Na pełnym gazie »19 Kolumna lśniących automobili popędziła z prędkością 12 mil na godz. w stronę Brighton. Tak narodził się jeden z najsłynniejszych rajdów świata
NOWYCZAS NEW TIME – THE POLISH WEEKLY IN GREAT BRITAIN
Przyjechałem Wam z całego serca podziękować PIOTR APOLINARSKI/NowyCzas
Z
Nr 45 (57) LONDON 9 November 2007
ISSN 1752-0339
FREE
Szara jesień kultury Mikołaj Skrzypiec redakcja@nowyczas.co.uk
aczęło się jeszcze z początkiem czerwca, kiedy to burmistrz Londynu Ken Livingstone po raz pierwszy wyraził swoje oficjalne zainteresowanie Polonią i Polakami w Londynie. Spotkanie z przedstawicielami polonijnych mediów i organizacji, w lipcu wizyta w POSK-u, a następnie publikacja, we współpracy z Instytutem Kultury Polskiej (IKP) oraz tygodnikiem Cooltura, informatora Polish Autumn, miającego na celu promowanie polskiej sztuki i życia kulturalnego w stolicy. Można by nawet uznać zaangażowanie burmistrza za znaczący gest względem polskiej społeczności, gdyby nie wątpliwości co do jego intencji. Livingstone dość późno uzmysłowił sobie, jak dużą grupą narodowościową jesteśmy i że może warto o nasze głosy zabiegać. Informator został przygotowany przez pracowników biura burmistrza. Szefową projektu Polish Autumn była Junna Begum, która przygotowywała go w konsultacji z Dominiką Koczot.
Trudno ustalić dokładne procedury, bo – jak się dowiadujemy – wszystko przygotowane było bardzo szybko. Jeszcze w lipcu pani Koczot kontaktowała się z polskimi instytucjami i organizacjami, by uzyskać informacje o planowanych na jesień imprezach i wydarzeniach kulturalnych.
Burmistrz Londynu Ken Livingstone tanim kosztem promuje polską kulturę i nieważne zdaje się być jak, tylko kiedy – wybory już za parę miesięcy. Szkoda tylko, że się na to zgadzamy. Informator został wydrukowany w nakładzie 50 tys. egzemplarzy mniej więcej miesiąc później. Biuro prasowe burmistrza poinformowało media polonijne, że 31 sierpnia Polish Autumn nabrało realnych wymiarów. Informacja o tym ukazała
się też w comiesięcznym raporcie Kena Livingstone’a. Już na początku września słychać było, że projekt pomimo swych potencjalnie wielkich możliwości, spalił w zasadzie na panewce – informator i przygotowanie jego zawartości niektórzy z organizatorów polskich imprez opisują jako amatorską, robioną po łebkach publikację. Wydrukowana w języku angielskim, zatem adresowana do szerszej niż Polacy publiczności – takie było założenie. Dlaczego zatem broszura składa się w głównej mierze z wydarzeń przeznaczonych dla Polaków, bo prezentowanych w języku polskim? Dlaczego wszystkie zamieszczone o imprezach w POSK-u informacje nie podają telefonu, adresu czy choćby strony internetowej tej instytucji? Ilu Anglików wie, co to jest POSK lub gdzie się Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny znajduje? Takie zarzuty wobec wydawców Polish Autumn wymienia m.in. pani Krystyna Raczyńska, w liście opublikowanym w „Nowym Czasie” (05.10, nr 40). Niespójność i bałagan w informatorze oraz jego wątpliwej jakości oprawa graficzna to następny z powtarzanych przez naszych rozmówców zarzutów.
»14
PIF-PAF
W sobotę, 3 listopada, Donald Tusk spotkał się z Polonią, by podziękować jej za swój wyborczy wynik. Temperatura tego spotkania bardzo różniła się od tej, która panowała kilka tygodni temu w POSK-u. Wtedy zadano mu kilka trudnych pytań. Teraz sceptyków zabrakło lub woleli się nie ujawniać. Tusk popłynął na fali sympatii i wielkiego zaufania. 5
»
W kinie Vue na Shepherd’s Bush, od dziś do niedzieli pierwszy festiwal polskiego kina niezależnego: PIF-PAF– Polska i Film, Polska a Film.
ABRADAB • HIGH DEFINITIONS • PIDŻAMA PORNO • DARMOWE BILETY! STR. 24
„C
NOWYCZAS 9 listopada 2007
2
„
nowyczas.co.uk
ZAS płynie,
człowieku ucz się pływać!
DRUGA STRONA Poczta Droga Redakcjo, Drodzy Państwo Od kilku tygodni noszę się z zamiarem napisania do redakcji „Nowego Czasu” – niniejszym czynię to dzisiaj i chcę po prostu wyrazić pochwałę i podziękowania – dobre artykuły czytam z przyjemnością. Słowa, a raczej zdanie „rozumiemy się bez słów” – były to słowa jednej z piosenek polskich, ale to chyba piosenka o miłości. A teraz mamy twarde, trudne czasy w Polsce i w wielu innych krajach. Mamy nowe czasy, inne, i dlatego – NOWY CZAS. Dobrze!
NOWYCZAS 63 King’s Grove London SE15 2NA Redakcja Tel.: 0207 639 8507 redakcja@nowyczas.co.uk listy@nowyczas.co.uk Redaktor naczelny: Grzegorz Małkiewicz g.malkiewicz@nowyczas.co.uk Redakcja: Teresa Bazarnik t.bazarnik@nowyczas.co.uk Robert Rybicki ryba@nowyczas.co.uk Elżbieta Sobolewska, e.sobolewska@nowyczas.co.uk Zdjęcia: Damian Chrobak, Daria Danowska Współpraca: Grzegorz Borkowski, Andrzej Brzeski, Krystyna Cywińska, Piotr Dobroniak, Jolanta Drużyńska, Stefan Gołębiowski, Mikołaj Hęciak, Wacław Lewandowski, Andrzej Lichota, Marek Kaźmierski, Andrzej Krauze, Aleksander Killman, Agata Kosmacz, Marek Kremer, Grzegorz Ostrożański, Aleksandra Ptasińska, Marcin Piniak, Waldemar Rompca, Bartosz Rutkowski, Mikołaj Skrzypiec, Zofia Sołtys, Alex Sławiński, Anna Wendzikowska, Krzysztof Wojdyło
Dział Marketingu Tel./fax: 0207 358 8406 mobile: 0779 158 2949
Bardzo uprzejmie proszę o przekazanie panu Markowi Kaźmierskiemu naszej karty z życzeniami. Wierna czytelniczka ••• Szanowna Pani Dimyon, Szanowni Czytelnicy! Z zaskoczeniem przeczytałam ripostę Pani Clare Dimyon w ostatnim numerze „Nowego Czasu” (2.11, nr 44). Autorka, kierując się (jak przypuszczam) emocjami, zaatakowała mnie w taki sposób, że nie wiem, od czego zacząć wyjaśnienia. W wyjeździe do Londynu nie uczestniczyłam jako dziennikarz czy reporter, ale jako zwykły wyborca. Moim celem absolutnie nie było ob-
Marian Kaczmarczyk
serwowanie Pani z ukrycia, by potem w prasie wytknąć błędy i poddać krytyce pewne zachowania. Pojechałam tym autobusem, jak każdy inny, by zagłosować, spełnić swój obowiązek, mieć wpływ na to, co się dzieje w moim kraju – wierzę bowiem głęboko w idee demokracji! Powstały artykuł był spontanicznym efektem refleksji, które, jak zauważyłam, zrodziły się w sercach niektórych uczestników. Nie jestem dziennikarzem śledczym, nie zamierzałam przeprowadzać rozprawy, przesłuchiwać wszystkich świadków – a zwłaszcza Pani Dimyon – i wydawać wyroku. Za to wielokrotnie podkreśliłam, że wszyscy – w tym ja – po-
Kartki z kalendarza Piątek, 9.11 – Anatolii, Teodora 1939 – Premiera filmu „Ninotchka” z Gretą Garbo. 1983 – Porwanie w Amsterdamie właściciela jednego z największych browarów na świecie – Alfreda Heinekena. Sobota, 10.11 – Leona, Ludomira 1891 – Zmarł Artur Rimbaud, francuski poeta, prekursor poetów awangardowych. Autor „Statku pijanego”, poematu „Sezon w piekle”. 1909 – Urodził się Paweł Jasienica, historyk, autor: „Polski Piastów”, „Polski Jagiellonów”, „Rzeczpospolitej Obojga Narodów”. Niedziela, 11.11 – Marcina, Bartłomieja 1918 – Zakończenie I wojny światowej. 1937 – Po raz pierwszy obchodzono Święto Niepodległości jako ustawowy dzień świąteczny. Poniedziałek, 12.11 – Renaty, Witolda 1902 – Urodził się Jan Marcin Szancer,
malarz i rysownik, profesor ASP w Warszawie. 1929 – Tomasz Mann został laureatem literackiej Nagrody Nobla. Wtorek, 13.11 – Benedykta, Stanisława 1924 – Władysław Reymont został laureatem literackiej Nagrody Nobla. 1942 – Brytyjczycy odzyskali Tobruk w Libii, w walkach uczestniczyła Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich. Środa, 14.11 – Rogera, Serafina 1922 – W Londynie zaczęła nadawać BBC. 1926 – W Parku Łazienkowskim w Warszawie odsłonięto pomnik Fryderyka Chopina projektu Wacława Szymanowskiego. Czwartek, 15.11 – Alberta, Leopolda 1988 – Palestyński przywódca OWP Jasyr Arafat ogłosił niepodległość Palestyny. 1976 – Zmarł Jean Gabin, francuski aktor, zagrał m.in. w „Ludzie za mgłą”, „Brzask”, „Paryski włóczęga”.
marketing@nowyczas.co.uk Remigiusz Farbotko remi@nowyczas.co.uk Alicja Kwaśna a.kwasna@nowyczas.co.uk Mikołaj Skrzypiec m.skrzypiec@nowyczas.co.uk
Wydawca: CZAS Publishers Ltd Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.
Waluty GBP
02.11 05.11 06.11 07.11 08.11
5.24 5.24 5.21 5.18 5.18
Euro 02.11 05.11 06.11 07.11 08.11
3.64 3.64 3.63 3.62 3.62
Licznik
36 Tyle lat ma najmłodszy guber-
700 tysięcy biedronek wypuszczonator w historii USA, Bobby Jindal
no przed tygodniem na terenie dwóch dzielnic Nowego Jorku, by rozprawiły się z plagą insektów.
Prenumeratę zamówić można na dowolny adres w UK,
Liczba wydań
UK
UE
bądź też krajach Unii. Aby dokonać zamówienia należy wypełnić i odesłać formularz na podany poniżej adres wraz z załączonym czekiem lub postal order na odpowiednią kwotę. Tygodnik wysyłany jest w dniu wydania.
13
£25
£40
26
£47
£77
52
£90
£140
dziwialiśmy zaangażowanie, entuzjazm, dobre chęci organizatorki. Zwracałam też uwagę na to, że w autobusie było wiele osób, którym całkowicie odpowiadały Jej metody – jestem zatem zdziwiona zarzutami o brak etyki. Pisałam o tym, co czuła część uczestników, nie obraziłam w nim nikogo, natomiast po ripoście pani Dimyon ja mogłabym czuć się dotknięta. Idąc dalej, pragnę zauważyć, że mój artykuł nie traktował o zasadach demokracji, więc nie popisywałam się swoją wiedzą na ten temat. Podkreślam, że z mojego artykułu jasno wynika, iż tak długi czas oczekiwania w kolejce uważam za skandal. Jeszcze raz jednak zwracam uwagę na fakt, że nie tego dotyczył mój tekst. Nie opisywałam w nim złej organizacji wyborów w Londynie, choć i o tym wspomniałam. Skupiłam się na sposobie organizacji naszej brightońskiej wyprawy, który dla niektórych był nietaktowny. Pani Dimyon pisze, że były dostępne broszury... – może były, ale nie udało mi się na wyprawie zetknąć choćby z jedną osobą, która by taką broszurę miała w ręku lub o niej słyszała. Pospolity uczestnik wyjazdu nie wiedział nic o celach, założeniach organizatorki – a to właśnie odczucia głosujących, ich poglądy zarysować chciałam w moim tekście – wypowiedziałam się w imieniu tych, którzy zapisali się na przejazd autokarowy, a wzięli udział w akcji, która im się nie podobała, poczuli się manipulowani – chyba powinni mieć oni demokratyczne prawo wyboru, czyż nie? I tu pragnę zwrócić się do Pani Dimyon: Szanowna Pani, nie zamierzałam Pani ani atakować, ani dyskredytować. Pokazałam jedynie, że nie wszystkim muszą się podobać takie metody i wyrazić niezadowolenie, że uczestnicy nie zostali należycie poinformowani przed wyjazdem o tym, że nie będzie to zwykła uprzejmość i życzliwa pomoc, ale akcja propagandowa o wciąż niejasnym dla mnie celu. I z tego zarzutu absolutnie się nie wycofuję i wycofać nie mogę. Tak naprawdę, to jedyny zarzut wobec Pani i dlatego dziwi mnie taka ostra riposta. Przypisuje mi Pani poglądy, których ja nigdy w żaden sposób nie wyraziłam. Ani jednym słowem bowiem nie zasugerowałam, jakoby wybory przeprowadzone zostały w odpowiedni sposób – wręcz przeciwnie, napisałam, że tak długie kolejki to brak należytej organizacji ze strony władz polskich. Jako przedstawicielka młodej Polonii mogę powiedzieć, że nie wiedzieliśmy, jak będzie wszystko
wyglądało. Znaleźliśmy się w centrum wydarzeń, które nie musiały nam się podobać, z którymi nie każdy chciał się utożsamiać, a jednak przez obecność dziennikarki TVN z kamerą, fotografowanie nas, bez pytania o zgodę – o czym też nie wiedzieliśmy – był zmuszony. Mogłabym więc zapytać, czy to etyczne? Może należało uprzedzić zapisujących się, by mogli świadomie zdecydować, czy chcą wziąć udział w tej „akcji”? Demokracja, o której Pani tak żywo rozprawia, opiera się na możliwości wyrażania własnego zdania – mnie Pani odmówiła tego prawa, ponieważ moja ocena była różna od Pani opinii. Mimo personalnego ataku na moją osobę pragnę Pani jednak podziękować za zaangażowanie, ale radzę na przyszłość lepiej informować ludzi o swych założeniach, bo Polacy to nie tylko waleczny naród, co Pani podkreśla, ale i inteligentny, którego nie trzeba chronić, jak się Pani wyraziła, „przed wyginięciem”. Wtedy ocena Pani działań nie będzie budziła takich kontrowersji. W innym razie jest to trochę nieetyczne – i to nie z dziennikarskiego, ale zwykłego, ludzkiego punktu widzenia. Przykro mi, jeśli poczuła się Pani osobiście dotknięta, ale tematem mojego artykułu nie była Clare, lecz refleksja młodego człowieka, który znalazł się niespodziewanie w samym centrum politycznych zawirowań, których intencji do końca nikt mu nie wyjaśnił. Milena Adaszek
Polemika ,> str. 17 ••• Kłody pod nogi Sprawa dotyczy nierównego traktowania Polaków w United Kingdom. Brytyjczycy nie chcą uznawać polskich uprawnień do wykonywania zawodu, np. uprawnień elektryków. Pomimo tego, że nasze stoją na wyższym poziomie – wszyscy je uznają, ale na Wyspie „nie”. Czy to nie jest dyskryminacja? Od 1 listopada Niemcy otworzyli swój rynek pracy m.in. dla elektryków oświadczając, że „Polacy będą tak samo traktowani jak Niemcy”. Na pewno duża liczba Polaków tam wyjedzie, bo zarobki mają wysokie i bliżej do domu. Jesteśmy już trzy lata na Wyspie, kto tu z kogo skórę zdziera, na liście płac jesteśmy na samym końcu, wśród innych narodów. Brytyjczycy twierdzą, że o innych prawa walczą, że są w porządku. To niech odpowiedzą na ten list. „Kto za tym wszystkim stoi i komu na tym zależy, żeby tak było?”. Zbigniew S.
Imię i nazwisko .............................................................................................
Czas Publishers Ltd. 63 Kings Grove London SE15 2NA
Rodzaj prenumeraty ...................................................................................... Adres .............................................................................................................. ............................................................................................................ . . . . . . . . . . .
Kod pocztowy.................................. tel. ........................................................ Prenumerata od numeru ................... (włącznie)
CZAS NA NOWE MIEJSCA ! Jeśli nie możesz znaleźć „Nowego Czasu”w sklepie lub nieopodal domu, gdziekolwiek mieszkasz daj nam znać – tel. 0207 639 8507 lub wyślij e-mail na dystrybucja@nowyczas.co.uk
9UMCŖGO[ 2CģUVYW URQUÏD PC \CġQŖGPKG MQPVC DCPMQYGIQ Y 9KGNMKGL $T[VCPKK a bankowego 1VYCTEKG MQPVC Y PCU\[O DCPMW LGUV DCTF\Q ġCVYG 9 YKøMU\QĸEK RT\[RCFMÏY Y[UVCTE\[ V[NMQ LGFGP FQYÏF VQŖUCOQĸEK s RCU\RQTV NWD FQYÏF QUQDKUV[ <C LGF[PKG OKGUKøE\PKG RT\G\ RKGTYU\G VT\[ OKGUKäEG OQŖPC MQT\[UVCæ \ YKGNW HWPMELK MQPVC 5KNXGT RQ\YCNCLäE[EJ QU\E\øF\Kæ 6YÏL E\CU K RKGPKäF\G 5ä VQ PC RT\[MġCF MCTVC FGDGVQYC 8KUC MVÏTGL OQŖPC WŖ[YCæ YG YU\[UVMKEJ RNCEÏYMCEJ CMEGRVWLäE[EJ MCTVø 8KUC ECġQFQDQY[ FQUVøR FQ RKGPKøF\[ K /QPG[ 6TCPUHGT %CTF WOQŖNKYKCLäEC U\[DMKG K DG\RKGE\PG RT\GU[ġCPKG RKGPKøF\[ FQ FQOW 2Q VT\GEJ OKGUKäECEJ DøF\KG UVQUQYCPC PQTOCNPC QRġCVC Y Y[UQMQĸEK <CRTCU\CO[ PC TQ\OQYø LGU\E\G F\KUKCL 2TCEQYPKE[ PCU\[EJ QFF\KCġÏY RQOQIä 2CģUVYW FQġäE\[æ FQ ITQPC PCU\[EJ MNKGPVÏY
Q M N [ 6 \P K G E ø K U OKG GT YU\G RK \ G \ T R UKäEG G K O
<CRTCU\CO[ FQ PCU\[EJ QFF\KCġÏY YYY NNQ[FUVUD EQO YGNEQOG
1HGTVC LGUV UMKGTQYCPC FQ PQY[EJ MNKGPVÏY QTC\ QUÏD RQUKCFCLäE[EJ QDGEPKG MQPVC %NCUUKE K %CUJ MVÏTG \FGE[FWLä UKø PC \OKCPø TQF\CLW MQPVC FQ ITWFPKC TQMW 1VYCTEKG MQPVC LGUV W\CNGŖPKQPG QF PCU\GL QEGP[ 2CģUVYC U[VWCELK #D[ \ġQŖ[æ YPKQUGM Q QVYCTEKG MQPVC PCNGŖ[ OKGæ WMQģE\QPG NCV $CPM \CUVT\GIC UQDKG RTCYQ FQ Y[EQHCPKC QHGTV[ Y FQYQNPGL EJYKNK
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 9 listopada 2007
4 CZAS NA WYSPIE
Polscy nauczyciele polecą na Wyspy
HALINA MARTINOWA W Londynie, w wieku 96 lat, zmarła w Londynie Halina Lidia Martinowa z domu Duma de Vajda Hunyad. Żołnierz Armii Krajowej, założycielka i wieloletnia przewodnicząca Funduszu Inwalidów AK i Pomocy na Kraj, wiceprzewodnicząca Zarządu Głównego Koła AK w Londynie. Przed wojną studiowała na Politechnice Warszawskiej. W czasie Powstania Warszawskiego przez pierwszy miesiąc działała przy Komendzie Głównej AK zbierając informacje z nasłuchu sowieckich i niemieckich radiostacji. Później była starszym sierżantem w batalionie Zośka, który po przebiciu się ze Starego Miasta walczył na Czerniakowie. Nawiązała kontakt z sowiecką radiostacją po drugiej stronie Wisły, aby zorganizować ewakuację rannych żołnierzy Armii Ludowej i żołnierzy AK. Sowieci zgodzili się pod warunkiem zachowania proporcji: jeden żołnierz AL i jeden żołnierz AK. Ciężko ranna, otrzymała rozkaz przepłynięcia pontonem na drugi brzeg Wisły z innymi. Sowiecki ambulans, ignorując żołnierzy AK, zabrał jedynie berlingowców. Wtedy pomogli jej mieszkańcy Pragi, biorąc rannych do siebie. Sama ukrywała się w Świdrze. W 1945 roku wyjechała z Polski do Londynu, gdzie był już jej mąż – Wiktor Martin. W 2007 roku Halina Lidia Martinowa została laureatką nagrody „Kustosz Pamięci Narodowej”. We wtorek, 13 listopada o godz. 14.00 zostanie odprawiona, w kościele św. Jana Ewangelisty przy St. John’s Avenue w Putney (SW15), msza żałobna, ekumeniczna. Rodzina zamiast kwiatów prosi o datki na Fundusz Inwalidów Armii Krajowej. Czeki można wystawiać na: „Fundusz Inwalidów AK”, 238-246 King Street, London W6 0RF.
PUNO zaprasza: 12 listopada, o godz. 18.00 w Polskim Ośrodku SpołecznoKulturalnym odbędzie się pierwsze spotkanie seminarium doktoranckiego Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie. Wpisowe wynosi £200. Zgłoszenia przyjmowane są w sekretariacie POSK-u, pod numerem tel.: 020 8846 9305, sekretariat czynny jest w poniedziałki i środy, w godz. 15.00 – 19.00.
Zrobimy wszystko, by polskie dzieci w Anglii i Irlandii uczyły się języka polskiego, geografii i historii – zapewniają urzędnicy resortu edukacji narodowej. I planuje się wysłanie na Wyspy nauczycieli tych przedmiotów. Gdzie odbywałaby się nauka? Albo przy naszej ambasadzie, albo w angielskich szkołach, rzecz jasna, po uzgodnieniu tego z lokalnymi władzami. O potrzebie wysłania polskich nauczycieli na Wyspy mówiło się od dawna, bo mniej więcej jedna trzecia rodaków, którzy jadą tam do pracy zabiera ze sobą swoje dzieci. W przypadku powrotu do Polski mają one ogromne problemy w szkołach między innymi dlatego, że niezbyt dobrze znają język ojczysty. Obecna
nauka wspomnianych przedmiotów w sobotnich szkołach prowadzonych na przykład przez Macierz Pol-
Rodzice nie czują potrzeby uczenia pociech języka ojczystego, a nauczyciele nie zgadzają się na proponowane warunki pracy w Wielkiej Brytanii. ską nie wystarcza. Kilka godzin, to stanowczo za mało, by przekazać uczniom wiadomości z historii, geo-
grafii i jeszcze języka polskiego. Stąd pomysł posłania w ślad za wyjeżdżającymi do pracy Polakami naszych nauczycieli. Wielu polskich rodziców nie jest jednak zainteresowanych nauczaniem swoich dzieci języka polskiego, geografii czy naszej historii. Argumentują zwykle tak: aby nasze pociechy wtopiły się w lokalne społeczności, muszą przede wszystkim dobrze nauczyć się angielskiego, poznać miejscowe zwyczaje, historię tego kraju, jego geografię. Po co więc nam przedmioty polskie – pytają. Pół biedy, kiedy rodzice planują zostanie na Wyspach na zawsze lub na długie lata. Są jednak coraz częstsze sygnały, że te dzieci, które wracają, np. po roku czy dwóch na Wyspach, nie są w sta-
nie poradzić sobie z nauką w polskich szkołach. Niektóre mają tak duże zaległości w języku polskim, że nauka przychodzi im gorzej niż źle. Projekt ustawy o wysłaniu polskich nauczycieli na Wyspy jest już gotowy. Pojawia się jednak kolejny problem: nie wszyscy nauczyciele, którym przedstawiono propozycję wyjazdu godzą się na taki wypad. Ci starsi tłumaczą to nieznajomością języka angielskiego, koniecznego do porozumiewania się na przykład z szefami brytyjskich szkół, w których miałyby być prowadzone zajęcia. Młodzi z kolei, jeśli już zdecydowaliby się na wyjazd, to jednak nie w charakterze nauczyciela, bo zarobki nie są kuszące. I błędne koło niestety się zamyka. (br)
J. S. MARKIEWICZ
Odliczymy składki...w 2009 Przepisy ustawy o podatku PIT, które uniemożliwiają osobom pracującym za granicą odliczanie składek na ubezpieczenie zdrowotne od płaconego w Polsce podatku, są niezgodne z konstytucją, orzekł Trybunał Konstytucyjny. Polacy pracujący w krajach Unii Europejskiej będą mogli odliczać składki na ubezpieczenie zdrowotne od podatku płaconego w Polsce, ale dopiero w rozliczeniu za rok 2009 – wynika z wyroku Trybunału, który zapadł 7 listopada. Zaskarżone przepisy będą obowiązywać do 30 listopada 2008 roku, by ustawodawcy mieli czas je zmienić. Sędziowie trybunału rozpatrzyli wniosek Rzecznika Praw Obywatelskich, dra Janusza Kochanowskiego, który stwierdzał niezgodność z Konstytucją RP ustawy z dnia 26 lipca 1991 roku o podatku dochodowym od osób fizycznych w zakresie odliczenia od dochodu i od podatku składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne z tytułu działalności prowadzonej w państwach Unii Europejskiej.
Fotograf Markiewicz? Widywałem… W numerze 42 „Nowego Czasu” (19 października), w artykule „Emigracja w fotografiach Markiewicza” pisaliśmy o znalezionych na ulicy zdjęciach przedstawiających życie powojennej emigracji. Zdjęcia pochodzą z lat 50. i 60. Ich autorem był znany wśród ówczesnej Polonii fotograf, J. S. Markiewicz. Chciałoby się powiedzieć znany-nieznany, bowiem z telefonów, które otrzymaliśmy wynika tylko tyle, że był osobą dość popularną i znaną w środowisku z uwagi na swój fach, i jest jak najbardziej kojarzony właśnie z utrwalaniem w fotografii wydarzeń oficjalnych, ale i życia prywatnego. Niestety nie odezwał się jeszcze nikt, kto znałby pana Markiewicza osobiście, zamawiał u niego zdjęcia portretowe i fotografie prywatnych wydarzeń rodzinnych, których wśród tych ponad dwóch tysięcy zdjęć również jest mnóstwo. Ponawiamy więc prośbę o kontakt z naszą redakcją osób, które znały pana Markiewicza osobiście, lub znają jego rodzinę. Na informacje czekamy pod numerami telefonów: 0207 639 8507 lub 07983479749.
Elżbieta Sobolewska
!!!!!!!PROMOCJA
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 9 listopada 2007
CZAS NA WYSPIE 5 ZDJĘCIA: PIOTR APOLINARSKI/NowyCzas
Powrót Tuska
O
rganizatorzy powyborczego spotkania Donalda Tuska z londyńską Polonią, które odbyło się w minioną sobotę, 3 listopada, w ratuszu na Ealingu, poszli po rozum do głowy i tym razem poinformowali, gdzie i kiedy odebrać wejściówki, albo jak je zarezerować. Każdy, kto chciał, mógł wejść. Zabrakło natomiast przeciwników Tuska, którzy wrzaskliwie komentowali jego wypowiedzi podczas przedwyborczego spotkania w POSK-u. Wcześniej przyszły premier był na meczu Arsenal – Manchester United, co przyjęto z dużą dozą sympatii, traktując jako objaw jego „ludzkiej twarzy”. Podobny pomruk zadowolenia można by-
Tusk kieruje się w stronę demokracji z ludzką twarzą, ale pojawiają się wątpliwości co do skuteczności jego działań. Powiedział to, co wszsycy chcieli usłyszeć: bierzemy kurs na Europę i stawiamy na gospodarkę. ło usłyszeć, kiedy w odpowiedzi na pytanie o upolitycznienie Rady Radiofonii i Telewizji, premier przyznał się, że i u niego w domu trwa walka o pilota, a najszczęśliwszy jest kiedy zasypia przed telewizorem w fotelu, a obok jest rodzina. Takich znaków podczas tego spotkania było wiele. Donald Tusk po raz kolejny zaprezentował się z dowcipem i autoironią, swobodnie wchodząc w interakcję ze swoimi wyborcami, co z pewnością ułatwiał fakt obecności na sali przede wszystkim jego zwolenników (przynajmniej inni się nie uaktywnili). Tusk umiejętnie „sprzedawał się” swoim wyborcom, co może z jednej strony oznaczać, że „taki właśnie jest”; lub że tak się, używając popularnego sformułowania, lansuje. Dla powodzenia jego rzą-
Tłum wita zwycięzcę w wyborach parlamentarnych, Donalda Tuska, przed Ealing Town Hall; na schodach ratusza z burmistrzem rady dzielnicy, Hazel Ware; po spotkaniu Tusk pomaszerowal do polskich delikatesów, ktore znajdują się naprzeciwko Town Hall, by chwilę porozmawiać z Polkami, które tam pracuja oraz właścicielem sklepu.
Paczka do 15 kg od £15.00!
dów, wypadałoby przynajmniej u ich progu wierzyć, że nie jest to umiejętna manipulacja. Balansował więc między twardą i zdecydowaną prezentacją poglądów; żartem, którego było sporo i budowaniem wizerunku polityka, który nad wyraz ceni dialog i współpracę. I tak stanowczo wypowiadał się na przykład w sprawie naszej obecności w Iraku: – Podkreślam, że zawsze byłem zwolennikiem orientacji atlantyckiej w Polsce i ścisłego sojuszu militarnego, ale nie pozwolę, aby polski rząd bez żadnej wyraźnej potrzeby traktował Waszyngton jako większego brata. Czy w sprawie likwidacji abonamentu TV: – Dosyć okłamywania ludzi, że muszą płacić haracz na telewizję publiczną, pod pretekstem realizowania przez nią misji publicznej. Oczywiście aplauz kończył każdą z tych wyżej przytoczonych wypowiedzi, którym nie można odmówić słuszności zwanej populistyczną, bo któż nie uważa, że abonament to bzdura, albo że Stany Zjednoczone tak, ale bez przesady. – Tusk powiedział to, co wszyscy chcieli usłyszeć. Na przykład, abolicja podatkowa. Jak najbardziej tak. Sejm tym się zajmie i tak dalej
– podsumowała uczestniczka spotkania. Chociaż, o dziwo, pytanie dotyczące abolicji było jednym z ostatnich, jakie zostały zadane, w odróżnieniu od sytuacji sprzed kilku tygodni, gdy padło jako jedno z pierwszych. Nie zabrakło też porównań, oni – my, które zawsze są mile widziane, byle było ich nie za wiele, bo na nie w szczególności jesteśmy już uczuleni. Dlatego o Kaczyńskich było raptem ze trzy razy, przede wszystkim po to, by zbudować kontrast; oni – konserwatywni, zacietrzewieni, anachroniczni i my – zrównoważeni, dążący do dialogu, nowocześni i znający kolejność priorytetów. Przy okazji porównań, było również śmiesznie i… bardzo mało konkretnie. Ktoś zapytał o decyzję prezydenta dotyczącą jego nieobecności podczas pierwszego posiedzenia Sejmu, wyrażając opinię, iż jest to szczyt wszystkiego (aplauz). – Gdyby to miał być szczyt, to znaczy, że nie byłoby tak źle. Boję się, że to może być tylko wzniesienie, pagórek, a szczyty dopiero zobaczymy – zaczął Tusk, wzbudzając oczywiście sporo śmiechu, który później powtórzył się, kiedy ktoś zaproponował rozwiązanie niemieckie w sprawie, przysłowiowych już, teczek. – Niech pan sobie wyobrazi, co by się działo, gdybym opowiedział się za modelem niemieckim… – odpowiadał Tusk, po czym zdecydowanie podkreślił, iż ujawnienie zawartości archiwów to jedyny sposób na spokój w tej sprawie. Nic nowego. Spotkanie z Tuskiem potwierdziło tylko to, czego wszyscy się wypierają, a potem… biją brawo. Potrzebę usłyszenia czegoś, w co chociaż w tym jednym momencie można uwierzyć. Stąd im większy slogan, tym więcej radości: – Najważniejszą rzeczą jest odebranie władzy nad przeszłością złym ludziom, którzy wytwarzali to archiwum. Źli ludzie do dzisiaj dysponują tą wiedzą, która czyni ich silnymi – usłyszeliśmy. Oklaski brzmiały również wtedy, gdy Tusk oświadczył, że przez zmianę konstytucji można „przeklasyfikować” KRRiT w ciało społeczne; czy gdy informował, że Euro 2012 mimo zmarnowanego i to kompletnie półrocza, na pewno odbędzie się w Polsce. Jedno również od soboty 3 listopada powinno być dla nas pewne: wszystko co było złe, niezgodne z prawem, krzywdą ludzką w ostatnich dwóch latach, a także wcześniej, będzie opisane, rozliczone, ktokolwiek był autorem tego zła. Ale, nie po to, by na końcu ścinać głowy. Good luck.
