemar Rompca

o i wybrali. Jakże się cieszę, że to już po wszystkim. Przedwyborcze zawracanie głowy, straszenie, że jak nie my, to oni z pewnością wszystko rozkradną i takie tam gadanie. Od wieków wiadomo, że przedwyborcze hasła to jedno, a życie po wyborach to drugie. A jednak tegoroczne wybory były jakieś inne, coś się stało i to być może coś naprawdę ważnego. Nigdy nie ukrywałem tego, że bracia Kaczyńscy nie są moimi idolami, nigdy nie byli i nic nie wskazuje na to, że kiedykolwiek będą. Ale problem mam też z Donaldem Tuskiem, który już zapewnia, że jak mu zaproponują, to premierem będzie. Pisałem o nim przy okazji poprzednich wyborów w felietonie śmiesznie zatytułowanym „Wysypisko śmieci” i czuję jakieś deja vu. Niby nowa jakość, ale jakoś ta-

Premiera premiera ka przybrudzona kurzem. Moja mama pisze mi ironicznie, że „cieszy się, że Tusk wygrał, bo nareszcie będzie u nas druga Irlandia i baseny przy drogach, a ile nauczyciele i lekarze będą zarabiać…”. Tylko, czy aby rzeczywiście wszystko jest aż takie proste? Nie jest. Przed Tuskiem ciężkie zadanie: z jednej strony miliony Polaków pokładają w nim nadzieję, której od lat nie miało żadne zwycięskie ugrupowanie polityczne. Nigdy nie było aż tak pospolitego ruszenia rodaków do urn wyborczych, by zabrakło kart do głosowania. Z drugiej strony dawno Polska nie była w tak trudnym położeniu. Wizerunek naszego kraju za granicą daleki jest nie tylko od doskonałości, daleko mu nawet do takiego sobie. O tym, jak działa nasza dyplomacja, można przekonać się wybierając się do polskiej placówki w Londynie. Nie lepiej jest w kraju. Premiera Kaczyńskiego gospodarka interesowała tylko w kwestiach personalnych, na innych przecież się nie znał. A świat nie patrzy, czy dotrzymujemy mu kroku, idzie szybko do przodu. Albo za nim podążamy, albo wypadamy z gry. Poprzedni rząd nigdy nie ukrywał, że dekomunizacja, SB-ecy i cała ta komuna to chętnie tak,

cała reszta może poczekać. Nie może. Dla Kaczyńskiego to posada życia, jedna okazja na milion. Dla milionów Polaków, którzy w poszukiwaniu pracy rozjechali się po całym świecie, to często być albo nie być. Tylko, czy kogoś to kiedykolwiek interesowało? Teraz wszystko skupi się na Tusku. Naród się zmobilizował, zapewnił wygraną, teraz przyjdzie mu ten kredyt spłacić. Ma tylko jedno wyjście: szybko zabrać się do roboty, pokazać, że nie tylko mądrze mówi, ale jeszcze lepiej działa. Nigdy wcześniej nie było w Polsce takiego zapotrzebowania na rząd fachowców jak dzisiaj. Nigdy wcześniej nie było takiej okazji, by ponadpartyjne spory odłożyć na potem i zabrać się za gruntowną reformę państwa i przede wszystkim gospodarki. Jak poprawi się nam status społeczny i finansowy, wtedy chętnie, znudzeni między jednymi wakacjami a drugimi, przypatrzymy się politycznym przepychankom. Ale do tego czasu – na Boga! – nie ma już na nie czasu. Jeśli Donald Tusk jeszcze tego nie wie, to podpowiadam. Jeśli nie posłucha, już możemy przygotowywać się do kolejnych przedterminowych wyborów. Przecież to i tak nasza polska specjalność, prawda?


T

NOWYCZAS 26 października 2007

nowyczas.co.uk

14 NASZE SPRAWY

a samozwańcza organizatorka festiwalu polskiego kina niezależnego Pif-Paf, działa samodzielnie, prywatnie i osobiście, bez jakiegokolwiek wsparcia instytucji polonijnych, bez zgody Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego na powieszenie plakatów. Zresztą poza Instytutem Kultury Polskiej, nikogo o wsparcie nie prosiła. – Dyrektor Instytutu, Paweł Potoroczyn, siląc się na ironię i zjadliwy dowcip, odpowiedział – relacjonuje Beata – iż mój pomysł stanowi dużą konkurencję dla filmowego festiwalu organizowanego przez Instytut. Nie wyraził więc zgody na umieszczenie linków dotyczących festiwalul Pif-Paf na stronach internetowych Instytutu Kultury Polskiej w Londynie. Dyrektor co prawda przeprosił za brak reakcji na jej liczne maile, jednak i tak odpowiedź brzmi – „nie”. Dlaczego? Jak wyjaśniali pracownicy Instytutu – oba festiwale stanowią dla siebie konkurencję, bo jeśli „Time Out” poinformuje o Pif-Paf, to o inicjatywie Instytutu Kultury Polskiej (wiosennym festiwalu kina polskiego) już nie. Jak widzowie przyjdą na Pif-Paf, to na organizowany przez Instytut już nie. Jak ona coś pokaże, to dla nich będzie już spalone... To znaczy, że co za dużo (tej kultury polskiej na Wyspach), to niezdrowo. Won z naszego ogródka! Beata i kilku jej przyjaciół powołali więc Institute of Undefined Arts, który nie ma siedziby na Soho, żyje wirtualnie i będzie sobie to i owo organizował. W weekendy i po pracy, na własny rachunek, lub tych, którzy zechcą go pokryć, bo akurat „undefined arts” jest w ich guście. Tyle tytułem wstępu. „In the name of...” to tytuł debiutanckiego filmu Beaty Hughes. Pół roku temu miał swoją premierę w kinie na Shepherd’s Bush. Jakiś czas po tym kino Vue zaproponowało jej organizację festiwalu. – Niech to będą filmy podobne do twojego – powiedział manager. Czyli takie, nad którym jego pomysłodawca pracował i panował od początku do końca, który jest jego osobistą wypowiedzią. Kino autorskie, bo o nim mowa, często niskobudżetowe i ze względu na tematykę czy sposób jej podania – niszowe, będzie bohaterem festiwalu „Polska i Film, Polska a Film” czcyli Pif-Paf. Między 10 a 13 listopada, w kinie Vue zostaną wyświetlone filmy reżyserów, którzy w niezależności i sposobie realizacji swej wypowiedzi, przynajmniej na prezentowanym etapie rozwoju, byli całkowicie zgodni z własną twórczą wolą i wyobrażeniem o swoim dziele. Stąd łódzkie etiudy: Polańskiego, Kieślowskiego, Piwowskiego, lustracyjne „Teczki” Roberta Wista, filmy Witolda Leszczyńskiego, o którym pisano: „Interesuje go bohater wolny, który nie nosi kagańca cywilizacyjnych obróbek i nie podporządkowuje się żadnym normom, nawet prawnym, jeśli

Beata Hughes, kobieta renesansowa. Absolwentka technikum elektromechanicznego w Puławach. Finalistka olimpiady filozoficznej. Miejsce na wydziale prawa miała w kieszeni. Wybrała filozofię i skandynawistykę. A poza nauką, sporo malowała, lecz sama dla siebie, klimaty studenckiej, artystowskiej bohemy nigdy jej nie pociągały. Zbyt schematyczne. Po studiach pracowała w Polskiej Agencji Prasowej. Stres, tempo, wieczny dym papierosów. Jakiemuś bankowcowi wpadły w ręce jej teksty. Nie pamięta jakie było uzasadnienie, ale zaproponował jej pracę. Po kilku latach, wylądowała w Londynie. Potem zaczęła studiować teologię. Pisać. Wymyśliła historię, którą postanowiła przełożyć na film. I zagrać w nim.Teraz pracuje nad kolejnym scenariuszem.

PIF PAF BEATY HUGHES Elżbieta Sobolewska e.sobolewska@nowyczas.co.uk

naruszają jego moralne zasady, dekalog, który ma się od natury raz na zawsze”. Pif Paf to nie tylko filmy, lecz również dyskusje i wystawa zdjęć kilkunastu młodych fotografów, a każdemu z festiwalowych dni będzie patronowało inne przesłanie – inne w szczególe, tożsame w ogóle. Pod hasłem „Niezależne Spojrzenie” – rozpocznie się „Siekierezadą” Leszczyńskiego. Pomiędzy filmami będą dyskusje o potrzebie i możliwości bycia twórcą niezależnym, na ile taka postawa wpływa na kreatywność i czy komuś, czytaj: odbiorcy, na tej niezależności zależy. Wolny twórca, wolny ty, czy ja – od szczegółu tworzenia, do refleksji wolności osobistej w ogóle. Jedenastego nie zapomnimy o Dniu Niepodległości – „Nowa Polska”, pod takim mottem zostanie pokazany wczesny Kieślowski – „Urząd”, „Teczki” Wista oraz jeden z filmów wybranych przez internautów za pośrednictwem strony: www.pif-paf.org.uk i portalu Wirtualna Polska. – Tym razem problem niezależności owiniemy polską flagą: „Co niezależność, niepodległość znaczy dla nas?” – mówi Beata. Zagadką będą filmy, które internauci wybrali spośród kilkudziesięciu. Przewrotnie, w spisie znalazły się zarówno te zapomniane, a wiel-

kie dzieła, jak i te współczesne, raczej kiepskie, lecz swego czasu popularne, jak „Ogniem i mieczem” Hoffmana. Ciekawe, jakiego dokonamy wyboru. Beata to nie-reżyserka, nie-aktorka i nie-producentka. Trzy razy nie, obróciła w trzy razy tak, a z dodatkiem scenariusza będzie cztery. „In the name...” to jej film. I chociaż chce pokazać Kieślowskiego czy Polańskiego, to z ich najwcześniejszego okresu, kiedy jeszcze działali tylko i wyłącznie w swoim imieniu, bez wielkich nazwisk, długich czołówek i potężnych budżetow. Festiwal obędzie się bez czerwonego dywanu, choć z angielskimi napisami. Dyskutować będziemy po polsku. I chyba nie po raz pierwszy, ani ostatni, bowiem Vue rusza z akcją filmów z polskimi napisami i planuje również cyklicznie wyświetlać polskie filmy z napisami po angielsku. Kwestia pofilmowej dyskusji to tylko rzecz organizacji, kino oferuje przestrzeń. A nieopodal będzie klubo-księgarnia Czuły Barbarzyńca, przniesiona z warszawskiego Powiśla do Orbisu – najstarszej polskiej księgarni w Londynie. Wymieńmy się więc linkami do tych wieści, bo na oficjalne źródło kulturalnych informacji możemy liczyć tylko wybiórczo.



NOWYCZAS 26 października 2007

NOWYCZAS 26 października 2007

REPORTAŻ 17

16 REPORTAŻ

A dream which came true

Boże pobłogosław ten dom

Nad drzwiami napis: „God bless this hause”. Mama będzie przychodzić kilka razy w tygodniu. Lubi porządek, lubi wiedzieć, co się dzieje. Kontrola musi być. Lokatorzy są jak dzieci, nie stosują się do zasad. Zasady są proste.

N

Marcin Piniak redakcja@nowyczas.co.uk

ajważniejsza jest koperta. W kopercie są pieniądze. Rodzinny interes musi się kręcić. Mama i trzech synów dbają o to, by nic nie wymknęło się spod kontroli. Biznes to kilka mieszkań na Manor House. To jest dobry czas, pokoje rzadko bywają puste. Wielu Polaków szuka lokum. Ceny umiarkowane – duży pokój sto dwadzieścia funtów, tygodniowy depozyt. Ogłoszenie brzmi dobrze, magiczne słowa typu: spokojny, czysty dom – przyciągają uwagę. Tego właśnie potrzeba w tym zwariowanym mieście – czystego pokoju, w spokojnym domu.

Mama pokazuje pokój, schludna pościel, nocna lampka, zasłony. Może być telewizor, jak sobie klient życzy. Może być radio. Mówi, że w domu jest jak w rodzinie, wspólne posiłki, żadnych awantur, ekscesów i pijaństwa. Wszyscy tutaj ciężko pracują, Londyn to Londyn. Mieszka tu już z synami kilkanaście lat, przyjechali z Jarosławia. Sporo się musieli napracować, by dojść do tego, co mają. W tym domu kiedyś mieszkali wspólnie, dlatego to miejsce darzy szczególną troską. Nad drzwiami napis: „God bless this house”. Mama będzie przychodzić kilka razy w tygodniu. Lubi porządek, lubi wiedzieć, co się dzieje. Pilnuje segregacji śmieci. Nie chodzi o środowisko. Chodzi o pieniądze – kary są duże. Kontrola musi być. Lokatorzy są jak dzieci, nie stosują się do zasad. Zasady są proste.

W domu panuje rygor. W razie kłopotów przychodzą bracia. Są władzą wykonawczą. Władza ustawodawcza to mama. Tak było, kiedy jeden z mniej karnych lokatorów wprowadził do domu gościa od tatuaży. Pojawili się niewiadomo skąd. Artysta został wyproszony. Natychmiast. W domu jest „kret”. Ktoś donosi. Nikomu nie możesz ufać. W domu nie panuje rodzinna atmosfera.

To pewne. Bracia odkrywają nielegalne ogrzewanie. Eksmisja. Łamiesz zasady – już cię nie ma. W innym mieszkaniu dwie siostry wybierają legalną procedurę, chcą zaprosić młodsze rodzeństwo na tydzień. Cztery osoby w dwuosobowym pokoju. Płacą ekstra – nie ma sprawy. Jedyni lokatorzy, którzy mieszkają za darmo, to karaluchy. Nocą spacerują bezczelnie po kuchni i łazience, sprowadzają gości, nie płacą za dodatkowe ogrzewanie. Oglądają nielegalną telewizję. Nie muszą się martwić o brak jakiejkolwiek umowy. W czasie zimy nie muszą siedzieć przez cały dzień pod kołdrą z powodu wyłączonych kaloryferów i nieszczelnych okien. Nie muszą martwić się o źle działającą kuchenkę, kran czy światło. Nie ponoszą strat z depozytu, gdyż w momencie chęci opuszczenia „spokojnego, czystego domu” nikt już nie jest dla ekslokatora miły. Brat wzywa posiłki. Na pomoc przychodzi brat. Zaczynają się krzyki, groźby, kalkulacje. Wszystko jest w rejestrze, opóźnione wpłaty, różnice kilku funtów przy zmianie pokoju w obrębie rodzinnego interesu. Lokator nie rozumie, jest tępy. Może trzeba przynieść zeszyt, gdzie wszystko jest napisane, wynotowane, obliczone. Coś nie pasuje? To wynocha! Teraz, pakować się i za drzwi! No, lokator już rozumie, że mamy rację. My lokatora nie chcemy oszukać. Prowadzimy ten interes wiele lat i nigdy nie mieliśmy z takim przypadkiem do czynienia. Już ktoś dzwonił. Jest zainteresowany czystym, spokojnym pokojem. Brat jest miły, uśmiecha się. Zawsze mówi – nie ma sprawy.

GRPX GR G ']ZRÍ G

GR 3ROVNL

S PLQ MX RG

WHO VWDFMRQDUQHJR

]

Po prostu wybierz 084 4831 4029

C

M

Y

CM

QDVWÆSQLH Z\ELHU] QXPHU GRFHORZ\

MY

CY

CMY

t.bazarnik@nowyczas.co.uk

Listopad 1991 roku. – Byłam zafascynowana zarówno architekturą budynku jak i historią parlamentu brytyjskiego jako instytucji – mówi Beata. – Chodziłam tam bardzo często, przysłuchując się debatom parlamentarnym z galerii dla publiczności, na którą wtedy mógł wejść bez problemu każdy, oczywiście w określonych godzinach. Ochroniarze w budynku parlamentu mówili o mnie: „That Polish girl, our regular”. – Późny wieczór, prawie noc. Wychodzę z parlamentu. Widzę, że jej samochód odjeżdża nie w kierunku Eaton Square, gdzie mieszkała, ale Great College Street, gdzie była Prime Minister miała swoje biuro, którego użyczył jej na okres przejściowy przyjaciel. Postanowiłam tam podejść. Mała uliczka. Ciemno, cicho, ani żywej duszy, ani jednego samochodu. Ale widziałam, że ona tam przyjechała. Podeszłam do drzwi biura, wyszedł jej sekretarz John Whittingdale, teraz poseł konserwatywny. – Kim jesteś? – pyta. – My cię tu widzimy, ale nie wiemy, skąd jesteś, jak się nazywasz? Co tu robisz? – zadaje pytanie po pytaniu. – Jutro mija rok odkąd Margaret Thatcher przestała być premierem. Na pewno jest to dla niej smutna rocznica, chciałabym przynieść jej kwiaty. – Jak przyjdziesz jutro o dziesiątej, to gwarantuję ci, że znajdzie dla ciebie czas. – Przyszłam punktualnie, ona też punktualnie podjechała pod biuro w swoim samochodzie. Oddałam kwiaty sekretarce. – Good morning – usłyszałam w drzwiach, które szybko się zamknęły. No to po wizycie – pomyślałam. Po chwili jednak te same drzwi znów się otwierają, wystaje z nich palec i zgina się ruchem przywołującym. Był listopad, byłam skostniała z zimna i emocji. Weszłyśmy do pokoju. Patrzyłyśmy na siebie z niedowierzaniem. Ona charyzmatyczna, wyniosła postać, piękne ręce, włosy, wytworny kostium, biżuteria. Ja w rozciągniętym swetrze, dżinsach. Dwa odległe światy. Podeszła do kominka, rozpaliła ogień i powiedziała: – A teraz mi opowiedz więcej o sobie.

K

3ROVND tel. komórkowy /LWZD tel. stacjonarny 6 RZDFMD tel. stacjonarny ,UODQGLD tel. stacjonarny

7p/min - 087 1412 4029 5p/min - 084 4545 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029

Infolinia: 0870 041 4029 I www.auracall.com

To proste… Spróbuj teraz!

*Terms & conditions: Ask bill payer’s permission. All prices are per minute & include VAT. Calls billed per second. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. Charges apply from the moment of connection to the service. Calls made to mobiles may cost more, unless specifically mentioned in the destination list. Prices are subject to change without prior notice. Information may be used for future marketing and updating purposes by Auracall & other selected companies & affiliates. You can opt out at anytime. This service is provided by Auracall Ltd, Nicholas Peters Business Centre, 7b High Street, Barnet Herts EN5 5UE. Agents required, please call 0844 5453 788.

mogłam sobie kupić wymarzoną parę butów. Miałam ich więc pod dostatkiem. Taka mała rekompensata za bieganie z miotłą po zajęciach w szkole językowej. Nie oszczędzałam. Chciałam nauczyć się angielskiego i wrócić do Polski. Beata przeciwnie. Przyjechała tu, by zrealizować marzenie swojego życia. Rano chodziła do szkoły angielskiego, potem biegła na praktyki do szpitala, co miało jej umożliwić nostryfikację dyplomu pielęgniarki. Na płatną pracę zostawało bardzo mało czasu. Zarabiała niewiele. A przecież musiała się utrzymać, zapłacić za szkołę „full time”, by otrzymać wizę studencką, za przejazdy. Dziurawe buty tak bardzo by jej nie przeszkadzały, gdyby nie deszczowa jesień i ciągłe przeziębienia. Nie wiedziałam, czy się odważę. W końcu się odważyłam, a ona się nie obraziła. Wzięła ode mnie buty, ciut za duże, ale za to prawie nowe. – Chyba w tych butach poszłam na to pierwsze spotkanie z Margaret Thatcher – śmieje się Beata, kiedy wracamy do tamtych chwil. Odprowadzałam ją czasem do metra. Opowiadała mi o Dęblinie, fascynacji Wielką Brytanią, Margaret Thatcher. Jej opowieści były przygwożdżone determinacją pozostania tutaj. Nie chciała być sprzątaczką czy opiekunką do dzieci. Była przecież dyplomowaną pielęgniarką. W czasie praktyk zorientowała się, że jej wiedza i umiejętności praktyczne są znacznie wyższe niż przeciętnych pielęgniarek pracujących w tutejszych szpitalach. Jeśli zdobędzie uprawnienia, będzie tu kiedyś mogła pracować w swoim zawodzie. Co tam dziurawe buty… Przebrnęła przez wszystkie niezbędne praktyki i egzaminy językowe, dostała pracę w szpitalu na stały etat. Natychmiast wzięła pożyczkę i kupiła jednosypialniowe, przytulne mieszkanie w Palmers Green w północnym Londynie. W szpitalu wkrótce awansowała.