Elżbieta Sobolewska
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 9 listopada 2007
6 CZAS NA WYSPIE
Obwodnica Józefa Stawinogi? Józef Stawinoga, który ponad 35 lat mieszkał w namiocie przy obwodnicy w miejscowości Wolverhampton, zmarł 29 października. Miał 87 lat. W mieście znali go wszyscy, albo przynajmniej o nim słyszeli. Niektórzy uważają nawet, że obwodnicę powinno się teraz nazwać jego imieniem. Jeden z miejskich radnych powiedział po jego śmierci: „Był prawdziwą osobistością i Wolverhampton nie będzie już takie samo bez niego.” Właśnie z uwagi na ową
popularność władze pozwoliły mu na życie w tym dziwnym miejscu i nie podjęły decyzji o eksmisji. Żył pośród swoich znalezisk-śmieci, o których mówił, że ktoś oddał mu je na przechowanie, więc nie można ich wyrzucić. Każdego dnia pracownicy opieki społecznej przywozili mu ciepłe posiłki, a cztery lata temu wymieniono jego zniszczony namiot na nowy. Istnieje jednak druga strona medalu życia Józefa Stawinogi. Za młodu został zwerbowany do Wehrmachtu, o czym poinformo-
wał BBC News jego przyjaciel, Juliusz Leonowicz. O niechlubnej przeszłości swego przyjaciela wiedział od dawna, jednak nie chciał ujawniać jej za jego życia. Leonowicz nie zna szczegółów służby przyjaciela. Wie tylko, że kiedy był w polskiej jednostce przy VIII Brygadzie Niemieckiej Armii, która znalazła się we Włoszech, oddał się w ręce Brytyjczyków. Wtedy trafił do Wolverhampton, gdzie umieszczono go w obozie jenieckim. Nie lubił swojego imienia i nazwiska, prosił by nazywano go Fred.
Alarmy przeciwpożarowe mogą ocalić twoje życie W poniedziałek, 5. listopada, rozpoczęła się kampania lokalnych władz mająca na celu zwiększenie świadomości i wiedzy Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii na temat konieczności instalowania alarmów przeciwpożarowych. Kampania, wspierana przez ministra ds. pożarnictwa (Parmjit Dhanda MP), ma pomóc w zredukowaniu liczby poparzeń i wypadków śmiertelnych, spowodowanych pożarem. Adresowana jest do głównych grup mniejszości etnicznych i narodowościowych i skoncentrowana jest na uświadamianiu, jak istotne są zabezpieczenia przeciwpożarowe oraz jaki wpływ na życie może mieć ich brak. W celu bliższego sprawdzenia stanu wiedzy Polaków co do obowiązujących przepisów bezpieczeństwa i
przyczyną około 8 tys. pożarów rocznie. Wyniki badań i statystyki co do liczby pożarów to niepokojąca lektura – mówi minister Dhanda. – Nasza kampania ma na celu uświadomienie społecznościom imigracyjnym powagi zagadnienia, oraz profilaktyki, która może ratować życie całych rodzin. Nie ma cienia wątpliwości, że sprawny alarm przeciwpożarowy może ocalić życie. W przypadku pożaru, ludzie, którzy nie mają zainstalowanego żadnego urządzenia, mają dwa
Kampania propagowania świadomości i przepisów przeciwpożarowych wśród społeczności polskiej na Wyspach Brytyjskich alarmów przeciwpożarowych przeprowadzone zostały specjalne badania głównie wśród młodych mężczyzn, mieszkających na terenach miejskich oraz na wsi, w zbiorowym, wynajmowanym zakwaterowaniu. Oto wnioski wyciągnięte po przeanalizowaniu wyników badań: • osoby ankietowane nie miały zastrzeżeń co do rozwiązań przeciwogniowych w ich miejscach zamieszkania, gdyż zakwaterowanie zbiorowe łączy się z dużo większym ryzykiem pożaru; • panowała ogólna zgoda co do faktu, iż długie godziny pracy oraz codzienne sprawy bytowe, typu płatności za czynsz i jedzenie, są istotniejsze niż kwestie bezpieczeństwa ogniowego; • ankietowani często wskazywali picie i palenie jako metodę relaksu po długim dniu pracy; • niektórzy z ankietowanych wymieniali zbyt wiele urządzeń elektrycznych na jednym obwodzie jako potencjalne źródło pożaru w ich miejscu zamieszkania; • większość z osób objętych sondażem traktuje sprawdzanie alarmów w miejscu zamieszkania jako obowiązek innych; powtarzano też opinię, iż w Polsce kwestie bezpieczeństwa przeciwpożarowego nie są popularyzowane, oraz że w powszechnym mniemaniu tylko bardzo ostrożne osoby decydują się na założenie alarmu. Według statystyk, rocznie dochodzi do 3,5 tys. pożarów, które spowodowane są paleniem tytoniu. W domu, w którym mieszka nawet jedna osoba paląca, ryzyko pożaru zwiększa się średnio o jedną trzecią. Wadliwe urządzenia elektryczne bądź zbyt obciążone obwody, są
Gdyby alarm przeciwpożarowy był zainstalowany w domu tego młodego Polaka, może uniknąłby ciężkich poparzeń razy mniejszą szansę na przeżycie. Istotne jest też, by regularnie sprawdzać stan techniczny urządzeń zamontowanych w domu. Jako uzupełnienie rozpoczynającej się kampanii, lokalni przedstawiciele straży pożarnej będą sprawdzać domostwa szczególnie narażone na pożar, tak by móc wskazywać dostępne rozwiązania poprawiające bezpieczeństwo. Profilaktyka może uratować życie. Jeśli lokatorzy danego domostwa wyrażą chęć zainstalowania u nich alarmu, wystarczy tylko zgłosić się do najbliższej placówki straży pożarnej. Alarmy przeciwpożarowe są dostarczane i instalowane za darmo.
Po polsku w szkockim Bordersie W księgarni Borders w Glasgow można już wybierać spośród prawie stu tytułów książek w języku polskim. Dostępni autorzy to m.in. Ryszard Kapuściński, Waldemar Łysiak, Andrzej Sapkowski, oraz Stephen King czy Dan Brown – również po polsku. Nasze półki mamy już w księgarniach sieci w Londynie, Birmingham, Southampton, Cardiff i w Dublinie.
Polska władza ściga, irlandzka wypuszcza Jarosław Piotr G., najpierw został wypuszczony z Polski, mimo że nie odsiedział szesnastu miesięcy więzienia za napaść i jest podejrzany o seksualne wykorzystywanie dzieci i dziecięcą pornografię, a teraz został zwolniony przez irlandzki High Court, bowiem strona polska wystosowała dwa odrębne Europejskie Nakazy Aresztowania (ENA). Sędzia Trybunału uznał, że dwa ENA wystawione przez polską prokuraturę w dwóch różnych sprawach przeciwko jednej i tej samej osobie to naruszenie unijnych przepisów. Stwierdził ponadto, że nie widzi przeszkód formalno-prawnych, by polskie władze nie mogły wystąpić z nowym ENA w tej sprawie, a nie leży w jego kompetencjach „usuwanie anomalii” czy „nadrabianie niedopatrzeń proceduralnych”. Jarosław Piotr G. mieszkający w Belclare w pobliżu Tuam w hrabstwie Galway w Irlandii odpowiadał przed trybunałem z wolnej stopy. Wyrok pozbawienia wolności na szesnaście miesięcy zapadł w 2003 roku. Oba nakazy wystosowano w listopadzie zeszłego roku.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 9 listopada 2007
CZAS NA WYSPIE 7 AGATA KOSMACZ/NowyCzas
Na sprzedaż Jeżeli brać to poważnie, to wcale nie jest śmieszne. Jeżeli uznać za żart, to rzeczywiście się udał. I wypada tylko pogratulować autorowi poczucia humoru. „SPRZEDAM KOBIETĘ. Data pierwszej rejestracji: luty 1972. Pierwszy właściciel, kolor biały, pochodzenie krajowe, używana, brak hamulców, lekko się prowadzi, podgrzewane siedzenie, obniżone sportowe zawieszenie, automatyczne ssanie, dwie poduszki powietrzne, pełen lifting. NIE BITA. Cena do uzgodnienia. Darmowa jazda próbna”. A o co chodzi? O ogłoszenie wiszące od pewnego czasu w polskich delikatesach na Northend Road. Wtopione w kilkanaście innych małych kartek, związanych z wynajęciem mieszkania, możliwością pracy w angielskim pubie czy pomocą w znalezieniu part time job na weekendy. Jednak właśnie to jedno najbardziej przykuwa uwagę. A czemu? Bo jest dowcipne, zgrabnie napisane, i tak jednoznaczne w swej zamierzonej dwuznaczności. I choć pozornie dotyka kwestii patriarchatu i męskiej dominacji (zakładając, że czytamy je dosłownie), chyba nawet najbardziej zagorzałe feministki muszą się uśmiechnąć w czasie jego lektury (zakładając, że czytamy między wierszami i z dużym przymrużeniem oka). Tym bardziej że jak powiedział właściciel rzeczonego sklepu, dużo wcześniej pojawiło się ogłoszenie o SPRZEDAŻY MĘŻCZYZNY. Jak dotąd bez reklamacji. I pomyśleć, że ledwie chwila nieuwagi i można by taką perełkę zwyczajnie przegapić.
Łucja Piejko
Uwaga, agent!! Opublikowany w numerze 43. „Nowego Czasu” (26.10) artykuł pt. „Uważać na landlorda”, zachęcił kilku naszych czytelników do podzielenia się podobnymi historiami. Okazało się, że problemy mieszkaniowe są codziennością oraz że nie tylko właściciel posesji może okazać się nieuczciwy. Jeden z przypadków dotyczy agencji nieruchomości w zachodnim Londynie, oraz działań jej pracowników, które znamionują nieuczciwe praktyki. Z prośbą o pomoc zwróciła się do nas pani Maria (nazwisko do wiadomości redakcji), która poszukiwała domu do wynajęcia za pośrednictwem agencji Castle
Residential, z siedzibą w Hanwell. Podpisano umowę wstępną (jej kopię otrzymaliśmy faksem), z której wynika, iż agencja pobiera tzw. holding deposit od potencjalnego najemcy, który jest zainteresowany daną posesją. Ma to na celu zabezpieczenie interesów wszystkich ze stron kontraktu, jeśli do jego podpisania nie dojdzie. Agencja pobiera wedle umowy 25 funtów, reszta wraca do ich klienta. Taką umowę podpisała z jednym z pracowników agencji pani Maria. Po kilku dniach agencja zażądała dodatkowych 300 funtów, przedstawiając to jako warunek kontynuowania umowy, oraz jako warunek sprawdzenia jej referencji.
– Odpowiednie dokumenty – skarży się pani Maria – zostały przesłane pocztą oraz elektronicznie. Niestety, agencja twierdziła najpierw, że je otrzymała, później że nie otrzymała, później z niejasnych dla mnie przyczyn zażądali więcej pieniędzy, by kontynuować „współpracę”. Kiedy odmówiłam, bo holding deposit ustaliliśmy na 200 funtów z managerem, ten zadzwonił do mnie, że moich referencji nie da się zweryfikować – mówi Maria. – Kiedy próbowałam sprawę wyjaśnić w rozmowie telefonicznej, potraktowano mnie bardzo obcesowo. W tym samym mniej więcej czasie zadzwonił właściciel, twierdząc, że wycofuje się z kontraktu, ponieważ nie dopełniłam warunków umowy! Skandal! Referencje bez trudności udało nam się zweryfikować, jej dobrą opinię potwierdziliśmy u poprzednich właścicieli, od których pani Maria wynajmowała mieszkanie, oraz od ich agentów. W tym samym czasie ustaliliśmy w rozmowie z właścicielem, którego posesja jest obiektem wstępnej umowy, iż została wynajęta przez Castle Residential ponad dwa tygodnie temu, co jest niezgodne z prawem. Wszystkim zarzutom zaprzecza Serje, manager biura. – Sprawa jest u naszych prawników, a mnie polecono, bym się nie wypowiadał. Jesteśmy profesjonalną agencją, a pomówienia tego typu są niespotykane – mówi. Na pytanie, czemu po prostu nie oddadzą pani Marii należnych pieniędzy, Serje odpowiedział, iż „to nie takie proste”. Niecałe 200 funtów dla dużej agencji nie powinno być problemem, a już na pewno nie sprawą wartą angażowania prawników. Pani Maria wciąż czeka.
Mikołaj Skrzypiec
tydzień na wyspach W Londynie, 2 listopada, rozpoczął się prawie miesięczny festiwal filmów powstałych na podstawie twórczości Josepha Conrada. Rozpoczął go najstarszy z obrazów, który powstał jeszcze za życia pisarza – nakręcony w 1919 roku na motywach „Zwycięstwa” niemy film wyreżyserował Maurice Tourneur. Na festiwalu zostanie pokazanych piętnaście filmów. 29 i 30 listopada w BFI Southbank Cinema, upłynie pod znakiem „Smugi cienia” Andrzeja Wajdy. Szczegóły festiwalu na www.bfi.org.uk.
Stowarzyszenie lokalnych władz samorządowych Anglii i Walii (Local Government Association) apeluje do rządu Wielkiej Brytanii, by ustanowił specjalny fundusz w wysokości 250 milionów funtów rocznie, z którego samorządy nie radzące sobie z napływem imigrantówmogłyby korzystać. Local Government Association reprezentuje czterysta samorządów, które przygotowały ankietę analizującą problemy samorządów, zwłaszcza w kontekście potężnej fali imigrantów. Na ankietę odpowiedziało sto spośród zrzeszonych w LCA samorządów, co dało podstawę do stworzenia raportu, z którego wynika iż rząd powinien zmienić metodologię przeprowadzania badań statystycznych. Obecna nie daje prawdziwego wyobrażenia o skali emigracji. 24-letni Robert Spence z Ringford Crescent, który w marcu 2006 roku pomógł w napadzie na dom zamieszkany przez Polaków, został skazany na sześć lat więzienia. Do zdarzenia doszło w Belfaście, na Donegall Road. Podczas rozprawy mężczyzna nadal utrzymywał, że nie był członkiem gangu, który dokonał napadu, jednak Sąd Najwyższy w Belfaście uznał go winnym dwóch przestępstw, zniszczenia mienia i napaści. Szkocik.com to nowa strona internetowa dla Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii, która wystartowała w minionym tygodniu. Jej charakter jest czysto handlowy – można kupować lub sprzedawać usługi oraz przedmioty, zarówno nowe jak i używane. Co jest ważne, strona nie pobiera żadnych opłat od użytkowników. Rejestracja i udział w transakcjach są darmowe.
56-letni Zbigniew K., pijany kapitan, który uderzył swoim statkiem w gazową platformę wydobywczą, został skazany w piątek, 2 listopada na dwanaście miesięcy więzienia. Do wypadku doszło w sierpniu bieżącego roku, na Morzu Północnym. Statek kapitana, który przewoził zboże, uderzył w bezzałogową platformę, której zderzenie właściwie w żaden sposób nie uszkodziło. Co innego statek – jego kadłub został tak dalece nadwerężony, że przełamał się i zatonął. Kapitan nie miał innego wyjścia, jak przyznać się do winy.
NOWYCZAS 9 listopada 2007
nowyczas.co.uk
8 POLSKA POLITYKA » VI kadencja Sejmu
tydzień w kraju T W rankingu zaufania Polaków wobec polityków na czoło wyszedł Waldemar Pawlak (PSL) z wynikiem 50 proc. Tuż za nim znalazł się Donald Tusk – 49 proc. T Donald Tusk ma pewne problemy z formowaniem rządu. Typowany na ministra pracy Michał Boni okazał się agentem SB (był już na liście Macierewicza, ale wówczas nie tylko się nie przyznał, ale atakował MSW). T CBA zatrzymała b. posłankę PO Beatę Sawicką, która jest podejrzana o przyjęcie łapówki. To efekt końca kadencji Sejmu i odebrania jej immunitetu. O odpowiadanie z „wolnej stopy” walczy Andrzej Lepper. Wiadomo już, że prokuratura nie zatrzyma też podejrzanego o „niegospodarność” posła PO Tomasza Szczypińskiego. Postawiono natomiast zarzuty korupcji b. posłance SLD Małgorzacie Ostrowskiej. T Politycy PO zapowiadają wycofanie polskich wojsk z Iraku latem 2008 roku. T W Tarnobrzegu uszkodzono tablice z wystawy IPN „twarze bezpieki”. T Popularny aktor Tomasz Dedek (m.in. serial „Rodzina zastępcza”) okazał się długoletnim agentem SB o ps. „Papkin”. Zwerbowany w 1977 roku donosił dla pieniędzy. T U prezesa IPN Janusza Kurtyki pojawili się wysłannicy Donalda Tuska, którzy naciskali na wstrzymanie książki historyków Gontarczyka i Cenckiewicza o kontaktach Lecha Wałęsy na początku lat 70. z SB. T Tylko 10 proc. Polaków popiera pomysł całkowitej likwidacji Centralnego Biura Antykorupcyjnego. 41 proc. dopuszcza zreformowanie CBA. PO zapowiada taką reformę by pozbyć się szefa CBA Mariusza Kamińskiego. T Platforma i PSL opowiadają się za jak najszybszym wprowadzeniem w Polsce euro. Wspólna waluta ma się pojawić w roku 2012. T Urzędnicy wynaleźli stary przepis, który pozwoli na karanie tych osób, które nie wymieniły dowodów osobistych. Grozi im grzywna do 5 tys. zł. T W archikatedrze lubelskiej odbyły się uroczystości żałobne sierżanta Andrzeja Filipka, który zginął podczas misji w Iraku. T Na Żeraniu rozpoczęto produkcję Chevroleta Aveo. Właścicielem FSO jest teraz GM (40 proc.) i ukraińska spółka UkrAvto (60 proc.). T Lech Wałęsa czeka na operację przeszczepu serca, która ma się odbyć w klinice w Houston i kosztować 100 tys. dolarów.
Milczący prezydent i awantury w Sejmie Było podniośle, a potem już jak zwykle. Czyli awantury. Tak zaczęła się VI kadencja polskiego Sejmu. Choć na sali było dwóch prezydentów, obecny Lech Kaczyński i były, Lech Wałęsa, to tego pierwszego wszyscy witali na stojąco, tego drugiego już nie. Bardzo wielu posłów Prawa i Sprawiedliwości ostentacyjnie nie powstało z miejsc. Ten pierwszy wreszcie, wbrew 18-letniej tradycji w wolnej Polsce, nie powiedział ani słowa.
Szok powyborczy – Widocznie jest jeszcze w powyborczym szoku – żartował poseł Platformy Obywatelskiej, Stefan Niesiołowski. Przemówił za to prezydent w Senacie, ale nie odnosił się do bieżącej sytuacji politycznej, tylko ocenił rolę Senatu, jako potrzebnego organu w polskiej demokracji. W tak zwanym międzyczasie była dymisja rządu Jarosława Kaczyńskiego i brat przyjął od brata rezygnację. Potem była zacięta walka o to, kto będzie marszałkiem sejmu. Kandydatem murowanym był Bronisław Komorowski z największej partii, czyli Platformy. Prawo i Sprawiedliwość wystawiło jednak swego kandydata, który nie miał szans w głosowaniu, Krzysztofa Putrę. Jako jeden z głównych przymiotów Putry posłowie PiS podawali to, że ma on ósemkę dzieci i skoro potrafi zadbać o swoją liczną rodzinę, to dobrze pomyśli też o całym Sejmie.
Najbardziej zaskakująca jest postawa Ludwika Dorna, uważanego jeszcze do niedawna za trzeciego bliźniaka
Porządzi Sejmem Putra przepadł, Komorowski będzie rządził Sejmem. A będzie miał niełatwe zadanie, jak pokazała inauguracja posiedzenia. Bo PiS zapowiedział, że będzie surowo recenzował posunięcia Platformy i jego sojusznika, Polskie Stronnictwo Ludowe. Ale czy będzie to naprawdę opozycja – niebawem się przekonamy, bo w PiS-ie coś zaczyna pękać. Dorn, Zalewski i Ujazdowski, jedne z głównych postaci tej partii zrezygnowali z funkcji wiceprezesów partii. Tylko wiceprezes Adam Lipiński nie wystąpił z rokoszem, czy – jak kto woli –niemal z otwartym buntem wobec Jarosława Kaczyńskiego. Tym trzem
panom nie podoba się styl sprawowania władzy w partii, a polega on na żelaznej dyscyplinie i ręcznym sterowaniu strukturami partii przez jej prezesa, Jarosława Kaczyńskiego.
PiS nie pęka – Nie grozi nam żadne pęknięcie – przekonuje Marek Kuchciński, uważany przez swoich kolegów złośliwie za cień Jarosława. Najbardziej zaskakująca jest postawa Ludwika Dorna, uważanego jeszcze do niedawna za trzeciego bliźniaka, ale wszyscy jeszcze pamiętają, że już raz Dorn wystąpił przeciwko prezesowi. Wtedy stracił tylko funkcję szefa resortu spraw we-
wnętrznych, teraz może być dla niego jeszcze gorzej. – Nie, nie miałem żadnej tremy – mówił na inauguracyjnym posiedzeniu Zbigniew Religa, marszałek senior, który otwierał posiedzenie. Ale wielu jego kolegów z Prawa i Sprawiedliwości mówiło, że tak zdenerwowanego profesora nie pamiętają. – On tak bardzo jeszcze przeżywa porażkę PiS, a również i swoją. Nie będzie ministrem zdrowia, nie wróci do tego, co tak kochał, czyli do operowania, zostaje mu tylko nudna posada zwykłego posła – komentowali koledzy profesora z klubu.
Bartosz Rutkowski
Tusk obiera kurs na Europę – Nie ma potrzeby byśmy traktowali Stany Zjednoczone jak Wielkiego Brata – stwierdził przyszły polski premier Donald Tusk i dał tym samym jasno do zrozumienia, że jego ekipa bierze kurs na Europę. Najpierw była wizyta w Londynie. Niektórzy sądzili, że głównym powodem było spotkanie z byłym premierem, Kazimierzem Marcinkiewiczem, ale ani Tusk, ani Marcinkiewicz tego nie potwierdzają. Potem będą Watykan, Wilno, Berlin, Bruksela, Paryż, Moskwa. Tak mniej więcej będą wyglądać pierwsze zagraniczne wizyty Tuska. Wielu politologów twierdzi, że błędem było pominięcie w tym pierwszym rzucie Kijowa.
Nikt nie ma wątpliwości, że priorytetem Platformy i Tuska osobiście będzie w polityce zagranicznej Unia Europejska. Bruksela też jest na liście miast, które w pierwszej kolejności odwiedzi Tusk. Co czeka w europejskich stolicach Tuska? W Brukseli będzie musiał rozmawiać nie tylko o naszym udziale w strukturach NATO, ale także o naszym zaangażowaniu militarnym w Afganistanie. Trudne zadanie czeka go także w Berlinie, bo wyjdzie na pewno sprawa niemieckich roszczeń, czy określenie naszych stosunków z Rosją. Kto wie, czy najtrudniejsze zadanie nie czeka Tuska w Moskwie, bo stosunki między Polską a naszym
wschodnim sąsiadem już dawno nie były takie złe. I wreszcie pytanie, kto będzie kierował resortem spraw zagranicznych. Kandydatura Radka Sikorskiego w oczach Platformy nie budzi zastrzeżeń. Ale i prezydent i premier powtarzają, że Sikorski jest niegodny tego stanowiska. Oliwy do ognia dolewa wręcz nienawiść do Sikorskiego jego następcy na stanowisku szefa resortu obrony, Aleksandra Szczygło. Zdrada, podłość – takimi słowami Szczygło „częstuje” dziś Sikorskiego i nawet niektórzy posłowie PSL mówią, że może by warto, dla świętego spokoju, znaleźć kogoś innego.
– Właśnie w takiej sytuacji powinniśmy stać za Sikorskim murem, bo to my, nasza partia, bierzemy odpowiedzialność za politykę zagraniczną i to my wysuwamy kandydatów – twierdzi Bronisław Komorowski, już marszałek Sejmu. – Pan prezydent nie będzie blokował żadnej kandydatury na ministerialne stanowisko – zapowiadają urzędnicy Kancelarii Prezydenta i dodają, że odpowiednie informacje o Sikorskim Lech Kaczyński przekaże Tuskowi, a co z tym przewodniczący Platformy, przyszły premier, zrobi, to już jego sprawa.
Bartosz Rutkowski
NOWYCZAS 9 listopada 2007
nowyczas.co.uk
POLSKA 9
Stadion rozpalił Polaków Nie nowy parlament, nie protesty lekarzy czy nauczycieli, ani też nie powoływanie nowego rządu zaprzątają teraz najbardziej uwagę Polaków. W tej chwili politycznym tematem numer jeden jest to, gdzie powstanie stadion narodowy i gdzie odbędzie się pierwszy mecz Euro 2012. W sztabie przyszłego premiera, Donalda Tuska powstał specjalny zespół, który ma opracować założenia dla nowego stadionu. – Ja się znam na piłce nożnej i na pewno prace ruszą jak najszybciej – deklarował nie tak dawno Tusk. Kiedy okazało się, że lokalizacje wskazane prezez poprzednią władzę są nieaktualne, rozpoczęła się dyskusja narodowa. Najpierw Platforma oznajmiła, że sąsiedztwo Stadionu X-lecia, to nie jest dobre miejsce dla nowego stadionu, obliczonego na 55 tys. widzów. – Lepiej sprzedać grunty w tym miejscu tym, którzy chcą tam budować apartamentowce i za te pienią-
dze postawić stadion na obrzeżach miasta i jeszcze sporo zostanie – twierdzili ludzie z otoczenia Tuska. Na to politycy Prawa i Sprawiedliwości wydali okrzyk szczerego oburzenia. – Przecież na obrzeża miasta nie da się dojechać, tak zakorkowane są wyloty z miasta – padały argumenty. Andrzej Bobowski, król kibiców piłkarskich, jest jednak za tym, żeby taki stadion powstał na przykład w Wawrze. – Burmistrz tej gminy ma już gotowe kilkadziesiąt hektarów, które może przeznaczyć pod stadion narodowy – twierdzi monarcha. Jan Tomaszewski, były legendarny nasz bramkarz, nie zostawia jednak suchej nitki na pomyśle prezydent Warszawy, Hanny Gronkiewicz-Waltz, by taki stadion umiejscowić np. w podwarszawskich Łomiankach. – Tam to może cyrk powstać, ale nie stadion – twierdzi słynący z temperamantu i ciętego języka Tomaszewski. Sprawa tak rozgrzała całą Polskę, że w Platformie zaczęto przebąkiwać, by ten stadion powstał jednak na warszawskiej Pradze, czyli tam, gdzie chciało... Prawo i Sprawiedliwość. Zorganizowano błyskawiczne targi pod nazwą „Infrastruktura” i miasto Warszawa przedstawiło swoją ofertę na Euro 2012. Projekt nowego stadionu narodowego zakłada, że powstanie on obok Stadionu X-lecia. I na tym pewnie stanie. (br)
SPOŁECZEŃSTWO » Armia bez żołnierzy
Poborowi wyjechali do Wielkiej Brytanii – Nie wracam przez najbliższe trzy lata do kraju, nie myślę o tym, co zrobi ze mną wojsko – mówi 20-letni Roman z podwarszawskich Łomianek, który wyjechał właśnie do pracy w Irlandii. – Nie wzięli mnie wcześniej w kamasze, to nie wezmą i teraz. Do końca roku, w ramach jesiennego poboru polska armia chce wcielić ponad 20 tys. młodych ludzi. Słane są wezwania do stawienia się na komisjach wojskowych, a rodzice wielu młodych ludziu odpowiadają wprost: syn jest już w Anglii. Co grozi tym, którzy nie stawią się do poboru? W biurze prawnym resortu obrony narodowej mówią tak: jeśli taki mężczyzna nie reaguje na wezwanie, wtedy powiadamia się o sprawie policję i prokuraturę. W najgorszym wypadku za uporczywe uchylanie się od poboru grożą dwa lata więzienia. My, jako armia, mamy prawo wcielić każdego mężczyznę, który nie ukończył 50 lat. Niektórzy wyjeżdżający do Anglii czy Irlandii ślą więc pisma do woj-
skowych komend uzupełnień, że wyjeżdżają i przed ukończeniem 50. roku życia nie wracają do Polski. W tym wypadku wojskowi bezradnie rozkładają ręce i przypominają tylko, że to Konstytucja nakłada na każdego zdrowego mężczyznę obo-
Za uporczywe uchylanie się od poboru grożą dwa lata więzienia wiązek odsłużenia określonego czasu w wojsku. Na przykład zachęca się studentów, by ci starali się o odbycie kilkutygodniowych szkoleń, które uregulują stosunek do służby wojskowej. Ale studenci też masowo wyjeżdżają, głównie do Wielkiej Brytanii i Irlandii i twierdzą, że nawet kilkutygodniowy kurs jest dla nich stratą czasu.
– Z takim zjawiskiem, to znaczy z masowymi wyjazdami i tym samym unikaniem służby wojskowej nie mieliśmy kiedyś do czynienia. Tak naprawdę jesteśmy bezradni wobec tej fali – mówi jeden z oficerów Wojewódzkiej Komendy Uzupełnień we Wrocławiu. Wojsko od lat ma problemy z poborem. Kiedy szalało bezrobocie, ludzie z małych miast i miasteczek szli gremialnie do wojska, licząc, że tam skończą kursy zawodowe, potem załapią się na zawodowego wojskowego. Dziś, kiedy to praca zaczyna szukać człowieka, nikt praktycznie nie jest zainteresowany zaszczytnym obowiązkiem, jak określa się służbę wojskową. Młodzi ludzie nie chcą tracić czasu i ruszają w świat za pracą. Nie przejmują się tym, że mogą za to trafić za kraty. – To tylko straszenie – mówi wspomniany Roman i dodaje, że nie słyszał, by ktoś naprawdę za to był skazany.
Bartosz Rutkowski
CHRISTMAS & NEW YEAR
FESTIVE 4 NIGHT PARTY MINI CRUISES TO SANTANDER (NORTHERN SPAIN) CHRISTMAS FOUR NIGHT FESTIVE FUN PARTY CRUISE
Depart from Portsmouth on December 24th to Santander (Northern Spain)
PLUS
NEW YEAR
FOUR NIGHT BIG, BIG, BIG PARTY CRUISE
Join us for Cruise World’s annual festive Mini-Cruises to Santander, Northern Spain aboard the modern and luxurious Pont-Aven for a fantastic Christmas and New Year.
FARES START FROM ONLY
£115 PER PERSON
For more information and to explore the Pont-Aven, on a virtual tour of the ship, visit our website at: www.cruiseworldnews.co.uk Or, if you prefer, e-mail us at: cruiseworld@btinternet.com
Depart from Portsmouth on December 29th to Santander (Northern Spain)
Call CRUISE WORLD now on 0870 743 1000 We are open Monday to Saturday 9am to 5.30pm and Sunday 10am to 6pm. For more information please visit our website www.cruiseworldnews.co.uk
NOWYCZAS 9 listopada 2007
nowyczas.co.uk
10 WIELKA BRYTANIA POŻAR W WARWICKSHIRE » Zginęli strażacy
W płonącej hali mogli być Polacy Błyskawiczna akcja podjęta przez strażaków, kosztowała ich życie. Czterej strażacy, którzy interweniowali w płonącym hangarze przemysłowym, przekonani, że wewnątrz są ludzie, zginęli pod zapadającym się dachem. Zdaniem ich kolegów podjęli słuszną decyzję, nie zwracając uwagi na grożące niebezpieczeństwo. Przez kilka godzin rozgrzebywano zgliszcza, by upewnić się, czy przypadkiem ktoś z zatrudnionych nie został poparzony lub nie zginął w ogniu. Na szczęście, innych ofiar nie było. Pożar miał miejsce w Warwickshire, spłonął duży wojskowy hangar, należący kiedyś do RAF, a później przerobiony na halę przemysłową, w której pakowano warzywa i owoce. Firma dostarczająca warzywa do największych supermarketów zatrudniała ponad 300 pracowników, w tym przede wszystkim Polaków. Ze wstępnych ustaleń wynikało, że wielu z nich rów-
nież mieszkało w miejscu pracy. Z tego powodu, nie mając pewności, że w środku płonącej hali nie ma ludzi, strażacy zdecydowali się na niebezpieczną interwencję. Jednego, ciężko rannego strażaka udało się wydostać na zewnątrz, trzech zostało początkowo uznanych za zaginionych. Hala produkcyjna należała do firmy The Veg Table. Policja i straż pożarna uważają, że pożar mógł być spowodowany umyślnie. Być może szefowie firmy wystraszyli się niedawnej kontroli inspektorów pracy, którzy wykryli tam liczne uchybienia. Zatrudnieni w Atherstone pracowali w nieludzkich warunkach po kilkanaście godzin dziennie. Żaden z Polaków nie dostawał wymaganej prawem najniższej stawki, czyli 5.35 funta za godzinę pracy. Polacy nie mieli umów o pracę, dowożono ich autobusami, a zakwaterowanie w jednej z pobliskich miejscowości załatwił pra-
codawca. Po kontroli rządowej hala zmieniła właściciela. Jedno jest pewne – obiekt nie posiadał odpowiednich zabezpieczeń przeciwpożarowych. Nie są one wymagane przez prawo, chociaż nad takim rozwiązaniem rząd zastanawia się już od lat. Największym problemem było obciążenie pracodawców dodatkowym kosztem (dla tej wielkości obiektu około 200 tys. funtów). Zwyciężyli pracodawcy pomimo krytycznej oceny ekspertów przeciwpożarowych. Hala w Atherstone pokryta była plastikiem wzmocnionym metalowym stelażem. Taka konstrukcja nie była w stanie wytrzymać dużej temperatury. Chociaż praca strażaka jest niebezpieczna z definicji, lokalnej społeczności trudno pogodzić się z tą bolesną stratą. W historii pożarnictwa był to najtragiczniejszy wypadek w ostatnich 35 latach. (gm)
Mowa tronowa
> przyznanie policji uprawnień do dalszego przesłuchiwania aresztowanego > ratyfikowanie reformy Unii Europejskiej, ale nie na drodze referendum > wydłużenie okresu nauki w szkołach do 18. roku życia > trzy miliony nowych mieszkań do 2020 roku > nałożenie na pracodawców obowiązkowego świadczenia na fundusz emerytalny pracowników
Królowa Elżbieta II przedstawiła we wtorek pierwszy program reform premiera Gordona Browna. Na liście najważniejszych spraw, którymi w najbliższym czasie zajmie się rząd Browna, znalazła się obecna od wielu lat walka z terroryzmem, sprawy mieszkaniowe, edukacji, alimenty, ekologia, służba zdrowia i emerytury. Jeśli chodzi o edukację, rząd zamierza wprowadzić ustawę, na mocy której obowiązek kształcenia (szkoła, bądź kursy zawodowe) będzie obowiązywał do 18 roku życia, a nie do 16 roku, jak to jest obecnie. Zmieni się też sposób pobierania alimentów. Istniejącą Child Support Agency zastąpi Child Maintenance and Enforcement Commission, co zdaniem rządu usprawni ściąganie pieniędzy od nieobecnych rodziców. Nowością w planach rządu jest reforma bankowa, która przewiduje likwidowanie „zapomnianych” przez 15 lat kont. Pieniądze w ten sposób uzyskane rząd przeznaczy na finansowanie projektów zwiększających szanse życiowe młodzieży. Walka z przestępczością była motywem kilku projektów. Przede wszystkim policja uzyska nowe uprawnienia w walce z terroryzmem. Polegać one mają przede wszystkim na przedłużeniu okresu, w którym policja może przesłuchiwać podejrzanych nawet po przedstawieniu formalnego aktu oskarżenia. Rząd planuje także dopuścić jako dowód w
sprawie materiały zgromadzone z podsłuchów. W tej jednak sprawie musi dojść do porozumienia z partiami opozycyjnymi i wywiadem, istnieje bowiem niebezpieczeństwo, że takie dowody mogą ujawnić również sposoby zbierania materiałów. W ramach walki z przestępczością rząd uwzględnił w końcu zastrzeżenia ofiar w niewystarczający sposób chronionych przez prawo. Ofiary, bez obawy przed postawieniem w stan oskarżenia, będą mogły, z zachowaniem proporcji, bronić się przed napastnikiem. W nowym programie reform uwzględnione zostały potrzeby pracujących rodziców. Przywilej zatrudnienia na indywidualnych warunkach rodziców dzieci do lat sześciu będzie także przyznany rodzicom starszych dzieci, nawet do 17 roku życia. Dzięki tej ustawie ponad 10 milionów rodziców będzie mogła wybrać godziny pracy, czy zdecydować się na pracę z domu. Przywódca konserwatystów, David Cameron, skrytykował reformy laburzystów, oskarżając premiera o brak wizji i niezdecydowanie, cechy, których nie miał poprzednik Gordona Browna, Tony Blair. Jedyną innowacją Gordona Browna, powiedział Cameron, jest zapożyczenie od nacjonalistów hasła „Brytyjskie miejsca pracy dla brytyjskich pracowników”.
Grzegorz Małkiewicz
Wielka gala na St. Pancras Jedna z największych inwestycji, najnowsza technologia wpleciona w wiktoriańską architekturę. We wtorek wieczorem królowa Elżbieta II dokonała oficjalnego otwarcia dworca kolejowego XXI wieku, który kosztował 800 mln funtów. Na uroczystości obecnych było 1500 VIP-ów. O stronę muzyczną zadbała The Royal Philharmonic Orchestra i piosenkarz Lemar. Dworzec St. Pancras jest ukoronowaniem projektu łączącego Londyn z Paryżem. Zbudowanie trasy kolejowej i tunelu pochłonęło 5,8 mld funtów.
Podróż bez wyrzutów > 25
']ZRÍ GR GRPX
GR 3ROVNL
S PLQ MX RG
R ] WHO VWDFMRQDUQHJ
Po prostu wybierz 084 4831 4029
QDVWÆSQLH Z\ELHU] QXPHU GRFHORZ\
3ROVND tel. komórkowy /LWZD tel. stacjonarny 6 RZDFMD tel. stacjonarny ,UODQGLD tel. stacjonarny
7p/min - 087 1412 4029 5p/min - 084 4545 4029 3p/min - 084 4988 4029 3p/min - 084 4988 4029
Infolinia: 0870 041 4029 I www.auracall.com
To proste… Spróbuj teraz!
*Terms & conditions: Ask bill payer’s permission. All prices are per minute & include VAT. Calls billed per second. Minimum call charge 5p by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. Charges apply from the moment of connection to the service. Calls made to mobiles may cost more, unless specifically mentioned in the destination list. Prices are subject to change without prior notice. Information may be used for future marketing and updating purposes by Auracall & other selected companies & affiliates. You can opt out at anytime. This service is provided by Auracall Ltd, Nicholas Peters Business Centre, 7b High Street, Barnet Herts EN5 5UE. Agents required, please call 0844 5453 788.
NOWYCZAS 9 listopada 2007
nowyczas.co.uk
ŚWIAT 11 PAKISTAN » Prezydent poszedł na wojnę z narodem
Fińska rzeź
Stan wyjątkowy – Zmierzamy wprost do anarchii – ocenił wprowadzenie stanu wyjątkowego przez prezydenta Perveza Musharrafa były pakistański premier Nawaz Sharif. A znany pakistański analityk tak określił powstałą sytuację: w przeszłości generałowie zawieszali konstytucję, by usunąć od władzy niepopularnych rządzących. Po raz pierwszy niepopularny polityk zawiesił konstytucję, by zachować swoją pozycję. Stan wyjątkowy wisiał w powietrzu od dawna. Przestrzegali przez jego wprowadzeniem Amerykanie i Brytyjczycy. Ale Musharraf śpieszył się, bo Sąd Najwyższy uznałby, że on, jako dowódca wojskowy, nie może startować w wyborach. Wybory do parlamentu miały się odbyć w połowie stycznia. Teraz, jak wszystko na to wskazuje, zostaną przełożone. I to o rok, może nawet o dwa lata. Musharraf tłumaczył, że nie chciał, by jego kraj popełnił samobójstwo. Przestrzegał przed zamachowcami, przed fundamelistami islamskimi. I tak tłumaczył stan wyjątkowy. Natychmiast siły bezpieczeństwa zatrzymały kilkuset opozycjonistów. – Jesteśmy zawiedzieni wprowadzeniem stanu wyjątkowego – ocenił sytuację Biały Dom, ale bardziej stanowczego stanowiska nie należało oczekiwać. Pakistan, dysponujący bronią jądrową jest największym sojusznikiem USA w walce z terroryzmem w tej części świata.
Zamieszki w Gruzji Władze Gruzji, w wyniku zmasowanych protestów przeciwników obecnych władz, głównie prezydenta Micheila Saakaszwilego, ogłosiły w środę w Tbilisi 48-godzinny stan wyjątkowy, co zostało ogłoszone w gruzińskiej telewizji Rustawi 2 przez premiera Zuraba Nogaidellego. Gruzińska konstytucja wymaga zatwierdzenia dekretu o takiej randze przez deputowanych w ciągu 48 godzin od daty wydania, a więc, jeśli będzie obowiązywał, wejdzie w życie w piątek, w dniu wydania gazety. Demonstrujący zarzucają władzom praktyki korupcyjne, zachowania nepotyczne, dyktatorskie praktyki prezydenta, a przy tym łamanie praw człowieka. Jest groźba, że zamieszki mogą się rozlać na cały kraj.
Los emigranta Emigranci poślubiający obywatela Czech otrzymają prawo stałego pobytu dopiero po dwóch latach małżeństwa, do uzyskania karty będzie potrzebne zaliczenie kursu językowego (280 godzin) i zdanie z niego egzaminu. Przy wydaniu czeskich wiz będą pobierane odciski palców. Są to konsekwencje podpisania układu z Schengen.
Benazir Bhutto na wieść o wprowadzeniu stanu wyjątkowego natychmiast wróciła do Pakistanu
– To uderzenie w demokrację – ogłosiła przywódczyni opozycji, Benazir Bhutto, która na wieść o wprowadzeniu stanu wyjątkowego natychmiast wróciła do Pakistanu. Inny lider opozycji, były kapitan drużyny krykieta, Imran Khan jest w areszcie domowym. – Nie potrzebujemy już więcej tego człowieka – grzmiał lektor państwowej telewizji, a słowa te odnosiły się do przewodniczącego Sądu Najwyższego, Iftikhara Chaudhryego, który swoją niezależnością niepokoił prezydenta. – Jeden człowiek wziął jako zakładników cały naród – stwierdził Aitzaz Ahsan, szef pakistańskich prawników, który też trafił za kraty. Musharraf potrafił jeszcze nie tak dawno dogadywać się z przywódcami islamskimi. Kiedy jednak w lipcu nakazał szturm Czerwonego Meczetu w Islamabadzie, w którym zginęło ponad sto osób, stał się nieprzejednanym wrogiem islamistów. Uznali go za zdrajcę Pakistanu, za człowieka, który wysługuje się Ameryce. Kolejnym problem prezydenta, to pani Bhutto, witana niedawno owacyjnie, po kilkuletnim pobycie na wygnaniu. Były komandos roztrwonił swoją popularność. Jest w tej chwili jednym z najbardziej znienawidzonych polityków w Pakistanie. Jedyna siła na jaką może liczyć, to wojsko.
Bartosz Rutkowski
Tuż przed południem w środę, 7 listopada, 18-letni uczeń fińskiej szkoły średniej zabił osiem osób, a na liście jego ofiar znaleźli się dyrektorka tego ośrodka, pięć uczennic i pięciu uczniów. Rannych zostało kilkanaście innych osób, sprawca pod koniec postrzelił się sam i został odwieziony do szpitala. Policja przybyła na miejsce błyskawicznie, ewakuowano prawie pięciuset uczniów i mieszkańców pobliskich posesji. Rannych jest jedenaście osób. Morderca przed zamachem umieścił film na YouTube, który wzywał do rewolucji przeciw systemowi i przedstawiający jego sylwetkę z bronią. Nigdy nie było przypadku takiej masakry w Finlandii, w związku z tym rząd fiński zwołał nadzwyczajne posiedzenie w tej sprawie. Obecnie sytuacja jest pod kontrolą.
T Białoruś jest jedynym krajem, w którym obchodzi się „święto” rewolucji zwanej październikową. Aleksander Łukaszenko przemówił z tej okazji do narodu. Naród miał dzień wolny.
Śmierć agenta
T Rząd USA poinformował, że już wkrótce obywatele Czech będą mogli wjeżdżać do tego kraju bez wiz. Podobne przepisy obejmą także Łotyszy. Obydwa kraje spełniają amerykańskie kryteria wizowe.
W Izraelu zmarł w wieku 82 lat Wiktor Grajewski, polski komunista, który za pośrednictwem izraelskiego wywiadu udostępnił światu tajne przemówienie Nikity Chruszczowa ujawniające zbrodnie stalinowskie. Przemówienie otrzymał od swojej narzeczonej, która pracowała dla I sekretarza PZPR, Edwarda Ochaba. Ujawnienie przemówienia zapoczątkowało antykomunistyczną rewoltę w Polsce i na Węgrzech. Po ucieczce z Polski był podwójnym agentem, na co zgodził się wywiad izraelski.
Noel zalał kawał Meksyku Milion, a może nawet dwa miliony ludzi bez dachu nad głową. Zerwane linie energetyczne i groźba wybuchu epidemii. Meksyk przeżywa skutki największej powodzi, jaka nawiedziła ten kraj. Huragan Noel, który szalał w południowych regionach kraju sprawił, że niektóre prowincje, jak Tabasco znalazły się niemal całkowicie pod wodą. Teraz woda atakuje prowincję Ciapas. – Wiele miasteczek Tabasco, tego bogatego w ropę stanu, przypominają krajobraz jak po przejściu huraganu Katrina przez Nowy Orlean – mówili meksykańscy politycy, którzy byli na miejscu tragedii. Kiedy po kilku dniach intensywnych opadów słońce wyjrzało wreszcie w mieście Villahermosa ludzie padali na ziemię, dziękując za lepszą pogodę. Ekipy ratownicze natychmiast ruszyły zabezpieczać wspania-
najmłodszy najmniejszy najlepszy
łe pomniki Olmeków, bo rzeka Grijalva nadal sieje spustoszenie. – To nie tylko największa powódź w dziejach tego stanu, ale także w dziejach naszego kraju – mówił do przemokniętych wieśniaków Tabasco prezydent Calderon i nakazał wojsku oraz policji, by za wszelką cenę nie dopuścili do łupienia pozostawionych gospodarstw przez szabrowników. – Musimy odbudować Tabasco i zrobimy to – obiecywał prezydent, który odwołał wszystkie swoje podróże zagraniczne. Najgorsze jest to, że na terenach nawiedzonych przez powódź może dojść do wybuchu cholery i innych chorób. Minister zdrowia ostrzega przez taką możliwości i bezradnie rozkłada ręce, bo władze nie są w stanie dostarczyć błyskawicznie ogromnych ilości szczepionek. Na dodatek ponad pół setki szpitali w
tydzień na świecie
tym stanie jest nadal pod wodą, A według nieoficjalnych informacji jest już kilkaset przypadków zachorować na cholerę. – Każde pomieszczenie jest teraz schronieniem dla tych, którzy stracili domy. Nie mamy jednak wody pitnej, nie mamy co dać tym ludziom do jedzenia – żaliła się Guadalupe de la Cruz, recepcjonistka hotelu Calinda w Villahermosa. – Uciekłem z tego przeklętego miejsca, jakimś cudem ubłagałem taksówkarza, by zawiózł mnie 50 kilometrów dalej, do Cardenas – mówił Mauricio Hernandez, mieszkaniec Villahermosa. – Tu się nie da żyć. Nie ma wody, nie ma pomocy medycznej. Jorge Rodriguez: a ja się stąd nie ruszę. Straciłem wszystko, ale żyję. I to jest dla mnie najważniejsze.
Bartosz Rutkowski
ogłoszenia 0207 358 8406
T Ojciec św. Benedykt XVI przyjął na audiencji króla Arabii Saudyjskiej. Stolica Apostolska nie utrzymuje z Rijadem stosunków dyplomatycznych. 13 grudnia Benedykt XVI przyjmie także Dalajlamę. T Kongres deputowanych Hiszpanii przegłosował potępienie zamachu stanu dokonanego przez gen. Francisco Franco i całego okresu 40-lecia rządów Generalissimusa. Teraz ustawa trafi do Senatu.
T Komisja Europejska podpisała układ o współpracy i stowarzyszeniu z Serbią. T Talibowie zajęli miasto Kadżran w centrum kraju, wypierając z niego policję afgańską. T Władze Birmy zezwoliły na wjazd do swojego kraju wysłannika ONZ. T Belgia pobiła rekord obywania się bez rządu przez 148 dni. Sytuacja po wyborach, w której nie można skonstruować walońsko-flamandzkiego gabinetu ma miejsce po raz pierwszy w 177-letniej historii tego kraju. T Kolejna manifestacja w Budapeszcie. Tym razem demonstranci domagają się rozebrania pomnika sowieckiego żołnierza z okazji rocznicy wkroczenie Armii Czerwonej do Budapesztu w 1956 roku. T Sąd w Pradze skazał na 8 lat więzienia 86-letnią prokurator stalinowską, która skazała na karę śmierci w 1950 roku bohaterkę czeskiego ruchu oporu i antykomunistkę Horakovą. T Prezydent Francji Nicolas Sarkozy udał się do Czadu. Efektem jego wizyty jest zwolnienie siedmiu z 16 Francuzów podejrzewanych o chęć wywiezienia z Czadu pod płaszczykiem akcji humanitarnej grupy czadyjskich dzieci. T Kanclerz Niemiec Angela Merkel złożyła wizytę w Kabulu. Spotkała się z prezydentem Karzajem i odwiedziła żołnierzy Bundeswehry. T Na Litwie mają miejsce dzikie strajki nauczycieli, którzy domagają się podwyżek płac. Podobne strajki płacowe zakończyły się w Bułgarii. T Na tablicy upamiętniającej zamachy terrorystyczne w Madrycie zabrakło kilku nazwisk ofiar, w tym dwóch Polek.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 9 listopada 2007
12 TAKIE CZASY
Pomylone cyfry
R
Mikołaj Skrzypiec m/skrzypiec@nowyczas.co.uk
ząd Gordona Browna po raz pierwszy za swej kadencji stał się obiektem ostrej krytyki ze strony konserwatystów. Powodem są oczywiście cudzoziemcy, a konkretnie, ujawnienie statystyk dotyczących nowych miejsc pracy oraz tego, ile z nich trafia do Brytyjczyków. Według opublikowanych wcześniej danych, około 800 tys. nowych miejsc pracy, z 2,7 mln utworzonych od 1997 roku, zostało zajętych przez imigrantów. Bardzo szybko nastąpiła korekta – okazało się, że z 2,1 mln nowych miejsc od 1997 roku, ponad 1,1 mln stanowisk obsadzili imigranci, co stanowi ponad połowę. Do tego rząd pomylił się co do ogólnej liczby imigrantów, podając (już w korekcie) liczbę 1,5 mln osób. W ubiegłym tygodniu, lider partii torysów David Cameron w ostrych słowach skrytykował premiera za wypowiedź, w której Brown postulował więcej brytyjskich miejsc pracy dla Brytyjczyków. Przez pięć ostatnich lat liczba nowych pracowników urodzonych w Wielkiej Brytanii spadła o 500 tys., liczba nowych pracowników z zagranicy wzrosła o ponad milion. Wszystko to stanowi dla konserwatystów doskonałą argumentację w walce z poczynaniami rządu Browna, a jej przewodnim
motywem może stać się teraz imigracja oraz jej wpływ na państwo. Wygląda na to, że pomyłka rządu wynika z prostych błędów matematycznych. Korekta pojawiła się po tym, jak przeanalizowano powtórnie wyniki badań, używając „ulepszonego” systemu obliczeń. Dalsze korekty danych statystycznych są nieuniknione. Sunday Times ujawnił ostatnio, iż wedle najnowszych, nieopublikowanych jeszcze danych z Urzędu Statystycznego, liczba nowych miejsc pracy zajętych przez emigrantów może przekroczyć nawet 80 proc. Różnice w rozmaitych statystykach są spore, pewne jest, że rząd brytyjski nie wie dokładnie, ilu imigrantów znajduje się na Wyspach. Niepokojące jest to, że z rozmaitych miejsc z Wielkiej Brytanii napływają alarmujące sygnały o deficytach w budżetach poszczególnych council-ów. Wynikają one z bardzo szybko zwiększającej się liczby pracowników z zagranicy, którzy osiedlają się w poszczególnych miastach, narażając kasę miasta na większe wydatki. Przedstawiciele niektórych urzędów mówią, iż rząd do niedawna nie brał poważnie sygnałów o tak szybko zwiększającej się populacji. W Bostonie w Lincolnshire, gdzie ponad 75 proc. robotników pochodzi spoza Anglii, council organizuje kursy językowe, zapewnia „pakiety powitalne”, ulotki i poradniki w językach ojczystych pracowników. To wszystko kosztuje i niewykluczone, iż władze lokalne podniosą council tax, jeśli rząd nie uwzględni w budżecie
dodatkowych pieniędzy. Takie podwyżki z pewnością nie spodobają się części społeczeństwa brytyjskiego, co mogłoby zwiększyć poparcie dla konserwatystów. Ostatnie sondaże przeprowadzone na zlecenie The Sun, sugerują, iż 51 proc. ankietowanych uważa, że rząd w kwestiach imigracji nie informował społeczeństwa rzetelnie, ponad 82 proc. wyrażało obawę, czy władze lokalne podołają dalszemu napływowi przyjezdnych. Część brytyjskiego społeczeństwa uważa, że imigracja jest dla Wielkiej Brytanii korzystna, jednakże sondaże wskazują rosnące powoli niezadowolenie. Sprawy te nabierają coraz większego znaczenia dla przeciętnego Brytyjczyka i rząd Gordona Browna stoi przed wielkim wyzwaniem. Napływ siły roboczej do Wielkiej Brytanii jest oczywiście korzystny dla jej ekonomii i gospodarki. Imigranci i ogólne wpływy do budżetu z tytułu ich podatków i innych opłat szacuje się na około 40 mld funtów rocznie. To ogromna suma i nawet torysi nie mogą nie dostrzegać tak ogromnego wkładu imigracji w rozwój kraju. Dlatego na ostatniej konferencji partii konserwatystów jej lider postulował zmniejszenie limitów imigracji spoza Europy. W tym samym momencie przedstawił też plan reaktywacji ponad 5milionowej rzeszy Anglików w wieku produktywnym, którzy pozostając bez zatrudnienia, pobierają zasiłki. Skrytykował też ponownie rząd, tym razem za jego politykę społeczną, w wyniku której jego zdaniem wielu z rodzimych pracowników ma niewystarczające kwalifikacje by znaleźć zatrudnienie. Rząd Browna już zdążył zareagować. Liam Byrne, minister ds. imigracji oświadczył, iż restrykcje dotyczące pracowników z Rumunii i Bułgarii zostaną utrzymane przynajmniej do 2011 roku. Zaadaptowano też propozycję torysów, w wyniku czego tworzone są nowe, zunifikowane służby graniczne, składające się z oficerów urzędu celnego i imigracyjnego. Od początku nowego roku wprowadzony zostanie również system punktowy dla nowych imigrantów. Ma to skłaniać do przyjazdu lepiej wykształconych i wykwalifikowanych pracowników z krajów obiętych restrykcjami wizowymi. Do tego zamówiono nowy system komputerowej kontroli granicznej (projekt e-borders), w celu monitorowania i rejestracji wszystkich wjazdów i wyjazdów z Wielkiej Brytanii. Obecny system (IPS) rejestruje zaledwie jedną osobę na 500, to około 300 tys. osób na rok. Jest to jedną z przyczyn zupełnej niewiedzy rządu brytyjskiego co do liczby osób przekraczających granice. Nowy system na wejść w życie w roku 2014.
D
Konflikt płci
Krystyna Cywińska
dam twierdził, że to była wina Ewy. Ewa, że wina Adama. A wąż zrzucił winę na przyczyny obiektywne. Biblia z reguły zaczyna od wyższości moralnej mężczyzn a kończy na niższości moralnej i innej kobiet. Co przez wielu było głoszone przez kościół, matkę naszą, rządzon przez ojców tegoż kościoła. I nawet kult matki Boskiej tego nie zmienił. Wielu historyków twierdziło, że to biblia dała mężczyznom prawo do dominacji nad kobietami. Dysponowania nimi i znęcania się nad nimi. O tym znęcaniu się, biciu, katowaniu i wykorzystywaniu kobiet znowu w kraju głośno. I znów się z tego powodu bije na alarm, chociaż bicie na alarm mało pomaga bitym kobietom. Czy podobny problem, przenoszony z kraju drogą płciową, istnieje w tutejszym polonijnym świecie? Pewno tak. Ale w ukryciu. Bo ambicja nie pozwala wielu kobietom w obcym kraju na donoszenie o własnym partnerze czy mężu brutalu i chamie. Takim, co to przyszedł po pracy do domu i przyłożył jej pięściami bo zupy nie było. I wrzasnął: Wzięłabyś się kurna za robotę, pomidorów nakrajała, wody dolała i zagotowała kurna coś na ząb. Gdzie się i komu ma tak traktowana kobieta poskarżyć? I gdzie od partnera czy męża uciec? O tym problemie jak dotąd nie czytałam w polonijnej prasie ani nie słyszałam. Ale problem istnieje. W jakimś stopniu jest tolerowany przez maltretowane kobiety. Dlaczego? To już problem dla psychologa czy socjologa. Feminizm niewiele w tej mierze zmienił. Bo się koncentrował bardziej na społecznym i zawodowym wymiarze, a znacznie mniej na osobistym, domowym. Modne w latach 60. i 70. całopalenie staników mniej miało wspólnego z emancypacją niż z erotyką. Temu sabatowi feministycznych czarownic przewodziły kobiety ze skłonnościami i przewagą męskich genów. Dopiero erozja pojęć, wierzeń, obyczajów i technologia zmieniły status kobiet. W epoce Emmeline Pankhurst, słynnej sufrażystki angielskiej walczącej o prawa wyborcze kobiet co było największym przebojem? „Modlitwa dziewicy”: „O Boże daj męża, daj męża!”. Skomponowała ten przebój Polka, Tekla Bednarzewska-Baranowska. Zrobiła światową karierę. Jej układ tego przeboju na fortepian miał 80. wznowień światowych. A o czym głosił? O jarzmie małżeńskim, a nie o emancypacji kobiet. W dawnych wiekach, za Biblią, kobieta oznaczała wszetecznicę, rozpustnicę, puch marny. Dopiero biskup Ignacy Krasicki ją zrehabilitował. Napisał w utworze „Myszeyda”: „Mimo tak wielkie płci naszej zalety my rządzimy światem, a nami kobiety.” Zawsze byłam tego zdania.
W tym kraju mimo wszystko też istnieje problem kobiet bitych, poniewieranych i wykorzystywanych. Ale mają za sobą silne oparcie prawne i społeczne. Mogą uciec do domów opieki i schronisk, lepiej niż w Polsce wyposażonych. Włącznie z poradnią psychologiczną. Mogą pobierać zasiłek pieniężny, mają prawo do darmowej pomocy prawnej. Protestantki mają też kościelne prawo do rozwodu. W niedawnych wyborach w Polsce przepadła Partia Kobiet z pisarką Manuelą Gretkowską na czele. Przepadła bez echa, mimo billboardów kuszących nagimi wdziękami kobiecymi. Pomysł okrzyknięto w kraju jako śmiałą innowację. A był plagiatem. Pastiszem z filmu „Calendar Girls”. Opowieści o autentycznym pomyśle grupy prowincjonalnych pań jak sprzedać kalendarz na charytatywne cele. Jak? Z fotografiami dyskretnie odkrywającymi cielesne zalety. Przed wyborami egzaltowana Nelly Rokita, została doradczynią prezydenta ds. kobiet. Przedtem bywała prezeską Sekcji Polskiej Europejskiej Unii Kobiet. Kto o tej Unii słyszał? Mało kto. Należą do niej panie z karierami zawodowymi, z potrzebą tzw. wartości dodanych. Co im w niczym nie umniejsza. Ale niczego też nie wnosi w życie i bytowanie kobiecej nędzy i poniewierki. Nasz nowy rząd zapewne się rozprawi z Nelly zwaną Rakietą. Ale z poniewierką i maltretowaniem kobiet na pewno nie. Bo na to potrzebne są finansowe środki. No i to dokształcanie w zachodnim stylu. Podbije ci oko? Poczekaj aż spity zaśnie i podbij jemu. Zdradzał cię i okłamywał? Zdradź i jego. I okłamuj. Albo obetnij mu wszystkie krawaty, nogawki spodni i rękawy koszul. Narażał cię na upokorzenia? Na sarkastyczne publiczne uwagi? Oblej mu samochód olejną farbą. Niejaka lady Moon w zemście za romans męża z sekretarką podrzuciła sąsiadom baterie jego cennych win i wódek. Amerykanka Lorena Bobbit obcięła mężowi penisa i wyrzuciła go przez okno. Penisa, nie męża. Byłe żony znanych mężów, szczególnie polityków, obsmarowują ich w pamiętnikach. Jedna z nich napisała o swoim wybitnym byłym mężu-ministrze: „Impotent, pijus i babiarz”. Inna wdarła się do domu byłego męża i potłukła wszystko co było do potłuczenia. Bo ją tłukł – jak powiedziała – przy każdej okazji. A Czeszka Ivana Trump, żona amerykańskiego bilionera, zachowała się najmądrzej i doradziła publicznie: Don’t get mad darling, get everything! I dostała, bo w Stanach kobieta ma zawsze rację. Słynny komik Graucho Marx powiedział, że bigamista to mężczyzna, który ma o jedną żonę za dużo. Monogamista też. I któż w tym nieustającym konflikcie płci ponosi winę. Ewa czy Adam? Mądry wąż by zrzucił winę na przyczyny obiektywne.
nowyczas.co.uk
Grzegorz Małkiewicz
Laburzyści tracą oddech. Gordon Brown tak długo walczył o przejęcie władzy, że jej zdobycie stało się celem samym w sobie. Władza jest, ale co z nią zrobić? W krótkim okresie czasu na stanowisku premiera popełnił kilkanaście błędów. Opozycja wyczuła jego słabość i przystąpiła do ataku. Czy zmienia się układ sił politycznych na Wyspach?
O
d samego początku rządów laburzystowskich, kiedy premierem został Tony Blair, panowało przekonanie, umiejętnie kontrolowane przez „źródła dobrze poinformowane”, że prawdziwą jakością, przywódcą zdolnym sprostać wyzwaniom naszych czasów jest pozostający w cieniu kanclerz. Tony Blair obiecał mu oddać palmę pierwszeństwa i nie wywiązywał się z danego przez siebie słowa. Słynna umowa w restauracji w Islington, której wiarygodności nikt nie potwierdzał ani nie zaprzeczał, była tłem całej dekady rządów Blaira. Lider, który ma w cieniu swojego następcę, większego od siebie, był bezpieczną opcją. Nawet wtedy, kiedy jego popularność dramatycznie spadała. Słabość Blaira dawała tym większe szanse jego następcy. Tak przynajmniej myśleli stratedzy partyjni i sam Gordon Brown. Już w pierwszych dniach na stanowisku premiera Gordon Brown potwierdził ten od
SPEAKER’S Corner
NOWYCZAS 9 listopada 2007
FELIETONY 13 lat budowany scenariusz. Zaczął wykonywać nerwowe ruchy, które miały pokazać wyborcom, że w wielu decyzjach rządu on, jako kanclerz, nie uczestniczył i nie bierze za nie odpowiedzialności. Nie przejął władzy żeby kontynuować dzieło Blaira, które poddał reinterpretacji. Do tego stopnia, że źródło swoich inspiracji politycznych nowy laburzystowski premier znalazł nie w tradycji własnej partii, lecz w znienawidzonej i osobiście przez niego kiedyś krytykowanej Margaret Thatcher. I nagle okazało się, że nowy premier zawiódł pokładane w nim oczekiwania. Dobre notowania utrzymał zaledwie przez kilka tygodni. A kiedy w sondażach jego akceptacja przez wyborców zaczęła spadać, stał się, podobnie jak kiedyś następca Margaret Thatcher John Major, szekspirowskim księciem. Być albo nie być w polityce jest postawą samobójczą. Brak zdecydowania przywódców wyborca ocenia najsurowiej.
Miały być wybory, nie było wyborów. Konserwatyści odpowiedzieli na grę rządzących i przedstawili swój program. W odpowiedzi Gordon Brown niewiele miał do zaproponowania. Jego program był łudząco podobny do programu konserwatystów. Wcześniej do debaty publicznej wprowadził zaskakujące sformułowanie – „brytyjskie miejsca pracy dla brytyjskich pracowników”. Język przypominający pamflety partii nacjonalistycznej miały potwierdzić statystyki. I dzięki błędnym obliczeniom na jeden dzień potwierdziły. Błąd był jednak zbyt duży i następnego dnia rząd musiał dane skorygować. Nowe miejsca pracy znów zajęli cudzoziemcy. Gordon Brown w końcu, pośrednio, przyznał, że cudzoziemcy mają przewagę nad rodzimą siłą roboczą, są tańsi, ale przede wszystkim lepiej wykwalifikowani. W przedstawionym przez Elżbietę II programie rządu obowiązek kształcenia zawodowego przedłużono do 18 roku życia.
KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO
J
Wacław Lewandowski
Kto tak ładnie kradnie?
ak ujawnili w wywiadach dla telewizji TVN polscy żołnierze, którzy powrócili z misji w Afganistanie, najpiękniej kradnie polskie wojsko, wprawiając służby amerykańskie w stan bezradności. Co jest przedmiotem tak sprawnej kradzieży? Elementy wyposażenia samochodów hummer w wersji militarnej. Armia polska nie ma tego rodzaju pojazdów samochodowych, toteż wydzierżawiła jakąś ich liczbę od Amerykanów. Amerykanie dali, co mieli pod ręką – hummery najstarsze rocznikiem (niespełna trzydziestoletnie), najsłabiej opancerzone, nie spełniające obowiązujących dzisiaj standardów. Przede wszystkim pozbawione pancernych płyt podłogowych, chroniących załogę w wypadku najechania na minę. Polscy żołnierze próbowali tym brakom zaradzić, układając na podłogach pojazdów worki z piaskiem, szybko jednak (z tragicznym skutkiem) okazało się, że ochrona taka jest nieskuteczna. Zaczęto więc monitować dowódców, by domagali się od władz państwowych doposażenia sprzętu. Bez skutku. Pojawiły się przypadki odmowy wyjazdów na patrole, większość żołnierzy jednak postanowiła poradzić sobie we własnym zakresie. Szybko przekonano się, że z nowiutkich hummerów, jakimi posługują się Amerykanie, elementy opancerzenia można odkręcić i zamontować do starych. Wypracowano więc skuteczne metody okradania wozów sojusznika i – jak anonimowo, ale z nieskrywaną dumą powiedział jeden z naszych wojaków – „Amerykanie tę batalię przegrali”. Cóż – nie od dziś wiadomo, że w sprycie jedyna szansa na przetrwanie żołnierza źle wyposażonego. Polska, angażując się bardzo ofiarnie w zagraniczne misje militarne, pozuje na europejskie mocarstwo, a władze cywilne nie bardzo chyba zdają sobie sprawę z potrzeb armii. Dowódcy wojskowi, nie chcąc się władzom cywilnym narażać, meldują bezwzględną gotowość armii do działań bojowych i kółko się zamyka. Żołnierz zaś, chcąc przeżyć, kradnie. Ładnie kradnie, z dużą sprawnością i skutecznością, choć chyba nie na tym skuteczność naszego wojska miała polegać... Jest jeszcze jedna przyczyna takiego stanu rzeczy. Antykorupcyjne prawo o przetargach publicznych. Gdy wojsko ogłasza przetarg na zakup uzbrojenia czy wyposażenia, wojskowe komisje przetargowe zawsze wybierają oferty najtańsze, niemal z reguły – nie najlepsze. Generałowie wiedzą bowiem, że gdy wybiorą sprzęt lepszy, ale droższy, prędzej czy później będą podejrzewani o korupcję. Dlaczego? – Bo przyzwyczaili się, że taka właśnie jest praktyka cywilnego nadzoru nad armią. Skutkiem tego żołnierz polski w Afganistanie i Iraku posługuje się zawodną i mało sprawną bronią osobistą. Doskonałe pistolety MAG, nie są już produkowane w Radomiu, bo firma przegrała przetarg, nie sprostawszy konkurencji cenowej. Wygrała oferta najtańsza i bronią osobistą polskiego żołnierza jest pistolet WIST słynący z tego, że podczas strzelania zacina się „w sposób naturalny”. Jarosław Kaczyński ogłosił niedawno, że szczytem nieprofesjonalizmu było działanie Radka Sikorskiego, który prosił Amerykanów o dofinansowanie naszej armii. Miał rację! Nie należy prosić, stawiać warunków, trzeba wysyłać źle uzbrojonych i źle wyposażonych żołnierzy na kolejne misje bojowe. A dobry wojak sam sobie ukradnie, co mu tam będzie potrzebne!