Teresa Bazarnik

Listopad 1980 roku. Beata była dwunastoletnią dziewczynką, kiedy zobaczyła ją w telewizji po raz pierwszy. – Piękna, stanowcza kobieta, wśród europejskich przywódców. Nie ugięła się, powiedziała im „nie” – wspomina Beata swoje pierwsze wrażenia. Od tej pory zaczęła zbierać wszystkie dostępne materiały na temat brytyjskiej Prime Minister i jej kraju. Wynosiła z

Bywało, że kiedy zauważyła mnie przed biurem swojej fundacji, wybiegała znienacka, wprawiając w przerażenie ochroniarzy, którzy w samych koszulach i z paniką w oczach wybiegali za nią. – Hello Beata! How is work, how is live, how is your family? Are you still in the same hospital? Krótkie pytania, zdawkowe odpowiedzi. Wracała do biura. Ochroniarze oddychali z ulgą.

piwnicy stare książki ojca i wymieniała się z kolegami na magazyny i gazety. Ojciec, który wychowywał swoje córki ciężką ręką, w tym wypadku zdobył się na wyrozumiałość. Tak samo zachowała się nauczycielka rosyjskiego, która idąc do szkoły zauważyła Beatę w kolejce po gazety przed kioskiem Ruchu. Beata na lekcję nie zdążyła, nieobecność została jednak usprawiedliwiona. – Znalezienie informacji na temat Zachodu było w tamtych czasach niezmiernie trudne, wszystko było przekręcane, pokazywane w innym świetle – wyjaśnia Beata. – Uczyłam się sama angielskiego (w szkole miałam rosyjski i niemiecki), by móc zdobywać informacje z Zachodu. Nauczyła się pisać i czytać, z rozmową było zdecydowanie gorzej. Zapisała się do międzynarodowego klubu korespondencyjnego, korespondowała z młodymi ludźmi

praktycznie z całego świata, z niektórymi z nich z czasem się zaprzyjaźniła. Sporo z tych przyjaźni przetrwało do dziś. Marzyła o tym, żeby wyjechać do Anglii. W kuchni z mamą i siostrą przepytywały się nawzajem z brytyjskiej historii i geografii, piły w filiżankach zdobytą po znajomości angielską herbatę. Śledziły biografie sławnych Brytyjczyków. – W szarym, komunistycznym Dęblinie, podzielonym wtedy na dwie strefy: dla uprzywilejowanych – żołnierzy stacjonujących w okolicznych jednostkach i ich rodzin oraz dla szarej masy – zamieszkującej ponure, komunistyczne bloki. Dla nich specjalne, świetnie zaopatrzone sklepy, dla nas puste półki. Po naszej stronie 90 proc. mężczyzn, która piła regularnie, i zmęczone kobiety, wystające po pracy w długich kolejkach po kawałek mięsa dla swojej rodziny.

Listopad 1992 roku. Szkoła języka angielskiego na Shepherd's Bush, Advanced Class. Siedzimy w ustawionych naprzeciwko siebie ławkach. Obserwujemy się nawzajem. Na wprost mnie siedzi Beata. Cicha, pracowita, bardzo nieśmiała, nawet wtedy, kiedy odpowiada na zadane na lekcji pytania. Nigdy nie zostaje po zajęciach. Nie chodzi z nami na piwo. Któregoś dnia zauważyłam, że ma dziurawe buty. W Londynie? W Polsce, kiedy chciałam sobie kupić modne w połowie lat 80. oficerki, musiałam w kasie zakładowej najlepszego wtedy teatru w Polsce wziąć 15 tys. pożyczki, a potem przez kolejny rok ją spłacać. Jako redaktor wydawnictw teatralnych zarabiałam – jak zwykła mówić moja mama – na kawę i bilet autobusowy w jedną stronę. Czy w drugą jechałam na gapę? – nie pamiętam. Tutaj, po czterech godzinach sprzątania,

Listopad 1988 rok. Margaret Thatcher przyjechała pierwszy raz do Polski w ramach wizyty rządowej. Hala Mirowska. – Udało mi się do niej przecisnąć – wspomina Beata. Poprosiłam ją o autograf. To był mój pierwszy osobisty kontakt z brytyjską premier. Potem Wybrzeże. Pociąg do Gdańska był tak zapchany, że stałam na jednej nodze. Przy kościele św. Brygidy w Gdańsku milicjanci otoczyli nas barierkami. Przedzierałam się pod nimi. Bałam się, że mnie zamkną. Kiedy dochodziłam do stacji, już bili ludzi, już używali gazu łzawiącego. – Margaret Thatcher lubi Polaków – kontynuuje Beata. – W swojej pierwszej książce bardzo pozytywnie wyraża się o nas jako hardworking, patriotic people. W drugiej wspomina mszę świętą w kościele św. Krzyża w Warszawie, kiedy

uczestniczący w nabożeństwie, mimo skupienia cały czas ją obserwowali i uśmiechali się do niej. Wtedy nasunęła jej się taka myśl, że w życiu popełniła dużo błędów, ale jak już stanie przed obliczem Stwórcy i będzie za swoje życie sądzona, z pewnością ci Polacy, którzy modlili się razem z nią w kościole św. Krzyża będą po jej stronie. Czuła, że była wśród przyjaciół, czuła ciepło od nich bijące, w katolickim kościele, ona, anglikanka.

Lipiec 2007 roku. Jedna z niewielu słonecznych sobót minionego lata. Siedzimy w ogródku, nad stertą albumów fotograficznych, które Beata przywiozła z sobą. Nie pracuje już w szpitalu. Chroniczna choroba nie pozwala jej na to. Jest teraz pielęgniarką środowiskową. Odwiedza ludzi chorych, potrzebujących pomocy w ich domach. Od niełatwej codzienności ucieka, kiedy tylko zdrowie jej na to pozwala, w odległe zakątki świata. Do Kambodży, Peru, Maroka, Wenezueli, Islandii i wielu innych, niezwykłych miejsc. Niekiedy znacznie bliższych. Właśnie wróciła z krótkiego pobytu we Francji – odwiedziła dom Moneta. – Ogród przy jego domu jest imponujący, nie dziwię się, że on tak malował – śmieje się Beata, która sama też w wolnych chwilach maluje. Nawet udało jej się sprzedać kilka olei w lokalnej galerii. Sprzedała jednosypialniowe mieszkanie w Londynie i na jego obrzeżach kupiła mały dom z ogrodem, który zamieniła w kwitnący eden. I trzy razy w roku odwiedza lady Thatcher, przynosząc jej zawsze piękne kwiaty. Na jej urodziny, na Boże Narodzenie i Wielkanoc. – Nigdy nie rozmawiamy na tematy polityczne – mówi Beata – chociaż przeczytałam wszystkie możliwe książki na jej temat, a moją główną fascynacją są właśnie jej polityczne dokonania. Niezłomna kobieta, która zawsze kierowała się swoim instynktem politycznym. Reformowała kraj pomimo krytyki i często otwartej nienawiści wpływowych publicystów. Ostatni polityk wielkiego formatu, z którym liczyli się najwięksi wrogowie. To w końcu Sowieci nadali jej przydomek „żelazna dama”, z którego była dumna. Ale do tych czasów już nie wraca. Teraz żądzą inni, a była premier, na którą powołują się nawet laburzyści, zgodnie z niepisanym zwyczajem w życiu politycznym już nie uczestniczy. Kiedy przyszłam tam ostatni raz, zdumiał mnie jej widok: szary kostium, szara chustka na głowie, szare pończochy. Taki kamuflaż, żeby w spokoju, nierozpoznana przez nikogo mogła pospacerować w parku. Cieszę się, że mogę spędzić z nią nawet krótką chwilę. Jest chyba dosyć samotna. Miała tylu przyjaciół, ale może w polityce nie ma prawdziwych przyjaźni…


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 26 października 2007

18

Nie mieli żadnego potwierdzenia danych osoby, która podnajęła im lokal. Nie mieli świadków. Przepadły całe ich pieniądze, oni sami zaś znaleźli się na bruku.

Mieszkaniowe historie

Uważać na landlorda Od dłuższego czasu brytyjskie media nagłaśniają kryzys, jaki panuje w sektorze mieszkaniowym – już teraz brakuje mieszkań, nie buduje się wystarczającej liczby nowych domów, a ceny najmu i kupna osiągają, szczególnie w Londynie, niespotykane nigdy dotąd poziomy. Napływ emigrantów z nowych krajów Unii Europejskiej jest jedną z często wymienianych (szczególnie w prasie brukowej) przyczyn tego kryzysu. Niestety, jak zwykle powierzchownie i bez pokrycia w rzeczywistości, obwinia się emigrację za problem, którego jest w głównej mierze ofiarą, a nie przyczyną.

M

Mikołaj Skrzypiec m.skrzypiec@nowyczas.co.uk

ieszkanie 2-pokojowe do wynajęcia, nowe, umeblowane, 250 funtów na tydzień, wszystko wliczone. Marcin ogłoszenie o tej treści znalazł na tablicy w Tesco, na Leyton we wschodnim Londynie. Zadzwonił pod podany numer, umówił się na spotkanie, wszystko zdawało się być w należytym porządku, warunki, wyposażenie, cena też okazyjna, zdecydował się. Zapłacili za miesiąc z góry, on ze swoją dziewczyną i jeszcze parą znajomych, do tego kaucja, razem na cztery osoby wyłożyli prawie 2000 funtów. Po niespełna trzech tygodniach do mieszkania zgłosił się jego prawowity właściciel. Zdziwił go nieco fakt, iż ktoś obcy tam mieszka. Ponieważ Marcin i jego przyjaciele nie mieli żadnego potwierdzenia danych osoby, która podnajęła im lokal, nie mieli też żadnych świadków, przepadły całe ich pieniądze, oni sami zaś znaleźli się po kilku dniach na bruku. Takie historie zdarzają się nie tylko Polakom, jednakże z powodu naszej tu liczebności i w wielu przypadkach braku znajomości języka oraz obowiązujących przepisów i regulacji prawnych jesteśmy bardzo narażeni na wszelakie matactwa nieuczciwych właścicieli, agencji czy też zwykłych cwaniaków.

Gaz na lewo Wojtek i Magda mieszkali razem ze swoim synem w niewielkim bloku na Bethnal Green. Blok komunalny, mieszkanie podnajęte od Albańczyka, wszystkie papiery zdawały się być w porządku, mieszkanie raczej tanie, nie było powodu, by narzekać. Landlord pojawiał się co tydzień, pobierał opłaty, zabierał korespondencję, pytał, czy wszystko gra. – I grało –mówi Magda. – Tak długo, jak nie podpadliśmy sąsiadce z dołu, bo syn trochę rozbrykany,

więc biegał, tupał skakał, jak to dzieci – dodaje. Sąsiadka zadzwoniła do councilu, narzekając na hałasy z góry. Po kilku interwencjach władze dzielnicowe przysłały swoich ludzi, by sprawdzić, co się dzieje. Kiedy okazało się, że w mieszkanie zajmuje para z Polski, i do tego z dzieckiem, a nie jak figurowało w papierach – Albańczyk, kawaler – eksmisja była prawie natychmiastowa. Policja, pracownicy z wydziału mieszkaniowego, cała armia ludzi, by dopilnować szybkiego przebiegu akcji. W rezultacie okazało się, że właściciel nie miał ani prawa, by podnajmować mieszkanie, ani by korzystać z państwowych dopłat (housing benefit), by finansować sobie spłatę sportowego samochodu. Jak powiedział Wojtek, po tym, jak ich już wyrzucono, okazało się też, że Albańczyk oszczędzał na wszystkim: kabel zwisający poniżej licznika od prądu okazał się jego obejściem, by nie płacić rachunków. Sprytny landlord zrobił też z rury od odkurzacza i celofanu specjalny obwód… instalacji gazowej! Wojtek z Magdą stracili około 1000 funtów depozytu (kaucji) no i dach nad głową, jednakże z wielką satysfakcją przyjęli do wiadomości fakt, iż ich landlord został nie tylko aresztowany, ale i pozbawiony jakichkolwiek praw do świadczeń, i to bez odwołania.

Domek pod miastem Osoby świadome podobnych matactw, często korzystają z pośrednictwa agencji, by wynająć bez komplikacji jakieś lokum. To łączy się co prawda z opłatą za usługi, ale istnieje mniejsze ryzyko, że coś pójdzie źle. To w obowiązku agencji jest sprawdzanie referencji, papierów, czy chociażby tożsamości zarówno właściciela, jak i najemcy. Helena, która za pośrednictwem jednej z agencji na Elephant and Castle wynajęła mieszkanie, mówi, że rzeczywistość nie jest jednak taka prosta. – Wynajęliśmy mieszkanie od takiego małżeństwa, nie wiem, chyba z Somalii. Gość w agencji niewiele pytał, zainkasował w imieniu landlorda depozyt i czynsz za miesiąc, sprawa niby załatwiona – wyjaśnia

Helena. Jak się jednak okazało, właściciele po kilku miesiącach zaczęli przychodzić, i domagać się pieniędzy, pomimo tego że lokatorom co miesiąc agencja ściągała z konta odpowiednie sumy. – Później pojawiła się kwestia Council Tax, później przyszły rachunki, wszędzie dodatkowe opłaty! – mówi Helena – Oczywiście, co się okazało? Council Tax był dalej na nich (właścicieli), bo tam „oficjalnie” mieszkali, czyli nie płacili żadnych podatków od najmu. A to znaczy, że umowy najpewniej też wcale nie było! Nie wiadomo nawet, czy to mieszkanie było ich, a nie własnością councilu! Nie zdziwiłabym się, gdyby się okazało, że oni nam po prostu nielegalnie podnajmowali – odpowiada oburzona Helena. Po podliczeniu, miesięczne przychody z tego mieszkania mogły przekraczać 1600 funtów. Stąd też stać takich ludzi na zakup małego domu pod miastem, kredyt się spłaca przy

pomocy zarobionych na lewo pieniędzy. Kiedy Helena już się wyprowadziła, agencja nie oddała jej depozytu. Powodem podobno był zły stan, w jakim mieszkanie pozostawiła, co według niej nie miało pokrycia w faktach. Nie poprosiła jednak o sporządzenie raportu, kiedy zdawała mieszkanie, nie zrobiła zdjęć. Pieniędzy nie udało się odzyskać do dziś. Mieszkanie jest znowu wynajęte. Znowu, lokatorami są Polacy. Już niedługo ich landlord zacznie się zgłaszać po dodatkowe pieniądze. Już niedługo będzie w stanie wziąć następne mieszkanie na kredyt.


ÈéñÛ èã íôÛ éê-ÛîÛ

Ñózæãä êãßèã+Þôß Þé

ñ «ª çãèïî äï éÞ #®¨³³¤ ÉÞÜãhì´ Ô-éîó¦ !¦

7Y SLIJ Z

/DBIERZ Z »æÜé ñíô0Þôãß áÞôãß äßíî ñãÞéÝôèó ôèÛå ÇéèßóÁìÛç

ÔÛÞôñéb êéÞ ÞÛìçéñó èïçßì ªª²ªª ²³±« ²³±« ÆïÜ ñßäÞ èÛ íîìéè0 ñññ¨çéèßóáìÛç¨Ýé¨ïå ¤Ñ éÞèãßíãßèãï Þé îßä îìÛèíÛåÝäã çÛ ôÛíîéíéñÛèãß åïìí ñóçãÛèó ïíîÛæéèó êìôßô ÇéèßóÁìÛç æïÜ äßä Ûáßèîhñ¨ ÔáéÞèãß ô áéÞôãèÛçã êìÛÝó êìôóäçïäÛÝßáé ÛáßèîÛ ã çãßäíÝéñóçã êìôßêãíÛç㨠ÎÇ ¬ªª± ÇéèßóÁìÛç¨ »ææ ìãáâîí ìßíßìðßÞ¨


NOWYCZAS 26 października 2007

T

nowyczas.co.uk

20 LUDZIE, MIEJSCA, ZDARZENIA

zasady nie piszę o polityce. Przyczyna jest prosta – zupełnie się na niej nie znam. Nie od tych spraw jest ta kolumna. W tym tygodniu będzie jednak trochę o polityce. Wiadomo, że najważniejszym wydarzeniem ubiegłego tygodnia były wybory parlamentarne i one właśnie skłoniły mnie do refleksji. Nie udało mi się zagłosować, chociaż bardzo chciałam. Zawalona weekendowymi zajęciami wyrwałam się na chwilę i pognałam co sił pod konsulat. Pod konsulat, bo do samego konsulatu nie dotarłam. Na ulicy bowiem przywitała mnie długaśna kolejka. Tutaj gwoli wyjaśnienia – ja, dziecko stanu wojennego, nie stałam w życiu w zbyt wielu kolejkach. Nie kojarzą mi się one traumatycznie, wręcz przeciwnie. Z wczesnego dzieciństwa pamiętam pewną kolejkę (za czym? – nie mam pewności, chyba przywieźli meble, ohydne, komunistyczne regały), w której razem z babcią stałam przez całą noc. Spędzanie nocy poza domem było dla mnie w tamtym czasie rzeczą tak niecodzienną, że całe wydarzenie wspominam jak wielką przygodę. Tak więc komunistyczne skojarzenie, które (wiem z zasłyszanych rozmów) mieli niektórzy kolejkowicze, nie było moim udziałem. Należy jednak pamiętać, że my, wychowani w latach 90., nie grzeszymy cierpliwością. Ja nie jestem wyjątkiem. Kolejka zniechęciła mnie więc natychmiast. Jeszcze bardziej

zniechęciło mnie to, że nie mogłam znaleźć jej końca. Ogonek zakręcał za najbliższym rogiem, potem za następnym i za następnym. W sumie owijał dookoła trzy przecznice. Pomyślałam, obywatelski obowiązek obywatelskim obowiązkiem, ale ta kolejka jest na kilka godzin stania! Zrezygnowałam, bardzo źle się z tym czułam, ale co było robić… Późnym wieczorem zadzwonił telefon. Przyjaciółka z Polski oznajmiła mi triumfalnie szacunkowy wynik wyborów. Ucieszyłam się, pewnie. Gdybym głosowała, głosowałabym właśnie tak. Ale daleka byłam od ekstazy. Wynik wyborów nie zrobił na mnie wrażenia. Bo tak naprawdę dla nas, Polaków mieszkających za granicą, niewiele to zmienia. Będziemy czytać inne nagłówki na internetowych portalach, inne komentarze w światowej prasie. W samolocie do Warszawy będę się mniej denerwować czytając rodzime gazety. I tyle. Nie wpłynie to na moje życie, bo sytuacja w Polsce coraz mniej mnie dotyczy. Nawet nie mam polskiej telewizji. W naturalny sposób polskie sprawy zbladły i zaczęły tracić na znaczeniu. Zrobiło mi się smutno, kiedy zdałam sobie z tego sprawę. To nie był przecież mój wybór. Po prostu się stało. Nawet nie wiem, jak i nie wiem kiedy. Wydarzenia w Polsce zniknęły z orbity moich zainteresowań. Angielskie sprawy wcale nie wypełniły tej pustki. Pustki, bo inaczej się tego określić nie da. Może dlatego emigranci czują taką nostalgię. Zawieszeni między dwoma światami, emocjonalnie niezaangażowani w żaden z nich. Pierwszy raz dopadła mnie dojmująca tęsknota za Polską. Zabrzmiało to bardzo melodramatycznie, ale trudno. Piszę, jak jest. Zatęskniłam za krajem tęsknotą tak wielką, że nie powstydziłby się jej ani Mickiewicz, ani Słowacki. Może coś w tym jest, że Polacy nie potrafią mieszkać poza Polską. A raczej – nie potrafią żyć poza Polską i być szczęśliwi. Ja nie potrafię.

twa mówiący o plugawieniu języka (ustami nauczycieli, którzy za rogiem niejedną k...ą rzucą) nie kłamie czasem? Dla mnie osobiscie przekleństwo jest jak wentyl bezpieczeństwa. Znam tak dużo pięknych słów, że mięchem leksykalnym też se mogę ciepnąć – i tyle. A gdy czuję się pogięty, powykrzywiany i połamany – nie rusza mnie to. Co z tego? Będę żył, jak chcę. Nie ma co się łamać samemu. Wyprowadzam się – już w głowie jestem gdzie indziej. Kolejna decyzja tylko mnie wzmacnia. Odpinam balast przeżyć, które mnie blokowały całe życie i płynę. Odnajduję nowe cele i sensy. Nie muszę się nikomu z niczego tłumaczyć. Skończyłem projekt kolejnej książki, rozpocznę kolejną, a może odpocznę, żeby nabrać

dodatkowego dystansu do siebie, nie-siebie, pisania, ludzi, rzeczywistości i rzeczywidmości. Do światła i ciemności. Do sensu i bezsensu. Do przeznaczenia i przypadkowości. Do przekleństwa i eufonii. Rosną znaczenia z przeszłości. Marek Kaźmierski ciągle pisze o pisaniu. Coś czuję, że chyba złapał swój rytm. I go nie puści. Trzyma się obranego kursu – i dobrze. W prozie tak trzeba. Ktoś mi powiedział, że przed trzydziestką nie warto pisać prozy. Bo o czym? Przeżycia się nie scementowały, nie okrzepły? Chyba tak. Dopiero jak się scali światopogląd, można sensownie poukładać słowa w zdania, zdania w rozdziały, rozdziały w zamknietą kompozycyjnie strukturę powieści. Powodzenia, Marku.

A lifetime of possible tears by Marek Kaźmierski

hree weeks ago, I wrote about how my stories and scripts seem to overlap with my everyday life. Two weeks back, this very column contained the line “London has disabled me”. I was, of course, trying to exaggerate wildly, but after undergoing some emergency surgery last week, I’m starting to get nervous about what I write next. As a journalist, it’s good to have a little vision running through one’s pen, but not when prophecy is this painful. That line about London’s effect on my body was meant to be pure metaphor. I’m always finding it difficult to get out of the house, look around, engage with the place. Compared to Warszawa, I feel trapped here. The other capital city in my life just seems more accessible. But I also acknowledged that blaming London for my lack of energy or enthusiasm was lazy. I promised I would make the effort to rediscover it, before I leave next year on a three-month journey to write a book about Polska. True to my word, armed with a bottle of vodka and a pocket full of notebooks, last week I went out looking for London. The streets were safe enough. I wrote lots. The accident happened at home. Trying to open a beer bottle with a knife, my hand slipped and stabbed it right in the corner of my left eye. Dr Bill Katowiz (from Stateside, not Slask) did a fabulous job on the punctured socket. He stitched both eyelids. Repaired the damaged ligament. Checked my retina. Thanks to his skill, I can see fine, feel no pain, but the future may not look as bright as the present. There could be fluid in the eye itself, needing laser treatment. The tendon holding up my upper eyelid may yet fail, leaving me looking half asleep until further surgery. And I’ve managed to damage the tear canals, possibly beyond repair. If I’m lucky, they’ll heal. If not, I may have tears running down my left cheek for the rest of my life. Bill (you get on first-name terms with your saviour during an hour’s worth of surgery) told me I’m lucky anyway. The

No Way Back Where

knife could have gone deeper. A couple of centimetres either way could have had me blind, or dead. I smiled as best I could (half my face was frozen with anaesthetic), but felt neither joy nor gratitude. I’m too old, and have too many real-life plans, to waste time counting lucky stars. I knew, even before the accident, that alcohol was going to be a problem on the trip to Poland. Three months of driving round, looking for interesting people and stories, in a place as generous and thirsty as Polska, is inevitably going to involve repeated offers of serious alcohol. But as much as I love drinking, I hate the idea of anything “inevitable” around me. Why is it not possible to do three months sober? Kapuscinski’s advice to wannabe travel writers was “do as the Romans do”. Whatever they eat, you eat. Whatever they drink, drink too. But, as much as I cherish and respect every word that man either said or wrote, I must find my own way. Write my own rules. There’s a lot of thinking to be done in hospital waiting rooms, when you can’t read and it’s the weekend and the specialist surgeon you need is hours away. I realised that if I am to survive the trip next year and actually return with a finished book, I must sober up now. Mentally, as much as physically. The myth of the alcoholic writer is true. They are, in general, the most miserable of artists, and will drink as often and as heavily as they can. But one thing all the good ones have in common is the ability to quit when it is time to put pen to paper. Any writer of note knows that drink, like any other drug, can open your mind to things. Can make you more sociable, more outgoing, more imaginative. But that is the research bit. Living. Writing is the other side of that coin. It is work, the most difficult, challenging, deeply satisfying work under the sun, and should never be done under the influence. Which is why, when I set off next year, I can’t touch a drop. Three months solid. Can’t drink drive. Can’t drink write. Can’t afford any more accidents. Not if I don’t want this journey to end in endless tears.

Z

Anna Wendzikowska

Stało się

rybim okiem

rybim okiem

P

Robert Rybicki

rzygniatające jak młyńskie żarna składowe rzeczywistości powodują, że czuję się pogięty, powykrzywiany i połamany – niemal realnie – jak pierwsza z brzegu postać rodem z obrazów Francisa Bacona. Każdego ranka spoglądam do lustra składającego się z czterech złożonych w kwadrat

kwadratowych lusterek i niemalże widzę siebie jak w obrazie Bacona – cztery nierówno przylegające ćwiartki twarzy próbują się zejść, jeszcze trochę, a ujrzę własną twarz jako mięsotwarz prosto z jatek. Moja cierpliwość się skończyła. Często jest tak, że ktoś chce dobrze, ale nic z tego nie wychodzi, bo zbyt dużo ludzi jest napchane do jednego mieszkania jak do wagonu bydlęcego. Kisimy się, bo ktoś chce zaoszczędzić, albo ktoś z nas obdziera komuś skórę, albo po prostu – bo nas nie szanuje. A my się jednak szanujemy, bo nie chcemy się nie szanować. Szanujemy samych siebie, jako to owo ja, które musi się wyzwalać codziennie z natłoku międzyludzkich machinacji. Patrzę w poczwórne lustro, trzymam zjechaną żyletkę i

wyzwalam swoją poczwórną twarz – jedno pociągnięcie i zarost schodzi. Drugie pociągnięcie. P......ę Was, wyzyskiwacze. Trzecie pociągnięcie. P......ę Was. Pociągnięcie. Wyprowadzam się. Nie będę się rozdrabniał. Ja wiem, że przekleństwo nie jest estetycznie piękne w każdym kulturowym tyglu. Ale pierwsze słowo, którego się uczymy z języka obcego, to właśnie przekleństwo. Podchodzili do mnie Anglicy, mówili: k....a, k....a. Pierwsze słowo, żywe, z Anglii, to było f...k off. Mierdy, karamaby i inne niewiarygodnie piękne słowa docierały do mnie, a ludzie mówili, że są brzydkie, bo g....o i c..j. A jak zabrzmi g...o, po polsku, dla Pakistańczyka o szerokim umyśle? Zabrzmi pięknie i tajemniczo. Czy system szkolnic-


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 26 października 2007

ELŻBIETASOBOLEWSKA/NowyCzas

KULTURA 21

Niedawno widziałam… …Macbetha. Scena oszczędnie zastawiona, stół, umywalka, kilka krzeseł, w głębi – winda, prowadząca, kto wie… może do czeluści piekła. Ile można z tego wydobyć?! Miejsce akcji – Rosja Stalinowska, kostiumy z epoki, atmosfera napięta. Tragedia. Rzeczywiście rozgrywa się walka ze złem. Za namową żony Macbeth dokonuje morderstwa we własnym domu, ofiarami są Dunkan i jego syn. W swojej tragicznej powadze, Macbeth i jego żona, grani przez Patricka Stewartha i Kate Fleetwood ujawniają… komizm sytuacyjny. Lady M. umazana krwią jak w kiepskim horrorze. Specjalnie chybiony tragizm przełamuje nastrój doniosłości morderstwa, lekceważy nieco winę bohaterów. Szekspirowskie wiedźmy przedstawione są jako trzy pielęgniarki – tańczące w podziemiach nad ciałami ukrytymi w nylonowych workach, do własnej muzyki, a także ciche służące, stwarzające swoją obecnością atmosferę niepokoju. Jednakże najbardziej wstrząsającą sceną jest ta, w której ukazuje się krwawy duch Dunkana. Grana jest dwa razy. Przed i po przerwie. W pierwszej odsłonie, widz ogląda wszystko oczami Macbetha. Kolacja z „przyjaciółmi” (jak to w Rosji Stalinowskiej): Macbeth nalewa wino, sia-

S

Szczerość i prostota ą muzycy, którzy grają tak samo od wielu, bardzo wielu lat. Czasami ma się wręcz wrażenie, że wciąż nagrywają jedną i tę samą piosenkę, zmieniając jedynie jej tekst. Tymczasem, wbrew wszystkim modom i trendom, fani otaczają ich uwielbieniem i kupują nowe płyty. Niektórzy taką wtórność (bo wypada nazwać rzecz po imieniu) określają mianem „stylowości”. Gdyby uznać, że tak jest w istocie, Bruce Springsteen i jego zespół E-Street Band powinien bez dwóch zdań otrzymać laur „artystów stylowych”. Ich najnowsza płyta potwierdza to w całej rozciągłości. Tak więc odłóżmy na bok powyższe dywagacje i zajmijmy się tym krążkiem. Po 11 września Boss (bo tak nazywają go fani) przejął pozostawioną przez będącego już na muzycznej emeryturze Boba Dylana rolę głównego barda USA. Tematykę polityczną kontynuował jeszcze na wydanej w zeszłym roku płycie „We Shall Overcome”, zaś na najnowszym krążku – „Magic” powrócił do nieco bardziej przyziemnych tematów. I dobrze uczynił. Współpraca z współtwórcą sukcesu Red Hot Chilli Peppers – Brendanem O’Brienem okazała się owocna. Płytę otwiera doskonały „Radio Nowhere” – motoryczny, ciężki, ale i zabójczo melodyjny kawałek, idealny na przebój. Nie wiem, czy osiągnie on pozycję „Born in the USA” czy „Rising”, ale w pełni na to zasługuje. Szkoda trochę, że to jedyna tak ciężka piosenka na tej płycie, dominują tu generalnie lżejsze klimaty, bliższe bluesowi i folkowi. Wspominałem o Dylanie – nie przez przypadek dużo tu takiego lekkiego, sennego grania w stylu wielkiego Boba, zaś zamykająca całość piosenka „Terry’s Song” po prostu brzmi jak wyjęta z jego repertuaru. Widać tu jakąś myśl – na początku ostro i rockowo, a potem coraz spokojniej, po przypominające Bryana Ferry ballady w stylu „Long Walk Home”. Ma ta płyta swój niewątpliwy urok. To szczera, prosta, rockowa muzyka, taka, jaką chyba tylko Amerykanie potrafią grać – bez kombinowania, eksperymentów czy nowoczesności. Boss pokazuje to jasno, że to, co w rocku najważniejsze – siła, energia i prostota przekazu, nie zależą od wieku artysty. Mimo swoich pięćdziesięciu pięciu lat, wciąż brzmi tak samo jak w czasach, kiedy śpiewał tak samo zachrypniętym głosem „Born in the USA”. A to konsekwencja, którą warto docenić w dzisiejszym, podatnym na szybkie zmiany mód, świecie.

Krzysztof Wojdyło

da do stołu. Nagle robi się ciemniej, na ścianach zaczynają tańczyć rozlewiska krwi (wspaniały efekt audiowizualny), ze zgrzytem zjeżdża winda, na scenę wkracza Dunkan, wchodzi na stół biesiadny i wyciągniętym oskarżycielsko palcem wskazuje swego mordercę. Macbeth ryczy ze strachu, obłędnie. Światła gasną. Antrakt. Druga odsłona to punkt widzenia gości uczestniczących w kolacji. Stają się świadkami szaleńczej wizji Macbetha wywołanej wyrzutami sumienia. Obrazy wyświetlane z projektora – niemal żywcem wycięte z wystaw sztuki współczesnej, głębokie i przemawiające. Niezwykle sugestywne. Połączenie stwarzającej napięcie muzyki ze światłami stetoskopowymi dało efekt dokumentu fotograficznego w scenie mordu na rodzinie Macduffa. W migawkowo pojawiających się obrazach można było dostrzec zastygłe, jak na fotografii, postaci morderców i ich ofiar. Ciekawym pomysłem było również wykorzystanie utworów obcojęzycznych (tj. nie po angielsku), jednym z nich była skoczna piosenka odtańczo-

na na wspomnianym bankiecie, piosenka polska. O ile słuch mnie nie mylił i niestety kiepskie nagranie, datowałabym je na Dwudziestolecie Międzywojenne. Spektakl wystawiono w Gielgud Theatre, będzie grany aż do 1 grudnia. Bilety należy raczej zamawiać z wyprzedzeniem. Teatr zawsze jest pełny i nie warto liczyć, że na dwa dni przed spektaklem dostanie się miejsca ze średnią nawet widocznością. Polecam bardzo to widowisko, nie tylko ze względu na Patricka Stuarta, którego Macbetha oceniono jako genialnego, ale także ze względu na odtwórczynię Lady Macbeth. Kate Fleetwood stworzyła kreację kobiety ambitnej, silnej, ale nie pozbawionej ludzkich uczuć, jedynie zaślepionej. Była piękna i uwodzicielska jako nosicielka idei morderstwa, była też bezbronna i przerażająca jako szalona morderczyni ścigana wyrzutami sumienia. Warto zobaczyć wspaniały pomysł Ruperta Goolda na nowoczesnego Macbetha.

Justyna Daniluk

Aldonę Jankowską kojarzymy raczej z Zytą Gilowską, Danutą Hojarską, Anną Fotygą i Ojcem Rydzykiem, niż z nią samą, bo prawdziwej twarzy Aldony publiczność „Rozmów w tłoku” toczonych u Szymona Majewskiego, raczej nie ogląda. Skrywa ją za maską parodii. 3 i 4 listopada bawi w Londynie.

Sto twarzy parodystki Aldony Jest pani aktorką, która kocha estradę i potrafi wziąć ją we władanie. Niewielu ludzie wie, że gra pani w Teatrze Groteska, czy że występowała pani w teatrze offowym w Norwegii i zdobyła liczne nagrody za role dramatyczne. Jest pani więc nieco dramatyczna? – Ha, nawet bardzo dramatyczna! (śmiech) Mówiąc szczerze, ja nigdy nie marzyłam o etacie w teatrze, zawsze lepiej czułam się na estradzie, gdzie mam bezpośredni kontakt z widzem i kiedy mogę go rozbawić. Zaraz po szkole teatralnej trafiłam do „Spotkań z Balladą”, jeździliśmy po całej Polsce, graliśmy po kilka spektakli dziennie i to właśnie wtedy złapałam estradowego bakcyla… i tak mi zostało do dzisiaj.

W jaki sposób przygotowuje pani parodię? – Najpierw oglądam godzinami nagrania z daną postacią i staram się odnaleźć cechy charakterystyczne, wydobyć intonację, typowe zwroty słowne, sposób układania ust przy mówieniu, specyficzną gestykulację, itd. Później staram się znaleźć dla każdej postaci coś, co bawi, ale niekoniecznie zgadza się z oryginałem [jak np. słynne już: „Wróć!” Zyty – przyp. red.]. Jasne jest, że sama kopia postaci nie wystarczy, trzeba do tego jeszcze dodać własną interpretację. I co najważniejsze – odnaleźć pozytywne cechy i naprawdę polubić graną postać, bo złośliwa parodia zazwyczaj jest mało śmieszna.

Sama pani stworzyła i występuje w programie stand-up comedy. Anglicy ten sposób bawienia publiczności znają doskonale, Polacy niekoniecznie…

– Stand-up comedy to rodzaj kabaretu jednego aktora, monologu estradowego wzbogaconego kontaktem z widzem. W takim programie tekst musi być doskonale przygotowany, ale też aktor musi umieć improwizować (gdy ktoś z widzów się odezwie, nie mogę udawać, że tego nie słyszę), oraz wymaga błyskotliwości i odwagi, by na poczekaniu coś żartobliwego odpowiedzieć…

Czyli takiej stand-up comedy możemy spodziewać się w Londynie... – Tematów, jakie poruszam w moim programie jest wiele, gdyż pojawia się w nim wiele postaci: czwartoligowa artystka estradowa, której życiową rolą była rola Wiewiórki, polska nauczycielka „z zawołania”, temperamentna żona czy pani prezydentowa. Oprócz monologów w programie znajdą się także piosenki, kuplety śpiewane razem z publicznością i parę niespodzianek.

Program Szymona Majewskiego, „Balladyna” w Teatrze Groteska – gra pani główną rolę, anglojęzyczny kabaret „Entertain the Dragon”, kabaret „Oj Damy” i trasa ze stand-up comedy po całej Polsce – ma pani jeszcze trochę czasu dla siebie? –Jasne! Prowadzę warsztaty teatralne dla młodych adeptów sztuki w Staromiejskim Centrum Kultury Młodzieży w Krakowie, a od niedawna prowadzę także w telewizji TVN7 program „Bombonierka”, promujący młode talenty kabaretowe.