O BYC Z A J ÓW K A
S
Waldemar Rompca
wiat zwariował. A przynajmniej tak mnie się wydaje. I im jestem starszy, tym bardziej utwierdzam się w tym przekonaniu. Zaczęło się w środę, gdy przypadkiem przechodząc Oxford Street natknąłem się na ogromną scenę tuż obok Johna Lewisa. Na scenie gwiazdy z pierwszych stron plotkarskich magazynów i ekranów muzycznych kanałów telewizyjnych miały tego wieczoru dokonać oficjalnego zapalenia świątecznej iluminacji na głównej handlowej ulicy stolicy brytyjskiej. Niby nic wielkiego, a jednak nie szczędzono ani pieniędzy na samą imprezę, jak i medialne nagłośnienie. Cel? Tylko jeden: każdej, nawet najbardziej zabieganej lub, co gorsza, najbardziej zagubionej duszy przypomnieć, że świąteczne szaleństwo właśnie się zaczyna i czas nie
Gwiazdka – gadżet oficjalny tylko sobie to uświadomić, ale przede wszystkim zapomnieć o wszystkim i sięgnąć po portfel. A ten, jak co roku, właśnie teraz powinien być dobrze wypchany, bo przecież idą święta, prawda? Każdy mieszkaniec Londynu musi więc wiedzieć nie tylko o świątecznych lampkach, ale przede wszystkim o tym, że czas polowania w sklepach właśnie się zaczyna, i czym szybciej, tym lepiej... Jedna z sieci komórkowych, która wygrała przetarg (tak właśnie, przetarg!) na wyłączną sprzedaż iPhone, skrupulatnie odlicza dni do jego premiery w Wielkiej Brytanii, i próbuje przekonać wszystkich, że bez tego gadżetu tegoroczne Boże Narodzenie nie będzie tym, czym powinno. Nie ważne, że masz już jeden telefon na abonament, dwa na kartę i tak właściwie nigdy nie wykorzystujesz nawet połowy opcji, które ci one umożliwiają, nie wspominając nawet o tym, by wydzwonić wszystkie bezpłatne minuty. Ten telefon to światowy fenomen, w Ameryce przed premierą niektórzy stali w kolejce przez trzy dni, więc przecież coś to znaczy, prawda? Zapomnij więc o tym, że będziesz miał kolejny miesięczny rachunek do płacenia, że sama słuchawka kosztuje prawie trzy-
sta funtów, że potem będziesz ją musiał aktywować na stronie internetowej iTune – musisz ją mieć i basta. Nielepsi są producenci telewizorów z płaskimi ekranami (tak, jakby produkowano jeszcze stare typy) – w nowych modelach kolory są takie, że serce staje i wcale nieważne jest to, że telewizor, który masz w domu jeszcze nie wypłowiał. Kupujesz brachu i tyle. Nie zapomnij o nowym laptopie, fikuśnej spódniczce czy nowych jeansach. Granatowa choinka postawiona do góry nogami już teraz robi karierę w jednym z domów towarowych. Światowy rynek gadżetów ocenia się w tym sezonie na ponad sześćset miliardów dolarów, co znaczy mniej więcej tyle, że każdy statystyczny mieszkaniec ziemi wyda około stu dolarów. Przoduje tutaj oczywiście Ameryka Północna (23,9 mld), ale tuż za nią na liście konsumpcji gadżetów plasuje się Europa Zachodnia (23,2 mld). Nasza wschodnia część Europy wyda jedynie 8 mld, ale to przecież ciągle ogromna suma. Przyglądam się temu szaleństwu i zastanawiam się, kiedy ktoś postawi stoisko z napisem: Boże Narodzenie w promocji sprzedam. To tradycyjne. Pierwszy stanę w kolejce.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 9 listopada 2007
14 NASZE SPRAWY
Szara jesieĹ&#x201E; kultury CiÄ&#x2026;g dalszy ze str. 1 Czy chodziĹ&#x201A;o jedynie o szybkie wrzucenie jak najwiÄ&#x2122;kszej liczby przypadkowo dobranych wydarzeĹ&#x201E; na listÄ&#x2122;, wydanie tego pod auspicjami mera i zbudowanie kapitaĹ&#x201A;u politycznego?
JesieĹ&#x201E; nie ze zĹ&#x201A;ota â&#x20AC;&#x201C; Wszystkie z imprez byĹ&#x201A;y zaplanowane znacznie wczeĹ&#x203A;niej i nie ma to nic wspĂłlnego z tworzeniem czegoĹ&#x203A; nowego â&#x20AC;&#x201C; mĂłwi Beata Hughes, organizatorka festiwalu Pif-Paf. â&#x20AC;&#x201C; Jest tylko wybiĂłrcza lista imprez, ktĂłre i tak by siÄ&#x2122; odbyĹ&#x201A;y. Prezentowane w broszurze wydarzenia pochodzÄ&#x2026; gĹ&#x201A;Ăłwnie z dwĂłch ĹşrĂłdeĹ&#x201A;: POSK i IKP. Wydawnictwo Polish Autumn zostaĹ&#x201A;o przygotowane przy wspĂłĹ&#x201A;pracy z Instytutem Kultury Polskiej i tygodnikiem Cooltura. Mimo wielu prĂłb, nie udaĹ&#x201A;o nam siÄ&#x2122; uzyskaÄ&#x2021; informacji, na czym dokĹ&#x201A;adnie polegaĹ&#x201A;o wspieranie projektu przez wymienione instytucje oraz jakie kryteria zadecydowaĹ&#x201A;y o ich wyborze. Dlaczego nie zaangaĹźowano innych organizacji, Ĺ&#x203A;rodowisk, mediĂłw? WedĹ&#x201A;ug redaktor naczelnej tygodnika Cooltura, Adriany Chodakowskiej-GrzesiĹ&#x201E;skiej, to biuro burmistrza zwrĂłciĹ&#x201A;o siÄ&#x2122; do nich z proĹ&#x203A;bÄ&#x2026; o wsparcie projektu. CzyĹźby zasugerowano siÄ&#x2122; tytuĹ&#x201A;em magazynu? â&#x20AC;&#x201C; Cooltura byĹ&#x201A;a czÄ&#x2122;Ĺ&#x203A;ciowo odpowiedzialna za dystrybucjÄ&#x2122; broszury Polish Autumn wĹ&#x203A;rĂłd polskiej spoĹ&#x201A;ecznoĹ&#x203A;ci â&#x20AC;&#x201C; mĂłwi redaktor Cooltury, â&#x20AC;&#x201C; (okoĹ&#x201A;o 15 tys. egzemplarzy jako wrzutka do gazety). Sam przewodnik nie byĹ&#x201A; specjalnie pro-
mowany publikacjami w tygodniku, jednakĹźe pojawiaĹ&#x201A;y siÄ&#x2122; artykuĹ&#x201A;y o niektĂłrych wydarzeniach. Z tego, co mi wiadomo, oddĹşwiÄ&#x2122;k z broszury byĹ&#x201A; Ĺ&#x203A;redni. Bierze siÄ&#x2122; to chyba z faktu, iĹź wiÄ&#x2122;kszoĹ&#x203A;Ä&#x2021; z imprez byĹ&#x201A;a po polsku i trudno, Ĺźeby Anglik chodziĹ&#x201A; na polski kabaret czy teatr. Ale warto robiÄ&#x2021; promocjÄ&#x2122; wszelkich kulturalnych przedsiÄ&#x2122;wziÄ&#x2122;Ä&#x2021; â&#x20AC;&#x201C; trzeba pokazywaÄ&#x2021; PolskÄ&#x2122; i jej plusy, by burzyÄ&#x2021; wciÄ&#x2026;Ĺź pokutujÄ&#x2026;ce stereotypy na nasz temat â&#x20AC;&#x201C; dodaje. Pan Marek Greliak, szef kultury w POSK-u, liczbÄ&#x2122; zainteresowanych propozycjami Polish Autumn ocenia jako maĹ&#x201A;Ä&#x2026;. â&#x20AC;&#x201C; MoĹźe bierze siÄ&#x2122; to z formy, w jakiej wydano broszurkÄ&#x2122;, moĹźe z faktu, Ĺźe nie zamieszczono naszego adresu, nie wiem. SÄ&#x2026;dzÄ&#x2122;, Ĺźe oddĹşwiÄ&#x2122;k publikacji nie jest za duĹźy, ale generalnie to Ĺ&#x203A;wietna inicjatywa, waĹźne, Ĺźe coĹ&#x203A; siÄ&#x2122; pokaĹźe. Tylko zabrakĹ&#x201A;o chyba klarownych intencji i nie byĹ&#x201A;o przygotowania, a wiÄ&#x2122;c zrobiĹ&#x201A; siÄ&#x2122; baĹ&#x201A;agan. No a samych broszur w POSK-u nawet nie byĹ&#x201A;o â&#x20AC;&#x201C; dodaje. Brak promocji Polish Autumn potwierdzajÄ&#x2026; teĹź inne ĹşrĂłdĹ&#x201A;a. Spotkanie z Tadeuszem Konwickim w British Library w sobotÄ&#x2122; 10. listopada, firmowane przez IPK, znajduje siÄ&#x2122; jako jedna z pozycji na liĹ&#x203A;cie Polish Autumn. Pracownicy British Library koordynujÄ&#x2026;cy spotkanie i jego promocjÄ&#x2122; powiedzieli, Ĺźe nie byli o tym informowani, nie widzieli rĂłwnieĹź samej broszurki.
Promocja kosztuje Osoby z biura mera odpowiedzialne za wydanie informatora postanowiĹ&#x201A;y nie wypowiadaÄ&#x2021;
siÄ&#x2122; osobiĹ&#x203A;cie na temat budĹźetu, odsyĹ&#x201A;ajÄ&#x2026;c nas do biura prasowego, ktĂłre na zadane pytania odpowiedziaĹ&#x201A;o ogĂłlnikowo. Trudno ustaliÄ&#x2021;, jakie mechanizmy kierowaĹ&#x201A;y Polish Autumn i ile to kosztowaĹ&#x201A;o, szkoda, Ĺźe zmarnowano duĹźÄ&#x2026; szansÄ&#x2122;. NiepokojÄ&#x2026;ce jest teĹź to, Ĺźe poszczegĂłlne instytucje zaangaĹźowane w projekt pozwoliĹ&#x201A;y, by informator Polish Autumn zamiast zachÄ&#x2122;caÄ&#x2021; do poznawania polskiej sztuki, jest jedynie kolorowÄ&#x2026; pocztĂłwkÄ&#x2026; ze zdjÄ&#x2122;ciem uĹ&#x203A;miechniÄ&#x2122;tego burmistrza i chaotycznÄ&#x2026; zawartoĹ&#x203A;ciÄ&#x2026;. Dobrze, Ĺźe Livingstone postanowiĹ&#x201A; podkreĹ&#x203A;liÄ&#x2021; polskÄ&#x2026; obecnoĹ&#x203A;Ä&#x2021; w Londynie. Z obiecanych przez niego (jeszcze na czerwcowym spotkaniu z polskimi mediami) wielkich projektach w celu promowania Polski, wĹ&#x201A;aĹ&#x203A;nie wyrastajÄ&#x2026; owoce. Tanim kosztem promuje polskÄ&#x2026; kulturÄ&#x2122; i niewaĹźne zdaje siÄ&#x2122; byÄ&#x2021; jak, tylko kiedy â&#x20AC;&#x201C; wszak wybory juĹź wkrĂłtce.
Sztuka dla polityki? Takich nieudanych projektĂłw moĹźna uniknÄ&#x2026;Ä&#x2021; w przyszĹ&#x201A;oĹ&#x203A;ci. Pod jednym warunkiem: polskie instytucje powinny zaczÄ&#x2026;Ä&#x2021; powaĹźnÄ&#x2026; dyskusjÄ&#x2122; o tym, jak chcÄ&#x2026; siebie i nas promowaÄ&#x2021;. Czy moĹźna mĂłwiÄ&#x2021; o promowaniu kultury, jeĹ&#x203A;li wielu mĹ&#x201A;odych, niezaleĹźnych od ukĹ&#x201A;adĂłw i koneksji artystĂłw uwaĹźa, Ĺźe polityka dziaĹ&#x201A;alnoĹ&#x203A;ci zarĂłwno Instytutu Kultury Polskiej jak i POSK-u sprowadza siÄ&#x2122; do zdania: NiewaĹźne kogo promujemy, waĹźne kogo nie.
Polish Autumn September to November 2007 art, music Ă&#x20AC;OP WKHDWrH
Supported by:
In partnership with:
NastÄ&#x2122;pne miesiÄ&#x2026;ce powinny pokazaÄ&#x2021;, do jakiego stopnia sprawdza siÄ&#x2122; to w praktyce. JuĹź teraz zaplanowano na miÄ&#x2122;dzynarodowej pĹ&#x201A;aszczyĹşnie wielkie wydarzenia promujÄ&#x2026;ce PolskÄ&#x2122; w Wielkiej Brytanii â&#x20AC;&#x201C; Polish Season, ktĂłry rozpocznie siÄ&#x2122; w maju 2008 roku. Ile z tej korzystnej dla Polski koniunktury uda siÄ&#x2122; Polakom, a wiÄ&#x2122;c polskiej sztuce oraz polskim artystom w nadchodzÄ&#x2026;cych latach wykorzystaÄ&#x2021;, zaleĹźy od tego, jak instytucje bÄ&#x2122;dÄ&#x2026; tÄ&#x2122; sztukÄ&#x2122; traktowaÄ&#x2021;. Sztuka dla sztuki? Czy sztuka dla polityki?
MikoĹ&#x201A;aj Skrzypiec
You Y ou must have UK Mobile & bill payerâ&#x20AC;&#x2122;s payer â&#x20AC;&#x2122;s permission. SMS request & 0207 0 access charged at standard operator or rate. SMS received costs ÂŁ5 charged by operator. operator. Terms Terms & rates subject to change ange without notice. Minutes shown based ed on single use. Rates Inc VAT VAT charged per min and rounded. You You o are e agreeing to â&#x20AC;&#x2DC;auto top-upâ&#x20AC;&#x2122; when your balance balance falls below ÂŁ1 To To opt out text Stop op to 88077.Service 88077.Service provided by Primuss Telecommunications Te elecommunications Ltd. Customer care ca are 08000363839 Full T&Câ&#x20AC;&#x2122;s T&Câ&#x20AC;&#x2122;s visitit www.planettalkcard.com www.planettalkcard.com
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 9 listopada 2007
REFLEKSJE NIE TYLKO HISTORYCZNE 15
Punkt zero Dom jak dom, tylko drzwi bez klamek W oknach kraty, to na wszelki wypadek. L.N. (fragment wiersza „Psychiatryk”)
T
W tym rodzi się fundamentalny problem ludzkiego współistnienia. Problem indywidualnej wolności – prawa do samostanowienia.
Marcin Piniak redakcja@nowyczas.co.uk
o ciało – symbioza elementów. W jego szczelinach miliony komórek. Ten organizm funkcjonuje dzięki współpracy. Współpraca – słowo klucz, gwarancja przetrwania. Dzięki niej wszystko działa. Jak mawiają mędrcy wszystko jest współzależne. Jedna wielka struktura wzajemnego uzależnienia. Żadna z części naszego ciała nie może istnieć osobno. W izolacji umiera. Nasze miejsce na ziemi – Dom. Państwo. Zakotwiczenie Umownej Tożsamości. Państwo to ludzie, z którymi dzielimy wspólny oddech. Suma nieprzewidywalnych warunków i okoliczności. Jego początki i zastany podczas narodzin kształt pozostają poza naszym wpływem. Aby w nim żyć, musimy się przystosować. To jest tak zwana Akceptacja Samozachowawcza. Powstaje punkt, w którym spotykają się różne światy i doświadczenia. Dochodzi do kon-
N
frontacji, do odkrywania – kim jesteśmy. Każdy z nas ma inny obraz świata, odmienne uwarunkowania, które ukształtowały to, kim się jest. Podobno ludzie to lustra. W tym wspólnym punkcie naszego spotkania powstaje gabinet luster. W którym oglądamy naturę ludzką, poznajemy jej różne oblicza. W tym rodzi się fundamentalny problem ludzkiego współistnienia. Problem indywidualnej wolności – prawa do samostanowienia. Granice są płynne. Interpretacje u podłoża skazane na relatywizm. Czy granice wyznacza skóra naszego ciała? Nasze przedmioty? Przestrzeń pokoju? A co z naszymi słowami? To, co nazywamy „moje”, „ja” zawsze się gdzieś kończy. Za tą linią jest Inny. Istnieje przestrzeń wspólna. Poligon tarcia i dominacji. Podstawowy problem wielomiliardowego świata. Całe cierpienie ludzkości tutaj ma swoje źródło. To jest Punkt Zero. U zarania tej cywilizacji jedne grupy nazwały fragmenty ziemi – „moje”. Wyznaczyły granice, zbudowały mury, wieże i zasieki. Urosły w potęgę, stworzyły przedmioty do zabijania i wcieliły w życie Prawo.
Historia tego świata jest historią przemocy. Jej rdzeniem jest sztuka dominacji. Jednego człowieka nad drugim. Jednej racji nad drugą. Lepszej Prawdy nad Gorszą Prawdą. Narzucanie „prawdy” dyktowało historię ludzkości. Tak było, jest i będzie. To my ludzie. To ja, człowiek. Istota inteligentna. Stworzona na Podobieństwo.
Sztuka kompromisu Jest mapa. Administracyjna mapa świata. Na tej mapie są państwa. Jest ich dużo. Te państwa stworzyły grupy. Grupy powiedziały „nasze” i stworzyły swoje Prawo. Wyznaczyły swoją przestrzeń. Przypisały sobie wspólne cechy. Nazwali tę Umowność – Narodem. Naród ma przywódców. Przywódcy tworzą Prawo. Prawo jest jak krew w organizmie, opływa korytarze żył i podtrzymuje wspólne życie. Jeżeli krew jest skażona, cały organizm umiera. Komórki również mogą być chore i zarażać pozostałe. To się nazywa Wirus. To jest bardzo niebezpieczne. Wirus trzeba zniszczyć. Są to tego specjalne Organizacje Zdrowych Komórek.
Aby to wszystko mogło funkcjonować ktoś musi ulec, zrezygnować. Jest to tak zwana sztuka kompromisu. Bardzo trudna rzecz. To wymaga obiektywnej oceny sytuacji. Jednak ta ocena jest niemożliwa. Powstaje Prawda Umowna. Demokracja. Wszyscy nie mogą rządzić jednocześnie. To niemożliwe. Nierealne. Trzeba powołać reprezentację narodową. Zawodowców od Nawigacji. Po to są wybory. Wybory tak zwane parlamentarne. Do parlamentu. To miejsce, gdzie siedzą ludzie i wymyślają Programy. Następnie czynią je Programem Narodu. Te Programy mają różne. Wciąż się zmieniają. Te Manifesty Umowne przekazują środki przekazu. Masowego. Wtedy jedni członkowie tej grupy mogą sobie wybrać jeden program. Program umowny. Pojawia się tu tak zwane zjawisko pluralizmu, gdyż grupa składa się z członków. Oni różnie myślą. Potrzebują różnych prawd. Nawigatorzy to wiedzą. Chcą sterować interesami podobnych sobie. Tak mówią. Piszą o tym w gazetach. Czasem przestają wierzyć w swoją prawdę umowną i zmieniają drużynę Nawi-
gacji. Z pulpitu nawigacji parlamentu przemawiają Nawigatorzy. Wyznaczają kierunki. W N-A-S-Z-Y-M imieniu. Jest warunek. Musimy w swej indywidualności zawierać N-A-S. Musimy należeć do grupy, do organizacji. Do poczucia więzi. Musimy znaleźć podobnych sobie. To jednak niemożliwe. Wszyscy jesteśmy I-N-N-I. Osobni. Różni. Ile krtani, tyle zdań. Ile głów, tyle prawd. Osobnych Prawd Umownych. Jesteś umiarkowany, czy radykalny? Jesteś z lewa, prawa, czy może ze środka? Powiadają, że środek jest najlepszy. Złoty środek, ani tu ani tam. Środek jest bezpieczny. Od czasu do czasu możesz się nieznacznie przechylić. To droga Świętych. Święci to ci, co Wiedzą. Znają Prawo. Podobno mają szerszy ogląd sytuacji, znają Obiektywne Prawdy Uniwersalne. Możesz im zaufać. Uwierzyć. Na słowo. To Słowo było na Początku. S-Ł-O-W-O stworzyło P-R-A-W-O. Prawo U-M-O-W-N-E. Moja Osobna Prawda Umowna brzmi: Nie wierzę. To jest mój Punkt Zero.
Wolność i odpowiedzialność Aleksander Killman redakcja@nowyczas.co.uk
ie będzie dalekie od prawdy, jeśli napiszę, że polski naród i nasza świadomość patriotyczna wykute zostały w ogniu powstań. Praktycznie każde pokolenie pod zaborami sięgało po broń – od czasów Kościuszki, poprzez pokolenie Mickiewicza, aż po początek wieku XX (niedoceniane powstanie 1905 roku). Za każdym razem okazywało się jednak, że współdziałanie zaborców hamowało impet i wreszcie ucinało głowę każdej kolejnej insurekcji. Tymczasem pierwsza dekada XX wieku wniosła zupełnie nową jakość; pojawiła się propozycja nowego po-
działu sił w Europie. Wybuch I wojny światowej postawił Polaków w bardzo trudnej sytuacji – niespodziewanie okazało się, że jeden naród trafił do trzech walczących przeciw sobie armii. Próbując zyskać jego przychylność, zaborcy zaczęli wysuwać obietnice oddania mu niepodległości. Gdy wojna dobiegła końca, okazało się, że nie można się już z tych obietnic wycofać. Polska musiała powstać. Jest skądinąd paradoksem, że Polacy nie potrafili wywalczyć sobie państwa przez 120 lat podejmowania wspólnych inicjatyw, otrzymali je zaś w wyniku cudzej wojny i to w dodatku takiej, w czasie której walczyli nieraz przeciw sobie. Czy można to odczytywać jako historyczną lekcję pokory? Jakkolwiek nie bylibyśmy dumni z niepodległości, uzyskaliśmy ją właśnie 11 listopada 1918 roku nie na
wałach obronnych Warszawy, lecz w niewielkim wagonie kolejowym we francuskim lesie pod Compiegne. Kładzie się to zapewne cieniem na naszym poczuciu narodowej dumy, że o losach Polski tak często decydowały podpisy Francuzów, Brytyjczyków, Niemców, Rosjan, a nawet Amerykanów, a tak rzadko – nas samych. Nieprawdą byłaby jednak sugestia, jakoby w kraju tych zachodzących w Europie zmian nie zauważono. Wojska pruskie, które stacjonowały w Warszawie, zostały dość sprawnie rozbrojone, do żadnych walk jednak nie doszło. Tego samego dnia przypadł powrót do stolicy Józefa Piłsudskiego, który od ponad roku przebywał więziony w Magdeburgu za niesubordynację wobec cesarskiej władzy. Trudno o zdarzenie bardziej symboliczne – w chwili odzyskania państwowości
zjawił się w kraju człowiek, któremu według powszechnego mniemania należała się naczelna władza. W ten sposób w cieniu zniknęły wysiłki dyplomatów, z Romanem Dmowskim na czele, którzy poświęcili wiele wysiłku na przekonanie przywódców zwycięskich państw, że dla utworzenia Polski niepodległej nie ma w Europie alternatywy. Tymczasem nie był to koniec trudów. Niedługo później miało wybuchnąć w Poznaniu jedyne zwycięskie powstanie Polaków, którzy poczuli się oszukani niewłączeniem ich miasta do odradzającej się Rzeczypospolitej. Okazją do jego wybuchu była wizyta kolejnego męża stanu – Ignacego Padarewskiego. Jego postać powinna być bliska wszystkim nam tu, na Wyspach, jako że właśnie w Anglii spędził on dużą część swego życia. I pamięta się go tu-
taj do dziś – nie jako polityka jednak, lecz jako pianistę i kompozytora. Wiele można by pisać o tamtych czasach – kiedy odradzała się w Polsce nadzieja, że może być lepiej. Fakt, że święto niepodległości przypada tuż po wyborach parlamentarnych, które tak silnie odcisnęły się na świadomości emigrantów, powoduje, że trudno nie zauważyć zbieżności pewnych emocji sprzed prawie stu lat z tym, co niektórzy z nas czują teraz. Jest to dość specyficzna mikstura wynikająca z połączenia nadziei z obawami. Czy uda się w końcu wykorzystać szansę, czy też zostanie ona po raz kolejny zaprzepaszczona? Tak jak my, parę tygodni temu, staliśmy w kolejkach, tak warszawiacy w listopadzie 1918 roku rozbrajali pruskie wojska. Tyle mogli zrobić – co miało dziać się dalej, to zależało już od polityków.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 9 listopada 2007
16 PYTANIA DOCIEKLIWE • PUNKT WIDZENIA
Skąd w mieście Yazd płomień nieugaszony?
Y
Włodzimierz Fenrych azd, miasto w samym sercu Iranu, zwany jest Perłą Pustyni. Nie leży nad żadną rzeką – naprawdę jest w środku pustyni i na pierwszy rzut oka nie wiadomo skąd ma wodę. Mieszkańcy są jednak ze swej wody dumni i przejezdny turysta bardzo szybko się wszystkiego dowiaduje. Skąd mają wodę drzewa rosnące wzdłuż ulic? Skąd mają wodę pola melonów i sady granatów, które sprzedawane są na warzywnych straganach? Woda sprowadzana jest do miasta niejako w sekrecie, z odległych gór podziemnymi kanałami. Podziemnymi – by w pustynnym powietrzu nie wyschła. Jest to system gospodarki wodnej znany ludom irańskim od tysiącleci. W mieście Yazd do dziś można zwiedzać podziemne kanały wybudowane w średniowieczu i wcześniej. Wszędzie w Iranie na dziedzińcach meczetów są sadzawki, by wierni mogli dokonać ablucji przed modlitwą, ale w Meczecie Piątkowym w Yazd wierni muszą schodzić trzy piętra pod ziemię. Meczet Piątkowy to jeden z tych budynków, dla których Yazd zwany jest Perłą Pustyni. Cacuszko średniowiecznej architektury, zbudowany w tym samym czasie co paryska Notre Dame, do dziś lśni mozaikami glazurowanych kafelków. Smukły budynek: główna brama wysoka i wąska, po obu jej stronach wysokie minarety pokryte kafelkami koloru nieba. To charakterystyczna cecha architektury tego miasta: kilka meczetów zbudowanych w późniejszych epokach powtarza motyw dwóch stojących blisko siebie minaretów. Widać je nad panoramą płaskich dachów, jeśli wejdzie się na któryś z tych minaretów i spojrzy na miasto. Ale to nie minarety ani podziemne kanały najbardziej przyciągają do Yazdu turystów. Największym magnesem jest stosunkowo niepozorny budyneczek na obrzeżach miasta: świątynia nigdy niegasnącego płomienia. Cóż to za niegasnący płomień w środku pustyni?
J
Świątynia płomienia stoi z dala od centrum. Nad wejściem symbol jedynego Boga, Ahury Mazdy: orzeł z szeroko rozpostartymi skrzydłami. Wewnątrz ukryty jest wciąż żywy symbol, wieczna lampka Iranu
Płomień religii Zoroastra, która tutaj przetrwała millennium muzułmańskiej okupacji. Zoroaster był perskim prorokiem, twórcą pierwszej w historii religii monoteistycznej. Nie wiadomo kiedy żył, może tysiąc lat przed Chrystusem, może wcześniej. Urodził się w Azerbejdżanie, tam też miał swoją pierwszą wizję: ukazał mu się archanioł Vohu Mana i kazał głosić światu Dobrą Nowinę. Posłuszny nakazowi Zoroaster pielgrzymował po całym Iranie, ale dopiero w mieście Balch, w dzisiejszym Afganistanie, nową religię zaakceptował lokalny władca. Wkrótce nowa nauka rozprzestrzeniła się na cały Iran, jej wyznawcami zostali szachowie z dy-
czesnym przestrzeganiu zasady miłości nieprzyjaciół, czyli niestosowaniu przemocy wobec przeciwników. Może więc różne religie różnią się czymś czesnym przestrzeganiu zasady miłości nieprzyjaciół, czyli niestosowaniu przemocy wobec przeciwników. Może
REWERS
nastii Achemenidów i później Sassanidów. Zoroaster był pierwszym, który głosił, że cześć można składać tylko jednemu Bogu, którego imię brzmi Ahura Mazda, a pozostałe bóstwa irańskiego panteonu, zwane dewa, to tak naprawdę złe duchy (stąd, za pośrednictwem greki i łaciny, angielskie słowo devil, a także polskie diabeł). Był on też pierwszym znanym w historii prorokiem, który powiązał oddawanie czci Bogu z moralnością: on pierwszy głosił naukę o pośmiertnym sądzie, karze za grzechy i nagrodzie za dobre uczynki (to z perskiego pochodzi słowo paradise, oznaczające raj w większości języków europejskich). On też pierwszy głosił, że na końcu czasów pojawi się Zbawca, który narodzi się z dziewicy. On pierwszy identyfikował Boga ze Światłością, która w ciemności świeci. Chodzi oczywiście o światłość duchową, ale jako symbol tej Światłości w świątyniach zoroastriańskich zawsze pali się wieczna lampka, a raczej wieczny płomień. Przez tysiąclecia ten płomień podtrzymywali kapłani, zwani magami. Podtrzymywali płomień i oczekiwali przybycia Zbawcy narodzonego z dziewicy. W VIII wieku po Chrystusie to oczekiwanie zostało brutalnie przerwane przez jeźdźców na wielbłądach, którzy przynieśli ze sobą nową religię, którą głosił zupełnie inny prorok. Od tego czasu liczba wyznawców Zoroastra systematycznie malała. W XX wieku już tylko w mieście Yazd i w okolicach podtrzymywany był ten niegasnący od tysięcy lat płomień. I podtrzymywany jest do dziś. W XX wieku pojawił się też inne zjawisko: Irańczycy przypomnieli sobie historię. Przypomnieli sobie, że przed najazdem Arabów Iran był potężnym krajem. Oczywiście w kraju islam panuje nadal żelazną ręką, za odstępstwo od jedynie prawdziwej religii grozi obcięcie głowy, ale duża część inteligencji zdaje sobie sprawę z tego, że islam został do Iranu przyniesiony na szablach, a przedtem panowała w tym kraju inna religia, ich własna. I przypomina sobie, że gdzieś w samym sercu kraju są jeszcze ludzie wyznający tę religię i podtrzymujący tysiącletni płomień w swojej świątyni. Niektórzy jadą do Yazdu, by w świątyni płomienia spojrzeć w ogień. Świątynia płomienia stoi z dala od centrum, przy szosie prowadzącej na wschód, w kierunku Pakistanu. Sam budynek nie jest stary, płomień przeniesiony został tutaj z wcześniejszej świątyni. Nad wejściem symbol jedynego Boga, Ahury Mazdy: orzeł z szeroko rozpostartymi skrzydłami. Wewnątrz ukryty jest wciąż żywy symbol, wieczna lampka Iranu.