Rozmawiała Anna Kukawska Szczegóły na temat występu Aldony Jankowskiej na str. 24


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 26 października 2007

22 KULTURA ALEKSANDER KILLMAN/NowyCzas

Ożywia się życie kulturalne Polaków nie tylko w Londynie, ale i poza nim. W Oksfordzie odbył się pierwszy z cyklu Wieczór z Poezją. Gościem był mieszkający w Londynie poeta Marcin Szybarzyk (na zdjęciu z Agatą Parczewską)

P

Szacunek się należy

Nazbyt cichy początek codziennym gwarze i zabieganiu, i często ciężkiej pracy. Z pewnym żalem muszę dodać jednak, że była to faktycznie próba cicha. Informacja o Wieczorze rozeszła się jedynie przysłowiową „pocztą pantoflową” i to w gronie niezbyt licznym – w efekcie na spotkanie dotarło mniej osób, niż mógłby pomieścić salon domu parafialnego, który udostępnił proboszcz polskiej parafii w Oksfordzie. Miało to oczywiście swoje plusy. Atmosfera Wieczoru była niezwykle intymna, co ułatwiało osobisty odbiór bardzo osobistej poezji goszczonego w Oksfordzie Marcina Szubarczyka – obecnie zamieszkałego w Londynie. Dobre przygotowanie samego spotkania z pewnością było jego najmocniejszą stroną – dość bogaty wybór wierszy ułożony został w trzy części, podzielone rozmowami organizatorki z poetą. Młody artysta – jak się okazało – miał niemało do powiedzenia na temat relacji człowieka ze światem i z ukochaną osobą. Nie bez znaczenia w tym wszystkim jest to, że Agata Parczewska, oprócz by-

cia miłośniczką poezji, jest też psychologiem. Dzięki temu Wieczór z Poezją chwilami ocierał się w ciekawy sposób o Wieczór z Psychoanalizą. Sporo wnieśli do atmosfery tego spotkania, sami jego uczestnicy. Do słuchania ograniczyli się tylko w pierwszej części, w drugiej zaś zarzucili autora pytaniami o wątki, które poruszył. Potencjał tkwiący w takich spotkaniach jest zbyt wielki, by zamykać go w salonie. Jak jednak znaleźć przestrzeń nie odzierającą z intymności a jednocześnie pozwalającą na poszerzenie grona odbiorców? To już zadanie dla organizatorów i – być może – sponsorów, jeśli oksfordzkie Wieczory Poezji obejść się mają bez biletów wstępu. Czego, jak myślę, należy im życzyć – w końcu z dala od Polski wielu z nas tak rzadko ma okazję obcowania z kulturą, która mogłaby dotknąć nas osobiście. Niech więc pierwszy Wieczór z Poezją stanie się takim, nazbyt może cichym, początkiem czegoś ważnego.

ną. Przyjemnie uporządkowany chaos. I ten pociąg! Zawsze w czasie spektaklu Bones'ów słychać przejeżdżający pociąg. Podczas przejazdu tego pociągu powinna zapaść cisza, to jest jak syrena alarmowa – minuta ciszy! Ten pociąg jednoczy. Flaszeczka dla prywatnych linii kolejowych! I również ukłony w stronę widowni. Wyważonej i stawiającej rozsądne pytania. Oczywiście najbardziej rozkręcił się Franciszek Bielaszewski. Ten mógłby operować karabinem maszynowym z pytajnikami zamiast kul. Ra-ta-ta, jak w komiksie z Hansem Klossem. Nie zastrzelił jednak autorów, bo odstrzeliwali się celnymi ripostami jak w westernach, bez uników i chowania się za węgieł. Cholera, ja w tych ludzi wierzę. Byłem na Kaziku w londyńWOJCIECH ADAMKIEWICZ/NowyCzas

o czym poznać, że rozpoczyna się coś ważnego? Wydaje się, że tam, gdzie dzieją się ważne rzeczy, zwykle pojawia się tłum obserwatorów. Trudno przegapić festiwal filmowy, czy przemówienie głowy państwa. Jednak wydarzenia tego typu nie są przecież nigdy początkiem, ale kulminacją, a procesy podniosłe i wpływające na społeczeństwo często zaczynają się od czegoś małego – nieraz pomysłu zrodzonego w jednej głowie. Tak właśnie rozpoczęły się w minioną sobotę oksfordzkie Wieczory z Poezją. Pomysłodawczyni i organizatorka – Agata Parczewska – zapowiedziała pierwszy z nich jako „cichą próbę podzielenia się i zaproszenia innych do udziału w tworzeniu i kreowaniu naszej rzeczywistości; do nawyku przeżywania w głąb, do zapatrzenia się w to, co poezja prowokuje”. Są to celne słowa – pierwszemu z cyklu Wieczorów nie można zarzucić, jakoby nie sprostał próbie otworzenia przed uczestnikami pewnej głębi, którą tak łatwo zatracić w

W

wyborczą niedzielę, 21 października, odbyła się w Bones Theatre w Londnie impreza poetycka. Jako organizator-moderator okazałem się mistrzem świata w spóźnieniu. Dobre 45 minut. Mogę iść w zawody z poetą Wojciechem Borosem, który też nieźle się spóźnił na Ealing miesiąc temu. Jest mi z tego powodu wstyd, bo zawsze, gdy organizuję tego typu rzeczy, jestem dwie godziny przed, żeby trzymać rękę na pulsie. Gdy wszedłem na salę, okazało się, że wszyscy sobie świetnie poradzili. Gosia Dobosz i Paweł Baranowski wymieniali się piłeczkami w kulturalny sposób, szanując się nawzajem. Poetycka wymiana piłeczek. Wiersze różne: autorzy prezen-

Aleksander Killman

Z AGATA PARCZEWSKA, inicjatorką Wieczorów z Poezją w Oksfordzie, rozmawia Aleksander Killman Jak wyobrażasz sobie rozwój tej inicjatywy? Kto lub co będzie tematem następnego spotkania? – Dla mnie najważniejsi są ludzie. Poszukuję ludzi z pasją, którzy mają potrzebę wyrażania siebie i mają do powiedzenia coś ważnego. W związku z tym ten eksperyment, który dzisiaj tu się wydarzył był oddaniem głosu Marcinowi [Szubarczykowi], wszystko co wydarzy się dalej, będzie oddaniem głosu innym ludziom, którzy są bogaci wewnętrznie. Przysłuchiwanie się naszemu wnętrzu jest dla mnie głównym celem. Zatem to, czy następne spotkanie będzie wieczorem autorskim, czy kolażem twórczości ludzi sprzed wieku, czy współczesnych – tak naprawdę jest drugorzędne. Zatem sam cel jest ważniejszy niż poszczególni autorzy, osoby które zapraszasz? – To właśnie osoby jako takie są celem. Najważniejsza jest wymiana między autorem, a odbiorcą. I to jest cel: aby ludzie mogli wypowiadać się, dzielić – bo

wzajemne branie i dawanie pozwala nam się spełnić.

Czy widzisz możliwość syntezy tego, co ze sobą przynieśliśmy z tym, co zastaliśmy tutaj, w Wielkiej Brytanii? Czy to, że Wieczory z Poezją mają odbywać się w Oksfordzie wpłynie na ich formę? Czy mamy do czynienia z globalną wioską? – Nie do końca. Już wcześniej zastanawiałam się, czy łatwiej, czy też trudniej zrobić to tutaj, gdzie jednak jesteśmy wyizolowani, w pewnym sensie wybrani. Ale na razie nie potrafię odpowiedzieć sobie na to pytanie – zobaczymy. Warto zauważyć, że ogólna dostępność takich inicjatyw w kraju może być pewną przeszkodą. Tutaj przez taką deprywację pewnych potrzeb kulturalnych (niemożność korzystania z angielskiej kultury w pełni za względu na barierę językową), warto stworzyć możliwość polskich spotkań. Chciałabym jednak pójść dalej – nie tworzyć polskiej enklawy czy getta kultury, ale raczej korzy-

stać zarówno z polskiej kultury, jak i angielskiej. Być może kolejnym krokiem byłoby tłumaczenie na żywo lub dwujęzyczność spotkań. Kiedy indziej spotkanie może odbywać się w całości po angielsku, jeżeli będzie taka potrzeba.

Czy uważasz, że spotkania te powinny być w relacji do tego, co dzieje się w kulturze w Polsce, czy raczej powinny skupiać się na wydarzeniach brytyjskich, wręcz lokalnych? - Chciałabym, aby problemy, które będziemy poruszali, były archetypiczne, czyli dotykały każdego człowieka, niezależnie czy jest Polakiem, czy Anglikiem. Zaczynam po prostu od języka, w którym tkwię, i w którym wyrażam swoje marzenia. Codzienne posługiwanie się obcym językiem powoduje, że funkcjonujemy w spłaszczonym kontekstowo świecie, ponieważ nie możemy wyrazić się w pełni i jest to męczące – a tymczasem trzeba poszukiwać głębi, tego co jest pod powierzchnią znanej nam wszystkim rutyny.

Gosia Dobosz i Paweł Baranowski podczas wieczoru poetyckiego w The Bones Theatre towali dosyć odległe światopoglądy literackie, wyszli z zupełnie innych modelów warunkujących wrażliwość. Mają inne podejścia do języka jako narzędzia, którym rzeźbi się znaczenia. Nie czułem się potrzebny jako moderator i było mi z tym dobrze. Autorzy byli zadowoleni, bo mieli publiczność. Publiczność była zadowolona, bo uzyskała wyczerpujące odpowiedzi od autorów. Dialog w dużej mierze spełniony. Ważną rolę odegrała atmosfera wyciemnionej sali Bones Theatre, która fantastycznie nadaje się do tego rodzaju imprez. Nieduża powierzchnia, widownia na czterdzieści osób, stolik, dwa krzesła, dwie lampki, jakaś torebka pod ścia-

skiej Astroii. Darek Zeller z „Cooltury” napisał fajną rzecz o „Kulcie”, bez zbędnej pajacady i wynoszenia się z tym, czego to on nie wie. Ma u mnie piwo. Czasami czytam relacje z koncertów, ale nie ma w nich szacunku, jest zimna kalkulacja. A tu proszę, Darek Zeller się pochylił, bez podlizywania się. Ja na Kaziku wytrzymałem tylko trzy kawałki, bo myślałem, że mnie rozniesie na strzępy ta energia na sali, ci ludzie, ta widownia, oni pokazali, że żyją. Dla Tomka Likusa też szacunek się należy. Trzeba to wszystko ruszyć. Trzeba przesyłać pozytywną energię. Dziękuję wszystkim.

Robert Rybicki


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 26 października 2007

CO SIĘ DZIEJE 23 Film

London Film Festival prezentuje: Eastern Promises Thriller, 2007r. reż. David Cronenberg Barbican Centre Silk Street, EC2Y 8DS 28 października, godz.: 18.15, 20.30 Tajemniczy i bezlitosny Nikolai (Viggo Mortensen) ma powiązania z rosyjską mafią, jedną z najsilniejszych w Londynie rodzinnych grup przestępczych. Jego życie zostaje zachwiane gdy spotyka Annę, mężatkę w średnim wieku, pielęgniarkę, która próbuje dowiedzieć się czegoś o młodej Rosjance zmarłej podczas porodu. Okazuje się, że Rosjanka była prostytutką a jej opiekunowie to groźni rosyjscy przestępcy zajmujący się „handlem żywym towarem”. W obronie Anny, Nikolai uruchamia łańcuch zbrodni. Plac Zbawiciela Dramat, 2006r. reż. Joanna Kos-Krauze, Krzysztof Krauze 27 października, godz. 16.30 Tricycle Cinema 269 Kilburn High Road, NW6 Bilety:£7 Autentyczna historia ukazująca kryzys współczesnej rodziny. Utrata szans na nowe mieszkanie, brak zrozumienia między małżonkami i usilne starania bohaterów by zrealizować własne pragnienia – wszystko to prowadzi do rozpadu rodziny. Rzecz o konieczności szanowania potrzeb innych i o miłości, która jest w stanie pokonać najtrudniejsze sytuacje. Sicko Dok. 2007r. Reż. Micheal Moore Curzon Soho 99 Shaftesbury Avenue, W1D 5DY 26-30 października, godz. 12:45 15:30 18:20 21:00 Najnowszy film Michaela Moore'a opowiada o tym, jak interesy wielkich korporacji uniemożliwiają Amerykanom dostęp do solidnej opieki medycznej. Moore po raz kolejny wstrząsnął amerykańską opinią publiczną. Odkrył liczne nieprawidłowości w systemie opieki zdrowotnej. – Powszechną praktyką są oszustwa. Mają one zwiększyć zyski udziałowców kosztem pacjentów – twierdzi reżyser. Po debiucie w Cannes dokumentu „Fahrenheit 9/11” kontrowersyjny reżyser stał się żyjącą legendą. Na tegorocznym Cannes wyświetlano „Sicko” poza konkursem. Billy Liar Dramat, 1963r. reż. John Schlesinger Riverside Studios Cinema Crisp Road,W6 9RL 29 października, godz. 18.45 Adaptacja popularnej sztuki, uhonorowana Nagrodą Brytyjskiej Akademii Filmowej oraz Nowojorskich Krytyków Filmowych. Robotnicze miasteczko na północy Anglii. Młody praktykant zakładu pogrzebowego, znudzony codziennością ucieka w wyimaginowany świat królestwa Ambrozji, w którym przeżywa mnóstwo przygód, nawiązując m.in. płomienne romanse. W realnym świecie jest jednak młoda kobieta Liz (Julie Christie), która pragnie aby chłopak zszedł w końcu na ziemię i oświadczył się jej... Before Sunset Dramat, 2004 r. reż. Richard Linklater Rio Cinema 103 - 107 Kingsland High Street, E8 2PB 28 października, godz.16.15 Sequel słynnego „Przed wschodem

słońca” z 1995 roku, gdzie zagrali Julie Delpy i Ethan Hawk. Wynikiem przypadkowego spotkania w pociągu był czternastogodzinny romans, który zakończył się na peronie dworca, gdy przysięgli sobie, że spotkają się ponownie za pół roku. Minęło dziewięć lat. Podczas trasy promocyjnej nowej książki, Jesse dostrzega, że w paryskiej księgarni przypatruje mu się Celine. Ona mieszka w Paryżu, on w Nowym Jorku. Mają zaledwie kilka godzin, by stwierdzić, że ich uczucie jest tak samo silne, jak dziewięć lat wcześniej w Wiedniu.

Moody Jazz Rock Trio 28 października, godz. 22.00 Wright's International Bar, 45 Pitfield Street, N1 6DA Gitara, saksofon i bębny – można spodziewać się ezoterycznej muzyki z pogranicza. Słychac wpływy Talking Heads, Living Colour i Bad Brains.

The Witnesses Dramat, 2007r. reż. Andre Techine Ciné Lumiere 17 Queensberry Place, SW7 2DT 30 października, godz.18.30, 20.45 W czasie jednej z nocnych eskapad 20letni Manu poznaje starszego lekarza i geja, który przedstawia Manu swoim przyjaciołom i zabiera go w rejs po Morzu Śródziemnym. Razem z nimi wypływa małżeństwo: policjant i pisarka, niedawno urodziło im się dziecko. Sarah nie potrafi przyzwyczaić się do bycia matką, rzuca się w wir pisania i rozpaczliwie poszukuje inspiracji. Manu zmusi wszystkich do stanięcia twarzą w twarz z ich prawdziwymi pragnieniami.

Koncert na skrzypce i fortepian 30 października, godz. 19.30 Purcell Room, South Bank Centre, SE1 8XX Wstęp wolny! Diana Galvydyte i Jakob Fichert zagrają utwory Sergiusza Prokofiewa (Five Melodies, Violin Sonata 2); Ernesta Chaussona (PoŹme); Claude Debussy’ego (Sonata G-minor) i Karola Szymanowskiego (Notturno & Tarantella).

Muzyka Jazz Cafe zaprasza Frank Griffith ze swoim zespołem 27 października, godz. 20.30 POSK, 238-240 King Street, W6 0RF Wstęp: £5 Styl muzyki tego zespołu można określić jako jazz do tańczenia i słuchania. Polecamy ten wieczór wszystkim miłośnikom starego, dobrego klasycznego jazzu na najwyższym światowym poziomie. Megayoga prezentuje: All Night Jammin’ Jamal – Miód Frenchman i Cheeba (EastWestRockers), Dj. Frodo, Dj. Shclash 27 października, godz. 21.00 Rhythm Factory 16-18 Whitechapel Road, E1 1EW Bilety: £8 (przedsprzedaż) i £10 (w dniu imprezy) www.ticketweb.co.uk Impreza przy dźwiękach reggae, dancehall, hip-hop, funky, drum’n‘bass.

Budka Suflera 28 października, godz. 19.00 Astoria,157 Charing Cross Rd, WC2 8EN Bilety: £19 (£24 w dniu koncertu) Info: 078 4567 9876

Duke Spirit 27 października, godz. 18.00 Pure Groove Records, 679 Holloway Rd, N19 5SE Wstęp wolny! Duke Spirit to zespół grający mix charakterystycznych brzmień ciemnego, melancholijnego bluesa, soul i ciężkiego garażowego grania. Colman Connolly/Tobias Kurig/ Franziska Urton 28 października, godz. 20.30 London Irish Centre, 52 Camden Square, NW1 9XB Wstęp wolny! Koncert muzyki z gatunku world, więc również szczypta folku i bluesa. Połączenie tradycyjnej harmonii i melodii Szkotów i Irlandczyków z wpływami muzyki folkowej z kilku regionów świata. Koncert organowy w Westminster Abbey 28 października, godz. 17.45 Parliament Square, SW1P 3PA Wstęp wolny! Uroczysty recital kończący doroczny festiwal New Organ Music. Wystąpią D'Arcy Trinkwon, która zagra utwór „Sinfonia Arctandriae” autorstwa Kjell Moerk Karlsensa, będzie to brytyjska premiera tej kompozycji oraz Keitha Johnsa „Time & Motion – Rhythmic Energy”. Acid Drinkers 1 listopada, godz. 19.00 Underworld Club 174 Camden High Street, NW1 0NE Bilety: £14 i £16 w dniu koncertu, on line: www.ticketweb.co.uk, w polskich sklepach Info: 07817926907

Odpowiedz na pytanie i wygraj wejściówki na festiwalowe filmy Festiwal Pif-Paf to przede wszystkim filmy, lecz również wystawa fotograficzna i dyskusje. Jedna z nich będzie próbą odpowiedzi na pytanie: Czy praca polskiego reżysera różni się od pracy polskiego hydraulika i dlaczego polscy hydraulicy cieszą się większym powodzeniem niż polscy reżyserzy? Głos w dyskusji można zabrać już teraz, a najlepsze wypowiedzi zostaną nagrodzone. Prosimy o przesyłanie ich na adres: redakcja@nowyczas.co.uk Do wygrania bezpłatne wejściówki na projekcje festiwalowe. Zwycięskie wypowiedzi zostaną też opublikowane na łamach „Nowego Czasu”. twórcą extrem body art'u. Jest również mężem Björk. Jego własna osoba to podmiot i przedmiot działań artystycznych. Ciało dla Barneya stało się czymś więcej po tym jak studiował przez rok medycynę. Stało się ono dla niego narzędziem rzeźbiarskim. W latach 1988 1993 powstała jego seria „Drawing Restraint”, w któej podejmuje temat transcendencji ograniczeń własnego ciała. Seria ta polegała na inscenizacji sytuacji zmuszających artystę do ekstremalnych wysiłków. Na przykład rysował na ścianach galerii rękami związanymi lateksowymi, chirurgicznymi wężami. Były to próby eksploracji możliwości aktu twórczego w krańcowych warunkach. Laura Pawela – Your Artist IMT, Unit 2/210 Cambridge Heath Rd, E2 9NQ Laura pochodzi z Rybnika. Tworzy obrazy, instalacje, filmy wideo, gry. W swych pracach tworzy ikonografię współczesnego świata poprzez wykorzystanie estetyki programów komputerowych czy wyświetlaczy telefonów komórkowych. W 2004 roku stworzyła grę komputerową Train Your Artist, w której jej postać wykonuje polecenia gracza – maluje, śpi, wygłupia się, przygotowuje wystawę... Millais Tate Britain, Millbank, SW1P 4RG Codziennie od 10.00 do 17.50 Wstęp: £11 Millais, współtwórca Bractwa Prerafaelitów. Urodził się w roku 1829 w Southampton. Jego talent malarski ujawnił się bardzo wcześnie. W wieku 11 lat

został studentem Szkół Akademii Królewskiej. W latach 50. XIX wieku niektóre z jego dzieł, zainspirowanych doktryną „zgodności z naturą”, m.in. Chrystus w domu swoich Rodziców wywołały wielkie oburzenie.

The World As a Stage Tate Modern, Millbank, SW1P 4RG Wstęp: £7 Wystawa zbiorowa, na której swoje ekspozycje mają również Paweł Althamer i Cezary Bodzianowski. Althamer to rzeźbiarz, performer, akcjoner, twórca instalacji, filmów video. Zasłynął swoimi figurami z naturalnych materiałów (włosia, tkanin, wosku itp.), które konstruował na

NOWY CZAS Proletaryat 28 października, godz. 19.00 Zulus Bar, 640 High Road Leytonstone, E11 3AA Wstęp: £11 Bilety do kupienia przed koncertem, lub przez stronę: www.sanza.co.uk Info pod nr tel.: 0778352871 lub na stronach: www.proletaryat.com.pl, www.zulus.co.uk Proletaryat powstał w 1987 roku. W 1989 roku zespół wystąpił na festiwalu w Jarocinie gdzie zdobył nagrody publiczności i dziennikarzy. W latach 1990-91 ukazały się dwa albumy: Proletaryat i Proletaryat II. Zawarty na nich bezkompromisowy przekaz i setki koncertów zapewniły grupie miejsce w czołówce polskiej sceny rockowej. Po kilkuletniej przerwie Proletaryat w 2006 roku wydaje nowe albumy ReC i Recycling.

Legenda polskiego rock metalu jest do dzisiaj najlepszym i najbardziej widowiskowym zespołem thrash metalowym w Polsce. Powstał w 1986 roku. Zadebiutował we Wrocławiu na Wyspie Słodowej. Występ ten otworzył kapeli drzwi do kariery. Powstały klasyczne już dziś albumy, m.in. „Are You A Rebel?”, „Vile Vicious Vision” czy najsłynniejszy krążek – „Infernal Connection”.

ROZDAJE BILETY 3 wejściówki na ACID DRINKERS i MOLESTĘ, 5 wejściówek na ALDONĘ JANKOWSKĄ, 2 wejściówki na RAZ DWA TRZY, 5 wejściówek na PIDŻAMĘ PORNO Aby wygrać zaproszenie na interesującą Cię imprezę, wyślij SMS na numer 87070 o treści: NC NAZWA IMPREZY (w zależności od tego, którą jesteś zainteresowany). Bilety do wygrania również na stronie internetowej www.nowyczas.co.uk

Wystawy Matthew Barney – Drawing Restraint 11 Serpentine Gallery, Kensington Gardens, W2 3XA codziennie od 10.00 do 18.00 Wstęp wolny! Matthew Barney jest malarzem, rzeźbiarzem a także aktorem i reżyserem,

Konkursy będą rozwiązywane na trzy dni przed datą wydarzenia. Koszt wyslania SMS to £1.50 + standardowa stawka operatora.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 26października 2007

24 CO SIĘ DZIEJE początku swej artystycznej ścieżki. Bodzianowski to artysta sytuacji, inscenizuje krótkie, podszyte absurdem historie i sceny, których sam jest głównym bohaterem. Picasso: L'Artiste, Le Modele et La Peinture Helly Nahmad Gallery, 2 Cork St, W1S 3LB Pn-pt 10.00-18.00 Malarstwo Picassa powstałe po roku 1960, a więc z ostatnich kilkunastu lat jego twórczości – zmarł w 1973 roku.

Piccadilly, W1J 0BD Codziennie 10.00 – 18.00, pt do 22.00 Wstęp: £10 Baselitz uważany jest za jednego z najwybitniejszych współczesnych artystów. Jego wizytówką, która przyniosła mu międzynarodowe uznanie, stały się obrazy postawione „na głowie”, które tworzył od połowy lat siedemdziesiątych. Dzieła Baselitza znajdują się we wszystkich renomowanych muzeach i kolekcjach prywatnych w kraju i za granicą.

www.gielgud-theatre.com Bilety: od £27.50 do £49.50 Konieczna wcześniejsza rezerwacja!

Scena Fringe: Heroines of the Revolution Torriano Meeting House, 99 Torriano Avenue, NW5 2RX 26-28 października pt, sb godz. 20.00, nd godz. 15.00 Wstęp wolny! Rzecz o rewolucyjnej Rosji, z okazji 70. rocznicy wydarzeń 1917 roku.

Teatr Pop Art Portraits National Portrait Gallery, St Martin's Place, WC2H 0HE Codzniennie,10.00-18.00, czw i pt do 21.00 Wstęp: £9 Wystawa pokazuje, że pop-art to nie tylko puszki zupy Campbell, krzykliwe obrazy amerykańskich samochodów i loga znanych marek. Zobaczymy kolaże autorstwa Eduardo Paolozzi, który był czołową postacią pop-artu w Anglii. Zasłynął jednak bardziej jako rzeźbiarz, choć wcześniej, właśnie w okresie lat 60. był malarzem i projektantem, m.in. stworzył okładkę płyty Paula McCartneya „Red Rose Speedway”, pomnik Newtona przy British Library czy rzeźbę Rybaka przy stacji metra Euston. Inny obecny na wystawie twórca to Richard Hamilton, również Brytyjczyk. Jego kolaż z 1956 roku zatytułowany „Just What Is It that Makes Today's Homes So Different, So Appealing?”, przez wielu krytyków i historyków sztuki uznawany jest za pierwszą pracę pop-artu. Georg Baselitz Royal Academy of Art,

The Bones Theatre Good Morrow, Good Night 26 października, godz. 20.00 86 Leigham Vale, SW16 2JG www.thebonestheatre.org.uk Tel. 0 207207 3069 Wstęp: wolne datki Twórcy Teatru Kości to Kamil Adamus i Krystian Godlewski. “Good Morrow...” to mozaika tekstów i nawiązań do Kafki, Szekspira, Elliota. Aktorzy śpiewają tu staropolskie pieśnu pogrzebowe, bowiem rzecz toczy się wokół śmierci, a oni obaj odkrywają role grabarzy. Scena Off-West End: Between the Devil and the Deep Blue Sea Do 3 listopada! BAC, Lavender Hill, SW11 5TN Pn-sb 20.30 Bilety: £10, rezerwacja pod nr tel. 020 7223 2223 Kolizja animacji, pastiszu i kabaretu. Macbeth Gielgud Theatre Shaftesbury Av., Soho

Już wkrótce: Gwiazda show Szymona Majewskiego Aldona Jankowska 3 listopad, godz. 18.00, 4 listopad godz. 17.00 Klub Orła Białego 211 Balham High Road SW17 7BQ Bilety: £12

Aldona Jankowska w 1987 roku skończyła PWST w Krakowie. W 2006 roku przez casting trafiła do programu Szymon Majewski Show. W części „Rozmowy w tłoku” sparodiowała tam m.in.: Hannę Gronkiewicz-Waltz, Zytę Gilowską, Ojca Tadeusza Rydzyka, Annę Fotygę, Julię Tymoszenko. X-Side Music prezentuje: Raz, Dwa, Trzy

przed Czerwoną Śmiercią, zamyka się w swym zamku i wraz z grupą podwładnej mu szlachty oddaje się uczcie i zabawom. Przeznaczenie jest nieuniknione i wkrótce w zamku Prospera pojawi się tajemniczy gość. W sam raz na ponury listopadowy wieczór...

4 listopada, godz. 18.00 (otwarte drzwi) Klub Scala, 275 Pentonville Road, N1 9NL Bilety: £15 przedsprzedaż, £17 (przed koncertem), on line: www.ticketweb.co.uk Info: 07834 194 884 oraz dmd@o2.pl Nowy projekt zespołu Raz Dwa Trzy oparty jest na twórczości Wojciecha Młynarskiego. Po niebywałym sukcesie płyty z piosenkami Agnieszki Osieckiej i „Trudno nie wierzyć w nic” zespół wyznaczył sobie kolejny, ambitny cel – przygotowanie piosenek wybitnego polskiego satyryka i poety piosenki – Wojciecha Młynarskiego. We Wrocławiu podczas 28. Przeglądu Piosenki Aktorskiej zespół premierowo wykonał piosenki z tekstami znakomitego twórcy. Teraz z tym repertuarem wystąpi w Londynie. Grupa Karbido „Stolik” 5-14 listopad Tricycle Theatre 269 Kilburn High Road, NW6 7JR Nd. godz. 16.00, pn. godz. 19.45 Bilety: £12/£10 Wt-pt godz. 19.45 Bilety: £14/£12 Sb godz. 16.00, sb i nd godz. 19.45 Bilety: £15 można rezerwować dzwoniąc pod nr: 020 7328 1000 Czterech mężczyzn siedzi przy stole i tworzy spektakl brzmień, słuchowisko dźwięków. Gitara, głos, szept, oddech, kongo. Stół jest podobno klonowy. Przez kilka miesięcy obrabiali go akustycy, stolarze i lutnicy, by nadać mu charakter instrumentu, okablowanego, pełnego mikrofonów i ukrytych szufladek rękodzieła, służącego do wywoływania duchów – dźwięków. Karbido zawojowało offową scenę 27. Przeglądu Piosenki Aktorskiej, gdziekolwiek się nie pojawi zbiera żniwo zdziwienia i niedowierzania. Ubu et la grande gidouille Animacja, 1979r. reż. Jan Lenica 7 listopada, godz. 21.00 Ciné Lumiere 17 Queensberry Place, SW7 2DT Bilety: £7 Jan Lenica był nie tylko wybitnym twórcą filmu animowanego lecz również jednym z większych polskich plakacistów. Nazwisko Lenicy i Waleriana Borowczyka pojawia zawsze wtedy, gdy rozpoczyna się rozmowa o światowym kinie animowanym. W 1957 roku wspólnie zrealizowali „Był sobie raz”, a potem „Dom”, filmy te wyniosły gatunek sztuki animowanej na piedestał. Zaczęto doceniać tego

Doctor Dolittle New Wimbledon Theatre, The Broadway, SW19 1QG Pn-sb godz. 19.30, czw i sb 14.30 Bilety: £12-£32, można rezerwować pod nr tel. 0870 060 6646 Adaptacja jednej z najsłynniejszych opowieści dla dzieci. Do grona najważniejszych bohaterów, obok tytułowego doktora Dolittle, należą jego podopieczni i przyjaciele: papuga Polinezja, która nauczyła doktora mowy zwierząt, kaczka Dab-Dab, prosię GebGeb, małpka Czi-Czi, sowa Tu-Tu, pies Jip. Niezaradny życiowo doktor okazuje się energiczny wówczas, kiedy trzeba komuś pomóc, zwłaszcza zwierzętom, ale to one muszą dbać o jego interesy. Doktor zupełnie nie potrafi radzić sobie z gospodarstwem ani zapewnić środków do życia. Wszyscy wyruszają na wyprawę do Afryki na prośbę tamtejszych małp, wśród których wybuchła wielka zaraza.

rodzaju twórczość, siłę jej przekazu i specyficzny język, zawsze odrealniony, lecz niezwykle sugestywny i mocny.

Pif-Paf Festiwal Kina Niezależnego 10-13 listopada Shepherd’s Bush Vue West 12 Shopping Centre, W12 8PP www.pif-paf.org.uk „Siekierezada” i „Żywot Mateusza” Witolda Leszczyńskiego, etiudy filmowe Krzysztofa Kieślowskiego, Romana Polańskiego, Marka Piwowskiego i studentów łódzkiej filmówki, kontrowersyjne „Teczki” Roberta Wista oraz filmy, wybrane głosami internautów, to tylko niektóre propozycje Pif-Pafu. Poza tym dyskusje niekoniecznie o filmach i wystawa fotograficzna młodych, polskich fotografów mieszkających na Wyspach. Można zabierać głos w dyskusji, a najlepsze wypowiedzi zostaną nagrodzone karnetami na festiwalowe filmy oraz wydrukowane na łamach NC. Prosimy o przesyłanie ich na adres: redakcja@nowyczas.co.uk

Zoo dla dzieci w parku Battersea Battersea Park, przy Chelsea Bridge Gate), SW11 4NJ Codziennie od 10.00 do 16.30 Wstęp: £5.95, dzieci £4.50, bilet rodzinny £18.50 Tel.: 020 7924 5826 Małe urocze zoo prowadzone przez rodzinę. Króliki, kozy, owce, prosięta i kury, ale również nie znane z polskich przydomowych gospodarstw: lemury, wszelakiego rodzaju małpki, emu i egzotyczne ptaki. Możliwość wynajmu na niewielkie rodzinne przyjęcia.

HALLOWEEN INACZEJ

DLA DZIECI

The Masque of the Red Death Do 12 stycznia! BAC, Lavender Hill, SW11 5TN Pn-sb 19.15 & 19.45 Bilety: pn-czw: £30, pt-sb: £35 Witaj w klubie Czerwonej Śmierci. Trupa teatralna Punchdrunk zmienia puste pofabryczne hale i magazyny w labirynty tajemnej scenografii, mistyfikacji. Po Fauście przyszedł czas na jedno z największych opowiadań Edgara Allana Poe – Maska Czerwonej Śmierci. W kraju panuje zaraza dziesiątkująca ludność. Książe Prospero, próbując uchronić się

Podróż to okazja do wielu niebezpiecznych i zabawnych przygód.

Mr Horniman’s Halloween Torchlight Tour 31 październik, godz. 20.30 Horniman Museum 100 London Road, SE23 73PQ www.horniman.ac.uk Wstęp wolny! Zwierzęta z wystawy „Walking With Beasts” przybierają tu postać mar sennych z najgorszych nocnych koszmarów. Przyjemność w sam raz na klimat nocy Halloween. Nocne zwiedzanie V&A Museum 26 października, godz. 18.30-24.30 Cromwell Road, SW7 2RL www.vam.ac.uk Wstęp wolny (z wyjątkiem niektórych wystaw) O północy w Ogrodzie Johna Madejskiego coś się stanie…

Megayoga zaprasza: Molesta Ewenement 10 listopada, godz. 20.00 Mass Club St. Matthews Church, SW2 Bilety: www.ticketweb.co.uk, info: www.megayoga.co.uk (molesta jpg) W 1994 roku powstał projekt Mistyk Moleta, w domowym studio Volta Włodi i Vienio nagrali pierwsze kawałki. „Osiedlowe akcje” debiutują na składance „Smak beat records”. Ich pierwszy album „Skandal”ujawnia oblicze ulicznego rapu wyznaczając nowy kierunek w polskim hip-hop’ie. Druga płyta – „Molesta Ewenement”, jej tytuł staje się nazwą zespołu... Na Brytyjskiej trasie w składzie: Włodi, Vienio, Pelson i DJ Dobry Chłopak. Buch poleca: Pidżama Porno – koncert pożegnalny 18 listopada, godz. 19.00 Klub Scala, 275 Pentonville Rd. N1 9NL Bilety: £15 na www.ticketweb.co.uk i w punktach sprzedaży Bucha Przedostatni koncert poznańskiej legendy, bo ostatni zagrają oczywiście na scenie swojego miasta. Wikipedia już Pidżamę uśmierciła, napisano: „Zespół zawiesił działalność 8 grudnia 2007 roku po urodzinowym koncercie w Poznaniu.” W dniu wydania gazety zespół ma się jednak dobrze, chociaż do 8 grudnia już niedaleko. Tak czy siak pozostaną Strachy na Lachy, które narodziły się pięć lat temu.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 26 października 2007

25 Najbogatszą w targowiska częścią Londynu jest East End – może dlatego, iż najdłużej omijały go przeobrażenia zachodzące w innych dzielnicach stolicy i najdłużej zachował swój tradycyjny koloryt

To i owo

Kolorowe jarmarki, fałszywe zegarki… redakcja@nowyczas.co.uk

radycja ulicznych bazarów sięga zamierzchłej przeszłości, gdy ludziom nie śniły się nawet supermarkety, a jedynym miejscem codziennych zakupów mogły być tylko uliczne targowiska, na których kupowało się wszystko – żywność, rzeczy codziennego użytku, ubrania i rękodzieła. Praktycznie każde większe skupisko ludności miało takie miejsca, które dziś podtrzymywane są głównie tradycją i po części na zasadzie turystycznych atrakcji. Londyn ma takich targowisk wiele, a niektóre z nich sławne są daleko poza granicami Wielkiej Brytanii. Wystarczy przejść się w sobotę na Portobello, oblegane przez turystów z całego świata. Od kilkunastu lat prawdziwą karierę robią Farmer’s Markets – wywodzące się z oryginalnej koncepcji targowisk, na które przyjeżdżają farmerzy z własnymi produktami. Można więc kupić organiczną żywność, prosto z pól i bez chemicznych dodatków, jakimi częstują nas sklepy typu Tesco, Sainsbury’s czy Asda. Najsławniejszy z nich to przeżywający dziś prawdziwy renesans Borough Market, oblegany przez klientelę z całego Londynu, drogi, ale z produktami spożywczymi najwyższej jakości i wszelakiej różnorodności. Najbogatszą w targowiska częścią Londynu jest East End – może dlatego, iż najdłużej omijały go przeobrażenia zachodzące w innych dzielnicach stolicy i najdłużej zachował swój tradycyjny koloryt. Oprócz zwykłych, ulicznych, codziennych bazarów (przy Whitechapel Road, Bethnal Green, Watney Street itp.) są tam cztery sławne i to w dodatku obok siebie, niemal przechodzące jeden w drugi. Warto poświęcić pół niedzieli na przejście po nich, choćby tylko po to, by zobaczyć lokalny koloryt i posłuchać sprzedawców-koknejów, zachwalających towar.

Bazar Petticoat Lane, obejmujący teren między Liverpool Station i Aldgate East, specjalizuje się w taniej odzieży i artykułach codziennego użytku. Gatunkowo Harrods to nie jest, ale można się tam dobrze ubrać za małe pieniądze, nie martwiąc się przemijającą modą, bo są to rzeczy, które bez żalu można po roku wyrzucić. A za cenę jednej sukni w dobrym sklepie można mieć ich pięć i zmieniać w miarę potrzeby. Przez pierwsze lata mojego pobytu w Londynie niemal wyłącznie ubierałem się w rzeczy z tego targowiska, bo nie stać mnie było na lepsze sklepy. I dobrze wyglądałem – szczególnie z daleka, gdy tanizna materiałów nie była tak łatwo dostrzegalna… Prosto z Petticoat Lane przechodzi się na bardziej wyrafinowany bazar Spitafields, na którym kupić można lepsze gatunkowo wyroby, rękodzielnictwo, organiczne jedzenie i artystyczne przedmioty. Jest tu drożej, ale za jakość się płaci. Od kilku lat Spitafields jest modernizowany, połowa starego targowiska została przebudowana, powstały nowe stoiska i dobre restauracje, oblegane w czasie lunchu przez pracowników pobliskich biurowców. W starej części są dwa niepozorne lokaliki, w których można tanio i dobrze zjeść. Jeden to amerykański burger, gdzie wspaniałe kotlety smażone są na rożnie, a zapach przyciąga nawet najedzonych, drugi – podaje znakomite angielskie pies, czyli po naszemu kulebiaki. Jeśli ktoś nie lubi tych sprzedawanych w sklepach, powinien spróbować tych ze Spitafields – niebo a ziemia!. Kilka ulic dalej, po prawej stronie Spitafields, jest Brick Lane, równie znana co Portobello, ale głównie z odzieżą, przedmiotami domowego użytku, starzyzną i różnymi innymi rzeczami podejrzanego czasami pochodzenia. Można tu znaleźć nieraz znakomite wyroby orientalne, jak również podrabianego Armaniego, Rolexa czy ukradziony rower. Jest tłumnie, kolorowo i wielonarodowościowo. Brick Lane zamieszkałe jest głównie przez Bengalczyków, Pakistańczyków i Hindusów, nic więc dziwnego, że można tam zjeść zna-

ZDJĘCIA: IAN PARSONS

T

Stefan Gołębiowski

komite curry czy kupić wschodnie przyprawy, które trudno znaleźć gdzie indziej. Sławne też są dwie piekarnie, otwarte 24 godziny na dobę (kolejki ustawiają się nawet o trzeciej w nocy), a sprzedające świeżo pieczone bajgle z soloną wołowiną – przysmak nie tylko żydowski. Targowisko przy Brick Lane jest ogromne, obejmuje okoliczne ulice, a od kilku lat także odrestaurowany browar Truman z wieloma stoiskami i specjalistycznym jedzeniem (polskie też tam kiedyś było). I wreszcie przechodząc z Brick Lane w stronę Liverpool Street, kilka ulic dalej mieści się równie sławne kwiatowe targowisko przy Columbia Road. Nie ma lepszego w Londynie dla indywidualnych nabywców (posiadacze kwiaciarni zaopatrują się na New Covent Garden, przy Vauxhall). Wybór jest ogromny, kwiaty świeże i tanie (im bliżej zamknięcia o

godz. 14.00, tym tańsze) – dla posiadaczy przydomowych ogródków jest on niezastąpiony. Z góry uprzedzam, że tłok jest okropny, bo uliczka jest wąska, ale zobaczyć to trzeba. No i jeśli idzie się tam z zamiarem zakupów, to należy zapomnieć o transporcie publicznym – albo własny samochód, albo taksówka, bo nawet ci o najsilniejszej woli wychodzą stamtąd z ogromnymi naręczami kwiatów, skuszeni niską ceną i okazjami typu: pięć doniczek roślin za cenę trzech. Sprzedawcy wiedzą, jak namawiać klientów… Bazary są świetną okazją do poznawania kultury danego kraju. Przy ogólnej globalizacji ciągle jeszcze zachowują autentyzm i lokalny koloryt. I nieskomercjonalizowaną etykę zawodową. Należy tylko uważać na portmonetki, bo w tłoku złodziejaszków nie brakuje (ale to też jest częścią ich kolorytu).