WALDEMAR ROMPCA
czyli dejavu z ubiegłego tygodnia estem zwierzęciem medialnym, byłem nim od zawsze i wydawało mi się, że nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Niestety, w ostatnią sobotę przeżyłem szok. Szok zafundował mi jeden z najbardziej popularnych brytyjskich brukowców: The Mail On Sunday, który opublikował czterostronicową wkładkę w swoim dodatku Financial Mail pod dość spektakularnym tytułem YUPPSKIS. „Młodzi i niezwykle ruchliwi, zalewają Wielką Brytanię w poszukiwaniu swojej szansy i większych zarobków, a tutejszy biznes wita ich z otwartymi rękoma” – można przeczytać na łamach gazety. Wersję internetową dodatku gazeta funduje Polakom w ich własnym języku! Niezwykłość wydarzenia polega na kilku rzeczach. Po pierwsze, że na publikację bardzo pozytywnej, jeśli chodzi o pokazanie Polaków,
wkładki decyduje się jeden z najbardziej nacjonalistycznych brukowców. Po drugie: gazeta skierowana do średnio wykształconego czytelnika, przeciętnie pracującego w usługach czy do gospodyń domowych niemal przy każdej okazji wspomina o tym, że przybyszy spoza Wysp jest tutaj za dużo, że zabierają Brytyjczykom pracę, mieszkania, miejsca w szkole i w szpitalach, że rabują wręcz fundusze publiczne… Gdy media grzmiały o przekrętach z zasiłkami, „Daily Mail” zrobił z tego dwustronicowy materiał z Polski, ilustrujący ich tezę, zapominając przy okazji o statystykach czy dość istotnych dla całego obrazu zjawiska sprawach – choćby o tym, że pracujący tu legalnie Polacy mają prawo do zasiłków. Wszystkiego mogłem się więc spodziewać po Daily Mail, ale nie tego, że zacznie nas chwalić, a taki właśnie charakter ma niedziel-
na publikacja. Sprawa została ujawniona już w ubiegły czwartek w porannym wydaniu Metra. Duże ogłoszenie, w części po polsku, zapowiadało niedzielny dodatek. Nie ukrywam, że gdy go przeczytałem, zaniemiałem. Ze wzruszenia. Publikacja przytacza statystyki, które są imponujące: jest nad ponad pół miliona zarejestrowanych w Home Office, dodatkowo ponad dwieście tysięcy prowadzi własną działalność gospodarczą. Gazeta przewiduje, że do 2012 roku będzie nas tu ponad milion. Banki już zapraszają nas do korzystania z ich usług po polsku (nie tylko ulotki i reklamy w ojczystym języku, ale oddziały z polską obsługą czy infolinia, gdzie przez telefon załatwimy wszystko po… polsku). Gazeta doradza, jak zaoszczędzić wysyłając pieniądze do kraju czy dzwoniąc do ukochanych. A do tego wszystkiego krótka wizytówka Polish Pro-
fessionals i Polish City Club, zrzeszających rodzimych profesjonalistów działających na tym rynku. Wszystko w samych superlatywach. Co więcej, dzień wcześniej ta sama gazeta poszła tropem Aleksandra Kucharskiego, którego wypowiedź o poziomie brytyjskiego szkolnictwa szerokim echem odbiła się na łamach niemal wszystkich brytyjskich mediów. Redakcja Daily Mail w dwustronicowej relacji z Polski odkrywa szokującą prawdę – niemal po raz pierwszy pokazując na naszym przykładzie, że tak zwane brytyjskie wartości pozostają w tyle za tymi, którymi możemy się pochwalić my, Polacy. Przyglądam się temu zjawisku i zastanawiam się, kto będzie następny. Może teraz BBC zrobi polski kanał telewizyjny? I nie jest to wcale marzenie w pijanym widzie, ale zwykłe wyczucie rynku, które – coraz bardziej w to wierzę – już za jakiś czas przerodzi się w fakty.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 9 listopada 2007
POLEMIKA 17
Różne strony medalu
D
Mariusz Kukliński redakcja@nowyczas.co.uk
ługi i pisany z sercem na wyciągniętej do Polaków dłoni list Clare B. Dimyon, będący odpowiedzią na artykuł Mileny Adaszek „Demokracja po angielsku kontra demokracja po polsku” wymaga reakcji. Czynię to z dużym wewnętrznym oporem i głęboką troską, czy uda mi się dobrać ton i wyważyć proporcje tak, aby Pani Dimyon nie urazić, a jednocześnie wskazać, że ma rację nie do końca. W liście, opublikowanym w „Nowym Czasie” 26 października pochyliłem przed Nią czoło. Czynię to ponownie, bo Jej pasja, by pomóc Polakom „wybić się na demokrację" oraz znajomość polskiej historii i kultury są godne najwyższego szacunku. Niestety jednak, droga do piekła jest też brukowana dobrymi chęciami. Pani Dimyon uważa, że autorka artykułu powinna była się jej przedstawić i ujawnić, że zamierza opisać wycieczkę. Zasięgnąłem w tej sprawie opinii Press Complaints Commission, której zdaniem taki obowią-
zek na niej nie ciążył, zwłaszcza że może ona wskazać, że sytuacja spełniała wymogi art. 10 pkt. ii Code of Practice, a szczególnie przypisu 1. iii, mówiącego o zapobieganiu sytuacji, w której społeczeństwo zostałoby wprowadzone w błąd. Ponadto zaś, redakcja udostępniła Pani Dimyon swoje łamy dla przedstawienia Jej racji, spełniła więc wymogi art. 2 tegoż kodeksu. Zarzut, że została tu naruszona etyka dobrego i demokratycznego dziennikarstwa jest zatem bezpodstawny. Podobnie jak z God Save the Queen, swój hymn Polacy śpiewają przy określonych okazjach, a obyczaj, jak też protokół państwowy nakazuje przy tym powstanie i przyjęcie postawy zasadniczej, chyba że są pod kulami. Nie jest miejscem do jego śpiewania autobus, a kobieta wrażliwa na tyle, by czuć muzykę Chopina, powinna wiedzieć, że do takiej scenerii lepiej pasuje właśnie wspomniana „Stokrotka" czy „Szła dzieweczka do laseczka". Wspomniany przez Panią Dimyon przypadek odmówienia możliwości głosowania Polakowi, który stał w kolejce trzy i pół godziny, ale jego nazwiska nie było na liście, jest dla zainteresowanego niewątpliwie przykry i mu
współczuję, ale powinien on był upewnić się, że jego zgłoszenie zostało przyjęte, zanim w tej kolejce stanął, a jeśli nie otrzymał potwierdzenia, powinien był interweniować przed zamknięciem spisu. Pani Dimyon twierdzi, że każdy polski obywatel mógł w Wielkiej Brytanii zagłosować w swoim własnym mieście, a wymagało to jedynie zainteresowania i niewielkiego wysiłku ze strony polskiej placówki dyplomatycznej. To bardzo szczytna intencja, Pani Dimyon nie bierze jednak pod uwagę realnych trudności organizacyjnych, jak i wewnętrznych sprzeczności polskiej ordynacji wyborczej, które sprawiają na przykład, że komisje wyborcze muszą być powołane zanim zakończone zostaną prace nad spisem wyborców. Już sam ten fakt bardzo utrudnia dopasowanie mapy obwodów wyborczych do faktycznej liczby osób chętnych do udziału w głosowaniu. Przyśpieszony tym razem kalendarz wyborczy trudności te potęgował. Przechodząc do spraw większego kalibru, według Clare Dimyon „demokracja nie akceptuje rozwiązań połowicznych – albo istnieje albo nie!”. Pisze ona: „Nie spotkałam się jeszcze z pół-demokracją"! Jak na
poddaną dziedzicznej monarchini, Elżbiety II, to słowa tyleż śmiałe, co intelektualnie prowokujące, zwłaszcza że Polacy – jak wiadomo – swoich królów wybierali. Co jednak w takim razie powiedzieć o ustroju kraju, w którym w wyborach parlamentarnych głosuje 61 proc. uprawnionych, jak w roku 2005 i gdzie w tej dychotomii umieścić takie okręgi wyborcze, jak Liverpool Riverside, gdzie głosy oddało 41,5 proc. uprawnionych oraz Staffordshire South, gdzie głosowało ich 37,2 proc.? Widząc wszystkie wady „demokracji westminsterskiej", w wyniku czego polskim posłom prowadzonym po Pałacu Westminsterskim trasą przygotowaną pod koniec lat 40. dla parlamentarzystów z młodych „demokracji” Commonwealthu radziłem, aby spytali, jaki wpływ mają ich brytyjscy koledzy na skład rządu (odpowiedź brzmi – żaden). Zawahałbym się przed skreśleniem Zjednoczonego Królestwa z listy państw demokratycznych, choć to nie lewak, Ken Livingstone, ale konserwatysta, lord kanclerz Hailsham określił je mianem „obieralnej dyktatury". Kolejki przed lokalami wyborczymi Clare Dimyon utożsamia ze stalinizmem. Nie wiem, jakie są Jej doświad-
czenia z tamtego okresu, ale ja pamiętam zbiórkę szkolną, na której powiedziano nam, że zagasło Słońce Ludzkości i cieszę się, że w tej niedoskonałej demokracji, jaka istnieje w Polsce, frekwencja wyborcza nie musi wynosić 99,5 proc., bo odmowa wzięcia udziału w wyborach, to również suwerenna decyzja wyborcy. Pragnę też zapewnić Ją, iż wprawdzie w stalinowskiej Polsce kolejki do urn wyborczych były krótsze, ale atmosfera panowała w nich zupełnie inna. Last not least, za stwierdzenie ze strony autorki artykułu, iż C. Dimyon wciągnęła Polaków w przedstawienie, dostało się jej, że to nie interes swoich rodaków miała na myśli, wybiórczo potraktowała fakty w celu określonej propagandy i „wszystko to jak powiew starych czasów". Znaczy, Adaszek stanęła tam gdzie Stalin, Beria i ZOMO? Clare Dimyon przytacza angielskie powiedzenie o demokracji: „Mogę się nie zgadzać z każdym Twoim słowem, ale do śmierci będę bronić Twojego prawa do głoszenia Twojej opinii" autorstwa Evelyn Beatrice Hall. Przytoczę inną, często cytowaną angielską frazę: „Jak mam takich przyjaciół, po cóż mi wrogowie". A cup of tea, Ms Dimyon?
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 9 listopadaa 2007
18
Polskie sklepy
Można tu znaleźć tradycyjne pierogi, pyszny polski chleb, soczyste, smakowite wędliny, sok malinowy, a nawet polskie alkohole
Towarzyskie miejsce MILENA ADASZEK/NowyCzas
„Cześć, co słychać?” – takie powitanie usłyszeć można wchodząc do sklepu polskiego „Magdusia” w Brighton. Skąd ten brak oficjalności? Przyczyna jest prosta – niemalże każdy wchodzący do sklepu zna Andrzeja Winczewskiego – sprzedawcę.
S
Milena Adaszek redakcja@nowyczas.co.uk
klep polski „Magdusia” powstał w Brighton w marcu 2006 roku, jako polsko-arabsko-angielska spółka. Był to pierwszy polski sklep w tym mieście i dlatego cieszy się największą sympatią mieszkających tam Polaków. Dziś w mieście są już trzy sklepy polskie, a jednak większość Polonii najchętniej zaopatruje się w „Magdusi”. Sklep od początku swego powstania ma stałą klientelę, która wciąż się rozrasta. I nie są to tylko Polacy. – Wśród naszych klientów są Anglicy, Arabowie, Czesi – w zasadzie powiedzieć można, że wszystkie nacje – podkreśla Andrzej. Obcokrajowców przyciągają do sklepu korzystne ceny, pyszne polskie jedzenie, a na pewno również panująca atmosfera. W „Magdusi” nikt nie czuje się anonimowo. Każdy jest mile widziany, witany szczerym uśmiechem.
Sympatyczny sprzedawca, familiarna atmosfera Andrzej pracuje w „Magdusi” od początku jej istnienia. Robiący tam zakupy Polacy przyzwyczaili się, że idąc do polskiego sklepu, mogą liczyć nie tylko na zakupienie tradycyjnych produktów, ale i na ciekawą, sympatyczną pogawędkę z pracującym tam chłopakiem. – Znam większość klientów, dużo rozmawiamy, niektóre kontakty przenoszą się nawet poza sklep – mówi Andrzej, a po chwili dodaje z uśmiechem: – Polacy dużo opowiadają o sobie, lubią się chwalić. On sam niewątpliwie zachęca do podjęcia z nim rozmowy: uśmiechnięty, pogodny, otwarty, a na dodatek Polak. Z klientami, których widział już wcześniej, rozmawia jak z dobrymi znajomymi, dzięki czemu atmosfera w sklepie jest naprawdę bardzo sympatyczna. – Nie znam klientów po imieniu, po paru ich wizytach wiem o nich jednak sporo – przyznaje. Z wypowiedzi chłopaka wynika, że rodacy chętnie mówią o swojej pracy, rodzinie, planach na przyszłość. Ci, którzy nie mają w Brighton z kim porozmawiać, mówią też o swych problemach, szukają porady. Niektórzy są bardzo wylewni. Andrzej musi więc niekiedy zmieniać się w psychologa. – Niektórzy chcą tylko, bym ich wysłuchał, po-
trzebują się wygadać, ale są i tacy, którzy poszukują konkretnej pomocy. Pytają, jak znaleźć mieszkanie, gdzie poszukiwać pracy. Ze względu na nich właśnie w „Magdusi” powstała specjalna tablica, na której znaleźć można ogłoszenia dotyczące pracy, wynajmu mieszkań, miejsc w samochodzie jadącym do Polski, czy drobnych usług, jak: strzyżenie, manicure, etc. Na tablicy często ogłaszają się również nauczyciele języków obcych. Andrzej zauważył, iż wiele osób przychodzi do sklepu tylko po to, by zerknąć na tę tablicę, dla niektórych jest to ostatnia deska ratunku przy poszukiwaniu pracy i często zdarza się, że dzięki niej faktycznie udaje im się znaleźć zajęcie. „Magdusia” nie jest więc tylko miejscem, gdzie wydaje się pieniądze – tu również można znaleźć ich źródło. Dlatego jest to jedno z pierwszych punktów na mapie Brighton, gdzie udają się przyjeżdżający tu Polacy. – Ci, którzy są tutaj od niedawna, często bywają przerażeni nową rzeczywistością. Narzekają na brak swobody w komunikowaniu się, niemiłych pracodawców, tęsknotę. Po pewnym czasie jednak większa część ludzi jest zadowolona z pobytu – zauważa Andrzej. Jego zdaniem brightońska Polonia patrzy w przyszłość bardziej optymistycznie niż ich rodacy, którzy pozostali w kraju. Tutaj nie narzeka się na problemy finansowe, nie ma kłopotów z zapłaceniem rachunków. Życie jest łatwiejsze, wielu patrzy na każdy kolejny dzień przez kolorowe okulary. Polacy tu mieszkający nie narzekają w odpowiedzi na pytanie, co u nich słychać. To wciąż pozostaje domeną ludzi mieszkających w Polsce. Jeżeli klienci są z czegoś niezadowoleni, to najczęściej jest to sytuacja polityczna w naszym kraju. Pracownik sklepu przyznaje, że często rozmawia z klientami na ten temat, gdyż większość z nich, mimo iż są zadowoleni z pobytu na Wyspach, chce wrócić do Polski i leżą im na sercu losy ojczyzny. Na pytanie, czy można usłyszeć w sklepie jakieś ploteczki, Andrzej odpowiada z uśmiechem, że na razie rzadko, ale ostatnio zauważył, iż stają się one coraz częstsze. Zaznacza jednak, że Polonia w Brighton nie zna się między sobą zbyt dobrze, co uniemożliwia bujny rozkwit plotki. Trudno jednak powiedzieć, co będzie za jakiś czas, bo sklep polski coraz bardziej tę społeczność jednoczy. – To takie towarzyskie miejsce – mówi sprzedawca. Często spotykają się tu
znajomi znajomych, którzy kiedyś się gdzieś widzieli i kontakt zostaje odnowiony.
Ostoja „normalności” Jak więc widać, „Magdusia” jest miejscem wyjątkowym dla żyjących w Brighton Polaków. Nie jest to wprawdzie jedyny sklep polski w tym mieście, ale był pierwszy, dzięki czemu klienci bardzo się do niego przyzwyczaili i niektórzy przyjeżdżają na zakupy nawet z okolicznych miasteczek. Można tu znaleźć tradycyjne pierogi, pyszny polski chleb, soczyste, smakowite wędliny, sok malinowy, a nawet polskie alkohole. Dostępne są też polskie gazety, dzięki którym każdy Polak może na bieżąco śledzić wydarzenia w kraju. Robiąc tam zakupy możemy poczuć się choć przez chwilę jak w Polsce. To sklep, poradnia, agencja pracy i miejsce towarzyskich
spotkań w jednym – znaleźć tu można pokarm dla ciała, ducha i umysłu. Dla niektórych wizyta w „Magdusi” jest szansą na poprawienie sobie humoru. – Gdy mam już dość angielskiego sposobu myślenia, gdy nie mogę patrzeć na dmuchany, sztuczny chleb i nafaszerowane chemią warzywa, idę do „Magdusi” – mówi studentka z Polski. – Tutaj mogę porozmawiać o polityce, sprawach społecznych, spotkać kogoś znajomego, kupić domowe jedzenie. Podnosi mnie to na duchu, pozwala być silną w ciężkich chwilach, koi tęsknotę za krajem. Jej wypowiedź chyba najlepiej świadczy o tym, jak ważne jest to miejsce dla społeczności polskiej w tym brytyjskim kurorcie. Dzięki polskim produktom i stwarzanej przez obsługę atmosferze, my Polacy możemy poczuć się jak w domu. A jak mawia polskie przysłowie: „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 9 listopada 2007
FOTOREPORTAŻ 19 Zdjęcia: SŁAWOMIR FIEDKIEWICZ
4
3
Na pełnym gazie
W drugiej połowie XIX wieku dynamiczny rozwój „wehikułów napędzanych parą” sprawił, iż parlament Zjednoczonego Królestwa uchwalił słynną Ustawę Czerwonej Flagi. Przerażeni nowym wynalazkiem mieszkańcy stolicy odetchnęli z ulgą. Oto bowiem wprowadzono przepis mówiący, iż „lokomotywę drogową” powinien poprzedzać człowiek z czerwoną flagą, ostrzegający ludność o jej przyjeździe.
Z
Sławomir Fiedkiewicz redakcja@nowyczas.co.uk
3 Kto dał więcej gazu – londyńska taksówka czy amerykański Steamobile, rocznik 1901? (1). Dzień przed rajdem odbyła się tradycyjna prezentacja pojazdów. Regent Street opanowana została przez stylowe auta i równie stylowych automobilistów… (2). A w ponad stuletnich autach zachwyca każdy, nawet najbardziej drobny szczegół… (3) Niestety, lata robią swoje… Nie wszystkim pojazdom udało się dotrzeć do celu. Czasami zabrakło gazu… (4)
2
daniem coraz liczniejszych pasjonatów „bezkonnych bryczek” Red Flag Act znacząco przyczynił do opóźnienia rozwoju motoryzacji na Wyspach. Po trzech latach próśb, a nie-
kiedy i stanowczych nacisków, udało się automobilistom doprowadzić do anulowania krzywdzących – ich zdaniem – przepisów. 14 listopada 1896 roku, już w dzień po zniesieniu ustawy, 30 uradowanych właścicieli czterokołowych pojazdów postanowiło wyruszyć do nadmorskiego Brighton, by w ten właśnie sposób uczcić pierwszy dzień bez kompromitujących czerwonych flag. Wzbudzają-
ca powszechny zachwyt kolumna lśniących automobili popędziła (z dopuszczalną zawrotną prędkością… 12 mil na godzinę) do odległego o 60 mil kurortu. Tak oto narodził się jeden z najsłynniejszych rajdów samochodowych świata. Dziś London to Brighton Veteran Car Run to organizowana z wielkim rozmachem trzydniowa impreza, przyciągająca tysiące fanów motoryzacji. Najpierw, w piątek 2 listopada, odbyła się licytacja zabytkowych automobili. W prestiżowym domu aukcyjnym Bonhams pod młotek poszło kilkanaście pojazdów. Najwyższą cenę – 172 tysiące funtów! – osiągnął dwucylindrowy Talbot z roku 1904 (w sumie dochód z tegorocznej aukcji przekroczył milion funtów). Dzień później w centrum Londynu zaprezentowano 140 (z 531 zgłoszonych do rajdu) aut. Przez cztery godziny blisko 200 tysięcy (sic!) osób podziwiało lśniące pojazdy i ich stylowo ubranych właścicieli. W niedzielę natomiast z londyńskiego Hyde Parku zabytkowe auta (najstarsze wyprodukowane zostało w roku 1895, najmłodsze – w 1906!) wyruszyły w trasę kolejnego rajdu. W czasach, gdy koncerny samochodowe prześcigają się w konstruowaniu coraz szybszych, coraz nowocześniejszych i coraz droższych aut, widok ponad pół tysiąca zabytkowych pojazdów zrobił ogromne wrażenie na licznie przybyłych mieszkańcach stolicy oraz odwiedzających ją turystach. I choć nie wszystkim uczestnikom rajdu udało się dotrzeć do mety, najważniejszy pozostaje fakt, że London to Brighton Veteran Car Run nadal jest żywą historią światowej motoryzacji. W tym roku już za póżno, ale w następnym polecam gorąco!
NOWYCZAS 9 listopada 2007
nowyczas.co.uk
20 LUDZIE, MIEJSCA, ZDARZENIA
Highway music by Marek Kaźmierski
D
“I knew a guitar player who called the radio “friendly”. He felt a kinship not with the music so much as with the radio’s voice… He believed he’d been banned from the Radio Land and was doomed to prowl the airwaves forever, seeking some magic channel that would reinstate him to his long-lost heritage.” Sam Shepard, Motel Chronicles
iscussing my plans to write an adventure travel book about Polska, my friend Elena said no one should set out on such missions without first choosing a soundtrack to go with them. I agreed straight away. Although I can’t play instruments or sing to save my life, I love listening. My house is filled with CD’s. There’s music in my computer, my phone, my alarm clock. But all that wealth of choice presents a problem – if you were planning to live on the road for a few months, and write about it, just how much of your musical collection would you try to take with you? Last week, I finished reading Bruce Chatwin’s “Songlines”, an amazing travelogue about the nomadic peoples of our world. It starts and ends among Australia’s Aboriginals, for whom song, since time immemorial, has been everything. A means of bringing things into being. The absolute engine of creation. By walking their red country, and mating words with sounds, their “singers” sustain reality, and if the song of a time or place is forgotten, that time or place vanishes with it. There’s quantum theories to support such beliefs. Some physicists claim that without observers there to perceive the universe, it could not exist. Me, I’m not so easily convinced. I see Elena’s point about the importance of music to go with movement (she works with the world’s finest musicians, and in the film industry, so soundtracks are vital to her art), but I’m not quite sure I want to drag a jukebox on the road with me. Having an i-Pod plugged into your ears on the way
No Way Back Where
to work every day may make the commute less unpleasant. But if you are to go looking for new experiences, might your old record collection not blunt your ability to see and hear things anew? In the way of compromise, I’ve decided to take just one song with me. Dylan’s 10 minute epic “Brownsville Girl”, co-written with Sam Shepard, the man whose “Motel Chronicles” made me want to be a writer in the first place. I will take just this one genius recording, because it is all about journeys. In time. Across States. Between films and borders and loves. Written by two giants of the road, Dylan, the soundman, and Shepard, the wordsmith, its endless plotlines show where life can take us, as long as we follow its songs. And Shepard’s book points me in another, wilder direction. If I am to travel light, is the radio not a better companion? One of the maddest things about Polska are her airwaves. Why is it that half the radio stations, from the Baltic to the Tatras, play-list mostly 80’s songs? Not Jackson or Springsteen or U2 even. Kajagoogoo. Eddie Grant. “Life is life”. At parties and weddings, the young and old sing along to this stuff, united in bizarre sentiment. And Radio Maryja, that beacon of fundamentalist paranoia – where does the power of its “song” come from? If films have soundtracks, if some of the greatest moments of your life are connected to particular songs, are radio stations not the vocal chords of the lands they call across? Shepard’s guitar playing friend was right. If I’m to concentrate on writing about Polska, why not let its DJ’s choose the melodies for me? CD’s grow old. i-pods run low on power. But your car radio is always there, always live, always moving with you, in both space and time. The perfect conductor for any road trip. Now, I just need to work out how to bring Brownsville Girl along for the ride. Pack a stereo? A walkman? Just for a single song? Or maybe I should buy a harmonica, learn the words and sing them to myself each day, bring my book into being the old nomad way…
P
Anna Wendzikowska
Ogrzej mnie
oznałam tajemnicę angielskiego chłodu. Nie tego temperaturowego, rzecz jasna. Tu żadnej tajemnicy nie ma. Zwyczajnie, położenie geograficzne. Za bardzo na północ. I tyle. Ten zewnętrzny chłód wkrada się jednak w kontakty międzyludzkie. Anglicy zdają się być zimni i pełni dystansu. Nie wszyscy. Są tacy, którzy dzięki własnej otwartości, w toku obcowania z innymi kulturami ocieplili się niejako. Świetnym tego przykładem jest mój przyjaciel Thomas. Typowy Anglik z wyższych sfer. Jego rodzina wywodzi się w prostej linii od króla Henryka VIII. Ale Thomas ponad dziesięć lat swojego życia spędził w Stanach, studiując i pracując. Ożenił się z Amerykanką. Chcąc nie chcąc musiał wyzbyć się pewnych właściwych Wyspiarzom ograniczeń. Nie jest typowym Anglikiem. Dla mnie jest pomostem łączącym brytyjski sposób myślenia z bardziej otwartym i liberalnym, kontynentalnym. Pytam go o wszystko. Rozmowy z nim uczą mnie czytać Anglików. Pomagają zrozumieć. Wszyscy wiemy, że Anglicy nie mówią zbyt wiele o sobie. Nie opowiadają o swoich problemach, nie przyznają się do słabości. Zawsze wszystko u nich jest świetnie, zawsze jest w porządku. Wiecie dlaczego? Ja zawsze myślałam, że oni są po prostu bardzo prywatni, że
nie lubią się dzielić swoimi sprawami, że nie chcą narzekać, żeby stworzyć fikcyjny obraz tego, że wszystko jest idealnie. Otóż nie! Okazuje się, że mały Anglik od dziecka jest uczony, że to niegrzecznie mówić o sobie, że wypada zamiast tego słuchać, co u innych. „Thomas, nie mów o sobie, bo to nudne. Nikt nie chce tego słuchać“ – tak zapewne mówili mojemu przyjacielowi rodzice. O zgrozo! Toż ja (jak słusznie zauważył mój redakcyjny kolega, pan Waldemar Rompca) o niczym innym nie mówię tylko o sobie. Dopiero muszą sobie Anglicy o mnie myśleć – królowa impertynentek. Z drugiej strony próbuję sobie wyobrazić rozmowę dwóch Anglików, z których żaden nie chce powiedzieć nic o sobie… Nuda! Wracając jednak do tajemnicy. Odpowiedź na pytanie skąd się bierze angielski chłód jest wbrew pozorom prosta. I nie chodzi mi o północne wiatry… Wyobraźmy sobie małego Thomasa, który w wieku lat ośmiu zostaje wyekspediowany z domu i umieszczony w drogiej angielskiej szkole z internatem. Bez mamy, bez taty, bez siostry… Od tej pory widuje swoją rodzinę trzy razy do roku aż do pełnoletności, kiedy to wyjeżdża na studia do Ameryki i widuje ich jeszcze rzadziej. Podczas tych wizyt nigdy nie słyszy „kochamy cię“. W jego domu nikt się nie przytula. Uścisk dłoni jest najwyższą formą fizycznego kontaktu. Zimny chów. I jeśli Thomas sam się nie nauczy jak kochać, jak mówić o uczuciach, to nie będzie tego wiedział, bo i skąd… Rzadko który Anglik powie nam, tak jak powiedział mi Thomas, co jest przyczyną angielskiego chłodu. Ale nie trzeba być psychologiem; wiadomo, przyczyny większości naszych zachowań leżą w wychowaniu. Rodzice małego Anglika obchodzą się z nim jak z kostką lodu. Więc z kostki lodu wyrasta lodowa bryła. I nie ma tu zaskoczenia. Może powinno być więcej zrozumienia? Chłód nie jest zbrodnią Anglików. Jest raczej ich przekleństwem, ich krzyżem, który dźwigają przez całe życie…
rybim okiem
rybim okiem
O
Robert Rybicki
to wstał kolejny dzień. Zrzuciłem z siebie kołdrę, aby zjeść coś, doprowadzić się do porządku i popędzić przez podziemny Londyn, a potem naziemny, żeby spuścić z mózgu nadmiar myśli, przez papier, do ziemi. I tak myśl ląduje w ziemi! Albo papier idzie na przemiał, albo jest spalany w kominkach, albo jest wgnieciony
w jakąś dziurę lub kąt. Myśl się nie starzeje, choć papier wsiąka. Jeśli papier spłonie, popiół użyźni ziemię. Czy „Mein Kampf” użyźnił ziemię? Jesli papier będzie zakopany, rozejdzie się. No chyba że będzie taki kredowy, jak z „Elle”. Ale na takim papierze wielkich myśli nie publikują. Całość zjawisk, które nam się przytrafiają, ma szansę zaistnieć chyba dopiero w pełni w naszej wyobraźni. Ileż to podpędzających naszą wyobraźnię billboardów i plakatów wszędzie w Londynie! Czyżby szykował się Armageddon, jako pewna wersja przemian cywilizacyjnych? Armageddon może się tylko dokonać w systemie nerwowym? Ludziom się kręci w głowie od wzrostu lub spadku ciśnienia. A czy wyobraziliście sobie ciśnienie światła? Albo na przykład metafi-
zyka praktyczna: wszystko zależy od światła. Gorszy nastrój, do organizmu wpada mniej światła, albo jest takie wrażenie. Lepszy nastrój, wszystko jest nieco jaśniejsze. Stąd pełno samobójstw jesienią. Organizm nie wytrzymuje szoku, że nagle mniej fotonów. A wiosną i latem lepsze nastroje. To tylko światło. Wszystko od niego zależy. Jest takie pojęcie: światło metafizyczne. A może je wymyślono? Słońce to bomba fotonowa. Być może Londyn jest taki niebezpieczny, bo przez warstwy zanieczyszczeń nad to miasto nie przedziera się tyle światła, co, dajmy na to, w Bieszczadach, i ludzie nie mają w sobie pozytywnej energii, nie ma zachowanej równowagi? Jak to nie mają? Mają, widziałem takich w pierony. Ktoś może nagle powiedzieć: pasjami. Co czujesz, gdy koncentrujesz
się, Czytelniku, nad czymś i nagle staje za Twoimi plecami grono osób, które zaczyna głośno rozmawiać na zupełnie inny temat, niż na którym Ty myślisz, zapominasz wątku, bo wyżerają Ci energię, zagłuszają myśli. Myślisz, że właśnie oto jest to rozwiązanie, chcesz je zachować na później, aby z tym coś zrobić, ale w międzyczasie, zanim to zrobisz, właśnie przyjdą i po ich wyjściu musisz ciężko się napracować, żeby poprzypominać sobie poszczególne wątki, zebrać je w całość i gdzieś zapisać, żeby nie zapomnieć. Jakaś wojna energii? Podchody umysłów? Często pojawia się ktoś, kto łamie energię. Mimowolnie się odsuwasz od tej energii, od wszelkich miejsc generujących niepokój, jakieś bełkoty. Są też miejsca, w których energia się kumuluje,
jest pozytywnie, wszystko płynie jak u Heraklita, nie ma złamań ani niepotrzebnych zawirowań. I chyba wypada kumulować w sobie bez zbędnego pośpiechu przepływ i rozsądnie nim rozdzielać. Tak kończąc ten rajd przez tekst, te wygibasy i słowne dryblingi, dośrodkowania tropów i parady syntaksów, chciałbym Wam powiedzieć, że czuję się na tym polu tekstowym jak Maradonna w pamiętnym meczu Argentyny z Anglią, gdy to ów wydryblował i wyminął, wręcz wyslalomował zawodników środka pola, będąc podcinany nie padł na murawę, ale przedarł się hurmem w pole karne i dokonując ukoronowania swojej pojedynczej, niemal heroicznej, piłkarskiej szarży, umieścił piłkę w siatce – tak właśnie stawiam kropkę w siatce tego tekstu i mówię: pa!
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 9 listopada 2007
PIF-PAF 21 Ja jestem nudny, potrafię mówić tylko o fotografii, nie umiem o polityce – powiedział jeden z fotografów, który dał się namówić na spotkanie. Trudno się z nimi rozmawia, jeśli ma się blade pojęcie, wcześniej trzeba na przykład sprawdzić, co to jest ziarno… W sobotę, 10 listopada, w kinie Vue na Shepherd’s Bush rozpocznie się Festiwal Polskiego Kina Niezależnego Pif-Paf. Najpierw będziemy oglądać zdjęcia. Zrobiło je dziesięciu fotografów. Temat brzmiał: „Dlaczego tu jestem?” Zobaczymy trzydzieści odpowiedzi. W pionie i poziomie. Kolorze i czarnobieli. Pięciu z dziesięciu fotografów prezentuje się poniżej.