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 26 października 2007

Cytat tygodnia

Mikołaj Hęciak redakcja@nowyczas.co.uk

isząc o Walii nie sposób nie wspomnieć o owcach. I trzeba to zrobić na samym początku. Owca jest ikoną Walii, jak np. whisky Szkocji. Najpopularniejszą odmianą owiec w Walii jest Walijska Górska (The Welsh Mountain). Są one stosunkowo niewielkie, zaprawione w górskim żywocie. Zapewniają farmerom dobrej jakości wełnę i cudownie soczyste mięso. Walijska jagnięcina jest dostępna na terenie całej Wielkiej Brytanii i skutecznie konkuruje z tą z północnej czy południowej Anglii. Po tym, jak w drugiej połowie XX wieku przemysł węglowy i hutniczy straciły na znaczeniu, rolnictwo jest najważniejszym sposobem zarobkowania w Walii. Duża popularność owiec wiąże się z tym, że są mniej wymagające niż bydło mleczne czy trzoda chlewna, a góry zajmują znaczną część powierzchni kraju, nawet jeżeli nie są bardzo wysokie. Najwyższy szczyt Walii wynosi 1085 m n.p.m. Dwa najważniejsze masywy górskie to tzw. Góry Czarne i Brecon Beacons na południu oraz Snowdonia na północy. Historycznie można powiedzieć, że Walia miała pecha sąsiadować z dominującym krajem, jakim na przestrzeni czasów stała się Anglia. Już w X wieku walijscy władcy szukali opieki pod skrzydłami angielskiej korony przeciwko Wikingom. Potem przez ponad 600 lat kraj ten próbował się uniezależnić od Albionu, czasem przelewając krew za swoją wolność. Ale ostatecznie, w 1543 roku, został podpisany Akt Unijny, oczywiście na nie do końca równych warunkach i Walia została częścią Wielkiej Brytanii z pewną autonomią i możliwością kultywowania swej tożsamości. Niemniej duch niepodległości przetrwał w tym niewielkim narodzie, rozwijając się szczególnie w kulturze i języku. Ostatnio, w 1999 roku, Walia powołała własne Zgromadzenie Narodowe, w którym zasiada 60 osób, jak również własny rząd z przewodniczącym, zwanym The First Minister. Piszę o tym, po to, by ukazać unikatowość walijskiej kultury, a co się z tym wiąże – także sztuki gotowania. I dzisiaj mam dla Państwa przepis na jagnięcinę po walijsku.

P

Jagnięcina po walijsku Wprawdzie walijska jagnięcina jest bardzo smaczna sama w sobie, tylko z odrobiną soli i pieprzu dodanych podczas gotowania, ale ludzki geniusz pozwala na odkrywanie nowych smaków znanych już potraw i produktów. I tak Walijczycy wyjątkowo

upodobali sobie potrawy o słodko-pikantnym smaku. A wszystko to za sprawą składników takich jak: miód, imbir i cider. Na sześcioosobowy obiad potrzebujemy: nogę jagnięcą bez kości o wadze około 1,4kg, sól i pieprz, 1 łyżeczkę sproszkowanego imbiru, 3-4 łyżki miodu, świeże gałązki rozmarynu, 300ml wytrawnego cidera. Mięso kładziemy na tacy do pieczenia. Posypujemy solą, pieprzem i imbirem. Polewamy miodem i na wierzch kładziemy gałązki rozmarynu (zawsze możemy użyć suszonego), a mięso podlewamy ciderem. Pieczemy przez pół godziny w temperaturze 2200C, zmniejszając później temperaturę do 2000C. Pieczemy dalej, aż mięso będzie kruche, pozostawiając każde 20 minut na każde 450g mięsa – przykładowo kilogramowy kawał mięsa pieczemy jeszcze około 40 minut. W międzyczasie podlewamy płynem z pieczenia. Jeżeli miód na wierzchu zaczyna się przypalać, przykryjmy mięso folią aluminiową. W ten sposób otrzymamy sos pieczeniowy, przed podaniem należy tylko odcedzić nadmiar tłuszczu i – gotowe. Walijski sposób gotowania. Zamiast nogi tym razem wykorzystałem jagnięce żeberka i odciąłem każde osobno. Szybko podsmażyłem na patelni z dwóch stron i na kilka minut włożyłem do piekarnika. By uniknąć nadmiaru tłuszczu przy smażeniu, żeberka dosłownie posmarowałem tylko odrobiną oleju. Potem dodałem przyprawy. Miodem posmarowałem dopiero wtedy, kiedy wkładałem mięso do pieca. W ten sposób mięso było gotowe w 10 minut. Dodatkowo połowę żeberek obtoczyłem w jajku i bułce tartej otrzymując chrupiącą panierkę – taki eksperyment.

• Cebula, czosnek i por należą do rodziny czosnkowatych. W Wielkiej Brytanii biała cebula często występuje pod nazwą hiszpańska. Jest ona duża, o łagodnym i słodkim smaku. Nadaje się do sałatek, jako podstawą do wywarów i sosów, a szczególnie jako dodatek do nadzień. Jeżeli zbierzemy cebulę zanim bulwy w pełni się wykształcą, otrzymamy szczypior, tutaj nazywany spring onion – niezastąpiony jako przybranie i dodatek do sałatek. Cebula czerwona, pochodząca oryginalnie z Włoch, króluje na stołach w postaci surowej, upiększając surówki i sałatki. Najdelikatniejszą z wszystkich cebul jest szalotka. Niewielkich rozmiarów, ma łagodny smak i świetnie sprawdza się w sosach. Czosnek, zwykle świeży, możemy używać w postaci całych ząbków lub pokrojony czy posiekany, wyciśnięty przez praskę albo rozpłaszczony ostrzem noża. Nadaje szczególny smak potrawom – czy to sosom, czy mięsom. Dostępny też jest w postaci sproszkowanej, czy soli czosnkowej. I oczywiście por. Pod niemal każdą postacią w zupach, sosach, zapiekankach, czy jako nadzienie do ciast.

Nasza młodzieżówka powinna śledzić blogi i fora internetowe i reagować na to, co tam się ukazywało, a my nie zrobiliśmy nic. Działacz PRAWA I SPRAWIEDLIWOŚCI

mówiąc praktycznie

Cymru, znaczy Walia

Piotr Szyszkowski

mANIA gotowania

26 CZAS NA RELAKS

Konrad Brodziński redakcja@nowyczas.co.uk

Przymus Jaka jest różnica między obowiązkiem a przymusem? Jest to pytanie, które zadają sobie nie tylko filozofowie, ale również językoznawcy, wnikający w głębię etymologii. Weźmy na przykład język polski. „Trzeba to zrobić” – źrodłosłów wskazuje, że wiąże się to z potrzebą. „Powinienem to zrobić” – będę czuł się winny, jeżeli tego nie zrobię. „Muszę to zrobić”: jest mus, przymus. (Tylko jaki? Kto co na kim wymusza?) „Należy to zrobić”: leży, położono mi to na talerzu, i teraz muszę, albo potrzebuję… no i dookoła.

„Muszę” ma wspólny rodowód z angielskim must, poprzez niemieckie müssen. (Już wtedy była swoista, językowa unia europejska, aliści z małej litery.) Można by więc założyć, że „muszę” i I must funkcjonują podobnie. „Muszę iść” – I must go. Proste. Ale z unią językową jest tak, jak obecnie z Unią w ogóle: czasami nam życie ułatwia, bywa, że utrudnia. Dzisiaj mam dzień wolny, nie muszę iść do pracy: I mustn’t go to work? Owszem, ale oznacza to, że za wszelką cenę nie wolno mi iść do pracy. A więc jak przetłumaczyć, że do pracy iść nie muszę? A tak: I don’t have to go to work. I przechodzimy do have to. Tu też pozornie jest jakaś zbieżność pomiędzy polskim i angielskim. Have – mieć. A więc I have to do it – „mam to zrobić”? Nie. Have to jest wyrażeniem mocniejszym; bardziej ciąży w nim obowiązek: „muszę to zrobić”. Sprawdzian wydźwięku have to leży w czasie przeszłym. „Miał załatwić to w piątek” – He was supposed to get it done on Friday. Ale nie załatwił. He had to get it done on Friday: musiał to wykonać – i wykonał. Przymusy więc są, w gramatyce angielskiej, różnorodne. Kiedy używamy must, autorytetem, sędzią, jesteśmy my. I must go: uważam, że jest późno, muszę iść. Natomiast I have to go: istnieje obiektywna konieczność, jestem umówiony. Ale gramatyką czy semantyką, można manipulować. You must see that film – musisz ten film zobaczyć. You have to see that film – albo, jeszcze mocniej, you’ve got to see that film: koniecznie musisz ten film zobaczyć. Rzecz jasna, nie ciąży na tobie obiektywny obowiązek: ale ja ci sugeruję, że ciąży. Skomplikowane, nieprawdaż? Chciałbym jeszcze rozwinąć temat, ale miejsca brak. Kończę, bo muszę. Andrzej Lichota


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 26 października 2007

CZAS NA RELAKS 27 łatwe

trudne

średnie

6

6 5 1 9 9 5 6 5 7 1 2 3 1 3 4 6 7 4 5 2 5 3

7 5 6 8 3

5 7 2 3

7 7 6

1 8

7 1 4

3 4

8

9

3

5

8 9

4 9

7 1 8

2 3

6 1

9 3

5

9

2 7 6

6 1 5

1

sudoku

1 3 8

8 7

6

7 8

2 5

Wypełnij diagram w taki sposób, aby w każdym poziomym wierszu, w każdej pionowej kolumnie i w każdym dziewięciopolowym kwadracie 3x3 znalazły się cyfry od 1 do 9. Cyfry w kwadracie oraz kolumnie i wierszu nie mogą się powtarzać.

krzyżówka

Rozwiązania sudoku z nr 42 łatwe

średnie

humor

Hasło krzyżówki z nr 42: Jakie siły, taka praca.

horoskop tygodniowy BARAN 31.03 – 20.04 Mogą ujawnić się Twoje wszystkie skrywane dotąd napięcia i różnice zdań. Trudno będzie pójść Ci na kompromis z kimkolwiek, a właśnie to powinieneś zrobić, jeśli chcesz załagodzić sytuację. Będziesz tak przywiązany do swojego zdania, że przestaniesz odróżniać, co jest istotne, a co nie. Uważaj tylko aby nie podejmować zbyt pochopnie decyzji.

WAGA 23.09 – 23.10 Niewykluczone, że wiele osób okaże Tobie swoją sympatię i wsparcie. Oczywiście zbierzesz to, co wcześniej zasiałeś prawdopodobnie wywarłeś wcześniej dobre wrażenie i stąd powrót tych dobrych energii. Niektóre zodiakalne Wagi ulitują się nad pewnymi osobami i udzielą im swojego wsparcia i wszelkiej pomocy.

BYK 21.04 – 20.05 Czas nie sprzyja miłosnej sielance, zapowiadają się burzliwe konfrontacje. Niełatwo wyrazić swoje uczucia, gdy partner się na nie zamyka lub wręcz zachowuje nieprzychylnie. Odnowisz teraz kontakty z przyjaciółmi i znajomymi mieszkającymi za granicą. Częste telefony i buszowanie po internetowej sieci przybliży do Ciebie świat, nawet jeżeli fizycznie nigdzie dalej się nie wybierzesz.

SKORPION 24.10 – 22.11 Energia w tym tygodniu sprzyja osobom uczącym się i podróżującym. Będzie sporo chaosu i zamieszania, związanymi ze sprawami urzędowymi. Dzięki przebojowości większość z nich załatwisz po swojej myśli. W gwiazdach jest zapisane duże ożywienie w działalności biznesowej i handlowej, ale niektóre śmiałe pomysły mogą być od razu na spalonej pozycji.

BLIŹNIĘTA 21.05 – 21.06 Możesz toczyć z domownikami zażarte boje „ideologiczne”, bezdusznie upierając się przy słuszności swoich poglądów. Jeśli rodzina na ogół z Tobą się zgadza, teraz też nie powinno być większych spięć, co najwyżej burzliwe dyskusje. Z przyjaciółmi prowadzić będziesz prawdziwe telefoniczne konferencje, ale raczej zabraknie Ci czasu, by spotkać się z nimi we własnym domu.

STRZELEC 23.11 – 21.12 Jednym słowem, możesz być zdany na życzliwość płci pięknej. Kobiety będą kluczem do jakichś drzwi, które zechcecie otworzyć. Te Strzelce, które teraz znajdują się w niesprzyjających im sytuacjach, mogą liczyć na poparcie i opiekę Losu. Niewykluczone, że w tym tygodniu zostaniesz uwolniony od swoich bieżących problemów.

RAK 21.06 – 22.07 Praca będzie Ciebie kochać, ale bez wzajemności, to, co robisz, wyda się Tobie mało inspirujące lub zbyt monotonne i rutynowe. Wygląda na to, że rozglądasz się już za jakąś nową pracą lub o tym myślisz. W drugiej połowie tygodnia powinieneś więcej uwagi poświęcić zdrowiu, opozycja Słońca do Twojego znaku nie sprzyja witalności.

KOZIOROŻEC 22.12 – 20.01 Wasz związek zaczyna przechodzić metamorfozę, a jeśli mieliście ostatnio złe chwile, potraktujcie to jako zburzenie starych struktur i powstanie nowych, o wiele mocniejszych fundamentów Waszego związku. Samotne Koziorożce mogą spotkać kogoś interesującego podczas jakichś wypadów czy imprez.

LEW 23.07 – 23.08 Ciągle jeszcze będzie między Tobą a Twoim partnerem sporo napięcia i skrywanej złości. Zaczyna się bardzo dobra passa dla spraw Twojego serca. Pod opieką Wenus cieszyć się będziesz większym niż zazwyczaj powodzeniem i ludzie będą Ci życzliwsi. Wokół Ciebie zapanuje miłe ożywienie. Może nawiążesz interesujące kontakty towarzyskie albo zawodowe?

WODNIK 21.01 – 19.02 Możesz zaangażować się w jakieś sprawy prawno-urzędowe i socjalne. Spodziewaj się umiarkowanych sukcesów i licznych zawiłości. Będziesz też najprawdopodobniej w posiadaniu znacznych środków finansowych, ale Twój sposób dysponowania nimi będzie pozostawiał wiele do życzenia.

PANNA 24.08 – 22.09 W swoim żywiole w tym tygodniu będą Panny pracujące na samodzielnych stanowiskach lub prowadzące własną firmę. Układ planet wyzwoli w Tobie inicjatywę i bardzo będzie Ci się podobało to, że możesz sam podejmować decyzje. Ale im bardziej jesteś w pracy zależny od innych, tym uważniej musisz kontrolować swoje reakcje.

RYBY 20.02 – 20.03 Unikaj dużego zadowolenia z siebie i arogancji, bo taką postawą zaprzepaścisz szansę na sukces. Kontakty z przyjaciółmi powinny ułożyć się dość sympatycznie. Chyba, że masz wobec nich jakieś długi lub inne zobowiązania. To trochę popsuje Twój nastrój i wzajemne stosunki. Uważaj na to, z kim masz do czynienia, bo niektórzy ludzie mogą wyraźnie pogarszać Twoje samopoczucie.

horoskop

trudne

absurd tygodnia Gubernator Kalifornii, Arnold Schwarzenegger, podpisał ustawę zakazującą używania w szkołach słów „mama” i „tata”. Ustawa została pomyślana w trosce o dzieci wychowywane w rodzinach zastępczych, w których rodzice są tej samej płci. Znany z konserwatywnych poglądów Schwarzenegger uległ w końcu presji zmieniających się czasów i przyznał, że takie dziecko może rzeczywiście czuć się niezręcznie w środowisku rówieśników pochodzących z tradycyjnych rodzin. Ustawa nie określa, czy zakaz obowiązuje także w domu, co z kolei naraziłoby dzieci z tradycyjnych rodzin na dyskryminację. Bojownicy o równouprawnienie znaleźli rozwiązanie – do rodziców (przybranych i naturalnych) należy zwracać się po imieniu. Na tym nie koniec. Redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, oburzony tendencją negującą przyjęte formy współżycia społecznego, napisał komentarz potępiający takie praktyki. Do głosu oburzenia dołączyli internauci. Absurd zaczął gonić absurd, bo jak się okazało, ustawy nie było, a redaktor zaufał internetowi, gdzie można znaleźć wszystko…


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 26 października 2007

28 OGŁOSZENIA DROBNE

Jak zamieszczać ogłoszenia ? ABY ZAMIEŚCIĆ OGŁOSZENIE DROBNE w dziale dam prace, szukam pracy, kupię, sprzedam mieszkanie, mieszkanie do wynajęcia, wyślij sms o treści: NC + treść ogłoszenia, (np. NC oddam kota...) na NUMER 87070. Otrzymasz wiadomość zwrotną – odpowiedz wpisując słowo CORRECT. Koszt ogłoszenia £1,50 (plus opłata operatora).

Aby zamieścić ogłoszenie komercyjne skontaktuj się z Działem Sprzedaży pod numerem 0207 358 8406 Ogłoszenia komercyjne do 15 słów – £10 • do 30 słów – £15 W ramce, kolorowe do 15 słów – £15 • do 30 słów – £25

ZATRUDNIĘ ZATRUDNIĘ MURARZY BEZ ANGIE LSKI EGO ORAZ POM OCNIKÓW

MIESZKANIE do wynajęcia

Central Line, 10 min – supermarket. Czyste, schludne mieszkanie. Iwona, tel. 07747081353

Miejsce w pokoju dla chłopaka. £65/tydz. plus rachunki. BEZ DEPOZYTU. Blisko stacji metra Acton Town. Tel. 07952552145

Muswell Hill. Dwie dwójki £105 i 95/tyg. Duża jedynka, £80 w umeblowanym czystym mieszkaniu. Rachunki wliczone. 5 min.Tesco. 2 min. przystanki autobusowe. Tel. 07904546630

BUDOWLANYCH Z ANGI ELSKIM.

TE L. 07933772313

Enfield lub Canning Town. Pokój-dwójka, £110 lub jako jedynka £85, jedynka £65-£75 i miejsce w dwójce £56/tydz., TV, ogród, net, pralka, rachunki wliczone. Tel. 07859030418/

Zostań konsultantką lub sales leaderem w firmie Avon. Praca dodatkowa lub jako główne źródło dochodu. Tel. 07742897875

Stratford. Pokój 3-os., najchętniej dla dziewczyn. Dom w pełni wyposażony, blisko basen, Tel. 07742614350

Potrzebni przedstawiciele handlowi w całej Wielkiej Brytanii. Znajomość języka ang. komunikatywna. Praca dla ludzi ambitnych. Tel. kontaktowy: Tomasz 07891806723

Miejsce w pokoju dla dziewczyny z oddzielną własną łazienką. Super warunki. Internet, TV, dużo szaf, ogród, bez tłoku. Northolt. £65/tydz. Tel. 07949165820

Fachowiec £100 – CIS / na cenę. Remonty, Strychy, Stal, Dobudówki, Łazienki, Kuchnie. Bez angielskiego. Narzędzia. CIS, Konto. Wyślij SMS: Imię, Wiek, Fachr. Tel. 07717706617

Ogromny, luksusowy pokój na poddaszu z własną oddzielną łazienką. Ciepły, bezpieczny dom bez tłoku, Internet, TV. Northolt. £137/tydz. Tel. 07949165820

Waiter/Waitress required for busy Covent Garden rest: well presented. To apply please call: 02073795353

Stoke Newington (2 strefa) Dwójka w umeblowanym mieszkaniu(duży livingroom) 5min. do stacji, 1min. przystanki autobusowe. £110/tydz. Rachunki wliczone. Tel. 07904546630.

W I Ę C E J I N F O R M AC J I –

Potrzebny dekarz, cieśla i blacharz z własnymi narzędziami. Praca w zachodnim Londynie. Nie wymagana znajomość angielskiego. Tel. 07944963786 Elektryków z 16th edition NICEIC poszukujemy. Jeżeli nie posiadasz uprawnień mamy kurs. Więcej info: www.wilmowski.com Tel. 07738671579 Part-time shampooing+general duties. Hairdressing salon. Fulham SW6. Ann 02077365923

SZUKAM PRACY Młoda, ambitna, pracowita, angielski komunuikatywny. Z zawodu Artysta-Plastyk, podejmie pracę na cały etat w zawodzie (ozdoby, kartki okolicznościowe, akcesoria). Tel. 07912217123 Elektryk duże doświadczenie przy pracach w rozdzielniach, kablach, maszynach. Tel. 07864110344 Kierowca wózków widłowych spal. elekt. obsługa akumulatorów + drobne naprawy. Tel. 07864110344 Odpowiedzialna i pracowita dziewczyna podejmie pracę w weekendy(opieka nad dziećmi, prasowanie, sprzątanie, pomoc w kuchni). Tel. 07936183120

Hackney Central (2 strefa) dwuosobowy pokój w umeblowanym mieszkaniu. 2min. do stacji i sklepów. £55/os./tydz. Wszystkie rachunki wliczone. Tel. 07904546630.

Willesden. Pokój 1-osobowy, £80 pw., opłaty wliczone, 3 min. do stacji metra, b. dobra lokalizacja, internet, polska TV. Tel. 07894014391,07851390346 Manor House – wolne miejsce dla dziewczyny w pokoju 2-os. Podłączony internet. Mieszkanie w pełni wyposażone, blisko metro. Tel. 07742614350 Dalston Kingsland – pokój dla pary. Mieszkanie w pełni wyposażone, dobre połączenia komunikacyjne. Tel. 07973621057

MIESZKANIA szukam Pokój dla mężczyzny lub miejsce w pokoju, południowo – wschodni Londyn, cena do £65/tydz. Robert, tel. 07947731242

SPRZEDAM

Tooting Broadway. Pokój 3-os., najchętniej dla dziewczyn. Mieszkanie w pełni wyposażone, blisko metro. Tel. 07742614350

Sprzedam Audi A6, srebrne, benzyna, przerobiony na gaz. 96 tys. mil, pełna elektryka, radio + zmieniarka 6 CD. MOT i TAX ważny. Bardzo ładnie się prezentuje. Alufelgi. Tel. 07749393877

West Acton. Duża, umeblowana jedynka do wynajęcia dla osoby niepalącej. 10 min. do

Mercedes E220 w bardzo dobrym stanie 1995r. £1200. Tel. 07815819879

JOB VACANCIES

OFFICE ADMINISTRATOR Location: PRESTON, LANCASHIRE Hours:35 PER WEEK, MONDAY - FRIDAY, BETWEEN 9AM - 5PM Wage: NEGOTIABLE DEPENDENT ON EXPERIENCE Work: PatternDays Employer: Prospects Recruitment Pension: Pension available Duration: PERMANENT ONLY Description: Must have GCSE Grades C and above in English and Maths, must also be computer literate and ideally have sound knowledge of Microsoft Office packages. Duties will include dealing with incoming calls from Polish customers, dealing with existing Polish clients, dealing with queries, and with new clients who have suffered a personal injury claim. Other duties include liaising with a panel of solicitors and updating client database. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Angela Barnes at Prospects Recruitment, The Chambers, 53 Guildhall Street, Preston, Lancashire, PR1 3NU, or to Angela@prospects-uk.com. Applicants can also ring Angela Barnes on 0161 9287779

CUSTOMER SERVICE ADVISOR Location: ALDRIDGE, WALSALL Hours: 37.5 PER WEEK MONDAY TO FRIDAY 8.30AM TO 5PM Wage: NEGOTIABLE Work Pattern: Days Pension: Pension available Duration: PERMANENT ONLY Description: Must be fluent in German, Polish and English as will be dealing with International clients who only speak German or Polish language. A good working knowledge of Microsoft Office is essential. Some customer service experience an advantage. Duties will include developing existing and new business clients and helping the administration department. Will be based in Aldridge, Walsall. How to apply: For further details please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am - 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. The textphone service for deaf and hearing-impaired people is 0845 6055 255. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and ask for job reference BRW/16261.

LABOUR ADMINISTRATOR Location: BOSTON, LINCOLNSHIRE Hours: 40 PER WEEK, MONDAY-FRIDAY, BETWEEN 9AM-5PM Wage: EXCEEDS NATIONAL MINIMUM WAGE Work Pattern: Days Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Successful local and regional company looking for person to organise and book migrant workers into work. Must have good command of English and Polish language (written and oral). Must be well organised with a working knowledge of computers (MS Word/Excel/Outlook) Some experience of booking workers into factories is preferred. Business experience would be advantage. Extremely good salary and benefits with long term career prospects. This position is working in Kirton, Boston, Lincolnshire How to apply: For further details please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am - 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. The textphone service for deaf and hearing-impaired people is 0845 6055 255. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and ask for job reference BTN/3831.

GAMES TESTER Location: WYBOSTON, BEDFORD, BEDS Hours: 40 HOURS, 9AM TO 6PM, MONDAY TO FRIDAY Wage: £3.40 TO £5.52 PER HOUR, DEPENDING ON AGE Work Pattern: Days Employer: Partnertrans Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY Description: This is a temporary position for 3 months initially, which could become permanent. You must be able to speak French, German, Italian, Spanish, Dutch, Portuguese, Finnish, Swedish, Danish, Norwegian, Russian, Polish or Greek. You will be play-testing video games which have been manufactured in these languages. You must have good literacy and good communication skills. Some game playing experience is also essential. Employer unable to provide help with accommodation. LMS reference BDF/16803. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01480 210626 and asking for Kirsty Knox.

COMMUNITY MANAGER Location: EDINBURGH Hours:35 PER WEEK, MONDAY-FRIDAY, DAYS, FLEXIBLE Wage: 24K PRO RATA Work Pattern: Days Employer: Michael Page Employer Ref: 12920637 Closing Date: 26/10/2007 Pension: No details held Duration:TEMPORARY ONLY Description: Our Client, a leading financial services provider, require a Community Manager to promote their product across key sectors within the Polish UK community. You will be responsible for building product presence of our Clients' product portfolio across Polish local communities in the UK. You will utilise local knowledge and understanding of this market to ensure best practice is followed. You will also manage key relationships within local communities. You will be expected to develop ongoing sale strategy with the responsibility of planning, management & co-ordination of local initiatives. Travel will be required through Scotland and northern England. Fluent English and Polish essential.£20k to £24k pro rata/£32k OTE pro rata +car allowance + bens. 6 month fixed term contract. How to apply: You can apply for this job by telephoning 0141 3317921 and asking for Lesley Muir.

INTERPRETATORS AND TRANSLATORS Location: GREENFORD, MIDDLESEX Hours: 1+ PER WEEK, 1-6 WEEKDAYS, BETWEEN 9AM-5PM Wage: EXCEEDS NAT MIN WAGE Work Pattern: Days Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Employer is seeking anyone who can speak the following languages: Somali, Tamil, Polish, Urdu, Farsi and Arabic. Employer is seeking urgently a Serbian speaker. Duties will be required to visiting government organisations and other organisations to carry out interpreting and translating duties. Applicants interested in this vacancy should forward a CV to skyinter@gmail.com. How to apply: For further details please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am - 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. The textphone service for deaf and hearing-impaired people is 0845 6055 255. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and ask for job reference EAL/34829. SALES CONSULTANT Location: SLOUGH, BERKSHIRE Hours: 16 - 40 HOURS PER WEEK BETWEEN 9AM-5.30PM 5 DAYS FROM 7 Wage: MEETS NATIONAL MINIMUM WAGE Work Pattern: Days, Weekends Employer: Fragrance Shop Limited Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY Description: Able to speak Polish would be useful. Previous experience is essential.


nowyczas.co.uk

NOWYCZAS 26 paĹşdziernika 2007

JOB VACANCIES Duties will include shop floor work including serving customers, taking payments and any other related tasks as required. How to apply: You can go and see the employer about this job without telephoning beforehand. Ask for Karen Wake at Fragrance Shop Limited, 23. Chandos Mall, Queensmary Centre, Slough, Berkshire, SL1 1DB.

MULTI-LINGUAL RECRUITMENT CONSULTANT Location: DUNFERMLINE, Fife Hours: Mon-Fri, 8.30-5.30 Wage: ÂŁ14000 - ÂŁ17000 pa dep on exp Work Pattern: Days Closing Date: 15/12/2007 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: We are looking for a multi-lingual recruitment consultant to work with our industrial clients. Fluent Polish and English is essential for this position, and knowledge of other EU languages would be desirable. The successful candidate will have previous experience of working as a team leader or manager in a production environment, be comfortable arranging shifts, dealing with payroll, and have excellent admin skills. Also, we need candidates to have a working knowledge of UK employment law, Home Office procedures and general H+S procedures. Although this position is mainly office based, it will involve site visits, so your own transport is essential. Hours of work will be 40-45 hrs/wk, and will be mainly based around office hrs (8am#5pm), due to the nature of our industrial contracts, out of hours working will be required. Salary dep on exp. How to apply: For further details please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am - 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. The textphone service for deaf and hearing-impaired people is 0845 6055 255. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and ask for job reference DUM/7225. MULIT-LINGUAL ADMINISTRATOR Location: CRAMLINGTON, NORTHUMBERLAND Hours: 38 PER WEEK, MONDAY-FRIDAY, 9AM-5PM Wage: ÂŁ18,000-ÂŁ22,000 PER ANNUM Work Pattern: Days Employer: Adecco (Cramlington) Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Are you an innovative thinker? Enthusiastic and driven in your approach to work and passionate about delivering excellent customer service? My client, a well established manufacturing company based in the North East is looking for a multi-lingual administrator (ideally Polish & German). You will have great attention to detail. Also be methodical and forward thinking and must be very confident and outgoing. Must be able to work under pressure and to strict deadlines. Duties include arranging deliveries, booking goods in and out, updating files, systems and investigating information from various sources. You will also be required to prioritise administrative duties whilst being able to manage time to deal with urgent and unforeseen tasks. Ideally you will have excellent knowledge of Microsoft Office packages. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01670 738770 and asking for Mr Simon Johnston. INTERPRETER Location: HESSLE, NORTH HUMBERSIDE Hours: HOURS VARY DEPENDING ON WHEN YOU ARE AVAILABLE Wage: ÂŁ15 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: Beardshaw Murray Ltd Closing Date: 12/11/2007 Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY Description: Interpreters required for various

face-to-face assignments in Hull, Scunthorpe, Grimsby and Goole. We are recruiting for all languages however the most popular languages at present are Kurdish, Arabic, Polish, Lithuanian, Russian, Persian, Portuguese, Turkish, Pashto, Urdu, Czech and Bulgarian. All candidates must speak excellent English, and have previous experience working as an interpreter. Work in on a as-and-when basis, depending on when you are available for work, and also on the demand for the languages that you speak. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01482 321500 and asking for Sarah Richards.

SALES EXECUTIVE Location: CROYDON, SURREY Hours: 35 HOURS MONDAY - FRIDAY 9AM - 5PM Wage: EXCEEDS NMW Work Pattern: Days Employer: Creative Distribution Closing Date: 30/11/2007 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Ideally candidates will be able to speak fluent Spanish, Russian Italian or Polish. Previous experience within an sales environment would be preferred although not essential as training would be provided. Duties will involve liasing with clients and customers in the UK and other countries with a view topromoting and selling company products. How to apply:You can apply for this job by telephoning 0208 6643460 and asking for James Turner. SALES/PURCHASE NEGOTIATOR (ESTATE AGENT) Location: POLAND, KRAKOW AREA Hours: 37.5 A WEEK OVER 5-6 DAYS FLEXIBLE TO SUIT APPLICANT Wage: 1000 ZLOTY A MONTH+COMMISSION OTE 2000 ZL A MONTH Work Pattern: Days Employer: SKG Poland Ltd Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Must be a registered estate agent with some experience in estate agency or similar property related business, and able to speak English and Polish. Working initially from your home in Poland until the company's new office in Krakow isopened, working mainly with English clients you will source property for company acquisitions and negotiate purchase prices. Will also work as part of a sales team. Hours are flexible and may include evenings and weekends. With commission, on target earnings are 2,000 Zloty per month. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Stephen Garratt at SKG Poland Ltd, 158 Congleton Road, Butt Lane, Stoke on Trent, Staffordshire, ST7 1LT, or by e-mail to skgpsl@newstartestates.co.uk. Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office. SUPERVISOR Location: HALSTEAD, ESSEX Hours: 40 HOURS PER WEEK, 7.30AM 4.30PM Wage: ÂŁ6.30 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: CSS (Industrial Division) Closing Date: 10/11/2007 Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY Description: Temporary Supervisor required for food manufacturing company in Halstead. This role will involve the supervision of temporary agency staff. You will be required to liaise between the company and the agency and will have some experience in a similar supervisory role. The ideal candidate will be fluent in English/Polish. This is a 3 month rolling contract. How to apply: You can apply for this job by sending a CV/written application to Louise Breen at CSS (Industrial Division), 10-12 Manor Street, Braintree, Essex, CM7 3HP, or to industrial@csspeople.co.uk.

OGŠOSZENIA DROBNE 29 Niepowtarzalna okazja. Dobrze prosperująca polska restauracja, z pomieszczeniami mieszkalnymi. W duşym mieście akademickim. Na sprzedaş lub do wynajęcia.

Tłumacz. Tłumaczenia pisemne: dokumenty, wypełnianie formularzy i wszelkie inne. Szybko, tanio, solidnie. Hammersmith. Tel. 07925645443

Więcej szczegółów pod numerem tel. 07802 165680

Wywóz śmieci przeprowadzki pomoc drogowa 24/7 auto laweta. Tel. Andrzej 07862278730 lub 29

Ustawianie anten satelitarnych. Tanio, szybko i dokładnie.

Southampton i okolice Rafał Tel. 07845130500 rafbialy@o2.pl

Laboratorium medyczne: THE PATH LAB

Kompleksowe badania krwi na zawartość narkotyków, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogą płciową, EKG, USG. Tel.: 020 7935 6650, lub po polsku: Iwona 0797 704 1616

Najtańsze przeprowadzki i usługi transportowe w całym Londynie zawsze dostępny van. Tel. 07864846320 Paznokcie! Akryl • ŝel • Przedłuşanie Zagęszczanie rzęs Duşy wybór zdobień. Profesjonalne produkty. Moşliwość dojazdu. Katarzyna 07894014391

WRĂ“ĹťKA SEBILA, PRZEPOWIE CI PRZYSZĹ OŚĆ, WSKAĹťE CI SZCZÄ˜ĹšLIWÄ„ GWIAZDĘ, KTĂ“RA BĘDZIE OĹšWIECAĹ A TWOJÄ„ ĹšCIEĹťKĘ ĹťYCIOWÄ„. WRĂ“ĹťY Z KART TAROTA I Z RĘKI. ZDEJMUJE ZĹ E FATUM. TEL. 07988553378

TRANS-POL

Zrzeszenie Nauczycielstwa Polskiego za GranicÄ… (ZNPZ) i Polski Uniwersytet na ObczyĹşnie (PUNO), zapraszajÄ… na KURS:

EUROPEJSKIE STUDIUM JĘZYKA POLSKIEGO JAKO BCEGO Kurs rozpocznie siÄ™ w sobotÄ™, 27 paĹşdziernika o godz. 13.30 w sali wykĹ‚adowej PUNO, w niedzielÄ™ o godz. 10.00. WykĹ‚ady i warsztaty poprowadzÄ… lektorki Uniwersytetu JagielloĹ„skiego. Kurs jest bezpĹ‚atny! Dodatkowe informacje tel.: 0208 995 14 17

W OD S R K F \ W \ U N X ] %H (NVWUD PLQXW\

]D

'$502

K XĪĪ\WNRZQLN�Z 7HUD] GOD ZV]\VWNLF GRååDGRZQLD ĊFLD 'DWD Z\JDĞĞQLĊ SURPRFML

']ZRĂ? GR GRPX

] .RPĂ?UNL

=DG]ZRÄ” Ä” QD

7(5$=

Wybierz 1 aby doladowac konto ÂŁ5. Otrzymasz smsa potwierdzajacego pobranie oplaty. Rozmawiaj godzinami wykorzystujac swoje darmowe minuty.

3ROVND tel. stacjonarny 3ROVND tel. komĂłrkowy 1LHPF\ tel. stacjonarny 6Â?RZDFMD tel. stacjonarny

2p/min 9p/min 1p/min 2p/min

Infolinia: 020 8497 4698 I www.auracall.com

To proste‌ Spróbuj teraz!

*Terms & conditions: Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Charges apply from the moment of connection to the service. Calls to the 020 number cost your mobile standard rate to a landline or may be used as part of your inclusive mobile minutes. Calls made to mobiles may cost more. Connection fee varies between 1.5p to 15p, depending on destination. To avoid auto recharge, hang up within 30 seconds of the warning. To stop auto recharge when credit is low, text AUTOOFF to 81616 (standard SMS rate). Information may be used for future marketing and updating purposes by Auracall & other selected companies & affiliates. You can opt out at anytime. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.


NOWYCZAS 26 października

nowyczas.co.uk

30

Nie udało się, nie tylko politycy przegrywają. Jonny Wilkinson nie potrafił ukryć swoich uczuć. W ubiegły weekend Anglicy przeżyli największe rozczarowanie. Najpierw przegrała reprezentacja piłki nożnej z Rosją, pucharu nie zdobyli rugbiści, ten sam los spotkał Hamiltona.