FOTOGRAFICZNY PIF-PAF ANNA WAWRZKOWICZ
DAMIAN CHROBAK nie umie robić zdjęć
„Nie możemy arbitralnie wymyślać projektów dla samych siebie: one muszą być napisane przez przeszłość“ – powiedziała kiedyś Simone de Beauvoir, a po niej powtarza Anna. – W fotografii chcę osiągnąć tyle, by wyrazić moje zmagania z czasem, wspomnieniami i otaczającą mnie rzeczywistością, która ulega zmianie pod wpływem czasu, doświadczeń i emocji. Moją główną inspirację stanowi krajobraz miejski, a w szczególności mój i innych stosunek do codziennego otoczenia, do zwykłych przedmiotów. W miejskim krajobrazie szukam człowieka, ale nie pokazuję go. Anna zajmuje się fotografią na co dzień. Jest freelancerem oraz asystuje na sesjach dla firm i magazynów wnętrzarskich. W pracy fotografuje cyfrówką, lecz swoje własne zdjęcia robi tradycyjnie: – Wolę zdjęcia robione analogiem z sentymentu dla rzemiosła i tradycji. Zaczynam jednak dostrzegać, że tak naprawdę nie ma znaczenia, czy używamy dobrego analogu czy dobrej cyfry, efekt końcowy może być taki sam, to tylko kwestia innych umiejętności i wiedzy. Woli fotografować w kolorze: – Interesuje mnie obiektywizm w fotografii, a fotografia czarno-biała wydaje się być dużo bardziej subiektywna. Bywa i tak, że ma serdecznie dość aparatu. Odkłada go, kiedy przestaje widzieć i reagować na rzeczy, które są wizualnie ważne. Wtedy czyta o fotografii i dużo pisze, mija chwila i widzenie powraca.
pod coś, po prostu idzie ulicą i sytuacje same mu się narzucają. Najlepsze w ulicy jest to, że kiedy na nią wychodzi, nie wie z czym przyjdzie do domu. Zbiera albumy fotografów, których lubi: – Wyuczył mnie tego Zygmuntowicz [profesor ze szkoły – przyp. red.], który po prostu mówił, chcesz robić zdjęcia, idź za obrazem. Dlatego nie ma dnia, żebym nie oglądał zdjęć. Od czterech lat myślę o zdjęciach, od dwóch lat tak naprawdę w nie wszedłem. Ale mam świadomość tego, jak wiele mi jeszcze brakuje. I często myślę, że nie potrafię ich robić. Np. kiedy wracam do domu ze stykówkami. Patrzę na negatyw, a tam kicha. Wrzucam go do szuflady, bo nic z niego nie będzie. Po miesiącu wpada mi w ręce i widzę tam zupełnie inne zdjęcia. Tak było z chłopakiem skaczącym po ścianie,
ROBERT NOFIK – Cóż, fotografuję przede wszystkim ludzi. Wykreowanych przeze mnie, ubranych lub rozebranych, wystylizowanych, przy współpracy z charakteryzatorkami, stylistami itp. To wszystko przebiega pod moją ścisłą kontrolą, a na sesjach jestem despotą ;). Robert nie fotografuje tzw. reporterki, kompletnie jej nie czuje. Woli swój świat w cichym atelier bez sztabu ludzi za plecami. Jest wierny aparatom analogowym: – Cyfra jeszcze długo nie będzie przenosiła tylu informacji, co nasz poczciwy celuloid. Czy mam czasami dosyć fotografii? Nie, ponieważ do każdej sesji przygotowuję się bardzo starannie, począwszy od pomysłu, poprzez wybór modela, a na stylizacji kończąc. Z racji tego nie robię zdjęć bardzo często. Wolę raz na jakiś czas, za to niech będą dobre merytorycznie. Robert jest operatorem filmowym, od kiedy pamięta, zawsze miał własny aparat: Druh, Smiena, Practika, Minolta...
EMILIA STANIEK Na Wyspach mieszka zaledwie od pięciu miesięcy. Fotografuje z potrzeby serca: – Traktuję tę „materię” jako formę, środek osobistego wyrazu, mimo pewnych starań w stronę robienia
zdjęć dla potrzeb komercyjnych. Interesuje mnie fotografia kreacyjna i studyjna, techniki fotograficzne takie jak: fotografia otworkowa, luminografia... Co chciałabym w fotografii osiągnąć? Rozwijać się, po prostu. Moim pragnieniem jest własne studio fotograficzne, połączenie pasji z pracą zawodową w niedalekiej przyszłości.
TOMEK ZDANKOWSKI Tomek jest informatykiem, niektórzy mówią na niego „techniczny”. Zbiera aparaty fotograficzne, ma ich już dwadzieścia. Najstarszy jest przedwojenny, nazywa się Reflekta II i należał do jego dziadka: – Kupił go po wojnie we Wrocławiu. Potem należał do ciotki, był w Stanach; wreszcie trafił do mnie i teraz jest w Londynie. Często chodzę na car booty. Ludzie sprzedają tam albumy pełne zdjęć. Chciałbym wszystkie te fotografie, nie wiadomo czyje, mieć. Zarchi-
Autorzy zdjęć (od góry): Damian Chrobak, Tomek Zdankowski, Anna Wawrzkowicz
wizować je. Masz powojenne zdjęcie, wiadomo gdzie zrobione. Pojechać tam, sfotografować to samo miejsce po tylu latach... Nienawidzę wyrzucać zdjęć. Zatrzymanego, uchwyconego w obiektywie, czasu. Pierwszy porządny aparat kupił tu dzięki swojemu szefowi: – Powstał pomysł nowego katalogu ze zdjęciami informującego o kursach komputerowych, które organizujemy. Można je było kupić na portalu, jedno za trzysta funtów, to powiedziałem, że mogę sam je zrobić tylko potrzebny mi jest aparat, więc szef po prostu mi go kupił. Nawet wysłał mnie na trzy dni do Paryża, bym zrobił zdjęcie dotyczące kursu językowego. Przez trzy dni nie zrobiłem nic. Parę godzin przed powrotem do Anglii wyszło słońce i pojawił się też pomysł. Spotkałem Hiszpankę, która miała lustrzane okulary, odbijał się w nich cały świat i wieża Eiffla. Zrobiłem zdjęcie. A aparat spłaciłem i był mój.
gdy dwie osoby się za nim oglądają. Wrzuciłem je na internet, tak jak to robię zazwyczaj. I nagle, gdzie przez pół roku miałem dwa tysiące wejść, ta fotografia podbiła liczbę „oglądań” na pięć tysięcy. Podejrzewam, że właśnie przez to zdjęcie odezwali się do mnie ludzie z Nowego Jorku, którzy chcieli zobaczyć moje portfolio i wykorzystać zdjęcia do gazety. Aparat? Zawsze analog. Digital jest sterylny, nazywam go szpitalny. Analog ma duszę, charyzmę. Jak u klasyków: wszystko naturka. Bywa, że miesiącami nie robią zdjęć. Mówią: „zmęczenie materiału”, oko musi znowu zacząć widzieć. Dziesięciu fotografów, prawie wszystkich spotkacie w sobotę, o 15.00, na Pif-Pafie.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 9 listopada 2007
22 KULTURA DAMIAN CHROBAK/NowyCzas
•••
BONES POETRY
RAZ DWA TRZY (na zdjęciu). Człowiek nawet nie wie kiedy, ale omijają go trzy koncerty w ciągu tygodnia, za to nie omija go ten, na który od tygodni czekał tak bardzo, że zamroczony zignorował wszelkie inne. Raz Dwa Trzy. Proste. Jeszcze lepsze niż na płytach. Nie ograniczone czasoprzestrzenią albumu, pełne soczystego, brawurowego splotu dźwięków poza piosenką, triumfalnego, wielominutowego grania na pięciu. Z taką radością, jakby puszczali w ruch kolejkę. I jeszcze raz i jeszcze raz, bo po co kończyć, skoro zabawa trwa. Stała się Scala studenckim klubem, z klimatem, który rodzi się w głowie, gdy rodzice mówią o swoich uczelnianych czasach, albo gdy Młynarski opowiada o imprezach w starych Hybrydach. Tylko dym z papierosów zastąpił nam duszny kurz – wyszło na jedno. Posiedzieliśmy na podłodze, w skupieniu, potańczyliśmy do „Inez”, w spoceniu, wyszliśmy na miasto, w uśmiechu i błogostanie. Jak dobrze jest spotkać człowieka.
W piątek odbędzie się kolejne spotkanie z cyklu Bones Poetry. Wystąpią Maciej Melecki i Ziba Karbassi.
K. MACUDZIŃSKA
MACIEJ MELECKI jest jednym z założycieli grupy poetyckiej „NaDziko” w Katowicach oraz współorganizatorem imprezy poetyckiej o tej samej nazwie organizowanej przez Ars Cameralis (Ars Cameralis Silesiae Superioris). Pracuje w Instytucie Mikołowskim, który został założony w domu rodzinnym innego poety, Rafała Wojaczka; tam wydawane jest pismo katastroficzne „Arkadia”, w którym Melecki pełni obowiązki sekretarza redakcji. Jest też, razem z Lechem Majewskim, współautorem scenariusza do filmu „Wojaczek”. Wydał kilka tomów poetyckich (m.in. „Te sprawy” w 1996 roku, „Przypadki i odmiany” w 2001, „Bermudzkie historie” w 2005). Jego wiersze publikowane były w wielu antologiach, m.in. we Francji (antologia Jerzego Lisowskiego), w Wielkiej Brytanii („Altered State”, Cambridge 2002); występował m.in. na festiwalach Ars Poetica na Słowacji i Vilenica w Słowenii. Członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.
ZIBA KARBASSI funkcjonuje jako wschodząca gwiazda poezji perskiej. Urodziła się w Tabriz w Iranie, od 1989 roku przebywa we Francji i Wielkiej Brytanii. Publikuje poza granicami Iranu w języku perskim, jej wiersze tłumaczone były na dziesięć języków na całym świecie. Jest szefową Stowarzyszenia Irańskich Pisarzy na Obczyźnie. Wydała m. in. „Scorpion under Pillow”, „With a Broken Star in my Heart”, a ostatnia jej książka to „Difference”. Była publikowana w Niemczech, Szwecji i USA. Słynie ze swoich występów, podczas których porusza rękami, jakby tańczyła. Jej wiersze na polski tłumczy Włodzimierz Fenrych, który poprowadzi piątkowe spotkanie. (rr)
Bones Theatre, 86 Leigham Vale, Tulse Hill, London SW16 2JC, godz. 19.00. Zapraszamy!
C
Elżbieta Sobolewska
Muzyczne wirowanie
złowiek nawet nie wie kiedy, ale zalicza trzy koncerty w ciągu tygodnia. Proste: w Underworld – Acid Drinkers (czwartek), w Jazz Cafe w POSK-u – Tomasz Nowak z zespołem (sobota), w Astorii – Kombi (niedziela). Korci więc, żeby porównać te trzy zespoły o odmiennych, kompletnie z innej planety, upodobaniach, uwarunkowaniach i innym spektrum dźwiękowym. ACID DRINKERS grało w dużej mierze wypracowany metal, z umiarkowaną dozą energii. Bez żadnego iskrzenia, żywej gry; dopiero pod koniec jakby coś w nich wstąpiło i na luzie pociągnęli dźwięki ku wolności, a w ich muzyce dało się wyczuć jakąś świeżość z ich dawnych lat. Widownia była głodna emocji, fantastyczna – takiego pogo dawno nie widziałem; inaczej: publiczność żywiej reagowała od zespołu, a zespół zajarzył to dopiero pod koniec koncertu. Dlatego dali czadu. Ale nie uratowało to ogólnego wizerunku Acid'ów, którzy sprawiają wrażenie, jakby byli już znudzeni graniem. Piękne było zakończenie koncertu: z offu popłynęły słowa piosenki znanej z montypythonowskiego „Żywotu Briana”, gdzie chyba już każdy szukał swego „bright side of life”, muzycy ukłonili się z szacunkiem dla widowni, ale wewnątrz chyba czuli pewien niesmak, że mogli jednak polecieć ze wszystkimi odcieniami ostrego grania od samego początku, bez uprzedzeń. JAZZMANI pokazali się z zupełnie innej strony. Od razu włączyli na improwizacyjnym luzie piąty bieg, balansując na pograniczu improwizacji i nie-
M
kontrolowanego wariactwa. Kombinacja perkusji o pełnym wymiarze jazzowego feelingu, kontrabasu o serii skaskadowanych dźwięków, wielowymiarowej fortepianowej polifonii i trąbki Nowaka, z której ów wydobywał najróżniejszymi dotknięciami i uderzeniami w klawisze serie zaskakujących się nawzajem dźwięków. Tomasz Nowak zdawał się być częścią własnej trąbki. I tu zespołowi należy się szacunek za pokazanie wysokiej jakości muzyki i uwolnienie dźwięków z nut. Widownia reagowała tak, jak reagować powinna na jazzie: oklaski są w momencie, gdy wchodzi kolejny instrument, lub pojawia się seria rozenergetyzowanych dźwięków przy przejściu z tematu w temat. KOMBI zagrało coś na wzór przekroju własnej twórczości, widocznie zgodnie z kontraktem. Gdy muzyka jest nieżywa, nie pomagają sztuczne fajerwerki, baloniki, telebimy. Tak że o Kombi niewiele mogę powiedzieć poza tym, że był to jeden z bardziej interesujących zespołów lat osiemdziesiątych, a teraz jest to kotlet. Ludzie będący na koncercie chodzili z jakimiś fosforyzujacymi okręgami na klatkach piersiowych albo z czymś na wzór aureoli na głowach. Fakt, Kombi wykonał dobrą profesjonalną widowiskową robotę, ale tak naprawdę, nic więcej. Ludzie się nieźle bawili, powspominali stare dobre czasy, ktoś komuś przywalił, ale tak naprawdę nic ciekawego. Chcecie jakichś podsumowań? Zapytajcie samych widzów. Każdy powie coś innego.
Robert Rybicki
KALINA
ożna by o niej napisać wiele, zapchać gazetę anegdotami o Kalinie. Kalina na sporcie, zamiast horoskopu, na drugiej stronie z listami, w wieściach z kraju i ze świata. I pyszne zdjęcia Kaliny. A najlepiej byłoby wrzucić płytę z jej piosenkami. Jędrusik jest oblepiona legendą, zaśpiewać ją można i owszem, akurat piosenki z Kabaretu Starszych Panów czy Agnieszki Osieckiej żyją odrębnie, ale zagrać ją, to chyba nie jest możliwe. Skąd wziąć aktorkę z takimi oczami? Może Angelina Jolie? Z piosenek najczęściej śpiewa się „Na całych jeziorach ty” i „Ja nie chcę spać”, uwaga: melodia Krzysztofa Komedy do sztuki „Śniadanie u Tiffany’ego”. Ale robi się to po swojemu, nawet z Kaliną się nie kojarzą, łatwiejsze to jednak zadanie niż z taką Demarczyk. I oto w Sali Malinowej w POSK-u wystąpi aktorka z Polski, Małgorzata Iwańska, której plakatowy image, niepokojąco wskazuje na chrapkę
upodobnienia się do legendy. Próbować można, odwadze należy się uwaga. Ale wykrzesać zmysły w Sali Malinowej? Już sama nazwa jakaś taka nie bardzo. Przaśna. Ale patrząc na Jędrusik z punktu widzenia jej siermiężnej epoki, której dodawała ciut pikanterii i dowcipnego seksapilu, można mieć nadzieję, że Małgorzata Iwańska to samo uczyni z Malinową. W internecie czytałam, że jest świetna, więc może jej się uda. Szczegóły spektaklu na str. 25
Zanussi w Fabryce Kapeluszy
P
olski Stock – pod takim hasłem zorganizowano odrębną sekcję filmów pokazanych w czasie „małomiasteczkowego” festiwalu w Luton. Rozpoczął się 1 listopada, zakończy się w niedzielę, 11., jest więc jeszcze okazja, aby zobaczyć kilka filmów Międzynarodowego Festiwalu Filmowego „Filmstock”. Impreza ta, pomimo lokalnego charakteru, poszczycić się może wyjątkowo interesującą ofertą filmową niezależnego kina z całego świata. Po raz pierwszy również z naszego kraju. Program festiwalu, liczący ponad 150 tytułów, to mieszanka, jak twierdzą organizatorzy, entuzjazmu, mądrości, poświęcenia i wyzwania. A wyzwań nie brak. Tegoroczną edycję otworzył „Planet Terror!” Roberta Rodrigueza, segment nowego projektu starego duetu Tarantino-Rodriguez. Po tym ekspansywnym wstępie festiwal nie zwolnił tempa. Wiele tu kina niskobudżetowego, krótkiego metrażu i każdego rodzaju kreatywnego kinematograficznego jammu. Jako że większość z prezentowanych filmów to nowe produkcje autorskie, była okazja do spotkań face to face z twórcami. Jeśli chodzi o film dokumentalny, bo i tego na Filmstocku nie zabrakło, organizatorzy postawili na „małe wielkie filmy”, projekty kina autorskiego, które już jakoś zaistniały, zostały dostrzeżone na międzynarodowych festiwalach kina niezależnego. Filmstock to przede wszystkim niekonwencjonalny przekrój tematyczny bez kompromisów. Znajdziemy tu opowieść o chińskim ruchu punk rock czy historię pierwszego chóru transgender. Zmęczony wymagającym kinem widz ulgi zaznać może w festiwalowym barze z równie interesującą ofertą: Brooklyn Black Chocolate Stout czy Heban Czarne Piwo... W ten weekend w Fabryce Kapeluszy dominuje kino polskie. Mamy do wyboru osiem tytułów. Zaczynamy od dawki historii polskiego kina – na ekranie „Persona non grata” Zanussiego, „Trzecia część nocy” Żuławskiego i „Przesłuchanie” Bugajskiego. Nowy skład z kolei reprezentują „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”, „Testosteron”, „Statyści” i „Przebacz”.
Magda Buchczyk Szczegóły dotyczące festiwalu na str. 25
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 9 listopada 2007
KULTURA 23 RYSZARD SZYDŁO/NowyCzas
W POSKim życiu drgnęło Bywałem już nie raz zaskoczony... Mile, niemile... Jednak tym razem rzeczywistość przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Wydawało mi się, że wśród odbywających się co drugi tydzień imprez, organizowanych w POSKowej galerii, jakże często pełnych sztuczności, śmieszności i nieskończonego łańcuszka znajomości, trudno mi będzie trafić na coś naprawdę wartościowego. Tymczasem w ubiegłą niedzielę... …okazało się, że jednak można zrobić imprezę na wysokim poziomie. Nie tylko pod względem artystycznym, ale i organizacyjnym. Zwykle do różnego rodzaju wystaw zbiorowych podchodzę z dystansem. Bo wiadomo, że poziom prezentowanych na nich prac bywa bardzo różny. Często znakomite dzieła wiszą obok potworków. Gryzą się wtedy one i mordują, psując efekt, jaki osiągnąć by można wieszając prace poszczególnych artystów osobno. Tym razem jednak chyba udało się pogodzić ogień z wodą. Chociaż nie było łatwo, co podkreślał komisarz wystawy, Paweł Kordaczka: – Jakość prac jest bardzo zróżnicowana. Jednak przygotowując wystawę nie odrzuciliśmy żadnego z dzieł, dając szansę wszystkim. Tym bardziej, że na dobrą sprawę nie było ewidentnie słabych prac. I całe szczęście, że tak się stało. Albowiem obok nazwisk artystów od lat znanych (i nierzadko uznanych), pojawiły się również młode twarze, dopiero zmierzające w stronę artystycznego panteonu. A trzeba przyznać, że niektóre z nich startują w naprawdę szybkim tempie i wiele jeszcze o nich usłyszymy. No, ale dość już zachwytów na temat wystawy i jej autorów. Bo o tym, że impreza naprawdę jest udana, przekonać się mógł każdy, spośród licznie przybyłego w niedzielę grona osób. Przejdźmy zatem do konkretów.
Niedzielny wernisaż w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym zorganizowany został przez Związek Polskich Artystów Plastyków, który prezentuje tam prace swoich członków dwukrotnie w ciągu roku: wiosną i jesienią. Tematem bieżącej wystawy jest portret. Jak podkreślił otwierający wystawę Wojciech Sobczyński: – Temat trudny i ostatnio nieczęsto poruszany przez artystów. Podobnych słów użył później w rozmowie ze mną Paweł Kordaczka. Na ile temat jest trudny, przekonać się może widz. Spośród ponad czterdziestu twórców prezentujących na wystawie swoje obrazy i rzeźby, nie było dwóch takich, którzy reprezentowaliby jednakowe spojrzenie czy technikę. Na postać człowieka każdy patrzył własnym, subiektywnym okiem. Owe różne spojrzenia są chyba najcenniejszym elementem tej wystawy. Już na pierwszy rzut oka najbardziej zauważalna jest kwestia techniki i stylistyki. Obok prac „poprawnych artystycznie”, i „grzecznych”, niezwykle akademickich i – jak dla mnie – tchnących nieco nudą i sztampą, cztery ściany galerii zdobią również dzieła znacznie odważniejsze, kontrowersyjne i zaskakujące, nie pozwalające zapomnieć o sobie jeszcze długo po wyjściu z sali. Podobnie jest też z tym, co w portrecie chyba najważniejsze: psychologiczną głębią, oddaniem duszy modela. „Ładne” i przewidywalne płótna
wiszą obok głośno krzyczących, przykuwających uwagę i głęboko poruszających. Tu często treść dalece przerasta formę. Tym bardziej więc należy się organizatorom ukłon, że nie skreślili żadnej z prac. Albowiem okazuje się, że niektóre mało z pozoru mówiące dzieła przy bliższym poznaniu wiele zyskują. Jak już wspomniałem, często taki „mix” potrafi zniesmaczyć i znudzić, albo też wręcz ogłupić „konsumentów sztuki” oglądających wystawę. Związkowi udało się od wszelkich tych negatywów skutecznie uciec, dzięki odpowiedniemu rozmieszczeniu prac i umiejętnemu uwypukleniu charakteru każdego z przedstawianych artystów. Rzeczywiście – mówi Wojciech Sobczyński – ludzie byli bardziej zadowoleni niż to się poprzednio zdarzało i, jeśli chodzi o ogólny standard prac naszego grona, jak i nawet w moim osobistym przypadku, było sporo pochwał. Może wreszcie zaczynamy zbierać owoce wysiłków, i nie tylko moich, bo jest spore grono młodych, z którymi współpraca jest bardzo obiecująca, aby naciskać na zaściankowe APA (Association Of Polish Artists), by się obudziło i zobaczyło, że jesteśmy już w XXI wieku. Jest jeszcze jedna bolączka i to poważna – sama galeria i jej rola w POSK-u jest zdefiniowana przeszłością i pozbawiona kulturowej przewodniej idei. Jej wystawy są często
kramikami imitującymi Basewater Road. A szkoda. Na szczęście tym razem jest inaczej. I może jest to powolne wchodzenie w XXI wiek naszych artystów stowarzyszonych w Association of Polish Artists w Wielkiej Brytanii. Wystawa potrwa jeszcze przez tydzień, więc chyba każdy zainteresowany zdąży ją obejrzeć. Zwłaszcza że rzeczywiście jest co oglądać, zaś wszyscy – niezależnie od własnych gustów i upodobań – znajdą coś interesującego dla siebie.
Alex Sławiński Swoje prace na jesiennej wystawie APA pokazali: Barbara Bachota, Janina Baranowska, Sławomir Blatton, Andrzej Maria Borkowski, Jacek Burger, Elżbieta Chojak-Mysko, Joanna Czekaj, Krystyna Dankiewicz, Mańka Dowling, Wanda Garland, Agata S. Hamilton, Raya Herzig, Yolanta Gawlik, Maria Hutton, Marysia Jaczyńska, Agnieszka Handzel, Mariusz Kałdowski, Kasia Kałdowska, Krystyna Kaplan, Anna Keen, Piotr Kirkiło, Maria Kaleta, Halina Klecka, Paweł Kordaczka, Kinga Kozerska, Dariusz Krosta, Elżbieta Lewandowska, Christopher Malski, Alicja Mazur, Halina NekadaTrepka, Danuta Piesakowska, Zygmunt Pytel, Olga Sienko, Wojciech Sobczyński, Stefan Stachowicz, Ryszard Szydło, Ewa Wnęk-Web, Paweł Wasek
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 9 listopada 2007
24 CO SIĘ DZIEJE reż. Andrzej Żuławski
Persona non grata Dramat, 2005 r. reż. Krzysztof Zanussi godz. 20.15
Muzyka Megayoga zaprasza: Molesta Ewenement 10 listopada, godz. 20.00 Mass Club St. Matthews Church, SW2 Bilety: www.ticketweb.co.uk, info: www.megayoga.co.uk Festiwal filmów Pif-Paf www.pif-paf.org.uk Vue Cinema West 12 Shopping Centre Shepherds Bush Green, W12 8PP Bilety: £5 10 listopada, godz. 16.00 Siekierezada Dramat, 1985r. reż. Witold Leszczyński Janek (Edward Żentara) to poeta, który nie może odnaleźć swojego miejsca w świecie. Pdchodzi od ukochanej i rusza w nieznane. Zatrudnia się przy wyrębie lasu w Bieszczadach. Ciężka, fizyczna praca zbliża ludzi. Janek zaprzyjaźnia się z Peresadą, Wasylukiem, Selpką i jego stale roześmianą żoną... W imię Dramat, 2007 r. reż. Beata Hughes godz. 18.00 Trzy kobiety: Ona – piosenkarka pop, Jude – eks księgowa, teraz striptizerka i Hon – zawodniczka judo. Ona zaczyna trenować judo, Hon ochrania klub, w którym pracuje Jude. Pojawia się Bruce, guru od marketingu. Życie całej czwórki się splata, oferując szansę, jedną w życiu... Seksmisja Komedia, 1984r. reż. Juliusz Machulski godz. 21.00 11 listopada Urząd godz. 15.30 Dok. 1966 r. reż. Krzysztof Kieślowski Film nakręcony ukrytą kamerą przy okienku Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Satyra na biurokrację i urzędniczą bezduszność. Narodziny narodu Animacja, 2001r. reż. Kamil Polak Minimalistyczna animacja przedstawiająca narodziny i upadek pewnego narodu. Teczki Dramat, 2006 r. reż. Robert Wist Co kto robił, co jadł, co czytał, z kim się spotykał. Rachunek za buty, zdjęcie z prywatki, wiersz napisany na kartce wydartej z zeszytu – funkcjonariuszy SB wszystko interesowało. Minęło 20 lat. W dorosłe życie wchodzi nowe pokolenie. Sielankowy świat pierwszych minut filmu trąca momentami o telenowelę. Żadnych agentów, polityki a teczki jako mało znaczący rekwizyt w archiwum. Cisza przed burzą czy jeszcze jedna mydlana opera? Miś Komedia, 1980 r. reż. Stanisław Bareja Godz. 19.00 Film Stock Festival – Luton The Hat Factory 65-67 Bute Street, LU1 2EY 9 listopada, godz. 18.15 Trzecia część nocy Dramat, 1971 r.
All Rusians 10 listopada, godz. 19.30 St John of Jerusalem, Lauriston Road, E9 7HL Wstęp wolny! Koncert Skrzypcowy No 1 Dymitra Szostakowicza, pieśni Siergieja Rachmaninowa i „Polovtsian Dances” Aleksandra Borodina. Dyryguje Alexander Ingram, śpiewa Emma Dogliani (sopran) z towarzyszeniem Kate O’Connor (skrzypce). Music for Guatemala 10 listopada, godz.19.30 St Mary's Old Church, Stoke Newington Church St, N16 9ES Kwartet smyczkowy zagra brazylijskie pieśni z towarzyszeniem klarnetu i akordeonu. Jazz Cafe zaprasza: James Hayes Quintet 10 listopada, godz. 20.30 238-240 King Street, W6 0RF Wstęp: £5 Kwartet smyczkowy 13 listopada. Godz. 13.00 Guildhall School of Music & Drama Silk Street, EC2Y 8DT Wstęp wolny! The Takacs Quartet zagra „American” Antonina Dvoraka i „No 2” Leosa Janacka Abradab w Southampton 16 listopada, godz. 21.00 The Lick, Trinity Rd. SO14 0BE Bilety: £10 do kupienia przed koncertem Kolejny wieczór z gwiazdami polskiego hip-hop’u i reggae. Wystąpi Abradab, wokalista legendarnego Kaliber 44, JareX – lider Bakshish, T.Daby i Wszystkie Wschody Słońca oraz Numer Raz, raper z zespołu Warszawski Deszcz. Za gramofonami jeden z najlepszych dj’ów w Polsce – Dj. Bart z Mad Crew.
Hongkongu oraz na budynek na wąskiej działce na Ku-Dammie w Berlinie w 1986 roku. Dopiero w 1993 roku powstał pierwszy większy budynek Hadid: straż pożarna fabryki Vitra w Weil am Rhein. Ta wystawa to pełna retrospektywa jej projektów. Anka Dąbrowska Seven Seven Contemporary Art 77 Broadway Market, London Fields, E8 4PH Czw – niedz. 12.00-17.00 Wstęp wolny! www.sevenseven.org.uk Anka Dąbrowska, rocznik 1979. Przyjechała do Anglii w 1997 roku by studiować rysunek w Oxfordshire School of Art i w Swindon School of Art.
Teatr Ewa Becla zaprasza: Droga Pani Kalino 10 listopada, godz. 16.00 Sala Malinowa w POSK-u 238-240 King Street, W6 0RF Wstęp: £10, £15 Bilety można kupić w kasie POSK-u i pod nr tel.: 077884190122, 02089973629 W roli Kaliny Jędrusik wystąpi Małgorzata Iwańska, aktorka szczecińskiego teatru, której akompaniować będą: Krzysztof Baranowski (fortepian), Maciej Strycharczyk (saksofon) i Janusz Jędrzejewski (kontrabas). All About My Mother Old Vic 103 The Cut, Waterloo Road, SE1 8NB Do 24 listopada pn-sb, godz. 19.30, śr i sb, godz. 14.30 Wstęp: £10-£45 Rzecz nietypowa – adaptacja filmu Pedro Almodovara “Wszystko o mojej matce”. Bohaterką jest pielęgniarka samotnie wychowująca nastoletniego syna. Kiedy ginie w wypadku, wyjeżdża do Barcelony, aby odnaleźć niewidzianego od lat jego ojca.
16-18 Whitechapel Rd. E1 Bilety: £7 (przedsprzedaż), £10 przed imprezą Techno, minimal i elektro, house i progressive. Gość – Dj 105L współtwórca kolektywów Mekkatech, Audioport. Współorganizował w polskich klubach imprezy poświęcone nowej elektronice. Kiedyś w klimacie punk teraz elektro, prezentuje muzykę o dużej dawce emocji nie zapominając o jamajskiej wibracji i punkowej zadziorności. 105 L wystąpi ok. 2.00 w nocy obok Jamesa Sterlinga Mossa, Dj Piranhy, Elfa oraz Mr. Eberharta.
Teatr SYRENA
Parada Lorda Mayora 10 listopada, godz. 11.00-17.30 Parada rozpoczyna się przy Mansion House, po czym Lord Mayor oraz uczestnicy parady udają się do Katedry Świętego Pawła, gdzie Lord Mayor przyjmuje błogosławieństwo, a następnie do Royal Courts of Justice, gdzie składa on przysięgę wierności Królowej. Następnie korowód zawraca w kierunku Mansion House i Victoria Embankment, gdzie o godzinie 17:00 rozpoczyna się pokaz sztucznych ogni.
Już wkrótce
Teatr POSK-u – 240 King Street, London W6 0RF
SMOK WAWELSKI
grupę uznawaną na świecie za jeden z filarów acid jazzu. Pidżama Porno – koncert pożegnalny 18 listopada, godz. 19.00 Klub Scala, 275 Pentonville Rd. N1 9NL Bilety: £15 na www.ticketweb.co.uk i w punktach sprzedaży Bucha Przedostatni koncert poznańskiej legendy,
Imprezy plenerowe
Smok Wawelski
London Jazz Fesival Remembering Louis Armstrong Jazz Cafe w POSKu 17 listopada, godz. 20.30 Wstęp: £5 Nick Smart Trio – trębacz Nick Smart współtworzył The James Taylor Quartet,
bo ostatni zagrają oczywiście na scenie swojego miasta. Wikipedia już Pidżamę uśmierciła, napisano: „Zespół zawiesił działalność 8 grudnia 2007 roku po urodzinowym koncercie w Poznaniu.” W dniu wydania gazety zespół ma się jednak dobrze, chociaż do 8 grudnia już niedaleko. Tak czy siak pozostaną Strachy na Lachy, które narodziły się pięć lat temu. Cezary Pazura w Birmingham 27 listopada, godz. 20.00 Glee Club Hurst Street, B5 4DP £14 (przedsprzedaż), £16 w dniu występu dostępne na: www.ticketweb.co.uk oraz w wybranych sklepach; info: 07737 163 194, setlakpr@setlakpr.com
Wystawy Wystawa Fotografii „Dlaczego tu jestem?...” Pif-Paf Festiwal Wstęp wolny! Te nazwiska warto zapamiętać, bo z pewnością jeszcze nieraz o nich usłyszymy – Cezary Bednarski, Marek Chilicki , Damian Chrobak, Filip Egierszdorff, Magda Gałka, Robert Nofikof, Radosław Pelczyński , Marcin Piniak, Milka Staniek, Ania Wawrzkowicz i Tomasz Zdankowski. Jedenastu fotografików, wśród których są osoby mieszkające zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w Polsce, pojawi się na otwarciu wystawy w sobotę, 10 listopada o godz. 15.30 w kinie Vue na Shepherd’s Bush. Zaha Hadid Design Museum 28 Butlers Wharf, Shad Thames, SE1 2YD codziennie 10.00-17.45 Wstęp: £7 Zaha Hadid to brytyjska architekt pochodząca z Iraku, przedstawicielka dekonstruktywizmu. Jako pierwsza kobieta zdobyła w 2004 roku Nagrodę Pritzkera. Międzynarodową sławę zdobyła niezrealizowanymi projektami konkursowymi na The Peak Club w
Adaptacja i re¿yseria: Sebastian Palka
Designed by ARCO – 07903 794 840
Film
Sobota 17, 24 listopada – godz. 16 Niedziela 18, 25 grudnia – godz. 15
Cena biletów £8 i £7 reż. Sebastian Palka Zamawianie biletów w kasie Teatru od 5 listopada w godz. 19.00–21.00 Tel: 020 8741 1887 lub 020 8741 0398 Teatr Syrena w POSK-u 17 listopada, godz. 16.00 Wstęp: £7, £8 Bilety można kupić w kasie POSK-u, lub pod nr tel. 02087411887, 02087410398 Dla wycieczek zni¿ki i zwrot 50% kosztu transportu od POSK–u
Bones Poetry 9 listopada, godz. 19.00 Bones Theatre, 86 Leigham Vale, Tulse Hill, SW16 2JC Maciej Melecki i Ziba Karbassi Kolejne spotkanie z cyklu Bones Poetry zaprezentuje dwie odrębne od siebie osobowości poetyckie: Macieja Meleckiego, poetę i scenarzystę m.in „Wojaczek” oraz Zibę Karbassi, wschodzącą gwiazdę poezji perskiej, która mieszka w Londynie.