SPORT FORMUŁA 1 » Koniec sezonu

bieg na przełaj T 13-letni Klemens Murańka zdobył brązowy medal na MP w skokach na średniej skoczni. Wygrał Adam Małysz. T W rankingu FIFA przez porażkę z Węgrami, Polska spadła z 16 na 20 pozycję. Liderem została Argentyna przed Brazylią. Dotychczasowy najlepszy zespół, czyli Włosi są na miejscu 3. T PZPN sprzedał już wszystkie bilety na mecz eliminacji ME w Chorzowie z Belgią (17 listopada). Wygląda na to, że na trybunach zasiądzie komplet, czyli 43 tysiące kibiców. T Wisła Kraków jedzie od 12 do 14 listopada do Irlandii. Rozegra tam m.in. towarzyskie spotkanie z zespołem Saint Patrick Athletic FC. T PZPN oszczędza. Związek wydał zakaz wymiany koszulek dla piłkarzy reprezentacji młodzieżowej. T Agnieszka Radwańska w rankingu WTA Tour awansowała na 26 miejsce. Ostatnio Radwańska doszła do ćwierćfinału Touru w Zurychu. T Polskie piłkarki ręczne zajęły II miejsce w turnieju Holland Coup. Polki pokonały Hiszpanię 32:31, Holandię 26:24 i uległy Niemkom 25:35. T Krzysztof „Diablo” Włodarczyk wygrał przez nokaut w I rundzie z Amerykaninem Alexandrem. Włodarczyk zachował pas mistrzowski federacji IBC w wadze junior ciężka. Jego przeciwnik od pierwszego gongu nie przejawiał ochoty do walki. T Puchar Świata w rugby zdobył zespół RPA pokonując w finale Anglię 15:6. W meczu o trzecie miejsce Francja przegrała 10:34 z Argentyną. T Nelson Piquet, trzykrotny mistrz świata F1, stwierdził, że Robert Kubica za ciekawą, efektowną jazdę, powinien już być na podium w tegorocznym Grand Prix. Stwierdził też, że jego wyścig z Massą był jednym z najpiękniejszych momentów GP Brazylii oraz – że jest przyszłością Formuły 1. T Polski koszykarz formacji środkowej, 25-letni Łukasz Obrzut, dostał się na przedsezonowy obóz zespołu Indiana Pacers, który bierze udział w rozgrywkach amerykańskiego NBA. Wprawdzie nie wiadomo, czy zagra, ale samo przebywanie w takiej lidze jest dla niego sukcesem.

Wygrał Kimi Raikkonen GP Brazylii na torze Interlagos zakończył tegoroczne wyścigi F1. Wyścig w Brazylii dostarczył sporych emocji. Już na pierwszym okrążeniu miały miejsce spore przetasowania. Największym pechowcem okazał się lider klasyfikacji generalnej, Brytyjczyk Lewis Hamilton. Debiutant w F1 nie dość że stracił aż dwie pozycje (startował z pierwszej linii), to na domiar złego popełnił błąd. Opóźniając hamowanie wyjechał z toru i spadł aż na ósme miejsce. Na start nie mógł natomiast narzekać Robert Kubica, który szybko przesunął się na piątą pozycję, po drodze wyprzedzając kolegę z zespołu BMW-Sauber, Niemca Nicka Heidfelda. Najlepiej spisały się jednak Ferrari. Brazylijczyk Felippe Massa umiejętnie przyblokował Hamiltona, co sprytnie wykorzystał Fin Kimi Raikkonen. A wściekły Hamilton tylko tracił. Na ósmym okrążeniu przeżył największy dramat, kiedy to jego bolid po prostu zaczął się toczyć po torze. Szybko okazało się, iż to tylko chwilowa niedyspozycja, ale tytuł mistrzowski znacznie się oddalił. Kubica na siódmym okrążeniu awansował na czwarte miejsce. Polak wcześniej stracił szansę na poprawienie swego końcowego miejsca w sezonie 2007, ale pozostała mu walka o pierwsze w tym sezonie podium. Aby osiągnąć ten cel musiałby wyprzedzić broniącego mistrzowskiego tytułu Hiszpana Fernando Alonso. Było to nawet możliwe, ale taktyka jazdy na trzy tankowania okazała się sukcesem połowicznym. Po pierwszych wizytach w boksach na czele nie doszło do zmian. Massa utrzymał przewagę nad walczącym o mistrzostwo Raikkonenem. Za nimi Alonso, którego cały czas „gonił” Kubica (pierwszy pit stop 8,1 sek). Gorzej wypadł na tym Heidfeld, bowiem powrócił na szóste miejsce, czyli stracił pozycję na rzecz Jarno Trulli'ego z Toyoty. A Hamilton – 12. Kubica długo musiał oglądać tył bolidu Alonso. Cały czas odrabiał cenne sekundy, aż wreszcie na 33. okrążeniu, tuż przed pierwszym zakrętem, sprytnie wyprzedził hiszpańskiego kierowcę. Na drugi pit stop najszybciej zdecydował się Hamilton (9. miejsce). Na 53. okrążeniu Raikkonen wyszedł na prowadzenie i zmierzał po tytuł mistrza świata. Z alei serwisowej udało mu się minimal-

nie wyjechać przed Massą. Kubica, po drugich pit stopach, plasował się na trzecim miejscu, ale niestety jego zespół „sprezentował” mu trzy tankowania, co definitywnie pozbawiło Polaka miejsca na podium. Nasz kierowca z BMW-Sauber spadł na szóstą lokatę, jednak na 61. okrążeniu popisał się wielkim sprytem i wykorzystał atak Niemca Nico Rosberga (Williams-Toyota) na Heidfelda. Gdze się dwóch bije... i Kubica był już czwarty goniąc Alonso. Niestety sztuka ta się nie udała, a Polaka wyprzedził Rosberg. Grand Prix Brazylii zakończył się triumfem Raikkonena i to właśnie fiński kierowca Ferrari został nowym mistrzem świata Formuły 1. Wielkim przegranym okazał się Hamilton, który linię mety minął na siódmym miejscu. Swoją drogą to zamiana miejscami Raikkonena i Massy, która dała temu pierwszemu tytuł, nie wyglądała na czysto sportową rywalizację.

Andrzej Brzeski Wyniki GP Brazylii: 1. Kimi Räikkönen Ferrari, 2. Felipe Massa Ferrari, 3. Fernando Alonso McLaren-

-Mercedes, 4. Nico Rosberg Williams-Toyota, 5. Robert Kubica BMW, 6. Nick Heidfeld BMW, 7. Lewis Hamilton McLaren-Mercedes, 8. Jarno Trulli Toyota. Klasyfikacja generalna sezonu 2007: 1. Kimi Räikkönen Finlandia Ferrari 110 2. Lewis Hamilton W. Brytania McLaren-Mercedes 109 3. Fernando Alonso Hiszpania McLaren-Mercedes 109 4. Felipe Massa Brazylia Ferrari 94 5. Nick Heidfeld Niemcy BMW 61 6. Robert Kubica Polska BMW 39 7. Heikki Kovalainen FinlandiaRenault 30 8. Giancarlo Fisichella Włochy Renault 21 Końcowa klasyfikacja MŚ konstruktorów : 1. Ferrari 204 pkt 2. BMW-Sauber 101 3. Renault 51 4. Williams-Toyota 33 5. Red-Bull-Renault 24 6. Toyota 13 7. Toro-Rosso 8 8. Honda 6 9. Super-Aguri-Honda 4 10. Spyker 1

POLSKA LIGA HOKEJA

Force India

Rozegrano trzy kolejki. W Gdańsku przyjezdni kibice przepraszali za obecność w ich mieście Radia Maryja. Kibice Stoczniowca odpowiedzieli atakiem. Mecz na kilka chwil przerwano. W Gdańsku słuchają RM? Wyniki 16 kolejki: KH Sanok – Naprzód Janów 3:2 po dogrywce (2:1, 0:1, 0:0, 1:0), Wojas Podhale Nowy Targ – Unia Oświęcim 12:1 (3:1, 2:0, 7:0), Cracovia ComArch – Zagłębie Pol-Aqua Sosnowiec 3:1 (2:0, 1:0, 0:1), Polonia Bytom – Energa Stoczniowiec Gdańsk 3:6 (2:2, 1:3, 0:1), TKH ThyssenKrupp Toruń – GKS Tychy 3:4 po karnych, 3:3 (1:3, 1:0, 1:0, dogrywka 0:0, karne 0:1). W tabeli prowadzi GKS Tychy , przed Cracovią i Stoczniowcem. Wyniki 17 kolejki: Naprzód Janów – Wojas Podhale Nowy Targ 5:4 (3:2, 1:1, 1:1), KH Sanok – Polonia Bytom 6:1 (0:1, 2:0, 4:0), Zagłębie Pol-Aqua Sosnowiec – Energa Stoczniowiec Gdańsk 4:5 (0:3, 3:1, 1:1), TKH ThyssenKrupp Toruń – Cracovia ComArch Kraków 1:3 (0:1, 0:1, 1:1), Unia Oświęcim – GKS Tychy 2:6 (2:1, 0:3, 0:2). Wyniki 18 kolejki: Energa Stoczniowiec Gdańsk – TKH ThyssenKrupp Toruń 2:3 (0:0, 1:1, 1:1; 0:1), GKS Tychy – Naprzód Janów 3:1 (0:0, 0:1, 3:0), Wojas Podhale Nowy Targ – KH Sanok 8:4 (1:1, 5:2, 2:1), Cracovia ComArch Kraków – Unia Oświęcim 7:2 (4:1, 2:1, 1:0), Polonia Bytom – Zagłębie Pol-Aqua Sosnowiec 2:7 (1:4, 1:1, 0:2).

Stajnia F1 Spyker zmieniła właściciela i zmienia nazwę. Holenderską ekipę zasilił kapitałowo hinduski inwestor Vijay Mallya (na zdjęciu). Stajnia będzie nosiła od przyszłego sezonu nową nazwę – Force India, która ma być reklamą dynamicznego rozwoju przemysłowego Indii. W nowym logo znajdzie się hinduska flaga. Trwają już spekulacje o zatrudnieniu jako kierowców Hindusów. Wymienia się tu nazwiska testowego kierowcy Williamsa Karthikeyana lub startującego w F2 Chandoka. Przypomnijmy, że sezon 2007 nie był dla Spykera zbyt udany i w klasyfikacji konstruktorów zajął on 10 miejsce z dorobkiem jednego punktu.


NOWYCZAS 26 października 2007

31

„Fakt” twierdzi, że nazwisko selekcjonera reprezentacji Polski Leo Beenhakkera jest wymieniane wśród kandydatów do posady trenera reprezentacji Anglii na miejsce Steve’a Mc’Clarena.

SPORT PIŁKA NOŻNA » Orange Ekstraklasa

Przed meczem Wisła-Legia

Słabe krakowskie derby W 11 kolejce ekstraklasy wszyscy czekali na krakowskie derby. Poziom zawiódł. Na trybuny wpuszczono tylko posiadaczy karnetów, co spowodowało, że zasiadło tam tylko 3,5 tysiąca kibiców. Kibice „pasów” zamiast dopingu zajmowali się wyzywaniem prezesa Filipiaka, a pod koniec meczu demonstracyjnie wyszli. Zieńczuk strzelił dla Wisły dwie bramki. Cracovia uzyskała pod koniec bramkę kontaktową i miała kolejne okazje na wyrównanie. Trzy punkty przypadły jednak Wiśle, a jej bramkarz Pawełek był tu bohaterem. Wisła, która jeszcze nie przegrała w tym sezonie prowadzi w tabeli. Największą niespodzianką była porażka u siebie Legii z Odrą. Dzięki temu kielecka Korona, która wywiozła trzy punkty z Sosnowca przesunęła się w tabeli na drugie miejsce. Znowu nie powiodło się łódzkim klubom. ŁKS pechowo uległ Górnikowi, a jeden punkt Widzewa z

Polonią Bytom też nie poprawił zbytnio sytuacji klubu. W derbach Wielkopolski lepszy okazał się Groclin. Na Górnym Śląsku Ruch i GKS podzieliły się punktami. Po równi pochyłej zjeżdża Zagłębie Sosnowiec. Mistrz Polski wywalczył tylko jeden punkt w Białymstoku. Trener Michniewicz został zwolniony z funkcji i może już jechać do Los Angeles. Michniewicz nie przyjął oferowanych 200 tys. zł odprawy i zamierza się sądzić o kwotę większą. Zagłębie zapowiada wobec tego zwolnienie dyscyplinarne. (ab) Wyniki 11 kolejki: Legia – Odra 0:1, Ruch – Bełchatów 1:1, Jagiellonia – Zagłębie L. 0:0, Zagłębie S. – Kolporter 2:3, Groclin – Lech 1:0, Cracovia - Wisła K. 1:2, Polonia B. – Widzew 1:1, ŁKS – Górnik 0:1

POLSCY PIŁKARZE ZA GRANICĄ Obudził się Ireneusz Jeleń. Wpuszczony na boisko przy stanie 1:2 dla Lorient, strzelił dla Auxerre trzy gole. Mecz zakończył się wynikiem 5:3 dla Auxerre, a Jelenia wybrano najlepszym graczem tego spotkania. Artur Boruc puścił trzy bramki w derbach Glasgow. Trudno go za nie winić. Celtic przegrał 0:3 z Rangersami, a Boruc znowu popisał się prowokowaniem kibiców rywala. W II lidze niemieckiej gola strzelił Tomasz Kłos. Jego Erzegebirge Aue pokonało 3:0 FC Augsburg. W West Bromwich zadebiutował Ślusarski. Zagrał jednak tylko 6 minut. W LM zagrał przez 10 minut Kuszczak. Wpuszczony na boisko w meczu z Dynamem Kijów przy stanie 2:4 dla Manchesteru United nie puścił już bramki. W LM zadebiutował też Janczyk. Zagrał dla CSKA 14 minut, ale niekorzystnego wyniku 1:2 dla Interu Mediolan już nie zmienił.

TABELA LIGI 1. Wis∏a Kraków

11 29

2. Kolporter Korona Kielce

11 25

3. Legia Warszawa

11 24

4. Groclin Grodzisk Wlkp.

11 22

5. Lech Poznaƒ

11 20

6. Górnik Zabrze

11 19

7. Zag∏´bie Lubin

11 15

8. GKS Be∏chatów

11 14

9. MKS Cracovia Kraków

11 13

10. Odra Wodzis∏aw Âlàski

11 12

11. Jagiellonia Bia∏ystok

11 12

12. Polonia Bytom

11 11

13. Ruch Chorzów

11 9

14. Widzew ¸ódê

11 8

15. ¸KS ¸ódê

11 7

16. Zag∏´bie Sosnowiec

11 2

W niedzielę, 28 października, o 19.30 odbędzie się jeden z najważniejszych meczów w historii polskiej pierwszej ligi piłkarskiej. Po pierwsze: obie drużyny są głodne sukcesu. Po drugie: obie drużyny mają solidne zespoły. Po trzecie: na obiekcie przy Reymonta zasiądzie 21 tysięcy widzów. Po czwarte: Wisła jest liderem tabeli, Legia nim była, ale nie chce odpuścić pierwszego miejsca. W zespole Wisły kontuzjowany jest Kamil Kosowski, ale powinien wrócić do składu na niedzielne spotkanie. Pawła Brożka obserwować zamierzają wysłannicy Anderlechtu Bruksela. Maciej Skorża ma problem z formacja obronną, szuka optymalnego rozwiązania, więc na środku zamiast Głowackiego będzie Dudka. O miejsce w składzie walczy Rafał Boguski, który w krakowskich derbach zdobył bramkę w poprzedniej kolejce. (rr)

PIŁKA NOŻNA » Liga Mistrzów

Anglicy górą Ze wszystkich meczy trzeciej kolejki Ligi Mistrzów najbardziej porażające statystyki pojawiły się w związku z dwoma wtorkowymi meczami angielskich klubów. Pasjonujący mecz Dynama Kijów z Manchesterem United przysporzył na Olimpijskim Stadionie w stolicy Ukrainy wielu emocji i bramek; ostatecznie to jednak goście wywieźli komplet punktów po wyniku 4:2, ale obu drużynom należą się brawa. Dla zespołu sir Fergusona bramki zdobyli ci piłkarze, których dobrze znamy z europejskich stadionów: Rio Ferdinand, Wayne Rooney oraz Cristiano Ronaldo, który zdobył dwie, w tym jedną z rzutu karnego. Przewaga gości była widoczna, szybko doprowadzili do prowadzenia, bo już do 20 minuty było 2:0 po golach Ferdinanda i Rooneya, i utrzymywali korzystny wynik do końca. Od 80 minuty zagrał Tomasz Kuszczak, który zmienił kontuzjowanego Van der Saara, ale nie miał nic do roboty. Po sprzedaniu Henry'ego miało być źle. Wynik Arsenalu Londyn ze Slawią Praga przejdzie do historii jako najwyższy w Lidze Mistrzów obok meczu Juwentusu z Olimpikosem Pireus z sezonu 2003/2004. Kanonierzy roznieśli prażan stosunkiem bramek 7:0 po trafieniach: sa-

mobójczym Hubacka, a także Aleksandra Hleba, Nicklasa Bendtnera i podwójnych trafieniach Fabregasa oraz Theo Walcotta (na zdjęciu obok). Jedynie Hleb z tych strzelców ma w miarę dojrzały wiek, reszta strzelców Wengera nie ma nawet dwudziestki! Czesi próbowali zaskoczyć kilka razy bramkarza Arsenalu, ale coś w tej drużynie pękło i Arsenal koncertowo wypunktował drużynę ze stolicy naszych południowych sąsiadów, którzy, zdaniem trenera Karela Jarolima, zamierzali sprawić niespodziankę na Wyspie, ale się zawiedli. Ciekawostką jest to, że Theo Walcott był jedynym angielskim piłkarzem w angielskiej drużynie. Obie angielskie drużyny grały swoje, kontrolując przebieg gry, bez żadnych kompleksów i zbędnych kalkulacji. Obie drużyny prowadzą w tabelach swoich grup bez starty punktu, ponadto Arsenal ma imponujący dorobek bramkowy: 11:0. W środowych meczach z kolei Liverpool uległ na wyjeździe Besiktasowi 1:2. w tym meczu Hyypia popisał się golem samobójczym, a Gerrard przed końcem meczu strzelił gola na otarcie łez. Chelsea planowo wygrało z Schalke 2:0 po golach Maloudy i Drogby. (rr)

Theo Walcott strzela swoją drugą bramkę w meczu ze Slawią Praga

bieg na przełaj T Prezydent Ukrainy, Wiktor Juszczenko, skrytykował w środę urzędników odpowiedzialnych za przygotowania do Mistrzostw Europy w 2012 roku w Polsce i Ukrainie za opieszałość w działaniach organizacyjnych, zwłaszcza w związku z rozbudową i modernizacją Stadionu Olimpijskiego w Kijowie. W ciagu tygodnia mają roziwązać wszelkie sporne sprawy. T W środę najstarszy piłkarski klub świata, Sheffields Football Club, obchodził swoją 150 rocznicę założenia. Obecnie jest to mały amatorski klub, na którego mecze przychodzi 200-300 osób. Na specjalnym przyjęciu był dawny prezydent FIFA, Sepp Blatter. T Mistrzostwa Świata w boksie, które odbywaja sie w Chicago, mają rekordową obsadę: zgłosiło się 557 zawodników ze 120 krajów, w tym dziewięciu z Polski. Poprzedni rekord ustanowiono w chińskim Mianyang, dwa lata temu, gdzie startowało 407 bokserów. Chicagowski wynik byłby wyższy, gdyby federacja kubańska wystawiła również swój skład. T QS Supercup: W Grupie B polscy piłkarze ręczni pokonali Czechów 27:25 (15:12) w swoim pierwszym meczu, który odbył sie w Dortmund. Z kolei w grupie A reprezentacja Niemiec uległa reprezentacji Rosji 35:38. T Andrej Urlep, słoweński trener koszykarzy ASCO Śląska Wrocław, najprawdopodobniej zrezygnuje z prowadzenia polskiej reprezentacji koszykówki męskiej, mówi prezes PZK – Roman Ludwiczak. T Tomasz Lipiec, były minister sportu w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego, został zatrzymany w środę przed południem przez CBA pod zarzutem korupcji. T Jest duże prawdopodobieństwo, że asystentem Leo Beenhakkera zostanie Mario Been, obecny trener NEC Nijmegen, spec od bazy danych. Michał Listkiewicz nic nie wie na ten temat, ale nie będzie oponował przy jakiejkolwiek decyzji selekcjonera reprezentacji Polski. T Boruc po przegranym meczu z Benfiką w Champions League zebrał fantastyczne noty, a brytyjska prasa nie szczędziła słów pochwały. „Daily Record” pisze: jego dwie interwencje były na granicy cudu. To starczy za całą polską prase sportową.



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.