Imprezy Buch zaprasza: High Definitions 17 listopada, godz. 22.00-6.00 Rhythm Factory
NOWY CZAS ROZDAJE BILETY 5 wejściówek na ABRADAB, 5 wejściówek na PIDŻAMĘ PORNO, 5 wejściówek na HIGH DEFINITIONS Aby wygrać zaproszenie na interesującą Cię imprezę, wyślij SMS na numer 87070 o treści: NC NAZWA IMPREZY (w zależności od tego, którą jesteś zainteresowany). Bilety do wygrania również na stronie internetowej www.nowyczas.co.uk Konkursy będą rozwiązywane na trzy dni przed datą wydarzenia. Koszt wyslania SMS to £1.50 + standardowa stawka operatora.
NOWYCZAS 9 listopada 2007
Wybudowany w 1868 roku dworzec St. Pancras, zaniedbany przez całe lata, odzyskał wreszcie swą świetność, a przy okazji również zajęto się straszącym pustką ogromnym pseudogotyckim hotelem przed stacją.
25
To i owo
U
Podróż bez wyrzutów sumienia Stefan Gołębiowski redakcja@nowyczas.co.uk
biegły wtorek był dla królowej Elżbiety II dniem oficjalnych otwarć: przed południem dorocznej sesji parlamentu, wieczorem – nowego dworca St. Pancras, gdzie dojeżdżał będzie Eurostar. I o ile ceremonialno-teatralne widowisko w parlamencie nie ma dla przeciętnego obywatela większego znaczenia, o tyle uruchomienie ekspresowej linii kolejowej, łączącej Wyspę z kontynentem ma ogromne znaczenie praktyczne zwłaszcza teraz, gdy tak bardzo zwraca się uwagę na zatrucie atmosfery samolotowymi spalinami, a kontynenty z tej strony czy Wyspy z tamtej stały się tak bliskie dla całej rzeszy „nowych” Europejczyków. Pomysł połączenia podmorskim tunelem Wielkiej Brytanii z kontynentem zrodził się po rewolucji przemysłowej, kiedy to otworzyły się nowe możliwości konstrukcyjne. Ale łatwiej było zbudować mosty niż przekopać się pod morzem. Do tego doszły dwie wojny światowe, gospodarcza ruina i pilniejsze potrzeby. W końcu jednak słowa obleczono w czyny i z wielką pompą otwarto tę podmorską drogę kolejową w listopadzie 1994 roku. I od początku wiadomo było, że połączenie z dworca przy
Waterloo jest niedobre, bo nie da się zbudować tam torów na ekspresową linię, jaką stworzono po stronie francuskiej. Na tę prowizorkę wydano masę miliardów po to, by kolejnych blisko 6 mld wydać na wybudowanie nowego torowiska i przebudowę dworca St. Pancras. Od 14 listopada na terminalu Eurostar przy Waterloo zapadnie głucha cisza, bo nie zdecydowano ostatecznie, jakie pociągi będą mogły używać tych torów. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wybudowany w 1868 roku dworzec St. Pancras, zaniedbany przez całe lata, odzyskał wreszcie swą świetność, a przy okazji również zajęto się straszącym pustką ogromnym hotelem, pseudogotyckim potworem przed stacją, który w przyszłym roku ma być znowu oddany do użytku – w części jako hotel, w części jako luksusowe apartamenty. Cała zresztą okolica King’s Cross skorzystała, bo zaczęła się jej regeneracja kosztem wielu miliardów funtów. Nie wypada przecież zagranicznym turystom pokazywać zaraz przy wjeździe londyńskich slumsów i prostytutek, od których się tam roiło… Stacja St. Pancras zaprojektowana została w drugiej połowie XIX wieku przez Williama Barlowa, na zamówienie bogatych przemysłowców z Midlands, a po otwarciu była największą tego rodzaju zamkniętą przestrzenią na świecie. Z ogromnym roz-
machem wyeksponowana, ze stali i szkła, podparta około 800 kolumnami wyglądała naprawdę imponująco. Ale okres świetności minął, a wielkie gmaszysko, zaniedbywane z roku na rok, zaczęło straszyć swym wyglądem. Teraz, po obecnej przebudowie, jest to jeden z najbardziej imponujących dworców w Europie. Zwiększono długość peronów do ponad 400 metrów, by zmieścić przy nich 18składowy pociąg Eurostar, zadbano o nowoczesny system informacyjny, a pasażerowie – jak na dobrych lotni-
skach – będą mieli dla siebie sieć luksusowych sklepów, codzienny bazar z organiczną żywnością, a także podobno najdłuższy na świecie, 90-metrowy bar, jak na francuskie koneksje przystało… z szampanami. Ale oczywiście najbardziej w tym wszystkim liczy się skrócony czas podróży. Przy maksymalnej prędkości pocią-
gu 186 mil na godzinę podróż do Paryża trwać będzie 2 godz. 15 min, a do Brukseli – 1 godz. 51 min. Latanie samolotem przestanie się zupełnie opłacać, bo, wliczywszy dojazdy na i z lotniska plus długie odprawy i konieczność dużo wcześniejszego nań przybycia, faktyczny czas jazdy Eurostarem jest znacznie krótszy niż samolotem. W dodatku z pociągu wysiada się w centrum Paryża czy Londynu, a nie gdzieś na obrzeżach. A przy tym martwiący się o efekt cieplarniany dla naszej planety będą mogli podróżować z niewielkim tylko poczuciem winy – jazda pociągiem jest dziesięciokrotnie mniej szkodliwa dla atmosfery niż lot samolotem. Do tego przy znakomitej i szybkiej sieci kolejowej na kontynencie można praktycznie przejechać pociągiem całą Europę. Obawiam się tylko jednego – im podróż Eurostarem staje się łatwiejsza, szybsza i bardziej luksusowa, tym większa jest szansa, że ceny biletów (obecnie dosyć przystępne) polecą w górę.Jak ceny mieszkań…
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 9 listopada 2007
„
Cytat tygodnia
Mikołaj Hęciak redakcja@nowyczas.co.uk
acznijmy dzisiaj od przepisu. Proponuję Państwu atrakcyjny placek z... oczywiście z tradycyjnie walijskim porem. Jako dodatek do bukietu smakowego dodamy zielony groszek. I o ile nie jest to czas na świeży groszek to z powodzeniem możemy użyć ten mrożony, ale pod żadnym pozorem taki z puszki. Możemy całkowicie zatracić wyjątkowość smaku.
Z
Placek z porem i zielonym groszkiem Dla 4-6 osób potrzebujemy: 450g pora, 100g groszku zielonego, 150ml mleka, 150ml jogurtu naturalnego, 3 jajka, 175g mąki (wholemeal flour), 100g sera cheddar, 75g masła, sól i pieprz. Piekarnik nagrzewamy na 190C. Por przekrawamy wzdłuż na pół, kroimy na pół plastry i dokładnie je płuczemy. Gotujemy w osolonej wodzie razem z zielonym groszkiem do miękkości. Odcedzamy należycie i przekładamy do robota kuchennego razem z mlekiem i jogurtem. Miksujemy na średnich obrotach, by otrzymać jednolitą masę. Delikatnie rozbijamy za pomocą trzepaczki lub widelca dwa jajka i dodajemy do masy. Całość jeszcze raz mieszamy i przyprawiamy do smaku. Teraz zabieramy się za ciasto. Ser ścieramy na małych oczkach i połowę odkładamy na później. Resztę dodajemy do mąki razem z masłem. Całość łączymy razem, aż otrzymamy konsystencję kruszonki. Dodajemy jajko, które złączy ciasto. Na lekko omączonej powierzchni stołu lub stolnicy rozwałkowujemy ciasto tak cienko jak tylko możemy. Chodzi o to, że grube ciasto dłużej się wypieka, a jego nadmiar może zabrać przyjemność jedzenia zagłuszając smak farszu. Płytkie naczynie żaroodporne lekko smarujemy tłuszczem (masłem bądź olejem) i wykładamy ciastem. Palcami możemy wyrównać brzegi i delikatnie ukształtować powierzchnię, by przylegała do naczynia. Przepis jest wystarczający na naczynie o średnicy 23 cm. Jeżeli dysponujemy małymi jednorazowymi naczyniami, możemy zrobić około 12 indywidualnych porcji, co też zależy od ich wielkości. Masę warzywną wylewamy na ciasto i wkładamy do piekarnika na 50-55 minut. Gdzieś w połowie pieczenia posypujemy placek tartym serem. Czy danie jest gotowe, możemy sprawdzić czubkiem noża lub wykałaczką (placek powinien być gorący i w miarę suchy), również zapach warzyw podpowie nam, że czas jest odpowiedni, oraz złocisty kolor sera. W końcowej fazie masa lekko wyrośnie i się uniesie, zaś po wyjęciu i ostudzeniu się wyrówna. Czasami zdażyć się może, że dla
dobrego wypieczenia placka trzeba będzie poczekać chwilę dłużej i ser na powierzchni może być bardziej wypieczony. Czas przyrządzania 30-40 minut, pieczenia 50-55 minut. Cena 4-5 funtów. Gdy zacząłem bardziej poznawać dzieje Walii, zaintrygowało mnie, dlaczego Walijczycy mają smoka w herbie i to czerwonego smoka. Jaka kryje się za tym historia. Podobno to Rzymianom Walijczycy zawdzięczają ten symbol. Od nich walijskie plemiona przejęły smoka jako symbol wojenny na swych proporcach. Stąd też „Pendragon” znaczy tyle, co wojenny przywódca. Później w VII wieku Cadwaladr – król Gwynedd używał tego znaku, a jeszcze później król Henryk VII, założyciel dynastii Tudorów. Jemu jest przypisywany współczesny wizerunek walijskiego jaszczura. Gdy zastanawialiśmy się nad tym wespół ze znajomymi, moja przyjaciółka zwróciła uwagę na fakt, że i w naszej polskiej historii też miewaliśmy smoki, ale nie miały one tyle szczęścia, co te walijskie. Ot choćby taki Wawelski. Jak skończył? Jedni powiedzą z łakomstwa, inni że nie. Ale fama niesie, że zjadł baraninę. Może smoki w Walii nie jadały owiec, albo nadzienie było inne. Oto kolejny przepis na baraninę po walijsku i to bez siarki. Dla 6 osób potrzebujemy: 1.5-2kg jagnięcej łopatki, 1 łyżkę stołową sproszkowanego imbiru, 2 łyżeczki drobno posiekanego rozmarynu, 250g miodu, 300ml cidera. Blachę do pieczenia wykładamy folią aluminiową by uchronić ją przed nadmiernie przypieczonym miodem, który później jest trudny do usunięcia z powierzchni. Mięso nacieramy solą, pieprzem i imbirem. Układamy w naczyniu i posypujemy połową rozmarynu. Polewamy miodem po wierzchu i dookoła nalewamy cider. Przez pół godziny pieczemy na 200C, następnie temperaturę obniżamy do 160C i kontynuujemy pieczenie przez następne 75 minut. Na 15 minut przed końcem pieczenia posypujemy resztą rozmarynu. W międzyczasie, jeżeli cider wyparuje dolewamy ile potrzeba. Przed krojeniem pozwalamy mięsu trochę „odpocząć”, by utrzymać jego soczystość. Resztę soków z pieczenia możemy przelać do rondla i podgotować przez chwilę, ewentualnie dodając jeszcze cidera. I sos mamy gotowy. Jeżeli dla niektórych z Państwa taki sos z pieczeni jest za cienki, nic nie stoi na przeszkodzie trochę go zagęścić na sposób polski, odrobiną mąki rozrobionej z wodą lub na sposób francuski mąką połączoną z masłem. Świetnie pasuje z pieczonymi ziemniakami i warzywami z wody. Czas przygotowania to mniej niż pół godziny. Czas pieczenia około 105 minut (zależy też od tego, jak bardzo wypieczone mięso chcemy). Zawartość siarki – brak. Smacznego!!!
Jeśli ktoś nie zgadza się z linią partii, to powinien zrezygnować z mandatu. To jest zobowiązanie honorowe. Mam nadzieję, że panowie nie są pozbawieni honoru. JAROSŁAW KACZYŃSKI po rezygnacji wiceprezesów PiS z funkcji partyjnych
mówiąc praktycznie
Smoczy jęzor
Piotr Szyszkowski
mANIA gotowania
26 CZAS NA RELAKS
Konrad Brodziński redakcja@nowyczas.co.uk
Wydarzenie Kupiłem u Hindusa w Londynie sos do pieczeni wyprodukowany w Polsce, firmy anglo-holenderskiej Knorr. Taki jest ten wiek XXI. Sos super: pasuje jak raz do klasycznego angielskiego roast beef. Dobrze, że znam polski, bo doklejona instrukcja w języku angielskim mówi mi, żebym cook on slow fire. Slow fire to albo: powolne ognisko; lub: spowolniony pożar; ewentualnie: opieszały obstrzał. Tak to
jest z dosłownymi tłumaczeniami. Gotować na niskim czy też wolnym ogniu może być cook on a low heat albo po prostu simmer. Ale takie słabe tłumaczenie jak slow fire to – jak mówi bohater jednego z filmów Stanisława Barei – „małe miki”. Istnieje słowo, które naprawdę potrafi skomplikować życie. Słowem tym jest eventual – albo, w formie przysłówkowej, eventually. Łacińskie eventum – i angielski event – oznaczają „wydarzenie”. Rzecz w tym, że w większości języków Europy kontynentalnej, wydarzenie to jest poddane w wątpliwość. „Ewentualnie mogę …” – no, zastanowię się, zobaczymy. Tak samo eventuellement, eventualmente. Proszę zobaczyć, jaką rolę spełnia „ewentualnie” w pierwszym akapicie tego felietoniku. Po angielsku zaś wydarzenie jest jedno i pewne, wychodzi na swoje. Kiedy prezydent Bush mówi: We will succeed in Iraq – eventually – twierdzi, że sukces w Iraku przyjdzie późno, ale jest gwarantowany. Czekałem w metrze, wszystko ruszało się powoli, były problemy na linii – ale w końcu dotarłem. I got there eventually. Nie byłem pewny wyniku, końcowego wydarzenia – ale w rezultacie stało się tak, że dojechałem. Pomiędzy angielskim znaczeniem tego słowa, a kontynentalno-europejskim, jest przepaść. Stąd przesłanie: nie używać eventual czy eventually. Francuzi, Niemcy, Włosi, Słowianie, będą najczęściej to słowo rozumieli inaczej, niż Anglosasi. Jest to źródło wielkich nieporozumień. Poznałem Francuza, który, dowiedziawszy się o tej rozbieżności znaczeń, powiedział: „Aha, to dlatego straciliśmy kontrakt”. A ja tymczasem zgłoszę się z kopią tego artykułu do firmy Knorr. Na pewno wynagrodzi mnie za reklamę sosu, której udzieliłem jej na tych łamach. Ewentualnie.
Andrzej Lichota
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 9 listopada 2007
CZAS NA RELAKS 27 łatwe
trudne
średnie
6 5 4 5
5 2 3 1 9 8 4 8 3
6 8 7
5 8 2 7 6 2 8 1 9 7 9
5 8 2 7 8 1 5 1 5 4
4 6 5 2 6 8
3 1 8
4
8 2
1
7 1 3 4 5 2
7 6
4 8
4
7 1 9 3 4 8 9
9 7 6
4 3 5
5
6
2
3 5 2 9 6
1
sudoku
9 4
7 4
5
6
Wypełnij diagram w taki sposób, aby w każdym poziomym wierszu, w każdej pionowej kolumnie i w każdym dziewięciopolowym kwadracie 3x3 znalazły się cyfry od 1 do 9. Cyfry w kwadracie oraz kolumnie i wierszu nie mogą się powtarzać.
krzyżówka
Rozwiązania sudoku z nr 44 łatwe
średnie
humor
Hasło krzyżówki z nr 44: Każdy skoczy według mocy.
horoskop tygodniowy BARAN Pojawi się pokusa, by uciec do kogoś, z kim nie rozmawia się o pieniądzach, płaceniu rachunków i kto od czasu do czasu ma naprawdę odlotowy pomysł, który na dodatek natychmiast wprowadza w życie... W dziedzinie uczuć ostatnie dni tygodnia przyniosą poprawę. Koniecznie popracuj nad kondycją fizyczną. BYK Czy tak zajęta osoba znajdzie jeszcze czas na miłość? Będziesz musiał! Twoje potrzeby erotyczne wzrosną, a zmniejszą się wymagania oraz krytycyzm wobec nowo poznanych osób płci przeciwnej. Cóż, ma to swoje dobre strony – może końcu przestaniesz czekać na ideał i pokochasz normalną osobę – prawdziwą z krwi i kości. BLIŹNIĘTA Wciąż będziesz w ruchu - w tygodniu delegacje, wyjazdy, bieganie po mieście, w weekend czeka Cię wycieczka. W krótkich chwilach odpoczynku trzeba będzie znaleźć czas na naukę (jeśli studiujesz) lub podnoszenie swoich kwalifikacji. Pieniądze nie będą problemem, dzięki pewnym nadwyżkom sprawisz sobie lub komuś miłą niespodziankę. RAK Jeśli planujesz wziąć kredyt na duże zakupy - nie wahaj się, a na pewno uda Ci się wywiązać z zobowiązań. W sprawach zawodowych mogą nastąpić poważne zmiany (nawet przejście do innej firmy). Twoje życie erotyczne nabierze wyraźnych rumieńców. Koniecznie przeanalizuj swój ostatni nieudany związek, wybacz i zapomnij. LEW Sprawa, na której ci zależy, rozstrzygnie się zgodnie z Twoim życzeniem. Może podpiszesz korzystna umowę albo sfinalizujesz atrakcyjny kontrakt, wreszcie nadejdą oczekiwane pieniądze albo zwyciężysz w jakimś sporze. W natłoku codziennych obowiązków znajdziesz czas, by zadbać o kondycję, zdrowie i urodę. PANNA Z rozwagą podejmuj wszystkie decyzje, gdyż Twoje obecne przedsięwzięcia przetrwają próbę czasu i przyniosą trwałe rezultaty. Dotyczy to zarówno zawieranych teraz umów, jak i nowych znajomości, również tych z podtekstem erotycznym. Nuda i samotność na pewno Ci nie grożą, wręcz przeciwnie, pod koniec tygodnia szykuje się imprezka u znajomych.
Przepraszamy za powtórzenie krzyżówki w ostatnim numerze WAGA Wygląda na to, że musisz się sprężyć, aby sprostać obecnym obowiązkom i uzupełnić zaległości, na dodatek pod krytycznym spojrzeniem kogoś, kto zawsze lubi mieć rację. Z dużą rozwagą powinieneś teraz traktować sprawy finansowe. Alarmowa lampka powinna Ci się zapalić, zwłaszcza wtedy, gdy ktoś zaproponuje ci złoty interes. SKORPION Świetnym antidotum na małe i duże kłopoty będzie dla Ciebie Twój partner. Nie wzruszaj z niedowierzaniem ramionami - naprawdę, czekają Was teraz słodkie chwile, a jeśli teraz kroczycie wojenną ścieżką, już wkrótce wypalicie fajkę pokoju. W sprawach finansowych zapowiada się nieźle. STRZELEC Na początku tygodnia pochłoną Cię głównie sprawy przyziemne. Ale jeśli bardziej skupisz się na finansach, poprawisz swoją sytuacje materialną. Koniec tygodnia zapowiada się atrakcyjniej: imprezy i imprezki, a także nowe, intrygujące znajomości. Może wciągnie Cię interesująca lektura, trafisz na niezwykły koncert. KOZIOROŻEC Jeśli jesteś nieśmiały teraz możesz stosunkowo małym wysiłkiem przełamać opory i wykonać coś, co już robiłeś tyle razy, tyle że w wyobraźni. Na przykład pierwszy krok w kierunku pewnego dalekiego znajomego, który od tej pory stanie się znajomym bardzo bliskim. Pod koniec tygodnia możesz stanąć przed trudnym wyborem. WODNIK Przed Tobą pracowite dni. To właśnie na ciebie może spaść odpowiedzialność za powodzenie pewnych zawodowych przedsięwzięć. Jeśli coś przeoczysz, mogą być kłopoty. Wodniki planujące duże zakupy niech nie czekają na lepszą okazję. Teraz wydane pieniądze przyniosą Wam pożytek i radość. RYBY Na początku tygodnia uważaj, by nie podjąć niewłaściwej decyzji lub nie zrobić czegoś, czego będziesz później żałować. Skup się na sumiennym wykonaniu tego, co do Ciebie należy, tak, by niczego nie można Ci było zarzucić. Rybom “parzystym” dopiecze przytłoczenie prozą życia, brak romantycznych uniesień i zwykłego zrozumienia.
horoskop
trudne
absurd tygodnia Są różne absurdy, niektóre szarpią nam nerwy, inne powodują uśmiech. Całą serię tych ostatnich ujawnił plebiscyt na najbardziej absurdalne przepisy prawne. A ponieważ przepisy istnieją, ale nikt ich nie przestrzega, bo ktoś inny o nich zapomniał, można bez obawy uśmiechnąć się i zastanowić, jak bardzo jednak zmienił się świat. Najbardziej absurdalnym, zdaniem uczestników plebiscytu, jest przepis zakazujący posłom umierania w parlamencie. Nie wiadomo tylko, jaka grozi kara denatowi. Drugie miejsce uzyskał zakaz naklejania znaczka z królową do góry nogami. Odnośny paragraf określa to wykroczenie jako zdradę stanu. Na wszelki wypadek trzeba uważać. Z kolei mieszkańcy Liverpool powinni wiedzieć, że w tym mieście prawo do paradowania topless mają jedynie kobiety pracujące w sklepach z tropikalnymi rybkami. Więcej przywilejów mają kobiety ciężarne na Wyspach – mogą ulżyć sobie w dowolnym miejscu, nawet w kask policjanta. Angielskie prawo stanowi również, że głowa i ogon martwego wieloryba jest własnością korony.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 9 listopada 2007
28 OGŁOSZENIA DROBNE
Jak zamieszczać ogłoszenia ? ABY ZAMIEŚCIĆ OGŁOSZENIE DROBNE w dziale dam prace, szukam pracy, kupię, sprzedam mieszkanie, mieszkanie do wynajęcia, wyślij sms o treści: NC + treść ogłoszenia, (np. NC oddam kota...) na NUMER 87070. Otrzymasz wiadomość zwrotną – odpowiedz wpisując słowo CORRECT. Koszt ogłoszenia £1,50 (plus opłata operatora).
Aby zamieścić ogłoszenie komercyjne skontaktuj się z Działem Sprzedaży pod numerem 0207 358 8406 Ogłoszenia komercyjne do 15 słów – £10 • do 30 słów – £15 W ramce, kolorowe do 15 słów – £15 • do 30 słów – £25
ZATRUDNIĘ Waiter/Waitress required for busy Covent Garden rest: well presented. To apply please call: 02073795353 Pracuj i zarabiaj z Avon. Firma kosmetyczna poszukuje konsultantek i sales leaderów na terenie Londynu i UK. Praca łatwa i ciekawa. Tel. 07742897875 Potrzebni przedstawiciele handlowi w całej Wielkiej Brytanii. Znajomość języka ang. komunikatywna. Praca dla ludzi ambitnych. Tel. kontaktowy: Tomasz 07891806723 Fachowiec £100 – CIS / na cenę. Remonty, Strychy, Stal, Dobudówki, Łazienki, Kuchnie. Bez angielskiego. Narzędzia. CIS, Konto. Wyślij SMS: Imię, Wiek, Fach, nr tel. 07717706617 Potrzebny dekarz, cieśla i blacharz z własnymi narzędziami. Praca w zachodnim Londynie. Nie wymagana znajomość angielskiego. Tel. 07944963786 Elektryków z 16th edition NICEIC poszukujemy. Jeżeli nie posiadasz uprawnień mamy kurs. Więcej info: "www.wilmowski.com Tel. 07738671579
SZUKAM PRACY Zaopiekuje się Twoim dzieckiem w moim domu na Neasden, gwarantuje smaczne posiłki, gry, zabawy oraz różnorodne atrakcje. Cena do uzgodnienia. Ania, tel. 07724919246 Młoda, ambitna, pracowita, angielski komunuikatywny. Z zawodu Artysta-Plastyk, podejmie pracę na cały etat w zawodzie (ozdoby, kartki okolicznościowe, akcesoria) Tel. 07912217123 Elektryk duże doświadczenie przy pracach w rozdzielniach, kablach, maszynach. Tel. 07864110344 Kierowca wózków widłowych spal. elekt. obsługa akumulatorów + drobne naprawy. Tel. 07864110344
MIESZKANIE do wynajęcia Dwie dziewczyny lub parę na pokój na poddaszu z własną, osobną łazienką. Internet, tv, dużo szaf, dom bez tłoku. Northolt. £137/tydz. Z rachyunkami. Tel. 07949165820 Enfield lub Canning Town pokój - dwójka £110 lub jako jedynka £85, jedynka £65-£75 i miejsce w dwójce £56/tydz., TV, ogród,
net, pralka, rachunki wliczone. Tel. 07859030418
Northfields, W5. Duży, jasny pokój 2-osobowy najlepiej dla jednej osoby, własna łazienka, umeblowany w czystym, zadbanym domu, spokojna okolica. 10 min. od Picadilly line oraz South West trains. Dostępny od 01-12-2007. £140/tydz. plus 2 tyg. depozytu. Tel. 07957472193
Duży, 2-osbowy pokój 2 strefa Kilburn Park/ Swiss Cottage. Komfort, tv/inter. Rachunki wliczone 130/tydz. Tel. 0797 6354 659
ny dom bez tłoku, Internet, TV. Northolt. £137/tydz. Tel 07949165820 Stoke Newington (2-ga strefa) Dwójka w umeblowanym mieszkaniu(duży livingroom) 5min. do stacji, 1min. przystanki autobusowe. £110/tydz. Rachunki wliczone. Tel. 07904546630. Tooting Broadway - Pokój 3-os., najchętniej dla dziewczyn. Mieszkanie w pełni wyposażone, blisko metro. Tel. 07742614350
MIESZKANIA szukam Pokój dla mężczyzny lub miejsce w pokoju, południowo – wschodni Londyn, cena do £65/tydz. Tel. 07947731242, Robert
Stratford-wolne miejsce dla chłopaka w pokoju 3-osobowym. Dom w pełni wyposażony, blisko basen, metro. Tel. 07742614350
SPRZEDAM
Manor house Pokój dla pary. Podłączony internet. Mieszkanie w pełni wyposażone, blisko metro. Tel. 07973621057
Sprzedam kotka. Śliczny, mądry, dobrze wychowany. Ogrzeje w chłodne wieczory i wyłapie w domy myszy. Tel. 07958677615
Miejsce w pokoju dla chłopaka. £65/tydz. plus rachunki, bez depozytu. Blisko stacji metra Acton Town. Tel. 07952552145
2 bedroom flat na Northolt sprzedam, £169 950. Tel. 07931543597
Stratford. Pokój 3-os., najchętniej dla dziewczyn. Dom w pełni wyposażony, blisko basen, Tel. 07742614350 Miejsce w pokoju dla dziewczyny z oddzielną własną łazienką. Super warunki. Internet, TV, dużo szaf, ogród, bez tłoku. Northolt. £65/tydz. Tel. 07949165820 Ogromny, luksusowy pokój na poddaszu z własną oddzielną łazienką. Ciepły, bezpiecz-
Sprzedam Mercedesa E220, automat, 96 rok, 110 tys. Przebieg, £950. Tel. 07815819879 Sprzedam Audi A6 srebrne-benzyna przerobiony na gaz.96 tys.mil, pełna elektryka, radio+zmieniarka 6 CD. MOT i TAX ważny.Bardzo ładnie się prezentuje.Alufelgi Tel. 07749393877 Sprzedam atrakcyjne mieszkanie – 46m. Warszawa stara Saska Kępa w kamienicy. Telefon, balkon, bezpośrednio. Tel. 07704619119 lub +48 667694104
JOB VACANCIES
ADMINISTRATOR Location: BIRMINGHAM, WEST MIDLANDS Hours: 40 PER WEEK 7.30 AM - 5.00 PM MONDAY TO FRIDAY Wage: £6.50 - £7.00 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: Team Support Midlands LTD Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Must have good administrational skills. Must be good at multi tasking and react well to pressure. Must be fluent in Polish. The duties will be taking incoming calls, dealing with temporary staff and queries, inputting time sheets, dealing with all pay roll queries, filling temporary jobs, dealing with the public, covering reception and assisting with registration. Will be working in the Hockley area. How to apply: apply by telephone 0121 5231089 ask for Sunita Mahey. POLISH CUSTOMER SERVICE ROLE FTS/114074 Location: MANCHESTER Hours: Monday to Sunday, 08:00 - 22:00, working a 35 hour week Wage: £13,742 Work Pattern: Days, Evenings, Weekends Employer: Office Angels Ltd Closing Date: 05/12/2007 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Be the first point of telephone contact for our Polish customers in order to deal with and action either a range of general banking. "Access customer details on the computer and match information given by the customer. "Action post, faxes, and e-mail correspondence where necessary. Hours Centre is open Monday to Sunday, 08:00 22:00, working a 35 hour week. Your actual working hours will be discussed at interview. How to apply: apply by sending CV/written application to Jane Savage at Office Angels Ltd, 8 New Market, Manchester, Lancashire, M2 1WB, or to HYPERLINK "mailto:jayne.savage@oacallcentre.com" jayne.savage@oacallcentre.com.
CUSTOMER SERVICE MANAGER MAC/41784 Location: MACCLESFIELD, CHESHIRE Hours: 40 PER WEEK, MONDAY - FRIDAY, 9AM - 5PM Wage: NEGOTIABLE DEPENDENT ON EXPERIENCE Work Pattern: Days Employer: Send Cash Home.Com Ltd. Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: We are looking for an experienced Customer Service Manager/Manageress to manage our new Polish Remittance Department. Must have English and Polish verbal and written communication skills and also be computer literate. An additional language is useful. Duties include assisting Sales Manager throughout the UK, making and taking telephone calls and meeting clients. Other duties include dealing with written correspondence and general office activities. Applicant will be based in Macclesfield but the job involves travelling throughout the UK meeting Polish clients to organise and help Polish workers to send money back to Poland. Exempted vacancy - The Race Relations Act 1976 (RRA)S5(2)(d). How to apply: apply by sending a CV/written application to Mark Hodkin at Send Cash Home.Com Ltd., Waters Green House, Waters Green, Macclesfield, SK11 6LF, or to karl.wilvy@netcash.is. INTERPRETERS NEEDED IN ALL LANGUAGES Location: WEST MIDLANDS Wage: £10 TO £15 PER HOUR Work Pattern: Days, Evenings, Weekends Closing Date: 02/02/2008 Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Absolute Interpreting and Translations Ltd urgently requires interpreters in Albanian, Arabic, Cantonese, Bengali, BSL, Farsi, Gujarati, Polish, Czech, Slovak,
Lithuanian, Romanian, Tamil, Korean, French, Kurdish, Punjabi, Pushto and all other languages. We pay £10 to £13.50 per hour plus your travel expense. No professional experience required as free training will be provided. Applicants MUST be fluent in their language combinations. How to apply: PLEASE DO NOT CALL US. ONLY SEND US YOUR CV to enquiries@absolute-interpreting.co.uk or mail us your CV to 284 Wellington Road, Handsworth, Birmingham, B20 2QL. For further details please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am - 6.00pm weekdays, 9.00am 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. The textphone service for deaf and hearing-impaired people is 0845 6055 255. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and ask for job reference AST/24150. BILINGUAL LABORATORY COMPOUNDER Location: NORTHAMPTON, NORTHAMPTONSHIRE Hours: 40 PER WEEK, MONDAY - FRIDAY, BETWEEN 9AM - 5PM Wage: £5.52 - £6.00 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: Pertemps (Commercial Division) Pension: Pension available Duration: PERMANENT ONLY Description: Must have the ability to compound accurately. Must have good literacy and numerical skills as must be able to follow written and verbal instructions. A basic knowledge of computers and a methodical approach is required. Must be an English/Polish speaker. Will be working on the Moulton Park Industrial Estate. Duties will involve compounding samples for internal and external customers, packing samples for dispatch and inputting dispatch details on the computer. Will be adding ingredients by weight and refilling raw material containers according to prescribed procedures. How to apply: apply by sending CV/written application to Maria Nicholls at Pertemps (Commercial Division), 82 Abington Street, Northampton, Northamptonshire, NN1 2AP, or to nrp@pertemps.co.uk. LEARNING SUPPORT ASSISTANTS WOL/79381 Location: WOLVERHAMPTON, WEST MIDLANDS Hours: 15-30 HOURS PER WEEK MONDAY TO FRIDAY BETWEEN 9AM & 3.30PM Wage: £13,854 - £15,825 PER ANNUM PRO RATA Work Pattern: Days, Term-Time Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: We are seeking to employ 2 learning support assistants. Your duties will include supporting special educational needs pupils in the classroom, Polish speaking bilingual assistants would be an advantage but not a necessity. I post is for 15 hours per week and 1 for 30 hours per week. Successful applicants are required to provide an enhanced disclosure. Employer will meet disclosure expense. Interviews will be held on the 19th November 2007. How to apply: For further details please telephone Jobseeker Direct on 0845 6060 234. Lines are open 8.00am - 6.00pm weekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. All calls are charged at local rate. Call charges may be different if you call from a mobile phone. The textphone service for deaf and hearing-impaired people is 0845 6055 255. Alternatively, visit your local Jobcentre Plus Office and ask for job reference WOL/79381. PRODUCTION OPERATIVE YOR/121098 Location: YORK, NORTH YORKSHIRE Hours: 40 PER WEEK. MONDAY-SATURDAY. BETWEEN 6AM-7PM Wage: £6.08 - £8.28 PER HOUR Work Pattern: Days, Evenings, Weekends Employer: AGM Recruitment Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Polish speakers an advantage.
nowyczas.co.uk
NOWYCZAS 9 listopada 2007
JOB VACANCIES
ADMINISTRATIVE ASSISTANT Location: NORWICH CITY CENTRE, NORFOLK Hours: 35 PER WEEK MONDAY TO FRIDAY 9AM TO 5PM Wage: ABOVE NATIONAL MINIMUM WAGE Work Pattern: Days Employer: Akuna Products UK Ltd Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Must be computer literate, have an excellent telephone manner, be conversant with e-mails and have office experience. Will be taking orders both by phone and by e-mail and processing them. Must be able to speak and understand Polish as most customers are from there. email address is uk@akuna.net or telephone. How to apply: apply by sending CV/written application to Marcela Hanusova at Akuna Products UK Ltd, The Glasshouse, Kings Lane, Norwich, Norfolk, NR1 3PS, or to uk@akuna.net.
Paznokcie! Akryl â&#x20AC;˘ Ĺťel â&#x20AC;˘ PrzedĹ&#x201A;uĹźanie ZagÄ&#x2122;szczanie rzÄ&#x2122;s DuĹźy wybĂłr zdobieĹ&#x201E;. Profesjonalne produkty. MoĹźliwoĹ&#x203A;Ä&#x2021; dojazdu. Katarzyna 07894014391
TĹ&#x201A;umacz. TĹ&#x201A;umaczenia pisemne: dokumenty, wypeĹ&#x201A;nianie formularzy i wszelkie inne. Szybko, tanio, solidnie. Hammersmith. Tel. 07925645443
DZIAĹ OGĹ OSZEĹ&#x192; 0207 358 8406
TRANS-POL
Tanio, szybko i dokĹ&#x201A;adnie.
WywĂłz Ĺ&#x203A;mieci przeprowadzki pomoc drogowa 24/7 auto laweta. Tel. Andrzej 07862278730 lub 29
Southampton i okolice RafaĹ&#x201A; Tel. 07845130500 rafbialy@o2.pl
(NVWUD PLQXW\
]D
'$502
ÄŞ\WNRZQLNĂ?Z LFK XÄŞ 7HUD] GOD ZV]\VWN GRĂĄĂĄDGRZQLD Ä&#x160;FLD Ä&#x17E;QLÄ&#x160; 'DWD Z\JDÄ&#x17E; SURPRFML
THE PATH LAB
Kompleksowe badania krwi na zawartoĹ&#x203A;Ä&#x2021; narkotykĂłw, badania hormonalne, nasienia oraz na choroby przenoszone drogÄ&#x2026; pĹ&#x201A;ciowÄ&#x2026;, EKG, USG.
Ustawianie anten satelitarnych.
%H] XNU\W\FK RSOD
Laboratorium medyczne:
W
']ZRĂ? GR GRPX
] .RPĂ?UNL
=DG]ZRÄ&#x201D; Ä&#x201D; QD
7(5$=
Wybierz 1 aby doladowac konto ÂŁ5. Otrzymasz smsa potwierdzajacego pobranie oplaty. Rozmawiaj godzinami wykorzystujac swoje darmowe minuty.
CUSTOMER SERVICE ASSISTANT ADVISOR 2p/min 3ROVND tel. stacjonarny Location: EALING BROADWAY, LONDON, 9p/min 3ROVND tel. komĂłrkowy Tel.: 020 7935 6650, 1p/min 1LHPF\ tel. stacjonarny UK 2p/min 6Â?RZDFMD tel. stacjonarny Hours: MAX 47 HOURS OVER 6 DAYS lub po polsku: Wage: MEETS NATIONAL MINIMUM Infolinia: 020 8497 4698 I www.auracall.com To prosteâ&#x20AC;Ś SprĂłbuj teraz! Iwona 0797 704 1616 WAGE *Terms & conditions: Ask bill payerâ&#x20AC;&#x2122;s permission. Calls charged per minute. Charges apply from the moment of connection to the service. Calls to the 020 number cost your mobile standard Work Pattern: Days, Weekends rate to a landline or may be used as part of your inclusive mobile minutes. Calls made to mobiles may cost more. Connection fee varies between 1.5p to 15p, depending on destination. To avoid auto recharge, hang up within 30 seconds of the warning. To stop auto recharge when credit is low, text AUTOOFF to 81616 (standard SMS rate). Information may be used for future marketing and updating purposes by Auracall & other selected companies & affiliates. You can opt out at anytime. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788. Employer: Tonio Ltd Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Money Transfer company recruiting individuals for Customer Service Section in Ealing Broadway. We are looking for: POLISH speaking individuals (99% Customers Polish origin) to work in multinational corporate environment within Customer Service Section. Requirements: Fluent Polish & English. Office experience an advantage. Computer literacy. Duties: Telephone service. Attend to customers face to face. Process money transfer orders & other job-related general Banking, office duties. Preferred education: Math, Accountancy CV Application by e-mail only, please e-mail to cv@tonio.co.uk U N
How to apply: apply by sending CV/written UQ 3D X E LO . application to A Czarney at Tonio Ltd, PHWUR cv@tonio.co.uk. Advice about completing a %HOVL]H 5RDG /RQGRQ 1: %7 CV is available from your local Jobcentre Plus Office.
NajtaĹ&#x201E;sze przeprowadzki i usĹ&#x201A;ugi transportowe w caĹ&#x201A;ym Londynie zawsze dostÄ&#x2122;pny van.
TRANSLATOR Location: IPSWICH, SUFFOLK Hours: 40 HOURS PER WEEK, 9AM-5PM MONDAY TO FRIDAY Wage: EXCEEDS NAT MIN WAGE
WRĂ&#x201C;ĹťKA SEBILA, PRZEPOWIE CI PRZYSZĹ OĹ&#x161;Ä&#x2020;, WSKAĹťE CI SZCZĹ&#x161;LIWÄ&#x201E; GWIAZDÄ&#x2DC;, KTĂ&#x201C;RA BÄ&#x2DC;DZIE OĹ&#x161;WIECAĹ A TWOJÄ&#x201E; Ĺ&#x161;CIEĹťKÄ&#x2DC; ĹťYCIOWÄ&#x201E;. WRĂ&#x201C;ĹťY Z KART TAROTA I Z RÄ&#x2DC;KI. ZDEJMUJE ZĹ E FATUM. TEL. 07988553378
TRANSLATOR/INTERPRETER (POLISH) Location: DUNDEE, ANGUS Hours: 20 HOURS PER WEEK, HOURS TO BE ARRANGED Wage: ÂŁ11,453 - ÂŁ12,438 PER ANNUM Work Pattern: Days Employer: Dundee City Council Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY Description: you will have a Diploma in Public Service Interpreting or equivalent and/or degree level qualification in Polish and have experience of interpreting, translation, working with individuals, community groups and public sector agencies. You will be competent in interpreting and translation techniques and have a high standard of both written and spoken English and polish. You will also have a wide knowledge and understanding of relevant cultural issues and of the structures, procedures and commonly used terminology of the agencies using the service. IT skills and experience of using software are also essential. How to apply: apply by obtaining an application form from, and returning it to Personnel at Dundee City Council, 8 City Square, Dundee, Angus, DD1 3BG. For application form call Personnel on 01382 434065 or email: jobapps@dundeecity.gov.uk or visit website www.dundeecity.gov.uk quoting ref.625/07
Work Pattern: Days Employer: Kelly Services Pension: No details held Duration: PERMANENT ONLY Description: Applicants must be able to translate from English to either Polish or German. Experience of an electrical nature is required. Duties will involve conversing with various Polish or German companies and will be explaining detailed technical drawings to them. Email CV to victoria_brock@kellyservices.co.uk How to apply: apply by sending CV/written application to Victoria Brock at Kelly Services, 18-20 Regent Street, Cambridge, Cambridgeshire, CB2 1DB. Advice about completing a CV is available from your local Jobcentre Plus Office.
SALES ASSISTANT TEACHING ASSISTANT Location: PRESTON, LANCASHIRE Hours: 12.5 PER WEEK. MONDAY FRIDAY 12:30PM - 3PM Wage: ÂŁ6.59 PER HOUR Work Pattern: Days Employer: Stoneygate Children's Centre Pension: No details held Duration: TEMPORARY ONLY Description: Must be a fluent Polish and English speaker. No essential qualifications required but must be interested in working with children. Duties to include supporting children whose first language is Polish within the classroom. Successful applicants are required to provide a enhanced disclosure. Disclosure expense will be met by employer. This a temporary position until 1/03/2008. Applicants to call Kathryn Woolley to request a company application form. How to apply: You can apply for this job by telephoning 01772 257865 and asking for Katheryn Woolley.
USĹ UGI
Previous production operative experience preferred, training can be provided. Own transport of benefit, due to location. Duties include light manufacturing work in a shop floor factory. Wage increases to ÂŁ8.28 per hour after 40 hours per week. Agency pays wages. Work is located in Sutton on the forest. How to apply: Contact agency on 01642 345139 or email admin@agmrecruitment.co.uk You can phone 0164 2345139 ext 0 and ask for Grahame Warwick.
OGĹ OSZENIA DROBNE 29
qpmuby
Tel. 07864846320
qpmuby
qpmuby
Â&#x2021; 52=/,&=(1,$ 32'$7.2:( VHOI HPSOR\HG &,6
Â&#x2021; =:527< 32'$7.8 Â&#x2021; 3HâQD NVLÄ&#x2039;JRZRÄ&#x;Ă˝ 9$7 3D\UROO VSyĂĄNL /WG
Â&#x2021; %(1(),7< Â&#x2021; ((& 5HVLGHQFH 3HUPLW UH]\GHQWXUD
Â&#x2021; 2'=<6. 'Ă 8*Ă?:
) 7 $ 'OD 7ZRMHJR EH]SLHF]HÄ&#x201D;VWZD 3ROWD[ QDOHÄŞ\ GR )HGHUDWLRQ RI 7D[ $GYLVHUV
f f f _^[cP g R^ dZ ' #$ '"' "(&
NOWYCZAS 9 listopada 2007
30
SPORT
Dwa miliony euro ma kosztować francuskie Paris Saint Germain pomocnik warszawskiej Legii – Roger Guerreiro. Do transferu miało dojść już wcześniej, ale właściciele Legii postawili zaporową cenę w wysokości pięciu milionów euro. Brazylijski piłkarz będzie bronił barw stołecznego klubu jeszcze do końca obecnej rundy.
PIŁKA NOŻNA » Przed meczem Polska – Belgia
bieg na przełaj T Brazylijski piłkarz Legii Roger Robalinho przechodzi za 2 miliony euro do francuskiego PSG. Sporo mówi się także o możliwym kontrakcie Grzegorza Szamotulskiego (ważny do stycznia kontrakt z Dundee) do Celticu Glasgow. Będzie zmiennikiem Artura Boruca? T W Pucharze ULEB polskie zespoły odniosły 2 zwycięstwa i 1 porażkę. W grupie D: Anwil Włocławek przegrał z Azowmasz Mariupol 66:70. Inne wyniki tej grupy: Chimki Moskwa SLUC Nancy 90:81. W grupie G: ASCO Śląsk Wrocław – Gran Canaria Grupo Dunas 71:63, BC Kalev – Panionios Ateny 81:68, EnBw Ludwigsburg – Adecco ASVEL Villeurbanne 72:90. W grupie I: PGE Turów Zgorzelec – Eiffel Towers Den Bosch 80:65, Hapoel Jerozolima – SIG Strasbourg 74:73 UNIKS Kazań - KK Zadar 90:87. T Kontuzję odniósł nasz skoczek narciarski Klimek Murańka. Koledzy w żartach rzucili na niego materac. Kontuzja okazała się niegroźna, ale podniosły się głosy, że ważący 38 kg bardzo młody skoczek nie powinien startować w Pucharze Świata. Sam Murańka oburzył się, że komentatorzy robią z niego kalekę. T XXI kolejkę rozegrała Polska Liga Hokejowa. Wyniki: Zagłębie Pol-Aqua Sosnowiec – Naprzód Janów 8:0 (3:0, 3:0, 2:0), Cracovia ComArch Kraków – Wojas Podhale Nowy Targ 5:2 (2:1, 3:0, 0:1), TKH ThyssenKrupp Toruń – Unia Oświęcim 8:4 (2:1, 4:1, 2:2), Polonia Bytom – GKS Tychy 1:5 (1:1, 0:4, 0:0), Energa Stoczniowiec Gdańsk – KH Sanok 5:3 (0:0, 1:0, 4:3). 1. GKS Tychy 21 48 +26 2. Cracovia ComArch 21 46 +37 3. Zagłębie Pol-Aqua 21 39 +24 4. Energa Stoczniowiec 20 39 +17 5. Wojas Podhale 20 31 +16 6. TKH ThyssenKrupp 21 31 +8 7. KKH Naprzód Janów 21 26 -17 8. KH Sanok 21 24 -15 9. Polonia Bytom 21 20 -22 10. Unia Oświęcim 21 48 -74 T Choć do rozpoczęcia sezonu żużlowego zostało jeszcze blisko pięć miesięcy, szaleństwo transferowe w żużlowej Ekstralidze w pełni. Kluby podpisują kontrakty nie roczne, ale już kilkuletnie, wydają miliony złotych na zawodników. Najbardziej rozchwytywani w licytacji są Tomasz Gollob i Kenneth Bjerre
Powrót Baszczyńskiego W minioną środę trener reprezentacji Polski Leo Beenhakker ogłosił szeroką kadrę na dwa ostatnie eliminacyjne pojedynki o awans do przyszłorocznych Mistrzostw Europy. Po wielomiesięcznej przerwie do kadry narodowej wraca Marcin Baszczyński. W koszulce z orłem na piersi popularny „Baszczu” ostatni raz zagrał kilka miesięcy temu. Swoją nominację obrońca Białej Gwiazdy zawdzięcza nie tylko dobrej postawie na boisku, ale również kontuzji Pawła Golańskiego ze Steauy Bukareszt. Wśród bramkarzy bez żadnych niespodzianek. Leo Beenhakker konsekwentnie stawia na brytyjski tercet czyli: Artur Boruc – Tomasz Kuszczak – Łukasz Fabiański. Pewniakiem do występu jest oczywiście Boruc, który dobrą formę potwierdził kolejnym udanym występem w Lidze Mistrzów. We wtorkowym meczu z Benficą Lizbona nasz bramkarz zaliczył kilka rewelacyjnych interwencji, wydatnie przyczyniając się do skromnego zwycięstwa. W formacji obronnej również bez żadnych eksperymentów, zresztą na takowe nie ma już czasu. W linii pomocy do kadry na stałe powraca już chyba Kamil Kosowski, który u Beenhakkera zadebiutował w pojedynku z Kazachstanem. Kolejną szansę na występ ma też napastnik Górnika Zabrze, Tomasz
Zahorski. Tym razem jego przeciwnikom ubył już główny argument, bowiem zabrzanin w ostatnich spotkaniach ligowych nie tylko asystuje przy bramkach kolegów, ale sam strzela piękne gole. Tradycyjnie już holenderski szkoleniowiec ogłosił listę rezerwowych. Na liście znalazło się siedmiu piłkarzy, z których korzystać będzie w razie niespodziewanej kontuzji kogoś z szerokiej kadry. Kadrowicze zbiorą się w najbliższy poniedziałek we Wronkach. W piątek rano pojadą do Tychów, gdzie zakwaterowani zostaną w hotelu Piramida. Mecz z Belgią odbędzie się w środę o 20:45 na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Komplet biletów wykupiony został już dawno, o czym pisaliśmy obszernie w poprzednich numerach.
Kadra na mecze z Belgią (17.11 w Chorzowie) i Serbią (21.11 w Belgradzie). Bramkarze: Artur Boruc (Celtic Glasgow), Tomasz Kuszczak (Manchester United), Łukasz Fabiański
(Arsenal Londyn). Obrońcy: Marcin Wasilewski (Anderlecht Bruksela), Marcin Baszczyński (Wisła Kraków), Mariusz Jop (FK Moskwa), Jacek Bąk (Austria Wiedeń), Michał Żewłakow (Olympiakos Pireus), Grzegorz Bronowicki (Crvena Zvezda Belgrad), Jakub Wawrzyniak (Le-
gia Warszawa). Pomocnicy: Radosław Sobolewski (Wisła Kraków), Mariusz Lewandowski (Szachtar Donieck), Dariusz Dudka (Wisła Kraków), Rafał Murawski (Lech Poznań), Jakub Błaszczykowski (Borussia Dortmund), Wojciech Łobodziński (Zagłębie Lubin), Łukasz Garguła (PGE GKS Bełchatów), Jacek Krzynówek (VfL Wolfsburg), Euzebiusz Smolarek (Racing Santander), Kamil Kosowski (Wisła Kraków). Napastnicy: Tomasz Zahorski (Górnik Zabrze), Maciej Żurawski (Celtic Glasgow), Grzegorz Rasiak (Southampton FC), Marek Saganowski (Southampton FC), Radosław Matusiak (SC Heerenveen). Lista rezerwowych: Jerzy Dudek (Real Madryt), Grzegorz Bartczak (Zagłębie Lubin), Arkadiusz Głowacki (Wisła Kraków), Tomasz Kiełbowicz (Legia Warszawa), Ireneusz Jeleń (Auxerre), Paweł Brożek (Wisła Kraków), Łukasz Piszczek (Hertha Berlin). Przypomnijmy, że zwycięstwo w tym meczu daje naszej kadrze pierwszy w historii awans do mistrzostw Europy. Jeśli mecz zakończy się innym rezultatem, wszystko rozstrzygnie się cztery dni później w Belgradzie. Oprócz Polski i Serbii szanse na awans mają także reprezentacje Portugalii i Finlandii.
Daniel Kowalski
TENIS » Niespodzianka w Paryżu
PIŁKA NOŻNA » Liga Mistrzów
Spóźniony powrót
Zwycięstwo The Reds
Mało kto chyba spodziewał się zakończenia sezonu tenisowego wielkim powrotem na piedestał Argentyńczyka Dawida Nalbandiana. Urodzony w Cordobie tenisista w ciągu niecałych trzech tygodni dwukrotnie triumfował w turniejach zaliczanych do Master Cup. Kiedy najpierw odniósł miecz zwycięstwa w stolicy Hiszpanii, większość uznała to za jednoaktowy spektakl-niespodziankę 26-letniego tenisisty. Latynos w Paryżu ewidentnie pokazał, co o tym myśli, pozostawiając po raz kolejny pobitych na korcie liderów rankingu ATP: Rogera Federera i Rafaela Nadala. Dodajmy, że zwycięstwo nad nimi odbyło się bez straty choćby jednego seta! Szkoda, że tak późno zabrał się za siebie – np. problemy z nadwagą. Z pewnością jego udział w mistrzostwach w Szanghaju wieńczący sezon 2007 uatrakcyjniłby turniej. Zresztą zdobył ową koronę dwa lata temu. Szkoda, zabrakło tylko kilku punktów. Pomimo to i tak przejdzie
Wydarzeniem wtorkowo-środowej rundy spotkań było rekordowo wysokie zwycięstwo Liverpoolu nad Besiktasem. Podopieczni Rafaela Beniteza rozgromili „jedenastkę” ze Stambułu aż 8:0. Jest to najwyższe zwycięstwo w historii Ligi Mistrzów. Przed meczem mało kto spodziewał się takiego rezultatu. Przecież jeszcze kilka dni temu ten sam Liverpool uległ Turkom 1:2 i zanosiło się na sporą niespodziankę. Przed własną publicznością Liverpool potrafi jednak czynić cuda, czego dowodem wtorkowy rezultat. W drugim meczu tej grupy FC Porto wygrało z Olimpique Marsylia, umacniając się tym samym na pozycji lidera. Szanse na awans mają wszystkie trzy zespoły. Niespodzianką wielkiego kalibru jest również wyjazdowe zwycięstwo Rosenborgu Trondheim z Valencią. Obie bramki dla Norwegów strzelił Iversen. Bezbramkowo zakończył się natomiast drugi pojedynek grupy B, Schalke 04 Gelsenkirchen – Chelsea
do historii jako jedyny tenisista, który w dwóch turniejach pod rząd zalicznych do Master Cup, pokonał liderów tenisa, Federera i Nadala, w finałowej edycji. Sam niedzielny mecz z 22-letnim Hiszpanem, miał być srogim rewanżem za dotkliwą porażkę w Madrycie przed własną przecież publicznością. Nic z tego. Po pierwszym przełamaniu i wygraniu całkiem wyrównanego setu 6:4, w drugim i ostatnim, długowłosy „Apacz” nie urwał przeciwnikowi ani jednego gema! Argentyńczyk wręcz upokorzył Nadala, grając wyśmienicie czy to pod siatką, czy z głębi kortu szachując kątowymi i niezwykle silnymi uderzeniami zarówno z backheandu jak i foreheandu. Oby pochodzenia ormiańskiego jasnowłosy Latynos utrzymał formę w natępnym sezonie. Będzie wtedy ciekawiej.
Grzegorz Ostrożańskii
Londyn. Dla zespołu z Niemiec oznacza to coraz mniejsze szanse na awans do fazy pucharowej. Bez bramek było również w Pireusie. Tamtejszy Olimpiakos bardzo chciał się zrewanżować za niedawną porażkę Madrycie, ale ostatecznie musiał się zadowolić podziałem punktów. Dobrą partię rozegrał Michał Żewłakow, będąc podporą defensywy swojego zespołu. Cieszy nas to bardzo w obliczu zbliżającego się meczu z Belgami. W grupie D bardzo ważne trzy punkty zdobył Celtic Glasgow, który na własnym stadionie pokonał Benficę Lizbona 1:0. Gola na wagę zwycięstwa zdobył Aiden McGeady, który tuż przed przerwą zdecydował się na indywidualną atak i strzał zza pola karnego. Bardzo dobrze zaprezentował się pierwszy bramkarz reprezentacji Polski, Artur Boruc. Gdyby nie udane interwencje naszego golkipera wynik mógłby być całkiem inny.
Daniel Kowalski
NOWYCZAS 9 listopada 2007
31
Wszystko wskazuje na to, że nie zdążymy z wybudowaniem Stadionu Narodowego w Warszawie do 2012 roku. Taką tezę przedstawia światowej sławy architekt, Edmund Obiała. Do terminu wyznaczonego przez UEFA zostały już tylko 44 miesiące. Zdaniem polskiego architekta to zdecydowanie za mało.
PIŁKA NOŻNA » Ekstraklasa
II LIGA PIŁKI NOŻNEJ
Mistrzowskie ambicje Na dwie kolejki przed końcem rundy jesiennej krakowska Wisła zapewniła sobie pierwsze miejsce. Stało się to po wygranej Wiślaków w Łodzi i porażce Korony. Wisła nie przegrała w tej rundzie meczu i sprawia wrażenie najlepiej poukładanego zespołu. Trener Skorża wyrównał tym samym dobrą passę Henryka Kasperczaka z jesieni 2004 roku. W XIII kolejce padło 19 bramek, pokazano 32 żółte kartki i 2 czerwone. Frekwencja na stadionach wyniosła 42. 300 widzów. Najwięcej, bo 12 tys. widzów obejrzało mecz w Zabrzu. Najciekawszym meczem kolejki okazał się pojedynek Jagielloni z Lechem. Było to pierwsze zwycięstwo klubu z Białegostoku nad „Kolejorzem” od 19 lat. Lech ma ambicje mistrzowskie, „Jaga” walczy o utrzymanie się, nie ma strategicznego sponsora, ani pieniędzy na regularne wypłaty dla piłkarzy. Na boisku nie było jednak tego widać. Jagiellonia dość szybko strzeliła dwie bramki i rzuciła się do podwyższania wyniku. Kara przyszła szybko. Doświadczeni Lechici zdobywają kontaktową bramkę po samobójczym strzale Dzienisa, a w 42 minucie wyrównują po golu Peruwiańczyka Rengifo. Poznaniacy tuż przed końcem mogli zdobyć jeszcze 3 bramkę. Żółto-czerwoni nie załamali się stratą prowadzenia i po przerwie znowu przystąpili do ataków. W 74 minucie Dzienis rehabilituje się za „samobója”. Dośrodkowuje, a obrońca Lecha Kikut pięknym szczupakiem, zamiast wybić piłkę na aut, trafia do własnej siatki. Jest 3:2 dla gospodarzy. W 88 minucie Lecha pogrąża jeszcze raz Dzienis lobując piłką nad bramkarzem Kotorowskim. Trener Smuda po meczu stwierdza, że nic tylko się... powiesić. W Warszawie Legia poradziła sobie z Ruchem. Gole Edsona i Chinyamy pozwoliły na zdobycie 3 punktów i zbliżenie się w tabeli do Korony Kolportera. Kibice Legii po raz pierwszy
przerwali milczenie i przez kilkanaście minut dopingowali drużynę. Był to skutek apelu trenerów i piłkarzy, którzy stwierdzili, że nie są stroną konfliktu kibiców z zarządem klubu. Od kilku meczów „Żyleta”, której nie podoba się polityka kierownictwa... milczy. Lider tabeli nie bez trudu uporał się z przedostatnim jej klubem – ŁKS. Łodzianie mogli zdobyć bramkę już w na samym początku, ale Klatt nie trafił do pustej bramki. Wisła miała słabszy dzień i była do ogrania. Wynik ustalił w 72 minucie gry Dudka. ŁKS pozostał bez punktów. Groclin rozgromił 4:0 Koronę, ale przebieg gry nie potwierdzał aż takiej przewagi gospodarzy. Trzy gole strzelił Adrian Sikora. Bramki nie były urzekające i wynikały raczej z błędów obrony. Sikorą interesuje się Crvena Zvezda Belgrad. Rozpędzony Groclin wyjeżdża w następnej rundzie do Krakowa, gdzie zmierzy się z Wisłą. W Krakowie kibice głośno domagali się ustąpienia trenera Majewskiego. Piłkarze podobno też. Nic dziwnego, Cracovia przegrała u siebie 1:2 z Zagłębiem Lubin. Była to czwarta porażka pod rząd tego klubu. Do przerwy Zagłębie prowadziło 1:0 po strzale Włodarczyka. W 81 min. wyrównał Szczoczarz, ale chwila nieuwagi cztery minuty później, kosztowała gospodarzy stratę punktu. Swojego pierwszego gola w ekstraklasie zdobył dla Lubinian 21-letni Szymon Pawłowski. W Sosnowcu padł remis, ale to goście, czyli Widzew, mogą mówić o stracie dwóch punktów. Świetny mecz rozegrał bramkarz Zagłębia Gąsiński. Łodzianie mieli sporą przewagę, ale nie potrafili jej przełożyć na zdobyte bramki. Dwa razy fatalnie spudłował wpuszczony w 65 minucie Piechna. Polonia Bytom może cieszyć się z trzech punktów. I tylko tyle warto napisać o meczu z Odrą Wodzisław. Gola zdobył Postawek.
POLSCY PIŁKARZE ZA GRANICĄ Większość Polaków grających w zagranicznych klubach siedziała na ławce rezerwowych lub nawet nie załapała się do pierwszego składu. W angielskiej lidze zagrał tylko Rasiak (68 minut), a jego Southampton przegrał 0:1 z Charlton. W Szkocji widzieliśmy tylko pomiędzy słupkami Boruca (Celtic wygrał 2:1 z Kilmarnock, ale strata gola to wina naszego bramkarza) i Szamotulskiego (Dundee United), który wpuścił 2 gole w meczu z Aberdeen. W Bundeslidze Błaszczykowski grał do 78 minuty (Borussia), Kukiełka – cały mecz dla Energie, Mięciel – 90 min (Bochum). Połówkę zagrał Piszczek w Hertcie. W II lidze niemieckiej 90 min. zagrał Kos w Aue. W Hiszpanii 20 min. końcówki pograł Smolarek (1:1 Racingu z Espanyolem). W Belgii cały mecz zagrał Wasilewski (Anderlecht), a 8 min. Żewłakow (Gent). Jego brat Michał rozegrał cały mecz w greckim Olympiakosie, który pokonał 2:1 PAOK. W lidze portugalskiej grał tylko Grzelak (Boavista zremisowała 3:3 z Vitorią Setubal). W Rosji 25 min. grał Janczyk, cały mecz Łągiewka. Na Ukrainie połowę meczu dla Szachtara zagrał Lewandowski, a cały mecz Gancarczyk (dla Metalista). We Francji od 79 min. grał dla Auxerre Jeleń (0:1 z Lille). W Lidze Mistrzów zagrali Boruc (czyste konto i 1:0 Celticu z Benfiką) i Michał Żewłakow (0:0 Olimpiakosu z Realem Madryt).
Górnik Zabrze wypunktował 2:0 GKS Bełchatów. 2 bramki strzelił powołany do kadry Zahorski. Powołanie chyba dobrze mu zrobiło, bo zawodnik Górnika, który nie strzelał wcześniej goli, wyraźnie się odblokował. Królem strzelców ekstraklasy pozostaje jednak jego klubowy kolega Jarka (10 goli), który wyprzedza Wiślaków Zieńczuka (9) i Pawła Brożka (8).
Andrzej Brzeski Wyniki XIII kolejki: Górnik – Bełchatów 2:0, Polonia B. – Odra 1:0, Jagiellonia – Lech 4:2, Cracovia - Zagłębie L. 1:2, ŁKS – Wisła K. 0:1, Zagłębie S. – Widzew 0:0, Groclin – Kolporter 4:0, Legia – Ruch 2:0. 1.Wis∏a Kraków
13 35
2. Kolporter Korona Kielce
13 28
3. Legia Warszawa
13 27
4.Groclin Grodzisk Wlkp.
13 25
5. Lech Poznaƒ
13 23
6. Górnik Zabrze
13 22
7. Zag∏´bie Lubin
13 21
8. Jagiellonia Bia∏ystok
13 18
9. GKS Be∏chatów
13 17
10.Polonia Bytom
13 14
11. MKS Cracovia Kraków SSA
13 13
12. Odra Wodzis∏aw Âlàski
13 12
13.Ruch Chorzów
13 12
14. Widzew ¸ódê
13 12
15. ¸KS ¸ódê
13 7
16. Zag∏´bie Sosnowiec
13 3
W II lidze doszło do derbów Trójmiasta. Arka dość szczęśliwie pokonała Lechię 1:0, dzięki bramce Nicińskiego. Czerwoną kartkę otrzymał bramkarz gości Kapsa, ale Lechia grając w osłabieniu broniła się dzielnie do 79 minuty, chociaż bardzo niepewnie grał rezerwowy Ku-
Firma JW Construction zapowiada wycofanie się z kontraktu, jeżeli Polonia straci szansę na awans do ekstraklasy. biński, dla którego był to bramkarski debiut w II lidze. 5 goli padło w Turku. Tur przegrał 2:3 z Motorem. Śląsk dzięki wygranej 2:0 z Podbeskidziem utrzymał się na pozycji wicelidera, a lider Piast nie pozostawił złudzeń Odrze wygrywając 2:0. Ciekawie było w Katowicach, gdzie przedostatni Kmita miał dużą przewagę w meczu z GKS, a sędzia nie uznał bramki Zabierzowian. Skończyło się remisem 0:0. Remis wywiozła z Płocka także Polonia Warszawa, która gra pod groźbą utraty sponsora. Firma JW Construction zapowiada wycofanie się z kontraktu, jeżeli Polonia straci szanse na awans do ekstraklasy. W Płocku
1. Piast Gliwice
18 36
2. Âlàsk Wroc∏aw
18 34
3. Arka Prokom Gdynia 18 33 4. Lechia Gdaƒsk
18 32
5. Polonia Warszawa
18 29
6. Wis∏a P∏ock
18 29
7. GKS Jastrz´bie
18 29
8.Znicz Pruszków
18 28
9. TS Podbeskidzie
18 25
10. GKS Katowice
18 23
11. Tur Turek
18 22
12. Odra Opole
18 21
13. Motor Lublin
18 21
14. ¸KS ¸om˝a
18 18
15.Stal Stalowa Wola
18 18
16. Warta Poznaƒ
18 15
17. Kmita Zabierzów
18 9
18. Pelikan ¸owicz
18 9
padł ostatecznie remis 1:1. Inne wyniki: Znicz – Pelikan 2:2, Stal – Warta 2:0, ŁKS Łomża – Jastrzębie 0:3. Drugoligowcy zakończyli już rundę jesienną, ale rozgrywają jeszcze w tym roku awansem trzy kolejki rundy wiosennej.
III LIGA PIŁKI NOŻNEJ Powoli kończą rozgrywki także III-ligowcy. W grupie I prowadzi Freskovita Wysokie przed OKS 1945 Olsztyn i Concordią Piotrków. W grupie II na prowadzeniu jest Flota Świnoujście przed Nielbą Wągrowiec i Kotwicą Kołobrzeg. W III Gawin Królewska Wola ma 2 punkty przewagi nad Rakowem Częstochowa. W IV południowej liderują Przebój Wolbrom i Kolejarz Stróże po 30 punktów, a Górnik Łęczna i Hetman Zamość tracą do tych zespołów po 3 punkty.